Gdzie strumyk
… gdzie strumyk płynie zwolna,
rozlewa kawę bar,
prosiła się część dolna,
że ona chce być star.
Pro-si-ła się część dooolna,
że ona chce być star!
Wtem piersi idą drogą,
włączają się do gry
i mówią z miną wrogą:
jak star to tylko my.
I-mó-wią z miną wrooogą:
jak star to tylko my!
Te sobie, a ta sobie
i w dyrdy, by tak rzec,
zaczęły części obie
po laur zwycięzcy biec.
Za-czę-ły części ooobie
po laur zwycięzcy biec!
Lecz cóż, bez laurów wróci
i ta, i tamta część,
bo tam, gdzie dwóch się kłóci,
wygrywa trzeci – pięść
Bo-tam-gdzie dwóch się kłóóóci,
wygrywa trzeci – pięść!
Odśpiewałam!!! 🙂
Nie oglądałam „debaty”. Komentarze znajomych podniosły mi ciśnienie.
Gratulacje, Markocie. Ja ciągle raczkuję…
Też nie oglądałam. Przeczytałam relacje w Polityce i na OKO.press.
A ja po raz pierwszy od pięciu lat włączyłam kurwizję.
Takiego kuriozum w życiu nie widziałam jak te pytania. Ktoś trafnie skomentował na forum Wyborczej: „Z pytań wyłaniają się lęki Janusza i Grażyny: przyjdą uchodźcy ze szczepionkami i podadzą je dzieciom zamiast świętej komunii”. A ktoś dodał jeszcze: „Dodaj, że ci uchodźcy to będą z LGBT i każą sobie płacić za szczepionki w euro…”.
Nic dodać, nic ująć.
Ale jednocześnie włączyłam sobie w kompie transmisję Video-KOD sprzed gmachu, żeby trochę się odtruć.
Tak szczerze mówiąc, to Trzaskowski mnie nieco rozczarował, ale rozumiem, że nie chcial zadrażnień z innymi kandydatami. W ogóle oni nawzajem się wspierali (majwiększym zdziwieniem dla mnie była pomocna dłoń… Bosaka), choć też rytualnie słowa przeciw sobie wygłaszali, ale nie było to specjalnie przekonujące.
Największym zaskoczeniem był kandydat Unii Pracy Waldemar Witkowski. Jak dla mnie czarny koń, jakby miał jakiekolwiek szanse, to chyba głosowałabym na niego. Zgadzam się z wieloma zdaniami, że to on mógłby być kandydatem Lewicy lepszym niż Biedroń.
Nie ma czego oglądać w partyjnej telewizji.
Nie zaglądam.
Też nie zaglądam, to był wyjątek.
Jeszcze mi moje nerwy miłe 😉
U mnie niedoszly posel z ramienia partii ortodoksyjno-sefaradyjskiej wycofal sie z listy po opublikowaniu tresci jego nauczen, gdzie m.i. twierdzil iz nieskromny stroj kobiet powoduje u nich raka piersi (bo wtedy wszyscy wbijaja wzrok w jej biust), co bylo jedna z jego mniej drastycznych wypowiedzi, ale reszty nie przytocze ze wstydu.
No fakt, u nas chyba jeszcze do tego nie doszli. Choć już niedaleko 😆
Najbardziej przekonująco wypadli chyba – tu zgadzam się z Galopującym Majorem – Hołownia i K.-K. Nie miałem nerwów oglądać, słuchałem przez radio. Ciekawe, kto układał te pytania – pewnie jakiś zgrany (powiedziałbym nawet: do szczętu) kolektyw 😉
Co mnie naprawde u nas dziwi to rozpietosc poziomow.
Haneczko,
dziękuję 🙂 Do odważnych świat należy 🙂
Dziś wieczorem wypróbuję ten chlebek do lizbońskiej zupy czosnkowej. Sam smakuje jak dobra ciabatta, można jeść bez niczego, a zanurzony w gotującym się sosie (kurze udka, oliwa, białe wino, czosnek, papryka, mielony kmin, tymianek) – niebo w gębie.
Połowę (700 g) zamroziłam w dwóch porcjach.
Polska polityka podnosi mi ciśnienie i odbiera sen, jestem w stanie tylko o tym czytać, w małych porcjach 🙁
Ten chlebek na pewno będzie też dobry jako grzanka do bruschetty.
Podsumowanie dzisiejszej debaty:
Czy dzieci par homoseksualnych powinny otrzymywać euro na pierwszą komunię w zależności od tego, czy wzięły szczepionkę na Covid?
Ścichapęku, pytania układał sztab Dudy, czego dowodem jest, że trzy z nich pokrywały się z zadanymi w sławetnym spocie PiS:
https://www.youtube.com/watch?v=RmX48lfVbAU
Markocie, gdy piszesz kmin masz na mysli cuminum?
Lisku
tak. Odróżniam kmin (Cuminum cyminum – cumin) od kminku (Carum carvi – caraway)
Używam obu, ale nie do tych samych celów.
Dokładam jeszcze jeden obrazek tego chlebka, bo tak mnie cieszy 😉
Powinien być pieczony z mąki z pszenicy twardej (semolina rimacinata di grano duro), ale na razie muszę się zadowolić zwykłą.
Tez odrozniam i ten pierwszy lubie szczegolnie.
Lubię oba, ale używam znacznie więcej pierwszego. Drugi głównie do żytniego chleba i do gotowania kiszonej kapusty.
Zapach obydwu powoduje przypływ apetytu 😉
O tak, Doro, trudno o lepsze potwierdzenie. Może by tak publicznie zapytać o to Dudę… Bo czy można sobie wyobrazić większą manipulację – a tym samym większy blamaż kandydata? Acz nie sądzę, by ten się choćby zarumienił 👿
Kulinarnie jestem raczej profanem, więc chętnie dowiedziałbym się od fachowców (fachowczyń), do czego najlepiej dodawać kmin (rzymski?), a do czego kminek – i który lepiej służy zdrowiu?
Poza chlebem i kapustą 😉
@ścichapęk
Obie przyprawy służą zdrowiu i są bardzo popularne w kuchniach wielu krajów.
Kmin pochodzi z Egiptu i jest typowy dla kuchni krajów śródziemnomorskich, dla nas nieco egzotyczny, ale nie zdarzyło mi się spotkać osoby, która wyraźnie nie lubi jego zapachu i smaku w potrawach.
Jeśli znasz i lubisz hummus, to jego smak i aromat w dużym stopniu jest nadawany przez kmin.
Kmin jest jednym z podstawowych składników wszelkich przypraw curry. Doskonale harmonizuje z czosnkiem, świeżym imbirem, cebulą, tymiankiem, kolendrą, papryką, kurkumą…
Można dodawać do mięsa drobiowego i innych, do soczewicy, warzyw, chili con carne etc.
Kuchnia indyjska, turecka, arabska, bułgarska, indonezyjska, irańska – wszystkie używają tej przyprawy.
Kminek w Polsce używany jest głównie do gotowania kapusty, bo zapobiega wzdęciom, działa rozkurczowo, ułatwia trawienie. Herbatkę kminkową poznają już małe dzieci.
Można nim przyprawiać mięso wieprzowe (pieczeń, gulasz) i to sporą ilością.
No i do pieczenia chleba.
Sorry, że znowu o chlebie i kapuście 🙁
Kminek dodaje się do zup (grzybowa, ziemniaczana, jarzynowa, gulaszowa) pasztecików, kiełbas…
Bardzo podnosi smak sałatki z gotowanych czerwonych buraczków.
Skandynawski akvavit, niemiecki Kümmel i polskie kminkówki bazują na tej przyprawie.
Dobre kabanosy mają wyraźny smak kminku.
Kto bardzo lubi kminek, może sobie ugotować zupę kminkową na rosole z drobiu (prawdziwym, nie z kostki) i podać z grzaneczkami z chleba.
Lubię kminek. Kmin chyba też, skoro taką pastę hummus zajadam nawet ze smakiem. Ale za to herbaty kminkowej nie znałem. Pewien problem miewałem tylko dawniej z anyżem (anyżkiem?), ale ponoć smaki się z wiekiem zmieniają (ewoluują?), więc może kiedyś i jego docenię.
Wielkie dzięki, markocie! Na pewno skorzystam z Twoich rad 🙂
Nie lubię kminku. Ani smaku, ani zapachu. W małych ilościach dodaję do chleba. Z kminem i anyżem też mam problem.
Anyż był udręką mojego dzieciństwa, a teraz czasem lubię. Zwłaszcza pod postacią pastis, ouzo itp. Albo w adwencie w postaci takich tradycyjnych ciasteczek
Nasze Młode bardzo lubią ciasteczka anyżkowe. Ouzo, przywiezione przez Młodego z Krety, stoi tknięte czekając na amatora.
Lubię dodać kminek do kremu z brokułów. Czasem też do fasoli „Jaś” (tzw. fasola po algiersku – z kminkiem, czosnkiem i goździkiem).
Anyż też lubię. I kolendrę.
Kminek nie bardzo, anyzek calkiem nie… Kolendre w obu formach (proszek i liscie) lubie bardzo. I koperek 🙂
Koperku mam w ogrodzie cały las. Sam się rozsiewa. Też go lubię. Zwłaszcza późną jesienią, kiedy urośnie kolejne pokolenie delikatnego, młodego, a w sklepie jest promocja na świeżego łososia bio i można zrobić gravlax.
Haneczko,
a próbowałaś ouzo z wodą i lodem?
Anyżu nie znoszę (fenkuł, bazylia tajska itp również), kolendrę toleruję, resztę akceptuję.
Ouzo spróbowałam raz i od tego czasu jak o nim myślę to mnie wstrząsa.
Wszyscyśmy próbowali tak i siak, brrr.
Zapomniałam o fenkule i selerze naciowym. Normalny seler bardzo lubię.
Za ostatnim pobytem (listopad 2019) w Polsce okazało się, że rodzina mojej siostry doznała objawienia i odkryła… fenkuły!
Nie dosyć, że jedzą z wielkim apetytem, to jeszcze zaczęli sami uprawiać 🙂
Ja się nauczyłam jeść fenkuły właśnie w Szwajcarii i lubię nawet na surowo. Uprawiam je oczywiście od lat.
A kto z was lubi pasternak? Znakomite warzywo podobne do korzenia pietruszki, którą jako dziecko uważałam za najobrzydliwsze warzywo na świecie. Nie było nic paskudniejszego, niż pietruszka z rosołu 🙁
A tutaj jest trudna do kupienia, zaś w ogrodzie w ogóle nie chce rosnąć, choć przywoziłam nasiona z Polski kilka razy.
Natkę lubią wszyscy, korzeń jest praktycznie nieznany.
Selery lubię pod każdą postacią i każdy rodzaj.
I lukrecja.
W perskiej bazylii, bardzo podobnej do tajskiej, jest podobny posmak, ale na tyle slaby ze nie przeszkadza, lubie mieszac ja pol na pol ze slodka bazylia w pesto.
Co do selerow, tak jak Markot (selerowe Me Too 🙂 )
Pasternaku nie jadłam. Pietruszkę lubię, całą.
Córasek donosi, że w związku z kryzysem piwowarskim i brakiem drożdży zagrożona jest produkcja marmite i że to bardzo, bardzo poważna sprawa. Śmieje się, że Brytyjczycy mogą bez tego specjału żyć, ale sobie tego nie wyobrażają.
