Perspektywy z klauzulą
– Perspektywy mi się poszerzyły – zawiadomił radośnie Bobik i zatoczył ogonem trochę większe niż zwykle koło.
– Szkoda, że nie horyzonty – zauważyła kostycznie Labradorka, ale z uprzejmości dorzuciła pytanie – A jakież to perspektywy?
– No, zawodowe. Dzięki projektom rozszerzenia ustawy o klauzuli sumienia wiele profesji, które dotychczas wydawały mi się nie dla mnie, bo za bardzo musiałbym się naginać, stanie przede mną otworem. Będę mógł nareszcie wybierać i przebierać.
– Nie rozumiem – zmarszczyła nos Labradorka. – Co ma do twoich perspektyw klauzula sumienia? O co w ogóle chodzi?
– Och, że też takie rzeczy trzeba tłumaczyć! – skorzystał z okazji do pokazania chociaż raz swojej wyższości szczeniak. – Dotąd lekarze powołując się na sumienie mogli odmówić wykonania aborcji, wkrótce aptekarze będą mogli odmówić sprzedaży środków antykoncepcyjnych, a przecież na tym nie powinno się skończyć. Dlaczego strażak, który jest czcicielem ognia, miałby być zmuszony do gaszenia pożarów? To wbrew jego przekonaniom religijnym. A projektant mody-naturysta? Czy może przykładać rękę do wytwarzania rzeczy tak przeciwnej naturze jak ubranie? Już nie mówiąc o wyznawcach Latającego Potwora Spagetti, którzy jako krytycy gastronomiczni mogliby być zmuszeni do skonsumowania swojego bóstwa. Stanowczo muszą mieć możliwość niezrobienia tego. Jak równość, to równość. Wszyscy powinni mieć prawo do odmawiania w pracy czegokolwiek z przyczyn etycznych i nikomu nie powinno się z tego powodu stawiać zarzutu niedopełnienia obowiązków służbowych. A teraz pomyśl: dzięki takiemu prawu anarchistyczne, nieuznające żadnej władzy szczeniaki będą mogły bez obciążania swojego sumienia zostawać policjantami, klawiszami, czy nawet szefami rządów. Chyba przyznasz, że to są dla mnie wspaniałe perspektywy?
– Zaraz, zaraz – zaniepokoiła się Labradorka. – Ale czy to oznacza, że na przykład krowa będzie mogła odmówić dawania mleka, powołując się na to, że sama jest zdeklarowaną weganką?
– Nareszcie załapałaś! – ucieszył się Bobik. – Właśnie tak. Tylko wtedy to się będzie nazywało klauzula wymienia.
– Nie wiem, czy to takie dobre rozwiązanie – powiedziała po namyśle sąsiadka. – Mogą się zacząć kłótnie, kiedy jedni będą twierdzić, że sumienie czegoś tam nie pozwala, a drudzy, że wręcz przeciwnie, nakazuje. Kiedy się okaże, że różne sumienia mają zupełnie odmienne wymagania.
– Eee, tam – zbagatelizował Bobik. – Kłótnie i tak są, z sumieniem czy bez. Ale ja jestem optymistą. Na pewno jakoś to się da tak urządzić, żeby w praktyce jedno sumienie zawsze było słuszniejsze od innych. W końcu nie brakuje nam przykładów, że to jest wykonalne.
Raz dwa trzy, raz dwa trzy, raz dwa trzy… przypląsałam 🙂
Bobiczku, jaki zawód, dotychczas dla Ciebie niedostępny, wybierzesz najpierw?
Myślę, że na początek zostanę klawiszem. Tylko jeszcze nie mogę się zdecydować – białym czy czarnym. 😎
Jesliby trzeba bylo podpisac jakas petycje, zeby klauzula sumienia rozciagnela sie na wszystkie gatunki, nie tylko aptekarzy i psy, to count me in. Sumienie zawsze bylo u mnie w wielkim pozwazaniu, a juz kalua..kaluza.. klauzule tym bradzej.
Nie bede odtad polowal na myszy. Nie dlatego, bron Boze, ze jestem wegetarianinem, ale dlatego, ze odmawiam mordowania i niech mi przynosza pod pysk juz zamordowane, wypatroszone, odarte ze skory i ladnie przyrumienione w piekarniku. Odmawiam tez mruczenia na zawolanie, bo jest to ujma na Honorze..
Wojskowy, ktpry odmowi strzelania na poligonie czy polu bitwy, bo jest pacyfista, pielegniarka ktora nie zgodzi sie przygotowac pacjenta do operacji, bo sama jest swiadkiem Jehowy, sprzedwczyni w Empiku, ktora nie bedzie sprzedawala ksiazki takiej np. Szczuki o aborcji, bo uwaza usuwanie ciazy za morderstwo, stewardessa, ktora odmowi latania samolotem, bo zwieksza to emisje gazow cieplarnianych, adwokat, ktory odmowi bronienia Cygana, bo ich wszystkich zwyczajnie nie lubi, wszyscy maja prawo do kierowania sie sumieniem bez uszczerbku na zarobkach. Zarobki musza pozostac takie same. Tylko osobnicy pozbawieni krztyny sumienia odmawialiby im, mnie srodkow do zycia.
No tak, świetne rozwiązanie, jako zagorzały miłośnik ludzi zgodnie z klauzulę, etc., mam prawo do niecierpienia ich 😆 No bo do moich ideałów niedorośli 😉 O ideałach nie będziemy mówili, bom ja wszak pacyfista.
Pac. cyfista.
Kombinuję, jak rozciągnąć klauzulę sumienia na niechęć do wczesnego wstawania. Chyba poszukam badań, które uzasadniają szkodliwość stosowania budzików. Z pewnością takie są. Wyrywanie człowieka z głębokiego snu musi mieć fatalny wpływ na układ nerwowy i wewnątrzwydzielniczy. Odmówię więc najpierw budzenia dziecka, żeby nie było, że zaczynam od siebie, a potem jakoś się podciągnie moją osobę pod klauzulę.
To mi się właśnie najbardziej w tej klauzuli spodobało – że w niektórych zawodach można by z sumiennych powodów w ogóle odmawiać roboty, a po zarobkach nikt nie mógłby polecieć. Po prostu cycuś taka ustawa. 😈
Vesper, jak dziecko da dłużej pospać, to już jesteś wygrana, nawet gdyby z rozciągnięciem klauzuli były problemy. 😆
Po namyśle stwierdzam, że nie powinno być problemów. Ja naprawdę często nie mam sumienia wywlekać siebie samej z wyrka. Czuję jak wielki gwałt na mojej sowiej naturze dokonuje się przez konieczność wstawania o 7.00. czyli nie tylko klauzula sumienia, ale i prawo naturalne. Uzbrojona w takie argumenty będę wstawać po 16.00 i niech mi tylko ktoś spróbuje zrobić z tego zarzut, to mu tak przyładuję z klauzuli, ze się nogami nakryje.
A ja jestem antypetycyfistą.
Petycja mi się kojarzy ze słowem petent.
http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Petent
To ja jeszcze dorzuce do listy – to juz w ramach sumiennego korzystania z przyjemnosci – odmawianie ogladania telewizji satelitarnej przez zwolennikow teorii plaskiej ziemi.;-)
Czy mnie nie dałoby się też pod tę klauzulę o wstawaniu podłączyć? Pleeeeeaaaase… Mogę nawet dobrowolnie z kilku innych klauzul zrezygnować, byle na tę się załapać. 🙄
Im więcej nas pod tę samą klauzulę, tym lepiej. Rodzi się nadzieja, że będzie można funkcjonować na zasadzie powszechnie obowiązującego prawa, a nie wyjątku, dla którego trzeba specjalnych paragrafów. Kto pod klauzulę o wstawaniu, palec do budki.
nadzieja, że będzie można
Tak miało być. Poprawisz, Bobiczku?
Vesper, bardzo słusznie i z wielkim pożytkiem dla wszystkich sumiennych, dorzuciła prawo naturalne. Na takiej bazie można tworzyć dowolnie rozpasaną nadbudowę 😆
Przyśniło mi się kiedyś – naprawdę, nic nie zmyślam, sumienie by mi nie pozwoliło 😎 – że szefowa powiedziała: 'Jutro każdy może przyjść do pracy, kiedy chce.’ Kolejne senne ujęcie: siedzę w domu, ZUPEŁNIE niepozbierana, patrzę na zegarek, który wskazuje okolice 13.00 i zastanawiam się, czy jeszcze jest sens wybierać się do pracy, czy jednak wziąć dzień urlopu.
Mój palec zdecydowanie do budki. Nie znoszę dźwięku budzika.
Antypetycyfizm to w moich kiazkach tyle co antydobryobywatelizm .
Bo dobry obywatel to nie tylko taki co idzie bez szemrania na wojne czy sumiennie placi podatki, ale taki, ktory nie przechodzi obojetnie, kied jego glos moze cos zmienic, poprawic, przeiwko czemus zaprotestowac lub poprpst sie skrzyknac z innymi obywatelami. Do tego czesto sluza petycje, bardzo dobre narzedzie demokratycznego ladu. Choc nie jedyne rzecz jasna, Klakierze.
To moze faktycznie machniemy jakas petycje w sprawie klauzuli sumienia dla wszystkich zatrudnionych lub tylko niewyspanych?
Juz mi chodza sformulowania po glowie. Do Sejmu oczywisciescie.
Mysle, ze moglaby cieszyc sie sporym powodzeniem 😈
Przez chwilę bez żartów i merdania: mnie się naprawdę coś okropnego w wątpiach dzieje, kiedy widzę, jak słowo sumienie nadużywane jest w rozgrywkach o władzę nad duszami i portfelami, a równocześnie tak rzadko słyszy się o sumieniu w takim na przykład kontekście:
http://wyborcza.pl/1,75476,11728922,Zyjemy_na_koszt_przyszlych_pokolen.html
Kto jest bez sumienia: ci, którzy decydują się następnym poczętym pokoleniom dać chociaż trochę szans i Ziemi nie przeludniać, czy ci, co naganiają do poczynania bez hamulców, skazując poczętych na życie na spustoszonej planecie? Dlaczego takie oburzenie budzi – oczywista, wydawałoby się – opinia, że nadmierne rozmnażanie się i jego popieranie jest w dzisiejszych czasach głęboko niemoralne? I że kto chce w ogóle mówić o moralności, powinien odpinkwolić się raz na zawsze od pozamałżeńskiego seksu i antykoncepcji, a zająć np. pazernością i tumiwisizmem?
Wiem, nie tutaj należy te pytania postawić. Ale najgorsze, że nie bardzo mogę je postawić tam, gdzie by należało, bez obaw o całość mojej psiej fizyczności. 🙁
A ja znalazlam wlasnie na portalu Lisa bardzo podobny do Bobikowego wpis, ale mniej smieszny:
http://andrzejgasiorowski.natemat.pl/11115,klauzula-sumienia-etyczne-egzaltacje-mas
Wracam do apteki. A może znaleźliby się farmaceuci, którym sumienie nie pozwala – choć prawo nakazuje – odprawić z kwitkiem pacjenta, któremu lekarz nieprawidłowo wystawił receptę? I co, ich sumienie gorsze od sumienia tych od nieśrodków koncepcyjnych?
Ja tez chcialam dzis zlinkowac ten artykul, Bobiku, bo zaledwie pare dni temu rozmawialismy na ten temat.
Ale na mnie najwieksze wrazenie zrobil ze dwa lata temu napisany i zrealizowany przez Davida Attenborogh’a dwugodziny program telewizyjny o skutkach nieograniczonego przeludnienia naszej planety. Niby martwic sie o przyszle pokolenia „nie musze”, bo na mnie sie konczy moja rodzina, ale jednak bylam prawdziwie wstrzasnieta. I pamietajac, ze z Ziemi zniknely z tych lub innych przyczyn MILIONY gatunkow fauny, wiadomo, ze i ludzki gatunek musi kiedys. Ale moze sie to stac szybciej niz sie nam wydaje, jesli sie nie opamietamy w pore.
Trochę a propos i trochę obok:
http://wyborcza.pl/1,126764,11717138,Prof__Regulski__Usilowalem_zdac_mature_z_WOS__Nie.html?utm_source=HP&utm_medium=AutopromoHP&utm_content=cukierek1&utm_campaign=wyborcza
Jeśli się nie opamiętamy w porę… Ten pociąg już zaczął odjeżdżać, ale większość ludzkości wcale nie ma ochoty do niego wskakiwać. Wciąż jeszcze się tej większości wydaje, że przyszłość to będzie to co jest, tylko więcej. 🙄
Ago, bardzo wygodnie mieć sumienie wybiórcze 👿
Gatunek nie powinien się przeludniać, ale nacje powinny się rozradzać. Paradoks taki.
Niestety, dowiedziałem się z pewnych źródeł, że jutro rano ta klauzula wstawaniowa jeszcze nie będzie obowiązywać. 👿
Chyba będę zmuszony wyciągnąć z tego wniosek i zastosować się do niego w praktyce. 🙁
A skad! wcale nie musza sie rozradzac!
To jest jakiś kolejny przestarzały mit z tą rzekomą koniecznością rozradzania się nacji. Wystarczy spytać, komu się lepiej żyje – Holendrom czy Chińczykom?
A gdy jeszcze pomyśleć, jak żyłoby się Chińczykom, jeśli w swoim czasie nie ograniczyliby rozrodczości… 🙄
Już, już przestaję szczekać i idę się zastosować do własnego wniosku. 😉
No tak, wysoki przyrost naturalny na pewno w dzisiejszych czasach szczescia ekonomicznego nie daje, ale jak juz mowa o Chinach, to obecnie rosna na potege, czy sie to komu podoba czy nie (i przy jakich kosztach spolecznych i ekologicznych). A poza tym jeszcze przy porownywaniu z krajami europejskimi nie nalezy zupelnie zapominac innych czynnikow niz tylko obecna liczba ludnosci. Na przyklad tego:
http://en.wikipedia.org/wiki/Unequal_treaties
Po gwałcie na mojej osobie ( budzik 5:30 :mrgreen), po ujrzeniu perspektyw mówię
Dzień dobry 🙂
Ciekawe, że w Białowieży wstawałem dobrowolnie, bez budzika o 4 a.m. i szedłem w mgłę. 🙄
Inna sprawa, że o 8 już byłem z powrotem w łóżku 😎
Bez wyrzutów sumienia .
Bry!
Pogoda nieprzytomna. A może ja?
Do której budki należy wkładać palec???
I nie dośpię, oj nie…
Budzik nie miał sumienia i zadzwonił. Pogoda, jak słusznie zauważył Tadeusz, nieprzytomna. Ja w zawody z pogodą. A grafik bezwzględnie wymaga dziś ode mnie jasności myśli, sprawności w działaniu i jakichś zupełnie nieprzyzwoitych zasobów energii. Dlaczego grafiki są odporne na pogodę? I dlaczego akurat dzisiaj zepsuła mi się kawiarka? Czy jakieś bezsenne licho naprawdę myśli, że sobie nie poradzę? 😉
Dzień dobry 🙂
Kawą mogę służyć, ale przytomnej pogody nie mam, niestety, na składzie.
