Nasza klasa
Wstaje klasa polityczna, oczęta przeciera:
coś w tym kraju nadwiślańskim nudno jak cholera!
Trzeba myśli kreatywnych uruchomić wyciek,
by wyborcom ukochanym czymś ubarwić życie.
A wiadomo, co ucieszy kobitę i chłopa –
nie ustawy czy programy, lecz medialna szopa,
nie dobrobyt albo niezłe na przyszłość widoki,
tylko brednie i obelgi, puste słowotoki,
zarzucanie, oskarżanie, wdeptywanie w bagno…
Jasna sprawa, że rodacy tego właśnie pragną.
Gdy staruszka się nawinie lub staruszek który,
zawsze krzyża z mgłą pożąda, nie emerytury,
takoż i z przedsiębiorcami oczywista gadka,
wolą słuchać o zamachach niźli o podatkach,
z tymi, którzy do pierwszego dociągają z trudem,
o budżecie czy zasiłkach mówić psu na budę
bo natychmiast zniesmaczeni zaczynają sarkać:
honor tylko ważny, głupcze, a nie gospodarka.
Pasażerów mnogie rzesze, w zmartwień innych braku,
do ministra od transportu piszą „więcej MAK-u!”,
pacjent się z boleści łoża zrywa, nagle żwawy,
wyleczony tym, że umarł godnie ktoś dla Sprawy,
bezrobotne panie domu, gdy już kurze wytrą,
proszą by im opowiedzieć bajkę o in vitro,
od rolników kornych błagań chór się niesie gromki,
by im dalej byt poprawiał ten cały Potiomkin
i w ogóle, od mazurskich jezior do Sudetów,
naród chciałby bicia piany, nie żadnych konkretów.
Więc się biedzi nasza klasa od samego świtu,
patrząc, jak tu dostosować podaż do popytu,
lecz wyborca to niewdzięcznik… Nagle coś go trafia,
i zaczyna – że idioci, że nieroby, mafia,
że to całe polityczne chrzani sado-maso
i chce jakiejś innej klasy… Byle była z klasą.
Bobiku,
masz u mnie wielki kawal pasztetowki 🙂
Czy pasztetówka pasuje do kawy? Bo właśnie miałbym chwilę czasu, żeby siąść i kawy się napić. 🙂
Szapobasy z lansadami, Bobiku!
Bobiku, Twoja diagnoza polskiej klasy politycznej jest, jak zawsze bezbledna, a ponadtp z talentem opisana.
Dzis ledwo otwarlem slipia , powitaly mnie naglowki o tym, ze PiS wpadl na slady polskiej „afery Watergate” jak to nazywa.
Osoboscie mysle, ze Afera Watergate bardzo sie znudzonemu polskiemu spoleczenstwu przyda, zwlaszcza jesli sie odpowiednio wykorzysta ja w trwajacej debacie wokol Zbrodni i Sztucznej Gmly. Bowiem rewelacje te rzucaja zupelbnie nowe swiatlo na ciag wydarzen, ktory dorowadzil do Zbrodni Smolenskiej:
http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/320439,pis-donosi-na-abw-za-inwigilacje-lecha-kaczynskiego.html
Ledwo człek otworzy z rana
swe kaprawe oczy,
a tu Bobik na patriotów
warczy, pluje, psio-czy
🙂
Pasztetowka pasuje do wszystkiego!
Gdy popsioczy już do woli,
idzie gryźć po łydkach,
trza Bobika up… itolić,
bo to stwora brzydka! 😈
Rozumiem, ze nie mam po co zwracac sie do ks. Zaleskiego z pytaniem czy chcialby podpisac nasza Deklaracje Poparcia dla Znaku?
http://www.rp.pl/artykul/604503_Ksiadz-Zaleski-do–Znaku—Wstyd-mi-za-Was-.html
Kroliku, Jotko
tak sobie mysle ( myslec! myslec!), ze w mlodym wieku nawet odrobina wladzy dziala destrukcyjnie, wyzwalajac czesto najnizsze instynkty. W pamieci mi stoi scenka ze stanu wojennego, kiedy to dwoch z WSW tluklo energicznie acz bez powodu wracajacego do jednostki zolnierza. Moja reakcja byla moze troche gwaltowna, ale skuteczna 🙂
Tak się wystraszyłem księdza Zaleskiego, że chyba zaraz machnę deklarację poparcia dla afery Watergate, żeby chociaż częściowo odkupić swoje winy. 😈
To pan ksiadz moze zrezygnowac z wydawania w Znaku, no nie?
Szapobasy z lansadami to brzmi zupełnie jak punkt menu. 😀 Mam tylko szczerą nadzieję, że to nie jest menu wegetariańskie. 😉
Pan ksiądz właśnie zrezygnował, ale z przytupem. Bo co to za rezygnacja bez wycięcia kilku głośnych hołubców. 🙄
O nie, co to, to już za dużo 👿
Przejrzałam na oczy! Jestem przeciw Znakowi. Wydawać „gniot” razem z książkami „Ojca Świetego”. A nuż się „święte” o „gniota” otrą i profanacja gotowa 😯
Wystarczy do mnie zagadać „logicznie” i już jestem przekonana. Znaczy „wyuczalna i wychowalna” 😉
A swoją drogą …
http://www.youtube.com/watch?v=NTNcxGVgn9I
… czy to się kiedyś skończy?
http://www.youtube.com/watch?v=wb5xx0sPkfg&feature=related
Kiedyś my się skończymy Jotko i wtedy przynajmniej przestanie nas to wszystko wnerwiać. 😆
Bobiku,
dla Twego pióra przydałaby się jakaś radiostacja 🙂 albo wręcz radiotelewizja.
Bruno Drwęski: Rewolucja godności – http://www.kss.vel.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=143&catid=35&Itemid=57
Występów w telewizji odmawiam, bo wtedy na pewno by mnie częściej strzyżono. 👿
Ksiądz Isakowicz-Zaleski zazdrości Znakowi inicjatywy i sam publikuje jeden rozdział Grossa… Nawiasem, czy Pan kazał nam nienawidzić nieprzyjacioły nasze czy też nastawić drugi pośladek?
A ballady Kaczmarskiego przypomniały mi coś w tym duchu Gabrysia Ławita, jeśli przypomnę sobie hasło do box.net to trochę później wstawię to na blogu.
Bobiku, Stworo Brzydka, masz u mnie nie pasztetówkę, ale kawę po irlandzku. Hm… czy pieski piją whisky?
(W Rumii nad Bałtykiem mieszka kot, który uwielbia brandy, ale to nie to samo…)
Jak Koty mogą jeść whiskas, to tym bardziej Psy pić whisky. 😈
Brykam w teren niemal jak berliński Ryś, ale pod mą nieobecność nie wyjedzcie mi , proszę, całej pasztetówki i nie wyżłopcie whisky. Ja tu przecież wrócę. 😀
Ależ wredne te imperialisty 👿
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/urodziny-najstarszej-osoby-na-swiecie,1,4163421,wiadomosc.html
A Pies małostkowy, pasztetówki i imperialistycznej whisky gościom żałuje 😯
Nie podoba mi się, nic mi się nie podoba, nic ….
Załadowałem 4muszkieterowie,mp3 – otwórz mego bloga, w zakładkach (po prawiej, prawie na samym dole) jest niebieskie pudełko z nazwą „escute” (słuchaj); zaletą tego box jest łatwość skopiowania muzyki na własny dysk, gdyby ktoś chciał.
Bobiku, po głębokim namyśle doszedłem do wniosku, że Ty chyba masz pewne wątpliwości, czy ta mgła była sztuczna. I co teraz? Co teraz?
@Jotka – przecież pisali ostatnio, że najstarsza osoba umarła. Jakaś zmyłka 🙂
lisku, ja też bardzo dziękuję za opowiedzenie jak widzisz dzisiejszy Izrael. Często człowiek zastanawia się – i nie ma kogo zapytać – jaki jest psychologiczny koszt tej wiecznej wojny-niewojny. Bo w Kolumbii i w Angoli przyniosło to potężną erozję konsensu w kwestii wartości i obyczajów. Wydaje się, że izraelskie społeczeństwo nie zapłaciło aż tak drogo.
A druga sprawa to tych ortodoksów. Gdy ktoś ze znajomych odesłał mnie kiedyś do reportażu o ślubie w NYC w takim towarzystwie fetowanym, zobaczyłem tych dorosłych ludzi ubranych w garnki wykładane borsukiem i przypomniałem sobie listę rzeczy, których Prawdziwy Żyd nie może robić w sabat, pomyślałem, że nasze kłopoty z lisem-przecherą z Torunia i rozmodlonym tłumem walącym na Częstochowę to naprawdę betka w porównaniu z życiem świeckiego Żyda w Izraelu. A może nie? Co jest warte moje „wyobrażanie sobie” jeśli nie spędziłem tam na ulicy ani minuty?
Opowiedz jak to jest – czy w nieświeckim państwie można bez trudu być świeckim obywatelem?
http://www.youtube.com/watch?v=7hBV0ApIh_4
Bobiku :-)))
Ty to masz łeb!
Zasługujesz na kilo parówek 🙂
Jestem dzis triche nieobecna na blogu, bo pakuje walizke i robie ostatnie zakupy dla E. przed jutrzejszym odlotem do Ameryki -Mama jest w nienajlepszej formie po rozpoczeciu drugiej serii chemi. Nie bedzie mnie trzy tygodnie co najmniej (tfu,tfu) , ale biore ze soba maluszka i z Boza pomoca bede mogla zagladac na blog….
Taka wypowiedz jak ta Waseema Wagda powyzej, kaze mi zawsze myslec jak czesto zapominamy, ze zycie w pokoju i demokracji nie jest normalnym i powszechnym stanem czlowieka, ile potrzewbuje odwagi i nieraz niestety przelanej krwi aby mogla zatryumfowac. Jestem calym sercem za ta rewolucja bliskowschodia, chocx wiem, ze ma ona potencjal przerodzic sie etz w cos niedobrego jesli d glosu dojda iemne sily religijnych anatykow. Ale moze tak sie nie stanie.
Wpis liska byl BARDZO ciekawy. Potwierdza to co slysze od wszystkich moich izraelskich znajomych i przyjaciol.
Boje sie tez co bedzie z traktatem pokojowym egipsko-izraelskim. Ten kraik wielkosci wojewodztwa lubelskiego nie ma wielu przyjaciol w swiecie arabskim i utrata Egiptu bylaby bardzo nieppozadana. No i jeszcxze nie wiadomo co bedzie z Jordania w najblizszym czasie i jak tam sie potocza wypadki.
Lece dalej sie pakowac .
Myślę, że tym razem sprawy potoczą się nieco szybciej niż w 1848. Jednak komunikacja w każdym sensie jest inna. Wtedy na zjednoczenie Włoch, wydarcie ich z różnich łapsk trzeba było poczekać jeszcze kilkanaście lat (a na zakończenie procesu 22), na znaczące efekty w innych miejscach do 1905, a dla nas to jak pamiętamy jeszcze dłużej. Myślę, że wiele niedobrych zakrętów jest po drodze, ale stawiałbym na dość solidną demokratyzację tej części świata za kilkanaście lat. Ale Pakistan, Afganistan, Indonezja to zupełnie inna bajka i obawiam się, że bardziej mroczna.