Brak marmite to powazna sprawa, to prawie element tozsamosci 🙂
Jeszcze jedna swietna przyprawa, niezbyt czesto spotykana, jesli kto sie przypadkiem natknie – aksamitka drobna
https://en.wikipedia.org/wiki/Tagetes_minuta
haneczko, chyba jadlas pasternak, moze jednak nieswiadomie.
Pasternak udaje sie lepiej od pietruchy, jest wydajniejszy i „robi” czesto za korzen pietruszki. Wielu tej roznicy nie zna i bierze co daja.
Ja cenie pasternak za subtelny smak, lecz w rosole zastepuje pietruche tak z biedy tylko.
Masakra, ciasto zupełnie nie wyrosło.
https://drive.google.com/file/d/1RAR9k1qSZdSKsHyHMoIkh0usSFT_YTGu/view?usp=sharing
Siodemeczko, jak i mnie nie tak dawno Koszyczek pocieszal – pierwsze koty za ploty 🙂
Wyglada bardzo ladnie. Jesc sie dalo….?
Gato, świadomie i dobrowolnie kupię pasternak i wtedy będę wiedziała – jadłam czy nie jadłam 🙂
Siódemeczko, pytam z Liskiem.
Dało, ale obrzeże gnat.
A tak sobie ostrzyłam zęby.
Nie wiem dlaczego, może utraciło moc przez tę noc w lodówce.
A przykryte ściereczką w piekarniku, zaczęło obsychać z wierzchu.
Nie leżało 24 godziny w lodówce tylko 12, ale to chyba nie powinno mu zaszkodzić.
Zanim go odłożyłam do ostatniego rośnięcia podzielonego już na porcje, był zwartym, elastycznym ciastem, a na koniec, jak go próbowałam rozciągnąć na placek nagle sflaczał i zaczęły się robić w środku placka dziury. Zrobił się naleśnik z twardym obrzeżem.
Tomkowi zrobiłam już bez obrzeżą, więc zjadł całość.
W temacie chlebka Markota.
Właśnie odkryłam kilka przystanków ode mnie sklep delikatesy włoskie, a tam MĄKA SEMOLA RIMACINATA i inne takie. 🙂
Można zamówić, do 10 km dostarczają bezpłatnie.
Dobrze wiedzieć. 🙂
Jeżeli zjadliwe, to już nieźle.
Niby tak, Haneczko, ale tyle wysiłku i klapa.
Jak kupię tę Semolę, to może będzie łatwiej formowąć to ciasto na pizzę.
Teraz zabiorę się za chlebek, tylko zamówię mąki i co tam jeszcze zobaczę ciekawego.
Doceń, co się udało. A błędy są bezcenne.
Ja, ponieważ jestem świadoma własnej niedoskonałości w każdej dziedzinie, podpieram się Kołakowskim. Ma być wystarczająco dobrze. I zazwyczaj jest. To, co nie wyszło, staram się poprawić i tyle.
Idę pospać.
Jutro banalny, pracowity dzień To lubię 🙂
Dobranoc, Haneczko. 🙂
Kawa!
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/104443087_10158777013454260_7782645126574577647_o.jpg?_nc_cat=1&_nc_sid=9267fe&_nc_ohc=AVUfHDqIMUwAX9NCrgr&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=a66eb9547eaa329d1236eed32b2088c4&oe=5F130310
Jaka piekna kawa 🙂
Haneczko (00:24), a ja podepre sie Toba i te slowa sobie zachowam.
Dzis dzien nudnej roboty ktora koniecznie trzeba odwalic, za to jak sie bede cieszyc gdy ja skoncze… 🙂
Milego dnia!
Kawa? Ależ to miczurinowska krzyżówka kawy z herbatą 😀
Rownoczesnie nawiazujaca do wczoraj wspominanych przypraw.
Natknąłem się dziś na informację o śmierci Milana Kundery, nawet Wyborcza ją podała. Na szczęście to nieprawda. Autorem fake newsa był notoryczny oszust (bo chyba trudno nazwać go tylko żartownisiem), mieniący się dziennikarzem – Tommasso Debenedetti.
Powinno się takich wysyłać albo do paki, albo do czubków.
Marysiu!
Pizza wygląda super! Jeśli smak też cię zadowolił, to jesteś na dobrej drodze. W miarę nabierania doświadczenia dojdziesz do perfekcji.
Dla odmiany możesz zaeksperymentować z ciastem na pizzę z przepisu, który podałam na samym początku naszych zmagań z zakwasem.
Zamieś ciasto z 450 g mąki pszennej + 250 g letniej wody + 5 g świeżych drożdży + 10 g soli + 5 łyżek oliwy.
Włóż do miski, przykryj folią polietylenową i zostaw w spokoju przez 24 godziny w temperaturze pokojowej.
Wystarczy na trzy nie za duże pizze.
Piec jednoetapowo, bez podpiekania z sosem, w piecu rozgrzanym do maximum, czas: 10-12 minut. Unikać częstego błędu: za grubej warstwy nadzienia.
Zimną pizzę można znakomicie „zregenerować” w kawałkach na patelni teflonowej z pokrywką, podgrzewać do roztopienia sera na powierzchni. Dodaję trick z malutkim chlustem wrzątku obok, dla wytworzenia pary. Smakuje jak świeżo upieczona, czasem nawet lepiej, bo spód jest bardziej chrupiący.
Uważać, żeby nie przypalić.
.
Dzisiaj piekę znowu chleb żytni.
@Mar-Jo
Kawa podwójnie nadzwyczajna 😀
@lisek
Interesujące ziółko. Rośnie w twojej okolicy?
Posiałam hyzop. Urósł już na kilka centymentrów, ale waham się jeszcze przed wysadzeniem do ogrodu. Znowu pada i jest chłodno, a ślimaki tylko się czają 🙁
Markocie, niestety nie, pochodzi z Pld Ameryki. Jesli natkniesz sie na sloiczek z zielona pasta z tych lisci, kup 🙂
Pytam, bo piszą, że jest neofitem m.in. w Libanie, na Półwyspie Arabskim, w Turcji, Syrii, Włoszech, Słowenii, Hiszpanii, Afryce…
Jak się nazywa handlowo taka pasta?
Huacatay lub Peruvian black mint.
U nas zdarza sie w gorach na polnocy kraju i ponoc czasem w Gorach Judejskich, ale nikt tego nie hoduje. Masz racje ze powinnam sie rozejrzec i moze nawet kogos namowic 🙂
W gorach szwajcarskich powinno mu byc dobrze, jesli zdolasz zasiac.
Dzięki,Markocie, zapisałam. 🙂
Padłam po tej zapowiedzi:
„…Wydział Teologiczny Uniwersytetu Szczecińskiego ogłosił, że uruchamia studia podyplomowe: ochrona małoletnich w Kościele katolickim…”
Będą uczyć o panach w czarnych sukienkach?
… i czerwonych majtkach z napisem ROMA
Markocie
https://www.theguardian.com/lifeandstyle/2016/jun/12/meet-corianders-closest-cousin-peruvian-black-mint
Dobry wieczór,
z niesmakiem muszę zakomunikować, że będę musiał usunąć arię O, mą wędlinę starą, ponieważ po jakiejś skardze z Hiszpanii YouTube mnie ostrzega, że nie mam uprawnień do wykorzystywania videa, które zamieściłem. Przypuszczam, że podobnie będzie tak i z pozostałymi wykonaniami z serii „Pies w operze”.
Tak to z intertnetu, który był ciekawą i zabawą przygodą pozostaje adwokackie pole bitwy. Jeżeli ktoś chce mieć kopię z tekstem Bobika, a nie wie jak ściągnąć, to chętnie przyślę.
Dzięki, profilaktycznie ściągnąłem wszystkie 5 🙂
Lisku,
straszne, z czym się niektórym (genetycznie innym?) kojarzy zapach kolendry 🙁
Chyba się rozejrzę za nasionkami tego peruwiańskiego zielska, skoro to taki aromatyczny koktail mięty, ananasa i cytrusa 🙂
Może masz, PA, w trochę lepszej jakości, bo te na YT są marniutkie.
Gdyby tak, to poproszę wszystkie.
Zapach kolendry kojarzy mi się z kolendrą. Dodaję nasiona do niektórych nalewek.
O tym, czego nie lubię nie myślę jako o obrzydliwym paskudztwie. Mnie nie odpowiada, ale absolutnie nie chcę, żeby zniknęło. Niehaneczki też są na świecie. Tyle tego jest, że możemy brać i pomijać, bez deprecjonowania.
PA, poproszę. Niby ściągnęłam, ale nie jestem pewna, czy dobrze.
Ja też bardzo bym poprosiła.
PA, bardzo dziękuję
Dzięki 😀 😀
Haneczko
Nie chodzi o deprecjonowanie czego- czy kogokolwiek.
Autor artykułu zalinkowanego przez Liska pisze, że wraz z osobami z mutacją pewnego genu (OR6A2), która dotyczy około 12-20 proc. populacji, wyczuwa aldehydową komponentę aromatu liści kolendry. To sprawia, że nie odbiera go jako „świeży” lub „cytrusowy” w smaku, jak to często opisują inni, lecz jak smak wybielacza lub metaliczny, coś jak aromat środka do czyszczenia rur odpływowych.
I to miałam na myśli pisząc, że to okropne, jak się niektórym musi kojarzyć zapach kolendry (świeżych listków).
Takim osobom autor poleca właśnie opisane zioło z Peru.
Nasiona kolendry mają zupełnie inny aromat niż liście.
Rozumiem, Markocie.
Czytałam o schorzeniu powodującym, że smak czegokolwiek jest odrażający.
Na marginesie pomyślałam o dość często spotykanym: „Jak można jeść/lubić takie świństwo”.
PA, po prostu zmienilabym podklad video na przyklad na to , to byl wystep telewizyjny wiec watpie ze ktos bedzie protestowal
No to telewizja może protestować 🙁
Nagranie wisi na tubie 11 lat…
Z tym Waldemarem Witkowskim, prezesem UP, byłbym jednak bardzo ostrożny. Mniejsza, że to aparatczyk z kilkunastoletnim stażem w PZPR; gorzej, że również aferzysta i pieniacz; ostatnio liczne podpisy, które początkowo zgromadził, zostały przez PKW odrzucone, bo były to klasyczne martwe dusze (tłumaczył się, że mu te podpisy podrzucono – zapewne zrobili to agenci wrażego Biedronia 😉 ). Słowem: szemrana postać.
Witkowski był bardzo konkretny, bardzo precyzyjny, poglądy bardzo wyraziste i nowoczesne i nie bał się mówić rzeczy niepopularnych (jemu akurat wiele to nie zaszkodzi, bo i tak nie ma szans na drugą turę).
Gdyby debata była jedynym kryterium przy podejmowaniu decyzji na kogo oddać głos, może bym nawet go wybrała, chociaż widziałam człowieka pierwszy raz w życiu.
Zaczęłam więc szukać informacji, kto zacz.
W komentarzach pod artykułem na jego temat w GW trafiłam na coś takiego:
kaczmarek18.06.2020, 16:13
Profesja rodzinna (odziedziczona po przodkach): prezes czego się da – gdy kierował pewnym klubem sportowym to „dla ratowania” zadłużył go u… własnego syna. Niestety, długu „nie udało się” spłacić i syn „musiał” zająć zabezpieczenie, którym był mega zajefajny ośrodek sportowy nad jeziorem w Łężeczkach. Mzimu, chroń nas przed tego typu „lewicą”!
