O roku ów…
O roku ów, kto ciebie widział w blogosferze,
nie pomyślał zapewne, że już wkrótce zwierzę
blog założy niewielkie, tak mikrego wzrostu,
że z lupą trzeba było szukać jego postów.
Prawda, był blog Owczarka wcześniej, ale przyzna
każdy, komu blogowe życie nie pierwszyzna,
że Owczarek psem nader jest słusznej postury,
a nie psim liliputem… W dzień słotny i bury,
gdy październik ostatnie wychylał już piwo,
Bobik gości zaprosił. I przyszli, o dziwo!
Nieśli dary bogate: swój czas oraz chęci,
więc się ich pasztetówką opłacało nęcić,
a żeby w klawiaturach nie zaschło im łacno,
wykombinować czasem i nalewkę zacną.
Wkrótce blog dzięki gościom zyskał spory napęd,
szczeniak więc do koszyka dostawił kanapę,
po czym, oszołomiony tak liczną frekwencją,
szybko przestał się swoją przejmować prezencją,
tylko jął wokół potraw i napitków chodzić,
żeby nos swój ucieszyć i wszystkim dogodzić.
Nie zawsze mu to wyszło – cóż, głupi i młody,
ze starymi wygami gdzież mu iść w zawody,
ale starał się pilnie, na rzęsach wprost stawał –
tu ogonem pomerdał, tu łapę podawał,
tu linki aportował, tu drinki popijał,
zaś w przerwach notorycznie ze śmiechu się zwijał,
a kiedy miał wrażenie, że ktoś kogoś kopnie,
warczał i psa udawał groźnego okropnie
(nadgorliwie być może, lecz daruj, publiko –
ten szczeniak jakiś dziwny ma uraz na przykop).
Owszem, bywały chwile groźne i ponure,
jakby nad blogiem czarną ktoś zawiesił chmurę,
lecz przeszły, jak to zwykle z burzami się dzieje
(i że prędko nie wrócą można mieć nadzieję,
bo przyniosły naukę: by zachować więzy,
trzeba czasem spasować lub ugryźć się w język),
a potem znowu, z niezłym na ogół wynikiem,
pojawiało się słońce nad całym koszykiem.
Bobik rozpogodzony ku gościom łeb skłaniał,
nadstawiając za uchem miejsce do drapania,
błogość zwykle miał w oku, czasem łezkę rzewną,
no a gdyby był kotem, mruczałby na pewno,
bo tym psina ta różni się od wilka z Gubbio,
że sprawia jej przyjemność, gdy się ludzie lubią.
Tak rok minął, trudnościom wszelakim na przekór.
Szczeniak został szczeniakiem, a blog w sile wieku –
jubileuszu laury dziś nawet go wieńczą,
chociaż wciąż jeszcze brykać potrafi młodzieńczo.
Że roczny blog nieletni nie jest w świetle prawa,
wolno mu wyskokowe napoje podawać,
toteż bar już otwarto i pełno w bufecie
(można szkło tłuc na szczęście, wszak jutro się zmiecie)
a gdzieś z boku Bobika roześmiana morda
do toastów namawia: hej tam! Sursum corda! 😆
Bobiczku, Bobiczku,
Rok już jesteś w koszyczku!
Bobiczku, Bobiczku,
A my z Tobą też! 😀
A tak się starałam, żeby było równo o północy! I umieściłam nie w tym wpisie co trzeba. Ale się liczy, dobrze? Tak czy inaczej, gratuluję, Bobiku. To niemałe dokonanie mieć osiem miesięcy i od roku prowadzić blog.
Bobik potrafi 😉
A teraz na cześć szczeniaczka koreańskie dzieci grają austriacki marsz wojskowy czeskiego kompozytora pt. „Marsz florentyński” 😆
http://www.youtube.com/watch?v=ViT9Bg38X9k&feature=related
To wszystko dzięki machinacjom z czasoprzestrzenią. 🙂
Dla wszystkich miłych Gości apsolótnie wszystkie napitki, jakich sobie życzą.
I oczywiście pasztetówka dla wszystkich, oprócz Pani Kierowniczki, dla której extra marchewka. 😀
Była wielka dysputa ze starym młokosa,
czy smaczniejsze są sery, czy mięsiwa w sosach.
Na Bobika sąd przyszedł bezwzględny a szczery,
dał wyrok nieodwłocznie: „mięsa, a nie sery!” 😆
Bobiczu, że spytam nieśmiało, czy poza garmażerką, są jakieś krwiste mięsiwka albo spleśniałe sery?
Baranina? medium rare?
Na boku w „kulinarnych” jest bogaty wybór przekąsek, a chwilami nawet dań głównych. 🙂
Ale baranina medium rare oczywiście zostaje przyjęta z oblizaniem i wzmożoną pracą ślinianek. 🙂
Polędwica wołowa? Rare?
O, polędwico wołowa!
Gdy tylko słyszę te słowa,
rozkosz mnie dziwna przenika,
coś jakby sfer muzyka
i ząb o ząb uderza,
gdy do talerza zmierzam…
Tak, to muzyka sfer,
ta polędwica rare. 🙂
I żal dziwny w sercu pobrzmiewa
Gdy się nią z gośćmi podzielić trzeba
Nie taki ze mnie egoista,
bym z polędwicy sam korzystał,
zwłaszcza jak porcja tej wielkości,
że starczy dla mnie i dla gości. 😉
Bobiku,
przyjmij też ode mnie szczere gratulacje! 🙂
Sto lat uspiechow i nieustającej twórczej weny!
Ściskam Twoją łapę i całuję w kudłaty łepek.
Toaścik za pomyślność dzieła i Twórcy wzniesiony. 😀
PS. Ja tam zrezygnuję z przyjemnoscią ze swojej porcji polędwicy na Twoją rzecz.
Witaj mt7 🙂 Jak to miło, że wpadłaś! 🙂
Dziękuję zarówno za gratulacje, jak i za rezygnację z polędwicy. Bo niby jej dużo, ale przecież zawsze można coś zakopać na zaś. 😀
No to nieustające zdrowie Gości! 🙂
Bobik choć utrudzony, chociaż w gronie gości,
nie chybił gospodarskiej ważnej powinności:
odgarnął z czoła loków czarnych bujne skręty,
wskoczył wdzięcznie na stołek i szczeknął – bar wzięty! 😆
Bar wzięty bezstratnie i gładko
Żaden siniak, stłuczenie ni rana
Ktoś spyta, dlaczego tak łatwo?
Bo przy barze nie było barmana
Barman się włóczy ranki i wieczory,
czort wie, gdzie on się podziewa,
odłogiem leżą barmańskie przybory,
a ja sam muszę nalewać. 🙁
Bobik świetnie sobie radzi
Drinki miesza, wstrząsa
Może sam bar poprowadzi
Skoro barman się dąsa
Teraz jednak czas iść do domu. Dziękuję gospodarzowi za świetną zabawę, jeszcze raz gratuluję jubileuszu i znikam. Dobranoc.
Dawno bym pałkę mu strzaskał na głowie,
gdyby nie dziatek pacierze! 👿
Jak się nie zgłosi do rana, to powiem,
co o nim myślę tak szczerze… 🙄
Dobranoc vesper, dziękuję i nie zapominaj, że impreza jeszcze się wcale nie kończy. 🙂
Bobiku, z podziekowaniem za pasztetowa, baraninke i apsolotne drinki. W imienu wlasnym i Dobrych Piesow zycze kolejnych blogosferycznych lat w zyczliwej atmosferze.
Nie bylam z toba na tym blogu poprzez caly poprzedni rok, moze jakies 9 miesiecy, ale zaczynam dzien od sprawdzenia spraw bankowych, pogody, wiadomosci i blogowych wpisow przy porannej kawie. Nie zawsze mam okazje pisac, bo jak juz sie wyrobie z popracowa krzatanina to albo jestem padnieta, albo blog juz chrapie.
2009 jest chyba ogolnie lepszy niz ow 1812, prawda? Oby tak dalej.
Króliku, jak to miło słyszeć, że blog towarzyszy Ci przy porannej kawie. 🙂 Szkoda, że nie zawsze i nie wszyscy możemy Ci towarzyszyć w godzinach europejskonocnych, ale jak coś w tych godzinach napiszesz, to wcześniej czy później zostanie przeczytane, czyli odwlecze się, ale nie uciecze. 😉
Dziękuję za życzenia, również Dobrym Piesom (Wasze zdrówko, kumple!) i mam nadzieję, że ząb Ci już nie dokucza. 🙂
Bobiku,
a czy jesteś na tyle niedorosły, żeby z tego kielicha pociagać?
Nawet gdybyś nie był, chętnie pociągnę ze swojego coś czerwonego – Twoje zdrowie 😉
Bobiku, tuz po mojej dwunastej dolaczam sie do prawdopodobnie spiacego juz pokotem w okolicach baru tlumu – z podziekowaniem za caly spedzony z Toba i Twoimi goscmi poprzedni rok, i z zyczeniami, zeby wszystkie nastepne byly rownie ciekawe, nieprzewidywalne (acz bez chmurek), radosnie nieodpowiedzialne i przejmujaco wnikliwe jak ten pierwszy zwariowany, zaskakujacy i naprawde cudownie razem spedzony rok. 😀 I mam nadzieje, ze Helena bedzie mogla sie do nas wszystkich choc na chwilke przylaczyc z florydzkiej biblioteki publicznej, lub innego podlaczonego do sieci miejsca. 🙂
A skoro impreza bedzie i jutro, to jeszcze dorzuce dzisiejsza krwista pieczen, z ktorej dzisiaj zostalo calkiem sporo. Karmilam nia spragnionych widoku czerwonych i zlotych lisci gosci, ktorych tez trzeba bylo intensywnie i dlugo oprowadzac po rzeczywiscie pieknie przemienionej kolorami okolicy. 🙂
Bobiku, wszystkiego najlepszego! 🙂
Gratulacje!
Sloneczne zyczenia!!!!!!!!!!!!
Bobiku, i cóż po słowach, i jak znaleźć takie, które wyrazić mogą ogrom życzeń i gratulacji, … ściskam najserdeczniej, ze stosowną atencją 🙂 🙂 🙂
No, Stary, graba, trzymaj tak dalej 🙂 wprawdzieś nie kot, ale jak nie na kota to całkiem udane Zwierze 🙂
Witaj Bobiku, mnie tu jeszcze nie było, ale jak ten smarkacz Sokrates się do psiego koszyka wepchnął, to tym bardziej pies życiowo doswiadczony, ma prawo i obowiązek a nade wszystko zaszczyt, do koszyka zajrzeć i gratulacje Ci najszczersze złożyć. Tyle w naszym domu ciągle o Tobie gadania, że i ja osmielam się do Ciebie przyjaxnie ogonem zamachać 🙂
ubrany „do figury” z misternie zawiazana muszka trzymajac w
rece ksiazke obudzilem sie na fotelu,a mialem doczekac polnocy,
masowego swietowania
teraz rozgoszcze sie spijajac resztki alkoholu i zlizujac nedzne
resztki pasztetowki 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=fcz7klh-qdI
Trup ścieli się tu gęsto, jucha chlupie cicho,
więc by zdzierżyć w tej jatce jestem z okowitą,
a w koszyczku lekarstwa i inne specjały
(babcia z wilkiem wkładali co mieli dzień cały)
z baru rano przynoszę i w termosie kawę
stawiam z brzegu na stole. Teraz się zabawię,
rzut tortem, czysta w kącie, potem mordobicie…
Impreza u Bobika! Bobik to zna życie!
ps. słonecznie
E tam. Buro… 🙁
To chyba jednak zacznę dzień od kielicha…
Za Nieustającą Pomyślność Dostojnego 😆 Jubilata!
Słuchajcie, słuchajcie! Okazuje się, że dziś jesteśmy po prostu skazani na świętowanie! I tak się do pracy nie nadajemy, a przynajmniej będzie wesoło 😀
http://deser.pl/deser/1,97052,7185055,Naukowcy__dzis_najbardziej_bezproduktywny_dzien_roku.html
Proszę o odstukanie w niemalowane drewno, i inne takie … dzisiaj mamy nadzwyczajne zebranie założycieli UTW mające na celu spełnienie arcydziwnych zyczeń Sądu Rejestracyjnego !!! To nie ma prawa być bezproduktywne, tfu na … urok!!! Świętowanie wiadomo priorytet, ale jakby ktoś zechciał jednak kciuki trzymać, to było by bardzo miło 🙂
tak się zdenerwowałam tą sugestią o beproduktywności, że się niechcący podszyłam pod błogo spiącą obok Sunię, sorry!
