Pobudka w sieci
To nie było przyjemne przebudzenie. Łapami dało się poruszać co najwyżej w zasięgu dziesięciu centymetrów, ogon, podkulony pod brzuch, w żaden sposób nie dał się wyprostować, a i łeb, chcąc się obrócić, napotykał na jakąś przeszkodę.
Pies szarpnął się jeszcze parę razy i znieruchomiał. Leżał na własnej, dobrze znanej kanapie, od koniuszka ogona aż po czubki kłapciatych uszu oplątany siecią. Nie było co marzyć o pogoniach za królikami, płoszeniu wron, a nawet o przekąszeniu czegoś z niezbyt odległej miski. Sieć była cienka, ale mocna i z każdym gwałtownym ruchem zamotywała się coraz bardziej.
Psu udało się przekręcić łeb nieco na bok i ujrzał, że końce sieci wychodzą ze stojącego na stoliku obok kanapy komputera. Było w tym coś niezrozumiałego. Przecież pozostawali z komputerem w jak najlepszych stosunkach, spędzali razem dużo czasu i nigdy jeszcze z jego strony nie doznał żadnej zamierzonej przykrości. Owszem, zdarzały się jakieś nieporozumienia z Wordem czy Windowsami, ale komputer jako taki nie miał z tym nic wspólnego. Tak, to musiało być po prostu jakieś idiotyczne nieporozumienie.
– Ty, słuchaj – poprosił Pies. – Nie mógłbyś tego świństwa odrobinę rozluźnić? Wrzyna mi się w różne wrażliwe miejsca. A w ogóle, co się wygłupiasz? Przecież jeszcze do wczoraj byliśmy najlepszymi kumplami!
Komputer zarechotał i złośliwie łypnął ekranem.
– Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr! – wybuczał dość podłej jakości głośnikiem. – I nie próbuj mnie brać na kumpelstwo. Nie wiesz, że jestem maszyną i nie mam żadnych emocji?
– Mnie też do nie tak dawna uważano za maszynę i mówiono, że nie mam uczuć – zauważył Pies. – A teraz się z tego wycofują. Może i na twój temat zmienią zdanie?
– Co będzie, a nie jest, też się nie pisze – autorytatywnie oświadczył komputer. – A poza tym, pomyśl logicznie. Chyba nie po to cię oplątywałem, żeby teraz nagle odplątywać. Nie jestem człowiekiem, żeby robić rzeczy kompletnie pozbawione sensu ot, tak, dla jakichś zachcianek, czy pod wpływem nagłych odpałów. Ja mam cel i zmierzam do niego najkrótszą, zerojedynkową drogą. Miałem cię oplątać siecią, to cię oplątałem i wszelką dalszą dyskusję na ten temat uważam za stratę czasu.
Pies zaczynał czuć się coraz bardziej nieswojo. Komputer sprawiał wrażenie zdeterminowanego i nieskłonnego do ulegania prośbom. Trzeba było spróbować z innej strony.
– Wiesz co, jak cierpliwie, centymetr po centymetrze, będę się przesuwał w twoim kierunku, to w końcu dotrę na tyle blisko, żeby cię wyłączyć. W końcu pazur przez tę sieć mogę wystawić – spróbował delikatnego szantażu.
– A wyłącz, wyłącz – łaskawie zgodził się komputer. – Jak chcesz się osobiście przekonać, że to nic nie da, to nie widzę przeszkód. Eksperyment jest bardzo dobrą formą sprawdzenia hipotezy.
– Przecież ta sieć jest wirtualna! – oburzył się Pies. – Chyba nie chcesz mi wmówić, że jesteś ją w stanie przenieść do realu? Nawet nie muszę cię wyłączać, żeby się jej pozbyć. Wystarczy, że na przykład zasnę. Albo że po prostu zamknę oczy i przestanę o tobie myśleć.
– Próbuj, próbuj – zachichotał komputer i patrząc na jego rozweselony ekran Pies zrozumiał, że jest uwikłany znacznie bardziej, niż mogłoby wynikać z jakichkolwiek prostych, zgodnych z dotychczasowymi przekonaniami interpretacji rzeczywistości. A najgorsza ze wszystkiego była świadomość, że nawet wycie do księżyca w żaden sposób nie gwarantowało wyjścia z sytuacji. Zresztą, skąd wziąć księżyc tuż po przebudzeniu?
Niestety, tak wlasnie jest. Oprocz tego jest jeszcze Pajak.
No tak, juz i tak jestesmy oplatani, Bobiku, siecia drog, polaczen telefonicznych, radiem, telewizja, wiec w sumie trafilo na juz uzaleznionych. Po prostu kolejne uzaleznienie. Jestem pewna, ze mozna odkopac gdzies teksty ubolewajace nad utrata spokojnego niewinnego zycia, zanim nie zainstalowano przerywajacych posilki i kapiele telefonow, albo nie kupiono radia, z jego przykuwajacymi uwage audycjami, odrywajacymi od szarej codziennosci (bardzo lubie opis tamtej nowej fascynacji i uzaleznienia w „Radio Days” Woody’ego Allena).
Za okienkiem prószy snieg , zaraz z Amigo i Emi polecimy na pierwszy spacer . Ja nakryje stoliczek , filizanki są , kawa i herbatka rownież . Dziś drożdzowki prosto z pieca jeszcze gorace , smaki jakie tylko można sobie wymarzyć . Pewnie Rys zaraz przyleci ,zeby wrzatku dopilnować .Moja trochę zmęczona lecz prosiła by Ci to dać .Pewnie się jeszcze w tym rokuprzyda
http://picasaweb.google.pl/biala.niunia/Pierzyna#5298830761061349714
Przyjaciele na dwór biegiem 😀
Bobiku
obudz się to był tylko sen z tym kompem .Zeskakuj z fotela , otwórz jedno oczko i szamaj sniadanko . Tak naprawdę oplata nas sieć tylko dobrych serc 🙂 Teraz muszę z przyjaciółmi biec ale do rozmowy wrócę
Dzień dobry. 🙂 Obudziłem się i co? Dalej jestem w tej sieci. 😯 To w końcu sen to był, czy prawda czysta? Czy może sen we śnie? Czy sen w realu? Czy real we śnie?
To wszystko jest chyba za skomplikowane dla prostego psa. 🙄
Bobik
jaki sen , smakowały drożdzówki i herbatka , smakowały .Widzisz pierzynę Rysia widzisz .Wyjdz przed drzwi .Widzę Cię z daleka , jedno oczko otwarte .Czekaj już biegniemy do Ciebie . O widze jak Twój ogon wariuje tik–tac .Teraz wierzysz . Widzisz to Amigo , Emi i ja . Chodz na kawe , potem polecimy w koło domu na mały spacerek .Nie ma jeszcze szybek w Twoich drzwiach , kiedy Twój Tata zamontuje 😉
Szybki nie tak szybko! 😉
Ale wiecie, że z siecią sobie poradziłem? Przy pomocy prostego triku – przypomniałem sobie, że bohater to nie to samo, co narrator, a obaj nie są tym samym, co autor. Natychmiast odzyskałem wolność i teraz mogę skoczyć w teren. 🙂
Czy to był sen we śnie?
Czy jawa? Czy też nie?
Co ze mną może mieć
Wspólnego Szara Sieć?
Tak sobie myślał pies,
wtem mruknął: Yes! Yes! Yes!
To wykształciuchów moc
Gadała całą noc…
Zaś rano pies nas zoczył
odwrotną stronę Mocy:
po nieprzespanej nocy
spuchnięte, mętne oczy…
Choć wyczerpany krzynkę,
Pies wcale nie miał żalu
do świata, bo w Realu
zakupił sobie szynkę 😀
Zanim polecę w teren, muszę Was jeszcze zawiadomić, że my tu na blogu też należymy do spisku.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6231977,W_Radiu_Maryja_o_judeizacji_Polski.html
Prowodyrem jest wprawdzie PO, ale macki tego spisku rozlazły się szeroko po świecie i docierają Wszędzie. Tacy jak my też biorą udiał w judeizowaniu Polski. Nawet Chanukę też obchodziliśmy!
Tak w ogóle to bym nie miał nic przeciwko, tylko jakoś tak głupio być w jednym spisku z Panem Prezydętem. 🙄
Gdzie to było o wyciąganiu mac i macek poza wszelkie granice cierpliwości aryjskiej? W „Oparach absurdu”?
Bobiku, co to za ekshibicjonizm? 😯 Omawiać tak intymne, mistyczne przeżycia?
Aż chciałoby się zawołać: cicho sieć!
Teoria względności
Bolszewizujący żydek z Pragi czeskiej Albert (!) Einsten z właściwą tej rasie arogancją rzuca się oto na podwaliny nauk ścisłych i ogłasza drukiem teorię, z której wynika, że czas jest rzeczą względną, że energia ma masę (tak!), że geometria Euklidesa jest abstrakcją (sic!), że promień świetlny załamuje się w pobliżu ciał ważkich, że wszechświat nie ma granic, a jednak nie jest nieskończony (sik-sik!) itd. Nie zajmowalibyśmy się tymi bzdurami, gdyby nie to, że jad filozofii Ensteinowskiej płynie już szeroką strugą i ku nam. Prasa krakowska zwłaszcza poświęca sążniste artykuły zasadom cadyka z Pragi, profesorowie wszechnicy jagiellońskiej wygłaszają o nim odczyty, a najszanowniejsza z naszych bas bleus utrzymuje w wieloszpaltowym felietonie, iż ekspedycja złożona z wybitnych uczonych angielskich stiwerdziła jakieś wyniki, zaobserwowała jakieś odchylenia światła i że Akademia londyńska otrąbiła na cały świat, jakoby ów Albert (!!!) był godnym następcą Newtona. Jeżeli zważymy, że Newton miał na imię Izaak, to zrozumiemy dopiero, jak daleko sięga solidarność tej rasy i nie zdziwimy się wcale, gdyby nawet mocarstwo anonimowe domoagać się miało nagrody Nobla dla swgo prowodyra. Nagroda Nobla jest, jak wiadomo, funduszem gadzinowym, z którego od dawna już najciemniejsze typy międzynarodówki wszechświatowej czerpią środki w celach przeciwpaństwowych. Sam fundator (przekonałem się o tym naocznie w niedzielę) pochodzi przecież z ulicy Furmańskiej, gdzie do dziś dnia na kamienicy nr 8 widniej jeszcze źle zamalowany szyld z napisem: „Kierosin bratjew Nobel”. Nie wiem, w jakich celach wywędrował ten człowiek do Europy, nie wiem zwłaszcza, kto przy ulicy Miodowej i kiedy ośmielił mu się wydać paszport zagraniczny? W każdym razie jest chyba rzeczą jasną, że w interesie młodego, powstającego do życia państwa nie może leżeć obalenie geometrii Euklidesa. Nie może młody, konsolidujący się dopiero organizm zezwolić na to, aby w poważnej prasie zagranicznej utarło się zdanie, że czas jest względny i zależy od ruchu danego układu. Po tylu gorzkich doświadczeniach wiemy niestety aż nadto dobrze, komu dziś w Europie zależy na tym, by energia miała masę, i dla kogo to będzie wodą na młyn, jeżeli promień świetlny załamie się w pobliżu słońca. Co zaś do bserwatora, zamkniętego w szczelnym pudle i podróżującego bez żadnej łączności ze światem, po przestworzach, obserwatora, o którym często wspomina Einstein w swojej „Relatywności” (sic!), to wiem dokładnie, o kim tu mowa i w każdej chwili odnośne dokumenty złożyć możemy na ręce komisji międzysojuszniczej. Doprawdy, czas już skończyć nareszcie z potworną hydrą, wyciągającą mace i macki swoje poza wszelkie granice cierpliwości aryjskiej! Czas ma dla was wartość względną, a chociaż czas to pieniądz, pieniądz ma jednak wartość bezwzględną! Czyż nie tak, panie Einstein?
J. Tuwim, A. Słonimski, „Kurier Polski” z dnia 01.04.1921
Dzięki, zeenie, za przypomnienie. Wiedziałam, że Tuwim dzwonił, tylko nie pamiętałam, w którym zegarze z kukułką…
Nie ma sprawy, akurat przeglądałem Kurier…
Zeen
😆 😆 😆
No i sprawdzilo sie: od relatywnosci tylko krok dzielil nas od relatywizmu, pigulki antykonepcyjnej, bezboznego Oswiecenia , Harry Pottera i Baraka Obamy , malzenstw homoseksualnych i cywilizacji smierci.
Na szczescie zostal jeszcze filozof Terlikowski, ktrory przypomnial wszystkim wczoraj, ze jednak ks. Wagner z Linz mial racje i bardzo jest prawdopodobne, ze huragan w Nowym Orleanie byl kara Boza za caly ten jazz.
Widzę, kolega zeen stara się być na bieżąco, jeszcze tylko 88 lat (jakiś kod 😯 „a imię jego pierwsze – czterdzieści i cztery, a imię jego drugie – czterdzieści i cztery„) do przejrzenia i wieczorem powie nam coś o planie oszczędnościowym. Może sieć będzie w efekcie mniej gęsta i Bobik jakoś się uwolni?
Wieczorem, muszkieterze, to ja się nie oszczędzam, tylko mieszam C2H5 z grupą wodorotlenową okadzając wszystko dymem z cygar hawańskich dla rozjasnienia zapadających ciemności, które kryjąc Ziemię, przy okazji zakradają się do licznych głów od Sachalina po Londyn z jednej strony i od Zielonki po Kobyłkę z drugiej…
Moja mówi ,może i „filozof” Terlikowski skończył filozofię i się doktoryzował ,ale to jeszcze nie znaczy ,że jest FILOZOFEM i proponuje by posłuchac coś „skażonego” szaleństwem i genialnością
http://www.youtube.com/watch?v=io0uqrp9dco
Z Frontu Arktycznego:
Instrukcje jak lepic sniezki: nie brac za duzo sniegu w garsc, bo sie rozpadnie. Miec dwie pary rekawiczek: jedne welniane pod spodem, a na to gumowe kuchenne.
Jak chodzic po sniegu: Najlepiej w nieprzmakalnych gumiakach.
Jak wybierac sie w podroz samochodem: miec bagazniku pakiet antykataklizmowy: lopatke, latarke, naladowana komorke, zapas jedzenia i picia, cieply koc.
Jak obchodzic sie z osobami starszymi i slabymi na umysle: najbezpieczniej trzymac w domu pod kluczem.
Niunia, Terlikowski konczyl filozofie na Uniwersytecie Kardynala Wyszynskiego, zalozonym w odpowiedzi na Instytut Martksizmu-Leninizmu w Moskwie, ktory tez wydawal dyplomy z Filozofii – slynny Wydzial Fil- Fak . Te z Moskwy sie nie licza, te z Wyszynskiego – jak najbardziej.
Co to za spisek jak trabia o nim na blogach i w telewizji?
Jak spiskowac to porzadnie.
Zeenie, tez niedawno sobie przeczytalam W Oparach i ten kawalek o Einsteinie.
