Bezpieczne jedzenie
– No, Wielkanoc będzie chyba w tym roku jak trzeba – oświadczyła z zadowoleniem Labradorka, spoglądając na zgromadzone wiktuały. – Jaj w każdym razie zabraknąć nie powinno…
– Oj, nie zabraknie! – skrzywił się Bobik, jakby zmuszono go do wypicia duszkiem sporej szklanki octu siedmiu złodziei. – Tylko że mnie się już jaja nieco przejadły. Sam niedawno szczekałem, że one są potrzebne, ale odkąd nabrały strusich rozmiarów… Jak czytam, że Putin ogłasza się obrońcą praw prześladowanych, albo że kuria bierze się do zamykania kościołów, to się zastanawiam, czy nie pora jednak powiedzieć „bez jaj!“.
– Okej, nie będziesz musiał wszystkich tych jaj konsumować wprost – zaproponowała kompromisowo Labradorka. – Z części mogę zrobić babę.
– Tylko nie to! – przeraził się Bobik. – Zaraz nam tu wparuje poślica P. i wygłosi wykład, że nie da się przez proste przesunięcie jaj na inny odcinek zrobić z chłopa baby. Potrzebne nam to akurat w Wielkanoc?
– To mazurek – nie ustawała w poszukiwaniu wyjścia sąsiadka. – Mazurek chyba niczym nie grozi?
– A gdzie tam! – pokręcił łbem szczeniak. – Od mazurka polska myśl podąża do Chopina, od Chopina do narodu, a jak słowo naród wchodzi do gry, to wiadomo, że można oberwać i nie ma co życzyć spokojnych Świąt. Zostaw mazurki i główkuj dalej.
– Kiełbasa? – rzuciła bardzo już niepewnie Labradorka.
– Też się może zacząć. O wyższości żywieckiej nad krakowską albo wręcz przeciwnie. A jak jeszcze komuś uda się wkręcić w sprawę hamburgera, to już w ogóle umarł w butach. Zacznie się musowo.
– To znaczy, że nie ma już bezpiecznego jedzenia? – wyszeptała Labradorka z miną kompletnie zgnębioną.
– Jedno jest – przyznał Bobik, nie przejawiając jednak szczególnej radości. – Chrzan. Jak powiesz, że wszystko jest do chrzanu, osiągniesz powszechną zgodę, przynajmniej na chwilę. Wtedy nawet rodacy, zjednoczeni wspólną myślą, zapominają przez chwilę wytykać innym, że chrzanią od rzeczy. Chociaż fakt, że zbyt długo ta jednomyślność nie trwa.
– Eee, to ja chrzanię takie święta – rozkleiła się Labradorka. – Myślałam, że będzie miło i przyjemnie.
– Jeszcze może być – ocknął się nagle Bobik i zamerdał z oznakami nieśmiałego zadowolenia. – Mam pomysł. Po prostu nie dajmy się zwariować i narzucić sobie narracji. W końcu nic nam się nie stanie, jak przez dwa dni nie będziemy czytać gazet, oglądać telewizji i słuchać podpowiadaczy, tylko wymyślimy sobie narrację sami. Wesołych Świąt! 🙂
Vesper,
mam nadzieję, że w kwestiach finansowych nie odpuścisz 👿
Choć, jak odpuścisz, to też zrozumiem 😉 Non Hercules …. 🙁
Siodemeczko, to nie karzaca reka kieszonkowca, to jego pozadanie cudzego mienia. Mialas pecha stac zbyl blisko. Najwazniejsze uniewaznic wszelkie karty kredytowe i platnicze. Bardzo wspolczuje. 🙁
Siodemeczko, bardzo wazne jest abys powiadomila policje. Oni musza miec slad zdarzenia, na wszelki wypadek gdyby kogos zlapano czy ktos zerocil czy znalazl. To jest naprawde wazne aby byl raport.
Zanim zarzuca mi „brytyjskie” myslenie w tych sprawach, chce zapewnic, ze jest to takze polska procedura. POlicha musi spisac raport jesli ktos jednak sie zglosi.
Zlodzieje czesto wyciagakja pieniadze i wyrzucaja cala reszte.
No i jest mi okropnie przykro, ze Cie to spotkalo. Odnawianie wszystkiego jest up..liwe, jakby na to nie patrzec.
Jesli mialas tam jakies karty platnicze, musisz natychmiast powiadomic bank. Oni wtedy natychmiast blokuja karty.
Wszystkie banki dzialaja 24 godziny jesli chodzi o zgloszenie zgubionych/skradzionych kart.
Może się okazać, że nabrałam kredytów i nakupowałam rzeczy na raty.
Niby kartę i dowód w banku zastrzegłam, ale co jest dla chcącego.
Miałam tam wszystkie możliwe karty. 🙁
Wiem kiedy, wiem kto, w sensie gdzie stał złodziej, a najbardziej mnie dziwi, że nic nie poczułam, a taka czujna jestem.
Heh!
Krakow jest pelen wypas 🙂 🙂 🙂
zapasowe nogi przydalyby sie 😀 bynajmniej i owszem bardzo 😀
jutro dalej
(Pani Kerowniczki uwaga o „cepelizacji” sluszna ogromnie, niestety)
pstryk
Na policji też byłam. Jasne.
Ale akurat nie mam czasu w te ostatnie dni kwietnia, żeby za dokumentami latać. Nawet kartę do sklepu straciłam. Wszystkie.
Nie odpuszczę, jeśli będę miała choćby ciche poparcie innych rodziców. Jak dotąd słyszę tylko „kijem Wisły nie zawrócisz”, „tutaj zawsze tak było”, „nie mam ochoty się użerać”, „ale o co ci chodzi, 150 złotych to nie majątek”. Ręce mi opadają. Zadałam księdzu bardzo proste pytanie – ile pieniędzy w sumie wpłynęło i ile będą kosztować poszczególne usługi. Zareagował tak, jakby go ktoś szpilką w tyłek ukłuł. Zaczął od „jeśli ktoś mnie uważa za złodzieja…” potem nie wiem co mówił, bo już wyłączyłam fonię. Powiedziałam, że chcemy wiedzieć ile zostanie pieniędzy po opłaceniu wszystkiego, bo resztę chcemy przeznaczyć na hospicjum dziecięce, żeby dzieci miały przykład, że z okazji I komunii nie tylko dostaje się tablety i konsole do gier, ale można też coś komuś dać. Przymknął się i obiecał, że przedstawi rozliczenie. Ale następnego dnia naszej skarbniczce już powiedział, że jak się komuś coś nie podoba, to może iść do innej parafii. Tym razem mój mąż się wkurzył, bo on jest w prostej linii potomkiem tych, którzy to miasto i ten właśnie kościół budowali własnymi pieniędzmi i rękami. W jego rodzinie jest silny etos, nazwijmy to osadniczy. Gdynia jest pod tym względem dość specyficzna. W każdym razie pokazywanie parafianom palcem drzwi samo w sobie jest skandaliczne, a tym, którzy są bardzo silnie powiązani z tym miejscem ma dodatkowo zły wydźwięk. W tym tygodniu wybieramy się do proboszcza. Ja w charakterze tej, co ma rzeczowe argumenty, mąż w roli oburzonego i równie jak proboszcz zdolnego do chamskich odzywek. Wygląda jednak na to, że jesteśmy w zdecydowanej mniejszości gotowych do jakiejkolwiek reakcji na zachowanie proboszcza i jego wikariusza.
bardzo przykre to jest Siodemeczko, moze zlodziej odesle portfel po wyciagnieciu gotowki, zaoszczedziloby to Tobie mozolnego wyrabiania.
zanikuje 🙂
pstryk
Siodemeczko,
Koniecznie zgłos na Policji fakt kradzieży dowodu. To bardzo ważne!
Zdarza sie, ze posługując sie skradzionym dowodem pobierają kredyty, dokonują rożnych zakupów, ale pewnie o tym wiesz.
Mam za sobą doświadczenie kradzieży całej torebki w supermarkecie i bardzo wspolodczuwam. Dla mnie to było okropne przeżycie. Dobrze, ze kluczyki od samochodu miałam w kieszeni, bo pewnie stracilibyśmy rownież samochód.
Przepraszam, mój wpis 21:58. Nic nie rozumiem. Wpisów nad moim nie było, stad treść mojego. Pewnie gdy pisałam, strona sie odswiezyla.
Bycie dziedzicem tak mnie zmęczyło, że chwilowo z przyjemnością zostawiam kłapanie innym. 😉
Ale tylko krótko dokłapnę, że dla mnie w sposób oczywisty nie ma jednej narracji polskohistorycznej czy też narodowej. O każdej warstwie, klasie, grupie, jak również o generaliach można od różnych stron. Jeśli ja się częściej upominam o „narrację ludową”, to dlatego, że ona z wiadomych przyczyn przez wieki leżała odłogiem, potem zaczęła się przebijać w sposób mocno podfałszowany, a potem znowu została zepchnięta do narożnika. A przecież nonsensem jest wycinanie z fotografii dziedzictwa chłopskiego czy proletariackiego i udawanie, że wszyscy byliśmy szlachtą – tylko dlatego, że komuna była be.
Ale muszę przyznać, że gdybym jeszcze trochę popracował nad sobą, do posiadania najmitów chyba potrafiłbym się przyzwyczaić. 😈
Krzepiąca wiadomość z Moskwy: na jednym z mostów zawisł napis: „Na Ukrainie – bracia! Faszyści – na Kremlu!”
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114912,15868591,Poniedzialek_na_Ukrainie__Jakie_sankcje_wobec_Rosji.html
Po pierwsze – banki zazwyczaj nie domagaja sie zwrotu kwot pobranych ze skradzionej karty.
Kuna Starej pare tygodni temu osdkrtka, ze ktos radoisnie korzysta z jej nieskradzionej karty. Nakupuil na kilka tysiecy dolarow bodajze. Bank natychmiast powiedzial aby sie tym nie martwila, karta zostala zablokowana. niestety z jakiegos powodu musi czekac poare tygoidni na nowa, a wlasnie wyjezdzala do Toskanii. Bardzo wscuekla, ale co robic.
Mojej Starej zdarzylo sie pare razy w zyciu numery z kartami. Kiedys w okresie przedswoatecznym ukradziono jej karte w sklepie. Zanim dojechala do pracy i przy wejsciu odkryla brak portmonetki, zlodziej w ciagfu 15 minut przed zamknieciem sklepu zdazyl nakupic sobie na £1600 – sprzet sportowy, maszyne overlock i cos tam jeszcze. Wredy bylo latwiej skorzystac z ukradzionej karty, wystarczylo podroibic podpis na rachunku.