Poszperałam w necie jeszcze trochę i trafiłam na takie artykuły:
https://gloswielkopolski.pl/posnania-musi-oddac-miliony-prezesowi-witkowskiemu/ar/540675
https://gloswielkopolski.pl/waldemar-witkowski-pozyczalem-na-prosbe-zarzadu-posnanii/ar/540685
https://natemat.pl/312027,waldemar-witkowski-kim-jest-ostatni-zgloszony-kandydat-wybory-2020#
Tak sobie to wygląda.
Ale przez to, że dobrze wypadł w tej debacie, może podebrać trochę głosów kandydatom niekonserwatywnym.
Dzisiejsza lizbońska zupa czosnkowa na czerstwym chlebie apulijskim. Pasował idealnie.
Portugalczycy używają pao caseiro – pszennego chleba na zakwasie.
Kto lubi czosnek i kolendrę, temu powinna smakować.
Nie żałować oliwy.
Upiekłam, prawie wegańskie, ciasto buraczane. Łakomie pałaszujemy.
adomi6319, ten pan chyba razem z Kaczyńskim studiował, jak zdobyć pieniądze i nieruchomości.
Tylko w przeciwieństwie do Kaczyńskiego nie robi z siebie ofiary ciągle innych wrogów w zależności od etapu.
Twoja zupa jest tłusta, a tamta to była brudna woda, tak wyglądała i bez cienia jakiegokolwiek smaku.
Może na stole stała oliwa i jakieś dodatki, ale nic na ten temat nie wiedzieliśmy.
To był już późny wieczór, praktycznie noc ok. 22, byliśmy głodni, poszliśmy do lokalu obok naszego domu.
Trwał tam koncert fado i raczej nikt nie myślał o konsumpcji obiadu.
Chyba sprawiliśmy kłopot obsłudze, i dlatego byłam przekonana, że poczęstowali nas zupą, na którą składała się woda, pokruszony rozmoczony chleb i jakieś zielone.
Generalnie nie mieliśmy szczęścia do portugalskiej gastronomii.
Buraczane ciasto? 😮
Tak, Siódemeczko. Smakuje trochę jak czekoladowe, a buraków wcale się nie czuje.
@mt7
W knajpach tak bywa, dlatego bardzo niechętnie korzystam. Na palcach jednej ręki mogę policzyć restauracje, w których jadamy za granicą w ciągu 2-3-tygodniowej podróży.
W Nowej Zelandii w ciągu ponad 2 miesięcy jedliśmy może 3 razy w lokalach. Pomijając wizyty u przyjaciół i krewnych naszego zięcia dawaliśmy sobie świetnie radę gotując samodzielnie. Tam jest tak znakomita infrastruktura na campingach, że można gotować najbardziej wyszukane potrawy (kto potrafi) za ułamek kosztów jedzenia restauracyjnego. Wielkie kuchnie ze stanowiskami do gotowania, pieczenia, grill, lodówki, zamrażarki, kuchenki mikrofalowe, tostery, sprzęt kuchenny etc.
Wieczory w takiej kuchni to rewia wyczynów kulinarnych gości z całego świata, w tym bardzo dużo młodych ludzi z bardzo wyrafinowanymi pomysłami. To raczej starsi, przyzwyczajeni przez lata do gotowania na malutkiej kuchence gazowej lub benzynowej, trzymali się prostych i szybkich potraw, a młodzi, często wegetarianie, wyczyniali apetyczne cuda z wielu składników i przypraw.
A z Portugalii najlepiej pamiętam ryby z restauracji na klifie nad oceanem. I sztokfisza (bacalao) w lokalu, który nam polecono.
Był bardzo dobry. I drogi.
My też mieliśmy kuchnię, bo młodsi wynajęli mieszkanie.
Synowa pojechała tam służbowo, a my na doczepkę.
Ona biedna siedziała cały dzień na targach, a my buszowaliśmy, czekając z gorącym posiłkiem na wieczór, kiedy będzie już wolna.
No i te wyprawy późno wieczorne były takie sobie, a niektóre okropne.
Moj dzisiejszy urobek to dwa razowce oraz jeden placek upieczony z nadwyzki zakwasu pod wplywem Siodemeczki. Oraz pieczone baklazany i pieczone papryki.
Moj wybor ciast ostatnio zmalal dramatycznie z powodow alergii 🙁
Co alergizuje?
Mleko, maslo. Od roku 👿
Zdębiałam.
Córasek poprosiła o wysłanie kilku notatników w kratkę, z wyrywanymi kartkami, format A5.
Ciężko zdumiona spytałam, dlaczego wymiotło i dowiedziałam się, że UK tego nie zna. W kratkę nie ma.
Różne rzeczy nie przestają mnie zadziwiać.
W buraczanym mleko roślinne, którego produkcja jest kłopotliwa, zastąpiłam krowim. Masła, ani innych tłuszczy, tam nie ma. Do polewy mleko kokosowe. Do ciasta też się nada.
Współczuję, Lisku.
Dzieki Haneczko.
Milej (i najdluzszej w roku) niedzieli 🙂
A propos zwyczajów serwowania potraw w różnych okolicach, to przypomniała mi się pierwsza w życiu „hiszpańska” kolacja w San Miguel de Colera w Katalonii.
Był późny wieczór, po sezonie turystycznym, w knajpie byliśmy tylko my z małym dzieckiem plus dwóch policjantów wyglądających jak meksykańskie zbiry z serialu „Zorro”. Przekonani, że zamawiamy pieczonego królika, dostaliśmy kurczaka lekko zwęglonego po wierzchu i miejscami surowego w środku, do tego miska sałaty bez żadnych przypraw 🙁 Te, jak się dużo później przekonaliśmy, stoją zawsze na stole i każdy sobie sam polewa octem i oliwą, soli i pieprzy… Frytki były OK.
Obsługa i policjanci gadali ze sobą po katalońsku, a nasze niesśmiałe próby porozumienia ignorowali. Istna katastrofa i mocne postanowienie unikania wszelkiej hiszpańskiej gastronomii 🙄
W następnych podróżach nabraliśmy odwagi, znajomości hiszpańskiego i tamtejszych obyczajów, i takich wpadek udawało się unikać, ale do tej pory przejeżdżając przez tę bliską francuskiej granicy okolicę, którą nazwaliśmy „Cholera”, wspominamy ową kolację z dreszczykiem.
Po latach mam już takie doświadczenie, że Hiszpania stała się prawie tak bliska i przyjazna jak Włochy, w których czuję się jak w domu. Właściwie to nawet lepiej, bo nigdzie ani w Polsce, ani w Szwajcarii nie uzyskuje się tylu porad, ani tylu smakołyków do spróbowania jak w sklepikach we włoskim miasteczku. Rzeźnik potrafi cię przepytać, jak zamierzasz przyrządzić zamawianą jagnięcinę, polecić swój sposób lub jakąś przyprawę i da do spróbowania swoich wędlin, sprzedawca ryb dołoży pęczek pietruszki, bo musisz koniecznie zrobić sos salmoriglio i doradzi, gdzie szukać dobrego chleba, pani w piekarni powie ci, gdzie sprzedają najlepsze sery itd.
Nie należy tylko pytać o konkurentów z tej samej branży 😉
Hiszpanska gastronomia moim zdaniem przewyzsza francuska i wloska, z dodatkowym plusem braku zadecia.
Hiszpańska kuchnia, jak i włoska, najbardziej podobała mi się w wydaniu prywatnym, w zaprzyjaźnionym domu, u ludzi lubiących i potrafiących gotować, w bezstresowej atmosferze, bez myśli o kolejnych ludziach czekających na zamówiony stolik.
A już crema catalana przypalana specjalnym żelazkiem na stole…
Przed wielu laty mama usiłowała w rumuńskim sklepie kupić konserwę wołową, ale nie wiedziała jaką puszkę wybrać. Po konsultacji na migi (palce przy skroni imitujące rogi) i głośnym „muuu” kupiła wskazaną przez sprzedawczynię puszkę. Na biwaku okazało się, że to mleko w proszku… 😉
😆 😆
To mi przypomina, jak moja ś.p. teściowa Masia będąc na wczasach w Bułgarii musiała jadać pieczywo „na sucho”, bo nie było masła. Było tylko jakieś краве масло, a na masło z krabów nie miała ochoty. Dopiero później ktoś jej wyjaśnił, że to było „krowie masło”.
Moi szwajcarscy znajomi dotąd opowiadają, jak stanąwszy w bardzo młodym wieku (w latach 70.) pierwszy raz we francuskim sklepie przed regałem z winem i nie mogąc się zdecydować wybrali ładną ciemną butelkę z dużym napisem na pięknej etykiecie „Vinaigre” i małymi literkami pod spodem „de vin rouge”.
Kierowali się myślą, że tej marki czerwonego wina jeszcze nie próbowali. Po spróbowaniu przypomnieli sobie szkolną naukę francuskiego…
Vinaigre = ocet
PA, ja tez bardzo prosze, gdybys mogl przyslac.
Późna, ale za to pyszna kawa!
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/105287115_3739107616118578_8854641157707328881_o.jpg?_nc_cat=109&_nc_sid=5b7eaf&_nc_ohc=cbrMBd-OBDcAX_wh4Fx&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=8d7ae79ef06e26d0e788a8e49d7ff48e&oe=5F14E90E
śliczności, rozesłałam po znajomych
🙂
Ciekawe, jak te wybory się zakończą.
Nie przyjmuję do wiadomości, że trefniś na urzędzie prezydenta może zostać z nami dłużej.
A ja tak. Może i pewnie zostanie.
Siódemeczko, jak się czujesz?
Też sobie nie wyobrażam na kolejne 5 lat tego człowieka.
Dobrze się czuję, Małgosiu, tylko ten koszmarny ściskajacy pas, który mam nosić przez 6 m-cy. Jest mi w nim gorąco i łatwo się skóra zaparza pomimo warstwy ochronnej z bawełnianej koszuli.
Nic to, jakoś muszę wytrzymać.
Dobrze, że operacja się odbyła i pomału się goi. Lekarz zadowolony. 🙂
To ja emigruję do Portugalii, Haneczko.
Mam już potrzebne składniki i przyjemnie odświeżony zakwas, więc przystąpię do pieczenia chleba.
Ja też mam potrzebne składniki (pestki dyni i grubo pokruszone ziarna żyta) i zabieram się za duński chleb żytni.
Słuchajcie, szczęka mi opadła z hukiem na podłogę…
https://www.youtube.com/watch?v=ugDRAgYXn6E
Z góry przepraszam za poziom artystyczny, traktuję to jako dokumenty epoki 😆
I pomyśleć, że bohaterem jest tu syn faceta, który napisał jeden z najpiękniejszych (jak dla mnie) tematów filmowych:
https://www.youtube.com/watch?v=eJK71H6_7Js
Dokładniej rzecz biorąc, opracowań tematu. Temat jest autorstwa Artie Shaw, ale aranż z Wandą Warską jest genialny.
Kiedyś jednak te filmy były zupełnie inne.
Piosenka zabawna. 🙂
Głosy dicopolomanów też się przydadzą…
Przypomnijmy Schetynę: „Wyborów nie wygrywa się w Wilanowie, tylko w Końskich” 😉
Chwytliwe 🙂
Czy on ma szanse wygrac ?
W drugiej turze szanse niewątpliwie ma 🙂
Wybaczę. Sieci trzeba zarzucać szeroko. Dobry motyw łamanych długopisów.
Nasze Młode już po wyborach.