Jakimś cudem wstałam po wczorajszym balu. Wygląda na to jednak, że to największe i chyba jedyne moje dzisiejsze dokonanie. Zdrowie Bobika mocną kawą, którą sobie zaraz przyniosę z baru.
vesper, nie zarzekaj się tak, nie trać wiary, wizyta w barze potrafi czynić cuda 😉
Dzień dobry 🙂 Widzę, że przez noc tyle miłych słów przyszło, że muszę większy kuferek na nie przynieść. 😉 Dziękuję na razie za wszystkie hurtowo, a jak się dobudzę naprawdę, nie tylko formalnie, to się nacieszę każdym z osobna. 🙂
Idea, że dziś i tak nie ma co nawet próbować zabierać się do pracy, bardzo mi się podoba (zebranie Jotki będzie, dzięki naszym kciukom, tylko wyjątkiem potwierdzającym regułę). Szybko podchwytuję i zamiast pogrążać się w wyrzutach sumienia z powodu bezproduktywności, sięgam do baru. Zdrowie Gości! 😆
Bobiku, długiego blogowania w szczenięctwie i zdrowiu 😀 Przyjaciół i pasztetówki do syta i jeszcze trochę 😀
Wystawiłam już wszystkie nalewki i lecę, bo Praca się do mnie zabrała 🙂
Haneczko, jeśli Praca się do Ciebie zabiera, to trzeba ją poszczuć psem. Może jak się Dostojny Jubilat zepnie, to da radę?
Bobiku,
Wielu kolejnych, wspaniałych rocznic. 🙂
Witam kolejnych Gości, gnę się w ukłonach i podziękowaniach za kolejne życzenia, Haneczkowe i Małgosine (Małgosiu, jak miło Cię widzieć, nawet jeśli z rzadka), roznoszę zakąski, ale na poszczucie mną Pracy zawsze jakąś minutkę czasu znajdę. 🙂
No to ja też baterię nalewek wystawiam i poza zebraniem do żadnych innych zajęć się nie zabieram, bez poczucia winy, Twoje zdrowie Bobiku! 🙂
Szwoleżerów coś nie mamy chwilowo na składzie,
lecz niech nam się na nastrojach cieniem to nie kładzie.
Pod warunkiem posiadania wariackich papierów,
zdrowie można przecież wypić i bez szwoleżerów. 😆
O czym-że dumać tutaj w tym koszyku,
śród szklanic brzęku, radosnych okrzyków
licznych toastów wierszem oraz prozą,
co atmosferę tak doniosłą tworzą,
wyraz radości nadając obliczom –
kolejnych rocznic wszyscy sobie życzą…
W kwestii formalnej: czy koniecznie muszą być brylanty? A czy perły i jedwabie nie wystarczą?
jedwab w pępku? 😯
Nie wiem, czy jedwab nie jest przypadkiem zarezerwowany dla Kota Mordechaja. 😉
Ale perły uznajemy. Mogą się przydać do testowania trunków. Dawniej się wrzucało perłę do wina, żeby sprawdzić, czy nie zatrute. 😀
Widząc kolejne życzenia podniosłe,
Bobik zrozumiał (w końcu nie był osłem),
że trzeba dobyć baru zawartości,
żeby na wióry nie wysuszyć Gości.
Sięgnął więc głębiej, gdzie butle brzuchate
dekoktów wonnym potrząsały kwiatem,
nalał w kielichy (do pełna, bez ściemy),
po czym zakrzyknął: Rodacy! Pijemy! 😀
foma
w okolicach …
Jak wspomniałem Kota Mordechaja to mi się za nim okropnie zackniło, jak wcześniej Monice. 🙁 Żeby chociaż przysłał umyślnego w postaci Pierszego Kota IV RP… 😉
A jak o zwierzęcych gościach mowa, to jest oczywiście specjalny kielich, pełen waleriany, dla Sokratesa i michy z rosołem dla Kamy, Niuni i Suni (witamy, witamy, o zdrowie pytamy). W gardła Wasze! 😆
Wandalami będąc jeszcze, usłyszeli
hasło: pijmy! i do serca sobie wzięli
Od zarania dziejów czym przesiąkła gleba-
Nam tego hasełka powtarzać nie trzeba 🙂
Co do hasła, ja bym tutaj rzekł z ostrożna,
że nie trzeba, lecz powtarzać przecież można.
Czyś Wandalem, czy pazurnym Ostrokotem,
czyś A,tylą! czy Karolem – sorry – Młotem,
zawsze w duszy ci tak jakoś pojaśnieje,
gdy magiczne słowa słyszysz – no, polejem! 😀
Bobiku, dzieki hucznym i odpowiednio podlewanym obchodom, moge sobie odpowiednio urozmaicic sniadanie. No a jesli 26 pazdziernika z gory jest skazany na swietowanie i bloga bezproduktywnosc, to tym lepiej. 😀 Dorzucam jeszcze mnostwo zlotych i czerwonych lisci, do skakania w nie i tarzania sie w nich, oraz miekkie kozie sery, do zagryzania napojow i podlogowych poslizgow. 😀 A Mordechaj moze sie jeszcze odezwie – w koncu trzeba to wszystko jakos opisac pazurem na tyle kanapy… 🙂
Prawdziwe przyjęcie nie obędzie się bez porządnego toastu w stylu gruzińskim.
Bobik młodziak jest, przyszłość narodu…
Stary złodziej uczył fachu młodego. Wreszcie przyszedł czas egzaminu czeladniczego…
– Widzisz ten słup? – pyta stary młodego. – Widzę. – A widzisz to gniazdo na szczycie?
– Widzę. – Więc rozbierzesz się do naga, wejdziesz na ten słup i wyjmiesz z gniazda jajko tak, żeby wrona, która je wysiaduje, nie zauważyła.
Rozebrał się młody złodziej, próbuje wejść na słup, ale w żaden sposób mu się to nie udaje. Po piątej próbie stary złodziej mówi do niego: – Przestań! Ja ci pokażę, jak to się robi… Rozebrał się stary złodziej do naga. Ubranie złożył w kostkę, napluł w dłonie i jak kot wspiął się na czubek słupa. Tam dmuchnął wronie w kuperek, wrona lekko się uniosła, on wyciągnął jajeczko i zszedł na dół. Patrzy, a przy słupie nie ma ani jego ubrania, ani młodego złodzieja!
Wypijmy za zdrowie młodych kadr! Wypijmy za przyszłe pokolenia!
Dolacze sie rowniez do zyczen. Sto lat blogowania, Bobiku. 🙂
Gruzińskie toasty powinny być bezwzględnie. A ten bardzo pasujący. Jako młoda kadra chyba z radochy sam wypiję za swoje zdrowie! 😆
Moniko, dziękuję za liście i poślizgi. 😉 Przy okazji zauważyłem, że brak znaków diakrytycznych potrafi być niemal tak twórczy, jak Łajza i literówki. „Bloga bezproduktywność”. 😆 To jest warte następnego toastu! Za blogą bezproduktywność! 😆
PA, dziękuję serdecznie. Nie wiem, czy aż sto lat mi wyjdzie, ale postaram się nie przechodzić na blogową emeryturę poniżej 99. 😀
Bobiku, domyslasz sie, kto te liscie dla Ciebie zbieral do tego eksperymentu. 😆 Zas brak znakow diakrytycznych to czasem rzeczywiscie rownie cudowne zrodlo radosci, co angielski edytor tekstu wlaczajacy sie w iPhonie, gdy pisze sie na nim po polsku (dokladnie rok temu zajmowal sie przerabianiem takich slow, jak „jeszcze” na „Jesus”, „Joshua i „just”). 😀
A przy okazji gruzinskiego toastu zeena, przypomnialo mi sie, co wczoraj myslalam przy okazji wczorajszych odwiedzin w muzeum Fruitlands w Harvardzie – miejscu nieudanego, ale ciekawego eksperymentu rolno-filozoficznego amerykanskich transcendentalistow. Otoz oni jednak popelnili blad, ktorego mlody Bobik uniknal w sposob zupelnie naturalny. Zabranianie jedzenia miesa, ryb i ptactwa spowodowalo ogolny zanik sil fizycznych i duchowych, gdy trzeba bylo sie zywic glownie jablkami. A o dietach wegetarianskich innych kultur jeszcze nie niewiele wiedzieli. 😉
A u Ciebie, Bobiku, jakos sie nie slabnie. 😀
W kwestii formalnej – czy nadal white tie, czy bardziej stosownie do pory dnia? Bo mnie te szpilki już strasznie piją.
Co za kraj, nawet szpilki piją…
vesper, spokojnie możesz się rozebrać…
OK, vesper, może być boso, ale przynajmniej ostrogi zachowaj. 🙂
Pije szpilka łyków kilka
Pije marynara
Podkoszulek pije czule
Garderoba cała
Kto tutaj nie pije
Posiac mu lelije
Bo na pewno on już drewno
Całkiem już nie żyje…
Bobik, zrób coś z fomą. Po nocy się szwenda zamiast stać za barem a teraz próbuje sprowadzić Twoją jubileuszową galę do rangi wieczoru kawalerskiego.
Bobik, przekaż proszę vesper, że nic złego nie miałem na myśli, same dobre miałem… Ja miałbym prowadził Galę do jakiegoś kawalera bez wysłania za nią trzech przyzwoitek?
vesper, ja tak z dobrego serca, żeby nie piło, bo wino się kończy, a wieczór daleko…
Vesper, w każdym razie z tortu nie będziesz wyskakiwać, bo tort jest po brzegi wypełniony serdelkami (dla niemięsożernych ser delkami). 😀 A fomę skazujemy na ekspresowe wyparzanie ozora i trzy weekendy nocnej szychty. 😉
Szanowna P.T. Publika niech sobie apsolótnie nie psuje humoru tymi drakońskimi karami, tylko z pełnym spokojem i zadowoleniem świętuje dalej. 😆
Co to za insynuacje, że wino się kończy? 😯 Po pierwsze wina ci u nas dostatek. A po drugie, gdyby rzeczywiście zaistniała taka groźba, to sprowadzimy z przeszłości Komisarza, po czym wyślemy go, żeby zaaresztował wino i sprowadził tu w kajdankach. I ciupasem je skażemy na wypicie. 😉
Voila! Przyniosłem ozorki parzone i podwędzony kawał nocnej szychty, palce lizać
No, widzę, że barman foma wykazuje chęć poprawy. Jak to miło widzieć, że sprawiedliwa kara przywraca zbrodniarza społeczeństwu! 😆
Czy mogę już bezpiecznie wyjść z ukrycia. Nikt nie będzie już nastawał na moją tekstylność?
chciałoby się powiedzieć: cóż to za zbrodnia marzyć, ale dla dobra sprawy nie powiem…
Chamlet nastający na cześć Tekstylii… 😆
Dobra, wyślemy na scenę strażaka, żeby gasił wszelkie pożary w zarodku. 😉
Byle tylko nie zauważyli tego jacyś obrońcy zarodków i nie zechcieli zepsuć wszystkim zabawy… 🙄
Część Tekstylii 😉 Tylko którą część może chodzić? Bo od czasu Wyjścia z Ukrycia Tekstylia dzieli się na Górną i Dolną…
Jako że pora przemknąć się między kroplami do domu, a krople mogą zmyć popiół z czoła, to ogłaszam, że sam sobie posypałem
Podczas imprezy wyszło tak,
ni z gruchy ni z piernika,
że Bobik wdział dostojny frak,
a foma zaczął brykać.
Rząd cały publiczności szczęk
aż opadł z zadziwienia
i rozległ się dokoła jęk:
to kto tu w końcu szczeniak?
