Bezpieczne jedzenie
– No, Wielkanoc będzie chyba w tym roku jak trzeba – oświadczyła z zadowoleniem Labradorka, spoglądając na zgromadzone wiktuały. – Jaj w każdym razie zabraknąć nie powinno…
– Oj, nie zabraknie! – skrzywił się Bobik, jakby zmuszono go do wypicia duszkiem sporej szklanki octu siedmiu złodziei. – Tylko że mnie się już jaja nieco przejadły. Sam niedawno szczekałem, że one są potrzebne, ale odkąd nabrały strusich rozmiarów… Jak czytam, że Putin ogłasza się obrońcą praw prześladowanych, albo że kuria bierze się do zamykania kościołów, to się zastanawiam, czy nie pora jednak powiedzieć „bez jaj!“.
– Okej, nie będziesz musiał wszystkich tych jaj konsumować wprost – zaproponowała kompromisowo Labradorka. – Z części mogę zrobić babę.
– Tylko nie to! – przeraził się Bobik. – Zaraz nam tu wparuje poślica P. i wygłosi wykład, że nie da się przez proste przesunięcie jaj na inny odcinek zrobić z chłopa baby. Potrzebne nam to akurat w Wielkanoc?
– To mazurek – nie ustawała w poszukiwaniu wyjścia sąsiadka. – Mazurek chyba niczym nie grozi?
– A gdzie tam! – pokręcił łbem szczeniak. – Od mazurka polska myśl podąża do Chopina, od Chopina do narodu, a jak słowo naród wchodzi do gry, to wiadomo, że można oberwać i nie ma co życzyć spokojnych Świąt. Zostaw mazurki i główkuj dalej.
– Kiełbasa? – rzuciła bardzo już niepewnie Labradorka.
– Też się może zacząć. O wyższości żywieckiej nad krakowską albo wręcz przeciwnie. A jak jeszcze komuś uda się wkręcić w sprawę hamburgera, to już w ogóle umarł w butach. Zacznie się musowo.
– To znaczy, że nie ma już bezpiecznego jedzenia? – wyszeptała Labradorka z miną kompletnie zgnębioną.
– Jedno jest – przyznał Bobik, nie przejawiając jednak szczególnej radości. – Chrzan. Jak powiesz, że wszystko jest do chrzanu, osiągniesz powszechną zgodę, przynajmniej na chwilę. Wtedy nawet rodacy, zjednoczeni wspólną myślą, zapominają przez chwilę wytykać innym, że chrzanią od rzeczy. Chociaż fakt, że zbyt długo ta jednomyślność nie trwa.
– Eee, to ja chrzanię takie święta – rozkleiła się Labradorka. – Myślałam, że będzie miło i przyjemnie.
– Jeszcze może być – ocknął się nagle Bobik i zamerdał z oznakami nieśmiałego zadowolenia. – Mam pomysł. Po prostu nie dajmy się zwariować i narzucić sobie narracji. W końcu nic nam się nie stanie, jak przez dwa dni nie będziemy czytać gazet, oglądać telewizji i słuchać podpowiadaczy, tylko wymyślimy sobie narrację sami. Wesołych Świąt! 🙂
Sowo Adelo – w Teksasie zazwyczaj slonca nie brakuje i dzis tez swieci – przesylam jak zwykle nadmiarry, nawet kiedy sie nie odzywam.
A mnie ten jarmark związany z kanonizacja JPII wcale nie dziwi, choć smuci. Bo to oznacza, ze dla bardzo wielu katolików wiara nie oznacza pogłębiania duchowości a jest związana głownie z obrzedowoscia. Bardzo wiele osob chodzi na msze niedzielne jak do kina. Jest to stały punkt zajęć niedzielnych, pewnego rodzaju rytuał, wypełnianie planu dnia. Przecież plastikowa butelka na wodę w kształcie figury Matki Boskiej z odkrecana głowa, sprzedawana w Czestochowie, u każdego katolika powinna wzbudzać oburzenie. A tak sie nie dzieje, ludzie to kupują.
Z Agą też się, oczywiście, zgadzam.. 😀
Tak właśnie myślalem, Siódemeczko, że się zgadzamy i tu i w wielu jeszcze innych kwestiach. Powiem więcej: bardzo widoczna część kościoła chyba przez karygodnie niski poziom świadomości idzie głośnym krokiem w kierunku uczynienia z liturgii i procedur podobnych nie odzwierciedlenia treści duchowych a spektakularnego festynu, gdzie ci, którzy zobowiązani są do mądrości i taktu występują w rolach wodzirejów rodem z hałaśliwych festynów o nienajlepszym guście.
I tak wcale się nie dziwię, iż pojawił się zestaw pomników – upiorków:
http://joemonster.org/art/27487/Wszystkie_oblicza_Jana_Pawla_II_czyli_zestawienie_najgorszych_pomnikow_polskiego_papieza
Mordko, odpinkwol się od wiejskich dróg 👿 Mamy na poboczach dość śmieci wyrzucanych przez miastowych 👿
Sowo Adelo:
w tym momencie jawi mi się pytanie: kto to jest katolik ? czy katolikiem jest osoba deklarująca iż jest takowym, ochrzczona, etc., lecz swoim życiem zaprzeczająca duchowi i literze tego, czego uczestnikiem się być mieni, nawet mając na to tzw. „papiery” ?
Znane mi od lat buteleczki z odkręcaną główką czy koroną są dla mnie dowodem na szerzące się w najlepsze neopogaństwo. Oraz gorzej: na rozszerzającą się bezrefleksyjność.
WandaTX
Zazdraszczam, żałuje ze tak daleko – nie dofrune. 🙂
Wystaw proszę trochę dzioba w moim imieniu na słoneczko. Ze mnie taka dzienna sowa.
Sowa Adela, epub książki Lacha ma 3462 Kb, a mobi ma 7268 Kb. Jeśli Twój darmowy fragment ma właśnie jeden z tych wymiarów, to głęboko boleję, że zamiast zafundować sobie dylemat moralny wydałem dziewięć czterdzieści (nie wiem czemu oni tam mnie hołubią i jeszcze o pół złotego obniżają swe zyski).
Bezrefleksyjnosc prostego czlowieka nie jest grzechem. Bycie zlym czlowiekiem jest. Od refleksji sa filozofowie, teologowie, nauczyciele. Problemem jest Terlikowski i Hoser, Michalik i Rydzyk. Ich nauczanie.
To ich nalezy stawiac pod scianka i rozliczac. Nie tych co kupia sobie na jarmarku butelke w ksztalcie Madonny. Mysle, ze Madonna sie nie obrazi.
Ormie,
Wokół katolicyzmu powstał cały przemysł, na który Kościół zezwala i czerpie z tego określone profity. Przez Czestochowe jedynie przemykam w drodze na południe, od czasów szkolnych nie byłam na Jasnej Gorze, ale czytałam, ze każdy sklep/stragan sprzedający dewocjonalia zobowiązany jest odprowadzać jakiś, wcale nie mały, procent od obrotów na rzecz Klasztoru.
nie mam jak WandaTX (specjalne dla Wandy 😀 ), ale slonca dzisiaj tyle ze Sowie
garscmi sle 🙂 🙂 jutro do Krakowa na kilka dni jade i dopiero WW uswiadomil ze
wlasnie jutro, do Krakowa to moze byc w samym K. cienko z przejazdem, ale co
to dla berlinczyka gdzie ciagle mamy „glupi S-Bahn” 😉 🙂 😀
zanikuje wiec, ale podziele sie optymistycznym zdjeciem, na nim glowy panstw trzech – Argentyna, Brazylia i Chile – lata 70 i dzisiaj.
https://scontent-a-cdg.xx.fbcdn.net/hphotos-frc3/t1.0-9/1505170_638691819535719_4232280411859105284_n.jpg
bywa
pstryk
Toz lepiej sprzedawac gadzety i pamiatki niz odpusty i relikwie.
Andsolu, już pisałam na poprzedniej stronie, ze Sowa wzięła 166 stron w formacie epub za całą książkę. To jest tylko mizerny jej kawałek, więc nie rozpaczaj nad 9 PLN. 😉
A czy, Kocie, bezrefleksyjność człowieka prostego nie bywa zbyt często zagrożeniem dobra ?
Absolutnie się zgadzam, że największą odpowiedzialność ponoszą przywódcy. „Rękę karaj, nie ślepy miecz”. Ale do jakiego stopnia onże „ślepy miecz” może być pozbawiony refleksji (jeśli to określenie nie jest właściwe, to chętnie zastąpię je np. głosem sumienia czy odruchem przyzwoitości).
Oczywista że Madonna się nie obrazi. Natomiast zostje obrażone kształtowanie tzw. dobrego gustu czy smaku, torując drogę do zalewu kiczem.
Jeszcze do andsola i Sowy waży tylko 978 KB i obejmuje ze cztery pierwsze rozdziały. 😀
Siodemeczko,
Miałaś racje, kupiłam już całość. Dramat moralny rozbrojony za całe 9.40 złotych polskich. Co za ulga.! 🙂
Sowo Adelo:
Haniebny a w gruncie rzeczy śmieszny proceder handlu odpustami i relikwiami został wyśmiany już przez Henryka Sienkiewicza w „Krzyżakach” postacią Sanderusa – handlarza relikwiami i odpustami. I tak nikt z bardziej oświeconych nie traktował tego serio i oczywiście nie brał w tym udziału. Z przykrością notuję iż rzecz się silnie rozwija zwłaszcza od czasów „postawienia na katolicyzm ludowy” jakoś po 1956, a ostatnimi czasy zły przykład idzie od samej góry, także poprzez rozliczny a masowy biznes pielgrzymkowy.
Andsol’u ,
Bardzo dziękuje za aktywne uczestnictwo i zainteresowanie moim problemem moralnym. Teraz oboje mamy kolejna pozycje na końcu kolejki do poczytania. 🙂
W Holandii też zupełnie tak, jakby nijakiej kanonizacji nigdzie nie było. 😉
Wybraliśmy się dziś do olbrzymiego (i bardzo dobrego) centrum ogrodniczego. Zagranicznego, a co sobie mamy żałować. 😈 Oczywiście przehulałem cały majątek, co było od początku do przewidzenia, bo ja w takich miejscach dostaję małpiego rozumu, a teraz jeszcze będę miał kupę roboty z powsadzaniem wszystkiego gdzie trzeba.
Ale tak całkiem bez JP2 jednak się nie obeszło. Widzieliśmy go w przelocie. Tyle że w nieświętej wersji on się może podobać. 🙂
A u niepolskich orłów od wczoraj żadnego papu nie było. Tata gdzieś sie pewnie zapodzial, bo teraz w gniezdzie same małe bez opieki czekają. Może mama coś upoluje.
Bardzo genderowy kolor tego JPII!
No i mama wróciła, ale bez jedzonka. Nie jest dobrze.
Niezły ten JPII, ale ja alergicznie nie znoszę różowego.
Ago, dziękuję, ale dość dobrze i na bieżąco rozkminiam zasady komunikacji. Teraz na normalny weekend nałożyło się wyłączenie kilku sąsiednich ulic i mamy to, co mamy. Nawet nie tyle zamieszanie mnie męczy, faktycznie to jest szczegół i ludzie przeżyli gorsze rzeczy, wojny były na przykład, tylko dlaczego ta blokująca okolicę banda artystów bierze moje pieniądze za śpiewanie piosenek, moimi pieniędzmi płaci za prąd i za wszystko, czego nie dało się wyszabrować za darmo (czyli też za moje)? A może się mylę i od roku wierni zrzucali się na tacę, żeby ubogacić to bardzo ważne dla nich święto występami gwiazd z telewizji? Nie, nie mylę się, nie zrzucali się. Ich pasterze poszli do świeckich władz i zażądali, i dostali, i mają. Oto co mnie wk…urza i czyni bolszewikiem z nożem w zębach, a nie jakiś tam objazd dla autobusów. 😎
Przyleciał drugi orzeł i przytargal wielki łup.
Będzie uczta.
Wodzu, a skąd wiesz, może oni występuję nieodpłatnie, bo chcą złożyć hołd. Ja nie żartuję. Jest wiwele koncertów religijnych, gdzie uczestnicy, czesto znani występują nieodpłatnie.
Ja też nie znoszę różowego – wszędzie poza roślinami. A u roślin mi się jakimś cudem podoba. 😯 Ot, tajemnice pieskiej duszy. 😉
Tego JP2 nie nabyłem drogą kupna, bo klematisów mam już dosyć, ale szarpnąłem pnącą różę w genderowym kolorze. Główkowałem nad tą różą od 2 lat i nie mogłem się zdecydować, jaką wybrać, aż w końcu, ku mojemu własnemu zdumieniu, zdecydowałem się na bezpieczną klasykę. 🙂
http://www.justourpictures.com/roses/imgs/newdawn.jpg
Ja tez lubie rozowy w roslinach, bardzo. Stara w tym roku zrobila eksperyment – do skrzynki na kuchennym oknie gdzie zawsze z roku na rok daje bardzo riozkoszna mieszanke czerwono-rozowo-biala z niebieskim, w tym roku wsadzila zolto-pomaranczowa z niebieskim. Zobaczymy. Nie jestesmy pewni.
Klara nie mieści sie w domu – śpi na progu!
Siódemeczko, znam takie przypadki, że kto wystąpił za darmo, czyli nie chciał honorarium. To są imprezy w kościołach czy jakichś bardzo małych salach, światło i tak się cały czas pali, tylko przychodzi ktoś i występuje, kosztów nie ma. Tak się zdarza. Tu mamy imprezę o gierkowskim rozmachu, z nagłośnieniem na pół dzielnicy, więc choćby artyści nie wzięli pieniędzy (a wzięli, wiem skądinąd), to trzeba zapłacić kilku setkom ludzi, od faceta od pilnowania wtyczki po inżyniera dźwięku, zapłacić za mineralną i kanapki dla wszystkich, wreszcie za prąd do aparatury i za paliwo do ciężarówek, że już nie wspomnę o ochronie, dyżurnych strażakach i lekarzach, takie tam szczegóły. Jeśli to wszystko pójdzie z konta właściwej diecezji, to przeproszę i poczołgam się w stronę tej nowej świątyni, co to minister Zdrojewski ją zasilił ostatnio moimi pieniędzmi. Ale jakoś się nie przygotowuję do tego za bardzo. 🙂
Eeee, nie jest jeszcze tak źle 😉
http://deser.pl/deser/10,88223,15799455,Co_grozilo_w_dawnej_Polsce_za_nieobecnosc_na_mszy_.html#MlynHPSST
👿 👿 👿
Błąd, Wodzu. Sądzę, że to nie pasterz poszedł do włodarzy miasta, ale włodarze do pasterza (albo i nie poszli, tylko sami postanowili zapasterzyć). Opieka Ducha Świętego w parambule statutu miasta oraz wybory zobowiązują, nieprawdaż? Pradważ, prawdaż.
Najmniejsze Maleństwo amerykańskich łysych orłów (jak je niektórzy nazywają, tłumacząc nazwę na rympał) samodzielnie zrobiło kilka kroków na nóżkach, nie na kuperku 🙂
Łotrze, za co? Słowo na „r” się nie spodobało?
Dzięki, Bobiku 🙂
Nie wiedziałam, że jestem mniejszością 😉 🙄
http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/wywiady/kontrwywiad/news-nalecz-pomylili-sie-w-sprawie-papieskiej-uchwaly-polska-lewi,nId,1414982
Jakże oni wszyscy zręcznie mówią „obok”. Sama dobrowolnie zapisuje sie do tej 2-procentowej mniejszości. Proszę bardzo, niech Sejm czci specjalna uchwała osobę Karola Wojtyly, Jego zasługi dla „sprawy polskiej”, obalenia komuny, stanowisko w sprawie wstąpienia do Unii, etc. ale treść uchwały była zupełnie inna, pisana w związku w kanonizacja, z pozycji wiernych i poddanych sług Kościoła,która jako żywo nie ma nic wspólnego z laickoscia Państwa.
Najgorsze w tym jest to, ze oni-wszyscy politycy- doskonale o tym wiedza tylko boja sie tego Kościoła. To jest kunktatorstwo najwyższego lotu.
Śmiem twierdzić, ze jest co raz gorzej, czego dowodem jest ta uchwała.
Wodzu, nie wątpię, że miasto/ta się dokładały, nie musisz mi tłumaczyć pa drobno.
Dla wielu ludzi to jest święto w takiej samej mierze religijne, jak i narodowe.
Tak myślę.
Rysiu, w istocie przy oglądaniu tych dwóch zestawów twarzyczek wraca ochota na wiarę w postęp.
Siodemeczko,
Nasze władze zachowują sie tak, jakby to było święto narodowe dając tym samym przyzwolenie Katolikom na odbieranie mi prawa do polskości.
Dla mnie kanonizacja JPII jest wydarzeniem pozbawionym jakiegokolwiek znaczenia. Mam do tego prawo, co nie oznacza, ze nie jestem i nie czuje się Polka.
Może sie mylę, ale pewnie całkiem niedługo jakiś poseł – wierny syn Kościoła- złoży wniosek o uczynienie rocznicy kanonizacji Papieża dniem wolnym od pracy. Pozyjemy – zobaczymy.
Sowo, w nowym numerze Nie (przepraszam za użycie brzydkiego słowa)sugerują, że taka propozycja już padła, przedstawiona przez tzw. „ziobrystów”. No właśnie, padła, czyli chwilowo szaleństwo radości nie dotarło jeszcze do radosnego szaleństwa.
Sowo, ale dlaczego na mnie krzyczysz?
Stwierdzam fakty, jak je widzę.
Świat znał papieża i wiedział, że jest Polakiem, a więc do jakiegoś stopnia przyczynił narodowi sławy.
Rozumiem, że można go nie lubić i mieć wiele pretensji, ale wielu ludzi go kochało i kocha zapewne dalej.