Czy jest na sali masażysta? Ułaziłem sobie łapy i obawiam się, że bez czynności rehabilitacyjnych mogą mi odpaść. 🙁
Powlokłem dziś młodzież szkolną na wystawę prac Lotte Reiniger, twórczyni cudownych, „artystycznych” filmów animowanych. Na wystawie były wprawdzie głównie wycinanki, z których ona te filmy składała, ale był też długi fragment wycinankowego „Czarodziejskiego fletu”- zupełnie genialny. Z wdziękiem, z wicem, z lekkością. Młodzi (15-16 lat) siedzieli jak zaczarowani, po czym kazali sobie puścić jeszcze raz, mimo że to takie operowe śpiewanie było. 😯 🙂
A potem jeszcze była część interaktywna, czyli każdy sobie mógł z kolorowego papieru coś powycinać, podstawić pod „kamerę” i przy pomocy połączonego z nią komputera zrobić własną animację. Ponieważ czasu było już mało zrobiliśmy jedną, grupową, ale i tak zabawa była pyszna. 🙂
Grupa młodych uczestniczących w projekcie coraz bardziej dochodzi do wniosku, że kultura jest cool. 😈
Czego to nie ma na jutubie. 😯 Znalazłem nawet i „Papageno” Lotte Reiniger. 🙂 Oczywiście na filmowym ekranie robi to większe wrażenie, ale i na małym zobaczyć warto.
http://www.youtube.com/watch?v=KsfyrB9DE9s&feature=related
Radzę obejrzeć do końca, bo końcówka jest najhecniejsza. 😀
Nie pojmuję, jak Telemach może mi imputować zwątpienie w sztuczność mgły. 👿 To ja od tylu dni dokładam wszelkich wysiłków, żeby podeprzeć teorię sztuczności, a tu taka czarna niewdzięczność mnie spotyka. 😥
Zaczynam podejrzewać, że ten Telemach jest wyborcą. 🙄
Na szczęście od innych dostałem dziś tyle wałówki, że mam się czym pocieszać. Andy Lighter nawet parówki przytaszczył. Chyba zaraz małostkowo coś wrąbię. 😆
Bobiku, chętnie dorzucę Ci „kiskę we flaku”, właśnie dostałam paczkę od internetu. W internecie była też kiełbasa, szynka i parę innych drobiazgów uwędzonych na południu Polski. O, parówek może chcesz?
„Paśtetówki” tym razem nie zamówiłam.
Bobiku, z tego Twojego kłębka z Lotte Reiniger wyskoczył mi Jan Pieńkowski – co za zdumiewająca postać – czy dlatego o nim nie słyszałem, bo ze swoją opcją seksualną opiewanym w Polsce nie będzie? A może mylę się, sławny jest z lewa i z prawa, a jam z tych oddalonych od kultury, co sami sobie winni?
Helenko, tak przykro, że to ten motyw rozjazdów po świecie. Obyś przekazała jej chęć na zwycięstwo.
Nisiu, parówki już mam. Ale całą resztę biorę hurtem. 😀
Andsolu, to, że w ogóle wspominasz o Pieńkowskim, świadczy o tym, jak jesteś oddalony od prawdziwej polskiej kultury. 🙄
Ech, móc takiego osądzić i skazać na 3 lata przymusowego czytania „Rodziny Połanieckich” w te i wewte…
Po prostu rozgdajkalem sie z zalu jak kura, ze Bobika nie bedzie w Lonynie w przyszla srode. Moglbym mu przeklazac zaproszenie, ktore wlasnie nadeszlo od tygodnika Tge Specxtator (oni czasem organizuja takie miprezy):
We are delighted to invite you to a wonderful evening exploring the world of fine teas at the East India Company London, hosted by their expert Tea Masters. The evening will begin with an informative and fascinating glimpse into the history of tea, its production, culture, and impact, given by a tea specialist, historian and writer. This will be followed by a guided tasting tour through a range of black teas, green teas, rare and exclusive single estate teas, and infusions.
The event will take place in the elegant surrounds of The East India Company in Conduit St, Mayfair, just off of Regent St. Tea, synonymous with The East India Company and Britain, has its own remarkable story and as a beverage is as sophisticated as any wine or whiskey. Today, The Company stocks over 100 different varieties and blends, each one unique in character.
To jest oczywosci ta szacowna i wiekowa firma, ktora miesza herbaty dla Fortnuma i Masona wedle ich receptyry. No i „hosted by expert Tea Masters”!!!
Helenko, kciukotrzymanie oczywiście intensywne…
Tę Lottę uwielbiam. Coś tam kiedyś musiałam o niej napisać w związku z pokazem „Przygód księcia Ahmeda” – i kompletnie nowy świat mi się otworzył 🙂
Witam po krótkiej przerwie blogowej.
Dzisiaj dzień bez Smoleńska, więc radośnie skończyłam (wreszcie) „Przekleństwo fantazji” Żiżka, poczytałam w „TP” o wpływie Lwowa na Wrocław itd.
Czuję się świetnie i chęć wyprowadzki do Czech jakaś mniejsza. Ale jutro pewnie znowu mnie zbombardują newsami 🙄
Bobik 🙂 😀 😆 bo jest
jotka 🙂 😀 😆 bo sama sniadanie robila
kazdy brykajacy przez bobikowo, mysla czy czynem 🙂 😀 😆
bo usmiech pomaga w zyciu
Jak dostosować podaż do popytu?
Niezłe pytanie Bobiku, bardzo ważkie dla naszego doczesnego bytu.
Jak zwykle istotny jest wspólny punkt. Nazywają go punktem równowagi, ale w naszej ojczyźnie, gdzie wszystko stoi na głowie ( nie mylić z rozumem), łatwiej o zakwitnięcie kwiatu paproci niż wypracowanie owego punktu. W ekonomii jakby wszystko prostsze, bo punkt przecięcia krzywej podaży i krzywej popytu jest wymarzonym stanem, czego się nie da powiedzieć np. o polityce, gdzie dwie skrzyżowane linie przywodzą na myśl skrzyżowane miecze, a punkt przecięcia jest punktem wybuchu jawnego konfliktu. W ekonomii (prawo Gossena) w miarę konsumpcji kolejnej jednostki dobra, zadowolenie z konsumpcji od pewnego punktu zaczyna maleć . Maleje apetyt czyli popyt. Natomiast w polityce apetyt rośnie w nieskończoność. Jakaś chora jest ta polityka i nasza rzeczywistość. Brodzimy w mgle od dawna, a sprawa katastrofy lotniczej w Smoleńsku tylko horrendalnie skumulowała ten absurdalny stan polskiej rzeczywistości.
Wprosiłabym się Bobiku na pasztetówkę, ale jak słyszę o MAKu, wraku etc. ubywa mi smaku na cokolwiek.
Kciukotrzymanie za Helenę intensywne.
Kiedyś był w „Przekroju” spory artykuł o tym, jak zdominowany przez ortodoksów jest Izrael. Obraz był przerażający.
Lisek, bardzo, bardzo ciekawe to co piszesz, do prosby andsola
(Opowiedz jak to jest – czy w nieświeckim państwie można bez trudu być świeckim obywatelem?)dolaczam sie 🙂
Helenko,
szczęśliwej podróży! Zdrowia Mamie.
Lisku,
też się dołączam do prośby Andsola, wspartego już przez Rysia 🙂
Witaj, Sarno. 🙂 Myślę, że MAK-om i wrakom przez ośmieszenie wyrywa się zęby jadowe, więc one tu, u nas, są już niegroźne, ergo – możesz się spokojnie wprosić na pasztetówkę, bez strachu, że Cię jakaś mgła śmiertelnie ukąsi. 😉
Z tym apetytem polityków rosnącym w nieskończoność istotnie jest coś na rzeczy, więc na wszelki wypadek żadnych polityków tu zapraszał nie będę. Obawiałbym się o moje zapasy wędliny, a i umysłowe również. 🙄
Słuchajcie, może od tej pory niech Liskowi dają znać tylko ci, którzy się nie dołączają do prośby, bo z dołączających może się zrobić lista obecności. 🙂
Dopilnowałem telefonicznie, żeby Helena się porządnie spakowała, przesłałem wszystkie dobre fluidy z blogu, przykazałem surowo, żeby się zameldowała po przylocie, a teraz pozostają już tylko kciuki. 🙂
żeby B. nie skorzystał z chwili nieobecności i nie narobił bigosu? 😈
Bigosu z pasztetówką! 😯 😈
A Znak ma już poparcie 16 setek ludzi. Ciekaw jestem czy mają czas i głowę na śledzenie tej listy.
Kciukotrzymanie za lot Heleny i zdrowie jej Mamy 🙂
Ja też jutro wybieram się w podróż. Znaaaacznie bliższą i krótszą, ale skutkującą bezinterneciem 🙁
Basia pisze po przeczytaniu wpisu liska:
naprwade super napisane! Ciesze sie te wiadomosci sa podane od strony kogos kto mieszka w Israelu
dziekujemy.
a ona miala tego lata plany na studia w Aleksandrii 🙁
Kciuki będą w robocie! 🙂
Mogę podrzucic na Blog pasztet własnego wyrobu? 🙂
Prof. Jan Hartman „Etyka w polskich szkołach” – materiał w „Polityce” polecam!!!! Jak KK może „przejąc” nauczanie etyki w szkołach.
Bobiku, Lotta Reiniger genialna!!!!! 🙂
Czy my mamy jeszcze jakieś szanse na elity polityczne z klasą?
Nie będę dłużej się katowac pasywnością na Blogu! 🙂
Czy ktos rozumie ten tytul z GW?
Kutz: Prawda może odwrócić się przeciwko PiS
tutaj zdjecie do wpisu liska
http://www.danieljosefsohn.com/frontend/flash.htm
nie wyszlo 🙁 pokombinowac trzeba 😥
w Kairze jatki, kolezanka z pracy w strachu, rodzina meza od
dwoch dni siedzi w domu i boja sie wyjsc na ulice
Pasztet? Jasne! Przyda się do bigosu. 😀
Z tą prawdą, która się może przewrócić na PiS-ie czy jakoś tak, to przecież ściema. Prawda, jak wiadomo, jest osobistą własnością PiS, więc to od nich zależy decyzja, co zechcą z nią zrobić. 🙄
Wando, do lata może się to wszystko uspokoić. Zwłaszcza jeśli Mubarak szybko ustąpi.
A może to zrobić, bo jak pisze Andy Borowitz, Obama tym razem zwróci się do niego we właściwy sposób. 😀
Concerned that Egyptian President Hosni Mubarak did not receive his message to begin a peaceful transition to democratic reforms, President Barack Obama said today that he would resend the message „but this time in all caps.”
Mr. Obama said that while he hoped sending a capitalized version of the message would be effective, „we have a variety of other options at our disposal, including resending it in bold.”
In the days since it became clear that Mr. Mubarak did not receive the White House’s initial message, Mr. Obama has been huddling with advisors to discuss a range of more drastic options, including changing the message’s font altogether.
„We are fully prepared to go to a stronger font if that will help make our point to Mubarak,” said one aide who spoke on condition of anonymity. „Right now every font is on the table except Comic Sans.”
😆
„The good news is that Hosni Mubarak may step down. The bad news is that he may be replaced by his idiot son Hosni W. Mubarak” 🙄
🙂 🙂
There was a huge snowstorm in New York yesterday. I was complaining about it all day to my friend in Egypt
Ale Gamal M. już powiedział, że wcale nie chce żadnej władzy. Ma to gdzieś.
Bobik (18:00 skazać na 3 lata przymusowego czytania “Rodziny Połanieckich” w te i wewte…):
Maryniuuu, pan Stach przyjechał! Oj, zaraz tam czytać, surowość nadmierna – wystarczy serial pokazać. Lituś, ty moje kocie, ty kocie…
Może teraz powiem coś głupiego i nieadekwatnego do sytuacji, ale obserwując to, co dzieje się od wczoraj w Kairze myślę sobie, że w Polsce mogło w ostatnich miesiącach wyglądać podobnie, że gdyby nie powściągliwość Tuska i jego ludzi, może udałoby się JK podpalić kraj. Oczywiście, że sytuacja nieporównywalna z Egiptem, oni walczą o demokrację, my swoją demokrację już sobie wywalczyliśmy. To co przeraża, to bratobójcza walka. Do 10 kwietnia niedaleko, miejmy nadzieję, że PISowi nie uda się nic, co tej demokracji w Polsce mogłoby zagrozić. Chociaż ostatnie zapowiedzi kontrolowania internetu nie wróżą nic dobrego.
Panno Kota, trzeba będzie przejśc na język angielski. I nic nie zrobią…. 😀
http://www.youtube.com/watch?v=8M7VWu32BkU&feature=related
Dobranoc , Koszyczku.
Krytykowanie to inteligencki zabobon – http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110203&typ=my&id=my03.txt
Czy ktoś mógłby wreszcie wyłączyć Kempę? Ta kłapiąca jak najęta kobita, niedopuszczająca rozmówcy do głosu, jest nie do zniesienia. Nawet Olejnik jest bezradna.
