Jakieś wyjście
Spotkaliśmy się z kumplami jeszcze przed południem, ale zanim ustaliliśmy, co mamy ochotę dziś przedsięwziąć, zeszły nam dobre dwie godziny. Maltańczyk był za pogonieniem królików, ale Wyżeł sprzeciwiał się temu, twierdząc, że może się zgrzać i dostać zapalenia płuc. Jamnik zaproponował, że można by się chować do nor, najlepiej borsuczych, na co Labrador popatrzył na niego jak na palanta, a Dog wymownie popukał się w czoło. Pomysł Foksteriera, żeby rozszarpać na strzępy jakąś ścierkę, upadł z braku ścierki. I tak każda kolejna propozycja miała jakiś tam mankament, aż wreszcie zgodziliśmy się, że zbiorowe wykopanie dużej dziury pod laskiem będzie najodpowiedniejszym zajęciem na słoneczne popołudnie.
Zaczęliśmy kopać z dużym entuzjazmem, nawet zbytnio się przy tym nie przepychając, kiedy nagle jeden z kumpli warknął ostrzegawczo i wskazał nosem rządek ludzi, przesuwających się powoli po niedalekiej, piaszczystej drodze.
– Idą w naszą stronę – stwierdził Foksterier.
– Całą zabawę zepsują! – jęknął Wyżeł.
– Ale czemu tak gęsiego idą? – zastanowił się zawsze skory do filozofowania Labrador.
– Ja wiem – zaczął się wymądrzać Jamnik. – To się nazywa karawana. Karawany mają to do siebie, że tak dziwnie chodzą. Widziałem to na Animal Planet. I jeszcze coś mówili… a, właśnie, że taka karawana coś do psów ma. Chyba ich nie lubi, albo jakoś tak.
– Trzeba działać! – podniecił się zawsze skory do czynu Foksterier. – Nie możemy tak po prostu biernie przyjąć nielubienia nas. Może ich obszczekamy?
– E, tam – sceptycznie zaoponował Maltańczyk. – Gorąco jest. Komu by się chciało obszczekiwać?
Znowu zaczęły się dyskusje, ale w końcu większość wzięła stronę Maltańczyka. Rzeczywiście, przy tym upale nikt się nie palił do obszczekiwania.
Ludzie doszli już prawie do naszej dziury, zatrzymali się, usiedli, rozpakowali swoje tobołki i zaczęli jeść. Spozieraliśmy na nich spode łbów, ale nie wydawali się tym szczególnie przejmować. Żuli, przełykali i nie sprawiali wrażenia, że już wkrótce ich tu nie będzie.
– Wyżeł miał rację – rzucił posępnie Dog. – Zepsuli zabawę. Przeszła mi cała chęć na kopanie.
Reszta potwierdziła markotnym kiwaniem łbów. Kopanie przy tych tam nikomu nie sprawiałoby szpasu.
– A mówiłem, żeby tę całą ka… karawanę obszczekać? – mruknął z wyrzutem Foksterier. – Poszłaby dalej i nie mielibyśmy problemu.
– My możemy pójść dalej – zauważył filozoficznie Labrador. – To też jest jakieś wyjście.
Nie mieliśmy ochoty już nawet na dyskusje. Podnieśliśmy się i poszliśmy dalej.
Tak. Czasami przyjemnie jest uslyszec: well done! Albo dostac Krzyz Komandorski z rak prezydenta. Ale przeciez wiesz, ze kiedy cos robiles, to nie dlatego wcale ze liczyles na ten krzyz. Robiles cos tak byl twoj imperatyw moralny. Koniec kropka.
Vesper, poczucie moralnej wyższości dla mnie jest w ogóle sprawą podejrzaną. 😉 Ale odróżniałbym to poczucie od formułowania stwierdzeń w rodzaju „to i to uważam za słuszne” albo nawet „uważam za słuszniejsze od tamtego i owamtego”. To są pewne drogowskazy etyczne, które się samemu sobie stawia, no bo jak bez nich żyć, panie premierze? 😉 Czasem jest to wejście w spór aksjologiczny, który przecież jest w życiu społecznym bardzo potrzebny. Nie wynika z tego jednak automatycznie poczucie wyższości czy lepszości. Ono chyba bardziej w tonie się ujawnia, niż w określaniu, co czyimś zdaniem dobre, a co złe.
Uwazam sie za jednostke znacznie lepsza, sluszniejsza, moralniejsza pod kazdym wzgledem od Psychowatego, ktoren to Psychoaty jest Lobuzem Politycznym. A ja nie! 😈
Koty to co innego. One jakoś, skubańce, wymusiły niemal na wszystkich poza Psami uznawanie ich wyższości pod każdym względem, nie tylko moralnym. 😈
Vesper o 19:01, zgadzam sie z toba, ze taka jest odwrotna strona tego medalu. No, ale presji nie nalezy sie poddawac, chocby w najsluszniejszej sprawie. Rozliczac sie bedziemy tylko przed soba. Ci co sa autorytetam moralnymi, jak np Mandela, Havel, Kuron czy Michnik, rzadko osadzaja innych za to ze nie biegna iw pierwszym szeregu z choragwia, choc sami biegli gdy bylo to bardzo niebezpieczne i wydawalo sie beznadziejne.
Jagodo, to naturalne, ze jestes poruszona ta tragedia.
Konstytucja to nie jest jednak kawalek papieru, ktory mozna zmieniac jak sie zechce. Poprawek do konstytucji USA bylo tylko kilka, a jednak byly. Mam nadzieje, ze prawa w sprawie broni sie zmienia. Pamietac nalezy, ze USA to federacja niezalezych stanow. Zmiany pewnie zaczna sie na poziomie oddolnym, wiec beda zachodzic powoli, w poszczegolnych stanach.
Jeszcze bym dorzucił, że decyzje uczestniczenia/nieuczestniczenia niekoniecznie trzeba rozpatrywać tylko z moralnego punktu widzenia. Tu wchodzi też w grę tak przyziemna sprawa, jak skuteczność. I nie trzeba wielkiej filozofii, żeby wykombinować, że ci, którzy ruszą sempiterną, najprawdopodobniej będą skuteczniejsi od tych, którzy nie ruszą. 😉
W warunkach wolnosci, to sie zgadzam Bobiku, wybierzmy sobie te cele i wartosci na ktorych nam zalezy i popychajmy te taczke do przodu. Ale w takich warunkach jak Sacharow, czy nieszczesnicy w Korei Pln (general zostal zastrzelony z armaty nie tak dawno!), czy w Rumunii za czasow Geniusza Karpat nie bylo to takie proste.
W kamienicy na Manhattanie w ktorej wynajmoalam mieszkanie, kilka pieter wyzej mieszaklo malzenstwo K. Jego nazwisko bylo bardzo, bardzo w swoim czasie glosne, jako niezwykle odwaznego rosysyjskiego (radzieckiego raczej) dysydenta, a potem, gdy zosal aresztowany i zeznawal na procesie, jako tego, ktory zalamal sie i sypal kolegow z podziemia.
W tej samej kamienicy mieszkala moja przyjaciolka Irenka L, osoba tez nieslychanie odwazna – to ona rozpoczela na dziedzincu UW wiec 8 marca 1968 r., byla aresztowana, odsiedziala swoje ( a byl to bardzo nieprzyjemny pobyt w wiezieniu), tez miala proces, na ktorym zachowala sie nadzwyczajnie, nikogo nie wydala, robia jaja z sedzi, a kiedy ja zapytano o „ostatnie slowo skazanej ” odpowiedziala patzrac sedziemu prosto w oczy „Poprosze o Tango La Cumparsita!”. Byla wtedy studentka trzeciego roku filozofii UW.
Potem ja wypuszczono z wiezienia pod warunkiem , ze natychmiast opusci Polske, co uczynila. Otoz byla ona jedna osoba, jaka znam, ktora odwiedzala i przyjaznila sie z Malzenstwem K. – Wiktorem i Nadia. I kiedy niektorzy nasi wspolni przyjaciele pytali ja jak ona moze sie zadawac z tym „zdrajca”, ktory okazal taka slabosc charakteru, ze zeznawal przeciwko swojemu przyjacielowi, Irenka spokojnie odpowiadala, ze nie oczekuje od nikogo bohaterstwa. I bardzo ja podziwialam za te postawe.
Ale od siebie oczekiwala bohaterstwa. I zachowala sie bohatersko w wielu wypadkach, gdyz nawet po upadku komuny w Polsce nie przestawala dzialac w tych wszystkich innych krajajch, ktore nie wyzwolily sie spod totalitarnego jarzma: Azerbejdzanie, na Kubie (gdzie zostala raz zlapana i aresztowana). Spotykala sie z dysydentami, organizowala im warszaty, zakladala pisma, monitorowala wybory etc.
A potem (11 lat temu) ona, moja guru i wzor czlowieka, moja bardzo ukochana przyjaciolka zerwala ze mna stosunki. Nasze drogi sie rozeszly, gdyz ona nie umala mi wybaczyc moich wyborow politycznych, innych niz jej wlasne.
Przezywalam to wiele lat, zanim sie pogodzilam z mysla, ze nie bedzie juz jej w moim zyciu, w ktorym tak wiele znaczyla.
I do dzis wlasciwie nie potrafie zozumiec jak to sie stalo, ze przyjaznila sie z Wiktorem i Nadia, a mnie nie wybaczyla, ktora nigdy nikogo chyba nie zdradzilam, bylam zawsze bardzo lojalna i oddana….
Heleno, to się wytłumaczyć dość prosto w kategoriach prawidłowości, które tak bardzo Cię nudzą 😉
Ja bym chciala to zrozumiec sercem.
Nie chcialabym byc testowana na bohaterska postawe. Obawiam sie, ze bym padla, szczegolnie jesli moja postawa by szkodzila moim bliskim. Obawiam sie, ze takich ludzi jak twoja Irena, Heleno, jest naprawde bardzo niewielki procent. Inaczej bohaterstwo byloby latwe.
Ja sie nie podejmuje wyjasniac cudzych wyborow i upodoban. Tyle moze byc niewiadomych czynnikow.
