Oberek, obereczek…
Dylu-dylu na badylu dokoła trotylu,
łupu-cupu, dyna-dyna, nitrogliceryna,
znowu taniec się rozhulał w dobrze znanym stylu,
przymusowo na ludowo dzień się nim zaczyna.
Z łbów się kurzy, na klepisku każdy już zawiany,
tutaj Antek przytupuje, tam Jarek wywija,
nawet wdowy cierpiętnicze się puściły w tany,
ponoć wkrótce się przyłączą Jezus i Maryja.
Zagra w tańcu krew ułańska i do bitki zmusi
ten sztachetę w rękę porwie, tamten piątą klepkę,
„bij psubratów!” – na to hasło jakże się nie skusić,
więc łomoczą wszyscy krzepko pogryzając rzepkę.
Pienią się w szklanicach żale, jady i gorycze,
kto do kółka nie dołączy, przegrał walkowerem,
ni chochoła nie brakuje, ni sznura na stryczek,
w spazmach kręci się szalony, smoleński oberek.
Ej, tancerze, już chałupa trzeszczy od hołubców,
ziemia jęczy, gdy buciory znów po trumnach tupią,
czy z was banda tanich drani, czy zwyczajnych głupców?
Próżno pytać. Tym tancerzom nigdy nie jest głupio.
dyn[i]a-dyn[i]a, nitrogliceryna
Tak, to był jakiś Halloween.
Oberek z coraz wiekszym przytupem, Piesku!
Wlasnie Naczelny Rzepy „oddal sie do dyspozycji” wlasciciela!
To znaczy, ze tak naprawde nie chce odchodzic, boby zlozyl rezygnacje pozostawiajac wlascicielowi mozliwosc przyjecia jej lub nie.
Mnie ta historia trotylowa coraz bardziej smieszy, zwlaszcza jak probuje wyobrazic sobie mine Naczelnego Swira RP jak mu sie takie ladne przemowienie bojowe zmarnowalo. 😆 😆 😆
Musi je teraz ratowac i udawac, ze wcale sie nie zmarnowalo! Tak wlasnie chcial powiedziec i stands by his words!
Ale Heleno przyznasz zapewne (jak fachowiec od mass mediów), że wypowiedź Prezesa o banicji lub zamordowaniu po konferencji prasowej Pana Premiera – to jest refleks bynajmniej nie „na schodach”
Fakt, przyznaję, ten wic się Panu Prezesowi udał. 😈
I ten – wygłoszony z należycie dramatyczną miną – że na szczątkach znaleziono ślady zbrodniczej gliceryny. 😯 😈
Nie jestem fachowcem od masmediow. Skad Ci takie rzeczy do glowy przychodza? 😯
Noo, długoletnia pracowniczka tychże jakieś tam pretensje do fachowości może mieć. 😉
Ad Helena
Taką mam opinię na Twój temat po prawie rocznym czytaniu tego, co piszesz.
Aby nikt mi nie zarzucił trollowania, itede – to jest opinia pozytywna.
hehehe – łajza z Bobikiem
Wróblewski chyba pierwszy raz w życiu zachował się honorowo. Ale Gmyz – jakby nigdy nic…
Tak swoją drogą to AKW przewraca się chyba w grobie. Choć Tomek to jego adoptowany syn, ale zawsze.
Fachowcy od masmediow nazywaja sie medioznawcami i zazwyczaj ida na ten kierunek studiow maturzysci, ktorzy nie wiedza co ze soba zrobic i nie sa z zadnego przedmiotu zbyt dobrzy.
Media Studies jest przedmiotem nieustajacych kpin naszych tu satyrykow – zawodowych i takich domoroslych jak ja.
Wiadomosc, ze dziecko znajomych poszlo na medioznawstwo zawsze wywoluje spora konsternacje i zapewnienie: nie martw sie, jakos to bedzie. Najwazniejsze ze narkotykow nie pobiera!
Szkoda, ze rozumu nie mozna adoptowac!
Ależ Heleno – przecież Ty nie kończyłaś studiów medioznawczych. Jesteś Wytrawnym Lisem tego obszaru.
I nie na podstawie certyfikatu uczelnianego.
Pani Kierowniczko. On sie sam nie zachowal honorwo, tylko go zachowano honorowo. A sadze to po tym, ze dzienniakrze ktorzy przyszli na konferencje prasowa Gmyza (zapowiedziana godzine przedtem) odkryli, ze konferencji zadnej nie bedzie, Gmyz jest nieuchwytny i zadnych powodow odwolania nie podano.
To znaczy najprawdopodobniej, ze wlasciciel nalozyl szlaban na wszystkie osoby zainteresowane.
No i jak tu zaprzeczać fachowości?
Myśmy z Klakierem mieli na myśli fachowość rzeczywistą, a nie na papiórze. 🙂
Wyśmiewanie się ze studiowania medioznawstwa i zbliżonych rzeczy ma zasięg międzynarodowy. Tutaj też panuje opinia, że marzeniem co bardziej niewydarzonych maturzystów jest studiowanie IMM – Irgendwas Mit Medien. 😈
No, tego już nie doczytałam 😯
To w takim razie Hajdarowicz zachował się sensownie. A zresztą miał inne wyjście?
Druga Łajza z Klakierem w ciągu niewielu minut. 😯 To chyba sprawka dyni. 😆
Klakier potwierdza – Bobik wie, co napisał 🙂
A bo my Bobiku, choć na innych biegunach, to sobie tak myślę, że równie „szczeniacko” jesteśmy sobie bliscy!
Mysle, ze Hajdarowicz nie mial innego wyjscia. Gdyby jeszcze Psychopata siedzial cicho, ale on tak dolal oliwy ognia, ze trzeba bylo ratowac co mozna.
I faktycznie Rzepa moze wyjsc z tego obronna reka tylko jak poleca najwazniejsze glowy! A i wtedy nie ma zadnej gwarancji, bo Oberek Smolenski jest nie do przewidzenia w ktora strone zakreci.
A tu sie jeszcze marsz z pochodniami zbliza.
Po równoczesnym blamażu wobec strony niesmoleńskiej i oświadczeniu Prezesa, że Rzepka obrazuje tragiczną kondycję polskiego dziennikarstwa, pozostało już tylko ratuj się kto może i co może. 🙄
Hehe, ciekawam teraz zachowania pewnego tygodnika z błędem w tytule, będącego częścią tego samego koncernu… 😈
A wlasnie.
Ja nie zważając na różne poglądy i oddawanie się do dyspozycji, pojechałam na grób mojego dziecka i mojej Mamy i Dziadków. Zapaliłam światła będące symbolem mojej pamięci, pomodliłam się chwilę.
Oni są obok mnie (w mojej pamięci)i nie muszę jechać na cmentarz, żeby się z nimi spotkać, ale jest trochę tak, jak powiedział Pan Stanisław Krajewski, to i dwa następne zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/110036307578240581096/MarszPamieciW70RoczniceMarszuSmierciZydowZTerenowRembertowWawerFalenica#5744926806723663186
A jutro pojadę na grób mojego młodszego brata, który odszedł w sierpniu, później syna i żony mojego innego brata, którzy wybrali takie rozwiązanie, nie bacząc, że zostawią swoich najbliższych w sytuacji nie do przeżycia.
Myślę, że każdy w sposób sobie właściwy przeżywa te dni. Jak komuś pasują żarty Halloween jego sprawa. Ja wyrosłam w takiej, a nie innej kulturze i jest mi ona bliska.
Nikomu nie narzucam swoich zwyczajów i nie życzę sobie presji w odwrotną stronę, żadnej ze stron, zeby było jasne.
Przepraszam, coś się adres ze zdjęciami skrócił:
https://picasaweb.google.com/110036307578240581096/MarszPamieciW70RoczniceMarszuSmierciZydowZTerenowRembertowWawerFalenica#slideshow/5744926806723663186
Presja jest właściwie głównie w jedną stronę, zakazującą żartów i przebieranek, bo przecież do udziału w nich nikt nikogo nie zmusza. No, może chwilami poza dziećmi przychodzącymi po słodycze, ale im wybaczam. 😉
Czy Mordka swojego wykładu o Halloweenie nie mógłby wygłosić do duchowieństwa? 😉
Mialas bardzo ciezki rok, Siodemeczko i po niedawnej, swiezej i bolesnej stracie to Dzien Zmarlych oczywiscie jest czyms zgola innym dla Cebie niz dla wiekszosci ludzi.
Halloween, zwlaszcza dla mlodszych, ktorzy jeszcze nie maja w bagazu zyciowym tylu drogich Zmarlych jest to zupelnie cos innego. Nie mysla o Tamtym Swiecie i bardzo dobrze, jeszcze zdaza.
Nie wiem dlaczego zabraniac im obchodzenia Niesamowitosci, dlaczego zabraiac przebierania sie w kostiumy.
Wszelkie ostrzezenia przed Okultyzmem i Satanizmem sa dzis tak humorystyczne, ze opadaja rece. To troche tak jak nie pzowalac dzieciom czytania bajki o Jasiu i Malgosi, bo tam wystepuje czarownica. I licznych innych bajek, w tym i takich w ktorych wystepuja diably, duchy etc.
Mysle, ze takie zakazy musza jak magnes przyciagac dzieci – wiem, ze mnie by bardzo przyciagaly.
Gdyby Kosciol powaznie traktowal dzieci, to wlasnie opowiedzialby im o tych wszystkich wczesnych wierzeniach, od ktorych juz, jak rozumiem odstapil? Chyba, ze zaslona dalej jest wedle tradycji ciesza i bareziej przezroczysta miedzy tym i tamtym swiatem? Jest to niepowataezalna okazja aby cos opowiedziec o wczesnych wiekach chrzescijanstwa, aby pokazac jak sie zmienialy tradycje i obuczaje, ale ontam potrafia tylko nakazywac i zakazywac. Jakby nie zalezalo im aby dzieci te tradycje pokochaly i glebiej rozumialy.
Na zdjecaich ucieszylo mnie, ze Staszek zabral na marsz Danielka, ktory przed laty na jakims proszonym obiedzie zrobil na mnie porazajace wrazenie swoim dobrym wychowaniem, manierami, uprzejmoscia, wytrzymaloscia (jedzenie bylo niewypowiedzianie paskudne, glownie rozgotowane tofu w paskudnych sosach, ale on ani nie mrugnal!) Mial wtedy chyba z 9 lat!
Presja, Bobiku, nie jest tylko w jedną stronę – tę zakazującą.
Presja jest w obie strony – i w tę zakazującą, i tę narzucającą pewien medialny kanon zachowań.
Temu w pierwszej linii są podlegli młodzi ludzie, czerpiący z tych medialnych wzorców bezkrytycznie (w większości) swe zachowania.
Mt7 – jak zawsze emocjonalnie, odnosząc uwarunkowania do swego życia – pokazuje tę trzecią stronę – pisząc :
„Myślę, że każdy w sposób sobie właściwy przeżywa te dni. ”
I tak sobie myślę (nie bez podparcia rzeczywistego), że to zwycięży.
Ta medialna presja hodowców dyń i strojów od czapy nie jest w stanie wyprzeć Tradycji.
Heleno, oczywiście, że są śmieszne i przeciwskuteczne, tylko czasami odnoszę wrażenie, ze obie strony straszące i broniące są jakoś do siebie podobne.
Kościół hierarchiczny nie może mówić, jak się zmieniała tradycja, bo musiałby powiedzieć, że ZUPEŁNIE odszedł od swojego Mistrza i pierwotnego Kościoła.
Daniel, to fantastyczny młody człowiek, podobnie jak córka Państwa Sobolewskich Cela.
Co znaczy miłość, cierpliwość, troska i poważne traktowanie innych.
Nie wiem, czy widziałaś wystawę rysunków Celi, niektóre są fantastyczne, a to było w 2009 roku:
https://picasaweb.google.com/110036307578240581096/RysunkiZWystawyCeliSobolewskiej#5337501415182630338
Matko, dopiero teraz zauważyłam, że nie umieściłam artykułu Celi. Napisała artykuł do pisma „Bardziej kochani” i miałam, go zeskanować. Stara skleroza. 🙁
Medialny kanon zachowan? Medialna presja hodowcow dyn? 😆 😆 😆
I dlaczego „zawsze emocjonalna” mt7?
No nie, jest różnica między naciskami. Mediów można nie oglądać, nie słuchać, nie czytać, jak ktoś nie ma ochoty. Można wzruszyć ramionami na ich propozycje. Podobne potraktowanie duszpasterza zwykle jest o wiele trudniejsze. 😉
A co do Tradycji, to ja mam wrażenie wręcz przeciwne – że za kilka pokoleń już wszyscy w Polsce będą uważać Halloween za prasłowiański obyczaj, któremu z uciechą oddawał się Ziemowit pod dobrotliwym okiem Piasta. Co zresztą nie znaczy, że specyficzna atmosfera na cmentarzach 1 listopada musi zniknąć. Jedno drugiemu niekoniecznie przeszkadza.
Jak zawsze Heleno, trudno się z Tobą zgodzić do końca.
Młodzi są Nieśmiertelni (choć czasem i to ich dotyka).
Najczęściej to śmierć dziadków, ale czasem rodziców i rówieśników.
Ale Śmierć jest od nich daleko, jak i od nas była, gdy mieliśmy naście lat.
Mogą się cieszyć z dość frywolnego jej wyśmiewania i cieszenia się obrywami w postaci ulg szkolnych (zawsze się zastanawiam nad tym, że szkoła ulega takim głupim zachowaniom).
I pewnie, niech się cieszą – nie jestem tu jakimś rygorystem – choć może zawsze mi smutno, że ktoś BŁAZENADĄ zakłóca mój Czas,
Nie chce sie otworzyc nalezycie, mt7,
Klakierze, teraz to mi chyba wdepnąłeś na odcisk. Przecież ja tu niemal codziennie uprawiam jakąś błazenadę. 😈
A Daniel, Helenko, występuje w sztuce teatralnej, której jest głównym bohaterem. Mówi o sobie:
– Nazywam się Daniel, jestem Żydem i mam zespół Dawna.
Przejmujące i niezwykłe przedstawienie, w którym poza Daniele biorą udział inne dzieci z Downem i rozmawiają z nim, co to znaczy być Żydem i na inne podstawowe, egzystencjalne pytania.
Ad Bobik 31 październik 12, 23:41
Uwielbiam czytać Cię Bobiku – tylko dlaczego nikt nie zarzuca Ci, że jesteś „złośliwym trollem”? 😉
Mediów można … media oczywiście można buforować, ale pewnie trzeba do tego mieć łysą głowę.
