Cała prawda
Ankieter zwracał się per pan, co Bobika od razu usposobiło przyjaźnie. Jako szczeniak rzadko spotykał się z takimi przejawami szacunku, nawet podczas rozmowy telefonicznej, kiedy można go było wziąć za starszego niż w rzeczywistości, toteż bez dłuższego namysłu zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań.
– Super! – ucieszył się ankieter. – Wobec tego najpierw poproszę pana o wstępne informacje na temat pana osoby. Kim pan jest?
– Ojej, musi być od razu takie trudne? – przestraszył się Bobik. – Jakby to panu… Noo, jestem kundlem, prawdopodobnie z genami pasterskimi, choć i odrobiny myśliwskich nie można wykluczyć. Staram się być dobrym psem, choć nie zawsze mi to wychodzi. Ale w każdym razie złym psem raczej bym się nie nazwał. Co by tu jeszcze… Lubię sobie czasem coś przeczytać albo napisać, bo uważam, że horyzont psa nie powinien się ograniczać do biegania za królikami. Dlatego często na spacery chodzę do internetu i tam zostawiam pisane ślady. Ale z drugiej strony nie mogę powiedzieć, żeby bieganie za królikami w ogóle mnie nie interesowało. Właściwie zresztą cokolwiek o sobie powiem, to będzie trochę tego, trochę tego… Jak u wszystkich. A może właśnie tak powinienem się określić: że jestem taki jak wszyscy? Ale to też nie będzie do końca prawda, bo jednak czymś się różnię od labradorów, maltańczyków i wyżłów…
Ankieter wydał z siebie coś w rodzaju leciutkiego westchnienia i grzecznie przerwał bobikowy słowotok:
– Przepraszam pana bardzo, ale ja tu mam taką krótką rubrykę na odpowiedź. Dwa, najwyżej trzy słowa się zmieszczą.
– Jak ja mam panu w trzech słowach powiedzieć, kim jestem? – zmartwił się szczeniak. – To już w ogóle do prawdy nie będzie podobne. A przecież nie chciałbym panu nakłamać.
– Może po prostu wpiszemy „dobry pies”? – usłużnie podsunął ankieter.
– Nie uważa pan, że to by wyszło jakoś tak.. zarozumiale? – spłoszył się Bobik. – Nie chciałbym stwarzać wrażenia, że mam o sobie jednoznacznie dobre zdanie.
– No to „kundel”. Tego nikt nie powinien odebrać jako wyrazu samouwielbienia.
– Ale „kundel” w gruncie rzeczy nic nie mówi o mnie – zaoponował Bobik – To jest tylko informacja o moim pochodzeniu. A pan zapytał o sprawę znacznie bardziej złożoną.
Westchnienie ankietera było tym razem dłuższe i cięższe.
– Proszę pana, mnie się złożone nie zmieści – powiedział z odrobiną zniecierpliwienia w głosie. – Musimy to jakoś uprościć.
– A może mi pan powie, co mówią inni? – wymyślił Bobik. – Spróbuję wykorzystać jakiś dobry wzorzec.
– Świetnie! – ucieszył się ankieter. – Już zerkam… O, mam – „mechanik samochodowy”. A tutaj – „urzędniczka”. „Pielęgniarka”. Tu nawet w trzech słowach, „właściciel małej firmy”. Przyda się panu?
– Nie bardzo – posmutniał Bobik. – Bo wie pan, ja jestem również wtedy, kiedy nie pracuję. A czasem nawet jestem wtedy jeszcze bardziej, niż godzinach pracy. Więc gdybym udzielił odpowiedzi „jestem stróżem obejścia”, w gruncie rzeczy dalej by pan o mnie nic nie wiedział.
– To co zrobimy? – zapytał ankieter, najwyraźniej nie mając już żadnego pomysłu, jak wybrnąć z sytuacji.
Bobik zastanowił się głęboko. Wrodzona uczciwość nie pozwalała mu zbyć rozmówcy odpowiedzią, do której sam nie miałby pełnego przekonania, ale rozumiał, że ciężko pracujący ankieter nie może poświęcić całego dnia na wypytywanie jednego tylko respondenta.
– Najlepiej by było, gdyby pan zadzwonił za kilka lat – zaproponował w końcu, czując przy tym niejaką ulgę, że nie musi podejmować żadnej natychmiastowej decyzji. – Może do tego czasu uda mi się coś uprościć. Albo może pan przekona firmę, żeby wprowadziła nieco większe rubryki.
Mógłbym tu cytować Bobicze zdania jedno za drugim.
Ale się ograniczę do jednego:
„- A może mi pan powie, co mówią inni? – wymyślił Bobik.”
Piękne!
Bardzo przepraszam, że zupełnie off topic.
W Warszawie WIOSNA – słonko grzeje, wietrzyk zimny wieje. A z błękitnego nieboskłonu Księżyc spoziera półgębkiem. O 15ej!
No tak rubryki zakwalifikowania osoby do tej, czy innej kategorii są zawsze za wąskie.
Ale to moim zdaniem jest wezwanie, abyśmy się zwęzili.
No bo niby dlaczego taki Bobik wybrzydza na wszelkie opcje.
Odpowiedziałby krótko – pies.
Bez przymiotników. I opisów genetycznych.
Ale Bobik utrudnia pracę ankieterowi – chciałby wspomnieć o tych i tamtych przodkach, zaznaczyć indywidualny ślad swej łapy.
Jednak dawniej było prościej.
Na pytanie: „Kto ty jesteś”.
Odpowiedź była prosta.
No, widzisz, Pies. Dlatego dawno postanowilem na ankiety nie odpowiadac i wszystkic ankieterow spuszczam z piatego pietra.
Bo raz im odpowiesz, i zaraz sie okazuje, ze chca ci nowa kuchnie sprzedawac albo zaczaja sie na dlugie miesiace, a potem LUBUDU! 😈
Szanowny Kocie Mordechaju,
we współczesnym świecie nie odpowiadać na ankiety, to znaczy popaść w niebyt. No i nie mówię tu o ankietach ewaluacyjnych, czy marketingowych.
W zasadzie każda styczność z Systemem jest ankietą.
PRL w czystej postaci:
http://wyborcza.pl/1,75248,11275993,W_czym_jest_trefna_sol__Sanepid_wie__ale_nie_powie.html
Jedna oczywista rzecz moglbym doradzic dziennikarzom w tej sytuacji. Przekupic pracownikow inspekcji sanitarnej. W drodze konkursu kto pierwszy ujawni pelna liste producentow zywnosci skazonej sola z rakotworczymi dioksynami. Dyskrecje zapewnic. Duza sume przygotowac. Informacja kosztuje.
Namawianie do przekupstwa, to chyba przestępstwo.
A poza tym PRL w czystej postaci.
Ja bym może też innemu ankieterowi nie odpowiedział, ale ten tak mnie tym „panem” zażył z mańki, że nie umiałem się wykręcić. 😉
Ale w gruncie rzeczy chciałem odpowiedzieć nie tyle jemu, co Mt7, która zastanawiała się, czy praca nie stała się rodzajem „nowej religii”. No więc ja bym może nie mówił o religii, ale o sposobie definiowania się, samookreślenia. Na pytanie „kim jesteś” prawdopodobnie 99% zapytanych wymieni swój zawód i będzie to uznane za odpowiedź wystarczającą. Odpowiedź w rodzaju „jestem dobrym człowiekiem”, albo „jestem głęboko niepewny tego, kim jestem” wywołałaby zapewne duże zdziwienie, a może nawet kpiące uśmieszki. A przecież określa nas tyle innych rzeczy poza profesją, tylko nawet nie przyjdzie nam do głowy, żeby o nich mówić. I we mnie budzi to od dawna wewnętrzną niezgodę, że tak łatwo zgadzamy się na zredukowanie wyłącznie do zawodowej roli. Tak jakbyśmy przez to zgadzali się na bycie tylko trybikami w maszynie i z góry uznawali, że inne rzeczy, inne aspekty naszej egzystencji są nieważne. 🙄
A z innej bajki – wysłuchałem w radiu, że putinowcy przed wyborami zaangażowali hakerów, żeby rozpirzali fora opozycyjne, na których ludzie się przeciw Putinowi zmawiają. 😯
Przy okazji – ponoć najpopularniejszy obecnie w rosyjskim necie protest-song:
http://www.youtube.com/watch?v=PncGLKsFlfc
No cóż Bobiku, w zasadzie powinniśmy mieć wytatuowany PESEL na jednej ręce, a NIP na drugiej. I pokazywać je na zmianę lub jednocześnie.
Czy praca stała się „nową religią”?
Dziś uciąłem sobie pogawędkę z sąsiadką.
-„A co u pana?”
– „A normalka – rano do pracy, wracam wieczorem”
– „No tak – odrzekła – kiedyś się mówiło, ciesz się, ze masz zdrowie, dziś – ciesz się, że masz pracę”
Wybor jest miedzy dwoma przestepstwami. Jednym jest narazanie zdrowia i zycia milionow konsumentow w kraju i zagranica porzez nie powiadamiania ich, ktrore produkty zwieraja sol z dioksynami. Narazanie na powazne straty finansowe i trate zaufania setek a moze tysiecy producentow , krorzy akurat tej soli nie kupowali, ich zywnosc jest bezpieczna, ale ludzie przestana kupowac przetwory.
Drugie przestepstwo to namawianie dziennikarzy aby wykonywali swa prace tak jak nalezy: ujawnoiwszy powazne przestepstwo, uczynili wszystko aby lista firm i produktow zostala udostepniona opini publicznej.
Ja ze swej strony pisze list do Waitrose’a, ktory ma wiele polskich produkow na polkach i powiadamiam ich o skandalu, domagajac sie by produkty zostaly wycofane ze sprzedazy dopoki nie beda wykonane odpowiednie testy i klienci nie zostana zapewnieni, ze nie kupuja zatrutego towaru.
Waitrose kiedys wycofal na kilka miesiecy wszystie polskie kielbasy, dopoki jego inspektorzy nie wymusili zmiane praktyk wsrod dostawcow.
kaPutin – ale tam nie ma żadnych innych sił mogących objąć ten wielki kraj swą organizacją
Masz lepszy song, Bobik: Nasz Dom Wariatow glosuje na Putina:
http://www.youtube.com/watch?v=RuQXfwvwdQE
(Wsio tak slozno, wsio tak zaputano,
No razbiratsa niekogda, brat!
Nasz dur-dom golosujet na Putina!
Nasz dur-dom budiet Putinu rad!)
Nasz dur-dom golosujet na Putina!
Ciekawe na kogo zagłosuje dur-dom, gdy zabraknie Putina?
Za, nie „na” Putina – moj blad, sorry.
Czytam Badera „Opowieści kołymskie” – choć to trochę popłuczyny KapustoWilkowe, to jednak ciekawe.
A z innej beczki, czemu się nas usypia Zachodem?
Klakier, ja sie nie boje, ze zabraknie kompetentnych i uczciwych kandydatow. Putin nie jest mezem opatrznosciowym. Niechaj nawet wygra, ale uczciwie. Bedzie mial bat nad soba. Nic juz nie bedzie takie same.
Kocie Mordechaju – nic już nie jest takie samo.
Kompetentnych i uczciwych kandydatów nie zabraknie.
Ale czy będą w stanie ogarnąć ten Wielki Kraj?
Jedyną strukturą zorganizowaną po zapaści ZSRR była struktura KGB.
Założę się, że w krajach takich, jak Anglia, są warstwy społeczne, którym do głowy nie przyjdzie określanie siebie poprzez zawód, czy wykonywane czynności.
Wkurza mnie to, że będąc emerytką muszę dopowiadać, kim byłam zawodowo, żeby wyprowadzić rozmówcę z zacukania, bo nie wie o czym może ze mną rozmawiać, czy jak ma mnie traktować.
Z drugiej strony istnieją utrwalone stereotypy o różnych profesjach i stosunek do zawodu przenosi się na człowieka.
To dotyczy również mnie. Czy nie patrzę z góry na pana hydraulika, chociaż nic o nim nie wiem i bez jego pracy, nie mogłabym egzystować.
Zaskoczył mnie tamten fragment, bo choć radykalny, wydał mi się słuszny.
A później zaskoczyła mnie reakcja Haneczki, że Jej życie ma tylko wtedy wartość, kiedy jest potrzebna.
A co to znaczy potrzebna?
Czy jestem potrzebna, jako osoba, ktoś bliski i serdeczny, czy tylko jako przydatne mienie ruchome.
Ad mt7
Ale pakiet spraw do rozmyślania.
Aproposikowo – moja sąsiadka emerytka, gdy się jej przedstawiałem za pierwszym razem, też powiedziała – jestem historykiem sztuki – a nie jestem emerytka 🙂
Ja nie mówię co robię/łam, podaję imię i nazwisko.
Praca zawodowa, wtedy kiedy jest praca z wyboru, jest nasza wazna identyfikacja, takze we wlasnych oczach. Ona w duzej mierze ksztltuje nasze spojrzenie na swiat i nie w tym nic zlego.
Problem zaczyna sie tylko wtedy, kiedy po utracie pracy, mamy pozucie, ze nic nam juz nie zostalo z tego czym bylismy przedtem, z szacunku jakim cieszylismy sie, z podziwu nawet, a nasze zawodowe osiagniecia przestaly kogokolwiek obchodzic.
Mysle, ze zdecydowana wiekszosc ludzi zawodowo spelnionych przez to przechodzi.
A potem przychodzi serenite, lagodna rezygnacja w polaczeniu z refeksja – czy sie narawde tak zmienilem? Co z tego zyciowego bagazu zaniose do grobu? Czy ocalilem to co mnie do wyboru takiej a nie innej pracy popchnelo? Czy stalem sie cynikiem i zgorzknialcem czy tez zdolalem przeniesc przez zycie mlodzienczy idealizm, zaangazowanie, wiare w czlowieka i w to, ze swiat moze byc dzieki nam lepszy. Czy ocalilem zdolnosc dziwienia sie, bycia olsnionym, rozplakania sie nad niesprawiedliwoscia lub krzywda , ktora spotkala kogos innego?
Strasznie ten Bobik skomplikował rzeczywistość
Chyba trzeba uciekać na blog Pani Szwarcman – tam też depresyjnie – Sybeliusem, ale przynajmniej muzyka gra.
Wiem z doświadczenia, że muszę uważać, żeby nie dać się zredukować do roli trybiku z parciem na target, nie stać się funkcją tego, co dziś zrobiłam w pracy. Lubię swoją pracę i bardzo się w nią angażuję. Zdarzało mi się angażować za bardzo, ale w końcu nauczyłam się kontrolować, reagować na czas i dzięki temu unikać 'wkręcania się’ w maszynkę, która przerabiała mnie na mielone.
Kim jestem? Leniwą perfekcjonistką z zasadami i skłonnością do radości. Nie zmieściłoby się w rubryczce, 🙁 a tak się starałam określić się z umiarem. I skromnością. 🙄 😆
Wróciłam z wycieczki do supermarketu. Firma, która kilka lat temu podpadła mi rzucając na rynek limitowaną edycję papieru toaletowego, opatruje teraz swój produkt napisem 8 zmysłowych rolek 😯 Ktoś im powinien wystawić refundowaną receptę na kilka fiolek wyczucia językowego. Objawy wskazują na schorzenie przewlekłe. 🙄
Z zupełnie innej półki. W ramach przeciwdziałania zjawisku warstwowego znikania, opisanemu jakiś czas temu przez Wielkiego Wodza, kupiłam miniaturowe opakowanie ptasiego mleczka – takiego w formie paluszków. I mam wrażenie, że ono smakuje dużo lepiej, niż tradycyjne. Jeśli mielibyście okazję do przeprowadzenia badań porównawczych, to ciekawa będę Waszych naukowych odkryć i wniosków. 🙂
A dlaczego, depresyjnie?
Nie widzę powodu.
Bobiku – znowu wedelują!
