Dobry smak
Sezon ogórkowy przemknął przez blog niemal niezauważony, postanowiłem więc uczcić przynajmniej jego koniec i sięgnąć do tematu ze świata warzywnego. Jeżeli ktoś jeszcze nie słyszał o księciu Trętwianie z możnego rodu Pryszczyrnicowatych, tradycjonalistów od wieków preferujących ożenki wsobne, może teraz nadrobić braki w swej edukacji botanicznej.
Książę Trętwian z rodziny Pryszczyrnicowatych
włości wielkie miał, służbę i mnóstwo wyżerki,
lecz na innym odcinku od losu brał baty,
bo za nic nie mógł znaleźć odpowiedniej partnerki.
Co już jakąś jarzynę miał pojąć za żonę,
czy to Marchew nadobną, czy wdzięczną Sałatę,
odzywały rodziny się głosy wzburzone:
„To niesmaczne! To nie są Pryszczyrnicowate!“
Ktoś mu swatał Kapustę, bo łebska dziewczynka,
ktoś wychwalał Rukolę, że skłonna do zbytków,
ale zawsze okoniem stawała rodzinka,
twierdząc: „z takiej nie będziesz miał wiele pożytku,
widzisz chyba, że panna z niedobrej jest gleby,
jej uroki przeminą, nim skończy się lato,
na dynastii bądź wreszcie wrażliwy potrzeby,
w dobrym smaku jest mariaż z Pryszczyrnicowatą“.
Od tych gadek jął Trętwian schnąć i żółknąć krzynkę,
dosyć miał, że codziennie wciąż nowa jest chryja,
aż się wpienił, zakrzyknął: „chromolę rodzinkę
i posłucham, co serca głos do mnie nawija!“
Ruszył przed się, że tylko skrzypiały pantofle,
w doświadczeniach się tarzał, pił życie jak z kadzi,
po czym w szybkich abcugach się związał z Kartoflem,
bo to właśnie głos serca stanowczo doradził.
Gdy się tulą do siebie na ciepłym półmisku,
zaraz poznać, że związek to nader udany,
że w bilansie przewagę po stronie ma zysków
i to ważne, a reszta to jest bicie piany.
Więc choć konserwatystów brać może cholera,
takie wnioski z ballady już mkną do ataku:
zwykle skutek najlepszy jest, gdy sam wybierasz,
i to właśnie dla ciebie ma być w dobrym smaku.
frakcjo! swietny, wczorajszy, jak zwykle kulturalny „presseclub” o Ukrainie
http://www.ardmediathek.de/tv/Presseclub/Die-Rückkehr-des-Ost-West-Konflikts-mu/Das-Erste/Video?documentId=23344480&bcastId=311790
kto nie ogladnie ten straci 🙄
🙂
linka do „wywiad poglebiony” (troche nizej w liscie rozmowa ktora podeslala juz mt7 – birenbaum, lemanski, bortnowska – w dobrej do sluchania jakosci)
http://audycje.tokfm.pl/audycja/39
przeczytajcie uwaznie, nysle ze to jest napisane w pospiechu albo dla dowcipu, ale jezeli nie….. to i tak mozna posmiac sie serdecznie
https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/v/t1.0-9/10592888_10152743041977835_5861008672933790626_n.jpg?oh=67e054245bcb733bbafb69667e0684c3&oe=549A1910&__gda__=1420182278_396f6b72858de8be4938d25e6704656e
Ale mój internet dobrze działa, tylko Twoja strona nie chciała się otwierać.
Nie wiadomo, jakie słowa rzeczywiście padły na wykładzie, a co jest kwestią interpretacji. Może było to nieporozumienie, wynikające na przykład z interpretowania przez przyłożenie do innego kontekstu. Amerykanin porównuje do USA. Ale polski profesor na wykładzie stanowiącym, jak myślę, rodzaj wstępu do nauki o państwie polskim, raczej porównywał do II RP. A ona borykała się z problemem scalenia trzech różnych systemów prawnych, administracyjnych, edukacyjnych, nierównym rozwojem cywilizacyjnym. Jej obywateli charakteryzował bardzo różny stopień identyfikacji z nowym tworem państwowych. Niektórzy z nich, nie ruszywszy się nigdy w życiu spoza własnej wsi, kilkakrotnie zmieniali obywatelstwo. Mieli więc do idei polskiej państwowości stosunek dość letni. I to był problem. Może należało to studentom wyłożyć nieco bardziej łopatologicznie. Nie wiadomo. Pole do wzajemnego niezrozumienia jest w każdym razie spore.
Chodzi o Oisarynskiego, krpry w pierwszej polowie lat 70-tych zajmowal sie „doktrynami”. I byl juz profesorem. To ojciec czy brat?
Kawa wypita, teraz do sprzątania. 😉 Jak już pisałem, w kwestii „jakiegoś Osiatyńskiego” (na razie nie bardzo wiemy, jakiego) mamy różne wątki i dla porządku umysłowego trzeba je potraktować oddzielnie.
