Lassie, wróćże!

pt., 7 listopada 2008, 02:26

Na ogólne życzenie P.T. Publiczności chciałem przeprowadzić serię wywiadów z bohaterami naszych dzieciństw. A zmobilizowany blogowymi rozważaniami o rzetelnym dziennikarstwie postanowiłem się do tych wywiadów dobrze przygotować. No, nie tak, żebym się miał zaraz zapracować na śmierć. Wyobraziłem sobie te przygotowania jako jedną wielką przyjemność. We wspomnieniach pogrzebać. Szufladki sekretne pootwierać. Albumy ze starymi fotografiami powyciągać. Któż w końcu tego nie lubi ?
Ale pamięć czasem płata nam figle. Wiedzą coś o tym policjanci, usiłujący wydobyć z licznych świadków zdarzenia jakiś w miarę spójny jego opis, albo próbujący na podstawie ich wskazówek sporządzić portret pamięciowy przestępcy. Nasze portrety pamięciowe postaci literackich, z Dorianem Grayem włącznie, też często okazują się nader niedokładne i rozchełstane. Wpada nam w ręce (albo w łapy) książka z byłym idolem i okazuje się, że uszy miał wiele bardziej odstające niż we wspomnieniu, a ogon nie taki puszysty, jak nam się to w sekretnej szufladce przechowało. Możemy sobie wprawdzie snuć podejrzenia, że to nie bohaterowie się zmęczyli, tylko my, ale co nam z tego? To już nie ten Reksio. Nie ten Pucek. Nie ten Myszkin. Nie ten Kott.
Pamięć, wbrew rozpowszechnionemu przekonaniu, nie służy ocalaniu śladów, tylko ich zacieraniu. Albo myleniu tropów. Idolką mojego najwcześniejszego szczenięctwa była Lassie. I cóż wychodzi, kiedy przetrząsam zasoby swojej pamięci, żeby ułożyć od nowa jej portret?

Lassie nie wraca ranki i wieczory,
aż trudno wszystkie je zliczyć…
Auta na drogach i tuż obok tory,
a ta się włóczy bez smyczy!

Gdzieś ty, o, Lassie? (Tu nuta się tęskna
zjawia w posępnym mym wyciu.)
Czyś do azylu trafiła, nieszczęsna,
i do dziś tkwisz w tym psim kiciu?

Czyś się zadała z bezdomnych psów hordą
i szukasz resztek w śmietnikach?
czy trawę może gryziesz kręcąc mordą,
a przy tym niby byk brykasz?

Pomnę, wtulony w twą sierść moherową
roiłem sobie bógwico,
ty ledwie odrzec raczyłaś mi słowo,
swym rodowodem się szczycąc.

Nad brzegiem rzeczki, naiwnym szczenięciem
będąc, targałem twe uszy
i podgryzałem twe pięty zawzięcie,
by potem spocząć u gruszy.

Choć narzekali słowicy i szpacy,
nas się trzymały psie figle,
zwłaszcza że udział w nich brał też Pankracy,
a był to smok z dużym biglem!

Gdzie niegdysiejsze podziały się śniegi
i gdzie ta Lassie przepadła?
Jeśli w koszyszku u mego kolegi,
bodajby dziś nic nie jadła!

Zwykle tak miłe wszystkiego początki…
Wsio jasno. Hossa bez bessy.
A potem wrednie plątają się wątki
i pamięć zdradza. I Lassie.