Prosta piosenka Starego Wiarusa
Omsk nie Częstochowa,
dziewczyna nie zając,
wojak się nie chowa,
kiedy go wzywają.
Choćby jak trzy biedy
podagra go darła,
stawi się on, kiedy
trza pogonić karła.
Choćby sfora jakaś
huziała na niego,
wytropi on w krzakach
Polaka lewego.
Szablą on usiecze
trąd, co w głowy włazi,
żebyś się, człowiecze,
nie mógł nim zarazić.
Zabełtać potrafi
tak stojącą wodę,
by tylko w parafii
naród był narodem.
Wytrzebić da radę
wszystko, co nie nasze,
nie będzie mu żaden
obcy dmuchał w kaszę.
Hej, rebus nie modus,
zaparcie nie sraczka,
piękna dla narodu
taka jest wojaczka!
Rebus nie modus, ale est modus in rebus… 😆
Posłuchajcie, posłuchajcie też innej prostej piosenki! Ziemowit, syn Gowina, zarapował w ramach #Hot16Challenge2. Zupełnie nie w guście taty! Szacun.
https://www.youtube.com/watch?v=6sZD7d8ziYQ
Super ten młody Gowin. 😀
Niestety, wiersze Kingi, z każdą chwilą są coraz bardziej aktualne.
Obawiam się, że szkody, które poczynili pisi w narodzie, będą długo nie do odrobienia, jeżeli w ogóle.
Nawet po oderwaniu ich od żłobu, bagno nie zniknie.
Siódemeczko, trzymam!!!!
Co do aktualności wierszy Kingi – to jest coś niesamowitego i bardzo wzruszającego.
Mar-Jo, pojadę na zabieg w środę na 14 i albo wyjdę wieczorem, albo rano następnego dnia. To nie jest jakaś wielka operacja, tyle, że lepiej ją zrobić wcześniej niż później.
Czas po prostu jest trudny dla wszystkich.
Mój chirurg jest energiczny, pełen dobrej wiary, to mnie mobilizuje.
Poza tym jest bardzo dobrym człowiekiem, takie mam wrażenie.
Siódemeczko, pojedziesz i wrócisz zdrowsza. Tego się trzymaj.
U mnie do „kolekcji” doszło podejrzenie reumatyzmu. W piątek kolejne badanie krwi.
W ogrodzie za to zdrowo! W weekend powinniśmy mieć pierwsze rzodkiewki.
Nie wykluczam kupna małej szklarni z poliwęglanu na przyszłoroczne uprawy.
A nie mówiłem?
Góra (watykańska) urodziła Gądeckiego:
https://oko.press/abp-gadecki-bedzie-prowadzil-dochodzenie-ws-tuszowania-pedofilii-przez-bp-janiaka/?utm_medium=Social&utm_source=Facebook&fbclid=IwAR2bVWNa6sSKKidshqohrpbbOtzrNFfhKjQNuXXR4DcZHHcGtnr6T9ZzeXo#Echobox=1591121034
Kościół spróchniał.
Wybywam do Żaby na parę dni. Kciuki trzymam.
Abp Gądecki będzie prowadził tuszowanie w sprawie dochodzenia?
A trafiliście na apele proboszczów o przelewanie pieniędzy na rachunki bankowe parafii? Bo już zupełnie nie mają środków na cokolwiek!
Znajomy przelał 1 grosz (słownie: jeden).
Żyję, wychodzę jutro. ☺️
Trochę jestem jeszcze zamroczona.
Trzymaj się, Siódemeczko!
Trzymaj się!
Zauważ, że zamroczenie jest lepsze od takiego na przykład ostrego cienia mgły. Dochodź szybciutko do siebie.
Siódemko, i zamroczenie szybko przejdzie, i ostry cień mgły przeminie (choć z tym drugim musimy chyba poczekać do 12 lipca).
Dzięki. Czuję się nieźle.
Rehabilitacja trochę potrwa.
Wróciłam niedawno do domu i chyba się zdrzemnę. 🙂
@mt7
Hej, jesteś w domu, wypoczywaj i bądź dobrej myśli! 🙂
O, Siódemeczka już w domu! Szybkiej rekonwalescencji!
Wybierałam się dziś rano na stację Metra Politechnika, żeby przejść do PKW złożyć rejestrację komitetu RT. Spóźniłam się, więc szybko podpisałam listę i przejechałam się do PKW komunikacją. Odbywała się tam właśnie mała konferencja prasowa, na której spotkałam trochę znajomych, nie tylko wśród dziennikarzy, ale też kodowców, pojawił się nawet Andrzej Chyra 🙂 Widziałam, jak ten #$%@&*( Pereira zadawał Trzaskowskiemu po raz setny to samo pytanie, aż go wszyscy wyśmiali. Straszna desperacja w tej TVPiS… Rafał świetnie wybrnął z pytania o spółki miejskie, mówiąc coś takiego, że chyba po raz pierwszy w cywilizowanym świecie dziennikarz daje ultimatum politykowi, i niech on w takim razie przyzna się, ile zarobił z naszych podatków.
Toast przed „Niespodzianką” dziś o 18. Obejrzę, co tam w Gdańsku, i chyba się przejadę.
Przylaczam sie do zyczen szybkiej rekonwalescencji 🙂
Doro, odwazna jestes z ta komunikacja miejska..
E, no ja już normalnie jeżdżę po mieście. W komunikacji i sklepach zakładam maseczkę, a poza tym chodzę bez.
W poniedziałek mieliśmy pierwsze po przerwie zebranie działu kultury w redakcji na żywo, a we wtorek – ogólne redakcyjne. Bardzo fajnie: w sali konferencyjnej poustawiane indywidualne stoliki jak do pisania matur, na każdym też mikrofon, gdyby ktoś chciał się włączyć w dyskusję 🙂
To wypij toast i za mnie, Doro. 🙂
To oczywiście nie był prawdziwy toast 🙂 Porozstawiano nas na całym Placu Konstytucji w stronę prawdziwego miejsca dawnej „Niespodzianki”, tu i ówdzie porozstawiano krzesełka, więc Szacowni mogli na trochę przysiąść. Wielu dostało też do trzymania plakaty, dawne i nowe, a wszystko to służyło fotograficznej dokumentacji. Było mniej ludzi niż zwykle, ale cóż – nie młodniejemy, niektórzy boją się też wirusa. Widziałam jednak wielu moich dawnych kolegów z Adamem na czele, korowców (Janek Lityński, Ludka i Henio Wujcowie), prof. Rzepliński i masa znajomych. Odśpiewaliśmy hymn, a potem już były luźne spotkania, w maseczkach i przyłbicach (rozdawano, gdybym wiedziała, to bym wcześniej nie kupowała 😉 ). I rozeszliśmy się, a reszta już w sieci:
https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,25999903,31-rocznica-przelomowych-wyborow-swieto-wolnosci-w-czasach.html
Zrobiłam troszkę zdjęć, może potem wrzucę.
Nie trafił się żaden sponsor. 😀
Szkoda.
Transmitowali też to wydarzenie:
https://www.facebook.com/1612238282413536/videos/1580560328769894/
Byłam wczoraj przy tej scence, mało nie pękłam ze śmiechu 😆
https://twitter.com/XKubiak/status/1268497800179957760
Kim jest pan rozmawiajacy z TVP-owcem?
Lisku, to jest p. Borys Budka – Przewodniczący Platformy Obywatelskiej.
Dzieki 🙂
I ja też odpisałam dzisiaj listę poparcia Rafała Trzaskowskiego.
Kolejka była do trzech stolików, przy których można było przysiąść na krześle.
Podpisałam
Ja trochę podpisów zebrałam – jutro oddam.
Zamiast kawy. Tekst nie bardzo nadający się do czytanie przy kawie:
https://www.zeszytyliterackie.pl/jan-blonski-marek-edelman-czeslaw-milosz-jerzy-turowicza-ludzkosc-ktora-zostaje/
No tak, jak często bywa, pierwsza myśl chyba jednak najlepsza 🙂
Esej prof. Ewy Łętowskiej o folwarcznej demokracji.
(Wrzucam link ze strachem – obawiam się kolejnego milczenia.)
https://oko.press/nasza-wadliwa-folwarczna-demokracja-gorzki-esej-prof-ewy-letowskiej/
Nie milczę z powodu wrzutki, tylko trochę wypadłam z rytmu przez tę operację.
Zastanawiam się, co to znaczy nie dźwigać przez 100 dni.
Obawiam się, że dla każdego będzie to miało inne znaczenie.
Czy ciągnięcie wózka z zakupami jest dźwiganiem i do jakiego ciężaru nie jest. Czy dźwiganie można to okrešlić w kilogramach i pozycjach.
Czy podnoszenie czajnika wypełnionego wodą jest dźwiganiem wpływającym na mięšnie brzucha
Czy ktoś ma może jakieś doświadczenia?
Siódemeczko, dopytałabym lekarza.
Mam słabe doświadczenie z niedźwiganiem. Dźwigam od zawsze. Nie wiem jak długo jeszcze. Właśnie przyniosłam do ogrodu 2 x 20 kg piasku do piaskownicy. Wczoraj wnuk próbował zamienić w piaskownicę cały ogród. 🙂
Piękna piaskownica została zakupiona, piasek dowieziony, foremki i inne akcesoria też. W czwartek odbędzie się próba generalna!
Liczę na akceptację zakupu i piękny uśmiech wnuka.
Nie dźwigać przez 100 dni? 😯
Odpowiedzi najlepiej udzieli fachowy fizjoterapeuta.
Moim zdaniem „dźwiganie” dotyczy ciężarów ponad 5 kg. Dużo też zależy od techniki podnoszenia/przenoszenia ciężarów.
A na razie nie napełniaj czajnika do pokrywki, tylko wlewaj tyle wody, ile wrzątku będziesz potrzebować. Np. pół litra.
Jeśli podnosząc lub ciągnąc jakiś przedmiot czujesz reakcję w brzuchu (rwanie, napięcie) to znaczy, że ciężar/wysiłek jest zbyt duży.
Wszystko zależy od rodzaju zabiegu i rozległości szwów/blizny.
Ciężary do 5 kg można na ogół podnosić po 2 tygodniach, ale na początku naprawdę dobrze jest się oszczędzać.
Też tak myślę, że to zależy od techniki przenoszenia.
Na przykład: wstałam w sobotę rano i zobaczyłam, że drzewo ogniste (Płomień afryki) w sporej doniczce na balkonie prawie całkowicie unicestwił wiejący w nocy silny wiatr.
Wiatr wiał dalej (na ogół wieje na 12 piętrze), więc musiałam kwiat wciągnąć do mieszkania, w którym do tej pory ciągle przebywał.
Nie ośmieliłabym się go dźwigać, ale przesuwając po podłożu wciągnęłam do mieszkania i zostawiłam na podłodze.
Mam wiele takich problemów.
Na brzuchu mam pas uciskowy, który mam nosić 6 m-cy.
Lekarza nie mam co pytać, bo nie będzie się zagłębiał w szczegóły, lub powie byle co.
Czajnik niewielki 2,5 litra (praktycznie 2) jest sam sobie dosyć ciężki. Na śniadanie szykuję sobie herbatę 1/2 litra i 1,5 napój na cały dzień. Jak go podnoszę, to czuję w mięśniach ręki, że jest ciężki, ale w brzuchu nic nie czuję, bo mnie uciska ten pas.
Wiem, że to może głupie wątpliwości, ale nie chcę, żeby mi się wszystko rozjechało, a z drugiej strony muszę normalnie żyć, więc często coś podnoszę, przenoszę…
🙁
Idę w środę na zdjęcie szwów, to zrobię z siebie głupka i zapytam lekarza.
Mar-Jo, jednak w pewnym momencie to dźwiganie wychodzi bokiem.
No może nie bokiem.
Najpierw rozchodzi się kresa biała (u wielu sportowców i ludzi dźwigających ciężary), a później przechodzi w przepukliny, lub inne takie.
Nie dźwigaj, kochana, rozłóż na mniejsze.
A w sprawie koronawirusa, na moim osiedlu, zwłaszcza w części, gdzie znajduje się plac zabaw dla dzieci i ławki z klombami, ludzie wylegli w sile chyba większej niż przed pandemią, tłoczą się dorośli razem z dziećmi.
