Cała prawda
Ankieter zwracał się per pan, co Bobika od razu usposobiło przyjaźnie. Jako szczeniak rzadko spotykał się z takimi przejawami szacunku, nawet podczas rozmowy telefonicznej, kiedy można go było wziąć za starszego niż w rzeczywistości, toteż bez dłuższego namysłu zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań.
– Super! – ucieszył się ankieter. – Wobec tego najpierw poproszę pana o wstępne informacje na temat pana osoby. Kim pan jest?
– Ojej, musi być od razu takie trudne? – przestraszył się Bobik. – Jakby to panu… Noo, jestem kundlem, prawdopodobnie z genami pasterskimi, choć i odrobiny myśliwskich nie można wykluczyć. Staram się być dobrym psem, choć nie zawsze mi to wychodzi. Ale w każdym razie złym psem raczej bym się nie nazwał. Co by tu jeszcze… Lubię sobie czasem coś przeczytać albo napisać, bo uważam, że horyzont psa nie powinien się ograniczać do biegania za królikami. Dlatego często na spacery chodzę do internetu i tam zostawiam pisane ślady. Ale z drugiej strony nie mogę powiedzieć, żeby bieganie za królikami w ogóle mnie nie interesowało. Właściwie zresztą cokolwiek o sobie powiem, to będzie trochę tego, trochę tego… Jak u wszystkich. A może właśnie tak powinienem się określić: że jestem taki jak wszyscy? Ale to też nie będzie do końca prawda, bo jednak czymś się różnię od labradorów, maltańczyków i wyżłów…
Ankieter wydał z siebie coś w rodzaju leciutkiego westchnienia i grzecznie przerwał bobikowy słowotok:
– Przepraszam pana bardzo, ale ja tu mam taką krótką rubrykę na odpowiedź. Dwa, najwyżej trzy słowa się zmieszczą.
– Jak ja mam panu w trzech słowach powiedzieć, kim jestem? – zmartwił się szczeniak. – To już w ogóle do prawdy nie będzie podobne. A przecież nie chciałbym panu nakłamać.
– Może po prostu wpiszemy „dobry pies”? – usłużnie podsunął ankieter.
– Nie uważa pan, że to by wyszło jakoś tak.. zarozumiale? – spłoszył się Bobik. – Nie chciałbym stwarzać wrażenia, że mam o sobie jednoznacznie dobre zdanie.
– No to „kundel”. Tego nikt nie powinien odebrać jako wyrazu samouwielbienia.
– Ale „kundel” w gruncie rzeczy nic nie mówi o mnie – zaoponował Bobik – To jest tylko informacja o moim pochodzeniu. A pan zapytał o sprawę znacznie bardziej złożoną.
Westchnienie ankietera było tym razem dłuższe i cięższe.
– Proszę pana, mnie się złożone nie zmieści – powiedział z odrobiną zniecierpliwienia w głosie. – Musimy to jakoś uprościć.
– A może mi pan powie, co mówią inni? – wymyślił Bobik. – Spróbuję wykorzystać jakiś dobry wzorzec.
– Świetnie! – ucieszył się ankieter. – Już zerkam… O, mam – „mechanik samochodowy”. A tutaj – „urzędniczka”. „Pielęgniarka”. Tu nawet w trzech słowach, „właściciel małej firmy”. Przyda się panu?
– Nie bardzo – posmutniał Bobik. – Bo wie pan, ja jestem również wtedy, kiedy nie pracuję. A czasem nawet jestem wtedy jeszcze bardziej, niż godzinach pracy. Więc gdybym udzielił odpowiedzi „jestem stróżem obejścia”, w gruncie rzeczy dalej by pan o mnie nic nie wiedział.
– To co zrobimy? – zapytał ankieter, najwyraźniej nie mając już żadnego pomysłu, jak wybrnąć z sytuacji.
Bobik zastanowił się głęboko. Wrodzona uczciwość nie pozwalała mu zbyć rozmówcy odpowiedzią, do której sam nie miałby pełnego przekonania, ale rozumiał, że ciężko pracujący ankieter nie może poświęcić całego dnia na wypytywanie jednego tylko respondenta.
– Najlepiej by było, gdyby pan zadzwonił za kilka lat – zaproponował w końcu, czując przy tym niejaką ulgę, że nie musi podejmować żadnej natychmiastowej decyzji. – Może do tego czasu uda mi się coś uprościć. Albo może pan przekona firmę, żeby wprowadziła nieco większe rubryki.
Ale prezydenckiej emerytury mu nie zabrali, żeby nie tworzyć precedensu. Bo może ja też się kiedyś zachowam nieładnie, to mi też zabiorą? Ale pokręcić nosem na odchodne mogę, że w zasadzie, co do zasady to się brzydzę.
Bobiku, jakoś nie widzę tu niczego godnego szczególnej pochwały.
Jedzenie soli drogowej, nawet jeśli jeszcze nie leżała na drodze, kłóci się z moim poczuciem dobrego smaku. Czy któryś z Panów Cyników miałby może ochotę na kubek kompotu z suszu na rosole, doprawionego łyżką soli do stóp? Może być miętowa, dla ochłody, albo rozgrzewająca imbirowa. 😉
Z tą solą ja wprawdzie nie wpadłem w panikę (wyszedłem z założenia, że gdyby tam były dioksyny, już cały naród by wyglądał jak Juszczenko), ale to chyba nie w tym rzecz i nie o to Kot Mordechaj się bije oraz skacze przez płot. Faktem chyba już niezbitym jest, że od 10 lat sprzedawano sól przemysłową jako spożywczą, że były tu przekręty i ktoś je musiał tuszować, jak również że tej soli nie wolno było używać do żarcia, bo mogła być niebezpieczna. Słowo mogła powinno absolutnie wystarczyć (póki się nie udowodniło czego innego) do tego, żeby producenci spożywców trzymali się od niej z daleka, a prokuratura wchodziła przy każdej próbie nietrzymania się. Ponadto w momencie odkrycia takiej afery na pierwszym planie powinien stanąć interes konsumenta, nie producenta, czyli natychmiast powinno się konsumentów informować, w czym ta sól może być, wycofywać skażone nią produkty, tłumaczyć, jakie są zagrożenia lub ich brak, itd, itp.
A tu co? Jedni producenci fałszowali, inni korzystali, kontrole tuszoały lub się nie przejmowały, prokuratura olewała, czynniki już po odkryciu afery starały się sprawę zamiziać, a konsumentó w gruncie rzeczy zostawiono samych sobie, na łasce sprzecznych i niekompetentnych notatek gazetowych. Czy to nie jest przypadkiem powód do obywatelskiego skakania przez płot?
Nawet gdyby się w końcu okazało, że ta sól była absolutnie nieszkodliwa i można jej używać jako karmy dla niemowląt, sposób załatwiania sprawy powinien nas, konsumentów, rozjuszyć. Bo my mamy prawo wiedzieć, być od razu i uczciwie informowani, co jest w tym, co jemy. Mamy też prawo od odpowiednich, do tego powołanych służb państwowych domagać się, żeby o jakość tego żarcia sumiennie dbały – za to im płacimy z naszych podatków.
Więc nawet ci, co w ogóle nie panikują, mają tu powód do tupania motylą nogą. Nie tyle na samą sól, co na sposób funkcjonowania państwowych instytucji.
Vesper, z tym niezabieraniem emerytury to nie idzie o niestworzenie precedensu, tylko o państwo prawa. 😉 Przy tworzeniu przepisów odnośnie urzędu prezydenckiego nie przewidziano takiej sytuacji i teraz nie bardzo jest instancja, która zgodnie z prawem mogłaby Wulffa tej emerytury pozbawić. Ale już jest mowa o tym, żeby zmienić przepisy.
Trwa też dyskusja o tym, jak można by się bez łamania prawa przeciwstawić „postprezydenckim” żądaniom Wulffa. Bo w zasadzie były prezydent ma dożywotnie prawo do pewnych wydatków na działalność publiczną, tzn. do swojej kancelarii, zatrudniania w niej iluś tam osób, itd. Wulff twierdzi, że wedle prawa jemu też się to należy, opinia publiczna zgrzyta na to zębami, a posłowie zastanawiają się, czy w tym przypadku przepisy nie zezwoliłyby jednak na jakiś manewr.
Ale jeszcze raz szczeknę – ja nie chwaliłem żadnych poszczególnych osób czy ich odwagi, tylko samo to, że sprawiedliwości zaczęło się dziać zadość, choć nie od początku się na to zanosiło. A przede wszystkim to, że się ten taki owaki przejechał. 👿
Schadenfreude, co tu gadać. 😈
No, najprościej tej soli nie jeść, ani tego, co ją w nadmiarze ma 😆 Np. chleb 👿
Bobiku, wszystko prawda, ale taka troszkę drugiej świeżości 😉 Bo te wszystkie informacje o pracy czynników pochodzą z gazet? Więc od razu są podejrzane, i można domniemywać, że pisała je osoba bezmyślna albo i głupawa, szukająca przede wszystkim sensacji. Wolę trochę bardziej wiarygodniejsze źródła, tylko ich nie czytałem.
Trochę mi przypomina ten koszmarny „kawał”. „Jak z niego taki lekarz jak ze mnie inżynier to gdzie będę się leczył?” Jak z niego taki rzetelny dziennikarz … to co czytać?
To, co rozjuszyło Ślązaków np., to wpieranie przez durni wszystkim, że Szczekociny są na Śląsku.
Afera solna jest typowym przykładem beztroskiej i nieodpowiedzialnej pracy wielu naszych służb publicznych. Przykładów każdy z nas może dostarczyć dziesiątki. Istnieje co prawda od 17.05.2011 r. ( dopiero nie cały rok :evil:) ustawa o odpowiedzialności urzędniczej za działania z rażącym naruszeniem prawa, ale nie znam ani jednego przypadku poniesienia przez urzędnika administracji publicznej konsekwencji za swoją tfurczość . I bardzo dobrze, że Kot skacze przez płot, Pies szczeka, bo tylko takie akcje mogą wymusić na służbach wywiązywanie się ze swoich obowiązków. A afera solna odbije się czkawką na naszych producentach żywności. Już opustoszały przejścia czeskie i słowackie. Prawdopodobnie dojdzie do wstrzymania zakupów polskiej żywności na terytorium Czech i Słowacji. A to już wina ostatnich beztroskich działań i wypowiedzi polskich urzędników, ukrywania informacji i dawania tym samym pożywki sensatom dziennikarskim
Prokuratura w Poznaniu już się wypowiedziała. Nie ujawni. I bardzo dobrze. Mam w tej sprawie takie samo zdanie, jak WW i Tadeusz.
Produkty wycofane z Waitrose chętnie przyjmę.
A co to jest zdrowa żywność i gdzie jej szukać? Pamiętacie aferę z warzywami? Najpierw podejrzenie padło na Hiszpanie. A okazało sie, że problem powstał na EKOLOGICZNEJ farmie w północnych Niemczech.
Skoro Kongres USA uznał w oficjalnym głosowaniu, że pizza to warzywo … 👿
To co sie dziwić jakiemuś kandydatowi na stażystę, że pisze byle co. Wyborcza już dawno przestała być rzetelna. Goni za sensacjami, jak inni.
Zwierzak (10:15), to jest prawdziwy horror 👿
Tadeuszu, skądś informacje trzeba brać, bo gdyby z tego całkiem zrezygnować, to nie byłoby o czym plotkować. 😉 Więc choć zdaję sobie sprawę z obecnej jakości polskiego dziennikarstwa (oczywiście z chwalebnymi wyjątkami 😉 ), to jednak z informacji korzystam, starając się ją jednakowoż przepuścić przez swój zdrowy rozum, do którego też zresztą miewam poważne zastrzeżenia, bo nie zawsze mu się, lebiedze, chce uczciwie pracować. 👿
Przy korzystaniu z informacji o czynnikach wychodzę np. z założenia takiego, że gdyby dziennikarze napisali coś nieprawdziwego o pracy prokuratury lub sanepidu, już byśmy widzieli na łamach sążniste sprostowania, bo tak się zwykle dzieje. Skoro sprostowań nie ma, jest wysokie prawdopodobieństwo, że akurat te informacje są prawdziwe.
Albo inne triko – nie mam powodu nie wierzyć Mordechajowi, że sprzedający polskie produkty Waitrose nie został poinformowany o możliwości skażenia soli w żarciu. Znaczy – Europa Europą, ale nikomu nie wpadnie do głowy rozesłanie maila do bratnich sanepidów – słuchajta no, możecie tam u was mieć na półkach trefne towary, lepiej sprawdźcie, zanim się i na was media rzucą. Bo znając sposób funkcjonowania odnośnych służb np. w Niemczech jestem przekonany, że jeszcze tego samego dnia wiadomość poszłaby do sprzedawców, a na drugi dzień sfora kontrolerów sprawdzałaby, czy wszyscy odpowiednio się przejęli.
No, tak sobie na różne sposoby kombinuję, skoro nie mogę po prostu wierzyć w pisane. 😉
Bobiku,
dla mnie powoli jedynymi rzetelnymi dziennikami staja sie fakty i Mity i NIE, bo tam prawie na pewno wiadomo, ze kazda nieprawdziwa informacja spowoduje sprawe sadowa. Inne tygodniki i dzienniki, szczegolnie te prawomyslne, raczej lgaja sobie beztrosko i bezkarnie.
Jotko, czy naprawdę jako konsumentka masz powody do szczęścia, że prokuratura nie ujawni, które produkty mogą być skażone? Tzn. że interes producenta stawia przed Twoim? 😯
Każdy kij ma, jak wiadomo, dwa końce. Można podejść od końca „skoro nie ma pewności, że te produkty są niebezpieczne, to zaczekajmy z informacją, aż pewność będziemy mieli”. I drugi koniec: „skoro istnieje choćby cień podejrzenia, że produkty nie są całkiem bezpieczne, niech ludzie lepiej ich nie jedzą, póki się nie upewnimy, że mogą jeść bez obaw”. Czy ktokolwiek może mieć wątpliwości, która zasada jest korzystniejsza – i bezpieczniejsza – dla konsumenta?
Toutes proportions gardées – kiedy po Czernobylu rząd rosyjski uderzył swoich obywateli pierwszym końcem kija, międzynarodowe oburzenie było dość powszechne. A to przecież w sumie, co do zasady, chodzi o to samo, co z tą solą, choć rozmiary daleko nie te.
Zwierzaku, już napisałem, że nie wierzę bezkrytycznie w pisane – nawet własne. 😉 Staram się przez chłopski rozum przepuszczać, często zresztą pod wpływem argumentów na blogu. 🙂
O Faktach i Mitach oraz Nie już kiedyś szczekałem – ciężko mi tam czasem przebrnąć przez stylistykę. A ja jestem zwierzę na stylistykę bardzo wrażliwe. 😉 Co zresztą nie znaczy, że w stylistyce GW nie miałbym się czego czepić. 👿
Beztroskie oświadczenie „jak kogoś uznamy za terrorystę, to mamy prawo utłuc go bez sądu i nikomu nic do tego” mnie też przeraża. Ale piszę o soli, bo wiadomo – bliższa koszula ciału. 😳
Czasem warto poczekać, zanim się wpadnie w panikę:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11291252,Sol_drogowa_nie_jest_szkodliwa__Sanepid_podaje_wyniki.html?lokale=trojmiasto
Bobiku, ani szczęśliwa, ani interesy … itd, itp..
Po prostu mam po dziurki w nosie rządów newsistów, bo to nawet nie są dziennikarze. Życie to jest proces. To co robia przekaziory, to jest nieznośsny terror. To newsiści muszą mieć natychmiast, wszystko podane do wiadomości. Taki ich … interes. Zakładam, że nie wszyscy, poza szlachetnymi newsistami, są, za przeproszeniem, cynicznymi, opurtunistycznymi gnojkami. Zakładam, że Prokuratura wie co robi. Zgoda, zgoda, nie są bez winy. Ale w ostatnich latach żadna grupa zawodowa nie zachowuje się tak paskudnie, jak ci pseudodziennikarze.
Vesper, muszę powtórzyć 😉 – ja ani przez moment nie wpadłem w panikę, ale nie chodzi mi o tę konkretną sól, tylko o zasady, według jakich ma to wszystko działać. Czy mamy, jako konsumeci, prawo do szybkiej i uczciwej informacji tudzież chronienia naszych interesów poprzez dmuchanie na zimne, czy też zgadzamy się na to, żeby sprawy przebiegały według jakichś widzimisiów i jakośtobędziów, bo komuś się akurat wydaje, że nie jest tak groźnie. Owszem, czasem nie jest, a czasem jednak jest i ja się domagam, żeby mnie informowano nawet o potencjalnym zagrożeniu, albo starano się to zagrożenie wyeliminować. Z dwojga złego wolę przecenić zagrożenie niż nie docenić, bo skutki tej drugiej opcji mogą być poważniejsze.
Jotko, dla mnie to są dwie odrębne sprawy: jak działają newsiści i jak działają państwowe służby. Inne mam wobec nich wymagania i oczekiwania, dlatego nie mogę ich oceniać według tych samych kryteriów.
Dziś akurat piszę o państwowych służbach i bynajmniej nie jestem przekonany, że zawsze wiedzą, co robią. A w każdym razie są to instytucje, które powinny podlegać społecznej krytyce i jest to dla nich wręcz zdrowe. 😎 Toteż nie powinniśmy chyba unikać takiej krytyki tylko dlatego, że akurat jakoś tam się to kojarzy z newsistami. 😉
Vesper, to jest optymistyczna wiadomsoc i miejmy ndzieje, ze potwierdza ja niezalezne badania, bo przeciez to ten sam sanepid, ktory 10 lat temu powiadpmiony o praktykach wytworni soli poszedl i sprawdzil jedynie dokumentacje.
To nie zmienia wiele w moim ogladzie zastanej sytuacji. Dalej uwazam, ze pism oboiazkiem szeroko rozumianego panstwa jest ujawnic liste zakladow, ktore swiadomie lub nieswiadomie uzywaly soli przemyslowej do pprodukcji rzetworow. A te ktore uzywaly jej swiadmie poniosa prawne konsekwencje, co w tym wypadku, miejmy nadzieje, oznacza odebranie tym zakladom licencji na produkowanie zywnosci.
A poza tym swiat jest piekny i nalezy byc wdziecznym panu B, ze nikt jak dotad nie zarzucil Mordechajowi szkalowanie Ludowej Ojczyzny, chodzenie na pasku okreslonych sil i antypolskich prowokacji na arenie miedzynarodowej. Mordkla jest na tym punkcie bardzo wyczulony i slyszy sercem. 😈
Mordko, widocznie panuje powszechne przekonanie, że gdyby chodziło o żywność z Niemiec, Francji, Holandii, czy Afsosji, podszedłbyś do sprawy z takim samym zaangażowaniem 🙂
Zapoewne wlasnie takie przekonanie istnieje, Vesper. 😈
Zapewne tez moje zaangazowanie byloby mniejsze znajac skutecznosc tutejszego prawa, Parlamentu, mediow i opinii publicznej, ktora nigdy jeszcze nie popuscila. Mordka moze wowczas lezec brzuchem do gory, lapa w futrze nie kiwnac i gorszyc sie, ze do czegos trakiego moglo dochodzic przez dekade. 😈
A jeski chodzi o „powszechne przekonanie”, to tez bym nie przesadzal. Znam tu pare osob na blogu, ktore – daje glowe na odrabanie – takiego przekonania nie zywia. Do lba im nie przychodzi takie przekonanie.
Bobiku, wracając na chwilę jeszcze do afery solnej, to „panika” odnosiła się do tego, co uprawiały media, nie do Twojego komentarza.
Może moja wiara w instytucje jest naiwna, ale jestem przekonana, że gdyby do Sanepidu dotarła wiadomość, że do produkcji żywności uzyto trucizny, stosowna informacja dla konsumentów pojawiłaby się w mediach bardzo szybko. Ale tam przecież pracują chemicy i wiedzą, czym różni się sól odpadowa od soli kuchennej, czyli że różni się niewiele. Myślę, że większy cieżar całej tej afery leży po stronie oszustwa fiskalnego, bo sól spożywcza i przemysłowa mają nieco inne stawki akcyzowe, czy jak je tam zwał.
Do sanepidu taka wiadomoc dotarla lata temu i ekspertyza przez te instytucje wydana stwierdzala, na podstawie dokumentacji, ze soli odpadowej nie sprzedawano jako kuchnnej.
A sprzedawano.
Dotarla takze do prokuratury. Ale sprawa zostala umorzona z braku odpowiedniej dokumentacji.
