Wirus
Wirusy, co po ludziach i psach bezczelnie łażą,
niemiłą są gadziną, niesłuszną i w ogóle,
uderzą w czułe miejsce, dokopią w słaby narząd,
stękanie spowodują, strzykanie, czy wręcz bóle.
Źle przez wirusa czuć się cherlawo i obrzydle,
fizyczną zglęzłość znosić i duszy zapyziałość,
lecz bywa jeszcze gorzej, gdy to podstępne bydlę
zaatakuje nagle zbiorowe jakieś ciało.
I ciało się zaczyna w zbiorowych drgawkach miotać,
w konwulsjach się pogrąża, co mogą trwać latami,
charcząc: komuchy! zdrada! złodzieje! krew! hołota!
ojczyzna! honor! gender! pomścimy! pamiętamy!
Co zrobić z tą chorobą, po prawdzie nie wiadomo,
lekarstwa najmądrzejsze nie znają na nią głowy,
zostaje więc przeczekać, jak już się nie da pomóc
i liczyć, że pokona ją w końcu rozum. Zdrowy.
Pierwsza 😆
Po wczorajszym zetknięciu z takim wirusem mam poważne wątpliwości co do szans na jego pokonanie 👿
Oprócz wątpliwości mam poczucie głębokiego niesmaku i smutek – czy kontynuowanie niektórych znajomości będzie nadal możliwe 🙁
Kiedy usłyszałam: „bardziej od Ukrainy martwię się tym co w naszym kraju” a potem wyznanie wiary smoleńskiej …. eh, boziu! 😯
Ja jako Doktor Bob wyszedłem z założenia, że lekarstwa na wirusy w zasadzie nie ma, co najwyżej można zastosować leczenie objawowe, nie zawsze zresztą skuteczne, ale wcześniej czy później albo organizm pokona to wirusowe choróbsko, albo go szlag trafi. Czyli można powiedzieć, że w kwestii wirusa reprezentuję ostrożny pesymizm. 😈
A coś na ostrego psychicznego kaca wywołanego atakiem wirusa? 🙄
Jagodo, mam nadzieję, że to nie brydżyści są zarażeni smoleńskim wirusem. Byłoby szkoda 🙁
Nam przed laty skończył się brydż, bo znajomym odbiło. Swoje prywatne kłótnie uskuteczniali przy stoliku. Bardzo to było nieprzyjemne.
Jagodo, lampka chianti i dobry film.
Wirus, nie wirus, ubieram się i idę na spacer, póki słońce jeszcze nie zaszło.
Na kaca psychicznego w każdym razie klinować nie radzę. 🙄
A, właśnie, a propos spaceru zapomniałem zaraportować, że w terenie dziś inwazja fioletu i bieli. Stokrotki, przebiśniegi, krokusy, barwinek i fiołki.
Równoczesne kwitnienie krokusów i fiołków normalne chyba nie jest, ale może to też jakiś wirus? 😯
Mam poważna obawę, Jagodo, ze „wiara smolenska” uszkadza rozum w sposób trwały i uplyw czasu nic tu nie pomoże. Co wiecej, obawiam się, ze aby stać się jej wyznawca, rozum już musi być w nie najlepszej formie. Zdrowy rozum absolutnie tego wirusa nie przyjmie. Tak więc szczerze Ci wspolczuje. Jeśli ten wirus dopadł „czwartego do brydża” zostanie Ci tylko dziadek.
Hm, nie tak to miało być 🙁 .
Głównym partnerem rozmów i gwarantem spokoju na Majdanie został Prawy Sektor z Jaroszem.
Trzeba przyznać, że sobie tę pozycję skutecznie wywalczył i dosłownie i w przenośni.
Na Kliczkę mało kto zwraca uwagę.
http://natemat.pl/93107,afrykanski-pomor-swin-rani-uczucia-johna-godsona-to-dyskryminacja-afryki
🙂
Nie nadążam.
Dlaczego wszyscy o brydżu?
Przecież Jagoda słowem o nim nie wspomniała.
Czytacie w myślach?
The past never dies… Chodzi mi o pojawiającą się teraz, po stuleciu od procesu Bejlisa książkę o tym. Boję się, że aktualna jak i przed wiekiem.
Wybacz, Andsolu, ale po co ten człowiek tę książkę napisał?
Chce odświeżyć historię, żeby dać padlinożercom nowy żer?
Przecież nie odkrył prawdziwych zabójców.
Panno Kota (17:05), ja stawiam druga 🙂 🙂 A ze na nogach ja zobaczymy niebawem wydaje mi sie b. prawdopodobne 🙂
mt 24 lutego 2014 18:27
W sobotę Jagoda pisała, iż w niedziele gra w brydża z przyjaciółmi. To się nazywa dedukcja, choć oczywiście nie musi być właściwa.
Rzeczywiście chodzi o spotkanie brydżowe. Gdyby się dało tylko grać, to można by było uniknąć niebezpiecznych tematów. Ale niestety była też przerwa na kolację 👿
Zwykle używałam różnych wybiegów, żeby nie wypowiadać się jednoznacznie 😳
Tym razem nie miałam albo siły albo ochoty i, mimo najdelikatniejszej formy, zbulwersowałam koleżankę stanem swej grzesznej, niepatriotycznej duszy 😉
Najgorsze jest to, że to nie ja inicjuję rozmowy na niebezpieczne tematy. Zwykle się wykręcam i czuje się z tym źle. A jak raz się nie wykręciłam, to też czuję się z tym źle 😯 Tyle lat znajomości i tyle dobrych wspomnień, żal 🙁
W ramach terapii zażyłam lekarstwo doktora Boba – czytaj wyżarłam prawie pół słoiczka znakomitego dżemu truskawkowo – grejpfrutowego Bobika. I pogadałam z profesorem Andrzejem Szczeklikiem – „Słuch absolutny”. Że o wypłakaniu się na blogowym memłonie nie wspomnę 😉
Wyrazy podziwu, Sherlocku Adelo 🙂
Ze spraw lekko komediowych. Koleżanka z całą powagą twierdziła, że katarów/albigensów „pokonał” św. Tomasz za pomocą modlitwy różańcowej.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Katarzy
Jagodo, spróbuj połączyć śpiewanie z brydżem. Atak wirusa praktycznie niemożliwy 😈
Czy przyszło Ci kiedyś, Jagodo, do głowy, że podziały mogą być tak głębokie i jednocześnie tak absurdalne.
Od brydża do albigensów i Tomasza, daleko Was ponioslo. 😀
Profesora Szczeklika mam Internę 😆
mt7 (18:46), przypuszczam, że analizuje tam rolę władz rosyjskich w rozpętywaniu histerii, co może i da jakiś wgląd na dzisiejsze zagrywki, ale w istocie backlash jest zawsze możliwy.
Tak czy inaczej, dla mnie za drogo, więc nieprędko dowiem się.
Siódemeczko, mnie się to nadal w głowie nie mieści, przeżyliśmy z nimi tyle dobrego. Myślę że koleżance jest też bardzo smutno.
Obiecaliśmy sobie, że następnym razem ograniczymy się do brydża i opowieści o wnukach 😉
Zobaczymy 🙄
Poniosło,, fakt 😉
Irek 😆
Na zubrzej polanie pasie sie zwierze w czarno biale ciapki, nie mam pojecia co to.
A ja sam jestem doktor szczeklik, tyle że przez małe s. 😆
Widzę tylko żubry, a do czego było podobne?
Wygląda jak pies. Ale siano je?
Podobne do dzika. Moze te ciapki sa wynikiem nocnego oswietlenia? Zwierz kreci sie po prawej (obserwatora) stronie ekranu, najciemniejszej.
W tej chwili dokladnie pod zubrem.
Zbiegla owca?
Wstyd powiedzieć, ale mnie to pasące się też psa przypomina. 😯 😳
Uwiecznilam je na zdjeciu przez cntrl-prntscreen ale nie umiem tego wrzucic do sieci, moge przeslac mailem.
pies jedzacy siano? chyba ze to siano jest pasztetowe 🙄
Nie mam pojęcia, co to je.
na koniec dnia duzo czytania 🙂 🙂
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/gospodarka/20140223/czlowiek-ekonomiczny-nie-jest-kobieta
Lisku, to jest dzik zwany Łatkiem
https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn2/t1/1613847_223628921159629_1335890718_n.jpg
Już jest, LIsku.
Też go zdjęłam z ekranu i próbowałam przerobić, ale nic mi nie wychodzi.
Dzieki Irku 🙂
Irek, człowiek bywały, to zawsze się człowiek czegoś dowie. 😀
Też dziękuję.
Wrzuciłem ptaszka do G+ w nadziei, że ktoś go zidentyfikuje, ale zdaje się, że G+ jest lepsze w informatyce niż w ornitologii. A Koszyk?
Szczygielek. Sa pyszne.
Trznadel. Też dobry
Chyba kanarek.
Chyba
Dzwoniec – kolejny przedstawiciel łuszczaków, chętnie zamieszkujący ogrody. Na miejsce gniazdowania wybiera zwarte, iglaste krzewy i drzewa. Charakterystyczne zielonkawe upierzenie z żółtymi wstawkami na skrzydłach i ogonie czyni go łatwo rozpoznawalnym. Zimą chętnie pojawia się przy karmniku, jego przysmakiem są owoce ligustru, głogu i dzikiej róży.
Zdjęcie na dole:
http://www.przyroda.most.org.pl/pomaganie/
Ale możliwości jest więcej 😀
Po mojemu dzwoniec. Szczygieł w ogóle odpada, bo one mają na łebkach czerwone. Trznadel te ciemniejsze maźgnięcia na skrzydłach ma nieco inne. A u dzwońca wszystko pasuje. 🙂
Kanarek, kanarek. Z tych kanarkow co je hrabia Lubowiecki w glodych latach lapal z balkonu, malowal na zolto i sprzedaewal na bazarze w dni bezdeszczowe. W Samarkandzie, jesli sie nie myle.
Jak zgłodniejecie przy rozpoznawaniu ptaszka, to przepis gotowy 😈
Ptaszki, oskubane starannie po jednem piórku, aby nie rozedrzeć skórki, oprawić, włożyć do rondla, włożyć naskrobanej słoninki, wolno w piecyku zrumienić. Garść pieczarek osobno oczyścić, posiekać, wrzucić na usmażoną w
maśle cebulę, dusić kilka minut, podsypać mąką, podlać rosołem i zagotować na sos. Dodać drobno usiekanej zielonej pietruszki, pieprzu i soli, soku z 1/2 cytryny. Sosem tym podlać podrumienione ptaszki, dusić dalej pod pokrywą. Podać na półmisku polane sosem, obłożone makaronem, przyprawionym z parmezanem, lub ugotowaną na sypko kaszą ryżową
Myslalam o takim kanarku
http://www.ownbyphotography.com/Yellow-Warbler.jpg
Chyba jednak Irek ma racje… Dzwoniec ma szerszy dziobek, a kanarek krotszy ogonek
Taki kanarek rzeczywiście mógłby być. I ze względu na występowanie u andsola mógłby się nazywać kanarek amerykański. 😈
To bardzo podobny ten kanarek ze zdjecia Liska do tego co go andsol pokazal. Ja bym glosowal za kanarem z Samarkandy. Albo papuga.
Byle to nie był kanar autobusowy, bo nie wiadomo, czy andsol ma bilet. 😎
A to niech sobie Andsol decyduje, trzeba było ptaszka zapytać.
Andsol jeździ bez biletu. Kanar to mu może …..
Andsolu, w jakim kraju go sfotografowales?
Nie może powiedzieć, że nie stworzyliśmy mu możliwości wyboru. 😀
Nie rozumiem. Jeżeli andsol nie przejmuje się kanarami, to czemu przejmuje się dzwońcami? 😯
Ponad cztery alternatywy 😀
Widocznie za głośno mu dzwonią
No to może jednak lepiej, żeby to był trznadel. One dzwonią zdecydowanie ciszej. 🙂
A co do politycznych klotni przy brydzu.
A Anglii rozmowy przy brydzu na jakiekolwiek tematy nie dotyczace brydza, konwencji, zapisow itp sa surowo wzbronione. Nie wolno tez ochrzaniac partnera, ani tym bardziej opozycji.
Kiedy u nas w domu zbieraly sie cztery brydzowe stoliki pelne aktorow, to jak ktos chcial o czyms pogadac, to wszyscy krztyczeli cytatem z Hamleta: The play’s the thing! A to znaczy – skupic sie na grze i nie mielic jezorem po proznicy. Wolno bylo rozmawiac, gdy Stara po dwoch godzinach donosila drinki, a po czterech posilek. I kawe/herbate na zakonczenie. Nikt od stolikow nie wstawal, nalezalo postawoc przed kadzym talerz, serwetke, widelec i noz, odnowic ew, lekkie drinki. I szybko poodnosic naczynia do kuchni, wycofujac sie na paluszkach.
I wersal byl zawsze: Thank you, Partner! Well done, Parner! Better luck next time, Partner (nawet wtedy kiedy zostal zredublowany i przegral ogromna iloscia punktow).
Teraz niestetty E. gra codziennie z calym swiatem on-line i nie mam pojecia jakie wymienia uwagi z partnerami. Wiem tylko, ze jest bardzo popularna w tych kregach.
Głośniej, ciszej – wszystkie rano
http://img4.garnek.pl/a.garnek.pl/005/456/5456937_800.0.jpg/ptasi-budzik.jpg
Ja się do brydżystów celowo nigdy nie zapisywałem, bo wiem, że mam skłonność do nałogów. 😳 Jak raz zacząłem z pokerem, to przez kilka lat nie mogłem przestać. Z brydżem mogło być tylko gorzej. 🙄
Na tym wykazie, Irku, nie ma tych ptaszysków, które drą codziennie dzioby na dachu nad moim oknem.
