Sekcja polska
– Ból głowy był po prostu okrrropny. Już się w ogóle nie chciało żyć – przypomniała sobie pani z najjaśniejszą ze wszystkich aureolą i dramatycznie machnęła skrzydłem.
– Co pani mówi? Też panią stale głowa bolała? – spytała z ożywieniem zażywna aniołka, poprawiając fałdy śnieżnobiałej, wykrochmalonej szaty. – Ja to już nie wiedziałam, jak się za nią trzymać, zwłaszcza jak mnie wiadomości dzieci opowiadali. Bo sama to nie słuchałam, nie oglądałam. Nie miałam nerw. Te wszystkie kłótnie w pracy, na stołówce, ich zżarli.
– Słusznie pani robiła nie oglądając, nie słuchając – powiedział z przekonaniem anioł wyglądający na urzędnika średniego szczebla. – Ja się w porę nie zorientowałem, od czego mi uszy więdną i oczy z orbit wychodzą, no i w efekcie znalazłem się tutaj. Nie, żebym sobie krzywdował, w końcu co raj, to raj, ale nie rozumiem, jak człowiek mógł być taki głupi.
– Najgorsze były te stałe mdłości – zauważyła młoda, jasnowłosa anielica. – Doszło do tego, że bez środka przeciwwymiotnego nie mogłam wziąć gazety do ręki. Zaraz mi się, za przeproszeniem, bebechy wywracały.
– A nie mieli państwo poczucia, że coś was dusi? Że oddychać nie możecie? – rzucił pytanie niski anioł, który dotąd trzymał się raczej na uboczu. – Bo mnie to regularnie zatykało. Telewizor włączyłem – zatyka. Radio w samochodzie szło – zatyka. Do internetu zajrzałem, jak żony nie było – zatyka. Lekarz mówił, że to normalne, wszyscy tak mają, nawet on sam, ale wcale mi się od tego lepiej nie zrobiło. Może nawet gorzej. Wcale się nie dziwię, że się tak skończyło, jak skończyło.
– To na pewno od wątroby – oświadczyła zażywna aniołka. – Jak stale coś leży na wątrobie, to i wszystko insze wysiada. A komu nie leżało?
– Powiedzmy sobie szczerze: nikt już nie miał do tego zdrowia! – skonkludował pan wyglądający na urzędnika. – Dlatego jesteśmy tutaj najliczniejszą grupą.
W chmurach coś zabuczało, zachrzęściło, po czym rozległ się łagodny, melodyjny głos:
Uwaga, uwaga! Tu Sekcja Polska Raju. Wszystkim naszym rezydentom, których trafił szlag przypominamy, że codzienna godzina niebiańskiej harmonii zaczyna się za 15 minut. Zainteresowanych prosimy o udanie się do sali terapeutycznej.
– To co, idziemy? – spytała młoda anielica, oglądając się na pozostałych.
Uskrzydlone towarzystwo niespiesznie ruszyło przed siebie. Niski anioł pozostał nieco z tyłu i nieznacznym gestem przywołał do siebie urzędnika.
– Słyszał pan już? – szepnął. – Podobno tak naprawdę wcale nie jesteśmy w raju.
– Co pan powiesz? – zdziwił się urzędnik. – To co to jest?
– Czyściec – odszepnął niski. – Tylko tak go po rajsku urządzili, dla niepoznaki. Zero polityki. Zero konfliktów. Zero mediów Ciągle ta niebiańska harmonia i święty spokój. Krótko mówiąc, znowu nas wykolegowano.
Podrapał się w głowę i dorzucił z pewnym podziwem:
– Ale trzeba przyznać, że spryciarze z nich. Dobrze wiedzieli, że po tym piekle, które było tam i tak się wszystkim będzie wydawało, że trafili do raju.
Jedni będą wiedzieć kto i co, i zrozumieją, a reszta… trącał ich pies.
Rzekł Antoni Czechow na cześć swą i chwałę,
Że mądry lubi uczyć się, a poucza żłób;
Ilu w życiu durniów ja już przetrzymałem,
Warto by mi za to order wpiąć – o, tu!
Durnie chodzą stadami, gromadą dobraną,
Przodem najgłupszy, normalna rzecz,
W dzieciństwie śniłem, że budzę się rano,
A durniów już nie ma, polecieli precz!
Ach, jakże mylił się ten sen mój prześliczny,
Co w dzieciństwa czas pod obłoki niósł mnie,
Twarz Natury krzywi się w uśmieszku ironicznym,
Czegoś widać z jej zasad nie pojąłem, nie.
Bo mądrzy cenią sobie samotność, dlatego
Gdy przymykają oczy wśród kontemplacji swych,
Tak łatwo ich od tyłu zajść i co do jednego
Gołymi rękami powybierać ich!
A gdy już wybiorą ich, rozpoczną się czasy
Nie na wyobraźnię mą, sporą bądź co bądź.
Z głupim – głupio, z mądrym kłopotów jest masę,
Przydałby się w środku ktoś, ale skąd go wziąć?
Głupim być wygodnie jest, lecz coś tak jakby nie chce się,
Mądrym bardzo chce się być, lecz za to dają w kość,
Mądrość tu, głupota tam, Natura plącze dróżki swe,
Ach, kiedyż się do tego, co jest w środku, uda dojść…?
Zawiadamiam, że na razie nie mogę nikogo trącać, bo oglądam dalszy ciąg „Rigoletta” (oczywiście, Mordko, że chodzi o ten mantuański spektakl). 😉
Sekcja Polska Raju. Nie do zapomnienia 🙂
http://krytykapolityczna.salon24.pl/222541,piatek-kto-stoi-tam-gdzie-ak
Rigoletto-Domingo przejmujący, Gilda-Novikova subtelna i dziewczęca, czyli tak, jak miało być. 🙂
Biedny książę Mantui był chory i śpiewał, jak sam stwierdził, na jednej strunie. Ale za to wyglądał tak, jak powinien wyglądać tenor. 😉
Zeen… pojawil sie nareszcie. Jak Pytia w tym wierszu. Sprobuje jeszcze rozgryzc po dobranocnym winku, a jak sie nie uda to rano ze swieza glowa. Nie wiem dlaczego jest tak latwo madrych podejsc i wybrac? Ale Czechow rzeczywiscie powiedzial prawde, ze pouczac lubi zlob. Ale uczyc (nie pouczac) powinien madry, ktory tez wciaz sam sie uczy.
Spedzilam ten week end na maratonie filmowym i podziele sie z wami:
Get Low- z Robertem Duval’em, Billem Murray i Sissy Spacek znakomity z uwagi na aktorow i atmosfere.
I Am Love- z Tilda Swinton, pieknie sfilmowany i poruszajacy; akcja w moich ukochanych krajobrazach i jest rosyjski watek z moja ulubiona zupa ucha!
Eat Pray Love- Julia Roberts w dziwacznej roli kobiety ktora jes nieszczesliwa a niewiadomych powodow. Jest piekna, rzucaja sie na nia mezczyzni gdzie nie pojdzie… Nie wiadomo czemu jest nieszczesliwa w Nowym Yorku i czemu jes szczesliwsza w oazach dla bialych w biednych krajach, ktore stworzyly przemysl uslug dla sfrustrowanych ludzi z Zachodu. Bardzo dziwaczna muzyka: niemiecka aria do wloskiego jedzenia w Rzymie (to chyba Rzym, bo via Sacra jest pokazana), Neil Young w Indiach i brazylijska bossa nova na Bali.
City Island, maly ladny film z moim ulubionym Andy Garcia.
Poecam wszystko za wyjatkiem Julii R., bo ten film traci jakims falszem.
Dzień dobry 🙂
To ja przypomnę obrazek z piekła.
PARTIA I LENIN
Motto:
„Partia i Lenin-
bliźnięta-bracia –
kogo bardziej
matka–historia ceni?
Mówimy – Lenin,
a w domyśle partia,
mówimy – partia,
a w domyśle – Lenin”
(Włodzimierz Majakowski)
********
Pogłoski chodzą gdzieś wśród ludu,
że prezes miałby abdykować,
że ktoś tam oczekuje cudu
i pewnie chciałby go pochować.
Więc wszem i wobec nas zapewnił,
że prezesury nie odpuści,
ludowi prawdę powie w pełni,
do abdykacji nie dopuści.
Media mu w szprychy kij wsadzają,
te tefałeny, superstaje,
bo kierownictwo podważają
partii, co zawsze wszak ma rację.
Krytycyzm mają jednostronny,
o innych partiach złego słowa,
z tych faktów wniosek jest koronny,
że jego chcą zdezawuować.
Skarży się wielce na Platformę,
że pełno w niej chamskiego zwierza,
co przekraczając wszelkie normy,
pluje w stołówce do talerza.
Kto w abdykację jego wierzy,
niech się od partii trzyma z dala,
do PiS-u nabór zrobi świeży –
lojalność, albo wyp….ć!
Polsce nihilizm dziś zagraża,
wiarę brukają różne zbóje
lecz, żeby padła siła wraża,
to tylko PiS zagwarantuje!
******
A ja, słuchając tych wynurzeń,
żalów, krętactwa, bredni, krzyków,
stwierdzam, że nie wytrzymam dłużej
i wyląduję w psychiatryku!
Jak donosi „Nasz Nocnik” z Torunia prezes taką awersją zapałał do wszelakich medii że za podpowiedzią najwyższego strażnika czyścca toruńskiego składaną na Jasnej Górze do nosicieli moherowych beretów.
Która brzmiała: „Bracia słuchacze naszego radyja (dobiegającego z czyśćća torunśkiego )uczcie się internetu”.
I słowo ciałem się stało prezes przemówił za pomocą sieci a mówił z takim natchnieniem że nawet Antek Policmajster przebywający czasowo u polonusów z gór mu pozazdrościł
Autokorekta: powinno być – superstacje. Przepraszam za literówkę.
Przez tego Rigoletta oraz poozniejsze gorskie goryle w telewizji zupelnie przegapilem nowy wpis.
Ja duzo w swym zyciu grzeszylem, wiec posiedze jeszcze troche w piekle, moze ewa* do mnie dolaczy. 😈
Postanowilem dzis z rana pokutnie poczytac Terlikowskiego w Rzepie bo tytul byl zachecajacy: „Tolerancja, jako zakamuflowany totalitaryzm”
Tekst dlugi, podzielony na rozdzialy.
Pierwsze zdanie brzmi:
„Autentycznie rozumiana tolerancja ma korzenie religijne”, dalej jakies powolanie sie na PiSowskiego filozofa Legutke.
Przeszedlem natychmiast do drugiego rozdzialu, otwierajacego sie zdaniem:
„Jeśli ma być ona rzeczywiście w Polsce istotną wartością, (…) to musi ona wyrastać z polskich korzeni, a nie być zwyczajną kopię modeli tolerancji szkockiej, francuskiej czy amerykańskiej.”
Na pewno dalej sa tez jakies ladne mysli, ale uznalem, ze juz z grubsza wiem o co chodzi, bo studioalem iTerlikowskiego i Legutke. I nawet dorzucilem jeszcze sobie do wyksztalcenia Agnieszke Kolakowska, bless her little brain.
Dzień dobry. Wita was nienaród i nihilistka w jednej osobie.
Jestem na nogach od niecałych trzech godzin, a zdążyłam już spotkać swoją pierwszą miłość, wkurzyć się na współpracowników i dostać zawału. Także pod koniec dnia spodziewam się wizyty w czyśćcu. Co będzie miłym odpoczynkiem.
(o ile nie-katolików, znaczy się nihilistów tam przyjmują)
Poprosimy Alienor o sprawozdanie ze spotkania pierwszej milosci. My tu wspolnie sie zastanowimy i dowiesz sie czy warto. Od tego masz Kolezenstwo na blogu, aby Toba rozumnie pokierowac na dalsze zycie. 😈
Dzień dobry 🙂 Nienarodowi nihiliści są bardzo licznie reprezentowani w tej czyśćcowej grupie, którą szlag trafił. Aczkolwiek z kronikarskiego obowiązku dodajmy, że duża część nienarodowych nihilistów siedzi w piekle, bo ich akurat diabli wzięli. Ale to podobno czysty przypadek, czy się kończy w ten, czy w ten sposób. 😈
Pierwsza miłość przestała być miłością już lata temu, na tyle dawno, że dzisiaj wpadając na siebie w metrze uśmiechnęliśmy się do siebie 😉 .
No mnie chyba dzisiaj diabli wezmą. 👿 A jutro miałam iść do fryzjera 🙄
Diabłowzięcie bez odpowiedniej fryzury jest po prostu nie do przyjęcia! Proponuję natychmiastowe, szczelne zawinięcie się w kokon odcinający od wszelkich bodźców, co pozwoli przynajmniej do tej wizyty u fryzjera dotrwać. A potem – niech się dzieje wola nieba, czyli niech sobie diabli biorą. 😎
Króliku, ja poproszę ten film z Billem Murrayem. Nawet jak wszystko inne nie będzie się kupy trzymało, to sam Murray na pewno będzie strawny, a nawet smakowity.
Kto wie, może nawet repety zażądam? 🙂
http://www.krytykapolityczna.pl/Wywiady/ZHenrykaKrzywonosrozmawiaJanSmolenski/menuid-1.html
Dzieki Teresko za wywiad z Henryka Krzywonos.
Ona jest jakas taka… inspirujaca. Jak sie czyta co mowi, to sie samemmuy chce byc lepszym czlowiekiem. Znakomita pani.
Wiec a propos bycia lepszym czlowiekiem i wczorajszej parady zabawnych pomnikow, zaczelo mi cos takiego po glowie chodzic. Ale najpierw musze sie do czegos przyznac.
Muze z reka na sercu wyznac, ze z najwieksza niechecia mysle o tym, ze powstanie gdzies w Warszawie pomnik ofiar smolenskiej katastrofy (nie chodzi mi o pomnik na Powazkach, ale gdzies w poblizu Krakowskiego Przedmiescia) . Oczywoscie niechec do LK, ktory – jak znam zycie bedzie znow pierwsza gwazda takiego pomnika, jest czescia mej niecheci. Ale nie mniejsza czescia jest nieumiejetnosc projektowania w Polsce pomnikow i zatrzesienie szkaradzienstw pomnikowych w Warszawie (zreszta nie tylko).
Propozycja siostry Chmielewskiej aby pomnikiem bylo np hospocjum im Kaczynskiego, jest ze wszecxh miar godna, ale nie koniecznie poruszajaca wyobraznie – w tym sensie, ze z hospicjami na ogol mamy dosc malo do czynienia w ciagu zycia i od nich raczej w codziennej pamieci uciekamy.
Wiec zaczelam myslec jak jeszcze mozna upamietnic czyjes zycie i smierc, tak aby upamietnienie to stalo sie czescia naszej codziennosci.
I przyponiala mi sie Park Avenue w Nowym Jorku, ulica iscie niezwykla, ktora caly rok jest w kwiatach posadzonych wzdluz waskich sciezek ziemi biegnacych od Grand Central Station az do 86 Ulicy. Na wiosne wzdluz calej tej szerokiej arterii kwitna narcyzy i tulipany, jakiej dekoracyjne drzewa, w lecie wielobarwne begonie, zima tez jakies kwiaty. Na okraglo. Te kwaitki sa darem nowojorskiej filantropki po smierci jej meza. Malo kto pamieta jej i jej meza nazwisko (ja sama nie pamietam), ale wiem kiedy tamtedy ide, ze te kwaity sa podziekowaniem za czyjes zycie i ze olsniewaja mnie ilekroc nieoczekianie mijam Park Avenue, idac jedna z przecinajacych ja ulic. Zawsze sie zatrzymuje na rogu i patrze na te ulice. Jest czescia miojego bezposredniego doswiadczenia Nowego Jorku.
Mysle, ze w ten sposob mozna byloby uczcic takze ofiary katastrofy i wstrzas jaki wszyscsmy przezyli.
A pize to dlatego, ze Pani Krzywonso mnie natchnela aby to napisac.
Tu jest kawalek Park Avenue:
http://www.flickr.com/photos/wallyg/476299674/
To zdjęcie chyba lepiej pokazuje, o co chodzi
http://farm1.static.flickr.com/220/524407421_c0a44aef59.jpg?v=0
A tak w ogóle zgadzam się całkowicie z tezą Heleny o naszej indolencji pomnikarskiej. Zastanawiam się, czy to było „od zawsze”, czy też socrealizm z prof. Koniecznym na czele wywarł tak głęboki, do dziś trwający wpływ.
Hospicjum może faktycznie nie jest najlepszym pomysłem na pomnik (zwłaszcza jak chodzi o ofiary katastrofy, może – choć okrężnymi drogami – budzić skojarzenia nieco makabryczne), ale biblioteka, szpital, jakaś instytucja kulturalna – czemu nie? Na pewno większy z tego pożytek, niż z kolejnego potworka na cokole.
Pani Tereso dzięki pani poznaję zdarzenia które z racji mego wieku powinienem znać.
Dziękuję pani za linki którymi pani nas obdarza czytam panią nie tylko u Bobika ale i na blogach redaktorów z Polityki
Chyba, Bobiku tak bylo od zawsze, a Konieczny tylko kontynuowal nurt zadecia i doslownosci. Popatrz na pomnik Syrenki czy Chopka pod wierzba.
Ja się na krakowskim Rynku wystarczająco napatrzyłem na Adasia. 😈 W końcu na co drugie spotkanie trzeba się było pod nim umawiać. 😉
slonecznie, tu i w szczecinie tez (kogo to interesuje?) 🙂
bedzie tak do konca tygodnia i to jest dobra wiadomosc 😀
Alinor wymienia usmiechy z pierwsza miloscia i to do
tego w metrze, zastanawiam sie czy poznalbym swoja pierwsza
milosc 😐 to bylo tak dawno temu…….