Siodemeczko,
Jakże bym śmiała. To nie do Ciebie skierowany jest mój żal. Wyraziłam go głośno, bo – wierz mi – boli mnie to, ze ten stereotyp Polak-Katolik coraz częściej występuje w przestrzeni publicznej. Te okrzyki na wiecach, pod krzyżem, „tu jest Polska”, to uprzywilejowane traktowanie uczuć religijnych tak jakby ludzie niereligijni uczuć nie posiadali, to wszystko powoduje moja irytację. Ale w żadnym wypadku nie odbieraj tego personalnie, proszę. Tak tylko sie wyzalilam. 🙂
Bobiku, będziesz zadowolony z New Dawn! Jest niezawodna.
Fajnie jest dokupić jej koleżankę Coral Dawn (nieco ciemniejsza i w ogóle innego hodowcy, ale b. podobna) i posadzić obie w – za przeproszeniem – kupie, czyli obok siebie. Będziesz miał dwuodcieniową górę kwiecia.
Wiem, Sowo.
Dobry wieczór 🙂 W Białowieży czeremchowo upojnie, jajecznie wierzbowo i śpiewająco.
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/BiaOwieza1#slideshow/6006677237660824530
Za oknem rechot żabi
Irku,
Fajnie masz.
A cóż to za ptaszek w tej trzcinie?
Co do jajek na tej wierzbie mam jednak mieszane uczucia.
Wypoczywaj sobie, Irku. Bycz sie na calego.
W tej trzcinie to oczywiście trzcinnik.
Dekorowanie drzewek nie tylko w Boże Narodzenie. Na Podlasiu na Wielkanoc dekorują pisankami wierzby lub inne drzewka.
Jechałem, im bardziej na północ tym mniej dekoracji
Nie dopisałem … ” papieskich” 😳
Ja tez mam poczucie, ze jest „coraz gorzej”.Bardzo mnie smuci ta klerykalizacja zycia politycznego i spolecznego, zbudowanej na straszliwej obludzie i zaklamaniu.
Nie jestem wrogiem wiary, daleko mi od tego. Ale to co sie dzieje w Polsce jest czyms bardzo niezdrowym, bardzo. Tak nie mialo byc.
Mnie by pasowało, gdyby uchwała zawarła najważniejsze zasługi Karola Wojtyły nie tylko dla Polski, ale i dla świata:
— Konsekwentne i zaangażowane ignorowanie skali pedofilii w Kościele, niechęć do wysłuchania ofiar, ochrona Maciela Degollado – obrzydliwej pod każdym względem kreatury.
— Bezwzględne zwalczanie teologii wyzwolenia opierającej się przecież na jego „nauczaniu społecznym”
Przyjaźń z Pinochetem, wyrzucenie z audiencji abp Romero, który usiłował przedstawić mu dowody zbrodni junty, brak dezaprobaty wobec zamordowania go przez szwadrony śmierci
— Angażowanie autorytetu w obsesyjną walkę z prezerwatywami i przez to pośredni udział w szerzeniu HIV w Afryce
— Bezwzględna walka z aborcją, antykoncepcją i edukacją seksualną, postawa wobec kobiet, ich ról społecznych i praw reprodukcyjnych
— Narzucenie Kościołowi ekstremalnie konserwatywnego kierunku, totalny odwrót od ustaleń i ducha Soboru Watykańskiego II, powrót do centralizacji, walka z objawami oddolnej demokracji.
— Nominowanie biskupów powolnych tej polityce, udział w postępującej klerykalizacji życia publicznego w Polsce
— Pozbawianie prawa nauczania teologii katolickiej wobec intelektualistów wewnątrz Kościoła – za wzywanie do przemyślenia dogmatu o nieomylności papieża.
— Promowanie „pobożności maryjnej”, bezrefleksyjnej i prymitywnej, pozbawionej krytycznego myślenia, sprzyjającej ciemnocie…
Bylem przed chwila w supermarkecie naprzeciowko. I tam przechodzac kolo polki „aptekarskiej” zobaczylem plastry na dzieciece rozbite kolana z nadrukiem … Hello Kitty!.
Mysle, ze nie przypadkem szatanski supermarket wystawil te plastry w przeddzien kanonizacji. Czy powinienem zaprptestowac u menadzera? Zagrozic procesem o obraze uczuc? Podlozyc bombe?
Wy mi powiedzcie, a ja to zrobie. Nie bedzie Sainsbury plul mi w morde!
A poza tym kupilem wspaniale truskawki holederskie. To juz naprawde koniec swiata: my stad do Holandii eksportujemy zonkile, a oni nam posylaja truskawki!
Swiat stanal na glowie, Ale truskawki wspaniale i bardzo pachnace.
O o, czekam 🙁
W jednostkach wojskowych jest rozsyłany przed świętami mailing do wszystkich pracowników z informacją o „opłatku” i „jajeczku”.
Obowiązkowa opłata za uczestnictwo 10 zł!
A tutaj ludzie nie bardzo wiedzą, kto to jest papież 🙂
Za to Hello Kitty jest WSZĘDZIE 🙂
Kocie, sugerujesz, że mam coś z tym zrobić?
Smoku, właśnie zrobiłeś: zaobserwowałeś i opisałeś. 🙂
Ja właściwie mam wobec tej kanonizacji poczucie opadniętych łap, bo o Wojtyle jako postaci, nazwijmy to, historycznej, myślę mniej więcej to samo co Markot, ale też wiem, że z tego myślenia niewiele wynika. Ludzie chcą świątka, potrzebują świątka i nie dadzą go sobie odebrać. 🙁
Przy tym to nie jest tak, żebym był jakimś „osobistym wrogiem JP2”. Potrafiłem docenić jego medialną charyzmę, dobry kontakt z ludźmi, szerokie zainteresowania, itd. Tylko jakie to są, na litość faraona, powody do zostania uznanym za świętego? A jakie są inne? Po prostu ich nie widzę i dlatego ta kanonizacja napełnia mnie wręcz pewnym smutkiem, bo jest w niej coś okropnie fałszywego.
W jednym JPII od ducha Vaticanum II nie odszedl, a nawet poszedl znacznie dalej niz Sobor. I to jest stosunek do judaizmu. I to jest jego trwaly wklad, choc akurat w Polsce jego zalprzenienie sie jest wciaz bardzo slabiutkie.
Miał władzę. Władca nie może być święty.
Nie tylko im bardziej na północ, Irku. Tu malutko udekorowanych okien, bardzo malutko.
Odnoszę wrażenie, iż lista zaprezentowana przez @Markot nie jest kompletna w tym sensie, iż ukazuje tylko minusy działań czy zaniechań (też działanie) JPII.
I tak jawi mi się pytanie: w jakim stopniu jest ta lista reprezentatywna dla całokształtu tego, co jest związane z JP II. Przypomina mi się różnica pomiędzy naturalizmem a realizmem (w literaturze).
Władca i święty to pojęcia z zupełnie różnych od siebie katalogów. W „katalogu” świętych jedynym władcą jest Bóg.
Ormie, jeden z pozytywów wymienił Mordechaj, za drugi można uznać rolę JP2 w obaleniu przodującego ustroju, dla samego Kościoła niewątpliwą zasługą było uatrakcyjnienie katolicyzmu. Dla niektórych może te pozytywy będą równoważyć negatywy lub nad nimi przeważać, dla innych nie bardzo i niech tak będzie, oceny postaci historycznych bardzo często są różne. Tylko znowu pytanie – co to wszystko ma wspólnego ze świętością?
Nie zapominaj, Bobiku, o poezji. Przez ostatni tydzień czy dwa miałem z nią kontakt, bo nie chciało mi się wyłączać radia podczas celebracji ku czci Największego Polskiego Poety, a w każdym razie najlepiej sprzedawanego. Wprawdzie gdyby do każdego sprzedanego egzemplarza wsadzali między kartki stówę, to wszystkie leżałyby spokojnie do dzisiaj, ale jednak ten cały Mickiewicz sprzedał mniej.
Jako że na poezji się nie znam, to nie oceniam. Zastanowił mnie tylko jeden doktor od literatury w tymże radiu, odróżniający i oddzielający poezje Wojtyły i poezje JP2. Nie z powodu jakichś przesłanek teoretycznoliterackich, tylko tak o, po prostu, że niby muszą być różne, bo niby ten sam, ale nie taki sam. Czy odwrotnie. Radio było zresztą publiczne. 🙄
Wodzu, o poezji nie zapomniałem, tylko nie wspomniałem. Bo ja w sumie przyjazny ludziom pies jestem i tam, gdzie ich słabości da się bez szkody dla nikogo i niczego przemilczeć – przemilczam. 😉
Na poezji znam się kiepsko, ale i tak dużo lepiej, niż na świętości, to i wypowiadać się na temat tej ostatniej nie będę. 😉 Natomiast chciałam zameldować, że w ostatniej Polityce jest kilka tekstów o JP II, które, moim zdaniem, dają bardziej wyważony obraz, niż wyliczanka Markota. Poza tym, ten numer prawie-zaczyna się i prawie-kończy (Tym) wzmiankami o Jasienicy.
Z dobrego najbardziej zapamiętałam, o znakach mówię, karteczkę wkładaną w Ścianę Płaczu.
Tak sobie myślę, że parafia w Jasienicy przestanie istnieć i Jasienica zostanie włączona do innej, grzecznej parafii.
Bobiku:
Oczywiste jest dla mnie iż ze świętością nie ma nic wspólnego to, co zrobił i dobrego i złego JPII od czasów kiedy był jeszcze młodym Karolem a jest widziane dosłownie/wprost w kategoriach świata fizykalnego. Dla mnie świętość jest kategorią wyżej niż religijną i to nie na poziomie liturgii/gestów/wystrojów a swoistego „stanu ducha” bezdyskusyjnego moralnie; zaryzykował bym wręcz określenie świętości jako kategorii metafizycznej. I tak w moim „katalogu” świętych są i RC, i kilkoro chrześcian innych rytów, na pewno znani mi niektórzy Wielcy Ludzie – Żydzi, a i jest tam miejsce dla Osób które, acz przedstawiali się jako ateiści czy agnostycy swoim działaniem dowiedli świętości.
Bardzo mnie i mnie podobnym przeszkadza w RC rozbudowana do rozbuchania sfera przepychu i pychy odczuwalnej fizykalnie; stąd łatwiej bywało mi się skupić np. w zborach protestanckich; moim właściwie jedynym kościołem RC gdzie odczuwam sacrum (nie mówię tu o atmosferze historycznej.kulturowej, jak np. w Katedrze na Wawelu czy Domkirke w Roskilde – Dania – nekropolii duńskiej królewskiej) jest kapliczka w Zakladzie dla Niewidomych w Laskach pod Warszawą. Pamiętam rozmowy na ten temat z rzeczonym JP II zanim takowym został; należę do tych którzy pamiętają początki procesu odchodzenia od tryumfalizmu – odejście od bycia noszonym w lektyce, czy zaprzestanie używanie tiary. Może też być, iż owa nazwana przeze mnie rozbuchaną sfera przepychu była mniej kłująca w czasach, gdy powszechniejszą była zasada: „im więcej wolno, tym mniej wypada”. W czasach obecnych bardzo spektakularnie „wyszło szydło z worka”.
Rzekłbym iż uznanie czy nie za świętego Karola Wojtyły winno moim zdaniem pozostać w sferze wyborów i doznań duchowych tych którzy mają taką potrzebę. Robienie z tego maxi wydarzenia społecznego i co gorsza używania go do celów doraźnych w tym medialnych utrwala moim zdaniem negatywny stereotyp (Dobrego) Polaka _Katolika zwłaszcza gdy pamiętać iż Stara Polska była społecznością wielokulturową i wieloreligijną; wielojęzyczną także. Pamiętam próby stworzenia zestawień: ilu naszych „superbohaterów” – skrzydlatych husarzy końcem XVI i w XVII wieku czy towarzyszy broni takich jak Pan Wołodyjowski było jakiego wyznania.
Wydaje mi się też iż katolicyzm „prosty” (nie chcę używać epitetów: prymitywny, czy ludowy) został spopularyzowany przez x. Stefana Wyszyńskiego, który po wyjściu z Komańczy tak upatrywał realną legalną czy semi legalną opozycję w stosunku do „former regime”. I tak młody ksiądz, potem ksiądz profesor, potem biskup Karol Wojtyła był niejako „na starcie” zakładnikiem istniejącej sytuacji. To było dobre, póki było dobre, ale w konsekwencji mieliśmy x. Glempa zamiast x. Macharskiego, po x. Glempie nastali ci obecni, a np. x. Adam Boniecki ma „przechlapane”. Z serca trzymam palce za Kochanego i Wspaniałego x. Wojciecha Lemańskiego.
O ile mam pewien dystans do poezji i JP II i Karola Wojtyły, o tyle bardzo dla mnie pouczającą była lektura książki „Miłość i odpowiedzialność” czytanej razem z książką Ś.P. Jacka Woźniakowskiego: „Czy artyście wolno się żenić”.
Markot zacytowal doslownie naczelną Dziennika Trybuna z „Nie”
http://www.nie.com.pl/17-2014/wszystkie-grzechy-wojtyly
Chyba nawet kolejnosci nie zmieniał.
Można i tak.
Ja tu nie jestem od wyważania 🙄
Tyle słodyczy i lukru już na tę figurę wylano, że troszkę goryczy doda tylko smaku 😉
Cóż to jest „świętość”?
Według założyciela Opus Dei Bóg daje ją obficie poprzez łaskę, niezależnie od stanu życiowego, wykonywanego zawodu i stanowiska.
Tylko trzeba rozwinąć w sobie cnoty ludzkie i nadprzyrodzone.
A cnota (chrześcijańska) = trwała zdolność do czynienia dobra etycznego, które określone jest przez prawo naturalne (?).
No i jeszcze parę cudów trzeba sprawić. Albo choćby jeden, żeby rozwiać ostatnie wątpliwości…
Brawo mt7,
wiedziałem, że nie tylko ja to plugawe pismo czytam z upodobaniem 😀
Dlaczego miałbym zmieniać cokolwiek np.kolejność, kiedy ten tekst odpowiada moim poglądom. Ale go znacznie skróciłem, choć miałem ochotę zacytować w całości.
Znowu muszę się z Tobą zgodzić, Ormie.
Poza tym uwazam, że powinna istnieć granica wieku, z calym szacunkiem dla doświadczenia i wiedzy, dla sprawowania kierowniczych funkcji gdziekolwiek, a im bardziej odpowiedzialnych tym niższa i zdecydowanie egzekwowana.
Takimi ludźmi w zaawansowanym wieku łatwiej jest manipulować i oszukiwać.
Nie, Markocie, nie czytam i nie wiem, czy jest plugawe.
Andsol przywolał je, wiec sprawdziłam, o co mu chodzi.
Wiem, że lubisz cytować, nie podając źródeł.
Hej, spokojnie. Świętości to ludzkie zabawki. Ewentualna Opatrzność nie ma z tym nic wspólnego. Nie trzeba łamać krzeseł 😉
No właśnie, Ago, tak to jest z obrazami, że każdy ma swój. 😉 Dla mnie np. większość z tych wyważonych obrazów jest wciąż jeszcze niemożebnie na kolanach. Ale nawet nie będę teraz próbował rozważać, jaki wizerunek byłby „naprawdę obiektywny” (istnieje coś takiego?), bo inny punkt jest dla mnie istotny w związku z kanonizacją.
Przyjmijmy, że Wojtyła miał, jak każdy, strony dobre i złe, już bez wchodzenia w to, które z nich przeważały. Był po prostu normalnym człowiekiem, z wadami i zaletami. Kanonizując taką postać Koścół poniekąd kwestionuje ideę świętości, jako czegoś poza normalność wykraczającego, czegoś „specjalnego”.
Kolbe, jak wiadomo, był przed wojną postacią wręcz obrzydliwą, ale potem miał ten swój moment wielkości, kiedy udało mu się tak dalece wyjść poza zwyczajność, że jego kanonizację mogłem jakoś zrozumieć. Wojtyła jako postać był bez porównania sympatyczniejszy, ale nie umiem u niego znaleźć tego „przeskoczenia samego siebie”, które, jak dotąd sądziłem , jest dla świętości nieodzowne.
Dobranoc 🙂
Bobiku, nie mam przemyśleń na temat świętości. W moim słowniku nie ma tego słowa i nie studiowałam słowników innych. Dlatego w tę alejkę nie pójdę. 🙂
Oczywiście, Bobiku, z Tobą równieŻ się zgadzam.
Nie znosiłam i nie znoszę histerii, ktora rozpętała się wokół JPII.
Nie mam zamiaru łamać krzeseł, chodzi mi jedynie o to, ze jezeli się ośmiesza zacietrzewione oceny innych, oczekuje umiaru i wyważania opinii, to trzeba te zasady stosować również do siebie.
Chyba, ze za wiele oczekuję.
Nie ma to nic wspólnego z JPII, ze świętoscią, czy czymkolwiek, nieprzyjemnie jest bywać w miejscu, gdzie obowiązuje czarno-biały przekaz jedynie słusznych racji. To wszystko.
Przepraszam, popraw proszę, krzeseł
Na mojej liscie Czarnych Charakterow nie ma JPII. Pomimo wszelkiej czesto slusznej krytyki mysle, ze nie bedzie kiedys tak totalnie zapomniany jak np Pawel VI.Byl zawsze w JPII pewien smutek. Moze dlatego, ze zaledwie przkroczywszy 20-tkejuz mial za soba smierc siostry, matki, brata i ojca i zostal praktycznie sam, a tu jeszcze na dodatek wojna.
A pomniki i obrazy, coz, jakie sa kazdy widzi. Jezus tez by wielu swoich podobizn nie autoryzowal przypuszczam.
Z ciekawostek… jutro idziemy na chrzciny. Zakupilam cos co sie nazywa baby jewelry, czyli krzyzyk na lancuszku. Chcialam kupic Matke Boska, bo dziewczynka, dla chrzczonej rowniez dziewczynki (wiem ze to bez sensu argument, ale tak mi sie wtedy pomyslalo) i okazalo sie, ze w moim regionie u duzego jubilera nie ma medalikow Matek Boskich! Nie ma kultu maryjnego. Za mojego dziecinstwa dziewczynki mialy medaliki z Matka Boska, na ktora sie mowilo zdrobniale Bozia.
Mysle, ze nad kanonizacja powinnismy spuscic zaslone milczenia.
