Lustracja krzywizny
Druga godzina lustracji dobiegała końca, a Bobik dalej nie wiedział, co sądzić.
– Cóż się tak wpatrujesz w siebie jak w obraz? – zapytała z niedwuznaczną kpiną Labradorka.
Szczeniak jak zwykle nie zrozumiał ukrytej intencji i z pełną naiwnością odszczeknął:
– No właśnie, chodzi mi o mój obraz. Czy jestem bardzo krzywy?
Tym razem nie zrozumiała Labradorka.
– Krzywy? To znaczy skręcony w lewo lub w prawo? – spytała, wietrząc aluzję polityczną.
– Nie, nie w tym sensie – zaprzeczył Bobik. – Ale w jakim, to sam do końca nie wiem. A chcę wiedzieć, bo od tego zależy, z którymi chłopakami mam trzymać.
– Chyba musisz wejść w szczegóły – westchnęła z cierpiętniczą miną Labradorka, na wszelki wypadek zajmując strategiczne miejsce na kanapie.
– W szczegółach to było tak: dzisiaj w psiej szkole część psów ustaliła, że w najbliższym tygodniu alfą będzie Dog Angielski. A wtedy pozostali zaczęli okropnie szczekać, że Angielski nigdy w życiu, bo on jest za bardzo salonowy i prostych psów nie rozumie. I że oni wolą Pitbulla, a w ogóle pasztetówka jest najważniejsza. Na to ci pierwsi oświadczyli, że na pasztetówkę zgoda, ale Pitbull za żadną cenę, bo jemu się zdarza złapać Człowieka za łydkę i nie puszczać, a to ciężki wstyd przed innymi gatunkami. To ci drudzy warknęli, że ci pierwsi się wywyższają i kombinują, a prostemu psu od tego kiełbasy nie przybędzie. Tamci wtenczas rozwinęli transparent „Jeden tylko, jeden cud, u nas jest kiełbasy w bród”, ale to nic nie pomogło, bo ci prości się na nich rzucili i zrobiła się ogólna kotłowanina połączona z gryzieniem. A ja stałem z boku i nie wiedziałem, do których się przyłączyć, bo zawsze mi się wydawało, że też jestem prosty pies, ale jakoś wolałbym, żeby alfą był Angielski. Z czego wynika, że chyba jednak jestem krzywy, tylko jeszcze dokładnie nie wiem, co to w praktyce oznacza i właśnie po to się lustruję, żeby to sprawdzić.
– I doszedłeś już do jakichś wniosków? – zaciekawiła się Labradorka.
– No, właśnie myślałem, że ty mi pomożesz – szczeknął przymilnie Bobik. – Bo ja, prawdę mówiąc, im bardziej patrzę na swoją gębę, tym bardziej nie wiem, jak to jest z tą moją krzywizną.
– To przecież proste… – zaczęła Labradorka i nagle urwała. Zerknęła w lustro, w którym przeglądał się Bobik i z dezaprobatą potrząsnęła łbem.
– To jest jednak bardziej skomplikowane, niż myślałam – sapnęła niechętnie. – Wszystko przez tę gębę. Od niej sprawy się robią takie pogmatwane, że nawet ja nie umiem powiedzieć, co jest proste, a co krzywe.
A nie mowilem! 😈
Nikt mi nie chcial wierzyc kiedy od tygodnia powtarzalem na rozlicznych blogach, ze Pani Clintin ani sie nie spotka z zadnym z kandydatow na prezydenta, ani nie zlozy kwiatkow na Wawelu, bo Amerykanie rozumieja podstawowe reguly i jak ognia unikaja wizyt i gestow, ktore moglyby byc interpretowane jako proby wplywania na demokratyczne wybory w innym kraju. Nikt mi nie wierzyl i podsuwano mi pod nos rozliczne oficjalne oswiadczenia polskiego MSZ z komentarzem, ze bylby to skandal i afront wobec Polakow.