No to chyba musisz, Rysiu, uznać, że każda miłość jest pierwsza i wymieniać uśmiechy z tą ostatnią. 😀
Najlepiej, oczywiście, byłoby to robić w domu, nie w metrze, o ile tylko sytuacja sprzyja. 😉
niedzielna alienor zaskoczyla mnie ponownie oczytaniem, „oddzial……” tak mlodo, „gra w …..” mimo ze gruba 😉 (ibero mode zawdzieczalismy wtedy pani Chadzynskiej)
ja ponad inne ulubilem sobie (z ibero) Jorge Luis Borgesa 🙂
Bobik 🙂
to jest DOWCIP
http://www.titanic-magazin.de/home.html
a to juz NIE
http://www.titanic-magazin.de/uploads/RTEmagicC_Deutschlandtrend.jpg.jpg
chyba ze………. no chyba jednak tez 🙂
Każdy ma jakiś problem 😯
http://plaze.onet.pl/reportaze/bo-slonce-za-mocno-swiecilo,1,3583178,artykul.html
U mnie zimno i mokro 👿
Aż w pąsach stanęłam, Rysiu. I prawda, pani Chądzyńska zrobiła wiele dobrego literatury ibero :). Borges też niezły, chociaż czytałam na razie tylko jego opowiadania.
(swoją drogą, ostatnio dowiedziałam się, że mój wujek też fascynuje się literaturą ibero, problem w tym, że dowiedziałam się tego nie od niego, tylko z wywiadu z Hołdysem, z którym się kiedyś znali, w „Bluszczu” 😀 )
Właśnie siedząc sobie w pracy podczytuję „Tygodnik Powszechny” z zeszłego tygodnia (który jest u nas na Uczelni kolportowany za darmo, ku oburzeniu wielu studentów) i kończąc artykuł „Tyle z tego zostało” zrozumiałam trochę rozgoryczenie ludzi związanych z „S” (swoją drogą, dwóch panów Lechów – Kaczyński i Wałęsa – nie jest tam pokazana z najlepszej strony). Podaję cytat (przepraszam za długość):
„Ich losy potoczyły się różnie. Krzysztof Wyszkowski w latach 90. był doradcą dwóch rządów, dziś jest komentatorem politycznym, od lat w konflikcie – także prawnym – z Wałęsą. Joanna i Andrzej Gwiazdowie mieszkają w tym samym co 30 lat temu mieszkaniu, żywo reagują na bieżące wydarzenia. W 2006 r. Andrzej Gwiazda otrzymał od prezydenta Kaczyńskiego Order Orła Białego i wszedł w skład kolegium IPN. Kazimierz Szołoch, w którego domu odbywały się pierwsze spotkania WZZ, po 1989 r. znalazł się w trudnej sytuacji materialnej: apelował o pomoc, szukał pracy w Niemczech. Zmarł w 2009 roku Ludwik Prądzyński wrócił do pracy w stoczni, na ten sam wydział W-3, na którym 14 sierpnia organizował strajk. Z trudem zarabiał na utrzymanie rodziny, nie krył rozgoryczenia. Jerzy Borowczak był szefem „Solidarności” w Stoczni Gdańskiej po Lechu Wałęsie, potem radnym, posłem AWS, dyrektorem Fundacji Centrum Solidarności. Jako bodaj jedyny z tego grona zachował poprawne kontakty tak z Wałęsą, jak i Gwiazdami. Jan Karandziej po wyjściu z internowania wyemigrował do USA, skąd wrócił pod koniec lat 80. do rodzinnej Kudowy. Ma liczną rodzinę: aby ją utrzymać, imał się różnych zawodów. Na emigracji w USA znalazł się też Andrzej Bulc. Wrócił kilka lat temu, mieszka w Warszawie, nie ma stałej pracy. Andrzej Kołodziej w połowie lat 80. związał się z „Solidarnością Walczącą”, wraz z Kornelem Morawieckim był jednym z ostatnich więźniów politycznych PRL-u. Jest honorowym obywatelem Gdyni i rodzinnego Zagórza, gdzie mieszka.
„Chłopaki” z grupy Wałęsy w większości nadal mieszkają na Stogach. Żyją w biedzie. Anna Walentynowicz była na pokładzie prezydenckiego Tu-154, który 10 kwietnia rozbił się pod Smoleńskiem. Na kilka dni przed śmiercią zdążyła jeszcze przeczytać maszynopis swojej biografii, napisanej przez Sławomira Cenckiewicza.
Edwin Myszk, najgłośniejszy agent SB wprowadzony w struktury WZZ, odnalazł się w nowej rzeczywistości. W latach 80. pracował w klubie sportowym Lechia Gdańsk, a równocześnie, na polecenie SB, związał się ze złodziejsko-przemytniczą grupą Nikosia, wkrótce jednego z najbardziej znanych polskich gangsterów. Spędził kilka miesięcy w więzieniu. Potem został wydawcą: jego firma wydała tomik Jacka Kaczmarskiego, pamiętniki Winstona Churchilla, ostatnio specjalizuje się w audiobibliach. Dziś jest zamożnym człowiekiem, właścicielem m.in. pól golfowych w okolicach Gdańska.
Jan Karandziej: – Po strajku dla mnie to już był koniec idei WZZ. I taka sytuacja trwa do dziś.”
Polecam cały artykuł: http://tygodnik.onet.pl/35,0,51581,1,artykul.html
No dla mnie to nic zaskakujacego, a tym bardziej zabawnego , ze ktos ustawia caly urlop po katem wypoczynku psa rasy Yorkshire terrier. W naszym domu wszystko bylo zawsze tak rozwazane. Kiedy moja Stara wrocila z Garden Party w Buckingham Palace, jedno z pierwszych pytan jakie zadala jej nasza E. bylo, czy ogrod jest dostosowany do kocich spacerow i czy my z Bratem czylibysmy sie tam dobrze. Stara zapewnila ja, ze ogrod absolutnie moze byc, pelno w nim ptactwa do zabawy, bezpieczny wysoki mur, ladnie skopane rabatki do zalatwiania sie etc. Babcia to lubi wspominac. 😈
Mordko,
Sunia i Sokrates w pełni się z Tobą zgadzają 😆
Moja Mama zapytała kiedyś czy nie szkoda nam jedwabnych dywanów – zwierzęta wychodzą na dwór i nie zawsze pamietaja o wycieraniu łap – odpowiedzieliśmy zgodnym chórem: NIE! W ubiegłym tygodniu dywany wróciły wyprane i gotowe do zabawy dla Suni i Sokratesa.
Tak, dywany (podlogi, obicia, firanki) sa wazne, ale o niebo wazniejsi sa uzytkownicy. Natomiast cenne dywany z gatunku persow sa niezastapione kiedy nachodzi sraczka albo rzyganie. 😈
No tak, dywany, obicia i firanki tez cierpia nieco (czasem wiecej niz nieco) w wyniku aktywnosci szczeniakow i kociat ludzkich. 😉
A z tematem ostatniego wpisu Bobika (very timely, indeed!) skojarzyly mi sie jakos dwie rzeczy: w czasie wczorajszego spaceru po miescie, odnotowalam pojawienie sie nowego salonu fryzjerskiego na przeciwko dyskretnie ulokowanego po drugiej stronie ulicy zakladu pogrzebowego. Fryzjerzy nazwali sie, pewnie ze wzgledu na to sasiedztwo, „Hair and After”. A drugie skojarzenie jest nie moje, a meza (i szczegolnie na czestotliwosci Dory) – Larsona wizja piekla dla muzykow. 🙄
http://1.bp.blogspot.com/_206TETOgLd0/SVGU7UaIE5I/AAAAAAAABbs/mnHYSr8nOeg/s400/Your+room+is+right+here+maestro-1.jpg
A co do pomnikow, to chetnie juz wezme tego Adasia z krakowskiego Rynku, Bobiku, o ile ktos w zamian przyjmie straszny pomnik Powstania Warszawskiego z Dlugiej, obok ktorego mialam ostatnio watpliwa przyjemnosc czesto przechodzic. Juz nie mam duzych wymagan, i tak sobie mysle, ze jedna postac wysoko na postumencie (plus pare alegorii na dole) jest w sumie latwiejsza do zniesienia niz to doslowne, zatloczone okropienstwo na poziomie oczu przechodniow na Dlugiej. O pretensjonalnym tle budynku Sadu Najwyzszego nawet juz nie chce wspominac…
Kroliku, tytuly filmow odnotowalam. „Eat Pray Love” juz w wydaniu ksiazkowym nie bardzo mnie ruszalo, wiec nie dziwi mnie, ze wersja filmowa tez jest malo przekonujaca (i to mimo, a moze dlatego, ze ma wszystko, co ostatnio modne – od slow food we Wloszech, po gotowa duchowosc z Indii, i w koncu zakonczenie w stylu Jane Austen, tyle, ze bez jej ukrytej auto-ironii).
O, nie Adasia za jednych Powstańców Warszawskich nie oddam! Ale jak ktoś dorzuci jeszcze Śląskich, Wielkopolskich, Piłsudskiego i ze cztery Jany Pawły, to możemy porozmawiać.
Dorzuci oczywiście nie mnie, tylko Monice. 😎
Szanowny Bobiku muszę zadenuncjować moją suczkę Sarę (30 kg) która czuje już jesień i z legowiska w sypialni przeniosła się do mojego łóżka.
Na razie śpi tylko pół nocy bo drugą połowę zrezerwowała na łóżko żony ale narazie ma szlaban.
Jak mniemam postanowiła żonę przekonywać małymi krokami nie tak nachalnie jak prezes swych członków partii do siebie
Alienor, zaryzykowałbym tezę, że obecne rozgoryczenie wielu ludzi „S” – nie tylko wielkich działaczy, ale i szeregowych członków, a nawet sympatyków bierze się wcale nie stąd, że nie zdołali ustawić się w życiu, albo że przeciwna strona ustawiła się lepiej. To chyba o co innego chodzi. Za „Solidarności” ludzie mieli – może po raz pierwszy w życiu – poczucie, że przeżywają coś „większego od nich samych”. Coś naprawdę wzniosłego, czystego, wypływającego z najszlachetniejszych pobudek. Że etos przestał być pustym słowem. Że patos przestał być wstydliwy. Że bliźni stali się lepsi, niż jeszcze kilka tygodni temu. Krótko mówiąc, był to stan zbiorowego uniesienia, w jakiś sposób porównywalnego do pierwszej miłości. Jasne, zwykle wyidealizowanej, ale co w tym w końcu złego?
I teraz wyobraź sobie, że ktoś zaczyna robić wszystko, żeby to uniesienie zbrukać i splugawić, zaczyna udowadniać, że tego uniesienia obiekt cały czas zadawał się z inną flądrą i jej składał małżeńskie propozycje, Ciebie traktując jak pogotowie seksualne, a Twoje zainteresowanie nim w gruncie rzeczy też wcale nie było natury romantycznej, tylko kurewskiej. Że w tym całym porywie było coś podejrzanego i obrzydliwego… No, już wiesz, jak się można czuć?
Hłasko, „Pierwszy krok w chmurach, jakoś tak mi się kojarzy…
Czy można się dziwić, że ci, którym ten „czas niewinności” wdeptuje się w błoto, czują się rozgoryczeni? I że mają wdeptującym za złe?
Zbyńku, zapytaj Sarę, czy mam już zaczynać palić w kozie? Bo najwyraźniej ona ma jakieś lepsze meteo ode mnie. 😀
Bobik, jestem kompletnie powalony na kolana Twoja metafora dot. rozgoryczenia tym jak sie sprawy potoczyly.
Jakbym nosil czapke, to bym ja zdjal. 😈
Bobiku, jeszcze dorzuc do tego wszystkie smolensko-pamiatkowe tablice, ktore strasznie sie jakos ostatnio mnoza, tak ze juz chwilowo stracilam rachube kto ktora gdzie odslania (i jakiej wielkosci).
Tymczasem mysle sobie wlasnie o calkowitej dyplomatycznej gluchocie doradcow Tuska (i jego samego takze). W czasie wizyty w Bangalore zapewnil, ze polskie panstwo bedzie wspierac prace polskich franciszek z Lasek posrod niewidomych dzieci w Indiach. Akurat mam dla franciszkanek i ich pracy wielki szacunek, ale jednak tak sie zastanawiam, czy nawet za granica nie mozemy jakos rozdzielic inicjatyw charytatywnych zwiazanych z tylko jedna religia od dzialan polskiego panstwa. Zwlaszcza, ze mam podejrzenie, ze w odwrotnej sytuacji (indyjski premier wspierajacy finansowo prace jakiegokolwiek stowarzyszenia zwiazanego z hinduizmem czy buddyzmem) natychmiast by sie podniosly glosy protestu…
Masz racje, Moniko, ONI nie maja sluchu, ani wyczucia co nalezy i jak sie nie powinno.
Czy doniesienia mowia cos o zlozeniu holdu Maharadzy, tak jaksmy prosili w petycji do rzadu? Petycja troche pozno wystartowala, ale moze jednak delegacja ja odnotowala?
w przelocie podaje linke i teraz juz BARDZO wiem dlaczego organicznie nie lubie tej pani
http://wyborcza.pl/1,75248,8341677,Kluzik__To_co_robi_prezes_PiS_to_trauma__a_nie_kalkulacja.html
do pomnikow „cielesnych” dodam projekty, bo te ostatnio w modzie
🙄
Z tego, co czytalam dotad, o Maharadzy i holdzie dla niego cisza. A ze wielka szkoda, to nie musze tu nawet pisac… Za to duzo o biznesie, inwestowaniu w Polsce, i troche o Gandhim i Solidarnosci. Musialabym jeszcze zajrzec do indyjskich anglojezycznych gazet, zeby wiedziec, co sie z tego filtruje na druga strone.
No to glupi. I glupia jego ambasada, ze nie wytlumaczyla.
Wielka szkoda 👿
Z Dziejow Przedmurza:
http://wyborcza.pl/1,75968,8338979,Historia_prawdziwa.html
Bobiku już spóldzielnia ku uciesze Sary kazała termostaty kaloryferów ustawić na 5 czyli można się lada moment spodziewać ciepełka.
Narazie zimno w chałupie jak cholera
W The Hindu co prawda nie ma nic o Tusku, ale jest o udanym koncercie Chopkowskim w Bangalore.
http://www.thehindu.com/arts/music/article617619.ece?homepage=true
Jak sie wystuka Donald Tusk, zeby przeszukac glebiej The Hindu to wyskakuja artykuly takie jak „Injured Elephant Dies”.
Wiec obciach tuskowy ani sam Tusk nie jest jakos szeroko znany w Indiach.
Bobiku, masz rację, a metafora, rzeczywiście, świetna :).
Ja w tym zakończeniu wyczuwam jednak trochę inną nutkę niż to, że się nie ustawili. Chodzi o to, że wtedy byli ludźmi, którzy zmieniali rzeczywistość, mieli wpływ na to, co dzieje się nie tylko wokół, ale w całym kraju. I wierzyli, że zmieniają ten kraj na lepsze. Tymczasem przyszedł przełom, a oni tej poprawy na lepsze nie widzą, znowu są szarymi ludźmi bezradnymi wobec wielkiej machiny państwa.
To poczucie towarzyszy też wielu moim rówieśnikom. Owszem, sami wybieramy sobie władzę – ale po wyborach mamy tak naprawdę niewielki wpływ na to, co się dzieje w kraju, na poziom debaty politycznej. Nie czujemy, że politykom zależy na tym, żeby zagwarantować nam dobrą przyszłość, żebyśmy mieszkali w normalnie funkcjonującym kraju. I, co gorsza, przy urnie nie mamy złudzeń, że osoba, przy której stawiamy krzyżyk, coś zdziała. Jedni głosują na „mniejsze zło”, inni oddają nieważne głosy. A potem wychodzimy i nie mamy poczucia dobrze spełnionego obywatelskiego obowiązku.
Dobry wieczór,
Z Dziejów Przedmurza c.d. 😉
(skopiowane z forum GW):
Warszawa, rok 2020. Wycieczka szkolna uczniów szkoły podstawowej zwiedza stolicę.
– Uwaga, dzieci, dochodzimy do ulicy Lecha Kaczyńskiego, która przez wiele lat była nazywana Krakowskim Przedmieściem – mówi pani nauczycielka.
– Jak to? Przecież przed chwilą byliśmy na ulicy Lecha Kaczyńskiego!
– Oj, Piotrusiu, znowu nie uważałeś. To nie była ulica, tylko aleja, i nie Lecha Kaczyńskiego, tylko Prezydenta Kaczyńskiego.
– Psze pani, a co to za budynek?
– To Sanktuarium Lecha Kaczyńskiego Jedynego Prezydenta IV RP, dawniej był to Pałac Prezydencki. Chciałabym wam zwrócić uwagę na stojące przy bramie krzyże. Wiecie, skąd się wzięły?
– Kogoś tu ukrzyżowali?
– Nie, Wojtusiu. No jak to? Nie wiecie?
– Nie wiemy, psze pani.
– No przecież macie w tygodniu po 5 lekcji z historii życia Lecha
Kaczyńskiego.
– No tak, ale w podstawówce przerabia się tylko młodzieńcze lata Kaczyńskiego, ostatnio mieliśmy lekcje o Pierwszej Komunii pana prezydenta.
– Jak to młodzieńcze lata? A reszta?