No o tym dowierzaniu tych wyprasowanych to już pisaliśmy…
Podrążę: na zdrowy chłopski rozum sól drogowa NIE MOŻE być bardzo szkodliwa, bo w zimie jej zawiesina unosi się wszędzie na ulicach i stanowiłaby śmiertelne zagrożenie. Nie jest po prostu oczyszczana, no ale, jak pisali, sól morska jest nienormalizowana i słabo oczyszczania i jest niesłychanie zdrowa!
Jest tak dokładnie, moim rozumkiem, jak piszą inni: lepiej nie prostować nic w gazecie, bo się wyjdzie na jelenia i jeszcze co przylgnie do człowieka. Ostatnio takie coś zmywałem pół wieczora z butów…
Mam też znakomity przykład rzetelności dziennikarskiej: lokalna mutacja (z mutantami) dziennika o pięknej angielskiej nazwie obsmarowała koleżanką, bo robi tak potworne egzaminy, że nikt nie jest w stanie zdać. Akurat ten rok, jak mówiła, był fatalny i wypadł fatalnie. Ach, jacy biedni ci studenci…. którzy przytomnie w głosach pod tym paszkwilem pisali, że czasem dobrze się pouczyć jak się idzie na egzamin, a także np. chodzić na zajęcia.
Zupełnie niedawno analogiczna sytuacja: pan z innej uczelni ma tak trudne egzaminy, że podobno zdaje 10% (ja tym pismakom oczywiście nie wierzę, nie wierzę też, że wiedzą co to 10%…). I co? Pan jest ogromnym obrońcą jakości uczenia przed ciemną tłuszczą studentów.
Ponieważ akurat przed chwilą w realu rozmawiałem z kimś na temat tzw. faktów społecznych, odwołam się do tego pojęcia, żeby jeszcze odrobinę dosolić. 😉
Możemy krytykować media i ich panikarstwo, ale kiedy już media coś rozrobiły, a odbiorcy się tym przejęli, to zaistniał właśnie fakt społeczny, który dobrze działające służby państwowe powinny wziąć pod uwagę. Np. jak jest panika, to ją uspokoić na zasadzie – drodzy obywatele, niczego przed wami nie ukrywamy, proszę bardzo, oto dostęp do wszystkich posiadanych przez nas informacji, oto nasza ocena sytuacji, oto kroki, jakie podjęliśmy i zamierzamy podjąć, oto gorąca linia, na której odpowiadamy na wszelkie wasze pytania, itd. Reakcja według wzorca „wiemy, ale nie powiemy, bo informacja jest naszą własnością, a nie obywateli” jest… No, chyba każdy sobie może dośpiewać, co chciałem zawarczeć. 👿
Sprawa soli jest jednym z wielu przykładów arogancji władzy (linkowałem choćby bardzo arogancką wypowiedź wojewody), a to jest coś, na co ja warczeć zawsze jestem gotów. 😎 Bo instytucje państwowe nie mają być czymś do wierzenia lub nie – one mają działać w określony, służebny wobec obywateli i transparentny sposób. Jak w ten sposób nie działają, to już jest powód do warczenia, nawet jeśli akurat w konkretnej sprawie wymiernych szkód nie było. Howgh! 😈
Otóż to, Bobiku, instytucje państwowe powinny być odpowiedzialne. To, że niektóre z nich były nieodpowiedzialne, nie oznacza, że Prokuratura ma być nieodpowiedzialna. Pamiętamy jeszcze szkody hiszpańskich rolników. Bardzo łatwo można ludzi skrzywdzić. Naprawić ich krzywdę trudno.
Wyrzadzać nowe krzywdy w imię naprawiania poprzednich? Mnie to nie przekonuje.
Podział na konsumentów i producentów wcale nie jest jednoznaczny. Producent salcesonu jest konsumentem ogórków, itd.. To są miejsca pracy. Miejsca pracy konkretnych ludzi. Bardzo często jedynych żywicieli rodzin. Łatwo z rynku wypaść, ale wracanie to droga przez mękę. Znam to z autopsji.
Powtórzę jeszcze raz, życie nie ma charakteru binarnego, to jest proces. Pewne sprawy muszą trwać. Potrzebny jet do tego spokój. Chwała Prokuraturze, że nie ulega terrorowi newssistów.
Głupota tych ostatnich nie ma granic. Na przykład sposób sformułowania pytań w mini sondzie z okazji żałoby narodowej, to skrajny przykład nieuctwa.
Nie wszystko, nie zaraz, nie koniecznie w takiej formie w jakiej sobie tego życzą sensocjożercy 👿
Tadeuszu, ja dalej będę proponował, żeby – zgodnie z jedenastym przykazaniem – nie mieszać, bo to zaciemnia. 🙂 Znaczy, o rzetelności dziennikarskiej można dyskutować jednym torem (choć nie wiem, czy ze mną, bo mam podobne zdanie), o służbach pańszwowych drugim, a ocenę szkodliwości soli chyba najlepiej zostawić specjalistom, bo niby jak my tu mielibyśmy to zbadać. 😉
Iszczio raz – dla mnie w rozważaniach o zasadach, na jakich powinny działać służby, nie jest istotne, czy ta konkretna sól okaże sę szkodliwa, czy w ogóle. Ważne mi jest, jak państwowe instytucje reagują, jak traktują obywateli, kiedy istnieje – choćby niewielkie – podejrzenie, że coś może być publicznym zagrożeniem.
„Wziąć pod uwagę” to nie znaczy robić to czego chcą przekaziory, które muszą się karmić sensacją 24/24 !
Czy ja coś przespałam? Czy to w Polsce POLICJA podsłuchiwała nagrania z komórki zmarłej dziewczynki, potrzymując złudną nadzieję zrozpaczonych rodziców, że ich dziecko żyje i sprzedawała to pismakom? Tuszowała sprawy przez lata. Siedziała w kieszeni pismaków. Ćzy to w Polsce PREMIER był umoczony, aż po kalesony, w aliansach ze szmatławcem?
Dokladnie o tym fakcie spolecznym pisalem odpowiadajac na post Vesper w kwestii zaangazowania (doceniam tez fakt, ze Vesper miala dosc intelektualnej uczciwosci, aby natychiast ze mna sie poniekad zgodzic, ze moja intuicja o co tak naprawe chodzi „obroncom” soli odpadowej w kiszonych ogorkach, ma niewiele wspolnego z brakiem zaufania do doniesien medialnych, a wiecej z brakiem zaufania do uczciwosci moich intencji… ).
Kiedy mam zaufanie do obowiazujacych procedur weryfikacyjnych, moge sie przejmowac zaistnialym faktem, ale nie musze dzialac na wlasna lape. Wec pewnie gdyby odkryto cos podobnego w Anglii, zaczalbym unikac przetworow, ale spalbym spokojnie, ze sprawa zostanie wyjasniona, a rzad i media poinformuja mnie czego powinienem unikac robiac zakupy w sklepie – az do wyjasnienia.
Tak bylo z jajkami 20 lat temu, ponoc skazonymi salmonella. Tak bylo z wolowymi podrobami gdy okazalo sie, ze moga one zawierac priony – wszystkie podroby zniknely, nakazem slozb weterynaryjnych z polek sklepowych. I wiekszosc z nich nigdy nie powrocila: flaki, plucka, mozdzek. One sa wciaz zagrozone obecnoscia prionow.
Bravo, Jotko! Dorzuce jeszcze , ze zdarzaja sie tez pobicia Murzynow. A nawet zabicia.
Jotko, proste pytanie – czy tak samo chwaliłabyś prokuraturę, gdyby sól jednak okazała się szkodliwa? A przecież przed badaniami nikt nie mógł tego wiedzieć na pewno (przy tym pominę już taką kwestię, że nadal nikt nie zbadał długofalowych skutków używania tej trefnej soli i może nigdy nie zbada).
W sytuacji, kiedy na dwoje babka wróżyła, priorytetowe jest życie i zdrowie, a miejsca pracy dopiero na trzecim miejscu. Przynajmniej ja właśnie takiej kolejności bym sobie życzył.
Trzeba też wziąć pod uwagę, że chronienie kilku producentów w taki sposób jak w tym przypadku, jest, powiedzmy delikatnie, niezbyt rozsądne. Na dłuższą metę może spowodować nieufność wobec wszystkich polskch producentów żywności. No bo skoro niektórzy oszukują i narażają zdrowie konsumentów, a państwo ich kryje, to lepiej od tych Polaków w ogóle niczego nie kupować. Diabli wiedzą, na jaki produkt się trafi.
Znając np. Niemców mogę się założyć, że właśnie taki efekt się pojawi. I oby na niezbyt wielką skalę.
Przestań manipulować Kocie 👿
ustosunkowałam się do tego postu.
Kot Mordechaj 6 marzec 12, 13:29
Zapoewne wlasnie takie przekonanie istnieje, Vesper.
Zapewne tez moje zaangazowanie byloby mniejsze znajac skutecznosc tutejszego prawa, Parlamentu, mediow i opinii publicznej, ktora nigdy jeszcze nie popuscila. Mordka moze wowczas lezec brzuchem do gory, lapa w futrze nie kiwnac i gorszyc sie, ze do czegos trakiego moglo dochodzic przez dekade.
Argumenty typu „a u was…” są zupełnie bezsensowne, kiedy toczy się tzw. „dyskusję na pewnym poziomie abstrakcji”. I tu akurat do takiej dyskusji jest pole. Kiedy rozmawiamy o tym, jak powinny działać służby państwowe (albo – na innym torze – media), to chyba chodzi tu o kantowskie wypracowanie takiej zasady, żeby mogła stać się zasadą ogólną 😉 , a nie o wytknięcie, kto jest mniej doskonały.
Oczywiście, można dla zilustrowania czegoś, co się mówi, podawać przykłady z praktyki takiego czy innego państwa, ale sprowadzenie całej sprawy do tego, czyj car durak, wydaje mi się… no, mało wnoszące.
No tak, Bobiku, ja się, zgodnie z dwunastym przykazaniem, potulnie zgodzę, ale ktoś powiedział, że życie to taka Scylla w węźle gordyjskim na jajku Kolumba i nie da się prosto rozwikłać.
O arogancji (i ignorancji) urzędników to mam wysokie mniemanie.
Tylko — i tu ten węzeł — słyszymy, że prokuratura coś tam, albo i nie, z perswazyjnych opisów w gazeciorach. Wysłuchał ktoś racji prokuratury??
Chlapnąć coś bez zastanowienia łatwo, dobrze o tym sam wiem 👿 Gorzej, że to ma skutki społeczne. A o tym pismaki nie piszą. I już się zamykam.
Tak, Jotko. Moge lezec z brzuchem do gory gdyz wiem, ze naruszenia i nieprawidlowosci z chwila gdy zostaly wykryte, beda naprawione, a winni ukarani. I ze bede o tym czytal na pierwszych stronach calej prasy, dzien po dniu, blow by blow..
Prawem satrapy uprzejmie proszę Szanowne Dyskutanctwo o wzięcie głębokiego oddechu i zastanowienie się – każdy we własnym sumieniu – komu i w którym momencie zaczęło zależeć nie na meritum, tylko na tym, żeby dołożyć przeciwnikowi.
Jeżeli ktoś dojdzie do wniosku, że coś takiego się u niego pojawiło, uprzejmie proszę o wzięcie następnego głębokiego oddechu, policzenie do dziesięciu i zadanie sobie pytania, czy aby o to w sensownej dyskusji biega.
A następnym krokiem może być już spokojne, buddyjskie dosiąście się do kawy, którą ja w międzyczasie zobowiązuję się zrobić. 🙂
http://wyborcza.pl/1,75248,11292087,Szef_Sanepidu__nie_dalbym_tej_soli_rodzinie.html
No ja już dawno siedzę 😆 zamknięty.
Coś pachnie???
Tadeuszu, o racjach prokuratury, sanepidu, etc. można by w trochę pokrętny sposób… 🙂 Czy gdzieś ukazała się taka informacja, jakiej bym ja-konsument oczekiwał? Czy państwowe instytucje postarały mi się – jak powinny – dać poczucie, że mogę spać spokojnie, bo one się wszystkim zajęły jak trza? Czy w obliczu faktu społecznego rzecznicy prasowi tych instytucji wykonali jak należy swoją robotę?
Nie zauważyłem tego, zauważyłem natomiast cytowane i nie prostowane wypowiedzi czynników raczej mnie-konsumenta lekceważące, co daje mi pewne zdroworozsądkowe podstawy do twierdzenia, że jednak nie wszystko tu było jak trza.
Co – jak już rzekłem – w niczym nie przeszkadza mi w maniu bardzo niedobrej opinii o poziomie dziennikarstwa. 😉
A pachnie, pachnie… Ale nie byłem tak wredny, żeby dać Wam do picia najdroższą kawę świata, Kopi Luwak. 😈 Bo co wrażliwsi mogliby zacząć gwałtownie się wymawiać wysokim ciśnieniem albo nadkwasotą. 😉
To jest całkiem normalna, buddyjska kawa. 🙂
Ależ Bobiczku, oczywiście, że masz rację 😆
Jak dla mnie kawa ma jeden punkt przewagi nad herbatą: ten zapach…
Herbata też pachnie, ale bardziej arystokratycznie 😉
No dobrze, ale gdyby rzecznicy prasowi wystąpili z artystycznie napisanymi komunikatami, przytoczyli opinie naukowe, poinformowali o postępach śledztwa i w ogóle zrobili wszystko według amerykańskiego podręcznika, co by to dało? Musi być hel na mankietach, przecież TVN nie zrobi całodziennego programu o przekręcie podatkowym, kogo to interesuje, kradno wszyscy, wiadomo, dopiero jak trujo to jest nius.
Jak to, co by dało, Wodzu? Ja bym się nie czepiał. 😈
A Tadeusz dostaje ekstra przydział pasztetówki za to, że potraktował mnie jak Prawdziwego Satrapę, szybciutko przyznając mi rację. 😆
Ops, będzie pętla czasowa 😆
Ach, pasztetówka….. gdzie musztarda? w kaburze?
Do noszenia musztardy, jak sama nazwa wskazuje, służy chlebak. 😀
I proszę mi tu nic o granatach… Ja też się wojskowości uczyłem, u samego majora Łanuszki. 😈
Smutno mi. Smutno mi jak czytam o tak strasznym braku zaufania do mediow w Polsce, ze nawet gdyby napisaly/podaly, ze wybuchla III wojna swiatowa, to wielu ludzi, przynajmniej na tym blogu, w to nie uwierzyloby.
Odnosze wrazenie, ze nic sie nie zmienilo od czasu PRL i „prasa klami” w oczach jej licznych odbiorcow tak samo jak przedtem.
Smuci mnie tez, ze tak samo pokutuja z czasow PRL pewne nawyki, autmatyzmy myslowe. Krytyka jakichs zjawisk w zyciu spolecznym jesli nie wychodzi spod wlasnej strzechy, jest podejrzana, jest wymierzona w Polske, nalezy jej dac natychiastowy i zdecydowany odpor po partyjnej linii. Nalezy wytknac z miejsca bicie Murzynow.
To po cosmy…sorry, to po coscie te zabe jedli? Po co potrzebny byl upadek komuny, nowa Konstytucja, uwolnienie mediow spod dyktatu Urzedu Cenzury?
Pamietam jak Jacek Kuron powiedzial kiedys: gdyby (czerwoni) zniesli nawet zlote jajko, to ludzie i tak powiedza, ze kradzione albo ze smierdzi.
To co, nic sie nie zmienilo? Nie ma w Polsce wolnej prasy, a ta ktora siebie sama uwaza za wolna, jedynie poszukuje sensacji? 👿 👿 👿
No poszukuje, Koteczku, taka jest kolej rzeczy.
I masz rację, to smutne. Ale prawdziwe 🙁
Aaa… teraz chyba zrozumiałem pewien aspekt dyskusji, przeczytawszy w „Polityce” u W. Władyki ten fragment:
Zastanawiające, a wręcz przerażające jest jednak to, jak ta afera się nakręciła i jak opętała redakcję jednej z najbardziej znanych i popularnych stacji telewizyjnych.
Godzinami donosiła ona bulwersujące rewelacje z frontu walki, reporterzy szaleli, spikerzy po dziesięć razy na jednym dyżurze tłukli to samo, zdjęcia po setki razy wracały na antenę, drapieżni dziennikarze rzucali się na fachowców, dyrektorów i przechodniów.
No więc ja tego wszystkiego nie widziałem, dlatego pewnie bardziej skoncentrowałem się na powinnościach instytucji. Nie wykluczam, że gdybym widział, również na newsistów byłbym strasznie cięty.
Podkreślam słowo „również”, bo dalej mi się widzi, że jedna sprawa sobie, a druga sobie. Ale już kapuję, skąd się wzięły, że tak powiem, spiętrzone emocje. 😉 No, faktycznie, takie nakręcanie może bokiem wyjść.
Alez takie rzeczy powinny byc „nakrecane”. Tak jak „nakrecane” byly podsluchy w News of the World czy sprawa nieszczesnej salmonelli w jajkach.
Nie ogladalem „jednej z najbardziej popularnych stacji telewizyjnych”. Czytalem o tym w gazetach tak roznych jak GW i Rzepa i sluchalem w TOK FM. Psim obowaizkiem dziennikarzy jest szalec i rzucac sie na fachowcow, oni to robia w moim, obywatela imieniu. Czytalem i sluchalem wypowiedzi z konferencji prasowych osob zaangazowanych w wyjasnienie wszystkich aspektow skandalu. Zaraz sie okaze, ze winne skandalu sa media, choc sprzedaz soli opadowej do roznych zakladow przetworczych nie budzi, jak dotad watpliwosci.
Kocie, to ja teraz do tej drugiej dyskusji… Niestety, jak chodzi o krajowe media (niekrajowe często też, ale teraz nie o tym szczekam), obserwuję coraz szybsze działanie kopernikańskiej zasady o wypieraniu lepszego przez gorsze. 🙁 I sam już czasem nie wiem, co lepsze, co gorsze – cenzura czy idiotyzm. 👿
Złote jajka ta medialna kura może i znosi właścicielom, ale odbiorcy dostają coraz częściej te, za przeproszeniem, utytłane w gie. Nad czym już zresztą biadaliśmy tu niejednokrotnie.
Nakręcanie nakręcaniu nierówne. Kiedy przekracza ono granice rozumu i wytrzymałości odbiorców, to chyba coś jest nie tak.
Ja rozumiem, że są media żyjące wyłącznie z nakręcania, bez cienia refleksji i przyzwoitości, jak tutaj „Bild Zeitung”. Ale mnie wystarczy, że BZ i kilku innych tytułów nie kupuję, żeby się poruszać w rzeczywistości medialnej w miarę „normalnej”. Tymczasem w kraju, mam wrażenie, ta strefa normalności ostatnio w dużym tempie się kurczy, co powoduje ucieczkę odbiorców władających jakmś językiem w stronę mediów zagranicznych. Zostaje więc coraz więcej tych, którym jest wszystko jedno – papka to papka. A to z kolei dla właścicieli jest dowodem, że ludziska chcą papki i właśnie ją trzeba serwować. Naprawdę smutny mechanizm. 🙁
Poprawcie mnie, Kochani Krajowcy, jeżeli moje wrażenie jest mylne.
A ja też jestem obywatelem i sobie nie życzę, żeby w moim imieniu fachowcom ubliżał jakiś idiota, co maturę zdał tylko dzięki temu, że miał lewe zaświadczenie o dysleksji. 👿
Dobrze gadasz, Bobik. Nic nie poprawię.
No, może jedną rzecz. Większość ludzi naprawdę chce papki, właściciele gazet tu nic nie winni.
WW, trafiony, zatopiony!
Ja tam nie wiem, ja się odpapkałem programowo już dawno. I gdy mnie instynkt samozachowawczy zaczął już mocno potrząsać, przestałem kupować Gazetę wyborczą. Sensacja za sensacją… Coja mam się denerwować.
Dzisiaj przeszedłem koło stoiska z gazetami. Ho ho, wydawałoby się, że w tej soli to były same dioksyny przysypane solą, takie tytuły wywalone!
No, ale wiadomość dnia to taka:
„Ile mięsa w parówkach z hot-dogów na stacjach benzynowych? Maksymalnie 'aż’ 64 proc.”
Już pociągi i dioksyny to jest old news.
Ciekawe, że oni nie wpadną na to, żeby napisać, że te 36 % mięsa zostało wyparte przez dioksyny z soli-ulicznicy. Mieliby ładną ciągłość. Albo przynajmniej, że są solone taką solą.
