Kącik samotnych serc
Kochana Redakcjo!
Piszę do Was, bo już nie wiem, do kogo poza tym mógłbym napisać. Serce mam złamane, co jest bardzo przykre dla mnie i mojej rodziny oraz poniekąd narusza moją godność osobistą. Na dużą pociechę nie liczę, ale przynajmniej chcę się podzielić swoimi doświadczeniami, żeby inni, podobni do mnie, byli wystarczająco ostrzeżeni.
To się zaczęło już w szkole. Każdy chce być kochany, więc i ja chciałem, rzecz jasna. Wymyśliłem sobie nawet, jak to osiągnąć – nie tak na jeden raz, a ogólnie, że tak powiem. Trzeba zostać ukochanym przywódcą. Nie musi być zaraz całego kraju, czy co. Zacznę od niskiego szczebla, a potem już samo pójdzie. Byłem więc przewodniczącym klasy, potem samorządu szkolnego, a w międzyczasie prezesem Spółdzielni Uczniowskiej, czyli starałem się jak mogłem zarobić sobie na sympatię koleżeństwa. Ale gdzie tam, na prywatki mnie nie zapraszano, w dwa ognie do drużyny nikt mnie nie wybierał, a raz, na wycieczce klasowej, nawet kocówę mi zrobili. Nie powiem, tak mnie to bynajmniej zdenerwowało, że poszedłem do dyrektora i wszystko mu opowiedziałem, ale koledzy nie wyciągnęli z tego żadnych prawidłowych wniosków. W każdym razie nie było żadnych oznak, żeby zaczęli mnie chociażby lekko lubić.
Potem, w pracy, wcale nie było lepiej. W karierze się piąłem, a wszystkie imieniny obchodziły się beze mnie. Pomyślałem, że może do jakiejś partii muszę wstąpić, żeby coś się zmieniło. Ja jak coś pomyślę, to wykonam, więc wstąpiłem i rzeczywiście, tu i ówdzie zapraszać mnie zaczęto, no to mi się zdawało, że jestem na dobrej drodze. Zapraszają, znaczy pewnie kochają, albo pokochają wkrótce. Z radości i entuzjazmu jeszcze pilniej niż wcześniej zwalczałem politycznych przeciwników, blokowałem ich inicjatywy i obsmarowywałem ich gdzie popadnie. I wyglądało na to, że wreszcie mi się udało. Z partii przyszli, że może bym na posła chciał. Takiego ogólnonarodowego posła, nie byle co. No, też bym nie chciał! Zaraz się zgodziłem. Posła to już na pewno kochają wszyscy pod rząd.
Ogarnęły mnie, że tak nastrojowo powiem, różowe barwy i w sercu śpiew. Dostałem odpowiednie miejsce na liście, wskutek czego załapałem się do Sejmu. W mojej partii byłem coraz ważniejszy i media (w tym Wasze) co rusz składały mi dowody uczuć. Obsmarowywanie i zwalczanie przychodziło mi teraz lekko jak puch marny, bo nareszcie zdawało mi się, że czuję powiew prawdziwej miłości i nie wątpiłem, że będzie jej jeszcze więcej i więcej. Jak złudne były moje oczekiwania, miałem się dowiedzieć dopiero później.
Dawna idea zostania ukochanym przywódcą nie straciła dla mnie na wartości. Wręcz przeciwnie, była coraz bardziej pociągająca. Oczywiście, w partii mieliśmy już jednego ukochanego przywódcę, ale wydawał mi się on być obdarzony jedną zasadniczą wadą – to nie byłem ja. No cóż, właściwa ocena rzeczywistości nie zawsze przychodzi w porę.
Dalszy bieg zdarzeń opiszę w skrócie, bo był on dla mnie bardzo bolesny. Moje źle ulokowane pragnienie miłości, mimo upływu lat i osiągnięć, było nadal tak dojmujące, że zamiast przekonywać ukochanego przywódcę o płomienej niezmienności moich uczuć do niego, pokusiłem się o próbę zostania samemu ukochanym przywódcą. To był błąd, z którego rozmiarów nie zdawałem sobie sprawy. Straciłem wszystko. Jedynkę na liście, dostęp do ucha, perspektywy na przyszłość. A nade wszystko miłość tych, którzy dotąd wydawali się mnie kochać, jak również samego przywódcy.
Jak już pisałem, serce mam od tego czasu złamane. Ale z mojego nieszczęścia wyciągnąłem konkretne wnioski. Jeżeli chce się być kochanym, trzeba samemu kochać i okazywać to na wszelkie sposoby. I trzeba wiedzieć, kogo kochać. Bez tego ani rusz. Toteż jeśli uda mi się jeszcze kiedyś wrócić do łask, będę nie tylko zwalczał, obsmarowywał, donosił i się płaszczył, ale również okazywał. Bo nie ma niczego ważniejszego od miłości.
Jeżeli moje doświadczenie okaże się ważne i dla innych Waszych czytelników, to bardzo dobrze. Chciałbym wszystkich przekonać, że warto kochać, ale nie bez wyboru. Tylko właściwy obiekt uczuć jest gwarancją sukcesów. Ja to już zrozumiałem na własnej skórze i w przyszłości zamierzam trzymać się nauk, które wyciągnąłem.
Kochana Redakcjo, może ze względu na moje prospołeczne, bezinteresowne intencje zechcecie zrobić ze mną wywiad albo jakoś inaczej pokazać komu trzeba, że jeszcze nie jestem całkiem stracony dla miłości i może być ze mnie pożytek w tym temacie.
Z nadzieją,
Polityk
Jak mus to mus 😉
Byłem kiedyś na imieninach i gospodarz zapomniał kupić soku, więc toasty wódczane popijaliśmy dereniówką 😈
Zmora,
żadne tam zabobony typu „aura przedburzowa” 🙄
po prostu nie dolałaś spirytusu do kompotu
A la votre!
Udajemy sie dzisiaj nad jezioro (Huron) na zamiejska wycieczke do przyjaciol.
A jutro przylatuje Mlodsza Siostra z Warszawy, na 4 tygodnie. Mamy pojechac… jeszcze nie wiemy gdzie. Albo na wschod do Halifaxu i Novej Szkocji albo na zachod do Brytyjskiej Kolumbii i Vancouver.
I jak się imieniny zakończyły?
Fakt, Irku, mea culpa, faktycznie nie dodałam 🙁 .
Tak, kompot bez spirytusu ma prawo skisnac.
A człowiek bez spirytusu? Bo już parę lat nie piję…
Zmoro, powiedz proszę, że nie wylałaś tego skisłego kompotu i możemy się zastanowić, kogo nim napoić! Mam kandydata jak złoto – w wywiadzie dla gazety powiedział właśnie, że prezes jest jedynym polskim mężem stanu, a Rymkiewicz największym żyjącym polskim poetą. Moim zdaniem uczciwie zarobił na gar skisłego kompotu. 😈
No wylałam niestety, ale w tak szczytnym celu gotowa jestem przygotować następną porcję. Aura nadal sprzyja 🙂 .
Bez serc, bez spirytusu, to szkieletów ludy 😈
http://wyborcza.pl/1,75515,12121858,Patrioci__zdrajcy_i_kibole.html?utm_source=HP&utm_medium=AutopromoHP&utm_content=cukierek1&utm_campaign=wyborcza
Przeczytałam, Ago. Gotuję już kompocik, bez spirytusu, za to mam trochę cykuty pod ręką.
Na konto na Tubie wpłynęła oferta 😯 Parsha w 60 sekund 😀
On powiedzial, ze Kaczynski jest jedynym „niepodleglosciowym” mezem stanu, i GW zrobilaby lepiej gdyby tego przymiotnika nie wykreslala z tytulu, bo wyglada na manipulacje. Gdybym byla naczelnym, wywalilabym z redakcji „copywritera” od naglowkow, bo jest to niedopuszczalne.
A Rymkiewicza faktycznie uznal za najwiekszego zyjacego poete Polski. Samo to wystarczyloby licznym czytelnikom aby sobie wyrobic zdanie o Nowaku. Nie trzeba manipulowac jego slowami.
Zmora,
imieniny przeszły do miłych wspomnień za sprawą solenizanta, który wyszedł zwycięsko z opresji ( brak soku) i miejsca
Zdjęcie oddaje wiernie klimat tego dnia 🙂
😳 powinno ukazać się zdjęcie czworaka z Brusa
Widzę, że jakieś poważne tematy omawiacie, a ja wrzucę jeszcze zabawny cytat z fejsbuka:
Buziak wielki jak dlug publiczny! 😀
Dla wszystkich!
Jest, Irku, czworak, jest, tylko trzeba trochę zejść niżej i kliknąć.
Taki czworak teraz to sam cymes!
Jak ktoś się lubi umartwiać, to tutaj do wypęku może się nasłuchać i napatrzeć na wyż.wym. prof.
http://www.youtube.com/results?search_query=Prof.+Andrzej+Nowak&oq=Prof.+Andrzej+Nowak&gs_l=youtube-reduced.12..0.29343.29343.0.33964.1.1.0.0.0.0.66.66.1.1.0…0.0…1ac.ltt4Z1dP0NI
Kto chciał, ten zdanie o Nowaku mógł sobie wyrobić już wcześniej i wywiad w GW nie był mu do tego potrzebny. 🙄
Nie lubię, 😛 dlatego tylko rzuciłam okiem na ten tekst na gazecie i do razu wrzasnęłam o gar z kompotem – no i przeoczyłam to, co wychwyciła Helena. 😳
Przeczytałem (po solidnym 14lipcowym toaście) i wszystko zrozumiałem. Ludy bez wódy to szkielety, a solenizant zwycięsko wyszedł na czworakach. Tylko co ma do tego Rymkiewicz? 😯
W takim czworaku to bym mogła zamieszkać na stałe, tylko żeby kuchnia byla na prąd, bo podpalać nie umiem 🙁 .
Rymkiewicz dla kontrastu – jako ten, który nie wychodzi zwycięsko – ni na dwóch, ni na czterech, ni po wódzie.
Nowakow jest od groma. Ten jest historykiem i czlonkiem PANu! Liczne tytuly naukowe.
Ago, jakoś mi się skojarzył limeryk o cudach, który zdarzyło mi się kiedyś popełnić. 😈
Widziano raz w Piotrogrodzie,
jak facet chodził po wodzie.
A za nim wkrótce,
po dużej wódce
szedł jeszcze jeden przechodzień. 😯
Ta ulubiona końcówka profesora z Raportu o oblężonym mieście” tak brzmi:
teraz kiedy piszę te słowa zwolennicy ugody
zdobyli pewną przewagę nad stronnictwem niezłomnych
zwykłe wahanie nastrojów losy jeszcze się ważą
cmentarze rosną maleje liczba obrońców
ale obrona trwa i będzie trwała do końca
i jeśli Miasto padnie a ocaleje jeden
on będzie niósł Miasto w sobie po drogach wygnania
on będzie Miasto
patrzymy w twarz głodu twarz ognia twarz śmierci
najgorszą ze wszystkich – twarz zdrady
i tylko sny nasze nie zostały upokorzone
Wzniosłe słowa mogą stać się swoją karykaturą.
Żyjemy w innych światach? Naprawdę, czy na niby?
http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/czeslaw-sikorski-wrogowie-prawdziwych-polakow
Warto przeczytać, tak myślę.
Ja wiem, Heleno, że niejednemu psu Burek. Ale tego konkretnego Burka już się dało poznać, a nawet chyba i tutaj kiedyś był obszczekiwany. 🙄
Oj, jakąż masz rację, Siódemeczko. Były kiedyś słowa, od których wszystkim, od najprawszego do najlewszego, ściskało się gardło. A potem zostały tak wyonacne, że teraz niektórym raczej rzucają się do gardła i próbują przegryźć tętnicę. 🙁
A dlaczego byś wywaliła speca od nagłówkow, Heleno? Przecież od dawna nagłówki mają się nijak do treści pod nimi.
Kiedyś nawet miałam zamiar robić screenshoty co ciekawszych, ale pomysł zarzuciłam, bo by mi pojemności laptoka zabrakło.
Wczoraj był ładny na onecie: ” Zrób sobie loda.” 🙂 .
Obawiam się, że Helena wywaliłaby również wszystkich, którzy nie potrafią powiązać nagłówków z treścią pod. I w ten sposób małpy straciłyby większość miejsc pracy. 👿
a, kuku!!!
przeczytalem 🙂 😀
Malpy mozna byloby zatrudnic przy pisaniu Szekspira. Podobno wczesniej czy pozniej napisalyby. Inna rzecz – po co, skoro Szekspir juz napisal Szekspira?
Moze z czysto akademockiej ciekawosci czy nie wyszloby im lepiej.
Tadeuszu drogi z B. brykales swietnie 🙂
wino sle, skrzynkami
Czesc , Rysiu. Bardzosmy za Toba tesknili. 🙂 Klawiatura sie zakurzyla jak Cie nie bylo? Moja, odkad rzucilam smierdziele i nie trzymam obok popelniczki, moglaby isc w konkury z Twoja.
kroliku, prosze bardzo, radosc po mojej stronie 🙂 (a Bobik dobrym poslancem 😀 byl)
Rysiu, naprawdę WSZYSTKO przeczytałeś? 😯
Szapo. Jakiś tam Winkelried przy Tobie to po prostu miętki korniszon. 😈
Heleno 🙂
a czy juz wiesz?
http://www.facebook.com/Papusza1
przeczytalem, przeczytalem Bobiku (z linkami!!!) jestem bohaterem prawdziwym, przemoknietym i schlodzonym 🙂
mt7, swietnie ze ksiazka doszla 🙂 a dwie to lepiej niz jedna 😀
Nie rozumiem. Jak moze byc na Fejsie skoro od wielu lat nie zyje? To na F. mozna rozmawiac z nieboszczykami?
Z drugiej strony jesli Terlikowski mogl rozmawiac z Marie Stopes pol wieku po jej smierci i zamiescic polemiczna rozmowe z nia w Rzepie, to moze i z Papusza mozna rozmawiac?
z Papusza nie Heleno 🙂 ale zaklepac i kupic jak juz bedzie ksiazke Angeliki Kuźniak „Papusza”
Papusza jest bolesnym tematem. Mam nadzieje, ze Angelika Kuzniak napisala sensitively.
Rysiu, jedną oddałam w bardzo godne ręce.
Tylko teraz mam problem z porozumieniem się z ojcem autorki, chyba do poczty zagląda raz na miesiąc. Nic to muszę zadzwonić, znalazłam telefon w… a jakże 🙂
Fantastyczne zdjęcia są na stronie Papuszy.
Dzięki za wiedzę i czujność. 🙂
Myślę, ze warto założyć konto na fejsie, żeby mieć dostęp do różnych ciekawych wydarzeń i ludzi.
