Straszna ballada o Ministerstwie Kultury
Raz do ministra wpadła kultura,
z włosem rozwianym, na licu blada:
panie ministrze, nade mną chmura,
zły biurokrata cios chce mi zadać.
Nic go nie wzrusza, żem ja mimoza,
że byle przeciąg może mnie złamać,
że nacisk z góry to dla mnie zgroza…
Ten prześladowca to przecież dramat!
Paragrafami ciągle mi grozi,
na każdym kroku utrudnia życie…
No, ja już nie wiem – rączki do Bozi,
czy raczej stryczek i hak w suficie?
Ty masz być ponoć mym adwokatem,
czci mojej bronić masz do ostatka,
wspierać, osłaniać, karmić – a zatem
nie daj mi upaść i potłuc zadka.
Powstał minister zza pięciu biurek,
tors wypiął groźnie swój urzędowy,
i strasznie spojrzał tak na kulturę,
że zapomniała aż w gębie mowy.
Po czym, starannie sprawdzając okiem,
czy gdzieś w pobliżu nie ma kamery,
w tony uderzył nader wysokie
i wrzasnął: paszła ty do cholery!
Z tobą się zadać to tylko problem,
wiecznie byś chciała czegoś dla ducha.
Choćbyś kusiła mnie samym Noblem,
nie mam zamiaru dłużej cię słuchać!
Dla mnie jest ważne, jak swoje gierki
mam polityczne rozegrać sprytnie,
dla kogo papu, komu obierki,
a cóż obchodzi mnie, czy ty kwitniesz?
Tutaj kulturę wypchnął kopniakiem
za drzwi, a potem w sekretariacie
wydał stanowczo zlecenie takie:
tej pani już tu wpuszczać nie macie!
Choćby petycje słali petenci,
choćby się pismak oburzał który,
ja nie ustąpię, bo wierzę święcie:
dłużej ministra niźli kultury.
Ago!
Przytulam 🙂 🙂 i pucharek koniaczku podsuwam na humorek i doby senek 🙂
Ktoś podpowiedział prezesowi, że Chiny mają wysoki przyrost PKB, kto inny dodał, że już Wyspiański twierdził, że Chińczyki trzymają się mocno, trzeci dorzucił, że po co się nie sięgnie, to made in China – ot i wzorzec gotowy. Ciekawe, czy następne będą Indie – coś przez gmłę pamiętam, że prezesowi się marzyło polskie Bollywood. A gdyby nie to straszne PO, Polska stałaby na czele świata – gdzie jej miejsce.
Fomo, ty mi podaj to drugie ramię. 😉 Korpoludek – kupuję. 🙂 KPI: key performance indicators. A jak KPI jest OK, a szefowi i tak się coś nie podoba, to mu się mówi: What you measure is what you get.
Kpią, urządzają performensy i nie mają sztywnych założeń… To Wy w końcu w korporacji pracujecie, czy w kabarecie? 😯
Jedni mają KPI, inni swoje KUP-y…
Aaaaa! Kluczowe Performancji Indykatory!! To tak trza od razu! W skrócie KuPerIndyki !
O matko! A niech to…
Ago,
Na dobry senek miało być, na dobry
Chyba się zgubiłem, z czego ta kupa… z KuPerIndyków?
Dobowy senek to jest dobry senek.
Muszę jutro spytać Pana Administratora, czy to prawda. Bo on dziś po narkozie coś w rodzaju dobowego senku uprawia. 😉
Uprzedzając pytania: operacja się udała i nawet, o dziwo, pacjent żyje. W każdym razie żył, kiedy wychodziłem ze szpitala. 🙂
Oj?
Aha, przy okazji przypomniało mi się, czemu Skype’a nie używam. Tak mi chodziło po głowie, że jakiś powód chyba jest…
Otóż Skype nie lubi mojego łącza. Powiedział, że się rwie i jest niestabilne i mogę se pukać w klawiaturę. A gadać to nie muszę. Ani nie mogę. Mógłbym w pracy, ale primo zwykle mi różne takie zawracają. Secundo jakoś chyba głupio by było.
Proszę, jaka obsługa! Odpowiedź zanim pytanie elokwentnie zadałem!
Nic strasznie dramatycznego. Przemeblowanie wnętrza dróg oddechowych, bo coś je przytykało i okresy bezdechu zaczęły już być groźnie długie.
No, ale przy operacji to zawsze nerwówa. 🙄
Ago, bierz co Ci potrzeba 😀
KUP – koszty uzyskania przychodu
Fakt, dobowy senek jest super! Niestety, musi poczekać do nowego roku 🙁
Dlaczego ja miałbym kupować koszty uzyskania przychodu? 😯
Jak już, to wolałbym kupić sam przychód, byle tanio. 😈
To chwała Bogu. Serdecznie pozdrowienia!
Nie Bobiku, źle chyba myślisz. Jak kupisz 100% kosztów uzyskania przychodu, to podatku nie ma. A jak 1000%, to ci oddadzą 900 procent. To chyba się opłaca?
Dziękuję w imieniu PA, który dziś jest p.o. wszystkich siedmiu braci śpiących. 🙂
Ale ja nie chciałem kupować żadnego podatku, tylko sam przychód. I to grubo poniżej kosztów jego uzyskania. To chyba też się opłaca? 🙂
Warszawa pozdrawia Pana Administratora i trzyma kciuki za zdrowie na zdrowie 🙂
Dziękuję, obiecuję, że wszystkie pozdrowienia solennie przekażę, po czym dostanę w łeb, bo Pan Administrator nie cierpi publicznie chorować i będzie mi miał za złe, że mi się wypsnęło. 😉
Ciekawym, czy ktoś będzie słuchał Nisi w charakterze kombatantki?
Przydałaby nam się tu recenzja wystąpienia, nie uważacie? 🙂
Dzięki, Jedna Tako! Koniaczek, zwłaszcza o tej porze, to coś akurat dla mnie. 🙂 Dobowy senek… rozmarzyłam się 😉
Korpoludki biedne są:
byle co jedzą, na kupie siedzą
i bezustannie KPIą.
Pracują długo, śpią krótko,
klima ich suszy, szef grzebie w duszy
– współczujcie korpoludkom. 😉
Żoliborz w szczególności też pozdrawia Pana Administratora i życzy szybkiego powrotu do domu i niezakłóconych snów.
Nie cierpi publicznie chorować? Jejku, pierwszy raz słyszę o mężczyźnie, który skrywa swoje dolegliwości. Ja takich nie znam… o kurcze piórko, to pewnie o mnie jakoś świadczy… a, co mi tam. Tak czy inaczej, Pan Administrator to skarb! (Być może jestem w mylnym błędzie, zakładam jednak, że Pan Administrator jest mężczyzną.)
Ależ Bobiku, Pan Administrator nie choruje, tylko dochodzi do zdrowia – i to najwyżej ćwierć publicznie, bo żadnych linek do fotek ni filmów nie widzę. 🙄
W moich korpoludzkich czasach, key performance indicators to były liczby mówiące o tym, ile prospektów udało sie przekonwertować na łinsy 🙄
A teraz toast za udaną operację 🙂
Ago, ale jaki prestiż te korpoludki mają! Ho ho! Albo i jeszcze trochę ho, ho.
Pan Administrator to a) mężczyzna, b) skarb, c) na obie okoliczności mam świadków płci obojga. 😆
Biedne, biedne korpoludki
w czapeczkach czerwonych,
każden jeden jest przez szefa
ciężko uciśniony.
Choćby KPIł jak istny geniusz,
ze wszystkich najlepiej,
szef i tak okazję znajdzie,
by się czegoś czepić.
Obsobaczy, albo powie:
fora mi ze dwora,
bo się w łinsach coś nie zgadza,
lub w indykatorach.
I cóż zrobi korpoludek,
gdy mu szef tak wrogi?
Odda klucze, wciśnie czapkę,
na mróz wyjdzie srogi.
Wrąbie nędzną zapiekankę,
rozprostuje duszę
i pomyśli: jak to dobrze,
że ja już nie muszę… 😈
Włączyłam Radio Szczecin, ale miałam dzień nielekki, mogę się zdrzemnąć. Ile dam radę – prowadzić będę nasłuch.
PA – zdrowia życzę.
Pan Administrator, Pan Administrator,
Skarbem jest męskim, męski to skarb!
Pełno nasz Bobik świadków ma na to!
Uznanie Jego sobie Koszu karb !
Taki jest męski, męski jest taki,
A i strapienia chowa w korcu maku,
Nawet nam pokaże, gdzie zimują raki,
Że mi piosenka wyszła zamiast haiku!
Dobranoc
🙂
Ostatnie 2 wersy mogłyby brzmieć – nawet mnie łaskawie nie wsadzi do paki, bo mi pochwały wyszły zamiast haków. 😈
Mar-Jo, nie czuj się zobowiązana do nasłuchu. 😉 Jestem dziś pełen zrozumienia dla nielekkości dnia i nieopanowanej senności. Kto tego nie zna, niech rzuci… itd. 😉
Posłuchałam całego prezesa. Bardzo mi się podobało. Lubię mieć jasność w temacie. Nie żebym bardzo źle życzyła Chinom, ale jak tąpną, to się nie zdziwię.
Byłam wtedy u Dziadków. Śnieg, mróz i przerażona Babcia, która odprowadzała mnie na obstawiony wojskiem, milczący dworzec. Pociąg też milczał, wszystko milczało.
Ja też miałem wtedy poczucie, że na zewnątrz wszędzie panowało mroźne milczenie, za to po chałupach wrzało, bo wszyscy latali do wszystkich z pytaniami „to co teraz?”.
No cóż, nasz naród jak lawa… 😉
Bobiku, patrzyłam na to, co teraz. U siebie, na głębokiej prowincji, gdy uniwersytet był zamknięty. Niedawni solidarnościowcy masowo szli do PRON.
Mar-Jo, mam nadzieję, że zasnęłaś zdrowym snem.
Wszystkim dobrej nocy. Rano lecem do Warszawki, ach jak ja lubię samolociki!!!
W piątek się zamelduję, wedle wieczoru.
Pobudkaaaaaaaaaaaaaa!!!
Poniewaz dzis sa moje kolejne 20 urodziny zapraszam wszystkich na lody i kawe.
A szampan i inne napitki beda dopiero po poludniu.
Stan wojenny Wroclaw. Autentyk.
Na przystanku autobusowym pan pyta pania: – Ha szlo?
Sploszona pani odpowiada: – Czerwony Kapturek!
Dzień dobry. 😀
Trochę jednak posłuchałam. Powiem tak: Nisia mówiła mało, ale pysznie! Na zakończenie audycji poszły „Mury” w wykonaniu „Zespołu Reprezentacyjnego”. Ciarki na plecach, łzy z oczu…
Piernikowe ciasto będę zaczyniać…
Dzień dobry! Musi być dobry, nie ma wyboru, skoro to 20 urodziny Zwierzaka 😆
Zwierzaku, uściski, serdeczności i powinszowania najlepsze 😆
Niniejszym zaświadczam, że Pan Administrator jest mężczyzną i, po krótkiej z nim znajomości, jestem przekonana, że można Mu nadać tytuł Skarbu Bobikowo-Blogowego, z przysługującymi temu tytułowi emblematami, godłami i apanażami 😆
Bobiku, przekaż proszę pozdrowienie i życzenia zdrowia PA od naszej rodziny 🙂
13 grudnia 1981 pamiętam bardzo dokładnie. Pamiętam szczególnie emocje moje, mojej rodziny i przyjaciół.
Choć najgorsze dla naszej rodziny przyszło później.
Pamiętam i chcę pamiętać o każdej kolejnej rocznicy. Nie jest to pamięć typu katakumbowego, mrocznego, rozdrapująca rany, mściwa. Jest to pamięć ciepła i pełna wdzięczności, szacunku i podziwu dla tych, którzy mieli odwagę, godność. Za to co nam podarowali. Chcę o nich pamietać. I w tym dniu myślę o tym co w ludziach piękne i szlachetne. Czego całe zło świata nie jest w stanie zniszczyć.
Generałowi zdołałam wybaczyć. Nie potrafię rozstrzygnąć na ile miał rację. Niech się o to kłócą historycy.
Czuję głęboki niesmak z powodu burd urzadząnych pod domem starego człowieka. Urządzanych, na co zwróciła wczoraj uwagę w Superstacji M. Środa, przez katolików.
Niesmakiem napełniają mnie też rzekomi styropianowcy. Gotowi teraz, po latach, kiedy już jest bezpiecznie, wciskać się na styropian. Wtedy ich tam nie było.
Zwierzaku, najlepszego!!!!! 😀
Dzień dobry 🙂
Obrodziło latoś urodzinami. 😀 No i dobrze, bo szampańskiego nastroju nigdy nie za wiele.