1. Kim był ojciec Osiatyńskiego nie wiem i nie mogę w necie znaleźć od łapy, a na długie poszukiwania nie mam czasu. Ale nie specjalizacja wykładowcy jest w naszym kontekście sprawą najwyższej wagi, dlatego że na UJ wykłady dla zagranicznych studentów nie musiały być prowadzone w ramach regularnych zajęć. Istniała np. przy UJ tzw. Letnia Szkoła Kultury i Języka Polskiego, gdzie zapraszano różnych wykładowców gościnnych, istniały inne takie „odnogi“, więc mogło się tak zdarzyć, że jakiś tam cykl wykładów powierzono komuś z innej bajki. Istotne tu jest tylko to, czy rzeczywiście ten Osiatyński, który rzeczone zajęcia prowadził (bo zakładam, że przyjaciel Heleny jednak dobrze zapamiętał jego dane osobowe), był ojcem Wiktora, czy kimś całkiem innym, z przypadkowo zbieżnym nazwiskiem.
2. Nawet jeśli władze zobowiązywały do wykładania takiej czy innej doktryny, wykładowca miał móstwo sposobów na zaznaczenie, jaki sam ma do niej stosunek i chyba wszyscy, którzy studiowali w czasach peerelowskich, dobrze o tym wiedzą. Aprobujące sformułowanie „to dobrze, że nie ma mniejszości“ brzmi całkiem inaczej niż suche stwierdzenie „powojenna unifikacja etniczna sprawiła, że państwo z niektórymi przedwojennymi problemami obecnie w ogóle nie ma do czynienia“ . Jakiś tam wybór jednak był.
3. Absolutnie nie wolno mylić protestu (w cywilizowanej formie) przeciwko haniebnym poglądom, słowom lub czynom, z cenzurą ani narzucaniem jedynie słusznego oglądu. W ten sposób szybko trzeba by dojść do wniosku, że my w naszych petycjach cenzurowaliśmy Hosera czy Suskiego. 😉 To jest oczywiste pomieszanie pojęć.
Formuła „to dobrze, że wojna zlikwidowała mniejszości“ jest pochwałą ludobójstwa i czystek etnicznych. Jeżeli to nie zasługuje na protest, to co w ogóle zasługuje?
Jagodo, chyba się zapędziłaś w polemicznym zapale. 😉
Możliwość nieporozumienia oczywiście istnieje, ale jeżeli do niego doszło, winą trzeba obarczyć jednak wykładowcę. Wiedział, do jakiego audytorium mówi i powinien tak dopasować formę wykładu, żeby ci konkretni słuchacze mogli wszystko zrozumieć właściwie.
Tak, Bobik. Dziekuje. Nie chcialem nawet odpowiadac na ten fragment wypowiedzi w sprawie „cenzury pogladow”, bo opadly mi lapy i uznalem, ze ni bede bronil oczywostosci. Ale moze czasami nalezy, bo wszustko sie juz pozajaczkuje.
Nie masz co dziękować, Mordko, bo ja to wcale nie dla Ciebie napisałem, tylko dla siebie. 😆
Nie wiem, Kocie, wiem natomiast, że to przyzwoity, mądry człowiek, któremu udało się wyjść z nałogu.
Nie dalej jak przedwczoraj odsłuchałam wywiadu-rozmowy z nim na stronie Anny Wacławik-Orpik w Tok FM, bardzo ciekawa, dotycząca czasów PRL.
http://audycje.tokfm.pl/audycja/39
macie ochote na piekny film o mojej dzielnicy? macie ochote na zobaczenie Terenow Zielonych? 🙂 Dorota Danielewicz (autorka o ktorej – „berlin.przewodnik po duszy miasta” – ksiazce tu pisalismy) i kilku jej znajomych walesaja sie po Schöneberg. Fajnie wyszlo 😀
http://www.rbb-online.de/doku/bilderbuch/Bilderbuch-Berlin-Schoeneberg.html
Byc moze zawsze byl przyzwoitynm czlowiekiem, ktory wierzyl w bzdury, ktore nawet te grupe mlodych ludzi z Amertki oburzyly.
Byc moze sie zmienil, zmadrzal. To bardzo dobrze.
Byc moze protest amerykanskich studentow sprawil, ze zweryfikowal swe poglady.
Nie wiem jaki jest dzs. Kazdy moze sie zmieniac, chwalic Boga. Popatrz na Wolka. Pamietam jak wydaweal okropna gazete z cala plejada legutko-ziemkiewiczow, gazete, ktora opluwala Rafala Pankowskiego. I ciesze sie, ze sie zmienil.
Lotr mnie dzis p[rzesladuje.
Ojciec Wiktora i Jerzego Osiatyńskich był wykładowcą na SGPiS, zmarł chyba w 1973 r. Miał na imię Leonidas.
Bobiku,
czy przypadkiem Ty się nie zapędziłeś?
Skąd pewność co do tego, jakich słów użył Osiatyński? Na razie mamy do czynienia z przekazem typu „jedna pani, drugiej pani”. Jak się taki przekaz nazywa, to wiemy. Wiemy też, jakie figle potrafi płatać ludzka pamięć.
Należałoby mieć niezbite dowody na to, co zostało powiedziane, w jakim kontekście, czy to był pogląd Osiatyńskiego, czy cytat.
Znam profesora osobiście od lat. Znam Jego poglądy i dokonania. I dopóki mi ktoś nie przedstawi niezbitych dowodów na to, że profesor wygłosił osobisty pogląd typu „to dobrze, że wojna zlikwidowała mniejszości“ będę to uważała za, mówiąc najdelikatniej, niefrasobliwe podejście do prawdy.