Jak mówi, że zabobon, to zabobon. Przecież to specjaliści.
Wyłącznik do Kempy? Dobre sobie! To już prędzej mogę ofiarować waści Niderlandy. 🙄
Zadumałem się głęboko i zabobonnie nad wywiadem z o. Salijem, a zwłaszcza nad jego podsumowaniem, czyli cytatem z Piusa XI – „nie jest rzeczą możliwą, by po zniszczeniu wiary zakwitła miłość” i jak już byłem głupi, tak zgłupiałem jeszcze bardziej. Mnie się zawsze wydawało, że przesłanie Jezusa Ch. brzmiało jakoś odwrotnie: nie jest możliwe, by bez miłości zakwitła wiara. Ale to przekonanie zapewne też jest jakimś kolejnym zabobonem. 😳
piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiipppp
pppiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
budzenie z rana 🙂
piatek
brykam
przelacznik, wylacznik, wlacznik, do koloru do wyboru
maz (Egipcjanin) kolezanki z pracy zapytal sie-„jakiej demokracji oczekujemy my Europejczycy w Egipcie? Nam
poslusznej, czy demokratycznej prawdziwie i po wyborach – jezeli wygra cos na wzor Hamas tez bedziemy to akceptowac?”
bylem w drodze do S-Bahnu – nie odpowiedzialem
brykam fikam 😀
Z dedykacją dla zaprzyjaźnionych stworzaków, świetny filmik:
http://www.wykop.pl/link/614455/zabawa-mlodego-kota-w-ogrodzie-nagrane-w-slow-motion/
Dzieki, Kochani, za trrzymanie kciukow.
Zaraz przyjedzie taksowka i fruuuuu!…….
Dzień dobry. 🙂 Heleno, wysokich kotó…tfu, co ja mówię – lotów. 🙂
A propos… Ja poproszę o kilka sztuk takich powolnych kotów od Pawła. Wtedy mógłbym je nie tylko pogonić, ale i dogonić. 😈
Safe flight, Heleno.
Wimmer, jest wyłącznik do Kempy. Trzeba wcisnąć taki czerwony przycisk na pilocie od telewizora i wziąć się za jakąś lekturę. Lepsze samopoczucie gwarantowane 😈
Kiedyś zmęczona dywagacjami politycznymi na TVN24 przełączyłam na CNN. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zauważyłam, że polityka jest tam jednym z tematów, a nie głównym obszarem zainteresowania. Takie rozbieranie każdego slowa i gestu na części jak u nas zawsze, ma tam miejsce tylko podczas wyborów prezydenckich, ale nawet i wtedy zachowują jakieś zdrowe proporcje.
Skąd się to w Polsce wzięło?
przypełzło… 🙄
Eee, ja bym raczej głosował na wersję „zawsze było”. 😉 Szlachta uważała przecież politykowanie za swój przywilej i za Boga nie dałaby go sobie odebrać. A i w „jedynym susznym systemie” wszystko było upolitycznione. No i jak się potem mentalność postszlachecka z mentalnością postkomunistyczną spiknęły, jak w tan ruszyły… to mamy to, co mamy. 🙄
Bo to „kużden jeden i kużna jedna” potrafi i „się zna” 🙄
To nie tylko z polityką tak jest. 😉 Na gospodarce tyż kużden jeden się zna. I na medycynie. I na pedagogice. I na klimacie. I na literaturze. I na hodowli niosek. Ach, długo by wymieniać… 🙄
Przypomniało mi się, jak kiedyś pewien przyjaciel zaproponował mojemu tacie, że naprawi mu zegarek (wtedy jeszcze mechaniczny, nie elektroniczny). Tata ufnie oddał zepsute ustrojstwo w jego ręce, ale po paru minutach, obserwując rozwój akcji, zapytał z niepokojem „Piotrusiu, czy ty aby na pewno się na tym znasz?”. – „No wiesz!” – ryknął radośnie przyjaciel – „Ile ja już zegarków w życiu naprawiłem!”. Tu na chwilę zamilkł, zadumał się, po czym, dalej dłubiąc w maszynerii, dodał równie radośnie – „A ile spieprzyłem…”
– Doktorze, czy to jest bardzo niebezpieczna operacja?
– Ależ proszę się nie martwić! Wykonam ją już po raz trzydziesty 😎
W końcu musi się udać 🙄
Bobiku,
jest różnica. We wszystkich (prawie) dziedzinach bywają prawdziwi profesjonaliści, których umiejętności można zweryfikować i potem im (ewentualnie) zaufać. A w polityce… 🙄
Tyz prowda. 🙄
W murowanej piwnicy
tańcyli politycy,
kazali se basować,
na rącki nie spozirać.
Kuzden jeden chłop cy pon
rozem z nimi rusył w ton,
dyć na swojom nute groł,
bo sie przecie, kurde, znoł.
A jak kuzden sie tak zno,
nikt juz nie wi w co sie gro,
ba w niektórych zawodach
to nie zodna przeskoda.
Kuzden w tańcu wywija,
wiwat demokracyja,
bedziem przytupywoli,
az piwnica sie zwoli,
heeeeej!
Zastanowiłem się nad wątpliwościami znajomego Rysia (bo jak każdy się zna na polityce, to mnie też wolno) i tak sobie pomyślałem: ja jako europejski pies nie mam nic do akceptowania lub nieakceptowania wyborów w Egipcie. Jeżeli będą one demokratyczne, to trzeba brać, co wyborcy dają i tyle. 😉 Natomiast mogę chyba wyrażać niepokój co do dalszego rozwoju sytuacji, jeżeli do władzy doszedłby jakiś odłam fundamentalistów islamskich. Bractwo Muzułmańskie wprawdzie na razie od przejęcia władzy się odżegnuje, a w poglądach jest ponoć stosunkowo umiarkowane, ale skądinąd wiadomo, że właśnie umiarkowanych najłatwiej zepchnąć na bok i zastąpić mniej umiarkowanymi. Są już zresztą próby w tym kierunku.
I gdyby na rewolucyjnych nastrojach w Egipcie wypłynął jakiś tamtejszy Robespierre, czy mnie jako Europejczykowi nie wolno by było powiedzieć „źle się stało” ? A gdybym był ministrem spraw zagranicznych jakiegoś europejskiego kraju – czy można by mi było wziąć za złe zachowanie ostrożności i dystansu wobec fundamentalistycznego rządu innego kraju? Czy byłoby to równoznaczne z „niezaakceptowaniem”?
No, takie pytania sobie zadaję…
Ja zycze Egiptowi, zeby sobie wybral demokracje jaka im odpowiada. Zeby rozejrzal sie po wspolczesnych krajach w swiecie, przypomnial zobie czasy Kleopatry i swojej wielkosci i budowal na tym co najlepsze dzisiaj i kiedys. Zeby w tej nowej egipskiej demokracji kobiety i inne wyznania mialy rowne prawa. Zeby Egipt mial wklad mysli i produkcji dla gospodarki swiatowej, jak niegdys. Zeby nie musial stac z wyciagnieta reka po pomoc finansowa od krajow do ktorych czuje pogarde. Zeby wskazniki demokracji i rozwoju ekonomicznego w Egipcie byly wyzsze od Albanii. Na razie nie sa. I jesli Egipt wybierze Muslim Brotherhood, zeby ich trzymal za twarz zamiast Mubaraka, so be it. To bedzie tylko kolejna faza toczenia sie Egiptu w dol i trudne do utrzymania w swiecie internetu, ale hej!, Arabia Saudyjska, Pln. Korea, Libia to tez wzory dla niektorych. Ameryka Poludniowa odeszla od dyktatur, szczegolnie wojskowych i wtedy zaczal sie jej rozwoj i koniec partyzantek maoistowskich.
Nota bene, Albanii tez zycze bardzo dobrze.
A teraz hej ho, hej ho…
przerwa 🙂
Helenie, wygodnego lotu……..
piatkowa „sjesta” na Bobikowie 🙂 spokoj i luz jak na lince Pawla 😀
Egiptowi kibicuje i z zycze Egiptowi wylonienia sie z mrokow dyktatury, korupcji i nijakosci
demokratyczny swiat powinnien wrescie przestac pomagac
(w zle pojetym-moim zdaniem-interesie) autorytatywnym
pnstwom
krolik oczywiście rację ma bo wyobraźmy sobie dyskusję w postępowym blogu z Malezji czy wolimy kroliki wyzwolone z klatki w sosie śmietankowych czy musztardowym. Albo gdyby tacy dobrze nam życzący chasydzi z NYT życzyli Polsce pozbycia się w najbliższych wyborach wszystkich przedstawicieli pokręconej i fałszywej religii. Bardzo nieprzyjemny pomysł z tą demokracją, że oni sobie tam mogą co sobie chcą.
Nie śmietankowych a śmietankowym. Nie NYT a NYC. Hellenizacja komentarza, ale bez uroku Helleny.
z czytanej wlasnie ksiazki maly cytat;
„Wydawalo jej sie, ze pracuje, ale tak naprawde przekladala tylko papiery z jednej sterty na druga. (…) Chodzilo o prosta transakcje M&A: (…) Skoroszyt ze wszystkimi umowami miala przed nosem, tylko ze zupelnie nie pojmowala, co tam jest napisane. Klient, francuska firma wysylkowa, zazadala od biura odszkodowania.
Pamietala, jak patrzyl na nia Mâns Wenngren, jej szef. Siedzial za biurkiem czerwony jak burak. Probowala zwolnic sie na wlasna prosbe, ale nie wyrazil na to zgody.
-To bylaby fatalna antyreklama dla naszej firmy – wyjasnil. – Wszyscy mysleliby, ze zmusilismy cie do odejscia, ze zostawiamy na lodzie wspolpracownikow z psychicznymi…eee, wspolpracownikow, ktrzy nie czuja sie najlepiej.”
fikcja literacka, czy zycie w Szwecji???
Mnie by tam w ogóle nie przeszkadzało, gdyby na blogu w Malezji zaczęto roztrząsć, czy wyzwolone jamniki powinny się zadawać raczej ze spanielami, czy raczej z foksterierami. Wręcz przeciwnie, ucieszyłbym się szalenie, że jamniki kogokolwiek w Malezji obchodzą. 😀
Czym innym jest analiza, czym innym akcja. Gdyby Malezyjczycy zaczęli uprowadzać i zjadać foksteriery, żeby uniemożliwić jamnikom ciągoty w ich kierunku, albo grozić jamnikom, że im nie dostarczą obróżek, jeżeli nie wybiorą jedynych słusznych spanieli, to pewnie miałbym im za złe . Ale póki sobie główkują i piszą… A niech piszą. 😆
Wyzwolony jamnik w Malezji
się zajmował głoszeniem herezji.
Poza tym co niedziela
zjadał na obiad spaniela
i otaczał się obłokiem poezji.
A raz jamnik ten, z Lumpur Kuala,
miast spaniela zjadł misia koala
i zrobiła się chryja,
że spanielom nie sprzyja
tudzież słuszną tradycję rozwala. 😯
Zaś innego jamnika, z Borneo,
na konsumpcję ratlerka coś wzięło.
Zaraz wszyscy Polacy
rzekli: nie jest to cacy,
niechby po tym ratlerku go wzdęło! 👿
Muzykalny jamnik z Suezu
skrzypce miał Guarneriego del Gesu.
Urżnął się niepomału,
wrzucił je do Kanału
i przerzucił się na granie funky-dżezu.
Nienażarty jamnik z Majorki
co dzień rano zjadał cztery yorki,
mówiąc, że na deserek
przydałby się ratlerek
i szczeniaków doga ze dwa worki.
Ogórkowa.
Pierogi z kapustą i grzybami oraz z mięskiem.
To ja.
Pewien jamnik z Madagaskaru
ciągłych zmian nie doceniał czaru
i był on tak uparcie mono,
że choć anemią mu grożono,
foksteriery tylko wrzucał do garów.