Miałbym od łapy kilka różnych możliwych wyjaśnień, ale i tak nie byłoby wiadomo, które z nich jest prawdziwe. Może nawet sama Irenka L. nie do końca by to wiedziała. Ale nie wiem, czy ma to wielkie znaczenie. Tak naprawdę to nie wyjaśnienia zmniejszają przykrość, tylko wyciągnięta – choćby po latach – ręka, możliwość naprawienia czegoś, dojścia do ładu. Jak tego nie ma, zostaje cierń, chociażby się wszystko rozumiało.
Heleno, sercem czasem się nie da. Trzeba rozumem. czasem dobrze jest mieć świadomość mechanizmów, by móc szybciej wybaczyć. A i po to, by się samemu uważniej pilnować. W końcu przecież wszyscy podlegamy pewnym prawom, nawet jeśli są tak powszechne jak grawitacja.
Tu jest pewne wyjasnienie mechanizmu szczegolnej niecheci w przypadku malych roznic:
http://www.slate.com/articles/news_and_politics/fighting_words/2010/06/the_narcissism_of_the_small_difference.html
Vesper, gdyby zrozumienie mechanizmów i prawidłowości wystarczało, psycholodzy czy psychiatrzy nie mieliby żadnych emocjonalnych problemów. 😉 A skądinąd wiadomo, że też mają, czasem nawet wiele większe niż ci, którzy o psychologii nie mają pojęcia.
Ja sam od psychologii (ani od socjologii) się nie odżegnuję, ale może właśnie dlatego zdaję sobie sprawę, że w sprawie naszych własnych, pokręconych wnętrz znajomość mechanizmów zbyt wiele nie załatwia. 😉
Króliku,
nie mam oczywiście prawa , zresztą i tak by mnie nikt nie posłuchał, układać czyjejkolwiek kostytucji. Ale życzę Amerykanom z całego serca, żeby uporali się z tym problemem. Wiem, że ograniczenie dostepu do broni nie zlikwiduje całej przemocy. Z pewnością jednak może ocalić nie jedno życie. „Kto ratuje jednego człowieka, ratuje cały świat”.
Dzisiaj pokazywano w telewizji zdjęcie 27.letniej nauczycielki, ślicznej, która zasłaniała dzieci własnym ciałem.
Nie wiem co można zrobić, ale chyba nie można przejść obok tego obojętnie.
Zresztą na temat zaangażowania i obojętności toczy się tu dzisiaj dyskusja.
Zastanawiam się czy świat może jakoś wpłynąć na Amerykanów.
Skoro zajmuje się stanowisko w sprawach zachowań mocno ugruntowanych w regionalnych kulturach a sprzecznych ze współczesnym rozumieniem praw człowieka.
Dobranoc.
Ludzie, którzy są sobie bliscy i próbują odnosić sukcesy (szeroko pojęte) w podobnych dziedzinach, mają dwa wyjścia: albo się od siebie oddalić, albo wybrać inne pola na kluczowe dla budowania swojej samooceny.
Jest jeszcze prawidłowość dotycząca relacji partnerskich/przyjacielskich u ludzi o wysokiej, ale chwiejnej samoocenie, ale wymaga zanurzenia się w teorię i eksperymenty, co by uśpiło Helenę 😉
Bobiku, dentyści też nie leczą się sami (zreguly, bo znam takiego, co owszem – asystentka trzyma mu lusterko) Ale ogólnie ludzie różnią się poziomem wiedzy, stopniem samoświadomości i wglądu we własne, jak i cudze procesy psychiczne. Może gdyby byli bardziej świadomi, łatwiej byłoby się im ze sobą dogadać.
Jak już pisałem, nie odżegnuję się od psychologii i nie uważam jej za bezużyteczną, a skądże. Mam tylko wątpliwości co do użyteczności znajomości mechanizmów dla rozwiązywania własnych problemów, a psychologia potwierdza, że one są uzasadnione. 😉 Na ogół im bardziej ktoś jest świadomy prawideł, tym skuteczniej wypiera lub stosuje inne mechanizmy obronne i tym trudniej go sterapeutyzować.
Ale że znajomość psychologii może pomóc zrozumieć innych, z tym się zgadzam.
dla frakcji film z arte:
http://videos.arte.tv/de/videos/just-like-a-woman–7114298.html
🙂
i teraz………
pstryk
🙂
Z tym się zgadzam. Na własny temat przeważnie nic nie wiemy, a to co nam sie wydaje, że wiemy, to przeważnie stek bzdur. Dlatego uleczyć się sami nie potrafimy. Ale juz świadomość, że podlegamy takim samym prawidłowościom, jak inni, może być bardzo pożyteczna 😉 Bardziej w celach prewencyjnych, niż terapeutycznych.
Kroliku. Bardzo lubie ten esej Hitchensa, i czesto mi on jakos w swiadomosci wyskakuje.
Dziekuje Jagodo, Siodemeczko, Kroliku, i Irku za cieple slowa dla mego dziecka.
Co do sytuacji z dostepem do broni, i niewatpliwie pilnie potrzebnych zmian, oraz dlaczego jest je tak trudno wprowadzic, to pozwolisz Jagodo, ze przeloze to na inny dzien, nie tylko ze wzgledu na rodzinne rozowe chmurki, ale i dlatego, ze dzisiaj ja i wszyscy moi sasiedzi obchodzimy tradycje dnia Sw. Lucji, i odwiedzamy sie nawzajem w domach, zapaliwszy uprzednio swiatelka wzdluz paru ulic, w zwiazku z czym jestem dzis jeszcze dodatkowo zajeta. To sa tematy powazne, i mysle, ze nie chodzi Ci zapewne wylacznie o wyrazenie wlasnego oburzenia i smutku, ale takze o zrozumienie dlaczego sprawy maja sie tak, jak sie maja. A to ostatnie po prostu wymagaloby chwili uwazniejszego pisania z mojej strony. Na szczescie Krolik kochany (dziekuje, Kroliku!) troche juz za mnie powiedzial (jak na przyklad to, ze nie tak latwo zmienic amerykanska konstytucje).
A propos Hitchensa, zauważyłem dziś na tubie tytuł, na który z braku czasu nie kliknąłem, ale bardzo mi się spodobał: Hitchens vs God (god loses by the way). 😆
Chyba mnie trochę zmęczyło wymądrzanie się. 😉 Chwilowo przestaję, włażę na różową chmurkę i słucham, jak gra Matylda, czyli siadam po słonecznej stronie życia. 😀
Wymądrzanie się jest bardzo wyczerpujące. Ja już też dostałam zadyszki i zabrałam się za sklejanie kwiatków kusudama na ozdoby choinkowe. Zosia mnie namówiła na robienie ozdób, sama potem zajęła się sklejaniem Różowej Pantery, a ja zostałam na lodzie 🙂
Różowa pantera wybitnie pasuje do różowej chmurki. Kto wie, czy przypadkiem sama nie jest różową chmurką. 🙂
Moniko, niech chmurka Matyldy, większa (oby 🙂 ) lub mniejsza (życie 🙄 ) zawsze mieni się kolorami 🙂
Różowa chmurka z papierosem w pysku? Nie sądzę 🙂
Dlaczego? Gdybym był różowy, spróbowałbym być chmurką, bez względu na to, co akurat miałbym w pysku. 😉
Bajeczne są te kusudamy.
Wczoraj znalazlam takie sympatyczne i chyba dosyć proste, można sklejać kolorowych papierów:
http://idolo.pl/wnetrza/recznie,robione,ozdoby,swiateczne,g,5603,7.html
Kusudamy, które my robimy, są podobne do tej:
http://www.garnek.pl/shezzer/10267405/kusudama
Już widzę, że nie sprostam 🙁
Bobiku, o 19:37 napisałam dla pro publico bono, masło maślane.
O to 'dla’ mi biegało.
Wiem, że robię sporo błędów wszelakich, ale niektóre bardziej mnie uwierają.
Ja myślałem, że to było tak dla pour la hec. 🙂
Ale już usunięte, nie musi uwierać. 😉
Haneczko, w tym roku mogę bardzo wydatnie Cię wspierać w dziele niesprostywania. Postanowiłem niczemu świątecznemu nawet nie próbować sprostać, więc będę miał dość czasu i energii na wspieranie innych niesprostujących. 😆
W moim country rysiowych filmów nie puszczają.
To znaczy Jego country nie wyświetla w moim.
Jakiś pies ogrodnika.
Ale nie ze mną te numery, Brunner, jak będę chciała to sobie znajdę i obejrzę. A co!
Rysiu, bardzo Ci dziękuję, oczywiście, ale czuję się zakłopotana, to nie była wielka fatyga. 🙂
Bobiku, banalnym sprostywam. Świąteczne mam rozpisane. Ty pleć kusudamy, bo przy twórczych- odpadam 😕
Siódemeczko, była. Szłaś tyłem do przodu.
Dobranoc 🙂
Jeszcze jeden artykul, o tym jak trudno jest dziecku i jego rodzicom przewidziec skutki zachowania w przypadku zaburzen:
http://fullcomment.nationalpost.com/2012/12/16/jonathan-kay-there-are-other-adam-lanzas-out-there-just-ask-anarchist-soccer-mom-liza-long/
Dzień dobry.