Dzis wiekszosc kart ma jednak PIN i generalnie bardzo jest trudno cos kupic na nia – nawet przez internet latwo jest zidentyfikowac adres zlodzieja.
Od tego czasu zdarzylo sie jej zgubic te czy inna karte parokrotnie – raz nawet zawieruszyla portionetke w domu i narobila rabanu we wszystkich bankach.
Przyslali nowe bez mrugniecia. Nikt nie mogl skorzystac.
A pisze to wszystko abys sie nadto nie denerwowala. Takie rzeczy sie wszystkim zdarzaja. Usiadz sobie, nalej do szklanicy co tam nasz pod reka i powiedz tak jak jedna znajoma Slonimskiego, ktora okradziono na lotniosku w Warszawie. Pojechala wiec do hotelu, usiadla na lozku i powiedziala do siebie: Ciekawe jak Pan Bog sobie z tym poradzi?
Poradzil. 😈
Ja tam nie byłam szlachtą na pewno. Bardziej już proletariatem, choć też się nie poczuwam. Sobą jestem i tyle. Wolno? 😀
Wolno! 😎
Ojej, biedna Siódemeczka… 🙁
Jeżeli karty już zablokowane i policja zawiadomiona, to ta rada Mordechaja ze szklanicą wydaje mi się bardzo dorzeczna.
Vesper bardzo popieram i ukrocnie wszechwolnosci ksiedza kosztem wolnosci parafian i projekt by dzieci przekazaly pieniadze na potrzeby innych dzieci. Trzymam kciuki za podwojne powodzenie.
Vesper, myślę, że obfite wsparcie duchowe i kciukowe masz zapewnione. Niby nie powinno się obiecywać za innych, najwyżej za siebie, ale w tym przypadku jestem dosyć pewien, że mogę obiecać za całe Szanowne Gremium. 🙂
O, proszę, Łajza natychmiast potwierdziła. 😎
Mój dziadek był szewcem, jego ojciec też, pochodzili z chłopskiej rodziny bez ziemi chyba, babcia była szlachcianką, ale ubogą raczej, chociaż najstarsza z ciotek upierała się, że posag to był duży majatek. Ja jej nie wierzę, bo całe życie biedę klepali.
Ale mnie to nie porusza, też, jak Dora czuję się sobą, bytem osobnym i juszszsz.
To jest takie ciekawe. Anglia, ktora jest, jak ci powie kazdy przybysz z Polski, takim „klasowym” spoleczenstwem, ale tutaj swoje korzenie chlopskie czy proletariackie podkresla sie z wielka duma, podczas gdy o ziemianskich sie zazwyczaj nie opowiada, choc mozna je czesto rozpoznac po akcencie, po intonacji i po starannej artykulacji.
Najbardziej sie podkresla proletariackie – moi przodkowie (albo ja sam) bylem/ jestem working class. Albo I am a country girl!
Jesli ogladacie cudna serie o akuszerkach w latach 50-ych, to gra tam moja obecnie bardzo ulubiona aktorka mlodszej generacji Miranda Hart. Miranda jest bardzo wysoka, raczej nieladna, niezgrabna w ruchach, ale wystarczy ze otworzy buzie! Jej akcent jest nie do podrobienia, on jest od pokolen bardzo bardzo arystokratyczny, bardzo posh. Ona inaczej nie potrafi mowic! I nawet w tej serii, gdzie gra jedna z akuszerek, ona bardzo stara sie ulrywac swoje pochodzenie spoleczne – tak zostala napisana ta rola. Akcja rozgrywa sie w bardzo ubogiej dzielnicy i w jednym z odcinkow Miranda postanawia, ze kupi butelke whisky dla starszego pana, ktorym sie opiekuje. Wraca ze sklepu wstrzasnieta, ze w calej dzielnicy nie udalo sie jej kupic bardzio drogiej whisky Glenfiddich i musiala nabyc jakies g. Wszyscy patrza po sobie i wywracaja oczami. Ale nikt nie smie zauwazyc, ze w tej dzielnicy raczej malo kto pija Glefiddich. To tak jakby w jakims slumsie usilowala nabyc bardzo drogiego szampana. Jej arystokratyczne pochodzenie traktowane jest przez wszystkich jako wstydliwa tajemnica rodzinna, o ktorekj im mniej sie mowi tym lepiej.
Szklanica też oprożniana.
Tyle miałam planów na dzisiaj. Jechałam na przedostatnie spotkanie seminarium w Muzeum Historii Żydów Polskich. Dzisiaj miał być Obirek.
Kradzież zauważyłam kilka minut po wyjściu z tramwaju i natychmiast zadzwoniłam do banku. Te komórki, to jednak świetna rzecz, można szybko znależć numer i potrzebne informacje, chociaż tak mi się rece trzęsły, ze nie mogłam połączyć się z tym bankiem.
Tu jest Miranda Hart (Chummy), to ta najwyzsza ze wszystkich:
http://www.youtube.com/watch?v=tV0y8bRJxHE
Życzę Ci, Vesper, powodzenia, ale będę zdziwiona, jeżeli się uda.
Mimo to, uważam, ze trzeba robić swoje, najgorsze jest przyzwolenie i bierność.
Też trzymam.
Ja też nie wierzę w powodzenie, ale z jakiegoś powodu uważam, że juz samo zadawanie pytań o sposób gospodarowania pieniędzmi parafian jest ważne.
Ja też nie wierzę w powodzenie, ale z jakiegoś powodu uważam, że juz samo zadawanie pytań o sposób gospodarowania pieniędzmi parafian jest ważne.
Kliknęłam raz, a pojawiam się dwa razy 😯 Chyba muszę mieć rację i to podwójną 😆
Co oni się do tych chłopskich korzeni przyczepili, nowa moda jakaś:
http://wyborcza.pl/magazyn/1,137926,15854682,Szlachcic_na_zagrodzie_o_gustach_nie_dyskutuje.html
Zacni,
Komentarz Orma (17:42) mnie zmartwił, bo odczułem, że wielce szanowany przeze mnie dyskutant wypowiedział się – czy to przypadkiem, czy to rozmyślnie – zupełnie obok tematu. Otóż Żakowski (nawiązujący do Ledera) powoływał się na system panujący w Polsce przez stulecia, system de facto niewolniczy, który zanikł w zaborze rosyjskim po połowie XIX wieku, mniej więcej w tym samym czasie, co niewolnictwo w USA. Orm zaś metodą anecdata enumerował przykłady szlachetnych jednostek, pisał o jakichś dobrych paniskach, pozytywistach i patriotach – wszystko to prawda, tyle że nie odnosi się w żaden sposób do prawdy Ledera.
Nie zabraniam nikomu ziemiańskich czy tez arystokratycznych resentymentów, każdy buduje wokół siebie taką mitosferę, jaka mu potrzebna, ale warto zadbać o to, żeby z opowieści o jednostkach nie budować jakichś fałszywych uogólnień.
A to, że ze szlachty powstała inteligencja, która odbudowała Polskę po 1918 to też prawda. Z chłopów, fornali i robotników mogła przecież dopiero po 1945.
To akurat satyra Aleksandra Weryhy Darowskiego wymierzona w zwolenników pańszczyzny. Ale nie bez powodu przecież powstała.
Oczywiste, Bobiku (godz. 22.04) iż nie ma jednej narracji, ale ja sam usilnie się staram od zawsze aby wszelkie narracje czytać niejako „naraz” i tak aby stały się one komplementarne dla wytworzenia choć w miarę kompletnego szerszego obrazu. Próby zaś „wycinania fotografii” ze zdjęcia rodzinnego jest tak straszne że aż śmieszne.
Udawanie bycia szlachtą acz przez pewien czas modne było od zawsze doowdem na brak dobrego smaku, żeby o kompleksach o wydumanym często podłożu już nie wspominać. Od zawsze a zwłaszcza od czasów kiedy głębiej zanurkowałem w skandynawskie kultury chłopskie brakowało mi narracji stricte chłopskiej w kulturze polskiej. W tropieniu jej jakże słabych a czasem pośrednich bardzo ech czy śladów pomagała mi pasja zabytkoznawcza; kiedyś zapoznawałem się z brzmieniem nazwisk ze spisami studentów z Bolonii i Padwy z czasów Mikołaja Kopernika, także z listami cechowymi gdyż wielu synów chłopskich stawało się towarzyszami cechowymi.
16707-16711
Babilasie:
Jeśli podawane przeze mnie przykłady miast posłużyć uwiarygodnieniu tego, co staralem się – jak widzę, nieudolnie – powiedzieć wpisały się w metodę anecdata i pozostały jako przykłady jednostek, dobrych panisk, pozytywistów etc. to pozostaje mi bardzo przeprosić za użycie niewłaściwej dla tematu metody.
Nie wypowiadałem się i nie wypowiadam się na temat systemu panującego w Polsce przez stulecia, zwłaszcza skacząc po odległych od siebie o stulecia okresach. Wypowiadałem się i wypowiadam na temat krzywdzącej dziś generalizacji. Taki obraz chcemy utrwalić i dalej przekazać ?
Jeśli byśmy się zgodzili iż tekst p. Ledera można porównać do wymowy na pewno podającej prawdziwe fakty listy p. Wołk Łaniewskiej na temat zasług JP II to było by już bardzo dużo.
Ja się, Ormie, bardzo chętnie z Tobą zgodzę. Na ten i wiele innych tematów. Piszesz o krzywdzących generalizacjach, ale przecież gdyby czegoś tam na rzeczy nie było, to nie powstałoby w ogóle zjawisko określane terminem pańszczyzna (a oprócz pańszczyzny inne formy przymusowej, niewolniczej pracy: darmochy, tłoki, szarwarki).
A na razie to przecież wszyscy udajemy, że nasi przodkowie jak jeden mąż i żona mieszkali w dworkach jak z „Pana Tadeusza”, a w latach 1939-1945 nie wydarzyło się nic istotnego dla struktury społecznej obecnej Polski.
Na chwile tylko zmieniam temat. Czy ktos moze mi odpowiedziec, czy orzeczenie, ktore teraz przyjdzie z Watykanu (przyszlo?) to jest ta decyzja sadowa, na ktora liczyl Lemanski?
Siodemeczko, tak mi przykro! 🙁 Buuuuu!
