Krótki kurs profesjonalnego merdania
Prawidłowe merdanie nie jest rzeczą łatwą ani małą. Jakże często spotykamy się w życiu z ogonami, które zmarnowały swoje wrodzone zdolności merdalnicze wskutek błędów wynikających bądź to z niedostatku przygotowania teoretycznego, bądź z nieprzestrzegania żelaznej dyscypliny przy wdrażaniu założeń. Utalentowane ogony mogą uniknąć tak smutnego końca, jeśli będą przestrzegać zasad profesjonalnego merdania, których Bardzo Krótki Zarys dziś przedstawiam, życząc wszystkim zainteresowanym wytrwałości w ich stosowaniu.
Przygotowując się do prawidłowego merdania należy przede wszystkim głęboko przemyśleć jego kierunek. Przyjęcie niewłaściwego kierunku może unicestwić nasze wysiłki, a nawet przynieść efekt wręcz odwrotny. Kierunek nie jest tu rozumiany w sensie ściśle fizycznym, a raczej jako podstawa działania, która będzie regulować dalsze, szczegółowe wybory i decyzje ogona. Trzeba przy tym pamiętać, że słuszności kierunku nie mierzy się w wartościach bezwzględnych, tylko w profiterolkach (całkowita masa pożytków na jednostkę czasową).
Niemal równie ważne jak wybór kierunku jest opracowanie schematu personalnego, najlepiej w formie wykresu, obrazującego optymalny stopień zaangażowania merdalniczego w zależności od użyteczności obmerdywanego obiektu. Sporządzenie wykresu może być dość pracochłonne, włożony trud zwraca się jednak z nadwyżką, pozwalając ogonowi uniknąć zbędnego wydatkowania energii na machanie do merdobiorcy może i sympatycznego, ale nieposiadającego odpowiedniej pozycji i takich wpływów, żeby wysiłek merdodawcy uczynić opłacalnym. Minimalną i maksymalną wartość opłacalności merdów wyliczamy na podstawie dotychczasowych przysług, ale przy uwzględnieniu profitów perspektywicznych.
Trzecim filarem prawidłowego merdania jest elastyczność. Poważnym błędem merdodawcy jest entuzjastyczne wymachiwanie zawsze z tym samym natężeniem, zawsze na widok tych samych obiektów, bez okresowego sprawdzania ich potencjału pasztetówkotwórczego. A przecież nieumiejętność natychmiastowego dostosowania liczby merdów do zmienionej użyteczności merdobiorcy znacząco wpływa na zmniejszenie konkurencyjności ogona.
Nie zapominajmy, że w merdalniczej dżungli pełno jest ambitych ogonów, gotowych w każdej chwili zająć nasze miejsce. Nie dopuśćmy do tego. Merdajmy temu, komu trzeba, wtedy, kiedy trzeba i tyle, ile trzeba.
Można oczywiście merdać również nieprofesjonalnie, sobie a muzom, dla czystej przyjemności, ale takie merdanie na ogół nie przynosi żadnych wymiernych korzyści. A powiedzmy sobie szczerze – komu w dzisiejszych czasach zależy na korzyściach niewymiernych?
Pierwszy!
Na to na pewno nie bede merdac, tylko powarcze:
http://wiadomosci.onet.pl/temat/katastrofa-smolenska/ekshumacja-zwlok-p-gosiewskiego-dzieci-nie-wierza-,1,5059995,wiadomosc.html
No to na dzisiejszy wieczór Irek chyba założy świeżego pampersa 😆
Jak na jednoroczniaka przystało 😆
Czy to bajka, czy nie bajka…
E, nie bajka, raczej zgroza,
kiedy znowu pchła szachrajka
twierdzi, że niewinna brzoza.
Przedziwnymi nićmi szyta
nasza historyczna racja,
gdy na tyle polskich pytań
odpowiedzią – ekshumacja.
Mnie to grobownictwo zda się
niezbyt zdrowe, koniec, kropka.
I już marzę o tym czasie,
kiedy będzie po wykopkach. 🙄
A na rradosną nóżkę wyrrażam uciechę z tego, że Irrek już rrok nam tutaj towarzyszy i chyba na rrazie nie ma mu się zamiarru znudzić. 😆
Co więcej, od rrazu zacznę oblewać rradosną rrocznicę herrrrrbatą. 😀
Z rrrrrumem?
Ja też nie rozumiem sensu ekshumacji i zadziwiona jestem tymi rodzinami, które składają takie żądania.
Nie wyobrażam sobie tego w stosunku do moich bliskich.
Zastanawiam się ciągle, czy ci ludzie wierzą w to, co mówią, bo jeżeli nie, to byłoby straszne.
Chyba szampana miałeś, Bobiku, na myśli? 🙂
Szampana i rrrum to ja mogę mieć na myśli, ale o tej porze jeszcze nie w brzuchu. 😆
Jest merdanie i merdanie. Jest merdanie na tylnych lapach, z zamiataniem podlogi koncem ogona, przymilne i wiernopoddancze, merdanie wzbudzajace najwieksze zgorszenie wsrod prztgladajacych sie, merdanie bezgodnosciowe.
Ale wystepuje tez w przyrodzie merdanie zgola inne: ciach, ciach, w prawo, w lewo, jeszcze jeden ruch a wyciagne pazury i zasycze, merdanie, ktorego kulminacyjnym punktem jest trzasniecie drzwiami, trzasniecie klapka. Merdanie wymagajace solidnych wymiernych przeprosin, na kolanach, z biciem sie w piersi, z udaniem sie do Canossy i przyrzeczeniem poprawy.
Ktore merdanie ma zatem wiekszy ciezar gatunkowy? Gravitas, jak mowia Poeci? Niefrasobliwe, niepowazne, sprowokowanme podrapaniem pod brodka i i poklepaniem po lebku, czy tez merdanie w obronie najwyzszych Wartosci, w obronie Ladu i Sprawiedliwosci, w obronie Fair Play?
No, niechze kazdy sobie sam wyciagnie wnioski i uswiadomi, ze Swiat nie kreci sie wokol Szczeniaka, ze sa jeszcze Inne gatunki. 👿 👿 👿
O, przepraszam. To, o czym Szanowny Kot pisze, to w ogóle nie jest żadne merdanie. Czy ktokolwiek o czystych i niesteranych wiekiem uszach kiedykolwiek słyszał, żeby Koty MERDAŁY? 😯 😯 😯
Mordko, masz na mysli wlaczenie odmiany merdania, w ktorej ogon przypomina Szczotke Do Mycia Butelek? 😆
Jeszcze raz gratulacje dla Irka, i nas wszystkich pozostalych z okazji jego juz rocznej tu obecnosci. 🙂 Nigdy nie konczacej sie pasztetowki! 😀
Poprawna nazwa jest ”machaly z indygnacja”, ale w uzusie dachowym dopuszczalne jest uzycie terminu „merdaly”. Pochodne od „merde!”
Nasz domowy Inny gatunek nie wie, co to merdanie przymilnościowe. Najwyższym stopniem łaskawości jest merdanie warunkowe: no, to ewentualnie prawie mi się podoba, ale uważaj, bo mogę zmienić zdanie 😈
Zauwazylam, ze Bobik sie przejal tym podwojnym „rr” w slowie Rrom, Rromani. Tak zostalo ustalone, kiedy opracowywno standardowa forme pisanego jezyka romanez (albp rromanez).
Cytuje za Wiki:
Sometimes, rom and romani are spelled with a double r, i.e., rrom and rromani. In this case rr is used to represent the phoneme /ʀ/ (also written as ř and rh), which in some Romani dialects has remained different from the one written with a single r. The rr spelling is common particularly in Romania, in order to distinguish from the endonym for Romanians (sg. român, pl. români).[22]
W Polsce tez jest stosowane w zapisach w jezyku romskim. Np wychodzace od ponad 20 lat dwujezyczne pismo w Bialymstoku, prowadzone przez mego przyjaciela Stachure (Stanislawa Stankiewicza) nazywa sie Rrom P-O Drrom (Romskie drogi).
Ponadto taka ortografia obowiazuje we wszystkich miedzynarodowych dokumentach oficjalnych : ONZ. UE itp.
Jest to bardzo wygodne, jak sie okazuje kiedy sie uzywa wyszukiwarki internetowe, gdyz elimunuje z miejsca wszystkie karczmy, ktore nazywaja sie Roma i wszystkie teksty dotyczace Rzymu.
Sluszne obesrwacje przyrodniczo-psychologiczne Haneczki. Comme d’habitude. 😈
@Bobik 12:14
„Czy ktokolwiek o czystych i niesteranych wiekiem uszach kiedykolwiek słyszał, żeby Koty MERDAŁY?”
Ależ oczywiście Wasza Merdancjo 🙂
Był precendens -„Kotek ,który merdał ogonem”- mój ulubiony bohater literacki,dzielny kot Psot – bohater tej cudnej książeczki, której dzieci,niestety, zupełnie nie doceniają ,bo nie ma nic wspólnego z powszechną estetyką:
http://czytelnia.onet.pl/0,32937,0,1,nowosci.html
No i co, glupio Ci, Bobik? A widzisz! 😈
Tfu, „precedens” oczywiście 🙂
A tu recenzja :
http://zajeczanora.blogspot.com/2008/05/ogldam-sobieppawlak-g-macombier-kotek.html
No tak, Ew-ko, ale z zajawki wynika, że ten Kotek w okresie merdania pełnił obowiązki psa, żeby móc chodzić do psiej szkoły. Należy to uznać za wyjątek, który potwierdza regułę: merdają psy. 🙂
A rrr spodobało się najpierw Adze, a ja za nią jak za panią matką. 😆
Mam wrazenie, ze ten Pawlak moglby niezle zilustrowac wiersze Bobika… Warto zanotowac to nazwisko, nie?
U terrierów zdarza się merdanie tak intensywne, że w istocie to ogon merda psem. Stanowi owo zjawisko wyrrażenie nieskomplikowanej, bezapelacyjnej rradości życia.Rrumik merrda Towarzystwu Koszyczkowemu. Szanta śpi i nie merda chwilowo.
Ogonki w górę – oto hasło codzienne terriera. Jakiś odbiorca merdania zawsze się znajdzie, a jak się znajdzie, zawsze będzie można go podgrryźć.
