Belka w oku
– Poszedł! – wrzasnął Sąsiad i cisnął w Bobika czymś, co przy bliższej inspekcji nie okazało się spodziewaną skórką z pasztetówki, tylko kawałkiem starego kapcia. A ponieważ zdumiony szczeniak nie wziął łap za pas dostatecznie szybko, Sąsiad dołożył jeszcze niepozostawiający wątpliwości okrzyk – zły pies! Won!
Stosunki z Sąsiadem nie należały może do modelowych, ale jeszcze nigdy nie były aż tak napięte. Co gorsza Bobik nie miał zielonego pojęcia, skąd to gwałtowne napięcie się wzięło. Owszem, przedwczoraj zdarzyło mu się szczekać (trzeba przyznać, dość intensywnie) po 22.00, a w wekend, przy pomocy sprytnego przekopu pod żywopłotem, rozprawił się z sąsiedzką kępą jesiennych astrów, zwykle jednak takie przewinienia wywoływały zaledwie krótkie burczenie, zakończone pojednawczym rzuceniem przez żywopłot niedojedzonego kotleta. A teraz, bez żadnego widocznego powodu, takie awantury… Coś było nie tak.
Usiłując zachować przynajmniej pozory godności, Bobik powoli poczłapał do domu i dopiero tam z rozżaleniem wcisnął się pod fotel.
– Co się Sąsiadowi stało? – zapytał płaczliwie Labradorkę. – Nigdy dotąd mnie w ten sposób nie traktował.
Labradorka podniosła łeb znad pracowicie obgryzanej kości i spojrzała na Bobika z pewnym niedowierzaniem.
– Naprawdę chcesz to wiedzieć? – rzuciła niemal kpiąco.
– No, mów już, mów – zniecierpliwił się szczeniak. – Dlaczego miałbym nie chcieć wiedzieć?
– Przypominasz sobie może te dwa tygodnie, kiedy Sąsiad był tak ciężko chory? Szczekałeś wtedy po całych dniach i w żaden sposób nie można się było doprosić, żebyś przestał.
– Przecież musiałem! – oburzył się Bobik. – Ten cholerny Foksterier akurat chodził na spacery moją stroną ulicy i nie mogłem sprawiać wrażenia, że pozwalam na to bez słowa.
– Ale Sąsiadowi ten hałas chyba nie pomagał wyzdrowieć. A pamiętasz, jak syn Sąsiada przeraczkował do naszego ogrodu? Zamiast zagonić go z powrotem, ugryzłeś go… no, powiedzmy, że w dół pleców.
– Wcale nie mocno! I tylko dla zabawy – zbagatelizował sprawę Bobik.
– Dla Sąsiada mogło to nie być zbyt zabawne. Tak samo jak obsikiwanie jego garażu.
– Gdzieś w końcu muszę sikać – obruszył się szczeniak. – A poza tym było, minęło, wtedy Sąsiad nic nie mówił, to dlaczego krzyczy teraz, kiedy niczego niewłaściwego nie zrobiłem? To on jest zły, nie ja.
– Ach, ta dzisiejsza młodzież! – westchnęła Labradorka. – O niczym nie mają pojęcia. Nauczyłbyś się, Bobik, paru starych maksym, które ułatwiają orientację w życiu. Nie gryź drugiemu, co jemu miłe. Jak Kuba Bubie, tak Buba Kubie. Póty sąsiad znosi, póki mu się nie urwie. Albo to o belce we własnym oku…
– A, to wiem! – przerwał Bobik z wyraźnym zadowoleniem – W gazetach dużo razy coś o Belce było. Znaczy, Sąsiad przez podatki taki wściekły? No to co ja mam z tym wspólnego?
Labradorka ze zniechęceniem machnęła łapą.
– Chyba się nie dogadamy – skonstatowała, nie starając się ukryć rozczarowania. – Widzę, że jeszcze nie jesteś gotów zrozumieć, o co z tą belką biega. Ale póki nie zrozumiesz, raczej nastaw się na obrywanie kapciem, nie kotletem.
Raptem chwile mnie nie bylo, a tu rok minal i bomba wybuchla. 😯 A Bobik ciagle pod nadzorem. 👿 Mam pewne problemy z dostepem do internetu, ale powinno mi sie udac od czasu do czasu zagladac. Usmiechy dla wszystkich. 🙂
Dzień dobry 🙂
Hej, to nie ja chcę jeździć pętelkowo! Siedzę, bardzo konwencjonalnie 😉 Bobik porusza się wahadłowo. Rysiowa stonka góra-dół i w poprzek. Więcej ruchów nie pamiętam 🙂
Co to znaczy zaglądać? A gdzie regularne raporty z serii „Nasz moskiewski AgaNT znów nadaje” ?
No właśnie, czemu nic nie piszesz o Moskwie, Ago?
Podziel się wrażeniami. Zdjęcia też by się przydały. 🙂
Pozdrówka serdeczne!
Mili moi, 🙂 napisze oczywiscie, jak tylko informatycy cos poprzestawiaja w moim laptopie – nie popisali sie i laptop w mieszkaniu poki co nie dziala. A z pracy wkradlam sie tylko na chwile, zeby sie zameldowac – urwanie glowy. Zdjec jeszcze zadnych nie zrobilam, bo siedze w pracy do zmierzchu, a poza tym nie wzielam kabelka, bede mogla podzielic sie zdjeciami dopiero w grudniu, kiedy wroce.
Dzien dobry.
Artystka chce udzialu w dochodach:
http://deser.pl/deser/1,111857,12518790,Kobieta__ktora_zniszczyla_fresk_z_Borgii__zada_tantiem.html
Trzeba sie zastanowic nad przemalowaniem czegos w Monachium. 🙂
Pora na ” szeleszczące”
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=358588554229325&set=a.159721130782736.43649.150178175070365&type=1&theater
I herbatę of course
Dobry wieczór…
Ale długo mnie nie było. Taki los pracującej studentki.
Stęskniłam się za Wami, bywalcy Koszyczka.
Zaległości nadrobić nie jestem w stanie, ale postaram się chociaż nadążyć. Blog mój już chyba umarł śmiercią naturalną, więc już nie linkuję.
Pozdrawiam znad białej herbaty i wiśniowo-waniliowego papierosa.
Alienor, my za Tobą też !!!! 🙂
Nawet nie wiesz jak często myślałem ” ciekawe co u Alienor”
Tak samo myślę o Vesper…..
Pozdrawiam znad zielonej, Alienor 🙂
Mar-Jo, jak już coś zmalujesz, to się podziel 😉
Haneczko, najchętniej zaslonilabym skutecznie relikwie Jednej Katakumbowej Swiętej (Munditia „Protogenia“).
Straszne!!!!
Zamalowalabym szyby absolutnie nieusuwalną farbą.
No nie, Mar-Jo 😆 Bardzo ozdobna panienka 😆
Wiecie co? Bardzo mnie złości, że nie można linkować nawet z głębokiego archiwum GW i Polityki. Wykupienie dostępu nic nie da, bo też nie wolno. Rozumiem bieżące, parę numerów w tył, ale wszystko za zamkniętymi drzwiami to nie w porządku. Kupuję w papierze. Mogę komuś dać, wysłać, podzielić się w dowolny sposób, bardzo dużo mogę. W sieci nie mogę nic. Żeby wrócić do jednego artykułu muszę wykupić dostęp do całości i nie wolno mi tego rozpowszechniać. Wrrr 👿
Mar- Jo,
dlaczego straszne. !!!!
To żywa paleontologia
Irku, face to face – straszne. Bylam, widzialam.
Widzialam jeszcze slad stopy diabla. W innym kosciele.
I to bylo smieszne. 🙂
http://www.muenchner-dom.de/uploads/pics/Teufelstritt.jpg
Czarcie łapy są wszędzie.
http://www.magiczny-lublin.pl/legendy/czarcia-lapa.php
Bobikowe chyba też ale pod nadzorem 👿
„….Gdyby nie fakt, że zamiast stóp mieli kopyta, nie różniliby się niczym od zwykłych ludzi…”
Jak widac na zdjęciu, „mój” diabel nie mial kopyt. 🙂
Ale łapy były ludzkie, co widać na stole 🙂
Bo „twój” diabeł, Mar-Jo, był prawdziwy, ludzki.
Diabły diabłami, ale ja już spadam na cztery łapy.
Dobranoc.
Do porannej herbaty 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=2zrQ5ES96_U
w skrócie: jak postawić tam stopę, to kościół nie ma okien.
Prawda, bardzo brakuje Vesper.
Ten artykul przynosi nadzieje.
http://www.thestar.com/news/world/article/1259749–iran-cleric-badly-beaten-by-woman-after-giving-her-a-warning-she-was-badly-covered
Prawda, ze niektore postacie blogowe zapadaja w dusze na dlugo…
Jeśli oni tam mają takie huryski, to wolę pójść do naszego nieba.
Kroliku – wiesz, kiedy przeczytalam ten link przypomnialam sobie wszystkie swoje zdenerwowania wywolane poczynaniami Basi. Po raz pierwszy w Maroku, kiedy zobaczylam ja na zdjeciach w strap t-shirt; a byla umowa, ze tam bedzie chodzic w skromnychnubraniach. A ona mi na to: niech sie ucza. No niech, tylko czy ona musi ich uczyc.
Teraz znow w Aleksandrii zdenerwowana czy to uwagami czy natretnym podrywaniem, z niemocy stukala piastkami w maske samochodu podrywaczy. Basiu, uwazaj; no uwazam ale jak oni smia!!!!!. I niech mi nie kaza sie zakrywac – to ich „zle mysli” a nie moje zachowanie jest zle.
Masz wiec racje, ta kobieta, ktora dala znac iranskiemu duchownemu o niewlasciwosci jego uwagi to takie odwazne swiatelko. Pewnie jej mama sie boi i wolalaby, zeby to inna kobieta jakos „zaprotestowala”; no swiatelko.
szeleszcze
herbata buch 🙂
brykam
w do przez 8)
brykam fikam
Poranna herbata 🙂
temat ten sam
http://www.polityka.pl/kraj/wywiady/1510386,2,wywiad-ksiadz-mowi-o-identyfikacji-ofiar-katastrofy-smolenskiej.read
a jak różnie brzmiący
http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1530561,1,smolensk-beda-kolejne-ekshumacje.read
Gruess Gott.
Przeczytalam wczoraj oba. I znalazlam cos dla odtrutki:
http://www.polityka.pl/galerie/1523065,3,andrzej-mleczko—galeria-rysunkow-2012-r.read
🙂
http://www.tagesspiegel.de/politik/katholische-kirche-austritt-nur-ganz-oder-gar-nicht/7160884.html
http://www.tagesspiegel.de/meinung/positionen-danke-deutschland/7160872.html
dwie linki dla „szprechajacych” 🙂
mozna i tak
biedna mysz, myszy powinny miec znaki ostrzegajacy, niestrawne, do wymiotow niestrawne, do nocy calej na …..
😉 😉 😉
do przegladu pozycji bryku bryku fik..
Smoleńsk już mi się mocno przejadł. Bardziej niż smażone jabłka z cynamonem po tym jak wrąbałam pół litra takowych od babci 🙄 Znowu mam ten sam syndrom jak w czasach kiedy rządził PiS: boję się włączyć wiadomości, więc żyję w coraz większej ignorancji.
Za to teraz to można włączać wiadomości z przyjemnością, jak na bitą śmietanę z poziomkami. Gdyby tylko jeszcze wróciła cenzura…
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12525462,Antynoble_za_zagluszacz_mowy__zmniejszanie_wiezy_Eiffla.html
Amerykańscy naukowcy mają swoje nagrody 😀
Dzień dobry 🙂
Bardzo chętnie włączyłabym wiadomości. Niestety, to co lata na wizji i w eterze z wiadomościami nie ma nic wspólnego 🙁
Czuję silny związek z tą myszą 🙄
Namolni są.
Naftaliną ich, naftaliną!
Bobiku, dostales ZOMZ za pizzę z tunczykiem?
Piesku, czymam!!!!!
Ja tez sie juz martwie, czy aby ta pizza nie przewazyla szali w strone bardzo scislego nadzoru.
Alienor, te wczorajsze Ig Noble skazaly mnie na poltoragodzinna podroz przez Cambridge, zamiast zwyklych 35 minut, taki tlok byl w okolicach Harvardu. Najbardziej mi sie podobalo badanie mozgow martwych ryb, i raporty w sprawie raportow na temat raportow. I milo Cie znow widziec przy zielonej herbacie (o dymkach tu sie mowi ostatnio jakos mniej, odkad Helena sie z nimi skutecznie pozegnala, a my wszyscy – no prawie wszyscy 😉 – jej kibicujemy.)
Rysiu, nieuzywanie zmywarki, gdy reszta rodziny jest poza domem, to jeszcze nic. Nastepny etap to jedzenie w kuchni, na stojaco, najlepiej nad zlewem (co pozwala na zminimalizowanie zuzycia naczyn w ogole – moze za jakis czas jakis naukowiec to zbada i dostanie za to nagrode). 😉
A wiadomosci, i to politycznych, w moim kacie swiata jest chwilowo az nadto (kampania prezydencka, kampania do senatu w moim stanie, bardzo ciekawa – wczoraj byla pierwsza stanowa debata). Dobrze, ze dla rownowagi sa jeszcze doniesienia o zbiorze jablek (slabym w tym roku) i rekinie krazacym w poblizu lokalnych plaz (na szczescie groznym tylko teoretycznie, bo jednak juz za chlodno na plywanie).
Wróciłam Z WUAJAŻY NA MEMŁON I NIC NIE WIEM, NIE JESTEM W KURSIE.
Kiedy wchodziłam w dany kurs, Gowin mnie ucieszył na dzień dobry. Zawsze uważałam, że za mądry to on nie jest, chociaż profesor, ale minister sprawiedliwości, który cznia prawo, to mistrzostwo świata.
Mar-Jo, idziesz do firmamonii???
Nisiu, bardzo chetnie poszlabym na inauguracyjny koncert. Tylko jest mala komplikacja.
Jestem w Monachium. 🙂
Teoretycznie 2.10. powinnam byc juz w domu. Dzisiaj okazalo sie, jak bardzo teoretycznie. Ostro sie stawiam. Pracodawca jest bardzo zdziwiony moja postawa. 🙂
Bez sensu! a tak ładnie (mam nadzieję) będą śpiewać!
No nic, zbroję się w cierpliwość. Nędznie mi to wychodzi, ale się zbroję. Zbroja okopcona, ale Bobika (i Helenę) wspieram całą serdeczną mocą.
