Ballada o Strasznej Babie
Spali już w Ciemnych Wodach giermkowie i pazie,
spały kury i święci spali na obrazie,
tylko tam, gdzie chowano koronne klejnoty,
ciche kroki rozległy się jakiejś niecnoty.
Król, co właśnie śnił słodko o władzy uroku,
przetarł oko i nieco uniósł się na boku:
słucha i złość go chwyta – cóż to za przechera
bez wątpienia do skarbca właśnie się dobiera?
Porwał się szybko z łóżka, drąc szlafmycę w gniewie
i wrzasnął: co to znaczy?! Święty Tupolewie,
nie dopuść, żeby licho albo inne peło
nam imponderabilia wzięło i drutnęło!
Z kąta groźnie łypnęły strachu ślepia blade,
pojął Król, że koniecznie trzeba zwołać Radę.
Mniejsza o to, co rzekną woje i biskupy,
ale jak strach, to raźniej zebrać się do kupy.
Siadła Rada w piżamach, odpędza ziewanie,
a tu strażnik zdyszany wbiega, krzycząc: Panie
i wy Wielce Szanowni! Na własne oczęta
widziałem, że się Baba koło skarbca pęta.
Taka Baba samopas straszna jest, że rany,
wątrobę ma przegniłą, i tyłek nieprany,
i zamiary podstępne, bo ta sztuka chytra
jak nic się zamierzała dorwać do in vitra.
Jęknął Król, a biskupom aż opadły brody:
Baba z naszym in vitrem? Na to nie ma zgody!
Damy odpór hultajkom, zołzom i psiajuchom,
co zrabować chcą klejnot, by napaść swe brzucho.
Nikt nie powie, że plemię jesteśmy niemrawe,
kiedy my tę lewaczkę załatwimy prawem –
srogim i nieugiętym, nie tam hocki klocki,
wywiedzionym z tradycji czysto ciemnowodzkich.
Sam Król prawo natychmiast pochwycił pod pachę,
pomknął i pod nos Babie podstawił z rozmachem,
mrucząc: a tom bohater! Pozna każdy swojak,
że wcale przed nijaką Babą nie mam boja.
A Baba, nie zważając na pozy satrapy,
huknęła: czniaj się, Królu, precz ode mnie łapy!
Wierzgnęła i diabelskim majtnąwszy ogonem,
odleciała z chichotem gdzieś w Europy stronę.
Ponoć tam rozebrana siedzi do rosołu,
konsumując in vitro z aborcją pospołu
i kary na nią nie ma. Król zaś syczy: szkoda,
tak bym ją chętnie prawkiem łupnął w Ciemnych Wodach!
Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle? 😉
Mar-Jo: Tschüüüüüss…
Tu filmik dla Agi:
http://www.youtube.com/watch?v=o_C0mlStvug&feature=related
Pokazuje wszystkie możliwe zastosowania. 😉
U której panny w tym roku
Mąż nie będzie podle boku,
Taka musi już kloc ciągnąć
Albo kury z kwoką lągnąć,
Musi jadać i kapustę,
Siać ogródki rutą puste,
Musi ją zlać Wielkiej Nocy,
Musi suszyć śrzody, piątki,
Msze kupować w każde świątki.
Oj, Bobik! Znowu sie posikalem! Nie wiem czy ze smiechy czy ze strachu, jak wyobrazilem sobie te gola Straszna Babe co spozywa in vitro pospolu z aborcja!
mt7: w tym filmiku odsunąłbym dziecko bardzo daleko od aparaciku, kontakt z tą parą może zaprowadzić do szpitala.
Andsol mnie pożegnał?
O, ja biedna, nieszczęśliwa!
(„Tschüss” używane jest wyłącznie przy pożegnaniu). 😀
Ago, o diable już było, to teraz musowo o babie. 😆
Też się zdziwiłem, dlaczego andsol żegna Mar-Jo. 😯 Ale ja mogę powitać dla równowagi i bilans będzie się zgadzał 🙂
Czuję się zrównoważona i zbilansowana.
Mar-Jo, już błąd naprawiam: ssühcsT.
Myślę, że ta Baba odleciała w stronę Europy na parownicy. ❗
😀 😀 😀
Wlasnie zalega poczekalnie w naszej przychodni, co dzis widzialam na wlasne oczy.
Baba zalega czy parownica? 😉
Baba. Pewnie po jakies tabletki z kregu cywilizacji smierci. Albo nawet pragnie zamordowac dziecko nienarodzone – po niej wszystkiego mozna sie spodziewac.
Dorota Kania z Gazety Polskiej Codziennej mnie wycenzurowala z Salonu24 🙁 🙁 🙁
Piec minut po zamieszczeniu jednego bardzo uprzejmego zdania. Nie rzucalam miesem. Nie przeklinalam Psychopaty. Zamiescilam tylko jedna propozycje, zeby skoro pisze o Annie Grodzkiej, ze nalezala do ZMSu, opowiedziala wlasnymi slowami i swym eleganckim piorem jak wyciagala powazne sumy od rodziny Dochnala. Historia jest znana i latwo dostepna w internecie. Ale bylam ciekawa jak ja sama Kania opisze. 🙁 Niedoczekanie moje. 🙁
Teraz jestem zbanowana juz u:
Terlika, Lisickiego, Ziemkiewocza, Warzechy. Padejrzewam, ze i Kania mnie juz nie wpusci. 🙁 Cierpia zawsze niewinni. 🙁
Wyciagala znaczy sie Kania, nie Grodzka.
A po ilu banach dostaje się order? 😆
Sama jestem ciekawa.
Uśmiechnij się, Heleno – fascynujący Cię salon24 zauważa Cię i nie traktuje obojętnie, to już coś. 😉
Skoro Helena go prześladuje, to trudno, żeby nie zauważał. Broni się, biedny, ale co on może? 🙄
Eee, tam! ja chce zeby mnie do koryta dopuscili. 🙁
Koryto w salonie? 😯
To trzeba sobie własny blog w S24 otworzyć. Albo Stacha Poraja poprosić. 😈
Oj, są takie salony, w których koryto niedwuznacznie stoi i nikt go nawet ukrywać za szezlongiem nie próbuje. Taka estetyka. 🙄
Stachu tez juz jest zbanowany u licznych autorow Salonu24 i Rzepy…… 🙁
Pan Administrator twierdzi, że u nas w piwnicy leży darowana nam przed kilku laty parownica. 😯 Nigdy jej dotąd w zęby nie zaglądałem, bo byłem przekonany, że to jakieś dziwaczne żelazko, a z tym rodzajem zwierzęcia nie utrzymuję żadnych kontaktów dyplomatycznych. Ale to jest ponoć całe takie ustrojstwo do czyszczenia. 😯
Jak się jeszcze okaże, że w piwnicy trzymamy też nieużywaną Babę, to się chyba załamię nerwowo. 🙄
Bycie zbanowanym w miejscach, ktorych i tak sie nie znosi bardzo pasuje mi do zabawnych serii przeprosin-nieprzeprosin za przerozne przewinienia. 😉
http://www.huffingtonpost.com/2012/07/02/david-fullartons-particul_n_1637559.html
O prasowaniu trudno mi teraz myslec, bo za goraco. Wole myslec o zamrazarkach, maszynkach do lodow, a najlepiej juz o bardzo konkretnym sorbecie…
To coś czyściło czyste do czystszego 🙄 Niech się wypcha, nie z żywym domem te numery 👿 I wcale nie wszystko, obie damy zostały czyste, jak były, fuj ❗
Jedne z tych przenieprosin z przyjemnością bym ukradł i zrobił sobie z nich motto: I’m sorry that I don’t care. I did care once but it was in 1987. 😆
Ballada o Babie
O Babie strasznej to ballada
I baba straszna i Ballada
A przecież kiedyś miała warkoczyki
Kokardki miała również dwie
I dwa dołeczki, gdy w uśmiechu
Szczerzyła także zęby dwa
Na starych zdjęciach z ogonem końskim
Przegina prężne ciało swe
I te dołeczki w jej uśmiechu
Trwają niezmiennie choć lata już nie te
Dziś, gdy w Jewropie koktajl wysącza
In vitro zmieszane z aborcją praw
Znów się uśmiecha
I te dołeczki…
I zęby również dwa…
I’m sorry that I haven’t still left my poem on your site
but an alligator broke into my rhymes collection.
Nie ma to jak na dobranoc: „Jersey Girl” mojego idola Toma Waits’a, piosenka napisana dla Bruce’a Sprtingsteen’a (rowniez mojego idola). Szala la la la la, I am in love with Jersey girl…
http://www.youtube.com/watch?v=aw5JkJQgYsM&feature=related
Kolorowych snow…
Zlitujcie się! To ja, Gastarbeiterka, jeszcze brykać muszę?
Grüß Gott! 😀
Dzień dobry 🙂
Z braku bryknięcia wnoszę, że P.O. Rysia robota schwyciła w stalowe szpony i uniosła w jakieś rejony, o których lepiej nawet nie myśleć. 😯
Ale za to u mnie ranek taki piękny, że brykanie aż się z młodej piersi wyrywa. Bryk! Bryk! Bryk! 😆
Ha, Mar-Jo, to nasze niemieckie poczucie obowiązku… 😈
No wreszcie, dziewczyny bryknęły ;-).
Ja już od 6-ej z utęsknieniem wypatrywałam Tadeuszowego bryknięcia, od 7-ej z dreszczykiem, a od 9-ej z niepokojem sporym nawet. Ale nie śmiałam jako P.O.P.O. bryknąć.
Dzięki Mar-Jo 🙂 .
Niestety, mnie też popędziło w roboczo-beznetowe rejony i jeszcze trochę będzie pędzić. Ale locie wrzucę linkę, która mnie zaciekawiła, bo wynika z niej, że Tusk coraz wyraźniej odchodzi od polityki uległości wobec Koścoła i zbliżonej doń frakcji. To jest tylko streszczenie wywiadu (całości online jeszcze nie ma, a streszczenie w GW moim zdaniem ciekawsze niż w samej „P”), ale mówiące. 😉
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,12066604,Tusk__Tysiac_razy_wazniejsza_jest_walka_z_przemoca.html
Nie wierze lapiduchowi. Bedzie krecil i ozdabial ustawe ws przemocy wobec kobiet „polskim komentarzem” – co to, kurcze, znaczy?
A jak mu tak zalezy na dobrze „polskiej rodziny”, to niechaj poprze projekt ustawy o zwiazkach partnerskich. Bo obecny stan prawny rodzinie nie sluzy,a wrecz przeciwnie.
I niechaj wypluje wyrazenie „wojny religijne”. Nikt w Polsce wojen religijnych nie toczy. Jesli on widzi przestrzeganie zasady rozdzialu kosciolow od Panstwa jako wojne religijna, to jest albo skonczonym cynikiem albo niczego nie rozumie.
Niech zyje Barry, The Electrician! Przyszedl jak powiedzial! Zrobil co bylo do zrobienia! W 10 minut+ czas na pospieszne wypicie herbaty z placiem sliwkowym (z polskiego sklepu)! Policzyl £10! Dostal £20 z radosci! Zapewnil, ze absolutie nie musze zmieniac calego systemu staroswieckich korkow!
Takich elektrykow juz nie robia! Alleluja!
Widzę, że dziś prawie wszystkich coś wessało. 😉
A ja po lataniu w 30-stopniowym upale wróciłem tak złachany, że mogę robić za p.o. Smoka Wawelskiego i pić, pić, pić…
Jeżeli skończy się to zwyczajowo, czyli wezmę i pęknę, uprzejmie proszę o zrezygnowanie w nekrologu z informacji, że Bobik umarł z przepicia. 😎
Dzieńdobre popołudnie,
Nikogo nie ma, bo Tadeusz nie (odb)ryknął, że dzień nowy nastał. Więc może wszyscy jeszcze we wczorajszych remanentach. Albo… może poszli kupować naparzaczki…
Strach, strach, strach, rany boskie, strach! Rany boskie!