Mnie powalił na łopatki wczorajszy program o prostytucji w Niemczech:
http://daserste.ndr.de/guentherjauch/guentherjauch263.html
Boję się, że po tej tragedii ucierpi jeszcze więcej dzieci. Tym razem tych z zaburzeniami, które nawet nie mają agresywnych skłonności, ale mają etykietę. Kto wie, może nawet niektóre z nich kiedyś rzeczywiście posuną się do zbrodni, na zasadzie samosprawdzającej się przepowiedni. Cytowana w artykule pani nie wie, co jest jej synowi, ale jednym tchem wymienia listę zaburzeń – może to, a może tamto. Zaburzeń, które ma mnóstwo ludzi wokół niej i na które odtąd wszyscy czytający jej słowa będa patrzeć jak na potencjalnych rzeźników ich dzieci. I to jest jeszcze strona medalu 🙁
Dzień dobry 🙂
Jestem skłonny chwilowo widzieć tylko jedną stronę medalu – świat jest piękny, a ludzie są dobrzy. No, może nie wszyscy, ale niektórzy na pewno. 🙂
W sobotę Pan Administrator zgubił portfel z forsą i wszystkimi ważnymi dokumentami – osobistymi, prawem jazdy, dowodem rejestracyjnym, kartą bankową i różnymi innymi kartami, etc. Weekend mieliśmy poniekąd zmarnowany, bo finansowy uszczerbek bolał, a perspektywa odtwarzania dokumentów zatruwała atmosferę jadowitym wyziewem. A dziś pojawił się uczciwy znalazca i odniósł wszyściuteńko, z forsą włącznie. 😀
Na dodatek Pręgowana, która od przedwczoraj wyglądała na bardzo chorą i odmawiała zjedzenia nawet ukochanej surowej wątróbki, dziś nagle odzyskała apetyt i wygląd zdrowego kota. No więc byłbym czarnym niewdzięcznikiem, gdybym dzisiaj nie chwalił świata, przymykając oko na wszystkie jego wady. 😉
Dzień dobry 🙂
Same radosne wieści 😀
Na wszelki wypadek przez najbliższe 10 min. nie zaglądam do prasy, zważy że dziś;
http://wiadomosci.wp.pl/kat,59154,title,DbP-czyli-Dzien-bez-Przeklenstw,wid,15184740,wiadomosc.htmlwszy że
Może teraz się dobrze wklei #$%@#^&&*
http://wiadomosci.wp.pl/kat,8771,title,Dzien-bez-Przeklenstw,wid,15184740,wiadomosc.html
Fajną kawę znalazłem 😈
http://bilety-lotnicze.firstclass.com.pl/news/Kawa-z-ziaren-przetrawionych-i-wydalonych-przez-slonie/268
Dzien bez Przeklenstw nalezy polaczyc z Dniem bez Kaczynskiego, wtedy ma sznase sie sprawdzic. W przeciwnym razie niech sobie w %%@> wsadza, ?*&%@& ich mac.
Grartuluje Panu Administratorowi i ciesze sie z powodu cudownego ozdrowienia Julki Pregowanej.
Bry!… w zasadzie Ppłdn bre :lol:!
Trochę się zastanawiałem co Wy kuso dacie (jeszcze ten link z Niemiec….), aż przyszedł dobry wujek i powiedział. Co prawda wiem jak zrobić, ale dalej nie wiem co, najważniejsze, że wiem, że nie dacie kuso!
Co do Hameryki, to mnię w pamięci ciągle kołacze się stwierdzenie z dość demagogicznego filmu Murray’a, że w Kanadzie jest znacznie więcej broni (per głowa) niż w USA, a tam nie ma masowych mordów. Znaczy się, kultura…?
Oprócz tego jedną zawalidrogę wypchłem, kopłem serdecznie na drogę. Jeszcze kilka leży…..
Co to w tę stajnię Augiasza się puszcza….
Ja już wczoraj tak sobie myślałem, że damy w zasadzie nie powinny się nosić kuso. Ale może to damy postmodernistyczne i im wolno? 😈
Srajnię Augiasza najlepiej się czyści Herkulesem. Perhydrol nawet się nie umywa. 😎
No proszę, jaki piękny dzień. Jeszcze mogę sobie przyznać Nagrodę im. Heleny. 😆
Mialo byc bez przeklenstw, Bobiku. Srajnia podlega pod przeklenstwa.
Kawa wydalona przez słonie przypomniała mi ziarenka fikuśnego pieprzu, które dostałem kiedyś od znajomego Mesykanina. One z kolei były wydalone przez ptaszki, które z tym pieprzem stale współpracują. Albowiem pieprz ów jakoś tak ma, że nie może zakiełkować sam z siebie, tylko dopiero po przejściu przez przewód pokarmowy pewnego gatunku ptaszka.
Co ma z tego ptaszek nie bardzo kapuję, bo ziarenka były tak piekielnie ostre, że z kiszek w ciągu sekund robiły przepalankę. 🙄
Mordko, tej linki o przekleństwach jeszcze nie zdążyłem przeczytać, więc jestem usprawiedliwiony. 😈
Nie wiem jak perhydrol, ale szkło wodne dało radę, wymyło plamy na amen.
Mam znowu obrusy i można spokojnie je plamić, aczkolwiek bez przesady.
Statystyki sa po to zeby sie nimi podeprzec, ale w Kanadzie na pewno nie jest wiecej broni niz w USA. Ja na przyklad nie znam nikogo kto ma bron, ani w moim miescie (ok pol milona ludzi) nie ma strzelnicy do cwiczen. Poza tym Kanadyjczycy glownie mieszkaja w miastach, no i jest nas 10 razy (prawie)mniej niz ludzi w USA wiec statystycznie mamy 10 razy mniej wszystkiego (za wyjatkiem ziemi).
Masz racje vesper, mam nadzieje ze dzieci z zaburzeniami nie ucierpia z powodu podejrzliwosci. Tu artykul o wspolczuciu (rowniez dla rodziny zabojcy) w obliczu tragedii:
http://www.thestar.com/news/world/article/1303077–dimanno-in-newtown-grieving-father-eloquently-shows-the-way
Dzień powrotu zgubionego portfela z pełną zawartością to jest doprawdy piękny dzień. 🙂
Zaiste. 😀 Aż żałuję, że nie mogę się urżnąć z radości. 😉
Wystarczy Dzień bez Przekleństw a Tadeusz się pojawi 😉
Wybieram sie do pracy i obiecuje tam nie przeklinac oraz oddac wszelkie znalezione portfele z zawartoscia (jako i mnie oddano tutaj, dwukrotnie). A wy cieszcie sie tym pieknym dniem ubogaconym dodatkowo cudownym ozdrowieniem Pregowanej i wizyta Tadeusza (hej, Tadeuszu! long time no see!).
Przyjemnego dnia, Króliku! 🙂
I wszystkim też. 😀
Ja myślę, ż ptaszek to może ma radochę, ż tak szybko wydalił, że nie przepaliło…. Od razu widać, że na ajpadzie piszę….
Long time, ja was seeł, ale Wy mnie nie 😆
I ja dołączam się do panegirystów utracono-znalezionego portfela.
A, no i pręgowana! No cieszę się z auto-odnalezienia!
Faktycznie, nawet taka ludowa przyśpiewka meksykańska była:
Lata ptaszek po Meksyku,
ziaren pieprzu ma bez liku,
co wydziobie, to wydali,
by wnętrzności nie przepalić. 😈
Popularna pieśń meksykańskiego bohatera narodowego Patrz 'Ovilla
Pali ptaszka coś w przełyku
bo wyżywał się w Meksyku
dziób mu smętnie się wygina
czeka go penicylina 🙄
Ćwierka ptaszek oburzony:
przełyk ja mam z drugiej strony!
A z tej, gdziem się tak wyżywał,
to mnie czeka lewatywa. 👿
Teraz ptaszek oburzony?
Było trzymać się swej żony.
Łoj, jak z dzioba będzie spływać
gdy się uda lewatywa
A jak żona niechętna,
cóż począć mają ptaszęta?
Łykają pieprze w Meksyku
by zbić chucie z pantałyku. 🙂
Tutaj ptaszek się rozmarzył:
może by tak w dziób lekarzy
i bez proszków czy zastrzyków
znów polatać po Meksyku? 😛
Po Meksyku wciąż latanie
wpływa na niedomaganie
A po tamtejszych dziewczynach
nic, ino penicylina…
Wściekł się ptaszek jak cholera:
zeen tu Meksyk poniewiera,
nie zaleca w bok tam skoków…
To gdzie skakać mam? W Bangkoku? 👿
Na co ptaszku ci Bangkoki
tam są same gonokoki
katar górny oraz dolny
grozi ci, ptaszku swawolny 🙂
By skok w bok się ładnie udał
i nie przyniósł żadnej francy
skocz do wody, lecz w bermudach
w żółte wody rzeki Jangcy 😉
Jangcy, Jangcy – ptaszek biada.
To mi zbytnio się nie nada,
toż to jakaś niepoważka,
w zimnej wodzie moczyć ptaszka! 👿
Nie wiem ptaszku na co liczysz
zdrowia stracić nie chcesz? zgoda!
więc poszukaj ty dziewicy,
której skusi cię uroda
Ptak-ziarnołyk jego ksywa,
Drugą stroną je wy..psywa.
A tu myśl kosmata leci,
I zgarszają się me dzieci!
W Lizbonie 14-18 stopni, a u mnie deszcz zamienia się w lód, nie mogę na balkon wyjść, bo lodowisko w góry i pagóry ze stopionego śniegu. Już wczoraj po niektórych chodnikach nie dawało się iść.
To zakładamy tę komunę, czy nie?
Matko! Zdemoralizowalim dzieci Tadeuszowe!
No dobrze, dam spokój dzieciom
A tu myśl kosmata leci,
Chucie jakieś wkoło nieci.
Ale mamy częstochowę…
A tu myśl kosmata pada,
Nawet ptaszek się tu nada.
Ptaszka zboka tu zrobili,
Kawę sami wydalili.
Ja wstępnie wybieram się do…
http://www.youtube.com/watch?v=VMDxq9HZxek
Globtrotuar z Kierowniczki
w barcelońskie chce uliczki
ja się pytam: no i po co?
wiem: na ptaszki. Pewnie z procą 😎
Ptaszki nie kosmate raczej,
a pierzaste dość bywają.
Może to nie żaden ptaszek,
tylko jakiś ptasznik-pająk? 😯
Przepraszam, ze jeszcze wrócę do masakry w Stanach.
GW podaje, ze sprawca strzelał z broni maszynowej specjalnymi ładunkami i była to broń jego matki.
Ludzie, wytłumaczcie mi, czym są Stany Zjednoczone, że kobieta w domu trzyma broń maszynową i pistolety.
Kierowniczka zawsze cięta
na przeróżne instrumenta,
zwiezie sobie z Barcelony
dwa wspaniałe lirogony. 😀
A kiedy Kierownictwo się wybiera?
Siódemeczko, dla mnie w ogóle jakakolwiek namiętność do broni przez małe b jest absolutnie niezrozumiała. Dlatego w obliczu niektórych pytań związanych z takimi masakrami jestem dosyć bezradny. 🙁
To w ogóle paranoja, żeby ludziom ot tak po prostu sprzedawać karabiny szturmowe (assault rifle). One nie są przeznaczone do obrony, ale do zabijania w ataku.
Zastanawiałem się kiedyś, to chyba ta możliwość zabijania na odległość, bez wysiłku, która tak pociąga ludzi. Jak w samochodzie, naciskam pedał (pardon…) i jadę szybko szybko…. tzn nie ja, bo ja się wlokę 😆
Ludzie jak bogowie…
Akurat bardzo lubię zmyślne maszyny, a maszyny do zabijania innych ludzi są bardzo zmyślne…. tu inwencja ludzka sięga chyba szczytu.