Otóż koty zachowują się jak ten basista z anegdoty: one już wiedzą, już znalazły i spokojnie patrzą na miotający się w poszukiwaniach personel i biedne, rozmerdane gatunki.
Jedyne co Zwierzę Doskonałe może zgubić, to bezwarunkowa i ślepa miłość do michy. Świat musi mieć michę, najlepiej wciąż pełną. Wtedy nie masz nikogo na KOTA.
@zeen 13:33 🙂
Może i Bobik w cichości ducha przyznaje, że coś jest na rzeczy, bo niby dlaczego konterfekt rudego kota na sankach (obrazek 4) podpisany jest „Bobik”?! 😉 🙂
http://designattack.pl/?p=8615
ew_ka 🙂
Bobik przyznaje, tym bardziej, że posiada tytuł Honorowego Kota 🙂
Moglo byc tez tak, ze na kolazu z saneczkami, Bobik zostal starannie, niteczka po niteczce odpruty i przyszyty Ktos znacznie Godniejszy.
Tak mi cos chodzi po glowie, ale glowy nie dam. :shade:
Obejrzalam wlasnie reportaz zrobiony ukryta kamera przez ukrywajacego sie w Homs i okolicach dziennikarza BBC (dla programu Panorama).
Sluchajcie…. Nie mam slow.
Sluchalam niestarej kobiety, ktorej za jednym zamachem zabito meza, brata, syna i wnuka. Zostala z gromadka wnuczek . Krzyczala: Arabowie, wy sukinbraty, dlaczego milczycie? Dlaczego pozwalacie nas mordowac?
I ta liczba trupow na ulicach, i liczba rannych w piwnicach, okrwawionych dzieci, kobiet.
Nie mam slow.
No i jak tu po czymś takim wesoło rozprawiać o moim Honorowym Kotostwie? Jak tu w ogóle coś powiedzieć?
Domy „moich” Syryjczyków coraz częściej są domami żałoby, bo przecież każdy z moich klientów zostawił w kraju kogoś z rodziny, krewnych, przyjaciół, znajomych. Strasznie na to patrzeć i wiedzieć, że ta żałoba nic nie znaczy w politycznej rozgrywce.
Czasem się czuję okropnie bezradny. 🙁
W czasie wojny milkną muzy…
Pierwsze słowo „prawidłowe” już budzi moje zastrzeżenia.
Co oznacza „prawidłowe” i według kogo „prawidłowe”?
Opłacalność merdania sugeruje, że merdać należy tylko wtedy, kiedy się opłaca.
Kiedy się nie opłaca – nie należy merdać.
W myśl tych zasad zakazane jest merdanie dla zaprezentowania własnego ogona lub choćby stanu własnego psiego ducha.
Zabrakło mi jeszcze czwartego filaru – merdać należy tylko grupowo.
Masz rację Bobiku,straszna jest i ta obojętność większości i ta nasza bezradność 🙁
W ostatnim tzw.babskim dodatku do weekendowej Gazety jest artykuł o Marie Colvin
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,11315663,Marie_Colvin__Zawod__reporterka.html
A i jeszcze ostrzeżenia – kto nie merda prawidłowo, temu ogon zostanie ucięty.
errata – cofam słowo ucięty, zamieniam na odrąbany
Jeśli zapożyczyłam zwielokrotnione r od wyrazu Rrom, to podświadomie. 😳 Mogło tak się zdarzyć. Ale na poziomie świadomym, po prostu chciałam podkreślić r wszechobecne w radosnej rocznicy Irka. Rrradośnie podkrrreślić.
Troche na temat tego, co Bobik we wpisie, a troche na temat tego, co Klakier przed chwila – artykul z NYT na temat merdania – geupowego – w internecie, ktory sie wcale jeszcze nie zestarzal. Moze kogos to zainteresuje, skoro tu sami piszacy w sieci. 😉
http://www.nytimes.com/2010/03/21/books/21mash.html?pagewanted=all
Klakierze, zamysł wpisu był jednoznacznie ironiczny. 🙂 I pisząc o merdaniu miałem, prawdę mówiąc, przed ślepiami osoby w rodzaju znanego z Dywanika pana Kazia M., które potrafią się skutecznie domerdać stanowisk, zaszczytów i apanaży. Ale nawet i takie osoby, mimo niewątpliwych talentów merdalniczych, popełniają czasem błędy, które skutkują odwróceniem się od nich merdobiorcy. Uznałem więc, że przyda się niewielki zbiór zasad merdania, do którego każdy zainteresowany będzie mógł w razie potrzeby sięgnąć. 😈
Jak widać Wielkie Dzieła mogą być różnie odczytane w zależności od kontekstu, w którym się je czyta. ;-D
A jak się merda bez ogona??? Bo mam ochotę, ale Pan Bóg defektem obdarzył.
Tak jak klaszcze jedną ręką?? Też nie umiem…
Znajoma buldożka kręci energicznie pupą.
Jedną ręką??
Można uderzając po brzuchu (potrzebny brzuch) – wtedy dźwięk jest głuchy.
Dla wystrzałowych oklasków trzeba jednak znaleźć jakąś „papę”.
Hmm… Już miałem poradzić Tadeuszowi, że w przypadku defektu można zapuścić włosy , co pozwala mieć przynajmniej tzw. koński ogon, ale się zorientowałem, że w obliczu znanych skądinąd deklaracji Tadeusza mogłoby mi to być poczytane za złośliwość i to celową. 😉
ew-ka, dzieki za pdrzucenie sznureczka do Marie Colvin. Wczoraj prbowalam na to wejsc, ale mnie nie wpuszczalo.
Moniko, to jest bardzo interesujace omowienie i musze chyba jeszcze raz, spokojnie i nie po lebkach przeczytac.
Ale wlasnie z powodu tych mechanizmow, ktre autor opisuje, nie bardzo wierze w „smierc prasy”, to jesr prasy powaznej.
A jeszcze podobalo mi sie zdanie o “an angry adolescent view of all authority as the Pig Parent”. 😆 😆 Jakze celnie ukute.
I tak to bywa – człek napisze, coś w porywie przypływu myśli, a okazuje się, że ktoś się mógł poczuć (poczuł) urażony. Bo zbytnio to odniósł do siebie.
nie merdam i juz
bitte
danke
8)
Bog jest ponad, wie co czyni, ma nieskonczenie duzo czasu, my
umieramy, czasami nawet pogodzeni z innymi i innoscia
bywa
w brelinie pogoda balkonowa, zmiote niewidzialne pylki i poddam sie sloncu, cieplo lagodzi (wypasione na….)
Irku, podnosze za Ciebie……. herbate (nudnym abstynentem jestem 😀 )
czysami bywa tak ze sprawca przyglada sie……….
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/podejrzewany-o-molestowanie-abp-paetz-na-obradach-,1,5060949,wiadomosc.html
bo „….obecność seniora jest w zgodzie z obowiązującymi regułami.”
???????????????????????????????????????????????????????????
znikam, balkon czeka 🙂
No dobrze, będę kręcił energicznie pupą, uderzając się dłonią po brzuchu głucho…
Za ogon koński dziękuję, to nie defekt 👿
A, Irkowy jubileusz! Ja się nieśmiało nie odzywam, bo nie wiem czy ja starszyzna czy młódź, bo czasu szczęśliwego nie zliczę.
I nie wiem jaki mam jubileusz.
Skojarzyłam. Chyba. Ryś cytuje Vonneguta? Rysiu? Tadeuszu, wiesz co, może lepiej nie merdaj… 😉 😆
O podważaniu autorytetów przez młódź.
Ileż razy w młodości się nasłuchałem – jak będziesz miał tyle lat, co ja, to wtedy zrozumiesz.
Czy taki argument można dziś stosować do młodego pokolenia?
Czas kiedyś płynął wolno, ramy społeczne, technologiczne zdawały się nie zmieniać. W tak trwałym układzie wartość doświadczenia była nadrzędną.
Ale czy dziś?
W ramach pogwarki dziadka – mam do dziś podręcznik do przyrody dla klasy czwartej szkoły podstawowej, z którego się uczyłem.
Tam napisane „człowiek nie może polecieć w kosmos, bo …”
Pewnie musiałem się tego naumieć, aby dobrze odpowiedzieć nauczycielowi.
Nie rozumiem Ago, czy coś z moją pupą… 🙄
Ago, czego Ty chcesz nas pozbawić! 😯 Wizja Tadeusza kręcącego energicznie pupą i równocześnie klaszczącego jedną ręką o brzuch dostarczyła mi niezwykle rrradosnych momentów. 😆
Jestem zdecydowanie za tym, żeby Tadeusz merdał ile wlezie. A jak ja wlezę, żeby też merdał. 😆
Jeżeli ten stary podręcznik był uczciwy, to powinno tam stać „człowiek nie może polecieć w kosmos, bo najpierw musi polecieć tam pies. Dopiero potem będzie można myśleć o podboju kosmosu przez ludzi.”. 😎
A tak w ogóle to prawda, że autorytet z racji samego wieku już nie przejdzie. Doświadczenie działa tylko częściowo – jeśli jest w dziedzinie, która akurat młodzieży imponuje. Niestety, dzisiaj na bycie autorytetem trzeba się strasznie naharować, a i to często bez efektu, jak twierdzą niektórzy socjolodzy. 🙄
O psach tam było.
W kontekście, że człowiek nie może. ;-D
I się zastanawiałem (po latach zaglądając do podręcznika) dlaczego pies może, a człowiek nie może. ;- (
Wreszcie ktoś jest młodszy od Szczeniaka 😈
Tadeusz w rrrradosnym tańcu brzucha 😆
Wiosennie się robi. 🙂
i godowo
Tadeuszu, ależ skąd. 😯 Pomyślałam tylko, że jak się tak zaczniesz… gibać, to my tu będziemy wiedzieli, o co chodzi, ale jak ktoś nieuświadomiony zobaczy… 🙄 To ja częściowo zmienię zdanie: Tadeuszu, merdaj, ile wlezie – ale tylko w Koszyczku. 🙂 Ps. Przed chwilą sama spróbowałam, czy to bardzo trudne do skoordynowania – okazuje się, że nie. 😆
Idę poszukać jakiegoś tramwaju do domu. Wczoraj kiedy tylko wsiadłam, zaszła tramwajowa stłuczka (ja – niewinna!) i do domu zrobiło się strasznie daleko. 🙁 Może dziś będzie lepiej. 🙂
I tak się tworzą newsy!