Lecz Bobik rzekł: niech teraz, tu,
pobryka ile wlezie,
a co najwyżej głowę mu
utniemy po imprezie! 😆
Znam świetnego krawca, przyszywa głowy że prawie szwu nie widać…
czy u Bobika,czy w Baru pomieszczeniach imprezka porzadnie
alkoholowa,wino,kobiety,spiew……..
poprzewracane butelki,porzucone szpilki,tudziez tekstylia a nawet
smycz(psia?)!
wina.wina dajcie!!!!!!!!!
Ależ proszę, Rysiu! 🙂 Zaplecze w postaci baru zapewnia, jak się okazało, nieograniczone dostawy. 😀
Zaśpiewać też coś mam? 😉
Chyba cos o zielonej poloninie, Bobiku, idac za tropem Rysia. 😀 A ja teraz zagryze te hektolitry wina wspomnianym tu niedawno serdelkiem, bo u mnie jeszcze sporo godzin dnia zostalo, no i pora lunchu, a poza tym postanowilam do konca dnia dotrzymac przynajmniej w pol-poziomie (a tego dnia u mnie zostalo jeszcze calkiem sporo). Tymczasem juz teraz wydaje mi sie, ze liscie na drzewach jakby sie podwoily… 😉
Bobiku, nie, nie spiewaj, prosze…
Zagluszysz moje:
Juz roczek minal, psy sie uspily
i cos klekoce za drzwiami
u komputera nasz Bobik mily
swieto swietuje wpisami…
Juz wpisik drugi, a moze trzeci
i nikt nie zgadnie wieczorem
ile ich machnal, bo czas tak leci
ze sie pogubil z nadzorem
Jakze to przecie wpisy przesledzic
gdy butla wina na stole
Bobik nad pustym kielichem siedzi
pysk oblizuje ozorem
Wtem jak nie szczeknie, wtem jak nie skoczy:
ja nie liczydlo, nozka psia!
gdy kto sekretarz – niech sie pobiedzi
ja tam szampana raz do DNA!
Piłam tutaj wprost z puchara
Nikt nie zauważył 😯
Solenizant wciąż nawijał,
wszystkich winem darzył.
Wszyscy sporo pili
dobrze się bawili,
nikt nie drewno,
To na pewno,
czekać takiej chwili 😉
Witam kolejnych Gości, pył spod nóg ogonem zmiatam, za wszystkie życzenia dziękuję i oczywiście dalej winem darzę. 😀
Moniko – jak zaczynasz widzieć podwójnie, to lepiej trzymaj przed oczami banknoty, a nie liście. 😉 Na zakąskę mogę jeszcze zaproponować coś angielskojęzycznego – jes ser. 😀
Tereso – masz niebywałą skuteczność. Natychmiast wywołałaś Panią Sekretarz do liczenia butelek. 😀
Myślisz, że w moim DNA zakodowany jest szampan? 😉
Alicjo – stroje wprawdzie obowiązują wieczorowe, ale poza tym jest luz blues, można pić wprost z puchara. 😆 Tobie też jeszcze sporo dnia zostało, więc jeszcze niejeden puchar zdążysz wychylić. 🙂
W Bobiczym DNI-e zakodowany jest szampan i inne przyjemnostki.
Badalam per procura, potwierdzam
Per procura może być, tylko uprzejmie proszę nie badać mnie per prokurator, bo mam różne grzeszki na sumieniu i mogą wyleźć przy tej okazji. 😉
Bobik…
u mnie 14 po południu, moge jeszcze bez stroju wieczorowego? Zaledwie sie co wyplatałam z porannego 🙄
Ale puchar sobie napełnię, wszak dopiero co wszamałam drobny lunch.
Zdrowie Bobika!
Hej koszyczku i ja znow tu przycupam na chwilke, jeszcze nie czas alkoholowy, ale wczoraj kielich spelniony, dzis sie wieczorem moim znow poprawi.
Nastepnego i wielu kolejnych!
jakie stroje wieczorowe????????
po tej ilosci wypitego alkoholu!!!!
szorty,bluzeczki,mokasynki 😛
lej Bobiku,Alicja czeka
Rysberlin…
u mnie pora dopiero co, szorty nie bardzo, bo jednak jesień w d… szczypie, szorty wyprane i schowane na letnia półkę, no chyba, ze jakaś Afryka, lub raczej Południowa Ameryka się trafi tej zimy.
Spoko sobie dżinsy załozyłam, ciepłe skarpety oraz przeprosiłam sie ze swetrami, chociaż szewc bez butów chodzi, ale jednak jak trzeba, to trza 😉
Zdrowie!
Bobiku, prokuratura upominala sie, a jakze, ale nie jestem szwajcarska sluzba graniczna.
Wode w usta (juz wyplulam)
teraz wino w usta
Alicjo,co tam zima,co tam mrozy,sniegiem zasypane drogi
puchary trunku pelne!!!
zdrowie
Rysberlin,
z nicka dedukuje (szkoła Holmesa, Scherlocka), żeś z Berlina. Twoja zima w Berlinie (bywałam, widziałam) to nie jest moja zima w Kingston, nie Jamajca, tylko w Kanadzie!
Ależ oczywiście, że sobie poradzimy, przeżyliśmy, bywało, -42C swego czasu, a zasypane drogi to reguła 😉
Zdrowie!
Nalewam licznie przybyłej Drugiej Półkuli, o Rodzinnej Europie jednakowoż nie zapominając i zajmę się przez chwilę pichceniem dla rodziny, która jakoś nie potrafi zrozumieć, że w taki dzień powinni wyrzec się jedzenia. 😉 Upichcę, podam i zaraz wrócę do obowiązków
Srodzem dzisiaj zajęta i zmordowana, ale cały dzień duchem i sercem na Jubileuszu obecna 🙂 Po spełnieniu rozlicznych obowiązków sięgam w końcu po kielich nie tylko duchowo, ale i fizycznie. Twoje zdrowie Bobiku i zdrowie całego Koszyka, wszak bez Niego mógłbyś pisać Drogi Piesku na Berdyczów 🙂 Piję zdrowie wszystkich tych, którzy od początku ten Koszyk, dłuzej lub krócej, razem z Tobą pletli 🙂
No dobra, nie wyrzec… ale sięgnąć do lodówki nie łaska?! Trza icm pichcić?!
Coś się impreza rozłazi… Dawaj Bobiku te przygotowane atrakcje 😉
Bobiku, Twoje nieustające zdrowie. Wino i inne dobra mam w bagażniku. Jak foma się znajdzie, to pewnie przyniesie.
No proszę, co za wyczucie! Znalazł się 🙂
Ay,ay, ay, ay, ay, hoochie-coo, toda la noche 😉
Czy przyda się tu tequila i mariachi na rozgrzewkę? Noc taka chłodna…
http://www.youtube.com/watch?v=9AV8e1rN9Kc&feature=fvw
Jestem już, jestem. 🙂 Tequila i mariachi jak najbardziej, jak również atrakcje z baru… co tam było? Wiem, że goździki, miód i kardamon. Goździki to pewnie do wręczenia, miód dla Hoko, a kardamon do kawy. Czyli kawa z tequilą dla wszystkich! Nic nie pomyliłem? 😀
A herbaciarzy nikt nie uwzglednia?!
Jotka mi właściwie „weszła w słowo”, bo miałem na zakończenie części oficjalnej właśnie to powiedzieć, że ja tu wprawdzie pełnię honory domu, ale w Waszym imieniu, bo przecież sam to istotnie bym sobie mógł… no, wiadomo co. Dzięki temu, że tu jesteście, możemy dziś świętować.
Tym sposobem zakończenie części oficjalnej nieco się przyspieszyło, ale to nic, bo w ten sposób będzie więcej części artystycznej. 😉
I wobec tego mówię oficjalnie, całkiem poważnie i tym razem bez żadnych wygłupów – Kochani, bardzo Wam dziękuję za ten rok! 🙂
Herbata dla Pani Sekretarz! Ino migiem! 🙂
Lepiej późno niż wcale! mam nadzieję że kieliszek dla mnie się ostał! Twój trzynastozgłoskowiec zachwycił mnie i Sąsiada.
Bobiku drogi, dzięki że jesteś! Dziekuję za cały rok Tobie i całemu koszyczkowi. Dzięki Wam, planeta Pluton na jakiej ostatnio przebywam staje sie cieplejsze i weselsza. Sto lat!
Sąsiadko, natychmiast Ci nalewam, a sam piję zdrowie Twoje jak również Sąsiada podwójnym pucharem. 🙂
Zjawiłaś się w sam raz na początek części artystycznej Zaraz będę śpiewał. 🙂
Sorry Bobiku, że Ci „weszłam” nie tam gdzie trza 🙁
Butelka wina czerwonego, hiszpańskiego (nikt tu nie klnie) otworzona. Mój ślubny, który jest taki bardziej niepiśmienny, równiez wznosi toast za Ciebie i za cały Koszyk 🙂
Artysta Bobik oficjalne mowy
Wreszcie zakończył i już jest gotowy
Do pienia, tańcowania, słodkiego szczekania
I nad wyraz zgrabnego w wiersze rymowania.
Te Bobicze talenty ponad rok* cenimy
I za ich piękny wyraz w pas mu się skłonimy!
A kiedy Bobik dzielnie złoży wszystkie słówka,
Niech wie, że tu na niego czeka pasztetówka,
Niechaj zje ją ze smakiem i czym chce popije,
A my na cześć Bobika krzykniemy: Niech żyje! 😀
____
*w końcu znamy talenta Bobicze nie tylko z zaledwie rocznego Koszyczka, ale i z wcześniejszych działalności…
Nic się nie stało, Jotko, tylko trochę program przyspieszyłem. 🙂
Za zdrowie Ślubnego też wychylam. 🙂
Dopiero zauważyłam, że jedenastozgłoskowiec zmienił mi się szybko w trzynastozgłoskowiec. Ale to ze wzruszenia… 🙄
No, to w części artystycznej będzie poważka. 😉
Dziś zaśpiewam Państwu operę z życia, pod tytułem „Niewiele cygara”. Ponieważ jestem bardzo zdolny, wszystkie partie będę śpiewał sam, z chórem włącznie. Zaczynamy:
Uwertura
(dwie, trzy sekundy góra)
Cygaro:
Już mnie mało, Bobiku kudłaty,
to co jest można spisać na straty,
teraz będziesz przeżywał dramaty,
nawet resztce mej powiesz – ach, stój!
Będziesz musiał przeszukać pół biurka,
będziesz włosy w żałości rwał z głowy!
Będziesz peta hołubił w pazurkach –
nałóg rzucić tyś jest niegotowy,
nałóg rzucić tyś jest niegotowy!
Czas już dobrać
się do biurka,
futra ci
ubędzie z głowy,
ubędzie ci z głooowy!
Już nie będziesz, Bobiku kudłaty,
jadł z rozpaczy, więc schudniesz na patyk.
Na nic w sklepie z tytoniem rabaty,
gdy cygara już kończy się zwój.
Pies Ogrodnika (przeliczając swoje skrzynki z cygarami)
Cinque… dieci…
venti… trenta…
trentasei… quarantatre…
tyle będę miał na święta,
ale nie podzielę się!
Bobik (zazdrośnie)
Na pewno stare, choć z nikotyną,
z pewną to drwiną czuje mój nos.
Mówię to z drwiną,
czuję to nosem,
czuję to nosem,
ach, czuję to!
Cygaro
La vendetta…
(przerywa orientując się, że to nie jego partia)
Hrabina Ledwożywa
(nim zaczyna, już przerywa)
Bobik (żałośnie)
Na chójkę z petem,
koza niech ma żer,
lepiej kotletem
zaspokoję się
lepiej kotleetem
zaspokoję się.
Chór
Perdono, perdono
i na tym skończono. 😆
No, jestem wreszcie 😀 Coś przynieść, wynieść, pozamiatać? Zaraz doczytam 🙂
To jest bardzo odpowiednia chwila, żeby wypić zdrowie Pani Kierowniczki i podziękować za oprawę muzyczną w postaci TROMB. 🙂
Haneczko – siąść, napić się. Zamiatanie będzie jutro. 😉
Brawoooooo! Brawooooo!
Bis … please 🙂
Butelka:
Ale zawsze, Bobiku malutki,
Możesz jeszcze napijać się wódki.
Przecież żywot ogólnie jest krótki,
Więc umilić go trzeba, że hej!
