Belka w oku
– Poszedł! – wrzasnął Sąsiad i cisnął w Bobika czymś, co przy bliższej inspekcji nie okazało się spodziewaną skórką z pasztetówki, tylko kawałkiem starego kapcia. A ponieważ zdumiony szczeniak nie wziął łap za pas dostatecznie szybko, Sąsiad dołożył jeszcze niepozostawiający wątpliwości okrzyk – zły pies! Won!
Stosunki z Sąsiadem nie należały może do modelowych, ale jeszcze nigdy nie były aż tak napięte. Co gorsza Bobik nie miał zielonego pojęcia, skąd to gwałtowne napięcie się wzięło. Owszem, przedwczoraj zdarzyło mu się szczekać (trzeba przyznać, dość intensywnie) po 22.00, a w wekend, przy pomocy sprytnego przekopu pod żywopłotem, rozprawił się z sąsiedzką kępą jesiennych astrów, zwykle jednak takie przewinienia wywoływały zaledwie krótkie burczenie, zakończone pojednawczym rzuceniem przez żywopłot niedojedzonego kotleta. A teraz, bez żadnego widocznego powodu, takie awantury… Coś było nie tak.
Usiłując zachować przynajmniej pozory godności, Bobik powoli poczłapał do domu i dopiero tam z rozżaleniem wcisnął się pod fotel.
– Co się Sąsiadowi stało? – zapytał płaczliwie Labradorkę. – Nigdy dotąd mnie w ten sposób nie traktował.
Labradorka podniosła łeb znad pracowicie obgryzanej kości i spojrzała na Bobika z pewnym niedowierzaniem.
– Naprawdę chcesz to wiedzieć? – rzuciła niemal kpiąco.
– No, mów już, mów – zniecierpliwił się szczeniak. – Dlaczego miałbym nie chcieć wiedzieć?
– Przypominasz sobie może te dwa tygodnie, kiedy Sąsiad był tak ciężko chory? Szczekałeś wtedy po całych dniach i w żaden sposób nie można się było doprosić, żebyś przestał.
– Przecież musiałem! – oburzył się Bobik. – Ten cholerny Foksterier akurat chodził na spacery moją stroną ulicy i nie mogłem sprawiać wrażenia, że pozwalam na to bez słowa.
– Ale Sąsiadowi ten hałas chyba nie pomagał wyzdrowieć. A pamiętasz, jak syn Sąsiada przeraczkował do naszego ogrodu? Zamiast zagonić go z powrotem, ugryzłeś go… no, powiedzmy, że w dół pleców.
– Wcale nie mocno! I tylko dla zabawy – zbagatelizował sprawę Bobik.
– Dla Sąsiada mogło to nie być zbyt zabawne. Tak samo jak obsikiwanie jego garażu.
– Gdzieś w końcu muszę sikać – obruszył się szczeniak. – A poza tym było, minęło, wtedy Sąsiad nic nie mówił, to dlaczego krzyczy teraz, kiedy niczego niewłaściwego nie zrobiłem? To on jest zły, nie ja.
– Ach, ta dzisiejsza młodzież! – westchnęła Labradorka. – O niczym nie mają pojęcia. Nauczyłbyś się, Bobik, paru starych maksym, które ułatwiają orientację w życiu. Nie gryź drugiemu, co jemu miłe. Jak Kuba Bubie, tak Buba Kubie. Póty sąsiad znosi, póki mu się nie urwie. Albo to o belce we własnym oku…
– A, to wiem! – przerwał Bobik z wyraźnym zadowoleniem – W gazetach dużo razy coś o Belce było. Znaczy, Sąsiad przez podatki taki wściekły? No to co ja mam z tym wspólnego?
Labradorka ze zniechęceniem machnęła łapą.
– Chyba się nie dogadamy – skonstatowała, nie starając się ukryć rozczarowania. – Widzę, że jeszcze nie jesteś gotów zrozumieć, o co z tą belką biega. Ale póki nie zrozumiesz, raczej nastaw się na obrywanie kapciem, nie kotletem.
http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/lobbysci-kosciola-katolickiego
Bardzo dobry artykuł, autor pominął tylko jakże znamienne koła poselskie strzegące i broniące wartości katolickich przy ustanawianiu prawa. Które w moim rozumieniu są sprzeczne z konstytucja.
Przy odsetkach miesięcznych dwa grosze podatek Belki wynosi 100%, od trzech groszy 66%.
To co ma biedny Pies zrobic? Zajac sie wlasnym bźdź….dźbł … dobrze mowie – błźdźbem, ignorujac kompletnie belke?
A co do rzekomego zakazu Kosciola Katolickiego w kwestii spalania cial i rozsypywania prochow, to juz zupelnie nie rozumiem dlaczego wlasnie ja, nie majacy w Kosciolem zbyt wiele wspolnego, musze zawsze przypominac nauczanie tegoz Kosciola? Kosciol NIE ZAKAZUJE spalania cial i rozsypywania procxhow na cztery wiatry, natmiast ZALECA, nie podajac miarodajnych powodow, aby chowac po Bozemu, oddajac ciala na uczte robakom i bakteriom. I to tez tylko Kosciol w Polsce, ktory jak wiemy dosc znaczaco odbiegl od Watykanskiego Magisterium i jest ciut bardziej papieski, a nawet, sadzac po wypowiedziaich Terlika z Betonu, znacznie madrzejszy i bardziej katolicki. Dlatego ani w Ameryce, ani w Wielkiej Brytanii koscoly katolickie nie maja nic przeciwko odprawianiu wszekich obrzadkow ani chowania w ziemi poswieconej prochow spalonych osob. Lub ich rozsypywania w dowolnym miejscu (bylem na takiej uroczystosci w parku londynskim, z udzialem ksiedza katolickiego). Z prochu powstales, w proch sie obrocisz – te rzeczy.
Pare lat temu moja Stara byla zreszta w Warszawie na pogrzebie Mamy swojej Kumy, ktora zostala spalona. Nie rozsypana wprawdzie, lecz pochowana w rodzinnym grobowcu.
Czy Kosciol nie moglby zorganizowac jakichs kursow doksztalcajacych specjalnie dla Poslow PiSu, no i moze Gowina tez?
Biedny pies teoretycznie mógłby przyznać, że – jak każden jeden – sam też ma to i owo za uszami, więc może nie powinien się aż tak dziwić, kiedy ktoś się na niego wnerwi. Ale w praktyce jakoś tak jest, że zawsze te belki w ślepiach mają wyłącznie inni – bez najmniejszych wątpliwości. 😈
To tak na marginesie rozważań o etyce. 😎
Drogi Mordko, czy ja, z finansowym rozsądkiem niewiele mający wspólnego, muszę Ci tłumaczyć, o co w tym wszystkim chodzi? 🙄 Kościół w Polsce na spalanie zwłok przystał (choć bez zachwytu) już jakiś czas temu. Ale zgoda na rozsypanie prochów, bez „prawidłowego” pogrzebu, to jest inna rozmowa. To oznaczałaby wymierne straty finansowe. Bo pogrzeb wciąż jeszcze u nas rzadko obchodzi się bez przymiotnika „katolicki”. Nawet słabo wierzący lub zdeklarowani ateiści najczęściej wybierają tę formułę – dla świętego spokoju, dla rodziny, z wygody albo z braku alternatywnych ceremonii świeckich. A ludzie zaczną tymi prochami sypać nad byle łączką, to z czego niby kapłan zrobi remont parafii? 👿
http://www.sueddeutsche.de/politik/beschneidungen-in-deutschland-wollt-ihr-uns-juden-noch-1.1459038
Bardzo emocjonalny ( wg mnie zbyt emocjonalny) list ;-( .
Bardzo dobra Charlotte! Good for her! 😈
To prawda, ze rozsypyanie procheow z zasady powinno byc tansze, niz pochowek w obecnosci ksiedza. Ale znasz mnie, Bobik, idealiste do szpiku kosco, ktory wierzy, ze czlowiek holduje chetnej dobru nizli zlu, tylko warunki nie przyjaja mu. Wiec wariantu finansowego nawet nie bralem pod uwage.
Wiek żywi, wiek uczis’. 😈
Mam dokładnie odwrotne zdanie: bardzo niedobra Charlotte, a szkoda. 🙁 W polemikę z rzeczowymi argumentami w ogóle się nie wdaje, tylko rzuca na nie gromy. Sama ma właściwie jedyny argument: „ale obrzezanie jest rdzeniem żydowskiej tożsamości”, co nie do końca jest prawdą, bo jak wiadomo niektóre synagogi reformowane z obrzezania rezygnują, żydowskiej tożsamości nie tracąc. Ani przez moment nie przyjmuje do wiadomości, że przeciwnicy obrzezania mogą być za dziećmi, a nie przeciw Żydom – wręcz przeciwnie, pośrednio sprowadza całą sprawę wyłącznie do antysemicko motywowanego wyskoku, co jest kompletnym zafalszowaniem rzeczywistości. No i – last but not least – pozycja, w pewnym miejscu expressis verbis wyrażona, a w innych sugerowana, „nikt nas nie będzie pouczał, pouczać to my tu mamy prawo innych”, nawet największego sympatyka judaizmu może odrzucić. Nie sądzę, żeby Charlotte przysłużyła się sprawie w sensie jej społecznego odbioru, choć może polityków uda jej się nastraszyć.
Jak to pisał Randy Cohen? To, ze sie cos robilo w przeszlosci przez wiele pokolen, nie jest wystarczajacym usprawiedliwieniem, aby dana praktyke kontynuowac. 🙄
Dopiero teraz zauważyłem, że o 10.31 pojawił się prawdziwy spec finansowy. 😉
Witaj, jsg. 🙂 Trzeźwy człowiek od finansów bardzo by nam się tu przydał, bo tu wszyscy raczej z takich, co prędzej Kapitał napiszą, niż zrobią. 😈
A ja Cie Bobik bardzo prosze, abys nie mowil mi, co jest czescia a co nie jest zydowskiej tozsmosci, bo Ci doloze jak sie patrzy. 👿
Dalej juz w te dyskusje nie wchodze, bo jak Ci dobrze wiadomo, mamy na tem temat diametralnie rozne zdania i kazdy zostaje przy swoim.
Moge natomaist zaproponowac bardzo dzis niezla Pania Srode, ktora tez wydobyla pazury:
http://wyborcza.pl/1,75968,12424414,Szkolny_POPiS.html
Moża to tak ująć, Mordko, że to nie ja Ci mówię, tylko cytuję innych Żydów, którzy to mówią. Mógłbym zresztą dosłownie przytoczyć duckę takich cytatów, tylko w tej chwili nie mam czasu szukać. Ale w necie można znaleźć, jak komuś zależy.
Na dalszej dyskusji mnie też nie zależy, bo przewałkowaliśmy tę sprawę już do spodu i każdy wie swoje. 😉 Moje uwagi odnosiły się do tekstu Charlotte Knobloch, a nie do meritum.
Środy teraz nie zdążę, bo muszę w teren. Ale co się odwlecze… 😉
Tozsamosci zydowskich jest bardzo wiele. Jest tozsamosc swiecka, laicka – takich jest najwiecej, jest tozsamosc mocno zwiazana z religia i Ksiega – tych jest najmniej, i sa rozliczne „posrodku”, w tym rozne formy „reformowane”, ktore czerpia z dziedzictwa historyczno-religijnego co sobie zapragna, wedle uznania, co kazdemu wolno. . Utrzymywanie dzis tozsamosci ortodoksyjnej jest najtrudniejsza sprawa na swiecie, trudniejsza niz kiedykolwiek w historii – czynia to tylko nieliczni i tylko tam, gdzie istnieja wieksze zydowskie skupiska, tam wszedzie gdzie jest mozliwosc uszanowania szabatu i znaczne skrocenie pracy w zimowe piatki, kiedy zmierzch zapada wczesnie, gdzie mozna faktycznie prowadzic dom zgodnie z zydowskim kalendarzem i prawami kaszrutu – koszernosci. No i oczywoscie gdzie wszystko to jest w miare bezpieczne i nikt ci nie przyjdzie pruc poduszk z okazji Wielkanocy czy Ramadanu.
To wlasnie ta mniejszosc Zydow, przestrzegajacych Prawa, kilka razy dziennie przypominajacych Przymierze zawarte z Bogiem, ma szanse na uratowanie zydowskiej tozsamosci dla wszystkich pozostalych Zydow w diasporze na nastepnych pare stuleci, bo nie wiemy nawet czy przetrwa w tym samym czasie zydowskie panstwo – tak jak to teraz wyglada, to watpie.
Wiec wara, lapiduchy, od najwaznieszego znaku tej tozsamosci, znaku Przymierza.Bez Przymierza nie ma Zydow. I tego prawa, ja kompletnie swiecki, laicki Zyd bede bronil tak jakbym bronil wlasnego stylu zycia i wlasnych zyciowych wyborow.
„- Chyba się nie dogadamy – skonstatowała, nie starając się ukryć rozczarowania. – Widzę, że jeszcze nie jesteś gotów zrozumieć, o co z tą belką biega. Ale póki nie zrozumiesz, raczej nastaw się na obrywanie kapciem, nie kotletem. ”
Okazuje się, że Bobik jest Prorokiem na własnym blogu.
😀
Alternatywo żegnaj
– na znaną melodię
Nad Smoleńskiem gmła zawisła już okrutna
Na cholerę nam tam lecieć, nie ma co
Zmieńmy plany i wybierzmy się do Kutna
Białoruscy niech się bawią swoją gmłą
Za nieczynną autostradą jest miasteczko
Gdzie przyjazne dusze chętnie przyjmą nas
Tam nakarmią, poczęstują też szklaneczką
I spędzimy wśród przyjaciół miło czas
Kto wymyślił nam ten Smoleńsk i po kiego
Pod naciskiem opozycji – pewnie brat
Brata to, niestety, mam dosyć głupiego
Liczy on wyłącznie zyski, nigdy strat
Widzisz miła jak nam w Kutnie jest przyjemnie
Chór pochlebców tradycyjnie wita nas
Pod latarnią – mówię ci – zawsze najciemniej
Bo oślepia nas latarni wielki blask
A następnym razem weźmy też i brata
Niech zobaczy jaki mamy piękny kraj
Niech tam inny do Smoleńska sobie lata
Kutno dla nas wszak to najpiękniejszy raj…
Mordechaju, z oczywistych względów nie mam i od początku nie miałem zamiaru ustalać nikomu żydowskiej tożsamości, co najwyżej mogę zauważyć, że również wśród samych Żydów są na ten temat spory (i dziwne by było, gdyby ich nie było). Dyskusja cały czas dotyczyła czegoś innego, co w skrócie przypomnę: jeżeli w konflikt wchodzą dwie rzeczy zaliczane do praw człowieka (nienaruszalność cielesna i wolność religijna), to którą z nich powinno się postawić na pierwszym miejscu. Można mieć w tej sprawie różne zdania, ale uczciwość intelektualna nakazuje zauważyć przynajmniej, że jest to spór między dwiema bardzo istotnymi wartościami, a nie – jak chciałaby np. Charlotte Knobloch – między wartością i jej brakiem, lub wręcz antywartością. Takie stawianie sprawy, połączone ze sztorcowaniem „nie będziecie nas uczyć demokracji, a w ogóle zawsze wiedziałam, że jesteście antysemitami” (bo w gruncie rzeczy do tego jej przesłanie się sprowadza), jakąkolwiek poważną i uczciwą rozmowę uniemożliwia.
Niestety, uniemożliwia ją też zwrot „wara, łapiduchy, od znaku Przymierza!”. Jakkolwiek bym teraz nie próbował rozważać relacji między wartościami świeckimi i religijnymi, albo zastanawiać się nad przemianami tradycji i tożsamości, w końcu i tak wyjdę na łapiducha, który podstępnie atakuje Przymierze. Razem z wieloma innymi osobami na blogu, które dyskutowały o tym, jak się wydaje, w dobrej wierze i bez cienia antysemityzmu.
Nie ukrywam, że po tym „wara, łapiduchy!” zrobiło mi się bardzo przykro i nieswojo. To było o jeden pazur za daleko. Mam tylo nadzieję, Mordko, że to był tylko niekontrolowany wybuch polemicznego temperamentu, a nie to, co naprawdę o mnie/o nas myślisz. 🙁
Oj, Kocie, zdecydowanie nie chciałabym żeby ortodoksyjna katolicka mniejszość miala decydować o mojej polskiej tożsamości i być jej gwarantem 🙁 .