Jestem zszokowana, Bobiku, tym, jak łatwo dajesz wiarę jednej stronie. Zwłaszcza gdy chodzi o coś, co jak piszesz,
jest pochwałą ludobójstwa i czystek etnicznych. Jeżeli to nie zasługuje na protest, to co w ogóle zasługuje?
Moim zdaniem, na stanowczy protest zasługuje pomawianie, bez dostarczenia niezbitych dowodów, kogokolwiek o cokolwiek, co by się, choć w minimalnym stopniu, ocierało o pochwałę ludobójstwa.
Wierzę Bobiku, że to tylko efekt zapału polemicznego. Bo nigdy nie posądziłabym Cię o lekkie traktowanie kwestii poszanowania czyjegoś dobrego imienia.
Władza Ludowa lansowała doktrynę o wyższości państwa jednonarodowego nad wielonarodowym. Tę doktrynę głośno i na szeroką skalę zaczął, w szerszej przestrzeni publicznej, podważać dopiero KOR.
A teraz wyłączam się z dyskusji w sposób definitywny. Muszę podwoić ilość środków uspokajających, jakie mi zalecił lekarz przed operacją.
Jeśli mnie pamięć nie myli, zajmował się ekonomiką handlu.
Całkiem osobną sprawą jest to:
Osiatyński pamięta przyjaciela ojca, który w ’57 (chyba, nie zapamiętałam dokładnie) dostał od polskich władz 1000 dolarów, siedem karabinów i pojechał do Palestyny. Bo Izrael, jak twierdzi, założyli Rosjanie. Licząc na to, że wykorzystają Żydów przeciw Brytyjczykom. Kiedy się to nie powiodło zareagowali antysemityzmem.
Tu też jest jakieś pomieszanie z poplątaniem. Pominę już utożsamienie ZSRR z Rosjanami, bo powiedzmy, że wszyscy wiedzą, o co biega. Ale co to znaczy „Izrael założyli Rosjanie”? Wpadli na ten pomysł? Na pewno nie, bo pomysł pojawił się już w XIX wieku. Założyli formalnie? Też nie, jak wiadomo z historii. Założyli w praktyce? No nie, u licha, też się historycznie nie zgadza. Więc co się tu zgadza?
Tyle można by ocalić z tej historyjki, że w pewnym momencie Związek próbował namącić (jak w wielu innych miejscach i momentach) i wykorzystać powstanie Izraela przeciwko Zachodowi, podsyłając broń i „ochotników” jakiejś „antyimperialistycznej frakcji” (jak widać, nihil novi sub sole…). To jest nawet wysoce prawdopodobne, tyle że dość szybko sprawa wzięła w łeb, bo Żydzi wcale nie okazali się tacy chętni do współpracy i trzeba było na gwałt zacząć demaskować syjonistyczne spiski w łonie demokracji ludowych. A jedyną ojczyzną Polaków miał odtąd być Egipt. 😈
Mnie jeszcze jeden watek z wypowiedfzi Jagody zastanowil. Najpierw ze Osiatynski „mial prawo i obowiazek” glosic zagranicznym studenmtom co mu Ludowa Ojczyzna nakazala.
Potem okazalo sie, ze glosil „poglady”, ktore mu amerykanscy studenci chcuieli ocenzurowac co „nie swiadczy o nich dobrze”.
I tu znalazlem sie w kropce.
Bo ja jakos inaczwj rozumiem „poglady”. One zasadnocz nie maja wiele wspolnego z nakazem wladz politycznych aby je rozglaszac, zwlaszcza do audytorium takiego jak Richard, jego koledzy i kolezanki. .
Jagodo, przeczytaj jeszcze raz, co napisałem: na razie możemy mówić tylko o „jakimś Osiatyńskim”, przy założeniu, że przyjaciel Heleny dobrze zapamiętał nazwisko. Nie wiadomo, czy chodzi o ojca Wiktora, czy o brata, czy o niego samego, czy w ogóle o kogokolwiek z tej rodziny. W punkcie 1. zdecydowanie jestem zdania, że nie można kierować zarzutów pod konkretnym adresem, póki się nie ustali, czy to prawdziwy adres.
W to, że w ogóle jakaś taka historia miała miejsce, jestem skłonny wierzyć, bo skoro Richard mówił Helenie o oficjalnym proteście, zapewne nie wzięło się to z powietrza, ale uważam, że zanim się komuś publicznie postawi jakiś zarzut, zwłaszcza po latach, trzeba sprawdzić szczegóły, bo jak zawodna bywa pamięć, rzeczywiście wszyscy wiemy.
Natomiast punkty 2 i 3 odnoszą się do Twojej argumentacji i podtrzymałbym je nawet gdyby się okazało, że opisywana historia w ogóle się nie wydarzyła. W nich piszę tylko, jakich argumentów nie należy używać i dlaczego.