Okropnie się wczoraj zestrachałam balladą…
Dzień dobry Koszyczkowi,
Ledwo ochłonęłam po strachu balladowym, a tu mnie za gardło ucapił strach burzowy i szmyrgnął pod łóżko. Wylazłam czas jakiś temu, potem znowu wlazłam, ale tylko na pół etatu, bo burza jakaś niemrawa się okazała, wylazłam więc i jeszcze raz z duszą na ramieniu przeczytałam balladę. Wczoraj coś mnie w niej szczególnie uderzyło, ale nie wiedziałam co, dziś już wiem.
Otóż uderzył mnie brak Strasznego Chłopa przy invitrze. A powinien być, z „Playboyem” abo innym „Hustlerem” w ręku. Sama Baba, nawet bardzo Straszna, invitra nie udźwignie, do przestępstwa potrzebne jest męskie DNA (copyright by liczne media amerykańskie donoszące ochoczo o DNA pewnego prezydenta na sukience pewnej stażystki). I w tym DNA szkopuł (pomijając szczękające z mrozu zarodki), a dokładniej mówiąc, w metodzie jego pozyskania owego DNA – grzesznej, absolutnie. Biskupi zwołani naprędce do króla sprawę przeoczyli, jak to ludzie, co zajęci po nocach rozmaitymi sprawami, wyrwani nagle do tablicy myśli szybko zebrać nie mogą.
Wniosek stąd taki, że król nie tylko Babę, ale też Chłopa prawem celnie zaprawić powinien.
Serdeczności dla Wszystkich
Heleno, toczy się w Polsce wojna religijna i nie rozumiem Twojej pretensji do premiera.
Religijna w tym sensie, że kościół dominujący usiłuje wpływać na kształt prawa, co bez wątpienia jest popierane przez znaczącą część społeczeństwa, a premier państwa bierze to pod uwagę i stara się wprowadzać rozwiązania prawne bez otwartej wojny.
Nie mam sił, wykończył mnie ten upał. 🙁
Ja się czuję, jakby coś mnie wessało, a następnie wypluło. 🙄 Burza za burzą, ciągle jakaś nad głową ciąży. Dołączę chyba do Bobika – jak tylko dotrę w pielesze.
Helenie zazdraszczam życzliwie.
Jedna Tako, trafiłaś jak najsłuszniejsze sedno. Ja już pisząc straszną balladę miałem świadomość, że in vitro nie jest wyłącznie babskim problemem i że Straszny Chłop właściwie też się powinien pojawić. Nawet go wołałem, ale nijak nie chciał się zameldować, że tak powiem, fabularnie. W końcu poddałem się i zostawiłem Babę samopas. 😳 Ale to jest twarda Baba i krzywdy sobie zrobić nie da. Jak będzie Chłopa potrzebowała, to go znajdzie. 😉
Serdeczności wzajemne. 🙂
Helena chyba świętuje kolejne życie instalacji elektrycznej. 🙂
Jutro będę przedstawiona kotom 🙂
Nie wiem, co przygotować, żeby zrobić dobre wrażenie.
Upał faktycznie wykańczający. A jescze chyba przedwczoraj skarżyłem się, że jest strasznie zimno. 😯
Tuska ja nie przymierzałem do jakiejś tam miarki idealnej, tylko porónyałem z tym, co było. PO miała okres bardzo dużej uległości wobec Kościoła i frakcja gowinowska miała w niej chyba bardzo dużo do powiedzenia. Teraz widać, że Tusk Kościołowi coraz częściej się stawia (a kryteria stawiania się według KK są dość różne od naszych), a Gowina spycha na boczek.
Nie próbuję analizować, na ile Tusk robi to ze szczerego uwielbienia dla świeckości państwa, a na ile z czystej kalkulacji politycznej. Zauważam tylko, że takie zjawiso zachodzi. A zauważam, bo może to mieć wpływ na rozwój tzw. ogólnej sytuacji, co zasze interesujące. 😉
Brrrrrrr……
tyle zostało po mym brykaniu, po ugotowaniu w pociągu zrobiło się z niego brrrrrrkni….
Może jutro uda się lepiej?
O, zguba nasza brykająca się odnalazła – zbłądziła do gotowalni, skutkiem czego na bezrysiu i Tadeusz dziś nie brykał i gdyby nie Mar-Jo i Bobik byłaby z tego brykastrofa. 😉 Tadeuszu, do pociągu w taką pogodę nie należy wsiadać bez wachlarza.
Do pociągu w taką pogodę nie należy wsiadać w ogóle. 🙄
No, chyba że to jakaś lux-torpeda z klimatyzacją i chłodnymi drinkami. Ale mnie tylko raz w życiu taką udało się jechać. 😉
Wróciłam ze spaceru. W jednym z mijanych ogrodów namierzyłam kury sztuk 8! Gdzieś w sąsiedztwie pieje rano kogut. Dzielnica nazywa się Obermenzing.
Spokojnie jak na wsi.
Jutro ciężki dzień. Dobranoc Wszystkim. 😀
Ach, to stąd jest porzekadło „spać z ośmioma kurami”…
„Znaczy, co to znaczy” – że jak kur jest siedem, to nie można iść z nimi spać?
Ja bym i z sześcioma poszedł. Zwłaszcza gdyby były już upieczone. 😎
Czy nam zwykłym ludziom jest dostępne przeżyć sen psa?
Tak, zastąpić kury czymś atrakcyjnym dla ludzia i da się. 🙂
Przeżyć sen psa? Nic prostszego. 😀
http://www.youtube.com/watch?v=pfbNYyefDpA
Ten upał naprawdę robi ludziom dziury w mózgu. Była u nas znajoma, pogadała, pożegnała się, opuściła pueblo, za chwilę dzwoni i z przerażeniem w głosie woła, żebyśmy wyszli i jej pomogli. Wybiegamy więc przed dom, spozieramy na drugą stronę ulicy, na położony na podwyższeniu parking i widzimy, że auto znajomej do połowy zwisa nad przepaścią. Metrową, ale zawsze. Okazało się, że pomyliła biegi i zamiast wstecznego dała całą naprzód. 😯
Na szczęście udało się zgromadzić czterech chłopa, którzy odwrócili dramatyczny bieg zdarzeń. Ale letko im nie było, zwłaszcza że upał… 🙄
Za oknem ćwierka świerszcz
Co też on ćwierka, co za wieszcz?
Na ciemnym niebie basowo bzykają silniki lotu
A w ludzkich dziuplach wokół sposobią się do pokotu
Dobrej Nocy Bloże.
Ajajajaj… to tak na całokształt.
Pociąg w teorii był klimatyzowany, ale chyba zapomniał o tym 👿
No tak, trzeba udawać, że będę spał.
Dobranoc!
Wszyscy nagle do tych kur? 😯
Aaa… rozumiem. Chodzi o to, żebym ja się pierwszy do nich nie dorwał.
No, fakt, nie mógłbym dać gwarancji, że coś dla innych zostawię. 😳
Dobrze, ze zakonczenie bylo jednak szczesliwe, choc w srodku byl doslowny cliff-hanger, Bobiku…
A ze dziury w mozgu z upalu, to wiadomo. U nas tez goraco, a jeszcze do tego bardzo duza wilgoc w powietrzu, wiec na zewnatrz chodzi sie zupelnie jak w cieplej zupie. Troche szkoda zwlaszcza dzisiaj, w swiateczny dzien. Co mojemu dziurawemu mozgowi przypomnialo, zeby zyczyc Helenie (i Wandzie, jezeli nas dzisiaj przeczyta): Happy Fourth! 🙂 I podrzucic ciekawy program z lokalnego radia na temat historii znanej piosenki Woody’ego Guthrie, This Land Is Your Land:
http://onpoint.wbur.org/2012/04/03/woody-guthrie
A, jeszcze mi sie w przegrzanym mozgu przypomnialo, ze na kury jest teraz moda nawet w duzych miastach, w Bostonie takze (choc burmistrz troche sie jeszcze waha co do szczegolow). 😉
Śpiącym dobrej nocy, a kto jeszcze nie śpi, może sobie przeczytać, dlaczego trzeba się uczyć przedmiotów ścisłych. M. in. po to, żeby ludem smoleńskim nie zostać: 😉
http://www.liiil.pl/1341231963,Krzysztof-Lozinski-Gleboka-proznia-mozgowa.htm
Żeby życzyć Happy Fourth, trzeba najpierw wiedzieć, jaka jest data. A ja akurat w miejscu datowym mam stałą dziurę w mózgu, niezależną od temperatury otoczenia. Wiem, jaki jest dzień tygodnia, ale który dzień miesiąca na ogół nie wiem. 😳
Ale wierzę Monice, że to właśnie dziś trzeba życzyć. Happy Fourth! 🙂
Happy, Happy Fourth, Moniko i Wando. Ja dzis caly dzien swietuje, dlatego sie malo udzielam!
I audycji tez wyslucham!
Ale najpierw K. Lozinski.
Nie znosze takich przemadrzalych bubkow, ktorzy beda mnie wpedzac w kompleksy, bo nie mam pojecia, ze pH to „w uproszczeniu: pH = –log10[H3O+] czyli ujemny logarytm dziesiętny aktywności jonów hydroniowych wyrażonych w molach na decymetr sześcienny”. Mam z pH do czynienia od z grubsza siodmego roku zycia ( z powodu licznych akwariow, ktore przewinely sie przez moje rece i w ktorych zawsze nalezalo pilnowac odczynu) i doskonale sobie radzilam z nim bez definicju „w uproszczeniu”.
Z pewnoscia polskie szkolnictwo nie jest idealne ( a gdzie ono jest?) , ale ton Autora jest na tyle irytujacy, ze ptrzestalam czytac w polowie.
A czemu mówisz to Bobikowi, a nie jemu? To przecież jest pewien pogląd i coś wnoszący do rozmowy.
(Nie, nie zachęcam Cię do wyzwania go od przemądrzałego bubka).
O, umiejętność pisania na maszynie nie zanika…
Ja wiem co to jest pH. Jak się to ma w ustach, to zęby mogą wypadać. Trzeba żuć gumę i wtedy nie ma żadnego pH, zdycha bydlę od razu. Szkoły mi nie są do tego potrzebne, bo w telewizji widziałem. 😎
Dalam tylko upust, andsolu, bo mnie zirytowal tym, ze nie znam „w uproszczeniu” definicji pH 🙄
Moniko, audycja , jak wszysto co slyszalam z Waszego bostonskiego radia, no, sliczna. Swietne macie radio, znakomite, nie mam slow.
Nie mialam pojecia kto jest autorem „alternatywnego hymnu” i sadzilam, ze to znacznie starsza piosenka. Lubilam ja od pierwszego uslyszenia, ale chyba prawdziwie docenilam i wsluchalam sie w tekst wtedy, kiedy w pierwszych tygodniach po wstrzasie 9/11 spiewana ona byla niemal nieustannie, przez wszystkich, przy licznych okazjach upamietniajacych zabitych w atakach terrorystycznych. W tym kontekscie brzmiala ona jakos szczegolnie poignantly, bradzo poruszajaco, zawsze wtedy czulam klebek w gardle i poczuce wspolnotowosci, ktore bylo nam wtedy wszystkim tak bardzo potrzebne. I defiance.
Slusznie, Wodzu 😆 😆 😆
Ciesze sie, Heleno, ze Ci z tym Guthrie’m trafilam (i swiateczne usciski, z zalem, ze nie mozesz sprobowac mojego dzisiejszego cole-slaw, bo mi sie akurat wyjatkowo udal). 🙂
A radio mamy tu rzeczywiscie swietne – myslace, krytyczne, madrze przedstawiajace wiele stron i aspektow kazdej sprawy, choc niekoniecznie w pojedynczej audycji, bo czasem zamiast poswiecac czas antenowy temu, co juz ogolnie znane, czy ogolnie przyjmowane za pewnik, chodzi mniej utartymi sciezkami i zadaje ciekawe putania. I nie owija sie we flage przy byle okazji, bo to Nowa Anglia, i powsciagliwosc jest tu od dawna w modzie, przywieziona jeszcze w walizkach ze Starej Anglii.