– Resztę żywota Lecha Kaczyńskiego przerabia się dopiero w gimnazjum i liceum, psze pani.
– Aaaa, chyba, że tak. No więc słuchajcie, drogie dzieci. Ten wielki krzyż postawiono tu po śmierci pana prezydenta, aby oddać cześć jego pamięci i przez długie lata toczono walki, aby mógł tu pozostać. Na szczęście teraz może tu stać i nikt go nie zabierze.
– Psze pani, a można sobie przy nim zrobić zdjęcie?
– Można, Martynko, ale uważaj, aby go nie dotknąć, bo jest na nim metalowa siatka, która jest pod wysokim napięciem. To takie zabezpieczenie, gdyby ktoś próbował zabrać stąd krzyż.
– A ten mniejszy krzyż to skąd?
– Ten mniejszy postawiono, aby uczcić pamięć tych, którzy bronili tego dużego krzyża.
– Psze pani, a wejdziemy do środka pałacu?
– Niestety, nie możemy, bo właśnie jest w nim remont. Włoscy malarze malują olbrzymi fresk na suficie.
– Psze pani, a co to jest fresk?
– Takie malowidło na suficie, widzieliście przecież fresk w Kaplicy Sykstyńskiej.
– Ja nie widziałem.
– Jak to, Wojtusiu? Nie byłeś z nami rok temu na wycieczce Śladami Wielkiego Męża Stanu – misje zagraniczne Lecha Kaczyńskiego?
– Nie, bo byłem wtedy chory.
– A, psze pani, a co będzie na tym fresku namalowane?
– Arcydzieło, moje drogie dzieci. Będzie na nim przedstawione jak Bóg przekazuje Lechowi Kaczyńskiemu berło i koronę, aby zaprowadził porządek na Ziemi.
– Oj, to szkoda, że nie można wejść do środka i zobaczyć.
– Mówi się trudno, ale możemy obejrzeć pałac, to znaczy sanktuarium z zewnątrz, też jest co oglądać.
– Ooo, a co to są za tablice?
– To 14 stacji przedstawiających mękę Lecha Kaczyńskiego, jaką przeszedł w czasie swojego życia.
– `Stacja 7 – Lech Kaczyński kłóci się z Donaldem Tuskiem o krzesło w Brukseli po raz drugi’ – fajne!
– A patrzcie tu: `Lech Kaczyński przez Niemców kartoflem nazwany’!
– No, już starczy, musimy iść dalej – mamy jeszcze tyle do zobaczenia w Warszawie.
– O kurcze! Patrzcie to! Co to za wielkie bryły, psze pani?
– Oj, Piotrusiu, przecież widać, że to buty.
– A po co ktoś postawił taki wielki pomnik butom?
– To nie jest pomnik butów, tylko pierwszy element budowanego pomnika Lecha Kaczyńskiego. Na razie zrobili mu tylko buty, ale cały czas budują resztę postaci.
– Ale psze pani, ten pomnik będzie tak wielki, że jego głowy w ogóle nie będzie widać z ziemi!
– No, w Warszawie na pewno nie da się zobaczyć twarzy pana prezydenta, ale za to z Moskwy jego srogie spojrzenie będzie widoczne doskonale…
😈 😈 😈
Red. Jackowi Żakowskiemu puściły nerwy 🙂
Alienor, tak własnie jest. Co chcieli naprawić to naprawili, dla siebie.
Aha, poczytawszy wstecz widzę, że Panna Kota doszukała się w swoich archiwach pisma „Punkt”, edycji poświęconej „S” 🙂 Ja też je mam na mojej półce 😀 Materiałów tam jest od groma.
Przedmurze pierwsza klasa
Katowice swego czasu były Stalinogrodem, kiedy w planach jest przemianowanie stolycy na coś wpisującego się w elkizm?
Kochani, jak przygotowuje mieszkanie na przyjecie czterech pisemnie czterech slownie czterech osob (plus ja piata, dzialam jak chlop z koza), tak nie moge sie oprzec, albowiem wyczytalam, co nastepuje:
Poseł PiS: żal mi po każdym członku, który od nas odchodził
No, zal, zal az sciska
http://wiadomosci.wp.pl/kat,48996,title,Posel-PiS-zal-mi-po-kazdym-czlonku-ktory-od-nas-odchodzil,wid,12640679,wiadomosc.html
Bobiku kochany, jezykowa wyzerka niemal tak wysmienita jak tona pasztetowki!
Przemianowanie stolycy? Noo… są już nawet pewne przedmurskie tradycje. 😉
http://mapa.targeo.pl/miasta/Warszawa/Kaczy%20Dół
Tereso Cz., no nie mogie! 😆 😆
Najgorsze, że żal posła Cymańskiego mi się uplastycznił i teraz nie mogę się pozbyć wizji odchodzących członków, oblewanych rzewnymi poselskimi łzami. 😈
Wiesz, Bobiku, chyba poslowi o to chodzilo. Zaczynam cos podejrzewac, ale glosno nie powiem, bo sie wstydze. 😉
jak mawiał Woody Allen, nie chciałbym być w klubie, który miałby mnie za członka…
do linki z „Tygodnika..”
takie jest zycie, jedni wygrywaja inni dostaja ZAWSZE po „d…e”
Pani Kierowniczka 😀 😀 😀 😀 😀 😀
http://www.youtube.com/watch?v=usH4nVyy9A4&feature=fvst
na dobranoc 🙂
W komentarzach do podlinkowanego wywiadu z p. Krzywonos zauroczył mnie ten „wyimek”: Tramwaje zostały zatrzymane w zajezdniach tramwajowych. Ona go
zatrzymała, ponieważ nie było prądu w sieci. To chyba jest szczyt braku prądu w sieci, pełne zatrzymanie akcji mózgu.
rysberlin, Ty mi tu mówisz dobranoc, a ja mam kupę rzeczy do zrobienia. Bo dziś (i jutro) wolne, z powodu czegoś co kiedyś, ale jak wiesz, im więcej wolnego czasu tym go mniej. Ja też tego nie rozumiem.
Jak lubię Dianę Krall, tak tym razem największe wrażenie zrobiła na mnie brazylijska publiczność. 🙂 Nie wiem,czy w wielu krajach sala potrafiłaby bez przygotowania tak zaśpiewać.
To nie Woody, foma, tylko Groucho Marx.
Sorry za starcza namolnosc 👿
A że takie ładne pomniki tu pokazywaliście (pod poprzednim wpisem) i co rusz (co róż?) to spomnikowany jamnik się jawi, chcę powiedzieć, co mi zrobiły warszawskie krowy. No, poruszyły mnie. Bo byłem z kraju kolorystycznie najpierw zafajdanego, potem popiołem obsypanego, a potem z teksturą popękaną, bo nawet popiół był zafajdanej jakości, i gdy odwiedziłem Kraj po latach, coś się polepszało, ale barwy jeszcze nie odrosły. A potem przyjechałem w 2005 i najpierw były pociągi w psychodelicznych barwach, a potem spotkałem się z tym stadem. Ono było objazdowe, po całym świecie się szwendało, ale to, że bagnetów krowy nie trzymały, wymion ni zadów nie chowały i jakieś takie siostrzane były, żyć to pomagało. I kiedyś o tym na blogu przypomniałem, a Wam nie trzeba, bo (jak tu się mówi) jesteście łysi od wiedzenia tego, ale ja i tak to przypomnę, bo to znaczy, że jeśli nie w ludzie, to przynajmniej w krowach poczucie humoru się zachowało. Więc:
http://andsol.blox.pl/2008/05/Varsovia-campestre.html
Ależ macie tempo, kochani. Zaglądam ostatnio raz na jakiś czas (jestem strasznie zabiegana i urobiona po łokcie) i nadążyć nie mogę. Już zupełnie się nie łapię, o co chodzi, ale nic to. Przysiądę na chwilę, popatrzę, odpocznę, posłucham …
Jedna taka krowa stala przed laty przed wejsciem do pracy mojej Starej. Stara ja zawsze klepala po zadzie.
Mordko, sprostowanie autorstwa przyjęte i wbite do głowy. Oddać Marxowi co marksistowskie zawsze trzeba, niezależnie co pokazuje kalendarz 😉 A Allen nawet bez tego ma czym wypełnić tomy złotych fraz.
Zatem jak powiedział Groucho Marx, nie chciałbym należeć do klubu, który miałby mnie za członka! 😆
U pani Janiny Paradowskiej bardzo chwilami zabawny wpis:
http://paradowska.blog.polityka.pl/?p=255
Używanie Tupolewów do wyrębu lasu rozłożyło mnie zupełnie. 😈
Nie wiem,czy w wielu krajach sala potrafiłaby bez przygotowania tak zaśpiewać, sagt Bobik. A przypadkowo zgromadzony lud na lotnisku?
Mój pierwszy lot do Brazylii, czarterowy, jego ostatnia „noga” zaczyna się w Maroku, więc i czas jakiś taki arabski, niespieszny. Ziewamy i czekamy. Nagle do pomieszczenia wpada pani, z wyglądu babcia, z ożywienia dzierlatka, i woła (rozumiem, bo trochę znam hiszpański): „są tu Brazylijczycy? Idziemy, w drugiej sali jest samba!” Mnóstwo ludzi, wyselekcjonowanych tajemniczym przekazem podnosi się, ja idę za nimi, chyba przeczuwając swą niechybną brazylijskość, a tam, w kącie, ktoś już ma bongo na kolanach, ktoś wyciąga gitarę z futerału, jakiś starszy pan trzyma obijałki w dłoniach – i znienacka zaczyna się. A tak się zaczyna, że gdyby całą tę grupę przeniesiono na polską scenę, to nikt by nie narzekał, że drogo zapłacił za bilet.
I myślałem sobie wtedy, że my mamy same zalety, a może i jeszcze ich więcej, ale gdybyśmy trochę naszej sławetnej tysiącletniej historii na struny wokalne przehandlowali, to dużo cieplejszą nacją byśmy się zrobili.
I niedawno wspomniałem tu kolędy – to chyba jedyny typ śpiewu w Kraju, że się nie ryczy, a czasami nawet i coś ładnego z tego wychodzi. Ale co do rytmów, to wolę tutejsze.
Nacji od ręki ładnie śpiewających w ogóle nie ma tak wiele. Tym większe szapo dla Brazylijczyków. 🙂
Vesper, może Ty byś się spróbowała zapętlić w jakąś taką asanę, żeby nie było widać, gdzie masz łokcie. Niewykluczone, że ta robota wtedy dałaby Ci spokój. 😉
Przeciwnie, Bobiku. Mysle, ze nacji, ktore potrafia zaspiewac ladnie od reki jest bardzo wiele, Nieliczne natomiast sa nacje, ktore rodza sie z przydepnietym przez slonia uchem. Jestesmy w bardzo ekskluzywnym klubie, Piesku. Nikt nam nie podskoczy. 😈
Bobik 17:49 -> Alienor -to jest dokładnie tak, jak i ja myślę.
E, Mordko, nadal uważam, że ten klub wcale nie aż taki ekskluzywny. Nawet w wykonaniu nacji uważanych za bardzo muzykalne, jak Niemcy czy Rosjanie, słyszałem takie rzeczy, że marcowe koty mogą się schować. 😈
Pewnie, że w takich Niemczech znacznie częściej niż u nas parafialny chór regularnie się zbiera, ćwiczy i potem to brzmi. Ale tak spontanicznie… No, nie będę opowiadał, co słonko słyszało. 😉
Dziś, a raczej wczoraj, na tv Kultura był „Królik po berlińsku”, widziałam ten film po raz pierwszy, wstrząsnął mną.
A wieczorem jeszcze u Lisa wypowiadała się p. Krzywonos.
Jakiś miesiąc temu, na urodzinach znajomego, siedząc w ogrodzie, urządziliśmy sąsiadom wieczorny koncert z akompaniamentem akordeonu, i z naszym odwiecznym polskim repertuarem, tzn. sokoły, gdybym miał gitarę, jeszcze wczoraj tokaj piłem, itd. Spodziewaliśmy się, że w końcu ktoś nie wytrzyma i wezwie policję, ale nie, rano sąsiedzi Niemcy pytali, dlaczego tak szybko skończyliśmy.
A teraz już dobranoc!
Panna Kota: to ten o królikach w „niewtralnoj pałas’e”? Widziałem pocięte na kawałki 10-minutowe w Sieci, chyba warte czasu, które zajmuje. Podobało mi się jak z nieoczekiwanego detalu robi się metaforę…
O muzyce: serenady wszędzie były (ponoć) ale jedyną w życiu napotkałem gdy byłem w stanie Ceará. Pewnego ranka obudziło mnie coś jak gdyby koncert miał się zacząć, pianissimo coś brząkało, było jeszcze przyciemno, koło 5 nad ranem. Narzuciłem cokolwiek i wyszedłem przed dom właśnie gdy kilkunastoosobowy chór z instrumentami zaczynał cicho śpiewać przed domem sąsiadów. To syn sąsiadki zaaranżował przepiękny początek dnia jej urodzin. Chyba z pół godziny śpiewali. Nie spłakałem się, bo by łzy mi zakleiły uszy, ale można było.
Moja zmora na wyprawach canoe byli rodacy spiewajacy przy ognisku: nigdy wiecej niz pierwsza zwrotke, po rosyjsku jak juz wypili za duzo, i po prostu kiepso. Wiec jak sie ma czego posluchac w wykonaniu Brazylijczykow czy Panny K i ska to jest naprawde przyjemnie.
Ale widze ze blog spi, it’s oh so quiet:
http://www.youtube.com/watch?v=G1A_uSEjTIQ
kto wczesnie wstaje ten marznie :eeck:
zimno! jesien juz jest!
tereny zielone czekaja, cieply sweter, lektura
brykam, fikam 🙂 😀
Rysiu,
u mnie też zimno. Wczoraj w południe na osłoniętym balkonie miałam 8’C. Babiego lata ni widu ni słychu. Dziś w zapowiedziach pogodowych widzę 14′, ale to tylko prognoza. W mieszkaniu ziąb, brrr.
Ponoć za tydzień będzie cieplej, ale już tyle dni jest zimno, że czarno to widzę 🙂
Dzień dobry. 🙂 Na razie wychodzi na to, że wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Mnie też zimno, ale kiedy sobie przypomnę ostatni rachunek za gaz, to jakoś nie bardzo mam ochotę na przedwczesne rozpoczynanie sezonu grzewczego. 🙄
No, ale wespół w szczękający zębami zespół jakoś zawsze raźniej. 😀
Jeżeli komuś jest ciepło, to lepiej niech się nie przyznaje, bo wyjdzie na niesolidarnego. 😎
Freudysta potrzebny od zaraz! Co właściwie według psychoanalityków symbolizuje krzesło? 😯
http://wyborcza.pl/1,75248,8343049,Biedny_Kaczynski__Ciagle_mu_zajmuja_krzesla.html
Hmmm, hm, hm, khe, hmm. Najgorsze co moge powiedziec o pogodzie w zachodnim Londynie, to ze nam metro stanelo na 24 godziny….
Schreiben heißt:
sich selber lesen.
Max Frisch
pisze wiec 🙄
dla Panny Kota 🙂
Eduard Mörike
Septembermorgen
In Nebel ruhet noch die Welt,
Noch träumen Wald und Wiesen:
Bald siehst du, wenn der Schleier Fällt,
Den blauen Himmel unverstellt,
Herbstkräftig die gedämpfte Welt
In warmem Golde fließen.
Zimno jak …, wieje, ale pokazało się słoneczko 🙂
Czy ktoś się wybiera?
http://wiadomosci.onet.pl/2218904,11,na_kongres_ruchu_poparcia_palikota_chce_przyjsc_7_tys_osob,item.html
Mysle, ze to proste i nie trzeba byc szczegolnym freudysta, wystarczy byc z grubsza freudysta. Krzeslo jest symbolem d. Albo ci krzeslo daja, albo kaza stac jak kaktus na weselu. So. Reszta jest oczywista oczywistoscia.
Pancia Profesorcia o Prezesie otoczonym jak Stalin w swoim czasie nie tymi ludzmi, ktorymi powinien sie otaczac. A takze o roznicach miedzy lojalnoscia a wiernoscia:
http://wyborcza.pl/1,75248,8344213,Staniszkis__Kaczynski_otoczony_przez_aparatczykow.html
Mark my words: jeszcze bedzie tajny referat na XX Zjazd Partii.
Ooo… Myślę, Mordko, że nie doceniasz freudystów i innych analityków. Oni czasem tak ciekawie potrafią świat objaśniać. 😉
Moje znajome psy przeprowadziły na przykład taką analizę, że ho, ho:
Krzesło jest łonem, na co wyraźnie wskazuje jego podołkowaty kształt. Usiąść na krześle to powrócić do łona. Bezpiecznego miejsca, gdzie bliźniacy byli jeszcze prawdziwą jednością i żaden zły świat nie mógł im w tym przeszkodzić. Miejsca, w którym z natury rzeczy sprawuje się władzę absolutną, bez żadnej opozycji, wrogich mediów, niepewnych wyborców i przypadkowego społeczeństwa. Gdzie niepotrzebne jest jakiekolwiek dopasowywanie się, naginanie i uwzględnianie realiów. Bo przecież obserwowanym jest się tylko przez własne, lustrzane odbicie, niemające wątpliwości, kto jest najpiękniejszy w świecie. Trawestując słowa znanej pieśni – macica, bliźniak i ja.
