Dobry smak
Sezon ogórkowy przemknął przez blog niemal niezauważony, postanowiłem więc uczcić przynajmniej jego koniec i sięgnąć do tematu ze świata warzywnego. Jeżeli ktoś jeszcze nie słyszał o księciu Trętwianie z możnego rodu Pryszczyrnicowatych, tradycjonalistów od wieków preferujących ożenki wsobne, może teraz nadrobić braki w swej edukacji botanicznej.
Książę Trętwian z rodziny Pryszczyrnicowatych
włości wielkie miał, służbę i mnóstwo wyżerki,
lecz na innym odcinku od losu brał baty,
bo za nic nie mógł znaleźć odpowiedniej partnerki.
Co już jakąś jarzynę miał pojąć za żonę,
czy to Marchew nadobną, czy wdzięczną Sałatę,
odzywały rodziny się głosy wzburzone:
„To niesmaczne! To nie są Pryszczyrnicowate!“
Ktoś mu swatał Kapustę, bo łebska dziewczynka,
ktoś wychwalał Rukolę, że skłonna do zbytków,
ale zawsze okoniem stawała rodzinka,
twierdząc: „z takiej nie będziesz miał wiele pożytku,
widzisz chyba, że panna z niedobrej jest gleby,
jej uroki przeminą, nim skończy się lato,
na dynastii bądź wreszcie wrażliwy potrzeby,
w dobrym smaku jest mariaż z Pryszczyrnicowatą“.
Od tych gadek jął Trętwian schnąć i żółknąć krzynkę,
dosyć miał, że codziennie wciąż nowa jest chryja,
aż się wpienił, zakrzyknął: „chromolę rodzinkę
i posłucham, co serca głos do mnie nawija!“
Ruszył przed się, że tylko skrzypiały pantofle,
w doświadczeniach się tarzał, pił życie jak z kadzi,
po czym w szybkich abcugach się związał z Kartoflem,
bo to właśnie głos serca stanowczo doradził.
Gdy się tulą do siebie na ciepłym półmisku,
zaraz poznać, że związek to nader udany,
że w bilansie przewagę po stronie ma zysków
i to ważne, a reszta to jest bicie piany.
Więc choć konserwatystów brać może cholera,
takie wnioski z ballady już mkną do ataku:
zwykle skutek najlepszy jest, gdy sam wybierasz,
i to właśnie dla ciebie ma być w dobrym smaku.
http://magazyn-kuchnia.pl/blogi/gustanatalerzu/2012/06/kwas_chlebowy_wg_rodzinnej_receptury/1
Tez nie wiem po jakie licho sa cytryny. Zadnych cytryn!
Ja też kiedyś w Krakowie wyprodukowałem kwas, z czystej ciekawości, jak to smakuje, bo kupić nigdzie nie szło. Chyba mi całkiem dobry wyszedł (chyba, bo porównać z oryginałami nie miałem jak), ale produkcji nie rozwijałem, bo w ogóle nie lubię gazowanych, zwłaszcza słodkich, lub choćby słodkawych napojów. Z szampanem włącznie – żeby mi choć trochę smakował, musi być tak wytrawny, że uzębienie cierpnie. 😉
Ciekawe, czy taką grzybnię kaniową by ta firma do Niemiec przysłała. Nie powiem, kusi. 🙂
Jeszcze w sprawie NFZ. Ja wiem, że to jest wszystko skomplikowane, kosztowne, etc., ale też pamiętam, że kiedy nowe zasady wprowadzano i opisywano szczegóły, zawzięcie ujadałem, że ten system jest u podstaw źle pomyślany i nie ma prawa dobrze funkcjonować. Bardzo mi przykro, że się jednak nie pomyliłem. 🙁 A najsmutniejsze, że teraz już za dużo w NFZ zainwestowano, żeby system od podstaw zmienić, choć właściwie na nic innego on nie zasługuje. 👿
Firma Gadar to znana firma od wielu lat na rynku.
Myślę, że wyślą, albo rozejrzyj się za grzybniami w niemieckich sklepach ogrodniczych.
a propos niedawnej rozmowy:
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/czeski-portal-dziadek-tuska-byl-nazista/4hhcy
– teraz kto inny próbuje walczyć bronią pis, tylko jeszcze bardziej wrednie
U nas, niestety, ciągle jeszcze panuje zwyczaj prywatnych pacjentów w państwowych szpitalach.
Z drugiej strony większość poważniej chorych ludzi uważa, że bycie prywatnym pacjentem zwiększa szanse na miejsce i dobrą opiekę. Może to nie jest tak ostentacyjne i bezczelne, jak kiedyś, ale da się często gołym okiem zauważyć zwiększoną życzliwość i zainteresowanie niektórymi pacjentami.
Siódemeczko, tutaj grzybnia kaniowa? Toż tu kania samym swym widokiem dziki popłoch budzi, jak jakie grzybne fugu albo co. 🙄
Wracałem kiedyś ze spaceru, wywijając triumfalnie kilkoma zebranymi kaniami i niemal każdy napotkany Niemiec pytał mnie z przerażeniem, czy ja wiem, że takimi grzybami to się można otruć na śmierć. 😈
Piesku, kwas moze byc wytrawny lub slodki. Ten produkowany przez Stara w diecinstwie nigdy slodki nie byl. Dwie lyzki cukru na wiadro wody nie byly zuoelnie wyczuwaln – tak jak w piwie, do ktorego przy produkcji tez sie dodaje troszke cukru dla ulatwienia fermentacji. Mozna dodac dwie lyzki miodu zamiast cukru.
Adomi, dlatego właśnie warto czasem wracać do tego dziadka z Wehrmachtu i pisać, jak było naprawdę, bo zawsze kilka kolejnych osób zapamięta i propagandowe brednie nie będą padać na tak podatny grunt.
Powiem jeszcze o „zabawnej” sytuacji.
NFZ na swoich stronach zachwala akcję pod tytułem Liczy się każdy oddech ZAprasza na badania, oświeca, jakie to ważne itd.
http://www.nfz.gov.pl/new/index.php?katnr=2&dzialnr=7
W Warszawie na stronie stowarzyszenia pulmonologów są wymienione cztery placówki, gdzie można zrobić badania w czasie snu.
Jedna jest tylko za opłatą, druga zawiesiła zupełnie badania, trzecia mówi, że 3 listopada zaczną się zapisy na 2015 rok, a czwarta (szpital Banacha) nie odbiera żadnego telefonu o dowolnej porze, można więc pofatygować się osobiście, żeby usłyszeć, to samo, co w trzeciej.
Ostatecznie mogłabym pospać prywatnie, tylko później za różne aparatury i inne swiadczenia musiałbym ponosić pełne opłaty, a na to mnie już raczej nie stać.
Tak więc surmy grają bez sensu.
Mordko, ale ja ogólnie za gazowanymi nie przepadam, więc do ich produkcji nie jestem szczególnie zmotywowany.
Robienie domowego piwa jest ostatnio strasznie modne, ale mnie się nigdy nie chciało spróbować. Za to wino może bym i robił (w stanie wojennym robiłem), gdyby nie było takie tanie. To też mi odbiera motywację do wyrobu. 😉
Brrr… mam nadzieję, że mi się dziś w nocy NFZ nie przyśni. 🙄
Dzień dobry 🙂
Co to się porobiło? Sami śpiący rycerze na tym blogu? Nawet kawy nie ma kto zrobić. 👿
No to niech będzie chociaż herbata. Może kogoś obudzi. 😉
Nie śpię, tylko nie chce mi się narzekać. Nawet na pulmonologów. 🙂
To pochwal coś/kogoś, Wodzu. Jak się reszta zbudzi, będzie mieć zaskok stulecia. 😈
Też właściwie mi się nie chce. 🙂
Mogę pochwalić kwas chlebowy. Kiedyś wyleczyłem się kwasem z jakiegoś strucia, drugi tydzień nie mogłem jeść, wykręcało, bolało, a miałem butlę kwasu z Litwy. Coś organizmowi trzeba dać, żeby nie umarł, więc wypiłem pół butli i pod wieczór byłem zdrowy. Kwas był z tych mało słodkich, chociaż pewnie w rankingu byłby nisko. 😎
Dzień dobry. Nie śpię. Od sześciu godzin mniej więcej.
Boję się o Ukrainę.Na nic dobrego się nie zanosi.
Tatiana Czornowoł (dziennikarka pobita przez zbirów Janukowycza) odeszła ze stanowiska ds. walki z korupcją (powód:brak jakichkolwiek działań władzy w kierunku zmiany prawa). Walczy obecnie pod Mariupolem. (Kilka tygodni temu na froncie zginął jej mąż).
Coraz częściej słychać krytykę władz,domaganie się lustracji,protesty krewnych żołnierzy wysyłanych na front po 2-tygodniowym przeszkoleniu, słabo uzbrojonych, czekających tygodniami na wsparcie. Jest wielka wola walki w narodzie. Ale to nie wystarczy.
„…В Україні загинули понад 2,5 тисяч російських військових. Про це в інтерв’ю Цензор.нет повідомила російська активістка, засновниця групи «Груз-200» Олена Васильєва…”
Tam trwa niewypowiedzianą wojna, Mar-Jo. I tak ma być wg. Putina. Biedni ludzie.
DoWW. Nie narzekam, tylko udzielam informacji, opisując pewne przypadki.
Wczoraj u Illner Dobra dyskusja. Polecam.
Co się robi na ból gardła, żeby było skuteczne? Tylko nie woda z sola, proszę.
Woda z sola najpier. To dezynfkuje.
Potem mozna wode z miodem, cytryna, imbirem.
Płukanie naparem z szałwii
Ja też wierzę w szałwię. 🙂 Jak mi się coś zaczyna dziać w paszczy lub w gardle, wyskakuję do ogrodu, zrywam kilka listków szałwii i sobie po jednym, powoli żuję. Czasem już to wystarcza, żeby zarazę zdusić w zarodku. A jak nie pomoże, to zaparzam szałwię z rumiankiem do płukania. Dopiero jak i to nie pomaga, sięgam po jakieś neoanginy czy dobendany do ssania.
Szałwia to dobry pomysł. Sol nie WOW, podrazni mi drapiace gardło.
Dzięki. 🙂
Ukraina, oprócz wojny, ma niestety okropny problem z chyba wszystkimi swoimi instytucjonalnymi strukturami. Najpierw były one sowieckie, potem podporządkowane oligarchii – i takie właściwie zostały. Nie było czasu ich zmieniać, bo zaraz po zmianie władzy trzeba się było zająć Wchodem, a też, po prawdzie, kto miałby je zmieniać? Przecież tak naprawdę Majdan nie wyłonił żadnej nowej, liczącej się siły politycznej. U władzy jest nadal stara gwardia, tylko w innych osobach.
Wiem, że społeczeństwo miało tego dosyć i chciało, dalej chce prawdziwej zmiany. Ja się z tymi dążeniami bardzo solidaryzuję, a równocześnie z rozpaczą obserwuję, że putinowska interwencja wymuszanie tej prawdziwej zmiany odwleka, bo najważniejszą rzeczą robi się po prostu przetrwanie państwa, z jakimikolwiek strukturami. I to się w przyszłości jeszcze długą czkawką będzie odbijać, nawet jeśli tę hybrydową wojnę jakoś uda się zakończyć. 🙁
Na ból gardła trzeba dużo pić.
Dobrze robi herbata z mieszanych ziół – szałwia, tymianek, rumianek, malwa, bbaka lancetowata, płucnica islandzka, ewentualnie z dodatkiem soku z cytryny i miodu.
Ciepły okład na szyję.
Wszelkie tabletki do ssania pobudzają produkcję śliny i nawilżają gardło, zawierają ponadto substancje dezynfekujące, a także środki przeciwbólowe (Lemocin, Mebucain, Neoangin) więc przy silniejszych bólach gardła można po nie sięgnąć.
Osobiście preferuję Benagol, który kupuję we Włoszech. To jest odpowiednik Neoanginu z cytryną i miodem, ale w mojej okolicy ten Neoangin (żółty) zawiera słodzik i sztuczny aromat miodowy i jest ohydny w smaku. Włoski jest „prawdziwy” i bardzo przyjemny, a także skuteczny. Odkryłem go niechcący w weneckiej aptece, gdzie wstąpiłem w nadziei na zakup Neoanginu. Okazało się, że te same medykamenty mają w różnych krajach różne nazwy.
bbaka = babka 😉
Szyję omotać szalikiem, najlepiej jedwabnym.
Żebym ja, kurczę, w Wenecji przypomniał sobie o kupieniu tego Benagolu. 🙄 Idą chłodne miesiące, jakieś zapasy podgardlane by się przydały. 😉
Markocie, a jak Ty w Wenecji jesteś biegły, to możesz wiesz, gdzie najlepiej zostawić auto, żeby potem zwiedzać już na łapach? Bo w takich miejscach parking zawsze jest największym problemem. Jak się tę sprawę szczęśliwie i z sensem załatwi, to potem już z górki. 😉
Może mi przypominajki pomogą nie zapomnieć. 😀
Kiedyś we Włoszech jest, łamago,
wstąp do apteki, kup Benagol!
Nieszczęsna będzie twoja dola,
kiedy zapomnisz Benagola.
Po co się przy zakupach głowisz?
Pierwszeństwo daj Benagolowi.
Pół szafy ci wyjedzą mole,
jeśli nie wrócisz z Benagolem.
Wenecja to, czy Dobrzyń-Golub,
uparcie myśl o Benagolu.
I nawet gdyś jest w szczerym polu,
krzycz: kupię cię, o, Benagolu! 😎
Mt7, szałwię radzę nie w torebkach, tylko nalewkę do rozcieńczania, tinctura salviae. Do ssania biorę tylko isla mint. Do tego hektolitry herbaty z cytryną, miodem i goździkami. Goździki można też przegryzać, ale do tego trzeba być już naprawdę mocnym zawodnikiem.
Bobiku, a gdzie będziesz tam nocował i jak długo chcesz być w Wenecji?
Bo ja mam tylko doświadczenie (wielokrotne, ale jednostronne) z nocowaniem po drugiej stronie laguny, w Punta Sabbioni i dojazdem do statku rowerem. Parkingi przy przystani kosztują 7 euro za dobę.
Ale jest jeszcze coś takiego jak Parkopedia. W rubryczkę u góry można wpisać np. Mestre albo Punta Sabbioni, a pokażą się wszystkie możliwości.
Na Piazzale Roma, blisko stacji kolejowej parking kosztuje 2 euro za 3 h. ale ogólnie parkowanie w Wenecji jest bardzo drogie. W Mestre jest kilka parkingów darmowych, ten przy samej stacji kol. kosztuje 16 euro za dzień.
Bobiku, ja się chyba zwrócę do Benagolu o udział w zyskach 😎 😉
Czytając informacje o parkingach nie sugeruj się informacją „gratis” bez dokładnego sprawdzenia.
Na przykład nr 10 na liście pod spodem – Piazzale Roma (przy stacji kol. strategicznie bardzo korzystnie) ma informację „gratis”, ale to dotyczy pierwszych 30 minut.