I pomyśleć, kurczę, że kiedyś za dzwońca straszliwie się obrażałam. A to taki piękny ptaszek! Teraz jak mi kto powie: „Ty dzwońcu!”, wzruszę ramionami, machnę grzywką i dumnie pójdę dalej 🙂
Na Majdanie zapowiedzieli lustrację kandydatów na posłów. Jedno z kryteriów – osobisty majątek. Osoby z listy Forbesa nie mają szans. Zostają na Majdanie do wyborów, chcą, żeby były szybko. Oj, naiwny ten Prawy Sektor, naiwny. Tak czy siak, czarno to widzę.
Do brydzystow nie bardzo mozna sie zapisac. Bo to oni cie wybieraja. Albo nie. A najgorzej to jak sie znajdzie jakas menda, ktpra chce stosowac rzadkie i dziwaczne konwencje jak reverse Lebensohl (2 bez atu/3 trefle czy jakos tak) i partner w pore sie nie zorientuje, ze to ten pieprzony odwrocony Lebensohl. .
I trzeba sie nieustannie ksztalcic. E. ma cala biblioteke literatury brydzowej i ja nieustannie studiuje. Ale ona mam tytul Mistrza. Stara po skonczeniu kursu pod okiem innego Mistrza, wycofala sie i nigdy w zyciu nie zagrala z innymi, wstydzac sie swego osielstwa.
Kupiłam nowy numer miesięcznika Znak:
http://www.miesiecznik.znak.com.pl/14527/spis-tresci
Są tam tematy, o których rozmawialiśmy wcześniej, łącznie z ukraińskimi. W wolnej chwili, ale to nie są artykuły w całości.
Nabyłam papier, szukałam wersji elektronicznej, a teraz widzę, że źle szukałam.
Słuchajcie, mówię do uczestników FB, czy mieliście takie zdarzenia, że ktoś akceptował wasze zaproszenie, chociaż nie zapraszaliście osoby?
Co to jest?
lisku, portret ptaszka jest sprzed paru dni z pobliża domu, czyli z Florianópolis. Widzę, że nie jest łatwo. Ale gdybym wiedział jakie ma skojarzenia, to bym bidaka nigdy Irkowi nie pokazywał.
Ja, owszem, mialem. Ale poniewaz nie wiedzialem o co chodzi, skasowalem, uznajac ze to jakas pomylka.
Zdaje sie, ze nad Ukraina lata bardzo duzo prywatnych samolotow z dygnitarzami, ktorzy chcieliby odsapnac gdzies za bliska granica, ale ich nie wypuszczaja z kraju. Az mi ich zal.
Lisku, podali ze podpisano specjalna umowe pomiedzy naszymi
rzadami i obywatele Izraela (powiedzieli mlodzi?)beda mogli bez
ograniczen pracowac w BRD. Pokazano jakas wasza gazete ze
zdjeciem Berlina i napisem Berlin przybywamy 🙂 🙂
Witamy wiec 😀
http://www.youtube.com/watch?v=FD62ZFNoJSc
(pierwsze kilka minut filmu w moim dzielnicowym centrum handlowym – „Forum Steglitz”, a dalej Berlin jaki jest 🙂 )
Eee, Rysiu, przecież to wiadomo. Jest, jaki każdy widzi. 🙂
Nacht Bobikowo 🙂
Jeszcze coś na temat klauzuli sumienia: 😈
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15520139,Najlepsza_odpowiedz_pizzerii_na_prawo_dyskryminujace.html
Ja też dobranoc. 🙂
A odpowiedział na moje niezaproszenie Tadeusz Ross.
Chyba euro wybory go przynagliły, ale ja nie życzę sobie ogladać jego wpisów.
Zobaczę, czy jak nic nie kliknę, to będzie się pokazywał, czy nie.
Dzien dobry 🙂
Kawa
i herbata 🙂
Rysiu, wg nowego ukladu izraelczycy przybyli jako turysci moga pracowac w Niemczech bez specjalnego zezwolenia przez pierwsze pol roku, Niemcy w Izraelu tak samo; jest to oficjalne zaklepanie istniejacego juz ukladu. Oprocz tego w krajach z ktorymi Izrael nie ma stosunkow dyplomatycznych Izraelczycy beda otrzymywac uslugi konsularne poprzez ambasady niemieckie.
Tak wg Haarec. Wg internetowego Walla takie wizy do Niemiec beda na rok, ale otrzyma je tylko 500 osob rocznie.
Biedna p. Merkel, musi rozmawiac z Bibim…
Dzień dobry 🙂
i do kawy i herbaty
Ciężkie miesiące nadeszły. Oprócz pełnoetatowego terenu doszło jeszcze 200 godzin wykładów i ćwiczeń oraz ponad 340 studentów. Podwójną wysoce energetyczną pasztetówkę proszę
Dzien Dobry Bardzo 🙂
jeszcze jedna herbata 😀
wielka porcja pasztetowki dla Irka 🙂 😀
fikam
o tak, Lisku, biedna Merkel, dla wsparcia zabrala prawie caly rzad.
bedzie popierac zwolennikow dwoch panstw i przeciwnikow
nowych osiedli (bojkotu – w BRD -izraelskich produktow z terenow
okupowanych nie mozna ignorowac).
co za imbryk!
Andsolu, w Florianopolis to moze ten , bo na niektorych jego zdjeciach pomaranczowe ubarwienie jest malo widoczne.
Niech bojkotuje Rysiu, wyobraz sobie ze wg nowego prawa Izraelczykom nie wolno glosno tego bojkotu popierac lub do niego nawolywac, bo to cos w rodzaju dzialania przeciw wlasnemu panstwu
Irku, zazdroszcze studentom lazacym z Toba w terenie!
Znikam, milego dnia 🙂 🙂
Dzień dobry 🙂
Wiedziałem, że są poganiacze wielbłądów, ale pociągacza wielbłądów pierwszy raz w Liskowym imbryku zobaczyłem. 🙂
A Bibi z Angelą to się ponoć niebywale kochają. Na zabój. 😈
Połykam herbatę, zostawiam Irkowi nawet potrójną porcję pasztetówki i pęęęędzęęęęę… Tam na mnie czekają. 😉
Dzień dobry,
z tym fejsem to jakaś wielka ściema. Co i rusz dostaję jakieś mejle, że ludzie, o których słyszę po raz pierwszy w życiu, zapraszają mnie. Kasuję oczywiście, bo przecież nawet na fejsie nie jestem i nie zamierzam być. Podobnie jak z różnymi innymi serwisami typu linkedIn itp.
Natomiast namawiają nas ostatnio w redakcji na używanie Twittera, bo ćwierkactwo jest niusowe i prestiżowe 😈
w ostatnim (nr 8 z 23 lutego) Tygodniku Powszechnym swietny
tekst Adama Bodnara „W Rzeczypospolitej sa tylko Sady”.
Egzamin ze „sprawy Mariusza T.” zdaly tylko sad okregowy i prokuratura. Oblali wszyscy pozostali: prezydent, poslowie, adwokaci, rzecznik praw obywatelskich i media. Napisal tez;
Rozwiazaniem problemu jego wyjscia na wolnosc stalo sie testem funkcjonowania instytucji demokratycznych w Polsce oraz zdolnosci (tluste – ja) do debaty nad ochrona praw czlowieka
Dobre oświadczenie naszych rodaków w Ukrainie
http://www.kuriergalicyjski.com/index.php/polacynaukr/polskaaktywn/3084-o-wiadczenie-federacji-organizacji-polskich-na-ukrainie
Oświadczenie bardzo dobre, tylko te komentarze 🙁 .
Przeczytałam dopiero teraz artykuł w Polityce o Terrorze cudzego sumienia i powiem, że jestem zdumiona, bo nie nic mi nie wiadomo o tym, ze żyję w państwie ajatollachów lekarskich.
Zapewne zdarzają się incydenty, o których robi się głośno od czasu do czasu, ale z tego artykułu wyłania się jakś obraz koszmar, wg. mnie niewiele majacy z normalnie funkcjonującym państwem.
Autorka ciągle powtarza oklauzulowany szpital lub oddział, nie wiem co to znaczy, może mnie ktoś oświeci.
I dlatego pytam osoby żyjące w Polsce, czy one znają taką służbę zdrowia, jaka wyłania się z tego artykułu, bo może ja nie wiem, gdzie żyję.
Tu jest ten tekst, usunę go za kilka dni:
http://emtesidemeczka.blogspot.com/2014/02/argument-o-klauzuli-sumienia-w-polskiej.html
Jak cwierkactwo jest prestizowe, to Janykowicz powinien pisac poradniki o dekoracji wnetrz.
Podkreślam raz jeszcze, że zdarzają się niewątpliwie przypadki różne, a już zwłaszcza w medycynie, żadną miarą nie może klauzula sumienia dotyczyć farmaceutów, niech zmienią zawód, jak im nie pasuje, ale autorka artykułu z incudentów ulepiła cały ponury obraz rzeczywistości i ja takiego państwa nie znam, moze go naprawdę nie znam i dlatego proszę o ospowiedź.
Niestety to nie są incydenty. To jest codzienność. Coś takiego się porobilo, ze lekarze i placówki tak się zachowują. I co najgorsze, te wszystkie negatywne zjawiska nasilaja się czego dowodem jest chęć podniesienia rangi klauzuli sumienia, o czym mowa w artykule. Rozmawiałam kiedyś z lekarzem, który wygrał konkurs na funkcje dyrektora szpitala gin.-polozniczego. Jego pierwsza decyzja było wystąpienie o nadanie imienia Św.Xxxxx
temu szpitalowi a głównym powodem dla tej decyzji było zdanie:”a teraz to mnie mogą w d.. pocalowac, będę miał spokój”.Niemal wszystkie szpitale o tej specjalności noszą imię takiej czy innej świętej. Niestety, w większości lekarze maja „gdzieś” interes pacjentów, wola święty spokój. Dla mnie to co się dzieje, zreszta nie tylko w służbie zdrowia, ale np. stosunku do prawa, jego stosowania, to są elementy słabości Państwa, braku elit, spadku moralności społecznej i wielu innych czynników, które powodują, ze „ciemność widzę, ciemność!”
p.s. Rysiu, BDS nawoluje do bojkotu calego Izraela, nie tylko osiedli poza zielona granica 9ja zgadzam sie tylko z tym drugim).
Dodam jeszcze tylko, mt7, ze dla mnie nawet gdyby istniał t y l k o jeden taki, jak mówisz, „incydent” to już stanowiłby powód do podniesienia alarmu chociażby po to, aby następne się nie pojawiały. Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku. A mowa tu jest o ludzkim życiu i ponoszeniu konsekwencji, zazwyczaj przez całe zycie, przez pacjentów. Nie ma mojej zgody na takie działanie.
Nie mieszkam wprawdzie w Polsce, ale i tak sie wypowiem powolujac sie na zapis Europejskiej Kowencji Praw Czlowieka do swobody wypowiedzi.
Mnie ten tekst niczym nie zaskoczyl, gdyz te same praktyki opisywane byly wielokrotnie w wielu roznych artykulach – np, ze caly szpital w swym zbiorowym sumieniu postanowil, ze nie bedzoie usuwal ciazy z zadnego powodu.
Co do lekarzy odmawiajacych przeprowadzania zabiegow bo ich chrzescijanskie sumienie na to nie pozwala. Nie uwazam, ze powinni miec prawo. Natomiast kazdy lekarz ma prawo wybierac sobie specjalizacje, ktora nie bedzie od niego wymagala wykonywania aborcji i nie bedzie go stawiala w konflikcie z sumieniem.. Moze zostac okulista, neurologiem, patologiem, anestezjologiem i zapewne sa jeszcze setki innych specjalizacji w ramach ktorych nie wykonuje sie tych zabiegow.
Istnieje takie zaburzenie nazywane kiedys dysmorfia ciala ( a teraz jakos imaczej). Niektore osoby dotkiniete szczegolnym rodzajem dysmorfii uwazaja, ze beda szczescilwe tylko wowczas, kiedy dadza sobie amputowac noge, reke czy innym organ, tak jak inni dysmorficy sa przekonani ze urodzili sie w niewlasciwym ciele. Otoz ci pierwsu czesto zwracaja sie do lekarzy-chirurgow blagajac ich o amputacje odpowiedniego narzadu czy „zbednej” konczyny.
I lekarze najczesciej odmawiaja wykonania takiego zabiegu, powiadajac slusznie, ze nie sa od tego by fizycznie okaleczac zdrowego na ciele pacjenta. I w tym wypadku, moim zdaniem, lekarz ma prawo odmowic, choc konczy sie to czesto tym, ze dysmorfik kladzie sie na szynach kolejowych i czeja kiedy mu pociag zmiazdzy noge czy reke, ktora pozniej musi byc ambutowana. Znane sa tez wypadki odrabywania sobie konczyny, brrrr. Sa tez tacy chirurdzy, bardzoi nieliczniu, ktorzy „pod lufa pistoletu” godza sie na amputacje. I tu moga wybierac. Ale ginekolog? Moim zdaniem nie ma takiego prawa. A jesli sumienie go uwiera, powinien zmienic specjalizacje.
Nie rozumiem tez zasady, wedle ktorej lekarz moze miec „sumienie”, a aptekarz nie moze.
Siodemeczko, przeczytalem, nie wiem jak jest, nie wiem jak bardzo ludzie boja sie, ale zastanawia mnie to: Prezes NIL dodał też, że „samorząd lekarski powinien udzielać pomocy we wszystkich przypadkach nieuprawnionego nacisku na autonomię lekarzy deklarujących wolę skorzystania z klauzuli sumienia”
co to znaczy nie uprawninego? a pacjent nie ma praw?
do czego doprowadzi w publicznej sluzbie zdrowia to: prezes Naczelnej Izby Lekarskiej Maciej Hamankiewicz domaga się, by klauzuli sumienia nadać rangę prawną jeszcze większą
Matko, nie piszcie do mnie tak.