W Ig spodobała mi się liczba Roszpunki. Śliczna nazwa, no i kiedyś byłam ogoniasta 😉
machanko do ponownie piszacych 🙂 🙂
machanko tez do Bobika – Bobiku ciagle jeszcze slonce, pokaz
mordke, myrdu, myrdu zrob (na przynete pasztetowa – veganska
🙄 )
Moniko, jak to dobrze ze z natury leniwy jestem i jem tylko siedzac, zaoszczedze sobie kpin rodziny ze naczynia nie uzywane 🙂 🙂
Wando, Basie to tylko podziwiac 🙂 co racja z tymi kosmatymi myslami to racja 😀
a teraz bardzo subiektywna relacja (na apetyk, bo bedzie/jest DUZO wiecej 🙂 ) z Jerozolimy
https://lh4.googleusercontent.com/-1b-bDa-bORg/UFybSASvM9I/AAAAAAAAGp8/gPyPfR8ymv0/s1000/DSCF3204.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-gpOmDGBcplc/UFybaFB7_kI/AAAAAAAAGq0/Cwj-L43lG04/s800/DSCF3246.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-hlKQ9nwoEYI/UFybbM8ItOI/AAAAAAAAGq8/24TdN8WtVr8/s1000/DSCF3254.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-uGKI7q1I64g/UFybnvEBp-I/AAAAAAAAGsU/ZrjpktZfsDA/s1000/DSCF3362.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-KOzkojDVN68/UFybsaQlnRI/AAAAAAAAGs0/EztfFeuK0X0/s800/DSCF3411.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-5OhlJ0u8KfY/UFybt3UbI7I/AAAAAAAAGtA/I16yrg0IGlQ/s1000/DSCF3415.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-VUzfI2e22VE/UFybw5Lw5gI/AAAAAAAAGtQ/ebwA8_74RWY/s1000/DSCF3422.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-Ha1TrX8gp3A/UFyb0fCB5JI/AAAAAAAAGto/jFs9laSiYN4/s800/DSCF3462.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/–fCA5PwmdW0/UFyb1aTd6zI/AAAAAAAAGtw/ML-EA4fva6Q/s1000/DSCF3464.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-LGOnpEnBV48/UFyb2nfJEFI/AAAAAAAAGt4/AwhpUuJmlOA/s1000/DSCF3470.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-vV5z3f6EG8g/UFyb37FqudI/AAAAAAAAGuA/9LbOMeZzo-o/s1000/DSCF3479.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-jABYxuiP49E/UFyb5FbkgKI/AAAAAAAAGuI/EOQ7WGTuDGI/s1000/DSCF3510.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/–sjVWfZdnnY/UFyb6-jmuQI/AAAAAAAAGuY/SSfFYe3yCJk/s800/DSCF3598.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-GaKDP3lh7lU/UFyb9FbTPXI/AAAAAAAAGuo/re4KBEzPzlY/s1000/DSCF3640.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-hSbXDiHSXSk/UFyb-67HPWI/AAAAAAAAGu4/n4VYQDPTeTc/s1000/DSCF3681.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-HUIwyv71X5U/UFyb_40PgBI/AAAAAAAAGvA/SWKd2hvrXjo/s800/DSCF3682.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-blAcwRa53Ek/UFycCYITaII/AAAAAAAAGvQ/KiSPNjAOrco/s1000/DSCF3724.jpg
Dzień dobry 🙂
Macie rację – za pizzę zostałem ukarany badaniem, po którym moja ruchomość została niemal uniemożliwiona. 👿 Z różnych powodów, a m. in. z takiego, że trzeba by zasuwać przez ulicę ze sporą i dosyć widoczną aparaturą. Nie opłacało się, zaraz by mnie złapali. 🙄
Dziś na chwilę mnie odłączyli, więc bryknąłem jak polny konik do netu, żeby ze szczenięcą radością zobaczyć Szanowne Grono, włącznie nawet z niespodziankami w postaci Alienor, Wandy i Nisi. 😀 Ale zaraz będę musiał wracać. Dopiero jutro może się uda na trochę dłużej.
Z Ignobli też Roszponka i uciszanie gaduł. 😎
A do Mar-Jo pytanie: co to takiego ta Amunitia Protogenitalna? 😯
https://lh4.googleusercontent.com/-xsHetu9PlKA/UFycEOIvppI/AAAAAAAAGvY/v3teD7DuXnk/s1000/DSCF3728.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-pqHhdpc0ryk/UFycEw3jnrI/AAAAAAAAGvg/_koxiS1ruCA/s1000/DSCF3739.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-TkG51wKmYic/UFycGEFmMtI/AAAAAAAAGvo/rNMriDWS8hM/s1000/DSCF3741.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-PG9PKf5lwGc/UFycIEZT9oI/AAAAAAAAGv0/5oBbWwYpi5E/s1000/DSCF3760.jpg
o Bobiku mily, zalinkowalem Twoja merdanie, 😳
moze male przestawianko? mozna?
🙂 😀
Bobik prosil, Bobik ma!!!! 🙂
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/cd/2350_-_M%C3%BCnchen_-_St_Peterskirche.JPG
dziekuje Mar-Jo, widze ze to tylko kamienie SZLACHETNE, a juz mialem mysli, no domyslasz sie moze jakie 🙄 🙂
@Monika 16:33
No cóż, wiem że Koszyczek raczej niepalący, więc postaram się ograniczać. Zresztą sama sporo mniej ostatnio palę. Ale odkryłam waniliowo-wiśniowy tytoń i jest to dla mnie wspaniała gratyfikacja po ciężkim dniu. 🙄
Za zdjęcia Rysia stokrotne dzięki. 🙂
A raport na temat raportów na temat raportów niestety znam zbyt dobrze z codzienności na swojej uczelni…
Bobiku 🙂
Bobik znów znalazł dziurę w płocie 🙂
Alienor,
waniliowo- wiśniowy tytoń 😯
To chyba budyń jakiś + E nr….
Paliłem, ale czarny tytoń w gitanesach, camelach bez filtra itp.
To był zaciąg.
Rysiu,
zdjęcia piękne.
Dobrze że od turystów. Nie wiem czy chciałbym na co dzień żyć w miastach religijnych.
To jeszcze dołożę swoje uśmiechy:
dla Bobika 🙂
dla Rysia 🙂
i dla Wszystkich 🙂 🙂 😀
Mar-Jo, te tzw. relikwie, to szczególny rodzaj nekromanii i bałwochwalstwa, jestem od zawsze wstrząśnięta takim barbarzyństwem, a żeby było śmiesznie to historyk KK ks. Kracik w książce o relikwiach popiera mój pogląd, stwierdzając, że kult relikwii jest sprzeczny z teologią katolicką.
Na marginesie, to jest świetny autor świetnych książek.
Ja gulłazy i zitany też popalawszy w młodości, ale raczej dla fasonu.
Pamiętam, ze były obrzydliwe, ale czego się nie robi…
Mt7,
a w młodości to były też orienty, ekstra mocne bez filtra / takie z żółtym paskiem/
A biełamory kurili?
naiwność
Rysiu, och 😀
Ja bez fasonu, ale z upodobaniem 🙄
Jestem. Padam. Zaraz bedze lozko. A na poczatek garsc
UWAG OGOLNYCH PO POWROCIE Z PORTUGALII:
1. Portugalia jest krajem dobrych ludzi. Uczynnych i serdecznych. Usmiechnietych i pogodnych. W ciagu dwoch tygodni i jednego dnia pobytu, pieciokrotnie zgubilysmy sie w terenie i pieciokrotnie pierwsi napotkani Portugalczycy z wlasnej inicjatywy, bez szmerania i z usmiechem na ustatch odwozili nas we wlasciwe miejsce. 😯
2. Ichni jezyk.
Absolutna masakra. Kazdy, kto mysli, ze zdola pozrozumiec sie poludniowoeuropejskim volapikiem skladajaym sie z wloskiego, hiszpanskiego i francuskiego niechaj wybije to sobie z glowy. Najbardziej przydatne w sytuacji wdawanie sie w rozmowe sa minimalne chocby zdolnosci aktorskie – mowa gestow, mimiki, ciala oraz wydawania dzwiekow onomatopeicznych badz eocjonalnych typu Uch! Ach! Och! odniesie znacznie lepsze skutki niz upieranie sie by kazde wloskie badz hiszpanskie slowo konczylo sie dzwiekiem „sz”. Dlatego piszaca te slowa byla wzywana zawsze do tlumaczenia rozmow miedzy Kuma a Emilia-szambelanka. Piszaca te slowa odstawiala liczne pantomimy (tematy: czy ma pan na skladzie korkociag?, nie dam rady wniesc walizki na trzecie pietro. Jestem gotowa kupic trzy stare kafle jesli spusci pan cene z 7.50 do pieciu euro za sztuke. Jak ten piesek ma na imie? Moja przyjaciolka tez bardzo lubi labradory! Ratunku! Wysiadl nam GPS i nie wiemy jak dojechac do Casa das Paredes! Czy rebe podaje reke kobietom czy mamy sie witac na odleglosc? etc. )
3. Ichnia kuchnia.
Miejscowi odzywiaja sie glownie bakaliau – solonym, suszonym, wymoczonym dorszem poddanym obrobce cieplnej.
Oprocz bakalau miewaja tez miesa – wolowine, kroliczyne, wieprzowine, dziczyzne. Wszystie miesa sa przygotowyane tak samo – poddawane dlugotrwalej obrobce cieplnej az sie zaczynaja rozpadac badz przeciwnie staja sie twarde jak podeszwa. Zdarzaja sie podobno tez kury, ale najczesciej wlasnie wyszly albo tak sie zasiedzialy w kuchni, ze sa wysuszone i w smaku nie odrozniaja sie od pozostalych mies w gestych sosach, czesto z dodatiem fasoli.
Z jarzyn miejscowa ludznosc sczegolnie poleca garnitur z ziemniakow i ryzu (na jednym talerzu) oraz garsci wyskrobanej marchewki.
Ciekawostka przyrodbicxza – Narod Portugalski, podobnie jak Narod Polski uwaza, ze ma najlepza kuchnie w Europie, a raczej mialbyy gdyby Europa zechciala laskawie na niej sie poznac. Jak dotad Europa uparcie odwraca glowe od tych Darow Niebios, preferujac przereklamowanych Francuzow, Wlochow i tfu! _Hiszpanow. .
To w czym Portugalczycy niewatpliwie moga rzucic Europe na kolana, to swymi wypiekami, ktore nie znaja sobie rownych.
4. Ichnie zabawy.
Portugalska prowincja nie ma takich ladnych centrow handlowych jak np Londyn. Ale ma na okraglo wspaniale seriale brazylijskie, w ktorych kazdy odcinek trwa poltorej godziny i odznacza sie duza dawka rozbuchanych uczuc i pieknych biustow.
5. Ichnie wierzenia.
Jedyny katolicki Narod w Europie. Swiadcza o tym nie tylko liczne sklepy z dewocjonaliami, nazwy ulic noszace imiona swietych i roznych papiezy, nie tylko to, ze nawet bank narodowy nosi imie Ducha Swietego, nie tylko, ze w niedziele kobiety niosa do Kosciola kwiaty z wlasnych ogrodow, ale tez i moze przede wszystkim sposob w jaki odnosza sie do siebie nawzajem i jak traktuja przygodnych podroznych.
6. Kryzys? Jaki kryzys?
Biełamory конечно
Wielki Wodzu, gdy niczego nie było, wszystko kurili…
Heleno, bardzo mi Ciebie/Cię (ciągle zapominam, jak jest poprawnie 😳 ) brakowało 🙂
Nie tylko dla szprechających:
http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/1,34959,12524749,Niemcom_Wschodnim_wspolczuje__choc_mnie_draznia.html
dziekuje za buziaczki, i ostrzegam uczciwie ze mam wiecej zdjec
🙂 🙂 🙂
od dzisiaj stonka siedzi na pustyni w miejscowosci co to na mapie trudno znalezc 🙂
wczoraj spotkali w Jerozolimie znego blogowicza Liska i pod jego opiekunczym okiem zapuscili sie w miejsca malo „turystyczne”,
odwiedzili kilka niesamowitych miejsc – Liskowi dziekujemy i slemy 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 tysiace 🙂 🙂
nad Morzem Marwym spedzili dzisiaj kilka godzin (wedrujac i plywajac (?) ) potykajac sie co krok o Krajowiczow – nasi wszedzie
🙂
na koniec pytanie za 10zl, co palili w PRL bierni palacze?
wszystko po dymku, czy jak? 😉 8)
Uzupełnienie od Łasuchów
W Portugalii, gdzie przez stulecia dorsz był podstawą wyżywienia, istnieje tyle przepisów na dania z dorsza, ile jest dni w kalendarzu. Bacalao, czyli właśnie dorsz, króluje do dziś w menu zarówno najpodlejszych knajp, jak i najwytworniejszych restauracji.
Rysiu przepraszam za prive, ale proszę o przekazanie pozdrowień dla Liska
a ten dorsz? moze byc? 🙄 🙂
https://lh5.googleusercontent.com/-C3iOelaL7eg/UFnzdurJY9I/AAAAAAAAGoo/agOdh_3VdYc/s800/DSCF2981.jpg
Helena tez tu, widac idzie jesien 🙂 Bobikowo zapelnia sie 😀
W PRL bierni palacze palili Klubowe. Nawet jak nie palił to się napalił
oczywiscie Irku, zrobi sie 🙂
Lzom jak psy! Przepisow moze byc 356, ale wychodzi zawsze na to samo. Bacalao jest bacalao jest bacalao. Serdecznie odradzam.
Klubowe? oczywiscie 🙂 przez te geste dymy (jest mnoga od dymu?) czesto wnetrza klubu widac nie bylo, ale w studenckich
(Boze jak to dawno temu bylo) kapele graly na zywo 🙂 co za czasy 😀
Heleno, Portugalia w postaci Lizbony rzuciła mnie na kolana grilowaną osmiornicą… NIGDY nie myślałam, że toto zjem! Było rewelacyjne. Oraz tym, że na Tag mówią Teziu. Oraz czterdziestoma stopniami z termoobiegiem w postaci gorącego wiatru. Pięknie tam jest i ludzie, masz rację, sympatyczni nader. I fajną mają windę – między dzielnicami. I vinho verde, por favor, obrigada…
Mar-Jo – nie masz czego żałować. Zimna pierwsza część, zagoniona druga, bez wdzięku trzecia i Oda do Radości w sznycie pruskim.
Ogladałam sobie ludzi, siedząc na kanapce – ponurzy wychodzili z tej radosnej ody. Hehe. A jakiego babola pani sopran trzasnęła na końcu, aż mnie wykręciło. Tenor omal się nie udusił. Bas był sobie taki, a pani mezzo w ogóle nie było słychać. W ogóle soliści byli jakoś nie w formie i strasznie niezgrani. Orkiestra nasza bardzo pięknie brzmi (choć waltornia wycięła standardowego knota), no i chór – na życzenie robi ścianę dźwięku albo szepcze z precyzją absolutną. Tylko dyrygent nie umiał z tego zrobić sensownej całości. Pocieszam się, że na zakończenie sezonu, tyle że w Warszawie usłyszę to ze Skrowaczewskim. Mam już bilet!
Czy Pies może lżeć 😈
Zgadza się. Biernie paliłam Klubowe i Sporty 😕
Liskowi ukłony 🙂
Mar-Jo, dziekuje za linke do pani Helbig. W przyszly piatek
poprowadzi spotkanie autorskie z pania Iwasiow, tutaj w B.
oczywiscie gnam 🙂 prywatnie jest pani Helbig bardzo mila, ciepla, usmiechnieta osoba
zrobi sie, Haneczko 🙂
Bacalao z grila – dość paskudny…
Szyneczka ichnia dojrzewająca, pod tytułem… o kurczę, zapomniałam – bardzo dobra.