Pamietaci Panstwo to wielkie poruszenie kiedy JP2 umieral. Umieral spektakularnie, na oczach swiata I kazdy, kto dzis sie wypowiada na Jego temat, in + lub in – , tez to bardzo przezywal.
Tak wiec, nie minie pol roku kiedy wszyscy o tym zapomna, a tylko najbardziej bogobojni beda sie do Niego modlic.
Przeczytalam Jego charakterystyke w ostatniej papierowej Polityce.
Co ciekawe, nikt nie zajaknal sie nawet o braku Jego reakcji na wydarznia z 1994r w Rwandzie.Dopiero teraz po obejrzeniu filmu zdalam sobie sprawe z ogromu tragedii. Przeciez musial wiedziec….!
Brenda zapamietale karmi Brada, wypatroszywszy uprzednio myszke.Nie wiem czy osesek tez cos dosal/
Dobranoc Koszyczku 🙂
mt7, też zdumiało mnie gdy zobaczyłem, że markot, który zdaje się nie jest Agnieszką Wołk-Łaniewską, strescza jej artykuł (dość wiernie, przyznaję) i słówkiem o tym nie wspomni. Może to skutek nadmiernego cytowania Wikipedii? Tak czy inaczej, w tym długim skrócie nie tylko „zapomnienie” o źródle jest dość niecodzienne jak na Bobikowy koszyk, ale także wrzucanie tekstu, który powtarza argumentację doskonale znaną wszystkim, i która w tej chwili podnosi tylko temperaturę, wcale nie wytwarzając ciepła.
To Bozia to byla Matka Boska??? 😯
No, w mojej mlodej glowie to byla ona, ale w rzeczy samej to nie jestem w tej sprawie dobrze poinformowana.
Jewellery, of course.
No tak, zanim człowiek postanowi zabawić się w filantropię i podarować drobną kolekcję DVD, warto samemu z nią się zapoznać.
„Czym Polacy interesowali się najbardziej w minionym tygodniu?”
Pyta radio TOK FM. „W oparciu o dane dotyczące wyszukiwania informacji w Internecie: Janem Karskim i Tadeuszem Różewiczem!
To informacja sprzed paru minut 😎
Wyszłam na balkon i porozglądałam się po mojej ulicy. Zero flag. Papieskich, maryjnych, państwowych 😯 🙄
Miłego dnia 😆
herbata
niedzielnie spokojna mimo wyjazdu 🙂
brykam 😀
2 lub3 czerwiec 1979, Gniezno, mialemm zaproszenie na spotkanie JP2 z mlodzieza, porwal tlum (sceptycznych obserwatorow tez 🙂 ), to bylo elektryzujace, nagle nadzieja……
robie pstryk do maja 🙂 🙂
zapas herbaty i przeslanie (uwazajcie na siebie) 🙄
http://khmer-news.org/videos/vdetail.php?vid=790172037661627
pstryk
pstryk
Kroliku, dzieki za przypomnienie bardzo milego wyrazu Bozia, od dziecinstwa nie slyszanego; nie zastanawialam sie nigdy nad identyfikacja, ale oczywiscie ze musi chodzic o Marie – boska matke ludzi, choc wg slownika chodzi o medalik:
http://sjp.pl/bozia
Wyrazenie „Jak Bozia da” wskazuje ze chodzi o osobe a nie o przedmiot.
Rysiu, herbata na droge 🙂
Znam od zawsze określenie „Bozia” jako zdrobniałe, czułe określenie Boga. A że w Polsce z racji specyficznego kultu maryjnego, dla niektórych Maria byla specyficznym uosobieniem Boga, to dewocjonalia (medaliki) maryjne stały się Bozią dla niektórych.
Ciekawy moim zdaniem wpis p. Haliny Bortnowskiej na Jej blogu, zatytułowany: „JP II bez pokolenia”.
http://halinabortnowska.blox.pl/2014/04/JPII-BEZ-POKOLENIA.html?utm_source=powiadomienia&utm_medium=AutopromoPow&utm_content=Blox_Newsletter&utm_campaign=Blox_pow
Mój wpis z nie, 27 Kwiecień 2014, 01:10 oczekuje na moderację.
@markot, 27 Kwiecień 2014, 00:19
Brak wyważenia może spowodować poślizgnięcie się, może nie zawsze zamierzane przez deklarującego brak wyważenia. W efekcie: i smieszno, i straszno, i prijatnos’ti nikakoj niet.
Jeśli ktoś używa słodyczy i lukru niezgodnie z miejscem, funkcją i przeznaczeniem, to w efekcie muchy się tam gęsto zbierają.
Pamiętam też przysłowie o negatywnych efektach łyżki dziegciu w beczce miodu.
A skoro przywołano Opus Dei, to może rzeczywiście trzeba przywołać jakiegoś egzorcystę ? a przecież to miejsce w sieci jest, że zacytuję Jacka Kleyffa, „klasztorem trzeźwych myśli”.
Siódemeczko: rozumiem zasadność skojarzeń z wiekiem, ale bywało iż +siedemdziesięciolatkowie bywali bardziej twórczy (nie lubię określenia: kreatywni) niż wielu i to utytułowanych 40 latków. Podobnie znam przypadek nauczyciela sztuk walki (China Town, San Francisco, USA, 1996) bardzo aktywnego, dobrze wówczas po 90. Istotne jest w moim przeświadczeniu zaniechanie bezczynności tak fizykalnej jak i umysłowej, bycie w procesie permanentnej edukacji.
Bobiku: absolutnie Cię rozumiem i się z Tobą zgadzam, tyle, że jeśli jakiś obraz jest modą Pana Styki malowany na kolanach to z wyważeniem niewiele ma to wspólnego. Ba, często niewiele ma to wspólnego z faktami. Mimo iż nie znoszę referowania ad personam, pozwalam sobie zlamać tą zasadę opowiadając, co poniżej:
JPII kojarzony jest z melodią czy pieśnią „Barka”. Nie mam powodów by temu zaprzeczyć, aliści w ciągu + dwóch tygodni w lipcu 1961 w Beskidzie Niskim x. Karol Wojtyła – jeszcze nie JP II – z własnej ochoty i z widoczną żartobliwą radością często podśpiewywał modną w dwudziestoleciu piosenkę podwórkową o pojedynku dwóch bokserów – czarnego Amerykanina Joe’a Louisa (1914-1981) i Niemca Maxa Schmelinga (1905-2005), której tekst, prawie taki, jaki pamiętam, znalazlem w sieci:
http://kurjer.salon24.pl/114185,pojedynek-luiza-ze-szmerlingiem-warszawa-od-ka-do-jot
Dzień dobry! Przy kawie.
Dzień dobry 🙂
Bardzo mi przykro, że w samym środku dyskusji zaprzestałem zarówno dyskutowania, jak i wypełniania gospodarskich obowiązków, ale zaczęła się burza i nagle zabrakło internetu. Dopiero dziś rano wrócił.Przesunąłem więc komentarz Orma na rano, żeby nie przepadł wśród burz. 😉
Ballada bokserska śliczna. Sam bym ją chętnie napisał. 😆
Bozię ja też znam z dawnych czasów jako ogólne zdrobnienie Pana B, ale personalnie i medalikowo kryć się pod tym mógł zarówno Jezus, jak Matka Boska. Może dlatego obocznie używano dwóch rodzajów gramatycznych: dobry bozia i dobra bozia. Czyżby już wtedy potajemnie działał gender? 😯
Dzięki, Bobiku 🙂
…Gender czasem dobrze radzi,
mądry gender nie zawadzi… 🙂
Z określeniem „Bozia” kojarzy mi się cały ciąg kontekstów i znaczeń. Np. proste powiedzenie: „jak Bozia da” bywało żartobliwą a zakamuflowaną odmową sprecyzowania terminu wywiązania się z podjętego zobowiązania. Kolejna eskalacja – to określenie ” na święty hyc” czyli – nigdy, a w najlepszym razie – nie wiadomo kiedy.
Poza miłym infantylizmem owych określeń wpisują się one w moim subiektywnym odbiorze w taki charaktersytyczny ongiś dla kultury włościańskiej determinizm. „jakie będą zbiory ?” – „jak Bozia da”. A idąc dalrj – bywało to łatwą ekskuzą dla gospodarzy – nierobów, mających zawsze pod ręką ową „Bozię” która nie dała pogody i zbiory zgniły na polu.
Wyczuwał to doskonale np. Konstanty Ildefons Gałczyński, mniej chyba znany z drukowanej przed WWII sagi o Wojciechu Wolaku – cnym gospodarzu; niestety nie pamiętam wielu strof, zaczynało się jakoś tak
…mieszkał z żoną Wojciech Wolak
krowy miał on, świnie miał on
bardzo dzielny był to Polak…
Stąd dla mnie tylko krok do epizodów podanych przez ś.p. malarza i urzędnika w II RP, Jana Skotnickiego w jego wspomnieniowej książce p.t. „Przy sztalugach i przy biurku” (wyd. PIW,1957). Podaje on tam historię gospodarza starającego się o dofinansowanie ministerialne na budowany Pomnik Tajemnicy Ducha Polskiego. Zaintrygowany Skotnicki pojechał do owego twórcy pomnika, budowanego w stodole; obejrzał, i mówi: no tak, widzę to koronę królewską, tu skrzydła husarskie, chyba jakieś szable ale gdzie ta tajemnica ?
a na to autor: ” a widzicie, panie, tajemnica jak to tajemnica, musi być ukryta, i mam ją w tej to skrzyneczce. A klucz noszę przy sobie”.
P.S. W nawiązaniu do ballady bokserskiej: może powinienem podkreślić, iż a w czasie owych dwóch tygodni x. profesor Wojtyła chyba ani razu nie zanucił „Barki” a ową balladę mruczał z ukontentowaniem jeśli nie każdego, to co drugiego wieczoru z tą różnicą, iż ostatnie strofy w wykonaniu ” Wuja” mówiły nie o Warszawie a o Lwowie. Rewanżyzm do dopisania do owej listy ?
Dzień dobry 🙂
Dziewczęta, w tym tygodniu nici z kodów. Pochwalili, ale nie dali. Coś im się pozacinało 🙁
A mnie z rana zachwycil Andrew Marr z BBC, ktory rozpoczal rozmowe z ministren zdrowia od slow: Mam ogromne ambicje jesli chodzi o ten wywiad. Mianowicie nie chcialbym mowic do munistra: NHS jest do niczego, a minister by mi odpowiadal: Nie, skadze znowu, jest calkiem fajny….
Bry,
Bardzo ciekawie rozmawialiście w nocy, ale byłam już w pozycji horyzontalnej, wiec dziś nadrabiam.
Lota o 02:00 wspomniała o umieraniu Papieża na oczach swiata.
Ja rownież przeżywałam te smierć ale nie jako smierć Papieża, a smierć Człowieka. Dlaczego to odchodzenie było tak odbierane? Bo było medialnym widowiskiem. Śmierć jest śmiercią – nie ważne, czy umiera Papież czy mniej ważny Człowiek. W śmierci wszyscy są równi.
Mówi sie, „On dawał świadectwo wielkiego cierpienia, w ten sposób nas nauczał, jak godnie odchodzić, etc” A czymże innym jest Jego cierpienie od cierpienia innych umierających? Dla mnie każdy umierajacy w cierpieniu jest święty. Z ta tylko różnica, ze nie towarzysza mu
kamery telewizyjne i nikt ich nie wynosi na ołtarze.
Papież od lat chorował na chorobę parkinsona. Wiem o niej niemal wszystko. Przez 13 lat opiekowalam sie moja Mama. Wiem jakie skutki wywołują stosowane w niej leki, wiem jak wielkie cierpienie powoduje, jak stopniowo wyłącza chorego z aktywności fizycznej i intelektualnej i jakie spustoszenie powoduje. Wiem tez jak wyglada smierć – trzymałam ja w swoich ramionach.
Przez ostatnie wiele lat swojego pontyfikatu Papież intelektualnie nie był w stanie kierować Kościołem. Dziwie sie, ze nie ustąpił. Być może tak było wygodniej, aby poza Jego plecami mogli sterować inni. Nie wiem zatem czy można obciążać Go wszystkimi zaniechaniami i winami Kościoła, szczególnie w okresie późniejszym pontyfikatu.
Ja tylko półpyskiem przypomnę, że kiedy na oczach świata zdecydował się umierać Timothy Leary, zarzucano mu kabotyństwo i kilka innych niesympatycznych cech. 🙄 Nie mówię zresztą, że niesłusznie, ale… Wszystko, jak widać, jest kwestią interpretacji. Temu samemu aktowi całkiem różne można przypisać znaczenia.
A obciążanie papieża odpowiedzialnością za kształt końca jego pontyfikatu jednak wydaje mi się sprawiedliwe, przy całym współczuciu dla jego cierpienia w tym czasie. Sam wybrał dalsze sprawowanie funkcji, choć już na pewno dobrze czuł, że unieść tego nie potrafi. Wiele bardziej odpowiedzialna i godna wydała mi się decyzja B16 – kiedy widzę, że sobie nie radzę, przyznaję się do tego i ustępuję.
Nie zgodze sie z Sowa. Umieranie JPII dlategi bylo az tak tragiczne, ze byl papiezem, a nie panem Wojtyla zamieszkalym w Rzymie. On rozumial wziete na swe barki obowiazki jako nie podlegajace zrzeczeniu sie ( w odroznieniu od BVI), on uwazal, ze nie moze odejsc z Urzedu i sobie spokojnie w otoczeniu zyczliwych ludzi umierac.
To jest bardzi stariswieckie i rzadkie dzis rozumienie swego obowiazku – podobnie rozumie go brytyjska krolowa, zapewne Dalaj Lama, byc moze jeszcze jacys przywodcy swieccy czy religijni „namaszczeni”.
Ja gdy patrzylam na Papieza JPII w ostatnicg latach, to choc widzialam w zyciu bardziej od niego cierpiacych i bardziej chorych, zal mi go bylo gleboko, bo wiedzialam ze musi trwac w tych ornatach do samego konca, musi wychodzic do okna i pozdrawiac tlumy, musi godzic, ze na to, ze w jego imieniu wydawane sa dokumenty i wypowiadane slowa, na ktore nie ma juz najmniejszego wplywu – tak jak np bylo z tym dokumentem, ktory wyszedl z KOngregaccji ds Doktryny Wiary o tym, ze tylko katolicy moga byc zbawieni – zaloze sie, ze JPII tego by tak nie sformulowal. Mogl to zrobic tylko Dwie Lewe Rece Ratzinger 🙄
Bylo mi bardzio zal papieza i jego postawa wzbudzala moj ogromny szacunek. Tak jak wzbudza „nasza” stara monarchini. Starych kobiet jest wiele. Niewiele jest takicgh, ktore w wieku prawie 90 lat, maja obiowiazek co rano wchodzic w buty na obcacsach i zasuwac do roboty, dzien w dzien.
Odpowiem tylko Bobikowi: ja nie oceniam decyzji BVI, on inaczej rozumial OBOWIAZEK niz JPII. Jego zycie i moze z nim robic co chce. Ja tylko zwracam uwage na fakt, ze istnieje inne, znacznie bardziej uciazliwe rozumienie powinnosci, swojego losu, swego krzyza do dzwigania if you will. JPII uwazal ze musi ten krzyz niesc doi konca, potykajac sie i raniac, narazajac na smiesznosc nawet i niezyczliwe komentarze. Niesc. Taka postawa musi wzbudzac szacunek.
Ciekawy Michalski od Babilasa. Co do informacji od Jagody, to nie dziwi mnie, że Różewicza i Karskiego szukano w internecie częściej, niż JP II i nie wydaje mi się, żeby to wynikało z braku zainteresowania tym ostatnim. Myślę raczej, że ci, którzy się interesują, jeśli chcą o nim czytać, to nie w sieci (różne grupy z różnych powodów). Nie mam wątpliwości, że więcej Polaków wybrało się na kanonizację, niż przyjdzie na pogrzeb Różewicza.
Heleno, w moim rozumieniu jest dokładnie tak, jak mówisz. Bardzo do mnie przemawia w wielu aspektach analogia do Jej Królewskiej Mości – nota bene także Głowy Kościoła Anglikańskiego.
Dokument mówiący iż tylko katolicy mogą być zbawieni stoi w sprzeczności ze znacznie starszymi dokumentami które dopuszczają zbawienie Prawych i Wielkich Postaci z tzw. Starego Testamentu a więc na pewno nie katolików.
Wlasnie. Ormie.
Rozumiem, Heleno i Ormie, to „staroświeckie” podejście do obowiązku i mój szacunek ono też budzi, ale w jednym punkcie się różnimy. Wypełnianie obowiązków mimo wieku i fizycznej słabości dla mnie jest godne podziwu, póki się je wykonuje dobrze. Natomiast kiedy dzieje się to na zasadzie „nieważne, że już nie panuję nad sprawami podległej mi instytucji, nieważne, że narażam ją na szwank, że tak naprawdę moi podwładni robią co chcą i ja już na nic nie mam realnego wpływu, bylem zachował zewnętrzne splendory, pokazywał się w oknie i sprawiał wrażenie, że trzymam ster”, u mnie budzi raczej smutek niż podziw. Kiedy moim pojęciem obowiązku powodowałbym więcej szkody niż pożytku, chyba bym jednak to pojęcie nieco przemyślał.
Kiedyś zresztą zastałem przez życie do takiego przemyślenia zmuszony. W moim pojęciu obowiązku mieściło się chodzenie do roboty za wszelką cenę, nawet kiedy mnie jakieś cholerstwo brało, kasłałem, smarkałem i gorączkowałem. Ale gdy pewnego razu, po takim łażeniu z infekcją do klientów, zobaczyłem kilka nigeryjskich dzieciaków z identycznymi objawami jak moje, uświadomiłem sobie, że właśnie to, co robię, jest nieodpowiedzialne, bo roznoszę zarazy po ludziach. I zamiast dalej karmić swoje ego miłym poczuciem, że jestem bohaterem pracy, zacząłem brać przy zarazach L4.
Heleno,
Wypełnianie obowiązków aż do śmierci do mnie nie przemawia. Ty to widzisz jako odpowiedzialność, a ja nieco inaczej. Można na to spojrzeć rownież jako na nieodpowiedzialność jeśli wiedząc, ze nie daje sie rady, dalej trwa sie na stanowisku. To trochę tak, jak z chirurgiem – świetnym, ratującym życie z powołania, ale przychodzi moment gdy trzeba ustąpić.