Wszystkiego najlepszego, Zwierzaku i dalszego owocnego kontynuowania systemu dwudziestkowego. 😆
Z urodzinowej kawy jak najchętniej korzystam, ale lody… Ja nie należę do tych, co lody zawsze mogą. Przy suchym mrozie jeszcze mi jakoś wchodzą, ale przy zimnym, huraganowym luju – odpada. Tylko rozgrzewacze wchodzą w grę. Również duchowe. 😉
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie pozdrowienia dla PA – tak podziałały, że teraz muszę go hamować, bo chce się zrywać z łóżka i góry przenosić, a pan doktor na takie ekscesy jeszcze nie pozwala. 😉
Stan wojenny widziałam od tej drugiej strony. Mój ojciec był wojskowym, wtedy w stopniu kapitana. Miał niewiele ponad trzydzieści lat, był młodszy niż ja tej chwili. Przez pierwsze dwa dni był skoszarowany w jakiejś jednostce pod miastem. Po dwóch dniach wrócił do domu, w środku nocy, kompletnie pijany. Zdarzyło się to pierwszy raz, by mój ojciec nadużył alkoholu, nie mówiąc o tym, by chwiał się na nogach. Powiedział, że i tak jest nieźle, bo jak wychodzili z jednostki, wszyscy byli półprzytomni. Trzeźwieli po drodze, pilnując sie nawzajem, żeby któryś nie został na mrozie i nie niezamarzł na śmierć. Urżnęli się w trupa, żeby nie byli w stanie wykonać rozkazu strzelania do ludzi. Przełożeni, widząc że młodsi oficerowie i podoficerowie leżą już pokotem, rozpędzili ich do domów.
Potem zaczęła się psychoza. Puszczono plotę, że opozycyjne bojówki mają podpalać wojskowe bloki mieszkalne. Pewnie bujda na resorach, ale wtedy strach był. Patrole stały przy domach przez całą dobę. Najbardziej przerażające z perspektywy małego dziecka, którym wówczas byłam, były ćwiczenia ewakuacji, kiedy wyrywano nas w środku nocy i obleczone w to, co tam która zdołała w chwycić, dzieci z misiami pod pachą, wywożono za miasto, by nad ranem, zmarznięte i przestraszone, przywieźć z powrotem. To był jakiś obłęd.
Zwierzaku, najlepszego! 🙂 Panu Administratorowi również, z innych powodów 🙂
PA zdrówka a Zwierzakowi z najlepszymi życzeniami:
http://www.youtube.com/watch?v=8N_tupPBtWQ
Dziekuje 🙂
A ja mam taka glupia nature, ze za nic nie moge pamietac rzeczy smetnych i niedobrych, zawsze pamietam tylko zabawne albo pozytywne.
W nocy z niedzieli na poniedzialek chlopcy z MKZ podrzucili mi wyklepane na powielaczu ulotki na temat zatrzyman. Zabralam to rano do pracy, a pracowalam wtedy w ksiegarni, i powtykalam w ksiazki „zaufanym” klientom. I tak kolo poludnia zaczal sie w ksiegarni zbierac tlumek rozgladajacych sie nerwowo ludzi, w koncu zrobilo sie dosc ciasno. Nie mialysmy pojecia o co chodzi, bo tu zabronione zgromadzenie nam wyszlo, az w koncu jakas zdesperowana kobieta spytala scenicznym szeptem: prosze pani, czy tu rozdaja ulotki?
No bo oni wszyscy przyszli po te ulotki… Wyparlam sie 🙂
Zwierzaku!
Many happy returns kolejnych dwudziestek 🙂 toast wznoszę kawą (na razie kawą, bo opadły mnie żaby i wcale nie na aby aby).
Sto lat!
Bardzo proszę PA żeby był grzeczny i nigdzie nie wyrywał. Świat poczeka 😎
Zwierzaku, kolejnych dwudziestek do kolekcji 🙂
Mam czerwone australijskie, niestety, nie dwudziestoletnie 🙄
vesper,
ja byłam w wojewódzkch władzach Solidarności Oświaty. Do ostatniego dnia zajmowałam się sprawą nędznych, głodowych emerytur, tak zwanego „starego portfela”. Nie była nam w głowie żadna przemoc. Naszą chlubą i dumą był jej brak.
Nie wykluczam, że byli jacyś oszołomi, którym marzyły się zadymy. Może prowokatorzy? Nie wiem! Tacy zawsze się znajdą. Ale absolutnie nic nie wiem o planach prześladowania kogokolwiek.
Mieliśmy, mimo nadziei, świadomość tego, że to nie może potrwać zbyt długo. Dlatego spieszyliśmy się z załatwianiem „ludzkich” spraw. Cieszę się, że dzięki mnie iluś nauczycieli, jeszcze ze stażem w wojennym tajnym nauczaniu, mogło mieć bardziej godną starość.
Byłam wtedy w wieku Twojego ojca i potwornie bałam się o swoje dzieci.
Niestety, za jakiś czas nie zostały im oszczędzone rewizje i aresztowania. Krzywdę wyrządzoną dzieciom najtrudniej było mi wybaczyć.
Cieszę się bardzo, że możemy dzisiaj tak rozmawiać. Że Tadeusz napisał o swoich doświadczeniach.
Po 30 latach, najwyższa pora wysłuchać z uwagą i szacunkiem racji wszystkich stron. Próbować zrozumieć, wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Wczoraj na zajęciach rozmawiałam o stanie wojennym ze studentami, którzy urodzili się w roku ’88. Ciekawa rozmowa. Oni mają prawo poznać wszystkie aspekty tego naszego wspólnego doświadczenia.
I tutaj kolejne moje wyrazy wdzięczności dla Bobika, Pana Administratora i całego Koszyczka, że możemy się spotykać i wymieniać doświadczeniami.
Te krowy z linki od zeena to się jak nic urwały z naszych krowich poezyi. 😆
Aaaaaa, dopiero teraz do mnie dotarło, że Zwierzak chodzi do góry nogami 🙄 Bezpiecznego chodzenia!
Jotko, moja mama nie bardzo wierzyła w te plotki o podpaleniach. Ojciec też nie, ale zalecał ostrożność. Dopiero te ewakuacje napędziły strachu. Mama w dalszym ciągu nie chciała wierzyć, że ludzie z Solidarności przyszliby zrobić nam krzywdę, ale nie na tyle, by ewakuacji odmówić. Rodzice byli więc sceptyczni i bardziej skłaniali się ku tezie, że to celowe działanie władz, obliczone na podsycanie wzajemnej nieufności, z drugiej strony głowy za przeczucia dawać nie chcieli. Ludzkie. Rozumiem ich.
Jotko, wyręczyłaś mnie, bo właśnie chciałem napisać o tym, że stan wojenny nie był absolutnie, jak to się nieraz niektórym wydaje, czarno-biały. Po „tamtej” stronie stali nie tylko zdeklarowani obrońcy reżimu (być może oni nawet byli w mniejszości), ale i ludzie, którzy w sytuację zostali wmanewrowani i nie mieli się jak z tego wyrwać. Albo tacy, którzy autentycznie zostali propagandowo ogłupieni i byli przekonani, że opowiadając się za WRONą oszczędzają krajowi czegoś znacznie gorszego. Nie należy ich wrzucać do jednego worka z tymi, którzy przy koksowniku chcieli upiec jakąś własną pieczeń.
Dramatyczna opowieść Vesper pokazuje, jak władzy udało się ludzi podzielić i podkręcić różne paranoiczne lęki. Kto wie, czy dzisiejsze społeczne psychozy, widzenie świata w kategoriach „albo my ich, albo oni nas” nie są jeszcze jakimś tego echem? Warto by się nad tym zastanowić.
A jak chodzi o Jaruzelskiego osobiście, to też uważam, że szarpanie śmiertelnie chorego człowieka jest obrzydliwością – bez względu na to, jakie się ma do niego pretensje.
To było jeszcze bardziej złożone. W sumie ciekawe studium mogłoby powstać, gdyby IPN, zamiast gonić cienie, zajął się sporządzaniem chłodnego, reporterskiego portretu tamtych czasów. Mój ojciec nie za bardzo chciał później mówić o tamtym czasie, ale z jego komentarzy po latach wynikało, że w armii było wówczas pęknięcie i wydanie rozkazu strzelania do ludzi młodszej kadrze oficerskiej mogło się zakończyć wojną armii z armią. Wtedy, wraz z kolegami wykombinowali, że najbezpieczniej będzie nawalić się tak, żeby nadawać się jedynie do izby wytrzeźwień, a potem najwyżej pod sąd polowy. Co by było, gdyby rzeczywiście zostali postawieni przed dramatycznym wyborem, nie wiadomo. Zakładam, że część stanęłaby po jednej stronie, część po drugiej. Tyle, że obie strony miałyby wtedy czołgi…
Moge potwierdzic to co napisala vesper. Mnie takimi rewelacjami obdarzyl zaprzyjazniony wojskowy. Podobno milicja znalazla w MKZ listy wojskowych z rodzinami do zatrzymania. On nawet te listy widzial. Powiedzialam mu, zeby sie popukal po lebie, bo niby gdzie my mielismy te wojskowe kobity z dzieciami trzymac? U mnie w domu? Ale do konca nie byl przekonany, ze to nieprawda. Warty staly, fakt.
Z „pretensjami” należy sobie w którymś momencie dać spokój. To nie jest łatwe, ale trzeba się starać. One zatruwają. Wszystkich.
„Pretensje” trzeba zostawić sądom i historykom.
Nie wolno dać się politykom wciągnąć w ich gry i spory. „Zwykli” ludzie powinni z sobą rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać …
Sorry za dydaktyzm 😉
Zwierzaku,
ktoś się jednak w te paskudne gry „bawił” 👿
Na drzwiach mojej znajomej, żony milicjanta, była wymalowana szubienica. Kto to zrobił, nie wiadomo.
Jej mąż był skoszarowany, w domu małe dzieci. Wszyscy ją namawiali, żeby się przeniosła do matki. Nie zgodziła się. Powiedziała, że nie da się zastraszyć. Ale bać się bała.
Zwierzaku, strach miał pewne uzasadnienie. Koleżanki ojciec byl milicjantem. Mieszkali w Kotlinie Kłodzkiej. Tam o mało nie doszło do linczu na milicjantach. Ona, jej mama i rodzeństwo, uciekli stamtąd w popłochu. Tłum nie ma skrupułów.
Moje własne pretensje wypaliły się już dawno, ale wiadomo – nie w mojej mocy wybaczać za innych, zwłaszcza za tych, którzy bardziej ucierpieli. Tyle że te pretensje w tej chwili zgłaszają już głównie ci, którzy nie ucierpieli. Co więcej, nie mają nawet zielonego pojęcia, jak wtedy było i w błogim przekonaniu, że to właśnie im Pan B. powierzył honor Polaków, dają się wykorzystywać do politycznych, a czasem wręcz personalnych rozgrywek. 👿
Dzisiejsze psychozy mogą mieć dużo starsze korzenie. Ja bym je jednak wiązała bardziej z typem psychiki niż rodzajem przeżytych doświadczeń.
Mam znajomą, starszą ode mnie, która szczyci się tym, że „nienawiść do komunistów wyssała z mlekiem matki”.
A zapiekłym komunistą jest dla niej „Kwach” i jemu podobni. Nie ma rozmowy. Kiedyś, kiedy mnie wyjątkowo rozeźliła, odpowiedziałam jej, że „wyssała” i już tak na poziomie oseska została. Nic to. Groch o ścianę.
Z podziwem słuchałam czasem więźniów obozów koncentracyjnych, gułagów, w których nie było zapiekłej nienawiści.
Napiecie i glupota byly po obu stronach.
Bardzo wspolczulam wielu ludziom bo czesto postawiono ich w sytuacji bez wyjscia. Jeden z moich kolegow dostal w ramach powolania do rezerwy przydzial do ZOMO i niestety padlo mu na ten stan wojenny. Opowiadal, ze tak przerazony to nie byl w zyciu, musial lazic na te patrole, ludzie byli tak agresywni a oni ( bo nie tylko jemu sie tak trafilo) tak przerazeni, ze rzeczywiscie mogliby zaczac strzelac z czystego strachu przed linczem.
A wtedy bylo bardzo dobrze widac, kto jest porzadnym czlowiekiem a kto lajdakiem. Po obu stronach.
Sama pobilam sie z WSW, stajac w obronie zolnierza ze sluzby czynnej, ktorego dopadli bez powodu i zaczeli bic. No i ponioslo mnie, walnelam jednego torba, drugiemu zaczelam wyszarpywac palke, a jednoczesnie jape rozpuscilam w sposob tak okrutny, ze wymiekli. Zolnierzyk w miedzyczasie uciekl. Ja pufajaca wsciekloscia udalam sie do domu.
zeenie – podspiewuje sobie 🙂
Jedna tako – jak stoje na glowie to nie jestem do gory nogami 🙂
No właśnie, niezależnie od tego, po której się jest stronie, w pewnych ramach można się zachować porządnie, lub po s…syńsku.
