Deszczowe popołudnie
Pogoda nie nastrajała ani do spaceru, ani do prac ogrodniczych, takich jak walka z wężowatymi mackami glicynii, albo nadmiernie panoszącymi się rozłogami poziomek. Gonienie ptaków w mokrych strugach też nie wydawało się nadmiernie atrakcyjne. Prawdę mówiąc, Bobik się trochę nudził i niespodziewaną wizytę Kumpla przyjął z dużym zadowoleniem.
– Może byśmy w coś zagrali? – zapytał Kumpel od progu, nieszczególnie starając się ukryć, że jemu również nieco się nudzi.
– O, świetnie! – ucieszył się Bobik. – Rzuć jakąś propozycję, a ja spróbuję ją złapać.
– Grę planszową jakąś masz? – zadał praktyczne pytanie Kumpel.
– Mam Pekińczyka, ale to się nie nadaje – westchnął smętnie Bobik. – Do tej gry przypisane jest żądanie „szczeniaku, nie irytuj się!”, a to dla mnie już od dawna niewykonalne. Niemal po każdym kontakcie z mediami jestem zirytowany.
– Rozumiem, problemy spirytystyczne – szczeknął wyrozumiale Kumpel. – A monopsoly?
– Wykluczone! – otrząsnął się Bobik. – wyobrażasz sobie, jaki raban się podniesie, kiedy ktoś wyniucha, że kupuję i sprzedaję całe kwartały nieruchomości? Zaraz mnie jakiś antypsemita oskarży, że chcę przejąć władzę nad światem.
– To by rzeczywiście było za duże ryzyko – przyznał Kumpel. – Wobec tego coś nieplanszowego. Pscrable na przykład.
– A dajże ty spokój! – jęknął szczeniak. – Zabawa słowami to dopiero ryzyko! Nigdy nie wiesz, kiedy się okaże, że użyłeś mowy nienawiści.
– Okej, to niech będą karty. Kilka szybkich partyjek cockera. Nie na pieniądze, żeby się nikt nie mógł czepić.
– Też odpada – oświadczył ponuro Bobik. – W cockerze trzeba umieć blefować, a ja nigdy sobie z tym za dobrze nie radziłem.
– No a jakbyśmy zagrali w to, w co ludzie tak lubią grać? W wojnę?
– Obawiam się, że i to nie dla mnie – realistycznie ocenił Bobik. – Do wojny brakuje mi ludzkiej wytrwałości. Potrafę ugryźć raz czy drugi, kiedy widzę, że nie idzie inaczej, ale na nieustanną szarpaninę szkoda mi czasu i nerwów.
– To ja już nie wiem – poddał się Kumpel. – Wychodzi na to, że spędzimy popołudnie całkiem bezproduktywnie.
– Aż tak źle to nie jest – pocieszył go szczeniak. – Chodź, poobgryzamy sobie razem kostkę Bobika. Wprawdzie nikt na nikogo nie będzie mógł przy tym nawarczeć, ale za to obaj będziemy wygrani.
jachty, morzeszafty, wyluzowani (mimo pozaru) pokladowcy, portrety w linach ina lezakach, piekne jest jachtowe zycie 🙂
brykam 🙂
Dzień dobry, wiadro kawy, pasztetówka i prasówka dla chętnych.
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/felietony/1551849,1,z-zycia-sfer.read
Dzień dobry 🙂
Żagle wspaniałe. Siadam więc w kajaki. Wiem, wiem, że to namiastka dla szczurów lądowych 👿
Siódemeczka na śniadanie. To jest to! 😀
Hej! Dorzucam drugie wiadro kawy i siódemeczki 🙂
Redaktor Mizerski świetny, jak zwykle.
To by mogło tłumaczyć stan umysłu „patriotów”:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14414317.html
🙂
Dzień dobry 🙂
Okazało się, że na śniadanie całej siódemeczki nie wrąbię. Piąteczka góra. 😳
Ale spoko, ja się w ciągu dnia rozkręcam. Zwłaszcza jak na wejściu dostanę kilka wiader kawy. 😉
No i po co andsol kieruje mnie na takie strony, od których w ciężką depresję wpadam (i podlizywanie się ogródkiem w niczym mojego oburzenia nie zmniejsza!)? 👿 Dowiedziałem się, że przed naszym żydowskim spiskiem nie uratuje świata nie tylko Putin, na którego zresztą szczególnie nie liczyłem (to akurat było jasne, że ruski z definicji musi być starozakonny), ale nawet Iran! Ten ostatni promyk nadziei wolnego świata też jest opanowany przez wiadomego pochodzenia masonów. 😯
I co z tego, że chrześcijańscy obrońcy świętej wiary muzułmańskiej nie szczędząc sił demaskują prawdziwe korzenie ajatollahów? Skoro już nawet bojownicy Hamasu pokazują się z gwiazdami Dawida na tiszertkach, to ratunku nie masz. Powiedzmy wreszcie głośno te brzemienne (jak do niedawna Kate Middleton) w skutki słowa – jest przewalone! Cała władza w nasze łapy! 🙁
@andsol 12 sierpień 13, 00:14
…Pytanie o powody tak powszechnego zidiocenia sporych grup ludzi wykształconych w tym kraju mam za trudniejsze niż hipotezę Goldbacha…
– czyż nie jest to pytanie retoryczne w świetle trwającej już od kilku generacji selekcji negatywnej. Przybrała ona w ostatnim czasie formę selekcji według specyficznych według mnie parmetrów. To jest dla mnie jasne i stąd rozumiem „wpadanie w ciężką depresję” (Bobik 12 sierpień 13, 10:32).
Mam wrażenie, że rzeczywistość już nie przyznała racji Nisi, Kierowniczce i WW, że przepraszanie za kiboli byłoby rodzajem przyznawania się do wspólnoty z nimi. Jest dokładnie odwrotnie, o czym łatwo się przekonać choćby zerknąwszy na blog Daniela Passenta. Te przeprosiny wzbudziły dziką furię mentalnego kibolstwa, które ruszyło całym stadem zmieszać przepraszających z błotem, nie pozostawiając wątpliwości, że czuje się tym gestem wręcz osobiście zaatakowane. A z drugiej strony nieprzepraszający (choć ubolewający) doczekali się pochwał na zasadzie „nawet co rozsądniejsi lewacy rozumieją…”. Linie wspólnoty zostały wyraźną, bardzo grubą krechą narysowane, co zresztą od początku było do przewidzenia. I nagle ci, którzy przecież po kibolskiej stronie wcale być nie chcieli, zostali tam „dokooptowani”.
Sorry, Kochani, ja nie mam tu najmniejszej, nawet gorzkiej satysfakcji z tego, że wychodzi na moje. Piszę o tym, bo wydaje mi się ważne dostrzeżenie, że skoncentrowanie się w takich przypadkach wyłącznie na aspekcie językowym (przepraszamy czy ubolewamy) jest dużą krótkowzrocznością. To nie w tym była i jest istota sprawy. Ona już w tej chwili najczęściej sprowadza się do prostego „z nami czy przeciwko nam”. Mogę ubolewać nad tym, że doszło do tak czarno-białego podziału, ale nie chcę go nie zauważać, bo to by było już nie polityczną krótkowzrocznością, a ślepotą.
Wolę dalej stawać po stronie tych, którzy sprzeciwiają się faszyzacji życia w Polsce, nawet jeśli czasem wykażą językową (albo inną) nieporadność, bo widzę, że odcinanie się od nich, choćby ze zrozumiałych powodów, automatycznie lokuje mnie po stronie przeciwnej – czy tego chcę, czy nie chcę. A na tyle nie chcę, że ryzykować nie będę.
– coraz bardziej przypominają mi się liczne wówczas reakcje na historyczny dziś dla wielu list biskupów polskich do biskupów niemieckich.
Precyzyjna i trafna diagnoza Bobiku. Niestety.
Bobiku, popieram każde Twoje szczeknięcie. Takiego wściekłego ataku myślących inaczej to chyba jeszcze nie widziałam. Jako miłośniczka teorii spiskowych zastanawiam się, od kogo dostali zlecenie na tę akcję, bo nie podejrzewam, żeby kiedykolwiek wcześniej o Polityce słyszeli.
Gwardia umiera, ale się nie poddaje. Zostaję przy swoim jako pracownica językowa!
Rysiu, błagam, nie mów „jachty” na żaglowce! Różnica między jachtem a statkiem żaglowym jest jak między katedrą Notre Dame a małym kościółkiem…
Uwaga, Frakcjo Szczecińska i inni Bywalcy Koszyczka!
Takiego Szczecina mogliście jeszcze nie widzieć:
https://picasaweb.google.com/108203851877165737961/WejscieDoSzczecinaFinaTSR2013
Widoki są z wody, a kolorystyka autentyczna – była szósta rano i słońce po prostu wariowało.
Tolszipów jest tylko odrobinka tym razem; głównie siedziałam w domu i umierałam z powodu upałów.
Przyjrzyjcie się dobrze, o Wilcy!
Muszę pilnie biec w teren, ale jeszcze doszczeknę: coś mi się tak zdawało, że moderatorzy u DP najpierw tych kiboli nie wpuszczali, ale potem postanowili pokazać, „jak jest naprawdę”. I chyba tym razem słusznie, bo zobaczenie tego pospolitego ruszenia glanów z bliska i w obrzydliwej okazałości bardzo dobitnie mogło uświadomić, że lasy już płoną, więc nie czas żałować językowych subtelności. 🙄
Niestety, Nisiu, z Twojej dobrej językowej roboty korzystają raczej nie ci, których byś sobie życzyła. Nie wiem, czy warto dla nich się wysilać. Im bardziej się nie poddajesz, tym większą im robisz radochę. 🙁
Sorry, już naprawdę muszę biec.
Bobiku, jak wrócisz, to doczytasz:
KROJCBOMBRAMSZTAKSEL
ONI mi wiszą. Ja mam krojcbombramsztaksel i parę innych drobiazgów.
Przy okazji: sorry, piesku!
Grotżagiel też jest i może sobie łopotać do woli…
Hau, hau…
Co nie zmienia postaci, że grotmaszt jest jeden, najważniejszy na statku, a grotżagiel jest tylko jednym z dwudziestu pięciu.
Piesku, miało być, oczywiście, z dużej litery, Piesku.
Bobiku, przepraszam za zasmucanie, ale ja sam, gruboskórny i odporny na normalne dozy durnoty, padłem tym razem.
Mój przyjaciel z Izraela tak to (czyli moje pytanie jak takie coś jest w cywilizowanym niby kraju możliwe) skomentował:
Jak już to można oskarżyć ich wychowawców czyli polski system szkolnictwa. a może nawet same fundamenty polskiego systemu szkolnictwa. Polska także została jednym z niewielu państw na świecie gdzie słowa definiujące narodowość żydowską i żydowską praktykę religijną są uważane za wstydliwe i nie wyrażalne w przyzwoitym towarzystwie łącznie z całą galerią części ciała ludzkiego i ich funkcji biologicznych.
Czyli płacimy za wieki kołtuństwa. No tak, jak czytam Majmona co on ma do powiedzenia o Radziwille Panie Kochanku… Dziw, że ów kraj wcześniej się nie rozpadł.
Nawiasem, gratulacje dla pani Belli, siostry „naszej” Doroty, za trud z przygotowaniem tej zdumiewającej książki dla dzisiejszego czytelnika.
Nisiu 😳 😳 😳
fajny ten Szczecin od wody, Zaglowce tez 🙂
Rysiu, tylko mi się nie załam!
🙂
Daniel Kahneman klania sie – szybkie myslenia
mialo byc dowcipnie, ale widzac zaciete twarze (najczesciej mlodzi panowie) robi sie groznie
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=GqpiRwnCXXU
andsol o 13:07 polski system szkolnictwa. a może nawet same fundamenty polskiego systemu szkolnictwa.
Andsolu i Przyjacielu z Izraela, czepiacie sie!, jestescie malkontentami, nie wiecie moze ze juz w przedszkolu kazdy dzien zaczyna sie od wspolnej glosnej modlitwy, kto wychowuje sie z modlitwa na ustach nie moze byc zle wychowany. Przedszkole to
FUNDAMENT.
WSZYSTKIE POLSKIE DZIECI do przedszkoli (do takich bez samotnych, rozwiedzonych, kolorowych, ulomnych rodzicow, zdrowe dzieci do zdrowego srodowiska!)
pstryk
@ andsolu,
dziękuję w imieniu siostry, przekażę jej 🙂
Ale znajomy z Izraela nie do końca ma rację. W języku rosyjskim słowo „Żid” jest obraźliwe. Gdy chce się nazwać Żyda nieobraźliwie, mówi się „Jewriej”.
Nie miałam wątpliwości, że idioci są idiotami, ale żeby aż tak pokrętnymi, to nawet nie podejrzewałam… Żeby popierać tych, którzy się z nimi nie identyfikują, to jak dla mnie kombinacja nie z tej ziemi 😯
Ja oczywiście dobrze rozumiem, że jak ktoś przeprasza w ich imieniu, to oni się wk..wiają. Ale że ten ktoś nie chce mieć z nimi nic wspólnego i uważa, że nadają się na drzewo (chyba żeby się zresocjalizowali), to już OK? 😯
13368 ?
Niezły, niezły. Chociaż ja należę do osób, którym żywioł wody raczej obcy jest, zwłaszcza w postaci mórz i oceanów.
Rejsik jednakowoż wydaje się palce lizać. 😀
Nisiu, nie daruję Ci tego księżyca! 😉
Eeee tam, Rysiu, fantazjujesz!
Ja nie znam przedszkoli, gdzie się odmawia modlitwy. Chyba, że jakieś wyznaniowe.
Natomiast jest sporo przedszkoli językowych, integracyjnych itp.
U mnie na małym osiedlu, gdzie mieszkają już głównie starsi ludzie kilka , w tym chyba dwa państwowe.
Zidiocenia c.d.
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,14423207,Robotnicy_zatynkowali_mural_na_Muranowie___Ogromna.html#TRLokWarsTxt
Siodemeczko, lekko koloryzuje 🙂 dramaturgia ironii 😀
wyszlo slonce, brykam (powoli ciagle) w Tereny 🙂
Gdyby to Słońce na urobku było,
za te wchodzenie i wychodzenie
o jakiejkolwiek porze,
(dyscypliny żadnej,
co mieć ma każde stworzenie Boże),
kary umowne by płaciło
a może nawet po paru wagarach, bez huku
szczególnie, gdyby w korporacji robiło,
skromny i cichy ale punktualny
Księżyc koło piórka by mu zrobił kuku.
I świeciłby wreszcie blaskiem własnym swoim
Czym tego Słońca doszczętnie by zgnoił.
Pani Starsza, ktora wrocila wlasnie z Richmond gdzie wraz z ekipa rpbotnikow przez 6 godzin rozpakowywala tkansport dobytku swej klientki z Ameryki, pada na morde. Jutro klientka przyjezdza wraz z malutka Aria oraz przyjaciolka ze studiiow mojej Starej, Liza de K. Stara wytbiera sie wczesnym porankiem wraz z Pania Dochodzaca aby poukladac rzeczy, ktorych nie zdolala poukaladac dzisiaj i aby Pani Doch wyszorowala wszystko na glanc,
Zajrzalem do Passenta, ktpry ubolewa po leturze jakichs forow na stronie „niepokornych”. Mam nawet lekkie Schadenfreude – nie trzeba bylo u siebue samego tolerowac wszelkiej holoty. A tolerowal i toleruje. Wiec niech sie nie dziwi, ze holota coraz glosniejsza.