Przywoływanie w tym kontekście Królowej tez, wg mnie, nie jest właściwe.
Kierowanie Kościołem, mającym tak wielki wplyw na życie milionów ludzi na świecie, to jednak co innego nic kapelusz, buty na wysokim obcasie i torebka, z całym szacunkiem dla Królowej.
Na szczęście JPII nie był słynnym chirurgiem 🙄
Przy takim podejściu do trwania na stanowisku…
Królowa angielska jest w świetnej formie mentalnej i fizycznej, ale czy ktoś przypuszcza, że gdy dopadną ją ciężkie przypadłości, to będzie je publicznie eksponować do końca?
O, sorry, Sowo 😉
za długo się zastanawiałem nad wysłaniem 🙄
O, właśnie, przywołanie tu chirurga bardzo dobrze pokazuje problem. Co myślelibyśmy o chorym na Parkinsona chirurgu, który w imię „niesienia krzyża obowiązku” nadal upierałby się przy tym, żeby operować?
A Królowa na razie swoje obowiązki wykonuje bez żadnego widocznego uszczerbku, więc tu pełny szacun mogę zadeklarować. 🙂
Chociaż Karol może to inaczej odbierać. 😆
Łajza się rozbija… 🙂
Ja z Bobikiem i Sową Adelą.
Ormie
Pisząc o wieku, nie miałam na myśli możliwości intelektualnych, tylko zachowawczość. Znam fantastyczne starsze osoby również osobiście 😀
Sama też jestem starsza i widzę narastające ograniczenia, na które nie mam wpływu.
Do kierowania poważnymi instytucjami potrzebna jest siła i energia oprócz mądrosci i doświadczenia.
Nie mam sił i takiej długosci życia, żeby dziesiatkami lat czekać, aż KK chociaż trochę postąpi w kierunku pierwotnego chrześcijaństwa i odrąbie się od tronu.
Zadaniem Papieza. moze nawet wiekszym niz kieropwanie wazna instytucja, jest takze „dawanie swiadectwa”, dawanie przykladu. Czasami to dawanie swiadectwa polega na tym, ze trzeba okazac triumf ducha nad cialem. I JPII byl w tym niedoscigniony w ostatnich ciezkich latach zycia. Ten przyklad oddzialywal nie tylko na wiernych Jego Kosciola. Na mnie dzialal ogromnie, choc mam rozliczne zastrzezenia do Jego pontyfikatu. Chce wierzyc, ze w podobnej sytuacji moj duch wzialby gore, ze jestem zdolna do poswiecen i wazniejsze dla mnie jest to co jest moja esencja duchowa, a nie cialo. Nie wiem oczywoscie do konca czy by;oby mnie dstac, ale chce wierzyc.
Za to jedno byc moze, za dawanie swiadectesa nalezy sie Mu kanonizacja. Za ducha niesienia powinnosci az do samego konca. Ja, Zoja Kosmodemianska Wam to mowie 😆
Mozna znajdywac rozne argumenty na to dlaczegoi czlowiek niedolezny powinien powiedziec „Basta! Narobilem sie juz i czas odpoczac!”. Ale taka postawa nie porusza w nas tego co najcenniejsze. Sorry za gornolotnosc.
Przepraszam, że wpadnę jak Piłat w Credo, ale czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć, jaki jest sens wysyłania kolejnej delegacji OBWE do ludzi, którzy porwali i przetrzymują poprzednią? Prostolinijnie pytam, nie retorycznie.
Poświęcać siebie a poświęcać tych, za których jest się odpowiedzialnym, to zupełnie różne poświęcenia.
Heleno, Twój Terlik poszybował http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15865252,Szczuka__W_Jedwabnem_byli_tylko_dwaj_ksieza___Boniecki.html#BoxWiadTxt
Bobiku, z tym chirurgiem, to za przeproszeniem Pieska, troche niebezpiecznie zblizylas sie do demagogii. Chirurg nie sklada przysiegi, ze bedzie trwal przy fachu az do smierci i bedzie niosl SLUZBE. Papiez i krolawa takie wlasnie przysiegi skladaja. Kiedy przestana przysiegac Bogu i ludziom sluzbe do swych dni ostatnich, to mozna bedzie ustanowic jakis wiek emerytalny. Ale tymczasem takiego wieku nie ma. To ma zle i dobre strony.
A wysyłanie pierwszej miało sens?
Heleno,
W oparciu o posiadana wiedzę na temat tej choroby z cała odpowiedzialnością mogę powiedzieć, ze chory nie ma żadnej kontroli nad swoim duchem, o którym piszesz. Powiem więcej, na pewnym etapie choroby, chory nie ma świadomości jego istnienia. Nie może zatem podejmować jakichkolwiek świadomych decyzji. Ja odnoszę wrażenie, ze Papież w ostatnich latach swego życia był wykorzystywany do tego, aby takie wrażenie jak Twoje, wywołać. Ale oczywiście, mogę sie mylić.
Rozumiem obiekcje co do pełnienia pewnych funkcji niezależnie od stanu organizmu osoby te funkcje pełniące, ale myślę też, iż to zależy od charakteru funkcji i od „sposobu” jej nadania/pozyskania. W kategoriach myślenia/postrzegania stricte fizykalnego (materialistycznego w sensie filozoficznym) oczywiście analogia i JKM i JPII do np. chirurga jest zasadna. Aliści jeśli spojrzymy na kwestię z punktu widzenia filozofii idealistycznej (w przypadku JP II tak na prawdę rządzi Duch Święty realizując wolę bożą, w przypadku Monarchini – jest Ona – jeśli pamiętam Dwór Brytyjski – Pomazańcem Bożym o świadectwie ciągłości i nienaruszalności tradycji już nie wspominając) to rozpatrywanie spraw w kategoriach li tylko ludzkich nie wyczerpuje, moim zdaniem, wszelkich (a dla niektórych ważniejszych) aspektów zagadnienia.
Siódemeczko, oczywiście bywa iż zachowawczość jest konsekwencją wieku. Ale może też być ona konsekwentną realizacją wybranego/zaakceptowanego poglądu i realizowanie go niezależnie od wieku. Obecnie sądzę, iż problemem jest nie tyle zasiadający na tronie, a otaczający go trabanci.
Tak Haneczko, w Jedwabnem, na tym pierwszym spotkaniu, nawet podeszlam do ks. Bonieckiego i go z przekasem pytalam gdzie jego szef naziemny.
Wygladal na bardzo osamotnionego. Innego ksiedza nie zauwazylam. choc tlumek nasz naprawde byl nader skromny. Ale znajac Lemanskiego nie mam watpliwosci ze tam byl.
Ormie, w przypadku Krolowej jest jeszcze konstytucja, ktora na abdykacje nie zezwala. Gdyby zdecydowala sie na abdykacje ( a powiedziala juz jakis czas temu, ze nie wchodzi to w rachube) groziloby to powaznym kryzysem konstytucyjnym, wcale dzis nie mniejszym niz kryzys wokol abdykacji Edwarda.
Moze jestem glupim KOtem, ale moze mi ktos wytlumaczyc, jak sie to stalo, ze moja Stara obok Orma jest tu jedyna obronczynia postawy JPII? Bo czegos tu nie rozumiem….
Tak czy inaczej ja abdykowac nie zamierzam, nawet po smierci i to byloby na tyle. Ktos musi tu niesc krzyz, z braku prawdziwych katolikow. 😈
A co Szanowna Frekwencja powie na to? 🙄 😉
Czesław Miłosz zanotował w swym dzienniku 1 września 1988: „Na dnie swojej nędzy Polska dostała króla, i to takiego, o jakim śniła, z piastowskiego szczepu, sędziego pod jabłoniami, nieuwikłanego w skrzeczącą rzeczywistość polityki. Jego stolica najpierw w Krakowie z tamtym środowiskiem „Tygodnika Powszechnego” i „Znaku”, następnie w Rzymie.
http://serwisy.gazeta.pl/jp2/1,72542,2634016.html
Bardzo dziękuję, Heleno, za przypomnienie regulacji konstytucyjnych Korony.
Poza tym bardzo serdecznie przepraszam za banał ale nie chcę się powstrzymać: Twój wpis z godziny 12.18 winien być treścią wykładów w szkołach.
Kocie, jesteś Wielki. A to że się rozumiemy i zgadzamy z Heleną świadczy o używaniu serca i rozumu zgodnie z ich funkcją i przeznaczeniem 🙂
Kocie, Krolowa jest dzisiaj Krolowa tylko dlatego, ze kiedys jej wuj abdykowal. Przekonanie, ze wladza (papiesla czy krolewska) jest nadana przez Boga i czlowiek jej nie powinien tykac, zostalo juz wiele razy podwazone.
Ormie, nie przewracaj jej w glowie, bo uwierzy ze jest wielka magistra vita. 🙄 Wtedy ja sie chyba powiesze. 🙄
No i znowu wszystko jest kwestią interpretacji. 😉 Można trwanie na posterunku za wszelką cenę widzieć jako triumf ducha nad ciałem, ale można też jako triumf ego nad poczuciem odpowiedzialności. Można fizyczną słabość zrozumieć jako wskazówkę od Ducha Św. „a teraz poniesiesz swój krzyż”, można jednak uznać, że DŚ chciał przez to powiedzieć „twoja pora minęła, czas przekazać ster innym”. Można za wyraz prawdziwej wielkości ducha uznać służbę nawet wtedy, kiedy się nią powoduje szkody, ale i to, że ktoś jest w stanie powiedzieć „lepiej będę służył w innym miejscu” (co nie ma nic wspólnego z oświadczeniem „dosyć się już napracowałem”).
I nie chodzi tu bynajmniej o płaski materializm, tylko właśnie o inny punkt widzenia, również w sprawach ducha.
Kroliku, toz wspomnialam o abdykacji i kryzysie konstytucyjnym jaki ow wywolal.
POjecie namaszczenia moze byc staroswieckie i rzadkie dzis, niemniej skladana PRZYSIEGA chyba wciaz obowiazuje przysiegajacego.
Dlatego wlasnie odmowilam przyjecia zarowno obywateklstwa brytyjskiegoi jak i polskiego, gdy mialam okazje – w kwestii tego pierwszego bylo mi zaproponowane, w kwestii drugiego mialabym „prosic”.
Nie skorzystalam dlatego, ze kiedys w sadzie musialam wypowiedziec slowa: I pledge allegiance to the flag of the United States of Ameruca and for the Republic for which it stands…
Ja swoje przysiegi traktuje dead serious, wiec dlaczego nie mialaby Krolowa, ktora swoja przysiege zlozyla w Katedrze?
Orm12:47
„Kumie – chwala nas!”
– „Kto” ?
– „Wy mnie, a ja Was”
🙂 🙂
Helena – 27 Kwiecień 2014, 11:28
…w wieku prawie 90 lat, maja obiowiazek co rano wchodzic w buty na obcacsach i zasuwac do roboty, dzien w dzien.
Ten Twoj wpis skojarzył mi się z takim obrazkiem.
W pierwszych latach nowego wieku pojechałam z moją parafią do Rzymu. Z okazji 50-lecia mieliśmy wziąć udział w środowej audiencji generalnej. Mniejsza już o rózne detale. Wspomnę tylko, że, aby dostać się na plac trzeba było mieć zaproszenia. Straciliśmy mnostwo czasu, zeby je zdobyć i odebrać. Tyle samo zapewne wysiłku kosztowało to innych uczestników. Z rana szturm na plac, zeby zająć lepsze miejsca, histeria przy wjeździe papamobile, ludzie wchodzą na krzesła, krzyki.
Na końcu uroczystości widok taki.
Pusty plac,tłum już poszedł, bo nie miał cierpliwości siedzieć i patrzeć, jak pojedyńcze osoby podchodzą do papieża, na podwyższeniu siedzi stary schorowany, umęczony człowiek i pochyla się nad każdym z wielkiej wijącej się kolejki, bo wie, że po to odbyli te podróże często ze swoimi kalekimi bliskimi na wózkach, żeby im pobłogosławił, żeby położył im ręce na głowie. A on tam ledwie zipiący, samotny pochyla się, kładzie błogosławi.
Plac jest pusty i można bez zaproszenia wejść i stanąć tuż przy podwyższeniu z papieżem i czekającymi ludźmi.
Bardzo mi wtedy było żal tego człowieka. Splendor i tłum ulotnił się. On tam siedział z poczucia obowiązku.
No, ja już się powinnam powiesić, skoro nie używam serca i rozumu zgodnie z ich funkcją i przeznaczeniem 😉 😆
Ty mnie tu Duchem Swietym, Bobik, nie machaj przed nosem. Bez Ducha Swietego tez mozna trzymac sie dobrowolnie przyjetych zasad. Co wyjasnilam powyzej.
Haneczko,
Zaczekaj na mnie, już lecę! 🙂
No wlasnie, Heleno, nie ma w tym nic zlego, ze nasza postawa zapewnia nam dobre samopoczucie, ale po co zaraz ta cala nadbudowa?
Siodeneczko, wlasnie tak Go widze. Mysle, ze dla ludzi, ktorzy podchodzili po blogoslawienstwo, byl to nieslychanie wazny moment w zyciu. Dzis pewnie ten wlasnie moment wspoimnaja i ciesza sie ze blogoslawil ich swiety czlowiek.
To ja się dopisuję do Sowy Adeli i haneczki, a do Bobika to już tradycyjnie 😉
Bardzo mnie przekonuje Sowa Adela z 12:29. Zwłaszcza że wie, o czym pisze.
Sorry, ale ja tu czegoś nie rozumiem. 😯 Czy angielska konstytucja nie przewiduje tego, że król/-owa może np. zapaść na demencję, Alzheimera, psychozę, postępujący paraliż lub inną przypadłość, naprawdę całkowicie uniemożliwiającą wykonywanie obowiązków? I czy w przypadku takiej postępującej choroby konstytucja nakazuje trwanie na tronie, choćby miało sczeznąć królestwo, czy też przewiduje procedurę „komisyjnego” odebrania władzy, co na pewno znaczne bardziej upokarzające niż dobrowolna abdykacja w porę, dla dobra Korony oraz poddanych?
Coś mi się zaczyna wydawać, że ta konstytucja jest z czasów, kiedy średnia życia nie przekraczała 40 lat. 🙄
Ooo, widzę, że rozwinęłaś dalej swoją myśl w tym kierunku. 🙂
To dodam tylko, ze takim swiadectwem były też dla mnie wspólne spotkania w Asyżu z przywódcami innych religii.
O wizytach w synagodze już nie wspomnę.
Ja miałam okoliczność obejrzeć sobie Jana Pawła II na żywo w podobnym okresie, co mt7 – zostałam zabrana do Watykanu na koncert zorganizowany na jego urodziny (w programie była Msza Haydna).
Siedział na tym koncercie, głowa mu opadała, nie miał już sił na nic. Strasznie to był przykry widok. Mnie było go po prostu żal.
A publiczne umieranie budziło mój niesmak. A największy: brawa na placu, kiedy już umarł.
Heleno, jak machałem zwykłym zdrowym rozsądkiem i moim poczuciem dobrze spełnianego obowiązku, to Ty się zamachnęłaś dawaniem świadectwa i poruszaniem tego, co najcenniejsze. No to ja na to buch! Duchem Świętym. A co. Nie było umowy o wyborze broni. 😈 😆
To i ja się tradycyjnie zgodzę z Kierowniczką. 😉 Mnie też nieraz bardzo było JP2 tak po ludzku/piesku żal, ale żałowałem również, że nie zdobył się na tak odważny krok, jak abdykacja. Publiczne umieranie nie budziło we mnie szacunku i podziwu, tylko głębokie zasmucenie, że człowiek mądry w końcu i z charakterem nie potrafił znaleźć innego sposobu dania świadectwa.
Czyli dalej to samo – kwestia indywidualnych odczuć i interpretacji.
Ale zgodzę się z tym, że dla osób wychodzących z paradygmatu „służby do końca” spotkanie ze schorowanym, trwającym na posterunku JP2 mogło dawać poczucie zetknięcia się ze świętością. Tyle że nie musiało to być odczucie powszechne i uniwersalne.
Bobik mnie rozpukl. Zawieszam moja gornolotnosc na kolku i ide robic sniadanie.
Też bym coś zjadł. Ale u mnie to stan chroniczny. 😎
Króliku, co dziś robisz na obiad? Twoimi jadłospisami ducha można świetnie nakarmić, potem pozostaje już tylko zaspokoić cielsko. 😀
Jeszcze o swiętości. W Nowym Testamencie często jest używany termin jesteście ludem świętym.
Wg mnie ludem świętym są wszyscy powołani do życia, bo spoczywa w nich święta cząstka stwórcy. Z tej perspektywy świętość nie jest niczym niezwykłym, a podkreślanie i wynoszenie jej w przypadku niektórych jest docenieniem ich szczególnego wkładu lub heroicznego wysiłku.
Oobiscie uważam kult świętych , obrazów, relikwii za rodzaj bałwochwalstwa. Co prawda tłumaczy się pokrętnie te wszystkie aberracje, ale to nie zmienia ich charakteru.
Bobiku, konstytucja nie przewiduje „odebrania wladzy”, przewiduje natomiast regencje – krol pozostaje formalnie na tronie ale obowiazkami zajmije sie regent. Zapewne przypominasz sobie, ze tak sie zdarzylo w XVIII wielu z krolem Jerzym III, ktory cierpial z powodu regularnych nawrotow choroby psychicznej – dzis uwaza sie, ze jego „szalenstwo” spowodowane bylo choroba krwi, porfyria, ale pewnosci nie ma.
Cos podobnego dzialo sie wlasciwie z JPII, formalnie byl papiezem, ale wlasciwa wladze sprawowal chyba Ratzinger, szef Kongregacji ds Doktryny Wiary, Byl de facto regentem od spraw codziennych Watykanu, zas papiez byl od udzielania blogoslawienstw, pojazywania sie w oknie, obwozenia go po placu etc. Mozna to uznac za funkcje czysto „dekoracyjna”, ale mysle, ze dla tego tlumu jaki opisuje mt7 byl czyms znacznie wiekszym niz „dekoracja”. I On o tym wiedzial.