Coś całkiem aktualnego w tym temacie… 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,10814015,Lewaccy_aktywisci_zastraszaja_bieglego__Za_ekspertyze.html?lokale=wroclaw
No, po prostu zaśmiecają nam nasze antyfaszystowskie szeregi.
Zwierzaku, coś w tym jest, że strona zmilitaryzowana bardzo się bała. Ojciec miał kolegę. Nasze rodziny sie przyjaźniły. Dylematy moralne tamtych czasów były częstym tematem rozmów podczas spotkań (wtedy jakoś częściej i szczerzej ludzie ze sobą rozmawiali, prawda?). Pamiętam, jak mama zapytała kolegę ojca, czy rzeczywiście by strzelał do ludzi. Powiedział coś bardzo prostego: gdyby zobaczył, że stojący obok przyjaciel, którego żonę zna, a ich dzieci bawią się razem w piaskownicy z jego własnymi, gdyby ten kolega dostał w glowę rzuconą kostka brukową i leżałby na ziemi pod jego nogami, to gdyby miał dzidę, ruszyłby na tłum z dzidą, a gdyby miał karabin maszynowy, to zacząłby strzelać.
O, klasówkę piszą i nikt rozmawiać ze mną nie chce 🙁
No, wtedy w wojsku było, skromnie licząc, jakieś 600000 młodych ludzi.
Taka plotka faktycznie było, o rodzinach wojskowych. Sądzę, że chodziło o wzbudzenie antagonizmu u wojska. I ja na tych patrolach wokół bloków w Gubenie też chodziłem… powstrzymując chłopaków, bo rwali się do strzelania 🙁 Złapali jakiegoś faceta o 5.40 — godzina policyjna! — bo szedł na stację. Był śmiertelnie przerażony, nie dziwię mu się.
Nie oszukujmy się, w pierwszorzutowej dywizji oficerowie byli w znakomitej większości zdemoralizowani, zapijaczeni, zdolni do wszystkiego dla zarobku. Skromnie licząc, jakieś 80% podoficerów było kompletnymi głąbami. Jak się znalazłem na poligonie w jednostce z Wrocławia, to nagle się okazało, że tacy normalnie inteligentni też są. Ale to przy dużych miastach.
Żołnierze, bez ogródek, też nie byli lepsi, no nic dziwnego, przy takim przykładzie.
Widać też było, jak taka namiastka władzy uderzała też podchorążym, jakby nie było po normalnych studiach, do głowy. Efekt Lucyfera? Trudno się realistycznego poglądu na ludzi nie nauczyć po takich lekcjach…
Tadeuszu, efekt Lucyfera, ujawniony przez Zimbardo. Nie trzeba stanu wojennego, żeby z człowieka to to wylazło 🙁
Bobiku,
tylko nie wiadomo kto zasmieca. Jak na razie to gazeta, bo rzuca oskarzenie nie podajac dowodow.
Poza tym jakos dziwnie nie lubie slowa lewak 🙂
Vesper,
to naturalne. Tez bym strzelala. Sruba wystrzelona z procy dziala prawie jak pocisk. Pamietam jak to bylo z Wujkiem i innymi zakladami. Ludziom sie wydawalo, ze milicja i wojsko ustapia przed „sila” i uciekna. Brak wyobrazni.
Tak a propos wypowiedzi Tadeusza – po tej mojej bijatyce z WSW dopytalam sie jakimi metodami 'oni’ zmuszaja mlodych ludzi do wstepowania do takiej parszywej formacji. Wyszlo, ze nie tylko nie zmuszaja ale maja nadmiar. 🙁
Bo WSW ma przywileje! Siedzą w koszarach, nie czołgają ich i w czołgach nie jeżdżą. Sama pragmatyka.
Tadeuszu, o podoficerach mój ojciec i jego koledzy nie wypowiadali się inaczej jak „te pie…..ne zlewy”. Mama kiedyś nafukała na ojca, jak może z taka pogardą wypowiadać o innych ludziach, w tym swoich podwładnych. Ojciec stwierdził, że czuje się do tego moralnie uprawniony. Może coś w tym było?
Swoją drogą, ciekawy dom miałam – z aksologicznym pęknięciem w poprzek i intelektualnym napięciem powstałym między szczelinami.
Ja bym tam chętnie rozmawiał ze wszystkimi, nie tylko z Tadeuszem, niestety – obowiązki wypierają mnie w kierunku całkiem bezsieciowym. 🙁
Ale blog, jak zwykle, zostawiam otwarty, więc wszyscy usieciowieni dalej mogą gadać. 🙂
Niestety, w domach rozmawia się coraz mniej (masz rację vesper), nowe technologie prferują skrót. Lekcji z zakresu zasad komunikacji, negocjacji, asertywności w szkołach nie ma.
Praktycznych lekcji z zakresu prowadzenia „dialogu” udzielają, odpłatnie – duuuużo im za to płaciwmy – politycy
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,114947,10812613,Marsz_PiS_u_i_jego_zwolennikow_13_XII__Przeciw__handlowaniu.html
media to nagłaśniają i zwielokrotniają. Toteż prowadzi się dyskurs poprzez paskudną bazgranina na forach i na drzwiach 👿
Tadeuszu,
przywileje, pewnie. Ale glownie to mysle, ze chodzi o wladze, o mozliwosc pokazania „kto tu rzadzi”.
Młodsze pokolenie napawa nadzieją, jotko 🙂 Sześcioletnia Zosia do swojego siedmioletniego kuzyna (powtarzam słowo w słowo), podczas podwieczorku:
– Mój drogi, czy mógłbyś przestać mlaskać i jeść z zamkniętą buzią? (sprawa wraca między nimi nieustannie)
Kuzyn: A czy ty mogłabyś już nic nie mówić na ten temat?
Zosia, po chwili zastanowienia: Jeśli ty spełnisz moją prośbę, ja spełnię twoją.
Czy nie jest to mistrzostwo świata w dialogu? 🙂
Cudo 😆
wdała się Zosia w mamę 😆
Ide spac, ale wam zostawiam otwarty barek 🙂
Dobranoc!
Kolorowych snów Zwierzaku 😆
http://www.youtube.com/watch?v=P7o4YsxZ7P4&feature=related
To my mamy być Chinami???!!!! 😯
Jak nic Prezes musi przepłynąć Wisłę w te i wewte. Gacie, w których tego dokona, wylądują w muzeum.
Jarosław!!! Wisłę wpław!!!!
Tylko, czy Prezes umie pływać? 😯
Na pewno umie się pławić 😈
Myślę, że pływanie w brudnych wodach jest wręcz specjalnością Prezesa. 🙄
Bewzględnie, Wisłę wpław!
Jak zaprowadzic Chiny w Polsce – krotki przewodnik
Nie bedzie to bardzo skomplikowane, poniewaz Polska juz niektortmi doswiadczeniami Chin historycznie dysponuje, wiec wystarczy przywolac te doswiadczenia i wprowadzic je w zycie..
Byc moze najwazniejszym z nich bedzie ponowne zaprowadzenie rzadow Monopartii. Istnienie rozlicznych partii jest kloda u nogi prawdziwych Chincz…. Polakow. Tradycyjnie musialaby to byc partia komunistyczna, ale poniewaz trudno bedze znalezc w Polsce dostateczna liczbe szczerych komunistow, mozna zastapic ich rzadami Partii Prawa i Spawiedliwosci, ktora dysponuje kadrami i jest prawsziwie patriotyczna.
W celu sprawnego funkcjonowania Monopartii nalezy pozamykac morde niektrorym mediom. Nowym Chinom powinna w zupelnosci wystarczyc Rzepa, Gazeta Polska, Nasz Dziennik, Radio Maryja i telewizja Trwam.
Tych wszystkich towarzyszy, ktorzy sie dopuscili zdrady wobec Monopartii, nalezy natychmiast rozstrzelac, aby nie macili i nie knuli za plecami Sekretarza Generalnego PiS.
Przywrocic kare smierci i trzymac w najwiekszej tajemnicy wszystkie statustyki dotyczace wyrokow.. Dozwolone sa Statystyki zatwierdzone. I tak np wg statystyk zatwierdzonych w ub. roku w Chinach stracono zaledwie 4 tysiace osob. Oczywoscie Chinczykow jest duzo, duzo wiecej niz ich slowianskicg braci nad Wisla, wiec wystarczy jak w Polsce straci sie oficjalnie z grubsza 100-150 osob rocznie.
W celu osiagniecia wysokich wskaznikow gospodarczych nalezy zdelegalizowac zwiazki zawodowe i reaktywowac ten zwiazek, ktory w przeszlosci rozdzielal wczasy pracownicze zaufanym towarzyszom Monopartii.
Polak zatrudniony w przemysle powinien zarabiac tyle co przecietny chinski robotnik – aby starczylo mu na miske ryzu dziennie. Reszta wygenerowanych przez robotnika dochodow musi isc prosto do kasy panstwa.
Nalezy zniesc idiotyczne przepisy nt. placy minimalnej czy dopuszczalnych godzin pracy. Kazdy Polak ma pracowac tyle na ile mu sil starczy i jeszcze troche. Limit okresla jego bezposredni przelozony, zas przelozony odpowiada wlasna glowa przed Monopartia.
Caly lud polski nalezy podzielic wedle dwu kategorii: ludnosc miejska i ludnosc wiejska. Ci wszyscy, ktorzy z niewiadomych powodow zechca przeniesc sie z jednej kategorii do drugiej, moga zlozyc odpowiedie podanie do odpowiednich wladz, ktore wcale nie musza, a nawet nie zycza sobie na nie odpowiadac. Za samowolne przeniesienie sie ze wsi do miata lub z miasta do wsi, groza rozliczne sankcje, kary smierci nie wykluczajac.
Kazdy moze sobie wyzanawac religie jaka chce jak dlugo jest to religia oficjalna. Z prawa dp wyznawania jakiejkolwiek religii wykluczeni sa wszyscy czlonkowie Monopartii. Za zlamanie tego prawa beda oni wysylani do obozow reedukacyjnych, az dojda do rozumu i naukowego ateizmu.
Zblizajace sie Mistrzostwa Europy mozna bedzie zorganizowac duzo oszczedzniej niz organizowane one sa w tej chwili, korzystahac z doswiadczen chinskich sprzed czterech lat, kiedy trzeba bylo zorganizowac Olimpiade w Pekinie. Nie ma zatem pwoodu aby drogi czy stadiony budowac tam gdzie jest do tego pusty teren, bo moze on byc za daleko od hotelu.. Wystarczy zbudowac je w dowolnym miejscu, wyburzajac dzielnice mieszkalne i wyrzucajac lokatorow na bruk. Tych wszystkich ktorzy beda narzekac, ze zostali bez dachu nad glowa lub ze przez ich kuchnie przebiega autostrada laczaca jeden stadion z drugim, nalezy natychmiast zamknac w wiezieniu aby nie mielili jezorem po proznicy. POniewaz wszystkie autostrady laczace stadion A ze stadionem B beda przebiegaly po linii prostej, pozwoli to na znaczce oszczednosci z budzetu panstwa.
Ci wszyscy ktorzy zdaniem Panstwa beda zle kopac pilke i okrywac Polske infamia w swiecie beda na dlugie lata zeslani do obozow pracy, gdzie beda pomnazac majatek narodowy.
Przed rozppczeciem igrzysk nalezy pozbyc sie z miast i wiejskich okolic wszystkich psow, kotow i innej zwierzyny. Kwestionowanie tego zarzadzenia moze sie skonczyc zle. Monopartia rozporzadza znakomitym srodkiem perswazji pod nazwa „tortury”. Ten srodek perswazji nie wystepuje wprawdzie w zadnm obowiazujacym prawie, ale czasami nie ma innej metody, jak troche podreczyc.
TYmczasem jest to tylko krotki przeglad strategii zaprowadzania Chin w Polsce i z pewnoscia nie uwzgledniaja one licznych innych metod osiagania dobrych wynikow gospodarczych przy jednoczesnym zachowaniu scislej suwerennosci kraju.
Och, Helena to wszystko przemyślała, widzę…
Jednak wolę swojego Brahmsa. Coś mi odbiło i słucham tylko Brahmsa…
A, jak zawsze duża dziura intelektualna zionie między jednym zdaniem a drugim: wolę Brahmsa od tych politykierów. I ich łże-problemów i hurra-optymizmem.