Mi dispiace, Signor Bobik, to się nazywa BenAgol 😳
A ja polecam cukierki Fisherman’s Friend. Najlepiej te podstawowe, dość wstrętne w smaku, ale inne też działają.
http://www.fishermansfriend.com/en-gb/flavours/#.VAmemMV_tZg
Mają taką przewagę oprócz innych, że nie trzeba się fatygować do Wenecji, w Almie widziałem i jeszcze w jakichś sklepach.
Jakby Cie zabolalo gardlo w Wencji to najwazniejsze aby sie lokalnym nie przyznawac, bo cie utopia w herbacie anyzkowej. Ale w zwyklej pol na pol z sambucca. Wlosi lubia leczyc jeszcze bardziej niz Polacy. Na wiekszosc chorob polecana jest herbata z sambucca.
Sambuca dobra jest na trawienie.
A jak we Włoszech zapytasz o herbatę, to już się zdradziłeś, że jesteś chory 😉
Fishermen’s Friend jest dla ludzi o żelaznym gardle – rybaków dalekomorskich, pijaków syberyjskich i innych połykaczy ognia 🙄
Fisherman’s Friend dla najgorszych wrogow. Brrrrrrrrrrrrrr….
Jak lekarstwo jest dobre, to nie działa. 😎
Jak mawiał pewien krakowski aptekarz przedwojennej daty, kiedy klienci się uskarżali, że lekarstwo niedobre: chcesz pan dobre, idź pan do Maurizia. 😈
Dzięki, Markocie, ta Parkopedia może mi się przydać. 🙂
My musimy znaleźć jakieś sensowne miejsce na postawienie auta, bo korzystamy ze sprawdzonego patentu, czyli mieszkamy nie w mieście, a w małej dziurze, nad morzem, kilkanaście kilometrów od Wenecji. W dziurze po intensywnym bieganiu i przepychaniu się przez tłumy innych turystów można sobie naprawdę odetchnąć i mieć poczucie leniwo-urlopowe, czyli w sumie ma się dwa w jednym. No, ale wtedy koniecznie trzeba wynająć pojazd, żeby do tej Wenecji czy innej Bolonii jakoś dojechać. A pojazd, niestety, musi się zaparkować… 🙄
Benagol wszędzie wypoprawiałem, żeby mi się źle nie zapamiętało. 😈
Dzięki za poprawki, Bobiku. I przepraszam za fatygę.
A z tej dziury nad morzem nie jeździ nic publicznego do tych miast?
Obejrzałam sobie dyskusję u Illner polecaną przez Markota.
Wydźwięk był jeden – nie drażnić misia.
A Ukraina nie ma szans w tym starciu, już w zasadzie przegrała.
Bardzo przystojny pan filozof obwieścił światu, lejąc przy okazji balsam na duszę Putina, że z Rosją militarnie nikt nie ma szans, Nato także zarówno.
A generalnie Nato jest winne, bo się rozszerzało na wschód i tego misiu rozdrażniło. Co przecież można było przewidzieć.
Były szef sztabu Nato zachował się mało elegancko, żeby nie powiedzieć – nieodpowiedzialnie, krytykując swoją bywszą organizację i pracodawcę i podważając jej obecne oficjalne stanowisko.
Jedyna słuszna rzecz, którą powiedział, to to, że nie zostały wykorzystane procedury przewidziane w takich sytuacjach przez pakt Nato- Rosja.
Ambasador Rosji słabiutki bardzo, ale też miał niełatwe zadanie 😉
Iliner nieprzygotowana zupełnie. Zero faktów podsumowujących i wyjaśniających obecną sytuację i jej przyczyny.
Wręcz przeciwnie, sięganie do Genschera jako dowód na złamanie obietnicy danej przez niego Rosji. A jakim prawem obiecywał Rosji cokolwiek w imieniu państw ościennych? Jedyne do czego był uprawniony, to do wypowiadania się na temat Nato na terenach DDR.
I o ile mnie pamięć nie myli, tak właśnie było, bo przecież w tym czasie istniał sobie w najlepsze Układ Warszawski i nikomu do głowy nie przychodziło, że może się rozsypać.
Nikomu wtedy też nie śniło się, że niebawem Rosja będzie partnerem Nato wciągniętym intensywnie w działania sojuszu, z udostępnianiem najnowszych technologii włącznie. A zatem uwarunkowania wyjściowe uległy kompletnej zmianie.
Dla mnie to przykład kiepskiego dziennikarstwa.
W Mińsku wynegocjowano zawieszenie broni od dzisiejszego wieczora.
Oby trwałe i do przyjęcia przez Ukraińcow.
Nie miałem jeszcze czasu obejrzeć Illner, bo to ponad godzinę trwa, ale tę dyskusję w duchu „nie drażnić niedźwiedzia” świetnie sobie mogę wyobrazić. Takich pogaduszek miłośników syberyjskiej fauny już sporo widywałem. 🙄
Markocie, nie mam pojęcia, czy z Rosolina (ach, jak pięknie ta nazwa w psim uchu brzmi!) Mare do Wenecji jest transport publiczny, ale nawet jeśli jest, autko o tyle przyjemniejsze, że godzin wyznaczonych nie zawsze się pilnie trzeba trzymać. 😉
Marina di Pisa np. miała niezłe połączenie z Pizą, ale tylko do 21.00, potem już wbij zęby w ścianę lub bul za taksówkę (niewiele mniej, niż za wynajęcie auta na tydzień). A czasem się jednak zabradiażyło nieco dłużej…
Moim zdaniem zarówno filozof jak i były generał mieli rację, zwłaszcza stanowczo krytykując ostatnie wypowiedzi i wojenną retorykę Rasmussena, bo eskalacja „drażnienia misia” naprawdę nie jest w niczyim interesie.
Drażniąc i prowokując trzeba myśleć kilka ruchów naprzód i zawsze mieć tzw. exit strategy.
Ambasador ukraiński oczekujący zbrojnej interwencji Nato w wojnie domowej w kraju nie należącym do Nato ani nie mającym żadnych umów z tą organizacją wykazał się daleko idącą naiwnością. Niestety.
No, jak już jest wynajęty samochód (nie tylko na przejażdżkę do Wenecji) to nie ma co się przejmować rozkładami jazdy.
Z Rosolina to i do Ravenny, i Comacchio w delcie Padu, i flamingi tamże… Tylko o środkach antykomarowych nie zapomnij.
Najważniejsze, żeby nie zabrakło zapewnień
(nie apropos komarów)
Że oczekiwanie przez Ukrainę zbrojnej interwencji Nato jest naiwnością, to prawda. Nie ma zresztą do takich oczekiwań żadnych podstaw.
Ale jak chodzi o politykę niedrażnienia ze strony Zachodu, nie mogę się zgodzić. Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało jak durny stereotyp („Ruskie rozumieją tylko język siły”), ale jednak wydaje mi się, że mój punkt widzenia nie jest całkiem bezpodstawny: rosyjska polityka posługuje się dość specyficznym językiem, który, delikatnie mówiąc, odniesienie do rzeczywistości może mieć takie sobie, bo nie ma służyć komunikacji ani porozumieniu, tylko demonstracji siły. Inaczej mówiąc: to, co się mówi, nie musi mieć związku z tym, co się robi, retoryka jest „bytem samym w sobie”, ale bytem dość istotnym, pozwalającym nieraz na ustawienie się w pożądanej pozycji przetargowej. No bo kiedy chociaż część pożytecznych idiotów z Zachodu wystraszy się retorycznego prężenia muskułów, a inna, pacyfistyczna część uwierzy w równoczesne zapewnienia, jak to Rosja miłuje pokój, zaraz łatwiej zachodnich przywódców zapędzić do narożnika.
Prostoduszny Zachód nie wyobraża sobie, że można w jednym zdaniu zaprzeczyć w żywe oczy faktom, oskarżyć innych o to, co się robi samemu, postraszyć, pogrozić i ustroić się w piórka jedynego obrońcy pokoju. Dlatego daje się nabierać na tę retorykę i nie umie odpowiedzieć podobną, która byłaby dla Rosji zrozumiała i oznaczała „my też jesteśmy silni i nie wyobrażajcie sobie, iż wam ustąpimy tylko dlatego, że głośniej krzyczycie”.
Z Rosoliny do wielu ciekawych miejsc blisko, ale żeby je wszystkie upchnąć w jednym tygodniu, trzeba by cudu. 😉
Ty sobie lepiej po plaży pobiegaj, Bobiku 😎
Być może nieuważnie oglądałam, bo nie zauważyłam, aby ambasador Ukrainy oczekiwał zbrojnej interwencji Nato.
Czy byłbyś tak miły Markocie i wskazał w której minucie audycji miało to miejsce?
http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/468955,estonia-policjant-porwany-i-wywieziony-w-glab-rosji.html
Pobiegać sobie po plaży bardzo lubię, ale zawsze kończy się to przykrością, czyli koniecznością wyrzucenia nazbieranych muszelek, bo przecież do domu ich targał nie będę. 🙄
A nie zbierać nie potrafię. 😳 Musi mam geny zbieracza, o czym grzyby i poziomki niejedno mogłyby powiedzieć. 😎
Bobiku, polecam hotel na Lido, tam można porzucić samochód i przesiąść się w vaporetto 🙂
Brytyjscy dżihadyści chcą wracać na Wyspy:
http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/468954,brytyjscy-islamisci-rozczarowani-dzihadem.html
Ciekawa jednak jest ich motywacja. Oni chcą wrócić, bo IS każe im walczyć nie z Assadem, tylko z innymi rebeliantami, a to nie gwarantuje wstępu do raju. 😯
Nigdy chyba nie przestanę się dziwić zawartości ludzkich głów. 🙄
MałgosiuW, hotel czy parking? Bo ja spać już mam gdzie, tylko miejsca do parkowania szukam. 😉
A to kłopot, ja tam spałam i parkowałam 🙁
Ale wskazówka nie musi się zmarnować. Może ją kiedyś przy jakimś weekendowym wypadzie wykorzystam? 🙂
Bobik, ja Tobie z dobrego serca udzielę kilku niezbędnych porad:
1.Fremdenfuehrer. Als tuechtige verlaessliche und bescheidene Fremdenfuehrer fuehren wir nachfolgende an:
-Alpron G., spricht deutsch, franzoesisch und italienisch
-Friedenberg G., spricht deutsch und italienisch
-Lustig Leop., spricht deutsch, italienisch und ungarisch.
2.Gottesdienst. Katholischer: taeglich in den zahlreichen Kirchen. Protestantischer: jeden Sonntag 10 Uhr vormittags in der Kirche dell’ Angelo Custode am Campo degli, R.S. Apostoli, unweit des Ponte Rialto….
(Wszystko za: „Venedig Ein Staedtebild”; Muenchen 1897
A. Bruckmann’s Verlag).
Nie musisz dziękować. 🙂
Ja Ci tez udziele z dobrego serca jedna niezbedna porade: pilnuj torebki przed tymi Wlochami! Nie masz pojecia jacy oni som!
I tak podziękuję, Mar-Jo, bo grzeczny piesek jestem. 😆
Mordko, przecież ja wiem, jacy oni som. Już mi się zdarzało torebki przed nimi pilnować. 😈
Dobry wieczór,
Ledwo Was zostawić na chwil kilka, to zaraz dochodzi do głosu homeopatia i znachorstwo ogrodnicze (a konkretnie grzybowe), które znajduję się w konieczności sprostować. Otóż grzyby w pewnym uproszczeniu dzielimy na saprotroficzne (odżywiające się samodzielnie martwą materią organiczną, i te możemy w sposób świadomy i planowy uprawiać, na przykład: pieczarka, boczniak, shiitake) oraz mikoryzowe (te do rozwoju i owocnikowania wymagają współpracy korzeni drzew i tutaj uprawa jako taka jest niemożliwa, możemy co najwyżej zaszczepiać sobie ogródek grzybnią, ale gwarancję sukcesu mamy mniej więcej podobną jak przy inwestycji w kupon totolotka).
Gdy czytam więc na stronach różnych firm hochsztaplerskich o ogrodowej uprawie trufli, borowików i rydzów, (za jedyne 40, 50 czy 90 złotych za buteleczkę grzybni) to wzbiera we mnie śmiech sardoniczny i smutna refleksja nad ludzką naiwnością.
A teraz dobra wiadomość: czubajka kania jest grzybem saprofitycznym. Znaczy, jest możliwe coś w rodzaju uprawy. Zła wiadomość w pakiecie: gdyby miało to sens ekonomiczny, zajmowaliby się tym zawodowcy. Aaaby uniknąć nadmiernych rozczarowań – kluczem jest stanowisko: gleba próchniczna, stanowczo nie kwaśna, miejsce zacienione, żyzne (okolice kompostownika), wilgotne, jednak w pobliżu jakichś drzew czy krzewów. W sumie, jeśli mamy w ogrodzie stosowne miejsce, to kanie nam wyrosną i tak, bez kupowania “pakietu startowego”.
Ale ja właściwie takie miejsce mam. Na końcu ogrodu jest kawałek zwany przez nas bardzo na wyrost „laskiem”. Rośnie tam brzoza, dąb, kasztan, bzy i maliny, a opodal jest kompostownik. Grzyby też tam są, tylko jak na złość żadnych jadalnych. 🙁 Ale gdyby tam kanie „zagnieździć”, mogłoby się im spodobać.
W poprzednim domu same z siebie rosły mi w ogrodzie podgrzybki, ale taki fart, niestety, nie trafia się dwa razy. 🙁
fajny film wczoraj słyszałem…. tzn. fajną kupiłem sobie w tym tygodniu. …Bralczyk, Miodek, Markowski gawędzą z Sosnowskim o języku. Już wstęp położył mnie na łopatki, aż strach pomyśleć, co będzie dalej
Foma, a co Cię konkretnie położyło na łopatki?
Wierzę, że gawędy ciekawe, ale dla mnie zasadniczą wadą jest, kiedy książka jest mówiona, nie pisana (bo jak rozumiem, całość jest właśnie do słuchania). Po pierwsze szybciej czytam, niż słucham. 😉 A po drugie, lubię sobie sam regulować, które fragmenty przelatuję mniej uważnie, w które się wgłębiam, do których wracam… To wszystko jest w czytaniu łatwiejsze.
Nie dla mnie audiobooki. 🙁
Audiobooki są doskonałe dla dziergających, haftujących, szyjących i trudniących się modelarstwem. Ręce zajęte, oczy też, a dla uszu audiobook 😉
jaki audiobook? w ebooku kupilem okazyjne 😯 nawet mogę podełsać, a co tam, tylko proszę o określenie się co do formatu – epub czy mobi?
epub
vesper, radość z rozmowy, poczucie humoru i takie tak inne drobiazgi. a choć słabość mam bardziej do filolożek niż do języka, to tutaj brak filolożki niedługo po studiach nie przeszkadza ;p
poszło, gdyby się nie chciało pojawić, to moze w jakims spamie wylądołowało
A, to sorry, źle zrozumiałem, jaka formuła książki. W sprawie podesłania chętnie się zgłoszę, tylko najpierw muszę z PA ustalić, jaki ma być format, bo on do niektórych ma jakieś anse. 😉
a jakaż to wskazówka sugerowała audiobookowy trop? 😯
A to świetnie, bo ja z kolei większą mam słabość do języka, niż filolożek i brak filolożki w ogóle mnie nie rusz 😎
Idę przerzucić widłami spam. Z góry dziękuję.