Tymczasem Hilarii ani w glowie zadne takie gesty i spotkania. Nie jest rzeciez samobojczynia. ie spotka sie nawet z premierem, zaangazowanym w kampanie. 😈
Helenko,
mam w szafie sporo lnianych wyrobów ze starych czasów i ani jednego o jakich wspominasz. Obrusy w większości białe, w tym i dwa odcienie białego, także zdobione mereżkami. Bieliznę pościelową też z mereżkami, podoba mi się do dziś. Len kupowałam w białostockim sklepie, warszawski mnie zadziwiał manierą folklorystyczną, może dla turystów. Na ładne lniane wyroby można też było natrafić w Cepelii, fakt że drogie. W warszawskiej cepelii kupiłam haftowaną bluzkę, białą.
Miałam niegdyś czerwoną spódnicę (cienki len), której dół osobiście ozdobiłam prostym dziurkowanym, też czerwoną nitką, haftem. Miałam też granatowy żakiet z krótkim rękawem krój klasyczny, niebieską kamizelkę. Nie kupiłam ich gotowych, ale szyłam na miarę, gdy inni ubierali się w krempliny i bistory. Przytyłam po encortonie, pooddawałam.
Zgadzam się, były i te o których piszesz. Znajomi czymś takim wytapetowali ściany w dużej sypialni i dobrze się to prezentowało jak i prezentuje, nie do zdarcia 🙂 Meble wymieniali, ściany zachowali.
Rosyjski len był tutaj chyba niedostępny. A białoruskiego już w ostatnich latach kupiłam parę metrów na bazarze, znajoma zdobiła je irlandzim haftem, z resztek powstały atrakcyjne poduszki. Mnie z tego został obrusik 90 x 90. Nie podobało mi się, że splot był „niedbały”, czego jakoś na tym bazarze nie zauważyłam, ucieszywszy się że tyle lnu mogę nabyć, ale wyszło szydło z worka gdy chciałam podobny obrusik ozdobić haftem krzyżykowym (popielatym na białym).
Ćmielów – http://www.cmielow-sklep.pl/?gclid=CLfiiJj5yaICFYeB3godiE6T0w mnie też nie zachwyca.
Wolę rosyjską – http://www.kawaherbata.com.pl/03-rosyjskaporcelana/index.html . Możliwe, że z lnami było jak z porcelaną.
A czy ja nie mówiłem już dawno temu, żeby „na MSZ” pchnąć Mordechaja?
Jeżeli tylko myślałem, a nie powiedziałem głośno, to teraz nadrabiam z nawiązką. 😎
„Ciekawostka” z beczki futbolowej: prezydent Nigerii, Goodluck Jonathan (to nie żaden wic, on się tak naprawdę nazywa), rozczarowany występem swej reprezentacji na Mundialu, zakazał narodowej jedenastce udziału w zagranicznych imprezach przez najbliższe 2 lata, jak również rozwiązał ichniejszy PZPN. 😯
Wszystko przez brak w Nigerii niezatapialnego Listkiewicza. Gdyby go mieli, reprezentacja mogłaby grać stokroć gorzej, ale żadnych konsekwencji, przynajmniej dla działaczy, by nie było. 🙄
Rysiu,
to dobra wiadomość 🙂 , będę czekać.
Ojej, nawet nie wiedziałem, że ten Ćmielów aż takie okropieństwa produkuje. Pikasy zupełnie jak z lat 60-tych. Chyba że to ma być już jakiesik retro? 😯
Polski len zawsze był dla mnie podejrzany, bo nie dało się go nie prasować. A ja w kwestii prasowania jestem skończony polski leń. 😳
Teresko, porcelane z manufaktury Lomonosowa tez kupowalam namietnie, jak krociutko niedakejo mojej pracy w Londynie istnial sklepik. Mam kilka artykulow, a troche riozdalam w charakterze prezerntow, zawsze wzbydzajacych zachwyt nawet wsrod powaznych kolekcjonerow. Niestet sklepik zniknal ze Strandu po ok. roku i nigdy go nie odnalazlam.