Siódemeczko, dzięki za dobre słowo. Księżyc fajny, nie? To właśnie to moje nowe foto-idioto ze szpiegowskim zoomem. Taki zbliżony księżyc już dosyć mocno lata, statek giba, ale można utrzymać siłą woli.
Jakby kogoś takie foto-idioto interesowało, to jest to Canon PowerShot Sx50HS. Staniał odkąd go kupiłam. Własnie przeczytałam o nim bardzo dobre opinie. Potwierdzam, są słuszne, choć wizjer ma kiepski – za to wyświetlacz doskonały.
Tak, Nisiu, pamiętam o Twoim aparacie, bo rozważałam jego kupno. Jestem pod wrażeniem, jakości, kolorów. Super!
Dane o aparacie i zdjęciach można przeczytać przy każdym zdjęciu w rozwijanym oknie z boku.
Ja lubię szukać informacji, jakim aparatem i obiektywem robione, ale o obiektywach bardzo rzadko są. Szkoda, bo to ważne info.
– może się przyda:
http://www.benchmark.pl/testy_i_recenzje/canon-powershot-sx50-hs-test.html
Szczecin z wodnej perspektywy, rzeczywiście, piękny. Ten księżyc wydaje się niesamowicie bliski. Mnie najbardziej podobają się te zdjęcia z odbiciem… 🙂
Rysiu, na przedszkola złego słowa nie dam powiedzieć 😉 W polskim systemie szkolnictwa, opieka i nauczanie przedszkolne to jedyny poziom, na którym dzieje się coś sensownego. W przedszkolach bardzo wiele się zmieniło w ciągu ostatnich lat, na lepsze. Przedszkole to pierwszy i ostatni etap edukacji, na którym dzieci są naprawdę szanowane, na którym ktoś dostrzega ich potrzeby i stosownie do tych potrzeb z dziećmi postępuje. Pewnie nie wszędzie, ale w tych, które znam, tak właśnie jest.
A potem dzieci idą do szkoły… 🙁
Nie dość, że dziś miałem okropne zalatanie, to jeszcze mi internet zaczął kompletnie świrować. 👿 Niby pokazuje, że jest połączenie, ale kiedy chcę wywołać jakąś stronę, oświadcza mi, że połączenia nie ma. Tylko wyjątkowo rzeczywiście mnie łączy. Podejrzewam, że się zepsuło urządzenie zwane Fritzem. Będę musiał jutro pogadać z dostawcą. 👿
Nie dziwcie się, jak za chwilę znowu zniknę z horyzontu. 🙄
Dziwne, u mnie ten sam problem, Bobiku 😯
Ja tak mam od dwóch tygodni, nawet trzy razy dziennie, po godzinie przechodzi. 👿
Na pewno wszystko przez tego Snowdena, cyklistę jednego! 👿
Dobry wieczór!
Dla frakcji różanej, poznańskiej, berlińskiej oraz wrocławskiej: http://www.rosengarten-forst.de/media/891/2013_Flyer_pl_Bogen.25346.pdf
Na mnie Snowden nie działa.
I tym optymistycznym akcentem zadobranockuję. 🙂
Babilasie, moje róże szykuja się do ponownego kwitnienia, jak zakwitną, zrobię im fotki i pokażę.
Ciiii, Rysiu śpi 🙂 .
Szepczę zatem „dzień dobry”.
Witam skowronki kawą i prasówką.
http://makowski.blog.polityka.pl/2013/08/12/poprawnosc-polityczna-krepuje-arcybiskupa/
Dzień dobry 🙂
13410, 13409 ??
http://martamarciniak.natemat.pl/71385,najpiekniejsze-ksiegarnie-na-swiecie
Rysiu, obudź się!
Dzieki, Irku, za czujnosc.
Mam nawet pomysl kto to jest IP 31……69.
http://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/1,105806,14415725,Pies_czy_kot___co_sympatie_i_antypatie_do_tych_zwierzat.html#BoxLSTxt
🙂 🙂
Wielokrotnie pisaliśmy tu o Teatrze NN i Tomku Pietrasiewiczu
http://wyborcza.pl/jakurzadzicswiat/1,129508,14410179,Bramkarz_z_Lublina.html?as=1
A osobowość zwolennika psów i kotów 🙄
Badania z uniwersytetu stanowego w Teksas potwierdzaja jedynie teze, ze psychologia znacznie czesciej niz inne dziedziny wiedzy oscyluje w kierunku lzenauki.
Dzień dobry 🙂
Sowy też się powoli zaczynają złazić. 😉 Pierwsza herbata, pierwsza kawa, pierwsze pół godziny bez ziewania…
I pierwsze nerwy zszarpane z powodu odpałów internetu. Niech ja tylko dojdę do siebie, z takim wściekłym ujadaniem do dostawcy zadzwonię, że może nawet Wy będziecie słyszeć! 👿
Hej, podrzucam zwyczajowe dwa wiaderka kawy, bo, jak wiadomo, wszystkie cywilizacje powstały wokół ekspresów 🙂
Zmoro, te księgarnie są takie piękne, że aż się nie chce z nich wychodzić.
Guzik się naujadałem. 👿 Zaraz na wstępie grzeczny automat poinformował mnie, że w całym regionie sieć jest uszkodzona, przepraszamy, postaramy się naprawić jak najszybciej, bla, bla, bla. To już się nawet nie próbowałem dalej łączyć, bo pewnikiem po jakiejś godzinie-dwóch dotarłbym do człowieka, który by mi powiedział to samo.
Z rozpaczy przyjdzie książki poczytać albo co. 😈
Kawa.
Na mnie niesamowite wrażenie zrobił Cmentarz Zapomnianych Książek. Zafon stworzył taką wizję, że dech zapiera.
Księgarnie…przez lata wykupywałem w księgarniach egzemplarze starych gazet, zwłaszcza te z działami drobnych ogłoszeń. To przepyszne źródło do pozyskiwania informacji na temat „żywej historii” – zainteresowań, gustów np. oferty win przed 150 laty. No i aktualności…informacje „reporterskie” z czasów np. Powstania Listopadowego, takie aktualności podające trzeciorzędne detale np. z bitwy pod Kockiem. Takie wiadomości są dla mnie kontynuacją zapisków na marginesach starych kalendarzy – Silva Rerum. Jeszcze kilka lat temu takie gazety np. z pierwszej połowy XIX wieku były do nabycia w księgarni przy Alejach Ujazdowskich w Warszawie, a kosztowały poniżej 10 PLN za egzemplarz. Podobnie można było tanio znaleźć numery Merkuriusza Polskiego, wydawanego w międzywojniu przez Władysława Zambrzyckiego („Nasza Pani Radosna”, „Kaskada Franchimont”, etc.)
To się ksiądz Boniecki doigrał
http://tygodnik.onet.pl/0,81219,tylko_modlitwa_i_postem,komentarz.html
Tak zaatakować pana Terlikowskiego?! Ksiądz się już nie podniesie, kiedy Terlique rozprawi się z nim swym nieporadnym, aczkolwiek jedynie słusznym piórem 🙂
Nisiu, ta książka Zafona jest dla mnie kultowa, to dzięki niej poleciałam do Barcelony i szukałam ulic i miejsc , o których on pisał.
Małgosiu, no właśnie. A ja przez Zafona prawie nic nie napisałam w poprzednim rejsie, bo mi kapitan podrzucał kolejne tomy i zamiast pracować, przenosiłam się w zaklęty świat pana Z. Atmosfera tych książek jest niezwykła, a najbardziej niezwykła wizja Cmentarza Zapomnianych Książek.
Tak, pan Z. bardzo wciąga 🙂
W mojej dzielnicy jest Cmentarzysko Zapomnianych Książek
http://www.polskieradio.pl/8/1594/Artykul/511244,Cmentarzysko-Zapomnianych-Ksiazek
„Cień wiatru” był zachwycający, CZK – niesamowite, niezwykłe, inspirujące. Opisy Barcelony – mistrzowskie. Ale pozostałe części już mnie tak nie porwały. „Gra Anioła” była momentami po prostu nudna, a „Więzień nieba” to taka rozwodniona wersja „Cienia wiatru”.
Kawiarnia „Literatka” we wrocławskim Rynku jest poobstawiana po ścianach regałami z książkami „do wzięcia”. Dawnych lektur szkolnych jest tam moc, ale w kwestii czegoś wciągającego, przypuszczam, że kto szuka, znajdzie; widać tam bowiem różnych zaczytanych.
@andsol 13:08
no pewnie, że znajdzie. Sama znajduję, ale i podrzucam czasem, może kogo innego też wciągnie 🙂
http://www.tokfm.pl/Tokfm/0,0.html
Wysłuchałam w wiadomościach, że b. Hoser odrzucił odwołanie ks. Lemańskiego.
Tu jest więcej:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,14433626,Abp_Hoser_odrzuca_odwolanie_Lemanskiego___Zaszczepil.html#BoxSlotII3img
Było do przewidzenia.
Teraz już tylko Watykan pozostaje.
13436
http://wojciechlemanski.natemat.pl/71483,odpowiedz-mojego-biskupa
13435 raczej też
Cóż, cud oświecenia JE nie nastąpił. Co było do przewidzenia.
@Demetria 16:09
chyba nie spodziewaliśmy się cudu 🙁
Niestety, filmowana przez telewizje awantura, gdzie ludzie wypychają samochód z przedstawicielami biskupa nie będzie przemawiać na korzyść Ks. Wojciecha.
Nikt nie będzie wnikał, że to brak dialogu kurii z wiernymi, wyniosłe, pogardliwe milczenie na pisma i próby spotkania legły u podstaw takich nastrojów. Być może ich wywoływanie było nawet celowym działaniem prowokacyjnym, żeby mieć argumenty.
Niewielką mam nadzieję, ale mam do końca.
Korzystając z chwili dostępu do netu: wierni z Jasienicy zrobili antyklerykalną zadymę, w obronie chrześcijaństwa „dla ludzi”, zgodnie z nawoływaniem – no, czyim, Koteczki? 😈
http://www.idziemy.pl/kosciol/komunikat-kurialny-ws-ks-wojciecha-lemanskiego/1/
I to pójdzie jako uzasadnienie do Watykanu.
Biedaczek, wśród swoich kumpli dawcy raczej nie znajdzie… 😎
http://www.polityka.pl/galerie/1533955,1,rysuje-andrzej-mleczko-2013-r.read
Dekrety, komunikaty, stanowiska…. a my róbmy swoje
Dziś Międzynarodowy Dzień Osób Leworęcznych
Jestem podrasowanym leworęcznym, bo do 4 klasy szkoły podstawowej byłem bity linijką za próby pisania lewą ręką 👿
Ale polewam z lewej ręki 😉
A więc polewam 😀
No to ja dziś mogę uchodzić za dokooptowanego lewołapnego, bo prawą przednią łapę akurat sobie zepsułem. 🙁
Zaraz sprawdzę, czy umiem lewą przednią polewać. Ale z podniesieniem już polanego na pewno sobie poradzę. Zdrowie lewołapnych! 😆
Ew_ka
Na cud wprawdzie nie liczyłam, ale jako genetyczna optymistka miałam nadzieję, że abepe pójdzie po rozum do głowy…
A co do dawcy, Bobiku, to myślę, że akurat wśród kumpli może się on znaleźć, bo o tę część ciała to raczej to środowisko nie dba 😉
Ale żeby coś dać najpierw trzeba mieć. 🙄
Zaczęłam czytać ten komunikat kurialny, ale resztki krwi w moich żyłach rozgrzały się do czerwoności i sprawiły, że wyparowała większość krążącej tam kawy, co w rezultacie daje stan zagrażający życiu. Muszę uzupełnić poziom kawy w arteriach
Przeciwnie, Siodemeczko – scena wypychanoia przerz wiernych jasieniockich samochodu kurialnego powinna zropbic bardzo duze wrazenie – w Watykanie.
Za chwile. jeszvcze w tym tygpdniu powinnismy doslac kolejne podpisy do Kurii Rzymskioej z nowym listem wprowadzajacym.
Odpowiedzi Hosera nalezalo sie sppodziewac, podobnie warszawskoiej kurii.
W oswiadsczeniu kurii wzmocniony zostal watek „siania zgorszenia” wrsrod wiernych. Ten watel powinien koniecznie sie znalezc w liscie wprowadzajacym – podkreslenie, ze postepowanie kurii wobec Lemanskiego powoduje takie zgorszenie wsrod wiernych, ze niektorzy nawet usilowali wypchnac samochod z kirialistami z terenu plebanii, czenu zapobiegla interwencja ks. Lemanskiego. Bo tak bylo.
Co racja, to racja, Bobiku 😀
Nie nalezy tracic glowy takze i nam, denerwowac sie, tylko kalkulowac absolutnie na zimno (look, who’s talking!)
Na zimno to ja czarno widzę bez osobistej interwencji wiedzącego i bardzo zaufanego człowieka.
Tak trochę wyszło, że JE zachowaniem parafian z 15 lipca uzasadnia swoją decyzję z 5 lipca…
Z listu otwartego parafian z Kazimierzy Wielkiej do biskupa Ryczana: „Księże Biskupie Ordynariuszu – można szukać wrogów Kościoła wśród „międzynarodowego sekularyzmu, dowodzonego przez masonerię” – ale czy aby przyczyn wyludniania kościołów w Polsce nie powinniśmy przypadkiem upatrywać w lekceważącym traktowaniu wiernych przez Instytucje Kościelne?”
Widział kto podobną bezczelność?! 😉
Nie widział, ale coraz częściej będzie oglądał 😎
Nie, Droga Haneczko. Osobista interwencja jest OK, ale znacznie wazniejsze jest zbiorowe dzialanie, zbiorowa niezgoda na to co wyprawia hierarcha.
Co robimy i robic bedziemy „poki my zyjemy”., ze zacytuje.
Bobiku, a czy to trzeba koniecznie rozpisywać na głosy? Nie można od razu z partytury? 😉
Mordko, trzeba szukać i stukać w każdy możliwy sposób, byle dotarło i zadziałało.
Jak najbardziej, Haneczko.
Ja mam w komputerze niewyslany dotad liswt do Papieza, napisany przed tygodniem. Jutro dodam do niego dwa zdania i wysle, z kopia do obu kurii ( w Wrszawie i w Rzymie) i do Osservatore . Normalna poczta, polecona.
.
Niestety, tak jak haneczka z 21:17, też czarno widzę.
O ile mnie pamięć nie myli, u źródeł chrześcijaństwa leżało właśnie nieposłuszeństwo. Niezgodność z ortodoksją. Wypędzenie przekupniów ze świątyni. Podawanie się za Mesjasza, co w oczach żydowskich kapłanów okropnym bluźnierstwem było. Nauczanie i pouczanie bez pytania o zezwolenie. No, same takie okropne wykroczenia.