Ze Szczecina Nisia jadła zdrowo –
pod pierogi zupę ogórkową.
zazdrościły jamniki:
ona badań wyniki
świetne ma, a my pod psem musowo. 🙁
Dzien dobry 🙂
W tych dniach kursuje miedzy dwoma miastami wiec docieram do komputera powloczac kita. Wlasnie dobrnelam i juz odrabiam zaleglosci 🙂 : Zycie w panstwie niezupelnie swieckim to b. szeroki temat. Grupy religijne w Izraelu wplywaja na zycie publiczne na pare sposobow. Wedle decyzji swieckich zalozycieli panstwa (Ben-Guriona) nowo powstajace panstwo zydowskie mialo miec zydowski charakter (w sensie tradycji bardziej niz religii, ale te dwie rzeczy sa u nas bardzo powiazane) ale takze przestrzegac podstawowych zasad zycia Zyda religijnego, ktore by pozwolily uzyskac poparcie gmin ortodoksyjnych. Od samego poczatku ustanowiono tz status quo, dotyczace roznych spraw:
Szabat (sobota – najwazniejsze po Dniu Kipurowym swieto zydowskie, mimo ze cotygodniowe) ma byc przestrzegane przez wszystkie instytucje panstwowe oraz panstwowe srodki transportu, z uwzglednieniem uprzednio przyjetych zwyczajow (w Haifie jeszcze przed powstaniem panstwa kursowaly autobusy w sobote i sa nadal; takze w Eilacie). EL-Al nie lata w soboty (nawet po prywatyzacji, by nie tracic klientow), ale mniejsze firmy izraelskie tak. Taksowki, prywatne minibusy i oczywiscie prywatne samochody jezdza jak chca, ale dzielnice ortodoksyjne maja prawo zatarasowac sobie w sobote szosy (jest to problem dla ambulansow gdy ktos tam zachoruje; wg prawa religijnego „niebezpieczenstwo dla zycia jest wazniejsze niz sobota” – wolno uzyc ambulansu w sobote, wolno pojechac samochodem do szpitala rodzic, ale ultra ortodoksyjni wola, jesli mozna, byc najswietszym jak mozna i udac sie do szpitala na porod na piechote lub, jesli jest okazja – pojechac z szabes gojem! 😆 Choc to ogromna rzadkosc, znam w Jerozolimie arabskiego taksowkarza ktory jezdzi w soboty z wystawionym zaswiadczeniem od ortodoksyjnych rabinow ze jest gojem 😀 ). Co do kin, kawiarni itd sprawa zostala otwarta i sa na ten temat przepychanki na roznych szczeblach, glownie w koalicjach urzedow miejskich.
Koszernosc – obowiazuje we wszystkich instytucjach panstwowych, oraz publicznych (np szpitale) w osiedlach w ktorych jest wiekszosc zydowska. Gwarancja koszernosci jest wydawana w tym wypadku przez rabinat panstwowy (mamy dwoch glownych rabinow, aszkenazyjskiego i sefaradyjskiego, bo niektore tradycje maja rozne). Restauracji itd. to nie obejmuje, jak kto chce. W 1986 ustanowiono dodatkowe prawo dotyczace Pesach (pascha), wg ktorego podczas 8 dni swieta nie wolno w osiedlach zydowskich wystawiac publicznie na sprzedaz chleba, tylko mace. Za wystawienie chleba placi sie grzywne. W Tel Awiwie wiele kawiarni i restauracji podaje chleb, kontrolerzy czasem chodza i daja grzywny, a czasem decydenci sie uginaja i kontrolerow nie wysylaja – takie kotki myszki. [Odchodzac od aspektu panstwowo-prawnego, temat koszernosci jest bardzo smieszny. Wg roznych ankiet okolo 60 % populacji zydowskiej w jakims stopniu przestrzega koszernosci (jedni nie jedza wieprzowiny, inni takze nie mieszaja mleka z miesem i kupuja produkty ze stempelkiem koszerny itd.). Dla ortodoksow sprawa jest bardziej skomplikowana, poniewaz rabini debatuja nad roznymi problemami starymi i nowymi (nowe produkty, technologie zywnosciowe itd) i wydaja orzeczenia; rabini roznych nurtow wydaja rozne orzeczenia i maja swoje wlasne pieczatki koszernosci, uznawane przez ich wyznawcow. Wiec np w sklepie z cukerkami w dzielnicy ortodoksyjnej cukierki sa ulozone nie wg skladnikow, lecz wg glownych gmin/zakladow rabinackich ktore wydaly zaswiadczenie koszernosci! Kazdy taki zaklad oczywiscie na tym zarabia, bo za uzyskanie pieczatki producent cukierka musi zaplacic 😀 . (Za pieczatke panstwowego rabinatu tez). Jest tez jedna instytucja ultra-ortodoksyjna ktorej stepelek jest uznany przez wszystkich, ale ich produkty sa te najtansze i najgorsze 😀 . Te rzeczy oczywiscie nikogo nie obowiazuja; tylko jak sumienie i rabin dyktuja… ] Wiekszosc sklepow spozywczych w Izraelu sprzedaje produkty ostemplowane i koszerne ( o „podstawowym” stopniu koszernosci) na zasadzie popytu. Kiedys bylo tylko pare sklepow niekoszernych, glownie z wedlina wieprzowa, zagranicznymi serami zoltymi i innymi produktami z prywatnego importu, dzis jest tego coraz wiecej, glownie sklepy otwierane przez imigrantow z dawnego ZSSR. Wszystkie restauracje/kafejki ktore chca dzialac w sobote (w Tel Awiwie to wiekszosc) nie dostaja stempelka rabinackiego i sa dla klienteli ktorej na tym nie zalezy (lub ktorej wrecz zalezy np na antrykocie w sosie smietanowym 🙂 ).
Sluby – wg status quo wylacznie religijne, takze dla wyznawcow innych religii kazdy w swojej; nie istnieja sluby swieckie. Z punktu widzenia rabinatu jest to konieczne poniewaz w judaizmie istnieja rozne zakazy, dziecko z zakazanemo malzensta moze byc okreslone jako bekart (termin prawny kanonu zydowskiego) z ktorym nie wolno wchodzic w zwiazki malzenskie; wobec tego rabinat twierdzil ze jesli nie bedzie mogl dopilnowac ze malzenstwa sa koszerne, wszystkie dzieci wszystkich niesprawdzonych beda „zabronione” dla czlowieka religijnego, przez co nastapi podzial na dwie grupy endogamiczne. Wszystko to wlasciwie bzdura, bo z oczywistych wzgledow kazde malzenstwo zawarte za granica, oczywiscie nie „sprawdzone”, jest automatycznie uznane przez panstwo. W rezultacie wszyscy mniej koszerni lub tacy ktorzy sie upra ze nie maja ochoty na rabina jada poslubic sie np. na Cyprze, bo to blisko; sa nawet specjalne „paczki turystyczne” – lot na Cypr, noc w eleganckim hotelu, slub udzielany przez burmistrza, male przyjecie, lot powrotny, wszystko wliczone w cene… 🙂 Rozwody tez podlegaja rabinatowi, z tym ze podzial mienia i dzieci moze byc rozpatrywany i przez sad rabinacki i przez swiecki. Poniewaz prawo religijne jest ogolnie mniej przychylne dla kobiet, jesli kobieta chce rozwodu, leci zaklepac podanie w sadzie pokoju zanim maz zdazy doleciec do rabinackiego, bo tam dostanie wiecej… Sa tez specjalne casusy ktorym jest wyjatkowo zle, jak np mloda bezdzietna wdowa ktorej zmarly maz ma brata – bez wzgledu na jego wiek wg prawa religijnego brat ma ja poslubic, i aby ta powinnosc rozwiazac trzeba przejsc przez dosc upokazajacy obrzadek.
No i pogrzeby – wszystkie duzy cmentarze sa pod piecza religijnych; niektore kibuce zakladaja prywatne cmentarze takze dla ludzi z zewnatrz, no ale wtedy trzeba dosc daleko jechac…
Mimo tej dlugiej i czesciowej listy, osoba swiecka posiadajaca samochod, szczegolnie jesli mieszka w centrum kraju, na codzien nic z tego nie poczuje. 🙂 Ludnosc ortodoksyjna jest (jeszcze narazie, mimo olbrzymiego przyrostu naturalnego) mniejszoscia. Politycznie sa jednak nieproporcjonalnie mocni – przed wiele lat byly w Izraelu dwa glowne duze obozy polityczne podobnej wielkosci; w takiej sytuacju mala partia, jednoczac sie z jedna lub druga strona, miala olbrzymia sile przetargu.
Chyba juz starczy tej egzotyki.. 🙂
Imperialny jamnik z Londynu
jadał pudle w zalewie z dżinu.
Choć prosiły go pudle:
daj nam whisky i nudle!
– nie dał nudli i nie zmienił im płynu…
Pewien spaniel z miasta Pernambuko
Chciał jamnika raz zrobić w bambuko
Jamnik na to zacmoka
Ja tu piękny mam lokal
Gdzie spaniele gotują borsukom 😎
Ojej, tak ładnie się limeryczy, a ja się muszę wyautować. 😥
Trudno, postaram się wydobyć na wierzch najlepsze strony swej natury i nie zawiścić tym,którzy mogą limeryczyć dalej. 🙂
Liska opis rzeczywiście tak egzotyczny, że zostawiam sobie go do przetrawienia później, jak będę miał więcej czasu. 🙂
Liska fenka raz z Jerozolimy
Spytał jamnik: czy coś wtranżolimy?
Rzekł mu na to lis: pewnie,
Byle nie zjeść nic trefnie,
Bo rabinom się narazimy…
Pewien jamnik dlugowlosy
Jadal tylko kabanosy
Na inne propozycje bardzo sie zloscil
Bo zywnosc lubil polykac w calosci 🙂
Lisek fenek mial ochote
wieprzowine zjesc w sobote
A ze rabin byl daleko
Popil sobie do niej mleko 😈
Dzień dobry. Polimeryczyłabym, ale muszę uciekać. Wpadłam tylko na chwilkę, powiedzieć dzień dobry.
http://www.wykop.pl/link/614585/wiewiorka-syberyjska-w-zwolnionym-tempie/
Polecam rozdzielczość 720p.
lisko, jedyne co mogę powiedzieć to o jezu.
Widziałem kiedyś film o olbrzymim koszykarzu ze Stanów, kupionym przez jakąś drużynę izraelską drugiej klasy, było to bardzo ciekawego, bo tam Izrael był zupełnie normalnym krajem, nie było walk, zagrożeń, religia pojawiła się tylko raz a sympatycznie (9 Żydów prosiło go o uczestniczenie jako 10go w modlitwie). Więc może, mimo tego, że to kraj mały, jest tak jak w Stanach, tak wiele możliwych środowisk, że każdy może żyć po swojemu?
Andsolu, oczywiscie ze kazdy moze zyc po swojemu, jest calkowita wolnosc wyznania i niewyznania 😀 Tyle ze instytucje panstwowe maja nie pracowac w sobote i w swoich stolowkach podawac panstwowo-koszerne jedzenie. A reszta jak kto chce! Jedyny problem, i jedyna stycznosc czlowieka swieckiego ze elementem religijnym moze byc z tym ze sprawy slubno/rozwodowe podlegaja rabinatowi. No i w niektorych miastach w piatek wieczor niektore kna sa zamkniete. To wszystko.
Zmogło mnie atakując przy okazji ucho, co jest ciężkim świństwem, bo straciłam głowę. Resztką szarych jestem z Heleną.
No i z komunikacją w szabat kłopoty.
I obowiązkowa nauka Tory w szkole, choć nie wiem, jak jest teraz – kiedyś tak było.
Kiedy wejdę do Bobika,
znajdę zawsze limeryka,
rzeknę „wedle stawu grobla”,
to Wisława ma już nobla!
Ale drodzy, piszcie śmiało,
bo humoru ciągle mało,
no a poklask, jak i sława
to nie tylko wszak Wisława.
🙂
Myślał kiedyś Bobik z Blogowiska:
oj, z tym Noblem to jest sprawa śliska.
Czy się sztućcem go szama,
czy zwyczajnie, na chama,
prosto z miski się bierze do pyska ❓
Pewien buldog – oj, kto w to uwierzy?!
do biskupa się szczerze wyszczerzył
w szczerość jego intencji
wierzyć nie miał potencji
biskup słusznie. Nie skończył pacierzy…
Podporucznik rzekł: fart miałem dziś rano,
bo znienacka, no, belki mi dano
Moc nobelki przytwierdzam se sznurkiem
I jako major posyłałam wnet ciurkiem
Kapitana, by gonił żreć siano.