Pod dywan? 🙄
Zastanawiałem się czy nie podlinkować odnośnych fragmentów nagraniami konkurencji, żeby na tym tle mój kunszt śpiewaczy zabłysnął w całej pełni, ale za dużo roboty było i zrezygnowałem. 😀
Foma 😯 Gdzież bym śmiała 😯
Bobik:
Ach, butelko, skorzystam z twej rady,
i napiję się, dumny i blady.
Lepiej będą smakować obiady
i wątrobie mej będzie też lżej! 😀
Bobik, robotę dzisiaj wzięłam na siebie 😉 Ona mówi, że do jutra masz wolne 😀
Do jutra? Znaczy, do rana?
Świetnie, to wobec tego na bis zaśpiewam „I could have danced all night”. 😀
Już się bałam, że bisów nie będzie.
„Nie tańczyć w taką noc to grzech…” 🙂
E, bez przesady, taki nienarcystyczny to ja znowu nie jestem, żeby aż bisów miało nie być. 😆
O, mogę jeszcze zaśpiewać „Jotka, Jotka, pamiętasz…” na kolejny bis. 😀
Bobiku, „Niewiele Cygara” cudowne. 😀 Bisy mile widziane, zwlaszcza, ze ja dzisiaj i tak chetnie widze podwojnie (banknoty jak najbardziej, choc i te piekne liscie zamieniaja sie dla naszego miasta na banknoty od tlumow turystow). 😉
Moniko, a masz może rozsadę tych liści, co się zmieniają w banknoty? 🙂
Wlasnie tak glowkuje, jak ja znalezc, Bobiku. 😉 Dzisiaj troche zaczarowany dzien, to moze i znajde, z pomoca rocznicowego wina. Czescia rozsady sa na pewno stare drewniane domy w duzych ogrodach, z bialymi plotami wokol, i dyniami na schodkach, w otoczeniu klonow cukrowych i krzewow derenia amerykanskiego, ale tajemnica tkwi pewnie jeszcze gdzies glebiej… 😉
Bobiku, kliknęłam od Pani Kierowniczki i nie żałuję – toż to wyżyny cygarowej twórczości operowej 🙂 Dzieło przeszywające, takież wykonanie! No i chór – potęga brzmienia! Bobik wielkim tfurcą i wykonafcą operowym! Możesz pomyśleć jeszcze o wstawce baletowej (tańczące cygara psa ogrodnika?)
Biiiis, biiiis 😀
W tym Concord dziwne drzewa rosną,
nie wiedzieć, z czego są zrobione,
jesienią bowiem, a nie wiosną,
zmieniają liście na zielone.
I jeszcze takie są te drzewa
(no, to już są naprawdę jaja),
że jak się winem je podlewa,
to każdy liść im się podwaja.
A że zielone tu lubimy,
szczególnie jak są podwajane,
wnoszę, by szybko nasz rodzimy
zastąpić tamtym drzewostanem! 😆
Czy Concord słusznie kojarzy mi się z Charlesem Ivesem?
Beato, gdybyś tylko Ty jedna została zwabiona tym linkiem, to już się opłacało! 🙂 Witaj, weź kielich do ręki i napij się obficie serwowanej ambrozji. 🙂
O balecie się pomyśli, ale nie dziś, bo wskutek całodziennego świętowania koordynacja ruchów trochę szwankuje (te cygara pewnie też sam bym musiał tańczyć) 😉
Vesper, Concord kojarzy się z tyloma rzeczami, że i dla Charlesa Ivesa miejsce się tam znajdzie. On tam zapewne sonaty na ekologicznej farmie na pęczki kupował. 🙂
Bobiku, bardzo dziękuję – ambrozja pyszności 😀 Aż nogi od niej rwą się do tańca. Oto balecik na Twoją cześć: http://www.youtube.com/watch?v=CsyHt-YN9gA
Wiesz, Bobiku, tak zupełnie między nami, to ja kiedyś miałam coś z baletem wspólnego, nie profesjonalnie, trochę szkolnie, ale zawsze. Coś tam pamiętam. Na Twoją cześć, jako zupełnie nowy narybek na Twoim blogu, mogłabym spróbować zatańczyć. Pod warunkiem oczywiście, że choreografia byłaby prosta. Mogłabym zatańczyć na przykład drzewo z listowiem zamieniającym się w banknoty.
Bobiku 😆 😆 😆 Z tym, ze wiosna tez nam troche zielenieje, tak w okolicach 19 kwietnia. 😀
Vesper – Charles Ives jak najbardziej, glownie przez Concord Sonata, ktorej czesci sa nazwane na czesc amerykanskich transcendentalistow, ktorzy tu mieszkali w czyms, co mozna nazwac wioska filozofow, artystow i marzycieli. No i ich duch unosi sie tutaj do dzis.
A teraz jeszcze Concord kojarzy sie z wierszem Bobika o concordzkich lisciach. 😀
Robota leży, koordynacja siadła, kielichy krążą.
Co stwierdziwszy, udaję się na spoczynek. Dobranoc 🙂
Właśnie Concord sonata i transcendentaliści mi się nasunęli na myśl, ale Concordów w USA jest pewnie więcej
To ja proponuję, żeby Vesper zatańczyła tych pięciu facetów od Beaty. Choreografii nie trzeba wymyślać, bo już jest gotowa. Na końcu każdy na scenie i widowni dostanie po banknocie (wysoki nominał!) i wszyscy będą usatysfakcjonowani. 🙂
Pięciu?! Na raz?! 😯
Haneczka leży, skazani prawomocnym wyrokiem siedzą (nawet jak leżą), kielichy dalej krążą. 🙂
Vesper, a czemu nie? Jak ja chór mogłem śpiewać, to Ty pięciu facetów możesz tańczyć.
Też na pewno jesteś bardzo zdolna. 🙂
To w zasadzie przekonywujący argument. Ty – chór, ja – corps de ballet.
Po namyśle – czy mogłabym jednak to drzewo? To też wymaga talentu.
Vesper: jak pięciu, to „kopiuj, wklej” 😉
Beato, że też na to nie wpadłam 🙂
No dobra, kompromisowo – zatańcz jakiś fragment drzewostanu. Powiedzmy, ze trzy drzewa. Ale obficie ubanknocione.
Knocone będą na pewno, czy uban, to się zobaczy 😉
W związku z genialną radą Beaty proszę o skopiowanie podczas tańca jak największej liczby banknotów i złożenie ich w przygotowanym na tę okoliczność kuferku. Proszę również o załatwienie umyślnego, który przeniesie wspomniany kuferek do samolotu odlatującego do raju (podatkowego). Już wyczarterowałem, więc sprawa musi być załatwiona w tempie allegro vivace, a może nawet presto, presto!
Takie tempo powinno być odpowiednie:
http://www.youtube.com/watch?v=hQ_hU9cH1tM
W takim razie taniec powinien być raczej w tempie largo, żeby jak najwięcej skopiować. To może jednak zatańczę tych pięciu facetów, będzie dłużej i w finale bardziej opłacalnie.
Było do przewidzenia, że Beata przyprowadzi MM. 😀 Też mu damy kielicha. Zasłużył, w końcówce tych banknotów nakopiował tyle, że nawet na jakiś średniej wielkości jachcik mi wystarczy. 🙂
Vesper, nie umiesz kopiować presto? 😯
To może od Pani Sekretarz mogłabyś wziąć korepetycje? 😉
Nie, nie, Bobiku. Wkradło się nieporozumienie. Mogę zatańczyć drzewo lub pięciu facetów. Na raz albo po kolei. Mogę nawet i drzewo, i facetów. Ale żebym jednocześnie miała kopiować? Czy nie wymagasz ode mnie zbyt wiele? Wiem, wiem, jubileusz, ale bądźmy realistami …
No tak, pewnie jedliśmy nie te same grzybki… 🙄
Ale jak mamy być realistami, to zatańcz co chcesz, byle ten kuferek był pełny. Bo czarteru odwoływać nie będę.
Skoro już starczy na jachcik, to ja już się pożegnam i osunę w piernaty, dziękując za umożliwienie 🙂 Chyba trochę za dużo tej ambrozji (dodawanie w bramce antyspamowej przychodzi mi z coraz większą trudnością): http://www.youtube.com/watch?v=gf3NmS0LJQA&feature=related
Bobik, czy Ty nie jesteś trochę za bardzo kuty na cztery kopyta jak na psa, do tego psa nieletniego? Ja tu będę szumieć jak to drzewo, a Ty zapełnisz kuferek, zwiniesz ogon pod siebie i czmychniesz na Seszele? 🙂
Seszele, ach, Seszele,
gdy masz banknotów wiele,
to nie siedź tu jak cielę,
lecz na Seszele jedź.
Białystok oraz Wieluń
jest niczym przy Seszelu
i homar, przyjacielu,
smaczniejszy jest niż śledź! 🙂
Um pa, um pa
Tymczasem, Bobiku, dziękuję za zaproszenie i świetną zabawę, życzę wielu lat pomyślnego blogowania i mówię niniejszym dobranoc.
No nie, nie um pa, tylko tarararara ram pam! 😀
Ja się chyba też już pożegnam, roniąc na koniec łezkę, że Helena i Kot Mordechaj jednak nie dotarli. 😥
Dziękuję wszystkim za przybycie i współtworzenie imprezy, życzę dobrej nocy i – do jutra. 🙂
glowa boli,moglem trzymac sie wina z piwnic Baru
a ja nalewki,wino,coktaile,herbate(ta byla dziwnie „slaba)
co to bedzie,co to bedzie dzisiaj w pracy,aspiryna raz
Bobiku,przykro mi ale do sprzatania nie mam czasu 🙂
brykam w deszcz
Puk, puk, czy jest tu kto? Czy wszyscy na Szeszelach? A jak ktos jest, to czy jest w stanie nie wskazujacym? Tak Bobiku, ja pamiętam tę noc 🙂 A jak z Twoją pamięcią, z tak zwanym filmem, który lubi się czasem rwać … ? 🙁
Czy ktoś potrzebuje ogórkowej, żurku na zakwasie, barszczyku czerwonego, jogurciku, maslaneczki? Nie ma sprawy 🙂 Bo do sprzątania to pamietam Haneczka się pisała 🙂
Rysiu, nie ma sprawy, aspiryna też się znajdzie dla człowieka w potrzebie 🙂
Wstałam przed kurami i ogarnęłam koszyczek 🙂 Ktoś naniósł bardzo dużo liści, poskładał i powiązał recepturkami 😯 Oczywiście nie wyrzuciłam. Możliwe, że to czyjś skarb 😉
I przydałby się Pan Wrona… 🙄 nie pada
Mży…
A w stolycy słoneczko! Podobno chwilowo, ale nawet chwilka cieszy 😀
Haneczka wysprzątała, ciepłe zupy na podgrzewaczu, zimne płyny w lodówce. Biegnę do pracy, nie lubię wychodzić z domu w taką pogodę 🙁 ale pracować musi ktoś, żeby spać snem spokojnym mógł ktoś 🙂 miłego dnia 🙂
Dzień dobry. 🙂 Świętowanie bardzo przyjemne, ale obudzić się jako całkiem zwyczajny pies i nie musieć wkładać fraka, to też bardzo dobry wynalazek 😉
Dziękuję za uważne sprzątanie, Haneczko. W końcu nie chciałbym po imprezie zostać bankrutem. 😉 I tak zresztą zbiedniałem, bo przez noc ktoś mi zwinął z kompa przeglądarkę Safari 😯 Ale może tylko poszła sobie na przechadzkę i wróci.
Zaraz sobie naleję tego barszczyku od Jotki (Rysiu, Tobie też polecam) i wystartuję w pierwszy dzień drugoroczniaka. 🙂
Safari wróciło. Trochę złachane i w stroju niedbałem, ale już się nie będę czepiać. Najważniejsze, że mu się nic nie stało. A jak się okaże, że będzie jakiś przychówek, to trudno, będziemy chować. 😀
Ciekawe, jakiego gatunku ten safaryjski przychówek. Mam nadzieję, że nie okaże się bardzo drapieżny.