W sklepach też chyba większość chodzi bez masek, a na moją prośbę, żeby następująca mi na pięty osoba w kolejce odsunęła się i zachowała bezpieczny dystans widzę złe spojrzenia, lub zdziwienie.
Miałam ostatnio ochotę powiedzieć takiemu starszemu małżeństwu, że właśnie wyszłam ze szpitala i być może jestem zakażona. Ciekawe, jak by zareagowali. Przecież niebezpieczeństwo dotyczy każdej ze stron.
Ludzie wylegli jakby ze zdwojoną energią, a właśnie podają zwiększenie liczby zakażeń.
Też to u nas widzę, Siódemeczko.
Wczoraj w naszym ogrodzie zachowywaliśmy bezpieczną odległość, żadnego przytulania (a chciałoby się bardzo!). Sami musimy o siebie dbać, bo bez tego epidemia może trwać i trwać…
Odnośnie dźwigania: nie chcem ale muszem! W trakcie „słynnego” remontu domu 2 lata temu przenosiłam rolki papy , ciężar ok. 43 kg! Lada tydzień zaczniemy z mężem docieplanie tej wyremontowanej części. Styropian jest , na szczęście, lekki. 🙂
Siódemeczko, weź to na rozum i sama oceniaj, co może być wysiłkowe a co nie. I nie kłóć się z rozumem, żadnych „dam radę”.
Mar-Jo, czytałam prof. Łętowską. Demokracja nie potrzebuje przymiotników – jest albo jej nie ma. Chociaż, przyznaję, „folwarczna” brzmi barwnie.
Ciekawy Bartłomiej Sienkiewicz https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,26006224,to-nie-jest-bunt-biednych-i-niewyksztalconych-za-kaczynskim.html#S.koronawirus-K.C-B.1-L.1.duze
Z opisu domyslam sie ze chodzi o ograniczenie czynnosci zwiekszajacych cisnienie wewnatrz jamy brzusznej.
Pytanie nie jest robieniem z siebie glupka, glupkiem jest lekarz ktory nie wytlumaczyl dokladnie, z liczbami i przykladami o co chodzi. Jesli nie raczyl, pacjent powinien pytac, z duza pewnoscia siebie, az poczuje ze rozumie. Czasem warto przyjac nastawienie nagminne w Stanach: lekarz nie robi nam łaski, to service provider.
@lisek
Słusznie. Trzeba pytać, aż się zrozumie.
Marysiu,
czy ten czajnik musisz nosić do zlewu pod kran i tam napełniać?
Jeśli masz plastikową, lekką miarkę do wszystkiego (ryż, cukier, litry) to używaj tego i napełniaj czajnik stojący tam, gdzie stoi (na gazie, elektryczny?)
A pod ciężkie donice na balkonie bardzo przydatne są podstawki na rolkach. W mieszkaniu też.
Wiem, Markocie, że można znaleźć ułatwienia, ale nie mogę zastanawiać się przy prawie każdym ruchu, czy mi nie zaszkodzi.
Spiszę pytania w dwóch zdaniach i dam lekarzowi.
Ja tak jak Mar-Jo, daję radę dźwigać, więc nie było to przedmiotem mojej troski, wręcz wydawało mi się, że wzmacniam w ten sposób krzepę.
Mam sporą nadwagę, więc dodatkowe obciążenie.
Nic wcześniej nie wiedziałam o istnieniu białej kresy i że może się rozstąpić.
Teraz wiem.
Mój pszeniczny zakwas będzie dokarmiany jeszcze do 16.
Bardzo dużo mąki się marnuje.
Postanowiłam wczoraj zobaczyć, czy z odrzuconej resztki zakwasu coś wyjdzie.
Dosypałam trochę mąki, żeby dało się zagnieść i nieco wody.
Zostawiłam na noc w piekarniku i rano piekłam przez 30 minut.
Podwoiło swoją pierwotną objętość, nie wiem, czy w 100 procentach i wygląda tak:
https://drive.google.com/file/d/1snq5XmsyNcnTQd-Omw67Ga7j8Xuq8CMC/view?usp=sharing
Od biedy da się zjeść, ale ponieważ nie planowałam konsumpcji, nie dodałam soli, ani nic innego, to chleb nie ma zupełnie smaku, jest doskonale obojętny, ale niezły.
Taki eksperyment. 🙂
PS. A napisali, że niedojrzały zakwas do niczego się nie nadaje.
Errata.
Ma smak, jest kwaśnawe. 🙂
Gdybym dodała soli byłoby niezłe.
Jak na pierwszy wypiek wygląda doskonale.
Takze nie jak na pierwszy wypiek wyglada doskonale, gratulacje! 😆
@mt7
To upiekłaś chlebek toskański 😉
Mój zakwas jest gotowy, przechowuję w lodówce małą porcję ok. 130 g. Kiedy coś piekę, biorę z tego 100 g, odświeżam do 250g (100 g zakwasu + 100 g mąki + 50 g wody) a resztę rozpuszczam w wodzie (pół szklanki), dodaję 2 ząbki czosnku, zakręcam słoiczek i wstawiam do lodówki. Używam do gotowania żurku, wychodzi fantastyczny.
Z odnowionego zakwasu (po wyrośnięciu) biorę, ile potrzeba na zaczyn do ciabatty, pizzy, chleba, a resztę wstawiam w zamkniętym pojemniku do lodówki, niech czeka do ponownego użycia.
Od dawna nic mi się już nie marnuje.
Markocie, co to za zakwas?
I co to wlasciwie jest zurek…? 😳
Pierwszy raz uzylam nieprazonej kaszy gryczanej, po nocnym namoczeniu i ugotowaniu (wlasciwie roz) smakuje jak ziemniaczane puree , b. fajne 😊
@lisek
To ten zakwas pszenny wyhodowany z żytniego. Żytni mam nadal.
Żurek (żur) to jedna z polskich zup narodowych
Mój żurek (biały barszcz?) jest wegetariański, na bulionie warzywnym.
Muszę sobie to zapisać, Markocie. 🙂
A ile można przechowywać, bez dokarmiania?
Żurek to podstawowe danie wielkanocne, jadane oczywiście w ciągu roku też.
Najlepiej ugotować wywar na białej surowej kiełbasie, dodać żur sporządzony z zakwasu chlebowego (wg recepty Markota lub podobnego), koniecznie dodać majeranek otarty i połówki ugotowanych jaj na twardo.
To wersja w mojej rodzinie.
Ludzie dodają jeszcze różności, ale baza jest taka.
Lisku,
tak podają żurek w wielu polskich karczmach i zajazdach.
Spróbuję wersji wege, bo nie powinnam jeść mięsa.
@mt7
Jadam żurek teraz raz na tydzień. Dawniej – raz na parę lat, w Polsce.
Majeranek niezbędny. Dużo 😎
Zakwas pszenny przechowuję na razie do tygodnia, bez żadnych zmian na niekorzyść. Dłużej jeszcze nie ryzykowałam.
Żytni do 2 tygodni. Chleb piekę średnio raz na 10 dni. Jak się kończy, robię nowy.
Kiedyś wędrując z córką po Bieszczadach, spotkaliśmy i dokooptowaliśmy sympatycznego Walijczyka. Gdzieś na początku trasy trafiliśmy na barek w przyczepce, serwujący cienki żurek ze słusznymi kawałami kiełbasy. Nasz towarzysz kiełbasę zjadł, a płyn, w którym mu ją podano, zamierzał wylać – ze zdumieniem zobaczył, że my to jemy! ;-)))
Hmm, nie wiem czy zdolam wyprodukowac cos tak specyficznego nie znajac smaku z doswiadczenia, ale moze sprobuje. Moze tez wersje wega bo nie mam bialej kielbasy.
Markocie, czy na tym zakwasie robisz takze Twoja sycylijska pizze?
Dawno temu, w latach 70. całą grupą złożoną z młodych ludzi z Belgii, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Słowacji, Węgier i Polski jedliśmy żurek w słynnej karczmie „Rzym” w Suchej Beskidzkiej.
Tylko Polacy, Słowacy i Węgrzy nie pochorowali się po tej uczcie 🙁
Lisku,
myślę, że może być trudno zupełnie nie znając oryginalnego smaku, ale do odważnych świat należy 😀
Pizzę robię różnie, ale rodzinie najlepiej smakuje ten najpierwszy przepis na drożdżach z 24-godzinnym fermentowaniem.
Może zakwas był jeszcze za młody? No i do ciasta nie dodałam oliwy, więc było trochę pancerne.
Może następnym razem zrobię na zakwasie i z oliwą i przetestuję 😉
Zdaje sie ze zakwas nie lubi tluszczu?
Jest kilka przepisów włoskich na bułeczki z oliwą, a nawet na sam zakwas na bazie mąki, oliwy i miodu.
Poeksperymentuję i sprawozdam.
🙂 🙂
Nie wiem czy to przypadek, ale wydaje mi sie ze zaczyn lepiej rosnie jesli sie go dokarmia na dwie raty.
Jeżeli o paskudnych zupach mowa, to nigdy nie jadłam czegoś tak niedobrego jak zupa chlebowa w Lizbonie.
W fajnym lokaliku obok naszego mieszkania przy wtórze pieśni fado.
Nie wiem, może akurat w tym lokalu była obrzydliwa, ale nie będę weryfikować opinii.
Mnie sie akurat przypomniala inna zupa z chlebem, wysmienita 🙂 Hiszpanska zupa-mus czosnkowa, na bazie duzej ilosci czosnku, chleba i oliwy, zapiekana w kamionkowych naczyniach. Niepodobna do niczego innego.
Aż mi się przypomniało dzieciństwo i zupa, którą sobie czasem robił mój ojciec na śniadanie, gdy wracał przemarznięty z wędkowania, na które wychodził przed świtem.
W głębokim talerzu rozgniatał z solą ząbek czosnku, na to żytni chleb pokrojony w kostkę, łyżka skwarek z kamionkowego garnka ze smalcem i na to wszystko – wrzątek z czajnika.
Jaki to był wspaniały aromat i smak…
Taką samą zupę robiła moja babcia, nazywała ją „wodzionka”.
Bardzo ciekawe! Wlasciwie te same skladniki, choc zmiana tluszczu na lokalny zapewne daje calkiem inny smak.
Wg wiki to przepis sląski
Ta hiszpanska to byl domowy przepis, kazda rodzina ma troche inna wersje (sa takze bardziej wyszukane i „restauracyjne”). W tej ktora jadlam w sklad wchodzil jeszcze ocet, a calosc byla gotowana, rozbita na gesta mase i zapieczona.
Naprawdę ciekawe, bo mój ojciec pochodził z Kresów i zupę nazywał „czosnyczka”.
Na Śląsku, który poznałam dopiero w czasie studiów (miałam koleżankę stamtąd) nigdy mnie czymś takim „ubogim” nie poczęstowano. Zawsze były rolady, modra kapusta i kluski, bo zawsze jakoś wypadała niedziela 🙂
Babcia przyjaciółki do wszystkiego dolewała maggi.
Kiedy w ramach zaspokojenia ich ciekawości kuchnią mojej rodziny ugotowałam im zupę jabłkową (słodką), babka również dolała maggi i stwierdziła: pyszne 😎
W domu mojej śląskiej przyjaciółki nigdy nie używano czosnku i ona też nie używa, chociaż gdzie indziej jada potrawy go zawierające.
Markocie, może to wspomnienie po dziadku-wampirze? 😉
Tez mam wrazenie ze to musi byc nie tylko na Slasku. To ze Cie nia nie czestowano nie znaczy ze jej nie bylo, lecz ze miala wlasnie status „ubogiej”, tz nie dla gosci (to samo dotyczy czosnku, ktory w Polsce, w odroznieniu od Hiszpani na przyklad, ma zla reputacje). Zupy na chlebie istnieja w roznych krajach
Jablkowiej nie znam, z owocowych slodkich chyba gdzies natknelam sie na wisniowa, oprocz tego pamietam u przyjaciol slodka „zupe nic” 🙂 (to bylo cos mlecznego).
Jest i wersja (ponoc) czeska
Zupa nic to był tradycyjny deser niedzielny u mnie w domu.