Ktoś napisał na Twitterze, że jeśli jacyś sympatycy (bo to nie sztab RT) robią mu disco polo, to „wiedz, że coś się dzieje” 😆
Może i owszem, jak sobie przypomnieć „Ole Olek”, po którym Kwaśniewski wygrał wybory (ale to było zamówione)…
Szanse ma. Ale Dorn właśnie straszy w GW, że jeśli będzie akcja z wozami strażackimi również przed drugą turą, to Duda wygra wybory 🙁
Redakcja Kierowniczki też w tonie minorowym ocenia możliwą wygraną Trzaskowskiego obciążając winą niepisowski elektorat, który jest chimeryczny i zmienny, jak chorągiewka.
Będzie lipiec, ludzie na urlopach i redakcja uważa, że nie przedłożą dobra publicznego nad prywatny.
Zmartwiłam się.
Trzask, prask!!!
„W trakcie nagrywania materiału nie ucierpiały żadne długopisy”
Lisku,
mam w piecu duńskie chlebki. Pisałaś, że piekłaś ten chleb, ile ci wyszło?
Mnie wyszły dwa ponadkilogramowe. Nie wiem, jak Sune zmieścił wszystko ciasto w jednej foremce.
Zrobiłam rano, wstawiłam do zimnego pieca, aby rosło, po trzech godzinach sobie przypomniałam. Było ładnie wyrośnięte, prawie do brzegów foremek. Z lupą poszukałam dziurek, były.
Włączyłam piec i włożyłam do nagrzanego, ale w piecu nic już nie urosły. Jak było z twoim?
Ja robie zaczyn z 100 gr zakwasu, 120 maki i 200 wody, na ciasto dodaje 400 maki i 200 wody. Przestalam dodawac ziarna i pestki Z tego wychodzi jeden ciezki chleb. Jesli uroslo po 3 godzinach to b. ladnie. W piecu juz nie dorasta. Nawet gdy dodawalam ziarna i pestki dawalm o wiele mniej niz w przepisie tego o wiele mniej bo nie mam ziaren zyta, wiec i tak wychodzil jeden, tyle ze wyzszy.
Jesli dodalas tyle ile jest w przepisie, logiczne ze wyjda dwa.
Jaki dalas zakwas?
Foremka ktorej on uzywa ma rozmiary 28 x 8.8 x 8.5,
Jesli czeka sie na wyrosniecie za dlugo, w piecu opada, i tak mialam raz, ale jesli rosnie szybko zostawialam prawie do podwojenia (wtedy dziur o wiele wiecej niz w instrukcji), okolo 4-4.5 godzin, i nie opada.
Chlebki przed i po
One nie opadły, ale też w piecu więcej nie urosły.
Jeden ma 31 cm długości, drugi 28.
Zakwas był żytni, hydracja 100 proc.
Użyłam na zaczyn 88 g zakwasu, 205 g wody i 105 g mąki.
Zaczyn rósł przez noc. Ześrutowane żyto + pestki dyni zalałam wodą według przepisu, która przez noc całkowicie wsiąkła.
Te ziarenka żyta zostały ześrutowane na moje zamówienie, ale chyba zbyt drobno. Wyszedł rodzaj kaszy z mąką. Zapytam następnym razem, czy da się jeszcze grubiej.
Chleba na razie na nadkrawam, ale się zastanawiam, czy faktycznie włożyć go do woreczka foliowego, żeby skórka zmiękła. Robiłaś to?
Lubię chleb z wyraźną skórką.
Ten mój („nocny”) z czasem twardnieje z wierzchu pozostając wciąż miękkim w środku i ja to lubię.
Jesli uzywasz zakwasu 100%, powinnas uzyc 74 gr i dodac 26 gr wody, bez dalszych zmian. Robilam tak ostatnio, wyszlo swietnie.
(Zakwas o hydracji 167% to 100 gr maki+167 gr wody, tz 1:1.67. W stu gramach takiego zakwasu jest 37 gr maki a reszta to woda. 37 gramow maki to 74 gr zakwasu stuprocentowego, trzeba dopelnic woda do 100 gr).
Co do zawijania: po ostygnieciu (moze byc troche cieply) odkroj pietke i zobacz jak wyglada srodek. Jesli jest bardzo wilgotny, zawin dobrze w plastik do nastepnego dnia, wtedy skorka wchlonie nadmiar wilgoci; to samo jesli skorka wyschla za bardzo. Jesli srodek jest taki jak lubisz lub tylko troszke wilgotny, nie musisz, wtedy skorka zostanie chrupka.
Ten akurat z czasem osusza sie w srodku, jesli nie jest zamkniety.
Co do zaczynu, uzywam go gdy skonczy rosnac, u mnie zajmuje to c. 6 godzin. Najlepiej rosnie jesli dokarmiam go na dwie porcje, tz wpierw dodaje do 100 zakwasu 60 gr maki i 100 gr wody, a gdy sie ruszy, po c. 2 godzinach, nastepne tyle.
Twoje chlebki wygladaja pieknie, wiec lekki brak wody wyraznie im nie zaszkodzil. Ja zrezygnowalam z miodu ktory jest wilgotny, i z wilgotnych ziarenek (nigdy nie moglam ich do konca odsaczyc), wiec calosc trzeba dopasowac by trial and error.
Soli daje polowe.
Zrobiłam według przepisu dla zaczynu pszennego, który według Sune jest 100 procentowy. Mój żytni też jest taki, to wzięłam jego kalkulacje.
Nie wytrzymałam i przekroiłam, a nawet spróbowałam – sam, z masłem oraz z masłem i galaretką malinową, którą dziś również wyprodukowałam. Jedną połówkę zapakowałam w folię.
Chlebek wygląda tak, a smakuje super,choć myślę, że te pestki nie będą za bardzo w guście mojego małżonka.
Nie jest w ogóle kwaśny, ani zbyt wilgotny, a posmarowanie foremki masłem dało w efekcie bardzo apetyczną, chrupiącą skórkę.
Nie wiem, czy się powstrzymam od dalszego próbowania 😉
20 g soli na tę ilość ciasta (razem z pestkami) to według mnie w sam raz.
Chleb od Sune wygląda na dwa razy wyższy, może on faktycznie upchnął dwa kilo ciasta do jednej foremki. Ja się bałam, że rosnąc wypłynie, więc napełniłam dwie foremki do połowy.
Tutaj są te kalkulacje i proporcje
https://foodgeek.dk/en/danish-rye-bread-recipe/
Piekny 🙂
To jest moj staly chleb, troche nim sie bawie – czasem dodaje wloskie orzechy i pestki slonecznika, czasem zamiast 400 zytniej daje 300 zytniej i 100 przennej
Tak, widzialam je. Nizej podaje to jeszcze raz z innymi liczbami, tez blednymi, i gdzies w komentarzach ktos zwrocil mu juz na to uwage. Zalozylam ze 167% to przepis oryginalny (napisal ze to drugie to jego przeliczenie), i przeliczylam sama. Sama policz i zobaczysz. Ale jesli jego przepis 100 % jest tym ktorego on uzywa, to mozliwe ze pomylil sie w tym drugim, co by tlumaczylo dlaczego u mnie na poczatku chleb wychodzil za wilgotny 😉
Maslem niestety smarowac nie moge.
Ostatnio piekłam z dynią, słonecznikiem i siekanymi migdałami.
Jeśli jest tam błąd, to przypadkowo na moją korzyść, bo chleb się udał 🙂
A co do smarowania foremki, to dotąd smarowałam olejem rzepakowym i przy nim (piekąc mój chleb) zostanę.
A do tego duńskiego, to jedną foremkę, tę krótszą, posypałam też otrębami. O smaku opowiem, jak go nadkroję.
Wiesz co? Jeszcze smieszniej. Ja robie wg tego co napisal na dole w przepisie, i to nie jest podobne do tego co jest na gorze. Ty robilas wg gornego i wyszlo ladnie, choc wyglada troche inaczej niz u mnie. Wlasnie rosnie mi zaczyn, zaraz pozmieniam i wyprobuje te gorna opcje 😀
Na Oko Press nowy sondaż IPSOS ❗
A RT świetnie gada na pełnym rynku w Rzeszowie.
Lisku,
Ja w tym rachunku z 88 gramami zakwasu (44 g mąki) nie dostrzegam dużego błędu. Z rachunku wychodzi mi 149 g mąki do 249 g wody czyli 1:1,67
Wychodzi mi na to, że wody jest za dużo o 1,7 g.
Haneczko,
robisz już na zakwasie?
Doro, OKO mam stale na oku. Nie chcę, ale coraz bardziej się denerwuję.
Jak poszłam do tego sklepiku, gdzie mielą zboże wedle potrzeb, to pani mi powiedziała, że nastała wielka moda na pieczenie chleba na zakwasie, również taki chleb (z piekarni w Bernie) sprzedaje się znacznie lepiej niż przed pandemią.
Przy tym nie było nigdy problemu z kupnem drożdży, więc nie ich brak, lecz hype o zdrowotności takiego pieczywa rozbudził w ludziach nowe potrzeby. O mąkę żytnią zrobiło się bardzo trudno i ceny wzrosły do aptekarskich 🙄
Pieczywo na zakwasie nie było dotąd w Szwajcarii specjalnie popularne, a w wielu regionach w ogóle nieznane. Jeśli zakwas jest w piekarniach dodawany, to tylko w celach smakowych, a nie jako środek spulchniający.
Tak samo zresztą, jak w większości polskich piekarń.
Markocie, to co piszesz to jest hydracja zaczynu, nie zakwasu.
Na dole podaje ilosci na ponad 600 gr zaczynu:
150 zakwasu 167%, 180 gr maki, 300 gr wody. Poniewaz do przepisu trzeba tylko 400, wiec mnoze wszystko przez dwie trzecie:
100 zakwasu 167%, 120 gr maki, 200 gr wody. Tak robilam caly czas.
I tu jest jego, i moj, problem, bo wg tego zaczyn ma 178% hydracji, a mnie ciagle wychodzilo za wilgotno 👿
Tz na gorze napisal dobrze, na dole zle, bo zapewne zakwas i zaczyn maja miec taki sam procent. Teraz robie wg tego gornego, jak Ty, zobaczymy jak mi wyjdzie.
Haneczko, migdaly to fajny pomysl. Nb do aluminiowej foremki uzywam papieru do pieczenia, tak jak radzilas. Do plastikowej (to jakis twardy sylikon) oleju slonecznikowego plus tartej bulki lub mielonych platkow owsianych.
Lisku,
a gdzie ty widzisz proporcje na 600 g zaczynu?
Bo ja widzę tylko (w obu rachunkach) proporcje zakwasu, wody i mąki na 400 g zaczynu.
Zarówno zakwasu 100-proc. jak i 166 -proc.
To, co ci podałam wyżej (i co zrobiłam) to ilość mojego zakwasu, mąki i wody na 400 g zaczynu.
A tutaj są proporcje przy użyciu zakwasu 166 proc.
95 g zakwasu + 191 g wody + 114 g mąki = 400 g.
Mój mąż spróbował, zjadł dwa kawałki z masłem i serem na podwieczorek, a ponieważ zachwalałam zdrowotne walory pestek z dyni (olej z pestek lubi) to stwierdził tylko dyplomatycznie:
– Dużo do jedzenia (żucia) 😎
Przepisem zainteresowała się już przyjaciółka znad Jeziora Genewskiego. W sobotę zawiozę jej kawałek tego chleba (jak się uchowa) i przepis.
A, już wiem. Całkiem na dole pod tymi pięknymi kanapkami.
„100 zakwasu 167%, 120 gr maki, 200 gr wody. Tak robilam caly czas.”
