Noble
Pies do Sztokholmu zjechał raz,
wyhasał się na grobli,
po czym rzekł: tak bym chętnie wlazł
na rozdawanie Nobli.
Lecz na przeszkodzie fraka brak
stał oraz wzrost nikczemny,
pies więc pomyślał sobie tak
(bo wcale nie był ciemny):
ludzie pozorów lubią grę,
dostojność z nóg ich ścina,
więc w konia zrobię ich i się
przebiorę za pingwina.
Tak zrobił. Własny wygląd wnet
go nadął i ośmielił,
z nim na noblowski bankiet wszedł
bez żadnych ceregieli.
A tam ordery, szyk, ho-ho,
krewetki i łososie
a nade wszystko zapach, co
tak słodko wierci w nosie.
Pies węszy, niby męsko-dam-
skim gronem się zachwyca,
ale ten zapach… zaraz… mam!
to świeża polędwica!
Ach, cóż mi zawiedzionych stres,
czy gładkich mów aksamit?
Ćwierć mięsa w zęby porwał pies
i zwiał tylnymi drzwiami.
Królowa się zachwiała, a
król się za głowę złapał
lecz cóż to obchodziło psa?
On przecież się nachapał…
Koło morału warto by
obecnie się zakrzątnąć:
przy Noblach zawsze może ci
ktoś coś sprzed nosa sprzątnąć!
najnowsze komentarze