Jest oczywiste, ze ludzie powinni domagać się respektowania swoich praw i powinni reagować w każdym przypadku.
Nie mam chęci pisania tego tutaj setny raz, po kilku latach pobytu tu, czy na forach Polityki.
Chodziło mi o wiadomości z pierwszej ręki od osób mieszkających w Polsce, ponieważ w moim otoczeniu nie spotkałam takich przypadków.
Co się p[isze, to ja wiem, umiem czytać.
Przykro mi, ze tysiąc razy dawszy świadectwo swoim przekonaniom, muszę robić to znowu.
% skarg w ciągu roku to nie jest wstrząsajaca liczba. Nie wiem, jaka jest skala problemu, a chciałabym wiedzieć.
Tutaj troche o tych dysmorficznych urojeniach:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dysmorfofobia
Lisku, to oczywiscie jest nie do przyjecia. Jednak bojkot produktow, ktore (jak sie uwaza) pochodza z terenow okupowanych staje sie w BRD modny.
O skali problemu regularnie wydaja opraowania organizacje femnonisttuczne w Polsce, ktore od lat monitoruja problem.
Raporty te sa opracxowywane na zamowienie przez niezaleznych staystykow.
Stara miala parokrotnie w reku takie opracowania, gdy pracowala.
Cytuję Ci Helenko:
Klauzula sumienia obowiązuje w wielu krajach europejskich i w USA – mowi Zbigniew Szawarski, przewodniczący Komitetu Bioetyki przy Prezydium PAN. – Już na studiach medycznych w Wielkiej Brytanii czymś naturalnym jest, że studenci, powołując się na racje religijne, mogą odmowić udziału w zajęciach,na ktorych demonstruje się wykonanie zabiegu aborcji..
A farmaceuta jest tylko sprzedawcą, nie jest zmuszany do usuwania niechcianej przez innego ciąży, która dla lekarza jest życiem, którego przysięgał bronić.
W tej poetyce za chwilę będzie dyskusja, ze lekarze nie chcą dokonywać eutanazji.
Siodemeczko, mnie martwi to, ze tak wazne osoby jak Prezes NIL
tak lekko wywiera presje na ustawodawcy w „obronie” sumienia
nielicznych lekarzy, czy farmaceutow, zapominajac o tym ze maja oni sluzyc i pomagac chorym i potrzebujacym. Ta grupa (majacych sumienie!) ma wielkie przebicie medialne i ogromne poparcie w kregach wladzy i to nizaleznie kto ja wlasnie ma.
A „Iura non in singulas personas, sed generaliter costituuntur” .
wiem, wiem, lewackie gadanie 🙄
Rysiu, czy to znaczy ze BDR sie ogranicza? Uprzednio bojkot samych terytoriow im nie wystarczal.
Co do tematu poruszonego przez Siodemeczke, trudno mi uznac „klauzula sumienia” niestosowanie sie do norm przyjetych przez System Zdrowia. Jesli Ministerstwo zatwierdza morning-after pill, to w aptece maja one byc, kropka. Klauzula sumienia to cos czego powinno uzywas sie w wypadkach pojedynczych, krancowych, nie rozwiazancyh, nie jako rutyne. W wypadku sprzeciwu regule mozna zmienic specjalizacje, jak napisala Helena.
Owszem, Siodemeczko, istnieje, ale o czym Lew Starowicz wygodnie zapomina, ze szpital ma prawo odmowic zatrudnienia poloznika czy ginekologa, ktory wedle wlasnego uznania bedzie wybieral sobie zabiegi powolujac sie na klucz ideologiczny.
Po jakiego grzyba szpitalowi taki poloznik?
Co innego jesli jest to klinika prywatna czy dzialajaca pod auspicjami jakiegokolwiek kosciola – jesli nie korzysta z finansowania pochodzacego z powszechnego ubezpieczenia, moze sobie na „klauzule sumienia” pozwolic. Zdarza sie , choc rzadko, ze pacjent nie zyczy sobie aby w czasie transfuzji krwi dostawal krew np „murzynska” czy „arabska”. Wtedy prawo zabrania mu takiego wyboru nawet wowczas gdy chce skorzystac z medycyny prywatnej.
Rysiu, to jest zdanie wyjęte z kontekstu, może chodziło mu o to, że zwierzchnicy lekarzy pragnących skorzystać z przysługującego im prawa odmowy wykonania aborcji wywierają na nich naciski, żeby wykonali zabieg, zamiast zatrudnić lekarzy, ktorzy to chcą robić.
Nigdzie nie pisałam o dopuszczalność klauzuli sumienia u farmaceutów, księgarzy, fryzjerow. wiec proszę mi nie odpowiadać w tym temacie.
Rozumiem, że są ludzie dla których płód jest dzieckiem i rozumiem, że nie chcą go uśmiercać. To wszystko.
Siódemeczko, chyba dryfuję przez naszą rzeczywistość wewnątrz selektywnie przepuszczalnej mydlanej bańki, ponieważ i ja nie znam takiego państwa. Zdarza mi zetknąć z przejawami złej woli, głupoty, opieszałości, bałaganiarstwa, lekceważącego stosunku do ludzi i do obowiązków. Znam też kilku religijnych fundamentalistów, ale nawet oni potrafią się nieco dogiąć do średniej na gruncie zawodowym. Znam nawet jednego zdeklarowanego antysemitę. Prywatnie co trzecie zdanie zaczyna od „ci Żydzi…”, słucha Radyja i czyta prawicowe pisma. Tak się składa, że przynajmniej dwoje z jego pacjentów (bo lekarzem jest ten jegomość) to Żydzi. O poglądach pana doktora wiedzą, bo wymienialiśmy się kiedyś złośliwymi komentarzami na ten temat, ale mimo to przyjeżdżają do niego, rezerwują wizyty z półrocznym wyprzedzeniem i sami przyznają, że w gabinecie pacjent jest dla tego lekarza wyłącznie pacjentem i mimo wyczulenia na wszelkie manifestacje poglądów doktora, nigdy nie zetknęli się z żadnym przejawem jego antysemityzmu, doświadczyli wyłącznie troski i profesjonalizmu. Jest to to jedyny znany mi osobiście przypadek odwieszania na haku obrzydliwych poglądów, jakby człowiek je prezentujący miał dwie twarze (może ma). Takie kurioza też się więc zdarzają.
Nigdy natomiast nie byłam w sytuacji kobiety, która potrzebuje aborcji. Leżałam na patologii ciąży i wiem, że tam wykonywano zabiegi usuwania ciąży w przypadkach przewidzianych prawem. Nie wiem, jak było z dostępnością, ale skoro wykonywano, to chyba nie było tragicznie.
W Polsce nie ma prawa klauzuli dla farmaceutów, więc wszelkie odmowy są nielegalne i powinny być zgłaszane.
Lisku, nie slyszalem o powszechnym bojkocie. Chociaz nawet -nieliczni – politycy Zielonych i Lewicy, czlonkowie parlamentu, uwazaja, ze taki powszechny bojkot zmienilby nastawienie Izraelskiego rzadu w negocjacjach z Palestynczykami.
Merkel nie akceptuje jakiegokolwiek bojkotu, uwaza natomiast, ze Izrael powinien zmienic swoja polityke na terenach okupowanych i jest przeciwna budowie nowych osiedli. Trudno jest deklarowac bezwarunkowa przyjazn i jednoczesnie wymagac(!!!) zmian w kierunku ustepstw.
% skarg nie jest wyznacznikiem skali problemu w Polsce, niestety. Pacjenci rzadko je składają, gdyż mając tak wiele przykładów ich nieskutecznosci, rezygnują. Udaje się nielicznym i to w większości przypadków ze wsparciem organizacji społecznych bądź samego Ministra, jak to miało miejsce w sprawie zgwalconej nieletniej. Bardziej wiarygodne są badania środowisk feministycznych, chociaż łatwo im zarzucić stronniczość, to trudno dyskutować z faktami.
” Dopiero po interwencji w Ministerstwie Zdrowia zabieg wykonano – ale w Gdańsku, 500 km od miejsca zamieszkania.”
Siódemeczko, to jedno zdanie świadczy bardzo wyraźnie o skali problemu.
Nawet interwencja Ministerstwa nie pomogła.
Problem jest bardzo duży, my sobie możemy z niego sprawy nie zdawać, albowiem z racji wieku tak jakby nas bezpośrednio nie dotyczył 😉 .
Odmowa wykonywania badań prenatalnych jest powszechna, bo lekarze traktują to jako wstęp do zamierzonej aborcji.
Jeżeli pacjentkę stać na wizyty prywatne wszystko nagle staje się możliwe, aczkolwiek ceny są wyższe niż w Niemczech czy Holandii. Ostatnio Polki jeżdżą do Szwajcarii.
Mówi się już oficjalnie o turystyce aborcyjnej z Polski. Oddziały ginekologiczne w niemieckich szpitalach przygranicznych funkcjonują w znacznym stopniu dzięki pacjentkom Polkom.
Nawet specjalnie w tym celu zatrudniają lekarzy Polaków.
Turystyka aborcyjna jest związana innym tematem, Zmoro, z aborcją niedozwoloną w Polsce.
Ja owszem jestem w wieku, ale mam bardzo liczną rodzinę i znajomych, których te problemy dotyczą.
Muszę się zabrać za robotę.
W Polsce nie wykonuje się aborcji „na zadanie”. W Polsce prawo dopuszcza dokonanie aborcji w szczególnych przypadkach. W Polsce prawo ustala demokratycznie wybrany Sejm. Polska jest krajem neutralnym swiatopogladowo. W Polsce są ludzie, którzy uważają ze plod to dziecko i maja pełne prawo tak uważać, a jeśli są lekarzami – stosować klauzule sumienia, aby dziecka nie usmiercac. Polska to kraj wolnych ludzi – nikt nie musi pracować w publicznej służbie zdrowia, jeśli nie zgadza się z polskim prawodawstwem,aby swoją wolnością nie ograniczał wolności innych.
Siodemeczko, nie znajdziesz w swiecie wielu krajow w ktorych kogokolwiek zmusza sie do usmiercania plodu, choc takie sa – np Chiny, gdzie obowiazuje wciaz zasada jednego dziecka na rodzine.
Ale jesli lekarz gleboko czuje, ze sumienie czy koscielne nakazy zakazuja mu wykonywania podstawpwej uslugoi lelarskiej, to powinien wybrac sobie albo inny zawod albo inna specjalizacje. Laryngolodzy nie staja w pracy wobec dylematu czy poswiecic zycie matki czy jej plodu. Ale granda jest kiedy dla lekarza wazniejsze jest przestrzeganie jakiejs ideologii niz ratowanie zycia. Znaczy ze wybral zly zawod i nigdy dobrym lekarzem nie bedzie.
A juz o oportunizmie nawet nie wspomne.
Klauzulę sumienia przewalczył o ile pamietam p.Radziwiłł ( albo inny Lubomirski 😉 ), który przed laty był przewodniczącym Naczelnej Izby Lekarskiej czy innego czorta, w każdym razie organizacji reprezentującej lekarzy.
Od paru lat glośno takiej samej klauzuli domagają się aptekarze, powołując się głównie na klauzulę sumienia brytyjskich farmaceutów.
Mamy prawdopodobnie najbardziej restrykcjną ustawę aborcyjną w Europie, a teraz jeszcze : ” W opublikowanym 6 grudnia 2013 r. oświadczeniu prezes Naczelnej Izby Lekarskiej Maciej Hamankiewicz domaga się, by klauzuli sumienia nadać rangę prawną jeszcze większą. A więc, by lekarz nie miał obowiązku odsyłać pacjenta do innego lekarza, który wykona dane świadczenie. Prezes NIL dodał też, że „samorząd lekarski powinien udzielać pomocy we wszystkich przypadkach nieuprawnionego nacisku na autonomię lekarzy deklarujących wolę skorzystania z klauzuli sumienia”. Czyli furda Ministerstwo Zdrowia.
To jest granda nad grandami. Dokładnie taka sama jak sejmowe grupy robocze przeciwko ateizacji państwa, a mamy ich bodajże 3. A może już w międzyczasie więcej.
W takim państwie żyjesz, Siódemeczko, bo przecież p.Hamankiewicz nie wypowiada się we własnym imieniu, tylko imieniu całej grupy zawodowej. A mimo że oświadczenie ukazało się prawie 3 miesiace temu, to jakoś nie słychać, aby lekarze przeciwko niemu protestowali.
Nie slyszalem aby jakis inny sektor uslug dla ludnosci domagal se „autonomii”.
@Kot Mordechaj
w Chinach nie ma przymusu aborcyjnego.
Przerywanie ciąży traktowane jest raczej jako jeden ze sposobów planowania rodziny, gdyż zachodnie metody (tabletka antykoncepcyjna) są mniej popularne, choć dostępne. Chińska mentalność z trudem akceptuje ingerencję hormonalną jako tzw. twardą medycynę zachodnią.
W sytuacji polityki jednego dziecka przyszli rodzice stoją przed wielkim wyzwaniem. Bardzo ważne jest aby ten jedyny potomek był zdrowy, mądry i urodził się we właściwym momencie, i najlepiej żeby był chłopcem, stąd bardzo powszechne są badania prenatalne i odpowiednia „reakcja” w razie niekorzystnych cech płodu.
W wyniku tej polityki 20 milionów młodych Chińczyków nie znajdzie kandydatki na żonę.
Ostatnio wprowadzono nawet zakaz informowania rodziców o płci płodu przy okazji badań prenatalnych.