Do podrzucania pogody bardzo by nam się przydał jakiś blogowicz seszelski lub malediwski, nie uważacie? 😉
Mogę podrzucić trochę gdyńskiej pogody. Na razie jest całkiem przyzwoita.
Taka jak na Seszelach? 😯
No nie, bez przesady. Ale lepszy rydz, niz nic
Coś mi się skojarzyło jeszcze poprzedniowpisowo – co nieźle obrazuje moją lotność. 😉 Jasne, że warto dopominać się o właściwe traktowanie Naszej Klienckości i wystawiać żółte oraz czerwone kartki zołzom płci obojga rezydującym za ladą, ale warto też – głośno – docenić anioły za ladą czy za kierownicą. Jedna z moich najfajniejszych ciotek, wysiadając kiedyś z autobusu podeszła do kierowcy, żeby go skomplementować za płynną jazdę i widoczną troskę o komfort pasażerów. Kierowcą okazała się młoda dziewczyna, która bardzo się ucieszyła, że ktoś docenił jej starania. Ja, pracując od lat w sektorze usługowym, jeśli miałam bezpośredni kontakt z klientem, to zazwyczaj był to klient niezadowolony. To się od jakiegoś czasu zmienia i coraz częściej klienci odzywają się do nas po to, żeby podziękować np. za załatwienie czegoś w trybie ekspresowym, a i na spotkaniach poprzedzających przedłużenie umowy częściej chwalą, zamiast na siłę szukać dziury w całym. Ta pozytywna motywacja jest bardzo skuteczna i na pewno zdrowsza dla obu stron.
Powiem dziś mojemu panu kioskarzowi, że kupiona u niego Polityka jest dużo ciekawsza od tej z empiku. 😛
Tak, pozytywne wzmocnienia też są bardzo ważne. Jako pies coś o tym wiem. 😉 Tylko na ogół, nawet jeżeli uprzejmą urzędniczkę czy aptekarkę mocno skomplementujemy, potem nie mamy już motywacji, żeby pisać o jej zachowaniu na blogu lub w gazecie, bo ono wydaje nam się upragnioną normalnością. A publicznie ma się ochotę pisać przede wszystkim o tym, co poza normalność wykracza, a zwłascza o tym, co nam ją narusza czy burzy.
Chętnie bym jeszcze coś szczeknął o demografii, wzroście i dobrym życiu, ale to wymaga więcej czasu na zastanowienie, a on mi akurat gdzieś bryknął. 😉
To tylko szybko teraz wrzucę linkę z całkiem innej beczki, ale też zastanawiającą:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,11731124,Liberalizacja_ustawy_antynarkotykowej_w_Czechach_przynosi.html
Tylko że na tę upragnioną normalność my wszyscy mamy ogromny wpływ.
Masz rację Ago.
Wystarczy doprawdy tak niewiele: powiedziane z uśmiechem „dzień dobry”, „dziękuję”, „życzę pani miłego dnia” itp, a już przyslowiowa pani za ladą też się zaczyna uśmiechać( oczywiście są wyjątki).
Ja np. mam zawsze ogromne wyrzuty sumienia wobec kasjerek w supermarkecie, albowiem mam zwyczaj robienia zakupów na cały miesiąc i moje artykuły nie mieszczą się na taśmociągu. I staram się im ułatwić pracę jak mogę, bo na samą myśl, ile ton towaru dziennie przesuwają one jedną ręką robi mi się słabo. Zatem wymieniamy uprzejmości, żartujemy i jest miło.
A wokół siebie obserwuję ludzi, których nie tylko nie stać na powiedzenie normalnego przecież „dzień dobry”, za to wyżywających na kasjerkach swoje frustracje. I ta sama pani, z którą spędziłam sympatycznie razem parę minut przesuwając solidarnie towar na taśmociągu, zmienia się nie do poznania 🙁 .
Nie zawsze wystarczy powiedziec „dzien dobry” i sie usmiechac.
Ja to robie odruchowo i bez zastaniwiuenia wszedzie: robiac zakupy, wsiadajac do autobusu (do kierowcy), przychodzac do apteki czy zapisujac sie na wizyte do lekarza („panstwowego”) .
Bardzo rzadko, ale zdarza sie natknac jednak na taki mur zlej woli, niekompetencji lub zwyczajnej glupoty, ze reaguje. Wyzywam sie wted z frustracji, ktora takie zachowania niechybnie wywoluja. Oczekuje profesjonalizmu i sie o niego stanowczo upominam.
Sa jednak i bardzo dobre wiadomosci!
Przeczytalam wlasnie w GW ( http://wyborcza.pl/1,75476,11730580,Vogue_zawiera_pakt_przeciw_anoreksji.html ), ze redakcje pism Voque z 19 krajow postanowily, ze nie beda wpuszczac na swe lamy mody na modelkach wygladajacych jakby byly na przepustce z Oswiecimia. Beda musialy przytyc, albo nie maja szans.
To naprawqde swietna wiadomosc, bo jak slucham w telewizji normalnie wygladajace mlode dzieczyny, ktpre sie uwazaja ( i sa tak w swym srodowisku postrzegane) jako opasle i marzace aby schidnac do rozmiarow Kate Moss czy kogo tam jeszcze, to jest to bardzo smutne.
W „moich czasach” najchudsza modelka byla Twiggy – o drobnej kosci i filigranowych rozmiarrach, ale nie wygladala na zaglodzona anorektyczke. Twiggy jest wciaz czynna zawodowo, jest „twarza” Marksa i Spencera, wciaz ladna, wcaz drobna i filigranowa pomimo wieku (ok. 60 lat). Nikt nie powiedzialby, ze jest niezdrowo chuda.
Ale haute couture wciaz promuje nierealistyczny wizerunek kobiecego pekna.
Cytowana w artylule Alexandra Shulman, obecna naczelna brytyjskiego Voquie’a , przedtem redaktorka mody Telegrapha i Daily Maila, z wyksztalcenia spoleczny antropolog juz ma niezle zaslug w wykorzenianiu zlych tendencji ze swiata mody. Parenascie lat temu pisywala sporo w Daily Telegraphie krytykujac ostro tendencje, ktora nazwala „heroine chic”. Modelki z tego trendu mialy rozmazany pod oczami makijaz, chorobliwie zapadniete policzki, twarze tragiczne – wygladaly tak jakby byly niezle nacpane i bliskie smierci. To pewnie w ramach tego o czym tu pisalam niejednokrotnie o „oswajaniu Zla”. To sie skonczylo, bo kampanie podjeta wtedy przez Alexandre Shulman podchwycili inni dzienikarze.
Moze teraz ta kampania Voque spowoduje, ze swiat mody przestanie jako wzor do nasladowania wciskac nam kobiety, ktore potrzebuja lekarza, psychiatry, a nie fotografa.
A moze dozyje czasu, kiedy 60+latki z oczywista nadwaga tez nie beda spisywane na smietnik kobiecosci.
Dream on, Helenko! 🙄
A tu mozna zobaczyc jak Twiggy wygladala w latach 60-tych i jak wyglada dzis, kiedy ma 62 lata:
http://www.thesun.co.uk/sol/homepage/woman/4135528/Fashion-Weeks-great-but-I-only-shop-on-High-Street.html
A tu heroin chic:
http://drugtrain.net/drugs/heroin/heroin_chic.html
Tylko w przelocie, Heleno, bo zaraz musze wychodzic, pomyslalam sobie zaraz o „tradycyjnie zbudowanej” Mma Ramotswe, i zaraz sie usmiechnelam – mimo, ze czeka mnie dzisiaj przeprawa przez strugi deszczu (ten deszcz pewnie by Mma takze ucieszyl). 😀
Oooo tak, tradycyjnie zbudowana Mma Ramotswe jest moja role model, bless her.
Dzień dobry 🙂
Hej, wcale nie marzę o rozradzaniu nacji 😯 Sygnalizowałam tylko sprzeczność, którą zauważyłam gdy mówi się o demografii.
Kiedy wlasnie jak sie powaznie mowi o demografii, a nie polityczno- populistycznie, to sie wzywa do ukrocania rozrodczosci. Bardzo niewielu politykow, zwlaszcza w mlodych demokracjach europejskich (bo juz nie afrykanskich czy azjatyckich) mysli dalej niz nastepne wybory. 🙁 Jestem mile zaskoczona Tuskiem, ze zdecydowal sie wprowadzac reforme emerytalna, ktora wejdzie w zycie, kiedy prawdopodobnie ktos inny moze niz PO bedzie u wladzy. I nawet gdyby do wladzy doszla formacja PiSoidalna, a nawet tfu-tfu sam Prychopata, to tez tego nie zmienia. Nie zmienia, bo innego wyboru nie ma.
Psy. Psychopata.
Doskonala Magdalena Sroda:
http://wyborcza.pl/1,75968,11732758,Po_co_komu_Krytyka_Polityczna_.html
Nie wiem, po co tak podkreślać te psy. Czy to moja albo moich kumpli wina, że niektórzy ludzie są chopatami? 👿
I nie rozumiem, dlaczego nie mógłby zostać Prychopata. Prychanie w tym pobrzmiewa, a zarazem oprych – bardzo dobra nazwa.
No, ewentualnie mógłby być Pisopata. Też dobra nazwa i przynajmniej nieubliżająca psom. 🙄
Prowadziłem dziś zwyczajowe boje z biurokracją, które mnie wyjątkowo wściekły i zmęczyły, bo mur niezrozumienia był wysoooki i gruuuby. Chodziło o azylanta Somalijczyka, który ożenił się z też azylantką w meczecie (w USC nie mógł, bo nie posiada żadnych papierów), oczekuje z nią dziecka i chciałby w dokumentach oficjalnie figurować jako ojciec tego dziecka. Niestety, jest to niewykonalne, ponieważ nie posiada żadnych papierów. Urzędnicy uważają, że sprawa jest prosta – jak ktoś nie ma dokumentów, to niech je sobie sprowadzi. Na nic się zdaje tłumaczenie, że Somalia to jest kraj bez rządu, aparatu państwowego i archiwów, że nie działa tam normalnie poczta, że nie ma nawet przedstawicielstwa niemieckiego, w którym można by coś załatwić. Takiej sytuacji w przepisach nie przewidziano, więc wszyscy uprzejmie, ale dość obojętnie rozkładają ręce. I nie ma oczywiście mowy o tym, żeby ktokolwiek, ze względu na sytuację, przepisy spróbował choćby odrobinę nagiąć
Zaprawdę, powiadam Wam – nadmiar porządku czasem bywa równie męczący, jak jego niedobór. 🙄
Może warto zwrócić się do UNO do komisarza do spraw uchodzcow politycznych.
U mnie przed laty zadziałalo jak czarodziejska rózdżka.
Nie byłam uchodzcą politycznym, ale chciałam wziąć ślub w Niemczech, ale nie mogłam, bo nie byłam zameldowana. A Meldeamt nie chciał mnie zameldować, bo nie było wymogu meldowania się. Wiza pobytowa mi się kończyła, a tu działa zaklęty krąg.
Pojechaliśmy do UNO – wyłuszczyliśmy sprawę, pani komisarz chwyciła za telefon, zadzwoniła, przedstawiając się, do Krefeld do Einwohnermeldeamtu z zapytaniem, co stoi na przeszkodzie mojemu meldunkowi i ustaliła z nimi, że pojawię się u nich następnego dnia i zostanę zameldowana.
No i tak to UNO jest winne mojemu małżeństwu 🙂 .
Czasami, Piesku, faktycznie warto z grubej rury – jak dochodzisz do sciany.
A najbliższe przedstawicielstwo UNO gdzie było? Bo jeżeli w Bonn, to obawiam się, że teraz jest w Berlinie, a to za daleko. 🙁
Poza tym ja właściwie wiem, co stoi na przeszkodzie wpisaniu ojca do dokumentów dziecka – nie wiadomo, kim on tak naprawdę jest. Może się podawać za kogokolwiek (i azylanci czasem tak robią). Dlatego ten wymóg poświadczenia swojej identyczności dokumentami jest dla mnie zrozumiały. Tyle że w niektórych przypadkach to jest naprawdę niemożliwe i na takie okazje powinny być przewidziane jakieś wyjątki – a ich nie ma.
Było w Bonn, ale telefon zapewne mają 😉 .
Telefon pewnie mają, ale pysk w pysk całkiem inaczej się sprawy załatwia. Ja już coś wiem o tym, jak łatwo kogoś przez telefon zbyć. 👿 Znaczy, w sprawach rutynowych i należących do czyichś obowiązków jestem zbywany znacznie rzadziej, ale w nietypowych i wymagających własnej inicjatywy urzędnika dość często. Tak że w takich sprawach staram się, o ile to możliwe, gadać z kimś osobiście. Gwarancji na nic to nie daje, ale przynajmniej większe szanse. 😉
Prychopata! 😀
Znów brunatny Lublin dał głos
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=10151109954409196&set=a.10151109964664196.531669.358919344195&type=3&theater
A czy poza psychopatami, sa też kotochopaci?
Obawiam się, że procedura wyrabiania dokumentów w takim przypadku jest tylko sądowa i nic tu nie poradzi żaden komisarz, to musi trwać ile musi, tylko trzeba dać sądowi szansę i napisać kwity. Życie mnie nauczyło i staram się tę naukę rozpowszechniać, że im prędzej się zacznie, tym prędzej się skończy. 🙂
W przypadku Somalijczyków były precedensy, wsiadał taki na łódkę, napadał na niemiecki statek i dawał się złapać. Po odsiedzeniu dwóch czy trzech lat wychodził z mocnymi, niemieckimi papierami, nie do ruszenia w żadnym Amcie. Nic nie sugeruję oczywiście, tylko informuję, że tak jest szybciej i z gwarancją.
Watpie.
Ja też się obawiam, że w tym przypadku żaden komisarz nie pomoże, choć spróbować mogę, co mi zależy. A i procedura sądowa nie ma na razie zastosowania, bo klient nie jest jeszcze uznanym azylantem, tylko ubiegającym się o azyl i według przepisów on ma obowiązek udowodnienia, kim jest. W ogóle w wielu punktach prawo dla ubiegających się o azyl jest inne niż dla Niemców i cudzoziemców z prawem pobytu.
Nie mam dzś siły skomentować linku od Irka tak, jak by należało. Już mi chwilami naprawdę łapy opadają i zaczynam się zastanawiać, czy nad naszym krajem nie pękła przypadkiem jakaś bomba bakteriologiczna czy chemiczna, powodująca zmiany w mało odpornych mózgach. Ten jakiś kompletny świr na punkcie Żydów, który od jakiegoś czasu daje się zaobserwować, na mnie absolutnie sprawia wrażenie choroby.
Dziś przez przypadek trafiłem na blog Senyszyn, gdzie jest wpis na temat mediów. Wpis jak wpis, ale z rozpędu przeleciałem na komentarze i zdębiałem na widok potoku antysemickich idiotyzmów, bez żadnego związku z tematem (możecie sobie tu zobaczyć). Podejrzewam, że gdybym trafił na blog o pazurkach, tam już też w komentarzach czaiłaby się żydokomuna.