I co tu się dziwić ks. Lemańskiemu, jak miał takie wzorce? 🙄
Długi artykuł, piszą też o naszej petycji
http://ncronline.org/news/global/ousted-polish-priest-takes-his-case-rome
U zrodel chrzrscijanstwa nie lezalo nieposluszrenstwo, ale przeciwnie – glebokoie przygnebienie w spoleczenbstwie, ze z ta wladza Rzymu nic sie nie da juz zrobic, kolejne powstania przeciwko Rzymowi sa bardzo brutalnie dlawione, opodatkowanie wykoncza rodziny i koniec swiata jest bliski, moze jeszcze w tym pokoleniu. Kazda nielojalnosc, nawet zalazek buntu bedzie brytalnie zdlawiony, a winni ukrzyzowani. U zrodel chrzescijanstwa lezalo „nadstawmy drugi policzek”, nie buntujmy sie, praca jest niewazna, domu budowac nie warto, bo i tak wszystko na darmo, skoro za chwile nas nie bedzie, skupmy sie zatem na wlasnej duszy i samodoskonaleniu.
Dlatego Marta jest potepiona, a Maria wyniesiona.
Sorry, Bobik.
Pozwolę sobie zacytować jeden z moich ulubionych fragmentów Pisma św.: «W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi.
3 W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!”
4 Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę,
5 to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie”». (Łk, 18)
Może więc Kot ma rację i powinniśmy spróbować jeszcze z indywidualnymi listami?
Irku, a czemu polewasz?
Urodziny masz dopiero 18.08.? 😀
Coś mnie chorość chwyciła. Chybam się przeziębił, biedny misio. 🙁
Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona…
Czy slowa Jezusa oznaczają potępienie?
http://ncronline.org/news/global/ousted-polish-priest-takes-his-case-rome
🙂 🙂 🙂
Tak, indywidualne listy tez powinny byc wysylane, ale nie przymuszalbym nikogo do pisania.
Ale takie listy sa bardzo potrzebne.
http://www.kapky.eu/pl/teksty/postacie-biblijne/maria-marta-i-lazarz-przyjaciele-jezusa-wojciech-skora-mic/
Oczywiscie. Marta jest w tej przypowiesci „bad guy”, bo zamiast siedziec u stop Rabina (Nauczyciela) i sluchac Jego slow, zabrala sie za gotowania kolacji i przygotowywania Mu loza i wody do umyciia. Maria jest prymuska, Marta jest glupia i nie rozumie co jest dla niej dobre.
Wiem, ze to juz wiele razy tu bywalo, ale jeszcze specjalnie dla Marka:
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Christ_in_the_house_of_Marthe_and_Marry_Vélazquez.jpg
Popatrz na te wiedzme za plecami Marty, z paluchem. POpatrz jaka zmartwiona mine ma Marta, przygotowujaca aioli – sos z oliwy, jajka., cytryny i czosnku do ryby.
Nie, Mordko, to nie całkiem tak. Jezus nie wzywał wprawdzie do buntu przeciwko Rzymianom (oddajcie cesarzowi co cesarskie), ale obec kapłanów i ortodoksji jak najbardziej wykazywał nieposłuszeństwo.
A nadstawiania drugiego policzka ja bym nie rozumiał w sensie „bądźcie ciepłymi kluchami i dawajcie sobie pokornie nakopać, kiedy tylko komuś przyjdzie na to ochota”, tylko „na nienawiść i pogardę nie odpłacajcie nienawiścią i pogardą, bo to niszczy. Lepiej wybierzcie drogę zrozumienia i wybaczenia, bo to z was zrobi ludzi lepszych i milszych Bogu, który sam jest miłością i wybaczeniem”. To też było nieposłuszeństwem woec ortodoksji, bo JHWH był Bogiem surowym, czasem wręcz mściwym i miłującym nawet swój wybrany naród tylko pod pewnymi warunkami. 😉
Sorry Bobik, ale to co moweisz jest kompletnie ahistoryczne i raczej wymyslone pozniej z ta „miloscia i wybaczaniem”. To nie byla „religiua milosci i wybaczania” lecz religia przygotowujaca Lud do przyszlego zycia, nakazujaca zaniechganie spraw tego swiata i skupienie sie na przyszlym (ewnetualnym).
POza tym mowiac o Bogu Starego Testamentu jako ” surowym, mściwym i miłującym nawet swój wybrany naród tylko pod pewnymi warunkami” to tez nie wykazujesz zbytn poglebionej znajomosci Ksiegi. Taki Bog by sie nie utrzymal, a jednak utrzymal sie przez 6 tys. lat. Ksiege mozna czytac nieco inaczej niz czynia to katecheci w Polsce,.
O matko, jacy my się zrobiliśmy kościelni 😉
Jestem po, opowiadanej, Hiszpanii. Przyjaciółka mnie napasła. Goya ją zawiódł, El Greco też (ale nie Toledo), Velasquez przeciwnie, Guernica powaliła. Bardzo ubolewa, że Calatrava miał mniej szczęścia niż Gaudi. Pękam od nadmiaru jej wrażeń 🙂
Ja się zrobiłem kościelny? 😯
Historia religii a kościelność to dla mnie dwie różne sprawy. 😉
No dobrze, zgodliwa ze mnie stworka. Bardziej się wgryzam, ostatnio, w kościelność, niż w polityczność i przenoszę swoje odchylenie na niewinnych 😉
Nazywał ich „groby pobielane” i mówił o nakładaniu ciężarów, których sami nosić nie chcą.
Natomiast w przypowieści o Marcie i Marii chodzi raczej o umiar w zajmowaniu się sprawami praktycznymi, które tak mogą przysłonić świat, że zatraca się inne aspekty życia. Taka trochę pochwała pięknoduchostwa, ale nie odbieram tego, jak nagany dla Marty. Ja lubię tę scenę.
Z powodu hiszpańskiego sowienia do skowronków, już dobranoc 🙂
Litwa dziękuje za przeprosiny
http://wyborcza.pl/1,75478,14434986,Podziekowania_z_Litwy_za_polskie__przepraszam__po.html?utm_source=HP&utm_medium=AutopromoHP&utm_content=cukierek1&utm_campaign=wyborcza#Cuk
Mordko, nie tacy bogowie się utrzymywali. Azteccy to dopiero byli okrutnicy. 😉 A na surowość Jahwe w Starym Testamencie dowodów można zaleźć mnóstwo, choć fakt, że w przypływach dobrego humoru i łaskawy bywać potrafił.
Jak chodzi o ahistoryczność, to raczej ahistoryczne wydaje mi się objaśnianie Nowego Testamentu Velazquezem. 😉 A samodoskonalenie miłości i wybaczania bynajmniej nie wyklucza, a może nawet zdecydowanie wklucza. I w chrześcijaństwie wkluczało, co właśnie było pewnym novum. Przebaczenia łotrowi w godzinie śmierci trudno nie nazwać ideą miłości i wybaczenia.
Nie można też twierdzić, że chrześcijaństwo nakazywało całkowite zaniechanie spraw tego świata, bo przecież nakładało na swoich uczniów całkiem konkretne obowiązki również w tym świecie. Owszem, Jezus twierdził, że jego królestwo jest nie z tego świata, ale równocześnie rozmnażał ryby i wino, nie zapominając, gdzie żyją jego wyznawcy. 😉
Historię z Martą i Marią można interpretować właśnie w kategoriach samodoskonalenia, drogi od rzeczy „niższych” ku „wyższym”. Niereligijnie można by to wyrazić np. dylematem, czy za ostatnie pieniądze kupić chleb, czy książkę. Ale w końcu i Marta nie zostaje potępiona, tylko upomniana i nikt nie odmawia jej „drugiej szansy”.
Sorry, ale ja jako porządny ateista musiałem się trochę w teologii obkuć. 😆
Jaki umiar, jaki umiar, Siodemeczko. Przychodzi do Twego domu Gosc, glodny, zmeczony upalem i zakurzony droga. Co robisz? Pozwalasz Mu perorowac czy mowisz: Sorry, Gosciu, niech pojde nastawie czahnik i dam zjesc, tu masz czysty recznik, kremy, tfu. olejki do stop i bielizna poscielowa. Jutro rano porozmawiamy, a teraz zjedz i odppocznij sobie.
Tak postapila Marta, i dlatego wbrew roznym koscielnym , ludzie ja wola od Marii. Bo oczywoscie nie pameitaja historycznego kontekstu tej przypowiesci, ona dla nich jest malo w gruncie rzeczy czytelna, jak zreszta wiekszosc opowiesci biblijnych. To znaczy ich zrozumienie jest bardzo naskorkowe i poglebione dosc powszechna ignorancja tekstow biblijnych, nie tylko wsrod wiernycg, ale takze wsrod leniwego i gnusnego kleru, od ktorego sie nie wymaga znajomosci Pisma.
I gdyby chodzilo tylko o umiar, to watpie czy ta przypowioesc znalazlaby sie w Ewangeliach. A znalazla sie dlatego, ze dosc barwnie opisuje stan ducha wsrod tych, ktorzy poszli za Jezusem.
Kiedys, lata temu, natrafilam na batrdzo piekny wiersz Anny Kamienskiej, katolickiej poetki, moim zdaniem niedocenianej, matki Pawla Spiewaka, o Marcie, ale juz od lat nie umiem go odnalezc. Anna Kamienska tez wolala Marte. Z Marta sie kompletnie utozsamiala w tym wierszu. Ktos potrafi go znalezc?
Bardzo mnie ucieszyło to litewskie podziękowanie, bo jest szybkim dowodem na to, że przeprosiny nie były gestem nadaremnym.
Podoba mi się to zdanie Valatki :
„Trzeba przypominać, patrząc na stosunki między oboma narodami, że coś osiągnąć można tylko gdy polscy politycy krytykują polskich radykałów (tak jak to zdarzyło się teraz), a litewscy politycy – litewskich radykałów”.
Tak też odczuwałem to w sprawie kiboli – niech Litwinom będzie głupio za litewskich, ale za polskich to mnie ma być głupio.
Mordko, przypowieści biblijnych jak wiesz, nie należy traktować dosłownie, tylko metaforycznie. Maria jest tu metaforycznym przedstawieniem wartości duchowych (odpowiednik „być), a Marta materialnych („mieć) Oczywiście poeci czy malarze mogą na ich kanwie snuć swoje własne opowieści, ale nawet ja nie domagałbym się, żeby to właśnie one były obowiązującą teologiczną wykładnią. 😉
POdejrzewam Bobiku, ze swoje przekonanie o rzekomym okrucienstwie Boga Starego Testamentu czerpiesz z nauki religii katolickiej, ktora traktuje Biblie doslownie i dosc bezmyslnie, wrecz dzoiecinnie powiedzialbym. . Mowie tu o przecietnym ksiedzu. Ubolewal nad tym bardzo ks.prof. Michal Czajkowski, najwybitniejszy polski biblista wspolczesny, ktory nigdy w zyciu nie powiedzialby, ze Bog Starego Testamentu jest okrutny. Mialem z nim swego czasu dluga rozmowe na ten temat. I jemu sporo z tego nieco innego rozumienia zawdzieczam.
Tsak, metafporycznie, nie zapominajac o warstwie historycznej. I historycznie to nie byla zadna „religia milosci” tylko religia skrajnej rezygnacji z nadziei na tym swiecie. POxieszajaca byla jedynie obietnica Zmartwychwstania.
O tym tez jest Apokalipsa sw. Jana – rzadko czytana, bo taka straszna i trudna, i malo dzis zrozumiala. Tam nie ma zadnej miloscu. Tam jest… no wlasnie… apokalipsa.
Mordko, a czy Ty kiedykolwiek slyszales o czterech poziomach interpretowania tekstow biblijnych w tradycji katolickiej? 😉
Na wszelki wypadek podrzucam:
http://catholiceducation.org/articles/religion/re0329.html
A z Maria i Marta chodzi o to, zeby w obecnosci Boga (bo tak w chrzescijanie widza Jezusa, jakkolwiek to moze byc przyjmowane przez innych), zamiast klopotac sie od drobiazgi, na chwile sie zatrzymac w codziennej nieuniknionej krzataninie i uwaznie sluchac. Moim zdaniem to calkiem niezle przeslanie. Kilka lat temu o kobiecym, chrzescijanskim odbiorze opowiesci o Marii i Marcie powstala ksiazka, o bardzo wiele mowiacym tytule: Having a Mary Heart in a Martha World. Sam tytul juz wiele tlumaczy. 😉
Dwie dziurki w nosie i skończyło się chwilowe jakie takie funkcjonowanie internetu. Ja w takich warunkach nie jestem w stanie prowadzić porządnej kłótni teologicznej. 👿 Wobec tego tylko w skrócie odpowiem Mordce, a potem pójdę spać, oczywiście upierając się przy swoim. 😉
Ja nie nazwałem Jahwe okrutnym (to pisałem o bogach azteckich), tylko surowym (wielu starotestamentowym nakazom naprawdę nie sposób odmówić surowości). Poza tym przypisałem mu niekonsekwencję, tzn. raz wpadanie w straszny gniew (co czasem sprawia wręcz wrażenie mściwości), a raz okazywanie niespodziewanej łagodności. Rozumiem, że historycznie rzecz biorąc wzięło się to stąd, iż Stary Testament był spisywany długo i przez wielu autorów, niemniej jednak ta niekonsekwencja istnieje. A w porównaniu z Jahwe Bóg nowotestamentowy ma jednak znacznie większy „potencjał wybaczania” i dawania drugiej szansy. 😉 Ale powinienem był zaznaczyć, że mówię o tym wizerunku Jahwe, który wyłania się z Biblii, a nie z całej tradycji żydowskiej, bo to inna para kaloszy.
Z opinią, że chrześcijaństwo było wyłącznie religią rezygnacji, a nie miłości, absolutnie się nie zgadzam, również biorąc pod uwagę kontekst historyczny. A ponieważ ta opinia została podana bez żadnych dowodów (zresztą nawet jeżeli któryś z historyków tak to interpretował, to nie jest jeszcze żaden ostateczny dowód), to i ja swojej kontropinii nie będę popierał dowodami. 😈
Dalej już się wykłócał nie będę, bo i pora późna, i net świruje, i nie chcę przekształcać blogu w teoloblog. 😉 Ale zarzucanie mi, że swoje pojęcie o religiach wyniosłem ze szkółki parafialnej jest… hmm… jak by to powiedzieć… dalekie od rzeczywistości. Ja nigdy do szkółki parafialnej nie chodziłem, więc musiałem pojęcie czerpać z innych źródeł. 🙂
Kocie, ja już od dawna unikam mówienia tu o braku kompletnych i cudownych wartości monarchii brytyjskiej (delikatnie to wyraziłem, nieprawdaż?), bo wiem, że najmniejsza aluzja może mnie doprowadzić do ostrego konfliktu z Tobą, ale gdy jawi się ryzyko, że nie będzie już można mówić także o rzekomym okrucienstwie Boga Starego Testamentu to coś we mnie (byłym czytelniku Starego Testamentu, tak, tak, nie tylko Kapitałem za młodu się karmiłem) gwałtownie pęka i czuję, że za chwilę odpalę racę w stronę ukochanej przez Ciebie monarchii, żeby gdzieś się wyładować i nie tak od razu wdawać się z Tobą w dyskusje religijne. Przegrane z góry przeze mnie, bowiem o dobroduszności i tolerancji i dbałości o długowieczność wrogów tego Boga wszyscy świetnie wiedzą.
