Kącik samotnych serc
Kochana Redakcjo!
Piszę do Was, bo już nie wiem, do kogo poza tym mógłbym napisać. Serce mam złamane, co jest bardzo przykre dla mnie i mojej rodziny oraz poniekąd narusza moją godność osobistą. Na dużą pociechę nie liczę, ale przynajmniej chcę się podzielić swoimi doświadczeniami, żeby inni, podobni do mnie, byli wystarczająco ostrzeżeni.
To się zaczęło już w szkole. Każdy chce być kochany, więc i ja chciałem, rzecz jasna. Wymyśliłem sobie nawet, jak to osiągnąć – nie tak na jeden raz, a ogólnie, że tak powiem. Trzeba zostać ukochanym przywódcą. Nie musi być zaraz całego kraju, czy co. Zacznę od niskiego szczebla, a potem już samo pójdzie. Byłem więc przewodniczącym klasy, potem samorządu szkolnego, a w międzyczasie prezesem Spółdzielni Uczniowskiej, czyli starałem się jak mogłem zarobić sobie na sympatię koleżeństwa. Ale gdzie tam, na prywatki mnie nie zapraszano, w dwa ognie do drużyny nikt mnie nie wybierał, a raz, na wycieczce klasowej, nawet kocówę mi zrobili. Nie powiem, tak mnie to bynajmniej zdenerwowało, że poszedłem do dyrektora i wszystko mu opowiedziałem, ale koledzy nie wyciągnęli z tego żadnych prawidłowych wniosków. W każdym razie nie było żadnych oznak, żeby zaczęli mnie chociażby lekko lubić.
Potem, w pracy, wcale nie było lepiej. W karierze się piąłem, a wszystkie imieniny obchodziły się beze mnie. Pomyślałem, że może do jakiejś partii muszę wstąpić, żeby coś się zmieniło. Ja jak coś pomyślę, to wykonam, więc wstąpiłem i rzeczywiście, tu i ówdzie zapraszać mnie zaczęto, no to mi się zdawało, że jestem na dobrej drodze. Zapraszają, znaczy pewnie kochają, albo pokochają wkrótce. Z radości i entuzjazmu jeszcze pilniej niż wcześniej zwalczałem politycznych przeciwników, blokowałem ich inicjatywy i obsmarowywałem ich gdzie popadnie. I wyglądało na to, że wreszcie mi się udało. Z partii przyszli, że może bym na posła chciał. Takiego ogólnonarodowego posła, nie byle co. No, też bym nie chciał! Zaraz się zgodziłem. Posła to już na pewno kochają wszyscy pod rząd.
Ogarnęły mnie, że tak nastrojowo powiem, różowe barwy i w sercu śpiew. Dostałem odpowiednie miejsce na liście, wskutek czego załapałem się do Sejmu. W mojej partii byłem coraz ważniejszy i media (w tym Wasze) co rusz składały mi dowody uczuć. Obsmarowywanie i zwalczanie przychodziło mi teraz lekko jak puch marny, bo nareszcie zdawało mi się, że czuję powiew prawdziwej miłości i nie wątpiłem, że będzie jej jeszcze więcej i więcej. Jak złudne były moje oczekiwania, miałem się dowiedzieć dopiero później.
Dawna idea zostania ukochanym przywódcą nie straciła dla mnie na wartości. Wręcz przeciwnie, była coraz bardziej pociągająca. Oczywiście, w partii mieliśmy już jednego ukochanego przywódcę, ale wydawał mi się on być obdarzony jedną zasadniczą wadą – to nie byłem ja. No cóż, właściwa ocena rzeczywistości nie zawsze przychodzi w porę.
Dalszy bieg zdarzeń opiszę w skrócie, bo był on dla mnie bardzo bolesny. Moje źle ulokowane pragnienie miłości, mimo upływu lat i osiągnięć, było nadal tak dojmujące, że zamiast przekonywać ukochanego przywódcę o płomienej niezmienności moich uczuć do niego, pokusiłem się o próbę zostania samemu ukochanym przywódcą. To był błąd, z którego rozmiarów nie zdawałem sobie sprawy. Straciłem wszystko. Jedynkę na liście, dostęp do ucha, perspektywy na przyszłość. A nade wszystko miłość tych, którzy dotąd wydawali się mnie kochać, jak również samego przywódcy.
Jak już pisałem, serce mam od tego czasu złamane. Ale z mojego nieszczęścia wyciągnąłem konkretne wnioski. Jeżeli chce się być kochanym, trzeba samemu kochać i okazywać to na wszelkie sposoby. I trzeba wiedzieć, kogo kochać. Bez tego ani rusz. Toteż jeśli uda mi się jeszcze kiedyś wrócić do łask, będę nie tylko zwalczał, obsmarowywał, donosił i się płaszczył, ale również okazywał. Bo nie ma niczego ważniejszego od miłości.
Jeżeli moje doświadczenie okaże się ważne i dla innych Waszych czytelników, to bardzo dobrze. Chciałbym wszystkich przekonać, że warto kochać, ale nie bez wyboru. Tylko właściwy obiekt uczuć jest gwarancją sukcesów. Ja to już zrozumiałem na własnej skórze i w przyszłości zamierzam trzymać się nauk, które wyciągnąłem.
Kochana Redakcjo, może ze względu na moje prospołeczne, bezinteresowne intencje zechcecie zrobić ze mną wywiad albo jakoś inaczej pokazać komu trzeba, że jeszcze nie jestem całkiem stracony dla miłości i może być ze mnie pożytek w tym temacie.
Z nadzieją,
Polityk
Pierwszy! Pa!
🙂
Złe to były imieniny, które „obchodziły się” bez autora listu, złe!
I w ogóle rzeczywistość zła, tylko własne dziecko na wspólnej fotografii dobre. Dzieci na ogół się kocha, więc może i na tatusia skapnie… 🙁
Że pierwszy to dobrze, Tadeuszu, ale dlaczego zaraz pa? Jeszcze ranek nie tak blisko. 🙂
Laudate, myślę, że dla autora listu rodzinne fotografie są co najwyżej środkiem do celu. On chce być kochany inaczej. 🙄
Ale ja nie z tej strony ranka wstaję 😉
A, to całkiem jak w Hameryce. Oni też nie z tej strony. 🙂
„I trzeba wiedzieć, kogo kochać”.
Robota wie, kogo kochać . Dlaczego to muszę być ja? 😀
Grüß Gott! Tym razem na końcu.
Drogi Polityku,
Bardzo się napracowałeś i za to należy Ci się piątka. Nerwy zszargałeś, a nikt nie docenił. Tak myślisz? Błąd. Wielki błąd. Bo przecież miłość znalazłeś. Kochasz siebie, to widać, kochasz nieskrycie, nad życie. W dodatku z wzajemnością. I o to chodzi, mój drogi, o to chodzi w tej polityce.
Innych miłości nie szukaj, strata czasu. Pamiętasz, jeden już próbował i co? I nic. Szybko zrozumiał, że w polityce kochać trzeba przede wszystkim siebie. Tak jak Ty.
Powodzenia, kochany,
trzymam kciuki,
jedna taka
PS. Redakcja pewnie jeszcze się wypowie, bo ja tu trochę za uzurpatorkę robię chwilowo.
Ale oni też lewą nogą?? W tej Hameryce.
Koniak dla wszystkich, internet wrócił! 😀
Taaak, w tym kąciku, to ja raczej nie będę robić za eksperta. 🙄 😉
A jak się tłumaczył, ten internet? 😈
Może chciał być bardziej kochany?
No, no, ciekawe, jakie miał wymówki?
Wyszedł i zabłądził? Sąsiad go porwał?
Wodzu, żartujesz? 😯 Operator przyjął zgłoszenie, obiecał, że spróbuje zdalnie naprawić – nie informując, co mianowicie jest nie tak; kiedy następnego dnia zadzwoniłam ponownie, bo rwący się dotąd internet całkiem zniknął, podał termin: około 60 godzin i zapewnił, że przyśle smsa. Naprawił po 4 dniach, smsa nie przysłał. To znaczy przysłał – z jakąś promocją. 😈 Czy muszę dodawać, że kwiatów ani czekoladek też nie dostałam i nie spodziewam się odliczenia tych dni z rachunku? 😉 Jednym słowem: nie kocha. Ale ja się nie łamię. 😉
Nie kocha, nie kocha. Pewnie. A jego ktoś kocha? Może od tego zacznijmy.
Nieeee, to na pewno nie była wina sąsiada. Sąsiada mam porządnego. Mniej więcej tak wygląda: http://niespodzianka.pl/presents/81fbcca12f98b8759134abb1535019d1.jpg
Okazja do żłopnięcia koniaku, w postaci szczęśliwego powrotu Agi na łono netu, jest zaiste zacna. 😀 A po odpowiedniej ilości koniaku ja mogę pokochać i internet, i operatora, a już długouchego sąsiada to bez najmniejszych problemów. 😈
Jedna Tako, redaktorką od porad sercowych miała być w zasadzie Haneczka i wszyscy czekamy na jej wypowiedź. 😉 Ale gdybym to ja miał temu Politykowi coś powiedzieć, zrobiłbym to pewnie dosadniejszymi słowami niż Ty. 😉
Choć zapewne nie umiałbym aż tak dosadnie, jak to potrafi Kot Mordechaj. 😈
A gdzie ten Kot, że go tu nie ma ? Szykuje się do Olimpiady, o zgrozo? 🙂
No, jako samomianowańczy redaktor kącika sportowego nawet powinien się nieco przyszykować. 😆
Na mylosci sie nie znam, ale znam sie na Interesach. Mysle, ze ten Polityk zle wykalkulowal z Ukochanym Przywodca i spotkala go za to zasluzona kara, kiedy Ukochany Przywodca wkurzyl sie nie na zarty.
A wszystko z mlodzienczej niecierpliwosci tego Polityka. Trzeba bylo troche poczekac, zbudowac sobie baze i nadbudowe, zanim sie zada smiertelny cios w plecy Ukochanego Przywodcy. Niedozrzniety w plecy Przywodca jest bardziej niebezpieczny niz ranny loś czy inny byk.
Teraz pewnie juz jest na wszystko za pozno.
Mordko, a nie może być tak, że Ukochany Przywódca też się zna na interesach i gdyby mu się to opłaciło, byłby ewentualnie skłonny pójść na terapię par? 😉
Hm, a może dla Polityka jeszcze nie wszystko stracone? 😉
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,12112368,Hofman_przeprasza_za_wypowiedz_o__podfalszowanym_.html?lokale=warszawa
A coz to za przesliczny sasiad, Ago! Mozna go jesc lyzkami!
Milosc jest albo jej nie ma, i da sie jej wyblagac, wyprosic, wyszantazowac, wybarterowac. Zlamane serce mial kazdy. Smutne, ale wszyscy zyja (zwykle). To taka moja porada dla kacika zlamanych serc: wyplacz sie (jakies trzy dni) i wez sie w garsc. A pracowalam kiedys w dziale porad zyciowych Tygodnika Przyjaciolka. Mialam wtedy 27 lat i wiedzialam wszystko.
Nie wszyscy tez maja nieustajace szczescie w milosci jak przywodcy Korei Pln, ktorym wciaz sie darzy w tym departamencie.
Ukochany Przywodca znal sie na interesach kiedys, ale juz nie, gdyz w jego glowie zachodxa przyspieszone procesy dysfuncji poznawczej i w chwili obecnej jest on w stanie niemal wylacznie wydawac z sieboe ryki rannego losia albo glupawo sie smiac do sera.
Natomaist istnieje mozliwosc, ze pewna Panna na Wydaniu u Konkurencji zechce opuscic swoja partie i zawiazac sojusz z mlodym Politykiem. Nawet fizycznie jakos bardzo do siebie pasuja.