Na pewno niepośledniego gatunku… 🙄
No, w końcu my mamy tutaj rysia, dwa wampiry, a i o Kotach nie można zapominać, więc drapieżność przychówku jakoś nie wzbudza mojej wielkiej trwogi. 😀 Poradzimy sobie. A jakby to małe było bardzo niegrzeczne, to jeszcze jest Pani Kierowniczka do dyscyplinowania. 🙂
Wiecie co, nie przypuszczałem, że po wirtualnych drinkach może realna głowa boleć, ale od dziś mogę zapewnić, że jest takie zjawisko. 🙁
Nie wiem, czy napisanie „Ballady o aspirynie” mogłoby na to coś pomóc?
Ballada o aspirynie
Łykniesz, ból przeminie…
Zbrodnia to niesłychana,
Głowa zapiła. Kanał.
Ból niecny wziął ją w łapy,
do ciasnej wlókł kanciapy,
tam okna pozasłaniał
i wyjść się ostro wzbraniał.
Nasrożył się, nabzdyczył
i tak do Głowy syczy:
(choć ta dość głośno wyje)
No, po coś dała w szyję?
Na jedną, drugą nogę,
a teraz co? Nie mogę?
A myśleć to nie łaska?
Chcesz, by cię ktoś pogłaskał,
by aspirynę podał…
Niedoczekanie! Szkoda
by było aspiryny
dla tak bezmyślnej trzciny,
co wiedząc, jak się skończy,
po blogach jak pies gończy
ugania się za winem.
Schowajcie aspirynę
dla lepszej klienteli,
a Głowa niech w pościeli
pokutę dziś odprawia,
jak tak się lubi zawiać.
A choć leży wysoko,
niech pocierpi głęboko.
Aspiryne prosze bardzo, Bobiku. 🙂 Mozesz zjesc i moja porcje, bo ja sie niestety uczulam, ale mam inne sposoby, jak herbata zielona z cytryna, ktora przy okazji detoksyfikuje, o co przeciez chodzi. 😉 Choc ogolnie to ja sie przychylam do pogladu, ze na Dzien Po nie ma nic lepszego, niz porzadne angielskie sniadanie: jajka na bekonie, zgrilowane pieczarki i pomidory, kielbaski, wedzone sledzie i duzo owsianki po szkocku (glowny skladnik smietana). Taki posilek kazdego jest w stanie postawic na nogi. 😉
Taaaki posiłek to nawet stonogę. 😀
Czy macie przy leniwieniu się wyrzuty sumienia? Bo ja na ogół mam i nie potrafię się od nich uwolnić nawet jak mam pod łapą cały plik bardzo sensownych usprawiedliwień. 🙄
Bobik, ja Ci mówię: leniuchuj ile sił!
Jest takie zwięzłe, śliczne powiedzenie „Robota lubi głupiego”. Jestem żywym przykładem 🙁 Nogi mi wlazły w szyję i ręce odpadają 🙁 A wszystko dlatego, że nie muszę. Gdyby mi ktoś kazał, zaparłabym się wszystkimi kończynami. Czasem żałuję, że nie mam męża tyrana 😉
Haneczko, ale ja miałem na myśli taką sytuację, kiedy ja sam postanawiam chwilę poleniuchować, mam powód, mam możliwość, nikt mi nie ma za złe, a jednak jakiś robol zaczyna gryźć od środka, że robię coś niewłaściwego. Może to głos wewnętrznego rodzica?
Ja mam zresztą na to drobny sposobik – biorę książkę w papierze (nie za ciężką) i zaczynam czytać. Włącza mi się wtedy jakiś automat z wczesnoszczenięctwa, kiedy czytanie zawsze można było jakoś usprawiedliwić, że to niby do szkoły albo co i nikt się nie czepiał, że leniuchowałem. 😉
W tej chwili zresztą to i tak już rozważania czysto teoretyczne, bo odłożyłem książkę i zabrałem się do pichcenia. Zapiekanka z brokułów z sosem z kurek i orzeszkami cashew. Nawet Panią Kierowniczkę mógłbym dziś zaprosić. 🙂
Znam tego robala 😆 Strasznie namolna bestia 😆
Z papierowych odświeżam sobie teraz z przyjemnością Ionesco 🙂 Lubię wracać 🙂
Gdybym wiedział, że to Twój znajomy, haneczko, to bym go chociaż herbatą poczęstował. 😆
Bobiku, moze po prostu trzeba leniuchowanie nazwac jakos inaczej, i wtedy latwiej pojdzie? 😉 Choc ja dzisiaj akurat nie swiece przykladem – rozladowalam kilkanascie pudel z ksiazkami i poustawialam je na polkach… Teraz moge chetnie poleniuchowac przy herbacie. 😀
Po kolacji już niestety nie mogłem skutecznie, ani nawet bezskutecznie poleniuchować. Musiałem spłodzić pismo uzasadniające dlaczego nie ma racji Sozialamt, lekarze i sąd, a ja mam rację. 😉 Chodziło o klienta cukrzyka, któremu obcięto świadczenia do absolutnego minimum twierdząc, że mu się z racji choroby żaden dodatkowy grosz nie należy. Ciekawe, czy moja twórczość wywrze jakiekolwiek wrażenie na urzędnikach.
Ale może przynajmniej pójdę spać z poczuciem spełnionego obowiązku. Też coś warte. 😉
sroda
to dopiero srodek tygodni,a ja caly dzien zmagalem sie z
bolem wszystkiego, wypity alkohol,tance do zmeczenia
to byla impreza
😀
mimo ciemnosci brykam
sombrero zdobi glowe,ksiazka w rece do S-Bahnu fikam,brykam
🙂
wyjrzało słońce, no to słonecznego dnia 🙂
Dzień dobry 🙂 A jest coś takiego jak słoneczna środa? 😯
Ale może i jest, tylko ja nie zauważam, bo mam zawsze środy tak zaganiane. 😉
Uświadomiłem sobie teraz, że albo Jotka nie napisała, czy to zebranie w sprawie UTW było w końcu produktywne, albo też ja nie zauważyłem w ferworze imprezowym. No to pytam: Jotko, było czy nie było? 🙂
Bez względu na pogodę cieszmy się tym, że jeszcze nie jest tak jak w Jakucji 😯
http://www.polityka.pl/syberia-zjawy-na-jawie/Lead33,934,305170,18/
No, chyba że ktoś jest akurat z Jakucji. 😉
W tym artykule radzę poklikać na zdjęcia i przyuważyć kolegę z fotki nr 5. 🙂
Bobiku Drogi, jakbym mogła taki nietakt popełnić żeby w dniu Jubileuszu „wcinać” się z zebraniem! No, a „dzień po” to wiadomo … też nie w porę.
Dzisiaj dzień, w sensie meteorologicznym, słoneczny bo pod innymi względami niekoniecznie.
Zebranie było „produktywne” w takim znaczeniu, że udało się zebrać wszystkie wymagane podpisy pod zaakceptowanymi poprawkami do statutu i juz wczoraj dokumenty zostały zawiezione do Sądu. Nie pozostaje nic innego, jak czekać na „słoneczny” dzień i łaskawą przychylność tegoż.
W poniedziałkowy wieczór i wczoraj przed południem zmagałam się z absurdami „prawdziwego” uniwersytetu.
Wiecie co to jest USOSWeb? Zazdroszczę tym, którzy nie wiedzą i wiedzieć nie muszą.
USOSWeb to ni mniej, ni więcej tylko Uniwersytecki System Obsługi Studenta drogą elektroniczną. Nie ma studenta w usosie to nie ma go wcale. To nowość.
W poniedziałek wieczorem dostaję rozpaczliwego maila od starościny jednej z grup, której zapisy na swoje fakultety przyjęłam już na początku roku, tytułem rekompensaty za to, że w ubiegłym roku było to nie mozliwe. Poprosiłam jednak zeby pilnowali tego ch… usosa. Ona mi pisze o godzinie 20.30, że wszystkie miejsca na moich fakultetach już zajęte i co oni mają robić? Wchodzę na strone wydziałową i co widzę: rejestracja zaczęła się o 20.00. Czyli w niecałe pół godziny wszystkie miejsca zajęte i co mają robić ci, którzy w przeciągu tej pół godziny nie mieli dostępu do sieci?
Próbuję się zalogować w tym ch… usosie i nic, cały czas mi odpowiada, że albo pesel albo hasło nie takie. Jak nie takie, jak TAKIE, do …!!!
Sprawdzamy wczoraj na uczelni z kolegą uczonym w zakresie informatyki. To samo. Kolega dzwoni do dziekanatu do pani odpowiedzialnej i co? Pracownicy będą się mogli logować od poniedziałku czyli po zakończeniu zapisów na ich zajęcia!!!
Co więcej dowiaduję się od studentów, którym wolno się logować, że na moje dwa fakultety „pani z dziekanatu” wyznaczyła po 30 miejsc. Tymczasem na jeden mogę przyjąć maksymalnie 25 a na drugi – warsztaty – 20. Do mnie piszą cały czas listy studenci z prosbą żeby ich przyjąć ponad ten limit 30 osób. A ja nie przyjmę nawet wszystkich tych, którzy już sa zapisani i „śpią spokojnie”. Nie mam mozliwości ich o tym zawiadomić i dać im szanse szukania zastępczego fakutetu. Zapisy kończą się w piątek o 22.00.
Zatem od poniedziałku zacznie się awantura. I to wściekła awantura.
Jestem tak zła, że nawet zastanawiam się nad rezygnacją z prowadzenia fakultetów, jeżeli próbowano by mnie zmusić do tak licznych grup. Prowadzę je w ramach nadgodzin. Z drugiej strony wiem, że są to zajęcia, na których studentom naprawdę zależy.
Jednym słowem na niebie słoneczko, wokół kolorowa jesień a we mnie grzmoty, gradowe chmury i burze, wot żyźń!
Pewnie to żadną nie będzie pociechą jak dodam, że niemieckie odpowiedniki USOS-ów też zdecydowanie przyczyniły się do drastycznego zwiększenia populacji słów powszechnie uznanych za obelżywe? 🙁
I nie da się ukryć, że administracja uczelniana nieraz stosuje metodę spychotechniki tudzież umywania ręc. Komputer powiedział, causa finita. A my tu w dziekanacie przecież nie od tego, żeby pracować. 🙄
Mnie dziś wprawdzie nie grozi żaden ..UJ w SOSIE, ale za to liczne kontakty z urzędami, więc do grzmotów i chmur gradowych mogę się już wkrótce przyłączyć.
nie pada, czy nie pada w Jakucji – nie wiem…
Ten USOS bywa niestrawny, mogę tylko potwierdzić. U nas każdą drobną pomyłkę przypłaca się wyprawą na drugi koniec miasta w celu korekty… A papier i tak produkujemy – protokoły trzeba nie tylko wypełnić elektronicznie, ale i potem wydrukować, podpisać przy każdym nazwisku i zanieść do dziekanatu… Chociaż akurat zapisy w tym roku zadziałały bez zarzutu, studentom bardzo ulżyło – nie musieli tłoczyć się w kolejce na uczelni od bladego świtu, żeby się pozapisywać.
Niby w XXI wieku miałoby to sens, żeby sprawy urzędowe się załatwiało elektronicznie, tylko jak te różne systemy są niedopracowane, to E-biurokracja robi się jeszcze koszmarniejsza od zwykłej, bo takiej głupiej maszynie to jeszcze trudniej coś wytłumaczyć niż na żywo, w dziekanacie… 🙄
No i duplikowanie pism, bo elektronicznie nie wystarczy, zawsze musi być jeszcze w papierze… Ale to już nie tylko USOS-owy problem.
Bobiku, zależy od pani w dziekanacie. Miałam do czynienia z taką, że … Oj, sto razy wolałabym tłumaczyć coś głupiej maszynie niż tej osobie, z czołem myślą niekażonym i palcach upapranych w tuszu od pieczątek.
Ooo, widzę, że tu nas więcej Koleżanek Kombatantek, zawsze to w grupie raźniej 🙂
W sprawach UTW, to jest tak: formalnie nas jeszcze nie ma, ale powinniśmy „na gwałt „wypełniać wnioski do gminy o zarezerwowanie dla nas funduszy na przyszły rok – rusza praca nad budżetem. Zanim rozkręcimy jakiś sponsoring, zbierzemy składki (grosze), trzeba mieć pieniądze na tak zwany rozruch.