A przy okazji znacie jeszcze takie cząstki jak łże- i hurra-??? Bo zbieram, a kolekcja mała….
vitajcie! Ależ Heleno przeszdzasz i to bardzo 🙂 Chodziło o szybki rozwój gospodarczy. Z drugiej strony to fatalne że otaczamy się przedmiotami , klonami. Bez duszy . Chyba nie o to nam wszystkim chodzi .. tak mniamam : ) wieczornie:)
@@ Tadeusz to ma duzo czasu ::)
ajć moje ukochane slowo mniemanologiczne zostało zniekształcone , pewnie przez ufo.. Pa!
Jarzębino, czas się MUSI znaleźć, zwykle w międzyczasie. No i trzeba mieć te priorytety.
Czas w międzyczasie to jest wtedy, kiedy już się wstawiło do piekarnika zapiekankę z ziemniaków i bakłażanów, a kurczak upiekł się był już wczoraj, więc wystarczy go za pół godziny dołączyć do zapiekanki. 🙂 Brahms w tle nie przeszkadza.
Helena rzeczywiście bardzo detalicznie sformułowała program Narodu, który chce być chińskim, zapominając jednak o rysującym się w polskich warunkach konflikcie między dwiema monopartiami – jedną, dążącą chińskim wzorem do ograniczenia rozrodczości i drugą (dla niepoznaki unikającą nazwy „partia”), propagującą rozrodczość za wszelką cenę. Co to będzie, co to będzie? 😯
Bobik 🙂 co to będzie ? dzieciska 🙂 🙂
Ha, mój międzyczas był szybki, bo używam szybkowara 🙂 6 minut i jest wspaniałe penne con pesto. 1 minuta na zjedzenie, ile zostaje na Brahmsa??
Ja mam dziś do nakarmienia dwie sztuki strasznie żernej młodzieży. Penne con pesto by ich nie zaspokoiło. 🙁 Ewentualnie zaspokoiło na pół godziny, a potem znowu by mi się kręcili po kuchni, poszukując, co by tu wtrząchnąć. To już ich lepiej dopchać za jednym – przepraszam za wyrażenie – zamachem. 😉
Brahms w szybkowarze 🙄
Zwierzaku, my dwudziestolatki 😎.
Twoje zdrowie kresową żurawinówką 😀
Najważniejsze: Zwierzak już śpi, ale to nie zmniejsza mocy moich urodzinowych życzeń – wszystkiego najlepszego, Zwierzaku! Oby Twój międzyczas osiągał satysfakcjonujące rozmiary i interesujące wypełnienie. 🙂
Tadeuszu, gdybyś się zdecydował na sonaty Brahmsa na skrzypce i fortepian, to moglibyśmy słuchać razem. 😉
Vesper przywołała Zimbardo. Czytam właśnie Superfreakonomics i tam podważają wyniki różnych laboratoryjnych doświadczeń ekonomicznych. Żeby się nie zaplątać, zacytuję. Let’s consider some of the forces that make such lab stories unbelievable. The first is selection bias. (…) are the people who volunteer (…) more cooperative than the average? Quite likely yes. (…) Another factor that pollutes laboratory experiments is scrutiny. When a scientist brings a lump of uranium into a lab, (…) that object is not likely to change its behaviour just because it is being watched by someone in a white lab coat. For human beings, however, scrutiny has a powerful effect. (…) lab experiments have the power to turn a person into 'a stupid automaton’ who may exhibit a cheerful willingness to assist the investigator in every possible way by reporting to him those very things which he is most eager to find.
Czy szczury laboratoryjne też się przejmują tym, że są obserwowane?
Zresztą, wszystko jedno. W porównaniu do ludzi tak czy owak wychodzą w badaniach nieźle. 🙄
http://wyborcza.pl/1,75476,10807915,Szczur_altruista.html
Był telefon od przyjaciół: Ich syn został przyjęty do Royal College of Music w Londynie!!!!!!!! 😀
Bardzo się cieszę. Na Jego koncercie 3 tygodnie temu wzruszyłam się do łez.
W niedzielę w Niemczech u Pani Pisarki też grał. Aplauz na stojąco, łzy i chyba niedowierzanie,że można tak pięknie…. 😀
Jakoś tak a propos zwierząt i ludzi – wreszcie mogę wypić zdrowie Zwierzaka, który teraz smacznie odwrotnie sapie, ale zdrowy i tak być może. 😆
Dzień dobry 🙂 +7, jak na poranek grudniowy w tej części Europy to rewelacja 🙂 Pozdrawiam. Niestety nie pismem ręcznym 🙁 http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,10819830,Kto_pisze_recznie__Ludzie_z_mniejszych_miast__Czy.html
Dzień dobry z + 3,8 st. C. 😀
Czy Jarosław (jak Mao rzekę Jangcy) przepłynął Wisłę, że partii tak nagle tyle poparcia przybyło?
Dzisiaj schodzę do podziemi w celu wysprzątania piwnic.
Nie chcę, ale… 😀
Może uda się jakieś radio uruchomić.
Miłego dnia!
Dzień dobry 🙂
Niby nic odkrywczego, ale bardzo warto http://www.polityka.pl/swiat/analizy/1522063,1,czy-idea-wielokulturowych-panstw-juz-upadla.read
Dzień dobry 🙂 Mam nadzieję, że ten podziemny schron Mar-Jo jest jakoś uczciwie ocieplony. Wprawdzie Irek twierdzi, że zima gorącaa, ale ona jeszcze może zaskoczyć, nie tylko drogowców. 🙄
I świece, Mar-Jo, nie zapomnij o świecach. Z tą elektrycznością też nigdy nie wiadomo.
Solidny zapas spirytusu to chyba oczywista oczywistość?
Musimy zadbać o porządne wyposażenie tego schronu, żeby w razie czego było gdzie wiać. 😎
Bry!
Faktycznie trzeba zejść do podziemi. Mleka nie mam już. A od razu zniesie się ratunkowe beczki ze spirytusem. Nie wiem czy dowieje mnie aż do Mar-Jo w ramach wiania.
Wczoraj było w tej części Europy 10 stopni! No wiosna. Teraz chyba też się zapowiada. Nawet w tej głuszy nad Renem nie ma tyle !
czy.. ??
No to schodzimy http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/reportaze/1521993,1,lubelska-atlantyda-pod-gwiazda-dawida.read
W głuszy nad Renem jest w tej chwili, już prawie koło południa, plus 6, ale na poczucie to nawet mniej, bo wicher porywisty dmucha i zimny luj zacina. 🙁
W ogóle nie rozumiem, dlaczego mojej biologii jeszcze się chce w tych warunkach na spacery chodzić. 🙄
Mnie się wydaje (a w każdym razie mam taką nadzieję), że wiadomość o śmierci wielokulturowości była nieco przedwczesna. Znam – w lokalnej skali – miejsca i społeczności, gdzie to całkiem nieźle funkcjonuje. Ale nie ma co ukrywać, że to są lata pracy, zbierania doświadczeń, szukania kompromisów, koncypowania projektów – trafionych i tych nietrafionych z których się potem trzeba wycofywać i wymyślać inne. Nie da się tego zrobić bez woli politycznej (i idących za nią środków finansowych).
Dwie rzeczy mi się tu wydają bardzo ważne – praca nad faktycznym zlikwidowaniem różnych szklanych sufitów (bo wyrównywanie statusu ekonomicznego automatycznie uruchamia pewne procesy integracyjne), oraz jasne określenie granic, jakie miejscowe społeczeństwo uznaje za nieprzekraczalne. W Europie będzie to na ogół prawo państwowe i prawa człowieka.
W Niemczech już zrobiono krok w tym kierunku i przyznawanie obywatelstwa połączono z obowiązkiem deklaracji, że się te zasadnicze normy kulturowe akceptuje i zobowiązuje do ich przestrzegania. Imigranci nie mogą więc w przypadku np. dyskryminacji kobiet powoływać się na swoje obyczaje czy religię – prawo nowego kraju jest tu normą nadrzędną i sami podpisali, że będą ją respektować.
To samo zresztą dotyczy „tubylców” – bez względu na swoje poglądy czy obyczaje muszą przestrzegać wspólnego dla wszystkich prawa. A jak się kto ubiera i co je na obiad, to już jego prywatna rzecz i tu może się ujawniać urok wielokulturowości. Raz ty mnie zaprosisz na falafel albo kaczkę po pekińsku, raz ja ciebie na bigos i pierogi. 😉
Poproszę kaczkę i pierogi 🙂 Ruskie 😀
Haneczka jako zdeklarowana kaczystka? 😯 😆
Mam przerwę.
Część piwnic z grubsza sprzątnięta.
Bobiku, zapasy odpowiednie zgromadzone.Wszystkiego! 😀
Po obiedzie ciąg dalszy. Brudna robota… 😀
Bobiku, czy w Germanii będą zmieniać Prezydenta?
Ja bym o 500.000 Euro nie „zapomniała”!
Zwierzak wczoraj zgłaszała wątpliwości, czy można mówić o „zaśmiecaniu nam szeregów antyfaszystowskich” na podstawie informacji z GW. Wobec tego rozejrzałem się po necie (nawet nie musiałem długo) i trafiłem na tę oto deklarację programową Antify:
http://antifa.bzzz.net/site/index.php?option=com_content&task=view&id=26&Itemid=9
Jak widać, aprobują oni (i to – na mojego nosa – wręcz z niezdrową ekscytacją) przemoc fizyczną i działania niekoniecznie legalne, co dla mnie jest dyskwalifikujące (przynajmniej dotąd, dokąd działa się w ramach państwa demokratycznego i takich metod stosować się nie musi).
Oczywiście nie jestem ja taki głupi, żeby utożsamiać np. Krytykę Polityczną z Antifą. Ale jednak trzeba uważać, jakich się dobiera sojuszników, bo przez podawanie ręki łatwo można coś brzyćkiego złapać. 🙄
Nie wiem, Mar-Jo, czy będą zmieniać prezydenta. Myślę, że najpierw dokładnie sprawę zbadają, a dopiero potem będą zapadały decyzje. 😉
Ja sam sobie jeszcze nie chcę wyrabiać żadnego zdecydowanego zdania, bo wolałbym najpierw poznać jak najwięcej szczegółów sprawy. 😉
Miła wizja bojówek lewackich i prawackich. A co ja biedny neutrak mam zrobić? A raczej co robić, żeby po ryju nie zarobić?
A tu piszą, że słonie morskie (? elephant seal…) najdłuższe wędrówki odbywają ze wszystkich ssaków. Jeden taki zaobrączkowany zrobił 29000 km.
On jest zdecydowanie neutrak. Takich lubimy!
Aha, w rok zrobił.
Bobiku, żarliwa, lubię pieczone 😎 I zauważ, że dla równowagi dodałam kondominium 🙄
Nie wiedziałam, że morskie elefanty takie wyrywne 😯
Chciałem napisać, że ja też tyle robię, w samochodzie. Ale słoniątka lepsze, bo ważą więcej niż moje auto, do 3 ton (samiec). A już zdecydowanie moje auto nie wytrzyma do 100 minut bez oddychania, nurkując do 1,5 km … niesamowite te zwirze.
Zawsze popierałem słonie, w ogóle nie bacząc na ich środowiskową przynależność. 😎
Mogę sobie zresztą wspaniałomyślnie pozwolić na łaskawość wobec innych gatunków, bo pozycja psów jako korony stworzenia jest – przynajmniej w necie – niezagrożona. 😈
http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,10703898,Koty_sie_wsciekna_.html
Tadeuszu, może założyłbyś jednoosobową, ale bardzo bojową bojówkę neutracką? Z morskim elefantem w logo 🙄
Bojowa bojówka to wersja tradycyjna, już dość – przyznajmy – opatrzona. A my możemy pójść w nowoczesność, eksperyment i awangardę, czyli założyć kompletnie niebojową bojówkę neutracką (po polsku nowotracką). 😈
Zęby i pazury przed wejściem do bojówki trzeba będzie oddać do przechowalni (o broni bardziej „cywilizacyjnej” już nawet nie wspominam). Mocą regulaminu zakazana zostanie bojowość słowem, myślą i uczynkiem. A wszelka podejrzana skłonność do bojowości będzie skutkować łagodnym wykluczeniem z bojówki. 😎
No nie wiem, Trakowie byli mocno bojowi 🙄
Ale Nowotrakowie nie muszą. Mogli przemyśleć i zaniechać, czyż nie?
Pomysł Bobika bardzo mi się podoba. Neutracka niebojowa bojówka. Mogłabym do takiej bojówki należeć, mam odpowiednie predyspozycje.
No problem, już się robi. NBN niniejszym zostaje założona. Sztab mieści się w podziemiu Mar-Jo (bo wygląda na nieźle wyposażone). Komórki też szybko powstaną (u mnie w ogrodzie jest taka na narzędzia, mogę ją od razu oddać do dyspozycji). Umiejętności konspiratorskie chyba wszyscy wyssaliśmy z mlekiem matek-Polek. Umiejętności bojowych nie potrzebujemy, więc szkolenia oraz obozy treningowe odpadają.