Do Lozinskiego zajrzalam, ale tez mnie nieco ton zrazil, choc zgadzam sie z ogolna teza, ze wiedza z nauk scislych jest bardzo wazna i potrzebna wszystkim. Ale calosc jest napisana tak, ze moglaby wlasciwie rownie dobrze sluzyc za dowod, ze za malo godzin poswieca sie przedmiotom humanistycznym (ktore takze ucza krytycznego myslenia, jakby sie kto pytal – przynajmniej w porzadnym wydaniu). 😉 Jeszcze pare innych rzeczy mi sie przypomnialo, z Gombrowicza ma przyklad, ale za goraco, i musze wrzucic cos na grill…
Dla samej definicji WW warto było zahaczyć o pH. 😆
Maszyna też zresztą niezgorsza. 😀
A co do artykułu Łozińskiego: ja się tam nie obcyndalałem i zbyt naukowe fragmenty pominąłem 😈 , ale doczytałem do końca i pewne rzeczy do mnie przemówiły. A o niektórych dalej sobie myślę – na przykład, że trudności dogadania się często właśnie z konfrontacji nieuctwa z choćby względnym uctwem się biorą. Jak ktoś odrobinę jakiejś wiedzy, niechby i w praktycznym wymiarze w rodzaju akwarium, liznął, nie daje się tak łatwo przekonać różnym Biniendom, bo wyczuwa, że coś tu nie gra. A ktoś, kto nie liznął i lizać nawet nie ma zamiaru, nie tylko przekonać się daje argumentom nie rozumowym i nie naukowym, a tym, które mu pasują do uprzednich przekonań (to po troszę wszyscy robimy), ale i odrzuca wszelką dalszą dyskusję, bo czuje, że w każdym momencie może zostać „złapany”.
Choć może jeszcze gorsza wersja to ci, którzy liznęli powierzchownie, ale nie mają żadnej świadomości swojej ignorancji i opowiadają bzdury z okropną pewnością siebie. 🙄
Happy Independence Day, Moniko!
Coleslaw i grillowanie zgodnie z tradycja.
Za goraco i u mnie!
padam padam…
U Łozińskiego w pro-humanistyczne manifesty wdawać się już nie chciałem (myślę, że jak na jeden raz pro-katolicki i pro-muzułmański wystarczy), więc tu to dodam. Myślenie krytyczne nie jest domeną znających współczesne teorie fizyki i chemii. Można rozwijać je przy czytaniu Agathy Christie i Szaniawskiego czy Chestertona. Podstawowa tu wydaje mi się umiejętność oddzielania światów Byćmoże i Takchciałbym. Ktoś wychowany na przyzwoitej jakości literaturze nieufnie będzie widział pomysły ze szkoły Macierewicza, bo to jest kicz gorszy od meksykańskich seriali.
Moniko, ten Łoziński akurat o równowagę się upomniał, cytuję 😉 – Dla uspokojenia humanistów dodam, że technokrata, który nie zna historii i nie czyta literatury pięknej, to też matoł. Człowiek wykształcony to taki, który ma szeroką wiedzę ogólną, zarówno humanistyczną jak i przyrodniczą, a dopiero w swojej dziedzinie ma wiedzę wysoko specjalistyczną.
Niby oczywista oczywistość, ale niekoniecznie dla wszystkich. Sam chodziłem do klasy humanistycznej i wiem, jak w niej przedmioty ścisłe były traktowane. Jako zło konieczne tylko w szkole, które potem „i tak do niczego się nie przyda”. Było wręcz nawet pewnym szpanem podkreślanie, że się matematyki czy chemii nie rozumie i nie znosi, bo to znamionowało ducha wolnego i niepoddającego się żadnym idiotycznym ograniczeniom.
Ja za raroga robiłem 😳 , bo mi czasem szpas sprawiało przekształcenie jakiegoś wzoru, albo poczytanie o nibynóżkach. Ale przez to ogólne nastawienie „iii, humaniści, to im takich rzeczy za dużo serwować nie można, oni do wyższych celów są stworzeni”, nauczyłem się wiele mniej, niżbym chciał, zwłaszcza z fizyki, która była w mojej klasie na poziomie już kompetnie dramatycznym (w liceum, bo w podstawówce to właściwie było całkiem przyzwoicie). Czego naprawdę i szczerze do dziś żałuję.
Andsolu, na pewnym poziomie na pewno wystarcza po prostu zdrowy rozum, choć niekoniecznie chłopski. 😉 Ale są i takie sytuacje, kiedy nie wystarcza, bo trzeba argumentów konkretnych, a nawet specjalistycznych. I wtedy jest ważne właśnie to, żeby mieć świadomość własnej wiedzy i niewiedzy, odróżniać to, co się wie na pewno i rzeczywiście, od przypuszczeń, wyobrażeń, doraźnych konstrukcji, pseudonaukowości, etc. Dla mnie uczenie tego odróżniania to jest bardzo ważny aspekt wykształcenia. I wydaje mi się, że przedmioty ścisłe trochę bardziej uczą pokory, świadomości własnej niewiedzy, niż humanistyczne, w których – bądźmy szczerzy – często da się coś tam zablablać, bo twardych dowodów i tak nie ma.
To śpiewałem ja, humanista z krwi i – jak to pies – kości. 😆
Ach, coleslaw.
Znalazlam przepis na coleslaw z czerwonej kapusty.
O Lozinskim juz dzisiaj nie moge, Bobiku, bo i za goraco, i Andsol juz napisal o tym, o co mi chodzilo – ze myslenie krytyczne nie jest wylacznie domena „scislowcow”. A co mysli mlodziez w wieku licealnym to jeszcze inna historia, i w duzej mierze wynik slabej edukacji w obu dziedzinach (i tego, co ogolnie fruwa w powietrzu).
Z czerwonej kapusty brzmi calkiem zachecajaco, Heleno. Ja zwykle robie z tego, co mam pod reka, wiec nigdy mi nie wychodzi dokladnie to samo.
Kroliku, dziekuje. Trzymaj sie basenu i napojow chlodzacych przy tych upalach – moze nawet naraz. 🙂
Poniewaz dzisiaj jestesmy bez sil, wiec amerykanski piknik z okazji Czwartego Lipca zrobimy jutro. Mam juz apple pie, buleczki z sezamem, pyszne hamburgery organiczne, kolby slodkiej kukurydzy, musze zrobic tylko salatke ziemniaczana (w duchu austriackim) i voila!
Myślenie krytyczne jest domeną myślących krytycznie. W czym odrobina wiedzenia pomaga. Howgh! 😎
A poza tym – gorąco mimo pory, ale bez tradycyjnie słowiańskiego Bolesława. Przepraszam, tradycyjnie słowiańskiego Colesława. 🙂
Coleslaw byl rzeczywiscie tradycyjna surowka w mojej slowianskiej rodzinie. Bez majonezu, za to z posiekana cebulka, starta marchewka i jablkiem, i odrobina oleju i kwasku cytrynowego. I taki to slowianski coleslaw bedziemy zajadac do amerykanskiego hamburgera i kukurydzy z maselkiem jutro.
Niech zyje lato!
Bry! Bryk! Brykamy!
Fi! Fik! Fikamy!
Zielonego szukamy! Wagoniki cały czas się przetaczały pod oknem….
Optymizm zionie z pyska, strach w lustro spojrzeć, żeby nie pękło z nadmiaru entuzjazmu.
Do roboty!
Przeglądnąłem Łozińskiego oraz wpis Andsola, z którym się zgadzam. U Łozińskiego pełno skoków logicznych (jak się ma uczenie matematyki i fizyki do posługiwania się bankomatem???) i wątpliwych prawd. Jakoś trudno mi się przejąć tym, że skoro nie umiem podać definicji Ph to jestem mydłek. Mam wrażenie, że ważniejsze jest zdawanie sobie sprawy co to mierzy i do czego może służyć. Można to odwrócić zresztą, niech mi Łoziński poda kilka wspołczesnych definicji głosek czy fonemów. Nie wie? To co on się zna na świecie??? Nie rozumie języka, którym się posługuje! Łoziński najwyraźniej całkiem lubi tę encyklopedyczną wiedzę, o której z takim niesmakiem pisze.
Świeci i grzeje. Ufff. 🙂
Dzień dobry 🙂
Zgadza się, świeci i grzeje. Ale jeszcze nie na tyle, żeby się roztapiać, z czego skwapliwie korzystam i odwalam tę robotę, której już za godzinę-dwie wykonać nie będę w stanie.
No bo widział kto kiedy, żeby np. roztopione lody sformułowały poprawne pod jakimkolwiek względem zdanie i jeszcze je potrafiły wystukać? 🙄
Co do Łozińskiego – ja go nie będę bronić od strony encyklopedycznych definicji, bo sam się wczoraj przyznałem, że te kawałki sobie odpuściłem. 😈 Ale w jakiś nerw mi najwyraźniej trafił i podejrzewam, że to był nerw równowagi. 😉 Nie bez powodu przypomniała mi się moja klasa humanistyczna i coś w rodzaju poczucia wyższości moich kumpli nad „tymi ścisłowcami”. Bo my tu królowi-duchowi mościmy posłanko, a oni, wyrobnicy, tylko te kwadraty podnoszą. 🙄
Okej, moja psia szkoła to stare dzieje, ale i teraz często spotykam się z podobnym nastawieniem, że tak naprawdę liczy się wzniosłość, retoryka, loty i grzmoty, a zliczenie do trzech czy zmierzenie suwmiarką to zajęcie dla maluczkich i ograniczonych. I to mnie jakoś tam uwiera, z Łozińskim czy bez.
Psiakrew, już się roztapianie zaczęło. Znowu zdanie trudno na klawisze wpuścić. 👿
To może ja jeszcze zanim się roztopię i nie będę w stanie wystukać poprawnego pod jakimkolwiek względem zdania na miarę swego średniego wykształcenia.
Przeczytałem artykuł K. Łozińskiego kilka razy, aby zrozumieć o co mu w nim chodzi. I muszę uczciwie powiedzieć, że jestem matołem, furda że nie znam definicji pH, a jak już autor mi ją podsuwa, to terminy w niej zamieszczone wymagałyby dalszych studiów i poznawania dalszych definicji, które by pewnie zawierały nowe terminy, a te tez by wymagały… i tak dalej…, to jeszcze nie umiem zrozumieć czytanego tekstu.
Więc postanowiłem się skupić na dwóch tezach, które autor stawia na „grubo”
1. – „bycie humanistą nie wymaga bycia nieukiem”
2. – „człowiek, który nie potrafi opanować matematyki i fizyki na poziomie szkolnym, to nie humanista, tylko matoł”
Zawsze mnie fascynowały twierdzenia, co do których twierdzenia odwrotne były prawdziwe (postrzegałem w nich jakąś doskonałość), więc:
1. – bycie nie humanistą wymaga bycia ukiem
2. – człowiek, który potrafi opanować matematykę i fizykę na poziomie szkolnym to humanista, a więc nie matoł
Tedy więc – skoro opanowałem matfiz na poziomie szkolnym:
1. jestem humanistą
2. nie jestem matołem (w wersji łagodnej – nieukiem), więc jestem ukiem
Konkluzja: ale skoro jestem ukiem, to nie mogę być humanistą.
To ja powiem, że byłem po jeszcze innej stronie, w klasie biol-chem. Pan od biologii kazał wyrzucić podręczniki i kupić ze dwa akademickie z listy, co wystarczyło na cztery klasy. A pani od polskiego kazała wyrzucić podręczniki i jechaliśmy na jej wykładach + teksty źródłowe. To była dobra szkoła, kiedy awansowałem na studenta zauważyłem, że ja jeden potrafię notować, a nie pisać co pan powiedział. 🙂
No nie, Klakierze, to nie jest jedyny słuszny wniosek. 😆 Można i tak: bycie niehumanistą wymaga bycia ukiem, a/i bycie humanistą uctwa nie musi/nie powinno wykluczać. 😎
Ale tak po prawdzie, to w tej chwili nie jestem nawet pewien, czy mam głowę, a co dopiero jakąś jej wnioskującą zawartość. Roztopy coraz potężniejsze. 😯
No widzisz, Wodzu, jak będziemy kiedyś sprawdzać notatki z posiedzeń blogowych, masz dużą szansę na piątkę z plusem. 😈
Ogloszenie drobne:
Lozinskiego podrapie gratis.