A wiesz, Bobiku, ze moze teoloblog to przesada, ale z kolei interesujace jest zderzenie wzajemnych o sobie wyobrazen (czesto bardzo dalekich od rzeczywistosci, a do tego sprowadzonych do skrotow, ktore jeszcze bardziej rzeczywistosc splaszczaja). Wydaje mi sie, ze podstawowa znajomosc religii swiata to czesc wspolczesnej kompetencji kulturowej, nawet jesli samemu zadnej religii sie nie wyznaje (znajomosc tradycji swieckiego humanizmu tez jest bardzo wazna). No, chyba ze sie jest jak Dawkins, ktory znowu ostatnio sie wpakowal w kolejne tarapaty (i wielu kolegow ateistow sie od niego odcielo).
PT Szanowni,
W książce „Róże – 110 odmian” (autorzy St. Żyła, M. Jerzy, M. Czekalski; PWRiL, Warszawa 1992) na stronie 6 czytam:
„W roku 1882 odbyła się w Warszawie wystawa róż, pierwsza w dziejach polskiego ogrodnictwa. Bracia Hoserowie i bracia Kaczyńscy przywieźli do Starej Pomarańczarni w Łazienkach ponad dwieście odmian róż. Kolekcja Ulricha obejmowała sto trzydzieści odmian (…)”
Naprawdę szkoda, że nazwsko Hoser przestało kojarzyć się z historią ogrodnictwa w Polsce.
Heleno troszczysz się o tak wiele… 🙂
Podczytuje blog Bobika od czasu do czasu, teraz trochę częściej. W pewnym sensie ma to związek z księdzem Lemańskim i listem w jego obronie. Niestety w pewnym momencie jego historia zaczela przypominac spagetti western.
A w westernie tego typu zawsze musi być samotny skrzywdzony kowboy który z walczy z calym złem otaczającego świata. Wszyscy mu współczujemy , potem z satysfakcją przyglądamy się jego walce ze złem i oczekujemy happy endu.
Niestety życie to nie film, Szczęśliwe zakonczenia zdarzają się rzadko a naszemu bohaterowi przed ostatecznym starciem zabrakło naboi. W walce ze złym szeryfem uzbrojonym po zęby nie wystarczy strzelanie z bata, strojenie groźnych min i opowiadanie jaki jest zły i niegodziwy…
Ksiądz Lemański rozpoczynając wojnę na słowa i medialne wypowiedzi najpierw powinien porozmawiać z współbraćmi Hosera z czasu gdy był misjonarzem w Rwandzie. Może by się dowiedział , że z nim się nie rozmawia, nie prowadzi dialogu, nie oczekuje , że komuś przyzna rację. Pewnie tyle lat spędzonych w jednym z najbiedniejszych krajów na swiecie nauczyło go oczekiwania bezwzględnego posłuszeństwa od swoich podwładnych. Bo czy można inaczej wspólpracować z ludźmi, którzy żeby zmienić spaloną żarówkę dzwonią do elektrowni? Afrykańskie misje nie uczą delikatnych metafor, wrażliwych komentarzy, czy celnych dowcipnych ripost.
Ciekaw jestem, jak można funkcjonować , zwyczajnie po ludzku żyć , nosząc w plecaku poczucie krzywdy spowodowanej głupim chamskim dowcipem o obrzezaniu i oczekiwać co najmniej publicznych przeprosin ? Ja wiem , że zaraz rzucą się na mnie osoby mówiące, że biskup powinien… Myśle , że nie byłoby całego zamieszania gdyby ksiądz Lemański zwyczajnie po ludzku, jak dorosły chłop , machnął na to ręką i robił swoje, Biskupi na swoich fotelach nie są wieczni…
Dla mnie może niezbyt często praktykującego katolika, największym problemem związanym ze „sprawą” księdza Lemańskiego jest fala nienawiści do Kościoła Katolickieg, która wylała się z internetu. Dostało się biskupowi Hoserowi, dostało się innym hierarchom, dostało się też niestety zwykłym ludziom , którzy zawierzyli i poszli za Chrystusem. Może wszyscy powinniśmy z tego wyciągnąć wnioski?
Dzień dobry 🙂
Dobra kawa i herbata po nocnych Polaków rozmowach
Do kawy trochę szumu Roztocza https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/RoztoczeSzumi02#slideshow/5911667825935719154
Anonimy a rzeczywistość
http://wyborcza.pl/1,75478,14429699,Komendant__Policjanci_chca_swiete_obrazki__Prosze.html#MT#ixzz2bsQdCNTZ
Czy trzeba w każdym prawym działaniu doszukiwać się nienawiści do KK?
Marku, bo KK w Polsce powinien tę zupę z ryby fugo umieć gotować 😉 .
Nie musi sam dochodzić do tego w jaki sposób to robić, może popytać kucharzy KK w innych europejskich krajach.
A fala nienawiści na łamach polskiego internetu wylewa się nieustannie nie tylko wobec KK. I nie jest ona w żaden sposób reprezentatywna. Nie demonizowałabym tego.
Społeczeństwo jest znacznie bardziej umiarkowane, niż nienawistnicy internetowi.
Oczywisty bląd 😉 Powinno być : znacznie, dużo więcej , bardziej umiarkowane:-) .
Dzień dobry 🙂
A gdzie kawa dla utrudzonych wędrowców 🙁 😯 🙄
Wróciłam z bezinternecia i medialnej pustyni. Dobrze mi tam było bez jakichkolwiek wieści dobrych, ale przede wszystkich złych.
Niestety, „koniec przerwy, zanurzać się” 🙁
Pięknie nam się z Vesper zlatywało. Miałyśmy się w tym tygodniu zlecieć u nas. Rodzinnie. Ale życie pokrzyżowało plany. Taki z niego scenarzysta i reżyser 👿
Lecę teraz ogarniać codzienność 😎
Miłego dnia Koszyczku 😆
Fala nienawiści w polskim internecie wylewa się dziś już po prostu na każdy temat. To jakaś zbiorowa choroba umysłowa, której źródło ginie w pomroce dziejów. A ks. Lemański ma z tym naprawdę niewiele wspólnego. Przeciwnie, gdyby więcej było takich księży, to może tej nienawiści byłoby mniej? Także wobec KK?
Jagoda, kawa już od 08:18 czeka 😉
Lecę zakupić miody fasolowe
Sluchajcie, Andsol, sluchajcie Bobik. Nie zamierzam wchodzic z Wami w dysputyty teologiczne, bo Wy, zamiast rozmawiac o tym dlaczego ta czy inna opowiesc zostala opowiedziana w ten a nie inny sposob, , jestescie gotowi rozmawiac jedynie obiegowymi formulkami na temat tegp co w Boblii zostalo zapisane i dlaczego w ten a nie inny sposob.
JA teologiem nie jestem. Nie jestem nawet szeregowym wierzacym. Ale ja czytam prawdziwych teologow i uwazami BIblie za wazny moment mojego uksztaltowania. Dlatego zalezy mi na jej rozumieniu, a nie jej bezrefleksyjnej karykaturze gloszeonej na katechezie.
Moge wyjasnic dlaczego w zadnym momencie nie uwazam Boga ST za okrutnego czy nawet jak zdaje sie uwazac Bobik, msciwego, ale nie jestem gotow stawiac czola uporowi z jakim sie odmawia wyjscia poza najprymitywniejsze nauczanie reloigijne – takie np jak to, ze zarowno Nowy jak i Stary Testament dzieje sie na ksiezycu albo w krainie basni, oderwanej od prawdziwych ludzi, prawdziwej polityki, prawdziwycxh wojen, prawdziwego przelewu krwi, prawdziwego klimatu, prawdziwej kuchni i prawdziwych wrogow.
Nie jestem takze na silach stawiac czola dalszym osobistym wycieczkom Andsola pod noim adresem,
Nie jest zadna przyjemnoscia rozmawiac z kims
kogo stac wylacznie na ironie wzgledem mojej skromnej osoby i na interpretoanie jakichs moich slow z wyrazna zla wola i pogarda dla mych wladz umyslowych.
Irku 😆 😳
Na oczy nie widzę ze zmęczenia po intensywnym wypoczynku 👿
Dziękuję!!!!
Heleno dqjże spokój , jak mawiaja krakowiacy 🙂
Kazdy z nas ma swój sposób interpretacji, nikt cię nie obraził, nikt nie zmusza do innego patrzenia na Pismo Św.
Moim zdaniem dwukrotne wypowiedzenia czyjegoś imienia, w tym przypadku Marty, brzmi dobrotliwie. Na pewno nie potępiająco. Każdy z nas ma gorszy dzień, czasem w ferworze przygotowań do świąt czy uroczystości mamy ochotę zdzielić kogoś ścierką, bo zamiast pomagać w ucieraniu masy do torta zaczyta się, zasłucha lub zamyśli. Może te pięć minut zasłuchania czy zamyśłenia jest ważniejsze?
Dzień dobry 🙂
Nie wiem, na ile mi się uda dzisiaj przedzierać z komentarzami, bo uszkodzenia sieci dalej nie naprawiono. I mam poważne, spiskowe podejrzenie, że może zachodzić jakiś związek między tymi „robotami w internecie” a pertrurbacjami dyplomatyczno-śledzienniczymi (od śledzenia, nie od śledzi 😉 ).
Ale przynajmniej z kawy szybko skorzystam, jak mnie już wpuściło. 🙂
Miły dzionek! Dwa wiaderka kawy podrzucam.
Wielka to strata dla ludzkości, iż bracia Hoserowie i Kaczyńscy zarzucili tak piękne i pożyteczne zajęcie jak ogrodnictwo. Sadzenie róż necesse est.
Irku, zdjęcia są piękne i szumiące 🙂
Fala nienawiści wobec KK zaczęła się dużo przed casus Lemański. I zgadzam się z Dorą, że gdyby takich Lemańskich było więcej, nienawiści by było mniej. Ksiądz Lemański, Marku, nie oczekiwał publicznych przeprosin. Chciał to załatwić jak facet z facetem, ale biskup nie stanął na wysokości zadania. Jest starszy, teoretycznie mądrzejszy i jest zwierzchnikiem księdza. Nawet jeśli uważał, że to był tylko niewinny żarcik i „nic się nie stało”, to widząc zgorszenie maluczkiego (o wywoływanie którego tak chętnie go oskarża) mądry człowiek by przeprosił. Ze zwykłej przyzwoitości.
Bobiku, to wysiadły serwery brzegowe komunikujące świat internetowy.
W Polsce to trwalo tydzień, już jest dobrze, ale wywalało nieustannie. Takie są uroki globalizacji 😉 .
Myślę, że ks.Lemański niejednokrotnie słyszał niewybredne docinki związane ze swoją działalnością na polu pojednania i od biskupa oczekiwał wsparcia w duchu chrześcijanskim, a nie wulgarnej sugestii. Tym bardziej zabolało. I jest to jak najbardziej zrozumiałe.
Bo się biskup zrównał z hołotą.
Heleno, można by za osobistą wycieczkę uznać również określenia w rodzaju „rozmawianie jedynie obiegowymi formułkami”, „odmawianie wyjścia poza najprymitywniejsze nauczanie religijne”, itd. I nie powiem, żeby mi nie było przykro, kiedy zwracasz się do mnie w ten sposób, bo jest w tym taki wydźwięk, że niczego poważnego na temat religii nie wiem, niczego nie przeczytałem, niczego sam nie przemyślałem, uległem wyłącznie „katechetycznej propagandzie”. Zdecydowanie przyjemniej by mi się rozmawiało, gdybyś zrobiła takie założenie, że jednak mam jakieś własne, „niekatechetyczne” pojęcie na temat i mimo wszystko twierdzę, że obraz Boga starotestamentowego jest znacznie surowszy niż nowotestamentowego (przy podkreśleniu, że późniejsza żydowska tradycja znacznie ten obraz złagodziła). Ale nawet kiedy odczuwam tę przykrość, zaraz sobie tłumaczę,że przecież na pewno nie chciałaś mnie celowo urazić, tylko w tzw. ferworze polemicznym użyłaś ostrzejszych słów, nie zastanawiając się, jak mogę je odebrać. I chyba możemy wszyscy wziąć głęboki oddech i uznać, że nikt nikomu nie chciał źle, co najwyżej nie zorientował się, jak druga strona odczuje ton jego wypowiedzi.
Czytanie i interpretowaie Biblii jest z natury rzeczy „pęknięte”, bo odnosi się do co najmniej 3 poziomów – teologicznego, historycznego i literackiego. Na żadnym z tych poziomów nie ma powszechnej zgodności interpretacyjnej, więc można sięgać do najpoważniejszych nawet autorytetów, a i tak pozostać przy różnych zdaniach. Do tego dochodzi oczywista w blogowych warunkach konieczność uproszczeń, bo przecież nie zaczniemy się tu przerzucać cytatami z Pisma i uczonych w tymże. Sygnalizujemy tylko pewne możliwości interpretacji, ale z tego powodu, że one się różnią, chyba nikt nie ma zamiaru rozpętywać żadnej wojny religijnej. 🙂
Do dysputy dalszej zapraszam do Lublina 😉
http://dziedzictwo.ekai.pl/@@lublin_dwie_ambony
A dla rozładowania napięcia zasłyszane na parkingu
” tatusiu, czy mogę wziąć książkę na rower ” 😀
No, wlasnie – nie ma zgodnosci interpretacyjnej, a zatem bezapelacyjne i bezdyskusyjne stwierdzenie, ze Bog ST jest okrutny, msciwy i cos tam jeszcze., nie wprwoadza do rozmowy zadnej mozliwosci odwolywania sie od takiego stwietrdzenia. Bo ktos kto WIE, ze Bog ST jest msciwy i okrutny, nie oczekuje, ze moze byc inny na to punkt widzenia. Jesli nie jest to skutek prymitywnego nauczania religijnego, to juz nie wiem co jest.
Zwlaszcza jeszcze kiedy pomocniczym argumentem jest jakze fikusne i zabawne powolanie sie na moja „milosc do monarchii”.
Mozemy rozmawiac jak ten czy inny moment biblijny jest interpretowany, ale z wyglaszanymi jako prawda objawiona dogmatami typu Bog ST jest msciwuy i okrutny, a kazdy kto w to watpi powinien najpierw wytlumaczyc sie ze swej nieposkromionej niczym mliosci do brytyjskiej monarchii czyni taka rozmowe jalowa, niepotrzebna i konbflikt
ogenna.
Zauwaz ponadto Bobiku, ze np Marek czy Siodsemeczka, nie zgadazajac sie z moja interppretacja przypowiesci o Marcie i Marii, nie wywoluja we mnie checi mordu, tak jak ktos kto zwyczajhnie WIE LEPIEJ ODE MNIE i gotow jest jak Andsol, wdeptac mnie w ziemie niz zapytac o co mi chodzi czy nie daj Boze wysluchac..