Mimo wiadomej polityki demograficznej są w Chinach rodziny mające po dwoje i troje dzieci. Polityka ta gwarantuje jednak wszelkie świadczenia (opieka zdrowotna, edukacja) tylko dla jednego dziecka. Reszta to już prywatna sprawa rodziców, którzy mogą być też ukarani grzywną za „nadprogramowe” dzieci, ale nie ma mowy o aborcji „na siłę”.
Ostatnio zmienia się także sama polityka, bo wzrastający dobrobyt pozwala na poluzowanie przepisów, ponadto budzą się obawy, kto będzie się opiekował rosnącą rzeszą starych rodziców.
Ma rację Sowa, że jakie są rozmiary zjawiska, tak naprawdę, do końca, nie wie nikt, nawet ob. Statystyka, bo w tzw. drażliwych sprawach zawsze część faktów nie zdoła się do niej dopchać. Można jednak z całkowitą pewnością powiedzieć, że inaczej wygląda sytuacja w dużych miastach, gdzie można wybrać lekarza bądź szpital, inaczej w małych, gdzie szpital jest jeden na okolicę i ksiądz proboszcz rzondzi; inaczej na zachodzie Polski, inaczej na Podkarpaciu, inaczej w środowiskach bogatych i/lub wyedukowanych, inaczej w biednych i niedokształconych, etc, etc. Trudno więc o jeden „wszechobowiązujący” ogląd.
I jeszcze w jednym się z Sową zgodzę, zupełnie pomijając tym razem kwestię aborcji na żądanie, niedozwolonych prawem – nawet jeden przypadek, kiedy kobieta nie mogła przerwać ciąży zagrażającej jej życiu lub zdrowiu, albo będącej wynikiem gwałtu (kiedy to przymus rodzenia może poważnie zagrażać zdrowiu psychicznemu) wymaga bicia w tarabany. I tu właściwie w ogóle nie powinno być mowy o klauzuli sumienia, bo przecież lekarz dokonujący aborcji ratuje życie – tyle że matki, nie płodu. Takie sumienie, które dotyczy wyłącznie płodu, a życie/zdrowie matki (bardzo często jeszcze potrzebnej swoim dzieciom narodzonym) ma gdzieś, ja bym od razu zwrócił do wytwórcy, bo na odległość widać, że jest wybrakowane. 👿
Wiem, Siódemeczka i Vesper nie o tym pisały, tylko o tym, że wokół siebie, w dużych miastach, nie widzą, żeby problem był duży i poważny. Ale mnie się widzi, że do oceny wymiarów problemu trzeba by pogadać „pa duszam” z kobietami w wieku rozrodczym spod Krosna lub Suwałk, w byłych PGR-ach, w podmiejskich blokowiskach, w śląskich familokach, gdzie patologie ciąży prawdopodobnie zdarzają się częściej, a różne naciski środowiskowo-ideologiczne bywają znacznie dotkliwsze. To dopiero dawałoby w miarę realistyczny obraz sytuacji.
Co naszczekawszy idę odespać kotajle, bo krzepkie tym razem były i nieco sponiewierały. 😉
Z turystyką aborcyjną nie jest tak prosto, jak myślisz Siódemeczko.
Korzysta z niej wiele kobiet ze wskazaniem medycznym do przerwania ciąży, którym aborcji odmówiono, a czas ucieka.
Również wiele kobiet się po prostu boi ewentualnych konsekwencji prawnych. Znają swój stan zdrowia i ryzyko związane z porodem, i nie chcą aby pozostał jakikolwiek ślad o ciąży w dokumentacji lekarskiej.
Przerwać ciążę mogą często w prywatnym gabinecie tego samego lekarza, który im w szpitalu odmówił, ale obawiając się ewentualnych komplikacji, chcą przeprowadzić aborcję w warunkach szpitalnych.
Już się miałem zmyć na legowisko, ale zobaczyłem, że w poczekalni markotnie siedzi Markot z ciekawym komentarzem, więc go jeszcze wpuściłem, witam, częstuję chlebem oraz pasztetówką i dopiero teraz się zmywam. 😀
Odpoczywaj Bobiku, przesyłam Ci pasztetówkę i dobre fluidy w dużych ilościach.
Ciesze sie, ze w Chinach ta polityka jednego dzoecka zostala poluzowana. O tych problemach ze znalezieniem zony dla mlodego Chinczyka ogladalem bardzo ciekawy program tv, na ktorym pokazywano nawet organizowane „gieldy” narzeczonych – mlode Chinki moga sobie dobierac mezow z uwzglednieniem statusu majatkowego, spolecznego prestizu zatrudnienia, odpowiednich gabarytow, stopnia przystojnosci, nawet wykroju oczu.Nawet sugerowalem aby moja Stara wykupila sobie wycieczke do Chin – strasznie rozdarla morde… 🙄
Co do wiarygodnosci badan statystycznych, Piesu. Rozmawialem kiedys na ten temat z pania profesor Elzbieta Tarkowska, socjologiem, pytajac m.in. o to jak mozna zbadac , oszacowac skale zjawiska spolecznego, ktore jest ukrywane, np. aborcji.
I Pani Profesor bardzo ciekawie tlumaczyla, ze nie jest to w sumie az tak skomplikowane przy odpoweudnim ustawieniu pytan – nie pytasz zatem np. czy i ile pani miala aborcji, ale np ile posrod pani dziesieciu najblizszych kolezanek mialo aborcje, o ktorych pani wie na mur beton. Albo jakos inaczej. I ankieta nigdy nie dotyczy bezposrednio aborcji, tylko np pracy na roli albo planow zyciowych na najblisze 5 lat. Oczywiscie ja w tej chwili zmyslam przyklady, ale chodzi mi o podkreslenie, ze istnieja techniki gromadzenia danych, pozwlajacych miec dosc niezly wglad w liczby prawdziwe (przy okazji – w pierwszych latach dzialania ustawy antyaborcyjnej Stara rozmawiala z jakas dzialaczka katolickiej organizacji kobiecej, ktpra sie upierala, ze w ciagu ostatniego roku w Polsce dokonano w sumie, legalnych i nielegalnych aborcji w liczbie… 160! POdczas kiedy z badan pracowni prof. Tarkowskiej wychodzilo ze co najmniej 6 tysiecy nielegalnych i ponizej 30 legalnych!).
Biedny moj Pieseczek. Trzymam za lapke. Wypoczywaj sobie.
Już mi lepiej 😀
Dziękuję za miłe powitanie i poczęstunek!
Przy okazji niedawnej dyskusji na łamach „Polityki” można było dowiedzieć się sporo na temat badań prenatalnych i traktowania kobiet chcących ich dokonać.
To, co należy do standardów w Europie, w Polsce jest traktowane niemal w kategorii fanaberii i grzechu.
Nasz południowy sąsiad — Czechy osiągnęły jeden z najniższych na świecie (po Szwecji i Japonii) wskaźników śmiertelności niemowląt, ale tam wykonuje się ponad trzy razy więcej badań prenatalnych niż w Polsce. W trzy razy mniej licznym społeczeństwie.
W ogóle opieka pre- i perinatalna nad ciężarnymi w Polsce pozostawia wiele do życzenia, a odsetek przebadanych ciąż mamy najniższy w Europie.
Za to mamy najwyższy wskaźnik wcześniactwa i nie udaje się obniżyć śmiertelności niemowląt.
Dlaczego?
Bo sprawy nie traktuje się w kategoriach medycznych, lecz ideologicznych.
Większym problemem niż niechęć lub nieświadomość pacjentek jest opór środowiska lekarskiego. Niestety, coś, co w większości krajów jest zwykłym medycznym standardem, w Polsce stało się kwestią ideologiczną. Lekarze, którzy nie skierowali ciężarnej w odpowiednim momencie na badania, coraz częściej przed sądem przywołują argument o klauzuli sumienia. Mówią: ratowali życie, jakiekolwiek ono było. Wojewódzki konsultant ginekologii i położnictwa na Lubelszczyznę publicznie przyznaje, że dla niego wskaźnik zbadanych pacjentek (jedna na tysiąc) jest bardzo dobry. Nie ma badań, to kobiety nie robią aborcji.
O badaniach prenatalnych mówi się nawet na lekcjach religii: gimnazjaliści dowiadują się, że ktoś robi wielkie pieniądze na badaniu genotypów płodów, poznają obliczenia brytyjskiego naukowca, który podaje, ile zdrowych płodów na świecie ginie w wyniku powikłań po takich badaniach, i mają wyciągnąć konkluzję, że badanie genetyczne płodu robi się po to, by dokonać aborcji.
Rodziny z ciężko upośledzonymi dziećmi zostawia się za to samym sobie.
Lisku, Merkel ostrzega przed bojkotem Izraela, bojkot odrzuca calkowicie, jednoczesnie potwierdza stanowisko akceptacji istnienia dwoch panstw, i wyraza nadzieje rozwiazania problemu osadnictwa na terenach okupowanych w interesie rozmow pokojowych
http://www.sueddeutsche.de/politik/treffen-mit-regierungschef-netanjahu-merkel-warnt-vor-boykott-israels-1.1897875
O, pamietam jak parenascie lat temu zlozono nawet w Sejmie projekt ustawy zakazujkacej badan prematalnych – moja Stara poswiecila temu kilka programow radiowych. To byla absolutna groza!
Na szczescie projekt zostal utracony. Ale malo wtedy brakowalo aby parlamnet go przyjal.
O tym jak trudno wykonac badania prematalne w Polsce slyszalem wiele od corki kolezanki i od kolezanki, ktora rodzila po czterdziestce – przeciez to jest podstawowa sprawa aby w tym wieku takie badania wykonac!
Rysiu, moje nieporozumienie, przepraszam! Uzyles skrotu BRD, a poniewaz pisales o bojkocie, automatycznie odczytalam jako BDS, miedzynarodowy ruch nawolujacy do bojkotu Izraela… 😳
Co do bojkotu ekonomicznego osiedli, bardzo bym sie ucieszyla gdyby Unia go zastosowala, choc w obecnej sytuacji rownalo by sie to z ostrym nadwyrezeniem stosunkow z nami.
6 tysiecy aborcji na populacje 40 milionow; u nas legalnych 20 tysiecy na 7 milionow…
Bo u Was, Lisku, nie wiedzą pewnie, że najskuteczniejsza jest szklanka wody. Nie przed, nie po — zamiast 😎
Żarty na bok.
Poważne instytucje europejskie szacują liczbę aborcji w Polsce na ok. 100 000 (nielegalnie, za granicą itp) rocznie.
Kiedy w 2011 Polska z dumą zameldowała 700 (siedemset!) aborcji rocznie, to komentarze brzmiały: sami w to chyba nie wierzycie 🙄
Sorry, zgubilo mi sie zero i mialo byc 60 tysiecy a nie 6.
To byly, Lisku, pierwsze po transformacji i bardzo ubogie lata, POlska nie byla jeszcze w Unii. Niewiele kobiet wyjezdzalo wtedy zagranice aby dokonac zabiegu. A atmosfera wokol skrobanek byla naprawde bardzo nabuzowana, wrecz histeryczna..
Jedna 42-letnia kolezanka mojej Starej ktora niechcacy zaszla w ciaze, kiedy sadzila ze nie bedzie juz rodzic, bardzo sie oburzyla zapytana czy pojdzie na badania. Urodzila blizniaki, chlopca i dziewczynke i jak sie wkrotce okazalo chlopiec mial nieoperowalnego guza mozgu, niestety dobrotliwego wiec zyje do dzis – w potwornym stanie, po wielu operacjach w trakcie ktorych mozna bylo tego guza zmniejszac, ale nie usunac calkowicie. Ma kilkanascie atakow padaczkowych dziennie, spraalizowana jedna strone ciala z powodu wylewu w czasie operacji mozgu, ostry autyzm i niepelnosprawnosc umyslowa w najglebszym mozliwym stopniu.Kontakt z nim jest bardzo ograniczony.
Pewnie zadne badania nie wykryluby wtedy tego guza, ale chodzi o to, ze kolezanka sadzila, ze „co bedzie to bedzie” i ze da sobie rade z dzieckiem nawet uposledzonym.. Potem latami modlila sie o to by Sebastian umarl, bo nie mogla patrzec jak sie meczy. Co ta rodzina przeszla jest nie do opisania.
I właśnie to mnie zadziwia. Środowiska antyaborcyjne w Polsce z duma odwołują się do niskich danych o aborcji, zupełnie nie przyjmując do wiadomości zjawiska „turystyki aborcyjnej” z Polski. Zupełnie jakby to zjawisko nie istniało. Dodajmy do tego aborcyjne podziemie w Polsce i mamy skale problemu.
A z drugiej strony nie robi się nic w sprawie edukacji seksualnej wsród młodzieży, choć wydaje się, ze w pewnych środowiskach taka edukacja wsród dorosłych rowniez by się przydala.
Historia, która tak oburzyla Twoją Starą, Kocie, o tym jak szpital zmuszał kobietę, która poroniła do odebrania płodu i jego pochówku też ma podłoże ideologiczne.
Pisałam o tym jakiś rok temu, że cichaczem tylnymi drzwiami weszła w życie ustawa, która zezwala na pochówek każdego płodu, nawet parotygodniowego ( przedtem w takich wypadkach byla określona minimalna waga płodu, o ile pamietam było to 750gram) i daje prawo do zasiłku pogrzebowego oraz urlopu macierzynskiego w skróconym wymiarze( bodajże 3 miesiące). Rodzice przy tym muszą określić płeć dziecka, co jest w większości wypadków na tym etapie zupełnie niemożliwe.
I w tej chwili wiele kobiet świadomie z tego dobrodziejstwa korzysta. Co wiąże się również z dodatkowymi kosztami dla szpitala. Bo wysyłając płód na badanie do patologa, musi jeszcze opłacić zwrotną przesyłkę do szpitala.