😈
Jako osoba o racjonalistycznej konstrukcji miewałam w młodości odjazdy w kierunku matematyki, mimo że chodziłam do szkoły muzycznej (połączonej z ogólniakiem). Ale miałam to szczęście, że trafiałam na dobrych matematyków. W równoległej klasie uczyła jakaś totalna kretynka, w efekcie nawet największe matoły z naszej klasy nie ściągały na maturze, a z równoleglej wszyscy jak jeden mąż…
Dużo zależy, na kogo się w szkole trafi. Szkoła, w której nie uczy się myśleć, jest nic niewarta. Niestety efekty są powszechnie widoczne.
Uctwo w gruncie rzeczy na tym polega: na dyscyplinie myślenia. W czym nauki ścisłe pomagają. To oczywista oczywistość, o której faktycznie wielu tzw. humanistów zapomina.
Colesław przez ł – taką pisownię widziałam nawet osobiście, a polską wymowę tego słowa słyszę wyłącznie 😆
A pewnie, że zależy, na kogo się trafi. Widomy przykład tego miałem w liceum, kiedy odszedł nasz pierwszy historyk, a na jego miejsce przyszła historyczka, którą dość szybko obdarzono znaczącą ksywką Torba. Historyk miał bardzo niekonwencjonalne metody nauczania i oceniania, na jego lekcjach klasa zamieniała się w klub dyskusyjny i piątki dostawali ci, co najwięcej pyskowali. 😈 A Torba odpytywała z wykutego i wszelkie przejawy samodzielnego myślenia tępiła z zapałem. Niby ta sama szkoła, a dwa różne światy.
Chyba nie muszę dodawać, że Historyk miewał notoryczne pieriepały z władzami oświatowymi, co Torbie się nigdy nie zdarzyło. 🙄
Ja matematyki uczylam sie wylacznie w Zwiazku Radzieckim, gdzie nie bylo zartow. Po przyjezdzie do Polski nie musialam, bo bylam o dwa lata do przodu, a potem, juz w liceum kanoniczek w Lublinie (na Podwalu – – to informacja dla Irka) rozmawialismy przez 4 lata na kazdej lekcji matmy na temat 17 wrzesnia 1939 r. czyli dokladniej „wbicie noza w plecy Polski przez Sowiety”. Ja dla czystej fantazji i z przekory nauczylam sie troche sama, ale rzadko sie przydawalo.
No nie może być, Torba? Od historii? Tępiąca i prawomyślna? 😯
Wszystko się zgadza co do szczegółu. Czy my nie chodziliśmy do tej samej szkoły? 😯
Takiej łajzy jeszcze nie było 😆
O, rany! Kolo nas aresztowano jakichs jihadis, nadaje nasza E… Mam nadzieje, ze nikt z naszych chlopcow od taksowek kolo stacji metra.
Zaraz będę musiał wyruszyć na „patelnię”, więc tylko krótko napiszę do Bobiku.
Bobiku, ja się w ogóle nie zgadzam z tymi wszystkimi podziałami na „humanistów” i „ścisłowców”. To są jakieś bzdurne mity na poziomie edukacji podstawowej/ogólnej.
Ładny przykład podaje Dora, że wystarczy „jakaś kretynka” po drodze i już jesteś „humanistka”.
A przy okazji poszukiwania potwierdzenia swego myślenia o tej ogólnej Humanistycznej praktyce kształcenia, napotkałem to:
„W.T. Harris wyróżnił „pięć okien duszy” (matematyka, geografia, historia, gramatyka, i literatura/sztuka)”.
Jeśli do tego dodać nowe pokoje gmachu – fizyka, chemia i biologia, to w zasadzie mamy ukształtowane pojęcie Humanisty w edycji wykształcenia podstawowego/ogólnego, co w obecnych realiach polskiego systemu oświaty zawiera się w tworze – gimnazjum, czyli miejsce służące gimnastyce.
No, tak. Jest w newsach:
http://www.bbc.co.uk/news/world-18720213
Wodzu, albo to była ta sama szkoła, albo wskazuje to na pewną uniwersalną prawidłowość – każdy musi nieść swój krzyż, pardon, swoją Torbę. 😈
Klakierze, wiadomo, że różne podziały są umowne, często nawet doraźnie przyjmowane „dla potrzeb rozmowy”. Jeżeli z grubsza wszyscy wiemy, o czym mowa i mamy poczucie, że mówimy mniej więcej o tym samym, to już dobrze. 😆
Ale podział na klasy humanistyczne i mat-przyr istniał (istnieje?) całkiem realnie. 😉
A moze bys, Bobik, zwrocil uwage na to, ze bylem o krok od smierci w zamachu terrorystycznym? Ze wyrwalem soe z lap meczenskiej smierci?
Ale co tam, jakis stary Kot, prawda? 👿
Zara, Mordko, wszystko po kolei. Jeszcze newsa nie zdążyłem przeczytać.
No, rzeczywiście, tuż koło Mordkowego garażu część z tych terrorystów capnęli. 😯
Chyba trzeba Staremu Kotu dać jakiegoś bażanta dla uspokojenia skołatanych nerwów.
I pol litra.
Humanista z matfizem w jednym stali rzędzie
okiem łypią na siebie, który lepszym będzie,
dyscyplinę wybrali bardzo popularną:
jak przygruchać Marysię – kobitkę figlarną.
Humanista w diapazon wysoki uderza
deklamować poezję Marysi zamierza
zacząć chce od Hafeza, to poezja znana,
erotykiem Marysię zwalić na kolana…
Matfiz jest, jak wiadomo, umysł bardzo ścisły
wyprowadzić gotowy wzór na sukces przyszły
znajomością materii imponować zatem:
e równe em ce kwadrat –humanisty katem…
Tak sobie kombinują, tracąc czas pospołu
a tymczasem Marysia z innym poszła zgoła…
Niczego on nie wiedział i nie deklamował,
ładną gębę pokazał, sylwetkę sportową,
by Marysi zapału niczym nie zniweczyć
uśmiechnął się szeroko i zabrał do rzeczy…
Kiedy bowiem Marysia ma takie życzenie,
to ostatnią jest rzeczą chłopa wykształcenie…
Przewodnik dla idiotow o bosonach, kwarkach i innej zarazie:
http://www.bbc.co.uk/news/magazine-18708741
Zeenowy prawie-sonet – piekny i madry. 😈
W obie strony rzecz działa, bo i chłopu wisi
w chwilach pilnej potrzeby kształcenie Marysi. 😈
Kocie,
półł litra? 😯 proszę 😆
http://www.youtube.com/watch?v=y-MHLw5QTyA
A dlaczego ciągle tę Marysię szarpią, hę?
Czy to mało imion na świecie: http://dzidziusiowo.pl/baza-imion/imiona-zenskie-1
Wypraszam sobie i protestuje, nie jestem sierotką, poczciwą Marysią, Marychą, słodką Marysieńką nie znoszę krasdnoludków itp, itd.
Mogę być Mańką ( z Pragi ewentualnie)
Cisną mi się na ust korale nieparlamentarne słowa, to chyba z upału.
Nie tyle to kształcenie, ile widok warty
grzechu chłopa zniewala, no a zwłaszcza kształty…
A na serio, to już sama nie wiem.
Zdarzyło mi się zadurzyć w człowieku chyba pod osiemdziesiątkę, z powodu niezwykłego życiorysu z bardzo dramatycznym rysem (śmierć ukochanej, którą operował jako świetny chirurg na Węgrzech), erudycji, nietypowego wyboru drogi życiowej (osiadł samotnie na głuchej wsi na Mazurach), niesłychanej wolności, szerokości duszy nieokiełznanej. 😀
Ale zrobił też na mnie wrażenie wielki, silny chłop z Kuby, który w hotelu w Moskwie wtargnął do mojego pokoju i porwawszy mnie na ręce (bagatela) pyrgnął na łoże.
He, he, he. Przez chwilę zastanawiał się czy nie ulec namiętnej nawałnicy. 😆
Człek nigdy nie wie, jakie go w tym temacie czekają zaskoczenia.
Sorry, ja się zastanawiałam.
Może on też? 🙂
No coś takiego, czyżby to było typowe dla Kubańczyków bawiących w demoludach? Byłaś blondynką może?
Mieliśmy stypendystę z Kuby, miły sympatyczny chłopak był, wydawało się. A zatem my też byliśmy mili dla niego. Aż kiedyś nagle wziął i rzucił się na naszą koleżankę( jedyną blondynkę w towarzystwie) i wlókł ją do łoża swego.
Narobiła wrzasku i odsiecz nasza okazała się skuteczna. A on nie bardzo mógł zrozumieć o co nam chodzi, skąd ta interwencja zbiorowa.
Niedługo potem wrócił na Kubę, zapanowawszy uprzednio nad swoją chucią 😉 .
Jesteście rasistki 👿
E tam, zaraz rasistki. Może tylko antykubistki? 😈
WW, chyba to nie jest kwestia różnic rasowych, tylko kulturowych i temperamentu, czy też jego ekspresji.
Bo pamiętam jak dziś jego argument ” no przecież uśmiechała się do mnie”. Zastanawiająca była tylko gwałtowność w dążeniu do celu, żadne tam zaloty, gra wstępna itp. Żadnych wcześniejszych sygnałów z jego strony, świadczących o tym, że dziewczę mu się podobywuje.
W kwestii ciśnięć na łóżko: może stało napisane na czole: „jestem kobietą”? Dla niektórych nacji napis „jest kobietą” znaczy „moja ci ona”. I dlatego nie sądzę, by wszystkie kultury były tyle samo warte. Bo, cholera, mogłem począć się z napisem na czole „jestem kobietą”.
O ocaleniu Kota Mordechaja (bo byłby drugą ofiarą, wkrótce po Rushdie), słusznie mówią, że kot ma 9 lives (przez przyzwoitość nie powiem po polsku).
O Torbach: po tutejszemu o osobach nie do wytrzymania mawia się mala sem alça – walizka bez uchwytu.
O uwadze Wielkiego Wodza, powinien wraz z Bobikiem być zapraszany na wszystkie seminaria gdzie dokształca się i recykluje się nauczycieli, by swoje świadectwa przekazywali – zaszkodzić nie może to, a kto wie czy ten i ów pedagog nie zastanowiłby się co on wyprawia w szkole.
Kuba wyspa jak wulkan gorąca 😉
Zmoro, teraz to anegdota, ale w on czas nie było mi do śmiechu.
Chłopa pierwszy raz na oczy zobaczyłam, jemu wystarczyło, że mnie kilka razy zobaczył w przelocie i uważał, że my znakomi.
Moje dołeczki w policzkach mu się podobały. 😆
Też był zdziwiony, o co chodzi, ubędzie mi, czy co?
Szczęśliwie mieszkał tam też mój znajomy, który szczęśliwie zadzwonił, więc mogłam wezwać pomoc.
Z Twojego opisu wynika, że to może jakiś stały zwyczaj.
A może znaczenie miał fakt, że należeli do wybrańców narodu, którym dane było wyjechać na studia czy stypendium poza Kubę.
I jako tacy pozwalali sobie na więcej. Nie wiem.
A może po prostu kwestia obyczajowości.
Miałam znajomą Polkę w Kolonii, która wyszła za mąż za Turka. Znakomity facet, kompletnie wyzwolony spod wszelkich kanonów wyniesionych z domu rodzinnego w Turcji.
Jak jego turecka rodzina odwiedzała ich w Niemczech, to serwowali im głównie wieprzowinę ( bo tania była) wmawiając, że to mięso indyka 😉 .
I przed wyjazdem do Turcji, jak zobaczył, że ona pakuje do walizki mini i szorty, powiedział, że raczej się jej one nie przydadzą. Dziewczyna rezolutna była i uwagami męża się nie przejęła. No to powiedział ” Rób jak chcesz, ale zobaczysz, że będzie Ci niemiło”.