Trudno wymagać, aby nastoletni”ją” mieli, pomijając jakieś traumatyczne wydarzenia w postaci chorób.
Ad Bobik 31 październik 12, 23:47
hmmm – ale złośliwym trollem nie jesteś?
To może teraz
Coś ten gugiel wywiera na mnie presję, żebym przeniosła się do Google+, a im większą wywiera, tym ja mu większą figę, więc on mnie wylogowuje, zabrania dostępu, nie chce wyświetlać, nie przyjmuje zdjęć, mimo że mu płacę za przestrzenie.
No, nie ze mną te numery Brugiel.
Klakierze, gdybym ja Cię uważał za trolla i to jeszcze złośliwego, to bym Ci zwyczajnie dał bana. 😎 A tymczasem nie dość, że tego nie robię, to jeszcze czasem staram się tłumaczyć z języka klakierskiego na blogowy. 😉
A równocześnie przyznam, że rozumiem, dlaczego tak często wzbudzasz irytację innych (wcale nie dlatego, że masz odmienne zdanie). Mógłym to nawet spróbować wyjaśnić, ale już nie dziś, bo coś w tej chwili nie mam do tego melodii. 😉
Śliczne rysunki Celi. Coś w nich jest bardzo ujmującego. 🙂
Bobiku,
ja cały czas mam świadomość, że możliwość tu pisania zawdzięczam Twojej „protekcji”.
I bardzo mi duszę grzeją Twoje „tłumaczenia” z klakierskiego na blogowy.
Ja się dorozumiewam, dlaczego wzbudzam irytację – no taka FORMA. 😉
A propos naszych Drogich Zmarłych, to przypomniał mi się jeden z nich, bardzo mi bliski, który o błaznach, błazeństwie, błazenadzie zawsze mówił z lekceważeniem czy nawet odcieniem pogardy, to były dla niego jednoznacznie pejoratywne określenia. A mnie to sprawiało przykrość, bo kochałem i podziwiałem błaznów, nie unikałem też sam wkładania błazeńskiej czapki. Nie dogadaliśmy się w tej sprawie nigdy. Umarł błazeństwa nadal sobie nie ceniąc, a równocześnie jakby w ogóle nie zdając sobie sprawy, że w ten sposób pewnej – dość ważnej – części mnie zostawia w spadku wieczną przyganę. 🙁
Ależ Bobiku – jesteś Naczelnym Stańczykiem wśród pomniejszych Stańczyków.
I to nie tylko z umocowania w krakowskim Grodzie.
Ale pewnie trzeba by być Zygmuntem Starym, aby to docenić!
Bez przesady. Mnie zupełnie wystarcza bycie Bobikiem. 😀
Jasne – można nie przyjmować odznaczeń.
Chyba złożę już utrudzone kości na legowisku, rozmyślając jeszcze przed zaśnięciem, czy w Concord udało się doprowadzić wszystko do stanu jakiej takiej normalności.
Dobranoc 🙂
Mojej pamięci nic nie jest w stanie zakłócić. Nic mi nie przeszkadza. Ani dynie, ani konkurs na cmentarzach. To jest we mnie, całorocznie. I nikomu nic do tego, kiedy i jak się przejawia.
Bobiku – Concord nie jest przykładem Doskonałości.
Choć z racji posiwiałej brody widziałem ten samolot nad warszawskim lotniskiem i popisy pilotów.
Concord – powiadasz, Bobiku …
Złóż, Bobiku, złóż.
Ja tu tylko jeszcze wrzucę zeskanowany artykuł Celi:
https://picasaweb.google.com/110036307578240581096/ArtykuCeliSobolewskiej#slideshow/5805628330778810146
To jest taki mały cud. Całe życie trudu rodziny i dziecka.
Piszę tak o tym i wzruszam się, bo te rodziny są niezwykłe, mnie się wydaje, że nie dałabym rady, a oni żyją tak normalnie, nie wiem, jak to nazwać.
Myślę, że przeogromną rolę odgrywają tu ojcowie, ciepli, życzliwi światu, odpowiedzialni i wszystko inne.
Bez nich nie daliby rady. Jasne, jakoś by żyli, ale te dzieci, teraz już dorosłe, chociaż ciągle dzieci, to są dzieci szczęśliwe, kochane i akceptowane w każdym aspekcie, a jednocześnie traktowane z całą powagą.
Ja ich kocham, chociaż wstydzę się im to okazywać.
Haneczko, jasne, mnie dynie też w najmniejszym stopniu nie przeszkadzają. Pewnie gdybym była dzieckiem też bym chciała.
To teraz jest jakiś „sataniczny” trynd, że Andrzejki be, bo wróżby itp, itd.
Wywieranie presji na ludzi przynosi odwrotny skutek.
A tu knajpka 31 październik 2010 Hiszpania – Nerja
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/AndaluzjaDzien6I7LanjaronNerjaPowrotDoMalagiOstatniSpacerPrzedOdlotemNadMorzem#slideshow/5542366044483706370
Takich akcentów było sporo i oczywiste, że były sympatyczne.
Powaga i żal, żartowi i śmiechowi nie przeszkadza i odwrotnie, byle były wyrazem wolnego wyboru.
Dobra, najwyższa pora spać.
PA! 😀
Siodemeczko, niech ten dzien ci uplynie ze dobrymi wspomnieniami o bliskich, ktorych juz kolo ciebie nie ma. A rysunki Celi sa takie optymistycznie kolorowe!
I juz po Halloween! Musze przyznac, ze pewne swieta zaadoptowalam w moim nowym kraju entuzjastycznie, ale Halloween jakos mnie nigdy nie porwal. Moze jako nowosc cieszy sie popularnoscia wsrod dzieci w Polsce, i wszedzie gdzie masowa kultura, czesto anglosaska, jest popularna nowinka, ale tutaj z roku na rok maleje jego popularnosc. Maleje tez liczebnosc dzieci w rodzinie. I zwykle ulica idzie lekko znudzony (dzisiaj na dodatek pada deszcz) rodzic holujac dziecko, jedynaka, najwyzej dwojke. Dzieci sa przebrane bardzo czesto za ksiezniczki i supermeny, a nie duchy czy kostuchy. Dwadziescia lat temu tych dzieci przychodzila okolo setka w Halloweenowy wieczor. A dzisiaj zaledwie dziewiec! Ja zwykle podziwiam tworcza wene niektorych rodzicow, bo te przebrania naprawde czasem sa fantastyczne!
Presja niepotrzebna. Po co sie denerwowac na kogos kto czerpie z jakichs ceremonii czy zwyczajow przyjemnosc? To nikomu nie robi krzywdy!
Ten trotyl wysadzi, i slusznie, ze stanowisk, nowe ofiary.
a tu moj oberek:
http://www.youtube.com/watch?v=BbNg5_Jtd8k&feature=rellist&playnext=1&list=PL3E79B67E92581746
Dobranoc
I see… party for one… dobranoc w rtmnie tanga, kind of…
http://www.youtube.com/watch?v=LySDkDuqLCE&feature=related
No, moze nie do konca party of one, Kroliku, tylko nam sie wolne godziny nie zawsze dokladnie nakladaja, mimo, ze jestesmy przeciez w tej samej strefie czasowej… 😉
Halloween moze byc bardzo rozne, w zaleznosci od lokalnej i rodzinnej tradycji, oraz osobistych pogladow (znam rodziny amerykanskie, ktore tez go z roznych przyczyn nie lubia, i nie obchodza, choc, oczywiscie, noe sa w wiekszosci).Zamiast wersji plastikowej, z banalnym kostiumem-gotowcem, moga byc wersje z oryginalnymi przebierankami za znane postaci, historyczne, wspolczesne, czy tez literackie, albo za przerozne wrozki i duszki, a niekoniecznie za same diably, wampiry i kostuchy. A to, ze czesto wychodzi plastikowo, to troche wina zawezonej masowej wyobrazni, a troche tego, ze wspolczesna kultura popularna z tematem smierci w ogole radzi sobie niespecjalnie (cos troche, jak wiktorianie z seksem).
Bobiku, sprzatanie u mnie jak najbardziej w toku, a do tego jeszcze sroda (Halloween dla dzieci przelozony na weekend, bo za duzo jeszcze lezy galezi, a nawet polamanych drzew, zeby mozna bylo zupelnie bezpiecznie chodzic po ciemku po mniej uczeszczanych ulicach). Przy okazji, dowiedzialam sie od paru znajomych, ze ich drzewa, a nawet domy, tez jeczaly podczas wichury, jak Wichrowych Wzgorzach. Wiec jednak nie przeslyszalam sie w poniedzialek… 😉
Fikubryk, brykufik!
Niesamowite te komiksy Celi. Jakie wesołe, żywe, mocne kolory!
Nie widziałam jej wiele lat – pamiętam, jak dawno temu, kiedy jeszcze pracowałam w „GW”, jej ojciec ją przyprowadził. Rysowała nam zwierzaki o wielkiej ilości nóg (widzę, że to jej zostało 🙂 ). Sprawiała wrażenie osobowości mocnej, a przy tym bardzo czułej, serdecznej, od razu budziła sympatię. Widzę, że wciąż mówi o sobie, że jest lwem („lajon” 😆 ).
Danielek też bardzo w porządku. Wzruszający był obrzęd jego bar micwy, którą przeprowadził Michael Schudrich, znający Daniela od niemowlęctwa niemal. Tym bardziej mnie bolały brzydkie hece w synagodze w ostatnich czasach zwrócone przeciwko niemu. Nie znoszę neofictwa i jego tępej bezwzględności 👿
Dzień dobry 🙂
Tego, że akurat Kierowniczka przejmie dziś obowiązki Rysia, to się nie spodziewałem. 😆
Ale całe szczęście, że przejęła, bo bez porannego bryknięcia chyba bym w ogóle nie miał motywacji do opuszczenia legowiska. Pogoda okropnie niezachęcająca, spacer nie kusi, na „moje” groby i tak pójść nie mogę… Tylko jeszcze dla blogu opłaca się wstawać. 😉
Tu dziś piękne słoneczko (przynajmniej na razie), aż chciałoby się pobrykać. Niestety ja dziś cały dzień w domu przy arbeicie 👿
Dopiero obejrzałam zdjęcia, które mt7 wrzuciła o 22:48. Nie wiedziałam, że rodzina Staszka tam właśnie zginęła. Getto w Falenicy – pamiętam, jak o jego likwidacji opowiadał mi mój nieżyjący już przyjaciel, który właśnie w Falenicy się urodził i spędził dzieciństwo. Przedstawił mi bardzo sugestywny obraz: wielkie płomienie, podmuchy gorąca i fruwające w powietrzu nadpalone strzępki płonących Tor…
Na tym marszu widzę jeszcze jednego znajomego, Pawła Przyrowskiego, mieszkańca tych okolic, którego córka Zosia chodziła z moją Różyczką do klasy 🙂
Monika ma rację, że kultura masowa niezbyt sobie radzi z tematem śmierci, ale też jak ma sobie radzić, kiedy między nami a śmiercią stanęła bariera ze szklanego ekranu. Wypaćkała umieranie szminką, usmarowała keczupem, a pozbawiła zapachu, smaku łez, dotknięcia stygnącej ręki, skurczu w gardle i protestującego żołądka. Współcześni ludzie widzą zapewne ileś razy więcej obrazów śmierci niż jakiekolwiek wcześniejsze pokolenia, a równocześnie prawdziwą, wielowymiarową śmierć oddali w ręce fachowców i zakazali jej pokazywać się na castingach.
Fakt, jest wiele mniej fotogeniczna. 🙁
To bardzo dobrze, ze jest baroera ze szklanego ekranu.
I poprosze zeby tam pozostala.
Amen. 🙄
Dzień dobry,
u nas pogoda bardzo melancholijna. W sam raz do wspominania i zadumy.
Dzień dobry,
a to dlaczego „bardzo dobrze”, że jest bariera ze szklanego ekranu?
Wielkie mam w tej sprawie poplątanie myśli.
Z czasów młodości w małych miastach zostały mi w pamięci obrazy zmarłych leżących w trumnach w swych domach, kondukty idące przez miasto, ludzi stających na chodnikach, zdejmujących czapki z głowy.
Dziś dość łatwo się rozgrzeszam z poczucia obowiązku pójścia na pogrzeb. I nie idę. Szklany ekran?
Mnie obcowanie z realną śmiercią wiele nauczyło i mimo że były to doświaczenia bardzo ciężkie, nie chciałbym ich zamienić na szklanoekranowe. I nie chciałbym moich bliskich w godzinie śmierci „oddelegować” w ręce fachowców, a tak nieraz robią ci, którzy do zetknięcia z realnym umieraniem są całkowicie nieprzygotowani.
Chyba nie muszę dodawać, że sam też wolałbym nie być oddelegowany. 🙄
Chetnie oddam w dobre rece doswiadczenie smierci w realu w zamian za dpswiadczenie smierci na szklanym ekranie – zwlaszcza CSI -Miami, Poirot, Columbo, a nawet Murder, She Wrote.
To jest insza inszość. 😉 Wcale nie twierdzę, że od tych akurat doświadczeń ekranowych ja się z niechęcią odwracam ogonem. 😎
Melencholijna pogoda to dobre określenie tego, co dzisiaj i u mnie za oknem. 🙄
Zauważyłam, że młodzi ludzie bardzo chętnie rozmawiają o śmierci. Brakuje im partnerów do tych rozmów. Od wielu lat rozmawiam ze studentami o śmierci i etapach przeżywania żałoby. Są tym naprawdę zainteresowani.
We wtorek też rozmawialiśmy na ten temat.
Wczoraj miałam przygotowaną torbę cukierków dla dzieci z okazji Halloween.
Nie widzę problemu w pogodzeniu dzisiejszej wizyty na cmentarzu z wczorajszą zabawą dzieci.
Z zazdrością czytałam u Karen Bixen o mentalności tubylców, ich filozofii życiowej, która pozwala im ze spokojem przyjmować wydarzenia jako nieodłączne składowe życia, to znaczy, że nieszczęście, choroba, wypadek, śmierć, są takim samy wydarzeniem, jak urodziny, wesele, udane zbiory.
Nie bulwersują się i nie złorzeczą, nie żądają głowy sprawcy śmierci krewnego, ale w kręgu starszyzny ustalają, jakie odszkodowanie należy się bliskim.