Dziekuje za dodatek 🙂
Ja zrozumialem, Meki, ze po odrzuceniu rekursu w kongregacjio ds duchowienstwa, ks. Lemanski skierowal skarge Wyzej, do Samego. Ale jeszcze nie Boga. Stopien nizej. 😈
Wydaje mi się, Ormie, że słowo system słusznie zostało przez Babilasa podsunięte. Bo jak chodzi o jednostki, to oczywiście w każdej warstwie zdarzały się takie i takie, szlachetne i świniowate. Ale system pańszczyźniany, który u nas akurat trwał bardzo długo, niewątpliwie był nieludzki. I nie należy przeoczyć, że nawet najszlachetniejsze jednostki z warstwy szlacheckiej, o ile przeciw temu systemowi wyraźnie nie protestowały (a takie na palcach można by policzyć), w jakiś sposób pomagały w jego utrzymywaniu. Na moje wyczucie Lederowi o to właśnie chodziło, żeby narodową narrację, która opiera się na bohaterach i wieszczach, odpersonalizować i dla odmiany raz pogadać o zjawiskach systemowych.
Siódemeczko, wiem, że nie należy wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka i ciągle to robię. Bardzo Ci współczuję.
Kocie, dzieki! 😀 Czy kongregacja do spraw duchowienstwa to odpowiednik sadu badajacego dowody winy?
– ojej, Babilasie, skąd ta znów generaliacja ? nikt przy zdrowych zmysłach i choćby jakim takim poczuciu przyzwoitości nie będzie nawet we śnie żeby nie rzec: po pijanemu widział wszystkich swoich realnych i wydumanych „krewnych i znajomych królika” w dworkach. Na takie coś w moim doświadczeniu pozwalają sobie raczej tacy, którzy rzeczywiście „dworki” znali z literatury i to takiej bardziej naturalistycznej, mimowiednie kontynuując najbardziej tromtadracki sarmatyzm, kiedy to wywodzono swe rodowody (często po pijanemu) jeśli nie od samej Matki Boskiej*) to przynajmniej od starożytnych Rzymian. Z sarmatyzmem rozprawiono się dawno, acz, jak widze, przesiąkł on w niespodziewane miejsca. Nie chcę nudzić, pisałem o sytuacji inteligencji post szlacheckiej jakoś od czasów Ziemi Obiecanej do przedwczoraj. Długo po czasach „Pana Tadeusza” wyniki powstań 1831 i 1863/4 skutecznie usunęły takich ludzi w ich masie z dworków, niektórzy owszem, nadal działali jako administratorzy.
Jasne że należy przecyzyjnie zdefiniować i ZADATOWĆ takie fakty jak: pańszczyzna (a oprócz pańszczyzny inne formy przymusowej, niewolniczej pracy: darmochy, tłoki, szarwarki). Dla uzyskania szerszego a więc bardziej obiektywnego obrazu warto by było zarzutować ów obraz na tło ówczesnych sytuacji w innych krajach zachowując przecyzyjne datowanie. Pewno bym się nie odezwał gdyby nie zaistniala sytuacja jak w Present Perfect: czynność miała miejsce w przeszłości, skutki trwają do dziś. Tyle że niektóre z nich są, hm, zaskakujące i to jest powodem mego tu pisania. A podkreślam iż sprawia to niezasłużoną przykrość ludziom, którzy od dziecka byli dotkliwie prześladowali za pochodzenie mimo iż ich rodzinne majątki przestały istnieć często na sto lat przed ich narodzeniem.
*) Wszak Matka Boska byla szlachcianką
– ???
w litanii mówi się: Panno Szlachetna… (autentyk)
Z tego , co pamiętam, Meki, to po decyzji Kongregacji d/s duchowieństwa jest coś w rodzaju sądu Najwyższy Trybunał, tak jakoś, a póżniej to już tylko akt łaski ze strony papieża, nie wiem, czy ten etap jest przewidziany w prawie kanonicznym, ale wiem, że ksiądz i parafianie liczą na niego.
Hmm… Po kanonizacji papież już mógłby sobie na akt łaski pozwolić. 🙄
Bobiku:
Jeśli w „narodowej narracji” takowe bzdury są aż tak silne że aż trzeba aby p. Leder tak, jak to uczynił, dawał temu odpór, to pragnę rzec iż w bodaj wszystkich znanych mi bliżej (znów metoda anecdata?) przypadkach takowa narracja nie istnieje co najmniej od trzech generacji, a ci którzy jej hołdowali byłi wytykani palcami, lub pomijani milczeniem jako jednostki dotknięte jakimś kompleksem.
A jeśli jest ona wciąż żywa to raczej świadczy o braku czy zapaści oświecenia. Wskazywanie przyczyn było by już zupełnie innym tematem.
Jak już pisałem mam problem z pojęciem Naród, narodowe etc. Polska była oryginalnie wielonarodowa, wielokulturowa, wieloreligijna, wielojęzyczna i tak zamiast określenia naród używam pojęcia społeczeństwo. To społeczeństwo zostalo społecznością kadłubową i tak, taki to naród pozostał.
Oczywiście jest racją iż system był nieludzki. Już sugerowalem aby go przecyzyjniej zadatować i rozpatrzyć na tle sytuacji w ówczesnym świecie. I zadatować jednoznacznie okres o jakim jest mowa tak, aby dziś żyjący Prawi Ludzie nie mieli żadnych powodów do poczucia że znów nastąpiła walka klasowa i ich znów wygonią za pochodzenie – tym razem z M3.
O precyzyjne datowanie, Ormie, łatwo. Ukaz o uwłaszczeniu włościan w Królestwie Polskim, podpisany przez Aleksandra II Romanowa datowany jest na 2 marca 1864. Zakładam tutaj pewną racjonalność, polegającą na tym, że likwidowano istniejące zjawisko.
A co do reszty, znów zgoda. Tradycyjnie, z jednej strony mamy „ludzi-którym-sprawia-się-niezasłużoną-przykrość”, z drugiej trwające wiele wieków potworne zjawisko społeczne. Mikro- i makroskala.
Dziekuje, Siodemeczko. 😀 Lemanski liczyl na ten Trybunal, wiec ja tez na Trybunal licze.
Nie liczę. Obedrą ze wszystkiego, łącznie z sutanną.
No nie, przecież to nie o to chodzi, żeby kogokolwiek wyganiać z M-3. I nie o zaostrzenie walki klasowej w miarę zanikania klas. 😉 Rzecz po pierwsze we wprowadzeniu tej „wyciętej narracji” do powszechnej świadomości (bo w historii co nieopowiedziane, tego nie ma), a po drugie w wytropieniu pozostałości tego systemowego, pańsko-chamskiego podziału – po to, żeby sobie można było z nimi poradzić (bo nie da się świadomie walczyć z tym, czego się nie jest świadomym).
Ale mierzenie się ze sprawami systemowymi nie jest – nie powinno być! – pretekstem do personalnej rozprawy z kimkolwiek, zwłaszcza w realnym, nie historycznym wymiarze.
Ale, Meki, to teraz ten trybunał się właśnie wypowiedział, wg biskupa i z jego wypowiedzi i licznych wystąpień wnoszę, że jest z niego bardzo zadowolony.
Uważam, ze naprawdę nie ma na co liczyć.
Co niby papież ma postanowić?
Nie widzę wyjścia, przy takim nagłośnieniu sprawy przez drugą stronę. Uważają, że wiedział na co się decyduje, ślubował posłuszeństwo i koniec.
Mnie w szkole caly czas mówiono o cieżkiej doli chłopów pańszczyźnianych, o cieżkiej doli i nędzy proletariatu także. Narracja była aż do wypęku jednostronna.
To ten „raban” – jesli biskup laskawie sie zgodzi? A nieposluszeniestwem jest, choc zgodne z prawem kanonicznym, odwolywanie sie od niesprawiedliwych decyzji? Trudno sie z tym pogodzic.
Papież mógłby ewentualnie wilka nasycić i owcę pozostawić w całości, czyli oświadczyć coś w rodzaju „no tak, Lemański zbłądził, ale ponieważ błądził w dobrej wierze i w dobrych intencjach, okazujemy mu chrześcijańskie miłosierdzie i zezwalamy na pozostanie w Jasienicy. A z biskupem mają sobie dać buzi i w przyszłości starannie unikać jakiegokolwiek konfliktu”.
Ale to oczywiście, nawet gdyby było sformułowane bardzo oględnie, byłoby jednak daniem prztyczka w nos Epidiaskopowi. I teraz jest pytanie, czy to się mieści w politycznych zamysłach Franciszka, czy nie mieści.
Choroba! Znowu musze uczyc katolikow Ewangelii!!!!
Matka Boska z pewnoscia miala rodowod bardzo arystokratyczny i wyszla za arystokrate z dziada pradziada, wywodzacego sie z krolewskiego rodu, z krola Dawida i krola Salomona .
O tym jest u Mateusza (wylicza on cos ze 40 pokolen) , ktory wprawdzie nie podaje jej rodowodu, ale z pewnoscia rodzina jej nie nalezala do biednych wiesniakow z goralskiej koledy. Trzech Kroli (czy Medrcow) z pewnoscia nie fatygowaloby sie wybierajac sie w daleka podroz z darami na powitanie chlopskiego dziecka.
Bo te pierwsze rekursy nie dotyczą sprawiedliwości raczej, tylko błędów formalnych.
A w sprawie poczucia niesprawiedliwości też był tam taki z grubsza cytacik, że nie jest ważne, czy kapłan zasłużył na utratę zaufania biskupa, ważne jest, że biskup tak myśli i to zaufanie stracił.
Wiec teraz jeszcze wazniejsze, zebysmy dotarli do F. z naszym listem (od Bobika!!!) i lista. Najchetniej tuz przed wizyta delegacji z Jasienicy. Tylko poczta nie ma co wysylac. Skad by nie wyslac trafi do sekscji spraw polskich czyli do okraglego archiwum pod biurkiem.
Siódemeczko, wszystkim nam o ciężkiej doli do wypęku wciskano, ale przez prostackość i fałsz tej narracji tak naprawdę nikt jej nie przyjmował do wiadomości. To się odruchowo wkładało do worka pod tytułem „kłamstwa komuny”, razem z Katyniem czy stonką zrzucaną przez imperialistów. I kiedy komuna się skończyła, tę całą narrację szybko i w całości wyrzucono do śmietnika. Ona praktycznie w ogóle przestała istnieć, została wyłącznie narracja szlachecka (ew. postszlachecko-inteligencka), AK-owska, opozycyjna (oczywiście antykomunistycznie), itd. Czyli fałsz w drugą stronę, bo przecież nie tylko z tego składała się polska historia.
Dlatego ja to popieram, kiedy ktoś upomina się o przywrócenie proporcji i dostrzeżenie również tej wyrzuconej narracji. O zobaczenie historii również oczami chłopa czy robotnika. Bo z tego punktu widzenia np. XV albo XVI wiek nie był okresem rozkwitu i złotej wolności, tylko upodlenia i wykluczenia. PRL nie był wyłącznie okresem ucisku, ale i okresem awansu. Itd.