Krolowa ma dzis mniej obowiazkow publicznych niz 10 lat temu, ale wciaz podrozuje po krolestwie, przyjmuje szefow stanu, co tydzien odbywa sie rada koronna z udzialem premiera kraju, ktory ja informuje co robi rzad, ona wypowiada swoje zdanie. Wciaz przecina wstegi i odwiedza charities i jednostki wojskowe. Krolowa Matka w wielu stu lat przy godziny odbierala parade swych starych weteranow i nie zgodzila sie usiasc. Podpierala sie laska i byla na obcasach. KOchalismy ja wlasnie za to, ze az do smierci trwala na posterunku, tak jak trwala w czasie wojny i przez wszystjie nastepne lata, choc „nie musiala”..
W zeszzlym roku krolowa i jej bardzo schprowany maz tez ani razu nie usiedli w czasie uroczystosci jubileuszowych na Tamizie, choc miekkie trony byly obok. Stali. On sie pozniej okropnie rozchoprowal, na nerki, bo tez przez trzy godziny stary czlowiek nie mogl nawet wyjsc na siusiu.
Ja myślę, że Królowa Matka była kochana raczej za swoje pogodne usposobienie i uroczy uśmiech.
Bobiku, „publiczne umieranie” moglo dac sile i odwage wielu umierajacym niepublicznie, wielu osobom cierpiacym.
Bobiku, a czy nie może być tak, że skoro to człowiek mądry w końcu i z charakterem, to może jest coś więcej w wybraniu przez niego sposobu umierania ?
Aby zejść z diapazonu to i ja pragnę przytoczyć historię z Duchem Świętym.
W czasie tzw. stanu wojennego okazało się, iż nie tylko brakowało takich dóbr podstawowych jak np. środki cźystości, ale na dodatek wielu zapomniało, jak utrzymywano czystość przed pojawieniem się np. proszku IXI. Nad Bugiem, ok. 100 km od Warszawy na północny wschód była sobie parafia z fajnym i mądrym księdzem. Ktoś z Komitetu na Piwnej występując w roli tzw. łącznika dekanalnego odwiedzał tą parafię i wraz z księdzem ustalono katalog najpilniejszych potrzeb. I tak w niedzielę, po sumie, ksiądz z ambony ogłaszał: a teraz przemówi nasz brat naznaczony Duchem Świętym. Facet wchodził na ambonę i uczył jak się robi np. tzw. szare mydło. Wzmogło to poziom higieny we wsi.
I jak tu nie wierzyć w Ducha Świętego ? 🙂
Może to zabrzmieć trochę dziwnie, ale ja o świętości kłapię (za wyjątkiem powoływania się na cudze jej rozumienie) z całkiem świeckiego, bezbożnego punktu widzenia.
Bo to nie jest tak, że bezbożnik nie może mieć przeżyć metafizycznych czy poczucia sacrum. Jak najbardziej może – choćby dlatego, że mamy to w naszym wyposażeniu neurologicznym. No więc ja jako ateusz chylę czasem czoła przed świętością (która nic nie ma dla mnie wspólnego z żadną religią), ale żebym pochylił, nie wystarczy mi kilka cudów i klepnięcie przez komisję. Jak ktoś chce być dla mnie święty, musi mnie naprawdę czymś rzucić na kolana. 😉
W podobnym duchu, o ile się nie mylę, pisał zresztą wczoraj Orm o „swoich świętych”. Niekoniecznie tych, których za świętych uznał Kościół.
Za to tez, Pani Kierowniczko, ale tez wielu ludzi pamietalo, ze w czasie wojny nie pozwolila sie ewakuowav z Lomdynu, mowiac ” Moje miejsce jest przy Krolu, zas miejsce Krola jest z ludem, na ktory spadaja bomby”. Nie pozolila tez ewakuowac swych corek. A gdy bomba spadla na palac Buckingham powiedziala: Nareszcie moge patrzec w oczy ludnosci East Endu (ktory byl bardzo zniszczony bombardowaniem). Byla kochana za to co ludzie z nia wspolnie przezyli. Ladnie sie usmiechala, ale byla twarda jak stal. I miala slabosc do ginu.
Kazdy ma swoich swietych. Ja mam Jana Karskiego, Janusza Korczaka, ks. St. Musiala. Ks. Lemanski tez dla mnie niebezpiecznie zblizyl sie do swietosci. W przypadkiu tego ostatnoiego jestem przekonana, ze z czasem zostanie „wyniesiony na oltarze”.
Zbiorowo 😉 do Heleny i Orma: ja nie przeczę, że można to i tak widzieć, jak Wy. I że kiedy widzi się w ten sposób, zapewne można było odnosić z postawy JP2 duchowe korzyści. Podkreślam tylko cały czas, że można też było widzieć całkiem inaczej i tych korzyści nie mieć, a nawet wręcz przeciwnie.
Pamiętam moją „normalnie wierzącą” i raczej ludowo pobożną Babcię, która kiedyś, oglądając w TV ledwo mówiącego papieża, westchnęła od serca: „a poszedłby już, biedak, na emeryturę, bo to przykro patrzyć, jak się człowiek męczy”. Więc i wśród bezkrytycznie kochającego papieża „ludu” różne odczucia były.
Orm 12:30
Dlatego jestem zwolenniczką powoływania na urząd na określony czas, na przyklad 7 lat, bez możliwosci przedlużania kadencji.
Mówi się nowy czlowiek, nowa miotła. Nie pozwoliłaby, mam nadzieję, na zbytnie zasiedzenie trabantów.
To wszystko wymaga solidnego przepracowania, ale ci, ktorzy mieliby to przygotować nie są zainteresowani.
Z zegarkiem w reku: 2 min.43 sekundy trwalo doniesienie o kanonizacjach w Rzymie w dzienniku tv mojej dawnej firmy.
Dobra wiadpmosc z Krakowa: dzis kard. Dziwisz osiagnal wiek emerytalny i bedzie musial zlozyc na rece Franciszka rezygnacje.
A wiedzac jak arcybiskup Bergoglio pogonil kota Dziwiszowi gdy ten przyjechal do Buenos Aires zbierac datki z ampulka krwi, to jakos mam wrazenie, ze rezygnacja zostanie przyjeta.
Z moich ust w uszy Boga, jak zwykla jest mowic moja mama.
To bardzo ladne, ci „swoi swieci” co ich kazdy ma.
Bobiku, dzisiaj robie tylko sniadanie, bo obiad bedzie w restauracji, po chrzcinach w kosciele. Coraz bardziej lubie jak ktos inny gotuje dla mnie obiady! A pojutrze jade sluzbowo do Quebec City na 4 dni, wiec znowu obiady beda podane. Quebec (bardzo kiedys katolicki, bardziej niz Polska) zeswiecczyl sie w ciagu dwoch pokolen!
Ależ, Bobiku (13.43), skąd pomysł, iż osoba deklarująca się jako bezbożnik nie może mieć przeżyć metafizycznych czy poczucia sacrum ? to są nie tylko moim zdaniem immanentne cechy osoby ludzkiej.
Dzięki, Heleno za Dobrą Nowinę. A bodaj niedługo będzie kolejna emerytura (zgadnij o kim mowa, koteczku – jak mawiał Kisiel w swych felietonach w latach ’60).
To nie mój pomysł, Ormie, ale z różnych fundamentalnoreligijnych kręgów często on wybiega i pyta „ociec, prać?”. 😉
Króliku, to dzisiaj nic dla psiego ducha? 🙁
Chyba sobie z rozpaczy pójdę poczytać książkę kucharską. 🙄
Czy ktos juz zauwazyl, ze wyslannicy z Jasienicy zagrozeni sa ekskomunika? Wiecej na FB.
Wylazłszy wreszcie z łóżeczka po porannej telepce (zaziębiłam się, czy co) – chciałabym dorzucić swoje trzy grosze do Jana Pawła II.
Generalnie nie byłam jego wielbicielką, wiele rzeczy mi się u niego nie podobało i uważałam, że tak chorym będąc powinien abdykować czy co tam papież robi w podobnych przypadkach. Jednak, skoro już nie abdykował kiedy była na to pora, to jego publiczne umieranie było wartością samą w sobie. Oczywiście, wielu ludzi oglądało to całkiem bezrefleksyjnie, ale myślę, że dla wielu stanowiło ono przypomnienie o tym, o czym usilnie staramy się nie pamiętać: o konieczności odejścia, o cierpieniu, które może stać się udziałem każdego z nas. Które jest udziałem naszych bliskich, o czym bardzo staramy się nie wiedzieć. Świat zachodu jest ostatnio szalenie konsumpcyjny i życzy sobie widzieć życie wyłącznie w jego miłych przejawach. Żyjemy płytko, myślimy płytko, a kiedy chorujemy, starzejemy się i umieramy, często, o wiele za często, zostajemy sami. Nie wiem, czy sam JPII tak właśnie motywował decyzję o upublicznieniu swojego zgonu, ale dla mnie ma ono właśnie tak wartość. Memento mori – dziś niemodne, spychane w nieświadomość, wciąż jednak obowiązuje, chcemy czy nie chcemy.
Zdecydowanie obrzydliwe natomiast było dla mnie to, co robili „przyjaciele i powiernicy” papieża – podprowadzając np. ampułkę z krwią umierającego człowieka – z myślą, że kiedyś się przyda, bo pewnie JPII zostanie świętym albo przynajmniej błogosławionym. Ale to już zupełnie inna historia.
Łajznęłam się z Heleną w sprawie ampułki…
Ależ Bobiku, a co nas te „fundamentalnoreligijne” kręgi obchodzą ? a niech sobie robią co chcą, my wiemy i robimy swoje i tyle.
Nisiu, pełna zgoda co do pojmowania takiego a nie innego sposobu umierania. Co oczywiście nie wyklucza ani nie deprecjonuje innych zdań w tej kwestii.
Sprawa ampułek obrzydliwa, niedawno wspominałem postać z Krzyżaków Henryka Sienkiewicza – niejakiego Sanderusa, handlarza odpustami i relikwiami.
Jak idzie o – ogólnie mówiąc – memento mori, to dla mnie osobiście wiele większą ma wartość i większe daje wsparcie duchowe, kiedy np. widzę, jak wokół cierpiących czy umierających osób organizuje się „siatka wsparcia”, jak rodzina, przyjaciele, czasem nawet całkiem obcy ludzie-ochotnicy rezygnują z różnych swoich interesów czy egoizmów i poświęcają czas, wysiłek, uczucia, pieniądze, żeby takim osobom pomóc, uczynić cierpienie choć trochę bardziej znośnym. Mnie to właśnie wzrusza i daje nadzieję, nie „samotność długodystansowca” (bo miałem wrażenie, że – paradoksalnie – mimo tych wszystkich kamer i modlących się tłumów, papież był w swoim umieraniu dość samotny).
No, ale to znowu kwestia indywidualnego odbioru. Jeżeli komuś akurat publiczne umieranie papieża dało siłę – to dobrze, bez żadnej ironii.
Mnie tez ten watek oswajania nas na nowo ze smiercia chodzil po glowie, ale go nie rozpoczelam i ciesze sie, ze Nisia doczepila.
Przypomina mi sie ogladany w glebokiej mlodosci wloski film (czy nie La Strada?) gdzie pojawia sie scena z wiejskim pogrzebem i stypa po zmarlym, ktora juz wowczas wywarla na mnie ogromne, niezapomniane wrazenie – takie, ze pamietam tylko te jedna scenez calego filmu. Bo uswiadomilam sobie wtedy (nie majac wlasciwie zadnego doswiadczenia z umieraniem) jak madrze i dostojnie i wlasnie oswajajaco obchodzono sie z umieraniem jeszcze tak niedawno temu.
I zalowalam, ze te zwyczaje odeszly. Ze umieranie jest poniekad wstydliwe i prywatne. Na tyle wstydliwe i prywatne ze powinno sie odbywac za zamknietymi drzwiami. I przez to jest jakos pomniejszone – zarowno zycie jak i smierc. Kiedy umiera sasiad, ktorego znalismy z widzenia czy paru slow przypadkowo zamienionych, nie czujemy juz przymusu uczestniczenia w jego pogrzebie.
Moje odczucia były identyczne z odbiorem ostatnich dni JPII przez Nisię.
I jak się rozglądam dokoła, to mam wrażenie, że jednak teraz mniej ludzi oddaje dziadków czy rodziców na umieranie do szpitala, niż wcześniej bywało .
Przez dyskusyjny ferwor dopiero teraz zdołałem przeczytać Michalskiego, który w przewrotny sposób każe się zastanowić, czy ukraiński kryzys nie wzmocni aby różnych koszmarnych tendencji, m. in. triumfalizmu Kościoła. Pomyśleć nad tym warto… 🙄
Oczywiście, Bobiku, bardzo ważne jest organizowanie wsparcia, towarzyszenia w Ostatniej Drodze. Znam wszakże sytuacje i to nie z pola walki a ze szpitala, kiedy to umierający z silnymi wskazaniami bólowymi podtrzymywał na duchu do (swego) końca otaczający go opieką personel medyczny, dziękując im za opiekę, i upraszając, aby nie czuli się winni i nie smucili, gdyż zrobili co sie dało a nawet więcej.
Taki obrazek: odchodzący w bólach Stary Pan, który wziął za rękę płaczącą młodą Panią Doktor i powiedział: nie trap się, Córeńko, weź ode mnie choć trochę siły i nadal rób Dobro.
W skrócie: to zależy od wielu czynników, m.inn. od tzw. hartu ducha. I oczywiście od tzw. po polsku „fartu”.
Siodemeczko, prosze, skomentuj slowa ksiedza, ktory twierdzi, ze delegaaci z Jasienicy beda ekskomunikowani.
Racja, Ormie, za rok w listopadzie. To moze dlatego tak stara się zniszczyć za wszelką cenę ks. L.
Ja się w najmniejszym stopniu nie dziwię wyborowi (mówię oczywiście o dobrowolnej decyzji) umierania prywatnego, kameralnego, za zamkniętymi dla wszystkich oprócz całkiem najbliższych drzwiami. Bo nie każde umieranie jest po prostu traceniem sił, powolnym oddalaniem się. Bywają – i to w miarę postępu medycyny coraz częściej – umierania pełne straszliwego upokorzenia, koszmarów fizjologii, odarcia z jakichkolwiek resztek intymności i godności. W takim stanie niekoniecznie musi się mieć ochotę na zwoływanie całej dzielnicy i umieranie w jej towarzystwie. 🙄
Meki, uważam, że nie ma czego komentować.
A jak chodzi o „oddawanie do szpitala” – wszystko zależy od sytuacji. Czasem rodzina robi to po prostu po to, żeby się pozbyć kłopotu i to jest oczywiście obrzydliwe. Ale bywa i tak, że tylko w szpitalu jest możliwość złagodzenia bólu, ułatwienia czy wręcz umożliwienia oddychania, nakarmienia pozajelitowego, żeby człowiek nie umierał z głodu, itd. Wtedy oddanie do szpitala jest aktem miłosierdzia, nie złej woli.
A gdzie tem Michalski bp przegapilam i nie moge znalezc.
Ach, Sanderus, mój ulubiony biznesmen… sprzedawał szczebel z drabiny, która się śniła świętemu Jakubowi. Majstersztyk.
Mam w domu kila takich szczebli.
Siodemeczko, nie ma sie czym przejmowac? To tylko gadanie?
Oczywiście są różne sytuacje w życiu. Czasami szpital czy hospicjum są jedyną humanitarną możliwością. Nie o takich przypadkach pisałam, Bobiku.
Najczęściej ludzie oddają do szpitala krewnych może nie tyle z chęci pozbycia się kłopotu, choć tacy też są, co z lęku przed uczestniczeniem w umieraniu.
Gdzie to ejst???????? Ja tez chce poczytac, bo pojde pranie robic!!!
Ja z racji tych upokorzeń nie znoszę gremialnych odwiedzin chorych w szpitalu.
Będą parę razy w sytuacji pooperacyjnej, podłączona do cewnika, lub innej aparatury, zmuszona wyczołgiwać się na oczach zebranej gawiedzi rodzinnej, lub poddawana jakimś upokarzającym zabiegom.
Jak trzeba było przewinąć w szpitalu moją Mamę, to dookoła siedzieli ludzie, również męscy członkowie rodzin innych chorych. Byłam tak upokorzona z moją Mamą, że trudno mi o tym myśleć.
Dopiero w hospicjum, gdzie przebywał mój brat zobaczyłam rozwiązanie powszechnie stosowane na świecie, zasłony na szynach, odgradzające chorego od reszty osób. Doprawdy nie pojmuję, czemu tylko tam.
Tu jest
http://www.krytykapolityczna.pl/felietony/20140420/war-coming
Nie, za trzy lata. To za długo trzeba czekać, chyba, że Orm myślał o kimś innym.
Dla odmiany: jakiż przyjemny młody człowiek!
http://wyborcza.pl/1,95892,15835664,List_mlodego_magistra__Czyli_narzekac_kazdy_moze_.html
Zainstalowanie szyny z zasłoną nie jest ani problemem technicznym, ani kosmicznym wydatkiem, więc też nie widzę żadnych powodów, żeby tego nie zrobić, poza olewajstwem i kompletnym brakiem empatii. Myślę zresztą, że niejeden chory sam by chętnie pokrył koszt takiej operacji, byle mieć trochę intymności.
Nie, zaraz, zaraz, a gdzie o tych parafianach co maja byc ekskomunikowani?
W sprawie JPII: po paroletnim okresie miłego zaskoczenia i odbieraniu procentów z nowej sytuacji (czy pan z ziemi JPII, ach, wiemy wszystko o Polsce, taki cierpiący kraj, wy wszyscy znacie tyle języków) przyszły rozmowy za znajomymi księżmi przez lata wierzącymi, że ich działania na fawelach były powrotem do Prawdziwego Kościoła i gdy napomykałem o tym w listach do Kraju, rozmowy urywały się albo zbywano mnie, że nie rozumiem kim on jest. Potem, dużo później, gdy w zasadzie wszyscy chcący coś wiedzieć doskonale to wiedzieli, w roku 1996 przyjechałem pierwszy raz od zamieszkania w Brazylii do Polski i wkrótce było jasne, że nikt nic nie chciał wiedzieć. Więc nie nalegałem. Ale wiedziałem, że choć może pozyskał w Polsce dla KK kilka milionów osób, to utracił w Brazylii kilkadziesiąt milionów.
