Jest lepiej, ale…

pt., 31 października 2008, 02:25

Właściwie po tylu życzeniach powrotu do zdrowia, ile zebrałem wczoraj, powinienem dziś promieniować dobrym samopoczuciem i tężyzną fizyczną. Ale jeszcze sobie trochę pochoruję, bo chorowanie w tej fazie, kiedy dolegliwości już nie są takie dolegliwe, robi się bardzo przyjemne. Leżę sobie do góry łapami, wszyscy koło mnie tańczą i podsuwają mi a to herbatkę, a to kosteczkę, a to gazetkę i nikt nie każe mi obejścia pilnować. Klawsze życie mam niż cysorz. I blogować mógłbym cały dzień, gdyby nie pewne niepokojące wiadomości…

Pan Piesek był chory. Gdy leżał w barłogu,
zabronił Pan Doktor mu klepać na blogu
i dziwy mu prawił: że pisał za dużo,
że pieskom te blogi to wcale nie służą,
że wirus, gdy tylko okazję gdzieś zoczy,
to z kompa na pieska bez trudu przeskoczy,
dlatego dyjeta od słówek wskazana
i nawet surowsza dla psa, niż dla pana.
„A krótki rzeczownik? – zapytał pieseczek –
lub partykularnych choć kilka cząsteczek?”
„Ni dudu! – rzekł Doktor – ni jednej litery,
bo wirus w nią wlezie jak dwa a dwa cztery!”
„Nie będę!” zaskomlał pieseczek żałośnie,
a myślał: „już prędzej mi kaktus wyrośnie!”
Gdy wyszedł Pan Doktor pieseczek do kompa,
a tam coś dziwnego po kompie mu stąpa,
ni żywe, ni martwe, ni z mięsa, ni z pierza,
lecz stąpa i jakby się nawet wyszczerza,
a w tym wyszczerzeniu podtekścik jest drański,
podstępny, jak gdyby to koń był trojański,
wyrostki to dziwne ma, trzy nibynóżki,
na końcu zaś każdej coś niby okruszki,
i z kilku segmentów złych wieści się składa!
„Auuu! – zawył pieseczek – to wirus! Ach, biada!
Przeze mnie komputer mój także zachorzał!”
Mysz cisnął i szybko dał dyla do łoża.

Dziatki, i wam to może zdarzać się czasami,
uważajcie więc z blogami! 😉