Tadeusz rozważał alternatywne merdanie, a ja czytam, iż mógłby być odaliską (za przeproszeniem wszelakim)
Ago, ja myślę, że moi studenci się wszystkiego spodziewają po mnie, nawet tańca pupy!
Ago, trzymam Cię za… słowo, iż pokażesz koordynację. Już nie jestem pewien czy wiem czego z czym 🙄
Nie nie, Klakierze. Merdaliską.
Ileż to trzeba sprostować…
Irku, nie tańca brzucha, ale tej drugiej części.
Targowisko autorytetów.
Nie jesteś dla mnie żadnym autorytetem – powiedział e-book do książki.
Mnie czytają tysiące w jednej chwili, ciebie jedna osoba i jeszcze rogi ci zagina, aby wrócić w to samo miejsce.
Przedmowa do mnie znajduje się try miga w sieci, a zanim ciebie wydrukują, to mijają tygodnie. Zresztą i tak zostałaś napisana na komputerze, zanim cię wydrukowano.
Przeczytana pokrywasz się kurzem na półce. Jeśli nie wylądujesz w składzie makulatury.
A ja cieszę się wciąż uznaniem i wieczną młodością.
Książka się zasmuciła.
To, co mówił e-book było jakąś prawdą.
Nie może być autorytetem. Wcale zresztą nie pretendowała do top list Empiku.
Po chwili jednak zapytała nieśmiało:
– a co będzie, jak wyłączą światło i padną baterie.
Przy świetle świecy nikt cię nie przeczyta.
Eeee. Ideologia.
Nie ebooka czytają tysiące, ale jego kopie (tekst — reprezentacja tekstu… ?)
Książkę można pożyczyć, z ebookiem mogą być problemy. Ja decyduję, co zrobię z fizyczną reprezentacją tekstu (książką), nie jest do końca tak z ebookami. A nawet nie jest tak na początku.
etc.
A Empik szczególnie nieudolnie sprzedaje ebooki.
I dlatego właśnie na statku szkolnym Dar Młodzieży młodzież nawigacyjna wciąż uczy się wykonywania pomiarów sekstantem!
Irrku, serrdeczności! Merda do Ciebie RRumik, który jutrro kończy rok… to trochę tak jak Ty?…
Spotkało mnie papierowe szczęście, bo zakupiłam w antykwariacie (poszukiwaną jakieś trzydzieści lat bez powodzenia)książkę Tuwima „Pegaz dęba”, wydanie z 50 roku. Prawie moja rówieśnica. Miałam toż samo, ale mi ktoś rąbnął. Dziś przyszła paczka i znowu go MAM!
Zaraz tam ideologia.
Takie tam sobie dumanie.
Toast tramwajowy
Dziecię, co ma roczek,
zwykle jest urocze
chociaż już wykroczeń
rejestr spory zna.
Irek bryka chętnie,
pisze niepokrętnie. 😉
W górę wznieśmy szklanki!
Hip, hip i hurra!
a ręce rwą się, rwą do butelki, którą już od rana namiętnie wizualizują. 😉 😆
Ad Nisia 16 marzec 12, 19:15
Papierowe szczęście…
Ciekawe na czym to polega, że dotyk jest tak ważny.
Nie cieszy tak mnie dostęp do największych nagrań do jutubku, choć bym ich nigdy nie wysłuchał.
Nie cieszą mnie też tak bardzo krążki CD, które kupię.
Nie cieszą mnie tak, jak stare płyty winylowe wylicytowane na Allegro.
I jak przychodzą wreszcie pocztą i wyjmuję płytę z koperty doświadczam podobnych odczuć, gdy wchodzę do opery/filharmonii na wydarzenie sezonu.
Uff, nareszcie skończyłem dziesiejsze robótki i też się mogę dorwać do butelki. Materialnej, nie żadnej tam reprezentacji.
No to zdrrrowie jednorrroczniaków!
I innych rrroczniaków też. 😀
Przeczytałem bez okularów – „mroczniaków”
Alez ten czas leci! I czemu im czlowiek starszy tym szybciej? 🙄
Jeśli można to wytłumaczę to matematycznie.
Dla 15-latka 365 dni to 1/15 jego życia
Dla 60-latka 365 dni to 1/60 jego życia.
Mózg się starzeje logarytmicznie, a nie liniowo.
Bardzo dobre wytlumaczenie. Lubie matematyke 😉
Moze nie powinnam czytac newsow? 🙁
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,11359236,Buduja_najwieksze_centrum_szpiegowskie_w_USA___Lepiej.html
Demokracja i wolnosc truchcikiem znikaja za zakretem historii.
hmmm…
1/15 to 4/60.
365 dni 15-latka trwa cztery razy dłużej niż 60-latka
@ klakier, U Ciebie z wyliczankami to tak jak z alkoholem bywa. Im mniej w nim wody tym więcej go trzeba wypić żeby się napić 😈
Nic na to nie poradzę, że bez pał litra nie razbierosz’
Ech, żiźń!
😳 pogubiłem przecinki.
Druga prawda! 🙂
Trzecia to: im dalej i wyzej tym metr jest krotszy.
O czwartej prosze nie mowic! 😀 😀
Ale może się postaram.
Mózg się starzeje nieliniowo, lecz logarytmicznie.
To znaczy, ze postrzegamy Czas w stosunku do przeżytego swego czasu. Im dłużej żyjemy, to postrzegamy skracanie się czasu.
To jak w wypowiedziach dziadków – to było prawie wczoraj.
Kiedy to było – pytają wnuki – no jak kiedy 40 lat temu.
No nie, to by w ogóle była przesada, żeby mówić tylko prawdę. 🙄
A może jeszcze całą prawdę? 👿 Aż hadko pomyśleć, gdzie by nas to zaprowadziło. 😯
I babcia stawała przed lustrem i mówiła:
„No co też się ze mnie porobiło”
Było pytanie, odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Matematyczną. 😉
Trzecia? A ta trzecia, jak tchórz, w drzwiach przekręca klucz i walizkę ma spakowaną już. A nie, to o trzeciej miłości było. Czwartej poeta nie przewidział – bądź uznał ją za niegodną opiewania.
Nie, nie, proszę – tylko nie całą! :nieziemsko wystraszona emotka:
Chyba że z radia Erewan
Okej, mogę przynajmniej na dzisiejszy wieczór wywiesić szyld: MÓWIENIE CAŁEJ PRAWDY SUROWO WZBRONIONE! 😈
mamy pisać nieprawdę?
Szyldu: NINIEJSZYM NAKAZUJE SIĘ PISANIE NIEPRAWDY! nie widzę. 😎 Między całą prawdą, a nieprawdą, to ohoho!, ile wódki może się polać. 😆
Aga, widac czytalismy te same ksiazki 🙂 🙂 (moze nie dokladny cytat, ale…….)
przecieram wypasione, domykam ksiazke, pora na sen (cieplo zmeczywuje 🙄 )
danke, bitte
Bobikowo!!!!
Jasne! Mówienie prawdy wzbronione, to nie nakaz mówienia nieprawdy. To tylko przyzwolenie, aby mówić półprawdy.
Ale to o czasie, to cała prawda 😕
Tak haneczko – to prawda i matematyczna i neurologiczna.
Tak się starzeje nas mózg i co za tym idzie postrzeganie czasu.
Haneczko, ale szyld nie obowiązuje wstecz. 😉 A propos czasu szukałam, szukałam i znalazłam. http://www.youtube.com/watch?v=5oE7VmDCuao
A właściwie dlaczego nie mielibyśmy pisać całej nieprawdy? To może być całkiem niezła zabawa. 😈
Ja mogę dać dobry przykład. 😎
Niechby się udławił swoim własnym szczekiem,
kto by Irka nazwał spokojnym człowiekiem,
z nożem w zębach biega ten okropny dzikus,
a jak mu coś wadzi – utnie i po krzyku.
Niech się w kabłąk skręci oraz wypcha sianem,
kto mi nie potwierdzi, że zeen to baranek.
Choćby go ugryzła, on nie skrzywdzi muszki,
tylko jeszcze piwa jej naleje z puszki.
😆 😆 😆
Choćby go nie ugryzła, on skrzywdzi muszki
tylko ją wrzuci do piwa puszki
Z młodością nic mi się nie porobiło, za to z dziećmi coś zupełnie niezrozumiałego 😯
co z dziećmi?
Dziś mi chyba starczy straceńczej odwagi,
by się wypowiedzieć o lenistwie Agi.
Znana jest w robocie stała jej absencja,
czemu pewnie winna Agi abstynencja.
Jeśli teraz kłamię, niech mnie zeżre orka:
Pani Kierowniczka to jest domatorka,
trudno ją z pieleszy wypchnąć choć na kroczek,
więc statycznie mija jej za roczkiem roczek.
Czy widział kto kiedy takiego niecnotę
Co by śmiało krzyknął: Bobik nie jest kotem!
Bobik ma wszak pazur, ma personel stały,
Który wznosi hołdy, znosi – wiktuały.
Rzecz tak oczywistą rzec to dla mnie pecha:
wzór obojętności to jest Kot Mordechaj.
Nigdy go nikt jeszcze nie zobaczył w nerwach,
bo po pierwszym nerwie Kot by zaraz przerwał.
Kto tu często bywa, ten wie nie od dzisiaj:
Nigdy nie rymuje nasza miła Nisia.
Martwi nas też bardzo jej postawa anty:
Nisia ma okropną alergię na szanty!
Ja tak sobie myślę
Spoglądając na słotę
Choć może nie wyglądam
Mogę robić za idiotę
Klakierze, dzieci zdoroślały, zupełnie nie wiadomo kiedy 😯
Kto by pomyślał, że nieprawdą można tak miło pogłaskać 🙂
Chociaż brykać-fikać to radocha dzika,
Jest zwierz w tym Koszyku, co nigdy nie bryka.
Do tańca na rurze prędzej skłonisz misia
Niżeli namówisz na brykanie Rysia.
Nie zaprzeczy nawet największa niezguła,
że z naszej Haneczki okropna gaduła,
znane słowotoków jej są nudnych fale,
które nam tu wrzuca w wodolejstwa szale.