Och 😯 ja przecież zamknięty byłem…
Nie jest, Bobiku. Popularna stacja, o której wspomniano wyżej, ma ten przykry zwyczaj, że jak się uczepi jednego tematu, to traci dystans i szerszą perspektywę. Czy to śmierć papieża, czy to katastrofa w Smoleńsku, czy zderzenie pociągów, nie ważne. Jest coś, czego można się uczepić. Nie trzeba się wysilać, przeglądać zagranicznych serwisów, patrzeć na ręce politykom, szukać sedna, zadawać kłopotliwych pytań, świadczących o zrozumieniu istoty sprawy. Niczego podobnego robić nie trzeba, bo jest samograj. Trzeba przyznać, że w wyciskaniu soku z kamienia są całkiem nieźli. Cóż może być bardziej nudnego niż chlorek sodu. Ale dlaczego by pogadać o wydobyciu soli w Polsce na przestrzeni wieków, dlaczego by nie zapytać dietetyków o walory diety bezsolnej, a potem wyjść na ulicę i przeprowadzić sondaż wśród przechodniów, ile solą i czy wiedzą, ile soli jest w ketchupie. A potem jeszcze pogadać z profesorem Bralczykiem o zwotach frazeologicznych ze słowem „sól”. Cokolwiek, byle się kojarzyło i sprawiało wrażenie szerokiego spojrzenia na problem. A widz patrzy i przez chwilę mu się wydaje, że jest rzetelnie informowany, gdy tymczasem otrzymuje wszystko, z wyjątkiem informacji. Tak, degrengolada w mediach woła o pomstę do nieba.
Moze ja nie mam w sobie gena cynizmu, albo mam go w minimalnej dawce. Gdybym mial, nie wierzylbym, ze nawet ja, malutki Kotek, moge ociupinke naprawic Swiat, cos zmienic na lepsze. ze „czowiek holduje chetniej dobru nizli zlu” chociaz czasami „warunki nie sprzyjaja mu”. I nie wierze, ze wszyscy dziennikarze w Polsce pragna jedynie zaspokoic finansowe i ratingowe potrzeby wlasciceli mediow dla ktorych pracuja. Wrecz przeciwnie – wierze, ze ludzie wybierajacy zawod dziennikarza ze wszech miar wierza, ze potrafia tworzyc wspolne dobro. Mam a priori wieksze zaufanie do dziennkarzy niz ludzi u wladzy, chociaz wiem przeciez, ze i do polityki ludzie ida z jakichs najczesciej idealistycznych pobudek. Czasami ulegaja pokusie wladzy i konfitur, ale nie zawsze i nie wszyscy.
Dlatego bardzo trudno mi identyfikowac sie z tymi wszystkimi, ktorzy wypowiadaka sady na temat WSZYSTKICH mediow i WSZYSTKICH dziennikarzy. Wiem, ze beda wsrod ich ludzie ktrorych dzialalnosci nie pochwalam, ale wiekszosc jest inna.
Bije sie w piersi: wole aby telewizja rozmawiala o skutkach spozycia soli odpadowej niz z Bralczykiem o zwiakach frazeologicznych ze slowem sol. Niech sie Bralczyk wypcha trocinami 😈
To był przykład z kapelusza, Kocie. Nie mam telewizora i tvn juz nie oglądam. Pisałam o ich podejściu, może nieco przerysowując. Bralczyk rozprawiający o powiedzonkach z solą w temacie był figurą retoryczną, sprowadzającą sprawę ad absurdum.
Wodzu, ja jeszcze chwilę za rzepa porobię. 😉 Skoro tylu ludzi narzeka na spapczenie mediów (nie tylko tutaj, wystarczy po różnych forach się porozglądać), to skąd przekonanie, że wszystkie ludziska tak strasznie tej papki pożądają?
Czy nie ma takiej możliwości, że dziadowskie dziennikarstwo jest po prostu tańsze, więc właściciele je popierają, albo wręcz wymuszają, dorabiając do tej praktyki teorię, że oni tak w interesie publiki, która dobrej dzienikarskiej roboty by nie zniosła?
Kocie, ja już na samym początku dyskusji zaznaczyłem, że są chwalebne wyjątki, więc nie jest tak, że mówimy o wszystkich dzienikarzach. Mówimy raczej o pewnej tendencji, o kierunku, w którym media zmierzają. A ta tendencja jest niewesoła.
Nie wierze, ze przyzwoici dzienikarze sa chwalebnymi wyjatkami. Wyjatkami dla mnie sa ci wszyscy, ktorych moge wyliczyc na palcach: Ziemkiewicz, Terlikowski, Sakiewicz, Lichocka. Ale oni raczej sa z pionu propagandowego.
A tymczasem:
http://wyborcza.pl/1,75968,11293128,To_moze_zjecie_sami_te_sol_.html
Kocie, niestety nic się jeśli chodzi o mentalność od czasu komuny nie zmieniło. A być może jest nawet gorzej ;-( .
I nawet ludzie rozważni ulegają emocjom w imię jakiegoś opacznego patriotyzmu chyba i w odpowiedzi na zarzuty( zwłaszcza osób mieszkających poza Polską), nie do nich personalnie skierowane odwdzięczają się „biciem murzynów”.
Czy większość dziennikarzy jest inna, trzeba by zapytać PK.
Ja uważam, że w wiekszości tych, którzy tak się mienią, niewielu zasługuje na miano dziennikarza. Ten zawód też się zdewaluował.
Przez mnogość portali głównie i stacji telewizyjnych czy radiowych.
Skąd mieli przy eksplozji zapotrzebowania wziąć tylu fachowców.
O – udało się 😉 .
Ostatnio pisałam głównie na Berdyczów ;-( .
I jeszcze coś: ja nie twierdzę, że ludzie obecnie idący do dziennikarstwa to są „z zasady” cynicy, którzy wszystko mają gdzieś i dla zadowolenia właścicieli radośnie lecą ogłupiać publiczność. Moje podejrzenia idą bardziej w takim kierunku, że wytworzył się taki system medialny, w którym ci uczciwi i kompetentni są wypierani przez tanich i dyspozycyjnych. Czego efekty są… hmm… jak by to powiedzieć… widoczne. 👿
Ja nie mówię, że wszyscy pożądają. Większość pożąda i to nie zależy od epoki, ustroju, dobrobytu, formalnego poziomu wykształcenia. Różnice są co od rodzaju papki, jedni konsumują Pospieszalskiego, inni Wojewódzkiego, ale to nie są różnice jakościowe. Będę się upierał, że tabloidy i tabloidopodobne są skutkiem, a nie przyczyną.
A czemu na Berdyczów, Zmoro? 😯 Coś zjadało posty?
Może to spisek zjadał? Brakuje mi tu porządnego spisku. 😎
no, żarło aż miło 😉 .
Chyba spisek to był 😉 .
No to kontynuuję rzepią misję, bo nieczęsto się psu udaje za rzepa (nie mylić z Rzepą!) robić. 😈
Skoro większość pożąda tabloidów, to znaczy, że jest też jakaś mniejszość, która nie pożąda. Czy ktoś w świecie medialnym wie, jak duża jest ta mniejszość? Czy są takie media, do których ta mniejszość mogłaby się udać i tabloidalną papkę zwyczajnie olać? Czy jest tych mediów dosyć, żeby zaspokoić potrzeby tej mniejszości?
Dalej – czy tabloidyzacja musi dotyczyć wszystkich gatunków? Dawniej chyba był taki obyczaj, że dział wiadomości czymś się różnił od działu michałków. 😉 Widząc, jak zredagowane są dziś niektóre całkiem poważne newsy, zaczynam podejrzewać, że ten obyczaj zaniknął. I nie chodzi tylko o sensacyjność, ale również o koszmarne niechlujstwo rzeczowe i językowe.
A jeszcze dalej – czy tzw. media misyjne wypełniają swoją misję, czy też się tabloidyzują? I czy ktoś nad tym czuwa, czy też jest to puszczone na żywioł?
Nie mówię, że nikt nie kocha tabloidów. Są tacy, co kochają i wolno im. Chodzi mi tylko o rozsądną proporcję, mociumpanie, a nie żeby papka wyłącznie czy prawie wyłącznie. 🙄
Tyle pytań 😯 Nieźle, jak na jednego szczeniaka. Odpowiedzi nadsyłać na kartkach? 🙂
Spisek, powiadacie? No, dobra, możemy spróbować poszukać winnego. 😎 Przypominacie sobie, kto to miał spisywać czyny i rozmowy? Tak, tak – poeta. Czy nie byłoby logiczne, żeby to jego właśnie obwinić o spiskowanie? 😈
Zmoro, jesli zawod sie zdewaluowal, to nalezaloby zapytac dlaczego zdewoluowal sie akurat w Polsce? Bo rozgladajac sie dokola, nie widze by sie zdewaluowal – ani w oplacanym z powszechnego podatku BBC, ani w telewizji komercyjnej, ani w prasie, ktorej tez przeciez zalezy na slupkach sprzedazy. Tak, wszyscy narzekaja na spadek dochodow, zwlaszcza w mediach drukowanych, ale nie zauwazylem aby wplynelo to znaczaco na poziom slowa drukowanego.
Biorac do lapy „powazna” gazete nie mam poczucia, ze wszystko co w niej przeczytam musza brac – excuse le mot – ze szczypta soli. Moge sie kategoryzcnie nie zgadzac z pogladami, ale nie z faktami.
Biorac do lapy szmate w rodzaju Sunu moge sie smiac z prymiywnych i sensnacyjnych tytulow (kilka dni temu: Kobieta pozarla 460 gabek do mycia naczyn!) ale tez nie mam watpliwosci ze fakty sa prawdziwe. Ta kobieta faktycznie zjadla kilkaset gabek do mycia naczyn, ale nie naraz tylko na przestrzeni lat. Miala jakas dziwaczna psychoze, niedobor czy cos w tym rodzaju 🙄 Siostra mojej Babci jadla ponoc w dziecinstwie tynk starannie zdzierany ze scian, a potem jej przeszlo.
Nie tylko sie zawod nie zdewaluowal, ale cieszy sie niezwyklym szacunkiem w spoleczenstwie, nawet wtedy, kiedy okazuje sie, ze szmatlawiec News of the World latami nielegalnie podsluchiwal ludzi. Tym bardziej wowczas doceniamy tych, ktorzy albo odmowili uprawiania tego procederu i z gazety odeszli zawczasu albo ujawnili to przed swiatem, zas opinia publiczna wymusila zamkniecie najstarszego (160 lat) brytyjskiego dziennika. To nie wplynelo na mir jakim cieszy sie w spoleczenstwie ten zawod. Choc spowodowalo, ze spoleczenstwo i inni dzienikarze staranniej przygladaja sie metodom uzyskiwania informacji.
Zatem co sie stalo w Polsce?
Co Ty, Wodzu, na jakich kartkach. My tu mamy nowoczesność w domu i w zagrodzie. Odpowiedzi esemesem proszę. 😈
Kocie Kochany, serdeczne dzięki za Twoje serce. 🙂
Pomogła mi Beata, znalazła na stronie niemieckiego
Amazona, za 21 euro (z transportem) udało mi się zamówić.
Przytulam się do miłego łebka. 😀
Mordko, toż my właśnie cały czas o tym, co się dzieje z mediami krajowymi (nie w ogóle, bo to by była trochę inna rozmowa). A że się dzieje źle, to jakoś mało kto wątpi. 🙄
No problem. mt7. 😳
Ok, powracajac do fascynujacej historii pozeraczki gabek do mycia naczyn.
Po pierwsze nie 400 tylko 4000 bylo tych gabek. Po drugie, jak wlasnie sprawdzilem, doniosla o tym calutka prasa, choc nie na pierwszej stronie wolami jak nieoceniony Sun, tylko gdzies tam w srodku numeru. Nawet bardzo powazniutki i nieskory do facecji Independent:
http://www.independent.ie/health/health-news/woman-eats-4000-washingup-sponges-3036923.html
Skoro większość pożąda tabloidów, to znaczy, że jest też jakaś mniejszość, która nie pożąda. Czy ktoś w świecie medialnym wie, jak duża jest ta mniejszość?
Na pewno wie i właśnie dlatego doszedł do wniosku, że to jest nieopłacalna nisza.
Czy są takie media, do których ta mniejszość mogłaby się udać i tabloidalną papkę zwyczajnie olać?
Pozornie. Na ogół są tak zideologizowane w którąś stronę, że szkodzą bardziej, niż papka.
Czy jest tych mediów dosyć, żeby zaspokoić potrzeby tej mniejszości?
Skoro ich nie ma…
Dalej – czy tabloidyzacja musi dotyczyć wszystkich gatunków??
Musi w tym sensie, że jest tańsza w produkcji. Więc tak, musi.
A jeszcze dalej – czy tzw. media misyjne wypełniają swoją misję, czy też się tabloidyzują?
To oczywiście był żart? 😈
I czy ktoś nad tym czuwa, czy też jest to puszczone na żywioł?
Czuwa, a jakże, z ramienia partii czuwa, bo po to go partia wsadziła na odpowiednie krzesło.
Są jakieś nagrody? 😈
Nie zamkłem żem koda 😳
No jo, esemesem miało być. Nie doczytałem. To nie będzie nagrody. 🙁
No, dobrze, wprawdzie nie esemesem, ale za dobre chęci też się jakiś plasterek salcesonu należy. 🙂
Wręczam uroczyście 😀 i chwilowo opuszczam pueblo, bo zauważyłem ruch robaczkowy człowieka w kierunku smyczy. Takiej okazji nie przepuszczę. 😈
WW 17:45 wykonał za mnie robotę. Dziennikarstwo można tu i ówdzie znaleźć, ale programy „informacyjne” to horrendum i niegodziwość
Ten salceson poproszę z podwójnymi dioksynami 😈
Przepracowałam solną dyskusję i na skutek tego przegapiłam kawę od Satrapy. 🙁 Gdybym wiedziała, że będzie kawa za zejście z tonem, to bym z nim przedtem weszła na strych (cudzy), albo choć na półpiętro – a tak przepadło. 🙁 To dla mnie ciężka osobista strata, ale zdobędę się na odrobinę empatii i pożałuję Zmory, której ciągle coś pożerało posty. To niedopuszczalne. 👿 Żeby Łajza, to co innego, ale Pożeracz non grata.
Co do mediów, to ja się zwykle od Was dowiaduję, co w nich piszczy. 😳 Czytam Politykę i właściwie nic więcej – odpowiada mi taki, co najmniej tygodniowy, dystans do różnych spraw. Telewizor dawno wyrzuciłam, radia nie słucham, na internecie sprawdzam pogodę i wiadomości gospodarcze, które mi są potrzebne do pracy. Czasem włączam BBC – tamtych programów informacyjnych słucham z przyjemnością.
Ja myślę, że problem jest dość złożony.
Po pierwsze – szkoły przestały uczyć posługiwania się językiem polskim. Młodzież praktycznie nie pisze wypracowań. Młody uczęszczał do Nowodworka. Pisał jedno wypracowanie na kwartał!
Swoją znajomość języka ojczystego zawdzięcza szkole przy ambasadzie w Kolonii. I to głownie nauczycielce, która mieszkała w Niemczech i sobie dorabiała nędzne grosze, bo lubiła po prostu ten zawód. Nauczyciele przysyłani z Polski przez ministerstwo uczyć ani nie lubili, ani nie umieli.
Po 18 latach braku kontaktu z żywym językiem polskim( czego skutki odczuwam do dzisiaj niestety) po przyjezdzie do kraju robiłam korekty artykułów pisanych przez zawodowców.
Po drugie – szkoła nie uczy logicznego myślenia i wyrażania myśli. Mówię tu o gimnazjum i liceum, bo ze szkołą podstawową podowczas nie było zle w porównaniu z niemiecką.
Po trzecie – portale wszystkie jak jeden mąż starają się o jak najbardziej sensacyjne tytuły, bo muszą się wykazać przed potencjalnym reklamodawcą jak największą ilością klików.
Po czwarte – dziennikarze, nawet ci bardzo dobrzy, dali się uwieść celebryckiemu życiu, zwłaszcza w Warszawie, i nie bardzo im staje czasu, sił i ochoty na pisanie.
Po piąte – ogólnoświatowy „trynd” społeczeństw do ekshibicjonizmu, nawet jeżeli wykreowany przez de Mola, to jednak trafiony w zapotrzebowanie.
I smutne jest to, ze jeszcze pod koniec lat 90. telewizja w Polsce była na zupełnie dobrym poziomie, jeżeli chodzi o wiadomości ze świata. Pózniej się to radykalnie zmieniło. Przestałam oglądać.
Po szóste – kultura dyskusji w tv w Polsce, albo raczej jej brak.
Więcej grzechów nie pamiętam i proszę mimo to o rozgrzeszenie 😉 .
Aga, dziękuję za pożałowanie 😉 . Aliści strata to inelektualna dla Koszyczka niewielka 😉 .
Wychodzi mi na to, że część Społeczeństwa wyemigrowała wewnętrznie w obszarze medialnym
Po siódme – jeśli trzeba mówić przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, to nie sposób cały czas mówić mądrze. Chyba że się w stację wpakuje niewyobrażalne ilości pieniędzy, poumieszcza korespondentów w tysiącach miejsc na świecie i będzie od nich wymagać częstego dostarczania materiałów, zawsze na przyzwoitym poziomie. Już chyba kiedyś się Bywalcostwu zwierzałam, co myślę o miediach 24 godzinnych i ich wpływie na jakość życia politycznego, tudzież na jakość ich samych 👿
Ojku ojku.
Pytania były dobre, dobre na kilka monografii… na których zahaczymy delikatnie o zmiany w kulturze i polityce i gospodarce (ukochane utowarowienie, zysk za wszelką cenę, progresja zysku) i tym podobne banialuki. To są naczynia połączone.
Co do tych danych kto ile czego czyta to bym był ostrożny…że wiedzą. Raczej szacuje się po liczbie sprzedawanych egzemplarzy. Dziwnym trafem szmatławce mają najwięcej.
Nie oszukujmy się, elity zawsze były mało liczne i nie wiem czemu miałoby się to zmienić.
A poważniejsze gazety są, ale zwykle im poważniejsza tym rzadziej się ukazuje i tym mniej egzemplarzy sprzedaje się. Miesięczników wiele jest dobrych.
Acha, brytyjskie media. Mordko, ja masz wiele zimnej krwi, to będę Ci podsyłał narzekania na niski poziom i tabloidyzację tychże 😆 Co rusz trafiam na takie biadolenia. Tylko ich niski poziom to są szczyty u nas… tradycja i ciągłość kulturowa swoje robi.
Prosty przykład z BBC: czytałem, jak się burzyli co poniektórzy, że BBC w ramach oszczędności i udawania czegoś w rodzaju Facebooka pozwalniali wielu merytorycznych redaktorów i wysyłają „unwersalnego” dziennikarza odpowiedzialnego za, dajmy na to, całą Azję. Miesiąc temu był odpowiedzialny za Amerykę. A żeby jednak dobrać informacji, pytają mieszkańców danego regionu o zdanie.
Słowo zucha, że takie czytałem. Ale nie pamiętam gdzie.
No jak zwykle składnia poszła się paść 🙁 Co nagle to …
Elity zawsze były mało liczne, ale chyba ich rola sprawcza też była inna. Co spadało kaskadą winogronową w społeczeństwo.
Dziś widoczną warstwą kształtującą zachowania są celebryci i politycy, świątynie konsumpcji.
Jeśli do tego dodać internet, w którym można się odnaleźć w grupie osób o tych samych poglądach (niekoniecznie chcących wychodzić z zaścianka), to powstaje efekt utwierdzania się bycia trendy i na topie.
I jeszcze o edukacji.
„Szkoła jest publiczną placówką oświatową świadczącą usługi uczniom, rodzicom i środowisku.” – do dosłowny cytat z internetu. Za tym idzie takie supermarketowe podejście do edukacji – ma być bogata, kolorowa oferta. Przyjdziemy, pogrzebiemy, polansujemy się w przymierzalniach. Raczej nic nie kupimy, a jeśli tak, to najmniejszym nakładem własnym. I ważne, aby były korzystne promocje.
Ten celebrycki trend zapoczątkowali wg moich obserwacji Olo z Jolą, albo nie mogli się oprzeć, albo całkiem świadomie.
Fakt, że ona urodziwa była, ta jej uroda pozwalała wybaczać niedostatki męża. I kochani byli niepomiernie, wręcz wielbieni, nieproporcjonalnie do osiągnięć p.Prezydenta. Aczkolwiek przyznać mu trzeba, że wyslawiać się tez najcześciej umiał, zwłaszcza w zestawieniu czy to z poprzednikiem, czy następcami.