Coś jeszcze ze spraw organizacyjnych konieczne?
Tak, jestem za tym! Oddaję na potrzeby Organizacji obie komórki! (A nawet mam!). Dla kamuflażu będziemy udawać bojową niebojowość, a zwłaszcza dla kamuflażu mnie, bo jakby nie było jestem bojowo wyszkolonym żołnierzem ludowym. Umiem bojowo coś np. wytłumaczyć!
O, tak, kamuflaż to dla bojówki ważna rzecz! Zwłaszcza dla takiej niebojowej, bo ona w razie czego nawet kopnąć w kostkę nie może. Ale nie ma sprawy – ludowo wyszkolony żołnierz będzie dla nas kamuflażem od strony lewackiej, a pieczona kaczystka od strony prawackiej. W ten sposób nasza neutrackość pozostanie niezagrożona, bo nikt nie będzie podejrzewał, że to właśnie ona się pod kamuflażem ukrywa. 😈
Zgłaszam się na ochotnika. 🙂 Przekonało mnie zapewnienie, że nie będzie obozów treningowych. 😉 Natomiast zlotów niebojowych, tj. pokojowych, parkowych, knajpianych, muzealno-koncertowych, itepe, statut NBN zapewne nie wyklucza?
Tak zakamuflowana jeszcze nigdy nie byłam 😯 ,ale uprzedzam, że niczego sobie w klapy ani w nic innego wpinać nie będę ❗
Absolutnie za!! Piwnice oddaję w całości (ca 50 m. kw.; wys. 2,2 m) na potrzeby NBN. Nadmienię tylko, że jest nawet piwniczka winna, co prawda pusta, ale nie jest to jej (piwniczki) stan docelowy. 😀
Zloty niebojowe, zarówno wirtualne, jak realne, są podstawą działania NBN!
Klapy w ogóle wykluczone, bo zbyt gwałtowne spuszczenie klapy może spowodować obrażenia i jeszcze by nas taki obrażony mógł wziąć za bojówkę bojową, a to by był cios dla naszego imydżu. 🙄
Mar-Jo, czy mogłabyś się w interesie NBN postarać o jak najszybsze doprowadzenie piwniczki winnej do stanu docelowego? Myślę, że skuteczność działania bardzo by nam się od tego wzmogła. 😈
Kein Problem! 😀
Deklaruję współudział w zapełnianiu tymczasowo niewinnej części piwniczki – Mar-Jo zdecydowanie należy się wsparcie, zwłaszcza po tym, jak się wzięła za sprzątanie piwnicy na potrzeby NBN, jeszcze zanim Vesper i Bobik, zainspirowani przez Tadeusza, wpadli na to, żeby NBN powołać! 😯 Moi Mili, z takim porozumieniem komórkowym i pędem do współpracy mamy szansę naprawdę daleko dobiec! 😀
Poświęcając się dla NBN gotówem trzymać część zapasów bojowych płynnych w komórkach, a przynajmniej jednej. A entuzjazm mój i moich komórek do poświęcania jest tak wielki, że zobowiązuję się do regularnego sprawdzania jakości płynności bojowości!
Ach, Ago! Ja bardzo chętnie wespół wzespół będę słuchał sonat skrzypcowych Brahmsa! Tym bardziej, że kompletnie nie znam 😳
Albowiem ponura prawda jest taka, że ja Brahmsa nie znam nadmiernie. Zarażony strawińskozą w głębokim dziecięctwie — wszystko co germańskie było mi obce. A niedawno odkryłem, że on mi się podoba… a jak miał się podobać wcześniej, jak mu szansy nie dawałem? Toteż się obkupiłem w dzieła pudełkowe i słucham. Ale w ramach obkupienia się niestety sonata na skrzypce jest marnej jakości…
Ofiarność nowotracka jest tak wielka, że aż mi się głupio zrobiło z powodu mojego mizernego wkładu. 😳 To ja może przynajmniej jakiś hymn NBN napiszę?
W mojej wersji skrzypce jak skrzypce, ale fortepian jest wysokiej jakości, bo gra Maestro Anderszewski. 😉 Podobają mi się też pieśni Brahmsa w wykonaniu King’s Singers. Natomiast jakoś ciągle nie miałam okazji posłuchać Deutsches Requiem. 😳
Bobiku! Hymn koniecznie! 🙂
Proszę bardzo, hymn już jest. Bohaterski i pokazujący, że się nieboju nie boimy. 😎
Gdy prawak do boju wyruszał z orężem
i lewak też, pełen zapału,
gdy pani Kowalska szarpała się z mężem,
neutrak w tym nie brał udziału.
O, cześć – mówił – miły dziś dzionek,
ptaszęta, zwierzęta i dzieci…
O, cześć! Siły, widzę, już są połączone,
to co – może by cabernecik?
Gdy surmy bojowe i z lewej, i z prawej,
gdy wokół krzyk i darte szmaty,
neutrak wybiera napitek, zabawę
i dźwięki skrzypcowej sonaty.
Na niebój, na niebój drużyno,
w nieboju pomoże nam wino,
hop-siup do piwniczki, toaścik i zdrówko –
Na niebój, na niebój, bojówko!
Melodia chyba oczywista? Czy też młodszemu pokoleniu trzeba udzielić instrukcji? 😈
Tadeuszu, a chciałbyś całkiem za darmo przygarnąć sonaty skrzypcowe Brahmsa dobrej jakości? Bo robiłem porządek i znalazłem coś takiego, a jestem już całkiem poza i obok. Icek od Perlmanów i Wołodia od Aszkenazych grają. 🙂
Granada granada granada maja!
Jak znam Alienor, to nie trzeba. 😉 To ja teraz ze śpiewem na ustach oraz sonatą i kieliszkiem niebojowo dźwięczącymi w planach wracam do pracy.
😳
Grenada Grenada Grenada maja!
A chętnie, WW, chętnie!! Dziękuję! Ino jak?
Ta Grenada była odpowiedzią na propozycję WW, czy na moje pytanie? Bo jeśli to drugie, to nie zgadł pan. 😆
W sprawie inojaka to ja mógłbym dać Tadeuszowi mail WW za zgodą tegoż. 🙂
E, na pewno Grenada?? Coś tam krócej w wersie?
To co to??
Jechaliśmy stępa,
Pędziliśmy w kłębach
I Jábłoczko – piosnkę
Trzymaliśmy w zębach.
Ach, piosnkę tę dotąd
Na pewno pamięta
Malachit stepowy,
Murawa pomięta.
Lecz inną pieśń jeszcze,
w o obcym narodzie,
Do siodła przytroczył
Towarzysz w pochodzie
l śpiewał, choć rodak,
Tutejszy jak ja;
– Grenada, Grenada,
Grenada majá!
No to dawaj, Bobiku, i poproszę od Tadeusza szybko namiary na jakąś pocztę naziemną.
A bardzo proszę, Bobiku, o przekazanie!
To co to jest jak nie zgadł ja??
Widzicie i wyszło, że jestem młodzież!!! (Gdzie jest emoticon „i tu rozpiera go wielka śmiejąca się w nos radość tudzież pycha wypełnia po wręby”)
Tadeuszu, młodzieńcze, przecież powinieneś wiedzieć, że ja najbardziej lubię pisać pod Mozarta. 😆
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gdy_naród_do_boju
A tu śpiewane:
http://www.youtube.com/watch?v=8OuWPEOXVXw
Tzn. mam, bo Pani Kierowniczka to rzadko chowa adresy innych 🙂 ale nie wiem który 🙁
Zaczyna się od wwpch ??? na pewno nie meszuge 😉
Gdy naród do boju wystąpił z orężem,
panowie o czynszach radzili.
Gdy naród zawołał: „umrzem lub zwyciężym!”
panowie w stolicy bawili.
O, cześć wam panowie, magnaci,
za naszą niewolę, kajdany,
o, cześć wam książęta, hrabiowie, prałaci,
za kraj nasz krwią bratnią zbryzgany.
Armaty pod Stoczkiem zdobywała wiara
rękami czarnymi od pługa,
panowie w stolicach kurzyli cygara,
radzili o braciach zza Buga.
O, cześć wam panowie, magnaci…
Wszak waszym był synem ów niecny kunktator
co wzbudzał przed wrogiem obawę,
i wódz ten naczelny, pobożny dyktator,
i zdrajca, co sprzedał Warszawę.
O, cześć wam panowie, magnaci…
Lecz kiedy wybije godzina powstania,
magnatom lud ucztę zgotuje,
muzykę piekielną zaprosi do grania,
a szlachta niech wtedy tańcuje.
O, cześć wam panowie, magnaci…
Powstańcy nie znają wiedeńskich traktatów,
nie wchodzą w układy z carami,
lecz biją Moskali, wieszają magnatów,
i mścić się umieją stryczkami.
O, cześć wam panowie, magnaci…
Łajza. Pracować miałam…
Czymże jest praca, Ago, wobec prawidłowego rozwiązania zagadki. 😆
O ja, zacząłem czytać od Agowego wpisu i sobie myślę, że poważnie do niebojowości przystąpiła… chorągwie łopocą i pierś wzbiera.
A ja jakoś nasz hymn podskakująco i rytmicznie śpiewałem i pierś mi nie załopotała i chorągiew nie wezbrała…
I zapasowało mi do podskokliwej Grenady.
Wprawdzie już posłałem, Tadeuszu, ale i tak mogę potwierdzić – nie meszuge. 🙂
No to tym razem zgadłem!
A mnie się to i tak podoba, takie podskokliwe:
Мы ехали шагом,
Мы мчались в боях
И „Яблочко”-песню
Держали в зубах.
Ах, песенку эту
Доныне хранит
Трава молодая –
Степной малахит.
Но песню иную
О дальней земле
Возил мой приятель
С собою в седле.
Он пел, озирая
Родные края:
„Гренада, Гренада,
Гренада моя!”
Co mi się przypomniało, wracając do Gamlieta Kozincewa, że sobie to całe przywiozłem z Wilna na DVD.
I jak oni zaczęli gadać tym Pasternakiem, to gęba mi się z łoskotem otworzyła. Ależ to brzmi… Szekspira to tam może mało zostało, bo to normalny wiersz osadzony głęboko w tradycji rosyjskiej. Ale jaki…
No, co ja poradzę, że takie momenty zawsze przypominają mi Wowę? Opiernogo piewca, który jak się upił (a jako bezrobotny miał dużo czasu, więc upijał się często), dzwonił do mnie i przez kilka godzin recytował mi poezję. Nie po polsku i nie po niemiecku. 😉
Potem Wowa dostał robotę w operze w Krefeld, przestał pić i przestał recytować przez telefon. Zawsze jest coś za coś. 🙄
A ciekawe jak recytował? Koleżanki rusycystki wspomniały o nieznośnej manierze recytatorskiej. Zanabyłem płyty z poezją akmeistów i zrozumiałem o co chodzi. I jedna pani aktorka to normalnie czyta Achmatową, nawet bardzo pięknie, a druga już leci jak robot. Co gorsze, tam było nagranie samej Achmatowej i ona też tak skandowała jak robot z metronomem. A Mandelsztam…. nagranie radiowe jest. Wydziera się jak rozhisteryzowany aktor, skandując miarowo 🙁 I to jest taka maniera. W teatrze w Moskwie (Mistrz i Małgorzata, a jakże), aktorze stawali w pozach posągowych i dawaj kto z większym patosem zacznie deklamować bohatersko… Ale to ten gorszy teatr był.
Tam się zachowały jakieś bardzo stare tradycje recytacyjne.
Piwniczka już nie jest całkiem pusta. Wprawdzie czerwone wytrawne z sieci xxxx, ale na bezwiniu…. 😉
Od niedzieli w pakiecie sonaty skrzypcowe live!!!!
O, Wowa z dużym uczuciem leciał. Żadna tam drewnianość i metronom. Patosu trochę wprawdzie w tym było, ale ja nie wiem, czy bas w ogóle potrafi całkiem bez patosu. 😉 Zresztą, pewną dawkę patosu poezja rosyjska przyjmuje bez szczególnego bólu, a Wowa dawki w miarę tankowania raczej zmniejszał. Może coraz więcej wysiłku musiał wkładać w przypominanie sobie tekstu? 😉
Prawdę mówiąc, ja te jego recytacje bardzo lubiłem, tylko mi czasem ucho cierpło od przyciskania doń słuchawki. 🙂
No, popatrzcie, jak korzystnie NBN na piwniczkę Mar-Jo wpływa. 😆
Lubię poezję rosyjską…
No no, Mar-Jo będzie na skrzypcach grała..
