O, roku ów

O roku ów, kto ciebie widział w blogosferze,
nie pomyślał zapewne, że już wkrótce zwierzę
blog założy niewielkie, tak mikrego wzrostu,
że z lupą trzeba było szukać jego postów.
Prawda, był blog Owczarka wcześniej, ale przyzna
każdy, komu blogowe życie nie pierwszyzna,
że Owczarek psem nader jest słusznej postury,
a nie psim liliputem… W dzień słotny i bury,
gdy październik ostatnie wychyla już piwo,
Bobik gości zaprosił. I przyszli, o dziwo!
Nieśli dary bogate: swój czas oraz chęci,
więc się ich pasztetówką opłacało nęcić,
a żeby w klawiaturach nie zaschło im łacno,
wykombinować czasem i nalewkę zacną.
Wkrótce blog dzięki gościom zyskał spory napęd,
szczeniak więc do koszyka dostawił kanapę,
po czym, oszołomiony tak liczną frekwencją,
szybko przestał się swoją przejmować prezencją,
tylko jął wokół potraw i napitków chodzić,
żeby nos swój ucieszyć i wszystkim dogodzić.
Nie zawsze mu to wyszło- cóż, głupi i młody,
ze starymi wygami gdzież mu iść w zawody,
ale starał się pilnie, na rzęsach wprost stawał –
tu ogonem pomerdał, tu łapę podawał,
tu linki aportował, tu drinki popijał,
zaś w przerwach notorycznie ze śmiechu się zwijał,
a kiedy miał wrażenie, że ktoś kogoś kopnie,
warczał i psa udawał groźnego okropnie
(nadgorliwie być może, lecz daruj, publiko –
ten szczeniak jakiś dziwny ma uraz na przykop).

Owszem, bywały chwile groźne i ponure,
jakby nad blogiem czarną ktoś zawiesił chmurę,
lecz przeszły, jak to zwykle z burzami się dzieje
(i że prędko nie wrócą można mieć nadzieję,
bo przyniosły naukę: by zachować więzy,
trzeba czasem spasować lub ugryźć się w język),
a potem znowu, z niezłym na ogół wynikiem,
pojawiało się słońce nad całym koszykiem.
Bobik rozpogodzony ku gościom łeb skłaniał,
nadstawiając za uchem miejsce do drapania,
błogość zwykle miał w oku, czasem łezkę rzewną,
no a gdyby był kotem, mruczałby na pewno,
bo tym psina ta różni się od wilka z Gubbio,
że sprawia jej przyjemność, gdy się ludzie lubią.

Tak rok minął, trudnościom wszelakim na przekór.
Szczeniak został szczeniakiem, a blog w sile wieku –
jubileuszu laury dziś nawet go wieńczą,
chociaż wciąż jeszcze bryknąć potrafi młodzieńczo.
Że roczny blog nieletni nie jest w świetle prawa,
wolno mu wyskokowe napoje podawać,
toteż bar już otwarto i pełno w bufecie
(można szkło tłuc na szczęście, wszak jutro się zmiecie)
a gdzieś z boku Bobika roześmiana morda
treść toastu podaje: bloże! Sursum corda!