Na mleku wrzącym z laską wanilii były gotowane, a właściwie parzone, kładzione łyżką kluseczki z białka ubitego sztywno ze szczyptą soli. Wyrastały jak puszyste kumulusy. Po ich wyjęciu do mleka były dodawane żółtka utarte z cukrem, powstawał z tego żółty sos waniliowy, po którym pływały śnieżnobiałe chmurki z piany. Podawane po schłodzeniu. Kocham do dziś.
Zupa może być wiśniowa, ale też jabłkowa.
Tak, to bylo to 🙂
u nas robi się latem różne zupy owocowe, głównie z kwaśnych owoców, najczęściej z wiśni lub śliwek
Rzeczywiscie, zupa sliwkowa na zimno bywala takze u nas, chyba z wegierek… Siegnelam do mojego tomu Kuchni Polskiej, jest (caly rozdzial zup owocowych), choc nie wiem czy w najlepszej wersji.
Się rozmarzyło towarzystwo pań. 🙂
W sprawie dźwigania Markot miał rację, można do 5 kg.
Przesuwanie i ciągnięcie (wózka) bez przesady, najważniejsze, żeby nie powodowało napięcia powłok brzusznych.
No to jakoś rozjaśniło obraz.
Myślałam, że mi zdejmą szwy, a wymienili tylko plastry konstrukcyjne do 18 czerwca.
Byłam przekonana, że te plastry, są zamiast szwów.
No dobrze, nie jest źle.
To raczej ma malo wspolnego z plcia.
Nie chodzi o płeć, Lisku, tylko o osoby biorące główny udział w dyskusji. 🙂
Jeszcze wrócę do tej portugalskiej zupy, bo znalazłam na zdjęciu robionym przez mojego syna widok talerz z tą zupą.
Tak się do niej przyczepiłam, bo myślałam/ślę, że ktoś z nas zakpił.
W jakiejś szarej wodzie pokruszony chleb posypany jakimś zielskiem.
Jeżeli miało jakiś smak, to wody po brudnej ścierce, przynajmniej tak mi się kojarzyło.
Wyszukuję w necie lizbońską zupę chlebową i nigdzie nie widzę takiego obrazka.
https://drive.google.com/file/d/1Dg80tXQFEnvxRZOkhZAxUun93ZTkSZT4/view?usp=sharing
Tak wyglada portugalska chlebowa wg wiki
https://en.m.wikipedia.org/wiki/A%C3%A7orda
Bardzo mozliwe ze nie jest szczegolnie esencjonalna 🙂
Ważna informacja dla głosujących za granicą: jest tylko kilka dni na zarejestrowanie się. https://ewybory.msz.gov.pl/m
Marysiu,
ja przypuszczam, że smak kolendry wszystko ci zepsuł.
Nie każdy lubi to zioło.
@Tetryk56
😀
@adomi6319
O, ze śliwek też bywała. Wypadła mi z pamięci.
Ta lizbońska zupa warta spróbowania.
Mam wszystkie potrzebne składniki, poza białym chlebem 🙁
Do czosnyczki mojego ojca brakuje mi skwarek 🙁
A apetyt coraz większy 🙄
Nie znałem wcześniej tej ballady…
https://youtu.be/j9CHmgpXCkw
Tetryku, genialne…
Ago, czuwam, już wykonane.
Haneczko 🙂
Teraz na topie jest „inteligencja bezobjawowa” a’la minister Ardanowski 😉
Wiatr historii…
Bostoński pomnik Krzysztofa Kolumba pozbawiony głowy.
.
.
.
Dzisiaj profesor historii z Hamburga przekazał w niemieckiej tv informacje o medycznych (prowadzących często do śmierci) eksperymentach Roberta Kocha na miejscowej ludności w niemieckich koloniach w Afryce. Wręcz wezwał do zmiany nazwy RKI (Robert Koch Institut).
A u nas? Wybielanie, wybielanie….
Akurat dekapitacja posągu Kolumba wydaje mi sie bez sensu…
Jesli nowym trendem bedzie wyszukiwanie historycznych postaci reprezentujacych 20-21 wieczne pojecia rownosci, prawie nikt sie nie ostanie.
Jestem przeciw obalaniu i niszczeniu.
Historia ma mówić pełnym głosem. Mamy mieć świadomość, skąd pochodzimy.
Tablice informacyjne na kontrowersyjnych pomnikach byłyby dobrym rozwiązaniem.
Też tak uważam, jak Haneczka.
Dlatego byłam i jestem przeciwna niszczeniu pomników poświęconych armii radzieckiej. To byli ludzie, którzy ginęli za naszą i innych narodów wolność i często nienawidzili swoich władz, jak mój ojciec.
Pomniki stojące jakoś wystawnie, jak Dzierżyńskiego na dawnym placu jego imienia można przenieść na emeryturę do do stosownego parku muzealnego.
Dla takich niesłusznych emerytów 😉 mamy już nawet stosowną Kozłówkę.
Wreszcie ktoś rozszyfrował, co naprawdę znaczy skrótowiec LGBT (nie będą nam tutaj w obcych językach narzucali…): LEPIEJ, GDY BĘDZIE TRZASKOWSKI.
Tez jestem za przenoszeniem, zle etapy historii trzeba pamietac i ta pamiec jest wazna, zaden retusz historii nie jest dobry. Ale usuniecie z piedestalu cieszy…
Co do pomnikow poswieconych armii radzieckiej, dla mnie reprezentuja bardziej tych ktorzy ja wysylali niz ludzi o ktorych pisze Siodemeczka. Dlatego usuwanie takich pomnikow mi nie przeszkadza. Najlepiej podobali mi sie Czesi, ktorzy w 1991 stojacy w Pradze na cokole czolg radziecki pomalowali na rozowo i zostawili na miejscu 🙂 , dopiero po 8 latach odtransportowali go do muzeum historii wojskowej.
Zostawianie pomnikow i tabliczki informacyjne to swietne rozwiazanie, ale mysle ze nie zawsze mozliwe. Rozumiem usuniecie gromnych posagow Stalina i Lenina i potrzebe zdjecia posagu Roberta Lee
Co do przeniesienia z Eskorialu zwlok Franca bylam przeciwna.
Ścichapęku, dziękuję za informację o rozszyfrowaniu skrótu. Jest rewelacyjne. Rozesłałam już wśród znajomych, bo jest genialne. Mam nadzieję, że prawa autorskie nie są zastrzeżone.
W czasie moich wędrówek po kilku krajach UE miałam okazję poznać ludzi przesympatycznych, którzy byli gejami i tak, jak mnie w domu uczono, że „nie wolno nikomu zaglądać pod kołdrę”, to tego się trzymam do dziś.
Armia to ludzie.
Uważam usuniecie tego pomnika za barbarzyństwo.
Pomnik Wdzięczności Żołnierzom Armii Radzieckiej w Warszawie
Gdyby twój ojciec, Lisku wcielony do armii bez gadania, zginął w czasie walk na obcej ziemi, to jego ofiara nie jest godna wdzięczności, bo go wysłał człowiek zbrodniarz, który jednak uratował świat przed Hitlerem?
Siodemeczko, nie musisz uciekac sie do tak mocnego apelu emocjonalnego. Dla mnie zolnierze sa przewaznie ofiarami. Nie wybieraja z kim maja walczyc i w jakiej sprawie, z wyjatkiem tych ktorzy z wlasnej woli wlaczali sie do armii rosyjskiej by walczyc z Niemcami. Pomnik ktory zlinkowalas jest poswiecony zolnierzom, nie armii, i to moze roznica. Z drugiej strony, nie wiem jak na taki pomnik patrzyla kobieta zgwalcona przez rosyjskiego zolnierza. Po prostu nie wiem. I nie dlatego ze jestem bezduszna czy niewdzieczna, przynajmniej mam taka nadzieje.
Pytanie bylo kogo upamietniaja pomniki, a nie kto jest godny wdziecznosci, bo mam nadzieje ze w tej drugiej sprawie sie nie roznimy.
Franco nie był pochowany w Escorialu, tylko mauzoleum w Valle de los Caídos
Wojna domowa w Hiszpanii była okrutna i nie dziwię się, że ludzie nie chcieli, żeby leżał razem z ofiarami wojny domowej, której był sprawcą.
Tu akurat uważałabym to za dziejową sprawiedliwość, został przeniesiony w inne miejsce na cmentarzu Mingorrubio.
W Escorialu są grobowce królów i ich rodzin.
Co do Franca rzeczywiscie sie pomylilam.
Tak Lisku, nie różnimy się.
Pomniki jednostek niegodnych pomników, najczęściej są pośmiertnie obalane, lub niszczone. Z czasem, kiedy emocje już nie grają takiej roli są przywracane, jeżeli gdzieś przetrwały, jako świadectwo historii.
Dlatego póki co, niech idą na emeryturę w ustronnym miejscu.
Jeszcze a propos Kolumba, 500-lecie odkrycia Ameryki bylo w Poludniowej Ameryce obchodzone z mieszanymi uczuciami. I mimo ze wladze swietowaly, i w stolicy postawiono posag Kolumba, na glownym placu w Cuzco, prekolumbijskiej stolicy inkaskiej, lokalne wladze ustawily tablice pamiatkowa:
„Z okazju 500-lecia: Gloria i honor anonimowym ofiarom inwazji oraz bohaterom andyjskiego oporu. Nie zdolaja nas zabic.”
Dali mu piedestał
Pod warunkiem, żeby na nim nie stał
(Sztaudynger)
Od 15 czerwca Niemcy otwieraja sie na turystyke z EU oraz Anglii bez obowiazku kwarantanny. Moze to cos dla Haneczki.
Musimy mieć pewność, że będą mogły wrócić, zwłaszcza córasek.
Według słów emerytowanego biskupa częstochowskiego ewangeliści Łukasz i Mateusz wrócili…
Zdaje się, że nadszedł czas na powtórne przyjście Jezusa , bardzo wkurzonego…
(Muszę odszukać Antoniego Słonimskiego z „Jak to było naprawdę”. Miałam ze sobą w Halver w 2010 roku. Słonimski i Blog Bobika pomogli mi przetrwać bardzo trudny czas w NRW.)
Mar-Jo, błyskawicznie by sobie z nim poradzili.
„Ewangelista Łukasz, profesor Szumowski, jest przedłużeniem czynów Jezusa” […]
Czy Jezus (wraz z rodziną i znajomkami) też może przekręcił 80 milionów publicznych pieniędzy?
A bp Antoni Długosz kadzi obecnej władzy nie od dziś, także w programach TV dla dzieci. Jest też autorem i wykonawcą pieśni „Chrześcijanin tańczy”.
Jak mu zagrają 😉
Haneczko (11:23) 🙂
Oj Lisku, gdyby to było zabawne, ale nie jest. Mam wrażenie, że tylko ateiści traktują religię poważnie i z szacunkiem.
A tańczącego doskonale pamiętam. Tak mi się wtedy wbił do głowy, że wirowałam jak tańczący derwisz.
Ale z tymi 80 mln to chyba jednak stanowczo nie doszacowałem 🙁
Albo wręcz niedoszacowałem.
@markot (śr, 10 czerwca 2020, 18:33), co do kolendry. W Brazylii na dwa pęczki zieleniny połączone razem, nać pietruszki i szczypiorek, mówią „cheiro verde” czyli zielony zapach. Zaskoczyło mnie gdy przed laty przeniosłem się do Fortalezy i tam tej nazwy używano dla potężnej dozy kolendry. I dodawano do wszystkiego, albo samą ją siekano i podawano jako sałatkę. A pietruszki ani szczypiorku jakby nie znano.
Potem przez wiele lat miałem dreszcze czując zapach kolendry.
@andsol
No właśnie, kolendrę lubi się lub nie znosi. Nie ma stosunku obojętnego 😉
Używam sporo, bo mi się rozsiewa w ogrodzie i zawsze jest do dyspozycji. Pierwsze skojarzenie jednak (po spróbowaniu natki, bo nasiona mają zupełnie inny aromat) to był odorek zieleniak (pluskwiak drzewny) 😀
Nie wiem, jak by było z nadmiarem tej zieleniny, ale w zupie i w ogóle w połączeniu z czosnkiem jest bardzo OK.
Gotując zupę dyniową po tajsku zawsze dodaję łodygę kolendry do gotowania, a świeże listki do gotowej zupy.