Myślisz, Ago, że odrębną linię uruchomili. 😀
Ad mt7
A bo u Pani Szwarcman trwa od wczesnych godzin porannych dyskusja, jak to ten Sibelius jest depresyjny.
Wiesz, Mordechaju, od dłuższego czasu narasta we mnie poczucie, że więcej o mnie mówi to, jak pracuję, niż to, jakie zadania wykonuję. Określa mnie (w jakimś stopniu) nie tyle mój zawód, co moje podejście do pracy – i do ludzi z którymi i dla których pracuję.
Ad mt7 3 marzec 12, 17:43
Za socjalizmu była taka piosenka „Szoruj babciu do kolejki”
Kilka lat temu w którymś z głównych tygodników artykuł o roli dziadka, babci – w podobnym stylu – emerytka jako mienie ruchome, darmowa opiekunka wnuków, której rola się kończy w chwili, gdy wnuki dorastają.
Ja mieszkam na takim osiedlu, gdzie większość to emeryci.
Pan spod 123 nie zasłania okien i widać, jak ogląda TV lub drzemie. Podobno (plotki, plotki) był chirurgiem.
Są różne formy aktywizacji emerytów – np. Uniwersytet XXI wieku, ale generalnie to ich nie ma.
No tak, Ago, ale jak przestaniesz być czynna zawodowo, to będziesz inną Agą?
Czy Twoje zainteresowania, całe życie pozazawodowe determinuje praca? Oczywiście, absorbuje Cię i zabiera Ci czas, który mogłabyś może z większym pożytkiem wykorzystać.
Większość ludzi pracuje, bo musi zarobić na utrzymanie, więc jak się zrozumie konieczność, to człek czuje się wolny – podobno. 😉
Kategorycznie odmawiam uznania Sibeliusa za depresyjnego 👿 👿 👿
Ago, zdarzalo mi sie pracowac zdecydowanie zle – w zniecheceniu, w poczuciu marnosci wysilkow, z Kotami, ktorych najchetniej nie ogladalbym na oczy, w atmosferze intryganctwa i zlej woli. Musialem sobie wtedy przypomniec, ze w ostatcznym rozrachunku robie jednak to co kocham i zniechecenie w polaczeniu ze zmeczeniem mijalo. Czesto pod wplywem dobrej akurat pracy kogos innego. Albo dobrego, na czas wypowiedzianego slowa. Jak nas widza inni okazywalo sie bardzo wazne.
Ad mt7
Będzie Babcią Agą?
Ad Kot Mordechaj 3 marzec 12, 18:34
Kategorycznie odmawiam uznania Sibeliusa za depresyjnego
Ale tak tam gadają.
Tak sobie myślę, ze przejście na emeryturę jest pasowaniem na Dziadka i Babcię.
Myśmy tu gadali o Rosji, a mt7 nas zwedelowała w babiczność i zdziadzienie.
To mi przypomina fragment książki „Imperium”
– no szto u Was? Kak żiźń?
– jeszcio dyszym!
Przepraszam, Cie Klakierku, ale głupstwa wypisujesz.
Babcią się jest wtedy, kiedy ma się wnuki, a te można mieć w baaardzo młodym wieku.
Matka mojej bratowej miała 32. jak została babcią.
Głupstw nie wypisuję, a tylko uogólniam ku stworzeniu platformy do dyskusji. Trochę prowokacyjnie, bo sam się powoli zbliżam do formalnego zdziadzienia, choć nie jestem ku temu przygotowany. I nie posiadam póki co, ku temu odpowiedniej legitymacji, że o chęciach nie wspomnę.
Moim zdaniem poruszasz bardzo ważny problem społeczny, który w zasadzie jest marginalizowany.
W wymiarze np. emerytów amerykańskich zasobnych w jakiś tam sposób, to jest tam jakiś, pewnie stereotyp, owego emeryctwa. W Polsce to w sumie jest skazanie na bezpłatne usługi dla najbliższej rodziny i trwanie w wymiarze – „jeszczo dyszym”. Mimo zasobów i sił witalnych (swej sąsiadce zawsze mówię – chciałbym mieć, choć połowę Pani energii) i doświadczenia, które mogłyby być spożytkowane ze skutkiem społecznym.
Mogę zostać co najwyżej ciocią-babcią Agą. 😆
Mt7, o to mi właśnie, między innymi, chodziło, że choć angażuję się w pracę, bez niej nie byłabym inną Agą. Praca mnie nie definiuje, natomiast moje 'ja’ w dużym stopniu – może nawet nie mniejszym, niż predyspozycje i merytoryczne przygotowanie – decyduje o tym, jak pracuję. Przecież moje podejście do pracy, szefów, współpracowników, bierze się właśnie z tego 'ja’ – które ze mną zostanie, gdy moją pracę będzie już wykonywał kto inny. Niedawno odwiedził mnie mój szef, żeby posłuchać, jak grają nowe kolumny. Jakoś przetrzymałam odsłuch jego nagrań. 🙄 A potem włączyłam Jana Sebastiana i powiedziałam szefowi, że to ta muzyka pomaga mi zachować w pracy spokój, cierpliwość i pogodę ducha, które go czasem dziwią. Nie jestem pewna, czy szef z miejsca polubił Jana Sebastiana – ale na pewno nabrał dla niego szacunku. 😆 😆 😆
Mordechaju, nie twierdzę, że nie ma znaczenia, co się robi. Staram się robić to, co jestem w stanie robić dobrze, do czego 'mam smykałkę’. Świadomość dobrze wykonanej pracy doprawiona, tak jak piszesz, dobrym słowem, sprawia mi frajdę. I to coś o mnie mówi. Tak jak to, że Ty wybrałeś pracę, którą kochasz co – obok dobrej pracy i dobrego słowa innych dodawało Ci energii – mówi dużo o Tobie. Dużo dobrego. 🙂
Jak u wszystkich. A może właśnie tak powinienem się określić: że jestem taki jak wszyscy? Ale to też nie będzie do końca prawda, bo jednak czymś się różnię od…. lubiacych prace.
podobno praca uszlachetnia? podobno. ja moge bez pracy, tak
normalnie tylko… zyc, a z „pracy” robic sobie co lubie, czytac sie, brykac sie, szwedac sie, myslec sie 😐
do tego jestem zwolennikiem dochodu gwarantowanego, bez
wyjatku
http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/tysiac-zlotych-dla-kazdego
bywa 🙂
dla lubiacych Agnieszke Holland
http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=KlK2IfdEPQc&feature=endscreen
pamietacie jak Tadeusz pisal o ksiazce „Piaskowa Gora” Joanny Bator
ukazala sie po niemiecku (SandBerg) i zebrala dobre i bardzo dobre recenzje (kobiecy Günter Grass!!!!!)
niestety tylko po niemiecku 🙁
http://www.suhrkamp.de/mediathek/besprechung_im_sf-literaturclub_351.html
biedna Mar-Jo, biedne jej pijawki 🙂 mam dla Was dobra(?) wiadomosc, te ksiazke nalezy przeczytac!!!!!!!
Sylwia Chutnik „Kieszonkowy Atlas Kobiet”
wprawdzie notatka Pawla Dunin-Wasowicza: „Pelna pasji powiesc przekonujaca, ze lewicowo-feministyczna literatura tendencyjna moze byc czyms wiecej niz dorazna publistyka, zas Muzeum Powstania Warszawskiego i jego polityczne zaplecze wcale nie maja monopolu na pamiec o powstaniu” kazala mi piec razy pomyslec: czytac, czy nie czytac, przeczytalem i BARDZO polecam.
szybka, gesta, bogata jezykowo, przenikliwa, ciepla
Na dole, w rejestracji przychodni stoja zawsze dlugie kolejki.
Wszystko szloby sprawniej, ale co jakis czas pojawia sie staruszka, ktora nic nie slyszy i nic nie rozumie.
Itaki kurczak wchodzi do lekarza i probuje zapisac sie do jakiegos specjalisty. Gdzie pani chce sie zapisac? Slucham? Gdzie sie pani chce zapisac: do okulisty, do kardiologa!!! No bo przeciez nie do ginekologa, juz nie ma z czym do niego isc. Czarnymi wyschnietymi dziurami, to on sie nie zajmuje. No wiec, halo, czy pani mnie slyszy? Ojezu, glosniej pani mowi i szybciej, bo tu ludzie czekaja, kolejka sie tworzy. Tu chorzy sa!!
Babcia sie peszy, rece trzesa sie coraz bardziej, ze zdenerwowania zapomniala, po co przyszla. A syn prosil: „Mamo, pojde z toba, znowu beda problemy”. No ale przeciez ona dzieckiem nie jest, przeciez nie jest niedolezna. W gimnazjum Reja wygrala kiedys konkurs taneczny. Wywijala tak, ze nawet profesorzy bili jej brawo. A teraz mialby ja do lekarza prowadzic syn, tez cos, a po co to fatygowac, a na co to, jechalby specjalnie dla niej z drugiego konca miasta, jeszcze by cie domyslil, ze ona jest stara.
Wiec babcia stoi w coraz bardziej zirytowanej kolejce i probuje przypomniec sobie, po co tu przyszla. Nie pamieta, co ja boli, co tym razem dokucza. Prosze pani, pani sobie odejdzie na chwileczke na boczek, sobie usiadzie, o tam, i jak sie pani zastanowi, co pani chce, to bez kolejki pani podejdzie i ja pani zapisze.
Ton jak do dziecka niedorozwinietego. Ciagle tytulowanie per
„pani” swiadczy o przekonywaniu samego siebie, ze to jednak ktos starszy. Nie male bobo, ktore trzeba na chwile do kacika odstawic, niech sie nad soba zastanowi.
Babci skacze cisnienie. Mamrocze pod nosem „co to ja chcialam…”, ludzie patrza sie litosciwie lub z pogarda na glupia, co to przylazi, ludziom glowe zawraca, kolejke tamuje i sama nie wie, czego chce. Ci starzy ludzie, rany boskie, a idz, starucho, grobsobie wykop i tam poczekaj na kostuche, a nie lazisz bez sensu. Paszol.
< a href ="https://lh6.googleusercontent.com/-21Xv0UI1VpA/T1JVJ9xUKxI/AAAAAAAAF2M/8ZYGgy575tw/s1000/P3030389.JPG"< Joanna Bator "Piaskowa Gora"
moze teraz 🙂
https://lh6.googleusercontent.com/-21Xv0UI1VpA/T1JVJ9xUKxI/AAAAAAAAF2M/8ZYGgy575tw/s1000/P3030389.JPG
bingo!!! dziala 🙂 😀
Tereny Zielone szykuja sie do zielenienia, ja zaglebiony w realnym zyciu, brykam do penetracji szczecinskich zasobow ksiazkowych
brykam fikam 🙂
Nie cała, fragment prawdy:
Pani Ewa jest rencistką, której ZUS rentę odebrał, bo 5 lat minęło i urzędowo jest zdrowa. Pani Ewa się odwołuje, co trwa niestety…
Tymczasem będąc bezrobotną, zarejestrowała się w Urzędzie Pracy i pobiera zasiłek.
Dokładniej to pobierała, już nie pobiera. Dlaczego?
Ponieważ zachorowała, leczenie trwa już ponad miesiąc, zatem Urząd Pracy odebrał po miesiącu zasiłek pani Ewie, bo zwolnienie trwa ponad 30 dni.
Pani Ewa z racji aktualnej choroby po operacji wystąpiła ponownie o rentę. Odpowiedź otrzymała, że wszelkie działania w tej sprawie zostają wstrzymane do czasu zakończenia procesu odwoławczego o rentę…
Jest sama, na utrzymaniu dziecko w wieku szkolnym.
Ledwie włóczy nogami i szuka pracy na czarno na ca dwa dni w tygodniu, bo więcej nie wydoli.
Tak nasza wiodąca siła narodu kieruje urzędami, by obywatel dawał sobie radę sam.
Rysiu, dziękuję za kolejne pozycje do mojej listy. 😀
Staram się korzystać z bibliotek, ale w ostatnich latach zakupy dla nich są wręcz symboliczne. Większość nowości to 1 egzemplarz – w Czytelni!
Trafiłam na ciekawą informację z Turcji:
http://www.zeit.de/kultur/2012-03/istanbul-sinfonieorchester
Może nasi wzięliby przykład?
Zeenie, to nie od wiądącej siły zależy, tylko od ludzi pracujących w urzedach, a to są tacy sami ludzie, jak inni i też występują w roli petentów i zalą się na wiodącą siłę.
W tej samej rzeczywistości, w tym samym mieście, w jednej dzielnicy bez problemów przyznano mi dochodzącą pomoc do Mamy i objęto opieką psychiatryczną, życzliwie, na zawołanie lekarz zjawiał się u Mamy, a w mojej (na Bemowie, w Warszawie) babun w opiece kazał mi się młotkiem w głowę popukać, co ją obchodziło, ze nie mogłam na chwilę zostawić Mamy samej w domu, a psychiatrę można sobie prywatnie zamówić, jak się trafi taki, który zechce do staruszki przyjechać.
Zeenie, miarkuj sądy.
Ta rubryczka jest taka mala dlatego, ze wiekszosc ludzi ocenia nas na podstawie tytulow czy zawodu, a nie na podstawie poziomu czlowieczenstwa jakie w nas jest.
Dlatego mnie bardzo odpowiada forma internetowych nickow i wcale nie pcham sie do rozgryzania kto pod nickiem stoi, bo czesto jest on prawdziwszy niz rzeczywista osoba uwiklana w rozne dos i don’ts.
A poniewaz od szczeniecia mialam awersje do roznego rodzaju autorytetow to mi nawet latwo przychodzi ta rezygnacja z dociekania, czy moj nielubiany nick czasem nie jest KIMS. 🙂
Przepraszam, bo ja z innej rzeczywistosci jestem, ale mnie sie wydaje, ze to sila wiodaca powinna byc sila sprawcza, a nie pojedynczy urzednik. On jest tylko malym trybikiem, a sila to sila. Ona ma mozliwosci duzo wieksze. Jezeli ich nie wykorzystuje to na pohybel.
Masz racje, Zwierzaku. Procedury powiny byc takie same i przewidywalne plus czasami tez warto uzyc zdrowego rozsadku.
Ojej, jak dużo i jak różnie.
Do głowy mi nie przyszło, że potrzebność może skojarzyć się z usługowością 😯
Kim jestem? Odpowiadam bardzo rozmaicie, w zależności od sytuacji i pytającego (kasjerką, nazywam się…, peselem, sobą, przypadkowym społeczeństwem, jeszcze nie wiem, ty mi to powiedz, itd. 😉 ). Znacznie łatwiej odpowiedzieć, kim nie chcę być albo kim być się staram.
Wiodąca siła o tyle ma znaczenie, że może i powinna dawać przykład. Różnica między byciem, na przykład, urzędnikiem, z całą świadomością po co i dla kogo, a wykonywaniem zawodu urzędnika, jest gigantyczna.
Pociągi zderzyły się czołowo
Donald Tusk już tam jedzie.
wiadomość za TVN24
Skłonność do radości uciekła mi gdzieś w pięty na widok tych pociągów. 🙁
Tak. To jakas straszna katsatrofa.
Dobrze, że PK nie jechała dzisiaj i tym. Wiem, że to nieładnie, ale najpierw myśli się o bliskich.
Ja tez jakos pomyslalem najpierw o PK, bo przeciez ona ciagle w rozjazdach.
Posluchajcie. Natrafilem przypadkowo czytajac na wiki o matce Goethego, o ktorej nigdy przedtem nie sluszalem, na KOMPLETNIE FASCYNUJACA strone – poswoecona maskom posmiertnym wszystkich znanych ludzi. Sa tam takze maski odlewane w gipsie za zycia, ale wiekszosc to posmiertne. Jest to niesamowite, gdyz mozna zobaczyc jak oni wszyscy naprawde wygladali, nie polegajac na portretatch malowanych za zycia. Lincoln i Edison, Maria Stewart i Dostojewski, Cromwell i George Washington, Heine i Whitman.