Haneczko, dzieci to jakoś tam, tam ukradkiem dorośleją.
I jakoś tak zaczynają przypominać nas samych z młodości.
Z jednej strony serce roście patrząc na te dzieci
A z drugiej to trochę śmiesznie.
Mówię do Syna: – A co Ty się taki kulturalny zrobiłeś.
Odpowiada mi: – A to Ci też przeszkadza? ;-P
Tadeusz jest zawsze w płaszczu generalskim
I jest tu w Koszyczku pierwszym obrażalskim.
Dość, że głos ci zadrży, gdy mu mówisz: ‘witaj’
Wnet cię w glebę wdepce, dołoży z kopyta.
Niechaj na paznokciach temu spełznie lakier,
kto by sądził, że ma własne zdanie Klakier.
Zawsze się z większością bez protestu zgadza,
bo dla niego większość to jest pierwsza władza.
Chyba by mnie zjadły moje własne geny,
gdybym milkliwości nie wspomniał Heleny.
Żadnej opowieści od niej się nie wydrze,
choćby jej zagrozić sadzaniem na świdrze.
O Bobiku były tu już potoki rymacji
Nie sposób się powstrzymać od estymacji
Że w próbce losowej Bobik będzie w błędzie
Rozsądku myśli i drgnienia serca nie nabędzie
Klakierze 😆 , ta odpowiedź 😆 , zastanawiam się, gdzie Twój syn mógł poznać naszego syna 😆
Oj, rozgadałam się 😳
Tutaj by zaprzeczyć chyba się nie dało:
Zwierzak spać się kładzie wraz z Europą całą
i nikt nie zaliczy tego też do bajek,
że razem z Europą Zwierzak raźno wstaje.
Jeszcze coś ujawnić chyba będę musiał:
Wielki Wódz strachliwy bardziej jest od strusia,
żeby jakichkolwiek uniknąć niesnasek,
zanim się odezwie wsadza głowę w piasek.
W Koszyku jest życie tak poukładane,
Że wszyscy brykamy na tę samą zmianę.
Każdy, jak klon w klona, identycznie śliczny.
Koszyk doskonale jest homogeniczny.
😆
Nawet łajdak podły i najgorszy zdzierca
wie, że Siódemeczka całkiem jest bez serca.
Dziecię jej nie wzrusza, kotek, ni szczeniaczek,
zamiast się rozczulić, by zarżnęła raczej.
Chcesz, to spytaj szwagra, chcesz, to spytaj zięcia,
kto o niczym nie ma bladego pojęcia.
W odpowiedzi każdy, obojętnym bykiem,
bez chwili wahania wskaże na Monikę.
O tym beczą i barany –
fomie sarkazm jest nieznany.
Z tym wieść druga idzie w parze –
nigdy go nie spotkasz w barze.
Chciałbym tu jeszcze uhonorować zeena|
Choć być może zawiedzie mnie wena
Otóż zeen w swej dziewiczej niepokalaności
Nigdy nikogo nie doprowadził do białości
Ach nie, nie róbmy osobistych odgrywanek. Mówmy szlachetną nieprawdę. 😆
Przyćmiło myśli głębię
Moje potknięcie głupie
‘Poetce’ należy się za to po… *
wypełnić w myślach ❗ wg uznania
wersja poprawiona
W Koszyczku jest życie tak poukładane,
Że wszyscy brykamy na tę samą zmianę.
Każdy, jak klon w klona, identycznie śliczny.
Koszyczek jak serek jest homogeniczny.
A nawet jak jeszcze trochę mu brakuje,
od warknięć się zaraz homogenizuje. 😈
Bóg hojnie obdarzył człeka intelektem
każdy doń zapała natychmiast afektem
zaraz się ukaże buźka jego szczera,
Ladies and Gentlemen: przedstawiam klakiera!
Na to można spoko dać honoru słowo:
Vesper jest osobą nader wybuchową,
gdy się tu pojawi tylko ta psiajucha,
zamiast brać na rozum rzecz, ona wybucha.
Zeen, Ty też się nie odgrywaj, tylko użyj nieprawdy do szlachetnych celów. 😈
Procentów za mało? Mogę polać. 😆
Jakże tu wspomnieć w kilku wersach
Plejadę postaci
Zapełniających blog Bobika
Ja zaś nie cierpię
Jak ktoś mi rano fika
Ta wiadomość będzie nader użyteczna:
Jotka to istota z gruntu aspołeczna,
chęci do dzielenia nie ma u niej krzynki,
sama co dzień żłopie piwa cztery skrzynki.
Muszę też poruszyć sprawę trochę durną:
Ew-ka jest osobą nader niekulturną,
wręcz ją za kibolkę można wziąć w porywach,
no i przez nią spada nam kultury krzywa.
Tadeusza chciałbym wznieść Pomnik Dostojny
I nie zamierzam wszczynać żadnej wojny
Otóż uważam, że Tadeusz skutecznie
wciąż mówi różne rzeczy wszetecznie
Rymy gardło suszą.
Łyczek na dobranoc?
Butelka wciąż pełna
– bywaj, nocna zmiano. 🙂
Odgrywać się teraz? wszak jest już sobota,
a w soboty tylko subtelna pieszczota,
wielkie we mnie żyją pokłady miłości,
kiedy umierają, cóż, gruchoczę kości…
Z góry przepraszam, jeżeli kogoś w nieprawdziwkach pominę, ale…
Wie to drab obrzydły i słodka dziecinka:
Bobik o tej porze trzeźwy jest jak świnka.
Dobrze wie, co robi, myśl ma czystą, jasną
i na pewno żaden wątek mu nie trzasnął.
O! 😈
zeen jak to zeen – zawsze ze swą delikatnością
Czasem komuś owa staje w gardle kością
Ale przecież trudno zaprzeczać z Przeszłości
Że zeen to wszystko pisze wszakże z zeen miłości
Tę nieprawdę podlej kanadyjskim trunkiem:
Królik pospolitym dosyć jest gatunkiem,
nigdy ciekawego nic nam nie zapoda,
a w jego kieliszku zamiast wina woda.
Wydaje mi się – ostrożnie, ostrożnie, bo wszak najważniejsze jest, jak to przyjmą opiewani, a nie co się wydaje opiewcom – niemniej jednak wydaje mi się, że niezłe armavirumquecano nam wyszło. 😆 😆 😆
Ago, mnie nie wyszło, bo tylko spożywałam dary bloże 😆
Ależ oczywiście, że Ci wyszło, Haneczko: publiczność działa na improwizatorów jak … czuła ostroga. 😆
A Wy Dwaj Jak Innych Trzech to już całkiem żyć bez siebie nie umiecie 😎
Jako opiewca też jestem skłonny sądzić, że zrobiliśmy dobrą robotę. 😎 A sąd opiewanych… no, to chyba zależy od ich przekonania, na ile pisaliśmy czystą nieprawdę. 😆
Brawa dla opiewcow!
Zeen i klakier to para czułością złączona,
gdzie się widzą, tam sobie padają w ramiona.
Jeszcze tego blogowa nie widziała scena,
by zeen był bez klakiera lub klakier bez zeena
i jak tak dłużej gniazdko będą sobie mościć,
to się chyba nawzajem zjedzą z tej czułości. 😈
Nigdym bym nie przypuszczał Haneczko, że przetrzymasz do takiej pory wylew „nieprawdziwków”.
Gdzie się Syńcie spotkali?
No bo ja wiem?
Pewnie są obaj w tym samym nurcie. 😉
Jak o nurt chodzi, a raczej o powódź, to sąsiedzku na Duszy grającej, Pani Szwarcman po premierze „Latającego Holendra” – ledwo żywa.
Podejrzewam, że uratowana z powodzi przez pewnego specjalistę od powodzi.
Bobiku – niezwykle trafne spostrzeżenia.
Ja też uważam, że zeen darzy mnie jakimś trwałym uczuciem.
Klakierze, jutro pobudka dopiero o siódmej, mogłam sobie pozwolić 😉
Młody nurtuje pana męża do najgłębszych, poszarpanych trzewi 🙄
Jeszcze tylko szybko zerknę na Panią Kierowniczkę i dobranoc 🙂
E, Haneczka twarda jest, zwłaszcza jeśli nazajutrz nie musi być o piątej na posterunku. 🙂
Kierowniczka w zasadzie też twarda, ale niektórzy reżyserzy każdego mogą zmóc. 🙄
Musi, choć nie musi tylko chce 🙂 Lubię swój posterunek 🙂
Dobrranoc 😀
Ostatnia nieprawda znana jest w zasadzie –
Bobik, chociaż pada już, spać się nie kładzie.
A teraz zacznijcie główkować co żywo,
na ile to łgarstwo, na ile uczciwość. 😆
ad haneczka 17 marzec 12, 01:10
😀
„Młody nurtuje pana męża do najgłębszych, poszarpanych trzewi”
Hehehe – skąd my to znamy?
No, może mógłbym coś podoradzać…
Ale nie będę… ??????
Czasem może warto dostrzegać tylko te pozytywne strony.
To tak bardzo dobrze służy na kontakty.
klakier (o poszarpanych trzewiach)
sobota 🙂
zapowiadaja 20° i wiecej 😀
moze nad morze?
brykam
szeleszcze
mam dobrze mieszkam w berlinie
Tereny Zielone ozywaja
brykam
herbata 🙂
brykam fikam
klakier 17 marzec 12, 00:19
fiku do klakiera, fiku do klakiera
od tego od rana bierze go cholera
znaczy się, że klakier trochę się zezłości
– więc nie odmawiajmy sobie tej radości… 😆
Wiosna 😆
Koty szaleją, jeszcze chwila i zdemolują cały dom i okolice 😉
Żaby przypusciły ostry szturm, szlaban na blogowanie 👿
Bry!
Joj, ta joj, aleście całą nieprawdę odkryli o mnie 🙄
Aż się cieplej zrobiło na sparszywiałej duszy.
Wiosna całą gębą, mordką i ryjkiem 😆
Od rocznic nie tylko może boleć głowa,
Irka zmogła dzisiaj niemoc korzonkowa.
Gdy się ciut za dużo z wiosną wiwatuje,
korzonek nie kwiatek. Bluesa dziś nie czuje… 😎
Wymerdała to dziś moja Suka domowa. Na powitanie zresztą.