Presunto jej, tej szynce, sprawdziłam. Świetnie smakuje w gorącej bułeczce z widokiem na wzgórza Lizbony.
Wzgórza Lizbony dla tłustej i kulawej sahiby jaką jestem – koszmarnie męczące. Krzywa kostka brukowa, potwornie wyślizgana, w dodatku nierówna. W starej dzielnicy można się zabić.
Rysiu, Liskowi ode mnie tez. 🙂 🙂 🙂
Jutro zaczyna sie Oktoberfest.
Jak ja to przezyje?
Wczoraj mialam, Nisiu, niezbyt szczesliwe spotkanie z grylowana osmiornica – lulus. Byly to zwiniete plachty twardej jak podeszwa. Przypomnial mi sie wtedy zaraz przepis z blogu kulinarnego na nadziewane osmiorniczki, ktore mialy przebywac w piekarniku… 2 i pol godziny! Pamietam jak mnie zamurowalo czytajac o tej zbrodni na niewinnej osmiornicy.
Zas wieczorem wczoraj w jedynej swietnej restauraxji w Porto podano znakomite carapaccio z polvo, czyli tez osmiornicy.
Wina portugalskie sa oczywoscie swietne – nawet taniocha jest pyszna.
Heleno, nawiedzilas moze w Porto ksiegarnie LELLO?
Mar-Jo, zaszyj się, chyba że musisz się uzewnętrzniać 🙁
Mar-Jo, zrobi sie 🙂
baw sie dobrze na Oktoberfest, w tym koniecznie trzeba wziac
udzial (wystarczy malutka godzinka 🙂 )
Heleno, w Lizbonie w kilku miejscach dają znakomitą. Pewnie trzeba trafić, jak ze wszystkim. Ważne, zeby wiedzieć, że ośmioramienne paskudztwo potencjał ma.
Ja trafiłam na niesmaczne pieczone koźlę, a podobno to rarytas portugalski. Tę ośmiornicę podżerałam z talerza przyjaciółki…
A teraz, wróciwszy z koncertu, na którym położono moją ukochaną symfonię, z rozpaczy ZJEM KOTLETA NA NOC.
W ten sposób skonam z winy jednego dyrygenta.
Mar- Jo,
W Lublinie też Oktoberfest. Zaczął się o 15.
Żyjemy
Nisiu,
nie konamy.
Pijemy Łzy Nelsona
Nie zdazylysmy zwiedzic tej slynnej ksiegarni, gdyz mialysmy w Porto tylko pol dnia, w tym dwa posilki i jedno powazne zgubienie sie (na szczwscie wyratowal nas jakis garazowy, krory nas odwiozl do hotelu i sam wracal do garazu na piechote – o polnocy) .
Zdazylysmy natomiast zaliczyc pare sklepow z butami. First things first.
Nisiu, wyrazy!!!
To nowa pani dyrektor nie bardzo dobry start ma.
Czy bacalao to nie jest nasz sztokfisz? Bardzo popularny w Nowej Funlandii, gdzie jak nie bylo dorsza to byl glod, nawet jak sie brodzilo w lososiu i pstragu po kolana.
W Kanadzie mieszane polsko (on)-portugalskie (ona) zwiazki sa dosc popularne.
WW, palilam, a wlasciwie zapalilam raz w zyciu bielomory. Skladaly sie one do polowy z takiej pustej tutki papierowej. Bez filtra. Doskonale na wymioty.
Palilam tez Klubowe, Zefiry, Caro i Carmeny, a najglebszym socjalistycznym kryzysie tez i jakies albanskie cygarety. Mon Dieu! Pluca mam zalatwione na ament, ale jak sie pali to sie nie mysli o jakichs tam glupich plucach.
Rysiu dzieki za podzielenie sie zdjeciami.
Heleno, w portugalskiej kuchni sa tez dania jedngarnkowe rybno-miesne, czego sie czesto nie spotyka w innnych. Ten papryko-pomidorowy sos w ktorym sie wszystko piecze w kuchni portugalskiej bardzo mi smakuje. Tez lubie, ze portugalska kuchnia nie boi sie soli.Te rozpadajace sie na wlokna rozgotowane miesa, czesto jeszcze odgrzewane w kolejne dni sa slaboscia naszych obu kuchni. Mam stare wydanie Kuchni Polskiej (60 letnie) i tam wszystko trzeba dusic poltorej godziny!
No nie, mialysmy jeszcze w Porto niezwykle spotkanie – w synagodze z wnuczka Kapitana Barrosa Basty – Isabel. Co za postac!
http://en.wikipedia.org/wiki/Artur_Carlos_de_Barros_Basto
Z kącika wspomnień palacza.
Wytworne „Belwedery” i pachnące miodem „Mewy”.
I kupowane na sztuki „Mazury”.
– Dla kogo?
– Wujek mnie wysłał. ;-D
Heleno, te trzy stare kafle po 7,50 sztuka można było kupić wszystkie za 8,50, a i tak Portugalczyk by się cieszył, że trafił łosia. Przodek Ximenez to się chyba teraz wstydzi. 😛
Ireczku, zastanowię się. ale to była krew, a nie łzy…
Mar-Jo, kochana, jaki start, kiedy to ma być główny dyrygent w naszej filharmonii? Och, och.
Bacalao to sztokfisz, owszem. Wymoczony w czymsiś i zgrillowany jest niesmaczny. Obawiam się, że w innych postaciach również…
Wielki Wodzu, nie lam mi serca przed noca.
Acha, cala moja portugalska wiedza oparta jest na tym, ze syn mojej przyjaciolki ozenil sie z Portugalka oraz za rogiem mam portugalska restauracje (nazywa sie a jakze Algrave), w ktorej obsluga to sami rozwiedzeni Portugalczycy, ktorych pozostawialy ich Portugalskie zony. Jedzenie mi tam bardzo smakuje, a szczegolnia ta grillowana osmiornica, ktora sie juz Nisia zachwycala i taka zupa z ciecierzycy ze szpinakiem albo kale.
Klakierze, ja pamietam, co prawda jak prze mgle, Sporty w dziesiatkach. Moj Ojciec palil Wawele a Mama Giewonty (ale malo i krotko).
Gdzieżbym ja łamał jakieś serca. Nie da się zrobić. 🙂
A jeszcze czytając wstecz widzę, że Alienor pali jakieś perfumowane wynalazki. Przecież to może być szkodliwe dla zdrowia. 😯
Króliku, a nie Algarve? Koło Algarve czasem są wyścigi, to się trochę znam na tym. 😎
Algarve, WW, ta moja dysleksja.
Fajki bez filtra są dobre na dysleksję. Mój dziadek tylko takie palił i nie miał dysleksji. 🙂
Tez sa dobre dla srodowiska, WW, bo jestem w stanie wciagnac w pluca tylko znikoma ilosc tlenu, a niepalacze pochlaniaja tego tlenu duzo wiecej. Taka tlenowa gosporaka rabunkowa.
gosporaka u dysleksykow oznacza gospodarke.
To by się zgadzało. I jak ktoś rzuca palenie, to dużo je i w związku z tym wydziela dużo innych gazów cieplarnianych.
Czyli w trosce o lody Arktyki po całym i spać. Dobranoc. 😎
Niech cie sie gleboko, rowno i spokojnie oddycha, WW.
Jak dobrze, ze jesteś, Helenko. 🙂
A, te czesciowo nostalgiczne tytoniowe rozwazania przypomnialy mi slogan reklamowy z filmu Crazy People (wymyslony, w ramach terapii, przez tytulowych bohaterow – pensjonariuszy bardzo pogodnego szpitala psychiatrycznego): „Pulmonary cancer? Perhaps. Flavor? For sure. Amalfi Super Thins.” 😉
No i dobrze, ze juz jestes, Heleno, niezaleznie od realnej ceny kafelkow (i tak juz obecnie w sferze „would have, could have, should have”). No i haslo encyklopedyczne pt. Zwiezly Opis Portugalii swietne! W sam raz na poczatek weekendu. 🙂
Do Irka
To nie naiwność, to bardzo stanowcze trzymanie się pewnych zasad. Gdyby Ksiądz Wojciech miał powiedzieć sobie niczego w tym kościele nie zmienię, a tylko zdrowie stracę, dam spokój, to po prostu odszedłby z kapłaństwa.
Uważa, że milczenie w obliczu zła jest tym samym, co jego czynienie.
Bardzo się o Niego boję, jest taki radykalny, że mnie to przeraża.
Helenko @21:27
Bank nosi imię Ducha Świętego, które ponoć w rzeczywistości jest przetłumaczeniem nazwiska jego założyciela, porządnego hebrajskiego Ruah 😉
Duch Święty = Ruah, oczywiście. 🙂
Były jeszcze papierosy Rarytasy i Dukaty.
Łomatko, ale paskudztwa, tfuj!
Moniko, te cienkie amerykanskie papierosy z Pewexu… kto ich nie pamieta… Byly takie z kwiatkami na bibulce. Nie tylko smak, ale i aromat i wyglad… A potem Marlboro zrobily sie bardzo dostepne. Czlowiek zyl jak w La La Land… Oh well… Dzisiaj w mojej okolicy Indianie w rezerwatach (Six Nations Reserve) produkuja papierosy. Chodzi jak zwykle o zysk, ktory z podatku od wyrobow tytoniowych pobieral sobie ochoczo rzad, a teraz ochoczo sprzedaja taniej konsumentom rezerwaty, gdzie policja prowincjalna nie ma wstepu.
Polityka a paierosy, alkohol, narkotyki i hazard to jest temat na oddzielna dyskusje, jak tylko nasz Bobiczyna wroci do pieleszy, bo nie chce byc zadnym smrodkiem pedagogicznym.
Heleny korespondencja z Portugalii bardzo intrygujaca i mam nadzieje ze ciag dalszy nastapi.
Zróbmy coś z tym dorszem. Na przykład piszmy bacalhau, a czytajmy bakaLJAŁ (czyli udarienie na końcówkę).
Żeby nie udawać świętoszka od początku, to pamiętam, że Galoisa przebijał Mazur, ale to była przewiewna rozkosz przy węgierskim Kossuth, a ten znikał ze wstydu przy czymś czego nazwy pamięć mi nie odtworzyła, ale było to albańskie.
Z portugalskim przy brazylijskiej wymowie, Heleno (niespiesznej i używającej jednak samogłosek) człowiek po paru miesiącach ze zdumieniem odkrywa, że za biezdurno zna też ladino, nie mówiąc już o langue d’oc a nawet w pewnej mierze kataloński, który z pewnością jest dla Hiszpanów tak łatwy jak dla nas kaszubski.
Ponadto za kilkanaście minut zaczyna się u mnie wiosna, ale nie ma czego gratulować, bo zrobiło się mokro i zimno jak cholera. Chyba 15 stopni. W związku z czym idę się zawinąć w koce.
zimno, przy 15°? andsolu wybrzydzasz 🙂 🙂
szeleszcze
do herbaty 🙂
WW ma racje! Alienor perfumowane moze szkodzic 🙂
brykam
Mar-Jo dzisiaj do piwnego raju ja do przegladu pozycji
S-Bahn czeka 🙂
brykam fikam
To perfumowane Alenorowe coś, to chyba tytoń do fajki wodnej 😉 .
Króliku, te cieniutkie z kwiatkami na filtrze to Eve – to przez nie zaczełam palić mając prawie 30 lat. Kupiłam karton w Baltonie na Okęciu i poszły konie po betonie 🙁 . Idiotka jedna i teraz mam rozedmę, ale kurzę dalej. No ale jak komuś Bozia rozumu nie dała 🙁 .
W okresie Belwederów były jeszcze Żeglarze – przodkowie Extra mocnych. Oczywiście bez filtra. Paliła je moja prababcia, szalenie dystyngowana staruszka kucała przed popielnikiem pieca kaflowego i wydychała do niego dym. A potem wracał mój dziadek z pracy i mówił karcącym tonem : ” Mamo, tyle razy prosiłem, żeby nie palić przy dziecku”. A ponieważ gosposia miała wydany przez dziadka kategoryczny zakaz kupowania papierosow dla babuni, to głownym zaopatrzeniowcem było dziecko 🙂 .
Ale się zrobiło siwo od dymu wspomnień. 🙂
Malborasy – subtelny urok studenckich czasów.
I budka z wyrobami tytoniowymi na Szpitalnej w Warszawie przy Wedlu prowadzona pod szyldem jakiejś Spółdzielni Inwalidów – okno na zachodni świat papierosowy.
Zielone St. Moritze – poezja smaku.
Aproposikowo:
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/papierosy-w-polsce-beda-drozsze-sprawdz-o-ile,1,5254224,wiadomosc.html
Jak widać nie należy przestawać palić, bo to postawa nieobywatelska narażająca 'rzond’ na stratę oczekiwanych wpływów do budżetu. 😛
Gauloisy paliłam w Niemczech. Papierosy ogólnie są lepsze poza Polską, bo rodzime prawo ma durny zapis o tym, ze w sprzedawanych w naszym kraju papierosach musi być jakiś procent tytoniu polskiego. A ten jest straszny.
A co do perfumowanego – jednak to jest tytoń papierosowo-fajkowy, nazywa się Casablanca (po części za decyzją przerzucenia się nań stoi nazwa i kontur Bogiego na opakowaniu 😀 ). A szkodzić szkodzi mi chyba mniej niż normalne papierosy, jak paliłam Marlboro i Camele wypalałam do pół paczki dziennie, teraz jak zapalę trzy to jest dużo i żałuję następnego dnia.
Zresztą UE knuje żeby mentoli zakazać, pewnie za perfumowane też się wezmą. 🙁
@klakier
U mnie w liceum na Wiedzy o Społeczeństwie uknuliśmy taką teorię, że dobry obywatel powinien dużo pić i palić, bo a) akcyza, która jak wiemy, daje duże wpływy do budżetu, b) obywatel krócej pożyje i nie trzeba będzie mu wypłacać emerytury.
A na zwijanie własnych przerzuciłam się właśnie z powodu coraz bardziej absurdalnych cen normalnych papierosów (11,90 za Marlboro!)
Bacalhau pisze sie oczywisciepo po portugalsku tak jak andsol napisal, zasie to L na koncu jest w portugalskim przedniojezykowo-zebowe jak w rosyjskim co jest bardzo smieszne. I duzo jest szypiaszczych jak w polskim, co tez jest bardzo smieszne. A samogloski sa jakies zamazane i na nasze uszy niezbyt wyrazne. Czasami podsluchujac mowe miejscowych wylawialam jakies slowa brzmiace bardzo znajomo, jak np „szmatasz” i dlugosmy sie z Kuma zastanawialy co tez moga one znaczyc.
A jakze tesknilam za Andsolem w czasie tej podrozy!!!!