Marku, ja też niechęć do KK widziałem już na długo przed „sprawą Lemańskiego”. Nawet powiedziałbym, że ta sprawa była zwrotem, który wielu osobom umożliwił oddzielenie Kościoła hierarchów od Kościoła wiernych i wyrażenie sympatii do tego drugiego, mimo trwającej antypatii do pierwszego. Według mnie bardzo dobrze, że tak się stało, bo tacy jak ja wreszcie mogli „uwiarygodnić” swoje podejście 🙂 – nie jestem wrogiem wiary, nie jestem wrogiem „wszystkiego, co katolickie”, jestem przeciwny tylko pewnej formule katolicyzmu, która na nieszczęście stała się w Polsce dominująca. Ale kiedy ktoś proponuje inną formułę – proszę bardzo, tu możemy się spotkać i rozmawiać bez niechęci, choć dalej będziemy się różnić poglądami.
Czytam Waszą dyskusję o Bogu z szacunkiem – czytywałam Biblię dawno, bo na studiach, ale kiedy tak się spieracie o to, czy Bóg był okrutny, czy nie – cały czas stoi mi przed oczyma (duszy) jedna z najstraszliwszych scen: Abraham z nożem w garści. Jeśli to, co Bóg zrobił Abrahamowi (nie przejmując się w ogóle Izaakiem) nie było okrutne, to jakie to było?…
Niech mi ktoś wyjaśni, jak mam uważać tego Boga za dobrotliwego
?
MNie irytuje „jezyk koscielny” jaki sie pleni w Polsce – w Polsce wlasnie, a nie w krajajch z inna historia i tradycja rozmawiania o zyciu religijnym. Jest to jezyk rozmowy z wiernymi jak z malymi nierozumnymi dziecmi, ale co gorsza jest to jezyk pokretny i wprowdzajacy zamet.
Na stronie zlinkowanej przez Irka, agencja KAI zacheca do kupienia nowej ksiazki pt „Kwiatki papieza Franciszka”, piszac m.in.: ze Franciszek „ze swoim umiłowaniem ubóstwa…” etc.
Trzeba byc niespoelna rozumu aby „umilowac ubostwo”, bo ubostwo to glod, choroby, brak zyciowych perspektyw, znoszenie upokorzen. Ubostwo ludzi gnebi i ubostwu nalezy gdzie sie da zapobiegac.
Mam powazne watpliwosci, ze Franciszek „miluje ubostwo” i zapewne w jego gestach na rzecz ludzi ubogich nie chodzi o to by ubostwo stawoac za wzor i norme. Dlaczego zatem, nawet w reklamie ksiazki, nie powiedziec np. „Franciszek zwracajac sie ku ubogim, wykluczonym i cierpiacym…”.
POtem oczywoscie nie dziwi, ze Hoser uwaza, ze to nie on, ale ks. Lemanski „sieje zgorszenie” – bo dla niego rozliczne pojecuia w jezyku sa wymienne i pies moze znaczyc kot, a umilowanie – niezgode na.
Mordko, dla mnie to jest dość oczywiste, że każdy z piszących wyraża swoje zdanie i chyba nie ma potrzeby za każdy razem tego zaznaczać. 🙂 Ty też nie piszesz w każdym poście „ale to ja tak uważam i nie traktuję tego jako jedynej obiektywnej prawdy”, a przecież niemal każdy komentarz bez takiego zastrzeżenia można odebrać jako pisany z pozycji „ale ja wiem lepiej”. Jeżeli andsol swoim postem Cię uraził, to mu napisz po prostu „andsolu, może to miał być żart, ale mnie się od niego zrobiło przykro i łyso” i tyle. A potem uruchom swój potencjał wybaczania. 😆
Dla porządku: już wczoraj zaznaczyłem, że nie nazwałem starotestamentowego Boga okrutnym, tylko surowym, w tym sensie, że nacisk pada tu na Prawo i jego egzekwowanie z całą surowością. Nowy Testament przesuwa ten punkt ciężkości w stronę boskiego miłosierdzia, choć i tu można zauważyć różne niekonsekwencje. No, ale ja, jako niedowiarek, uważam, że to ludzie konstruowali obraz Boga na swoje podobieństwo, więc niekonsekwencje w Piśmie tylko zauważam, ale im się nie dziwię. 😉
Nisiu, jesli naprawde jestes gotowa wysluchac wytlumaczenia tej sceny, to oczywoscie sluze, bo na ten temat napisano sporo i gotow jestem sie podzielic. No wiec, chcesz?
Nie mogę znaleźć wiersza Anny Kamieńskiej o Marcie.
Nie wiem, czy mam rację, ale chyba Paweł Śpiewak mało zabiega, jeżeli w ogóle, o popularyzację twórczości matki.
Nisiu, mnie też ciary chodzą po plecach, za każdym razem, kiedy słyszę tę historię. I też uważam, że takie postępowanie cechowało się okrucieństwem, mimo iż ta historia ma pokazać łaskawość Boga dla tych, którzy mu ślepo ufają. A trauma Izaaka?
Język, jakim polski Kościół rozmawia z wiernymi, to jest osobny temat. Nie mam wątpliwości, że ten język poziom refleksji religijnej prymitywizuje. Straszne boje o to prowadził Miłosz, ale nie wskórał wiele. No, może tyle, że zaliczono go do grona kundelków, co ja akurat uważam za zaszczyt. 😉
Ale „w zaistniałej sytuacji” tym bardziej trzeba chuchać i dmuchać na tych duchownych, którzy podejmują próby zmiany języka. Bo bez nich o jakikolwiek dialog z Koścołem byłoby trudno.
Kocie, sprecyzujmy: ja nie chcę tłumaczenia, dlaczego Bóg tak zrobił, bo to tłumaczy Testament. Ja chcę, żeby mnie, prostaczkowi, ktoś wyjaśnił, dlaczego to NIE jest okrucieństwo.
Jeśli potrafisz, słucham z uwagą. Demetria pewnie też.
No, w sensie teologicznym historia Abrahama i Izaaka też jest metaforą – jeżeli mnie, Bogu, w pełni zaufasz, jeżeli wypełnisz moje nakazy, bez względu na to, jak straszne czy bezsensowne by ci się zdawały, nie może spotkać cię nic złego. Ja mam swój boski plan, wiem, co robię i nie do ciebie należy próba przeniknięcia moich zamiarów, które w efekcie zawsze prowadzą do jakiegoś dobra. Quod erat demonstrandum, bo w końcu Bóg do zabicia Izaaka nie dopuszcza. O traumie nic nie ma, ale na pewno jest w boskiej mocy wymazanie jej z czyjejś psychiki. 😉
Ale jak przejdziemy na poziom literacki czy emocjonalny, to rzeczywiście od tej historii mróz po kościach może chodzić.
No wiec, dobrze, Nisiu.. Zanim dojdziemy do tej sceny z nozem nad dzieckiem, siegnijmy do pojec ogolnych. Np do idei „wybranstwa”. Dotyczy ona tylko jednej sfery: wybranstwo do niesienia w swiat idei Jedynego Boga, w swiat ktory byl niemal w 100% politeiczny.
Do niesienia idei Jedynego Boga-Stworcy Bog wybiera rodzine bardzo dysfunkcyjna – rodzine Abrahama, ktory sam nie dosc ze jest „nikim”, jednym z wielu, ale musi wziac na swoje barki zadanie ponad sily dla lepszych od siebie. On to wlasnie, ow Abraham ma sie odpowiednio rozmnozyc i jego potomkowie maja te idee Jedynego Boga niesc w swiat. On jest pierwszy wybraniec – nie dlatego ze jest lepszy czy madrzejszy od innych, tylko dlatego ze stara sie byc posluszny Bogu, choc Bog nie jest do konca pewny jego posluszenstwa. Ale lepszych do yego zadanoia nie ma.
Jest znaczaco starszy od swej zony, ktora w zaden sposob nie moze zajsc w cxiaze. Zegar biologiczny jej tyka i zaczyna sie powaznie obawiac, ze z przyrzeczenia danego Bogu przez Abrahama, rodzina nie zdola sie wywiazac. W pewnym momencie decyduje sie na spore poswiecenie – namawia swa osobista sluzaca Hagar, aby sie przespala z Abrahamem. Co Hagar czyni i rodzi sie im dziecko Iszmael (Hagar jest Arabka). W miaire dorastania chlopca, Hagar robi sie coraz bardziej arogancka wzgledem slubnej zony Abrahama, miedzy paniami dochgodzi do licznycg awantur.
Ale w miedzyczasie slubna zona sama zachodzi w ciaze i rodzi Izaaka, co jeszcze bardziej pogarsza atmosfere w domu, bo panie juz sobie dra kudly z glowy. Zonie Abrahama wreszczie udaje sie namowic meza, aby Hagar wyrzuuil z domu – na pustynie, gdzie niewatpliwie musi z glodu i pragnienia umrzec wraz z dzieckiem (Ty zupelnie inny watek, Hagar petajacej sie po pustyni i blagajacej Boga o pomoc w odnalezieniu jakiegos zrodla z woda. Bog „otwiera oczy” Hagar i znajduje ona zrodelko. Udaje sie jej dzieki temu wraz z dzoieckiem wyjsc z pustyni i osiedlic sie gdzie indziej Ale ten watel zostawmy tymczasem na boku).
Tymczasem zatem Bog obserwuje swego wybranca, Mr Abrahama Average’a i dalej nie jest pewny czy gotow jest on
poswiecic wszystko aby wykonac powierzona mu Bardzo Wazna Misje. Wzywa go zatem Bog na kolejna rozmowe i kaze zabic dziecko. Mr Average z bolem godzi sie, bo jest posluszny i sprzeczac sie z Bogiem nie zamierza.
The rest is history. W ostatniej chwili Bog powstrzymuje noz i mowi :OK, idz i rob to co ci powierzylem. Bo jest to bardzo Wazna Misja i ty wlasnie sie do niej nadajesz.
Izaak i jego prztrodni brat Iszmael odtad beda nosicielami tej idei, ale – i tu jest bardzo glebokie westchnienie – konflikt , ktory sie zaczal w domu Abrahama, bedzie trwal i trwal, i trwal. Az do dzisiaj.
W istocie każdy człowiek znajduje się, w pewnym sensie, w sytuacji Abrahama. Jasne, że nie chodzi o własnoręczne zamordowanie dziecka, ale wobec śmierci bliskich, czy przyjmie się postawę buntu i złorzeczenia, czy zaufania, czy rezygnacji.
Bardzo często myślę o tym, co napisała Karen Blixen o sposobie widzenia świata i życia przez tubylców, że oni tam mieli zupełnie inny stosunek do takich wydarzeń, jak śmierć, choroba, wypadek, zabójstwo, kataklizm. Dla nas to są zdarzenia wyjątkowe, postrzegane, jak złe, które nie powinny się przydarzyć, a dla nich, jako samo życie, nic nadzwyczajnego. Dlatego krewni ofiary siadali do negocjacji z krewnymi zabójcy w celu ustalenia zapłaty – zadośćuczynienia za śmierć.
Zastanawiam często skąd ta różnica się bierze, czy brała, bo nie wiem, czy to jeszcze aktualna postawa.
Bog ST ma jakas namietnosc do rodzin dysfunkcyjnych. Wzorem takiej rodziny jest oczywoscie Maria i Jozef z nieskonsumowanym malzenstwem, z Jedynakiem, ktory sam tez sie nie specjalnie rozmnaza, zadaje sie z prosytytutka i gronem podobnie nie zonatych mezczyzn, zas ojcem nazywa Kogos, kto nie jest mezem Jego Matki.
Mordko, w Twojej interpretacji Bóg nie pokazuje się w naprawdę boskim świetle. 😉 Wybiera jakiegoś faceta do wykonania ważnej Misji, ale wcale nie jest pewien, czy ten facet się nadaje (czyżby nie był wszechwiedzący?) i musi go dopiero przetestować. Całkiem jak, nie przymierzając, zwykły śmiertelnik. 🙄
Mnie jednak bardziej przekonuje taka wersja, w której Bóg chce swojemu ludowi unaocznić, że zaufanie i bezwzględne posłuszeństwo nakazowi (czyli Prawu) jest dobre i wbrew wszelkim ludzkim obawom zawsze się dobrze kończy. Zwłaszcza że w Biblii takich unaocznień jest więcej.
W sensie metaforycznym, ideologicznym czy historycznym, to ja tę historię rozumiem. Rozumiem nawet dlaczego Bóg musiał tego nieszczęsnego Abrahama sprawdzić w tak ekstremalnej, ostatecznej sytuacji. Ale to nie zmazuje brutalności tej sceny. Mam tylko nadzieję, że Bobik ma rację i Najwyższy Izaakowi pamięć wyczyścił, bo Abraham wg mnie był takim dżihadystą, więc chyba trauma go nie dotknęła.
Kocie, proszę, nie podsyłaj p. Terlikowskiemu opisu tej „patchworkowej rodziny”, bo biedak gotów dzieci do innego przedszkola przenieść 🙂
Mnie w historii o Abrahamie i Izaaku uderza najbardziej to, że Bóg, mimo całej swej mądrości i wszechwiedzy, do samego końca nie wie, jak postąpi człowiek. Dla mnie jest to więc opowieść o wolnej woli.
Irku, ” tatusiu, czy mogę wziąć książkę na rower ” 😆 Choć osobiście znam dziewięcioletniego człowieczka, któremu rodzice musieli nałożyć ograniczenia na czytanie, kiedy na własne oczy zobaczyli, jak czyta podczas jazdy na rowerze 🙂 Zosi się zdarza czytać idąc, ale jadąc na rowerze, jeszcze nie 😉
Nie, Pieseczku, Bog ST nie jest ani wszystkowiedzacy ani wszystkomogacy. Nigdzie absolutnie tego w Biblii nie ma, co podkreslaja liczni teologowie Starego Testamentu. . Jest natomiast calkiem sporo o wolnej woli i wlasnych wyborach, na ktore Bog nie ma najmniejszrgo wplywu. Moze jedynie „otwierac (komus) oczy” jak otworzyl tej nieszczesnej Arabce na pustyni az zobaczyla zrodlo. On jej tego zrodla ani nie podsunal, ani na poczrkaniu nie stworzyl. Ono tam bylo, tylko pozostawalo nie widziane, az do momentu „otwarcia oczu”..
O jaka poiekna Lajza z Vesper!
No i opowiedziałeś mi, Kocie, historię, którą znam.
Okrucieństwo pozostało okrucieństwem. Historia opowiedziana przez Ciebie może je uzasadnia, ale nie wymazuje.
Nie, Nisiu. Okrucienstwo byloby gdybyb dziecko zostalo zabite. Ale nie zostalo. A sprawdzic lojalnosc wobec Siebie jakos musial.
Interpretowanie tej historii w kategoriach okrucieństwa wobec dziecka jest całkowicie naturalne dla współczesnego odbiorcy, ale jeszcze do całkiem niedawna byłoby to spojrzenie dość ekscentryczne.