W sprawie sniegu to przypomnialo mi sie jak lata temu w Toronto spadlo go dosc duzo (jak prawie co zime) a nasz polglowkowaty owczesny burmistrz wezwal armie na pomoc do odsniezania. Wciaz sie to wspomina. Choc katastrofa w Angli to jednak obeszlo sie bez wojska.
Witajcie.
Niuniu mały rewanż!Pierzyna cudna!I taka nowiutka, rys
się ucieszy!
Podrzucam do obiadu kiszone rydze, wreszcie je trzeba napocząć, zanim się nowych nazbiera!
http://www.youtube.com/watch?v=CC6h_09tZpE&feature=related
W zasadzie każdy dzień zaczynam od Satchmo.
Wando TX dzięki, dopiero wczoraj zrobiłam rewelacyjne odkrycie na Piccasie z Twoim wpisem.Nie wiedziłam,że tak można.Nie umiałam tylko odpowiedzieć.
Uważaj na kuguary, kiedy biegasz !!Czasem chodzą w kapeluszach i zagajają biegające „potrzydziestki”!!
Pozdrowienia dla Bobika i Życzenia, aby się wywikłał z uwikłań w sieci.
Bobiku, zanim wrócisz z gonitwy codziennej podrzucamy link.
Jeśli juz czytany, to na aout.
http://wiadomosci.onet.pl/8040,1522736,,5,temat.html
Babko z Gdyni, chyba odpowiedziec tam w picasie nie mozna ( nie wiem?). To jest tak: jak sie oglada czyjes zdjecia i ma sie swoje konto mozna sie zalogowac i napisac ten komentarz do zdjecia i chyba tylko tyle
Dzięki, Bobiku za refleksyjkę
Taką siecioterapii małą sesyjkę
refleksja przyszła – pomyśleć wypada
Kto w sieć nas wciąga, że tylu wpada …
Babko, moje dzieci zawsze najlepiej zasypialy przy Satchmo. 🙂
U nas znowu snieg, ale nikomu sie specjalnie nie chce o tym w mediach donosic, bo zdarza sie za czesto (ostatnio co drugi dzien). Za to dzisiaj, robiac poranna herbate, wysluchalam opowiesci o dwoch wozach strazackich, ktore sie pojawily przy domu dziennikarki bostonskiego radia publicznego po tym, jak nieopatrznie rozgryzla termometr na rtec. Podobno pieciu strazakow czolgalo sie po podlodze w ubiorze jak przy skazeniach chemicznych, zbierajac kazda kropelke. Ostatnio jestem wyczulona na opowiesci o wozach strazackich, po mojej dosc mocno zarwanej przez nie nocy. Kazdy ma swoja Dunkierke…
Tu znalazlam artykul na temat poruszony przez Helene pare dni temu (czemu w Polsce pewne zachowania jakos umykaja oprobium gadajacych klas, w odroznieniu od bardziej dojrzalych demokracji). Cieszy mnie, ze zaczeto zauwazac, zwlaszcza w GW, ze modernizacja Polski byla chyba zanadto pod wplywem kolejnej jedynie slusznej teorii, a inne sprawy jakos umknely uwadze.
http://wyborcza.pl/1,76498,6220774,Zegarek_sam_sie_nie_wyreguluje.html
Rzeczy tego świata nie są takie, jakimi być powinny. Świat taki, jaki istnieje, jest nie do zniesienia. Potrzebuję księżyca, szczęścia, nieśmiertelności, jakiejś rzeczy, która może byłaby szalona, ale która by nie była z tego świata.
Camus: Kaligula
Kto nas w sieć wciąga? To jakiś spisek,
do stu tysięcy niepełnych misek!
Gdy tę z Pandorą puszkę otworzyć,
zaraz z niej wyjdą komentatorzy,
którzy mackami swych komentarzy
(na złość ciekawych, chcę zauważyć),
z zakrytą nickiem posępną twarzą,
każdego hordą wrażą obłażą!
Choćbyś pobawić chciał się z dziecięciem,
które na ciebie patrzy z przejęciem,
choćbyś obiecał sobie na cacy,
że dziś poświęcisz się tylko pracy,
to nie ma siły! Coś w kompa stronę,
tak cię pociągnie, że rzucisz żonę,
zapomnisz męża, zagłodzisz kota,
i jak lunatyk, krokiem robota
ruszysz w kierunku twardego dysku
wpadając prosto w ramiona spisku! 😯
Hoko: potrzebować to sobie można. Ale skąd tych rzeczy brać? Nie masz pod ręką jakiegoś cytatu z prostą receptą? 😀
A propos linku, który wrzuciła Monika: kilka dni temu w internetowej „Polityce” był bardzo ciekawy wywiad ze znanym nam skądinąd Jeffreyem Sachsem. Przyznawał on w tym wywiadzie, że w swoim czasie dał się uwieść pewnym popularnym, czy wręcz obowiązującym, modom ekonomicznym, chociaż z przekonań właściwie nigdy nie był liberałem. 😯 I że teraz też uważa, iż puszczenie gospodarki na żywioł i czekanie na niewidzialną rękę rynku, jest pomysłem dość głupim i mało skutecznym.
Ciekaw teraz jestem, na ile w Polsce polityka stanie na przeszkodzie przeproszeniu się z nieliberalnymi trendami. Bo wyobrażam sobie, że gdyby niektóre partie chciały wstrzelić się w ten nowy Zeitgeist i od liberalizmu odejść, to zaraz podniósłby się krzyk o „zdradzie ideałów”. Więc pewnie z obawy przed tym politycy nie zdecydują się ruszyć palcem w bucie i tak po raz kolejny świadomość określi byt. 🙄
Bobiczku, to z 17:10 to hymn jakiś 😉
Np. na melodię „Warszawianki”, tej drugiej („Śmiało podnieśmy sztandar nasz w górę…”) 😆
A, proszę bardzo, mogę to oddać na cele charytatywne jako Hymn Blogowicza. Ale melodię musiałby już ktoś inny dopisać… 😉
O, Łajza. 🙂 Melodię „Warszawianki” Krakusowi proponować? Obawiam się, że ten numer nie przejdzie. 😆 A poza tym znacznie przyjemniej byłoby mieć melodię nieużywaną. Prestiżu dodaje. 😀
Ja tez z zainteresowaniem przczytalam ten artykul podsuniety przez Monike. Nie wszystko mnie tam przekonuje. Mysle, ze gdyby Polska w pierwszym okresie transfornacji nie zaczela wszystkiego szybko prywatyzowac, kraj bylby latami rozdzierany strajkami. A prawda jest, ze panstwo niczym absolutnie nie jest w stanie zarzadzac tak by sie to oplacalo i aby nie bylo potwornego marnotrawstwa, rozrostu biurokracji tudziez rozdawania wysokich stanoisk swoim kumplom. Przyjechalam do Anglii kiedy premier Thatcher zaczela wlasnie wielki program prywatyzacyjny albo – w jezyku opozycji – rozdawania rodzimych sreber. Zaczela od przepchniecia przez parlament ustaw o prywatyzowaniu mieszkan kwaterunkowych (kazdy mogl wykupic na dogodnych warunkach lub pozostac na lasce rady dzielnicowej), potem przyszla kolej na telekomunikacje, koleje, przemysl elektryczny, gazowy, niektore uslugi w sdpolecznej sluzbie zdrowia. Opozycyjna wowczas Partia Pracy solennie obiecala, ze wszystko bedzie odebrane jak tylko dojdzie do wladzy a „dzika prywatyzacja” zostanie ukrocona. I tak przez 13 lat obiecala, az wreszcie po odejsciu Pani Thatcher, nastepnie Johna Majora i jego nastepcy, wreszcie labouirzyscu doszla do wladzy. Przedtem jednak rownie solennie wycofali sie z poprzednich pogrozek, przemnianowala sie w New Labour i wlasciwie przestali sie zanadto odrozniac od Partii Torysow. BO inaczej czekalaby jeszcze pol wieku na rzadzenie.
Bo poprostu ten kraj dzieki prywatyzacji panstwowych molochow znaczbie sprawniej dziala.
Zniknely slumsy, bo ludzie zaczeli dbac o „swoje” .
Nagforzej z tego wszystkiego chyba dziala sluzba zdrowia NHS, bo prywatyzacja tam nie poszla tak daleko jak powinna byla. Sprywatyzowano pralnie, oddano w prywatne rece spratanie i karmienie pacjentow, ale nie sprywatyzowano np laboratoriow i do dzis na kazde wyniki najprosztrzej proby krwi czeka sie minimum dwa tygodnie. A przedtem siedzi sie w wielogodzinnej kolejce, a raczej stoi, bo nie ma dosc krzesel. Itd itp.
Bo panstwo nie potrafi zorganizowac nawet kolejki do gabinetu lekarskiego.
Ale mnie się wydaje, że to nie o to chodzi, żeby wszystko organizowało państwo i żeby prywatyzacji w ogóle nie było, tylko o towarzyszące prywatyzacji programy osłonowe dla biedniejszych. O jakiś tam stopień solidarności społecznej, ujęty w prawodawstwie. O interwencjonizm państwa wtedy, kiedy widać, że niewidzialna ręka rynku zamiast rozdawać cukierki, zaczyna prać po pyskach. Czyli w sumie o jakieś rozsądne wypośrodkowanie między socjalizmem a dzikim kapitalizmem i jakąś dozę elastyczności w aplikowaniu doktryn ekonomicznych.
Czy takie podejście byłoby dobre od samego początku transformacji, tego nie wiem, a zresztą na ten temat można tylko gdybać, bo już i tak po herbacie. Ale pytanie, co bardziej by się sprawdziło teraz i w najbliższej przyszłości, jest nadal otwarte.
A tak, tak, oczywiscie.
Rzecz w tym, ze oni chyba wtedy zupelnie nie mieli z czego. Trzeba bylo splacac ogromne zadluzenie zagraniczne zaciagniete przez ekipe Gierka. I mieli zwiazane rece przez MFW. Tego sie dzis juz nie pamieta.
Bobiku, chodzilo o to, o czym wlasnie wspomniales powyzej (oslona spoleczna, zeby potem oszolomy nie zagospodarowywaly spolecznej alienacji najbiedniejszych), i o to, co wspomniales we wczesniejszym komentarzu – mody intelektualne, mody w ekonomii (teraz zrobila sie z tego powazna i nowa dziedzina badan, ekonomia behawioralna). I moze jeszcze to, ze polskie elity moze naprawde nie mogly stanac na wysokosci zadania, bo z mysla plynaca z Zachodu, i w tamtym czasach tam modna, nie rozmawiali jak rowny z rownym. A przeciez nawet i wtedy, byly, choc nie tak liczne, glosy sprzeciwu, lub glosy otrzegajace przed konsekwencjami uznania jednego sposobu myslenia za nieunikniony. Bo klasy gadajace, i „myslace z zawodu” nie spelniaja swojej roli, jesli nie poddaja krytycznej ocenie kazdej podawanej im na polmisku gotowej mysli. A przynajmniej – nie sluchaja glosow krytycznych, ktore spoleczenstwa z wiekszym doswiadczeniem w demokracji i kapitalizmie same wytworzyly. Tu mi sie przypomina moja irytacja, gdy wywiad z Naomi Klein GW musiala natychmiast zaopatrzyc ostrzegajacym komentarzem, jakby bojac sie odmiennych glosow. Na polskich blogach jest ogromna niechec do banowania osob wyrazajacych poglady gleboko rasistowskie (wystarczy poczytac, co niektorzy pisza o Obamie), albo wpisy osobiscie i w wulgarny sposob obrazajace wspoluczestnikow rozmowy, ale poglady rozniace sie od dotychczasowego mainstreamu, lecz poza tym nieobrazliwe, trzeba zaopatrywac w ostrzezenia dla czytelnikow. Taki polski paradoks.
Tu masz absolutna racje, Moniko.
A ja sobie przypominam taka historie. Jak GW zamiescila, bez zadnego „ostrzezenia” nieboszczki (jeszcze wtedy boszczki) O.Falacci esej o islamie – histeryczny, niemadry, rasistowski, demagogiczny.
Ten tekst bardzo zdenerwowal Kostka Geberta i dwa tygodnie pozniej ukazala sie na lamach GW jego odpowiedz na tekst Oriany.
I wiesz co zrobila GW?
Pod nazwiskiem Konstanty Gebert napisala – publicysta, redaktor Midrasza.
Innymi slowy – odciela sie od swego czolowego komentatora i wspolazlozyciela gazety.
Bylam oburzona, ale nic nie zrobilam i do dzis zaluje. KG tez mi to wypomnial, kiedy z nim o tym rozmawialam. Powiedzial, ze czekal na takie reakcje, jak moja, ktorych nie bylo…
Teraz wiem, ze nalezy reagowac i nie czekac na innych.
No, wlasnie – o to mi chodzi. Moim zdaniem takie myslenie jednobiegunowe, strach przed roznica zdan, jest bardzo duzym problemem. I oczywiscie, to, co opisalas – wyrazanie podejscia, ze poglady jakos odrebne, musza wynikac z odrebnosci (w domysle – niedostatecznej polskosci) mowiacego lub piszacego. To jest glebokie ukaszenie, ktore moim zdaniem mozna tylko powoli odwracac madrymi programami szkolnymi, misyjnymi mediami, ale watpie, czy to sie zrobi, skoro ci, ktorym na to powinno zalezec sami nie widza tu specjalnej potrzeby. Dlatego ucieszyl mnie ten artykul, bo daje jakas nadzieje w tym kierunku.
Wspominacie o prasie!
Wywiad z Oriana Fallaci doskonale pamiętam.
Ale w sieci to zupełnie inna sprawa,szczególnie, jeśli komentujący jest sam, jak palec wśród innych .Potrafią uzgodnić między sobą taktykę, mając po temu odpowiednie instrumenty.Taki delikwent skazany jest z góry na porażkę, jak i wszyscy, którzy w dobrej wierze, lub w zgodzie ze swoimi przekonaniami nierozważnie go podparli.
Wtedy nie ma „zmiłuj”.Nie masz prawa do własnego zdania.
Nawet pryszcz na nosie urasta do problemu państwowej wagi.
Helena coś powinna o tem wiedzieć.
Będzie ścigany po całej sieci.
W prasie wydrukowane słowo- zawsze może posłużyć , jako argument do: polemiki,w drastycznych przypadkach jako dowód w sądzie.
Dlatego kupuję różną prasę i choć nadwyręża to moją skromna emeryturę,( na którą składki opłacałam sobie sama)
lubię sobie poczytać tu i tam niezaleznie od moich politycznych sympatii.
Heleno,
nie ma tak obłudnego człowieka jak KG. Wiem, co mówię.
A redaktorem „M” na szczęście już nie jest.