A najwieksze wrazenie zrobila na mnie maska Puszkina – jakiz on byl mlody, kiedy przebila go kula d’Antesa – 37 lat, ale wyglada znacznie mlodziej, delikatna twarz, pelne wargi po dziadku-Abisynczyku i taki zmartwiony wyraz twarzy. I Maria Stewart.
Poogladajcie sobie.
http://www.undyingfaces.com/info/category/death-masks/
Wszystkie dostepne maski sa wymienione alfabetycznie na prawym marginesie pod: Categories
Tu jest ten Puszkin:
http://www.undyingfaces.com/info/category/alexander-pushkin/
Okropny. Wole swoje o nim wyobrazenie 🙂
Witajcie 🙂
Pojechalam sobie do lasu, zeby sprawdzic czy juz rosna maslaki, a tu siurpryza calkiem niemila – lasu niet, wycieli 🙁 Nowy co prawda rosnie, tak na razie ma okolo metra, ale kiedy sie w nim maslaki zalegna to diabli wiedza – musze szukac innego lasu 🙁
Cos mi sie zdaje, ze zostana mi tylko chinskie 'wloskie suszone borowiki’.
Dzień dobry 🙂
Wczoraj po południu wyczułem, że trochę już przyduszony wirus zebrał siły i zamierzał przystąpić do kontrataku, więc rozsądnie uciekłem przed nim i schowałem się pod kołdrą, nie wyściubiając nawet końcówki nosa. Chyba się w sumie opłaciło, choć nie mogłem przez to nic do rozmowy doszczekiwać. 😉
Teraz już tylko zbiorczo dopiszę, że w definiowaniu się przez pracę ukochaną i będącą główną treścią życia, o czym traktował Mordechaj, nie ma oczywiście niczego złego. Ale są na świecie ogromne rzesze ludzi, którzy pracują wyłącznie z musu, żeby się utrzymać i ze swoim zawodem mniej lub bardziej się nie identyfikują. Gdyby mieli inne źródło utrzymania (np. ten Bürgergeld, o którym marzy Ryś 😉 ), natychmiast z radością zajęliby się ukochanym hobby, albo nawet zaczęli się uczyć nowego zawodu, bo poprzedni okazał się okropną pomyłką.
Paradoksalne jest tylko, że również ci ludzie, zapytani kim są, najczęściej rzucą w odpowiedzi nazwę swej nielubianej profesji. I to mi się właśnie wydaje jakimś wpływem „weberowskim” na myślenie; odbiciem takiego z grubsza procesu, że protestancka etyka pracy określiła oblicze kapitalizmu, najpierw na zachodzie Europy i w Ameryce, a potem kapitalizm ją zglobalizował i cichcem przemycił również do społeczności katolickich, islamskich czy buddyjskich. Co dla mnie jest rzeczą na tyle ciekawą, że chce mi się temat wałkować już przez drugi wpis. 🙂
Maski są rzeczywiście fascynujące, tyle że na mojego czuja one mogą być równie zawodne jak portrety, kiedy się chce wiedzieć, jak ktoś wyglądał „naprawdę”. Oczywiście, oddają wiernie budowę, strukturę twarzy, proporcje, typ nosa czy ust. Ale tym, co tak naprawdę „robi” twarz jest mimika, napięcia mięśniowe, zmienność lub nieruchomość, wyraz przybierany w określonych sytuacjach, etc. To wszystko śmierć definitywnie odbiera.
Kilka razy miałem przykrość obserwowania, jak szybko po śmierci człowiek zaczyna się robić „nie sobą”, właśnie przez to, że jeszcze zanim nastąpi stężenie, zanikają te wszystkie napięcia mięśniowe, które decydowały o wyrazie twarzy i o wrażeniu, jakie ktoś robił. Dlatego jeżeli ktoś chciałby wykonać moją maskę, uprzejmie proszę: za życia. 😉 Potem to już będzie nie ten pies. 🙄
Zwierzaku, cały las wycięli? 😯 To jakiejż on był wielkości?
Oj, sukcesywnie go wycinali, zamieniajac stary na nowy, ale ,ialam glupia nadzieje, ze ten malutki kawalek, gdzie sie zalegly maslaczki jakos ocaleje. No ale nie ocalal:(
Bo grzybow tu nie ma – znaczy sa takie jakies, po ktorych jednorozca zobaczyc mozna, bo co innego w eukaliptusach urosnie? Porzadne grzyby zjawiaja sie w lasach sosnowych, sadzonych, i to nie wszedzie. No to jak sie dopadnie takiego kawalka grzybnego, to wiesc sie niesie i tlumy Europejczykow tam wala. 🙂
Bo tak gwoli wyjasnienia, to w Australii wlasciwie nie ma lasow takich jak europejskie ( oprocz tych sadzonych), tutejszy las to taka platanina roznego rodzaju drzew i krzewow. Z wyjatkiem lasow, o do diabla, nie wiem jak to powiedziec po polsku – rain forest, zeby oddac wlasciwosc tego lasu. On bowiem znajduje sie na ogol w gorach, tam gdzie chmury zaczepiaja o drzewa i ciagle jest wilgotno, i wszystko rosnie jak te glupie, a poniewaz duzo tego, to rosnie wysoko i ogolnie sprawia wrazenie takie, ze lada moment wylezie z chaszczy jakis dinozaur. Moze to przez te paprocie drzewiaste?
Zdjecia gdzies mam…
Bobiku,pasztetówka już jedzie! Pozdrów swoją Panią.
Leniwa niedziela 🙂
Bobik zdrowieje 😀
jazzik
W Polsce katastrofa kolejowa.
W mediach te same obrazki, co już widzieliśmy – złomowisko wagonów, Pan Premier w roli rzecznika prasowego, Pan Prezydent przestraszony, ogólna pochwała sprawności służb ratunkowych.
Na czoło medialnych wieści wybija się pytanie, czy Pan Prezydent ogłosi żałobę narodową? Ale jest już odpowiedź – Pan Prezydent się wypowiedział, że katastrofa na styku trzech województw, więc ogólnonarodowa.
Ktoś zamartwia się losem skrzypiec, inny utrudnieniami w komunikacji.
I tylko mt7 w swej, zadziwiającej mnie zawsze, wrażliwości ludzkiej pochyla się nad ludzkim cierpieniem.
Życie, nieubłaganie i bezlitośnie, toczy się dalej. Niezależnie od naszych strat i rozpaczy. Tak być musi i tak jest dobrze.
Call me heartless ale zaloby narodowe , zwlaszcza trzydniowe, po kazdym wiekszym wypadku komunikacyjnym albo nie zachowaniu bhp (hala w Katowicach) sa w moim przekonaniu bezsensowne. Zaloby „narodowe” nie powinny byc zbyt czeste i powinny byc jednodniowe (papiez-Polak, samolot w Smolensku).
Inaczej to wyglada jak populizm rzadzacych. I najczesciej nim jest. A zwlaszcza zaloba narodowa nie powinna pociagac za soba zakazu fumkcjonowania jakichkolwiek instytucji, ktore z tego powodu ponosza straty finansowe.
Okropna ta katastrofa. Każda katastrofa. Cierpienie w tak oczywisty, bijący w oczy sposób niezawinione. Kruchość i przypadkowość bytu, która przez chwilę nie daje się niczym zasłonić. I jakaś w tym wszystkim nuta osobistego przerażenia, bo przecież TO mogło się zdarzyć tobie, jemu, jej, mnie.
Zawsze mi się w takich razach ten wiersz Szymborskiej przypomina.
Klakierze, uważam, że upraszczasz – efekciarsko i niesprawiedliwie. Zastanawianie się nad losem skrzypiec, czy odnotowanie utrudnień w komunikacji nie oznacza obojętności na ludzkie cierpienie. Milczenie w sieci na temat – również nie. Ja też widzę empatię mt7 i bardzo mnie ona ujmuje, ale stawianie wszystkich innych po drugiej stronie jest, moim zdaniem, co najmniej przestrzenną pomyłką i nietaktem.
W sprawie żałoby narodowej poprę Kota Mordechaja – zbyt często ogłaszana zaczyna się dewaluować. Symboliczne, wspólne uczczenie pamięci, czarna flaga, minuta czy więcej minut milczenia – to tak, oczywiście, ale nie za każdym razem narodowe tony i zatrzymywanie wszystkiego. Kto odczuwa ból i współczucie, będzie je odczuwał i bez żadnych ogłoszeń; kto nie odczuwa, tego ogłaszanie nie zmusi. A wypadki akurat z narodem zwykle nie mają nic wspólnego – wręcz przeciwnie, mało jest bardziej „ogólnoludzkich” rzeczy.
Bobiku, mnie przyszła na myśl jeszcze Identyfikacja i Wypadek Drogowy.
Identyfikacja
Dobrze, że przyszłaś – mówi.
Słyszałaś, że we czwartek rozbił się samolot?
No więc właśnie w tej sprawie
przyjechali po mnie.
Podobno był na liście pasażerów.
No i co z tego, może się rozmyślił.
Dali mi jakiś proszek, żebym nie upadła.
Potem mi pokazali kogoś, nie wiem kogo.
Cały czarny, spalony oprócz jednej ręki.
Strzępek koszuli, zegarek, obrączka.
Wpadłam w gniew, bo to na pewno nie on.
Nie zrobiłby mi tego, żeby tak wyglądać.
A takich koszul pełno jest po sklepach.
A ten zegarek to zwykły zegarek.
A te nasze imiona na jego obrączce
to są imiona bardzo pospolite.
Dobrze, że przyszłaś. Usiądź tu koło mnie.
On rzeczywiście miał wrócić we czwartek.
Ale ile tych czwartków mamy jeszcze w roku.
Zaraz nastawię czajnik na herbatę.
Umyję głowę, a potem, co potem,
spróbuję zbudzić się z tego wszystkiego.
Dobrze, że przyszłaś, bo tam było zimno,
a on tylko w tym takim gumowym śpiworze,
on, to znaczy ten tamten nieszczęśliwy człowiek.
Zaraz nastawię czwartek, umyję herbatę,
bo te nasze imiona przecież pospolite –
http://www.poema.art.pl/site/itm_94142_wypadek_drogowy.html Identyfikację wrzuciłam w całości, bo nie mogłam znaleźć w sieci bezbłędnej wersji.
Martwienie sie losem skrzypiec jest mi bliskie. Ten moment ze skrzypcami pozwala nam wyjsc na chwile z myslenia”o, jak dobrze, ze mnie tam nie bylo”. Ogniskuje nasze myslenie nad indywodualnym dramatem, nad kruchoscia rzeczy pieknych i waznych w naszy zyciu w zetknieciu z bezdusznym zelastwem lokomotyw, ktore sie zderzyly.
Jak u Milosza w przejmujacej Piosence o porcelanie:
Różowe moje spodeczki,
Kwieciste filiżanki,
Leżące na brzegu rzeczki
Tam kędy przeszły tanki.
Wietrzyk nad wami polata,
Puchy z pierzyny roni,
Na czarny ślad opada
Złamanej cień jabłoni.
Ziemia, gdzie spojrzysz, zasłana
Bryzgami kruchej piany.
Niczego mi proszę pana
Tak nie żal jak porcelany…
Nie upraszczam.
Ja tylko tak reflekstorem po różnych kątach.
Dagerotyp chwili.
A co do ogłaszania żałoby narodowej, to się zupełnie zgadzam z powyższymi opiniami.
To jakaś plaga, że znów kirem spowita flaga.
A za tym bezruch krępujący
Uczczenie zaniedbań występujących
Kruchość rzeczy pięknych?
Człowiek jest tylko epizodem w życiu przedmiotów – chyba chińskie.
A jeszcze mi sie cos w zwiazku ze skrzypcami przypomnialo.
Kiedy moja Stara miala 16 lat, poznala na koncercie w Lublinie mloda bardzo obiecujaca spiewaczke z Lodzi, swa rowiesnice, ktora sie nazywala Bela Chackielewicz i byl jakas daleka krewna Mojsze Chackielewicza, znaneg lepiej jako Marc Chagall.
Z tej znajomosci zrodzila sie bardzo gleboka i bliska przyjazn wynikajaxa z wielu stycznych punktow w zyciorysach. Pracowaly potem razem w Teatrze Zydowskim.
Kiedy wiec Stara i Bela zaczely sobie opowiadac co bylo w ich zyciu zanim sie poznaly i zparzyjaznily, Bela opowiadala o swoim pozegnaniu z Wilnem, gdzie sie urodzila i skad wywozili ja rodzice, bardzo prosci ludzie, (ojciec byl szewcem(, repatriujac do Polski. Byla to rodzina prosta, ale bardzo wiele czytajaca i o wielkich, nienasyconych wrecz potrzebach kulturalnych, o czym Stara miala sie przekonac pare lat pozniej, kied ich poznala.
Otoz opowiadajac o swym wyjezdzie z ukochanego Wilna i o tym, co wowczas przezywala, nieustannie powracal w opowiesciaich motyw skrzypiec, ktorych Bela, wowczas jedenasto- czy dwunastoletnia, nie wypuscila z rak przez cala droge. Rozmawialy ze soba o tym dlugo i zawsze jakims kontrapunbktem tej opowiesci o drodze w jedno wielkie przerazliwe Nieznane byly skrzypce.
Stara myslac o Beli, ktora sie gdzies zatracila w swiecie i jest nie do odnalezienia, zawsze ma przed oczyma widok malej dziewczynki na peronie, ze skrzypcami, ktore tuli do siebie.
Dziewczynka ze skrzypcami.
Hmmm.
Dziewczynka w zielonym sweterku.
Zima o poranku.
A tak nawiasując, któregoś dnia mi przyszła myśl, że Dziewczynka w zielonym sweterku, to jest temat na operę.
Co0s mi sie wydaje, ze jednak „bedziemy zmuszeni” napasc na Iran.
http://wyborcza.biz/biznes/1,101716,11239639,Iran___cena_naftowego_strachu.html
Zaloby narodowej nie popieram.
Dobranoc.
Świecenie reflekstorem po różnych kątach może dać ciekawe efekty – poznawcze, estetyczne. Ale warto przy tym uważać, żeby przy okazji nie dać komuś, Bogu ducha winnemu, po oczach.
To wy se napadajcie. 😉
Ano Ago – nie da się tak.
Zawsze światło reflekstora kogoś ubodzie w oczy.
Można tylko powiedzieć – przepraszam, nie chciałem.
Jestem zakłopotana uwagami Klakiera.
Też nie lubię zadęcia narodowego i wszelkich urzędowych obchodów, ale myślę, że może jakiejś części osób, które są dotknięte bólem takie wspólna żałoba przynosi choć częściową ulgę.
Jestem typem samotnika i często myślałam, biorąc udział w różnych uroczystościach pogrzebowych, że, jak odejdzie ktoś z moich bliskich, nikogo nie zawiadomię.
Kiedy odeszła moja Mama, z wielką wdzięcznością przyjęłam obecność osób, które przyszły, że były ze mną, że ktoś umył moje brudne gary, że ktoś wziął mnie pod rękę na cmentarzu i inne takie gesty.
Dopiero postawiona wobec takiej sytuacji doceniłam obecność innych i było to dla mnie prawie szokujące odkrycie.
Dlatego teraz myślę, że może taka wielka żałoba jest dla nich – bliskich ofiar, a nie dla nas widzów, karmionych setkami ofiar codziennie.
Niezręczność sformułowań wszystkim nam się zdarza i wcale to nie musi oznaczać, że się coś złego miało na myśli. Takie sprawy można szybko wyjaśnić i wystarczy do tego minimum dobrej woli. 😉
Ja się, prawdę mówiąc, nie poczułem przez Klakiera postawiony po drugiej stronie barykady, ale skoro Aga tak to – z przykrością – odebrała, to nie było lepszego wyjścia z sytuacji niż proste (a czasem tak trudne) 3 słowa: przepraszam, nie chciałem. 🙂
Ależ dlaczego jest Pani zakłopotana?
Czasem sobie myślę, że pochodzi Pani z Kresów.
Podobną wrażliwość miały Osoby, które znałem, a które stamtąd pochodziły.