Bog nie jest „touchy-feely”. Nie jest ani dobrotliwy ani okrutny. Nie jest tez prozny i nie wymaga aby Go „slawic” ani klepac roznace. Rozance sa potrzebne ludziom, ale nie Bogu. Jest ponad to. Stworzyl swiat, bardzo niedoskonaly, dal wolna wole, znacznie wieksza glowe niz potrafi bezbolesnie przecisnac sie przez pochwe rodzacej kobiety, pozwolil skosztowac z Drzewa Znajomosci Dobra i Zla i poweidzial: wszystkiego dobrego na droge, radzcie sobie panstwo sami. I tylko tyle mogl. Nie moze zamienic dyni w karoce, a myszki w rumaki. Ale moze poplatac jezyki. Nie moze wskrzesic na stadionie umarlaka, ale moze pozwolic rodzinie umarlaka uporac sie z utrata. Otworzyc jej oczy i zobaczyc, ze swiat sie nie skonczyl z utrata bliskiej osoby.
I tylko tyle, naprawde. Co dla mnie jest calkiem OK. Jeszcze zeby mnie obdarzyl „laska wiary” jak to ujmuja katolicy. Ale nie obdarzyl, wiec nie licze na zadne dziewice po smierci do mej dyspozycji.
I znowu Lajza z Vesper.
Vesper, czy Ciebie religii nauczal moze jakis rabin? Bo tak by mi to wygladalo….
Okej, metaforyczną przypowieść o wolnej woli akceptuję, ale nadal zauważam, że osiągnięcie dobra jest tu związane z absolutnym zaufaniem i posłuszeństwem. Gdyby Abraham się nim nie wykazał, miałby przechlapane. 😉
A jak chodzi o niekonsekwencje, to mogę przy pomocy cytatu (niestety, przydługiego) pokazać, co mam na myśli. W pewnym momencie dzieje się coś takiego:
Po tych wydarzeniach Pan tak powiedział do Abrama podczas widzenia:
„Nie obawiaj się, Abramie,
bo Ja jestem twoim obrońcą;
nagroda twoja będzie sowita”.
2 Abram rzekł: „O Panie, mój Boże, na cóż mi ona, skoro zbliżam się do kresu mego życia, nie mając potomka; przyszłym zaś spadkobiercą mojej majętności jest Damasceńczyk Eliezer”. I mówił: „Ponieważ nie dałeś mi potomka, ten właśnie zrodzony u mnie sługa mój, zostanie moim spadkobiercą”. 4 Ale oto usłyszał słowa: „Nie on będzie twoim spadkobiercą, lecz ten po tobie dziedziczyć będzie, który od ciebie będzie pochodził”. 5 I poleciwszy Abramowi wyjść z namiotu, rzekł: „Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić”; potem dodał: „Tak liczne będzie twoje potomstwo”.
6 Abram uwierzył i Pan poczytał mu to za zasługę.
7 Potem zaś rzekł do niego: „Ja jestem Pan, który ciebie wywiodłem z Ur chaldejskiego, aby ci dać ten oto kraj na własność”. 8 A na to Abram: „O Panie, mój Boże, jak będę mógł się upewnić, że otrzymam go na własność?” (…) A gdy słońce chyliło się ku zachodowi, Abram zapadł w głęboki sen i opanowało go uczucie lęku, jak gdyby ogarnęła go wielka ciemność. 13 I wtedy to Pan rzekł do Abrama: „Wiedz o tym dobrze, iż twoi potomkowie będą przebywać jako przybysze w kraju, który nie będzie ich krajem, i przez czterysta lat będą tam ciemiężeni jako niewolnicy; 14 aż wreszcie ześlę zasłużoną karę na ten naród, którego będą niewolnikami, po czym oni wyjdą z wielkim dobytkiem. 15 Ale ty odejdziesz do twych przodków w pokoju, w późnej starości zejdziesz do grobu. 16 Twoi potomkowie powrócą tu dopiero w czwartym pokoleniu, gdy już dopełni się miara niegodziwości Amorytów”.
Pan B. jak najbardziej występuje tu w roli wszechwiedzącego – nie tylko wie, jak przyszłe wydarzenia się potoczą, ale też musi być pewien, że Abraham postąpi zgodnie z jego nakazem i będzie mógł zostać nagrodzony. Gdyby tego nie wiedział, to nie mógłby tego wszystkiego obiecywać z takim przekonaniem, bo ryzykowałby, że zrobi z gęby cholewę. Ale w historii z Izaakiem nagle wszechwiedzący nie jest i musi powiedzieć „sprawdzam”. Na mój szczenięcy rozum nekonsekwencja to jest, ale w warstwie metaforycznej o logikę się nie będę kłócił, bo wiem, że w niej o co innego biega. 😉
I tu dochodzimy do sedna, czyli definicji okrucieństwa. To co dla mnie jest okrutne, dla Kota nie jest. Ergo, Kocie – cel uświęca środki? Bo piszesz: sprawdzić lojalność wobec siebie jakoś musiał.
Kocie, wic w tym, że Bóg nie jest „touchy-feely”, dobrotliwy czy okrutny, w późniejszych interpretacjach teologicznych, ale w Biblii, w jej dosłownej warstwie, właśnie jest i to w wielu miejscach. Ot, pierwszy z brzegu fragment weźmy:
Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się. Wreszcie Pan rzekł: „Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi: ludzi, bydło, zwierzęta pełzające i ptaki powietrzne, bo żal mi, że ich stworzyłem”.
[Tylko] Noego Pan darzył życzliwością.
Oczywiście, odczuwanie czegoś jako dobrotliwości lub okrucieństwa jest historyczne i kulturowe, na pewno współcześnie nie mamy takich samych miar, jak miały je koczownicze ludy np. w VIII w. p. n. e., a te z kolei różniły się wrażliwością od swoich potomków w wieku III czy I. Stąd zresztą ten niespójny obraz boskiej istoty. Ale jeżeli Pismo ma mieć walor ponadczasowy, trzeba się zarówno z tą niespójnością, jak i nieprzystawalnością do współczesnych pojęć zmierzyć.
Prostym jestem Wodzem, więc proponuję na początek film braci Coen „Poważny człowiek”, gdzie wyjaśniono w przystępny sposób podstawy: nie pytaj, nie kombinuj, nie musisz wiedzieć, HaSzem wie i wystarczy. 🙂
Tak, Nisiu. zdarza sie w naszym skomplikowanym zyciu, ze cel uswieca srodki. Odcinanie komus nogi nie jest w zasadzie polecane, ale czasami trzeba odciac by uratowac caly organizm przed zzerajaca je gangrena czy moze wirusem ebola. .
Zamkniecie potwornej matki w wiezieniu na minimum 30 lat nie jest najlepszym rozwiazaniem jakie mozna zastosowac by uchronic spoleczenstwo przed tym potworem, ale nie mamy na podoredziu lepszego. No chyba, ze ja powiesimy, oszczedzajac wielkich pieniedzt z kieszeni podatnika.
Ja wiem, ze rzucenie komus pytania czy cel uswieca srodki jest bardzo efektownym zabiegiem retorycznym, ale nie swiadczy o wielkiej znajomosci zycia. Nieustannie wybieramy miedzy zlym a zlym, wazac we wlasnym sumieniu ktore zlo jest mniejsze.
Bobik, Abrahamowi nie grozily zadne sankcje, gdyby Bogu odmowil. Zapowiadano mu natomiast nagrode. Tu nagroda jest chyba pamiec jego zycia po uplywie tysiecy lat.
Niespojnosc i nieprzystawalnosc do wspolczesnego rozumienia, wspolczesnej wrazliwosci i wspolczesnej wiedzy jest faktycznie sporym problemem przy czytaniu starozytnych tekstow. Dlatego mamy teologow, dlatego piszemy midrasze, dlatego studiujemy kazde zdanie, zastanawiajac sie co Autor mial na mysli.
A te teksty nie musza byc nawet starozytne. Wystarczy czasami 30-400 lat aby przestac rozumiec co jest namalowane na obrazku i w tym celu potzrebni nam sa rozliczniu znawcy sztuki, ktore rozliczne znaki wytlumacza i powiedza, ze viola da gamba nie jest tu wcale instrumentem tylko zastepstwem kobiety. Ale to nie pomniejsza wspanialoscu starego obrazu. I tak Biblia, choc miejscami malo zrozumiala, w dalszym ciagu zawiera spojny system filozoficzny, z ktprym mozna sie zgadzac lub nie, ale nie ma to zadnego wplywiu na to co zawiera. Dlatego ja osobiscie, nie majac wiary, bede bronil Pana Boga przed niesprawiedliwym zarzutem dobrotliwosci i czy zdolnosci do wskrzeszania umarlakow na Stadionie Narodowym.
A mnie się wydaje, że w takich doświadczeniach chodzi raczej o to, żeby doświadczany poznał siebie, na co jest gotowy dla Boga i żeby utwierdził się, że Bóg go nie zostawi samego, nawet jeżeli doświadczenie wydaje się okrucieństwem.
Mordko, sankcji dla nieposłusznych Bogu Biblia jest pełna, stąd przypuszczczenie, że i Abrahama by to spotkało, nie jest pozbawione podstaw. 😉
A w cytowanym fragmencie Bóg zapowiada Abrahamowi nagrodę, ponoć jeszcze nie wiedząc, jak postąpi w momencie testu. No to jak ją może na mur-beton obiecywać, skoro Abraham może się okazać draniem i na nagrodę nie zasłużyć?
Jak nie obracać, zawsze wychodzi ten kamień, co to sam Pan B. nie potrafi go podnieść. 😉 I dla mnie jakimś wyjściem z tej sytuacji jest powiedzenie „owszem, Pan B. w Biblii, zwłaszcza w tych starszych częściach (bo z biegiem czasu myśl teologiczna się rozwijała i pojęcie boskości zmieniało), jest wyraźnie zrobiony na obraz i podobieństwo człowieka, więc ma też jego wady i tego nie ma co ukrywać. Ale nie poprzestańmy na warstwie dosłownej, tylko zobaczmy, czy znajdziemy w Piśmie takie metafory i wskazówki, które wciąż jeszcze do czegoś nam się mogą przydawać, nawet jeśli nie wierzymy w Objawienie.”
Takie podejście oznacza jednak, że można w odniesieniu do pewnych partii Pisma powiedzieć „no, ale to dla nas, współczesnych jest już absolutnie nie do przyjęcia”.
Na taka interpretacje jestem gotpw sie zgodzic, Siodemneczko, z cala moca.
Kocie, najłatwiej jest komuś powiedzieć, że nie zna zycia – choć jesteśmy w tym samym wieku.
Istnieje róznica między odcięciem nogi dla ratowania człowieka a poleceniem zabicia dziecka po to, żeby sie przekonać o lojalności klienta.
Po prostu akceptujesz pewne rzeczy w imię wiary, a ja ich nie akceptuję. Może mam słabszą wiarę.
Dlatego, Bobik, zostala wymyslona tysoac lat temu forma literacka zwana midraszem – krotkie wyjasnienie jezykiem wspolczesnym i z pomoca wspoleczesnej wiedzy i doswiadczenia poszczegolnych fragmentow, a nawet zdan i slow Biblii. Kiedys pisaniem midraszow (midraszy? jak wierszy?)
zajmowali sie niemal wylacznie teologowie studdiujacy swiete teksty, dzis kazdemu wolno napisac midrasz, co regularnie robia np rozni „swieccy” autorzy pisma Midrasz. a nawet (i najczesciej) autorki 😉
A dyskusja nasza zaczela sie, niechze przyppomne, od bezdyskusyjnej zajawki, ze Bog ST jest „okrutny, msciwy” i cos tak jeszcze bylo trzeciego.
Ja ocxzywoscie nie moge zwalczac przekonania Nisi, ze historia z Izaakiem nie jest okrutna, natomiast moge i muszre zwlaczac przekonanie, ze jest to prawda nie podlegajaca zadnej dyskusji. Nisia ma prawo tak odbierac jak odbiera, ale nie ma zadnego prawa utrzymywac, ze TAK JEST, bo ona tak czuje.
Jeszcze coś dodam, żeby była jasność. 😉 Mnie nawet przez głowę nie przeszło przeciwstawianie „dobrego” Boga chrześcijańskiego „złemu” Bogu żydowskiemu, bo może tak Mordka to odebrał. Traktuję NT jako kolejny etap w rozwoju żydowskiej myśli religijnej, bo tak przecież ta sprawa wyglądała. Przesunięcia jakościowe w NT są odbiciem zmian w świadomości, jakie zaszły w ciągu ponad tysiąclecia istnienia ST. A że ona w tym czasie musiała się zmienić i że to lub owo przestało ludziom (niektóry przynajmniej) pasować, to chyba oczywista oczywistość. 😉
Rabin, ksiądz, czy katechetka, mnie się nie dało uczyć religii. Byłam nieedukowalna, Kocie 🙄
Teraz muszę się odsieciować i iść w świat, popełnić okrucieństwo wobec mojego dziecka, równe Abrahamowemu, sądząc po Izaakowym spojrzeniu Zosi. Idę mianowicie kupić podręczniki szkolne 👿
Moze przez to, Vesper, uniknelas zasadzek czychajacych na drodze polskiego katolika i naWET APOSTATY po lekcjach religii.
Nie. Bobik, NT nie jest „kolejnym etapem”, tylko odnoga tradycyjnego judaizmu, ktory sie utrzymal i rozwijal nie zwazajac na narodziny i tryumfalny pochod chrzescijanstwa.
Mordko, cytuję z samego siebie: JHWH był Bogiem surowym, czasem wręcz mściwym i miłującym nawet swój wybrany naród tylko pod pewnymi warunkami. Na końcu była taka mordka przez małe m: 😉 A mordka była dlatego, że mój post był odpowiedzią na kategoryczne, bezdyskusyjne stwierdzenie, że chrześcijaństwo nie było żadną tam religią miłości i wybaczenia, a wyłącznie religią eskapistyczną, nie proponującą niczego poza ucieczką od doczesności. Myślałem, że opatrzenie mojego komentarza „oczkiem” jest czytelną sugestią „równie dobrze, na podstawie wybranych fragmentów ST, można by powiedzieć że Jahwe był wyłącznie Bogiem takim a takim”.
Bo ja w życiu bym nie śmiał przywoływać mordki, nawet takiej przez małe m, nadaremno. 😆
Mordo, to już czyste łapanie za słówka. 👿 Chrześcijaństwo było „kolejnym etapem” w takim sensie, w jakim są nim kolejne midrasze, odłamy reformowane, itd. Czyli świadectwem żywotności religii. A że potem wyewoluowało w odrębną religię, to już późniejsza historia.
Mnie się podoba interpretacja Vesper, że chodzi tu o wolną wolę. A abrahamowe okrucieństwo popełniłam w poniedziałek – kurier przywiózł spore pudło wypchane podręcznikami, a cała trójka moich „szkolnych” dzieci popatrzyła na mnie jak abepe HH na księdza Lemańskiego 😉
POdaj mi, Bobik, jakikolwiek okres w 2-tysiecznej historii chrzescijnstwa, kiedy byla to „religia milosci” (albo chociaz jako taka sie reklamowala). Nawet dzis tylko niektore odlamy protestantyzmu faktycznie usiluja przekierowac przeslanie chrzescijanstwa na sciezke „milosci” cokolwiek to znaczy.