Oni wydawali mi się twardo stąpającymi po ziemi i jednocześnie chyba szczęśliwszymi, bo nie oczekiwali od życia rzeczy niemożliwych.
Ten szklany ekran, o którym pisał Bobik i Helena, to jest to co nas oddziela od takiego pojmowania życia, przyjęcia go, jakim jest i, według mnie, stał się przyczyną coraz większej frustracji i bycia nieszczęśliwym, często bez odniesienia do faktycznej sytuacji.
Intuicyjnie też mam takie poczucie, że ekran może nie szkodzić tym, którzy swoje w realu przeżyli i potrafią odróżnić „prawdę życia od prawdy ekranu”. Ale kiedy realnych doświadczeń jeszcze malutko, a digitalnymi jest się szpikowanym w sporym nadmiarze, to na pewno może się wykrzywić obraz świata, hierarchia wartości, punkty odniesienia, itp.
Szkoda, że pełniąca obowiązki młodzieży Alienor akurat jest wyjechana, bo ciekaw bym był, co by napisała o swoich rówieśnikach „w tym temacie”. 😉
Jest prawda, to co pisze mt7- w kulturach protestanckich jest znacznie wieksza akceptacja nieuchronnego i nawet, co mnie zawsze zaskakuje , umiejetnsc „staniecia obok”, dystansu. Kiedy matka ofiary zamachu terrorystycznego w Belfascie kilka godzin po smierci syna czy corki, mowi do kamery, ze wybacza sprawcy zabojstwa, to mam „dysonans poznawczy”, nie bardzo wiem co z tym zrobic, choc budzi moj ogromny podziw i szacunek – tym nie domaganiem sie odwetu.
Cos jest w naszej klturze co nie pozwala nam na takie formy zachowania.
Pamietam jak moja E. dostala list od swej dawnej szefowej, Jane, ktora zafundowala jej i mnie piekny pobyt w Portugalii, o ktorym juz kiedys wspoinalam. List byl serdeczny, powiadamiala nas, ze na lotnisku odberze nas taksowkarz Vivaldo, gdzie sie mamy zglosic po klucz do willi etc. etc.
I dopiero w osatnim zdaniu pisala o tym,ze „dzis rano zginela w wypadku samochodowym w Grecji moja ciezarna pasierbica, wiec jeszcze dzis odlatujemy z mezem do Grecji…”
Ona te pasierbice bardzo kochala, duzo o niej opowiadala , zawsze brala jej strone, gdy ojciec mlodej kobiety, a maz Jane byl wobec niej krytyczny.
Wiec nie moglysmy sie naprawde nadziwic, ze mozna tak spokojnie, stoicko, zalatwiac to co jest do zalatwienia – jak ten list do E.
Muszę sam siebie skorygować. Z doświadczeń w realu korzystają ci, którzy nie tylko je przeżywają, ale i potrafią do nich dołączyć refleksję, przepracować je, jak mówią psychoterapeuci. Bez tego można sto razy pośliznąć się na tym samym g… i niczego się nie nauczyć. 🙄
Nie powiedziałbym, że ten brak dystansu jest obecny w całej polskiej kulturze i „od zawsze”. Widywałem podobny stoicyzm zarówno na wsi, jak i w szacownych, krakowskich rodzinach mieszczańskich. Nawet wiejskie „labidzenie” na pogrzebach zwykle wydawało mi się czysto rytualne, bo zaraz po wyjściu z cmentarza trzeźwo i praktycznie zajmowano się kwestiami organizacyjnymi stypy. Więc może to „rozedrganie” jest związane tylko z pewnymi środowiskami czy też profilami charakterologicznymi.
Mysle, ze predzej na wsi niz w miescie. Bo na wsi nie tylko ma sie wiecej do czynienia ze smiercia (np. uboj zweirzat) , ale tez zyje sie nieuchronnym, niezmiennym cyklem natury – budzenia sie do zycia, kwitniecia, owocowania, umierania.
Czego my w miastach tak jednak nie przezywamy. Zwaszcza odkad rzodkiewki i szczypiorek sa dostepne przez caly rok… 😉
Hmmm… pewnie to i jest tak, że trzeba mieć doświadczenie życiowe.
Mam w pamięci taki obraz – ktoś z bliskich, a samotnych nie stawił się na umówione spotkanie. Jedziemy z ciotką do tej miejscowości. Po przyjeździe ciotka ordynuje – najpierw idziemy coś zjeść.
Potem zastaliśmy to, co zastaliśmy.
Przez jakiś czas się dziwiłem (no miałem wtedy dzieciąt lat mniej) – jak to, to przecież była jej ukochana siostra.
Potem pojąłem sens.
Ad mt7 1 listopad 12, 11:48
Tak sobie myślę – że bardzo waznym momentem filmu „Forest Gump” był ten moment (pewnie cytacja niedokładna):
„Mama zawsze mówiła, że śmierć należy do życia”
Helena, cynicznie o rzodkiewkach 🙄
Afryka jest bardzo zróżnicowana. Kapuściński napisał w „Hebanie” o czymś, co bardzo mi przypomina sytuację w naszym kraju.
Opisał jedno z plemion, które wierzy/wierzyło, że gwałtowna śmierć jest wynikiem czyichś czarów. Jeżeli ktoś zginął w wypadku samochodowym z powodu uszkodzonych hamulców, to takie wytłumaczenie nikogo nie zadawala. Bliscy zmarłego zobowiązani są do odnalezienia winnego czarów i ukarania go. W przeciwnym razie dusza zmarłego nie zazna spokoju i nie da też spokoju żywym.
Ad Jagoda 1 listopad 12, 11:46
Robisz bardzo dobrą robotę – te rozmowy ze studentami.
Nie cynicznie , tylko filozoficznie.
Milosz ma o tym wiersz – o drzewie w Berkley nie znajacym por roku. I o ludziach, swych kolegach, imogranttch z caleg swiata przeniesionych w inny cykl roku. Ale tytulu nie pamietam.
Mozesz poszukac, Klakierze.
No przecież Heleno, ja to „cynicznie” – wyłącznie dla paddierżania razgawora.
. Poddierzki, nie poddierzanja.
Cyniczność wcale nie wyklucza filozoficzności i vice versa. 😎
Ale obowiązki Naczelnego Cynika na tym blogu też są przydzielone i Helena już nie może aspirować. 😈
Hi, hi. Tako tez rzecze Pies Madrosci. http://pl.wikipedia.org/wiki/Filozofia_cynicka
Przeszukuję Heleno net w poszukiwaniu wiersza, który wskazałaś.
I tak (jednak pobieżnie) znajduję tyle opisów, które przystają do blogowej Rzeczywistości Blogu Bobika.
No tak – Aga się zajmuje Psem Mądrości, zamiast słać codzienne relacje z życia Moskwy.
No to po jaką cholerę, my tam wysyłamy naszych specjalnych korespondentów?
Szukaj, szukaj, Klakierze. Drzewo. Milosz. Berkeley ( a moze Kalifornia) . Jeden z wymienionych w wierszu kolegow byl chyba Chinczykiem. Sam siebie Autor nazywa tam Professor Milosz, przez l, nie ł.
Najpierw sie naburmuszylam, ale po chwili do mnie dotarlo, ze Klakier ma racje: malo ze mnie pozytku. Nie moge obiecac, ze sie poprawie, ale obiecuje, ze sprobuje. Znaczna czesc moich przezyc tutaj dotyczy pracy i nie bardzo sie nadaje do opisywania, a i niespecjalnie by to dla Was bylo ciekawe. Moje mieszkaniowe perypetie tez nie sa zajmujace. Polamie sobie troche glowe nad jakimis moskiewskimi migawkami – zobaczymy, czy cos z tego wyjdzie. Bardzo mi przeszkadza brak internetu w mieszkaniu – w pracy nie daje rady siedziec dluzej, niz juz siedze.
Ad Aga
wszystko, co napiszesz będzie w jakiś tam sposób fascynujące – i te przeżycia w pracy, perypetie mieszkaniowe też.
WSZYSTKO!
Oczywiście mam jasność nad jasnościami, że nie możesz pisać wszystkiego,
Ale pisz – nawet podróż metrem moskiewskim nadaje się na jakiś opis.
Wielokrotnie sobie porównuję jadąc metrem warszawskim.
Brakuje mi Twoich relacji!
Klakier,
dziękuję 🙂
Ago pisz ❗
Metro? Prosze bardzo. Kopiuje ponizej to, co pisalam rodzinie.
Kiedy się szykowałam do wyjazdu do Moskwy, ktoś mi powiedział, ze niektóre stacje metra są podobno bardzo ładne. Chyba bym tak tego nie ujęła – raczej monumentalne i bogato, choć niekoniecznie gustownie, zdobione. Tłum w metrze wykazuje się dość dużą dyscypliną. W wagonach jest zbyt ciepło i niepięknie pachnie – nieraz równie fatalnie, jak na mojej klatce schodowej. Na niektórych odcinkach hałas w czasie jazdy jest nie do zniesienia – można by go nagrywać jako ścieżkę dźwiękową do filmów grozy, których akcja toczy się w starych zakładach produkcyjnych, wśród przejawiających oznaki życia, nieoliwionych od czasów przed potopem maszyn. Kilka rzeczy mnie dziwi. Na mojej stacji wahadłowe drzwi prowadzące do metra są diablo ciężkie i z trudem uchylam je na tyle, żeby się wśliznąć do środka. Ruch jest prawostronny, ale bramki i ruchome schody prowadzące do wyjścia są często po lewej stronie, co prowadzi do zderzania się strumieni podróżnych i mąci nurt. Przy każdych ruchomych schodach siedzi w szklanej klatce dyżurny ruchu. Wczoraj słyszałam, jak taka pani klatkowa przez radiowęzeł zachęcała podróżnych do szybszego poruszania się – tymczasem zgęstniały tłum i tak poruszał się żwawo i musiałby chyba zacząć biec jak jeden mąż, żeby płynąć jeszcze szybciej.
Poczyniłam kolejne obserwacje w metrze. Zauważyłam, że większość pasażerów nie wpada ciągle innym pod nogi nie dlatego, że przemieszcza się po jakichś niewidocznych dla mnie liniach, ale dlatego, że porusza się w sposób zdecydowany. To zdecydowanie pozwala innym przewidzieć i poważnie potraktować trajektorie współpasażerów. Próbuję się nie zamyślać i nie zagapiać; jak się bardzo postaram, to mi się nawet udaje. Zachęcona tym powodzeniem postanowiłam zrobić następny krok i zorientować się, jak inni otwierają te diablo ciężkie drzwi do metra. A-ha, trzeba w nie wejść z impetem. Tu miałam mniej szczęścia: pchnięte z impetem drzwi prawie mnie przewróciły wracając. Muszę jeszcze poćwiczyć. I nie wybierać tych drzwi, do których nie kłębi się tłum chętnych – są najbardziej oporne. Tłum w takich sprawach miewa rację. Co prawda Okudżawa śpiewał, że na schodach w moskiewskim metrze „stoimy z prawej, przechodzimy z lewej”, ale okazuje się, że to nie jest żelazna reguła. Zwykle dyżurny schodowy rzeczywiście napomina przez megafon ze swojej klatki, żeby zostawiać lewą stronę wolną, ale bywa, że wzywa do ustawiania się na całej powierzchni schodów. Wydaje mi się, że dzieje się tak przy największym tłoku, ale skonsultuję jeszcze te obserwacje z kolegami.
Ad Aga
No to właśnie mi o takie relacje chodziło.
Za Jagodą powtarzam – „pisz Ago” !
na kanwie wpisu Agi
http://www.youtube.com/watch?v=Cv-HHeEFI0Y
No, nareszcie Aga dała głos o Moskwie 🙂
Czekamy na jeszcze! 😀
Kuma z Gdyni
Ten wiersz, Hel. nosi tytuł „Czarodziejska góra” (skądś go już znamy, nic dziwnego, bo to ulubiona powieść poety). Poportugalskie pozdro dla Bobika. Przywiozłam stamtąd m.in. ponad 3 tysiące zdjęć, ale jeszcze nie uporządkowałam. Może przy okazzji coś wrzucę.
A dziś taki dzień:
http://www.youtube.com/watch?v=lTeU4b8FDIw&feature=related
Kopiuję neologizm autorstwa Pawła Wimmera: trotyloglodyta.
Powinni zakazac obchozenia andrzejkow. Osztykocie. Powinni zakazać mordechajów a nawet bobików. Andrzejki muszą być obchodzone, a jeszcze lepiej obnoszone, ale przyznaję, że to wyjdzie lepiej po schudnięciu Andrzejków.
Ach witaj mi, witaj Kumo z Gdyni. 😀 Pasztetówka już tu od dawna na Ciebie czeka. Oczywiście codziennie wymieniana na świeżą. 😉
Odpozdrawiam merdająco. A zdjęcia z Portugalii na pewno wszyscy chętnie zobaczą, nie tylko ja. 🙂
Ha! Moja Kuma sie zlitowala i podpowiedziala, ze to Czaridziejska Gora – wiersz na ktory sie nie nadzialam od ponad 30 lat, nic dziwnego, ze myslalem, ze o drzewie, bo wystepuje tam klon, zrzucajacy liscie, bo tak sie nauczyl gdzie indziej.
Dzieki, Renatko!
A tu jest ten wiersz czytany przez Autora:
http://www.youtube.com/watch?v=03R8JJLHOLU
Ciekawe swoja droga, jeden bardzo obrazowy image zostaje w pamieci, gdy wiele innego z tego samego wiersza ucieka, nawet ta centarlna metafora – Czarodziejskeij Gory.
I dopiero Autorka wielkiej monografii o Miloszu zjawia sie w potrzebnym momencie i ratuje sytuacje! 🙂
Już miałem Klakiera szarpnąć za nogawkę, że tak obcesowo przypomniał Adze o obowiązkach korespondenta, ale zaniecham tego ze względu na skutek. 😉 Oficjalne reporterskie relacje to my sobie możemy znaleźć gdzie indziej, a właśnie takie „domowe”, ekskluzywne, są bezcenne. 🙂
Nie uwierzysz, andsolu, ale ja dzis rano tez wymyslilam trotyloglodytow, ale postanowilam, ze sie nie podziele. Pewnie uznalam, ze oddami to Panu Pawlowi!