Nie musi się go czynnie używać.
No, niestety. Od pewnego czasu tak mi się dzieje, że na sam dźwięk słowa fejsbuk natychmiast mam objawy choroby pod tytułem scurviosum tremens, po polsku kurwica pospolita. Zbieram się w sobie, żeby coś wyjątkowo jadowitego o tym tworze napisać, ale się jeszcze nie zebrałem. Ale spoko – pójdziemy, dojdziemy. 👿
Dzięki temu, że do Siódemeczki doszła więcej niż jedna, nastąpiło ogólne cudowne rozmnożenie zamawianych książek. 🙂 Bo ja poprosiłem Mt7, żeby tę nadprogramową przesłała osobie X, ale kiedy się okazało, że już ją dostała osoba Y, zamówiłem u Autorki egzemplarz dla osoby X, a przy okazji dla siebie. No i się zrobiło książkowe Jezioro Genezaret. 😀
I niech mi nikt nie mówi, że wolałby wędkę. 😎
Bobiku, podzielam Twój tremens, ale nauczyłam się ignorować tony słowotoku zalegające stronę główną i ignorować te wiadomości, które mnie nie interesują akuratnie.
To tak jak z wyszukiwarką w internecie, na początku ilość wiadomości przywala, z czasem idzie coraz lepiej.
Niektórzy mają jakiś chorobliwy już nawyk, ciągle są pod napięciem i w każdej chwili, gdzie by nie byli, patrzą w swoje smartfony i śledzą nerwowo, co się dzieje na fejsie.
Takich zawsze zobaczysz na czacie o każdej godzinie nocnej, chociaż ciałem dawno chrapią, to urządzenia ciągle pod bronią łączą się z ukochaną stroną.
Ja nie lubię FB, nie jestem towarzyska, traktuję jako niechciany obowiązek wrzucanie info na stronę Rady, więc strona nie kipi życiem.
Ale mam pożytki, które równoważą niedogodności i dlatego mówię, że warto.
Mnie właściwie nie chodziło o takie psychologiczne oddziaływania na jednostki, tylko o całość FB w roli Wielkiego Brata. Ostatnio ujawnia się coraz więcej szczegółów, które złożone do kupy krew mrożą w żyłach – mnie przynajmniej. Cały komunistyczny system inwigilacji, na któryśmy tak nadawali, to była dziecinna amatorszczyzna przy FB. A ostatniego słowa Wielki Brat jeszcze nie powiedział… 🙄
Bobiku, operatorzy sieci komórkowych wiedzą w każdej chwili, gdzie jesteś.
Wielkich braci pod dostatkiem.
Dostaję ostatnio oferty od mojego operatora 'Orange’, które zaczynają się taką miłą frazą:
Czy wiesz, gdzie są twoi bliscy? Czy na pewno są tam, gdzie myślisz?
I tu stosowna oferta za przystępną opłatą.
Nie wstydzą się.
Ja mam podobne zdanie jak Ty, Bobiku.
Z tym, że widzę jednak duże zagrożenie socjalne. Młodzi nie odczuwają potrzeby kontaktów face to face, bo FB daje im złudne poczucie bycia w stałym kontakcie z innymi. I potem maja kłopoty z nawiązywaniem relacji w realu, mimo pozornej otwartości na innego człowieka.
Szczytem perwersji było dla mnie, gdy dwoje młodych ludzi siedzacych obok siebie na kanapie porozumiewało się ze sobą przy pomocy FB. I nie widzieli w tym nic dziwnego.
I nie czują potrzeby spędzania wolnego czasu w towarzystwie znajomych, tylko siedzą w czterech scianach przed kompem.
Nie łakną fizycznej obecności drugiego człowieka.
Szczytem byłoby, gdyby na tej kanapie leżeli. 😎
No wlasnie, ja jakos sie jeszcze bronie przed FB. Dziala mi na nerwy wystarczajaco internet. Bo jak czytam gazety brytyjskie czy australijskie to i tak mi sie w tych gazetach pokazuja reklamy kanadyjskie, bo glupi Wielki Brat wie ze czytam z Kanady, ale nie wie, ze ja, z socjologicznego nawyku, chcialabym wiedziec co i jak sie reklamuje w Wielkiej Brytanii czy Australii. Wrrrr…
No i jak sie gada, to sie czasem cos walnie czy palnie czy poplecie, a potem forever jest to uwiecznione i moze to sobie kazdy obejrzec i przeczytac z kazdej strony. Byle glina dostanie zezwolenie od sedziego w 5 minut, zeby mnie potem skompromitowac globalnie za jakis mandat.
Wiec juz wole byc kicajacym po blogach krolikiem.
Wodzu, jesteś Wielki 🙂 .
Ciiicho, wiem 😉 .
I nawet Króliku wiedzą jakim komputerem się posługujesz. Cały czas mam mam oferty przyspieszenia Maca, po polsku, po niemiecku, po angielsku, zaleznie od tego, gdzie się szwendam.
Poza tym na FB mozna sie zaprezetowac w sposob nieco ulepszony. Np niejaki Michael Rafferty, sutener, porywacz, gwalciciel i morderca 8 kletniej dziewczynki w sasiednim miasteczku, na FB figurowal jako zainteresowany kultura, wrazliwy, pracujacy, i chetnie pomagajacy innym mlody czlowiek.
Trochę już zbyt jestem czternastolipcowo zawiany, żeby rozpoczynać poważną dyskusję 😉 , ale temat internetowych Wielkich Braci całkiem serio leży mi na wątpiach. Kiedy przypominam sobie to straszliwe oburzenie, że podła komuna tak śledziła, w życie prywatne włażąc i kiedy to zestawię z obecnym poziomem śledzenia i włażenia przyjmowanym dobrowolnie, a nieraz wręcz z zachwytem, to nie bardzo kapuję, w co jest grane. Czy śledzenie i włażenie komercyjne jest lepsze od ideologicznego? Dla mnie jakoś ni cholery. 🙄
Różnica polega na tym, że komuna opierała się w znacznej mierze na przekazie ustnym grona bliższych i dalszych znajomych, bez twardych dowodów, a obecnie dowody są własnoręcznie przez delikwenta tworzone i nieusuwalne z sieci. Nawet jak się człowiek zmityguje i usunie, to one w czelusciach pozostają.
Jednak widzę pewną różnicę, Bobiku.
Z komercji możesz nie skorzystać, mogą Ci skoczyć tam, gdzie majster wie, a wiedzą towarzyszy nie miałeś wyboru.
Cosik mnie usiłuje wywalić z internetu, chyba się poczuł urażony moimi uwagami 😉 .
Ależ właśnie guzik prawda, Siódemeczko. Jesteś przez tę całą fejsbukową sieć otaczana i nawet nie wiesz, na ile w niej tkwisz i jak zostałaś wciągnięta, choć Ci się wydaje, że to się dzieje na zasadzie dobrowolności. Na tym właśnie polega perfidia tego wszystkiego, że podsuwają Ci kąski łakome, żebyś nie zauważyła, którędy sama wsuwasz szyję w obrożę.
Jako pies trochę się znam na takich zabiegach. 🙄
Widze, ze Rys sie pojawil w sam raz na szturm na Bastylie/wino. 🙂
A z tym Facebookiem, i sladami nigdy nie do zatarcia to wielka racja, wszystko jedno, czy czternasto-lipcowo podlana, czy nie. W Wielkiej Brytanii jest np. pomysl monitorowania wszystkich e-maili, nawet bez udzialu w FB.. A konstytucje wszyscy pisali w czasach przedintenetowych, kiedy nie trzeba bylo sie zmagac z niezapominaniem na wiecznosc… Ale zauwazylam, ze tam gdzie sie te mody zaczynaja, czyli dosc czesto jednak w Stanach, tam tez najwczesniej powstaja przeciwtrendy, np. wielu mlodych ludzi wypisuje sie z Facebooka (tyle, ze trzeba byloby jeszcze przestac korzystac z Google, i tym podobnych, co tez juz niektorzy probuja raczej heroicznie robic), i duzo jest ksiazek o negatywnych stronach internetu, artykulow w gazetach, itp. Czasem, przez to, ze po internecie mozna sobie skakac jak zajac, albo jak Krolik, doznaje interesujacego wrazenia, ze najlepsza – doglebna i najwczesniejsza – krytyke roznych masowych mod moge przeczytac w mediach tej samej kultury, ktora je wlasnie wytworzyla. Co z kolei daje przedziwny zawrot glowy, bo w miejscach, gdzie pozniej sie pojawia entuzjazm dla danego zjawiska, pozniej tez sie pojawia i jego krytyka, i jak sie ja samemu wczesniej wyraza, to sie jest czesto rozumianym i szufladkowanym zupelnie wbrew wlasnym intencjom. Co w sumie tez jest calkiem ciekawe.
A co do domyslow Wielkiego Wodza, dotyczacych alternatywnych kanapowych scenariuszy, to bylo juz troche ankiet, w odpowiedzi na ktore ludzie przyznawali sie do sprawdzania smartfona w momentach juz mocno zaawansowanej interakcji… 😉
Udalo mi sie dzisiaj dostac znowu ladny rabarbar, wiec postanowilam definicje nicnierobienia rozciagnac na przygotowanie kruszonki rabarbarowo-truskawkowej (przepis dla leniwcow).
Oooo, kruszonka… A czy bedzie do niej kruszon?
Blogowanie to jest jakas rozmowa czy dyskusja. Ale FB to jest dla mnie troche jak ustawienie, upozowanie siebie w jakiejs witrynie, dla wszystkich do ogladania i oceny.
Często komentarz osoby nader zgrabny widzi mi się i widzę, że ksywka komentatora jest linkiem do bloga. Klikam a tam pupa czyli klamka czyli oznajmienie „Dostęp do tego bloga jest zastrzeżony, podaj swoje hasło, jeśli masz”. I zależnie od ilości słoneczka pochłoniętego przez szyszynkę w uprzednich 24 godzinach odbieram to jako coś między nieporozumieniem a pokazywaniem języka.
Podobnie odbieram z wieści z fb. Jestem zdecydowany do tej Partii nie wstąpić, motywacja jest tak nieoryginalna, że nie warto nią nikogo nudzić. Rozumiem, że o czym tam mówić będą, nigdy się nie dowiem. Ale nie jestem też przygotowany na śledzenie co w dolnym pasku przeglądarki pojawi się gdy na link najadę myszką czy skrótem klawiszowym, by potwierdzić, że to jest fb-free link. Wolałbym, by zachęcający mnie do spojrzenia tam miał na względzie, że nie każdy ma powołanie na „frienda”, który „lajkami” będzie odklikowywał swoje uznanie myślowe – i jeśli chce mnie zainteresować, to niech powie o co tam chodzi.
Oczywiście, gdy treść jest niepubliczna, nie(za)proszeni wiedzieć nic nie będą i jest ok. Na przykład zapis głosowy mojej dyskusji z Bobikiem jak bronić się przed zmasowanym pchlim atakiem gdy nacierają w kolumnach ósemkowych i śpiewają „your heart belongs to me” jest zachowany w archiwach skype’a ale nikt nie będzie mile widział linka, który doklikany powiadomi: „only Bobik and andsol have access to this conversation”. Więc widząc odniesienie do fb widzę się czynnie i świadomie wykluczony i z górwy dziękuję.
Na kruszon dla mnie za goraco, Kroliku. Ale jakies lekkie babelki wydaja sie orzezwiajace, i mozna wrzucic do nich czesc truskawek. 😉
Dyskusja, a nawet zwyczajna rozmowa sa rzeczywiscie jakos mniej zobowiazujace. Za to nieustajaca potrzeba autokreacji na portalach spolecznosciowych jest tak naprawde sporym obciazeniem dla piszacych, co zauwazaja liczni autorzy prac na ten temat, i co przyznaje wielu samych uzytkownikow. Tyle, ze bardzo trudno jest z tego wyjsc, jak sie raz juz weszlo (zeby nie wypasc z informacyjnego obiegu), mimo ze w przypadku wiekszosci informacji, mozna spokojnie bez nich zyc. Ale tez znam grupy mlodych ludzi, ktorzy albo wyszli cala grupka znajomych, albo sie nigdy nawet nie przylaczyli (co prawda uwaza sie takich za „alternatywnych”, ale oni istnieja naprawde). Co prawda sporo z nich w koncu zamieszkalo albo mieszkalo od poczatku w Vermoncie, albo w dalszych zakatkach mojego stanu, albo w okolicach Cambridge – jednym slowem w miejscach niekoniecznie typowych dla calej masowej kultury. A w Kaliforni dzieci wielu wczesnych pionierow sieci chodzi do roznych szkol typu Waldorffa, w ramach alternatywnosci. 😉
szeleszcze 🙂 przerwa w deszczowaniu, sniadanie na balkonie 😀
brykam
dla frakcji 🙂
http://www.tagesspiegel.de/meinung/titanic-vs-benedikt-xvi-der-peinliche-papst/6879844.html
brykam fikam
Rysio mnie zaniemówił. 😯 Dobrego brykania, bohaterze. 🙂
„Gegen den Papst selbstverständlich”.
No, a jak? 😯
Oczywiscie, ze jest to satyra polityczna, a nie nasmiewanie sie z nietrzymania moczu. Moze byc dla wielu ludzi malo smieszna czy dosc szorstka. Ale obluda jest utrzymywanie, ze nasmiewano sie ze starosci i jej nieuniknionych atrybutow.
To mi przypomina obrzydliwa nagonke sprzed paru lat na K. Szczuke, ze wysmiewala sie z niepelnosprawnego dziecka. Podczas kiedy ona nawet nie wiedziala, ze „Madzia” jest niepelnosprawna.
Dzień dobry 🙂
Nareszcie mogłem spać spokojnie i bez budzika, w błogim przekonaniu, że jak jest dwóch brykaczy, to któryś z nich na pewno bryknie i obudzi blog. 😉
Moją satrapią cielesność bryknięcie też wyciągnęło z legowiska (co z tego, że z dużym opóźnieniem?), ale dusza śpi dalej. Nie zna ktoś skutecznego sposobu na dobudzenie opornej duszy? 🙄
K.Szczuka stwierdziła, że „jest
zafascynowana pewną postacią z Radia Maryja”. Założycielkę Podwórkowych Kółek
Różańcowych Dzieci, Madzię Buczek, bo o niej mowa, nazwała „starą dziewczynką”,
po czym – wielce z siebie zadowolona – zaczęła imitować i wyśmiewać jej sposób
mówienia, a także to, co mówi. „Módlmy się. Dziecięce Podwórkowe Kółka
Różańcowe to mali pielgrzymi, w ich dziecięcych serduszkach płonie miłość Boża.
Módlmy się, żeby łaski Boże spłynęły na wszystkie dzieci, które należą do
Dziecięcych Podwórkowych Kółek Różańcowych” – przedrzeźniała Szczuka.