Może właśnie ta mamusia taka była, że synek uznał stosowne ją zakatrupić i przy okazji wszystkie dzieci, którym zdążyła wpoić do głowy to, co kiedyś wpoiła jemu…
Nie potrafię tego skomentować:
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/zlowieszczy-motyw-masakry-w-usa,1,5335870,wiadomosc.html
Mamusia nie pracowała, jak piszą. Nie była nauczycielką. Błędna informacja.
Ta informacja z onetu przetłumaczona z jakiejś gazety amerykańskiej. Brzmi prawdopodobnie.
Wyglada to
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/usa-szkoly-odizolowane-z-powodu-podejrzanej-osoby,1,5339923,wiadomosc.html
jak efekt Wertera
http://ciekawe.onet.pl/spoleczenstwo/efekt-wertera,1,5039549,artykul.html
Prawdopodobna? Nie wiem, nie wyjaśnia motywów.
Dlaczego zabijał male dzieci?
I w dalszym ciągu pozostaje pytanie, po co ludziom bron maszynowa? Dlaczego jest sprzedawana?
Nie zdawałam sobie sprawy z takich możliwości, myślałam, że dostają pozwolenia na jakąś pojedynczą broń osobistą.
Czy to znaczy, Jagodo, że teraz w prawie każdym mieście USA dojdzie do masakry niewinnych ofiar, bo taki nastał trend?
Aż tak źle to nie będzie. Ale, jeżeli zaczęto już mówić o masakrze jako o czymś w rodzaju rozszerzonego samobójstwa, samobójstwa jako ucieczki przed kryzysem, etc.,to jest ryzyko kolejnych.
Oby nie. Wole się kompletnie mylić.
W innej, naszej sprawie.
Nie mam słów:
http://jazdzewski.na.liberte.pl/narodowcy-wprawdzie-juz-bija-ale-jeszcze-slabo-dokad-idzie-antykomuna/
Jagodo, jeżeli już, to ja tu widzę raczej przykład masakry w kinie.
Młody człowiek ze szklanym wzrokiem i obojętną miną, a za nim rozpacz i zrujnowane życie dziesiątków ludzi.
Pielęgniarka, która odbiera sobie życie, bo dala się oszukać przez telefon i media nagłośniły ten fakt.
Zostawia rodzinę, dzieci?
Co tu się dzieje? Ja tego nie rozumiem.
Tu się mozna ponapawać zdjęciami i filmem, który szczególnie polecam. Jest na dole strony.
http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/721023,idzie-antykomuna-2012-manifestacja-mw-i-onr-w-lodzi-zdjecia,2,6,id,t,sm,sg.html#galeria-material
Wygląda na to, że groza II wojny wyczerpała się.
To nie jest tylko polski problem, we wszystkich krajach narastają takie nastroje.
W ostatniej Polityce piszą o Japonii w tej samej sprawie. Społeczne poparcie zdobywają groźnie partie.
Komentarz do sprawy Jażdżewskiego:
http://wyborcza.pl/1,75968,13064862,Jazdzewski_stanal_po_stronie_Narutowicza.html?utm_source=HP&utm_medium=AutopromoHP&utm_content=cukierek1&utm_campaign=wyborcza#Cuk
Tego też nie da się zrozumieć:
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/chca-chwalic-boga-za-to-ze-zeslal-lanze-aby-wypeln,1,5339982,wiadomosc.html
Krolowa Frajerow zameldowala sie w domu i padla. 🙄
Jutro musi byc w Richmond przed osma rano, bo przywoza materace, poduszki etc.
Pyta czy ktos potrzebuje dwu bardzo ciezkich elektrycznych kaloruferow – prawie nowe. Gotowa jest zaplacic za zabranie.
Kwiaty dla Królowej Frajerów. W tle czarna klawiatura i koronka klockowa z Bobowej 🙂
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/Hiacynty#slideshow/5822988049925758882
🙁 🙁
£@*&>! Okazuje sie, ze jak przywiezli Stainwaya, to tam mial byc jeszcze antyczny taboret!!! Ale nikt mi go nie wydal! I nie uprzedzil!!!
?&%£@!!!!!!
Ja wiem, ze to nie moja wina!!!! A jednak ?&%£@!!!!!!
Sliczne, Irku. Az przez szklo w komputerze czuje zapach!
To teraz niech przywiozą za karę dwa.
Ładne te hiacynty, Helena chyba lubi i to o takiej porze roku.
Widzę, że Ryś wpływa na ambicje klawiaturowe. 😉
Ja cala zime i wiosne uwieliam hiacynty i kupuje je regularnie – takie, ktore jeszcze sie nie zaczely rozwijac, ale juz sa wysoko nad ziemia. Niebieskie kupuje najczesciej.
Wlasnie przyszed sasiad i przytargal mi ogromne ciezkie pudlo z kojcem dla baby Arii. Jestem wiec usprawiedliwiona z jutrzejszej taksowki, bo oprocz kojca mam jeszcze roombe (odkurzacz ktory sam biega po mieszkaniu i cudnie zamiata i czczysci), 40 wieszakow na ubrania – roznych, na sukienki, zakiety, spodnice i spodnie, mydla maryslkie do dwu lazienek, ew. garnki z mojego wlasnego gospodarstwa, bo jak przyjedzie corka Eleny z przyjaciolka i z baby, to jeszcze ich bagaz z Ameryki nie dojdzie z naczyniami i bielizna poscielowa. Wszystko bede musiala albo zataszczyc sama na 2 pietro albo zaplacic taksowkarzowi, na co nie mam autoryzacji, ale i tak chyba poprosze, co najmniej ten kojec i roombe.
Zapytalam co Vanessa potrzebuje na tydzien pobytu w Londynie i dowiedzialam sie. ze : 3 garnki – duzy, sredni i malutki, talerze, miseczki, sztucce, bielizne poscielowa na dwa lozka, deske do krojenia, maszynke do kawy, noze, dwie patelnie – duza i mala .
A dostanie naprawde tak: garnek duzy i garnek maly, jedna patelnie sredniej wielkosci, dwa talerze, trzy miseczki, srebra, jedna deske , jeden noz kucharski i jeden maly, plunger do kawy francuski. Wiecej nie mam. Nie mam tez lozek tej wielkosci, wiec nie mam takich przescieradel. . Dam koldre i cieply koc. KONIEC!!!!
Dzis latalam po charity shops w poszukiwaniu poscieli King Size, takiej ktora mozna po tygodniu wyrzucic. Ale wszystko bylo tak niewymownie szkaradne, tak POLIESTROWE, ze zrezygnowalam z kupowania. No mam jeszcze troche czasu do polowy stycznia.
Parafrazujac slynny poczatek znanej angielskiej powiesci* :
Rich people are a foreign country, they do things differently there .
Zeby sie jeszcze ten pinkwolony taboret do fortepianu odnaazl!!!!
——————–
The Go-Between: Past is a foreign country, they do things differently there.
Musiałem się dobrą chwilę zastanawiać, kto to jest baba Aria i czy ona ma coś wspólnego z narodową młodzieżą. 😆
Królowo Frajerów, jak Ty do milionerki nie wykrztusisz nareszcie czegoś o podwyżce honorarium, to chyba sobie własnozębnie ogon odgryzę z wściekłości. 👿
Rozumiesz, Bobiczku, sprawa jest trudna…..
Bo ona chyba sie domysla, ze cos z tym honorarium nie tentego, wiec dzis w liscie zapytala mnie czy chcialabym dostac na Gwazdke jakis ladny aparat fotograficzny. Nie odpowiedzialam ani slowem. I nie odpowiem, Zobaczymy kto kogo przetrzyma.
Sam przyznasz, Piesku, jaka jestem SPRYTNA!
(slyyna replika krakowskiej kuzynki mojej E., ktora mnie nie cierpi z wzajemnoscia: Bo Helenka jest taka SPRYTNA!
No nikt nigdy/przenigdy w ciagu szesciu delad nie nazwal mnie jeszcze SPRYTNA, wiec bardzo to sobie cenie)
Heleno, w IKEA jest tania bawełniana pościel:
http://www.ikea.com/gb/en/catalog/categories/departments/Textiles/10651/
Ja kupiłam sobie tą za 10 funtów (u mnie 25 zł) i bardzo sobie chwalę.
Kup im coś, a później niech dadzą biednym, jak im nie pasi, bez przesady z tą oszczędnością.
Kiedy ona chce nie za £10, tylko za £ 2-3. I takie dzis byly – za £3.50 . Ale nawet bym kotu takich nie dala. Zwlaszcza kotu.
Nie rozumiem, czemu nie napiszesz, że zakres Twojej fatygi, Heleno, znacznie przekroczył umowę i spodziewasz się równie znacznego zwiększenia gratyfikacji.
Albo napisz, że owszem, chętnie, zawsze marzyłaś o … i tu wybierz sobie jakiś z tych aparatów:
http://www.ceneo.pl/Aparaty_fotograficzne;0112-1;szukaj-Canon+EOS.htm
Sprytna? 😯
SPRYTNA?!!! 👿
To Ty, Cesarzowo Hiperfrajerów, nie kapujesz, jak taka tępa milionerka może zrozumieć Twoje milczenie? Że pewnie aparat Ci zbyt przyziemno-plebejski i wolałabyś perfumkę za 500 funtów, albo apaszkę za 650. Bo to przecież są rzeczy niezbędne damie.
Sprawa ANI TROCHĘ nie jest trudna. Siadaj i pisz: droga Eleno, prawdę mówiąc, w mojej obecnej sytuacji finansowej gotówka przydałaby mi się wiele bardziej niż aparat. Z najserdeczniejszymi wywijasami, Twoja na wieki, etc.
Sliczne hiacynty dla Heleny, mnie tez sie skojarzyly:
“You gave me hyacinths first a year ago;
They called me the hyacinth girl.”