W małym miasteczku samoistnych poronień jest zazwyczaj kilkadziesiąt w miesiącu. Ale o ile mi wiadomo, nie ma przymusu odbierania płodu ze szpitala.
Zatem personel szpitalny powinien informować o takiej możliwości, ale nie może wymuszać na matce odbierania płodu ze szpitala. No ale przecież takiej dwucentymetrowej fasolce należy się chrześcijański pogrzeb.
Dziędobry.
Wróciłam z Szant zdrowa i nieuszkodzona, choć lekko nieżywa. Niemniej szczęśliwa. Zgłoszę się po reanimacji.
Ahoooj…
No i proszę, dwa dni temu pisałam, że Kaczyńskiemu zapewne chodzi po głowie polski majdan i oto mamy:
http://wpolityce.pl/artykuly/75114-krzysztof-wyszkowski-na-10-kwietnia-impeachment-komorowskiego-publikacja-zbioru-zastrzezonego
Nawet lokalizacja wydumana przeze mnie się zgadza 🙁 .
Może powinnam zaczać zarabiać na życie wróżbiarstwem. Eeeh 🙁 .
Ale to chyba jaja, nie?
Obawiam się, Kocie, że nie. Na tych łamach raczej by sobie takich jaj nie robili.
Facet się po prostu walnął. To miały być propozycje na 1 kwietnia, nie na 10. 😎
Obyś miał rację Bobiku 🙂 .
Ale ja i tak bym środowiska niepodległościowe chwycił za słowo i dopominał się o sprawozdania z obywatelskiej rozbiórki (chyba gołymi ręcami?) Pałacu Stalina. To dopiero mogą być niezłe jaja, bez względu na datę. 😈
uwaga!!!! herbata !!!!!!!! 🙂 i do tez cos 😀
https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn2/t1/1622849_265917853575394_889474820_n.jpg
Ja tez wpadlem w zachwyt na obywatelska rozbiorke Palacu Stalina.
Golymi tu lapami bende rozbierac. Kamien na kamieniu nie pozostanie. Dawac mi tu Palac Stalina!
Ale to też wygląda na jaja, a jest na serio.
Im już całkiem odbiło. Gdybym wiedziała, jak mu odbije na starość, to bym z nim wódki nie piła, albo cykuty dolała. Mea culpa 🙁
http://natemat.pl/92021,matura-w-drugim-obiegu-jan-pietrzak-organizuje-niezalezne-egzaminy-z-historii-beda-pytania-o-smolensk
Nisiu, jeśli wróciłaś z Szant całkowicie nieuszkodzona, to chyba coś musiało być nie tak. Jakiś tam, choćby nieznaczny procent uszkodzenia wątroby powinien być, jako dowód, że Szanty się odbyły. 🙂
Ale młoda wtedy byłam bardzo i naiwna. A on gadał całkiem normalnie i mocno rozrywkowy był.
Mili Państwo,
Jeszcze w sprawie komentarza Markota, jako samozwańczy sinolog (jakoś ostatnio często mnie zawodowo po Chinach nosi) dokomentowywuję posługując się dowodami anegdotycznymi (tzn. co „moi” Chińczycy mówili mi po wódce).
Polityka jednego dziecka nigdy nie dotyczyła mniejszości narodowych (tzn. nie-Hanów). Skądinąd: ciekawy pomysł na wyrównanie szans mniejszości poprzez de facto uprzywilejowanie.
Drugie dziecko (i dalsze) można było zawsze „zalegalizować” czyli kupić mu papiery (ubezpieczenie medyczne, meldunek, miejsce w przedszkolu/szkole, itp). Koszt „legalizacji” obecnie spadł do symbolicznego, stąd percepcja sytuacji jest taka, że „poluzowali”.
Sytuacja, w której władze będą musiały zachęcać do płodzenia, jest raczej odległa: wieś chińska zawsze będzie dostarczać nadwyżek demograficznych do miast, co z nadwyżką kompensuje brak przyrostu tamże.
Ogólnie Azjaci chętnie (i jak na standardy europejskie namolnie) pytają o liczbę dzieci. Wobec nas (w sensie: żony i mnie) wyrażali na początku nadzieję, potem współczucie. Ostatnio zwłaszcza młodsi Chińczycy płci obojga – podziw. Że tacy nowocześni, że mamy dużo czasu dla siebie, i że nie poddaliśmy się presji (?) otoczenia.
Mnie też moi azjatyccy, bliskowschodni i afrykańscy klienci często współczują, że mamy w domu tylko jednego Młodego. I zachęcają, żebym nie tracił nadziei. 😈
Rysiu, a gdzie są babeczki z fłagrasem? 👿
Bobiku, a może by tak stworzyć Koszyczkową pracę na ten konkurs matury orła bialego 😉 ?
Sluchajcie! U Januka znaleziono kuferek muzealnych starodrukow, w tym Apostola, pierwsza ksiazke wydrukowana w jezyku ukrainskim – polowa XVI wieku.
Kurtularne bylo jednak panisko! Wyobrazam sobie jak rozpacza po utraconej bibliotece.
Pomysł orlobiałej pracy maturalnej bardzo jest pociągający. 😈 Dziś wprawdzie się nie piszę na pisanie, bo akurat główka pracuje dość średnio, ale w końcu nikt nie powiedział, że matura ma być w lutym. 😉
Nie widze powodu do dyskryminowania innyc przedmiotow maturalnych, tez moga byc orlobiale: matematyka, fizyka, chemia , filozofia.
Wszystkie te duscypliny mozna i nalezy wprzec w sluzbe wychowania patriotycznego, wystarczy ruszyc glowa i opracowac odpowiednie tematy.
Ja tam wolę nie wątpić w czyjekolwiek potrzeby kurtularne: 😈
http://deser.pl/deser/51,111858,15522618.html
To, co tam w pewnym momencie piszą o Psach, to oczywiście kompletna bzdura i wroga propaganda. 👿
Opracowanie orłobiałych tematów z matematyki zwalimy bezlitośnie na andsola. Od czego go w końcu mamy? 😆
Wpadam tu dopiero teraz, w sprawie ptaszka (lisek, 08:04) powiem tylko: fajnie konsultować szeroko, bo dopiero teraz to naprawdę nie wiem.
A poza tym to czytam wspomnienia panny Agaty Miller (a co mi tam, muszę się pochwalić, że umiem czytać) i rozbawiło mnie to:
Jej zdolności pod tym względem zdumiewały zawsze rodzinę. Moja siostra powiedziała kiedyś: – Jeśli nie chcę, żeby mama o czymś wiedziała, to nawet o tym nie myślę, gdy ona jest w pokoju.
Stary problem z niemyśleniem o ogonie osła. Ciężka sprawa.
U nas w domu Ludziom nie wolno nawet pomyśleć o spacerze, bo w sekundę po ich pomyśleniu ja stoję pod drzwiami i znacząco pojękuję. 😛
Głośne wypowiedzenie tego trefnego słowa ma jeszcze dramatyczniejsze skutki, więc oni próbują kombinować z coraz to nowymi określeniami metaforycznymi lub opisowymi, ale wiadomo, że te numery też bardzo szybko potrafię rozszyfrować. 😎
Prace można nadsylać do maja 🙂 .
Tutaj Wroński ma parę fajnych propozycji tematów, ale nie mam dostępu, bo płatne.
U Białego Orła stwierdzono dziwny ubytek czterech śnieżnobiałych piór w dolnej tylnej części korpusu. Biorąc pod uwagę, że upierzenie takie rośnie przeciętnie 3 cm na rok, ile na tej operacji zyskał Komoruski?
Zmoro, takie są propozycje Pawła Wrońskiego:
Pietrzak zaprosił „środowiska patriotyczne” i „zawodowych historyków” do współpracy po to, by młodzież licealna i studencka poznała „niesamowitą, heroiczną, barwną historię niezwykłego narodu”. A wszystko to dlatego, że szkoła i media nie uczą – jak pisze pan Jan – „co się na tej umęczonej ziemi działo za życia poprzedników”.
Jako patriota i były, ale zawodowy, historyk mam propozycję paru pytań.
Kiedy umęczona ziemia polska była najbardziej „umęczona”:
a) za cara,
b) za Niemca,
c) za Tuska.
Swoją odpowiedź dodatkowo uzasadnij na przykładach, dlaczego „za Tuska”.
Gdzie na umęczonej ziemi w latach komunizmu był najlepszy striptiz w Warszawie:
a) w Grand Hotelu,
b) w Sofii,
c) w Kabarecie pod Egidą Jana Pietrzaka.
Odpowiedzi może towarzyszyć esej, dlaczego dzisiejsza promująca goliznę sztuka jest zwyrodniała.
Co to było PZPR i kto do niej nie należał:
a) Adam Michnik,
b) Jan Pietrzak,
c) Jerzy Targalski.
Tu lepiej nic nie uzasadniać.
Kto był autorem najlepszych tekstów w Kabarecie pod Egidą:
a) Jerzy Urban,
b) Daniel Passent,
c) Ryszard Marek Groński.
W tym pytaniu można dodatkowo wskazać, które osobiście wykonywał Jan Pietrzak.
Mam jeszcze kilka fajnych propozycji. Poza tym wnioskuję, aby nagrodą dla zwycięzcy był osobisty trzygodzinny występ Jana Pietrzaka, który zaprezentuje najnowsze dowcipy polityczne i patriotyczne.
Z wyrazami uszanowania
Komentarz pod nagrodą był taki:
Przecież kara śmierci została zniesiona
O matko, jak grozi taka nagroda, to my może lepiej tej pracy nie piszmy. 😯
A tu dodatek na temat wybiórczo wrażliwego sumieńka naszych ginekologów (wiem, wiem, nie wszystkich, ale chyba jednak wystarczająco wielu, żeby było się czym przejmować): 🙄
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1571477,1,jaki-jest-stan-polskiego-poloznictwa.read
Andsolu, jeszcze całkiem tego trudnego zadania nie rozwiązałem, ale zważywszy na występowanie w nim prezydenta, zacząłem się domyślać, że chodzi o jakieś poprzekształcanie funkcji, nieprawdaż? 😎
Bobiku, smyram. 🙂 Powinnam zmodyfikować swój wniosek urlopowy: z pięciu dni urlopu co najmniej dwa odpracowałam (w nadgodzinach) przed urlopem i wygląda na to, że co najmniej dwa odpracuję po. 👿
Oświadczam, że czuję się posmyrany. 😆
A ja Wam Tyma:
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1570957,1,pies-czyli-kot.read
Tymi, Kocie, tymi. Tymi łapami kolację przygotuję. O to chodziło, nieprawdaż? 😎
Bo ja wiem? Tyma czy tamtyma łapamy też ładne. 😈
Moja bratanica pół roku temu urodziła rebionka i też życzyła sobie cesarskie cięcie, bała się głównie bólu, ale porody zawsze niosą pewne ryzyko, a służby medyczne są różne, nie tylko lekarze.
Ludziska też są okropne, napatrzyłam się.
Jednej aktywistce naraziłam się ze dwa lata temu, bo zbierała na sali podpisy pod skargą do dyrektora szpitala, a ja odmówiłam podpisu i jeszcze powiedziałam, co o niej myślę.
Pani była byłą śpiewaczką o wytwornych manierach i takichże pretensjach.
Dookoła zdychali ludzie, bo to był bardzo niewykwintny stary szpital wolski, dawny Szpital Starozakonnych na Czystem, dopiero teraz remontowany i modernizowany mozolnie.
Tam zawiozłam moją Mamę, bo przestała jeść i pić i stamtąd ją zabrałam tak szybko, jak mi pozwolili. Umarła przy nas pani, której nie mial kto podać posiłków i napoić.
Wielki oddzial pełen starych ludzio wymagających nieustannej opieki, na całe piętro 2 pielęgniarki i dwie salowe z trudem nadążające z wydawaniem posiłków, zbieraniem garów i itp., więc co tu mówić o zainteresowaniu, czy ktoś jadł, czy nie.
Są eleganckie nowe oddziały, ale dobre tylko dla tych, którzy są w stanie o siebie zadbać, czy upomnieć.
Długo o służbie zdrowia by mówić. Lekarze też ludzie, podlegają różnym słabosciom.
Ja jedno dziecko straciłam z powodu lekarza, a drugie i własne życie zawdzięczam innemu lekarzowi. I tak jest ze wszystkim.
Dzień dobry 🙂
Dobrze, że wpuszczono, to kawę rozwieszę
W takim razie trzeba szybko budzic by nie wyschla 😀
Herbata 🙂
Dzień dobry 🙂
Dzisiejsza herbata spełnia kryteria sprawiedliwości dziejowej. Nareszcie to nie służba musi nalewać, tylko jej nalewają. 😎
No i dzięki temu dzień mogę zacząć z rewolucyjnym przytupem. 😆
Czy teraz już tak będzie, ze koszyk zamykają o północy?
Dzień dobry 🙂
Doro, możesz mi coś wyjaśnić, proszę.
Moja babcia śpiewała też takim rozedrganym głosem jak ta pani w pierwszym rzędzie. Czemu to tak?
http://www.youtube.com/watch?v=GT9HWwgVFWw
Ależ skąd, Siódemeczko, nie ma żadnych urzędowych godzin zamknięcia. 😀 Tak się tylko czasem składa, że Europa o północy jest zmęczona, a inne strefy czasowe już lub jeszcze śpią, albo np. są na urlopach. 😉
Ale ja codziennie po północy nie mam dostępu do koszyka.