I tak jak ja zrozumiałem Ledera, on wcale się nie domaga, żeby teraz z kolei na śmietnik wyrzucić narrację „pańską”, tylko żeby dostrzec, że istnieją dwie narracje (co najmniej) i one z natury rzeczy były/są w opozycji, która nadal jest żywa (o czym nawet tutejsza dyskusja świadczy). A skoro jest, to lepiej o tym mówić, niż nie mówić. 😉
Meki, ja nie bardzo wiem, jak można coś papieżowi dostarczyć do rąk własnych, nie pocztą, zwykłą lub elektroniczną. Nie mam w Watykanie żadnego kumpla, który mógłby kopertę wziąć w zęby i przemknąć się pod biurkami. 🙁
No tak Bobiku, ja tez Kota zadnego tam nie znam. Jakas audiencja? Podac do rak na placu? Pomysly?
Mordechaju, z przykrością stwierdzam, że chcesz odebrać Matkę Boską Narodowi, plotąc coś o Dawidach. 👿 Matka Boska polską szlachcianką była, więc od Piastów się wiodła, a nie od żadnych tam Salmonelów.
No, ale jak można się spodziewać prawdziwego patriotyzmu po kimś, komu chrzest się nie przyjął. 🙄
Dlatego napisałam, że pan Leder chce wprowadzić narrację historyczną podobną do PiS-owskiej tylko ze znakiem przeciwnym.
A dlaczego to nie może być zwyczajna lekcja historii?
Ja nie wiem, czego w szkołach teraz uczą, więc się nie mogę wypowiadać.
Najlepiej byłoby przentować młodym ludziom różne punkty widzenia i urządzać dyskusje.
Istnieje w Watykanie instutucja „prywatnej audiencji”. Prywatnosc jej polega na tym, ze odbywa sie na salonach, za zaproszeniami, i z papiezem spotyka sie do stu osob (oczytwoscie istnieja tez i scisle prywatne audiencje, kiedy np papiez przyjmuje brytyjska krolowa czy prezydenta USA etc).
Wystarac sie o takie zaproszenia powinien polski przedstawivciel przy Watykanie, do ktorego nalezy sie o to zwrocic. Wtedy mozna wreczyc papiezowi list z podpisami.
Ja sugeruje od wielu miesiecy by jasieniczanie zaczarterowali sobie autobus i pojechali do Watykanu. Ale przedtem nalezy napisac do Piotra Nowiny-Konopki, ambasadora RP przy Watykanie, ktory sie cieszy oipinia madtego i przyzwoitego faceta. I poprosic go o zaproszenia na audiencje. W czasie audiencji papiez rozmawia z goscmi.
To co, Bobik, ja mam byc tym jedynym co zadal sobie trudu przeczytania Bibliii, lektury calkiem nie hetka-petelka i wszystko na nic? Bo Narod Polski uparl sie, ze zadnego Pisma czytac nie zamierza i wystarczy mu co ksiundz proboszcz na kazaniu powi?
Kocie, oni to wiedzą.
Idę spać.
Dobranoc.
Myślę, że Franciszek też zna sprawę.
Upomnienie się o wyrzuconą czy wykreśloną narrację nie jest tym samym, co wprowadzenie jedynej obowiązującej narracji. Nie zauważyłem, żeby Leder gdziekolwiek proponował jakieś posunięcia zmierzające do „wprowadzenia”. Nie napisał też, o ile wiem, podręcznika szkolnego, tylko książkę, o której można sobie np. podyskutować na blogu. 😉 I nie miał, jak sądzę, ambicji szczegółowego opisania całej polskiej historii, poruszył tylko pewien jej aspekt, według niego dotąd wypierany czy niechętnie brany pod uwagę.
Opozycyjność historycznych wątków wcale nie wyklucza ich komplementarności. I według mnie Ledera należy rozumieć w ten sposób, że on się nie domaga wyeliminowania jednej ze stron, tylko przypomina, że były dwie. A to, że więcej mówi o tej drugiej, bierze się stąd, że dotąd była zaniedbywana.
Mysle, ze F. zna sprawe glownie od hoserowskiej strony. Nie zaszkodzi sprobowac.
Mordo, co ja z Tobą mam… To ty nie wiesz, że czytanie Biblii lutry wymyśliły? No kurczę, przecież czymś Polak-katolik musi się od nich różnić! 👿
Kocie nie jestes jedynym czytaczem. 😀 Tez mnie to zastanawialo dlaczego u jednego autora po mieczu a u drugiego po kondzieli. A narod ma znac katechizm, proboszcza sluchac i patriotycznie uznawac, ze Krolowa Polska jest, byla i zawsze bedzie Polka i juszszsz!
A pewnie, nie beda „prawdziwym” jacys heretycy…
Jak chodzi o kontekst to trza patrzeć, gdzie się lezie.
A polazłeś Ormie w pokrzywy i Babilas rację ma, chroniąc Cię przed włażeniem dalej, Bobik zresztą też Cię ostrzega, andsol chyba takoż…
Już pomijam fakt, że mówisz tu o 0,0000000001% krwiopijców, którzy wszyscy – jak jeden mąż – czerpali korzyści nieuzasadnione z wyzysku i żaden nie zrezygnował z onych, co najwyżej jeden na miliard trylionów łaskawie pocharytatywnił sobie pięć minut. Potomkowie owego ułamka – jeszcze mniej liczni – w podobnym ułamku procenta posiadają świadomość, że fortuna ich przodków z krwawicy niewolników się wzięła, gdyby taką posiadali, nie mieliby śmiałości występować o zwrot zagarniętego majątku. Bo to, że napisałeś obok Ledera i Żakowskiego, to jest oczywista oczywistość, natomiast powód, dla którego to zrobiłeś dla nas jest jasny jak piwo na dworcu przesiąkniętym zapachem spoconych mężczyzn w podróży.
Bronisz historii przed generalizacją, której ani Leder, ani Żakowski nie dokonali, Ty lepiej broń historii przed generalicją…
Zatem dziękujemy za wstawiennictwo w sprawie skrzywdzonych w liczbie 0,00000000000000000001% populacji przez komunę i niesłuszne podejrzenia chłopów i robotników, poprosimy, byś policzył cenę, jaką za ładne życie owego ułamka płaciło 99,99999999% populacji.
A jeżeli zechcesz precyzyjnie datować i definiować pańszczyznę, to ja poproszę, byś równie skrupulatnie domagał się tego przy okazji omawiania sempiterny Maryni 😉
No, to jak udowodniona została elokwencja i przyzwoitość Orma, to chyba możemy pozwolić mu wrzucić luz 😆
Dorzucę już nie do dyskusji „lederowskiej”, tylko tak w ogóle. Czasem wrażenie jednostronności czy nieuprawnionej generalizacji bierze się z czegoś, co na własny użytek nazywam syndromem wahadła. Wyjaśnię na przykładzie JP2 – wszelki dyskurs na jego temat jest w Polsce tak bardzo przechylony w stronę klęczącą (i mocno tam przytrzymywany), że dążąc do osiągnięcia jakiej takiej równowagi odruchowo popycha się silnie wahadło w przeciwną stronę. Oczywiście w pierwszym momencie ten nagły skok od plusa do minusa wcale wrażenia równowagi nie sprawia, ale na dłuższą metę chyba również w ten sposób można ją osiągać (czasownik niedokonany, bo chodzi o proces, nie jednorazowy akt), że nie powtarza się argumentów powszechnie już znanych, tylko przedstawia przeciwne. A potem można stopniowo wychylenia wahadła redukować. 😉
Z wahadła już dawno zrobiło się machadło 😆
Zeen, Orm jest z całkiem innej konwencji niż dworzec pełen spoconych mężczyzn. 😉 I nie dlatego, że jest z krwiopijców, tylko że jest – jak nietrudno zauważyć – człowiekiem z natury swej pełnym delikatności i elegancji. A ponieważ takim ludziom wampirzenie szczególnie źle robi, to ja dobrowolnie podstawiam swoją szyję zamiast – gryź pan. 😎
Tylko na wszelki wypadek od razu przygotuj sobie odtrutkę na te wszystkie chemikalia, co we mnie płyną. 😈
U Kapustow trzecie malenstwo – Beaki.
A teraz sobie jeszcze uświadomiłem, że wampir to niby co – nie krwiopijca? 😆
Łoj Bobik, Bobik…
Toć napisałem, że elokwentny i przyzwoity, a konwencją dworcową nie Jego obdzieliłem, ino siebie i swoje skojarzenia. A liczby mnogiej użyłem, bo weź i opisz mnie liczbą pojedynczą, no weź…
To co, nie chcesz mojej krwi? 😯
A ojczyzna to zawsze chciała… 😆
A ja przypomniałam sobie podczas wieczornych ablucji (pół prawej nogi), że maturę z polskiego pisałam o Żeromskim, bo on mnie wtedy bardzo poruszał. A nawet przypomniałam sobie taki fragment skłamałeś, że ze szlachtą polską polski lud
Inna rzecz, że wstydziłam się niebawem swoich ekscytacji, bo to jednak grafoman był.
To ja komplementarnie umyję pół lewej nogi (przedniej) i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku szczeknę dobranoc, bo cosik mnie już zbiera. 🙂
Niech Bobik nie fika,
przyjdzie czas na krew Bobika…
😉
Ooo, Siodemeczka pisala mature w tym samym roku co moja Stara. Wtedy wlasnie Zeromski straszyl, ale wiadomo bylo, ze bedzie na maturze, bo byla jakas okragla rocznica. Stara wybrala jakis wolny temat, bo nie byla laskawa przeczytac Przedwiosnia uznawszy, ze szkoda czasu. I do dzis tryumfalnie nie przeczytala! Zeromski to byla jednak straszna drewniana pila, bless’im. Gorszy byl tylko Krasinski. No i marsz, marsz Dabrowska Maria.
Dobranoc. Umalowalem wlasnie futro, i dlatego umylem wszystkie nogi, bo musialem niestety wejsc do wannny aby sie zmyc, . Teraz czekam az wyschnie aby nie przyklepac na mokro w czasie snu.
Ormie, po parugodzinnych kłopotach z komputerem (prawdziwy macho nie płacze, a kląć tu nie wypada, więc przemilczę) dotarłem do Koszyka i zarumieniłem się. Panie, nie jestem godzien. Ale skoro zostawiasz na rozdrożu 5letnią whisky to wezmę.
Więc od kiedy pojawiłeś się tu, czytam Cię uważnie, ale czasami opanowuję odruch komentowania wszystkiego. Może dlatego, że wiem, że nic nie mam do powiedzenia. Na przykład ani razu nie wyraziłem opinii o seksualnym życiu ptasząt.