Cmielowska porcelana jest faltycznie troche smutna, ale ja wlasciwie miala na mysli co innego – te mabufaklture, ktora od pokolen produkuje szara ceramike w ten sam kobaltowy wzor i nie znam polskiego domu (mojego nie wylaczajac), ktory by czegos od nich nie mial. Sama ceramika jest podlego gatunku (kubek zaczal sie luszczyc po drugim wsadzeniu do zmywarki, po czym trzymalam go glownie w lodowce wypelniony swiezymi ziolami). Ale jest tego na rynku taka ilosc, ze odwracam glowe, jak widze witryne wypelniona ta produkcja.
Jesli zas chodzi o dobry polski len, to ostatni raz produkowano go przed I wojna swiatowa, jesli sadzic po poszewkach, ktore przetrwaly jeszcze z wiana Babci mojej E, ozdobione monogramami FT. Troche rozlaza sie juz w szwach, a zwlaszcza na zgieciach, gdzie byly niegdys prasowane, ale jakosc wciaz zachwya.
Pozniejsze lny byly znacznie bardziej zgrzebne i bardzo gniotace sie. Kiedys od Renatki dostalam w prezencie nocna biala koszulke z antycznego lnu i z koronkami. Ona sie nie gniecie! W tej chwili ma ja na sobie moja Mama, ktora wlasnie weszla do pokoju…
Mówta co chceta, ale pod jednym względem w Niemczech jest na pewno lepiej niż w Polsce. Tu już po wyborach prezydenckich… 😀
Lajza z Bobikiem. A Kot M. zdecydowanie powienien byc zatrudniony przez polski MSZ, albo prznajmniej zbijac fortne jako ekspert radia i tv.
Helenko,
Z polskiej mam serwis obiadowy z Chodzieży (tu Ćmielowa mało) – http://www.porcelana24.pl/p,pl,1203,serwis+obiadowy+na+12+osob+chodziez+iwona+013.html , ale bez kwiateczków, samo „siane” złotko i jestem dosyć zadowolona. Trzeba kliknąć na obrazek, żeby go zobarzyć w powiększeniu i z wyraźniejszym wzorem, fotografia na stronie jest fatalna, aż dziw.
Mam trochę Łomonosowa i parę sztuk Kuzniecowa i to się z naszą nie porównuje. W Polsce chyba nie ma zbyt dobrego surowca na porcelanę, wzornictwo też pożal się Boże.
Łomonosowa teraz w Warszawie ile chcieć 🙂
To jest raczej kwestia procesu wypalania, niz jakosci glinki. No i wzornictwa, braku wyobrazni.
Mam (podarowany przez Jasiunie) komplet herbaciany wyprodukowany w Polsce w latatch wczesnych 50-ych, przez nieistniejacego juz chyba producenta Wawel. Jest to przedwojenny wzor (samej porcelany) Rosenthalowski, wciaz produkowany w Polsce, ozdobiony drobnym deszczem blekitnych niezpominajek i zlotym szlaczkiem. Na samej porcelanie tez odcisniety jest wzor.
Chcialam dokupic gladka stluczona przez mnie cukiernice (nie wiem po co, ale chuialam), ale kiedy bedac w Polsce natrafilam na ten wzor i wzielam to do reki, to odlozulam natychmiast – tak topornie wykonany, zato b. drogi.
A jakie ceny, Pani Kierowniczko? W Londynie (na samym poczatku po upadku ZSRR) nie byla STRASZNIE tania, ale jednak niezbyt droga, inaczej bym nie kupowala…
W Teresy lince do Łomonosowa są też ceny.
Kuzniecow znacznie tanszy od Cmielowa! 😯
Szkoda, ze juz nie mam miejsca w kredensie i rzadko przyjmuje wieksze grono (powymierali mi…) !
Więcej – http://galinex.pl/porcelana-tradycyjna,67.html
Panna Kota przysłała mi coś bardzo ładnego 😆
http://w889.wrzuta.pl/obraz/powieksz/0lkBPThwrC9
Och,to przepiekne, Panno Koto!
I jakie prawdziwe-zyciowe!