Ja myślę, że zarzuty wobec Szczuki były uprawnione. I nie chodzi o to, że wspomniana Madzia Buczek jest niepełnosprawna. Tego Szczuka rzeczywiście mogła nie wiedzieć ( aczkolwiek moim zdaniem, skoro zamierzała poruszyć ten temat w audycji, powinna się do niego przygotować rzetelnie), natomiast publiczne wyśmiewanie czyjejkolwiek wiary nie mieści się w moim pojmowaniu dobrego wychowania i tolerancji, tolerancji będącej rownież sztandarem K.Szczuki.
I było co najmniej niesmaczne. Było również klasycznym przykładem przykładania nierównej miary.
Może oporną duszę szczypnąć? 😉
W sprawie okładki z B16 mogę właściwie myśleć tylko to samo, co myślałem przy okazji Wojewódzkiego z Figurskim – „dowcip” niebywale chamski, nieśmieszny i daleko wykraczający poza granice dobrego smaku, ale od rozprawienia się z nim jest opinia publiczna, nie sąd. Watykan bardzo nierozsądnie postąpił, domagając się „zaaresztowania” okładki, bo to skierowało całą sprawę w kierunku dyskusji o wolności wypowiedzi, czyli w okolice raczej dla Watykanu grząskie i nieprzychylne. Gdyby zamiast tego spróbował sprowokować dyskusję o dobrym smaku, mógłby mieć sporą część, może nawet większość opinii publicznej po swojej stronie.
W takich sprawach nawet ewentualna wygrana w sądzie byłaby pyrrusowym zwycięstwem, więc zwykły chłopski rozum nakazywałby się w drogę sądową w ogóle nie pakować, tylko spróbować innych środków 🙄
Szczypię, Ago, szczypię, ale ona chyba w półpancerz jakiś zakuta. 🙁
To ja spróbuję – może szczypnięcie musi przyjść z zewnątrz? A może trzeba dać jej jeszcze trochę pospać po wczorajszym świętowaniu? 😉
Trochę o duszy
Duszę się miewa.
Nikt nie ma jej bez przerwy
i na zawsze.
Dzień za dniem,
rok za rokiem
może bez niej minąć.
Czasem tylko w zachwytach
i lękach dzieciństwa
zagnieżdża się na dłużej.
Czasem tylko w zdziwieniu,
że jesteśmy starzy.
Rzadko nam asystuje
podczas zajęć żmudnych,
jak przesuwanie mebli,
dźwiganie walizek
czy przemierzanie drogi w ciasnych butach.
Przy wypełnianiu ankiet
i siekaniu mięsa
z reguły ma wychodne.
Na tysiąc naszych rozmów
uczestniczy w jednej,
a i to niekoniecznie,
bo woli milczenie.
Kiedy ciało zaczyna nas boleć i boleć,
cichcem schodzi z dyżuru.
Jest wybredna:
niechętnie widzi nas w tłumie,
mierzi ją nasza walka o byle przewagę
i terkot interesów.
Radość i smutek
to nie są dla niej dwa różne uczucia.
Tylko w ich połączeniu
jest przy nas obecna.
Możemy na nią liczyć,
kiedy niczego nie jesteśmy pewni,
a wszystkiego ciekawi.
Z przedmiotów materialnych
lubi zegary z wahadłem
i lustra, które pracują gorliwie,
nawet, gdy nikt nie patrzy.
Nie mówi, skąd przybywa
i kiedy znowu nam zniknie,
ale wyraźnie czeka na takie pytania.
Wygląda na to,
że tak jak ona nam,
również i my
jesteśmy jej na coś potrzebni.
Wisława Szymborska
Dyskusja o „dobrym smaku” tez bylaby raczej humorystyczna, bo jest tp jednak sprawa nader subiektywna. Moim zdaniem nalezalo Watykanowi zachowac zimna krew i wszelkie ewnetualne protesty zostawic czytelnikom pisma Titanic. Jestemn przekonana, ze wielu zaprotestowloby bez niczyjej zachety. Naprawde papiez, w moim przekonaniu powinien sie wyniesc ponad okladki pism, a nie wyniosl sie wylacznie dlatego, ze przecieki watykanskie narobily mu bardzo wiele zlej krwi, co rozumiem oczywoscie, ale znowu – slon w skladzie porcelany.
Co do Madzi, to ja pamietam ten incydent inaczej – nie jako wysmiewania sie z czyjejs religii, lecz kiczowatej formy jej uprawiania/propagowania przez wiadome radio. Ja akurat Madzie Buczek raz slyszalam (kiedy jeszcze mozna bylo sluchac Radyja w Londynie przez internet) i skrecalam sie, skrecalam sie z zazenowania co oni z tym dzieckiem tam wyprawiali. Bardzo to bylo radzieckie w duchu i formie. Jedyne z czym to sie kojarzylo, to wlasnie takie wprzeganie dziecka w machine propagandowa. No Pawlik Morozow w sukience.
Hmm… To może ta moja dusza wcale nie śpi, tylko wzięła sobie wychodne, bo wiedziała, że zaraz mięso będę siekać? 😯
W każdym razie na pukanie nie reaguje i telefonów nie odbiera. 😉
Let her be. Solidarność się we mnie odezwała – też czasem nie odbieram telefonów. O, właśnie je wyłączę i idę posłuchać Schumanna – jakoś mi pasuje do tego wiersza.
Heleno, ja pisałem o sprowokowaniu dyskusji, czyli nie o żadnych oficjalnych wystąpieniach, a np. o dyskretnym poproszeniu jakiegoś znajomego psa, żeby od siebie szczeknął, co o tym myśli. 😉 Rzeczywiście zresztą bardzo możliwe, że taka dyskusja zaczęłaby się i bez niczyjej zachęty.
O ile wiem, to wcale nie B16 osobiście domagał się interwencji, tylko jego nadgorliwi urzędnicy, którzy uznali, że muszą papieża chronić (z początku nawet sprawę wręcz przed nim ukrywali, „żeby mu nie było przykro”). No i niestety, zrobili to istotnie ze słoniowym wdziękiem, bardziej szkodząc niż pomagając. Gdyby nie ta nadgorliwość, ja np. szczeknąłbym tylko tyle, że okładka jest chamska i niesmaczna. A tak to muszę dodawać zastrzeżenie „ale reakcja Watykanu była bez sensu”, co wymowę mojego szczeknięcia rozmywa. 🙄
Ze Szczuką to osobna historia. Mnie też brzydzi to, w co dorośli wpuścili Madzię Buczek. Ale jeżeli już kogoś należało „schlastać biczem satyry”, to tych dorosłych. Wyśmiewanie się ze zmanipulowanego dziecka na pewno nie jest oznaką szczególnej wrażliwości ani rozumności, o dobrym tonie już nie mówiąc.
Oooo, dusza bardzo nawet lubi przedmioty materialne, bo odnajduje w nich siebie. Nie tylko stare zegary i lustra, ale takze calkiem nowe dzbanki i nowiutkie lniane przescieradla z Litwy czy Rosji. Takze nowe czajniki i pierscionki, bobikowe ogrodki i doniczki z bialymi pelargoniami.
Tylko że wszystkie te wymienione przedmioty wcale nie są czysto materialne. 🙂 One też mają duszę, a wiadomo – swój do swego ciągnie. 😉
A moim zdaniem dyskusja o smaku, choc zawsze skazana na to, ze bedzie sporo zdan rozbieznych, moglaby byc dobrym miejscem do zastanawienia sie jak sie nawzajem do siebie odnosic, zwlaszcza, gdy sie ma rozne poglady i swiatopoglady. Jakimi slowami i chwytami literacko-artystycznymi sie poslugiwac, zeby moc wyrazic swoja opinie, upomniec sie o swoje prawa, ale niekoniecznie zanurzyc nos przeciwnika w podejrzanie brunatnej mazi. 😉 I to jest w sumie dobry temat do publicznej dyskusji, nawet jesli nie dojdzie sie do ostatecznych koncowych wnioskow – zwlaszcza, ze oprocz prawnego pojecia wolnosci slowa, jest jeszcze pytanie na temat tego, jak wyglada przestrzen ogolna po chamskich czy brutalnych krytykach tej czy tamtej strony.
A kiczowatosc tego czy tamtego srodowiska jakos mnie mniej porusza niz jego wtracanie sie w stanowienie ogolno-obowiazujacego prawa. Moze nawet nie bylby zly kompromis typu „niech oni sobie beda kiczowaci, byleby tylko to i wiele ich innych pogladow nie bylo obowiazujacych dla wszystkich”. W koncu i zasada wolnosci slowa, i to, ze teraz wlasciwie juz nie ma jednego obowiazujacego estetycznego kanonu, raczej powinny temu sprzyjac. A samemu mozna spokojnie uprawiac niekiczowatosc, i u innych niekiczowatosc popierac. 😉
Zgadzam sie, Bobik, ale mnie chodzi tylko o to, ze Szczuke oskarzono o wysmiewanie niepelnosprawnosci. A jeszcze w tle tego wszystkiego byla dosyc patronizing teza, ze jak ktos jest niepelnosprawny, to jego slowa i czyny nie podlegaja ocenie.
Pamietam zdarzenie sprzed lat w tym kraju, ktore zbulwersowalo opinie publiczna. Ktos wazny z pilki noznej (nie pamoetam czy kapitan reprezentacji czy trener czy szef stoarzyszenia, nazwiska tez nie pomne) wyglosil w radiu dosc smiala teze, ze wszelkie niepelnosprawnosci sa Boza kara za grzechy w poprzednim zyciu, ple-ple i temu podobne dyrdymaly. Wywolalo to absolutna wscieklosc, zrozumiala, wszyscy sie domagali jego ustapienia (i wymusili), on sie tlumaczyl, ze jego religia tego naucza.
Ale to co wowczas ogromnie rzucalo sie w oczy i uszy, ze wzyscy sie wypowiadali W IMIENIU osob niepelnosprawnych, nie pytajac co oni sami o tym mysla. A wiekszosc, jak sie pozniej okazalo, uwazala, ze Szyszka Futbolowa jest kretynem, ktorym nie warto zawracac sobie glowy, bo nikt naprawde po pilkarzu nie spodziewa sie jakichs glebokich i madrych mysli. A z przekonaniami religijnymi sie nie dyskutuje. Koniec kropka. Odetchnelismy wszyscy z ulga, ze juz nie musimy bronic niepelnosprawnych, bo sami sie swietie bronia przed glupota i dziwacznymi wierzeniami. I ze nie poczuli sie obrazeni, tylko wzruszaja ramionami. Mowil o tym ladnie jeden lord w Izbie Lordow, od dziecinstwa bodaj na wozku inwalidzkim, przywolujac wszystkich do uspokojenia sie.
Moniko, na mój psi rozum kanony estetyczne tak czy owak nigdy nie są tworem skończonym, tylko „stają się” właśnie w trakcie kolejnych dyskusji o nich. 😉 Przy czym dyskusję rozumiem tu bardzo szeroko – należy do niej np. „głosowanie portfelem”, czyli kupowanie jednych rzeczy, a niekupowanie innych, albo śpiewanie na imieninach szwagra takich a nie owakich piosenek. To też jest przecież rodzaj wyrażania opinii.
I muszę przyznać, że bardzo jestem przywiązany do swojego prawa powiedzenia w takiej dyskusji „moim zdaniem to a to jest kiczem” (i do ewentualnego usłyszenia odpowiedzi „a moim nie”), ale oczywiście jak najdalszy jestem od konkluzji „no to trzeba uprawiania tego kiczu zabronić”. 😉 Jestem za wolnością dla kiczu, wolnością do wybrzydzania się nań i wolnością do jego obrony. 😆
Ja mam spora tolerancje dla kiczu estetycznego, mniej dla duchowego. KIcz estetyczny moze byc pelen radosci i afirmacji zycia – rozmawialismy kiedys tu o kiczu na polskich cmentarzach, ktory ja wrecz bardzo lubie i nie przeszkadzaja mi kwiatki i wianki z plastiku, podobnie jak styropianowe swiete Mikolaje i jelenie ciagnace woz z prezentami, kocham romskie domy pelne bazarowej pstrokacizny i nie mam nic przeciwko gipsowym matkomboskom przy drogach i fabrycznej produkcji pseudoludowych drewnianych „Jezusow frasobliwych” – sama mam gdzies takiego w Ameryce… 😳
Ale wybitnie i nie odpowiada kicz radiomaryjny, duchowy.
Generalnie słusznie Heleno prawisz, niemniej nie do końca masz rację. Są osoby niepełnosprawne, które niestety same się nie mogą bronić. Należała do nich moja siostra ( SM w najcięższej postaci) i należy mój brat. I wierz mi, że ludzie potrafią być bezwzględni.
I myślę, że niezależnie od podejrzenia manipulowania Madzią, najistotniejsze jest to, że bierze czynny udział w życiu społeczności, a nie jest np. zamknięta w komórce, co jeszcze całkiem niedawno było bez mala reguła w Polsce.
O stawaniu sie kanonow, i o tym, ze juz dzisiaj nie sa pojedyncze, a jest ich wiele, to i ja juz napisalam, Bobiku, wiec w sumoe w tym miejscu sie chyba ze mna zgodziles. 😉
A co do prawa mowienia co jest kiczem – Twojego, mojego (moze sie okazac, ze w szczegolach sie roznimy) 😉 , a takze innych osob tez sie nie roznimy. O cos innego mi chodzilo – o pewien poziom dyskusji na temat tak waznej rzeczy, jak swieckosc panstwa, co w sumie oznacza, ze dopoki osoby o innym swiatopogladzie nie robia nikomu krzywdy (tu tez sa spory o definicje, co widac po sotatniej dyskusji na temat obrzezania chlopcow), nie probuja stanowic praw opartych o ich partykularne poglady, to w sumie mnie jest wszystko jedno jak wyglada Lichen. Choc moje zdanie, ze jest to kicz, oczywiscie dalej zachowuje, ale niekoniecznie bede ten akurat aspekt wyciagala w rozmowach, gdzie scinaja sie swiatopglady, zwlaszcza, ze religia nie ma monopolu na kicz. 😉 A juz w innych rozmowach i owszem. Ja na przyklad oprocz Lichenia tez zle znosze kreskowki Disney’a, zwlaszcza te pozniejszych lat. Ale tez, myslac troche w duchu Lurence’a Sterne’a, tez czasem ta kiczowatosc jest na swoj sposob fascynujaca… I wiele mowiaca o tesknotach ludzkiej natury. A juz gra miedzy well-meaning kiczem i jego ironiczna imitacja – i co jest jak w koncu odczytywane kulturowo to bardzo ciekawy temat dotyczacy kultury masowej w ogole. 😉
Zastanowiwszy się nad tym, co napisała Helena, muszę się zarazem zgodzić i nie zgodzić. 😉 Znaczy, zgadzam się, że często najlepszą reakcją na jakąś zaczepkę jest wzruszenie ramionami i olanie. Ale nie zawsze, bo czasem jednak danie odporu jest ważne ze względu na tzw. interes społeczny i wtedy niekoniecznie odpór musi dać sam zainteresowany.