Niemniej jednak, to co sie działo, to był istny Pollywood 😉 .
Zupełnie nie licujący ze sprawowaną funkcją. Ale stworzyli zapotrzebowanie społeczne na celebrytyzm. I poszły konie po betonie.
A czy nie była to kalka na wzór amerykański. Chyba od tamtego czasu zaczęto używać określenia Pierwsza Dama.
Wiem, że to nie na temat, ale… na spacerze spotkałem dziś pierwsze w pełni rozkwitłe żonkile, a na kolację – już wkrótce – będzie moja ulubiona chińszczyzna. Czyż wobec tak radosnych zdarzeń mogę nadal wylewać łzy z powodu mediów? 😆
Szczęście przychodzi pod różnymi postaciami, któż jest w stanie je rozeznać?
Klakierze – to chyba się Helena musi wypowiedzieć, czy Pierwsze Damy w Stanach były wszechobecne w mediach. I czy opowiadały wszem i wobec, co mąż im przynosi na śniadanie do łóżka. Tudzież inne dość intymne szczegóły.
Wiem, że dla mnie to był szok, jak z kazdej okładki spoglądała na mnie Pierwsza Dama czy to sama, czy z malżonkiem.
http://www.tvn24.pl/-1,1733484,0,1,obama-robi-pompki-i-zdradza-tajemnice-alkowy,wiadomosc.html
Och, zazdroszczę Ci Bobiku. Zapomniałam, że w naszych stronach już wiosna. Gdybym rozsądnie zaplanowała wojaże, to bym ją przeżyła dwa razy- w NRW i w Polsce. No chyba, że jeszcze się załapię na nią pod koniec miesiąca w Monachium;-) .
Żonkile pozazzdrościć 🙂
Chińszczyzna. Ostatnia wspaniała jeszcze w Berlinie Zach. 1992 ubiegły wiek. 😯 Próby w Polsce zniechęciły skutecznie. 👿 Sam nie eksperymentowałem.
Sądzę, że to wtedy odpowiadało zapotrzebowaniom szerokiej publiki na „światowość” lub co najmniej na „europejskość”.
Łącznie z tym, że Pan Prezydent i Małżonka biegle rozmawiali po angielsku.
To chyba jakaś niesprawiedliwość.
Bobik chińszczyznę, a my pasztetówkie.
Tadeuszu, oczywiscie utyskiwania na tabloidyzacje sa tu nieustanne i trudno sie dziwic. Nie musisz mi niczego podsylac, ja uczestnicze w toczacej sie debacie publicznej w tym kraju, zdarza mi sie dzwonic do tej czy owej redakcji lub pisac wsciekly mail.
Nie podoba mi sie np w czasie porannego programu tv BBC nieustane zapraszanie telewizdzow aby nadsylali swoje krotkie komentarze w trakcie trwania bloku informacyjno-rozrywkowego. Niechby nawet nadsylali, co mnie to obchodzi, ale wscieka czytanie fragmentow tych komentarzy przez dwojke prowadzacych. Niech se ludzie twittuja, ale keep me out of it. Ja nie cierpie tego rodzaju komunikacji w kapsulce.
Reagujemy czasami gdy na pierwszej stronie broadsheatu widzimy duze, ale nie wnoszace niczego do naszej wiedzy zdjecie, umieszczone tylko dlatego, ze jest atrakcyjne. Przoduje w tych reakcjach nasza bardzo spokojna i kulturalna E.
Pamietam tez wsciekla debate, w ktorej tez bralem udzial , na temat zamiarow t.zw. dumbing down waznego bloku informacyjnego w Radio Four (BBC) sluchanego przez niemal kazdego wyksztalconego czlowieka idacego rano do pracy. Jakis nowy kontroler chcial go „uatrakcyjnic” lzejszym tonem i wieksza liczba „michalkow”. Wcieklosc i oburzenie byly tak wielkie, ze BBC wycofalo sie z zamiarow. Jak tez pare razy wycofywalo sie z planow zdjecia z eteru programow bardzo lubianych i obecnych tam od dziesiatkow lat, bo sluchacze na to nie pozwolili.
Oczywoscie, ze debata o ksztalcie naszych mediow toczy sie bezustannie. I nigdy mam nadzieje sie nie skonczy. Ale nasze media nie sa powaznie zagrozone tabloidyzcaja poki debata trwa.
Ale czasami szeroka publika, domagajac sie tego czy owego, nie zdaje sobie sprawy, ze takie radio i tv jak BBC, utrzymywane z abonamentow, to nie jest worek z pieniedzmi bez dna. Ze ma ograniczone dochody i czasami na cos nie starcza, gdzies trzeba isc na skroty.
Takze przerzucanie korespondentow z kraju do kraju jest normalna praktyka i czesto dobrze na tym odbiorcy wychodza. Nikt nie jedzie na nowa placowke nieprzygotowany. Kiedy ogladam w tej chwili doniesienia z Moskwy Tima Whewella, bazowanego tam od niedawna, to pamietam jak Tim jeszcze bardzo modziutki i swiezy byl na praktyce „U Rosjan” w tym samym momencie, kiedy wypozyczona Rosjanom na pare tygodni byla takze moja Stara. I cieszymy sie jak sprawnie sie tam teraz porusza, jak madrze opisuje i komentuje. A zanim zostal akredyrtowany w Moskwie, bywal korespondentem w Afryce. w Azji i Ameryce. I bardzo dobrze przydaje mu sie teraz znajomosc jezyka, ktra podjal wiele lat temu.
Sterylnie:
http://www.tvn24.pl/-1,1737242,0,1,sportowiec-reki-nie-poda-bedzie-seria-skandali,wiadomosc.html
Hejka 🙂
No i prosze jak zwykla sol moze zaczynic goraca dyskusje.
Helena mi pewnie znowu zasugeruje niedorozwoj umyslowy, ale chetnie przyjme wyjasniena, gdyby co.
Mam takie spostrzezenia:
– od dziesieciu lat wiadomo ile tej soli jest w soli, cala awantura jest wylacznie medialna.
– uzywanie soli, szczegolnie nadmierne ma swoje zbadane negatywne skutki.
I zagadka: kto poniesie odpowiedzialnosc za straty jakie ta awantura wywolala?
Zmoro, nie wiem, czy miałaś okazję podziwiać późną Jolkę, jeszcze kiedy Olo pełnił funkcję, ale na wylocie. Kobieta miała specjalny program w TVN i tam wyjaśniała czerni różne eleganckie rzeczy, że rybę nożem nie, a jak ostrygę, i że skarpetki do sandałów muszą być pod kolor krawata. No wszystko wyjaśniała. Oglądałem czasem, bo wtedy jeszcze miałem żonę i ona lubiła takie kawałki dla jaj włączyć. 🙂
Nie, nie mialam okazji, bo zrezygnowałam z polskiej tv ( tzn. mam ją nadal, ale nie oglądam), a niezależnie od tego wołami nikt by mnie na Jolę nie zaciągnął. Ja już taka wredna małpa jestem ;-( .
Zwierzaku,
no, Bobik dużo pasztetówki musiał rozdysponować, mnie się z kabury wylała musztarda, WW wspomniał dzieje, etc.
A gazety się sprzedawały chyba…
Zwierzaku, ja myślę, że co do meritum, to jest to awantura jednakowoż. Co prawda, czy bardziej szkodliwa niż Borygo do śledzika, to nie wiem. Chyba że ten śledzik to solony solą drogową był.
Jak to kto poniesie odpowiedzialność za straty.
Znaczy, czyje straty?
To mi przypomina stare boje za socjalizmu:
– masło powoduje sklerozę, jedz margarynę
– margaryna zawiera jakieś tak szkodliwe tłuszcze, jedz masło, bo oślepniesz.
Wygrywał Ceres: „Ceres podnosi interes”!
Bobiku,
informację o decyzji Prokuratury usłyszałam o 7.00. Od razu uznałam ją za słuszną. Argumenty przytaczałam. O opinii Sanepidu przeczytałam parę godzin później na blogu.
Nie wiem czy mały kotek może choć trochę naprawić świat. Z całą pewnością może nieźle przywalić Murzynem. Z takiego przywalonego Murzyna zawsze coś się do człowieka przyklei. A potem inni pokazują go palcem i mówią: a ten to bije Murzynów rozkalibrowanym patryjotysmem 👿
Gdzieś w połowie lat 90. miedoznawcy przecierali oczy ze zdumienia. Badania międzynarodowe pokazały, że Polacy wierzą w prawdziwość przekazu telewizyjnego w stopniu daleko większym niż mieszkańcy pozostałych krajów europejskich czy mieszkańcy Ameryki. Nie mam teraz czasu i siły żeby wyjaśniać przyczyny tego stanu rzeczy. Jeżeli to kogoś zainteresuje, to mogę to kiedyś zrobić.
Śmieci z Jueseja jakie w ramach pakietu musi kupować polska telewizja, plus całodobowe stacje „informacyjne” zrobiły więcej złego niż lata komuny.
Dobranoc 🙂
A propos mediów, a w szczególności postu Zmory z 18:18. Przez kilka lat, w czasie studiów i zaraz po nich, pracowałam w agencji PR. Na początku do moich obowiązków należała prasówka, czyli przeglądanie codziennie kilkudziesięciu gazet i wybieranie artykułów, które mogą zainteresować naszych klientów. Potem m.in. pisałam informacje prasowe. Jeśli informacje rozsyłane były faksem, to najważniejsze było takie sformułowanie tytułu i pierwszego akapitu, żeby tekst ‘chwycił’. Jeśli informacje były rozdawane na konferencji prasowej, to często istotny dla frekwencji był przede wszystkim obiecujący bufet, ewentualnie rozdawane gadżety. Kiedy już zwabiło się w ten sposób dziennikarza na konferencję, to musiał on coś dla swojej redakcji napisać. W informacjach prasowych szykowanych na takie okazje bardzo ważne było to, żeby trudno je było ‘zepsuć’. Od dziennikarza idącego na konferencję oczekiwano, że jego tekst będzie się różnił od tekstu kolegi z innej gazety. Brał więc nożyczki do rąk i robił wycinanki-wylepianki z ‘gotowca’, czyli materiałów prasowych – gubiąc przy tym czasem sens, przypisując liczby do niewłaściwych obiektów, itp. Dlatego dobra informacja powinna była być scissors-proof. Co ja się wtedy namęczyłam z dziennikarzami piszącymi o ekonomii, a niewidzącymi różnicy między procentem a punktem procentowym i nierozróżniającymi podstawowych kategorii gospodarczych. 🙁 Kiedyś klient zastanawiający się nad inwestycją w Polsce zamówił u nas raport. Mój szef zlecił napisanie jednego rozdziału dziennikarzowi, ja koordynowałam całość. To, co dziennikarz przyniósł, pod względem merytorycznym, konstrukcyjnym, językowym, było… nie do zaakceptowania, że sięgnę po litościwy eufemizm. Siedziałam po nocach i pisałam od początku zupełnie nie rozumiejąc, dlaczego mój szef nie pogonił kota panu redaktorowi. Naiwna – przecież nie chodziło o to, żeby pan redaktor to – porządnie – napisał, tylko żeby za to zainkasował. A potem przychodził na nasze konferencje i ładnie pisał o naszych klientach. 👿
Na szczęście mamy też naprawdę dobrych dziennikarzy. 🙂 Niektóre artykuły z Polityki nie tylko czytam, ale wycinam, przechowuję latami i rzeczywiście do nich wracam. Popłakałam się nad książką z wywiadami Teresy Torańskiej – a potem kupiłam nie pamiętam już ile egzemplarzy i rozdałam rodzinie i przyjaciołom. Tu mogą być ciekawe artykuły http://merlin.pl/Dziennikarskie-hity_Press/browse/product/1,979669.html?gclid=CM_OmZKG064CFYq-zAodmyoGhw mam taki zbiór z 2009 roku i uważam, że jest dobry. Jak się trochę rozejrzeć, to okazuje się, że jest co czytać. 🙂
Jeszcze słowo do Zmory. Mam przyjemność znać panią prezydentową Kwaśniewską. Spotykam ją co roku, ale nie tylko tam, na Kongresie Kobiet. Darzę ją ogromnym szacunkiem za pracę społeczną. Ujmuje mnie jej skromność i bezpośredniość. Polska byłaby o całe niebo lepsza, gdyby każdy z jej krytyków zrobił choć małą cząstke tego, co ona robi, bezinteresownie, dla innych.
Oczywiście szanuję prawo do własnych odczuć, poglądów i opinii. Ja wyraziłam swoją.
Ja tez, Ago, mysle, z znalazloby sie calkiem sporo dobrych dzennkarzy. Problem jest z percepcja odbiorcow mediow bardziej niz z samymi mediami. To co pisalem wyzej pytajac po co bylo obalac komune.
Ja glowna wina za taki stam rzeczy obarczam formacje pisowska i okolopisowska, ktora w ostatnich latach robila wszystko by podwazac zaufanie nie tylko do elit politycznych, ale do wszystkich osrodkow opiniotworczych. Stad coraz wiecej Polakow nie ma juz zaufania do swej wladzy i do swych instytucji demokratycznych takich np. jak wolna prasa. Czesciowo oczywiscie te instytucje nie sa bez winy (sadownictwo zwlaszcza) ale jednak stalo sie cos bardzo niedobrego i niebezpiecznego, moim zdaniem – jesli w Krakowie moze zebrac sie 10 tysoecy ludzi i obarczac wina za katastrofe komunikacyjna osobiscie premiera, to znaczy ze kazde haslo moze byc podchwycone przez tlumy. Nie wiem czy w historii Polski byl drugi okres tak straszliwych podzialow w spoleczenstwie, takiego nabuzowania, Co gorsza te podzialy z roku na rok sie poglebiaja a strona usilujaca Polske podpalac jest coraz bardziej sfrustrowana i agresywna, coraz bardziej neprzejednana, a jej jezyl coraz bardzie ekstrawagancki i wojenny. Boje sie, ze jesli kryzys gospodarczy poglebi sie i zacznie byc odczuwany w Polsce, to moze dojsc po prostu do wojny domowej. Obym sie mylil.
Moi drodzy,
obawiam się, że trochę nie dostrzegacie pewnego problemu, według mnie wagi zasadniczej.
Patrząc ze środka świata dziennikarskiego mam coraz większą świadomość, że ten zawód niedługo zginie. Dlaczego? Z powodu sieci. Prasa papierowa stopniowo pada. Ludzie przestają ją kupować, wystarczy zaglądanie do netu. Ale też żyje się coraz szybciej, więc rzadko kto spędzi tyle czasu nad obszernymi artykułami w necie niż nad gazetą. Będzie obowiązywać krótka informacja, coraz gorszej jakości, ponieważ będą ją przyrządzać coraz większe niedouki (tzw. eufemistycznie „dziennikarstwo obywatelskie”). A komentarz przecież każdy może sobie dodać sam, i skwapliwie dodaje. Czy że wszystko wina Tuska, czy że Żydów, czy plam na Słońcu. Może nawet czasem bardziej z sensem. Ale częściej bez, bo wiadomo, że większość ludzi nie ma ilorazu inteligencji 160 😛 No to po co nie tylko gazety, ale i tygodniki, które żyją nie z informacji, lecz z komentowania?
Telewizję też ludzie przestają oglądać – młodzież już w ogóle, bo po co? Z netu mają wiadomości (i to najszybciej), z netu wszystko, co dotyczy własnych zainteresowań, z netu filmy. No i pięknie, telewizja też z czasem padnie.
I co mają robić te biedne niedobitki, które jeszcze robią w papierze czy kamerze? Muszą się tabloidyzować. Muszą szukać sensacji. Bo sensację ludziska zawsze będą lubić. No i tyle.
Nie mam złudzeń. Ja jeszcze dotrwam do emerytury przed kataklizmem, ale obawiam się, że wszystko padnie.
Ale netem się też na swój sposób cieszę. W ogóle cieszę się życiem – mówiliście ostatnio o określaniu się, przez pracę czy przez co innego. Ja się określam jako pogodna pesymistka. Wszystko i wszystkich szlag trafi, to jest jedyna rzecz pewna. Ale póki jest, fajnie jest.
Kierowniczka wystąpiła w charakterze kapusty, co to rzecze smutnie… 🙂 Ale pewnie rację ma, niestety 🙁
Dostrzegamy, dostrzegamy, Pani Kierowniczko. Gdyby mi wrzucono na konto po grosiku za kazdy artykul, kazda dyskusje panelowa jaka wysluchalem na temat rychlego „upadku prasy” za ostatnie 20 lat , to bym byl zaiste bardzo bogatym Kotem i nie musialbym liczyc na swych licznych przyjaciol w Nigerii, ktorzy gforowi sa podzielic sie ze mna spadkiem po jakichs krewnych, ktorzy sie rozbili w katastrofie samolotu, w tym takze prezydenta Polski.
Na mnie zawsze robi jeden argument wrazenie w czasie trakich rozmow panelowych. Ze dokladnie tak samo przepowiadano zmierzch radia, wskutk powszechnosci telewizji. Tymczasem radio nie rylko nie zniknelo, ale jest dzis lepsze niz kiedykolwiek komukolwiek sie snilo. I ma wiecej sluchaczy niz kiedykolwiek.
Byc moze znikna gazety papierowe i przyjma forme elektroniczna. Ale nigdy zaden najlepszy nawet bloger nie zastapi sredniej jakosci redaktora, ktory przygotuje dla mnie oferte na dzis.
Wiem, ze gazety traca advertising, wiem ze naklady spadaja, a niektore tytuly sie zamykaja. I mimo to nie wierze w ostateczny upadek prasy i znikniecie tworzacych ja dziennikarzy, wspomnialem juz o tym, nie?
A redaktor przygotował na dziś kurs współczesnej polszczyzny. Nie trzeba czytać całości, sam tytuł wystarczy
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11288569,Dwa_lumpy_zlaly_amerykanskich_zolnierzy.html?
😯 😈 😆 👿
A ja wierzę, bo to widzę. Nasze pokolenie szlag trafi i prasa pisana razem z nami. I co? Po nas choćby potop 😆
Polecam: Pamiętajmy o Osieckiej – http://www.stachurska.eu/?p=7083 .
Jest cyfrowe archiwum.
Vesper, calosc tez warto przeczytac 😯 😆 😆
Vesper, koniecznie trzeba czytać w całości – ten artykuł pisała jakaś wschodząca gwiazda dziennikarstwa śledczego: jest i cena iPhona, i (przybliżony) skład drinków oraz (przybliżone) stężenie alkoholu we krwi, i zatajenie sprawy przez prokuraturę; uczestnicy burdy, odmalowani jak żywi, popadają w tarapaty, są dopadani i rozprawiani się z – epopeja grecka, a nie sucha, znudzona notatka. 🙂 Zapał w tym widać, pasję i natchnienie. A tytuł to jakaś inna ręka dopisała – wyraźnie odstaje. 😉
O, proszę, Mordechajowi też się spodobało. 🙂
Cieszę się, że artykuł sie spodobał. Ja się setnie ubawiłam stylem, ale była to uciecha z tych co „troszku straszno, troszku smieszno”.
Uff! jak juz komunizm wszedl do dyskusji to najwyzszy czas spowazniec. 🙂
W swoich narzekaniach zapominacie o jednej jakze waznej rzeczy – media zaczely miec wlascicieli i to ci wlasciciele wybierali sobie personel, czesto wg kryterium taniosci i dyspozycyjnosci a nie profesjonalnosci. Wiedze te uzyslalam dawno od przyjaciela, ktory byl calkiem dobrym dziennikarzem i wyladowal na bezrobociu, bo nie chcial pisac bzdur tanio.
Ale jestem pewna, ze takie podejscie przelozylo sie na dosc powszechny obrazek + to wszystko co wypunktowaliscie powyzej i mamy co mamy.
Porownywanie poziomu UK i Polski jest nieporozumieniem albo niezrozumieniem. No chyba, ze oddamy wszystkie polskie media Murdochowi i on nam pokaze jak sie robi etycznie dobre newsy.
Nie zgadzam sie z optymistycznym pesymizmem PK, bo to samo mowiono o kinach a jednak prosperuja. Zwyczajnie, zgodnie z postepem technologicznym zmieni sie i sposob przekazu informacji, ale watpie czy dziennikarstwo obywatelskie bedzie w stanie zastapic dziennikarstwo profesjonalne. nastapi naturalna selekcja tego co ludzie beda czytac i tych, ktorych beda czytac. Dokladnie jak teraz, tylko czytniki sie zmienia.
