Szybkim truchtem
Pozazdrościwszy Komisariatowi 5555 jubileuszu staram się zmierzać jak najszybszym truchtem ku 55 jubileuszowi, stąd gwałtownie przyspieszona częstotliwość wpisów. Jeszcze odrobinę (no, naprawdę, niemal niezauważalną) mi do magicznej liczby brakuje, ale jestem pewien, że wspólnym wysiłkiem to w mig nadrobimy. Ptaki do piór, czy jak tam to było!
A tak bystro truchtając zauważyłem, że cokolwiek się na blogu dzieje, jest inspirujące. Nawet jak nie jest akurat wesołe. I może w tym rzecz, żeby nie domagać się zawsze przyjemności, tylko i z chwilowym brakiem pasztetówki umieć się dogadać?
Co poradzę, jakoś tak mam, że mi wszystko daje do myślenia. Wiem, że to choroba. Jak ktoś zna przeciw temu szczepionkę, to uprzejmie poproszę o namiary.
Gdy widzisz człeka… ach, co z tego,
nic nie jest to nadzwyczajnego,
o czym tu gadać, człek jak człek,
zwyczajny jak na setkę bieg.
Lecz gdy się przyjrzysz tak dokładnie
myśl może taka cię dopadnie,
że każdy z owych człeków przecież
we własnym się obraca świecie,
własne o wszystkim ma pojęcie
i w co innego wierzy święcie,
a jednak… Człek. Na niegoś wnerwion?
Najlepiej idź narąbać bierwion,
lub się rozładuj w inny sposób.
Za to do człeków, czyli osób,
nie stosuj najostrzejszej z taryf,
bo w końcu – gorsze są komary!
Służby medyczne świata informują solildarnie:
Nie ma szczepionki na świńską grypę!
Choć myślenie nie jest tożsame z grypą i na takie schorzenie jakaś szczepionka może jednak jest… 🙄
co to jest bierwion:) miłego dnia. 🙂
Bierwiona to takie staroswieckie slowo jak drwa (gdzie drwa rabia…), z bierwion mozna dom albo most wybudowac, bo to pociete na kawalki drzewo.
Nie moglam sie doczekac aby Wam pokazac te gruoe ulicznych tancerzy. Ale juz sa :
http://www.youtube.com/watch?v=MPcGy77Gru8
Obawiam sie, ze gdyby przyszlo mi glosowac czy wygrac ma Susan czy te chlopaki, to moglabym zaglosowac na nich. Jak nowatorska choreografia! Jakie poczucie humor! Jaki wdziek! Jakie zgranie. No, ocencie sami. LIderem grupy i choreografem jest Ashley, student fizyki, ostatni z prawej.
Bierwiona przypomniały mi jedna historię sprzed lat. Tata poszedł na wywiadówkę do mojej siostry i był tak porażony , tym co usłyszał , że zanim wrócił do domu, udał się na działkę i ją przekopał . Dzięki temu , przekraczajac próg mieszkania był znów spokojniutki 😆
Bobiku, jeśli moja praktyka na coś się przyda podaję receptę na 5555:
1.-trzeba poczekać, aż Bobik się spóźni !:wink:
2.-trzeba mieć kilka Asów w rękawach!
3.-trzeba te Asy wyprowadzać w odpowiedniej chwili-( patrz p-kt 1) 🙂
Na wywiadowkach w czasach minionych zawsze sie cos uslyszalo do przekopania ogrodka, a nawet calych Lazienek.
Moi kiedys uslyszeli, ze wygladam jak prostytutka bo nosze nieprzepisowy beret z pomponem. Najwyrazniej towarzyszki-prostytutki zwabialy w PRL klientele podobnymi pomponami. No, ale szkola byla pozakonna, i mozna wybaczyc pewna wzruszajaca niewinnosc w tych sprawach wsrod ciala pedagogicznego. Choc wtedy tak nie myslalam.
Niewinność ciała pedagogicznego – ileż w tym określeniu wieloznaczności…
Kiedyś się miało bardzo śliczne,
Niewinne ciało nie pedagogiczne…
Niewinność dawno gdzieś uleciała
Takoż i śliczność, ot historia ciała…
Dzień dobry 🙂 Już dawno bym tu był, bo wstałem dzisiaj wcale nie tak późno, ale musiałem po drodze na blog pół ogrodu przekopać. 😉
Ale dzięki temu już z pełnym spokojem mogę się zadumać nad głęboko filozoficznym utworem zeena 😆
Bobiku, a co z drugą połówką? 🙄
Połówka się z całą pewnością nie zmarnuje, bez względu na liczbę porządkową 😆
Obejrzałem sobie tych streetdancerów – rzeczywiście, świetni są. I jakoś mi się w związku z nimi przypomniała niedawna dyskusja o akademizmie u Pani Kierowniczki. Tak mi się widzi, że te chłopaki jeszcze nie wiedzą, jak „trzeba” i dzięki temu mają świeże pomysły, zapał, entuzjazm – to wszystko w ich tańcu widać. Gdyby poszli do szkół i się trochę tanecznie pokształcili, pewnie by im to wszystko przeszło. Już by wiedzieli, które pomysły są słuszne, a z których najlepiej zrezygnować jeszcze przed pomyśleniem. 😉
Cóż te połówki takiego mają w sobie,
Że tkwią uparcie w każdej niemal głowie
Czasem przesłonią ludziom i świat cały,
Lepiej by z głowy szybko wywietrzały…
Chyba, że mamy do czynienia z inną,
Połówką śliczną, lubo nie niewinną,
Ta niech tkwi w głowie choćby i przez wieki…
Kończę, bo widzę, że wyszedł Harlequin 😉
Połówka w głowie tkwi jak w ulu truteń,
półkule mózgu obie nią zasnute
i coś jak zboża łan zaczyna szumieć,
że Harlequina aż trudno zrozumieć…
Lecz zrezygnować? Wywietrzyć? O, biada!
Ta wersja stale, dzień po dniu odpada.
Dzieckiem w kolebce kto zrobił łabądka,
do końca już pociągnie tego wątka. 😆
foma:
Szczepionki nie ma na zadna odmiane grypy. Wirus grypy mutuje sie tak szybko, ze kazda szczepionka jest prehistoria, gdy jest uzywana.
Ot, do łba strzeliło, jeszcze huk wystrzału
W uszach mi pobrzmiewa, lecz milknie pomału
Trafił pocisk w głowę, objawił się bólem,
Po czym rozpadł pięknie się na dwie półkule…
Do jednej półkuli zajrzał wirus grypy.
Oj, niedobrze – jęknął – jakieś tu polipy,
jakieś tu meandry, kora stara, nowa,
nie ma rady – muszę szybko się zmutować,
bo jak moje dane ta kora uściśli,
to jeszcze gotowa szczepionkę wymyślić 😯
O grypie i o nieprzesadzaniu z wiadomosciami o niej pisze prof. Czapinski.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6546256,Prof__Czapinski_do_mediow__Nie_straszcie_swinska_grypa_.html
U nas mowia tylko w radiu, zeby jesli ma sie grype, to zostac w domu, az przejdzie – i tyle, chyba ze sie pojawia bardzo powazne objawy.
A tancerze bardzo ladni, rzeczywiscie trudny wybor – moze dlatego te wszystkie konkursy sa troche pod tym wzgledem bez sensu? Ale ludzie lubia rankingi rownie mocno, co mrozace krew w zylach wiadomosci o nieszczesciach, o czym wspomina prof. Czapinski.
Ale media tez propaguja popularne produkty – jest nadzieja na szybki koniec kryzysu… 😉
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80279,6537558,Nagly_renesans__malpek__w_internetowym_sklepie.html
Jestem ciekawa dlaczego uwazasz, ze sa bez sensu?
Ja przyznaje sie (z jakims nie do konca uswiadomionym wstydem), ze je bardzo lubie i ogladam namnietnie, jesli pamietam by wlaczyc telewizor. Jest to taka wspaniala parada ekscentrykow (jak chocazby kompletnie pozbawiony jakiegokolwiek talentu drug queen z ostatniego odcinka przesluchan) jakiej sie nie widzi na codzien. Imponuje mi odwaga i przekonanie z jaka wychodza na osad innych, tego, ze nie boja sie, ze ktos ich bedzie wysmiewal – sa ponad wysmiewanie sie.
A w tej paradzie zawsze znajdzie sie pare osob o autentycznym samorodnym talencie. ktore cale zycie czekaly na sznase pokazania co potrafia. Jak Paul Potts, jak Susan. I przyjemnie jest ogladac autentyczna, nie aktorska radosc na ich twarzach, kiedy sa przyjmowani z entuzjazmem – jak te chlopaki z glebokiej prowincji.
Laureat wystapi, w Royal Variety Show, przewd JKM ktora bedzie go/ja/ich oklaskiwala i po wystepie pojdzie sie przywitac za kulisami wraz z innymi czlonkami royal party. To sa rzeczy, ktore sie pozniej opowiada wnukom. 😆
Z calym szacunkiem dla profesora Czapinskiego, uwazam, ze nie ma on racji, nie jest epidemiologiem, nie rozumie najwyrazniej jak szybko przenosza sie w dzisiejszej dobie zarazki, wszelkie podkreslanie, ze epidemia jest daleko od Polski jest funta klakow nie warta, a poza tym nie jest do konca prawda, ze naukowcy bagatelizuja to co sie w tej chwili dzieje. Ubolewam tez, ze czasami naglowki i ton doniesien jest sensacyjny, ale wole by media przesadzily w tym wypadku niz bagatelizowaly zagrozenia. Od „straszenia” nikt jeszcze groznego wirusa nie podlapal, od bagatelizowania, owszem. Osobiscie zastaniowilabym sie dzis mocno zanim wsiadla do samolotu laczacego moj adres z „odleglym zakatkiem swiata”, gdyz niemal po kazdej podrozy samolotowej (zwlaszcza liniami BA) wracam z jakas zaraza, spowodowana przebywaniem w za duzej bliskosci z innymi pasazerami.
Żeby tylko nie było jakiej psiej grypy… albo kociej…
Z tymi małpkami trzeba umieć się obchodzić i wiedzieć, ile zakupić. Z tego zestawienia
http://miasta.gazeta.pl/kronikakryminalna/0,91150.html
wynika, że najgorzej mieć od 1 do 4 promili, wtedy popełnia się najniebezpieczniejsze dla siebie i innych czyny. Poniżej i powyżej nie jest aż tak źle. Czyli, jeżeli komuś nie uda się pozostać poniżej 1 promila, to już lepiej, żeby się nagrzmocił jak stodoła. 😉
A ja posylam „Ciotke Anne”, ktorej sie udalo podobno utrafic w jedna nute, ale nie zlamalo to jej przewrotnego ducha. Przewrotnosc to moje drugie imie :lol
http://www.youtube.com/watch?v=MBny2JkrEWE
Rankingi talentow sa dla mnie bez sensu, nie pokazy talentow, (pokazy bardzo lubie) – bo trzeba ustawic w numerycznej skali, czy na pierwsze miejsce zasluguje osoba spiewajaca (i ubrana ekscentrycznie, co jak wiesz mnie nie tylko nie przeszkadza, ale bardzo to lubie) czy bardzo uzdolniona grupa tancerzy (angielskie powiedzonko o porownywaniu pomaranczy i jablek to najlepiej odzwierciedla). Reszta jest w porzadku – ciesze sie, ze ktos moze wykazac sie talentem, choc przedtem cale zycie nie mial takiej szansy. 🙂
No moze jest jeszcze kwestia zachowania jurorow, ktorzy sobie pozwalaja na fochy (czesto to wszystko jest z gory ustalone, typu good cop – bad cop), jednoczesnie grajac na dwoch przeciwstawnych wizjach wspolczesnego spoleczenstwa: stalej rywalizacji i wynikajacej z niej jakoby merytokracji, choc wiemy, ze naprawde sprawy sa bardziej skomplikowane, nawet jesli nie przebrnelismy swego czasu przez „Janka Muzykanta” albo „Jude the Obscure”, i jednoczesnie prawie feudalnego odnoszenia sie jurorow wobec startujacych w konkursie zwyklych ludzi, co jakos obraza moje naturalne sklonnosci do egalitaryzmu – przynajmniej, gdy chodzi o okazywanie sobie nawzajem szacunku. Ale to przeciez jest widowisko – te znudzone miny i usmieszki pelne politowania, te lzy wzruszenia – to jest prawie komedia del’arte we wspolczesnym wydaniu, z dorzuconym za darmo darwinizmem spolecznym, ktory wielu ludzi pasjonuje.
A co do prof. Czapinskiego i grypy, przygotowanie sie na rozne okolicznosci to jedna sprawa (dziennikarze tez nie sa epidemiologami, socjologia zas przynajmniej od jakiegos czasu zajmuje sie rozprzestrzenianiem sie zjawisk spolecznych na podstawie modeli rozprzestrzeniania sie epidemii), a przesadzanie ze straszacymi naglowkami to druga sprawa, i tak odczytalam Czapinskiego. Pamietam, ze caly 1999 rok wszyscy spedzili przygotowujac sie do zycia w lasach, bo oczekiwali na eksplozje komputerow w zwiazku z przestawieniem sie na daty czterocyfrowe z dwucyfrowych. Okazalo sie jednak, ze wszystko poszlo calkiem dobrze. Dick Cheney przy kazdej okazji tez sie od razu udawal do bunkra w „nieustalonym i bezpiecznym miejscu”, z czego cala Ameryka w koncu zaczela sie smiac. Trzeba po prostu uwazac, zeby sie nie zmienic w „the boy who cried wolf”.
Bobiku, ten ranking promili bardzo ciekawy! Cos w tym jest – np. ten kierowca, z Kazimierzy Wielkiej, co zawsze ma 7 promili. 🙄
Takie konkursy nie są porównywaniem jabłek z pomarańczami, czy śpiewu z tańcem. Konkurencja rozgrywa się tu w innej dziedzinie: zdobywania sympatii publiczności i – w drugim rzędzie – jurorów. I konkurs jest bardziej adrenalinotwórczy od pokazu, więc stwarza większą szansę na suk…,tfu, na utrzymanie żądnej krwi publiczności przy odbiornikach.
Gdyby nie było podkręcanych przez media emocji, wylatywania kolejnych kandydatów, zagadki, kto na końcu wygra, przed telewizorami siedziałaby tylko nieliczna garstka widzów, faktycznie zainteresowanych wyłapaniem prawdziwego talentu. Ten biznes kręci się właśnie dzięki konkursowej formule. 🙄
A ten Czapiński to juz na wszystkim się zna, nawet na grypie 😯
W tym jednak konkretnym wypadku nie chodzi jednak o rankingi ustalane przez jakies „znajace sie” gremium, tylko o glosowanie publicznosci (pilnowane zreszta przez niezalezna firme) – kto sie najbardziej spodobal, a nie nawet kto ma wiekszy talent – Susan czy Chlopaki z Essex. Jurorzy tylko robia pierwszy i drugi odsiew. A kto najwiecej zdobedzie glosow (TV na tym wlasnie zarabia, bo jeden glos telefoniczny kosztuje bodaj funta), ten zostaje laureatem. Pamietam jak wsciekly byl Simon C., kiedy w amerykanskim Idolu odpadla jego ( i moja) kandydatka Melinda przed polfinalem. Ale taki byl werdykt vox populi.
MNie tam nie przszkadza, ze zespol oceniajacy dobrany jest tak jak dobrany, oni sa kazdy na swoj sposob entertaining. A zauwazylas pewnie jak czesto zebrana publicznosc na nich buczy.
Co do wypowiedzi Czapinskiego. Naglowki sa rozne. Widzialam dzis (ale nie czytalam) naglowek w ktorym bodaj minister zdrowia zapewnia, ze „Polska jest przygotowana” na epidemie (eee, tam!) i drugi, bylego wiceministra zdrowia, ze jest kompletnie nie przygtowana, a obok blyskawiczna sonda (Der Dziennik), gdzie pol godziny temu bylo 92 procent ankietowanych, ktorzy uwazaja, ze Polska nie jest przygotowana.
U nas tez sie o tym pisze i dzis praktycznie wszystkie pierwsze strony powaznej prasy bily na alarm w sprawie swinskiej grypy. I za to im placa.
I jeszcze jedno: w tym konkretnym wypadku bardziej ufam mediom (ktore nie sa epidemiologami) niz socjologom (ktorzy tez nie sa). Ale w mediach moge przeczytac wypowiedzi epidemiologow, prawdziwych specjalistow z WHO czy z NIH (National Institute of Health) . Nie mam nic przeciwko temu by o epidemiach wypowiadali sie socjologowie, ale oni wszyscy w tej chwili za malo wiedza.. Niechze troche poczekaja z wyrokami.
Lajza mineli z Bobikiem
Co do epidemii grypy. Najtanszym i najskuteczniejszym przeciwdzialaniem jest mycie rak, mydlem, kilka razy dziennie. Na to nie ma ani leku ani szczepionki.
Dziennikarze moga tak samo obiektem zainteresowania dla socjologow, jak socjologowie dla dziennikarzy. 😉 U nas donosza bardzo rozsadnie o grypie, ale roznie juz bywalo – powstalo sporo ksiazek na temat roli dzienikarzy w kulturze masowej – czasem pozytywnej (np. afera Watergate), czasem negatywnej (rola, jak odegrala wiekszosc dziennikarzy amerykanskich w przygotowaniach do wojny w Iraku – pisal o tym np. swietnie Mark Danner w serii artykulow w New York review of Books).