Łotr mi dokucza. Przy poprzednim komentarzu twierdził, że powtarzam, co ktoś już napisał, a przed chwilą zarzucił mi, że za szybko piszę. Cydru się napił, czy co?
Epub dla mnie, s’il vous plaît…
Epuba sobie pod kanią chętnie zahoduję (może mi go Bobik odszczeknie, żeby prościej było), a za to opowiem o herbacie nieprzyjemnej dla grypy, a przyjaznej dla wszelkich ssaków: imbir, mięta, anyż gwiazdkowy i guaco (mikania glomerata, mówi poliglota google). Po zaparzeniu nieco miodu.
To ja jeszcze do Wenecji. Rok temu z okładem spędzilśmy tam z małżonkiem bardzo przyjemny tydzień. Mieszkaliśmy w hoteliku w Mestre, po drugiej stronie laguny. Stamtąd można się dostać autobusem w kilkanaście minut do Wenecji właściwej, a dalej już na łapkach lub stateczkiem. W Mestre już pierwszego wieczoru odkryliśmy bonus w postaci epickiej pizzerii. Jedzenie doskonałe, a cena tak ze 40% tego, co nieopatrznie raz zapłaciliśmy w Wenecji.
No i nie potrzebowaliśmy auta, co było bonusem nr 2. Polecam, jakby co.
kawa czeka
W czwartek wylałam herbatę na laptopa. Laptop działa, ale mogę pisać tylko jedynki i czwórki.
To jest ta kawa
http://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2F4.bp.blogspot.com%2F-by7vK8US444%2FTx_4ZbexjeI%2FAAAAAAAAAjw%2FgEDTQOHk_7g%2Fs1600%2Fyava%25252BqviSaSi.jpg
Coś skopałam.
Link trzeba skopiować i wstawić w przeglądarkę, bo tak nie działa.
A audiobooki są wynalazkiem doskonałym dla osób spędzających godziny w aucie. Csytać nie bardzo się da, nawet w korkach, a słuchanie ciekawej książki przywraca jako taki spokój ducha. Jak zawsze, wszystko zależy od okoliczności.
Jak już kiedyś nabędę autko samojeżdżące, to będę znów czytać zamiast słuchać 😉
Dzień dobry 🙂
Coś ta kawa od Elizet uparta i nie chce się tak od razu dać wypić. No to żeby uprzyjemnić czas oczekiwania na nią, poranna zagadka: znajdź wśród oczekujących Bobika i zaznacz czerwoną obróżką: 😀
http://freoview.files.wordpress.com/2009/11/cafe-dogs3.jpg
Za to na herbatę nie trzeba czekać, można żłopać natychmiast: 🙂
http://i.dailymail.co.uk/i/pix/2013/06/01/article-2334506-1A1A622A000005DC-490_634x459.jpg
Dzień dobry. Ta kawa musi wejść:
http://coffee-expert.com.ua/userfiles/blog/6fb17dd602a2b3a463f8bc31dfb47426.jpg
Byłam, piłam – doskonała!
Dziękuję za wszystkie weneckie namiary tudzież podpowiedzi i chętnie przyjmę wszystkie kolejne (nie tylko w sprawach parkingowych). 🙂 Skrzętnie je gromadzę, bo naprawdę nigdy nie wiadomo, kiedy co się przyda.
Z włoskimi knajpkami to jest generalnie tak, że w miarę oddalania się od centrów turystycznych jakość się poprawia, a cena obniża. Mordka zapewne pamięta naszą ulubioną pizzerię w Maryni, gdzie ogromna micha smażonych morskich stworów pierwszej świeżości kosztowała śmieszne 6 eur. W jakiejś Florencji na pewno zapłacilibyśmy co najmniej 2 razy tyle, a smak nie mógłby się równać. I to jest jeszcze jeden powód, dla którego lubię mieć bazę wypadową w niewielkiej dziurze: wiele lepsza wyżerka za wiele mniejszą forsę. 🙂
Fajną książkę fomy połknęłam w jeden weekend. http://www.publio.pl/wszystko-zalezy-od-przyimka-jerzy-bralczyk,p98239.html Zaryzykowałabym stwierdzenie, że najciekawsza jest w niej nieostrość rozstrzygnięć i to, że zaangażowanie szanownych interlokutorów nie przechodzi w jadowitą zajadłość. Najgorętszy moment w dyskusji wygląda tak:
– ” (…) kwestionowanie wartości musi doprowadzić do kwestionowania wartości kwestionowania – dlatego konsekwentny relatywista właściwie powinien milczeć.”
– „Milczenie też jest waluowaniem!”
Z jakiegoś powodu bardzo mnie ten fragment rozbawił.
Coś do zdechnięcia ze śmiechu – kreatywne nazwy firm: 😆
http://pieniadze.gazeta.pl/pieniadz/5,136156,16570974,Ubojnia_drobiu_Jadrex__Kebab_Pod_Psem_czy_firma_uslugowa.html#BoxSlotIMT
Z dumą donoszę, że Krakżal sam już dobrych kilka lat temu wypatrzyłem (wielka reklama wisiała przy wjeździe do Krakowa od zachodniej, czyli mojej strony) i odtąd należał on do moich faworytów nazewniczych. 😈
Tylko nie rozumiem, co złego ma być w Kebabie Pod Psem. Całkiem normalna nazwa. 😎
Gdyby konsekwentny relatywista milczał, zepsułby całą zabawę. Przecież cała przyjemność w tym, żeby na argumenty kwestionujące wartość kwestionowania znaleźć jeszcze lepsze, kwestionujące kwestionowanie wartości kwestionowania. 😎
Wygrywa chyba jednak “Masarnia Stolec – zawsze świeże wyroby” 😀
W Warszawie ktoś założył Very Good Company Sp. z o.o.
A moja naprawdę ulubiona nazwa, to “Fabryka Rzeczy Ładnych”
Masarni „Stolec” chyba też bym dał pierwsze miejsce, ale nie wiem, czy nie obraziłaby się wtedy Wytwórnia Wyrobów Gastronomicznych „Kupska”. 😎
Czy nikt nie ma pod lapa jakiejs amfetaminy, aby Stara troche rozruszac? Bo od wcozraj nie jest w stanie nawet wsadzic naczyn do maszyny.
Nasza E, wspomina , ze przed laty s.p. Jasiunia miala tajny zapasik – jeszcze z lat kiedy lekarze zapisywali amfetamone jak aspiryne – za zyczenie. Niestety odkad rozliczni psuje zaczeli krecic nosem na te wspaniale lekarstwa, Jasiunia wyrzucila caly zapas.
A i E. pamieta jak na amfie potrafila w ciagu jednej nocy nauczyc sie calej historycznej gramatyki jezyka framciskiego i zdac nazajutrz na piatke. Po wyjsciu z egzanimy gramatyka ulatniala sie oczywoscie tak szybko jak zostala whlonieta . To byly czasy.
Stara chcialaby troche ogarnac chalupe przed powrotem Pani Dochodzacej z bezczelnie dlugiego urlopu. No i nie jest w stanie zwlec sie z poslanka, ktore tez wartaloby wymienic. Kawa z wiadra zupelnie nie pomaga.
Jeszcze kilka niezłych nazw w necie znalazłem:
TRANSLUD – przewóz osób
Strach i Synowie – wywóz nieczystości, Częstochowa
Krzak – Przedsiębiorstwo Handlowo Usługowe Oknobud, Lublin
Klocek i Świder – stomatologia, Katowice
A tu do wyboru, do koloru: 😀
http://www.copywriting.pl/fajne-smieszne-nazwy-firm/
Też się kwalifikuję do rozruszania – przez ostatnie dwie doby właściwie nie kiwnęłam palcem. Ale jutro zaczynam koci dyżur – nie ma totamto, przyjdzie się w końcu podnieść z łóżka. Kocie, przekonaj Helenę, żeby zostawiła sprzątanie PD, a sama niech się raczej wybierze na spacer. 🙂 Ja zaczynam kiwanie palcami od wymoczenia ich – tych u stóp – w wodzie z solą, wypilingowania i wymasowania. Jakoś mi to dodaje energii, choć do amfetaminy zapewne się nie umywa.
A potem słucham tego: https://www.youtube.com/watch?v=_5w5bgCMaTs
No nie, Ago, with all due respect, PA (trzeba by ich w końcu ponumerować, albo co, bo się mylą) do uniwersalnych energetyzatorów jednak nie należy. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym przy nim zaczął tańczyć. 😉
Polecam Salifa Keitę zamiast. Zaczyna się, dla zmyły, jak klasyczny buddyjski usypiacz, ale za chwilę wchodzi tyle amfy, że nawet Kota wyciągnie z zapiecka. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=-JyVffHybP4
To ja mam dostać zastrzyk energii, a nie uniwersum – w zupełności wystarcza więc energetyzator indywidualny. 😎 Numerowanie jest takie potoczne i trywialne – czy nie lepiej zostawić uchylone drzwi dla ewentualnych energetyzujących pomyłek zrodzonych z tej przypadkowej zbieżności inicjałów? 😛
A jak ktoś w charakterze rozrusznika potrzebuje BARDZO mocnych wrażeń, to niech przyjdzie i pomoże mi opatrywać skaleczoną tylną łapę Pręgowanej. Korrida to jest przy tym polonez z motylkiem. 🙄
Oczywiście takie rzeczy zawsze dzieją się w weekend, żeby nie można było sprawy zwalić na nieludzkiego i niech on się męczy. 👿
Och, biedna Julka! 👿
Kto biedny? Julka? To MOJE rany drapane, odniesione na polu szarpacki z rozjuszoną Kocicą, w ogóle się nie liczą? A doszczętnie przemoczone przy próbie umycia kociej łapy futro? A zachlapana z kretesem łazienka? 👿
MNIE należy pożałować i – za bohaterskie przetrzymanie groźnej dla życia wyrywności pacjentki – przyznać mi order Virtuti Wyrywali. 👿
Współczuję Julce i Rodzicom. Tate Furkota ma bardzo grube, długie, gumowe rękawice do trzymania Kota w takich sytuacjach. Trzyma w żelaznym uścisku, gdy mame opatruje.
Dziędobry, to ja.
Stęskniłam się.
Tutejszy Tate sprytnie opuścił pueblo przed operacją i jak wróci, już będzie po wszystkim. Sam się musiałem zmagać z naporem zdarzeń. 👿
Ja też w posłanku, bo chorość wzięła.
Gardło to było tylko preludium.
Nie wiem, czy już zaczęła się akcja, czy ciągle wstęp jest grany.
Idę poleżeć.
Trzymcie się. 🙂
A gdzieś Ty hulała, Nisiu? 🙂
Tylko nie mów, że po polu i piłaś kakao, bo to wersja śniadaniowa, a teraz już pora lunchu. 😉
Nie wiem, czy zauważyłaś, Siódemeczko, że przy całej różnorodności porad gardlano-przeziębieniowych, jeden składnik we wszystkich naparach i herbatkach się powtarzał: imbir. Czyli jak się pakujesz do łóżka, to koniecznie z imbirem. 😉
A my możemy potrzymać kciuki, które zresztą mają pewne podobieństwo do kawałka imbiru. 🙂
Dzielny Bobik. Sam na sam z Bestią 🙂
Ostatnio hulałam w górach Karkonoszach, niestety, wyłącznie samochodowo, bo własne nóżki (i rączki zresztą też) to ja sobie mogę na supeł zawiązać.
Jezcze nie doczytałam, o czym Panstwo rozmawiało ostatnio, ale chyba nie doczytam. Obowiązki warczą jak Rumik, kiedy nie chce oddać płyty z „Polowaniem na Czerwony Październik”.
Ten Stolec, o którym Panstwo wzmiankowało, jest niedaleko mnie. Fajna wiocha, ptasi rezerwat niedaleko, tylko ta nazwa taka jakaś, tego. Za to w tych moich górach napotkałam aż dwie miejscowości pod tytułem Różana. Ludzie, jak tam jest pięknie, na tym całym pogórzu, te wszystkie góry Sowie, Kamienne, Wałbrzyskie, Suche i licho wie, jakie jeszcze. A z drugiej mańki Kaczawskie, gdzie się stąpa po agatach i ametystach. No i Karkonosze w środeczku. I Izery obok. Miodas, no.
Jakby kto się wybierał, to mogę doradzić w kwestii pensjonatów, zdokumentowałam kilka fajnych.
Niemal zaczynam żałować, że jadę do Wenecji, nie w Karkonosze. 😆
Ale Karkonosze już widziałem, a Wenecji nie, to może jestem usprawiedliwiony. 😉
Vesper, ujmijmy to jeszcze krócej: Piękny i Bestia. 😎
Nisiu, wlasnie pomysliwalam onegdaj czy sie pojawisz i voila!
Siodemeczce powrotu do zdrowia. Wylezec chorobsko jest bardzo dobrze.
Mam nadzieje, ze na kocie sie goi tak szybko jak na psie, biedna kocina.
Moj Szachista nalbardzoej z naszych podrozy ukochal sobie Wenecje, gdzie bylismy z okazji n-tych rocznic slubu. Mieszkalismy w palacowym hotelu La Residenza, niedalego samego centrum (Placu Sw Marka). Hotel byl nieco tanszy po sezonie i w cene bylo wlaczone swietne sniadanie, co w sumie czynilo ten palac bardzo sensownym cenowo. Wsiadalismy w vaporetto tylko, zeby zwiedzic Murano i Burano, oraz wyspe cmentarz. Jadalismy w roznych osteriach i enotecach w pobliskim Arsenale, gdzie mieszkalo duzo miejscowych rybakow. Bylo to juz dawno temu, ale wciaz pamietam niektore posilki.
Jeszcze meteorolgicznie zapodam, ze wczoraj bylo u nas ponad 30 stopni, ale cala noc szalaly burze z piorunami, i dzisiaj jest chlodno. Dobre Piesy nie mogly zmruzyc oka.
Och, biedna Siodemeczka! 👿
Wszyscy poKotem.
Nic nie poradzę, na widok Królika automatycznie myślę o jedzeniu, choć wiem, że w pysku psa może to zabrzmieć dwuznacznie. 😉 Więc jak się Królik pojawił, zaraz poleciałem zrobić nadzienie do leniwych gołąbków (takich w papryce, przy których nie ma tej całej dziubdzianiny z zawijaniem). A przy okazji wrąbałem chyba połowę z tego, co dziś przywlokłem z targu. Gdzie ja teraz te paprykołąbki zmieszczę? 😯
Paprykolabki, jak malo ktore potrawy, nie traca na smaku odgrzane, Bobiku.
To i Kot niedomaga. Myslama ze to tylko niechcemisie, a to chorobsko, wiec raczej anty-amfetamina by sie przydala plus duzo plynow.