Zielonej pietruszki nie zastąpi nic. Na przykład w sosie chimichurri albo salmoriglio, choć w tym ostatnim może być też świeże oregano.
Nie wydaje mi się, że osoby LGBT+ byłyby zachwycone tym rozwinięciem skrótu, o którym pisze Ścichapęk. A to jest ten moment, kiedy naszym bliźnim ze społeczności LGBT+ należy się z naszej strony szczególna troska.
Ago, nie słyszałam z ust p.Trzaskowskiego ani jednej wypowiedzi, która uwłaczała by społeczności LGBT.
A swoją drogą i w krajach zachodnich, społeczeństwa przez wiele dziesiątków lat uczyły się tolerancji i raczej na skutek coraz bardziej słabnącej roli kościołów.
Dzis w programie miedzynarodowym byl szeroki reportaz o Dudzie, a Haaretz za Guardianem cytuje jego wypowiedz ze ideologia LGBT jest niebezpieczniejsza niz komunizm. Czy te podłe wypowiedzi rzeczywiscie moga przysporzyc mu wiele glosow?
Od dawna nie natknelam sie na termin „bliźni” poza tekstami religijnymi..
Widze czesciowe odpowiedzi na swoje pytania u Szostkiewicza.
Myszo, nie sugerowałam niczego takiego – choć samo milczenie RT „w temacie” w tej chwili jest odbierane przez wiele osób bardzo źle. Gdyby ktoś rozwinął skrót w ten sposób: „Lepiej, gdy Biedroń…” to też, jestem przekonana, nie zostałoby odebrano dobrze. LGBT+ to ludzie. To jest skrót należący do tej społeczności.
Często posługuję się słowem „bliźni”. To jedna z tych chrześcijańskich koncepcji, które przyswoiłam i traktuję jako wspólną „wartościową” bazę z wierzącymi znajomymi.
Ago, rozwinięcie skrótowca (bo LGBT+ to jednak nie skrót) było oczywiście żartobliwe. Jeśli jednak szutka nie chwyciła (albo co gorsza kogoś uraziła), z caaałych sił biję się w pierś. Intencje miałem szczere i czyste 🙂
A dla społeczności LGBT+ (LGBTQ) nasza empatia i troska to teraz trochę chyba zbyt mało. Zmiana prezydenta może im przynieść bardziej wymierne korzyści (i nie mam na myśli Bosaka, bo ten jest szczęśliwie bez szans).
To ciekawe zagarnienie. Jako idea ja przyjmuje, ale jako wyrazenie dla mnie brzmi za wzniosle … Wlasciwie jako idea to tez niezupelnie to do czego ja sie odnosze, poniewaz implikuje np milosc, do ktorej nie czuje sie zobowiazana.
W roznych jezykach tlumaczy sie to slowo troche inaczej. Po polsku chyba oznacza kogos podobnego do mnie, jak blizniak. Po angielsku przetlumaczono to na neighbour.
To pojecie moze byc mniej uniwersalne niz sie zdaje
Kochaj bliźniego jak siebie samego = (Thou shalt) love thy neighbor as thyself
Markocie, wlasnie dlatego napisalam ze po angielsku to sasiad…
Przepraszam Ago 🙂 To oczywiscie nie ma wiele wspolnego z tematem o ktorym piszesz, po prostu kiedys duzo sie zastanawialam nad tym pojeciem, stad ten boczny watek 🙂
Ama il prossimo tuo come te stesso.
Bliźni = bliski (prossimo, der Nächste, prochain)
Ścichapęku, nie mam i nie miałam żadnych brzydkich podejrzeń co do Twoich intencji. Ani wątpliwości co do tego, jak ważne dla praw – i fizycznego bezpieczeństwa – osób LGBT+ – są wyniki tych i każdych innych wyborów. Ich samopoczucie dziś i każdego dnia jest jednak też ważne – i w tej akurat sprawie możemy coś od ręki robić, poza długoterminowymi działaniami nastawionymi na zmiany systemowe.
Wiele z tych osób ma za sobą doświadczenia pogardy i agresji, słownej i fizycznej, nie oczekują też niczego dobrego od PiSU. Na zimny rozum, ta przedwyborcza eskalacja nienawiści nie powinna nikogo dziwić. Ale jako że nie jesteśmy maszynami, to, z tego, co widzę, nawet jeśli nie dziwi, to cholernie dotyka.
Nie przyszłam też nikogo opieprzać, dzielę się po prostu silnym przeczuciem/wrażeniem – że takie rozwinięcie skrótowca (i każde inne, poza oryginalnym), nie byłoby dobrze przyjęte. Co też nie znaczy, że nie byłoby dobrze przyjęte przez nikogo – osoby LGBT+ to przecież nie jest jednolita grupa, która to samo myśli na każdy temat, to samo czuje w danej chwili i ma jednakowe poczucie humoru.
PiS mówi: LGBT to ideologia i plwać nam na nią. Społeczność odpowiada: LGBT+ to ludzie. I ten przekaz trzeba nam wzmacniać, jeśli chcemy pomóc. A do głosowania przeciw Dudzie mobilizować swoją drogą. Mnóstwo roboty.
Lisku,
wygląda na to, że w angielskim nie ma bliższych niż sąsiad 😉
Next jest takie wieloznaczne… Nie da się powiedzieć „love your next” bez pytania „next what?”
Lisku, nie ma za co przepraszać. 🙂 To ja przepraszam, że się teraz za bardzo nie wciągnę w temat, choć z zasady tematy językowe mnie fascynują, ale wszystkie łącza mam rozgrzane przez te pisowskie awantury, a na dodatek mam chore oko, w które muszę sobie wpychać antybiotyki, w użyciu mam więc, właściwie, tylko jedno, co komplikuje sprawę.
Jestem trochę staroświecka i używanie staroświeckich słów mi pasuje. Pisząc o koncepcji bliźniego miałam na myśli traktowanie wszystkich ludzi jako członków swojej wspólnoty, czynnik mitygujący gotowość do działania na rzecz swojej własnej rodziny/ grupy/ narodu z ewidentną szkodą dla innych. Idea miłowania bliźniego – i to jak siebie samego – to już dla mnie troszkę 😉 za dużo.
PiS mówi: LGBT to ideologia, i nikt nie pyta, na czym ta „ideologia” polega.
Gdzie jest definicja?
Czy to jakaś międzynarodowa konspiracja zagrażająca polskiemu narodowi, jeśli zgodzi się na zmianę traktowania osób nieheteroseksualnych przez polskie prawo i społeczeństwo i nada im prawa przysługujące ogromnej większości obywateli?
Czy bycie hetero to też jest ideologia?
Ależ pytają ludzie, pytają. I zapewniam Cię, że jest dostępnych mnóstwo tekstów, które to „wyjaśniają”. Dostępne są w miejscach, w które zwykle nie zaglądam i nie chcę ich propagować, ale kilka jednak mignęło mi na ekranie. Zajrzyj chociażby do „wPolityce”.
Ago, traktowanie wszystkich ludzi jako członków swojej wspólnoty – ten argument w mojej okolicy dosc slabo dziala, szczegolnie w stosunku do reprezentantow grupy (z takich czy innych powodow) antagonistycznej, wiec przewaznie uzywam innego, emocjonalnie prawie odwrotnego: czlowiek (czy grupa lub narod) nie musi byc mily by „zasluzyc” na podstawowe prawa, mozna go nie znosic, moze nam sie nie podobac, ale prawa naleza mu sie i tak.
Whatever works…
Ale lepiej rzeczywiscie nie nadwerezaj oka 🙂
Markocie, zastanawialam sie w ktorym momencie pojawia sie uniwersalistyczne rozumienie tego pojecia.
Markocie, gdy PiS mowi o ideologii LGBT, chodzi mu (o ile rozumiem) o tak zwanego Gendera, tz zachwianie ładu rodzinnego, rozpusta, zachowania przeciwne naturze, in vitro itp, bo w Biblii sa tylko Adam i żebro.
Hetero to jest odwrotnosc LGBT, tz CPBP (Co Pan Bog Przykazal) 🙂
Lisku, absolutnie tak! Naród/ człowiek nie musi być miły, by mieć prawa, to niezbędny element układanki! Grzesznik nie przestaje być bliźnim (to by nie mogło działać, skoro wszystkie jesteśmy grzesznicami).
Polecam tekst prof. Obirka:
https://studioopinii.pl/archiwa/198833
Widze nastepne pojecia z tamtej sfery 😊 O ile pojecie blizniego jest mi jakos bliskie, pojecie grzesznikow jest mi calkiem obce, nie wiem co to jest grzech. Wiem co to jest przestepstwo lub swinstwo…
Łotr wariuje, oskarza mnie o spamowanie 😯
Bardzo przepraszam P.T. Frekwencję za dziwne zachowana Łotra. Niestety kolejny raz potwierdza się, że robienie Update’u nie wychodzi na zdrowie. Nie robienie niestety też.
Nawiasem mówiąc (tzn. pisząc) podpisuję się oburącz pod stwierdzeniem liska odnośnie grzechu.
Wieczorem po ciężkim dniu…
W zasadzie padłam ze zmęczenia , ale weszłam na chwilkę na Blog i…
Post Liska odpędził senność!!! 🙂 Lisku, dziękuję za bezgrzeszną definicję tzw. „grzechu”. Biorę ją z wielką wdzięcznością. 🙂
Szara myszy 😉 , dopierom teraz zobaczył…
Sam zaczerpnąłem tego (pełnego nadziei i optymizmu) lepieja z FB i bez pytania nikogo o zgodę rozpowszechniłem, więc odpowiedź może być rzecz jasna tylko jedna 🙂
PA, przypuszczałam, że to kłopot techniczny. 😀
Lisku (14.VI.20:05), bardzo mi się spodobało „Adam i żebro”, jakoś nigdy mnie to nie zastanawiało. Przypomniałam sobie, że bardzo dawno temu zastanawiałam się; z kim miały dzieci ich dzieci. 😉
Ścichapęku, zaraz w następnym dniu otrzymałam (na łocapie), od zaprzyjaźnionej osoby grafikę z tym nowym „rozwinięciem”).
Normalnie przy zatrzymaniu kogoś w poczekalni dostaję mail zawiadamiający o tym. Niestety teraz wtyczka antyspamowa produkuje takie maile przy każdym paskudztwie, które próbuje się dostać na blog. A ponieważ „nie będą mi tu w obcych językach…” (a jest tego z tuzin na godzinę), to zablokowałem zawiadamianie do czasu znalezienia rozwiązania, sorry. 😉
Czytaliście ten artykuł?
https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,26026457,prezydent-moze-wierzyc-w-boga-czyli-dlaczego-porozumienie.html#S.koronawirus-K.C-B.1-L.1.duze:undefined
Myszko, sila rzeczy z rodzenstwem – corkami Adama i Ewy 🙂
Lisku, dlatego wówczas miałam z tym problem.
PA, przy tej technicznej sprawie, wynikła dla mnie także niespodzianka, z którą nie wiem, jak sobie poradzić. Konto, które wpisałam, gdy wchodziłam na blog Bobika, było moim pierwszym kontem, jakie mi założyła (lata temu) moja córka. Później sobie założyłam osobne konto „zakupowe” i „prywatne”. Przez tych kilka lat co jakiś czas aktywowałam to pierwsze konto, ale ostatnio zapomniałam o nim i okazało się, że mi wygasło. 🙁
Teraz nie wiem co mam zrobić.
Czy mogę zmienić na działające?
Z kim miały dzieci dzieci Adama i Ewy?
Już ten pierwszy, który po zamordowaniu brata odszedł z rodzinnego domu, miał ten problem. Ale według Biblii w sąsiedztwie Edenu był kraj Nod i tam znalazł żonę, z którą miał dzieci i zbudował miasto nazwane imieniem syna Henocha.
Nie pytajcie, kto mieszkał w kraju Nod.
Może małpy? 😉
Dociekliwe dziecko może postawić to pytanie swojemu katechecie.
Zamiast pojęcia „bliźni” wolę pojęcie „współobywatel”. Nie musi mi być do niego blisko pod żadnym względem, ale mam obowiązek szanować jego prawa obywatelskie. Dokładnie takie same jak moje własne.
Pojęcie „grzechu” współgra z pojęciem „winy”. Wolę pojęcie „przyczyna”, które wyjaśnia problem, zjawisko. Odwołuje się do poczucia odpowiedzialności bez dołującego poczucia winy.