A co do konkursow, to jednak pozostane przy swoim zdaniu. Nigdzie nie pisalam, ze publicznosc i jej sympatie nie maja tu znaczenia, tylko, ze mnie akurat nie przypada do gustu tego typu rozrywka i nie podoba mi sie sposob odnoszenia jurorow wobec zwyklych osob. Ich zachowanie ma wplyw (czasem nie wprost na zachowanie publicznosci) Innych moze to wcale nie razic, a nawet moze sie im podobac – to kwestia juz mocno indywidualna. Ja akurat nie musze sie tym zachwycac, ale innym nie zabraniam. Mnie z kolei pewnie nie da sie namowic do zachwytu nad tego typu programami, podobnie jak kiedys nie dalam sie juz tu namowic do zachwycania sie Madonna. 😀
To prawda z myciem rak. Prawda takze, ze nie nalezy przebywac w zbyt duzym tlumie w zamknietych pomieszczeniach. Najgorsze sa samoloty czy centra handlowe. Szczepionki nie ma – bedzie za pol roku jak wyhoduja, ale leki owszem, sa na objawy.
Slysze co mowisz, Moniko. Ale zwykli prosci ludzie tez zasluguja na powazna ocene ich wysilkow. Mnie sie podoba Simon, bo choc jest niewatpliwie patronising, kiedy zwraca sie do Susan per „love”, czy do jakiejs inne starszej prostej osoby per „sweetheart”, to jednak wtedy kiedy daje ocene wystepu , jest absolutnie serio – do doroslych i do dzieci. A ludzie, ktorzy decyduja sie na takie konkursy, sa przygotiowani na odrzucenie, na surowy werdykt. Mnie musieliby zaplacic 5 milionow minimum, zebym sie zdecydowala na taki publiczny wystep jak Tia Anna, ale ja jestem tchorz, a Tia Anna jest nieustraszona, prosta hmm…kobieta, bless’er. Dlatego tak mi imponuje 😆 😆 😆
O, wlasnie, PA, u nas mowiono o myciu rak, i o unikaniu dotykania twarzy, zwlaszcza ust i nosa, oraz o zostawaniu w domu – czego zwykle nie praktykuje. Tu, i w podrozach po calym swiecie jest najwieksze niebezpieczenstwo – tak twierdzil epidemiolog w dzienniku radiowym. Ciekawe tez bylo, co mowil o mierzeniu temperatury na lotniskach na Dalekim Wschodzie, uznajac to za malo skuteczne.
Co do grypy, to na razie chyba choroba mediów, chwilowo znudzonych kryzysem (ile można wymyślać nowych kryzysowych okładek !! po za tym grypa jest o wiele lepiej sprzedawalna i fotogeniczna ( ach te maseczki!!) niż upadłość jakiegoś banku, w którym akurat nie mieliśmy forsy.
Przeżylismy SARS, wściekle krowy i ptaki, może i świńska grypę uda się przetrwać.
Ja natomiast aby przetrwać remont udałam się do księgarni i wiadoma drogę nabyłam; najnowsza książkę Martina Pollacka ( zbiór reportaży), książkę Małgorzaty Szejnert o emigrantach przybywających do USA, Andy Rottenberg 'Proszę bardzo” ( po przekartkowaniu, chyba b. dobre) i dwie mini powieści Sandora
Marai, którego uwielbiam. powinno wystarczyć na klika dni.
Mycie raczej nie szkodzi, konkursów typu „mam talent” nie oglądam, trochę mnie to nudzi , a głosowanie publiczności , jest trochę jak głosowanie w rzymskim amfiteatrze. juz prżedzej lubię programy typu Milionerzy czy The weakness link
mycie RĄK oczywiście!!!
Heleno, jak Simon C. przestanie mowic „love” i „sweetheart”, i robic te wszystkie miny, to ja moze zaczne ogladac, ale pewnie duzo osob przestanie. Tak to jest – nie da sie trafic do wszystkich segmentow widowni naraz. 😀
A te dwa przeciwstawne modele (hierarchiczny i merytoryczno-egalitarny) wlaczone naraz daja na pewno napiecie, tylko ja wole niestety jeden od drugiego (hierarchiczny mnie drazni – bo uczestnicy nie odwaza sie przeciez do jurorow odezwac „love” i „sweetheart”).
A tu tym jak ważne są słowa, również w kontekście grypy
http://fakty.interia.pl/raport/swinska-grypa/news/izrael-nie-bedzie-swinskiej-grypy-ale-meksykanska,1296915
Czytalam gdzies entuzjastyczna recenzje z Andy Rottenberg.
Na oko wyglada troche jak „W ogrodzie pamieci”. Ciekawe czyt z takim talentem napisana,
Moniko, ja Cie nie namawiam do lubienia tych programow, tylko sie tlumacze przed soba, dlaczego ja je z taka przyjemnoscia ogladam. Bo w srodku mam caly czas poczucie, ze nie powinnam tego lubic. Jak nie powinnam lubic hamburgerow od McDonalda, a… tego… ko… ko….koch…
I nie masz na to rady. Milosc jest slepa.
Pfi! Ja tez czasami mam fantazje na Whiskasa. 😈
Heleno, ciekawa rozmowa polega chyba na tym, ze dzielimy sie swoimi entuzjazmami i swoimi pet-peeves. Wiem ze mnie nie namawiasz – sama tez sobie odpowiadam, czemu akurat tu ten program mnie nie pociaga, skoro jest tyle osob, ktore go tak lubia…
A w slepa milosc nie wierze po pierwszych paru dniach. 😀
Wracajac zas do ulubionych programow, wlasnie ma leciec powtorka Little Dorrit, wiec chwilowo znikam. 🙂
A czy w czasie meksykanskiej grypy wolno jesc frytki wolnosci?
Nie, Heleno, tylko francuskie 🙂
Takie juz nie istnieja w przyrodzie, a przynajmniej w moim domu. Wylacznie frytki wolnosci.
„Milionerów” należy oglądać w Niemczech. 🙂 Tutaj prowadzi to naprawdę świetny gość, Günther Jauch, który zrobił z tego inteligentny i zabawny program na poziomie, który mnie zupełnie satysfakcjonuje. Którą to opinię niekoniecznie mam o „Milionerach” w innych krajach.
A ponieważ „Milionerzy” są tu w poniedziałki wieczorem, to chyba zrozumiałe, dlaczego się na chwilę wycofuję. 🙂
no wiesz co Bobik
takiego pochlebnego szczekania nie spodziewalem sie tutaj uslyszec o facecie pokroju g. jauch. on podobnie jak t. gottschalk prezentuja tutaj, w de, taki sam poziom w glotzy jak podobne im prywatne stacje radiowe. nic wiecej poza podstawowymi 500 wyrazami klepanymi w kolko macieja w tewtw i wewte
a fuj fuj fuj
dostaje wymiotow
No cóż, skowronku, jak widać poglądy na temat programów telewizyjnych dzielą ludzi bardziej nawet niż polityka. 😀
Z opinią o Gottschalku jestem zresztą skłonny się zgodzić, ale Jaucha uważam za wiele inteligentniejszego, a z „Milionerów” zrobił naprawdę dobry program rozrywkowy, z gatunku dobrej, nie idiotycznej rozrywki. Trudno – lubię i będę oglądać. 😉
w takim razie nie przeszkadzam i sfruwam na inne polacie
fru fru fru
Wielka Gra to był dopiero teleturniej! No i Milion w rozumie .
Tańców gwiazdek na lodzie i parkiecie, śpiewów i zgaduj zgaduli typu Jaka to melodia, czy grającyce fortepiany albo tego cos tam z kopertami prowadzonego przez Ibisza- nie trawię. 🙁
Ogólnie jestem jakaś nie rozrywkowa……. Talentów tez nie oglądałam choć zgadzam się z Heleną, że miło popatrzec na utalentowanych, anonimowych ludzi. Tyle, że szkoda mi czasu na siedzenie przed ekranem bitej godziny czy nawet połowy. Wystarczą mi porcje serwowane kiedyś w „Jarmarku” czy „Swojskich klimatach”.
Heleno, książka Andy Rottenberg jest wstrząsająca. Przynajmniej dla mnie, tym bardziej, że ją znam osobiście (i bardzo lubię) i jestem wprowadzona. To opowieść o tym, jak odgrzebywała zupełnie nieznanych sobie wcześniej przodków ze strony rosyjskiej (matka) i żydowskiej (ojciec). Robiła to czekając, aż policja ustali, co stało się z jej synem – narkomanem (obciążenie po ojcu chłopaka). Ona właściwie wiedziała, że on już najpewniej nie żyje, ale policja długo miała wszystko gdzieś i długo trzeba było walczyć, żeby dowiedzieć się prawdy.
Mam w domu niestety tylko egzemplarz przedwydawniczy, do czytania, bez ilustracji. Jak nie pogardzisz, przywiozę Ci w prezencie 🙂
ja właśnie zaczełam czytać. Doro, Heleno piękny prezent!
Tylko trochę nieelegancki na wygląd 😉 Biała miękka okładka z naklejką…
Nie pogardze! Dzieki!
To przywiozę 🙂
Czy wirus tej grypy zawiera DNA Meksykanów, że Helena nazywa ją meksykańską? A jakby w Polsce wybuchła, to byłaby polska grypa? Czy ogłosisz mnie antysemitą, jeśli powiem, że za takie właśnie dziwne postępowanie Żydzi otaczani są niechęcią? Co Meksykanie są winni, że na ich terenie…
Ale Helena wie lepiej. Meksykańska i już. Rozumiem, że polskie obozy też jej nie przeszkadzają.
Wróciliśmy z wyraju, czyli dwie noce i jeden dzień poza domem spędzone w bardzo malowniczej okolicy. Relacja:
1. w sobotę bierny udział w walerciowym weselu (po zamknięciu okna było do przeżycia)
2. obłąkane kilometry spaceru wokół jeziora, które pamięta biwak z rocznym młodym, naukę pływania na desce pana męża i mnóstwo innych b. przyjemnych rzeczy
3. pełny luz, zero garów, jedzenie pod pyszczek (zjadliwe, w porywach naprawdę dobre, ale my mało przebierni)
4. wcale nie piszę, że mam sprawne domowe pudło, bo się zbiesi
5. 😀
Babko, czy przysyłałam Ci już to drzewo? Dla mnie jest malownicze
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Drzewo?authkey=Gv1sRgCJmsoN7rvqPkQw#slideshow
zeenie, litości! Co znowu za czepialstwo 😯 Meksykańska, bo wirus uplągł sie w Meksyku. A w ogóle gdzie Helena tak napisała? 😯
Dziękuje Wando!Jest piękne , jak z rysunków zapomnianego L.Wyczółkowskiego. nadal nie umiem na poccasie znaleźć miejesca na komentarz, a tyle wspaniałych
fotek robisz. 🙂
**
” Włoskie spagetti z ukraińskiej mąki ,w opakowaniu z amerykańskiej folii, jeść będą skndynawscy turyści w Egipcie”. 😉
Litości?
Pani Kierowniczko, Helena 27 kwiecień 09, 19:52
Wpisuje się to w polskie obozy, bo one przecież w Polsce…
Cały świat pisze i mówi „świńska grypa”, czemu ma służyć ta oryginalność? Czy prawieniu Meksykanom duserów?
Zeen, Ty chyba oszalales. 😯
Przecież to był taki sam żart jak „frytki wolności”…
A co wobec tego zrobić z hiszpanką? 😯 Albo z grypą Hongkong? 😯
Zeen, po co wytaczać armaty na wróble? Od świńskiej grypy do polskich obozów droga dość daleka i nie całkiem logiczna.
Porządkowałam dziś (== ugrzęzłam w przeglądaniu) książki, magazyny i karteluszki z przepisami. I znalazlam: „Pączki zasłyszane w kolejce do Samu 23 II 1981r”, ile to trzeba było stać i jakie pogaduszki się odbywały!
Bobiku, odniosłem się do argumentacji Pani Kierowniczki: w Polsce obozy – w Meksyku grypa. Nic więcej, czy to jest armata?
Czasem by się przydała…
Wando
drzewo cudo , wczorajsze zdjecia rownież , Babce przypomina Wyczółkowskiego( u nas jego muzeum) a mnie Kapuscińskiego z jego opisów , kazdy z nich „malował”
Tak a propos przypomniała mi się taka przypowieść , może z takiego nasionka to drzewo
Pewna kobieta śniła, że weszła do nowiutkiego sklepu na rynku i ku swemu zdziwieniu zobaczyła Boga za ladą. -Czy mogę kupić to co chcę?” ” Wszystko, co tylko chcesz”, rzekł Bóg. Ledwie ośmielając się wierzyć własnym uszom, kobieta postanowiła poprosić o najlepsze rzeczy, o których człowiek może tylko marzyć. „Chcę pokoju umysłu i miłości, i szczęścia, i mądrości, i wolności od lęku”. I potem, jakby po namyśle, dodała: „Nie tylko dla siebie, dla każdego na Ziemi”. Bóg uśmiechnął się. „Myślę, że źle mnie zrozumiałaś, moja droga”, powiedział: „Nie sprzedajemy tu owoców, tylko nasiona.”
A w Grenadzie zaraza.
Tak, zeenie, armata. Nie poradzi się.
Moje zimowe drzewo:
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/Lackendorf2009#5303521379325537682
Niech będzie, że armata, ale wróbel napaskudził…
Ani ona świńska, ani meksykańska, bo co świnie i Meksykanie winni? Ot, życie i tyle. Spasować trzeba. Słowo wróblem wyleci. Po co kamieniem ma wracać?
Wróbel też człowiek 🙂
A co bogu ducha winne świnie mają nie tylko do świńskiej grypy, ale i do świńskich dowcipów? 😯
WandoTX wprawdzie to jest”wożenie drewna do lasu”, ale drewno za drzewo ;posyłam Ci obrazek meksykańskiej sztuki ludowej.
http://picasaweb.google.pl/terkon11/MojeZeskanowaneObrazy?authkey=Gv1sRgCL7Qvs7Bzd2kXQ#5327841209320975186
Gorąco namawiam,masz z Texasu blisko, możesz więc
” dotknąć”.
Meksykanie, (gdzie mam spora grupę przyjaciół -plastyków, którzy niegdyś bywali u nas jako stypendyści) uczyli mnie robienia papieru ręcznie czerpanego najprostszą techniką dostępna u Nich w sztuce ludowej.
Na moje narzekania,że nie mam prasy, powiedzieli mi: nie ma problemu my wodę z papieru włożonego między dwa grube arkusze filcu wytłukujemy kamienem.Do dzisiaj korzystam z Ich rady.
Jeżeli by się już upierać przy analizach językoznawczych, nazywanie chorób w związku z ich miejscem pochodzenia (lub odkrycia) ma długą językową tradycję, jak np. francuska zaraza, francą inaczej zwana, wspomniana Hiszpanka, czy wirus Ebola. Natomiast nie ma takiej tradycji nazywanie obozów – mówi się np. o angielskich obozach w wojnie burskiej, a nie południowoafrykańskich. Tak że kwestia napaskudzenia domaga się jednak zrewidowania.
Wylęgły się! wylęgły pierwsze tegoroczne kaczątka. Wcale nie brzydkie, nie żółte sa brunatne i mają ciemny pasek na głowie. Mamusia leży, kaczątka włażą na nią lub pod. Tatuś stoi na straży a i dwóch sąsiadów kręci się w pobliżu!
O kurczę, Wando, to jest dopiero serial! 🙂 Szkoda że państwo, znaczy my, tego nie widzimy! 🙂
A te dzisiejsze drzewa mi przypomniały, że już od dawna chcę sfotografować okoliczne czerwone buki i wciąż do tego nie dochodzę. A tym bukom się to naprawdę należy! 🙂
Tradycja zobowiązuje, wobec tego piszę petycję do władz, by na forum międzynarodowym rozpoczęły akcję nawracania świata na nazwę: meksykańska grypa.
Babko – obrazek cudo. A i przepis na „prasę” ciekawy.
Niuniu – myślę sobie, ze komputery nasze, a przynajmniej ekrany powinny mieć takie fizyczne a nie tylko wirtualne strony. No bo zapamiętałam sobie już niejeden wiersz stąd i niejedno opowiadanie czy przypowieść. Tyle, ze one mi pewnie gdzieś w tych przepastnych folderach w końcu zginą, zapomne o nich a powinny „wystawać” i o sobie przypominać. 🙂 W każdym razie o nasionkach zapamiętane.
A mnie się stale na blogu coś przypomina. Teraz sobie przypomniałem, że miałem gdzieś dwa takie meksykańskie obrazki, bardzo podobne do tych Babkowych i chciałem je oprawić, ale zapomniałem.
Tylko gdzie ja je mogłem upchnąć? 😯
Wando
czekam na zdjęcia kaczątek koniecznie z dumnym tatą 😀
monitorów jeszcze takich nie wymyslono , ale poczte emailową tak , wystarczy wziąć mój email od Bobika i przesyłka poleci z predkością światla 😉
Dobranoc wszystkim
aha jest zawsze początek i koniec pomiedzy nimi jest miejsce na przyjażn , szacunek , zrozumienie , usmiech , radość , oczywiści zamiast tego może być zlość , egoizm , cynizm , pogarda pozostaje tylko pytanie po co , po co
Dobranoc mili
Bobiku, szukaj zapiskow na tylach kopert – tam pewnie zapisales, gdzie sa obrazki! 😀
U mnie ryby na patelni sie smaza dla wyglodzonych mas, wiec krotko – obrazek sliczny, Babko. 🙂
I czekam na dalszy ciag serialu o kaczetach, Wando. 🙂
A teraz ide do patelni, zeby nie musiec od razu wyprobowywac sposobu podanego wczoraj przez Helene na usuwanie czarnej substancji, ktora nie chce odejsc od dna. I tak mi sie to wczesniej czy pozniej przytrafi, wiec ciesze sie, ze mam ten sposob perswadowania garnkom i patelniom w zanadrzu… 🙂
Bobiku, ja wiem,gdzie masz te obrazki!