To samo powtórzyło się w 2005, w czasie ponownej wizyty w Kraju. Kompletne oczarowanie, które miało cechy zaczadzenia. I tym razem niewiele zdołałem komukolwiek opowiedzieć.
Więc mówienie o tym wszystkim teraz, w roku 2014, to marnowanie czasu. Mit okrzepł, bajki przeszły z opowiadań ludu do ksiąg historyków, i nie ma Mojżeszowskiego, by wyprowadził Polaków na 40letni spacer. Cierpliwości.
haneczko, co do uwagi z 13:03, jakie to niepokojące, że nawet w tak kameralnym gronie przedstawienie poglądów (czy nawet sceptycyzmu) może wiązać się z sugestiami jakichś wad charakterologicznych. Naprawdę nie wcinam się w niczyje modły kanonizacyjne i siedzę cicho gdy furkoczą kadzidła, ale chyba można w jakimś momencie powiedzieć, że nie jest umysłową aberracją zupełnie, ale to zupełnie inny punkt widzenia?
Na FB, Heeleno, o prawo glosu ks. Lemanskiego. A juz teraz nie moga przyjmowac sakramentow w okolicy.
Meki, co to znaczy, że nie mogą przyjmować sakramentów?
Andsolowe „oczarowanie o cechach zaczadzenia” przypomniało mi cytat z Miłosza, który Jagoda wrzuciła rano: Na dnie swojej nędzy Polska dostała króla, i to takiego, o jakim śniła, (…) nieuwikłanego w skrzeczącą rzeczywistość polityki. 😯
Okej, Miłosz to pisał w 80 roku, ale przecież i dziś większość rodaków jednym tchem wypowie dwie „niezbite prawdy”, że autorytet JP2 pochodził ze sfery czysto duchowej i że cały świat podziwia Naszego Papieża głównie za to, że obalił komunizm. Rodacy na ogół nijakiej sprzeczności w tym nie widzą.
Jak również często nie widzą tego, że czym innym jest ocena roli historycznej Wojtyły „tak w ogóle”, a czym innym ocena jego pontyfikatu. I o ile co do roli „tak w ogóle” ja np. mam zdanie mięszane – są pozytywy i są negatywy, o tyle pontyfikat i jego znaczenie w dziejach Kościoła oceniam zdecydowanie źle, choć to zapewne oficjalnie zostanie dostrzeżone dopiero za wiele, wiele lat.
A oceny KW jako filozofa, jako poety, jako człowieka, jako narciarza, itd, itp, to są oczywiście jeszcze kolejne, osobne pary kaloszy.
Andsolu, czasem coś się wypsnie w ferworze 😉
Smoku, wg ks.Dobosza nie beda mogli przyjmowac sakramentow w dekanacie. Co to praktycznie oznacza, nie wiem. I nie wiem tez czy to tylko ksiadz plecie, czy naprawde zapadla jakas lotrowska decyzja.
„Juz teraz w zadnych z kosciolow w dekanacie nie beda miele dostepow do sakramentow”.
Na razie nawet na samym FB powątpiewają w rzetelność tego doniesienia, więc ja bym poczekał, aż się coś wyjaśni.
Nisiu, z powodu wysiąścia komputera nie mogłem wczoraj spytać, ale nadal mnie interesuje 😉 – posiadasz New Dawn i możesz coś powiedzieć o jej obyczajach w praktyce?
„Jeśli się nie zmienimy, wymrzemy jak dinozaury”
Leonardo Boff.
Pamiętam jego proces.
„Nie trzeba dewocyjnie, przez całe życie odprawiać modlitw (i zamawiać kosztownych „mszy za zmarłych”) w intencji określonych „biednych dusz” w „czyśćcu”.
Hans Küng.
oficjalny doradca (peritus) Soboru watykańskiego II z nominacji papieża Jana XXIII
Pozbawiony prawa nauczania teologii w 1979 roku…
Zerknąwszy, pobieżnie, na cytaty z HH z ostatniego tygodnia czy dwóch, doszłam do wniosku, że Watykan prawdopodobnie podjął już ostateczną decyzję w sprawie ks. Lemańskiego, że HH ją zna i stąd te harce, a przekazanie decyzji celowo jest odwlekane, ze względu na kanonizację. Tymczasem pokazują księdzu, że mogą – i są gotowi – potraktować parafian z Jasienicy jak zakładników. Ale może za dużo się naczytałam sensacji i fantastyki.
Meki, na razie jest to bredzenie, bo księża tego dekanatu, a ściślej jakaś ich część szczerze nienawidzi ks. L, psuł im interes i opinię.
Jak to sobie wyobrażasz, ze biskup wiernych w gromadzie obłoży, czy imiennie? Może powiedzieć, że tak jak w przypadku aborcji zaciąga się ekskomunikę, tak i w przypadku nieposłuszeństwa biskupowi.
I każdy sam odpowiada za to, co robi.
Oczywiście, może taki urzędnik parafialny, mający się za duchownego odmówić udzielenia komunii, ale można wredy zażądać od niego uzasadnienia i dać mu nieżle popalić, a przynajmniej utrudnić błogi nastrój. Chociaż z Hoserem, panem na zagrodzie, wszystko możliwe, toż chciał zakazu udziału w komunii dla parlamentarzystów głosujących za jakimiś ustawami.
Też jestem o tym przekonana, Ago, że zna, a pewnie i ma w ręku werdykt. Jasno dawał to do zrozumienia, informując jednocześnie o swoich doskonałych stosunkach z Watykanem.
O ile mi wiadomo, zakaz dostepu do sakramentów nie jest zwiazany z danym terytorium. Jakoś mi ta wypowiedź ks. Dobosza przypomina strofy wiersza:
…ten kto nam płaci lub nas straszy
pragnie zamieszkać w domach naszych.
I tak w kategoriach straszenia czytam drugi przykład podany przez @Markota. Podawałem już kiedyś sytuację, w której do hierarchy publicznie wygłaszającego androny zwrócono się słowami: „zamilknij, sługo, gdy rozmawiam z Twoim Panem”.
Poprzedni event na wiadomym placu.
Slub, pogrzeb, to moze dzialac. Ale czy przy przyjmowaniu komunii kktos moze zadac legitymacji?
Siodemeczko, to tylko o delegatach, z ktorym ma sie znowu spotkac bodajze we wtorek.
Co do ekskomuniki, chodzi o straszenie ludzi, zgodnie z dawną tradycją KK, ciągle kultywowaną w naszym kraju (choć w nieco złagodzonej formie – podobnie jak Siódemeczka myślę, że naprawdę ekskomunika nie zostanie nałożona). Zacytuję ks. Kracika “Chrześcijaństwo kontra magia”:
Z czasem ekskomunika stała się narzędziem wymuszania posłuchu, nawet na politycznych oponentach papiestwa. Bez porównania częściej sięgano po nią wobec opieszałych płatników dziesięciny. Pochopnemu szafowaniu straszliwą karą (…) towarzyszyły wstrząsające słowa i gesty (…).
Wypowiadane podczas obrzędu maledykcje potęgowały przerażenie (taki był ich cel) uczestników przed ogromem skutków anatemy. Jej rozbudowana w ciągu wieków formuła ilustruje troskę prałatów o skuteczność tej sankcji wobec opornego delikwenta (…). Żadne zajęcie i żadna część ciała rażonego gromem ekskomuniki nie mogły pozostawać wolne od jej skutków. Miał więc być przeklęty “w domu czy w polu, w lesie czy w wodze, czy też w świątyni. Niech będzie przeklęty za życia i w chwili śmierci, podczas jedzenia i picia, czy będzie zasypiał, spał, czuwał, chodził, stał, siedział,leżał, pracował, odpoczywał, oddawał mocz, wypróżniał się”.
Rzeczywiście, straszy, oj straszy całkiem nieźle. Aż mam ochotę zacytować JP II : nie lękajcie się.
Spodobalo mi sie slowo „maledykcje”.
Bede stosowal wobec Starej. Bedsie sie mnei jeszcze bardziej bala. 😈
A mnie się spodobało ekskomunikowanie wypróżniania się. Czy to się wtedy przypadkiem nie nazywa zas..na ekskomunika? 😛
Babilas: z dumą w piątek sekundzie dostrzegłem przelot brazylijskiej flagi. Jestem zrealizowany.
fajnego kota dziś spotkałem
Wędrowanie przerywane lujami. Oderwanie od spraw codziennych zupełne
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/KoloryZieleni#slideshow/6007012558093608274
podlaskie nastroje
Pieknie tam masz, Irku. A juz Kot nie z tej ziemi. Moglby w teatrze wystepowac, tylko musi miec kapelusz ze strusim piorem, kolnierz koronkowy i czerwone buty z cholewami. Moze jeszcze peleryne zamaszysta.
No tak, siedząc w ogrodzie czasem zapominam, jak piękna jest natura nieoswojona. 🙂
Albo tylko troszeczkę oswojona, jak Podlasia czar. 😉
Z SO le jour comme les autres
Dwa Maleństwa łysych orłów śpią z twarzami wtulonymi w kotlet mielony panierowany, sorki w rozdyźdaną rybkę 🙂
Piękny rogacz na polance.
Pozdrawiam
„W 2016 roku Kraków będzie gospodarzem Światowych Dni Młodzieży. Impreza jest oczkiem w głowie kard. Dziwisza, który bardzo aktywnie uczestniczy w jej przygotowaniach. Przy każdej okazji zapowiada, że spotkanie zostanie zorganizowane z wielkim rozmachem. Jednym z kluczowych momentów ma być droga krzyżowa, podczas której Franciszek będzie płynął statkiem po Wiśle. Młodzież ma mu towarzyszyć, idąc brzegami.”
😯 😆 😯 😆 😯 😆
Co się dzieje, przecież teraz w Kraju jest począteczek poniedziałku, a nie wtorek 18:00, to czemu już teraz mogę ściągnąć nr 18 Polityki? Czyżby ich znajomość świata sugerowała, że długi weekend zacznie się za chwilę?
O mamuniu, znowu jakiś zwyrodniały weekend, wypadki na drogach i kompletna dezorganizacja wszystkiego!!!
Mam zapasy żywnosci, zaszyję się w moim kąciku i bedę cicho siedzieć.
16690 i nastepne
Dzień dobry 🙂
kawa 😀 😀 😀
16697 i nastepne, kolejni rozbudzeni
Dzieki, Lagom. Taken care of.
Irku, to sa PRAWDZIWE smardze? Jak smakuja? Nigdy nie jadlem.
To prawdziwe smardze. Są pod ścisłą ochroną, więc się zachowałem i tylko fotki są.
Dzien dobry 🙂
Siodemeczko, przypomnij mi, prosze, czy ten rekurs Lemanskiego jest juz ostateczny?
Ten, ktory poszedl do KOngregacji jest ostateczny.
Dzień dobry 🙂
Ja bym się chyba nie potrafił zachować. 😳 Chociaż jednego smardza bym chapnął dla spróbowania, bo też nigdy jeszcze nie jadłem.
No i jak się czujecie z nowym świętym? Co się Wam w życiu zmieniło, na lepsze albo chociaż na gorsze? 😎
Coś musiało, bo ponoć 98% Polaków uważało, że ta kanonizacja będzie miała duży wpływ na losy świata i ich własne. A statystycznie to mało prawdopodobne, żeby cała Szanowna Frekwencja, co do jednej persony, należała do tych pozostałych 2 procent. 😈
http://wiadomosci.gazeta.pl/raczkowski/168753114/Marek+Raczkowski+dla+Gazeta.pl+-+28.04.2014/p 😈
Wracając do sprawy Lemański/Hoser: wiecie co, mnie to akurat nie przyszło do głowy, ale może coś w tym jest:
https://pl-pl.facebook.com/notes/o-prawo-do-g%C5%82osu-ks-lema%C5%84skiego/arcybiskup-hoser-i-cichy-antysemityzm/625406894205860
Dzień dobry,
Nie mogłam spać w nocy – co u sow nie powinno zaskakiwać – a ze w dzień spać nie umiem wiec dzień zapowiada mi sie ciężki.
Bobiku, czy podano kto robił te badania? Na jakiej liczbie osób? Ten wynik jest tak zaskakujący, ze aż nieprawdopodobny.
Siebie zaliczam do owych 2 procent. No, ale ja bezbozna jestem, wiec to zrozumiałe.
Zmienilo sie. Zmienilo sie definitywnie od wczoraj. Bylo o tym w dziennikach – jestesmy tutaj najszybciej wzrastajaca gospodarka w Europie, wskazniki sa doskonale.
I przyczyna takiego stanu rzeczy nie jest, jak chcialby Cameron, gospdarna i madra acz bolesna polityka rzadu na Downing Street, lecz cud gospodarczy za wstawiennictwem nowego Swietego. Overnight. Z niedzieli na poniedzialek.
Niemiecki teolog: „Ta kanonizacja wskazuje na napięcia w Watykanie”
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103086,15867697,Niemiecki_teolog___Ta_kanonizacja_wskazuje_na_napiecia.html
Nie komentuję.
Dzien dobry 🙂
„Rozprowadzanie oplatka przez salon fryzjerski”.
Co zlego w salonie fryzjerskim? Czy chodzi o to ze abepe nie lubi prostych ludzi?
O badaniach było tu:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15848152,Polacy_przypisuja_ogromne_znaczenie_kanonizacji_Jana.html
Wiązanie opłatków u fryzjera z profanacją hostii wydaje mi się trochę za daleko posunięte, z jednej choćby przyczyny – tak skomplikowana konstrukcja wymagałaby jednak pewnego wyrafinowania myślowego, o co Wiali Z Kigali nie posądzam. 🙄
Dla rozczarowanych mam za to pod łapą inną teorię spiskową, którą namotałem po przeczytaniu tych oto kremlino… tfu, watykanologicznych rozważań, zresztą bez ścisłego z nimi związku:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15867697,Niemiecki_teolog___Ta_kanonizacja_wskazuje_na_napiecia.html
Czytając to zacząłem dumać o meandrach watykańskiej polityki i nagle puknąłem się w czółko, że z tego punktu widzenia po prostu nie wchodziło w grę, żeby Franciszek przed kanonizacją zadarł z polskim Epidiaskopem. No, nie mogło być takiego źwirza, bo wtedy całe te kanonizacyjne historie stałyby się problematyczne. Dlatego pewnie nasi okupan… tfu, nasi biskupi zostali podczas wizyty w Watykanie pogłaskani po główkach, choć do linii Franciszka w bardzo wyraźny sposób nie przystają. I dlatego, jak podejrzewam, Lemański od początku stał na straconej pozycji. 🙁
Lisku, nic nie rozumiesz. Ten fryzjer pewnie nie płaci Kurii haraczu. 😎
Mordko, ale co się zmieniło w Twoim życiu osobistym? Koteczek na dachu garażu przybyło? Czy bardziej chętnie zaczęły być, choć już dawno po marcu? A może nastąpiło cudowne rozmnożenie gryzoni? Nie ukrywaj przed nami takich fascynujących faktów, bo to być może nasza jedyna możliwość otarcia się o świętość. 😎
Bobiku, chyba masz odpowiedź szybszą niż Wikipedia: które z odłamów kościołów ewangelickich uznają instytucję świętych w ogóle, wytypowanych przez Watykan czy nie? Bo z punktu widzenia obfitości odmian chrześcijaństwa z Brazylii łatwo się w tym pogubić, np. często luteranie wydają się bardzo podobni do katolików.
Ludowe kościoły tutaj mają jakichś zupełnie własnych świętych, np. do Padre Cícero więcej ludzi modli się niż do dwóch tuzinów świętych oficjalnych. No, za wyjątkiem św. Antoniego, bo on załatwia deszcze i mężów dla panienek. A cerkiew to też inna historia, czyli inni święci i nie wątpię, że gdy Putin ułatwi zadanie, czyli umrze, to szybko zostanie tam kanonizowany.
98% ma sens, to w przybliżeniu tylu Rodaków modliło się do Małysza gdy lewitował.
Żakowski na marginesie Ledera.
To chyba tyle, co frekwencja na Krymie. W związku z tym nie wierzę.
Bezprecedensowe okrucieństwo na uczelni, student nie ma prawa do milczenia!
Powinien koniecznie się zwrócić do Amnesty International albo od razu do Strasburga.
W moim zyciu osobistym to zmienilo sie to, ze cudner biurko zakupione przez Stara niedawno na wyprzedazy, ktpte mialo byc przywiezione dopiero w pierwszych dniach lipca, bedzie dostarczone albo we wtorek, albo w srode, z rana. Zazwyczaj jest odwrotnie – to co mialo byc dostarczone w lipcu, po licznych telefonach jest dostarczane w pazdzierniku, jak Bog da. To tez cud.
Czy odmienilem sie duchowo? Tego jeszcze nie wiem. Wcale sie nie zdziwie, jak sie okaze ze stalem sie lagodnym mruczusiem kolanowym.