Nie uważacie, że (z niewyjaśnionych przyczyn) najlepiej ze wszystkich krajów została potraktowana Dania? 😆
Dlaczego Kazachstan to Pani Stanislawa?
przelotem podsylam Wam rysunek Raczkowskiego z ONET
http://kartki.bronislawkomorowski.pl/wyslij-kartke.php?id=3
Króliku, to jest związane z serialem „Klan”. Występuje tam (tj. nie wiem, czy jeszcze, bo nie oglądam) niejaka Pani Stanisława, repatriantka z Kazachstanu, która zamieszkuje z rodziną Lubiczów w charakterze babci-cioci-służącej. Ma powiedzonko „Bożeż tymój” (piszę razem ze względu na akcent 😉 ) 😆
Swietna mapa, Panno Koto! A ja myslalam, ze zamiast Hitlera Niemcy zmienily nazwe na \”Ratujcie, Niemcy mnie bija\”, ale w sumie wychodzi na to samo. 😀
Swego czasu ogladalam pare odcinkow Klanu na Polonii, zwykle sledzac, kto ma talerze Boleslawca (to a propos wczesniejszej dyskusji). A rosyjskiej porcelany musze rzeczywiscie poszukac, jak bede w Warszawie, skoro twierdzisz, Doro, ze jej sporo.
No właśnie króliku, też się nad tym zastanawiałam. Rozpytałam wśród znajomych mieszkających w Polsce, komuś skojarzyło się to z jakąś panią Stasią z serialu „Klan”, ale też nie był całkiem pewny.
Dzieki, Doro.
Mowilismy tutaj niedawno o Hitchensie. Wlasnie dostal bardzo niedobra diagnoze: rak przelyku/ tchawicy. Choroba mezczyzn po 60-tce ktorzy maja historie palenia i picia, bardzo niedobra prognoza, bo czesto symptomy sie pojawiaja gdy choroba juz jest zaawansowana. Bedzie leczony chemia. Trzymam kciuki za Hitcha.
Króliku, to chyba będzie to, jeżeli Dora też o tym pisze.
Rosyjska porcelana na tyle mnie zaciekawiła, że w najbliższym czasie odwiedzę tutejsze rosyjskie sklepy.
ze „wstydem” przyznaje sie do posiadania porcelany
duzego zastawu na 12 osob z cala przanaleznoscia, od lat w szafie
i Ćmielów
uzywamy wlasciwie tylko wloclawka (dosc starego) i boleslawca
mapa swietna 😀
Wiecie, ja sie staram prowadzic tak minimalistyczne gospodarstwo kuchenne, ze na porcelane naprawde nie ma w nim miejsca. Moj dobry serwis oddalam tesciowej 20 lat temu. Chyba go nigdy nie uzyla, a teraz ma 80 lat i przestala gotowac, wiec wciaz jest w znakomitym stanie prosto z pudla. J uzywam bialych talerzy, z bialej porcelany, glownie japonskiej, zas polmiski i inne naczynia do serwowania mam od Sasa do Lasa, od Boleslawca, po rozne etniczne wyroby. Wzorem krolowej Elzbiety nie uzywam obrusa na stole. Stol jest to duzy stary i troche juz zjechany stol biblioteczny. Wszystko to dosc wesolo i eklektycznie wyglada.
Ale bardzo lubie podziwiac stara porcelane w muzeach, zamkach i palacach.
Kroliku, i ja za Hitcha trzymam kciuki. Wiem, ze natychmiast ma zaczac terapie i odwolal cala ture objazdowa zwiazana z wydaniem swojej ksiazki.
Panno Koto, znowu mialas nosa, tym razem z Pania St.
Rysiu, taki serwis chyba nie nadaje sie do zmywarki, prawda?