Sorry, że się wcięłam przed Haneczkę :), to się już nigdy nie powtórzy. (Napisałam, że uzurpatorka)
Zaraz, może nie doczytałem i moja wina, ale czy Haneczka ma wystarczający brak kompetencji, żeby piastować? 😈
Chyba rzeczywiście nie doczytałeś, Wodzu. Uznaliśmy, że Haneczka jest wystarczająco mało samotna i wystarczająco mało złamana, żeby mogła zostać redaktorką kącika. 😆
Myśl Królika, żeby za wzorzec szczęścia w miłości brać przywódców północnokoreańskich, wydaje mi się bardzo słuszna. Faktycznie, bardziej miłowanych przez naród polityków wspócześnie znaleźć trudno. 😎
Co najmniej szesc miesiecy ciurmy za niedostateczne kochanie, to ja rozumiem!
http://www.dailymail.co.uk/news/article-2085636/North-Koreans-face-labour-camps-upset-death-Kim-Jong-il.html
Pierwszy list do kacika zlamanych serc, i od razu pojawia sie odwieczny trojkat milosny, co zawsze jest frapujace: Polityk, Przywodca i szeroka publicznosc/elektorat. Bedzie miala Haneczka pelne rece roboty. No i nie wiem, na ile cokolwiek z tego, co Politykowi doradzi, do zainteresowanego dotrze, bo narcyzy maja w zwyczaju sluchac mocno wybiorczo… Ale, patrzac na sprawe optymistycznie, osobowosci narcystyczne nie wyzywaja sie wylacznie w polityce, a w wielu innych dziedzinach ludzkiej dzialalnosci. Jednym slowem – zawsze jest nadzieja dla Polityka. Ciekawa jestem, czy rozpatrywal juz jakis wariant B – np. kariere celebryty. 😉
No to składam samokrytykę. 😳
Ja tez, bo nieczytalam i widze, ze sie wcielam w dzialke porad zyciowych haneczki.
niedoczytalam, ugh…
E, chuba niepotrzebna ta samokrytyka. Przeciez we wspolczesnych redakcjach wiele artykulow sygnowanych jednym nazwiskiem to i tak wynik pracy grupowej (czesto juz sie pozostale osoby zaczyna wymieniac, jako wspolodopwiedzialnych za koncowy produkt). 😉
Musze doczytac o tych Koreanczykach, bo czas na blogowanie dziele z czasem na gotowanie obiadu. Najlepiej to zreszta mi wychodzi przy zupach – co nie znaczy, ze szczegolnie dobrze, ale ze lepiej niz przy smazeniu kotletow. Ale to juz zdaje sie kacik kulinarny… 😉
Właściwie, skoro Haneczka została wybrana na redaktorkę kącika według kryterium niekompetencji, nie można powiedzieć, żeby ktokolwiek tu się wcinał w jej kompetencje. 😈 Raczej myślę że niekompetencja Haneczki ucieszy się ze wszelkich wskazówek, które pomogą jej udzielić słusznych porad. 😉
Wariantem B dla Polityka mogłaby być agencja towarzyska. Mnóstwo swoich doświadczeń mógłby tam spożytkować. Jako pracownik oczywiście, nie jako klient. 😎
A ta dwulatka bedzie sie w piekle poniewierac, bo kto daje i zabiera…:
http://www.dailymail.co.uk/femail/article-2172125/Duchess-Cornwall-flowers-tearful-toddler-change-heart-presenting-bouquet.html
Jaki to swietny rok dla krolewskiej rodziny, Heleno!
Z kacika kulinarnego: polecam bagietke z maslem i pomidorem na sniadanie i kolacje, a do obiadu zawsze mizerie do wszystkich dan.
Wlasnie zobaczylam w dzienniku CBS, ze Ukochany Tlusty Mlody z Korei Polnocnej zaczal sie publicznie pokazywac z kobieta u boku. Podobno jakas ichnia piosenkarka.
Tlusty Mlody w Krainie Szkieletow w towarzystwie swiezo poslubionej (nie przez niego) Panny Mlodej. Dobrze jest sobie czasem przypomniec czemu Demokracja jest lepsza niz inne ustroje. Szczegolnie dla kobiet.
Tak, kobiety szczegolnie dobrze wychodza na demokracji.
Go, Melinda!
http://www.theglobeandmail.com/news/world/melinda-gates-pledges-560-million-to-improve-access-to-contraception-in-poorer-nations/article4408800/
krolik, elity niektórych z tych krajów mogą zareagować tak jak zareagowaliby z pewnością nasi tzw. parlamentarzyści gdyby pani Melinda zaoferowała sto milionów dla polskich kobiet szukających ratunku przed niepłodnością leczeniem metodą in vitro. W pierwszym przypadku, przewidywana przeze mnie reakcja: międzynarodowe oburzenie. W drugim: międzynarodowe zrozumienie, no bo Polska to nie jakiś półdziki kraj. A jest.
Każdy kraj, w którym męska połowa ludu wie lepiej co ma chcieć i robić żeńska połowa, jest krajem półdzikim – i kiedyś wydziwiać będą jakie straszne zacofanie było w tych geograficznych okolicach. Hadko gadać, prawdę mówiąc.
Andsolu, jestem z toba, pewnie z Twoja Zona, i Melinda…
Dzień dobry 🙂
Znowu ten sam numer – nikt z rana nie bryknął i wszyscy śpią. 😯
A do fabryk i do roli to nie łaska? 👿 A fik!
Dzień dobry pierwsza zmiano
Z fabryki pozdrowienia dla wszystkich brykających 🙂
W GW dzisiaj też o Melindzie:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,12113942,_Zycie_kobiet_jest_wazniejsze_od_klotni_o_metody_antykoncepcji__.html
Zdumiewa mnie zawsze (choć stary szczeniak już jestem i mało zdumiewać mnie powinno), że do „obrońców wartości”, obojętne z jakiej strony, nie dociera jeden prosty argument, który Melinda przytacza:
„kobiety na całym świecie mówiły mi, że jedyne, czego pragną, to mieć trochę czasu między jednym a drugim dzieckiem, (…) bo dobrze wiedzą, że jedyna droga do tego, żeby wyżywić i wyedukować dzieci, to nie mieć ich aż tyle”.
A, przepraszam, zapomniałem. Nie liczą się dzieci (a że kobiety są nieważne, to oczywista oczywistość), liczy się rodzenie. 🙄
No, dobrze, że uratowałem sytuację i chociaż z opóźnieniem fiknąłem, bo cała produkcja w Europie mogłaby stanąć. A tak to przynajmniej Irek pracuje. 😆
A tu jeszcze głos fachowców w sprawie in vitro:
http://wyborcza.pl/1,126764,12107053,In_vitro___fakty_i_mity.html?as=1&startsz=x
O ile sobie dobrze przypominam, tzw. liberalny projekt Kidawy-Błońskiej zakazywałby selekcji zarodków oraz ich niszczenia. Mój chłopski rozum upiera się tu przy dwóch nieeleganckich pytaniach: czy wybranie na oko najzdrowszego, najtęższego fizycznie zarodka, który rokuje największe nadzieje na powodzenie całej operacji, to już jest selekcja? Inaczej mówiąc, czy trzeba będzie te zarodki obowiązkowo implantować na zasadzie loterii, ryzykując, że użyje się najsłabszego lub uszkodzonego? I drugie pytanie: skoro zamrożonych zarodków nie będzie można zniszczyć, a wiadomo, że kilkunastu dla jednej pary i tak się nie użyje, to niewykorzystaną resztę będzie się musiało przechowywać do tzw. us..nej śmierci? A jeżeli tak, to po co, na co i gdzie? Bo po kilku setkach lat rutynowego stosowania in vitro może się zacząć ciasno w magazynach robić. 🙄
Przepraszam, niektórzy tu sobie urabiają ręce po łokcie nie czekając na fiknięcia. Podrapać się nie mają czasu, a co dopiero jakieś fikanie. 😈
No, przepraszam, to nie moja wina, że niektórzy tacy na tę robotę pazerni. Jak już, to sami sobie winni. 😈
Może ktoś kiedyś zleci badanie opinii w sprawie in vitro? Ale raczej nie za mojego życia. 😎
Wodzu, czyżbyś już nie żył? 😯 😈
http://www.invicta.pl/1077/badanie_opinii_-_co_polacy_wiedza_o_in_vitro.html
Można sobie tam ściągnąć wyniki badania opinii, z których wynika mniej więcej, że 80% Polaków in vitro akceptuje, a tylko 6 % jest za zakazem. Pomniejsze szczegóły też są. 😉
A mnie zdumiewa brak konsekwencji KK w sprawie antykoncepcji.
Z jednej strony zakazują, z drugiej sami produkują. Już w latach 90. było głośno w Niemczech o firmie produkującej albo prezerwatywy, albo tabletki antykoncepcyjne( pamięć mnie zawodzi) należącej do Watykanu. Parę lat temu temat ponownie powrócił.
Podobnie jest z wydawnictwem Welt Bild, również do KK należącym. Znaczna część wydawanych pozycji należy np do New Age, oficjalnie potępianego przez kościół. Inne pozycje też nie bardzo zgodne są z duchem KK.
To może należałoby zaproponować, aby bank zarodków był ulokowany w Watykanie, bądż przez nich zarządzany. Tym samym problem protestów wobec in vitro by się rozwiązał?
Bobiku, takie badania to wiem, że są. Myślałem o jakościowym badaniu, czyli z pytaniami otwartymi, ale to jest dużo roboty od samego rana. 🙂
Nie wiem czy wyjdzie:
http://pinterest.com/pin/81557443222067735/
Wyszlo! 😆
Wymagania rosną. Coraz więcej procentów tej polskości wypada mieć. Dawniej takiemu Mickiewiczu czterdzieści i cztery wystarczało i nikt nie krzyczał, że nie Polak. 👿
Wodzu, każda metoda ma swoje haki. Ja tam np. nie wiem, czy kierowanie otwartych pytań do zamkniętych głów na pewno przynosi prawidłowe wyniki. 😈
Przepraszam, chodziło mi o sieć księgarni Welt Bild ( sprzedają szmelc, mydło i powidło) a nie wydawnictwo. Nie wiem nawet, czy mają własne wydawnictwo.
Dziendobry,
wychodze na gumno.
Bobiku, więcej wiary w metodę. Przede wszystkim odpowiedź zamkniętej głowy na otwarte pytanie daje pojęcie o zamkniętości, a wskazać jedną z kilku możliwości umie każdy jeden szympans. A potem drugi bierze i opisuje wnioski w gazecie. 🙂
Mickiewicz był łżePolak i chciał z trzema paniami naraz się żenić. Jego rozpusta doprowadziła go do intensywnej działalności w Fourierowskim falansterze, ale po paru latach wycofał się z tego z niesmakiem gdy odkrył, że nie tylko będzie miał dostęp do wielu kobiet, ale każda z kobiet będzie miała dostęp do wielu takich jak on. Po krótkim okresie bezpłodnego i bezkopulacyjnego mistycyzmu odkrył właściwe rozwiązanie w cyklu dyskusji z Michałem Czajkowskim. W konsekwencji tego przełomu udał się do Istambułu, gdzie miał przejść na islam i zostać Wielkim Radcą Sułtana pod warunkiem przyprowadzenia ze sobą stu Żydów skłonnych do konwersji na islam. Niestety, gdy przygotowania do formalnego przyjęcia Wiary i do potrójnych zaślubin były w pełnym toku, cholera go wzięła, co wielu paryskich wrogów ideologicznych oraz paru rogaczy przypisywało gniewnej ręce Pana.
Dzieło Mickiewicza z poprawieniem Pana Tadeusza przejął niejaki Juliusz Słowacki, natomiast plany konwersji i zaślubin czekających cierpliwie w Istambule pań zrealizował po paru latach wahań rzeczony Michał Czajkowski. A 44 to data pierwszych doświadczeń erotycznych Wieszcza w falansterze, które nim głęboko poruszyły i które chciał rozpowszechnić w całym cierpiącym na umiar narodzie.
Więcej wiary, więcej wiary! Tak jakbyś nie wiedział, Wodzu, że łaska wiary nie każdemu jest dana. 🙁
A „testowych” badań opinii ja bym tak całkiem nie leceważył, tylko bym im zmienił nazwę. 😉 Bo to jest badanie nie tyle opinii, co nastrojów i odruchów. Jak są pytania otwarte i trzeba się chwilę zastanowić (czyli sformułować własną opinię), włączają się trochę inne części mózgu, niż przy spontanicznym wskazaniu palcem. A to spontaniczne wskazywanie jednak też pewną rolę w życiu społecznym odgrywa i to chyba nie taką całkiem mikrą.
Już nie po raz pierwszy osobnik o niezrozumiałym kryptonimie andsol (składającym się z niepolskiego słowa „and” i niepolskiego słowa „sol”) próbuje oczerniać Prawdziwych Polaków, którzy za takich zostali uznani przez pieśń gminną i podręczniki do polskiego (sic!). Takim odbrązawiaczom damy zdecydowany odpór i powiemy wyraźnie, że się ich wcale nie boyimy, bo my z założenia wiemy lepiej, kto Wielkim Poetą Był. 👿
Co nie zmienia naszego głębokiego przekonania, że z tą matką Mickiewicza coś było nie tak, no ale wiadomo – kobieta, puch marny. 🙄
Ile to się można przypadkiem dowiedzieć 😎
Leyla Gencer (ur. 10 października 1928 w Polonezköy, zm. 10 maja 2008 w Mediolanie[1][2]) – turecka śpiewaczka operowa, sopran, jedna z najsłynniejszych wykonawczyń ról bel canto. Nazywana „Królową” oraz „Divą turecką”. Jej matka Alexandra Angela Minakovska była Polką, pochodzącą z Polonezköy – polskiej wioski w Turcji. [Wikipedia]
http://www.youtube.com/watch?v=Z2mIgGWVFQI&feature=results_video&playnext=1&list=PL354C0C9BEB20FF1D
Trzeba jednakowoż uczciwie zaznaczyć, że ludność tego Polonezköy-Adampola utrzymywała się głównie nie z produkcji śpiewaczek, tylko ze sprzedaży świniny, o którą w Turcji łatwo nie było. Ponoć z samego Stambułu różni niewierni po ćwiartkę trefnego prosiaka przyjeżdżali. 🙂
Teraz to już żyją z turystyki, bo Adampol jest przez samych Turków uznawany za najegzotyczniejszą wieś w kraju.
http://kopalniawiedzy.pl/serce-kardiologia-zespol-zlamanego-serca-zawal-atak-serca,7207
Zawsze wierzylam, ze zlamane serce moze byc jednostka chorobowa. I znam wypadki smierci od zlamanego serca. Pewnie kazdy zna. 🙁
Dobra, powiem, co mi leży na wątrobie. 😀
Podejrzewam, że tajemniczym darczyńcą jest WW.