Tylko czesc tych nieruchomosci nalezacych do Casa Das Paredes sluzy dzis jako hotel. Sam granitowy budynek Casy nalezy wciaz do zamieszkalej tam Rodziny, bardzo znanej w Portugalii i obecna Pani Dziedziczka, Helena wywodzi sie wprost od jednego z najbardziej znanych starozytnych Portugalczykow – Fernando Martinsa de Bulhõesa, nazywanego w kregach katolickich Swietym Antonim Padewskim, choc akurat sami Portugalczycy nazywaja go Santo Antonio de Lisboa. Co mnie, prawde mowiac, powalilo na kolana 😳 🙄
Ubieglej niedzieli Helena oprowadzila nas po swoim domu, ktory tylko z zewnatrz wyglada na nieduzy, zas w srodku ma paredziesiat przestrzennych pomieszczen. Starsza czesc pomieszczen, zbudowana w XVII wieku przez przodkow Heleny ma granitowe, nieotynkowane sciany. Dom jest pelen nie tylko antykow (300-letnie loze z brazylijskiego drzewa jacaranda w sypialni Heleny i jej bardzo tez arystokratycznego meza Alberta), ale takze domowych kapliczek poswieconych Swietemu. Na gruntach tez sporo fontann i rzezb nawiazujacych do kultu Antoniego Lizbonskiego.
Najpiekniejszy byl jednak nasz ogrod, ktory bedzie mi sie snil do konca zycia. Nazywany w rodzinie Ogrodem Romantycznym zalozony byl co najmniej 200 lat temu, bo tyle lat maja najstarsze rosnace w nim i owocujace jak dzikie drzewa pomaranczowe. Posadzono je z okazji narodzin jakiegos dlugo oczekiwanego potomka rodziny Heleny. Nastepny rzad upamietniajacych czyjes narodziny drzew to kamelie, ktore maja 160 lat, grube butelkowate i bardzo gladkie pnie i juz w tej chwili obsypane sa pakami kwiatow, ktore rozwina sie dopiero zima.
Opieka nad ogrodem (podobnie jak i calym majatkiem) zajmuje sie Emilia, zaadoptowana przez rodzine Heleny w wieku 5 lat (55 lat temu) z chlopskiej wielodzietnej miejscowej rodziny, ktora ja chetnie oddala „panstwu”” z Casa Das Paredes. Nie znam sie na feudalnych zwyczajajch, ale Emlia twierdzi, ze jest bardzo szczesliwa. 🙄 I bardzo kocha Santo Antonio de Lisboa.
Zwiedzalysmy codzien wiele okolocznych miast i miasteczek, ale z najwieksza radoscia wracalam do tego ogrodu, w ktrym nieustannie odkrywalam cos nowego, schowanego, ukrytego. Zanim sie dowiedzialam, ze w rodzinie nazywaja go romantycznym, zaczelam go w myslach nazywac Serendipidi Garden. Serendipidi to slowo trudne do przetlumaczenia i oznacza sytuacje zaskakujacej a rozksznej niespodzianki. Amglicy lubia to ulustrowac przykladem szukania igly w stogu siana a znalezienia pieknej corki mlynarza. Tych corek mlynarza poukrywanych jest w otoczonym ze wszystkich stron kamiennym murem ogrodzie co niemiara. Rano otwieralysmy na osciez drzwi naszego cottege’u i znajdowalysmy sie w srodku magicznego zielonego pokoju, pelnego barw, zapachow, cieni i szczebiotow, Jego geometryczne zaplanowanie podkreslone niskimi bukszpanowymi zywoplotami i fontannami, powodowalo, ze w duszy zaczynala panowac harmonia i lad, a wszystie warczace z cicha demony zamilkaly.
Papierosowo-fajkowy ? To jakaś straszna siekiera być musi. Ale napewno ładnie pachnie 😉 .
Jestem niepocieszona ;-( . Strzeliły mi właśnie na kolanie moje dwudziestletnie żółte spodnie podomowe 🙁 .
Mój mąż mówi, że powinnam złożyć reklamację u producenta, grożąc, że ich obsmaruję w necie 🙂 .
Nie wódz na pokuszenie, Heleno 🙂 .
Mialam kiedys, zmoro, taka falbaniasta do ziemi spodnice dzinsowa.
Zakonczyla zywot w pralce chyba juz ze dwadziescia lat temu, ale Ja wciaz oplakuje i nigdy sie nie pogpdzilam z Jej utrata. Pamietam, ze kosztowala 35 lat temu majatek – $50. Warta byla kazdego ciezko zarobionego centa, bo i E zdazyla ja troche ponosic.
Dzień dobry 🙂
Przynajmniej jedno z nas było w Raju 😉
Długa, „ciążowa” kiecka z granatowej flaneli 🙁
Moze nasze spodnie, spodnice i kiecki tez odplywaja do jakiegos raju, gdzie wspominaja we wlasnym gronie ile nam z siebie daly i jak cieszylysmy sie zdejmujac je ze sznura po praniu lub wyciagac z suszarki – pachnace ladna plukanka, gotowe do sluzby, przyjazne swiatu i niosace ukojenie?
Film wg Twojego, Heleno, scenariusza „Ciuchowe życie po życiu” byłby hitem 😉 .
Mam nadzieję, że Pieskowi uda się po obiedzie ucieczka w domowe pielesze. Czymam mocno.
Piesek potrzebuje mocnego czymania.
Uważam, że stanowczo powinniśmy skończyć temat tytoniowy, bo wychodzą jakieś miłe wspominki, a miła to była tylko młodość, nie głupota, którą skłoniła nas do nieodpowiedzialnych zachowań.
Mamy udzielać Helenie wsparcia.
Toteż trzymamy.
Nie pamiętam czy wrzucałam już te ciuchy, czy nie 😳 ? Przyjaciółka była na wystawie, jeszcze nigdy nie widziała panów tak zafascynowanych modą (jak to jest zrobione?). Najbardziej podobają mi się te wodniste, z butelek PET, a zdumiewają te z drukarki trójwymiarowej https://www.google.pl/search?q=iris+van+herpen&hl=pl&client=firefox-a&hs=wph&rls=org.mozilla:pl:official&prmd=imvns&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=EINdUOr3O4Wo4gTK_YGIDg&ved=0CEQQsAQ&biw=1024&bih=614
Dzieki, Siodemeczko.
Czuje nadzwyczajne wsparcie ze wszystkich stron i jest ono dla mnie wazne.
Teraz wsparcia potrzebuje Bobik, ktorego wciaz nie wypuszczaja ze szpitala.
Oby przeszlo bokiem. 🙁
Modne trendy sa dzis najciekawsze od wielu pokolen i fajnie byloby byc mlodym, szczuplym i bogatym, choc to osttnie nawet nie jest konieczne.
Ale projektowaniem butow zajeli sie niestety mezczyzni nienawidzacy kobiet i nie majacy nic przeciwko temu, aby polamaly sobie nogi, skrecily kregoslup i padajac do tylu na glowe roztrzaskaly czaszke.
Projektantow butow nalezy lapac, nakladac im kajdanki i wysylac na Kolyme do wyrebu lasow, karmiac w drodze slonymi sledziami i nie podajac wody. Moze by sie zreedukowali i przestali wymyslac narzedzia wyrafinowanych tortur. A przynajmniej kazali to nosic wlasnym zonom i corkom. Wtedy inaczej by zaspiewali.
Czymamy za Bobika i wspieramy Helenę.
A co do ciuchów, wkurza mnie to że teraz po 1-2 sezonach ubrania są do wyrzucenia albo do pocięcia na szmaty. A nie kosztują wcale małych pieniędzy. Buty też. Mam dwie pary które miały wytarte podeszwy po 3 założeniach. To już sztuka zrobić coś tak nietrwałego.
Mam za to ciuchy po mamie, starsze ode mnie, które są super. Już nie mówiąc o mojej babci, która nosi sukienki z lat 60.-70., lekko tylko przerobione.
Jak pięknie opowiadasz, Heleno. 🙂
Gdybyś jeszcze miała kilka zdjęć do pokazania.
Tu jest troche zdjec Casy Das Paredes:
http://www.travelrepublic.co.uk/hotels/portugal/northern-portugal/fafe/casa-das-paredes.html?mkid=193475969&aid=1&gclid=CJaapLT8yLICFQMMfAodOg8AmQ
I choc nie oddaja one zupelnie uroku tego magocznego miejsca, jest tam zdjecie alejki, zakonczonej mala kamienna fintanienka. To na nia wlasnie wychodzily nasze drzwi cottege’u Jarvin, a przed drzwiamy byl przenosny (w odroznieniu od starego granitowego w innym miejscu) stol i krzesla. Jadlysmy w ogrodzie sniadania i zakrapiane inem kolacje. Obchodzilam caly ogrod kilkanascie razy dziennie w stanie kompletnego zachwytu, podnoszac z ziemi spadle noca pomarancze, gigantyczne i bardzo aromatyczne cytryny (od konca do konca ze 20 cm), jablka, sliwki, wloskie orzechy jeszcze niedojrzale. No i mialysmy zawsze ciete kwiaty.
Emilia znosila nam pomidory z ogrodu warzywnego, cukinie, melony. Robilysmy sobie wspaniale salaty z bardzo slodka portugalska cebula, ratatuille, frango (kurczaka) , kluski z duzymi krewetami, opychalysmy sie migdalami, przynoszonymi z pobliskich licznych ciastkarni natas (male tartinki z kremem pattisiere) i nawet ich wlasna wersja croissantow (troche ciezsze , mniej zapowietrzone niz croissanty londynskie). Nasze wspolnie przyrzadzane posilki byly znacznie lepsze niz oferty w restauracjach. Bo owoce i jarzyny sa tam nadzwyczajne. Wybitne sa swize figi z bardzo delikatna blyszczaca zielona skorka, nie nadajace sie do sprzedazy komercyjnej. Sery tez maja swietne, w tym kozie – bardzo wyraziste, taie wlasnie uwielbiam. A jajka kupowalysmy od kury, a nie z fabryki jajek. Spora roznica w jakosci omletow, ktore robilam na sniadanie.
Raz pojechalysmy na duzy targ w Barcelos. Byl zasypany dezajnerska konfekcja najdrozszych firm – Versace, Gucci, Vuitton, Dolce e Gabane. A wszystko wycenione na 3-5 eurasow za sztuke. Najwyrazniej spadly te buty, torebki i ubranka z ciezarowek przewozacych je do Harrodsa. Udalo mi sie powstrzymac Kume przed kupieniem butow Louboitina za piec, a moze nawet 10 euro – z prawdziwego chinskiego plastyku. No, ale pozwolilam jej kupic jedna t-shirtke. Na innym stoisku Kuma chciala kupic inna t-shirtke , ale sprzedawca domagal sie aby kupila dwie w ofercie – za 5 euro. Jednej nie mozesz – powiedzial surowo. Kazalam natychmiast odlozyc, powiadajac jeszcze surowiej do sprzedawcy: Escoula da business! Ale nie dam glowy czy zrozumial. 🙄
Jak Helena myśli o projektantach butów, tak ja myślę o projektantach mody dla pań. Stworzyli jakieś kościotrupie monstra, makijaż na upiora i strzygę, a co najgorsze udało się im przekonać kobiety, że kości są seksy.
Ciekawe, że mody męskiej to nie dotknęło.
Pisz dalej, Heleno, pięknie opowiadasz, czuję się tak, jakbym Wam towarzyszyła. 🙂
No, czy taiego nie lac po ryju? Obcasem?
tp://www.google.co.uk/imgres?q=extreme+shoes&hl=en&client=safari&sa=X&rls=en&biw=1445&bih=914&tbm=isch&prmd=imvns&tbnid=sZMtmqtVVnNgLM:&imgrefurl=http://static.thefrisky.com/fashion/page/395/&docid=vFNyDjatBO_9HM&imgurl=http://static.thefrisky.com/wp-content/uploads/2009/01/26/Extreme_Shoes_main.jpg&w=400&h=400&ei=5JpdUPGENq6W0QWtmIDICQ&zoom=1&iact=hc&vpx=1024&vpy=144&dur=95&hovh=225&hovw=225&tx=122&ty=103&sig=103016064464401790217&page=1&tbnh=162&tbnw=162&start=0&ndsp=27&ved=1t:429,r:5,s:0,i:100
Nie udalo sie skopiowac, ale believe me….
Tu jest ten but:
http://static.thefrisky.com/wp-content/uploads/2009/01/26/Extreme_Shoes_main.jpg
Masz rację.
No wlasnie. A widzialam gorsze.
Tu jeszcze ciag dalszy portugalskich przygod mojej Kumy:
Ja po odstawieniu Cię na lotnisku wróciłam jak po sznurku, odstawiłam samochód i włóczyłam się po mieście do utraty tchu. Odnalazłam nawet niedaleko hotelu świetny antykwariat, w którym były różne ryciny, ale glownie portrety wojskowych i biskupów. Ale coś znalazłam – oprawione i b. kolorowe, dwa za 35 e i jeszcze wyłudziłam za darmo portrecik jakiejś starej portygalskiej arystokratki.
Jeździłam też starym tramwajem, uciecha duża. Z okien tegoż dostrzegłam na tej ulicy pod górę prowadzącej do rua Santa Caterina , że w klubie jazzowym pn. Tribeca (!) jest o 20.30 koncert fado-bossanovy – podobno nowy styl tu popularny. Więc kiedy dotarłam o 19.00 do hotelu, przebrałam się, zjadłam kolację z papiera i po wypiciu dwóch lampek wina ruszyłam znowu w miasto. Dolazłam pieszo, na nosa. Tam okazalo się, że koncert jest, ale o 23.30. Kelner wessał mnie do środka i musiałam zjeść drugą kolację (pyszne czarne spaghetti z owocami morza), a potem wdałam się w długą rozmowę z wlaścicielem, ślicznm bez wątpienia (ocenzurowane – Hel.) młodym facetem, mówiącym biegłe po angielsku (przez rok wynajmował mieszkanie dla służby w Dakota Building, ale nie tyrał tam w charakterze sługi. Dośc na tym, że stawiał mi potem wino, oprowadził po całym lokalu, włącznie z kuchnią i tak doczekałam się w końcu koncertu (so-so) w salce na piętrze, gdzie można było palić. Następnie kazał mi się wpisać do księgi gości, dał wizytówkę i zawołał taksówkę, zapewniając, że gdyby coś, to we wszystkim mi pomoże. No, ci Portugalczycy… W nocy długo nie mogłam zasnąć, dziś upał, ale w cieniu miło. Kupiłam bilet jednodniowy. Isabel przysłała namiary na swoich przyjaciół w Lizbonie. Pozdrawia.
————–
No wiec naprawde, ci Portugalczycy sa niezwykle uczynni i serdeczni, jak ponownie potwierdza Renatka.
W kwestii narzędzi tortur nie możemy narzekać na brak inwencji 🙄
Na modzie męskiej to projektanci by nie zarobili na wodę sodową. Projektanci samochodów, komórczaków i innych zabawek… o to już bardziej.
Znam, co prawda z opowiadań kogoś, kto kolekcjonuje garnitury i buty, ale to przypadek patologiczny.
Jest jednak jedna część męskiego ubioru, którą można kupować i kupować – to krawaty. Ale tu się nie daje zbyt wiele udziwniać – ot raz modne wąskie, potem szerokie i tak na zmianę.