Prezydent Mubarak wyszedł dziś z pałacu prezydenckiego i zobaczył swój cień. A więc jeszcze 6 tygodni rzucania kamieniami 🙄
Nie dziś. Przedwczoraj 😎
Myślał kiedyś biskup z Biskupina:
bulog zły, lecz Bobik miła psina.
Zauważył ze wstydem,
kiedy nie miał już łydek,
że w myśleniu wszelkich nieszczęść przyczyna. 🙄
Pewna dziwka kupiła pas cnoty
i w nadziei, że znajdzie idiotę
który w cnotę uwierzy
z nią do ślubu pobieży
najspokojniej poszła do roboty…
Wprawdzie teraz dopadam blogu tylko w przerwach, bo kolacją muszę się zająć, ale przeczytwszy w tył merdam do Vesper i fluidami zdrowotnymi sieję w kierunku Haneczki. 🙂
Powolnych wiewiórek też mógłbym kilka dostać. Nie, wcale bym ich nie zjadł. Przyspieszyłbym je tylko na tyle, żeby były szybsze od kotów. 😈
http://www.petycje.pl/petycja/6470/galina_sazniewa.html . Podpisałam.
@Teresa – też podpisałem.
Sierżant G., co kiepełę miał sprawną
rzecz gdzieś znalazł szalenie zabawną.
Zaraz złapał ją w sieć,
ot, tak sobie, by mieć.
Teraz ma, lecz już mu wsio rawno. 🙁
Na liscie – dobry kolega z pierwszej i drugiej podstawowej 😀 Wiedzialam ze go tu zobacze 🙂
Był misjonarz w dalekiej Afryce
z braku wody biedaczek coś wysechł
i jak pyłek na wietrze
uniósł był się w powietrze
użyźniając sobą okolicę…
Za to inny misjonarz nie wierzył
że misyjność miejscowym nie leży
choć tłuszczyku miał mało
to i tak jego ciało
do miejscowych trafiło talerzy…
Myślicie, że tak łatwo napisać limeryk o Floripie, nie używając tego rymu, co to się tak nachalnie pcha? 😉
Zapytano kiedyś stróża z Floripy,
czemu często odwiedzają go VIP-y.
O, to jasne, rzekł cieć,
zamiast od nich coś chcieć,
ja po prostu gram z nimi w klipy.
Dora (18:25), ta nauke ja bardzo popieram, w koncu to bardzo wazna czesc naszej historii, kultury i literatury; poki sie jej naucza krytycznie.
Ale limerycznie… Przyłączyłabym się ale jestem padnięta po pracy. Popodziwiam tylko.
Lisku, to ciekawe co piszesz. Uważasz, że coś się niedługo zmieni? Są jakieś wyraźne głosy sprzeciwu? Podejrzewam, że te obostrzenia jednak sporej grupie ludzi utrudniają życie.
Zapraszam na poncz i tańce do siebie. Blog ma drugie urodziny 🙄
Raz nauczał z katedry profesor
sprawność jak ma osiągnąć kompresor
tak się przy tym nadymał
ubiór go nie utrzymał
od tej pory ma tysiąc adresów…
Pewien święty raz tańczył na stole
i nie byle co, bo barkarolę
tak zapomniał się w tańcu
aż mu zerwał się łańcuch
który wiązał go i aureolę…
Pewien znany wesołek we Floripie
miał opaczne pojęcie o dowcipie.
Rzucił raz głupi wic –
no i co? No i nic.
Ktoś mu w łeb dał i biedak ledwie zipie.
Raz profesor z katedry wykladal
z czego atom wodoru sie sklada.
Potem chcial udowodnic
Swa teorie przewodnia…
Teraz pylem na ziemie opada.
Pewien Kuba Rozpruwacz z Botswany
umiał bronić się w sposób dość cwany,
gdy mu zarzut ktoś stawiał,
tak go z kwitkiem odprawiał:
jestem facet, że przyłóż do rany.
lisku, egzotyka!, fajny wpis 🙂
(jak dziecko zaliczy Hebrajski to moze doloze do wycieczki „jezykoznawczej 🙂 )
Pewien mnich z północnego Nepalu
lubił czas spędzać wbity na palu
czasem ciut go swędziało
delikatne miał ciało
więc opuszczał swój pal pełen żalu…
rymujcie dalej 🙂
poczytam hutrem jutro 😀
teraz kilka listkow salaty (faza weganska) i sen do rana 🙂
Nacht bobikowo
Byl misjonarz w Afryce dalekiej
co zapragnal poganstwo wytrzebic
Lecz dorodna poganka
go wrzucila do garnka
W garnku spotkal jamnika
Dwoch wesolkow i mnicha
Pani palem ich miesza
I Bobika uciesza 🙂
dobranoc 🙂
1616 do wywalenia; przynajmniej uprzejmy 🙂
Święty Jerzy gdy smoka przyduszał
zawsze przy tym okropnie się wzruszał
no bo bał się okropnie
że w kalendarz smok kopnie
mimo, że był to zwyczajny pluszak…
Pewien słynny uczony z Floripy
Stworzył nową szczepionkę od grypy
Lecz gdy rząd jej nie kupił
Tą szczepionką się upił
Już się żona szykuje do stypy
Masochista-amator z Seulu
podczas sesji czasami wył z bólu,
ale twardo się trzymał,
bo cel miał przed oczyma –
chciał zaliczyć raz sesję na KUL-u.
Ponoć czasem zimą we Floripie
zamiast śniegiem pszenną mąką sypie,
z tego względu Floripa
ma cukiernie full wypas
i nietrudno tam zwykle o wypiek. 🙂
My tu o Floripie, a w Warszawie:
” Jest to wprowadzanie do polskiego porządku prawnego jednopłciowych małżeństw – ocenił rzecznik PiS Adam Hofman. – W roku beatyfikacji Jana Pawła II nie należy robić takich prezentów Polakom – dodał”.
Nie rozumiem – prezent jest za małego, czy za dużego kalibru?
😀
O, a w jaki sposób wprowadzono jednopłciowy porządek?
I którym Polakom nie należy robić takich prezentów – jednopłciowym czy dwupłciowym?
Walił w jaja swe młotem raz kowal
nie podobał mu bowiem się owal
miał je prawie gotowe
znaczy się: kwadratowe
kiedy pękły, lecz nie zrezygnował…
Adam Hofman, rzecznik, zawsze w piątki
jednopłciowe krytykował porządki,
lecz gdy tylko post mijał,
rzecznik – Jezus Maryja! –
znów serwował smoleńskie wątki. 🙁
Pomieszanie adresatów. Nie należy tego robić Watykańczykom.
Jeden taki, co miał adres watykański,
kiedy dzwonił właśnie dzwon na anioł pański,
dorwał Polaka (nie od głowy)
i stwierdził: tfu, on jednopłciowy,
a to zrobił mi prezent drański! 😯
spijcie spokojnie, ktos czuwa 🙂 😀
brykam
zapowiadaja cieplo deszczowy koniec tygodnia, parasol, ortalion,
w tereny zielone
brykam fikam 😀
Dzień dobry 🙂 U nas temperaturowo niby się już cieplej zrobiło, ale w rzeczywistości się tego nie czuje, bo wietrzysko okropne i chłodne zawiewa. Czyżby to jakieś odpryski tego cyklonu z Downunderu? 😯
Miejmy nadzieję, że przynajmniej Zwierzakowi cyklon żadnej krzywdy nie zrobił.
Dla Alienor – specjalny dodatek z okazji drugich urodzin 😀
http://wyborcza.pl/1,86116,9052649,Bycie_Czechem_nie_jest_grzechem.html
Przeczytałem dziś jeszcze raz relację Liska z państwa nieświeckiego i zastanowiłem się nad tym, czy kolejne młodsze generacje nieortodoksów będą skłonne tak bez szemrania godzić się z różnymi religijnymi ograniczeniami. Chodzi mi zwłaszcza o możliwość zawarcia świeckiego małżeństwa, bo jak rozumiem innych ograniczeń da się bez większego wysiłku uniknąć. Wprawdzie po świecki ślub też można pojechać za granicę, ale tak to odczuwam, że dla mnie jako niewierzącego ta konieczność byłaby upokarzająca. Gdybym był izraelską młodzieżą, pewnie zacząłbym się przeciw temu buntować. 😉
Ja jestem legalistą i wolałbym mieć takie prawa, których nie muszę łamać, żeby żyć normalnie i godnie. Pamiętam, jak byłem upokorzony i wściekły na system w PRL-u, z powodu pamiętnych cyrków paszportowych – dadzą, nie dadzą, do kogo trzeba uderzyć, żeby dali, a może łapówkę wręczyć (za Chiny nie umiałem, co mi szalenie utrudniało życie, nie tylko paszportowe)… A ja – tak jakbym nie wiedział gdzie żyłem – miałem poczucie, że mnie się paszport po prostu należy i odmawiający mi go popełniają zgodne z prawem bezprawie.
Czasem na takich – pozornych – drobiazgach cały system potrafi się przewrócić. Kiedy coraz więcej ludzi ma dość omijania i kombinowania. Kiedy zaczynają głośno mówić, że im się zwyczajnie należy. Być może w Izraelu nie ma jeszcze społecznego klimatu, w którym takie żądania mogłyby zostać wyartykułowane, ale podejrzewam, że kiedyś on się może zrobić. Zwłaszcza jeżeli udałoby się tam poukładać stosunki z sąsiadami i przestałoby działać poczucie oblężonej twierdzy, w której trzeba zewrzeć szeregi, a nie wprowadzać rozłamy.
Dzień dobry.
Cytat z książki M. Szczygła „Zrób sobie raj”:
„Przyszli do mnie do domu z ciastem, winem, piwem. Mówię:
gdzie byliście? A wiesz, Alena dzisiaj odebrała Jana i pomyśleliśmy, że może przyjedziemy do ciebie i posiedzimy. Może mu coś zaśpiewamy. Rozglądam się, bo mi coś tu nie gra,przecież Jan nie żyje, i to dobre trzy tygodnie. „A gdzie jest Jan?”, pytam. „A, tu go mam w reklamówce”- i pokazują plastikową urnę.
Postawiliśmy go na parapecie. [….]
Na początku było sztywno, z mojego powodu chyba, ale potem to już poszło. Stukaliśmy kieliszkami o urnę, z toastem:”Zapamiętamy cię i kochamy cię”, i teraz myślę, że nic tego biednego Jana nie mogło piękniejszego po śmierci spotkac”.
W książce są pięknie opisane próby autora poznania słów wypowiadanych po czesku przy tzw. przeżegnaniu.
Nie znalazł osoby, która by to wiedziała!!!!
Niby tak blisko, a tak daleko. 🙂
Ta urna zaraz mi przypomniała jubileuszowe spotkanie trupy Monty Pythona (kiedyś chyba pisaliśmy tu już o tym, ale na wszelki wypadek daję linkę z Wiki), gdzie fetowane – a chwilami rozsypywane – były prochy Grahama Chapmana. 😀 Na jutubie można to „Live in Aspen” znaleźć w kawałkach. Bardzo dobre choćby jako ćwiczenie z angielskiego. 😆
Wysypywanie Grahama jest pod koniec tego odcinka:
http://www.youtube.com/watch?v=JpL12ilpDnQ&feature=related
Dziś dzień wolny więc można zająć się przyjemnościami. Ugotować wreszcie dobry obiad (bo ostatnio, po studencku, żywiłam się mrożonkami i zupkami chińskimi).
Dzisiaj wybieram się na otwarcie nowego klubu 😀 .
Co do Szczygła, to ma on chyba rację. Ale też dużą rolę w naszym lubieniu Czechów odgrywa fakt, że widzimy ich przez pryzmat Haska i Zelenki – są dla nas nie do końca serio, a u nas wszystko jest za bardzo serio.
No i mają tanie i bardzo dobre piwo 🙄
Czesi z ich trzeźwym, racjonalnym, chwilami kpiącym podejściem do życia są świetną odtrutką na nasz nadmglanian patosu. I myślę, że im więcej tej trującej substancji w naszej atmosferze, tym bardziej ich lubimy. 😉
Ako najviac opiješ slimáka?