To zawsze była jakaś opoka, odniesienie do Dekalogu.
MtSiódemeczko, mnie się wydaje, że mogą być różne formuły publicznej żałoby i niekoniecznie musi być ona narodowa, z całym zadęciem, które dla członków rodzin może wręcz jakoś się kłócić z ich osobistym bólem.
Ale może to ja tak mam, że by mi się kłóciło, a inni wcale tak mieć nie muszą?
Oczywiscie, mtSiodemeczko, kazdy z nas potrzebuje by inni docenili nasza strate.
Ale ja jestem przeciwny zarzadzaniu przez administracje panstwowa wspolczucia i obarczania calkiem wymiernymi kosztami tego wspolczucia innych.
Mysle, ze nie mialbym nic przeciwko temu by prezydentr po wyrazeniu wlsnego wspoczucia rodzinom ofiar, zaproponowal abysmy np zapalili swieczki za ich przerwane zycie, nie mam nic przeciwko temu by ksieza w kosciolach zaproponowali wspolna modlitwe za dusze Zmarlych i za ich osierocone rodziny, ale nie odgorne nakazy do wszystkich obywateli aby „obchodzili” zalobe tego dnia, albo nawet dluzej.
W czasie jednego weekendu ginie na polskich drogach woecej ludzi niz w tej katastrofie. POnadto wielu obywateli na codzien zmaga sie z umieraniem, ciezka choroba kogos bliskiego. Lub z inymi straszliwymi przypadkami „zazdrosnego Losu” ( to „ourageous fortune” z Hamleta, fatalnie przelozone) .
Wiec to chodzi o to, by nie narzucac wszystkim jak maja te, a nie inna katasrofe przezywac, zbierajac jednoczesnie punkty jaki ten rzad jest ludzki i humanitarny. Bo jego to nic nie kosztuje.
Lajznalem z Bobem.
To prawda, Mordko, wiele jest cierpienia na świecie, ale nas to niewiele kosztuje, nikt nikogo nie zmusza do rozpaczy, ale taki mam pogląd na sprawę, wbrew jakby własnym przekonaniom.
Przekonuję się, że różne ugruntowane we mnie opinie, w zderzeniu z osobistymi doświadczeniami, nie są już tak kategoryczne, a nawet całkiem fałszywe.
Ad mt7 4 marzec 12, 15:19
„Przekonuję się, że różne ugruntowane we mnie opinie, w zderzeniu z osobistymi doświadczeniami, nie są już tak kategoryczne, a nawet całkiem fałszywe.”
To piękna konstatacja – takie nasiąkanie Mądrością Doświadczenia.
Wolałabym, żeby Klakier zastanowił się nad tym, o co mi chodziło, a nie przepraszał. 🙁 Nie poczułam się dotknięta i żądna przeprosin – po prostu nie zgadzam się z jego obserwacją (przechodzącą w interpretację). Ale nigdzie nie jest napisane, że będę zawsze dostawać to, co wolę. Tak dobrze, to, zdaje się, nawet satrapa nie ma – w przeciwnym razie Bobik nie musiałby walczyć z wirusem. 👿
Rozmarzylem sie, ze jestem Ksiedzem. Albo Rabinem. Albo Mulla.
Co zrobilbym w obliczu tego, ze ktos, jakas rodzina lub sasiedzi z mojej kongregacji czy parafii przezywa w tej chwili straszliwy bol z powodu utraty kogos bliskiego w katastrofie?
Otoz gdybym byl Ksiedzem, Rabinem lub Mulla powiedzialbym na nabozenstwie tak:
Oczywoscie zmowmy modlitwe, majac nadzieje, ze pomoze ona nam samym uporac sie z bolem duszy, rozpacza, poczuciem bezsensu.
Ale potem zwrocmy oczy ku tym, ktorzy dzis cierpia najbardziej – bloiskim Ofiar. I pspieszmy im z pomoca. Niech to bedzie drobna pomoc – ugotowanie obiadu, przygotowanie domu na przyjecie zalobnikow, zawiezienie dziecka do babci, obzdwonienie urzedow, bo tych formalnosci bedzie duzo, zawiezmy czlonka rodziny do zakladu pogrzebowego, zrobmy zakupy, zorganizujmy stype lub inna uriczystosc memorialna, znajdzmy i zaproponujmy muzyke na nia. Slowem miejmy uszy i serca gotowe na pomoc w uporaniu sie z tragedia.
Modlitwa jest wazna, ale bedzie na nia czas pozniej. A teraz zrobmy wszystko co w naszej mocy, aby rodziny nie pozostaly w czterech sciananch wlasnego domu bez konkretnego, praktycznego wsparcia.
Szkoda, ze nie jestem Ksiedzem.
Też żałuję, Mordko. Dodałabym: pamiętajmy o nich także po pogrzebie, gdy pustka w domu i osierocone rzeczy bolą na każdym kroku. Niech nie zostaną sami z żałobą.
Bobik, jako Satrapa.
Już to widzę Oczyma Wyobraźni, jak Bobik (jako Satrapa) podejmuje decyzję, aby komuś ściąć głowę.
A klakier się zastanawia…
Bobik może każdego skrócić o pasztetówkę 😉
Żałoba narodowa oznacza odwołanie różnych imprez – to są wymierne koszty dla ich organizatorów. Zgadzam się z Kotem Mordechajem, że można było znaleźć inne rozwiązanie. Choć kiedy tak kalkuluję, jednocześnie się wzdragam, bo jest coś okropnego w takim 'wycenianiu’ każdego nieszczęścia: czy jest na tyle duże, żeby ogłaszać narodową żałobę? Bez dwóch zdań okropne. 🙁 Ale decyzję trzeba podjąć.
Piękne kazanie, Kocie. Pomóżmy też tym, którym się udało przeżyć, ale odniesli rany na ciele i duszy. Pokiereszowani, uwięzieni, w nocy, w zimnym wagonie, bezradnie słuchający krzyków współpasażerów. To dla nich trudne doświadczenie. I podziękujmy ludziom, którzy pośpieszyli z pomocą.
Pewne, że życie rewiduje różne nasze przekonania, a śmierć może jeszcze bardziej. Ale zarówno na sytuacje codzienne, jak i ostateczne, reagujemy bardzo różnie, toteż naszych osobistych odczuć i myśli w tych sytuacjach nie możemy uważać za „miarę rzeczy”. Najlepiej pozwolić każdemu przeżyć to po swojemu, nie komentując, starając się tylko mu zaoferować taką pomoc, jaka rzeczywiście jest potrzebna.
Natomiast pytanie o żałobę narodową nie jest już pytaniem osobistym, tylko publicznym i tu „wtrącania się z boku” i wyrażania swojego zdania nie można uznać za bezzasadne. Bo tu chodzi też o formułę ogłaszania i obchodzenia takiej żałoby również w przyszłości.
Skrócenie o pasztetówkę natychmiast wchodzi do repertuaru najstraszliwszych kar, jakimi dysponuję ❗
O, właśnie. Każdy przeżywa po swojemu. I nie tylko naszych odczuć i myśli, ale i zachowań, nie powinniśmy uważać za „miarę rzeczy”.
Bobik słusznie prawi.
Ogłaszanie Żałoby Narodowej mającej pokryć Milczeniem zaniedbania, które doprowadziły do katastrofy nijak się ma do żałoby. A wszystko w ramach „ciszej nad tą trumną”.
Każdy z tu czasem obecnych bez wątpienia odczułby taką karę niezwykle dotkliwie. Niezależnie od emocji, jakie w nim budzi (bądź nie) pasztetówka w życiu pozablogowym. 😉
Haneczko, dlatego wlasnie, aby nie pozostawiac rodziny samejpo pogrzebie w niektorych religiach lub obyczaju ustanowione zostaly konwencje, ktore maja temu zapobiec. Bardzo rozbudowany obyczaj, trwajacy rok obowiazuje w spolecznosci romskiej – poczynajac od pogrzeby, kied pali sie stare ubrania i kupuje nowe na caly rok, a pozniej nastepuje rozliczne „stopnie” zaloby.
Bardzo skonwencjonalizowany jest obyczaj zydowski – podzielony na trzy etapy zaloby: Sziwa (czyli siedem dni) zaczynajacy sie od dnia pogrzebu. Po pogrzebie rodzina pozostaje przez siedem dni w domu, odwiedzana przez wszystkich, wszyscy siedza nisko (na podlodze lub specjalnych krzeskach z siedzeniem tuz nad ziemia) lustra sa zasloniete, nie wolno rozmawiac w Domu Sziwy o polityce czy biznesie, mozna jedynie o Zmarlym, ale i tu obowiazuje konwenans: nie wolno np. powiedziec: no, ale przynajmniej przestal sie meczyc, albo – na szcescie masz jeszcze inne dzieci, albo wiem co w tej chwili czujesz i wiele innych formulek, ktore przychodza nam do glowy, kiedy ie wiemy co powiedziec aby pocieszyc. Pocieszac nalezy, ale nie glupio: czas leczy rany, zobaczsz, ze bedzie dobrze etc. Ten kto utracil nie chce sluchac glupot i nie powinien. Wolno owiedziec: wraz z toba odczuwam bol po stracie.
Potem jest drugi etap zaloby – 30-dniowy, Szloszln, kiedy mozna juz wychodzic z domu, lustra znow sa odsloniete i nastepuje powolny powrot do „zycia” dla najblizszych. Niemal wszystkie restrykcje oboiazujace w czasie Sziwy, sa uchylane, miesiac ten (od dnia pogrzebu) konczy oficjalny okres zaloby dla wszystkich, procz rodzicow i (czasami) dzieci zmarlego. Nalezy powracac do pracy, do zycia, ale unikac wszystkich zbyt radosnych uroczystosci, zachowywac zalobny stroj etc.
Rok po pogrzebie, w czasie ktorego nalezy regularnie odwiedzac miejsce pochowku, ustanawia sie grobowiec i jest przytjecie, najczesciej na cmentarzu. Jest ono dosc skromne, ale z alkoholem 😈 , po ktorym zaloba jest skonczona dla wszystkich. Na cmentarzu wolno wspominac Zmarlego, opowiadac o nim zabawne anegdoty, przypominac osiagniecia etc.
Coś mnie dręczy. Jeśli to błąd ludzki był przyczyną katastrofy, to był on pewnie jednostkowy, a osoby, które mogły go popełnić, zapewne do czasu wyjaśnienia sprawy nie będą pracować. Ale jeśli to jakaś usterka techniczna, to mam nadzieję, że wyłączono z użytkowania wszystkie elementy, w których mogła wystąpić. Może mi się myli życie z literaturą (Opowieści o Pilocie Pirxie). 😳
Co powinniśmy uważać za miarę rzeczy?
Przekaz medialny?
Manipulacje polityczne obliczone na przetrwanie do końca kadencji (lub do walki o kolejną)?
Żądanie, aby się to już nie powtórzyło – no ale skoro się powtórzyło?
Badanie przyczyn katastrofy tego typu, jesli nie sa one oczywoste (np. motorniczy dostal zawalu serca) trwaja bardzo dlugo, czasami pare lat. Chodzi nie tylko o to by przeprowadzic bardzo skomplikowane testy techniczne, sprawdzic inne pociagi z tego taboru lub wyprodukowane przez te sama fabryke, ale takze o to by ucichly zrozumiale w tej sytuacji emocje i mozna bylo spokojnie wyciagnac wnioski na przyszlosc.
Tak zawsze bylo ze wszystkimi wiekszym katastrofami pociagow, ktore pamietam w Anglii. Przez ten czas ekipa badawcza nie ma prawa sie wypowiadac publicznie na temat domniemanych przyczyn katastrofy. Az do zakonczenia dochodzenia i oficjalnego ogloszenia rezultatow.
Ale tu sprawa jest prosta – ktoś skierował pociąg na tor pod prąd. Taka decyzja nie należy do maszynisty.
Ta katastrofa jest kopią tej:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_kolejowa_pod_Ot%C5%82oczynem
jazda torem niewłaściwym (lewym dla danego kierunku) jest dopuszczalna tylko na podstawie pisemnego rozkazu szczególnego, doręczonego maszyniście za pokwitowaniem
Wiem, Kocie. Nie chcę wcale, żeby się ekipa badawcza przedwcześnie wypowiadała na temat tego, co BYŁO powodem katastrofy. Ale chciałabym, żeby póki co wyłączono z użytkowania wszystkie wihajstry, które MOGŁY być tą przyczyną.
Jak napisała Haneczka: życie toczy się dalej. Czas mi się nim zająć, bo coraz głośniej dobija się do drzwi, ale zajrzałam jeszcze do najświeższych doniesień i widzę niestety, że wielu poszkodowanych ma poważne obrażenia. 🙁
Ad Kot Mordechaj
Przypadek nagłego zachorowania maszynisty jest związany z pewnym przyciskiem, który maszynista pociągu naciska nogą – każde zwolnienie tego przycisku skutkuje zatrzymaniem pociągu
Jaak sie czujesz, Bobiku? Czy smarlanie wciaz dokucza? czy papierosy pomagaja? 😈
Przypomniało mi się coś w związku z ewentualnością zmęczenia maszynisty. Rozmawiałem kiedyś z kierowcą dalekobieżnych autobusów, który opowiadał mi o wcale nierzadkich praktykach firm, zmuszających pracowników do jazdy nawet i przez 30 godzin. On sam też się zgadzał na to wymuszanie, dopóki mu się nie zdarzyła taka historia: wiózł szkolną wycieczkę z Hiszpanii do Niemiec i nawet sobie nie zdawał sprawy, jak bardzo jest zmęczony, kiedy nagle, w 26 godzinie jazdy, ujrzał przepływającą majestatycznie w poprzek szosy sześciomasztową fregatę. Wydęte żagle łopotały i w ogóle wszystko było jak najbardziej realistyczne. W tym momencie dotarło do niego, że coś jest bardzo nie tak, zatrzymał autobus, powiedział „kochana wycieczko, dalej na razie nie pojedziemy”, zadzwonił do firmy i kategorycznie zażądał przysłania zmiennika. Oczywiście miał potem duże kłopoty i musiał w końcu z tej firmy odejść.
Nie twierdzę oczywiście, że i PKP takie metody stosuje, albo że akurat to było przyczyną katastrofy. Chodzi mi o to, że w grę mogą wchodzić przeróżne czynniki, o których nie mamy pojęcia, jeżeli akurat przypadkiem nie rozmawialiśmy z insiderem.
Papierosy pomagają zawsze. 😎 A smarkanie przeszło, że tak powiem, w inny stan skupienia, co zwykle bywa sygnałem, że wkrótce przejdzie na dobre. 😉
Żeby jeszcze za oknem nie deszczyło depresyjnie, mogłoby być w miarę znośnie… 🙄
To niewykluczone, ale doniesienia prasowe temu przeczą.
Tylko mi tych skrzypców żal.
Ale skąd oni wiedzą, że jechały tym pociągiem?
Tak, to jest podobno czesta praktyka.
Pamietam, ze za PRLu bywalo inaczej. Kiedys kocieciem bedac jechalem ze swym dziadkiem do Warszawy z Lublina – tylko dlatego, ze Miniterstwo Zdrowia lub jakas jego agenda przyslalo kierowce sluzbowego samochodu.
Bylo lato, straszny upal i w Polsce szalala epidemia ospy. Chodzilo zatem, ze ministerstwo chcialo miec natychmiastowa strategie przeciwdzialania, mialo pilne spotkanie najlepszych epidemiologow w kraju i stad wyslany byl samochod po Dziadka. Jakies 50 km przed Warszawa, w jakims malym miasteczku, kierowca wyszedl i powiedzial: dalej nie wioze, bp jestem za kierownica juz osiem godzin i wiecej mi statutowo nie wolno. Bierzcie taksowke, a ja ide odpoczac.
I tak sie tez stalo.
Obstawiam, że to było w Garwolinie.
W Garwolinie była kultowa knajpa „Zacisze” u Mulartowej.
Sam Kozdra tam robił posiady wracając z Warszawy do Lublina.