Osobiscie jestem zachwycona mozliwoscia sciagniecia sobie ulubionych tygodnikow na biezaco a nie czytania ich 2 tygodnie po dacie.
Ciag dalszy nastapi, lece dozmywac te podloge 🙂
Poważny incydent dyplomatyczny. Lekko zalani boleśnie zlani. Prokuratura nabrała wody (?) w usta. O, taki był pewnie oryginalny tytuł.
Kina, Zwierzaku, może z opóźnieniem, ale też padają. W Polsce zamyka się jedno po drugim.
Takie dokładnie kryteria w pewnym momencie zaczęły obowiązywać w GW. Ja byłam jedną z pierwszych „zasłużonych” i „fachowych” osób, które wyleciały. Potem była cała seria i tak jest do dziś. Pisze byle kto – wystarczy poczytać.
Nie dlatego przestałam kupować GW w papierze, bo papier, tylko dlatego, że stała się bzdetna. Sieć nie zabija. Dzienniki zabijają się same. Mogę pogodzić się ze zmianą nośnika (może to i lepiej – szkoda drzew na papier), z durnością na jakimkolwiek nośniku pogodzić się nie potrafię. Ta durność rodzi się pod presją czasu. „Informacja” musi być podana teraz, zaraz, natychmiast, koniecznie my pierwsi. Nie ma czasu na namysł, analizę, cokolwiek. Rezultat jest taki, że nie mam codziennej gazety i nie mam codziennego kanału informacyjnego.
Pani Doroto, czytam Panią w papierze i w sieci. I tam i tu jest Pani tak samo przerażająco solidna (sieć ma nawet przewagę, bo niczego Pani nie wytną 😉 ). Takie dziennikarstwo szanuję ze wszystkich sił i jestem przeszczęśliwa, że jest poziom, do którego nie dorastam 🙂
Ciekawie jest czasem przestać się wymandrzać i tylko posłuchać, co mają do powiedzenia inni. 😀
Ale za długo tak pewnie nie wytrzymam. Jak się znam, to już rankiem pewnie będę na posterunku, psim obyczajem wymandrzając się ile wlezie. 😆
Doro,
u nas padly kina male, natomiast swietnie daja sobie rade multipleksy z roznorodna oferta. Oba moje bachory chodza przynajmniej raz na tydzien, moda taka 🙂
Klakier,
no jak to jakie straty – a ten supermarket w ktorym Helena nie kupila kielbasy? Nie stracil? Stracil! 🙂
A dodatkowo: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,11292828,Czechy_wstrzymuja_transport_soli_z_Polski__chca_ujawnienia.html
No to kogo obciazymy kosztami afery? 🙂
Celebryci tak samo jak Coca Cola, McDonalds i wiele innych przyszlo do nas i zaleglo sie slabiej lub mocniej. pewnie dlatego, ze tak bardzo chcielismy dogonic „zachod” i wydawalo sie to wlasciwym dzialaniem.
Dlaczego tak? Pamietam bowiem te rozne gadania o cenzurze w PRL i o ograniczaniu nam dostepu do dobr swiatowych, szczegolnie oczywiscie kulturalnych 🙂 I pamietam swoj szok, kiedy ogladnelismy ( nie do konca!) wreszcie film „Batman”. A w tych roznych narzekaniach tamtego dawnego czasu cenzury byl on wymieniany jako te niedostepne dobro. 🙂 Dostepne okazalo sie calkowicie niestrawne.
I osobiscie jestem wdzieczna tym wszystkim ludziom z czasow PRL, ktorzy zadbali zebysmy dostali do rak wartosciowe ksiazki i filmy.
Zanim zwierzak pobiegnie z kwiatami do tych co w PRL-u zadbali o jej wartosciowe wyksztalcenie, nie ma co sobie glowy zawracac szczegola, ze cala masa uznanych za malo wartosciowe ksiazek i filmow (nie tylko Batman) nie bylo jej dane wtedy ogladac… Paryska Kultura, samizdaty, i inne wydawnictwa meczyly i narazaly sie wydawaniem Herlinga- Grudzinskiego czy Solzenicyna, zeby zapelnic PRL-wskie luki, ale to drobiazg. Moze mnie sie tylko snilo, ze ja mieszkalam w tym samym systemie, za ktory zwierzak moze dziekowac.
Sa na szczescie jeszcze do dzis te oazy, gdzie rzad wie lepiej co obywatel ma czytac i zadba, zeby ziarno oddzielic od plew dla jego dobra. Szkoda ze zwierzak tam nie mieszka, tylko musi sie meczyc na antypodach, a nie oddychac wartosciowo i intelektualnie na Kubie czy w Korei Pln. Bachory widze tez juz zdeprawowane…
No, nie, kroliku! Partia nam bardzo pieknie te lektury i filmy wybierala, a czasami nawet podpowiadala co autor mial na mysli – taki Milosz na ten przyklad, albo jakis inny Kosinski z Gombrowiczem pospolu. Chocoaz i w kraju pelno bylo pisarzy, ktorych nalezalo trzymac na krotkiej smyczy, bo inaczej sie znarawiali i te swoje Miazgi do Paryza slali.
Najgorsze to jak jest za duzy wybor, glowa od tego peka.
Mam nadzieje, ze grypa przeszla? Tegoroczna jakas wyjatkowo zasmarkana. 😈
Króliku,
uważam PRL za słusznie miniony. Robiłam w nim za „warchoła”. ZOMO garbowało mi skórę pałami.
Mimo to uważam, że każdy kto chciał mógł dostać solidne wykształcenie. Począwszy od podstawówki aż po studia miałam bardzo dobrych nauczycieli. Do dzisiaj jestem im wdzięczna.
To o czym Ty piszesz jest prawdą. Smutną prawdą. Ale prawdą jest też to, o czym pisze Zwierzak.
Jakie to przykre, kiedy madry skadinad czlowiek traci rozsadek pod wplywem negatywnych emocji.
Dzień dobry 🙂
– 4. Gdzie ta wiosna 😈
Herbata, croissanty
Jest pełny zapis z posiedzenia Komisji w sprawie posła Suskiego
http://www.sejm.gov.pl/SQL2.nsf/Main7?OpenForm&EPS
W teren 👿
Bry!
Spóźniłem się……
Jotko, i w PRL i teraz można się dobrze wykształcić, z naciskiem na się. Nauczyciel, w moim przekonaniu, może pomóc komuś się nauczyć, nie może nauczyć. A ci, którzy tak marnie pomagają studentom, to skąd się wzięli? Z PRL.
A system uczelniany jest nadal rodem z prl i to jest główna przyczyna problemów.
Jaka jest funkcja prasy? Bo po coraz gwałtowniejszych zmianach technologicznych narodzi się coś, co może pełnić tę funkcję. Ale jeżeli tę funkcję może pełnić coś innego, to prasa zniknie. Mętne, wiem….
Nie sadzę, aby Zwierzakowi chodziło o to, aby gdzieś do kogoś biegać z kwiatami, ale raczej o to, że system cenzurując, jakby równolegle odsiewał mierzwę, z którą teraz przychodzi się zmagać. I nie widzę powodu, aby Zwierzaka zsyłać do KRLD (i to wraz z „bachorami”… Wielkie Oczy)
„Narodzi się coś, co może pełnić tę funkcję” – jadąc metrem obserwuję, ze coraz więcej ludzi zamiast drukowanej książki wyjmuje tablet i czyta tekst elektroniczny. Jeśli uprości się system opłat przez internet – typu włóż kartę z podpisem elektronicznym i tupnij myszą z jednomlaskiem, to komu się będzie chciało lecieć do kiosku.
Zwierzaku,
😆 😆 😆 … i na dodatek ciska tymi nieszczęsnymi Murzynami, jakby nie dość już byli przez los pokrzywdzeni 👿
Tadeuszu,
przyznaję Ci rację w całej rozciągłości ❗
I to najbardziej w dyskusji, wszelkiej, lubię. Kiedy można oglądać problem z wielu perspektyw. I szanować odmienność i punktów widzenia i obrazów jakie z sobą niosą. Ba, cieszyć się nimi 🙄
To święta prawda, że ludzie dzielą się na nieuków i na samouków. To święta prawda, że to … nooo nie będę się wyrażać na blogu Szczeniaka … urządzili profesorowie rodem z PRLu …
Celowo pauperyzowani od czasu marca ’68 poczuli zapach szmalu w nowej rzeczywistości i poszli w to jak w dym …
To również jest święta prawda, że system uczelniany…, że kula u nogi rzetelnej edukacji …
Z tym wszystkim się zgadzam. Niestety 🙁
A równocześnie z wielką wdzięcznością wspominam tych, którzy pomagali mi się uczyć. I bardzo bym chciała żeby ich pamięci nie poniewierano. Upominam się o szacunek dla tych mądrych i szlachetnych ludzi. To nie oni budowali PRL. Przeciwnie, robili wszystko żeby łagodzić, zapobiegać, kompensować …
Gdyby nie moi mądrzy nauczyciele uczelniani, wyleciałabym ze studiów w marcu ’68 z wilczym biletem. Oni nadstawiali, ryzykowali … nie tylko dla mnie. Większość z nich nie żyje.
Została po nich pamięć …
W poczet takich nauczycieli mogę z dumą zaliczyć większość mojej rodziny.
Ja sama też jestem rodem z PRL. Staram się uczyć tak, jak mnie uczono. I coraz częściej spotykają mnie z tego powodu przykrości … jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi …
Kwestii dedykowanej prasie nie rozumiem 😉
Na pomoc Jueseja zawsze możemy liczyć
http://tygodnik.onet.pl/32,0,73959,rozga_w_imie_boze,artykul.html
Dora (22:48),
temat, którym zajmuję się od dłuższego czasu. Wrócę do niego. Ale teraz żaby, żaby, żaby …
Miłego dnia Koszyczku 🙂
Jotka(22.16) – jedno nie wyklucza drugiego. Być może uległa złym doradcom od wizerunku. Ale rozum własny powinna była mieć – np. córka wysłana na bal debiutantek w Operze Wiedeńskiej. Aż się ciśnie na usta”znaj proporcje mociumpanie”. I obszerne relacje we wszystkich mediach.
Co do działalności charytatywnej – znam przypadek, kiedy to Fundacja p.Prezydentowej usiłowała wymusić patronat na donatorze jednej z większych akcji charytatywnych. Inaczej mówiąc chciała się pod tę akcję „podczepić”. I kiedy donator grzecznie odmówił, poszły w ruch grożby, że w takim razie użyją swoich wpływów, aby miasto nie wyraziło zgody na planowaną imprezę( jak już wspomniałam, imprezę o wieloletniej tradycji).
Oczywiście p.Jolanta nie musiała o tym wiedzieć. Impreza oczywiście odbyła się i odbywa się nadal bez patronatu Fundacji.
Podobnie ma się z Owsiakiem, też zapewne nie można go winić za postępowanie współpracowników ( podobnie jak premiera ), bo może, ale nie musi o tym wiedzieć.
Niemniej jednak, jeżeli mają czas na organizowanie przedmiotów na licytację, często o dużej wartości emocjonalnej dla donatora, na wielokrotne telefony, prośby itp., to również wypadałoby, aby po licytacji tymże donatorom podziękować i poinformować o sumach, jakie zostały uzyskane z ofiarowanych przedmiotów. A to nie ma miejsca niestety. Ale dla donatorów ma znaczenie ogromne. I pozostawia niesmak i rozczarowanie.
Z opóźnieniem, ale odpowiadam Zwierzakowi w kwestii kin: w Warszawie nawet jeden multiplex już padł. I to w dobrym punkcie: tam, gdzie kiedyś było kino Moskwa. W tym biurowcu, który na tym miejscu postawiono, było Cinema City. Już go tam nie ma (inne multipleksy tej sieci jeszcze są), w konsekwencji cała wielka dzielnica Mokotów nie ma kina. Można metrem dojechać na Ursynów czy do Centrum, jak komu zależy.
Teraz zamknęli też Nove Kino Praha, w związku z tym na Pradze Północ także nie ma już żadnego kina. Miało ono cały czas kłopoty, a ostatnio, gdy zaczęto w okolicy budować metro i dostęp się utrudnił – już zaporowe. Skapitulowali więc.
Zmora,
też tak sądzę. Jedno nie wyklucza drugiego. Nie zamierzam ani pani Kwasniewskiej, ani kogokolwiek innego, tylko dlatego, że poznałam go prywatnie jako bardzo miłego człowieka, stroić w laury doskonałości. Podnosić larum, kiedy się mu wytyka blędy, zaniedbania, etc.,
Chodzi mi właśnie o te proporcje. O przesadę w krytyce. Mam chwilami takie wrażenie, że my, jako społeczeństwo, nie delegujemy ludzi na konkretne stanowiska, do konkretnej roboty, ale urządzamy nieprzerwany casting na Człowieka Doskonałego, najlepiej Męża Opatrznościowego. A jak znajdziemy bodaj rysę na tym niedoszłym ideale, to z zemsty, za doznane rozczarowanie, wdeptujemy go w ziemię. A to są tylko ludzie. Z wadami i zaletami. Rzecz w tym żeby jedne minimalizować ….
Z drugiej strony obserwuję równie dziwaczne zjawisko. Wołanie o rzetelność, kompetencje …., ale „naszemu”, czytaj zaprzyjaźnionemu, … no, biada jakby coś wytknąć. Tak jest od najniższego do najwyższego szczebla …
Sorry, że się tak rozgadałam. Pozdrawiam 🙂
Jotko, właściwie może się mylę, może doradcy wizerunkowi byli profesjonalni. Nie ulega wątpliwości, że gdyby nie tabloidyzacja życia pary prezydenckiej, nie byliby tak kochani i wielbieni przez naród.
A że w moim odczuciu, to nie przystaje do sprawowanej funkcji, to jest moje odczucie.
Ale liczą się słupki poularności i słupki sympatii, a te są w głownej mierze zasługą p.Jolanty. O czym świadczy propozycja, aby zastąpiła męża na stanowisku.
Czyli cel został osiągnięty, a czy cena nie była zbyt wysoka, to nie moja sprawa, tylko samych zainteresowanych. Tak jak już pisałam, na długo zostaną wzorcem, na razie nikt im nie dorównał.
A to, że wyznaczyli nowy trend w kraju, nie ulega wątpliwości.
Dzień dobry 🙂
Miałem zjeść śniadanie, ale widzę, że zamiast tego muszę palnąć kazanie. I nie wiem, czy mi tak samo będzie smakowało. 🙄
Jako szczeniakowi imponuje mi bardzo to, co dorosłe, czyli dojrzałe. Dorosłe zachowania, postawy, reakcje… Zależało mi więc na tym, żeby na blogu, obok beztroskiego szczeniaczenia, było widać dojrzałość w sposobie dyskutowania, wyrażającą się np. w tym, że dyskusję rozumie się jako dżentelmeńskie, pozbawione wrogości starcie poglądów, a nie osobiste okładanie się wiaderkami i łopatkami.
Przez większą część istnienia tego blogu udawało nam się rozmawiać właśnie w taki, dojrzały – choć często rozbrykany – sposób. Aliści w ostatnim czasie coraz częściej widzę, że ktoś łapie za wiaderko i lu – piaskiem po oczach tego wstrętnego iksygreka. Czasem jeszcze na wszelki wypadek wołając „pszepani, to on zaczął!”.
Ja nie jestem pszepani, nie znoszę wygrażania łapą i stawiania do kąta, ale też nie mam ochoty bezradnie się przyglądać, jak blog zaczyna się ześlizgiwać w stronę onetostwa, z argumentami w rodzaju „jak tak myślisz, to jesteś kretynem”. Proszę więc jeszcze raz, tym razem z naciskiem, żeby każdy rozważył w swym sercu, czy przypadkiem nie popełnia grzechu onetowania i nie zaczyna tu wpadać tylko po to, żeby komuś nielubianemu dokopać. Nie – czy on/ona tego aby nie robi. Czy ja nie robię.
Długo stwarzaliśmy wspólnymi siłami takie forum, na którym tego personalnego dokopywania nie było i dzięki temu udawało się ciekawie, sensownie, a i zabawnie pogadać o różnych sprawach, często kontrowersyjnych. Ne widzę powodu, żeby dalej tak nie miało być – pod warunkiem, że wszyscy potrafimy opanować osobiste animozje i rozmawiać ad rem, albo żartować, ale bez wyraźnych złośliwości.
To jasne, że w dużym gronie nie da się wszystkich lubić tak samo i że czasem ktoś – nawet lubiany – potrafi nas zirytować do żywego. Ale mnie się wydaje miarą mojej własnej dojrzałości i kultury osobistej, żeby nie ulegać takim irytacjom i nie łapać od razu za łopatkę, z okrzykiem „ty głupi, ty głupi!”, ani nie zacierać łap z radości, że ktoś mojemu oponentowi podbił oko. Żeby grzecznie wyłożyć swoje argumenty, albo spróbować obrócić sprawę w żart, bo wtedy moja irytacja często się rozładowuje i okazuje nie taka znów ważna. Staram się po prostu zachowywać tak, jak chciałbym, żeby inni zachowywali się wobec mnie.
Wiem, Brunner, nie zawsze się udaje. I mnie czasem poniesie i powiem kilka słów więcej, niż bym chciał, albo ostrzejszym tonem. Ale mówię wtedy trudno i staram się dalej. Bo najgorszym, co mógłbym zrobić, byłoby wkręcenie się w spiralę złych emocji, żalów, niechęci, albo odwrotnie – chęci stałego odgrywania się na kimś. Chyba oczywiste, że z kimś takim trudno byłoby Wam wytrzymać. Więc jeżeli ktoś u siebie zauważy tę spiralę złych emocji, niech zastanowi się, czy innym łatwo wytrzymać z nim.
Nie namawiam nikogo do robienia Pollyanny i kochania wszystkich wokół, proszę tylko o to, żeby w starciu natura vs kultura dawać trochę więcej szans tej drugiej. Bo natura pcha nas do chwytania za łopatki, a kultura każe je odłożyć, pomyśleć i poszukać innej metody załatwienia konfliktu. Albo nawet zastanowić się, czy konflikt wart jest kontynuacji. To kultura podsuwa nam takie genialne wisty jak „więcej luzu” albo „tylko spokój może nas uratować”. 😉
Ufffff… To teraz chyba jednak śniadanie. 🙂
Amen.
Chciałem jeszcze o mediach, ale czas zaczął przyciskać, więc tylko sygnalizacyjnie: mnie też się wydaje, że nie w nośnikach rzecz. W końcu przejście z papirusów na księgi słowa pisanego nie zabiło. 😉 Rzecz raczej – niestety, niestety – w tych cholernych pieniądzach. W przyzwyczajeniu, że w necie ma być za darmo. A profesjonalnej, codziennej roboty redakcyjnej za darmo wykonywać się nie da, bo to wymaga czasu, no a czas to wiadomo, pieniądz.
Dziennikarz obywatelski może sobie w wolnej chwili napisać świety, bardzo profesjonalny komentarz polityczny, krytykę bądź felieton, na taki temat, jaki mu akurat w duszy zagra. Ale nie będzie mógł – że pozostanę przy PK 😉 – z wywieszonym językiem ganiać po całej Europie, żeby mieć jak najszerszy przegląd wydarzeń i budować jakąś ich hierarchię. Do wielu spraw i rozmówców wręcz nie będzie miał dostępu, choćby ze względu na brak legitymacji prasowej. Nie będzie miał powodu zajmować się sprawami dla niego osobiście nieinteresującymi, ale ze społeczych względów istotnymi. Bo na to wszystko trzeba czasu (a skąd go brać, kiedy trzeba w inym zawodzie zarobić na bułeczki), pieniędzy, a nieraz i bata w postaci szefa. 😉
Ale żeby były pieniądze media muszą na czymś zarabiać – i nie tylko na reklamach. Powinny się zwyczajnie sprzedawać, choć niekoniecznie w papierze. Więc jak nadejdzie taka rewolucja, że za porządną gazetę w necie trzeba będzie zapłacić, to ja tę rewolucję poprę, mimo że mnie po kieszeni uderzy. Ale wtedy to ja będę pan – będę płacił i wymagał. 😈 I niech media sobie to dobrze zapamiętają. 😎
Noo, dooobrze, już dooobrze Pszepani. Przyznaję się, robiłam zyguzygu, kiedy Jasio Kasi albo odwrotnie … ale wcześniej … aaaa, nie, tego nie miało być … idę już do kąta, poklęczeć na grochu 😳
Tylko prooooszę mi nie odbierać łopatki, bo mi się jeszcze może przydać przy starciu dwóch Natur … o rany, znowu niedobrze 😯
Już łapię za kopiowy ołówek i lecę napisać za karę tysiąc razy, nie, dziesięć tysięcy razy: nie natura lecz kultura, nie natura lecz kultura …. 🙁
A potem na luz 😉
Miłego dnia Pszepani 🙂
Bobiku, a dokopać miastu Gdańsk mogę? Proszę ładnie 😉 .
http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-poplynal-nie-doplynal-ale-40-tysiecy-dostanie,nId,437578
Nasz bohater podjął próbę bicia rekordu nielegalnie, nie zawiadamiając o niej ani władz Egitptu, skąd wyruszył, ani władz Arabii Sudyjskiej dokąd zmierzał jako ( jak wynika z powyższego linku) emisariusz Gdańska.
