2015 – retrospekcja

sob., 27 czerwca 2020, 22:54

Wybory… Nie chcę być psujem,
lecz niech je weźmie cholera,
bowiem nie na to głosuję,
co koniec końców wybieram.

Tu wnerwień mych krótki wykaz:
tęgiej nie mogę mieć miny,
gdy wybrać chcąc polityka,
dostaję ojca rodziny,

gdy równość ceniąc i chwaląc
myśl poprę pewnego pana,
że biologicznie kaszalot
to jest kobiety odmiana,

gdy w świecką stronę chcąc truchtać
(ten wybór leży mi cosik),
nagle ląduję gdzie kruchta
i na nią idzie mój głosik,

gdy bez kompleksów chcąc widzieć
każdy swój wieczór i ranek,
muszę głosować – o wstydzie! –
na patriarchalny zaścianek,

A przy tym… choć długą listę
takich kandydat ma chorób,
to w sumie jest oczywiste:
nie mam innego wyboru.

Bronek to żaden full wypas,
lecz pojmie każdy, kto kuma,
że choć niemiła jest grypa,
wszak lepsza znacznie niż dżuma.

Choć nie wybiorę z podziwem,
nie będę cały w skowronkach,
to widząc alternatywę –
no trudno, dam głos na Bronka.