I proszę, żeby się przyznał, jeżeli tak jest.
Bycie św. Mikołajem nikomu chyba ujmy nie przynosi, co?
Jak sie nie przyzna, to zastosujemy przymus fizyczny i wszystko wyspiewa! Licze do trzech, WW – raz…. dwa…. ttttttt…..
Oj nie, to nie ja. Bardzo mi przyjemnie być posądzonym, ale nie. 😳
Jak bumcykcyk, przysięgam.
Odmawiam brania udziału w przymuszaniu fizycznym WW, ale tylko dlatego, że mam pewne podstawy przypuszczać, iż podejrzenie Siódemeczki nie jest trafne, więc cała robota byłaby na nic. 😎
Ale gdyby nie to, uch, jak bym przymusił… 😈
Łajza jest po mojej stronie. 😆
Trudno, pozostanę z niepewnością w sercu. 🙁
Coś mi się wydaje, że jakby trochę pomęczyć Bobika…
Można mnie nawet posiekać na kawałki, a i tak się nie przyznam, bo nie mam do czego. 😎
Uprzejmie donoszę, że pogubiłem się od rana, niestarannie wypełniając swoje obowiązki. Swoje zaniedbanie usprawiedliwiam tym, że jechałem po kalosze na dworzec, albowiem jadę w góry. Napisane tam na mapie przy górach, torfowiska, co starzy górale nazywają bagniskami. No to kalosze. No i jakby trzeba było pić z pantofelka szampana, to mam akurat pantofelek 😉 Niestety, woderów nie mam.
A dalej to się cholera przypięła i puścić nie chciała… dalej trzyma, alem się wysmyknął!
Fabula sie zageszcza…..
A tymczasem: zrobilo mi sie przyjemnie, ze za dzialkami i dzialkowiczami ujela sie sama Urszula Koziol. Jest o tym w GW.
Znalam jednego dzialkowicza. Umarl pare lat temu majac chyba ponad sto lat. Byl bliskim przyjacielem rodziny E i bardzo, bardzo „przedwojennym dzentelmenem „, z zawodu chemikiem.
Dzialka byla dla niego calym zyciem. Wczesna wiosna wypatrywal czy caly snieg sie roztopoil i czy mozna juz isc na dzialke – a raczej jechac poltorej godziny wieloma autobusami. Nieustannie polowal na sloiki do przetrworow, ktorymi obdarzal pol Warszawy. Sloiki odbieral z powrotem. Cala jedna sciana ich mieszkania, zaslonieta kotara, zabudowana byla waskimi polkami na sloiki. Kazdy sloik byl podpisany i z data, kiedy dany przetwor zostal zrobiony. Caly kredens zastawiony byl karafkami i butelkami z nalewkami i sokami z owocow, czasami dzikich.
Fredek Borowicz wszystkich gosci oprowadzal po swoich skrabach – wyhodowanych na dzialce, otrzymanych droga barteru od innych dzialkowiczow, strananie przetworzonych i rozdawanych z taka szczodroscia i serdecznoscia, ze wszyscy obdarowywani hurtem znosili Fredkowi starannie wyszorowane sloiki i butelki. I wycinali z gazet nowe przepisy na przetwory.
Gdyby pozbawiono go dzialki, umarlby pewnie ze 20-30 lat wczesniej.
Zaluje, ze nigdy nie znalazlam czasu aby bedac w Warszawie odwiedzic jego dzialke, ale pamietam, ze przywiozlam mu kiedys z Londyny specjalny „klecznik” ogrodowy oraz fajne kalosze. A raz specjalne ladne nalepki na sloiki – kropla w morzu jego sloikow. Jego zona Janeczka, wydawczyni z Czytelnika, chyba przekazala dzialke po Fredku wnukom.
W Afganistanie ukarano za to, że miała z tym, z którym chciała. A w Rosji może ukarzą za to, że nie miała z kim nie chciała. A przecież wiadomo, homo locuta, causa finita. Kobieta łaciny się nie uczyła.
rysberlin 23 czerwiec 12, 09:10
mt7, dzisiaj bede w polskiej ksiegarni, kupie i uzyje poczty za dostawce 🙂 pozwole sobie od Bobika namiary na Ciebie
wydostac
Wstrzasajace. Moze nie dojdzie do skazania jesli Czwarta Wladza sie zainteresowala sprawa i wszystko trzeba bedzie robic wedle litery prawa. Ale zadnej gwarancji nie ma.
Klakierze, ale o ile dobrze zrozumiałem, Siódemeczka dostała przesyłkę podwójnie, raz od znanego Rysia, a raz od nieznanego Św. Mikołaja. I tylko ten drugi jest poszukiwany. 🙂
Nie zarejestrowałem, aby mt7 pisała o książce od rysberlina.
Pisał andsol:
andsol 26 czerwiec 12, 19:50
O, stare instytucje, takie jak poczta, ciągle jare. Rysiu wysłał 6go, niecałe 3 tygodnie później książka jest już u mnie. Chyba ta sama, o ile krasnoludki nie podmieniły na wierną kopię, ale tego nigdy się nie dowiem. Dzięki, Rysiu.
Takie mam życzenie, jeden cholerny dzień bez cholernej burzy. Czy za dużo wymagam? 👿
Dzień dobry 🙂
Niech kto chce się wcina, bo robota różnoraka wybitnie na mnie pazerna. Ucapiła i trzyma, a kiedy puści, nie wiadomo 👿
Mnie by wystarczył nawet jeden dzień bez cholernego deszczu, ale to też chyba za duże wymaganie. 🙄
Kiedyś rozmawialiśmy tu o Hamlecie Kozincewa. Znalazłem to:
http://www.35mm.com.pl/kozincew
Fajnie, ze wydali.
W kwestii Mickiewicza ja na andsolową nutę. Lata temu, pewien mój bardzo wtedy młody przyjaciel (właściwie, to synek przyjaciółki, ale od tego czasu wyrósł, założył rodzinę i przyjaźnimy się niejako osobno, co daje czasem zabawne efekty, bo muszę pamiętać, co mi które mówiło, czego drugiemu, ani trzeciemu – bo jest jeszcze drugi syn – nie powinnam powtarzać) rozczulił mnie do łez. Perorował mianowicie z wielkim zapałem o wyższości Słowackiego nad Mickiewiczem. (To ten zapał mnie rozczulił.) Potem przeszedł do perorowania o niższości Mickiewicza w stosunku do mickiewiczowskiej legendy. A zakończył argumentem z gatunku gwóźdź do trumny: Taki niby wieszcz, a miał kochankę! /pogardliwe skrzywienie nastoletnich ust/ Piękne to było. 😀 Ech, młodości, wylatująca nad poziomy – a leć, a piej.
Ooops, Bobiku przepraszam, zakursywiłam. I nie mam żadnego usprawiedliwienia, bo wcale nie szukałam dziś kaloszy.
Uff.
Jutro piątek trzynastego. Klient umówił się ze mną na 13.00, ale potem się widać przestraszył, bo przesunął spotkanie o godzinę. No nie wiem, czy mu to coś pomoże.
Aga, wiedźma-ś do 14:00? A potem jak ta pszczółka?
Dla mnie Slowacki i Rolling Stonesi.
Ło – takie, ku wieczorowi.
Takie: http://www.krytykapolityczna.pl/CezaryMichalski/CejrowskiiMaklowiczwalkaoduszemieszczanstwa/menuid-291.html
Raczej kasandryczna wróżka niż wiedźma i raczej mrówka niż pszczółka, Andsolu, ale byłeś blisko. 😉 Rolling Stones w roli dobrze się prowadzących wieszczów to jest to. 😛
Znaczy, że Mickiewicz jak Beatlesi? 😯
A biedny Norwid znowu pominięty.
No bo Norwid jakiś taki jazzowy. 🙄
Krajowa lista przebojów:
Mickiewicz – Czerwone gitary
Słowacki – Trubadurzy
Norwid – No To Co
Tak właśnie zrozumiałam Helenę, Bobiku. 🙂
Bobiku, pilny list wysłałam 🙂
Slusznie. Mickiewicz jak B’si. Slowacki jak RS’si; Skonczylam ogladac absolutnie fascynujacy program (zrobiony przez National Geographic) o wankuwerskich zrosnietych blizniaczkach Hogan – Tatianie i Kriscie. Sa takie jedyne na swiecie, bo dziela wspolny mozg. To znaczy mozgi sa dwa ale tak nawzajem przerosniete, ze prawdopodobvnie sygnaly wszelkie odbierane przez jedna dzorwczynke, sa odczuwane ( a nawet widziane) przez druga. Tu znalazlam ciekawy artykul z NYTimesa o T i K:
http://www.nytimes.com/2011/05/29/magazine/could-conjoined-twins-share-a-mind.html?pagewanted=all
Krajowa lista przebojów w zasadzie tak, z poprawką:
Norwid – Anawa (bez Grechuty) 😎
A reszta wieszczów na drzewo.
Dobry wieczór,
Brrr, ale zimno dla odmiany. Jakieś takie klimaty mi się przypomniały, rocznica niedługo, nieokrągła.
Do 33 minuty z kawałkiem film, potem jubileusz, od 1:00 film z występów w Warszawie (widziałam naocznie, słyszałam nausznie).
http://www.youtube.com/watch?v=bVmdT68qEwg&feature=related
Pozdrawiam…
Zabawnie wyszło ze świętym Mikołajem. 😀
Mikołaj okazał się ojcem autorki książki, zajmuje się widocznie dystrybucją na terenie Polski i po prostu zrealizował moje zamówienie z 19 czerwca złożone w pod adresem podanym przez Rysia.
Nikt się do mnie nie odezwał, niczego nie potwierdził, Ryś w łaskawości swojej kupił mi i przesłał książkę, a tu nagle po upływie dłuższego czasu dostaję drugą od nieznanego mi nadawcy bez żadnego słowa.
Dopiero teraz dostałam informację, z wyjaśnieniem.
Gdyby ktoś był zainteresowany, to można u tego pana – ojca autorki – zamawiać książkę.
WW, zwlaszcza tego od Nieboskiej. Nie doczytalam. No, nie moglam. Sa granice.
… i jeszcze jeden. Kontrast surrealistyczny doprawdy…
http://www.youtube.com/watch?v=MLLxRU0WFqY&feature=related
Jak kto ma ochotę obejrzeć, to akurat zleci do nieokrągłej rocznicy
Buźka
Norwid jest jak Pink Floyd.
Ja jestem Stonesowa, ale jednak ten zakuty litewski leb Mickiewicz, jak mawial o nim moj przyjaciel i specjalista od Slowackiego.
Ucieklo mi, Siodemeczko. Co to za ksiazka?
Zaraz. Ja wole Slowackiego bo jest czesto przewrotny i zabawny. Scichapek.Lilla Weneda. Mickiewicz bardziej seriozny.
Też jakiś program o tych bliźniaczkach oglądałem. Ale przyznaję, że mnie ten wspólny mózg dosyć przeraża. 😳
O tym jest tez ten artykul z NYTimesa, Bobik.
Rys! Ksiazki! Ucieklo mi zupelnie z pustej (czasami) glowy, ale i ja dostalam kiedys od rysia ksiazke, za posrednictwem Bobika. Rysiu, rysiu, bardzo serdecznie dziekuje. Bardzo!
Oj tam, od razu na drzwo – no chyba, że na drzewniane półki. 😉 Ja jakoś nie pasuję do żadnej frakcji. 🙁
Książka:
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/Bobikowo#5764397345282989570
Nie otwiera sie. mt7.
Ago, możesz ze mną stworzyć frakcję niefrakcyjną. Bo ja też tych wieszczów nie odsyłam na drzewo generalnie, tylko co najwyżej w konkretach. 🙂
Choć przyznaję, tego od Nieboskiej w tylu konkretach, że już prawie do generalności to się zbliża. 😈
Ja tez nie odsylam pogolowno. 😳 Tylko te drewniana pile Nieboska.