Tak, že netrafí domov.
😆
A tu o takim jednym Czechu:
http://www.worldaffairsjournal.org/articles/2011-JanFeb/full-Zantovsky-JF-2011.html
No co za niewysłowiona brutalność. I to na tym blogu, ostoi tylu gatunków?
Aký je rozdiel medzi zajacom, čo uteká a zajacom, čo leti?
No ten, čo letí, má na chrbáte jastraba.
Tak w ogóle, to było po słowacku 😉
To jest po czesku:
Včera jsem si koupil WC štětku.
-No a co?
-Víš, toaletní papír byl lepší.
To je lež a pomluva. Ne zajíc ma na zpěte jestřába, ale jestřáb zajíca pod břichom. 👿
(To była czeska odpowiedź na słowackie łgarstwa) 😎
😆
Po czesku niestety nie umiem, z wyjatkiem tego czego sie nasluchalam w praskim metrze – vstoup a výstup 🙂
Bobiku, sprawa slubow cywilnych juz sie kreci po Knesecie (tzn. parlamencie) z ramienia partii Libermana, reprezentujacej imigracje rosyjska, w ktora ich brak najbardziej godzi.
Jeszcze o wczorajszym – malzenstwa jednoplciowe nie, a wladza jednojajowa tak? 🙄
Consuela z města Quito
dostala chuť na mojito
Že je členkou AA klubu
bude muset sušit hubu
Nebo to pít inkognito
W praskim metrze to jest tak:
http://www.youtube.com/watch?v=HbyiMT6mjEY&feature=related
Władza jednojajowa tak, bo to już jest w polskiej tradycji na twardo o-sadzone. 😈
Pewien król dużo jadł i z ochotą
chodził tam, gdzie król chadza piechotą
i w królewskich łazienkach
wiecznie słychać jak stęka
miast się zająć królewską robotą…
Raz królewnie, która snuła się z wdziękiem,
rycerz prędko wetknął coś pod sukienkę,
a że życia królewna nie znała,
w te się słowa naiwne ozwała:
panie rycerz, no, weź pan te rękie!
Kilka fotografii aktualnego stanu budowy Muzeum Historii Żydów Polskich:
https://picasaweb.google.com/prwimmer/MHZP#
Paź królowej, co na miłość miał chrapkę
W wirydarzu przyuważył raz babkę
Chucią zamglone zmysły
Nawet biednym nie prysły
Kiedy ropuch z nich zrobił kanapkę 🙄
Dobry wieczór,
Najnowszego Szczygła przeczytałem sobie w samolocie z Budapesztu, gdzie umacniałem tradycyjną przyjaźń i rozszerzałem listę wspólnych w obu językach słów (kapusta, baran, kukurydza, papuć).
Co do kwestii funeralnych i czeskiego (nameste rzekłby: czechickiego) typu poczucia humoru – to znalazłem coś w stylu, ale zupełnie gdzie indziej.
Onanista spod Nowego Jorku
wykorzystywał czas stojąc w korku
jak go spędzał nie powiem
nie wypada albowiem
rąk wciąż trzymać w otwartym rozporku
Babilasie, o ile się nie mylę, Egri Bikavér też jest wspólne w obu językach. 😀
A pod cebulą ktoś w komentarzu zadał pytanie, czy to było naprawdę. 🙂 I teraz nie wiadomo, czy to jest dowcip piętrowy (wtedy ci, którzy go opieprzają, że nie rozumie, czym jest satyra, dobudowują kolejne piętro), czy to na poważnie było. Choć na poważnie w tym przypadku to też dowcip. 😆
Uzupełniam na szybko: szyszak, dobosz, mak….
Fotografie Pawła pierwszej świeżości. 🙂
Ciekaw jestem, jak to muzeum będzie wyglądać w lecie.
…deresz, hajduk, orszak, delia, czekan, kord…
Mam nadzieję, że – excuse le mot mon chien – sprzątnięte zostaną psie kupy, których jest mnóstwo po stopnieniu śniegu.
Paweł W.:
Tak zwane mrożonki.
Tu jest prawda:
The name Theodore Barrett is GOP-sounding enough to make you do a double take if you didn’t know that Dana “Big Girl Panties” Perino is the current White House Spokesperson.
To był Happy Hour Fun 😉
Pawle, może raz zamiast kursów html-owych zrobiłbyś seminarium na temat „Deekskrementacja terenów zielonych czyli do czego służą plastikowe woreczki „? 😉
No, dzięki Cubalibre nareszcie wiadomo, gdzie jest prawda. Można rozwiązać ekipę poszukiwawczą i przestać wreszcie opłacać tych wszystkich platonów, arystotelesów, wittgensteinów, hegli, russelli i innych darmozjadów. 😆
Bobik:
Deekskrementacja naturalna do pewnego stopnia odbywa się za pomocą ptactwa (pisał już o tym Zeromski – Rozdziobią nas kruki i wrony). Ale naturze trzeba pomagać. Czytałem gdzieś ostatnio o specjalnych odkurzaczach, które jednakowoż zostały zwrócone do producenta, gdyż pracownicy, którzy mieli je obsługiwać mieli problemy z godnością.
Ja liczyłbym najprędzej na sute mandaty, pokładam również spore nadzieje w inżynierii genetycznej i wszczepieniu kocich genów (tych od zakopywania) w psy.
Bobiku, ten cykl wykładów miałby zapewne program równie skomplikowany, jak w tych szkołach dla juhasów, z głębokiej komuny. Były tam trzy przedmioty: wyganianie łowiec, zaganianie łowiec, język rosyjski 🙂
Pawle W., mój imienniku, te mrożonki są już paskudnie miękkie i trzeba bardzo uważać, by się na nich nie przejechać 🙂
Jezu, jezu (nieczyt.) – dziś mi nie wychodzi: było „liczę na inżynierię genetyczną”, zmieniłem na „pokładam również spore nadzieje” – ale zabrakło dalszej części edycji – „w inżynierii genetycznej” (itd.).
Bobiku, popraw znów 🙂
Kochani, czy papuć po węgiersku naprawdę jest papuciem?
Życie jest jednak piękne.
Jazda na mrożonkach to chyba całkiem nowa dyscyplina olimpijska? 😎
O tych niegodnych odkurzaczach też czytałem. I byłem oburzony, jak można potomkom rycerzy spod Wiednia i Chocimia włożyć do ręki zasysacz g…a. Takie rzeczy u nas w kraju wkłada się do głów! 👿
Nisia.
Jest piękne.
Ale but to już cipő. A pasta do butów to cipőkrem.
Papuć po węgiersku jest papucsem. Ale to tyz piknie. 🙂
Podobno w Paryżewie jeżdżą faceci na motocyklach Kawasaki, z odkurzaczami, i wsysają psie kupki. Dlatego motocykle nazywane są potocznie „kakawasaki” 🙂
Nie podobno, tylko na pewno. Osobiście widywałem. 🙂
Na Węgrzech okropnie mnie śmieszyły szyldy „Szalon Cipőjavító”. Oznaczało to szalone cipozjawisko zwykły zakład naprawy obuwia. 🙂
Babilasie – przyjmuję do wiadomości papucia, cipokrem odrzucając w stronę gabinetów lekarskich wiadomej specjalności.
Magdalena Samozwaniec opisywała kiedyś smacznie swoje przygody językowe w Rumunii, gdzie „dupa” znaczy „obok, koło, według”, a „ubrania według miary” to było „croitura dupa mazura”.
Kakawasaki – boskie.
Ale, z drugiej strony, wszelkie trawniki w Polszcze otabliczkowane są (Nie deptać trawników!, Szanuj zieleń!), czego nikt nie respektuje (słusznie czy nie, to inna dyskusja). A teraz, jak wszystko równo zasrane, to nikt nie wchodzi bo aż strach (efekt taki, jak Achtung Minen! tuż po wojnie).
Bobik: ale wymiawia się tak samo (s = sz, ale sz = s – dlatego po węgiersku szeksz sop).
A skoro jesteśmy w temacie… a psich ekspertów w Koszyczku dostatek…
Może ktoś mi wytłumaczy, dlaczego moja Szantusia wracając z nadworu idzie prosto na półpiętro i produkuje tam kakawasaki?
Świeżo wypuszczona!!!
Zrobiła to już kilka razy, małpka jedna.
Mieliśmy kiedyś w Polsce zaprzyjaźnionego Węgra, a cudny był to człowiek. Notorycznie przekraczał prędkość. Złapany przez milicję (czasy były milicyjne) najpierw udawał, że nie umie po polsku, a jak mu się to znudziło, był bardzo uprzejmy i grzecznie podawał swoje dane. Kiedy dochodziło do miejsca zamieszkania – Szekesfehervar (nie odpowiadam za pisownię!) – milicjanci kapitulowali.
Był patolog co zawsze przy sekcji
przepotężnej doznawał erekcji
podejrzewał przez chwilę
że sam jest nekrofilem
bo nieboszczyk to nie miał obiekcji…
Język polski i węgierski mają jeszcze wspólne brzydkie słowo na k.
Kiedyś w Sztokholmie usłyszałam je głośno wypowiedziane, nadstawiłam ucha z myślą „rodacy” i usłyszałam jakieś długie zdanie w języku Bartóka 😉
Bobiku,
gdyby wietrzysko bylo z downunderu to musialbys futerko zdjac 🙂
Szczeknąłbym, że cs to cz, a więc nie całkiem to samo co ć, ale mogłoby wyjść, żem pedant, to lepiej nie szczeknę. 😉
Słowo na k jest u bratanków ciekawie używane, bo nie tylko jako rzeczownik, ale i przymiotnik bądź przysłówek. Np. zdanie „kurva hideg van” znaczy „jest k…ewsko zimno”. 🙂
Nisiu, dlaczego Szanta tak robi to nie wiem i nie wypada mi wnikać w jej intymne sprawy. Toż to w końcu dama. Ale kiedy któryś z naszych psów zaczął nagle wycinać podobne numery, mama bardzo dokładnie wyszorowała podłogę tam, gdzie wypadki się zdarzały, obficie spryskała to miejsce jakąś perfumą (uch, jak cuchnęło!), a następnie przez kilka dni dotąd przeganiała zwierzątko spacerowo, póki nie zrobiło gdzie trza. Przeszło jak odjął. 🙂
Ha.
Mam trochę próbek z perfumerii – niektóre jak raz w sam raz…
Bobiku, a nie myślisz, że ona wtedy pójdzie pod schody???
O ile pamietam 'kurwa’ po lacinie to po prostu 'krzywa’?
Lisku, chyba „curva”?
Mar-Jo, racja, ale to jest to samo slowo 🙂
A propos jezykow, czy nadal ma mi sie snic ze mowisz po angielsku? 🙂
Mar-Jo, a co jest ważniejsze, nuty czy muzyka?
A z tym rumuńskim to Samozwaniec zdaje się odrobinę przekręciła – chyba nie mazura, tylko misura czy jakoś tak. W każdym razie z tą dupą to prawda. Pamiętam, dawno temu można tu było kupić rumuńskie płatki kukurydziane z podanym przepisem, w którym coś tam należało stosować „dupa gust”, czyli wedle gustu. Tyle że nad a jest jeszcze taki leżący półksiężyc, który oznacza, że zamiast a wymawia się e.
Jak zobaczyłam na bukareszteńskim łuku triumfalnym, kopii paryskiego, napis zaczynający się od DUPA, to wymiękłam 😆
Poddaję się!!! 🙂
Lisku, ten sen miał byc przed minionym wtorkiem. 🙂
Andsolu, głuchy by powiedział, że nuty! 🙂
Ten łuk truymfalny w Bukareszcie:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Arcul_de_Triumf
Ale napisu już nie ma. Ceausescu chyba kazał zdjąć 😯 Ja tam byłam dawno, w 1976 r.
Dora: Z życia zabłakanego w Rumunii automobilisty: dupa centru popas (parking w pobliżu centrum).
Măsură = miara
No właśnie, wiedziałam, że coś w podobie.