Nie naciska nogą, ten maszynista, tylko co jakiś czas, na sygnał dźwiękowy, naciska ręką. To tak dla sprostowania sprostowania.
A w tym wszystkim najbardziej* dla mnie przygnębiający był najwyższy urzędnik, tępo tłumaczący, dlaczego trzeba ogłosić żałobę taką, a nie inną. To już ten drugi z wąsami był bardziej rozgarnięty. 👿
*najbardziej, bo ze sposobem podawania wiadomości przez media już się pogodziłem.
Znalazłem w sieci ślad wspomnień o restauracji u Mulartowej
:
„U Mulartowej /prywatna restauracja/ przed 22-gą wchodzi do pokoju. Kilku panów kończy „kolację”. „Kelnerka” sprząta resztki i „prosi kończyć”. A pan premier zasiada i przemawia: proszę pani tu zawsze dostaję pyszną smażoną kaszankę z chrzanem i poproszę.”
za:
http://www.kuriergarwolinski.pl/forum/index.php?topic=747.0
To, kurka wodna! BYLO w Garwolinie, niechaj skonam!
O pod tym linkiem to jeszcze lepsze opowieści
Przepraszam i jeszcze jedno. Na pewno Ganowefa Mulart. Panie Boże i znowu dałem się sprowokować. Ten niewielki drewniany domek jeszcze stoi. Dwa niewielkie pokoiki nie licząc jednego stolika służbowego w pierwszym pomieszczeniu gdzie był bufet. Podstawowa klientela sąd, prokuratura, adwokaci, milicja. W sklepach „nagie haki” a tam od rana dla głodnych i spragnionych domowy gorący rosołek z makaronem oczywiście domowym i przyprószony zieleninką./ W Nowej trzeba było kelnerkę wyganiać po zieleninę do warzywnego sklepu do p. Ptaszkowej/. Cielęcinka duszona, wątróbka z cebulką, sznycel po wiedeńsku, schabowy na życzenie z kostką którą się zabierało do kina żeby sobie poćmoktać. Niezapomniane przepyszne pierożki prażone w głębokim tłuszczu. W sezonie zając, kuropatwa, sarnina, dzik. Brać spod zawołania św. Huberta też tam często gościła. Otwarte od rana do ostatniego gościa. Dwie kelnerki na dochodne. Pytały tylko o zakąski, wódkę podawały bez pytania. Oczywiście do każdej butelki oranżadę od p.Mariana P. Normalne zawołanie: pani Marysiu dwa schabowe i po chwili na stole ląduje pół litra czystej oranżada a za minutkę dwa wysmażone pachnące prosto z patelni kotlety. Nowalijki na bieżąco pysznie przyprawione. Nikomu nie przeszkadzał brak białych wykrochmalonych obrusów na stołach ani innych bajerów. Tam się jechało najeść. No napić też. Szefowa nie tolerowała nawalonych. Masz dosyć spadaj. Tam nikt nie chodził od stolika do stolika. A cha tam się z miasta nie chodziło. Tam się jechało taryfą. Do CIOTKI proszę. I każdy wiedział o co chodzi. Dla tych co się zasiedzieli a i okoliczność tego wymagała Szefowa proponowała taksówkę. Słynął ten przybytek szeroko w Polsce. Na zakończenie: na postoju do taryfy wsiada starszy nawalony gość. Do CIOTKI MULARTOWEJ proszę. Taksówkarz rusza. Gościu przykimał. Po jakimś czasie otwiera oczy rozgląda się. Panie gdzieś mnie pan przywiózł to brama na cmentarz. No właśnie. Ona już tu od dawna. Niestety…….
Kozdra nakazal wywalenie mego Dziadka z pracy.A iedy ktos tam inreweniowal powiedzial: niechaj idzie lody sprzedawac. Byl to wyjatkowy czlonek mieski. Przed nim byl znacznie spokojniejszy Dabek (dombek) za sekretarza wojewodzkiego.
Piekna opowiesc. Tchnie autentryzmem.
Dąbek to była ciekawa postać.
Trochę chyba Wallenrod.
Byłem wówczas małysz – i dziś co mnie stanowić.
Ale pamiętam.
Mowiono o nim, ze byl przyzwoity. Pewnie jak na garbatego… 😈
A nie wiem, jak to do końca było.
Pisałem – jam wtedy małysz był.
Cieszył się tzw „dobrą opinią”.
W powiatowym lubelskim miasteczku, w którym mieszkałem.
Bywali tacy sekretarze – sekretarz, ale dobry człowiek.
No taka mi dobra opinia o tym człowieku pozostała.
Kozdra… ja nie mam zwyczaju źle mówić o umarłych…
Kozdra wg wiki byl tez zlodziejem:
Na podstawie wyników kontroli Najwyższej Izby Kontroli, gdzie został oskarżony o przywłaszczenia na kwotę 750 tysięcy złotych – wydalony z partii. Uchwały o wydaleniu, podjętej przez struktury wojewódzkie partii, nie zatwierdziła Centralna Komisja Kontroli Partyjnej, która początkowo ukarała Kozdrę naganą z ostrzeżeniem, by kilka miesięcy później podjąć decyzję o zatarciu kary.
czytałem to
Ale ja tu w innej sprawie – choć niezbyt będąc uprawnionym (no może regionalnie(
http://www.youtube.com/watch?v=QdUlwGCbsQk
Nie slyszalem tego od ponad 40 lat!
Ale pamietram nasza lokalno-patrioryczna radosc!
Głównym Uprawnionym to jest chyba Irek, a reszta warunkowo. 😉
Bobiku – to jakieś wirtualnie silnie podkazoczające oświadczenie.
hmmm – ciekawe co brykający w tereny zielone Irek odpowie.
A tu się okazało, że Kot Mordechaj kaczki pożerał u Mulartowej (choć się do tego nie przyznaje)
Ach nie, Klakierze, w tereny zielone bryka berliński Ryś. A Irek wprawdzie też czasem wyrusza w teren, ale niekoniecznie zielony i raczej nie S-bahnem. 😉
:-
🙂 Zorientowałem się się w swej pomyłce dopiero po wysłaniu posta.
Z przeprosinami
Ale Kot Mordechaj, pożerający kaczki u Mulartowej, to mnie nadal silnie interesuje
Znamy już przyczyny katastrofy
Demonstrację prowadził dziennikarz TVP Jan Pospieszalski. – To obecni rządzący nie potrafili zadbać o życie osób, które na trasie Warszawa – Kraków uczestniczyły w katastrofie – mówił, nawiązując do wczorajszego wypadku pod Szczekocinami.
Odpadniety tymczasem – w tv zaczal sie DaVinci Code, przez ktory nie przebrnalem jak wyszla ksiazka.
Az sie trzese z podniety. 😈
Z dzisiejszych spotkań z przyrodą
https://mail-attachment.googleusercontent.com/attachment/?ui=2&ik=4b6d973dfb&view=att&th=135df0f78f6ba06f&attid=0.1&disp=inline&realattid=f_gzeftn6n0&safe=1&zw&saduie=AG9B_P8DuilhxYNF386Ph3xkqmkP&sadet=1330887514851&sads=PRKRguyHOy7kC4QASbDLCcQwx_E
Nie mylić z terenami 😎
Idę na balety. Do Mezzo of course 🙂
No, maluczko, a Mordka zatrzęsie się z całkiem czego innego, jeżeli nie wyłączy telewizora 🙄
Ale ja o te kaczki, to zapytam ponownie.
Na razie się oddaję w objęcia gg.
Ci z prowincji, to tak mają – mylają!
@Bobik (17:41)
Też bym zwątpiła, bo tę fregatę sześciomasztową widział podwójnie 😉
Popieram wszystkich, którzy nie popierają rządowego „pochylania się” nad tragedią, która się wydarzyła. Zorganizowanie takiej wycieczki w miejsce tragedii kosztuje kupę forsy podatników, no bo przecież za własne nie jadą.
I darmowy pijar za to mają, bo tacy wrażliwi…
Hipokryzja na koszt państwa. Czyli podatników.
Alicjo, gdyby premier tam nie pojechał natychmiast byłoby że: wolał się weekendowo byczyć, guzik go to obchodzi, jest nieczułym draniem, a w ogóle to gdzie jest zamiast być tam, gdzie powinien. Nie da się dogodzić.
Zgadzam sie, ze nie powinien krecic sie pod nogami, gdy wlasnie rozpoczela sie akcja ratunkowa. Gdyz znajac nasze wschodnioeuropejskie zamilowanie do bizantyjskich procedur, tylko tam przeszkadza zajetym ludziom. Nazajutrz tak. Ale nie tego samego dnia.
Wracam, po reklamie.
Z jednej strony, coś w tym jest, co pisze Alicja; z drugiej, Haneczka też ma rację. A z trzeciej, może dobrze, że rządzący przekonali się sami, jak to z bliska wygląda – już zdjęcia są wstrząsające, nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jakie to robi wrażenie, gdy się stoi tuż obok, czy rozmawia z rannymi. Niby wiadomo, jest to oczywista oczywistość, że konkretne decyzje finansowe, prawne, organizacyjne, maja wpływ na zwiększenie bądź zmniejszenie ryzyka różnych tragedii, a także sprawność akcji ratunkowej. Ale myślę, że taki kontakt z tragedią, oko w oko, może być istotny. U władcy zamkniętego w szklanym pałacu rośnie ryzyko postępującej wady wzroku: poddani mogą mu się jawić w formie cyferek, albo co najwyżej ludzików na szklanym ekranie.
Rządzący to już widzieli z bliska jakiś czas temu za swej kadencji – ino wniosków nie wyciongli wierząc, że się to już nie zdarzy.
Albo, ze to trafi opozycję, jak wygra wybory.
Mam takie wrażenie, że w Polsce się uprawia politykę w myśl zasady – zostawmy jak największe szambo tym, co będą po nas. A sprytny Kaczor tak to posterował, że trzeba jeść tę swoją żabę!
Odmawiam przyjęcia założenia, że polscy politycy – z którejkolwiek strony sceny politycznej – podejmując decyzje liczą na to, że doprowadzą one do tragedii za rządów opozycji, co im przyniesie polityczne korzyści.
Można się mylić – to rzecz ludzka
Klakierze, ja Cię serdecznie proszę, możesz konkretniej? Kto się tu, Twoim zdaniem myli i co do czego? Ja, Ty (zapewne nie), Tusk, Kaczyński? Bo nie wiem, z czym mam się nie zgodzić. 😈
Ja?
Ja mam bardzo małe zaufanie do tego, co piszę.
To wynika z pokory, że mam małą wiedzę.
Ale jak się człek rozgląda w tej polityce, to widzi.
Od początku tej kadencji rząd łyka swoje żaby.
A to leki, a to akta.
A Donalda Tuska na kolejnej katastrofie kolejowej, to można puszczać z archiwum telewizji.
Jeśli to jest odpowiedź na moje pytanie, to potrzebuję tłumacza. 🙁 I korepetycji z komunikacji. 🙁
no przecież nie mogę napisać wprost, że to jest łobuzerka – z naszego podwórka…
Bry!
Dla pikanterii dodam, że Tadeusz był, widział, wrócił. Ostatni event było nieco ekscytacją podszyte, nie, Tadeusz?
Tadeusz też wpisał ko-recenzyjkę w blog PK, ale oczywiście mu się z ekscytacji kolejowych emaile pomerdały i czeka w poczekalni na PK. Nie, Tadeusz, wspanialcze??
A nadmiarem egotyzmu byłoby powtarzanie owego mini-tekstu tu. Tak, Tadeusz. Racja!
I jeszcze jak to w Warszawie w sobotę to jest wiosna, to ja zdecydowanie wolę swoje poniemieckie klimaty 👿
O magnoliach pisałem, nie?? Ech…
No tak, fleksja jak zwykle rozlazła… ech…
erratum= Ostatni event był nieco ekscytacją podszyty
to ta wiosna warszawska 🙄 zmraża resztki mego konformizmu językowego.
Tadeuszu w Co w duszy gra, to się tylko pytają o skrzipcy.
Napisz proszę jak zdzierżyłeś pod … jakoś to Pani Szwarcman ujęła, ale nie pamiętam…
No!
Święto Wiosny.
W Sztolycy.
Magnolji to u nas jak na lekarstwo – na Placu Trzech Krzyży (dla tych co jadą autobusem – czerwonym)
Nie pętał się. Wszystko, co powinno być, było na miejscu szybko i zadziałało. Nie czepiajcie się ludzi, którzy zrobili to, co musieli, w okolicznościach w jakich nigdy nie chcielibyście się znaleźć.
Szkoda, że po szkodzie.
A jak nie petal sie to dobrze. Zwracam mu honor.
😈 😈
vitajcie! Bobiku piekny tekst. Gdyby mnie ktos zpytał kim jestem pewnie tez odpowidziałbym nazwą zawodu /zawodów/.. Fatalna sprawa tak sie dać skołować 🙂 Ważny temat poruszyłeś bo kim jesteśmy? Aż chce sie zacytować… być albo nie być oto jest pytanie … :):):) dobrej nocki 🙂
Przypadki, kiedy udało się przed szkodą, nie są odnotowywane. To niemedialne.
Czyli musi być szkoda, aby było medialnie.
Musi, przysypiał na lekcjach o pozytywizmie.
Hm.
Hmmmmmmm.
Kiedyś pukanie do drzwi. Ankieter. Nie, ankieterka. Uch.
— Prosimy Pana o…
— Ale je nie udzielam… i nie mam czasu. I nie palę i nigdy nie paliłem.
Skupiłem wzrok. Ankieterka. Jaka piękna…. zaróżowiona, spłoszona, bezradna.
Schodziła powoli po schodach.
No tak, kolejna szansa życia przeszła koło nosa. Po schodach.
Trochę zrozumienia dla ankieterów…
Przeszła…?
Zeszła!
Po schodach…
Nie doczekam się dziś warszawskiej wiosny .
Trzeba sięgnąć do klasyki.
http://www.youtube.com/watch?v=eNrNP7y9gts
Dobrej Nocy.
Klakierze, szlag przenajcięższy mnie trafia, bo zdarzyło się nieszczęście. Na razie nie wiadomo, przez kogo zawinione, a już wszyscy znają się na kolejnictwie (jak poprzednio na lotnictwie). Codziennie mnóstwo pociągów jeździ po kraju, bezkolizyjnie. I nie patrzę na to jak na cud. Oczywiście można przyjąć, że kraj jest w ruinie i ludzie padają jak muchy z powodu najgorszych od stuleci rządów, ale to nie moja optyka.
Magnolie w Warszawie są nie tylko na Placu Trzech Krzyży, ale i w ogrodach botanicznych (powsińskim i UW), w Wilanowie, podobno w Parku Skaryszewskim, na pewno i w innych miejscach. Nie żebym próbowała kwestionować prawo Wrocławia do tytułu Polskiego Miasta Magnolii. 😉 Tadeuszu, na PK przyjdzie Ci pewnie trochę poczekać – pisała, że wyjeżdża bez laptopa. Wrzuć, wspanialcze, recenzyjkę jeszcze raz, tylko z dobrym adresem – toż PK może potem wyrzucić tę niewpuszczoną, zamiast dopuszczać do dubla. No chyba, że nie zachowałeś tekstu w jakiejś wdzięcznej pamięci – to nie namawiam do powtarzania trudu tworzenia. 😉
Haneczko, ja też nie patrzę przez te okulary. Ale to już chyba napisałam.
Haneczko, tu nie chodzi o optykę powypadkową.
I wszystkoznawców od kolejnictwa po przestworza.
Pociągi jeżdżą codziennie – zaniedbania w kolejnictwie już idą w dekady.
Ja już Pana Premiera raz (i jak dla mnie wystarczy) oglądałem w telewyżerni w podobnej scenerii (jeśli wolno się tak wyrazić).
Drugi raz i w taki sam sposób, to jednak za wiele (a po drodze jeszcze były powodzie i papryki).