Nie umiem tego nazwać inaczej jak obłędem. I nie mam wątpliwości, że wobec tego obłędu trzeba coś robić, coś mówić, pokazywać, że jest i inna strona, inna twarz naszego społeczeństwa – tylko że czasem rzeczywiście bywają takie momenty, kiedy ogarnia chwilowe poczucie bezsilności. Trochę jak w sennym koszmarze: chce się, żeby to się wreszcie skończyło, chce się coś zrobić, ale nie można wykonać żadnego ruchu.
Obrzydliwa, oblepiająca maź. Jak ja bym chciał któregoś dnia się obudzić i stwierdzić z ulgą, że to był tylko straszny sen. Ale wiem, że to real i jutro, pojutrze znowu mnie oblepi.
To tu jest miejsce na Dobre Poezje? Co za szkoda, że nie mój ci to poemat. Studiować go będę, może mnie zapłodni.
Autorka! Autorka!
Dzień dobry. 🙂
Andsolu, a o coś naprawdę wartościowego mogłabym prosić?
Na przykład o dalszy ciąg wspomnień Profesora Gleichgewichta?
Wiem, wiem, czas….
A swoją drogą, co miał/a na myśli autor/ka pisząc:
„Ma Niemiec ß-sztrafy”? 😯
Najgorsze, że Polki-oblubiennice (sic!), znękane synem, chowają swoje ojczyste stopy – zapewne we wraże włoskie czółenka – i nie chcą pozować już poecie!
Kto żyw i Polak prawdziwy, niech rusza do walki o tv Trwam i klawiatury z narodowym ś…i !
Mój rym! Twój, tfórco, twój – ja go nie chcę. 😈 A twoja mowa – nie jest moją. 👿
To czasem naprawdę przeszkadza, że strony internetowej nie można zmiąć i wyrzucić do kosza. 🙄 Dobrego dnia. 🙂
A może – klawiatury z takim przyciskiem: 'zmiąć stronę!’?
A wiesz, Ago, ze przypomnialas mi, ze w samych poczatkach internetu mialam wsrod rozlicznych funkcji taki jakis mloteczek, ktorym wszystko mozna bylo na strobie roztraskac, potem wchodzila funkcja zalewania atramentem i chyba spalania calej strony.
Czy ktps ta pamieta/ zachowal i ma/moze zamiescic do skopiowania?
Bylo to BARDZO przyjemne! Szczegolnie przydatne jak sie dostawalo okolniki od palacego szefa w sprawie palenia na schodach przeciwpozarowych.
O malo nie upadlam z wrazenia otwierajac poczte! 😯 Bo oto po raz pierwszy w zyciu dostalam z Polsii zaproszenie na impreze PONAD DWA TYGODNIE przed terminem!!! Moglabym nawet od biedy sie wybrac, bo bedzie wielu znajomych!
Do tej pory ZAWSZE dostawalam zaproszenia w przeddzien czegos, co bylo przez organizatorow planowane od miesiecy!
Ale nie powinnam narzekac – skoro prezydent Lech Kaczynski potrafil spraszac gosci (premierow i prezydemtow z calego swiata) na swoj „Patriotyczny Bal” na kilka dni przed data tegoz balu!
No cos sie jednak zmienia!
Dzień dobry 🙂
Ne ma to jak Dobre Poezyje z rana. 😎 Jest czym zająć głowę – cały czas się zastanawiam, co się kryło pomiędzy kropkami w ś…i. 😯 Musiało to być bardzo nieprzyzwoite, skoro zostało wykropkowane, ale za Chiny nie mogę sobie zrekonstruować tej sprośności.
Jeżeli to dzieło Autorki, to jak konserwatyści mogą twierdzić, że kobiety nadają się tylko do garów? Taż one w razie czego i Rymkiewiczowi dostoją! 😈
Zaproszenie dwa tygodnie przed to wciąż jeszcze pogoda dla bogaczy. 🙄 Tanie loty już nie są tanie. Ja uznam, że jest dobrze, jak zaproszenia zaczną przychodzć na 2-3 miesiące przed terminem, tak żeby można się było wpasować w przypływy i odpływy cenowe Easyjetów, Germanwingsów i Wizzairów. 😉
Dwa tygodnie to duzy postep, Piesku! Zazwyczaj dostaje list w srode, ze cos sie ma odbyc w czwartek nazajutrz, a najdalej w piatek. Wiec nawet jakby mi samolot pod drzwi podstawili, tp juz nie nie zdaze umalowac wlosow i spakowac walizki 🙄
Oczywoscie, ze idealem byloby wiedziec 2-3 miiesiace wczesniej, ale tego to moze nasze wnuki dozyja, bo nie my z Toba, Bobik.
Nie będę marzył o niedościgłych ideałach, bo dzisiaj właściwie i tak nie mam prawa narzekać. Przestało lać, pokazało się coś w podobie słońca, może wreszcie będę mógł wsadzić zaległe cebulki, a na dodatek od rana pojawiają się tak okropnie śmieszne wiadomości: 😈
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,11739281,Macierewicz__tupolew_eksplodowal__Paradowska__moze.html
Antkowa krysza już od dawna nie jedzie, a frunie, stąd pewnie coraz większa odlotowość jego pomysłów. 😛
No, kabaret to mamy niemal od dnia katastrofy samolotu. Dynamit oczysocie wniesli na poklad kosmici, o ktorych Bobik pisal w slynnej Balladzie pod Krzyzem. Albo wrzucili przez otwarte okno samolotu.
Z siłą 2 do 5 kg dynamitu rozsadziła decydenta duma , po pierwszym kontakcie z ziemią (brzozą), że podjął słuszną decyzję o lądowaniu.
Cyniczne? Owszem! Inaczej się nie da.
A tu jeszcze wstretni Amerykanie umywaja brudne lapska od zajmowania sie Macierewiczem i jego teoriami :
http://wyborcza.pl/1,75477,11737905,USA_i_NATO_nie_beda_prowadzic_sledztwa_smolenskiego_.html
Osobiscie wzruszylam szczerze sie czytajac, ze pytanie o amerykanska ekspertyze zadal dziennikarz wydawanej w Clifton N.J. polonijnej gazetki.
Wzruszylam sie dlatego, ze przed laty gazetka ta poswiecila mjej skromnej osobie spory artykul, z ktrego mozna sie bylo dowiedziec ciekawych rzeczy dotyczacych mych zwyczajow seksualnych, jak brzmialo przedwojenne nazwisko ojca mego bylego narzeczonego oraz to, ze „przeszlam przeszkolenie w ZSRR”, niestety bez wzmianki, ze przeszkolenie moje we wspomnianym ZSRR skonczylo sie na piatej klasie podstawowki, ktrej nawet nie zaliczylam bo ucieklam do Polski przed skonczeniem roku szkolnego.
Poszlam nawet z tym do poleconego bardzo slynnego adwokata, ktory bronil komunistow za McCarthy’ego, niestety powiedzial mi, ze nie mam szans wygrania jako „osoba publiczna”, ktora musialaby udowodnic „malicious intent”.
Hmm… Już wcale nie jestem taki pewien, że dynamit w trakcie lotu podrzucili kosmici. Ktoś po specjalnym przeszkoleniu też na pewno byłby w stanie tego dokonać. 🙄
Oczywiście jest jeszcze taka – równie logiczna – możliwość, że specjalnie przeszkolony dynamit podrzucił się sam. I durne są te Amerykany, że nie chcą tego zbadać. Jak ich samopodrzucającym się dynamitem Ruscy zaskoczą, to dopiero będą mieć za swoje. 👿
Moze to byl nawet dynamit-samorodek powstajacy z Naturalnej Ekologicznej Gmly w mozgu Macierewicza. 😈
Tu też coś o zwyczajach seksualnych:
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1526351,1,internetowa-rewolucja-seksualna.read
Wynika z tego, że roczniki 60 plus mają najlepiej. 😆
„Kiedyś pozamałżeńskie życie erotyczne tych roczników ograniczało się do turnusów w sanatoriach.”
Czy cos przegapilam czy Autor jest debilem? 😯
Eee, zaraz debilem. Może tylko jest osobnikiem z niewielkim doświadczeniem życiowym i mizernym zmysłem obserwacji. 😈
Z artykułu nie wynika jasno, czy to zdanie o turnusach sanatoryjnych jest opinią prof. Izdebskiego, czy autorki artykułu. Jeżeli to drugie, to może autorka jest osobą stosunkowo młodą i wyobraża sobie, że starsze pokolenie żyło cnotliwiej i nie umiało się zakręcić wokół znalezienia okazji. He, he. 😛
Ja raczej w polskiej seksualności zauważam przejawy rewolucji neokonserwatywnej, co dość niewątpliwie wiąże się ze zwiększoną rolą Kościoła. Zresztą i w artykule na końcu mowa o tym, że roczniki 50 i 60, jako dzieci rewolucji seksualnej, były bardziej rozwydrzone. 😈
Osoby 50+ i 60+ korzystające kiedyś z sanatoriów to były osoby przedwojenne (urodzone przed wojną).
W artykule nie chodzi o to, że starsze, chętne osoby nie mogły znaleźć sobie partnerów seksualnych poza sanatoriami, tylko porównuje zmiany przeciwstawiając anegdotyczne sanatoria portalom internetowym. Uważam to za świetne i zabawne porównanie.
Myślę, ze z tymi sanatoriami coś było na rzeczy, ale chyba nie ma to większego znaczenia.
Nie, no rozumiem jeszcze w Marienbadzie. Ale w Iwoniczu? 😈
W Marienbadzie trzeba było płacić, w Iwoniczu było za darmo, dlatego cieszyło się wzięciem.
Mój wujek, rodzinny przystojniak (nie wiem na co jeździł, bo na oko okaz zdrowia) wyjeżdżał rokrocznie do wód i po powrocie opowiadał wszystkim, jakim to wzięciem się cieszył i jakie propozycje panie mu składały.
Oczywiście o tym, czy z propozycji korzystał, jako dżentelmen milczał, przynajmniej w rodzinnym gronie. 🙂
To sanatoryjne życie erotyczne było w Polsce przysłowiowe.
Łojjjj 😆
Cóż tu żałować mołojeckiej sławie,
że odbywała się przeważnie w Mławie
Nie Marienbadzie, nie w Santa Monica,
sława na miarę, co z tego wynika,
że przaśność nasza oraz mozliwości
prowincjonalne tworzyły sprośności
bo Ciechocinek, Ustka czy Nałęczów
tak samo zmęczą, no tak samo zmęczą…
😆
A gdy ktoś zmęczył w sanatorium d..ę,
to mógł odpocząć – na wczasach FWP. 😈
@ andsol 2:44
Łomatko ! nie ma to jak chwila z poezją 🙂 🙁
( znaczy : śmiać się czy płakać ?)
A off topic – ja mimo protestów klakiera-antypetycjonisty wklejam : http://petition.spring96.org/pl?id=11703
Może to absolutnie nic nie da,ale…
(jeśli już tutaj było,to bardzo bardzo przepraszam za nieuwagę )
Wtedy te sanatoria miały jeszcze jeden plus oprócz darmochy, dostawało się dodatkowo trzy tygodnie płatnego urlopu.
Ech, życie! To były czasy! A teraz, co? FWP i zakładowe sanatoria upadły, za wszystko płać człowieku.
Nie było, ew-ko. I bez względu na to, czy coś doraźnie da, podpisywać trza. Co by to było za społeczeństwo obywatelskie bez podpisywania petycji?
Z rzeczy błahych, ale niezwykle przyjemnych – już większość cebulek wsadziłem. 🙂 A przy okazji z zachwytem obserwowałem te fragmenty ogrodu, które z rozmysłem zostawiłem zachwaszczone. Jak bujnie na tych kawałkach się toczy życie biologiczne! Pszczoły, trzmiele, motyle, chrabąszcze i mnóstwo innych, niezidentyfikowanych przeze mnie obiektów latających. Wyplewione odcinki niech się schowają ze wstydem. 🙂
Dzieki, ew-ko, za podrzucenie. Oczywiscie.
Białoruś, to jakby moja druga ojczyzna.
Rodzina mojego ojca i on sam to Polacy od dawna osiadli na Białorusi. Tragiczne dzieje.
Pewnie nic nie da ew_ko, ale próbować trzeba.
Ostatnio miałam takie spotkanie z Białorusinem mówiącym dobrze po polsku:
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/Praga#5331336738824940994
A wczoraj mieliśmy małą uroczystość:
http://www.obserwatorkonstytucyjny.pl/trybunal/wyklady-w-trybunale-prof-joseph-weiler-uhonorowany-tytulem-czlowieka-pojednania-za-rok-2011/
Gratulacje dla prof. Weilera, choć akurat w sprawie krzyży w szkołach się z nim nie zgadzam – i to w imię poszanowania tych samych wartości, o których laureat mówił. 🙂
Ten skrót informacji nie oddaje istoty tego, o czym mówił Profesor Weiler.
Wychodzę niedługo na dłużej.
Jak wrócę spróbuję lepiej to wyłożyć. 🙂
PS. Żartował, że występując przed Trybunałem Europejskim w tej sprawie zrezygnował z wynagrodzenia, bo powiedzieliby, patrzcie, Żyd za pieniądze nawet krzyża broni.
Wydaje mi się, że argumenty Laureata w sprawie krzyża rozumiem, ale i tak się z nimi nie zgadzam. No cóż, wolno psu na profesorów szczekać. 😉
„Der neue Flughafen Berlin-Brandenburg wird seinen Betrieb erst am 17. März nächsten Jahres aufnehmen. Das teilte Berlins Regierender Bürgermeister Klaus Wowereit mit.”
To może nie jest ostateczny termin? Dwa dni temu mówiono o listopadzie br. 😯
Uwieczniony na zdjeciach Siodemeczki Bar u Grubcia, przypomnial mi niezwykla znajomosc, jaka zawarlysmy z E przed laty w portugalskiej Praia da Luz (to tam gdzie te mala Maddelane porwano).
Mieszkalysmy w pieknej willi z ogrodem, ktora wynajela w prezencie dla E. jej byla szefowa z wydawnictwa John Murray.
Nazajutrz po wprowadzeniu sie do willi na nasz balkon wpial sie po bougenwillii kot – bradzo serecznie witajac nas, mruczac jak traktor i prowadzac do kuchni. Byl czarny, ale jakby przproszony kurzem, przy kosci, owszem, fantastycznie przyjazny. POniewaz w kuchni nic stosownego nie bylo, E natychmiast udala sie do pobliskiego sklepiku i przyniosla stamtad co mieli – nie bylo specjalnego jedzenia dla kotow, ale byly liczne sardynki w puszkach, jakies sloiczki miesne dla niemowlakow, te rzeczy. Kota ochrzcilysmy malo-wyobrazniowo Grubciem.
Przez nastepne dwa- trzy dni Grubcio odwiedzal nas co rano, wsponajac sie na balkon gdzie jadlysmy sniadanie. I oczywoscie bylysmy juz dobrze zaopatrzone w goscince.