Czy myśmy pytali posła Godsona, czy życzy sobie obrony przed posłem Suskim (równie niegrzeszącym intelektem jak Szyszka Futbolowa)? Nie pytaliśmy, tylko uznaliśmy, że w interesie społecznym jest napisanie petycji. Czy ja, oburzając się np. na rasistowskie wypowiedzi w necie, pytam zainteresowanych o zgodę na zaszczekanie? Nie pytam, bo dla mnie samego jest ważne, żeby takich wypowiedzi było coraz mniej. Występuję nie tylko w obronie ofiar jakiejś napaści, ale i kształtu publicznego dyskursu. I temu dyskursowi też nie zadaję pytania, czy chce być broniony. 😉
Zgadza się, Moniko, ja nie polemizowałem z Tobą, tylko próbowałem twórczo rozwijać Twoją myśl. 😆
Zmoro, wiem co nieco o zaawansowanym MS. I wiem, ze osoba niepelnosprawna moze sie czesciej niz sprawna spotkac z bezmyslnoscia , albo i bezwzglednoscia (rzadziej z wyrafinowanym okrcienstwem). I zdarzalo mi sie robic publiczne awantury – choc czesciej wtedy, kiedy czulam, ze ktos z lekcewazeniem odnosi sie do osoby niepelnosprawnej w mojej obecnosci. Kiedys o malo z E nie zostalysmy zawrocone do samolotu po wyladowaniu na Florydzie, gdyz jakas krowa sprawdzajaca paszporty zwracala sie do mnie pokazujac nad glowa E palcem i pytajac „W jakim celu ONA przyjezdza do Ameryki?” – chodzilo o podanie przyczyny wizyty, co jest rutynowym pytaniem, ale mnie do bialej pasji doprowadzilo, ze ktos nie zwaca sie bezposrednio do osoby w wozku, tylko mowi o niej jak o przedmiocie. Zrobilam awanture, E. skrecala sie z niewygody i zazenowania moim zachowaniem i juz niemal bylysmy w drodze do odeslania nas do Londynu. Gdyby nie dyplomacja E. zostalybysmy obie przykladnie ukarane przez sluzby paszportowe w USA, bo szef rzeczonej krowy wezeany przeze mnie, stanal po jej stronie (krowy, znaczy sie).
Ale wlasnie wscieka mnie kiedy osoby niepelnosprawne traktowane sa jako nierozumne istoty specjalnej troski, ktore same glosu nie maja i musza byc w kazdej sytuacji „ochraniane” przez pelnosprawne otoczenie. Czasami trzeba, tak, ale nie zawsze.
Coś Wam powiem w tajemnicy. To chyba nie jest prawda, że dusza bierze wychodne, kiedy się obrabia mięso. Przed chwilą zrobiłem carpaccio i moja dusza nie tylko się obudziła, ale i przybiegła w podskokach, śliniąc się obficie i pomlaskując z ukontentowaniem. 😯
Ale oczywiście nie chciała się przyznać, hipokrytka jedna, do swoich prawdziwych motywacji, tylko twierdziła, że to Schumann dobiegający z okolic Agi ją przywabił. 😎
No, teraz, po dodatku „czasem trzeba, ale nie zawsze”, mogę się z Heleną zgodzić już bez rozszczepiania włosów. 😈
Bobik, masz racje. Ja tylko protestuje, kiedy zaczynamy sie wypowiadac W IMIENIU grupy obrazanej. A tak troche bylo z Szyszka Futbolowa. Sami niepelnosprawni nie byli wowczas dopuszczani do glosu – przez co najmniej kilka dni od wybuchu kontrowersji.
Osobiscie cieszylam sie, ze ludzie domagali sie ustapienia Szyszki Futbolowej, argumentujac, ze nie moze on byc wlasciwym role model dla mlodziezy. Wywalono go z funkcji.
Madzia Buczek w 2006 roku miała już 18 lat, wiec nie była dzieckiem.
Myślę, że możliwość prowadzenia audycji w radiu była dla niej i jest fascynującym wydarzeniem.
Pewnie Kazimiera Szczuka nie drwiła z jej niepełnosprawności, ale generalnie była to drwina z cudzej religijności, a to nie jest stosowne:
http://video.google.com/videoplay?docid=-847027218027709750
Ależ ja Ci tylko chciałam uświadomić, że są również osoby ( na przykładzie moich najbliższych), które rzeczywiście nie dysponują głosem, w sensie czysto fizycznym.
Wydaje mi się, że nagannego postępowania kogokolwiek nie można oceniać przez pryzmat sympatii, bądz antypatii, jaka do niego czujemy.
Powiem więcej – jeżeli kogoś darzymy sympatią, to objawem tej sympatii, w moim odczuciu, jest wskazanie mu niewłaściwości jego postępku. Stawanie murem za nim, utwierdzałoby go tylko w słuszności i nie dawałoby szans na refleksję.
Ja od kogoś, kto mieni się moim przyjacielem oczekuję, że jeżeli dam ciała ( co się każdemu zdarzyć może, a mnie nawet cześciej niż innym), to mi to bez owijania w bawełnę powie wprost. Bo tylko wtedy mam szansę zrozumieć otaczajacy świat, który każdy przecież postrzega nieco inaczej.
To Siódemeczko nie tylko jest niestosowne, ale jest wręcz niegodziwe.
No wlasnie, Siodemeczko. Ale sprawa przez Rade Etyki Mediow byla rozpatrywana w kontekscie drwienia z niepelnosprawnosci! A nie z pogladow czy dzialalnosci Madzi.
Ja tez jak sluchalam Madzi nie wiedzialam o jej niepelnosprawnosci. Tam wtedy byly jeszcze jakies inne dzieci – wyraznie czytajace z kartki, recytujace swe kwestie napisane doroslym, ksiezowskim jezykiem jakim zadne dziecko nie mowi.
No wlasnie, niegodziwe jest stroic sobie zarty z niemoznosci kontrolowania fizjologicznych funckcji ciala przez staruszka. Nie zartuje sie tak o Dalaj Lamie czy Ayatollahu, komiksy z Mohametem tez nie ciesza sie populatnoscia (strach przed zemsta, pewnie tu gra role). Natomiast byc moze mamy teraz troche sezon otwarty na Papieza. W sumie broni sie on uzywajac metod w kulturze zachodu dostepnych i akceptowanych, czyli prawa. Ja nie sadze, zeby to bylo sciaganiem dyskusji na inne tory. Chamstwu bowiem nalezy przeciwstawiac sie sila i godnoscia osobista!
18 lat to jest dorosłość czysto formalna. Kto z nas nie pamięta, jaki jeszcze był w tym wieku durny, choć mu się wydawało, że wszystkie rozumy pozjadał? 😆
Króliku, ja nie twierdzę, że Watykanowi nie wolno było skorzystać ze ścieżki prawnej, tylko że z punktu widzenia skuteczności działań nie było to najlepsze posunięcie. W praktyce jednak przesunęło publiczną dyskusję (w Niemczech przynajmniej) na inne tory, co było z góry do przewidzenia.
A było po prostu pozwolić powiedzieć ludziom, głosowi opinii, że okładka jest obrzydliwa. Efekt byłby, moim zdaniem, znacznie lepszy.
W kwestii nie jako wysmiewania sie z czyjejs religii, lecz kiczowatej formy jej uprawiania/propagowania, trochę się to kupy, Heleno, nie trzyma, bo prawie nieuchronnie mając bardzo, bardzo inne widzenie świata, będziemy widzieć większość manifestacji religijnych dość nieżyczliwie. Mówię: „nieuchronnie”, bo jeśli ktoś nie ma sympatii dla poglądów niepokalanego poczęcia i zmartwychwstania i wniebowstąpienia i wielu innych cudów, to przypuszczalnie żadna forma uwielbiania tych poglądów nie będzie pasowała do jego/jej estetyki.
Między nami, w pokoju, rozwiązalibyśmy to zapewne spojrzeniem czy parsknięciem ze śmiechu. Widoczniejsze obrażenie uczuć estetycznych mółbym moim czy Twoim tekstem wykpić na moim blogu, który nie wpycha się do ucha w kanale publicznym do świadomości ludu przeważnie (nominalnie) katolickiego. Ale pani Szczuka jest kontrastową kopią figur z Kościoła Walczącego, ona nie przepuszcza okazji, by publicznie zadrwić z symboliki czy treści wierzeń i jakość jej żartów jest – powiedzmy – nieco zmęczona wielowiekowym nadużywaniem. Dostało się jej na niewłaściwej ulicy, ale pupa do bicia była jak najbardziej odpowiednia.
Mysle, a nawet wiem na sto procent, ze nie kazda manifestacja religijnosci jest kiczowata. Ale to co slyszalam w RM z udzialem Madzi i jakichs jeszcze dzieci z cala pewnoscia bylo – w moich ksiazkach i zapewne Szczuki.
Mozna wystepow Szczuki nie lubic, odrzucac i uwazac je za chamskie, ale ma do nich prawo, podobnie jak Titanic. Osoby publiczne takie jak Madzia i Papiez podlegaja mniejszej ochrnie niz ktos niepubliczny. Ma wiec prawo wysmiewac je nie narazajac sie na niebezpieczenstwo odpwoeidzialnosci z „inego paragrafu”, ze sie tak wyraze. W jej wypadku – z wysmiewania sie z niepelnosprawnosci. W wypadku Titanica – wysmiewania sie ze starosci – bo nie ostarosc chodzilo, a o „wycieki” z Watykanu przelozone na skatologiczy zart. Ja tez tego nie lubie, bo nie lubie akurat tego rodzaju humoru,choc znam jeden dowcip o Czernience, ktory lubie i czesto opowiadam*.
————————-
Czernienko udziela wywiadu Newsweekowi:
..i mam serdecznie dosc tych pytan waszych zachodnich dziennikarzy czy nie jestem za stary na sekretarza generalnego KPZR. Mam te swoje 74 lata, to prawda, ale wszystko u mnie dziala jak w zegarku: o 7-ej rano robie siusiu, o 8-ej rano robie kupke, o 9-ej rano -budze sie….
Ja z innej beczki, bo się okazało, że mam za mały rozumek, żeby skapować, jak pod artykułem w GW, domagającym się moderacji komentarzy na internetowych forach, może być lawina chamsko-nienawistnych postów, której najwyraźniej nikt nie moderuje. 😯 Zerknijcie na artykuł i komentarze:
http://wyborcza.pl/1,75968,12127363,Bedziemy_miec_knajpy_nienawisci_.html
Już nie pierwszy raz w GW widzę taki numer – żądanie, żeby inni swoje fora moderowali i równoczesne puszczanie wszystkiego na żywioł u siebie. 👿
Tak dobrze Was się czyta, że poprzestanę na czytaniu. 🙂 Podrzucę tylko linkę z kiczem, skoro mi już wpadła w oko. Myślę, że kicz rozpełzający się po przestrzeni publicznej warto głośno okrzykiwać kiczem i warto przeciw niemu protestować. http://wyborcza.pl/magazyn/1,126715,12130617,Lewicowi_palkarze_promuja_artystow_wykletych.html?utm_source=HP&utm_medium=AutopromoHP&utm_content=cukierek1&utm_campaign=wyborcza
O, przeleciałem te komentarze w GW do końca i zauważyłem, że Siódemeczkę też diabli na to wzięli. 🙄
Samotne serce do kącika. http://www.youtube.com/watch?v=yJPbZPooLwM To ulubiona złamanosercowa piosenka mojego dzieciństwa.
Grüß Gott! 😀
Powiem bardzo krótko, gdzie dzisiaj byłam.
Alte Pinakothek. Pinakothek der Moderne.
Cranachy, Holbeiny, Duerery….
I ostatni dzień wystawy „Frauen. Pablo Picasso. Max Beckmann.
Willem de Kooning”.
Odstałam swoje. Kilometry w nogach. I wielka radość na duszy.
Na „Zmierzch Bogów” nie dotarłam przez ulewę.
Odkryłam (dla siebie) malarza , który nazywa się Jankel Adler.
Urodzony w 1895 r w Tuszynie pod Łodzią.” Pan Cleron, hodowca kotów” z 1925 roku. Urzekł mnie.
Padam.
Moja też, ale nie dzieciństwa tylko wczesnej pełnoletności 🙂 .
Co te białe weselne stroje mają takiego w sobie, że dziewczęta o nich marzą???
Ja marzyłam w dzieciństwie, zaraz po okresie dominikańskim, a póżniej na szczęście już nie. Bo zapewne niespełnione marzenie mocno by mi doskwierało. A tak to luuuzik 😉 .
O komentarzach do artykułu z GW: wiele razy już napotkałem ksywkę tow_rydzyk, świetny gość. Ale chcę powtórzyć jego dowcip ze stopki:
I asked God for a bike, but I know God doesn’t work that way. So I stole a bike and asked for forgiveness.
Co do meritum, szkoda czasu i energii tych kilkudziesięciu napędzanych nienawiścią osób, gdyby ich podłączyć do jakiejś kotłowni, cały blok by ogrzewali i zgryz by im się nie psuł.
Dwa rysunki Jankiela Adlera, olowkiem, na skrawkakch papierru z lichego notesu , znalazlam ze 20 lat temu wsrod roznych papierow dziadka naszej E. po smierci jej Ojca, gdy likwidowalam mieszkanie w Warszawie. Za jej zgoda zostay one przekazane do przyszlych zbiorow Muzeum Zydow w Warszawie. Mam nadzieje, ze nie zaginely.
Rysunki przedstawialy sceny z dworca – jakies zakutane kobiety z tobolkami, rannni obandazowani zolnierze – mysle, ze to byly sceny ludnosc powracajacej na swoje po wojennej zawierusze I wojny swiatowej.
W dwu innych domamch – w Londynie i Waszyngtonie widzialam rysunki JA, glownie portrety. Jeden szczegolnie piekny, ktory chcialabym miec. Niestety przestawia ojca mego kolegi, wiec raczej nie sprzeda.
Serdecznie zazdroszczę Mar-Jo uchodzenia się, a nawet padania na nos. Też bym chętnie padł, gdyby to było po Pinakotece. 🙂
A tu ten obraz Adlera, o którym Mar-Jo pisała:
http://www.flickr.com/photos/kraftgenie/4671773742/
Przypomniałem sobie, że też mam coś do kącika złamanych serc. 😉
http://demotywatory.pl/3865165/Sam-jak-pies
Nie dość, że sam, to jeszcze wygląda na to, że o suchym pysku. 😯
Mar-Jo życzliwie zazdraszczam. 🙂
Wydaje mi sie, ze widzialam jakies Adlery z Helena w Tate.