One napewno są w pawlaczu w krakowskim mieszkaniu, tam gdzie były”moje” wierszeTwojej Mamy.
Ja tu mam małe mieszkanie w dodatku nie lubię obwieszać ścian,więc stosuję zasadę obrazy stoją za szafą i co jakiś czas się je zmienia.Taki arystyczny bzik. 😉
**
Wando jak się już tam wybierzesz, wiadomo,że nie teraz- koniecznie odwiedź w Mexico DC historyczną dzielnicę Coyooacan, mieszkali tam Diego Riviera, Frida Kalho i Trocki.
***
W Polsce media mówią o ” świńskiej grypie”.
Dobranoc .
Babko, tym razem krakowski pawlacz raczej odpada, bo te obrazki w Niemczech miałem. Ale tu też mamy pawlacz, a nawet dwa. 🙂
Świńska grypa też się wpisuje w pewną tradycję językową, bo była już grypa ptasia. Czyli najlepiej przyjąć opcję „jak go zwał, tak go zwał” i na wszelki wypadek myć ręce. 😉
Muszę się, mimo dobranoc(Niunia mnie dobrze zna z powtórek) odnieść do wywołanej burzy i może to zakończy spór, choć nie jest to najsympatyczniejszy akcent wieczoru! 😡
Obóz Koncentracyjny Oświęcim stoi, jak MEMENTO nikt go nie zbombardował i nie zburzył.
Jak Memento faszystowskiej perfidii.
A ginęli tam również rdzenni Polacy, Rosjanie,Ukraińcy i inne nacje.
Uważam określenie „polskie obozy zagłady” za wyjątkową perfidię wywoływaną na potrzeby chwili.
Czeka mnie niespokojna noc, czego Wam nie życzę.:mad:
Świnska grypa – Proszę bardzo, ptasia , także.
Ale ludzie nie rozważają potocznie takich subtelności,że
ostatnio ktoś psuje stosunki między USA ,a Meksykiem i widomo że takie epietety przysychają na długo.
Nie jest dla mnie wcale takie pewne, czy ta świńska grypa naprawdę istnieje.
Wywołując panikę i rozgłos na cały świat – moźna sąsiadowi mocno zaszkodzić choćby ekonomicznie.
I nie sądzę,żeby to była intencja Prezydenta Obamy, który, jak sądzę zmierza do poprawienia stosunków z całą Ameryka Łacińską, na co od lat czekam z utęsknieniem.
Nic mnie tak nie ucieszyło, jak zapowiedź zniesienia embarga wobec Kuby.Dobranoc.
Babko, w tej sprawie akurat sporu nie było, bo nikt tutaj o polskich obozach nie mówił na serio, pojawiło się to tylko w prowokacyjnym pytaniu zeena. Ale znamy zeena nie od dziś i wiemy, że musi od czasu do czasu zorganizować jakąś wampiryczną akcję, prawdopodobnie w celu poruszenia zastanych wód. Tylko że ja uważam kierunek, w jakim to wszystko poszło za bezsensowny, więc robię użytek ze swoich dyktatorskich uprawnień i proszę uprzejmie wszystkich o skończenie z tym tematem, bo nie widzę, żeby mogło z tego wyniknąć coś mądrego, najwyżej jakaś awantura. A na to ani ja nie mam ochoty, ani, jak podejrzewam, większość z Was. 😉
Ok Bobiku, ze mną , jak z dzieckiem, chociem ” babka”.
Jak wody płodowe odejdą, może się coś fajnego urodzi, czego życzę sobie i Tobie z całego serca.
A ponieważ dostałam dorsza od Moniki, a wyjątkowo nie jadam- Monika się nie obrazi,że go wpakuję do Twojej michy 😉
Jedcie dorsze, g… gorsze? 😯
Ale ja akurat ryby bardzo lubię, więc nie mam nic przeciwko. 🙂
Dorsze z Przyladka Dorszowego sa tutaj pysznym i drogim przysmakiem, Bobiku. 🙂 I tak sie okazuje, ze madrosc czasem wyniesiona z domu, nawet w zwiezlej, wierszowanej formie, nie zawsze da sie przeniesc do innej rzeczywistosci. Maka kartoflana jest tu bardzo droga (chyba, ze ktos mieszka blisko polskiego sklepu), a kukurydziana jest tania jak … barszcz, ktorego raczej nie ma! 🙄
U nas dorsze też raczej z luksusowej półki. Z reguły droższe od łososia. No, w każdym razie tego, na którego ja sobie mogę pozwolić. 😉
Ja na dobre ryby poluje, kiedy sa tansze, bo za duzo zlowili (u nas sprzedaja z konkretnego portu rybackiego, wiec to sie zdarza). A przy okazji podrzuce Ci, Bobiku ciekawe slowo wylacznie nowo-angielskie. jest to „scrod”, czyli ryba o bialym miesie, czasem dorsz, czasem haddock (tlumaczony na watlusza srebrzystego, ale ja tej nazwy szczerze mowiac nie znalam), a czasem jeszcze inne ryby. Bardzo czesto tutejsze restauracje maja tego scrod w karcie – rybe, ktorej nie ma! 🙄
Wątłusz srebrzysty to by była odpowiednia nazwa dla sardynki, a nie dla ryby o uczciwych gabarytach! 😀
Uff, juz po urodzinach siostrzenca, 26-te.
Podobno oceany pustoszeja. Szkoda, bo ja zamierzalam powoli wyprowadzic mieso z odzywiania i przerzucic sie na frutti di mare oraz jajka i maczne/mleczne potrawy: nalesniki, krokiety, pierogi, lazanki i tym podobne.
Do dorsza i haddocka (myslalam ze to morszczuk a nie watlusz) tluke w mozdziezu nastepujaca marynate: pieprz, gruba sol, swiezy tymianek, swiezy estragon (trzymam w zamrazarce), czosnek, skorka od cytryny i zielona pietruszka. Utluc na paste, dodac oliwy. Natrzec rybe i szybko ja usmazyc/upiec. Na dodatek mozna jeszcze polac roztopionym brazowym maslem. Rozpusta. Byc moze, ze wszystko polane roztopionym brazowym maslem smakuje dobrze i niepotrzebnie mecze sie z ta marynata…
Ide sie dorelaksowac do pralki czyli tzw hottub w ogrodzie. Jest wciaz 23 C. Zasluzylismy sobie na to po tej okropnej zimie. Vinho verde.
Ach rybka , ja tez lubię mieć ja w misce a jeszcze bardziej w brzuszku , ale wierzę ,że w przesyłce H leci do mnie
dziś szybciutkie sniadanie bo przygoda czeka na mnie
rogaliki z różą , makiem , jablkiem, dla tych co lubią potem chrupać owoce w miseczce lezy winogrono i arbuz , nie zapomnialam tez o lodach kokosowych na wypadek gdyby temperatura była zbyt wysoka 😀
Mojej przypomnieliscie wczoraj Amerykę Pld . , w Kolumbi ma przyjaciołkę z lat młodzieńczych , ma nadzieję że zobaczy ją w tym roku ,nigdy nie wiadomo jak biegną mysli skoro Kolumbia to ta muzyka ( choć to raczej muzyka Mlodej)
http://www.youtube.com/watch?v=FLQgjEhH400&feature=related
😀 dnia dla wszystkich , podwojny 😀 😀 dla remontujacych bo to ciężka praca
To ja tez 😀
Dzień dobry 🙂
Tak pięknie dziś na dworze, że moja mnie na siłę ciagnęła do domu. 🙁 🙁 🙁
Dobrze, że choć pozwoliła mi troszkę posiedzieć na stopniu przed wejsciem do klatki i popodziwiać niebo . Nawet chyba się z lekka rozczuliła mym widokiem…..
Wando, koniecznie zdjecia kaczuszek! 🙂
Nazbierało sie trochę chorób, których nazwy wskazują winowajcę. A wirus filipiński to co? 😀
Cichutko, Pieseczku, cichutko. Nie wywoluj wilka z nory.
Dzień dobry. 🙂 Jak to się dzieje, że tylko Amigo ma dziś ładną pogodę? U nas się nagle zjesienniło i nastrój miałbym do tego odpowiedni, gdyby nie poranna Shakira od Niuni. 🙂
Czy to dzisiaj Pani Kierowniczka zjeżdża do stołecznego miasta L.? Jeżeli tak, to czy miasto przygotowało już tromby na powitanie? 😀
Tromby przygotowane, niestety pogoda zawiodla i miast obiecanego wczoraj listopada mamy Werone, lagodne oko blekitu i tylko cyprysow brakuje (rozwalone bramy sie znajda) . Jak wyladuje w ciepluch skarpetach, to dobrnie do hotelu ugotowana.
Nie tylko Amigo 😀 Pełne słońce, 24 st., wiatr umiarkowany 😀
L. cały w nerwach, tromby na błysk, Królowa jest zachwycona.
Ale nie daje po sobie poznac. Noblesse..!
Jak miło nie być Królową! Noblessa z obligiem w kąt i można skakać z radości 😀
U mnie 24 C wiatru brak , leże w słoneczku na balkonie i podgladam jak się zieleni:-D jak mi troszke za gorąco idę w cień , brakuje mi tylko wypasionych Rysia 😉
Eee tam, Ja jestem pewien, że jak nikt nie widzi, JKM tego noblessa oblizuje i cmoka z zachwytu. Tylko dla publiki ten królewski fason trzyma. 😉
Tak, Haneczko, to ciezka dozywotnia praca i nie sposob nawet na dzien sie wymigac. A nie jest sczypiorkiem. Na szczescie JKM ma silne poczucie Obowiazku i Humoru.
No właśnie, gdzie ten Ryś się włóczy?
Słuchajcie, a może on te wypasione zgubił i głupio mu się bez nich na blogu pokazać? 😯
Najświeższy meldunek z Buckingham Palace. Orkiestra nadworna ma podobno takiego boja przed odegraniem melodii powitalnej w obecności Pani Kierowniczki, że nadwornemu lekarzowi zabrakło środków uspokajających. Do pracy przystąpił nadworny terapeuta, który usiłuje błyskawicznie przyswoić członkom orkiestry zasady positive thinking. W kuluarach mówi się też o gwałtownym uszczupleniu zapasów whisky, ale są to pogłoski niesprawdzone.
Szczególnie tromby nie mogą tchu złapać 😉
POgloski o whisky dotycza Ksiecia Filipa, a nie JKM. Ona chyba whisky nie tyka. Moze gin@tonic, jak jej Mama?
POgoda, niestety, coraz gorsza, coraz bardziej weronska.
Jak ja sie z tego wytlumacze?
Bobiku, zwabiłeś linkiem rottenbergowym w samo oko cyklonu. Czy jest, o co rwać włosy z głów (cudzych)? Hiszpanie się o hiszpanke nie obrażają. A po Obamie zbyt wiele się spodziewacie. Widać, że poprawi stosunki z Kubą, bo mu to potrzebne. Ale nowe otwarcie z Południową Ameryką skończyło sie na pustosłowiu.
Czy PK już powitana? W każdym razie o orkiestrę JKM się nie martwcie, bo nieraz słuchałem angielskich muzyków i nigdy nie zawiedli. Nawet orkiestra policyjna, której kiedyś słuchałem w przerwie pokazu policyjnych pokazów motocyklowych, była bez zarzutu. Zresztą grali też przed i po pokazach, ale wtedy oprócz grania maszerowali z tambour mayorem i panienkami. Coś z Ameryki, ale poziom grania angielski.
Monika ma atlantyckiego dorsza, ale nasz bałtycki, poławiany w niedużych ilościach, bo rybacy mają ograniczenia unijne jest śmierdzący, szczerze mówiąc, choć też droższy od norweskiego łososia.
**
Amigo u nas też pogoda piękna cieplo,jak w lipu i teraz kwitnie mniszek,więc na łąkach i okolicznych trawnikach jes „jajecznica ze szczypiorkiem”. Niuniu-podsyłam!!
Mamy tego na pułk wojska!!
małgosiu, wczoraj przyłapałam sie na takiej mysli,że na ten blog można zrobić inwazję plastyków(Piękne te Twoje ikony!!)
Jak się weżmiemy do kupy to mamy:
>Tatę Bobika(mógłby być) Prezesem.
>Córkę żony sąsiada( co za akrobacja językowa)= dziecko sąsiadów.
>Małgosię
> No i babkę.
Tym sposobem współnymi siłami pomalujemy Bobikowi Starą Ruderę na co tylko zechce.Nawet na różowo w pawie oczka,żeby się Kraków przypominał.
Heleno, chyba coraz mniej werońska? 😯
A wytłumaczyć się łatwo. Powiesz, że niebo jest właśnie w trakcie spłukiwania deszczem i poruszania gromem, a łagodne oko błękitu jest przewidziane w późniejszym terminie. 😀
To Amerykanie zle graja? 😯
Heleno, nic a nic nie tłumacz, tylko się uśmiechaj 🙂
Zadanie 2+1 godne przemyślenia, szczególnie w dniu, gdy w sąsiedztwie kulinarnym dyskusja o Feynmanie. W ogóle dzisiaj o kulinariach i muzyce.
Tłok się zrobił. Od pytania do odpowiedzi kawał drogi. Amerykanie grają dobrze, nawet bardzo, ale graja czasem pod gusta wysublimowane, a czasem pod bardziej popularne. A Anglicy moim skromnym zdaniem na ogół trzymają klasę.
Stanisławie, w oku cyklonu panuje podobno, wbrew popularnemu wyrażeniu, absolutny spokój. 🙂 Tak że przebywanie w oku cyklonu całkiem mi odpowiada. 😉
Feynman należy do moich ulubieńców – zawsze jak słyszę lub widzę jego nazwisko automatycznie uśmiech na pysk mi wypełza. 🙂 U nas w domu on jest w ogóle tzw. postacią kultową.
A Rudera może być pomalowana na wszystkie kolory, byle nie różowy. Od zarania (kto wie, czy nie jeszcze w życiu płodowym) różowego nie lubiłem i do dziś mi nie przeszło.
Ale w oczka, paski, kratkę, czy co tam jeszcze – proszę bardzo. Wyżywajcie się. Nawet jeszcze Tarasewicza możecie dokooptować. 😀
Nawiązując do Pani Rottenberg- nasze środowisko dużo straciło w momencie, kiedy odeszła z Zachęty.
Jestem już zawodowo na aoucie, ale młodsi moi koledzy długo odczuli jej brak.Była doskonałym organizatorem, tak twierdzą.
Można różowego nie lubić. Sam nie lubię raczej, choć mam właśnie na sobie różowy krawat w tulipany 🙂
Ale w życiu płodowym różowy musi być kolorem ulubionym. Praktycznie nie ma wyboru
Nie, Bobiku, coraz bardziej weronska, suka jedna! Ja obiecalam Pani Kierowniczce, ktora jescze nie dojechala do holetu, pogode listipadowa, taka jak wczoraj. Kazalam wkladac cieple skarpety!
No i guzik! Lagodne oko blekitu, psiamac!
Holetu? Hotelu.
Dziwne rzeczy tu piszecie. Pamietam, że jako szefowa Zachęty straszne szkody wyrządziła kulturze polskiej, która zresztą była jej zupełnie obca. Jak nie wierzycie, poczytajcie gazety z tamtego okresu. Boje się tylko, że ktoś weźmie to, co napisałem, za mój osobisty pogląd, więć stanowczo temu zaprzeczam
Heleno, PK (tutaj Dora) zdecydowanie woli przegrzać nogi i przekonać się o Twoim błędzie niż spotkać słuszny listopad. Nie ma nic piękniejszego, niż Londyn w słońcu. To tylko muzycy – gwardziści w futrzanych czapkach witający PK mogą wybrzydzać na słońce.
Staszku, pamietamy! Posel Tomczak domagal sie jej ekstradycji do Izraela i psucia kultury zydowskiej.
Jesli taka istnieje, oczywiscie.
O! Jaki niemerytoryzm! 😀
Ja taki uświadomiony w sprawie grypy się czuję, a tu dyskusja zakazana…
Bobiku, u nas w miescie jest jeden dom przemalowany na rozowo stary, wiktorianski, niezbyt duzy. Po pieciu latach przechodzenia kolo niego, nawet i do rozowego (z liliowymi akcentami) mozna sie przyzwyczaic. Ale moj maz twierdzi, ze wlasciciele najmniej odczuwaja te rozowosc, bo jednak wiekszosc czasu przebywaja w srodku. 🙄
Stanislawie, ujme sie delikatnie za muzyka w Ameryce i muzykami amerykanskimi (niektorzy z nich sa mi bardzo bliscy). 🙂 Jedyna rzecz, na ktora narzekam, to niezwykle twarde krzesla w Boston Symphony Hall, bo w ramach milosci do najlepszej akustyki krzesla sa tam wyjatkowo twarde od samego poczatku istnienia tej sali koncertowej.
A Feynmann – wiadomo. 🙂
Niuniu, oczywiscie, ze rybka poslana. Mam nadzieje, ze H nie uszczknal nic ani z paczki, ani opakowania (tam obok byly lody, bo u nas kolejny upal sie szykuje – 34 stopnie!). 😀
O Jezu! czy Baranczak nie umarl?
http://wyborcza.pl/8,76842,6549091.html
Ma ciezkiego Parkinsona. To dziwna notka, jak przygotowanie do nekrologu.