Mowiac zas o protestantach. Przed chwila dostalem list od pra-prawnuka Winstona Churchilla, ktory zabiega o to by rzad brytyskjki nie umywal rak od Afganczykow, zatrudnionych w charakterze tlumaczy przy brytyskich wosjkach w Afganistanie. Dzis petycja ma byc doreczona na Downinig Street. No oczywosciue, ze podpisalem – przeciez powinno sie im pozwolic przesiedlic do UK, bo wiadomo co ich moze spotkac w ich wlasnym kraju. A my jestesmy im winni wdziecznosc.
Wrzucam http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/felietony/1551849,1,z-zycia-sfer.read i lecę doczytać 🙂
Nie, Mordko, nie mam już czasu na wertowanie teraz z kolei NT w poszukiwaniu przykładów. Jak sam uważnie przewertujesz, to przykłady bez trudu znajdziesz. 😉
Jak to się miało do praktyki, to oczywiście insza inszość. Ale i tu nie wolno generalizować. Znam wielu chrześcijan, co więcej, katolików, którzy tak właśnie swoją religię pojmują, jako religię miłości/miłosierdzia i wybaczenia, powołując się przy tym na słowa Jezusa. Również w praktyce, co w Niemczech zresztą znacznie wyraźniej widać niż Polsce (a może i w Anglii?). Bardzo dobrze i bezproblemowo mi się z tymi katolikami współpracuje, np. w kwestii pomocy uchodźcom. Że już nie zapytam, jak się poczuli obecni na blogu chrześcijanie, wobec tak kategorycznego dictum, że ich religia nic wspólnego z miłością nie ma. 🙄
A w tej chwili i w Kościele instytucjonalnym, w Watykanie pojawiło się hasło „powrotu do źródeł”, więc chyba nie jest aż tak źle, jak w kocich gazetach piszą. 😉
Odmeldowuję się, bo życie robi naciski. 😎
Doświadczenie Abrahama było potrzebne tylko i wyłącznie Abrahamowi. Bóg wiedział kim jest i co zrobi Abraham. To Abraham potrzebował tego doświadczenia. Doświadczenia z zakresu wolnej woli i całkowitego zaufania Bogu.
Analizując tę historię z perspektywy Izaaka, współczesny czytelnik widzi jedynie okrucieństwo i traumę dziecka.
Tymczasem Izaak przyjmuje na siebie rolę ofiary, ale nie ofiary takiej, jak to rozumiemy współcześnie, ofiary przemocy. Przyjmuje rolę ofiary, która zostanie złożona Jahwe. Na znak uwielbienia, dla pogłębienia relacji. Poddaje się i ani drgnie. Bo gdyby drgnął, to byłby ofiarą niemiłą Bogu. Nadaremna, odrzuconą. Musi zginąć od jednego cięcia nożem. Izaak współpracuje ze swoim ojcem w służbie Bogu. I w rezultacie obaj utwierdzają się w zaufaniu do Niego.
Ta historia, wyrwana ze swojego kontekstu i interpretowana przy użyciu współczesnych klisz, staje się parodia samej siebie. W sam raz dla kroniki kryminalnej z tabloidu.
OK. Bobik. jak wrocisz, to wbij haslo Religion of love i nacisniej Google.
Wyjdzie Ci w porzadku alfabetycznym: Baha’i, Buddhist, Christian, Islam, Hindu, Jewish, Politheism, Sikhism, Unificationism.
Mysle, ze jakies szczegolne wyroznienie chrzerscijanstwa jako „religii milosci:. nie jest do konca uprawnione.
Sprobuj teraz wybic haslo Religion of Hatered i takiego hasla nie znajdziesz. Natomiast sporo jest na temat Religious Hetered and Prosecution.
Kocie, wynik przeszukiwania w google jako argument… hmmm 🙄
Nie, no przeciez skoro sformulowanie „religia milosci” splywa z warg tak odruchowo jak k..mac, to powinno byc sporo na ten temat w goodlu. I faktycznie jest….
13580 , 13581
adomo, dzieki za czujnosc.
Z katechizmu na zawsze zapamiętałam matkę Machabeuszy. Izaaka miał zabić ojciec, a tu zabijała matka. Dla mnie, dziecka, taka ofiara z dzieci to było coś potwornego. Żadne późniejsze lektury nie były w stanie zatrzeć tej dziecięcej zgrozy.
Ta współpraca Izaaka to już jednak łagodząca nadinterpretacja.
O Marii i Marcie bardzo trafnie Capek.
Z tego zagadania sie zapomnialem podziekowac Siodemeczce za poszukiwanie wiersza o Marcie Anny Kamienskiej oraz odpowiedziec na jej uwage, ze Pawel moze za malo zabiega o przetrwanie spuscuzny po matce. Bo ja wiem… musialby zabiegac o dwu poetow – matke i ojca. Ale byc moze jego glebokie zainteresowanie egzegeza Starego Testamentu mialy swoj poczatek w tworczosci Anny K. Ona sporo pisala tekstow wlasnie tlumaczacych Pismo, zwlaszcza po przedwczesnej smierci Jana Speiwaka, ktora przyzywala wiele lat i znajdywala pocieszenie w glebokim katolicyzmoie i w przyjazni z ks. Janem Twardowskim, ktory wlasnie dla niej napisal i zadedykowal „Spieszmy sie kochac”, swoj najpopiularniejszy wiersz.
Kiedys rozmawialem z nasza leciwa przyjaciolka, Janeczka Borowicz, ktrora byla wieloletnia redaktorka w Czytelniku. Wspominala Anne Kamienska jako osobe bardzo cicha i skromna, szara myszke, ktora przynosila swoje wiersze do wydawnictwa, niemal przemykajac pod scianami korytarzy na Wiejskiej. Janka, osoba nad wyraz swiatowa i ekstrowertyczna, prawie nie zwracala na nia uwagi. Az przeczytala dzienniki Anny Kamienskiej – chyba juz po smierci poetki. I nagle objawila sie jej osoba, o ktprej nigdy przedtem nie myslala, ze chcialaby blizej poznac. I potem bardzo zalowala, ze nigdy z AK nie rozmawiala wiecej niz musiala. Byla pod poteznym jej wrazeniem.
Synowa Anny, a przyjaciolka mojej Starej, Helenka, byla tez pod ogromnym urokiem AK i zawsze mowila o swej tesciowej z miloscia i szacunkiem.
Czułam podobnie jak Haneczka.
I mam duży problem z akceptowaniem „Bóg tak chciał”.
Rozumiem, że przyjmowanie wszelkich zdarzeń, jako woli boskiej niejednokrotnie pozwala pogodzić się ze stratą i zapobiega traumie, a także pomaga w ostatnich chwilach życia, ale z drugiej strony zwalnia ono delikwenta z własnej odpowiedzialności, a ta dla mnie jest podstawą wolnej woli. I wszystko w życiu można zwalić na chcenie boże lub chcenie losu.
Mam prawo twierdzić, że nakazanie człowiekowi zabicia własnego dziecka jest okrucieństwem.
Jest też okrucieństwem skazanie dziecka na widok tatusia z nożem, szykującego się do zarżnięcia synusia.
Nie zmienią tego żadne interpretacje biblijne.
Bog nie „zabiera” nikogo bo tak „chce”. Bog nie ma zadnego wplywu na to, ze ludzie zapadaja na smiertelne choroby, ze samoloty rozbijaja sie we mgle na Smolenskiem, ze ruchy tektoniczne pod skorupa ziemi powooduja trzesienia i tsunami.
Jest bardzo piekna ksiazka, ktora temu dokladnie jest poswiecona. Nazywa sie „Kiedy zle rzeczy zdarzaja sie dobrym ludziom”. Zajmuje sie ona starotestamentowa Ksiega Hioba. To juz klasyka przetlumaczona na kilkadziesiat jezykow, zas autor, Harold Kushner napisal ja po przezyciu smierci swego malego synka, urodzonego z bardzo dziwna i rzadka wada organizmu, powodujaca starzenie sie malego dziecka w zawrotnym tempie. Dzieci te umieraja w wielu 10-12 lat z powodu starosci.
Byl taki moment w zyciu mojej Starej, ze nieustannie komus kupowala te ksiazke, po angielsku. Az nie wytrzymala i zaczela zabiegac o wydanie polskie. Udalo sie jej wtedy znalezc malutkie wydawnictwo prowadzone przez ksiezy werbistow – Verbinum, a w tym wydawnictwie wspanialego ksiedza Koszorza, ktory po przeczytaniu tlumaczenia (Malgorzaty Koraszewskiej, ktora sama przezyla smierc jedynego dziecka, na bialaczke i wkrotce potem dostala te ksiazke od Starej) zadzwonil z rana i zapowiedzial, ze bierze wszystko co Kushner napisal! Zdazyl wydac kilka kolejnych ksiazek rabina Kushnera zanim wydawnictwu skonczyly sie pieniadze… Nie wiem czy jeszcze istnieje, ale te ksiazki Kushnera znalazly innego wydawce i byly wznawiane.
Trudno żeby nas nie przerażała historia Abrahama i Izaaka, kiedy potraktujemy ją literalnie.
Ale jest to metafora.
Przy czytaniu oryginalnych baśni braci Grimm też ciary chodzą po plecach. Ale dzieci doskonale potrafią odbierać je na poziomie metaforycznym. Szczególnie, kiedy czytają mu je rodzice w bezpiecznych warunkach. I objaśniają co trudniejsze fragmenty. Dzieci odbierają uniwersalną mądrość i doświadczenie zawarte w basniach. Forma literacka czytanych baśni chroni umysł dziecka przed dosłownością. Włączają się też mechanizmy obronne i nie wszystko jest dopuszczane do świadomości. Gorzej z obrazami filmowymi. Przed tymi trudnie się bronić.
Co do współpracy Izaaka. Jest to dość znane stanowisko biblistów. Ale oczywiście nikt nie musi się z nim zgadzać.
Bywa, że „Bóg tak chciał” jest tylko wygodna wymówką. Zgoda na poddanie się woli Boga wcale nie wyklucza wolnej woli ani brania odpowiedzialności za własne postępowanie.
Tu jest ona wciaz w sprzedazy, choc nowy jej wydawca dodal do orygionalnego tytulu jeszcze placzliwo-medliwe „Dlaczego wlasnie ja?”, bo pewnie tytul oryginalu byl wedle niego zbyt malo zachecajacy do kupeinia :rol: :rol: :rol:
http://sklep.zysk.com.pl/dlaczego-wlasnie-ja-kiedy-zle-rzeczy-zdarzaja-sie-dobrym-ludziom.html
Tyle, ze wolna wola nie ratuje nas oczywoscie przed wieloma zlymi zadrzeniami jak choroby i katastrofy zywiolowe. Ale Bog „otwiera nam oczy” i mozemy sami wynajdywac dobre lekarstwa na raka, systemy wczesnego ostrzegania sejsmicznego czy tez systemy nawigacji we mgle.
„Bog tak chcial” jest, w moich ksiazkach, najgorszym i najokrutniejszym „pocieszeniem” kiedy ktos zmaga sie z utrata bliskiej osoby. Zaklada jakis „Boski plan” (nie ma takoiego) i nie liczenie sie z konsekwencjami w dazeniu do urzeczywistnienia takiego pozal sie Boze „planu”.
Jakoś nie przypominam sobie żadnej bajki, która by mnie przeraziła, a czytano mi, i przeczytałam sama, sporo.
W komentarzach do Tory Izaak też współpracuje, ale nic nie poradzę na to, że widzę ojca, który zyskał zaufanie Boga i syna, który zaufanie do ojca stracił. Wolno mi, jestem haneczką, nie biblistką.
Tylko, ze tam nic nie bylo o wrazeniach syna. I zazwyczaj ten syn przedsatwiany jest w malarstwie jako bardzo male dziecko (rok-poltora). Nie pamietam czy Biblia mowi w jakim byl wieku.
Haneczko, załóżmy klub. Bycie biblistą, jak się zdaje, polega na tłumaczeniu niewytłumaczalnego z całkowitym pominięciem prostej logiki.
Kocie, Bóg nie ma wpływu na zło, ale ma wpływ na dobro, bo „otwiera nam oczy”?
U Caravaggia jest nastolatkiem:
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Sacrifice_of_Isaac-Caravaggio_(c._1603).jpg
Szedł, niósł i rozmawiał, pełnymi zdaniami.
Skoro Izaak szedł z Abrahamem, a nie był niesiony, to raczej dwóch lat nie miał. U Rembrandta też jest dość duży, innych sobie nie przypominam.
Haneczka mnie wyprzedziła.
Jest przedstawiany jako całkiem spory chłopiec albo młodzieniec, ale wiek nie ma takiego znaczenia. Chociaż bibliści pewnie to obliczyli, są wskazówki.
Ale ja się nie znam. O Hiobie czytałem całkiem inną książkę, gdzie była mowa o zespole kozła ofiarnego. Każdy filozof kombinuje, jak umie. 🙂
Achim Buckenmaier pisze o ofierze Izaaka:
Ponieważ ta historia jest niezwykła i w tak niepospolity sposób została opowiedziana, ten fragment Księgi Rodzaju zaliczany jest do najczęściej studiowanych i komentowanych tekstów biblijnych. W naszych dalszych rozważaniach przeanalizujemy kilka prób zrozumienia tego bogatego tekstu
https://sites.google.com/site/orygenesorgblog/Home/czytelnia/abraham—ojciec-wierzacych
Chyba warto przeczytać.
Dla mnie osobiście ta historia ma szczególne znaczenie, był taki moment, że myślałam, że mój syn odejdzie. To było kluczowe doświadczenie w moich relacjach z Bogiem.
Za to eminencja jest w życiowej formie
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14440351,Hoser_o__Cudzie_nad_Wisla____Objawila_sie_Maryja_i.html?lokale=gdynia#BoxWiadTxt
Masz absolutną rację Nisiu. Egzegeza biblijna nie ma nic wspólnego z tak zwaną „prostą logiką”. Ta bliższa jest greckiemu rozumieniu prawdy „alathei”, której symbolem jest światło. Biblia odwołuje się do prawdy typu emet, nazywanej też prawdą typu hebrajskiego, której symbolem jest skała. Skała, czyli coś na czym możemy się oprzeć.
Pisze o tym, już nie żyjąca, profesor Anna Świerkówna, autorka „Rozmów o Biblii”.
Oba typy prawdy mają zastosowanie w różnych obszarach i płaszczyznach życia.
Z perspektywy alathei historia Abrahama i Izaaka jawi się jako psychopatyczny horror.
Z perspektywy emet stanowi przesłanie, ze Bogu można zaufać w każdej sytuacji. na zaufaniu do Boga możemy się oprzeć.
Oczywiście każdy ma prawo do własnych przekonań i interpretacji.
Sluchajcie, Andsol, sluchajcie Bobik. Nie zamierzam wchodzic z Wami w dysputy teologiczne
Po czym wchodzisz w olbrzymi wywód historyczny, socjologiczny, mitologiczny i jakiś tam jeszcze czemu nakazanie ojcu zabić syna nie jest be. Jestem wzruszony istnieniem takich interpretacji, ale zupełnie niezainteresowany (przepraszam za ewentualne skojarzenia) wywracaniem kota ogonem.