Trzeciego czy czwartego dnia Grubcio nie pojawil sie na balkonie, zato uslyszalysmy jakies skrobanie do drzwi wejsciowych polaczone z miauczenbiem bardzo dziwnym glosem – niegrubciowym. A kiedyd otworzylam drzwi, okazalo sie, ze Grubcio przyprowadzil nam kotke w towarzystwie czworki kociat.
Pierwsze co uderzalo w widoku nowych gosci, to ze zarowno kotka jak i jej dwu-tryzmiesieczny przychowek nie zachowywaly sie jak normalne zdrowe koty. Cala piatka tulila sie do ziemi i wydawala z siebie jakies potepiencze jeki, bo nie spoosb bylo tego nawet nazwac miauczeniem. To bylo cos miedzy miauczeniem i chropawym nieco przerazliwym wyciem. Te koty nawet nie weszly do domu, ale sie wczolgaly przez prog. Bardzo spokonie za nimi wkroczyl Grubcio i usiadl miedzy nimi patrzac na nas wyrazistym wzrokiem. Kotka z kocietami nie odrywaly sie brzuchami od podlogi. POruszaly sie tylko na zgietych lapkach.
E. natychmiast rzucila sie do otwierania kolejnych puszek z sardynkami i miesnym jedzeniem dla dzieci. Grubcio podszedl do swej miski kiedy byl juz zupelnie pewny, ze jego rodzinka (bo uznalysmy nowych gosci z miejsca za zone i dzieci Grubcia) dostatecznie sie nasycily i nie przerywajac swych przerazliwych wokalizacji wybiegly z domu.
Odtad co rano przed drzwiami zjawiala sie cala szostka, potem matka z dziecmi po zjedzeniu wychodzily, zas Grubcio udawal sie na wypoczynek na moim lozku.
Zaczelysmy wypytywac sasiadow na okolicznosc tych kotow. Okazalo sie, ze te kotke z kocietami znali niemal wszyscy w okolicy. Powiedziano nam, ze byl tam jeszcze piaty kociak, kompletnie normalny, ale chodzacy wlasnymi drogami i juz odciety od reszty. Kiedys zobaczylysmy go w ogrodzie, ale nie raczyl byl zaszczycic nas swa wizyta.
W sasiedniej willi mieszkala z mezem bardzo znana aktorka filmowa z lat 50-tych, Pat Kirkwood, jedyna kobieta, ktorej imie w swoim czasie wiazano z Ksieciem Filipem. Widywalysmy ja przez plot nad ich basenem oraz w sklepiku obok. Zjawiala sie zawsze w towarzystwie starszego kundelka, calego obrosnietego jakimis zwisajacymi cystami, bardzo szkaradnego, ale milego. E. bardzo marzyla aby Pat Kikwood poznac. I wlasnie w dniu naszego wyjazdu znalazla pretekst. Mysle, ze obmyslala go od dawna. Zaopatrzona w kilkadziesat puszek ze sklepiku zastukala do drzwi naszej sasiadki (ja tchorzliwie zostalam w domu, bo jestem w takich sytuacjach niesmiala) , zostala zaproszona do srodka i spedzila tam chyba z pol godziny, tlumaczac Pat ze przez trzy tygodnie naszego pobytu w Praia da Luz dokarmialysmy rodzinke Grubcia i czy ona nie moglaby przejac teraz nasze obowiazki.
Pat Kirkwood natychmiast sie zgodzila, podobno byla przeurocza i ciepla. Puszki zabrala obiecujac, ze jak sie skoncza, to tez bedzie karmila.
Mam gdzies „w archiwach” (czyli balaganie) zdjecia calej rodziny. Nawet na tych zdjeciach widac jak bardzo uposledzone to byly kotki. I rozkoszny Grubcio przewalajac sie po lozkach, fotelach i tapczanach.
Bardz czesto wspominamy jego i jego umyslowo niepelnosprawna rodzine, o ktora tak serdecznie dbal.
No, ja sie nawet nie zgadzam z JPII, ze „wolnosc wyznania jest najwazniejsza ze swobod”.
A to niby dlaczego? Czy wolnosc wyznania jest ponad wolnoscia podrozowania, wolnoscia czytania ksiazek wedle wlasnego uznania czy wolnoscia od przemocy?
A tu jest Pat Kirkwood:
http://www.fanpix.net/picture-gallery/pat-kirkwood-picture-16351357.htm
W naturze byla bardzo piegowata – twarz, dekolt, ramiona.. Ale wciaz sliczna kiedysmy ja widzialy.
Przeurocza opowieść Heleno, dziękuję 🙂
I zgadzam się w kwestii swobód: najważniejszą swobodą jest zawsze! swoboda podejścia do pełnej michy!
Howgh!
Skąd się wzięły ścięte drzewa w Smoleńsku?
„Przed Tu-154 tym samym torem trzykrotnie przelatywały: dwa razy Ił-76, a później jeszcze polski Jak. Czy to na pewno Tu-154 ściął tamte drzewa?”
Cytat z Antoniego M.
Kilka dni temu Pan Administrator zażądał ode mnie „czegoś do czytania”, więc – trochę wrednie – dałem mu książkę pewnego mojego starego znajomka, która mnie się średnio podobała, ale ciekaw byłem tzw. drugiej opinii. Ta książka były takie impresje wspomnieniowe, miniopowiadanka o ludziach, których autor znał i z jakichś tam powodów mu się przypominali. Panu Administratorowi lektura podobała się jeszcze mniej niż mnie i zaczął swoje zdanie uzasadniać, po czym, w charakterze podsumowania, powiedział: wiesz co, to mogłaby być bardzo dobra książka, tylko musiałaby ją napisać Helena. 😀
Chyba nie muszę dodawać, że zgodziłem się z tą opinią w dwustu procentach. 😎
Myślę, że ś…i, ponieważ śi nie wyglądało, a eś się nie rymowało. 😉
Nie wiem, jak w mieście, ale na wsi, a w każdym razie na terenach wiejskich, które są mi znane, sanatorium – odkąd pamiętam – sygnalizowało ruję, poróbstwo, sodomię i gomorię. Słyszało się nie tylko o podejrzeniach, ale i o Dowodach – znalezionych w walizkach, doniesionych przez pracownice poczty, które przejmowały listy i podsłuchiwały rozmowy, itp. Zdarzyło się, raz czy dwa, że Dowód wręcz przyjechał. Natomiast o lokalnych romansach ludzi dojrzałych słyszało się naprawdę sporadycznie – a jakby było o czym mówić, to by się słyszało. 😉
Sliczna opowiesc o Grubciu z rodzina, a przy okazji Pat Kirkwood, Heleno. 🙂
Poemko podrzucone przez Andsola wstrzasajace. 😉 A wczasy i sanatoria z czasow minionych kojarza mi sie najbardziej z panna Krysia Mlynarskiego (co prawda wczasy zimowe, a nie sanatorium, i z elementem muzycznym, ale tendencja ogolna dosc podobna, zas reszte mozna sobie samemu dospiewac). 😉
http://www.youtube.com/watch?v=RRfiddT5-aM
Czy zdarzyło Wam się kiedyś wybiec z pracy godzinę wcześniej, żeby zdążyć ogarnąć kuchnię, zanim przyjdzie hydraulik? 😳 Na pewno nie. 😳
Ja myślę, że jakby wyestrahować z Koszyczka wszystkie cudowne opowieści Heleny, to wyszedłby z tego całkiem opaśny tomik 😉 .
eeeetam 😳 😳 😳
Praca? 😯
Aaa… zapomniałem. 😳 Nie u wszystkich jest Christi Himmelfahrt i laba przerywana tylko sadzeniem cebulek. 😉
Przedwczoraj mi się zdarzyło nie wpuścić kominiarza – częściowo dlatego, że musiałem wkrótce wychodzić, ale w drugiej części z powodu nieprzytomnego bajzlu w piwnicy, gdzie stoi ustrojstwo grzewcze. 😈
Donna Summer umarla na raka. 63 l. 🙁
Wspaniała historia o Grubciu, Heleno. Ścisnęła mnie za gardło, naprawdę.
Oooooo.
Mar-Jo – no właśnie, tyle rzeczy do zrabiania a tak mało czasu do mania. A co do B.G., jego 93cie urodziny nie były zbyt wesołe, dwa tygodnie wcześniej odeszła jego żona, z którą w związku ślubnym był przez 60 lat a i w przedślubnym nieco, więc to całe wspólne długie życie. Rosjanka, nawiasem mówiąc. Ksiądz wrocławski ładnie się znalazł, nie stawiał utrudnień pochówkowi prawosławnemu na katolickim cmentarzu. Miało tam być kilkaset osób, wszyscy wysławiali jej dobroć. Ona pojawia się w tej książce Wojna nie ma w sobie nic z kobiety – była kierowcą ciężarówki wojskowej. A śliczna wtedy była…
Co do Prawdziwie Polskiej Poezji, autor Andrzej Tadeusz Kijowski to syn Andrzeja Kijowskiego, znanego przecież krytyka literackiego. A syn nie takie kwiatki ma na swojej stronie w Ostoi Polskości czyli w Salonie24.
Wlasnie czytam te ksiazke andsolu. Idzie mi jak z kamienia, bo taka smutna.
Bardzo ciekawe zdjecia Siodemeczko, dzieki. Czasem jezdzilam pociagiem do i z Falenicy przez stacje Stadion do Powisla, ale nigdy wieczorem, bo to byla pora zboczencow, zlodzieji i pijakow. Stacja Stadion byla zawsze taka opustoszala.
Grubcio to piekne kocie imie.
Jesli chodzi o wrzucenie dynamitu do lecacego samolotu we mgle, to bardzo to jest latwe do wyobrazenia jesli sie naoglada filmow z Brucem Willisem i tym podobnych. Kto nie pamieta jak Indiana Jones przyplynal z Afryki do Berlina na wierzchu lodzi powodnej plynacej pod woda. Troche sie otrzepal z wody i udalo mu sie dostac szybko na berlinskie wojskowe lotnisko i porwac hitlerowski samolot.
Pozdrawiam
Bry!
Pogoda, słońce, zielono!!! Robota też.
Tę książkę Wojna nie ma w sobie… czytałem troszeczkę,nie jest smutna, opisuje rzeczy potworne. Nie wytrzymałem psychicznie.
Dzień dobry 🙂
Ja też po kolejnej rewelacji Antoniego M. miałem jakieś takie willisowsko-fordowskie wizje jak Królik. 😈 Co wcale zresztą nie wykluczało udziału kosmitów w sprawie. Indianie Jonesowi też by to na pewno nie przeszkadzało.
Andsol dosmucał w nocy. 🙁 Przede wszystkim wieściami o B.G. Na myśl o śmierci tak wieloletniej drugiej połówki jabłka serce mi się ściska. I tak mi się zdaje, że wtedy samemu wszelki napęd i ochotę do życia można stracić. Strasznie współczuję.
Tożsamość autora Prawdziwie Patriotycznej Poezji też mnie zasmuciła, bo jego ojciec to jednak była marka. Aliści… Przypomniałem sobie w krótkim rozbłysku scenkę z krakowskiego ZLP, z lat mniej więcej 80-81, w której Wisława Szymborska przy stoliku z troską zastanawia się „co się z tym Andrzejem porobiło? Taki rozsądny chłopak z niego był, a teraz takie bzdury opowiada. To może przez tę chorobę?” I teraz, po latach, uświadomiłem sobie, że po pierwsze w rodzinie K. najwyraźniej już wtedy były symptomy umysłowopolitycznych aberracji. A po drugie, że w ogóle już wtedy pewne znaki na niebie i Ziemi wskazywały, jakie niebezpieczeństwa i przyszłe rozłamy kryją się w upragnionej wolności, tylko jeszcze nikt nie umiał ich należycie interpretować 🙄
Pogoda, słońce… He, he. Wczoraj było. Dziś znowu czarne chmury i za chwilę zacznie lujać. 👿 Dobrze, że udało mi się te wszystkie dalie, frezje i liatrie w ziemię powtykać, bo inaczej musiałbym znowu odwlec do następnego weekendu.
Dzień dobry.
Smutne wieści od Andsola o Profesorze. Bardzo współczuję.
Muzyka łagodzi obyczaje?
Taki tytuł znalazłam w lokalnej prasie:
„Prezes PiS Jarosław Kaczyński w najbliższą niedzielę wystąpi w Filharmonii Szczecińskiej”.
Wizje królika przypomniały mi opowiastkę ponoć prawdziwą…
Autor pisał do poczytnego tygodnika powieść w odcinkach.
Rzecz działa się w Ameryce, redakcja w Nowym Jorku, koszty życia rosły i autor zdecydował się zażądać podwyżki.
Poszedł zatem do naczelnego i wyłożył kawę na ławę, na co reakcją był tylko pusty śmiech.
Lekko sfrustrowany autor wrócił do domu i wysmażył kolejny odcinek, w którym bohater John Brown wypadł z samolotu lecącego nad oceanem, oczywiście że bez spadochronu, pod nim woda nie dość, że zimna i głęboka, to jeszcze akurat pod miejscem upadku z 10 000 metrów czekają z rozdziawionymi gębami rekiny, krokodyle, piranie i meduzy…
No i co, że meduzy nie przepadają za krokodylami, jest dramatycznie? Miało tak być….
Odcinek wydrukowano i autor tak podbudowany udał się ponownie do naczelnego. Ponowił żądanie popierając je groźbą zaprzestania pisania kolejnego odcinka, a wątków do rozwiązania nie brakowało, naczelny zaś ponowił pusty śmiech.
Rozstali się i naczelny dzwoni natychmiast do znanych mu pisarzy, przedstawiając problem: trzeba kontynuować powieść, czytelnicy się domagają… Jeden, drugi, trzeci… po zapoznaniu się z ostatnim odcinkiem odmawiają, uzasadniając, że bohater jest w takiej sytuacji, że się nie da nic zrobić…
Cóż począć, naczelny dzwoni do autora i zgadza się na podwyżkę.
I oto jak brzmi pierwsze zdanie kolejnego odcinka powieści:
” Nadludzkim wysiłkiem John Brown wrócił do Nowego Jorku…”
To u Hłaski było, w „Pięknych dwudziestoletnich”. 🙂 Nawet znalazłem w necie literalnie zacytowane, więc wrzucę, choć zeen streścił nie przekręcając ducha. 😉
Była w swoim czasie opowiastka o amerykańskim pisarzu, który pisał powieść w
odcinkach. Pewnego dnia przyszedł do swego szefa.
Pisarz: – Szefie. Od jutra chcę dziesięć dolarów więcej za odcinek.
Szef: – Won.
Pisarz wychodzi, gwiżdżąc beztrosko. Szef łączy się z sekretarką i każe, aby
przyszedł Rappaport. Rappaport wchodzi.
Szef: – Rappaport. Od tej chwili będziesz pisać dalej tę przeklętą bzdurę.
Rappaport: – Tak jest, szefie.
Zgarnia nonszalanckim ruchem manuskrypt i wychodzi; szef pogrąża się w dalszej
pracy. Za godzinę wraca Rappaport; jest zupełnie pijany i trupio blady. Kładzie
przed szefem manuskrypt.
Rappaport (bełkocze): – Wszystko skończone. Otrząsam pył z moich nóg i
przeklinam.
Zataczając się wychodzi: szef żąda, aby przyszedł Treppengelander.