Ja tez bym pewnie kupila posciel w IKEA. No i nie wiem, jak bardzo kulturowo amerykanska jest ta Twoja milionerka, Heleno, ale jesli jest bardziej raczej niz mniej, to samo mruganie okiem i wymowne wzdychanie nie wystarczy, i trzeba powiedziec twardo, ze wyszlo drozej, zrobilas wiecej niz bylo w poczatkowej umowie, i w zwiazku z tym oczekujesz odpowiedniej zaplaty (swoja droga, rozmowy na takie rematy to bardzo interesujace doswiadczenie, skladajace sie w rownych czesciach z kontrolowanej brutalnej szczerosci i subtelnego wyczuwania drugiej strony). 😉
A nadal zastanawiajacym sie nad tragedia w Connecticut i jej szerszym kontekstem, podrzucam dobry artykul na ten temat – pisany przez amerykanskiego komentatora od dawna sie dopominajacego o ograniczenie dostepu do broni (takich ludzi jest zreszta calkiem sporo, tylko ze trudno im sie przebic do swiadomosci wielu zwyklych osob, zwykle tych stojacych bardziej na prawo pod wzgledem politycznym – troche tak jak trudno jest rozmawiac, powolujac sie na racjonalne argumenty, ze zwolennikami teorii zamachu w Smolensku).
http://www.huffingtonpost.com/robert-kuttner/obama-newtown_b_2315250.html
No właśnie, Moniko, ja zawsze w kontaktach z Amerykanami mam wrażenie, że oni tych naszych europejskich, grzecznościowych pląsów wokół finansów w ogóle nie rozumieją. I nie uważają uprzejmego powiedzenia czegoś wprost za niegrzeczność.
Co więcej, jak się do tej formuły przyzwyczai, to ona właściwie bardzo ułatwia życie. 🙂
Ha, ona korzysta nie tylko z mojej fatygi, ale z mojej, powiem nieskromnie, calkiem niemalej wiedzy z dziedziny antykow, materialow, dywanow, wlasnosci poszczegolnych materialow i technik produkcji. I jest zachwycona, ze na mnie trafila, w sumie dosc przypadkowo, bo 15 lat temu znalazlam jej dokladnie taki podwojny stojak na nuty (do duetow) , jakiego szukala od dwu lat – dzieki znajomosci wsrod antykwariuszy. I dlatego, ze 15 lat temu pokazalam jej moj ukochany Richmond, w ktorym sama nigdy nie zamieszkam, bo znaczaco jest ponad moja glowa i moje konto.
Dzis po wyjsciu z jej mieszkania, jak juz hydraulik skonczyl tam robote, udalam sie prosto do sklepu z dywanami i znalazlam dwa idealne nieduze persy do jej sypialni – kazdy po £210 zamiast po £700, gdyz sklep upada w tym gospodarczym klinacie i wyprzedae co moze za grosze (na to co to jest) .
Jutro tam wroce i poprosze aby wlasciciel je sfotografowal i przeslal klientce, ktora jest bardzo podniecona odkad jej powiedzialam, ze znalazlam. I gotowa jest nawet ich nie ogladac, bo ma juz zaufanie do moich wyborow.
W czasie tego weekendu znalazlam jej w internecie dwie pieknie rzezbione lawy z oparciem i schowkiem w siedzeniu. Jedna pojdzie do sypialni, druga do westibulu przed drzwoami wejsciowymi do mieszkania.
Jak jej cos posylam do obejrzenia, to dostaje natychmiastowa odpowiedz: I love it, Helenka! Let’s buy it! (albo let’s bid!). Mamy wlasciwie swietne porozumienie i bardzo zblizone upodobania estetyczne. I powiedzmy to sobie szczerze – ja uwielbiam to wszystko wynajdywac. I ona podziela i rozpoznaje moj entuzjazm. Wiec (moje) pieniadze w tym wszystkim schodza jakos na dalszy plan.
Ja tak naprawde nie wiem jak amerykanska jest Elena, bo widzialam ja trzy razy w zyciu, kiedy spotykalam sie w Londynie z nasza wspolna przyjaciolka Elzunia (moja jeszcze ze studiow).
To Kuma z Gdyni, ktora ja tez raz z Elzunia spotkala w NYC, pamietala ze Elena jest chyba Rumunka z pochodzenia.
A wczoraj odezwala sie do mnie po rosyjsku – nagle. Bo chciala cos tam licytowac na Ebayu, a ja ja powstrzmywalam i mowilam ze ja jeszcze raz ten kat pod lawe wymierze. I zacytowalam przetlumaczone na angielski rosyjskie przyslowie: siedem razy odmierz, raz ukroj. Natychmiast zapytala jak to bedzie w oryginale. No to napisalam: Syem raz otmyer, odin otryezh! A odpowiedz juz przyszla po rosyjsku (z duzymi bledami, ale cyrylica). Moze zreszta skorzystala z internetowego tranaslatora. Ale z drugiej strony chciala poznac brzmieie rosyjskie.
Heleno, ja mialam od poczatku podejrzenia, ze Ty to robisz, bo po prostu to ciekawy projekt artystyczny. Ale artysci tez musza jesc chleb, o ile mozliwe z maslem! 😉
No wlasnie, tak jak napisales – mozna uprzejmie, ale i otwarcie negocjowac finanse, Bobiku. 😉
No i gratulacje z okazji odnalezienia zgubionego portfela! (Na pewno wszystkim domownikom spadl kamien z serca.) 🙂
Huk tego spadającego kamienia musieliście słyszeć nawet na drugiej półkuli. 😆
To w gruncie rzeczy nieważne, jak amerykańska jest milionerka. W końcu Helena, jako obywatelka USA, ma pełne prawo do amerykańskiej bezpośredniości. 😈
To JEST artystyczny projekt , Moniko. Nie masz pojecia ile czasu, ile listow wymienilysmy zanim zapadla ostateczna decyzja w sprawie kubla na smiecie – koloru, ksztaltu etc. ( z rodzielnikiem na zywnosc i ekologiczne odpady). KUbel dzis przytaszczylam i juz zamieszkal w swoim domu. Ciezki byl i pudlo nieporeczne. Ale wyglada jak laleczka. 🙂
Bobiku, znam ten huk. Lata temu doświadczyliśmy podobnego cudu 🙂
Bobik znakomicie to ujął, pisz Heleno, pisz.
Ta Twoja Elena uważa pewnie Twoją wiedzę i możliwości za skromny dodatek do fatygi.
Ludzie osiągnąwszy pewien poziom zamożności rzadko wgryzają się w potrzeby materialne innych, co dobrze widać w tych różnych propozycjach drogiej Eleny.
Ona się nie wstydzi kupować pościel za 2 funty, a Ty upomnieć o godziwe wynagrodzenie.
Ja niestety w ostatniej firmie nauczyłam się, że jak nie upomnę się o swoje apanaże, to sam właściciel mi nie da podwyżki, bo taki już był, mimo, ze wcześniej zobowiązał się do corocznego wyrównywania wg. pewnego wskaźnika.
Ponieważ bardzo dużo i ciężko pracowałam przezwyciężyłam wstyd i później już spokojnie rozmawiałam.
No tak, Bobiku, ale w negocjacjach przydaje sie takze rozpracowac druga strone. 😆
Heleno, tak czulam z tym projektem. Ale niech Ci jednak za to przywoicie zaplaca – dobry gust i wiedza, co pasuje do czego, sa przeciez na wage zlota!
Heleno, jak dla mnie, po cichu, możesz do tego interesu nawet dopłacać 🙂 Masz coś, co jest więcej warte niż forsa. Ale zgadzam się z Bobikiem- daj wyraźny, finansowy głos. Pozamaterialne korzyści już masz. Pozwól poczuć tej pani dumę z opłacania fachowca najwyższego sortu 🙂
No i, bez działania w porozumieniu i zmowie, utworzyliśmy grupę nacisku 🙄
O, aparaty Canona fajne są! Mam starego Eosa z dwoma dodatkowymi zacnymi obiektywami, ale się, drań zrobił za ciężki dla moich małych, pokręconych łapek i czaśniętego kręgosłupca. Norrrrmalnie nie miałam sił taszczyć tych kilogramów (kilo dwieście, dokładnie mówiąc) ze sobą i różne kawałki Lizbony mi pouciekały. Więc ci ja, w związku z Gwiazdką, uczyniłam dziecku subtelną aluzję, posyłając mu taki linczek: http://www.canon.pl/For_Home/Product_Finder/Cameras/Digital_Camera/PowerShot/PowerShot_SX50HS/
Parametry ma niezłe, a waży połowę…
Jeśli komuś nie chce się nosić prawdziwego aparatu, to polecam ten kompakcik. Znajomy fotoreporter dobrze się o nim wyrażał (pokazałam mu, oczywiście, on sam ma zawodowego Nikona i do niego rury jak od kanalizacji, takie długaśne).
No, Haneczko, nie jestem fachowcem najwyzszego sortu. Jestem zdolnym amatorem, powiedzmy 🙂
Polecam ale nie naciskam!!!
POnad kilo aparatu fot., to obled jakis! Ja tam wierze w maluszki, ktore maja dzis nieprzyzwoita za te cene ilosc pikseli!
Ej, tam, Helenko, lustrzanki z dobrym obiektywem są ciężkie.
Szkło zawsze dużo waży.
Ten Nisiowy to kompakt, ale bardzo ciekawy.
Poprzyglądam mu się jeszcze.
Bardzo, bardzo Ci, Nisiu, dziękuję, bo mogę aparaty godzinami oglądać i porównywać.
Sama korzystam ze sprzętu osieroconego przez synostwo i w związku z tym mam ci ja tego sprzętu całą wielką szufladę komody, a ta ciężkie to dziadostwo, że dno szuflady wypadło. 😆
Ja rozumiem robienie projektów artystycznych całkiem za friko. W tym jest fantazja, dezynwoltura, nonszalancja i nieposkromiony duch. 😎 Rozumiem też zaśpiewanie przez artystę olbrzymiego honorarium. W tym też jest wszystko to, co poprzednio. Ale artyścić za małe piniondze? Fuj, to jakieś sklepikarstwo. 😈
Zdolny amator. Umarłam ze śmiechu. Do kogo Ty to mówisz, Heleno? Do kasjerki, która ma do czynienia ze „zdolnymi amatorami” o niebo przewyższającymi profesjonalistów ?!
Czas na sen 🙂 Dobranoc 🙂
OK, Monika. Jest okazja. Bo klientka wlasnie wynalazla mi nowa upierdliwa robote (wymagajaca duzo latania, zalatwiania, wybierania, projektowania i nadzorowania robotnikow) i w liscie pojawilo sie zdanie nastepujace: ” Are you running out of steam, Helenka, or would you like to see about that. ” Czyli czy jestem gotowa podjac sie nowych wyzwan.