Przykro mi, że się denerwujesz przed operacją, ale jako gospodarz poczuwam się do obowiązku moderowania (w miarę moich sił umysłowych oraz innych) dyskusji i naprawdę nie robię tego Tobie na złość. 😉
Rysiu, ale dziś nazadawałeś prac domowych! 😆 Nie wiem, czy z wszystkim wyrobię, a jak nie, pewnie będę musiał za karę zostać po lekcjach. 🙁
Zadanie z przyrody już odrobiłem, ale wcale nie mam Panu B. zamiaru być wdzięczny za to, że stworzył pchły. Trudno, najwyżej za krnąbrność będę miał obniżoną ocenę z zachowania. 👿
Podejrzewam, że wczorajsze i dzisiejsze szaleństwa Łotra jednak mają jakiś związek z tym, że internet u mnie słabo i z przerwami chodzi. PA zaobserwował, że wpychanie do poczekalni często zdarza się wtedy, kiedy jest jakaś dziura w połączeniu i post wchodzi dopiero po załataniu tej dziury.
Sorry, taki mamy klimat, tfu, internet. 🙁
Leonidas Osiatyński obronił pracę doktorską na SGPiS (Ryzyka w handlu zagranicznym) w 1960r. W 1973 wydał książkę pt.
„Ryzyko w transakcjach handlu zagranicznego” I to by było na tyle.
Jeśli był wykładowcą, to na pewno w Państwowym Studium Stenotypii i Języków Obcych. Zmarł w 1973 roku.
Czy był spokrewniony z Jerzym i Wiktorem?
Obaj panowie w swoich opublikowanych biogramach milczą na temat korzeni.
Wiktor, rocznik 1945, doktor socjologii, doktor habilitowany prawa, profesor, członek Komitetu Nauk Politycznych PAN specjalizujący się w historii doktryn polityczno-prawnych. Od 1995 r. profesor Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego.
Jako 30-letni doktor(ant?) mógł mieć zajęcia z cudzoziemcami. Napisał przecież książkę „Zrozumieć świat. Rozmowy z uczonymi amerykańskimi”, Czytelnik 1977
Pasowałoby do epoki i wspomnień Richarda.
Jeszacze wroce do tych stypendystow Fulbrioghta. Oni wszyscy (22 osoby) pojechali do Polski za ameryjanskie pieniadze i z Fundacji byly oplacane ich pensje. Wszyscy mieli wykonywac jakies pozyteczne robotki w Polsce. Richard po skonczeniu tej letniej szkoly w Krakowie zostal oddelegowany do Bydgoszczym do Wyzszej Szkoly Pedagogicznej, gdzie przez dwa lata byl asystemtem prowadzac zajecia z metodyki nauczania ESL (English as a Second Language). Jeden z jego studentow, Grzesiek Drymer, ktorego sluchac tak lubi Irek, opowiadal mi, ze Ryczus byl bardzo popularnym pedagogiem gdyz lubil wyprowadzac studentow do parku, lub zapraszac do swego domu i tam prowadzic z nimi zajecia. Pozwalal tez mowic do siebie na ty, po imieniu, co wowczas bylo rzadkoscia.
Po skonczeniu kontraktu w Bydgoszczy, Richarda zaprosil na wyklady KUL, ale po wstepnej rpzmowie w Lublinie, Przyjaciel Starej powiedzial, ze pracy tej nie przyjal, gdyz KUL mu niebezpiecznie przypominal jego wlasna katolicka szkole srednia im. Biskupa Reilly w Nowym Jorku, a szkola ta nieustajaco wystep[owala w opowiesciach Richarda i jego kolegow jako opresyjny zaklad dla mlodych przestepcow.
Bedac zas w Lublinie i zwiedzajac moje ukochane miasto natknal sie Richard na ulicy Swietoduskiej (obecnie Swetego Ducha) na maly sklepik z kawa i zobaczyl w oknie cos co go porazilo nie mniej niz wyklad Osiatynskiego. Byl to t.zw. automaton reklamowy, reklamujacy kawe pod nazwa „Murzynka” (albo |Murzynek”, nie pamietam). Automaton byl lalka do pasa, rozebrana i krecaca piersiam, koloru czarnegoi, z wylupiastymi oczami i wydatnymi wargamii, podkreslajacymi w sposob karykaturalny „cechy rasowe”. Wstrzasniety Richard wstapil do sklepu i poprosil o rozmowe z kierowniczka, ktorej usilowal juz calkiem sprawnie po polsku wytlumaczyc, ze automaton jest jednak rasistowski. Oczywoscie nikt w sklepie nie potrafil zrozumiec o co temu Amerykanowi sie rozchodzi.
Opowiesci o pobycie w Polsce powracaly latami. Takze o tym, ze czesto wypadal do Warszawy (zatrzynywal sie wtedy w domu Heleny Luczywo i jej meza) aby zaopatrzyc sie w amerykanskim sklepie przy ambasadzie w peanut butter, bez ktorego nie mogl zyc.
Jestem w poczekalni 🙁
Bobiku, masz pchły?
ja też walczę. Parę lat nie było i żeśmy odwykli, i nagle są 😯
Klimat taki?
Jak ten frontline podrożał w międzyczasie 🙄
No wypusc, wypusc, Piesu.
Posłuchajcie tej rozmowy z Osiatyńskim mówi tam o swojej rodzinie, o sobie, o PRL. Nie mógłby takich rzeczy mówić po 68 roku, to absurd, nawet gdyby wcześniej myślał inaczej.
Posłuchajcie, to nie jest długa rozmowa.
Co znaczy nie mogl mowic, skoro mowil i zrobila sie z tego chryja?
Czy można było w PRLu być profesorem w wieku dwudziestu kilku lat?.