Jeśli chodzi o tradycję, to pamiętam czasy w szkole, kiedy ciągnięcie uczniów za uszy, walenie linijką po łapach i klęczenie na grochu było normą. Innymi słowy – totalitaryzm dorosłych w najgorszym wydaniu. Na szczęście z tą tradycją zdołaliśmy się uporać.
Jakoś za nią nie tęsknię.
Zeen, już tylu chłopców z naszego puebla wyjeżdżało do Kutna, ale jak wracali, to dalej było tak samo. I w pueblu, i w Kutnie. 🙄
Oj, Zmoro, nawet nie strasz. 😯 Jak ksiądz Rydzyk ma być gwarantem mojej tożsamości, to ja chyba ją sobie dam amputować. 😛
Wydaje mi się ponadto, że w obecnych czasach wydzwięk pojęcia diaspory nieco się zdewaluował i nie bardzo ma rację bytu.
Nawet jeżeli jesteśmy rozproszeni po świecie, to jesteśmy bliżej siebie niż mieszkańcy Pacanowa i Kielc. Przynajmniej mieszkańcy Europy i Ameryki. Odległość fizyczna przestała mieć znaczenie.
Niech żyje internet 🙂 .
Ponadto mamy wolność wyboru, wolność przemieszczania się, wolność osiedlania, wolność myśli i słowa.
Jeżeli ktoś się mentalnie czuje diasporą, to jest to jego wybór.
Bobiku, w takiej sytuacji też sobie dam amputować tożsamość polską. Tym chętniej jeśliby ona zamieszkiwala w biuście.
Miałabym okazję pozbyć się cieżaru 🙂 .
Podwójnego ciężaru 😉 .
Nieśmiało się przypomnę, że byłem w dawniejszej dyskusji zdecydowanym przeciwnikiem wyroku niemieckiego sądu. Intuicyjnie czuję, że jest to ingerencja prawa ludzkiego w obszar prawa naturalnego (czy jak kto woli boskiego). I stawianie prawa ludzkiego ponad prawem naturalnym. Przy jednoczesnym braku zrozumienia wartości świętych (nawet dla laików) będących u podstaw funkcjonowania, trwania danej społeczności. Ma to i ten stary wymiar – dajcie mi człowieka, a paragraf na niego się znajdzie.
O konsekwencjach tego wyroku można było przeczytać w prasie – jedną z konsekwencji może być konieczność masowej emigracji.
OK – świat jest mały (jak pisze zmora), ktoś chce być diasporą, niech sobie będzie.
To chyba bardziej skomplikowane.
I am sorry, Bobik. Nie chcialem Cie urazic ani obrazic.
Nie powinienem sie wdawac w dyskusje na tem temat, bo czuje sie jakbym mowil do sciany i w tej konkretnej sprawie jest zero zrozumienia miedzy nami. Kazda kolejna wypowiedz tylko poglebia przepasc.
Wiec ja sie wycofuje z rozmowy na ten temat i postaram sie nie dac juz sprowokowac. Bo dla mnie nie jest to akademicka rozmowa na temat ktore prawo jest wazniejsze i czy diaspora jest przezytkiem.
Ide pomagac sie pakowac.
to dzisiejsze slonce do nagroda ta nieudane lato 🙂
jest przepieknie balkonowo 😀
ale jesien juz zza drzew wyglada
linki zmory mocne, list pani Knobloch przeczytalem dwa razy,
powinienem byl jednak juz po pierwszym zdaniu przestac, jestem
zaskoczony i zdumiony tym w jakim kierunku toczy sie rozmowa o
wyroku Sadu w Köln, niestety „opinie” pani Knobloch sa tak emocjonalne, ze z takimi trudno bedzie unalezc rozwiazanie problemu, a od tego jest Swieckie Panstwo Prawa zeby je rozwiazywac.
to bardzo zly glos
Bobiku, wywal prosze nie pomiedzy ze – z takimi
to nie zaplatalo sie 🙂 bylo tak z nienacka i bec… 🙄
Państwo Prawa to chyba jest przede wszystkim od tego, aby nie generować problemów?!
corka w Warszawie (wymiana pomiedzy uniwerkami), syn lazikuje, zona przeglada szafe z mysla co i ile zabrac do Izraela, ja balkonuje, polowa szkiel z ogorkami ma nieszczelne zakretki (ciekna), w pozycjach rzadzi softporno w odcinkach (Shades of
Grey) i tak mija kolejny zabiegany dzien 🙂
jutro, jutro bedzie podobnie 😀 albo i szybciej 8)
Klakierze, Panstwo Prawa zawsze – depcze komus po odciskach,
madre Panstwo Prawa „naprawia” nadepniecia (depcza czesto
Panstwa Prawa plenipotenci i Panstwo Prwawa generalnie
ufa im ze depcza w dobrej wierze, a tylko czasami za „dlugo”
stoja na odcisku 🙂 )
W porzo, Mordko. Tak myślałem, że się zapędziłeś , wszelako bez złych intencji. 🙂
Co do dyskusji – ona nie jest czysto akademicka, kiedy skutkuje konretnymi rozstrzygnięciami prawnymi. Ale po pierwsze, zawsze jestem przeciwko nadmiernemu wałkowaniu tematu, kiedy wiadomo, że do niczego to nie prowadzi. Lepiej wtedy albo skończyć, albo znaleźć jakąś taką odnogę rozmowy, w której da się posuwać do przodu, a nie tylko latać w kółko za ogonem. Po drugie, w tej akurat rozmowie mam poczucie dużej nierównomierności. Żydowski punkt widzenia reprezentuje tylko jedna osoba, a przecież i on jest zróżnicowany (decyzji kolońskiego sądu bronili np. zarówno niektórzy Żydzi z Ameryki, jak i z Izraela). Nie daje to pełnego obrazu sprawy, a w dodatku na głowę tej jednej osoby zwala się cały ciężar polemiki (pomijam w tym momencie Klakiera, bo on występuje z całkiem innych pozycji niż Kot). Chyba to w ogóle nie jest dobra podstawa do dyskusji.
Diaspora to dla mnie jednak odrębny temat. I oczywiście, z przyczyn historycznych, trudno postawić znak równości między diasporą polską czy włoską, a żydowską. Z tą ostatnią można by porównać chyba tylko diasporę kurdyjską. Ale okropnie mi się dziś nie chce prowadzić takich porównań. 😉
Klakierze, teraz całkiem akademicko i bez żadnego związku z obrzezaniem. 😉 Ja nie stawiam prawa ludzkiego nad prawem boskim, bo uważam, że coś takiego jak prawo boskie po prostu nie istnieje. A ponieważ trudno mi do rachunku wstawiać jakieś nieistniejące liczby, prowadzę rachunki wyłącznie w obrębie praw ludzkich. Biorąc pod uwagę, że one w dużej mierze powodują się tradycją i przyzwyczajeniami, jak również potrzebami, interesami, lękami, polityką, moralnością, ale też lenistwem, wygodnictwem, przesądem i mnóstwem innych rzeczy. To wszystko pozostaje w obrębie moich możliwości rozumienia i formułowania myśli. Natomiast taki twór jak prawo boskie poza ten obręb wykracza. Właśnie ze względu na tę swoją ułomność nie chcę być obywatelem Kościoła, tylko państwa świeckiego. 😉
A, właśnie, Rysiu. Miałem zapytać, jak się sprzedaje Grey. 😆
I kto kupuje. 😎
sprzedaje sie swietnie, Bobiku, do 20 egzemplarzy dziennie, kupuja prawie tylko panie
dla frakcji jeszcze cieple 🙂
http://www.tagesspiegel.de/berlin/keine-strafrechtliche-verfolgung-beschneidung-heilmann-und-der-berliner-weg/7099290.html
Kocie, jeżeli Cię uraziłam, to przepraszam serdecznie.
Nie przyszło mi do glowy, że piszesz to poważnie, bo Twój obraz jaki mam, to wojujący liberał, zdeklarowany przeciwnik ortodoksyjnego kościola katolickiego ( a zatem byłam przekonana, że ortodoksji jako takiej generalnie i czuję jakis dyskomfort teraz jednak).
Dla mnie, podobnie jak dla Bobika, diaspora też nie ogranicza się wyłącznie do Żydów. Powiem więcej – można żyć w diasporze we własnej ojczyżnie niezależnie od narodowości. Tak ja to czuję. Niewykluczone, że się mylę.
Natomiast uważam, że nietykalność cielesna dzieci jest sprawą najwyższej wagi. Być może dlatego, że jako dziecko lana byłam równo przez mojego dziadka, wpierw pasem do ostrzenia brzytwy, a pózniej laska. Za każdą minutę spóznienia otrzymywalam jeden raz. Nie mam mu tego za złe, inaczej nie umiał, bo taka była wówczas „tradycja” 😉 .
Dlatego cieszy mnie również dyskusja na temat zakazu kolczykowania dzieci.
Boję się jednego – zrobienia wyłomu w prawie niemieckim niekaralności obyczajów religijnych i podciąganych pod nie tradycji narodowych. To znaczy, że np. jakiś Afgańczyk, Sudańczyk czy Irańczyk będzie mógł bezkarnie ukamieniować żonę lub córkę?
Naprawdę nie widzę problemu, jeśli chodzi o zakaz obrzezania na terenie Niemiec. Przecież można pojechać w tym celu do Austrii, Holandii czy choćby Polski.
Szwajcarzy zapewne też by się nie zmartwili – już teraz mają bardzo przyzwoite dochody ze skrobanek robionym Polkom, przyjeżdżajacym w tym celu do nich.
Interesująca linka Rysiu, tylko obawiam się, że senator przekroczył swoje kompetencje. Nie on stanowi prawo. Czysty populizm.
Nie jestem pewna, czy przypadkiem jego wypowiedz nie jest podstawą do wszczęcia postępowania przeciw niemu.
Mam już kolejny genialny pomysł na wzbogacenie się. Muszę napisać erotyczny bezceler pod tytułem „Shades of Greyhound”. 😈
Będzie ostro, bezlitośnie i zębato. 😎 Trochę się tylko boję, żeby nie podpaść z paragrafu o zoofilii. 😳
to jest mimo pytan i watpliwosci, przyklad na szukanie rozwiazania ktore „moze” pogodzic ogien z woda, wole takie
ulomne starania niz okopanie sie, masz jednak calkowicie racje zmoro, ze nietykalnosc cielesna powinna stac ponad wszelkie
tradycje, jestem tego samego zdania
Bobik 🙂 🙂 pisz, pisz 😀
Nikt w tym domu – ani Mordka, ano ja, nie jest obrazony!!!!
POmysl z 50 Shades of Grayhound jest znakomity, mysle, ze moglby to byc wielki miedzynarodowy bestselller.
Wczoraj w ksiegarni zawahala mi sie reka nad 50 Shades, ale po refleksji doszlam do wniosku, ze jednak nie moge tego przywiezc do Portugalii w zamian za zanowionego Le Carre. Wiec zamiast Le Carre kupilam Zajaczka o bursztynbowych oczach dla Kumy, gdyz ksiazka mnie kompletnie urzekla. A Le Carre\go nie kupilam, bo uswiadomilam sobie, ze ie wiem co ona czytala a czego nie.
Jestem prawie spakopwana, a bylabym kompletnie gdyby nie wielogodzinne telefony, ktpre mnie przesladuja pd poludnia.
No to ide dalej upychac kolanem.
A wiesz, Bobiku, ze ten cytat z Randy’ego Cohena, ktory podrzucila Helena, a Ty podchwyciles go w dzisiejszej dyskusji, znalazl sie w rozdziale dotyczacym praw zwierzat. A konkretnie dotyczyl dyskusji na temat tego, czy polowanie – nie w celu zaspokojenia glodu, a dla rozrywki, dla „sportu” – jest etycznie dopuszczalne. Przy okazji Cohen dal szybki historyczny przeglad tego, jak od bardzo niedawna zaczelismy sie szerzej zastanawiac nad tym, jak przyzwoicie traktowac zwierzeta (a to przeciez mozna rozciagnac na wiele innych grup, nad ktorych odczuciami przedtem jakos mniej sie zastanawialismy).
Przy okazji, sam Cohen jest swietny w czytaniu, inspirujacy do dalszych dyskusji, ale mimo to nie uznalabym go za ostateczna wyrocznie, za ktora on zreszta sam sie nie podaje, bo z zawodu przeciez dziennikarzem i pisarzem, oraz muzykiem, tyle ze ze szczegolnym zainteresowaniem dylematami etycznymi zycia codziennego, i chwala mu za to (jak ktos chce poglebionej dyskusji na tematy etyczne, to jest przynajmniej kilka swietnych ksiazek na tematy, a sposrod nich szczegolnie polecilabym ksiazki filozofa harvardzkiego, Michaela Sandela – zwlaszcza tym, ktorych interesuja antyutopie). A w ksiazce Cohena mnie sie podobalo to, ze w dyskusji nad innym tematem – czy amatorska grupa tetralna ma prawo zmienic chocby jedno zdanie w tekscie sztuki piora wspolczesnego autora (bo rozne Szkespiry i Moliery uwazane sa za fair game, choc mozna sie spierac do jakiego stopnia) – podal w calosci swoja niezwykle ciekawa wymiane zdan ze znanym autorem sztuk teatralnych, Patrickiem Shanley. I w tej wymianie maili obaj uczestnicy w sumie nie doszli do zadnego kompromisu mozliwego do przyjecia dla obu stron sporu. Ale osiagneli co innego. Po pierwsze, lepiej zrozumieli wzajemnie swoje rozne stanowiska. A po drugie, przeszli od dosc agresywnego poczatkowego tonu do tonu przyjaznego, i otwartego na druga strone, pomimo, ze nie zmienili swojego podejscia do samego meritum. Ale znikla agresja, zniklo implikowanie zlej woli oponentowi, znikly drobne zlosliwosci osobiste. I to juz bardzo, bardzo duzo.
A co do belki w oku – cudzym czy swoim – chyba najlepsza znana mi metoda jest zachowac uwage, zwlaszcza, ze przeciez chodzi o oczy. I tego w sumie dyskusje na temat etyki ucza. Uwaga, mindfulness – tak teraz doceniania w Stanach, ze juz szkoly zaczynaja jej uczyc, pomimo, ze przyszla nie z judeo-chrzescijanskiej tradycji – jest niezla podstawa, na ktorej mozna budowac wlasna wrazliwosc etyczna. Bo w sumie chodzi o to, zeby nie robic wszystkiego z automatu, z przyzwyczajenia, z tradycji, a zastanawiac sie, i podejmowac swiadome decyzje, z gory wiedzac, ze czesto mozemy sie mylic, i ze musimy nierzadko wybierac pomiedzy dwiema waznymi wartosciami. Choc oczywiscie, takie podejscie nie jest koniecznie gwarantem popularnosci, bo jakze kusi prostota wyborow czarno-bialych…
Heleno i Ago, szczesliwej podrozy, i niezbyt ciezkiego bagazu, a w kazdym razie – na miare sil i srodkow! 🙂
Ad Bobik 5 wrzesień 12, 19:21
Dość mi trudno Bobiku odpisać, bo jak to mawiała moja Babcia „więcej poufałości niż znajomości”.
OK – możemy podyskutować akademicko, choć bardziej jestem zwolennikiem intuicji w rozumieniu rzeczywistości niż snucia dyskusji o nieobecności ilości diabłów na łepku od szpilki.
Prawem, które jest jedyne, jest prawo ludzkie – rachunki są wyłącznie w obrębie tych praw.
No pewnie mało elegancko (przypisując Ci to i owo) bym Ci wykazał, że to prawo ludzkie bywa ułomne, a wręcz zbrodnicze. W Majestacie Prawa – ludzkiego oczywiście.
Zakładasz nieistnienie prawa naturalnego (nie nazywajmy go boskim, bo to słowo być może „płachta”). No to prawie, jak z Gałkiewiczem – a jego nie zachwyca. A belfer uparcie powtarza, że zachwyca. A Gałkiewicza nie, Gałkiewicz widzi tęczę i nie jest to jakieś tam rozszczepienie barw, a znak. Choćby ten prymitywny, że przestało padać.
I Gałkiewicz się zachwycił. Może po raz pierwszy w życiu. I będzie czekał na kolejną tęcżę. Na kolejny znak.
Ależ ja sam pośrednio napisałem, że prawo (ius, lex) ludzkie bywa ułomne. Tylko że z ułomności prawa ludzkiego bynajmniej logicznie nie wynika, że istnieje jakieś prawo doskonałe, które można by nazwać boskim.