Szukając Mar-Jo 😉 http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,114871,12533097,Poczatek_Oktoberfest__mimo_deszczu__tlumy_i_radosc.html?i=7
Posrod specjalow na Oktoberfest zauwazylam lody o smaku bialej kielbasy. W tym kierunku nalezy oczywoscie isc. Napewno przyjdzie czas na lody pasztetowkowe, specjalnie dla Naszego.
To prawda, co mowi Klakier, ze na dziwacznych butach meskich handel niewiele by zarobil, chyba, ze mowimy o Elton Johnie lub butach dla transwestytow wystepujacych w nocnych klubach – byl na ten temat piekny film fabularny sprzd paru lat, ktorego tytulu nie pamietam.
Nie znaczy to jednak wcale, ze mezczyzni sa bardziej odporni na dobra materialne od kobiet. In fact nie znam, nie spotkalam, nie slyszalam o zadnej kobiecie, ktora powiedzialaby, ze marzeniem jej zycia jest posiadanie samochodu marki XYZ z wbudowanym prawem pierwszenstwa na drogach i duzym fiutem. Koniecznie za milion dolarow. No, nie ma takich kobiet z takimi marzeniami.
Mowiac zas o dobrach materialnych, to przywiozlam z Portugalii piekna stara gliniana mise, mise powazna. Moznaby powiedziec Mise Solemnis (ma non troppo). Na uzytek tego blogu sfotografowalam ja komputerem ustawionym w sypialni i musialam nawet w tym celu zascielic lozko. bo jakos z blizszego miejsca zupelnie nie wychodzila i tracila kolor.
A przy okazji dorzucilam przywiezione modne buty na ukrytym koturnie, w ktorych naprawde mozna chodzic. Nie wytrzymalam, bo byly obnizone z 80 euro na 10! Trzeba bylo miec nerwy ze stali, aby sie nie skusic! Made in Portugal z mieciutkiego niebiskiego zamszu.
http://www.flickr.com/photos/77841418@N02/8011770597/in/photostream
Misa jest udekorowana rysunkiem peixe espada, czyli popularna na portugalskich bazarach ryba -szabla czy jak sie to tam nazywa.
Samochód z dużym fiutem to tylko za milion dolarów 😈
Tres chic te buty z odktytymi palcami, Heleno.
Tres chic w rzeczy samej. Akurat mam palce pieknie pomalowane na metalowy niebieski kolor. Moze sie jeszcze zalapaie na pogode taka jak dzis w Londynie.
Dzień dobry już jesiennie
Helena dobija misą, Irek ogrodem, pogoda burzowym lujem… Doloż, ty moja doloż…
Lać po ryju, Heleno, jestem z Tobą po raz kolejny, gdyby trzeba już było przekuwać kosy na sztorc, to proszę uprzejmie, tylko zawołaj!
Moja ostatnio ulubiona firma obuwnicza nazywa się Fidelio-HALLUX…
Irku, pieknie, i jakze ci zazdraszczam tych wkrotce dojrzalych malinowek i koszteli.
I jeszcza na temat kanonow piekna w swiecie dzisiejszych tworcow mody, o czym wspominala mt7 to wydaje mi sie, ze modelki nalezaloby po prostu zastapic modelami, bo ten kanon urody modelek to jest uroda dojrzewajacego mlodego chlopca. Wysoki, chudy, zapadnieta klatka, dluga szyja, tulow, rece i nogi, wielkie stopy, szkieletowo chudy. Kto z nas nie pamieta takich chlopcow w wieku 13, 14 czy 15 lat. Potem meznieja. Wiec te modelki reprezentuja dzisiaj taki typ urody. Tylko po co te dziewczyny tak meczyc. Taki wyglad jest u kobiet nadzwyczj rzadki. A te wielkie buty na gigantycznych obcasach, sa karykaturalne i kobiety wywalaja sie na nich publicznie co chwila, co rejestruja polotkarskie gazety.
Odczytałem wstecz.
Mt7 00:38,
Ksiądz W. Lemański bliski mi jest. Zapomniałem cudzysłowu
Nisiu, oczywiście krew . Majtek jestem 😳
Piękny ogród i piękne zdjęcia Irku.
Jesiennie…
http://www.youtube.com/watch?v=kqZTiMJeLWE
Ale, aby nie popaść zupełnie w jesienną nostalgię, to cytat z artykułu komentującego „lubińską bitą śmietanę” w nawiązaniu do tradycja/nie tradycja:
„- To polski wariant wojen kulturowych: zderzają się dwa sposoby widzenia świata. Ludzie, którzy tam protestują, robią to w obronie swojego lokalnego świata, który uważają za normalny i twierdzą, że interpretowanie tego wydarzenia jako sensację jest nadużyciem. Natomiast drugim światem jest świat sieci, w którym trudno ustalić, skąd są jego mieszkańcy – dodaje.
I podsumowuje: – Żyjemy w świecie ciągłych zderzeń i konfliktów. W Polsce również taka wojna kultur, w sensie wojny o wartości, toczy się na wielu polach. A jednostkowe przykłady, jak z Lubina, świetnie to pokazują. ”
z artykułu:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,12523722,_Polska_wojna_kultur____jedni_salezjanina_bronia_.html
Klakierze, kto moze tego salezjana bronic? Jest to obrzydliwe, obrzydliwe, obrzydliwe i szkodliwe. Chce mi sie plakac jak patrze sie na to zdjecie ze smietana. A ze dzieci sie oddaje na pastwe takim ludziom nie miesci sie w glowie. Ten czlowiek nie powinien juz nigdy byc zostawiony sam z dziecmi nawet na minute. Nalezaloby tez porozmawiac z jego bylymi uczniami.
Ja bym powiedziała – jesienne róże:
http://www.youtube.com/watch?v=PSIqf8jIc0U
No na pewno nie ja. Ale w Lubinie bronią – rodzice się w to zaangażowali. Protest uczniów pomijam, bo wiadomo, jak to można robić.
I nie o samym zdarzeniu chciałem napisać. Trochę śledziłem w necie różne wypowiedzi oficjalne i te komentarzowe – i te pokrętne oficjalne, i te profesorskie i wreszcie te znad krawędzi rynsztoka.
Ten artykuł znalazłem wczoraj. „Wojna kultur” – z jednej strony ładnie to brzmi. Lecz, czy z drugiej to nie jest blebleble?
Nisiu, try this koniecznie.
Tylko nie kupuj u tych oficjalnych złodziei, na Allegro są 60 zł tańsze. 😎
Mnie te salezjanskie otrzesiny zupelnie uciekly! Fascynujace tlumaczenie, ze to nie bita smietanka byla „latami” zlizywana, tylko pianka do golenia! Well, oczywiscie, jak byla to mydlana pianka do zlizywania, to nie ma zadnego skandalu. Kazde dziecko dla zabawy zlizuje tatusiowi pianke do golenia i o co sie rozchodzi? Gdzie tu skandal i zgorszenie? 😯
Dzizaz!
Ktokolwiek uwaza ze zlizywanie czegokolwiek z kolan ksiedza w publicznej szkole na lekcji jest OK, powinien gleboko zastanowic na jakiej planecie mieszka, skad wyniosl swoje wartosci i poglady na wychowanie dzieci. To mozna leczyc!
Wodzu, dzięki za życzliwość. Oczywiście że spróbuję, pewnie zresztą u złodziei, bo nie umiem na Allegro…
Dzień dobry 🙂
Też z szaloną przyjemnością czytam portugalskie opowieści Heleny. Choć moje doświadczenia kulinarne z P. są nieco inne, chyba lepsze. Może dlatego, że od razu odmówiłem zapychania się bakałarzem w jakiejkolwiek postaci, znalazłem natomiast targ i ogromną halę z mięchem i rybami (miałem apartament z kuchenką), co zapewniło mnie i rodzinie pyszną a świeżą wyżerkę. Ponadto odkryłem knajpkę, gdzie podawano głównie wspaniale przyprawione ryby z grilla (najbardziej smakowała mi wspomniana wyżej espada i niewielkie, czerwone rybki, które znam pod francuską nazwą barbe rouge) tudzież homary i inne morskie stwory, które do ostatniej chwili siedziały w akwarium i dopiero po wskazaniu palcem – o, tego poproszę – oddawały życie na kulinarnym ołtarzu. Jeśli dodać do tego wina, które prawie zawsze były wspaniałe, to chyba nie dziwota, że Algarve z nostalgicznym mlaskiem wspominam.
A Siódemeczka jakby wątpiła, że kości są sexy? 😯 No wiesz, Siódemeczko… 🙄
Witaj Amado Cão!
Kości są zawsze sexy 😉
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=482906661727831&set=a.122423447776156.16224.117258614959306&type=1&theater
Bobiku, świetnie że znalazłeś nową dziurę w płocie. 😀
No nie wiem Króliku… 😉
Takie wypowiedzi też znalazłem
http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/prof._nalaskowski:__24081
Ale już kończę, bo to nie jest temat na jesienny sobotni wieczór.
Zwłaszcza, że Bobik „przy pomocy sprytnego przekopu pod żywopłotem” znów dał dyla z „obowiązkowych ćwiczeń na dokształcie”. 😀
Temat na jesienny sobotni wieczór – Jabłko Adama
” Trzemy jabłka, dodajemy goździki, korę cynamonu, sok i skórę cytryny, spirytus …..itd.” 😈
To prawie jak Amado Cão!
Szybki dramacik w domu się rozegrał: Rumik zeżarł baterię od pilota. Rozwaliwszy przedtem pilota, oczywiście (czwartego). Uruchomiłam telefonicznie dwóch wetów, zaalarmowałam dziecko, zaczęłam się ubierać do wyjścia (zalecenia: szybki paw albo rentgen i dalsze działanie…) i Rumiś osobiście, bez interwencji lekarskiej, wypluł baterię, lekko tylko nadgryzioną. Na szczęście nie aż do kwachu.
Bycie mamusią russela obfituje w atrakcje.
Rumiś zawsze był ekologiczny i wiedział że bateria rzucona samopas to zatruwa 1 m3 wody
Gruess Gott! 🙂
„Um 15.30 Uhr meldete die Wiesnwache die erste Bierleiche – ein 16-Jähriger ist nach ein paar Maß zusammengebrochen”.
Szalenstwo trwa.
Jezdzilam troche po miescie. Panie w strojach ludowianek,
panowie w czyms, co nazywane jest Janker. Taka Bayer-Marynara. 🙂 Morze ludzi przelewa sie przez miasto.
Jutro na krotko sie wybieram. Licze, ze jakies dobre fotki uda sie zrobic. Potem – muzea.
Komentarz z jakiegoś artykuliku o dzisiejszym ślubie A. Kwaśniewskiej:
” Ich ślub jest w końcu dla Polaków tym, czym ślub Kate i Williama dla Brytyjczyków.”
Ciekawe, co na to Helena? 😉
Helena na to nic. Nie ma pojecia kto to jest jest A. Kwasniewska, choc sie domysla, ze moze jest to corka A. Kwasniewskiego. Czy A. Kwasniewska jest w kolejce do prezydentury RP? Czy jako corka bylego prezydenta ma jakas konstytucyjna role do odegrania czy tez komentator po prostu uwaza zarowno Polakow jak i Brytyjczykow za debili?
Mar-Jo, good luck!
W łóżkach pacjenci leżą z zasady,
szczególnie zaś w takich razach,
gdy w domu zdrowieć nie dają rady,
bo ich dorwała zaraza.
Broni się przed tym zwierz Alpuhary,
Bobikiem zwan od wiek wieka,
codziennie bryka gdzieś na wagary,
kiedy odwróci się lekarz.
Nie da się w lewo, to zwieje w prawo,
kudłaty rycerz bez skazy,
choć pielęgniarki z wielką strzykawą
gonią go, wrzeszcząc wyrazy.
Już dopędzają go białe roty,
już siedzą mu na ogonie,
lecz pies tu znany wprowadził motyw:
uciekł i zmylił pogonie.
Tak to czasami wieszczów znajomość
całkiem praktyczny ma wymiar –
można odwiedzić swą nieruchomość,
w swym się fotelu przekimać.
I chociaż powrót szybki – o rany! –
już nakazują zegary,
jednak się trochę czuje wygrany
pies Bobik, zwierz Alpuhary. 😈
O Jezu, a był ślub. A ja w szlafroku.
Anastazjo, samowar i konfitury
Zwierzu Alpuhary, czymam!!!!
Moniuszko oprawil muzycznie tego Zwierza.
Spiewalam to , dziecieciem bedac. 🙂
Heleno, dziekuje. 🙂
Kochany Zwierzu A. , zyczymy Ci wszyscy spokojnej nocy.
Jednak to nie Moniuszko. Moniuszki byl „Kozak”. 🙂
I zaczyna być poważnie. Coraz więcej nienawiści http://www.facebook.com/photo.php?fbid=10151165506974483&set=a.241865839482.134537.241756214482&type=1&theater
Trzymaj sie kochany Zwierzu Alpuhary, i unikajac nadmiernego nadzoru, miej go jednak na tyle, zeby jak najszybciej powrocic na stale w okolice swego fotela, kuchni i kozy.
Wypowiedzi p. profa ze zlinkowanego przez Klakiera artykulu sprawily na mnie wrazenie uczonego belkotu. O ile wiem szkoly sa instytucjami, ktorych zadaniem jest edukowanie uczniow, a nie oddawanie sie wymyslanym na nowo „rytualom przejscia”. A juz szkoly katolickie moga przeciez polegac na rytualach katolickich, ktore istnieja np. pod postacia sakramentow, zamiast wymyslac nowe, z pokrytymi piana golymi kolanami ksiedza w roli glownej, i kleczacymi przed nim dziecmi. Tym bardziej jest wiec to razace, nie mowiac juz o calym kontekscie afer pedofilskich, o ktorych, dzieki wspolczesnym mediom, mozna obecnie wiedziec nawet na najglebszej prowincji.
Po raz kolejny nie jestem Polką, a tym bardziej Polakiem 👿
Śpiącej nocy, Bobiku 🙂
Anastazja przynosi samowar i wychodzi po konfitury
Trzymaj się, groźny Zwierzu, my tu na staży czekamy Twego powrotu. 🙂
A Stonka wzięła dzisiaj wolne i nic nie przysłała? 🙁
Jak znam życie to znów przyniesie żurawinę
Śledząc za Anastazją po necie dotarłem do zapisów Kabaretu Starszych Panów (tam Krafftówna śpiewa o dziewicy Anastazji). I jak to bywa myk myk po linkach i na Dobranoc podsyłam to:
http://www.youtube.com/watch?v=vjlluR_DsDw&feature=related
Dobranoc Piesku, niech ci sie dobrze sni, jak temu pieskowi z ballady Tadeusza Chyly, niejednokrotnie tu linkowanej, wic juz sobie odpuszcze.
Klakierze,
Wesele a jesienna nuda to jeden link w necie
http://filmpolski.pl/fp/index.php/523233
Na dobranoc mało optymistycznie
http://wyborcza.pl/1,126764,12534311,Wrocilam_z_Londynu__Ale_jak_mlodzi_maja_tu_zyc___list_.html?&startsz=x
Irku, są tacy, jak w/w i tacy:
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1530429,1,kobiety-z-wlasnymi-biznesami.read
Pewnie nie będzie dostępu, wiec wyjaśniam, dziewczyny z różnymi pomysłami, które realizują.