-Rysiu, jeszcze herbaty ?
-Bitte, danke. 🙂
– A Tobie zeen?
– Ależ tak, poproszę 🙂
– Nalej jeszcze Tadeuszowi i Jotce.
– Dziękuję, dziękuję 🙂
– Ciszej szeleśćmy. Pies jeszcze śpi
Przepraszam, niechcący zaszeleściłam. 😳 Nachos na śniadanie? 😯 Wiosna mi namieszała na talerzu. 😛
Wiosna! Ciepło, jakże cudnie
ukłuć klakiera w południe 😆
Pierwszy raz od wielu miesiecy cala noc padal deszcz i niebo jest zachmurzone. Bardzo wlascowy dzien na smutek i juz zapalilam swieczke w oknie sypialni, bo to dzien „okraglej” rocznicowej zaloby. 70 lat temu , w nocy z 16 na 17 marca rozpoczela sie pierwsza w ramach Akcji Reinhard likwidacja Getta – w Lublinie. Trwala zaledwie miesiac, do 15 kwietnia.
W Lublinie byla wtedy siostra mojego Ojca, Hanka, jej maz Tadek i dwojka ich dzieci. Reszta Rodziny byla w Wraszawie. Ojciec na szczescie juz wywieziony do Kazachstanu z Rownego, gdzie mial dziewczyne.
Tylko zdjecie bardzo pieknej Hanki i Tadka sie uchowalo, bo mial je ze soba Ojciec. Sa rozesmiani na podwojnym portrecie, wyluzowani i szczesliwi. Nie znam nawet imion dzieci. Nie mam pojecia jak wygladala reszta rodziny – rodzice ojca, rodzenstwo i ich dzieci. Wiem tylko, ze bylo ich w sumie 17 osob, w tym szescioro dzieci.
Dziendobry.
Gradusow jest u nas dostatek (powyzej 20 stopni i cieple noce!). I tak ma byc kolejny tydzien! Naprawde chce sie fikac.
Na sniadanie cokolwiek, herbata przede wszystkim.
Heleno, sercem jestem z Tobą. Lublin pamięta
http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,48724,11360759,Rocznica_likwidacji_getta__Ciagle_myslimy_o_ich_losach.html
Bardzo cieple pozdrowienia dla ciebie Heleno w ten smutny dzien rocznicowy.
Tak mnie to boli, Heleno.
Och, Heleno, mysle o Tobie i Twojej Rodzinie. Ide zapalic swieczke, bo slowa sa za slabe…
Uważam te czytania imion za bardzo ważne, są przywracaniem pamięci o Nich, a ci ludzie zgłaszający się do czytania są moją nadzieją.
Dzieki Irkowi za strone lubelskiej GW. Jak ladnie teraz wyglada Zamek! Taki jakis czysciutki. Spedzalam w nim wiele wieczorow w kawiarni na gorze i chodzilam na kolko rectatorskie.
Ale nie wytrzymalam i wlazlam tez na te strone:
http://lublin.gazeta.pl/lublin/56,48724,11290230,Gdzie_te_sklepy_z_czasow_PRL__Szukamy_ich_ZOBACZ.html
Pelny zawod bo te kultowe rzekomo sklepy z czasow PRL pochodza juz chyba z okresu poznawego Gierka, kiedy wiele znajomych adresow zaczelo sie zmieniac. Odnalazlam tam tylko niektore, jak slnny miesny na Kowalskiej. No i papierniczy na Krakowskim, nie dochodzac do EMPiKu, od strony Bramy – ten sklep z jakichs niezrozumialyvch powodow do dzis przewija sie moich snach, czasami kupuje w nim plyty.
A gdzie jest najslynnieszy Komis przy Bramie w Lublinie, dokladnie po lewej strnie jak sie stoi twarza do Bramy? Obok Komisu, bul jakis prywatny z ladnymi pierscionkami i nawet sie zdarzaly rajstopy z Czechoslowacji. W panstwowej sprzedazy jeszcze nie istnialy.
A naprzeciwko MPIKu wcale nie bylo to co wymieniaja, tylko Jubiler, fotograficzny, gdzie sie zanosilo zdjecia do wywolania i Apteka.
W bocznej uliczce od MPikU byl sklep zoologiczny, z rezydencyjna staruszka-papuga, gdzie kupowalam dafnie dla rybek i czasami rybki. A czasami zanosilam nadprodukcje zyworodnych gupikow i mieczykow i molli jak czulam, ze moje akwarium jest dla calego przychowku za male. Spotkalam tam kiedys samotnego starszego pana, ktory zaprowadzil mnie do swojego mieszkania i pokazal wlasna piekna kolekcje akwariow, a ponadto zrobil mi bezplatnie sliczna skale do akwarium z kawalkow zastyglej lawy wulkanicznej. Zostalam w domu okropnie ochrzaniona za odwiedziny nieznajomego mezczyzny i uwazalam, ze moi rodzice sa durni i nieufni. Co bylo prawda. Starszy pan byl bardzo mily.
No i zabraklo mi neonu na dachu na Krakowskim, animowanego, na ktorym dwie figurki kobiety i mezczyzny maszerowaly, przerzucajac sie paczkami. Kiedy prowadzilam tamtedy czteroletnia Sylwunie (teraz profesor w Lund) ona zawsze wyspiewywala na widok tego neonu: laleczki na dachu! Laleczki na dachu!
Kiedy pierwszy raz po latach emigracji odwiedzilam Lublin, laleczki na dachu wciaz swiecily, choc nie przebieraly nogami, a paczki zawisly im nieruchomo nad glowami.
Heleno, może pamiętasz?
Idąc Krakowskim po prawej stronie w kierunku Botanika, w podwórku kamienicy była taka „dziupla”.
I rurki z kremem… hmm…
Dzień dobry 🙂
Słońce poszło do Rysia, u mnie się zachmurzyło i ledwo targ zdążyłem oblecieć przed deszczem.
Może pogoda tak na smutną rocznicę, żeby nie było dysonansu…?
Jakoś mi się przywołany przez Irka ból korzonków usymbolicznił i rozmyślam o różnych bólach korzeni. Heleny, ale nie tylko.
Rurki pamietam.
Ale zapomnialam napisac o najwazniejszym. Nie tyle sklepie, co warsztaciku mieszczacym sie w bramie na Lubartowskiej.
Byl to znany w calym miescie Parasolnik.
Zanosilo sie do niego do naprawy nie tylko polamane wiatrem parasole, ale takze stare walizki, ktorym przetarly sie rzemyki z klamera, torebki z urwana raczkla lub zepsytym zamkiem blyskawicznym. Pan Parasolnik niechetie wdawal sie w rozmowy, ozywial sie tylko kiedy ktos mowil o jego slicznej paroletniej coreczce, ktora czesto mozna bylo zobaczyc w zakladzie, Miala kope czarnych lokow na glowie i ogromne ciemne oczy. Bardzo zydowskie dziecko. Kiedy powiedzialam mu kiedys, ze ma sliczna corke, jego twarz cala zajasniala, wtedy pierwszy raz zobaczylam, ze pporafi sie usmiechac. Widac bylo, ze to pozne dziecko bylo oczkiem w gowie Parasolnika.
Widywalam go czasami na jakichs zydowskich imprezach zwiazanyc ze swietami – na Sederze na Pejsach, na Jom Kipur,odbywajacym sie w jakims starym pomieszcxzeniu na Swietoduskiej.
Wiele lat po wyjezdzie z Lublina, z Polski przeczytalam ze zdumieniem, ze Pan Parasolnik byl cenionym poeta i pisarzem. Nikt z nas chyba o tym nie wiedzial:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Nuchym_Szyc
No tak, to były czasy, kiedy jeszcze ceniło się poetów i pisarzy, nawet jeśli nigdy nie byli w telewizji… 🙄
Nadwiślańska bulwarowa opowieść niedzielna
Nad Wisłą rybacy
Wiatr wieje, w nim ptacy
Spacerują facety oraz kobity
Siostry zakonne wietrzą habity
Po betonie śmigają rolkarze
Na filarze mostu siedzą gówniarze
Rowery…
Pedałują szpanery
Dostojnie damesy
Powabnie princessy
Rodziny gromadami
Romantycznie parami
Grubasy i oponki w pocie czoła
Kręcą koła
Uroda i moda
Brzydactwo i szkaradztwo
Z wiatrem w zawody pędzą
Szaleńcy i obłąkańcy
Pańcia z roweru do męża rzecze:
„Wszyscy tu jeżdżą jak posrańcy !”
O! Przeczytalam, ze corka Parasolnika zagrala ostatnio „W ciemnosciaich”.
Zagrała. I do dziś się zastanawiam, czy przesadnie, czy właściwie. W każdym razie odróżniało się to od laminarnej narracji filmu.
Jest znaną postacią w warszawskiej Gminie.
Bo ja wiem, Bobik. Nikt z nas nic o nim specjalnie nie wiedzial. Myslelismy, ze jest prostym rzemieslnikiem. Chyba u niego w warsztacie zamawialo sie prenumerste jedynej wowczas zydowskiej gazety, Folks Sztyme i to jedne skojarzenie ze slowem pisanym, o jakim mozna bylo pomyslec.
Poniekad byl prostym rzemieslniekiem, jesli chodzi o formalne wyksztalcenie. Zauwaz, ze Wiki wspomina o tylko trzech latach przedwojennego chederu.
Bardzo trudno oswoić ból korzeni, gdy mimo upływu czasu, są ciągle żywe.
http://cemetery.jewish.org.pl/id_29704/info/_Nuchym_Szyc.html
A tam w 'dodatkowe informacje’:
parasolnik poeta
to samo na inskrypcji na pomniku
Sluaznie, ze parasolnik na pierwszym miejscu, przed Poeta.
Brawo Etel.
Powinnam to wyjasnic. Mnie sie podoba skromnosc insktypcji i zdobnictwa na zydowskich pomikach, gdzie sie wymieia jedynie minimum i tylko czasami jakis element grafoczny napomyka kto sie czym w zyciu zajmowal: reka z piorem, palec wskazujacy , zwierze symbolzujace jakis zawod czy powolanie, skrzydla aniola, ale bez postaci, dwie zlamane, zgaszone swieczki ( na pomnikach kobiet), te rzeczy.