Owszem istnieją prawa (w liczbie mnogiej) natury, prawa fizyki, chemii, genetyki, itd. Ale one nie mają żadnej treści moralnej – opisują tylko pewne mechanizmy, według których funkcjonuje rzeczywistość. I też nie są doskonałe. Natura nieraz wchodzi na mylne albo mało obiecujące ścieżki, które znienacka porzuca i próbuje czegoś innego.
A najlepsze, że zarówno natura, jak i świat ludzki mogą zachwycać zupełnie bez włączania w to boga albo doskonałości. Mogą zachwycać fraktale, pszczoły, gwiazdy, literatura, muzyka i uparte ludzkie dążenie do tworzenia prawa, mimo że prawdopodobnie zawsze będzie ono niedoskonałe. A wyobrażenie bądź idea boga może ani nie zachwycać, ani nie przekonywać. I niektórzy właśnie tak mają.
Zastanawiam się, Moniko, na ile uwagę w takim znaczeniu, o jakim piszesz, da się pogodzić z tzw. zachodnimi wartościami i stylem życia. Bo skądinąd wiadomo, że takie rzeczy jak konkurencja, pęd do kariery, sukcesu, zabieganie (nie trać czasu na głupoty!), przeliczanie wszystkiego na jednostki zysku (nawet jeśli niekoniecznie materialnego), podejście utylitarne, itd. raczej uwadze nie sprzyjają. Można wprawdzie próbować być uważnym obok tego, ale nie jestem pewien, czy w pewnym momencie jednak te dwa sposoby podejścia do rzeczywistości nie zaczynają wchodzić w kolizję, tzn. czy któryś z nich nie zaczyna „uwierać”.
Pewnie zresztą dlatego chodzi mi to po głowie, że sam miewam z tym problemy. Uważnie koncentruję się na czymś, co mi się akurat wydaje ważne i nagle słyszę skądś mi znajomy głos wewnętrzny, który objeżdża mnie z góry na dół, pokrzykując „czemu, do cholery, nie zrobisz wreszcie czegoś pożytecznego…” 🙄
Nie na temat, ale ciekawe:
jak oddzielic bialko od zoltka:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Uz2Vnp5ZW4c
No, tak, Bobiku. Moj dzien, a wlasciwie ostatnie dni, byly dla mnie dlugie, az za dlugie, wiec chwilowo Ci odpowiem troche przewrotnie i krotko, 😉 ze pewnie ta uwaga, wlaczona w koncu do management manuals, ktorych styl i zawartosc sa w duzej mierze generowane w Stanach (na dobre i na zle), pewnie dotrze i do Europy. Poza tym, oczywiscie, uwaga i przygladanie sie wlasnym motywacjom jest jak najbardziej i w tradycji zachodniej, tylko troche inaczej sa rozlozone akcenty.
A poza tym koniecznie powinienes przeczytac ostatnia ksiazke Sandela wlasnie, pt. What Money Can’t Buy, bo krazy w okolicy tematow, ktore przed chwila poruszyles – ile konkurencji, ile utylitaryzmu i merkantylizmu, a ile – uwagi wlasnie. I ta ksiazka juz opiera sie wlasciwie wylacznie na podstawach zachodniej filozofii. Acz wzywa przede wszystkim do uwagi wlasnie, pokazujac, jak sie nam pewne tradycyjnie uznawane wartosci moga niepostrzeznie zgubic po drodze, przez nieuwage wlasnie.
A ja sama chwilowo oddam sie organizowaniu tradycyjnego zachodniego obiadu dla zaganianych rodzin z malymi dziecmi – Chinese takeout! 😉 Wiem, wiem, to niedawna, i nie rodzima tradycja, ale za to jak sie czasem przydaje. 😉
Jak Bobik napisał, że ius i lex (bardziej ius, bo lex to jest dokument zawierający ius), to przypomniało mi się, że Rzymianie mieli jeszcze fas, czyli prawo religijne. Całkiem osobne, bez żadnego związku z ius. Ale co oni tam wiedzieli, dzikusy. 😎
Ale śmieszne z tym żółtkiem! 😆 Jak tylko skończy mi się olej i będę miał wolną butlę, zaraz spróbuję.
Sięgnąłem do tej łaciny z rozpaczy, Wodzu, bo już nie wiedziałem, jak wyraziście podkreślić różnicę między prawem stanowionym – wsio ryba, czy przez ludzi, czy przez jakieś bóstwo – a prawami „działającymi”, czyli prawami natury. 🙂 A to ważne, bo kręgi kościelne często robią taki myk, że jednym tchem (lub wymiennie) mówią „prawo boskie” i „prawo naturalne”, sugerując, że zaprzeczanie istnieniu praw boskich, czyli ustanowionych przez Pana B., jest równym idiotyzmem, jak zaprzeczanie istnieniu praw natury. No, to jest manipulacja, że hej! 👿
Chinese takeout… Niektóre nowe, świeckie tradycje szalenie mi się podobają. 😆
No, pora spać, bo jutro skoro świt trzeba wyprawić Helenę i Agę w podróż. 😎
Zacny Kocie, nie wiem czy kpisz czy prowokujesz, ale jeśli jest moim prawem myślącego człowieka zastanawiać się jak pani Maria mechanizmem partogenezy stworzyła chłopczyka Jezusa a nie śliczną dziewczynkę Jezuskę, to nie widzę co by miało mnie odwieść od zastanawiania się czemu ten lud pasterzy z higienicznej i postępowej Palestyny dostał jak raz takiego PB, który za fiuciki się chwyta. A nie mógł to domagać się, by zaznaczać przymierze na paznokciu małego palca lewej ręki? No, na lewym łokciu, jeśli to ma być nieco tajne.
Z myśleniem to jest jakoś tak dziwnie, że styl myślenia nie bardzo zależy od obiektu rozmyślań i nie bardzo widzę jak przekonać poważnych ludzi by sceptycznie rozmyślali o PB3, PB4 oraz PB5, ale każdy kaprys PB6 omijali w rozmowie w zadumie a może i ze wzruszeniem.
W kwestii procedur, pozorów oraz łapówek i pasztetówek, z pewnością troszeczkę rozluźniam się z czasem i choć jeszcze nie dojrzałem do zadowolonego chrząknięcia przy wsuwaniu do kieszeni drobnego upominku z Rolexa, to jednak robię wiele rzeczy, które za młodu (młód to był mój wewnętrzny stan gdy lat miałem mniej niż teraz zębów) były mi niedopuszczalne. Ale wtedy wiedziałem bardzo, bardzo dokładnie czemu byłem taki zasadniczy i ściśle na linii nieposzkalowania.
Bo dziwne były czasy i dziwny byłem ja. Nie mam jak wywiedzieć się czy te dwa czynniki były jakoś powiązane, przypuszczam, że niekoniecznie.
Z czasami to było proste, Ciemne Moce (czasami po prostu zwane ciemniakami) kusiły, by zdegenerować, a wtedy tanio mogły kupić duszę i współpracę. A nawet gdy człowieka, malutkiego pionka, nie dostrzegały, to demoralizowały wszystko, bo taka ich była ciemniacka natura. Nie wiem czemu, przypuszczam, że wszelkie dyktatury są kierowane przez psychopatów o skrajnie pesymistycznej kaszce mannie (nie nazywam tego poglądami, bo nie o „poglądy” a o kompletnie destruktywne nastawienia chodzi, np. że wojna dobra i zła musi nastąpić, że Ziemia zamarznie, że wszystkie kobiety są zdradliwe itp. itd.) i niszczenie wszelkich więzów między ludźmi pomaga im ujrzeć, że mieli rację, że wszystko jest do de a jest takie, bo jest.
Więc w gruncie rzeczy starałem się prowadzić się właściwie, bo to była własna wojna z komuną. Zawsze myślałem, że może kiedyś wydobędę się z tego i wtedy będzie dobrze mieć zwyczaje i refleksy z normalnego świata (wówczas wierzyłem, że coś takiego istnieje i geograficznie sytuowałem to na zachód od Polski, choć dziś lepiej rozumiem tych, co kierowali się ku Atlantydzie). Pracowałem tak przyzwoicie jak umiałem, nie pożyczałem sobie spinaczy z biura, nie spóźniałem się na spotkania i takie tam inne duperele. I wybywszy w inne strony okazało się, że w istocie to nie było takie głupie. Potem, jak już wybrano JPII to ludzie nawet wiedzieli czemu ja taki jestem, no bo tak, Polacy są tacy, bo wiadomo polski Papa. Ainsi soit-il.
A z drugiej strony… może to niezbyt mądre mówić o tym tak po prostu i publicznie, ale co mi tam. Przecież kiedyś chodziło mi po głowie bycie pisarzem, a w takiej obstanowce to musiałbym gadać publicznie o tym co piłem, siusiałem i kogo gdzie i jak dotykałem. Więc no problem, tu mniej to kłopotliwe, bo innych osób nie dotyczy. Otóż za wspomnianego młodu było mi zupełnie jasne, że potencjalnie jestem niebezpieczny, że w gniewie mogę zranić, a bez gniewu ale dla jakichś skomplikowanych teorii mogę zabić i że bardzo jest łatwo nawet bez specjalnych motywacji wiele zła zupełnie niechcąco przyczynić. A choć z KK pożegnałem się mając 16 lat, to było tylko oficjalne powiadomienie rodziny, żeby nie liczyli na mnie w ich spacerach na msze, a odrzucenie religijnych motywacji dla „bycia dobrym” od paru uprzednich lat nie funkcjonowało dla mnie. I uważałem, że w tych warunkach przyjęcie paru zasad o porządności jest nienegocjonowalne i musi być wypełniane co do kropki. To był duch paru lektur Ajdukiewicza i Kotarbińskiego, no oczywiście z mieszanką z Coopera, u którego nikt uczciwy w plecy nie strzela i świń nie podkłada. A także w Sadze rodu Forsythe’ów przeważnie ludzie byli jednak dobrzy.
Więc w owym świecie i w owym mindset nie było luzu na interpretacje i wahania, krok poza zaznaczoną ścieżką mógł być nieobliczalnie groźny. Nawet pewna doza poczucia humoru nie pomagała w poluzowaniu tych wewnątrznych więzów. Pryncypialność aż do znudzenia.
A propos nudów. To miało zabawny uboczny efekt, do dziś działający. Jak mnie coś nie bawi, nie ma siły, która mnie utrzyma w jakimś towarzystwie. Palą jakieś dziwne trawki, namawiają, dziękuję nie. Nastają, to pieprzę was i idę sobie. Więc nietowarzyski i w ogóle. Nidzi mnie koncert, wychodzę. Nudzi mnie pijak ględzący o swoich wzlotach, wychodzę. Tak, poza uczelnią trudniej mieć tę dozę niezależności, bo kiedy odchodzi się od pijaka, następnego dnia on może cię zwolnić z pracy. Tu też są pewne koszty własne, ale powiedziałbym, że wychodzę na swoje. Doza bezkompromisowości oddala ode mnie jakieś możliwości, ale uwalnia mnie od współżycia z tym, co mi na codzień niemiłe.
Więc jak widać, to czysty merkantylizm. Jakieś tam przekonania o tym jak żyć przynoszą mi zyski. Czyli to dokładnie tak jak w KK. Tyle, że zamiast pójść kiedyś do Nieba już teraz jestem w miarę rozsądnych warunkach. Doktryna natychmiastowizmu.
A tu czasami po takich wypowiedziach chcialoby sie, zeby wrocil strach przed Czerwonymi:
http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/australiaandthepacific/australia/9524318/Worlds-richest-woman-calls-for-Australian-workers-wage-cut.html
Pani Obama jest super! Tak samo P. Clinton.
Szczesliwej drogi Ago i Heleno!
Andsol 03:13. alez zastanawiaj sie Andsolu, ktoz Ci broni.
Moze jest to dla mnie dobry moment do wyjasnienia pewnego, jak mi sie wydaje, nieporpzumienia: ja NIGDY PRZENIGDY nie wystepowalem przeciwko jakiejkolwiek religii. Wrecz przeciwnie – staralem sie wiecej czytac na tematy religijne i wiecej rozumiec dlaczego jest taka a nie inna. WLASNIE DLATEGO, ZE JESTEM LIBERALEM, a nie wbrew temu, ze nim jestem.
To przeciwko czemu wystepowalem, wystepuje i wystepowac bede, to kiedy ludzie wiary usiluje sila narzucic swoja wiare opornym, obojetnym lub wierzacym inaczej. Kiedy ludzie wiary usiluja na sile zmienic postepowanie innych, nie podzielajacych ich wierzen.
DLATEGO WLASNIE, ze jestem liberalnym Kotem. Innymi slowy: nie przeszkadza mi wiara, przeszkadzaja mi niektorzy ( nie wszyscy i nie nie wiekszosc) wierni.
I dlatego, ze jestem liberalnym Kotem nie uczestnicze w zasadzie w zabawach szydzacych z religii (ani z niepelnosprawnosci, ani z orientacji seksualnej) Nie mam nic przecowko szydzeniu z ludzi wiary, jesli mi nadepna na ogon „dla mojego wlasnego dobra”. Ale nie z tego, ze wierza w cuda, paczki od boga Johna Fruma, reinkarnacje czy krzak mowiacy ludzkim glosem. Zdarzylo mi sie wysmiewac 240 dziewic czekajacych w niebie z uslugami seksualnymiu, ale to bylo raczej wyjatkowe i sie troche wstydzilem.
Wiec prosze, uprzejmie prosze, mi nie wmawiac kociat w brzuch.
Powyzej to bylem ja, a nie Stara, ktora juz dawno psi przed wyjazdem.
Nieuważnie, zacny Kocie, czytasz. Nie mówię o Tobie a o sobie. O moim zdziwieniu czemu jakiś PB6 ma takie przywiązanie do fiucików. I nie sugeruję Ci, byś wraz ze mną w takie rozważania się wdawał, lecz, wręcz odwrotnie, że skoro widzisz jako tak zasadne poczynania jednego ludu (kierowanego w swych poczynaniach nie przez PB bezpośrednio przecież, a przez komunikantów), to może byś uznał też za zasadne poczynania innego ludu – bo ciekaw bardzo jestem gdzie spójność intelektualna każe Ci się zatrzymać w drodze, która prościutko prowadzi do uznania słuszności palenia czarownic, judaizujących przechrztów oraz ateuszy.
Pozbycie się czarownic to też odmiana przymierza z Bogiem.
No wlasnie to bylo potrzebne, andsolu, ze pisales wylacznie o sobie. I twoja droga wcale nie prowadzi np mnie do palenia czarownic. Spojnosc intelektualna moze prowadzic do rezultatow niejednakich…
Sa rzeczy, w ktorych zgodzic sie musimy, np ze jutro wzejdzie slonce, ale w innych sprawach mozemy sie bardzo roznic.
z rana szeleszcze oczywiscie 🙂
herbata
brykam 😀
codzienny pakiet 🙂
S-Bahn przybywam 😀
brykam fikam
Oh, brother! Pora brykania! Do lozka natychmiast!
Dzień dobry i dobranoc 🙂
Pada wreszcie 🙂
Niestety teren,j uż bez szelestu 🙁
Chyba że liści. Już tak brzmią
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/krakow/porazajace-dane-na-temat-zdrowia-12-latkow,1,5238385,region-wiadomosc.html
Dziesięciolecia upłynęły i nic się w tej kwestii nie zmieniło ;-( .
Polskie maluchy na placach zabaw w Niemczech pod koniec lat 80. poznawałam po „opieńkach”w buzi. Mimo że miały zapewnione bezpłatne leczenie.
Czym to wytłumaczyć?
Do uslyszenia.
http://natemat.pl/29939,janusz-korwin-mikke-atakuje-paraolimpijczykow-powinnismy-ogladac-zdrowych-pieknych-a-nie-zboczencow-i-inwalidow
Cokolwiek bym nie napisała, byłoby to zbyt łagodne.
Szerokiej drogi Heleno i niezapomnianych pięknych chwil Ci życzę.
Dzień dobry 🙂
Zdążyłem jeszcze, żeby Helenie i Adze pomachać chusteczką?
Pomyślnych wiatrów, drogie Podróżniczki, stopy wina pod kilem, połamania obcasów, itd. Bawcie się dobrze, ale wracajcie nieuszkodzone. 😀
Szerokiej drogi naszym podróżniczkom! Przez chwilę siedzę w domu, więc zazdroszczę 😉 Zwłaszcza Porto, więc wieczorkami popijam sobie porto 😉
A propos prawo naturalne – kiedy słyszę to określenie, odbezpieczam rewolwer. Bo używającym go nie chodzi o to, o czym pisze Bobik o 22:46, ale nie jest to też prawo boskie, jak próbował je utożsamiać klakier. Prawo naturalne oznacza dla nich np. że kobieta jest od rodzenia, więc ma siedzieć w domu, albo że jeśli zajdzie w ciążę w wyniku gwałtu, to ma urodzić, albo że in vitro jest be itp. Tylko tyle i nic więcej, bez żadnej refleksji. System represyjny na podstawie średniowiecznych poglądów opartych na ówczesnym rozumieniu natury, bez przyjęcia do wiadomości, że w przesłankach tego rozumienia coś się jednakowóż przez te parę wieków zmieniło. Wrrr.