Właśnie, Siódemeczko. Rano chciałem skubnąć trochę wczorajszej pasztetówki, a tu Koszyczka nie ma, pasztetówki nie ma 👿 i tak do samego obiadu…
Aaa, to co innego. PA też coś ostatnio klął, że w nocy trudno się dostać. Będę musiał napisać do naszego serwerzysty, bo cosik mi się zdaje, że na serwerze jakieś roboty drogowe przeprowadzają i przez to te różne świry. Tylko upraszam o cierpliwość, bo do pisania maili w sprawach technicznych zawsze muszę się trochę zebrać w sobie, a to wymaga czasu. 😉
Ale dodatkową pasztetówkę mogę zaserwować od łapy, bez zbierania się w sobie. 🙂
Ja tez nie mialam wstepu do Koszyka w nocy i rano.
Ta sprawiedliwosc dziejowa troche polowiczna, bo co prawda nalewaja jej, ale nie dla niej… Ale polowa tez sie liczy 🙂
Ale rewolucyjny przytup może doprowadzić nawet do tego, że służba niosąc państwu herbatę, po drodze ją wypija, bezwstydnie nucąc pod nosem Międzynarodówkę. 😈
To jakas taka wschoodnia maniera spiewania, Zmoro.
Ukraina wschodnia jest cala rozspiewana. Pamietam jak w dziecinstwie zbieraly sie pod wieczor na podworku baby – zony gornikow donbaskich i po szysbkiej wymianie wiadomosci kiedy i gdzie ostatni raz widziano inkasenta od elektryki, zaczynaly spiewac. Zaraz sie znalazl ktos z akordeonem. A wtedy okna w calym bloku sie otwieraly i wysuwaly sie z nich glowy meskie i damskie i tez przylaczaly sie do spiewania. I wszyscy, wszyscy spiewali w harmonii, na wiele glosow. Na Florydzie zostalo zdjecie z tego podwoka – grono bab podworkowych i ja wsrod nich, z kociakiem na reku i w slomkowym kapelusiku.
To najbardziej spiewny narod na swiecie, Ukraincy. Oni bez spiewania zyc nie moga.
A jak bylam raz w Toronto na zaproszenie tamtejszej organizacji ukrainskiej – Komitetu Obrony Wiezniow POlitycznych w ZSRR, to po dziennych obradach wszyscy zaczynali spiewac.
Na Majdanie tez ciagle spiewano.
Skoro nocą nie wpuszczają to (moim) rankiem powtórzę wyczytane na G+. Autorem wspomnienia jest Wojtek Myszka:
Moja kuzynka […] wyczytała w jakiejś książce o „Pani co sprzedawała swoje wdzięki za pieniądze…”
I starszemu rodzeństwu […] zadała pytanie: Co to znaczy, że „Pani sprzedawała swoje dźwięki za pieniądze?”
Zapanowała lekka konsternacja… My, starsi, popatrzyliśmy na siebie znacząco. Ale wykazałem się wtedy szybkością i odpowiedziałem: „Śpiewaczka!”
http://www.youtube.com/watch?v=pmps3Cc-5_0
RIP
😥
Już się na Dywanie popłakałem, ale i tu znowu mi pociekło. 😥
A śpiewają pięknie! Na głosy! Cudnie! Jakem Sowa słuch mam wyczulony. Kiedyś, kiedyś dziesięciolecia temu chodziłam w Warszawie do cerkwii tylko po to, aby posłuchać jak śpiewają. Nawet z Panem Sowa raz na randce poszliśmy. Skrzywienie jakieś, czy co?
andsol 😆
🙂 🙂 to śliczne Andsolu.
Pewno masz rację, Heleno, tylko moja babcia opuściła Podole jako podfruwjka, a te trele zostały jej na całe życie.
Dzień dobry,
zachodnia Ukraina też była bardzo rozśpiewana. Takie właśnie były wspomnienia mojej rodziny. Moja ciocia śpiewała piosenki w sześciu językach, a to jeszcze nie były wszystkie używane na tych ziemiach.
Strasznie smutno z powodu Paco 🙁
W szkole podstawowej moją babcia uczyła się rosyjskiego, ukraińskiego i starocerkiewnego. I chyba jeszcze francuskiego, ale nie wiem czy w domu, czy w szkole.
A Twoja ciocia, Doro, też tak śpiewała z trelami?
Ciekawe czy to natura ukrainska czy kultura?
Wiem jedno – poki mieszkalam na Ukrainie, w szkole bylo duzo lekcji spiewu, byl chor i byly „druzyny” (zespoly). Spiewalismy wszystko, takze najniowsze szlagiery.
Kiedy znalazlam sie w szkole polskiej przez cala nauke od szostej do maturalnej klasy mielismy spiewanie w chorze tylko przez rok i caly ten rok rznelismy „Naprzod wiaro! Isc przytomnie, Tylko wara plakac poooo mnie! ” – akurat cos dla nastolatek ze szkoly zenskiej. :roll:. POtem nauczyciel spiewu zmajstrowal ciaze kolezance z mlodszej klasy i po lekcjach spiewu – zostal przeniesiony do innej szkoly a ciaza szybciutko wyskrobana..
Słoneczko świeci cudnie, wiosennie 😆
Otworzyłam drzwi na taras, niech nawchodzi tych cudności skolko ugodno i poszłam na górę odrabiać pańszczyznę 😉
Nagle jakaś czarna kula przeleciała mi koło głowy, odbiła się od okna i poleciała naprzeciwko do sypialni. Równie przestraszona co zadziwiona, ledwie zdążyłam pomyśleć że to pewnie Szaman poluje na muchy, (choć dlaczego tak gwałtownie :roll:) usłyszałam okropny łomot, furczenie miałczenie i odgłosy kociej walki 😯
Wpadam do sypialni i w oczach mi się dwoi: widzę Szamanów dwóch. Kłębią się po pokoju do spółki z Sokratesem 👿 Bezrozumnie uganiam się za nimi po całym piętrze, zamiast pozamykać wszystkie drzwi, oprócz sypialnianych 😳
Wreszcie zaczynam myśleć rozsądnie, w miarę 😉 i udaje mi się wyprosić Szamana bis – różnica w białych skarpetkach, intruz ma wszystkie białe a nasz tylko jedną na przedniej łapce. Ale spróbujcie to zobaczyć w wirującym kłębowisku kotów 👿
Intruz w ogrodzie, ale domowe koty ani myślą się uspokoić. Podminowane, wystraszone, jeżą się, obwąchują dom, syczą. Nawet na mnie 😯
Złapałam, ciągle syczącego, Szamana i zaniosłam do sypialni, bo uwielbia spać z nami. Próbowałam go ugłaskać, dosłownie i w przenośni. Nakarmiłam oba koty przysmakami, za którymi przepadają. Sokrates wyszedł już do ogrodu a Szaman nadal krąży niespokojny po domu. Ostre zapachy którymi nieproszony gość poznakował, przede wszystkim mój pokój, próbuję wywabiać różnymi dezodorantami i wietrzeniem. Mam nadzieję, że to pomoże i koty się uspokoją.
Jagodowemu zagroziłam karą główną, w przypadku dalszego karmienia rozkapryszonego Sokratesa na tarasie 👿
To do tych resztek jedzenia zbiegają się wszystkie koty z okolicy 🙁
To straszne przezycie dla biednego Szamana – pogwalcenie jego terytorium. Biedny kotek. Trzeba do niego duzo mowic i pozwolic jemu sie wygadac („ale sie przestraszylem, ale sie naprzezywalem, ale to byl straszny zwierz i jakiz bezczelny!”)
Ja miałam w szkole fantastyczne lekcje śpiewu i chór wygrywający ogólnopolskie konkursy. Dyrektor, który prowadził chór i większość grona pedagogicznego, pochodził ze Lwowa.
Wieczorne śpiewy całej okolicy też pamiętam. A mieszkali tam ludzie z całej Polski i nie tylko z Polski. Niemcy też są bardzo rozśpiewanym narodem. Choć mają inny styl. Te trele odbieram jako naleciałości kulturowe.
No wlasnie. Spiewanie nie bylo obowiazkowe. Chyba, ze sie znalazl jakis fajny dyrektor.
W mojej szkole najwazniejsze bylo zeby miec tarcze na stale przyszyta do rekawa i zeby czarnych ponczoch nie nosic. I temu szkola poswiecala bardzo wieke godzin „wychowawczych”. A nalezalo raczej umuzykalniac nas.
Pozwolę sobie nieśmiało zauważyć, Heleno, ze to chyba natura w większym stopniu niż kultura maja wpływ na to rozspiewanie. Z Twoich wspomnień o wieczornych śpiewach to wynika. To jest potrzeba śpiewania, ten śpiew to potrzeba duszy i stan tej duszy oddajacy. Nie tylko Ukraińcy ale i Rosjanie maja talent do śpiewania. Ktoś kiedyś powiedział, ze nic tak Rosjanom się nie udaje, jak śpiew. I coś w tym jest.
Koty dostały na lunch lekko obgotowaną wątróbkę drobiową dla ukojenia skołatanych nerwów 😉
Też by mi się przydał taki personel 😎
Chętnie się zatrudnię na stanowisku domowego kota. Nie wiecie coś o jakimś wakacie? 🙄
W moim domu mama zawsze spiewala przy robotach.. Z najwczesniejszych lat pamietam „Slowika” Alabiewa, ktorego do dzis sama spiewam w lazience, jak jestem sama. A takze „Razcwiela siren, czeriomucha w sadu, na mojo niesczastie, na moju biedu. A ja w sadu chozu, chozu i na siren gliazu, gliazu…”. No i Kolysanke Lermontowa (Spi mladieniec moj priekrasnyj, bajuszki-baju…) . Bradzo ladnie spiewala. I grala na gitarze.
Też się chciałam zaśmiać z andsolowej śpiewaczki, ale wiadomość Liska starła uśmiech.
Coś mnie dzisiaj wszyscy opadli, a najbardziej pan z poczty z zamówioną paczką, który dzwonił rano do drzwi, później telefonem, a poniewaź nie dałam się wyciągnąć z łóżka zadzwonił teraz jeszcze raz i oznajmił, ze będzie o 15:30.
Mam siedzieć i czekać.
Inna pani zniecierpliwiona, że Rada dawno listów nie odbierała nakazała mi natychmiast stawić się po odbiór, itp. itd.
I jak tu żyć, panie premierze?
Śpiewania z „trelami” na razie nie mogę wysłuchać, bo jestem w firmie i mam kompa bez dźwięku.
Ale moja ciocia z nijakimi trelami nie śpiewała, tylko prostym, miłym i czystym głosem. Moja mama za to miała prawdziwą wrodzoną koloraturę, szkoliła się w Wilnie – wspomniałam kiedyś na Dywanie, że śpiewała nawet na egzaminie arię Królowej Nocy (na piątkę 🙂 ).
Niektórzy śpiewają i grają na gitarze,by się nie kłócić 🙂
Mój Osobisty Wędkarz wrócił z wędkarskiej eskapady.Mieszkał w małym rodzinnym hotelu prowadzonym przez małżeństwo,
chyba już niestety bliskie rozwodu.W tym hotelu jest zwyczaj, że wieczorem wszyscy razem siadają przy jednym stole do kolacji,zarówno goście,jak i gospodarze.Gospodarz,by znowu nie kłócić się z żoną,bo już wystarczająco często kłóci się z nią w ciągu dnia(również przy klientach)chwytał codziennie za gitarę.Kiedy grał i śpiewał żona podśpiewywała też.Poza tym do koncertu bardzo chętnie dołączali goście.Muzyka łagodzi obyczaje i….odwleka rozwody 😉
Kilkakrotnie w Warszawie w parku spotykałam osoby, które spontanicznie przyłączały się dwoch, trzech śpiewających osób, śpiew był piękny wschodni właśnie, nie wiem ukaiński, czy rosyjski.
Moje wspomnienia idą zdecydowanie w stronę jagodową, nie helleńską. 😉 W podstawówce lekcje śpiewu raz w tygodniu – nauki niezbyt wiele, ale śpiewania bardzo dużo. Nauczyciel pochodził zresztą z Horodła nad Bugiem (Irkowe strony), więc z wyraźną przyjemnością chwytał za jakiś instrument – najczęściej harmoszkę, ale i gitara bywała, i fortepian, i inne – i zasuwał z nami różne wschodnie lub niewschodnie kawałki. Był też chór uświetniający liczne akademie ku czci i regularne odwiedziny krakowskich filharmoników, którzy dawali koncerty edukacyjne, czyli z dopasowanymi do poziomu słuchaczy utworami tudzież wyjaśnieniami, co i jak. Uwielbiałem te koncerty i naprawdę dużo się przy ich okazji nauczyłem.
A w liceum wychowanie muzyczne (więcej historii niż teorii, więc nigdy nie zdołałem opanować tak trudnych wyrażeń jak alikwoty) i chór prowadził, jako zajęcie dodatkowe, pan Teuffel, za plecami zwany oczywiście Pantoflem – dyrektor muzyczny krakowskiej operetki, dobroduszny tyran (wiem, że to oksymoron, ale taki właśnie był Pantofel), który tupał, grzmiał i w ten sposób wychował najlepszy chór szkolny w Krakowie, zapraszany nieraz również na różne pozaszkolne imprezy. W tym chórze też uwielbiałem śpiewać (w repertuarze była głównie klasyka i „dziesięcina”, czyli pieśni patriotyczno-socjalistyczne), choć spotykało się to z wyniosłym niezrozumieniem moich rówieśników, bo w wieku licealnym, w normalnej, niemuzycznej szkole wypadało uwielbiać Luksemburg i trójkową listę przebojów, a nie jakieś eskponaty archeologiczne. 😳
Tak mi szkoła to śpiewanie zaszczepiła, że potem jeszcze przez lata podłączałem się do innych chórów, ale w końcu mi się coś takiego z głosikiem porobiło, że gdybym teraz w domu zaśpiewał, pewnie byłby to powód do przyspieszonego rozwodu ze wszystkimi domownikami. 😉 Więc śpiewam już tylko wirtualnie, ale za to w tej branży jestem wybitną artystą wokalną, co Kierowniczka może poświadczyć. 😈
Jestem Co gotow, Bobik, nieprposzony podpowiedziec co i dlaczego z Twoi,m glosikiem sie porobilo. I z moim futrem wystawianym na wieloletnie wedzenie.