Będziecie na mnie krzyczeć, że jestem cynik i nie lubię ludzi, ale co tam. Z poprzedniej pracy pamiętam, że te 2 procent występuje właściwie wszędzie, w każdym badaniu, to są ludzie niepodatni na świętych, doktora Goebbelsa, akcje promocyjne telefonów i w ogóle bardziej rozgarnięci. Tak świat działa i już. Tut. towarzystwo się do tych procentów zalicza, tak myślę na podstawie tylu lat razem, więc nic dziwnego. Nie interesujemy ani biskupa, ani sprzedawców, jesteśmy do pominięcia jako margines błędu. 😎
Wodzu,
To siedzmy cicho, bo jak sie o nas dowiedzą i przypuszcza zmasowany atak w celu sprowadzenia na właściwa drogę to trza będzie udać sie z Koszyczkiem do podziemia. Dobrze, ze pseudonimy już mamy. 🙂
Dziwi mnie wczorajsza ekscytacja Szanownej Frekwencji kanonizacją 😉
Jak dla mnie, trop „królewski”, zaproponowany przez Miłosza, w zasadzie wszystko wyjaśnia. Jedni dostają orgazmu na książęcych ślubach, czy na samą myśl o narodzinach kolejnego książątka. Inni gotowi wszczynać „wojny futbolowe” bo chłopaki od piłki kopanej są ich królewiątkami A jeszcze inni dostają amoku z powodu „naszego papieża” teraz „świętego”. Tacy po prostu są ludzie. Tacy byli i będą. Wszędzie i zawsze 😎
Fromm objaśniał to potrzebą posiadania „układu odniesienia i oddania” a Okudżawa pięknie śpiewał, o żalu z powodu pustych cokołów, „bo jakoś tak jest, że musimy im czołem bić” 😉
A politycy, jak to już ktoś tu pisał, są cyniczni i dają publisi tego, czego ona chce 👿
Sowo, jakoś nie widzę nas siedzących cicho, 😆 😆 lepiej więc już się szykujmy do podziemia. Znaczy tak: przerabiamy poczekalnię na piwnicę i znosimy zaopatrzenie. ❓
Irku, baw się dobrze i pstrykaj dużo. Potrzbne będą zdjęcia na piwniczne ściany. 🙂
Babilas,
dzięki za wcześniejszą linkę do wywiadu z Lederem. Moim zdaniem znakomitym.
I dzięki za linkę do Żakowskiego. Też dobry.
To ja pewnie jakaś nienormalna jestem, bo do żadnej wskazanej przez Jagode kategorii nie mogłabym sie zapisać. 🙂
Najwyrazniej żyje bez punktu odniesienia i czy to jest dobrze czy nie jest dobrze?
Tylko ja potrafie docenic niewatpliwe uroki i benefisy nalezenia do wiekszosci.
http://www.youtube.com/watch?v=yL9FnYo7jlc
sorry nie „musimy”, ale „gotowi” 😳
Sowo, so do I 😉
dlatego jesteśmy marginesem 😆
Sowo,
oczywiście, że jakiś „punkt odniesienia” każdy ma. Chodzi o przyjmowanie tych „jedynych, słusznych, powszechnych”.
U Fromma „oddanie” czy „cześć” jest integralną częścią „układu odniesienia i oddania/czci” 😉
Normalnie bym przyklasnął pomysłowi Żakowskiego, żeby zniesienie pańszczyzny dołączyć do ważnych rocznic, ale dziś mi trochę głupio, bo ja właśnie pańszczyznę wprowadziłem. 😳 Tzw. człowiek zasuwa mi w ogrodzie przy chwastach, a ja nawet ogonem w tym zakresie nie kiwam. Jest to dla mnie sytuacja tak niezwyczajna, że nie bardzo umiem się w niej odnaleźć i co chwila usiłuję przeszkodzić człowiekowi podsuwaniem czegoś do jedzenia, do picia, albo przynajmniej do zapalenia. Kompletnie mi brak arystokratycznej dezynwoltury i umiejętności uznania podziałów typu „baba pierze, ja se leżę” za oczywistą oczywistość.
Tą arystokratą, psiakrew, to się chyba trzeba urodzić. 🙄
Bobik, przywykniesz. Ja mam już opanowane do perfekcji leżenie bykiem, kiedy Pani Irenka sprząta, a Pan Uojtek zasuwa w ogródku. Logiczne argumentowanie: płacę uczciwie, a sama nie dałabym rady. I nawet zasypiam.
Mówisz, Nisiu, że z czasem każden jeden może się stać Branickim?
To ja może, jak się już rozbestwię, każę jeszcze człowiekowi podziemie wysprzątać i odmalować, żeby nam było przyjemniej schodzić? 😈
Żeby nie wyjść na krwiopijcę: jestem zaprzyjaźniona z moimi „pańszczyźnianymi”, karmię ich, poję i zabawiam rozmową. Oczywiście, kiedy przestaną zasuwać, bo przecież nie bedę im przeszkadzać. Rekordy konwersacyjne biję z moim panem rehabilitantem, do którego po sześć razy w ciągu naszego spotkania dzwoni jego nerwowa żona (pomimo, iż wie, że jestem od niej dwa razy starsza i trzy razy grubsza). Młodzieniec uwielbia sobie pogadać, a w domu, jak się zdaje, głównie słucha.
Nie wiem, czy akurat Branickim, to byli jacyś mało sympatyczni ludzie…
Popatrz na to tak: dajesz innym pracę, jesteś patriotą, bo stymulujesz gospodarkę, itd. Od razu Ci będzie lepiej.
No co Ty, Bobik, jaka „pańszczyzna” 😯 🙄
Toż on jest 😉
Wolny najmita.
Wąską ścieżyną, co wije się wstęgą
Między pólkami jęczmienia i żyta,
Szedł blady, nędzną odziany siermięgą,
Wolny najmita.
I nigdy wyraz nie był dalszym treści,
Jak w zestawieniu takim urągliwym!
Nigdy nie było tak głuchej boleści
W jestestwie żywym!
Rok ten był ciężki: ulewa smagała
Srebrnym swym biczem wiosenne zasiewy
I ziemia we łzach zaledwie wydala
Słomę a plewy.
Z chaty, za którą zaległy podatki,
Wygnany nędzarz nie żegnał nikogo…
Tylko garść ziemi zawiązał do szmatki
I poszedł drogą.
W powietrzu ciche zawisły błękity,
Echo fujarki spod lasu wschód wita…
Stanął i otarł łzę połą swej świty,
Wolny najmita.
Wolny, bo z więzów, jakimi go przykuł
Rodzinny zagon, gdzie pot ronił krwawy,
Już go rozwiązał bezduszny artykuł
Twardej ustawy…
Wolny, bo nie miał dać już dzisiaj komu
Świeżego siana pokosu u żłoba;
Wolny, bo rzucić mógł dach swego domu,
Gdy się podoba…
Wolny, bo nic mu nie cięży na świecie –
Kosa ta chyba, co zwisła z ramienia,
I nędzny łachman sukmany na grzbiecie
I ból istnienia…
Wolny, bo jego ostatni sierota,
Co z głodu opuchł na wiosnę, nie żyje…
Pies nawet stary pozostał u płota
I z cicha wyje…
Wolny! – Wszak może iść albo spoczywać,
Albo kląć z zgrzytem tłumionej rozpaczy,
Może oszaleć i płakać, i śpiewać –
Bóg mu przebaczy…
Może zastygnąć, jak szrony, od chłodu,
Bić głową w ziemię, jak czynią szaleni…
Od wschodu słońca do słońca zachodu
Nic się nie zmieni.
Ubogi zagon u nędznej twej chatki
I mokrą łączkę, i mszary, i wrzosy
Obsadzi urząd… podatki! podatki!
Ty idź do kosy!
Idź! idź! Opłatę do kasy wnieść trzeba,
Choć jedno ziarno wydadzą trzy kłosy
I choć nie zaznasz przez rok cały chleba…
Idź, idź do kosy!
Czegóż on stoi? Wszak wolny, jak płacy?
Chce – niechaj żyje, a chce – niech umiera!
Czy się utopi, czy chwyci się pracy,
Nikt się nie spiera…
I choćby garścią rwał włosy na głowie,
Nikt się, co robi, jak żyje, nie spyta…
Choćby padł trupem, nikt słówka nie powie…
– Wolny najmita!
… a za nim szła jego kobita.
Szli z dużą szybkością, bo wolny najmita szedł za wolnością.
Chyba tak to szło, dawno nie słyszałem. 🙂
Wy, niedorobieni arystokraci. O człowieku mówi się „dobry człowiek”, jego żoną jest dobra kobieta. Nigdy inaczej. Służę korepetycjami. 😛
Nic się nie zgadza. 🙄 Mój dobry człowiek w sensie żony jest naprawdę wolny, więc nikt nie dzwoni, choć człowiek pogadać tyż sobie lubi. Gospodarki nie stymuluję, ani budżetu państwowego nie ratuję, bo nie będę przecież dla głupich kilku godzin roboty leciał zameldować człowieka w Arbeitsamcie, czyli płacę mu na czarno, kryminalizując w ten sposób jego i siebie. Patriotyzmu nie przejawiam, ani polskiego, ani niemieckiego, bo dobry – nigdy inaczej! – człowiek jest nigeryjskim łącznikiem.
Chyba się pochlastam. Nigdy nie przypuszczałem, że ta pańszczyzna była tak okropnie skomplikowaną rzeczą. 😯
Ale jakaś tam sprawiedliwość jednak jest na świecie. Konwersacja z kimś, kto po angielsku mówi z nigeryjskim akcentem, to nie jest lekki kawałek bycia panem. 😈
Przy okazji pan Leder zadowolony, bo klasa średnia pochyliła się nad losem ubogich i dała im zarobić, wiec nie jest obojętna.
Wodzu, machnij jaką ogólną instrukcję, to się z Bobikiem poduczymy.A w ogóle nie ma co się śmiać: moja Pani Pomocowa początkowo odbierała telefony, wytwornie sznurując usteczka: Tu mieszkanie pani Szwai, przy telefonie gosposia.
Rezydencja Bukietów, przy telefonie pani domu.
Przekonałam ją, żeby mówiła po prostu „słucham”, ale nie była zadowolona.
Pan L. chyba tak tego nie widzi. Gdyby Bobik polowe ogródka oddał owemu najmicie – o, wtedy byłby rad, ze klasa średnia sie podzieliła.
Pani Bukiet to moja ulubiona postać. Ilekroć Ja widzę i słyszę, łzy same mi lecą.
Znaczy ja uważam, że Żakowski poszedł na skróty myślowe („Pańszczyznę zniósł car, mszcząc się za powstanie styczniowe„). Pańszczyznę na terenie Rosji car zniósł bodaj w 1861 po wielu latach przygotowań. Podobne przygotowania (oczynszowanie) wprowadzał na terenie Królestwa margrabia Wielopolski jeszcze przed powstaniem. Więc raczej można by powiedzieć, że powstanie zrobili na złość carowi za pomysły zniesienia pańszczyzny – ale to oczywiście też skrót myślowy.
Księżyc na niebo wyszedł trochę bokiem,
w jeziorze słodko spały wszystkie rybki,
a w stronę knajpy sunął raźnym krokiem
najmita szybki.
Bo wolny to on był w roboty trakcie,
lecz potem, gdy wypłaty blask zaświtał,
krzyknął „wolności! A niech trafi szlag cię!”,
szybki najmita.
I dodał gazu, lecąc jak rakieta
tam, gdzie już czekał browar, w occie grzybki,
śledź po japońsku, tatar i lorneta,
najmita szybki…
Żakowski zwykle chodzi skrótami, więc nic dziwnego. To kwestia oczekiwań.
Teraz tak. Jak dobry człowiek nie ma żony, to znaleźć zdrową i robotną dziewuchę, wyswatać, skorzystać z iuris primae nocti (opcjonalnie – jednocześnie to jest motywacja, żeby nie swatać okropnych pasztetów).
Zawsze pamiętać, że chytrze bydlą z pany kmiecie. Trzymać krótko, zatrudniać karbowych i ekonoma. Taki ekonom może być wpuszczany na pokoje i siadać na brzegu krzesła. Jak zauważymy, że się rozpiera po pańsku, znaczy zhardział i należy wywalić. Wywalanie nazywamy „dziękowaniem”.
Z dobrodziejem grać w karty, ale nie wierzyć jak, w innych okolicznościach bym się nie zawahał tak powiedzieć, psu. Sprawdzać, czy nie rżnie nas na dziesięcinie, interweniować stanowczo. Rżnie zresztą na pewno, pytanie tylko – na ile. Z dziewek niech korzysta, od chłopów wara.
No, to tyle na razie wygrzebałem. Człowiek, znaczy pan, nie praktykuje, ale coś w tym jest, co mówią o pamięci genetycznej. 😎
Wszystko zrozumiałem, ale dlaczego wielebnemu od chłopów wara? 😯
To już nie te czasy, żeby dziedzic dyskryminował kochających inaczej. Pańszczyzna pańszczyzną, a szacunek dla orientacji ma być. Chociaż tyle się chłopom z życia należy. 👿
WW, krótki kurs polskiego feudalizmu nie do przebicia. Zazdrość mię od środka zżera.
Przepraszam, ziemiaństwa, to się potem nazywało.
Co do tych 2% to ja bym je przypisywał nie tworzonej przez przezorność ewolucyjną rezerwie niepogodzonych i niepijących, a idiotyzmowi pytań kwestionariusza. Gdyby pytano czy z powodu kanonizacji będzie się oddawać w kasie sklepu dane przez roztargnienie 10 zł, albo czy myśl o naukach JPII odwiedzie od oglądania filmu „Trzy panienki w łódce nie licząc psa”, nie mówiąc już o projekcie wystawienia teściowej na ulicę lub do domu umieralnego itp, to może wyniki by były ciut inne.
Tu mam kłopot, przodkowie nic nie zostawili o dżęderach. To może niech korzysta, ale jakoś bez ostentacji. Niechętnie takie rzeczy widzę, bo to i zgorszenie być może, i zdrowych bękartów mniej, zdatnych do pasionki.
Jeżeli pod pojęciem „Braniccy” rozumieć tych, którzy odnosili nieuzasadnione moralnie korzyści z wyzysku innych ludzi, to oczywiście wymaga to napiętnowania.
Od dłuższego czasu obserwuję wszakże, iż piętnuje się wszystkich z rodzin tzw. ongiś szlacheckich nie bacząc na przemiany społeczne ich dotyczące i z ich udziałem w perspektywie historii. Taka generalizacja jest nieuprawniona i krzywdząca.
I tak: znaczna liczba takich właśnie często znanych mi osobiście „Branickich” utraciła majątki ziemskie w wyniku represji za udział w powstaniach 1831 i 1864. Takim ludziom pozostała świadomość zasług historycznych ich przodków oraz, co mówię bardzo serio, cnoty wpajane od dzieciństwa jak odpowiedzialność, rzetelność, pracowitość, stosunek do wykształcenia, umiłowanie wykonywanego zawodu. Stanowili oni znaczny procent tworzącej się i potem wytworzonej tzw. inteligencji pracującej; jeśli pozostali wierni „ziemiaństwu” to bardzo często jako administratorzy czy inni zarządcy (po dzisiejszemu: managerowie) nie swoich już majątków ziemskich; najczęściej dysponowali poważnym wykształceniem rolniczym na która rodzina składała każdy grosz; jakiś czas temu wspominałem tu takiego dyrektora PGR u, podobnie pracował Witold Wańkowicz, brat pisarza Melchiora.
Tacy ludzie mieli wielki udział w cywilizowaniu kraju po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku. Znamienne są dla mnie np. pamiętniki p. Janusza Regulskiego (ojca prof. Jerzego Regulskiego) p.t. „Blaski i cienie długiego życia” (PAX, 1980), tamże np. historia elektryfikacji Polski – spółka Siła i światło, i jej tzw. „oboczny” projekt – miasto-ogród Leśna Podkowa i dojazd – kolejka EKD. Takie świadectwa warto ukazać dla równowagi – a może dla pełniejszego przedstawienia tematu – historii i działań rodzin szlacheckich czy już post szlacheckich.
W tekście p. Ledera który brzmi mi podobnie do wymowy listy na temat JP II p. Katarzyny Wołk Łaniewskiej brakuje mi wpomnienia dla pełniejszego przedstawienia tematu tego, co stało się udziałem wielu rodzin szlacheckich czy raczej już post szlacheckich a dla mnie inteligencji pracującej w dziedzinach agrarnych po zakończeniu WW II. Znalem osobiście wiele Osób które zostały mocą dekretu usunięte z miejsc zamieszkania z prawem zabrania jednej czy dwóch waliek i zakazem osiedlenia się bliżej niż określona liczba kilometrów. Z takimi które prowadziły tzw. dziś działalność gospodarczą – np. laboratorium analityczne czy sklep sprawa była prostsza bo i tak zabierano im wszystko tak, jak pozostałym „burżujom” w ramach upaństwawiania. Ciekawie było w przypadku gospodarstw rolnych mniejszych obszarem tzw. rozkułaczanie; wiem na pewno iż niekiedy takich „kułaków” a raczej ich żony, matki i siostry z malutkimi dziećmi „dobrowolnie pod przymusem” wysyłano do centrów resocjalizacyjnych niekiedy pod przykrywką darmowych kolonii letnich; tamże „informowano” niekiedy na siłę tych ludzi że ich życie i praca im się tylko wydawała bo na prawdę to byli oni „kuzynami” Augusta Bęc-Walskiego (mam nadzieję iż Państwo pamiętają tą postać ze starych „Przekrojów).
Jeszcze w roku 1973 w Polityce p. Mieczysława Rakowskiego ukazał się artykuł p. Małgorzaty Szejnert „Mitra pod kapeluszem” ukazujący przyzwoicie niektóre osoby z tzw. arystokracji.
Nie chcę tematu zbytnio rozwijać; znałem wiele takich osób którym w trybie generalizacji przyprawiono gębę. Gdyby przeczytały tekst p. Ledera po solidnie przepracowanych życiu jako lekarze, nauczyciele, etc. zawody wymagające myślenia dziś w swoich M2 czy M3 to było by im po ludzku bardzo przykro z racji jego wybiórczości w podanych gromko generalizacjach. Myślę, że warto aby dziś dla uzupełnienia obrazu rysowanego przez p. Ledera powstał tekst podobny charakterem do starego tekstu p. Szejnert. Daleki jest bowiem od prawdy obraz „klasy próżniaczej” która pochodzące z wyzysku środki przepijała w „Monte Karolo”.
P.S. P. Szejnert pisała o arystokracji; trzeba moim zdaniem pamiętać iż w Polsce naszej rodzimej arystokracji jako klasy czy warstwy społecznej nie było; tytuły arystokratyczne to wpierw kniaziowie potem książęta litewscy, potem tytuły obce nadawane bądź zakupywane; typową polską warstwą była szlachta niekiedy z kilkusetletnimi rodowodami która często niewiele się różniła od wolnych farmerów, gospodarzy etc.