I dobrze robiłaś.
Bo jeśli zakwas ma właściwą hydrację, a stosunek wody do mąki (200:120 = 1.66) również, to zaczyn ma taką samą.
Mnie się zdaje, że właśnie o to chodzi, aby zaczyn miał hydrację 166 proc.
Sune tłumaczy proporcje na 600 g zostawieniem reszty na następne pieczenie.
(The reason the measurements are different is because they both turn into a 166% hydration starter with the levain. There’s enough for you to use 400g in the dough and something for a new rye mother dough)
Rzeczywiscie, robilam dobrze…
OK, to teraz przetlumacz te 100gr zakwasu 167% na zakwas 100%.
Nie wiem po co zostawiac zaczyn, jak juz zostawiam zakwas…
W kazdym razie ciesze sie ze link sie przydal 🙂
Moze daje wiecej zakwasu bo ta czesc przepisu jest na zakwas pszenny, a on jest slabszy. Ale hydracja zaczynu zostaje taka sama, wiec jest OK.
U mnie chleb wyglada jak razowiec, nie ma tego lekko szklistego wygladu. Moze to wplyw tych ziaren zytnich…
Te ziarna są szkliste.
To jaką hydrację ma w końcu twój zakwas? Myślałam, że masz ten rzadki.
Mam oba 🙂 Dostalam ten rzadki i go uzywam, ale po zrozumieniu powodu fiaska pierwszego NChM wyhodowalam z niego takze 100% , by wyprobowac, i jest bardzo aktywny, wiec szkoda mi go wyrzucac. W zeszlym tygodniu w ramach eksperymentow uzylam go zamiast tego rzadkiego (w odpowiednim przeliczeniu) i wyszlo swietnie 🙂
Lisku,
cieszę się, że przed pieczeniem nie dotarłam do końca tej strony.
Jak policzyłam ten zaczyn ze 100-proc. zakwasu, to nie dosyć, że wyszło mi 685 g zaczynu, to jeszcze o hydracji 151 proc.
I jak potem traktować tę resztę?
Ten drugi przepis ma hydrację 166.
We Francji jak się chce w piekarni kupić pieczywo na zakwasie, to się pyta, które jest „au levain”.
Zrobiłaś NChM i się nie pochwaliłaś? Dopiero teraz mówisz, że świetny?!
No widzisz, stuprocentowy zakwas to jest to 😎
Bo jest tu troche pomieszania w terminologii. Levain to po prostu to co podnosi. Dlatego po wlosku lievito madre to zakwas, a lievito to zaczyn, roznica jest tylko w ilosci i w tym co chcemy z nim robic, czy to na jednorazowy uzytek czy do schowka.
Z jakiegos powodu zakwas lubi byc przechowywany i dokarmiany w stosunkowo malych ilosciach, a do podniesienia chleba trzeba tego wiecej, stad dwa etapy. Zreszta wiele przepisow przeskakuje etap zaczynu.
Zakwas jest swietny 🙂 NChM wyszedl OK, jak dla mnie za miekki w srodku. Pisalam tu o tym
Tz nie wychodzi mi tak jak u Ciebie.
A, juz rozumiem nieporozumienie. W zeszlym tygodniu w ramach eksperymentu uzylam (z przeliczeniem) stuprocentowego do pieczenia dunskiego, i wyszedl swietnie 🙂
Pestek z dyni nie uzywalam wiec nie moge porownac, ale moim zdaniem pod wzgledem smaku najlepiej komponuja sie tu orzechy wloskie.
Aha, Sunowi chodzilo o to ze ta resztka zaczynu zacznie funkcjonowac jako zakwas zytni 166% , dla tych ktorzy dotychczas mieli tylko pszenny.
Sune, tz foodgeek, ma tam jeszcze wiele przepisow, wiekszosc chlebow wyglada mniej ciekawie i bardziej pracochlonnie, ale jest m.i. pizza na zakwasie, i przepis na chilli con carne ktory wydaje mi sie szczegolnie obiecujacy, bo zawiera gorzka czekolade, tz to co powinno byc w prawdziwym meksykanskim jedzeniu.
https://foodgeek.dk/en/chili-con-carne-recipe/
Obawiam sie ze calkowicie zalisiłam Koszyczek…
Mój mikser jest za słaby na takie gęste ciasto rozpalił się prawie do czerwoności i spasował.
Żeby ciasto było całkiem nie przylegające do niczego powinien jeszcze pokręcić.
Zrobiłam co mogłam, uklepałam coś na kształt kuli i wsadziłam na 12 godzin do lodówki.
Może coś z tego wyjdzie. 🙂
Siodemeczko, jaki chleb robisz?
Chleb apulijski pszenny, który piekła niedawno Markot.
Fazy: 4 godziny + 12 + 4 + 4 + 4 i można piec 😀
Oj 😀
Widocznie w Apulii czas plynie inaczej 🙂
@mt7
Pisałam o tym, że mikser na takie ciasto jest za słaby. Widać na filmach, jak się owija wokół haka mocnej maszyny. Domiesiłam ręcznie i to całą porcję.
A zanim się zabrałam za przygotowania, policzyłam czas, kiedy wypadnie pieczenie.
Mam doświadczenie z pieczeniem w środku nocy… 🙄
A poza tym wyciągnęłam z lodówki zakwas żytni i zostawię zasypany mąką do rana na mój chleb.
Duński jest dobry, zjedliśmy część na kolację, ale jakoś zatęskniłam do mojego z kminkiem i kolendrą. Duński powinien się dobrze przechować, oszczędzę go dla przyjaciółki, a sobie upiekę NChM 😉
Levain we Francji oznacza po prostu zakwas.
My odróżniamy zakwas i zaczyn, który może być na zakwasie lub drożdżach. Inni odróżniają starter i levain w rozumieniu zaczynu.
We Włoszech niektórzy na zaczyn mówią „poolish”, co podobno wywodzi się od polskich piekarzy, którzy taki sposób długiego prowadzenia ciasta mieli wprowadzić we… Francji (!)
Jakaś nieprawdopodobna etymologia, ale kto wie.
Inni mówią, że od polskich piekarzy w Wiedniu 🙄
Stosowany dawniej przy produkcji bagietek.
No ja też liczyłam i liczyłam czas.
Bo mój zakwas z lodówki dokarmiony i ładnie wyrosły okazał się zbyt mały, gdy wyjęłam na wagę 200 gram prawie nic nie zostało w słoiku, dlatego musiałam poświęcić jeden dzień na zrobienie większej ilości dobrze dokarmionego zakwasu.
I zaczęłam dzisiaj.
Zacznę piec po godz. 20 jutro.
Jak wyjdzie dobry, to podzielę się z moimi dziećmi. 🙂
Poolish to cos innego – rodzaj zaczynu jednorazowego na bazie drozdzy piekarskich.
Rozumiem ze levain we Francji oznacza zakwas, pisalam tylko o etymologii (podnoszenie).
Przeglądałam na włoskich stronach informacje o wypiekach pieczywa i pizzy, we wszystkich jest mowa o drożdżach piwowarskich.
Ze znalezionych informacji wynika, że te piekarskie są niezdrowe dla jelit, a piwowarskie całkiem przeciwnie.
Wspinacie się na wyżyny.
Jestem, jak Krystyna z blogu Łasuchów, kobietą nizinną.
Następny chleb upiekę na sklepowym zakwasie w proszku i zobaczę, co będzie.
Na rozgryzanie co jest zdrowe a co nie, nie mam zdrowia. Tak czy siak jestem śmiertelna.
Haneczko,
obawiam się, że na sklepowym zakwasie w proszku nic ci nie wyjdzie. To jest w zasadzie tylko przyprawa smakowa, a każdy uczciwy przepis każe dodać drożdże (świeże albo suszone).
Dlaczego nie wyhodujesz sobie albo nie wyprosisz w dobrej piekarni troszeczkę prawdziwego zakwasu?
Nie wiem Siodemeczko, oba to Saccharomyces cerevisiae, choc inne szczepy.
Haneczko, co to jest zakwas w proszku?
@mt7
Te drożdże piwne we włoskich przepisach (lievito di birra) są synonimem świeżych drożdży piekarniczych (lievito fresco).
Oni nie odróżniają (poza preparatami witaminowymi i kosmetycznymi) drożdży piwnych od piekarniczych. A i to nie jest pewne.
Drożdże piekarnicze są hodowane na roztworze melasy, przy użyciu szczepów drożdży piwnych, a właściwie piwowarskich do fermentacji górnej (Saccharomyces cerevisiae).
Bo do produkcji piwa są potrzebne drożdże do zapoczątkowania fermentacji i wyprodukowania nowych drożdży do kolejnej fermentacji… I tak do 5-10 cykli, potem się bierze nowe, wyhodowane w tzw. propagatorze.
Przy fermentacji dolnej, która dziś dominuje w produkcji piwa, stosuje się inny gatunek drożdży (S. pastorianus).
Nadmiar drożdży, który nie jest potrzebny do ponownej fermentacji piwa, używany jest do produkcji pasz, odżywek i preparatów witaminowych.
Nie wiem, czy w ogóle są w sprzedaży świeże drożdże uzyskane przy produkcji piwa.
Drożdże powstające przy produkcji piwa są gorzkie i w celach paszowych trzeba je najpierw odgoryczyć.
Saccharomyces cerevisiae to drozdze piwne, taka ich nazwa (cervēsia po lacinie to piwo), stad zamieszanie. Szczepy, tz podgrupy, drozdzy piwnych uzywane dzis do pieczenia sa troche rozne od szczepow drozdzy piwnych uzywanych do piwa, i dlatego otrzymaly bardziej specyficzna nazwe drozdzy piekarskich (pomijajac fakt ze w piwowarstwie uzywa sie takze innych drozdzy oprocz s. cerevisiae).
To wszystko jest zwiazane z europejska historia pieczenia: wpierw piekarze uzywali zakwasu, potem odkryli ze drozdze ktorych uzywaja browary daja slodsze ciasto wiec brali od nich, ale gdy zapotrzebowanie wzroslo, musieli sie usamodzielnic, i przy okazji wyhodowali sobie troche inne szczepy. Wszystko to jest ladnie opowiedziane w historii buleczki kajzerki 🙂 tak nazwanej na czesc Franciszka Jozefa, pierwszej buleczki na drozdzach piwnych a nie na zakwasie.
Co do aspektow zdrowotnych, sprobuje sprawdzic.
Haneczko, czy góralki maja pod tym wzgledem jakas przewage? 🙂
Co do zdrowia, widze rozne okrzyki na korzysc zakwasu (wloskie lievito naturale i produkowane z niego „matki”) w porownaniu z drozdzami do pieczenia, ale nie jestem pewna czy to ma podstawy, a jesli zdolam znalesc dobra namiastke masla, z babki drozdzowej napewno nie zrezygnuje.
Zdaje sie ze chodzi o to ze wypieki na drozdzach sa ponoc szybciej wchlaniane, tz powoduja wyzszy poziom insuliny w porownaniu z wypiekami na zakwasie, ale to moze byc istotne glownie dla cukrzykow.
W kwestii drożdży piwnych: stosowałam do wypieku ciasteczek laktacyjnych.
W piątek będziemy w Szczecinie wodować prom „Dudanik”! (Widziałam próbę, będzie wesoło). 🙂
Mam normalny, żywy zakwas i dzielnie mi służy.