Tak, począwszy od wskazówki Michała prowadzącej do Ledera weszliśmy tu trochę w socjologizowanie i myślę, że nasze długie uwagi zeen zdołał streścić do jednego zwrotu, żeby nie robić z wahadła machadła. A to prawie zawsze ze względów emocjonalnych jest trudne. A polska lewica umiała kiedyś rozsądnie mieć to pod kontrolą. Czasami wracam do czytania stareńkich tekstów Ludwika Krzywickiego i zadziwia mnie jak wcale nie są stareńkie. I aż śmiech mnie ogarnia, że skoro on socjalizm wysławiał, to może durne interpretacje średnio mądrych zapisów prawnych takie czytanie kryminalną etykietką oblepić mogą. A jego teksty błyszczą na tle rozgorączkowanych haseł epoki, mają umiar i wiedzę…
Nie jestem przeciw mitom w edukacji społecznej. Drogowskazy zawsze są przydatne. Kłopot w tym, że zbyt łatwo w naszym kraju zamieniają się w drogonakazy. A przecież gdyby nie było odgałęzień i ubocznych szlaków, to żaden drogowskaz nie byłby potrzebny, wszyscy by szli nieuchronnie do Rzymu.
Rozdziobią nas kruki i wrony, Wierna rzeka, Syzyfowe prace, Siłaczka, te rzeczy. Miałam dzieła zebrane w kilku tomach, może nawet jeszcze mam, jeżeli nie wyrzuciłam.
Robiło na mnie wrażenie że zza świata nadchodziła noc, rozpacz i śmierć. Bardzo to przeżywałam. Byłam wrażliwą panienką. 😉
Jest chyba paradoksem historii, że model państwa opiekuńczego rozwinął się w kapitalizmie.
Poproszę o korektę kapitalizmu. Dziękuję.
By nadmiaru powagi uniknąć proponuję 16 zdjęć głupawek, nie umiem dać bezpośredniej do nich linki, więc proszę zjechać prawie do dołu artykułu i przeglądać „Worst Airline Passengers” (linka na niebiesko umieszczona tam u dołu prowadzi do troszkę odmiennej kolekcji).
16712 i nastepne
@ zeen: W pokrzywach przebywam całe życie z racji miejsca i czasu urodzenia. Stosując techniki medycyny ludowej potrafiłem przerobić sobie pokrzywy na leczniczy balsam.
@ Bobik: na wampirzenie jestem uodporniony, liczne próby gryzienia mnie od maleńkości spowodowały wytworzenie się skutecznych jak dotąd przeciwciał.
@ Andsol: jeśli whisky to dla Ciebie znacznie starsza niż pięcioletnia; mam takiej nieco, gdyż ostatnio moje zużycie to 1 litr na rok, a bliscy mi znosza z jakichś okazji stare whisky wiedząc iż dobrze pamiętam szkockie czasy. Dzięki za przypomnienie Ludwika Krzywickiego; tożto ja właśnie o takich i ich potomkach mówiłem.
A mimo moje gadulstwo najtrafniej moim zdaniem sprawę ujęła Siódemeczka (wt, 29 Kwiecień 2014, 01:03)
…A dlaczego to nie może być zwyczajna lekcja historii?…
i za to bardzo dziękuję.
No właśnie, pięcioletnia whisky (albo i whiskey) to zdecydowanie szczeniak niegodny postawienia pomiędzy Ormem a AndSolem. Chyba nawet takich nie sprzedają?
Tutaj jeszcze wyevernociłem artykuł Czecha z GazWyb podany wcześniej z niechęcią przez Siódemkę, bo zawiera dużo interesujących linków i sam w sobie godny uwagi, głównie poprzez zwrócenie uwagi na współczesno-polski chaos urbanistyczny (czy w ogóle: przestrzeni publicznej) i jego socjologiczne źródła (i źródeł tych zakłamywanie).
16712 – 16721 i przybywa w oczach 🙁
Babilasie, artykuł zlinkowany przez Ciebie napawa smutkiem. Gorzka prawda.
Z poszanowaniem prawa nie tylko obywatele mają problem, ale władza również.
Nawet w drobnych na pozór sprawach. Działka w szczerych polach, której posiadaczką jestem, graniczy z polną droga gminną. Jesienią gmina nagle stwierdziła, że zostały do wykorzystania środki unijne na ścieżki rowerowe i na takąż ścieżkę postanowiono dróżkę przerobić. Wszyscy właściciele pól ( z wyjątkiem jednej osoby) dobrowolnie podarowali gminie po minimum kilkadziesiąt metrów leżących wzdłuż drogi.
I niby jest wszystko o.k., gdyby nie taki drobiazg – w moim przypadku zabrano i utwardzono więcej ziemi ścinając narożnik działki, a na samej działce bez pytania mnie o zgodę ustawiono tablicę informującą o inwestycji z środków UE.
Na moją delikatną interwencję odpowiedziano: ” przyjęliśmy pani domniemaną zgodę” . Ręce opadają.
Faktycznie, do czasu Vaticanum II katolikom rzymskim wręcz zabraniano samodzielnego czytania Biblii.
Ale nawet wtedy bycie katolikiem nie musiało być równoznaczne z obskurantyzmem.
Ciekawy przykład:
W lutym 1940 r. w kościele parafialnym na krakowskich Dębnikach zdarzyło się coś w życiu przyszłego papieża szczególnego. Spotkał kogoś, o kim można powiedzieć, że przyczynił się mocno do jego głębokiej religijnej przemiany.
Dotąd jego religijność opierała się na prostej i surowej pobożności ojca. Teraz miało nastąpić jej radykalne pogłębienie. Osobą tą był mistyk krawiec Jan Tyranowski, który podsunął Karolowi do czytania pisma XVI-wiecznego mistyka hiszpańskiego św. Jana od Krzyża.
http://wyborcza.pl/magazyn/1,137881,15855202,Wszyscy_mistrzowie_Karola_Wojtyly.html
„Kościelne” biografie JPII prześlizgują się nad tym faktem, ale to właśnie krawiec Tyranowski, a nie ksiądz proboszcz nauczył Wojtyłę modlitwy. Modlitwy, z której późniejszy JPII był znany i szanowany przez wyznawców różnych religii.
Sam fakt czytania/nie czytania Biblii niewiele zmienia w duchowości. Ważniejszy jest sposób czytania, rozumienia, przeżywania, wdrażania zasad ewangelicznych. A z tym bywa różnie. Wojna Trzydziestoletnia, najbardziej tragiczna w skutkach wojna europejska, była wojną religijną. Obie strony: rzymska i protestancka, wykazały się takim samym okrucieństwem. Warto zajrzeć do Tazbira, ciekawie o tym pisze.
Od tamtego czasu niewiele się zmieniło, w sensie wpływu czytania Biblii na duchowość. Przez szereg lat bardzo blisko współpracowałam ze Światową Radą Kościołów. Miałam okazję przyjrzeć się bliżej członkom kościołów protestanckich. Przebywałam z nimi na co dzień. Różnice są bardziej widoczne w psychice. Posługując się, dyskutowaną już na blogu AT, protestanci maja lepiej wykształcona strukturę Dorosłego. U katolików rzymskich dominuje struktura Dziecka. A u Polaków generalnie struktura Dziecka Zbuntowanego. Przy czym to wcale nie oznacza, że jedna struktura jest lepsza od drugiej. Każda ma aspekty pozytywne i negatywne.
Podsumowując, „przynależność” do określonego wyznania wcale nie musi niczego przesądzać 😉
A skoro o „przemilczanych narracjach”. Jedną z takich przemilczanych narracji, w narracji na temat rzymskiego katolicyzmu, jest narracja o „ćwiczeniach duchowych” Ignacego Loyoli.
http://www.rekolekcje.jezuici.pl/index.php/rekolekcje-ignacjaskie
Jezuitom pamięta się na ogół kontrreformację, Piotra Skargę, „pokrętność jezuickiego gadania”, etc.
Tymczasem kamieniem węgielnym duchowości ignacjańskiej jest właśnie samodzielne czytanie, połączone z medytacją i kontemplacją, Biblii. Analfabeta teologiczny, jakim był kontuzjowany żołnierz Loyola, stworzył w XVI wieku absolutnie rewolucyjne, nowatorskie narzędzie, metodologię rozwoju i pogłębiania duchowości.
Inna rzecz, kościół instytucjonalny wcale nie był zainteresowany usamodzielnianiem myślenia „owieczek”. Pytanie, który biurokrata i gdzie jest zainteresowany oświeconym i wyszczekanym petentem? 🙄
A poszczególni Jezuici też bywają różni 😎 Bo niestety nie da się problemu człowieczeństwa załatwić „przynależnością do..” 👿
Oczywiście, wzorem Bobika, mogę nadstawić gardło, albo tyłek, co kto woli 😉 I w imieniu katolików brać cięgi za obskurantyzm i analfabetyzm religijny, czemu nie 🙄 jeżeli ma to komuś poprawić, w sposób znaczący, samopoczucie 😉
Tu sie akurat, Jagodo, gleboko nie zgodzimy. Czytanie Biblii ze zrpzumieniem, a to dzis oznacza jakas dobra egzegeze tekstow obok samych tekstow biblijnych jest absolutnie kluczowe. Modlic sie mozna do drzewa, do gory, do swietego obrazu, do czegokoleik. Jesli zas modlitwa ma byc rozmowa z Bogiem, a nie tylko np prosba o wyleczenie z choroby czy o pomyslne zdanie egazaminu, to dobrze jest wiedziec co Bog moze, czego nie moze, czego oczekuje i dlaczego slabo Go byc moze obchodzi z kim jestesmy w lozku, a bardzo jak sie wobec partnera zachowujemy. Do tego niezbedne sa teksty zawarte w Ksiedze. Podobnie zreszta z Koranem.
Dlatego np w tradycji zydowskiej od tysiecy lat calkiem malych chlopcoe zmuszano do studiowania Ksiegi, do czytania komentarzy do niej, do pisasnia wlasnych midraszy. Dzis tego samego oczekuje sie od dziewczat w nwoczesniejszych (postepowych) synagogach.
Mnie zawsze wstrzasa jak slaba bywa znajomosc swietych tekstow nie tylko wsrod swieckich w Polsce, ale nawet wsrod wysokiego duchowienstwa. Jakie androny sie plecie nieraz z ambony. Zaledie pare dni temu czytalem fragmenty jakiego kazania na Wielkanoc, w ktorym ksiadz mowil, ze „Chrystus nauczal aby kochac blizniego jak siebie samego”. Chryustus? Chrystus nauczal? A nie bylo to obowiazujacym nauczaniem dwa tysiace lat przed Chrystusem, bo tak jest zapisane w Prawie????