Moniko, jestes blisko, wiesz cos?
Aaa, teraz dotarło! Zapomniałem, że listopadowa pogoda była święcie obiecana i teraz głupio się z tego wycofać. 😉
Stanisławie, my tu muzyczny też czytujemy i wiemy, że jesteś niepoprawnym ironistą. 😉 Na dodatek masz smutną rację.
E, nie z Barańczakiem to raczej o to chodzi
http://wyborcza.pl/1,75475,6416023,Nagroda_Silesius_dla_Baranczaka.html
Poszukam Heleno, wiadomosci. On juz od dobrych paru lat nie wyklada, ze wzgledu na stan zdrowia (studenci po prostu nie mogli go zrozumiec przy posuwajacej sie chorobie – co bylo wielka strata dla Harvardu). Rzeczywiscie notka napisana w czasie przeszlym. Zmartwilam sie.
Nie wiem, jak gdzie indziej,ale u nas na Wybrzeżu Anda Rottenberg była badzo szanowanym autorytetem.
W każdym razie moje pokolenie i środowisko -dużo Jej zawdzięcza i jak sądzę również łódzkie, przynajmniej takie opinie słyszałam.Ubolewam nad tem,że „siła przebicia” naszego środowiska była zbyt mikra,albo nadeszły już czasy, kiedy każdy o własną skórę dbał, bo głosów protestu było niewiele.
Bardzo to smutne, bo niweczy się dorobek dobrego fachowca , a szkody są nieodwracalne.
Mam inne zdanie niż powszechne,że: „ludźmi niezątapionymi
usiane są cmentarze”.Ale to moje zdanie, nikt nie musi go podzielać.
Od Waszego specjalnego wysłannika z Londynu: 😀
Zadrżał Buckingham Palace i rumieńcem spłonął,
gdy o TAKIEJ wizycie go zawiadomiono.
I dalejże się czyścić i robić porządki,
tudzież zawzięcie plewić pałacowe grządki.
Królowa, chociaż wprawna w swoich obowiązkach,
ćwiczy przed lustrem miny, słodko próbnie kląska,
żeby wrażenie sprawić z możliwych najlepsze.
Choć wizyta na szczeblu, nie martwią się wieprze,
ni woły, ni barany, bo rzekła królowa:
„kuchnia ma być bezmięsna, czysto jarzynowa,
żaden zwierz łba tym razem nie złoży pod topór,
to w Pani Kierowniczce budzi silny opór,
więc żadnych rzezi, proszę.” Na słynnych posadzkach
w szybkim tańcu froterka uwija się gracka,
i bystro wyfraczeni biegają lokaje,
trenując kunszt obsługi, jak się zdaje.
Najgorzej ma orkiestra, co w jękach i potach,
w przedzawałowym stanie po kątach się miota.
Zagrać przed Kierowniczką to zaszczyt nie lada,
lecz gdy najmniejsza się pomyłka zdarzy – biada! 😯
Już przygotowań wszelkich następuje koniec,
pogoda z nieba wali jak w jakiej Weronie,
jeszcze fachowiec sprawdza elektryczną trakcję,
jeszcze służby specjalne robią szybką akcję,
patrząc, czy w zakamarku żadnym nie ma bomby
i wreszcie… Tak, to ona! Kierowniczka!
TROMBY!!!!! 😆 😆 😆
Moniko, ja nic złego o muzykach amerykańskich nie pisałem. Do tego Boston. Najwyższa kultura pod każdym względem. Ale sa w tak zróżnicowanym społeczeństwie gusta i guściki. Do tego odpowiedni muzycy. A że ci z górnej półki to ekstraklasa światowa, nie wątpię.
Helena mnie zaskoczyła pytaniem, czy jest coś takiego jak kultura żydowska. Mamy przecież różne festiwale kultury żydowskiej i Festiwal Czterech Kultur w Łodzi. A jednak pytanie wcale nie jest łatwe. W Izraelu pytałem w sklepie muzycznym o płytę z muzyką żydowska i niczego takiego nie mieli. Prosiłem znajomych z Hajfy i nie umieli niczego zaproponować. Potem dostałem od nich przesyłkę z kasetą video, na której ludzie w średnim wieku siedzieli przy stole biesiadnym i śpiewali piosenki rosyjskie, cygańskie, polskie. Oczi cziornyje między innymi.
Muzyka klezmerska jest żydowska dla Eurpy Wschodniej i dla Żydów, którzy z tego kręgu pochodzą, a dla innych wcale nie. Czytam książki Singera i trudno ich warstwę kulturową zdefiniować. Nawiasem mówiąc najbardziej przejmujące dla mnie były Cienie nad rzeką Hudson, której w Wikipedii nawet nie wymieniają
Kultura Izraela to już coś całkiem innego i chyba nie zawsze Żydzi z innych krajów z nią się utożsamiają. Na pewno taniec modlitewny będzie w kulturze żydowskiej, ale ateiści mogą jej nie akceptować właśnie jako religijnej albo akceptować pomimo religijnego charakteru. Ileż tu możliwości.
Tak naprawdę chyba zbyt wiele o kulturze żydowskiej się nie pisze. Najwyżej o takich czy innych jej przejawach, bo uogólnienia chyba są bardzo trudne. Chętnie poznam opinie na ten temat.
Właśnie sobie przypomniałem, że byłem ze 2 lata temu na występie zespołu żydowskiego z Francji. Grali i śpiewali muzykę żydowską zupełnie nie podobną do klezmerskiej. Był też zespół hiszpański grający coś w rodzaju sewillany, która przecież ma naleciałości cygańskie i arabskie. Jednak muzyka obu zespołów różniła się i od francuskiej i od hiszpańskiej.
Stanisławie, to rzeczywiście ciekawe pytanie, chociaż Helena miała, zdaje się, co innego na myśli. Ja tak z brzucha, bez dłuższego zastanawiania się, bym powiedział, że ponieważ historia narodu żydowskiego od 2000 lat jest głównie historią diaspory, to i z kulturą ma się podobnie – za żydowską trzeba uznać kulturę diaspory plus obecną izraelską. A że tak jest ta kultura różnorodna – to właśnie z tych zaszłości historycznych wynika. Ale przyznaję, że nie zastanawiałem się dotąd nad tym porządnie.
Znalazłam tu swoiste credo Barańczaka.Ileż w nim goryczy.
Bobiku , gdyby bylo nie na temat poprostu wyrzuć na aout.
?Widokówka z tego świat?
St. Barańczak 1988
Ta bezbrzeżna, zalana, lirycznie- bokserska
pogarda w oczach artysty J., gdy się przysiadał w ?Smakoszu?,
zionąc nieogolonym, trzydniowym podmuchem:
jak to, ja pod krawatem, kiedy on pod muchą,
ja skrępowany, zapięty, gdy on ostatnią z koszul
rozrywa jak krwawiącą pierś! Filisterski brak serca!
Drobnomieszczańskie cnoty. Ja wiem, ja się ich wstydzę,
od lat poniżej poziomu: co za blamaż, nie mieć w biografii
ani jednego rozwodu, dewiacji, większego nałogu,
kuracji psychiatrycznej, burzliwego romansu na boku,
pełnokrwistego podcięcia żył; jakieś szare gafy
zamiast tęczowych skandali; chandry trwające z tydzień,
zamiast żeby z szacunkiem szeptano: ?B. ma potworne
wielomiesięczne kryzysy?; żadnego dzwonienia po nocy
do przyjaciół z żądaniem wysłuchania nowego wiersza,
pożyczki na heroinę czy kaucję, znalezienia w ich życiu miejsca
na mnie, całego; nic ? czasem list, lecz bez krzyku ?Pomocy!?,
najwyżej z aluzją typu: ?Ostatnio jestem w złej formie?.
Ja wiem, to nie materiał na mit, kult, legendę,
film z Robertem De Niro, tłuczeniem szkła i scenami.
W którym momencie zszedłem, nieuleczalny prymus,
na tę złą drogę? Skąd ten chorobliwy przymus,
aby udawać zdrowie, ustawiać przed zniszczeniami
barierki i makiety? Z pewności, że nie będę
i tak słyszany ze swoją zdławioną supliką do nikąd
w chórze profesjonalnie dźwięcznych koloratur
skowytu? Z nieśmiałości? Z nie do zniesienia jaskrawej
świadomości, że trzeba by, na dobrą sprawę,
w każdej sekundzie życia powtarzać to samo ?ratuj??
Z niechęci do zakłócania spokoju ratownikom
czy z krańcowej niewiary w ich ratownicze talenty?
Z pychy: że dam sobie radę z upchniętym do wnętrza złem?
Czy z innej pychy: kogoś, kto jest tak niedościgłym mistrzem
własnych braków i mroków, że nie wciąga w ich system zamknięty
nikogo, igrając z myślą: och, gdybym tak zdradził, co wiem;
gdybym chciał wam powiedzieć to wszystko, o czym milczę?
Abstrahowałem od języka. Wszystko co w jidisz, jest kulturowo żydowskie, ale to znowu dotyczy tylko tych, którzy się wywodzą z Europy Wschodniej i Środkowej. Hebrajski chyba dopiero ma szansę uzyskać jakiś efekt kulturotwórczy. Też nie dotyczy wszystkich, bo poza Izraelem chyba jest słabo znany, a do tego ortodoksi, zdaje się, nie bardzo go uznają poza liturgią. Coraz bardziej jestem ciekaw, co to jest kultura żydowska.
Stanislawie – toz moje ujmowanie sie za muzyka amerykanska bylo delikatne i z usmiechem. 🙂
Bobiku – wiersz o Londynie. 😆 😆 😆
A tu wizyta w Londynie, co prawda bardzo dawno (prawie cwierc wieku), ale za to ma polaczone sily Chevy Chase i komikow angielskich. Uprzedzam, ze 10 minut – ale za to pelnych usmiechu. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=RgCU4xwZ1SU&feature=related
Bobiku, to chyba nie tak proste. Diaspory już prawie nie ma. A gdy była, też była zróżnicowana. A Chagall to kultura żydowska, francuska, ruska czy światowa po prostu? Tuwim, na pewno polska, ale przecież nie byłby Tuwim tym Tuwimem, gdyby nie wyszedł z narodu żydowskiego. Czy to nie jest tak, że Żydzi bardziej wzbogacali kulturę krajów, w których żyli, niż czysto żydowską. Czy nie jest to bardzo trudne i kosztowne zadanie państwa Izrael, żeby te wszystkie elementu kultury łączyć, również przypominając tych twórców, którzy współtworzyli kulturę innych krajów. Tylko nie wiem, czy w Izraelu oficjalnie te elementy kultury nie są właśnie dyskryminowane jako obce.
Mniejszy problem miałbym z diasporą i jej zróżnicowaniem – tu bym uznał, że historia ukształtowała kulturę żydowską właśnie w takiej, różnorodnej postaci i trzeba to przyjąć po prostu jako pewien istniejący fenomen. Natomiast z Chagallem,Tuwimem, etc. rzeczywiście nie jest już tak łatwo, ale wskutek tego pasują ono świetnie do mojej wizji wielokulturowego świata, w którym przynależność narodowa przestanie odgrywać tak wielką rolę, a osobowości transkulturalne staną się normalką. Z dwu- czy wielojęzycznością włącznie.
Zadanie „zrośnięcia” się kultur diaspory w jedną, izraelską,jest na pewno bardzo trudne. Wystaczy popatrzeć, jak duże w Polsce są jeszcze pozostałości zaborów, choć przecież tego rozbicia nie można nawet porównać z rozsianiem Żydów po całym świecie na wiele dłuższy czas.
Przepraszam za zlekceważenie, niezamierzone, Barańczaka. Przeszukałem internet i nie znalazłem nic, co może zwiastować najgorsze. Ale w GW mogą wiedzieć więcej. Cenię nie tylko twórczoć oryginalną, ale i wspaniałe tłumaczenia. Vis a vis siedzi akurat dyrektor Teatru Szekspirowskiego. Nic więcej nie wie.
Masz racje, Bobiku. W Ameryce ta wielokulturowosc juz jest. Jak ktos tu mowi „I’m Jewish” albo „I’m Polish”, to pierwsze zalozenie nie jest, ze pochodzi z innego kraju, tylko ze jest Amerykaninem (co oczywiste, wiec sie tego na codzien nie wspomina), ktory TAKZE jest kulturowo zwiazany z Polska czy z Izraelem (obecnie, bo gdy oba panstwa nie istnialy, to przeciez istniala juz/jeszcze ich kultura). A duzo ludzi mowi ciekawie „I’m Italian-Greek-German with a bit of Irish”. I wtedy zaczyna sie czesto interesujaca rozmowa, co wzieli z ktorej kultury. Mamy sasiada, ktory jest z pochodzenia Kubanczykiem i Dunczykiem – sa u niego interesujace obiadki: na pierwsze ten nieszczesny lutfisk, o ktorym kiedys pisalam, na drugie jakies ostre i ciekawe potrawy kubanskie. Wszyscu powoli zostaja tu Puchatkami i prosza o „oba” (albo i wiecej) przysmaki do chleba („Honey or condensed milk with your bread?” – „Both.”). 🙂
Podejrzewam, że nikt nie zauważył mojego postu o 13.18. Ta notka o Barańczaku wyglądała mi raczej na przygotowaną w związku z nagrodą Sibeliusa. I obym się nie mylił!
Ja tez szukalam w Harvard Crimson i w lokalnych gazetach (oni mieszkaja w Newton), ale nic nie ma. Miejmy nadzieje, ze to tylko niezrecznosc redakcyjna.
Moniko, Kierowniczka w Londynie pojazdów mechanicznych nie będzie chyba prowadzić, więc możliwość wyrządzenia szkód ma stosunkowo niewielką. Ale z zamianą pokoi w hotelu, owszem, może sobie poszaleć. 😆
a zauważyłam Bobiku 🙂 ale prasy dzisiejszej jeszcze nie doczytałam do końca, a to stos!!
Mozna w sieci, ale ja jestem tradycjonalistka i co gorsza czytam przy śniadaniu, wbrew temu, czego mnie uczono za młodu!Ale wiersze Twojej Mamy czytam w odpowiedniej scenerii( ostatnio na pniu zwalonego drzewa pod strzelistą sosną). 😉
Coz, trzeba tylko Dorze zyczyc, zeby sie dostala do eksluzywnego Royal Imperial Windsor Arms, a szalenstwa zapewnione. 😆
Stanisławie
co za niespodzianka , tak rzadko do nas zagladasz .Ja sobie myślę ,że nie ma jednej kultury żydowskiej , wszak Zydzi zamieszkiwali / zamieszkują różne zakątki na naszej kuli i raczej więcej zaporzyczają z kultur danego kraju w którym zyją niż tworzą właśną .Oni tkają swoją kulturę z połaczenia własnych dązeń i pragnień z kulturą zamieszkiwnego kraju i może to dobrze , bo z tego wychodzą perełki
azeby było weselej a jednak na temat Moja mówi bym wklepała, a ja posłusznie klepie bo zaraz kerbatka z ciasteczkiem
Kiedy młody rabin objął urząd po ojcu, wszyscy zaczęli mu mówić, jak zupełnie jest do niego niepodobny.
„Wprost przeciwnie”, odpowiedział młody człowiek. „Jestem dokładnie taki sam jak staruszek. On nikogo nie naśladował. I ja nikogo nie naśladuję.
Moniko
H przyleciał , przesyłka cała, nic nie uszczknął , w zamian za to zaprosiłam go na pysznego pieczonego kurczak .Drugi nadziewany wraz z dodatkami mknie do Ciebie :_D
Komentatorze, czy zauważyłeś post Bobika z godz. 13.18?
Komentatorze! Gdy ciężko orzesz,
Bobika post przeoczyć możesz,
lecz zanim przytkniesz broń do skroni,
Komisarz ci przypomni o nim! 😀
Alez drogi fomo, wszyscy zauwazyli, bo sam Bobik juz zwrocil na niego potem uwage (a i wczesniej tez). 🙂
Niuniu, kurczak bardzo dzis mi sie przyda. Dziekuje! Wiesz jak u mnie ciagle wszyscy rosnacy sa glodni… 😀
A nim skonasz,
o wadze słów tych się przekonasz…
prawda ,ze ponadczasowe
http://www.youtube.com/watch?v=1GVKbhYrcGM
No tak, Niunia skądś się dowiedziała, że Nat King Colem zawsze mnie można przekupić. Nawet jak nie ma potrzeby przekupywania. 😉
Aaa, Nat King Cole, Niuniu. 🙂
Bobik, sprobuje przekupic Ciebie moim ulubiona „Mona Lisa”. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=kSuYpv9fkxU&feature=PlayList&p=69E423095E36A10D&playnext=1&playnext_from=PL&index=6
PA, Czuję się przekupiony. 🙂
Mnie by nawet trudno było podać swojego ulubionego NKC. Dłuuuga lista by to była. 🙂 Autumne leaves? Route 66? Stardust? Nature Boy? Za dużo tego. 😉
Ale wrzucę coś z innej beczki, mniej sweetowego, choć się nazywa Sweet Lorraine
http://www.youtube.com/watch?v=_ayQq5AQxF0
Nature Boy bardzo lubię też w wersji Georga Bensona, ale nie znalazłem na tubie.