Masz racje, Babko, ze w sieci to szczegolnie przykre zjawisko – nagonki na jedna osobe, ktora osmiela sie miec inne zdanie. Ale tez polska siec jest dosc szczegolna. Czytuje blogi polityczne „Polityki” od czasu do czasu, i zadziwia mnie brak prostej procedury, istniejacej w podobnych miejscach w sieci anglojezycznej. Tam od razu, przy kazdym komentarzu jest opcja, na ktora mozna kliknac, zeby zglosisc komentarz jako wulgarny, osobiscie obrazliwy, ksenofobiczny, rasistowski, itp. I moderator, majacy regulamin, pozwalajacy takie komentarze usuwac, po prostu je usuwa. Natomiast nawet bardzo kontrowersyjne opinie, ktore nie sa otwarcie obrazliwe dla pojedynczych osob i grup – zostaja. W ten sposob mozna miec bardzo odmienne poglady, nie zgadzac sie ze soba, ale pewnych granic nie przekraczac. Czytam slabo brzmiace apele gospodarzy blogow, zeby przychodzic w krawacie i garniturze, ktore nic nie rozwiazuja, bo gdy sie zdarzaja przypadki wlasnie przekraczania granic cywilizowanej dyskusji i roznicy zdan – absolutnie nie reaguja. A ten brak reakcji, to juz domena psychologow spolecznych, typu Zimbardo. Do tego, dyskusja na inwektywy, a nie na argumenty, jest intelektualnie potwornie nudna – choc rozumiem, ze byc moze, czesc z tych blogow ma ambicje wysokiego czytelnictwa ponad wszystko, na wzor tabloidow. W kazdym razie – konczy sie na obrzucaniu sie blotem, a nie na prezentowaniu roznych mozliwych podejsc do tej samej sprawy.
Doro, ale tamten incydent nie ma nic do tego jakim jest czlowiekiem , cokolwiek sie o nim mysli? Tekst Oriany byl nader chamski. Opublikowano go bez slowa polemiki. Kostek oglosil taka polemike. Pisal wtedy zarowno jako KG jak i pod swoim nome de plume, w zaleznosci od tematu. Byl czlonkiem redakcji. Co ma do tego Midrasz? Dlaczego ich wlasny publicysta nie ma prawa odpwoiedziec na tekst, ktory wiele zachiodnich gazet odrzucilo z nadmiaru w nim obelzywych, raniacych stwierdzen? Osobiscie nigdy bym takiego tekstu nie opublikowala, nie dajac obok jakiegos tekstu wyznawcy islamu, ktory by sie don ustosunkowal. Tam bylo mase inwektyw i takich bluzgniec, ktore mowily wiele o stanie ducha pani Oriany (nazywanej w Saturday Night Live Floriana Fallacy) a malo o islamie i jego wyznawcach. On byl taki, jakby go napisal Nowak czy Michalkiewicz. No, moze z nieco wiekszym talentem …
Zgadzam sie z Toba, Heleno. Chodzi o zasade prawa do wysluchania drugiej strony, a nie o ewentualne cechy osobiste autora. Potrzeba jakiejs wielkiej edukacji w sztuce prowadzenia sporow…
Podsyłam wierszyk,który kiedyś napisałam w początkach mojej znajomości z siecią.
„Maszyna do zamrażania uczuć”
Nie przynosi mi dobrych wieści,
ni kwiatów, jak chłopak dziewczynie
o jasnym poranku…
Nie patrzy w oczy i nie pieści
jak wielu innych kochanków.
Nie dzieli ze mną moich zachwytów
nie liczy gwiazd, ni obłoków na niebie
Nie znamy wzajem naszych bytów
bliscy na co dzień, lecz mimo siebie.
Nie trzyma za rękę, gdy przestraszona,
nie będzie ze mną, gdy czas przyjdzie konać.
Przynosi maile, posty, emotikony, czaty
bannery, linki, nicki i puste rozmowy.
Mój komputer domowy.
Moniko
Moja prosi bym napisała , ona ma dzis zakaz pisania ,ze nalezy sie pięknie róznić a w dyskusji sluchać co Twój adwersarz mówi , a nie powtarzać tylko co to Ty chcesz powiedzieć .Czy Hermes w drodze 😉
Pamietam, ze w tym samym czasie esej Fallaci ukazal sie bodaj w Daily Telegraphie ( a moze byl to Times?). Ale jednoczesnie w tym samym numerze byl edytorial od redakcji piora ich specjalisty od islamu, w ktorym zarzucono jej nie tylko niedopuszczalnosc jezyka, jakim bluzgnela, ale takze wytykajac nader problematyczna znajomosc tematu, na jaki sie wypowiada. Byla takze jakas odpowiedz Orhana Pamuka, pozniejszego noblisty z Turcji. Gazeta zamowila u niego polemike.
Moniko: brak reakcji autora wystepuje zazwyczaj na tych blogach, ktore walczą o rankingi i wtedy publikuje się wszystko , jak leci.
Blog Bobika, a wielu innych podchodzących do bloga , jak do swoistego towarzyskiego spotkania oczywiście takich manewrów nie czyni.
Ale znam i takie smutne doświadczenie, gdzie każdy wulkgaryzm dobry jest byle był wpis.Ta walka o popularność i tak się głupio kończy głosowaniem SMS -ami, a więc nie wartość i zawartośc bloga decyduje, tylko ilość wysłanych SMS-ów.Czyli kto ma wiecej.
Dora kiedyś wspominała o tem.
Przykre, ale prawdziwe!!
Postanowiłam ich poprostu nie czytać!To najlepsza metoda!!
Juz poslany, Niuniu, jak zwykle – owiniete w to co zwykle, w srodku bardzo udane curry, dhal (soczewica po hindusku), ryz basmati i chleb naan). 🙂
Babko, Twoj wiersz ma duzo racji, ale nie wszystkie rozmowy sa puste, niezaleznie od medium w jakim sie odbywaja. Mozna przeciez rownie puste rozmowy przeprowadzac z sasiadem przez drzwi. Zalezy chyba, kto rozmawia z kim, a nie przekaznik. I nie wszystkie emotikony sa puste… 🙂
Moniko
😆 😆 😆 tak , tak
No. tak… Ja dziś właśnie dlatego o sieci, że trochę myślałem o tym, jakie miejsce sieć zajmuje w moim życiu i jak się ma do realu. I na przykład stwierdziłem, że częstsze bywanie w sieci ograniczyło nieco moje kontakty towarzyskie, ale dlaczego? A dlatego, że skoro mogę ciekawie porozmawiać na blogu, to nie chce mi się spotykać z kimś, kto mi będzie po raz sto pięśdziesiąty opowiadać o tym, ile zapłacił za naprawę auta i jak go przy tym orżnęli. Albo np. zamiast dzwonić po znajomych i pytać, kto ma przepis na kotlet po żydowsku w śmietanie, wrzucam takie pytanie na blogu. Albo zamiast siedzieć godzinami w bibliotece lub szukać specjalisty od angielskiej literatury dziecięcej… itd. Ale przecież te wszystkie sprawy mają jak najbardziej realne skutki – czas spędzę w domu, a nie poza, kotleta podam rodzinie, poradę wykorzystam w praktyce,a przecież mógłbym podać jeszcze mnóstwo innych przykładów. Taki blog, który nie ogranicza się do komentarzy, tylko tworzy więzi społeczne, funkcjonuje już na innym, wirtualno-realnym poziomie.
Niuniu powiedz Swojej,że babka się cieszy,że Ona ma pracę,a odpoczywać musi,żeby Ją ta praca miała !!
Kto lubi ze zwierzaczków- podsyłamy flaczki własnej roboty z pulpetami, już gotowe na jutro. Dzielimy się, czym gar bogaty.
Flaczki ze zwierzaczków? 😯 😆
Ale w sumie fakt, że ze zwierzaczków. 🙄
Bobiku, tylko komuś ten zdewirtualizowany kotlet trzeba podać…
dobry !!!!!!!!!!!!
niuniu,Twojej cieple dziekuje za przepiekne maki
zaplatalem sie w relnym swiecie i zawalilem gotowanie
wody
poprawie sie slowo rysia 😀
Moniko, przeoczenie, ale nie chciałam zbytnio na blogu zajmowć miejsca, a widze,że i tak muszę.
Naturalnie zweryfikowałam mój stosunek do wiersza, ale po roku czasu.
Wtedy,kiedy go pisałam miałam takie odczucie!
Ale jak wiesz skoro już sobie radzę z picassą, widocznie jak na mnie -zrobiłam jakiś minimalny krok do przodu!
Jak widac stare leninowskie powiedzenie:”krok wstecz, dwa kroki w przód „jest czasem aktualne, zwłaszcza w obecnej kryzysowej sytuacji. 😡
Babko, jeszcze do Twoich złych doświadczeń w sieci – ja też uważam, że jeżeli nie da się dogadać, to najlepiej się wycofać, nie wracać, nie czytać, nie rozpamiętywać, ale nie wiem, czy należy za niemiłe zdarzenia winić sieć. Raczej ludzką nieumiejętność jej używania, o czym Helena i Monika pisały. To tak samo jak z nożem – można nim kroić chleb, ale można też używać w całkiem innych celach. 🙁
Babko,Twoj komputer domowy podeslal rysiowi
ciepla pierzyne,wspanialy wizerunek z sombrero,butami
do brykania malo to uczuc sprawionych innym?
rys Tobie 😀 😀 😀
🙂 Bobiku prawie Ci bezgranicznie wierzę, ale nie wmówisz mi,że jesteś wegeteriańskim psem:tylko sucharki, algi, selery, marchewka, soczewica,niczym nieokraszona kasza, a na deser ptasie mleczko,żeby chociaż coś było w nazwie? 😉
Heleno,
http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/
proroku! 😀
Bobiku,ta cholerna siec bywa w moim domu czasami
wtedy szybko wciskam ENTER
czasami pomaga /na chwilek kilka/
😐
!3!Dziękuję Wam, ale jakoś usiłowałam sobie wmówić,że to jednak maszyna jest winna, nie człowiek.
Najgorsze w tej przygodzie były dwa doświadczenia:
pierwsze, które jeszcze moglabym znieść, bo nie takie straty w ludziach ponosiłam-to była utrata 3 znajomych z sieci, o których myślałam poczatkowo tak, jak dziś mysle o Was.
drugie:że nie miałam podobnych doświadczeń w realu i zupełnie nie umiałam się zachować.
Babko, ja nawet Pani Kierowniczce nie usiłuję wmawiać, że jestem wegetariańskim psem, chociaż mógłbym może na tym zarobić trochę plusów dodatnich. 😉 Kasza wyłącznie okraszona! 😀
Ale chyba wszyscy zgodzicie się ze mną,że „słowo” zabija nieraz bardziej, niż wymieniony przez Bobika nóż.
Bo nie tyle psuje nadgryzione zębem czasu ciało, co duszę,że się tak górnolotnie wyrażę. 😡
Babko, ale jeżeli dożyłaś wieku emerytalnego nie mając podobnych doświadczeń w realu, to znaczy, że Ci się chlapło jak… No, sam nie wiem jak komu. Zdecydowana większość ludzi doświadcza w życiu, często niejeden raz, zawodu związanego z odkryciem innej twarzy – przyjaciół, bliskich, partnerów. Przyjaźń czy miłość potrafi się przeobrazić w niechęć, nienawiść, wrogość i nagle ludzie, którzy dzielili stół, łoże, albo jedno i drugie, są gotowi pozabijać się nawzajem. W realu.
Mówię poważnie, jeżeli wcześniej, przed tymi przepychankami w sieci, coś takiego Cię nigdy nie spotkało, to jesteś niebywałą szczęściarą! 🙂
Bobiku, no i dzieki temu masz plusy dodatnie nie tylko u Pani
Kierowniczki, której kolejny artykuł o Zimmermanie będę sobie czytać już w pościeli.
Pani Kierowniczka wybaczy,że kolejność taka :zaczynam od Pasenta,potem Stomma i Pani Kierowniczka, a potem , jak leci.
Bobiku, to zupelnie co innegho,Ja też uważam,że byłam w jakimś sensie szczęściarą.Bo w koncu los mi po takiej strasznej katastrofie podarował jeszcze na 30 z okładem lat Matkę.A nawet sprawdzone uczucie bez papierka, ponieważ zawsze uważałam,że się do tego nie nadaję z racji chorobliwej niezależności ( zodiakalny baran, chyba mówi za siebie), a że nie tęskniłam za naturalnym powołaniam kobiety, uważałam,ze lepiej nikomu życia nie zawiązywać.A potem straciłam to wszystko naraz.
Sama się już w tym gubię z utęsknieniem czasem czekam na tę sklerozę,bo uważam,że już nic lepszego mnie nie spotka.
spotkamy sie przy stoliku nietoperzycy
dobranoc
Ponieważ nie popieram łatwego optymizmu, to powiem szczerze, co myślę – wszyscy mamy jakiś tam najlepszy czas w życiu, który nie trwa wiecznie i kiedyś z natury rzeczy staje się przeszłością. I w pewnym wieku nie ma się co łudzić, że ten czas jest jeszcze przed nami. Ale tym ważniejsze mi się zdaje, żeby wyczuć ten moment, kiedy jesteśmy na górze i jak najwięcej z niego wycisnąć. Dobrych chwil, wspomnień, przyjaciół, serotoniny. To jest potem jak fundusz emerytalny, dzięki któremu da się spędzić resztę życia może już nie tak dobrze, jak wcześniej, ale jednak na przyzwoitym poziomie emocjonalnym.
Bo – słowo honoru, znam ludzi, którzy z trudem mogą sobie przypomnieć jakiekolwiek dobre zdarzenia ze swojego życia. Są tak zgorzkniali, że nawet jak coś tam dobrego było,to dawno się już pod tą goryczą utopiło. No, nie odkładali dobrych wspomnień na starość, kiedy był czas po temu i w końcu ich bieda dopadła. 🙁
Dobranoc rysiu,śpij śniąc ciepłe sny.I ciepłe posilki.
Tez sobie dzisiaj poczytałam(wresziie) męża zony sąsiada i nawet spotkałam tam Bobikow-oblogowych znajomych. :ol:
Coś mi się dziwnie wydaje,że odbyłam spowiedź na tym blogu, a ostatni raz to bylo, jak miałam z 18 lat.
Co nie znaczy,ze teraz mam 28 !! 🙂
Miałam zamiar wyleźć wreszcie z domu, bo już miesiąc tkwię
uwięziona i powzięłam takie postanowienie,ze za dwa dni wychodzę.Jak z pudła!
Ktoś się powinien ze mną napić dzisiaj z okazji bolesnej rocznicy.Stawiam nalewkę z pigwy! 🙄
KrólikuZdobyłaś ten żel?
Babko, ja trwam jeszcze na posterunku (bud’ gotow, wsiegda gotow!), tylko powiedz, czy pijemy na wesoło, czy na smutno, żebym nie wyciął jakiegoś faux pasa. 😉
To bardzo mądre Bobiku i stale to powtarzam moim młodym znajomym: wyciskać życie, jak cytrynę !!Ja wyciskałam i.. no jedyne może , ale to jest niesprawdzone „może” czego załuję Bobiku, to że Emi nie ma, jak Ty ludzkiego brata.
Musi się biedaczka zadowolić trzema kotami.