To wszystko razem do kupy wzięte każe mi się obrócić ku tym Mocom Sprawczym, co to powodują i jedyne co mi pozostaje, to chyba tylko, aby zaśpiewać: „Pod Twą obronę…”
A wiesz, też to jeszcze umiem zaśpiewać 🙂 , ale nie zaśpiewam. Staramy się z panem mężem uciekać pod swoją obronę, bo na to jednak mamy jakiś wpływ. A premiera w sceneriach wolę oglądać tego niż poprzedniego. Poprzedni stanowczo gorzej mi robił na całokształt. I nie sądzę, żeby pod jego rządami wody truchlały, a papryki krzepły 😉
Haneczka wydobyla pazury. Nareszcie. 😈
😆 bo pęknę 😆 zawsze miałam pazury 😆 pogadaj Mordko z panem mężem 😆
Nie, no sam widze. 😈
Ha!
Aga kazała, Tadeusz musiał.
Dałem kopiję.
Dobranoc 🙂
Ja? 😯 Kazałam? 😯 Naprawdę mam dziś kłopoty z komunikacją. 😉 A, teraz widzę: nie dodałam 'proszę’. 😳 Ale cieszę się, że dałeś się namówić, Tadeuszu. 🙂
Dzień dobry 🙂
Ja dziś chyba w zastępstwie Rysia… To pewnie ten sok z aspiryny tak wywrotowo na mnie działa. 😯
Dobrze, że Tadeusz zadyrygował i dostarczył Warszawiakom eventu. Tak biedactwa ostatnio mało tych eventów mają, że Pani Kierowniczka w głowę zachodzi, o czym by tu napisać. Nic dziwnego, że musiała po temat do Krakowa pojechać. 😈
A najpiękniejsza magnolia i tak znajduje się naprzeciwko mojego okna i nie dam sobie wmówić, że jest inaczej. 🙂
Premierzy to chya nie bardzo mają inne wyjście, jak jeździć do tych wszystkich katastrof i się tam pokazywać, bo inaczej by ich zjedzono za obojętność, brak serca, arogancję, itede, itepe. Ale gdybym był takiego premiera doradcą wizerunkowym, to bym mu doradził, żeby przyjechał z jak najmniejszym orszakiem, nie pelętał się tam, gdzie służby ratownicze pracują i przed kamery zbyt nachalnie się nie pchał, co najwyżej żeby z daleka dawał się kręcić w rozmowach z ocalonymi lub członkami rodzin. No, może jeszcze z ratownikami, którzy akurat na chwilę przerwali pracę. A wypowiedzi do kamer dopiero po powrocie i jak najmniej bla-bla.
Wiem, wiem, długo bym się na posadzie nie utrzymał. 🙄
Bry!
No nie dość, że mają zimno, mają prawie bezmagnolie i Złote Tarasy, to jeszcze ja się zjawiam co najmniej raz na miesiąc. Trzeba było Warszawiakom ulżyć psychicznie! Zadyrygowaliśmy z Chmurą!
A Aga nie pisząc „proszę” dała mi sprytną możliwość, by przerzucić odpowiedzialność na nią 😉
Ale jej dopisek u PK sugeruje, że też była w tym zacisznym wnętrzu Teatrzyska Wielgachnego. To czemu jej nie widziałem??
Bobiczku, Ty masz wszystko Najlepsze! Np. blog, a zwłaszcza jego gadaczy (pisaczy)!
Och, jak się memu psu gotuje w wątpiach… co to z tego będzie … 🙄
No tak się rano odczytuje i ma problemy z komunikacją ….
Aga nie była tym razem.
No to ja nie wiem co powiedziec.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,11283955,Libijczycy_zdewastowali_cmentarz_wojenny__Zniszczono.html
Mam najlepszych pisaczy, bo ich najsprytniej korumpuję. 😎 Nikt inny nie wpadł jeszcze na to, że z pisaczami trzeba się dzielić pasztetówką, którą sami przynoszą. I ćśśś… lepiej o tym nie mówmy głośno, bo zapomniałem ten pomysł opatentować, więc każdy mógłby skorzystać. 😈
Zwierzaku, myślę, że trzeba powiedzieć to samo, co na niszczenie cmentarzy żydowskich, radzieckich i innych w Polsce: że robią to grupy durniów, mętów, albo/i ksenofobów, za których inni Libijczycy zapewne się wstydzą. 🙄
A oni, żeby Ci zrobić przyjemność, wciskają w siebie tę pasztetówkę, mówiąc sobie, jak nawet pies to może zjeść to ja też nie padnę…
😆
Ja na wszelkie wypadek zawsze noszę w kaburze musztardę.
Chociaż oczywiście pies to znacznie delikatniejsza natura dietetyczna niż człek.
Zależy jaki pies, albo ogólniej, jaki zwierz. 😉 Ja to, prawdę rzekłszy, żołądek mam strusi i żadnej padlinie nie udaje się mnie rozstroić. Za to nasza Pręgowana, to prawdziwa Kocica Na Ziarnku Grochu. Znaczy, każde ziarnko, które się jej wkłada do miski, trzeba 3 razy oglądać, a i tak, mimo wyoglądania, trzymać w pogotowiu kasę na nieludzkiego. 🙄
Nie nie, Bobiku, piszą wyraźnie, że to ci, z których dumny był cały świat.
„oddział libijskich rebeliantów, którzy jeszcze niedawno walczyli z reżimem Muammara Kaddafiego przy wsparciu NATO, z wyjątkową zaciekłością niszczy nagrobki alianckich żołnierzy z II wojny światowej. Ponad 20 uzbrojonych mężczyzn kopniakami powala nagrobki. ”
I co ich tak od razu wyzywać 👿
Tak więc przyczyna jest chyba bardziej złożona. Mam wrażenie, że to może być daleko posunięta chęć usunięcia wszystkiego, co się kojarzy z agresorem, obcym.
Czyli dokładnie jak zniszczenie grobów niemieckich (obcy, agresor) czy żydowskich (obcy).
Wladze Libii natychmiast przeprosily i zapewnily, ze w ciagu 24 godzin szkody na cmentarzu beda naprawione, a sprawcy ujeci. Wczoraj bylo o tym we wszyskich dziennikach, z naciskiem na natychmiastowe przeprosiny.
Dzien dobry.
Bydgoska prokuratura od 10 lat wiedziala o skandalu z sola, ale sprawe umorzyla „z braku dokumentacji”.
Nie ma sobie absolutnie nic do zarzucenia.
Właśnie miałem przytoczyć to, co Mordka – że władze Libii, też w końcu z antykadafistów się wywodzące, od tego wyskoku się odcięły i przeprosiły (czyli się za sprawców wstydzą).
I myślę, że akurat nas ta cała historia nie powinna dziwić. Przypomnijmy sobie opozycję solidarnościową – do pewnego momentu wspólny wróg wszystkich jednoczył, wszyscy się niby zgadzali co do pryncypiów i wydawało się, że w tej opozycji same porządne ludzie. A potem co z różnych szanownych kombatantów powyłaziło…
Jak pomyśleć, że kiedyś X i Y byli po tej samej stronie, to w nieodwracalny stupor można popaść. Już nie będę po nazwiskach, bo wszyscy znają. I co – winić za to nieszczęsnego X-a? Toż wtedy nikt nie pytał o stosunek do do obcych czy do wielu innych, jak się później okazało istotnych spraw. Było jedno pytanie: jesteś za komuną, czy przeciw. A po wygranej reszta miała się „jakoś” ułożyć… 🙄
W sprawie soli to doniesienie też jest niezłe:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11277908,Wojewoda__Jedlismy_te_sol_tyle_lat__mozemy_jeszcze.html
Wprawdzie tak na chłopski rozum wojewoda ma rację – po 10 latach jeszcze kilka dni nie zrobi większej różnicy – ale w takiej sytuacji taka odzywka do mediów, to gorzej niż zbrodnia, to błąd. 🙄
A ja jednak pozwole sobie byc pesymistka, biorac pod uwage jak to sie dzialo u poprzednich wyzwolonych. Powstanie nastepne panstwo wyznaniowe z nieustajaca walka plemienna.
He, he Zwierzaku. Czy państwo wyznaniowe z nieustającymi walkami „plemiennymi” czegoś Ci nie przypomina? 😈 My, Polacy, jako pierwsi możemy sobie powiedzieć „kto jest bez winy… etc.”. 🙄
Oczywiście – myślenie, że po obaleniu Kadafiego Libia stanie się demokratycznym rajem, byłoby naiwnością. Ja też przed krajami arabskimi widzę wiele trudnych i wstrząsowych lat. Ale kiedy zadam sobie pytanie, czy wobec tego Kadafi (albo inny dyktator) był lepszą opcją, odpowiem z niewzruszoną pewnością, że jednak nie. Społeczeństwa arabskie osiągnęły w pewnym momencie punkt krytyczny, w którym odzyskanie podmiotowości zaczęło być dla nich sprawą numer jeden. A kiedy taki proces się zacznie dziać, jest on na dłuższą metę nie do powstrzymania.
Chyba każdemu dyktatorowi wydaje się, że jest surowym, ale dobrym rodzicem, który rozwydrzonego gówniarza (czyli społeczeństwo) musi trzymać w ryzach, żeby sobie krzywdy nie zrobił. Ja wiem lepiej, co dla ciebie jest dobre, czyli program Partii programem narodu. Tyle, że „gówniarz” jednak coraz bardziej dorasta i w pewnym momencie ma już powyżej uszu wszelkiego dyktatu, chce zacząć żyć, a nawet popełniać błędy na własny rachunek. Jeżeli rodzic się z tym nie pogodzi, pozostaje go – zgodnie z freudowską zasadą 😉 – zabić. I wtedy właśnie się zaczyna rewolucja… 🙄
Ja tymczasem mialem polgodzinna rozmowe z krajowa dyrekcja Waitrose’a (siec drogich i bardzo popularnych supermarketow). Nie wiedzieli nic o skandalu z sola. Poprosili o doniesienia prasowe z polskiej prasy. Wyslane. Pytali czy GW jest miarodajna gazeta. Zapewnilem ich, ze pisze o tym w tej chwili cala powazna prasa.
Zapewnili mnie, ze „zbadaja sprawe” i jesli to co im przekazaalem o skandalu z sola przemyslowa okaze sie prawda, podejma stosowne decyzje i wocofaja wszystie polskie produkty z polek do czasu przeprowadzenia wlasnych testow we wlasnych laboratoriach. Oni takie rzeczy robia bardzo szybko, bo inaczej traca finansowo.
A jesli zrobi to Waitrose, to, mam nadzeje, zrobia to tez inne supermarkety.
Waitrose zapewnil mnie takze, ze bede powiadomiony o toku postepowania i o wynikach badan. Oni sa pod tym wzgledem naprawde bardzo dobrzy, bardzo spoleczni.
If nothing else, wycofywanie polskich produktow importowanych, bedzie stanowilo dosc silna presje na polskie wladze zdrowia publicznego, by nie ociagaly sie z ujawnieniem listy firm, ktore korzystaly z podrabianej soli.
Dobrze powiedziane, Bobik. Ja tez tak uwazam. Demokracja nie zapanuje tam pewnie z wtorku na srode, ale sa na dobrej drodze. Allach jest Wielki.
Wot niespodzianka. Putin wygrał w pierwszej turze. No, kto by się spodziewał… 🙄
Ciekaw jestem, czy odbębni te swoje 6 lat w spokoju, czy też jednak „generacja internetowa” nie pozwoli dłużej rządzić sobą tak, jak dotychczas. Znaczy, nie mam większych wątpliwości, że i Rosja kiedyś osiągnie ten swój punkt krytyczny, ale kiedy to nastąpi nie śmiałbym prorokować.
Jak spojrzeć, kto był drugi, to chyba ten Putin nie jest jeszcze najgorszą opcją. 🙄
Upadek niewzruszymowo Zwiazku Radzieckiego powinien nas czegos nauczyc. Ze mianowicie Wielkie Nispodzianki sie zdarzaja.
Ludzie wybrali Putina bo pragna stabilizacji i trudno sie im dziwic, Do Moskwy (za) daleko, do Cara (za) wysoko – mowiono przed rewolucja. Kraj jest najwiekszy na swiecie i Putinowi faktycznie udalo sie wprowadzic stabilizacje. Nikt juz nie boi sie podrozowac na dalekich trasach, ze mu zatrzymaja jacys bandyci samochod, aby sie przekonac, czy nie przewozi swiniaka i nie pozabijac przy okazji wszystkich pasazerow i kierowce.
Jest zatem putinowska stabilizacja.
Ale nic juz nie bedzie tak samo jak przedtem. 60% glosow oddanych „za”, to jednak wielka poprawa w porownaniu z poprzednimi wyborami i z tradycyjnym 99,9%.
Wiec ja tam jestem spokojny.
Fakt, w porównaniu do kontrkandydatów Putin nie był złą opcją. Ale problem w tym, że również tych kontrkandydatów Putin sobie „wybiera”. I takie opcje, które mogłyby mu faktycznie przeszkodzić w samowładnym carowaniu, u podstaw utrąca, metodami nie całkiem demokratycznymi, a nawet całkiem niedemokratycznymi.
Niezależni obserwatorzy nie pozostawiają wątpliwości, że nie były to uczciwe wybory. I nawet gdyby w uczciwych Putin i tak wygrał, tylko mniejszym procentem, to i tak smród po przekrętach zostaje.
A tak, tak. Ale obserwatorzy podkreslaja tez, ze gdyby odwazyl sie na w pelni uczciwe wybory, to tez by wygral podobna liczba glosow.
A co do wybierania sobie konkurentow, to absolutna racja. Putin predzej dopusci do wyborow Ziuganowa czy Zyrynowskiego niz Niemcowa czy Jawlinskiego. Ze o mojej ukochanej Ludzie Aleksejewej nie wspomne.
Pani Luda nie wierzy juz w Jabloko i te opozycje, ktora sie wyksztalcila w ostatniej dekadzie. Nie nauczyli sie rozumnego politycznego kompromisu – powiada. Uwaza, ze ich czas juz sie skonczyl i przyszla pora na mlodsze pokolenia:
http://www.youtube.com/watch?v=KvuY88k4oms
Ludzie chyba maja dosc „zalob narodowych”:
http://wyborcza.pl/1,95892,11286203,Po_katastrofie_pod_Szczekocinami__Nie_dla_zaloby_narodowej.html
Raczej mają i wreszcie ktoś odważył się to głośno powiedzieć
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11286016,_Dlaczego_mam_placic_za_zalobe_narodowa_____list_Artysty.html
W zeszłym roku był tu niedaleko mnie straszny wypadek kolejowy, zginęły dwie osoby, bo pociąg był prawie pusty. W procentach śmiertelność była pewnie trzy razy wyższa, niż w sobotę, no ale sztuki się liczą i to nie było, cytując Gajowego, na granicy trzech województw, więc kierownicy kin i inni muzykanci nie dostali po kieszeni. 🙄
Tak sobie mysle, ze powinna sie odbyc jakas narodowa debata na temat zasadnosci i okoilicznosci oglaszania zaloby narodowej. Oczywiscie nie nalezy tego robic w tej cwhili, gdy ludzie maja przed oczyma kadry telewizyjne z katastrofy i gdy kazdy glos przeciwko zalobie musi byc koniecznie uprzedzany wstepem „bardzo wspolczuje etc…”
Nalezy to zrobic wtedy kiedy nic tak spektakularnego sie nie dzieje i mowic mozna pelnym tekstem: dlaczego mam ponosic koszty waszych politycznych pijarow? Dlaczego jestem zmuszany do zalobnictwa, kiedy ono mnie w gruncie rzeczy nie obchodzi wiecej niz informacje o innych katarofach, mniej spektakularnych, ale pochlaniajacych wiecej ofiar? Jakim prawem prezydent zmienia mi ramowke w tv czy radiu? A ponadto: czy nie mozna oglaszac zaloby narodowej, ktora kazdy sam sobie przezywa w sercu, bez odgornych nakazow co mu mozna tego dnia robic? I dlaczego, kiedy juz jest narodowa zaloba trwa ona dluzej niz jeden dzien?