Ten proszkowy, który niedawno pojawił się w sklepach, kupiłam eksperymentalnie. Według przepisu na opakowaniu jest na 0,5 kg mąki (żytnia 2000, pszenna 750). Oczywiście wymaga dodania drożdży (7 g instant lub 25 g świeżych).
Lisku, Ty i Markot to aptekarska precyzja (znam, córasek to ma). Ja jestem bardziej na oko i wyczucie.
W kuchni wegańskiej, którą teraz ćwiczę, są wypieki drożdżowe bez masła. Dzisiaj piekę czekoladowe z tahiną. Placek drożdżowy stoi w kolejce
Z „Dudanikiem” musi być wesoło 😆
Suszone „lievito di birra” przywiozłam sobie z Italii. W większej torebce są trzy małe po 7g, każda na pizzę z 500g mąki.
Przy okazji dowiedziałam się że „lievito per dolci” to proszek do pieczenia.
Mój chleb też piekę na drożdżach (1g) na 500g mąki z dodatkiem suszonego zakwasu (Sauerteig) do smaku.
Haneczko, oko i wyczucie dopiero zaczynam sobie wyrabiac, do tego trzeba doswiadczenia. Ale faktem jest ze lubie rozumiec co robie, bo inaczej nie moge eksperymentowac, a bez eksperymentowania sie nudze.
Haneczko, na wyniki Twoich cwiczen weganskich bede czekac z nadzieja 🙂 W weganskich przepisach trudno mi odsiac glupoty od tego co rzeczywiscie warto, nie mam wyczucia. Troche zagladalam i probowalam w b. fajnej restauracji weganskiej. W wypiekach weganską alternatywą masla jest czesto tluszcz kokosowy, bardzo popularny w mojej okolicy bo zalatwia problem koszernych deserow po miesnym posilku, dosc niezdrowy, nie wiem jak w smaku. Ogolnie ciasta rosnace mozna piec na oleju; kruche ponoc tylko na masle lub kokosie (czy ewentualnie na smalcu).
Na nerkowce (weganski ser) i tahine tez reaguje, choc mniej niz na mleczne. Gdy skonczy sie pandemia sprobuje sie wyleczyc z tych alergii, ale takie leczenie troche trwa.
Mam od lat swój zakwas żytni, w przepisie na jeden bochenek ma być 90 gramów, jak mi wpadnie więcej wcale się nie przejmuję. Hydracja jest różna, zależy jak mi się chlupnie wody jak go dokarmiam. Piekę chleby z mąki pełnoziarnistej, zwykle żytnio – orkiszowe, albo pszenne, zdarza mi się też czysto żytni, ale ten wymaga trzech faz i rzadko mi się chce w to bawić. Zwykle dosypuję jakieś ziarenka, żurawinę.Z podziwem śledzę Wasze naukowe podejście do pieczenia chleba.
U nas działa duża piekarnia Putka zaopatrująca sklepy w pieczywo, tak opisuje różnice między zakwasem a drożdżami.
https://www.putka.pl/ksiega-inspiracji/chleb-na-zakwasie-czy-wypiekany-na-drozdzach-jakie-pieczywo-jest-najzdrowsze/
Ze swojej strony, osoby z zespołem jelita drażliwego, mogę dodać, że odkąd zupełnie przestałam jeść pieczywo (czasami się skuszę) przestałam mieć najbardziej uciążliwe objawy tego defektu zdrowotnego.
Nie jem od marca i ze zdumieniem w krótkim czasie stwierdziłam poprawę tam, gdzie rzecz wydawała się nie do ogarnięcia przez medycynę.
Nie wiem, czy chodzi o drożdże, czy o mąkę, na pewno inne mąki niż pszenna bardzo mi szkodzą, to wiem już od dawna.
Przepraszam, ze tak opisuję tu swoje stany zdrowotne, robię to z myślą, że może komuś to pomoże, lub da do myślenia.
Siodemeczko, jedyne co mi to daje do myslenia to po co hodujesz zakwas i pieczesz ? 😯
Mar-Jo, gdyby u nas ktos urzadzil Bibanik, pan premier zglosilby to na policje jako pogrozke i czyhanie na jego zycie 👿 Choc wlasciwie to swietny pomysl, bo jeden z jego przekretow, za ktory nie zostal (przynajmniej dotychczas) postawiony przed sad, dotyczyl lodzi podwodnych 😉
Siodemeczko, „Pieczywo na zakwasie jest zalecane w diecie diabetyków i osób chcących zgubić dodatkowe kilogramy, gdyż ma niższy indeks glikemiczny (IG)” – to jest to o czym pisalam.
Bo chcę sprawdzić, Lisku, czy mi szkodzi mąka, czy drożdże.
Na pewno mogę tylko pszenną i daje mi do myślenia, że piekarnia uważa, że pszenne nie może być na zakwasie, a tu jest.
Więc może to pieczywo nie wywoła mi rewolucji w żołądku, jak nie spróbuję, to się nie dowiem.
Lisku,
może to hodowanie i pieczenie jest dla towarzystwa? 🙂 Takie zaraźliwe i apetyczne, że też się chce.
Moje chlebki w piecu, jeszcze kwadrans i wyciągnę.
Dziś eksperymentuję z pieczeniem najpierw 10 min. w wysokiej temperaturze (240°), potem 60 min. przy 180°C.
Wygląda, że tym razem nieco jeszcze w piecu urosły, taka lekka kopułka.
„Naukowe” podejście do procedur kuchennych sprawia, że przestają być nudne i rutynowe albo magiczne, że się nie wie, dlaczego wyszło świetne albo paskudne.
Lubię wiedzieć, dlaczego coś nie wychodzi albo dlaczego mam coś robić tak, a nie inaczej. I co się stanie, jak coś zmienię.
Gotowania i pieczenia nie da się jednak traktować jak technologii przemysłowej, bo nie wszystko odpowiada wymaganym normom i nie wszystko jest powtarzalne 1:1.
Jest to bowiem też SZTUKA 😎
Za każdym razem może wyglądać i smakować ciut inaczej, ale powinno być dobre, a najlepiej – bardzo dobre 😎
Piekarnia:
„Ukwaszone wypieki pszenne odznaczają się bowiem nieprzyjemnym kwaśnym smakiem, porowatością i małą objętością”
Chyba mają marne pojęcie i doświadczenie z zakwasem pszennym albo nie jedli nigdy dobrego włoskiego chleba.
@mt7
a jak zniosłaś jedzenie pizzy na zakwasie? Bo to już była taka próba.
To chyba nieduza roznica w stosunku do 10min/230+dalej na 185?
https://www.blog-bobika.eu/?p=3461#comment-729504
W ten sposob bedziesz mogla piec NChM i dunski rownoczesnie.
Ceremonia zakonczenia studiow w Tokio w marcu 😆 😆
Przypomniała mi się historia z początku lat 80. kiedy tutejsza znajoma podarowała mi „Hermana”. Był to rodzaj listu łańcuszkowego z porcją czegoś, co dziś interpretuję jako rodzaj zakwasu pszennego, który należało hodować przez 10 dni dokarmiając mąką, cukrem, mlekiem i wodą i codziennie mieszać, a na koniec podzielić na porcje i rozdać przyjaciołom zatrzymując dla siebie jedną część. Po jej rozmnożeniu (kolejnych 10 dni) można było lub wręcz należało upiec ciasto według dołączonego przepisu.
Ciasto było takie sobie, znałam lepsze, więc na mnie się ta odnoga łańcuszka skończyła. Taraz czytam, że na początku tego stulecia Herman przeżywał revival, poza tym trafił nawet do Wiki
Wtedy nikt nie miał pojęcia, ani się interesował, jak i dlaczego to działa, to był właśnie rodzaj magii 😉
Wiedza o drozdzach jest bardzo stara.
Markocie, specjalnie dla Ciebie:
„One of the oldest sourdough breads dates from 3700 BCE and was excavated in Switzerland [sic!], but the origin of sourdough fermentation likely relates to the origin of agriculture in the Fertile Crescent several thousand years earlier” (Wiki, Sourdough)
😀
Jest nawet nazwisko związane z zawodem producenta drożdży: Hefner. Tak nazywali się w Niemczech rzemieślnicy wytwarzający drożdże (Hefe).
Podobnie Becker (piekarz), Müller i Miller (młynarze), Schmied, Schmidt, Hufschmied (kowal), Schneider (krawiec), Metzger (rzeźnik), Schuhmacher (szewc) etc.
W innych językach podobnie.
Lisku,
no patrz, stąd ten nagły revival po tylu tysiącach lat? 🙂
Że komuś już wtedy skwaśniało ciasto na podpłomyki, to chyba nikogo nie zaskakuje;)
Bez sensacji, Markocie.
Ale to zbyt mała próba, dlatego zainteresowałam się tym chlebem, który piekłaś.
Szukałam w różnych włoskich przepisach pieczywa pszennego tylko na zakwasie, ale wszędzie były drożdże, a zakwas jako dodatek.
Pewnie dlatego, ze nikomu nie chciałoby się bawić dwa dni w pieczenie chleba i pilnować godzin, żeby go szturchać, przewracać, przekłądać.
Otóż to, czas to pieniądz. Dlatego tyle pokrętnych wyjaśnień i stosowanie zakwasu głównie jako dodatku smakowego w piekarniach.
Dzisiejszy DCHM
D=dzienny
Po użyciu prawie 90 g zakwasu na chleb duński zostało mi trochę małowato na mój chleb. Miałam najpierw zmniejszyć proporcje do 250 g, ale wyskrobałam 300 g zakwasu i zasypałam go na noc 300 g mąki żytniej, a do umazanego zakwasem kubełka wsypałam 210 g mąki i wlałam tyleż ciepłej wody, zamieszałam i kazałam mu do rana wyrosnąć, bo będę potrzebować tych 60 g dodatkowo.
No i wyrósł ładnie, chleb upiekłam, a resztę zakwasu wstawiłam do lodówki.
Zaprawdę, powiadam wam, wystarczą ślady po dobrym zakwasie, aby go w ciągu paru godzin rozmnożyć do prawie pół kilograma.
Piękne chleby, Markocie.
Smakowicie wygląda, Markocie i pewnie taki będzie w jedzeniu/ 🙂
Eksperymentuję z rodzajami mąki i z dodatkami.
Nie rozumiem zalecenia uzycia skorki chleba pieczonego na zakwasie by wznowic zakwas (np buraczany), pieczenie powinno wykanczac drozdze, z b. malymi wyjatkami (ktore nie wiem dlaczego mialbyby regularnie wystepowac akurat tu).
U mnie w domu dodawało się taką skórkę lub kawałek czerstwego chleba do słoja z ogórkami małosolnymi. To przyspieszało zakiszenie.
Przypuszczam, że taki chleb dostarcza wodzie nieco kwasu mlekowego, który zapobiega rozwojowi niepowołanych szczepów, a dzikie drożdże i tak się biorą „z powietrza” i buraków.
Jak robiłam kiedyś kirsch z czereśni, to przepis z fachowej szkoły w Austrii kazał czereśnie w beczce zakwasić kwasem mlekowym (malutką porcją) właśnie w tym celu.
Smażę konfitury z malin, które pracowicie zbiera mój mąż, a na drzewie w upale psują się czereśnie, porzeczki czekają na zbiór, a wszystko inne chce wody 🙁
Chleb duński na drugi dzień smakuje lepiej, niż zaraz po wystygnięciu. I daje się cieniutko kroić, bez kruszenia.
Jutro bedzie nawet jeszcze lepszy. A kroic mozna doslowni pol-centymetrowe plasterki.