A jak ktos mi moze przypomniec okropnie smieszny monolog Idalii z Fantazego, to poprosze, bo nie moge znalezc w sieci. Chyba z Czwartego Aktu, ale nie dam glowy.
Tam gdzie sa slowa o „mysli grzezawisku”. Wiecej nie pamietam, procz jakiejs barokowej perly. Tylko, ze bylo smieszne.
Frakcja niefrakcyjna brzmi w porzo. 🙂 Heleno, Mickiewicz sieriozny – ale nie wyłącznie: Czaty, Trzech Budrysów, Golono, strzyżono, Żona uparta czy np. Pani Aniela. 😉 http://www.pbi.edu.pl/book_reader.php?p=8933&s=1
Linki jutubowe od Jednej Takiej u mnie nie biegają. 🙁 Znowu te cholerne prawa autorskie. 👿
Już poprawiłam.
Zapominam, że trzeba teraz zmieniać domyślny statut 'tylko ty’ na 'dostępny publicznie’.
Oczywiście, że z Mickiewicza do pewnego czasu żartowniś wyłaził. To dopiero potem wlazł w rolę pomnika, a towiańszczyzna już mu kompletnie klepki poprzestawiała. 🙄
A mnie dzisiaj rozczulilo, ze Prezydent Komorowski zaprosil do Polski Papieza. Tak sobie myslal i myslal kto mu szanse w wyborach moglby poprawic w 2015 r , az wpadl! No, przweciez! Ktoz lepiej poprawi? Szkoda oczywiscie, ze Niemiec, no ale „Nobody’s perfect!”, jak pamietamy.
Zeby mu tylko starenki Papiez nie wycial numeru do tego czasu. Niech dba o siebie. 😈
Tytul, Siodemeczko, jest taki jakis rzewny… Trzeba sucho zeby bylo mokro, mawial Jan Kott. 😈
Koce, o ile się zorientowałem, ta książka to są autentyczne, bardzo „niezliteracczone” relacje normalnych, prostych ludzi, więc w sumie jest chyba wystarczająco sucho.
Tu jest Fantazy, otworzyłam na czwartym akcie:
http://www.pbi.edu.pl/book_reader.php?p=1979&s=1
Widzę, ze korzystamy z Agą z jednego źródła. 😆
Zastanowiwszy się nad tym, co Babila wieczornies wrzucił – w dużej części Michalski ma rację ubolewając, że radiomaryjność rząd dusz na wsi dzierży, ale chyba jednej rzeczy nie bierze pod uwagę. Ze wsi też coraz więcej ludzi wyjeżdża za granicę – popracują na Zachodzie, poprzyglądają się i wracają. I ci, co się w świecie otrzaskali, prawdopodobnie będą coraz bardziej wierzgać, a przynajmniej się dystansować. Pewnie, trochę to potrwa, ale niektórych Wiseł kijem się nie zawróci. 😉
Książka nie jest rzewna.
Wstać z kurami, spać z wieszczami – no, może im jeszcze dorzucę lutnistę do towarzystwa. 😎 Z lutnistami się świetnie sypia. 😉
U Kierowniczki zapodali, że dziś był złoty jubileusz Stonesów i przez chwilę nie byłem pewien, czy im chodzi o Jaggera, czy o Słowackiego. 😆
Ale na toast ta pięćdziesiątka tak czy owak zasługuje. 😀
Hmm, Ago… tych lutnistów, z którymi się sypia, lepiej dobrze selekcjonować, albowiem, jak wiadomo, nie każdy weźmie po Bekwarku lutniej… 😛
Ja też na drzewo nie wysyłam za poszczególne wierszyki, tylko za całokształt. Nawet ten Mickiewicz miał jakieś tam zalety, rodzinę mi na przykład uwiecznił. 🙂
Wodzu, czyżby Twój praszczur… tego… z Telimeną? 😈
Wódz Wielki chyba Napoleona ma na myśli. 😉
O tym nic nie wiem, chociaż tam był taki dym, że nie można wykluczyć. 😈
Na pewno cała banda praszczurów zayechała z innymi chłopakami, a potem schlali się jak świnie i na kacu będąc, Moskala okrutnie poszczerbili. I najgorsze, że ta chuliganerka to nie zbieżność nazwisk, tylko najprawdziwsze moje praojce. 😳
Nie można wykluczyć, że coś z Telimeną. Napoleon to kurdupel był. 😎
No to ja nie wiem, Wodzu, czy ja bym na Twoim miejscu tego Mickiewicza chwalił, że publicznie prachłopaków sypnął. W mojej szkole to się takim raczej dawało wciry. 😈
Fakt, Napoleon był konus. Geny wielkości to Wódz ma chyba nie po nim. 😆
No ale mówią, że nieważne co piszą, byle pisali. 😎
Są różne, hmm, nieprawdaż, wielkości. 😳
No tak. Ale po pierwsze, aż tak się Napoleonowi nie przyglądałem, po drugie, tu mogą zaglądać nieletni. 😈
Nieletni to tu zaczną zaglądać dopiero jak Wódz sypnie więcej smakowitych szczegółów. 😈
O samych wieszczach i Beatlesach to dla nieletnich za nudne. 🙁
I może jeszcze mam rymować, co? 🙂
Tak dobrze nie ma i wogle idę spać, jak się cały dzień pisze kwity, to zboczeniem jest pisać cokolwiek po robocie. Dobranoc zatem.
Okej, Wodzu, możemy zastosować podział pracy. Ty nadajesz pikantne praszczegóły, a ja je rymuję. Wpływami dzielimy się po równo. 😎
Ale nie musi być dziś. Bo mnie nagle dobranoc też jakoś zaczęło kusić. 😉
Tylko broń Boże żadnych pudelków do spóły nie dopuszczamy! 👿
Oj. to żałuję Bobiku, że nie chodzą. Oba o Wysockim. Pierwszy dokumentalny o pieśniach, filmach i Tagance (Hamlet, Dobry człowiek z Seczuanu i inne). Drugi surrealny – w Moskwie kwitnie miśkami i balonikami Olimpiada (lipiec 1980), a pod domem Wysockiego tłum zapłakanych ludzi, bo Wołodia właśnie umarł, o czym w mediach ani mru mru. Święto sportu i pogrzeb barda. Teatr. Metafizyka. Rocznica nieokrągła 25 lipca.
Dzięki Bobiku, że się do mnie odzywasz 🙂
Drapu drap za uszkiem (jeśli mogę),
night, night
Slowacki rock & rolla
http://www.youtube.com/watch?v=UFLJFl7ws_0
Poczekałem parę miesięcy, ale wreszcie Idy marcowe dotarły do wideoteki. Rzeczywiście dobre. W Stanach robią podejrzanie realistyczne filmy o brudnej polityce.
Pisząc wypracowanie nt. „Motyw lutni w literaturze polskiej” chyba bym przeoczyła ten utwór (Bobik, 0:15). 😳 I byłaby to wielka szkoda. Dobrze, że już mnie nie było, kiedy Bobik tak zgrabnie zacytował wieszcza Kochanowskiego -strasznie trudno się zasypia ze śmiechu. 😆 A lutnistę dobierał mi Wielki Wódz i to jest wielki lutnista. 😎
Bryk bez kaloszy.
Dzień dobry 🙂
Herbata i
bryk z kaloszy
Dzień dobry.
Niestety powyższa fraszka Kochanowskiego nieodłącznie mi się kojarzy z jej genialną parafrazą (ze zmianą jedenastozgłoskowca na trzynastozgłoskowiec, ale ze szkieletem i puentą, hm, zachowaną) autorstwa Boya:
http://evacska.republika.pl/materialy/poezja/tadeusz_boy_zelenski/o_tem_co_w_polszcze_dzieiopis_miec_winien.htm
Dzień dobry 😕
Zaraza, padł mi domowy modem 🙁 Z powodu urwania łba w robocie, jestem poza światem 🙁
Do kiedyś.
Pewnie już był temat wałkowany, ale proszę Cię, Bobiku, szczeknij słowo na temat Jugendamtu.
Nie rozumiem, że to urzednik, a nie sąd przy udziale specjalistów i rodziców oraz dzieci decyduje o losie dzieci.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35063,12120903,Rodzice_wywiezli_dzieci_z_Niemiec__Beda_musieli_je.html
Znakomity ten Boy, jak zwykle zresztą.
Dzięki, Pani Kierowniczko.
Dzień dobry 🙂
Cud się stał! Cud! Jutubowy link z Kanady mi się otworzył! 😯
Pewnikiem Pan B. z okazji jubileuszu Stonesów to zarządził. 😎
Słuchałem nostalgicznie, mając równocześnie przed oczyma duszy moje własne wyobrażenie linków z Wysockim (na podstawie opisu Jednej Takiej) i jakoś mi się tak zrobiło… No, nieporannie. 😉
Ale widzę, że Blogowisko tłumnie na gumnie, więc zaraz tę nostalgiczną łezkę otrę i będę merdać. 🙂
Bedna Haneczka. A nie mówiłem, że jakaś modemozaraza się po świecie rozprzestrzenia? 🙄
Szczepcie swoje modemy, zanim będzie za późno ❗
Mnie tam się lutnia po Bewarku kojarzy zależnie od kontekstu. Nie mam automatycznego pilota. 😉
Ae są oczywiście takie konteksty, kiedy z ciężkim westchnieniem trzeba zacytować boyową parafrazę, nie oryginał. 🙁
O Jugendamtach rzeczywiście już kiedyś szczekałem, bardzo nieprzyjaźnie zresztą, ale mogę jeszcze raz. Istotnie jest to instytucja skostniała, zbiurokratyczniała i zurzędniczała, a mająca, niestety, dużo – o wiele za dużo – uprawnień. Bywają oczywiście i w Jugendamtach pracownicy socjalni z powołania, ale w końcu i ich maszyneria wsysa i zaczynają pracować tak jak reszta – nie widząc ludzi, z którymi mają do czynienia, a wyłącznie przepisy, papiery i humor szefa. Nie mówiąc już o tym, że władza to narkotyk, który niejednego potrafi oszołomić.
Sytuację pogarsza jeszcze to, że sędziowie rodzinni na ogół też są zurzędniczali i z Jugendamtem współpracują rąsa w rąsię, bo tak im najwygodniej. Znaczy, jeżeli jakaś decyzja urzędnika JA wymaga klepnięcia przez sędziego, to zwykle będzie klepnięta niejako z automatu, bez wnikania, w co tak naprawdę jest grane i gdzie to – rzekomo najważniejsze – dobro dziecka się podziewa.
Funcjonowanie tej ?!%+=/_ instytucji, jej uprawnienia i miejsce w systemie już od dawna powinny być przedmiotem publicznej dyskusji, ale taka dyskusja się nie odbywa i mniej więcej wiadomo dlaczego. Terenem działania Jugendamtu są środowiska biedne, wykluczone, imigranckie, bezrobotne, patologiczne, margines społeczny, etc. Ludzie, którzy sami nie potrafią „dać głosu” i za mało mają przyjaciół, którzy by za nich ten głos dawali. A tu by trzeba głosu potężnego, bo wygrać w Niemczech ze strukturą urzędniczą jest niezwykle trudno i nawet władza centralna nieraz się na tym potykała.
Bobiczku, nieodłączność mojego skojarzenia bierze się, przyznaję, stąd, że tak się składa, iż parafrazę Boya poznałam wcześniej. Nie wszystkie fraszki Kochanowskiego poznawało się w szkole 😉 , w domu akurat go nie było, „Słówka” Boya natomiast i owszem 🙂
Dzięki, Bobiku.
Środowiska prawicowe prowadzą często akcje przeciwko podpisywaniu przez rząd różnych europejskich unormowań prawnych, strasząc wszystkich konsekwencjami, takimi jak np. Jugendamt, że byle urzędnik będzie decydował pod byle pretekstem o losie rodziny i dzieci.
Sądy i prawo oraz jego stosowanie, to temat na oddzielne opowiadanie.
Cywilizacja smierci na tropie Portalu Poswieconego Fronda.pl. Zlecili zabojstwo:
http://terlikowski.salon24.pl/433478,jest-zlecenie-na-fronde
Siódemeczko, akurat w przypadku Jugendamtu ten „straszak europejski” jest kompletnie bzdurny. To jest instytucja rdzennie niemiecka, nie europejska. Miała zresztą bardzo niechlubną kartę w czasach nazistowskich, a rzeczywiste, głębokie zmiany w niej przeprowadzono dopiero w latach 70-tych. Ale te zmiany albo były niewystarczające, albo poszły w złym kierunku, bo funkcjonowanie JA dalej woła czasem o pomstę do nieba.