To ja jeszcze dorzuce Satchmo (z trabka, choc nie na trabce tym razem) 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=vnRqYMTpXHc&feature=related
Ja zas nietypowego jazzmana 😉
http://www.youtube.com/watch?v=-1YsaSQf-hs&feature=related
Bobik
co za pytanie skad wiedziałam, w końcu jestem psem i wszystko wywęszę nie tylko pasztetówkę 😉
No, co to ma być?! Pani Kierowniczka u siebie na blogu już sprawozdaje, a nasza Sprawozdawczyni zasnęła? 😯
Żądamy relacji z hucznego przyjęcia Kierowniczki przez stołeczne miasto Londyn i dokładnego opisu reakcji oraz kreacji królowej! 😆
Moniko, czy znasz jakieś prasowe doniesienia z sobotniego występu Kristiana Zimermana w Los Angeles , Disney Concert Hall?
Właśnie czytam, info.o rzekomym skandalu wywołanym przez pianistę.
Ciekawam jakie masz wieści na ten temat?
Babko, nikt o tym specjalnie nie donosi, bo ekscentrykow u nas i tak jest sporo, wiec nie ma tego na pierwszych stronach gazet (Krystian Zimmerman nie jest tez az tak popularny, poza kregami melomanow, jak Yo-Yo Ma, czy inni tutejsi wirtuozi, ktorych tu nie brakuje). A akurat publicznosc koncertowa to sa zwykle amerykanskie wyksztalciuchy, ktore sobie na to nie zasluzyly, i czesto same zajmuja sie protestami przeciwko wielu aspektom polityki amerykanskiej. Te wyksztalciuchy, co czytuja Harpers magazine, Atlantic Monthly, New York Review of Books, New Yorkera itp., pewnie ogolnie by sie zgodzily, ze wiele mozna w amerykanskiej polityce zmienic. Ale czy robic to akurat w sali koncertowej, to juz inna sprawa. Z tym, ze tu ludzie na ogol w koncu wzruszaja ramionami – it’s a free country, jak chce tak sobie protestowac, to niech prostestuje.
Dzięki Moniczko, tak m/w odebrałam to po notce z GW,ale rozumiem,że jakieś wiadomości na ten temat miałaś?
Ciekawe co powie Twój „wykształciuch”, bo kolejne doniesienia są zastraszające.:shock:
Fizycy opracowują menu przez nich stworzone, ponoć bardzo smakowite!
Coś w rodzaju granulek z plazmy w chrupiej skórce.
Na szczęście nie na moją kieszeń, zostanę przy brokułach na jutro, z których część posyłam Niuni. 😉
Babko, musze sprawdzic. Jak moj wyksztalciuch byl malym chlopcem, to przez jakis czas nalegal, zeby go karmic, jak amerykanskich astronautow (Amerykanie wlasnie wyladowali na ksiezycu), ale sie jednak szybko znudzil jedzeniem z tubki i sokami w proszku (receptura znanego tutaj soku w proszku Tang byla podobno opracowana na potrzeby astronautow, choc rownie dobrze mogl to byc owczesny chwyt marketingowy). 😀
Zawsze mówiłem, nie wpuszczać fizyków do kuchni. Ale kto by tam psa słuchał… 🙄
Jezdem. Lekko zmeczona, glownie jazda w godzinie szczytu londynskim metrem. Nie polecam.
Moja uwaga o kulturze zydowskiej, ktorej istnienie poddalam w watpliwosc byla oczywiscie zartobliwa i bylo to w kontekscie ukochanego posla Tomaczka (Tomczyka?), ktory Ande Rottenberg z trybuny sejmowej wysylal do Izraela. A sam sie udal do Londynu aby czuwac przy lozu bolesci Pinocheta, ktorego obdarowal ryngrafem.
Oczywiscie, ze istnieje kultura zydiowska i to calkiem bogata – literratura, muzyka, architektura, filozofia, dramat i komedia.
No dobrze.
Sorry za zamieszanie z Baranczakiem. Tuz przed wyjsciem z domu znalazlam notatke o przyznaniu mu nagrody, domyslilam sie, ze to o to chodzi, a nie cos nieporownywalnie gorszego, dalam krotka notatke na blog, ale musiala sie nie zapisac (moze zapomnialam nacisnac guzik „wyslij”?)
Z Paniom Kierowniczkom spedzilysmy nader mile i wesole popoludnie, o czym zapewne napisze sama – jesli zdobedzie wtyczke do brytyjskiego gniazdka – nie chce psuc jej szykow. Bardzo sie opierala, ale przemoca i fortelem zawloklam ja na pare minut do National Gallery, przez ktora przebieglysmy galopem. Odstawilam do hotelu.
Wracam do Andy Rottenberg. Kazdy klawisz jaki naciska ta kobieta, odzywa sie bolem.
Ze musialam „zawlekac” PK do NG to tez byl ZART! Ludzie!!!!
Heleno, to nie chodziło o to, czy w ogóle istnieje kultura żydowska, tylko co do niej zaliczyć, jak to pojęcie doprecyzować. Bo przez brak własnego państwa i „przerastanie się” z innymi kulturami trudno czasem odgraniczyć, co jeszcze jest kulturą żydowską, a co polską, hiszpańską, czy rosyjską.
Tylko że mnie, prawdę mówiąc, takie rozgraniczenia nie są koniecznie potrzebne. My się jeszcze wciąż obracamy w kręgu pojęcia kultury narodowej, co we współczesnym świecie zaczyna być kompletnym anachronizmem, a w odniesieniu np. do Żydów czy Kurdów już od bardzo dawna było wątpliwe. Zresztą, nie tylko do nich. Polska książka telefoniczna pełna jest nazwisk niemieckich, trafią się włoskie, rosyjskie, czy francuskie i co z tego wynika? Dla mnie tylko to, że niemal wszyscy jesteśmy kundlami, co osobiście uważam za znakomite pochodzenie. I dziwiłoby mnie, gdyby ktoś twierdził, że ponieważ jestem do połowy puli, to nie mogę być równocześnie terierem. 😀
Teraz zobaczyla, ze zostalam wyzej przywolana przez Gospodarza do Obowiazkow. MOglabym oczywiscie opowiedziec, ze bylysmy tu i tam i robilysmy to i owo. Ale mysle, ze naprawde wzne sa wrazenia z Londynu Naszej Ukochanej Goscki.
Moge Bobikowi zdradzic, ze wypelnilam jego polecenie i zaprowadzilam NATYCHMAIST na Trafalgar Sq. POkazalam Nelsona i St. Martins in the Fields. Potem poprowadzilam do restauracji Salieri, ale w ostatniej chwili zalamalam sie i zdecydowalam sie na lepsza obok, tez wloska – Paradiso e Inferno. Rozsmieszylam kelnera.
Reszta tez byla paradiso.
Bardzo ciekawy program w TV. Henning Mankell pokazuje „swoją” Afrykę. A ponieważ ją naprawdę dobrze zna i rozumie, to jest co oglądać.
OK. Mowiac o kulturze zydowskiej nie mam na mysli Tuwima czy Mendelshona. Mysle o tej kulturze ktora powstala w kregu idiszkajt – Szolem Alejchemie i Perecu, Singerze i Goldfadenie, Majmonidesie i licznych talmudystach (myslicieli-komentatorow Tory). Nie jestem wielkim specjalista od zydowskiej kultury, ale jako tako znam litetraure Zydow aszkenazyjskich, na ktorej wyroslam tak jak wyroslam na literaturze rosyjskiej, polskiej i w duzej mierze angielskiej (bo w domu kochano i kupowano) .
A czym innym jescze jest kultura powstajaca w Izraelu. Nie jest ona, albo nie koniecznie jest kultura stricte „zydowska” , jest kultura izraelska.
Mankell ma u komisarza baaardzo duży szacunek…
Sluchajcie! Moja E. nas tu cichaczem podglada. Tak sie dowiedziala, ze jestem juz w domu!
Niech uchodze za sentymentalna krowe, ale strasznie spodobal mi sie list Kolendy- Zaleskiej do Walesy. Tu:
http://wyborcza.pl/1,75968,6546625,Niech_pan_po_prostu_bedzie.html
Kolejna zaleta blogow – szukajcie na nich chwilowo zaginionych przyjaciol i czlonkow rodziny! 😀
Heleno, przeczytalam i chcialabym, zeby Walesa posluchal. Nie rozeznaje sie zupelnie w obecnych emocjach politycznych i moze on juz jest tak zraniony, ze wreszcie nie przyjdzie. Ale rzeczywiscie dla nas wszystkich dobrze by bylo, zeby byl obecny.
Smutny koniec kaczej sagi: mama nie żyje, kaczątek nie widać!
Na dalszych stawikach widziałam inną kaczą rodzinę z dziećmi już podrośnietymi, ale tych wczorajszych nie ma!
No wlasnie. Ona mnie przekonala.
Ojejku, ojejku! Co sie stalo, dlaczego nie zyje? Lis? 😥
Nie, lisów nad stawikami nigdy nie było. Kojot może ryś, szczur wodny no nie wiem co tam jeszcze żyje w wodzie i po krzakach. W tym roku to już nie pierwszy przypadek.
A tu przypomnienie atmosfery sprzed 4 czerwca. Magda miała wtedy 10 lat i razem z koleżankami zbierały ulotki po podwórkach potem dopisywały swoje teksty…
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Ulotka?authkey=Gv1sRgCIeUvMyt0aDZgQE#5329836631333173522
To wzruszajaca pamiatka z tymi dopiskami dziecieca reka.
Jest to dokument historyczny. Strzez tego jak oka w glowie!
Szkoda kaczej rodziny, Wando. 🙁
A tekst do Walesy przeczytalam – K-Z ma racje. Ja zupelnie nie wiem, jak tlumaczyc innym te nasze ciagle oddzielne obchody tej czy tamtej rocznicy. Moze przydaloby sie troche wiecej wplywu Dalajlamy, wbrew ostrzezeniom kiedys tu zlinkowanym przez Helene? (Juz nie pamietam z ktorej gazetki bylo to ostrzezenie przed byciem niepostrzezenie nawracanym na buddyzm?)
I wyuzdany rozpustny feminizm. Bylo to z organu Ojca Rydzyka. 😆
Ja bardzo proszę o nie czepianie się organu Tadeuszowego. Jest już nadwyrężony, po przejściach i należy mu się już spoczynek…
A tak, zapomnialam o wyuzdanym i rozpustnym. 😆
A w ogole, to moze powinno sie napisac do tych skloconych politykow, ze nam zabieraja za duzo czasu, zeby ich ciagle na nowo tlumaczyc przy sniadaniu. U mnie w domu to wyglada mniej wiecej tak: ja mowie mezowi „znowu iksa nie zaprosili”, albo „w Brukseli kloca sie, kto z polskiej delegacji bedzie mial krzeslo na szczycie UE”. Na to maz z godna podziwu cierpliwoscia odzywa sie znad porannej kawy: „dlaczego?”, a potem ja juz musze streszczac ogromne polacie starszej i nowszej polskiej historii, z wtretami natury socjologiczno-psychologicznej, podczas gdy herbata mi stygnie, jajaecznica tezeje na talerzu, a dzieci wtracaja pomocne uwagi o tym, jak one sie kloca z rowiesnikami i jak to rozwiazywac. Wiec takze, zeby nie psuc mojej i innym rodzinom sniadan, mam nadzieje, ze Walesa wezmie jednak udzial w tych uroczystosciach. 🙂
Bycie psem (zwłaszcza niewielkim) ma tę wyższość nad byciem człowiekiem, że mnie nikt za sentymentalną krowę nie weźmie. 😆
Fakt, że ja już też za obrażalstwem polskich polityków przestaję nadążać, niezależnie od posiłków. Wzięliby wreszcie pod uwagę nie tylko jajecznicę, ale i możliwości percepcyjne narodu.
Kaczek żal. 🙁
A propozycję spoczynku (wiecznego) Tadeuszowego organu jak najbardziej popieram.
Moniko, wytlumaczyc pewne rzeczy komus kto nie jest POlakiem jest czasami absolutnie nie sposob. Pamietam jak moja przyjaciolka Irenka zerwala tak ze swym amerykanskim boyfriendem Billem, bo absolutnie nie umiala myu wytlumaczyc dlaczego musi jechac na daleki Brooklyn z gornego Manhattanu by odebrac poslany jej przez okazje makowiec od warszwskiej przyjaciolki Tereski B.
I wygladalo to tak:
Irena: Strasznie mi sie nie chce jechac po ten makowiec.
Bill: To nie jedz.
I: Musze.
B. Dlaczego?
I. Bo to od Tereski B.
B. Sooo?
I. Bo Tereska przyslala mi makowiec i bylo to bardzo skomplikowane.
B: Ty lubisz makowce?
I.Nie, nie specjalnie.
B. To dlaczego musisz jechac?
I: Bo Tereska przyslala.
B. Zaraz chwileczke… Nie chcesz jechac na daleki Brooklyn. Nie lubisz makowca. To dlaczego musisz jechac?
I: Bo jest stan wojenny. Bo Tereska upiekla mi makowiec zdobywajac produkty. Bo poprosila kogos, aby mi to przywiozl. I ten ktos mi to przywiozl…
B: Ale przeciez ty NIE LUBISZ makowcow, sama mi przed chwila powiedzialas! Wiec DLACZEGO musisz jechac na daleki Brooklyn skoro wcale nie chcesz tego makowca?
I: Bo to jest f..ing makowiec from my dear friend Tereska, you f..ing moron!
I przestali sie spotykac. Bariera kulturowa okazala sioe nie do pokonania.
😆 😆 😆
Z ta klotliwoscia politykow to nigdzie nie jest idealnie (w koncu zreszta maja sie roznic, skoro reprezentuja rozne opcje)/, ale chociaz moze przy szczegolnych okazjach mozna sobie zrobic od niej urlop. Wlasnie przeczytalam, ze w tym roku w Bialym Domu Krolikiem Wielkanocnym byl republikanin.
http://www.greeleytribune.com/article/20090427/NEWS/904279990&parentprofile=search?loc=interstitialskip
Kolendę popieram gorąco! Nie dawać draństwu satysfakcji!
Wando TX, w naszej wsi coś zabiło dwa lata temu trzy podrośnięte już bocianiątka. Gniazdo do dzisiaj jest niezasiedlone. Bardzo nam brakuje.
O organie Tadeusza nic mi się nie chce 👿
Tak, Heleno, tak wlasnie bywa. 😆 Ale dobrze, ze bywa i inaczej, i rozmowa zaczyna sie bardzo podobnie, ale lepiej sie konczy. A po makowiec pojechalibysmy razem takze dlatego, ze on makowiec bardzo lubi. I sama mu go pieke od czasu do czasu, zeby mu nie brakowalo polskiej kuchni (na co sie czasem delikatnie uskarza, jakby sie na niej wychowal). 😆
A dlaczego nie dawać im satysfakcji? Przecie to jedyna, jaką mogą zaznać… Co im żałować… Tyż ludzie, nie?
Nie zeen. Niech sobie dają sami, wzajemnie.
Na marginesie. Zeen, północ minęła, a Ty zamiast ssać chcesz pompować 😯 ?
Haneczko, są powody 😀
http://www.youtube.com/watch?v=rcIrEt4anGE
Lubię duże powody 😀
A, wrzucę Wam na dobranoc coś afrykańskiego, bo przez tego Mankella i tak dziś Afryka za mną łazi 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=jZM4NIVIOUI&feature=PlayList&p=EAE18494257CBBA6&playnext=1&playnext_from=PL&index=1
Mam dylemat jakie dziś śniadanko podać : nasze swojskie czy angielskie .Tak po troszku wszystkiego dla tych którym trzęsą się uszka gdy bigosik jedzą jest bigos z kapusty kiszonej z biala kapustką , w srodku zeberka , boczek , kiełbaska , grzybki suszone i mnostwo aramatow , dla tych co się śpieszą grzanki dżem stoi w sloiczku , dla pozostałych jajko na bekonie .
Nie wiem czy czegoś ekstra nie muszę dla Żony sąsiada przygotować , nie ma sprawozdania z postepu prac remontowych , czyżby coś nie tak szlo ??Moja babcia zawsze w takich momentach kogel-mogel robila energetyzujący 😉
Bobiku
jak to nie wpuszczać fizykow do kuchni , wpuszczać jak najbardziej , tlumaczylam wszak jestem fizykiem i znam sie na kilku prawach 😉 a tak na marginesie Moja jako fizyk najlepszą kawkę z ciasteczkiem dla mnie przynosi 😀
Jak widzę „rydzę „to konam
Moniko
pachnącu makowieć z bakaliami polany lukrem mknie wraz z H
Pozostal jeszcze problem pogody , u mnie WIOSNA , ale jeśli u Bobika nie to może jakieś rytmy zachecajace
http://www.youtube.com/watch?v=5AfTl5Vg73A&feature=related
Amigo
przyjacielu biegniemy , Małgosia niech maluje ze mną jesteś bezpieczny , caly swiat przed nami 😀
Babko
zapomnialam , nie znalam tego wiersza Barańczaka , ale jakże on „wsółczesny” ciągle w swej wymowie .Bardziej chyba cenilam Baranczaka za jego tłumaczenia ,Jak wstaniesz , mam nadzieję ,ze u Ciebie pogoda też sliczna moj ulubieńszy jego wiersz
Zdając sobie sprawę
z własnej winy, ponad wszelką wątpliwość (oklaski)
udowodnionej przez przedmówców, chciałbym
oświadczyć na usprawiedliwienie, mimo (okrzyk: brawo!)
iż takie wykroczenie przeciw wszelkim normom
nie może być (oklaski) usprawiedliwione,
że urodziłem się istotnie, ale
nie z własnej woli i bez złych zamiarów;
ten postępek mi ciążył przez (śmiech, brawa) długie
lata; jak słusznie podkreślono
w dyskusji, nie potrafiłem wyciągnąć
z (oklaski) tego odpowiednich wniosków
i starałem się zatrzeć ślady swego czynu,
ale po (ironiczne sykanie) gruntownym
i szczerym przemyśleniu swej dotychczasowej
postawy, pragnę stanowczo
odciąć się od niej i poprosić o
(śmiech) danie mi jeszcze
jednej szansy (oklaski
przechodzące w owację)
Niuniu, ja tez wole tlumaczenia Baranczaka, ktory mi sie dzis snil! Znaczy, ze wbrew temu, ze wczoraj go probowalam usmiercic, bedzie dlugo zyl! 😆
Salif piekna!