Ostatnio nawet nie sypia w nocy, bo kocica sobie ubrdała,że musi z nią spać i co Emi się przeniesie na inny fotel, ona łazi za nią.I tak całą noc.
Moniko!Jutro Smoków cd i ostatni. Dobranoc Wam Wszystkim.
Skaranie boskie, końca nie widać!!Bobiku serce Ty moje, Naturalnie,ze pijemy na wesoło.Jakiej gaffy się boisz?Przeciez ululana i tak nic nie będe pamiętała, a przewinąć Twój blog , to ponad moje siły!
Wołaj kto tam jeszcze nie spi, albo dopiero wstał( stale mi się mylą te różnice czasowe) !!
Ja na smutno dopiero w ostatnim stadium !!Ale to nam chyba nie grozi? 🙂 🙂
Babko, co ja mam wybaczać, przecież kolejność wedle starszeństwa i zasług 😀
rysberlin – Helena nie prorok, po prostu wszyscy dostaliśmy ten sam mail z magazynu „Nigdy Więcej”. Ja też 😉
A co do tego, co powyżej: jak dotąd wychodzę z założenia, że z każdego okresu życia jest co wycisnąć. Póki się jest zdrowym, przede wszystkim na umyśle 🙂
Pijemy zawsze na filozoficznie! Babko, na Twoją nalewkę odpowiadam drugim piwem. I żeby Cię życie jeszcze pozytywnie zaskoczylo, a gips odskoczył.
Slusznie, Doro. Wszyscysmy dostali od NIgdy Wiecej, bless!
them!
Na ciele tez! Cialo tez potrafi d…lic!
Ale właśnie w tym sęk, Pani Kierowniczko, że w pewnym momencie już zdrowie, to fizyczne, przestaje dopisywać i możliwości wyciskania znacznie się zawężają. Obserwowałem to z dużym bólem u wielu krewnych i starszych przyjaciół, ale też widziałem, że ci, którzy wcześniej mieli zadowolone, pogodne życie, na ogół łatwiej i pogodniej te ograniczenia znosili.
Że z każdego okresu coś się da wycisnąć, to prawda, tylko nie ma się co łudzić, że się będzie wyciskać coraz więcej,albo zawsze tyle samo. Od pewnego momentu tendencja jest spadkowa, ale to nie musi być żadna katastrofa, jak się człowiek umie z tym odpowiednio obchodzić. 😉
Babko – to nasze kawalerskie i kawalarskie! 😀
No to ja w tej sytuacji ide po tego scotcha, co mialam go wczoraj dokonczyc, ale sie rozproszylam jakims filmem.
Niestey nie ma ani jednej kostki lodu.
Moze wrzucic troche mrozonego groszku?
Moja juz spi , ale ja nie czy jakaś nalewka znajdzie sie dla porzadnego psa 😆
Jak sie nalewka sama nie znajdzie, to pies sam znajdzie.
Zamiast groszku znalazlam cala nienapoczeta paczke mrozonych malin.
Ciekawy kompocik wyszedl, nie powiem…
I pieknie wyglada w krysztale.
Heleno , dobre są mrożone truskawki.
Niunia, Babka na pewno ma dolewkę nalewki. A jak Twoja nie patrzy, to możesz nawet o drugą poprosić. 😉
Scotch z mrożonym groszkiem? Nooo, nie wiem, czy to pasuje. Białe wino z kawałkiem mrożonej soli, albo czerwone ze zlodowaciałym baranim udźcem – proszę bardzo, to jest według wszelkich zasad sztuki. 😀
mogą być maliny. dobrej nocki
Się porobiło… Jarzębina nas wpuszcza w maliny 😯 😀
No nie wiem jak z mrozonym udzcem – moge nie miec pod reka. Ale mam jeszcze pielmienie. Moga sie rozpuscic w scotchu.
Podaje jeszcze swoje możliwości, częstujcie się, kto tylko może
jest: nalewka litewska pn.999
na żurawinie.
z marzanki wonnej.
na trawie żubrowej.
scotcha niestety wypił sąsiad( nie ten od żony) kiedy mi tu reperował system.
Ponadto jest wino białe, czerwone, i jakieś hiszpańskie musujące.Proszę się częstować!!
Ninuni mam nadzieję,że pieski piwa sobie mogą chlapnąć( od fomy)!
Fomo nie bardzo ja Ci życzę awansu!
Wolę Cię, jak jest teraz. 🙂
Wasze zdrowie!!Trzymam się pigwy,żeby nie mieszać!!
A Wy- czym chata bogata. 🙂 🙂
Maliny nabrzekle scotchem, to jest to. Ide pwtorzyc.
13!babka na jednej nodze, ale chyba trzymać się będzie pigwy (krzaka!)
Jarzębino!Zapomniała,że jest i jarzębiak !!
Ale czy to nie rodzaj knaibalizmu?:smile:
Knaibalizm – by all means!
O, to ja poproszę to 999. Piłem kiedyś u znajomej Litwinki i bardzo mi podeszło. Po trzecim kieliszku potrafiłem już nawet powiedzieć, jak to się po litewsku nazywa. 😀
Ale jak tu pić za to, żeby Komisarz nie awansował? Głupio tak jakoś… 😯
Na dobra starość trzeba zapracować. Różnie może być, bo bywają parszywe choróbska, ale póki sił starcza, trzeba tyrać, żeby była jak najlepsza. I nie o pieniądze mi chodzi, gdyby się kto pytał 😉
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego kiedyś nie lubiłam piwa 😯
Heleno nie żałuj sobie tych malin, w razie co mam też w zamrażalniku.
Bobiku
Niuniu , a może być zamiast udźca baraniego karp mrożony?
Baranina mi sie śni, tu gdzie mieszkam strasznie wszyscy sprzedawcy ortodoksyjni w zakupach,żeby zdobyć baraninę trzeba jechać na słynną gdyńska halę i tam dopiero jest wybór.
pamiętam,ze w czasie”kartek” na żywność Mama moja zorganizowała tzw, babę z cielęciną i co miesiąc trzeba było kupowć pół barana, albo pół cielaka.Część brali sąsiedzi, ale grzech powiedzieć ile myśmy przejadali tego mięsiwa.
Na szczęście były i psy.
Jakiś czas przedtem Mama wygłosiła nam kazanie patriotyczne :”jak wszyscy Polacy będą jedli po jednym ziemniaku, to my też !
Czy Monika sie oddalila? Gdzie jest Zona?
Jest ro wybitny kompot.
Czy ten litewski costam, ti taki czarne obrzydliwe -„balsam ” jakistam? Ostatni raz pilam w Paryzu, wybitnej wstretnosci, u Natalii G.
Heleno, jestes telepatyczna. Wlasnie weszlam do domu z zakupow, i zaczelam zastanawiac, czym by sie tu rozmrozic. Postanowilam wybrac te maliny w scotchu, i pigwe. Mam tez sporo rumu, gdyby ktos herbate z lub bez, i jakies wino kalifornijskie organiczne, moj maz twierdzi, ze niezle.
Bobiku pij sobie zdrowo 999.Naprawdę litewskie nalewki są wspaniałe!
Też przepadam za nimi.
Mogła bym się pogodzić z awansem komisarza( ale trudno mi, bo na ogół przywiązuję się do ludzi i ich stanowisk), gdyby ten awans mial zapewnic Bobikowi upragnioną prace w komisariacie.
Wtedy by się nikt nie czepiał biednej Pani Ewy, co cierpi za miliony …:smile:
Wy sobie zdrowo popijajcie, szkło posprzątam jutroi już naprawdę dobranoc!Zaraz mi się humor poprawił.
teraz „Polityka’ z Pania Dorotecką i dopiero spokojnie usnę.
racja heleno!To szuwaks!Ale zdrowy!! : smile:
Gdynska hala jest piekna. Dwa kroki od domu, gdzie przebywam pare razy do roku. Jezdzimy tak po prege wolowa dla Milasa i Benson and hedges, choc ostatnio juz nie ma. Maja tez niezla kapuste kiszona – ten od razu przy wejsciu na lewo. A w sezonie szparagi.
Heleno !*
Szuwaks – to jest to slowo, ktorego szukalam.
Moniko. Johnny Walker (moze byc czerwony, wszystko jedno) z malinami – genialny wynalazek.
Heleno, ja czasem robie taki tort czekoladowy (bez maki), z malinami tak potraktowanymi, i ganache z dobrej ciemnej czekolady. Ale czasem lepsze maliny i scotch bez tortu.
Może jestem zboczony, ale wolę szuwaks od scotcha z malinami 😯
Wino może być organiczne, byle w ilościach nieograniczonych. 🙂
Ganache – zawsze!
Ten szuwaks jest po prostu niewypowiedzianie ohydny, nawet jak juz absolutnie nic nie ma do picia. Wspominam go ze zgroza, choc bylo to ze 30 lat temu i Zagajewski jeszcze mial wlosy. Nie za duzo, ale mial.
Ostatnia Polityka ma znakomitą okładkę.
I świetnego Sawkę. Strasznie żałuję, że nie ma tego na stronie:
Wyznawcy niosą feretron z Prezesem. Powyżej: „Kopia cudownego wizerunku Prezesa objeżdża Polskę”.
Who or what on earth is fenetron?
Bobiku, maliny bardzo rozgrzewajace. 🙂 Haneczko – swietne!
Haneczko: 😆
Heleno, ten szuwaks też musiał być cudowny, jeżeli przywołuje wspomnienie włosów Zagajewskiego 😀
Moja spi i wiem co jej się śni , kieliszek porterówki , juz ja ją znam .Kto ma ochotę w karafce stoi , prosze skosztować 😀
Heleno http://pl.wikipedia.org/wiki/Feretron
Obliczylam. To bylo 28 lat temu.
Chyba bedziesz musial Bibiku jeszcze raz tu przyjechac, bo widzialam ten szuwaks w sklepie obok. Jestem gotowa sie poswiecic i miec to w domu. Ja pozostane przy schotchu. .
Haneczko, i do TEGO jest oddzielne slowo?!
Oczywiście Heleno 😯 Zauważ jak skraca opisy procesji.
Prawda.
Ja właśnie golnęłam ostatni łyk rosolisu różanego 🙂
Litewskie nalewki są różne. Są np. i miodowe. W każdym razie po pierwsze primo są smaczne (przynajmniej mnie smakują), po drugie primo idą ostro do główki (mają dużo procentów). Treios Devinerios chyba najmocniejsza. Kiedyś byłam na takim wielkim jublu z okazji litewskiego święta narodowego, gdzie było tak ścierwnie i tłusto, że jedyne, co wtedy mogłam, to te nalewki 😆
A w ogóle to oni intelektualiści są…
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/Wilno#5227834711916650210
to zdjęcie i następne 😉
Ja nie twierdzę, że pijam wyłącznie szuwaks. 😀 Ja tylko mówiłem, że wolę go od brązowej wódki na myszach. Ale jak mogę wybierać, to zwykle najchętniej to czerwone z udźcem.
Rosolis… jaka piękna nazwa. Tak jakby wypitka i zagrycha w jednym. 😆
Ale teraz już wiem, co ma na myśli Litwin, jak mówi „idę sobie poczytać”. 😀
To lobuzy…
To jest Wilno? Zgaduje po nazwach kosciolow tylko. Jest wiersz Milosza, ktory sie zaczyna od nazw tych kosciolow (chyba sie to nazywa Dzwony w zimie). Smieszne, ze pamietam tylko to co jest po litewsko: mano juaniste – moja mlodosc…
No bo to prawie jak „ma jeunesse”. 😉 Mogłoby się wprawdzie też kojarzyć „meine Jugend”, ale po co? 😀
Tak, to dziwne z tym juaniste (junost’) . Bo przeciez to nie indoeuropejski?
Ano Wilno. Oglądane oczkiem mojego aparatu o zmierzchu i z rana… dłużej tam nie byłam 🙁
Sliczne miasto. I widac jak o nie dbaja.
Indoeuropejski to on jest, tylko nie słowiański, a bałtycki. Ale właśnie litewski i łotewski zachowały pewne indoeuropejskie archaizmy, które w innych językach już zanikły.
Postanowiłem podążyć za głosem swego organizmu, który dziś wyjątkowo wcześnie zaczął się domagać złożenia w wyrko, opuścić imprezę, wychylając jeszcze strzemienne zdrowie Babki, odłożyć wszelkie pilne sprawy do jutra i pójść spać. A natchniony duchem śniętym dodałem do tego jeszcze, oprócz wyznania zboczeń alkoholowych, również żal za nie i dobrowolne wyznaczenie sobie pokuty. Okrrropnej! 😯
Bobik scotcha lekceważy,
do szuwaksu czuje miętę –
niech mu się za karę przyśnią
feretrony z prezydentem! 👿
Piekne zdjecia, Doro. I to, co na nich uchwycilas – prawie niezepsute (oprocz reklam), ta mala skala, o ktorej pisal Milosz. Pewnie obrzeza miasta sa jednak inne.
O, Bobiku, milych koszmarow. 😉 😆
Nie. Te koscioly to nie sam poczatek ( Kiedy jechalem zza gor Siedmiogrodu…), tylko troche pozniej:
Jeden zatem poranek, Bierze ostry mroz.
Mzy chlodem. W tej sennej szarej mgle
Nasyca sie obszar powietrza swiatlem purpurowym,
Rozowieja zwaly sniegu, jezdnie wyslizgane ploza,
Dymy, kleby pary. Saneczki dzyn-dzyn
To blizej, to dalej. Wlochatym konikom
Szersc oszroniala., kazdy wlos osobno.
A wtedy dzwony. U Swietego Jana,
U Bernardynow, u Swietego Kazmierza,
I w Katedzre, i u Misjonarzy,
U Swietego Jerzego, u Dominikanow,
U Swietego Mikoalja, u Swietego Jakuba.
Duzo dzwonow. Jakby rece ciagnac za sznury
Uroczysty gmach nad miastem budowaly.
(…)
Ugro-indyjski!
noz Bobiku a takze sekator jest „swietny” do podcinania moich paluszkow; zalatwilam juz dwa, zostalo mi jeszcze osiem 🙂
zono sasiada, jesli chcesz odezwij sie do mnie na email poslany niegdys porzez naszego Bobika – w tekstach wspomnieniach znalazlam taka mase nazwisk, ze moze i Ciebie jakos zainteresuja
para buch
czajnik w ruch
niuniu, 😀 do dziela mistrzu sniadaniowych smakolykow
nowy dzien
nowe czyny
D
😀 😀 😀 😀 😀
Już Rysiu biorę się do pracy . Nie wiem czy zauwazleś ,że wczoraj nalewkowa uczta omineła Cię .Za szybko wziąłeś pierzynę i poszedleś spać 😉 Smacznego wszystkim !!
http://picasaweb.google.pl/biala.niunia/Czwartek#5299076479434203762
a teraz w drogę przygoda czeka na nas Emi , Amigo ruszamy 😀
Dzień dobry rannym ptaszkom i awansem tym nieco późniejszym 🙂
Amigo coś ostatnio nie biega z rana. Czyżby Małgosia była tak zapracowana, że nie ma kiedy biedaka wypuścić? 🙁
Wando, nie wiem, czy kiedyś się odważę podejść do sekatora. Nie miałem pojęcia, że one są takie żarłoczne. Brrrr! 😯
Heleno, ugro-indyjski? 😯 Ni ma takiego źwirza!