Co w kontekście prawicowego straszaka dość zabawne – są ludzie, którym z Jugendamtem udawało się wygrać dopiero w Sztrasburgu, czyli uratowała ich ta straszliwa, ohydna Europa. 😉
Mordko, tym razem Maziarski wyjątkowo zgodził się z Betonowym Terlikiem i nawet twórczo rozwinął jego ideę: 😈
http://wyborcza.pl/1,75968,12115071,Zatkac_dziury_na_prawicy.html
Rozmyślałem jeszcze o tym Jugendamcie i przyszła mi do futrzanego łba taka hipoteza, że na funkcjonowanie tej instytucji być może fatalnie wpływa to, co innych dziedzinach bywa siłą Niemców – kult fachowości.
Fachowcem od spraw socjalnych jest w Niemczech ten – i tylko ten – kto posiada papiór zaświadczający o ukończeniu odpowiednich nauk. Nie bierze się pod uwagę, że żadna uczelnia nie jest w stanie nauczyć empatii, taktu, wyczucia, wrażliwości, doświadczenia życiowego, etc. W związku z tym szalenie trudne i delikatne (między)ludzkie problemy idzie nieraz załatwiać odpowiednio upapiórkowana singielka tuż po studiach, która tak naprawdę życia w ogóle jeszcze nie zna, albo młodzieniec dostający wysypki na myśl o założeniu rodziny, ale mający uprawnienia do włażenia w cudzą rodzinę z butami. Dodać do tego częsty również wśród pracowników socjalnych brak umiejętności poruszania się na terenie obcym kulturowo, dodać zyczajowy w ostatnich latach brak superwizji (bo trzeba oszczędzać) i już ducka nieszczęść gotowa.
Ale nie ma takiej możliwości, żeby np. Jugendamt zaangażował kogoś z wrażliwością, wyczuciem, mądrością życiową, sprawdzonego w funkcji doradcy, tylko bez papióra. Bo to niefachowiec. 🙄
OK, widze, ze Maziarski wpadl na trop zbrodniarza kompromitujacego nie tylko Portal Poswiecony. Jest nadzieja, ze jak sprawca zostanie wreszcie ujety, mozna bedzie oddychac pelna pierwsia i nikomu do ust nie beda wpychane straszliwe brednie, jak te z kazania biskupa R.
Bobiku, rozumiem to wszystko, urząd, jak urząd serca nie posiada.
Mnie szokuje, że nie ma postępowania z udziałem rodziców, świadków, wywiadów niezależnych fachowców z dziećmi itp., itd.
Ludzie żyją sobie, jak umieją, a tu ktoś wpada i zabiera dzieci bez uprzedzenia i nie masz nic do powiedzenia.
To mi się w głowie nie mieści.
Były podobne sprawy w Norwegii.
Dzień dobry.
#$%&* :
http://natemat.pl/23085,w-poznanskiej-parafii-urodzilo-sie-dziecko-wikariusza-ksiadz-nie-wezwal-pogotowia-dziecko-zmarlo
Do spowiedzi pójdzie i po sprawie?
A, to już wiem, kto podrzucił posłowi Górskiemu tę horrendalną wypowiedź o armatach. Haker Kościuszko. 👿
Siódemeczko, ja właśnie o tym piszę, że Jugendamt to nie jest urząd jak urząd. To jest urząd, który siłą jakiegoś prawnego bezwładu ma ogromne możliwości „jedynowładczej” ingerencji w ludzkie życie (wiele większe niż inne urzędy), a nie widać wystarczającej determinacji społecznej, żeby nareszcie coś z tym zrobić, bo tzw. „porządni obywatele” mają poczucie, że ich to nie dotyczy. 🙁
Swoją drogą to nie jest tak, że ktoś nagle wpada i zabiera dzieci. Takie sprawy zwykle trochę się ciągną i przechodzą przez różne instancje (z wyjątiem bezpośredniego, fizycznego zagrożenia zdrowia lub życia dziecka, kiedy wolno dzieci szybko „zabezpieczyć”, ale sąd rodzinny to musi potem potwierdzić), papiery krążą w tę i wewtę, tylko że spora część rodziców pisma po prostu wyrzuca do kosza, bo i tak ich nie rozumie. A potem jest straszne zaskoczenie, że urząd wykonuje to, o czym kilka razy zawiadamiał i podawał terminy, do których można złożyć odwołanie. (Ileż to razy musiałem sam bezradnie rozłożyć łapy, kiedy klienci przychodzili do mnie z jakąś sprawą po przekroczeniu wszelkich możliwych terminów odwołań i nie chcieli pojąć, że już naprawdę jest przechlapane)
Niestety, tu jest ten problem, o którym pisałem – JA operuje wśród ludzi, dla których w większości prawo, przepisy są czymś obcym i niezrozumiałym, więc nawet nie próbują się przed nimi bronić, choć nieraz mieliby tę możliwość.
Na tę linkę od Mar-Jo brakuje mi słów.
Jakie moralne prawo do zabierania głosu w kwestiach etyki ma instytucja, dla której kryminalne czyny jej pracowników są „wewnętrzną sprawą”?
http://www.doradzamyprawnie.pl/dziecko/odebranie-dziecka-rodzicom-biologicznym.html
Tu jest podstawa prawna obowiązująca w Polsce. Przypuszczam, że podobne działaja równiez w innych krajach( takze w Niemczech), w oparciu o Konwencję Praw Dziecka.
Pojęcie „zagrożenie rozwoju” jest bardzo szerokie. A decyzje podejmują urzędnicy, którzy obawiają się ewentualnego zarzutu zaniechania czynności.
Wszędzie odbywa się to w sposób bezduszny ( z małymi wyjątkami zapewne, zależnymi od stopnia człowieczeństwa urzędnika i jego determinacji), co jest w jakimś stopniu zrozumiałe, bo nie mogą się emocjonalnie angażować w każdy przypadek. Ponadto mają świadomość, że ich decyzja jest przejściowa, bo usankcjonować ją musi sąd w niedalekiej przyszłości. A jeżeli sąd wyda wyrok zgodnie z opinią urzędnika, to utwierdza to tegoż w mniemaniu, że działał w imię wyższej racji. A sąd zdejmuje z niego część poczucia odpowiedzialności.
Zmoro, to nie chodzi o emocjonalne angażowanie się w każdy przypadek (choć według mnie zaangażowanie na poziomie zwykłej empatii jest w takich sprawach niezbędne), tylko o wyeliminowanie ogromnej „nierówności szans” urzędu i rodzin. W środowiskach stykających się z Jugendamtem (i sądem rodzinnym) ta nierówność jest gołym okiem widoczna, a wśród migrantów jeszcze wzmocniona nieznajomością języka. I nikt nie próbuje wprowadzać mechanizmów, które szanse rodzin by wyrównywały, choć to by się dało. Sam bym miał parę pomysłów. 😉 Ale myślisz, że kogoś to interesuje? 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,7586741,Dom_Dziecka_lepszy_niz_rodzina__decyzja_sadu_w_Lublinie.html
Jak widać decyzje sądu zapadaja zaocznie. Odnoszę wrażenie, że to po prostu czysta formalność. Wniosek, decyzja i odstawinie dziecka w szybkich abcugach do domu dziecka.
Z tą różnicą, że praktycznie bez szans na umieszczenie dziecka w rodzinie zastępczej. Te są zagrożeniem dla egzystencji domów dziecka w Polsce i godzą w egzystencję ich pracowników.
Ostatnio czytałam, że w polskich domach dziecka latami przebywają dzieci, których rodzice nie zostali pozbawieni praw rodzicielskich. Dzieci te stanowią ok. 80 % wychowanków domów dziecka. Procent sierot czy dzieci przeznaczonych do adopcji jest znikomy. Większość wychowanków jest skazana na przebywanie w domach dziecka do pełnoletności.
Sorry za off topic, ale boje sie ze zapomne. Dzis jest Cztetrdziesci i Cztery dni bez smierdziuchow. Zaraz Stara pojdzie do apteki i kupi sobie nicoretty zaledwie 2- procentowe – drugi stopien Wtajemniczenia. Trzeci to 1-procentowe, za 4-6 tygodni.
W tej szafie z ubraniami wciaz smierdzi. Trzeba bedzie chyba wszystko wyciagac i przemywac jakims roztworem sody kuchennej i wonnych olejkow, bo juz nie wiem co z tym robic. Ubrania nie smierdza, tylko sama szafa. Co Stara drzwi otworzy, to az ja odrzuca.
Myślę, Bobiku, że mimo Konwencji Praw Dziecka nikogo to nigdzie nie interesuje. Zabierają dzieci bez badan środowiskowych, bo przecież muszą się wykazać aktywnością, w przeciwnym razie moglaby nastąpić redukcja etatów.
Inna rzecz, że często sami rodzice są winni, nieprzestrzegając norm obowiązujacych w kraju, w którym żyją.
Np. w Szwecji dziecko może zostać odebrane rodzicom, którzy wymierzyli mu klapsa.
I tu następują ogromne protesty Polaków, którym się to przytrafiło. Jakim prawem, przecież to był tylko klaps.
Nie wgłębiając się w tematykę klapsa, uważam jednak, że jak się weszło między wrony… Nieznajomość prawa ( niezależnie od tego, czy ono jest słuszne czy nie) niesie za sobą częstokroć przykre konsekwencje.
Zdziwienie budzi fakt bezkarności prawnej, pozostawienie bez pomocy.
Moralne oceny są poza dyskusją.
Zastanawia mnie, że skoro był wikary, to musiał być przynajmniej proboszcz, jeżeli nie inni wikariusze.
Dziewczyna mieszkała na plebanii i wszystko było w porzo?
Występuje solidarność korporacyjna, a później mówią, że wróg napada na kościół.
Podobno Benedykt XVI powiedział, że największym zagrożeniem kościoła są jego słudzy.
Premier Tusk też mówił, że najgorszym wrogiem Platformy jest Platforma.
Ale nie wystarczy tak twierdzić, tylko stosować miarę aktualną dla żony cezara.
Ja, ja, Kocie, z czasem będzie odrzucać coraz bardziej.
Wielki podziw i wyrazy dla Starej.
Kibicuję Jej z całego serca, duszy i wszystkich sił swoich. 🙂
Kocie, to jest co prawda przeznaczone do tekstylii, ale ja bym spryskała wnętrze szafy.
http://febreze.com/en-US/Product.aspx?id=152
Stara mowi, ze zapomniala o istnieniu Fabreeza, bo zawsze pogardliwie na niego parskala, nie rozumiejac potrzeby.
Ale pojdzie i sobie kupi, odgraza sie ze bedzie o zapachu lodow truskawkowych. Wloalbym o zapachu peiczeni jagniecej w rozmarynie i czosnku.
Forget it, Mordka. To juz wole zapach starych petow w szafie.
A ta linka zahacza i realia już panujące( z niej wynika, że w Lublinie sąd wydal decyzję dwa dni po umieszczeniu chłopca w domu dziecka) i o ustawę przeciwko przemocy, a także o klapsy i stanowisko KK.
http://adoptuj.blox.pl/2010/03/Dziecko-odebrane-po-donosie-Przeciwnicy-ustawy.html
Heleno, a co powiesz na sam rozmaryn i czosnek, bez jagnięciny?
To byłby konsensus 😉 .
Nie wiem, kiedyś, kiedy pozbawiano władzy opiekuńczej nad moim bratem, który teraz jest bardzo chory, jego ojca i macochę, odbywał się normalny proces, byli przesłuchiwani świadkowie w tym dalsza rodzina i biegli medycy.
Sprawowanie opieki przyznano mojej Mamie, formalnie siostrze ojca.
Wydaje mi sie, że w takim postępowaniu daje możliwość wejrzenia w sytuację dziecka oczami innych i podjęcie optymalnej decyzji.
Oczywiście, są sytuacje patologiczne, gdzie natychmiastowe zabranie maltretowanego dziecka jest konieczne, ale w omawianym przypadku nie występuje raczej ta sytuacja.
Trudno coś pewnego powiedzieć, bo Gazeta zastosowała manewr 'zabierają NASZE dzieci’ nie podając szczegółów i powodów odebrania dzieci.
Są takie aerozole do wnętrz i szaf np. drzewo cedrowe.
Very, very pleasant smell
Bo to zapewne odbywało sie w innym trybie, Siódemeczko, na drodze normalnego procesu, a nie interwencji opiki społecznej.
Sama trzy lata temu wkroczyłam energicznie pomagając ojcu, którego matka dziecka chciala pozbawić praw rodzicielskich, posiłkując sie wyimaginowanymi zarzutami. I już była w ogródku.
Na szczeście sie nie udało i Bogu dzięki( a Sąd Rodzinny był absolutnie niezainteresowany dogłębnym zbadaniem sprawy, co było tym bardziej dziwne, bo wytoczone zostały najcięższe armaty – molestowanie seksualne, nawet nie pomyślal o zleceniu badania przez psychologa). Bo rok pózniej wyjechała do pracy w innym kraju. I dziecko jest z ojcem od dwóch lat. I matka sama je u niego zostawiła.