Oj tam, oj tam. Na miejscu wybrała się w jego towarzystwie do miasta wystrojona w mini i mimo jego obecności narażona byla na dość obcesowe zaczepki. Szybciutko wróciła do domu teściów i mini i szorty ulic tureckich już nie ujrzały 🙂 .
http://www.teologiapolityczna.pl/piotr-nowak-hodowanie-troglodytow/
To potwierdza wypowiedzi moich znajomych, wykładających historię sztuki i psychologię na uznanych polskich uczelniach, że nie wolno im prowadzić odsiewu studentów, bo za studentem idą pieniądze. Każdy z nich niezależnie od siebie twierdzi, że na roku są maksymalnie 2-3 osoby, które mają predyspozycje do studiowania.
Reszta się kompletnie nie nadaje.
A należałoby sądzić, że te kierunki wybierają młodzi z zamiłowania do przedmiotu.
Fajnie. Czyli mędrcy wyprowadzą się z myśleniem poza uniwersytety, a zamiast uniwersytetów będą zasadnicze szkoły zawodowe trzy- i pięcioletnie, od brygadzistów wymagamy doktoratu.
Niby już tak jest, ale czy trzeba to utrwalać dla wygody i dobrego samopoczucia mędrców?
Wielki Wodzu, porządna zasadnicza szkoła zawodowa powinna być jak uniwersytet. Jak myślisz, dlaczego takich elektryków, jak elektryk Heleny, już nie robią? Bo taki elektryk musi myśleć, twórczo i krytycznie 😉
http://tadeuszbartos.natemat.pl/22023,oglupianie-narodu-przestepcy-z-ministerstwa-edukacji-i-ministerstwa-szkolnictwa-wyzszego
(na stronie)
Zmora miota artykułami niczym „katiusza”.
Doczytałam. I mam siły tylko tyle, żeby powiedzieć: Dobranoc Wszystkim. 😀
Dobranoc Mar-Jo 🙂
Czy to Ty orzesz, czy Tobą orzą, czy jedno i drugie? W każdym z trzech podpieram i podtrzymuję 🙂
Haneczko, mną oczywiście! 😀
I była pieruńska burza, i awaria w łazience…. Hydraulik pojawi się jutro rano. Znalezienie fachowca na szybki termin graniczyło z cudem. A rozmowa telefoniczna z prawdziwym Bawarczykiem to wyższa szkoła sama nie wiem czego. 😀
http://www.youtube.com/watch?v=fsXUXCVqhdw&feature=related
Na mój psi rozum, jest jakiś nonsens w ciągłym przesuwaniu poprzeczki nie tyle wyżej, co dalej i dalej. Teraz naprawdę wykształceni mają być doktorzy, za 10 lat pewie dopiero profesorzy, a co za lat 20? I ile będzie kosztować takie kształcenie dziesięcioleciami?
Ranga jakiegokolwiek stopnia kształcenia zależy od stawianych na nim wymagań. Proste jak drut. Jak się od studentów nie wymaga, obniża się rangę studiów. Jak się przestanie wymagać od doktorów, obniży się rangę doktoratów. Tylko że z każdym kolejnym szczeblem zabawa jest coraz droższa. W dużej mierze dla podatnika.
Hydraulik zadomowił się na tym blogu na ament 😉
Mar-Jo, jeżeli rozumiesz po bawarsku, to orzący nie są żadnym problemem 😉
Oj, Mar-Jo, już sam nie wiem, czego bardziej współczuć – orki, awarii, czy rozmowy telefonicznej z Bawarczykiem. Wszystko to można zaliczyć do kataklizmów. 🙁
Spokojnie, dałam radę, żyję i nawet nie mam ochoty na spanko, mimo zmęczenia.
Namierzyłam już sklep z gruszkówką Zinselhofa i kupię przed wyjazdem do domu kilka butelek. Strasznie ufam Bobika ocenie tej gruszkóweczki. 😀
Bobiku, kasa, zapominasz o kasie. Ta droższa jest daleko, bliższa ciału koszula. I co z tego, że pozór? To samo jest w ponadgimnazjalnych. W gimnazjach zresztą też. I w podstawówkach. Trzeba przemielić i wypchnąć dalej. Jeszcze trochę, a nie będzie nawet pozorów sita. Pocieszam się tylko tym, że potem wahadło ruszy w drugą stronę.
http://www.youtube.com/watch?v=qwJPBdBkPng
Rozumieć po bawarsku, jak się nie jest Bawarczykiem? 😯
Kiedy w w tutejszej telewizji gada jakiś prawdziwy Bawarczyk, dołem lecą napisy z tłumaczeniem na Hochdeutsch, żeby prawdziwi Niemcy wiedzieli, o co biega. 😈
Nie przypominam sobie Janickiego w takiej euforii 😉 http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1528403,1,czego-dowiedzielismy-sie-o-sobie-dzieki-euro.read
Gruszkóweczkę oceniała również Helena oraz Królikostwo i nikt sobie nie krzywdował. 🙂
Poległam. 🙁 Kupiłam nowego laptopa, jakimś cudem zainstalowałam na nim minimum narzędzi, wymieniłam gwizdek do internetu, sprawdziłam (kolejny cud!), że nie wyczerpałam bynajmniej liitu transferu danych, a internet nadal mi się rwie. 👿 Przyjdzie jednak szukać pomocy. 🙁
Mar-Jo, może Ci się przyda 😉 .
http://www.sueddeutsche.de/muenchen/essensangebote-in-muenchen-guide-zum-billigspeisen-1.1058252
To znaczy, Ago, że może wcale nie lapek był winien i kupowanie nowego nie było potrzebne? 😯
Uuu, wobec czegoś takiego chyba nawet szczepienie przeciw wściekliźnie by mi nie pomogło. 👿
Ani gruszkówka 🙁
Spoko, było potrzebne, bo ten stary migotał. Oprócz rwania. 😈
A ten internet to taki bez drutu? No to trzeba do operatora, a on duży jest, nierychliwy i ma bardzo dużo procedur. 🙂
W tym artykule Janickiego powtarza się myśl, która mnie też przez łeb przeleciała – że Euro było swego rodzaju demonstracją „prawdziwego końca żelaznej kurtyny”.
I jeszcze ten cytat moją uwagę zwrócił:
Tym bardziej na tym tle ponure ekscesy kiboli wyglądały na wyczyny przybyszy z obcej planety Terror, niechwytających nowego stylu. Nigdy dotąd kibole nie wyglądali tak anachronicznie i beznadziejnie; zostali powszechnie potępieni i wyszydzeni.
No i o to przecież chodzi, żeby pewne zachowania stały się obciachowe. To lepiej działa niż jakiekolwiek zakazy.
A tu jeszcze linka futbolowa dla Haneczki – trochę starszawa (linka, nie Haneczka), ale i tak się dobrze czyta. 😉
http://wyborcza.pl/1,75248,12052030,Pilch_i_Kuczok_o_Euro__Wielki_niepoczytal_Wlochow.html
Bobiczku, mnie starszawa nie przeszkadza 😉
W jednym się z panami nie zgadzam. Mnie tkanie Hiszpanów ogromnie się podobało, bo ono nie było dla tkania (dla zamęczenia, owszem) potem szła błyskawiczna, mierzona akcja. Żadna tam śmierć piłki. Niech reszta pokombinuje, jak to pokonać. Przecież ta zabawa, w każdym sporcie, na tym polega 🙂
Mnie akurat też trochę ticatacanie przeszkadza, bo od strony dramaturgii mecz jednak na tym traci. No, ale nie da się ukryć, że skuteczne to jest. 🙂
No patrz, a dla mnie dramaturgia zyskuje 😀 Fascynujące, jak długo i z jakim skutkiem da się od do, gdy przeciwnik bardzo przeszkadza. To są sekundy i ułamki sekund. Trzeba być, znaleźć się, ogarnąć całość w mgnieniu oka. Aż do 4:0, a mogło spokojnie być wyżej. Podziwiam maestrię. Niech inni spróbują tak tikać i z takim skutkiem, albo wymyślą coś jeszcze.
Nawiasem. Włosi umieli, ale bardzo krótko. Bardzo to były ciekawe mistrzostwa 🙂
Powoli czołgam się do spanka. Dzisiaj/jutro też jest dzień.
Dobranoc 😀
I to jeszecze jaki, haneczko!
Dalej gorac, ale nie narzekam tylko laduje sie sloncem na zapas.
Hiszpania wspaniala! Ale, na ten przyklad moj maz, nie jest zainteresowany zadnymi mistrzostwami w pilke nozna, w ktorych nie gra Brazylia. Najpierw jest Brazylia, a potem dlugo dlugo nic.
Siodemeczko, Manka z Pragi jak najbardziej dla ciebie:
http://www.youtube.com/watch?v=7wXxN7u22pM
O siedzeniu w lawkach dokad zmarszczki nie zaczna zlobic twarzy, a mlodzi profesorowie sa ok. 50-tki, pisalam juz tutaj nie raz. Niektore zawody obudowaly sie coraz wyzszymi kryteriami. Np audiolog w USA musi juz miec doktorat, zeby dostac licencje. Nie wiem ile lat trzeba by trzymac w szkole neurochirurga.
Bobicza gruszkowke polecam z reka na sercu.
Gdzie pani Środa oglądała fallusy, że jej piłka wydaje się falliczna? To pytanie, nie atak na jej ogląd świata, bo w końcu w tej dziedzinie tyle już wymyślono, że wszystko jest możliwe…
Bry!
Obawiam się, że ekscesów słowotwórczych dzisiaj nie będzie…. Ino wątłe fik.
Wczoraj w nocy było bum, ba bum, brrrrrruuuuuuum. Burza, znaczy się. Nieco się rozładowało, bo lepko było niemożebnie. Tak późno się zorientowałem, że się burzy, że mi jedną koszulinę zwiało, drugą wywiało. Ale nie z grzbietu, ino z balkonu. Jak przestało lać tylko po prostu padało, poszedłem szukać zguby. Była!
Ale teraz znowu się upalisko zapowiada…. Ech.
Dzień dobry, 🙂
we własnym imieniu. Żadne tam P.O.
Upały, upały, upały, o burzach tylko wieści
Złe klimaty dla sercowych 🙁
Ale przynajmniej koszuliny schną w oka mgnieniu
Wielki Wódz ma wielką pamięć. 😆 Laptop był niewątpliwie do wymiany. Ale szczepienie rzeczywiście by nie pomogło, bo męczyć się informatycznie przez kilka godzin – a talentu nie mam do tego za grosz – tylko po to, żeby na koniec odkryć, że sieć mnie nadal nie chce… Wrrrr 👿
Aga, to faktycznie bezdrutny Internet? Znaczy się komórkowy? A w różnych miejscach w domu jak działa? Poza domem?
Jak WiFi, to bardzo prawdopodobne, że na jednym kanale jest dużo użytkowników. Albo zmienić kanał (routery same wybierają, trzeba pobawić się samemu), albo jednak kabelek…
Dane, dane…. that’s elementary.
Tadeuszu, ja się po babsku skarżę – tzn nie oczekuję, że rozwiążecie mój problem, stąd pewne skąpstwo w dostarczaniu danych. 😉 No dobrze, także stąd, że jeśli chodzi np. o kanały, to mogę coś powiedzieć o tych w Amsterdamie i tych w zębach, ale te internetowe… terra incognita 😳 Skarżenie się, poza przynoszeniem niejakiej ulgi, ma też funkcję meldunkową: melduję, że nadal nie łapię linek, 🙁 a dostęp mam tak porwany, że nie mogę brać udziału w żadnych koszyczkowych dyskusjach, choć gadatliwość, pomimo upału, bynajmniej mi nie opadła. 😉
Dzień dobry 🙂
Deszczem dla potrzebujących znowu mogę służyć. Bo u mnie się już naupaliło (wielkie mi mecyje, raptem 3 albo 4 dni) i postanowiło, że wraca do zimnego lujania. 👿
Zwłaszcza Irkowi bym podesłał, bo mnie ta jego pogoda nie dla sercowców jakoś niepokoi. 🙄
Ago, znajdź Ty szybko tego fachowca, bo ten blog przecież gadułami stoi. 😆
Andsolu, może Środa oglądała fallusa, że tak powiem, od spodu? W tym miejscu zwykle są pewne piłkopodobne krągłości, które przez pomyłkę można wziąć za obiekt właściwy. 😉
U Irka ma padać w niedzielę i poniedziałek – mam nadzieję, że z trwalszym skutkiem, niż u nas. Pogoda kiepska dla sercowców, migrenowców – pewnie dla wielu innych też, ale dyskomfort tych dwóch grup akurat najbliżej mnie dotyka. A mój tata, wyobraźcie sobie, przy tej pogodzie, jak co tydzień szalał wczoraj na korcie tenisowym. 😯
Przyniesione od Pani Kierowniczki do podzielenia sie:
http://www.youtube.com/watch?v=VOzWzrpQAE8&feature=share
Czuje sie zarazony na reszte dnia 😈
Bobiku, czy Ty musisz używać takich obrazowych porównań?