A jeszcze co umiem po rumuńsku: Programul partidului – programul popolorului! 😀
Jak wspomniałam, był to 1976 r. i na dodatek m.in. w dzień miejscowego święta (w związku z czym transparenty i portrety na całym mieście)…
O, nie, tylko nie żadne luie! Jak luia, to spacer jest wiele krótszy. 🙁
Nisiu, żeby Szanta nie poszła pod schody trzeba rzeczywiście łazić z nią do skutku, a natychmiast po wykonaniu przez nią skutku wylewnie pochwalić, może nawet smakołykiem podpierając. Jak ze szczeniakiem. Jej się coś zaburzyło w warunkowaniu i trzeba ją uwarunkować na nowo. 🙂
Mogę ją uwarunkowywać, kiedy nie leje… W sensie: z nieba. Aktualnie leje. Trochę przestało łeb urywać, a przez dwa dni jeszcze mi wichry wyły pod nosem.
Ale to i tak chyba nie aż takie wichry, jak te zwierzakowe w Downunderze. Futra Szancie w każdym razie nie zerwały. Na szczęście, bo jak by to wyglądało – elegancka dama bez futra… 😉
Szanta aktualnie ma futro w podobie baranka. Na wiosnę ją ostrzygę na teriera.
Liże się po łapce koło mojego fotela. Gdyby nie psy, życie byłoby trudne do zniesienia.
Już czytałem o tym na blogu pcheł i kleszczy.
Dźwiękowa zbieżność terminów monstrancja i monstrum jest zupełnie przypadkowa.
Nisiu, moze Szanta robi na schodach bo jej tez nie podoba sie ze leje (z nieba), i woli pod dachem ?
Andsolu, zdjecie sliczne :D, ale co do zbieznosci dzwiekow, chyba nie jest przypadkowa bo oba slowa maja przypuszczalnie ta sama etymologie:
„A monstrum is a sign or portent that disrupts the natural order as evidence of divine displeasure. The word monstrum is usually assumed to derive, as Cicero says, from the verb monstro, „show” (compare English „demonstrate”) etc” [wiki]
„Monstrancja (z łac. monstrare – pokazywać)” [wiki]
Mar-Jo, mnie sie sni od ubieglego wtorku obowiazkowo co noc… 🙂 To juz narazie przestane 😀
czy w niedzielny (szarobury) swit, mozna wolac: brykam?
🙂 😀
srodkowoeropejsko bylo wczoraj, nostalgicznie
z tego adresu:
http://remekdabrowski.blox.pl/html
a skoro uwazam ze „monstrancja i monstrum” to naprawde wyjatkowy przypadek brykam w niedzielne leniwienie sie
brykam fikam 😀
rysunek mialem dac ten i jak zwykle (po lapach gapo) za szybko zalinkowalem 😳
to:
http://remekdabrowski.blox.pl/resource/slowona.jpg
no prosze mozna!!!
Rysiu (07:48), w roznych dawnych kulturach slowa zwiazane z boskoscia i objawieniem oznaczaja takze cos przerazajacego i o nienaturalnej formie (np. slowo „huaca” [łaka] po Quechua w religii andyjskiej ma tez takie podwojne znacznie). Slowo monstrum, „monstro” (od od 'znak’, 'objawienie’ 'pokazanie’) jest przed-chrzescijanskie.
To ze napisalam ze oba terminy wywodza sie od lacinskiego slowa 'pokazanie’ , nie bylo proba uwlaczenia Monstrancji.
Dzień dobry 🙂
Zainteresowanym: Odpocznijmy – http://www.stachurska.eu/?p=239
Dzien dobry Bobiku, zerknij prosze do poczty.
Dzień dobry 🙂 Wcale nie wstałem tak późno, ale w niedzielę rano lecą w TV bardzo ciekawe programy popularnonaukowe (często z BBC), w które się czasem wciągam. A ponieważ dzisiaj akurat było o psach, to chyba jasne, że się wciągnąłem.
Jak dooglądam, to Wam opowiem, o czym konkretnie to było. 🙂
No, dooglądałem. Program był o psach węchem rozpoznających u ludzi nowotwory – nawet w bardzo wczesnym stadium, które nie dawało żadnych widocznych objawów. Pieski były w tym celu specjalnie edukowane (coś nie lubię słowa tresowane 👿 ) i potrafiły np. wywąchać raka płuc czy piersi w próbkach wydychanego przez pacjentów (i grupę kontrolną) powietrza. Były na ten temat prowadzone bardzo poważne i zachowujące wszelkie metodologiczne standardy badania, które w pewnym momencie musiano przerwać ze względu na opór środowiska naukowego. Po prostu wskutek kpinek innych naukowców, badacze psów przestali granty dostawać, mimo że wyniki ich studiów były bardzo obiecujące.
Jednym z argumentów przeciwników dogodiagnostyki było „któryż z pacjentów pozwoliłby się w ramach badania obwąchiwać przez psa?”. Nooo, ja bym przynajmniej kilku takich znalazł. 😈
Ale jak japoński ginekolog wywąchiwał u ciężarnej płeć przyszłego dziecka, to nie było problemu. A nos jego w porównaniu z psim to mały pikuś.
Rysiu (7:50), to jest nieco spokrewnione z moim dość rzadkim wyskokiem w grafikę.
Tak, lisku, uwaga o zupełnej przypadkowości dźwięków była żartem, ponieważ łaciny nie znam to (zanurzony w świecie mówiącym w nowołacinie) często czuję się przymuszony do zerkania do słownika łacińskiego, żeby sprawdzić gdzie za przeproszeniem stoją rdzenie. Ponadto, czuję nieraz, że różnica między widzianym a widziadłem może zależeć od godziny oglądu. Ale że kultury andyjskie nie są tu odmienne, to owszem, nieoczekiwane.
Chyba w większości kultów przedchrześcijańskich bóstwo powinnno było wzbudzać chociaż trochę strachu. 😉 Dlatego zresztą chrześcijaństwo było tak przełomowym „wynalazkiem” religijnym, ze swoim Panem B., który miał być ojcem kochającym i wybaczającym, nie tylko surowym i karzącym. Aż szkoda, że ta wersja nie przyjęła się wśród (niektórych) chrześcijan na stałe. 😉
Mnie jako filologa uczą wielu języków żebym znała etymologię słów. Tak więc miałam łacinę, dialekty staroangielskie, a sama z siebie znam jeszcze francuski i niemiecki. 🙄
Cała prawda o kotach: http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2907_df0a_500.jpeg
Nawet ja nie do końca zdawałem sobie sprawę, jak niewielkim pikusiem jest ludzki nos wobec psiego. My podobno potrafimy wywąchać szczyptę soli w milionowym rozcieńczeniu. 😯 Wprawdzie nie sprawdzałem tego, bo zdecydowanie wolę wąchać pasztetówkę niż sól, ale naukowcy zapewniają, że to prawda.
Swoją drogą, spotkałem kiedyś całkiem ludzkiego lekarza, który sporą część życia spędził w krajach dość egzotycznych i miał w związku z tym bardzo nietypowe metody diagnostyczne, np. właśnie obwąchiwał pacjentów. 🙂
Znaczy, dziś z usług szatańskich w firmie Andsol nie można skorzystać? 🙁
Eee, to jest kompletny brak zmysłu biznesowego. W wielu instytucjach religijnych takie usługi świadczy się szczególnie w niedziele i święta, kiedy ludzie mają czas. 🙄
Alienor, to wcale jeszcze nie jest CAŁA prawda o kotach. Całą to ja od jakiegoś czasu znam i zaręczam Wam, że gdybym zdradził, co wiem, świat mógłby stanąć na głowie. Ale cóż, zawarłem z Pręgowaną umowę, że będę trzymał pysk na kłódkę, a psy swoich obietnic dotrzymują. 🙄
Wielka szkoda ze przerwano badania nad pism wechem jako metoda diagnostyczna; mysle ze obiekcje ze ludzie nie daliby sie wachac sa, zupelnie powaznie, bezpodstawne. Dla przykladu – u nas w bardzo dobrych szpitalach hematolodzy znow uzywaja czasem pijawek do zmiejszenia obrzeku oraz lokalnego regulowania krzepliwosci; wyglada to smiesznie bo przychodzi dystyngowanie wygladajacy pan profesor ze sloiczkiem i np. przyczepia pijawki do opuchnietego po operacji ucha 🙂 na poczatku to budzilo odraze i bylo wiele dowcipow, ale sie przyzwyczaili.
W Niemczech też od jakiegoś czasu jest renesans pijawek (nie we wszystkich szpitalach, ale w wielu). Nawet się rozwinęła z tego specyficzna gałąź biznesu – hodowla pijawek lekarskich. Hodowcy muszą dawać gwarancję, że ich gadzina niczym nie jest zainfekowana, żeby przy okazji wysysania nie narobiła jakiegoś dziadostwa. 🙂
A propos źródeł językowych. Łaciny nigdy się nie uczyłem, bo w moim pokoleniu już jej w szkole nie było, a potem nie było czasu. Ale w latach 80. trafiłem na interlinguę, która jest leksykalnie „najmniejszym wspólnym mianownikiem” języków romańskich (czyli i angielskiego, który w 3/4 jest romański). Znam ją na tyle, że zastępuje mi w sporej mierze łacinę – interlingua jest dla mnie nie tyle językiem komunikacji (bo zbyt mało ludzi się tym posługuje), co instrumentem kulturotwórczym, dzięki któremu lepiej rozumiem polszczyznę, jej grecko-łacińskie korzenie.
Kiedyś uruchomiłem witrynę, gdzie można rzucić okiem, jak to wygląda:
https://sites.google.com/site/jezykinterlingua/
Polecam tam zwłaszcza artykuł „Interlingua – szwajcarski scyzoryk” – link w tekście na stronie głównej.
http://news.bbc.co.uk/sport2/hi/motorsport/formula_one/9388940.stm
Trzymajmy kciuki!
Ja byłem w klasie humanistycznej, więc łaciny się uczyłem, ale Bogiem a prawdą w sensie ścisłym niewiele mi z niej zostało. Pewnie miałbym trudności z ułożeniem nawet dość prostego łacińskiego zdania. 😳 Natomiast jako wstęp do nauki języków jako takiej, do rozumienia systemu gramatycznego większości języków europejskich i – o czym pisał Paweł – do poruszania się w zachodniej kulturze łacina była rzeczywiście nieoceniona. Nawet jeśli ona sama gdzieś mi się rozmyła i wtopiła w inne języki.
Greki się nie uczyłem, ale ponieważ przyjaźniłem się blisko ze słownikiem wyrazów obcych i lubiłem w nim różne rzeczy sprawdzać, to wiele rdzeni mi się zahaczyło, ze świadomością, że one są z greckiego. O dziwo, przydało mi się to podczas pobytu w Grecji, gdzie czasem zdarzało mi się porozumieć z tubylcami albo zrozumieć jakieś napisy właśnie dzięki tej przyjaźni ze słownikiem. 🙂
A teraz wszedłem na tę interlingwę i oczywiście kliknąłem natychmiast na „senso del humor”. 🙂 Czytałem tekst i rozumiałem praktycznie wszystko (słowa „siano” nie znałem, ale to u psa chyba nic dziwnego 😀 ). Trochę poprzez francuski, trochę poprzez hiszpański, pewnie z angielskiego i niemieckiego też bym trochę skojarzeń znalazł, gdybym analizował. Czyli nie bezpośrednio poprzez łacinę, ale pośrednio na pewno tak.
Nie po to oczywiście to piszę, żeby się pochwalić 😉 tylko żeby opowiedzieć się jednoznacznie za przydatnością nauczania martwych języków i poprzeć to przykładami. Nawet jeżeli komuś się wydaje, że nic mu z kucia łacińskich słówek nie przyszło, bo je szybko zapomniał, to jednak na jakimś innym poziomie na pewno bardzo mu się to opłaciło. 🙂
Mogłoby mnie obwąchiwać całe stado psów, jeszcze miałabym z tego przyjemność. Natomiast prędzej skonałabym, niż pozwoliła przyczepić sobie pijawkę.
O opłacalności (przynajmniej kiedyś) hodowania pijawek zajrzyjcie u Orgelbranda, via nameste.
