Czekając na sos

czw., 8 stycznia 2009, 01:50

Pomidorowy, grzybowy, koperkowy, chrzanowy, kawowy, hollandaise… Nie, Bobik stanowczo nie był w żadnym z tych sosów. Ani w jakimkolwiek innym. Obwąchał bez większego zainteresowania klockowatą zawartość miski, pokręcił się za swym ospałym, zwieszonym ogonem… Bez sensu. Wszystko bez sensu. Życie stanowczo nie zamierzało prezentować mu dziś żadnych falbaniastych różowości. Raczej mnisi kaptur w nieprzytulnej celi.
Nawet dzwonek telefonu zabrzmiał jakoś wyjątkowo apatycznie i Bobikowi w pierwszym momencie w ogóle nie chciało się odbierać. Ale bądź co bądź był to jakiś sygnał z zewnętrznego świata, szczegół, który mógł zmienić kierunek dnia i dodać mu odrobiny pieprzu. Na jakikolwiek napęd od wewnątrz nie było co liczyć, więc zdesperowany Bobik poczłapał do pokoju i sięgnął po słuchawkę.
– Halo – rozległ się uwodzicielski, lekko zachrypnięty głos. – To ja, Inspiracja. Wiem, że czekasz, ale zrozum, śnieg po pachy, mróz ścinający, kłopoty z komunikacją, okres grypowy, nie mam odpowiedniej fryzury i szampana nie dowieźli. Wybacz, nie będę mogła dziś przyjść. Jutro chyba też nie. Tak mi przykro.
„Łże!” – pomyślał Bobik. „Po prostu już jej na mnie nie zależy.” Ale, jako sevrski wzorzec dobrego wychowania, na głos odparł:
– Oczywiście, rozumiem. Bardzo mi cię brakuje, ale wiem, trudności obiektywne. Nie mam ci za złe. Może w przyszłym tygodniu?
– Och, zobaczymy, zobaczymy. – zaszczebiotała jakby nieco mniej zachrypnięta Inspiracja – Strasznie mam dużo pracy, a poza tym trzeba jeszcze odebrać skrzydła z pralni, naostrzyć pazurki, kupić jakichś uniesień na niedzielę, sylaby policzyć, pejzaże oporządzić. Nie mówiąc już o tym, że muszę pójść na ślub chorej siostry…
– No tak – westchnął Bobik – wszyscy mamy tyle na głowie! Kapelusze, czapki, berety, kaszkiety, chustki, toczki, włosy. Tylko niektórych stać na luksus łysiny. Ale będziesz o mnie myśleć?
– O, tak! – wykrzyknęła zbyt pospiesznie i zbyt entuzjastycznie Inspiracja. – Jak tylko znajdę odpowiedni moment, zaraz do ciebie wpadnę!
„Już nigdy jej nie zobaczę” – pomyślał ponuro Bobik odkładając słuchawkę. „Znudziłem się jej, albo znalazła sobie innego. A bez niej życie będzie takie puste. Żeby tak chociaż jakiś sos do tej suchej karmy…”