Janusz Korwin-Mokke to jest po prostu ludzkie bydlę. Na dodatek przeraźliwie głupie.
Wdawanie się z nim w dyskusję jest pozbawione sensu i szkoda mi na to ozora. To jest jeden z tych bardzo nielicznych przypadków, kiedy ograniczenie się do inwektyw uważam za słuszne. 👿
ja tez z balkonu chustka mokra od lez 🙄 za Aga i Helena
dbajcie o siebie 🙂
JKM jak zwykle, ale wiadomo to malpy sa ulubiencami widzow w ZOO
brykam do przegladu pozycji 🙂
Ago, wróć miła w te strony, już doliny całe w kwiatach 😉 .
Kierowniczko, to nie Klakier jest autorem utożsamienia prawa naturalnego z prawem boskim. Prawdziwego autora nie potrafię wprawdzie podać, ale na pewno to utożsamienie pojawiło przed i poza Klakierem. 😉
Z religijnego punktu widzenia jest w tym nawet jakaś logika – skoro Pan B. z niczego stworzył świat, a zatem i naturę, to musiał również stworzyć zasady, na jakich ona funkcjonuje, czyli te zasady są – obok świętych ksiąg oraz bezpośrednich przekazów gorącą linią do proroków i namiestników – wyrazem boskiego wyobrażenia o tym, jak powinno być i wskazówką dla wiernych, czego trzeba się trzymać.
Tyle że ta logika zawiera pewną pułapkę, tzn. wymaga kompletnego zanegowania nie tylko ewolucji, ale i jakiegokolwiek rozwoju, ba, jakiejkolwiek zmienności. No bo jeżeli przyjąć, że natura może ewoluować i się zmieniać, to skąd byłoby wiadomo, czy w danym momencie obowiązuje jeszcze taka zasada, czy już inna? A może trzeba by nawet przyjąć, że Stwórca popełniał błędy, a potem je poprawiał, co zaprzeczałoby tezie o jego doskonałości? 😯 Fuj!
Dlatego wszelcy fundamentaliści wręcz muszą się bronić przed zmianami, wczepiać pazurami w tradycję i odwoływać do „odwiecznych praw”. Inaczej cały obraz świata by im się posypał.
I nic też dziwnego, że „prawo naturalne” pojawia się zwykle w charakterze bata na tych, którzy chcieliby jakichś idących z duchem czasu zmian. Na tym polu stosunkowo łatwo dokonywać manipulacji z podmianą prawa naturalnego na boskie i na odwrót, zależnie od tego, co w danym momencie wygodniejsze. Albowiem w dzisiejszej rzeczywistości fundamentaliści muszą – niestety, niestety – jakoś układać się ze sceptykami i ateuszami, którzy też zaczęli mieć coś do gadania. Dla tej szatańskiej ferajny „prawo boskie” nie jest pojęciem, które automatycznie zamykałoby japy, więc przemyca się na to miejsce pozornie bardziej świeckie i neutralne „prawo naturalne”, nie mówiąc głośno „ale dla nas w praktyce i tak wychodzi to na jedno”.
Uprzejmie proszę przy tym o zauważenie, że nie szczekałem o katolikach, Kościele, itd., tylko o fundamentalistach – wszelkich maści i odmian.
Do wprowadzonego przez andsola natychmiastowizmu, odróżniającego etykę religijną od świeckiej, dodałbym jeszcze samowsobizm. Znaczy: postępuję dobrze nie dlatego, że tak nakazuje Bóg, religia, ksiądz proboszcz, etc., ani nie dlatego, że jest to droga do zbawienia duszy, tylko dlatego, że dobrze jest postępować dobrze.
Podkreślamy zatem w notatkach: etyka świecka charakteryzuje się natychmiastowizmem i samowsobnością. A teraz prosimy autorów podręczników o dokonanie stosownych poprawek. 😎
Znalazłem ciekawego aproposa do niedawnej rozmowy o procedurach. Policjant tak się wnerwił durnymi procedurami, że demonstracyjnie odszedł z roboty:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12431555,Oficer_policji_rzuca_robote__Mam_dosc_bzdurnych_rozkazow.html
Jak widać i w tej materii czarnobializm się nie sprawdza. 😉 Przestrzeganie procedur nie daje jeszcze żadnej gwarancji, że wszystko będzie cacy i zgodnie ze zdrowym rozsądkiem. Ale nie daje jej również konsekwentne nieprzestrzeganie, z czego wniosek, że nigdy nie powinniśmy się czuć zwolnieni z myślenia. 😎
Teraz jeszcze pytanie, skąd brać więcej takich odważnych, którzy powiedzą „te a te procedury są głupie i wolę już stracić pracę, niż brać udział w tej głupocie”. 🙄
Przepraszam bardzo, ale to raczej jest o braku procedur. Zamiast procedur jest improwizujący idiota, wspierany przez Partię.
Cokolwiek złego powiedzieć o korporacjach, ichniejsze procedury są stosunkowo idiotoodporne, zabezpieczają i przed mianowańcami, i przed zwykłymi idiotami z naboru. Koszty tego zabezpieczenia to inna sprawa, ale jest, a w takiej policji nie ma.
To jest ostateczność. Ja dziwię się dlaczego ludzie stwierdzając, że procedury są bez sensu nie próbują tego wyjaśnić z przełożonym, tylko ich po prostu nie stosują.
Czasami zwrócenie uwagi zaskutkuje tym, że zostaną one zmienione, czasami okaże się, że jednakowoż mają one sens z punktu widzenia całej firmy, tylko dolny szczebel nie ma tej świadomości i po prostu uznaje je za bzdurne.
Tak czy inaczej tylko rozmowa wyjaśniająca ma sens. Bo inaczej nie ma szans na poprawę komfortu psychicznego pracownika.
Na polskim podwórku jest w tym względzie dużo trudniej, albowiem powszechne jest myślenie ” ja wiem lepiej”.
I bardzo często pracownicy uznają, że polecenie wykonania danej czynności w określony sposób wydane przez szefa jest bzdurne i robią to po swojemu, uważajac, że robią to lepiej. I nie zastanawiają się, że wykonanie zadania w określony sposób ma głęboki sens, wynikający z doświadczenia.
Najlepszym przykładem z życia codziennego jest kompletne nieprzestrzeganie zaleceń i kolejności wykonywanych czynności producentów systemów stosowanych w budownictwie. Wykonawcy i tak robią po swojemu, bo wiedzą lepiej, bo tak zawsze robili. Doświadczalam tego na własnej skórze notorycznie.
Ostatnio w sposób bardzo drastyczny. Okazało się, że fundamenty domu, ktory kupiliśmy zostały zostały wylane bezpośrednio w gruncie, bez jakiejkolwiek izolacji przeciwwodnej i termicznej, i w dodatku o wiele za płytko – powyżej strefy przemarzania. Ale w dzienniku budowy wszystkie wpisy odzwierciadlały zgodność z projektem. Tylko rzeczywistość okazała się być inna.
Komentarz kierownika budowy – „zbudowałem ponad 100 domów, żaden się jeszcze nie zawalił”.
Kompletny brak odpowiedzialności tudzież świadomości tego pana, że jest to oszustwo.
Zaczął się wrzesień, widać już jesień
ścieżki pokryte listowiem
zostały resztki letnich uniesień
pora pomyśleć o zdrowiu:
– wasze zdrowie!
Rok szkolny ruszył, chłodniej na duszy,
bo się skończyły wakacje
wraz z finansami zdrowie się kruszy
aby uniknąć frustracji:
– wasze zdrowie!
Poranne – hep! – chłody ,brak ciepłej fody – hep!
Takie som złego począntki – hep!
Tótaj lekasze doszli do sgody:
hep! – tak czeba gonić precz prontki:
– sze strofie!
Czeba ówaszać, by nie perzsadzać
i nie szaskodzić woooontrobie – hep!
grorganizmofi zbytniooooo dogadzć
nie moszna bo ksończysz w grobie
– sze zwie!
– HEP!
Coś na day after:
Rozkaż, niech lokaj do łóżka przyniesie
reńskiego wina i wody sodowej.
Ty byś nie wzgardził nimi, o Kserksesie,
bo ani puchar mrożony w śniegowej
wazie, ni czyste źródło w suchym lesie,
ani Burgundu napój rubinowy
do pracy, boju, tyle sił nie doda,
co renskie wino i sodowa woda.
Już przytaczałam, ale nie mogę się oprzeć znowizmowi. Kocham tę strofę, Byrona zresztą lorda.
Tyle, tematow, niektorych o bardzo osobistych wyborach, tak jak nocne wpisy Andsola i Mordki, a ja chcialam podrzucic ciag dalszy w sprawie procedur. W zasadzie procedury sa potrzebne, ale mozna przesadzic, i znalezc sie w w koncu w kolejnych wersjach Przygod Dobrego Wojaka Szwejka. 😉 Moze sie tu przyda link do wikipediowego streszczenia ciekawej i wplywowej ksiazki Daniela Pinka na temat myslenia prawostronnego (nie w sensie politycznym, ani zasad ruchu drogowego, ale w odniesieniu do mozgu), gdzie mowa o tym typie myslenia w kontekscie konkurencyjnosci firm i organizacji. Choc, oczywiscie, sa i inne, pozautylitarne argumenty wskazujace na to, ze cwiczenie ludzi glownie, czy wylacznie do skrupulatnego wypelniania procedur moze miec takze wiele negatywnych skutkow (niektore z nich z nich z nie tak dawnej historii)…
http://en.wikipedia.org/wiki/A_Whole_New_Mind
Do wiersza zeena posłowie: 😈
Aż w którymś roku takich wyskoków
wsadzą cię w sztywny pokrowiec,
mówiąc: nareszcie facet ma spokój,
już dbać nie musi o zdrowie,
o!
http://www.youtube.com/watch?v=5NKMk8IpcV8
😛
Co Ty szczekasz, mój Bobiku!
Reńskie z wodą i po krzyku!
Reńskie z wodą? Sprawa grząska…
Samo picie, gdzie zakąska? 👿
Gdzie z kurczaka medaliony,
sum na grillu upieczony,
cielęcina w siedmiu ziołach,
tuńczyk, stukilowy zgoła,
gdzie ostrygi (równy tuzin,
jak zalecał to Jan Suzin),
sole, mule i przegrzebki,
żaby (udka, a nie łebki!)
młodej pardwy pierś z rosołu
i na grzankach garść kwiczołów?
Jam gadziną nie jest durną:
tak pić tylko niekulturno,
trzeba wydać chociaż z dychę
i na stole mieć zagrychę,
jakiś suflet albo szodon,
wtedy – owszem. Reńskie z wodą. 😎
vitajcie!Bobik o jedzeniu i o piciu 🙂 to lubię 🙂 swoja drogą jakoś drętwawo tutaj sie zrobiło . Pewnie z powodwu braku wesołych tematów. A powiadają że śmiech to zdrowie… Ja również nie mam sie z czego śmiać bo widmo starości jakżesz potępianej i szkalowanej tu i tam rozpanoszyło się i straszy . Be panowie a mówią ze stare wino jest dobre ….. dobrej nocy. 🙂 jeszcze wrócę do tematu…. bo jestem zawiedziona i poruszona , wcale młodzi nie są mądrzejsi od starszych .! 🙂 No chyba ze coś właśnie przeczytali w sieci.Czy im sie to do czegoś przyda ?? To już inna para kaloszy.
Jarzębino, to zależy jaki rocznik. Są roczniki którym wiek nie pomaga 😈
http://www.youtube.com/watch?v=2Z-qm2mnZRg
Rozpoczął się festiwal .
Są akcenty lubelskie.
a które to roczniki? Tak na marginesie to musze dodać że moja Babcia ŚP mając 94 lata mawiała że nie będzie nosić okularów bo ją bardzo postarzają . 🙂
Melduję się. 🙂 Bardzo dobrze mi się leciało – a zwłaszcza lądowało – z czeskimi liniamii. Odszukałam wPolityce niedawny artykuł o 'prawie naturalnym’. http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1527383,1,prawo-naturalne—czym-ono-jest.read A teraz lepiej pójdę sprawdzić, czy mnie nie ma w łóżku. 😉
Co do roczników – Łasuchy kiedyś informowały się w konfidencji, że słuszny był rocznik 2009.
Sprawdziłam w kilku flaszkach – no, chyba tak!
Te wszystkie panie zapewne kupują książkę Grey na prezent. 😉
Jarzębina się dziwi, że jakoś mniej wesoło, a przecież sama równocześnie zauważa, że wszyscy się postarzeli. Czy to nie jest wystarczające wyjaśnienie sprawy? 😉
Nawet blog już wkrótce będzie miał 4 lata. 😯 No, ale 2008 to też dla blogów nie był taki najgorszy rocznik. 😉
Ago, ja w każdym razie jeszcze od żadnej pani Greya w prezencie nie dostałem. 😎
Jak dostanę, nie omieszkam zawiadomić. 😈
To juz tak blisko blogowych urodzin, Bobiku? Zaraz, zaraz, musze sobie troche powspominac… 😉 A z tym trafianiem wszystkich wszystkim w te same nastroje w tym samym momencie to dopiero bylaby (anty)utopia… 😉
Tymczasem u mnie pulpety wloskie w sosie pomidorowym, makaron, i pieczona cukinia w paskach, co wlasciwie pasuje do kazdego rocznika. 😉
A co do Odcieni Grey’a to w mojej miejskiej ksiegarni lepiej sie sprzedaje jego pastisz (tak, juz zdazyl go ktos napisac, ale tez trudno sie temu dziwic). 😉
No tak, pastiszu w prezencie od pań nie będę się domagał. Sam sobie napiszę. 😆
Od czasu do czasu mozna troche pieprzu dodac do historii o milosci, jak to juz bylo w ksiazkach Colette, Historii O, Emanuelle i innych. W sumie Odcienie Greya to ksiazka dla kobiet o milosci i o tym jak tu uprzyjemnic zycie mezczyznie. I caly feminizm na nic!
Ciekawa jest wiec ta koncepcja pastiszowa.
U mnie dzisiaj prowincjalne wybory uzupelniajace do Parlamentu prowincjonalnego. Rzad mamy mniejszosciowy, liberalny. Nasza parlamentarzystka, bardzo rozsadna konserwatystka, dostala synekure od rzadu i, kto wie czy nie z wdziecznosci, odeszla na parlamentarna emeryture. W zwiazku z czym zwolnilo sie miejsce w parlamencie, o ktore liberalowie walcza jak lwy liczac na rzad wiekszosciowy jesli uda im sie zdobyc dodatkowe mandaty.
W domu telefon sie urywa, wolontariusze pukaja do drzwi co pol godziny, po prostu cliffhanger!
Same wybory maja miejsce w lokalnym centrum rekreacyjnym do ktorego prowadza po miescie zolte papierowe strzalki. Sam glos sie oddaje rysujac olowkiem krzyzyk przy odpowiednim nazwisku na kartce papieru, ktora sie tradycyjnie sklada i wrzuca do tekturowej skrzynki. Jest tez parawan w postaci tekturowego ekranu dla tych co chca zaznaczac swoj wybor bardziej prywatnie.
Rewolucja technologiczna zupelnie ominela nasze wybory uzupelniajace w Ontario.
Ha! Wyborcy popedzili i konserwatystow i liberalow i wybrali… socjalistow. W ciekawych czasach zyjemy. Moj kandydat przegral zasluzenie!
Gdyby we wrześniu 1822 roku ogłoszono Niepodległość w niedzielę dnia ósmego, dzisiaj musiałbym gnać do pracy. Atta boy, Imperador Pedro I.
ciemno za oknem, oj ciemno
szeleszcze
herbataaaaa………..
🙂
😀
Europejski Centralnybank kupi dlugi krajow strefy €, dobrze?
TAK
dla Niemcow (jedyna „prawdziwa” gospodarka Europy) dla
Brytyjczykow (kazde € laduje tak czy inaczej w Londynie),
zle dla Chinczykow, Indii i Afryki, nasze dlugi ich niskie place!!!
bywa
brykam
Tereny Zielone S-Bahn
brykam fikam
Dzień dobry :).