Kroliku, masz bardzo podobne gospodarstwo do mojego. Ja tylko robie wyjatek porcelanowy dla czajniczkow, ktore lubie dostawac z roznych stron swiata, i po pare filizanek. Nie lubie kompletow w ogole, a obrusow tez nie uzywam, jak Ty (to ogolnie zwyczaj nie tylko Elzbiety), z podobnych powodow (komu by sie chcialo prac i odplamiac przy malych dzieciach, a przy tym stol ma bardzo ladna sfatygowana powierzchnie, nad ktora dodatkowo pracuja dzieci).
kroliku, NIE i tak zlocenie juz wytarte troche, ale inne nasze ceramiczne skorupy tak
widze ze Ty, Monika i my mamy podobne upodobania „meblowe,
nasz stol tez duzy, Teak z odzysku (Recykling) 🙂
Hej Moniko, musze zrobic wyjatek dla czajniczkow do herbaty i paru filizanek, bo rzeczywiscie herbata chyba lepiej smakuje parzona i podana w pieknej porcelanie. A przy stole najwazniejsze jest pyszne jedzenie i dobre towarzystwo.
Hitcha lubie czytac, ale tez sluchac, bo mowi bardzo kolorowo i moim zdaniem idealnymi akapitami. Dla mnie jest to jakis dosc wewnetrznie uczciwy wobec samego siebie jegomosc. Nie wiem, moze sie myle. Mam nadzieje, ze sie jakos z tego dolu wyciagnie. Bede ciekawa jego perspektywy na rozne rzeczy po takim doswiadczeniu.
Dla mnie herbata to w ogole taki specjalny moment dla siebie, wiec nawet i po niej, jako czas wlasnie na mindfulness, moge przyjac na siebie zmycie paru (ale nie wiecej niz paru) filizanek, jesli maja zlocenie. A przy stole rzeczywiscie najwazniejsze to, co napisalas, Kroliku. No i okazalo sie, ze Rys ma tez podobny stol. 🙂
Zas Hitch to postac skomplikowana, i przez to interesujaca. W niektorych sprawach sie z nim nie zgadzam, w innych tak, ale na pewno mu teraz bardzo wspolczuje. A jego sposob mowienia nie jest az tak rzadki w uczelni, ktora skonczyl. Stad brytyjscy politycy sa interesujacy w sluchaniu, bo tylu z nich jest po Oxfordzie i Cambridge, nie mowiac juz o prywatnych szkolach, gdzie uczy sie sztuki debatowania tak, by nie uspic publicznosci.
Zas z drugiego Cambridge, niedaleko ode mnie, pochodzi ostatnie badanie na temat, ktorym zajmowal sie Hitchens, i co do ktorego zupelnie sie z nim zgadzalam, czyli technik interogacyjnych, i jak o tym pisze amerykanska prasa. Fascynujace, i szanuje Hitchensa, ze on sam nazwal rzeczy po imieniu.
http://www.salon.com/news/opinion/glenn_greenwald/2010/06/30/media/index.html
dla zwolennikow spiskowej teorii swiata o wymianie pieniedzy w
DDR
http://www.faz.net/s/RubB8DFB31915A443D98590B0D538FC0BEC/Doc~EEF4730938AA84841AB30A776755AA23B~ATpl~Ecommon~Sspezial.html
swietny wywiad ( po niemiecku 😳 )
„Es ging in diesen Monaten darum, die DDR in einer Weise zu binden, die nicht mehr aufgehoben werden konnte. Denn es stand doch die große Gefahr eines „dritten Weges“ im Raum. Die DDR als weiterer Staat deutscher Zunge. Es kam darauf an, in diesen Monaten vollendete Tatsachen zu schaffen. Denn wären wir diesen Schritt nicht gegangen, hätten wir eine innerdeutsche Zollgrenze aufbauen müssen und das Recht der DDR-Bürger auf Leistungen als vollwertige Bundesbürger bestreiten müssen.”
sobie nie myslcie, ze mnie nie ma, tylko zajeta jestem stala obserwacja postepow:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/NoaIKot?authkey=Gv1sRgCOuF5KKHsfvj8gE#slideshow/5488984568239756274
No to tymczasem
Mapa świetna, ale należy dołożyć kroplę dziegciu, że to przynajmniej 3 czy 4 wydanie. Było dużo podobnych podobnych, nie wiem czy prototypem jest Steinberga The World As Seen From New York’s 9th Avenue czy też trzeba to cofnąć ze sto lat, ale Europa przekształcona wedle narodowych fobii pojawia się nie tak rzadko.
