W co się bawić?

czw., 22 stycznia 2009, 12:53

Co można robić na blogach? Przeróżne rzeczy, oczywista. Można się kopać po kostkach, podgryzać i opluwać. Można się dokształcać, rozwijać intelektualnie, dowiadywać ciekawych rzeczy. Towarzysko spędzać czas, bawić się i wygłupiać. Do wyboru, do koloru.
A myśmy się właśnie zajęli poważną zabawą, co wyjaśniam tym, którzy nie czytali poprzedniego wpisu. Próbujemy zbiorowym, blogowym wysiłkiem przetłumaczyć wiersz Elizabeth Alexander Praise Song for The Day, który autorka czytała podczas ceremonii inauguracyjnej Obamy. Wersja, którą teraz wrzucam jest wypadkową trzech poprzednich i nie uważa się za ostateczną, wręcz przeciwnie, oświadczyła mi wyraźnie, że domaga się ożywionej dyskusji nad sobą. A jak już zostanie przedyskutowana, zliftingowana i uszminkowana, ma zamiar objawić się w pełnej krasie, zacierając ślady po swoim wyglądzie sprzed operacji plastycznej.
No to do dzieła!

Pieśń ku chwale dnia

Co dzień jesteśmy zajęci własnymi sprawami,
mijamy się w przelocie, patrząc na siebie lub nie,
gotowi się odezwać albo już mówiący.

Dokoła nas jest hałas. Wszystko wokół
to hałas, chaszcze, ciernie i zgiełk, każdy
z naszych przodków obecny na naszych językach.

Ktoś ślęczy nad obrąbkiem, ktoś ceruje
dziurę w mundurze, zakłada łatę na oponę,
naprawia, co wymaga naprawienia.

Ktoś gdzieś próbuje wygrywać melodię,
parą drewnianych łyżek o beczkę, o blachę,
słychać wiolę i bumboks, organki i głos.

Kobieta z synem czeka na autobus.
Farmer bacznie przygląda się zmianom na niebie.
Nauczycielka mówi: ?Weźcie pióra. Piszcie.?

Spotykamy się w słowach. Różnych słowach,
kolczastych, gładkich, szeptanych, głoszonych;
słowach do namyślenia, przemyślenia.

Przecinamy polne drogi i autostrady,
te znaki woli kogoś, po nim jeszcze kogoś,
kto rzekł: ?chcę sprawdzić, co jest tam, po drugiej stronie,

wiem, że idąc tą drogą znajdę coś lepszego.?
Jest w nas potrzeba miejsca, które jest bezpieczne.
Wybieramy to, które jeszcze niewidoczne.

Powiedz prosto: dla tego dnia umarło wielu.
Opiewaj imiona zmarłych, co nas tu przywiedli,
tych, którzy kładli tory, budowali mosty,

zbierali z cudzych pól bawełnę i sałatę,
wznieśli cegła po cegle połyskliwe gmachy,
żeby sprzątać je potem i pracować w ich wnętrzach.

Chwal pieśnią te zmagania, chwal pieśnią ten dzień.
Chwal pieśnią każdy ręcznie napisany znak,
stroskane rachowanie przy kuchennych stołach.

Jedni żyją miłując bliźnich jak siebie samego.
Inni po pierwsze nie szkodząc, nie biorąc więcej niż trzeba.
A co, jeśli największym ze wszystkich słów jest miłość?

Miłość ponad małżeństwem, rodziną, narodem.
Miłość, co rzuca szerszy i szerszy krąg światła.
Miłość, co nie wyklucza, nie boi się skargi.

Dzisiaj, w tym ostrym blasku, w zimowym powietrzu,
wszystko możemy zrobić, każde zdanie zacząć.
Na krawędzi, na brzegu, na progu,

chwalmy pieśnią idących w stronę tego światła.