Paraolimpijczycy nie istnieją dla polityków, władz wszelakich 🙁
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103091,12439379,_Nie_zobaczysz_tego_w_telewizji__bo_jakis_wazniak.html
Dzień dobry 🙂
Jeszcze jeden dzień słonecznego lata. No, może mógłby mieć tak ze dwa stopnie więcej, ale już nie będę darowanym dniom w temperatury zaglądał. 😉
Stosunek społeczności do paraolimpijczyków jest, jak łatwo wykombinować, odbiciem stosunku do niepełnosprawności w ogóle. Pamiętam, jak moja Babcia, przyjechawszy po raz pierwszy na Zachód, przeraziła się, ile tu jest inwalidów. Musiała dopiero wykonać pewną pracę myślową, żeby dojść do wniosku, że zapewne inwalidów procentowo nie jest więcej, tylko po prostu w Polsce oni nie wychodzą z domów, więc nie widać ich na ulicach.
Ale skoro nawet u bardzo wielu lekarzy nie ma podjazdów dla wózków ani windy, to o czym tu w ogóle gadać? 🙁
Dzień dobry, tu przenośna dostawa dowcipów z G+:
Kościół przy drodze. Stoi dwóch księży. Piszą na wielkiej tablicy: „KONIEC JEST BLISKI! ZAWRÓĆ, NIM BĘDZIE ZA PÓŹNO!” Właśnie pisali ostatnią literę, kiedy zatrzymał się samochód. Wyszedł z niego kierowca i mówi:
– Zostawcie nas w spokoju, wy religijni fanatycy!
Wsiada z powrotem do samochodu, odjeżdża, po czym słychać wielki huk… Duchowni patrzą na siebie i jeden mówi:
– Eeee… Może po prostu napisać „Most jest zniszczony”, co…?
Grüß Gott .
+ 30 stopni, moge 2 -3 stopnie przekazac do NRW.
Mentalnie czymalam za podroz Agi i Heleny.
W Porto jest piekna ksiegarnia (Lello). Mam nadzeje, ze Helena o niej wie i zrobi jakies fotki.
Rysiu, czy Twoj burmistrz nad burmistrze jest na wylocie?
Bardzo ładne, andsolu. 😆
Mar-Jo, dzięki za dobre chęci, ale koło południa u nas też się zrobiło koło 26 i teraz te dwa dodatkowe stopnie byłyby zbyt napotne. 🙂
Wowereita szkoda by było. Z lotniskiem się nie wyrobił (i wysoce prawdopodobne, że nikt by się nie wyrobił), ale tak w ogóle to gość jest w porzo. 😎
A jak już o księżach, to przy okazji linka tragikomiczna 😕
http://opole.gazeta.pl/opole/1,35086,12433215,Skad_u_ksiedza_2_5_mln_zlotych__Pyta_urzad_skarbowy.html
Zaiste cudna ta księgarnia:
http://www.360portugal.com/Distritos.QTVR/Porto.VR/vilas.cidades/Porto/Web_2D/Lelo.jpg
Fotek Helena dotąd zwykle nie rabiała. Ale ja dawniej też nie rabiałem, a teraz czasem trudno mi wyrwać z łap aparato. 😉
A to bardzo ciekawe… jak któraś z blogowiczek rusza w podróż odzywają się stroskane głosy z życzeniami szerokiej drogi, nieuszkodzonego powrotu itede. A kiedy Pani Kierowniczka relacjonuje z np. Monachium, choć wczoraj pisała jeszcze np. z Krakowa, to wszyscy oczekują, że już jutro napisze z Gdańska i nikt nie wydaje się być tym zaniepokojony.
Oj, chyba linka bardziej tragiczna, bo ten pan na wspólnika swoich wykroczeń wciąga PB, a ze strony instytucji pouczającej 24/7 narów w kwestiach moralności coś takiego jest niedopuszczalne.
Zwrot z uwagi na zawiłość sprawy, sąd odroczył termin ogłoszenia wyroku mam za klasyczne chachmęcenie, „zaciemnić, by nie wyjaśnić”. Nie ma tu absolutnie żadnej zawiłości. Oskarżony jest księdzem i wszedł w posiadanie pewnych informacji poprzez spowiedź? Tradycja i zdrowy rozsądek mówi: to jest dla dochodzenia i dla sądu nietykalne. To jest część procesu religijnego, poza zasięgiem władz cywilnych. Ale z pewnością fizyczny akt wręczania pieniędzy nie jest częścią ceremonii spowiedzi, gdzie by ona nie odbywała się, i policja ma pełne prawo zapytać księdza kto i kiedy tę sumę mu wręczył – i on, jak każdy obywatel, musi na pytanie odpowiedzieć. Koniec zawiłości, kropka.
naród, nie narów
Mar-Jo, super ze masz 30°, u nas w poniedzialek i wrorek jak
dojdzie 🙂 🙂
nasz Wowi ma sie kiepsko, ale kto ma ochote na kierowanie budowa lotniska przez kolejnych piec lat? 😉 zostanie wiec 🙂
wtorek, nie wrorek 😆
klakierze, zaniepokojenie budzi ewentualne „zasiedzenie” Pani
Kierowniczki, ale przemieszczanie sie NIE 🙂 🙂
Andsolu, tam nie ma dochodzenia i policji, to jest sprawa przed sądem administracyjnym. Poza tym masz właściwie rację. 🙂
Masz rację, Klakierze. Do tego, że Pani Kierowniczka jest nieustannie w ruchu, jak jaki elektron, wszyscy już tak przywykli, że nie robi to odpowiedniego wrażenia. Ale co się dziwić zwykłym śmiertelnikom, kiedy nawet Interpol ma tajną dyrektywę, że jakby co do czego, to za Kierowniczką nie ma co rozsyłać listu gończego ze statyczną fotografią, tylko koniecznie z filmem. 😈
Wymyślłem naprędce Nagrodę im. Heleny, którą będzie się wręczać nie-Helenie za wyjątkowo udane literówki. 😀
Dziś Nagrodę im. Heleny otrzymuje – jak sądzę, bez żadnych głosów sprzeciwu – andsol, za przerobienie narodu w narów. Jest to literówka tak symboliczna i niosąca tak głębokie sensy, że wracałem do niej chyba z 10 razy, żeby się ponapawać. 😈
Andsolu, Helena byłaby z Ciebie dumna! 😎
Myślę, że zdobywcy nagrody powinni dostawać Przenośnego Kota Mordechaja. W oczekiwaniu na Kota pięknie dziękuję.
Wielki Wódz, łojezusicku, to w Kraju można oberwać uszczyp na prawie dwa miliony bez klasycznej policji ustalającej kto i czego winien, po prostu od sądu administracyjnego?
Zupełnie się na tej stronie życia nie znam (ukochane władze dochodzeniowe wcale nie chciały upychać mnie do sądu a tylko proponować kawy i koniaki we wrocławskim hotelu „Monopolu”), ale czy to nie brzmi troszkę jak jakiś putinowaty wymiar sprawiedliwości?
Z tymi dwoma melonami i jeszcze połówką rzecz jest o tyle ciekawa, że przecież każdy głupi widzi, iż poczciwy księżulo łże jak ludź. Jego opowieść ani trochę się kupy nie trzyma, ale jakoś nie widać, żeby np. przełożeni zachęcili go do niemówienia fałszywego świadectwa, albo oddania cesarzowi, co cesarskie.
Poza tym, nawet przy całej niejawności kościelnych finansów, powinny być gdzieś granice brawury. Załóżmy, że datki na tacę istotnie są tak hojne, że idą w miliony (jak ksiądz początkowo twierdził). Czy wówczas proboszcz ma prawo zatrzymać wszystko na swój prywatny użytek, czy jednak część z tej forsy to są pieniądze parafii? A jeśli pieniądze parafii, czyli publiczne, to czy wolno je pożyczać lub inwestować „na gębę”, bez żadnych zabezpieczeń? Nawet już nie, czy wolno w sensie prawnym, ale – moralnym?
Następna rzecz. Powiedzmy, że tajemniczy, spowiadający się biznesmen istotnie powierzył księdzu jakieś grube pieniądze. Czy szanowny proboszcz upewnił się, że pochodzą one z legalnego źródła? A jeśli nie był tego pewien, przepisy religijne chyba nie zabraniały mu przyjęcia spowiedzi, ale odmowy przyjęcia brudnej forsy? Z kolei, jeżeli forsa była czyściutka jak łza (he, he – gdzie kwity?), to byłoż etyczne rozporządzanie nią jak swoją i pożyczanie komuś bez żadnych gwarancji, że odda?
Jakkolwiek by nie wykręcać, wychodzi na to, że ksiądz zarówno ludzkie, jak i boskie zasady miał głęboko w końcówce przewodu pokarmowego i ma je dalej, bo nie przestaje kręcić.
I na koniec jeszcze jedno pytanie (wiem, dość retoryczne, ale muszę je zadać): jak to wszystko się ma do wychowania obywatelskiego przez religię i katechetów, o czym niedawno była mowa? Jakich obywatelskich cnót może nauczyć postawa tego księdza (i innych, bo to przecież niejedyna finansowa afera urzędników Pana B.) oraz jego szefów?
No, chyba że istnieje w nauczaniu Kościoła jakaś klauzula, o której ja nie wiem. Np. że tzw. moralność chrześcijańska jest tworem czysto teoretycznym i nijak nie musi przekładać się na praktykę. 🙄
E tam… Bobiku.
Wiadomo, że kto ma księdza w rodzie, to nie wie o głodzie.
Ale…
Po pierwsze każda parafia moim zdaniem jest dokładnie rozpoznana i wiadomo, jakie dochody generuje. Najbardziej ubogie są te na terenach po PGR-ach (a przynajmniej były).
Po drugie z tego, co kiedyś słyszałem, to opłaty za śluby i za pogrzeby są dochodami dodatkowymi proboszcza (jak parafia chuda, to, ile w roku tych pogrzebów i ślubów?).
Parafie wiejskie są ponoć dość jasno określone odnośnie populacji mieszkańców. W dużych miastach obejmują i populację równą miastom powiatowym.
W jaki sposób dzieli tacę, no to fakt nie ma kasy fiskalnej.
Ale z tego to też za dużo nie da się uszczknąć. Są określone sumy na utrzymanie kościoła, określone sumy przesyłane do kurii i moim zdaniem nie pozostaje to bez kontroli.
Niemałym pewnie dochodem są darowizny parafian na jakiś cel, albo dla księdza, zwłaszcza osób starszych, albo świadczone usługi na rzecz parafii.
Ja bym się nie entuzjazmował zbytnio tymi dochodami.
Bry! Daję znać, że żyję! Oj żyję jak cholera!!!
No to się sobą nasyciliśmy, to pa!
;-(
Nie, andsolu, niezupełnie. Ksiądz jest niesłusznie prześladowany przez Urząd Kontroli Skarbowej i ten urząd wydał decyzję podatkową, raczej niekorzystną dla księdza. Nie ma winy i niewinności, nie ma przestępstwa, nie ma przestępcy, jest postępowanie administracyjne w celu ustalenia zobowiązania podatkowego.
Postępowania administracyjne to jakieś 90 procent stosowania prawa w cywilizowanych państwach i jakieś 5 procent świadomości prawnej obywateli. Każdy wie o mordercach i prokuratorach, niektórzy słyszeli o prawie cywilnym, a to jest własnie ta cała, nieznana reszta.
Od kontroli decyzji administracyjnych są sądy administracyjne. Nie było ich w krajach przodujących, z jednym wyjątkiem, mianowicie w PRL udało się je powołać w 1980 roku, bo władza miała większe zmartwienia. Takie sądy nie orzekają (w zasadzie) o istocie sprawy, tylko badają legalność decyzji administracyjnych.
Sorry, tyle piszę, bo sądowa kontrola decyzji administracyjnych jest ostatnią rzeczą, jaka powinna się kojarzyć z Putinem.
O, podwójnie mnie opublikowało.
A teraz już nie 😛
Klakierze, nie wiem, czy bardziej mnie masz za bolszewika, który lata z nożem w zębach i chce odebrać forsę każdemu, kto ma na koncie ponad 1000 zł., czy za zawistnika, niemogącego spać na wieść, że ktoś posiada jakieś zasoby finansowe. 😆
Ale to tylko mylące pozory. 😎 Tak naprawdę mnie jest ganc pomada, czy ksiądz (albo ktoś inny) zarabia w setkach, czy w melonach, o ile tylko robi to legalnie i bez przekrętów. Te same pytania co powyżej zadałbym również, kiedy chodziłoby o znacznie mniejszą sumę. Bo jak te pytania przeczytać uważnie, to można się zorientować że one dotyczą etyki i postaw obywatelskich, a nie bogactwa księży.
Tadeuszu, nie mógłbyś od czasu do czasu pożyć trochę dłużej albo częściej? 😆
Tadeusz to tylko tak w przelocie, bo on rowerem. 🙂
Też ostatnio myślę o rowerze. Na razie myślę. 😎
Aaa, pomyśleć to ja mogę nawet o podnoszeniu ciężarów. 😛
Przy okazji mogę spopularyzować limeryk – tym razem nie mój, tylko Pana Administratora, któremu też się zdarza popełnić. 🙂
Siłacz z Bonn, który wielką miał sztangę,
raz urządził wesołą balangę,
poił damy szampanem,
lecz dopiero nad ranem
wykorzystać mógł sztangi swej rangę. 😈
Ależ Bobiku…, ja to sobie tylko myślę, że masz jakaś taką tęsknotę do stanu idealnego.
Że przepływ mamony będzie jasno określony. Opisałbym to przykładem, że żebrak, któremu wręczam darowiznę ma kasę fiskalną i dostaję kwitek. Zjawisko nieopodatkowanych dochodów dotyczy różnych grup społecznych. I księdza, i pana hydraulika i kogo by tam jeszcze?
Na styku ludzkich spraw i zawodów zawsze się to jakoś tam szarostrefęci. Nawet bez znamion jawnego przestępstwa.
Są oczywiście obszary życia społecznego, gdzie chcielibyśmy od uprawiaczy tej strefy żądać absolutnego świętofranciszkanizmu lub poświęcenia wszystkiego, choć sami sobie przyznajemy prawo np. do łapówki, wziatki itede. Język rosyjski np rozróżnia osoby typu wor i niesuszczij.
Ja sobie zawsze myślę, że są organizacje, które z tych, czy innych umocowań społecznych przymykając oko zezwalają swym „wyznawcom” na gromadzenie dóbr wszelakich. I dlatego się nie emocjonuję tym, że ktoś jeździ Maybachem, a inny widocznie dobrze i smacznie jada. Co do etyki i głoszenia wszelakich postaw obywatelskich np. przez naszych wybrańców też mam określone zdanie.
A poza tym mi się wydaje, że w Polsce jest tyle obszarów życia publicznego do porządkowania, że w dalszej kolejności można się zająć porządkowaniem tych, co nie są przymusowe.
Wielki w rwaniu – taką cieszył się sławą,
lecz damami się zajmował niemrawo,
więc pod koniec balangi
rzekły: idźże do … sztangi –
wyrwać umiesz, ale pieścisz kiepawo.
Hyc, hyc. To ja, ale w stanie chwilowego zasiedzenia w Warszawie.
Możecie się poniepokoić trochę 😉 Do niedzieli rano!
Dawno nie byłam w Krakowie 😉
Wielki Wódz, to teraz jeszcze mnie rozumiem. Mówisz, że Ksiądz jest niesłusznie prześladowany przez Urząd Kontroli Skarbowej? No to takie „postępowanie administracyjne” może załatwić obywatela (księdza czy nieksiędza) na fest, że więcej się nie podniesie… I jeśli to jest w istocie niesłuszne prześladowanie, nie ma żadnych niezależnej instancji, która kieruje to do sądu czy od niego oddala, zamykając sprawę?
Ojej, bo użyłem sarkazmu. 🙂
Czy ksiądz może być prześladowany słusznie? Przecież nie może, w ogóle pomysł, żeby ksiądz płacił jakieś podatki, jest bezprzykładnym atakiem na. 😛
Dobra, teraz poważnie.