Och, Wando! Z pewnoscia sie nie „bal”, tylko pragnal uniknac jakichs niekorzystnych i krzywdzacych Kota porownan.
Stara sie pyta czy kwiaty cukinii mozna smazyc na patelni czy tez musza byc zanurzone w glebokim oleju? Nie nadziewa, bo zycie jest za krotkie do nadziewania kwiatow cukinii. 😈
Jeszcze ta mapa swiata.
http://www.gishumor.com/uploaded_images/WorldAsAmericaSeesIt-734390.jpg
Obie mapy swietne. Nie wiedzuialem, ze jest to znany zabieg satyryczny. Zawsze sie czegis na tym blogu naucze – nawet ja, ktory niczego niwe poterzebuje sie uczyc. 😈
Mapy to rzeczywiście stary numer (z jednej z nich, amerykańskiej chyba z końca lat 70-tych, zostało nam w domu określenie Ameryki Łacińskiej – „przyjazne dyktatury”), ale ponieważ zmienia się świat i jego widzenie, to każda nowa wersja może być zabawna. I ciekawie te stare i nowe wersje porównać, bo widzi się wtedy, że nawet stereotypy nie są wieczne. 😉
Tu jeszcze jedna mapa, jak świat widzą Amerykanie:
http://patrz.pl/zdjecia/mapa-swiata-wedlug-amerykanow
Jak się zaczęło o porcelanie, to przez chwilę czułem się jak kundel nad kundlami, bo chyba jeszcze nigdy w życiu nie udało mi się kupić zestawu mebli, serwisu obiadowego czy kawowego, jednolitej zastawy stołowej, 6 takich samych ręczników, itp. 😳 Chyba jedyny komplet, jaki kiedykolwiek posiadałem, to był komplet zębów, ale i to przeminęło z wiatrem. 😉
Ale jak potem przeczytałem, że nie jestem z tymi niekompletnymi upodobaniami żadnym wyjątkiem i że inni też jadają na stole z odzysku i bez obrusa, to mi mój kundlizm jakoś w ogóle przestał przeszkadzać. Ba, przez wzmiankę o Królowej nawet wręcz nieco elitarnie się poczułem. 😀
No widzisz, Bobiku, jak sie okazuje sa tacy, co z zalozenia nie lubia kompletow. Dla mnie one sa troche nudne. Niekompletnosc za to daje wieksze pole wyobrazni, i jest jakos optymistyczna przez swoja niezakonczonosc, dajac nadzieje na cos nowego, innego. No i poza tym jest wabi-sabi… 😉
Ja oprócz upodobania do niekompletności tudzież eklektyzmu mam jeszcze ogromną czułość dla przedmiotów (najlepiej ładnych 😉 ), które po odsłużeniu swojego zostały przez właścicieli skazane na wyrzucenie z domu (może mi się z wyrzucanymi na bruk psami kojarzy?). Strasznie mi nieraz trudno nie przygarnąć jakiejś siroty z pchlego targu, second-handu, wystawki, chociaż wiem, że już nie bardzo mam dla niej miejsce. No i tak mi tych sirot przyrasta, przyrasta… 🙂
Oczywiscue, ze komplety sa nudne i dlatego nasza porelana jest od sasa do lasa, procz tego co przyszlo w prezencie.
A juz meble szczegolnie. Stara uzywa obrusow do b. formalnych okazji (swieta, urodziny, starsi panstwo), a glowny stol obiadowy jest de facto ogrodowym, wloskim, z mozaiki roznobarwnych wypolerowbych wloskich kamieni. Mozna na nim stawiac wszystko i wszystko wylewac. Mam sliczne zdjecie na tym stole, ale nie umialbym umiescic.