Kocie, najpierw jednak musiałbyś być pewien, kto mówił. Wersja z ojcem Wiktora jest mocno niepewna (o ile nie całkiem nieprawdopodobna), a jeżeli dotąd byłeś przekonany, że mówił ojciec, to nie możesz nagle, bez żadnych podstaw, przerzucić się na jednego z synów lub kogoś konkretnego o tym samym nazwisku. Póki tego nie sprawdzisz, jedyną dopuszczalną możliwością jest „jakiś Osiatyński”.
Niezależnie od wszystkiego, ja o obecnym (z niegdysiejszym się nie zetknąłem, więc po prostu nie wiem, bo ludzie się zmieniają) Wiktorze O. też mam bardzo dobre zdanie. 🙂
Myslalem do tej pory, ze chodzi o Jerzego O. Ale juz nie mam pewnoscci czy byl to brat czy ojciec. Zalozylem sobie ze ojciec, ale oczywoscie, ze moge sie mylic.
Markocie, w tej chwili (odpukać!) jestem bezpchłowy, bo od maja mnie i Pręgowaną reglarnie adwantadżują (nieludzki poradził, żeby Frontlina zamienić na ponoć lepszy Advantage), ale znam ja tych pchłów i wiem, co to za diabelskie nasienie! 👿
Jerzy Osiatyński urodzony w 1941 roku został profesorem w roku 1990.
Wiktor Osiatyński ur. 1945 jest wg. Wiki tylko doktorem.
No właśnie, Mordko, „założyłem sobie” to znacznie za mało, żeby publicznie obciążyć jakąś osobę zarzutami, które rzeczywiście robią plamę na jej dobrym imieniu. Myślę, że tu się należy wyraźne przepraszam.
Ale jak chodzi o spostrzeżenia Richarda „tak w ogóle”, to oczywiście, problem standardów w myśleniu i mówieniu o mniejszościach istniał i nadal istnieje, choć od lat 70-tych upłynął spory kawałek czasu. 🙄
I stand by my story. Jedyna pomylka, ze uznalem Jerzego za ojca, nie brata.
Już za samo to przeprosić by wypadało. Poza tym Jerzy nie mógł być w 70-tych latach profesorem, co o tyle ważne, że lapsus jakiegoś dopiero zaczynającego karierę akademicką doktoranta jednak jest nieco czym innym niż profesorski.
może na wszelki wypadek spalić na stosie wszystkich Osiatyńskich i o podobnym brzmieniu nazwiska 🙄 🙄 🙄 🙄 🙄 😈
jak nie wtedy to później, albo i wcześniej coś chlapnęli…
Oczywiscie, ze przepraszam za pomylke i nazwanie go ojcem. Nie ma sprawy. Z profesorem jest tak – Amerykanie tytuluja profesorem kazdego zatrudnionego na uczelni wyzszej doktora. Jest to tytul wylacznie uprzejmosciowy.
Nie pamietam zreszta na 100% jak go tytulowal Richard. Pamietam natomiast doskonale, ze pierwszy raz w zyciu zetknalem sie wowczas z tym nazwiskiem. Pomylki zadnej tu byc nie moze.
Nawet jeśli Jerzy dawno, dawno temu coś chlapnął, to wejrzenie w jego życiorys pokazuje, że ogólnie starał się być w porządku, a co więcej, raczej mu się to udawało. 🙂 Zatem to chlapnięcie sprzed lat nie powinno być podstawą całokształtu opinii o nim.
Dlatego wlasnie odnoptowalem z radoscoia czarno na bialym, ze ludzie sie zmieniaja. Dodalem nawet przyklad Wolka – ten to sie nachlapal w swoim czasie, ze hej. Jest jakies powiedzenie o wiekszej radosci z nawroconego etc…
Ale niektore chlapniecia sa tak obrzaowe i zapadajace w serca, ze sie je pamieta wiele lat pozniej.
Sam mam takie na koncie.
„… Byl to t.zw. automaton reklamowy, reklamujacy kawe pod nazwa „Murzynka” (albo |Murzynek”, nie pamietam)…”
Czy ktoś (poza mną) był w Muzeum Czekolady w Kolonii?
Ile tam widziałam podobnych starych automatonów!
Zbombardować?
Coraz trudniej wchodzi mi się na Blog. Nie z powodu internetu.
Pana Wiktora Osiatyńskiego bardzo cenię.
Miejsce takich automatonow jest w muzeum. Dokladnie tak.
A tu wynalazlem moj ulubiony tekst z wolkowego Zycia z kropka sprzed 14 lat:
http://niniwa22.cba.pl/feminizm5.htm
Bardzo mnie w owym czasue rozsmieszyla notka przedstawiajaca Autorke pod teklstem. Stalo tam: Agnieszka Kolakowska, corka filozofa. Stara byla tak rozbawionba, ze zadzwonila wowczas natychmiast do jej bratowej, a swej (bylej) przyjaciolki.