Konieczność opuszczenia tego bezpiecznego miejsca, symbolizowana przez wykopanie ze stołka, jest traumą pierworodną, która domaga się przepracowania. Toteż, choć myśl o powtórzeniu się tej traumy napawa delikwenta przerażeniem, równocześnie podświadomie prowokuje on sytuacje, które muszą do tego doprowadzić. Niestety, prowokuje również stale takie samo zakończenie ponownie przeżywanej traumy – wyrzucenie, odrzucenie, bezprawne zajęcie, odmowę dostępu do krzesła…
To jest prawdziwy dramat. Powrót do przedustawnej harmonii ze sobą, światem i bratem gwarantuje tylko stołek, a tymczasem podła podświadomość pcha do działań uniemożliwiających ostateczny, trwały powrót do stołka. Na dodatek jakieś obrzydliwe konowały opowiadają, że chęć takiego powrotu świadczy rzekomo o niedojrzałej osobowości, czy jakoś tak…
Czy wobec tego można się dziwić krzesełkowej fiksacji delikwenta? Odpowiadamy z mocą, jaka przystoi autorytatywnym wypowiedziom ekspertów: nie można!
Okej, ja wiem, że z tego wywodu nic nie wynika, ale mam wrażenie, że przynajmniej psy ho, ho! analitycy nieźle się bawili, kombinując to wszystko. 😈
No, owszem, niezle to sobie psy pokombinowaly, ale ja jstem Prostym Kotem i na moj zdrowy prostkoci rozum to wychodzi na to samo: nie dali d. i musze stac jak kaktus na weselu, ze sie powtorze.
Teoria w rozsądnych dawkach nawet prostym kotom wcale nie musi szkodzić. Jakże pouczające może być na przykład sięgnięcie do Wiki i zapoznanie się z hasłem „osobowość paranoiczna”… 🙄
Chciałem nawet zlinkować, ale linka odmawia współpracy. 😯
No to Ci pozyczam z blogu Redaktora Ziemkiewicza:
Kryteria diagnostyczne ICD-10
* wrazliwosc na niepowodzenia i odrzucenie
* tendencja przezywania dlugotrwale przykrosci
* podejrzliwosc, ujmowanie obojetnych dzialan otoczenia jako wrogich lub
pogardliwych
* sztywne poczucie wlasnych praw
* podejrzenia dotyczace wiernosci (partnerów i przyjaciól)
* przecenianie wlasnego znaczenia
* pochloniecie wyjasnieniami wydarzen
Kryteria diagnostyczne DSM-IV
* pozbawiona wystarczajacych podstaw podejrzliwosc, ze inni nas
wykorzystuja, krzywdza lub oszukuja,
* zaabsorbowanie bezpodstawnymi watpliwosciami co do lojalnosci przyjaciól
lub wspólników i co do tego, czy sa oni godni zaufania
* niechec do zwierzania sie innym, spowodowana nieuzasadnionym lekiem, ze
informacje te zostana uzyte przeciw nam w zlych intencjach
* odczytywanie ukrytych, ponizajacych lub groznych znaczen z niezlosliwych
uwag lub zdarzen
* ciagle noszenie urazów, czyli niewybaczanie zniewag, krzywd lub afrontów
* dostrzeganie ataków na nasz charakter czy reputacje, które zwykle nie sa
widoczne dla innych, oraz szybkie reagowanie na nie gniewem lub
przechodzeniem do kontrataku
* powtarzajace sie nieusprawiedliwione podejrzenia dotyczace wiernosci
wspólmalzonka lub partnera seksualnego
Cechy zwiazane z osobowoscia paranoiczna wedlug Blaney
* nieufnosc,
* podejrzliwosc,
* czujnosc,
* cynizm
* rywalizacyjnosc (porównywanie sie z innymi),
* poczucie krzywdy,
* zazdrosc,
* nadwrazliwosc na krytyke,
* przepelnienie zloscia,
* msciwosc,
* ostroznosc,
* niezachwiane przekonania,
* zazwyczaj brak poczucia humoru,
* dychotomiczne myslenie,
* samowystarczalnosc,
* zadufanie,
* przekonanie o wlasnej wyzszosci,
* usprawiedliwianie samego siebie.
Ja właśnie nie chciałem kopiować tego wszystkiego, bo za wiele, dlatego zaproponowałem, żeby każdy sobie sam poszukał. 🙂
No, ale jak się już stało, to patrząc na tę listę powiedzmy sobie uczciwie – czy przypisywanie Prezesowi (jak również Antoniemu M.) odchyleń typu psychiatrycznego jest czystą złośliwością i rodzajem obelgi, czy ma jednak mocne podstawy w kryteriach diagnostycznych?
Co tam Prezes i Antek! Jak sie rozejrze wokolo, to nawet starych kumpli tu odnajduje!
co tam wszystko, kiedy się przespało 4 godziny przeznaczone na odpoczynek! 👿
Bobiku, próbowałam się skręcić w odpowiednią asanę, żeby nie było widać łokci i efekt jest taki, że teraz tkwię w robocie po same uszy. Powiem Ci coś – to nie była dobra rada 👿
Jakże mi przykro Vesper. 🙁 Ale chciałem dobrze. 😳 Mnie asana „korkociąg” jakoś zawsze pomaga wykręcić się od roboty. 😎
Foma – a nie mówiłem, że godziny przeznaczone na odpoczynek lepiej przehulać? Tak samo nic nie zostaje, jak po przespaniu, ale przynajmniej się użyło. 😈
nie mówię, że spanie-ble, ale tak można było się ograniczyć do 2. ergo, budzik to przyjaciel wypoczywania 😯
A Ty byś Bobiku nie współczuł, tylko wziął część pracy vesper na siebie, żeby było góra do ramion 🙄
DO ramion to jest raczej dół, nie góra. 😆
Budzik przyjacielem wypoczywania? To bardzo oryginalna teza, ale racji odmówić nie sposób. Kto ma dzieci i pracuje ten wie, że odpoczywa się kosztem snu.
Bobiku, zaskoczyło mnie, że psichologia ma tak imponujące zastosowania w pischologii. Przy okazji, numer z wrednym Kuroniem zawieszającym marynarkę gdzie nie wolno ma dopełniający rozdział w martyrologii Wielkiego Pisa, gdy prawie musiał strzelać do Tuska (zresztą nieuzbrojonego), za oburzające dowcipy o podkładzie religijnym. Skumbrie w tomacie, chcieliście, macie. I nawet jeśli JK to żart, te miliony na niego głosujące to szyderstwo z myślenia.
http://www.youtube.com/watch_popup?v=x2qT5OGY0Wo Nie tylko w Brazylii bawią się spontanicznie. Hajfa.
Spoko, andsolu. 🙂 Tak samo, jak duża część wyborców PO gosowała przeciwko PiS-owi, tak i spora część z tych milionów głosujących na PiS tylko nie chciała Platformy. To niekoniecznie oznacza rzeczywiste poparcie dla Jarka. 😉
I dlatego ja uważam, że należy w ogóle zmienić w Polsce system polityczny. Zamiast wyborów wprowadzić niewybory. Każdy wrzuca do urny kartkę z krzyżykiem przy nazwisku tego, kto absolutnie nie powinien zostać wybrany, a potem kandydat, który ma najmniej krzyżyków, obejmuje władzę jako przedstawiciel Najmniejszego Zła.
Byłoby to rozwiązanie całkowicie nowatorskie w skali światowej, które mogłoby się stać wręcz naszym znakiem firmowym i nadzieją dla obywateli innych krajów, umęczonych koniecznością głosowania na tych, których nie chcą. A Polacy mieliby wreszcie jasność, że wcale nie rządzą najlepsi, tylko najmniej najgorsi. Może by od tego nie było zaraz lepiej, ale na pewno uczciwiej.
Jeżeli wyrazicie gremialną aprobatę dla tego pomysłu, to możemy szybko zorganizować jakąś inicjatywę obywatelską „Popierajmy Niewybory” albo jakoś tak ❗ 😈
Ta spontaniczność jest całkiem nieźle wyreżyserowana…
Acel, obawiam się, że u nas ten flashmob z Hajfy by nie przeszedł. Nie określili się, przeciwko komu/czemu tańczą. 😉
a aprobata musi być z entuzjazmem czy wystarczy tylko uznanie? 🙄
za entuzjazm uważam taką porcję energii jak tutaj
http://www.youtube.com/watch?v=geX8IVBv4wk
Przy asanie w korkociag trzeba tylko uwazac, zeby nie pasc na dziob, a lokcie powinny przynajmniej chwilowo wyjsc z pracy. 😉
Zas psychologia krzeselkowo-marynarkowa swoja droga, ale najbardziej interesujace jest to, dlaczego jednak ludzie na niego glosuja. Przypomniala mi sie rozmowa z okolo 30-letnim konduktorem w PKP na trasie Warszawa-Krakow, ktory obsesyjnie twierdzil, ze wszystkie problemy to spisek Deutsche Bahn. Jestem pewna, ze to jeden z wyborcow JK. (W ogole podroze koleja, i ogolnie publicznymi srodkami transportu sa niezwykle pouczajace, i nie zawsze wcale napawajace pesymistycznie – mnie chyba najbardziej optymistycznie nastroil moment w warszawskim autobusie linii 111, gdy zdezorientowany cudzoziemiec usilowal zakupic jeden bilet autobusowy, nie majac przy tym drobnych, i dostal go w koncu w prezencie od wspolpasazerki, ktora tez przypilnowala, by wysiadl, tam gdzie powinien. Niestety, bardziej mogl liczyc na wspolpasazerke niz na kierowce, bo kazda rola, w ktorej ma sie odrobine wladzy, przynajmniej w moim doswiadczeniu, nad wyraz czesto wywolywala u osoby ja odgrywajacej niechec do rozwiazywania nawet malych problemow. Dzisiaj tez przeczytalam w dzisiejszej Stolecznej, ze za inicjatywe wstawienia lawek, tam gdzie powinny stac, wladze Wilanowa w pierwszym odruchu chcialy ukarac samowolnych mieszkancow.)
A wybory na „none of the above” to odruch nie tylko ograniczony do Polski… 🙁
Pamiętacie sprawę nauczycielki z Drohiczyna, która usiłowała protestowac przeciwko poniażającym praktykom karania dzieci przez dyrektorkę szkoły?
Oto finał:
http://wyborcza.pl/1,75248,8343270,Na_kolana____smutny_epilog.html
Ręce opadają.
acel, piękne! Postawię tuż obok podobnej starannej improwizacji 🙂 , (którą pamiętasz), żeby w trudnych momentach przywracać sobie wiarę, że ludzie mogą być fajni.
Witam. U mnie zimno i pada, jak u Kazika. Wyszłam ubrana w cztery warstwy (każda następna grubsza) i wróciłam ze sporo krótszymi włosami 🙄 Rodzicielka stwierdziła, że wreszcie ma syna 😀 .
Zieeeeeew. Ja zamiast niewyborów proponuję wpisanie na listy postaci takich jak Kubuś Puchatek albo Reksio. Podobno zdobyli całkiem sporo głosów w tych wyborach 😉 . I tyle o polityce, idę spontanicznie poobcować z Juliem C.
Zapomniałam ,że trzeba się określić . Za czym lub przeciw komu/ czemu. Ale to z zimna. Myślałam ,że można tak spontan .Ale masz rację Bobiku. Wracam do polskiej rzeczywistości.
Jestem 🙂 Doczytuję 🙂 Sumienia nie macie, ło matko ile tego 😯
haneczka: to dlatego, że Bobik dostał u rzeźnika nowe kawałki transferowe. Ale mymuje do dziesiątego wykończymy.
Uważajta, uważajta, bo w tym miesiącu już nowych mymujów nie mogę zamówić, dopiero w następnym. 😎
Ale tak mi się zdaje, że tych, co mamy, jednak powinno wystarczyć. 😉
Na blogu Wildsteina znalazłem nową, bardzo kreatywną teorię spiskową, rzucającą niespodziewane światło na to, komu i do czego była potrzebna katastrofa smoleńska. Ktoś o nicku Ślązak wyjaśnia (pisownia oryginalna):
Panie Redaktorze – cel został osiągnięty. Zginęła najważniejsi z najważniejszych ludzi PIS. Chociażby Pani Anna Walentynowicz. Klika naście tygodni po tragedii na jej miejsce pojawiła się Pani Krzywonos.
No, widzita, pseudoentelegencjo? Na to byśta nie wpadli, że w całej sprawie chodziło o usunięcie Pani Walentynowicz i zastąpienie jej Panią Krzywonos. A Ślązak wpadł! Jak śliwka w kompost. 🙄
I co się tak dziwisz piesku? Toż już niejaki Kant powiedział, że są rzeczy, o których się nie śniło nawet filozofom. A kto, jak kto, ale oni to już potrafią wymyślać, przelewać … kant na kancie i kantem pogania. Cepy zamienili na kanty. (Dla młodszego pokolenia: CCCP czyli cep cepa cepem pogania). I wszystko jasne 😎
Nie lubię być donosicielem, ale ten Kant to chyba nawet Wilusia Sz. wykantował i sobie jego tekst przywłaszczył. 😉 Ale że są rzeczy, o których się nie śniło nawet psu, to tak czy owak prawda. 😎
Z Wrocławia – http://www.g-punkt.pl/Artykul/sniadanie_mistrzow_jak_rewitalizowac_nadodrze/1
To Ty Bobiku zagladasz na blog Wildsteina? No niech mnie kule! Ja natomiast tam NIGDY nie zagladam 🙂
Pomysl niewyborow w ktorych sie nie glosuje i prez to wybiera Mniejsze Zlo jest wizjonerski i wart natychmiastowego rozpowszechnienia. Chyba zadzwonie do znajomej, ktora u Wildsteina rozrabia jak pijany zajac 🙂
A tu jeszcze jeden Flash Mob – bollywoodzki na Times Squerze:
http://www.youtube.com/watch_popup?v=x2qT5OGY0Wo
Pomylilem sie kopiujac linke. Zaraz przytaszcze ten Times Square.
Ze wstydem (chłe, chłe) wyznaję, że na blog Wildsteina nie zaglądam, tylko zajrzałem dziś po raz pierwszy, wskutek kliknięcia gdzieś na linkę. A jak już zajrzałem, to sprawdziłem,co też tam się wypisuje. No i użyłem jak pies w studni. 😈
Herbsttag
Herr, es ist Zeit. Der Sommer war sehr groß.
Leg deinen Schatten auf die Sonnenuhren,
und auf den Fluren lass die Winde los.
Befiehl den letzten Früchten, voll zu sein;
gib ihnen noch zwei südlichere Tage,
dränge sie zur Vollendung hin, und jage
die letzte Süße in den schweren Wein.
Wer jetzt kein Haus hat, baut sich keines mehr.
Wer jetzt allein ist, wird es lange bleiben,
wird wachen, lesen, lange Briefe schreiben
und wird in den Alleen hin und her
unruhig wandern, wenn die Blätter treiben.
Rainer Maria Rilke, 21.9.1902, Paris
Dzień jesienny
Panie: już czas. Tak długo lato trwało.
Rzuć na zegary słoneczne twój cień
i rozpuść wiatry na niwę dojrzałą.
Każ się napełnić ostatnim owocom;
niech je dwa jeszcze ciepłe dni opłyną,
znaglij je do spełnienia i wpędź z mocą
ostatnią słodycz w ciężkie wino.
Kto teraz nie ma domu, nigdy mieć nie będzie.
Kto teraz sam jest, długo pozostanie sam
i będzie czuwał, czytał, długie listy będzie
pisał i niespokojnie tu i tam
błądził w alejach, gdy wiatr liście pędzi.
niestety nie znam autora tlumaczenia
🙂
Po niemiecku ten wiersz przepiękny jest. Po polsku, w tym tłumaczeniu, trochę mniej. Ale to już taka moja psia tradycja, że się tłumaczeń czepiam. 😉
tylko takie znalazlem 😳 , moze ktos zna lepsze?
Czy tego już tu aby nie było, i to w paru tłumaczeniach?
Nie – sierżant Gugiel mówi, że było u Hoko 😀
http://hokopoko.net/jesien
Ja sobie, prawdę mówiąc, nie przypominam, ale jak zwykle powołam się na swoją szczeniaczą sklerozę. 😉
Tlumaczyli ze znanych mi: A.Lam. A. Libera oraz.. o jejku, jak sie nazywa zona Artura Miedzyrzeckiego? Skleroza!
Julia Hartwig!
U Hoko jest jedna strofka w tłumaczeniu Hulewicza, Jastruna i Pomorskiego.
Tłumaczenie rysiowe jest Jastruna.
dzieki pamieci Pani Kierowniczki mozna domniemac ze „tutejsza”
wersja w tlumaczeniu Mieczyslawa Jastruna 🙂
nakladka 🙂
No, jak już tylu tłumaczyło, to co ja sobie mam żałować. 😆
Panie, już czas. Tak wielkie było lato.
Cień na słonecznym swój połóż zegarze
i w korytarze wpuść wichry szorpate.
Nakaż sokom, niech pełnią pękatą napłyną
do owoców i daj im jeszcze dwa dni ciepłe,
do spełnienia przynaglij je potem i przepędź
ostatnią letnią słodycz do ciężkiego wina
Nie zbuduje już domu ten, kto jest bezdomny,
kto samotny, zostanie nim długo w czas mglisty,
będzie czuwać i czytać, pisać długie listy
i będzie po alejach w tę i w tamtą stronę
wędrować niespokojnie wśród błądzących liści.
Z wierszy jesiennych moim ukochanym od 6-7 roku zycia jest Puszkina zaczynajacy sie od slow:
Uz niebo osienju dyszalo,
Uz rieze solnyszko blistalo
Koroczie stanowilsia dien.