Treppengelander wchodzi.
Szef: – Patrick. Masz od jutra pisać dalej tę hecę.
Treppengelander: – Tak jest.
Wychodzi. Po godzinie wraca. Trupio blady. Pijany. Rzuca manuskrypt na stół i
nie mówiąc ani słowa wychodzi. Sytuacja robi się poważna; z drukarni dzwonią.
Szef woła Najlepszego. Najlepszy wchodzi.
Szef: – Ty… i tak dalej.
Najlepszy: – OK.
Po godzinie wraca: pijany i trupio blady.
Szef: – Co jest?
Najlepszy: – Nic się nie da zrobić. Bohater wyskoczył z samolotu na wysokości
dziesięciu tysięcy metrów i jest bez spadochronu. Wokół niego lata eskadra
odrzutowców i strzela do niego pociskami rakietowymi. Na dole czekają już na
niego trzy rekiny z otwartymi paszczami. A teraz idę. Otrząsam pył z moich nóg
i przeklinam…
Najlepszy wychodzi; szef woła pierwszego i obiecuje mu podwyżkę. Następnego
dnia ukazał się dalszy ciąg powieści odcinkowej, zaczynający się od słów:
Nadludzkim wysiłkiem woli, wydostawszy się z tych irytujących opresji, Mike
Gilderstern powrócił do Nowego Jorku.
No dobra. Tram ta ta ta ta tam.
Urodziny, Panie i Panowie. Heleny! 🙂
120 lat fascynującego życia, Heleno.
No tak…
Piękny i dwudziestoletni to ja byłem już trzy razy…
Heleno,
Twoje zdrowie teraz kawą, wieczorem pełnym kielichem C2H5OH 🙂 – i pisz!
Bo ja to chcę mieć w jednym zbiorze 🙂
Aaa, bardzo podobnioe konczyl sie kiedys ostatni odcinek w sezonie fenomenalnej amerykanskiej serii, ktorasmy wszyscy wtedy ogladali ( i niech mi nikt nie mowi, ze nie ogladal!) Dynasty.
Wszyscy , absolutnie wszyscy bohaterowie, przed podpisaniem nowych kontraktow na nowy sezon, zostali zgromadzeni w kosciele na slubie w Krolestwie Rurytanii (!), gdzies w Europie wschodniej czyli nigdzie. W ostatniej scenie odcinka w kosciele wybucha bomba i wszyscy my, widzowie, musimy czekac az do po wakacjach, aby sie dowiedziec kto z wybuchu uszedl z zyciem, czyli podpisal kontralt na nowy sezon serialu.
„Dynasty” byla cudowna, bo nie tylko rozgrywala sie w wysokich kregach finansowych, pieknych wnetrzach i z udzialem licznych pieknych kobiet i mezczyzn, ale miala fenomenalnie pisane dialogi i pieknie grana – z ogromnym przymruzeniem oka, autoironia i licznymi ukrytymi (ale nie zanadto) zartami z calego telewizyjneg gatunku.
Wiele osob wpadajac w pulapke, traktowalo Dynasty absolutnie serio i sie wysmiewalo nie zdajac sobie kompletnie sprawy, ze smieja sie z siebie. Czasami w serii pojawialy sie jakies piekne mlode dziewczyny, ktore graly jak drewniany mlotek albo tepy topor i to tez bylo bardzo smieszne i absolutnie przez tworcow zamierzone. Jedna z bohaterek ochrzcilysmy z E. imieniem Cielecina i tak nam zostalo – minelo wiele lat, ale ilektroc widzimy ja w jakims epizodzie hollywoodskiej produkcji , zgodnie krzczyczymy: O! Cielecina ukochana!
Pamietam, ze w Polsce o Dynasty nie wypadalo wtedy dobrze pisac i nalezalo sie wysmiewac z „glupoty” tworcow serialu i widzow, ktorym sie to podoba. Nie wypadalo tez przyznawac sie, ze sie „to” oglada. Na szczescie serial byl zbyt drogi na owczesne mozliwosci TVP i zamiast drogiej Dynastii zakupiono jakas szmirowata poludniowamerkanska Isaure. I wszyscy byli przekonani, ze serial amerykanski jest innym wcieleniem Isaury.
Dynasty wypromowalo malo znana w swiecie, starzejaca sie aktorke, ktora dotad wystepowala w pomniejszych filmach – Joan Collins, ktora jako Alexis dawala koncerty postmodernistycznego traktowania roli, w ktorej ja obsadzono. Okazala sie byc tak dobra, tak zabawna i tak inteligentna, ze dzis jest rozchwytywana do wspolczesnych i wczesniejszych, klasycznych comedy of manners. Ale wszyscy pamietmy ja jako Alexis. Bo byla to rola zycia. O, jakaz ona byla cudowna , kiedy wyzerala duza lyzka kawior i popijala szmpanem na sniadanie – w lozku, z pelnym makijazem i obsypana droga bizuteria, zalatwoajac jednoczesnie wielomilionowe kontrakty przez telefon i snujac kolejna intryge!
Jeżei ktoś mnie spyta, dlaczego jeszcze czytam cokolwiek o Smoleńsku, a zwłaszcza w S24, odpowiem szczerze i otwarcie – dla śmichu. 😈 Już się zupełnie przestałem irytować i wzburzać z powodu kolejnych teorii zamachowych – obserwuję po prostu z humanistycznym 😎 rozbawionym zaciekawieniem, do czego jest zdolny posunąć się ludzki umysł. I w S24, jeżeli tam się przypadkiem zabłąkam, na ogół nie doznaję rozczarowania. Dziś znalazłem tamże tak rozczulające wyjaśnienie, dlaczego zamach jest pewnikiem, że czuję się zobowiązany nim podzielić. Może ktoś jeszcze ma ochotę się pośmiać. 😛
Niejaka/-i Biedronka na takim blogu, gdzie autor rozprawia się z „naukową” teorią Szuladzińskiego, w jedym z licznych komentarzy pisze tak:
RZĄD I PREZYDENT PANA OKŁAMALI Z PROSTEGO POWODU. Sami latają – a więc uważają wypadek za bardzo mało prawdopodobny. A skoro tak – to pierwszym skojarzeniem na wiadomość o tym że coś się stało było założenie iż stało się w okolicznościach niecodziennych a więc PODEJRZENIE ZAMACHU.
To jest niestety zwykła logika. By rozumować w ten sposób wystarczy myśleć. Nie trzeba kończyć studiów.
Gdyby ktoś nie całkiem załapał, o co tu biega, wyjaśniam na podstawie pozostałych komentarzy Biedronki: gdyby katastrofa smoleńska była przypadkiem, prezydent i premier, dowiedziawszy się w jej efekcie, jak niebezpieczne jest latanie samolotami, powinni natychmiast zaprzestać uprawiania tego groźnego dla życia procederu. Skoro latają dalej, to znaczy, że wiedzą, że im się nic nie stanie, bo stać się może wyłącznie na skutek zamachu, no a przecież sami na siebie zamachu nie planują.
Widzicie? Nie trzeba się znać na żadnej tam fizyce czy technice, żeby udowodnić zamach. Wystarczy zwykła logika i nieskończenie studiów. 😈
Klepałem komentarz i nie dostrzegłem, że tu się już pije zdrowie Heleny. 😳 No to na razie zdrowie herbaciane jak róże, a potem będziemy przechodzili do kolejnych napitków. 😀
Ooo! Wydalo sie!
Ja sie obudzilam niedawno od dzwonka listonosza, ktory mi wlasnie przyniosl przepiekny prezent urodzinowy – te najnowsza, ostatnia Szymborska i cos zupelnie uniklanego – bilbiofilskie wydanie z 1985 r (WL) Anny Livii Plurabelli w tlumaczeniu Slomczynskiego – ttm samym z jakim przed laty zetknelam sie biodaj w Tworczosci (albo w Dialogu). A jak to jest wydane! I w jakim idealny stanie!
Okropnie mnie obie ksiazeczki ucieszyly, Szymborska mialam sobie zamowic od Kumy, zas drugiego spotkania z Anna Livia jestem bardzo ciekkawa – czy teraz, kied jestem bona fide stara kobieta zdolam odnalezc w sobie tamta otwartosc, ciekawosc, cierpliwosc i fascnacje, jaka przezylam w mlodosci.
Bardzo, bardzo Ci Siodemeczko dziekuje! Sporawilas mi wielka radosc. I sliczna kartka tez!!!
A teraz co do hucznych obchodow mojego dnia urodzin. Proponuje wszystkim, aby na tym poprzestac. Tak sie nam kiedys z Bobikiem marzylo, aby zanadto hucznie nie obchodzic, aby nie zawracac blogowi glowy swoimi urodzinami.
Wiec proponuje: Business as usual. Nikt nie musi i jest mu to wybaczone wymyslac zyczen!
POjde do kuchni powyzerac duza lyzka troche kawioru z puszki – schomikowanego wlasnie na ten dzien. Bede sie czula jak Aleksis z kawiorem, kawa i ostatnia Szymborska.
😆 😆 😆
Ja Dynastii naprawdę nie oglądałem. 😳 Nawet nie z założeń ideowych, tylko dlatego, że w czasie, kiedy szła w Polsce (90-93), mnie już tam nie było. A tam, gdzie byłem, już nie było w TV Dynastii. 😉
Życzeń wymyślać nikt nie musi, ale jeżeli komuś to przypadkiem sprawi szpas, to chyba nieprzyzwoicie by było wydać zakaz. 😈
Mogę skorzystać z okazji i przypomnieć swoje stanowisko w sprawie. 😉 Nie popieram obowiązkowego obchodzenia wszystkich możliwych imienin i urodzin, na zasadzie podpisywania listy obecności, bo wtedy się robią nudy na pudy, ale spontaniczne, wesołe imprezy z takich okazji i życzenia z potrzeby serca – czemu nie? 🙂
A ja akurat mam tak dosyć własnej meteodepresji, że jakąś wesołą imprezę powitam dziś wdzięcznym ogonem. 😀
Cieszę się, ze listonosz zdążył. 🙂
Nie w lozku. lecz przy kawiarnianym stoliczku w kuchni, nie w jedwabiach, lecz w zgrzebnym batyscie, nie w sztucznych rzesach lecz w niezmytym wczoraj i dzis w lekko rozmazanym pod oczyma makijazu, nie w brylantowej kolii lecz cienkim zlotym lancuszku na szyi, spozylam sniadanie urodzinowe: kawior na podgrzanym w piecu cebularzu (takie sie pojawily naprzeciwko) z kawa rozpyszczana woda z nader dezjnerskiego-Alexis-by-sie-nie-powsydzila nowego czajnika, zagryzane pierwszymi w sezonie lokalnymi truskawkami z hrabstwa Essex. No i przelecialam troche pzez Szymborska, jeszcze wroce na spokojniejsza lekture.
Wow, zyc nie umierac.
No i jak nie kochać Heleny literówek? 😆 Kawę rozpyszczaną sam bym chętnie popełnił, bo przywołuje obraz picia kawy pyskiem, po psiemu, a ma też w sobie pyszczenie, czyli jedno z moich ulubionych zajęć. 😈
To tym razem zdrowie kawowe. Rozpyszczone. 😆
Urodzinowa impreza Heleny? Cudnie. 😛 To ja niewymyślnie wołam: wiwat Helena! i zobowiązuję się do radosnego przeżycia dnia. 😉
Wiem, że przyjęło się, że jubilat dostaje, a nie daje prezenty, ale po cichu liczę na to, że może Helena opowie dziś jakąś urodzinową historię?
Ja miałam bardzo udane zeszłoroczne urodziny. Kiedy przyjaciele zaprosili mnie do siebie na muzyczny wieczór i oglądanie nowego domu akurat tego dnia, założyłam, że nie pamiętali o moich urodzinach – i oni, i ja często nie pamiętamy. Wieczór był bardzo miły, o urodzinach ani słowa, aż na koniec, ni stąd ni zowąd, na stół wjechał tort i szampan. 😯 Od ponad 20 lat nie miałam tortu na urodziny! 😀 To było zaskakująco miłe.
Pysk rozpuściwszy jak jakie nescafe,
urodzinowo nie włażąc pod szafę,
a stojąc twardą łapą na forumie
szczekam zawzięcie, najgłośniej jak umiem,
że chyba sporą bym przekrzyczał sforę:
niech życie darzy Helenę kawiorem,
a jeśli jeszcze darów ma odpryski,
niechże dorzuci butelczynę whisky. 😆
Dobra, dobra, Bobik, z komputerowej dysgrafii kogos, kto wlasnie obchodzi urodziny, nie podsmiechujemy sie!
Dwa slowa o niezmytym wczoraj makijazu – bo zasnelam ogladajac bardzo ciekawe rzeczy w tv (nie zeby nie zdarzalo mi sie nie zmyc makijazu kiedy indziej).
Ale wczoraj byl fantaystyczny program o mumiach Papuasow z Nowej Gwinei.
http://natgeotv.com/uk/lost-mummies-of-papua-new-guinea
Z Papuasami to ja mam od dziecka stosynki liryczne, odkad w szkole, bodaj w trzeciej klasie, czytalam ksiazke o Maklucho Maklaju, rosyjskim podrozniku bodaj z XIX wieku, ktory prowadzil wsrod Papuasow jakies badania antropologiczne i opisywal ich zwyczaje. A takze podarowal im kilka rosyjskich slow, ponc przyjetych do jezyka papuaskiego. Np. slowo „koza”.
Zwyczaj mumifikowania zwlok wtedy jeszcze z pewnoscia istnial, dzis jest na wykonczeniu, bo ostatni Papuas, ojciec obecnego bardzo leciwego wodza plemiennego, zostal zmumifikowany 50 lat temu.
Mumie byly przechowywane w pozycji siedzacej ( na zbitym z grubych galezi krzesle), nie byly patroszone przed procedura mumifikacji, tylko suszone i na sucho i do sucha wedzone przez trzy miesiace nad tlacym sie paleniskiem. Potem przechowywane…hmm. w chacie, posrod zywych czlonkow rodziny. Sama bym tak chciala.
Wielkim marzeniem dogorywajacego starca- syna ostatniego zmumifikowanego Wodza bylo aby samemu byc zmumifikoanym po smierci, aby umiejetnosc i zwyczaj powrocily do spolecznosci i last but not least aby mumia jego ojca, nadwatlona przez czas i nadjedzona przez lokalna mikroflore i mikrofaune, zostala odrestaurowana.
Tego zadania podejmuje sie bialy profesor, specjalista od papuaskich i innych mumii. Poszukuje zatem w otaczajacej przyrodzie naturalnych srodkow mumifikujacych.
Jednoczesnie uczy cala wioske jak sie mumifikuje zgodnie z obyczajem poslugujac sie nie ludzkim cialem ale zwloikami swini.
Jest to niesamowite przedsiewziecie, w ostatnich scenach widzimy spotkanie syna z odrestaurowana mumia jego ojca, wnoszona ceremonialnie do chaty. Placz calej wsi, naukowca i calej ekipy filmujacej. Ja tez bylam biska, ogladajac twarze ludzi, ktorzy czuja, ze przywracany jest im nie tylko uswiecony przez pokolenia obyczaj, ale takze jakas wazna pamiec o sobie.
