Igraszki z PR-em

pt., 24 września 2010, 12:37

Sekretarka zapukała do drzwi, otwarła je i zawiadomiła:
– Szefie, ten pan do pana, co był na teraz umówiony.
Lucyfer zerwał się zza biurka i wprowadził gościa do gabinetu.
– Jakże się cieszę, panie Tomaszu, że nareszcie możemy się spotkać osobiście – mówił pośpiesznie, nieco nerwowo drapiąc się pazurem między rogami i podkurczając ogon, wystający z rozcięcia garnituru od Hugo Bossa. – Jak to mówią, góra z górą się nie zejdzie, a człowiek z diabłem… Może szklaneczkę whisky?
– Już pan zaczyna! – burknął niechętnie redaktor T. – Umawialiśmy się, że rozmowa będzie wyłącznie o interesach, żadnych sztuczek.
– No tak, no tak – wycofał się szybko Lucyfer. – Nie namawiam. W końcu zdaję sobie sprawę, że do pana i tak nie mam przystępu. Ale wobec tego przystąpmy od razu do sprawy. Padła z pana strony propozycja naprawienia wielowiekowych zaniedbań i wybielenia mojego PR-u. Nie ukrywam, jestem zainteresowany, nawet bardzo. Co tu dużo gadać, tracę zastraszająco klientelę w pańskich kręgach i zmiana wizerunku bardzo by mi pomogła ją odzyskać…
– No właśnie – przerwał bezceremonialnie redaktor. – Opinię ma pan doszczętnie zszarganą. To po prostu obciach zadawać się z facetem, który jest już nawet nie nihilistą, ale znacznie gorzej, obciach, którego nie da się zmyć.
– Do tego stopnia? – jęknął przerażony Lucyfer. – Co ja takiego zrobiłem, że jest aż tak źle?
– O, pana błędy można łatwo wypunktować – uśmiechnął się krzywo gość. – Ma pan przeciwne życiu, ale i głęboko niekatolickie poglądy. Nie można inaczej określić kogoś, kto w homo-zaangażowaniu i promowaniu zabijania wyprzedził już nie tylko „Gazetę Wyborczą”, ale nawet TOK FM. A czy to nie pana firma zorganizowała trwający przez wiele dni festiwal celowego obrażania chrześcijan? A profanacje krzyży, „happeningi młodzieży” w czasie których „wybiera się Barabasza”, polityczne wykorzystywanie wrogości do Kościoła czy wreszcie próby wprowadzenia w Polsce szerszych możliwości zabijania? Uważa pan, że takimi środkami trafi pan do targetu?
– Hmm… właśnie tak myślałem – przyznał Lucyfer zgnębionym głosem. – W innych krajach takie działania przynosiły całkiem niezłe efekty.
– No nieee, niechże pan będzie poważny – redaktor T. tym razem już nie próbował ukryć rozbawienia. – Nie zauważył pan, że Polska różni się od innych krajów? Dla nas ta cała rzekoma tolerancja to jest lekko zakamuflowany totalitaryzm, a nawoływanie do jakichś tam rozdziałów Kościoła od państwa to zbrodnicze androny. Tu nie wystarczy, że ktoś ma za sobą „elity”, dla których jest autorytetem. Target dobrze wie, że dla elit rozmowa ze zwykłymi ludźmi jest powyżej ich godności, że wolą one paternalistycznie decydować, nie rozwijając z nikim. Rozumie pan?
– Nie całkiem – zmartwił się szatan. – Ale nie o rozumienie tu chodzi. Liczę na pana, że pomoże mi pan wybrnąć z tego impasu, którego sobie nawarzyłem. Nie rozum jest ważny, lecz czyny. Co robić, redaktorze złociutki, co robić?
– Przede wszystkim, drogi panie, odczep się pan od Kościoła! Rób pan ze swoim życiem (także wiecznym), co chcesz, ale nie niszcz wiary innych! Po drugie, trzeba odważnie iść między ludzi, iść „jak owce między wilki” i głosić – w porę i nie w porę. Po trzecie, tu już nie słów trzeba, a egzorcyzmów.
– Brrr!!! Nie będzie łatwo! -wzdrygnął się Lucyfer.
– O, przeciwnie, to wszystko jest bardzo proste – zaoponował gość. – Nie należy szukać komplikacji, tylko uciec się do starych, sprawdzonych metod. Maryja Królowa Polski wyprowadzała nas z najstraszniejszych doświadczeń dziejowych. I teraz, jeśli rzeczywiście zaufamy, zawierzymy, powierzymy się Jej, będzie podobnie. Potrzebna jest tylko mocna wiara, prawdziwe oddanie i ofiara, a z tego trudnego okresu wyjdziemy silniejsi, i będziemy mogli, jak to mówił arcybiskup, wypełniać naszą misję także wobec innych narodów.
– Już dobrze – westchnął Lucyfer. – Znam pana skuteczność w pozyskiwaniu klientów i nie będę się z panem spierał. Zaraz wydam moim pracownikom polecenie, żeby od dziś postępowali wyłącznie według pańskich wskazówek. Jestem pewien, że współpraca z panem przyniesie nam wymierne krzyści. Tylko… panie Tomaszu, muszę jeszcze zadać pytanie… Jak wyobraża sobie pan swoje wynagrodzenie?
– Iii, skóry z pana nie zedrę – mrugnął filuternie okiem redaktor T. – Zapisze mi pan swoją duszyczkę i będziemy kwita.