Nareszcie burza, bo juz chyba z miesiac nie padal deszcz. Ja pieke ciasto drozdzowe z jagodami. Przepis z glowy. Hmmm.
Forow w gazetach nie czytam, bo mam wrazenie, ze to te same dwiescie, moze trzysta osob wylewa w kolko te sama zolc i probuje wyrownac rachunki ze swiatem.
Informatyka w służbie pedagogiki.
Psy sa bardzo cierpliwe i dobre dla swoich panow. Kot by sie nie pozwolil posadzic na barowym stolku do zdjecia. Kot powiedzialby „F#@k off, I don’t think so!”. A psina grzecznie siedzi wysoko, choc wygodniejby mu bylo na podlodze, i nawet miski z woda nie ma dla niego na barze… Ughhh… ludziska.
Skórę drzeć należy z tfurcuf tej gry!!!!
A tow_rydzyk jest znakomity, Andsolu. Pierwszy raz go widzę.
A ja dojadam wczoraj wykonana kruszonke bez kruszonu. Tez zrobiona z glowy, ale wszystkie angielskie crumbles, po amerykansku zwane crisps, latwo wybaczaja takie gotowanie. Widac bardziej sa psami niz kotami. 😉
Na temat komentarzy rasistowskich czy antysemickich ciekawie sie od paru dni wypowiadaja dziennikarze pisujacy w Guardianie (tym konkretnym razem oni byli pierwsi!). A jest to o tyle ciekawe, ze pisza z perspektywy bycia mniejszosciami – religijnymi, rasowymi, itp. Tu podrzucam jeden z artykulow:
http://www.guardian.co.uk/commentisfree/2012/jul/12/consequences-of-online-racism
Apropos inwigilacji przez internet. Właśnie wyrzucałem dzisiejszy spam i wzrok mój padł na baaaardzo tłusto oprocentowaną lokatę w pewnym banku. Czytam mały druk, a tam stoi: minimalna kwota inwestycji – 250 tys. zł. 😯
Czy oni, pytam, zamienili się z koniem na głowy? A może ja w internecie wyglądam na kogoś, kto trzyma w szafie milion czy dwa i nie wie co zrobić? 😕
Dobranoc mimo wszystko. 🙂
Ha, Wielki Wodzu, gdybys przypadkiem mial ten milion w szafie, to bron Boze nie zanies go do banku, bo to jak ten nigeryjski spadek. Nie zobaczysz juz swojego milliona nigdy, tylko million zainvestowany w produkty tego banku minus account maintenance charges, surcharges, transaction fees etc… lepiej dac ten milion koniowi do zarzadzania…
Dojrzala kukurydza! Czas na indyjskie pakoras z kukurydzy. Mozna tez i z innych warzyw:
http://www.nytimes.com/2012/07/18/dining/indian-spicy-pakoras-for-summer-city-kitchen.html?hpw
W poprzedniej pracy mama kolezanki robila dla nas somosas i pakoras. Jutro bede robic pakoras sama na powitanie mojej Siostry. Najlatwiej byloby wyskoczyc do Indian Empress i kupic, ale ja jestem kulinarna Zosia Samosia.
Moja overconfidence bierze sie z tego, ze to drozdzowe ciasto z jagodami udalo mi sie znakomicie i bylo naszym dzisiejszym obiadem.
A do tego kruszon letni, taka polska sangria:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kruszon
szeleszcze 🙂
herbata
brykam
Tereny Zielone parasol S-Bahn przeglad pozycji
PONIEDZIALEK!!! 🙂 😀
brykam fikam
No dobrze, Rysiu, przekonałeś mnie: dam szansę poniedziałkowi, choć dźwięk budzika nastawił mnie do niego (poniedziałku) jak najgorzej. 🙄
http://deser.pl/deser/1,111858,12133380,Nie_podobali_im_sie_lokalni_politycy__wybrali_kota.html
To może należałoby złożyć kandydaturę Mordki na burmistrza Londynu, ale bez obowiązku wylegiwania się w witrynie sklepowej.
http://wojciechlemanski.natemat.pl/23293,pouczenie-dla-dwunastu
Jestem pełna podziwu dla odwagi księdza, który niestrudzenie toczy batalię o KK dla wiernych.
Ks Lemanski dostal juz nie jeden nalezyty odpor od Wlasciwych Katolikow z Frondy. pl, ale widocznie niczego go to nie nauczylo:
http://www.fronda.pl/blogowisko/wpis/nazwa/ks._wojciech_lemanski:_kaplan_wedlug_serca_wyborczego_30416/
Co do tego alaskanskiego burmistrza, to akurat Mordki nie trzeba namawiac. On sie uwaza za Krola Zachodniego Londynu.
Dzień dobry 🙂
Mnie do poniedziałku przekonać nie tak łatwo. 🙁 Choć właściwie chciałbym się dać przekonać i szukam jakichś Bardzo Znaczących Argumentów przemawiających na korzyść tego typa. Niestety, jeszcze zbyt wielu nie znalazłem. 🙄
A na miejscu Mordki z dożywotniej fuchy Króla Zachodniego Londynu nie rezygnowałbym dla nader niepewej posadki burmistrza. Lepszy tłusty bażant w garści niż chudzina mysikrólik na dachu garażu. 😎
Króliku, znasz może jakiś przepis na ciasto drożdżowe z jagodami, który nie wymaga obecności jagód? Bo z tym towarem na naszym rynku dość krucho. W NRW porządnych lasów prawie w ogóle nie ma i ludziska widocznie do jagód nie przywykły, tak że nawet nie wpadą na pomysł, żeby z Polski czy Litwy je sprowadzić. Zdarza się czasem malutki pojemniczek borówki amerykańskiej za wściekłą cenę, ale nie jest to to samo. 🙄
Ciekawe, czy w Bawarii prawdziwe jagody-borówki bywają? Tam lasów sporo, ale jeszcze odpowiednie warunki glebowe i inne muszą zaistnieć. Może Mar-Jo mnie oświeci? 😉
Dzień dobry.
Jagody zbiera się im Bayerischen Wald, przy granicy z Czechami. Można kupić w wybranych sklepach, za 100g = 5,00 Euro!!!
W trakcie wczorajszego oglądania obrazów uświadomiłam sobie, że pasterstwo przed wiekami polegało na czymś innym, niż obecnie.
Sporo obrazów miało w tytule „Scena pasterska”. I co widzim?
Facet obściskuje kobitkę, co najmniej jedna kobieca pierś na wierzchu…. 😉
slonce swieci 🙂 co za dzien 😀
jagody w B. to rarytas, a te borowki to…. szkoda slow 🙂
jagodzianki za to mozny dostac, drogo
bywa
brykam 🙂 🙂 🙂
biurko czeka 8) 😀
Mar-Jo, obecnie nadal się zdarza, że pasterz obściskuje jakąś swoją owieczkę, ale zwykle stara się, żeby sprawozdawcy przy tym nie było. Choć po prawdzie, nawet jak sprawa się rypnie, pasterzowi wielka krzywda się nie dzieje – najwyżej zostaje przeniesiony do innej parafii. 😉
No bo jak owieczki sie upieraja aby skakac na golasa, to co innego mozna zrobic? Same sie prosily:
http://www.artgallery2000.com/gallery/images/Pastoral-Scene-Fete-Champetre-1508.jpg
Czasami owieCzki zachowuja sie absolutnie skandalicznie nawet bez pasterza:
http://www.worldgallery.co.uk/scripts/pod/pod.pl?pid=354309&action=calculate_price&height_cm=30&width_cm=39&media_id=4
Rysiu, przy pustym biurku? 😀
Odwet za EURO 2012, czy prawda?
http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-olimpijska-wioska-wstydu,nId,622830
Rysiu, jeszcze nie zacząłeś a biuro już oczyszczone?
Ludzie, no co Wy, przecież to są Boginie! Takim można pokazywać pierś i tzw. wogóle. Ludzi poznaje się po tym, że są ubrani.
Ksiądz Lemański jest coraz bardziej samotny i coraz bardziej się radykalizuje, to są dwie napędzające się wzajemnie siły.
Od dawna boję się o niego i myślę, że to się źle skończy.
To rozgoryczenie widać zresztą w moich i innych osób relacjach z księdzem.
Brak cierpliwości, niespodziewana szorstkość, źle rozumiane najprostsze słowa.
Zaczęło się od Głódzia, który przeniósł go z Otwocka, gdzie zaczęło się dzięki niemu wiele dobrych rzeczy, do Jasienicy Mazowieckiej, a w niedługim czasie następca Głódzia – Hoser, wydał dekret o przeniesieniu do jakiejś wioski na końcu świata, gdzie nie byłoby szansy nawet dojechać do niego.
Odwołał się do Rzymu i cofnięto dekret. a ostatnio cofnięto mu pozwolenie do nauczania religii w szkołach.
Bardzo się martwię, bo szczerze go cenię i lubię.
Siódemeczko, myślę, że poziom frustracji księdza osiągnął trudny do wytrzymania pułap, bo świadom ryzyka walczy nieustannie z wiatrakami. Misja bardzo szlachetna i godna podziwu, ale musiałby mieć jakiś szeroki front widocznego wsparcia, aby mu się rezerwuar sił powiększył. Tylko tak można mu pomóc, a jednocześnie dać wyrazny sygnał społeczeństwu i przede wszystkim wierchuszce KK. Tylko nie mam pomysłu jak to osiągnąć.
Na początek wystarczyłyby wyrazy poparcia pod jego zlinkowanym blogiem, a potem może należałoby zaszczepić młodzież katolicką, aby zrobić jakąś akcję fejsbukową. Albo zorganizować coś w rodzaju pielgrzymki poparcia dla księdza – wyjazd dużej grupy na prowadzoną przez niego mszę w tej Jasienicy. Najlepiej aby media były przy tym obecne.
Czy jakieś spotkanie oazowe, albo coś w tym stylu.
Zaproszenia na uczelnie na wykłady etc.
To przecież nie jest daleko od Warszawy – super by było, jakby pół stolicy zaczęło jeżdzić w niedzielę do Jasienicy.
mt7, piękny literacko i mądry tekst, ale reformowanie Kościoła, jak pokazał przypadek Lutera, to praca na pełen etat.
Smutne jest to, co piszesz o jego rozdrażnieniu, bo siły niedobra wykorzystają to sterując go ku samozniszczeniu. Szkoda, bo choć nie moja synagoga, to słucham jego kazania z przyjemnością.
Nawiasem, artykuł z Frondy to zabójczy dowód, że w Polsce nie ma antywiadomoczego.
zmora, łajza… ale trudno było jej uniknąć.
Zmoro, ksiądz jest osamotniony w swoim środowisku.
Tyle że w firmie, kiedy pracownik buntuje się przeciwko kierownictwu i serwilizmowi innych pracowników, to po 8 godzinach idzie do domu, a ostatecznie może odejść z firmy.
Tu 'firma’ jest domem, sensem i treścią życia, nie ma gdzie iść.
Poza tym nawet przyjaciele spoza kleru zmęczeni przeciągającym się konfliktem i może zniechęceni narastającym radykalizmem jakby ostygli, na co może mieć też wpływ zmiana samego księdza.
Nie ma mowy o jakimś większym poparciu, przeciwnie.
Ksiądz jest poklepywany i wykorzystywany przez media, bo jest atrakcyjny, na jak długo wystarczy atrakcji nie wiem.
Nie chcę tego roztrząsać, bo uważam się ciągle za przyjaciółkę księdza, a przyjaciele są powściągliwi.
Z tego, co wiem dzieci w szkole go kochały i prosiły o przywrócenie lekcji religii z nim.
Trzeba by sprawdzić, czy ksiądz ma zakaz nauczania religii w szkole, czy zakaz nauczania religii generalnie. Jeżeli tylko w szkole, to widzę możliwość taką. Ksiądz wprowadza nauczanie religii dobrowolne w parafii, dzieci zaczynają przychodzić do parafii i (wersja optymistyczna i optymalna 🙂 )rezygnują z lekcji religii w szkole.
Ale ktoś by to musial zorganizować, najlepiej jakiś miejscowy rodzic, ale z tego co wiem, wielu rodziców jest aktywnymi członkami rady parafialnej w Jasienicy.
Myślę, że jest to możliwe do przeprowadzenia, jeżeli zakaz nauczania religii dotyczy tylko szkół.
Siódemeczko, ksiądz jest tylko człowiekiem, ma prawo być zmęczony i sfrustrowany i to zapewne jest powodem szorstkości.
Wydaje mi się, że rozkwitłby, jakby zobaczył szerokie poparcie.
Nie wolno dopuścić do wypalenia tego, aby wszystko poszło na marne.
Jeszcze jeden Prawdziwy Polak, który do przykładania innym potrzebuje krzyża:
http://jkm.nowyekran.pl/post/68548,o-posleciu-nazwiskiem-grodzkie
O żesz, kurczę! Jak tylko słyszę nazwisko tego jegomościa JKM, to dostaję drgawek.
Mar-Jo, andsol, jaka klawiatura takie biurko, czyste do ostatniej…
kropli 🙄
autor JKM jak zwykle plaski, wymiotow szkoda
Może szkoda, ale Anna Grodzka to czytała.
W zjawisku JKM oczywiście martwi nie palik w środku, a wymiar koła wyżartego przez kozę bezmyślności. Ale to chyba nieuchronne, że umiejący zgrabnie składać słowa znajdą poklask nawet gdyby głosili hymn do ekskrementów.
Chyba mam dziś Dzień Mizantropa, albo co… 😳 Nie udaje mi się zarazić od Zmory optymizmem i entuzjazmem. Wręcz przeciwnie, widzę czarno, a przynajmniej ciemnoszaro.
W moim odczuciu ksiądz Lemański ze swoim przesłaniem trafia głównie do niewierzących i do tej części katolików, która już i tak jest „przekonana”, więc przekonywać jej nie trzeba, i która – powiedzmy sobie szczerze – nie jest w Kościele większością. Ale podejrzewam, że on chciał ten Kościół zmieniać od środka, przemówić również do hierarchii, do innych księży, do „statystycznego wiernego”, może nawet do ludu maryjnego. I prawdopodobnie coraz wyraźniej widzi niepowodzenie swojej misji, stąd jego, skądinąd zrozumiałe, rozgoryczenie.
Tylko że od ludzi rozgoryczonych i szorstkich rzeczywiście stopniowo zaczynają się odsuwać nawet i przyjaciele, choćby starali się mieć mnóstwo rozumienia. Mogą rozumieć, przyjaźni się nie wyrzekać, ale coraz mniej mają motywacji do częstych kontaktów i bezpośredniego wsparcia. No bo któż lubi spotykać się z innymi po to, żeby być przez nich ofukniętym czy w inny sposób niemile potraktowanym?