We wszystkich znanych mi klasyfikacjach wyróżnia się olbrzymią grupę języków indoeuropejskich, a w niej podgrupę języków bałtosłowiańskich z podpodgrupami słowiańską i bałtycką, do której należy litewski. Nazewnictwo może się nieco różnić, bo Niemcy np. z pełną dezynwolturą mówią o językach indogermańskich (!), ale schemat klasyfikacyjny pozostaje ten sam. Inną olbrzymią grupą są niespokrewnione z indoeuropejskimi języki uralskie, z podgrupą ugrofińską, a w niej ugryjską (tu np. węgierski) i fińską, do której należą języki bałtofińskie, jak fiński i estoński. Może chodziło Ci o ten ostatni, a nie o litewski?
Bobiku
po nalewce jest 😀
Witajcie!
Moja jeszcze do końca tego tygodnia wciąż goni Czas, cokolwiek to oznacza 🙄 Oj, będzie miała zaległości w lekturze! Tymczasem boi się włączać komputer by się nie zasiedzieć i by ten Czas znów jej za mocno nie wyprzedził.
Dobrze, ze choć pozwoliła mi Was pozdrowić i napisać, ze brakuje jej Was. 🙁
Powiedz Twojej, Amigo, że to brakowanie z wzajemnością, ale kto z nas nigdy ne przeżywał zmagań z czasem?
Poczekamy… 🙂
Chodzilo mi, Piesku, o ugrofinski, ale wypilam trzy szklanki kompotu malinowego i nie moglam przypomniec sobie tego drugoiego czlonu po Ugro- , choc czulam, ze cosik nie tak….
Malin trzeba sie wystrzegac w przyszlosci – w kompocie.
A u nas znowu awantura w BBC – w nawiazaniu do watku jaki poruszalismy tu pare dni temu.
BBC wywalilo na zbita twarz Carol Thatcher, corke bylej pani premioer, znana dzienniakrke, za to, ze w czasie programu, w kuluarach powiedziala o jakims czarnym tenisiscie, ze wyglada jak „golliwog”.
http://edition.cnn.com/2009/WORLD/europe/02/04/carol.thatcher.bbc.sacked/index.html?iref=mpstoryview
Slowo „golliwog” przez wiele lat oznaczalo czarna lalke, ale stalo sie z czasem dosc obelzywym przezwiskiem rasowym.
BBC tlumaczy, ze gdyby Carol, osoba dosc wyluzowana w jezyku i obejsciu ( w odroznieniu od swojej Mamy, ktora jest b. correct), natychmiast i spontanicznie przeprosila, sprawe mozna byloby zamknac. Ale nie zrobila tego i tlumaczyla, ze byl to zart w rozmowie z kolega ( w pokoju obecnych bylo 12 osob – kamerzystow, producentow, dziennikarzy etc) i ze jak sie zacznie cenzurowac „prywatne” uwagi, to jest to niedopuszczalna ingerencja ze strony pracodawcy.
BBC jednak uwazalo, ze rozmowa taka na terenie pracy, w pokoju, gdzie sa inne osoby, w zaden sposob nie moze byc uwazana za prywatna, uwaga byla obrazliwa dla wielu osob – nie tylko czarnych i w tej sytuacji nie pozostawalo nic innego, jak z Carol sie pozegnac.
Co o tym myslicie?
Nie mam teraz czasu dogłębnie przemyśleć i wyczerpująco napisać, ale zauważę, że gdyby Carol zajrzała do naszego blogowego statutu, to uniknęłaby wielu przykrości. Zawsze mówię: niezależnie od intencji, jeżeli się kogoś uraziło, choćby niechcący – przeprosić i nie robić z tego sprawy. Korona od tego z głowy nie spada, a jak urażony zostanie usatysfakcjonowany, to łatwiej mu wytłumaczyć, że się złych intencji nie miało.
A czysto praktycznie – przy 12 osobach w pomieszczeniu to już trzeba ozór trochę hamować, nawet jak się ma swobodne obejście. Przy 3-4, dobrze znanych, można sobie jeszcze na to i owo pozwolić, jeżeli się wie, że wszyscy to odbiorą jako żart i nic więcej. Ale w większej grupie zaczynają już funkcjonować nieco inne mechanizmy.
I już nic więcej, bo muszę lecieć. Do potem. 🙂
Haneczko
galeria rysunkowa Andrzeja Mleczki jest na stronie internetowej „Polityki” jak piwo smakowało 😉
Niuniu, bardzo przyjemnie smakowało 😀
Mleczko jest, ale Sawka był potrzebny, a jego rysunków nie ma 🙁
Heleno,slusznie,wiarygodnosc jej opinii i pogladow zostala
nadszarpnieta
kup prosze dobry,smaczny alkohol, kompot malinowy
trzy szklanki ………no czy to dobre?
😀
Ona zdaje sie (teraz uslyszalam w radiu) gotowa byla przeprosic „jesli ktos poczul sie urazony” i BBC nie zgodzilo sie, domagajac sie bezwglednych i bezwarunkwych przeprosin.
Tez nie lubie tej formy, bo jest jednoczesnym zasygnalizowaniem ze strony przepraszajacego, ze sam sie do zadnej niestosownosci nie poczuwa, a skoro jestes taki wrazliwy, no to prosze bardzo.
Jak Jaroslaw przepraszajacy „prawdziwa etosowa inteligencje”, wsrod ktorych mogli sie znalezc nadwrazliwcy, ktorzy jego dowcipna uwage o ZOMO potraktowali ze smiertelna powaga i sie nadeli.
A swoja droga jakby BBC wiedzialo jakie teksty lataly po naszych pokojach redakcyjnych w ostatnich latach mojej pracy, toby chyba musialo pol redakcji zawiesic. Uwagi rasistowskie byly na porzadku dziennym i kierownictwo zupelnie nie reagowalo.
Haneczko
skoro śniadanko smakowało nalezy się deser 😀
http://picasaweb.google.pl/biala.niunia/Sawka#5299261098239988306
Witajcie.Mam nadzieję,że nie rozpętałam w samolubnym akcie ubolewania nad nogą- orgii pijaństwa blogowego.
Zal mi jednak tych,ktorzy nie dołączyli, np.zasypiając pod pierzyną, albo tez ucinajc sobie paluszki sekatorem!!
Wando TX , a kto będzie do mnie pisał na picassę?:mad:
rysiu, Ty się niebawem doczekasz drugiego kontrefektu w pozycji leżącej. 😉
Szuwaks jednak mocny jest, mocnejszy od Trojanki litewskiej!
Niuniu nam też brakuje Twojej, dobrze,ze jestes taka gospodarna i pracowita.
Haneczko cała „Polityka” dobra, a mnie zawsze wciąga
„Niezbędnik Inteligenta” zdążyłam tylko wczoraj po szuwaksie poczytać Dorę i Passenta,jak sie zdobędę na odwagę Pani Kierowniczko – skomentuję na Twoim.
Heleno!Jeśli jeszcze nie napisałaś pamiętnika(bo może o tem nie wiem?) to pora zacząć! 😆
O Litwinach napiszę .Serdeczności. 😆
Doroteczko!Piekne to Wilno i zdjęcia super,ale żeby wódkę w książki pakować? 😯 Profanacja!
To tak, jakby pół litra opakować w psa ! 🙂
Ale w kota zawsze mozna opakowac swieze krewetki.
No i nalewki Heleno, w człowieka …:smile:
A wiesz,że moje koty za skarby nie tkną krewetek ?
W zawiązku z tym opakowaniem, gdzieś tak około 92 roku, otwarto kawiarnię, czy też bistro w miejsce miejskiej niewielkiej galerii sztuki( prywatyzacja!).
Właściciel sobie wydumał, stare woluminy, jako abażuruy do lamp itp ozdoby.Myślałam,ze mnie krew zaleje, widać było,że to stare książki, poniemieckie, niekóre gotykiem pisane.
Czy ktoś może mi wytłumaczyć (jak laikowi zupełnemu) czym się różni ciasto francuskie od półfrancuskiego, poza tym, że to drugie się mniej kruszy?
Półfrancuskie robi się szybko i ze śpiewem na ustach. Francuskie uczy cierpliwości, pokory i języków.
A na poważnie. Jedno i drugie ma bardzo dużo tłuszczu. W pół- sieka się ów tłuszcz z resztą, zagniata, schładza i dalej robisz co chcesz. Przy francuskim wwałkowuje się tłuszcz w ciasto. Wałkujesz i wałkujesz do tej tam co sam wiesz. Wychodzi z tego bardzo delikatne, warstwowe cudo (patrz: np. napoleonki).
Oczywiście trzeba śpiewać po francusku, przynajmniej refreny? 🙄
Dzięki, jakiś szkic różnic mi się w głowie pojawił.
A poważniej, interesuje mnie to z perspektywy zjadacza, a nie piekacza .
Nie tylko po francusku, ale koniecznie z dużą ilością rrrrrrrr.
Zjadaj na zdrowie 😀
Fomo francuskie to benedyktyńskie jak pisze Haneczka wwałkowywanie(?) masła w ciasto im cieńsze, i im ma warstw więcej, tym lepsze. Polega to na składaniu kolejnego rozwałkowanego płatka i tak można do oporu.
A farsz? Jabłka z cynamonem i rodzynkami, rzeczone napoleonki, ale i na ostro paszteciki, co tam szefowi kuchni zagra w głowie.
Taka kulinarna damascenka…
Dla mnie różni się tym, że pół- można od bidy zrobić własnoręcznie, a całofrancuskie, jeśli chce się uniknąć nadużycia wyrazów powszechnie uznawanych za, nadaje się wyłącznie do kupowania w postaci gotowej, mrożonej i wykorzystywania do czego się tam chce. U mnie na ogół na niesłodko.
A z perspektywy zjadacza przydaje się określenie „ciasto listkowane”, bo obrazowo przypomina o tych cieniutkich jak listki, ponakładanych na siebie warstwach, z których ciasto się składa. Całofrancuskie jest bardzo listkowane i kruszy się dlatego, że co chwila jakiś listek opada, a półfrancuskie mniej. Czyli całofrancuskie ma przez cały rok jesień. 😉
🙂 Fomo!
Taki zjadacz to radość gospodyń domowych uwiązanych w kuchni !! Sama radość !!! : smile:
Bobiku do tej pory robiłam, ale padałam przy tym zajęciu, teraz kupuje,ale to jednak duża róznica!Wiesz,że nie za bardzo przepadam za ta robotą, chyba,że mnie wena najdzie.
Dlatego nasze żarłoczne dziewczynki i ryś wpędzają mnie we frustrację. 😉
Prawda, Babko. Żebym zrobił to wwałkowywane ciasto francuskie trzeba by mnie uwiązać w kuchni, morzyć głodem i od czasu do czasu zanurzać we wrzącym oleju. Inaczej nie ma mowy! 🙄
Fomo: z damascenka to chyba jest trochę inaczej:jej warstwy maja się trzymać kupy!
Co to za cudowna broń, jeśli po płazowaniu rozpadnie się na delikatne cząsteczki?
Można powiedzieć: biała broń pokojowego przeznaczenia?
a tu odwrotnie, mają się sypać delikatnym płateczkami.
Bobiku w nocy z przenalewkowania( wchodzi mi w głowę po jednej małej lampce) nie spałam, a raczej drzemałam i nagle objawił mi się Twój obraz: wygolony z czarną grzywą!
Pies taki, jak Ty nie może być strzyżony!
Powiadom o tem swoich krewnych.To szok dla psiego organizmu!Albo całość na glacę, albo niech Cię czeszą co drugi dzień.
Nie musisz się poddawać takiemu terrorowi.
Babko, myśmy ostatnio doszli z Moimi do kompromisu w sprawie strzyżenia. Ponieważ czesać absolutnie się nie daję, to moje owłosienie musi być utrzymywane w dolnej strefie stanów średnich długości. Zgadzam się więc na podstrzyganie, byle nie za jednym zamachem. Co prawda w okresie po rozpoczęciu stopniowego podstrzygania, a przed jego zakończeniem, przez kilka dni wyglądam debilnie, ale przecież wygląd to nie wszystko. Wartości wewnętrznych nie daję sobie skracać! 😆
Ciasto francuskie – TYLKO kupne. Polskie jest bardzo dobre, bo cieniutko rozwalkowane. Swietne wrecz.,
Robie z kupnego:
Kulebiaki,
Quiche,
Tarty,
Paszteciki z grzybami do barszczu.
I innego pieczenia ciast ode mnie sie nie doczekasz.
W bardzo dobrej ksiazce kucharskiej mojego kolegi z Serwisu Rosyjskiego, ichniego DJa Siewy nauczylam sie, ze jak sie chce by to kupne ciasto smakowalo jak polfrancuskie, to po wyjeciu z pieca (np. kulebiaka z ryba lub pasztecikow) nalezy wyrob posmarowac maslem i przykryc lniana sciereczka na pol godziny. Fanstastyczna wskazowka.
U Neli Rubinsteinowej jest przepis na genialnie proste i szybkie ciasto udające francuskie, ale nieporównywalnie przyjemniejsze w obsłudze. Mnie nawet bardziej od francuskiego smakuje, bo jest z twarożkiem, który wnosi w smak powiew świeżości, choć nie jest nadmiernie wyczuwalny. Nadaje się i do słodkiego, i do słonego, a już do kulebiaków i wszelkich zawijańców to sama radość i niebo w gębie. Jeżeli są zainteresowani, to mogę tego przepisu poszukać.
No, poszukaj, poszukaj.
Poszukaj, Bobiku, tez jestem ciekawa. Ale francuskie jednak robie od czasu do czasu, w duzych ilosciach i zamrazam, a potem przez pol roku mam domowego gotowca. Tylko poczatek francuskiego jest pracochlonny, bo walkowanie co jakis czas to nieduzy wysilek, byleby pamietac, ile razy sie to robilo (mozna przesadzic z cienkoscia listkow, i wtedy sie robi list-opad). Ja to lubie robic, kiedy jestem zajeta czyms innym, jako jedno z roztargnionych zajec jednoczesnych (konieczna do tego jest dobra audycja w radiu, albo iPod z nowymi nabytkami).
no z tym francuskim to i ja mam na pienku – nawet jak kupie,takie zwiniete w rolke to zupelnie nie wiem co dalej. Bo kaza kazdy taki platek smarowac maslem i skladac i znowu cos tam. To albo nasze tu „do bani” albo ja kucharka do tejze bani. Chyba kupilam dwa razy i za kazdym rozpacz w listki – to moze juz lepiej dac sie przywiazac i samemu walkowac i spiewac wyploszywszy wszystkich z najblizszej okolicy. 🙂 Albo zrobic inne ciasto? Albo nie jesc? Podobno (cnn donosi) z obcinania kalorii same korzysci i sie szczupleje i sie madrzeje 🙂
Babko, a czy Ty moglabys jeszcze raz, ladnie prosze, wklepac tu link do rysia w picasie kolejnych wcielen, bo jakos pogubilam
Wando, czy ty nie mylisz ciasta francuskiego z tym, no, jak mu tam greckim – nazwa mi uciekla.