Nie wspomnialam wczoraj, ze wracajac ze spotkania z Pania Kierowniczka mialam mala przygode. POtknelam sie o kraweznik przechodzac przez mala uliczke i upadlam na ziemie na cala dlugosc czlowieka. Natychmiast z dwu roznych stron podbiegly do mnie dwie mlode kobiety, pytajac czy zrobilam sobie krzywde. Jedna pozbierala z ziemi moja toreble i torbe z ksiazka, druga ( w czadorze) chciala mnie odprowadzac do stacji.
Ale zapewnilam je , ze nic sie nie stalo, procz lekkiego stluczenia kolana i szkody na godnosci osobiostej.
Dsis okazuje sie, ze mam okropnie spuchniete i zdarte kolano, a takze opuchniety i bolacy maly palec lewej reki.
Shit!
Potwierdza się zasada, że na poczatek zadania łatwe (2+1 aktualnie), a potem coraz trudniejsze. Wczoraj na koniec miałem 8+7, ale jakoś sobie poradziłem.
To, co Helena pisze o kulturze żydowskiej, w zasadzie potwierdza problemy wskazane przez Bobika i trochę przeze mnie.
Dyskusja o Wałęsie ciekawa. Podejrzewam, że wiem o nim najwięcej z tu obecnych i rozumiem jego stanowisko, choć podobnie jak reszta nie aprobuję go. Wynika ono z wyjątkowej drażliwości na własnym punkcie, czego mu nie mam za złe, bo przecież nie jest papieżem. Na konkretnym punkcie drażliwość jest nawet bardziej uzasadniona niż na innych, bo dużo miał przejść z SB.
Miałem okazję bardzo dobrze poznać ludzi, którzy służbowo Wałęsą się w SB zajmowali. Zastępcę naczelnika wydziału zajmującego się opozycją i kierownika sekcji zajmującej się wyłącznie Wałęsą. Znam ich prywatne opinie o Prezydencie i abstrahując od wyśmiewania drobnych słabości (kto ich nie ma?) nie widzę szans na obronę wrednych działań IPN.
Z radością odnotowuje głosy żałujące, że rzadko tu bywam. Mam nadzieję, że są szczere. Ale bywać tutaj jest trudno, jeżeli ma się mało czasu do dyspozycji. Na blogu muzycznym czy kulinarnym można się na chwilę włączyć i zaraz wyłączyć. Tutaj odbywają się poważne dyskusje, których nie można zbyć po łebkach.
Coś się napisze i potem trzeba śledzić, co dalej. Napisałem, że znałem wielu SB-ków i zastanawiam się, czy tego nie wymazać. Bo skąd on ich znał? Pewnie sam był SB-kiem albo co gorsza TW. Oświadczam, że poznałem ich, z wyjątkiem jednego, po roku 1989 i to zawodowo. I nie mam nic wspólnego z IPN. A z tamtego jednego nie będę się tłumaczył. Moralnie w tej sprawie akurat nie mam sobie nic do zarzucenia.
Ostatnia sprawa. Wyuzdany rozpustny feminizm. Czytam w okularach do dali i przeczytałem o orgazmie Ojca Rydzyka, bo z tym ta rozpusta się skojarzyła. Jestem absolutnie przeciwko takiemu feminizmowi. Co innego, gdybym nie był zbyt stary, żeby stać się obiektem tych niecnych ataków.
Heleno, przyjmij wyrazy współczucia odnośnie skutków wczorajszego wypadku. Podejrzewam, że w Polsce długo byś czekała na jakąkolwiek pomoc. Dawno już uderzyła mnie życzliwość, jaką sobie ludzie okazują wzajemnie w krajach cywilizowanych, do których Polska, niestety, nie należy.
Stanisławie,
czy uderzony przez życzliwość nie doznałeś aby jakowejś szkody? Przyjmij wyrazy… 😉
to mialas wielkie szczescie Heleno, ze ci od ochrony srodowiska Twojego upadku nie dostrzegli. Byli by gotow procesowac sie o zniszczeniie srodowiska
a czy to nie byl Heleno ten przypadek, ze ideal siegnal bruku 😆
Dzień dobry wszystkim z werońskiego Londynu 🙂
Heleno, szkoda, że nasz spacerek tak się zakończył… Szybkiego wyzdrowienia łapkom życzę 🙂
Uderzony przez życzliwość doznałem szkody ogromnej polegającej na obniżeniu poczucia wartości jako członka najwspanialszego na świecie narodu. Wpajano nam od dziecka, że jesteśmy najwspanialsi. Dochodziły sygnały, że naród radziecki jest jeszcze wspanialszy. To akurat słusznie brano za propagandę. Co prawda mój ojciec czasami dawał wyraz sceptycyzmowi odnośnie polskiej wspaniałości pod każdym względem, ale to słabo docierało.
Czytam tytuł wpisu: Szybkim truchtem i widzę, że jestem świadkiem bicia rekordu świata w truchcie. Ledwie się pojawił a już ponad 200 komentarzy. Strach pomyśleć co będzie, jak Bobik umieści tytuł: Sprintem…
…albo jak fantazyjne i szybkostrzelne będą komentarze pod wpisem: Spid 🙄
Ja tam chętnie sprawiam satysfakcję organowi. Zawsze, gdy coś dobrego w kraju się stanie, ci ludzie mają satysfakcję, że wyszło na ich, to znaczy układ znów zadziałał. I niech tak będzie.
Stanisławie
jak mogło Ci przez choćby mikro sekunde przelecieć , ze to bylo nie szczera 🙁 powiem Mojej , że zwątpileś chyba będzie jej przykro , ale ponieważ nietoperze mają dziwną naturę myślę , że ona obróci to na dobre ,co zaś się tyczy SB , to nie tłumacz się bo wśród przyjaciół to nie potrzebny konwenans, Moja też znała przychodził taki „wujek” częstował ją cókierkami , a jej Tatę potem zniszczyli bo nie chciał z nimi współpracować ( taka nasza poplatana historia)
Stanisławie
ja jestem dumna z tego ,że jestem polką , choc jako naród jesteś bardzo róznie oceniani i róznie postrzegani , gdybysmy my sami starali się coś zmienić , to byloby inaczej , ale my zawsze czekamy na kogoś kto to za nas zrobi .Narzekamy , ale chyba zbyt mało od siebie dajemy to moje subiektywne zdanie .
Postawa Wałęsy , myślę że powinien okazać klasę i być ponadto, tego bym od niego oczekiwała .To nie Kolenda powinna pisać ( dla mnie troszkę infantylny list) to on powinien sam powiedzieć ludziom jak podle się czuję , ale ponieważ jest odpowiedzialnym polakiem i docenia co dzięki temu narodowi osiągneliśmy przez te 20 lat ( przy jego współudziale )on oczywiście jest do dyspozycji .Już gdzieś kiedyś cytowałam ten wiersz Herberta w odniesieniu do sytuacji Wałesa -oczekiwania , proste rozwiązania
Nie była to ścieżka prawdy lecz po prostu ścieżka
z rudym korzeniem w poprzek igliwiem po boku
a las był pełen jagód i duchów niepewnych
nie była to ścieżka prawdy bowiem nagle
traciła swą jedność i odtąd już w życiu
cele nasze niejasne
Na prawo było źródło
jeśli wybrać źródło szło się po stopniach mroku
w coraz głębszą ciemność wiódł na oślep dotyk
do matki elementów którą uczcił Tales
by w końcu pojednać się z wilgotnym sercem rzeczy
z ciemnym ziarnem przyczyny
Na lewo było wzgórze
dawało ono spokój i pogląd ogólny
granicę lasu jego ciemną masę
bez poszczególnych liści pnia poziomki
kojącej wiedzy że las jest jednym z wielu lasów
Czy naprawdę nie można mieć zarazem
źródła i wzgórza idei i liścia
i przelać wielość bez szatańskich pieców
ciemnej alchemii zbyt jasnej abstrakcji
pa. teraz wracam do świata realnego by coś zbudować a nie zepsuć 😀 , miło bedzie następnym razem z Tobą porozmawiać , przy filiżance ( wirtualnej) herbaty
Heleno
stłuczenie będzie boleć z dnia na dzień co raz mocniej , zrób sobie okłady z altacetu albo czegoś innego co u Ciebie jest , nie smaruj maścią tylko wodne oklady o wiele lepsze , na zmianę jak masz żel taki co możesz do lodówki wsadzić , rób sobie zimne okłady i odpoczywaj ,moze Mordka by zrobil ci dziś kawkę i dobre ciasteczko dał 😉
Kochani, o szczerości to był taki krygujący ozdobnik. Wiersz Herberta wspaniały. Chyba go nie znałem, albo nie utkwił w pamięci, choć powinien.
Nie jestem dumny z tego, że jestem Polakiem, choć kocham mój kraj takim, jaki jest, czyli miłością rodzinną. Jestem dumny z różnych polskich osiągnięć, ale za inne się wstydzę. Mam wrażenie, że być dumnym ze swojej narodowości to trochę uważać ją za lepszą od innych. A Polacy lepsi nie są, choć na pewno są trochę inni, jak każdy naród zresztą. Nie zamieniłbym się łatwo na inny, bo przyzwyczaiłem się zarówno do tego, co u nas ddobre, jak i do tego, co gorsze. Ale do pewnych rzeczy nie mogę – właśnie tego braku wzajemnej życzliwości i prywaty w polityce. A ogólniej braku odpowiedzialności.
Chyba rzeczywiście altacet to najlepsze, co można zastosować. Ale bolało i tak będzie, niestety. Miałem akurat w ostatnim roku kilka podobnych zdarzeń w rodzinie. Naprawdę współczuję.
Stanislawie
pomylka Moja się nigdy nie kryguje , zawsze wali prosto z mostu , a jeśli Ci brakuje wzajemnej zyczliwości i oczekujesz odpowiedzialnosci to dobrze trafileś nasz koszyczek wszystko to w sobie ma i coś ponad również 😀 .
Moja bardzo zajęta mówi bym napisala tak : jesli w ten sposób pojmujemy dumę to zadnen narod nie mógłby być wystarczajaco dumny , historia każdego kraju jest nacechowana zlymi doswiadczeniami . Nie jestesmy lepsi ani gorsi od innych bo to zla kategoria , a duma gdy idzie w parze z pokorą to chyba dobry wyznacznik , jak sadzisz ??
Dzień dobry 🙂 Tak dziś jestem zalatany, że wpadam tylko na chwilę i zaraz potem, z wywieszonym ozorem, lecę dalej.
Co do mojego poczucia narodowego, to bardzo mi pasuje to, co Stanisław napiasł o 11.31. Dodałbym jeszcze, że chyba mam w sobie coś z ohydnego kosmopolity, bo jakiekolwiek podbijanie narodowych bębenków okropnie mnie śmieszy. A czasem i wnerwia, jak jest zbyt natrętne. Państwo narodowe uważam za przeżytek i jakiegoś rodzaju Stany Zjednoczone Europy, a nawet i Świata w ogóle by mi nie przeszkadzały.
No, wyszło szydło z worka i teraz już na pewno odpowiednia instytucja się mną zajmie. 🙄
Nie lubię słowa „dumny”. Jest takie zamknięte.
Pan prezes http://wiadomosci.onet.pl/1960974,11,item.html
No właśnie, podbijanie narodowego bębenka. Ale już powyżej granicy śmeszności. Pan prezes występuje w kategorii „straszno”.
Skomplikowało się wszystko. Duma narodowa kojarzy mi się pozytywnie i się do niej przyznaję, ale powiedzieć, że jestem dumny z bycia Polakiem oznacza już coś trochę innego. Z drugiej strony daleko mi do kosmopolity. Bardzo by mi było żal, gdyby różne wartości narodowe gdzies poginęły.
Własne korzenie są bardzo ważne i nie powinno się ich niszczyć. Jak dużo i mądrze pisała o nich Simone Weil.
Nie jestem na pewno szowinistą. Moje korzenie to nie tylko elementy polskie. Również żydowskie i romskie, choć nic mi nie wiadomo o ich śladach w mojej krwi. Ale pamietam te elementy z dzieciństwa, są mi bliskie i bardzo mi żal, że ich już nie ma. Odbieram ich brak jako ranę, którą zadano mojej ojczyźnie.
Jest w tym element tęsknoty za młodością. Też odczuwam niemiło zmiany, jakie zaszły w ciągu ostatnich 30 lat we Włoszech, kraju bardzo mi bliskiego. 30 lat temu kraj ten i jego mieszkańcy bardzo się różnili od sąsiednich. Teraz utracili większość ze swojej odrębności. Ale zobaczcie, ile ze swojej odrębności straciło Podhale. Coraz mniej słyszy się mowy góralskiej, tak pięknie mi brzmiącej.
Zrobiłabym Helence kawę zamiast Mordki, ale niestety za pół godziny wyjeżdżam z tego miasta 🙁 Może pojutrze?
Widzę, że rozmawiacie na tematy istotne. Nie będę się włANczać z powodów czasowych, ale popieram Stanisława i Bobika 🙂
Ja tez popieram! A nasza radosc ze Stanislawa jest oczywiscie jak najbardziej szczera – podobnie jak i Pani Kierowniczki na jej blogu. Wczoraj bardzo czule wypowiadala sie o Stanislawie. Tak, czule. Niechaj sie nie wypiera. Byla przylapana na czulosci. 😆
Z tym kolanem moze przesasdzilam w strone dramatu.
Jest owszem spuchniete, ale moge chodzic bez problemu. Samo przejdzie.
Jeszcze dzień trwa, się nie skończył
jeszcze się może wydarzyć
Jeszcze niejedno Pan Bóg dziś wtrąci
a co, to się okaże…
ruszaj do marszu z ochotą
znasz już marszrutę: to życie
i pokaż wszystkim swoim kłopotom:
nie oczekujcie zwycięstw!
jeszcze dzień trwa, się nie skończył
jeszcze się może wydarzyć
Jeszcze niejedno Pan Bóg dziś wtrąci
a co, to się okaże…
Przestraszylam sie zeenowego wiersza, bo ide na kontrolna wizyte do szpitala. Moze nie jest w nim zawarte zadne proroctwo – dla mnie. 😆
To jest stres, taka wizyta. Ale potem ulga.
Hope so.
Heleno
zadnego proroctwa nie bylo , uśmiecnij się , włóż najseksowniejszą sukienkę i maszeruj , wszystko będzie dobrze 😀
Heleno
…chciałam powiedzieć truchtaj , w koncu wszyscy truchtamy do tego „55”
Niuniu, wlasnie odsztrychnelam sie do Pani Doktor jak na koktajl-party i wlozylam prawdziwe perly, aby ja olsnic.
Pani Shah jest zawsze pieknie ubrana, jest bardzo przystojna, jest muzulmanka i ma meza- jazzmana, nazwiskiem Cohen. Slyszalam (od innego lekarza) , ze ich dzieci sa kompletnie pop..one 😆
Bobik
nic nie wyszło , Moja mówi ,można byc kosmopolita i być dumnym ze swojego kraju , jedno nie przeczy drugiemu , nalezy tylko dostrzegać i te dobre i zle strony , a na bębenku to ja nie umiem grać 😉
żeby Stanislaw nie myslal ,ze my tylko na powaznie to
http://www.youtube.com/watch?v=hvrM6RySosM&feature=related
Nikogo o nadmierna powagę nie podejrzewam. Dowodu nie poznam, bo nie mam dostepu do Tuby. Mam w domu, ale ostatnio w domu prawie nie włączam PC. A kosmopolityzm wybaczam tym, którzy sa dumni ze swojego kraju. Ale mam w rodzinie (wżeniła sie ta osoba w rodzinę) osobe, która przyznaje, że słowo Polska nic dla niej nie znaczy i woli byc od Polski daleko. Takiego kosmopolityzmu nie pochwalam.
Jak zwykle na koniec najtrudniejsze zadanie. 2×8, można powiedzieć. Życzę wszystkim miłego dnia w jego drugiej części i żegnam się.
Staszku, moze ja Polska gleboko zranila? Ona potrafi.
A ponadto istnieje jakas taka ponadplemienna wrazliwosc. Nothing wrong with it. Znalam pare taklich osob i niektore z nich autentycznie podziwialam i szanowalam.
Ciekawa rozmowa, ale ja tez dzis na razie jestem zajeta wizyta dzieci u dentysty, wiec wlacze sie pozniej. A do dentysty co prawda nie ubierzemy sie w perly (choc Zosia lubi, ale dzis na inne dodatki miala ochote), ale musimy jechac na poludnie stanu, spory kawalek. Ale warto, bo przemila dentystka jest nie tylko swietnym specjalista w swojej dziedzinie (i spiewa wesole piosenki ogladajac zeby), ale wizyta konczy sie rozdawaniem kolorowych balonikow i kredek, zas w trakcie jest wesolo i niestraszaco – stad warto jechac dalej po takie atrakcje.