Pomijając brak jakiegokolwiek zabezpieczenia w postaci łodzi asekurującej przedsięwzięcie, skutkiem czego niezbędna była ogromna akcja ratunkowa Saudyjczyków, to smaczku całej tej sprawie dodaje fakt, że pan nie posiadał wizy wjazdowej do Arabii Saudyjskiej. To powiedział wyraznie polski konsul z Rijadu.
Czyli miasto Gdańsk oficjalnie popiera nielegalne przekraczanie granic 😉 . I oszołomstwo ! I jeszcze za nie płaci z pieniędzy podatników i zapewne funduszy unijnych przeznaczonych na promocję regionów.
Jotko, a czy mogę Ci towarzyszyć w tym kącie? Będzie nam razniej.
Tylko schowaj to cholerne wiaderko z piaskiem 😉
I znowu po kulturze, o mamusiu, ja chyba muszę pochodzić od jakiejś wybrakowanej małpy 👿
Fajnie, dzięki :-). Pędzę poszukać poduszeczki z grochem, została mi gdzieś z dzieciństawa.
Jak już mówiłem, ja nie pszepani, ale skontaktowałem się z nią i ona powiedziała, że dziesięć tysięcy razy powinno wystarczyć. I godzina na grochu 😆
A, i jeszcze powiedziała, że łopatki stanowczo wszystkim odbiera. Bo ona jest panią obywatelską, musi jakoś zarabiać na bułeczki i nie ma takich możliwości, żeby cały czas kontrolować, czy w jakimś kącie piaskownicy ktoś kogoś nie wali po łbie.
Ale może te łopatki oddać, jak każdy się zobowiąże, że będzie kontrolował sam siebie. I dotrzyma. 😈
Nie, nie Jotko, to nie Ty. Brakującym ogniwem w teorii Darwina był mój syn zaraz po urodzeniu. Cały owłosiony na czarno.
Popatrzyliśmy na niego z mężem i szepnęliśmy zgodnie – „Ale rączki ma ładne.” 😉 .
(na stronie)
Sie zobowionsze a zapasowom zakopie se w konciku. Polak potrafi 😉
Zmora,
koniec tych śmichów chichów, idziemy na groch 👿
Zmoro! Jak możesz mi to robić! 😥
Że niby cały owłosiony na czarno to nieładny? 😥 😥 😥
Saudyjczycy szukali go dwa dni, żeby odebrać list dla władcy. 😆
Człowiek zaginął, dramatyczne okoliczności, niby nic śmiesznego.
Może nie należy wszystkich doniesień dziennikarskich brać poważnie, wypisują różne bzdury, ale rozbawiła mnie ta wiadomość.
Oj, Bobiku – siem wstydzem i kajam ;-( .
No, dobrze, Zmoro, nie będę zacięty. Napiszesz 5 tysięcy razy „czarne owłosienie jest piękne” i będziemy kwita. 😆
Well, gdzieś pisano, że wyprawa odbywała się pod patronatem nie tylko Gdańska, ale również ambasad Egiptu i Arabii Saudyjskiej. Czyli moze jednak Saudyjczycy byli poinformowani. Nie wiemy tego. Ale sukces organizacyjny to jednak nie był 🙂
Jotko – pędzę, lecę 😉 .
Bobiku, zabieram się do roboty. No, to do jutra ;-( .
Jotko, pomożesz mi pisać w tym kącie? Mam hiszpańskie brandy.
No właśnie, Vesper, i gdzie tu fakty? Wiem tylko, że człowiek kitował i przeżył. Że oparł się jedenastu rekinom nie wierzę, one wiedzą co robią i są skuteczne 🙄
Słowo 'brandy’ przeleciało ponad podziałami, jak również zawalonym zadaniami biurkiem i pękającym od nich komputerem. Idęęęęę! Pani sprzątaczka stłukła w piątek mój kubek od Mikołaja, 🙁 został mi tylko półlitrowy. 😉 Ale te kąty to pozamiatane? Bo mam alergię na kurz, na którą i Soberano nie pomoże. 🙄
Jasne, że pomogę Zmoro. Aga, pozamiatane 🙂
Nie wiecie jak długo trzeba gotować ten pinkwolony groch żeby sie nadawał do klęczenia 🙄
Aj tam, aj tam, Soberano pomaga na wszystko 😉 .
W kącie u Jotki z całą pewnością nie ma kurzu. To jest wielkopolski kąt przecież 😉 .
Wyjszło słońce u nasz. W Sztolycy.
Wy Soberano, a ja sobie w południe w teren muszę. 🙁
Nawet w link od Irka nie zdążyłem się wgłębić. 🙁 Po powrocie wgłębię się natychmiast!
Ale nie będę taki, żeby Wam z zazdrości ponadpodziałowej brandy żałować. Zdrówko ogólne i na pohybel łopatkom! 😆
Jotko, skoro robimy najazd na Twój kąt, to myślę, że ja sobie poklęczę na mojej poduszeczce, a Ty jako gospodyni możesz przycupnąć na ryczce. A zamiast gotować groch dla Agi, to może przywlekę grochówkę Winiar w torebce.
Irku, się naczytałam. I po co mi to było. Znaczy wiem po co i dziękuję, ale o matko 🙄
Dwa wiosenne pany bażanty wylazły nam dziś na drogę. Pan mąż zatrzymał samochód, bo one środkiem i bezstresowo. Zaraz pomyślałam o Mordce 🙂
Zmoro, zapowiada się niezła imprezka. Tylko czy nam to Bobik zaliczy jako odbycie kary? 🙄
Bobik wielkoduszny jest, zaliczy 😉 .
Wobec tego ja tę zapasową łopatke też wyrzucę 😉
Z okopów pora wyjść… słońce!!!
Nie rozumiem, ja tu wszystkich lubię, nawet czasem siebie, a nawet biorę tę pasztetówkę od Bobika, bom grzeczny nad wyraz 👿 To dlatego oczywiście, że chcę Bobikowi w ramach lubania go zostawić więcej 😉
A ja lapie sie na tym, ze coraz czesciej nie chce mi sie juz pokazywac na blogu Bobika, pomimo, ze wciaz spotykam tu Przyjaciol. Lapie sie na tym, ze poniekad sam siebie przekonuje, ze powinienem „udzielic sie”, by nie sprawic przykrosi Gospodarzowi, z ktorym laczy mnie goraca przyjazn w realu, by poslac sygnal Blogowym Gosciom – „rozmawiamy”, business as usual. . Po czym zaluje, ze sie udzielilem i powinienem byl sluchac wewnetrznego glosu i nie brac udzialu w rozmowie. Bo tak jak podejrzewalem u wstepu, zaraz kazde moje slowo zostanie przekrecone, dopisane mi beda nie istniejace intencje i paskudne motywacje. Beda szpilki i gwozdzie, bezinteresowne prowokacje, dawane upustu. Czasami zza wegla, pod nowym nickiem, w nowej masce (ale starym rozpoznawalnym na kilometr stylem). Czasem w postaci kategorycznej odmowy zwracania sie do mnie per Kot Mordechaj i zastepowanie tego nicku imieniem mojej Starej. Jakiez to malostkowe i niepootrzebne.
Wystarczy, ze podziele sie bulwersujaca wiadomoscia przeczytana w brytyjskiej prasie i powtorzona w licznych dzienikach, a natychmiast przypisane mi beda intencje ukazania, cytuje, „paskudnych polaczkow” i odciecia sie od nich – jakim prawem Szanowna Kolezanka wyrzuca mnie poza nawias polskosci? Albo wystarczy, ze mimochodem wspomne o Urzedzie Cenzury, a natychmiast moge sie spodziewac sie tylez plomiennej co bezrozumnej obrony tej obrzydliwej instytucji, ktora, zdaniem innej Autorki bynajmniej nie ograniczala nam dostepu do dobr kultury, lecz przeciwnie, pieczolowicie oddzielala ziarno od plew. A stad juz tylko krok do „poniewierania pamiecia” zmarlych profesorow. Nie wierze, ze faktycznie ktos tak tu mysl, ale chec przywalenia staje sie silniejsza od rozumu i jakiejkolwiek logiki.
Atmosfera w salonie staje sie niemozliwa, a Gospodarz zajmuje sie glownie gaszeiem pozarow – a tu Autorka pelnym tekstem zarzucila blogowej kolezance, ze jest grafomanka, a tu musi brac w obrone cale Blogowisko, ktore nie stanelo na wysoosci zadania i nie podjelo entuzjastycznie tematu, zaproponowanego z boku i z tego powodu zostalo od gory do dolu ochrzanione za niesubordynacje.
Wlasnie ta atmosfera niesprowokowanych awantur spowodowala, ze nie wszyscy juz chca tu przechodzic i szereg osob zaglosowalo nogami. Albo pokazuje sie bardzo rzadko. Bo jak dlugo mozna tolerowac zwyczajne rozrabiactwo? Zla wole? Potrzebe przypinkwolenia przy kazdej okazji? To coraz bardziej przypomina juz magiel niz dotychczasowy przytulny salonik, gdzie spotykaja sie ludzie kulturalni, zabawni i dowcipni, ktorych laczy jakis wspolny oglad rzeczywistosci, choc w szczegolach moga sie roznic i na rozne sprawy miec rozna wrazliwosc, ktorzy moga zaproponowac Zebranym nieco inny punkt widzenia, a nie mordobicie jak za przeproszeniem w rosyjskiej Dumie. Ktorych wreszcie laczy wspolna troska o Ojczyzne, za przeproszeniem ja kogo. 😳 Ktorych laczy wspolna znajomosc polskiej lteratury i kultury, wspolna rama odniesien, szacunek do dobra wspolnego.
Byc moze ta niepozadana ewolucja jest wypadkowa ogolnej atmosfery zycia publicznego w Polsce, gdzie nie sposob juz pieknie sie roznic, a mozna tylko skakac sobie do gardla i licytowac sie kto jest prawdziwym patriota a kto zdrajca narodowych inreresow. Przykro mi kiedy znow jestem po stronie zdrajcow. A przeceiz wlasnie Koszyczek mial byc Azylem, spokojna przystania dla ludzi kulturalnych, wazacych slowa i bioracych za nie odpowiedzalnosc.
Dlatego, jak wczoraj napisalem – smutno mi, Boze. I zal Gospodarza, ktory dwoi sie i troi. I wciaz wierzy, ze sie mu zapanowac nad zywiolami zwyczajnego warcholstwa.
A ja coraz mniej w to wierze. I coraz czesciej rozwazam odejscie. Bo moja psychika jest za slaba aby sie czuc w tym dobrze. 👿
To ja doleje jeszcze troche buddyjskiej kawy do tej podanej wczoraj przez Bobika, i postawie kolo zonkili. 😉
77.
In every group different points of view will occur. But I see this as an advantage. The more we come across different opinions, the greater our opportunity to gain greater understanding of others and to improve ourselves. If we battle against anyone who thinks differently from us, everything becomes hard. We should not hold rigidly to our personal views but enter into dialogue in an open-minded way. In this way we will be able to compare viewpoints and discover new ones.
79.
We tend to think that if we disagree with someone, this automatically means there will be conflict, and that conflicts end with a winner and a loser or with wounded pride, as the expression goes. Let us avoid seeing things in this light. Let us always look for common ground. The key is to show immediate interest in the other’s point of view. Surely this is something we can manage.
(365 Dalai Lama. Daily Advice from the Heart)
No, wlasnie. Wiecej Dalaj Lamy, mniej Terlika z Betonu. 👿
Tak, Mordko. A to miejsce – bardzo mi bliskie, bo bylam przy jego narodzinach i patrzylam z radoscia jak rosnie, i zycze mu dalszych wielu szczesliwych lat – zaczelo sie wcale nie od wielkich intelektualnych popisow (choc i one maja swoje miejsce, bo sporo tu bardzo inteligentnych osob sie pojawia, z Bobikiem na czele) a od zwyklego odruchu serca, ktorego ciagle cwiczenie jest tak bliskie buddystom…
Gorzkie słowa Kota Mordechaja.
W nich słuszna diagnoza o wypadkowej ogólnej atmosfery życia publicznego w Polsce. Tu się nie dyskutuje, tu się feruje wyroki. Głównie ad personam.
Będą człowiekiem z natury apolitycznym, czasem biorąc udział w rozmowach o polityce nieśmiało zapytowywuję – „a może p.Kaczyńskiemu jednak o coś chodzi?” W odpowiedzi słyszę, że to …, gdzie epitet „karzeł” należy do najlżejszych, a zacietrzewienie wygłaszających te słowa każe obawiać się, że albo przydzwonią, albo sami doznają uszczerbku na zdrowiu. W najlepszym wypadku zostanie się wykreślonym z grona znajomych.
Za chwilę rozmowa zjeżdża na utyskiwanie, że bałagan, korupcja itede i itepe. No to ja się nieśmiało pytam – to może należałoby dać p. Kaczyńskiemu szansę sprawowania władzy?
Czerepy, choć nie podchmielone i nie podgolone dymią…
Proszę spróbować w gronie zwolenników p. Kaczyńskiego zapytać się równie podobnie…
Jest jeszcze kilka tematów, których nie należy poruszać, bo w zależności od zebranego towarzystwa wyrażenie choćby tylko nieśmiałej wątpliwości w kwestii, w której zebrani stanowią w sposób jednoznaczny ustawia pytającego w pozycji wroga.
Co do PRL opcja jest taka sama.
Albo potępia się wszystko w czambuł, albo oddaje się sentymentom, tym łatwiejszym, że czas zaciera tamten obraz i coraz częściej wspomnienia podsuwają obraz chwil dobrych, zwłaszcza, że było się wtedy człowiekiem młodym.
Swego czasu pod Pałacem Prezydenckim trwał swoisty Hyde Park. Tam biła (była) owa swoista wypadkowa ogólnej atmosfery.
Ja bym chciała nieśmiało napomknąć, że towarzystwo tutaj jest bardzo międzynarodowe, więc i wypadkowej ogólnej atosfery nie można ograniczać wyłącznie do jej polskiej odmiany 🙄
Po kilku miesiącach czytania blogu, zanim nieśmiało tu zapukałem, to mniej więcej wiem, kto dziś gdzie mieszka.
I moim zdaniem miejsce zamieszkania nie czyni Towarzystwa „międzynarodowym”, choć na pewno spoglądającym z dystansu swoich swoich doświadczeń i miejsc pobytu.
Ta atmosfera życia publicznego w kraju, przekłada się niestety wprost na relacje prywatne.
W moim odczuciu gwałtowna polaryzacja nastąpiła po wypadku pod Smoleńskiem, skutkująca eksplozją plugastw w internecie i zaburzeniami relacji rodzinnych czy przyjacielskich. Ludzie albo skaczą sobie do oczu w obronie „swojego” polityka, albo dla świętego spokoju nie wyrażają odmiennej opinii. I tak zle i tak niedobrze.
Coś bardzo złego się stało;-( .
A przecież tutaj akurat skupiają się ludzie o podobnej wrażliwości, bogatsi w doświadczenia wyniesione z życia w innych krajach, co nie znaczy, że uczuciowo są niezwiązani z Polską. Wręcz przeciwnie, może bardziej, bo tęsknią.
A jednak mają ten komfort, że stojąc jednak nieco z boku ostrzej poprostu widzą i wiedzą, że może być inaczej na podstawie doświadczeń wyniesionych z drugiej ojczyzny.
Dlaczego zatem nie można czerpać z tej wiedzy? Po to, aby było lepiej, bo przecież wszystkim nam rzeczywistość w Polsce mniej lub więcej doskwiera.
A zródło wiedzy jest tutaj ogromne – Niemcy, Francja, W.Brytania, Stany, Kanada, Australia a nawet Chiny. Przepraszam, jeśli kogoś pominęłam. Była nawet Brazylia ;-( .
Tutaj, jeśli tylko chcemy możemy dowiedzieć się, jak dany problem rozwiązywany jest w innych krajach, jak traktuja go inne wyznania. Dlaczego nie korzystać z tej wiedzy?
Tutaj pozostaną na zawsze wspomnienia Heleny dotyczące wielu wspaniałych postaci. Nawet jeżeli Mordka nie zdoła jej pogonić do zapisania wspomnień, to one tutaj i w naszej pamięci przetrwają.
Kochani, stworzyliście wspaniałe miejsce i mimo wszystko małą, polską enklawę spokoju, co już jest ogromnym osiągnięciem Gospodarza tego blogu. A jeżeli mały ( czarny i kudłaty – a mimo to po prostu śliczny w przeciwieństwie do jednego znanego mi noworodka 😉 .) szczeniak potrafi, to my dorośli ludzie nie będziemy w stanie tego uszanować i zachować?
Nie wierzę.
No proszę, tym razem nasz premier ściąga z Koszyczka.
http://fakty.interia.pl/polska/news/premier-byc-moze-warto-przemyslec-formule-zaloby-narodowej,1769180
I nie pierwszy raz. Taki Koszyczek moglby byc think-tankiem dla rzadu, zamiast… oh, never mind!… :twiosted:
Pan Premier wydaje się być mądrym po szkodzie.
Po katastrofie kolejowej wystarczyłoby zarządzenie opuszczenia flag państwowych do połowy, oflagowanie jednostek samorządowych flagami z kirem na jeden dzień.
I msza żałobna za ofiary.
Z modlitwą o powrót do zdrowia rannych.
Tudzież stosowne nekrologi.
Jestem przeciwny mszy organizowanej przez rzad.
Ale Kosciol organizujacy taka msze, jak najbardziej. Moze nawet zaprosic rzad, ale nie rzadowa msza. Czas laicyzowac zycie panstwowe.
Nie myślałem o mszy rządowej.
Kościół jest wystarczająco sprawną organizacją, aby to sam przeprowadził.
Udział ludzi z rządu?
Nie wiem, jakie są procedury, ale sądzę, że ranga ministra odpowiedzialnego za transport zupełnie wystarcza.
To nie była tragedia narodowa, a tylko wypadek kolejowy.
Wróciłem zmęczony, zmoczony (jak wychodziłem jeszcze nie lało, więc parasola nie wziąłem) i głodny, ale po pierwsze, zgodnie z zapowiedzią, przeczytałem zapis posiedzenia KEP. Na umiejętność formułowania myśli przez naszych reprezentantów spuszczę zasłonę milczenia, o efektach nie będę mówił, bo ich jeszcze nie ma, ale przytoczę jedyną wypowiedź, która mi się w umyśle zahaczyła, posła Stefaniuka z PSL:
Naszym zadaniem jest doprowadzenie do tego, żeby nikt nikogo nie obrażał. To jest cel naszej pracy. Jeżeli mój dowcip miałby kogokolwiek obrazić, to ja powstrzymam się przed opowiedzeniem tego dowcipu. Daruję sobie ten żart.
To jest naprawdę aż tak proste. Jeżeli wiem, że moja wypowiedź kogoś urazi, mogę ją sobie darować. Nic się nie stanie, kiedy w jakiejś sprawie nie zabiorę głosu, albo jeśli któryś z moich genialnych dowcipów zniknie w mrokach niepamięci. A jeżeli z jakichś powodów wypowiedzenie się jest dla mnie bardzo ważne, choć wiem, że komuś może sprawić przykrość, to mogę przynajmniej wybrać formę nieobraźliwą, niezłośliwą i sięgać do argumentów, a nie wbijać szpile oponentowi.