Ja się z komputerowej dysgrafii podśmiechuję z zachwytem i odrobiną zazdrości, bo ona robi takie wynalazki językowe, na które ja bym nigdy nie wpadł. 🙂
Te mumie chyba szczególnie ważne dla takich społeczności, które prawie w ogóle nie posiadają zabytków kultury materialnej, więc ich łączność z poprzednimi pokoleniami nie jest naoczna i namacalna, jak w jakich Atenach czy innej Florencji.
Haha.
Heleno,
najlepszego 😆
http://www.youtube.com/watch?v=QpClCnQsjZc
Niektóre plemiona afrykańskie mają obyczaj grzebania swoich zmarłych pod chatą (czyli w klepisku, jak rozumiem), żeby na stare lata nie musieli się przeprowadzać i byli dalej obecni w życiu rodu. Mnie by się to chyba bardziej podobało niż eksmisja na cmentarz. 😉
A ideał – urna we własnym ogródku. 🙂
Jest nadzieja 😉
http://www.polskatimes.pl/artykul/575401,prochy-zmarlych-bliskich-na-kominku-sld-pracuje-nad-ustawa,id,t.html
A jak się kupi taki używany ogródek to z przodkami? 😉
Nareszcie ktoś się puknął w głowę. Nie ma żadnego sensownego powodu, żeby popioły obowiązkowo musiały być przechowywane na cmentarzach.
No, chyba że te opłaty za pochówek uznamy za sensowny powód. 🙄
Siódemeczko, ja bym nawet chętnie kupił ogródek z przodkami. Nigdy nie lubiłem np. mieszkać w nowych mieszkaniach czy domach, jeszcze bez duchów opiekuńczych. 😉
Mógłbym nawet tym przodkom stawiać miseczki, sypać okruszki i odlewać trochę wina ze swojego kieliszka. Ne mam żadnego problemu z przodkami. 🙂
Dyskretnie zahaczyłem o wino, bo już po 13.00. Może szampanskoje pod ten kawior? 😉
Z przodkami problem żaden
z tyłkami tez dam radę
z górkami, dołkami, boczkami
radźcie sobie sami… 😉
Tez nie bardzo rozumiem dlaczego trzymanie w domu czy tez rozsypywanie gdziekolwiek (moze poza supermarketem) prochow stanowi taki problem Polsce.
Pamietam jak nasza jedna leciwa przyjaciolka na prosbe swego meza rozsypala jego prochy na lace, ktora kochal. Odbylo sie to zreszta z udzialem licznych zalobnikow (bylam na tym pogrzebie) i nawet piosenek granych na gitarze i speianych przez przyjaciela rodziny. Zadnego ksiedza bo nie byl wierzacy.
Potem ta przyjaciolka, Irka W. opowiadala o POTWORNYM zgorszeniu dalszej rodziny w Polsce, ze prochy ich wujka-kuzyna-siodmej-wody-po-kisielu nie spoczely na cmentarzu pod wielka plyta z granitu.
Tutaj kazdy moze rozsypac sterylnie czyste prochy wszedzie tam, gdzie nie narusza to czyjegos prawa wlasnosci ziemi czy wody. Wiec nie moglabym zapewne rozsypac prochow u siasiada w ogrodku bez jego pozwolenia, ale moglabym w publicznym parku, sadzawce czy nawet we wlasnym salonie. I wciagnac je potem do odkurzacza. I nikomu nic do tego.
As a mater of fact sama przechowuje w sypialni prochy jednego Ukochanego Kotka. W drewnianej szkatule z Imieniem. Mialy byc rozsypane pod rozami za oknem, but I am not ready yet – jak sie to mowi w gabinecie psychoterapeuty.
Jeszcze nie! jeszcze nie! Ide teraz do E po odbior Prezentu!
A ja już dostałam prezent, chociaż nie mam urodzin.
Sąd zarejestrował nowy statut spółdzielni (wreszcie) przywracając prawa wszystkim członkom.
Jak nie zechcą skorzystać to już ich sprawa, teraz mogą decydować, również poprzez nieobecność.
Uff, kamień mi spadł.
Heleno,w tak uroczystym dniu może mało oryginalnie, ale serdecznie -wszystkiego najlepszego 🙂
No to na razie szampanskoje na boczku z Siódemeczką, skoro zeen kazał samodzielnie sobie radzić z boczkami. Też jest okazja. 😀
Jasne, już sobie leję, co tam mam. 😀
Heleno, zanim lada chwila zacznie sie u mnie dzien, i zwiazane z nim urwanie glowy:
Many Happy Returns of the Day! 😀 I serdeczne usciski od nas wszystkich. 🙂
A do sniadania pijam wylacznie nieco szampana, jezeli juz ma byc alkohol – co do okazji jak najbardziej pasuje (a szampan i pierwsze truskawki to dopiero jest to!). 🙂
Huczę obchodząc urodziny Heleny! Czyli hucznie! Sto lat, sto lat!!!
Nawet mi meteopatia zelżała na chwilę.
😯 http://www.fabryka.pl/uploads/tx_evoproducts/fl/ag/flaga-na-cialo-polska-euro-2012_-99903891941_5906190500366_600.jpg
Widzę, że z Tadeuszem możemy sobie pogadać jak meteopata z meteopatą. 😆
U mnie dalej przebrzydle, ale pierwszy, niebieskawy klematis (w sumie mam tych klematisów cztery) zaczął się otwierać nie zważając na zawirowania klimatyczne. A poza tym jest szansa, że w przyszłym tygodniu Kierowniczka przywiezie słoneczną pogodę. Czyli nie jest tak źle, jak w gazetach piszą. 🙂
Ciekawe, czy są na pojedyncze części ciał, jak np ten wianek na rysunku Czeczota z Polityki
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/Muzyczny#slideshow/5743850754979861026
Chodzi o tę flagę Agi – na ciało.
Jeżeli są takie, to napis na makatce mógłby brzmieć „Nie żal flagi dla łamagi”. 😈
Och, co za Prezent od E!!!!
I w dodatku najpierw wyprobowany na sobie!
Jest to podklad (make up) do twarzy – zupelnie nowej generacji, wyprodukowany przez (chyba) brytyjska firme bareMinerals.
Wyglada jak normalny sypki puder nakladany szerokim miekkim pedzlem do pudru, ktory dopiero na twarzy przeistacza sie w podklad! I wyglada niesamowicie naturanie:
http://www.youtube.com/watch?v=rxKoiFuCK8E
Wystepuje w wersji kompletnie matowej (dla mnie!) lub lekko blyszczacej (dla mlodziezy o idealnej cerze!), w ogromnej ilosci kolorow – nawet te najjasniejsze (dla mnie!) sa w wersji rozowawej lub zoltawej (dla mnie!) .
I co tez nie bez znaczenia: nie nalezy go wcale zmywac na noc, chyba ze sie ktos uprze, gdyz mineraly zawarte w tym pudrze maja jakies wlasnosci terapeutyczne. Rozmarzylysmy sie z E zeby wymyslili jakies jedzenie po ktorym nie jest wskazane nitkokwanie zebow.
Tymczasem dostalam oprocz pudru, concealera, tuszu do rzes i grubego pedzla do twarzy (wszystko tej firmy bareMinerals) takze cos co pewnie nie wymaga nitkowania po spozyciu – caly duzy bukiet mnisiej brody, tej fajnej wloskiej jarzyny co ma krotki sezon oraz ksztalt spagetti.
Jeszcze tylko podziekuje za wszystkie cudowne zyczenia, pogratuluje Siodemeczce odniesionego Zwyciestwa nad biurokracja i mozemy otwierac szampana! 😆 🙂 😆
Piekny Czeczot! Sama bym chetnie taka makatke wyhaftowala. 😆
Po namysle, uwazam, ze nie byloby zle gdyby Cepelia zaczela takie makatki sprzedawac, zamiast tego „ludowego” kiczu co obecnie. Kazda gospodyni chetnie by kupila.
Juz wiem! Wyhaftuje Kumie na Gwiazdke. Wlasnymi rencami. Moze nawet rozpoczne produkcje!
http://www.youtube.com/watch?NR=1&feature=fvwp&v=4dT34Tu_Xqg
Ja też chcę taki podkład! Idę szukać, najpierw w sieci, tylko niech się wyrwę z pracy.
Mnie też pogoda daje popalić – ale dziś jest wreszcie nieco lepiej i nie zakładam, jak Tadeusz, że to na chwilę, tylko że teraz już będzie TYLKO lepiej. 🙂
NAJLEPSZEGO , HELENO!!!! 😀
Wino już otwieram (Hiszpan). Radość podwójna, bo wyniki badania usg są dobre! 😀
Mt7 cudną makatkę wkleiła. 😀
Heleno, teraz tak na szybko, bom w biegu: wszystkiego, co na Twojej liście rzeczy do zrobienia, zobaczenia i doświadczenia. Toast wieczorem 🙂
Dzieki Klakier, Dzieki Mar-jo (i Wielka radosc z wYnikow!).
Ja sprowadzam na przyjecie troche wysokiej kultury:
http://www.youtube.com/watch?v=t2GA80ij69A&feature=related
A sypkich podkładów Bare Minerals używam od ponad roku i bardzo sobie chwalę. Kiedy tylko jest promocja i dwa podkłady można kupić w cenie jednego, biorę od razu na zapas. Są rzeczywicie świetne. Do tego kolorowe kosmetyki Makeup For Ever i mam pełnię kosmetycznego szczęścia. W ogóle, te wszystkie kolorowe paćki i pudry, to jest moja wielka słabość 😳
Klakier, matko! 😆
A jak ktoś się łatwi poci (sorki za nieciekawe szczegóły), to mu te minerały chyba spływają. 🙁
Jestem bardzo zainteresowana.
To Klakier jest matką? 😯 😆
Tańczące łabędzie są również z wiankami, zupełnie jak z jakiej makatki Czeczota: 😈
http://www.youtube.com/watch?v=WHqC8PJeQeA&feature=related
Chyba nie spływają bardziej niż inne, mt7. I nie wyglądają głupio w tych miejscach, gdzie się naskórek łuszczy, a mi zimą zawsze schodzi naskórek z nosa 👿
Heleno, Vesper – czy to to? http://www.sephora.pl/pl/cid20071/bareminerals.html Ale nie ma dwóch wersji, o których pisała Helena. 🙁
Tak, to jest to. U nas dwie wersje nie są dostępne, niestety, bo ja bym chetnie wzięła tę mniej matową
Tu pewna młoda osoba bardzo dużo mówi obocznie, ale w tym temacie, znaczy porad kosmetycznych (kącik założyłyśmy, a co?)
http://www.youtube.com/watch?v=UV9wyohWazE
Wygląda, że to są zestawy.
Ponieważ dyskusja w związku z dzisiejszym wieczorem jubileuszowym wkroczyła na poważny temat podkładu, to może ta propozycja:
http://www.youtube.com/watch?v=zc4m2NEEMfY
😆
My guy, ten nieznany ukraiński tekściarz! 😆
http://www.google.co.uk/products/catalog?client=safari&rls=en&q=bare+minerals+makeup+matte&oe=UTF-8&redir_esc=&um=1&ie=UTF-8&tbm=shop&cid=15856561608355659431&sa=X&ei=GFW2T9rlC-au0QX7nrm9Cg&ved=0CLsBEPMCMAI#ps-sellers
To jest to co ja mam. W kolorze W10 Golden Fair .
Klakier. nie przeszkadzaj.
Na pudelku jest napisane : BareMinerals i pod spodem znacznie mniejszym liternictwem : MATTE
Trzeba się będzie rozejrzeć. 🙂
Ja się rozglądam – po internecie.
http://www.youtube.com/watch?v=qGUkku-B6P4&feature=related
Heleno 🙂
Się spóźniłem na geburstag i muszę lecieć, bo społeczeństwo, to tylko zdrowie nieustające, może jeszcze na drugą nóżkę, zakanszam sałem, przyjemnych zajęć w podgrupach! 🙂 😈
Minęła kulturalna godzina 19-a.
Jubileuszowy wieczór Pani Heleny na Blogu Bobika.
http://www.youtube.com/watch?v=4C0tYcn6L4E
Zrobiłam punktowe badanie rynku, to znaczy weszłam do Sephory: mają podkład w obu wersjach, matowa jest droższa o 15 złotych i kosztuje złotych 130. Idę poszukać swojego bonu rabatowego i wybrać kolor szminki. A jutro rano pójdę z gołą twarzą na zakupy. Paparazzim doradza się czatowanie w okolicach Arkadii. 😉
[na stronie]
Czyżby kobieta bez makijażu była goła?
Czy ktoś mi może wyjaśnić, dlaczego po wysoce kulturalnej rozmowie telefonicznej z Szanowną Jubilatką obrałem ziemniaki w szlaczek? 😯
No bo chyba nie dlatego, że nie zakanszałem sałem? 😎
Good Luck, Ago! Pewnie masz wlasny pedzel do pudru. Firmowego bareMinerals raczej nie kupuj, bo ichnie sa bardzo drogie – mozna kupic podobny znacznie taniej. Zorientowalam sie tez, ze pedzel nalezy dobierac w zaleznosci od tego czy chcesz by podklad byl bardziej czy mniej kryjacy. Ten strasznie miekki, puszysty pedzel jest dla mniej kryjacej funkcji, ciut twardszy – dla bardziej.
Wszyswtkim Zyczliwym bardzo serdeczne dzieki za zyczenia slowne i muzyczne!
Mam jeszcze pytanie do Moniki: Czy slyszeliscie juz o takim spektaklu?
http://links.ebarbican.org.uk/servlet/MailView?ms=MzkyMTM5NzQS1&r=NDc3MDYyMjA2NwS2&j=MTQzNDY5MzM3S0&mt=1&rt=0
Zawiadomienie dostalam dzis po poludniu i natychmiast udalam sie na odpowiednia strone by zlozyc zamowienie na po powrocie z Ameryki (bede miedzy 7 i 28 czerwca). Ale bilety byly juz wyprzedane na wszystkie spektakle co do jednego. Sh..!
Zawsze podejrzewam, ze to amerylanskie wycieczki wykupuja NAM NASZE bilety!
Klakierze, oczywiście, że kobieta bez makijażu czuje się goła jak, nie przymierzając, ja po ostrzyżeniu. To są rudymenty wiedzy o kobietach. 😆
Picie do kogoś przez telefon to jest bardzo fajna sprawa. 😀 Heleno, czy mogłabyś ode mnie podziękować E.? Mojemu bonowi rabatowemu groziło przeterminowanie. 😯 😆
Dzięki, Ago. Rozumiem, że jakiś wybór kolorów też jest.
Tak, mt7, jest wybór kolorów – jakbyś chciała skorzystać z mojego rabatu, to daj znać mailem, jakoś się umówimy.
Ad Bobik 18 maj 12, 20:01
Ja tam w rudymentach to słabuję, ale swoje tam wiem. 😀
Pójdę się rozejrzeć w C.H. Bemowo, nie wiem, czy jutro.