Pomysły twórcze, dziewczyny sympatyczne i zaskakujące.
Lomatko, Pani Autorka tego listu po dwoch tygodniach poszukiwania pracy pisze list do ogolnopolskiej gazety aby sie uzalic nad swym losem i aby czytelnicy sie uzalili? Crikey! Ta dzisiejsza mlodziez…. 🙄
Gdy słyszę/ czytam „pieniążki” – odpadam 👿
Jeszcze „jedzonko” tam bylo, Haneczko… 😉 Ale w ogole, niezaleznie od brakow stylistycznych autorki, i niedlugiego czasu poszukiwan, warunki umow o prace, zwlaszcza dla osob mlodych, na poczatku kariery zawodowej, sa na pewno warte rozwazania, juz niezaleznie od tego, ile tygodni sie jej poszukuje (czesto duzo dluzej). Ale te problemy dotycza pewnie nieco innej grupy demograficznej i wiekowej niz Szacowne, Zebrane Tu Towarzystwo.
A sama mam w najblizszej juz rodzinie mloda warszawska businessmenke, zatrudniajaca obecnie juz kilkadziesiat osob. Mozna wiec patrzec i pogodnie, i mniej pogodnie, w zaleznosci od tego, gdzie w danym momencie sie spoglada…
Moniko, wiadomo że jedni są bardziej przedsiębiorczy, inni pasywni, jedni z więcej niż 1 fakultetem nie mogą się utrzymać w pracy, inni zmieniają pracodawców, jak rękawiczki.
Najczęściej najbardziej roszczeniowi są klienci opieki społecznej, niebieskie ptaki, które nie skalały się pracą.
I na tym zakończę dzisiejsze występy.
Śpijcie słodko i odpoczywajcie, a jutro niech nam wszystkim świeci słońce. 🙂
Zanim nam JUTRO zaswieci slonce, szukalam czegos na poprawienie mi humoru jeszcze dzis, w blasku ksiezyca. No i znalazlam :
http://www.youtube.com/watch?v=wsRKQxq0Cz8&feature=related
Do „jedzonka” nie dobrnęłam 👿
Córasek rok była na zleceniach. Teraz, w tej samej instytucji, ma etat. Zero znajomości, bo my po walijsku ani w ząb, a tam wyłącznie 😉
Młody przędzie znacznie bardziej cienko, ale nie obwinia o to Świata.
Dobranoc 🙂
Dobranoc, Haneczko i w ogole Wschodnia Polkulo. 🙂
Heleno, tomorrow is another day. A Fry and Laurie cudowni. Psychiatrzy to moj ulubiony skecz (drugi to negocjatorzy obrazajajacy sie za neutralne slowa w obcym jezyku, ktore z kolei w ich rodzimym jezyku brzmia obrazliwie). Choc wlasciwie moglabym ich ogladac hurtem, gdyby tylko czas pozwolil. 😉
Mlodzi beda OK, jak Haneczki Corasek i Mlody. Przeszkody sa po to by je pokonywac.
A teraz ide kontynuowac Fry i Laurie retrospective…
Dobrych snow.
Bycie tęsknionym przez Helenę w czasie podróży to prawie jak być częściowo z nią – jeśli przyśni mi się Portugalia będę wiedział skąd to.
Nawiasem, tyle się w życiu napatrzyłem Portugalii co w filmie (czas to naprawić). Ciekaw jestem czy pamięć mnie zwodzi czy też mam rację i ktoś z Was mi dopomoże mówiąc co to był za film. Portugalia, przystojniak ciężko chory przyjeżdża tam, by dokonać żywota. Jakieś skojarzenia?
Pieniążki i jedzonko to pryszcz.
Moja pani pomoc daje zwierzynie jeściusiu i piciusiu. I wynosi śmieciuszki.
Dobrusianocusia.
zmiana warty 🙂 poranna zmiana szelesci 😀
za oknem jesien (tylko 5° – to jest zimno andsolu 🙂 )
na stole herbata
szeleszcze
mt7, stonka sle tylko ja sie lenie 🙂
pustynia pomiedzy Martwym Morzem a Eilat
https://lh6.googleusercontent.com/-5FhPo-7qsGQ/UF4biVYS-dI/AAAAAAAAGw8/vGsBZOZkGFM/s1000/DSCF4221.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-tJC0pRvnIa8/UF4bjufjW5I/AAAAAAAAGxE/eS-Y-Ji5h7I/s800/DSCF4253.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-kQNW206i1AM/UF4bl2mCHYI/AAAAAAAAGxU/31EbH3bmWvQ/s1000/DSCF4409.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-t-Lfnj3cCMk/UF4bnIN-5AI/AAAAAAAAGxc/DnPXbO69WsM/s800/DSCF4463.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-iO8HKaqQRpo/UF4bhLfTW0I/AAAAAAAAGw0/822yhviMSUU/s1000/DSCF4095.jpg
dla frakcji, dobry wystep, kawalki jak z Titanic-Magazin
http://www.3sat.de/mediathek/?display=1&mode=play&obj=32539
brykam leniwie, fikam niedzielnie
bryku fiku 🙂 🙂 🙂
dla wylegiwaczy 🙂
https://lh6.googleusercontent.com/-1d9bcSen604/UF6qiTIyFCI/AAAAAAAAGyA/4ctRd99tjKY/s1000/DSCF5316_17_18_19_20_tonemapped_bea.jpg
wschod – Ramon Krater na pustyni Negew – dzisiaj oczywiscie 8)
Heleno, dzięki wielkie za relację z Lizbony. Moi Starsi chcą w Portugalii i na Maderze spędzić 25-lecie ślubu i sądzę, że Casa des Paredes będzie dla nich idealna. Pozwoliłam sobie fragmenty Twojej relacji wysłać mojej Mamie.
Listu poszukującej pracy nie czytałam, bo listy czytelników do Wyborczej są coraz bardziej bzdurne. Ale fakt, że z dobrą pracą dla młodych jest ciężko. Niewielu moich znajomych ma etaty, kilkoro robi na umowach w kilku miejscach żeby jakoś związać koniec z końcem (rekordzistką jest chyba kolezanka, która prowadzi warsztaty na uniwerku, pracuje w NGO, tłumaczy i uczy angielskiego). Osoby, które studiują dziennie w sumie mogą tylko barmanować/kelnerować, sprzedawać fast food lub ciuchy, bo tylko w takich miejscach mają na tyle elastyczne grafiki żeby połączyć jedno z drugim. W Warszawie nie jest źle, jakąś pracę znajdzie się zawsze, ale jaka to będzie praca i jak płatna – z tym może być jednak nieciekawie. Poza dużymi miastami jednak jest źle i szybko lepiej nie będzie.
By all means, Alienor.
Dostalam wlasnie ogromna serie zdjec, w tym sporo z Casa Das Paredes i jak tylko naucze sie jak to przeniesc do Flickra ze skrzynki pocztowej (gdzie sie wloczy ten Rys Podroznik?) to wrzuce na blog.
Czekam na zdjęcia z niecierpliwością 🙂
A propos młodych, zapomniałam dodać że coraz modniejsze zrobiły się studia doktoranckie: dłużej ma się zniżki, możliwość stypendium, no i dodatkowe 4 lata z poczuciem, ze coś się ze swoim życiem robi.
Przy tego typu uzasadnieniu- na pierwszym miejscu zniżki i stypendium – nasuwa się nieodparte wrażenie, że rzeczywiście chodzi o modę na studia doktoranckie, a nie o przemyślaną decyzję dotyczącą przyszłosci zawodowej.
Nie sądzę, żeby osoba pracująca w dziale marketingu jakiejś korporacji koniecznie potrzebowała doktoratu z socjologii albo kulturoznawstwa. A słyszałam o takich przypadków.
Smutne to, bo niedługo doktorat będzie miał takie znaczenie jak kiedyś magisterium i dopiero po habilitacji będzie się kimś naprawdę akademicko wykształconym.
http://wyborcza.pl/1,95892,12491924,_Smieciowki__Znam_to__bylam_glodna_i_zmeczona__Ale.html
Może zatem nie należy tracić nadziei 😉 .
Helena, jestes?
zmoro, ta pani po prostu nie umie ocenić pracodawcy. Jako informatyczka mogłaby przebierać w ofertach, wiem, bo znam osoby które nie skończyły nawet 1 roku informatyki i mają świetne posady.
Umowa-zlecenie to: brak urlopu, brak L4, często niedookreślone obowiązki (czego ja już nie robiłam! Kilka tygodni temu nawet malowałam ściany), problem z ubezpieczeniem zdrowotnym, brak składki emerytalnej. To praca przez 2 miesiące bez jednego wolnego dnia, bo nie można sobie odebrać przepracowanego weekendu.
Jak jestem przeziębiona, mam gorączkę, katar i gardło mnie boli, to mam wybór: albo nie iść i nie dostać pieniędzy za cały dzień, albo iść i umierać odbierając telefony. A są takie miesiące, że opuszczenie jednego dnia oznacza, że będzie mi brakowało jedzenia na 3 dni w przyszłym miesiącu.
Poza tym nikt nie szanuje osób na zlecenie. Zazwyczaj są to ludzie na najniższych stanowiskach, a fakt że de facto nie mają stałego zatrudnienia spycha ich jeszcze bardziej na dół drabiny.
Każdy wyjazd, to ogromne kalkulacje, czy nam starczy. Każde spięcie z szefem to strach, czy jutro ktoś nam nie podziękuje za współpracę. A szefów naprawdę mamy kapryśnych. Ile razy łamano u nas prawo pracy czy przepisy BHP, trudno zliczyć. Ale do PIPu nie można zgłosić niczego, bo od razu wywaliliby przynajmniej kilka osób.
Także chciałabym pracować na etacie lub jego części, nawet gdybym miała problemy z otrzymaniem urlopu i niską, ale stałą pensję.
Bry!
Na początku biją Psa, a później atmosfera gęstnieje… od dymu. Giewonty i Ekstra Mocne! To moje papierosy!!! Dzięki wdychaniu ich koszmarnego smrodu nigdy w życiu nie włożyłem papierosa do pyska!! Brrrr…
Oprócz tego jest nieciepło i słonecznie, jutro będzie ciepło i słonecznie 🙂
Helena pysznie pisze o kieckach. I o ogrodach.
Idę ściągnąć flanelową kieckę ze sznurka, aby się ubrać na powitanie Gościa 😉
Koszmarny smród, otóż to. Ekstra Mocne palił mój kolega, montażysta – w latach, kiedy nikt nie zakazywał palenia w pracy. A spędzaliśmy razem wiele godzin na montażu, wtedy nie trzeba było się spieszyć, montowało się tygodniami, dniami, nocami… Giewonty paliła w domu mama. Po jej śmierci (zmarła właściwie ze starości, o wiele zdrowsza ode mnie dzisiejszej, hehe) pokój trzeba było malować, a meble wyrzucić. Książek wyrzucić się nie dało i smrodek został w nich na wieki. A mnie została astma na pamiątkę.
Dzień dobry,
ładny dzionek, ale zimno jak (za przeproszeniem) w psiarni. Zlodowaciałem od dłuższego siedzenia przy kompie.
W tę dyskusję o pracy wplata się artykuł w najnowszej Polityce:
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1530421,1,nastolatki-w-glebokiej-depresji-dlaczego.read
A w nim akapit:
„Zachodni psychologowie dostrzegli, że wielu nastolatków deklaruje samodzielność, mówią, że „dają radę” pod presją masowej kultury. Narzucany przez nią optymizm, przekaz, że świat daje nieograniczone możliwości każdemu, kto chce po nie sięgnąć, przynosi i ten skutek, że gdy młodym przytrafia się niepowodzenie, zwalają je na własne nieudacznictwo, nawet jeśli tak naprawdę przyczyny są od nich niezależne. Biorą na siebie zbyt trudne do udźwignięcia napięcia, płacąc za to depresją, zniechęceniem i autoagresją.”
Nacisk masowej kultury na nastolatków to jedna ze stron coraz większego problemu.
Inna strona to presja dorosłych na dzieci, aby odnosiły sukcesy. Osiągały cele, które nie rzadko leżą poza granicami ich możliwości.
Rodzice pragną sukcesu rodzicielskiego.
Do tego dokłada się szkoła, która też ma mieć sukces.
I mały człowiek tyra, jak w kamieniołomach.
OK, wrzucilam troche zdjec z Portugalii na Flickra. Dostalam je dzis rano od szwagra Kumy, Krzyska, ktory wraz z zona Ania przyjechal do nas w odwiedziny z Belgii zostali na dlugi weekend.
http://www.flickr.com/photos/77841418@N02/
Nie zgadzam sie z tymi psychlogami. Gdy mlodym zdarza sie niepowodzenie, to uwazaja, ze swiat ich zawiodl, bo sie m nalezy od swiata. I zawsze ktos inny jest winny, a laski losu musza spadac pod nogi natychmiast i bez zwloki. Taka stara wiedzma ze mnie…. ale widze to nieustannie wokolo i slucham uwaznie wygadywanych andronow do dziennikarzy. Wezcie sie w garsc mlodzi i przestancie jojczyc, bo sie robi niedobrze*
—————–
*Oczywiscie nie dotyczy to Alienor, ktora jest bardzo rozsadna, dojrzala i nie mam z nia zadnych probemow! Ale ci inni, stekajacy, ze swiat nie dal im natychmiast dobrze platnej pracy, pozyczki hipotecznej i wakacji w Maroku, dzialaja mi na nerwy..
Rysiu, wielkie dzięki. 🙂 Krater fascynujacy, tak zresztą jak cały Negew.
Klakier, bez przepychu, bez przepychu, czyli inaczej mówiąc bez przesady.
Jak już cytujesz, to w depresje wpadają, bo są nadmiernie chronione i nie potrafią przyjmować niepowodzeń, jako naturalnego nabywania doświadczenia i dojrzałości.
Heleno, zapisz zdjęcia na komputerze w jakimś katalogu, a później załaduj do Flickra.
Ooo, Helena już dała radę 😀
Oj, Heleno, Heleno… Gdyby wszystko bylo takie proste, jak to piszesz, to latwo by sie nam wszystkim zylo na tym swiecie (a moze odwrotnie, bo sklonnosc do snap judgements, choc pociagajaca stylistycznie, ma i swoje wady, chociazby w sferze poznawczej). 😉
A ze zachodni psychologowie pisza o stresie u dzieci w wieku szkolnym, i o innych negatywnych zjawiskach, zamiast tylko spiewac hymny na tematy pozytywow? Po prostu obserwuja rozne zjawiska u siebie od dawna (zauwazane zreszta i przez zwyklych ludzi), a ze wiele z tego, czemu sie przygladaja, zostalo wymyslone u nich, czyli na Zachodzie, to i nie maja do wszystkiego naboznego stosunku typu „jestesmy we wszystkim zapoznienii i musimy wszystko bezkrytycznie stosowac”. No i wymyslaja – to juz nie tylko psychologowie, choc oni takze – sposoby radzenia sobie z coraz bardziej komplikujacym sie swiatem – o czym duzo mozna by pisac, tylko trzeba byloby cierpliwie wdawac sie w szczegoly. A to juz oznacza troche inne nastawienie do rozmowy… 😉
A teraz zajrze do zdjec portugalskich i od Rysia. Piekny, jesienny i cieply dzien u mnie. Bardzo lubie jesien w mojej okolicy.