Lesow tainstwiennaja tien
sadilas k niebu. Priblizalas
ocziej unylaja pora.
Stojal oktiabr’ uz u dwora.
I drugi, poznany znacznie pozniej:
Unylaja pora, oczeiej oczarowanjie!
Prielestna mnie twoja
Pieczalnaja krasa!
Z polskich: Poznojesienny wiersz Pana Cogito przeznaczony do pism kobiecych. Ale to w ogole jest najulubienszym ze wszystjkich wierzy Herberta. Naprawde wielki. Zabralo mi ze 20 lat zanim go zrozumialam. Albo mysle, ze zrozumialam.
O, tak, ten Puszkin to jesienny klasyk. 🙂 Ale Rysiowy Rilke do dzisiejszego dnia niebywale pasuje, bo tam jest takie przełamywanie się lata w jesień, kiedy rozum wie, że będzie jeszcze kilka pogodnych dni, że jeszcze jabłka będą dojrzewać, ale serce już się lęka długiej, chłodnej deszczowej…
Brrrr!!!!!
Tak. Zwlaszcza znany w Polsce ten drugi Puszkin, bo Galczynski gdzies go wplotl.
Heleno, w Śmierci Andersena:
http://galczynski.kulturalna.com/a-6640.html
A jak już przy Gałczyńskim jesteśmy, to zawsze, kiedy mowa o wierszach o jesieni, przypomina mi się to:
Mgła płynie wśród zalesień,
Samotny baran beczy.
Jesień. De facto jesień.
Hej, jesień…
-…i te rzeczy. 😉
Tak mi sie wydawalo. A ze Smierci Andresena pozostalo nam w domu powiedzenie o „mechanicznym zajacu”. Np:
Ja mowie: Bo Mordeczka to nie mechaniczny zajac!
E. uzupelnia: To dab co rosnie wolno. To liscie co… fruwaja!
To w kontekscie jego nie przychodzenia kiedy sie go wola, a nie jest to wolanie na kolacje.
bohater się nie lęka, bohater bohaterzy!
właśnie to przegryzanie się lata i jesieni jest najpiękniejsze w całym anno domini, to pogodzenie się z odchodzącym szczeniactwem i bohaterzenie świadome, mimo braku tego czy owego
No, jak już ta jesień się zacznie, to wszyscy są bohaterami, czy tego chcą, czy nie chcą. 😉
Oj tak, Bobik. Dzis bohatersko wyszlam ze sklepu z butami. Swiat jest pelen olsniewajacych butow na olsniewajacych obcasach.
Przyjm na oczy bielmo.
Chyba sie skotcha napije. 🙁
A z odchodzącym szczeniactwem nie mam najmniejszego zamiaru się godzić! Znak firmowy bym stracił. 😎
Panie: już pora. Wielkie było lato,
Cieniom zegarów pozwól – niech się dłużą
i po obszarach pozwól hulać burzom.
Owocom każ dopełnić się, a jeśli
potrzeba, daj im ze dwa dni gorętsze.
Do dojrzałości nakłoń je i ześlij
słodycz ostatnią w ciężkie wina wnętrze.
Kto teraz domu nie ma, już go nie zdobędzie.
Kto jest samotny, ten zostanie sam.
Czuwać i czytać, listy pisać będzie
długie i po alejach – tam i sam –
błąkać się w liści niespokojnym pędzie.
A może ta wersja? Nie znam tłumacza. Ale do mnie bardziej przemawia.
Wersja przyniesiona przez acela zdecydowanie bardziej.
Owszem, lepsza.
Jeszcze jedno . Mam pytanie do Kota Mordechaja . Nie rozumiem kotowatych. Moja kotka twierdzi ,że ja sypiam u niej w kuwecie i podsikuje moje łoże. A moze po prostu mnie nie lubi? Co sądzisz? Mam pójść z nią do psychoanalityka?
Bobik z bielmem, Szekspir z kantem… 😉
A jak juz W.S. sie dzisiaj pojawil, to moze tez jako jesienny bohater:
That time of year thou mayst in me behold
When yellow leaves, or none, or few, do hang
Upon those boughs which shake against the cold,
Bare ruined choirs, where late the sweet birds sang.
In me thou see’st the twilight of such day
As after sunset fadeth in the west;
Which by and by black night doth take away,
Death’s second self, that seals up all in rest.
In me thou see’st the glowing of such fire,
That on the ashes of his youth doth lie,
As the deathbed whereon it must expire,
Consumed with that which it was nourished by.
This thou perceiv’st, which makes thy love more strong,
To love that well which thou must leave ere long.
(Sonnet 73)
Moniko, ten sonet jest t ze wszystkich najukochanszy, a moze jeden z trzech-czterech najukochanszych. Zawsze mnie sciska w srodku jak go czytam! Zaraz znajde sliczne tlumaczenie Baranczaka. Bo niby znam go na pamiec ale moge cos pomylic!
skoro już tak się jesienimy, to może dodam jeszcze taką wspaniałość sprzed lat. bardzo mi się skojarzyła, choć jakby z drugiej półkuli roku
http://www.youtube.com/watch?v=LtNFQ7RJbaQ
Ach, kurcze, nie moge znalezc tomiku. I ama sie zacukalam nie mogac wyjsc poza „Dojrzysz we mnie te pore roku gdy liscuie zolkna , az zadnego nie ma (na cos tam cos tam) drzewa…”
Wersja wrzucona przez Acel wiele lepiej brzmi po polsku (ta Jastruna jest w ogóle rytmicznie walnięta), tylko mnie przeszkadzają w niej (w Jastrunowej też) takie odejścia od oryginału, które zmieniają zupełnie poetycki obraz. Weźmy pierwszą zwrotkę: „Panie, połóż swój cień na zegarach słonecznych”, to całkiem co innego, niż „pozwól zegarom, żeby miały dłuższy cień”. Albo: wichry wpuszczone w korytarze, jak u Rilkego to nie to samo, co wichry/burze hulające po „obszarach” czy „niwach”. Zwłaszcza, że ten obraz wiatru wdzierającego się w korytarz znajdzie potem nawiązanie w tym, że kto nie ma domu, już go nie zbuduje. No i zgubione jest to przepiękne powtórzenie rymu w następnej linijce:
Leg deinen Schatten auf die Sonnenuhren
und auf den Fluren…”itd.
Dlatego ja w swoim tłumaczeniu tak to rozwiązałem, żeby zachować i obraz, i to powtórzenie:
Panie, już czas. Tak wielkie było lato.
Cień na słonecznym swój połóż zegarze
i w korytarze wpuść wichry szorpate.
Znaczy, nie upieram się,że moje lepsze, tylko wyjaśniam,czego się czepiam u innych. 😉
Pardon, messieurs-dames, qu’est-ce que c’est „szorpate”? 😯
Przeczytałam do tyłu i mało nie spadłam pod biurko, właśnie miałam też wkleić „Herbsttag” Rilke’go, telepatia blogowa, czy co? To miała być moja odpowiedź dla Rysia za „Septembermorgen” – Rysiu, dziękuję.
Andsol 2:37 – tak, to te króliki, film jest godzinny, dlatego rozbity na kawałki, metafory naprawdę zaskakujące chociaż nytychmiast oczywiste. Niektóre sceny widziałam po raz pierwszy, człowiek ciągle dowiaduje się czegoś nowego.
Jotka 10:53 Kongresu Palikota też jestem ciekawa, gdybym była bliżej, kto wie, może bym pojechała. Ale pewnie i tak się dowiemy wszystkiego z mediów.
Jako że Bobik twierdzi, że ma jeszcze dużo „mymujów” w tym miesiącu, wklejam krótkie opowiadanie znajomego Niemca, który zakochał się w Polsce, niemieckojęzyczni docenią na pewno styl, Rysiu – też dla Ciebie:
Michael Hausherr: Ein Zwischenfall
Am 8. Mai 2006 reparierte Roland zwei Autos, Marek fing im See gegenüber einen kapitalen Karpfen und Krysia hängte die Wäsche auf. Hubert war irgendwo unterwegs, Krzystof tauschte drei lädierte Dachziegel gegen neue aus, Damian begrüßte einen Gast und Aneta lackierte sich die Fingernägel. Mauga malte ein Bild, ich lehnte am Zaun und guckte ein zunehmend größeres Loch in die Luft und Pjotr sägte sich beim Holzmachen den kleinen Finger der linken Hand ab. Etwas konsterniert kam er dann hinüber zu uns und fragte, wie denn nun weiter zu verfahren sei.
Mal abgesehen davon, dass wir bis dahin wenig Erfahrung mit verlorenen Gliedmaßen hatten, reagierten wir – so weit ich das heute beurteilen kann – weitgehend adäquat, indem wir die Wunde abpressten, Pjotr sogleich ins Auto verfrachteten und unter nur peripherer Beachtung der Verkehrsregeln zum Krankenhaus nach Ozimek fuhren. Ein wenig irritiert reagierten wir allerdings, als man uns dort mitteilte, nicht zuständig zu sein und uns an das 20 km entfernte Hospital in Oppeln verwies. Immerhin erreichten wir mit Verweis auf das blutdurchtränkte Tuch an Pjotrs Hand eine Notversorgung und setzten dann die Fahrt fort.
Hätte ich in früheren Jahren dadurch meine Vorbehalte gegenüber dem polnischen Gesundheitswesen bestätigt gesehen und kopfschüttelnd mein Bedauern mit den Patienten zum Ausdruck gebracht, so sind wir ja heute auch in Deutschland von solchen Bedingungen leider nicht mehr weit entfernt. Der eigentliche Unterschied besteht wohl nurmehr darin, dass man es in Polen nicht anders kennt und zum Beispiel auch an den Beitritt zur Europäischen Union die Hoffnung knüpfte, man werde sich mit der Zeit den westlichen Standards angleichen. Tatsächlich aber scheinen die Dinge den umgekehrten Weg nehmen.
Pjotr jedenfalls hat den Verlust seines Fingers, den wir übrigens auch nach längerem Suchen nirgends mehr finden konnten, ohne größere Nachwirkungen gut überstanden, dies umso mehr, als er ihn – nach eigenen Aussagen – zumindest fürs Biertrinken sowieso nicht braucht.
Ujrzysz we mnie te pore roku, gdy zielone
Liscie zolkna i rzedna, az zadnego nie ma
Na drzacym z zimna drzewie, ktorego korone
Wypelnial spiew, lecz dzisiaj pusta jest i niema.
We mnie ujrzysz ten schylek dnia, gdy resztka slonca
Gasnie z wolna, sprawiajac, ze dzien od zachodu
Pchlania krok po kroku ciemnsoc gestniejaca,
Noc, ow sobowtor smierci, kres trosk i zawodu.
We mnie ujrzysz powolne ognia dogasanie,
Zar, ktory swoja mlodosc, gre plomieni zwawa
Obrocil w popiol – wlasne smiertelne poslanie,
Gdzie skona, tym strawiony co bylo mu strawa.
Ujrzysz, lecz zaczniesz odtad, zwyklym serca prawem.
Kochac gorecej to, co stracic masz niebawem.
Genialny sonet, genialny przeklad.
To Pani Kierowniczka nigdy nie słyszała np. o szorpatych deskach? 😯
Szorstkie, ostre, z zadziorami. Nieprzyjemne w dotyku. Jak jesienne wichry. 😉
Sorry, ze względu na mymuje usunąłem zdublowane wrzutki. Mam nadzieję, że wszyscy mi wybaczą. 🙂
acel – może musisz zmienić piasek w kuwecie na inny gatunek?
Panna Kota, dziekuje 🙂
Bobiku, myslalem przez chwileczke ze znalazlem sie w spirali czasu, bylo i „zniklo” 🙂
to byl piekny jesienny wieczor, dziekuje…………
E, Bobiczku…
1. mówi się szurpaty:
http://www.sjp.pl/co/szurpaty
2. nie o wietrze 😆
Tak, Heleno. Ten sonet tez wsrod moich najbardziej ulubionych.
A tu cos troche o poezji w ogole, w wykonaniu bylego wykladowcy poezji z All Souls w Oxfordzie i jednoczesnie praktykujacego psychiatry (zeby nie bylo, ze cala psycho-uwage poswiecamy krzeselkowym):
„Poetry can occur anywhere there are words, even in daily life. After twenty years I still remember the response of a psychotic patient of mine when asked to distinguished between a river and a canal. Without hesitation he responded: „A River is Peace, a Canal is Torment,” a line worthy of Blake. The forging of unusual links – metaphor – in which poetry resides depends on the right hemisphere of the brain, where the overall meaning of language, rather than mere syntax and semantics, is appreciated. It is here, too, in the right hemisphere, that experience is fresh, truly present, not predigested into re-presentation.” (W lipcowo-sierpniowym wydaniu miesiecznika „Poetry”.)
Tu wiecej McGilchrista o naszej kulturze w ogole, ktora, wedlug niego, jest zanadto oparta na dominacji lewej polkuli.
http://online.wsj.com/article/SB10001424052748704304504574609992107994238.html
A, bo to znowu regionalizm, Pani Kierowniczko. W moich stronach zawsze był szorpaty. 🙂
Oczywiście, że normalnie mówi się tak nie o wietrze. Szorpaty czy szurpaty wiatr to już do metafor trzeba zaliczyć. 😀
Mogłyby być oczywiście wichry skrzydlate, ale ta metafora bardziej z takich wyświechtanych. 😉
Acel, podsikiwanie loza moze miec kilka powodow.
1. Czy jest to napewno kotka, a nie kotek? Kotki rodzaju meskiego po osiagnieciu dojrzalosci seksualnej (6 miesiecy) lubia zaznaczyc terytorium. Dlatego je z bolem serca kastrujemy.
2. Kotka moze byc zazdrosna kiedy loze jest z kims dzielone lub ktos inny pojawia sie w domu. Tez wowczas zaznacza swoje tereny, zwlaszcza lozko ukochanej mamusi (tak sie zachowywal w Nowym Jorku moj kot Abrasza, kiedy zauwazal, ze ktos jest gotowy wpakowac sie mi do lozka, czego bardzo nie lubil. 🙄 . Lots of love and reassurance jest recepta na zazdrosc.
3. Kotka ma piaseczek w moczowodach – bardzo czeste przy karmieniu sucha karma, zawierajaca popiol. Ale karma nie musi byc jdeyna przyczyna. Koty maja slabo zaprojektowany uklad moczowy i niektore maja tendencje do zapalenia drog moczowych. Czy zanim siknie rozglada sie bardzo uwaznie szukajac miejsca gdzie ma to zrobic? Czy wybiera tez inne miejsca, takie jak zlew, wanne lub dyskretne miejsce za firanka?
Wtedy nalezy natychmiast pojsc do weterynarza, dostac zastrzyk z antybiotykiem i zazywac jedna tabletke dzienie przez siedem dni (tez antybiotyk).
Jesli sie okaze, ze kotek ma tendencje do cystitis (tak jak mial Pickwick, blizniak Mordechaja) to nalezy zmniejszyc ilosc magnezjum w pokarmie (czerwone mieso!) i karmic raczej kurka i rybka, ale nie surowe!
Czy cos z tego brzmi znajomo?
Tak, tak, prawa półkula… Kiedyś chciałem jednemu kumplowi wyjaśnić, że coś mi się pomyślało prawą półkulą, a on mi na to przypomniał z lewej: uważaj, mówisz do fizjologa mózgu. 😆
Hehe, coś tak czułam, że jak wiatr szorpaty, to na polu… 😆
Laskawa Pani omawiajac Kocia Fizjologie i Psychologie zaniedbala wspomniec o najczestszym powodzie sikania do lozka zamiast do kuwety: brudny piasek! Nie mow mi, ze nie dawalem nauczki kiedy Laskawa Pani-Ekspert zaniedbywale swe Obowiazki 👿 👿 👿
fizjolog mózgu i trzeba mu było coś tłumaczyć? 🙄
Ja, Moniko, jeszcze bardzo lubie Weary with toil, I haste me to my bed… (Znuzony mozolami dnia spiesze do loza…). Nie pamietam numerka, ale jakis wczesny.
Foma: pewnie dlatego się oburzył, że próbowałem. 😉
U mnie popołunie zrobiło się złotojesienne. Wygrzewałam się w łagodnym słońcu na tarasie. Pięknie było 🙂
Jak to, jotko, wyłamałaś się ze zbiorowego marznięcia? 😯
Ci indywidualiści to zawsze coś, psiakrew, wymyślą! 👿
Pani Kierowniczko, jestem dumny ze swojej małej ojczyzny i choćby mnie Warszawiacy jagodami karmili, nie ustąpię językowego pola! Tak mi dopomóż lajkonik! 😆
Heleno,
mój weterynarz twierdzi, że piasek i kamienie w pęcherzu (kotki) i w moczowodach (kocury) bierze się z nadmiaru białka w jedzeniu i za mało wody (głównie przy karmieniu suchą karmą). Kocury mają moczowody w kształcie S (podobnie jak byki) i tam gromadzi się ten piasek. Bywają też kamienie w nerkach, ale rzadziej niż u ludzi. Piasek i kamienie w pęcherzu powodują podrażnienie i częste sikanie, w moczowodzie – zatrzymanie moczu. Mój kot to miał w młodym wieku, lekarz mu założył kateter, przepłukał, dał dietetyczne żarcie i było OK. Jeśli kot mało pije, można mu dodawać wody do jedzenia. Tak, aby chcąc się dobrać do smacznego mięska, musiał wychłeptać trochę zupki 😉
Mnie tak czasem próbują oszukać, miksując mi mięso z jarzynami. 👿 Ale ja i tak sporą część tej zieleniny potrafię odfiltrować. 😀
Czy koty też potrafią oddzielić mięso od zupy, nawet jak wszystko jest zmiksowane?