Oczyswiscie dla siebie samej chcialabym miec okazale mauzoleum z licznymi rycinami opiewajacymi Piekny Zywot i Wszelkie Zalety Ducha. I tak poprosze.
Korzenie, Haneczko, chyba nigdy nie obumierają.
Przechodzą może w formę uśpioną.
By po latach od nich odbił się od nich zawiązek dalszego życia.
Hmmm. Ode mnie to sie chyba juz nic nie odbije, Chyba, ze sie zdecyduje na in vitro.
A któż jest w stanie przewidzieć, gdzie ziarno rzucone jego ręką wzejdzie.
Etel Szyc oczywiście znam. Ogólnie jest taka ekspresyjna i przerysowana.
Miałyśmy z siostrą ostatnio ciekawe spotkanie. Z moją koleżanką z radia, której rodzice wywodzili się z tego samego miasteczka, co nasza mama, o czym zgadało się nam z Anią kiedyś w przerwie koncertu zupełnie przypadkiem.
Dziadek przed wojną był burmistrzem miasteczka. To już był czas, kiedy mama wyjechała już do Wilna i wpadała tylko na wakacje. Ale była tam reszta rodziny.
Rodzina Ani podczas wojny przeżyła też trudne i skomplikowane losy, ale jednak komuś udało się ocalić parę albumów z masą zdjęć. Siostra pożyczyła je, zeskanowane i przegrane na płytkę, żeby sobie to i owo skopiować.
Miasteczko to na ówczesnych ziemiach polskich miało prawie największy procent ludności żydowskiej – ponad 90 proc. Na zdjęciach z tego albumu śladem po tym jest tylko synagoga. Poza tym są domki, jest kościół (dziś nieistniejący – pokazano nam miejsce, gdzie stał), no i oczywiście ludzie – dziadek Ani i członkowie rady miejskiej (Polacy).
Te światy żyły dokładnie osobno. Przy takich proporcjach to szczególnie zaskakujące. Cóż, ale tak właśnie było. Dziś możemy się tylko zdumiewać.
A to ladnie powiedziales, klakierze.
Okazałe mauzoleum? 😯 O, nie, tylko przypadkiem mnie w coś takiego proszę nie wrabiać. Ja bym chciał niewielką urnę (z zielonego marmuru, jeśli łaska) pod moją brzozą, przy ławeczce opatulonej w bzy. Grzyby nawet tam czasem rosną, i maliny niedaleko…
Te grzyby wprawdzie trujaki, ale mam niejasne wrażenie, że po śmierci znacznie mniej będę się bał otrucia niż teraz.
Powiedz jej Doro przy okazji, ze ktos ja pamieta jako mala 4-5-letnia sliczna dziewczynke w maciupenkim warsztacie w bramie na Lubartowskiej. Jak sie otwieralo drzwi w tej bramie, to zaraz niemal byla lada, a za nia reszta „zakladu”, mniejszego o polowe niz moja kuchnia.
Ostatnio rzadko bywam na tzw. Żydowie, ale jeśli ją spotkam, to powtórzę 🙂
O, Bobik! Zaraz mi sie przypomina Tatiana Larina: „gdie nyncze krest i tien’ wietwiej nad biednoj nianiaju mojej…”
Mnie to osobne życie po tutejszych doświadczeniach aż tak nie zdumiewa. Tureckie dzieci niby chodzą do niemieckich szkół i dyskotek, oglądają niemiecką telewizję i downloadują niemieckie piosenki, ale i tak istnieje osobny, turecki świat, do którego nie-Turcy praktycznie nie mają wstępu. Nawet się go zresztą nie domagają. Do osobności jakoś tak się przywyka… 🙄
Ad Dora 17 marzec 12, 15:06
„Te światy żyły dokładnie osobno.”
A tu chciałbym się z Panią nie zgodzić.
Pomimo odrębności światów, one się przenikały.
Bardzo się buntuję przeciwko temu odosobnieniu.
Ale taka była prawda, co zrobić.
Siostra jeszcze wyszperała, że władze tegoż miasteczka zwracały się do władz polskich, żeby zezwoliły na powiększenie jego obszaru, bo wtedy proporcjonalnie byłoby tam mniej Żydów i byłoby lepiej uzasadnione, że nie wchodzą do rady miejskiej.
👿
Bardzo niewiele wiedziano o sobie nawzajem. Wśród najstarszych mieszkańców miasteczka, a takich spotkaliśmy, jeden tylko powiedział coś więcej. Dla równowagi: spotkaliśmy też przemiłą osobę, która nic nie wiedziała, ale bardzo chciała pomóc 🙂
W miasteczku jest muzeum jego historii. Z punktu widzenia oczywiście dzisiejszego, ukraińskiego. Jest o Polakach jako złych panach (właściciel tych ziem, niejaki Małyński, rzeczywiście nie był sympatyczną postacią). O Żydach, że w ogóle tam istnieli, nie ma ani śladu.
Po cmentarzach żydowskich, synagodze – nic.
Po polskim kościele, jak już wspomniałam, także nic.
Na rynku jest pomnik poświęcony poległym w czasie wojny, ale mowa głównie o partyzantach, różnej narodowości zresztą. Obok stoi pomnik (a jeden ohydniejszy od drugiego 👿 ) poświęconym ofiarom Hołodomoru, którego przecież tu nie było, bo przed wojną to była Polska.
No i tak.
Z przykrością sądzę, że jeżeli było przenikanie, to raczej w jedną stronę. Polski świat mógł do żydowskiego jakoś wchodzić, choćby poprzez aparat państwowy. Ale żydowski do polskiego? Tylko pod warunkiem asymilacji czyli zrezygnowania z odrębności, odcięcia się od swojego świata, zostawienia go za drzwiami polskości.
Przypominam sobie np. krakowską „przedwojenną” inteligencję, ludzi naprawdę dobrze wykształconych, czytających, światłych którzy ten żydowski świat dopiero po wojnie zaczynali poznawać z książek Singera. A takie nazwiska jak, powiedzmy, Bałaban czy Gebirtig nie mówiły im nic. Bo one nie wchodziły w zakres obowiązującego inteligenckiego kanonu. Żeby niezasymilowany pisarz żydowski do niego wszedł, musiał wyjechać do Ameryki. Gorzkie, ale prawdziwe.
No tak, Łajza jakby potwierdziła… 🙄
Tak sobie jeszcze porównuję do tych Turków, usiłując nieznane jakoś przepuścić przez filtr własnego doświadczenia: gdyby jakiś kataklizm jutro wymiótł ich wszystkich z Niemiec, co potrafiłbym powiedzieć o nich późniejszemu poszukiwaczowi śladów? I uświadamiam sobie, jak zawstydzająco niewiele. 😳
Ja to sobie tak myślę.
Że ręka Historii zamazała wszystko.
Z rożnych względów.
Wychowałem się w małym poznańskim miasteczku.
Nikt ze społeczności żydowskiej nie wrócił do miasteczka.
Choć w Australii (ponoć i w Kanadzie) jeszcze żyją jego mieszkańcy.
Po latach dowiedziałem się, o społeczności tego miasteczka przed wojną.
W dzieciństwie tylko w rozmowach z rówieśnikami czasem pobrzmiewały wspomnienia o dawnych mieszkańcach (widocznie w domach się o tym mówiło).
Świat dorosłych milczał i milczy do tej pory.
Na fundamentach synagogi wybudowano w latach 60-tych piekarnię. O dziwo, architektura jej nawiązuje do stylu architektury synagog.
I tak dalej i tak dalej…
Wspomnę tylko jeszcze, że po wyjeździe z miasteczka, mieszkałem w powiatowym mieście na Lubelszczyźnie – siadywałem w dzieciństwie na kolanach Pani Adeli (mama się przyjaźniła z koleżanką ze szkoły, sprzed wojny), moimi kolegami w szkole byli Szymek, Izik, Alek.
Po 68-ym narobiło się coś takiego, że nijak w żadną stronę.
E, chyba jednak nie aż tak, żeby w żadną. 🙂
Mordko, nie będziesz miał nic przeciwko temu, żeby naszą prywatność pogonić do służby publicznej? Bo serdeczna przyjaźń Kota Mordechaja z Psem Bobikiem chyba by się nieźle nadawała na symbola. 😉
No, ja to tak postrzegam.
Kiedyś tu napisałem, że najnowszy most w Warszawie powinien nosić imię Szewacha Weissa.
Tylko, że zdaje się, że chcą go nazwać jakimś kolejnym imieniem z panteonu narodowego.
Alw Szewach Weiss żyje.
A co to przeszkadza?
Aby przeszedł mostem swego imienia?
Osiobiscie wolalbym aby patronem mostu, jesli juz, byl jakis Zyd nie koncesjonowany przez najwiekszch antysemitow z Rzepy 👿
A czy jest już jakiś most np. imienia Marka Edelmana? Albo Adama Czerniakowa? 🙄
Ależ Kocie Mordechaju – nie można się zagłębiać w przeszłość, która i dla mnie (który z racji wieku i spotkania z ludźmi) zdaje się być czymś zupełnie nieczytelnym.
Moim zdaniem trzeba budować mosty na współczesności.
Dla mnie Profesor Weiss wydaje się być współczesnym zwornikiem, i Przeszłości, i Współczesności, i myśleniu ku Przyszłości.
Żyjącym, znanym.
Tu nie trzeba w uwiędłych laurów liść.
Tu trzeba współczesnych przykładów dla następnych pokoleń.
Bobiku – o czym różnie rozmawiamy.
Można i Berka Joselewicza wspomnieć.
Ooo… z rozpędu sprawdziłem, czy w Krakowie istnieje ulica Mordechaja Gebirtiga. Wygląda na to, że takiej nie ma. 😯
No, sorry, czy Marek Edelman to jest naprawdę taka odległa przeszłość, która już nic nikomu nie mówi? 😯
Jak chodzi o nazywanie ulic, stawianie pomników, etc., ja jestem dosyć konserwatywny. Żyjących bym jednak z tego wyłączył. Kult za życia jakoś za bardzo mi się z Josifem Wissarionowiczem kojarzy. 👿
Ja nie o kulcie Profesora Weissa – ja o łączeniu mostem dwóch brzegów rzeki.