OK, niech Andrzejki zostana, przekaze Kotu,
A tu jst ta ksiazka Kumy:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/69552/podrozny-swiata-rozmowy-z-czeslawem-miloszem-komentarze
Andsolu, obniosłem Cię na łapach spod starego wpisu pod ten, więc do mnie nie możesz mieć pretensji. 😎 A z tym schudnięciem tak na oko myślałem, że przesadzasz i kokietujesz, ale jak zacząłem obnosić… hmm. 😉
Heleno, to jest tak w ogóle z literaturą, nie tylko z wierszami. Ileż razy mi się zdarzało, że sięgając po latach ponownie po jakąś książkę odkrywałem, że czytam zupełnie co innego, niż miałem w pamięci. To te filtry tak robią, co je mamy w głowach. 😉 Przepuszczają wcale nie to, co autor chciał powiedzieć, tylko to, co czytelnik na danym etapie swojego życia chciał usłyszeć.
To właściwie też jeden ze składników przegranej pisarza, o której mówił Miłosz. Ale w tym wypadku przegranej bardzo honorowej, bo nawet przy sporym odejściu od myśli autora mamy poczucie, że coś mu zawdzięczamy. 😉
Ale z wierszami chyba jednak szczegolnie. Jestem z tym zreszta kompletnie pogodzona i jak czytam jakis wiersz, ktory slabo rozumiem, to cieszy mnei kiedy zostae z niego jeden wazny obraz, nawet ne zawsze centralny.
Pamietam, ze pierwszy raz uslyszalam to od J. Brodskiego kiedy byl moim nauczycielem akademickim.
Przyniosl nam wtedy Requiem Achmatowej (albo, jak on zawsze o niej mowil „Anny Andriejewny”) . To jest poemat skladajacy sie z kilku oddzielnych, zamknietych wierszy pisanych po aresztowaniu jej meza, a na koncu jest przejmujacy Testament autorki. I Brodski powiedzial wtedy, ze dla niego samego najbardziej pamietnym, przejmujacym obrazem z calego poematu jest pol zdania: …i nienuznym podwieskom kaczalsia wozle tiuriem swoich Leningrad.
Zapamietalam to na cale zycie – ze tak mozna, Wyjac sbie z calosci to co najbardziej przemawia do wyobrazni i zostawic. Bez poczucia winy.
Te gupie dzieci z Etiopii.
Bobiku, kość z Tobą, czyli obnoszenie obdziękowane.
Fantastyczny ten eksperyment etiopski! Powalajacy z nog.
Ago, nareszcie się zlitowałaś! 🙂
Może masz jeszcze inne fragmenty listów do rodziny.
Baradzo, bardzo proszę.
I ostrzę sobie zęby na zdjęcia Kumy, czuję, że będzie duża uczta. 😀
Też mnie linka od andsola w pozytywnym znaczeniu ścięła z łap, choć niby znaczenie własnej, wewnętrznej motywacji dla uczenia się wałkuję od lat w te i wewte. Ale ten eksperymet przeszedł chyba najśmielsze oczekiwania realistów. 🙂
Tu jest o tych samych etiopskich dzieciach po polsku:
http://www.chip.pl/news/wydarzenia/nauka-i-technika/2012/10/niezwykly-eksperyment-etiopskie-dzieci-same-ucza-sie-za-pomoca-tabletow 🙂
Znalezione:
„Jak wiadomo czlowiek siedzacy dotyka fotela nie tylko posladkami, ale rowniez odbytem, z ktorego moze wydobywac sie zawartosc o konsystencji stalej, a czasami lotnej tzn. gaz, najczesciej metan,
ktory, jak wiadomo, jest gazem palnym.
Przy wielkim stezeniu powoduje wybuch.
Kaczynski i SA moga miec racje mowiac o sladach na fotelach
podejrzanych substancji wybuchowych. Zbadac natychmiast, ale dla pewnosci najpierw obalic rzad RP.”
I od tego-ż Pawła Wimmera: gmyzmoły.
Te etiopskie eksperymenty powinny być surowo zakazane, bo to jest przecież odbieranie mi chlebka, masełka oraz sensu życia.
Oba pikne, znaczy i trotyloglodyci, i gmyzmoły. 😀
Poparzyłam sobie wczoraj wieczorem przełyk wewnątrz i teraz cierpię.
Połknęłam niechcący gorącą kluchę z patelni i zamiast popić szybko zimną wodą, zwijałam się z bólu, bo nieludzko mnie parzyło wewnątrz i teraz mnie w środku bardzo boli.
Nie wiem co robić. 🙁
mt7, sprawdzilem w internecie. Ludzie radza sobie nawzajem mleko oraz chleb, „it really helps” – pisza.
Plyny powinnu byc pokojowej temperatury.
Tu, Siodemeczko:
http://answers.yahoo.com/question/index?qid=20110123190248AAGYbrr
Kocie, nie mogę żadnych stałych jeść, zrobiłam sobie budyń z mleka i jajek i z trudem zjadłam.
Zmiksuję zupę jarzynową i spróbuję zjeść.
Szukałam w internecie, ale tu nic nie ma.
Ja tę kluchę połknęłam z wrażenia, bo była taka gorąca i ona mi utknęła poniżej mostka i tam mi się poparzyło.
Kupię sobie jutro siemię lniane i chyba takie śluzowo łagodzące rzeczy muszę łykać.
Głupio mi, nie wiem, jak to zrobiłam.
A dosyć mi to dokucza, piecze i boli.
Nic to, myślałam, że może ktoś ma jakieś własne doświadczenia.
Nie masz w domu mleka?
Moze ktos pozyczy?
A jest tyz, Bobicku, tako piosnka, co to poni Jarocka jom śpiewała i piosnka ta zacynała sie od słów: „Trotylem jestem…” 😀
A dzisiaj na cmentarzu przechodziłam obok grobowca rodzinnego bardzo podobnego do tego i przez otwarte drzwi zobaczyłam osoby, które siedziały przy stole.
Zaskoczona, w pierwszym odruchu pomyślałam, że bezdomni się włamali i urządzają libację, ale później zorientowałam się, że to romski grobowiec i krewni biesiadują wewnątrz pewnie wg. swojego obyczaju.
Pierwszy raz widziałam taki zwyczaj na żywo.
Później wracając zobaczyłam, że w okolicy jest sporo rzucających się w oczy grobowców i sporo rodzin romskich.
Wygląda na to, ze w Ursusie mieszka jakaś spora społeczność Romów.
Mam mleko, mam, bo nie mogę się bez niego obyć.
Siodemeczko, na oparzenia, takze wewnetrzne, moze pomoc wyciag z nagietka rozpuszczony w wodzie (10 kropli wyciagu wystarczy na pol szklanki), ktorym mozna plukac usta i gardlo, a nawet polknac. Nagietek zewnetrznie lagodzi m.in. oparzenia, a takze inne podraznienia skory i blon sluzowych, a wewnetrznie ma jeszcze szersze dzialanie (jest o tym np. w Wikipedii). Zwykle taki wyciag mozna kupic w aptekach ziolowych, przynajmniej tutaj. W Warszawie udalo mi sie go kiedys kupic po prostu w wiekszej aptece.
A poza tym – jak sie ladnie zdarzylo z pojawieniem sie Kumy Heleny z wierszem Milosza na dloni. No i jeszcze do tego ciekawe opisy Agi jej spotkan z metrem moskiewskim.
A eksperyment etiopski mie jest pierwszy. Pare lat temu podobny eksperymetn zrobiono w Indiach. A przedtem jeszcze, juz w latach 70-tych, amerykanski pedagog, John Holt propagowal trend zwany „unschooling”.
http://www.ted.com/talks/sugata_mitra_shows_how_kids_teach_themselves.html
Niemiecki netdoktor zaleca chłodzenie poparzonego przełyku, czyli np. picie zimnej wody i jedzenie lodów, byle nie owocowych (kwasy). Ponadto środek przeciwbólowy, środek neutralizujący kwasy żołądkowe, które nieszczęsny przełyk podrażniają i ewentualnie tabletki do ssania, takie jak się bierze przy bólu gardła.
Do jedzenia budynie, grysiki i inne papki, czyli zmiksowana zupa byłaby okej, ale nie powinna być zbyt ciepła.
Owczarku, myślisz, że gdyby Jerzy Gondol dzisiaj żył, też by trotylem był? 😯 😈
Widzialam niejedn uroczystosc na romskich grobach. Przychodzi sie z jedzeniem i alkoholem, ale samemu je sie i pije niewiele. To sa goscince dla Umarlych. Np wodke sie nalewa do kieliszka, umacza sie w niej usta, a reszte leje sie na grob, lub czesciej -na ziemie. Podobnie sie postepuje z papierosami. Kiedys bylam na uroczystosci na cmentarzu i obecny byl tez ks. Stanislaw Opocki, wielki przyjaciel i duszpasterz Romow. BYla potworna ulewa, ks Opocki cos tam nawijal, i wtedy ktos z obecnych przypalil papierosa i polozyl na ociekajacym woda grobowcu, tak ze paieros z niego wystawal, a na kamieniu byl tylko filter i odrobine samego papierosa.. Wszyscy obecni nie spuszczali z papierosa oczu, ale pomimo potwornej lipcowej ulewy papieros sie dopalil do konca, az do samego filtra.
Wszyscy to szeroko komentowali, lacznie z ksiedzem Staszkiem – nie ulegalo dla nikogo watpliwosci, ze Zmarly go wypalil, tak jak lubil za zycia. I wszyscy sie okropnie cieszyli, ze dal Znak. Ja tez. Ja lubie Znaki od Umarlych. 🙂 🙂
Mysle, ze przynoszenie jedzenia i napojow na grob moze byc jakas pamiecia zwyczajow wyniesionych jeszcze z Indii.
Wszystkie obrzadki zwiazane z pogrzebem, roczna zaloba i zakonczeniem zaloby sa tez nieslychanie rozbudowane.
owcarek podhalański: pamiętam tylko muzykę „trotylem chciałabym być”…
Fantastyczny jest ten wyklad Sugaty Mitry. Trudno uwierzyc!
Oj, bardzo mnie to poruszyło. Nawet nie tyle, że „prawo do odejścia” może skłaniać bliskich do popychania do odejścia, ale to jak ten człowiek widzi lekarzy, co myślą o jego ciągłym istnieniu:
To them, I suppose, I must represent a failure of their profession, which is shortsighted. I am more than my diagnosis and my prognosis.
Chyba ten artykuł zmusi mnie do zmiany opinii w paru kwestiach.
Andsolu, dokladnie tych samych argumentow co Autor artykulu uzywala przeciwko eunatazji Dame Cecily Saunders, matka brytyjskiego ruchu hospicjowego, kiedy z nia rizmawialam przed laty. Dlatego ja sama zawsze pozostane wielka przeciwniczka ustawodawstwa zezwalajaego na przyspieszenie smierci. Ta rozmowa z Dame Cecily byla chyba 7-8 razy nadawana przez radio, przy roznych okazjach – w calosci lub we fragmentach.
Ale oczywoscie nie jestem dzieckiem i zdaje sobie sprawe z tego, ze lekarze czesto przyspieszaja smierc po cichu. Ale niech to robia na wlasna odpowiedzialnosc, i pod groza odpowiedzialnosci karnej, a nie korzystajac z przyzwolenia panstwa.
Przez moment bylam w szoku. Przeczytalam w GW tytul, ze wedle dra Izdebskiego srednia dlugosc polskiego penisa wynosi … 17 i cwierc cm! 😯 😯 😯
Nie dalej jak tydzien temu slyszalam w programie Embarassing Bodies, ze srednia fiuta statystycznego czlowieka wynosi 4 cale, a to o cale 7 i cwierc cm mniej niz staystycznego Polaka.
Az z artukulu wyniklo, ze chodzi o penisy w innym stanie niz… tego… naturalny!
Czy ktos potafi przeliczyc te 17 i cwierc centymetra w stanie gotowosci na cm w stanie spoczynku?
W jakim celu jest mi ta wiedza potrzebna?
Z dziennikarskiej ciekawosci!
Heleno, to chyba oczywiste, że nasze świetne osiągi są zaniżone przez grupy lewaków, lemingów oraz różnej odmiany nieprawdziwych Polaków.
Ucieszy Was:
„Droga Pani,
Bardzo dziękuję za Pani list. Podzielam i Pani wątpliwości, propozycje rozwiązań i konkluzję i będę starała się zaingerować w tej dziedzinie.
Przyznam, że sytuacja rodziny Persów bardzo mnie poruszyła i zasmuciła. Będę interweniować zarówno u Rzecznika Praw Dziecka (myślę, że na pisanie do np. MOPS-u nie ma czasu i trzeba uderzyć wyżej, zaś z wyrokiem sądu nie mogę polemizować – ustawowo nie mam możliwości kontrol), jak i Ministra Pracy i Polityki Społecznej. Mam nadzieje, że wszystko w tej sprawie skończy się dobrze.
Serdeczności,
Anna Grodzka”
Dobra, prawie, północ 🙂
Wielkie dzisiaj materii pomieszanie. Dorzucę to http://tygodnik.onet.pl/30,0,78430,1,artykul.html
Heleno,
przygladam sie tym dwom ostatnim aferom pedofilskim, w ktorych dzieci z biednych, zaniedbanych rodzin (za tymi zwykle nikt nie stoi) byly serwowane tygrysom w klatce: Sanduski w USA i Savile w WB. Musza poleciec glowy, bo inaczej to sie bedzie powtorzac, skoro moglo sie zdazryc na znanym uniwersytecie i w BBC. A tu taka jaskolka:
http://www.salon.com/2012/11/01/ex_penn_state_president_charged_in_sandusky_case/
Bobicku, jo se myśle tak: Jerzy Gondol zawodowo związany był z Wisłom, cyli z wodom, cyli z płynnym stanem skupienia materii. Dlotego jego racej podejrzewołbyk nie telo o związek z trotylem, co racej z nitroglicerynom dlo odmiany 😀
Od nitrogliceryny zagryzanej trotylem we gmle, wolę zajrzeć do wiadomej szafki i wybrać. No właśnie, co by tu na podkurek, a co na strzemienne…
wybrałam dobranoc 🙂
Bry! Ja to spędziłem 1 listopada w korku samolotowym. Tzn. w trzech samolotach i 5 godzinach czekania na Okęciu, bo 1 listopada nikt nie powinien latać do Breslau 👿
Z ciekawszych rzeczy jadłem narodowe potrawy obłasti Kaliningrad: pirog gastoński, sztrudel iz Wienny i wino iz Argentyny.
To dzisiaj na groby.
Dzień dobry 🙂
Bez brykania, ostrożnie, z wiadrem pełnym kawy
Dzień dobry.