Oczyma duszy ujrzałam panią profesor i … 😉 .
A propos skarżenia się bez oczekiwania na rozwiązanie problemu (co wcale nie tylko babską przypadłością jest, mogę z pamięci wymienić chłopów, którzy również uprawiają ten sport). Jedna moja kumpelka, w bardzo dalekich krajach mieszkająca, zjechała właśnie odwiedzić mamę w Krakowie. Mama dość wiekowa, więc ma różne takie swoje, m. in. lubi sobie ponarzekać dla narzekania i wszelkie próby szukania rozwiązań dla jej problemów wręcz ją irytują.
Mama posiada również osobistego wroga, odpowiedzialnego za wszystko, co złe i jest to sąsiad z góry. Więc kiedy ostatnio rozległy się jakieś straszliwe hałasy, walenia i krzyki, było jasne, że obwiniony zostanie ten wstrętny sąsiad. Na próżno kumpelka dowodziła, że hałasy niedwuznacznie dobiegają z dołu – mama wiedziała swoje i kontynuowała litanię zarzutów pod adresem wiadomego drania. W pewnym momencie kumpelkę hałasy na tyle wściekły, że wezwała policję. Mundurowi przyjechali, włamali się do mieszkania poniżej i wyprowadzili stamtąd sąsiadkę, która miała atak psychiatryczny, nie pierwszy już, stąd wiadomo było, że trzeba ją ciupasem odstawić do kliniki. Kumpelka zeszła na dół, żeby pogadać z policjantami, reszta bloku też się zbiegła, no bo coś się dzieje i przy okazji towarzyskich pogaduszek okazało się, że sąsiada z góry w ogóle nie ma na miejscu, wyjechał na wakacje.
Mundurowi skończyli robotę, kumpelka wróciła do mamy i mówi jej, że sprawa hałasów załatwiona, to była sąsiadka z dołu, a sąsiad z góry w ogóle wyjechany, nie miał z tym wszystkim nic wspólnego i może nie należy go obwiniać o wszystko jak leci. Mama spojrzała na kumpelkę nieprzychylnie i z wyrzutem, rozpłakała się i wychlipała żałośnie – no powiedz, no powiedz, za co ty mnie tak nienawidzisz? 😯
Dzień dobry,
wiedziałam, Kocie, że ci się Pani Alicja spodoba 🙂
Tu jeszcze późniejszy wywiad:
http://www.youtube.com/watch?v=_Gd02AyjIiU&feature=related
I pisany:
http://www.thejc.com/node/29251
A tu gra jej syn – ten, co przeżył z nia Terezin:
http://www.youtube.com/watch?v=DaP2zHlm6SY
Był znanym wiolonczelistą.
No to pewnie Pani Kierowniczka wiedziała, że i mnie się spodoba. 😀 A zresztą komu Pani Alicja mogłaby się nie spodobać? Rzadkiej urody osoba. 🙂
Rafie „is currently unavailable”, ale sama Alice jest cudem natury. Nie dlatego, ze jest taka stara, ale jej entuzjazm i wiara, ze zyje w najlepszym ze swiatow, gdzie ktos pisze list z Alaski i mozna go czytac w tym samym momencie!
Gdzie tam stara. Z takim apetytem na życie nie można być starym 🙂
Zwróciłem uwagę na jej prostą receptę – jeżeli jesteś pogodny i lubisz innych, to oni też cię lubią i życie ogółem robi się cudne (nie słowo w słowo zacytowałem, ale sens był taki). Moje szczenięce doświadczenie życiowe mówi mi, że nie w stu procentach się to sprawdza (zawsze się znajdą programowi zazłemacze, którzy i w całym dziurę znajdą), ale w tylu, że warto zaryzykować. 🙂
A z moich obserwacji wynika, że najbardziej zadowoleni z życia są ci osobnicy, którzy lubią wyłącznie siebie i nikogo poza tym.
I się nieustannie dziwię, jakim cudem może im być dobrze ze sobą.
A takich jak p.Alice jest zdecydowana mniejszość, ale są na szczęście i to oni powinni być drogowskazem. Trza brać przykład i dodatkowo grać w tenisa jak tata Agi, albo chociaż w bierki 😉 .
E, na mnie ci osobnicy (-czki) zakochani w sobie z wzajemnością wcale nie sprawiają wrażenia zbytnio szczęśliwych. 🙄 Może odbieram na innych falach niż Zmora? 😉
Z gier zdecydowanie spacery i uprawianie ogródka. Ja się stosuję do zasady Churchilla: no sports. 😆 Późnych tenisistów i biegaczy mogę podziwiać, ale nie naśladować. 😛
Są kompromisowe sporty, uprawiane na siedząco, ale trzeba bardzo uważać, bo między szachami i wioślarstwem jest znacząca różnica.
Ad zmora 6 lipiec 12, 12:57
Przeważnie mają jeszcze umiejętność skupiania wokół siebie „dworu”.
– „Ty nic teraz o nas nie wiesz” – mówi dawniejszy kumpel i nawet nie dostrzega, że mam zminimalizowane do bezwzględnego minimum chęci cokolwiek wiedzieć, nauczony poprzednimi doświadczeniami przeszłości, gdy kiedyś chciałem.
Ludzie zakochani w sobie lubią obdzielać otoczenie swoim życiem, zupełnie się nie interesując życiem innych.
Wodzu, a może zamiast szachów być pokerek? Bo jak już sport siedzący, to niech chociaż będzie z mocnymi wrażeniami. 😈
No tak, przy szachach się nie pali i nie pije whisky. Też nie preferuję. 🙂
w sprawie sportów ekstremalnych i siedzących
złożyć chciałem kategoryczne dementi :
nie najlepszym miejscem dla uprawiających
jest pokerek w apartamentach San Quentin.
No, przepraszam, ja nie jestem taki głupi,
by w pokerka rżnąć na jakichś Montelupich,
jakby pytał kto, to bez wątpienia wolę
w hazardowe gry po prostu grać na stole. 😎
Uff, możemy odetchnąć. Gowin jest, jak się okazuje, szalejącym liberałem. 😈
http://wyborcza.pl/1,75248,12081464,Gowin__nie_jestem_katolem.html
Dawnych wspomnień czar:
http://www.youtube.com/watch?v=FYtHMyDylik
Jeszcze o wyższości internetu na drucie.
Spotkała mnie wczoraj wielka przykrość, bo wilgotność powietrza przekroczyła 300% czy coś koło tego i tytoń do skrętów nie chciał się wbijać w ogóle, to było bardzo frustrujące. Gdybym był blondynem, położyłbym na kaloryferze, ale że już nie jestem, pomyślałem i położyłem na modemie. Teraz ma znakomite parametry (tytoń, nie modem). Z internetem bez drutu musiałbym iść do kiosku i zapłacić trzy razy więcej za monopolowe fajki, niedobre zresztą. O. 😈
No tak, ale Aga nie pali, to po co jej modem? 😆
No bo modem fajny jest, dostarcza emocji, zwłaszcza po burzy albo jak sąsiad włącza piekielną spawarkę, to nigdy nie wiem, czy modem już ducha wyzionął, czy jeszcze nie 😉 .
W ciągu sześciu lat cztery modemy mi w ten sposób poszły 🙁 .
Dzień dobry. 😀
Pan hydraulik był rewelacyjny. Awaria usunięta. Trzecie pokolenie hydraulików w jego rodzinie.
Zmoro, dziękuję za linkę. Dostałam duuużą zaliczkę i jem chyba nie gorzej niż JKM Elżbieta II. 😉
Bobiku, ja mam spore telefoniczne doświadczenie z Bawarczykami. Ale większości przekazywanej treści po prostu się domyślam. 😀
Ooo, to Wielki Wódz też kręci 😀
Z siedzących uprawiam pasjanse.
Mar-Jo, same dobre wieści, i tak trzymaj 😀
Mar-Jo, przyjemnego pobytu!
I jak Ci się podoba Monachium? Ja bardzo lubię to miasto – czyściutko, fasady domów nawet na przedmieściach poodnawiane.
Ogrom zieleni, mnóstwo do zwiedzania, Bawarczycy nie mówią tylko śpiewają i są skorzy do żartow.
Jakbym mogła wybierać miejsce do życia, to chętnie bym tam zamieszkała. Położenie idealne, w góry blisko, do Włoch żabi skok, do Polski zaledwie 600 km, tylko do Skandynawii trochę daleko 😉 .
Taaak – i tak już większość fachowców, którzy miewają ze mną do czynienia, ma mnie za blondynkę, chcecie mi już do reszty zepsuć reputację? Poproszę modem dla niepalących. 😯
Co do samozsiebiezadowolonych (jak ten polski jest podobny do niemieckiego) to czasami siedzą w Dziurze Strasznej Prostoty. Chodzi o to, że jak ktoś mówi, że coś jest bardzo proste, to mu wierzę, po powtórzeniu zdania przypuszczam, że ma mnie za kretyna (może i ma rację), ale po piątym podkreśleniu jego zdania zaczynam zastanawiać się jakim szyfrem on mówi i o co mu naprawdę chodzi.
Przypuszczam, że taki szczerze samozsiebiezadowolony, przyłapany na tym, że się śmieje jak głupi do sera, próbuje to ukryć a potem mówi, że on bardzo przeprasza i nie wie czemu się tak śmieje jak głupi do sera.
Na spacer zabrano mnie dziś do chińskiej knajpy, gdzie nażarłem się, za przeproszeniem, kaczki. Ale nie o kulinariach chcę, tylko o wstrząsającym dziele sztuki, które tę knajpę, a właściwie parking przy niej, zdobi i gościom konsumpcję umila. Wygląda to tak:
http://mw2.google.com/mw-panoramio/photos/small/72809227.jpg
Długo zastanawialiśmy się, czy jest to pomnik poległych w boju z kaczką (twarda dość bestia była), czy raczej bohaterów, którym udało się to starcie przeżyć. Ale w końcu doszliśmy do wniosku, że jest to Pomnik Pożartych Przez Smoka. 😈
Bobiku, malutkie, nie umiem powiększyć 🙁
Bobiku, nie wybrzydzaj 😈
Prezentuje się lepiej niż tupolew z betonu.
Nie znalazłem większego, Haneczko. Ale i nie masz czego żałować. 😈
A prezentować się lepiej niż tupolew z betonu to niezbyt wielka sztuka. Każdy, nawet najgłupszy pomnik to potrafi. 😛
Znaczy powiększyłam, ale wyrazistość stracił 🙁
Mam, ale jak nie ma, to nie będę 😉
Po trzykroć zapiał Gowin i trzeci raz kur zaparł się katolstwa. A może to inaczej szło?
Tupolew trudny do pobicia, ale ja wierzę w Naród, na pewno wyda z siebie coś jeszcze bardziej betoniastego 😕
Nie jestem pewien, ale „wa” po „kur” by można dopisać. 😎
Po raz trzeci zapiał kur –
wahnął dandys się i gbur:
czy z Gowina niekatolik,
czy dla mediów tak… zalewa? 😯
Zmoro, piękne miasto! Dzielnica, w której mieszkam jest pysznie zielona, wiewiórki spotykam na chodnikach. W wielu ogrodach są baseny. Ludzie bardzo sympatyczni i życzliwi.I dużo dzieci. Mam szansę pojechać w którąś niedzielę do Garmisch-Partenkirchen. W najbliższą niedzielę zwiedzam szeroko rozumiane centrum.