Zaraz lecimy do gminy żeby od jednej pani … dowiedzieć sie jak rozmawiać z drugą panię … żeby trzecia pani … i co najwazniejsze kwity, kwity, kwity …
a słoneczko jakby nigdy nic, świeci i bardzo dobrze …
Racja, Jotko. Trzeba mieć na kogoś kwity, żeby sprawy nabrały rozpędu. 😎
Odsieciowuję się do popołudnia, ale słońce zostawiam na blogu, więc jakby ktoś się chciał pogrzać, to bez krępacji. 😆
Dear Pies Bobik,
On behalf of myself, my Family and the entire American Doghood let mi congratulate you on the First Glorious Anniversary of Blog Bobika and your promotion of Peace among the Species, Freedom, Liberal Values, Gooddoggedness and other such stuff.
Keep up the good work! With traditional Polish greetings –
Yesche Polska nye zgeenewah! –
I remain your ardent admirer,
Bo Obama
Wróciłem, ale właściwie dobrze się stało, że musiałem na dłużej wyjść, bo sąsiedzi przeprowadzali dziś potworną akcję ścinania olbrzymiego, bardzo starego świerka. Bo cienił, a poza tym rzekomo wiatr mógłby go przewrócić. 😯
Odebrałem to niemal, jakby egzekucję człowieka przeprowadzano. Jeszcze nie mam odwagi wyjść do ogrodu i popatrzeć ponad żywopłotem w puste miejsce po drzewie.
Niestety, mieszkam w barbarzyńskim miasteczku, gdzie ochrona drzew w ogóle nie istnieje i każdy może sobie wycinać co mu się żywnie spodoba, jeżeli tylko stoi na jego terenie. W związku z tym widziałem już niejedno przepiękne, stare drzewo, które poszło pod piłę. Zawsze mnie przy tym serce bolało i humor się psuł. 🙁
Chyba się herbaty muszę napić, bo nic innego w takiej sytuacji nie pomaga. 🙄
Bobiku, domyślam się co czujesz. Przez całą wiosnę przeżywałam katusze patrząc na wycinanie całej alei wielkich topoli w sąsiedniej wiosce 🙁
Ale podobno dzisiaj, tak powtarzają raz po raz w radio, jest Międzynarodowy Dzień Wytchnienia dla Zszarganych Nerwów. Czyli ta herbata to dobry pomysł. I może dlatego tak tu spokojnie bo wszyscy poszli koić nerwy 🙂
Ja już trochę ukoiłem, choć nie wiedziałem, że to jakiś specjalny dzień temu poświęcony. A ponieważ dziś na kolację jest pieczeń, to ukoję za chwilę jeszcze bardziej. 🙂
Została mi jeszcze resztka nerwowości, bo nie mogę się zdecydować, czy do pieczeni kuskus, czy kasza gryczana. Czy w tym radio przypadkiem nie mówili, co lepiej koi? 😉
Myślę, że koi z żadnej kaszy się nie da upleść, ale próbuj Bobiku, próbuj…
Skołatane nerwy koi koi
http://www.youtube.com/watch?v=aTJJHxRVeFk
Mysle, ze gryczana z sosem koi nadzwyczjnie…
Malo sie udzielam, bo cierpie na zab i dzisiaj mam za soba leczenie kanalowe, ktore musze jeszcze raz powtorzyc w tym tygodniu. Poniewaz cieplego nie moge jesc, wiec zyje sobie na kanapkach z jajkiem na twardo, ogorkiem i szczypiorkiem. Do tego zrodlana woda. Dosc ascetycznie prawda? W glowie mam karuzel wiec nie wypowiadam sie na tematy wazne.
Cubalibre, już mi lepiej 🙂
Biedny Królik! 🙁 Same kanapki bez bólu zęba już by były wystarczającą torturą, a co dopiero z…
Króliku, to ode mnie masz ogromną michę kaszy gryczanej z sosem, od Cubalibre karpiki, a wszystko w niebywale kojącej temperaturze. 🙂
Przypomniało mi się teraz, że miałem dla Was ukraść coś z baru. Może nie strasznie kojące, ale za to nieprzytomnie śmieszne. Zaraz przywlokę. 🙂
Już ukradłem
http://www.youtube.com/watch?v=xzKXiTXAAS8&feature=PlayList&p=AA8E313C31182E07&index=0
Jak po tym jeszcze ktoś będzie miał zły humor, to sam sobie winien. 😆
Obsmialam sie jak norka, ide sprawdzic moje odkurzaczowe rury – a nuz…
a tu „upgrade” z zycia kaczuszek
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Kaczkikamajajka?authkey=Gv1sRgCM2xrL2Nk8e4BA#slideshow/5397724709167652482
Bobiku, nie mogę się śmiać, bo mi mowe dzisiaj „odjeno”, pan dochtor zabronił mówić, ale widać i śmiech nie jest mi dozwolony 🙁
Wando, cudna ta zwierzyna. I bardzo ciekawe, że ten kaczor ze złamanym dziobem żyje i ma się dobrze, bo natura dla takich inwalidów często bywa niełaskawa. Musi to jakiś wyjątkowy cwaniak. 😉
Co mi przypomniało, że wczoraj oglądałem fascynujący film o ptasiej inteligencji. Nie zdołam teraz więcej na ten temat napisać, bo jedzenie woła, ale spróbuję potem nie zapomnieć. 🙂
Jotko, może spróbujesz się śmiać brzuchomówczo, przepraszam, brzuchośmiewczo? 🙂
Usmialam sie z rury, popodziwialam kaczki Wandy i Kame, a przy okazji rozluznilam miesnie, nieco zesztywniale od intensywnego rozladowywania pudelek z ksiazkami. Do tego jeszcze musialam te nieszczesne pudelka pokroic na male kawalki, tak zeby sie miescily w papierowej torbie na zakupy, bo firma zbierajaca smieci w naszym miescie przyjmuje tekture tylko w takiej formie. Przez chwile podebatowalam w sumieniu, czy poddac sie, i wyrzucic to wszystko jako nie papier, ale jednak poswiecilam pare godzin na ciecie kartonu. I przyznam, ze tnac te pudelka, z pewna nostalgia myslalam o okolicach Nowego Jorku, gdzie malo kto sie sortowaniem smieci przejmowal, za to mozna bylo wyrzucic wszystko – nawet kanape i stara kuchenke gazowa – po prostu stawiajac na chodniku przed domem. (Niektorzy szeptem twierdzili, ze to mafia tak przodowala w obsludze klienta.) 😉
Teraz chyba zasluzenie dolaczam do Klubu Kojacych Nerwy Herbata. 🙂 A do pieczeni tez bym wybrala gryczana. I trzymaj sie Kroliku na diecie kanapkowej. 🙂
Kursokonferencja, Chuligan, Spiekany Węglik 😎
A co, anarchista jestem 😎
ho ho, chyba się spóźniłem na libację… zostało może z trochę miodu? 🙄
I ja tam byłem,
samo wino piłem,
miód (bez przykrości)
Hoku zostawiłem. 😆
Czy cos jeszscze ziostalo z tej libacji? Czy jak zawsze Stary Umeczony Kot na ostatnim miejscu?
Cubalibre, spiekany mógłby być też raczek. 😉
A słowem podwójnie zabronionym powinny być Kurpie. 😀
Mordechaju, byly hektolitry napojow wyskokowych, wiec na pewno dla Bytu Doskonalego cos zostalo. 😀
No coś takiego, tylko na chwilę wyszedłem, a tu się Mordechaj zjawił! 😆
Coś mi się daty pomyliły i dopiero na jutro zamówiłem komitet powitalny, TROMBY, dzieci w krakowskich strojach i kompanię honorową bażantów.
Ale powitalny kielich jest czym napełnić. W Twoje łapy Mordechaju! 😆
😈
A juz myslalem, ze wszyscy zapomnieli jak wygladam 😈
L’chaim Bobik – za dalszy owocny rozkwit Blogu! I aby nam bazantow nie zbraklo!
To life! 😆
I żeby te bażanty miały rozmiar prosiąt. 😀
Mordechaju – jak mozesz tak myslec? 😉 Przeciez Bytow Doskonalych sie nie zapomina, a tylko co najwyzej myli daty. 😀 Juz sie ustawia Komitet Powitalny, dzieci krzywo, ale pospiesznie zakladaja krakowskie stroje i biora w rece wiazanki gozdzikow, krysztalowe kieliszki wyciaga sie z kredensu i zapelnia sie je czym nalezy. Jednym slowem – pelna gala! Za dalszy owocny rozkwit! 😀
Cholera, dopiero teraz zauważyłem, że frak po imprezie zwinąłem w kłębek i ciepnąłem w kąt. Jak ja mam teraz mowę powitalną wygłosić bez wytwornego stroju?
Może vesper przynajmniej szpilki tu gdzieś zostawiła?
W razie gdybys nie znalazl, ubierz sie w odrobine powagi, dorzuc pikowany jedwabny szlafrok, i to powinno wystarczyc. 😉
Lubię goździki, bardzo.
Mordko, jakie zapomnieć 😯 Do Ciebie można tylko tęsknić 🙂
Padam na mordkę, upichciłam wszystko, córasek prawie w drodze. Do pojutrza 🙂
Cały zapas powagi nieopatrznie dziś zużyłem szczekając na jednego terriera, który bezczelnie zatrzymał się koło mojej furtki i węszył tam dobrą minutę. Mam wygłaszać mowę w samym szlafroku? 😯
No to za nasza dalsza pomyslnosc niedzygatunkowa!
Szykujcie do mojej przyszlorocznej nagrody Nobla z botaniki. Pod nieobecnosc Starej wyhodowalem cvos bardzo osobliwego. W donicy na krzaku z piecioletnia co najmniej biala pelagronia, jedna galazka zakwitla na rozowo. Kolor bardzo intensywny i w srodku kazdego kwiatka jakby mazniecie czerwona farba. Bardzo to piekne i dziwne. 😈
Mordko, to w przyszłym roku nie dostajesz z literatury ani z ekonomii, tylko z botaniki?
To wrodzona skromnosc przez Mordke przemawia. Poza tym, wiadomo, ze kryzys, to sie samoogranicza. 😀
Z literatury sa polityczne i nie zawsze zrozumiale, zas z ekonomii jest zaklepana dla Starej.
Mam jeszcze szanse na pokojowa, zakladajac, ze nikt mnie nie wkurzy do przyszlego roku. 😈
Jeszcze zostaly nauki scisle, Mordko. Moze cos z dziedziny fizyki, chemii, albo medycyny? Mysle, ze przez ostatnie klika tygodni mogles eksperymentowac w spokoju. Swiat to powinien docenic. 😉
Na to gwarancji nie ma, ale w otrzymaniu pokojowej prowadzenie wojny wcale nie przeszkadza. Poza tym zostaje jeszcze fizyka, chemia i medycyna. Myślę, że wyniki rozlicznych doświadczeń z bażantami kwalifikują Cię do nagrody we wszystkich tych dziedzinach.
No proszę, Łajza też za Noblem dla Mordechaja. 😆
Jak Lajza, to znaczy, ze mozna juz pisac do Sztokholmu, powolujac sie na ogolne poparcie dla tej kandydatury. 😆
No, ewentualnie jeszcze medycyna.
Istnuieje taka malo zbadana jej galez – nazywa sie medycyna intuicyjno -sufitowa, Najwazniejsze w niej to by nie chodzic do lekarzy i nie pozwalac sie badac. Najwazniejszym unstrumentem diagnostyki jest wlasnie sufit, i na drugim miejscu internet. Wiekszosc chorob w ten spoosb zdiagnozowanych grozi, niestetym smiertelnym zejsciem pacjentki.
Mamy na tym polu powazne osiagnicia. 😈
Czy to nie jest tworcze i oryginalne rozwiniecie tradycyjnego sposobu diagnozowania chorob (lub ich braku) na podstawie rozmow z przypadkowymi osobami w srodkach komunikacji publicznej i parkach. Zespol zajmujacy sie tamta metoda tez, zdaje sie, doczekal sie jakiejs nagrody (ale dawno to bylo, jeszcze przed wszechobecnym internetem), wiec chyba jestes, Mordko, na dobrym tropie…
Istnieje dość podobna szkoła medycyny kolejowo-poczekalniowej. Większość chorób zdiagnozowanych przez współpasażerów i osoby spotykane w poczekalniach też jest śmiertelna, chyba że się pójdzie do tego znachora/bioenergoterapeuty, co jedna dobra znajoma diagnostki.