A gdyby został pozbawiony praw, dziecko wylądowałoby w domu dziecka, bo krewnych ze strony matki nie posiada.
Brrr, tylko nie truskawki! 👿 Nie przejdę progu pomieszczenia, gdzie pryskano syntetyczną truskawką.
Cedry Libanu proszę bardzo. Ale czy muszą koniecznie być z natrysku? Nie lepiej po prostu wymienić szafę na cedrową? 😈
Przypuszczam, że w niemieckim przypadku dzieci posiadały po rodzicach obywatelstwo niemieckie, w przeciwnym wypadku Jugendamt musiałby sie zwrócić do polskiego konsulatu, lub też sami rodzice by to uczynili.
A o obywatelstwo polskie dla dzieci rodzice wystąpili po powrocie do kraju. To są pułapki posiadania podwójnego obywatelstwa.
Mój młody posiadający obydwa i miejsce zamieszkania i w Niemczech i w Polsce wpadł w pułapkę poborową. Szybsi byli Niemcy, udało się uzyskać odroczenie, następnie polska armia nabrała na niego ochoty i argument, że już jest poborowym w sąsiedniej armii nie miał absolutnie żadnego znaczenia. A zatem przystąpił w Polsce do poboru;-) .
Ale teraz poboru już nie ma, chwała Panu.
Mój studiował przez stulecia.
To ja już krótko, bo sprawy pozablogowe trochę naciskają: uważam za horror odbieranie dzieci rodzicom biednym lub niezaradnym życiowo, ale mającym więź z dzieckiem. To przecież rodzaj oświadczenia „tylko bogaci i rzutcy mają prawo do potomstwa”. Dzieciom z takich rodzin można pomóc przez wysłanie opiekunki społecznej albo hydraulika, co na pewno taniej wychodzi niż pobyt w Domu Dziecka.
Zresztą, gdyby bieda była kryterium, połowie świata trzeba by dzieci odebrać. 🙄
Głos środowisk katolickich w sprawie ustawy o przemocy od razu sam się pozbawia wiarygodności, choćby takimi tekstami:
Środowiska katolickie przyznają, że problem zaczyna się już od tytułu. – Rzuca podejrzenia na instytucję rodziny, podczas gdy większość takich negatywnych zdarzeń ma miejsce w konkubinatach, które w tradycyjnym rozumieniu rodziną nie są.
No, pliiiiz. Jak się zaczyna od niczym nie podpartych kłamstw, to jaka może być dalsza rozmowa? 🙄
Niezależnie od mojej ogólnej oceny Jugendamtu jako instytucji muszę przyznać, że często medialne afery dotyczące konfliktu polskich rodziców z zagranicznymi instytucjami, konstruowane są na takiej zasadzie, jak to świetnie sformułowała Mt7 – zabierają NASZE dzieci. A bywa przecież i tak, że w domu rzeczywiście działy się rzeczy okropne i ta zagraniczna instytucja miała wręcz obowiązek wkroczyć. Więc na temat konkretnych przypadków wolę głosu nie zabierać, bo z góry wiem, że znam je tylko jednostronnie.
Odbieranie dzieci, bo w domu jest bieda i rodzice sa niezaradni nie miesci sie w glowie. Jesli jest az taka bieda i poniewierka w domu, to rodzice/matka potrzebuja pomocy – materialnej, psychologicznej, moze nawet prawnej czy edukacyjnej. Nie zabierania dziecka.
Ale to już wymaga wysiłku ze strony pomocy społecznej, Heleno.
A komu się chce wysilać ? Liczą się sprawozdania uzasadniające konieczność istnienia tej instytucji. Inna rzecz, że w Polsce pomoc społeczna skupia się głownie na przyznawaniu i rozliczaniu zasiłków.
W opinii wójta mojej gminy, tylko 1/3 osob pobierających świadczenia jest do nich faktycznie uprawniona. Reszta to wyłudzenia, o których gmina wie, ale nie ma instrumentów, aby wyłudzeniom położyć kres.
Wg. jego opinii taniej byłoby dla Skarbu Państwa płacić wynagrodzenie i składki wszystkim Polkom na urlopie macierzyńskim, niż kontynuować obecny sposób zasiłków.
No, to stąd też wziął się pomysł na Bürgergeld, że mogłoby to w sumie wyjść taniej niż utrzymywanie aparatu przyznawania, a byłoby na pewno mniej upokarzające.
Słyszę doniesienie w BBC o jakiejś wiosce w Uttar Pradesh (to w największej demokracji świata), która (decyzją Rady Starców?) zakazała małżeństw „z miłości” (przestępcy mają się wynosić w inne miejsca) oraz samotnego chodzenia w publicznych miejscach kobietom mającym mniej niż 40 lat. Ktoś powinien powiadomić nasz Episkopat, że jest możliwe pogodzenie demokracji z usadzeniem kobiety w jej właściwym miejscu, czyli w kuchni.
W sprawie wyludzania zasilkow nikt chyba nie pobije ukochanej miejscowosci Alykes na mojej ukochanej greckiej wyspy Zante (Zakinthos) slynnej z dreczenia zwiarzat – to jest ta ta miejscowosc i ta wyspa na ktora pare razy jezdzilysmy z E, az olosilysmy bojkot Grecji.
Pare miesiecy temu przez prase brytyjska przeleciala wiadomosc, ze nowo wybrany burmistrz Alykes dowiedzial sie ze zdumieniem, ze choc zna swoje strony od urodzenia, nie zdawal sobie sprawy, ze ponad polowa zamieszklej tu ludnosci (ok. 60%) jest niewidoma lub prawie niewidoma. Zaczal ogladac listy zrejestrowanych kalek pobierajacych zasilki i zobaczyl na niej pelno starych kumpli, o ktorycg wiedzal, ze ten prowadzi knajpe, a tamten ma warsztat naprawy zegarow, a jeszcze ktos obsluguje stacje benzynowa.
Niestety nowy burmistrz okazal sie byc uczciwy, sukinkot!
No nic. Mieszkancy policza sie z nim przy nastepnych wyborach.
” ukochanej miejscowosci Alykes na mojej ukochanej greckiej wyspy Zante (Zakinthos) slynnej z dreczenia zwiarzat” ???????
Heleno!!!!!! 😉 .
No, niestety. Jesli chodzi o sytuacje zwierzat, Grecja jest najgorszym jaki znam krajem w Europie, a moze na swiecie. . Pisalam o tym wielokrotnie. To co oni wyprwaiaja ze zwierzetami nie miesci sie w glowie. Stad nasz bojkot, bo nie wytrzymalysmy psycjicznie i postanowilysmy nigdy juz do Grecji nie wrocic. .
Zajrzyj na strone naszej podlondynskiej przyjaciolki, swietej kobiety Vesny Jones „Greek Animal Rescue”. Ona od lat zbiera maltretowana zwierzyne z Grecji – czesto wcale nie bezdomna. Nawet z ogrodow zoologicznych potrafila sprowadzac, wykupujac je za ciekie pieniadze, zbierane od lat.
Tu jest ta jej strona:
http://greekanimalrescue.com/index.htm
A tu jest troche Before and After zdjec psow wyratowanych przez Greek Animal Rescue i umieszczonych w dobrych rekach na swiecie:
http://greekanimalrescue.com/before_after/before_after.htm
No proszę, nie potrzeba iść do Sztrasburgu – rząd niemiecki postanowił zmienić prawo, tak aby obrzezanie z powodów religijnych było dopuszczalne. A co z zasadą konstytucyjnej równości?
http://www.faz.net/aktuell/politik/inland/religionsfreiheit-berlin-will-rechtssicherheit-fuer-beschneidungen-11819301.html
Wiem, Heleno, żartowałam, bo to, co napisałaś zabrzmiało mimo woli tak, że wyspa jest Twoją ukochaną, ponieważ tam dręczą zwierzęta – a przecież wiem, że to nieprawda.
Hiszpania w kwestii psów ma też sporo za uszami, niestety.
Włosi z kolei zastawiają sieci i polują na ptaki.
Zmoro, to najlepszy dowód na to, że wyrok kolońskiego sądu był całkowicie apolityczny i powodowany jedynie względami prawnymi (pisałem zresztą, że dla polityków był bardzo niewygodny). A dopiero teraz zaczął się wokół niego polityczny taniec, włącznie z propozycją zmiany prawa, jeśli nie pasuje do obrazka.
Dyskusji jeszcze raz rozwałkowywać nie mam zamiaru 😉 , co miałem do powiedzenia o swoim poglądzie na sprawę, już powiedziałem (i nie tylko ja). A że politycy innymi niż ja kierują się względami, to dla mnie dość oczywista oczywistość. I jest dla mnie jasne że gorączkowo chcą uniknąć zadrażnień zarówno z muzułmanami, których jest w Niemczech naprawdę dużo, jak i z Izraelem, który na pewno kanałami dyplomatycznymi o prawo do obrzezania się upomniał. Z politycznego punktu widzenia mogę to zrozumieć, z punktu widzenia zasad śweckiego państwa prawa nie popieram i tyle. 😉
Ja nie tylko nie popieram, ale jestem przeciwna.
Zwłaszcza że rozwiazanie które Bundesregierung proponuje jest niekonstytucyjne. Albo dopuszczamy obrzezanie generalnie, albo generalnie zabraniamy. W myśl, że wszyscy wobec prawa są równi.
Bo następstwa takiego zróżnicowania mogą być fatalne – podawałam uprzednio skrajny przykład dżihadu. Muzułmanom religia daje przyzwolenie, a czasami wręcz nakazuje dżihad. I co wtedy? Na zasadzie analogii powinien nie być karalny.
To się kupy nie trzyma. Wrrrrr
Bo uprzywilejowanie grupy obywateli równe jest z dyskryminacją pozostałych.
Ooo, coś do kącika samotnych serc – zwierzenia niekochanego: 😈
http://www.polskatimes.pl/artykul/616855,kaminski-chcialbym-wrocic-do-pis-ale-do-pis-bez-kaczynskiego,id,t.html
Zajrzeć do tego wywiadu jednakowoż warto, bo chyba nieźle prezentuje stan świadomości pewnej części prawicy, powiedzmy, „niekaczyńskiej”.
Ciekawy wywiad. To oni juz nie wierza, ze Psychol dociagnie do 2015r?
„Nie jest zadnym strategiem, niczego nie ma przemyslanego, jak chca niektorzy komentatorzy, tylko on sie miota” – powiada rozbrajajaco Kaminski.
A nie mowilam cztery lata temu!
Ja też cały czas twierdzę, że to nie żaden Demoniczny Strateg i Wielki Kombinator, tylko żałosna, owładnięta manią wielkości figura, której największą (jedyną?) siłą jest wyczuwanie zbiorowych lęków i podsycanie ich. Ale już przy pytaniu, co dalej z tymi lękami zrobić, jak im zaradzić, jak je rozładować, albo choćby jak zdobyć tę upragnioną władzię – zero sensownych pomysłów.
Ale ciekawe, że coraz więcej osób „z tamtej strony” też to przyznaje i się dystansuje. To jest chyba powolny początek końca Prezesa. A ja na to: 😈
No, nie, Piesku, jemu nie chodzi i nigdy nie chodzilo o jakiekolwiek zaradzanie jakimkolwiek zbiorowym lekom. Jemu chodzi o zdobycie wladzy. Dla wladzy. Dla lepszego samopoczucia. Na tym polega socjopatia.
Jest taki sliczny Mleczko: lezy typ na kozetce u psychotrrapeuty i powiada: proszw pozbawic mnie kompleksu malego fiuta, ale zostawic fanatyczna zadze wladzy.
Jakos tak podobnie. To byl rysunek o Kaczynskim tylko redakxja nie pozwolila, zeby pacjent na rysunku byl do niego podobny.
O! Znalazlam:
http://www.polityka.pl/galerie/1511904,24,andrzej-mleczko—galeria-rysunkow-2011-r.read
Odpukac, ale wcale mi niezle idzie z ta slabsza o polowe guma 2-procentowa. Najpierw uderza jej slabosc, ale po chwili nie czujesz roznicy.
Sorry, ze natretnie powracam do mojego nalogu, ale chce by wszyscy wiedzieli, ze trwam w zwalczaniu , bo wtedy trudniej jest zostac szmata i siegnac po cos prawdziwego.
I wszystkim dziekuje za wsparcie. Serdecznie dziekuje.
Heleno wspieram Cię z całych sił!!!! 😀
Fajny dzień. Odkryłam super kiełbaski (monachijski specjał):
Wollwurst (biała kiełbaska bez osłonki). Pyszota!!!!
Byłam w Ogrodzie Botanicznym. Piękny. Zachwyciło mnie wiele roślin. W tym mnóstwo kwiatów-hybryd.Ogromne palmiarnie.