Ja mam dzisiaj lenistwo planowe. Chyba na targ sie tez nie wybiore, choc lodowka swieci pustkami. Mam za rogiem sklep rybny, wiec moge sie poratowac jakimis krewetkami,malzami, ryba, a nawet solonym sledziem. Ale juz jestem po krolewskim sniadaniu (jajko w koszulce, tost z pszennej bulki, szklanka zimnego mleka, a po tym wszystkim kubek pysznej herbaty), wiec jeszcze o obiedzie nie mysle.
wszytkich chętnych do lektury zawiadamiam, że Bobik dysponuje już oboma formatami i jest upoważniony do obdzielania. po uważaniu, według zasług albo jak tam mu się zamysli.
Na to chorobsko, Kroliku, to plyny chyba tylko bardzo wysoko procentowe.
http://www.youtube.com/watch?v=TjJHnKw7YNA
Are you in love, Kocie…
No, I ain’t in no love.
Wydaje się, że tak niedawno Helena podróżowała z Kumą do Portugalii, a tu już jest książka:
http://zeszytyliterackie.com/gorczynska-renata-szkice-portugalskie.html
Spotkanie autorskie 12 września w Warszawie.
Tak, Stara byla z Kuma dokladni dwa lata temu, z powodu zupelnie innej planowanej ksiazki, ktora jest w pisaniu. O jednym miezwyklym Polaku z poczatkow ubieglego wieku, ktory w Portugalii odkryl dobrze od kilkuset lat zakamuflowanych przed Kosciolem katolickim Zydow, udajacych katolikow i potajemnie praktykujacych wlasna religie. Kuma odnalazla calkiem sporo jego potomkow rozsianych po swiecie i oni sie dziela ciekawymi historiami. Wiem juz, ze bedzie to wazna i wspaniala ksiazka.
Na ten wieczor autorski miala sie z Kuma spotkac w poneidzialek w Wraszawie, a potem zasuwac do Krakowa, gdzie tez bedzue Kumi wieczor. Ale nieprzewidziane trudnosci zatrzymaly ja w domu, choc tak liczylem, ze pobede troche sam i od niej odpoczne.
Szkicow portugalskich jeszcze nie czytalismy. ale co sie odwlecze…
Dobry wieczór 🙂
kawa 😈
Oby nieprzewidziane trudnosci sie rozwialy, Kocie. Moze podsun S. kapke calvadosu do kawy…
Kalwados jeszcze nikomu nie zaskodzil, a niejednego wyprowadzil z frasunku.
Wściekła śliwka Ireneusza? 😆 To niezła propozycja na dziś.
Dotychczasowym chętnym już próbowałem wysyłać, ale coś dzisiaj u mnie poczta świruje i na razie maile leżą w poczekalni. Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei – kiedyś połączenie wróci. 🙂 Martwi zresztą też nie powinni tracić nadziei, bo oni ponoć nie mają już nic do stracenia.
Jeżeli jeszcze jakiś żywy/-a lub martwy/-a chce tego ebooka, który czyta się świetnie (bo sam od razu się rzuciłem do lektury), niech do mnie mejlnie w w/w sprawie. 🙂
Zwłaszcza, że barmani czuwają 😈
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/Sumienie#slideshow/6056017438905373922
Zwłaszcza, że barmani czuwają 😈
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/Sumienie#slideshow/6056017438905373922
A czy sa dlugie zdania zlozone? Bo dlugich teraz nie mogie. Ale krotkie i proste, prosze bardzo.
Ooooo, replay 😯
Ooooo, replay 😯
Łotr szaleje
Kocie, to jest wartki dialog – tak potoczysty, że śledząc ten potok zapomniałam mierzyć zdania linijką, 😳 co mi się rzadko zdarza. 😉
Sumienny barman – to brzmi dziwacznie. Może sumieniasty?
Dlugiego zdania nie trzeba mierzyc linijka. Poznac je po ilosci przeciwnkow i po tym, ze sie go nie rzoumie za pierwszym razem i trzeba czytac ze trzy razy. I dalej sie czasami nie rozumi. Ale dialogi sa OK. Kazdy stara sie pisac dialogi krotkimi zdaniami. Taka tajemnica warsztatu.
Mordko, to jest spisana pogawędka (dlatego najpierw myślałem, że to audiobook) trzech językoznawców, gadana językiem potocznym, więc bez szczególnych zakrętasów. W moim odczuciu jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, ale przy tym nie durna, czyli w pewnym sensie ideał. 🙂
To poprosze, Piesku.
A czy ja mogę odmówić odkurzania chałupy, powołując się na klauzulę sumienia? Bardzo by mi to pasowało. 😎
O, do Mordki poszło od razu i bez żadnych problemów. 😯
Ale sie nie otwiera 👿 . Jakies felerne.
U mnie się otwarło jak wiosenny pąk. A jak próbowałeś, Mordko – z mejla, czy zapisałeś na biurku?
U mnie na komputerze format mobi się nie otwiera, czegoś pewnie nie zainstalowałam. Kocie, jeśli Bobik przesłał Ci mobi, to radzę przegrać z komputera na kindle’a przy użyciu kabelka. Na kindle’u się otworzy.
Bobiku / 21:00/ tylko klauzula ratuje nas przed wyrzytami sumienia. Nie odkurzaj
Z maila. A jak sie robi z biurka? 😳
Przesłałem epuba, nie mobi. Tylko mój mac ten format znał od początku, „z automatu”, więc ja kłopotów nie miałem. Ale jeżeli Mordkowy komp epuba nie zna osobiście, to należy w wyszukiwarkę wtłuc epub reader mac free, a następnie sobie zdownloadować.
Sprobowalem z biurka. Safari mowi, ze nie jest w stanie dopasowac takiego dokumentu. Sh.t!
Moooordkooo… 🙄
Jak dostajesz mejla z załącznikiem, to masz w mailu spinacz. Jak najedziesz kursorem na ten spinacz, to się pokazuje napis „zapisz”. Jak naklikniesz na ten napis, to Cię pyta, gdzie chcesz zapisać. Wtedy oświadczasz, że na desktopie i każesz maszynie zapisać. A potem szukasz na desktopie, gdzie ona to położyła. 🙂
Oczywiście można zapisać plik i gdzie indziej, ale potem trzeba pamiętać gdzie, żeby mieć z niego jakikolwiek pożytek. 😉
A jak Safari zdziwia, to skorzystaj z mojej rady z 21.36.
Ja Irka radę wziąłem sobie do serca, nie odkurzam i jestem bardzo zadowolony. 😈
W dzisiejszym „Magazynie Świątecznym” kolejna rosyjska Kasandra – Wiktor Jerofiejew. I on też o gnijącym trupie, jakby się zmówili…
http://wyborcza.pl/magazyn/1,140582,16594260,I_jak_tu_dalej_zyc_w_Rosji_.html
Jest też rozmowa z rosyjskim ochotnikiem walczącym w Donbasie. Dość przeraźliwe. Młodzi nieprzeszkoleni prawie chłopcy w zupełnie nie swojej sprawie idą na front i giną jak muchy. Ale wierzą, że walczą o słuszną sprawę, bo władza w Kijowie jest odpowiedzialna za przelew krwi, więc ją trzeba obalić. Cienia refleksji, że to inne państwo. To jest nieuleczalne.
Polska ma naprawdę masę szczęścia.
Bałagan klauzulowy to brzmi dumnie.
…. i jest praktyczny 😉
Jaki tam bałagan? Kurz raptem z dwóch tygodni i zaraz bałagan. 👿
A ja o swoim pisałam. 🙂 W poniedziałek zostawię go za sobą i pojadę bałaganić do siostry. Mam tydzień kociego dyżuru. 🙂
Kurz z dwóch tygodni to zaledwie newsy 😈
No właśnie. Jakąś głęboką, poważną analizę można trzasnąć dopiero po co najmniej półrocznym zbieraniu kurzu. 😎
Bobiku, ja tez poprosze o ten latwy dialog o ojczyznie polszczyznie.
Kocie, dobrym sposobem na nieodkurzanie chalupy jest zaciagniecie rolet i wlozenie swiezych kwiatow do wazonu… Sprobuj.
Ta nieszczesna Rosja… Ja jestem okresowo pesymistyczna, ale dlugoterminowo to mam nadzieje na demokracje od Vancouver do Wladywostoku. Inne systemy takie jak: wolno-ekonomiczny chinski komunizm, indyjska kastowo-korupcyjno-buirokratyczna demokracja, islamskie republiki/krolestwa, ze nie wspomne on Kimlandii, mnie nie bardzo interesuja.
Demokracje (wlasciwie to Francja, Anglia i USA) podaly po wojnie reke Niemcom i Japonii i uczynily je panstwami sukcesu, a potem kolejno poszerzaly swoj sukces na inne (dosc biedne wtedy)kraje Europy, dochodzac rowniez do Polski. Dobrze, zeby Rosjanie nie sadzili, ze sukces ich panstwa polega na tym, ze sasiedzi sie trzesa ze starchu przed nimi. Ide czytac War and Peace. Dla mnie ksiazka numer 1. Poslucham Szostakowicza, bo dobrze mi konweniuje z wojna i pokojem.
Wyznaczylam sobie dzien odejscia na emeryture, 1 grudzien 2015. Hurra! Niecale 15 miesiecy!
Króliku, to ja jestem wrogiem odkurzania, nie Kot (on nie musi, bo ma Panią Dochodzącą). Ale mam jeszcze łatwiejszy sposób niż zaciąganie rolet. Po prostu nie wkładam okularów. 😈
Aaa, myslalam ze Pani Doch jest na dlugim urlopie i Kot musi sobie sam zmienic posciel i odkurzyc, a jest nieco niedysponowany.
Epupę już posłałem, Króliku. Tylko coś taki mi się zrobił mętlik w poczcie 😳 że w końcu nie wiem, czy posłałem na słuszny adres, a nie jakiś przestarzały. Gdyby długo nie dochodziło, zareklamuj mejlowo, wtedy będę adresu pewny. 🙂
Irku, Ty już jesteś u siebie, czy dalej w jakichś ostępach? Bo słyszałem, że w Lublinie są Dni Smaku, a mało co tak psa interesuje, jak smak. 🙂
jest, Bobiku!
No, to mogę iść spać z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, mimo że odkurzacza ogonem nawet nie tknąłem. 😀
https://www.youtube.com/watch?v=o5uBQ93XtTI
Z życzeniami słodkich snów dla Wszystkich Przyjaciół, a w szczególności dla Słodkiego Liska 🙂
Okej, popieram, ale przyjemnie by też było, gdyby Lisek rano się obudził i przyniósł nam kawęherbatę, bo już chyba wszystkim się bez tego ckni. 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Jestem już w Lublinie i … oczywiście aktywnie uczestniczę w lubelskich dniach smaku. Tu krótka fotorelacja z pierwszego spektaklu jemTeatru, czyli coś na smak z rana https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/EuropejskiFestiwalSmaku2014#slideshow/6056027735264342546
Oj cni się, cni! Sama ze smartfona nie umiem 😉 Co do odkurzania, to przypominam postać Zygmunta Kałużyńskiego, który ponoć programowo nie odkurzał wcale i jak twierdził po jakimś czasie skutkowało to stabilizacją. 🙂
Coś łotr kombinuje, bo znów wkleja podwójnie 😯
Platforma znów na kolanach
http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,35640,16592550,Urzednicy_kaza_sciagnac_obrazy__bo__ksiadz_rabuje.html
Króliku, demokracja między Vancouver a Władywostokiem już jest.
W Japonii 😎
Dzień dobry 🙂
Ta kołysanka, którą jedna taka podrzuciła, została przyniesiona z Dywanu 😉 Ale nie mam nic przeciwko temu. Zwłaszcza w kwestii liska. Gdzie to się też nasze stworzonko podziewa? 🙁
Dzień dobry 🙂
Kawa już była, ale to tylko połowa dobudzania, wobec tego jeszcze herbata, dla prawdziwych dam obojga płci: 😎
http://29.media.tumblr.com/tumblr_m2rztkJYX71qc1sduo1_1280.jpg
Dodałem trochę imbiru, żeby blogowy Pokot podnieść na ciele i duchu. 😉
Dzień dobry.
Otto von Bismarck: „…die Vereinbarungen mit Russland nicht das Papier wert sind, auf dem sie gedruckt sind.”
Śledzę wydarzenia na Ukrainie. Bez komentarza.
Dla zainteresowanych internetowa strona niezłej telewizji: ubr.ua . Jest jeszcze 112.ua/live , ale słabo chodzi w internecie.
Oooo, Olape, to nie Kaluzynski powiedzial, ze kurz sie stabilizuje po siedmiu latach. Kaluzynski co najwyzej zacytowal Wielkiego Angielskiego Ekscentryka i jedna z mych ulubionych postaci angielskiej historii XX wieku, pisarza i icone camp, Quentina Crispa, Zmarly kilkanascie lat temu Quentin Crisp zanotowal te obserwacje o kurzach jeszcze w latach 40-tych lub wczesnych 50-tych. Jego nieodzalowanej postaci poswiecil tez mlody Sting piosenke, ktorej Stara nie moze sluchac bez scisnietego z jakiegos powodu gardla, chocby jej sluchala 50 razy dziennie:
http://www.youtube.com/watch?v=d27gTrPPAyk
Na tym wideo Quentin Crisp zostal uwieczniony dokladnie tak jak go Stara zapamietala.
Chyba nie popełnię wielkiej niedyskrecji, jeśli doniosę, że Lisek przynajmniej chwilami podziewa się w towarzystwie Babilasów, którzy właśnie wizytują Jerozolimę i okolice. Wszystkim trzem Szanownym Stronom życzę jak najprzyjemniejszego się podziewania. 🙂
Ja w tę teorię o stabilizacji kurzu nawet jestem skłonny uwierzyć, bez względu na to, kto ją wymyślił, ale niestety, czasem moje wyrzuty sumienia z powodu niechęci do wyciągania odkurzacza są tak przemożne, że idę na zgniły kompromis z samym sobą i łapię za poręczną, lekką miotełkę. Łatwo przewidzieć, co się wtedy dzieje – całą stabilizację diabli biorą. 🙁
Nie. Quentin mowil o czterech, nie siedmiu latatch i cytat brzmi nastepujaco:
There is no need to do any housework at all. After the first four years the dirt doesn’t get any worse.
Quentin Crisp
Mar Jo,
Newport 2014 = Monachium 1938
15 mln – pomoc dla Ukrainy
60 mln – koszt organizacji szczytu NATO
Jak powiedział Churchill w 1938. Jest hańba będzie też wojna.