Bo francuskie (puff pastry) rozwija sie z papierka i voila!
A to greckie faktycznie smaruje sie maslem kazdy listek, odlkada na bok przykrywajac wilgotna sciereczka i robi sie nastepne. Kurcze, jak sie to ciastio nazywa? Skleroza!
To greckie nazywa sie filo. Bardzo inne od Francuza.
nie wiem Heleno , posprawdzam te rozne nazwy i doniose, moge mylic
Wando, roztopionym maslem smaruje sie miedzy platkami phyllo pastry (dough). Mrozone francuskie po prostu dellkatnie sie rozmraza stara metoda czekania, az zrobi sie mieksze. Poza tym nic nie trzeba robic, tylko pokroic nozem wedlug potrzeb (np. jak robisz paszteciki) i zlozyc, nie rozciagajac i nie rozgrzewajac reka (maslo za wczessnie sie stopi). Mozna posmarowac na wierzchu jajkiem rozbeltanym z mlekiem, zeby sie blyszczalo. I piec w nie za niskiej temperaturze (ok. 200 stopni), bo inaczej maslo wyplywa za wolno, i listki sie nie podnosza. W Wholefoods jest swietne, naprawde domowo smakujace ciasto firmy Dufour, a w Trader Joe’s mozna dostac nieco mniej przekonujaca, ale przyzwoita, i tansza wersje. Poza tym pozostaje cwiczenie spiewu, choc ja wole wtedy sluchac radia. 🙂
O, minelam sie z Helena.
A tu Obama na temat rozdzialu kosciola od panstwa, cd. Juz zaczyna przerabiac ten pasztet, ktory mu Bush zostawil – przynajmniej w tej dziedzinie. I ladnie mowi o wlasnej matce, nie zwiazanej z zadna zorganizowana religia.
http://www.huffingtonpost.com/2009/02/05/obama-attends-prayer-brea_n_164190.html
Zrobić inne ciasto! Już podaję na nie namiary. 🙂
300g mąki
kostka masła
opakowanie serka homo (tłustego)
łyżeczka soli, 2 płaskie łyżeczki cukru
Mąkę, sól, cukier wymieszać, posiekać z masłem (jak na kruche, ale może być dość niedbale). Dodać ser i wszystko szybko zagnieść, też może być dość niedbale. To właściwie cały przepis, reszta to już didaskalia.
Ważne, żeby masło i ser były zimne i żeby przy zagniataniu ciasta za bardzo nie nagrzać, bo się robi paciaja. Jak się po zagnieceniu już ma rodzaj marmurku, to uformować płaski kawałek, zawinąć w folię i ryp do lodówki na 1-2 godziny. Potem już można wałkować podsypując mąką. Jak jest za zimne, poczekać chwilę, niech się ogrzeje, a jak podczas wałkowania zaczyna się kleić, to znowu na chwilę do lodówki. Na ogół szybko się zaczyna wyczuwać, jaka temperatura jest najlepsza.
To ciasto daje się też bardzo dobrze zamrażać, więc można zrobić więcej, wykorzystać część, a resztę podzielić na porcje i stopniowo zużywać. Nadziewa się, jak mówiłem, czym się lubi, wierzch smarując jajkiem, a można i bez nadziewania z rozwałkowanego wycinać drobne ciasteczka, posypywać grubym cukrem, piec i jeść w tej formie, albo przekładane kwaskowym dżemem. Zresztą, fantazji nie stawia się granic.
Pisanie przepisu zajęło mi więcej czasu, niż cała robota przy tym oszukańczym francuskim. Bardzo polecam. Za pierwszym razem trzeba je trochę wyczuć, ale potem szybko staje się niezbędne w domu i w zagrodzie. 🙂
Znam podobny, angielski przepis, ale bez serka. U mnie, ze wzgledu na uczulenia, ten serek ma za duzo substancji uczulajacych Matylde. I tak dobrze, ze nie musze kupowac masla koziego (jest takie!), bo bym sie zupelnie zrujnowala. Serka homo to i tak tu dostac nie mozna, raczej cream cheese (typu Philadelphia), ale moge poeksperymentowac z innymi kozimi, np. z poslizgowym chevre. 🙂
Wando TX, czy chcesz jeszcze raz tego samego rysia w sombrerro i z pierzyną, czy też poczekasz na wersję wczorajszą, jak to ryś przegapił opijanie :”miesiąć od złamania mojej nogi?”
Kroliku to Cię też nie minie!!Nie ma lekko!
Jeśli chodzi o pierwszą wersje to mogę zaraz, ale jak będzie zdublowane Bobik będzie miał więcej roboty
Wy tam Kochani po drugiej stronie większej wody, o której jest nasza która, jak u Was jest która?.
Zmartwiłam się, bo wygląda,że blog Bobika funkcjonuje na dwie szychty!Kiedy ten pies sypia?
I jeszcze, jak za kims chodza somozy, a nie ma do nich dostepu, wlasnie ciasto greckie, o ktorym pisalysmy z Helena, jest swietnym substytutem. Posmarowane dosc niedbale maslem (albo ghee), i nadziane ulubionym curry (zwija sie tak dlugo, az sie zrobi trojkatny pierozek) daje bardzo dobra domowa wersje somozy. Prawdziwe somozy maja wlasne ciasto, i sa smazone w glebokim oleju, co jest dosc pracochlonne.
A u nas kozie maslo jest w sprzedazy i nie jest duzo drozsze od krowiego. Kupuije je czesto, ale ja malo uzywam masla generalnie, wiec mi stracza na dlugo.
Przepis Pani Neli via Bobik ciekawy i moze wyprobuje .
A przy okazji polecam znakomita polska strone kulinarna:
http://www.kwestiasmaku.com/blog/files/archive-jul-2008.php
Przepisy sa nowoczesne, dobre, nieskomplikowane, a cala witryna swietnie zorganizowana i ladnie ilustriowana jak powinno wygladac gotowe danie. .
Babko, Pies sypia, ale czujnie – tak kiedys slyszalam… 😀
A godziny u nas sa troche rozne. U mnie jest zawsze szesc godzin wczesniej niz u Ciebie, u Wandy i PA, siedem godzin (sa bardziej na zachod, w nastepnej strefie czasowej). W kazdym razie celuj na to, ze sie budzimy w okolicach Twego obiadu (plus minus)… 🙂
Babko – nowa, stara sobie juz wydrukowalam i znajde w razie potrzeby ale byla mowa o nowej i tej jestem ciekawa, a myslalam ze przegapilam. bede czekac spokojnie podspiewujac 🙂
Dziekuję Moniko, martwiłam się,że się nie spotkamy w czasie.
Odeśpię trochę i wezmę się za końcówke Smoków.
A Nietoperyca na chodzie?Niunia, gdzie biegasz?
U nas kozie bardzo drogie, niestety. Dopiero niedawno sie rozpowszechnilo (tylko w sklepach jak Whole Foods, albo innych ze zdrowa zywnoscia).
Ladna ta witryna kulinarna, bede do niej zagladac.
Babko, juz kupilam toner. 🙂
Jeżli pies sypia tak czujnie, jak jeden z moich kotów to Daj Bożę szczęście włmywaczom.
Otóż nikt nie wiedział,że w torbie z ziemniakami zaplątała się polna mysz, która gdzieś uciekła.
Rano się okazało, że przespała w cieple pod kocykiem kota, a kot na niej.
Jakoś udało się ją schwytac do słoika i wynieść na dwór.
Koty przy tym polowaniu zachowywały wyniosłą obojętność, jak Helena w przypływie złego humoru 😉
Babko
troche się zmeczyłam najpierw sniadanko , ale to pryszcz .Gorsza sprawa z Moją , jej pilnowanie to udręka co ja się dzisiaj naszczekałam , szkoda gadać .Chyba byłby mi potrzebny Foma z kajdankami to moze cos by dało , choć nie jestem pewna .Za flaczki dziękuję mniam 😀
A tu sie, Babko, mylisz. W przyplywie zlego humoru zupelnie nie potrafie zachowac sie wyniosle.
Raczej jak, nie przymierzajac, Sofia Loren w Neapolu: klne, krzycze i wymachuje rekami.
Wynisole zle humory to miewa Kotek Mordka. Ucze sie od niego jak zachowac cool.
Śpiewaj mi Wando TX!To lubię!odrazu mi się chce tworzyć!
Nie obiecuje,że to bedzie zaraz, bo jutro mam wysiadywanie u ortopedy, czas na rehabilitację.
A Ty sobie lecz paluszki,zanim je tym razem wsadzisz do drukarki !!
Niuniu, Foma! Ale, żeby zaraz w kajdankach? 😯
Foma na to nie pójdzie!
No widzisz Heleno, jaka ta sieć zwodnicza.
Dobrze,że wzorem mojego kota nie spałaś na myszy.Dopiero byś klęła! 😉 Serdeczności!!
Babko, czym się tu martwić? Ja się bardzo cieszę, że blog funkcjonuje na dwie szychty, bo ci zza Wody są z moim trybem życia nawet bardziej kompatybilni, niż ci sprzed niej. 😀 A poza tym, nawet jak mnie już zmorzy, zawsze mogą rozmawiać między sobą.
Helena śpiąca na myszy to chyba lepsze od księżniczki na ziarnku grochu! 😆
Włąsnie Bobiczku, zauwazyłam,ze ki9edy mnie rozpiera nadmiar niewyładowanej energii u Ciebie jest statycznie, a potem się zaczyna szaleństwo, jak ci wszyscy zza wielkiej wody powyłażą ze sklepów.
Ale ryś to śpioszek jest okrutny.Terz ja idę na drzemkę.:lol:
też* 😳
Juz mi sie zdarzalo. Myszki mialam znoszone latami przez obu Braci, najczesciej do mojej sypialni, w stanie pelnym wigoru (myszki znaczy, nie sypialnia, ktora zadnego innego wigoru nie widziala od lat 🙁 )
Jedna, przyniesiona przez Mordechaja, mieszka chyba gdzies do dzis, bo E. zamknela ja w pokoju na bankiet, ktory jej starannie przygotowala na podlodze: miseczka z woda, serek, chlebek – na porcelanie Wedgwooda.. Nie widzialam jej od tego czasu, wiec pewnie gdzies tu zorganizowala sobie zycie.
Babko, sekatory i paluszki to Wanda (mam nadzieje, ze juz lepiej), a drukarka i toner to ja. Na szczescie, jeszcze mi drukarka krzywdy nie zrobila, ale wszystko moze sie zdarzyc. 🙂
Myszki to kocie walentynki, podobnie jak nadduszone kury to walentynki psie…
Pieknie to ujelas, Moniko. 😈 I jak celnie.
Znalo sie w zyciu pare Kotow – a kazdy to byla indywidualnosc…
Moniko
a psy to nie 🙁
Niuniu, Psy jak najbardziej, a nawet i Slonie… 🙂 Akurat mowa byla o myszkach, wiec zeszlo na kociosc. Mam nadzieje, ze Hermes regularnie dostarcza, to co posylam, w wersji dla warzywolubnych Psow. 😀
W HP oprócz tego linku, który wrzuciła Monika, jest jeszcze jedna ładna rzecz na temat Obamy – jak popełniwszy poważny błąd przyznał się do tego w formie „no, spieprzyłem sprawę”. 😀 Dziennikarze cieszą się z wiele większego luzu w Białym Domu, co szczególnie jaskrawo wychodzi na tle sztywniackiej administracji Busha, gdzie każdy musiał być w ancugu i pod krawatem, również w sensie metaforycznym.
Tu jest ta wiadomość w wersji krótkiej, ale wystarczającej. A jak kto chce, to może sobie kliknąć i na długą. 🙂
http://www.huffingtonpost.com/2009/02/05/obamas-i-screwed-up-is-ra_n_164138.html
Tak, mnie sie tez to bardzo podobalo. On mowi o nowej erze odpowiedzialnosci, i chce byc przykladem tego w praktyce. Zreszta teraz jest najnowszy trend w najlepszych szpitalach (w Bostonie Beth Israel Hospital), zeby przyznawac sie np. do bledow lekarskich, albo innych bledow personelu, bo obliczono, ze przez bledy umiera rocznie wiecej osob, niz na najbardziej rozpowszechnione odmiany raka (98 tysiecu rocznie, to sa dane oficjalne). I jedyna metoda zapobiegania im jest mowienie o nich. Teraz pacjenci w Beth Israel, w ramach tej jednak zupelnej innowacji w medycynie amerykanskiej (zwykle przewaza strach przed placeniem kar przyznanym ofiarom w ewentualnej sprawie sadowej), mowi sie pacjentom to samo – „we screw up”. Co ciekawe, wiekszosc spraw nie jest kierowana przez pacjentow do sadu – maja teraz mniej spraw niz przed wprowadzeniem praktyki przyznawania sie do bledow. I pacjenci duzo bardziej im ufaja, gdy mowia, ze bledu nie bylo.
Ciekawy eksperyment, ten z Beth Israel. Nie daj Boze zrobi sie jakis trend, wszyscy zaczna mowic sama szczera prawde-matke, rabac w oczy jak leci.
I trzeba bedzie wybory robic co pol roku albo jeszcze czesciej.
Mordko, jakby sie z tego zrobil trend, to wybory by sie chyba odbywaly zgodnie z planem (tak jak szpital ma teraz duzo mniej spraw o malpractice). Wiec chocby z tego powodu, nie mam nic przeciwko wyprobowaniu tej metody, choc mysle, ze tak latwo sie jednak nie przyjmie, bo trudna w praktyce.
Znam wtedy tylko jedna osobe, ktora musialaby byc i prezydentem, i parlamentem i opozycja. I to jest nasza E.
Ta nie potrafi nawet sklamac, ze jest dzwonek u drzwi i musi odejsc od telefonu.
Kiedys byla taka historia: E. juz dwie godziny przy telefonie wysluchuje dlugasnych opowiedzi o szkkolnych i towarzyskich sukcesach dziecka znajomej. Nasz Stara idzie do drzwi wejsciowych i dzwoni jak opetana.
Tamta po drugiej stronie tez ten dzwonek slyszy i pyta czy E. musi odejsc od telefonu. Na co E odpowiada: eee,,,eee,, nie,,, to Helenka bawi sie dzwonkiem.
Poczem rozmowa trwa jeszcze pol godziny. Poczem wreszcie E. udaje sie odejsc. I wtedy pada zemdlona.*
——-
*Ok, nie zemdlala, ale miala obled w oczach.
To juz jest heroizm telefoniczny, zaslugujacy na agnostyczna beatyfikacje. Ale nawet wtedy nie trzeba od razu odwolywac sie do ratujacego zdrowie i zycie klamstwa. Mnie sie podoba anglojezyczne „I must go now”, z naciskiem na must. Bo wtedy nie wiadomo, czy to dzwonek do drzwi, albo inna rzecz nie cierpiaca zwloki, czy tez raczej niemoznoc dalszego wysluchiwania gadatliwego rozmowcy.