Wspolobywatel – niekoniecznie, blizni moze byc obywatelem innego kraju, moze nie miec zadnego obywatelstwa itd.
Co do winy – w wypadku przestepstwa jest przewinienie, w wypadku swinstwa jest ono samo… Kazde z nich jest wynikiem mniej lub bardziej swiadomego dzialania. Problemem lub zjawiskiem moga sie stac dopiero w kontekscie zewnetrznej analizy.
Psychologia to inny rozdzial.
Adam i Ewa mieli synow i corki (Gen 5:4). Nikogo innego oprocz ich potomstwa podobno nie bylo, z jednym nadludzkim wyjatkiem pojawiajacym sie w historii wiezy Babel.
Lisku,
przeczytaj inne wersy Księgi Rodzaju (Gen. 4:16-20)
Książka Johna Steinbecka „East of Eden” (Na wschód od Edenu) jest realistyczną parafrazą biblijnej historii o Kainie i Ablu i nawiązuje tytułem do Księgi Rodzaju.
Na wschód od biblijnego Edenu znajdowała się kraina Nod.
Adam spłodził kolejnego syna, kiedy miał 130 lat, a dalsze dzieci w ciągu kolejnych 800 lat.
W tym czasie Kain rozmnażał się w krainie Nod, którą ktoś tak nazwał przed nim.
Ewolucja człowiekowatych trwała już od ca 10 milionów lat…
Kraina Nod – nazwa Nod jest od rdzenia oznaczajacego „wedrowke/wloczege/bezdomnosc”, tz los na ktory Kain zostal skazany, oznacza miejsce do ktorego Kain dotarl w ramach swojego wygnania (zaden mieszkaniec nie jest wspomniany).
Kiedy dokladnie Adamowi rodzily sie corki nie mozna wiedziec, poniewaz z reguly narodzenie kobiet nie jest wspominane w biblijnych wyliczankach genealogicznych, wiec to ze ich istnienie jest wspomniane mimochodem na samym koncu nic nie znaczy.
Steinbecka sobie daruje. Kazdy moze sobie budowac wlasne mitologie, ale tu mowa o pewnej okreslonej.
Nigdzie w Biblii nie ma mowy o tym, że kobieta, do której „zbliżył się” Kain, była jego siostrą.
To takie zupełnie nieistotne?
Wygnany wrócił na chwilę, żeby się ożenić, czy jego siostra podążyła za nim?
Moim zdaniem jest to zwyczajna nieuważność i niekonsekwencja autorów spisujących biblię, niejedyna zresztą. Jak to w legendach długo przekazywanych ustnie bywa.
Jak ta z oddzieleniem światła od ciemności pierwszego dnia Stworzenia i wykreowaniem słońca i gwiazd – czwartego 😉
Czy Adam i Ewa, stworzona z jego żebra, mieli identyczne DNA?
Nie podaje sie takze jej imienia.
Dokad mial wrocic?
Ty uwazasz ze slonce i gwiazdy sa jedymym zrodlem swiatla, inni tak nie uwazali. Jedna z wiekszych trudnosci w analizowaniu obcych mitologii to proba zrozumienia jaki byl swiatopoglad jej tworcow, zamiast narzucania im swojego wlasnego, bo wtedy wychodzi nam nie nauka lecz samo-klonowanie.
Krytyka biblijna to cala dziedzina.
A, ci nadluddzcy to nie w Babilonii lecz jeszcze przed potopem.
Myszko (10:39), mozliwe ze dlatego tekst jest tu bardzo oszczedny w szczegoly i trzeba sobie dopowiadac. Ale zalozenie wspolnego praojca dla wszystkich musi do tego prowadzic przynajmniej do nastepnego pokolenia.
DNA nie to samo bo to inna garsc gliny… 🙂
Lisku,
przecież moje próby zrozumienia biblijnej mitologii nie są narzucaniem nikomu mojego światopoglądu.
Czytam różne mity o stworzeniu świata i próbach wyjaśnienia przez dawnych ludzi różnych niezrozumiałych, a często przerażających zjawisk przyrodniczych.
Póki jest to traktowane jako mit i legenda, i wolniej lub szybciej weryfikowane przez naukę, jest OK.
Gorzej, jeśli nakazy i zakazy towarzyszące tym mitom są traktowane dosłownie jako prawda objawiona i używane instrumentalnie do narzucania innym określonego światopoglądu, uzasadniania celów politycznych, podbijania i eksterminacji plemion i narodów itd.
Nie rozważam tu kwestii źródeł światła w pierwszym dniu stworzenia 😉
Ale na przykład zagadnienie odmowy transfuzji krwi uzasadnianej przy pomocy Biblii jest już sprawą poważniejszą.
Czytalam kiedys ze podanie o Ewie stworzonej z zebra Adama jest zwiazane z faktem ze po sumeryjsku „dawac zycie” i „zebro” brzmia tak samo. Hebrajskie imie Ewy, Hava, jest ze rdzenia „zycie”.
Markocie, to zupelnie rozne tematy. Poniewaz Myszka poruszyla temat Adama i zebra, rozmowa w moim rozumieniu dotyczy samej fabuly (przekazu), ktora z powodu tlumaczen i nieporozumien jezykowych i oraz naginania do roznych pozniejszych ideologii nie zawsze jest jasna. Jest to temat ktory mnie akurat ciekawi.
Zupelnie nie wchodze w dzisiejsze problemy modernizmu i chrzescijanstwa, bo ten konik jest chyba w tym gronie dosc dokladnie ujezdzony, tak przez osoby niewierzace jak i wierzace. W tym kontekscie akurat bardziej ciekawi mnie jak lacza te tematy osoby wierzace, bo co mysla o tym niewierzacy jest za bardzo oczywiste.
„moje próby zrozumienia biblijnej mitologii nie są narzucaniem nikomu mojego światopoglądu”. Nie chodzilo mi o to ze narzucasz swoj swiatopoglad komus dzisiejszemu. Chodzilo mi o to ze jesli czytasz taki przekaz w swietle wlasnego swiatopogladu, nie zrozumiesz swiatopogladu tych ktorzy tem przekaz tworzyli, dosc dawno temu. Dla mnie to bardzo interesujace cwiczenie – probowac zrozumiec kogos kto mysli/myslal calkiem inaczej niz ja.
Tak, w pochmurny dzień jest widno, ale źródła światła nie widać, więc skąd wiadomo, że to dzięki słońcu 😉
Kwestia, czy to faktycznie chodziło o żebro, została chyba wyjaśniona w momencie stwierdzenia, że mężczyznom nie brakuje żadnej tego rodzaju kości, natomiast nie posiadają oni os baculum, w przeciwieństwie do większości ssaków włącznie z licznymi naczelnymi 😉
Istnieje teoria wg ktorej Adam zostal stworzony z dodatkowym zebrem, ktorego teraz nie ma.
Nasmiewac sie mozna na sto roznych sposobow, ale co to daje?
Swit zaczyna sie przed wschodem slonca.
Zreszta swiatlo rzeczywiscie istnieje i bez slonca… 🙂
Markocie, czy aby sie nie pomylilam – w Nocnym Chlebie z zakwasem na 10 min do miksera idzie zytnia, nie przenna?
Lisku,
Na początku był zakwas.
Do niego dodajesz mąkę żytnią i wodę. Miksujesz 10 minut.
I to jest zaczyn.
Zostawiasz go na 40 min. w spokoju.
Potem dodajesz mąkę pszenną, wodę i 60 g zakwasu oraz sól i ewentualne przyprawy.
Nb w S.T. nie ma nic co by sie sprzeciwialo transfuzji krwi, nie widze w moim rejonie problemu z transfuzja. Jest za to z post mortem.
Probuje mala modyfikacje NChM – poczytalam o autolizie, to proces w ktorym maka wymieszana z woda i zostawiona na 30 min lub wiecej sama wytwarza duzo glutenu, nie trzeba duzo ugniatac. W tym przepisie wprawdzie nie ma ugniatania, ale postanowilam zmieszac przenna z jej porcja wody w oddzielniej misce, podczas gdy w mikserze jest 40-min przerwa, potem posole i zlacze, zobaczymy co to da. Co prawda poprzednio chyba nie wyszlo tak jak powinno bo nie dalo sie cieniutko kroic, moze tak zblize sie do idealu 🙂
A, poprzednio zapomnialam o tym malym dodatku zakwasu.
Moze zamiast tego dodam ciut suchych drozdzy? Probowales?
Na Ziemi głównym źródłem światła dziennego (widzialnego) jest Słońce. W nocy – gwiazdy.
Inne źródła to płomień powstający przy spalaniu i różne lampy dające światło w wyniku rozgrzania lub emisji elektronów.
Szczególnym źródłem jest synchrotron – rodzaj akceleratora.
W nocy chyba ksiezyc (tz posrednio slonce)? Piorun. Aktywny wulkan. I ogien – ognisko, pochodnia.
Lisku,
wydawało mi się, że mój przepis jest bardzo prosty i skuteczny (udaje mi się za każdym razem) ale próbuj i opowiadaj o rezultatach.
Drożdży nie dodaję żadnych, więc nie mam zdania na ten temat.
Autoliza mąki żytniej zachodzi podczas tych 40 minut.
Pszenna nie potrzebuje tego procesu.
Drugie miksowanie trwa tylko kilka minut, aby wytworzyła się gładka i pulchna masa.
Co do transfuzji krwi, to Świadkowie Jehowy znajdują w Piśmie kilka uzasadnień dla jej zakazu.
U was może nie ma problemu z tą sektą. W Europie się zdarza, zwłaszcza kiedy dotyczy dzieci, które nie decydują same o sobie.
Wydaje mi sie ze maka zytnia prawie nie przechodzi autolizy bo ma malo glutenu (dlatego ciasto zytnie nie jest elastyczne), stosuje sie ja glownie wlasnie, o ile zrozumialam, przy przennej (tak zrozumialam z PANARY).
Ogień, ognisko, pochodnia, świeca, lampa naftowa, pożar domu – to wszystko płomień.
Wulkan – rozgrzana lawa. Jako lampa – mało praktyczna.
Wyładowanie elektryczne w czasie burzy jako źródło światła – efektowne, ale mało przydatne 🙂
Chociaż zdarzyło mi się w czasie potężnej burzy znaleźć w górach wąską ścieżeczkę przez piargi do schronienia – niszy pod ścianą skalną, tylko dzięki licznym błyskawicom, które w tę ścianę trafiały 🙄
Księżyc nie jest źródłem światła.
Tak samo, jak sztuczne satelity widziane w nocy.
Świt zaczyna się przed wschodem słońca, bo światło emitowane przez słońce za horyzontem rozprasza się w górnych warstwach atmosfery. To samo z zachodem słońca.
Wszystko zależy od kąta padania promieni słonecznych.
W okolicach równika świt i wieczór są bardzo krótkie.
Lisku,
tak uparcie piszesz mąka przenna, że aż mam ochotę zapytać, dlaczego?
Mnie się „autoliza” bardziej kojarzy z samorozpuszczaniem obumarłych komórek pod wpływem enzymów 🙁
W piekarnictwie wygląda, że chodzi o napęcznienie mąki i jej fermentację, czemu sprzyja dodatek zakwasu.
Rzeczywiscie, pszenna 🙂 Do czasow pandemii chya nigdy nie mialam okazji pisac tego slowa 😆
Tu epistola na temat autolizy
https://www.panary.co.uk/autolyse/2/
Mam rozne stale byki. Gdy zauwazam „przenna” poprawiam, ale jesli nie patrze na ekran, to jest to co nieodmiennie wychodzi. Inny staly bywalec to żądanie pisane przez rz (chyba przez skojarzenie z rządem), to juz mniej wiecej opanowalam.
W ogole byki to ciekawa rzecz, bo przynajmniej u mnie sa nieprzypadkowe. Neurobiologia ortografii jest b. ciekawa.