Znajoma mojej mamy zawsze powtarzała, że lepiej mieć dochodzącego męża i stałą służącą niż odwrotnie. A język zaklina rzeczywistość: o i do dochodzących mówi się z rewerencją (pani Małgosia, pani Kazia, pan Edek). Ktoś podsłuchał taką sytuację, że dzwoniono do jakiejś tam pani Małgosi i dzwoniąca nie wiedziała, jak się przedstawić i wypaliła „mówi pani pani”.
A ja jestem pod pewnym wrażeniem przeczytanych ostatnio wspomnień Róży Woźniakowskiej-Thun. Europosłanka opowiada o swojej arystokratycznej rodzinie w kontekście dzieciństwa spędzonego w warunkach dość jednak ubogich, bez pretensji jednak do tego, co utracili (jedyny „majątek” nieruchomy, który im pozostał i to psim swędem, to słynny Dom Pod Jedlami). Ciepłe stosunki rodzinne, pęd do nauki i wczesne stawanie na własnych nogach – to było dla nich najważniejsze. Podśmiewają się ludziska, że została „grafinią”, ale, żeby było śmieszniej, jej mąż jest jej dalekim kuzynem (na tyle dalekim, że małżeństwo było możliwe). Nie sadzi się na nic, ucieka od tytułomanii (mimo że krakuska) i chyba jest po prostu porządną osobą. Tak ją w każdym razie odbieram.
Tak jest, Doro, właśnie takich jak p. Róża Thun i tysiące jej podobnych acz mniej znanych miałem na myśli w swoim poprzednim wpisie.
Mniejszoscio M. 🙂 , dziekuje za wyjasnienia. Ale czy to byl juz ten potomek Swietej Inkwizycji? ❓ Bo Lemanski mowil cos o jakims sadzie, w ktorym ponoc dowody jego winy nalezy przedstawic jak nalezy. Tam tez mieli koledzy Wielkiego Wodza one dowody ogladac.
Jako wspolczlonek marginesu bledu musze wymiauczec, ze jednak wpadne w ekstaze gdy ktos raczy w w plejadzie swietych posprzatac. :P: A raczej wysprzatac. Czy mozna kogos odswietczyc?
Mialbym paru kandytatow.
Orm, wśród moich lektur o bardzo mnie zajmującym okresie, który formował pokolenia narodu dziś krótko nazywanego „polskim” (jak gdyby błahe były różnice między tymi z Galicji, Wielkopolski i Wołynia) jest sporo współgrających duchem z Twoim opisem, ot na przykład to, co pisały panie Felicja Konarska, Barbara Skarga, Karolina Lanckorońska. Zajmuje mnie to, bo ta nie-proletariacka część mojej rodziny bardzo była przez historię poturbowana, wystarczy wspomnieć o utracie posiadłości po 1863 i zaniknięciu na zawsze odjechanej kibitką głowy rodziny. I te opisy pomagają zrozumieć czemu nieprawdopodobny stwór, przez wielu „bękartem traktatu” nazywany, jednak jakoś się rozwijał i rósł, nie wiedząc o swych maleńkich historycznych szansach.
Fajnie by było na tym poprzestać i już prawie do Ludu Niewinnych Ofiar się przypisać, ale po pierwsze, były i inne lektury, jak np. sympatyczna w gruncie rzeczy dla ziemiaństwa „Nafta” Sewera (innych też naprawdę nie brak, ale nie chodzi przecież o katalog moich lektur), a po drugie wiele gawęd miałem z ludźmi o parę pokoleń starszych niż ja i różne pozycje w dawnych czasach zajmującymi. I jak ustalić w miarę spójny punkt widzenia w nawale ostro konfliktowych świadectw?
Ze trzy metody w pierwszym rzędzie się nasuwają. Po pierwsze rzetelne badania statystyczne. Niestety niewykonalne. Piśmiennictwo epoki niewiele tu warte, bo szlachetny spróbuje losy i działania zanalizować, a łajdak i utracjusz zmilczy albo, co gorsza, pisząc wszystko zachachmęci. Więc nie będą nam dane dane ani podejrzewane, ilu prawych tam było w pokoleniach a ilu takich, że lepiej ich zapomnieć.
Po drugie, można domniemywać, że historia zweryfikowała wyznawane i osławiane wartości. Tu też nie jest prosto, bo nawet w sprawach niby tak oczywistych, a bliskich sercu Polaka, jak AK czy NSZ, jasności wcale nie ma, i kto wie czy lepiej nie rozświetlać wszystkich detali, i to nie tylko ze względu na wielką liczbę zabijanych nie przez Niemców Żydów czy zapasów jedzenia odbieranych chłopom.
Po trzecie, jedyne, co wydaje się dostępne, osądzać jabłoń po jabłkach. Barbara Skarga mogła pić, palić, o Bozi źle mówić i języka mocnego używać, ale długie lata cierpień jej etosu nie odmieniły. Przed zrzuceniem win na peerel i inne nieszczęścia narodowe jak rządy tusków i balcerowiczów zapytałbym raczej o domowe walory tych mas parupokoleniowej inteligencji, która z fascynującym entuzjazmem dobrze się w peerelu osadzała. Z przykrością przypominam sobie pewnego znajomego nauczyciela, co do tytułów i znaczenia w peerelu doszedł (mimo paru lat łagru po AK), który prywatnie prawdę mi opowiadał, ale publicznie zupełnie inne prawdy głosił. I publicznie więcej chyba osób do Partii przekonał niż prywatnie zniechęcił.
Więc z sympatią czytam Twe uwagi, ale przyznasz chyba, że nie stanowią one podsumowania problemu?
Bliższa moim doświadczeniom jest narracja Orma i Dory.
U Żakowskiego biją w uszy utrwalone za komuny hasła o panach krwiopijcach.
Zapomniałeś Ormie o utraconych majątkach na wschodzie w I wojnie, podczas rewolucji i w 1920r.
O,o, Biobik! Szybki najmita – o to wlasnie chodzi, aby byl szybki.
Jak masz jakies problemy ze sluzba, to zawsze do mnie sie zglos i zawsze Ci pomoge. My mamy sluzbe od lat, gdyz moja Stara dosc wczesnie pojela, ze latanie z odkurzaczem nie jest jej Przezniem, wiec najmitke najela ponad trzydziesci lat temu i caly czas jest ta sama.
Zasady sa nastepujace:
1. Trzymac na krotkiej smyczy i nie pozwoloc zapomniec kto tu rzadzi (Kot).
2. Bron Boze nie pytac „co slychac?” bo zanim zdazysz odwrocic sie na piecie i pojsc sobie, z najmitki wyleje sie dlugi potok wiadoimosci z bliska, z daleka oraz z parafii. I wtedy nie masz wyboru, musisz sluchac i nawet uprzejmosciowo zadawac rozne naprowadzajace putania oraz okrzyki : No, nie!. Niemozliwe! A to lobuz! Nikt nie ma obowiazku kochac Lutoslawskiego!..
3. Chlosty nie szczedzic. Zwlaszcza jak cos stluczy lub zawieruszy.
Przeznaczeniem, nie Przezniem.
U Żakowskiego biją w uszy utrwalone za komuny hasła o panach krwiopijcach. Ale to nie komuna je wymyślała. Wiele takich zwrotów znajdzie miłośnik poezji u np. Tuwima.
Dobry wieczór. Dawno nie zaglądałam do Koszyka i trochę straciłam wątek. Z lektury tego, co wyżej wnoszę, że dotarł do Państwa tekst Żakowskiego o zniesieniu pańszczyzny. No i kanonizacja…
A propos kanonizacji, taka wypowiedź wpadła mi w oko:
http://wyborcza.pl/1,75968,15868480,Biedny_papiez.html#CukGW
Wyjąwszy fragmenty o miłości i wnikliwym czytaniu papieża, opinie pana Mikołajewskiego podzielam.
Tymczasem tkwię po uszy w przygotowaniach do innej celebry, choć w mikroskali – przygotowania do I komunii. Co dzień zadaję sobie pytanie, dlaczego we wrześniu stanowczo nie nakazałam dziecku przystąpić do komunii i pod groźbą czegoś tam nie egzekwowałam entuzjastycznego uczestnictwa w niedzielnych mszach, a na pytania natury teologicznej nie odpowiadałam „bo tak ma być i już”. Miałabym teraz problem z głowy, bo dziecko z pewnością stanęłoby okoniem i wołami by się do I komunii nie dało zaciągnąć. A tak, mam co chciałam. Uczestniczy dobrowolnie, choć nie bezkrytycznie. Ale ja muszę patrzeć na umizgi mamuś do księdza, żeby to właśnie ich dzieciątko z jakim darem na podusi ułożonym do ołtarza dreptało itp. No i absolutna odmowa proboszcza, by się przed rodzicami ze sposobu wydatkowania pieniędzy jakoś okazał. I po cholerę mi to było 👿
Przepraszam za używanie blogu jako terenu testowego, ale chcę zobaczyć czy nauczyłem się już zapisywać rzeczy w evernote do udostępniania i czy zobaczycie tu artykuł podlinkowany przez vesper.
Andsol, nie widać.
No to muszę iść się douczać. Dzięki.
Wodzu, dzięki. Będę uwodziła zonę panów Ogrodnika i Rehabilitanta oraz wytresuję Szantę i Rumika i będę je szczuła bezlitośnie.
Jeśli chodzi o te sprawy z tempem, to Pan Ogrodnik jest Szybkim Najmitą, Pan Rehabilitant wolnym, a Pani Pomocowa ma raz tak, raz tak, w zależności od humorku.
Żony, chciałam napisać. Oni nie mają wspólnej.
Po zastanowieniu: chyba jednak nie chodziło o uwodzenie, tylko o bezpretensjonalne używanie?
Strasznie trudno być Obszarnikiem i Krwiopijcą Bezlitosnym. Zwłaszcza Żona Ogrodnika nie jest w moim typie.
Andsolu:
Przede wszystkim przepraszam, iż to, co powiem może brzmieć sucho i sztywno, ale Twoje zwrócenie uwagi na mój wpis jest dla mnie zaszczytem. Znam bowiem od dawna z sieci (np. Studio Opinii) Twoje pisania i jest dla mnie radością iż, jak powiedziałem, zwróciłeś uwagę na moją notkę.
Od zawsze miałem problem z określeniem „Naród Polski”. Używałem i używam raczej określenia: społeczeństwo, bowiem społeczeństwo Starej Polski, ukształtowane w drodze wielusetletnich, naturalnych procesów „dogrywania” wzajemnych interesów i interakcji grup to społeczeństwo tworzących (przepraszam za przeraźliwe skróty) było wielokulturowe, wielonarodowościowe i wieloreligijne. Banałem będzie przywoływanie tego, co znamy choćby z tzw. literatury pięknej; w mojej świadomości jednym z ostatnich obrazów jest pewien poranek we wrześniu 1939 kiedy to oberst Kowalski przyjmował kapitulację polskiego rotmistrza Von Wickenhagen. Innym – postać wspaniałego polskiego inteligenta, kapitana AK, Pani o płomiennie rudych włosach i wybitnie semickich rysach twarzy, z racji temperamentu mającej naszą wewnętrzną-przyjacielską ksywę: „Bohun”, która wprowadzała mnie w świat Trylogii Sienkiewicza w latach ’50. W wyniku „operacji chirurgicznej” 1939 – 19xx (zdania są podzielone czy 45 czy 53/56 a może coś pośrodku ?) multi narodowościowe i multi kulturowe społeczeństwo stało się moim zdaniem tworem kadłubowym, i to, co potem, jest w wielkiej mierze konsekwencjami tej „amputacji”.
Znam i te przytaczane przez Ciebie pozycje i kilka innych; o świadectwach werbalnych czy to moich bliskich czy szerokiego ongiś kręgu przyjaciół i znajomych już nie wspomnę, a byli w tych kręgach poza tzw. BeZeTami („byli ziemianie” – określenie popularne końcem lat ’40 i w latach ’50) liczni ludzie także z kręgów wykształconych fachowo przedwojennych robotników, dozorców kamienic warszawskich, rzemieślników, oczywiście tzw. chłopów i z Mazowsza i z Podlasia i z Podtatrza. Niestety gros mojej biblioteki domowej jest w mojej lokacji warszawskiej, a ostatnimi czasy przebywam głównie w lokacji bydgoskiej stąd trudno mi z pamięci podać interesujące dla mnie pozycje pamiętnikarskie. W pełni zgadzam się ze zwróceniem przez Ciebie uwagi na subiektywność bardzo wielu tekstów wspomnieniowych. Pomaga mi od zawsze w poraniu się z tym problemem zainteresowanie wiadomościami/aktualiami z dawnych gazet, do niedawna do nabycia za dosłowne grosze w antykwariatach warszawskich. I tak w moim odbiorze kapitalnym przyczynkiem do tematu „ducha narodowego” jest wzmianka w Gazecie Polskiej No 203, Warszawa, Sobota, d. 30 lipca 1831. Tamże:
– W bitwie pod Kockiem dnia 18 b.m. żołnierz Krasiński z Jazdy Sandomierskiej który kilku nieprzyjacielskich strzelców, lancą zsadził z koni, gdy wołano na niego aby łapał ich konie, rzekł: „Ja tu jestem dla łapania moskali ale nie koni. Odznaczyli się w tej walce: Podpułkownik Boboziński; Kapitanowie: Paprocki, Witwicki, Pieniążek i Libiszewski.
Na dwie sprawy starałem się tu zwracać uwagę: na lekceważący stosunek (post sarmacki ?) do „zagospodarowania” zdobycznych koni – wszak niezbędnych w ówczesnych czasach, oraz na wyliczenie tylko „szarż” gdy mowa o takich, którzy się w walce wyróżnili.
—
Innym czynnikiem pomagającym mi z poraniem się z subiektywizmem tekstów wspomnieniowych jest moja próba nie tyle koncentrowania się na ich „konkurencyjności” w „walce o jedynie słuszną prawdę” a próba zobaczenia ich komplementarnie. I tak np. mając jakieś pojęcie o relacjach społecznych na danym terenie w danym czasie jakoś potrafiłem sobie wytworzyć choć w miarę zborny obraz czytając czy słuchając „równolegle” wspomnień np. aptekarza, policjanta, leśnika, zarządcy majątku, drwala, tzw. chłopa, także – w przypadku międzywojnia – stareńkiego zakrystiana.
Oczywistością jest iż mój wpis ma na celu zasygnalizowanie niebezpieczeństwa popadnięcia w jednostronne widzenie sprawy. Głównym poszkodowanym jest bowiem nie tyle nawet dany człowiek któremu w zacietrzewieniu dorobiono gębę a usiłowania przedstawienie choć w miarę realistycznego poglądu na temat i tak rozsądny appendix do naszej historii.
Bardzo słusznie moim zdaniem wskazujesz na niebezpieczeństwo – a rzekłbym: bezsens bezrefleksyjnego epatowania siebie i innych zwłaszcza w przestrzeni publicznej jednostronnym „lukrowanym” obrazem AK (dosłownie i jako pewnego symbolu/metafory). I tak: podany przykład Pana Nauczyciela jest jako żywo zilustrowane starą piosenką Janka Kelusa „Historia o wuju historii i przypadku” bardzo, bardzo prawdziwą. Było takich wielu i ich też znałem; inni jak np. inż. Jacek Karpiński dokonali innych wyborów, a blisko mi do takich którzy nie zapisując się gdzie trzeba z trudem dostali się na studia i pozostali polskimi magistrami, a na skutek realnego dorobku gdy potem rezydowali w krajach cywilizowanych inaczej byli zaszczycani kontraktami na poziomie profesorskim i podawani ” z rąk do rąk” pomiędzy zainteresowanymi szkołami. A zwalanie winy za całokształt niepowodzeń na „bolszewika”, „tuska” czy balcerowicza” świadczy moim zdaniem raczej o cechach osobowości zwalającego, jego dojrzałości, odpowiedzialności, ukształtowania charakteru.
Moim zdaniem należy rozpocząć (ale chyba nie w obecnych czasach, niestety) od rzetelnego, dobitnego i pełnego powiedzenia: PRZEPRASZAM. Za to, co było wredne i złe. Niewielu znam niestety ludzi o tradycjach post akowskich którzy na dzień dobry przepraszają potomków poszkodowanych za to, co dranie z formacji AK uczynili podłego.
Szczere przeprosiny są podstawą. To także wstęp do pokory. Prawdziwa pokora daje prawdziwy power. I to są moim zdaniem warunki aby „karawana szła dalej”.
Zmoro: aż nadto pamiętam o kwestii utraconych dóbr na Wschodzie w I wojnie, podczas rewolucji i w 1920r. Pragnę powiedzieć, iż bliska jest mi postawa i niektóre działania Rodziny Von Krockow w Krokowej czy działania Marion Dönhoff (acz ta już się z terenów obecnie polskich nie wywodzi). Samemu wspomagam na swą skromną dziś miarę krąg artystów z Akademii Sztuki we Lwowie, z radością przesłałem tam ostatnio egzemplarz książki nad która pracowałem + 40 lat.
Jakaś kara mnie spotkała?
Ukradziono mi w tramwaju portfel ze wszystkimi dokumentami
W pełni zgadzam się z Mordką w kwestii „przeznaczenia”, choć raczej nazwałabym to kompetencjami, do wykonywania określonych prac. Również korzystam z pracy „najmitów”, szybszych lub wolniejszych 😉
Sama przez całe życie zawoddowe robię za „najmitkę” – wyrobnicę . I cieszę się bardzo, że jeszcze chwila a będę li tylko, albo głównie, stypendystką ZUS 😆
W rodzinie różnie bywało. Jak najmici, tak i jaśniepaństwo byli i tacy i owacy. Jak to ludzie 😎
W wywiadzie Ledera nie osąd moralny mających i nie mających mnie zainteresował. Może jestem głupia,, ale dotychczas żyłam w przekonaniu, że nie mieliśmy rewolucji. Teza o „przespanych/prześnionych” rewolucjach zrobiła na mnie duże wrażenie 😯
Bardzo mi przykro, Siódemeczko. Niemiłe i bardzo kłopotliwe w skutkach zdarzenie 🙁
Siódemeczko, wyrazy 🙁
Jak znam życie, dokumenty powinni zwrócić. Trzymam kciuki.