Myślę o jakimś muzycznym elemencie, ale może nie wyjść.
Andsolu, przypomniałam sobie, jakie pytanie do Ciebie chodziło po mojej steranej głowie. Dotyczyło muzycznego talentu Młodszego. Mógłbyś dorzucić kilka słów? ( 😀 )
Haneczko, dlaczego zaraz betoniastego? Tu oto Naród wykonał własnoręcznie pomnik w formie preparatu mikroskopowego
http://4.bp.blogspot.com/-FbHh__wLoDw/TwIO-NSN4RI/AAAAAAAAFX4/tOU5J6G7-7s/s640/IMG_0588+JPII+i+Bo%25C5%25BCe+Mi%25C5%2582osierdzie.jpg
A dlaczego ten pomnik ma podświetlone owłosienie łonowe? 😯
Nie wiem. Może nawiązuje do innego pomnika?
http://i.wp.pl/a/f/jpeg/23229/papa_ptakw01a127.jpeg
😆 😆 😆
Dopiero teraz zwrocilem uwage na otoczenie w jakim ustawiono tego Papieza z Kogutem. To chyba jakas przenosnia artystyczna?
Z kogutem to są policjanci. To jest pomnik Papieża Z Ptokiem. 😎
A tu Robiącego Hajhitla.
http://raider55.blox.pl/resource/papa1_1.jpg
Już nie będę. 😎
Wielki Wódz, w tej pierwszej wersji On wydaje mi się dziwnie niepełny.
http://www.youtube.com/watch?v=LciYghKMhlE&feature=related
No to jeszcze Urwanego Z Szubienicy: 😈
http://wiadomosci.wp.pl/gid,11600098,gpage,2,img,11600102,kat,355,title,Pomniki-Jana-Pawla-II,galeria.html?ticaid=1ec26
Maj-Jo, o młodych mogę godzinami. Starszy młody właśnie dziś zamknął ze szczęśliwym wynikiem pierwszy uniwersytecki semestr. Zdaje się od przyszłego semestru zacznie pobierać stypendium „iniciação científica”, na polski to będzie ponad 600 zł, co powinno każdego młodego przekonać, że nauka popłaca. On mówi, że stypendiów jest taka ilość i rozmaitość, że każdy, kto chce studiować i nie za często oblewa, dostanie jakieś. Nie mówiąc o tych z „potrzeby społecznej”.
Obaj zaczęli od perkusji. Załatwiłem im nauczyciela fletu prostego, ale on wmuszał w nich nuty a nie muzykę i obu czasowo odstraszył.
Potem młodszy zażyczył sobie pianina a starszy gitary (była w domu z czasów gdy rodzicielowi nie pękały paznokcie) Młodszy miał szczęście, nauczycielka sensowna, więc przyszło pianino elektryczne i potem 6oktawowa Yamaha. W jego kościele odkryli, że sobie radzi sobie i wciągnęli do zespołu i krok po kroku zrobił się multi, gitara, gitara elektryczna oraz basowa, no i bawi się w muzykę na komputerze. Raz tylko spytałem czy go bardziej ciągnie na studia informatyki czy muzyki, powiedział, że zdrowy rozsądek wskazuje informatykę.
Starszego pociągnęła gitara, ale nauczycielka była zgaga. Po dwóch lekcjach zawołała mnie: o, niech pan patrzy, syn już gra Beethovena. Wmusiła w niego odklikiwanie Ody do młodości. Rzadko w życiu chciałem dusić kobiety, ale tym razem to stanowczo i do skutku. Wkrótce odstraszyła go kompletnie i dopiero ostatnio jakby chciał wrócić do perkusji. Też z powodu ich kościoła, gdy musiał zastąpić zespołowego perkusistę i jakoś sobie poradził (co mnie zresztą zaskoczyło, ale nie słyszałem, bo w tamtej synagodze moja noga nie postanie).
Wrzucona przez Klakiera bajka dla dorosłych w kontekście blogowych rozmów mogłaby mieć puentę nihil novi sub sole. 😉
Sorry, ja może też już nie będę, ale jeszcze Pomnika Taaaakiej Ryby nie mogę sobie odmówić. 😎
http://i.wp.pl/a/f/jpeg/23229/smolnwica_gliwice.jpeg
Ta młodość to nie młodość a radość, ale odklikana wychodzi na to samo co oda do straszności.
Ale ma Marsa na licu…
Sorry, nie wiedziałem, że to polskie to takie brzydkie…. Toć ta statuja u św Heinricha przy Lehmgrubenstrasse to cudo… 🙁
No tak, wyobraźni mi nie stało. Tego z Ptokiem bym nie wymyśliła 😆
Młody desperuje, że Ossolineum znika, bo to kawał jego życia. No i co mam mu powiedzieć? Jeszcze większy mojego. Siadł i płakał, i tyle 🙁
Zaraz, a co się dzieje, dlaczego znika? Mnie nikt nic nie mówił. 👿
Mówią http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114877,12086576,Wydawnictwo_Ossolineum_w_stanie_likwidacji.html
Tu też http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114877,12087478,Gluchowski__Wydawnictwo_Ossolineum_doszlo_do_sciany.html
Ale, jak z tego rozumiem, nie zniknie tak nagle, całkiem i bez śladu. A seria Beenki jeszcze może znaleźć sponsorów i być wydawana.
Chociaż w tym przypadku takie może-może to nie dosyć. Akurat Beenkę na moje poczucie absolutnie Ministerstwo Kultury jakoś powinno starać się ratować. Mało jest zasłużeńszych i ważniejszych, choć niedochodowych serii.
No właśnie, może-może, a potem weźmie i przepadnie, bo rynek 🙁
Dreptam do spanka. Jak ten Ptok mi się przyśni, to będzie na Was 👿
A mogła Doda powołać Vetulaniego na biegłego …
Bry! Bryk! Fik też oczywiście.
Kolejna burza była. To idę odsiadywać dalej….
Ta BN taka bardzo niedochodowa chyba nie jest, straszne były kłótnie o nią między Krakowem i W/B jakiś czas temu.
No, starają się, żeby Ossolineum przeżyło, ale czy wyjdzie….
No to Vetulani zadał sobie sporo trudu 😉 .
Doda ma już przygotowane argumenty 🙂 .
Ciekawe, czy palnęła ot tak sobie, czy uprzednio coś czytała. Z nią to nigdy nie wiadomo, mimo że wygląda jak Barbie.
Myslalem w pierwszej chwili, ze chodzi o Vetulaniego, najbardziej sprzedawanego malarza w Wlk. Brytanii, przedstawiajacego pary tanczace na plazy.
Szkoda, ze ten polski Vetulani nie zostal powolany na eksperta w czasie rozprawy, skoro taki madry…
Chociaz oczywiscie zawsze mozna skazac bylo Dode za obraze uczuc chrzescijan, a nie jakichs Zydow wymienionych przez Autora artykulu.
Aaa, juz wiem! Bo tamten sie nazywa Vettriano, a nie Vetulani:
http://en.wikipedia.org/wiki/Jack_Vettriano
No, trudno.
Dzień dobry 🙂
Vetulani nie tylko mądry, bo za mądrego to się każdy uważa, czyli mamy tych mądrych na Ziemi ze 6 czy 7 (już mi się myli) miliardów. 😛 Vetulani to jest jeszcze Postać przez duże P. Samo to, że profesor-neurobiolog nie wstydzi się wygłupiać w kabarecie i chętnie przebywa wśród różnych kpiarzy i wariatuńciów, świadczy o jego ogromnym dystansie do siebie i spraw. Ale jest jeszcze kilka innych powodów do przyznania mu tego dużego P. 🙂
Niezależnie od tego, ja po kumotersku jestem skłonny przyznać mu jakiś order, albo nawet urządzić Dzień Vetulaniego, za odkrycie, które zrobił w „Gadającym psie” (trzeba obejrzeć widełko pod linkiem od andsola) – kiedy psa w wersji angielskiej przeczytamy od tyłu, otrzymujemy Istotę Boską. Co w niczym nie ustępuje Bytowi Doskonałemu, czyli od dziś już mi Koty tak łatwo nie podskoczą. 😈
Tezę, że Biblia powstała pod wpływem psylocyny, też zachowam we wdzięcznej pamięci.
Jeszcze pieskość nie zginęła, póki Vetulani żyje! 😆
Ta nazwiskowa pomyłka Mordki zupełnie jak z Radia Erewań. 😆 Nie w Kijowie, tylko w Moskwie, nie samochody, tylko rowery i nie rozdają, tylko kradną. Ale poza tym wszystko się zgadza. 😈
Na marginesie: sprawdziłem, co to takiego ten „Gadający pies” i odkryłem, że to czasopismo mówione, którego jednym z założycieli jest mój kumpel z klasy, wcześniej naczelny „Przekroju” i współwłaściciel krakowskiej knajpki „Piękny Pies”.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gadający_Pies
Chyba już nie wątpicie, że naprawdę chodziłem do psiej szkoły. 😈
To nie Vetulani odkryl, ze ze DOG czytany tylem naprzod jest GODem – moja Stara widziala t-shirty z takim napisem ponad 40 lat temu w Ameryce. Brooooooda jak stad do Bilgoraja! 😈
To wcale nie Kopernik pierwszy wymyślił, że Ziemia lata w kółko za ogonem Słońca, a i tak się mówi, że Kopernik. 😈 A poza tym, na tiszertkach odkrycie nie miało stempla naukowego, a jak Vetulani je ogłosił, to ma. 😆
Okazuje się, że wszystko, co nie ma stempla naukowego, to nie istnieje. 😉
Za godzinę zewrą się na turnieju w Wimbledonie Serena z Agnieszką.
Okazało się, że wśród rozlicznych 😯 stacji mam i Polsat Sport, wiec sobie obejrzę.
To prawie jak spotkanie Dawida z Goliatem.
Tak, znowu bedzie nasza przeciw naszej.
Dzień dobry. 😀
Też spróbuję obejrzeć tenis na zapodanym przez Haneczkę „Sport Lemon”.
Od dzisiaj mam nawigacyjne ustrojstwo, jeździ się lekko, łatwo i przyjemnie. Ale trzeba mieć trochę ograniczone zaufanie , wyłączanie myślenia jest absolutnie niewskazane. 😀
Andsolowym synom gratuluję talentów. Super chłopaki!!!
Niestety, niestety. Zawody tenisowe mógłbym oglądać tylko w przypływie największego masochizmu – tak ogromnego, że jeszcze nigdy dotąd mi się nie zdarzył. 😉
Różne inne rzeczy, nawet sportowe, mogie, tylko tenisa jakoś nijak nie mogie. 😳
Ale wiem, że dzisiejszy tenis to sprawa bardzo prestiżowa, więc będę za naszą, a jak nie, to za naszą. 😈
Dzień dobry 🙂
Ja, jak zwykle, jestem za dobrym meczem, a zaraz potem za naszą naszą 😉
Nasz (Serena) prowadzi so far.
Nie na moje nerwy!
Jadę w teren.
Cztery sety dla naszej!
Jakiej naszej?
Wygrała pierwszy set.
Pierwsze koty za płoty.
Siodemeczko, mam tu dwie nasze. I jedna nasza wygrala 6 setow, a druga jednego.
Co tam się dzieje? Zawsze grały do dwóch setów. 🙂
Mordka nie zakręcił kranów i leje 👿
To co slysze (McEnroe): Radwanska robi duzo bledow i nie sprawia wrazenia, ze przez moment wierzy, ze wygra z Williams.
Nasz nasza naprawdę bardzo się stara, przewaga jest duża, ale wstydu nie ma.
Mordko, Twoja nasza robi ich teraz więcej. Chciała za szybko wygrać.
Wstydu nie ma, nasza prowadzi!
