Prosta piosenka Starego Wiarusa
Omsk nie Częstochowa,
dziewczyna nie zając,
wojak się nie chowa,
kiedy go wzywają.
Choćby jak trzy biedy
podagra go darła,
stawi się on, kiedy
trza pogonić karła.
Choćby sfora jakaś
huziała na niego,
wytropi on w krzakach
Polaka lewego.
Szablą on usiecze
trąd, co w głowy włazi,
żebyś się, człowiecze,
nie mógł nim zarazić.
Zabełtać potrafi
tak stojącą wodę,
by tylko w parafii
naród był narodem.
Wytrzebić da radę
wszystko, co nie nasze,
nie będzie mu żaden
obcy dmuchał w kaszę.
Hej, rebus nie modus,
zaparcie nie sraczka,
piękna dla narodu
taka jest wojaczka!
Ten mój ostatni w Wenecji był znakomity.
Tylko nie mam już żądnych zdjęć. (pęknięte serce)
Siodemeczko, bardzo fajne.
Dzis ze smartfonami i GPSem mapy sa bardziej dostepne. Gorzej w odleglych rejonach.
Siodemeczko, ale adres masz?
Lisku, mam i nawet piszę do Ciebie w tej sprawie od roku list, tylko nie mogę go skończyć. 🙂
Ale zbiorę się w sobie i Ci wyślę, bo wymaga to trochę rozwinięcia tematu.
Czekam 😀
Ja na tych mapach w smartfonie zupełnie nie wiem, gdzie jestem.
Zgubiłam się parę razy, co nie zdarza mi się z mapą.
Nie wiem w którą stronę pokazuje mapa w smartfonie, a w którą ja jestem odwrócona.
Masakra.
Zdecydowanie preferuję tradycyjne mapy.
Przed wyjazdem do Izraela zainstalowałam w smartfonie mapę i plany miast z maps.me (działają offline). Ale w zasadzie nie korzystałam z nich. Wszystko miałam w głowie.
Ogromną wiedzą praktyczną o Wenecji podzieliła się ze mną Siódemeczka – wdzięczna jestem bardzo! 🙂
Maps.me i nawigacja przydają się do znalezienia konkretnego miejsca lub trasy przejazdu od-do, ale do ogólnej orientacji też preferuję mapy i atlasy.
Bardzo niemiłe było uczucie na początku podróży po Nowej Zelandii, kiedy podczas pierwszej wycieczki (do plaży Karekare z filmu „The Piano”) iPad z maps.me powoli dogorywał z braku prądu, a kabel do ładowania był w domu przyjaciół po drugiej stronie Auckland w Beachlands…
Na szczęście droga od okolic lotniska do Beachlands (ponad 30 km) utkwiła nam częściowo w pamięci po pierwszym etapie podróży wypożyczalnia samochodów – Beachlands.
O 7 rano, po 23-godzinnym locie, praktycznie bez snu, w ruchu lewostronnym, bez mapy, z opisem trasy z google.maps wydrukowanym przez panienkę z wypożyczalni…
Siodemeczko, masz racje ze od roku, ale nie masz racji ze nie skonczylas, bo wlasnie widze ze rok temu wyslalas mi cala informacje na ten temat 😆 Na dodatek ze zdjeciami, wiec poniewaz napisalas ze zdjecia stracilas, przesylam Ci to z powrotem 🙂 🙂
To dlaczego nic nie mam w swojej poczcie?
Wyślij, o zobaczę.
Widzę. Dzięki, ale to nie jest o tym hotelu, w którym mieszkałam.
Postaram się wieczorem wysłać.
Od zawsze jeździmy z mapami. Jestem pilotem. Z nawigacji czasem korzystamy, ale nie lubimy.
Fine prima parte.
U mistrza ciasto trochę bardziej zwarte.
Zobaczymy. Tera dycha w lodówce do jutra.
Tylko nie wiem, co ta lodówka ma dać.