Coś mi ucieklo?Albo wlazłam komuś w trakcie pisania?
Heleno z innej beczki:
Pamietasz dodatek GW gdzie w weekendowym wydaniu były różne ciekawostki i na ost. stronie niejaki Probierczyk prowdził rubrykę:”Czytelnicy do pióra”?
Bardzo chciałam wiedzieć, kto się krył za tym kryptonimem.
Ponieważ była to pierwsorzęna zabawa, pisywałam tam , a gospodarz zadawał zawsze jakieś zadania.
Wczorajsza rozmowa o Litwinach i dzisiejsza Konferencjia z ok.Rocznicy Okrągłego Stołu przypomniały mi takie wydarzenie, które chciałam opisać.
Zadanie brzmiało :ktoś puscił kaczkę dziennikarską i trzeba zrobić sprostowanie.
Jesli Was to zainteresuje napisze zaraz resztę nie jest to dlugie.Zarobiłam wtedy nagrodę 400 zł i I miejsce.A innych wyróżnień mam też kilka.
Szanowny Panie Redaktorze,
W związku z ukazaniem się w Panskiej Gazecie artykułu pt.”Czaty”( autor podpisywał się A.M,) stanowczo żądamy sprostowania!
Nie jest bowiem prawdą,że nasz Wojewoda był ” zdyszany”.
Wojewoda nasz dbąjc o kondycje fizyczną przebiega bez zadyszki ok.5 km dziennie.
Insynuacja , jakoby małżonkę Wojewody łączyła zażylość z instruktorem jazdy konnej wysłana jest z palca.
Nieprawdą jest również,że obywatel ościennego państwa kozak Naum ,zatrudniony , jak ochroniarz -cyt:”Wypalil w sam łeb wojewody”, poczem odjechał autem Urzędu Wojewódzkiego w nieznanym kierunku, a Policji nie udało się do dziś trafić na jego ślad.
Uważamy,że zamieszczona w Pańskiej Gazecie notatka miała na celu zdyskredytowanie naszego Wojewody i Województwa w oczach społeczeństwa w przededniu reformy administracyjnej Kraju.
Bardzo ładne, Babko 😆
Ale widać, że było to sprostowanie z epoki przedinternetowej. Dzisiaj czaty już całkiem inaczej się kojarzą. 😉
Ktoś tam może i miał internet, ale do GW słalo się wtedy takie wypociny pocztą.
Bardzo żałowałam,że zlikwidowano ten dodatek, bo pomysłowość czytelników „Probierczyka”, a i samego gospodarza rubryki była imponująca.
Po jurowaniu tych tekstów „Probierczyk” omawiał je dowcipnie i w moim wypadku stwierdził tajemniczo:”kto za tem stoi” i czy to czasem nie Naczelny? 🙂
Ja po tylu latach mogę zdradzić tę tajemnicę 😉 Probierczyk to był Tomek Kubikowski, teatrolog. Nie pracował oficjalnie w „GW”, to była jego robota z doskoku. Nie pamiętam tylko, kto – przez pewien czas – był Wiceprobierczykiem.
Bobiku, ta uwaga:” zawsze mogę rozmawiać ze sobą'”mam takiego koleżke o fizis grabarza, w dodatku milczka towarzyskiego,który zawsze z nienacka coś podsumuje.
Kiedyś w trakcie dyskusji o jakimś polityku gadającym głupoty w TV. nagle stwierdził:
„jak chcę coś mądrego usłyszeć, to sam do siebie gadam,
a jak chcę zobaczyć jakąś przyjemną twarz- patrzę w lustro 🙂
A Doroteczko! Wielkie dzięki za zdradzenie tej już nieaktualnej takemnicy.Chyba był ktoś drugi i chyba się nazywał na J.Musiałabym grzebać w moim archiwum, które od lat czeka na uporządkowanie.
Bardzo mi się Twój artykuł o Zimermanie podobał, ale na stronie komentować nie mam odwagi.
PA,milosniku filmow berlin sie klania
http://www.berlinale.de/
moze cos co przejdzie do historii bedzie pokazane
😀
wajda?
http://www.berlinale.de/en/programm/berlinale_programm/datenblatt.php?film_id=20096932
kiedys tam uwielbialem jankowska-cieslak
a janda z „czlowiek z marmuru”do dzisiaj w mojej pamieci
No właśnie rysiu!
Przed laty siali plotki na Zachodzie,że w Polsce niedźwiedzie po ulicach łażą,a tu proszę Berlin! 😯
Ciekawe co nasi tam wysłali?
Szykuj się na nową wersje portretową, czego domaga się Wanda TX.
Szkoda,ze wczoraj nie gustowałeś moich nalewek 😡
droga Babko,ja i nalewki to dobra historia
juz od zapach alkoholu jestem lekko wstawiony
taki to slabiutki jestem,nudny typ
glowe mam slaba,ale serce cieple
mimo to za litewskie,domowe i inne dziekuje bardzo
zaproszenie cenie sobie bardzo
Ryś ekonomiczny jest bardzo, jak sam zapach mu wystarczy. Jeśli jeszcze herbaty nie słodzi – idealny gość! 😀
zgadles!Bobiku
😀
jestem bardzo idealnym gosciem
malo jem
duzo wiem
malo pije
odprowadzam gosci
czaruje towarzystwo
przynosze prezenty
lubia mnie(samochwala)
jestem idealny
W niemieckich wiadomościach na pierwszym miejscu dalej sprawa Williamsona. Z badań opinii wynika, że zdecydowana większość Niemców oczekuje od B16 zajęcia jasnego stanowiska i oświadczenia, że dla głosicieli kłamstwa oświęcimskiego nie ma miejsca na kościelnych urzędach, a może i w ogóle w Kościele.
Swoją drogą tak się czysto teoretycznie zastanowiłem, czy gdyby w swoim czasie jakąś taką okropną gafę popełnił JP2, to czy większość Polaków byłaby skłonna to przyznać i domagać się wyprostowania sprawy?
Bobiku,ogladam wlasnie ZDF ciekawe
Rysiu
jaki tam ekonomiczny
sniadanka szamie a nie wącha
jak to malo ??
a kto dziś zjadł 3 rogaliki i 2 paczki 😉
mysle Bobiku,ze Twoje pytanie jest retoryczne
sadze,ze nie
Otóż to Bobiku!
„Co wolno Wojewodzie…”
I
niuniu,4 rogaliki 😳 paczki piesek 😕
O zachowaniu się przy stole według Bobika 😀
Gościu, siądź przy mym stole i bądź ideałem,
znaczy: odmawiaj żarcia swym jestestwem całem,
a jak mimo protestów nałożą ci strawy,
skubnij tylko, a resztę daj psu do zabawy.
Toż samo z napitkami – pochwal barwę, zapach,
lecz puchar się niech w twoich nie pojawi łapach,
bo czego nie wypijesz przez wizytę całą,
będzie cnym gospodarzom pociechą niemałą.
Takoż i pani domu nie użyj niebacznie,
choćby i ta niewiasta wyglądała smacznie,
a nade wszystko nie siedź przez długie godziny,
bo taki gość straszniejszy od starej wędliny! 😯
Rysiu
sza juz wiecej cię nie wydam 😀
Bobiku, 😀
niuniu,jutro dobiore sie do Waszych rogalikow
i innych smakolykow,taki to ja lasuch
na mnie czas
ogladne jeszcze do konca Maybrit Illner i spanko
dobranoc
Ryś
jak na stoliczku , to juz Nasze 🙂
Wszystkim dobranoc,wiersz aż nadto wymowny był 😉 Idę też spać, jutro się szwędam po ortopedach.
Życzcie mi polepszenia. 😆
Życzymy! 😆
Babko
ja i Moja zyczymy !!!!!!!!!!!!!!!!
Polepszenia, Babko. 🙂 Ide sie znowu rozmrazac po doswiadczeniach arktycznych (wersja nowo-angielska, wiec rozmrazanie dluzsze).
Bobiczku @22:54 😆
Bobiku, na zadane przez Ciebie pytanie, czy Polacy broniliby JPII, czy tez wyrzucaliby mu blad, gdyby ciezki blad zrobil, niestety wychodzi mi, ze pewnie by bronili. Chyba nawet teraz bardzo trudno mowic o nim w jakis rozsadny sposob. Zawsze sie wlacza mechanizm „my przeciw niesprawiedliwemu swiatu”, niezaleznie, czy akurat w danym przypadku tak jest, czy nie.
Monika
Moja ublagała mnie bym napisała tylko : „on byl z nas ” jak to mozna krytykować
i jeszcze ( no dobrze napiszę rozumiesz serek czeka ) odnosnie decyzji B16 mam przytoczyć to co pewien góral mawial , choć nie mianowal się na filozofa jak terlikowski ( ale nim był ) Nie wiecie gdzie jesteście ?dialog w kościele to dialog dupy z kijem
dobranoc tym z tej strony i z tamtej strony „wielkiego” jeziora
Dobranoc, Niuniu, wiesz co, w drodze. 😀
Moniko
wiem i juz o tym snię 😆 Moja mówi bym poprawiła Terlikowski oczywiscie przez duże „T” rozumiesz moje lapki nie tak wprawione jak Mojej
Bobicku, przeprasom, ze jo nie na temat, ale cy mógłbyś przybocyć mi, kielo mos teroz roków? Bo wydoje mi sie, ze jakiesi półtora abo dwa, ale pewności nimom. Ta informacja jest mi potrzebno do… wpisu, ftóry właśnie ryktuje 😉
Owcarecku, na wypadek gdyby Bobik zwinal sie juz gdzies w klebuszek, moge Cie poinformowac, ze 5 lipca 2007 r Bobiczek mial 2 miesiace, bless him!
No i tak naprawde bardzo malo od tego czasu sie posunal, bo jest psim Piotrusiem Panem.
Czego nie moge powiedziec o sobie. Mnie co miesiac przybywa mniej wiecj po roku 🙁
Owczarku, sprawa mojego wieku jest bardzo… hmmm… skomplikowana. 😉 Bo tak biologicznie to mi rzeczywiście półtora strzeliło. Ale gdybym się do tego głośno przyznał, to po pierwsze wyszłoby na jaw, że już nie tak całkiem jestem szczeniakiem, a po drugie, że jednak rosnę. A ja przecież postanowiłem być psim Piotrusiem Panem i nie rosnąć. Więc jako Piotruś Pan zatrzymałem się na ośmiu miesiącach i i nie oddamy ani tygodnia, a jako Bobik realny…
No właśnie, którego Bobika wiek jest Ci potrzebny? 🙂
Heleno, o tej porze Bobik może zwijać manele i udawać się na tajemne nocne wyprawy, ale nie w kłębuszek. 🙂
Biologia jest nudna, wredna i niesprawiedliwa.
Precz z biologia. Niech zyje przysposobienie wojskowe! I rysunki!
Bobicku, akurat do tego wpisu im bedzies młodsy – tym lepiej :kufa z tajemnicym selmowskim uśmieskiem:
Tak więc – niek bedzie 8 miesięcy!
Zarówno Bobickowi, jak i Helenecce pikne podziękowania za odpowiedź 😀
Dobrej nocki! 😀
Dobranoc Owcarecku tajemniczy 😀
A przysposobienie wojskowe zaraz mi takie cudne teksty wykładowców przypomina… „Nie zaczynając od Adama i Ewy, czyli nie zaczynając od czasów feudalnych…” 😆
Heleno,
nie wiem czy zawsze jest nudna i niesprawiedliwa biologia 🙂 ale my mielismy taka juz nieco starsza nauczycielke w liceum i ona biedna, ta nauczycielka nie biologia, w tamtych czasach miala sztuczna szczeke niedopasowana! Ogladanie albo nie tej szczeki to byl wysilek wystarczajacy i zabierajacy czas – biologia ze szczeka przegrala do szczetu!
Wando, ja mialam gorzej!!!! Mnie biologii uczyla zona Ryszarda Bendera, pani Benderowa, obecnie marszalkowa Senatu. 👿
Rany boskie! Szczęka z Benderową przegrywa do szczętu!
Sorry, Wando. 🙁 Na niwie horrorystycznej wygrała dziś Helena. 😉
Oczywiscie, ze przegrywa.
Najlepiej pamietam jej lekcje o rozmnazaniu sie czlowieka*. Moze jeszcze kiedys opowiem, a teraz musze skoczyc po papierosy.
*Pani Benderowa byla mlodziutka i lada moment sama sie miala rozmnozyc, chyba nas nawet nie dociagnela do matury, bo poszla sie rozmnazac.
No tak, papierosy to jest rzecz, której NAPRAWDĘ w żaden sposób nie można zastąpić niczym wirtualnym. 🙁
Ale można pomyśleć wcześniej, że może akurat w tym dniu będzie się potrzebowało czwartej paczki! 👿
niuniu,jeszcze spie na jedno oko
lecz brykam do czajnika z woda
czekam na rogaliki i te niespodzianki Moniki
czekam 😀
Rysiu
za wrzątek dziękuje , kawę już robie ,zeby drugie oczko sie otworzyło i obiecane rogaliki proszę
http://picasaweb.google.pl/biala.niunia/Rogalik#5299558591579587106
muszę dziś sie zająć Emi bo Babka idzie do lekarza Teraz ja z przyjaciółmi na spacer , a Ty pokrzepiony sniadankiem ruszaj z sombrerem zdobywać klientow
Rysiu
zapomniałam Hermes jeszcze od Moniki nie przyleciał , jak wyladuje dam znać i zawartością się podzielę 😀
Miłego dnia łasuchom i nie łasuchom
niuniu,o kuchnia ale blacha
kiedy Ty masz czas na to
sombrero na glowie lece 😀
Dzień dobry. 🙂 Po pierwsze konsumpcja, po drugie otwarcie oczów (konsumować moóna z zamkniętymi), a potem się zastanowimy, ci zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem. 😉
W każdym razie zwiadamiam wszystkich, którzy jeszcze nie wiedzą, że na muzycznym dziś od rana trwa balanga z okazji Wesołych Nieimienin Pani Kierowniczki.
Czy z okazji nieimienin składa się nieżyczenia? Słyszał ktoś coś w tym temacie? 😆
Bobiku
obowiążkowo składa 🙂
Bobik, zlozylam swoje skromne zyczenia.
Schodze do schronu.
Dziendobry,
ja na biologii siedzialam kolo regalu w ktorym w duzym sloju stala „Glista konska w formalinie” i calym wysilkiem woli staralam sie na nia nie spojrzec i tez o niej nie myslec. Zajmowalo mi to cale 45 minut lekcji.
Bobiku, moj Ojciec zawsze mowil, ze najlepszy gosc to taki, ktory wychodzi jak jeszcze by sie chcial,zeby zostal troche dluzej. Nie mowil tego pieknym wierszem jak ty, ale to samo mial na mysli.