To jest chyba dobry moment aby cos powiedziec.
Jak to sformulowac, aby nie brzmialo jak skomlenie, ale i nie bylo zbyt bezczelne, a cos posrodku i cos nader… takie jakies.. casual?…
TYmczasem udaje, ze ten list jeszcze nie doszedl.
Nowe wyzwania, nowe honorarium – taka zasada moze przyswiecac kazdemu artyscie – z dezynwoltura i bez. 😉 Mozna na przyklad przeliczyc spokojnie nowe wyzwanie na dodatkowe godziny pracy (prawnicy to robia bezustannie, i dlatego maja sie dobrze), i zobaczyc, czy od razu zrozumie, czy dalej trzeba tlumaczyc na angielski.
Ja bym napisała normalnie, jak jest, że mogłabym się podjąć, ale dotychczasowe zlecenie tak się rozrosło i zajęło mi tyle czasu, że chciałabym ustalić nowe warunki finansowe, z możliwością ostatecznego ustalenia ceny po całkowitym zakończeniu zlecenia. I już.
How about cos takiego:
Dear Elena, zapewne uznasz , ze jestem absolutnie niemozliwa i zapewne tak jest, wiec najmcniej cie przepraszam i ufam, ze zdolasz mi wybczyc moje okropne maniery i moj brak pewnej delikatnosci, ktorej z pewnoscia oczekujesz od kogos kogo zatrudniasz i kogo wynioslas tak wysoko w jego oczach (tu mozna powolac sie na te prace psychologczna o samoocenie), ale czy uwazasz, ze to byloby bardzo bezczelne z mojej strony, ktora nie jestem przeciez zadnym project manager z krwi i kosci, ani tym bardziej interior decorator, ale dzeki twojemu zleceniu prawie w to uwierzylam, wiec czy sadzisz, Eleno, ze byloby oznaka okropnych manier i zlego wychowania, gdybym zwrocila sie do Ciebie z sugestia bys zechciala w swej dobroci i wielkodusznosvi rozwazyc lekkie, podkreslam lekkie podniesienie mojego honararium. Oczywscie jesli jest to dla Ciebie nie do przyjecia, to ja to doskonale rozumiem, czasy sa ciezkie, mamy kryzys finansowy i dochody juz nie sa takie same jak kiedys, wiec jesli sie nie godzisz na ponowne przenegocjowanie mojego flat fee, to oczywiscie ja to doskonale rozumiem i nie mam do Ciebie zadnego zalu i wybacz, ze o tym bezczelnie i arogancko wspomnialam”
Mysle, ze to chyba nie najgorzej? Tylko jeszcze przetlumaczyc na angielski?
Heleno!
Jesteś niemożliwa. 🙂
Moi? 😯
Si.
Siódemeczko, no właśnie. Szeroki kąt, zoom, stabilizacja… Ten kompakcik wyglada jak PRAWDZIWY APARAT…
Ten mój fotografer mówił, że można się nim ładnie pobawić.
Zobaczymy czy z tym szerokim kątem wreszcie złapię cały Dar z rufy, hehe.. Z żaglami, ma się rozumieć.
Mam tu pewną propozycję dla Bobika 😆
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/Bobikowo#slideshow/5823079341242330898
Ach, Nisiu, tyle jest tych rankingów i wydawnictw zajmujących się fotografią.
Tomek (syn) kupował na początku full wypas wymienne obiektywy i cuda, płacił majątek, a one po 2-3 latach, nie są już oferowane na rynku, bo wychodzi w tym czasie sto innych.
I później leżą w szufladzie obiektywy, aparaty, żal wyrzucić, bo świetne zdjęcia robiły i robią zresztą, tylko potrzebują dobrego oświetlenia.
Na allegro też ich nikt nie kupi, a obiektywy są przypisane do konkretnych marek.
Ja czasami robię łączenia kilku zdjęć za pomocą bardzo prostego programu. Zaraz poszukam.
Na przykład to, jest złożone z trzech zdjęć, nawet przy dużym powiększeniu nieźle wygląda:
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/Padwa2006#slideshow/5636730117062908242
Oooo, jak sie nie chce wstawac….
Nisiu, 50-krotny zoom trudno utrzymać w rękach. i trudniej tak ułożyć optyke, by zoomowanie nie odbijało się na spadku jakości. chyba że ostatnio jakaś rewolucja się dokonała w szkłach i można nawer 100-krotny zoom :rool:
ale techniczna doskonałość zdjęcia to tylko jedna z opcji, bywają inne http://www.lomografia.pl/
8.10, a foma już tak koherentnie i kompetentnie… Podziwiam, podziwiam.
Nad priorytetami na dziś zastanowię się po herbacie.
vesper, a o której byłoby bez podziwu? ;>
Zależy, o której sama zacznę kontaktować. Wówczas podziw dla tych, co kontakowali przede mną, znacznie spadnie.
teoretycznie to już o 7:30 powinienem być kompetentny 🙄 przynajmniej za to mi płacą…
Odrobisz będąc kompetentnym w godzinach, za które już nie płacą 🙄
a żebyś wiedziała. akurat wymieniam biurowy desktop na super lekki i bardzo przenośny laptop. będę mógł odrabiać w dowolnym miejscu i w dowolnej porze 🙄
A na służbowy samochód się nie zanosi? Dowolność pory i miejsca nabrałaby wówczas szerszego wymiaru.
Dzień dobry 🙂
Moim zdaniem Helenka JEST interior decorator. Jeśli nawet nie z zawodu, to z talentu, ale mogłaby ten zawód uprawiać. Wystarczy mi dla takiego stwierdzenia to, co widziałam w jej własnym miejscu zamieszkania 🙂
😯 foma, wyrazy współczucia. O 7:30 to ja jeszcze nie istnieję. 😐
Dzień dobry 🙂
Po herbacie, przed kawą, czyli na bardzo wstępnym etapie koherencji i kompetencji. 😳
Zastanawiam się, czy nie zainstalować sobie parasoli pokojowych i kuchennych. Wokół deszczowość tak wszechogarniająca, że i we wnętrzu wydaje się siąpić. Bez parasola kawa może wyjść cieniutka. 🙁
Kawa z parasolką – grudniowy europejski substytut egzotycznego drinka z tropikalnej plaży 🙄
Eeee tam zaraz wspólczucia. Ja siadam przy biurku około 6 rano. Zero problemu. Ale spróbujcie mnie spionizować po 22., kiedy Wy tu w najlepsze przepiórkujecie, masakra.
Jeżeli jestem to po 22., to znak, że u mnie małe trzęsienie ziemi 👿
Znowu wyjdę na beznadziejnie zgodliwego 😈 ale muszę potwierdzić, co Kierowniczka napisała. Helena ma łapkę do urządzania wnętrz i bardzo się dziwię, że jej chata jeszcze do okładki jakiegoś Home and Gardena nie pozowała. 🙂
albo zmiana strefy czasowej ❗
Doro, ale za to kończę o 15.30, a nie po warszawsku, czyli 17+1,5 godziny na powrót do domu…
Vesper, te cudeńka, które robiłaś z Zosią, to „brylant, no istny cud”. Aż mi żal, że nie mam dziecka w stosownym wieku i nie mam z kim wić takich wianków 😆
Bobiku, cud, całkiem nie domniemany, z tym portfelem PA. Domniemywuję, że ciągle pracujesz nad stosownym poematem. Bo nie podejrzewam, że pozwolisz cudowi oddalić się w mroki niepamięci bez stosownego poema. 😎
Heleno, tu nie ma co przelewać z pustego z próżne. Trzeba stanąć na wysokości. Standardów, etyk i innych takich. I zapytać przyjaciółkę milionerkę, otwartym tekstem: ile jej wisisz za możliwość przeżycia takiej frajdy. Spójrz prawdzie w oczy: ile znasz milionerek, którym mogłabyś graty w chałupie przestawiać? Na mnie nie licz 😉
Dziekuj, płać i nie marudź ❗
Tak, Heleno, a jeśli masz skrupuły, to popatrz na to z punktu widzenia interesu klasy pracującej – będąc too cheap, psujesz rynek 😉
O! 😀
Parasol dziś chyba mi by się przydał tylko do podpierania się. Przez noc napadało na biało. I całe szczęście, bo chyba zasypało to wstrętne śliskie, co było wczoraj wieczorem.
Doro, uważaj, to wstrętne śliskie jest Pod Spodem i Czyha na nieostrożnych, roztargnionych oraz kobiety w butach na obcasie.
Uświadomiłem sobie, że ja już jako nieletnie szczenię instynktownie wiedziałem, co to znaczy zdrowe podejście do milionerek. 😈
Gdybym żonaty był z milionerką,
pod atłasową spałbym kołderką
w pięciu by miskach z czystego złota
w dziesięciu smakach drób mi trzepotał.
Smycz miałbym długą jak stąd do Jasła,
na deser lody z czystego masła,
basen rosołu pełen po brzegi,
w zimie upały, a w lecie śniegi.
Szarik by u mnie był na posyłki,
Lassie spod łap by zmiatała pyłki,
Rex by gorylem był, a pies Cywil
bez słowa skargi me pchły by żywił.
Budę zbudowałby mi sir Foster,
w niej bym balangi odstawiał ostre,
by szybko jakiś tabloid wykrył,
żem ja prominent, nie kundel zwykły.
Media wielbiłyby mnie jak Kliczkę,
romans z codziennie innym króliczkiem
miałbym przez cały rok zapewniony,
mimo wściekłego warczenia żony.
Za te upojne rozkosze zmysłów
wolność swą oddałbym bez namysłu,
bowiem od smaku jej w pieskim światku,
cóż, wyżej ceni się smak obiadków. 😎
Bobiku,
szapobasy, tenory, alty i soprany 😆
Jednym słowem, niech chóry wszelkie wyśpiewują sławę i chwałę Twoich poetyckich talentów 😎
Miliony łamią, co mnie nie dziwi
każdy charakter. Czego wynikiem,
mimo, że psem był on dobrotliwym,
na końcu stał się on sprzedawczykiem
😆
Bobiku 😆
Atłasowa kołderka, złote miski, no, no… A perfumowałbyś się najdroższą perfumą? 🙄
😳 😳 😳 Gdzie ja tam na okladki Homes and Gardens…..