Zaskoczył mnie „Mammutblatt Gunnera” , wygląda jak ogromny łopian, ze trzy chłopa zmieści się pod jednym liściem w razie deszczu.
Szłam pieszo, bo to rzut beretem od mojego domu. I trafiłam na muzyczne ulice:
Verdi, Sarasate, Paganini, Chopin… 😀
Heleno, my przecież czekamy na kolejne meldunki z frontu i zawzięcie Ci kibicujemy. 🙂 Atta girl!
Mar-Jo, zaczynam nabierać ochoty na wizytę w Monachium. 🙂
🙂 („Atta girl!” mowila do mnie zawsze przed laty moja choreografka/rezyserka nowojorska Sally Bowden)
No nie, ja nie twierdzę, że Prezes chciałby lękom zaradzać. Przecież bez nich by go nie było. Ja twierdzę, że choćby chciał, to by nie umiał, bo on w tworzeniu programów pozytywnych (relistycznych, nie z księżyca) jest dętka. Dlatego też stale mu nie wychodzą te jego rzekomo genialne manipulacje, bo potrafi je przeprowadzić tylko w części negatywnej. Znaczy, rozebrać zegarek jakoś tam potrafi, w najgorszym razie walnie go młotkiem, ale o poskładaniu już mowy nie ma. Wskutek czego Prezes regularnie budzi się bez zegarka i jest przekonany, że Tusk mu go podpieprzył. 🙄
Dawno nie lało. Chyba z pół godziny. Ale co się odwlecze… 🙁
Ago, warto !!!
Pojutrze chciałabym pojechać w Alpy, na króciutko.
Heleno, gratulacje. Nie przeliczam na minuty, bo to byłoby już łajzowanie. Ale wynik jest ładny 🙂
Dla zainteresowanych – w Dwójce o 20:30 koncert inauguracyjny BBC Proms
Z wiadomości radiowych przed chwilą – zmarł Jerzy Kulej 🙁
Też ciepło wspominam Monachium. Byłem tam niestety wieki temu ( 1998 rok) 🙁
Przykro. 🙁 Kulej był jeszcze z takich sportowców, jakich dziś już nie robią.
Środa jak zwykle świetna
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,12123796,Sroda__Kompromis_ws__in_vitro__Absurd__Tak_samo__jak.html
I dla Heleny coś znalazłem
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,127221,12126638,Tajemnicze_ogrody_Londynu__czyli_gdzie_schronic_sie.html?i=0
Ta gunnera manicata, o której pisała Mar-Jo, to potrafi być nieprawdopodobnie wielkie bydlę, zwłaszcza jak ma dużo miejsca i dobrze się odżywia. Wtedy mniej więcej taka rośnie:
http://www.boga.ruhr-uni-bochum.de/html/Gunnera_manicata_ki.JPG
A jak ma mniej miejsca, głodzi się ją i jeszcze na dodatek jest mniejszej odmiany, to wygląda tak, jak u mnie w ogrodzie: 🙂
https://picasaweb.google.com/114730012948439010171/OgrodMaj2012#5750149812944193234
Jak zwykle Wyborcza jest niezawodna. Po tym linkiem od Irka o ogrodach dowiedziałem się, że w roku 1766 była, cytuję, olimpiada, koniec cytatu.
Wyrzucili stażystów i zatrudnili małpę? 😈
O, możemy być normalnym krajem.
Wielki Wódz, co gorsza, jakąś bez głowy czy ogona do poukładania sobie klocków.
Helena, ależ jako eks-wieloletni palacz wierzę w Ciebie, obserwuję bieg czasu (a on jest po Twojej Stronie) i szczerze się cieszę. Prawie tak, jak Twoje firanki.
Bobiku, ale Ty w ogrodzie masz rodgersję kasztanowcolistną a nie gunerę olbrzymią 🙄
Wiedziałem, Irku, że się zorientujesz. 😀
To był taki drobny żarcik ogrodniczy z tą zagłodzoną odmianą gunnery. 🙂
😆
Taki krzew też dzisiaj w Ogrodzie Botanicznym widziałam:
http://www.sr71.dyndns.info/albums/europe_macro/germany_macro_2009/germany-macro-muenchen-botanischer-garten-20090731/normal_germany-4050-muenchen-botanischer-garten-korallenstrauch-20090731.jpg
Echter Korallenstrauch się zwie.
Erythrina crista-galli (sfotografowałam tabliczkę, tak z niej wynika).
Mar-Jo, przecież to nie jest żaden krzak koralowy, tylko homarowy. Każdy widzi. 😆
Faktycznie, wielce tajemnicze jest to zdanie o olimpiadzi w XVIII w. na Berkeley Sq. , ktory znam dobrze, a ostatnio musialam sporo razy tam zalatwiajac jakies sprawy notarialne. Kolo Onslow Sq. na South Kensigtonie mieszalam prawie rok po przyjezdzie do Londynu, w t.zw. „piorniku” – niewielkim pokoju w pensjonacie.
Tu, w zachodniej czesci Londynu nie moge narzekac na brak parkow i ogrodow wiekszych i mniejszych: 10 minut spaceru od domu – Gunnesbury Park, pusty zazwyczaj i bardzo spokojny, pare przystankow autobusem – Ogrod Bonaniczny Kew, ciut dalej ogromny Richmond Park, nieco blizej kilka parkow wokol starych palacow, oczywoscie otwartych dla sankulotow i roznych riffow jak ja . Piec minut spaceru od domu ladny stary cmentarz. No i skwerek naprzeciwko, gdzie we wczesnym kociectwie
chetnie chadzaly nasze chlopaki P. i M.
LOndyn ma bardzo duzo publicznej zieleni, starannie utrzymanej.
Dzieki za wsparcie.
No dobrze, dobrze. Ja też wspieram, choć pewnie do Londynu już nie zostanę wpuszczony. 😎
Nie, no jak dlugo zgodzisz sie wisiec z pyskiem przez okno….
A wspieram też wywieszanie Bobika przez okno. Futerko może być wewnątrz, po naperfumowaniu.
Wspierać Helenę to ja wspieram, jeszcze jak wspieram. I nie będę siał defetyzmu, wspominając własną próbę kilkanaście lat temu. Jestem słabszy duchem i nie miałem żadnej gumy. Ale poczekajmy, rząd na pewno coś zrobi fajnego z akcyzą i to mnie przekona. 🙂
Czyżby zaczęła się tu dziś odbywać jakaś bezprzykładna nagonka na mnie? 👿
Irku, dzięki za przypomnienie o koncercie w Dwójce.Piękny był.
Bobiku, krzew homarowy! 😆
Dobranoc Wszystkim.
Heleno, gratulacje z okazji czterdziestki i czworki, i nieustajace wyrazy wsparcia!
Przy okazji okazuje sie, ze jednak na cos sie ci romantycy przydaja, i nie tak latwo sie ich pozbyc – co i dobrze. Wcale nie chcialabym ich wyrzucac razem z kapiela… 😉
Przez ostatnie kilka dni mialam gosci, a potem juz nie mialam gosci, ale odczulam zdarzajaca mi sie od czasu do czasu nagla potrzebe nicnierobienia – oczywiscie w granicach mozliwosci. Bardzo dobrze robi takie plugging out przez pare dni. Wydaje mi sie, ze nie mnie jednej takie wewnetrzne wakacje poza wakacjami przyszly do glowy, bo nagle sporo osob o tym zaczelo pisac, w tym jeden z autorow pisujacych do NYT:
http://opinionator.blogs.nytimes.com/2012/06/30/the-busy-trap/
Good for you, Monika! Niech zyje nicnierobienie!
I swieze chrupiace bagietki z pomidorami, baklazanem i kurczakiem (zdecydowanie nieupieczonym przeze mnie)!
A ja rozmyslam o o tej Wollwurst z Monachium. Czy jest ona cieleca i z zielona pietruszka, ogrzewana w rosole? U nas taka sie nazywa monachijska. Je sie ja bez skorki, ale ma skorke. Jest pyszna.
Heleno i ja ci gratuluje i jak kazdy addict przypominam: my wcale nie jestesmy tacy silni, ale by the grace of God, sprzyjajace okolicznosci i byc moze plamy na sloncu, udalo nam sie zerwac z paleniem. Kazdego dnia musimy od nowa wciaz uwazac, klepac sie po ramieniu i modlic sie, ze nastepnego dnia tez nie zapalimy. It only gets better!
Nikt nie bryka, nikt nie fika 😉 . Monice udało się rozpropagować nicnierobienie 🙂 .
A ja sobie obejrzałam z rana wywiad M.Jaruzelskiej z prof. Bralczykiem. Bardzo go lubię, czasem jak mam chandrę, to sobie oglądam jego blog i już mi lepiej.
http://monikajaruzelska.natemat.pl/23117,swiecka-inkwizycja-czyli-fundamentalisci-politycznej-poprawnosci
Wspomniany wyżej wywiad.
Dzień dobry 🙂
Nicnierobienie rzecz bardzo przyjemna, ale zwykle ma bardzo krótką datę ważności. 🙄
U mnie na przykład już się przeterminowało, bo muszę zrobić listę zakupów, a potem jeszcze te zakupy. Tyle dobrego, że mogę sobie na liście bądź ile pasztetówki zapisać. 😈
Oczywiście dla dobra blogu mogę to wszystko robić brykajęcy. 😆
Brykaniu – tak, jęceniu – nie! 😛 Zakupom – być może. 😎
Andsol chce wywiesić Bobika za oknem futerkiem do środka? 😯 Co tu się dzieje? Suplikuję o sobotę bez ekscesów.
Dzień dobry 🙂
Nowy modem będę miała dopiero w środę 🙄 Bardzo uczciwie mnie przeegzaminowali, czy stary na pewno padł na amen. Dopiero, gdy powiedziałam „Proszę mi wierzyć, ta papuga jest martwa” pani parsknęła śmiechem i przestała mnie maglować 😆
Robienie kojarzy mi się z obowiązkiem i przymusem. Zastanowiłam się i wyszło mi, że przez większość czasu nicnierobię 😯
Poszedłem w multitasking i spisałem wiktuały nie tylko bryka(nie)jęcy, ale jeszcze słuchajęcy wywiadu z prof. Bralczykiem. Zostało mi z tego wywiadu w charakterze mementa jedno zdanie, jeżeli jakieś słowo kogoś uraża, to nie powinniśmy go używać, które dla mnie jest kwintesencją czy też istotą poprawności politycznej. 😉
Jakoś tak się dziwnie dzieje, że najłatwiej zapamiętać to, co samemu i tak „od zawsze” się twierdziło. 😈
Ago, tak całkiem bez ekscesów to byśmy się może nudzili. Ekscesy niech będą, tylko lepiej śmieszne niż straszne. 😉
Po głębokiej analizie tezy Haneczki, że robienie związane jest z obowiązkiem i przymusem, zacząłem się z tą tezą nie zgadzać. 😉 Naturalną konsekwencją robienia jest urobienie się (por. np. częste w kręgach bezrobotnych na własne życzenie nie bede robił, bo sie uuurobie). A czyż nikomu z nas się nie zdarzyło, że się urobił po pachy, mimo niezaistnienia jakiegokolwiek zewnętrznego przymusu i bez jakiegokolwiek związku z obowiązkami, które wręcz domagały się robienia czegoś całkiem innego?
Robienie jest więc zjawiskiem z zakresu „po owocach ich poznacie je”, przy czym owoce ujawniają się już w trakcie robienia bądź nierobienia. Dopóki mamy poczucie, że nicnierobimy i zakończymy tę czynność nieurobieniem się, nie zaliczamy naszych działań do robienia. W przeciwnym wypadku zaliczamy. Naukowo i analitycznie. 😈
No tak, ja na czuja, a Bobik zaraz merytoryzmem po łapach 🙁 Jak żyć, panie premierze?
No dobrze, to wy ekscesujcie, a ja się poprzyglądam. 😎 Miałam taki ekscesywny tydzień, że dziś potrzebuję nabrać sił do nowych ekscesów. Ekscesy rzecz poważna i bardzo bym nie chciała bezsilnie ekscesować. 😆
Nowy pomysł pewnej korporacji na hamowanie pracowniczych ekscesów (intelektualnych): Make them think out-of-the-box – but, of course, within the frames. 😆 😆 😆 Autentyk z kierowniczego zebrania – popłakałam się ze śmiechu.
Dzień dobry.
Króliku, Wollwurst jest bez skórki, z cielęciny i wieprzowiny (mieszane mięso), bez pietruszki. Krótko opiekałam na patelni.
Pycha! U rzeźnika kosztuje 10- 11 Euro/kg.
Jeszcze chwilę temu GW podawała w tytule „Skarp Państwa….”, ale już poprawili. Nie zdążyłam wkleić. 😉
W czwartek rano onet podawał, że jest piątek. Przez chwilę zastanawiałam się w panice, do kogo zadzwonić, żeby się dyskretnie upewnić, czy rzeczywiście przespałam ponad dobę.