Europę Wschodnią i Środkową załatwi Putin Zachodnią Dżihad.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/niemieckie-media-szpica-jest-tylko-symbolicza-polityczna-tabletka-uspokajajaca/fwze7
Jasne, że te 15 melonów to jest suma śmieszna i że można by było dla Ukrainy zrobić więcej, niekoniecznie nawet w sensie finansowym. Ale niezależnie od tego jestem przeciwny automatycznemu przenoszeniu sytuacji historycznych w skali 1:1 i ocenianiu na tej podstawie współczesności. Owszem, warto się uczyć z historii i dostrzegać pewne analogie, ale pamiętając, że analogia nie oznacza tożsamości, bo zdarzenia historyczne nigdy nie zachodzą w identycznych warunkach. Więc stawianie w takich przypadkach znaku równości jest – przepraszam, Jagodo, ale tak to odbieram – pewnego rodzaju pójściem na łatwiznę, które utrudnia rzetelną analizę. Już bardziej niż ten znak równości przekonuje mnie samo wskazanie, gdzie są analogie i na czym polegają, bo ostateczne wnioski przed zakończeniem danego procesu historycznego i tak są pisaniem palcem po wodzie.
Jagodo, nie szalej. Porownanie obecnego szczytu NATO z Monachium 38 jest.. no jakby to uprzejmie powiedziec?….
Sorry, lajza z Bobem.
Drogi Bobiku,
dziękuję bardzo za Psatrapię – strefę normalności, a żem kibic siatki, to dołączam piosenkę.
Abonamentariusza Piosenka
Do kraju tego
Gdzie siatkarskie mecze
O dreszcze gotowe przyprawić mieszkańców
Tęskno mi Panie
Do kraju tego
Gdzie naród zjednoczon
Przy dźwiękach Mazurka płynących z oddali
Tęskno mi Panie
Do kraju tego
Gdzie pierwsze pytania
Jak wynik meczu, płyną od rana
Tęskno mi Panie
Do kraju tego
Gdzie winą jest dużą
Transmisje Orłów popsować kibicom
Tęskno mi Panie
Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej
Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie
Misji Publicznej
Tęskno mi Panie
Do bez-bezmyślnego związku siatkarskiego
Do tych, co mają tak za tak – nie za nie
I umów sponsorskich bez światło-cienia
Tęskno mi Panie
Hordy działaczy, sponsora kadry
I członków rady poważnej
W krainę zakłóceń wiecznych wyślij
Nie będzie mi tęskno Panie
Przykro mi, jeżeli zakłócam miły niedzielny nastrój. Nigdy nie jest 1 do 1 w politycznych didaskaliach, co nie znaczy, że nie jest to samo co do meritum.
Prezydent Ukrainy zawarł tak zwane porozumienie – no właśnie, z kim, bo podobno Rosja nie jest stroną konfliktu – które de facto oznacza rozbiór Ukrainy, podczas szczytu NATO. Na którym to szczycie byli obecni sygnatariusze Memorandum Budapesztańskiego, gwarantujący Ukrainie integralność terytorialną. Mało tego, zaraz po tym jak Obama zapewniał Estonię, że nie odda Putinowi nawet estońskiego guzika, Putin spokojnie porywa wysokiego urzędnika z Estonii, wywozi go do Rosji i oskarża o szpiegostwo. I co? I nico!
Wczesną wiosną wyśmiewano się tutaj z „polskiego naiwnego wymachiwania szabelką”. Czy rzeczywiście ostrzeżenia Polski były naiwne? Czas odpowiedział na to pytanie. Oburzano się na moje stwierdzenia: „kunktatorstwo Zachodu”. A niby z czym mamy teraz do czynienia? Pani Merkel sprzeciwia się bazom NATO w Polsce, mimo, że takie bazy są w Niemczech. Byle nie drażnić Putina. Podobnie myśli niemieckie społeczeństwo. Najważniejszy jest pełen brzuch, niezależnie od „policji szariatu” dowodzonej przez rdzennych Niemców.
Bo przecież „obowiązuje porozumienie z Rosją z 1997 roku”. Nawet wtedy, kiedy Putin je złamał. Ciekawa logika.
Sygnatariusze Memorandum Budapesztańskiego również, wolą udawać, że nic się nie stało. Bo najważniejsza jest kasa:
http://wyborcza.pl/magazyn/1,137628,15744712,Welcome_to_Londongrad.html
W tej chwili setki żołnierzy rosyjskich i białoruskich kremuje się w mobilnych krematoriach, żeby nie przedostała się do publicznej wiadomości informacja o tym, jakie są koszty, rzekomych działań separatystów. I, przykro mi to pisać, Zachód nie chce o tym nic wiedzieć, tak jak nie chciał nic wiedzieć o raporcie Jana Karskiego. Ile uwagi poświęcają zachodnie media temu co się dzieje wokół zestrzelonego samolotu pasażerskiego. Z pewnością nie tyle, ile poświęcano zaginięciu samolotu tych samych linii.
Bardzo chętnie dam się wytarzać w smole i pierzu, będę pokutować boso w zgrzebnym worku, jeżeli okażę się fałszywą Kasandrą.
Jak na razie, to, co pisałam wiosną sprawdza się aż z naddatkiem 🙁
Jeszcze raz przepraszam za zakłócanie błogiego niedzielnego nastroju 🙁
Toz to szantaz psychologiczny z tym „zaklocaniem blogiego niedzielnego spokoju”. Skad sie bierze Twoje przekonanie, ze niektorzy z nas przynajmniej sa na tyle oglednie mowiac prostoduszni, ze nie przejmujemy sie losami Swiata i blizszy nam spokoj niedzieli niz toczace sie gdzies wojny? Owszem czasami blizsze, jak zapewne i Tobie, ale w sumie staramy sie byc madrymi Kotami i uwaznie przygladac sie temu co naokolo, choc niekoniecznie pod samym nosem.
Pieniadze tez sa dla nas bardzo wazne, bo w zaleznosci od budzetow naszych rzadow bedziemy miec gorsza lub lepsza starosc, gorsza lub lepsza opieke zdrowotna, gorszy lub lepszy standard zycia. Nie mow, ze te sprawy malo Cie obchodza?
Czy chcemy aby panstwa NATO ruszyly na Moskwe? Jesli o mnie osobiscie chodzi, to raczej nie. Wole aby staraly sie wywierac na nia naciski – czy beda to sankcje, czy izolacja w swiecie cywilizowanych panstw. Podoba mi sie pomysl rozmieszczenia sil szybkiego reagowania – jest to element wojny psyvhologicznej jaka toczymy z Moskwa. I oczywiscie to my, Zachod, te wojne wygramy/ Bo tak sie tocza losy swiata.
Jagodo, rozumiem ze sie martwisz i chcesz sie tym podzielic, ale nie masz krysztalowej kuli w ktorej dokladnie widzisz jak sie losy swiata potocza. Jakie ty sugerowalabys Zachodowi (w tym Polsce, bo zdecydowanie nalezy do Zachodu) skuteczniejsze dzialanie w chwili obecnej…
Opływam polityczne rafy, żeby – na mało przez nas uczęszczanej sportowej dróżce – powitać Motka . 🙂
Siatka się w każdym razie w Psatrapii przyda, bo nie zawsze potrafię motyla złapać bez pomocy techniki, samą paszczą. 😉
NATO bez zdecydowanego poparcia i wkladu USA jest dosc bezzebne. Wbrew karykaturalnemu obrazowi USA malowanemu przez lewice, Ameryka nie ma zapedow kolonialnych. Szczegolnie obecny Prezydent nie ma ochoty rzadzic calym swiatem. Znajdziemy sie wiec w swiecie, ktorego chcialo wielu ludzi: bez amerykanskiego przywodztwa i zachodnich wartosci. Czy latwiej bedzie wowczas o wolnosc i ochrone niewinnej cywilnej ludnosci…
Od wczoraj slucham zlinkowanej kolysanki. Jest taka piekna… Nauczylam sie slow!
Króliku,
oczywiście, że nie mam kryształowej kuli. I BARDZO, BARDZO chcę się mylić.
Jakie działanie? Banalne. Międzyludzka solidarność. Tego nie załatwią żadne rządy. To może zrobić tylko tak zwana opinia publiczna. Jeżeli zdecyduje się na samoograniczenia w imię wspólnego dobra. Czy to zrobi? Wątpię. Obawiam się, że partykularne interesy doraźne zdominują długoterminowe interesy wspólnotowe.
Kocie,
zimną wojnę wygrał, dzięki przewadze ekonomicznej, Zachód. Putin bardzo dobrze odrobił lekcje. I uzależnił Zachód ekonomicznie od Rosji. Vide: Londongrad, tani gaz dla Niemiec, kasa z Mistrali dla Francji, itd., itp..
To Putin trzyma w garści Zachód.
Są dwa scenariusze. Zachód, nie rezygnując z obecnego poziomu życia, da się zjeść Putinowi. Nie ma się co łudzić, że on oszczędzi Zachód. Wystarczy, że będzie wspierał dżihad. To znamy z lat 60. – wyzwalanie kolonii.
Drugi scenariusz. Podobny do tego, który przyjęła Polska jako Plan Balcerowicza. Świadome zaciśnięcie pasa i zmiana paradygmatów. Sposobu funkcjonowania.
Być może po to UE wybrała Tuska, żeby w tym pomógł? Nie mam pojęcia.
Ja wiem i rozumiem, że nie chce nam się wierzyć w upadek Zachodu. Nieszczęścia zawsze zdarzają się innym. Ale zastanówmy się, ile wielkich cywilizacji odeszło w niebyt?
Kim byli Europejczycy ponad tysiąc lat temu, kiedy Arabowie byli światłą potęgą? Gdzie się podziała potęga Egiptu, Rzymu, Wielkiej Brytanii?
Nic nie jest dane raz na zawsze i nic nie ma za darmo.
Back to politics. 😉 Bardzo trzeźwa jest uwaga Królika o tym, że Polska w obecnej sytuacji politycznej również należy do Zachodu i wcale nie prowadzi odrębnej od niego polityki. I nie tylko „pani Merkel” nie planuje wojennej wyprawy na Ukrainę, ale odżegnują się od niej też „pan Komorowski” czy „pan Tusk”. Więc wszelkie polskie diatryby pod adresem złego, tchórzliwego Zachodu jakby taki gogolowski mają posmak. 😉
To, że przywódcy poszczególnych państw mają na uwadze przede wszystkim interes własnych społeczeństw, jest chyba dość naturalne – po to przecież zostali wybrani. Jest oczywiście pytanie, jaki jest ten interes w dalekosiężnej perspektywie i tu kwestia ułożenia sobie takich stosunków z Rosją, żeby nie stała się ona międzynarodowym zagrożeniem, staje się wspólną sprawą, zapewne wymagającą od wszystkich pewnych ofiar. Ale w demokracji do tych ofiar trzeba najpierw własne społeczeństwa przekonać, inaczej polityk przy najbliższej okazji mandat traci i zostaje zastąpiony kimś, kto po nim pozamiata i wszystko odwoła. A chyba nie o to chodzi, żeby przerażone zupełnie odbiegającą od jego nastrojów polityką społeczeństwo wysłało „panią Merkel” na trawkę i zamiast niej wybrało „pana Schroedera” czy „pana Gysi”, którzy dadzą Putinowi buziaczka i klucze do Berlina na srebrnej tacy. 🙄
I – jak można było zauważyć w innych moich wypowiedziach – nie piszę tego z pozycji kogoś, kto uważa, że wszystko jest cacy i nie można zrobić nic więcej. Można. Ale jednak nawet w nawoływaniu do tego „więcej” rozsądek uważam za wiele lepszą formułę od kasandryzmu. Kasandryzm jest na pewno efektowniejszy i bardziej działa na emocje, tyle że zimnych wojen nie wygrywa się emocjami, a głową. A do gorącej wojny z Rosją nie palą się chyba nawet kasandryści. 🙄
Ja dzis slyszalem bardzo antysiatkarska wypowiedz czolowego ogrodnika z Gardeners Time (tv). Ze mianowicu nie nalezy oslaniac siatka przed golebiami sadzonej w tej chwili kapusty, gdyz jakies gasienice kapusciane zlapane pod siatka, potrafia wyrzadzic wiecej szkod niz golebie, ktore bardziej sie interesuja gasienicami niz kapusta. I jeszcze ten ogrodnik pokazal wlasna kapuste zdziesiatkowana przez te zaraze pelzajaca.
A przy okazji dowiedzialem sie od tego sanego ogrodnika aby za boga nie wysadzac w tej chwili tulipanow, bo znacznie lepiej robic to w… listopadzie 😯
A mowiac o robotach ogrodniczych apelowal aby jak najmniej scinac przekwitlych roslin i dac szanse roznym owadom, ktore na nich wlasmie polegaja. To te gasienice kapusciane nie naleza do owadow?
Dobrze gadasz, Bobik.
Polska w obecnej sytuacji politycznej również należy do Zachodu
Nie wszyscy na Zachodzie tak uważają. Wystarczy poczytać prasę.
wcale nie prowadzi odrębnej od niego polityki.
Polska nie, Zachód tak 🙁
Bazy NATO w Polsce mają ją bronić. Komu to przeszkadza? Polska złożyła daninę krwi w Iraku i Afganistanie w obronie „nie naszych” interesów. Skąd to wymigiwanie się od dania Polsce gwarancji pomocy? Od elementarnej sojuszniczej przyzwoitości. Pod absurdalnym zarzutem maszerowania na Moskwę!
A u „nas” nawet przywodca opozycji, „pan Miliband” nie ustaje w pochwalach rzadu jesli chodzi o polityke zagraniczna – w sprawie Ukrainy i Panstwa Islamskiego. Naprawde serce roslo jak ich sluchalem w srode w Parlamencie podczaa cotygodniowej sesji pytan do premiera . Staram sie to zawsze zlapac, w kazda srode.
Jagodo, jest jednak więcej możliwych scenariuszy niż tylko dwa. Np. taki, że Europa na razie nieco odpuszcza, zgadza się na federalizację Ukrainy w putinowskiej wersji i stwarza pozory jakiejś tam, ograniczonej współpracy z Rosją, ale cichcem zmienia się w „przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka”, tzn. powoli uniezależnia się od rosyjskich surowców, dywersyfikując źródła zaopatrzenia (np. poprzez wsparcie irackich Kurdów, zbliżenie z Iranem, zakup gazu od Ameryki, itd.), zacieśnia ekonomiczne związki z Ukrainą Zachodnią, a następnie, wykorzystując formułę federacyjną, zaczyna coraz bardziej zwiększać wpływy i na Wschodniej, w czym Rosja, pozbawiona surowcowego straszaka, nie jest w stanie jej przeszkodzić. Oczywiście takiego planu nie dałoby się przeprowadzić w ciągu miesiąca, to trzeba by rozłożyć na lata, ale w każdym razie nie jest to niewyobrażalne, tak samo jak jeszcze całkiem inne scenariusze. Nie ma więc co twierdzić, że mamy tylko dwie możliwości i już, natychmiast trzeba między nimi wybierać.
Kocie,
niczego innego się nie spodziewałam. Nawet „Tusku”, w roli „prezydenta” UE, nic nie poradzi na powtórkę z Monachium 1938. Jak powiedział Churchill: i hańba i wojna. Każdy ma prawo do wyboru własnego losu.