Wybor kolorow jest ogromny. Mam wrazenie, ze wiekszy niz normalnie w podkladach.
Dlaczego wybralam z zoltym odcieniem raczej niz z rozowym? Bo wiele lat temu w ksiazce (Beauty) mojej amerykanskiej guru Bobbi Brown przeczytalam, ze wszystie pudry, niezaleznie od karnacji nalezy wybierac tak by mialy w sobie troche zoltego, bo wyglada najlepiej na wszystkich kobietach. Bobbi wtedy nie miala jeszcze wlasnych kosmetykow, byla tylko wizazystka w przemysle hollywoodzkim. Pamietam jak bezskutecznie poszukiwalam po caly Londynie sypkiego pudru z zoltym. Na szczescie Bobbi B. zalozyla wlasna produkcje (swietnych!) kosmetykow i produkuje tylko jeden puder. Z zolttm! Ale jest dosc przezroczysty.
Naprawede ta rozmowa na blogu jest coraz ciekawsza. 🙂
Mnie się Bobby Brown zawsze tylko z jednym kojarzy. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=8C-1tcuBbOk
I wracam do ziemniaków. 😀
Z okazji Jubileuszu:
http://www.youtube.com/watch?v=DsCX2L7HHFU
Przypomniało mi się, z powodu rabatu Agi, że jakieś wzgardzone karty synostwa mojego pętały się po mieszkaniu, a i bank mój molestuje mnie ciągle rabatami.
Zajrzawszy na stronę karty widzę, ze mam szanse zamieszkać w luksusowych hotelach z oszałamiającą zniżką 5%, a w Victorii nawet 10% i tyleż na wynajem samochodów w całej Europie.
Hmm, zastanawiam się, czy nie skorzystam z tej bogatej oferty. 😀
W banku nawet lepiej, ale zawsze dotyczy to dóbr luksusowych.
To kim ja w końcu jestem z bez i nieczujem 😕 😯
Mam nadzieję, że Jubileusz nie ma nic przeciw rumowi 🙄
A co to jest nieczuj?
Poruszające są takie spektakle, w których biorą udział niepełnosprawne osoby.
A co, narobiłaś nam, Helenko, apetytu swoim prezentem, to drążymy temat. 🙂
Haneczko, dobry rum, chyba nie jest zły. 😆
Lete do sklepu, bo zostanę bez jadła.
http://www.youtube.com/watch?v=OSf8yCsXpTw&feature=related
Heleno, radości z kolorów 🙂
http://literat.ug.edu.pl/czchwcz/056.htm
Tiry z holenderską trawą
wjechały na Narodowy
A potem się wszyscy dziwią, że Narodowi dynamit wskakuje do samolotu 😎
Heleno, wszystkie róże z mojego ogródka dzisiaj dla Ciebie!
Przyznam, że irytuje mnie to promocyjne rozmigotanie. Człowiek, nie chcąc wyjść na frajera, zbiera kupony, wyrabia sobie karty rabatowe, śledzi promocje, chodzi częściej po sklepach, ciągle się zastanawia, czy nie opłaciłoby się właśnie teraz czegoś kupić i czasem (wersja optymistyczna) kupuje coś, co potem okazuje się niepotrzebne. Pal licho niepotrzebne zakupy, ale to ciągłe dźwiganie promocji z tyłu głowy! 👿 Czy ja do tego mam głowę, żeby ją zaśmiecać terminami ważności kuponów rabatowych? Co innego faktycznie posezonowe wyprzedaże, czy obniżone ceny na produkty, którym wkrótce grozi niejadalność – ale ten nieustający korowód promocji jest męczący. Gimme fair price anytime. Tylko jak tu się wyłamać, skoro rezygnujący z roli łowcy okazji człowiek za wszystko płaci kilkanaście-kilkadziesiąt procent więcej? Przy tej opcji tył głowy też ciąży, bo tupta tam w tę i z powrotem taki fukający zmutowany krasnoludek z transparentem: 'Ale ze mnie frajer!’.
Irku, a to dobre! 😆
Bobik jest Złym Psem, bo wrzuca Zappę, a ja potem godzinę błądzę po jutubie, gdy robota leży. Zatrzymałem się zresztą na „Dogs” Pink Floyd. Jak skończę robić, pogrzebię w meblach, gdzieś powinna być ta płyta. 😈
A drugą ręką fajnego kota znalazłem. Miał biedak szczęście w życiu i w nieszczęściu.
http://www.telegram.com/article/20110927/NEWS/109279895/0/NEWS03
A ja znalazłam… no co ja mogłam znaleźć. 🙄 Korona limitowanych edycji. Tadam! http://static.promoceny.pl/foto/vyrobky/102250/102118.jpg
Nikogo nie uszanują, gady 👿
Sorry za nieustanne wypadanie z blogu, ale odpowiadam na liczne telefony 😳
Za wiersze, muzyke i wszystkie dobre slowa serdecznie dziekuje – jestem troche speszona tak licznymi i szczodrymi zyczeniami, naprawde. Czy juz wspominalam kiedys, ze wbrew obiegowym opiniom, jestem dosc niesmiala? Tylko wygladam na bezczelna i przebojowa? 😳 😳 😳
To prawie jak ja 😛
😀
To ja proponuję stolata za Helenę.
Właśnie dowiozłam zapasy i wypijam z lubością.
Jestem, jestem. Piję. 😀
Zdrowie Heleny! Jeszcze STO LAT w świetniej formie i doskonałym zdrowiu!
Ale tylko jednego. 🙂
Na raz 😎
Stolata!!!!!
Mogę zaśpiewać? Ja też jestem nieśmiała. 😆
Bez sala nie pije!
To ten puder, Heleno, dodaje takiej pewnosci siebie!
Tak sie akurat sklada, ze salo tez jest w lodowce. Nie wiem dlaczego, bo tu wszyscy przeciez, procz Mordki, sa na diecie odchudzajacej. 😯
Raz tylko dałam się ubrać w kartę stałego klienta, kiedy Real zawitał w Fort Wola i wydał mi się przyzwoitym kupcem.
Towar był niezłej jakości, ceny umiarkowane, sklep po drodze.
Jak większość sieci po jakimś czasie ograniczył mocno ofertę, ceny wzrosły, jakość drastycznie spadła.
Punty zbierane na kartę, które można było wykorzystać w sklepie przekazano firmie zewnętrznej.
Od nikogo nie mogłam się dowiedzieć, ile mam tych punktów, które miały być przeniesione w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Nic to, odebrałam nową kartę w miejsce dotychczasowej zapoznałam się z ofertą rabatową.
Wyglądało to mniej więcej tak, że aby uzyskać jakąś niby znaczącą ulgę trzeba było wydać kilka tysięcy złotych, po czym miało się szansę zakupu np. perfum za 150 zł, które w internecie można było nabyć poniżej 100 PLN.
Napisałam do nich, co myślę o łajdactwie, zagroziłam, że powiadomię prasę i tego i tamtego.
Wyrzuciłam do kosza karty, po czym naskarżywszy w gazecie, przewinęłam trochę wpisów do tyłu i zobaczyłam, ze to jest mały pikuś w porównaniu z inwencją różnych firm.
Nadziwić się nie mogłam, że jestem taka głupia i do dziś coś mnie trafia, jak różni ludzie nieustannie proponują mi różne karty.
Jak kiedyś nie zdzierżę, to ten wpis będzie służył, jako dowód w mojej obronie.
Ja nie mogę śpiewać, bo tak mi wychodzi 😆 :
http://www.youtube.com/watch?v=VWlItx-Y1m8&list=UUm7LILw8nSsixhb136bzYEg&index=3&feature=plcp
Jeśli sało jest w lodówce
Nie myśl wcale o głodówce
Jest Okazja!
Jest i Zdrowie!
Bankiet buchnął w Bobikowie!
Oj 😆 😆 😆 Poplakalam sie ze smiechu i wzruszenia 😆
Mam nadzieje, ze to jest salo o niskiej zawartosci tluszczu, soli MSG itd. czyli samo zdrowie. W takim razie do dna!
Króliku, jak na królika dziwnieś marudny.
Żeby było sało, żeby nie miało tłuszczu i soli.
A gdzie przyjaźń, gdzie dobre życzenia dla Dostojnej Jubilatki?
Jak zdrowia nie wypijesz, to jak może być Ona zdrowa?
Ha?
Nieśmiało zaczynają się jednak śpiewy:
http://www.youtube.com/watch?v=0W3fZ7ParRY
No, nie, Klakierze! http://www.youtube.com/watch?v=UDC9nvzprMQ
Aleś zasmęcił. I dobrze, że upływa, może się nieźle uprzykrzyć, a tak, to cenę i smak.
Jeszcze raz – najlepszego, Heleno! Toast.
Zasmęcił?
No to w inną stronę.
http://www.youtube.com/watch?v=eWuMx5m3-OI&feature=related
Przedpólnocnie, na jeszcze jedną stuletnią nóżkę 😀
To ja Helenię życzę jeszcze trochę tego, o czym jest ta piosenka w wykonaniu mojego kochanego Grzegorza:
http://www.youtube.com/watch?v=-R7qqsT6-T8 🙂
No to zeby nam wszystkim mamony nie zbraklo! I zeby zasze nam starczylo na nowe kosmetyki, buty, torebki i szmpana!
I na utrzymanie Drogiego pod kazdym wzgledem Luksusowego Kota!
Wreszcie mam piosenkę
http://www.youtube.com/watch?v=3cnSbVjojzM
To pięknych snów. 🙂
I znośnej jawy, dobranoc 🙂
I wzajemnie.
Dobrej Nocy.
Nie pamiętam gdzie pierwszy raz upowszechniono w Sieci ten artykuł Stanisława Ptaszyńskiego „Przed zdemaskowaniem”, więc powielam.
Źle się wkleiło, to powtarzam.
Jaka piekna dykcje ma Ladysz. Zawstydzam sie… on mowi chwile, ja mowie chfile, nie mowiac juz o l przedniojezykowym!
Siodemeczko, zyczenia dla H. poplynely oddzielnie, pozablogowym mailem… A jej zdrowie wypilam do dna!
Na dodatek zjadlam na obiad wiedenskiego sznycla wiec juz mi salo tak nie pachnie oraz zakupilam los na loterie, bo w dobre dni czemu nie.
A tu mlodziutki Alain Delon z Dalida dla Heleny:
http://www.youtube.com/watch?v=_ifJapuqYiU&feature=related
Caramel, bon-bons et chocolat… la la la la la la la la laaaaaa.
Jak rozumiem juz zostala odtrabiona komenda
Po! Przyjeciu!
Dobranoc.
Heleno, jeszcze raz Twoje zdrowie. 🙂 I masz racje z tym pudrem. Moje ciotki nie byly zawodowymi wizazystkami, ale zawsze przekonywaly wszystkich w ich zasiegu, ze puder do jasnej cery powinien byc jak brzoskwinia – lekko zoltawy. Jak w wielu innych rzeczach, po latach okazuje sie, ze mialy racje, i to potwierdzona przez Najwyzsze Autorytety. 😉
A o sztuce o Ganeshu nie slyszalam, ale wydaje mi sie, ze jest oparta na swietnym pomysle, do tego zgodnym z odczuciami wielu Hindusow na temat zawlaszczenia swastyki do wyrazania moralnie obrzydliwych celow (calkowicie przeciwnych jej oryginalnemu znaczeniu). No a wspolczesny Ganesh – (czasem) w garniturze, pomagajacy usuwac rozne codzienne przeszkody, jakos mnie wcale nie dziwi. Sama taka jego wersje najbardziej lubie. 😆
A teraz ide sobie doczytywac, i odsluchiwac l przedniojezykowe. 😉
Ach, Moniko, jaka ja jestem dobra z L przeniojezykowo-zebowego! Musialam sie dlugo oduczac aby mowic u!
L przedniojezykowe powraca jak jestem zdenerwowana albo bardzo zmeczona. Jest latwiejsze i instynktowne.
Mnie sie tez pomysl sztuki badzo spodobal, dlatego chcalam pojsc. Szkoda, ze wyprzedane.
A Dalide bardzo uwielbialam w mlodosci i pamietam jej koncerty w Polsce w latach szescdziesiatych.Transmitowala je tv. Szkoda, ze przedwczesnie umarla, o czym dowiedzialam sie dopiero ze chyba rok temu.
Dziekuje Wszystkim za zorganizowanie mi pieknego Dnia Urodzin. Niczego takiego sie nie spodziewalam, slowo honoru. To jakos oslodzilo te liczbe lat, ktora wlasnie osiagnelam. 🙂
Bry!
Ops, spóźniłem się ociupinkę na opijanie… to ja karniaka, na jedną nóżkę, no dobra, na drugą, i za wszystkich nieśmiałych, czyli i mnie :lol:, na trzecią, i za Rysia, na czwartą.
Tego, chyba sałem cza zagryznąć teraz…. 120 % tłuszczu plus 60 % soli plus 20 % czosneczku… ech….
Nieustające urodziny dla Helenki!!
A co do „ł” takiego czy innego, np będącego „u”: a czegóż tu się frasować, że wymowa się zmienia i już nie mówimy jak Ładysz ??? Przedwojenna inteligencja na nagraniach mówi bardzo wyraźnie inaczej niż my („wczesny Łapicki”). I to normalne.
Ale z drugiej strony jakaż to przyjemność posłuchać Wilniuków… jaka szkoda, że regionalne polszczyzny zanikły…
A z trzeciej strony…. Bobik, pożycz tak z jedną nóżkę?? Albo przynajmniej ogonek?
To mi się spodobało, z prasówki:
Sąd Najwyższy w Maryland zezwolił na rozwody parom homoseksualnym, chociaż nie ma w tym stanie małżeństw homoseksualnych. http://m.bbc.co.uk/news/world-us-canada-18121456
Coś jak pozwolenie na palenie na przystankach autobusowych wszystkim osobom niepalącym 😆
Ojej, jaka wspaniała biesiada mnie ominęła 🙁 .
Heleno, szczęśliwości nieustającej Ci życzę i niepokorności nieprzemijającej wspartych tężyzną fizyczną 😉 .
Namieszałaś mi w głowie okrutnie, zachwiałaś pryncypiami i skutkiem tego ja 40 lat biegająca goło po ulicach chyba zajrzę do Sephory 😉 .
Dzień dobry 🙂
Wczorajsze szampanowanie od południa wzięło i padło mnie zaraz po kolacji, tak że w wieczornej części obchodów uczestniczył już tylko mój duch, bo ciało spało. 😳 Ale nie ma tego złego psa, co by na dobrego nie wyszedł, bo po długim spaniu jestem ogarnięty tak wstrząsającą trzeźwością, że mogę bardzo wydajnie pożyczać nóżek na karniaki. 😈
Muszę tylko przeprosić MałgosięW, która wczoraj o 22.52 pukała z życzeniami i dopiero teraz została wpuszczona. Witaj MałgosiuW i wybacz tak długie siedzenie w poczekalni. W ramach pokuty odstępuję Ci cały swój dzisiejszy przydział pasztetówki i jeszcze sała na dodatek. 🙂
Bardzo popieram taki pomysł, żeby pozwolić niepalącym palić, nie tylko na przystankach autobusowych, ale w ogóle wszędzie. Wtedy nareszcie bez żadnego wysiłku mógłbym zostać niepalącym. 😆
A tu dowód, że przy odpowiednim stanie ducha nie trzeba się bać kolejnych urodzin: 🙂
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114757,11700419,DJ_Wika__ludzie__mam_dopiero_72_lata_.html?as=2&startsz=x
Psatrapa dziś, widzę, w szczodrym nastroju. 😆 Ja w biegu. Kawiarka nadal nie działa, muszę iść do kawiarni na poranną kawę. Co to się porobiło. 🙄 A Sephorę czeka dziś chyba poważnych rozmiarów desant z Koszyczka. 😉
Heleno, miłego śniadania w pierwszym dniu nowego roku. 🙂
Ja juz wczoraj rano wykupilem na gieldzie troche akcji Sephory.