Corka filozofa byla wtedy w awangardzie. 😆
Amerykanie byli świeżo po zniesieniu segregacji rasowej, to i pewnie reagowali jak na neofitów przystało 😉
Mar-Jo, bez przesady, o bombardowaniu jeszcze nikt nie mówił, na razie ze strony Fomy padła tylko propozycja palenia na stosie. 😉
Mnie takie anegdoty, jak ta o automatonie, dają pewien wgląd w ducha czasów. I w to, jak on się zmienia. W latach 70-tych dla liberalnego Amerykanina automaton już był nie do przyjęcia, ale wierzę w to, że w Polsce wtedy nawet wykształceni liberałowie nie bardzo wiedzieliby, o co te pretensje, co dopiero ekspedientka. Teraz problem w Polsce nie zniknął całkiem, ale jednak jest już wiele osób, które nie czekając na Amerykanina, same zareagowałyby z oburzeniem. A z kolei w Ameryce problemy rasowe – wydawałoby się, już rozwiązane – znowu zaczęły wychodzić na wierzch. To są takie wierzgnięcia historii, które anegdota może dobrze ilustrować.
Raz, gdy trwala jeszcze ta letnia szkola w Krakowie, stypendystow Fulbrrighta wywieziono w teren, aby podziwiali piekbosc polskiej przyrody iu krajobrazu. Gdy byli juz za miastemn w uatobusie podniosl sie krzyk i wszyscy zazadali natychmiastowego zatrzymania sie w szczerym polu. Przed oczami olsnionych stypendystow rozciagalo sie pole dorodnej marychy!
Radosc byla nie do opisania. Ku zdumieniu szofera stypendysci zruywali ziele, wiazali te bukiery wzdluz i stromo, aby po powrocie z wycieczki wywiesic narecza cennego ziela w oknach, do suszenia, co budzilo pewne zdumienie pokojowek hotelowych. Inni z mniejsca rzucili sie do skrecania nie czekajac az wyschnie.
Wielkie bylo zasmucenie, gdy okazalo sie, ze marycha nie jest indyjska, tylko polska i robi sie z tego sznurki do snopowiazalek..
Bobiku, ja tylko zwerbalizowałem nadciągającą z północnego zachodu falę 😎 w znamy wszem i wobec durny sposób 😎 😎 😎 😈
Ja to z marychą znam z życia, tylko na abarot: kiedyś, jeszcze w studenckich czasach, wspólnie z pewnym przyjacielem poprosiliśmy jego mieszkającą na wsi matkę, żeby nam w swoim ogródku podhodowała 3 roślinki, dla których w mieście nie mieliśmy dobrych warunków. Na pytanie, co to jest, wcisnęliśmy jakiś kit, że z tego egzotyczne barwniki będziemy robić, albo coś tam, coś tam. Roślinki wybujały nad podziw, a kiedy już miały ponad 2 metry, matka przyjaciela przyjrzała im się krytycznie i oświadczyła: Józuś, co ty mnie o jakichsik farbach godos. Dyć to zwykłe konopie! 😈
Wlasnie, podobno nie do odroznienia.
Muszę się chwilowo odkompić, więc ewentualne złośliwości Łotra mogę korygować dopiero po powrocie, o czym lojalnie uprzedzam. 😎
Ja mam takie w moim ogródku, latoś będzie trzeci dobry rocznik, choć nieliczny, bo część się okazała męska i musiałem dokonać późnej aborcji 🙁
😯 😯 😯 😯
Nie wiedzialem, ze TO jest antydzenderowe jak nie przymierzajac corka filozofa.
Z rasistowskich, a właściwie antysemickich ciekawostek.
Byłam wczoraj w Gdańsku, chciałam się napić jakiejś dobrej kawki. Idę ul. Ogarną, patrzę – kawiarnia artystyczna o wdzięcznej nazwie Mazel Tov. Na drzwiach napis, że podają zarówno łokszyn, jak hummus. No, myślę, to jest możliwość, że będzie moja ulubiona kawa z kardamonem.
Wchodzę, pytam, jakie mają kawy. Pada m.in.: kawa po izraelsku. Czyli z kardamonem? – pytam. Nie, z cynamonem. To raczej po portugalsku – wyrażam opinię. Są różne szkoły – uśmiecha sie chłopak za barem, skądinąd sympatyczny.
Wzięłam tę kawę i nawet była dobra, ale w ogóle nie o tym chciałam.
Siedzę przy barku i czekam na tę kawę, patrzę – a na ladzie stoją dwa duże słoje. W jednym coś nieokreślonego, a jasnego pływa w cieczy. Na słoju widnieje napis: napletkówka.
Robią mi się okrągłe oczy i rzucam: Czy to nie jest aby antysemicki pomysł?
Facet z początku jakby nie rozumiał, o co mi chodzi.
Ale później chyba jakby zrobiło mu się głupio, bo policzył mi za kawę o trzy złote mniej…
Już nie po raz pierwszy zdałam sobie sprawę z tego, że – powiem brutalnie – wielu Polaków nie wie, kiedy i dlaczego są antysemitami. Pewnie tak jest nie tylko w Polsce, ale tu jest to jakoś uderzające.
Mordechaju, TO ma działanie tylko pod warunkiem, że pozostanie w stanie dziewiczym, więc w porę trzeba zapobiec wszelkiej koncepcji (poza zapewnieniem materiału siewnego pod przyszłe generacje) 😎
Dobrze zasuszona dziewica to najwyższa superlatywa w tym przypadku 😉
Może to były napletki chrześcijańskie, z USA na przykład.
W Polsce napletkowka ma konotacje antysemickie, ale w Kanadzie, gdzie bardzo rzadko mezczyzni nie sa obrzezani z powodow tradycji, nie religii, mialaby napletkowka charakter seksistowski.