O tym wszystkim nalezy rozmawiac pelnym glosem i jednoznacznie. I oglaszanie zaloby narodowej nalezy odebrac prezydentowi, a przekazac w rece Sejmu, gdzie odbedzie sie tajne glosowanie. Bo niestety kazdy prezydent stchorzy pod naporem telewizyjnych obrazow, majaczacych na horyzoncie wyborow, a takze wtedy kiedy nalezy odwrocic uwage spoleczenstwa od innych spraw (np calej dekady zatruwania ludzi skazona rakotworczymi substancjami w zywnosci i kompletna dziesiecioletnia indolencja prokuratury, ktora wiedziala, ale schowala pod dywan) .
Za cale swoje zycie pamioetam tylko jedna zalobe narodowa w Angli – podjeta przez czulego na slupki popularnosci premiera Blaira. Bylo to po smierci Ksieznej Diany, kiedy faktycznie spoleczenstwo, zdecydowana jego wiekszosc zamarla w szoku. Nie wiem czy byla byc moze jeszcze zaloba narodowa po smierci uwielbianej i szanowanej przez narod Krolowej Matki, bo bawilem wtedy w Paryu i wszystko zwiazane z jej smiercia mi umknelo (poza awantura w BBC kiedy setki tysiecy ludzi daly wyraz oburzeniu na prezentera dziennika, bo oglaszajac o smierci Krolowej Matki nie zmienil zbyt frywolnego kolorystycznie krawatu i pozostal w nim prawie do konca dnia, kiedy wszystkie centrale telefoniczne BBC zostaly zatkane telefonami oburzonych telewidzow).
A z ta zaloba po Dianie, to bylo tak, ze ludzie sie domagali, naptawde sie domagali, choc powazna prasa starala sie studzic emocje. A dla Blaira byl to wspanialy moment, kiedy mogl plawic sie w roli jesli nie ojca narodu, to z pewnoscia wujka. Usilowal nawet przejac organizacje pogrzebu, do czego nie mial zadnego prawa, gdyz historycznie zajmuje sie tym jeden posel z jakims odpowiednim tytulem „zalobnka-organziatora panstwowych pogrzebow” lub cos w tym rodzaju. Blair zostal surowo ofukniety przez Parlament i media.
Ta zaloba nikogo do niczego nie zobowiazywala, choc nastroj byl taki, ze niektore teatry musicalowe odwolaly spektakle.
Pamietam jak Stara wracala tego dnia poznym wieczorem (byl to piatek, dzien przed pogrzebem) metrem do domu po pracy. Atmosfera w wagonie byla bardzo wyciszona, ludzie wracali spod domu Diany, gdzie skladali kwiatki i zaplalali swieczki. W pewnym momencie do wagonu weszla bardzo rozesmiana i halasliwa grupka wloskiej mlodziezy -5-6 osob. Mieli po 16-18 lat. Wszyscy patrzyli na nich zgorszonym wzrokiem, ale nikt sie nie odzywal.
Wtedy Stara podeszla do nich i cichutko i z usmiechem zwrocila im uwage ze w tym kraju trwa wlasnie zaloba narodowa po smierci Diany. Mlodzi natychmiast spowaznieli, przestali dokazywac i sie smiac i przeprosili caly wagon, z wielkim wdziekiem. Ludzie sie do nich zaczeli usmiechac i zapewniac, ze wszystko jest OK.
To byl ladny moment. 😈
W sondzie GW, do której jak zwykle zerknąłem z ciekawości, tylko 31% było za wprowadzeniem żałoby narodowej – i to w tak „obciążonym emocjonalnie” momencie. Myślę, że miesiąc w tę – miesiąc wewtę i ten odsetek byłby jeszcze mniejszy.
Zgadzam się z tym, że należałoby systemowo oddzielić żałobę narodową od pijaru. Jest coś wręcz nieprzyzwoitego w tym, że politycy mają możliwość wykorzystywania takich rzeczy do poprawiania sobie wizerunków.
Poprawianie wizerunku z pomoca pijaru doskonale zostalo pokazane na filmie The Queen, w ktorym – i tak dokladnie bylo! -Tony Blair zmusza manarchinie do zachowan populistycznych, obcych jej i nie licujacych z urzedem, przed czym ona sie broni i widac jej ledwo hamowana protokolem wscieklosc i pogarde do tego polityka.
Tak bylo. My to pamietamy.
Dzisiaj w pracy było jakoś minorowo. Ludzie przeżuwali jakieś gorzkie myśli. I dziwne, że prawie wcale się nie mówiło o katastrofie.
No bo to wpływa na nastrój, ale nie każdy ma ochotę demonstrować, że akurat z tego powodu jest przygnębiony. A może nawet większość nie ma, bo demonstracji dosyć już jest w mediach.
Bobik 5 marzec 12, 12:23
Bobik rzekł, KoT się dołączył z poglądem kiedy wybuchają rewolucję. A to nieuki są, nie wiedzą, że wszelkie rewolucje wybuchają nie wtedy, kiedy śruba jest na max dociśnięta, one wybuchają wyłącznie! wtedy, gdy śruba już zerwana i nie dociska.
Nieuki napisałem?
A może uki, ino ze sklerozą 😉
Dałbym łeb sobie uciąć, że przed chwilą kolejność postów była inna…
Ale rozumim. To nic nie zmienia z wyjątkiem czytelności, dlatego nie oflagowuję się….
A ja jestem za nieustanną ŻAŁOBĄ NARODOWĄ.
Bo wtedy nawet najobrzydliwsze playlisty są do zniesienia…
A wiesz, zeen, że jedno drugiego wcale nie musi wykluczać? 😉 Znaczy, że rewolucje mogą wybuchać wtedy, kiedy sytuacja do nich dojrzała, ale w warunkach poluzowanej śruby?
Bo przecież zdarzają się sytuacje, że śruba już luźna, ludzie jakieś niezadowolone, a nic nie wybucha, bo jeszcze nie dojrzało. Albo i tak bywa, że dojrzało, już-już ma wybuchnąć, ale zwleka, bo śruba jeszcze za mocno trzyma.
Ale z wyłącznością to bym się nie zgodził. Bo kolejna wersja to jest taka, że coś wybucha i przy dokręconej śrubie, jak teraz w Syrii, lub za Sadama w Iraku (Kurdowie), tylko że wtedy na ogół szybko zostaje zduszone.
No przecie, że kolejność postów jeno dla czytelności została zmieniona. 🙂 Czasem to robię, jak jest tylko jeden post po, a Łajza akurat niczego dowcipnego nie uczyniła. 😉
Wierzycie w to, że rewolucje wybuchają?
Mnie się zawsze wydawało, że są wzniecane.
Mój ulubiony marquis mawiał, że sytuacja rewolucyjna wtedy, gdy sytuacja się polepsza.
W pracy faktycznie minorowo. Po pierwsze, bo jest praca, po trzecie, bo jej dużo, po piąte, bo ją sam dziergam 👿
Cytat za sąsiadką emerytką:
„Ciesz się, że masz pracę, kiedyś się mówiło – ciesz się, że masz zdrowie”
@Klakier
To się chyba nazywa spiskowa teoria dziejów i nie jest cechą dobrego rewolucjonisty!
Niestety, mogę odpowiedzieć, że praca ma mnie.
Spiskowa teoria dziejów jest pojęciem pejoratywnym nie przystającym dobremu rewolucjoniście.
Ale są jeszcze śpiewacy – samotni…
http://www.youtube.com/watch?v=-YGS9vhmFS0
Bo ja jestem niedobry i nierewolucjonista! Jestem ewolucjonista skokowy.
Ja wierzę w to, że duże rewolucje wybuchają, ale rewolucję jednoosobową można wzniecić. I zaraz postaram się zdobyć na to dowód. Kolacji jeszcze nie było – to chyba wystarczająca przyczyna, żebym coś wzniecił! 👿
Ad Tadeusz 5 marzec 12, 19:48
Ależ Tadeuszu!
Kochanki zawsze dają nam tę ułudę, ze to my je mamy. ;-D
Ewolucjonista skokowy – oksymoronicznie.
I jakby asekuracyjnie.
To mi trochę przypomina działania rodzicielskie – tłumaczę ci do pewnego momentu, a potem to ci… spiorę. 😉
pora małe gg
Ewolucjonista skokowy? Brzmi modnie. I w rubryczce by się zmieściło. Naprawdę, nie powinieneś był odsyłać tej ankieterki, Tadeuszu. 😉
Bobiku, a czy Ciebie nadal ma wirus, czy teraz to już Ty masz jego – na kozetce i tłumaczysz mu, że nie z Tobą te numery, a on się robi coraz mizerniejszy z żalu?
Nie znam się zupełnie na rewolucjach, natomiast dziecięciem będąc bardzo się wzruszyłam wierszem Na śmierć rewolucjonisty Broniewskiego, wyuczyłam się go na pamięć którychś wakacji (!) i do dzisiaj go pamiętam (!!).
Wyklucza Bobik, wyklucza…
Ty się odwołaj do faktów, nie mitów – Tadeusz Ciebie powiedział, że jak się polepsza, znaczy się powtórzył. Mądrze powtórzył, bo wie, co jest grane, niegłupi Ci ten Pan Tadeusz, rzekłbym, że lubię Go, bo zwyczajnie mądrych lubię. Choć nie wszystkich, nie wszędzie i nie zawsze 😉
Ale siebie to zawsze, się wie…
Może warto zmienić nicka na narcyzeen?
Dobry pomysł 🙂
Ale ja mam dla Ciebie klakierze też propozycję: Masz tzw. wyłączność, czyli piszesz tak, by wyłacznie mądrze brzmiało, zatem zmień nick na wyłączny klakier.
Nie, bo to może znaczyć, że Cię można wyłączyć, nie, lepiej na klakier z wyłącznością. Też coś nie tak, chyba jednak lepiej zwyczajnie, ot: mądry klakier. To dla odróżnienia od innych, niemądrych.
może na klakier mądrze wyłączony?
Mądrość będzie wtedy, kiedy się sam wyłączysz, dlatego nam to nie grozi. Zatem zupełnie nie.
Bardzo Mądry Klakier – to będzie zaledwie namiastka Twoich możliwości, a dla nas wyraźny sygnał, że po Twoim poście ma nastąpić przynajmniej godzina milczenia-zamyślenia…
A tak wogle to pijesz?
To proponuję jednego na braterstwo, bo ja też mam podobnie do Ciebie, cholernie lubię mądrze wypadać.
Ale nie tak, żeby sobie coś złamać od razu, o nie…
Już się wyłonczam
Jezucićku! Bobik ratatuj!
Napisałem że by zamiast żeby…
I cóż, wyszłem (dłem) mdłem obywatedłem….
Aaaaaaaa!!!!!!!!!
klakier, w żadnym razie!
Ty masz być!
Z naciskiem na ” ć”, ale masz być!
I się tak nie przejmuj, ja tylko tak na jaja… 😉
niejaki Gould wymyślił taki ewolucjonizm skokowy, nie sam, ale na pewno i niestety nie ze mną 😳 I dziwaczną nazwę dał. To ja go po ludzku ochrzciłem.
Ago, ja tego ankietera do dzisiaj nie mogę przeboleć!
A zdaje się, że szczyt nr 107000 zdobyłem!
A Bobika ni ma. Bo rewolucja kolacyjna sie sama nie zrobi, ktoś jom robotny zrobić musi, a jak robotny, to wiadomo – Bobik. Znaczy, zeenie, przydzie połknońć te żabe. Siadaj i pisz, a nie piszcz: żeby, żeby, żeby – i tak całom stroniczke. 😉
Bobiku (12:23) a skad to przypuszczenie, ze wylaczylam z tego Polske? 🙂
Moglabym napisac to samo, z pelnym przekonaniem: Tyle, że “gówniarz” jednak coraz bardziej dorasta i w pewnym momencie ma już powyżej uszu wszelkiego dyktatu, chce zacząć żyć, a nawet popełniać błędy na własny rachunek. Jeżeli rodzic się z tym nie pogodzi, pozostaje go – zgodnie z freudowską zasadą 😉 – zabić. I wtedy właśnie się zaczyna rewolucja… 🙄, choc jakby mi sie Marksem i innym Engelsem nieco czknelo, ale nie zgadzam sie, kategorycznie sie nie zgadzam na zadne pomoce zewnetrzne!
Zabrzmi to jak truizm, ale moim zdaniem wolnosc jest zbyt cenna, zeby ja skladac w bylejakie rece. Szczegolnie w rece obce, bo wiara w ich bezinteresowny altruizm jest utopia.
Do wolnosci kazdy musi dojrzec indywidualnie i suma tych indywidualnych wolnosci stworzy swiadomosc spoleczna zdolna do zawalczenia o te wolnosc. Wtedy jest to procesem naturalnym i nieodwracalnym. Wtedy nie bedzie wolania „Pilsudski wroc!”, ani „Boze, niech sie dzieje wola twoja”, tylko swiadome swojej wartosci spoleczenstwo.
W innych ukladach nie wiem, czy zamiana jednego tyrana na drugiego jest taka rewelacja. Nie na darmo bowiem mowi sie, ze rewolucja pozera wlasne dzieci 🙂
Waitrose zbankrutuje, bo Helena przestanie tam kupowac? Sprzedaje akcje… 😀
Gratulacje, Tadeuszu! A czy ktoś mógłby mnie objaśnić, gdzie można zobaczyć te szczytne numerki, bo ja ciągle nie wiem? 👿 Nie, żebym chciała polować na jakiś numerek, ale czuję się niezręcznie: wszyscy wiedzą i widzą, a ja nie. 🙁
Bobik ( 14:03) w spiskowe teorie sie piesku wdajesz 😉
Ja też widzę czasami! Teraz zobaczyłem dużo zer i się dziwiłem o co chodzi…. W adresie strony. W końcówce jest „comment-12345”, gdzie oczywiście cyferki oznaczają kolejny numer.
Już wiem, czemu mnie tak nogi bolą! Ach te szczyty!
Szczytny numerek jest na dole. Ale musisz pojechać łapką do góry na” Aga 5 marzec 12, 20:59″ 🙂
Aga, jak najedziesz myszem na date i godzine postu to masz jego numer.
O rany! 😳 Ale coś się nie zgadza, bo po poście-na-szczycie jest już 6 kolejnych, a w tytule 107005. ❓
Łajza ze Zwierzakiem co do minuty.
Aga – moja Lajza z Irkiem da Ci odpowiedz 😉
No i zdobyłem dowód, że udaną jednoosobową rewolucję kolacyjną można wzniecić również w warunkach przykręconych śrub. Wszystkich – i to solidnie, bo Pan Administrator dziadostwa nie robi. 😎
A na nieudane rewolucje pod śrubą dałem przykłady, więc czemu mnię zeen mitologię zarzuca? 😯
Dziękuję Przemiłemu Gronu Pedagogicznemu. :dygająca emotka: Załapałam. 🙂
Ale jak klikniesz na datę to się ten szczytowy zmieni.
Dwie Łajzy Zwierzaka z Irkiem w ciągu 4 minut. 😆
Co prawda by się przydała jakaś definicja tej rewolucji, bo czemu Kurdowie mieli rewolucję, a nie powstanie?
Wiem, Łajzie jest przykro: ani na szczyt się nie załapała, ani na kolację. Tak wiele ją w życiu omija. 🙁
Ago, wirus jakby trochę dziś poluzował, co się oczywiście skończy w sposób wiadomy – kolejną rewolucję będę musiał wzniecić. 🙄
Ale nie szkodzi, trochę poćwiczę ten rewolucjonizm, po czym przejdę na zawodowstwo, jak jaki Che. I wkrótce będę na co drugiej tiszertce. 😈
101100 już był – ciekawe, kto wtedy napisał.
101100 to czterdzieści i cztery w systemie dwójkowym.
Bobiku, pamiętaj, że wirusy podstępne są i zwodnicze – nie rezygnuj zbyt wcześnie z czosnkowej pasztetówki. 😉
Racja, Tadeuszu, przed kolacją pisałem, to i o definicje nie dbałem.