O, wyjdź ze schronu dziewico! ❓
Nie zważaj na mroźny dzień,
choćby ci było bógwico,
nie chowaj się ty jak cień.
na blogu masz dziś zadania –
tu warknąć, tam polać miód,
więc nawet jeśli się słaniasz,
przyjdź wesprzeć blogowy lud.
Co będziesz robić w tym schronie,
ukrytym wśród gęstych traw?
ty w nim nie zakop się, o nie!
Na blogu zaraz się staw! 😆
Na końskie glisty
dobry dzień mglisty,
z widoczności zanikiem,
między słojem a Królikiem ❗
Trudno mi sie siedzi przy biurku z moim nieszczesnym kolanem. Ide wiec do sypialni na codzienna prasowke. Podziele sie ciekawostkami jesli jakies beda.
Bobik, ze schronu to ja tylko gotowa jestem palec wystawic, aby sprawdzic czy pada. Ale wiersz piekny.
Kroliku, a czy byles kiedy na wystawie antyalkoholowej w Domu Kolejarza w Lublinie, rok mniej wiecej 1962 albo 63?
Tam byla cala polka sloikow z formalina, w ktorej plywaly plody i niemowleta z wodoglowiem. Trzeba bylo tylko w sloik troche postukac zeby zaczelt sie kolysac.
Niezapomniane wrazenia.
Wynika z tego, że straszenie płodami ma u nas długą tradycję, która jest pieczołowicie kontynuowana 😯
Tak, tak. Niektore mialy wode w glowie, a niektore wygladaly jak ciezarne. To bylo przed seansem Flipa i Flapa, na zewnatrz bylo bardzo zimno, a na pietrze byla wystawa „Wodka szkodzi!”, wliczona w cene biletu do kina.
O Jezu, tego nawet w najgłębszym mateczniku absurdu by nikt nie wymyślił! 😯
Wodogłowie robi niebywale przeraźliwe wrażenie. Ja je pierwszy raz zobaczyłem nie w formalinie, tylko na żywca, w szpitalu dziecięcym w Prokocimiu i długo się otrząsnąć nie mogłem. 🙁
Ja do dzis.
O Boze, moja „Glista konska w formalinie” to peanut w porownaniu do wystawy w Domu Kolejarza. Jednak szkola byla dla dzieci.
Z frontu gazet: wszystko jest b. tanie, oraz- gazety drukuja te same kawalki np. travel section: ten sam artykul w The Globe oraz w The Record. Czyzby spiskowcy mieli racje? Czy wszystkie gazety sa w posiadaniu jednego konsorcjum i w ramach maksymalizacji zysku artykuly sie miesza i drukuje wedle klucza orientacji gazety (centrum, troche na lewo, troche na prawo- rewolucyjnych gazet juz nie ma). Hmmm…
A propos medycyny – ciekawe, czy ortopeda zachował się dziś grzecznie i udzielił Babce samych pozytywnych informacji, czy też Mordka będzie musiał z nim zrobić to samo, co z weterynarzem… 🙄
Mordko, w razie czego pomogę, możesz na mnie liczyć! 😉
Babko,
mam nadzieje, ze ortopeda pochwalil postepy w rekonwalescencji. Daj znac.
Ja mojego ortopede bede widziec w przyszlym tygodniu. Wczoraj (o 5-ej rano) mialam badanie MRI (magnetic resonance imaging- mysle). Skakanie na jednej nodze o dwoch kulach nie do opanowania jak na razie, wiec glownie leze na wznak albo dowolnie wybranym boku.
Króliku, zawsze może być gorzej. Pomyśl, co by było, gdybyś żyła w jakimś kraju totalitarnym i nawet boku nie mogła sobie wybrać… 🙁
Ach Bobiku, nawet nie wiesz jak sie ciesze, ze udalo mi sie przezyc juz ponad 20 lat poza totalitaryzmem, wiekszosc mojego doroslego zycia. Jak tez wspolczuje moim rodzicom: mlodosc zabrala wojna, zycie rodzinne z dziecmi pod komunistami, a wolnosc dopiero na emeryturze. Moj Tato za poznego Gomulki wciaz jeszcze sie bal, ze stalinowskie czasy wroca. U dziadkow karabiny byly zakopane pod jablonka pewnie przez wiekszosc XX-go wieku…
No, rzeczywiście, trafić odpowiednio z momentem urodzenia to jest duża sztuka, która nie każdemu się udaje. Ba, czasem całe pokolenia nie potrafią tego dokazać! 🙁
Ale akurat z zakopywaniem nie aż tak dramatyczny wist mi się skojarzył. Gdzieś w końcu lat czterdziestych czy w początku pięćdziesiątych państwo nakazało obywatelom, pod groźbą strasznych kar, oddać do banków wszystkie posiadane dewizy. Małopolska wieś zrobiła z tego miarę czasu, sformułowaną następująco: „to było wtedy, kiedy wyszła ta ustawa o zakopywaniu dolarów” 😀
Czy ta ustawa o zakopywaniu nie byla podparta kara smierci w kodeksie karnym, jak kilka innych, tak na wszelki wypadek?
W kazdym razie wolnosc i rownosc sa upajajace. Gdyby to nie byla jeszcze ranna godzina wznioslabym odpowiedni toast.
Z frontu Dobrych Piesow: na mala przegryzke w celu skorumpowania zachowania, zeby wsciekle nie szczekaly na dziatwe za oknem. Wziac kilka frankfurterow, pokroic na plastry, plastry „wysuszyc” w piekarniku na takie chrupkie guziczki. Guziczki te sa znakomite do odwracania Piesowej uwagi od szczekania. Jeszcze tylko 5 tys. razy (jak radziles Bobiku) i sukces gwarantowany.
Kroliku, a jednak nikomu z nas sie nie snilo…
Wiele lat temu mialam wielka przyjemnosc i zaszczyt spedzic pare godzin w towarzystwie bardzo wybitnego rosyjskiego (radzieckiego raczej) dysydenta Andrieja Amalrika. Bylismy razem na odbywajacym sie w Waszyngtonie Kongresie Zalozycielskim Miedzynarodowki Demokratycznej (Democracy International) i okazalo sie, ze pierwsze pol dnia (zanim nie zostalam oddelegowana do komsji ds boat people) siedzimy obok siebie. Trochesmy roizmawiali i komentowali przebieg kongresu, troche sytuacje w Polsce, a ja mialam caly czas ochote go napasc i powieidziec, ze nie ma racji w swej glosnej rozprawie „Czy Zwiazek Radziecki przetrwa do 1984 r” sadzac, ze nie ma szans. Ale sie powstrzymalam na szczescie. Potem kiedy rok czy dwa lata pozniej Amalrik zginal w katastrofie samochodowej (jechal zmeczony na konferencje OBWE w Madrycie), mowilismy wszyscy z gorycza, ze teraz wiadomo , ze sam Amalrik nie przetrwal do 1984 roku, ale ZSRR ptrzetrwa jeszcze niejedno pokolenie.
Ale to Amalrik mial racje. Jedyny chyba na swiecie, ktory wierzyl gleboko , ze to wszystko rypnie lada moment.
Nie przetrwala tez chyba Miedzynarodowka Demokratyczna. Jej zalozyciel i pomyslodawca zostal zamoprdowany w Nowym Jorku rok pozniej przez agentow kubanskich, we wlasnym mieszkaniu
Byl to taki wstrzas, ze przestalismy dzialac.
Króliku
reflektuje na te goziczki:lol: u nas tak dobrze ne ma ,zeby rezonans robic w przypadku zlamania , póki co musi starczyc zwykle zdjecie rtg
Babko , Emi
odezwijcie sie , co tez ten ludzki lekarz z Babką wyczynia , już 16 zaraz a Was ani widu ani slychu
Bobiku
powazna sprawa , odkopałabym co nie co ale tych jakis tam „dolarow ” nie da się chyba szamać 😉
Bobiku
ja jeszcze w kwesti odpowiedniego momentu na urodzenie , trzeba mieć fart , ja miałam , po pierwsze moja mama oszczenila się w urodziny Mlodej także razem świetujemy a na dodatek bylam jedynaczką i jakby tego jeszcze mało to jestem biała , nie mieli sił by mnie wydac w jakieś obce rece 😀 na ucho Ci powiem ,podoba mi się u nich
Niuniu, jako dodatek do zlaman w kolanie mam pozrywane sciegna. Bede je miala operacyjnie naciagane i to chyba dlatego to MRI.
Heleno, ktos to juz kiedys napisal: powinnas spisac pamietniki. Masz tyle fascynujacych historii do opowiedzenia.
Zawsze troche sie wzdrygam jak slysze, ze ktos zginal za sowieckich czasow w wypadku samochodowym. Mirafiore pisze, ze byla to ulubiona metoda Stalina pozbywania sie wrogow. Chciaz Trockiego zarabali siekiera… Markov zginal od trucizny w parasolce w 1978, zapewne z blogoslawienstwem KGB. Nie wiedzialam, ze zalozyciel Democracy International zginal takze zamordowany. Ktory to byl juz rok?
Niuniu, Hermes uparcie twierdzi, ze doreczyl zapakowane jak zwykle, tym razem z dodatkiem kielbasek, syropu klonowego, masla jablkowego, i malych taco z nadzieniem z kurczaka. W razie czego – interpol. 😀
Zdaje sie, ze maliny w scotchu sprzed dwoch dni nie zadzialaly dostatecznie prewencyjnie po zmarznieciu. Ide gotowac rosol, wszystko dzisiaj mi jedno, czy przezroczysty, czy nie. A Helena pamietniki juz tu kilkakrotnie obiecywala, wiec jest na pismie, i nie moze sie juz wymigac. 🙂
Kroliku, probowalam sprawdzic googlajac, ale jedyne DI, jakie mi wychodzi to cos zalozonego w 2003 r. – to nie to DI.
Nasze powstawalo bodaj w 1979 (albo 78) i nazwisko zalozyciela (bardzo trudne) komoletnie mi wyparowalo z glowy, jak rowniez tytul chadeckiego pisma, ktorego byl naczelnym redaktorem. Wiem, ze przedtem i on i jego zona byli we Wietnamie.
Tio byl naprawde piekny projekt i uczestniczylo w nim znakomite grono ludzi z calego swiata. Trwalo to w sumie bardzo krotko, rok czy dwa. Ja jeszcze w tej komsji, ktorej przewodniczyl wietnaski poeta Nguyen (oni tam wszyscy sie nazywaja Nguyenami 🙂 ) poznalam m.in. Joan Baez, ktora z nami wspolparaciwala, gdyz miala wlasna organizacje nazywajaca sie bodaj Humanitas czy jakos podobnie, i ktora kontaktowala sie ze mna nawet jak juz wyjechalam ze Stanow do LOndynu i moj kontrakt zabranial mi wszekkiej dzialanosci publicznej bez zezwoelnia pracodawcy.,Ona przyjechala wtedy na kocert (byl wlasnie ogloszony stan wojenny i ona na tym koncercie zaspiewala piekna ballade poswiecona Walesie – dala mi nagranie, ale ono sie zagubilo gdzies w przespastnych archiwach BBC, juz nie do odkopania, a nigdy potem tej ballady chyba nie spiewala). Joan Baez jest cudowna, ciepla i bardzo aktywna na polu praw czlowieka osoba. Kcham ja niezmiennie, choc juz nigdy nie spotkalysmy sie od czasu tego koncertu.
A z tym zamordpwaniem bylo tak: jego zona wrocila do domu, drzwi byly otwarte, a on w korytarzu, w kaluzy krwi. Zadnych sladow wlamania, kradziezy, nic. Tylko cialo. Policja czy FBI nie miala watpliwosci, ze jest to mord polityczny, okazalo sie tez, ze dostawal juz pogrozki. Nie wiem jakimi sposobami doszli oni do wniosku, ze bylo to na zlecenie kubanskiej bezpieki. I ze on znal swego zabojce, inaczej nie otworzylby drzwi.
To byl straszny, straszny wstrzas..
POtem bylo wlamanie do mnie i wyniesienie calego osobistego archiwum. Nie wiem czego szukali. Wyniesione zostaly tylko papiery, listy milosne i dokumenty. Powiadomilam FBI, wiem, ze priowadzili jakjies dochodzenie, ale jego wynikow nie znam. Wyjechalam wkrotce do Londynu. Z pewna ulga, nie powiem.
Moniko
Hermes jak na spowiedzi prawę powiedział , ja rano Rysiowi mówiłam , ze jescze nie wyladował , a teraz czekam aż większe grono szamankowiczów się zbierze by podzielic wszystko 😉 Rosolku nie mam , ale pyszną zupkę zieloną : ziemniaczki , selerek , mnostwo pora , marchewka , groszek do tego miesne pulpeciki juz wysylam byście rozmarli 😀
Rosół to ja za chwilę idę gotować. Mięszany. Zastanawiam się tylko, co będzie większą torturą dla Królika: jak opowiem potem o rezultatach, czy jak nie opowiem? 😉
A z tymi pamiętnikami Heleny, to muszę Wam powiedzieć, że ona się tak do tego zbiera i zbiera, trochę jak sójka. Gdyby miał jakiekolwiek skłonności do porządnictwa, to bym zbierał te kawałki, które Helena wrzuca na blogach, bo chyba już niezły kawałek biografii z tego by wyszedł. Ale cóż, ja nawet z porządkowaniem własnych tekstów sobie nie radzę… 😥
Ja sie zbieram?!!! Ja sie nigdy nie zbieralam! To Renata sie zbierala! Ona juz mnie nawet nie pootrzebuje, bo wszystko zna na pamiec, albo sama przy tym byla i pamieta.
Gdybym się uparł, to bym poszukał zapowiedzi pamiętników – fakt, że trochę mętnej – która pojawiła się przed wiekami, chyba u Owczarka. Ale się nie uprę, bo jestem leniwy i szukać mi się nie chce. 😀
To musialo byc po jakims kompocie z malin. Jesli juz.
Zupka z pulpecikami i rosol. Co za delicje. Moglabym sie odzywiac wylacznie zupa i jajkami. I czarna kawa.
Niestety, gotowanie zupy jest trudne i dlugie. Ciagle cos trzeba dosiekac, dorzucic, wyjac, zagescic, zmiksowac. Do tego trzeba miec dwie nogi (do stania) i co najmniej jedna wolna reke. Ale przyjdzie taki dzien.
Pamietniki, biografie i eseje to moja ulubiona dzisiaj literatura. Heleno, pisz!
Matko, co to za maliny? 😯
Gdy pochłoną je dziewczyny,
obiecają, co popadnie
i zapomną. Czy to ładnie? 😉
Króliku, też tak mam. Coraz mniej mi się chce czytać fikcję. Może mnie przekarmili bajkami? 😉
Króliku
to może to
http://czytelnia.onet.pl/0,1911726,0,0,0,pierwsza_biografia_adama_michnika,wiadomosci.html
Czy popadnie, czy popisze,
piorem serca nie wyciszy.
Woli zaszyc sie w kaciku
z duzym dzbankiem kompociku.
aa bb i tak dojdziemy do sonetow 😳