LOMATKO.
Automaton mi niepotrzebny, ale komu przeszkadzały ciastka „Cycki Murzynki”? Z czekoladą były, dobre. A teraz się okazuje, że i rasistowskie, i seksistowskie. I co, mam je sam zrobić i zjeść przy zasłoniętych oknach? 🙂
Ale jakiej tradycji, Króliku, bo nic nie rozumiem.
Kogo się obrzeza i z jakich powodów?
Ludzkie uprzedzenia sa zwierciadlem czasu i epoki. Kiedys przy wejsciu do sklepow z tytoniem stal drewniany Indianin, a trawniki Poludnia zdobil niegdysiejszy odpowiednik ogrodowych krasnali- black lawn jockey.Dzisiaj juz nie ma nawet sklepow z tytoniem. Sklepy w ktorych dzisiaj sprzedaje sie papierosy wygladaja jakby tam wcale nie bylo papierosow! Papierosy nie moga lezec na widoku, musza byc zasloniete. Jak sie o nie poprosi to sprzedawca otwiera polke i wyciaga zadana marke. po czym zamyka polke.
Już widzę obrzeza się, jak leci. Argumenty, przynajmniej te, które znalazłam, wydają się niepoważne.
W sierpniu 2012 r. prestiżowa Amerykańska Akademia Pediatryczna (AAP) powołała do życia interdyscyplinarną grupę ekspertów, wśród nich najlepszych specjalistów od obrzezania, która wydała dokumenty przedstawiające zalety płynące z obrzezania noworodków. Oto dziewięć argumentów za wykonywaniem tego zabiegu:
1) TAK, obrzezanie chroni przed niektórymi infekcjami przenoszonymi drogą płciową takimi jak syfilis, opryszczka narządów płciowych, wrzód weneryczny, rzęsistek pochwowy oraz schorzeniami wywołanymi przez wirus HPV.
2) TAK, obrzezanie chroni przed zachorowaniem na raka prącia lub żołędzi.
3) TAK, ryzyko zachorowania na raka szyjki macicy jest mniejsze u kobiet, których partner jest obrzezany.
4) TAK, obrzezanie chroni przed AIDS zmniejszając do 60%-70% możliwość zakażenia wirusem HIV u par heteroseksualnych.
5) TAK, obrzezanie chroni przed dziecięcymi zakażeniami układu moczowego. Nieobrzezani chłopcy dziesięciokrotnie częściej cierpią z powodu tych dolegliwości.
6) NIE, obrzezanie nie wypływa negatywnie na jakość życia seksualnego obrzezanych mężczyzn ani ich partnerek.
7) NIE, obrzezanie nie jest doświadczeniem traumatycznym dla noworodków, jako że ich młody organizm dobrze sobie radzi ze stresem, a wszelkie rany goją się bardzo szybko
8) TAK, komplikacje po obrzezaniu należą do rzadkości i zdarzają się w mniej niż 0.5% przypadków pod warunkiem, że zabiegu dokonuje doświadczony mohel.
9) TAK, obrzezanie jest korzystne ze względów higienicznych, obrzezane prącie łatwiej utrzymać w czystości, co zapobiega zapaleniu żołędzi.
Prawie wszyscy mezczyzni tutaj sa obrzezani. Nie ma to zwiazku z religia. Po prostu sa. Nieobrzezanie meskie uwaza sie za cos bardzo nie-tradycyjnego.
Czekam.
W USA rzeza się chłopców ze względów kosmetyczno-higienicznych i estetycznych. Ponad połowa mąskiej populacji USA jest obrzezana.
Będąc edukowanym przy pomocy serialu „Sex and the City” wiem, z czym nowojorskiej wyemancypowanej damie kojarzy się nieobrzezany szczegół męskiej anatomii.
sorry, męskiej populacji
Już znalazłam, Króliku. Jestem zaskoczona zarówno faktem, jak i argumentacją. zacytowałam, ale siedzę w poczekalni.
Czuję się lepiej, dziękuję. 🙂
Sorry, nie prawie wszyscy mezczyzni, sprawdzilam statystyki. Ostatno obrzezanie spada, ale w Ontario jest to wciaz okolo polowa urodzonych mezczyzn.
Robi sie to z powodow higieniczno-zdrowotnych. Jesli ogladasz, Siodemeczko Embarassing Bodies (ja regularnie) to zauwazylas moze ilu doroslych chlopow odsylanych jest do obrzezania, bo inaczej nie sposob ich wyleczyc z roznych przypadlosci wynikajacych z faktu, ze pod napletkiem zbiera sie brod i zarazki rozmanazajace sie w cieplym wilgotnym miejscu z duza szybkoscia. Czesto w parze z obrzezaniuem idzie tez dosc powazna operacja.
Mysle, ze ciastka „cycki Murzynki” sa w bardzo zlym guscie i owszem maja rasiostopwski i seksistowski posmaczek. Mysle, ze piekarnia raczej nie wystawilaby na sprzedaz chleba nazywajacefo sie np „dupa Polki”. Byloby to wielkim skandalem i ludzie by protestowali.
Cycki Murzynki to okropna nazwa! Nigdy o takich ciastkach nie slyszalam na szczescie. WW sobie zartuje.