Nasz weterynarz, sam wielki kociarz i posiadacz sporej gromadki seniorow, twierdzi z kolei, ze owszem za wiele bialka uwazano do niedawna za culprit przy tego rodzaju problemach, ale ze to nie znalazlo potwierdzenia w badaniach kontrolnych, wiec odradza ograniczanie bialka w diecie. Ale tak, moje troche starsze ksiazki tez wskazuja na bialko. Nam kazal ograniczyc Pikusiowi czerwone mieso z powodu magnezjum. I faktycznie powstrzymal cystitis , ktory sie pojawial co pare mioesiecy. Ale oczywoscie zarowno Pikwick jak i M na starosc zachorowali na nerki. I nawet wtedy podkreslal, zeby nie ograniczac bialka.
Wiec juz nie wiem. 😯
Niestety kocia ewolucja nie zdolala przygotowac ich ukladu moczowego na dzisiejsza dlugowiecznosc 🙁
Tak, woda jest bardzo wazna. I nalezy kota (zwlaszcza z zapeleniem pecherza czy drog moczowych) zachecac do picia. ustawiajac szerokie (na co najmniej szerokosc wasow) i glebokie pojemniki z woda w kilku miejscach w domu (bo czasami im sie nie chce schodzic do kuchni aby sie napic).
Z pomoca wasow koty badaja zdatnosc wody i zarcia do spozycia, dlatego jesli maja za mala miske z woda, chetniej sie napija z kaluzy – jesli ja znajda. Tam przy wasach jest jakis organ (Flehminga czy cos takiego) ktory ma dodatkowy zmysl.
I zmieniac wode codziennie.
Znalazłam w necie: http://europarnik.blox.pl/html
W sprawie regionalizmów nastąpił przełom. Ostatnie badania krakowskiego pomnika Mickiewicza wykazały, że Adaś nie był żadnym tam Litwinem, tylko rodowitym Krakusem, w związku z czym krakowskie regionalizmy wchodzą od zaraz do kanonu literackiego. 😀
Jedyny prawidłowy początek Pana Tadeusza brzmi teraz tak:
Ma ojczyzno, Krakowie, ty jesteś jak zdrowie!
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
kto cię stracił…
W dalszym tekście różne słowa, jak np. „dwór” zostaną, zgodnie z prawdą historyczną, zastąpione ich krakowską odmianą. Zmieni się na przykład opis *** , znaczy, tego… domostwa Sopliców:
Wśród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju,
na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,
stało pole szlacheckie z drewna, tynkowane,
bujne łany borówek ocieniały ścianę,
co biła w oczy sporym malunkiem na tynku:
panięka z weką w ręku na krakowskim Rynku.
Itede, itepe. I nie będzie Warszawa szurpacić nam w twarz! 😈
Heleno, 27 tez w ulubionych, obok 34 (Why didst thou promise such a beauteous day/And make me travel forth without my cloak…), i juz bardziej oczywistych, takich jak 18 i 116.
Przyznam uczciwie, ze ja dzis tez nie marzne, wrecz przeciwnie, but won’t rub it in, jak mawiaja moje dzieci. 😉 A z ta mala lokalna jezykowa ojczyzna Bobika, to przypomnialo mi sie jak nie tak wiele tygodni temu przylapalam Matylde i Zosie rano przed sniadaniem na robieniu zdjecia wece/bulce paryskiej w opakowaniu, na ktorym napisano „weka” (tak im sie te jezykowe roznice podobaly). Do dzisiaj sa dumne z tego zdjecia. 😀
Cudne, Panno Koto! Zwlaszcza zdjecie powstancze. Przecztytalam do konca strony, ale tam zdaje sie jest wiecej.
ON CHYBA JEDNAK NIE PRZETRWA TEGO SMIECHU W NARODZIE. ( Please, Boze, please…)
Bobiku 😆 😆 😆
Wszystkie uwagi o kamieniach i piasku, jak również diecie niskobiałkowej i wodzie potwierdzam po moim weterynarzu, moja kocia żyła z tym 17 lat, jednak nigdy nie zdarzyło się, żeby sikała poza kuwetą. To mogą być rzeczywiście inne przyczyny, np. za długo czekała w tym łóżku na Ciebie, za długo nie było Cię w domu, zmieniłaś proszek do prania lub płyn do płukania, spróbuj po prostu przeanalizować ostatnie dni, co się zmieniło.
Rzeczywiscie, strona zlinkowana przez Panne Kote cudna! 😀
Bulka paryska to WEKA?!!! Dzizaz, oni chyba w tym Krakowie sumienia nie maja! What is wrong with bagetka?
A to prawda, Panno Koto, ze czasami nowy preparat do prania „zacheca” do oswojenia poscieli. Kotry sa konserwatywne w swych upodobaniach i jak sie przyzwuczaja do jednego detergentu, to nie lubia czasami zmiany.
Ale z tym bialkiem myslenie naprawde sie zmienilo w weterynarii i nowsze ksiazki juz tego nie powtarzaja.
Heleno, mam nadzieję, że niedługo to już będzie obciach, żeby głośno go popierać
No to teraz żałuję, że tę moją Vicki czasami męczyłam dietami, ale przyznaję, nie zawsze ja to wytrzymywałam i dostawała to, co lubiła.
Och, Bobik, znowu sie poplakalam… 😆 😆 😆
Uff, dobrze, że uśmialiście się głośno i w postach, bo początkowo przegapiłem ten Europarnik, a szkoda by było. 😀
Oprócz historii rozbawił mnie też do łez redemptorysta, o. Męczywór, wypowiadający się o masturbacji. 😆
No to wesołej dobranocki!
I u mnie zadnych Herbstagow tylko upal…
Musze zrobic sobie zdjecie z tutejsza bulka paryska, ktora nosi nazwe Vienna Bread. Vienna bread i bagietka to dwie rozne sprawy. Weka pewnie najlepiej smakuje na polu przy lekturze Konopnickiej „Na borowki!”.
Chyba idzie w kierunku jakiejś insurekcji. Pan Administrator poczytał blog i zaczął stawiać kosę na sztorc, mrucząc, że nie da sobie odebrać szorpatego. 😆
A ponieważ ja z kolei nie dam sobie odebrać weki ani pierogów z borówkami, to pewnie na żadnym zgniłym kompromisie się nie skończy. 😈
Mnie sie „szorpaty” bardzo podoba przez swoja ono-mato-peicznosc, szorpatosc. Ale to nie sezon na borowki, a i pierogo z nimi bylyby zdecydowanie za kwasne. Borowki to dopiero jak indyki dojrzeja. Tez dobre ponoc na cystitis.
Idę teraz poszukać czegoś dobrego na sen, bo jutro mam wstawanie skoro świt. 🙁
Z mojej strony dobranoc, ale Wy się nie krępujcie. 😆
Kurcze, łatwo mu mówić „Wy się nie krępujcie”, skoro przedtem gdzieś zagrzebał pasztetówkę. Dobry gospodarz zostawia wszystko na stole!
Jest dramat. Jaroslaw jest w delirium:
http://wyborcza.pl/1,75248,8347823,To_Lech_Kaczynski_bedzie_symbolem__S_.html
Nie pamiętasz starego dowcipu o szalonych krowach? Jedna mówi w sklepie: poproszę kilo mączki rybnej, a druga poprawia: a jak szaleć, to szaleć, to proś o dwa.
ciemna sroda, bezdeszczowa 🙂
jak szalec to szalec i to bez maczki rybnej tylko
szalencze brykanko
brykam, fikam 😀
jak zylo sie na szczecinskiej prowincji to i „Pana Tadeusza” w
„lokalnym” nie da sie napisac 🙁
mam jednak 💡 brykam przez zielone do S-Bahnu
do poczytania „Die Essensfälscher” (T.Bode) o tym jak koncerny spozywcze „oszukuja” nasze jedzenie, mialem wziac wczoraj „Tiere essen” (J.S.Foer), ale jeszcze nie jestem tak daleko jak jarzebinka i chetnie mieso jem 🙄
brykam, fikam 😀
Dzień dobry 🙂
Doczytałam tu, doczytałam ówdzie i czuję się ambiwalentnie. To bardzo brzydko cieszyć się z cudzego nieszczęścia, a jednocześnie chcieć, żeby było jeszcze większe. Tu już nawet nie ma się z czego śmiać. Ruina człowieka.
Dzień dobry. 🙂 Ja tę ambiwalencję, o której pisze Haneczka, czuję już od dłuższego czasu. Z jednej strony Jarosław jest osobą publiczną i musi się liczyć z tym, że będzie oceniany, również wtedy, kiedy okrutnie się ośmiesza. Z drugiej – mam coraz mocniejsze przekonanie o tym, że jest to człowiek chory, więc nie można go traktować tak samo, jak zdrowego, raczej należy mu współczuć.
A jest jeszcze i trzecia strona: poczucie, że nie można pacjentowi psychiatrycznemu pozwolić wpływać na politykę, w żadnym stopniu, a co dopiero w takim dużym, jak w przypadku JK. Że coś trzeba zrobić, bo od niego całe życie publiczne coraz bardziej „zaraża się” chorobą.
No i tak we mnie te trzy strony walczą – raz ta górą, raz inna. 🙄
Haneczko, jestesmy tylko ludzmi. Mysle, ze to sie niebawem zakonczy, bo to co teraz to czysta kliniczna forma delirium. I obserwatorzy zaczynaja juz nazywac to pelnym tekstem (wczoraj I. Krzeminski).
otwieram rano lodówkę, a tam tablica upamiętniająca 🙄
E, to Hoko ma elegancką lodówkę. W mojej są co najwyżej resztki plastikowych opakowań upamiętniające pasztetówkę. 🙁
Ale z tą podmianą symboli z Lecha W. na Lecha K. to Jarek ostro dał czadu. Już nawet nie będzie nowej wdowy po Leninie, tylko nowy Lenin. 😯
Dzień dobry. U mnie zimno, ale słońce. Pozdrawiam z pracy.
A to dla osób, które słuchając wypowiedzi JK o LK, oglądając spór wokół krzyża itd. zwątpili w swój patriotyzm. Zawsze aktualny Kult:
http://www.youtube.com/watch?v=180Mgpr8CfU
Mnie pomogło 🙂 .
Z anegdot pracowych, wczorajszy mail:
„Witam. Piszę w celu uzyskania informacji: Czy dyplom licencjata daje możliwość studiowania na kierunku „Psychologia dla magistrów”? „
Eee, niedlugo cala Polska bedzie tablica uoamietniajaca, ze MOGL to byc bardzo przyjemny kraj, ale krajanie sami go zakopali z entuzjazmem. Tylko kto te tablice postawi?
Z zimnym Lechem? 🙄
Sorry, ale ja już też nie wyrabiam.
Ale łajza 😯
Ja odpowiadałam Hoko… 😆
Jak pragnę zdrowia psychicznego, sami nihiliści się tu zebrali. 😯 Nawet nasza studencka młodzież jeszcze młoda, a już nihilistyczna.
A do roboty by to wszystko posłać, krzyża pilnować, to by zimny Lech z głów wywietrzał! 👿
a moze tak zarowke z lodowki wykrecic? 8)
A nawet więcej żarówek? Co nie jest niemożliwe… Same się wykręcą.
Na zdrowy rozum wydawałoby się, że sprzedawanie żarówek w ciemnogrodzie to świetny biznes. A w praktyce okazuje się, że nie ma popytu. 🙄
Bobiku, popyt się zmniejszył, bo i te lodówki z tablicami i portretami nie potrzebują żarówek, świecą same z siebie.
A teraz wzorem Rysia brykam w tereny zielone. Jeżeli się dłużej nie zamelduję, to znaczy, że skonsumowałam muchomora.
Panno Koto, muchomory sa w kropeczki, a raczej w latki, na czerwonym tle. (Ty moj grzybku tez masz latki i sliczny kapelusik… tak jakos lecialo w piosence…)
ale gdyby żarówki miały okolicznościowy nadruk… 🙄
No to ja też w teren, chociaż niekoniecznie zielony.
Styrym zwyczajem, jak wrócę, to wszystko przeczytam, choćby już ani jednej żarówki w okolicy nie było. 😎
Alienor 9:51,
mam nadzieję, że odpowiedziałaś prawidłowo, to znaczy: oczywizda!
Bobiku,
wszystko wskazuje na to, że dzisiaj, popołudniową porą, też będą warunki do wyłamywania się z ogólnego marznięcia.
Nie, ja nie współczuję osobie, która za nasze pieniądze usiłuje nam, naszym rodzinom, przyjaciołom urządzić piekło na ziemi. Która pokazała, że nie cofnie się przed niczym żeby osiągnąć swoje obłąkańcze cele. Ja się tej osoby boję i nie stać mnie na luksus współczucia dla obłąkańca, który trzyma brzytwę na moim gardle. Ten człowiek ma do dyspozycji, za moje pieniądze, niebywałe środki. Ja tylko śmiech. I nie zamierzam z tego rezygnować. Nie stać mnie na estetyzowania. Tak, życzę temu panu, jako politykowi, wszystkiego najgorszego i to w możliwie najszybszym czasie.
Kiedy już będę pewna, że jest on osobą prywatną i nie zagraża życiu publicznemu, wtedy będę współczuła prywatnej, nieszczęśliwej osobie.
Nie da się dziecka urodzic i cnoty nie stracić. W życiu trzeba wybierać. Nie zawsze są to wybory eleganckie. Czasem trzeba wybierać między dżumą a malarią.
Nie ja wytyczyłam pole wyborów i nie zamierzam rezygnować z prawa do obrony własnej w imię elegacji.
Dzięki wszystkim za pomoc w zrozumieniu kotki. Otóż ja ją adoptowałam w zeszłym roku. Ma obecnie 6 lat. Jest wysterylizowana. Po przywiezieniu jej do domu wypuściliśmy ją z klatki na moje łoże. I tutaj chyba popełniliśmy błąd. Chyba sobie zakodowała, że to jej kuweta. Sika do kuwety a moje łóżko posikuje. Piasek zmieniam, wodę ma czystą. Kwestia proszku -nie ma znaczenia. Chyba ona tak ma i ktoś ją oddał. Je suchą karmę i trochę mokrej dietetycznej,woda zawsze czysta. Owszem ma problemy z kamicą. Ale gdyby nie mogła dobiec do kuwety sikałaby w różnych miejscach a nie tylko w moje łóżko. Mam problem bo weterynarze nie wiedzą czemu tak robi. Może pójść do kociego behawiorysty? Nie znam się na kotach. Zawsze miałam psy. A to zupełnie coś innego. Dopiero teraz wiem. Sorry za zawracanie głowy takimi bzdetami , jak na świecie tyle się dzieje. Ale mnie to wnerwia. A przecież jej nie oddam.
acel,
zdrowie domowników, w dodatku pod wieloma względami bezradnych, a takimi są z pewnością nasze zwierzęta, to nie są „bzdety”. „Bzdetami” to starają się zająć nasze umysły i serca, pożal się boże politycy.
Acel,
może sprawdź jakby się sprawy miały, gdyby postawić (drugą?) kuwetę w pobliżu Twego łóżka. U mnie Kiciusia wynalazła sobie kącik przy szafie na wykładzinie w sypialni w sam raz jej zdaniem na wc. Dopiero jak w sypialni ustawiłam jej kuwetę, problem się skończył. Może wybudzonej ze snu nie chce jej się daleko chodzić? My ludzie też łazienki chcemy mieć blisko:) Moja Pańcia jest malutka (około dziesięcioletnia, ale jak czteromiesięczna; miała trudne dzieciństwo) więc i kuweta niewielka, żadnych uciążliwości nie niesie.
Nie, acel. Koty nie sikaja w roznych miejscach, kiedy nie moga dobiec do kuwety. Tu jest roznica miedzy psami I kotami. Jesli maja problem szukaja czesto miejsca gdzie czuja sie bezpiecznie. Poniewaz nasikanie jest zawsze pozostawieniem swojej wizytowki, a tego akurat moga nie chciec. Moje oba kotki P io M jesli mialy problem to czesto wybioeraly wanne lub zlew, ale nie byle jakie miejsce gdzie mocz nie wsiaka, lecz dokladnie nad dziura gdzie woda splywa. Nikt ich tego nie uczyl. Zauwazyly poprostu, ze to w dziurze znika. Z jakiegos powodu lubily takze rzucone na podloge worki plastikowe po zakupach. POdejrzewam, ze jakis zapach je zachecal do sikania.
To, ze posadzilas ja po przyjsciu na swoje lozko nie ma wiekszego znaczenia. Ona sobie kojarzy to lozko tylko z poczuciem bezpieczenstwa – jak i my czesto.
Przy okazji – czy kuweta nie stoi zbyt blisko jedzenia? Urodzone Czysciochy tego nie toleruja.
Mowisz, ze ona ma kamice. Posikiwanie raczej niz full blown sikanie jest objawem, ze albo ma jakas niedroznosc moczowodow, albo nie zawsze jest w stanie zebrac w pecherzu dostatecznie plynu, kiedy zaczyna odczuwac potrzebe.