„A do kawy jajecznica…..” 🙂
Wczoraj wieczorem jak na ironię – puszczali film o katastrofie lotniczej:)))
Dzień dobry 🙂
Do kawy bardzo pusta praca 🙄
Wszędzie pusto, Haneczko. Bez kolejki i problemów zapisałam męża na wizytę lekarską na 2. stycznia.
Dłuższą chwilę świeciło słońce, miałam stamtąd piękny widok na Jezioro Dąbskie (brane przez niektóre osoby spoza Szczecina za morze).
A, to ja też dzień dobry 🙂
Czy Tadeusz przywiózł kawałek tego wiedeńskiego sztrudla z Kaliningradzkiej Obłasti? Nadałby się do kawy po jajecznicy. Znaczy sztrudel, bo Tadeusza można wykorzystać do czego innego niż konsumpcja. 😎
Zimno, wietrznie, ćwiartkowo. Melancholijna pora, tylko bez oczu oczarowania, bo już opadło i rozdeptało się na błotnistą papkę. 🙁
O, popatrzcie, jaki bezprzykładny atak na Terlika Z Betonu: 😈
http://wyborcza.pl/1,75968,12783517,Terlikowski__oddaj_kase_.html
Lecę zapytać, czy Maziarski mnie przyjmie do swojej bojówki. 😎
Dzień dobry,
ćwiartka z samego rana?
Słuszna propozycja godna rozpatrzenia.
Choć unijne standardy starczają jedynie na lornetę.
Unia się nie zna. Po ćwiartce myślenie jest daleko bardziej dalekowzroczne niż po lornecie. 😎
Swym wpisem z 10:17 Bobik mnie zainspirował – gotuję galaretę z nóżek (dzięki, Bobiku!)
Czy Polacy są Chińczykami Europy, jak to ktoś napisał w komentarzach po tym artykułem:
http://www.tvn24.pl/polacy-przepracowani-i-coraz-bardziej-zmeczeni,286330,s.html
To, że pracujemy coraz dłużej, a jednocześnie mamy coraz mniej środków na zorganizowanie sobie wypoczynku, to obserwuję w miejscu, gdzie żyję.
Kierat codzienny wymuszany jest i na dzieciach. 8 – 9 godzin lekcji w szkole, dodatkowe zajęcia popołudniowe, to pomału standard dla nastolatka.
Już dobre kilanaście lat temu znajomi Rosjanie, których pierwszym przystankiem w drodze do Europy była Warszawa, mówili z zaniepokojonym podziwem, że Polacy rabotajut kak pcziołki, wiele dłużej i intensywniej niż Niemcy. O ile się nie mylę, statystyki to potwierdzają. Ale to zjawisko nie jest chyba oznaką postępu cywilizacyjnego, tylko wręcz przeciwnie. W wysoko rozwiniętych, bogatych krajach czas pracy od dawna ma tendencje do skracania się, a czas wolny zaczął być zdobyczą cywilizacyjną, na której obywatelom wspomnianych krajów zależy o wiele bardziej niż na niepodległości. 🙄
Dzień dobry z Katowic 🙂
Mar-Jo, nad Jeziorem Dąbskim byłam jako dziecko na koloniach. Pamiętam te kolonie do dzisiaj, bo to były jedyne, na jakich byłam. Wstawanie i chodzenie spać na komendę, w dodatku drzemka poobiednia, i to wszystko w czasie wakacji – nie !!! to było ponad moje i mojego rodzeństwa siły. Po ostrym proteście spędzałyśmy wakacje w domu lub u dziadków, jako nastolatki już same w górach.
Pamiętam jeszcze z tych kolonii, że nasza wychowawczyni spotykała się nad jeziorem z żołnierzami, a od czasu do czasu znikała z którymś za krzaczkami 🙂
Bobiku, gdy zapytasz Niemca, co najbardzie ceni u siebie w pracy, na pewno odpowie Ci, że urlop 🙂
A teraz znikam. Obiad stoi na stole – mam prawdziwe wakacje – potem spacer po mieście – a potem spotkanie z przyjaciółką.
Zdawać by się mogło Bobiku z Twej wypowiedzi ( 12:43), że współcześni Polacy wybijają się na niepodległość swą pszczelą krzątaniną.
Ale raczej wygląda na to, że stają się niewolnikami tejże krzątaniny. I to od prawie kołyski po emeryturę chudą.
Coś w tym jest niepokojącego. Wszyscy wokół coraz bardziej się krzątają, co raz mniej z tego mają. Niepodległość też wydaje się być iluzoryczna.
A cesarzową, kto podaje? 🙂
Bry, dzięki Bobiku za propozycje kuracji, trochę mi lepiej.
Zmiksowane chłodne zupki przechodzą mi z niewielkim bólem.
Pomału dojdę do siebie i już nigdy nie będę próbować prosto z gara.
Człowiek pod wpływem małego szoku może narobić sobie dużych kłopotów.
Mój mąż chwycił kiedyś za mocno nagrzaną rączkę czajnika i spuścił czajnik pełen wrzątku na nogi.
Dalsze szczegóły pominę.
Mnie się wtedy wydawało, że powinien go odstawić na kuchnię lub odrzucić daleko i to oczywiste, że ja tak bym się zachowała.
Teraz zwątpiłam, nie wyplułam parzącego, bo pod wpływem lekkiego szoku nie zdążyłam zebrać rozumu.
Dobre doświadczenie, uczy pokory.
Dobrego dnia wszystkim. 🙂
Biedny Tadeusz.
Cieszę się, że Siódemeczce trochę lepiej, choć przykro mi, że nie całkiem dobrze, więc mordka chyba powinna być taka: 😕
Panna Kota, nauczona cudzym doświadczeniem, powinna uważać z tym obiadem stojącym na stole. Lepiej najpierw mu zmierzyć temperaturę, a dopiero potem zaryzykować jedzenie. 😉
Klakierze, zwracam uwagę na to zdanie z mojej wypowiedzi: ale to zjawisko nie jest chyba oznaką postępu cywilizacyjnego, tylko wręcz przeciwnie. Ja bym z tego nie wyciągał jednoznacznego wniosku, że do niepodległości przez pszczółkowanie. 😉
Czy wątpliwości Klakiera w sprawie niepodległości należy rozumieć jako niemiecko-ruskie kondominium?
Oczywiście, że zakonotowałem w pamięci Twoją wypowiedź o „zjawisku”. Też mam taką opinię, że zapędzenie ludzi do owadziej krzątaniny jest pewnego rodzaju degeneracją cywilizacyjną. Ale fakt jest bezsporny – naród uważany za wzorcowych leniów – krząta się pracowicie. Efekt tego w wymiarze ogólnym jest raczej mierny, bo nie przekłada się na polepszenie losów indywidualnych, a często jest już tylko obroną istnienia. Nie wspominając o obszarach bezrobocia.
Ad mt7 2 listopad 12, 14:18
Proszę mi nie przypisywać zbyt łatwych etykietek.
E, ja myślę, że krzątanie w przypadku polskich pracowników jest dobrym objawem. Są na dorobku, więc czegoś chcą. I nieraz to przekłada się na polepszenie losów indywidualnych. Chyba że chodzi o ewidentnego kręćka, który panuje np. w korporacjach (pewnie nie wszystkich), ale to już sprawy dla psychiatry.
Klakierze, masz zwyczaj wygłaszania różnych opinii, nie tłumacząc jasno, co masz na myśli, więc zdałam Ci pytanie uściślające, a ty mi odburknąłeś.
A zaiste odburknąłem, bo to niby pytanie uściślające było takim dość często występującym zakwalifikowaniem każdego, kto się zastanawia nad jakimś problemem do jednej szufladki. I wtedy już nie ma potrzeby zastanawiania się nad tym, co kto mówi. Jest w szufladce i po kłopocie.
Przyznasz, że twierdzenie -„Niepodległość też wydaje się być iluzoryczna” – jest trochę zaskakujące, mnie iluzoryczna się nie wydaje, pomimo że tłumy na czele z bliską rodziną Lecha Kaczyńskiego, nadużywają cierpliwości stwórcy suplikacjami o zwrot wolnej ojczyzny.
Ty masz taki pesymistyczny ogląd świata, tu szufladki, tam warszawiacy gardzący prowincją, ludzie ciężko pracujący coraz biedniejsi, ludzie kochający ojczyznę na Krakowskim, którym o coś chodzi pogardzani i pomiatani przez resztę.
Jeżeli nawet występują takie zjawiska, to są one jakąś częścią wielkiej układanki, a Ty je prezentujesz, jak jedyną całość, a przynajmniej takie sprawiasz wrażenie swoimi wpisami.
Ja tam nie mam takiej całkowitej pewności, Pani Kierowniczko, czy zawsze gorączkowe krzątanie jest dobre. Jeśli to jest własny, świadomy wybór, że chcę więcej pracować i więcej z tego mieć (i rzeczywiście mam), to wszystko okej. Ale przecież bardzo często to zasuwanie jest po prostu wymuszone przez pracodawcę, który wykorzystując wysokie bezrobocie i lęk przed utratą roboty żąda coraz więcej pracy za tę samą płacę. W pewnym momencie zaczyna się to kwalifikować do kategorii „wyzysk”. 🙄 A ochrona praw pracowniczych jest w kraju… no, taka sobie.
Inną sprawą, występującą zresztą nie tylko w Polsce, jest konieczność pracowania grubo ponad 8 godzin, żeby w ogóle się utrzymać. To też nie jest tendencja rozwojowa, a raczej zwojowa.
No i jest jeszcze, też nie tylko w Polsce, pytanie, czy nie można by bez strat pracować mniej, gdyby efekty pracy nie były zżerane przez złą organizację, nadmierną biurokrację, niedowłady transportowe czy komunikacyjne, korupcję, etc. Od odpowiedzi na to również zależy, czy jakiś kraj uznać za rozwojowy, czy zwojowy.
Bynajmniej – daleki jestem od szuflandii i od pesymistycznego oglądu świata.
Zgoda – pisząc pokazuję różne obrazki.
Ale zawsze jestem z boku, a nie w środku.
Tak jak i to było w przypadku Krakowskiego Przedmieścia.
Tym ludziom o coś chodziło – byli i pomiatani i pogardzani.
Można się z nimi utożsamiać, można być przeciw.
Ale też można spróbować zrozumieć.
Sorry, ale w tym momencie i ja mam problemy ze zrozumieniem. Mógłbym się nawet zgodzić z tym, że „tymi ludźmi” zaczęto pogardzać wskutek tego, jak zachowywali się na Krakowskim Przedmieściu, czy w ogóle w sprawie krzyża, Smoleńska, etc. Ale kto i jak pogardzał nimi czy pomiatał przed tym?
Oj, tak, Bobiku, jest tak, jak napisales, i to nie tylko w Polsce. W krajach anglojezycznych ogolnie sie to nazywa „work-life balance problem”, i wiele osob zauwaza (choc niektorym konflikt interesow utrudnia zauwazanie), ze tu pod wieloma wzgledami wlasnie brak rownowagi, co z kolei prowadzi np. do innych negatywnych zjawisk – spolecznych i w skali indywidualnej. Nic w tym nowego, i zbytniego przechylu na rzecz pracy kosztem zycia nie nalezy chyba przesadnie bronic (choc i przechyl w druga strone jest niebezbieczny, bo wtedy z kolei nie ma za co zyc). A teraz jeszcze dodatkowo wszyscy sa wlasciwie na elektronicznej smyczy, i zycie prywatne (o ile ktos jeszcze taka staroswiecka kategorie ceni w epoce dzielenia sie wlasciwie wszystkim na portalach spolecznosciowych) zostalo jeszcze dodatkowo zaanektowane przez prace.
Akurat tak się złożyło, że mając urlopowy czas, chadzałem na Krakowskie Przedmieście codziennie.
I widziałem różne zachowania – w tym również te zorganizowane i agresywne w stosunku do „obrońców krzyża”. Ale nigdy nie widziałem zachowań agresywnych „obrońców”.
Pewnie w mojej ocenie to jest tak:
OK – ci ludzie chcą w taki sposób wyrazić swoje stanowisko. Nie muszę być tego zwolennikiem, ale staram się zrozumieć.
Nie akceptuję agresywnych zachowań przeciwników.
Są przeciw – niech wyrażają swój sprzeciw, ale nie agresywnie.
Klakierze, dla mnie jednak dość zasadniczo różnią się takie sekwencje zdarzeń:
a) ktoś mną pogardza i pomiata bez żadnego powodu – wychodzę na ulicę, bo w żaden inny sposób nie mogę się bronić – swoją godną i nieugiętą postawą budzę szacunek i pogarda z pomiataniem się kończy.
b) zajmuję w jakiejś sprawie stanowisko nieracjonalne, nieodpowiedzialne i prowokujące niepokoje społeczne – w obronie tego stanowiska wychodzę na ulicę – ten event powoduje, że spora grupa osób zaczyna mną pogardzać – to mnie jeszcze w moim zdaniu utwierdza – zaczynam przy każdej możliwej okazji wychodzić na ulicę, oburzając się, że pogarda się nie kończy.
Tu od razu dodaję, że słowo „pogarda” jest tu tylko przykładowe, bo ja np. odczuwam wobec „tych ludzi” niechęć, a nie pogardę, a kto inny pewnie jeszcze co innego.
A co do agresywnych zachowań tych ludzi, to jednak też były i sądzę, że do dzisiaj na jutubie hulają.
Życie prywatne, jako taka staroświecka kategoria – według słów Moniki.
W przeciwstawieniu do „striptizów” na portalach społecznościowych.
I elektronicznej smyczy.
Tak sobie myślę, że to rzecz indywidualna (choć jednocześnie globalna – nacisk ogólnostadnych zachowań.
Do wyboru, do koloru.
Może w tym jest i taka potrzeba zatrzymania własnego czasu i jego dokumentacji dostępnej dla innych.
No każdy by chciał, aby go POKAZALI. A tu ma tę szansę pokazać się sam.
No właśnie, Moniko, cała rzecz w równowadze. Nie twierdzę, że ją łatwo utrzymywać, no striemitsia nada. 😉
A jak tam nastroje przedwyborcze w Concord, niezależnie od tego, co w gazetach piszą? 🙂
Ja to Bobiku widzę w trochę innych wymiarach.
Gdy tylko zobaczyłem w telewyżerni, jak harcerze stawiają ten krzyż, to już wiedziałem, że z tego będzie zadyma polityczna.
Ale tak dla mnie prywatnie, to mi zupełnie nie przeszkadza grupa osób tam się modlących, wyrażających swoje opinie, czy preferencje polityczne.