Niuniu, po powrocie rzucimy sie na makowiec, bo pewnie nie caly dla biednego, niedostetcznie zywionego polskimi smakolykami fizyka? Przesylka zwrotna przez H po powrocie, bo nie mozemy sie spoznic. 🙂
U nas, Moniko, jak zauwazylas pewnie sama, zawsze same ciekawe rozmowy 😆 . Trzymam kciuki za Zosie i Matylde.
Ja tez spadam.
Tak, Heleno – u nas tak zawsze. 😆 (Istnieje cos takiego jak duma z blogu!) A my za Ciebie trzymamy. 🙂
I pamietajcie, ze ja jade daleko, bo bede dwa razy przejezdzac przez Berlin (Berlin, MA – ale zawsze). 😀
Moniko
na pewno to tak nie było 😀
http://www.youtube.com/watch?v=PRHV0CiSlB8
Remontowa fala kulminacyjna przetacza sie przez nasze mieszkanie. O dumie narodowej, moze wieczorem, na razie jestem dumna z siebie że jeszcze zyję.
Heleno trzymaj się!
Moniko – haha na koniec stanu?
Width 183 miles (295 km)
– Length 113 miles (182 km)
to co ja mialabym powiedziec w takim przypadku:
Width 773[3] miles (1,244 km)
– Length 790 miles (1,270 km)
🙂
Wrocilam. Musze miec troche dodatkowych badan, ale nie wpadam w histerie. Tymczasem nie wyglada jakos groznie, OK? Ide szczegolowo opowiedziec E.
OK Heleno.
Heleno
badania tylko byś sie uspokoiła , nic ponad to
Wando
co tam kilometry
ode mnie do Moniki to dopiero , pewnie do Ciebie jeszcze dalej , w moim lepku takie duze liczby się nie mieszczą 🙁
a mimo wszystko spotykamy się codziennie 😉
Dzieki za update Heleno, trzymaj sie dalej zdrowo.
Jesli chodzi o dume narodowa, to hmmm… ostatnio wiele narodow musialo zrewidowac za wysokie pojecie o sobie. Za wysokie pojecie latwo sie kultywuje w izolacji i jak sie nie ma porownania z innymi narodami bazowanego na realiach tylko na dziwnym przekonaniu, ze wszyscy sa od nas gorsi, glupsi, mniej dzielni itd, to wiadomo…jak wszyscy gorsi, to latwo wtedy byc lepszym. Uwazanie sie za lepszych to nie tylko nasza wada, moze to jakas odtrutka na wieloletnie zadolowanie? Nie wiem… Ale slyszalam od Rumunow, ze sa duzo inteligentniejsi i lepiej wyksztalceni niz wszyscy inni w demoludach. Mowil mi tez Serbski profesor, ze Jugoslawia potega swoja gospodarcza zagrazala Stanom Zjednoczonym, ktore zeby pozbyc sie konkurenta, doprowadzily do upadku tego kraju i podzialu na kraiki.
Mysle, ze dobrze jest przepracowac sobie swoje bledy, zeby miec realistyczny swoj obraz i nauczyc sie unikac podobnych na przyszlosc. Mozna byc dumnym z osiagniec, ale trzeba sie tez umiec wstydzic za bledy. Jak to spiew Aretha Franklin trzeba tez miec R-E-S-P-E-K-T dla innych.
To takie moje trzy grosze w dyskusji/nie dyskusji.
Jest sloneczny dzien, mam dzien wolny od pracy, ktory spedzam wspaniale z Dobrymi Piesami.
http://www.youtube.com/watch?v=_DZ3_obMXwU&feature=PlayList&p=3BB0FD3691CA8077&index=18
Króliku
to całkiem brzmi jak Moja :duma w parze z pokorą , a czy Dobre Piesy jakieś nowe fotki mają 😉
To co napisal Kroliok przypomina mi jak piec lat temu pisalam 10 -odcinkowa serie po angielsku dla Srrwisu Swiatowego BBC na temat Romow. Jeden odcinek poswiecony byl strereotypom, Pisalam ( i ilustrowalam roznymi dzwiekami) o dwoch mitach, ktore sie zlozyly na powsszechny w Europie stereotyp „Cygana”. Jednym z dwu jest russoanski obraz „szklachetnego dzikusa”, dziecie natury, milujace wolnosc i nie poddajace sie „cywilizacji”. Seria byla po angielsku, ale dla wszystkich serwisow jezykowych, ktore mialy ja tlumaczyc. Mialam niestety bardzo nieudanego redaktora zamawiajacego, aroganckiego i pewnego siebie absolwenta Oxfordu.
Czytajac moj skrypt, podniosl nagle glowe znad wydruku i powiada: ciekaw jestem jak tacy np Wegrzy czy Rumuni przetlumacza termin „szlachetny dzikus”?
Odpowiedzialam przez zeby, ze jest spora szansa, ze nie beda musieli dlugo sie namyslac, bo slyszeli o Rousseau .
I uslyszalam w odpowiedzi: Nie bylbym wcale tak tego pewny.
Obawiam sie, ze go zwymyslalam od dupkow. Nie zdzierzylam.
Na peryfriach naszej rozmowy to wspomne, ze Johnny Depp, zanim jeszcze zostal piratem na wodach Karaibskich, gral role cyganskiego dziecka natury, milujacego wolnosc. Ach, kto go nie widzial w Chocolat z Juliette Binoche w przpieknych sweterkach, albo „The Man Who Cried” z Christina Ricci i nie wzdychal, aby pojsc z Johnnym i z taborem?
Owszem, Kroliku, zwrocilam uwage na te sweterki w Chocolat. Zawodowe skrzywienie. 😆
Powiesc J.Harris jest zreszta znacznie lepsza, drapiezniejsza od filmu, ktory byl naprawde slodki i lubie jak go powtarzaja w TV.
Ja też wróciłem, choć jeszcze nie na stałe, bo wkrótce będzie mi się należał jakiś spacer dla przyjemności, a nie taki zalatany. 😉
Mogę teraz dodać do swojego południowego komentarza, że mój „ohydny kosmopolityzm” był wspomnieniowym nawiązaniem do retoryki pamiętnych pouczanek w rodzaju „Tu jedynka”. Ale oczywiście czuję się kosmopolitą, w znaczeniu – a, niech już zabrzmi patetycznie – obywatela świata. Nie ma to nic wspólnego z odcinaniem się od korzeni, wręcz przeciwnie – mam świadomość, że to, co mnie ukształtowało, to ludzie, język, jedzenie, sposób ścielenia łóżka – wszystko stąd. Jak mógłbym o tym zapomnieć, albo się tego wypierać? Ale tam, gdzie akurat przebywam, szukam elementów łączących, nie dzielących i widzę, że równie dobrze ukształtowały mnie kategorie wiele szersze. Kultura judeochrześcijańska. Kultura śródziemnomorska. Kultura Zachodu. Słowiańska. Środkowoeuropejska. A przecież i kulturze bizantyjskiej coś zawdzięczam. I – od jakiegoś czasu – kulturom azjatyckim i afrykańskim. No i byłbym łgarzem, gdybym twierdził, że Ameryka w żaden sposób na mnie nie wpłynęła, nie tylko poprzez dżinsy (coca-coli nie lubię). 🙂 Itd, itp.
Odnoszę się z czułością do Polski, do Małopolski, do Krakowa, do Paryża i do Europy. Wszystko to jest dla mnie rodzinne. Ale dlaczego miałbym jedną z tych kategorii uznać za ważniejszą, czy jedyną ważną? Dlaczego miałbym tak strasznie podkreślać, że jestem akurat Polakiem, a nie Europejczykiem czy Krakusem? Dlaczego miałbym na podstawie tej deklaracji być osądzany? Pan prezes i s-ka musieliby mi to chyba długo tłumaczyć, a i tak by pewnie nie przetłumaczyli, bo ja w niektórych sprawach niepojętny jestem. 🙂
Zetknięcie z Innym nie wzbudza we mnie chęci licytacji na osiągnięcia czy ustalenia hierarchii, tylko ciekawość i chęć zrozumienia. Dlatego w takim zetknięciu po prostu pytam i odpowiadam, nie zastanawiając się, czy jestem ze swego narodu dumny, czy nie. Dla prób zrozumienia akurat duma nie ma znaczenia. Ale oczywiście w pewnych sytuacjach można być i z czegoś dumnym, jeżeli nie łączy się z tym lekceważenie dla „tych gorszych”. Tylko że mnie osobiście różne inne uczucia wiele bardziej się w życiu przydają od dumy. 😉
Mam dalej polski paszport; nie odczuwałem potrzeby wymieniania go na jakikolwiek inny. Ale przyznaję, że jest to dla mnie tylko oficjalny dokument, a nie żaden symbol. Na symbole mam lepsze miejsce od portfela. 🙂
Mysle, Bobiku, ze mielismy sporo szczescia w zyciu, ze udalo sie nam byc obywatelami swiata. Droga nie byla uslana rozami, ale w sumie – wlasciwie OK, nie? Znacznie ciekawiej?
Chyba upadlam na glowe, zeby w wolnym dniu od pracy dowalic sobie tyle pracy. Otoz w zamrazarce znalazlam paczke pokrojonych flakow. Zbliza sie lato, a wtedy nikt nie chce jesc flakow, a dzisiaj jest piekny acz chlodny dziez w sam raz na flaki. Do flakow ugotowalam rosol wolowy. Flaki w oddzielnym garnku obgotowalam dwa razy na wszelki wypadek. Odcedzilam rosol, odtluscilam. Polaczylam flaki z rosolem. Posiekalam warzywa (marchew, seler, por, pietruszke) julienne, dodalam do zupy. Utluklam w mozdziezu przyprawy: korzen imbiru, czosnek, majeranek, ostra papryke oraz czerwona papryke, troche galki, bazylii i ziaren pieprzu. Dodam na minute przez konce. Na masle przyrzadze jasna zasmazke. I voila! po ptrzech godzinach pracy zupa na obiad gotowa. A przeciez moglam zrobic na obiad mrozone ruskie pierogi od Pani Jadzi. Zajeloby mi to 20 minut.
Stanisławie,
Ja również cieszę się , że cię znów tu widzę. 🙂
Zgadzam sie z tobą i nie. 😉 Masz rację, przebywanie na tym blogu to jakze przyjemne ale wyzwanie. Łatwo sie pogubić w wątkach i nie nadązyć, jeśli się nie siedzi często przed komputerem (osobiście muszę za kazdym razem odpalać sprzęt umieszczony w innym pokoju). Dyskusje są tu zawsze bardzo ożywione i jeśli nagle przybędzie kilkadziesiat komentarzy, a ma się wolną dosłownie chwilkę…..ciężko…..
Nie zgadzam się, ze nie można być dumnym z bycia Polakiem, mając swiadomość złych kart w historii. Czy nie można być dumnym z własnej rodziny, gdy się zdaży, że wujka pochłonie alkoholizm, ciocia ubiera się ekstrawagancko ,babcia tłucze dzieci, siostra jest bałaganiara a kuzyn to darmozjad? Przeciez wujek jest szanowanym naukowcem, ciocia była w młodosci miss powiatu, babcia piecze najwspanialsze serniki i wyszywa serwetki zapierajace dech w piersi, siostra to wspaniały menadżer w wielkiej firmie a kuzyn przepieknie gra na saksofonie i pisze wiersze. 😉 😀
Reasumując- zgadzam się z Nietoperzycą. 🙂
Pieknie to napisales, Bobiku. Tak to i w moim przypadku jest. Wiele, wiele lat temu swietnie to wyrazil James Joyce, nie w Ulissesie, ani w Finnegan Wake, ale w najbardziej autobiogarficznym dziele – A Portrait od the Artist As a Young Man. Glowny bohater, ktory dorasta w bardzo krepujacej, a jednak wielce inspirujacej kulturze irlandzkiej, rozni sie od innych dzieci w swojej szkole tym, ze nosi okulary (bardzo autobiograficzne, Joyce mial niezwykle slaby wzrok) i tym za na swoim zeszycie napisal swoje imie i adres. A adres niekonczyl sie na ulicy i miescie, ale szedl dalej: Irlandia, Europa, Ziemia, Wszechswiat. Tak myslalo male dziecko roznace w Irlandii ponad sto lat temu, tak mozna myslec i dzis.
A wracajac na chwile do codziennosci, juz wrocilysmy, wszystko w porzadku, mamy dwie nowe szczoteczki do zebow (Zosia niebieska, matylda fioletowa), dwa ogromne balony (oba niebieskie, bo na takim Puchatek udawal deszczowa chmurke), i zadnych dziur w zebach. Pora na makowiec od Niuni i herbate. 🙂
Flaki! Flaki! Ja tez chce domowe flaki, niestety od czasu szalonych krow rzeznicy przestali tu sprzedawac wolowe podroby i flaki sa nieosiagalne, chyba, ze ze slowika w polskim sklepie.
Nie to samo. Nie.
Tydzień temu gruchnęłam jak długa w kościele. .Zaczepiłam opcasem o próg przy ławkach. Szwagier sie śmiał , że krzyżem leżałam. Skończyło się na kilku krwiakach na biodrze i kolanach oraz nadgarstku. Tez była ujma na honorze, ale i natychmiastowa chęć pomocy ze strony obcych ludzi. Tak wiec protestuję- w naszym kraju też się pomaga podnieść leżacym kobietom 😉 😀
Z tym obywatelstwem swiata Bobiku czuje podobnie, ale zawsze mi jakos przyjemnie kolo serca jak Polska czy Polacy sa wymieniani za jakies specjalne osiagniecia, a jest mi lyso albo wrecz sie zgrzytam zebami jak zrobimy cos glupiego lub bez serca.
Moja mama stwierdziła, że szkoda, że nie było kamery na chrzcinach. Było by co wspominać przez lata. Hehehe, chyba marzy jej sie moim kosztem wygrana w Smiechu warte!
Heleno – ale obywatelem świata można się czuć również siedząc w Uszwi Dolnej, z której najdalszą podróż w życiu odbyło się do Brzeska. I nawet niekoniecznie w tym celu trzeba mieć pod górkę. 😉
Małgosiu, o ile dobrze zrozumiałem Stanisława, nie chodziło mu o to, że nie wolno/nie należy być dumnym z narodu, czy z rodziny, tylko że duma nie jest pierwszym skojarzeniem, jakie mu się nasuwa w związku z przynależnością do jakiejś grupy. Mnie zresztą też nie. Ale nie kłóci się to wcale z przekonaniem Nietoperzycy, że można z tej przynależności być dumnym, zwłaszcza jeżeli się umie przy tym zachować odpowiednią dozę pokory i nie wpaść w poczucie „ja, pępek świata”. 🙂
No, jakby juz w kosciele nie pomogli, to zgroza 😆 😆 😆
Moje kolano prawie przeszlo. Jeszcze troche palec boli przy zginaniu. To nie zginam 😆
Ja nie wiem czy czuje sie dumna za to ze np Szymborska dostala Nobla. To ona dostala, nie ja. Ale czuje sie odpowiedzialna to za tych, to za tamtych. Wbrew sobie, zawsze czuje sie odpwoiedzialna, cholera jasna.
Heleno 20:08 😆 😆 😆
Króliku, mam dokładnie tak samo. I uważam, że wcale nie jest to sprzeczne z tym, co powiedziałem wcześniej. Bo tak samo mi się robi ciepło, kiedy ktoś zachwyca się Krakowem i łyso, kiedy ktoś z moich afrykańskich przyjaciół uświadamia mi, jak potrafią się w Afryce zachowywać Europejczycy, czy w ogóle biali. Czyli – nie twierdzę, że w ogóle nie posiadam narodowej tożsamości, tylko że nie jest to moja jedyna tożsamość. 🙂
Ale mogę się przyznać, pół żartem pół serio, że mam jeden tajemny zakątek, w którym tożsamość narodowa dominuje wszystkie inne. Na 90 minut z przerwą w połowie. No, ewentualnie dogrywka. 😆
No tak. Na stadionie lub w czasie jakichs innych zawodow. Dlatego nie ogladam konkursu Eurowizji, bo serce mi peka.
O Boze, zapomnialam o szalonych krowach…
Dowcip z okresu paniki w kwestii choroby szalonych krow.
Na pastwisku we Francji pasa sie dwie krowy. Jedna mowi do drugioej:
– Slyszlas, kumo, podobno w tej Anglii szaleje jakas choroba krowia, krowy sa mordowane, albo zamykane w oborach…
– Nic mi o tym nie wiadomo – odpowiada druga krowa – Jestem tylko motylkiem…
Bobiku, masz racje z tym obywatelstwem swiata w Uszwi Wielkiej. „Madry czlowiek zostaje w domu” – tak napisal Emerson, a odpowiadal na pytanie, czy podroze ksztalca i sa konieczne do zrozumienia siebie i innych (w tym Innych). Mozna byc bardzo otwartym, zaciekawionym obywatelem swiata, nie przestajac byc obywatelem swojego kraju, bez wiekszych podrozy w fizycznej przestrzeni (ale nie w myslowej). I odwrotnie, dla niektorych – tych mniej sklonnych do przemyslen – samo doswiadczenie podrozowania przestrzennego okazuje sie jednak niewystarczajace. Wazna jest tez wewnetrzna otwartosc i chec ciaglego przestawiania mebli w glowie (gdy zachodzi taka koniecznosc) w wyniku nowych doswiadczen.
A ja w ogole niestety na te 90 minut nie reaguje, bo mnie niestety nigdy nie wciagalo, choc juz tyle osob probowalo nawrocic. Wiec na te 90 minut nie robie wyjatku, ale pewnie znalazlyby sie jakies inne momenty, gdy tak – robie wyjatek. Pewnie ten Nobel Szymborskiej czy Milosza (choc to tez oczywiscie ich indywidualne osiagniecie), albo cos w tym rodzaju. I cieplo dookola serca, gdy lece do Polski, i najpierw wszystkie glosy sa angielskie, i ten pierwszy glos mowiacy po polsku, i potem coraz wiecej i wiecej, az wszystkie prawie glosy zaczynaja byc polskie (moze to wynika z mojego sluchania radia, ze akurat na glosy reaguje najbardziej).