Grad wali o szyby i okna mi przeciekają
Nawigacja ma tę korzystną cechę, że się nie denerwuje, nie krzyczy, rzadko zagapia i nie przeszkadzają jej wielkie ciężarówki zasłaniające tablice informacyjne na autostradzie akurat w momencie ich mijania 😉
No i jeszcze można wprowadzić współrzędne jakiegoś miejsca (campingu) trudnego do znalezienia.
A już w wielkich miastach szukanie adresu bez nawigacji to katastrofa. Do zabytków wiodą drogowskazy, informacja turystyczna daje mapki centrów, ale znaleźć prywatny adres gdzieś na Grochowie, jak się ponad 40 lat nie było w Warszawie… 🙄
Tak, to są zalety, które bardzo doceniamy. Przyzwyczailiśmy się do map i tyle 🙂
nie wiem, co ta lodówka ma dać
Fachowcy mówią,że fermentacja ciasta w chłodzie wpływa na smak (głębszy i bardziej kompleksowy) i pozwala na wytworzenie lepszej porowatości, a w chlebie – większych dziur.
No i można lepiej gospodarować czasem.
Lisek ma już doświadczenie.
Ciasto na chleb apulijski po nocy spędzonej w chłodzie rośnie teraz w wyłączonym piecu, za pół godziny ostatnie formowanie.
Mam wrażenie, że mój chleb jest z kolei mniej rozlazły niż u mistrza. Zobaczymy, co wyjdzie na koniec.
Markocie, Twoj zakwas ma 50% hydracji, czy tak jest w przepisie?
Czasem ta nawigacja daje smieszne rezultaty. Jakis czas temu w Jerozolimie program wywiodl mnie w pusty teren kilkaset metrow od instytucji do ktorej jechalam i oswiadczyl milym glosem You have reached your destination 🙂
A po cichutku, gdy nikt nie patrzy, Turcja atakuje irackich Kurdow
Nikt nie pomagal uchodzcom tak jak Kurdowie…
Przecież Kurdowie są odwiecznym wrogiem i celem ataków Turcji.
Nie wydaje mi się, żeby To państwo zważało na to, co myślą inni.
Generalnie chyba przestało cokolwiek z prawa i przyzwoitości obowiązywać we współczesnej polityce.
Ludzie się nie liczą.
Lisku,
to jest chleb na zakwasie pszennym, dokładnie jak u mistrza Barbato. Właśnie rósł mi nieco za długo, bo zaabsorbowały mnie inne sprawy, i rozlazł się tak jak mistrzowi 🙄
Teraz rośnie ostatni raz. Za ca 3 godziny (jak podwoi objętość) będzie pieczony. Wtedy się okaże, co ostatecznie wyszło.
Zdumiewajace jak on rozrabia swoj zakwas rekoma. Ja nawet lyzke do mieszania wyparzam…
Lisku,
bo ta nawigacja bazuje na mapach i jeśli one nie są doskonałe, to i nawigacja zawodzi. Albo zawodzą ludzie nanoszący poszczególne dane. I czasem system prowadzi do mostu, który jest dopiero zaplanowany albo wiedzie taką krętą, wąską i wyboistą drogą, że strach jechać, ale według systemu tamtędy będzie bliżej.
Na pewno każdy użytkownik GPS ma całe mnóstwo opowieści mrożących krew w żyłach 🙂
U mnie w okolicy trzeba bardzo uważać, bo zza zakrętu bocznej dróżki, którą dotąd znali tylko miejscowi, może wyskoczyć autokar z zagraniczną rejestracją i bladym kierowcą z paniką w oczach. Tak go poprowadził GPS.
Lisku,
ten chleb będzie pieczony w wysokiej temperaturze i wszystkie mikroby zginą 😎
Markocie, zakwas do przechowywania.
Moja znajoma z tytułem doktora pielęgniarstwa, pracująca w ministerstwie zdrowia, pierze swoją bieliznę w temperaturze 95 stopni, a potem ją jeszcze prasuje gorącym żelazkiem.
Ale na targu, także egzotycznym, w Indiach, Kamerunie itp. potrafi kupić owoce i zjeść niemyte. W każdej podróży zapada na jakąś infekcję układu pokarmowego.