No i wlasnie dlatego tez dobrze podstawowe rzeczy miec z odzysku, bo i sirotke sie czule przygarnie, i jeszcze troche miejsca zostanie dla istot zywych (choc, jak stol ma nogi, to kto go tam wie). 😉
Nasz stol nie ma nogow. Tylko takie cos metalwe, barokowe.
http://wiadomosci.onet.pl/2192649,11,zaskoczenie_szefa_tvp_po_liscie_jurka_owsiaka,item.html
W kwestii tych kwiatkow pinkwolonych. Nikt nie odpowiedzial i zostaly spalone na wegiel. bo patelnia byla za goraca. 👿
Zapomniałem ze szczętem o kwiatkach pinkwolonych, a na domiar złego przez jakiś czas nie miałem dostępu do laptoka. 🙁
A kwiatki na patelni smażyć można, ale najlepiej jak są zanurzone w cieście, oleju jest dość sporo, a temperatura kontrolowana. 😉
Szkoda, że Noa pokazał tylko kota, a ani kawałka buzi. 😉
Zanurzenie w ciescie odpada z powodu gluten. Chyba, ze w ciescie blinowym, gryczanym.
Nie widzę powodu, żeby nie mogło być gryczane. 🙂
Czy ja już podawałem przepis na rrrewelacyjne bliny gryczane, zwane blinami carskimi?
Sorry Heleno,
kwiatki cukinii mozna przyrzadzac na japonski sposob, w ciwscie w stylu tempura (wzietym od Portugalczykow), oproszyc w lekkim ciescie z wody i maki z przyprawami, smazyc w 180 C niestety w „glebokim ” oleju, za to b. szybko.
Mam ogromne przekonanie do japonskiej (i francuskiej- pomimo kompletnej plamy na Mundialu ugh…) kuchni. Sprobuj jesli masz ochote i daj znac.
bez glutenu? Chyba Monika podawala kiedys jakas make albo cos podobnego bez glutenu…
No, właśnie gryczana jest bez glutenu.
Niezbędna konieczność głębokiego oleju to mit. 😉 Ja smażę różne rzeczy w cieście na oleju kilkumilimetrowym i też jest dobrze. Tylko przewracać trzeba.
Mnie juz smazenie nie bardzo sie podoba, bo musze po nim myc kuchenke. W imie czego sobie dokladac roboty? Wiec gotowanie, duszenie, pieczenie w piekarniku, tzw potrawki i od czasu do czasu grill czy rozen.
A jak się lubi smażone? 😳
Ja wiem, ja wiem, wątroba, mycie kuchenki i te rzeczy. 🙄 Ale jak się BARDZO lubi smażone? 😉
No, jak sie az tak lubi to zadna robota nie straszna. A watroba? Nie bedzie ta to bedzie inna. Phi!.
To jest słuszne i naukowe podejście do rzeczy! 😆 Lecę sobie coś usmażyć z całkowicie czystym sumieniem. 😀
Jak sie bardzo lubi smazone, to trzeba sie nim cieszyc ile sie da, ale wiele wersji pieczonych i grillowanych dosc dobrze udaje smazone. 😉
No i czekam na przepis na rrewelacyjne bliny carskie (moze byc jutro, bo dzis juz pozna pora, a ja i tak chwilowo nie moge tracic czujnosci, bo niektore mlode osoby beda za chwile w wannie pelnej wody, co grozi m.in. zalaniem sufitu na dole). 🙄
A maka, o ktorej wspominalam byla rzeczywiscie gryczana, ale z bialej gryki, ktora podobno rosnie tylko w Maine i w Kanadzie. Dzieki kolorowi jest troche bardziej uniwersalna, i smak ma tez bardzo delikatny.
ja natomiast moglabym smazyc carskie bliny cala noc, ale nie mam maki grycanej. nie bedzie spania w ten weekend z powodu sztucznych ogni i petard. Moj Starszy Pies (przechodzilismy juz przez to wiele razy) po prostu umiera ze strachu z powodu tych hukow.
Moj dziadek Szczepan, jako jeden z nielicznych na jedrzejowszczyznie, sial gryke. Byla potem spozywana w wersji bialej i palenoj. Ale dzieci dziadka nigdy tej gryki nie polubily i moja Mama uzywala juz tylko kaszy mannej, jeczmiennej i krakowskiej (czy ta nie jest jednak z gryki?).