To jest też jakiś moment wentylacji nastrojów części społeczeństwa związanych z szokiem po katastrofie.
Moim zdaniem – pozostawieni sami sobie, z czasem ich aktywność by wygasła, wraz z ujściem napięć, których doświadczyli.
Wystarczyło ich pozostawić samym sobie.
Ba, od początku uważałem, że krótkim rozwiązaniem jest zabranie tego krzyża do kaplicy w Pałacu Prezydenckim, co się zresztą stało po jakimś czasie.
A że komuś zależało na przedłużaniu tego kryterium ulicznego, no to i ono trwało.
Masz taka jakas bardzo wybiorca pamiec, Kalkierze. Awantura pod palacem nie zostala wywoalana przez to ze harcerze postawili tam krzyz, w chwili kiedy ludnosc Warszawy i okolic szla pod palac aby postawic tam zapalona swieczke.
Awantura zaczela sie wtedy gdy okazalo sie, ze krzyz jest nie do ruszenia, ma tam pozostac po wsze czasy, a kazdy kto chce histryczna przestrzen oczyscic z gadzetow zalobnych jest zdrajca, Zydem, zaprzancem i slugusem Putina.
Bobik na ten temat pare cudnyc wierszy popelnil….
Concord raczej uparcie glosuje w jedna strone, Bobiku, zwlaszcza odkad druga strona zwariowala (przynajmniej na szczeblu ogolnokrajowym), a i caly stan tez ma mocny jednostronny przechyl, z tych samych powodow (jedyny stan, ktory glosowal kiedys na niedawno zmarlego, postepowego senatora George’a McGoverna, w dawno juz zapomnianych wyborach prezydenckich, kiedy reszta kraju prawie jednomyslnie wybrala Nixona). Ale i tu sa wyjatki, takie jak paru gubernatorow republikanskich (bardzo umiarkowanych, przynajmniej poki nie wyplyna na szersze wody). 😉 A teraz najciekawiej zapowiadaja sie nawet nie wybory prezydenckie (w skali stanu Obama pewnie wygra, a jak bedzie ogolnokrajowo, to nikt nie wie do konca, bo co badanie opinii publicznej, to co innego im wychodzi), a wybory do Senatu. Dwa lata temu na stanowisko senatora, po wielu dekadach zajmowania go przez Demokrate – senatora Kennedy’ego, zostal wybrany Republikanin. Byl to wynik zawodu dzialaniami Obamy, wystawieniem wyjatkowo niecharyzmatycznej kandydatki demokratycznej, i chyba ogolnego otepienia kryzysem. A teraz jest swietna kandydatka demokratyczna, ekonomistka, Elizabeth Warren (odpowiedzialna m.in. za utworzenie biura ochrony konsumenta instytucji finansowych), ale tez i trudniej wysiadzic z siodla kogos, ktos juz zasiada w Senacie (i wewnatrz stanu wystepuje jako osoba umiarkowana, ale glosuje wlasciwie reka w reka z nieumiarkowanymi senatorami ze swojej partii). Zapowiada sie wiec ciekawie, bo jeszcze jest tak zwana dziura w entuzjazmie (enthusiasm gap) – czyli dalszy ciag zawodu wielu wyborcow Partii Demokratycznej administracja Obamy, podczas gdy Republikanie sa o wiele bardziej zdeterminowani, zeby na swoich kandydatow glosowac. Widac to nawet w miescie – malo znakow w ogrodkach na rzecz kandydatow demokratycznych, duzo – jak na moje superliberalne miasto – na rzecz kandydatow republikanskich (choc to czasem moze byc mylace, oczywiscie). Jednym slowem, zapowiada sie ciekawie, choc wszyscy wlasciwie niewiele juz po obu politykach i partiach oczekuja (ale to szerszy temat kryzysu klasy politycznej wlasciwie wszedzie).
No i sa jeszcze pytania w stanowym referendum, od bardzo przyziemnych (w skrocie: zniesienie monopolu dealerow na naprawe samochodow) do bardzo filozoficznych (czy dopuscic do eutanazji w bardzo pgraniczonych okolicznosciach).
Ad Helena 2 listopad 12, 16:35
Pewnie, że mam pamięć wybiórczą – pamiętam jedynie to, co mi się wryło w pamięć z własnych doświadczeń.
Pewnie dodatkowo jest to przesiewane przez mój stosunek do rzeczywistości.
Moim zdaniem awanturkę po Pałacem dało się zakończyć tym, co ją zakończyło – zabraniem krzyża do Pałacu. Nawet sobie myślałem, że z pewnych zachowań medialnych urzędujący Pan Prezydent powinien być przy tym obecny.
Nie był – no trudno.
Klakierze, to może nie tyle forma Twoich wypowiedzi utrudnia rozmowę, co pewne myślowe meandry, które uniemożliwiają trzymanie się uporządkowanego i logicznego toku dyskusji. Teraz mogę podać przykład „na gorąco”. Stwierdziłeś, że ci ludzie wyszli na Krakowskie Przedmieście, ponieważ byli pogardzani i pomiatani, a więc ich zachowanie można zrozumieć/usprawiedliwić. Ja na to zapytałem, czy przypadkiem nie było odwrotnie, tzn. czy aby ich wyjście nie spowodowało pogardy, co kwestię zrozumienia/usprawiedliwienia stawiałoby w innym świetle. Zamiast odpowiedzi na to pytanie, czyli ustalenia, z jakich przesłanek wychodzimy (a bez tego trudno sensowną dyskusję prowadzić), szybkim meandrem przeszedłeś do tego, że Tobie nie przeszkadza grupa modlących się osób. Okej, może nie przeszkadzać, ale to trochę jakby inny temat, na dodatek nie przebywajcy w tym miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą staliśmy obydwaj. Wątek dyskusji został w ten sposób przerwany i muszę go mozolnie szukać po jakichś zakamarkach. A może mi się czasem nie chcieć. 😉
Mogę użyć jeszcze innej metafory. Dyskusja powinna przypominać sztafetę, w której dyskutanci w miarę sprawnie przekazują sobie pałeczkę. Jeśi ktoś tę pałeczkę czasem upuści, to jeszcze pół biedy – można się schylić, podnieść i lecieć dalej. Ale kiedy ktoś nagle chowa pałeczkę do kieszeni, oddala się w niewiadomym kierunku, a potem wprawdzie wraca, ale bez pałeczki, to cała sztafeta się sypie.
No więc ja przy zbyt dużych przeskokach myślowych i nietrzymaniu się wątku mam poczucie takiego posypania się sztafety czy zerwania wątku. Czuję się wtedy dość zagubiony i nie bardzo wiem, od którego miejsca powinienem próbować tkać dalej. 😉 I czasem efekt jest taki, że po prostu zmieniam temat, choć wcale nie mam poczucia, że poprzedni został wyczerpany, ale już się nie potrafię z tych porwanych nitek wyplątać. 😳
Moniko, ja tę dziurę w entuzjazmie obserwuję z dużym zainteresowaniem, bo chyba dałoby się tu pewne analogie z polityką polską przeprowadzić. 😉 I oczywiście ze względu na te analogie jeszcze bardziej mnie ciekawi, jakie w końcu będą wyniki wyborów – i prezydenckich, i tych drugich.
No pewnie masz rację Bobiku, że w jakiś tam sposób nie trzymam się głównego nurtu, ale meandruję.
Ale też mam i takie wrażenie, że w pośpiechu czytania różnych wieści, nie zawsze zagłębiamy się w to, co ktoś napisał.
Ja nigdzie nie napisałem, że oni wyszli dlatego, że byli pogardzani (choć w tym momencie się zastanawiam, czy nie było to i pewnym powodem – takie poczucie marginalizacji).
Moim zdaniem wyszli, bo było to zgodne z ich postrzeganiem rzeczywistości.
Ja się nie muszę godzić z tym ich postrzeganiem rzeczywistości, ale staram się być tolerancyjnym – OK, tak to postrzegacie, w taki sposób chcecie dać wyraz swoim emocjom – nie robicie nic złego – niech to tak będzie.
Gorzej, gdy ci ludzie zostają wplątani w jakieś polityczne gry.
A tak, Bobiku, bo niektore zjawiska sa bardzo lokalne, a inne z koei powtarzaja sie w wielu roznych miejscach i w roznych kostiumach i dekoracjach…
Ciekawa jestem, czy mi tez bedziesz robil przedwyborcza pobudke, jak cztery lata temu, bo mnie samej trudniej o entuzjazm (ale pojde, bo jednakowoz sa pewne roznice, choc o wiele mniejsze, niz bym chciala, no i chcialabym bardzo miec nowa senatorke). 😉
Mam nadzieję, że matka tej dziewczynki już rozmawiała z prawnikami.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12783895,Biskup_Ryczan__Wstrzasajace__ze_matka_chciala_w_ten.html?lokale=kielce
Wstrzasajace, ze slowa takie wypowiada sie z ambony zamiast spod budki z piwem.
Heleno, budek z piwem to już nie ma.
Tera tosom paby.
Puby to sa kulturalne, rodzinne miejsca, przynajmniej wokol mojego domu. A budki z piwem to mialy jedbak zupelnie inna specyfke. I ten jezyk pelen zawisci, ze komus dali za cos (za nic!) forse, to raczej pasuje do budki z piwem.
Nie wiem Heleno, jakie budki z piwem pamiętasz – ja mam dość ciepłe wspomnienia – choćby w zimę i piwo grzane, jakoś słabo pamiętam, ale chyba nawet to było na dworcu PKS.
Rzeczywiscie, wstrzasajace slowa, Heleno.
I wszystko jedno, czy sie je przypisze budce z piwem, czy innemu miejscu, ktore potocznie malo sie kojarzy z refleksja, albo deklarowana miloscia blizniego (czy zasluzenie malo sie kojarzy, czy nie, to juz zupelnie inny temat, na ktory mozna, ale wcale nie trzeba zboczyc). Przypisywanie osobom o innych pogladach, matce i corce w naprawde dramatycznej zyciowej sytuacji, wylacznie niskich pobudek (dla pieniedzy) jest naprawde zejsciem ponizej pewnego poziomu, niezaleznie od tego, jakich slow sie do opisania tego zjawiska uzyje.
A ja to zawsze sobie tak myślę, że zbyt wiernie pozostajecie wierni opisom medialnym.
The U.S. Bureau of Labor Statistics forecasts that in 2020, the United States will have about 9.2 million jobs in the fields of science, technology, engineering, and mathematics.
Cały artykuł jest długi. Ech, żeby to w świecie intelektu można było jak w scenach z Hollywood, bohater popatrzy na bohaterkę w pewien specjalny sposób i w ułamku sekundy wszystko jest jasne.
Klakierze, to jednak trudne do wytrzymania. Co tu mają do rzeczy medialne opisy? To nie opis, tylko cytat.
Za to opisy Moniki (Moniko 😀 ) no brylant, no istny cud 🙂
Pozostajemy zbyt wierni opisom medialnym bo jestesmy glupkami, ktorzy sa zbyt naiwni aby ruszyc wlasna glowa. Jedynym prawdziwie niezaleznym, nie podatnym na wlpywy medialne myslicielem jest tu Klakier, ktory „plynie pod prad” czyz nie tak? 😈
Ja też bardzo lubię komentarze Moniki – mają taką stabilizacyjną Moc!
Ależ Kocie Mordechaju – klakier, jak to klakier – czasem klaszcze, czasem buczy.
A biskup Ryczan bez wahania kopiuje frazę Lorda Farquaada: Some of you may die, but that is a sacrifice I am willing to make.
Mnie to zawsze zadziwia Wasze odniesienie do tego, co powiedział jakiś biskup.
Fascynująca dla mnie jest Wasza Wiara, że biskup powie coś mądrego.
Bo mu wciaz oczekujemy, ze diszpasterz jest pasterzem dusz.
No tego po Tobie, Kocie Mordechaju, to bym się nigdy nie spodziewał.
A tak zupełnie prywatnie- czas Prymasa Tysiąclecia minął bezpowrotnie.
A no mija. I jest coraz głupiej 👿
http://m.opole.gazeta.pl/opole/1,106515,12782699,Sceny_seksu_w_spektaklu__Katechetka_wyprowadzila_mlodziez.html
Irku, ja to czytalam wczesniej i natychmiast oczywoscie swoim zwyczajem zaczelam sie identyfikowac z tymi dziecmi na spektaklu i zadawac sobie pytanie czy bym sie dala wyprowadzic z teatru.
I znam na to odpowiedz. Bo zdarzylo mi sie w szkole byc w podobnej sytuacji. I wygrac.
Niby prawo nie zakazuje biskupowi bycia nienawistnym chamem, ale dobre obyczaje raczej nie przewidują nienawistnych chamów w roli strażników moralności i przewodników duchowych. Tyle na temat pasterza Ryczana i podążających za nim owieczek.
Zaraz tam „nienawistnym chamem” – to raczej inny problem – jak umieć powiedzieć, aby nie powiedzieć.
Jak umieć wskazać naganę i jednocześnie widzieć pozytywne strony sytuacji.
Co do oczekiwań spoeczeństwa wobec biskupów – nic chyba dziwnego, że stoją one w pewnej proporcji do oczekiwań Kościoła wobec społeczeństwa. A konkretnie do oczekiwania, że Kościół powinien zajmować jakieś szczególne stanowisko i jego głos w sprawach etycznych powinien być rozstrzygający, a w każdym razie z najwyższą powagą i przejęciem wysłuchiwany.
Niestety, takiego stanowiska nie dostaje się za friko. Trzeba sobie na nie zasłużyć mądrą i godną szacunku obecnością w życiu publicznym. I trzeba też mieć świadomość, że każde głupie albo wredne wystąpienie sług Kościoła będzie komentowane i coraz bardziej będzie Kościół od upragnionej pozycji oddalać.
Ryczan powiedział tak, jak powiedział, Klakierze. W sposób nienawistny i chamski. I nie widzę powodów, żeby tego nie nazwać po imieniu.
Ja Ci, Bobiku, nie odbieram prawa do komentarza.
Mam do tego inny dystans.
Dość może i przykry dla mnie samego.
Mam takie wrażenie, że hierarchowie Kościoła są zbyt odlegli od rzeczywistości, że nie nadążają za rytmem czasu, a i gubią się w wartościach.
Oj, biedactwa. Już pochylam się nad nimi, z troską 👿
Ryczan powiedzial chamsko, indeed.