Jak zapewne wiesz, moja żona jest wierząca, a nawet bardzo, z tych, co to naprawdę studiuja Biblię — i choć oboje unikamy tematu, bo zasadnicza odmienność podejść uniemożliwia wspólne dotarcie do jakiegoś sensownego wniosku, czasami piśnie jej się coś o — nazwijmy to najdelikatniej — kłopotliwych fragmentach tego, co ona ma z Pismo Święte, czyli dyktowane ludziom przez samego Pana Boga, i mówi wtedy coś, co nie obraża mojego oglądu świata: „no tak, mówił Bóg, ale zapisywali ludzie i zapisywali to, co potrafili zrozumieć”. I utrzymując się takiego ujęcia potrafię iść dalej bez konfliktu z nią czy z jej współ-studiującymi. Bo nigdy i w niczym nie przeszkadza mi, że ktoś ma taką czy inną metafizykę, bowiem wszystkie one mnie przyprawiają o senność, czym zresztą się nie chwalę, ale spokojnie wyznaję.
Rozumiem i szanuję ludzi, którzy postanawiają studiować teksty w pra-znaczeniach i pra-sytuacjach, ale nie zawsze stawiam to wyżej niż proste i naiwne rozumienie słów. Owszem, chęć zrozumienia skąd wzięła się odpowiedzialność zbiorowa narzucana ludom i etniom w XX wieku prowadzi mnie do zastanawiania się jaki tu wpływ religii, która zdominowała w tej czy innej wersji współczesny świat, ale ta chęć nadal nie czyni ze mnie studenta idei kultury zachodniej w zakresie tysiącleci. We wszystkim, co robię, piszę, nad czym się zastanawiam, jestem tu i teraz, plus minus lekkie rozszerzenie czasowe i geograficzne, ale nie doprawadzane do przesady.
Więc gdy mowa o Bogu ze Starego Testamentu, nie wchodzę do rozmowy teologicznej, ale jako współczesny czytelnik tekstu, w miarę współczesny sposób rozumiejący takie słowa jak odpowiedzialność, sprawiedliwość, umiłowanie, dobroć, itp. przyjmuje lub nie jako pociągające koncepty bohaterów pojawiających się w opowieści. I mam za bardzo zabawne gdy ktoś upiera się, że Bohun był łagodny jak baranek a Skrzetuski był prawdziwym naukowcem i filozofem ale mam za moje prawo trzymanie się prostszego odczytu moich lektur.
bo Wy, zamiast rozmawiac o tym dlaczego ta czy inna opowiesc zostala opowiedziana w ten a nie inny sposob, , jestescie gotowi rozmawiac jedynie obiegowymi formulkami na temat tego co w Boblii zostalo zapisane i dlaczego w ten a nie inny sposob.
Niech Bobik sam broni się swoimi kiełkami, ja spokojnie przyznam Ci rację. Obiegowość, formułkowość, to właśnie ja — ale dlaczego w ten a nie w inny sposób to już głębia myśli przekraczająca moje możliwości.
Moge wyjasnic dlaczego w zadnym momencie nie uwazam Boga ST za okrutnego
Nie wyjaśniaj, bo nie pojmę rozumowań spierających się w jawny sposób z prostym i naturalnym czytaniem owej Księgi.
Nie jestem takze na silach stawiac czola dalszym osobistym wycieczkom Andsola pod moim adresem,
Nie jest zadna przyjemnoscia rozmawiac z kims
kogo stac wylacznie na ironie wzgledem mojej skromnej osoby i na interpretoanie jakichs moich slow z wyrazna zla wola i pogarda dla mych wladz umyslowych.
No, czy aby nie leciutka przesada? Gdy mówisz mądrze, podziwiam. Gdy mówisz ciekawie, słucham z otwartym dziobem. Gdy opowiadasz niedorzeczności, wzruszam ramionami i czekam powrót do lepszych czasów, martwiąc się tylko tym, że wybuchami emocjonalnymi wyłączasz coraz to nowe obszary świata z możliwej rozmowy w tym gronie, w którym się znajdujesz.
Arcy wszedł na bardzo śliski grunt i wcale tego nie widzi 🙄
Przeczytałam, Siódemeczko. Nadal do mnie nie trafia. Przymierza nie można pieczętować zbrodnią. Znaczy można, ale tak nie postępują ludzie prawi. No i morderca jako kamień węgielny? To fanatyzm, nie wiara. Czytając dosłownie nie da się tego obronić. Reszta jest już na poziomach słabo mi dostępnych.
A tak w ogóle, to nielekki bywał los pierworodnych, oj nielekki…
A Abraham powinien się postawić i to byłby dowód jego wiary i zaufania, że w imię Pana nie można popełniać morderstwa.
Pytanie, dziś brzmiące niedorzecznie: czy w czasach Abrahama odebranie życia własnemu dziecku było uważane za morderstwo?
O cudzie nad Wisłą można by było mówić tylko w takim przypadku, gdyby objawiająca się Maryja spowodowała natychmiastowe zaprzestanie wzajemnego zabijania się.
Wyobrażenie Maryi jako wunderwaffe polskiego oręża to szczyt prymitywizmu nie mającego najmniejszego związku z duchowością, humanizmem, etc..
Jest to też kolejny przykład zawłaszczenia cudzego sukcesu. Militarnego sukcesu Dziadka, tak bardzo nielubianego przez polski Krk. Bo skoro zwycięstwo dokonało się za sprawą Maryi, to wiadomo, że dzięki klerowi 👿
„Wydarzenia roku 1920 przypominają bowiem Polakom, że są w życiu wartości nadrzędne, takie jak Bóg, Honor i Ojczyzna, za które warto zapłacić nawet najwyższą cenę.”
Zawsze jakoś w swojej prostocie lepiej rozumiałem Sokratesa niż Ireneusza z Lyonu, a prawdę mówiąc, tego drugiego i jego kumpli ni… znaczy wcale nie rozumiałem. Od dzisiaj wiem, jak się ta przypadłość nazywa po grecku. Dziękuję, Jagodo. 🙂
Wróciłem z łazęgi po Szczebrzeszynie. Z dwóch ambon zrobiło się z pięć albo i sześć. Która to bazylika wytrzyma 🙄
Trochę pstryknięć
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/Szczebrzeszyn#slideshow/5912026467513491186
WW
😆 😆 😆
Wodzu, nie wiem, czy jest się z czego cieszyć. Jeśli jakaś przypadłość ma grecką nazwę, to rokowanie nie jest najlepsze 🙄
Vesper, i przed i po zwłaszcza pierworodni byli poświęcani z różnych okazji. Patrzę współczesnym, niewierzącym okiem, bo innego nie mam. No, jakiś tam kawałek mam, ale mikry 😉
No cóż począć, arcydurne 🙄 A może to nowa, militarna moda?
Ks. Prusak w Tygodniku Powszechnym: „Egzorcyści lubią myśleć o sobie jako elitarnej grupie w Kościele, lubią się licytować swoimi osiągnięciami w „walce z Szatanem”, stali się autorytetami od wszelkich duchowych zagrożeń – ogłosili się „elitą” polskiego Kościoła, swoistym odpowiednikiem jednostki „Grom”, czyli komandosami Pana Boga”.
Irek to wie, po co żyje 😀
Irku, Twoja morelówka pracuje 😀
Haneczko, ta z liśćmi laurowymi 🙄
Mnie w tych rozważaniach o ofierze Abrahama i Izaaka zaskoczyła ta, która mówi, że tylko w taki sposób mógł Abraham przekazać wiarę Izaakowi i tak stać się ojcem wiary następnych pokoleń Izraela.
Jakoś nie pomyślałam o tym w taki sposób. Cała ta końcowa część jest bardzo przekonująca.
Tak, Irku 😀 Przyjmij to jako dowód naszego pełnego zaufania w końcowy rezultat inspirowany Tobą 😀 Kto by pomyślał, że dwóm listkom potrzeba aż litra 🙄
A Hoser nie odkrył niczego nowego, na Pradze zawsze żywa była legenda Cudu nad Wisła i bardzo kultywowana. Obraz w ołtarzu głównym na Kamionku poświęcony jest właśnie temu wydarzeniu, ks. Skorupka ma też pomnik na Pradze przy katedrze św. Floriana.
Ma, paskudny 😈
Nie wiem, czemu to wszystko jest takie żenujące.
Wyobrażenie Maryi jako wunderwaffe polskiego oręża to szczyt prymitywizmu nie mającego najmniejszego związku z duchowością, humanizmem, etc..
Wyjątkowo ładnie i jasno ujęłaś to, Jagodo, i myślę, że dla Ciebie, wierzącej, rzecz jest dużo bardziej bolesna, niż dla piszącego to bezbożnika. Ale zdumiewa mnie, że szeregowi wierni (no, może jednak nie najbardziej szeregowi, ale chodzi o pozycje w Kościele a nie w społeczeństwie) mogą takie refleksje wyartykułować, natomiast arcyktośtam, niby autorytet na krajową skalę, takie banialuki może bez zastanowienia się odpalać… Czy go tam żadnej etyki w jego seminarium nie uczono?
Kult maryjny jest w ogóle dość instrumentalnie przez kościół w Polsce traktowany. Podobnie jak 15 sierpnia, kiedy to zwyciężyła Maryja, nie wojsko, tak 3 maja nie tyle jest świętem Konstytucji, co uroczystością na cześć Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Maryja królową została zresztą nie 3 maja, a 1 kwietnia (co wydaje się datą po stokroć bardziej a propos, dziś jednak nikt nie widzi śmieszności w czczeniu Maryji jako królowej Polski, choć nie tak dawno wielu zżymało się na postulaty obwołania Chrystusa królem).
Vesper, jest tu poza innymi aspektami, pewna cienkość teologiczna.
Maryja była człowiekiem, a Jezusa wierni uważają za Boga, więc co, stworzenie nadaje godności królewskie swojemu Bogu? Absurdalne zupełnie.
Wybaczcie, że się tak całkiem wyłączyłem, ale tym razem to nawet nie z powodu świrującego netu, tylko uszkodzonej łapy prawej, która coraz gorzej reaguje na próby zmuszenia jej do stukania w klawiaturę. Muszę jej trochę dać odpocząć.
I tak dobrze, że nie jestem zawodowym pianistą. 😉
A kto by się tutaj przejmował absurdalnością. Nie takie absurdalności my ze szwagrem… 🙄
To bardzo dobrze, Bobiku, że nie jesteś pianistą. W końcu ile razy można grać koncert D-dur Ravela 😉
Bobiku, stuknij czasem lewą łapą czuwającą mordkę i wystarczy.
Nie będę wtedy pisała, kasowanych w ostatniej chwili, zaniepokojonych jednozdaniowych elaboratów 🙄
13611, 13612, 13613 Ależ oni nudni, błe.
To jest lotne commando Epidiaskopu, Haneczko.
Jeśli to jest lotne, to prawie współczuję reszcie 🙄
Dobranoc, dzisiaj jutro do roboty 🙂
A propos kultu maryjnego w Polsce – słyszałam kiedyś o zlocie Matek Boskich, tylko nie pamiętam gdzie. Wszystkie najważniejsze przyjechały.
Dzień dobry 🙂
Kawa….
Matki Boskie zlatują się na Jamnej
http://www.malopolska.pl/Turysta/MalopolskaRytualy/Strony/TakierzeczytotylkowJamnej.aspx
Na Jamnej również Radosny Pogrzeb Matki Boskiej
A więc kiedy ranne wstają zorze..
Walki 😯 z Krzyżem c.d.
http://wyborcza.pl/1,75248,14437306,Biskupi_radomscy__Mamy_nadzieje__ze_krzyz_wroci.html
Dzień dobry 🙂
Irku, kawa tym razem dostrzeżona. Kolejne wiadro do stawione 😉
Stół suto zastawiony. Jak święto, to święto 😆
http://www.youtube.com/watch?v=aIsuJ3RvGDU
dostawione 😳
Jeżeli za zlotami Matek Boskich stoi o. Jan Góra, to ja niczemu się nie dziwię.
Kiedyś nazywano go Violettą Villas polskiego duszpasterstwa. Kiedy VV popadła w duchowe i psychiczne tarapaty, zaprzestano tych porównań. Przez wzgląd na uszanowanie jej cierpienia.
http://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/ciekawostki/news/striptizerki-sposobem-na-piratow-czy-ktos-by-nie,1942708
🙂 🙂
Aby docenić vesper 14 sierpień 13, 23:39
przypomnę, że tego dedura to koleś na lewą rękę napisał był….
U Pani Kierowniczki to wszyscy o tym wiedzą, ale tutaj to z wyjątkiem kilku osób, reszta jest normalna 😉
Znaczitsia, zeen też nienormalny… 🙄
Czytam j.Pilcha” Wiele demonów”. Pyszne dialogi
….Czy oni – ksiądz pastor wybaczy- byli ewangelikami?
– Kto?
– Adam i Ewa.
– Człowieku….Jakby Adam i Ewa byli ewangelikami, nie trzeba by ich było z raju wyganiać.
Takie zorze, to ja poproszę. Mogę nawet rano wstać, dla zawarcia z nimi znajomości. Dzień dobry. 🙂 Wróciłam, nic przez urlop nie znormalniawszy. Nic a nic. 😎 Nie mam ani jednego zdjęcia – pstrykali inni uczestnicy wyprawy. Jak coś doślą, to może pokażę, na razie mogę streścić: jezioro jedwabne, jezioro aksamitne, jeziora dotknięte tylko okiem, góry, góry, góry, średniowieczne kościoły, wąskie uliczki, obszerne place, bizantyjskie freski. Olśnienie kulinarne: chantilly cream.
Aga może sobie pozwolić na takie olśnienia. 😀
Hej, Ago, fajnie ze jesteś. 🙂
Dobrze byłoby zobaczyć trochę fotek.
Dzisiaj zaczyna się wielkie granie.
http://krzysztofmadel.natemat.pl/71611,kazanie-spiskiem
Zaczynam mocno trzymać kciuki za odważnego o.Mądela.
Dzień dobry w dedurze 🙂
Kawa, łapanie much, czytanie komentarzy i linków, merdanie ogonem, wywracanie ślepiami, czyli wszystko to, co można robić bez udziału prawej łapy. 😉
Szczekanie vel kłapanie nadal muszę sobie dozować z najwyższą oszczędnością. 🙁
Zmarł Sławomir Mrożek.
Dzięki, Zmoro. Jeszcze tylko się przyznam, że nie pamiętam innego urlopu, na którym bym tak mało przeczytała. 😳 Dotarłam raptem do połowy The Consolations of Philosophy i to bynajmniej nie dlatego, że przez tę książkę trzeba brnąć – bo nie trzeba. A teraz nurkuję w rzeczywistość powyjazdową.
Mrożek. Jak smutno. 🙁
Juz sie zaczela moralno-ideowa lustracja Mrozka i jak sie wydaje byl on bardzo watpliwa wielkoscia. A wlascowie, z lapa na sercu, zadna wielkoscia nie byl.
No dobra. Cos nowego?
Dzięki Kotu nie muszę bywać na nudnie przewidywalnych salonach 🙄
Tyle krytyki Mrozka jeszcze przed pogrzebem?
Udało mi się lewą łapą wystukać nowy wpis. Trzeba w końcu jakoś uczcić… no nie, nie tego podejrzanego Mrożka, tylko Dzień Cudu.
Duch Mrożka to na pewno zrozumie. 🙄