Jesli tam jest piaseczek w przewodach, to daje sie go rozpuscic srodkami farmakologicznymi i zmienic diete tak, aby nie tworzyl sie zanadto. Mnie jedna znajoma kociara jeszcze w Polsce nauczyla gotowac esencjonalny rosol kurzy z ogromna iloscia pietruszki (natki lub korzenia) na problemy z oddawaniem moczu, twoerdzac , ze tak leczyla nie tylko swe koty, ale takze meza i syna. Nasi chlopcy zasze chetnie taki rosol (odcedzony z pietruszki) pili. Pietrucha jest moczopedna, a chodzi o to by mocz nie byl zbyt gesty – jak i u ludzi, bo wtedy wlasnie osiadaja w przewodach i pecherzu mineraly z jedzenia.
Na twoim miejscu zrezygnowalabym z suchej karmy, dawala tylko mokra wysokiej jakosci lub gotowane biale miesko i ryby.
POnadto przenioslabym czasowo kuwete do sypialni i postawila obok lozka. To tez bylo w naszym domu przerabiane, kiedy ktorys z chlopcow byl chory. Bardzo sobie chwalili. Kiedys w srodku nocy otwieralysmy z E. szampana, bo Mordechaj – po siedmiu dniach zaparcia i wlaniu w niego lyzki oliwy, nareszcie wydalil z siebie bombe. Zaparcie bylo spowodowane brakiem ruchu, bo mial lapke w gipsie. Kuweta stala obok mojego lozka i kiedy odniosl sukces, smrod byl tak straszny, ze sie obudzilam i poszlam budzic E.
Behawioryste mozna sprobowac, ale podejrzewam, ze sa to raczej problemy zdrowotne, a nie psychologiczne, choc i tych wykluczyc nie mozna.
Konsultacje w sprawie kocich dolegliwosci nigdy nie sa bzdetami w moim domu. Sa traktowane z ta sama powaga jak gdybym ja sama byla chora. Koty ( w odroznieniu od psow, bless’em) sa stowrzeniami nad wyraz stoickimi, nie skarza sie, az sa bardzo, bardzo chore i dlatego kazde niezwykle zachowanie nalezy potraktowac powaznie.
Wiec jak czegos nie wiesz, wal tutaj jak w dym.
Ooo, lajza minelli z Tereska Stachurska.
Tak, ja mam w domu dwie kuwety – na gorze i na dole.
Czy musialas opowiada o tej „bombie”? 👿 Czy lubilabys gdybym wszem i wobec zaczal opowiadac o twoim wydalaniu? 👿 A tez mialbym co opowiedziec. 👿 👿 👿 👿
Sorry, Najdrozszy. Ja tylko tak w celach oswiatowych. 😳 😳 😳
Szczęśliwego Nowego Roku 5771.
Współczuć należy wszystkim cierpiącym, ale ktoś, kto chce rządzić wszystkimi i wszystkim, musi natychmiast ponosić odpowiedzialność za wszystko co robi i mówi. I to bez żadnej taryfy ulgowej. Współczuć można mu prywatnie, ale w życiu publicznym na to współczucie nie ma miejsca.
http://lodz.naszemiasto.pl/artykul/564568,lodzcy-zydzi-uroczyscie-rozpoczna-nowy-roknowy-5771,id,t.html?kategoria=660 . Dołączam się do życzeń Stanisława.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku 5771 🙂
I my tez ze Stara zyczymy Wszystkim Szczesliwego Nowego Roku 5771!
Nie wydaje mi sie, zebym osobiscie byl napalony na jablka z miodem, ale mysle, z sie je da doskonale zastapic belgiojska czekolada Leonidas. Zeby rok byl slodki, a kanalizacja wewnatrz Kota zdrowa!
Mordko, Ty jadasz czekoladę?
Shana tova umetukah! 😀 Z Leonidasem, lub z jablkami z miodem, jak kto woli. 🙂
W ogole caly ten tydzien jakos zapowiada sie swiatecznie, bo nie tylko Rosh Hashana zaczyna sie dzis wieczorem, ale w ten weekend dochodza 375 oficjalne urodziny Concord, z fajerwerkami, balem dla mieszkancow i gosci, koncertami na swiezym powietrzu i licznych muzeach, i kolejna parada. A w wielu miejscach w Indiach, i nie tylko, na ten sam czas przypada w tym roku swieto Ganesha (w sobote, przy kupowaniu mango w sklepie hinduskim widzialam, jak figurki tego bostwa szly jak woda, zwlaszcza, ze przeciez pomaga w nauce, wiec przydaje sie na poczatek roku szkolnego). 😉
No to czeka nas Tydzien Swiateczny! 375 lat zalozenia Concordu, to musi byc rozkosz. Bedziemy czekali na obsluge foto i teleraficzna! Oni, ci pierwsi, jak to zalozyli we wrzesniu, a potem zobaczyli co im pazdziernik zgotowal z ta przyroda nowoangielska, to chyba sobie gratulowali, ze nie zakladali Nowego Amsterdamu, pozniejszego Nowego Jorku, gdzie podobno czarno bylo od komarow w lecie!
A co w kwestii grzybow wokol Concord?
I Swieto Ganesha jak obchodzicie?
Szczęśliwego Nowego Roku!
Mail, który dostałam niedługo po dodaniu komentarza o 9:51 (pisownia oryginalna):
„Chciała bym studiować u Państwa w Warszawie w trybie zaocznym na
kierunku „Psychologia biznesu”: zarzadzanie marketingowe lub ZZL w celu ułatwienia mi wyboru proszę o przeslnie mi rozkladów planu zajęć i rozpis przedmiotów na tych
kierunkach zeby mi ułatwić decyzje, ponieważ bardzo ważne dla mnie jest
a żeby nie było matematyki w przedmiotach ponieważ jestem humanistką.
proszę o szybką odp.”
Co będzie jutro? 😯
I zgadzam się co do ważności kociego zdrowia. Woody należy do kotów chorowitych, w swoim życiu zaliczył już 2 serie kroplówek nawadniających, kilka kuracji antybiotykowych (w tym na piasek w nerkach), 2 razy Kosteczka rozwaliła mu oko i jeszcze przez problemy emocjonalne wyrywa sobie sierść. Z powodu piasku miał zaleconą do picia wodę mineralną z niską ilością wapnia (np. Żywiec).
Dodam jeszcze, że często kocury po kastracji mają problemy z układem moczowym i nie powinny jeść ryb (źle działają im na nerki).
A na sprawę JK spuśćmy zasłonę milczenia. Ostatnio jednak w newsach ubawił mnie fakt, że po 20 latach od wprowadzenia katechezy w szkołach parę mądrych osób doszło do wniosku, do którego ja doszłam jakieś 10 lat temu, dziecięciem będąc: że takie katechezy to o kant d.. potłuc, dzieci ich nie chcą, katecheci się męczą, a po bierzmowaniu tyle ich widzieli 😀
Swieto Ganesha przyjemnie i leniwie, Heleno – tyle, ze do swiatecznego curry dodamy swiezo upolowanego kokosa, jak chce tradycja tego swieta, i objemy sie mango na czesc bostwa (opowiesci o przygodach przy rozlupywaniu kokosow w nie zawsze sprzyjajacych warunkach naleza takze do rodzinnej tradycji). 😉
Zas co do urodzin Concord, to bedziemy obslugiwac, oczywiscie, zwlaszcza, ze to bardzo przyjemne swieto. 🙂 Tyle, ze te gratulacje dla samych siebie na okolicznosc cudownej nowoangielskiej jesieni i relatywnego braku komarow okazaly sie odrobine przedwczesne, bo potem jednak zalozycielom Concord troche miny zrzedly, jak ich zima zasypalo sniegiem po uszy. Ale czego sie nie wybacza ulubionemu miejscu… 😉
Ludzkim nerkom nadmiar białka też szkodzi. Mój brat był dializowany, przeszedł przeszczep, więc coś na ten temat zdążyłam się nauczyć.
Ha! To ja jeszcze jedno święto w tym tygodniu mogę dorzucić. Jutro jest koniec ramadanu, Seker Bajram, czyli Święto Cukrowe. Niby nic dla psa, ale to jest święto bardzo radosne, więc jednak jakby dla psa. 🙂
A z okazji 5771 natychmiast nalałem sobie czerwonego wina, w pośpiechu nawet nie zważając, czy koszerne 😉 i wznoszę toast za to, żeby nam wszystkim w Nowym Roku jabłka były jak najsłodsze, nawet jak za nimi nie przepadamy. 😆
A tu, specjalnie dla Mordki, Rosh Hashana stories – i wszystkie o żarciu. 😀
http://jewish.families.com/blog/losing-ones-head-humorous-rosh-hashana-food-stories
Kosteczka musi byc niezly numerek, zeby dwa razy Woody’emu oko rozwalic.
A nasz weterynarz wrecz rybke zalecal, byle nie surowa. Krewetki tez bardzo kocham, ale do tych zamrazanych jakies swinstwo dodaja, ze po nich zawsze rzygalem, zanim Stara sie domyslila. Nawet po dobze wyplukanych mialem torsje. Ale swieze, po obrobce cieplej – mmmm, bardzo, bardzo.
Kroplowka jest straszna. Nie polecam nikomu.
Biedny Woody, ze sie musi tak duzo leczyc.
No to jeszcze do swiat dorzucamy zakonczenie Ramadanu.
Alienor, ja Ci już mówiłem – poślij Woody’ego na studia. Trochę zawyży poziom, ale w końcu od tego nikt nie umiera. 😎
Na życzenie P.T. Publiczności przez chwilę nie będzie o Prezesie. Teraz będzie o posłance Jakubiak. 😛
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8351428,PAP__Elzbieta_Jakubiak_zawieszona_w_prawach_czlonka.html
Oj, studiom przydałoby się zawyżenie poziomu ;). Obcięli nam filozofię! Jak można na studiach humanistycznych nie mieć w programie filozofii?
To ja do świąt dorzucę swoje urodziny pojutrze 🙄 . A oblewać zaczynam jutro a kończę w niedzielę 😀
Sto lat, sto lat… niech obchodzi urodziny nam! 😀
Studia humanistyczne bez choćby mglistego zarysu filozofii to rzeczywiście o Kant potłuc. 🙁
Dzieki Bobik za kulinarne historie rosz-ha-szanowe, choc ta z ukradziona rzekomo przez B.gu ducha winnego kota glowa od ryby jest wyraznie paszkwilancka. Sprobowalbym ja chocby zblizyc sie do rybiej glowy! Stara uwaza, ze najciekawsza czescia takiego na ten przyklad karpia to jest glowa wlasnie 🙄 Baraniej chyba nie probowala. ale bylaby gotowa dac jej szanse.
Wywalenie (zawieszenie, hehe) pani Jakubiak – najblizszej w Kancelarii Przyjaciolki Umilowanego Brata-Meczennika Smolenskiego jest niezlym numerem. Ciekaw jestem co na to Dorn, Ujazdowski i reszta, ktorzy szykuja sie wstapic z powrotem do PiS? Lyso im chyba, nie?
Usiluje wyobrazoc sobie obecny nastroj w Partii. Musi przypominac lata trzydzieste w ZSRR. Biedne myszeta pod miotla. Nie wiadomo na kogo nastepnego padnie.
Milego oblewania, Alienor. 🙂 A dziura po filozofii rzeczywiscie nie do pozazdroszczenia…
Bobiku, staralam sie wczuc w uczucia poslanki dowiadujacej sie z telewizji, ze ja zawieszono, ale to trudne, bo normalny czlowiek raczej odetchnalby z ulga, ze jednak w tym nie uczestniczy.
A jak juz wszystkie swieta, to jeszcze dzinisci wlasnie teraz oczyszczaja sie i medytuja… 😉
O ile wiem, Alienor też jest dżinistką. Z tonikiem. 😆
Bobiku doszedłem do wnniosku po dzisiejszym wywiadzie dla gazety Sakiewicza i po wy..rdoleniu Jakubiakowej z PiS że prezesowi zamiast zwieracze w odbytnicy puściły w mózgu i ma permanentną sraczkę mózgową trapioncą go każdego dnia.
Od czasu przerżnięcia wyborów aż się boję myśleć co się stanie z prezesem jak Migalski będzie miał rację i pisuary przerżną resztę kampani wyborczych
Owszem, dżinistką jestem wytrwałą i zapaloną 😆
Zbyńku, ja rozumiem wszystko, ale zacytuję często wspominaną przeze mnie, legendarną już Polonistkę:
„Grube słowo skalało me muślinowe ucho, Zbigniewie”.
Więc proszę grubymi słowami nie rzucać ponad konieczność, w towarzystwie są damy 😉 .
I jakieś subtelniejsze metafory może?
Szczęśliwego Nowego Roku!
Wróciłam z terenów zielonych, grzybki skonsumowane, czerwone w kropki zostawiliśmy w lesie, teraz następne trzy dni czekamy na efekty chociaż brzuchy i tak pewnie nas rozbolą od obżarstwa.
Tak, Jakubiak zawieszona, Kluzik czeka w kolejce – jak sama przed chwilą powiedziała. Tylko tak dalej, z tą resztą poradzą sobie wyborcy (mam nadzieję).
Tak Kluzik powiedziala? 😯 Np to juz pewnie po milutkiej Kluzik!
Na polu zostanie Jarek i Antek, w charakterze blizniaka honoris causa. 😈
Chyb sciagne z salonu tego scotcha inalezycie uczcze Nowy Rok. Zdrowie Prezesa!
Podpisuję się pod apelem Alienor, w inny sposób broniąc ucha. Brakiem słów właściwych na chwilę, gdy młode i postępowe Ziobro przejmie, przepraszam za wyrażenie, pałeczkę PiS-u.
Przy okazji, ci wszyscy ludzie kornie i chórnie zgadzający się dziś na brednie JK przecież nie odwołają publicznie swojej wieloletniej przeszłości walk z sensem, więc będzie w tym Kraju jeszcze wesoło, oj, wesoło.
Kocie, tutaj: http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,8352119,Kluzik_Rostkowska__Oczekuje_takiej_samej_kary_jak.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_TokFm
Tam jeszcze artyku o „nowej twarzy Solidarności”
Bo przez lata JK (i nie tylko on, niestety) przesuwal wskazowke „normal” gleboko w jedna strone, i dlugo to trzeba bedzie odrabiac. (To zreszta chyba najlepiej streszcza moje osobiste wrazenia z szesciu tygodni w Polsce. Nie zeby nie bylo jeszcze wielu ludzi niezachwianych w poczuciu co normalne, a co nie, ale musza plynac swiadomie pod prad w zupie, ktora ciagle mieszaja oszolomy polityczne. I odczuwac ciagly z tego powodu dyskomfort.)
A tu Fedorowicz podobnie jak andsol:
http://wyborcza.pl/1,75968,8347519,Poglebiacz__utrwalacz.html
Dobry ten Fedorowicz 🙁 🙁 🙁
Dlaczego LK nie mógł być na całym strajku? Bo Monika była malutka a Marylka się bała sama zostać w domu – mówi JK
Tutaj cały wywiad: http://wyborcza.pl/1,75248,8347823,Kaczynski_dla__Gazety_Polskiej___Wszyscy_sie_boja.html
„Tylko okupanci i zaborcy….” – o rzadzie. 🙁
Sporo mnie ominęło. Byliśmy na terenach zielonych z grzybami. Wróciliśmy, oczyściliśmy (Pan Mąż nie bardzo chciał, ale użyłam grubej aluzji) i przy nizaniu okazało się, że p. Jakubiak już niet. Teraz wałkują to na różne sposoby, a mnie się marzy tylko lakoniczna informacja na pasku i zero komentarzy.
Akurat dziś w domu, przy śniadaniu (my świetnie wiemy, czym sobie zepsuć śniadanie) rozmawialiśmy mniej więcej o tym, o czym Fedorowicz pisze. Że ludzie wolą popełnić tysiąc kolejnych pomyłek, niż przyznać się do jednej.
To się chyba nazywa prawo inwestycji, czy jakoś tak (i jest często wykorzystywane w socjotechnice). Kiedy ktoś zainwestował – finansowo, ale również uczuciowo, intelektualnie, itd. – w jakąś sprawę, jest skłonny inwestować dalej, wiele więcej niż ktoś, kto jeszcze inwestować nie zaczął. I taki ktoś wypiera wszelkie sygnały świadczące o tym, że może wszystko stracić.
Myślę, że wiele skądinąd inteligentnych i sensownych osób, które zainwestowały w PiS, ulega nieświadomie temu prawu i inwestuje, inwestuje, inwestuje… 🙁
Tak, Bobiku, po angielsku to loss aversion, odkryta przez Kahnemana i Tversky’ego.