Nie jestem też pewien, czy ks. Lemański ma bezwarunkowe oparcie w swoich parafianach. To, że dzieci go lubiły, jeszcze nie świadczy o tym, że lubią go również rodzice. Zapewne niejeden z tych rodziców bliższy jest w poglądach Frondzie niż TP.
To wszystko i parę jeszcze innych rzeczy nie pozwala mi na szczególny optymizm. Nie tylko w sprawie ks. Lemańskiego, ale i innych „niepokornych” duchownych. 🙄
http://www.alert24.pl/alert24/1,84880,11400104,Znany_ksiadz_z_zakazem_nauczania_w_szkole__Uczniowie.html
Z tego wynika, ze miał poparcie parafian. Czy jeszcze ma trudno orzec.
Spoza zamkniętych drzwi szły improwizacje ze świetnymi chromatycznymi przejściami. To nie było nagranie, wyraźnie słyszałem moją staruszkę Yamahę, gitarę przywiezioną jeszcze z Niemiec. Otworzyłem drzwi, Młodszy jechał dalej. Nigdy nie potrafiłem tak wdzięcznie. Ścisnęło mnie ze wzruszenia. W pewnym momencie przerwał i ze swoim zabawnym uśmiechem z dołeczkami na policzkach mruknął „jazz ma dobre rzeczy”.
No proszę, a u Kierowniczki straszyli, że jazz to już tylko dla dinozaurów. 😈
To chyba prawda, że stan klawiatury ma jakąś tajemną łączność ze stanem biurka. U mnie jedno i drugie… no dobra, spuśćmy lepiej zasłonę milczenia. 😳
Nie trzeba, Bobiku, miec Dnia Mizantropa, zeby byc sceptycznym – przynajmniej w niedalekiej perspektywie – co do losow, i samopoczucia ks. Lemanskiego. Akurat tak sie sklada, ze od lat ja i maz przyjaznimy sie z amerykanskim ksiedzem, jakby jego tutejszym odpowiednikiem. Znamy jego droge zyciowa – pochodzenie z bardzo religijnej, robotniczej rodziny o korzeniach irlandzko-katolickich, jego przywiazanie do rodzinnej tradycji (kiedys w Stanach bycie katolikiem, i bycie Irlandczykiem bylo oznaka szeroko pojetej „gorszosci”), znamy jego ciekawosc intelektualna, i otwartosc na swiat i to ze postanowil zostac ksiedzem w latach Soboru Watykanskiego II, bo pociagal go Kosciol nieprzestraszony innoscia i nowoczesnoscia. Jednym slowem znamy sie bardzo dobrze, i wiemy, jakie sa jego odczucia (widzielismy na przyklad, jak pobladl, gdy uslyszal, o wyniku ostatniego konklawe, bo akurat dowiedzielismy sie o tym podczas wspolnego obiadu). Byl on jednym z 60 ksiezy, ktorzy podpisali list do bylego arcybiskupa diecezji bostonskiej wzywajacy go do rezygnacji ze stanowiska w zwiazku z afera pedofilska, co wymagalo sporej odwagi (wiekszosc ksiezy w archidiecezji nie podpisala tego listu). W zamian za swoja dzialalnosc, nasz przyjaciel spotyka sie, podobnie jak pozostali ksieza o podobnych do jego pogladach (np. pozwalajacy na dzialanosc, czy wrecz popierajacy, liberalny ruch katolicki Voice of the Faithful) z roznymi szykanami, przenosinami z parafii do parafii, zamykaniem parafii (to juz specjalnosc miejscowa, o ktorej tu kiedys pisalam), itp. Zjawisko szykanowania takich ksiezy wspolwystepuje z uciszaniem i dyscyplinowaniem amerykanskich zakonnic, bo czasem otwarcie maja odwage wyrazic swoje wlasne zdanie na ten czy tamten temat. I choc nasz przyjaciel dalej nie traci nadziei, to widac po nim, jak bardzo to wszystko sie odbija na jego psychicznym i fizycznym samopoczuciu. A najbardziej go chyba zasmuca, ze obecni klerycy i mlodzi ksieza sa o wiele bardziej konserwatywni niz ksieza z jego pokolenia – po prostu ci mniej konserwatywni, ktorzy byliby zainteresowani, nie decyduja sie na kaplanstwo, albo wrecz odchodza z Kosciola. Co w sumie jest najwiekszym nieszczesciem dla tej coraz bardziej konserwatywnej organizacji. Naszego przyjaciela, praktycznego idealiste posoborowego bardzo to jednak zasmuca, bo znika mozliwosc, przynajmniej za jego zycia, nadziei na jakies zmiany, ktore wydawaly sie byc bardziej w zasiegu reki za poczatkow jego kaplanstwa niz teraz.
Ach, Andsolu, zapewniam Cię, że jeszcze wielokrotnie przeżyjesz takie momenty wzruszenia. Bo jesteś jabłonią, no połową jabloni 😉 .
Właśnie sobie myślałem o tym, że pozostawianie tym niepokornym duchownym w praktyce wyboru tylko między zamknięciem się albo wystąpieniem z duchownego stanu, jest olbrzymim dramatem Kościoła, a tu niemal to samo Monika napisała.
Niby mógłbym powiedzieć „nie moje konie, nie mój wóz”, ale po pierwsze zawsze jakoś mi przykro, kiedy widzę sito, które gubi diamenty, a po drugie znaczenie Kościoła w życiu społecznym jest za duże, żeby mi mogło być całkiem obojętne, jaką jest instytucją.
Nie ma rady, Bobiku, dla dobra Narodu, Ludzkości i Koszyka musimy wstąpić do Kościoła. To znaczy, już jesteśmy wstąpieni, bo chrzczeni i bierzmowani i spowiadani, tylko musimy przestać występować przeciw niemu, a najlepiej to pójść do seminarium jak ten Judym czy Wallenrod.
Bobiku, no wlasnie. A poza tym, patrzac na moment po buddyjsku, 😉 i tak wszyscy jestesmy jakos ze soba polaczeni, wiec nie ma tak zupelnie cudzych koni, i zupelnie cudzych wozow. Mozna nie jechac samemu na tym konkretnym wozie, ale jego los i tak nie bedzie dla nas zupelnie obojetny, nie tylko juz z utylitarnego punktu widzenia. Chcialoby sie wiec, zeby radzil sobie dobrze i nie marnowal diamentow…
Andsolu, masz świetnych synów.
Ja płakałam nie raz, słysząc moje córki grające. Mam na komputerze kilka nagrań. Najbardziej lubię je śpiewające pewną piosenkę do poduchy (6 i 9 lat majęcy). Puszczam to sobie wieczorkiem. Oczy mokre, bywa, wycieram.
A propos wspólnych koni i wozów: przerażenie mnie ogarnęło po przeczytaniu tej wiadomości, ale jakoś się czuję zupełnie bezradny. 🙁
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114878,12131790,_Trzeba_powiedziec_prawde__rafy_koralowe_juz_nie_zyja_.html
Andsolu, Ciebie może by do seminarium przyjęto, ale ja, jako zwierz, chyba niewielkie mam szanse. Nawet jak dusze nieśmiertelne przydzielano, to dla mnie nie starczyło. 😥
Czasem się zastanawiam, czy już nie lepiej być kobietą. 👿
Mar-Jo, Andsolu zazdraszczam 😉 Wam ogromnie. I wzruszam się z Wami.
Nasz młody nie miał po kim odziedziczyć muzycznych genów, na pradziadkowe się nie załapał jakoś ;-( .
To podobnie jak nasz Młody, Zmoro. Gdyby były jakieś oferty pracy dla pnia, mógłby startować. 🙄 Choć niby muzyczne geny miałby po kim dziedziczyć, bo sporo się ich w rodzinie pelętało.
No, trudno. Dobrze, że chociaż dalszymi szczeniakami można się powzruszać, jak te bliższe nie dają powodu. 🙂
No, aż tak żle to chyba nie jest Bobiku, wzruszamy się z innych powodów 😉 . Ale chciałoby się czasami wzruszyć tak duszoszczipatielnoje ( -yje ?). Czy jeszcze inaczej ? Heleno, pomocy! Zapomniałam 🙁 .
Na pewno dają, jak nie ten, to inny. 🙂
O, znowu szczypiemy dusze? 😉 Księdza Lemańskiego żal i rafy żal. Księdzu może by pomógł mądry spowiednik.
Wzruszyć się duszeszczypatielno, Zmoro. Jak umiem po rusku, a nie umiem. 🙂
No i znowu, Wodzu, jesteś Wielki 🙂 . Dziękuję – wybacz, ale to po prostu demencja starcza czasami daje mi się we znaki 😉 .
U Wodza to permanentne. 🙄
Że mam Wielką demencję? 👿
Żeś Wielki. 😀
Na marginesie, pewnie stąd ta niedawna oferta banku: oni znają tylko jedną wielkość. A może nie zrozumieli, że Wódz wyścigi ogląda platonicznie, nie posiadając przy tym własnej stajni. 🙄
No, to akurat jest taki sobie argument. W zagranicznych krajach powiadają, że na wyścigach spokojnie można zostać milionerem, tylko trzeba zacząć jako miliarder.
Przepraszam, kwity na mnie patrzą. 😎
http://www.autoklub.pl/media/201202/48029-przodobok.jpg 😉
Duszeszczypatielno w kąciku samotnych serc. 🙄
Ach,
http://www.youtube.com/watch?v=MgOHS0Z_vNw
Irku, a tuś mi! 🙂 Wygląda na to, że uda mi się wreszcie wyrwać na weekend do Lublina. Siostra załatwiła na parę dni inny personel zastępczy dla kota, za dwa tygodnie wsiadamy w pociąg i jedziemy. Podpowiedziałbyś, czego książkowy przewodnik nie podpowie? Zwłaszcza, gdzie jeść 😛 i gdzie są fajne, osiągalne bez samochodu tereny zielone? Uśmiechnęłabym się do Bobika z prośbą o przekazanie mojego maila. 🙂
Mój też talentów muzycznych nie posiadł, ale wzruszam się, kiedy fałszuje kilkuletnim głosikiem:
-Ja nie pański, nie hetmański…
Piosenki, których nauczyła go nasza starsza sąsiadka Pani Pola.
Ech!
Mógłby też poza mailowo powiedzieć z grubsza, bo może wybiorę się też ze znajomą w te wakacje.
Aga 😀
Miło Cię będzie spotkać w Lublinie i coś wspólnie zjeść. Szczegóły na prive dzięki uprzejmości Bobika
Mt7 również. 😀
Jestem w L. do 12.08, później jadę urlopować. Ale wracam po 20-tym
Co do talentów muzycznych to wszystko śpiewam na jedną melodię począwszy od ” Jeszcze Polska…” a skończywszy na ” Niech aniołowie zawiodą cię do raju” 😎
Bajako 🙂 Co do melodii, to najważniejsze, żeby jakaś była. 😆
Te dwie melodie są nawet podobne. Trochę. No dobra, tylko na początku. Ale przecież początki melodii są najważniejsze, reszta to jak wyjdzie. 🙂
Pozdrowienia szczególne dla muzycznej młodzieży 😀
Dziękuję, Irku. 🙂
Oglądam filmy z przedwojennej i wojennej Warszawy.
No to już nie czuje się taka samotna 😉 .
Mimo to jednak marzeń żal – zawsze chciałam umieć śpiewać i figurowo jeżdzić na łyżwach. No, ale pozostaną one niespełnione 🙂 .
Opowiadać się publicznie nie trzeba – chociaż może warto, bo to ciekawe. Podajcie liczbę swoich trafień, między 0 a 3, bo jasne, że z guglem to każdy będzie umiał szybko sprawdzić.
Która wersja islamu (szyici – sunnici) przeważa w:
— Azerbejdżanie
— Malezji
— Somalii?
Po lekturze Naipaula zaczynam zauważać takie detale…
Musiałem się na trochę wycofać z obiegu i teraz widzę, że mam sprawy do załatwienia. 🙂 Znaczy, powysyłać kontakty, adresy, te numery. Ale chyba wystarczy, jeśli to zrobię jutro, bo dziś to już mam raczej nastrój nicnierobieniowy. 😉
Z Azerbejdżanem i Somalią akurat nie muszę zgadywać, bo wiem, (ale może nie powiem głośno, żeby innym nie odebrać możliwości zgadywania). Ale z Malezji nikogo nie znam i nie znałem, a nie miałem też innych powodów, żeby się nią szczególnie interesować, więc tak czysto z sufitu typuję na większość sunnicką.
A, przepraszam, teraz sobie uświadomiłem, że to nie było z sufitu, tylko z nieuświadomionego rozumowania. 😆 Państw z większością szyicką jest niewiele i tak z grubsza wiem, które to są, więc odruchowo założyłem, że reszta będzie sunnicka. 😉
Coś tu nie gra. Z sufitu typuje się suficką.
A ja nie wiem, o co im chodzi, chociaż niby czytałam.
I to jeszcze aż tak, żeby się zabijać?
Idę spać. Miłych snów.
Mam tu jeszcze fajny film dla chętnych, zwłaszcza warszawiaków.
Żadnych warszawian i innych takich.
A, film!
http://varshe.org.pl/pl/zasoby/nagrania-video
Siódemeczko, przecież wiadomo (z historii choćby), że wszelkie ideologie najgorliwiej zwalczają nie całkiem niewiernych, tylko dysydentów. 🙄
Racja.
PC najpierw najzacieklej zwalczało UD/UW, a teraz w postaci PiS zwalcza PO.
Komuna i post, oraz różne odnogi mają są bezpieczne.
Ponury żart historii poniekąd, ale ja nie jestem krwiożercza.
Siodemeczko, film jest sliczny.
Ilu ja takich starych szewcow i synow szewcow spotkalam, porazajac sie za kazdym razem jaka wielka wage przywiazywali w swoim zyciu do ksiazek, muzyki, teatru. A wierszy znali zawsze na pamiec wiecej niz dzisiejszy magister filologii.
Dobranoc. Ide spac bardzo wzruszona tym filmem.
Dzieki za film, mt7. Bardzo lubie sluchac rozmow, monologow, wspomnien; te detale i znajomosc szczegolow. Np Dzienniki Victora Klemperera sa zrodlem niezastapionym.
Jakie trudne zycie w tym czasie, zydowskie i polskie. Jak niezalezne i dorosle bylo zycie dzieci w tych czasach. Jak wspaniale sie dzisiaj patrze na ich nie-egoizm i marzenia o szczesciu i dostatku dla wszystkich!
A teraz do pamietnikow Bialoszewskiego, ktore przywiozla Mlodsza Siostra.