Byłam teraz na czterodniowej imprezce, w czasie której odbyło się dziewięć dużych śpiewanych koncertów (ostatni sześciogodzinny) plus kilka koncertów w tawernie plus liczne after parties w pokojach hotelowych – ze śpiewem, oczywiście.
Nasi rosyjscy przyjaciele (przyjęli się od pierwszej pieśni):
http://www.youtube.com/watch?v=YhhRjMP-tzw
Piekne, Nisiu.
Ale jakie fatigati (w sumie), drogi Kocie…
A tu angielskie prawdziwki:
http://www.youtube.com/watch?v=cscqAdLuCnY
I brylke rumu!
Nisiu, a czy Ty tylko szantowe żeglarstwo uprawiasz, czy wodne rowniez? Przepraszam, jeśli pytanie zbyt osobiste.
Mordo, gdybym koniecznie chciał swój głosik publicznie zdiagnozować, poradziłbym sobie i bez Docenta M.. Ale widocznie bardzo nie chciałem. 😈
A bryłka rumu to chyba z zamrażalnika? 🙂
Nie tylko Słowianie 🙂
Mój pierwszy lot do Brazylii, marokański czarter, jego druga część zaczyna się w Casablance, zwałka kupy luda w niezbornej poczekalni, nagle pojawia się pani w skowronkach i mnóstwie fatałaszków i głośno po portugalsku (a tyle to już wówczas po lekcjach hiszpańskiego rozumiałem) woła: „są tu Brazylijczycy? W drugiej sali jest samba.” Czując się na wyrost Brazylijczykiem gonię za sporym stadem, a tam 50 czy 80 osób różnych wieków i wyglądów, z gitarami i pudełkami do stukania (od pudełka do zapałek do jakichś puszek) wdaje się po kolei w przeróżne odmiany samby, zgodnie, harmonijnie, chromatycznie. I tak przez dobre dwie godziny, gdy wreszcie z niechęcią zrezygnowali z tego na rzecz wsiadania do samolotu.
Przecież pisałam o Germańcach 😉
Ciekawe, że w dziedzinie chórowej miałam doświadczenia podobne trochę do Bobiczych: też szefem chóru był tyran, ale przy tym wielki oryginał i wspaniały muzyk. Wygadywał takie teksty, że nieustająco dusiliśmy w sobie śmiech, ale trzeba było z tym uważać, bo był nieobliczalny i mógł wpaść w furię. Sama widziałam, jak mojego młodszego kolegę (dziś szacownego klarnecistę Filharmonii Narodowej) wyprowadził za ucho za drzwi. Po latach za jakiś podobny eksces wywalili go z tej szkoły, bo rodzice podnieśli raban…
I też śpiewaliśmy wiele rozkosznie melodyjnych piosenek socrealistycznych, np. Dunajewskiego, który był wybitnym melodystą i ponoć wielkim sukinsynem.
O podstawówkowym chórze mówiłam powyżej oczywiście.
Bobik, pilna poczta!
spiewaczka andsola pyszna 🙂
pogoda jak nalezy
🙂
i nawet Bobik Blog otwiera sie i przewija tez 😀
bywa
nie spiewalem w grupie w szkole, oddawalem sie walesaniu po
ruinach (dlugo w Sz.) i czytaniu 🙁
bywa
Sowo, ja jestem szczecinianką, więc od zawsze mam do czynienia ze statkami. Biała flota, promy, kutry, statki rybackie, handlowe (jako dziennikarka załapywałam się na różne). Co do żeglarstwa – jakoś nigdy nie interesowały mnie żaglówki, natomiast do żaglowców dorwałam się kilka lat temu. Odbyłam pięć rejsów Darem Młodzieży: pierwszy trwał tydzień, drugi dwa, a potem to już po miesiącu i więcej. Petersburg,Wilhelmshaven, Antwerpia, Greenock, Hebrydy, Szetlandy, Stavanger, Halmstad, St. Malo, Lizbona, Aarhus, Bremerhaven, Gdynia, Szczecin. Bałtyk, Morze Północne, Atlantyk (Biskaje).
Parę klimacików: https://picasaweb.google.com/108203851877165737961/Rejs#5533559466847329730
A z takiego wałęsania się po ruinach w tym samym Sz. to jeden ze szkolnych kolegów wyleciał w powietrze. Inni (jak i ja) też mieli zdrowe szanse, bo grupową zabawą było wrzucanie do ogniska znalezionych nabojów. Ech, przygłupów teoria prawdopodobieństwa chroni.
Włóczyłam się po ruinach, ale jakoś nie wyleciałam w powietrze ani się nie zabiłam (choć dawałam sobie szanse)…
Jak ja Ci zazdraszczam, Nisiu! Mogę już tylko pomarzyć o dalekich rejsach zaglowcem – nie ten wzrok i wiek. Zeglujemy z Panem Sowa, ale głownie po Mazurach i od czasu do czasu po Morzu Srodziemnym z grupa przyjaciół i choć to nie „morza i oceany”, to lubimy to niezmiernie. Ale to nie to samo, niestety.
Dzięki za klimaty, dzięki nim będę miała miły wieczór.
W Krakowie trudno było zarówno o statki, jak o ruiny, ale na szczęście były jeszcze austriackie forty, w których można było sobie dać szansę na to i owo. I dawałem. 🙂
Sowo, przekroczyłam sześćdziesiątkę, jestem gruba i schorowana. Wynajmuję kabinę i płynę. Nie ma czego zazdraszczać, można zbierać do świnki i robić to samo…
https://picasaweb.google.com/108203851877165737961/Rejs#5533559466847329730
Alem gapa.
Tu piosenka:
http://www.youtube.com/watch?v=AXOXzvAs1gc
W kwestii „gruba i schorowana” to jest już nas dwie, Nisiu.
Do skarbonki cały czas zbieramy i od nas zależy „na co to pójdzie”, a ponieważ pomysłów i chęci nie brakuje, to negocjacje z Panem Sowa w celu osiągnięcia kompromisu nie zawsze są dla mnie zwycięskie, niestety.
U Bobika Pana Sowę za to ganią,
że tak twardo negocjuje z Sową Panią. 👿
A wszak milej by mu było negocjować,
gdyby zawsze wygrywała Pani Sowa. 😉
Bobiku, jakże Ci jestem wdzięczna za tak miłe wsparcie!
Niestety, PB pozbawił mnie łaski słuchu muzycznego, ale na szczęście zostawił wrażliwość na piękno śpiewu.
Nisiu, chiczkum kiczkum 😀
Ja zaczynam „negocjacje” kilka miesięcy wcześniej, to znaczy mówię – jedziemy tam i tam, albo kupujemy to i to – po kilku miesiącach mąż jest przekonany, że to on wymyślił 🙂
Irku, nie było chiczkum kiczkum, ale było Dziewczę z Amsterdamu, Rybki małe, Syrena…
Gdy minie ziemski trud,
do morza rzuć ciało me,
daj grabarzowi kwit,
syrena niech porwie mnie.
Ocean cały bluesem, w powietrzu tylko blues…
Niestety, śpiewać mogę tylko, gdy nikogo nie ma w promieniu co najmniej 3 km. Ale słuchać lubię, bardzo!
Nisiu, takim pięknym żaglowcem nigdy nie płynęłam, ale rejs na Hurtigruten przez Lofoty też bardzo miło wspominam
A czy slyszeliscie kiedy o szczesliwych plywajacych swiniach na Bahamach?
Swinie zamoieszkuja jedna wysepke ludzkich rezydentow, calymi dniami wyleguja sie na piaszczystej plazy, grzeja brzuchy, a kiedyu jest im za goraco wchodza do morza, plywaja i baraszkuja. Nikt ich nie przetwarza na szynki i balerony, zyja sobie jak ptaszeta niebieskie, nie znajac kloptow ani zmartwien. Tu mozna je zobaczyc:
http://www.youtube.com/watch?v=Jsb_Gpu7mSQ
Panno Kota, polecam patent. Spacer bezludnym brzegiem morza i śpiewanie. Morze zagłusza i przyjmuje wszystko. A jaki człowiek wyśpiewany to i radosny w sobie. Ach… zazdroszczę chórzystom 🙂
A tutaj o tych nierobach w Wiki:
http://en.wikipedia.org/wiki/Pig_Beach
Errata: Swinie zamieszkuja wysepke BEZ ludzkich rezydentow.
A ja nie, Irku.
W młodości musiałam brać udział w chórach różnych, a że ani głosu ani słuchu nie posiadam, to stalam tylko i ruszałam paszczęką bez wydawania dźwięków.
Cóż to była za katorga i strata czasu, te wszystkie próby i występki 🙁 .
Irku, to jest pomysł, obawiam się tylko, że mewy mogłyby nie znieść konkurencji i nie jestem pewna, czy dobrze by się to dla mnie skończyło 😉
Panno Kota, taka iście kobieca metoda sprawdzała się i u mnie, ale po blisko pól wieku Pan Sowa już się uodpornil. A może już i wdzięk nie ten?
A Ukraina ma nowy rzad, tymczasowy. . PO odczytaniu nazwisk, wszyscy ministrowie na Majdanie odspiewali hym. „Bylo to bardzo patetyczne, ale spiewali rowno” – protekcjonalnie zauwazyla GW i pochwalila, ze jest to zapewne najlepiej spiewajacy rzad na swiecie.
Kocie, świnki mają wprawdzie własną plażę, ale i tak nie spełnia to europejskich standartów – a gdzie zabawki?
A tak na poważnie, widziałam w tv hodowlę, w której świnki miały do zabawy opony, bawiły się i dokazywały jak dzieci 🙂
W proponowanym nowym rządzie Ukrainy Batkiwszczyna rulez. Julka z warkoczem górą! Czarno widzę, że się powtórzę. Awakowa na stanowisku ministra spraw wewnętrznych już oprotestowali ustami jednego z rady Majdanu. Entuzjazmu wielkiego ludzi jakoś nie widać. O, już drugi z rady przeciw Awakowowi. Coraz ciekawiejsze, kurcze piórko.
Mam wrazenie, Panno Koto, ze na tej wyspie bahamskiej to swinki glownie sie bawia w tate i mame. 🙄
Straszne rzeczy przed chwilą przechodziłem. 😯 Po domu biegała oszalała samobójczyni i strasznie się upierała, że chce opuścić ziemski padołek drogą przez przewód pokarmowy. Oczywiście znalazła się litościwa, pasiasta dusza, która wariatce zechciała dopomóc. Wyrywanie samobójczyni z pazurów litościwej duszy połączone było z zagrożeniem życia, a przynajmniej zdrowia, ale w końcu uwieńczone zostało sukcesem. Być może zresztą chwilowym, bo jak ktoś tak strasznie chce przestać być, to czasem i święty boże nie pomoże.
Przydałaby się teraz Aga z koniakiem, dla uspokojenia skołatanych nerwów. 🙄
Czy mam polewać 🙄
Dobra nalewka też nieźle nerwy koi… Polewaj, Irku. 🙂
Czy ktos z nia pozostal? Czy nie nalezy wezwac pogotowia psychiatrycznego?
Och Bobiku, co za dzień! Się trzymaj!
Ja z Siostra wrocilysmy z przepięknego Sandomierza, i w drodze powrotnej, lunczu w Kazimierzu U Fryzjera (zydowska kuchnia, gesie szyjki zaliczone, ale moja Mama robila lepsze).
W miedzyczasie sadzilam ze odnalazł się były ukrainki Rzad, który jakos przepadl (z walizkami pieniędzy jak sadze), ale nie wciąż nie wiadomo gdzie sa! To będzie ciekawe dowiedzieć się gdzie wyplyna! Nawet ich sponsor Putin już dużo o nich nie mowi!
Na probe samobojcza niezbędny jest szpital, bo tylko tam można zrobić assessment i pozwolić lekom, żeby zadzialaly! Jak tez popracować z rodzina chorej. Uff! Bobiczku.
Pogotowie psychiatryczne cały czas czyha. Tylko mu otworzyć drzwi i zaraz poleciałoby z całą ofiarnością ponownie zrobić pacjentce dobrze. 🙄
Bobiku, Aga, niestety, dopiero weszła w dom. Teraz zje kolację i może postoi chwilę pod prysznicem, żeby odświeżyć procesy myślowe, a potem zaloguje się na firmowe konto i… do roboty. 🙁 Tak że koniak stawiam, ale że sama pić nie mogę, to wypijcie proszę i za moje nerwy. 😉
A wiesz, Króliku, że ja w Sandomierzu też byłam z siostrą? 🙂 I też nam się podobało.
Króliku, mam wrażenie, że rodzina pacjentki się przede mną ukrywa. Sama pacjentka też. To bardzo utrudnia wszelkie badania, a nawet wywiad środowiskowy. Nie mówiąc o tym, że wysłanie do szpitala też napotyka na nieprzezwyciężone trudności. 🙄
Króliku, Fryzjer się spalił rok temu. Staje na nogi, ale niestety nie może się pozbierać. Kiedyś robił świetne gęsie kąski. Zajrzę do nich przy najbliższej okazji.
Okej, Ago, wobec posiadania tylu możliwości, mogę wypić koniak za Twoje nerwy i nalewkę za moje. 🙂
Fryzjer wygląda dzisiaj bardzo fajnie, Irku. Po pozarze ani sladu!