A coś podejrzana ta sieć? takie pewne strony internetowe mają adres na xxx 😉
To chyba latorośl Mar-Jo od niedzieli zaskrzypi live. 🙂
Taka się kulturalna ta piwniczka robi, że chyba trzeba by jeszcze zatrudnić jakąś artystę do wymalowania fresków na ścianach. Będzie Piwnica Sykstyńska. 😆
6+, sucho 🙂
Nisi, Zwierzakowi 🙂 🙂 🙂 😀 😀 😀 😀 😀
i to oczywiscie 🙂
https://lh6.googleusercontent.com/-5axWDsN5J5U/THkGab0zuMI/AAAAAAAABrk/aLzvqLB1pV0/s512/DSC_1481.jpg
Uff, Rysiu, dobrze, że się pokazałeś. Już się zastanawiałem, czy Cię berliński truciciel na jakimś świątecznym jarmarku nie dopadł. 😯
oraz to tez oczywiscie 🙂 😀
https://lh4.googleusercontent.com/-b4zfdCGvdgg/TIFT6bb1lYI/AAAAAAAAB-U/ym7wYHlrYSU/s800/rose.jpg
Bobiku, nie pije z obcymi 🙄
Słusznie, ja z obcymi trucicielami też się staram nie pić. 😎
Co zresztą nie uchroniło mnie przed tym, że czasem sam się czymś strułem. 🙁
dzisiaj glupi S-Bahn, w calym berlinie zrobil sobie kilku godzinna przerwe, brak pradu gdzies tam wylaczyl komputer, a komputer zrobil STOP S-Bahn i pasztetowka ( przepraszam Bobik – kaszanka) 🙂
tlumy w pracy, tlumy w autobusach – metropolia 😉
W autobusach to rozumiem, ale w pracy?? aaaa, to przeca Berlin!
Mar-Jo, 500tys to za malo na strate pracy ( ale nasz pan prezydent ma tez innych „ciekawych” przyjaciol – A.Schlecker,
C.Maschmeyer), do wytlumaczenia jednak dosc 🙂
p.s. FDP ledwo zipie, kolejni „mlode – wiem lepiej – wilczki” leca
Rysiu,
Prezydent Niemiec niby nie skłamał. Sein Gedächtnis versagt?
Tadeuszu, patrz i…………….
https://lh5.googleusercontent.com/-GfTm8Xci2go/Tuo-ZPQmt-I/AAAAAAAAFw8/e6zv_g8YvXQ/s800/P1010069.JPG
8)
Mar-Jo, to ja tez, chetnie, przy 500tys € zapomne cos niecos 😆
na dobranoc – starsi panowie trzej……
http://www.youtube.com/watch?v=T2hF_YtXI34
🙂 😀
brykam
A to jakaś wyprzedaż z Pekinu u Rysia, tyle pandów…
Może przy pomocy pandów Niemcy chcą wyprzedzić Polaków w byciu Chinami? 😈
Narodnicy i zapadnicy 😈
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/51,114884,10824024.html?i=0
Wiedzieli, że białym do góry!!!!
Fajne mają zabawy 👿
O, Obama ogłosił, że Hameryka odniosła sukces w Iraku. Niezłe. W Guardianie ciekawy dwugłos o tym.
Czy nie warto by o tym sukcesie zawiadomić również Irakijczyków? Bo coś mi się zdaje, że do nich ta wspaniała wieść jeszcze nie doszła. 🙄
Dopiero zauwazylam, ze jakos ta polska prezydencja w UE przeszla cichutko i chylkiem poza mainstreamem polskich zdarzen (krzyze,Kaczynski, Palikot, aborcja i Gowin)jakby jej wcale nie bylo. Przynajmniej w polskich mediach 🙁
Teraz bedziemy naprawiac Iran.
Ooooo! Prawnicy sie wypowiedzieli…
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,10826454,Ekspertyzy_prawnikow__nie_ma_podstaw__by_zdjac_krzyz.html
Ide piec ciasto, to jakies bardziej pozytywne – urzadzamy dzis kristmasowa babska balange w naszym sklepiku na rzecz zwierzat. 🙂
To co ustalili uczeni prawnicy, to ja też wiem. Pytanie jest trochę inne – czy jest powód, żeby wisiał. Taka subtelność. 😎
Nie ma powodu żeby wisiał. I wg mnie poza prawem kaduka nie ma innych podstaw prawnych. Ale ja się nie znam 🙂
O, to dobre na dobranoc 🙂
http://deser.pl/deser/51,111857,10820618.html?i=0
Ja jestem przeciw karze śmierci, więc też uważam, że nie powinien wisieć. 😎
Ale tak na serio – nie liczyłem na to, że uda się sprawę krzyża w Sejmie załatwić przy pierwszym podejściu. Raczej chodziło o to, żeby w ogóle zaszczepić taką ideę, że wieszanie wszędzie krzyży nie jest konieczne i kłóci się z zasadą świeckości państwa. A teraz trzeba to powtarzać do upadu i liczyć na wydrążenie skały. 😉
Powieszone nie ma prawa utonąć 🙄
Prędzej spróchnieje, niż zdejmą 😯
Choć po mojemu, jeśli wisi bezprawnie, to jakby go nie było, ale to tylko po mojemu…
Trzeba by bylo najpierw ustalić, czy wisi bezprawnie. Gdyby sie okazało, że nie wisi bezprawnie, bo były istotne przesłanki, by go powiesić, to trzeba by ustalić, czy przesłanki te ustały, czy nie… Prawnikom zadano pytanie w taki sposób, że wiadomo było, co odpowiedzą.
O, właśnie w wiadomościach opowiadają o tym, jak Ryś utknął w S-Bahnie.
Podobno nie był zbyt zachwycony, ale zachował spokój. 😎
Vesper, powieszone na dziko.
Palikot nie powinien zdejmować, tylko dowieszać 😉
Ten S-Bahn coś często się psuje. Muszę przewartościować swoją opinię o SKM i nie bluzgać, kiedy się spóźnia 3 minuty. 🙂
Rys nie nalezy do tych co to im sie ciagle scyzoryk w kieszeni otwiera, rys to jest one cool cat. A Niemcom, zeby sie w glowach nie poprzewracalo to niech i czasem cos u nich wywali. Nota bene, moja niemiecka zmywarka Miele, dwukrotnie drozsza niz nasze lokalne zmywarki, to taki Versace zmywarek podobno, zepsula sie po raz drugi w ciagu siedmiu lat. Wywalilismy dziadostwo wczoraj na smietnik i kupilismy nowa Fridgidaire za cene naprawy. Chodzi jak traktor, ale hej! zawsze to lepiej niz zmywac samemu.
w ciemnosc patrze, wieje powoli, podobno przyjdzie huragan,
czy S-Bahn podola? 😉 8)
szeleszcze 🙂
prasa, herbata, kalorii kilka na dzien dobry
brykam 😀
w tereny tielone, do jadacego (?) S-Bahnu, do przegladu pozycji
brykam fikam
Dzień dobry 😕
Oglądałam to wczoraj w Superstacji http://krakow.naszemiasto.pl/artykul/galeria/1202869,podsarnie-pierwsza-szkola-im-marii-i-lecha-kaczynskich,id,t.html
Na zdjęciach tego nie ma, ale w szkole zrobiono wystawę smoleńską z Gazetą Polską i stosownymi publikacjami. To było dla ducha. Dla ciała – piętrowy tort w patriotycznych barwach z wizerunkiem patronów.
Dzień dobry. Ostatni akapit artykułu, zalinkowanego przez haneczkę, być może daje odpowiedź na pytanie, które od jakiegoś czasu mnie nurtuje. Jeśli bowiem PiS zamierza czcić pamięć Lecha Kaczyńskiego, to kogo czcić będzie Solidarna Polska? Zastanawialiśmy się z mężem nad tym któregoś wieczora. Doszliśmy do wniosku, że cokolwiek by gadać, w darciu szat z rozpaczy Jarosław Kaczyński jest bardziej wiarygodny od Zbigniewa Ziobry. Teraz sprawa cokolwiek się wyjaśnia – Solidarna Polska bedzie czcić pamięć Lecha i Marii Kaczyńskich, jako czegoś w rodzaju świętej rodziny. Tak obstawiam.
Dzień dobry 🙂
W lince od Haneczki najbardziej zastanowił mnie podpis pod zdjęciem Lecha i Marii K. – Nowy Targ: mieszkania będą wiele droższe. Chyba pół dnia spędzę w poszukiwaniu związku przyczynowo-skutkowego. 😯
A tak w ogóle dzień prasowy nie zaczął mi się źle. Znalazłem wiadomość ożywczą i świeżą: w PE jeden z posłów rzucił oskarżenie, że Donald Tusk wraz z polską prezydencją przyłączył się do spisku międzynarodowego kapitału, który niszczy lud pracujący. Świeżość i ożywczość polegała na tym, że nie wygłosił tego poseł polski, tylko grecki. 😎
Jeżel Solidarna Polska postawi na świętą rodzinę, to już wkrótce powinniśmy obserwować, jak obiektem kultu stanie się Dzieciątko Marta. 😎
może cena wzrasta dla mieszkań przy ulicy pod wezwaniem? 🙄
Poniekąd już się stało, Bobiczku. Niemal codziennie na prawym marginesie portalu Wyborczej pojawia się fotka Dzieciątka Marty. A to spacerującej w dół Monciaka, a to znowu w górę Monciaka, a to wsiadającej do samochodu, a to wysiadającej. Ucelebrycenie Dzieciątka może, przy pewnej dozie dobrej woli, zostać uznane za przejaw Prześladowania ze strony polskojęzycznych mediów, a to przecież nieodzowny warunek rozwięcia kultu. Jest na razie jednak pewna przeszkoda w osobie Małżonka Dzieciątka Marty. Gdybyż tak udało się dowieść, że to Komusze Szczenię bije Dzieciątko Martę albo chociaż zmusza do grzechu antykoncepcji… Wtedy dopiero kult mógłby sie rozwinąć w pełni 🙄
Protestuję przeciw określaniu młodego Dubienieckiego pięknym słowem szczenię! Może być Komuszy Pomiot, Komusze Półdiablę, albo coś tam coś tam, byle nic z psiej działki. 👿
Foma, a może Nowy Targ stoi w obliczu inwazji rodziców, którzy będą chcieli posłać pociechy do szkoły pod Wiadomym Wezwaniem? 🙄
Dobrze kombinujecie, psie Bobik 😎
Czyżby foma już sam rozmyślał nad przeprowadzką? 😆
Masz rację, Bobiczku. „Szczenię” to było nadużycie. Przepraszam. Pomiot to właściwe słowo.
A mnie brakuje słów. Nie ma granic brawury 🙁
nad czym to foma nie rozmyślał… 🙄
bo foma jest rozmyśliwym 🙄
foma jest myśliwym nowego typu, czyli myśliwym ponowoczesnym. nie ma niczego, o czym nie byłby w stanie rozmyslać i niczego, co byłoby w efekcie tego rozmyślania wymyslone na stałe
W efekcie rozmyślań często najlepiej się rozmyślić… 🙄
Rozmyśliwy jest od rozmyślania, w tym również od rozmyślania się. Od wymyślania sa wymyśliwi.
są też jeszcze pomyśliwi, od pomyślenia. a jak są pomysliwi to muszą być i przedmyśliwi 😯 tylko co robią przedmyśliwi?
Przedmyśliwi siedzą w przedsiębiorstwach. Znaczy, oni się biorą przed myśleniem do roboty i dlatego efekty często są sprzeczne z zamysłem.
Szukają definicji, wraz z nad i podmyśliwymi. Zamyśliwi nie szukają, tylko… no wiadomo. W każdym razie żaden z nich pozytek.
A rozmyśliwi myślą, ale raz. Za to po śląsku. Ha ha … 🙁
Przyszedł luj od Bobika. Gdzie by tu się zwinąć w kłębek…
w kłębek nerwów? 🙄
nie, koci 🙂 Z ogonem na czubku nosa.
Hej, Bobikowo!
Widzę, że atmosfera intelektualna, jak to w Koszyczku.
Melduję się w pieleszach, teraz rzucam się do kuchni w celach przeróżnych (domowy rosołek, ach!), a jak się otrzepię, to doczytam i włączę się w nurt.
Home, sweet home!
Koszyczek, sweet Koszyczek!
Aha, rosołek mi przypomniał, że mam zjeść jagody. Faktycznie intelektualnie 😉
A mnie wycinanki z myśliwych przypomniały, że w zeszły piątek, przyparta do muru obiecałam przekuć w tym tygodniu pewną myśl w czyn – i w ostatniej chwili zdążyłam. Uff. Myślenie meandryczne. 😉
Latanie w luju i ciemnościach egipskich za świątecznymi prezentami skutkuje kompletnym zwątpieniem w skuteczność szczepień przeciwko wściekliźnie. Wrrr…. 👿
Wściekły, zmarznięty , przemoczony i głodny, chcę tylko tego samego, co Nisia – rosołu!