Teraz też nasza prowadzi 😉
1:1 !!!
No, należało się za waleczność 😀
Obie nasze fantastycznie graja!
Nic nie rozumiem. 🙁 To w końcu za którą wygraną naszą mam walnąć te dwie sety? 😯
Serena po raz piaty!
Szkoda.
Ale ładne widowisko.
Jestem szczesliwy za Serene. Moje serce jest zawsze po stronie starszych kobiet przeciwko mlodszym 😈
Agneszka bedzie miala jeszcze wiele szans. Serena juz pewnie nie.
No, ja dziękuję, Mordko, jak Ci ta starsza kobieta piłką przyłoży, nie wiem, czy z życiem ujdziesz.
Mnie kiedyś wielki chłop tak podał piłkę, że przez lata miałam problem z nadgarstkiem.
Dobrze, niech gra ta Agnieszka, nabierze większej pewności i zaufania do siebie.
Trzeba powiedzieć, że niesamowita ta Serena.
Gra obu pan byla fantastycznie psajonujaca, tfu, pasjonujaca. 😈
Bobik się nie odzywa – najwyraźniej po 2. secie się zjonizował 😀
Czyżby nie zakanszał? 😕
Prawdopodobnie to była dwa szybkie smecze. ❗
Grzegorz Drymer już rano stawiał na Serene cytując ” Daily..”
Inni zauważają, że Radwańska nie ma ani tej siły, ani gniewu, ani zaciętości, jakie emanują z jej przeciwniczki. Do tego jest osłabiona przeziębieniem, którego nabawiła się, grając w londyńskim deszczu. – Polka ze swoją łagodniejszą, bardziej intelektualną grą, może się poczuć, jakby stanęła w finale naprzeciw morderczyni z bazooką – twierdzi dziennikarz „Daily Telegrapha”.
🙄
http://zyciegwiazd.onet.pl/326092,0,serena-williams-w-bikini,fotonews_detail.html
http://zyciegwiazd.onet.pl/326022,7,paznokcie-agnieszki-radwanskiej-robia-furore-na-ko,fotonews_detail.html
To ja za jakąś Syrenę z bazooką dubeltowo nie zakanszałem? 😯
Gdybym wiedział, nawet bym nie pił, a zakąsił jak najbardziej. Co ma w końcu pies do płetwonogów? 👿
Mowilam, zeby bez sala set nie walic.
Radwanska byla znakomita. Uff… mozna odpoczywac week-endowo po lunchu, zakupach i sprzataniu.
Ale widać, że Bobik już po rekombinacji.
Grzes Drymer jest naszym Przyjacielem. 😈
A dlaczego pzanokcie AR mialyby robic furore?
Dlaczego paznokcie miałyby robić furorę, to też nie wiem.
Ale znalazłem dobre zdjęcie jasno podsumowujące dzisiejszy mecz:
http://sport.wp.pl/gid,14740436,kat,1840,galeriazdjecie.html?T%5Bpage%5D=3
Zdjęcie nr 3
Tej Syrenie faktycznie bazooki z ramion wyrastają. 😯
Problem set i zakanszania jakoś mnie dzisaj przerósł, a na dodatek upał łupał, przeszedłem więc na eksperymentalnego szampana z brzoskwinią (z tych płaskich, obdartą ze skóry), bo to od razu i napój, i zagrycha. Zawiadamiam, że było dobre. 🙂 Zawiadamiam również, że czuję się rozkosznie, upalnie, wakacyjnie urżnięty i jak zacznę głupoty opowiadać, to przynajmniej będę miał na co zwalić.
Czego i Wam życzę. 😆
A tu coś dla kreatywnych. 😈 Anderman promuje konkurs na hasło reklamowe Gazety Polskiej i Sakiewicza osobiście. 😆
http://wyborcza.pl/1,75968,12072142,Nieslawny_koniec_pokolenia_Koko.html
Myślę, że i niektórzy z Tu Obecnych mogliby się wykazać. 😎
Szkoda, ze to nie Agnieszka. Ale wszystko przed nią.
Andsol wspomniał o nieudanych nauczycielach muzyki.
Moje córki miały (Starsza nadal ma) szczęście do pedagogów w szkołach muzycznych.
Ale znam coś koło dwudziestki bardzo muzycznie uzdolnionych dzieci (teraz już dorosłych) , którym beznadziejni nauczycieli skutecznie obrzydzili szkołę muzyczną.
Rodzice tylko jednego próbowali walczyć , zmienili szkołę. W grudniu zeszłego roku „dzieciak” zdał egzamin wstępny do Royal College of Music.
Pod koniec września wyjeżdża do Londynu. Jeśli będzie miał grać przed kimś z rodziny królewskiej, lecimy do L. 🙂
Bobiku, trzymałam w sklepie w rękach wiadomą butelkę. Ale strach mnie dopadł, że jak ją w domu otworzę, to nie odpuszczę. A trzeźwa muszę być non stop… 🙂
Mar-Jo, tę gruszkówkę w miarę łatwo kontrolować, bo to napitek raczej typu zajzajer, który nie wchodzi tak gładko jak caipirinha czy inne tam campari. Do picia typu naparstkowego. 😉
Choć przyznaję, zdarzało mi się, że np. zajzajerowatej grappie nie odpuściłem tak szybko, jak by rozsądek nakazywał. 😳
Ja nie żyję.
Dane meteorologiczne z 2012-07-07 20:40
Temp. powietrza: 30.4°C
Temp. nawierzchni: 37.1°C
Wilgotność: 52.2%
Stan nawierzchni: sucha
To są pomiary z przewiewnego miejsca, a ja mieszkam pod dachem na 12 pietrze i tonę w stojącej, gorącej mazi. Nie mam czym oddychać. 🙁
Biedna Siódemeczka i wszyscy skazani na miejsca nieprzewiewne. 🙁
Pozostaje spać gdzieś w lesie, w namiocie, czy co? 😯
Odpocząć po sprzątaniu, Króliku? Jakim sprzątaniu?
Chyba zeszłabym, gdybym się ruszała.
Dobra, więcej już nie narzekam.
Dziękuję, Bobiku, żeś się użalił nad niebogą.
Teoretycznie, to na 12 zawsze większy przeciąg niż na dole.
Z całą mocą satrapiej władzy obwieszczam, że ABSOLUTNIE nie ma dziś obowiązku ruszania się ❗
Ruchy w ograniczonym zakresie, np. udanie się po kostki lodu, są dozwolone, ale wszelka przesada będzie niemile widziana. 😎
Mt7, współodczuwam.
Dlatego też trzeba trwać!
Siodemeczko, chetnie bym cie przeniosla do siebie na te piekielne gorace dni. Narzekaj ile chcesz, bo moze ci chociaz deczko ulzy. Masz racje, nie ruszac sie, zamknac okna, zaslonic zaslony, nie palic swiatla, bo zarowki to male grzejniki. Arabowie pija mocna goraca herbate z mieta…
Aż mi zaczyna być głupio, że mam do dyspozycji taras i ogród, nawet z niby-lesistą, zacienioną częścią. 😆
Ale Królik niech się jeszcze bardziej wstydzi, bo ma basen. 😈
Ale piękny mecz siatkarze rozegrali!
Może nie wszyscy czytali. Warto!
http://wyborcza.pl/1,75968,12074303,Smolensk_z_betonu__czyli_katolickie_poganstwo.html?utm_source=HP&utm_medium=AutopromoHP&utm_content=cukierek1&utm_campaign=wyborcza
W basenie temperatura wody jest dzisiaj 30 stopni! Ale i tak wciaz przynosi ulge.
Na szczescie mieszkanie Rodzicow w Warszawie wychodzi na wschod, wiec przynajmniej po poludniu maja ulge, no i wschodnia sciana nie nagrzewa sie palacym sloncem az do zachodu slonca (co dziala jak zewnetrzny scienny kaloryfer-mieszkanie mojej siostry w Warszawie).
Dla ochlody dobre tez lody! Swietny pomysl. Poleje lody moim swietnym sosem truskawkowo-rabarbarowym. ten sos to mial byc dzem, ale sie nie zsiadl. Very good, oduczy mnie to marnowac czas i produkty na robienie tzw przetworow. Ktorych nigdy dotad nie robilam.
Ciekawe czy to Kalkowo jest od kalu…
Ad Mar-Jo 7 lipiec 12, 21:41
A tak z ciekawości… dlaczego warto to przeczytać?
Ponieważ też miałem ochotę wrucić ten sam link, odpowiem za Mar-Jo. 😉 A choćby ze względu na ten fragment warto przeczytać:
Pokraczność owego monumentu i okoliczności, w jakich się znajduje, obudziła we mnie zatem dwa nieco sprzeczne uczucia, wzruszenie mianowicie i zażenowanie zarazem. Jest to słowiańszczyzna w najczystszej postaci, żeby to przynajmniej była „niesamowita słowiańszczyzna”, niestety, to jest zwykła tandetna słowiańszczyzna, prawdziwa polska pogańska słowiańszczyzna, niechaj nikogo nie zwiedzie, iż znajduje się w katolickim sanktuarium, to jest ośrodek pogańskich kultów, prawdziwe chrześcijaństwo – mam pewne podejrzenia – nie jest bynajmniej w naturze Polaków. Być może jacyś germańscy czy skandynawscy protestanci mogą być prawdziwymi chrześcijanami, my z pewnością do chrześcijaństwa nie jesteśmy predestynowani, my do chrześcijaństwa mamy słabą predylekcję, dla nas chrześcijaństwo to jest zasadniczo odpust, cyrk oraz wesołe miasteczko.
No i teraz można się zastanowić, czy autor słusznie prawi. Prawda-li to, że słowiańszczyzna do pogaństwa ciągnie, a Germanie na prawdziwych chrześcijan się nadają, czy kłamstwo wszeteczne, któremu odpór ze wszelkich słowiańskich sił należy dać? 😎
Niekoniecznie odpór. Słowiańskie pogaństwo, jak wszyscy pamiętamy z lekcji historii, polegało na pląsaniu w lnianych giezłach u ruczajów naszych słowiańskich i miłowaniu ogólnie wszystkiego, co nie było germańskim poganinem, owiniętym w śmierdząca kozią skórę i wywijającym ostrym narzędziem. 😈
To mnię jakoś przypomniało, że już kiedyś zabrałem głos w sprawie słowiańskiej duszy, a mianowicie w pięknych okolicznościach przesiadywania zeena na czysto germańskiej, historyczno-symbolicznej skale i jego przechwalania się tym, przy akompaniamencie siorbania kawy Turek z rdzennie polskiego termosu. 😈 Głos mój brzmiał tak:
Smętkiem zasnuta, butem obuta,
rozpacza dusza na skale.
Choć spod carskiego uciekła knuta,
tutaj nie lepiej jej wcale.
Pluje w kanapkę deszcz, moiściewy,
pogoda robi se jaja,
a z okolicy dochodzą śpiewy
niejakiego Lorelaja.
Wredny Germanin duszy nie koi,
i nie rozumie jej głosu,
sama się musi, nieszczęsna, poić
kawą turecką z termosu.
Lecz nie triumfuj, zły Germaninie,
i na wstrzymanie weź, chłopie!
Dusza słowiańska, nim Renem spłynie,
całe twe reńskie wyżłopie! 😛
Święte słowa, Bobiku!!!! Dobranoc. 😀
Czyżby Mar-Jo, najpierw poległszy pod Gruszkówką, jednak w końcu odniosła zwycięstwo nad Reńskim? 😆
Wódz chyba nie do końca ma rację z miłowaniem wszystkiego, co niegermańskie. Na przykład Piast nie miłował stuprocentowo słusznych genetycznie włosów, a myszy nie miłowały czysto rodzimego Popiela. 🙄
Chociaż… Piastowi może odpuścimy. Mógł podejrzewać przyjezdnego listonosza. Co świadczyłoby o prasłowiańskości kłopotów z pocztą. No, ale słowiańskie myszy pozostają zagwozdką. Szczególnie w obliczu braku jakichkolwiek relacji o ich pląsaniu w giezłach. 😯