A teraz jestem obżarty, to mnie zbyt rozleniwiło, żebym dbał. 😈
Przypominam, że świętowane są tylko dziesięciotysięczniki. 107000 się nie załapuje. 😉
Dobry wieczór,
to już wreszcie się dowiedziałam, gdzie Aga kazała Tadeuszowi, bo u siebie jakoś się nie mogłam dopatrzyć 😯
Przecież zawsze mówię, że Koszyczek jest w pewnym sensie filią Dywaniku 😆 😆 😆
Mordko,
Chagall miał na nazwisko Szagałow. Chackielewicz, a właściwie Chaskielewicz, czyli syn Chaskiela, to było jego otczestwo. Nie jest więc stuprocentowo pewne, czy Bela Ch. była kuzynką Szagałowa 😛
Ale to jest takie prywatne świętowanie! Na które wszystkich serdelkowo zapraszam!
(zazdrościcie , ha !)
Bo tu się wszystkim merda!
Już wiem.
M-16 25 styczeń 12, 17:41
Zwierzaku, a mozesz mnie oswiecic gdzie przeczytales, ze moja Stara przestanie kupowac u Waitrose’a? Ona sie tu nie odezwala od miesiaca, ale moze cos przegapilem.
Bo ja jakos w to nie wierze, ona uwielbia Waitrose’a i kupuje u niego wszystkie te bazanty i inne wspanialosci od co najmniej 25 lat jak nie dluzej.
Natomaist wspolnym wysilkiem postanowilismy ze Stara doprowadzic do tymczasowego wycofania z polek Waitrose’a polskiej zywnosci (ktorej maja sporo, poczynajac od bogatego dzialu wedlin, a konczac na kiszonych i konserwowych ogorkach oraz roznych buraczkach mielonych, w sloikach) az do czasu wyjasnienia czy zywnosc nie jest skazona rakotworczymi dioksynami, ktore zawiera przemyslowa sol.
W ten sposob mamy nadzieje ustrzelic dwa a nawet trzy zajace: uchronic tysiace klientow Waitrose’a przed narazanaiem sie na raka,
wymusic na polskich sluzbach zdrowia publicznego ujawnienie, ktore firmy kupowaly przemyslowa sol i uzywaly jej w swych przetworach
oraz – miejmy nadzieje – spowodowac, ze inne supermarkety tez te produkty wycofaja ze sprzedazy – az do wyjasnienia. Jesli nie wycofaja, zabierzemy sie za nie tez.
Ty mi zawsze powiedz jak jakichs slow w moim komentarzu nie zrozumiesz i ja Ci zawsze z radoscia sprobuje wyjasnic innymi slowami. 😈 😈 😈
Opowiem Wam, jak dziś z tatą zupę gotowaliśmy. Kilka miesięcy temu tata przyniósł mi papierową torbę, a w niej suszone grzyby. Schowałam. Dziś postanowiłam ugotować zupę grzybową. Zajrzałam do torby, a tam grzyby na sznurku, a drugie tyle luzem. Wrzuciłam te luźne do wywaru. Furkot wskazówek zegara. Czas już pewnie doprawiać, zabielać. Próbuję wywaru, a on obrzydliwie słodki i wcale nie grzybowy! 😯 To luzem, to nie były grzyby, tylko jabłka. 😳 No, kto wrzuca suszone grzyby i jabłka do jednej torby! 👿 Nie mam na jutro obiadu. 🙁 I na pewno nikt mi nie zaproponuje, żebym sobie zmieniła nick na mądrzejszy. 😥
Ps. A ja będę świętować 107, bo się dzięki niemu dowiedziałam, gdzie są liczka liczników. 🙂
A jednak pisalo sie to Chackielewicz, Chackielewicz-Szagalow:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Marc_Chagall
Ago, nie rozumiem Cię, przecież po co jabłka na sznurek? To oczywiste, że ze sznurkiem grzyby, bez, jabłka.
A nie możesz myśleć, że to tak ma być? Taka żurawina w zupie? Możesz jeszcze kawałek mięcha wsadzić, będzie mięsno-grzybowa z jabłkową żurawiną! Palce lizać!
Poniewaz rzeczywistosc stawiam wyzej Oniegina, nie bede udawala, ze Kot to nie Ty Heleno.
Bela nie byla chyba kuzynka, Pani Kierowniczka, tam byl jakis inny stopien pokrewienstwa, co wyjasnial mi jej ojciec, ale byla, jak napisalem, jego daleka krewna. On czesc rodziny mial w Wilnie.
Aaa, serdelkowe szczyty, to jest inna rozmowa. Dla takich nawet swój lęk wysokości jestem gotów pokonać. 😎
Ago, a nie mozna przerobic tej grzybowej na kompot? W koncu – dar Bozy.
Ad Tadeusz 5 marzec 12, 21:29
Serdelkowo – hmmm… Z musztardem?
Ale, ale, czy one przypadkiem nie z tą solą?
PS do Heleny: nastepnym razem walne emoticonke :kpina:, zebys nie musiala tego az tak serio brac.
To już załatwiłem zupę na jutro Adze, Bobik ma szczytujące serdelki, można iść spać! Jak to miło dobre uczynki wykonywać 👿
Dbrnc!
Taaak, kompot z suszu na rosole – to jest dopiero fiusion, że fiu, fiu. 😈 Mięso na szczęście zjadłam przed wrzuceniem do garnka fałszywek grzybów.
Kompot? 😯 Mordko, w co Ty chcesz Agę wrobić? 😯
Bobik, wypusc mnie z poczekalni, pliiiizzzz 🙂
W Wigilię na przednówku 😀
Zwierzaku, Mordka to jest typowy przykład postaci, która się uniezależniła od autora. 😆
Ja też jestem trochę uniezależniony, ale kudy mi do Kota… 😳
Koteczku, Chackielewicz czy Chaskielewicz, wsio-taki eto było otczestwo 🙂
A Szagałow to pewnikiem tak naprawdę Segal czy jakoś tak.
Nieważne 😉
Serdelkowe szczyty + szczytujące serdelki 😆
I nazwisko, jak wiele nazwisk odojcowskim we wszystkich jezykakch.. Zreszta wysoce rzadkie, bo procz Chagalla nie znajdziesz go w wiki. A Beli nie znajdziesz, bo zmieniala nazwisko (po mezach) co najmniej dwa razy (to te o ktorych wiem). Moze ma teraz jakies trzecie pomezowskie. Wiele razy prowalismy ja odnalezc. Kamien w wode.
Wróciliśmy z Żelaznej Damy. Łącznie z nami siedem osób w kinie. Meryl Streep absolutnie znakomita, a ja dopiero zaczynam przeżywać ten film, trochę to potrwa.
Za tydzień Szpieg, jeden seans. Dwuosobowa frekwencja zapewniona.
Meryl Streep to jakas czarownica, ktora za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki moze sie przeistoczyc w kogokolwiek. Kiedy ogladalem ja jako Julie Child, nie chcialo sie wierzyc, ze to nie prawdziwa Julia – wszystkie manieryzmy twarzy, ruchy, sposob chodzenia, glos wreszcie! Jej glos w filmie byl nie do odroznienia od glosu Julii, tak dobrze znanej z tv. I rzecz najdziniejsza w tym przeistoczeniu – wzrost! JUlia byla bardzo wysoka, ale Meryl? Przecez jest w miare sredniego wzrostu? Ale w filmie jest wyzsza od wszystkich o glowe – takze wtedy gdy jest filmowana obok innych postaci i nie jest na obcasach (ona raczej chodzila zawsze na plaskich, chyba dlatego, ze byla tak wysoka).
No właśnie, czarownica. Charakteryzacja rzeczywiście na Oscara, ale i tak czarownica. Fragmenty, gdy p. Thatcher jest już stara i chora, to już nie aktorstwo, tylko prawdziwa magia.
W Julii (nie widziałam 🙁 ) zastosowano jakąś cwaną sztuczkę, tylko nie pamiętam jaką, bo mam dziurę.
Zanim Waitrose pójdzie z torbami chroniąc poddanych królowej przed dioksynami, to ja bym sprawdził, czy w tej soli rzeczywiście były jakieś dioksyny. Mniejsza o to, czy rakotwórcze, ale czy w ogóle. Bo na razie napisał o tym z rozpędu jeden dyżurny stażysta, mógł biedak jeszcze wrzucić te promieniowania i geny zmodyfikowane. 🙂
A jeden pan w zeszłym miesiącu wypity był i się tulił do tej soli ze śniegiem, sam widziałem, ten będzie miał raka musowo. 😎
Mnie, WW, wystarcza badania jakie zostaly juz przeprowadzone. Sam nie musze ich powtarzac. Wystarczy zreszta samo podejrzenie, abym nie tknal.
Ani Waitrose nie pojdzie z torbami, ani nie chodzi wylacznie o poddanych JKM, gdyz jednak wiekszosc tych polskich produktow kupuja Polacy i inni wschodnioeuropejczycy – jak my ze Stara. Nikt nikomu nie zakazuje spozywac dioksyn, Wielki Wodzu, ale count us out.
To nie sa zarty, smichy-chichy, to nie jest moja antypolska podlosc, to nie jest chec pomniejszenia dewiz plynacych do Polski z tego kraju. I to nie jest chec zaszkodzenia polskim firmom. Przeciwnie, chcemy by wiadomo bylo, ktore firmy kupowaly te sol i jej uzywaly, a ktore nie. I dlatego bedziemy domagac sie od polskich wladz zdrowia publicznego by to ujawnily. To jest takze w obronie Twojego zdrowia i zycia, Wielki Wodzu. Jesli tego nie potrzebujesz – Twoja sprawa.
Dzięki, Kocie. Ktoś musi. Ja naprawdę się nie śmieję, gdyby wszyscy traktowali sprawy jak ja, świat byłby strasznym miejscem. Znaczy jeszcze straszniejszym. 😉
Wpadam tylko na chwilę. Miałam nadzieje, że jakieś europejskie procedury wymuszą działania. Wymusiły. Cytat z dzisiejszej gazety:
„Główny Inspektorat Sanitarny przekazał informację w sprawie postępowania dotyczącego soli do Centralnego Punktu Kontaktowego Wczesnego Ostrzegania o Niebezpiecznej Żywności i Paszach RASFF w Komisji Europejskiej. RASFF nie zakwalifikował informacji GIS do powiadomień przekazywanych w ramach europejskiego systemu ostrzegania”.
Dobranoc. 🙂
Dzieki Mar-Jo.
Odszukalem calosc tej informacji:
http://www.rp.pl/artykul/833743.html?print=tak&p=0
Prokuratura nie chce ujawnienia listy!
Zobaczymy 👿
Żeby nie było, że świat jest wyłącznie złym miejscem 😉 – w Niemczech wymyślono właśnie taki numer, że płacąc za zakupy można zażądać zaokrąglenia sumy (najwyżej do 10 centów), przeznaczając tym samym nadwyżkę na projekty socjalne (jakie konkretnie, każdy sobie może sprawdzić). Znając germańską gotowość do angażowania się w takie sprawy można przewidzieć, że dość szybko uzbiera się z tego niezła sumka. 🙂
A poza tym uczestniczenia w oficjalnym pożegnaniu skompromitowanego prezydenta Wulffa odmówili wszyscy poprzedni prezydenci i zdecydowana większość politycznej prominencji, co także nienajgorzej o świecie świadczy. 😈
Aaa, dobrze.
U nas tez jedna dobra wiadomosc, czego od dawna domagaly sie rozne organizacje kobiece, choc nie tylko. Rzad zamierza zlozyc w Parlamencie projekt prawa, na mocy ktorego zmuszanie dziewczat i kobiet do zamazpojscia (prakykowane w wielu kulturarch azjatyckich) bedzie przestepswem kryminalnym, a nie tylko wykroczeniem cywilnym jak obecnie. Bedzie traktowane jako przemoc wobec kobiet i znecanie sie. Niektorzy wyrazaja obawy, ze bedzie wtedy trudniej scigac takich rodzicow niz obecnie, bo corki beda niechetnie zglaszac wlasnego ojca czy matke na policje, i takie niebezpieczenstwo oczywoscie istnieje, ale z drugej strony nalezalo za ten powazny problem zabrac sie duzo wczesniej. Setki brytyjskich kobiet i dziewczat co roku pada ofiarami tego barbarzynskiego w naszym pojeciu zwyczaju. Niektore placa zyciem.
Mloda korespondentka BBC, ktora przygotowala material na ten temat, sama osiem lat temu musiala uciekac z domu i od tego czasu nie wdziala swojej matki i braci. Sliczna dziewczyna. 😈
Z dobrych rzeczy w swiecie:
japonska miso soup jest bardzo dobra na przeziebienia i na dobre samopoczucie. Znacznie prostsza w wykonaniu niz rosol. Coraz czesciej mam ochote na szybka miso po pracy. I ogolnie coraz wiecej uznania dla japonskiej kuchni. Do miso potrzeba niewiele skladnikow: dashi (japonski rosolek blyskawiczny), pasta miso (sfermentowana soja), suszony kelp (brunatnica to jest chyba) i tofu (najlepiej tofu srednie- medium). Zupe przyrzadza sie w 10 minut.
Jak np. tutaj:
http://steamykitchen.com/106-simple-10-minute-miso-soup.html
Tez dobrze jest wlac 50gr. calvadosu do mocnej kawy lub herbaty. Po zjedzeniu zupy miso.
Pozdrawiam Kosz juz odnowiona i podniesiona na duchu odrobine.
Bry!
Bardzo lubię dziennikarzy! W tym kawałku, który z lubością cytuje Mordka, na końcu jest takie zdanie:
„Finalne wyniki badań artykułów spożywczych wyprodukowanych z użyciem soli wypadowej wskazują, że zdrowie konsumentów nie było zagrożone.”
😯
Co prawda piszą też, że
„Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach i Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego w Warszawie sprawdzają skład soli i ewentualną zawartość w niej szkodliwych substancji. Przygotowana zostanie analiza ryzyka spożywania podrabianej soli.”
Ale piszą też, że sól sprzedawana była do producentów żywności.
A gdzie te dioksyny mają być w soli, trudno zgadnąć, skoro one pochodzą ze spalania produktów organicznych?? A sól jako żywo nie pochodzi z takiego spalania.
Same dobre rzeczy w takiej soli:
• NaCl min 96,0 %
• H2O max 0,2 %
• SO42 – max 4,0 %
• K4Fe(CN)6 – 7-30 mg/kg
• pH 5-9
🙂
WW ma oczywiście rację: panika i histeria rozpętana przez dziennikarzy. Ile to już takich było…
Świat jest strasznym miejscem, nikt się nie uczy z przykładu poprzednich histerii. Jak sobie przypomnę te nieszczęsne krowy z czasu histerii wściekłych krów…
Dzień dobry.
@Bobik A poza tym uczestniczenia w oficjalnym pożegnaniu skompromitowanego prezydenta Wulffa odmówili wszyscy poprzedni prezydenci i zdecydowana większość politycznej prominencji, co także nienajgorzej o świecie świadczy.
Może i tak, ale wielkiej odwagi cywilnej taki gest nie wymaga 😈
Prawo kaduka?
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,11290536,Prokurator_generalny_USA__Mamy_prawo_zabijac_podejrzanych.html
Dzień dobry 🙂
Ja się pochlastam! Takie znakomite oferty urlopowe mi poprzychodziły i z żadnej z nich nie mogę skorzystać. 😥
Biednemu zawsze wiatr pod ogon. 👿
Vesper, masz rację, ale ja tym razem nie od strony odwagi świat pochwaliłem. 🙂 Spodobało mi się, że wbrew początkowym znakom na niebie i Ziemi dobro w końcu zwyciężyło, zły król został ukarany, a jego kumple nawet miodu i wina na jego cześć pić nie zechcieli.
Ten taki syn jeszcze sobie wyobrażał, że odejdzie w glorii, a tu chała. 😈