Jaka piękna katastrofa Europo, z pełnym brzuchem of course 😉
Jagodo, widzę u Ciebie niekonsekwencję w traktowaniu „naszych” i „nienaszych” interesów. Albo się jest zwolennikiem bezwzględnej międzynarodowej solidarności w ramach szeroko rozumianego Zachodu, i wtedy nie ma sensu mówienie o polskiej daninie krwi w obronie nienaszych interesów, bo interes jest jeden, wspólny, albo się uważa, że ta solidarność ma jakieś granice, dyktowane polityką czy sytuacją poszczególnych krajów i wówczas z kolei bez sensu staje się wymaganie bezwzględnej solidarności innych wobec Polski.
Bardzo chcę wierzyć Bobiku, że to Ty masz rację. Ale w podobnym tonie argumentowałeś w marcu, kiedy pisałam o kunktatorstwie Zachodu. Aneksja Krymu wydawała się wtedy, większości tu pisujących, niemożliwa. A z polskiej dyplomacji dworowano sobie, że „naiwnie wymachuje szabelką”.
Dzisiaj mamy to, co mamy. To znaczy, my, póki co, bezpiecznie wymądrzamy się przed monitorami komputerów. Na Wschodzie zrozpaczeni rodzice czekają na swoich synów, którzy są potajemnie paleni w mobilnych krematoriach, żeby świat nie poznał liczby ofiar.
Czy to puszczanie ludzi z dymem niczego nam nie przypomina?
Jagodo, ja tez mialam taki pesymistyczny moment jak ty dzisiaj nie dalej jak kilka dni temu. I tez dawalam temu wyraz. Ale jeszcze nie rzucajmy obelg i kamieni na ten Zachod, ktory chcemy zeby nam pomogl. Jestesmy na tym Zachodzie coraz bardziej. Kiedys nawet Niemcy nie byly na Zachodzie… Prusy, Slask, Sudety, Siedmiogrod, nad Wolzanscy… Niemcy byli raczej na Wschodzie. A dzisiaj z Francja i Anglia i USA. Putin moze wygrywac tylko male wojny. Tak naprawde to Rosja jest ekonomicznie dosc slaba,to nie Hitler w 39-ym! A Ukraina, poza Wschodnim Putinlandem, ma ochote na wlasne panstwo, pro-Zachodnie, bez Janukowyczow, ktorzy uwlaczali inteligencji i ambicjom Ukraincow. Temu panstwu na pewno Zachod bedzie pomagac. Za 10 czy 15 lat Ukraina bedzie nie do poznania!
Jagodo, Ty to mozesz widziec wylacznie w kategoriach pelnego brzucha. Ja troszke inaczej. Mnie martwi i sen spedza po nocach czy jak bede jeszcze starszy i jeszcze niedolezniejszy, to czy bede mogl mieszkac na wlasnych smieciach i bedzie do mnie dochodzic trzy razy dziennie pani (jak dochodzi w tej chwili do stuletniej sasiadki Gladys) czy tez bede zepchniety do panstwowego przytulku, zasisiany i niedomyty.
Mnie martwi czy nasza „zawisc swiata” zafunduje mojej Starej rekonstrukcje piersi jesli bedzie jej potrzebnowala czy tez powie, ze nie ma juz na to pieniedzy.
Bobiku,
to nie ja jestem niekonsekwentna. To dla Zachodu interes jest „nasz, wspólny”, kiedy chodzi o dżihad. Walki w Iraku i Afganistanie. Nawet w Newport Kerry zaproponował wspólną walkę z Państwem Islamu. „Nasze wspólne” interesy kończą się wtedy, kiedy trzeba Europie Wschodniej i Środkowej zagwarantować bezpieczeństwo, zgodnie ze wcześniejszymi umowami. Wtedy ważniejsze okazuje się dotrzymanie podeptanych przez Putina umów z 1997 roku i niedrażnienie Rosji.
Argumentowałem w podobnym tonie, Jagodo, tzn. uważałem, że sankcji jest za mało i nie są wystarczająco dotkliwe, a równocześnie twierdziłem, że nawet przy ostrych sankcjach ich skutki mogą być widoczne dopiero w odległej perspektywie (nawet wieloletniej). Bo tym się właśnie różnią rozwiązania polityczne od militarnych, że ich skutki nie są spektakularne, od razu widoczne. Nie bardzo widzę, co dziś w tej argumentacji mógłbym zmienić. 😉
„Wymigiwanie sie od gwarancji udzilenia Polsce pomocy” jest rozmijaniem sie z prawda. Sam takie gwaramncje pod adresem wschodnioeuropejskich panstw slyszalem. Nie dalej jak kilka dni temu.
Moze wartaloby przrjrzec sie nakladom wojskowym. W chwili obecnej NATO nalega aby panstwa czlonkowskie przeznaczaly na obronnosc co najmniej 2% dochodu narodowego. Wlk, Brytania przeznacza 2,5%. Polska wymagane 2%, Ameryka grubo ponad 4%.
Polska uznala, ze nie moze wydawac wiecej niz 2 procenty gdyz ma wydatki wazniejsze – sluzbe zdrowia, edukacje i takie tam. Calkiem slusznie. Aby prztyznczyc wiecej musialaby albo podniesc podatki (spoleczenstwo by sie tak ucieszylo!) albo odjac skads indziej, np z kultury, sportu i turystyki, a nawet troche pozamykac domow starcow, bo zaden z nich pozytek dla dumnego Narodu.
No wiec ja osobiscie tez bym nie chcial aby wydatki zbrojeniowe rosly w kraju gdzie mieszkam. A juz z pewnoscia zle bym potraktowal jakis konflikt zbrojny w Europie z udzialem naszych tutaj wojsk.
Jagodo, wlasciwie nie odpowiedzialas mi na pytanie czego bys wlasciwia chciala, poza przypisywaniem winy i oskarzen… Twoja odpowiedz, ze ludzkiej solidarnosci, jest bardzo niekonkretna i wlasciwie nie podajesz zadnej recepty na wyjscie z sytuacji. Co bys chciala, zeby Nato, Polska, Francja, Anglia i Niemcy zrobily w tym momemcie. Konkretnie. Chcesz zeby Polska wypowiedziala uklady, poszla na wojne z Rosja… Bo zegara cofnac sie nie da. Ludzka solidarnosc… moze napisac petycje w tej sprawie…
Kocie,
„pełen brzuch” to oczywiście metafora. A Ty jesteś wystarczająco inteligentnym Kotem, żeby to wiedzieć.
Ja, oprócz własnej starości, martwię się o młodość moich dzieci i wnucząt.
Nam było dane przeżyć całe życie, w lepszych lub gorszych warunkach, ale w pokoju.
I sorry, ale jeżeli mam wybierać między rekonstrukcją piersi czy też niedomyciu w przytułku Twojej Starej a bombami lecącymi na głowy moich bliskich, to jak myślisz co wybiorę?
I co wybiorą miliony Polaków?
Czasy naiwności, mam nadzieję, się skończyły. Bo jak dotychczas za walkę za „wolność naszą i waszą” podziękowano nam Jałtą 🙁
Króliku,
może będzie tak, jak piszesz. Ale historia uczy, że lepiej przestrzegać przed szkodą niż po szkodzie 🙁
Nie jest tak, żebym ja Jagody całkiem nie rozumiał, bo chwilami mnie też szlag nagły trafia, kiedy widzę u niektórych Europejczyków kompletny brak zrozumienia, że za nadmierne ustępstwa wobec Putina teraz, przyjdzie słono zapłacić kiedyś. I też czasem mam ochotę po prostu się na to wywarczeć. Ale po chwili zastanowienia warczę w domu, przy śniadaniu, do Pana Administratora a potem staram się, mimo wszystko, myśleć konstruktywnie. 😉 Bo to są za duże, za poważne sprawy, żeby dało się je załatwić przy pomocy warczenia. 🙁
No wiec musisz zaufac mi, Jagodo, ze ja wyboerajac miedzy rekonstrukcja piersi a przylaczeniem wschodniej Ukrainy do Rosji, wybieram… az boje sie powiedziec… ale wybieram moja Stara, let’s put it this way. Sczezrze jak na spowiedzi.
„Wymigiwanie sie od gwarancji udzilenia Polsce pomocy” jest rozmijaniem sie z prawda. Sam takie gwaramncje pod adresem wschodnioeuropejskich panstw slyszalem.
Taaa, o gwarancjach danych Ukrainie w Memorandum Budapesztańskim nie tylko słyszałam, ale też czytałam ten dokument. I co? W czasie szczytu NATO w kraju gwaranta, pod obecność drugiego gwaranta, w wyniku agresji trzeciego gwaranta, prezydent Ukrainy godzi się na upokarzający „rozejm”.
Dziękuję za takie gwarancje i taka prawdę 👿
Kocie,
no to mamy jasność. Jeżeli mój wnuk, ma 16 lat, nie daj Bóg, będzie musiał wybierać, to też mu doradzę stosowny wybór. I nie będzie to „umierania za Londyn”. W przeciwieństwie do tych Polaków, którzy oddali życie za Anglię.
Czego oczekuję, Króliku? Baz NATO w Polsce. Takich samych jakie mają Niemcy.
Bez tego nie ma co mówić o realnej przynależności Polski do NATO czy UE.
Czasy naiwności się skończyły? To może i dobrze, bo wreszcie można sobie otwarcie powiedzieć, że hasła w rodzaju „za wolność waszą i naszą” są ładne, póki nie przyjdzie do ich realizacji. A w praniu okazuje się, że znacznie lepsze od haseł są konkrety, czyli ścisłe powiązania gospodarcze, wojskowe, strukturalne, infrastrukturalne i inne takie. Wtedy interesy są naprawdę wspólne, bez żadnych cudzysłowów.
Wysłanie wojsk do Iraku czy Afganistanu można widzieć w perspektywie hasłowej, ale można też uznać, że był to jeden z elementów zacieśniania powiązań. Jeden z elementów – to znaczy, że sam w sobie nie jest wystarczający, żeby się spodziewać „a teraz dostaniemy od nich wszystko”, ale rozsądek mówi, że im takich elementów będzie więcej, tym bardziej inne państwa będą skłonne do dostrzegania własnego interesu w solidarności z Polską. Ziarnko do ziarnka… Więc ja nie byłbym skłonny do darcia szat, że jakieś sojusznicze działania ze strony Polski są czy były całkiem daremne.
Jagodo, przypomnij sobie dlaczego Angli wypowiedziala wojne Hitlerowi nazajutrz po napasci na Polske.
Mysle, ze i Twoj wnuk nie bedzie pytal Babci o swoje zyciowe wybory. Tak jak ja nie pytalem nikogo.
Ja, mieszkajac w Polsce dzisiaj tez bylabym bardzo jumpy. Ale mam nadzieje, ze swiat do ktorego Polska nalezy, to jest nie tylko Europa Wschodnia, ale EU, Europa, wreszcie Swiat. Rosja tez nalezy do Europy. I choc od 250 lat wykrawa swoje terytorium, to nie ma ideologii ktora chce rozszerzyc na reszte swiata. To jest kapitalistyczne panstwo!I o tym staram sie pamietac, jak wpadam w tunel strachu przed ekspansja Rosji.
A z Krymem masz Jagodo racje, to byl takie blitz! W trzy tygodnie bylo juz po zajeciu i referendum!
Co do tych baz NATO, to nie ma co mówić hop. Jeszcze nie wiadomo, czy kiedyś nie sprawdzi się ta wersja: najpierw uniezależnienie surowcowe, a potem możemy Rosji zagrać na nosie, zakładając jej bazy pod nosem. 😉
Wlasnie otworzylem sobie TV RT (Russia Today) a tam bryluje w najleosze moj ukochany posel George Galloway, osobisty przyaciel Saddama Hussejna. Okazuje sie, ze ma juz tam staly program.
No i niestety, demokracja musi i takich palantów (oraz ich zwolenników) tolerować, a nawet do pewnego stopnia się z nimi liczyć. Ceną za to jest powolność i chwiejność procesu decyzyjnego, ale chyba wszyscy się zgodzimy, że i tak lepsze to, niż wprowadzenie znacznie łatwiejszej w obsłudze dyktatury. 🙄
Bobiku,
pełna zgoda co do sieci powiązań zamiast naiwności. Pytanie co to znaczy, że „dostaniemy od nich wszystko”? Bo jeżeli pod pojęciem „wszystko” masz na myśli wolność, to tak, chcemy „wszystko”. Jeżeli nie dostaniemy konkretnych, materialnych gwarancji udziału w zabezpieczeniu naszej wolności, to należy zastanowić się nad sensownością współdziałania z nierzetelnym partnerem.
Z całymi dalszymi tego konsekwencjami.
Jak najbardziej zgoda, Jagodo. Bazy mam nadzieje, ze przyjda. Polska jest dopiero w NATO 10 lat. Kiedys Bush Mlodszy chcial zamiescic rakiety w Polsce do obrony przed rakietami z Rosji i Iranu, ale wszyscy na niego napadli. Obama sie z tego wycofal, no i teraz Putin zaczal jezdzic czolgami po Krymie i Zachodniej Ukrainie mowiac, ze to sa zolnierze na wakacjach. Kpiny. Teraz jak cie lepiej rozumiem, to sie zgadzam, ale minus ciezki jezyk, bo do sojusznikow trzeba chyba troche inaczej.
Przez „wszystko” rozumiałem „wszystko, czego w danym momencie zażądamy”.
Na inne ewentualne pytania na razie nie odpowiem, bo muszę się chwilowo wycofać do nieblogowych obowiązków. Ale ja tu wrócę! 😉
Kocie,
jak Wam w GB dżihadyści, czego Wam nie życzę, urządzą rozpierduchę, to też im wypowiem wojnę. Nawet pożyczę pieniędzy, na odpowiedni procent rzecz jasna. I poklepię po plecach każdego napotkanego Brytyjczyka.
Oczywiście, kiedy racja stanu będzie tego wymagała, podpiszę się pod traktatem oddającym Brytanię pod władzę Pakistanu. Sorry, nie ma w tym nic osobistego… Biznes is biznes as usual;)
Czy nie mamy prawa żądać w tym momencie tego, do czego nasi partnerzy się zobowiązali?
W sytuacji kiedy my wywiązaliśmy się z naszych zobowiązań i kiedy zagraża nam realne niebezpieczeństwo?
Ojej, Pani Kierowniczko, głupio wyszło z tą kołysanką 😳
Słuchając na Dywanie zlinkowanego Scholla, zobaczyłam cudnego liska; odsłuchałam link w następnej kolejności, od razu wrzuciłam do Bobika i dopiero potem doczytałam wpis do końca, z odsłuchaniem linki „Dobranoc” włącznie. Pomysły nam się sprzęgły, choć przyzwoitość nakazywałaby napisać u Bobika, że Pani była pierwsza. Spać mi się chciało strasznie i ogólne lenistwo mnie napadało, za co dałam sobie właśnie po łapach 🙂
Jeśli Szanowny Satrapa pozwoliłby a jakiś Dobry Ludź (np. Rysiu) doradziłby jak to zrobić poza Google+ , to może umieściłabym troszkę zdjęć z Ukrainy?