Nie chcę tu naprawdę robić piaskownicy i upominać po nickach, zwłaszcza że i ja przecież nie jestem chodzącą doskonałością i zdarza mi się nie dorastać do własnych wymagań. 😉 Nie chciałbym też, żeby teraz zaczęło się upominanie, czy też wypominanie wzajemne, albo szukanie, kto jest bardziej winny. Wierzę, że każdy z Szanownych Tu Obecnych potrafi sam sobie zadać pytanie – „czy przypadkiem i ja nie mam jakiegoś – mniejszego lub większego – udziału w napinaniu atmosfery? Czy niektórych postów nie mógłbym sobie darować, a innych sformułować inaczej?” Ale jak wszyscy to wszyscy, babcia też (mam nadzieję, że wszyscy znają ten dowcip). 😎
Przyznałbym rację Klakierowi, że międzynarodowość naszego towarzystwa jest złudna. Wszyscy jesteśmy obciążeni polskimi wadami i uskrzydleni polskimi zaletami. 😉 I czasem zapewne dlatego tak nam się trudno dogadać. Jak to w rodzinie. 😈 Ale jak się nie dogadamy, to co nam zostanie? Onetowe mordobicie, zamknięcie interesu? Nie wydaje mi się, żeby to były ciekawe opcje. 🙄
Wiem, że czasem jest ważne, żeby o pewnych napięciach powiedzieć głośno, bo inaczej para rozsadzi kociołek. Ale równie ważne wydaje mi się powiedzenie sobie w porę „no i chwatit”. Bo celebrowanie wzajemnych pretensji też może rozsadzić, a na dodatek wypłoszyć tych, którzy mają charakter byczka Fernando i wolą wąchać kwiatki. 😉 Więc ja, ateista, proponuję ogólne wybaczenie i odpuszczenie grzechów, ale z mocnym postanowieniem niegrzeszenia więcej. 😀
Oczywiście tak na sto procent to niegrzeszenie nie wyjdzie, bo człowiek, jak wiadomo, jest istotą słabą. 😉 Ale za same dobre chęci przydzielam każdemu kawałek pasztetówki. A jak Tadeusz swój mi wielkodusznie odda, to się nie obrażę. 😆
Jasne. Chodzi o zakres tej narodowej żałoby. Nie wiem, czy to jest określone przepisami i (i nie chce mi się szukać), czy też różni gorliwcy poczuwają się do.
Mnie po Smoleńsku przepadły bilety zamówione wiele miesięcy wcześniej do Muzeum Chopina na Tamce.
Zamówiłam dla siebie i brata, który stracił żonę i syna, świat przestał go zupełnie interesować, a tu wykazał chęć pójścia.
Trach i szlaban.
Czy pójście do muzeum narodowego twórcy odebrałoby cześć ofiarom?
Na marginesie.
Histeryczne tłumy stojące w wielogodzinnych kolejkach przed pałacem prezydenckim:
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/WarszawaPoKatastrofie#5460062444765724978
I prawie kompletna pustka przy Torwarze, gdzie zwieziono ciała pozostałych ofiar.
Wiem, bo byłam.
O czym to świadczy?
Tak mi się skojarzyło w związku z rzuconym wcześniej apelem… Pamiętacie, jak w Zielonej Gęsi książę Poniatowski nie rzuca się w nurt, tylko wygłasza państwowotwórczo „znudziła mi się ta Elstera, trzeba się wziąć do pracy”, a Chór Polaków odpowiada mu „więcej Osmańczyka, mniej Grottgera, a wszystko będzie cacy”? No więc na tzw. obecną chwilę można by to ująć tak:
Książę Poniatowski
Znudziło mi się tonąć w krzykach,
spokoju chcę, rodacy!
(kasuje ostry post, który właśnie miał wysłać)
Chór Polaków
Więcej Dalaj Lamy, mniej Terlika,
a wszystko będzie cacy. 😈
Przepraszam, ale odpowiadałam na na wpis o żałobie narodowej, a nie o rachunku sumienia w koszyczku. 😆
Dziękuję za pasztetówkę
Wypisując się tu jeszcze jednak ponad reglamentacją kartkową – z racji wieku stażowego na blogu należy mi się więcej, bo rosnę.
Mnie się zawsze marzyło, że można się mylić.
I ktoś powie – spójrz na to z tej strony.
I jak mówiła jedna pani : „Pan patrzy na oczy i nie widzi”
Korzystając z tego, że pojawiła się Monika, o coś bym zapytał. Kilka dni temu w USA było okropne tornado, które spustoszyło kilkanaście stanów, z 40-oma ofiarami śmiertelnymi, wieloma rannymi i ogromnymi stratami materialnymi. Kiedy o tym usłyszałem, od razu zastanowiłem się, czy w Ameryce będzie z tego powodu ogłoszona żałoba narodowa. Bo może warto by się przyjrzeć, jak inni tę sprawę rozwiązują.
Swiadczy to moze o tym, ze te poczatkowe tlumy przed Palacen (a brak ich na Torwarze) mogly tam przyjsc z wielkiej potrzeby poprzezywania czegos wspolnie i jest to naturalne chyba po szoku jakim bylo rozbicie sie prezydenckiego samolotu z politykami. W szoku ludzie chca byc z innymi ludzmi. Chca widziec inne twarze i odnajdywac w nich te same emocje, pragna dotyku i wymiany westchnien i slow..
Zapewne tak samo zachowywalo sie wielu mieszkancow NYCity po 9/11.
Co innego jednak kierowalo tlumem po opadnieciu szoku. To juz chyba byl inny nieco tlum. Ten tlum byl manipulowany przez Pierwszego Zalobnika i ludzi z nim zwiazanych. Choc pewnie nie wylacznie i byly jeszcze jakies powody.
Spryciarz z tego Klakiera. 😈 Patrzcie, jak zręcznie się na dodatkowy przydział pasztetówki załapał. 😆
Sorry, Bobiku, jak zaczęło się degustowanie tej brandy ponad podziałami, to w międzyczasie groch się całkiem rozgotował. I jak tu kleczeć na takiej ciapaji 🙁
Czy mimo wszystko załapię się na pasztetówkę, pięknie proszę 🙄
Nie znam dowcipu o babci, opowiedz 😉
A ja cala noc ogladalem primaries.
Uwielbiam takie imprezy i nie moge sie oderwac od ekranu. Moze dlatego, ze ja wciaz po czterdziestu paru latach nie umiem potraktowac wolnych wyborow jako czegos co jest dane, na zawsze, kazdemu. 🙄
Juz piszesz wierszyki, Bobiku. To swietnie. 🙂
Do tego, co napisales dodam tylko jedno – ze tez sie zgadzam z Klakierem i z Toba w kwestii „miedzynarodowosci” towarzystwa, z tym malutkim dodatkiem, ze choc, jak napisales, jestesmy wciaz wszyscy Polakami, to na pewno w jakims stopniu przesiaknelismy takze miejscami, w ktorych obecnie mieszkamy. I nic w tym zlego. To tylko czyni dyskusje ciekawsza, jak zauwazyla Zmora. Zreszta, idac nieco dalej tym watkiem, dzieki takiemu podejsciu mozna nie odmawiac tu glosu np. Dalaj Lamie, tylko dlatego, ze obecnie nie mieszka i nigdy nie mieszkal w Polsce. 😉
A poza tym, jeszcze w watku „miedzy-„, przygotowuje sie wlasnie do Holi – co oznacza ze i Purim juz blisko – wiec czeka mnie jeszcze dzis polowanie na dojrzale mango. Wish me luck, bo dzisiaj niestety zajeta sroda. Na szczescie czesc srodowych zajec cudownym zrzadzeniem losu dzisiaj mi odpadla. Juz samo to cieszy, nie mowiac o 14 stopniach ciepla za oknem. 🙂
Nie, Bobiku (w odpowiedzi na Twoje pytanie), nie ma tu zaloby narodowej, ale jest sporo dyskusji na temat tego, co mozna bylo zrobic inaczej, zeby choc czesci ofiar w ludziach uniknac, i czy mozna szybciej i lepiej pomagac zyjacym (to dosyc detaliczne, wiec noe chce zarzucac szczegolami). Niezyjacym juz to nie pomoze, ale moze pomoc przy nastepnych okazjach, choc tornada to juz czysty zywiol, przy ktorym ludzkie wysilki maja tylko ogrniczone mozliwosci.
A primaries sa fascynujace, Mordko. Tez je sledzimy, choc glownie radiowo (nie tylko z braku czasu, ale i z czystej milosci do radia, w dobrym jego wydaniu).
A wiesz Kocie Mordechaju, był taki moment, że ja w połączonych ramach chęci obserwacji (użyję słowa wytrychu) socjologicznych i spaceru chadzałem tam codziennie. Nawet mnie kiedyś podkusiło, aby stanąć na końcu kolejki (na Rynku Nowego Miasta) do Katedry, gdzie wystawione były trumny Pana Prezydenta i Małżonki. I po jakimś czasie się zapytałem, dlaczego ja tu stoję – czy rzeczywiście identyfikuję się z otaczającymi mnie ludźmi i chcę „być razem”?
Czy może ulegam obrazowi z telewizji?
Z racji pomieszkiwania w Warszawie, w chwilach ważnych, lecę skonfrontować obraz TV z tym, co widać na ulicach.
Tak było w dniu śmierci JPII, a zwłaszcza w rok później.
Taka konfrontacja to swoista schizofrenia – dwa różne obrazy.
Zawsze jednak można znaleźć dla siebie jakieś miejsce.
W rok po śmierci JPII przed kościołem św. Anny stał tłum uczestniczący w mszy transmitowanej przez TV, a nieopodal na Placu Zamkowym samotnie w kwietniowym chłodzie wieczoru siedział ukraiński akordeonista (kiedyś koncertmistrz w jednej z filharmonii dawnego ZSRR) i grał tak pięknie…
Tłum pod Pałacem…
Czy był manipulowany i przez kogo?
Stanowiska najważniejszych TV były tam cały czas, raz po raz wejścia na żywo.
To jedna manipulacja.
W telewizji pokazali…
A różne grupy, które tam wiodły prym, to druga manipulacja.
Rożne postacie się tam pojawiały.
Raz tylko nie zdzierżyłem i się wdałem w dyskusję z pewnym panem uprawiającym politykę gdzieś po obrzeżach, gdy reklamował się jako narodowiec i zadałem mu moje ulubione pytanie: „Czym jest dzisiaj patriotyzm?”
Spojrzał na moją brodę i odpowiedzi się nie doczekałem.
Ale mi odpowiedział.
Dzięki, Moniko. Ja osobiście też bym wolał pytania, jak pomóc i co zrobić w przyszłości, niż celebrę.
Pasztetówka leży w pokoiku na stoliku i brać ją może każdy, kto spełnia warunki. Zakładam, że nikt nie sięgnie po przydział nienależny. 🙂
A dowcip o babci, jak się tak porządnie zastanowiłem, właściwie nie bardzo się nadaje do publicznego opowiadania przez szczeniaka. 😳 No, ewentualnie zeenowi, gdyby zechciał, moglibyśmy przyznać licencję na opowiedzenie. 😆
O „byciu razem” w tlumie ladnie gdzies pisal Harold Kushner odpowiadajac na pytanie czy chodzenie do boznicy jest obowiazkowe i czy nie nie mozna rownie dobrze modlic sie w domu.
I odpowoedz jego brmoiala jakos tak: jesli pytasz czy PB chce abys byl na nabozenstwie, to odpowiedz jest jednoznaczna. PB to olewa (no, OK, uzyl jakiegos innego slowa). Nie jest malostkowy i holdow od Ciebie naprawde nie potrzebuje.
Na pytanie czy nie mozna tak samo dobrze modlic sie w domu, odpwoiedz brzmi: tak, mozna rownie dobrze modlic sie w domu.
Po co zatem chodzic do boznicy na nabozenstwo? Po to aby znalezc sie wsrod ludzi i przezyc cos wspolnie, wraz z reszta kongregacji.
A potem jakos tak ladnie tlumaczyl dlaczego ludzka dusza ( a nie PB) potrzebuje i laknie wspolnego przezywania.
Nie pamietam w ktorej kiazce to bylo, ale mysle, ze w „Komu potrzebny jest Bog?” , bardzo pieknej o Psalmach Dawidowych.
Baruch Mordechaj arur Haman. L’chaim 🙂 Dla Wszystkich
hamantasze
Nie możecie na siłownię iść? To tak dobrze robi na wszystko! 🙂
No jeszce chwila a będę przygotowany do sezonu…
Brandy od Zmory dodała mi animuszu. Oświadczyłam szefowej, że niech się wali, niech się pali, ja dziś wychodzę z pracy przed zachodem słońca – niech kto inny biuro zamyka. 👿 A szefowa na to, że szanuje moją decyzję, ale czy nie mogłabym poczekać z jej realizacją do lipca. 🙄 Byłam twarda. 😈
A potem przydybał mnie ankieter. Pomna doświadczeń Tadeusza, nie odprawiłam go z kwitkiem. Nie pytał, kim jestem, tylko co stoi w moich papierach (data w akcie urodzenia, wykształcenie na dyplomie, nazwa stanowiska w umowie o pracę), czy jestem zadowolona ze swojego stanu posiadania i co właściwie mam – przy czym interesowały go tylko różne hałasujące maszynki. Pan zachował się bardzo profesjonalnie i nie dał mi poznać, że moje zadowolenie z życia jest niewspółmiernie duże w porównaniu ze stanem posiadania. 😆 Ciekawe, czy zanaczył na ankiecie, że ankietowany jest niewiarygodny, bo odpowiedzi nie trzymają się kupy. 😈
Piekne hamantasze, Irku :twisted:. Sam sie ostnio czuje jak Haman raczej niz ten drugi. Ale oczywiscie – niech sczeznie 👿
I co, Ago? I co? Pachniało miętą i pachniało wrzosem? I błękit się rozpinał? Zniknął na pola skraju w chabrach, kąkolach i lwich paszczach?
Ech, ankieterka…
No tak, a tu leżą dzienniki Białoszewskiego, wcale nie pachną miętą ani wrzosem, za to bezecnie prężą grubaśny brzuch. I pewnie ciekawość mnie zdejmie… i hop.
Ależ Kocie Mordechaju…
Irek napisał L’chaim, a nie Lo chaim
(klakier mądrzejszy o wiedzę z internetu)
Tak, internet to wielka magistra vitae 😈
Phi.Z internetu ja też umiem 😈
Nie było rozmowy
Temperatura w cieniu dochodziła do trzydziestu pięciu stopni. Plus. A on był w futrze. Brąz.
– Nie gorąco panu w tym futrze?
– Gorąco. A panu nie gorąco bez futra?
– Jeszcze jak! Dlatego się dziwię, że pan tak w tym futrze…
– Skoro panu bez futra także gorąco, to co za różnica?
– Też Tez racja. Pan stąd?
– Nie. Stamtąd – wskazał przeciwległy brzeg rzeki.
– Co tam jest?
– Tam – tamy.
– Pan jest Murzynem?
– Nie. Dlaczego?
– Zrozumiałem, że gra pan na tam-tamach.
– Źle pan zrozumiał. nie gram na tam – tamach, tylko pracuję przy tamach. To znaczy teraz ścinamy drzewa na tamy.
– Aha! To pan jest drwalem!
– Nie. Bobrem. Nie widać?
– Szczerze mówiąc, to spod tego futra widać panu tylko nos! Przepraszam… – teraz dopiero dotarło do mnie, co powiedział – kim pan jest?!
– Bobrem.
Pomyślałem, że śnię. Na wszelki wypadek uszczypnąłem go.
– Dlaczego mnie pan szczypie?!? – obruszył się. – Nie wie pan, że bobry są w Polsce pod ochroną?!
– Oczywiście, że wiem… – wyjąkałem. – Wiem wszystko o bobrach, pisałem kiedyś takie skecze. „Dzień dobry, jestem z bobry”…
– Chyba z kobry.
– A jak ja powiedziałem?
– Z bobry.
– To dobrze powiedziałem!
– Co to jest – bobra?
– Drugi przypadek rzeczownika „bóbr”. Gramatyka zna takie przypadki. Kto? Co? Bóbr. Kogo? Czego? Bobra. Na przykład symbolem olimpiady w Montrealu był właśnie bobra. Wizerunek zresztą.
– A dlaczego bobra?
– Bo Kogo? Czego? A poza tym dlatego, że w Kanadzie żyją bobry. W Polsce i w Kanadzie.
– Żyjemy poza tym w jednożeństwie.
– Tego akurat nie wiedziałem!
– Ja też. Ale żona przeczytała mi o tym niedawno w encyklopedii. A ja wierzę w encyklopedię!
– A ja nie mogę uwierzyć, że pan jest bobrem!
– Dlaczego?
– Chociażby dlatego, że bobry nie mówią!
– Jest pan tego pewien?!?
– Oczywiście.
– To ja tego nie wiedziałem! Ale tego nie ma nawet w encyklopedii, niestety! No więc skąd mogę wiedzieć, że bobry nie mówią!? Cóż… w takim razie – uśmiechnął się – nie było rozmowy!
A dlaczego aż dwa razy poszło 😳
Brandy proszę 😈
Jak ja bym się znał na tych wszystkich kotkach-emotkach, to bym był wysoko wykształcony. jak jakiś magister.
A skoro się nie znam, to sobie ino tekst czytam.
A swoje sobie myślę i czuję z tego, co wyczytam.
Brandy to chyba dziś już chyba nie będzie – czytałem, że wszystko poszło przed południem.
Przed 13 🙄 Chyba że do góry nogami z kangurami
Jak to tam było potem, to nie było napisane.
Ale wyglądało na to, że wsio prapili.
Mogę odpowiedzieć jak pani w samolocie: ach, nie ma brandy… mamy tylko koniak…
Co mi przypomniało, jak sobie na Krymie zażyczyłem „koniaku” ichniego. Jak zawsze, 25 ml proszę (tam co prawda w gramach nadal…) i patrzę, że pani ogromny sagan wyciąga i leje ten koniak… i uzmysłowiłem sobie, że powiedziałem 250 gram… Pani powiedziała, że nieco się zdziwiła, ale już nie takie rzeczy widziała!
To ile gram? (cziesnoje slowo, że mówią gram, nie gramów).
Przed południem poszło Sobie rano, ale przecież możemy poprosić o dostawę rana z Ameryki, czy gdzie ono tam teraz jest. 🙂
Musi być brandy, żebyśmy mieli siłę przepędzać tego Hamana. O, posłuchajcie, jak brzmi kołatanie bezbrandowe:
tr…
a jak brandowe:
Trrrrrrrrrr!!!!!!
Już jasne, dlaczego biez briendi nie razbieriosz? 😈
Na Krymie też chyba jakaś inna pora niż tutaj. Sobie noc?
To na noc 250 gram chyba będzie w sam raz. 😎
Ehem, nie mam brandy… może być koniak? 😆 😆
Może być cokolwiek, Ago, byle sponiewierało. 😆
Nie nas, oczywicie, tylko Hamana. 😎
Ale Bobik każe po 250 na ry… twarz.
A. To my wypijemy, a jemu nie damy. Nie znam gorszego sponiewierania. 😉 Oczywicie? Wimy. 😆
Odnalazłem część naszych wierszyków purimowych sprzed chyba dwóch lat. No, trzeba powiedzieć, że niezła impreza była. 😀
Ktoś jeszcze pamięta?
Zły Haman niechaj
z oczu nam znika,
niech idzie straszyć
ojca Rydzyka!
Za to Mordechaj
niech tu zostanie
i jeszcze z nami
wypije banię!
Czy to jest Królik,
czy też Sąsiadka,
wszystkim pasuje
dzisiaj kołatka.
Kto nie kołacze
jest podejrzany –
a nuż popiera
on te Hamany?!
Pójdź, Mordechaju,
w mych objęć próżnię,
niech od Hamana
cię nie odróżnię!
A jak odróżnię
i zgrzeszę czynem,
trzeba mnie szybko
dopoić winem!
Haman mruk,
to nasz wróg!
A mruczący Mordechaj,
przyjacielem naszym naj! 😈
Byłem świadkiem podobnej historii w Sorrento. Dwie Polki zamówiły pizzę. Po upewnieniu się przez kelnera, czy na pewno podtrzymują zamówienie, po jakimś czasie przyniósł pizzę o rozmiarach 60×110. Centymetrów oczywiście 😀
Ago, pełnym zdaniem proszę: oczy wimy. 😆
Na to wygląda, że wsio paszło.
Krym.
Ścieżka skojarzeń.
Jałta – wydierżannyj szampan – szampan – młodzieńcze wspomnienia Artura Rubinsteina – uczta u astrachańskiego króla kawioru – lodowe rynny z czarnym kawiorem i szampan.
Przepraszam.
Ale ten opis Rubinsteina prześladuje mnie od dziestu lat.