Ale moze po tej reklamie na blogu bede miala dalsze zamowienia, a teraz juz bede liczyla za godziny.
Poemat Bobikowy, no, WSPANIALY, choc z jednym zastrzezenem. Nie mysle Bobiku abys chcial mieszkac w budzie zbudowanej przez sir Fostera. No sam powiedz, czy to jest do zycia?
http://architecture.about.com/od/greatbuildings/ig/Sir-Norman-Foster/Daewoo-Research-.htm
Moglbys sobie kupic jakas ladna bude XVIII -wieczna, np te, ktora mi sie bardzo podoba dwa kroki od adresu mojej klientki, w Royal Kew Gardens, co ja juz kiedys Pani Kierowniczce pokazywalam i mowilam, ze chcialabym miec na wlasnosc.
Nie dowiezli jednej z dwu poduszek lateksowych. A pokrowiec na materac chyba albo oni, alb Klientka pomylili, bo jest wodoszczelny.
Zaraz zaczne wyjasniac z firma od materacow..
Wymienilysmy juz dzis z Klientka kilka listow o mojej szostej rano. Kiedy ona chodzi spac? Ale napisala do mnie znow po rosyjsku, sort of: Biedniaszka! . Powinno byc „Biedniażka!” Wiec ona ten jezyk zna chyba tylko ze sluchu bo wszystko pisze fonetycznie, , a nie z nauki czy czytania. Ciekawe.
A, i potrzebuje kogos z penisem, a najchetniej z dwoma. Do wyciagniecia z pudla i zaniesienia na gore i poskladania tego kojca dla baby Arii. Jest ciezki jak cholera. Moze sprowadze tabor cyganski z polncnego Londynu. Ale powinnam na to wyciagnac od Eleny troche pieniedzy, bo co innego prosic o przysluge dla siebie, a co innego dla kogos.
Ja bym, Vesper, perfumowal sie najdrozsza perfuma bez chwili namyslu.
Cieawe czy robia jeszcze „Bazanta pod rozmarynem”? 😈
Penis mój widzę ogromny…
Nie zawsze, wszak trzeba to przyznać,
że czasem to on jest ot, skromny,
A zwłaszcza gdy wzywa ojczyzna…
Lecz na to wezwanie Heleny
już pręży się on na potęgę
daj Boże mieć takie anteny
i żadnych problemów z zasięgiem…
A trzeba Ci wiedzieć Heleno,
Że pierwszy – już teraz gotowy,
Świetlisty jak arcobaleno,
Mam drugi, ten już zapasowy…
Wnet pędzę Ci zatem z pomocą
Ciężary jak piórko schodami
Na górę pownoszę przed nocą
Wspierając się hmmm… penisami
😆
Wiem, penisy sa niezastapione przy dzwiganiu ciezarow. I zadne liberalne idee nie zmienia tego faktu. 😈
Dzień dobry 🙂
Od pracowitego Fomy do pracowitych organów, a jeszcze nie wieczór 🙄
kocie, a dlaczego p. w liczbie mnogiej? 🙄
Bo co 2 p., to nie jeden. 😆
Heleno, strasznie duża ta buda Twoich marzeń:
https://picasaweb.google.com/PaniDorotecka/KewIOkolice#5331006738810900258
No, prawda, Siodemeczko, dom jest raczej duzy, ale ja nie mam nic przeciwko temu aby miec w nim skromne pieciopokojowe mieszkanie z duza kuchnia i trzema lazienkami. A reszte moze zajmowac inna publika, byle zadnych chuliganow.
Dlaczgo potrzebuje dwoch p.? Bo nie chodzi mi o p jako takie, tylko to co jest do nich przytroczone – duzy, zdrowy chlop przy kazdym i zeby sprzatal po sobie i wynosil opakowania po skonczeniu roboty, a nie ze musze sobie nogi lamac zmagaac sie z duzymi kartonami na waskich schodach.
Jakaś podstępna szajka wzięła i powydłużała wszystkie drogi w mojej okolicy, w związku z czym wszystko, co chodzone, zajmuje mi dwa razy więcej czasu. Miałem biegania na jakieś 2 godziny i jak nic ponad 4 się z tego zrobiły. 👿
Oczywiście, że nie chciałbym mieszkać w budzie sir Fostera, ani żadnego zbyt znanego współczesnego architekta, bo oni zazwyczaj budują budy nie do życia, ale jako mąż milionerki prawdopodobnie bym musiał. 🙁
Na szczęście do mariażu jeszcze nie doszło, więc budę mam XIX-wieczną, jak Pan B. przykazał i chwalę sobie bez umiaru. 😆
Nie ma jeszcze właściwej dla poniższego „mordki”. W oczach owa mordka powinna mieć przekreśloną dużą literę S.
Konferencja Episkopatu Polski protestuje przeciwko podpisaniu przez polski rząd europejskiej konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet.
„Duchowni zaznaczają, że od lat wspomagają polskie prawo poprzez prowadzenie wielu placówek dla ofiar przemocy w rodzinie. To w nie, zdaniem biskupów, powinien inwestować rząd, zamiast podpisywać konwencję”.
Mar-Jo, im niestereotypowe role płciowe w jednym tylko formacie przysłoniły resztę obrazu.
Z drugiej strony, czemu te wszystkie religie, zamiast poświęcać uwagę kształtowaniu właściwej sobie duchowości u wiernych, budowaniu ich moralnego kośćca, prawie całą swoją uwagę skupiają na sferze seksualnej i to głownie w formie zakazów i obrzydzania, jako nieczystości i grzechu.
Dzieło Stwórcy jest nieczyste i grzeszne?
W tej korespondencji to mogłoby być tak (zgaduję).
A ile, to moja Duszko, chciałabyś minimalnie podwyżki?
– Sto złotych?
Zgoda, niech będzie dziesięć, ale odpiszę od tego czekoladę.
🙄
No tak, z tego co pamiętam, to właśnie chyba jest idea przewodnia i mit założycielski k.k. w jednym. 🙄
E tam, Wodzu, założenie początkowe było kochajmy się i pomagajmy sobie wzajemnie, bo wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego Boga.
Ale ja w sensie instytucji operującej majątkiem, a nie wspólnoty wiernych. Gdzieś od IV wieku wzwyż.
Ja tam nie wiem, zeen, czy to rozsądnie tak ochoczo prężyć swoje penisy na każde wezwanie. Może się to skończyć melancholią i weltschmerzem, jak w tej piosence: 🙄
Dwa penisy trudzą się
zwijają jak fryga,
niewygodnie im i źle,
meble muszą dźwigać.
Łóżko, fotel, szafę, stół
kredens, w nim kielonki,
raz na górę, raz na dół,
przez okrągłe dzionki.
Tapczan raz, pralka raz,
ciężkie, psiakrew, to jak głaz,
ech raz, iszczio raz,
iszczio mnogo, mnogo raz.
Na penisa końcu chłop
sterczy przyczepiony,
klnie los wredny w dziesięć żop,
pchając gratów tony.
A wszak by nie musiał pchać
nic oprócz drobnostek,
gdyby nie, o kurna mać,
ten męski wyrostek.
Steinway raz, ława raz,
patrz, baranie, kaśta wlazł,
ech raz, iszczio raz,
iszczio mnogo, mnogo raz. 😥
😆 😆
Sugeruję odcięcie się od wyrostka.
Jak Bobik coś podsumuje, to nie ma penisa we wsi. 😎
Mialam wlasnie Piesku zaplakac nad losem kolejnych dzieci odebranych bo rodzice za biedni, ale rzucilam okiem na powzyszy romans, zaczelam go sobie podspiewywac i rozplakalam sie ze smiechu tak strasznue, ze musialam pojsc po chusteczki do nosa.
Ja sie chyba tego na pamiec naucze!
Heleno, to są ciągle te same dzieci, nie kolejne.
Już były parę razy opisywane, że im przydzielili asystenta, ze rokują nadzieję.
Sprawa nie jest jeszcze zakończona, pomimo decyzji sądu.
No i nie wiem, czy to prawda z tymi dziećmi, że one wolą być w ośrodku.
WW, od XI wieku. Kiedy w znanym wówczas świecie nie było już kogo nawracać.
Najpierw sumiennie czekano na rychły koniec swiata. Kościół powiekszano poprzez nawracanie pogan. Małżeństwo, za sprawą świętego Pawła, nie cieszło się zainteresowaniem. Ale koniec świata nie nadchodził, pogan do nawracania nie było. Toteż zainteresowano się wytwórnią nowych owieczek. A przede wszystkim położono łapę na procesie technologicznym. Nikt nie lubi jak mu się byle kto miesza do interesów 👿
A Bank Watykański pięknie się nazywa:
Instytut Dzieł Religijnych (wł. Istituto per le Opere di Religione).
Sączę 🙂
http://www.blaauwklippen.com/wp-content/uploads/2012/03/68130-114617_CAB-SAUV_BVS_075L_2010.jpg
Odczytuję Was 😀
A ja Czechom zazdroszcze <– zielonooki potwor.
Ukazał się jubileuszowy numer ZL. 30 lat i … istnieje 🙄
http://www.zeszytyliterackie.com/zeszyty-literackie-nr-120.html
Za chwilę na TVP Kultura powtórka Opery Mlecznej Teatru Telewizji na podstawie rysunków Mleczki. Polecam.
Ooo, Kuma zamiescila w tym numerze jubuleuszowym cos o podrozy do Portugalii, teraz zobaczylam!
I ja się śmiałem, i ja się oblizywałem na widok etykietki….
A teraz o aparatach foto:
ten Canon to dalej grzmot straszny, a do zdjęć z lustrzanki to mu daleko. Ja też się zbrzydziłem ogromnymi aparatami, swój (plus obiektywy) odstąpiłem i się zagustowałem w małych, np. ten:
http://www.ceneo.pl/Fotografia;szukaj-olympus+pm1
On jest naprawdę mały — i ma wymienne obiektywy. Za 1500 zł można dokupić obiektyw panasonika 20 mm i aparat uniwersalny do kieszeni można spokojnie włożyć. Jakość zdjęć — niedaleko od lustrzanek, tych lepszych.
Jest już olympus pm2, ale dwa razy tyle kosztuje. Jakość zdjęć dużo lepsza, bo ma zupełnie inną matrycę.