Dobrej nocy!
Dzień dobry 🙂
Film niestety obejrzę po powrocie z terenu, tu blokady
Herbata, croissanty, masło, dżem, przegląd nowości
do smakolykow Irka 🙂 dosiadam sie wygodnie 😀
szeleszcze zawziecie
Tym razem to IMGW zrobił w trąbę
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,12139633,Studenci_przewidzieli_trabe_powietrzna__meteorolodzy.html
leje teraz, na po obiedzie optymistycznie, tylko opady 🙄
brykam
Tereny Zielone
ogromny parasol (mocny stalaz)
S-Bahn
przeglad pozycji
uff!! pracowite brykanie 🙂
brykam fikam
U mnie co prawda pod samym sufitem wisi elegancko wykaligrafowany werset z Koranu, ale pomimo to żadna wiedza o sunnitach i szyitach z tegoż sufitu nie spływa. 🙁
Ostry atak nicnierobienia tuż po północy jest dla mnie zupełnie niezrozumiały – ja o tej porze pracowicie spałam. 😆
Dzień dobry 🙂
Filmowa opowieść pana Rosenberga rzeczywiście fascynująca, choć mnie akurat na żadne warszawskie sentymenty nie naciska. 😉 Ale też uwielbiam takie nienadęte i nieupozowane wspomnienia, z których mogę się dowiedzieć, ile kosztowało jajko i w co dzieci bawiły się na podwórku.
Za oknem zimny deszcz, jakieś 14-15 stopni… W lutym też tak było. 🙁
Dzień dobry,
a propos żydowskich rzemieślników żyjących kulturą:
http://sedina.pl/wordpress/index.php/2006/09/20/eliasz-rajzman/
To był jeden z ostatnich poetów tworzących na ziemiach polskich w języku jidysz. Pisał też po polsku. Pamiętam p. Rajzmana z wczasów w Śródborowie – cichy, spokojny człowiek, przyglądający się światu. Moja siostra kiedyś napisała o nim artykuł. Gdzieś u niej pewnie leży ostatni polski zbiorek jego wierszy „Modlitwa wilka” – niesamowity był zwłaszcza wiersz tytułowy z przeciągłym „Auuuuuu!” jako refrenem.
Ago – i Ty ten koniak tak notorycznie żłopiesz pod wersetem z Koranu? 😯
Ja bym na Twoim miejscu uważał. Za drobniejsze rzeczy można beknąć z paragrafu o obrazie uczuć. 🙄
A tutaj ten wiersz:
http://pucekpowsinoga.blogspot.com/2012/04/modlitwa-wilka.html
Ten spokój Eliasza Rajzmana to chyba tylko tak na zewnątrz, bo widać, że w środku strasznie mu się czasem kłębiło. Introwertycy zresztą często tak mają.
Bardzo przejmujący ten wiersz o wilku. Ciekaw jestem, czy to chrystusowe nawiązanie („czemuś mnie opuścił”) było świadome, czy przez przypadek tak wyszło.
Tu trzeba jeszcze brać poprawkę na tłumaczenie. Nie jest ono zresztą bardzo zręczne. Ale nie wykluczam, że coś tam mogło być na rzeczy. Bo w Biblii hebrajskiej nawet Hiob nie mówił o tym, że Bóg go opuścił, tylko że go pognębił.
Tak, zdecydowanie p. Eliasz był typem introwertyka. Mówił niewiele (lubił rozmawiać z moją najstarszą ciocią, która kochała poezję i literaturę w ogóle), ale ogólnie sprawiał wrażenie, jak to się mówi, dobrego człowieka.
„Czemus mnie opuscil” nie sa nawiazaniem Chrystusowym, gdyz to Chryatus cytowal nieco wczesniejszego Krola Dawida.
„Panie moj, Panie, czemus mnie opuscil” – to slowa i refren Psalmu Dawidowego (22 lub 21, w zaleznosci od tego kto liczy).
Nieustannie musze pilnowac. Taki los. 👿
Dzień dobry.
W 2000 r. nakładem wydawnictwa Książnicy Pomorskiej ukazał się tomik prozy p. Eliasza Rajzmana „Było kiedyś miasteczko”.
Nie wiem dlaczego nie został pochowany w żydowskiej części cmentarza.
Pilnuj, Mordko, pilnuj, ale bierz też pod uwagę, że jeżeli do historii przeszedł cover, to w ogólnej świadomości właśnie on funkcjonuje i (prawie) nikt już nie pamięta, kto wykonywał wersję oryginalną. 😉 Czyli kulturowe odnośniki też będą się obracać raczej wokół coveru.
Oczywiście akurat w tym przypadku, ponieważ poeta był żydowski, nie od rzeczy jest przypuszczenie, że lepiej znał psalmy Dawida niż Nowy Testament. 😉
Ponadto jest w tym wierszu Rajzmana odwrocenie metafory o wilkach, swiadczace o nawiazywaniu raczej do Psalmu 22 niz do Nowego Testamentu. W Psalmie (w tlum. Kochanowskiego ) stoi:
Wilcy mię zewsząd srodzy otoczyli,
Zewsząd mię wilcy zawarli otyli;
Paszczeki na mię rozdarli straszliwe,
Jako lew srogi zwierzę łupiąc żywe.
A co do „nikt nie pamieta”, to pozwole sie nie zgodzic. W tradcycji chocby anglikanskiej to Psalmy sa nieustanie obecne w zyciu zbiorowym i codziennym – znacznie bardziej niz Ewangelie.
Stad i ja pamietam, ze to z psalmu – bo slysze to nieustannie spiewane przy roznych okazjach.
Kiedy Kot zwrócił uwagę na Psalm 22, natychmiast, rzecz jasna, poleciałem go poszukać (psalmu, nie Kota) i też fassscynujące odniesienia znalazłem. 🙂 Tu jest ten psalm w tłumaczeniu takim raczej filologicznym:
http://www.nonpossumus.pl/ps/Ps/22.php
a tu w tłumaczeniu Kochanowskiego: http://literat.ug.edu.pl/jkpsalm/023.htm
Jak łatwo zauważyć, wilcy występują tylko w tłumaczeniu Kochanowskiego (na wszelki wypadek sprawdziłem jeszcze w innych językach – wszędzie są byki, cielce albo bawoły) i wiersz Rajzmana wydaje się rodzajem poetyckiego i filozoficznego wejścia w dyskurs z tą właśnie wersją psalmu, choć Rajzman znał go zapewne również po hebrajsku, bez wilków.
Jaka szkoda, że już nie można zapytać, czy to słuszne domysły, czy nadinterpretacje. 🙁
Trochę Łajza z Kotem. 🙂
To „nikt nie pamięta” było uogólnionym półżartem 😉 , ale tak na serio, to w polskiej rzeczywistości, w dzisiejszych czasach, na pewno Ewangelie są bardziej obecne w ogólnej świadomości niż Psalmy Dawidowe. I to są obecne często w wersji bardzo uproszczonej, bo na Biblię należy się powoływać, ale kto by ją tam czytał, poza duchowieństwem i jakimiś jajogłowymi. 🙄
Tak, Chrystus często cytował Torę.
Powiedział:
– Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie.
Psalmy Dawida są naszą wspólną modlitwą w Radzie i w ogóle. 🙂
Rozpoczynamy spotkania od przeczytania psalmu i rozważamy później przeczytany.
Bardzo ciekawe są porównania słów i fragmentów w hebrajskim i w różnych polskich tłumaczeniach.
Porównanie doświadczeń wiary z różnych punktów widzenia i zwyczajna radość z usłyszanych słóws i komentarzy.
We wszystkich dostępnych mi tłumaczeniach są 'byki Baszanu’, również u Miłosza.
Wiersz o wilku bardzo przejmujący.
Zdumiewające działanie rozmowy o poezji: deszcz zaczął mi się wydawać odrobinę mniej upiorny. 😯 😉
Siódemeczko, ja dlatego sprawdziłem w innych językach, że w obrębie jednego tłumacze często powtarzają po sobie nawzajem – albo odruchowo, albo uznając, że jakaś wersja już na tyle weszła do tradycji językowej i literackiej, że nie ma się co kopać z koniem. 😉 A zerknięcie, jak to jest po innemu (niekoniecznie nawet oryginalnemu), często pozwala takie powtórki zweryfikować.
Spojrzałem w inny język, bo nie sądzę, żeby Kochanowski czytał po hebrajsku. Faktycznie, wilcy nieobecni. Są jakieś tłuste byki (cielce?).
http://www4.desales.edu/~philtheo/loughlin/ATP/Psalm_21.html
Miłosz właśnie bardzo odświeżył tłumaczenie psalmów.
W sprawie deszczu:
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/KwiatkiIInneOkolicznoCiPrzyrody#slideshow/5766123521413465138
Jest taki artykuł:
http://wyborcza.pl/1,75475,12115704,No_dobra__jest_Polska__i_super__A_co_z_Zydami_.html?as=1&startsz=x
Autor brnie w uogólnienia, które bardzo mnie drażnią.
Wczoraj na fejsie z lekka mnie sflekowano na stronie 'Drugie pokolenie’.
Wstawiłam tam zaproszenie Rady na wspólną modlitwę i spotkanie w Treblince w dniu 22 lipcca.
Na stronie odbył się dialog dwóch panów, którego zwieńczeniem było stwierdzenie:
„a symbol once used by blood-thirsty butchers of jewish women and children today serves as a logo of jewish-christian group which arranges regular trips to treblinka… godefroy de bouillon (who had implemented it) would be proud… ”
„chillul hashem, tfu”
„dawid przestan kipic przeciez laczenie wiar i modlitw to kicz i przedstawianie”
Zaczęło się od logo Rady z Gwiazdą Dawida i krzyżem jerozolimskim, wypraw krzyżowych i rzezi, a skończyło na tym, że zabici w Treblince przewracają się w grobach, jak słyszą naszą modlitwę, bo urządzamy sobie tam wycieczki, a to nie jest Las Vegas.
I jeszcze, jak słyszą o zaproszeniu do Treblinki, to im skóra cierpnie.
Zacytowałam wiersz Haliny Birenbaum „Jedźcie do Treblinki”, ale spotkało się to z nową porcją nieprzychylnych komentarzy.
Nie spotkałam się jeszcze z tak wrogą postawą, nie miałam pojęcia, że tak to można widzieć nasze/moje starania o przywracanie pamięci i pojednanie.
Oczywiście, inne osoby pospieszyły z przeprosinami i tłumaczeniami, ale szok we mnie pozostał.
Ci ludzie nie próbowali mi dopiec, nie szydzili ze mnie, oni tak myślą i odbierają rzeczywistość.
Ciekawe, czy do Hiszpanów zgłaszają pretensje za Izabelę Katolicką?
Czy w takiej napastliwej wymianie zdań jest miejsce na moje stwierdzenie, że w pełni się z nimi zgadzam i że jest to dla mnie wielki ból. I czy jest możliwe, żeby to do nich dotarło? Nie przypuszczam.
Po pierwsze, to mnie też wciągnęło nocą podlinkowane przez mt7 nagranie z panem Szulimem Rozenbergiem – znane mi z Nowolipia Hena i z rozmów z B.G. nazwy ulic, splątane ze sławnymi osobami losy, kultura myśli i wypowiedzi… Piękne.
Po drugie, to kłopoty księdza Lemańskiego jakoś są powiązane z tym końcem… Tiaaa… idzie lepsze albo leży lepsze. Zobaczymy. Zabawne, że to dziki kapitalizm pomaga wykończyć myślący katolicyzm.
To prawda, Andsolu, upadają wartościowe pisma i wydawnictwa, zostają ściśle konfesyjne, których nie sposób w większości czytać.
No, ale dziki kapitalizm chyba do tego wykańczania miał wspólników? W całym świecie ambitne pisma jadą często na sponsoringu i akurat w tym przypadku „naturalny sponsor” wręcz się na myśl pcha i to dość niebiedny. Nie wątpię, że Kościół jakieś przedsięwzięcia kulturalne dofinansowuje. Ale PP wolał oddać na pożarcie dzikiemu kapitalizmowi.
Niby nikt nie ma kategorycznego obowiązku ratowania nielubianego członka rodziny z powodzi, ale… 🙄
Przeczytałem ten wywiad z Ostachowiczem i nie bardzo odczułem tam chęć uogólniania, raczej przeciwnie – najpierw to był opis własnego dochodzenia do różnych wniosków związanych z nieobecnością Żydów, ich zniknięciem z publicznej przestrzeni, a potem propozycja, żeby wprawdzie nalegać na powszechne przepracowanie stosunku do Żydów, ale jednak pozwolić każdemu robić to na własną miarę i we własny sposób (zresztą książka IO zawiera w sumie taką samą propozycję). Mnie się to wydaje całkiem sensowne.
Za to w tym ataku na fejsie nie znajduję innego sensu, niż – jednak – chęć dokopania z pozycji ważniackich. No, niestety, ważniaków nie brakuje, a w necie niektórzy lubią demonstrować swoją „przewagę” wyjątkowo brutalnie. Jedyna chyba rada – omijać i nie wdawać się w dyskusje, bo ten typ rozmówcy nie spocznie, póki nie obwieści wszem i wobec, że wszyscy oprócz niego są głupi. 🙄
Chodzi mi o te wstępne tezy:
temat nie został społecznie przepracowany, więc każdy sobie z nim radzi, jak potrafi. Większość spycha, część brnie w antysemityzm, a niektórzy przyjmują na siebie żydowskie pochodzenie. Jest wyrwa, ciemna plama i trauma, więc trzeba sobie robić objazdy w głowie, żeby na nią nie natrafić. Te mechanizmy są jednak powierzchowne, bo generalnie wszyscy odkładają przerobienie tematu na później.Tak jak książki do przeczytania na emeryturze. Takie odkładanie na wieczne nigdy.
Generalnie wszyscy. Badania przeprowadzał?
No tak, to rzeczywiście jest uogólnienie bez podstaw. Mógł dodać „w moim poczuciu wszyscy odkładają”, to by nie zabrzmiało tak kategorycznie. Ale tzw. „ogólny wydźwięk” wywiadu dla mnie już taki kategoryczny nie był.
Bobiku, jest tak, że wiele z tych osób z tzw. „drugiego pokolenia” NIE MOŻE zmierzyć się z rzeczywistością różnych miejsc zagłady i wielu z nich nigdy nie było np. w Treblince, bo nie czują się na siłach, inni pojechali niedawno raz i po kilku godzinach z trudem wrócili do rzeczywistości.
Ja to rozumiem i rozumiem, że dla niektórych z nich comiesięczne bytności w tym miejscu osób obarczonych religią, która była powodem prześladowań Żydów (oględnie mówiąc), może być trudna do przyjęcia. Ale w ten sposób ciągle wszyscy skakaliby sobie do gardeł, bo różnych winnych jest pod dostatkiem na przestrzeni dziejów.