Wiem ze ksiezyc nie jest zrodlem swiatla, dlatego napisalam: „ksiezyc (tz posrednio slonce)” …
Wiem tez dlaczego swit zaczyna sie przed wschodem slonca, ale autorzy mitu stworzenia niekoniecznie musieli to wiedziec 🙂
Mam wrazenie ze za szybko reagujesz… 🙂
Na dobranoc saksofonista ktorego bardzo lubie, tu gra ze soba na dwa glosy 🙂 (mial w przyszlym miesiacu wystepowac w Polsce, ale watpie)
https://www.youtube.com/watch?v=dnh6U_XLLsw
Świetny ten saksofonista!
Z dziecinnych przegaduszek:
– Co jest bardziej potrzebne, słońce czy księżyc?
– Księżyc, oczywiście!
– Dlaczego?
– Bo świeci w nocy, kiedy jest ciemno, a słońce w dzień, kiedy jest jasno…
Dobre, zwłaszcza że oddaje mentalność i co poniektórych starszaków 😉
Sowa była jednak Pszemondżała, nie zapominajmy…
Mówią, że sowa była córką piekarza.
Mar-Jo 🙂
Z Biblią kłopoty.
Przeliczałam kiedyś arkę i zwierzęta ofiarne. Wyszedł mi zawstydzający niedomiar i koszmarny nadmiar.
Poniewaz Sowa Pszemondżała zaliczyla mniej wiecej tyle polskiego szkolnictwa co ja, obawiam sie ze „przenice” moga jeszcze sie zdarzac. Z gory przepraszam.
Haneczko 🙂 Jednak porownujac do statkow tamtych czasow, opis arki jest imponujacy.
Mit przewija sie w tym rejonie od ponad 4000 lat
https://www.metmuseum.org/toah/hd/flod/hd_flod.htm
Lisku, Twoja znajomość języka polskiego mnie zachwyca. Naprawdę.
Przyznam, że mnie czasami (a czasami nawet częściej 🙂 )polski edytor tekstu podkreśla błędy na czerwono.
Moja polonistka w liceum uważała, że Biblia jest najmądrzejszą książką świata. Książką. I ja tego się trzymam.
Dzień dobry wszystkim 🙂
Znowu mi wczoraj zablokowało dostęp do blogu i dlatego dopiero odpowiadam Szarej Myszy: Przy pisaniu komentarza można podać jakikolwiek mail, nawet jeżeli takie konto nie istnieje. Musi zostać raz zaakceptowany „ręcznie” i to już wystarczy.
PA, bardzo dziękuję.
Słowniki komputerowe (odpowiedzialne za podkreślenia w pisanym tekście) bywały dawniej dość zwodnicze, mądre mądrością programisty 🙂 Dziś też doskonałe nie są (wciąż np. wymuszają stawianie kropki po skrócie pkt), ale są jednak coraz lepsze. A warto je ustawić także dlatego, że pomagają wyłapywać literówki.
Choć na Twitterze chyba te słowniki nie działają, skoro minister Sebastian Kaleta doradzał tam komuś: „Zausz firme”.
No, nie całkiem. „Zausz firmę” było takim prawackim prześmiewczym hasłem, parodiującym liberałów, pochodzącym chyba jeszcze ze sławetnej kampanii 2015 r. Do tego nawiązywał Kaleta. Ale że większość nie śledzi prawackich bajań i mitów, to o tym zapomniano.
Oni w ogóle mają predylekcję do celowych błędów ortograficznych, które nie wiem, czy mają być śmieszne, czy mają być wyrazem pogardy czy też jakie tam za tym stoją wygibasy pisowskiego umysłu. W tej kampanii upodobali sobie np. pisać „Rafau”, chłe, chłe.
W podobnym stylu jest wyśmiewanie „OTUA”, czyli liter widocznych na koszulce ze znanym napisem „KONSTYTUCJA”, kiedy się na nią założy marynarkę, jak to robi np. Wałęsa.
Ktoś kiedyś chyba w wolnej Polsce napisze książkę o kategorii pisowskiego dowcipu.
i jeszcze piszą Czaskowski
Scichapeku, dziekuje ale zostawie tak jak jest.
Mar-Jo, ksiazka lub zbior tekstow lub dokument, napewno bardzo ciekawy.
Głowiński ma wprawę, tylko czy siłę w tak zaawansowanym wieku.
Wydaje mi sie ze byl polski ruch/periodyk w ktorym specjalnie pisano nieortograficznie ?
„Uważam Rze. Inaczej Pisane”. Do środka nigdy nie zaglądałem, ale chyba tam nie robili już takich prowokacyjnych byków. Przynajmniej zamierzonych 😉
A u Kalety stało dokładnie: „Zausz firme!” (z e zamiast ę). Jeśli nawet było to akurat jakieś nawiązanie (dla mnie nieczytelne, bo tamtej prasy zupełnie nie śledzę), to zauważmy, że praktycznie KAŻDE niechlujstwo i KAŻDĄ ortograficzną lub pronuncjacyjną wpadkę można potem wytłumaczyć: och, to tak specjalnie, dla jaj. Szeregowy też zapewne dla jaj złożył kiedyś pisemne podziękowania za 'obiat’; i zapewne tylko dla jaj przekręca (tym razem w mowie) brexit na bretix. Czyżby szkodził mu nadmiar węglowodanów w diecie? O rozlicznych wpadkach dr. Jakiego nie ma już co wspominać (ostatnio zabłysnął szerowaniem na czymś – koryfeuszowi polskiej nauki o więziennictwie pomerdało się najwyraźniej szerowanie z żerowaniem).
Wiadomo, że i pisowski ludek językową poprawnością ogólnie nie grzeszy – zarówno w mowie, jak w piśmie – więc ta prawacka taktyka rozmydlania jest mu wyraźnie na rękę.
Futuryzm (Nuż w bżuhu).
Haneczko, on już raczej się nie podejmie – z tej choćby racji, że w ostatnich czasach śledzi jedynie programy informacyjne TVN. Ale – o ile wiem – ma pojętnych i pracowitych uczniów 🙂
Markocie, czy gotowy zakwas, który wkładasz do lodówki, żeby poleżał do następnego użycia, wkładasz w zamkniętym słoiku?
Siodemeczko, tu sa instrukcje Markota w tej sprawie
https://www.blog-bobika.eu/?p=3458&cpage=1#comment-728625
Markocie, zdaje relacje z NChM z modyfikacjami – zmieszanie maki przennej z woda troche czasu przed dodaniem, oraz pol lyzeczki suchych drozdzy zamiast 40 gr zakwasu (ja robie z 200 g, nie 300) – wyrosl pieknie w poltora godziny. Nadal troche za wilgotny ale to u mnie staly problem.
Mysle ze to polgodzinne mieszanie pszennej z jej woda (bez soli czy zaczynu) warto stosowac, jesli nie tu to w czysto pszennych chlebach; rzeczywiscie ciasto sie wtedy czesciowo samo „wyrabia”, robi sie elastyczne. Tu tez, gdy przelewalam do formy bylo dosc elastyczne i bardziej „trzymajace sie razem”.
No i znowy ta przenna, PRZEPRASZAM! 👿
Lisku,
już tej „przennej” nie zauważam, nie stresuj się 😉
Dzięki za sprawozdanie z eksperymentu. Z drożdżami oczywiście rośnie prędzej, ale też chleb prędzej będzie czerstwy.
Przymierzam się do chleba apulijskiego (z 12-godzinną fermentacją w lodówce), jutro ma padać, więc będzie czas na formowanie i rośnięcie kilka razy po 3-4 godziny.
Dzięki za przypomnienie mojego wpisu, bo jest tam też link do tego chleba.
Marysiu,
chyba zdążyłaś już doczytać, że gotowy zakwas przechowywać szczelnie zamknięty.
Mój był w plastikowym wiaderku po jogurcie.
Od przedpołudnia go rozmnażam i już ładnie urósł, za chwilę zrobię zaczyn, a po 4 godzinach zamieszę ciasto i wstawię na noc do lodówki.
Mistrz Barbato przechowuje zakwas w szklanym słoju z gumową uszczelką i sprężynowym zamknięciem.
Za długo zamknięty na duś zakwas przestaje żyć, potrzebuje powietrza. Mój zginął po dwóch tygodniach, jak syn zakręcił męską ręką słoik. Nigdy nie zakręcam do końca nakrętki jak stoi w lodówce.
Ja ostatni raz dzisiaj karmię zakwas i powinien być silną matką.
W czwartek mam zamiar zrobić pizzę wg przepisu Stefano Barbato.
Kupiłam sobie słoiki, które prezentowali mistrzowie kuchni, szklane ze szklaną pokrywką ze zdejmowaną gumową uszczelką i drucianym zatrzaskiem.
Zakwas robił się bez uszczelki z zamkniętym wieczkiem, wedle przepisu.
Mój żytni zamykam szczelnie pokrywką plastikową (niezakręcaną) w plastikowym wiaderku po jogurcie, pszenny na zmianę w szklanym słoiku z zakręcaną metalową zakrętką lub też we wiaderku po jogurcie. Żadne nie musiało czekać więcej niż dwa tygodnie, więc żyją i mają się dobrze. Ważne jest, żeby zakwas wstawiać do lodówki dopiero po wyrośnięciu czyli dobrych paru godzinach od karmienia, kiedy ustaje produkcja dwutlenku węgla.
Zaczyn na chleb apulijski zrobiony. Na dworze deszcz.
Chyba muszę użyć mniej wody niż w przepisie Barbato, bo on używał matki stałej, a moja jest płynna.
Jasne, że nie jest w płynie, ale wylewa się gęstą masą.
600 gram mąki, to chyba zbyt dużo na pierwszą próbę.
Myślisz, Markocie, o ile zmniejszyć wodę? Chyba tylko trochę, bo matki jest dużo mniej niż mąki, chyba nieco mniej wystarczy.
I jeszcze mam pytanie, czy semola di grano duro rimacinata, to faktycznie kasza manna, jak tłumaczy Google?
Wystarczy chyba podsypywać mąki użytej do ciasta.
To automatyzm . Pisze b szybko, jak na fortepianie, a po polsku chyba tylko dwa slowa maja sz po p (pszenica i pszczola), wiec palce robia to same, i jesli nie spojrze to nie zauwazam, choc gdy patrze widze od razu, a jesli ktos zapyta to wiem. Denerwuje mnie to bo sama nie lubie bykow
Zakwas robi sie kwasniejszy im rzadziej sie go karmi.
@mt7
To jest przepis na ponad kilogram ciasta (4 pizze) więc na początek możesz zrobić z połowy składników.
400 g mąki, 200 ml wody, 75 g zakwasu, 7 g soli.
Ciasto powinno być bardzo miękkie.
Użyłam zwykłej mąki, bo nie mam takiej jak w przepisie.
semola di grano duro rimacinata = kasza manna zmielona na gładką mąkę
rimacinata = ponownie zmielona
Możesz zrobić dwie pizze albo jedną pizzę z połowy ciasta, a z drugiej części upiec chlebek.
Markocie, drozdzy jest tam b. malo – pol lyzeczki na 200 gr zakwasu. Po prostu gdy odlewam zakwas od razu go dokarmiam, wiec nie chcialo mi sie go ruszac jeszcze raz po 40 min.
Już wiem, Barbato mówi, że może być mąka zamiast semoliny.
Muszę ciasto przygotować jutro, bo ma stać 24 godziny w lodówce.
Ciekawe, co mi z tego wyjdzie. 🙂
Siodemeczko, tez mialam problem z zakwasem luznym vs stalym, dlatego pierwszy chleb Markota mi sie nie udal, ale juz sie nauczylam jak je przeliczac. Chcesz liczyc czy bedziesz robila na oko?
Łajza wyszła. 🙂
W czwartki wizytuje mnie syn, więc zapowiedziałam już pizzę, zrobię dwie.
Z tymi wizytami czwartkowymi mam taki kłopot, że zawsze przychodzi tylko syn, wieczorem ok. 19-tej.
Tak jest, odkąd wyprowadził się z domu tj. przeszło ćwierć wieku temu.
Nigdy nie proponowałam, żeby przyszedł z żoną, ale gdyby chciał, to nie ma przeszkód.
Nie proponuję, bo synowa pracuje na etacie i ma dosyć absorbującą pracę, więc nie chcę jej stawiać w sytuacji przymusowej wizyty u teściowej.
Sama źle znosiłam rodzinne celebry i nie chcę czynić Gosi, co mnie nie było miłe, ale nie wiem, co ona naprawdę o tym myśli.