Na szczęście przemyślnie ugotowałem go już wczoraj. 😉
Wycinanki z myśliwych 🙄
Chyba że na ambonie 😎
Mądry piesek, wie kiedy rosół 😆
wialo, wieje, bedzie wiac 🙂
rozmysliwi 🙂
intelektualnie to jestem zawsze za domowym rosolem (zolta, tlusta kura)
Mar-Jo,
http://www.titanic-magazin.de/uploads/pics/catch-wulff.jpg
„Titanic” w cel 🙂 😀
Przyszedłem straszyć
Mamo przyszedłem straszyć
W ciemno jakoś trudno sie zawłóczyć
A w nowych butach stopy cierpną
W winogrady mieliście ustroić dom
A wy ubranie mi nowe krawat w paski
Oraz tę trumnę dziwną bo z judaszem
W wieku i kwiatem za głową —
A trzeba było wykończyć podłogę w kuchni:
Deski od kilku lat przepija ojciec w szynku — —
Bo u mnie morowo i dostojnie
Nie ma zegarów nikt się nie spieszy
Tylko pan Leśmian jest to go znów nie ma
Jakby na złość poszedł dusiołki płoszyć — —
Że trudno się jakoś zawłóczyć w ciemno
Więc przyszedłem mamo straszyć
Ryszard Milczewski-Bruno
dla frakcji:
http://www.faz.net/aktuell/politik/zehntausende-missbrauchsfaelle-entsetzen-in-katholischer-kirche-der-niederlande-11565753.html
czy tylko tam?
Rysiu, aż mnie ścisnęło w dołku… 🙁
usciski, Bobikowo 🙂
do ponownie 😀
och, Vesper 😳 😳
tak wieje, i banka mydlana, i …….
brykam 🙂
A to już rano jest, że Rysiu tak raźno bryka i fika??
Do góry nogami już świta. 😉
To faktycznie wyczyn, że on do góry nogami tak bryka i fika… i to jeszcze w luju, bo jak w Br luj, to w Be też luj 🙁
Ale od niedzieli nie ma luja, a ja mam wolne 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 żeby popracować inaczej 🙁 🙁 🙁 🙁 🙁
Już nie ściska, Rysiu. Dusiołek poszedł 🙂
A ja muszę uszyć kostium aniołka na przedstawienie jasełkowe. Nie mam wykroju, nie mam maszyny do szycia, nie mam chęci ani pojęcia. Ino materiał mam.
No jest też aniołek!
Gangster, nie aniołek. Wczoraj doniesiono mi, że tenże aniołek, wraz z bandą pozostałych aniołków oraz kilku pastuszków, rzucał Jezuskiem. Aniołek zaprzecza. Twierdzi stanowczo, że nie rzucał, tylko łapał.
Rysiu, chyba będzie nowy Prezydent?
„Laut Medienberichten soll das geliehene Geld doch von dem Unternehmer Egon Geerkens stammen – und nicht wie behauptet von seiner Frau”.
Holandia i wiele, wiele innych… Niestety.
Chyba trzeba by aniołka poinformować, że alternatywnie rzucać można Dzieciątkiem Martą. 🙄
Vesper, jeśli aniołek tylko łapał, to chyba dobrze? 😆
Ktoś rzuca by ktoś mógł łapać 😎
Przyszedł luj. Bębni za oknem
To ode mnie. No trudno. A Bobik dalej ma luja??
No, szczekałem przecie… Na taki lujowy dzień tylko rosół. 😉
Mój pociąg do rosołu, przyznam to publicznie,
jest rodzaju…no… Rosół działa erotycznie,
z kilku powodów. Powie wam każdy fachura
czyli kucharz: podstawą rosołu jest rura,
a wokół rury tańczy reszta ingrediencji,
jarzynowej i wszelkiej innej proweniencji.
Jak to na zmysły działa nie będę tu streszczał,
bo nie takiego trzeba by do tego wieszcza,
tylko westchnę z rozkoszy, łeb oprę na łapach
i przez chwilę powciągam w nos rosołu zapach,
żeby móc ciągnąć dalej, a niechby do jutra,
bo boska kulinarna ta jest Kamasutra.
Choć nie będę podawał szczegółów technicznych,
innych wam nie poskąpię aspektów rozlicznych:
wie to każdy zwierz, nawet tak prosty jak zebra,
że do rosołu zawsze się trzeba rozebrać,
i widok przy nim mnogich konsumenckich aktów
nie fantazji jest wcale domeną, lecz faktów,
a gdy jeszcze do tego dołączy focaccia,
orgia zmysłów przewyższa opisy Bocaccia.
Nadto rosół to ponoć jest broń przeciw grypie,
więc choć oko ciekawskie na akty zeń łypie,
bez protestu się każdy rozbiera i wcina…
Na myśl samą o wszystkim tym leci mi ślina,
więc wybaczcie, że dalszej nie będzie teorii,
tylko czystej praktyce się oddam w euforii.
W Piśmie nic nie napisane o rzucaniu… to o co chodzi 😳
Jak nie ma? Na przykład porzuci on ojca swego, matkę swoją, i złączy się ze swoją żoną, i będą jednym ciałem.
W Piśmie wszystko jest. Tylko szukajcie, a znajdziecie. 🙄
A to zależy od przekładu 🙂 Najlepszy byłaby taka wersja, w której wszystkie tłumaczenia są wymieszane !
Na dobranoc w klimacie
Moja mała bardzo lubi rosół,
moja smagła, moja smukła.
Gdy je rosół, to ja jestem wesół,
bo to szczęście, gdy jest rosół i bułka.
W oberży dla bezrobotnej inteligencji,
pod afiszem Ligi Morskiej i Rzecznej,
moja mała ma miejsce bezpieczne,
dużą łyżkę trzyma w małej ręce.
Tuż w szachy grają dwa biedne diabły –
śnieg, śnieg po Wilnie hula.
Kreślę na dłoni smukłej i smagłej
drogę dla bajki o Trzech Królach.
Konstanty Ildefons Gałczyński
😎
Rosołek wyszedł prima. Wpadajcie.
No i proszę – wszystko wymieszane, jak Tadeusz sobie życzył. Pismo, Gałczyński, Milczewski, rosół… 🙂
Wiadomo Liga Morska i Rzeczna nie zawodzi 🙂
A właśnie. Mnie też rosół kojarzy się zawsze z tym wierszem. Ale wolę go z makaronem albo zacierkami niż z bułką. No i w ogóle nie jestem smukła.
Jak w rosole 🙂
Spotkałem Wilniuka, który jadł rosół z chlebem 🙄
vitajcie! Jakos mało merytoryczna jest ta Wasza dyskusja . 🙂
Fakt , dzisiaj nie jestem w zbyt szampańskim nastroju. Ucieszyłam się jednak z pozrozumienia w sprawie afery tabletkowej bo co jak co ale bez tego większość społeczeństwa ani rusz. Mam tylko jedno pytanie, kto napisze na recepcie te osławione X- y? Bo pieczątka chyba a nawet na pewno tego nie załatwi.?
W Galicji się jadało również z ziemniakami. Nie lubiłem. 👿
dziwny jest ten świat bo kręci się od czasów gdy stałam się dorosła wokoło tych samych tematów. A może to właśnie ten domniamany czas równoległy? Same pytania … : dobrej nocki
Jarzębino, ja dziś merytorycznie nie jestem w stanie. 🙁 Pogoda, przedświąteczne latanie, samopoczucie, te numery… Może i inni tak mają, nie tylko ja? 😉
Domniamany czas – cudo! 😆
Dlaczego mało merytorycznie. Przecież jest o rosole 🙄
Taaak, domniamany czas zasługuje na wysoką lokatę na liście językowych osiągnięć blogowych. 😆
I rosołowych, bo to domniamanie jakoś tak rosołowo brzmi. 😆
Jakoś mi się dziś wszystko zjeżdża, rozjeżdża i przenika – choć nic nie piłam. Czy czas domniamany to czas, który się skonsumowało, choć należał do kogo innego? Innymi słowy, czas, który się przesypało z czyjejś klepsydry do własnej? Czarna magia albo… outsourcing!
Tu chyba każdy będzie miał swoją własną interpretację. 😉 Dla mnie czas domniamany to ta cudowna, poobiednia pora, kiedy już wszystko zostało domniamane, duszy nie szarpią zwątpienia (czy muszę mniamać jeszcze ten deser?) i rozpacze (ach, czemuż ograniczona pojemność żołądka nie pozwala zmniamać szóstej porcji rosołu!), kiedy już tylko kanapa, koniaczek i dym, ten dym… 😎
Ach, zatracić się w poszukiwaniu domniamanego czasu… 😈
Rosół niemerytoryczny???
Toż to kwintesencja merytoryki!!!
Fakt. (z tą kwintesencją)
Dzieckiem w kolebce kto kość rosołową
zmiażdżył w szczenięcych mleczakach,
ten spyta zawsze na nowo:
gdzie jest kość taka?
Tam sięgaj, gdzie węch nie sięga,
po kres organoleptyki.
Rosole, tyś jest potęgą
merytoryki!
Podanie
———–
Nadawca: jedna taka
Szanowny adresat: Rada Starszych Koszyczka
Psotrapia
w miejscu
————
Szanowna Rado Starszych,
Zwracam się z uprzejmą prośbą do Szanownej Rady o rozpatrzenie mojej kandydatury do NBN. Wstąpić mi się chce ogromnie; ogólnie niekonfliktowa jestem, uwielbiam Koszyczek, umiem gotować, lubię muzykę i chyba nieźle się zlatuję. Wady mam takie jak wszyscy.
Bardzo proszę o wyrozumiałość, nie mogłam wcześniej wysłać deklaracji z powodu nalotu żab.
Z góry dziękuję za pozytywne rozpatrzenie mojej prośby.
Z poważaniem,
jt
Ooo, słuchajcie, nareszcie mamy jakąś Waadzę. 😈 Możemy podanie przyjąć lub odrzucić ❗
Wprawdzie i tak z góry wiadomo, że przyjmiemy, ale co się nie mamy przez chwilę Waadzą ponapawać? 😆
Okej, ponapawaliśta się (śmy?)? To tera czeba pożądnie użędowo otpisać , bo sie nie nalerzy, rzeby na użendowe pismo nie było otpowiedzi. 😎
Pełnomocnik
d/s Koszykarskich
Pod Łóżkiem, 17. 12. 2011
Ob. Jedna Taka
Kto jom Wie Gdzie
W otpowiedzi na podanie jedny taki Obewatelki stwierdza sie, rze jest Ona dla tut. Kosz. osobom w pożontku i jako taka załapóje sie na NBN s prawem do reklamacji.
Ewentułalne reklamacje prosimy nie kierować, bo to dla nas durzo kłopotu.
Z podwarzaniem
Pełnonocnik
Pies Bobik
Huraaaaa!! 🙂
Ekhm, ekhm, przepraszam…
Pan Pełnomocnik
Pan Pies Bobik
Pod Łóżkiem
Bardzo dziękuję za błyskawiczne rozpatrzenie mojego podania i pozytywne rozpatrzenie.
Dołożę wszelkich starań, by nie zawieść Koszyczka.
Z poważaniem i pozdrowieniem,
szastam się,
jt od żab
(Stolyca wiadomego kraju, dzielnica trochu na południe, niedaleko od tej, gdzie Pani Kierowniczka zostawia swoje tropy)
A ja w interesach. Jest petycja do podpisania 🙂
http://www.avaaz.org/en/japan_disaster_funds_whaling_c?cl=1452089953&v=11614
Czytam u Bobika:
„vesper 16 grudzień 11, 00:06
Trzeba by bylo najpierw ustalić, czy wisi bezprawnie. Gdyby sie okazało, że nie wisi bezprawnie, bo były istotne przesłanki, by go powiesić, to trzeba by ustalić, czy przesłanki te ustały, czy nie…
haneczka 16 grudzień 11, 00:19
Vesper, powieszone na dziko. Palikot nie powinien zdejmować, tylko dowieszać ;-)”
Ponizej jest wlasnie o tym, zeby nie zdejmowac tylko dowieszac. Znalezione w necie
JAK JOZJIK MALO CO ZYCJA STEFCY NIE ZMARNOWAL
=====================================
Gadka poleszucko-wilenska
(Zeby skandalu miedzynarodowego nie wywolac, przeprasza sie na zapas i
Bialorusinow i Litwinow na wypadek, jakby roszczenia terytorialno-
jezykowe komus sie tutaj przywidzialy).
Zaraz po Wielkanocy to bylo, pamietam, jak Jozjik Skobiejko na gumno do
nas zaszedl. My z tatem akuratnie zerdku przycjinali z chwojaczka.
Tego samego, co gajowy Kaszuba za butylku samogonu nam w Wielki Piatek
sprzedal. Jozjik, na przyzbi przysjadszy, gazietku i tabaku wycjagnal,
skreta sprawnego naszykowal i przykurzywszy zapytal sje tata:
– A wasz Jasko to wiela lat bedzje mial?