Dzihadysci to nie zadne mocarstwo. To bardziej upierdliwosc, za ktora zadna potega nie stoi. Rowniez Pakistan. W Europie mielismy Czerwone Brygady, IRA, ETA, byl Czarny Wrzesien, Black Tigers, Swietlisty Szlak, Islamisci w Algerii, Pol Pot. Nazabijali mase ludzi niepotrzebnie, ale nie byli powaznym zagrozeniem dla panstwowosci.
Ja jestem ci wdzieczna, Jedna Tako, ze kolysanke… Slucham jej i slucham…
Króliku, dzięki 🙂 Też ją bardzo lubię
Podzielam obawy Jagody. Powiązania gospodarcze, które w mniemaniu Europy miały ucywilizować Putina doprowadziły do ubezwłasnowolnienia zachodu. To Putin trzyma wszystkich na króciutkiej smyczy. A solidarności europejskiej praktycznie nie ma. Żaden z rządów nie myśli długofalowo, wszystkie myślą kategoriami najbliższych lokalnych wyborów . Społeczeństwa krajów zachodnich są przekonane, że nie są stroną w tym konflikcie. Bardzo się mylą. Za Polskę i Estonię też nikt nie będzie skłonny umierać. Bazy NATO w Polsce to mżonki, zachód się na to nie zgodzi. A jeśli Putinowi przyjdzie ochota na nas najechać, to będziemy w takiej samej sytuacji , jak obecnie Ukraina. Tyle tylko że dysponować będziemy lepszą bronią. Ale Rosja ma duużo więcej mięsa armatniego, a i ostatnio mobilne krematoria do utylizacji poległych żołnierzy 🙁
To miały być mrzonki, a nie mrożonki 😉
A u mnie nie Black Tigers a Black Panthers i Tamil Tigers.
Nie umiem pisać na iPadzie:-( ani wklejać linek. A jeszcze ten słowniczek sam zamienia wyrazy wrrr
Jest w FAZ artykuł” Putins Schlachtplan” wart przeczytania, o ogłoszonej w styczniu 2013 zmianie strategii prowadzenia wojen, przećwiczonej pracowicie w Białorusi i wprowadzonej w życie na Krymie i Ukrainie przy pomocy tych samych batalionów, które brały udział w ćwiczeniach. To ja się pytam, kto w 2012 tak zdrzaźnił misia, że ten poczuł się zmuszony do opracowania takich metod walki? Bo przecież znany z łagodności misiu sam nigdy nie atakuje, musi zostać sprowokowanych .
Misiu został podobno sprowokowany 2009 roku na jakimś międzynarodowym spędzie w Monachium, gdzie to „Zachód” nieustannie go upokarzał, traktując protekcjonalnie, jak byle premiera, a nie władzę imperium. Misiu pamiętliwy jest, nie wystarczało mu zaproszenie do G7, chciał pokłonów, a tam go różni tacy po plecach poklepywali.
Piątek fajnie napisał w najnowszym felietonie, że godłem Rosji miłującej pokój powinien być amorek, bo lata z gołą dupą i strzela z miłości 🙂
Żnowu łindołsz żbieszony i żdechł szkajp szpowodu klaużuli szumienia głosznika.
Głosznik niech wyzna swoje głochy i sumiennie żałuje, to może dostanie rozgłoszenie. 😎
Analiza sytuacji na Ukrainie:
http://www.newstatesman.com/politics/2014/09/when-one-mistake-can-lead-catastrophe-what-next-ukraine
Ciekawa jestem zdjec Mar-Jo…
Żeby była jasność (o ile jeszcze nie ma): ja też politykę sprowadzającą się do niedrażnienia misia uważam za fatalną. Ten misio testuje granice wytrzymałości jak nieznośny bachor – zobaczymy, ile jeszcze zniosą, zanim całkiem wyjdą z siebie i wreszcie stanowczo powiedzą „dosyć!”. Im później padnie to „dosyć”, tym bardziej granica będzie już przesunięta. Ustępowanie rozwydrzonemu gówniarzowi to nie jest żadne wyjście, nawet jak z góry wiadomo, że przy próbie postawienia granicy on się rzuci z wrzaskiem na ziemię i narobi wsi. Dlatego też się wnerwiam na niespójną i krótkowzroczną politykę Europy.
Ale – że pociągnę metaforę – równie głupią reakcją byłoby rzucanie się samemu na ziemię i wrzeszczenie. W konfrontacji z wrednym bachorem najważniejsze jest zachowanie spokoju i rozwagi, co nie wyklucza stanowczości, a nawet pomaga ją zachować. Dlatego nie wierzę w skuteczność rozdzierania koszuli i wołania „to myśmy krew przelewali, nam za wolność wybili, a oni teraz nie chcą sobie dać wybić za nas!”. Na takie dictum reszta Europy raczej wzruszy ramionami i mruknie na boku „no wiadomo, Polacy, jak zwykle nierozsądni, patetyczni romantycy”.
Jeżeli chce się resztę Europy przekonać do polskiego stanowiska, trzeba z nią rozmawiać całkiem innym językiem. Przedstawić rachunek strat i zysków, krótko- i długofalowy, uświadomić możliwy koszt niesolidarności, wyjaśnić, dlaczego opłaca się stracić teraz, żeby zyskać potem (oczywiście nie mam tu na myśli wyłącznie kwestii finansowych czy gospodarczych). Takie argumenty, wypowiedziane spokojnie, mają, wbrew pozorom, większą siłę oddziaływania niż ogólne, plakatowe hasła, choćby były wykrzyczane najbardziej dramatycznym tonem.
Misiu wystarcza dwa tygodnie, aby nazrywac sobie polskich jablek zamiast je kupowac I nikt palcem w bucie nie ruszy w tej sprawie. Na jakies decyzje w wypadku agresji potrzeba zgody 28 panstw. Nikt nawet nie zdazy sie zebrac na czas, a co tu mowic o dostarczeniu ciezkiego uzbrojenia.
Ameryka juz wietrzy interes w sprzedazy drogiego uzbrojenia Polsce.
Popieram Jagode I Zmore w calej rozciaglosci, a Krolik bardzo sie myli podejrzewajac Rosje o bycie krajem kapitalistycznym.
Mar-Jo, do zdjęć najlepiej zainstalować sobie picasę albo coś w podobie. Ja tak zrobiłem, bo umieszczanie fotek na serwerze nawet dla mnie było upsliwe i bardzo jestem zadowolony.
W poczekalni?
Już nie. Akurat byłem przy kompie i od razu wpuściłem. 🙂
Ale teraz się od kompa oddalę, bo pora kolacji się zrobiła. 😉
Nie wierze ani przez moment w zagrozenie Polski. Predzej – Baltow, ale oni sa dzis w NATO.
Wierze natmiast w bardzo powazne zagrozenie calej Europy ze strony fanatykow islamskich. Oni sa nieprzewidywalni. I oni nie licza sie z wlasnym zyciem, nie tylko z twoim czy moim.
Tak, z Moskwa nalezy postepowac z ogromna ostroznoscia,Nie prowokowac bez sensu, jedynie po to by utrec jej nosa i pokazac swoje miejsce.. Nie wierze, ze pozbyli sie calej broni atomowej. Kompromisy beda niezbedne, czy sie nam to podoba czy nie. Na tym wlasnie polegaja kompromosy – ze zadna strona nie uzyskuje swego tak jakby chciala.
Od czasu kryzysu kubanskiego nie bylo jeszcze tak niebezpiecznie, a nawet, byc moze, jeszcze bardziej niebezpiecznie niz wtedy.
Loto, nie mozna nie miec zadnych przyjaciol. Ameryka twoim zdaniem tylko wietrzy interes, a Rosja tylko patrzy zeby zabrac i zniszczyc. Jak ma sie o kazdym zle zdanie, to jak mozna oczekiwac od nich przyjscia z pomoca w trudnej chwili. Polska tez wiele mowila o pomocy dla Gruzji czy Czeczenii, a w praktyce skonczylo sie na deklaracjach a nie na wysylaniu zbrojenia i wojsk. I zreszta tak bylo lepiej.
Im szybciej Polska zacznie robic Calvados z tych jablek tym lepiej.
Bobiku, a czy ja też mogę tę książkę w formacie Mobi? Tylko nie wiem, czy ma ci podesłać adres, czy sam go w jakiś magiczny sposób widzisz? Jestem trochę niebywała na blogowych salonach :$
Oj, Kocie bylo niebezpiecznie bardzo. Pamietam, kiedy nasza Mama weszla do naszej sypialni I powiedziala powaznym glosem „dzieci, bedzie wojna”. Nigdy wojny nie widzialam, ale trwoga nas ogarnela I nigdy tej sceny nie zapomne.
A teraz? Przeciez to oczywiste, ze misio na tym nie poprzestanie.Jesli nawet nam sie upiecze, to po „pribaltiki” siegnie napewno.Juz to przetestowal na Krymie.A NATO to on, ten mis, CZNIA.
Ja tez pamietam kryzys kubanski. On byl niebezpieczny wlasnie dlatego, ze Chruszczow byl niepoczytalny i nie zawsze wiedzual co robi. Putin niepoczytalny nie jest. On kalkukuluje i obmysla. On sie przygotowuje. Nic na zywiol, Krym byl zaplanowany i starannie przygotowany. On jest strategiem. I ma wokol siebie bardzo dobrych strategow. . I NATO bynajmniej nie cznia. On przezyl i Jugoslawie, i Irak, i Afganistan. On sie NATO boi. I on wie, ze NATO nie wyruszy na pomoc Luhanskowi.
Wydaje mi sie, ze juz przedstawilam moj punkt widzenia w powyzszej sprawie i nic wiecej nie moge dodac, zeby sie nie powtarzac. Czas sprawdzi nasze opinie.
Putin nie jest dla mnie taki czytelny. Nie wiemy o nim nic. Czy ma zone, kochanke, dzieci, gdzie te dzieci, jak maja na imie, itd. Ta jego sekretnosc jest wieksza niz Kima.
A teraz ide sie cieszyc pieknym slonecznym letnim dniem.
Proszę uprzejmie Króliku 😉
http://natemat.pl/111229,kobiety-putina-corki-jedna-zona-druga-zona-i-nieslubne-dzieci
Ostatnio były doniesienia, że Ludmiła mieszka przymusowo w klasztorze. Ale nie wiem ile w tym prawdy.
Bez przesady, aż taki znów tajemniczy Putin nie jest. Z żoną, Ludmiłą, niedawno się rozwiódł. Kochankę ponoć ma, ale na razie nie chce jej oficjalnie ujawniać, choć stugębna plotka zna oczywiście jej nazwisko (ja też znałem, ale zapomniałem). Jedna córka, Jekatierina, mieszka w Monachium, druga, Maria, w Holandii, pod Hagą. Jak na dogłębną tajemniczość całkiem sporo informacji. 😉
Ale na razie zapomnij o Putinie, Króliku. Pociechy z dnia. 🙂
Z Łajzy też plotkara. 😎
Bobiku,
inaczej rozmawiają dyplomaci a inaczej prowadzi się rozmowę towarzyską.
Kilkanaście minut temu skończył się w TOK FM „Wywiad pogłębiony” z Wiktorem Osiatyńskim. Powiedział w nim, że kiedy zaczyna rozmawiać ze swoimi studentami amerykańskimi na temat WW II, to oni na ten temat nie wiedzą praktycznie nic poza tym, że to był Holocaust. Nie mają pojęcia, że w tej wojnie zginęło więcej Rosjan niż Żydów. Dlaczego?
Jeżeli sami o sobie nie opowiemy, to nikt za nas tego nie zrobi. Mamy prawo mówić nie tylko o swoich porażkach, wadach i klęskach. Mamy prawo mówić o swoich sukcesach, zasługach i osiągnięciach. Mamy prawo mówić o przyjaciołach, którzy nam pomagali i wspierali. I mamy prawo mówić o tych, którzy nas zawiedli, oszukali i zdradzili. To wszystko składa się na obraz życia. Nie ma powodu, żeby cokolwiek z tego wygumkowywać.
A sposób, w jaki się będzie o tym wszystkim mówiło zależy od miejsca, sytuacji… etcetera 😉
Moze dlatego, ze Zydzi na tej wojnie nie zgineli walczac z najezdzca , tylko zostali wymordowani. W specjalnie zbudowanych fabrykach smierci. A to jest roznica. I nawet jesli ci studenci maja slabe wyobrazenie o wojnie, to ten fakt powinni akurat dobrze sobie przyswoic.
Nie chodzi o wygumkowywanie, Jagodo, tylko o to, że pewne sposoby mówienia o … (tu wstawić) są nieskuteczne, albo wręcz antyskuteczne. Jeżeli chce się coś osiągnąć, nie warto tracić czasu ani gardła na mówienie w formie, która przekona tylko przekonanych, a nieprzekonanych zrazi.
Ale oczywiście rozumiem, że nie zawsze mówi się po to, żeby osiągnąć czy przekonać. W życiu towarzyskim czasem po prostu gada się po to, żeby sobie pogadać. 🙂
Perspektywa sprzymierzenia się Putina z dżihadystami jest raczej mało prawdopodobna. 🙄
http://wyborcza.pl/1,75477,16601073,Panstwo_Islamskie_zapowiada_walke_z_Putinem___Twoj.html#CukGW
Osiatyński mówił, ale nie tylko on, że praktycznie do lat 60. nie mówiło się praktycznie o Holocauście. Nie mówili o nim Żydzi, nie mówili Amerykanie. Dopiero procesy Oświęcimski i Eichmanna zapoczątkowały światowe zainteresowanie tym problemem. Im więcej i częściej się o czymś mówi tym większe szanse, że zostanie to zapamiętane.
Wywiad z Osiatyńskim bardzo ciekawy, warto odsłuchać z archiwum. Jego ojciec był w jednej czwartej Żydem, uratowanym przez polskiego chłopa. Osiatyński pamięta przyjaciela ojca, który w ’57 (chyba, nie zapamiętałam dokładnie) dostał od polskich władz 1000 dolarów, siedem karabinów i pojechał do Palestyny. Bo Izrael, jak twierdzi, założyli Rosjanie. Licząc na to, że wykorzystają Żydów przeciw Brytyjczykom. Kiedy się to nie powiodło zareagowali antysemityzmem.
Dosyć polityki. Mówię o sobie 😉
Teraz poproszę o kciukotrzymanie i dużą porcję głasków 🙂
We wtorek będą mi rżnęli oko 👿
I już się boję 😳
Dobranoc Koszyczku 😆
Ojciec Osiaynskiego prowadzil w Krakowie wyklady dla amerykanskich studentow przybylych na stypendium Fulbrighta. Byl wsrod nich moj przyjaciel z uczelni, Richard. Zajecia z historii `Polski prowadzil po angielsku, mieli takze w tym Krakowie intensywne kursy jez polskiego .Studenci przezyli szok kulturowy gdy prof. Osiatynski powiedzial im, ze przed wojna Polska miala za duzo mniejszosci narodowych i przez to bradzo cierpiala. Na szczescie teraz jest w miare jednonarodowym spoleczenstwem i moze sie normalnie rozwijac. .
