Kwestia smaku

sob., 28 kwietnia 2012, 01:21

– Coś ty taki rozkudłany? – warknął Stary Kumpel, jeszcze z przedszkola, który wpadł jak zwykle za pięć dwunasta. – Przecież mieliśmy iść do Foksteriera na imieniny. Chyba nie zamierzasz się pokazać w takim stanie?
– Eee… tego… – zmieszał się Bobik. – Jak by to powiedzieć… Ja chyba nie pójdę. W końcu nikt mnie tam nie zapraszał.
– Tradycji nie szanujesz? – oburzył się Kumpel. – Na imieniny się nie zaprasza, wszystkie polskie szczeniaki to wiedzą. Każdy sam, z własnej woli zasuwa.
– No właśnie, mnie chyba tej woli brakuje – postawił sobie diagnozę Bobik.
– Tyś chyba zgłupiał – skwitował Kumpel. – Fajne psy tam będą, sami swoi. Grilla zrobimy, kukłę Wyżła upieczemy. Piosenki pośpiewamy, takie biesiadne, o wartościach. No i wyżerka dobra będzie, jak zwykle. Czysto nasza kuchnia.
Widząc, że dyplomacja tym razem nie przyniesie żadnych efektów, Bobik zdecydował się wyłożyć kawę na ławę.
– Kiedy wiesz… Ja po wyżerce Foksteriera notorycznie dostaję niestrawności, a ostatnio nawet jeszcze bardziej. Te mięsiwa w monachijskich sosach, te obrzydliwe, trujące grzybki, te kapuściane wyziewy głąbów… To po prostu nie dla mnie. Jakoś wolę inne kuchnie.
– Chyba nie myślisz, że Foksterier mógłby serwować jakieś pasztety sztrasburskie czy suflety z brukselki? – zaczepnie spytał Kumpel. – On zawsze podkreśla, że nie będzie pawiem i papugą.
– Papugą nie jest – przyznał Bobik. – Powtarza w kółko po sobie, nie po innych. Ale problem pawia w związku z jego przyjęciami jest, że tak powiem, piekący. Nie chciałbym sobie całkiem zepsuć żołądka.
– Uważasz, że tylko żołądek się w życiu liczy? – szczeknął Kumpel jeszcze zaczepniej. – A honor? Ojczyzna? Krzyż? Wódz? Bronić naszości? Bić psubratów?
– Może źle się wyraziłem – spróbował skorygować Bobik. – To nie tyle kwestia żołądka, co smaku. Jakoś tak się w historii składa, że co jakiś czas to właśnie smak musi rozstrzygać o tym, z kim ma się ochotę siadać przy stole. I ja z Foksterierem ochoty po prostu nie mam. Co więcej, wcale bym się nie zmartwił, gdyby on w ogóle przestał wydawać te swoje przyjęcia. Nie tylko mój smak by na tym skorzystał.
– Jak sobie chcesz – mruknął Stary Kumpel, wyraźnie urażony. – Ale uprzedzam cię, że towarzystwo Foksteriera będzie na pewno wściekłe, nie mówiąc już o nim samym.
– Przecież dla Foksteriera i jego paczki wściekłość jest paliwem i spoiwem – zauważył Bobik. – Gdyby nie mieli na kogo być wściekli, rozwaliłby im się cały program, artystyczny i w ogóle. Więc właściwie moją nieobecność powinni potraktować jako dobry uczynek.
– Coś kombinujesz, Bobik – zdenerwował się Kumpel – a sprawa jest w gruncie rzeczy prosta. Opowiedz się wreszcie: jesteś z nami, czy przeciwko nam?
– To ja jeszcze nigdy nie powiedziałem, że jestem przeciwko wam? – zdziwił się szczeniak. – No, to chyba już najwyższa pora. Bo stare kumpelstwo starym kumpelstwem, ale smak to jednak potęga.