Nisiu,
pijawka nie jest niczym strasznym. Niedaleko mojego domu płynie rzeczka. W dzieciństwie bardzo czysta, pełna ryb, raków i pijawek. Latem wszystkie dzieci – po wykonaniu „tamy” z kamieni podnoszącej poziom wody- kapały się z wielką radością. Przyczepiające się do stóp i łydek pijawki były zjawiskiem normalnym, tolerowanym, pijawkę należało możliwie szybko usunąc. Czasami z taka „przegapioną”pijawką wracało się do domu , dopiero rodzice byli w stanie ją ściągnąc.
Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że pamiętam z dzieciństwa stojące w aptece słoje z pijawkami. A może to obraz zachowany z opowiadań rodziców?
Ludzieeee… mamy na blogu dwóch oficjalnych wampirów i ich się nie boicie, a małych, niewinnych pijawek się boicie? 😆
BOJĘ SIĘ PIJAWEK JAK CHOLERA.
Takoż ciem (ćmów), motylków i wszystkich tęgopokrywych!!!
Nisia (w sprawie bania się wszystkich tęgopokrywowych): chodzi o żółwie?
Bobiku, wampiry na blogu…? 🙄
Ja to nawet rozumiem, że niektórych pływaków żółtobrzeżków albo żółtobrzuszków można się przestraszyć… 🙄
A jasne, Lisku, że krąży tu wampirów dwóch. Zeen i foma oficjalnie są zatrudnieni na tych etatach. U Pani Kierowniczki zresztą też. 😆
Kierownictwo to pewnie nawet potrafiłoby odnaleźć, skąd to się wzięło. 😉
BABILAS, JA CIĘ AJLOWJU!
@Bobik – wykształcony romanofon rozumie interlinguę a prime vista, bez uczenia się. Tym samym ponad 100 mln ludzi jest w stanie przeczytać tekst nie wiedząc nawet, co to za język. No ale pracowała nad tym przez 24 lata grupa zawodowych lingwistów – i wyszło coś rzeczywiście ciekawego.
Ja tam jestem prosty pies, nie żaden wykształcony Romanow. 😆 Ale interlingua to rzeczywiście rzecz bardzo interesująca. Ciekaw tylko jestem, czy rzeczywiście wiele osób się jej specjalnie uczy, żeby przejść do innych języków, czy tym zajmuje się wyłącznie grupka hobbystów?
Jak jest w interlingwie żurek? Bo zaraz będę robić.
Jak to jak? Jourek. A dobry żurek to bon jourek. 😀
Bon jourek avec boczunio et cebulka.
Nisiu, Twojej interlenguy warto sie uczyc organoleptycznie 😀
Solo avec boczunio et cebulka? Bez jaj? 😯
Ja to lubię bon jourek ab ovo. 🙂
Sine ovo est yayo.
A po portugalsku cebula to cebola. Ale nie będę wmawiał, że szczypiorek to scipiola, bo nie jest dobrze mieć 5 asów na ręce. I w istocie szczypiorek to cebolinha i to już brzmi całkiem czule (sebolinia).
Foma jest wampirem? 😯
W sumie barman to świetne zajęcie dla wampira… 🙄
No, Andsolu, to y ovo yayo est ! Por ejemplo yayo-cabeza 🙂
Inteleyayo?
😆
Inteleyayo certificado : Inteleyayo estampillado / sellado ?
Pawle, ale prace językoznawców nad interlingua to jeden z kolejnych kroków w procesie przesiewania słownictwa języków, przeszukiwania części wspólnych czy absolutnego niezbędnego minimum. Chyba jest gdzieś w Sieci (a pamiętam to z dawnego Radaru) lista 800 rdzeni angielskiego, nazwana BASIC (British American Scientific International Commercial) – to nie konkurent dla interlingua ale jak by dobrze było gdyby uczenie się (myślące) angielskiego z tej listy miało pierwszeństwo zamiast przeróżnych the chalk is on the table…
Mio patento na bon jourek:
Dziabię kiełbaskę najlepszą jaką mam (teraz mam wsiową, ale mogą być kabanosy, jakaś krakowska, myśliwska, te rzeczy). Zalewam wrzątkiem. Jeśli mam jakąś wędzonkę, np, skórkę od boczku, dokładam. Do tego ziemniaczki w kostkę. Jak się ugotują – żurek Winiary instant z papiurka. Smażę skwarki boczkowe z cebulką. Dorzucam. Dowalam maryjanek i czosnek.
Jajo można dodać, wtedy jest bardziej sycące. Ale on i tak jest gęsty i pożywny. Gęstość regulujemy ilością paprochów żurkowych. Jeśli nie lubimy gęstego, dajemy mniej i zakwaszamy cytryną.
Dziesięć minut roboty i bono żarełko sine ovo albo z ovo, albo to i ovo.
@Andsol – faktycznie, to poszukiwanie słownictwa, aczkolwiek w interlingwie jest to:
a. maksimum wspólnego słownictwa (podstawowy słownik ma 27 tys. haseł)
b. minimum wspólnej gramatyki
Natomiast jak chodzi o BASIC Ogdena, łatwość morfologiczna została okupiona trudnością semantyczną – im mniej cząstek wyrazowych do składania słów i zdań, tym trudniej określać pojęcia.
Oczywiście, w warstwie komunikacyjnej angielskiego nic nie zastąpi – jako wieloletni esperantysta wiem o tym doskonale 🙂
Pawle, sprawdziłem w słowniku z ichniego na nasze, odnalazłem
adversar
honor
inimic
nebula
necropole
patria
paternostre
protestar
traition
czyli wszystko w porządku, inerlingua amico a usator de politica polonese.
alienor, ano tak, wampirem byłem jeszcze zanim stałem się barmanem. tak to już z wampirami bywa, że mają zadziwiającą prehistorię…
gdzieś tutaj to było, choć nie mogę przysiąc, że to jedyne miejsce, jedyny blog i czy nie było wcześniej zapowiedzi
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=148
Oj, było, było… 😀
Hop, hop! Jest tam kto?
Udało mi się przekroczyć plan, czyli skończyć dziś robotę, której koniec był właściwie zaplanowany na jutro. Z radości stawiam wszystkim Chilijczyka i pasztetówkę (a dla wampirów może być psia krew). 😀
Czytam i czytam, pewnie mi sie przysni, ale wampirowatosc zeena i fomy udowodniona ponad wszelka watpliwosc. Szczegolnie spodobal mi sie ustep o zajadaniu macy w braku krwi swiezej 😀 To mi przypomnialo opowiesc znajomego, ze jako maly chlopak slyszal ze maca to z krwi chrzescijanskich dzieci, i rzeczywiscie widzial takie brazowe plamki na macy wiec byl przekonany ze to wlasnie to, ale mimo wszystko mu smakowala 😀
Bobiku, to dużo nas wiąże, bo udało mi się skończyć dziś robotę, której koniec był zaplanowany na przedwczoraj, ale normalnie produkcja fikcji biurokratycznej wprowadza mnie w depresję a tym razem sam się z niej wyprowadziłem bo fikcję wyprodukowałem. I prosiłem nawet sekretarkę, żeby mi pokazała jakieś zdjęcie człowieka, niby kolegi z wydziału, którego działalność fikcja opiewa, a ona nie miała. I być może to fikcja piętrowa, całostronicowe nic o nikim, ale ważne było to zrobić, bo by mnie zgaga gorsza od wampirów dusiła. A ja i tak mam ciężkie życie, bo ten drań od Kalooki Nights mnie na złość pisze tak cholernie złożonymi zdaniami jakby go Faulkner osiadł.
To Faulkner też wampir? 😯
I jeszcze przed snem opowiesc ktora mi sie przypomniala poniewaz Nisia pisze o wsiowej kielbasie. W 88-tym bylam w Polsce pierwszy raz jako dorosla. Bylam pare tygodni, przyjechal odwiedzic mnie tam kolega z Holandii i razem zrobilismy wycieczke po Polsce. Kolega przyjechal wlasnym samochodem, a poniewaz w tym okresie jeszcze niektorych rzeczy w Polsce brakowalo, w bagazniku przywiozl mase roznych produktow na wszelki wypadek. Pewnego wieczoru dojechalismy do Rzeszowa gdzie mial by jedyny w okolicy hotel, ale okazalo sie ze wlasnie jest w remoncie. Zapadal zmierzch i nie bardzo wiedzielismy gdzie sie podziac; ruszylismy przed siebie i dotarlismy do jakiesc wioski. Natknelam sie tam na jakiegos mlodego czlowieka ktory, spytany o nocleg, powiedzial ze moze u kuzyna na sianie. Poszlismy we troje do kuzyna, ktory powiedzial ze siana niestety juz nie ma, ale moze bedzie nocleg u rodzicow zony. Poszlismy we czworke dalej i starsza pani mowi ze prosze bardzo, u niej znajdzie sie miejsce. Moj Holender ruszyl do samochodu po rzeczy, a ja widze ze pani zabiera z pokoju sypialnego posciel swoja i meza i przenosi ja do duzej kuchni, gdzie juz spi wnuk, a w sypialni scieli nam! Zaoponowalam mowiac ze to my mozemy w kuchni, ale ona ze nie, oni w kuchni b. lubia i w ogole nie ma problemu. Troche tym speszona, powiedzialam ze poniewaz jutro bedziemy ruszac wczesnie rano, chcialabym zaplacic teraz; na co uslyszalam oburzone: alez jakie placic! Jestescie panstwo naszymi goscmi! Musze podkreslic: bylismy dwojgiem obcych przygarnietych z ulicy wieczorem, ktorym odstapiono wlasna sypialnie i potraktowano jak gosci… Moj Holender wrocil z samochodu z plecakiem, wiec od razu go wypchnelam z powrotem każąc mu przyniesc wszystko co mial w bagazniku – czekolady, wafle, papierosy, sama nie wiem co, i wreczylam to jako goscinny prezent; musialam sie mocno nameczyc by zostalo przyjete. Wobec tego zaczelo sie rewanzowanie i nanoszenie z drugiej strony – a to mleko prosto od krowy (dla Holendra przegotowane, bo on pewnie nieprzyzwyczajony), a to wlasny twarozek … Gdy wszystko sie troche uspokoilo, kolega spytal ze zdumieniem: Czy mozesz mi powiedziec co tu sie wlasciwie dzieje?? To jest polska goscinnosc, powiedzialam, i przyjrzyj sie dobrze, bo chyba nigdzie czegos takiego nie zobaczysz. Nastepnego ranka zostalismy uraczeni zasobnym sniadaniem i opatrzeni duza paka walowki na droge, miedzy innymi wlasnie wiejska kielbasa wlasnej domowej roboty, ktora byla najlepsza wedlina jaka kiedykolwiek jadlam. Tego spotkania nie zapomne.
Dobranoc 🙂
Lisku,
piękna historia. Ja takie kiełbasy jadam jeszcze teraz , na Podlasiu. Technologię mniej-więcej znam. Obiecuję rodzinie, że kiedyś się odważę i zrobię taką domową kiełbasę.
Historia Liska smakowitsza niż Sempé i Goscinny. 🙂
Rozmarzyliście mnie tymi kiełbasami. Chyba wyciągnę z zamrażarki kawałek kabanosa i dokładnie go obwącham, życząc sobie samemu wędlinowych snów. 🙂
No to jak, Nieśpiące Panie, zamiast w monitor patrzeć może zabierzemy się za kolama? W Tamil Nadu wszyscy to umieją i im bardziej ktoś w środku jest zawikłany tym ładniejszy kolam wyjdzie na wierzch. Trzeba jakichś idei na początek?
O, tu jest całkiem miły przykład. Przypuszczam, że w śniegu też da się to zrobić.
Historia Liska prześliczna.
A żeby było nowocześnie – o tempora! – powiem Wam, że moja wsiowa kiełbasa jest kupiona przez internet, hehe, gdzie nabywam też boczki bacowskie i polędwicę z pieca, jakiej świat nie widział. Kiedyś Wam pisałam, dopiero zaczynałam z tym internetem kolaborować, no i się sprawdził.
Nawet parówki były jadalne.
Dobranoc.
Bobiku, czy nie masz żadnych wiadomości od Heleny?
cicho
ciemno
deszczowo
wietrznie
najlepsze skaladniki na udany poniedzialek 🙂