To jeszcze a propos plywania w zupie i sortowania sie pro- i antykaczynsko. Sama mnie to spotkalo, zreszta nie w jakis niesympatyczny sposob, w trakcie jednego z moich przejazdow na trasie Krakow-Warszawa. W moim przedziale pojawila sie zaraz po mnie energiczna i pogodna matka dziesiecioletniej Nataszy, podrozujaca razem z corka i jej przyjaciolka, Wika, do Warszawy, zeby dziewczynki stamtad dalej wyekspediowac na oboz jezykowy. W ekspresie na poczatku podrozy rozdawano gazety, ale pech tak chcial, ze najpierw ktos juz przeszedl z Rzeczpospolita, ktora lezala na moim siedzeniu, i ktora wlasnie odkladalam na polke nad glowa. Potem pociag ruszyl, i jechalysmy wszystkie w tym przedziale w uprzejmym milczeniu, az wreszcie pojawila sie obsluga pociagu ze swieza Wyborcza. I dopiero od momentu, gdy o nia poprosilam, zaczela sie ogolna rozmowa, ktora zreszta trwala az do Warszawy. Czyli bylo dokladnie tak, jak pisze Fedorowicz: „Nie rozmawiamy i nie chcemy rozmawiać. To jest zresztą najsmutniejszy efekt działalności JK, że potrafił tak skłócić i wprowadzić takie głębokie podziały.” Milej, otwartej, i ciekawej swiata kobiecie nie chcialo sie odzywac, a wszystko dlatego, ze w rekach przez krotka chwile trzymalam gazete… Moge wiec byc tylko wdzieczna obsludze, ze w koncu rozniosla GW, bo dzieki temu czas w pociagu nie dluzyl sie ani doroslym, ani dzieciom. I nie dziwie sie wcale matce Nataszy, bo sama mialam swiezo w pamieci klotnie w autobusach zatrzymujacych sie na Krakowskim. Kto by na cos takiego mial ochote przez trzy godziny, jako podejrzany poplecznik „okupantow i zaborcow”…
A współczuć Prezesowi Wy mi nie zabraniajcie, bo ja się zdobywam na współczucie dla niego (też nie bez przezwyciężenia się) wyłącznie jako dla chorego człowieka. Jako polityk to on ma u mnie od dawna przechlapane, ale jakimś musi cudem naczynie jest wciąż pełne i chlapie dalej. 😯
No tak, reflesja Fedorowicza jest dużo głębsza od mojej uwagi, on mówi o mechanizmie tworzenia takich postaw – i chyba ma rację. Upodlanie ludzi. Król trędowatych.
Przepraszam, wpadam tu jak przeciąg, więc nie wiem czy to już było:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8349142,Kaczynski__W_obliczu_kompromitacji_Walesy_to_Lech.html
To już oficjalne: JK zwariował 😯
czwartek, ha! wiec koniec pracowitego tygodnia blisko 🙂
jak to bylo z ta teoria Kopernika „zly pieniadz wypiera z rynku dobry” /ja to mam pamiec/ czy przeklada sie to na politykow?
wielkie miernoty wypieraja miernoty?
dzisiaj konczy sie ramadan, brykam wiec do pracy na „cukrowe” delikatesy naszych” firmowych” muzulmanow
brykam, fikam 😀
Rysiu, miłego świętowania 🙂
Polecam – http://wyborcza.pl/1,75515,8349260,Tacy_sami__a_sciana_miedzy_nami.html
Janusz Palikot – http://www.tvn24.pl/-1,1672747,0,1,kaczynski-postanowil-sie-politycznie-zabic,wiadomosc.html
Dzień dobry.
Niestety, nasze społeczeństwo nie jest podzielone tylko na pro-PiS i anty-PiS. Moja uczelnia poprosiła o wygłoszenie wykładu inauguracyjnego ks. Bonieckiego, człowieka bardzo ciekawego, mądrego, redaktora naczelnego świetnego tygodnika. Napisano o tym na facebookowej stronie szkoły.
I się zaczęło. Że jak to ksiądz, że szkoła przecież świecka, że nas indoktrynują, bo „TP” na stojakach, bo współpraca z KUL (tak naprawdę UKSW, ale się kolezance pomyliło) i teraz jeszcze, o zgrozo, duchowny w naszych progach!
Ja, ateistka, zaczęłam księdza i samego wykładu bronić i się zaczęło. Co najlepsze, osoby atakujące ten pomysł pisały o: „demokratycznych wartościach”, „liberalizmie” i „urażonych uczuciach”.
Nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać.
http://www.facebook.com/posted.php?id=305950706802&share_id=153313588013338&comments=1#s153313588013338
Na samym dole strony.
Moniko,
a co stało na przeszkodzie, abyś to Ty rozpoczęła rozmowę jeszcze przed otrzymaniem Wyborczej? Byłaś pierwsza w przedziale, więc to Tobie wypadało zagaić pogawędkę, jeśli rzeczywiście miałaś na nią ochotę. Rozmawiasz tylko o polityce? Albo tylko z osobami czytującymi to samo?
A gdyby Twoja współpasażerka w trakcie miłej pogawędki o kursach językowych skorzystała z oferty roznoszącego Nasz Dziennik?
Dzień dobry 🙂
Bardzo mnie zmartwił post Alienor, bo potwierdza tezę o polskiej skłonności do manichejskiego widzenia świata – albo białe, albo czarne, albo całkiem dobre, albo z kretesem złe, żadnych półtonów. A dla mnie manicheizm zwykle świadczy o pewnym „ideologicznym zaczadzeniu” i utracie kontaktu z rzeczywistością.
Owszem, w dyskusjach często wyostrza się i polaryzuje stanowiska, żeby dokładniej pokazać, o co chodzi. I to jest dla mnie zrozumiałe (zwłaszcza jeżeli po rozmowie potrafi się powrócić do zniuansowanego realu). Ale żeby móc w dyskusji wyostrzyć stanowisko, trzeba najpierw do niej dopuścić, a nie ucinać zanim się zacznie.
Wyjątkiem są przypadki unikania dyskusji ze względu na to, że przeciwnik nie posługuje się argumentami, tylko cepem. Do takiej dyskusji rzeczywiście może nie dopuścić instynkt samozachowawczy. 😉 Ale akurat księdza Bonieckiego o wymachiwanie cepem nikt nie może podejrzewać.
Alienor, mnie sie tez nie podoba pomysl zapraszania na wyklad inauguracyjny ksiedza katolickiego, chocby i reprezentowal on z gruntu inna umyslowosc od przecietnego proboszcza. Wylkad inauguracyjny jest dla wszystkich studentow i wykladowcow i nie sadze by wszyscy oni chcieli byc captive audience przedstawiciela instutucji religii wiekszosciowej bez prawa wyrazenoa odmiennego zdania lub zadania mu pytan.
Zaznaczam, ze ks. Bonieckiego sama bardzo cenie (latami prenumerowalam TP) , choc zawiodl mnie kiedy „poszerzyl oferte” tygodnika, zapraszajac do wspolpracy publicystow kosciola „zamknietego”. TP przestal byc zielona oaza. Niektore teKsty, ktore sie tam dzis ukazuja sa tak obce mej wrazliwosci jakby chodzilo o Sztandar Mlodych czy Nasz Dziennik.
Uczelnie zanim zaprosza na taki wyklad przedstawiciela Kosciola powinny wziac gleboki oddech i zastanowic sie czy gwarantuja swobode nie zgadzania sie z nim. Akurat wyklad inauguracyjny z pewnoscia tego nie gwarantuje i zmusza do przelkniecia idei wygloszonych ex catedra.
Tym razem trudno mi się zgodzić z Heleną. Po pierwsze dlatego, że w okolicach nauki, nie powinny odgrywać roli opcje ideologiczne,tylko to, co ktoś ma do powiedzenia. I w równym stopniu dotyczy to lewicy, prawicy i środka. Niezapraszanie pewnych ludzi na wykłady tylko dlatego, że ich formacja akurat jest na topie bądź odwrotnie wydaje mi się polityką zgubną. Gdyby w ten sposób rozumować, doszlibyśmy do takiego absurdu, że na wykłady inauguracyjne można zapraszać wyłącznie członków PSL, bo są wystarczająco niewiększościowi. 😉
A po drugie w dzisiejszych czasach nie da się tak naprawdę zmusić studenterii do przełknięcia idei ex cathedra, bo nawet jeżeli nie będzie dyskusji po wykładzie, mimo że wykładowca głosił jakieś tezy kontrowersyjne, to natychmiast się ona zacznie na facebooku i w innych miejscach netu. 😉
Zastanowiłem się nad postem Cubalibre i zaraz coś szczeknę, tylko najpierw muszę uprzedzić, że nie jest moim zamiarem odpowiadanie za Monikę, bo jak było w tej konkretnej sytuacji wie tylko ona sama. 😉 Ja tylko tak teoretycznie i ogólnie.
Przypomniałem sobie, ile razy w pociągach, autobusach czy samolotach grzecznie, ale stanowczo ucinałem próby nawiązania rozmowy. Nawet nie dlatego, że ktoś czytał nieodpowiednią gazetę, tylko po prostu byłem zmęczony, nie w sosie, chciałem coś przemyśleć, albo sobie pospać.
Do tego, żeby nie wdać się w rozmowę, nie trzeba nawet nic mówić. 😉 Wystarczy unikać kontaktu wzrokowego, ostentacyjnie ziewać, wyglądać przez okno, zasłaniać się gazetą, udawać, że się nie słyszy, itede, itepe. Jest mnóstwo możliwości dania do zrozumienia, przy pomocy sygnałów niewerbalnych. I jak się trafi na kogoś wrażliwego, albo/i dobrze wychowanego to po kilku sekundach sprawa jest załatwiona – taki ktoś natychmiast łapie, że współpasażer pogaduch sobie nie życzy i się nie narzuca. 😉
dziekuje Tereso!, zaslodzilem sie 🙂
raz ruszona granica „poprawnosci politycznej” zdaje sie
kruszyc
http://www.dw-world.de/dw/article/0,,5986905,00.html
Chłodne dzień dobry 😉
Ks. Boniecki został trafiony rykoszetem. Podejrzewam, że to reakcja na kościelną wszechobecność, coraz bardziej nieznośną dla wielu ludzi. Ciągle coś się zaczyna od mszy, gdzie nie spojrzysz – biskup. W tej sytuacji wcale się nie dziwię, że koloratka zaczyna działać jak płachta na byka, niezależnie od tego, kto ją nosi.
Prawdę mówiąc, Rysiu, Sarrazin wiele bardziej mnie martwi od pani Steinbach, bo ją przeciętny Niemiec ma szczerze gdzieś, jeżeli w ogóle wie, kto zacz. A poparcie dla Sarrazina pokazało,jak silna jest w Niemczech ksenofobia. Zapewne to poparcie bardziej widać w Bawarii, niż w Berlinie 😉 , ale średnia wychodzi niewesoła. 🙁
Heleno, tylko że moja uczelnia szczyci się mianem uczelni humanistycznej. Zresztą po uzyskaniu praw uniwersytetu ma stać się Uniwersytetem Humanistycznym. To słowo w nazwie i wszelkich reklamach zobowiązuje. Poza tym, ma ambicję być nie tylko fabryką licencjatów, magistrów i doktorów, ale miejscem spotkania różnych idei, postaw i spojrzeń na życie. Są konferencje, dyskusje, debaty, wykłady gościnne, jest działalność artystyczna. I ten wykład wpisuje się w to, co ta uczelnia chce sobą reprezentować.
Ks. Boniecki przyjedzie, powie, wyjdzie. Ale studenci i wykładowcy obecni na wykładzie mogą potem przecież sobie gdzieś usiąść i porozmawiać o tym, co usłyszeli. Skomentować wykład na stronie szkoły, przez co opinie trafią do komórek odpowiedzialnych za takie wydarzenia. Ale najpierw trzeba posłuchać, a nie reagować na skrót „ks.” jak wampir na wodę świeconą.
Pewnikiem masz rację,Haneczko, że to rykoszet,ale ja się tu „od zawsze” awanturuję, że wymagania należy zacząć od siebie. 😉 Jak chcę tolerancji, to przede wszystkim sam muszę być tolerancyjny.
Ksiądz Boniecki został zaproszony nie jako przedstawiciel Kościoła, tylko myśliciel, redaktor pisma, humanista, osoba publiczna, etc. I tu jego „przynależność partyjna” powinna być bez znaczenia. Został zaproszony, bo ma coś ciekawego do powiedzenia. A nie został zaproszony również kościelny Ojciec Dyrektor, który bredzi jak Piekarski na mękach. Ani też niekościelny profesor Krasnodębski czy Legutko. To też o czym świadczy. 😉
mamy jeszcze ponad 500 niezrealizowanych zamowien na
ksiazke Sarrazina. 500!!!!!!!!!!!
a z pierwszego wydania tylko wspomnienia
koniec przerwy 🙂
Ostre podziały polityczne wśród najbliższych znajomych, przyjaciół i rodziny to rzeczywiście przykre zjawisko, a dzięki kaczyzmowi i rydzykowszczyźnie, bardzo się rozpowszechniło 🙁 Nie dziwię się Monikowej współpasażerce o tyle, że prawdopodobieństwo poczęstunku wiadrem pomyj od strony potencjalnego zwolennika PiS jest wystarczająco wysokie, by na wszelki wypadek się nie odzywać.
A teraz coś przyziemnego, ale interesującego:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8352991,Kluzik_Rostkowska__Ja_w_takiej_partii_nie_chce_byc.html
Nie mogę powiedzieć, żeby mnie to bardzo martwiło. Niech się rozpadną i niech pamięć o PiS zaginie. Nie powiem też, żeby mi pani Jakubiak lub Kluzik bardzo było żal. W końcu wiedziały, kogo próbowały sprzedać w ładnym opakowaniu. Skoro same płacą za cyniczne wciskanie ludziom tego opętanego obsesjami małego człowieka jako męża stanu i orędownika pokoju, to może dobrze. Niech by to była nauczka dla innych, że również w polityce trzeba mieć odrobinę intergrity.
Konferencja czy spotkanie – nie mam zastrzezen. Przychodza ci, ktorzy sie interesuja. Wyklad inauguracyjny – wszystko we mnie burczy – pleeeese, noooooo.
Jakas uczelnia we Wloszech „zaprosila” w ub. r. Benedykta XVI na wyklad inauguracyjny. Skonczylo sie rozruchami na uczelni i chyba odwolaniem wykladu. Slusznie.
.
Bobiku, możesz machnąć łapą i wymazać to „jak się zdaje” z powyższego postu? Skądś się musiało mi wkleić.
No właśnie, Rysiu,powodzenie tej książki jest naprawdę smutne i przeraźliwe. Nie dlatego, że jest niepoprawna politycznie, tylko dlatego, że Sarrazin mówi rzeczy po prostu głupie i nieprawdziwe. Nie ma np. żadnych rzetelnych danych, które potwierdzałyby „genetyczną niższość” imigrantów, więc z czym tu w ogóle dyskutować?
Ale nawet w przypadku tez tak mi obcych i opartych na fałszywych, a w najlepszym wypadku niesprawdzonych założeniach, nie domagam się zakazu publikacji, tylko zajadle będę poglądy Sarrazina zwalczał. 😉
Mi się pomysł zapraszania księdza, nawet najbardziej uczonego, na wykład inauguracyjny też nie za bardzo podoba. To jest ostatnio bardzo wrażliwa kwestia, ludzie mają po dziurki w nosie obecności KK w codziennym życiu.
Bobiku, trochę się uprę. Sama bym pomyślała „O Boże, znowu ksiądz!” i że uczelnia wpisuje się w nurt. I nie wymachuj Krasnodębskim i Legutką 😉 , sensownych a niekościelnych nie brakuje 🙂
Nie, Heleno, według mnie – psa niedarzącego B16 szczególną sympatią – wykład nie został odwołany słusznie. Gdyby B16 (czy ksiądz Boniecki) został podczas wykładu wybuczany za to, co powiedział, a, to inna para kaloszy. Wtedy mógłbym powiedzieć – słusznie. Ale niedopuszczania kogoś do głosu według kryteriów – bo gej/Murzyn/Żyd/liberał/komuch/mason/ksiądz etc. nie jestem w stanie uznać za słuszną zasadę.
Dobry fachowiec, ale bezpartyjny? To już było… 🙄
To ja też się uprę. 🙂 Mnie się nie podoba zasada odpowiedzialności zbiorowej, mimo że rozumiem, skąd się biorą alergiczne reakcje na koloratkę. Trochę przerysuję sprawę, żeby było jasne, o co mi biega. Wyobraźmy sobie, że nie chodzi tu o humanistę, tylko np. wybitnego chemika czy astronoma, który dokonał odkryć na miarę noblowską, a przy okazji jest duchownym. Uczelnia postanawia zaprosić go na wykład inauguracyjny, bo jest koryfeuszem w swojej dziedzinie, ale tu zaczynają się protesty, bo co z tego, że wybitny, kiedy to ksiądz, a my księży mamy dość. No i trudno, zamiast niego uczelnia zaprasza doktora Piprztyckiego z Wyższej Szkoły Przelewania Z Pustego W Próżne z siedzibą w Pipidówce Dolnej, który ma tę zaletę, że duchownym nie jest. Tu chyba absurd wychodzi już dość wyraźnie.
Podkreślam, ja tu nie konkretnie o ks. Bonieckim, B16, czy kimkolwiekm innym, tylko o zasadzie. 🙂
No nie 😯 Wybuczać gościa zaproszonego z takiej okazji to istne horrendum 😯 Już lepiej przed, niż w trakcie.
Vesper,
zdumiewa mnie fakt, że w polskich środkach komunikacji „Rzeczpospolita” w ręku jest jak Koran – manifestacją poglądów, idei, religii… 😯 Dawniej się brało dziewczyny na tomik poezji w kieszeni jeansów, albo demonstracyjnie nosiło czerwoną książeczkę w kieszeni na piersi, ale żeby godzinami milczeć w pociągu w obawie przed „wiadrem pomyj” ze strony współpasażerów dotykających jakiejś gazety? 😯 To dla mnie paranoja 🙄
A już najbardziej zdumiewają mnie milczące i obserwujące się dzieci 😯
A dlaczego horrendum, Haneczko? Ktoś, kto „robi w nauce”, udziela się w mediach, obejmuje jakieś stanowisko czy decyduje się w jakikolwiek sposób na bycie osobą publiczną musi liczyć się z tym, że będzie miał przeciwników, którzy z jego poglądami (bądź tezami naukowymi) się nie zgodzą, albo wręcz je zaatakują. To też jest cena wolności słowa. Albo ktoś kupuje, albo rezygnuje. Każdy ma wybór. 😉