Może czuje się jakoś wykluczona.
Na oko po przeliczeniu mniej wiecej, Lisku. 🙂
Lisku,
mój żytni zakwas cierpliwie czeka, aż zakończę mieszenie ciasta i go nakarmię. Zostaje go tak mało, może 2 łyżki, że porządnie nakarmiony (190 g mąki+ 190 g wody) i wyrośnięty może spokojnie stać do następnego pieczenia (7-10 dni) bez żadnych szkód w smaku i wyglądzie.
Kiedy mam zamiar piec, wyjmuję go z lodówki wieczorem, a rano biorę stosowną ilość i robię zaczyn…
Chleb w ogóle nie jest kwaśny, ma przyjemny smak i jest bardzo trwały. Zjadam do ostatniej kromeczki, nie do okruszka, bo się nie kruszy 😎 🙂
Siodemeczko, moze warto przeliczyc. Wpierw spojrz w linku pana Barbato jak on dokarmia swoj levito, tz ile wody na ile maki, podaj jak Ty dokarmiasz swoj, i zaraz przeliczymy.
@mt7
Na pierwszy eksperyment z pizzą lepiej nie mieć zbyt wielu gości.
Jak się sprawdzi, to zaproś oboje.
Czy to to lievito ktore jest w przepisie pizzy?
https://ricette.giallozafferano.it/Lievito-madre.html
Dokarmia mieszanka 150 gr maki na 75 gr wody, to starter supergesty, taki jak pszenny Markota.
A ile Ty?
Nie zrozumialam czy wg instrukcji Mistrza trzeba za kazdym razem zaczynac od rodzynek czy tylko pierwszy raz?
Lisku, ja dokarmiam ostatni raz swój dzisiaj i jutro go użyję, bez dokarmiania.
Dotychczas przez miesiąc co 48 godzin dokarmiałam zakwas w równych proporcjach po 100 gram zakwasu, wody i mąki.
On wyciągnął swój z lodówki, a ja mam cały czas w temperaturze pokojowej, więc nie mam potrzeby dokarmiac.
Nie Lisku, to, które pokazałaś jest stałą matką, ja robiłam płynną
https://ricette.giallozafferano.it/Lievito-madre-liquido.html
A propos kulinariów, właśnie najwyżej w trendach na twitterze znajduje się hasło „dżem”. A dlaczego? 🙂
https://twitter.com/PatrykWachowiec/status/1272866698945794050
Jak starter, to starter, więc tylko raz te rodzynki. Początek procedury hodowania zakwasu.
A potem odświeżanie co 48 h przez 31 dni…
Mój pszenny został wychowany z żytniego.
W poradach stoi tam, że jeśli zakwas jest słaby i zbyt kwaśny, to podkarmić podwójnie.
150 g zakwasu, 300 g mąki i 150 g wody. Albo po połowie wszystkiego.
Może przez to solidne dokarmianie po każdym pieczeniu mój zakwas żytni nigdy nie jest za kwaśny?
Pszenny też znakomicie się trzyma i pachnie lekko jogurtem, a nie octem.
Siodemeczko, nie chodzi o samo dokarmienie tylko o proporcje. Gdzie jest opis tego co on wyciagnal z lodowki?
Rodzynki dobrze rozdrobnione tylko do pierwszej operacji, później już tylko stały skład 3 x po 100 gram, przez 33 dni co 48 godzin. 🙂
Pierwszy nastaw mi zapleśniał, bo nie rozdrobniłam dostatecznie rodzynek i niektóre były prawie w całości, a to przecież niewielka ilość jest w użyciu.
Nie zauważyłam, że blender ich nie pociął.
Jesli dobrze rozumiem, on dokarmia za kazdym razem 300 g mąki i 150 g wody, tz stosunek w gramach maka:woda to 2:1.
Siodemeczka dokarmia 100gr:100gr: tz stosunek 1:1.
Siodemeczka chce robic z polowy ilosci, tz 75 gr startera?
Tz: gdyby to byl jego starter, to zawieralo by to:
75 jednostek drozdzy (nie ważą), 50 gr maki, 25 gr wody
Gdy Siodemeczka swoje 75 gr, bedzie tam:
75 jednostek drozdzy, 37 gr maki, 37 gr wody. Tz 12 gr wody za duzo, 13 gr maki za malo. Wiec trzeba dodac to 13 gr maki, a 12 gr wody odliczyc z wody w przepisie.
Opis jest pod filmem
https://www.youtube.com/watch?v=LYlBvtHePj8
wezmę 2/3 podanych składników
400 maki
100 matki
280 wody
Tz ilosc drozdzy tak naprawde nie wiadomo jak przeliczyc, wiec przelicza sie tylko wode i make.
Na fimie widzę, że jego matka, której używa do pizzy też jest dosyć płynna, więc te różnice w ilości wody są symboliczne.
Jego 100 gr lievito to 33 gr wody i 67 gr maki.
Twoje 100 gr lievito to 50 gr wody i 50 gr maki.
Tz aby dojsc do jego proporcji trzeba dodac 17 gr maki (dac 417 maki) i odjac 17 gr wody (dac 263 gr wody)
Nie rozumiem, Lisku, o co Ci chodzi.
Ważę ilości na wadze. 100 gram matki to 100 gram, tak samo wody i mąki.
Nie wiem jakie są proporcje w innych matkach, ja trenuję swoją, bo najprostsza,
Siodemeczko, mozliwe ze do pizzy uzywa innego lievito, to trzeba sprawdzic (ma przeciez takze lievito plynne). Gdzie jest ten przepis na pizze?
To jest to na czym pierwszy raz sie nacielam, bo moj zakwas jest dosc plynny (szklanka maki na szklanke wody to 100 gr maki na 170 gr wody, tz 1:1.7, to sie nazywa 170 procent hydracji), a Markot uzywa 1:1.
Teraz za kazdym razem gdy biore z internetu przepis na chleb, zagladam wpierw do przepisu na zakwas tej samej kucharki, bo zakwas zakwasowi nierowny
Siodemeczko, bardzo dobrze. Ale gdy bierzesz przepis na zakwasie od kogos innego, musisz sprawdzic jaki jest sklad jego zakwasu, bo inaczej wyjdzie kamien lub sklejka.
Moje 100 gram składa się 33,3 gram starego zakwasu + 33,3 gramy wody + 33,3 gramy mąki 😀
https://www.youtube.com/watch?v=LYlBvtHePj8
Popularne sa trzy konsystencje. Najpopularniejszy to wlasnie 1:1, tak jak zytni Markota i jak Twoj rodzynkowy.
Jest tez super-gesty, tak jak zakwas pszenny Markota, 2:1.
I jest „luźny”, taki jak moj, 1:1.7.
Po prostu gdy bierze sie przepis od kogos innego, i tam jest napisane „zakwas”, trzeba sprawdzic o ktory z nich chodzi, i jesli to nie ten sam ktory mamy w lodowce, dodac/odjac odpowiednie ilosci wody i maki.
Ile starego zakwasu dokarmiasz w tym wypadku nieistotne, bo jego sklad jest taki sam.
OK, tu jest filmik tego samego pana w ktorym tlumaczy jak dokarmia swoj lievito (przed zamrozeniem na okres wakacji? 😯
https://www.youtube.com/watch?v=OzNXYENh1So
Wg tego daje 60 maki i 30 wody, tz tak jak poprzedni.
Tz 100 gr Twojego zakwasu, 417 gr maki, 263 gr wody.
Tak ja bym zrobila, ltd. …
Matka to matka.
Kupując drożdże nie wnikasz, jak je produkowano.
Z drugiej strony, to co on dodaje do pizzy na filmiku wyglada dokladnie jak moje 1:1, a on cos mowi o hidratacione, czego nie rozumiem. Wiec albo ktos zrozumie co on mowi, albo moze lepiej niczego nie zmieniaj i daj dokladnie tak jak w przepisie…
Drozdze to okreslony produkt, bardzo skoncentrowany (dlatego dajemy 20 gr a nie np 200 zakwasu), i przepisy sa wg tego. Gdy zamiast swiezych uzywa sie suchych tez jest jakies przeliczenie.
Nie wymyslilam tych przeliczanek, wyczytalam ze inni tak robia i juz to stosowalam.
Np linkowalas tu dwa rozne lievito, jeden plynny drugi nie. I jesli jest przepis z „lievito”, trzeba wiedziec ktorego z nich uzyc lub jak przeksztalcic jeden w drugi.
Lisku,
dlatego ja wszystko ważę, a nie odmierzam szklankami.
Marysiu,
drożdże mogą być świeże albo suszone i to jest istotne w obliczaniu proporcji.
Zakwas też może mieć różną konsystencję i to trzeba uwzględnić przy dodawaniu wody i mąki.
Z czasem, kiedy się nabierze rutyny i wyczucia, to konsystencja ciasta mówi nam, czego dolać lub dosypać. Bo proporcje teoretyczne to nie wszystko. Mąka może być lekko wilgotna lub przesuszona, gorsza lub lepsza, zawierać mniej glutenu lub więcej, i to decyduje, ile wody wchłonie w rzeczywistości.
Posluchalam jeszcze raz filmiku, i o ile rozumiem na poczatku on dokladnie okresla potrzebny procent hydracji, od 52 sec: na 100 gr maki 70 gr wody.
Markocie, nie chodzi o wazenie lecz o to ile wazysz… W twoim chlebowym dajesz 190:190, tz jeden do jednego
W Twoim pszenicznym o ile pamietam dajesz 2:1, prawda?
Swietna zabawa uzywanie przepisu po wlosku nie znajac wloskiego 😉
„Szetanta percento de hitratacione”, to jest to co mowi. 70 procent hydracji, tz 70 gr wody na kazde 100 gr maki. Taki jest starter ktorego uzywa do tej pizzy.
Oczywiście, że chodzi o to, ile czego odważam. Ale odważam wtedy wszystko.
Nie lubię proporcji objętościowych, szczególnie mieszanych z wagowymi, co jest częste w różnych przepisach.
Zauważcie jednak, że to nie jest recepta na lekarstwo.
Mistrz podczas wyrabiania ciasta dosypuje jeszcze kilka razy sporo mąki, którą zagniata do środka, chodzi własnie o konsystencję ciasta i jego zachowanie przy formowaniu.
Dlatego, jak wody będzie ciut więcej do wchłonie ją dosypywana mąka, a pizza, to nie ciasto drożdżowe, nie musi wyrastać w górę. 🙂
Dobrze, idę spać. 🙂
Dzięki za dyskusję i wskazówki. 🙂 🙂
Barbato podaje wszystko w gramach i ja to lubię.
Prawda, że włoski język jest piękny i tak łatwy do zrozumienia? 😀 Tylko czasem trzeba wysłuchać kilka razy. Bo oni strasznie dużo gadają.
Idę miesić ciasto na chleb apulijski. Zaczyn wyrósł bardzo ładnie.
Wszyscy piekarze podaja wszystko w gramach, takze wode, taka jest konwencja…
Na filmie można włączyć napisy i włączyć automatycznego tłumacza, wystarczające, żeby zrozumieć.
Siodemeczko, nie chodzi o wyrosniecie, chodzi o to bym nie wyszedl mokry lepki placek zamiast suchego ciasta…
70% hydracji to 2:1
Sorry, 70 to 70 🙂
Filmik: Na poczatku oswiadcza ze kazdy przepis ma zaznaczyc potrzebny procent hydracji. On ma 250 gr startera 70% na pizze, i zaczyna od dokarmienia go w tej samej proporcji: daje 250 gr maki i 175 gr wody (wpierw rozprowadza stary starter w wodzie, potem dodaje make).
Potem dzieli: 150 gr startera na pizze ktora bedzie robil, a reszte do dwoch sloikow ktore odstawia.
Czeka 4 godziny az starter sie posili 🙂
DO pizzy uzywa maki typu 0 zawierajacej 10.3 % bialka.
Daje 600 gramow maki, 150 zakwasu (hydracja 70%), 15 gr soli, 420 gr wody.
Do miksera: zakwas, 350 gr wody, sol. Dobrze wymieszac (wychodzi cos co wyglada jak mleczko). Wtedy dodac cala make i reszte wody. Mieszac mikserem (ma specjalne uzadzenie) 10 minut, stopniowo zwiekszajac szybkosc, i jeszcze 7 minut hakiem na duzej szybkosci.