Czy ta Łajza coś dziś brała? 😯 😆
Owszem, owszem ma to bliski zwiazek z ludowa metoda gromadzenia informacji dobrosasiedzkiej, Od tego czasu jednbak istnieja bardziej naukowe metody – np. googlowania po bezsennych nocach.
Kiedys uwazano np, ze „little knowledge is a dangerous thing”.
Wrong! Little knowledge is all you need.
Nawet taka ksiazke teraz przeczytalem. Nazywa sie Blink – Okamgnienie. Polecam.
Mordko, to chyba miał być „Link”. Kliknięcie trwa okamgnienie i od razu masz tę swoją little knowledge. 😉
Moze to byl Link 😈
Bobiku, to bedzie takze przyszly Nobel z dziedziny chemii – „Sklad chemiczny diety Lajzy a komunikacja w sieci”. 😆
A „Blink” to ja tu juz od jakiegos roku reklamuje, stad wiem, ze zostal na polski przetlumaczony jako „Blysk” (zgooglowane, oczywiscie; „Outliers” i „Tipping Point” tez bardzo dobre). 😉 Moze chodzilo o lysk w oku Mordechaja, gdy przyczaja sie naukowo do skoku?
Toz dlatego wlasnie siegnalem po to i przeczytalem w okamgnieniu.
Bede czytal tez te inne jak skoncze zaczetego Grishama.
Grisham tez zwykle dosc okamgnieniowy w czytaniu, to mozna nawet nie zauwazyc roznicy.
Szukałam jakiegoś ładnego powitalnego bażanta dla Mordechaja, znalazłam bliskie spotkanie trzeciego stopnia 😯
http://www.youtube.com/watch?v=ZNowIDzC6s8&feature=related
Pani Kierowniczko, to po prostu nasz Królik się dowiedziała, że Mordechaj wrócił i postanowiła dla niego upolować bażanta. 🙂
Ale to jeszcze nic, wobec bażanta, który jest psem i poluje na rybę. 😯
http://www.youtube.com/watch?v=-ozHwsCRS1M&feature=related
To bazanty maja upierzenie? 😯
To tej pory zawsze widzialem lyse, gotowe do pieczenia!
Cywilizowane są łyse, to tylko na tych dzikich firmy kosmetyczne testują środki na porost pierza.
Dzień dobry. 🙂 Zaspali dziś wszyscy, czy Łotr nie wpuszcza? A może powrót Mordechaja przejął wszystkich tak nabożną trwogą, że nie śmieją zbliżyć się do miejsca cudu? 😆
Trudno, będę musiał zjeść śnadanie do lustra. 🙁
Ten Łotr sobie w ogóle pozwala! 👿 Wczoraj o 12.11 przyszły na blog gratulacje z Bardzo Wysokiego Szczebla, które Łotr, pewnie z zazdrości, uznał za spam. Ponieważ teraz już pewnie, za przeproszeniem, pies z kulawą nogą nie zauważy, że ten post wpuściłem, to zacytuję w całości, dla obecnych i potomności:
Dear Pies Bobik,
On behalf of myself, my Family and the entire American Doghood let mi congratulate you on the First Glorious Anniversary of Blog Bobika and your promotion of Peace among the Species, Freedom, Liberal Values, Gooddoggedness and other such stuff.
Keep up the good work! With traditional Polish greetings –
Yesche Polska nye zgeenewah! –
I remain your ardent admirer,
Bo Obama
Dziękująs First Dogowi w imieniu blogu równocześnie zapewniam, że dołożymy wszelkich starań, żeby nauczył się jeszcze innych polskich pozdrowień i pieśni. 😆
I doceniam oczywiście wyrafinowaną i wycezelowaną formę tej depeszy. „…and other such stuff” – no, miód. 😀
Pozostaje przyłączyć się do podziękująsów, nie zaniedbując jednakowoż odwiecznego pytania: kiedy wizy dla polskiego psa?
Eee tam, zaraz zaspali, a niby dlaczego mieli zaspać?
Wszystko przez pana dochtora, który zarządził co następuje i jeszcze to na kartce pismem niedbałem czyli dochtorskim napisał:
1. nie mówić!!!
2. odpoczywać, WYNUDZIĆ się!!!
3. antybiotyk?
widział kto kiedy takiego dochtora? bo ja nie! w życiu nie dostałam zalecenia lekarskiego: wynudzić się, jak żyję ! a tak w ogóle to jestem tu nielegalnie 🙁 a protestować nie mogę specjalnie bo mi mowę odjeno 🙁
Ja tak się nie bawię, żondam pszywrucenia dziękująsów!
Zara, zara, jakiego przywrócenia? Niczego nie wycofywałem. 😯
… no tak, powinienem wiedzieć, że pójdzie w zaparte…
Tym samym Bobik traci prawo korzystania z literówek innych.
acha, i jeszcze ten dochtor obelgi pod moim adresem rzucał, że niby nic się beze mnie nie zawali i ze nie ma ludzi niezastapionych 🙁 nie wiem czy ja go nie powinnam gdzie pozwać 🙁 i jeszcze się odgrażał, że to zwolnienie to moze mi przedłużyć 🙁 a najgorsze jest to, że zdrada wyszła z mojego własnego domu!!! Ślubny jest z nim w zmowie 🙁
zeen, a co to są te dziękująsy? niech się czegos dowiem, nie stoi przecież napisane, że mam się zanudzić na śmierć 🙁
Jotko, ja nie wiem, czy ten dochtór sią słusznie wyraził. Bo prawdziwa nuda wywołuje irytację, a wątpię, żeby to służyło ogólnej poprawie samopoczucia. Może on miał na myśli odprężyć się, nie zajmować się niczym związanym z pracą, ani nadmiernie angażującym?
W takim przypadku byłabyś tu legalnie, dopóki pisałabyś posty czysto zabawowe, nie wspominając o biurokracji, USOS-ie, Kaczyńskich, and other such stuff. 🙂
zeen, ni ma tak dobrze. Będę korzystał do upadu, nie przejmując się odpowiedzialnością karną. 😆
Legalnie!? Niebu niech będą dzięki. Już chciałam zejść do podziemia 🙁
Dopiero teraz do mnie dotarło. Naprawdę były dziękująsy? Widocznie robię korektę tak automatycznie, że natychmiast o tym nie pamiętam.
No to na ogólne yczenie zeena przywracam, przywracam. 😆
I w ramach bonusu nawet yczenia nie poprawię. 😀
Niechy yczy rozjuszony zeen…
Dziękująs Bobikowi, nie omieszkam nadznaczyć, że horor uratował…
Bóg
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7198317,Prokurator_powoluje_sie_na_siodme_przykazanie.html
Horror
http://wyborcza.pl/1,75248,7192818,Prezes_na_przerwie__pazdziernik_miesiacem_Kaczynskiego.html
Ojczyzna
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,7198284,Stracila_stanowisko_w_Ministerstwie__bo_byla_w_ciazy.html
Gazeta Wyborcza nie jest Naszym Dziennikiem 😉
http://www.naszdziennik.pl/
W wolnej Posce szybko zachodzą zmiany a szybko wstaje słońce.
Trwam w przekonaniu, że tylko Trwam.
Czy Nasza Polska jest naszą?
Polska dla Polaków, nawozy dla buraków a sreberka dla świstaków.
Zabawa jest poprzedzona przedbawą oraz bawą właściwą…
No, dobra, dobra. Ale za to na polu polityki zagranicznej Polska odniosla kolejny sukces, kiedy Prezydent odznaczyl znanych z demokratycznych wartosci szefw azebejdzanskiej bezpieki wysokimi orderami (Krzyze Komandorskie), o czym pisal kilka dni temu zdumiony do glebi Reuters w dlugim doniesieniu zatytulowanym „Poland’s New Friends?”
PRAGUE. October 24, 2009: Why did President of Poland Lech Kaczynski, renowned across Europe for his strong moral tone and consistent adherence to democratic values, decide to honor Azerbaijani ministers, whose democratic and human rights records remain very poor?
Several Azerbaijani ministers have been granted prestigious Polish decorations on October 17 upon “their significant contribution to the development of Polish-Azerbaijani relations.”
Among the awarded officials are the Interior minister Ramil Usubov and Eldar Mahmudov, the head of the National Security ministry who have received the Grand Cross of the Order. Elmar Mammadyarov, the minister of Foreign Affairs and Natiq Aliyev, the minister of Energy and Industry, have been granted the Order of the Commander.
Isa Gambar, the head of the oldest Azerbaijani opposition party Musavat, was disappointed to hear about the awards.
“Poland honoured an authoritarian regime for her political and economic interests. Azerbaijani society doesn’t find it good” – he commented adding that Warsaw sets an example in the eyes of Azerbaijani people in terms of her successful reforms and integration into the EU.
Awards an “embarrassment”
Irena Lasota, a Polish writer and social activist of French origin, has been closely following political developments in Azerbaijan. Today, she lives in Washington DC running the Institute for Democracy in Eastern Europe (IDEE) devoted to the promotion of civil society, democracy and human rights in the east part of the old continent and across the former Soviet states.
Once a good friend of the late Azerbaijani democrat and President in the early nineties Ebulfaz Elchibey, she did not give up her affection for this mountainous Caucasus country even when it took on an authoritarian bent.
Ms Lasota herself is a recipient of the Commander Cross, being awarded last year by President Kaczynski for her heroic involvement in Polish March 1968, the student series of political protest against the communist government. However, the former dissident was not pleased to learn that she will share the honour with these Azerbaijani ministers.
“I’m completely shocked that different officials in Azerbaijan have received the same decoration” – she said. “It was especially inappropriate that it was given to Ramin Usubov, the minister of interior affairs”.
Dr Pawel Wosik, director of the Eastern Foundation in Poland and coordinator of Eastern program at the Forum of Young Diplomats, was equally outraged upon learning about the contentious event. “I received this information with embarrassment and disbelief. The awarded ministers are part of the regime that acts against the democratic opposition and independent media” – he told RFE/RL.
Lasota remarks that the awarding ceremony took place exactly six years and two days after the 2003 rigged presidential election that were followed by the Azeri police’s bloody crackdown against the opposition protestors. At that time, Ramin Usubov was already the head of the interior affairs department.
“The OSCE observer, including people brought by my Institute and a delegation from Poland witnessed falsification of the elections and the brutal actions of the Azeri police, who used tear gas against a peaceful demonstration. And [all of a sudden], as if nothing has happened, Minister Usubov becomes the friend of Poland! The question is: what for? What did he do to advance the Polish-Azeri relations?” – Lasota asks rhetorically.
President’s office: it is a common practice
Minister Mariusz Hendzlik, who deals with foreign affairs on behalf of the Polish President, did not wish to speak personally to RFE/RL. However, the presidential press office, in reply to our inquiry, supplied us with their written stance on the controversial awarding.
“During official visits of Presidents, it is a common and globally accepted practice to award state decorations to distinguished individuals who contributed to developing relations between certain countries” – the statement reads.
“The Republic of Poland, holding very good, friendly and multidimensional relations with the Republic of Azerbaijan, wished to honour in this way the Azerbaijani individuals who significantly contributed to bringing our countries together”.
Behind the scenes
It is difficult, however, for Azerbaijani opposition to assess what hides behind the ministers’ “significant contribution to the development of Polish-Azerbaijani relations”.
Penah Huseynov, one of the six remaining opposition MPs and the leader of Azerbaijani People’s Party, stresses that Warsaw obviously has the right to decorate anyone who in their view serves Polish interests.
“But I find these particular awards a strange case. Perhaps these officials serve Azerbaijani-Polish relations, maybe they played a big role in developing ties between our countries, but I have no information about that” – he said.
Ilgar Mammadov, a political analyst from Baku has his own theory. “I think that probably these ministers provided some special service to the Polish security agencies in dealing with particular crimes. Anyway, these awards do not give any credit to Azerbaijani ministers who are notorious for their very bad records on human rights” – he stresses.
Energy vs Democracy
Irena Lasota rejects the official explanation from the president’s office, finding it completely unacceptable.