Dotyczy to zreszta nie tylko katilikow, ale zetknalem sie z tym samym np wsrod lutrow w Polsce. Kiedys przed rokiem milenijnym Stara robila wywiad z Pilchem, ktory bez mrugniecia oznajmil, ze najwazniejszym wynalazkiem myslowym ubieglych dwu tysiecy lat jest… Dekalog. Stara sie zachnela, ze nie koniecznie, a Pilch sie zdziwil, ze Dekalog byl znany nieco wczesniej. Wyksztalcony czlowiek, tak?
Nie wiedzualem, ze przed Soborem swieckich wiernych KK zniechecanio do samodzielnegoi czytania Biblii. Skutki tego widac jednak do dzis.
W czym się nie zgodzimy? Bo widzę, że się zgadzamy! 🙄
Biblia nie była dostępna, nie można jej było tak sobie kupić, A ludziska w kosciele nie rozumieli, co ksiadz do Pana B. mówi.
Bardziej ambitne pieśni spiewał chór, więc ludowi pozostawało tylko zawodzenie ludowych pieśni.
Dla mnie Sobór Watykański II to był prawdziwy cud.
Pamiętam też, ze z gromadką koleżeństwa szkolnego nachodziliśmy znajomego księdza, żeby napastować go w sprawach kościelnych, które nas uwierały, a on w pewnym momencie powiedział, że mamy rację, ale gdyby wdrożono te postulaty, to połowa ludzi odeszłaby z kościoła.
Tak więc ten sobór poszedł nam na rękę, przynajmniej formalnie.
Dzień dobry 🙂
Różne wątki rozmowy zaczęły się toczyć tak wartko, że przestałem za nimi nadążać (nie w sensie przeczytania, tylko włączania się). 😳 Trudno może nic się nie stanie, jak nie wszędzie wepchnę swój nos. 😉
Ale przynajmniej udało mi się dokonać korekty kapitalizmu, o co prosiła Mt7 i tak mniej więcej z pół świata. 😆
Nawiasem mówiąc, wynalezienie państwa opiekuńczego akurat w kapitalizmie mnie się wcale nie wydaje paradoksalne. Ono powstało przecież ze strachu przed blokiem wschodnim i w opozycji do niego, na zasadzie „wcale nie musi się robić żadnej komunistycznej rewolucji, bo można proletariatowi zapewnić dobre życie w inny sposób”. I rzeczywiście, welfare state bardzo skutecznie chronił Zachód przed rewolucyjnymi pomysłami i sowiecką propagandą. Tyle że z upadkiem dwubiegunowego świata zaczął się jego cichy, powolny demontaż, który nadal trwa, a co z tego wyniknie jeszcze nie wiadomo. 😉
16722 – 16726
coś namolne to towarzystwo dzisiaj
Wolałabym, żeby zamiast różnych teorii chłoskiego pochodzenia wprowadzono w programie szkolnym wiedzę o sztukach, prowadzano dzieci na wystawy i koncerty, uczono wrażliwosci na ład przestrzenny, nad którym z urzędu winni czuwać architekci zatrudnieni przez państwo.
Teraz nie wiem, za co im się płaci.
Aaaa, jak sie zgadzamy to nawet lepiej.
Nie wiedzialem, ze w PRLu trudno bylo kupic Biblie!
Ale pamietam, ze jacys protestanccy misjonarze rozdawali za darmo. Czy mi sie to przysnilo? Cos mi tak chodzi po lbie.
Prawda jest, ze w naszym domu Biblii nie bylo, fakt.
Może ze strachu, ale tym co strach budzili nie udało się stworzyć nawet przybliżonego modelu.
Rozdawali, ale po angielsku. 🙂
Dzien dobry 🙂
Doczytuje…
Bardzo mi sie spodobal komentarz Orma dotyczacy swietosci, poniewaz widac w nim ze Orm sam wybiera sobie swoich swietych, wg kryteriow ktore uwaza za najwazniejsze (pewna postawa moralna a nie np wyznanie). Potrafie sie z tym identyfikowac, mimo ze dla mnie pojecie sacrum nigdy sie nie wiazalo ze specyficznymi osobami.
Troche a propos, istnieje zydowska legenda o 36 Sprawiedliwych (Cadykach) mowiaca ze w kazdym momencie jest na swiecie 36 osob krysztalowo uczciwych i sprawiedliwych, niekoniecznie znanych czy na wysokich stanowiskach (raczej na odwrot), nikt nie wie kim sa, i dzieki nim swiat sie utrzymuje.
Co do powiedzenia Orma ze „władca i święty to pojęcia z zupełnie różnych od siebie katalogów” to calkowita prawda, w teorii. Tu widze podobienstwo miedzy Kosciolem (jako instytucja) a bolszewikami – w obu wypadkach systemy mąca w glowie wyznawcom, robiac dokladnie odwrotnie od tego co glosza.
Prawda, Lisku. Juz kiedys nawet o lamedwownikach – 36 Sprawiedliwych tutaj rozmawialismy.
Dzień Dobry 🙂
Siódemeczko, współczuję z powodu kradzieży i przesyłam najlepszą smoczą nalewkę, gdyby do tej szklanicy zabrakło 🙂
A jeszcze do wczorajszego pytania o trybunał, nie zrozumiałem – chodzi o Najwyższy Trybunał Sygnatury Apostolskiej, tak? Tam chyba ksiądz Lemański się ostatnio odwoływał. Czy oni się już wypowiedzieli, czy tylko myślisz, że z tonu H. wynika, że spodziewa się korzystnego dla siebie rezultatu (ale jeszcze go nie ma)?
Też nie przyszło mi do żadnej głowy, że nie można było kupić Biblii w PRLu. Choć rzeczywiście, rodzice owieczki przynieśli kiedyś Nowy Testament z kościoła, nie ze sklepu.
Siódemeczko, jakie znowu różne teorie chłopskiego pochodzenia? 😯 Przecież w omawianym przez nas tekście zupełnie nie o to biega.
I nie widzę też, dlaczego musiałoby się myć albo ręce, albo nogi, lewe bądź prawe. 😉 Można prowadzać do teatru czy na wystawy i równocześnie nauczać historii w sposób dopuszczający różne interpretacje, różne narracje. To jest najlepsza lekcja historii, kiedy o narrację można się pospierać, widząc przy tym, że druga strona też ma dorzeczne argumenty.
Miałem w liceum nauczyciela historii (niestety, tylko przez rok, ale dobre i to), pana Horodyskiego, który nauczył mnie właśnie takiego widzenia historii – jako pola do uprawy interpretacji. 😉 Miał on zwyczaj prowadzenia lekcji systemem dyskusyjnym, często w ten sposób, że dzielił klasę na dwie grupy i zarządzał: wy będziecie zwolennikami Cezara, wy Brutusa, a teraz się kłóćcie. 🙂 Albo: tu siedzą prokuratorzy, tu obrońcy – i rozstrzygajcie, czy rację miał biskup Stanisław, czy król Bolesław. I okazywało się, że niezależnie od pochodzenia, poglądów, etc. każdy potrafił znaleźć argumenty na rzecz tej strony, do której został arbitralnie, według rzędu, w którym siedział, przydzielony. Bardzo ważna to była nauka, bo uświadamiała np., że nie warto się upierać przy ostateczności i jedyności interpretacji, że broniąc jednego zdania warto uważnie słuchać innych, bo być może jutro przyjdzie nam bronić czegoś przeciwnego niż dziś, że punkt widzenia często niemal dosłownie zależy od punktu siedzenia, itd, itp.
I jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy się nauczyłem – że dyskusja to dyskusja, argumenty (pan Horodyski bardzo pilnował, żeby argumentowano, a nie machano cepami) mogą ino świstać, ale potem jest dzwonek, wychodzimy na przerwę i bawimy się razem w najlepsze. Gdzieżbym wtedy przypuszczał, że przyda mi się to do prowadzenia blogu? 😆
Siodemeczko, wspolczuje! 🙁 Ale to zadna kara, po prostu czyjes dranstwo.
Oczywiście, że welfare state udał się o niebo lepiej niż realny komunizm. Ale znowu – przy interpretacjach warto wziąć pod uwagę, że został przez realny komunizm poniekąd wymuszony, że bez tego dwubiegunowego podziału kapitalizm niekoniecznie poszedłby w tym kierunku. Bo to różne sprawy trochę relatywizuje i pozwala zobaczyć w nieco innym świetle, choć wcale nie musi prowadzić do pochwały sowieckiego systemu, jako i ja go nie chwalę. 😉
Bobik, nie chodzi o omawiany tekst tylko ten zlinkowany ostatnio przez Babilasa, a wcześniej przeze mnie, o brak elementarnego poczucia ładu i estetyki z powodu chłopskiego pochodzenia, mówiąc w uproszczeniu.
Lecę odrabiać straty, A robota sama się zrobi. 🙁
A, sorry, ten tekst dopiero teraz przeczytałem. Ale dalej sądzę, że można myć i ręce, i nogi. 🙂
Bardzo mi się u Czecha spodobało niezwykle celne określenie naszego chaosu estetycznego – miotamy się między dożynkami powiatowymi a Pałacem Dożów. 😈
Rzeczywiscie bardzo ladne i trafne satyrycznie (choc pewnie troche przesadzone) to okreslenie Czecha.
Mowiac zas o ladnych okresleniach – tak mi sie spodobalo okreslenie naszego Poety-Gospodarza na arcybiskupa Hosera – Wiali z Kigali, ze podjalem jednokocia kampanie popularyzatorska. Czas najwyzszy aby mial ladny przydomek. Zapraszam zatem wszystkie Osoby Blogowe by tez wlaczyly sie do tej kampanii.
Terlik z Betonu sie przyjal, i spotykam go na roznych forach, to moze i ten Wiali z Kigali przylgnie. Tak mi dopomoz B.
Przesada to jest, że tak się wyrażę, immanentna cecha satyry. Bez niej nie byłoby żadnego satyra, tylko koń, którego każdy widzi. 😈
6 ostatnich na liscie pokornie uprasza o wywalenie.
16722 i nastepne
Dzieki za czujnosc!
Wywalamy, banujemy… A oni swoje.
Biblię w PRL-u można było kupić. Poznańską (najlepszy przekład) wydano w połowie lat 70. ubiegłego wieku, a wcześniej Biblię Tysiąclecia. Chyba w każdym mieście był sklep z dewocjonaliami i tam się Biblię kupowało. Rzecz w tym, że nawet po Soborze polscy hierarchowie zniechęcali do samodzielnego czytanie, żeby im się elektorat nie znarowił. O tym pisała Jagoda.