Witam Malgosie W.
Dostalam wlasnie od SWS zaproszenie na mila, jak sie wydaje, impreze w Warszawie w przyszla sobote. Moze sie ktos zechce wybrac:
Fundacja Edukacji i Przedsiebiorczosci oraz Stowarzyszenie Wolnego Slowa zapraszaja na
Dzien Kultury Arabskiej
Który odbedzie sie 26 maja (sobota) od godziny 12.00 w siedzibie Stowarzyszenia Wolnego Slowa przy ulicy Marszalkowskiej 7 (wejscie od ul. E.Zoli) w Warszawie.
Program
● Wstep i przywitanie gosci ●
● Kultura, historia i tradycja arabska – róznice i podobienstwa ●
● Arabskie legendy i basnie ●
● Konkurs piosenki dzieciecej ●
● Prezentacja potraw regionalnych – przepisy i techniki ●
● Pokaz tradycyjnych tanców arabskich oraz nauka tanca brzucha ●
● Degustacja potraw kuchni arabskiej ●
Jest w tym czasie impreza konkurencyjna:
http://www.liiil.pl/1337409184,2704-ostatni-lot.htm
Niestety, z przyczyn obiektywnych nie dotrę na tę arabską imprezę, co mnie martwi szczególnie ze względu na ostatni punkt programu. 🙁
Trudno – odbiję sobie na klientach i podegustuję u nich dwa razy więcej niż zwykle. 😈
Nastrój mam w tej chwili bardzo jedzeniowy, bo właśnie wróciłem z targu, skąd przywlokłem nieprawdopodobne ilości owoców i jarzyn (ach, te szparagi grubaśne jak węże boa! te lśniące bakłażany, splątany szpinak i pachnące wniebogłosy truskawki!), wędlin, past serowych, mięsiwa i innych specyjałów. Teraz wyławiam z oliwnego sosu tureckie gołąbki, czyli pikantnie przyprawiony ryż zawinięty w kiszone liście winogron, wrzucam w czeluść paszczy i z każdym kęsem coraz bardziej czuję, że życie jest pikne. 😀
Ale udało mi się też odnotować jedno zwycięstwo rozumu nad sercem. Nie kupiłem ani jednej sadzonki, bo rozum wrzeszczał, że już i tak nie miałbym gdzie jej wetknąć. 😉
A ja chyba się udam po sadzonki właśnie. Ogrodniki wyszli, nie ma pretekstu do lenistwa.
Polak potrafi zadziwić Europę… 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,11753399,_Takie_obrazy_u_nas_sa_nierealne___Korespondenci_zagraniczni.html
Dzień dobry 🙂
Wczorajszy nabytek http://www.swiatkwiatow.pl/szalwia-muszkatolowa-salvia-sclarea-id275.html Człowiek upierał się, że ona omszona 😆
Czytając liczne odniesienia do sała. Kto by przypuszczał, że takim szacunkiem się ono cieszy, znalazłem nostalgiczny przepis solenia.
http://www.youtube.com/watch?v=QuNJSJST4Z8&feature=related
Sało – symbol siły i dostatku
Budet sało budiet wse w pariadkie
Talizman.
Ty k dusze pripało
http://www.youtube.com/watch?v=baYnlS1sBBw
Piękna ta muszkatołowa szałwia. Nawet kolorem bardzo by mi się do pozostałych roślin nadała, ale to jest u mnie naprawdę problem: gdzie znaleźć nieobsadzony skrawek ziemi. Tylko jeszcze w doniczkach jest miejsce, bo zawsze można dokupić nową. 🙂
Mam się przyznać? 😉 Sało to ja tylko wirtualnie, bo w realu przykre doświadczenie miałem. Kto obrzydliwy, niech dalej nie czyta: lata temu popijałem z braćmi-Węgrami palinkę pod sało. Pyszne było, przywędzone, w soli i papryce wytarzane, więc wrąbałem go dość sporo. Palinka się skończyła, poszliśmy spać – Węgrzy, ja i sało we mnie – a po jakichś 2 godzinach to nieszczęsne sało zaczęło się domagać, żeby je wypuścić na wolność. Próbowałem z nim walczyć, ale nieposkromiony duch sała zwyciężył. Wydostało się w całości po kilku kolejnych, szarpiących trzewia bojach. Brrr!
No i odtąd już tylko wirtualnie… 🙄
Toż to jakieś świętokradztwo, aby sało zapijać wódką owocową. Do tego tylko samogonczik się nadaje.
To już dzieci wiedzą:
http://www.youtube.com/watch?v=Wlm1C0sgXTM
Moja Stara robila znacznie, znacznie ciekawiej niz ta pani z Izraela.
Nie az tyle soli, to raz. Nastepnie: nacinala cale salo koniuszkiem ostergo malegop noza i nie wyjmujac go z wyciecia wkladala do otworow na przemian plasterki czosnku lub kawalki liscia bobkowego. Owijala salo ladnie papierem i wkladala do lodowki lub za okno (w zimie). Gotowe bylo po 2-3 dniach.
Czasami jeszcze dodatkowo obtaczala przed zawinieciem w slodkiej sproszkowanej papryce wegierskiej – wtedy bylo salo po wegiersku.
Odszukałem tekst tej piosenki, którą śpiewają dzieci.
Я с детства был идеалист,
Душою чист как белый лист.
Не знал, не ведал запаха спиртного.
Но вот в компанию попал
И опустился и пропал-
Плыву как лодка без руля и рулевого.
Wzruszające.
Salo nie jest, Klakierze, zadnym symbolem sily i dostatku. Predzej symbolem przerazliwej biedy. Poki bylo salo i ziemniaki nikt z glodu nie umieral. Bylo to zawsze jedzenie warstw najbiedniejszych, chlopstwa, proletariatu.
Sama moja Stara robila salo wtedy kiedy jako bardzo mloda kobieta zmagala sie nieustannie z widmem glodu, bo stypendium jakie dostawala w Warszawie jej nie wstarczalo na przezycie, kulture i zabawy.
Wiec czasami kiedy zdobyla salo, to liczala dni czy jej starczy do nastepnej wyplaty.
Gdzies to jest podobno opisane w Zyciu artystyczym u Grynberga- jak zemdlala w teatrze z glodu po tygodniu niejedzenia. . A nie przyznawala sie rodzicom mieszkajacym w innym miescie i kompletnie nie zdajacym sobie sprawy z tego jak corka zmagala sie z pieniedzmi.
Dzień dobry.
Palinkę na Węgrzech zakąszałam chlebem ze smalcem i czerwoną cebulą. Albo opiekaną na kiju nad ogniskiem słoniną.
Palinka była zdecydowanie wytrawna.
Najlepsze sało jadłam na Ukrainie, przygotowane przez moja przyjaciółkę Rosjankę. Najlepsze bakłażany też u Niej jadłam!
Te słowa o symbolu siły i dostatku wziąłem z tej piosenki, którą linkowałem. Jak i pozostałe.
Zastanawiając się nad gloryfikacją.
Nie ma tam nic o gloryfikacji. Jest satyra i kpina. A glos zostal podlozony pod obraz, co wiele osob odnotowalo w komentarzach. Nie traktuj wszystkiego zbyt doslownie, Klakierze. 😈
Aaa, chodzi Ci o te wczesniejsza piosenke? Bez sala muczus?
No tak, ale ona jest tez raczej kabaretowa, zabawowa..
Bobiku, jak coś chce się wydostać, to należy szeroko otworzyć wrota i niech sobie idzie 😉
Siedzę dzisiaj na muzealnej szychcie, z katarem pana męża i perspektywą walca, który się po nas ostro przetoczy. Będzie się działo 😀
Te słowa akurat były z tego ukraińskiego „disco polo”. Być może odebrałem to zbytnio wprost, nie rozumiejąc dobrze języka.
Lecz znowu nie do końca, aby traktować to jako wykładnię.
Przejrzałem teraz komentarze, śpiewający to rektor jakiegoś instytutu kultury. Pobocznie wypowiedzi o Banderze.
I tak sobie pomyślałem, że ten czas nie rozliczony, zatrzaśnięty ręką Stalina będzie przez wiele jeszcze lat wychodził. Ot choćby nawet przy okazji takiej piosenki.
Wielki Wodzu, czy to jest sprawiedliwe? Moi panowie oglądają live, a ja muszę doglądac fachowców i posiłkować się internetem 🙁 .
Czy Ty też tak traktujesz swoje kobiety?
http://www.24h-rennen.de/LIVE.94.0.html
Haneczko, bedziemy trzymac kciuki aby zadne walce nie zblizaly sie do Ciebie na kilometr. Ale bardzo dobrze rozumiem zdenerwowanie i wspolczuje (gratulujac sobie w duchu, ze nigdy juz nie bede tego sama przezywac!)
Heleno, kiedy to jest bardzo fajne i budujące, że tylu ludziom się chce. Jest wielu takich, którzy wytyczają sobie trasę i jadą całą rodziną lub grupą znajomych oglądając ile tylko się zmieści. Młyn jest wielki, ale i satysfakcja ogromna 😀
Aaa, chodzi Ci o Noc Muzeow? Takie walce to OK. Bywaja gorsze! Juz sie przestraszylam!.
Zmoro, niczego nie musisz. Powiedz im, ze masz pilny manikiur do zrobienia!
Литературно-оппозиционная акция у памятника Мандельштаму в Москве:
http://www.gazeta.ru/video/social/literaturnye_ctenia_poetov-oppozicionerov.shtml
Jak to nie ma pretekstu do lenistwa? 😯 Taka sytuacja w przyrodzie nie występuje. 😉
Kupiłam podkład. 🙂 Niestety, po przyjściu do domu okazał się nieco za ciemny. Po chwili namysłu postanowiłam jednak nie wymieniać go na jaśniejszy – będzie jak znalazł, jak się trochę opalę i mój obecny podkład będzie za jasny. Bajako. Dziewczyny, jak będziecie się zastanawiały nad zakupem, radzę poprosić panią w Sephorze o profesjonalne wymalowanie, a potem przyjść do domu i obejrzeć się we własnym lustrze – i dopiero wtedy podejmować decyzję.
Zmoro – nie daj się… sobie. Nam się ciągle wydaje, że coś musimy – najczęściej to my same tego od siebie oczekujemy, a nie mężczyźni.
Zmoro, nigdy bym żadnych kobiet tak nie traktował, ani mężczyzn, ani w ogóle nikogo. To nieludzkie. Masz szczęście, że tylko oglądają, a nie dyskutują o szczegółach technicznych. 😈
Impreza taka sobie, interesująca raczej dla uczestników, krewnych i znajomych. Gdyby nie trasa, nawet bym nie spojrzał, wprawdzie całe 20 kilometrów znam na pamięć, ale wyjątkowo piękne są wszystkie. To chyba będzie stosunkowo niedaleko Bobika zresztą, w sam raz na wycieczkę. 😎
Ode mnie to jest jakieś 140 km na południe, ale czy mi się tam opłaca jechać na wycieczkę, to nie wiem. Kto mi da gwarancję, że tam rosną grzyby? 😎
Mnie nikt nie zmuszał, sam z siebie zrobiłem ogromny gar zupy jarzynowej, ale pewnie jak zwykle się rozczaruję, sądząc że na 3 dni gotowanie mam ze łba. Taka zupa, zwłaszcza wiosną, ma tendencje do skrytego, niebywale szybkiego znikania. 🙄
Ryś chyba jest wyjechany i nie zda relacji z berlińskiej Nocy Muzeów. A szkoda, bo może Haneczka doszłaby do wniosku, że u niej to jest mały pikuś i odetchnęłaby z ulgą. 🙂
Grzyby to chyba od północnej strony? Czy to może mech był? Nie znam się na tym. 😎
Bobiku, sapię wyłącznie z powodu kataru 😉 Reszta jest bardzo hałaśliwym pikusiem 😎
Mnie też nikt nie zmusza, ale już drugi weekend z rzędu zasuwam jak mały motorek – bo akurat mam ochotę. A jak nie mam ochoty, to nie zasuwam. 😛 To oczywiście tylko w czasie wolnym – bo na etacie, wiadomo: nie ma to tamto.
U mnie jeszcze za wcześnie na zupę jarzynową. 🙁 Ale mam rukolę, pomidorowe pomidory i ogórkowe ogórki. 🙂 Oraz chianti.
Wodzu Wielki, wyjatkowo piękna trasa i wyjątkowo zdradliwa. I często jest tak, że nad połową toru świeci słońce, a nad drugą panuje luj.
Grzybów jest dużo, ale nie wiem jakich, bo ja nie odróżniam szatana od prawdziwka.
Ja zdecydowanie wolę NR niż LeMans czy Spa. To znaczy, że jestem mało kobieca, bo w przeciwnym wypadku preferowałabym Spa jednakowoż 😉 .
Jak ktoś odbiera niemiecki program pod tytułem Pro7, to bardzo polecam włączenie go. Idzie film o ceanach z tak niebywale pięknymi zdjęciami, że mnie chwilami zatyka.
Ja preferuję spa, jak jestem bardzo zmęczony. A jak nie jestem, to nie spam. 😉
Podrzucone przez Mar-Jo 2’45” wideo jest neslychanie poruszajace.
Miejsce tych spotkan walczacych poetow, ich wiersze, twarze ludzi, majaczacy na tylach tlumu milicjanci – wszystko to zupelnie automatyczie przypomina mi o dwuchesetletniej „tradycji” nielatwych, a czesto tragicznych stosunkow rosyjskich pisarzy i poetow z caratem, z kolejnymi autorytarnymi rezymami. Oni zawsze byli prawdziwym sumieniem Rosji.
Za komuny odbwaly sie w latach 70-tych i 80-tych podobne poetyckie wiece w Moskwie – jesli dobrze pamietam pod pomnikiem Majakowskiego.
Film o cenach? No tak, ceny potrafią zatchnąć.
film o ceanach
sądząc po literówce musi zatykać 😎
Łajza z Klakierem.
Udało się odKODOwać PK i minizlocić się odbył w pięknych okolicznościach lubelskiej starówki. 🙂
No to nic dziwnego, że Pani Szwarcman nie ma czasu na swój blog, jeśli się „złoci” w anturażach lubelskiej Starówki. 😀
Ad Helena 19 maj 12, 20:56
Zwłaszcza ta policja pilnująca poezji jest złowroga.