Takie właśnie kroję. Z tej połówki zawiniętej w folię. Druga już zjedzona.
Co do skorki – mozliwe ze o to chodzi, choc tego kwasu jest tam malutko…
😆
Mozesz takze takie cieniutkie kromki zamrazac i potem wrzucac do tostera wg potrzeby.
Mam migdaly, moze sprobuje zrobic domowy marcepan…? Przepis wydaje sie super latwy
https://www.domowe-wypieki.pl/przepisy/polprodukty-cukiernicze/335-marcepan-masa-marcepanowa
Siodemeczko (13:49), moze warto sprobowac podplomyki, w ktorych nie ma ani drozdzy ani zakwasu?
Chleb wyszedł tak, trochę zbyt płaski i przypieczony.
https://drive.google.com/file/d/1_Y5w8GcPe7g-Qy9QIpGHQgQSij7qm766/view?usp=sharing
Czekam, aż ostygnie.
Dobrze się czuję bez pieczywa i pomału chudnę.
Ale czasami mam ochotę zjeść porządną kromkę z jakimś dobrym pleśniowym serem, albo z awocado.
Dla nas, bez chleba, nie ma życia. Od kiedy piekę, tym bardziej. Gdybyśmy musieli się obyć – damy radę. Jesteśmy dziećmi PRL-u.
Czekoladowe ciasto z tahiną przypomina ciemną babkę, ale ta czekolada…
Przekrojony. Skórka zbyt spieczona.
Następny będzie lepszy.
https://drive.google.com/file/d/1eIyYSzwFwaEoim2FFHwEaEwHC3Srl8k7/view?usp=sharing
Czekam na jutrzejszą relację Mar-Jo z Dudanika,
Na moje oko nie jest źle. Niestety, nie mogę posmakować.
Jest kwaśny i zbyt wilgotny w środku, jakby był niedopieczony.
Spröbuję jeszcze raz w przyszłym tygodniu.
Chyba coś z tym zakwasem jest nie tak. Wyrasta, a później opada, chyba za słaby.
Jak go wzmocnić? Może jakiejś zwykłej mąki dodać?
Młode jeszcze nie dostały potwierdzenia, że ich głosy dotarły 👿
@mt7
Twój chlebek na widok bardzo ładny.
Piekłaś dokładnie wedle przepisu 10 minut w temp. 250 i 35-40 przy 200 stopniach?
W dolnej części pieca (druga szyna)?
Co rozumiesz przez zakwas „wyrasta a potem opada”?
Sam zakwas?
Każdy zakwas po wyrośnięciu opada, kiedy mu się skończy dostawa węglowodanów.
I co znaczy „zwykłej mąki dodać”? A z jakiej go zrobiłaś?
Haneczko (23:09), niestety, mam wrazenie ze tak wyglada wiekszosc weganskich przepisow… Obawiam sie ze osoby przechodzace na weganstwo powinny planowac jadlospis w inny sposob: nie probowac nasladowac przepisow nie-weganskich, bo to czesto klapa, lecz po prostu myslec jakie dobre rzeczy mozna przyrzadzic z dostepnych im produktow.
Krótka informacja: wielkie wodowanie „Duda-promu” przeniesione na przyszły tydzień! (Prognoza pogody dla naszego miasta na popołudnie zapowiada jakieś straszliwe burze i ulewy). Bezpieczeństwo ludzi – najważniejsze.
Nie, Markocie, on piekł na środkowej półce 10 minu w temp. 220 Stopni i zmniejszył temperaturę do 220 nie ruszając chleba.
Chleb jest jak ciężki kamień, a w środku gęsta guma z dziurkami.
Już przy pizzy zaskoczyło mnie to, ze było ładne ciasto puszyste ciasto i na koniec, jakby ktoś powietrze z opony spuścił.
A przy chlebie ta pierwsza – czynność odświeżenie zakwasu, który miał podwoić objętość w 4 godziny – zajęła mi 8 godzin, bo tyle rósł zakwas.
Ja go karmiłam zbyt słabą mąką 00 i myślę, że to jest przyczyna.
Kupiłam, wracając od wracza, pełnoziarnistą mąkę pszenną i takąż żytnią.
Mam zamiar pokarmić zakwas mieszaniną tych mąk.
Pozostaje jeszcze kwestia wysychania ciasta w trakcie spoczynku.
Może on ma szczelny piekarnik, ja mam wolno stojący ze szklanymi wypukłymi drzwiczkami, które z 3 stron nie przylegają do metalowej obudowy, więc za każdym razem, kiedy ciasto leży kilka godzin wysycha z wierzchu, pomimo że przykrywałam je grubą złożoną potrójnie ścierką lnianą.
Mistrz każe ciasto zawijać po spód nie ugniatać, żeby nie zakłócać procesów w środku. To zawijanie moich wyschniętych wierzchów widać w chlebie, bo zrobiła się miejscami rozchodząca się spirala po linii styku powierzchni mokrej i wyschniętej. Nie połączyły się.
Folia pozbawi ciasto powietrza, nie wiem, jak to rozwiązać.
Jadę niebawem z synem na spotkanie wyborcze z Trzaskowskim na Placu Zamkowym, mamy stać gdzieś z boku.
Na dodatek ta ścierka wchłania w siebie wilgoć z ciasta i przyspiesza wysychanie. Tak to widzę.
A mistrz wszystko ściereczką przykrywa.
Zaczynam podejrzewać, że wszystkie czynności techniczne wykonuje ktoś inny, a mistrz przychodzi na gotowe i gustowna ściereczka jest w istocie czymś innym, bo wyjmowane z piekarnika ciasto nie ma śladu wysychania.
Marta Lempart
Nie będę udawać, że kiedy widzę tłumy na wiecach Rafała Trzaskowskiego, nie imponuje mi energia i nie niesie mnie nadzieja. Przecież nieustannie powtarzam, że nie ma większej siły niż organizujące się obywatelki i obywatele. Przecież jednym z naszych haseł oporu jest – padający w odpowiedzi na „uwaga, uwaga, tu policja” okrzyk: „uwaga, uwaga, tu obywatelki!”. Przecież wyborów nie wygrywa się w internecie, przecież niczego nie wygrywa się w internecie, tylko na ulicy. I nie walczy się w internecie, tylko na ulicy. Po naszej stronie stalowych barierek, którymi tchórze z PiS odgradzają się od suwerena.
Bawi mnie nieco swoiste zakłopotanie Platformy Obywatelskiej, która sama wydaje się czasem zaskoczona popularnością własnego kandydata i jego potencjałem. Tym, jak rozbraja idiotyczne pytania funkcjonariuszy PiS z TVP, i tym, że otwarte popieranie go nie jest obciachem dla młodzieży. Młodzieży, nie młodzieżówki! To, że banery z kandydatem są w każdym biurze regionalnym PO na wagę złota i rozchodzą się w godzinę po dostarczeniu. To, co umyka zarówno Platformie, jak i większości szanownych komentatorów, to fakt, że Rafał Trzaskowski już dawno przestał być kandydatem tylko Platformy Obywatelskiej, a stał się kandydatem – po prostu – bardzo wielu obywatelek i obywateli. Widzi to i czerwoną mgłę przed oczami ma Jarosław Kaczyński, który kandydatem obywatelskim nigdy nie był i nie będzie.
Ta władza już bije. I będzie bić mocniej
Za długo jednak walczę z tą władzą, zbyt wiele mnie już to kosztowało, żeby wierzyć w to, że PiS tak po prostu odda Pałac Prezydencki. W cieniu kampanii z domu wywlekani są i zatrzymywani bez postawienia zarzutów kolejni moi znajomi – za plakaty mówiące o tym, że minister Szumowski to zwykły złodziej. W cieniu kampanii jedną z organizatorek zeszłotygodniowej akcji #wyPAD policja skuwa i wywozi na Wilczą za niezapłacony mandat sprzed 10 lat. W cieniu kampanii na parkingu pod moim domem stoją policjanci w cywilu – tak wyraźni policjanci, że cywilami mogą się wydawać tylko osobom postronnym. Nie mnie. W cieniu kampanii należę do mniejszości wśród demokratów, która wie i rozumie, że tak, już biją. I będą bili bardziej i częściej. Albo będą nas wykańczać finansowo, ciągać nas po sądach, zastraszą, zmuszą do wyjazdu. Oni – władza, dla której jestem wrogiem. Z wzajemnością.
Twierdzę, że stawką zbliżającego się głosowania jest nie tylko usunięcie z Pałacu Prezydenckiego politycznego szkodnika, który przyczynił się do każdego z zamachów na nasze prawa i wolności w ciągu ostatnich 5 lat. Tak, każdego – na końcu każdej antyobywatelskiej, skandalicznej decyzji PiS, suflowanej często przez Ordo Iuris i zorganizowane podgrupy przestępcze, takie jak układ ministra Szumowskiego lub ustrukturyzowany osobisty obłęd ministra Ziobry, znajdziemy ten tchórzliwy uśmieszek i piąstkę zaciśniętą na długopisie. Jednak stawką niedzielnego głosowania naprawdę jest nie tylko wylot Andrzeja Dudy z Pałacu i późniejsza jego odpowiedzialność karna jako przestępcy konstytucyjnego.
Czy niczego nas nie uczy to upokorzenie, które zdecydowaliśmy się wszyscy przełknąć, biorąc udział w niedzielnym głosowaniu? Głosowaniu, a nie w wyborach zorganizowanych i przeprowadzonych zgodnie z prawem. Wybory już były – 10 maja. Czy nie widzimy, że ponad 300 000 głosów Polonii to głosy „zakładnicze”, do sfałszowania? Czy naprawdę nie mieści nam się w głowach, że po niekorzystnych dla PiS wynikach głosowania w I turze Jarosław Kaczyński, szeregowy poseł, zarządzi w Polsce stan wyjątkowy? Co jeszcze musi się stać, żebyśmy zobaczyli, do czego są zdolni w imię utrzymania władzy? Czy nie rozumiemy, że całkiem możliwa jest sytuacja, w której Rafał Trzaskowski wygra wybory, ale nie będzie prezydentem?
Rzucam na szalę mój aktywistyczny dorobek i głosuję na Trzaskowskiego
Żeby nie było wątpliwości – jestem osobą z sercem po lewej stronie. Chcę legalnej aborcji i równości małżeńskiej. Chcę ochrony przed eksmisjami i prawdziwej polityki mieszkaniowej. Chcę, żeby finansowanie Kościoła katolickiego z budżetu państwa wynosiło równe 0, żeby w szkołach nie było religii, a kościelni zbrodniarze i ich pomocnicy siedzieli w więzieniach, a nie byli przenoszeni na kolejne parafie. Chcę, żeby nie było umów śmieciowych. Chcę polityki społecznej, a nie socjalnej i chcę, żeby nasza planeta przetrwała. Jestem gotowa płacić wysokie podatki i chcę je płacić z dumą, na rzecz państwa, które jest solidarne. Które nikogo nie zostawia z tyłu. Które nikim nie pogardza, nigdy więcej.
Wiem, że wiele osób, które ufają w moją lewicowość i wierzą w moją sprawczość, poczuje się rozczarowanych. Wiem, że rzucam na szalę mój obywatelski, aktywistyczny dorobek. Wiem, że rozpętuję sobie małe publiczne piekło pod zarzutem zdrady ideałów zarówno lewicy (przez małe l), jak i ideałów mojego dziecka – Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, mimo że wypowiadam się wyłącznie za siebie. I tak, biorę na siebie to, że popieram kandydata, który nie jest za legalizacją aborcji. I, co dla mnie najbardziej jako lesbijki, osobiście, do łez bolesne – kandydata, który nie jest za równością małżeńską. Który – co najwyżej – uchwalonych w tym zakresie ustaw nie zawetuje.