Ten konkretny ksiądz albo sam kombinował, co w prawnictwie jest jeszcze groźniejsze niż w saperstwie, albo ktoś mu źle podpowiedział. Gdyby się normalnie przyznał, że dostał darowiznę od tego nieboszczyka, zapłaciłby normalny podatek od darowizny. Zaczął ściemniać z tajemnicą spowiedzi, to urząd powiedział spoko, przyjmujemy do wiadomości, że pieniądz wziął się znikąd, należy się podatek dwa razy wyższy. 😎
Ostatnio dostaję dużo spamu o odchudzaniu. Czy oni mnie namierzyli z satelity? 😕
Prawdziwy Polak w takich wypadkach podnosi głos i transparent: nie oddamy ani piędzi naszej ziemi i ani grama naszego ciała.
Nawiasem, sprawdziłem ile to jest piędź, żeby mnie nie przyłapano, że nie wiem o czym mówię. Dziwne, dużo wcześniej dowiedzieć się o tym, co to furlong i perch niż piędź. Zły Polak.
A tu prawdziwa Sztuka:
http://www.telegraph.co.uk/culture/culturepicturegalleries/9528677/Beyond-Limits-2012-Barry-Flanagans-rabbit-sculptures-at-Chatsworth-House.html?frame=2332216
szeleszcze 🙂
przez okno widze malo, ciemno i pada 😀
herbata
brykam
sobotnio 🙂 😀
brykam fikam
Dzień dobry 🙂
Postanowiłem mieć dzisiaj dobry dzień bez-względu-na-wszystko i nie pozwolić sobie go zepsuć jakimkolwiek przeciwnościom. Ciekawe, czy bardzo się będę musiał wysilać. 😈
Pogoda chyba ma zamiar ze mną kolaborować – na razie wygląda na powtórkę z wczorajszego lata. Ale przede mną jeszcze wiele godzin do przetrwania i diabli wiedzą, jaka zaraza może się przyplątać. Pękające rury, siadający internet, albo – tfu,tfu – rostbefu na targu zabraknie. 😯
Ale ja to wszystko mężnie przetrzymam. Dziś będzie dobry dzień! 😎
Ten Królik-Niżyński to rzeczywiście Prawdziwa Sztuka. Ni cholery nie mogę wyinterpretować, na czym on właściwie stoi. 😆
Nic dziwnego, że w zestawieniu z ojczystą ziemią przyjęła się piędź, a nie te tam inne. Piędź brzmi prawie jak pięść, co prawdziwie nacjonalistycznemu uchu musi być miłe. Furlong z kolei jak szezlong. Fatalnie. „Nie oddamy ani szezlonga” mógłby powiedzieć co najwyżej jakiś obrzydliwy, kosmopolityczny, rozmamłany mięczak, o podejrzanej orientacji. No a perch… Nawet nie chcę myśleć, z czym Prawdziwemu Polakowi mógłby się skojarzyć perch… 🙄
Wodzu, jakie tam satelity. Wystarczy, że sierżant Gugiel zrobi wywiad środowiskowy. 😆
Dobry Dzień. 🙂 Ja też będę go namawiać do trwania w tej dobrości.
Nie znoszę wywiadowczej „sprawności” sierżanta. 👿
???????????????????????????
Bobbik, sobota o jeszcze przed switem! 🙂
Aga, wiadomo przed czasem berlinskim wstaje teraz 😀
Wczoraj wieczorem udzielałem się towarzysko, co poskutowało niemożnością wtrącania się do rozmowy na blogu. Wszystkiego dziś nie nadrobię, ale Klakierowi na post z 20.12 koniecznie muszę odpowiedzieć. 😉
Czy ja tęsknię do stanu idealnego? Owszem, jak każdy. 😈 Ale z powodu posiadania czterech łap stoję na ziemi dość mocno i zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie tęsknoty można urzeczywistnić, a niektórych nawet wręcz nie trzeba. Tyle że moje tęsknoty nic nie mają wspólnego ze sprawą, o której była mowa.
Prawo nie opisuje tęsknot, tylko określa normę zachowań i odbieganie od tej normy karze w ten czy inny sposób. A stopień przestrzegania prawa w dużej mierze zależy od społecznego przyzwolenia bądź nieprzyzwolenia na jego łamanie. Od tego, czy różne rzeczy w społecznym odbiorze robić wypada, czy nie wypada.
Kiedy czytam zjawisko nieopodatkowanych dochodów dotyczy różnych grup społecznych. I księdza, i pana hydraulika i kogo by tam jeszcze i dalszy ciąg postu, brzmi to właśnie jak przyzwolenie. No cóż, normalka, tak jest, tak być musi i nie ma się co szarpać.
Otóż dla mnie ani to normalka, ani tak być nie musi. Nie widzę żadnych powodów, żebym podatki musiał płacić ja czy Klakier, a nie musiał pan ksiądz albo pan hydraulik. I w większości krajów tak to jest uregulowane – płacą księża, hydraulicy, domokrążcy, a tu i ówdzie nawet prostytutki. Kwestia żebraków też jest uregulowana – w Niemczech np. nie podlegają opodatkowaniu dochody poniżej 400 euro, a żebrak rzadko wyciąga więcej, więc nie musi mieć kasy fiskalnej. 😉 Próby ominięcia systemu oczywiście się zdarzają, ale są karane na tyle surowo, że większości jednak się nie opłaca ryzykować. A przestępcy podatkowi nie są przez ogół traktowani z podziwem (ale spryciarze!) albo bagatelizowani, bo przecież oszukali nie tylko abstrakcyjne państwo – również mnie, moją rodzinę, moich kumpli, sąsiadów, etc.
Z tego, że nie wszystkie przestępstwa lub wykroczenia da się ujawnić, nie wynika wcale, że należy na nie machnąć ręką i powiedzieć „no to róbta tak dalej”. Mnie nie przeszkadza, że ktoś jeździ maybachem, o ile doszedł do niego legalnie. A przeszkadza mi, że jeździ rowerem, jeśli kupił go z nielegalnych środków.
Jeszcze sprawa domagania się świętofranciszkanizmu od innych, a nie od siebie, czyli źdźbło w oku bliźniego. 😉 Świętość jest czymś znacznie przekraczającym normę – robieniem duuużo więcej, niż norma wymaga. Przestrzeganie prawa jest zaledwie normą, której wymagamy od wszystkich członków społeczeństwa. Dlaczego niby spod tej normy mieliby być wyłączeni księża albo hydraulicy?
Od księży można by na dodatek wymagać, żeby przestrzegali nie tylko prawa ludzkiego, ale i boskiego, skoro oni tego żądają od innych. Ale to już osobna rozmowa, której nie chce mi się w tej chwili zaczynać. 😉
Rysiu, ale Aga chyba jeszcze nie w Moskwie? 😯
No, głową, to już bardziej w Moskwie, niż nie w Moskwie, 😉 ale reszta uparcie trzyma się Warszawy. Jeszcze przez tydzień. Rrrreisefffieberrr i totalne rrrozrrregulowanie. 🙄
jeszcze tydzien? daje sobie po lapkach 😆
Było
Aga 7 wrzesień 12, 00:11
„Melduję się. 🙂 Bardzo dobrze mi się leciało – a zwłaszcza lądowało – z czeskimi liniamii. ”
Też miałem takie wrażenie, że meldunek już z Moskwy.
„Rrrreisefffieberrr i totalne rrrozrrregulowanie.”
Może Pani Kierowniczka mogłaby przeprowadzić jakieś wirtualne warsztaty np. „Podróż jako element codziennej egzystencji” 😉
Jeżeli Pani Kierowiczka jeszcze by mogła tak zrobić, żeby podróże faktycznie były elementem mojej codziennej egzystencji, to ja się natychmiast na te warsztaty zapisuję. 😀
W dalekim związku z piędzią: zacząłem się zastanawiać, jakie są miary biorące nazwę od części ciała. No, stopa, łokieć… Tu z głębi łba usłyszałem cichy głosik, dopowiadający – a po niemiecku jeszcze arszyn… 😈
Ad Bobik 8 wrzesień 12, 10:12
Na wepchnięcie w ramki przyzwoleństwa się nie godzę.
Choć i na szarpactwo po prawdzie szkoda energii.
W ramach owego prawa, które według Ciebie stanowi normę moje podatki idą na subwencje dla partii politycznych, płacę jakiś haracz na fundusz socjalny, z którego nie korzystam, czy też współfinansuję choćby błędne decyzje w sprawie metra warszawskiego.
OK – to wszystko należy do obszaru bycia współobywatelem.
Ktoś bredzi w mediach w części korzystając z mojego wsparcia, ktoś inny dzięki zapomogom podbudowuje swój budżet, ktoś inny ma prawo się mylić za te pieniądze.
Norma!
Znaczy się przymus w ramach owej normy.
Ale ja jeszcze mam taki kaprys, że chciałbym wyrzucać pieniądze przez okno, o dajmy na to niemałe sumy.
No to jak w takim przypadku?
Czy grupa osób pod oknem powinna być opodatkowana, no bo ja już zostałem, zakładając, że zdobyłem te pieniądze legalnie.
Powinna w sensie filozoficznym czy prawnym?
O pierwsze trzeba spytać filozofów i będzie tyle odpowiedzi, ilu pytanych. Najlepiej zadać im to pytanie, kiedy są w jednym pomieszczeniu, potem po cichu wyjść i za godzinę wrócić z kimś silnym, żeby usunąć zwłoki.
Co do drugiego – tak. Podstawa opodatkowania będzie zależała od szczegółów, ale tak.
Podstawa w znaczeniu prawnym, nie rachunkowym (gdyby ktoś się czepiał). 🙂
O rzucaniu dużych sum stojącej pod oknem gawiedzi pogadajmy wtedy, kiedy zacznie się to rzeczywiście zdarzać i odgrywać jakąś społeczną rolę. Tylko ja wtedy uprzejmie poproszę o adres tego okna. 😈
Że sensowność wydawania pieniędzy podatnika często dużo pozostawia do życzenia to prawda, ale o to ja się też notorycznie szarpię. 😉 Albowiem bycie obywatelem pojmuję właśnie jako szarpanie się tam, gdzie coś jest nie w porządku, a podporządkowywanie się tym normom, które uważam za słuszne (w demokracji szczególnie zaś tym, które są obowiązującym prawem, choć mogę również o zmianę tego prawa walczyć, jak mi się ono nie podoba).
Bo w praktyce życia społecznego obowiązuje taka zasada: nie szarpiesz się, to znaczy, że się zgadzasz. 😉
No cały czas Bobiku jesteśmy zgodni, choć różnimy się we fragmentach. Piszesz, że będąc obywatelem trzeba się szarpać. O co po prawdzie, zastanawiam się, i dlaczego mam się szarpać, no chyba ze złodziejem.
Ale dlaczego z pozycji np. mahometanina mam się szarpać o to, na co kasę wydaje katolik, to już tego nie rozumiem zupełnie.
Jak to, o co się szarpać? 😯 Choćby o to, jak i na co jest wydawana wspólna forsa, jaki jest zakres obywatelskich swobód i obowiązków, jakie normy pozaprawne mają obowiązywać w życiu publicznym i o mnóstwo innych rzeczy. Jak się komuś nie chce szarpać na co dzień, to niech chociaż raz na jakiś czas się szarpnie przy urnie wyborczej. 😉
A kasa katolika lub mahometanina przestaje mnie obchodzić dokładnie w tym momencie, kiedy oddał co fiskusowe fiskusowi (i oczywiście obchodzi mnie, żeby oddawał, bo niby czemu z racji wyznania ktoś ma być z tego zwolniony). Ale jak on próbuje obcykać urząd skarbowy, to on oszukuje również Ciebie, Klakierze. Więc ja w Twoim interesie tak się chandryczę. 😆
Swoją drogą mógąbym się pochandryczyć również o obcykiwanie urzędu skarbowego w majestacie prawa, ale przypominam sobie, że niedawno awanturował się o to Warren Buffet, podając siebie jako przykład, więc na dziś uznam się za wyręczonego i pójdę pić kawę na tarasie, korzystając z przecudnej pogody. 😈
No, już zgadłem Bobiku – jesteś państwowcem.
Uważasz, że Państwo jest instytucją idealną i należy mu się cześć.
A ja na ten przykład uważam, że Państwo jest tworem przypadkowych ludzi, co się tam znaleźli, bo jacyś „szarpnięci” szarpnęli się „raz na jakiś czas „przy urnie.
I stąd nasze rozbieżności.
I w tej postawie państwowca uważasz, że Państwo ma prawo Cię golić jak sobie postanowi (np. w sprawie twórców ostatnio), a skoro goli Ciebie, to powinno golić wszystkich wokół.
Aaaa, jeszcze bym dodał, że ci „przypadkowi” dbają wyłącznie o swoje interesy, a nie o moje.
E, Klakierze, chyba za karę muszę Ci zadać przeczytanie wszystkiego, co od początku istnienia blogu nakłapałem. 😆
Jak już koniecznie muszę się określać, to powiedziałbym, że jestem demokratą w granicach rozsądku. 😎 Tzn. podpisuję się pod zdaniem, że demokracja jest bardzo niedoskonałym ustrojem, tylko że lepszego jeszcze nie wymyślono.
I raczej jestem społecznościowcem, niż państwowcem. Istnienie państw nie jest mi konieczne do szczęścia. Wcale bym się nie popłakał, gdyby one znikły i zastąpiła je jakaś inna forma organizacji. Ale jakąś formę organizacji, owszem, uważam za konieczną. Bo bez tego to nie byłaby społeczność, tylko zbieranina.
No a jak się już organizujemy i umawiamy, że robimy to na demokratycznych zasadach, to ja będę jak pies pilnował, żeby wszyscy (oczywiście ze mną włącznie) tych zasad przestrzegali, bo to po prostu leży w moim – szeroko rozumianym – interesie.
A w skład demokratycznych zasad wchodzi również i to, że jak mi się coś nie podoba, to wolno mi to obszczekiwać, pisać o tym do mojego radnego czy posła, organizować obywatelskie inicjatywy, popierać tych polityków, którzy mają podobne do mojego zdanie, etc., bo może wspólnymi siłami uda nam się się stan rzeczy zmienić na taki, który będzie mi się podobał bardziej. Proste, a czasem nawet skuteczne. 😉
„I raczej jestem społecznościowcem, niż państwowcem.”
Czyli uznajesz zasady społeczności. W myśl tego, co piszesz:
„Bo bez tego to nie byłaby społeczność, tylko zbieranina.”
Odnieśmy to do społeczności Kościoła katolickiego w Polsce.
Ileś tam ludzi tworzy tą społeczność na jakichś zasadach, uczestnicząc w jej życiu bardziej lub mniej, ale na zasadach dobrowolności. Świadcząc na rzecz społeczności chętniej lub mniej. I jakoś to się tam plecie od pokoleń. Raptem pojawia się Państwo i mówi: – my wam to zorganizujemy lepiej. Państwo, które samo jest niewydolne organizacyjne.
Ja to widzę tylko w wymiarze – skok na kasę.
Oj, Bobiku, z tym mysleniem, ze Warren Buffett juz wszystko zalatwil to jestes bardzo, bardzo optymistyczny. Ale nie chce Ci psuc milo zaczetego dnia… 😉
Odwieczna debata ile ma tego panstwa w panstwie byc. Kiedys to miala byc tylko obrona, sadownictwo, edukacja i zdrowie. Dzisiaj niektorzy chca, zeby panstwo bylo we wszystkim. No, ale panstwo chyba juz nie moze sobie na tyle pozwolic. Dobrze jest tez pamietac, ze w czasach gdy panstwo nie zapewnialo wiele, przecietny obywatel zyl na pograniczu nedzy i bez zadnych praw.
Panta rei…
Skonczyla sie u mnie bonanza swietnej pogody. Dzisiaj pada. To dobrze, bo deszczu bylo za malo. Gotuje krupnik. Rozwazam przejscie na emeryture i przenosiny do Nowej Szkocji, bo wciaz jestem pod wrazeniem oceanu i Atlantycki mi bardziej pasuje niz Pacyfik.
Królik z Avonlea?
Wiem, Moniko, że mój optymizm mógł wyglądać wręcz na utratę władz umysłowych. 😳 Ale w piękny dzień czasem chce się szybko zakończyć i odłożyć jakąś sprawę, nawet jeżeli trzeba oprzeć ją o buffet. 🙂
Na bonanzę mówiło się też Kanada, ale najwyraźniej i w Kanadzie nie zawsze jest Kanada. 😉
Króliku, gdziekolwiek się przeniesiesz, krupnik wszędzie będzie dobrze smakował, więc wiele nie ryzykujesz. 🙂
Klakierze, tu akurat sprawa jest dla mnie dość prosta. W organizacji społecznej dużą rolę odgrywa zasada hierarchiczności instytucji. Mniej więcej od Rewolucji Francuskiej zaczęło się w kulturze Zachodu ustalać, że świeckie państwa są na swoim terenie instytucjami nadrzędnymi wobec kościołów, więc można powiedzieć, że ten numer też już ma pewną tradycję. 😉
Nadrzędność nie oznacza, że państwo chce kościołom w coś tam się wtryniać, tylko że wymaga od nich przestrzegania prawa państwowego, tak samo jak od wszystkich pozostałych podmiotów. Poza tym aspektem organizacje religijne mogą sobie robić, co im się żywnie podoba.