Też chciałem ten Skarp przynieść w zębach i nie zdążyłem. 😆
Oprócz Wollwursta Bawarczycy mają jeszcze Stockwursta, ale to i tak wszystko nieprawe potomstwo Weißwursta. 😉
Ten korporacyjny tekst od Agi prześliczny. 😆
Ja na podobnej zasadzie żartuję czasem z niektórych niemieckich alternatywnych, że ich naczelną wartością jest spontaniczność, ale tylko od 15.17 do 15.48. 😈
Z ekscesów śmiesznych: 😆
http://demotywatory.pl/3682379/Leczenie
Nic z tego nie rozumiem i potrzebuje porady teologicznej. Wczoraj chyba zlinkowalam tekst Terlikowskiego, w ktorym domagal sie on ekskomuniki Niesiolowskiego za opinie o in vitro, powiadajac, ze Niesiolowski „sam sie wykluczyl z lona Kosciola” wypowiadajac sie za in vitro.
So far, so good, yeah?
Dzisiaj jest nowy tekst Terlikowskiego, tu: http://terlikowski.salon24.pl/433762,te-sprawe-trzeba-wyjasnic
w ktorym przeslizgujac sie dosc latwo i wyrozumiale („to sie zdarza!”) po grzechu ksiedza, ktory uwiodl parafianke i sprokurowal jej dziecko, skupia sie (slusznie) na szczegolnie bulwersyjacym aspekcie wydarzenia – nie udzileniu jej pomocy w czasie porodu i nie wezwanie karetki do narodzonego dziecka. Tez so far, so good.
Ale przy tej okazji Terlikowski powiada, ze ksiedza nie nalezy stawiac poza obrebem kosciola, choc nalezy odebrac mu uprawnienia kaplanskie.
I tu ja przestaje rozumiec, choc naprawde bardzo sie staram:
to nalezy z Kosciola wykluczac posla za to, ze glosi opinie niezgodne z ortodoksja katolicka, a nie nalezy wykluczac z Kosciola kaplana, ktory doprowadzil do smierci (o ile wiemy) NARODZONEGO juz czlowieka?
No wez mie i zabij!…
Kościół wybacza grzesznikom. Nie wybacza tym, którzy odmawiają uznania za złe czegoś, co Kościół uważa za grzech. Warunkiem rozgrzeszenia jest skrucha i obietnica, czy może raczej zamiar, poprawy – „rozmiar” grzechu nie odgrywa większego znaczenia, wpływa co najwyżej na rozmiar pokuty. Ktoś, kto nie uważa, że robi coś złego, nie skrusza się, nie zamiaruje i ani myśli pokutować.
Oj tam oj tam, jedno jakieś tam przypadkowe dziecko. Tyle hałasu o nic. A zarodki płaczą!
Terlikowski słaby jest z regulaminów. Od kiedy ekskomunika wyklucza z łona? Jak najbardziej taki eks zostaje w łonie i może mieć wpływ na działanie łona, na przykład jak się pojawi w parafii, to trzeba odwołać msze dopóki sobie nie pójdzie. 🙂
No, sorry, Heleno, ale muszę Ci odpowiedzieć z pełną brutalnością: kto próbuje pojąć meandry terlikowej myśli, ten sam sobie winien i niech nie oczekuje, że inni za niego będą ponosić konsekwencje. 👿
Ja też mógłbym się domagać, żeby ktoś mi wyjaśnił takie choćby zdanko: a to, czy ów ksiądz powinien zostać przez sąd ukarany, to skomplikowany problem, ale domagał się nie będę, bo jestem szczeniakiem świadomym odpowiedzialności za swe czyny i wiem, że jak czytam Terlika, muszę to robić na własny rachunek. 🙄
Wódz ma rację, ekskomunika nie wyklucza z łona, tylko z życia łona (czyli uczestniczenia w rytuałach etc.). Nie ma jednakowoż „charakteru definitywnego”, bo jej celem jest doprowadzenie grzesznika do opamiętania i jak najszybszego powrotu do wspólnoty, z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Inaczej mówiąc, ekskomunikowany może polizać, ale tylko przez szybkę. 😛
OK, Aga odpowiedziala serio i o taka odpowiedz mi chodzilo.
Ale to wzbudza kolejne pytania. Kosciol zaledwie od paru lat uwaza, ze in vitro jest grzechem, gdyzz – zdanim katolickich teologow ( w tym JPII) zaprlodnienie pozaustrojoqe narusza godnosc „czlowieka od chwili poczecia” (Tu: A human being comes into existence at the moment of fertilization of an oocyte (ovum) by a sperm. This fact has been recognized by the science of Human Embryology since 1883, and is still acknowledged today. The Church teaches that a human being must be respected-as a person-from the very first instant of his existence as a human being, and therefore, from that same moment, his rights as a person must be recognized among which in the first place, is the inviolable right of every innocent human being to life. The Church also teaches that from the moral point of view a truly responsible procreation vis-à-vis the unborn child, must be the fruit of marriage.).
Ale zaledwie jedno pokolenie temu Kosciol nie uwazal bynajmniej, ze zarodkom nalezy sie „godnosc” przyslugujaca juz narodzonemu czlowirkowi. Plody niedonoszone, spontanicznie poronione nie tylko nie byly chowane w ziemi poswieconej, ale Kosciol odmawial jakichkolwiek obrzadkow, nawet gdy dziecko bylo donoszone i urodzilo sie martwe (znam taki wypadek z sasiedztwa w Lublinie, podobnie jak odmowe pochowania na cmentarzu samobojczyni).
Wiec skoro „nauczanie” zmienia sie dosc czesto w Kosciele (choc zazwyczaj z wielkim poslizgiem czasowym – patrz rehabilitacja Giordana Bruno czy stosunek do samobojcow) , to nie jest czasem jednak ryzykowne wykluczac za nieposluszenstwo „nauczaniu”?
Kierownictwo korporacji też co jakiś czas zmienia stanowisko, ale biada szarym korpoludkom, które wcześniej niż szefostwo zorientują się w konieczności zmiany i spróbują grać 'po nowemu’, zanim zostanie to usankcjonowane przez 'górę’.
A zauważyliście wyższość mężczyzny nad człowiekiem? On całym tym zachowaniem pokazał, że jest niedojrzałym, niegodnym miana mężczyzny człowiekiem. Jakoś nie wyobrażam sobie tego zdania w żeńskiej wersji. 🙄
Ależ – o ile wiem – Kościół nadal nie zezwala na grzebanie w poświęconej ziemi zarodków czy płodów. To jest najlepszy numer w tym wszystkim.
Chcesz poważnie, Heleno, to masz. 😎 Tak jak „cywile” muszą przestrzegać aktualnie obowiązującego prawa, a nie tego, które może kiedyś w przyszłości będzie, tak i wierni mają pokornie przyjmować aktualne nauczanie Kościoła i nie pyskować, że może papież kiedyś zmieni zdanie.
Podobno status nieomyslnosci papieza dotyczy tylko i wylacznie kwestii kanonicznych, a nie etycznych czy obyczajowych. O czym malo kto wie w Polsce. Tak mi tlumaczyl kiedys kolega – redaktor od spraw religijnych.
Tu trochę o zarodkowych niejasnościach teologicznych (i o innych rzeczach), choć akurat nie w kontekście pogrzebowym:
http://wyborcza.pl/1,127462,12109021,Nikt_z_nas_nie_byl_embrionem.html
KOlega tlumaczyl mi zanim byl Google. ktory twierdzi zupelnie cos innego:
http://en.wikipedia.org/wiki/Papal_infallibility
Heleno, a jakież to ma znaczenie, jak jest naprawdę? Jak lud maryjny wierzy w nieomylność papieża i obowiązek przestrzegania postu w piątek (zniesiony już ileś lat temu), to lud bez względu na stan faktyczny będzie używał argumentu „ale papież powiedział” i piątkową wódeczkę zakanszał śledzikiem, nie galaretą wieprz. garni. Czucie i wiara, nie szkiełko i oko. 🙄
W polskiej Wiki stoi, że dogmat o nieomylności papieża odnosi się do tzw. nauczania ex cathedra. Nieomylność papieża należy rozumieć jako bezbłędność w sprawach wiary i obyczajów, nie zaś w sprawach codziennych. Pytanie za dwa czterdzieści – co należy uznawać za obyczaje, a co za sprawy codzienne? Czy np. codzienne używanie prezerwatywy (zakładając, że chodzi o mężczyznę ze snów Terlika, który i codziennie może) zalicza się do dziedziny obyczajów, czy się nie zalicza? 😯
Bywa z ludem jeszcze śmieszniej, na przykład pobożni Kaszubi (morscy, bo leśni to nie wiem) nie piją w sierpniu. Nic, możesz sam pić, możesz takiemu postawić obok zakąski, nie ruszy. A to z powodu, że papież coś tam, nie znam się na tym, może też w sierpniu nie pił? Za to 31 lipca i 1 września, o, to jest inna rozmowa. Raz w życiu widziałem, jak ludzie zakanszają spirytus wódką i oni byli z Jastarni. 🙄
Fajnie napisany ten artykul o embrionach.
Podoba mi sie tez, ze prztnajmniej morscy Kaszubi nie pija w sierpniu. Beda mogli na trzezwo pojsc na koncert Madonny (Bobik, nie zaczynaj, bo juz wszystko sobie wyjasnilismy w kwestii Madonny!)
Nawrót do robienia, wmiaręrobienia i nicnierobienia. Ja bardzo lubię robić, bez przerwy robię i nie rozumiem tylko czemu w końcu dnia okazuje się, że nic nie jest zrobione.
O, przepraszam, w kwestii Madonny jeszcze nie wyjaśniliśmy sobie, kto ją namówił na kolejną prowokację wobec naszego Narodu i wybranie takiego terminu koncertu, który uwłacza i narusza. 👿
Nie dałbym sobie łapy uciąć, że Kot Mordechaj nie maczał w tym swoich wiadomych pazurów. 🙄
To zupelnia jak ja, Andsolu. Co ja sie narobie w ciagu dnia, a Stara wciaz narzeka i goni do pracy.
O to, to, Andsolu. Też mam ten problem. 😀
Przypomniałam sobie właściwe sformułowanie: postanowienie poprawy.
A sierpień jest w Polsce miesiącem trzeźwości – tu parę słów o genezie. http://www.gdansk.oaza.pl/nowosci/?id=449
Słuchajcie, ale jak w sierpniu pić nie wolno, to my się pospieszmy z piciem na zapas, bo już tylko 2 tygodnie zostały. 😯
Hej, kto Kaszub, na bagnety! 😈
Ostateczny argument, dlaczego wczesne wstawanie jest niewłaściwe i aspołeczne: 😈
http://gotime.pl/2012/04/kto-rano-wstaje-ten-innym-spac-nie-daje/
Eee, ja tam nie wpadam w panikę – diablo (ups) długi ten artykuł, ale moje grzeszne skłonności podsunęły mi pod nos właściwy akapit: alkohol zawarty w lekarstwach, cukierkach, tortach wolno spożywać. W sierpniu na moim stole królować będzie tort koniakowy. 😎 Dla zatwardziałych grzeszników: tort winny. http://us.123rf.com/400wm/400/400/chiyacat/chiyacat0803/chiyacat080300009/2644114-piramida-wine-szklankach.jpg
No dobra, tort winny, ale może powziął stanowcze postanowienie poprawy? 😎
Fakt, wygląda więcej nawet, niż poprawnie. 😆
Albo zupa 🙂
http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=dbVSQRUzc5M#t=108s
Bonjour!
La Bonne Fete dla ekspozytury we Francji! Dzisiaj Dzien Bastylii.
Czy my mamy ekspozyture blogowa we Francji, Bobiku?
Tereska Czekaj się czasem pojawiała, ale teraz jak na złość jest w Polsce. Ale na pewno jest jeszcze ktoś z czytających-niepiszących, kto nam daje oralne prawo do obchodzenia. 😉
A nadchodzące Dni Trzeźwości dają nam tego obchodzenia wręcz oralny nakaz. Allons enfants – za Bastylię! 😆
Skooro trzeeba… 🙄 😀 😀
No to Wasze zdrowie 🙂 .
Muszę się napić, albowiem zła jestem, że nie posłuchalam wczoraj apelu Moniki i jak ta głupia obrałam całe mnóstwo jabłek na gar kompotu. Zostawiłam na noc na wierzchu, aby przestygł, no i skurczybyk skisł ;-( . Któryś raz mi się zdarza, że jak aura jest przedburzowa, to świeże potrawy kisną.
W tej sytuacji Bobikowe stwierdzenie ” po owocach ich poznacie” niekoniecznie mi sie dzisiaj podoba.