Wylozyc na blat, wielokrotnie skladac (wyglada ze sie lepi), potem zrobic kule, wlozyc do miski, posmarowac oliwa z oliwek, przykryc sciereczka i wstawic do lodowki na 24 godziny. c.d.n.
Wloski jest jednak bardzo podobny do hiszpanskiego, trzeba sie tylko osluchac…
Siodemeczko, jesli chcesz z 2/3 ilosci, tz:
100 gramow zakwasu 70%
400 gr maki
10 gr soli
280 wody
100 gr zakwasu 70% zawiera 60 gr maki i 40 gr wody
100 gr Twojego zakwasu zawiera 50 gr maki i 50 gr wody
Tz ze Twoj przepis jest:
100 gr Twojego zakwasu
410 gr maki
270 gr wody
10 gr soli
Dobranoc 🙂
(urzadzenie 😀 )
Kawa 🙂
Moje ciasto w lodówce urosło wyraźnie przez noc. Naciśnięte palcem wraca do pozycji wyjściowej. Znaczy zakwas jest OK. Za dwie godziny wyjmę i rozpocznę formowanie.
Policzyłam godziny kolejnych etapów i wygląda, że pieczenie będzie koło północy 🙄
Miesiłam najpierw mikserem, ale wydał mi się za słaby na ponad półtora kilo lepkiego ciasta, więc reszta – ręcznie.
A na dworze leje…
Zimna pizza…
Przypomina mi się podróż statkiem z Neapolu do Palermo i dojadanie rano pizzy zakupionej naprędce wieczorem w pizzerii niedaleko portu… A potem cappuccino w portowym barku w Palermo, o 7 rano, w towarzystwie robotników portowych.
Jak nie lubię kawy, tak pamiętam wszystkie dobre cappuccini o poranku we włoskim pociągu sypialnym lub właśnie to portowe.
Czasy, kiedy konduktor budził podróżnych podając im do łóżka kawę i świeży rogalik, minęły niestety bezpowrotnie 🙁
Markocie, przypomnialas mi pewna nocna podroz wloskim pociagiem ze Szwajcarii do portu w Lugano b. dawno temu. Wg informacji najwczesniejszy mial wyjechac o 01:00 i dotrzec do portu o 06:00, wiec nie oplacalo sie brac hotelu na noc (jeszcze studencki budzet), wiec od polnocy bylismy na stacji. Kilka minut po polnocy zobaczylismy wczesniejszy pociag do Lugano, na ktory biletow nie mielismy. O 01:00 wsiedlismy do naszego, i on jechal, i jechal, byla 6, 7, 8 rano a on dalej jechal, wagonu restauracyjnego nie bylo, nawet kawy, nic. Pociag dotarl do portu o 11:00 i wszyscy pasazerowie rzucili sie do dwoch malych restauracyjek (wiekszosc byla zamknieta bo niedziela) na jakies sniadanie. Siedzielismy przy duzych stolach, kelnerzy uwijali sie jak w ukropie. Po kwadransie czekania kolezanka podeszla do kelnera, wskazala na mnie i na migi wytlumaczyla ze jesli nie dostane czegos juz, zemdleje. Kelner spojrzal wspolczujaco i pare minut potem postawil tylko przede mna talerz z makaronem po czym pognal dalej. Wszyscy przy stole wbili w moj talerz zglodnialy wzrok, i ja tez, bo kelner nie przyniosl widelca… Na ktory czekalam nastepny kwadrans.
Inna nocna podroz wloskim pociagiem byla w odwrotna strone, do Niemiec, sprzedali za duzo biletow i tlok byl taki ze studenci usilowali spac na siatkach na walizki i oczywiscie na podlodze w przejsciach, a ja mialam wysoka goraczke i tez bez miejscowki, za to widok zasniezonych gor byl piekny…
Dzis na szczejscie juz tak nie musze 😆
Do portu w Lugano?
Chyba jakiegoś innego, bo Lugano leży w Szwajcarii, kanton Ticino.
Skąd w Szwajcarii? Z Zurychu? I dokąd? Jaki był wasz cel we Włoszech?
Ważnym portem na L jest Livorno (promy na Korsykę i Sardynię)
Przepraszam, port Brindizi 🙂 Juz nie pamietam skad w Szwajcarii, tylko ze z wloskiego kantonu. Po prostu stamtad plynelismy do domu, poniewaz wtedy jeszcze mialam dosc ostra klaustrofobie i balam sie latac.
Co zreszta okazalo sie rozwiazaniem takim sobie, bo tansze kajuty byly pod pokladem, bez okna, wiec tez troche klaustrofobiczne. Potem spalam w spiworze na pokladzie, podczas nastepnych wypraw juz w lepszych kajutach z oknem, a w koncu przeprosilam sie mniej wiecej z samolotami. Mieszkac tu gdzie mieszkam i bac sie latac to niemaly problem…
To może pociąg jechał z Lugano?
Taka podróż trwa 11-12 godzin. Nie ma już pociągów bezpośrednich. Do Brindisi jedzie się z przesiadką w Mediolanie i Rzymie.
Nie ma też nocnych pociągów, ale nie wiem, czy to chwilowo z powodu korony, czy w ogóle.
Jechałam kiedyś nocnym pociągiem z Turynu do Bari.
Pociąg odjeżdżał o 21:00 i wypadało coś przed długą podróżą zjeść coś „na mieście”, a przedtem do 20:00 załadować samochód, a restauracje otwierały się wieczorem o 20…
Do dyspozycji były tylko bary i McD, a w nim frytki i hamburger.
Pamiętam wszystkie hamburgery mojego życia 😉
Nie ma już też we Włoszech nocnych pociągów transportujących ludzi i samochody 🙁
Na statku ze Świnoujścia do Ystad też spałam w śpiworze na pokładzie. Śmierdziało spalinami i wyziewami z kuchni, a rano obudziła nas mżawka 🙁
Bardzo mozliwe, bo w Lugano bylismy, i czas sie zgadza. Tylko informacja byla niedokladna… Od tego czasu mialam wrazenie ze wloski kanton ma pewne cechy wspolne z Wlochami jesli chodzi o jakosc uslugi i informacji. Czy to prawda?
Bry 🙂
Brakuje mi informacji w jakiej temperaturze piecze się pizzę.
Mówi o minutach, a o temperaturze nic.
To znaczy mówi o coś o maksymalnej temperaturze swojego pieca.
Według mnie kanton Ticino poza językiem różni się dość mocno od Włoch, a jakość usług na pewno jest bardziej szwajcarska niż włoska, chociaż i we Włoszech bardzo się poprawiło od czasu wprowadzenia komputeryzacji i pod wpływem Unii.
Przypominają mi się podróże np. do Wenecji i powrót przepełnionym pociągiem na stojąco z Wenecji do Mediolanu, z tak dużym opóźnieniem, że dalsze połączenie z zapłaconą miejscówką stało się nieaktualne… A na dworcu w Mediolanie dwa okienka specjalnie dla reklamacji 😉
Kto miał doświadczenie podróży kolejowych w Polsce, nie dziwił się niczemu.
A w Szwajcarii podróżni patrzą na wskazówkę sekundową peronowego zegara i irytują się, że już 15 sekund opóźnienia, a pociąg nie rusza 🙄
Dziwi mnie informacja o rzekomym czasie tej podróży z Lugano do Brindisi (5 godzin), przecież to przez całe Włochy (ponad 1000 km) i żaden kolejarz takiej informacji by nie udzielił.
Nie było tam żadnego oficjalnego rozkładu jazdy?
Nikt nie oglądał przedtem mapy Włoch?
@mt7
Co najmniej 250 stopni. Albo maksimum twojego pieca.
Porządny piec do pizzy ma 400.
Markocie, to jest to co nam powiedziala panienka w okienku sprzedawania biletow, wiec jakos nikt tego nie zakwestionowal… To byla pierwsza zagraniczna wycieczka, po pierwszym roku studiow, i nie ja przygotowalam plan. Potem sie nauczylam 🙂
Lisku,
Wiem jak to jest z wyjazdami grupowymi, kiedy odpowiedzialność przejmuje jedna osoba, a reszta jak owieczki… 😉
Znam osoby w poważnym wieku, które nie potrafią znaleźć własnego domu na planie miasta, bo czytanie map nigdy nie było im potrzebne. Zawsze ktoś inny się tym zajmował.
Znam też osoby nie zabierające w daleką podróż przez pół Europy żadnych map ani atlasów, bo przecież mają nawigację. A potem nie potrafią odtworzyć trasy, którą jechali.
Pytam, którędy przyjechali do mnie, bo jest kilka możliwości, a na koniec dwie – od wschodu lub zachodu. Nie wiedzą 🙁
Pytam więc, po której stronie było jezioro, z prawej czy lewej?
Jezioro? 😯
Są dwa jeziora po 20 km długości i wzdłuż jednego z nich musieli jechać.
Wpatrzeni w nawigację i ruch drogowy nie zauważyli żadnego jeziora 🙁
Przypomina mi się czasem film „Jeśli dziś wtorek, to jesteśmy w Belgii”
(If It’s Tuesday, This Must Be Belgium) 😉
Ta grupa liczyla dwa i pol 🙂 Z mapami nie jestem najlepsza, ale sie nauczylam. Szczegolnie nauczylam sie uzywac naprawde dobrych przewodnikow turystycznych, i w to inwestowac nawet gdy sa drogie. Wycieczke w Andy przygotowalam bardzo skrupulatnie. Zreszta z czasem powstaly tu bardzo dobre mlodziezowe osrodki informacyjne, przewaznie bazujace wewnatrz sklepow z odpowiednim sprzetem, poniewaz dzis prawie wszyscy po sluzbie wojskowej jada na dluga wycieczke egzotyczna by odreagowac. Jest tam masa opisow, rekomendacji, karteczek itp.
Porządne, czytelne mapy też trudno znaleźć.
Często przygotowuję sobie własną
Wlasna mape…? Jak?
Wycieczki mają tę zaletę, że w dosyć krótkim czasie obejrzy się dużo miejsc.
Następnie powinno się już tam jechać indywidualnie, żeby spokojnie pogłębić znajomość.
Na zorganizowanej wycieczce bylam raz w zyciu, 5 dni na Synaju. Owszem duzo zobaczylam ale przyjemne to nie bylo.
Z internetu. Tak długo szukam, dopasowuję przerabiam, aż mam te kawałki, które mnie interesują w odpowiednim stanie i wiem, że się nie zgubię.
Drukuję, czasami w kolorze na A3 w punkcie usługowym, a czasami na swojej drukarce i albo łączę arkusze, albo mam dla każdego kawałka zwiedzania osobne.
Najlepsza mapa, jaką mam kupioną, to mapa Wenecji, kupiona w małym sklepiku z prasą na obrzeżach Castello.
Szybko się zużywa, od częstego oglądania, ale jest rewelacyjna.
Eh, ta pamięć 🙁 Właśnie sobie przypomniałam, że ta podróż na stojąco to była z Florencji, a nie z Wenecji.
Wyjazdy grupowe znam z czasów studenckich, potem zawsze indywidualne, ale wystarczy, że grupka liczy kilka osób, a już większość zdaje się na jednego albo ktoś przejmuje przywództwo.
Chyba że są same silne indywidualności, z których każda wie lepiej 🙄 Wtedy to dopiero jest chaos 😀
Zdarzało się już, że wycieczka rowerowa 6-osobowej grupy przyjaciół rozbijała się na podgrupy, bo dwoje znających okolicę (małżeństwo na dodatek) nie mogło dojść do porozumienia co do trasy i na rozstajach każde ruszało w swoją stronę, a skonsternowana reszta próbowała zgadnąć, za kim jechać.
Kończyło się powrotem jednej z grup kilkaset metrów pod stromą górkę (a zjazd był taki przyjemny) albo przenoszeniem rowerów przez niespodziewane bagienko 😉
Wszystko za to niezapomniane 😎
Najwiekszy problem to wyszukiwanie dobrych noclegow.
Na przykład taka mapa Kordoby, wydrukowana na na dwóch połączonych kartkach A$ lub jednej A3
https://drive.google.com/file/d/1kEGoQkHLkzAuU03kAxftW0r2RN7xufY9/view?usp=sharing