Studenci byli tak tym oburzeni, ze zlozyli oficjalny protest do Fundacji Fulbrighta i do Senatu UJ.
Po pierwsze to nie misiu a skurwysiu. A po drugie fanatyczni muzułmanie to tylko skromna część muzułmańskiego świata (tak samo jak rydzyknięci to tylko mała część katolików) i są niebezpieczni tam gdzie są ich skupiska. Więc biedny Sudan czy północna Nigeria czy Paryż, ale na przykład w Niemczech nie wydaje się by chcieli oddać swój względny dobrobyt za idee opanowania świata.
Będę trzymać, Jagodo, z całych sił. Operacje oczne dziś nie takie straszne, a i efekty znakomite.
Och, też bym się bał. Do każdego innego rżnięcia jestem w stanie podejść bohatersko, ale na myśl, że ktoś miałby mi dłubać przy oku, zaraz dostaję trzęsawki, choć pewnie najczęściej nadmiar takiego boja nie ma podstaw. Dużo operacji ocznych robi się teraz rutynowo i są one bezpieczne tudzież skuteczne. Ale na boja ni ma rady. 🙄
Oczywiście, że będziemy trzymać. 🙂
Dlatego mowimy o fanatykach, a nie o muzulmanach. Czy kiedykolwiek przylapales na tym blogu kogokolwiek, ktory by mowil inaczej? Bo ja sobie nie pzrypominam.
W Niemczech też zdarzają się sieknięci islamiści (ostatnio przyjęła się ta nazwa na określenie fundamentalistów muzułmańskich), nawet wśród rdzennych Niemców-konwertytów, ale nawet jeżeli by ich było kilka czy kilkanaście tysięcy, to jest kropla wobec ponad 4 milionów mieszkających tu wyznawców islamu. Tyle że agresywni ekstremiści zawsze bardziej rzucają się w oczy, choćby przez to, że są pożywką dla mediów.
Bobiku,Picasa niestety tylko z Google+. Odpada.
Może kiedyś coś wymyślę.
Dobranoc.
Przełączam się na ukraińską tv. Nie jest dobrze.
Jagodo, będę trzymać. Jedna taka dobrze mówi. Moi starsi przyjaciele i rodzina (wiek 80+) wszyscy po kolei operują sobie zaćmy i jest OK. Mój syn 10 lat temu miał zrobione operacje obu oczu (siatkówki mu się odkleiły, laser nie przykleił) i dzięki Panu B. wszystko jest dobrze. Bądź dobrej myśli.
Mar-Jo, jest jeszcze takie coś jak Flickr. Osobiście nie znam i nie wiem, czy ma jakieś związki z dodatnim Guglem, ale to się da sprawdzić. 😉
Muszę z telefonu, bo z komputra nie łączy. m
Mar-Jo, jak mi podeslesz zdjęcia, to je umieszczę u siebie w katalogu Ukraina od Mar-Jo i udostępnię.
Nareszcie udalo mi sie uszczknac cos z „blogiego niedzielnego nastroju”, o ktorym tak zachecajaco pisala Jagoda, zanim zmarnowalismy go na rozmowy o Putinie i podlym Zachodzie, ze specjalnym uwzglednieniem angielskiej perfidii i niewdziecznosci..
Udalo mi sie bowiem obejrzec program o Constable’u, do ktorego musialem siebie troche na zdrowy rozum zachecac, bo Constable na mnie dotad malo dzialal, ale pomyslalem, ze sie moge czegos nowego nauczyc. I faktycznie. Dotad traktowalem te plotna przedstawiajace, jak mi sie wydawalo przeindustrialny raj. no owszem, ladny i te rzeczy, ale nie zeby zaraz krzesla lamac.
A z tego wspanialego godzinnego programu, zatytulowanego Constable: wiejski rewolucjonista faktycznie mozna sie bylo dowiedziec dlaczego byl rewolucyjny i nowatorski, dlaczego wyprzedzil swoja epoke i ile mu zawdziexzja nie tylko pozniejs o ponad pol wieku impresjonisci, ale wielu malarzy dzisiejszych – kiedy mi przed laty mowil to samo zmarly niedawno ojciec kolezanki, malarz Jan Przelomiec, to nie bardzo mu wierzylem.
Ale dzis zobaczylem Constable’a zupelnie nowymi oczami i zaraz do niego wroce. Pojde zobaczyc jeszcze raz.
I tak nalezy robic programy o sztuce. Ktore uwielbiam. Sam Constable zanotowal gdzies: Niczego sie nie rozumie poki sie nie zobaczylo.
To ja dopdam : i poki ktos cie nie poprowadzil za lape.
Bobiku, powiedz PA, że puszeczka z makiem z tego sklepu, do którego mnie zaprowadził została właśnie otwarta (szybciutko, zaledwie roczek minął) i z połowy wyszły dwa makowce. I już są w zaniku, czyli wszystko gra.
Nawiasem, to jest bezwstydne działanie dżędżerowe, bo mama bardzo sprawnie wyszukuje w google’u jak czegoś chce a tata kuchni się nie boi, czyli synowie właściwych ról społecznych w takim domu się nie nauczą. Ale jakoś nie wyglądają na nieszczęśliwych.
Moje dwa wpisy przepadły w czeluściach.
Komputer godzinami się łaczy, pewnie teraz też przepadnie. Poddaję się.
Przyłaczam się do rekomendacji Heleny, film o Constable’u zajmujący i do obejrzenia tutaj.
Nie zartujcie sobie z ta jawnoscia rodziny Putina Jagodo i Bobiku. Zdjec doroslch corek nie ma w sieci, nie wiadomo gdzie mieszka byla zona, podobno Putin jest w zwiazku, podobno ma dwoje dzieci z tego zwiazku, podobno Jekaterina mieszka tu, a Maria tam, ale nie ma ich zdjec, co jest sztuka sama w sobie przy dzisiejszych wszechobecnych mediach.Po co ta tajemniczosc. Te dorosle corki byly dosc zdolne, podobno, ale chyba nie wolno im sie ujawniac, ani pracowac na wlasny rachunek.
Jagodo, udanego zabiegu, bez komplikacji i stresu!
Jak rozumiem, dalas sygnal, ze blogi niedzielny nastroj nie jest juz oznaka obojetnosci i wygody, na los Kraju… Nalezalo tylko wychlostac wszystkich temu winnych. Teoria ze Izrael zalozyli Rosjanie nie wydaje mi sie szczegolnie atrakcyjna. Jakby Rosjanie byli tacy sprytni to by byli kraina mlekiem i miodem plynaca. To oni odganiali by sie od natloku imigracji, a nie Francuzi, Anglicy, Holendrzy,Szwedzi, ze nie wspomne o USA, Kanadzie czy Australii.
Siodemeczko, mam nadzieje ze zdrowotny kryzys minal. Moj komputer tez chodzi dzisiaj jak zolw!
I w ten sposób, dzięki UK (united knowledge) — pomysł Kota Mordechaja, adres i Hola Babilasa — choć nie posiadając tv, zdołałem oglądnąć bardzo piękny program z BBC. Bardzo wam dziękuję.
No tak, ale trzeba umieć obejść ten problem, że materiały wizualne BBC są dostępne tylko w UK. A żeby się nauczyć go obchodzić, trzeba nie tylko mieć smykałkę w tym kierunku, ale jeszcze nie mieć w sobie tej potulności, która sprawia, że zobaczywszy „Sorry, only for UK”, człowiek szepcze „O, przepraszam” i odpuszcza. Nie mam, mam. 🙁
Dobrego tygodnia. 🙂 Kciuki.
Dzień dobry.
Jagodo, czymam!!!!
Siódemeczko, dziękuję. Odezwę się. 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Jagodo, czymanie, jestem dobrej myśli 🙂
Dzień dobry 🙂
Pięknie dziękuję za kciuki i dobre słowa. Miłego dnia Koszyczku 😆
Niestety, wiadomości z prasy i radia mało optymistyczne. Nawet Grzegorz Drymer śle dramatyczne korespondencje z Londynu na 10 dni przed referendum. Dziś ostatni dzień mojego urlopu 🙁 / też nieoptymistyczna wiadomość/ . Ale za za oknem piękne późne lato. Na pożegnanie urlopowe Kazimierz 😀 / tu powiało radością, nie tylko w oczach / Czego i Wam życzę.
Króliku,
ja też jestem zaskoczona rewelacjami Osiatyńskiego na temat udziału Sowietów w powstaniu państwa izraelskiego. Ale poszperam jeszcze w poszukiwaniu informacji na ten temat.
Co do sprytu, to można go wykorzystywać w bardzo różnych celach 👿
To naturalne, że dobrym ludziom nie przychodzą pewne scenariusze do głowy i nie potrafią w nie uwierzyć 😎
Ago (08:32), ja to przecież wszystko tłumaczyłem. Tutaj, i to nie raz.
Kocie,
pozwól, że odniosę się do Twojego komentarza:
Ojciec Osiaynskiego prowadzil w Krakowie wyklady dla amerykanskich studentow przybylych na stypendium Fulbrighta. Byl wsrod nich moj przyjaciel z uczelni, Richard. Zajecia z historii `Polski prowadzil po angielsku, mieli takze w tym Krakowie intensywne kursy jez polskiego .Studenci przezyli szok kulturowy gdy prof. Osiatynski powiedzial im, ze przed wojna Polska miala za duzo mniejszosci narodowych i przez to bradzo cierpiala. Na szczescie teraz jest w miare jednonarodowym spoleczenstwem i moze sie normalnie rozwijac.
Studenci byli tak tym oburzeni, ze zlozyli oficjalny protest do Fundacji Fulbrighta i do Senatu UJ.
Wykluczone żeby ojciec Osiatyńskiego zajmował się prowadzeniem wykładów na UJ, zwłaszcza z historii. Nigdy nie był ani historykiem ani nauczycielem akademickim.
Profesor W. Osiatyński nigdy nie był związany z UJ.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wiktor_Osiaty%C5%84ski
Jeżeli został zaangażowany do projektu międzynarodowego, to z pewnością jako specjalista z zakresu historii doktryn politycznych.
Miał prawo i obowiązek mówić o doktrynie lansowanej przez władze Polski Ludowej. Bo taka doktryna była oficjalną doktryną komunistycznych władz w Polsce. Trudno powiedzieć na ile miał to być plaster na rany i ból po utracie Kresów. A na ile podsycanie nacjonalizmu. Tu muszą się wypowiadać specjaliści.
Dziwić musi reakcja studentów amerykańskich. Zamiast skorzystać z kontaktu z wybitnym specjalistą. I douczyć się co nieco na temat historii doktryn politycznych, wybrali inną drogę. Woleli cenzurować naukę i poglądy. Narzucać swój „jedynie słuszny” ogląd rzeczywistości.
Taka reakcja na przeżycie „szoku kulturowego” kiepsko świadczy o otwartości umysłu, gotowości do poznania odmiennych punktów widzenia, do dialogu.
Ależ pamiętam, Babilasie. Ale na moją potulność to nie działa – nic a nic. A i zdolności techniczne mam wybitne: jeśli mam urządzenie z jednym guzikiem, pod którym jest napisane: „tu nacisnąć”, to nadal potrafię wszystko… sknocić. 😉
Nie slyszalem aby wladze PRL znuszaly swych naukowcow do pisania ksiazek lansujacych odpowiednio wybrane „doktryny” polityczne. Mogly zachecac, mogly dawac konfitury za napisanie, ale chyba paznokci nie wyrywaly zmuszajac do wygadywania glupot do grupy studemtow zagranocznych, ktora skladala sie akurat z rozlicznych „mniejszosci” amerykanskich – sam Richard jest synem emigrantow (z lat trzydziestych) – Niemki i Austriaka (albo odwrotnie).
Pierwszy raz w zyciu poznalem nazwisko Osiatynskiego z listu Richarda, a po jego powrocie – z opowiesci. Potem juz sledzilem jako starego znajomego. „Aaa, tak, to ten Osiatynski!”.
W swoim przepadłym komentarzu napisałam do Kota w sprawie Osiatyńskiego, że wzmiankowany sam przynalezał do mniejszości, jeżeli przyjąć ten durny termin dzielący ludzi, więc jak mógłby takie rzeczy opowiadać.
Dzień dobry. Urządzenia z jednym guzikiem nie wow 👿 Bo jak guzik jest do wszystkiego, to jest do niczego. Kiedy jest kilka guzików, a pod każdym napisane głośniej, ciszej, jaśniej, ciemniej, włącz, wyłącz, to nie trzeba czytać instrukcji. Ale teraz, kiedy urządzenia mają jeden guzik, instrukcje czytać trzeba. Samemu w życiu się wpadnie na to, że guzik należy trzymać wciśnięty przez dwie sekundy, żeby włączyć, a przez dwie sekundy i dwadzieścia siedem setnych, żeby uzyskać dostęp do menu. Pytam, komu przeszkadzały wyspecjalizowane guziki? Mam podejrzenia. Dizajnerom 👿 Jeden guzik można łatwiej ukryć przed użytkownikiem.
Nie jestem specjalista od procentow mniejszosciowej krwi.
Wiem, ze na jego wykladzie doszlo do sporego skandalu.
Już tu kiedyś pisała,, że Hola działa w sytemie P2P. Jeżeli cokolwiek z tego rozumiem, to rozumiem, że każdy z tej sieci ma dostęp do mojego komputera. Ja nie zrobię z tego użytku, bo nie umiem, ale mogę słuzyć jako narzędzie w rękach innych i dlatego nie instaluję Holi.
Może jak mi Babilas wytłumaczy, że nie ma zagrożeń, to przemyślę sprawę.
Kocie, kiedy Twoja Mame idzie z wizytą?
Dzis poznym popoludniem.
poniedzialek jest WOW, poniedzialki nie maja guzikow, chyba ze maja, ale wtedy to prawdobodobnie nie jest poniedzialek
bywa
Nie wiem, o kim piszecie. Ojciec Osiatyńskiego to przecież nie Wiktor, bo Wiktor i Jerzy to bracia i synowie Osiatyńskiego – ojca.
Nie znam innych Osiatyńskich, więc o jakim pokoleniu jest mowa.
autorowi ktoremu to podkradlem, dziekuje bardzo
http://4.bp.blogspot.com/-erbFdw4eIrc/VAdY14TkMOI/AAAAAAAADZQ/yhMXYsTNkRg/s1600/custodia%2BTS.jpg
aprowizacja bez guzika
tez bywa
teraz 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 setkami buzki do jak u Irka poznego lata, balkon, szeleszczaca, herbata w cieple slonecznym, balkonuje namietnie
bywa wiec
Dzień dobry 🙂
Dajcie mi wypić kawę, zanim się zabiorę do sprzątania, bo widzę, że rozmowa na temat Osiatyńskiego wymaga rozdzielenia spraw na kupki i poukładania na miejscach. 😉
Internet też mi od wczoraj tak działa, jakby mu się w ogóle nie chciało. 👿 Może przez to Łotr tak szaleje i co chwila wpycha kogoś do poczekalni?