A Hajdarowicz, wlasciciel Rzepy, wydal oswiadczenie – u samej gory strony:
http://www.rp.pl/
Ad haneczka 2 listopad 12, 20:30
Nie zrozumiałem tego wpisu,
Kto jest niby tym biedactwem?
Klakierze, biskupi na pewno nie gubią się w wartościach. O komisji majątkowej, Głodziu i innych sprawach hadko pisać. http://studioopinii.pl/artykul/7327-prof-janusz-tazbir-skad-kosciol-ma-majatek-rozmawia-pawel-dybicz
Jak to, kto biedactwa? Hierarchowie. Tak im ten cholerny rytm czasu daje do wiwatu. 😥
A te opinie o pozyskiwaniu wartości, to mi się jednoznacznie kojarzą z krytykowanym tu wystąpienie biskupa Ryczana.
To w sumie da się sprowadzić do jednego – sam nie mam, innym zazdroszczę.
Bardzo ciekawy ten prof. Tazbir, Irku! Krotki tekst a tyle wiedzy zawiera.
Fajny byl Pilsudski! I Witos tez!
Nie ma czego zazdrościć Ryczanowi. On już nie po raz pierwszy przyniósł wstyd sobie i KK.
Dobranoc, już dziś więcej nie będziem…. 🙂
Dobranoc Mar- Jo. 🙂
Właśnie sączę toskańczyka. Na listopadowy wieczór tyle ciepła
http://sphotos-d.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-prn1/534484_360578617369008_1101027058_n.jpg
O, nie, monitorowanie finansów jakiejkolwiek instytucji użyteczności publicznej, utrzymującej się z datków prywatnych lub dotacji państwowych, nie ma nic wspólnego z zawiszczeniem więcej mającym. Jest wyrazem zdrowego rozsądku, społecznej odpowiedzialności i prawidłowego zrozumienia stosunków między nosem a tabakierą.
Prosze o mniej Klakiera, please! Psuje jakosc tego blogu do desperacji. Usilowalam nie czytac, ale nie da rady, bo coraz czesciej wpisy nawiazuja do jego „przemyslen” i tworczosci. Dla mnie to tak, jakby ktos metnym plynem ciagle na nowo zalewal powstawanie urzekajacego obrazu Kandinsky´ego. Prosze wybaczyc ten skrot, zamiast rzetelnej krytyki wpisow Klakiera. Ale wyszedlby pokazny elaborat, ktory prawdopodobnie dla blogu nie wnioslby nic nowego, a Klakiera umocnil w jego dobrym samopoczuciu i zachecie do dalszej tworczosci.
GD w one minute
http://www.polskieradio.pl/Player
Można pozazdrościć. W 1 minutę powiedzieć wszystko. Sam nie mam takiego talentu 😉
Też dobranoc. Jutro pracowicie – zwożenie zmrożonych już dalii.
Studzienina gotowa (jeszcze raz – dzięki Bobiku za inspirację).
Dobrej Nocy.
Były czasy, gdy czytywałem „Rzepę”. Trochę trudno uwierzyć, że mówię o tym samym piśmie, które dziś takimi argumentami wyjaśnia niestosowność decyzji komisji kultury Sejmu RP, która głosami PO i palikociarni odrzuciła projekt ogłoszenia roku 2013 rokiem Powstania Styczniowego (ach, ten szacunek dla grupy demokratycznie wybranych posłów – no tak, niewłaściwie wybranych). Otóż czemu przez rok mamy wydarzenia opiewać? Dr Watson, jak można zadawać takie śmieszne pytania? Bo
Po pierwsze, było ono zarazem przejawem patriotyzmu i bohaterstwa najwyższej próby. Po drugie – we współczesności, w świecie, gdzie Polska jest wolna, a zarazem masowa kultura promuje przede wszystkim zabieganie o własną, indywidualną satysfakcję, a nie o dobro narodowej wspólnoty, pielęgnowanie powstańczych tradycji nie grozi żadnymi „szaleńczymi zrywami”.
Bełkot o indywidualnej satysfakcji na boku zostawiam, bo zapewne dziennikarz wie o czym pisze, a rzeczywistości jest wielość. Ale co do przejawów patriotyzmu, skoro płacą mu za pisanie, czemu nie zrobi tego, co ja robię za darmo, czemu nie poczyta tych parę tomów Mikołaja Berga Zapiski o powstaniu polskiem 1863 i 1864 roku i poprzedzającej powstanie epoce demonstracyi od 1856 r.? No tak, ale to by była inna kultura dziennikarska i inna Polska.
😯 http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,12788846,Gugala___Z_upadlajacej_checi_zysku_my___dziennikarze.html 😯
Irku, nic mi nie odtwarza 🙁
Hajdarowicz bez sensu. Tu nie chodzi o źródła, tylko o dziennikarską rzetelność. Nie namawiam, ale pracowicie to czytałam, z komentarzami, mimo upiornego zielonego na czarnym http://wo.blox.pl/2012/10/Trotyl-nitrogliceryna-i-rozne-pysznosci.html
Tu jednak chodzi o zrodla, w pierwszym rzedzie. Jesli Gmyz potrafi przekonac Rade, ze swoje informacje uzyskal z BARDZO dobrego zrodla lub zrodel i nie mial powodu aby mu/im nie zaufac, to zmienia to troche postac rzezczy.
Wtedy powstaja inne pytania: czy autor materialu zostal celowo wpuszczony w maliny? Czy byla to zaplanowana prowokacja? Czy zle zrozumial/zinterpretowal dostarczona mu informacje? Czy wyciagnal zbyt pochopne wnioski?
Boje sie ponadto, ze z Gmyza zrobia kozla ofiarnego. Ani przez moment nie wierze, ze taka bomba na pierwszej stronie nogla ukazac sie bez wiedzy Rady Nadzorczej. Zwlaszcza, ze wiadomosc o tym latala po calej Warszawie i byla konsultowana poprzedniego dnia.
Witaj Monty 🙂 Staram się być gospodarzem życzliwym i nie odbierać nikomu głosu, o ile nie narusza regulaminu. Ale w związku z tym nie odbieram też uczestnikom możliwości wymieniania się uwagami, co ich irytuje u innych i jakie proponowaliby zmiany. 😉
Byle bez szarpania za nogawki, bo to jest zarezerwowane dla Psów. 😈
Z pewnoscia Wroblewski konsultowal sie przed ogloszeniem materialu z Rada Nadzorcza. Z pewnoscia dal „przenajswietsze slowo honoru”, ze wszystko jest sprawdzone. A wlascisciel oczywoscie nie moze sprawdzac wszystkiego co mu donosi Naczelny, bo musi miec do niego zaufanie.
Wiec jesli ktos powinien poleciec, to w pierwszym rzedzie Naczelny.
Czolem, Monty, nie uwierzysz, ale nawet mnie, uosobienie tolerancji i wyrozumialosci, Klakier doprowadza czasem do desperacji. 😈
Też mi się wydaje dość oczywiste, że Gmyz nie puścił sobie sam materiału. 🙄
Trochę się jeszcze boję liznąć tego Irkowego toskańczyka, ale jeśli coś zostanie do jutra, to chyba się nie oprę. 😎
haneczko, prosta sztuczka na wo, zaznaczyć tekst myszką i mamy po niebieskiemu na białym tle.
Wielkie dzięki za poprzednią linkę, aż odżywa wiara, że w Kraju może istnieć sensowne dziennikarstwo.
Tak, ktos tam chlapnal o tym trotylu i notroglicerynie do Gmyza, ktory sobie tego nie wysnil przeciez. Inaczej JK nie wyskoczylby ze swoim przmowieniem na podstawie tylko tego co sobie umyslil jakis tam Gmyz. Jak czytalam sprostowanie prokuratora z rozmowy, to brzmialo ono jakos bardzo niejasno, a stylu: wszystkie substancje sa obecne wszedzie, tylko nie wiadomo w jakis ilosciach itd.
No, ale jesli Gmyz nie ma zrodla udokumentowanego to po Rzepie, po Gmyzie, a PiS mocno oslabiony.
Odbywanie stosunku z każdym to jest…. no, zapomniałem…
Zastrzyk może nie jest zbyt bolesny, ale wstyd… ja cię przepraszam…
Jasne, że nie sam. Ale tego typu materiał powinien być prześwietlony wzdłuż, wszerz i w poprzek. Nie został, nawet powierzchownie. Dlatego wrzuciłam linkę do Orlińskiego.
Andsolu, jestem beznadziejnie tępą haneczką 😳 Dziękuję 🙂
Stosunki z kazdym to chyba bylby panseksualizm. Dzisiaj sie wstydzimy wykluczania raczej niz wkluczania.
A tymczasem Portal Poswiecony Fronda.pl jak gdyby nigdy nic pisze w naglowku dzis: „Dziwny kolor kości ofiar katastrofy Smoleńskiej. To mógł być trotyl?”
Głównie dla Siódemeczki http://poznan.gazeta.pl/poznan/56,36001,12786457,Matka_powiedziala_o_nim__Chuligan__a_teraz_jeszcze.html Rozlinkowałam się dzisiaj, ale już więcej nie będę 🙂
Jak ktoś przeczytał Orlińskiego, to może jeszcze i to w uzupełnieniu:
http://wyborcza.pl/1,75248,12783204,U_Gmyza_pika__miga_i_wrzeszczy__trotyl_.html
Jestem podlamany odkad dowiedzialem sie, ze nie istnieje Maszyna Robiaca Ping, do ktorej sie wrzuca probki (np samolotu) a z drugiego konca wychodza wyniki.
I juz chyba nigdy nie bede ogladal CSI i Rudego z Okularami. 👿
A tak mi się miło oglądało z Tobą, Mordko 🙁
Mnie też dziś na kolację dali kości w dziwnym kolorze. Mataczyli coś, że szpinakiem się skaziły, ale nikt się nie chciał przyznać, jak wysokoenergetyczny był ten szpinak. 👿
Haneczko, zwróć uwagę na Mordkowe „chyba”. Zostawił sobie furtkę, skubany. 😈
Kot zawsze zostawia sobie furtkę 😉
Haneczko, jak ja bym chciała mieć takiego proboszcza. 🙂
Mój chyba nie jest zly, rzadko bywam w parafii, ale potrzebuję, żeby do mnie ktoś ludzkim głosem zagadał, nie wygłaszał kazanie.
haneczko, nie ma tępych haneczek, bywają źle tłumaczący pomocnicy.
Może tak. Co robisz gdy chcesz skopiować kawałek tekstu? Chyba przeciągasz po nim myszkę z naciśniętym lewym guzikiem i tekst robi się niebieski – i potem robisz coś dalej, ale w tej chwili to nieważne. Ważne, że tekst czarny na (zapewne) białym tle zrobił się biały na niebieskim tle.
A tu kolory będą inne bo w.o. wybrał inne kolory tekstu i tła dla swego bloga. Ale ważne, że nie będzie już okropne zielone na czarnym.
Króliku, nie byłbym taki pewien, że koniec Rzepy czy PiS-u może nastąpić z powodu braku udokumentowanych źródeł. A raczej jestem dość pewien, że wszelkie racjonalne powody nie mają dla twardego PiS-owskiego targetu większego znaczenia. No i poczucie przyzwoitości też ma ten target dosyć specyficzne… 🙄
Andsolu, pewnie że przeciągam, gdy chcę skopiować, ale chciałam tylko przeczytać i nie skojarzyłam, że można udawać kopiowanie. No i czytałam te zielone na czarnym, jak ostatnia ćwoka. Jestem Ci wdzięczna za odćwoczenie 🙂
Dla targetu zawsze jest jeszcze inna gazeta. Jakoś nie jestem przekonany, że target akurat Rzepę czytuje. Ostatnio, od zmiany właściciela, nawet zauważyłem pewną zmianę, jakby bardziej umiarkowani się zrobili, aż tu nagle dup! oraz sru! 😈
No i właściciel ma problem. Jak by nie kombinował, albo wyprodukuje męczenników i ocali część twarzy, albo nie ocali, a męczennicy będą niedomęczeni. Nie mój cyrk zresztą.
Zrobiłem eksperyment.
Wziąłem trotyl i wysadziłem go nitrogliceryną.
I było cichutkie, prawie bezgłośne ping.
Jestem już po zastrzyku, wszystko jest już dobrze, spokojnie i cicho.
Rokowania są dobre: pan doktor powiedział, że świat też już dostał zastrzyk.
Będzie dobrze.
Kiedyś trafiłem na taki blog pisany niebiesko na buraczkowym. Po zaznaczeniu było jeszcze gorzej. Na mój stanowczy wniosek autor zmienił kolory. 😛
Będzie dobrze, tylko dlaczego ta piżamka ma takie długie rękawy? 😈
A bo czasami jakoś nie wiąże się dwóch osobnych rzeczy w jedną. A to może być odkrycie, które zmienia życie naszego gatunku. Klasyczny przykład to najpierw robienie dziur w skórach a potem przeciąganie przez nie linek. A jak ktoś zrobił z dwóch procesów jeden, bo wymyślił igłę, ale się porobiło… Nawiasem, nikt nie pamięta kto to zrobił, bo zdaje się była to kobieta.
WW, ale rynkowa wartość męczennika niedomęczonego niewysoko stoi?
Żeby była przytulna 😉
Zawsze można domęczyć.
A tu mam taką ilustrację, pożyczoną ze znajomego blogu niepolitycznego
http://4.bp.blogspot.com/-6PtUsTOcm0c/T4golXgcBkI/AAAAAAAAdAg/hYXsjRryABE/s1600/radio%2Bme%2Bla%2Bsudas.2.PNG
Andsolu, to z pewnością nie byłam ja 😕
Niedomęczonych męczenników wcale nie powinno się sprzedawać zbyt tanio. Oni są perspektywiczni. Zawsze można ich dać domęczyć i mieć newsa na zawołanie. 🙄
Widzę, że WW i ja myślimy jak prawdziwi biznesmeni. 😈
Bucha i wybucha
mucha koło ucha
pieprzy ktoś, ktoś słucha
mucha koło ucha
zaś nie traćcie ducha
mucha koło ucha
nie bój się eunucha
mucha koło ucha
żar z rozgrzanego jej brzucha bucha
a może rozpieprzymy jakiś samolot, co?
A który sezon CSI oglądacie?
Miałam nie dawać na noc, ale jak o niedomęczonych mowa http://www.fronda.pl/blogi/pod-grzybem/wybuchowa-prowokacja,30841.html
Nawet Cyklon B jest.
Kto ma słabe nerwy niech nie czyta dzisiaj.