Coz, Rzepa ma swoich dwoch ukochanych Zydow – jednym jest prof. Norman Finkelstein, o ktorym pisze sie z wielkim szacunkiem („…nawet sam Prof. Finkelstein…” – Maslon) , drugi to Szewach Weiss. Osobiscie nie mam wielkiego zaufania do faceta, ktory pisze zaklamane referaty w gazecie, ktora nawet pol Zyda z matki szlachcianki nie uwaza za Polaka, choc ten zdarl sobie gardlo na spisywaniu polskiej historii i na walce z komuna. A nawet co do stuprocentowych, czystej krwi Polakow, ktorzy moga sie wykazac ( i wykazali, co gorsza!) swiadectwem chrztu od XVII wieku, to tez ma watpliwosci i daje do zrozumienia, ze nie wszystko tam jest w porzadku.
Wiec ja osobiscie dziekuje za Szewacha Weissa, nie skorzystam. 😈
Ależ Kocie Mordechaju,
to przecież nie chodzi o to, gdzie Profesor pozyskuje geld.
To chodzi o jakiś symbol, człowieka żyjącego – o jakąś pieśń gminną, a jednocześnie o to, aby był czytelny dla współczesnych!
No jest czytelny. Roznie czytelny dla roznych czytelnikow.
Z Samego Profesora Finkelsteina też nie skorzystasz, Mordko, I presume? 😈
Wtedy lepiej moze aby most byl nazwany imieniem Symbolicznego Zyda. Kazdy bedzie mogl sobie wpisywac dowolne tresci.
You presume rightly, My Friend.
Mnie się most Edelmana bardzo podoba. A żyjących lepiej nie ruszać.
No ja z innego kręgu kulturowego (architektonicznie) to mam wizję grobów żydowskich okazałych, ozdobnych, mauzoleów. Kto ciekaw niech przyjedzie do Breslau, dział sztuki cmentarnej Muzeum Miejskiego. Nie odróżniały się od protestanckich. Dziwią mnie zawsze groby żydowskie poza Śląskiem.
Most Nieznanego Żyda… To by była nazwa dająca do myślenia. 🙄
Ależ Tadeuszu – to nie o groby mi chodzi.
Mi chodzi o most.
nie Bobiku – nie o nieznanego.
Właśnie o znanego!
Jeżeli już na serio o symbolice, to mało kto aż tak był mostem, jak właśnie Edelman. Dla mnie jednak bardzo nieodległy.
Szkoda, ze obecnie w muzeum.Ale dobrzr, że chociaż tam.
Pamietam, jak likwidowano cmentarze żydowskie na Krzykach, żal serce ściskal ;-(.
A może jeden był żydowski, a drugi protestancki, pamięć jest zawodna.
Bobiku… hmmm… i znowu uwiędły laurów liść.
A to w życie nowe trzeba iść.
Zwłaszcza w Warszawie. 😐
Szewach Weiss nie jest aż taką postacią, żeby mu się most należał. Pewnie by bardzo chciał. 😉
W Breslau byłam na cmentarzu na Ślężnej. To rzeczywiście zupełnie inna nekropolia żydowska.
To „zwłaszcza w Warszawie” dotyczyło Edelmana. Choć i on miał swoje takie tam… no, ale teraz już jest przede wszystkim symbolem.
Klakierze, toż próbuję wyjaśnić, że dla mnie Edelman wcale nie jest uwiędły, choć nie żyje. To ktoś, kto spajał historyczną, zamkniętą kartę z jak najnormalniejszą współczesnością – z życiem nie obok Polaków, tylko z nimi, wewnątrz.
A żyjących bym zostawił również i z tego powodu, że taki żyjący, póki jeszcze żyje, zawsze może wyciąć jakieś dziwne a niespodziewane kuku. I co wtedy, most mu odbierać? 🙄
Groby okazale (chyba sie nazywaly „Ohel”, niech mnie kto poprawi) nalezaly sie tylko osobom bardzo zasluzonym dla spolecznosci – cadykom, najwybitniejszym pisarzom, wielkim i szczodrym filantropom. Mialy postac daszku wspartego na kolumnach, nad grobem wlasciwym. Byly marmurowe. Pozostale raczej skromne – lezaca lub czesciej w Polsce stojaca macewa z granitu, trojkatnie lub pol kolem zakonczona.
Kiedy pare lat temu zamawialam nowa macewe na grobie Babci i Rodzicow mojej E. na miejsce skruszalego „lastryku” (czy tak sie to nazywa?) przebadalam dokladnie jak powinna wygladac macewa propre. Jest na Cmentarzu Polnocnym Warszawie, ale balam sie zamieszczac jakiekolwiek symbole, ze bedzie zniszczona bez nadzoru kogos bliskiego.
Ale nie wiem jak bylo na Slasku. Moze byl tam inny obyczaj?
Ależ Doro…
Pani jest dziennikarką i moim zdaniem doskonale Pani rozumie nośność mediów. I ich wpływ na rozumienie społeczne.
Tworzenie symbolu, moim zdaniem, nie powinno się chować w jakieś zastarzałe, trudno – napiszę – cmentarne ideały.
Akurat w tej sprawie uważam, że to musi być symbol współczesny, medialny. I żyjący!
Pani Kierowniczko, niemal każdy miewa swoje takie tam. 😉 Ale właśnie tych, którzy już odeszli, można w jakiś sposób „podsumować” i zobaczyć, co zostało, co się tak naprawdę liczyło. Co z żyjącymi nie zawsze bywa łatwe. 🙄
Bobiku – symbol Edelmana nie może spajać brzegów rzeki
A najgorsze wspomnienia mam z Kalisza.
Poszłam odwiedzić koleżankę z klasy. Wyszłyśmy pobawić sie na tyły domu, a tam dzieciaki wyciągały ze skarpy, spomiędzy spróchniałych desek kości i czaszki i bawiły się nimi.
Zszokowana pobiegłam do domu, dziadek się tam wybrał z misją uświadamiającą rodziców, ale nic nie wskórał.
Potem opowiedział o tym swoim przyjaciołom Żydom, mając nadzieję, że może oni będą mogli interweniować. Do dziś pamiętam ich ból wypisany na twarzach, jej lament głośny, a potem bezradny. I stwierdzenie przez łzy, że nic nie mogą zrobić.
Nie mogłam tego zrozumieć.
„To” się nazywa lastriko. 😈
zmoro, to był protestancki. Ale niczym się nie różnił od żydowskiego. Zdjęcia niszczenia (baaaardzo rzadkie) tu:
http://wroclaw.hydral.com.pl/28354,foto.html
Obok następne.
Jest w Breslau jeszcze strasznie zapuszczony czynny żydowski. Ogromny. Lotnicza.
Klakierze (17.26), dla Ciebie nie może, a dla mnie może. Dla Tadeusza i Pani Kierowniczki najwyraźniej też może. No i co z tym teraz zrobić? 😉
Heleno, Żydzi w Breslau to co innego niż w Polsce. Zaczynając od tego, że byli właścicielami sporej części miasta. Np. Park Południowy to teren podarowany mieszkańcom przez Juliusa Schottlandera, z rodziny wielce zasłużonej dla miasta, z ogromnego obszaru na południu, którego był właścicielem. Słynny „Pałacyk” we Wrocławiu należał do Schottlanderów, pałace w Wysokiej, Partynicach, (zburzone po 1945) etc.
Hmmm…
Wobec takich Autorytetów, to przychodzi mi spasować.
Ale nie byłbym klakierem, gdybym nie napisał:
A ja myślę po swojemu:
ja szukam mostów, a nie trudności, aby je zbudować!
No szukasz, klakierze, trudności, bo demokratycznie wybraliśmy coś, a Ty despotycznie odrzucasz wynik wyborów!
Ugiąłem się pod demokratycznym wyborem.
Co nie znaczy, że Kopernik nie miał racji.
Ależ my też szukamy mostów, chyba nawet dość intensywnie. 😉 Tyle, że inaczej chcemy je nazywać. I ja, prawdę mówiąc, nie widzę w tym żadnego problemu. Każdy może pozostać przy swoim, zwłaszcza że tak naprawdę ta nazwa nie od nas będzie zależeć. 😉
Oczywiście, że teoria heliocentryczna Kopernika była błędna 😯
Kopernik co najwyżej nie miała racji. 😎
Prawda, Tadeuszu? 😆
Ja w Lublinie mieszkalam tez kolo starego kirkuta. BYl caly zasmiecony i ani jednej, nawet wrosnietej w ziemie macewy. Zarosniety chwastami, zdarzalo sie, ze uchowal sie jakis krzaczek bzu. Tam tez dzieci z sasiedztwa sie bawily i tez zdarzalo sie, ze przy „poszukianiu skarbow” znajdywaly jakies kosci.
Ciemna noca, w przddzien mojego pierwszego pisemnego egazaminu maturalnego poszlismyz Ojcem na ten kirkut i wykopalismy tam mogile dla mojego ukochanego psa, Ralfa, niech mus ziemia lekka bedzie. 🙁
Ależ Bobiku…
Tu nie chodzi o to, aby te mosty nazywać.
Chodzi o to, aby je budować.
Tadeuszu, to są zdjęcia tego, który był po prawej stronie idąc w kierunku miasta? Bo po lewej też likwidowano.
Ten po prawej był szczegolnie piękny ;-( .
Albo po lewej. Lewa, prawa i kierunki, to są rzeczy nad którymi, jak to baba nie panuję.
Przypominacie mi, że w tym roku to już koniecznie muszę obfotografować ten cmentarz obok mnie, gdzie tak chętnie chadzam na spacery.
Jakoś tak mi się w życiu składało, że prawie zawsze mieszkałem koło cmentarzy.
Zmoro, tak, po prawej. To był ciąg nowych cmentarzy starych parafii (Maria Magdalena, Doroty, etc.). Po lewej w zasadzie nie było (mogę Ci wypisać jakie były), ale były bardzo niewielkie.
Ad Helena 17 marzec 12, 17:44
Podobny opis dziecięcych zabaw się znajduje w książce Zofii Matosek odnośnie kuzmirskiego kirkuta.
Bobiku, ja odkryłem cmentarz koło siebie też! I mało kto wie, że tam cmentarz.