“Yes, you can give awards to the economy and oil ministers, but to give it to the minister of internal affairs and the head of national security, it is ridiculous! Even Mammadayov [the minister of foreign affairs], was found by Amnesty International and Council of Europe as an official enforcing antidemocratic practices in Azerbaijan”.
She resorts to the Poland’s communist past to better illustrate her reasoning.
“Let’s imagine that in the 1980’s Poland had very good economic relations with France and Paris gives Legion d’honoeur [the highest French decoration] to General Czeslaw Kiszczak [the then chief of secret services and minister of internal affairs]. It would be ridiculous! I’m sure that President Kaczynski and his brother, the former prime minister, would protest it and found it obscene”.
Dr Wosik finds a different logic beyond the official rhetoric. Poland, being heavily dependent on Russia in terms of energy supplies, might be warming up relations with Azerbaijan to secure her own future in that respect — even at the cost of Azerbaijani democratization.
“This case might have something to do with the plans to create a new gas route through the Caucasus or diversification of oil supplies [for Poland]” – he hints.
Lasota says that energy policy cannot be an excuse for Poland. Embracing Lech Kaczynski as a true democrat, she would rather point her finger at the president’s associates or the Azerbaijani officials themselves.
“I think that the Polish Ambassador or advisors to the [Polish] President are either incompetent or very badly informed. The other possibility is that the Azeri side did ask for those orders as a type of bribe, decorations they can hang and show while visiting other dignitaries. In any case, it is inappropriate” – Lasota remarks (RFE/RL).
Mordechaju, masz może coś przeciwko temu, że chłopcy się bawią? „Dam ci pięć naklejek z Supermanem za komplet kart z zawodnikami Realu i trzy niebieskie kulki. Nie, Real już mam, ale brakuje mi trzech z Bayernu i pudełka kapiszonów.”
Naiwne to i niewinne, a Ty się czepiasz… 🙄
To chłopcy niech się bawią, piasku świeżego im dosypać, ale tu są poważne problemy…
Po pierwsze: czy po roku działalności na niwie, herszt blogu otrzymał absolutorium?
Po drugie: gdzie projekt budżetu na kolejny rok?
Po czecie: gdzie rozliczenie wydatków i sprawozdanie z działalności naniwicznej?
Po czwarte: żądam zwiększenia funduszu socjalnego oraz dodatku za blogowanie w trudnych warunkach. Mordechaj wrócił….
😉
na pudelko prawdziwych suchych kapiszonow to ja jestem chetny w piwnicy w kartonach z resztkami przeszlosci mam blaszane
pistolety na kapiszonowe tasmy
podeslij,Bobiku pudelko 🙂
pogoda kiepska,pracy do ch….y-i tylko S-Bahny gesciej kursuja
do tego ogrzane(jak byc powinno)
To beda mi doplacac za obecnosc? Czas najwyzszy! 😈
czy to znany nam KOT wsciekly na Lotra?
http://icanhascheezburger.files.wordpress.com/2009/10/funny-pictures-cat-waits-for-program-to-load.jpg
😀
Mordechaj miesza Blogiem,Helena milczy-dziwne
badz mily Kocie i powiedz (jak ja zobaczysz) HALLO!!!
ide zagladnac do lodowki moze po wczorajszej wizycie dzieci zostaly jadalne resztki czegos tam 🙂
Stara jest , jak twierdzi, zajeta odpchlaniem mieszkania 🙄
Pewnie nazwozila z Ameryki. 😈
Na wnioski i zażalenia ob. zeena z dn. 29.10.2009 odpowiadam co następuje:
1. Apsolótorium zostało udzielone w barze, w ilościach hurtowych.
2. Lwią część środków na pasztetówkę dostaje Kancelaria Dyktatorska i Pałac Dyktatora, reszta zostaje przydzielona resortom według zasady: każdemu według potrzeb, pod warunkiem, że będą to bardzo niewielkie potrzeby.
3. Wynik rozliczenia znajduje się pod bardzo grubą kreską.
4. Jak ktoś w takich warunkach nie może pracować, to niech się postara o trąby ew. TROMBY.
Podpisano:
Dyktator Z Blożej Łaski
Bobik
Rysiu, jak dzieci zostawiły coś jadalnego, to sprawdź, czy przypadkiem nie chore. 🙄
Bardzo przekonujace absolutorium, Bobiku. A nieprzekonanych dosiegnie dluga lapa psiej sprawiedliwosci dziejowej. 😆
Poza tym przeczytalam dzisiaj, jak mozna sprobowac przerobic sowe na skowronka (potrzebne tony melatoniny, kilkanascie budzikow i zolte okulary, oraz wczesno-poranne spacery, ale i tak wynik nie jest gwarantowany), wiec uwazam, ze popoludnie to jeszcze za wczesnie, zeby Dyktatora o sklonnosciach sowich draznic wymogami sprawozdawczosci. 🙂 Moze przyda sie i Helenie, jesli ma klopoty z przestawka z czasu amerykanskiego na brytyjski (chcialam napisac „europejski”, ale jednak nie moglam sie przemoc – wyspiarskosc zwyciezyla). 😉
http://www.slate.com/id/2193208/pagenum/all
Taki przerobiony dyktator w żółtych okularach wcale nie wygląda na zbyt zachwyconego… 🙄
http://saar-hund-aktuell.de/wordpress/wp-content/uploads/2006/09/luposehhundweb1-hjs1.jpg
I nie ma się co dziwić. Jak słusznie zauważyła ta osoba z linku Moniki, co to robiła z siebie skowronka, „morning people get sleepy just when all the fun begins. „. 😉
Co tam! Wiem jak zamienic wrobla w kanarka.
Metoda zostala opisana w slynnej ksiazce rosyjskiego pisarza-mistyka Georgoja Gurdzijewa (byl z pochodzenia Greko-Ormianinem) w jego kultowej ksiazce Spotkania z niezwyklymi ludzmi. Tam Guirdzijew opisuje jak po rewolucji hrabia Lubowiecki w Samarkandzie lapal wrobli i malowal je na zolto, sprzedajac natychmiast na bazarze, jesli tego dnia nie bylo deszczu. Bo w deszczu farba schodzila z kanarkow. 😈
Bardzo dobry sposob, Mordechaju. Mam nadzieje, ze okolicznym kotom zolta farba nie robila zadnej roznicy.
Podejrzewam, ze w Samarkandzie po rewolucji koty same zostaly zjedzone zanim sie zdolaly nasycic farbowanymi kanarkami.
Gdzieś mi tego Gurdżijewa wcięło podczas przeprowadzki. Chyba razem z wróblami, bo ostatnio żadnych w okolicy nie widzę. 🙄
A ja to mam po angielsku, i z tego powodu przy preprowadzce mi tego nie wcielo (przy kolejnych przeprowadzkach zauwazylam regule, ze gina ksiazki, ktore trudno na miejscu odkupic). 🙄
A mojej Starej te ksiazke zarekwirowala przewd laty jej Kuma, bo potrzebowala do jakiejs wlasnej ksiazki jak pisala.
Aha, juz sobie przypomnialem. Gurdzijew mieszkal w Paryzu na rue de Seine, na ktorej mieszkalo wielu innych slawnych ludzi (Oscar Wilde w pokoju z ta okropna tapeta, ktora nie dawala mu spokoju w ostatnich chwilach zycia, George Sand i wielu innych). Ona napisala ksiazke o tej „swojej” ulicy wlasnie i slynnych sasiadach. Dlatego zabrala Gurdzijewa.
A to swietny pomysl – pisac o slawnych ludziach polaczonych mieszkaniem na tej samej ulicy, choc w roznym czasie. Przypomnialo mi to troche renensansowa sztuke zapamietywania ogromnej ilosci szczegolow przez ustawianie ich w roznych pokojach w tym samym domu, albo przy tej samej ulicy.
A przy okazji – przynajmniej wiesz mniej wiecej gdzie te ksiazke wcielo. Najgorzej jest ze zniknieciami bez zadnego sladu.
No właśnie. Mnie tak różne rzeczy znikają z pamięci bez najmniejszego śladu, albo np. energia, albo chęć do życia, albo dobry nastrój i wtedy nie ma zmiłuj się. Już nie mówię o tych milionach, które mi też zniknęły bez śladu, razem z jachtem, basenem, rollsem i rolexem. 😯
Basen mi może jeszcze kiedyś tam podstawią, ale reszta? Przepadła…. 🙄
Jarzębina też ma tendencje do znikania bez śladu. Ostatnio znowu zniknęła… 🙁
O jarzebinie nie mam wiadomosci (choc wiem, ze sa drzewa chodzace wlasnymi drogami, i niekoniecznie musi sie to konczyc jak u Szekspira), ale jesli chodzi o znikanie, to znika tez pamiec przykrosci, znikaja tez zle nastroje, nawet nieusuniety brudny snieg w koncu sam sie topi. O milionach, jachtach i rolexach sie nie wypowiadam, bo nie jestem w tej dziedzinie specjalistka, ale wiem, ze wraca na przyklad Safari, albo Kot Mordechaj…
W ramach zapominania, nie podrzucilam dzis rano historyjki podobnej do tej w Ameryce sprzed paru dni, ale tym razem w UK. Sasiadom w Staffordshire przeszkadza hotelik bed&breakfast dla naturystow. Na szczescie, nikt nie zostal zaaresztowany, a wlasciciele hotelu ze swojej strony zapowiedzieli zasadzenie krzewow wokol swojej posesji, zeby nikogo nie draznic…
http://news.bbc.co.uk/2/hi/uk_news/england/staffordshire/8330493.stm
Very British indeed.
Tak, Mordechaju, i ten czajniczek do herbaty bardzo ladnie brytyjski. Tylko uwazam, ze latwiej jednak byc naturysta przez wszystkie pory roku (ambicja wlasciciela hotelu) gdzies na poludniu Europy, albo w Kaliforni, niz w Anglii (nie mowiac o Nowej Anglii).
No właśnie, ta historyjka tym się różni od poprzedniej, że nikogo nie wsadza się od razu do pudła, właściciele hotelu wyjaśniają, jak mają zamiar sprawę załatwić, wyrażają się uprzejmie o sąsiedztwie i z głowy.
Nie miałbym właściwie nic przeciwko, żeby świat był czasem trochę bardziej british. 😉
Tak, zasada live and let others live nie jest zla. Z tym, ze ci tekstylni sasiedzi to sie jednak skarza, tylko po brytyjsku, wiec nie za ostro. Kiedys swietnie zlapal te roznice John Cleese w jednym z odcinkow „Fawlty Towers”, gdzie brytyjscy goscie zuja z trudem twarde mieso, ale uprzejmie sie nie skarza. Do czasu, gdy na scenie nie pojawia sie zdecydowany Amerykanin z zona Angielka, i zaczyna sie domagac czegos wiecej. Wtedy nagle jednak okazuje sie, ze Anglicy moze by i zaprostestowali, gdyby tylko wiedzieli jak. Dzisiaj juz zupelnie inne czasy, ale cos z tych roznic jednak zostalo…
To jest wszystko kwestia kodu kulturowego. Amerykanin czy Niemiec może tego nie wiedzieć, ale Brytyjczyk na pewno rozumie, że kiedy inny Brytyjczyk żując mięso nie powie „very nice, indeed”, to sprawa jest bardzo poważna i następnym krokiem może być nawet coś tak niesłychanego, jak odłożenie sztućców w połowie posiłku i udanie się do innej restauracji. 😯
Na pewno, Bobiku. 🙂 Choc akurat tamten epizod z Fawlty Towers, jak i caly serial, odslanial takze i to, ze czesto jednak akurat brytyjski kod kulturowy pozwala wlascicielowi hotelu/restauracji dlugofalowo na mniej uprzejma obsluge, bo moze liczyc na inne aspekty kodu, np. stoicyzm jako ceche ludzi dobrze wychowanych, czy niechec do urzadzania nawet nieduzych scen, jakim jest wyjscie w polowie posilku. 😉 Ale ogolnie masz racje, bo Brytyjczycy, zwlaszcza dobrze wychowani (lub chociaz chcacy za takich uchodzic) lubia understatement. Moze dlatego sa mi bliscy, bo ja z natury tez raczej understatement lubie. 🙂