Kiedy w moje okrągłe urodziny zadzwoniła z życzeniami, a ja jej opowiedziałam, że jestem w Akwitanii i właśnie piłam szampana i jadłam świeże ostrygi prosto z Cap Ferret, jej natychmiastową reakcją było:
– Buscopan! Koniecznie buscopan!
– Dlaczego?
– Bo zaraz będziesz mieć kurcze żołądka!
Żadnych kurczy ani innych dolegliwości nie było, ale mój mąż bacznie mnie obserwował i chyba w nocy sprawdzał, czy jeszcze oddycham 🙄
Wydawalo mi sie se nawigacja bazuje na obrazach satelitarnych
Lisku,
zakwas do przechowywania też mieszę ręcznie, bo jest gęsty, takie ciasto, które rzednie rosnąc.
Ręce myję przedtem i potem 😀
Żytni mieszam łyżką.
Lisku,
Nie tylko.
Nie chodzi o zdrowie lecz o smak… I o to by nie splesnial
O swoj zytni dosc sie trzese, mam tz suchy backup
Ale ewidentnie mozna
Jak ta znajoma tlumaczy spozywanie niemytych owocow?
Patrzy na mnie nierozumiejącym wzrokiem i mówi, że kupuje, bo ma ochotę natychmiast ich spróbować, a w ogóle to ona nie choruje po owocach, tylko po czymś innym i już. 🙄
🙂 🙂
Lisku,
mój pszenny zakwas po 10 dniach pachnie nadal świeżo i przyjemnie, powierzchnię ma lekko suchawą bez plam czy nalotu, więc jakoś się broni przed florą z moich rąk 😉
Żytni jest dotykany tylko czystą metalową łyżką i trzyma się bez zarzutu.
Markocie, moze na odwrot , ta flora dobrze na niego wplywa 🙂
Markocie, jesli maz sprawdzal, to czy wolno mi uzywac wobec Ciebie odpowiedniej formy gramatycznej…? 🙂
Lisku,
wydawało mi się, że wszyscy jej używają 😉
Nawigacja (polska) dowiozła nas kiedyś pod konkretny chalet na obrzeżach miasteczka Morgins w Szwajcarii, szczególnie, że owa chałupka miała nazwę a nie numer.
Małgosiu,
nawigacja była polska, ale mapa w niej (dane topograficzne) szwajcarskie. A osobliwością adresów szwajcarskich są dodatkowe informacje, jak właśnie nazwy szaletów.
W Nowej Zelandii konieczna jest nazwa ulicy i numer domu, bo się okazuje niekiedy, że obiekt leży kilkanaście kilometrów od miejscowości, do której jest przypisany, a nazwa ulicy to nazwa miejscowości, do której wiedzie droga.
Ten adres na przykład
Minniesdale Chapel, 59 Shegadeen Rd, Wharehine
zaprowadził nas do tego kościółka wśród pól, z dala od ludzkich siedzib, gdzie nie było kogo zapytać o drogę…
Kościółek z przyległym cmentarzem był o tyle interesujący, że „zagrał” w filmie „Mahana”- maoryskiej sadze z 2016 roku, którą obejrzeliśmy przed wyjazdem do NZ.
Przywieziony 150 lat temu z Anglii i niedawno odrestaurowany na potrzeby filmu stoi sobie samotnie w pięknej okolicy.
Nowozelandzka nawigacja nie zadziała, jak się nie poda ulicy i numeru (należy wybrać z listy możliwych).
W Europie wystarczy wpisać nazwę miejscowości, a nawi zaprowadzi do centrum.
A tutaj moje dzisiejsze dzieło – chleb apulijski
Wygląda, że zakwas zadziałał jak trzeba, a smak… znakomity 😎 Wcale się nie czuje, że je się pszenny chleb.
Wygląda apetycznie, może też upiekę.
Gdzie jest do niego przepis?
Jest nowy wpis
@mt7
https://www.youtube.com/watch?v=ZWp80dOCbaU
Na początek lepiej z połowy składników, bo wychodzi ogromny.
Dzięki. 🙂
Do konsumpcji jestem jedna i to w ograniczonym zakresie.