Chwilami zaczynam mieć wrażenie, że najzdrowiej byłoby dać się zamknąć tam, gdzie zeen. Tylko nie wiem, jak zrobić to cichutkie ping. Nie wychodzi mi. Trotyl mam jakiś zwietrzały, czy co… 🙁
Alez WW, twarz jest juz nie do ocalenia po takim numerze.To jak Hugh Trevor-Roper i pamietniki Hitlera, juz nigdy z niczego wiecej potem nie byl znany.
Czytając te karkołomne analizy, kto kogo próbuje wyrolować, sprowokować i do czego mu to jest potrzebne, musiałam się naprawdę skoncentrować, a po ajerkoniaczku z wafelkiem to naprawdę był wysiłek 🙂
Mordko, możesz spoko dalej oglądać Rudego. Właśnie widziałem w telewizji, że ma maszynę do robienia pif-paf. Nawet lepsza od tej, co robi ping. 😈
Króliku, nie wszystkie gazety i nie wszystkie partie polityczne posiadanie twarzy uważają za konieczne. A co najgorsze, praktyka nieraz potwierdza, że mają rację. Znajdą się tacy, co znacznie chętniej kupią d…ę niż twarz. 🙁
Komunikat o stanie wód:
nie brakło 🙂
Trotyl wietrzymy wyłącznie od zachodniej strony o północy na cmentarzu przy pomocy zdechłego kota.
sasa obertasa
ciupasem do lasa…
Z ostatniej chwili:
mgła twardnieje jak ją naparzać sosną.
Do załoby!
Siódemeczko, różne, na trzech kanałach leci, a wszystko przez Mordkę 😉
Króliki, weź poprawkę, tu jest Polska (proszę o wymyślenie ciężko wzdychającej mordki, bardzo brakuje).
Wyszła Hania niczym łania
na szerokie łąki
nie znalazła tam wzdychania
więc puściła bąki
Jeden ugryzł zeena w dupsko
nagle zeen jak wrzaśnie:
tutaj leży wielkie kupsko.
A to Polska właśnie!
Króliku 😳
Siódemeczko, Twoja linka ma wszystkie moje linki pod sobą, gratuluję.
Zeen, stanowczo za rzadko wampirzysz 🙂
Jej, dobranoc 🙄
Dobranoc, idę poczytać przed snem o zamachach w Ferrarze.
Wszystkim się wydaje, że ci Borgiowie tacy zdeprawowani i okrutni, a tam każdy taki.
Sodomia i gomoria. Naprawadę, udokumentowane na 100 stronach bibliografii.
I już wiem skąd tyle krawiecko-bławatnych szczegółów, jednym ze źródeł jest jakiś szczegółowa księga wydatków Lukrecji na dworze w Ferrarze.
Zakupiono tyle takiej tkaniny (szczegółowy opis), cena, od kogo za ile, co uszyto, dla kogo. 🙁
Niestety autorka przesadziła, nic współczesnemu czytelnikowi nie mówią nazwy tkanin, kolorów, pasów i miliona innych detali – może historyka ubiorów zainteresowałoby.
Pa! 🙂
Kuma z Gdyni: Po dwumiesięcznej przerwie medialnej, zakopana tam w mało mi znanym języku portugalskim, odczuwam po powrocie wzmożoną niechęć do wrzeszczącego zewsząd języka rodzimego. Toteż mieszkam tu poniekąd kątem, choć niby u siebie, i już przemyśliwam, gdzie by tu wyjechać w celu podreperowania nadszarpniętego zdrowia psychicznego. Enough is enough. Przestałam kupować gazety, przestałam oglądać dzienniki tv (wyjątek dla Sandy’ego w CNN) i jedynie zerknę czasem do internetu.
Dostrzegłam jednak dziś newsa, który mnie zadowolił. Otóż przekazuję, że w Trójmieście mamy pogłowie dzików w liczbie ok. 600 sztuk, które wręcz domagają się żarcia, bo ludzie wyzbierali im grzyby w okolicznych lasach, a z żołędziami w tym roku cienko. Tu dodam od siebie, że niektóre czatują przy sklepach spożywczych. Lochy biorą na litość warchlakami, a samce (jak im tam po myśliwsku?) pobrzękują szabelką. Teraz za nasze podatki dziki są zwabiane za pomocą kukurydzy do drewnianych klatek i następnie wywożone w Bory Tucholskie, 120 km stąd. Dość szybko wracają truchtem na trójmiejskie żerowiska.
A w skrzynkach na moim balkonie zadomowiły się trzy sroki. Jeśli liczą, że tam zakopałam biżuterię, to się rozczarują.
Antidotum na wszechobecne chamstwo może być też – przynajmniej na 130 minut trwania – film Hanekego „Miłość”. Właśnie zaczęli go grać.
No sluchajcie! Kwiat Wolskiego Dziennikarstwa stanal murem w obronie Dziennikarskiego Trotylu!
http://wszolek.salon24.pl/460331,dziennikarze-bronia-gmyza-list-otwarty.
Czuje, ze Gzymsa przeniosa do Uwarzam Rze i bedzie po krzyku.
Kocie, los red. Gmyza został jasno opisany w filmie z 1994 r „Disclosure” (po polsku: „W sieci”). Przypomnę, że gdy zły charakter (grany przez Demi Moore) został przyparty do ściany i traci pracę, dostaje inne wyśmienite oferty, bo na sukinkoctwo jest niezmierne zapotrzebowanie.
Nawiasem, zrozumienie tej prostej prawdy miało spory praktyczny wpływ na moje uniwersyteckie pieriepałki, gdy pewne dziewczę oskarżyło mnie o fałszowanie egzaminu i takie inne nauczycielskie zbrodnie. Było to tak kretyńsko zmontowane, że chciałem wrzucić jej akt oskarżenia do Sieci dla ludu uciechy, ale przypomniałem sobie nauki z tego filmu i pomyślałem, że nie będę promował kariery zawodowej tej zdolnej pannicy.
Jak sie chce tylko gadac, umierac za pierwiastek, wyrywac z niewoli, to mozna tez czasem pokazac troche odwagi, jak ten Felix:
http://www.guardian.co.uk/sport/2012/nov/03/felix-baumgartner-space-jump-interview
Nie wielkie slowa a czyny. Coraz bardziej lubie tego Felixa!
Jimmy Savile, afera nabiera miedzynarodowego wymiaru!
http://www.theglobeandmail.com/news/world/late-bbc-host-now-believed-to-have-been-britains-most-prolific-serial-sexual-offender/article4901524/
Siedzi klakier w ciemnym kącie
Łza mu z oka płynie
Jakże ciężkie jest klakierskie życie
Na polskiej krainie
Możesz tylko głośno klaskać
Stojąc w tłumu masie
Jeśli zaczniesz buczeć z cicha
Kara Cię nie minie
Dzień dobry 🙂
Znowu pogoda taka, że będę potrzebował dużo moralnego wsparcia, żeby ten dzień przetrzymać bez szkód na psy-chice. 🙄
Na razie jedyna pociecha w tym, że Pan Administrator najwyraźniej – mimo sakramenckiego luja – zbiera się na targ, więc przekąsek nie powinno zabraknąć. 🙂
Przekąski – proszę bardzo – galureta z nóżek odpowiednio naczosnkowana i zapieprzona, skropiona obficie sokiem z cytryny.
Dzień dobry, Bobiku. 🙂
Uprzedzam Wszystkich. Zara skropię Blog wodą święconą.
Powtarzam sobie od jakiegoś czasu: Nie rzucim Bloga skąd….
Tak mi dopomóż mój dobry charakterze i Wy , Blogowicze. 🙂
Dzień dobry 🙂
Nie mam pod ręką pasztetówki ani bażanta, ale wesprę Cię jabłkiem z naszego ogrodu. W tym roku są wybitnie dobre. Pan mąż twierdzi, że rajskie, a co najmniej narnijskie 😉
Stawiam koszyk, wystarczy dla Wszystkich 🙂
hesperyjskie sady
Ojej, w nocy przytrzymało Kumę z Gdyni i dopiero teraz to odkryłem. 🙁
Kumo, kiedy coś wrzucasz, w rubryce „kto pisze” wstukujesz Kuma z Gdyni, a poniżej, w rubryce „e-mail” swój adres mailowy i tyle, nic więcej. Musi być zawsze dokładnie tak samo, bo głupia maszyna nie zna się na żadnych subtelnościach i przy zmianie choćby jednej litery w danych odsyła do poczekalni.
Zbezczelnienie gdyńskich dzików musi coś oznaczać. Nie może tak być, żeby same z siebie stały się takie roszczeniowe. 👿 Redaktor Gmyz powinien zbadać, kto je do tego zachęcił i z jakich (wiadomo, niskich) pobudek.
A potem andsol przełoży wyniki śledztwa na portugalski. 😈
Mam jeść jabłka? 😯 A czy one mają kości? Albo chociaż trochę tłuszczyku, przynajmniej po brzegach?
Bobik, staw mężnie czoła faktom. Nie mają. Spróbuj się przemóc, nie pożałujesz. Tylko przedtem zamknij oczy, bo są bezczelnie czerwone 🙄
Bardzo mi się podoba ten argument Wolaków broniących Gmyza i Rzepy:
Śledczy nie zaprzeczyli, że na szczątkach samolotu mogły być ślady wybuchowych substancji. Stwierdzili tylko, że… nie mają laboratoryjnego potwierdzenia.
Wyobrażam sobie, co by było, gdyby to Wolacy sądzili mojego kumpla, oskarżonego o kradzież funta flaków z taniej jatki. 🙄
Prokurator:
Na zrabowanych flakach mógł być czarny włos, wobec czego winę oskarżonego należy uznać za bezsprzecznie udowodnioną.
Oskarżony:
Eee… tego… ale włosa równie dobrze mogło nie być, a nawet gdyby był, to nie wiadomo, czy mój. Może poczekalibyśmy do wyników badań laboratoryjnych?
Prokurator:
Fakt, że oskarżony próbuje mataczyć, obciąża go bardziej niż jakiekolwiek wyniki badań.
Adwokat:
(zostaje wygwizdany i wytupany z sali)
Oskarżony: Czy mogę…
Sędzia: (przerywa i deklamuje z należytym patosem)
Niechże oskarżony nie zawraca d…y,
wszyscy z góry wiedzą, że bezczelnie kręci –
za zdradziecką zbrodnię sto lat ciężkiej ciupy,
tak mi Bóg dopomóż oraz Wszyscy Święci!
Publiczność:
Sto lat, sto lat…
Kurtyna:
(załamuje fałdy i w szybkich abcugach udaje się na emigrację)
A w mej galurecie i na ząb jest coś i na podniebienie.
Choć to pewnie zakazany owoc, ale wirtualnie nie szkodzi.
To może krakowskim targiem polecę w wyrafinowane gurmectwo i zjem te jabłka w galarecie z nóżek? 😈
W dodatku wielodzietne:
http://www.youtube.com/watch?v=t16U6XG__Nw
Jakieś takie… mało dzikie. Czy one się przypadkiem nie podszywają? 🙄
No cóż Bobiku nie pozostaje nam w obliczu faktów kontestować sytuację znanym powiedzeniem, że szampan jest ulubionym napojem klasy robotniczej spijanym ustami ich przedstawicieli.
A tak aproposikowo – może ktoś z Was wie, co się stało z z klasą robotniczą – ową przewodnią siłą Narodu, o której ani słychu po 89-tym roku?
Mam nieustanne wrażenie, że każą mi się zajmować kolejnymi inteligenckimi parciami na pęcherz jelitów.
Hi, hi. A może zamiast jabłka Ogórek? 😈
http://wyborcza.pl/1,75968,12788419,Chytrogliceryna.html
W tym względzie też mam zdecydowany pogląd:
http://www.google.pl/imgres?q=lorneta+i+meduza&um=1&hl=pl&sa=N&biw=1280&bih=671&tbm=isch&tbnid=xBaDOsFyAIaH2M:&imgrefurl=http://www.groupon.pl/oferty/bialystok/wodopojka-bialystok/1393283&docid=Mpn7NzRiNMDIDM&imgurl=http://static.pl.groupon-content.net/92/39/1319647773992.jpg&w=450&h=300&ei=ue-UUOuaA4zPsga8sIG4BA&zoom=1&iact=hc&vpx=634&vpy=158&dur=366&hovh=149&hovw=231&tx=148&ty=128&sig=110264385199590920013&page=2&tbnh=145&tbnw=226&start=17&ndsp=20&ved=1t:429,r:19,s:0,i:125
Chocholi taniec jelit.
Wciąż ta sama orkiestra gra na przemian marsze żałobne i hymny.
A mnie się chce kartofelka – niechby i był z masełkiem i solą.
Gdzieś tam podniebne loty – katastrof komisji oświadczeń pliki.
A mnie się chce komiśniaka i smaku jego na dziąsłach.
Ci z lewa, ci z prawa o mojej duszy sądzą i wyroczą.
A ja przyziemnie i głupio o pełnym żołądku marzę
Domowa hodowla boczniakow na literaturze popularnej – taka oferte dostalem dzis w poczcie:
http://www.henandhammock.co.uk/products/product_detail.aspx?526,0,2,0,25
Och, klakierze, jak to co sie stalo z klasa robotnocza? To samo co z klasa chlopska, z klasa inteligencka, z banananowa mlodzieza i niebieskimi ptakami, z wrogami klasowymi, z panstwami burzuazyjnymi… Ta terminologia sie przestarzala i odeszla razem z systemem, ktory kiedys opisywala. Pozostaje tylko historykom ja studiowac i (niektorym) za nia tesknic.
Bobiku, sobotni targ bardzo eksytujacy, prawda? Nigdy nie wiadomo co sie z niego do domu przyniesie.
Resztki huraganu Sandy zwialy z drzew jesienne liscie. Jest ich teraz na stope grubo w ogrodzie i dzisiaj bedziemy je wydmuchiwac i wogole szykowac ogrod do zimy. Wciaz jest bardzo pieknie z tym dywanem lisci wszedzie i listopadowym szaro niebieskim niebem. Dni bowiem mamy sloneczne.
Dopiero spostrzeglam, ze my tu wcale nie mamy dzikow!
Bobiku jak gourmet to co bys powiedzial na nozki confit z carpaccio z jablek w cydrowej redukcji?
W naszym domu cytrynowa redukcja to wyjecie z lodowki cytrynowych skamielin sprzed 6 miesiecy i wrzucenie do wiadra pod zlewem. 😈