Bardzo dziękuję, Lisku (11:15). Jeśli wolno, to sam dla siebie stosuję redakcję: nie ja wybieram, tylko ci i to, co mnie ukształtowało (akurat nie mam na myśli Boga) wybiera mną. Moja „postawa moralna” nie jest moim „wynalazkiem”; owszem sprawdziła mi się w moim i nie tylko moim życiu, została mi przekazana przez to i tych którzy mnie kształtowali a ja ją tylko próbuję realizować. Pojęcie sacrum jest dla mnie pojęciem metafizycznym a więc nie osobowym, niektóre osoby mogą być tego pojęcia lepszymi czy gorszymi „translatorami” w fizykalność świata.
Winno być: wybierają, przepraszam.
A, właśnie, też miałem zaraportować, że nie pamiętam kłopotów z kupieniem Biblii.
Zniechęcania również nie pamiętam, ale to pewnie dlatego, że kontakty z klerem (poza ściśle prywatnymi) zakończyłem w wieku wczesnoszczenięcym, jeszcze przed nabyciem Biblii. 😉
W Lublinie byla niewielka Ksiegarnia sw. Wojciecha, bardzo centralnie polozona, w dodatku obok placyku przystankami licznych autobusow. W oknie zawsze stalo kilka duzych kiczowatych Matek Bosek (tak mowi moja Mama) z gipsu. Ta ksiegarnia zawsze wzbudzala moja fascynacje, moze dlatego, ze wewnatrz bulo sporo tych figur gipsowych. Ludzie kupowali w tamtych niewinnych czasach nie drogoie prezenty, lecz ksiazeczki do nabozenstwa z nadrukiem Pamiatka z Pierwszej Komunii. Byly tez jakies pobozne broszury, ale ksiazki byly za lada i nalezalo pytac o konkretny tytul, a nie ze sie chce sobie przejrzec, ot tak sobie. Byly tam tez pod szklem wylozone ryngrafy (nie wiedzialam wtredy ze to sie tak nazywa) i medaliki. Ale to co mnie osoboiscie najbardziej fascynowalo, to wota dziekczynne w ksztalcie nogi, reki, serca, ktore potem widzialam jeszcze w kosciele, ktory dzis nazywa sie garnizonowym na RDMie. Wieszalo sie je kolo jakiejs swietej figury albo obrazu.
Nie zauwazylam czy w innycgh kosciolach wieszano takie wota. Troche mnie zawsze bawily, a trichge wzreuszaly.
Mowiax zas o komunii – moja sasiadeczka Basia, ktora zawsze bardzoi uprzejmie sie wita slowem Czesc! i jest okropna serdeczna gadula, ma 11 maja pierwsza komunie.
Chgcialabym jej cos malego kupic w prezencie i prosze o porade. Wiem, ze od rodzicow dostaje jakis wiekszy rower, bo z rowerku, jakim jezdzi to juz wyrosla.
Co kupic? Bo przeciez nie kupie jej KSIAZKI, dziecko mnie znienawidzi!
Co swieckoiego poprosze! Bransoletke?. Koraliki? Pregnancy test?
Ja chyba na pierwszą komunię (nie przyjęła mi się, jak chrzest Helenie) dostałem uświęcony tradycją zegarek. Wprawdzie w dzisiejszych czasach zegarek to już nie jest szczególna atrakcja, ale gdyby był jakiś bardzo cool…
Oczywiście, że nie było w PRL problemów z kupnem Biblii.
O tym, że czytanie/nie czytanie Biblii nie musi mieć wpływu na rozwój duchowości, najdobitniej świadczą postawy/poglądy protestantów z tak zwanego „pasa biblijnego” w USA. Są fundamentalistami bardzo podobnymi w swojej zawziętości do radiomaryjnych katolików.
Dzieki, Bobik, poszukam!
Pogrzeb Różewicza:
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1111994,Pogrzeb-Tadeusza-Rozewicza-Poeta-zostanie-pochowany-w-Karpaczu
Wbrew sugestiom Heleny, nie bał się, że zostanie pośmiertnie „przerobiony na katolika”. Nie zapierał się swojego katolicyzmu. A idiotą nie był 👿
I znów widzę że czasy się zmieniły. Ja na Pierwszą Komunię nie dostałem nic w sensie materialnym, podobnie jak moi rówieśni.
Heleno, wspominając o wotach poruszyłaś arcyciekawy a mniej może znany dział polskiego złotnictwa. Pozwolę sobie powrócić do tematu po uzgodnieniu z Bobikiem tak, jak kiedys rozwinął się temat bazyliszka.
Już uzgodnione, Ormie. 🙂
Nie pisalam, ze „zostanie przerobiony na katolika” tylko na „wzorowego katolika” jak Milosz czy Herbert. Na pogrzebie Milosza w katedrze mariackiej skrecalam sie z psychicznej niewygody sluchgajac homilii.
Jesli dobrze rozumiem, ten Zmarly poprosil by msze zalobna odprawial obok ksiedza pastor, a pochowac go wsrod jakichs lutrow. A katolikiem jest z „chrztu i bierzmowania”. No to ja w tej sytuacji jestem prawoslawna. 🙂
Jedna taka, chodzi o czas przed Vaticanum Secundum.
W 1965 roku po raz pierwszy wydano Biblię tłumaczoną po raz pierwszy po polsku od 350 lat, jak podaje Wiki.
Była to właśnie pierwsza redakcja Biblii Tysiąclecia.
Przed Vaticanum Secundum Biblią się nie interesowałam, smarkata byłam. Po VS, kiedy się zainteresowałam, ksiądz mnie pouczył, że samodzielnie czytać nie należy. Różnie to bywało, Siódemeczko; tak czy inaczej, KK raczej nie zachęcał.
Biurko dzis dostarczyli i juz zostalo zagospodarowane, jak nalezy. Przenioslam nawet z dolu francuskie popiersie Dickensa (chwilowo, poki sie ciesze biurkiem) i postawilam kwiatki. Wyglada dokladnie tak jak mialo wygladac:
ttps://www.flickr.com/photos/77841418@N02/14086210713/lightbox/
Zmiescila sie drukarka na jednej z polek. Na pozostalych niby-tomy zawierajace papierki, kable, zarowki z sypialni, insterukcje obslugi z calego domu, i wszelkie pomoce do pisania. Bardzo jestem z siebie zadowolona. 🙂
OK, zaraz sprobuje jeszcze raz.
Moze teraz:
https://www.flickr.com/photos/77841418@N02/14086210713/
Cos jej sie kalendarz na flikrze poplatal :roll:. Dzis nie jest 10 maja zeszlego roku. 🙄
Heleno, sliczna ta lampa stojaca na biurku (czy ten mebel napewno jest biurkiem..?)
Calosc bardzo ladna 🙂
A ze nie o moje własne wyroby umysłowe tu chodzi, nie będzie chyba niczego moralnie podejrzanego jeśli dziś dam linkę do wpisu na własnym blogu.
Dzieki za lampe. Tak to jest biurko z pewnoscia, tyle, ze bez szuflad. Ale chcialam bardzo miec szklane, bo sypialnia cum biblioteka jest juz bardzo zagracona, a szklane meble nie sa tak agresywne wizualnie. Mialam stuprocentowa racje gdy tak myslalam. Poprzednie biurko, a wlasciwie stary francuski stolik kuchenny z szuflada, zajmowal na oko dwa razy wiecej miejsca, choc byl malutki i bylo mi na nim ciasno. Ani nie ma gdzie kubka z kawa postawic, ani sie nijak rozlozyc ekspansywnie, jak lubie. A teraz pelno miejsca..
No proszę, jaki awans Hanny Suchockiej.
http://fakty.interia.pl/raport-nowy-papiez/aktualnosci/news-reforma-kurii-rzymskiej-w-2015-roku,nId,1417581
No to w Guiness otworzy się nowa konkurencja, na ilość oficjalnych żon. Kandydaci muszą przyjąć obywatelstwo Kenii i mieć dużo wolnego czasu na spełnianie małżeńskich obowiązków. Rekord króla Salomona jest zagrożony.
Takie sobie zwykłe, demokratycznie przegłosowane prawo…
Miszka jest.
Nie zdazylem. A u Kapustow juz Czwarte – Bobbie.
Miszka znowu jest.
Alez on ma przystojna te morde!…
Andsolu, ukłony dla żony 😀
Helenko, piękne i stylowe 🙂
Prawdopodobnie juz o tym dyskutowaliscie. Wpisy pod listem – jak zwykle
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/opinie/20140327/nie-budujmy-pomnika-sprawiedliwych-obok-muzeum-historii-zydow-polskich
(Bo Weryhę – Darowskiego cytowałem z głowy, więc niedokładnie – tutaj całość, według wydania z 1862)
Dyskusja była burzliwa w zeszłym roku.
Ale to nie jest inicjatywa władz Warszawy, która postawi pomnik, czy tablicę na placu Grzybowskim, to jest inicjatywa części społeczności żydowskiej i to głównie wewnątrz tej społecznosci jest awanturato miałby być pomnik Ratującym-Ocaleni:
http://www.jewish.org.pl/index.php/wiadomopci-mainmenu-57/5730-pomnik-qratujcym-ocaleniq.html
Z powyższej informacji wynika, że inicjatorzy upierają się przy realizacji na terenie Getta i stąd pewnie powrót sprawy i ten nowy list.
Ja podpisałam się pod listem Barbary Engelking, bo też uważam, że to nie jest dobre miejsce.
Ja ten powyższy list dostałam obiegiem i napisałam do jednej z autorek (znajomej), że chętnie podpisałabym, ale list napisany jest takim językiem, że nikt go nie zrozumie, więc w jaki sposób możemy przekonywać do swoich racji? Ale okazało się, że tekstu zmienić już nie można. Pewnie dlatego nie został tam wstawiony mój podpis.
@ babilas – a to dopiero proroctwo z tą Ukrainą 🙁 Jestem kompletnie zdruzgotana tym, co tam się dzieje. Kolejny rekiet, który pewnie znowu zostanie przyklepany, jak Krym. Naczelna „Russia Today” na Twitterze kilka dni temu umieściła hasło: „R.I.P. Ukraine”. Oby jej „pobożne życzenia” się nie spełniły, ale coraz bliżej do tego 🙁
A pojutrze w Moskwie wojsko będzie się puszyć. Nareszcie znów czują się potężni.
Ohyda.