Ja wiec rowniez wychowalam sie bez gryki. Moj japonski sasiad nauczyl nas jesc przennogryczane kluski soba. Typowo letnie danie . Kluski na zimno wstrzasniete z sosem sojowym z kilkoma dodatkami.
Ja wlasnie zajadam sie tez typowym letnim jedzeniem: kanapka z chrupiacej bagietki z maslem, pomidorem i gruba sola. Ta sol pewnie tal zdrowa jak smazenie.
Ja tez bardzo lubie kluski soba, rzeczywiscie letnie danie. U nas byly dzisiaj swieze warzywa z pobliskiej farmy organicznej, a na deser swieze borowki amerykanskie. Bardzo lubie te farme, zwlaszcza, ze jak i inne instytucje concordzkie to takze miejsce spotkan i rozmow.
Czy te wszystkie wybuchy to z jakiejs kanadyjskiej okazji, ktora przegapilam, sluchajac zreszta paru probnych wybuchow przed naszym 4 lipca? I biedny Starszy Pies. Moze jakas waleriane mu przemycic (tyle, ze pewnie ma za dobry wech)?
A tu Farma Hutchinsa, ktorej otwarcie co roku oznacza poczatek lata i swietne jedzenie przez pare miesiecy (ich marchewki sa kultowe w miescie):
http://www.hutchinsfarm.com/Pictures.html
a ja lubie zyc, a zycie to tez smazone 😯
(mimo mycia, szorowania plyty kuchennej 🙂 )
piatkowe przedupaly (ma byc tylko do 33°) zapowiadaja
niedziele z 38° i WYBORY, bedzie dobrze !
brykam w tereny zielone 😀
Rysiu, „przedupaly”? 😳 😳 😳
W trzeciej osobie liczby mnogiej? 😯
Z zachwytu inwencją słowotwórczą Rysia aż zapomniałem powiedzieć dzień dobry. 🙂
A powiedziawszy szybko zmykam pośniadać na tarasie, póki jeszcze temperatura nie przekroczyła 30 stopni, bo potem to już będzie całkiem przedupane. 😉
Dzień dobry, już jest 🙁
Córasek odleciany 🙁 Kaczyzm nadciąga 🙁
Muszę się zebrać w sobie.
Też się spróbowałem zebrać i napisać nowy wpis, póki się nie roztopię albo nie zetnę. Napisałem, wrzucam i zabieram się do ledwodychania. 🙄
Przykro, Haneczko, że Córasek znowu daleko. 🙁 I teraz tylko czekać, kiedy wreszcie…
Wiem jak to jest. Moi prawie codziennie mi to robią, wychodząc do roboty. 🙄
Haneczko, nie trac ducha. Sondaze czesto sie myla. Pamietam jak przed wyborami w 1987 r. niemal wszystkioe sondaze przepowiadaly druzgocaca kleske Pani Thatcher. Druzgocaca!
Jej zwyciestwo (po raz trzeci) bylo lawinowe. BBC musialo na gwalt wycofywac z systemu kompyterowego wszystkie madre rozwazania dlaczego Partia Parcy wygrala a Torysi przegrali. I pisac nowe: dlaczego Maggie jest znow na Downing Street u jacy zaklamani sa wyborcy.
Tak bylo. Ubaw byl niezly i czerwone twarze od sciany do sciany.
So. Have faith! Choc przyznaje, ze i ja jestem od switu zdenerwowana.
Mggie, przypomne, nigdy nie przegrala wyborow, Zostala w polowie ostatniej swej kadencji zadzgana ciosami w plecy przez wlasnych partyjnych towarzyszy.
Heleno, i to przez tego nieudanego Johna Majora, ktory najbardziej sie potem wslawil swoim romansem.
Moniko, wczoraj bylo swieto Canada Day, stad to fetowanie.
Sondaze sa do kitu, myla sie na niekorzysc koserwatywnego kandydata, totez z haneczka bede obgryzac paznokcie do niedzieli wieczor.