Koniak serwuje wedle Agi. Wlasciwie Calvados, tez działa! Zdrowie Siostr!
To okropne, Bobiku, ale w moim miescie wzywamy w takich okazjach policje, bo tylko oni mogą wydac tzw swiadectwo zagrozenia zycia, które jest podstawa leczenia szpitalnego. Nikt nie może zapobiec nieszczęściu, jak sami wszyscy wiemy z własnego doświadczenia, ale czasem szpital i fachowy nadzor jest niezbędny i efektywniejszy od rodzinnego/przyjaciol.
A ja bym na samobójstwo pozwolił. Nawet rozszerzone. Zwłaszcza że jest ktoś chętny do pomocy w eutanazji.
Bo jak nie, to ona pewnie się uda do Holandii, a sfrustrowane pogotowie zostanie Ci w domu z poczuciem niespełnienionego powołania. Bardzo sfrustrowane…
Bez zartow, really.
Markocie, gdyby pogotowie psychiatryczne głodowało, to bym pewnie przymknął oko i powiedział sobie „no cóż, natura…”. Ale pogotowie jest wręcz przeżarte, więc mogłoby pomagać tylko zabawowo, co w praktyce oznacza długo i okrutnie. Dlatego – mimo akceptującego podejścia do eutanazji – tym razem zdecydowałem się rzucić pacjentkę na pastwę jej własnych rozstrzygnięć – z dala od wszelkich psychiatrów. 😉
Króliku, to cały czas są żarty. Mysz-samobójczyni w momencie wypuszczania na wolność była jeszcze nienaruszona, więc myślę, że jakoś sobie poradzi. 🙂
Swoją drogą, pójdę się przyjrzeć pogotowiu, czy aby nie jest za bardzo sfrustrowane. Wcale by mi się nie podobało, gdyby zaczęło nas bić, jak Iwan Konwickiego. 🙄
Sorry, Króliku 🙁
Ale „…kot Iwan, syn Bazylego albo jakiegoś żbika w podróży, nasz dachowiec Wania jest głupi, jest po prostu nieopisanie tępy i ograniczony. Wszelkie próby demonizowania, uwznioślania, upiększania naszego debila nie zdadzą się na nic. Kot Iwan, mówię to otwarcie wszem wobec, jest nieskończenie piękny i nieskończenie głupi. Jego głupota jest naszym wspólnym upośledzeniem. Cierpimy codziennie wstydząc się przed ludźmi jego bęcwalstwa, chowamy przed światem jego kretynizm, okłamujemy ludzkość, żeby ukryć prawdę.
I może dlatego tak bardzo go lubimy.”
Czy pogotowie przeszło jakieś testy na IQ?
Do IQ pogotowia nie mam żadnych zastrzeżeń. Czasem tylko do charakterku. Bardzo niepsi. 🙄
Wybaczcie, zmeczenie po podrozy! Jeśli to mysz to good riddance! Nad drugi raz będę czytac ze zrozumieniem! IQ się nie wybiera, tylko ma, niestety!!!
Spoko, Króliku. Do Twojego IQ chyba nie tylko ja nie mam żadnych zastrzeżeń. 😀
Przy okazji merdanko dla Krewnej Królika. 🙂
Bobiku, takie przyjemności spotykały mnie dość często, gdy jeszcze żyła Kora, kotka jednej z pacjentek, też taka sama persica, jak moja. Wychodziła do ogrodu i bardzo często, najczęściej w porze obiadowej, przynosiła w zębach podduszoną albo i nadgryzioną mysz i z tryumfem kładła ją na środku jadalni. Omy piszczały lub co gorsze, udzielały dobrych rad, że trzeba ją dobić, żeby się nie męczyła. Pewnie miały i rację, ale nigdy nie byłam w stanie przeprowadzić eutanazji biednej myszy, brałam tylko w serwetkę i wynosiłam do ogrodu, pozostawiając naturze dokończenie tego, co zaczęła Kora.
Kocie, he, he, pewnie zabawa w tatę i mamę jednak przyjemniejsza niż zabawa oponą samochodową 🙂
Wymienię IQ na inne. Takie, z którym się nie pracuje po nocach. 🙄
Ze mną dzisiaj na IQ wymieniać się nie warto, bo można tylko stracić. Ale niesamokrytycznie przyznam, że miewam i lepsze dni. 😈
Dostęp jest, można iść spać. 😀
Witaj druga zmiano! 🙂
Wymienię inteligencję rozleniwioną na inteligencję pracującą, pożądane tytuły (także rodowe) oraz łagodny charakter. Oferty słać na skrytkę pocztową ale nie pamiętam numeru.
Wymienię tu IQ tak rozwiniętą u jednego gościa, że to się w głowie nie mieściło i musiał nosić to-to na plecach i stąd poszło powiedzonko „garbaty jak tentenligent”. A u innego upośledzonego olbrzymią IQ ściekała mu ona z przodu aż do przyrodzenia, tak, że było ono inteligentniejsze od niejednego pułku. Mówię oczywiście o pułkach lotniczych, które są mniej liczebne od zwykłych, ale bardzo, bardzo lotne.
Mogę jeszcze wymienić przypadek gościa z inteligencją tak przezroczystą, że jak myśl mu wpadała do głowy to z powodu prawa Snella załamywała się biedniutka i stawała mu ością w gardle.
I takie są skutki otwartości Koszyka nocną porą, ale niech śpiący nie tracą nadziei (forma „nadziejów” także jest dopuszczalna wśród postępowych polonistów), bo i ja już idę spać.
Dyżurny smok melduje się na warcie 🙂
Wspaniałe świnki, Kocie 🙂 Tylko nie wiem dlaczego piszesz, że nieroby. Gdybym ja został (będąc z natury smokiem lądowym, lubiącym ciemne jaskinie), wyrzucony na słoneczną plażę, gdybym jeszcze musiał do każdej łódki płynąć i do turystów się wdzięczyć za jakiś marny ochłap, uznałbym to za ciężką pracę w szkodliwych warunkach 👿
Kto wie, co sobie myśli świnka? Czy opowiada swoim dzieciom o przetwarzaniu na balerony i wyrwaniu się z okrutnej opresji, czy może o tym, że niegdyś łódki z jedzeniem wcale nie pływały, tylko stały tuż obok, a te dziwne piszczące stwory biegały na dwóch łapach i donosiły coraz to nowe smakołyki? 😉
Dzień dobry 🙂
kawa
🙂 😀
herbata !!!!!!!!!!!!!!!
Dzien Dobry Bardzo Duzo
brykam
Tereny Barwnie Kwitnace
fikam 🙂
lazi mi po glowie z ostatniego babilasa (?)
bywa
brykam fikam fik fik fik
Dzień dobry 🙂
Będziemy dzisiaj rżnąć 👿 Znaczy się przycinać drzewka owocowe,, wiosna panie sierżancie 😉
Miłego dnia Koszyczku 😆
co za pytanie? jakie skojarzenia?
Pytałem go: „Do you know what is Auschwitz? What „raus” means?”.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,15533566,_Bild___Pijany_Protasiewicz_wywolal_awanture_na_lotnisku.html#ixzz2uVB5tbMc
Dzień dobry 🙂
Lotna inteligencja od prawie już 4 lat jakoś nienajlepiej mi się kojarzy… 🙄
A na temat szczęśliwych świnek na razie nie chcę się wypowiadać zbyt entuzjastycznie, ani twierdzić, że chciałbym być na ich miejscu. Czy one mają wolny dostęp do netu, hę? Ja bez dostępu nie byłbym szczęśliwy, mimo słońca, palm i ciepłej wody na żądanie. 👿
Troche sie w glowie nie miesci, ze w Europejskim Parlamencie zasiada taki element.. Choc musze powiedziec , ze w Brukseli nieustannie natykalismy sie na polskich europoslow siedzacycg na chodniku i pokojowo sobie chlejacych. Mozna ich bylo z miejsca rozpoznac po braku znajomosci jezykow obcych,
Protasiewicz zapewne natychmiast poda sie do dymisji. Jestem przekonany, ze sie poda.
Widzę, że Protasiewicz ma zamiar Niemcom nowy słownik napisać. Wszystkie potoczne słowa, które były używane już podczas WWII, zostaną z niego wyeliminowane. Dużo niepotocznych też, bo mógł ich użyć np. dr Goebbels. Już mnie ciekawość zżera, co pozostanie. 🙄
O, tak, spotkania z polskimi wysłannikami do Brukseli pełne były wrażeń – zwykle najpierw słuchowych, a chwilę potem wzrokowych. Zapachowe też się zdarzały.
A potem jest straszne oburzenie, jak się zagranicznik o Polakach niechętnie czy lekceważąco wyrazi. Ale dlaczego, u licha, te brudne, przeklinające, chlejące na chodnikach grupki jakimś cudem zawsze odzywały się w języku… noo, nie Mickiewicza, nie Norwida, ale – jak już sięgać do klasyków – powiedzmy, Hłaski? 🙄
Owszem, widziałam i słyszałam w Brukseli przeklinających i pijących Polaków. Z całą pewnością nie wyglądali na eurodeputowanych 👿
Cos na kształt uchlanych Angoli na krakowskim rynku 🙁
Ale słyszałam i widziałam też rodaków pięknie ubranych, rozmawiających w sposób kulturalny 😎
Nie potrafię powiedzieć czy znali języki obce, bo rozmawiali, w tym momencie, po polsku, podobnie jak Kozyczkowe Brukselki 😉
Dzien dobry 🙂
Swinki urocze!! Bardzo lubie. Ostatnio polubilam takze dziki. Jakis czas temu na estonskiej podgladanej polance, po kolacji i odejsciu stada zjawil sie samotny mlody dziczek. Wyraznie mial wrazenie ze wchodzi do cudzej jadalni. Podjadal rozgladajac sie bojazliwie i wrecz kulac sie w sobie jakby usilowal powiedziec ze go tu wcale nie ma, przy kazdym szelescie (estonska polanka ma takze mikrofon) podskakiwal nerwowo lub pedem uciekal, by po sekundzie znow wracac. Byl wrecz wzruszajacy 🙂
Do artykulu o zadanej przez posla cenzurze niemieckiego slownika 😉 dostepu nie mam, a szkoda, bo pewnie dobrze bym sie bawila. Z drugiej strony przypomniala mi sie wlasna reakcja – gdy pojechalam do Niemiec na dwumiesieczna wymiane, przez pierwsze dwa tygodnie cierpla mi skora gdy na ulicy w rozmowach przechodniow slyszalam slowa „halt” i „schnell”. Rozumialam oczywiscie ze problem jest calkowicie moj (skad to u drugiego pokolenia w ogole nie wiem, pewnie filmy i nadwyobraznia) i z czasem ten odruch mi chyba minal.
Ależ jasne, że są różni Polacy, również kulturalni i języki znający, w tym nawet własny nienajgorzej. 😉 Tylko wiadomo, że to nie oni się rzucają w oczy, a ci chlejący i rzucający wokół kurtyzanami. I to oni wyrabiają nam „potoczną” opinię, wiele bardziej niż durni deputowani, którzy, po prawdzie, mało kogo na brukselskiej ulicy obchodzą.
Pijanych Angoli w Brukselce akurat nie widziałem, ale w Krakowie owszem. Różnica jednakowoż dla mnie jest taka, że ja się za tych Angoli nie muszę wstydzić, zostawiam to poddanym JKM. 😉 A za te „polskie delegacje”, nie tylko do Brukseli zresztą – no, nic nie poradzę, wstydzę się i kuniec. Tak już jakoś bez sensu jestem urządzony. 🙁
Dzień dobry,
do relacji z wydarzenia, która pokazała się też np. w TVN24:
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/bild-pijany-protasiewicz-i-nazi-skandal-na-lotnisku-polityk-po-pilem-nie-bylem-pijany-agresywni-byli-niemcy,402555.html
mam komentarz taki, że bardziej wierzę Protasiewiczowi niż parszywej bulwarówce. Tym bardziej, że on na pewno nie jest „elementem” – inaczej nie znalazłby się na tym miejscu, na którym jest w PE.
Inna sprawa, że wypicie dwóch buteleczek wina w samolocie mogło wyostrzyć reakcję. Ale to, co on sam opowiada, absolutnie mieści się w granicach prawdopodobieństwa.
Poza tym, Bobiczku, przyznasz sam zapewne, że odezwanie się do bądź co bądź klienta „raus” nie jest eleganckie niezależnie od tego, czy kojarzy się z hitlerowcami, czy nie.
No nieee… Przecież wyjaśnienia samego Protasiewicza, że „polska dusza w nim zagrała” i zaczął pouczać celnika, że w Polsce „raus” kojarzy się z Auschwitz, są skrajnie idiotyczne. Niemiecki celnik jest u siebie, używa normalnego, potocznego, choć dość ostrego (ale nieprzekraczającego granic dopuszczalności) słowa i nie ma obowiązku wiedzieć, kto ma z nim jakie osobiste skojarzenia (tak jak pisał Lisek – w takich przypadkach trzeba sobie zdawać sprawę, że to jest problem słyszącego, nie mówiącego). „Raus” nie jest może słowem zbyt eleganckim, ale nie aż chamskim, no i w żaden sposób współczesnym Niemcom nie ma prawa z nazizmem się kojarzyć.
Niemeccy celnicy są w ogóle dość ostrzy, do wszystkich i mnie też parę razy wnerwili, ale trudno – takie są na tutejszych lotniskach zasady i nie przyszłoby mi do głowy domaganie się jakiegoś szczególnego traktowania. A nawet jeżeli Protasiewicza potraktowano wyjątkowo nieuprzejmie, powinien wiedzieć, że przegrywa ten, kto pierwszy sięga po „argumentum ad Hitlerum”. Są inne, nie tak durne metody upominania się o swoje.