Moje zrozumienie i próby współodczuwania nie zmniejszyły jednak zaskoczenia i żalu.
Teraz sobie myślę, że te nasze wysiłki są może rzeczywiście zbyt powierzchowne, ale co możemy zrobić?
No ja wlasnie dowiedzialem sie, ze morderca prezydenta Narutowicza jest dzis „symbolem ofiarności i poświęcenia dla następnych pokoleń polskich patriotów”.
Oczywiscie profesor Zaryn, kawal czlonka, bo juz nie wiem jak go nazwac, a musze, bo mnie szlag trafi.
Kutas??
Bry!
Zlamany.
Na G+ Paweł Wimmer przypomniał Miejsce urodzenia Łozińskiego. To już sprzed 20 lat, ale nie znałem. Jest w YT. Ciężko po tym. Znać tę sprawę (z książki) to jedno a widzieć nagrywane rozmowy z ludźmi z Radoszczyny to drugie.
Kocie, kto wie może profesor od wyklętych Jan Zaryn doprowadzi do lekkiej poprawki w hymnie: … dał nam przykład Niewiadomski jak mordować mamy…
Z Radoszyny, przepraszam za zmyłkę.
No, Tadeusz zjawił się w samą porę, żeby uniknąć strrrasznej nagany za samowolne oddalenie się z miejsca pracy. 😎 A gdyby Ryś nie wrócił, to kto by brykał? 👿
Bo, psze pani, ja już musiałem bryknąć sobie…
W starym duchu młody piec. Ale poszliśmy 37 km na piechotę po górach w jeden dzień 😆 Na drugi już zdołaliśmy 12…
A ja się uparcie uczepię odrobiny piękna i nie puszczę: pięękny ten zmoknięty kwiatek mt7. 😀 Czy tu wszyscy, poza mną, mają zielone palce? 😳
Idę doczytać poezje.
Ps. Andsolu, a nie napisałbyś jakiegoś radośniejszego utworu science fiction?
Tadeuszu, w górach się nie liczy kilometrów. 😆
O, Heleno, właśnie Amazon mi dostarczył Have You Seen My Little Sister? Ale po filmie Łozińskiego nie zacznę jej dziś. Może tylko następnego (Beyond Belief) Naipaula.
Chciałbym pójść na bardzo długi spacer po lesie. Ale jest zimno i pada. I nie ma lasu.
Tadeusz , samowolnie zszedł ze szlaku 🙄
I to w górach. Co ta młodzież dziś wyprawia , psze pani
Ale w takich Czechach pokazują km, nie godziny…
My to raczej chodziliśmy po bagniskach, tfu, torfowiskach, nie lasach…
Mt7, film wspaniały, dzięki 🙂
Gratuluje, Andsolu. Amazon lepiej jednak dziala niz jedna (nie wymieie tymczasem z nazwy, dajac im szanse) wysylkowa ksiegarnia w Rosji, ktorej trzy tygodnie temu zaplacilam powazne pieniadze, za przyslanie mi Fausta w tlumaczeniu mojego pra-pradziadka N. A. Cholodkowskiego. Bo do tej pory nie czytalam zadnego jego tlumaczenia. W domu nic nie mielismy. No i doczekac sie nie mogie. Trzy tygodnie!
Miejsce urodzenia jest w całości na Tubie.
Ja widziałam dawno temu w telewizji i nie mogę zapomnieć.
Prapradziadek w PWN
http://www.encyklopedia.pwn.pl/haslo/3885752/cholodkowski-nikolaj-a.html
Widziałam ten film kilka lat temu w niemieckiej telewizji.
Kupiłam niedawno w jednym tomie „Kalifornijski kadisz” i „Dziedzictwo” (na podstawie tego drugiego powstał film).
Po filmie miałam problemy ze spaniem. Dłuższy czas.
Książka musi jeszcze trochę poczekać. Boję się.
Oj, Jeliena, Jeliena, sprosit dolzhno….
http://lib.ru/POEZIQ/GETE/faust_holod.txt
Po rosyjsku duuużo o prapradziadku. 🙂
Ale w tym linku jest całe tłumaczenie Fausta onego pradziadka…
Ooooo, to i my bezpłatnie dostaliśmy prapradziadka.
Fantastycznie!
Pan Moszkow dobrą robotę robi. I jeszcze sąd w Moskwie stwierdził, że nie popełnił przestępstwa, bo on te kilka tysięcy tekstów udostępnia za darmo. Ot, altruista! Łącznie z nowymi…
Imponujące zbiory.
A po polsku też znasz jakąś dziuplę?
Siodemeczko, Tadeuszu – padam do nog i dzxiekuje, dzirkuje i dziekuje. 🙂 🙂 🙂 🙂
Jeszcze raz:… i dziekuje, dziekuje i dziekuje 🙂 🙂 🙂
To z podniecenia te literowki!
Swietne! Nie da sie ukryc, ze swietne tlumaczenie.
Sorry 😳 Powinnam byc tego… skromniejsza. To w koncu nie ja przetlumaczylam….
O kurka! Nawet zdjecie znalazlam – nigdy nie widzialam jak wygladal!
http://dic.academic.ru/dic.nsf/ruwiki/1064454
A tam na dole jest nawet zdjęcie Twojego pradziada:
http://dic.academic.ru/dic.nsf/bse/147724/%D0%A5%D0%BE%D0%BB%D0%BE%D0%B4%D0%BA%D0%BE%D0%B2%D1%81%D0%BA%D0%B8%D0%B9
Łajza! 🙂
Dzieki, Siodemeczko! Ciekawe czy jest jakis sposob aby to zdjecie skopiowac i wydrukowac jako fotografie?
Wlasnie wczytuje sie w te noty biograficzne i jestem zdumiona jak ich w tamtych czasach uczono jezyow! Bo nie tylko Goethe i Schiller, ale tez Szekspisr (Sonety, Ryszard II i Dwaj Panowie z Werony), Longfellow , i Molier (Mizantrop) i cos z wegierskiego tez! A to wszystko miedzy pisaniem ksiazek o Goethem i prac naukowych (m.in. o narzadach rodnych jakiegos robactwa), artykulow zwalczajacych idealizm w naukach przyrodniczych (czyli kreacjonizm i prymat duszy nad cialem), popularyzowaniu idei Darwina i jeszze jakies kawalki filozoficzne.
No, drugi Andsol!
Tu jest więcej jego portretów
A tu jest pochowany:
http://nekropol-spb.ru/main/cemeteries/bogoslovskoe/kholodkovskiy_nikolay-aleksandrovich/
Zaraz Ci wyślę pradziadka powiększonego, Heleno.
O rany!
No niestety bede musiala sie przejechac do tego Petersburga i odwiedzic! Ladny grob, takie lubie i o taki sobie poprosze.
A przy okazji dowiedzialam sie, ze mam tez w rodzinie bardzo ciekawego Blogoslawionego Meczennika, piec lat lagrow i ciekawa droga zyciowa. W rodzinie Mamy bylo kilku lagiernikow z lat trzydziestych. Z tego co wiem tylko jeden przezyl i wrocil w latach piecdziesiatych – wujek Pit (Pete? Piotr), umarl rok po powrocie z lagru i to pamietam, zawsze sie o nim mowilo szeptem. Ale o tym Blogolawionym niczego nie wiedzialam. Pewnie wszelkie wspominanie bylo niebezpieczne.
http://kamensk-eparhiya.ru/svyatye-eparkhii/154-svyashchennomuchenik-vladimir-kholodkovskij.html
Tu tak intelektualno-rodzinnie, a u mnie w realu walka z brutalną prozą życia. 🙄
Nasza pręgowana potwora dorwała w ogrodzie młodego ptaka i ostro go poturbowała. Usłyszeliśmy odgłosy tortur i udało nam się oderwać kocicę-kacicę od nieszczęśnika, który uciekł w busz. Szukaliśmy go dość długo, ale bezskutecznie, więc uznaliśmy, że może odfrunął i daliśmy spokój. A wtedy zaczęła szukać Pręgowana – skutecznie. Znowu wyrwaliśmy pisklaka z kociej paszczy, ale tym razem już nawet nie był w stanie uciekać. Trzeba było dla niego znaleźć coś w rodzaju klatki (wielki, plastikowy kosz na pranie okazał się odpowiedni), jakoś ją urządzić, odizolować zwierzęta, nakopać dżdżownic, znaleźć zakraplacz, żeby to małe napoić, no i cały wieczór na tym zszedł.
Jutro trzeba będzie poszukać dla skrzydlaka (o ile przeżyje) jakiegoś sensownego miejsca, bo u nas zostać nie może. Pręgowana żywemu nie przepuści. 🙁
No proszę! Okaże się, ze masz tam teraz bardzo liczną rodzinę. 🙂
Kotu oddac co kocie.
Chyba nie powiesz, Mordko, że i Ty byś krzywdę żywemu ptakowi zrobił? 😯
Upieczony to inna rozmowa. 😉
Ptaszki przy kocie nie mają szans, wiem coś o tym. 🙁
Może wyżyje biedactwo.
Upieczone nie umywaja sie do zywych. I mamy z Bratem na koncie calkiem spora kolekcje – Pikwie zdarzylo sie raz nawet w ciagu jednego dnia przyniesc dwa ptaki – roznej ptasiej rasy.
To swiadczy o – tak sie to nazywa oficjalnie w kotologii – wysokich kompetencjach. Kompetentnym kotem nazywamy takiego Kota, ktory potrafi zatroszczyc sie o wlasna kolacje, jesli w domu sa same puszki.
Oczywiscie w domu zawsze byl raban z powodu upolowanego ptaka, zwlaszcza E. ktora ma na tym punkcie fiola.
Tlumaczylem jej nie raz co to znaczy selekcja naturalna, ale ona niestety bylaby najszczesliwsza gdybysmy z Bratem, niech mu ziemia lekka bedzie, przeszli na pelny wegetarianizm i odzywoali sie wylacznie bircher muesli. 😈
W tych okresach, kiedy w naszym domu nie było kotów, rodzina niejednego ptasiego młodziaka podhodowała i pomachała mu na pożegnanie, kiedy odfruwał w siną dal. Ale przy kotach o ptasim przedszkolu nawet pomyśleć nie ma co. 🙄
Ja nawet wiem, co to jest selekcja naturalna i godzę się – choć bez przyjemności – z tym, że gdzieś tam w głębi ogrodu Pręgowana różne stworzenia zamęcza. Ale kiedy dzieje się to na moich oczach, nie potrafię zachować stoicyzmu i pozwolić jej na to. Odruch ratowniczy jest silniejszy. 🙄
Mozesz robic to co robila moja Stara – szla do swojej sypialni, zamykala drzwi, wlaczala muzyke i nie pojawiala sie na pokojach az do nastepnego dnia.
Heleno, gdyby pan N.A.Chołodkowski miał takiego kuzyna jak andsol, to by mu nakopał za to, że choć w cieple siedzi to nic nie robi. Andsol oczywiście by tłumaczył się, że w niektóre dni bywa mu zimno, że miał przez gruzy do szkoły i że trochę się zbiesił z żyru, ale za to jeszcze parę kopniaków by dostał. Więc woli, żeby go blisko tego pracowitego pana nie sadzać.
Nie umiem, Mordko. Psy nie są takie twarde jak Koty i Stare. 🙁
Mysle, ze mojemu praprawdziadkowi bardzo by sie przydal taki kuzyn jak Andsol.
Ide teraz ogladac Davida Tennanta i innych aktorow, ktorzy zagrali Hamleta i beda mowic o HAMLECIE! BBC2
Sorry jeszcze znalazlam brata babci, rozstrzelenego za „antyradziecka propagande”:
http://www.uznal.org/book_of_memory.php?bukva=21&name=23&surname=107&repression=1
Tez ze mna o tym nie rozmawiano. Mowilo sie, ze „zginal” w czasie wojny. Wiecej wiem o rodzinie Ojca, od Ojca. 🙄
pada a ja 🙂 🙂 🙂
szeleszcze
herbata
brykam
Tereny Zielona
S-Bahn (suchy 😉 )
🙂
brykam fikym
Bry! A gdzie fikacz?
Nie ma za co. Siódemeczko, polskie dziuple się nazywają chomikuj, albo są pochowane przed oczyma. No są też zbiory cyfrowe bibliotek, ale chaotyczne i często w niecodziennych formatach.
Czy nie jest zastanawiające ile jest zasobów internetowych rosyjskich? W dużej mierze robione altruistycznie. W Polsce tyle chyba nie ma…
O proszę , ja mu bryk, on mi fik! To pogoda śląsko-meklemburska ta sama.
Dzień dobry 🙂
I na razie tyle uśmiechania, bo wstać musiałem wcześnie, ptaszek nie przeżył, Młody mnie od rana wpienił do nieprzytomności, a na dodatek oglądałem w ostatnich dniach za dużo smutnych i przeraźliwych filmów dokumentalnych, przez co zacząłem świat ogólnie widzieć jako okropne miejsce. Może i nie bez racji, ale mam poczucie, że teraz chyba powinienem obejrzeć kilka komedii, żeby dojść do jakiej-takiej, szekspirowskiej równowagi. 🙄
Ponadprzeciętnie trudna środa. 🙁 Choć bardzo chcę napisać coś uśmiechniętego, to jakoś nie mogę złożyć na wesoło ani pół zdania. Kryzys energetyczny. Każda środa mija, ale czy czwartek będzie lepszy? Szybkiego złapania równowagi, Bobiku.
I vice versa, Ago. 😉
Słuchajcie, czy tej środy nie moglibyśmy też po prostu zlikwidować? Z paroma innymi nam się w końcu udało. 😎
O ludziach filmy to zwykle w ponurość wchodzą… Chociaż, takie civilisation Clarka czy Ascent of Man Bronowskiego…
Dość ciekawe było porównanie, naciągane i ideologiczne, ale ciekawe, między tzw. Humanistyką a nauką/technologią. To pierwsze daje idee, z powodu których miliony ludzi umiera, to drugie urządzenia, dzięki którym lepiej i dłużej żyjemy. Ciekawe. No środa. Chętnie się dołączę do chóru Kassandr. I nawet opryszczkę mam, jak prawdziwa Kassandra.
No tak, prawda, mnie ktoś pozbawił niedzieli! Przyznać się od razu!
Pomyśleć nie wystarczy, trzeba jeszcze wykonać. Zrobiłem dzban kawy od razu piątkowej, żeby ominąć również nie-wiadomo-czy-lepszy czwartek. Jak ktoś ma ochotę lub potrzebę, proszę – bierzcie i pijcie z niego wszyscy. Piątkowo. 😉
A może to być zeszłopiątkowa kawa? Te kilka dni by mnie urządziło…