Ale Wy chyba nie na serio, że zostanę sponiewierany niedostaniem koniaku? 😥
Dolewam swoje nalewki. Bobikowi niebezpiecznie spadł poziom alkoholu we krwi 🙂
Rozbijając się któregoś lata rowerem po Danii, zamówiłam sobie na trasie ice coffee. Ja niewyraźnie mówiłam, albo kelnerka niewyraźnie słuchała, w każdym razie w dalszą drogę ruszyłam nie całkiem trzeźwa. 😳 Irish coffee. 😛
Ha, Irku, z tą pizzą to ja się chyba i bez internetu mogę wymądrzyć. Pewnie zamówiły „una pizza” zamiast „un pezzo di pizza” albo jakoś tak. 😆
Bobiku, Hamanowi nie damy! Tobie naleję choćby tyle, ile ważysz. I tak nie dasz rady aż tyle wypić. 😎
Hmm… Ago, a może po prostu z oczu Ci patrzyło, że należy Ci przynieść irish coffee?
Te oczy, wicie… 😈
Było „jedna pizza” z naciskiem na „łan” 😆 A do „una” to już tylko krok
Ago, zaraz rozbijać się… nie można jeździć?
Szukając Hamanowych wierszyków w Internecie, czy są ślady, trafiłem na wierszyki Waligórskiego, co to moje dziecię powiedziało oburzone, że zbok był, jak na akademii jej recytowali (a szkoła była imienia owego wieszcza).
Jakaś głupawka mnię wzięła z powodu wierszyków Miszcza. Jeden w miarę cytowalny:
Wyjrzała glizda z dziury i wesoło gwizda,
Wtem patrzy – z drugiej strony sterczy druga glizda.
Dalejże ją uwodzić, a ta rzecze srogo:
– Odwal się żeż kretynko, ja jestem twój ogon!
http://www.waligorski.art.pl/liryka.php?litera=b&nazwa=7
No łan pizzy miał być, był łan pizzy!
O rany, ja o 21:43 odpowiadałam Bobikowi o 21:40, a nie Tadeuszowi o 21:42. To tylko tak mylnie wygląda, że chcę Gospodarza na trzeźwość skazać. 😳
Z oczu to mi rzeczywiście czasem opacznie patrzy, 😎
http://www.youtube.com/watch?v=mCjxI0FD6uU
Och od wierszyków Miszcza to niejedna głupawka może chycić. Ja to czasem wolę nie zaczynać czytać, bo mam chichoty do końca dnia zapewnione, a jeszcze i przez sen pokwikuję. 😈
A czemu dziecię uznało go za zboka? 😯
Oddział, na miejsce spoczynku nocnego, tip topkami… maaaarsz!
Lewa lewa lewa
Brnoc!
PS Ja właśnie też nie wiem, czemu za zboka. Normalnie, o życiu pisał, jak to Wieszcze. A przygotowywałem dziecię do konsumpcji wyszukanej poezji… Taka widać była faza w rozwoju dziecięcia.
Ja dziecię rozumiem. W tych wierszykach różne rzeczy się dzieją, a autor stoi z boku i spisuje.
No, to ja jednak zdecydowanie lepiej zostałem przygotowany do konsumpcji. 😈
I wszystko mi jedno, czy ona w litrażu czy w gramaturze. 😎
A nie mówiłem, że tacy to ci autorzy? Stoją z boku i spiskują! 👿
Dzień Kobiet 2012 we Wrocławiu – http://www.stachurska.eu/?p=7099 , zainteresowanym.
Okrutny Tadeusz
Wspomnienia rozbudził
Porzucił.
Ale jak otworzy oczęta
To będzie czekać na Niego
Do życia Zachęta:
http://www.youtube.com/watch?v=UYmjcRJeaxs&feature=related
Dobrej Nocy
Ale tej bajeczki to chyba nie znacie? 🙂
Spotkał Kotek Hamana, w dodatku w sam Purim.
Haman do niego zaraz: nu dawaj, pakurim!
Ha! – rzekł Mordechaj – chodzi to za mną od rana,
że istotnie dziś miałem wykurzyć Hamana. 😎
Ciekawe, czy Monika już dopadła mango? I czy na takie dopadnięte mango mówi się mamgo? 🙂
Hm, to jest forma ucywilizowana wierszyka, bo prywatnie to Miszcz troche inaczej opowiadal. I nie wierszyk, tylko kawał.
Znalazlam jeszcze jedną butelkę brandy. Zapraszam wszystkich serdecznie, a Agę szczególnie.
Nie wydaje Wam się, że ta brandy szybko jakoś wychodzi?
To ja po cichu podbieram i wypijam. 😳 😀
Dzięki, Zmoro. Aga już w łóżku, ale to piciu nie przeszkadza. Przecież nie rozlewam. 😆
To ankieterzy tak na Agę wpływają, że o tej porze już w łóżku? 😯
Mar-Jo, ale czemu po cichu? Dziś trzeba podbierać jak najgłośniej, żeby Haman się wystraszył. 😉
W łóżku to ja z całą pewnością bym rozlała. Może takie ciapy jak ja powinny pić przez rułkę 😉 .
Piekna Poezja Purimowa z uwzglednieniem Kota. 😈 😈 😈
Bobiku, kolega z pracy próbował mnie wczoraj potraktować jak piłkę kopaną. Kiwnęłam go z dużym wdziękiem. :pękająca-z-dumy emotka: Zaprosił mnie na jutro na drinka. Muszę się ufortyfikować, uzbroić – jednym słowem wyspać. Nie wiem, co on sobie zamyśla, najprawdopodobniej chce po prostu przeprosić, ale będę gotowa na wszystko. 😈
Zmoro, kwestia wprawy. 😎 Dobranoc. Spróbuję przez sen pokrzykiwać na Hamana. 😉
Widzę, że sporo mnie ominęło, ale czy to dobrze, czy to źle 🙄
@ Kot Mordechaj 7 marzec 12, 18:10
Pewnie masz rację, Mordko, ale było mi bardzo smutno, kiedy pojechaliśmy z Tomkiem (synem) pod Torwar, gdzie paliło się trochę zniczy i stało kilkanaście osób.
Jeszcze bardziej źle na duszy zrobiło mi się, kiedy okazało się, że nie jestem godna brać udziału w żałobie.
Z wielu stron i różnych ust.
Wtedy po raz pierwszy pomyślałam z rozpaczą, że są jeszcze inne kościoły chrześcijańskie.
A w sprawie napięć w Koszyczku.
Myślę, że są one rzeczą naturalną i w ferworze wymiany zdań może się zdarzyć, że się kogoś urazi, ale to trzeba sobie chyba od razu powiedzieć:
– Twoja wypowiedź mnie dotknęła….
Nie ma nic gorszego, jak gromadzenie żalów i niechęci.
To jest naprawdę świetne miejsce i jak każde dobro wymaga starannej pielęgnacji.
Ba, żebym to ja zawsze wiedział, co jest dobrze, co jest źle. 🙄
Nawet kiedy mi się wydaje, że wiem na pewno, ktoś lub coś potrafi mi pokazać jakiś inny aspekt sprawy i znowu zaczynam się wahać.
Ech, najgorsza ta niepewność… 🙁
Najlepsza Bobiku, najlepsza 🙂
I starannego podlewania 😉 .
Ale trzeba pamiętać, że takie kaktusy i drzewka szczęścia niekoniecznie lubią płyny.
U mnie w zasadzie tylko one przeżywają.
Jeżeli natychmiast nie pójdę spać, będę wyglądała jutro jak podwójna zmora. Dobranoc 🙂
Bobiku, wątpliwości stanowią o człowieczeństwie, jak już Haneczka zauważyła.
Dobranoc, biorę brandy i rułkę do łóżka.
O, to, to, Siódemeczko. „Twoja wypowiedź mnie dotknęła”. Ale nie: „ty fałszywy pinczerze, co zawsze porządnych spanieli gryziesz po łydkach”. 😉
o o, a skąd wiesz jak ja wyglądam Haneczko?
Ojej, zmoro, nie Ciebie przecież miałam na myśli 😯 ! Nie mam pojęcia, jak wyglądasz, ale możliwe, że bym chciała 😉
😉 Dobranoc dziewczęta.
Rułka? Co się będziemy bawić w detale. Zbudujmy sobie przez świat idące wołanie, czyli rurociąg procentowy oplatający blog. W ten sposób uniezależnimy się od niepatriotycznych ruskich dostaw. 😈
Całkiem dobranoc 🙂
Macham Wam po porządnie obchodzonym Purim 😀 Byliśmy z rodziną w synagodze, czytaliśmy Księgę Estery, hałasowaliśmy terkotkami produkcji chińskiej przy każdym wzmiankowaniu imienia Haman, potem u siostry najedliśmy się hamantaszy i napiliśmy się porządnie wineczka 🙂 Muszę się zastanowić, czy jeszcze odróżniam Hamana od Mordechaja – bo praktycznie nie powinno się. Ale bo ja wiem?
W takiej niepewności najlepiej iść spać. Dobranoc 🙂
bra 🙂
O, pamietacie ten spot promujacy m.st. Warszawe, w ktorym jakis zboczeniec uganial sie za mloda kobieta?
No to zostal poprawiony.
Obecnie jak mozna zobaczyc na widelku, to wlasciwie ona jest lekko … tego..napalona i usiluje zaprowadzic go na manowce.
On w ostatniej chwili wyrywa sie i udaje na wazne posiedzenie firmy, gdy okazuje sie, ze kobieta jest jakas wazna szycha na spotkaniu.
That’s better.
http://wyborcza.pl/1,75248,11301686,Miejski_spot_juz_bez_erekcji__Po_krytyce_w_internecie.html
Wzruszajacy moment jest w opisie jak ten poprzedni spod zostal nakrecony. „Mielismy tylko pol miliona budzetu” – tlumaczy ktos z ratusza.
To mi przypomina anegdote opowiadana przez naszego bl.p. Przyjaciela Felusia Scharffa. Byl przed wojna w Krakowie jakis wybitny rabin, ktory byl niezwykle popularnym prelegentem, nieustannie zapraszanym na rozne publiczne wyklady.
Kiedy go pytano jakiego sie spodziewa honorarium za swoj wyklad, rabin zwykl byl odpowiada: To zalezy. Mam wyklad za 150 zl. Mam wyklad za 100 zl. I mam wyklad za 50 zl. Tego za 50 zl odradzam.
😈 To chyba ten spt za pol miliona tez tworcy powinni byli odradzic.
😈
Nie wiedziałem, że brakiem erekcji można się reklamować, ale szczeniak do końca życia się uczy. I widocznie w warszawskim ratuszu wiedzą, że nauka musi boleć. 😈
No nic. Dobrze, że przynajmniej Kierownictwo miało prawidłowy Purim bez żadnych ale. 😀
To ja szczeniakowi powiem, że brak erekcji jest bardzo silną dźwignią handlu, jakkolwiek paradoksalnie to brzmi. Przynajmniej sądząc po spamie, który do mnie przychodzi. 😈
Mamgo, Bobiku, choc po przygodach. 😉 W pierwszym sklepie byly zielone, bo te zolte byly juz doszczetnie wykupione, i trzeba bylo szukac duzo dalej. Tesciowa mi zawsze powtarzala, ze niedojrzale dojrzeja szybciej i lepiej, gdy je wlozyc do opakowania z ryzem, ale czasu zostalo tak niewiele, ze nie chcialam wyprobowywac w ostatniej chwili tej metody. No i wczuwam sie teraz w postaci z zartu rysunkowego Gary’ego Larsona podpisanego „The early vegeterians coming from the kill” (a na obrazku kilku jaskiniowcow niosacych wespol na ramionach ogromna marchewke). Z tym, ze nioslam upolowana skrzynke w pojedynke, a poza tym wszystko sie zgadza. 😉
A poza tym ciesze sie bardzo, ze Dorze udalo sie swietowanie Purim, a Mordce chyba takze, skoro wystapil w utworach poetyckich. 🙂
Och, mój ukochany Gary Larson, że tak westchnę nostalgicznie… 😎
Niestety, jego najulubieńszy dla mnie dowcip był na tyle rysunkowy, że opowiedzieć go nie umiem. Ale dla uczuć nie ma to chyba znaczenia. 🙂
Bobiku,
dlaczego nic o Joyce nie widze na blogu? Slepym moze? Bo gdzie indziej widze. Przeczytalem ostatnio taka zajawke:
„Tytul ksiazki Joyce`a „Finnegans Wake” zostal przetlumaczony na polski jako „Finneganow Tren”. Tlumaczem byl prawdziwy bohater, Krzysztof Bartnicki.”
Chodzi o nowe, chyba pierwsze tlumaczenie i wydanie w Polsce. Ksiazka zostala wydana oryginalnie po angielsku po raz pierwszy w 1939 roku.
Z oryginalnego „Stypa Finnegana” wyszedl „Finneganow Tren”. Ciekawe. Jak sobie poradzono z reszta tlumaczenia tego jednego z najtrudniejszych dzieł literatury pięknej w języku angielskim, strach zagladnac.
No ale kto wie, kto wie. Moze wreszcie z wydania polskiego ktos cos zrozumie o co Joyce’owi chodzilo. Zajelo mu az 17 lat na napisanie ostatniego dziela w swoim zyciu. Napisal je w jezyku idiosynkratycznym, probujac przedstawic doswiadczenia wynikajace ze snu i z sennych majakow oraz zwidow. Malo kto cos z tego rozumial.
Wyglada na to, ze to na nas znowu padlo. Musimy, dla dobra ludzkosci, zrozumiec tego Jamesa Joyce’a! Oraz jego dzielo „Stypa Finnegana”, er, „Finneganow tren”.
PS. Dla niewtajemniczonych. ‘Wake’ jako czasownik oznacza obudzic, przebudzic. ‘Wake’ jako rzeczownik, i w innym kontekscie, oznacza stype. Bohater, Finnegan, zmartwychwstal podczas jego wlasnej stypy. Wiec jest tu jakas gra slow. Zapewne dlategp wczesniejsze polskie odnosniki do tej ksiazki maja „Przebudzenie Finnegana” a nie „Stypa Finnegana”.
Nawiasem mowiac,: wdowa po Finneganie przeznaczyla cialo meza do skonsumowania podczas stypy. Takie zwidy niewidy oraz majaczenia. Z XIX wiecznego Dublina rodem.
Bry!
Było, było o Trenie Finnegana. Nie czytali,aaa? Mogę zaręczyć, że równie zrozumiałe po polsku jak i po …. Mmmm…. Umówmy się, że po angielsku.
Otóż tak, zanim śmichujki mnie ogarnęli, gdy pochyliłem się nad Poezją Miszcza, dobrze się przygotowałem czytając komentarze o braku erekcji. Trzeba przyznać, że ludziska miewają niezłe poczucie humoru! Ale bałem się przynieść ów brak na łono Koszyka, no no, no…. Wiecie, tak szacowne łono… Już pominę trafne uwagi n/t sierści, niedawno czynione. Kotu zdecydowanie łatwiej to przyszło.
A Miszcz nie takie braki opisywał w poezyi, więc przygotowywał do życia!
Aaa, tez albo nie czytali albo plame dali. Nie o 'Trenie Finnegana’ tylko o 'Finneganów tren’ mowa. A kiedy bylo co o tym na blogu? Zabezpieczylem sie co prawda pytaniem 'Slepym moze?’, ale co wstyd to wstyd
Grunt, że mamgo. 🙂 Skrzynkę? 😯
Mamgo to jest to!
Krzysztof Bartnicki przeklada na jezyk polski „Finnegans wake” Jamesa Joyce’a:
„Ale on gem umie przegrywać! Unoszę przed nim tarczę. Instrumenty dęte i stroikowe, dąć do boju, do stroju! Jakże twoja pała, Handy, stoi jak u niej? Na początku co żywo chciał wyczuwać co pansuje najstarszej córce a w końcu umierał z ciekawości co zamyśla starą Madre Patriack. Weź takiego Johna Lane na widelec. Szanti, szanti i znowu szanti! I dwanaście miesięcy kalendurszla! Nie jestem wielbicielem boheloterów ale ją czczę! Coant co ale ją! Jakże dociekliwa! Piscisvendolor! Waż jej miłość! Pijwszy driak Wouldndom! Gemini, ależ on wygląda, strasznie chudy! Słyszałem szingsong, to man Shee z pantry bei.”
Kiedy pan Bartnicki tlumaczy, po swojemu, nawet dla Anglikow czy Irlandczykow niezrozumiale idiosynkratyzmy Joyce’a, jego sprawa. A nawet kiedy pozostawia wiele slow w ogole nie przetlumaczonych – Wouldndom, Gemini, szingsong, man, Shee, pantry bei – tez jego sprawa. Przeciez i tak nikt tego nie bedzie czytal. Ani sie tym zachwycal czy przejmowal. Ale kiedy sam tytul ksiazki zostaje obrocony w niewiadomo co, to ja WAKE up.
„Finnegans wake” przelozony na „Finneganów tren”? Tren!??
W nadchodzacych majakach nocnych, juz za godzin niewiele, widze nawet idiosynkratycznego Joyce’a, dokonujacego WAKE up. To w reakcji na bzdury p. Bartnickiego.
Odczytywane na stypie Finnegana. Idiosynkratyzmy odczytywane na tej stypie, zamiast brania na widelec miesiwa pochodzacego ze zwlok nieboszczyka. Tego ze stypy. Toz to czyste mary, oraz zwidy. Mamga zapewne tez. Choc Aga nie wyrazila ostatecznego na ten temat wyroku
Bo to tak Joyce zamierzyl w dziele calego swojego zycia. Bartnicki nie wszystko z tej irlandzkiej groteski zrozumial. A Tadeusz u Bobika chyba jeszcze mniej.
But – the life must go on. No to pchajmy to guano przez szpare
Dzień dobry 🙂
Beze mnie. Dla mnie to zbyt wyrafinowane 😉
Wpada Orteq jak po ogień
i pretensje ma szalone,
że tu towarzystwo błogie
bowiem ma nieodhaczone
no i robi z Tadeusza
ciemną masę, co androny
pisze, Orteq się tym wzrusza
chociaż ciut niedobudzony.
Wpadaj częściej tu kolego,
i korzystaj, nic w tym złego
tylko wiedz, że Tadeusza
byle Orteq już nie wzrusza…
Ja nie o Finneganie … Ja o spotach reklamowych.
Piękne okoliczności przyrody Dolnego Śląska reklamowane są tak oto :
http://youtu.be/xZ5ZmI5wB0w
I to podobno za jedne 300 tysięcy 🙂
Dzień dobry. 😀
Pożegnanie byłego Prezydenta Niemiec będzie bardzo głośne?
„Es sei doch verständlich, dass in einem demokratischen Land das Volk dem Ex-Präsidenten „gerne den Marsch blasen würde“.
Am Donnerstag wurde getwittert, dass Vuvuzelas in Berlin ausverkauft seien”.
Przepraszam, rzadko zaglądałam tu wcześniej i nie zdawałam sobie sprawy, że Helena była obiektem niewybrednych napaści jakiejś uporczywej osoby pod różnymi nickami.
Teraz obejrzałam sobie trochę wstecz i w głowie mi pojaśniało.
Powiem tak, Mordko.
Bez Ciebie i Twojej Starej to miejsce traci magię.
Jesteś jego niezbędnym składnikiem, nawet te ataki o tym świadczą, tak przyciągasz swoją osobowością.
Owszem, bywasz trudny i pazurzasty, ale co to byłby za kot, gdyby tylko mruczał.
Przyznaję bez bicia, że dla mnie Joyce też zbyt wyrafinowany. No nie dorastam i trudno. A Orteq trochę mi zachwiał tym płomieniem peace&love, co to go od wczoraj podsycamy, ale pracuję nad stabilizacją. 😉 Ze zrozumieniem pracuję – jakby mi kto któregoś z moich ulubionych autorów miernym tłumaczeniem potraktował, też bym się pewnie zirytowała. Choć raczej nie przed śniadaniem, bo mi wtedy energii brak. 😉
@mt7 10:58
Podpisuję się czterema łapami 🙂
No to kamień spadł mi z serca Ago 😉 .
Jedyna rzecz, której nie doczytałam nawet do połowy to” Ulisses”, z ogromnym trudem zdobyty wówczas spod lady.
A trzeba Wam wiedzieć, że ja jestem zboczona i czytam po prostu wszystko, nawet napisy przydrożne i czasem dla rozrywki książki telefoniczne 😉 .
Nie bede udowadniac, ze nie jestem wielbladem.
Bawcie sie milo. Pa!