A ja nie mowie, ze dzieci nie maja stresow. Maja tak jak mialy zawsze, chodz dzis zdarzaja sie one byc inne niz kiedys. Zwlaszcza w szkole. Ale istnieje tez cos takiego, ze mlodych sie dzis slabiej przygotowuje do rozumienia, ze zycie nie jest rozanym ogrodem i po wyjsciu z domu, szkoly czy uczelni sa zdane na siebie w wiekszej mierze niz na innych.
Wiec jak po dwoch tygodiach poszukiwania pracy mloda kobieta ma nieprzeparty pociag do napisania dlugiego, ociekajacego krwia listu do redakcji ze skargami na zycie i zle zbudowany swiat, to jest w tym (dla mnie oczywiste) zalozenie, ze „jak mi nie przygotujecie warunkow do godziwego zycia, to jestescie wszyscy wstretni”. Albo ” Tuski naobiecywal plepleple, a tu jedyne co mi proponuja, to handel domkorezny, fuj, za zadne skarby swiata!”. To jest ta sama mloda kobieta, ktora w Anglii najela sie do sprzatania, a jak stanela na nogi, to zaozyla wlasna firme! Bo nie liczyla na to, ze Anglia bedzie jej organizowala zycie.
W pierwszym zdaniu oczywiscie „choc” a nie „chodz”.
Nie, nie – to by było zbyt proste.
Nadmiernie chronione i dlatego. Oczywiście nadopiekuńczość rodziców jest, ale wiele razy też wynika to z tego – śpieszę się i nie mam czasu, aby dać czas dziecku na zrobienie czegoś. Jest np. taka kategoria dzieci – „paczki”. Zapędzony rodzic przewozi je samochodem z domu do szkoły, ze szkoły na zajęcia popołudniowe, z zajęć na basen i z powrotem do domu. „Paczka” ma być gotowa – wskoczyć i wyskoczyć z samochodu, bo tu „zakaz zatrzymywania się”.
Już kiedyś tu chyba pisałem o kategorii społeczeństwa supermarketowego – kolorowo, w obfitości, pogrzebiemy, może kupimy, ale najmniejszym nakładem środków.
Ale ile by nie pisać i tak nie połapię tych wszystkich wektorów.
Artykuł Polityki widzę, jako sygnał poważny. Tyle tylko, że tym się nikt i tak nie będzie chciał zająć w sensie systemowym.
A propos jest taka książka:
http://www.drzewobabel.pl/wydawnictwo/ksiazki/pod_presja,ksiazka,45.html
To akurat o tym, jak dorośli niszczą dzieciństwo swoich dzieci.
A teraz się odmeldowuję łapać mole w garniturze, bo idę na Balet Petersburgski do tfuONa
Tak, masz racje, ze sie gorzej przygotowuje mlodych do realistycznych oczekiwan (o tym nawet wspomniano w artkule z Polityki). Ale tez komplikuje sie nam rzeczywistosc, i jednym latwiej, innym trudniej sie w niej odnalezc, bo swiat zmienia sie coraz szybciej, a przystosowanie sie do niego wymaga wysilku. Psychologowie podkreslaja znaczenie odpornosci psychicznej, zwanej po angielsku resilience. Sklada sie na nia wiele czynnikow, od kulturowych, spolecznych, po genetyczne.
Tu ciekawie autor wlasnie wydanej ksiazki na temat resilience. Moze sie przydac nam wszystkim. 😉
http://www.huffingtonpost.com/steven-m-southwick/trauma-resilience_b_1881666.html
A tak, Klakierze, samo nadmierne chronienie czesto jest wyrazem braku czasu, wlasnego strachu, i wielu innych czynnikow, choc oczywiscie rodzice zawsze pragneli lepszego losu dla dzieci niz dla siebie, i sukces edukacyjny mial – przez dlugi czas – byc jego gwarantem. Ale obecnie juz tak zupelnie pewnym gwarantem nie jest – co jest juz wlasciwie tematem na inna rozmowe.
A w Polityce wlasnie ukazala sie recencja ksiazki prof. Michaela Sandela z Harvardu pt. What Money Can’t Buy, o ktorej juz tu pare razy wspominalam, a ktora porusza troche podobne tematy (do jakiego stopnia gotowi jestemy skomercjalizowac przestrzen publiczna, jakie sa skutki spoleczne i polityczne tego procesu, i jak to wplywa na nasz rozwoj moralny, pisane z pozycji ateisty – o czym od razu spiesze doniesc tym, ktorzy na slowo „moralny” uciekaja natychmiast na druga strone ulicy spodziewajac sie koscielnego kazania na zupelnie inne tematy). 😉
I w ogole musze powiedziec, ze rozmowa o tym, czy wszystko jest najzupelniej w porzadku na tym najlepszym ze swiatow, czy tez moze nalezy – chocby lekko – dostroic pokretla, toczy sie w Stanach zywo i otwarcie, i bardzo ciekawie (choc nie w Fox News!). Ale czesto o tym sie nie wie poza nimi, z bardzo wielu roznych powodow.
Zdjecia bardzo piekne i ciekawe.
I znikam na spacer! 🙂
Znacie?
http://www.youtube.com/watch?v=ZDhm4TL-bs0
Dzień dobry 🙂
Włączam się – póki mam dostęp do netu – bez większych wstępów w dyskusję o młodzieży, bo temat ważny mi się widzi.
Wśród samych młodych ludzi postawy są i takie, i takie – jak to zwykle w życiu. 😉 Jedni są rzeczywiście rozpieszczeni i roszczeniowi, a drudzy niezwykle pracowici i odpowiedzialni. A w Polsce powiedziałbym, że samodzielność i pracowitość w porównaniu z czasami Peerelu ogromnie wzrosły. Rzadko już np. można spotkać studenta dziennego, który sobie jakoś nie dorabia, co dawniej wcale nie było taką znów powszechną oczywistością. Panienka skarżąca się po 2 tygodniach może i przegina, ale wcale nie uważam za przegięcie generalnie pesymistycznego spojrzenia na szanse młodzieży w dzisiejszym i jutrzejszym świecie.
Szkopuł w tym, że w tzw. planie ogólnym, europejskim czy wręcz światowym, pracowitość, wytrwałość, utalentowanie i inne pożądne cechy już niczego na rynku pracy nie gwarantują. Jeżeli w niektórych krajach bezrobocie wśród młodzieży przekracza 50%, to wiadomo, że roboty w pierwszym rzędzie nie dostaną mało zdolne lenie, ale w drugim i część zdolnych mróweczek. Jeżeli regułą stają się umowy śmieciowe, to jasne, że będą na nich pracować również niektórzy dobrzy czy świetni pracownicy. Itd, itp.
Wchodzenie w życie ze świadomością, że o ile nie jestem zdecydowanym geniuszem (a iluż jest takich w populacji?), mogę mieć przechlapane, choćbym nie wiem jak się starał, jest pewną nową jakością i w zestawieniu z realnym socjalizmem, i zachodnimi państwami socjalnymi, i nawet kapitalizmem niesocjalnym 😉 , ale w okresach jakiej takiej koniunktury. A pesymizm lub optymizm dużych grup społecznych przekłada się realnie na gospodarkę i nie tylko. Więc to jest poważny problem, z którym koniecznie trzeba się zmierzyć. Zwekslowanie go na zasadzie „a, bo oni po prostu są rozwydrzeni” niczego, niestety, nie załatwi. 🙄
Dostałam z Avaaz taki list:
http://www.avaaz.org/pl/7_things_you_should_know_global/?bercCab&v=18147
a jak się wejdzie na stronę Gawker:
http://gawker.com/5943828/13-powerful-images-of-muslim-rage
Sprawy nie są proste.
Heleno, próba wejścia do podlinkowanego przez Ciebie flickra zakończyła się pocałowaniem przeze mnie klamki czyli zaproszenia do wejścia do fb. Lepsze idzie, a tam i owam już doszło.
Andsolu, nie wydaje mi się, żeby naprawdę blokował dostęp.
Teraz to jest taki sposób nakłaniania klienta do zachowań zgodnych z zamierzeniem nakłaniacza, ale wystarczy pominąć „zachętę” klikając w stronę ze zdjęciami, lub zamykając niechciane zachęty.
Bardzo to jest irytujące. Na przykład na Medici.tv, gdzie jest sporo transmisji na żywo różnych koncertów i bezpłatny dostęp do nich przez kilka dni, wyświetla się teraz przy próbie wejścia ciemna płachta z sugestią wykupienia dostępu, nie dająca się usunąć.
Ale poniżej tej ciemnej płachty, jak się przewinie ekran na dół jest normalna strona, gdzie wystarczy kliknąć, żeby otworzyła się transmisja.
Teraz jest dużo takich milusińskich zachęt.
Dzien dobry.
Wrocilam cala. Dzisiaj w planie byl Oktoberfest, Bawarskie Muzeum Narodowe, Ogrod Angielski, Muzeum Filmu.
Plan wykonany w 100%.
Zdjecia sa, ale wrzuce je w Szczecinie.
Heleno, w Bawarskim Muzeum Narodowym jest straszna ilosc starych misek. Przyjezdzaj!!!! 🙂
Oktoberfest niektorych trzymal w komie od wczoraj. Ale, zgodnie z rada Rysia, spedzilam tam godzinke. (I ja tam bylam, ……). 🙂
Mam sporo zdjec z meskimi pupami w eleganckich krotkich spodniach na szelkach.
Mar-Jo, to pokaż chociaż kilka. 😀
Prosit, Mar-Jo! Czekam na pupy.
A tu w nawiazaniu do mt7 glos w dyskusji (takze powoluje sie na artykul w Gawkerze):
http://www.guardian.co.uk/commentisfree/2012/sep/23/henry-porter-muslim-unrest-prejudice
Mlodziez dorosnie do kazdych czasow i miejmy nadzieje, ze nie odplaci sie nam pieknym za nadobne, narzekajac na koniecznosc opieki nad starymi.
widze ze Helena znalazla „przelew” do flick’a 🙂
Mar-Jo, koniecznie, koniecznie pokaz ludowe swieto 🙂
ile kosztuje kufel piwa, czytalem ze juz 10€, zyla „zlota” 😀
bardzo wspolczuje dzisiejszym „mlodym”, najpierw nagadalismy
im ze jak beda sie uczyc – matura, studia koniecznie!! – to dostana dobrze platna i ciekawa prace, a teraz mimu ich wysilku (i naszych podatnikow inwestycji) chcemy zagnac ich do sprzedawania nadmuchanych bulek z siekanym miesem, do tego
okazuje sie ze powinni byc dyspozycyjni, elastyczni i najlepiej 24h na dobe na zyczenie (oczywiscie jak napisala Alienor bez godziwego urlopu, chorobowego i wplat na rente) i to za pieniadze ktore nie podniosa ceny produktu (uslugi) zeby (my ich rodzice) mozna bylo tanio „kupic” i mamy do tego pretensje ze sa mazgajami i ze upominaja sie (slusznie) spelnienia obietnic
dziwny swiat 🙂
dla Tadeusza specjalnie 🙄 rowerowy parking przy moim
S-Bahn’ie, po szczycie dodam 🙂
https://lh4.googleusercontent.com/-HVkDFKaLsBY/UFYJTQxMRcI/AAAAAAAAGkE/NvtuzHuJIGg/s1000/P9161222.JPG
mam na Was oko 🙂 🙂 🙂
https://lh5.googleusercontent.com/-sMA6ABF_2Jo/UF4boGCmL1I/AAAAAAAAGxk/ndJxUZb3SzY/s800/DSCF4643.jpg
Łomatko, ja niczego nie weksluję.
Odpowiedziałam Klakierowi, bo po pierwsze primo – podał tylko część streszczenia artykułu z Polityki, pasującego mu do tezy, a po drugie primo – w GW najczęściej na takie pełne pretensji listy młodych ludzi nie mogących znaleźć pracy, natychmiast napływa lawina listów młodych ludzi z krytyką takiej postawy i własnymi przykładami, jak sobie poradzili w tym temacie.
Poza tym temat jest bardzo złożony, a my tu nie zbawiamy świata układając dla niego plan akcji ratunkowych.
Sama, po maturze i oblanym egzaminie na UW, szukałam pracy od lipca do marca następnego roku, bo nikt nie chciał zatrudnić osoby bez praktyki.
A nie było takich możliwości, jak teraz, bo wszelkie zatrudnienie trzeba było załatwiać przez pośredniak.
Pamiętam poważne artykuły ukazujące się od dłuższego czasu, gdzie postuluje się dyskusję i namysł, jak przeorganizować życie społeczne, bo pracy do wykonania dla ludzi będzie coraz mniej i wydaje mi się, że to właśnie początek takiej ery.
Chociaż z drugiej strony jest wiele zaniedbanych obszarów, gdzie część ludzi mogłaby znaleźć zajęcie (patrz artykuł w Polityce „Polski rolnik nas nie wyżywi”).
Na wydziałach dziennikarskich w Warszawie studiuje kilka tysięcy ludzi, po co? Żeby później się ścigać w wypisywaniu coraz głupszych tekstów? Żeby rzesza frustratów pojechała do GB gary zmywać?
To co, państwo ma odgórnie wyznaczać limity na poszczególnych kierunkach?
Aaa!!!
kolejny obrazony na „glupich”, zawsze i wszedzie — haslo „lapac zlodzieja”
http://wyborcza.pl/1,75478,12534040,Miecugow__Tabloidyzacja_odbiorcow_niszczy_media__Najwieksza.html
Rysiu, to nie jest takie proste z tymi umowami, bo często to sami zainteresowani życzą sobie takiej formy zatrudnienia.
Mój krewny zatrudniał przy różnych projektach swoich znajomych na umowę o dzieło, bo była do wykonania określona praca w określonym czasie. Osoby te nie wyraziłyby zgody na inny rodzaj umowy, bo miały 50% kosztów do odliczenia i brak potrąceń na ubezpieczenia społeczne, a więc więcej do dyspozycji.
Dla mojego krewnego, który ma zwiększone zapotrzebowanie na pracowników dwa razy w roku przez trzy miesiące to też jest dobre rozwiązanie, bo nie mógłby ich zatrudnić na dłużej niż dla wykonania określonych zadań.
Często wynagrodzenie to wahało się miesięcznie o kilka tysięcy złotych, bo takie były spiętrzenia prac.
Jasne, że dla mnie, jako emerytki brak wpływu do ZUS-u to strata i zagrożenie, ale jednocześnie jest taka rzesza cwaniaków i oszustów w tym narodzie, która z tego ZUS-u dobrze żyje…
Ilu oficjeli bez wstydu „idzie” na długotrwałe zwolnienie w momencie otrzymania wypowiedzenia, lub przechodzi na intratne inwalidztwo?
O tym, że brak wpłat na ZUS odbije się kiedyś na nich, młodzi ludzie nie myślą.
Ale ile będzie takich przypadków, że osobie zatrudnionej na pełnym etacie, której stosowne składki potrącano z pensji, pokażą w ZUS figę, bo okaże się, że pracodawca nie wpłacał do ZUS-u składek.