Kiedys lubilem „kocie jezyczki”, choc jest to nazwa wrecz pieszczotliwa. . Ale juz nie lubie. Zostawic czesci anatomii w spokoju!
Nieobrzezani partnerzy seksualni uznawani są za jeden z czynników ryzyka raka szyjki macicy.
Bardzo „popularne” w Polsce nadżerki tego organu wiązane są z brakiem dostatecznej higieny partnerów, z których absolutna większość nie jest obrzezana. Obrzezanie zmienia skład flory bakteryjnej, która po prostu nie ma gdzie się schować 🙄
Nie żartuje:
http://www.mojegotowanie.pl/przepisy/desery/cycki_murzynki4
Jakieś barany nadały nazwę.
Nie żartuję, w poprzednim wieku jadałem i jakoś nie jest mi teraz przykro. To tylko ciastka i w samej rzeczy wyglądały jak, nie bójmy się tego słowa, cycki. Rozumiem, niektóre rzeczy się zmieniają na lepsze, inne na gorsze, niechby się nazywały jak chcą, ale znikły. 🙄
O, właśnie. Ale tamte wyglądały trochę lepiej.
No dobra, cycki cyckami. Ale jak można zrobić coś takiego psu? I jeszcze na tym zarabiać 👿
http://pieniadze.gazeta.pl/pieniadz/1,136156,16606401,Ile_Wardega_zarobil_na_filmie_z_psem_pajakiem__Starczy.html#MT
No coś takiego, trochę mnie nie było a Koszyczek zdażył się zmienić w Radio Erywań 🙁
Dziękuję Siódemeczko za linkę do prof. Osiatyńskiego, a Rysiowi za Presseclub, który w przeciwieństwie do chłamu Illner bardzo rzeczową i mądrą dyskusję zawierał.
Nie mowie, ze niesmaczne, ale nazwa niech przeminie z tym calym okropnym XX wiekiem! Choc moja mlodosc przypadla na XX wiek, to wcale za nim nie tesknie.
Dzisiaj higiena jest latwiejsza z uwagi na powszechnosc kanalizacji i biezacej wody, a takze wyzszych standartow. Wiec obrzezanie juz nie ma wplywu, tam gdzie kanalizacja jest przynajmniej, prewencje.Codzienny prysznic praktycznie wyeliminowal rozne chorobska, kiedys powszechne.
Mar-Jo wiem, że masz już rozwiązanie swojego problemu zdjęciowego, ale gdybyś potrzebowała na przyszłość, to możesz spróbowac tutaj: http://500px.com/
Nie mam pojęcia, czy to jest jakoś pożenione z googlem plusem, ale można sprawdzić.
Pierwszy raz widzę zabawny pomysł tego Wardegi, poprzednie były głupawymi prowokacjami.
Spotkawszy wieczorową porą przebranego jamniczka można dostać zawału serca.
Ale slowa cycki nie lubie. Byc moze, ze to z powodu mojej wiekowosci. Zawsze mi sie troche sciskal zoladek jak slyszalam taka nazwe: Big Cyc. Szczegolnie, ze to byli sami faceci w tym zespole. Czemu nie uzyli swojej meskiej anatomii, zeby sobie z przeproszeniem robic jaja, tylko oczywiscie zawsze musi byc jakas kobita albo Murzynka, albo tesciowa.
Specjał sycylijski Minnuzze di S. Agata
Nie będę tłumaczyć. Kto zna historię męczeństwa sycylijskiej świętej… 🙄
Niechętnym guglowi i Picasie polecam Flickr. Można się zarejestrować omijając facebook i twittera oraz google+
Na Flickr-u też mam konto zupełnie nie wykorzystane, więc mogę też tam wrzucić.
Wydaje mi się, że mniej wygodne jest wyszukiwanie zdjęć i albumów, przynajmniej ja mam z tym czasami kłopoty.
Minnuzze to mam nadzieje piersi, nie cycki.
takiego psa wychodzacego z krzakow w ciemnosci, to lepiej nie, lepiej na filmie
Nipples of Venus 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=l2WALIes_84
znalezione w sieci (siecowy supersklep?) 🙄
https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xap1/v/t1.0-9/1522139_10152643786438774_1894778008798516398_n.jpg?oh=fa65800c501de1bc07b999fd545f2453&oe=5492553C&__gda__=1419040005_aae7299b1e69b752fe447288f699ea4a
co za pogoda 🙂 🙂
pstryk
Андрей Макаревич – Моя страна сошла с ума (премьера песни)
https://www.youtube.com/watch?v=Qeplm5IgOHM
Wiem, że oprócz Jagody jeszcze kilka osób ma różne życiowe dolegliwości i może przez to atmosfera się nieco napięła. Nerwy, nerwy… 🙁 Wrzucam więc nowy wpis z nadzieją, że do niego to napięcie się nie przeniesie. 🙂
Króliku, czy ktoś słyszał, żeby święta miała cycki? 😯
No 😎
Rysiu, uważam, że zasługuje na badania terenowe kwestia przyszywania przez Wielkiego Krawca guzików do różnych dni, tak tygodnia jak i miesiąca. Należy podchodzić do tematu bez przedbobonów, bo niekoniecznie guzik w niedzieli jest przyszyty na krzyżyk, a jak by było sześć dziurek to nie musi być od soboty. Sprawa zasługuje, a jak dobrze pójdzie, to i zapanuje.