Również ja, pies Bobik, oczekuję, że nikt się nie będzie wtrącał, kiedy przy stole uprawiam psią odmianę kultu cargo bezinteresownie. Ale kiedy inne psy zaczną mi za spełnianie tej posługi płacić, zgodnie z prawembędę musiał oddać fiskusowi jego dolę, tak samo jak rzeźnik, któremu moja rodzina płaci za podroby. Tak to biega, a przynajmniej powinno biegać. Bo księża, tak jak wszyscy inni, korzystają z dróg budowanych z podatków, ze szkół, z opieki zdrowotnej, urzędów, sądownictwa, itd. Jeżeli tego nie współfinansują, to znaczy, że żerują na pozostałych podatnikach.
No, chyba że mamy do czynienia z państwami wyznaniowymi, w których to i jeszcze kilka innych rzeczy biega zupełnie inaczej. 🙄
Wlasnie, Bobiku. Wyspa Cape Breton (polnocna czesc Nowej Szkocji) jest rzeczywiscie o rzut beretem od Wyspy Ksiecia Edwarda, ktora u nas rzeczywiscie tylko slynie z Anne Shirley i kartofli. Cape Breton jest nie tylko piekna, ale takze o bardzo zwawej lokalnej kulturze i nie zalana turystyka. Ryby i skrzypeczki, what’s not to love?
Dla mnie jeszcze piękniej by brzmiało ryby, skrzypeczki, befsztyczki, ale nie będę nikomu narzucał swego pieskiego punktu widzenia. 😆
ja tez dzisiaj przezywam „krolikowa” ( 🙂 ) pogode, pada lub nie, i ponownie pada i nie, i wlasnie pada 🙂 🙂
deklaruje wiec ze wole „niewydolne” panstwo, od „wydolnych” neoliberalow 8)
a krolika pomysl przejscia na emeryture zglebiam mocno, jak
poczytam ile obiecuje mi kasa rentowa po osiagnieciu ustawowego wieku emerytalnego to tylko splata zaciagnietych kredytow powstrzymuje mnie przed natychmiastowym zostaniem rentierem, ale moze za dwa lata….. i wtedy tylko brykanie, fikanie, szeleszczenie 🙂 😀 😆
SLONCE! prawdziwe!!!! a jednak mozna 🙂
Aaa, widzę, że nieco namieszałam krótkim wypadem do Pragi przed długim wypadem do Moskwy. 😆
Kiedyś wyczytałam u Żakowskiego, że demokracja nie jest ustrojem zmierzającym do rozwiązań optymalnych i najbardziej efektywnych, ale że jest niezłym sposobem obrony przed skrajnościami.
Z miar cielesnych (używanych potocznie): jeden chłop, włos, pięść.
Wykręciło mnie w drugą stronę: dłonie jak bochny chleba, stopy jak kajaki, nos jak kartofel, palce jak serdelki, łeb jak sklep… Pieśń nad pieśniami pomijam. 😉
Nie cielesne, ale bardzo kształcące (z języków martwych) są miary liczebności owiec w Yorkshire. 🙂
Żakowski. To jest ten, co lansuje Giertycha, że całkiem wporzo koleś? Coś w tym chyba jest, bo ostatnio co wezmę jakieś prawomyślne medium, to tam Giertych albo o Giertychu. Żakowski zawsze w awangardzie postępu. 😎
??? To do miar owiec, nie do Żakowskiego. Z Żakowskim nie zawsze się zgadzam, ale zwykle nie żałuję, że go przeczytałam. 😛
Ad Bobik 8 wrzesień 12, 15:58
Oczywiście Bobiku – zasada równego współfinansowania w zależności od posiadanych dochodów.
Bramkę mile zachęcającą „Polska – krajem wyznaniowym” ominę. 🙂
Ale mogę się odwołać do pojęcia prawa zwyczajowego. I moim zdaniem tu mamy do czynienia z sytuacją prawa zwyczajowego w obrębie społeczności religijnej, do której przystąpienie jest dobrowolne.
Klakier,
na miłość boską i Honor Czapli
nie myl prawideł religijnych z prawem
A jakie to są społeczności religijne, do których przystąpienie jest dobrowolne? Znaczy może jakieś są, tylko wśród tych kilku najbardziej popularnych nie widzę.
O, przepraszam. Do tych popularnych jak najbardziej można dobrowolnie i w pełni świadomości przystąpić. Jak się jest konwertytą. Dla reszty dobrowolne i świadome jest w praktyce tylko wystąpienie. 😆
A prawo zwyczajowe też jest w tzw. cywilizowanych krajach podległe wobec prawa państwowego. Nie można np. zaciukać niewiernej żony albo puszczalskiej siostry i ujść odpowiedzialności karnej, powołując się na prawo zwyczajowe. I całe szczęście, jak by mnie kto pytał. 🙄
Nie znałem zawołania „na honor Czapli!”. Bardzo ładne. Równie ładne, jak moje ulubione „na litość faraona!” 😈
Wieczór jesienny.
W prasie nuda nuda.
W radiu The Last Night BBC Proms :).
Na parapecie okiennym dereniówka. Do picia za rok 🙁
No, to u mnie chyba ostatnie w tym roku mojito. Do picia teraz, bo wieczór aż podejrzanie ciepły. 🙂
Wodzu, nie znęcaj się. Podaj wreszcie te yorkshirskie miary liczebności owiec. 👿
Bardzo proszszsz…
A bo to zawołanie „na Honor Czapli” jest szczególne i w pewien sposób elitarne.
Nie jest to zawołanie typu „na litość faraona”.
To zawołanie dyscyplinujące.
Piękne, Wodzu. Zaraz mnie zaczęły swędzieć indoeuropejskie korzonki. 😆
No, fajne są te korzonki. Mnie ostatnio zaswędziały, kiedy się dowiedziałem, że końcówki „hyd” w walijskich nazwach oznaczają po prostu takie mokre miejscówki, nad rzekami. Od razu cała reszta zaczęła wyglądać bardziej przyjaźnie dla użytkownika. 🙂
Ad Bobik 8 wrzesień 12, 21:46
Ja nigdzie nie wnoszę o uchodzenie od odpowiedzialności.
Choć moim ulubionym filmem jest „Rozwód po włosku”.
Po włosku. Rozumiem. Mnie jak strzygą, to też po włosku. 🙄
Yanabum! 😆 W którymś z poprzednich wcieleń mieszkałam chyba w Swaledale. http://www.newfocusphoto.com/images/swaledale_sunset.jpg Ciekawe, czy liczyłam owce, czy oczka/rzędy przy robieniu na drutach.
Czy wiecie, że kiedy się chce, żeby koń poszedł w prawo, to trzeba mu powiedzieć kse, a w lewo eć? Albo na odwrót. 🙄 Byłam szalenie zdziwiona, kiedy się okazało, że u mnie w pracy nikt nie wie, że tak się mówi do konia.
Mokra miejscówka nad rzeką jest niewątpliwie bardziej przyjazna dla użytkownika, niż mokra miejscówka w pociągu. W miejscu, gdzie poprzedniemu użytkownikowi wylał się sok malinowy albo słoik ze śledziami. O ewentualnej słabości pęcherza już nie wspomnę, bom w gruncie rzeczy obrzydliwy. 😈
hehehe Bobiku, wiedziałem, że to jakoś zwekslujesz.
Ale to bardzo dobry film.
Ago, to chyba zależy od końskiego dialektu. 😉 Ze swojej kariery nieletniego woźnicy dobrze pamiętam konie, które skręcały na klasyczne hetta i wiśta.
Nikt w pracy nie wie, jak się mówi do konia? To jak przekazujecie polecenia podwładnym? 😯
Nie ma hettawiśta. Jest wiśta w lewo i hetta w prawo, chyba że kaczyński z napieralskim prowadzą to ciągną ale trzymaj się wtedy za portfel 👿
Ojej, Irku, chyba przeczytałeś mój post zanim zdążyłem go poprawić. Kursywa mi się nie domknęła i tylko dlatego przez chwilę hettawiśta było razem. 🙂
Wrocilam z Alp.
Austriacy podaja inna wysokosc Zugspitze, niz Niemcy.
Nawet wiem dlaczego.
Spac!!!!
Dobranoc Wszystkim.
Wodzu, czy w pracy musi być koniecznie po końsku? Barany w końcu też srokom spod ogona nie wypadły. 👿
Zgadza się. My niestety nie możemy poprawiać i liczymy na łaskawość 🙂
Promsi piękne.
Mar-Jo, jakiekolwiek by były powody, Niemcy na pewno podają dokładniej. 😆
Zawsze możecie poprawiać, Irku. Wystarczy, że dacie cynk. 🙂
WW, a skąd pomysł, że ja mam jakichś podwładnych? 😯 Ja się nawet sama siebie nie słucham, niezależnie od tego, w jakim języku wydaję sobie polecenia. 😆 A otrzymuję polecenia najczęściej w języku strzałkowo-numerycznym. 😉
Ago, czy jesteś całkiem pewna, że to szef ma podwładnych, a nie podwładni mają szefa? 🙄
Nie będę egoistą, zwłaszcza żem się deklarował jako społecznościowiec. Irek mi wyjaśnił, skąd Honor Czapli, a ja się tym zaraz z Wami dzielę: 🙂
http://unitron.aplus.pl/czarniecczycy/czapla.htm
Nie jestem. Ale jestem prawie pewna, że podwładni nie wydają szefom poleceń. Otwarcie. 😆
Aaaa, old school tie. 🙂
Nawet mamy na to nasze, rdzennie polskie określenie. Oldskulowy dusiołek. 😈
A przecież to tak tajemniczo brzmiało – „Na Honor Czapli” ;-(
To tylko wyjaśnię, żem trochem młodszy.
Pełen żałości wtręt o brukowaniu piekła dobrymi chęciami. 😥 U sąsiadów była jakaś rodzinna impreza, po której zostały chyba góry wypieków. W ramach dobrosąsiedzkich stosunków uraczono nas częścią, nie pozostawiając miejsca na wyjaśnienia, że nie lubimy słodyczy. Z braku zastosowania dla hojnych darów, poświęcę im przynajmniej tren, jak już nie mogę podniebienia. 🙄
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne torciki,
cukiernicze wybryki,
czekoladą po same brzegi wypełnione,
sąsiedzkie dary płone.
Nie do takiej łożnice, mój torciku strojny,
chciał darczyńca cię hojny
doprowadzić, nie po to podawał zza płota,
żeby jakaś hołota
nosem jeno kręciła. Niestetyż, przez brak na cię chuci
trza cię będzie wyrzucić. 😥
Może zrobicie paczkę dla potrzebującego? 😈
(może na pierwszy rzut oka nie wyglądam, jakbym był zamorzony głodem, ale właśnie tak się poczułem)
Ad Bobik 8 wrzesień 12, 23:27
„Oldskulowy dusiołek”
Akurat w tym przypadku to nie jest „dusiołek”.
Dusiołek w takim sensie, że ktoś jest zduszony szkołą, którą skończył.
Zawołanie „Na Honor Czapli” ma inny wymiar.
Wodzu, mnie tam niby ganc egal, skoro i tak mam wyrzucić, ale czy to przypadkiem nie poskutkuje wzmożoną działalnością tych różnych satelitów? 😉
Klakierze, oldskulowy dusiołek był czysto językowy i odnosił się wyłącznie do idiomu „old school tie” 🙂
Przecież myślę o rowerze. 😎
Może nie na darmo mawia lud, że myślenie ma przyszłość. 😆
A ja to oczywiście rozumiem.
Tak sobie w oboczności pogwarzam. Na kanwie Tradycji.
No to dla rozrywki zadam zagadkę 😉
Myślał Wódz o rowerze, czule i z zachwytem,
spodziewając się cichcem wzajemności przy tem.
Czy rower też o Wodzu?
Gdybym na to gładko
odpowiedział, nie byłoby to już zagadką. 😈
Nachalnie, ale to się wciąż daje oglądać.
http://www.youtube.com/watch?v=viG4qA1HDSM&feature=relmfu
No tak, każden ma swoich znajomych. Mnie to przypomniało, że w najbliższy czwartek zaczyna się mój kurs włoskiego i muszę ostro zacząć powtarzać. Jak również odrobić zadania, na które były przewidziane całe wakacje. 😆
A gdyby użytkownicy suahili osiedlili się w Lake District, inaczej by liczono owce śpiące, inaczej owce na rowerach, a zupełnie ale to zupełnie inaczej na zdjęciu urodzinowym Prababciowcy.
A gdyby owce osiedlły się na wyspie Man, zostałyby bez wątpienia sprowadzone na manowce. 👿
A gdyby owce osiedliły się na wyspie Uznam, zostałyby bez wątpienia skazane na uznanie.
Czy ty Bobiku szkolisz swój włoski w oparciu o uznany film?
Moze ten wlasnie film, choc tylko dla poczatkijacych:
http://rogerebert.suntimes.com/apps/pbcs.dll/article?AID=/20020201/REVIEWS/202010303/1023
plany na niedziele?
szelescic, byczyc sie, czesto otwierac ladowke, dostojnie przez
Tereny Zielone brykac 🙂
obiecali slonce bez deszczu, sprawdzimy brykajac po plaskim,
gory w Monachium
brykam fikam
http://www.dw.de/dw/article/0,,16227555,00.html
czy warto bylo? teraz pisze sie i mowi wszedzie (z glownym dziennikiem TV – ARD)
Ryś bryka fika.
A ja – frruuu!
To jest pierwszy odcinek nieustającego warsztatu (patrz wczoraj @11:02) 😉
Grüß Gott!
Na szybko o wczorajszych wrazeniach:
1. Widzialam redyk w Mittenwald. Jakos wczesniej schodza z gor, niz w Polsce. Moze dlatego, ze gory wyzsze.
Piekne widowisko! Za redykiem jechal samochod sprzatajacy.
2. Bylam w Muzeum Lutnictwa. Bardzo dobrze zorganizowane.
Napatrzylam sie na rozmaite skrzypce. Mam liste lutnikow z Mittenwald, jednego z nich poznalam osobiscie. Moze w przyszlym roku przyjade ze Starsza po nowy instrument.
3.Zugspitze robi wrazenie! Widoki – pyszne. Wjazd + zjazd :
50 €.
Przebieglam kilka alpejskich sciezek. Sympatyczni i bardzo zyczliwi ludzie na trasach.Bardzo duzo osob w wieku 70+.
4. Transport w Bawarii dostaje ode mnie kolejny plus dodatni.
(Czesc trasy kolejowej zostala zastapiona autobusami – wszystko super zorganizowano!)
Dzień dobry 🙂
Wjeżdżać, zjeżdżać i patrzeć przy tym jak wysoko? Brrr… Dziękuję, postoję gdzieś niżej. 😳
Zresztą my tu w NRW też mamy Zugspitzen, tylko w naszym dialekcie one się nazywają lokomotywy. 😆
Ale redyku i lutnictwa to mogę Mar-Jo pozazdrościć. 🙂
Kierowniczko, warsztat powinien się zaczynać od mentalnego oswojenia z podróżą, wykłócenia z szefem o urlop (o ile podróż nie służbowa), kupienia biletu, zarezerwowania hotelu, potem powinno być seminarium o pakowaniu, krótki kurs pierwszej pomocy w przypadku ostrego reisefiebru, a dopiero potem fruuuu. 😈
Ufff, Bobik napisał, co ja chciałam, ale nie dałam rady, bo nos spuszczony na kwintę przesłonił mi klawiaturę. Kierowniczka po prostu fruuu, a u mnie to jest za każdym razem przeczołgiwanie się z trudem przez powyższy grafik. Przy czym problemy, jakie napotykam, są w większości natury psychicznej. Bo podróż, to jest zawsze Niewiadoma, a ja usilnie się staram wszystko przewidzieć. Do listy Bobika dodam jeszcze sprzątnięcie mieszkania. Każde pakowanie zaczyna się od sprzątania – im większa podróż, tym większe sprzątanie. Teraz, na przykład, poważnie się zastanawiam nad myciem okien – choć i bez tego ręce mam pełne roboty. 🙄
Ciekawe, jak tam Helena. 🙂 Weszła w drugą setkę. 🙂 🙂 🙂
Dzień dobry,
ciekawe, czy Pani Kierowniczka myje okna przed każdą podróżą?