O
http://fotopolska.eu/226979,foto.html
No ja w Breslau żyłem i żyję na cmentarzu…
Ten okres, który ja pamiętam Tadeuszu, to likwidacja tego po prawej ( niezbyt duży on był, obok był inny) i jednego też niedużego po lewej.
Póżniej już wyjechałam z Wrocławia. Jakbyś mógł wypisać, to wdzięczność moja będzie dozgonna. Czyli zapewne niezbyt długa 😉 .
Bobikowe slonce za dachami, na balkonie ciagnie, bobikuje wiec
🙂
Zmoro, nie targuj się, tylko się staraj, żeby Twoja dozgonna wdzięczność była jak najdłuższa. 😉
Ok Ago, zrobię, co w mojej mocy 😉 .
Trudno, Tadeuszu, muszę to powiedzieć – mój ładniejszy. 🙂
Ale oczywiście nie mam na myśli całego Breslau.
A ja to sobie pomyślę w samotności.
Czemu ludzie nie lubią mostów?
Może, jak Prus.
Na moście doznają niepokojów?
Zmoro, Ago, to by można jako hasło na transparentach wypisywać: „Nie oszczędzajmy na wdzięczności – żyjmy dłużej!”. 😆
E, różnie to z mostami bywa. Jedni nie lubią, inni kochają. Jak z wszystkim, panie dziejku, jak z wszystkim. 😉
i tak pasztetówka forever
Heleno, jest już fundacja
http://www.krs-online.com.pl/fundacja-chronmy-cmentarze-zydowskie-w-krs-361755.html
Tak, Bobiku, „mój” jest biedny, zniszczony. Popatrzyłeś na sąsiednie zdjęcia? Ale serce podchodzi do gardła (albo odwrotnie), gdy jest grób Niemki z datą śmierci wyraźnie po 1945, młodej, nadal zadbany. Bujna wyobraźnia różne rzeczy podpowiada… Groby z polskimi nazwiskami w różnej konfiguracji. Mam więcej zdjęć, kiedyś dam. Światło było niedobre, jak byłem.
Polska 1918, ca´25mln mieszkancow, deklaracja narodowosci:
Polacy 69%
jezyki uzywane w mowie codziennej: polski, niemiecki (w woj.slaskim drugi urzedowy!), jidysz, litewski, rosyjski, bialoruski, ukrainski
Polska 2012, ca´38mln mieszkancow, deklaracja narodowosci:
Polacy 96,7%
jezyki uzywane: polski, …………………..
w Szczecinie i w calym wojewodztwie zachodniopomorskim jest
tylko jedna Kwatera Zydowska. Na Cmentarzu Centralnym (150-200 nagrobkow). Stare cmentarze generalnie „przeniesiono”
https://lh6.googleusercontent.com/-XTjbAYcizLo/TrVJbNzgVGI/AAAAAAAAFkg/F3U7MJhjLV4/s1000/DSCF8388.jpg
Irek, tak ten byl najblizszy mojego domu na Czwartku – przy Unickiej. 🙂
czy mosty musza miec nazwy/patronow?
na kuchni kipi, oddalam sie 🙂 😀
http://www.eurozine.com/articles/2004-08-17-bakula-pl.html
Mosty najlepiej się buduje w knajpach ;-).
Ja np. jednego mostu chcę. Na własność. No chcę i juszszsz. Rzadko dopada mnie żądza posiadania: raz zachciałam obrazu (nie był to problem, bo obraz był na moją kieszeń), a raz … mostu. Ten most jest w Istanbule, nie mam pojęcia, dlaczego go chcę, nie wiem, dlaczego ten, a nie inny wpadł mi w oko, ja nawet nie potrafię opisać, jak on wygląda. 😳 Chcę. Gdybym miała za co, to bym go kupiła, a potem oddała bezpłatnie w użytkowanie. Nie chcę nawet tabliczki, że most jest mój, konferencji prasowych, nic całkiem. Wystarczyłoby, żebym ja wiedziała.
Rysiu, jeśli w miejscowości jest kilka mostów, to jakieś nazwy powinny mieć. Dla wygody.
Zmoro, ta co Ty gadasz???
Tu jest opis cmentarzy prawostronnych.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Park_Genera%C5%82a_W%C5%82adys%C5%82awa_Andersa_we_Wroc%C5%82awiu
Lewostronnie, za Encyklopedią Wrocławia:
Cm wojskowy nowy (najwyraźniej skrzyżowanie Ślężnej/Wiśniowej).
Dalej żydowski, istniejący dzięki Brandtowi. Na wschód od niego, małe cmentarze: gminy staroluterańskiej i gminy w Nowej Wsi. Koniec.
Jakbyś miała ochotę, mogę Ci wysłać Encyklopedię Wrocławia. Bobik na pewno da Ci mój email.
Bobiku, jeżeli chodzi o mieszkanie koło cmentarzy to mam :
– 2,5 m do dawnego cmentarza unickiego,
– ok. 50 m do cmentarza rzymsko – katolickiego,
– ok. 70 m do kirkutu.
Rysiu, nie muszą mieć patronów. Wrocławiacy zagłosowali: Most Rędziński. Osobowicki. Milenijny (błe). Etc.
Takie tradycje w Breslau.
Ależ Ago, nie ma sprawy. Już, natychmiast mogę Ci ten most w Istambule ofiarować. A jak chcesz, to jeszcze Niderlandy dorzucę. 😆
Widzę, że dziś mamy tu zebranie Stowarzyszenia Miłośników Cmentarzy. 🙂 Jak to się stało, że do tej pory istnienie tego Stowarzyszenia było owiane mgłą całkowitej tajemnicy? 😯
A co z Kolumną Zygmunta??? Wartościowa, bo z granitu strzelińskiego 👿
Ja dołożę Adze bloki granitu strzelińskiego ! Proszę!!
Ktoś chce grób Ajwazowskiego??? (z Teodozji) Grina????? (Ze Starego Krymu).
Tadeuszu, tylko się nie pomyl i nie dołóż blokiem. 😈
Stary Krym mogę wziąć. Nawet chyba wolę niż nowy.
Nie, nie Bobiku. W detalu do piątku. Od soboty tylko hurtem.
https://picasaweb.google.com/tad46ster/2011KrymUkraina?authuser=0&authkey=Gv1sRgCPOC4fLmoq722QE&feat=directlink
Rany, to Park Południowy, to teraz Andersa? Komu to przeszkadzało?
Tadeuszu, zapytałam męża, on mieszkał na Krzykach i też pamięta, że jak likwidowano po prawej, to po lewej burzono, ale nie pamięta co.
Może tylko jakiś fragment nieduży.
Mostu chcę. 👿 Tego. Kolumny do mnie nie przemawiają. http://static.panoramio.com/photos/original/26350063.jpg
Teoretycznie powinnam coś posiadać na Krymie. Chętnie oddam w dobre ręce. Nie wiem w jakich się obecnie znajduje 🙁 .
No dobra, Tadeuszu, biorę wszystko, ale z dostawą.
A delty Okawango nie ma ktoś do dania?
Nie nie, Zmoro. Park Południowy to dalej Park Południowy. A Park Andersa to teren dawnych cmentarzy. Mniej więcej od szpitala wojskowego do tej hałdy gruzu przy Kamiennej/Ślężnej/Borowskiej. Chociaż nazwy pogmatwane, tam też jest np. Park Skowroni.
Ago, bardzo proszę! Jest Twój!!
Ago, cacany bardzo on jest. A nie gibie się?
Dostawa już była, na kompjuter persjonalny.
Zmoro, Krym już w moich łapach. To i pewnie Twoja posiadłość też. 🙂
Bobiku, dzisiaj jestem szczodry… dajęć deltę! A masz wszystkie delty!!
Bogu dzięki, Tadeuszu, bo już się zmartwiłam.
Uprzedzałam, że ja z kierunkami to mocno na bakier jestem. Strony świata rozpoznaję wyłącznie na mapie 😉 .
Zmoro, nie gibie się. 🙂
Nie, podarunek Schottlandera, czyli Park Południowy, bardzo wychuchany. Nawet w mrozy cięli lód, żeby rybki mieli czym oddychać.
Bobiku, a czy możesz mi odstąpić deltę Ebro? Ładnie proszę.
Ago, a próbowałaś tupać? Może się nie gibie, ale da się go utuptać.
No, Aga wie, co kupować 🙂
Rrrewelacyjna szybkość przesyłek od Tadeusza. Już przyszła delta. O, proszę, popatrzcie: 😈
Δ
Bobiku, co Ty? Jedna ???? Coś te Twoje łącza…
O, Bobiku cieszę się ogromnie, że moja posiadłośc trafiła w najlepsze z możliwych rąk.
To jeszcze mam prośbę, skoro Tadeusz taki szczodry, to niechże Ci podaruje Petersburg, albo chociaż Fontankę, tam też w zasadzie powinnam odziedziczyć bardzo piękne mieszkanie. Po moim bezdzietnym stryjecznym pradziadku. Miałbyś gdzie hulać Bobiczku 😉 .
OK, Petersburg I Fontanka!!! Rrraz!!
Pod jednym warunkiem: że wreszcie zobaczę Petersburg. Leningradu nie muszę.
Heleno,odnośnie cmentarza unickiego to odnowiły się stare konflikty. Teren ten otrzymała cerkiew prawosławna w drodze jakiś rekompensat. Cerkiew prawosławna, jako właściciel nieruchomości, wycięła piękny 200 – letni drzewostan dla uatrakcyjnienia terenu dla ewentualnych inwestorów. Sprawa w prokuraturze itd. Drzew już nie ma Heleno Więcej tu
Ależ oczywiście, Zmoro, że Ci odstąpię δ Ebro. W niewielkiej paczce się zmieści, bo ona dużo mniejsza niż ta Okawango. 🙂
No i znacznie bliżej. Dziękuję bardzo Bobiku 🙂 .
Tadeuszu, też Ci serdecznie dziękuję za Fontankę dla Bobika 😉 .
Zaraz, zaraz, bo ja się już zaczynam gubić w swoim stanie posiadania… Znaczy: Krym, Petersburg, wszystkie delty, oprócz Ebro, którą odstąpiłem Zmorze…
A, dobra, dorzućcie jeszcze Chiny i Toskanię, to już całkiem zaspokojony pójdę robić kolację. 🙂
Bobiku, to już Ci mało delty Renu i Mozy 😈