Jestem gotowa to wziąć na siebie i się z tym mierzyć, bo stawką są podstawowe wolności i prawa człowieka w kraju, którego władza praw i wolności obywatelskich z całego serca nienawidzi.
To pierwsza tura jest kluczowa
Stawką tego głosowania, już w I turze, jest Polska. Tak, pierwsza tura to nie są prawybory. Pierwsza tura to nie jest przedbieg. To nie jest próba sił. To nie plebiscyt, konkurs piękności czy ranking popularności. Już pierwsza tura głosowania to bitwa, której niekorzystnego wyniku lub następujących po niej działań PiS-u, szalejącego bez żadnego trybu i zdolnego do wszystkiego dla utrzymania władzy w Pałacu Prezydenckim, możemy nie dać rady zwalczyć lub odwrócić. Nawet całym naszym obywatelskim i politycznym wysiłkiem. A my usypiamy własną czujność, spokojnie oczekując na turę drugą, zamiast już teraz być jak jedna, zaciśnięta pięść, przed którą trudno się uchylić.
To I tura głosowania jest kluczowa.
Dlatego głosuję – już w I turze – na Rafała Trzaskowskiego. Głosuję, bo naiwnością dla mnie jest wierzyć, że II tura głosowania ot, tak po prostu się odbędzie. Że mamy czas na próby i przedbiegi.
Ale przede wszystkim głosuję na Rafała Trzaskowskiego, bo widzę i naprawdę wierzę, że idzie się bić o Polskę. Niech bije się także w moim imieniu.
Też tak uważam.
https://wyborcza.pl/7,75968,26070705,lempart-trzaskowski-juz-nie-jest-tylko-kandydatem-po-to-kandydat.html
@mt7
Mój chleb nie wysychał, wręcz przeciwnie, robił się coraz bardziej lepki.
Jeśli podwojenie objętości zakwasu zajęło mu 8 godzin, to on faktycznie jest jeszcze słabowity, ale przecież ciasto urosło.
Piekłam według tego
https://www.youtube.com/watch?v=ZWp80dOCbaU&t=604s
Zobacz sobie od 9 min 20 sek. jak maestro nastawia na 250 stopni, po nagrzaniu pieca wstawia na drugą szynę od dołu i po 10 minutach obniża temperaturę do 200 stopni, co widać na pokrętle i słychać (duecento gradi).
Nie sądzę, aby mieszanie mąk (pszennej i żytniej) do dokarmiania zakwasu dało lepszy efekt, ale eksperymentować można do woli.
Jeśli ciasto wysycha, można przykrywać wilgotną ściereczką.
Ono nie musi rosnąć w wyłączonym piecu, tam po prostu jest spokój i nie ma przeciągów. Można je spokojnie postawić w zacisznym miejscu w kuchni.
Siodemeczko, wydawalo mi sie ze pisalas poprzednio ze maka pelnoziarnista zle na Ciebie dziala?
To prawda ze najmocniejsze zakwasy sa karmione zytnia razowa, ale ja bym wpierw sprobowala jeszcze wzmocnic Twoj, np dokarmianiem jeszcze 3 dni pod rzad:
50 gramow zakwasu plus 50 gr zwyklej maki plus 50 gr wody. Woda w miescie moze byc problematyczna, wiec jesli uzywasz z kranu, wpierw przegotuj i zostaw otwarte by chlor wyparowal, a do zakwasu dodaj gdy bedzie jeszcze letnia, jak do drozdzy. Kolejnosci – do zakwasu wpierw dodaj wode, dobrze wymieszaj, potem make, wymieszaj i przykryj. Bedzie wzrastalo ile bedzie, to zalezy m.i. od temperatury, a potem zacznie opadac. Gdy zacznie opadac (gdy widzisz ze przestalo rosnac lub zaczelo opadac – jesli nie jestes pewna naloz gumke na sloik i nia zaznacz poziom) zamknij dokladnie i wstaw do lodowki.
Wszystkie przyrzady do mieszania itp uprzednio wyparzam.
Jesli to nie podziala, to moze byc dobry pomysl wziasc od Malgosi, i potem sprobowac przestawic go na make pszenna.
Znikly komentarze Markota i Malgosi 😯
—————————
Markota znalazłem, Małgosi – nie.
Na 3 godziny mozna spokojnie przykryc miske z rosnacym ciastem folia, nie ma z tym zadnego problemu.
Mozesz tez od razu hodowac takie zakwasy jakich Mistrz uzywa – do pizzy 100 zakwasu 100 maki 70 wody, a w innym sloiku do chleba – 100 zakwasu 100 maki 50 wody (o ile pamietam).
PS
Jeżeli szkodzą ci inne zboża poza pszenicą, to jaki sens ma dodawanie do zakwasu mąki żytniej?
Podpłomyki to dobry pomysł. Można robić z różnej mąki i testować.
Prosty skład: mąka, woda sól.
Ja napisałam do Siódemeczki, że zakwasy lubią mąkę pełnoziarnistą i można najpierw spróbować z pszenną. Mój zakwas żytni ma już 8 lat i chętnie się nim podzielę, gdybyś chciała. Mieszkamy niedaleko siebie.
Dziękuję na razie, Małgosiu, pokarmię go pszenicą pełnoziarnistą.
Markocie, upiekłam dokładnie co do joty wg tego przepisu.
Mistrz przełożył na dół upieczony już chleb, żeby przy wyłączonym już piekarniku przy uchylonych drzwiczkach oddał nadmiar wilgoci.
Nie przekładał w trakcie pieczenia.
Chleb miał ważyć kilogram, a wazy 1500 g.
Zakwas to tylko źródło wzrostu ciasta.
Wydaje mi się, że niewielki dodatek mąki żytniej, który później zniknie w pszenicznym cieście i będzie nikł coraz bardziej, nie będzie miał zasadniczego wpływu na mój system trawienny.
Następne próby będę przeprowadzać na połowie składników.
Mistrz wyłączył piec, wyjął blachę z chlebem na papierze, włożył do pieca ruszt (kratownicę) w tę samą szynę, na której była blacha, położył na niej chleb i go dosuszył w stygnącym piecu.
Ostrzegałam, że chleb będzie wielki i na początek lepiej z połowy składników…
INGREDIENTI
150 g. semola di grano duro rimacinata
100 gr acqua
200 gr. Lievito Madre
PER IL 2° IMPASTO:
530 gr. acqua
800 gr. semola di grano duro rimacinata
25 gr. sale
Sorry, nie ten link
https://www.blog-bobika.eu/?p=3469&cpage=2#comment-730573
Jak było na spotkaniu z kandydatem?
Chleb nie moze wazyc kilogram jesli samych suchych skladnikow ma 1100 gr
Coś mi się zdaje, że nie przepadam za mistrzami…
Nikt nie musi przepadać za mistrzami. Można się nawet na nich boczyć, ale to nie zmieni faktu, że nie ponoszą odpowiedzialności za niepowodzenia naśladowców 🙄
Na początku zaznaczono, że składniki na 1 kg chleba.
Ja tego nie wymyśliłam.
Zasiliłam zakwas, zobaczę, co z tego wyjdzie.
Spotkanie to był wiec wyborczy.
Ja pana Trzaskowskiego znam z czasów protestów pod Sejmem i rządów w Warszawie
Pojechaliśmy robić frekwencję.
Siodemeczko, przeciez to nie Twoja wina ale ewidentnie zaznaczono niedokladnie…
Haneczko 🙂
Na dobranoc
Szkoda, mt7, że się nie spotkalysmy – też byłam. Za to spotkałam kolegę Pianofila 🙂
Ładnie mówił RT, zręcznie wykorzystał pogodę 😉 ale naprawdę wzruszylam się przemowieniem p. Wandy Traczyk-Stawskiej. Nie pierwszy raz zresztą- to wspaniała osoba.
a. Wg filmiku szef Barbato uzywa do swojego zakwasu maki zwyklej, nie pelnej (farina tipo 1), to chyba tz maka do chleba, z iloscia fibry 2.4 i bialka 12.12), ale mowi ze moze byc takze maka 00, wlasciwie kazda biala.
b. Jesli Siodemeczka uzyla swojego zakwasu do tego przepisu, to miala tam 30 gr wody za duzo i 30 gr maki za malo, bo jego jest o wiele gesciejszy, to duza roznica i moze tlumaczyc dlaczego chleb wyszedl za mokry.
c. Z zakwasem Siodemeczki na zaczyn idzie 200 gr zakwasu, 70 gr wody, 180 gr maki.
Widze ze nie ja jedyna jestem nocnym Markiem 🙂
Mistrz mi się naraził, bo frustruje Siódemeczkę.
Haneczko ♥ 🙂
Ja się trochę bawię, nie frustruj się Ty z kolei. Kochana jesteś.
A mmnie, ha, ha, ha, zakwas nakarmiony pełnoziarniście wyszedł ze słoika na półkę. 😀
Twitterowa cisza wyborcza. Też tematy kulinarne 😆
https://twitter.com/MarioRebeliant/status/1276793427104092165
Bududyń.. ? 😀
Ja zas w ramach ciszy wyborczej i nie tylko postanowilam wiecej slowa nie pisznac na temat projektow piekarskich Siodemeczki.
Kawa 🙂
Tak, Pani Wanda Traczyk jest fantastyczną osobą.
Uczestniczyłam kiedyś w oficjalnych uroczystościach pod pomnikiem Polegli Niepokonani na Cmentarzu Powstańców Warszawy.
Ten Duda bredził, jak zwykle, że władze miasta nic dla powstańców nie zrobiły, zachwycony sobą kretyn.
I wtedy wystąpiła Pani Wanda, opowiedziała, jak opiekuje się nimi prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz i ratusz, co zostało zrobione, co się robi i będzie robić. Nie przebierała w słowach, Duda siedział z głupią miną. To było piękne.
Ile razy występuje publicznie podziwiam jej jasność przekazu u umiejętność klarownej wypowiedzi, jest zadziwiająco współczesna.
Bardzo ją lubię i cieszę, że jest, że pilnuje publicznych spraw.
Super Bohaterka.
Druga kawa – coś dobrego do niej:
https://tokwiaciarnia.pl/wp-content/uploads/2018/02/rafaello.jpg
🙂 🙂 🙂
Nie wiem dlaczego tak postanowiłaś, Lisku.
Piskaj ile chcesz. 😀
Lubię, jak piskasz.
Upiekłam sobie całkiem smaczny chlebek, chociaż zbyt płaski.
Skorzystałam z polskiego przepisu jakiejś pani.
Zjadłam chrupiącą przylepkę i czekam, co na to moje wnętrze. 😉
Doszłam do wniosku, że muszę przekształcić swój płynny zakwas w stały, bo te wszystkie przepisy są dla stałego właśnie.
Trochę mi to mąki pochłonie, ale zabawa jest niezła. 🙂
Mam do Was jeszcze pytanie, czy po odświeżeniu/nakarmieniu chowacie zaraz słoik do lodówki, czy po jakimś czasie.
ja chowam od razu, przechowuję w kubku przykrytym spodkiem
Na temat zakwasów nie odezwę się ani słowem, ale z tytułu wiadomych okoliczności pozwolę sobie wrzucić, mimo że w zasadzie nieaktualny, wierszyk sprzed pięciu lat 🙂