Dzieki Siodemeczko 😀
Doro, pewnie brakuje mi odpowiedniego wyczucia wiec nie wiem co w tym tekscie moze byc niezrozumiale. Czytajac zalowalem, ze jestem poza obiegiem. Czytajac Engelking tez.
Temat wraca i pewnie bedzie bedzie wracal. Bolesnie dla tych za i dla tych przeciw.
http://wyborcza.pl/magazyn/1,137926,15859357,W_sprawie_Zaglady_Polska_gola_.html
Dokładnie o to chodzi, Meki.
Ale jaja, żeby nawiązać do wpisu Bobika (posyłam cały tekst ze względu na ograniczenia finansowe):
Uwaga! Kiełbasę z grilla można jeść tylko w lewobrzeżnych dzielnicach
Jarosław Osowski 29.04.2014 , aktualizacja: 28.04.2014 21:51 A A A Drukuj
W ten weekend wielka inauguracja sezonu grillowego. Piątkowa dyspensa na mięso obowiązuje tylko w lewobrzeżnej Warszawie (Fot. Weber)
Dlaczego katolik z ulicy Targowej ma pościć, podczas gdy katolik z Marszałkowskiej dostanie dyspensę na drugi już z rzędu piątek? Bo po obu stronach Wisły są w Warszawie inne diecezje i tylko w jednej zwolniono z postu.
– Diecezje mają swoje granice, które przebiegają czasem przez środek miasta. A każdy biskup podejmuje decyzje suwerennie z rozeznaniem sytuacji. Na lewym brzegu Wisły dyspensa obowiązuje, a na prawym nie, ale to nie jest rzecz, która powinna budzić sensację – twierdzi Mateusz Dzieduszycki, rzecznik prasowy kurii warszawsko-praskiej, prywatnie mieszkaniec lewobrzeżnej części stolicy. Pracuje więc dla arcybiskupa Henryka Hosera po prawej stronie Wisły, ale pochodzi z archidiecezji warszawskiej, którą kieruje kardynał Kazimierz Nycz.
Dyspensa tak, ale pomódl się
To w kościołach archidiecezji wierni mogli usłyszeć w dwie ostatnie niedziele komunikaty o zwolnieniu ze zwyczajowego postu. Najpierw w piątek, 25 kwietnia, gdy trwała radosna oktawa wielkanocna, a teraz w najbliższy – 2 maja. Kardynał Nycz ponownie udziela „wszystkim osobom przebywającym w granicach archidiecezji warszawskiej dyspensy od zachowania nakazanej na piątek wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych”. Tym razem („po rozważeniu słusznych racji duszpasterskich”) wziął pod uwagę, że 2 maja przypada między dniami ustawowo wolnymi od pracy, „co sprzyja organizowaniu w tym czasie rodzinnych i towarzyskich spotkań oraz radosnemu przeżywaniu tych dni”. Metropolita warszawski zobowiązuje tylko korzystających z dyspensy, by w piątek ofiarowali dowolną modlitwę według intencji, którą poleca papież Franciszek. Np. za pokój między narodami.
Okazje kwitną na wiosnę
Zapytaj o rabat nawet do 11 000 zł i inne oferty w salonie Toyoty!
Reklama BusinessClick
To już nie pierwszy raz, gdy kardynał Nycz patrzy łaskawszym okiem na wiernych ze swojej diecezji. Np. w piątek, 31 grudnia 2010 r., czyli w dniu liturgicznego wspomnienia papieża Sylwestra, pozwolił nie tylko jeść mięso, ale też brać udział „w hucznych zabawach”. Z kolei w piątek, 11 listopada 2011 r., przyznał, że „Święto Niepodległości sprzyja rodzinnemu i radosnemu przeżywaniu”.
Dwie kanapki na moście
Inaczej postąpił wtedy ordynariusz warszawsko-praski Henryk Hoser, który nie zwolnił wiernych z postu. Jego ówczesny kanclerz ks. Wojciech Lipka przekonywał wtedy „Wyborczą”, że „świętować można też przy rybie”. Udzielił też praktycznej rady: – Jak pan przechodzi mostem przez Wisłę, trzeba wyrzucić kiełbasę, a wyciągnąć ser.
Rozmawialiśmy też wtedy z ks. Rafałem Markowskim, który dziś jest biskupem pomocniczym kardynała Nycza. Przyznał, że ścisły post tak naprawdę obowiązuje tylko w Wielki Piątek i w Środę Popielcową. „W inne piątki w ciągu roku na przestrzeganie postu nie należy patrzeć przez pryzmat grzechu, tylko pozytywnie: jako umiejętność złożenia ofiary” – przekonywał.
Rzecznik kurii warszawsko-praskiej Mateusz Dzieduszycki przyznaje, że teoretycznie możliwa jest sytuacja, w której ktoś będzie pościł w domu na prawym brzegu Wisły, a w pracy po drugiej stronie rzeki wyciągnie sobie kanapkę z szynką. On sam nie będzie jeść mięsa.
– Czuję w tym pewną radość, że choć tak mogę pomyśleć nad Męką Pańską – mówi Mateusz Dzieduszycki i dodaje: – To dla mnie niewielkie wyrzeczenie.
Dzień dobry,
poniżej interaktywny pomocnik 😉 . Miłej zabawy przygotowanej przez Uniwersytet z Florencji.
http://europawahl.faz.net/showIssues.html#question-1
W „kwestionariuszu zmory” wyszło nam tak:
Dorota – PO 71%, Europa+ 68%, SLD 66%
Ja – Europa+ 78%, SLD 76%, PO 73%
Wychodzi na to, że ja mam bardziej zdecydowane poglądy od mojej żony.
Dzień dobry 🙂
W każdym razie zaczął się dobrze, bo czytając linkę od Puchali wyłem ze śmiechu. 😆
To by był pomysł na flash mob: ustawić się w piątek wzdłuż granicy diecezji z pętami kiełbas i ostentacyjnie je pochłaniać. 😈
Trolli załatwiłem, więc usunąłem informujące o nich komentarze, ale rewolucyjną czujność doceniam. 😉
Dzień dobry 🙂
U mnie PO 73%, Europa + 69% i SLD 67%
A teraz w lasy
He, he, ja to dopiero jestem krwawy radykał. Kolejność jak u Babilasa, tylko zgodność z plusową Europą jeszcze o 3 oczka wyższa. 😈
Ale prawdopodobieństwo, że na nich bym zagłosował, bardzo małe. Bo co z tego, że głoszą, jak potem mało z tego realizują. 🙄
Nie tylko w tak drobnych kwestiach, jak post, jest podział w Warszawie.
Na lewym brzego można przyjmować komunię na rękę, na prawym nie.
Nie wiem, jak jest teraz, bo nie chce mi się sprawdzać, ale u Nycza w czerwcu podawane są wszystkie zmiany personalne i generalnie mozna się wszystkiego o archidiecezji dowiedzieć, a u Hosera cisza i tajemnica.
Jedynie tajność finansów jest wspólna
a ministrantki, Siódemeczko?
Po namyśle postanowiłem uznać rozziew między diecezjami za naturalny. Jak są białka prawo- i lewoskrętne, to czemu nie ma być katolicyzmu prawo- i lewobrzeżnego? 😈
Jestem ciekawy, czy teraz w Polsce już są ministrantki w kościołach. W dawnej parafii owieczki jest to chyba ciągle nie do pomyślenia, ale np. u o. Kłoczowskiego były. Rozumiem, że biskup znowu tutaj decyduje (może dominikanie też mają swoje reguły), ale nie wiem, jak to wygląda w różnych diecezjach dzisiaj.
Mogę ostatecznie zrozumieć, że pewnych spraw w KK nie da się zmienić w ciągu tygodnia, ale nie mogę pogodzić się z tym, że coś, co jest oczywiste w innych krajach, w Polsce jest ciągle niedozwolone. W ilu krajach na świecie nie można przyjmować komunii na rękę?
Wrrrrrrrrr Aaarrrrch! Hrrrrraaach!!!!
Pamiętam swoje przyjemne zaskoczenie, kiedy z ciekawości wszedłem zobaczyć, jak wygląda msza w Niemczech i stwierdziłem, że ministrantki są tu oczywistą oczywistością. A było to lat temu… e, nie powiem, bo normalne psy tak długo nie żyją. 😉
Chyba raz widziałam dziewczyny posługujące przy ołtarzu, Smoku.
Normalnie robią za ozdobniki i to od święta.
A i co za pożytek z takiej, z ministranta jest szansa księdza pozyskać.
Tu coś w mirę świeżego na ten temat http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/czas-na-ministrantki,187610.html
Nawet, jak biskup zezwoli, to proboszczowie swoją niechęć zwalają na wiernych, że nie chcą dziewczyn.
Ta msza, którą widziałam, chyba na Żoliborzu, ale nie jestem pewna, była obslugiwana przezv tłum ministrantek.
Może w parafii ustanowili jedną mszę dla ministrantek?
Dzięki 🙂
Mnie chyba bardziej jeszcze od samych zakazów denerwują argumenty padające w trakcie dyskusji. Rozumiem, że jak nie ma dobrego argumentu to się mówi byle co, ale czasem to może bardzo ranić.
Pamiętam jakąś rozmowę o komunii na rękę i pytanie, dlaczego akurat w Polsce nie wolno. Padła odpowiedź, że w innych krajach wierni są bardziej dojrzali…
Jeszcze dodam, że wszędzie widzę kobiety rozdające komunię. W Polsce o ile wiem tylko siostry zakonne mogą zostać szafarkami (a mężczyźni świeccy mogą, wrrrrrr!).
A jak już się dzisiaj tak rozpisałem o KK, to jeszcze dopiszę, że jednak nie wszystko złoto, co na Zachodzie… Ostatnio (2011) w Anglii KK przywrócił post piątkowy, w dodatku fatalnie to uzasadniając. To znaczy moim zdaniem fatalnie, bo sporo ludzi musiało to poprzeć (biskupi zdaje się prosili o opinie). Chodzi o to, żeby się różnić. Mamy budować katolicką tożsamość w oparciu o to, że nie jemy mięsa w piątek, jak inni, i mamy być z tego dumni.
http://www.catholicherald.co.uk/commentandblogs/2011/05/16/the-restoration-of-the-friday-fast-is-a-historic-day-for-english-and-welsh-catholics/
Uff… Straszne już zacząłem mieć wyrzuty sumienia, że tak dawno nowego wpisu nie było, ale udało mi się go wrzucić, więc wyrzuty przeszły jak łapą odjął. 😀
To co, przenosimy się? 🙂
Smoku 😀 mozna jeszcz tak sie wyroznic:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,15883360,Kolbuszowa__Obowiazkowa_msza_swieta_dla_uczniow_i.html