Jasko to ja jakby. Nu to tato popatrzyli na mnie i mowia:
– Macji pewno lepij wie, ale mnie sje zdaje co Jaskowi ze trzydzjescje
czy wiecy bedzje.
– Taz to samo i moja baba gada – co powiedzjawszy Jozjik z przyzby sje
podniosl. – Na zeniaczku Jaskowi juz czas, ot co. I po to ja zaszedl do
was, zeby my pobalakali o tym. Dawajcje tut usjadzjem, coby Jasko
wszystkiego nie slyszal.
Tato z Jozjikiem usjedli na drugim koncu przyzby, ale ja i tak slyszal
co oni balakali.
Nu to Jozjik stal mowic, co jego babie przypomnialo sje, ze jak oni sje
zenili dzjewiec lat temu nazad, to w weselu byla taka Stefka z Moscjichi
zza Kruhlan.
– Stefka pewno panna i po dzjen dzjisjejszy jest – gadal Jozjik. – Nu bo
juz wtenczas na weselu tyle aby powodzenia miala, co pan mlody, ja sam
znaczy sje, dwa razy musji z nia zatancowal z grzecznoscji. Nu i teraz
my z baba pomysleli, co Stefka akuratnie w Jaskowych lecjech jest i czy,
krotko mowiwszy, nie poprobowac ich sparowac przed sjanowaniem jeszcze.
Jozjik balakal potym i z mama tyz. I to mama powiedzjeli na koniec:
– Marnowac my czasu nie bedzjem wiecy. Subota pozajutro, szykuj sje
Jozjik, a i ty Jasku tyz, i idzcje u swaty.
* * *
W subotu gotowe my do drogi byli zaraz jak poludzjen zjedli. Pieszko
nam isc trzeba bylo, bo nasza kobyla zrebiatko akuratnie miala, a
Jozjikowy ogier w domu znowu mocno potrzebny byl. Nu bo klaczy ludzji
przyprowadzali do niego dzjen dzjenski i ogier `swoje swaty i zeniaczku
na miejscu mial’, jak to tato powiedzjeli. Mama tylko czemus
zaczyrwienili sje, jak to uslyszeli i zamarmutali do tata:
– Stary durak, ni lachandzji, swaty ta tobie ni szutki jakie.
Do Moscjichi daleko tak nie bylo, ot moze z pietnascje wiorst najwiecy,
ale juz dobrze przycjemnilo sje, jak my na miejsce dotlukli sje. W
chacji Stefki sje juz nie swiecilo, calkiem jakby spali wszyscy. Jak
Jozjik do sjeni lamotac stal, to po niezadlugim czasji tato Stefki
wstali i w kalisonach do nas wyszli.
Nie tak szybko poznali Jozjika, a mnie to calkiem nie znali. Pomalu,
pomalu jakos dorozumieli sje, kto my takie i po co przyszli. Bo Jozjik
jeszcze przez prog stal mowic, ze Jasko, niby ja znaczy sje, jedynak u
backow jest, gospodarku maja na calu gminu, chatu przed ta Wielkanoca
akuratnie blacha pokryli.
– Durne ludzji czasem mysla, a i gadac gadaja, co z jedynaka ni pies ni
sabaka – nie przestawal mowic Jozjik. – Nu ale Jasko to ni taki, to ja
wam tut od razu calu prawdu wyjawia. A jakby tam co troszku i ni rychtyk
z Jaskiem bylo, to ja wam tyle powiem: u nich jeszcze familija w Amerycy
jest, jakze by nie. I dularow, ni bieduj, podsylaja, czy to na blachu
czy…
Jozjik chcjal wiecy jeszcze mowic tatowi Stefki, ale oni przeszkodzjili
jemu:
– Paczekaj, paczekaj ty Jozjik. Ta ty balakasz co wy jakby, nu, u swaty
da Stefki przyszli? Taz, Jozjik, nasza Stefka zeniata. Na ostatniu
Wielkanoc my ja azenili, ale azenili!
* * *
Jak my to z Jozjikiem uslyszeli, tak od razu, choc cjemno bylo, to
popatrzyli na sjebie. Ja zaraz dodumal sje, co Jozjik bardzo zly sje
robi, bo on nie glosno zaklal:
– A cje kaczki.
A tak najwiecy Jozjik klnie, i to nie glosno, jak go na ten przyklad
baba w nerwacju wpedzji. Zaklal on jeszcze raz: `a zeby cje kaczki’,
potym podumal minutku i zapytal sje, ot tak zeby powiedzjec co ni badz:
– Ta i z kim wy Stefku azenili?
– A wdowiec sje jej trafil, Jozjik, ad Haradnianow ni tak daleko
pachodzji – powiedzjeli tato Stefki. – Dobry czlowiek z niego,
pracawity. U lecjech pawazniejszych niz Stefka on jest, nu i dzjecji
piecjoro podchowanych, ta tyz pieszko ni chodzji.
Jozjik to uslyszawszy niczego wiecej nie powiedzjal, a i ja bal sje
odzywac, bo mama mnie przykazali co w sprawach zeniaczki to lepiej jak
swat wszystko gada. A chcjal ja juz dobawic, ze ogier Jozjikowy i swaty
i zeniaczku na miejscu mial. I to temu my jego do Stefki nie cjagneli i
pieszko we dwu tylko przyszli. Posluchal sje ja jednak mamy i na swata,
Jozjika znaczy sje, zdal calkiem, niczego nie powiedzjawszy. A on
dopiero po chwilency jakiejs niby to do mnie tak sje odezwal:
– Nu, Jasku, na nic nasza droga, wracac do domu nam potrzeba.
Tato Stefki odezwali sje wtedy:
– Ta i jakze wam cjemnica taka wracac? Przenacujcje u nas i ranienko
sobie pajdzjecje. A u sdadoli u nas i miejsca dosyc jest i cjeknac ni
cjeknie.
Probowali my jeszcze dzjekowac, wykrecac sje niby, ale na koniec,
wzjawszy baterejku od tata Stefki, poszli do stodoly. Nu bo i
prawdzjiwie, czego po cjemnicy wracac, nidzjela i tak i tak jutro.
Weszli my do stodoly, Jozjik baterejku zaswiecjiwszy i wtenczas
ostolopieli: na belcy nad tokiem powieszony wisjal!
Jozjik nie tak dlugo spolochany stal. Wycjagnal szybko nozyk, mnie
kazal baterejku swiecjic i skoczyl wierowku przecjinac. Odcjety
powieszony powalil sje zaraz na tok i jak Jozjik jemu to reku poruszyl,
to drugu, to po mordzji dal troszku, tak zaraz my i zobaczyli co on
drygac poczyna.
– Nic tylko pewno zyc bedzje – powiedzjal Jozjik. – Trzeba nam szybko na
posterunek meldowac co i jak.
* * *
Po drodzy na posterunek, choc pedem my lecjeli, Jozjik tlumaczyc mnie
stal, ze on juz i wczesniej slyszal o takich niszczescjach. Ludzji
ostatnio wieszaja sje, mowil, bo wyzyc ni jak ni daja rady. Nu bo robia
tylko i robia, a polzy z tego nijakiej nie widno. Najwiecy przez to tak
sje porobilo, przekladal mnie Jozjik, co polityka calkiem zdurniala w
ostatnich lecjech.
– Nie tak dawno temu nazad wszystkie ludzji zyli rowno i nawet zanadto
sje nie narobili przy robocji – sapal Jozjik, biegnawszy. – A te juz co
na kazjonnej posadzji byli, to calkiem rzadko palcem o palec tracjili.
Nu a teraz, Jasku, chocby ty i na smierc sje zarobil, to i tak dulku z
tego bedzjesz mial. Bo to tak teraz jest: albo zytka czy nawet i
zywinki zadnej sprzedac nie ma komu, albo tyz zaplaca tobie za nich
tyle, co kot naplakal. A jeszcze drugim to oszusty rozne, czy to
domowego chowu czy i zagraniczne czasami, bulwu czy co drugiego
zakontraktuja jakby na eksport, a jakze. Ale jak do zaplacenia
przychodzji sje, to nie dadza tobie ani grosza ani dulara. I temu
ludzji wieszaja sje z tej biedy i z tej niesprawiedliwoscji.
Tak gadawszy z Jozjikiem, na koniec dolecjeli my do posterunku.
Posterunkowy – teraz sje mowi pan policjant, choc to ten samiutki glina,
jak to mlode nazywaja, co i przedtym byl – spal na lawcy, niby to i bez
munduru, ale w czapcy.
– To zeby pokazac sje, co on na sluzbi niby jest – po cjichu
przetlumaczyl dla mnie Jozjik, zaczym stal go budzjic. – Czapka u niego,
tak jak potrzeba, z orzelkiem w koroni. Czterdzjescje lat korona z
orzelka zdarta byla bez daj racji, a teraz na powrot moda na nia zostala
sprawiedliwie przywrocona. I to ta korona pocjeszaja sje najwiecy
ludzji, ot zeby tylko dumki o wieszaniu sje od sjebie odpedzjic.
* * *
Zaczym sje pan posterunkowy rozbudzjil, trzy razy musjal Jozjik jemu
mowic o tym powieszonym.
– Znaczy sje, mowicje, wy powieszonego odcieli w stodoli – dodumal sje
na koniec. – A czy wy paragraf dwadzjesty trzecji znacje?
– Nie znamy, panie posterunkowy – odpowiedzjal Jozjik, za siebie i za
mnie jakby.
Pan posterunkowy natenczas usjadl proscjej i grubym glosem odzywa sje do
nas:
– Paragraf dwadziesty trzecji taki jest: jesli ty znajdziesz
powieszonego, pierwszym twoim nakazem jest zameldowac o tym na
posterunek. A wy co zrobili najsamprzod?
– My odcjeli powieszonego – poszkodowal sje Jozjik.
* * *
Nu i w tej samej minucji lecjeli my z powrotem do stodoly.
Zalatujem my tam, patrzym, a powieszony juz na toku sobie sjedzi i lulku
nawet, lachmyta, kurzy. Jozjik od razu od proga grubym glosem do niego
sje odzywa:
– Czy ty paragraf dwadzjesty trzecji to znasz?
Powieszony glowa pokrecjil, nie zna paragrafu, znaczy sje, tuman jedyn.
– Nu to nazad na belku! – zakomenderowal Jozjik.
Zawiesjili my powieszonego z powrotem na belcy, pedem wrocjili na
posterunek i, zmachawszy sje mocno, usjedli.
Nu i tak do dzjis sjedzjim.
* * *
Jozjik teraz czasami, spotkawszy mnie na apeli czy spacerzy, pokrecji
tylko glowa i mowi:
– Patrzaj ty, Jasku, patrzaj. Ja malo co zycja Stefcy ni zmarnowal. Z
wiezjennikiem ja ja chcjal ozenic, a zeby to kaczki.
I zly sje musji za kazdym razem Jozjik robic, jesli tak znowu przeklinac
poczyna.
przejdzie?
przeszlo 🙂
gora pieczywa, sloiki dzemow, kanka herbaty – kalorie na pracujaca sobote 🙂 😀
brykam
w tereny zielone do przegladu pozycji
😀
brykam fikam
rownolegle, w domniemanym czasie – szeleszcze namietnie
dzem wisniowy- paluszki……………..
brykam fikam
🙂 🙂 🙂
Orteq, to przepiekne! 😆 😆 😆 Poplakalam sie ze smiechu 😆
Samo zycie! 😆
Dzień dobry.:-D
Młodsza przyjeżdża dzisiaj, Starsza jutro.
Z mojej strony pytanie padło: co przygotować na obiad?
Obie odpowiedzi: ROSÓŁ!!!! 😀
Lecę po kurczaka.
I po coś do wiadomej piwniczki dla NBN!
Tez w lipcu robie rosol. Ale zeby w grudniu??? O, co to to nie! Za goraco! 🙂
Dzień dobry 🙂 Podpisałem się pod zapodaną przez Zwierzaka petycją i przez chwilę z zafascynowaniem patrzyłem, w jakim tempie przybywa podpisów. Właściwie co sekundę ktoś na świecie chce ratować wieloryby. Co tu dużo gadać – dla mnie jest w tym coś niesamowitego. 🙂
Gadka o powieszonym śliczna. 😆 A najładniejsza, kiedy czytając słyszy się ją uszyma duszy. 😉
Witam,
ratowanie wielorybów – TAK!!!
Gotowanie rosołu – tak!!! Przeziębiony mężczyzna w pościeli, znaczy się wspomóc i dopieścić mus 🙄
Gadka Orteqa cudna. Zmagam się z biurokracją ostatnio okrutnie, w zwiąku z finansowaniem UTW 👿
600 ja 🙂