A ja mam coś
czego ty nie masz
nie trzyma się
tego egzema
u mnie to działa ślicznie
błyskawicznie
rozpryskując
perły liczne
kolorowo
lub na biało
zapładniając rzeszę całą…
Gdy patrzę na
ciut niskie czoło
widzę twą myśl
jak krąży w koło
i się wydobyć stamtąd wciąż nie może
ginie w jęku: o mój Boże…
O czym to jest
zachodzisz w głowę
poznaj mój gest
pędzę ze słowem
co w tym wierszyku jego kwintesencją
błyśnij raz inteligencją…
……………………………
Masz jeszcze czas
więc się zastanów
jesteś wśród nas
nie wśród baranów…
🙄
Nie widzę takiej możliwości, żeby ktoś Czechom nie zazdrościł. 🙄
Znowu mnie wprawili w zachwyt, tym razem sposobem obchodzenia rocznicy:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,13070492,Czesi__po_czesku__wspominaja_Havla__Podwijaja_nogawki.html
Baran chyba ze mnie,
mózg mam całkiem gładki,
nie mogę zeenowej
rozwiązać zagadki. 🙁
Ja też mam gładziznę, nic nie rozumiem.Jestem zmęczona i głodna.
Olimpus godna firma mam pół szuflady 😀
Muszę coś zjeść.
A potem odpocząć? Słuszna kolejność. 🙂
Jakby były jakieś nagrody, to może bym się zmotywował do myślenia, tak na sucho to mi się nie chce.
To nie znaczy, że jestem w stanie zgadnąć. Tylko tak, twarz chciałem zachować. 😛
Wczoraj, jak Nisia pokazała ten aparat, to zagłębiłam się w temat i przepadł sen słodki.
Znalazłam takie dwa rankingi najlepszych aparatów za 2012, tu jest według przedstawicieli stowarzyszenia TIPA: http://www.fotomaniak.pl/52721/najlepsze-aparaty-cyfrowe-2012-tipa/
A na dole niebieski znaczek przerzuci do rankingu stowarzyszenia EISA.
Ech, jak to szybko się wszystko zmienia, wygląda na to, że teraz wymienne obiektywy do kompaktów zaczynają być normą.
Mnie ciężar aparatu, jak go już trzymam w ręku nie przeszkadza, mogę go tak godzinami nosić. Przeszkadza mi, jak go noszę w torbie, wtedy jest ciężarem.
Dobra lustrzanka z przyzwoitym obiektywem, to jest bardzo pożądana rzecz.
Tak na co dzień brakuje mi małego aparatu, który mogłabym wozić w torbie i używać w rożnych sytuacjach, które przecież często się zdarzają, a ja żałuję, że nie mam czym 'zdjąć’.
To pozazdrośćmy razem i wspomnijmy:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=hyc0cZIZ_Z8
Dzień dobry 🙂
U mnie dziś bez herbaty, kawy i croissantów. Oddaję się w ręce białych masonów. 🙁
Ale zanim to nastąpi dla Was kawa, croissanty, grubo dżem 😀
Pozazdrościć Czechom, jak najbardziej. A my jak zwykle. Kochamy skandale 👿
http://wyborcza.pl/1,75968,13075278,Bingo__Jest_skandal.html?bo=1
Dzień dobry.
Irku, czymam!
Naoglądałam się wczoraj, kocham Czechów jeszcze bardziej.
http://www.lidovky.cz/pocta-havlovi-lide-v-praze-vyrazili-na-pochod-fap-/ln-video.asp?c=A121218_223136_ln-video_sk
Młodsza już w domu, Starsza dotrze jutro.
Bigos (18 litrowy kociołek) gotowy. Schody niegotowe. I dobrze nam z nimi. 🙂
Dzień dobry 🙂
Biedny Irek. 🙁 Masoni i dieta to bardzo deprymujący zestaw. Mam nadzieję, Irku, że zdołasz jak najszybciej wyrwać się z łap jednych i drugiej. Powszechne czymanie oczywiście zapewnione. 🙂
Za to pocieszające jest, że rząd czasem ośmiela się zrobić jakiś krok wbrew Episkopatowi. Konwencję o zapobieganiu przemocy podpisano, a Kozłowska-Rajewicz nawet dość dowcipnie się biskupom odgryzła. 😈
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,13075547,Episkopat__Konwencja_pomija_naturalne_biologiczne.html#BoxSlotII3img
Jeszcze jedna rzecz, która mi się u Czechów bardzo podoba: pilnie i solidnie donoszą o wszelkich psich sukcesach. 😆
Podívejte se na psa, který zvládne jezdit i na koloběžce: 😎
http://www.lidovky.cz/pes-umi-jezdit-na-kole-i-kolobezce-dl2-/ln-video.asp?c=A121218_150046_ln-video_ape
Dzień dobry 🙂
O nie , nie zgadzam się na przebieranie psów i każdej innej żywiny! Zwierz to nie zabawka!
Nawet nie próbowałam zgadywać Zeena 😉
Irku, ci masoni jakoś nie mogą się od Ciebie oderwać. Jesteś dla nich stanowczo zbyt atrakcyjny 🙁
Młody w domu 😀
Bry. 🙂
Irku, powodzenia w potyczce z masonami. Trzymam. 😀
Nie znoszę cyrku z tego powodu, o którym pisze Haneczka.
Ze znęcania się nad zwierzętami robi się rozrywkę dla gawiedzi.
Pora zabrać się do roboty na serio.
Ja wczoraj zazdroscilam Czechom wlasnie po przeczytaniu o podnoszeniu nogawek.
Coz za wspanialy, ekscentryczny, wariacki i okropnie slodki ogolnonarodowy hapening! W ktorym uczestnixzy stary i mlody (nawet bardzo mlody), ktory jednoczy i daje znak, ktory budzi usmiech i dobra pamiec.
DLACZEGO, KURDEMOL, MY TAK NIE MOZEMY, NIE POTRAFIMY, NIE CHCEMY?
Bo jestesmy POWAZNI!
A to mi przypomina anegdote opowiadana przez moja E. z wczesnej mlodosci, kiedy ich dom odwiedzila przedwojenna przyjaciolka Mamy E. mieszkajaca od wojny w Nowym Jorku. I na pytanie-stwierdzenie Mamy E :”Ale przyznasz, Lidka, ze pomimo naszej przasnej komuny, pomimo brakow w sklepach, Polki sa eleganckie i ladnie ubrane”, przyjaciolka odpowiedziala po chwili namyslu i z pewnymi oporami : „Polki sie nosza z jakas taka… ponura elegancja…”
jak się częściej bywało na pogrzebach powstańców niż na balach i premierach w operze, to nie ma się co dziwić, że benchmark jest inny niż gdzie indziej 🙄
Psy, wszystkie jakie znam, uwielbiaja popisywac sie sztuczkami i jak sie juz czegos naucza, to by nieustatnie sie popisywaly.
Piesek na hulajnodze ma na sobie pelerynke, co nie przeszkadza mu w zadnym wypadku, a (przeciwsloneczne) okulary na psach widzialem wiele razy w Nowym Jorku, zwlaszcza kiedy podrozuja otwartym samochodem – okulary chronia nie tylko przed sloncem, ale przed zaproszeniem oczu zwirem na drodze.
Stara opowiada, ze jak miala Kota, biala angorke , Gonzage, a bylo silne slonce, to wypyszczala go na zewnatrz tylko w „kapelusiku” na glowie, bo uszka, slabo osloniete futrem , latwo mogly sie spalic , a biale koty sa latwo podatne przy spaleniu sie na raka skory. Potem nastaly czasy „faktorow” przeciwslonecznych, wiec smarowala uszka kremem z najwyzszym faktorem i z uszytych wlasnymi rekami oslaniaczy mogla zrezygnowac.
Haneczko, akurat ten piesek absolutnie nie wyglądał na nieszczęśliwego. Nektóre psy szalenie lubią się uczyć i uważają to za najlepszą rozrywkę. Nasz Puszkin na przykład był taki. Szalał z radości, kiedy widział, że będzie lekcja. I miał duszę aktora, okropnie lubił być podziwiany, więc często sam z siebie, bez zachęty, prezentował ludziom swoje umiejętności, nawet nie domagając się za to żadnego wynagrodzenia w żarciu.
Cyrkowe zwierzęta to co innego. Cyrk w ogóle nie jest miejscem dla zwierząt. Ale domowe psy w większości lubią, kiedy im się poświęca uwagę i zajmuje nimi, lubią uznanie, a i przeciw smakołykom nic nie mają. I nawet jakąś kretyńską supermeńską pelerynkę są skłonne wtedy uważać po prostu za część ćwiczenia. 😉
O, widzę, że Mordka z Łajzą mnie wsparli. 😀
Gdyby komuś się już bardzo źle przewijało, może skoczyć do nowego wpisu, gdzie jest zdecydowanie więcej miejsca. 😉
Znowu sie z Psem zgadzamy jak Pies z Kotem.
Może raczej lubią, że łaskawca zwraca na nie uwagę i gotowe są znosić idiotyczne ćwiczenia.
Nawet szczekają, lub nie, żeby uzyskać aplauz łaskawcy.
Rumik ma w nosie oklaski łaskawcy, natomiast z upodobaniem kradnie w sposób artystyczny, np. sztućce ze zmywarki, skacze jak pchła, zamykany kosz na śmieci rozbraja jednym zębem, butelki odkręca, książki czyta, kota podrywa i wykazuje żywą inteligencję na tysiąc róznych sposobów. Jakby mu dać hulajnogę albo deskorolkę, też dałby radę. Komuś, kto by go chciał ubrać we fraczek albo okulary, odgryzłby rączkę.
Cale psie zycie to jest przypodobywanie sie swojemu panu, cala radosc jego bycia bierze sie z pochwaly, laskawego glasniecia czy pochwaly, nawet rzuconej mimochodem. W tym sensie psy podobne sa do matek.
Oczywiscie, ze psy naucza sie jezdzic na rowerze, nosic peleryny, skakac przez plot i ladowac sie pod szafe, pod ktora jest dla nich absolutnie za malo miejsca, aby sprawic panu przyjemnosc. Ale czy nalezy tego od tych zwierzat oczekiwac? Jako wlasciciel Dwoch Dobrych Piesow, ktore nie znaja zadnej sztuczki za wyjatkiem „around, around” (jak sie zaplacza wokolo drzewa czy slupa), mowie stanowcze nie.