Jako pilny student warsztatów prowadzonych przez Panią Kierowniczkę poświęciłem się studiowaniu pierwszego wykładu(który zawiera wskazania dla planującego podróż) i rozbiorem na czynniki pierwsze podanej instrukcji.
Instrukcja „frruuu” zawiera następujący spis obszarów, które występują i czynności, które trzeba podjąć.
Tak więc ” f r r u u u ” to
finanse
rozkłady
reisefieber
uzupełnić
uaktualnić
ukrócić
Znalazłem też w sieci to:
http://kucharkazen.blox.pl/2012/04/Reisefieber-menu.html
Dzień dobry ze słonecznego Krakówka 😀
Mała modyfikacja fazy pierwszej wg Bobika:
To jest oczywisty elementarz. Najlepiej załatwić sobie taką pracę, w której będzie się dużo jeździć, i być w takiej komitywie z szefostwem, żeby wyjazdy przechodziły bezboleśnie. Natomiast prawdziwy podróżnik oswajać się z podróżą nie ma potrzeby. To dla niego środowisko naturalne. Dlatego kwestię hotelu załatwia bezboleśnie przez Internet, chyba że jest zaproszony, jak ja tym razem. Bilet też można przez Internet, ale na kolej jakoś się przyzwyczaiłam na dworcu. Najnowszy trynd to kupić przez internet i mieć do sprawdzenia w laptoku lub smartfonie 😉 ale ja jeszcze do tego nie doszłam.
Reisefieber – dla prawdziwego podróżnika także nie ma takiego źwirza. Jest, i owszem, pozytywne podniecenie, gdy jedzie się w obszar nieznany.
Krótki kurs pakowania następnym razem 😀
Buźka dla wszystkich!
PS. Nie myję okien ani nie sprzątam 😆
I wszystko jasne: nie jestem prawdziwym podróżnikiem. 🙁 Ale że, pomimo to, lubię być od czasu do czasu wyjechana, to jakoś muszę sobie radzić z reisefieber.
Ps. To jak, bez uprzedniego sprzątnięcia, udaje się Kierownictwu znaleźć rzeczy, które trzeba spakować? 😯
Ps.2 I jak sobie poradzić z tym niepokojem, że jak mieszkanie pozostawię w jego stanie naturalnym, a potem nie wrócę z podróży, to rodzina przekroczywszy próg natychmiast wynurzy się z żalu, a wpadnie we wściekłość? 🙄
My home is my castle, Ago! A poza tym, dlaczego mialabys nie wrocic z podrozy? Skad ten pesymizm? Wrocisz, wrocisz. Wszyscy wracaja.
No, ale nie mozna byc perfekt we wszystkim. Jak sie nie jest doskonalym podroznikiem, to sie nie jest i da sie z tym przeciez zyc. Moj maz i syn nie lubia podrozowac. Pewnie z podobnych powodow, caly ten zgielk przzygotowan, stresy z powodu nieznanych porzadkow w nowym miejscu, nie mowiac juz o lataniu samolotami, ktore zostalo odarte z jakiejkolwiek pzyjemnosci, itd itp.
Ja lubie wyjezdzac, ale lubie tez wracac do domu. I nie lubie wyjezdzac na dluzej niz na 10 dni, maksimum dwa tygodnie.
A Kierownictwo jak wyjezdza to jeszcze ma te zalete, ze dzieli sie zdjeciami. Bardzo lubie te fotoreportaze PK, np ten ubiegloroczny z podrozy na Ukraine sladami…
Z tym sprzątaniem przed podróżą to chyba nam przodkinie do głów wbijały, że jest taka konieczność, aż głęboko w podświadomość zapadło. Ja też dawniej coś takiego miałem, że musiałem zostawiać chałupę wylizaną, aż kiedyś zwyczajnie nie zdążyłem, machnąłem łapą i pojechałem, zostawiając burdel. Okazało się, że zapomniałem o tym po 10 kilometrach i na jakość podróży w żaden sposób to nie wpłynęło. No to z radosną ulgą przestałem sobie zawracać łeb sprzątaniem. 😛 Reisefieber w sensie negatywnym zawsze miałem dość mierny, raczej radosne podniecenie, o którym pisze Kierownictwo, tak że teraz zostało mi już tylko pakowanie jako pięta achillesowa. Ale ponieważ rozmiar łap w ogóle mam niewielki, to i ta pięta nie taka znowu spora. 😉
Tak naprawdę problemy z podróżą mam tylko w najwcześniejszej fazie planowania, jeżeli chcę wyjechać z całą rodziną. Bo u nas na ogół jakaś zwierzyna przemieszkuje i nie zawsze da się ją zabrać ze sobą, więc trzeba załatwić opiekę. A cała reszta wyjazdu to już właściwie pestka i przyjemność. 🙂
Zawsze do usług 😀 Oczywiście, jak aparatkę zabieram…
No tak, ja to zawsze miałam usposobienie włóczykija. W wieku mlodzieńczym wymyśliłam sobie takie rozwinięcie skrótu PKP: Przygoda, k…, przygoda! 😉
Co do rzeczy do zapakowania, zwykle znajdują się w regionach określonych i do tego przeznaczonych, więc to nie jest trudne.
Abuy spakować się sprawnie i elegancko, należy:
1. zapoznać się z prognozą pogody w miejscu docelowym na okres docelowy – to ułatwi rozwiązanie problemu „co wybrać”,
2. po jednym ciuszku na każdy dzień (ja jeszcze lubię sobie tak ułatwiać, że biorę np. jedne portki – na sobie, a buty uniwersalnie na płaskim obcasie),
3. opanować technikę sprawnego składania ciuszków – ale tego raczej tu nie opiszę. Jeśli bierze się więcej niż jeden żakiet, to ten najtrudniejszy do złożenia wkłada się na siebie.
To dotyczy wyjazdów krótkich, parudniowych. Wakacyjne rządzą się trochę innymi prawami.
Zakiet aksamitny czrny w stylu klasyczna marynarka jest niezbedny wyjazdowo, bo mozna nim obleciec wesele, opere oraz uswietnic dzinsy. Tak samo klasyczny czarny podkoszulek (np GAP) i biala bluzka koszulowa. Obcasow zadnych jak najbardziej.
W ramach poszerzania wiedzy o reisefieber dotarłem na różne strony internetowe, blogi itede.
Na jednym znalazłem to:
„Na ten przykład moja babcia jak ma wyjechać do sanatorium najpierw tydzień się martwi co zabrać, na jakieś 2-3 dni przed wyjazdem wyjmuje wszystko co ma w szafach, a godzinę przed wyjazdem prasuje jakieś duperele, podczas gdy wszystkie rzeczy do zabrania (i nie tylko) leżą porozrzucane bezładnie po całym mieszkaniu. A dziadek z radością dolewa oliwy do ognia.”
Jak żakiet aksamitny czarny mieszka na co dzień z kotem, to warto obejrzeć, uzdatnić i szczelnie zapakować dzień wcześniej. 🙂
Sluszna uwaga WW, nawet jak zakiet mieszka z Piesami. Na dzien przed wyjazdem trzeba tylko zrobic manicure/pedicure, fryzjer na dwa tygodnie przed, a pakowanie w dzien wyjazdu, bo po co gniesc to ubranie calymi dobami…
Nigdy dotąd tego nie wiedziałem, że:
„Na dzien przed wyjazdem trzeba tylko zrobic manicure/pedicure, fryzjer na dwa tygodnie przed” 😯
Już wiem, dlaczego u nas w domu nie ma ani jednego czarnego aksamitnego żakietu. Byłby niekompatybilny z Pręgowaną, bo ona miejscami biała. 😈
Fryzjer najlepiej w ogóle. Ja nawet te dwa razy w roku z trudem wytrzymuję. 👿
Przekonaliście mnie: nie myję okien. 😛 Natomiast co do „posiadania rzeczy do zapakowania w regionach określonych i do tego przeznaczonych”, ehem, może następnym razem? 😳 Owszem, mam „szufladę podróżnika”, w której trzymam rzeczy używane wyłącznie na wyjazdach (piersiówka, adaptery do kontaktów, itp), ale co do reszty … Właśnie szukam swojej najmniejszej parasolki.
Może jest w torebce? 😀
Albo w jakimś środku masowej komunikacji? Parasolki po prostu uwielbiają wybierać wolność w tych środkach. 🙄
W KTÓREJ? 🙄
Obstawiałbym te z ostatniego tygodnia.
Sprobuj klakierze z tym fryzjerem i pedicure. Zobaczysz, ze bedziesz zadowolony.
OK – wpiszę ten punkt do chechlisty.
Nieźle, Klakierze, 🙂 ale … W tych z ostatniego tygodnia podróżowała brązowa parasolka, bo akurat taka mi w zeszłym tygodniu pasowała. A ta najmniejsza jest czarna i właśnie się znalazła. 🙂 Jak się będziesz umawiał na manicure i pedicure, to najlepiej w wersji spa, z masażem i zafunduj sobie od razu także masaż twarzy. Bardzo odpręża.
Znam miejsca, gdzie masaż twarzy zrobią za darmo.
Parasolki nie posiadam w całym majątku, do fryzjera nie chodzę.
To ja nigdzie nie jadę. 😎
Jasna sprawa. To fryzjer chodzi do Wielkiego Wodza.
Mnie Pręgowana robi masaż brzucha, ale najczęściej wtedy, kiedy akurat mam już ochotę zadać się z Morfeuszem. Tylko wytłumacz takiej, że piesek teraz spa… 🙄
A mniejsi wodzowie, gdzy zachodzi taka klimatyczna potrzeba, trzymają nad Wielkim Wodzem swoje parasole.
Bobik, najważniejsze jest ogoncure, manicure i pedicure ujawnia się dopiero w sytuacji intymnej.
To ci mniejsi wodzowie muszą chyba nie wiem jak się natężać i wspinać na palce, żeby parasole im wypadały nad Wielkim Wodzem, a nie dźgały go w żołądek. 😯
Owszem, jezeli ktos lubi nosic sandaly w sytuacji intymnej.
Ogoncure regularnie, andsolu. Nie pokazałbym się przecież na ulicy niewyogoncurowany. 😎
Jakie parasole? Baldachim, taki z kutasami. 😎
Przemakalny? 😯
Nie, no skąd. Z kutasów może kapać, ale to na niosących.
A, to dlatego WW u fryzjera nie bywa! Bald! ah! He! Mmm…
Niezupełnie. Mar-Jo ma w pewnym sensie rację, fryzjer chodzi do mnie, a dokładniej ze mną, zawsze. Nie ma dużo roboty, to prawda. 😈
To idę spać, co będę tak sam siedział. 🙂
Ja i mój rublowy ból głowy też idziemy spać. Dobranoc. 🙂
Wyskoczylam na chwile do kina i jak widze wszyscy spia. No to ide i ja.
spali, kroliku 🙂
szeleszcze
w B. bedzie balkonowo 😀
herbata
brykam
brawo Londyn, brawo brytyjczycy tak (przez kibicowanie) okazuje sie szacunek „innym”, jeszcze raz brawo
Tereny Zielone
S-Bahn 🙂
pozycje 😀
brykam fikam
Dzień dobry 🙂
W polskiej publicznej tv poświęcono w niedzielę tylko 13 min. na transmisję z igrzysk 😯
Ale jest i smutna wiadomość z Wysp Brytyjskich
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12454143,Wielka_Brytania__nie_zyje_Monty__ukochany_pies_Elzbiety.html
Dzień dobry 🙂
Znienacka mnie dziś z rana strasznie zalatało, tak że nawet nie wiem, co się na świecie dzieje, poza moim niewielkim wycinkiem. 😯
Ale świadomość, że gdyby było coś ważnego, na pewno na blogu się o tym dowiem, daje mi duże poczucie bezpieczeństwa informacyjnego. 😈
Biedny Monty. 🙁 Ale mam nadzieję, że w psim raju będą go nareszcie karmić uczciwą pasztetówką, nie tylko puddingami i baraniną spapraną miętowym sosem. 😉
Przypominam sobie różne ciekawe momenty z życia, gdy jedyną nadzieją była zachodnia prasa, „może wspomną nas, może coś się zmieni?” Wyobrażam sobie ile wówczas smutku by nam sprawiła wieść z międzynarodowej sekcji BBC o odejściu psa królowej.
Tak się niemiło złożyło, że w najbliższych dniach będę mogł mieć utrudniony dostęp do sieci, zwłaszcza w godzinach nocnych. 🙁 Ale oczywiście będę zaglądał, kiedy tylko będę mógł i z najwyższą przyjemnością odczytywał, co napisaliście. 🙂
A póki w tej chwili ten dostęp mam, wrzucam linkę dla wszystkich, ale najbardziej dla Klakiera. 😉 Jak się okazuje, nie tylko państwo wtrąca się do kościołów, ale i Kościół: 😯
http://wyborcza.pl/1,75478,12451975,Polak__biskup_homoseksualista__Tak__swiecenia_przyjal.html
Dobry wieczor.
Amerykanie opublikowali akta katynskie.
“może wspomną nas, może coś się zmieni?”
Od razu mi lepiej 😉
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=440556019324489&set=a.160431377336956.39149.100001102834179&type=1&theater
A tu się od razu pogorszyło 😯 😳
http://wyborcza.pl/1,126565,12458197,Polski_bogoojczyzniany_skansen_pod_Wiedniem.html
„…egzorcyzm poranny do stosowania przy porannej kawie…”
🙂 🙂 🙂
Kto pije szatańską czarną, i egzorcyzm może go nie uratować. Pij białą kawę, niemniej jednak unikaj mleka z czerwonych krów.
Aaa, to wlasciwie bardzo latwy i kuszacy cel kasliwych uwag, chocby jak najbardziej zasluzonych. A ja od paru dni, pomimo czesciowego odlaczenia od sieci, sledze z przerwami poziom dyskusji na tematy socjologiczno-ekonomiczne w wykonaniu pewnego polskiego filozofa i religioznawcy. Jest to zupelnie fascynujace. I tak sie zastanawiam nad ta tabloidalna burza w szklance wody, ktora zapewne ma zwiekszyc liczbe czytelnikow, najlepiej w systemie Piano.
Bobiku, mam nadzieje, ze Ci sie jednak okolicznosci odlaczenia zmienia z niemilych na mile. I to jak najszybciej.
A dzisiaj w moim radiu uslyszalam rano taka reklame nowej sztuki o Marii Antoninie: „an insightful look into the life of that most famous cake enthusiast, and one-percenter, Marie-Antoinette”.
Ano ten film co to na niego wczoraj poszlam do kina byl wlasnie o Marie Antoinette, Pozegnanie z krolowa. Dosc kiepski, ale jak to czesto dzisiaj bywa przepieknie sfilmowany. Akcja dzieje sie w Wersalu w ciagu trzech dni po ataku na Bastylie, ale uczestnicy wydarzen jeszcze nie wiedza bardzo radykalnych przyszlych posuniec. Zreszta glowni bohaterowie to sluzba krolowej.
Rysiy, tak, Londyn dzisiaj cudny. Ciekawe jaki komentarz ma na te parade Janusz Korwin- Mikke?
Irku, ten Szekspir bedzie dla mnie za zaledwie dwa lata!Jak ten czas zwariowal zupelnie!
Zastanowiłam się i doszłam do wniosku, że akurat przy kawie demony mnie nie atakują. Nie wiem, czy to dlatego, że piję białą, czy z jakiegoś innego powodu, ale egzorcyzm kawowy jest mi zbędny. 😛
A potem, przez chwilę, zastanawiałam się nad czymś innym: czy one-percenter to jest prawie teetotaler. 😳 Już wiem – sierżant pomógł. http://en.wikipedia.org/wiki/One_percenter A skoro potrzebuję pomocy sierżanta w myśleniu, to najwyższa pora spać. Bobiku, życzę Ci łatwego dostępu do sieci i pasztetówki od zaraz!
Ago, ja googluje codziennie!
szeleszcze 🙂 herbata pieczywo dzem
wyluzowane sniadanie 😀
kroliku, na szczescie „urok” pana jk-m krotkotrwaly 🙂
Londyn gora 🙂 😀
Tereny z dzisiaj koniecznym parasolem 🙂 S-Bahn
pozycje ulubiona codziennosc (prawie mieszczanska stabilizacja 8) )
brykam fikam
🙂 🙂 🙂
tkwie 🙂 🙂 🙂