ZUS powie takiej osobie, żeby ścigała jegomościa z powództwa cywilnego.
Przykład nie jest abstrakcyjny, znam przypadki, niestety.
siodemeczko, oczywiscie ze to nie jest takie proste, ale ja znany lewak 🙂 uwazan ze w spoleczenstwie solidarnosciowym gdzie ze skladek ZUS placimy wypracowane emerytury kazde manipulacje
przy placeniu skladek za odmowe solidarnosci
taki jestem 🙂 🙂
znikuje 🙂
slomiany wdowiec rzuca sie do przeszukania lodowki 🙄 🙂
Rysiu,
spora grupa berlinskich riksiarzy przyjechala na Oktoberfest.
Sporo zarobią. 🙂 10€ za kufel (1 L) to bardzo prawdopodobna cena.
Sam Oktoberfest jest mocno kiczowaty. Ale ludzie bardzo dobrze sie bawia. I to jest chyba najwazniejsze.
Nie potrafie na tym niemieckim laptopie sprawnie sie poruszac.
Obiecuje, ze po powrocie do domu wrzuce najbardziej udane zdjecia. Udalo mi sie nawet nakrecic filmik. Z dzwiekiem!!!!!
Ta muzyka Pani Kierowniczce chyba by sie nie spodobala.
No tak, Bobiku, moje mysli ida podobnym tropem. Mysle, ze szykuje nam sie byc moze kolejny konflikt pokoleniowy, nie wynikajacy koniecznie z rozpieszczenia i rozwydrzenia mlodych ludzi. Moje lokalne radio publiczne obecnie emituje serie programow pt. Generation Stuck. Sa to wywiady z normalnymi, mlodymi, pracowitymi, wyksztalconymi i dynamicznymi ludzmi , ktorzy pracuja, ale o wiele ponizej swych mozliwosci. A jeszcze – i to roznica pomiedzy wiekszoscia Europy i Stanami – musza sie borykac ze splacaniem sporych dlugow zaciagnietych na czesne na studia (ten dlug, w skali calego kraju, jest w ogole ogromny, i w odroznieniu od wielu innych dlugow, nie mozna go wlasciwie nigdy umorzyc, nawet w wyniku osobistego bankructwa; wielu ekonomistow uwaza, ze moze on byc przyczyna kolejnego ostrego kryzysu na rynkach finansowych). Do zaciagniecia tego dlugu politycy, ekonomisci i dziennikarze szeroko zachecali mlodych ludzi, twierdzac, ze to jest inwestycja w miare bezpieczna przyszlosc finansowa. Dla wielu okazalo sie niestety inaczej.
Akurat nie chodziło mi o uzasadnianie jakiejś tezy, ale połączenie dwóch tematów, które są ze sobą w związku – kondycji psychicznej nastolatków i kondycji młodych ludzi wkraczających w życie dorosłe. I widzę tu taki związek – jeżeli (zgodnie z tym, co pisze Polityka i wybija temat na stronę tytułową) rośnie liczba nastolatków, którzy wymagają opieki psychologów, czy wręcz psychiatrów, to będzie rosła liczba młodych ludzi nie umiejących, czy też nie mogących sprostać rzeczywistości.
Niestety, moje wagary zwykle okazują się za krótkie, żeby w ich trakcie zrobić wszystko, o czym psie serce marzy i śni, czyli z rodziną pobyć, sprawy pozałatwiać i na blogu obficie pokłapać. Spróbuję trochę tego, trochę tamtego i zaraz się okazuje, że już wracać trzeba. 🙁
Dziś oczywiście też wszystkiego nie zdążyłem, a najbardziej nie udało mi się na maile poodpowiadać, więc tylko niniejszym za wszystkie dziękuję i postaram się odpisać przy najbliższej okazji. 🙂
A teraz merdam dobranocnie, robię myk i będę udawał, że ani na chwilę nie opuszczałem ośrodka szkoleniowego. 😎
Spij spokojnie, Piesku. I Wszyscy rozsiani po swiecie..
Ja też macham przyjaźnie i zasyłam dobre myśli. 🙂
A gdzież byś opuszczał, Bobiku 😯 My tu wszyscy potwierdzimy, że ani na chwilę 😎
Rysiu coś strasznie długo przeszukuje lodówkę, musi być ogromna i pełna obfitych alternatyw 😉
Trudny dzisiaj temat. Pracy, w dawnym rozumieniu tego słowa, jest rzeczywiście coraz mniej. Ludków, z coraz wyższymi aspiracjami, coraz więcej. Dojrzewa rewolucja, żeby nie powiedzieć wojna, co mnie, ewolucjonistce, bardzo się nie podoba, ale czarno widzę. Przestajemy ogarniać to, co nas otacza. Z własnym ogródkiem jeszcze dajemy radę, ale dalej hic sunt leones. Nie nadążamy, nie mamy szans nadążyć.
To pisałam ja, wieczna optymistka, haneczka.
Gdy myślałem, a potem załatwiałem dla synów polskie paszporty, w podtekście była możliwość studiów w Polsce i pracy w Europie (znacie taki piękny kraj?) Czas mija i coraz bardziej widzę to jako ułatwienie turystyczno-sentymentalne, bo najwyraźniej pracy i możliwości (jeśli tylko będą ruszać głowami i rączkami) w Brazylii im nie zabraknie. Może nie zawsze w tym mieście, na które w pierwszej chwili by stawiali, może parę kawałków kraju dobrze zapomnieć z powodu endemicznego stowarzyszenia lokalnych władz z bardzo źle wyglądającym towarzystwem, ale przyzwoitych miejsc i ciekawych zajęć nie zbraknie. Może to dlatego, że z bardzo dużej dziury kraj wychodził, a może jednak dobrze mieć taki wymiar, żeby nie zostać w jednym kęsie połknięty przez przeróżne Imperia Zła i Dobra. Tak czy inaczej, nastrój w domu na pewno nie ten jaki by był gdybyśmy mieszkali w Zielonej Górze.
Na jej blogu (po zamienieniu siedziby z Krzemowej Doliny na Buenos Aires) u futrzaka bardzo podobny nastrój w opisach dotyczących Argentyny.
Brazylia, Angola, Argentyna, Chile i wogole Ameryka Poludniowa i Afryka…, to sa nasze nastepne lokomotywy gospodarczego rozwoju, jak Indie, Korea i Chiny w poprzedniej dziesiecio czy dwudziesto-latce… Moze twoi synowie ansdsolu sa we wlasciwym miejscu i czasie w sensie optymalnego startu dla dzisiejszej mlodziezy…
Bobiku, specjalne odmachanko dla ciebie; jutro do pracki hej ho hej ho…
Dobranoc.
szeleszcze prawie z rana 🙂
ciemno i chlodno
dlatego herbata z mila checia (jak smakuje chec?)
Tereny Zielone
S-Bahn
przeglad pozycji (mam to przegladam 😉 )
brykam
gdzies tam ludzie bawia sie (Monachium!) zeby inni mogli pracowac i to jest swietnie tak 🙂 🙂 🙂
brykam fikam
Dzień dobry 🙂
Piękne zdjęcia do herbaty
Portugalia – Izrael. Brakuje spójnika z Oktoberfest .
Za oknem pierwszy tej jesieni przymrozek 🙁
Zgadzam się z tym, co napisała Siódemeczka wczoraj wieczorem. Nie jesteśmy społeczenstwem solidarnym, ani obywatelskim. Jesteśmy krótkowzroczni bardzo myśląc tylko o tym, aby tu i teraz miec więcej, a to co będzie pózniej nie jest ważne. Nie ma świadomości w narodzie, że migając się od płacenia podatków i składek sami skazujemy się na niepewną przyszłość.
Wielu ludzi mając do wyboru pracę na etacie i pracę na umowę-zlecenie, wybiera to drugie rozwiązanie, bo woli mieć więcej na rękę. Podobnie jak dziewczę z mojej linki.
Alienor, nie jest prawdą, że na umowie-zlecenie nie ma możliwości L4. Jest – tylko delikwent musi sam dobrowolnie odprowadzić składkę, ok. 50 zł miesięcznie. I bardzo niewielu to robi. W takim przypadku zasiłek chorobowy od pierwszego dnia niezdolności do pracy wypłaca ZUS, a nie pracodawca, jak to jest w przypadku etatu.
Znamienne jest to, że nie znamy obowiązującego prawa i wszyscy jak mantrę powtarzają nieprawdę, od mediów poczynając.
Dzisiaj trzeba Pani Kierowniczce zaśpiewać 120 lat dobrego życia. 🙂
Nie znam zycia rozkoszniejszego niz to jakie prowadzi Pani Kierowniczka, robiac tylko i wylacznie to co kocha i jeszcze jej za to placa! Powinno sie wprowadzic jakies Paragrafy na taki styl zycia! Bo sprawiedliwe to nie jest.
Szczesliwych Urodzin, Pani Kierowniczko!
Nagle bez zadnego ostrzezenia zrobila sie jesien. Leje od wczoraj i niebo jest jakies stalowe.
Czlowikowi zaraz przychodzi do glowy koniecznosc ugotowania rosolu z kury i zniesienia do domu wszystkich tych pieknych jarzyn w jesiennych kolorach.
Moze nawet ulozenia ich w starej portugalskiej misce, tez w kolorach jesiennych..
A tu złota jesień. Piękne słoneczko i ziiimnooo…
Swoją drogą na moje urodziny jakoś zawsze jest słoneczko 🙂
Wielkie dzięki za życzenia.
Ja to mam jedno, żeby nasz ulubiony Piesek był zdrowy…
Czy kurki jeszcze sa w handlu detalicznym? Pytam, bo w czwartki przyjezdza transport z Polski do jedneg z polskich sklepow z zachodnim Londynie. Wiec nie wiem czy warto sie wybrac tam autobusem. Troche kurek juz wrzucilam do zamrazalnika, ale chetnie wrzuce jeszcze troche.
W sobotę jeszcze były w Almie. Na targu też
To znaczy, ze i u nas beda. Dzieki, Irku.
O! Jezuita ks Jozef Augustyn deklaruje gotowosc poniesienia meczensiej smierci aby sie przeciwstawic ustawie o zwiazkakch partnerskich:
”Gdyby rządy totalitarne w nowoczesnym stylu chciały stosować przemoc, by zmusić nas do »wiary w homoseksualizm «, będziemy ją znosić z pokorą, pójdziemy do więzień – a w razie potrzeby i na śmierć, jak od tysiącleci czynili chrześcijanie, ale prawego myślenia o człowieku się nie wyrzekniemy”
Więcej… http://wyborcza.pl/1,75968,12537699,Do_wiezienia_za_obrone_Hetero.html#ixzz27NxPebtZ
Wszystkiego najlepszego naszej Pani Kierowniczce życzę. Żeby słoneczko było dla Niej zawsze łaskawe. I spełnienia pragnień wszelakich, nawet tych nieuświadomionych jeszcze, a może zwłaszcza tych 😉 .
zmoro, nawet ja tego nie wiedziałam, a na zleceniu pracuję od 3 lat prawie…
@siódemka, 20:03 – owszem, dla sytuacji jak ta Twojego kuzyna wymyślono umowy-zlecenia i umowy o dzieło. Jednak gdy tak naprawdę pracuje się wg grafika, ma się nad sobą bezpośrednio przełożonego i zatrudnienie nie jest sezonowe, powinna być umowa o pracę – można nawet tego dochodzić w sądzie pracy. Tylko mało kto ma odwagę, bo pozwany pracodawca nigdy nie będzie miły dla pozywającego pracownika. Poza tym, część przedsiębiorców ucieka się do „śmieciówek”, by zatrudnić potrzebną ilość osób i nie zbankrutować, a nie dlatego że skąpią pieniędzy. Tak jest w przypadku mojego pracodawcy – gdybym sobie wysądziła etat, trzebaby zwolnić 3 ludzi, co by oznaczało, że pracowników w naszym dziale będzie po prostu za mało.
Rzeczywiście, postawy młodych są bardzo różne. Ale presja powodzenia jest silna – sama kilka razy spotkałam się z psychologiem w tym roku, ponieważ studiując dziennie dwa kierunki i pracując 30 kilka godzin tygodniowo miałam wyrzuty sumienia, że nie jestem w stanie utrzymać się bez pomocy rodziców (mając niespełna 23 lata!), co doprowadzało mnie do nerwicy. Na szczęście pani psycholog wbiła mi młoteczkiem do głowy, że nie można być alfą i omegą i czasem trzeba sobie odpuścić, przyznać że się rady nie daje.
Heleno, sezon na kurki minął. Nawet niedobitki malin już zniknęły z półek 🙁
Wszystkiego najlepszego, Pani Kierowniczko! 🙂
Zgadza sie, Pani Kierowniczka to ma klawe zycie. Niech jej sie darzy w dniu urodzin i zawsze. Auguri!
Śpiewającego życia, Pani Kierowniczko, i pełnej harmonii!
Tak myslalam, ze mogly sie skonczyc. Ale sprawdze w czwartk na wszelki wypadek.
Ten sklep, do ktorego podjezdza sie autobusem (ok. 7 minut) albo chodzi 20-minutowym spacerem, to naprawde jedyny przyzwoity polski sklep w Londynie, choc wysyp polskiego handlu jest ogromny. Jest troche drozszy niz inne polskie, ale wlasciciel, bardzo ambitny mlody czlowiek, stawia na jakosc produktow, nieskazitelna czystosc i swiezosc i nie wydaje mi sie by na tym tracil.No i jest pomyslowy. Zawsze jak go widze, roie ogromny fuss i chwale pod niebiosy. U niego jest tam zawsze tlok i podniecenie polskich klientow. Niemal naprzecwko jest sklep slynnej (i wytwornej) wlosko-brytyjskij mini-sieci delikatesow i kawiarni Carluccio i tam garsteczka kurek (ale doslownie garsteczka!) kosztuje od £7 w gore. Ja za te cene mam prawie kilogram kurek w sezonie w Polish Deli!
Trochę aproposikowo:
http://www.youtube.com/watch?v=fwC2uFVBBG0&feature=plcp 😉
Nieludzkie. Glupia matka.
Many happy returns of the day, Doro! No i niech sie spelnia wszystkie Twe zyczenia przy zdmuchiwaniu – niekoniecznie doslownych 😉 – swieczek na torcie, a juz szczegolnie to, ktore dotyczylo Psa. 🙂
Ciekawe, co piszesz o „etnicznych” sklepach londynskich, Heleno. Dobrze przeczytac, ze jakosc obslugi i solidnosc jednak wygrywaja i przyciagaja stalych klientow. Sama mam takie sklepy w moim miescie – lacznie ze slynna na spora odleglosc prawie imienniczka Dory, Debra, ale jest ich wiecej, np. sklep z butami, ktore sa i piekne, i nie torturuja nog, albo francuski sklep z serami, albo lokalna ksiegarnia z wykladami i spotkaniami z najciekawszymi autorami – i tez je wszyscy w miescie holubimy, bo dzieki temu miasto jest o wiele bardziej liveable.
I uciekam na razie, bo u mnie dzien powszedni – niestety (czyli pracujacy i zabiegany). 😉