Króliku, byłabyś szalona, gdybyś mając możliwość najeść się flaków myślała o siekniętych krowach. 😆
Malgosiu, to musi bolec bardziej niz siniaki i zdarta skora, ze bliska rodzina okazala mniej wspolczucia niz obcy w kosciele.
Chwala Bogu nikt nie mial kamery, wiec nie musisz tego przezywac jeszcze i jeszcze raz. Czas leczy rany.
Heleno, nasze sukcesy na Eurowizji, moze to jest odzwierciedlenie naszych rzeczywistych talentow muzycznych, speaking od stereotyping. Nasze wlasne Kierownictwo walczy z pasja (skad ona ma tyle energii?) o ogolne lepsze umuzykalnienie, dobry muzyczny smak i muzyczna edukacje. Moze to przyniesie wreszcie pozytywne rezultaty i na Eurowizji.
Mysle, ze nalezy rozroznic „cieszyc sie” od „bycia dumnym”. Oczywiscie, ze mnie Nobel Szymborskiej okropnie ucieszyl ( a znacznie bardziej jeszcze Milosza, nie tylko z powodow merytorycznych, ale i z tego, ze „czerwoni dostali w d…”) , bylam dumna, ze znam wiersze jednego i drugiego laureata i moge sie wymadrzac, ale to zupelnie cos innego, mysle, niz duma, ze czesc glorii spada na mnie, bo oni sa Polakami. Bo nie spada. Ale to jest moje odczucie i nikomu nie odmawialabym prawa do dumy, choc jest ona – dla mnie!- lekko podejrzana.
Ale cos innego dzieje sie we mnie w przypadku wstydu czy dyskomfortu. On jest autentyczny, choc go w sobie nie „pochwalam” i dziwie sie sobie – dlaczego? Nad wstydem nie panuje.
Heleno, czasem to rozroznienie cieszenia sie od bycia dumnym jest dosc cienkie – czy byc dumnym z polskiej druzyny futbolowej, czy sie cieszyc – jak wygraja. Ale wiem, o co Ci chodzi. A wstydu tez az tak mocno nie odczuwam. Bardziej chyba zatroskanie i zastanawianie sie, co zrobic, zeby bylo lepiej. Ale ja nie chodzilam do szkoly zakonnej, a tam – zwlaszcza pare dekad temu – moze rzeczywiscie specjalizowali sie we wstydzie. 😉
To samo jest zreszta w mojej drugiej ojczyznie – bo przeciez tutaj tez jest sporo rzeczy, z ktorych trzeba sie cieszyc i mozna byc dumnym, ale i sporo takich, ktore nie powinny sie byly zdarzyc, ale sie zdarzyly (lista jest dosc dluga, ale wezmy pierwsze z brzegu sprawy torturowania wiezniow na zlecenie administracji Busha). Wielu ludziom nie musi akurat Krystian Zimmerman przypominac, ze nie wszystko jest tu w porzadku (choc ma do tego prawo, jako obywatel tego samego swiata) – sami to wiedza, pisza o tym, i mysla, jak to zmienic. Uczucie wstydu gra tu moze jakas role motywujaca do dzialania i myslenia, a moze jest po prostu poczucie niezgody, zeby tak sie dzialo w miejscu im/nam najblizszym.
Uff, prawie skończone. Jestem dumna z moich fachowców!! i bardzo wdzięczna Pani J, że przyszła po poludniu i wspólnie doprowadziłyśmy mieszkanie do jako-takiego stanu.Zmęczona jestem okropnie.
na temat dumy narodowej dyskutowalismy ostatnio z Sąsiadem, który popełni nawet tekst na ten temat, moze wydrukują…
szczególnej dumy z tego że jestem Polką, jakos nie odczuwam,ale równocześnie jestem do mojej poskości b.przywiązana. Duma nie wydaje mi sie tu najbardziej adekwatna kategorią. Dumna jestem z jakiegoś osiagnięcia swojego, albo najbliższych jeżeli się do niego przyczyniłam.Polskosci nie wybierałam, jest ze mną od zawsze. Myślę , że troche to inaczej wyglada na emigracji, gdzie jest jakis wybór.
Osiagnięcia Polaków, tez na mnie jakoś nie spływają, ale oczywiście się cieszę w sposób szczególny.Nobel dla polskiego poety, to pzreciaz też wyróżnienie dla poskiej tradycji literackiej, a to po prostu najblizsze. więc cieszy, czasem nawet wzrusza. Kiedy nasi sportowcy, wygrywaja to tez cieszy, bo sa z tego samego kregu, tego samego języka, czasem miasta czy regionu. Sa jak bliscy, ale to oni wygrywaja, na małyszomanię nie chorowałam.
flaków, jako chyba jedynego dania nie jadam.
Pewnie jest tak jak mowiszm, ale ja nad tym wstydem nie moge zapanowac. I to prawda, ze wstyd nie motywuje do dzialania, poprawiania swiata, tylko do zaszycia sie w norze i nie wystawiania nosa. Nawet nie jestem w stanie winic za to szkoly kanoniczek, 😆 niestety! To jeszcze z czegos innego, czego nie chwytam. 😆
Bobiku
sznureczki czekaja od dawna
Zono, flakow jak sie nauczy jadac w dziecinswie to chyba nie daje sie polubic. Moj ojciec zaczal prace zawodowa w Mennicy Panstwowej, kiedy jeszcze byla na Pradze na Markowskiej. Dochodzil tam od Dworca Wschodniego ulica Kijowska. Na Kijowskiej byl sklep gdzie sprzedawali flaki na gesto z beczki. Bralo sie ze soba do pracy banke i w poniedzialek do pozostalosci niedzielnego rosolu dodawalo sie te flaki. Bylam oczywiscie za mala, zeby wiedziec co jem. Pozniej Mennice przeniesli na Wole, a biznes z Kijowskiej z flakami na gesto z beczki zniknal, ale smak do dzis pamietam.
Gratuluje poremontowej satysfakcji.
Mnie niektore nasze historie, ktorych nie chce wspominac, zeby nie rujnowac sobie pieknego dnia, jakos wciaz bardzo bardzo bola…
Niunia, przepraszam, zajmę się tym, ale dziś mam dzień tak urwaniowogłowowy jak rzadko. Jeszcze w tej chwili muszę coś strasznie pilnego załatwiać. Na blog, prawdę mówiąc, zerknąłem teraz tajnie, przy okazji wyjścia tam, gdzie król chadza, ale jak zejdę na dół, zaraz mnie znowu dorwą. 🙁
Heleno, o tych nieszczesnych kanoniczkach troche legend slyszalam w domu, bo mam wsrod bliskich kogos, kto mlodosc spedzil w Lublinie. Tez te kanoniczki sa zywe w pamieci. 😆
Zono, bardzo wspolczuje Ci tego odgruzowywania po fachowcach, bo to meczace, chocby po najlepszych. Cala energie jakos to wysysa, przynajmniej w moim przypadku. Nalezy Ci sie lagodne traktowanie siebie samej w nagrode, ze przez to przeszlas. 🙂
Flaki bardzo lubila moja Mama, a ja niestety zupelnie nie. Kiedys, jak juz mowa o uczuciach patriotycznych, lecialam z Londynu do Warszawy siedzac obok stesknionego rodaka, ktory opowiadal wlasnie, jak mu tych flakow brakowalo (mowil dlugo i barwnie, opsujac dokladnie – pewnie z tej tesknoty), az poczulam sama do siebie pretensje, ze jakos jestem niedorobiona, skoro tak sie to razem laczy. Na szczescie przeszlismy na blizsze mi potrawy (pierogi, barszcz, bigos) i przeszly mi moje watpliwosci co do wlasnego przywiazania do tradycji.
Jakoś się szczególnie nie wstydzę za narodowe winy i głupote, raczej mnie to denerwuje. Kilka lat temu byłam w na izraelskim weselu. Zostalismy zaproszeni, przez ojca panny młodej, za sprawa naszej wspólnej znajomej. Gości było sporo jakieś 500 osób ( choć to podobno jak na izrelskie standarty raczwj skromnie). Nasz znajomy zadbal , by przy naszym stole siedzialy osby mówiace po polsku ( b. miły gest, choć mial na głowie całe wesele, a my nie bylismy jego bliskimi znajomymi) . On sam wyjechal z Polski jako dziecko, po 56 roku, mowi b. dobrze po polsku. Równiez nasi wspólbiesiadnicy , byli ludźmi w wieku ok 60lat, którzy jako dzieci wyjechali w latach 50-tych do Izraela. Nasłuchalismy się przy tym stole dośc okropnych i b. smutnych historii o ich dziecięcym doświadczeniu antysemityzmu. Co nie przeszkodziło, jednemu z nich tłumaczyc polską pozję ( czysto hobbystycznie, jest matematykiem) Szczególnie jeden z gości, był bardzo antypolsko nastawiony i wyraznie chcial nas sprowokować.do jakies narodowej szarży. Przyznalismy mu rację: wielu Polaków zachowywało sie i nadal zachowuje okropnie, ale nie podzielamy ich poglądów. Podczas tej kolacji, po raz pierwszy nie wstydziłam za antysemitów , o których opowiadali. Powiedzialam sobie otwarcie: nie mam takich poglądów, nie wychowałam dzieci w ten sposób, dlaczego mam sie wstydzić. Niech się sami wstydzą.
OK. To moze ja zrobie jakas poprawke. Dume NARODOWA odczuwam wtedy kiedy jest jakies wspolne, narodowe osiagniecie, jak zryw solidarnosciowy, bo on byl naszymu tu rencamy osiagniety. Mnie wtedy nie bylo oczywiscie w Polsce, ale ja dla tego zrywu robilam swoje i czuje sie jego czescia.
Dumna jestem z Walesy, choc nie uwazam, ze to on obalil komunizm (obalila go w najwieksej mierze centralna radziecka gospodarka i ogolny syf panujacy na calym obszraez RWPG), uwazalam go za okropnegoi zalosnego prezydenta (choc pozniej wydarzyl sie jeszcze okropniejszy i zalosniejszy). Ale bylam dumna, ze jego twarz stala sie symbolem dla calego swiata MOICH aspoiracji dla Polski, ze ta wlasnie twarz mlodego polskiego robotnika rozpalila wyobraznie na caklym swiecie i wszasyscy. wszyscy w Europie i Ameryce zyczyli nam jak najlepiej, pomagali, sprzyjali na wszystkie mozliwe sposoby.
Jestem dumna, ze pokonalismy Hitlera, choc mnie przy tym nie bylo i nie bylismy sami.
I zapewne jeszcze sie znajdzie pare historycznych momentow w zyciu spolecznosci, z ktorych moge byc dumna.
Ale nie z osiagniec poszczegolnych Polakow, ktorzy do czegos doszli wlasnym wysilkiem i talentem bez mojej pomocy. .
Zono, tak to wlasnie jest z tym przypisywaniem jednostkom cech grupy, chocby one same byly wrecz zaangazowane w zwalczanie negatywnych zjawisk w swoim narodzie, czy innej grupie, z ktora sie silnie identyfikuja. Przyklady podobne do tego, opisanego przez Ciebie mozna mnozyc. Pare lat temu bylismy na przyjeciu, gdzie ktos mowil o niemieckiej winie za zbrodnie faszyzmu. Nagle zobaczylam ogromny smutek na twarzy naszej bliskiej znajomej, z pochodzenia Niemki. Jej ojciec i dziadek akurat zgineli w obozie, przeciwstawaiajac sie faszyzmowi – ale ona tego wysluchala, i dopiero potem mi sie zwierzyla, ze w takich sytuacjach wlasciwie zawsze trudno jest jej sie odezwac – jej rodzina akurat taka nie byla, ale wielu innych Niemcow bylo, a do tego do dzisiaj to wszystko przywoluje to niezwykle bolesne wspomnienia, i konczy sie na tym, ze w ogole sie wtedy nie odzywa. Ale wstydu jednak nie czula, bo akurat to sama zaznaczyla w tej rozmowie juz w cztery oczy. Niektore uczucia dotyczace identyfikacji z historia wlasnego narodu sa jednak ogromnie skomplikowane, i zwykle slowa, jak „wstyd”, czy „duma” tego skomplikowania nie odzwierciedlaja.
Masz w rodzinie kogos, kto przezszedl przez kanoniczki w LUBLINIE?!!!!!!!!!! O, rany! Moniko! Siostro!!! 😛
Bobiku
rozumiem , Mja chcialaby by dobe mozna było rozciagać do woli , ale powinna wiedzieć jako fizyk ,ze to w innym wymiarze;-)
Króliku
jak napisalaś o INNYM to u Mojej od razu klapka z napisem Kapuscinski otworzyla , był fantastycznym czlowiekiem , jak mało kto potrafił sluchać , a nie ciągle gadać i ta jego skromnośc , wyjatkowy człowiek
Żono
gratuluję konca remontu teraz usiąśc w fotelu , herbatka partjka scrabla z Sasiadem i od jutra juz tylko spokój
Moniko
slusznie napisalaś cienka jest linia medzy duma a cieszeniem się , bo bo czy dumni jestesmy z tego ,ze polacy wgrali mecz , czy szczęsliwi i zadowoleni .Dumna mogę być gdy coś mi uda w zyciu zarowno osobistym i zawodowym i cieszyć też mogę się .Wiec rozróznienie w tym wypadu cięzkie jest .Jedno jest istotne w tym duma ma iść w parze z pokorą a nie nadymac sie jak balon i pekać co tak często widzimy , wtedy to nie duma to głupota .
Oczywiscie cieszę się gdy polak w jakiejś dziedzinie zostanie zauwazony i denerwuje gdy jakieś ciagle blamaze uprawia , ale to chyba wszędzie jest .
Cieszmy się z tego ,ze Bobik zalozył blog ,ze udziela nam gosciny , choc my nie raz zachowujemy sie jak domownicy , rozmawiajmy , wymieniajmy poglady , nie jesteśmy w stanie sprawić by ktos z naszych rzadzacych nie zrobil głupoty za kłora się troszkę wstydzimy lub dennerwujemy .
Badzmy dumni/ cieszmy się do wyboru ,że mimo roznic istniejacych miedzy nami ,pięknych roznic , kazdego dnia spotykamy się tutaj wszyscy
Dobranoc mili
Pozwolcie, ze, jak pijany plotu, bede sie jeszcze trzymac mojego tematu flakow.
Otoz przypomnialo mi sie, ze na studiach z moja przyjaciolka Dolores (miala na imie Grazyna, ale jeden z profesorow skomentowal jej wystraszona mine na egzaminie, ze wyglada jak Mater Dolorosa) dostalysmy nagrode rektorska za dobre stopnie. Uzbrojone w 1500 zlociszy na glowe poszlysmy w miasto. Najpierw do Flisa, dzie zjadlysmy na spolke 7 talerzy flakow, a potem piechota do Hortexu na Swietokrzyska, gdzie zjadlysmy kolejne niebo w gebie: nadziewane pieczone gesie szyjki. Tobyl piekny sloneczny dzien.
O, Heleno, life is full of surprises… 😆 W kazdym razie rozumiem choc co nieco (bo to jednak z drugiej reki), ze troche czasu zajmuje, zwlaszcza bujnym osobowosciom, zeby to doswiadczenie odreagowac. 🙂
Piekny dzien, rzeczywiscie, Kroliku (ja sobie pod flaki podstawie co innego, i zaraz sobie to piekno moge wyobrazic, no a poza tym same nazwy Flis, Hortex na Swietokrzyskiej sa bardzo ewokatywne). 🙂
Emi
gdzie relacja ze spacerku , czyzbys przesadziła i Babka dziś ledwo zywa , nie zajrzała ani na sniadanko ani a kolację , a kto glaskonko mi zaserwuje cieplutkie 🙁
Niuniu, a Ty sama czas rozciagasz od wczesnego switu do nocy (z naszym pozytkiem, oczywiscie). 🙂 Poslalam Ci kruszonke z rabarbarem i truskawkami, ktora wlasnie sie chlodzi. H twierdzil, ze doniesie, jak jeszcze bedzie ciepla. 😀
Niunia, jak Ci powiem, że posłałem co trzeba, to Cię to jakoś pogłaska po duszy? 😀
Moniko
😆 😆 😆
Bobiku
wiadomo oprócz pasztetówki i kurzęcych pyszności , czas na duszę tez się musi znależć 😀 😀
Rabarbar i truskawki to wyjatkowo udana kombinacja.
Flaki z majerankiem to ZNACZNIE lepsza kombinacja. 😀
No cóz skoro Królik mówi ,ze truskawki i rabarbar toudana kombinacja to pies chyba też może 😉
Niuniu, do picia herbaty i grania w scrabble to jeszce daleka droga. na razie jest ogarniete dośc powierzchownie, ale jutro też jest dzień. Dobranoc
Uklad w IPNie, trzymajcie mnie!
http://wyborcza.pl/1,75248,6556347,Kurtyka_niegodny_orderu__bo_uwiodl_cudza_zone_.html
Wreszcie ktos do Orderu Polonia Prostituta na Gali u Bobika.
Tylko ktore z Trojkata i z jakim uzasadnieniem?
Nie wiecie przypadkiem, co tak tupie?
A gdzie, Piesku? Pod, nad czy z boku?