Ballada o szatańskich sprawkach
Straszna to, straszna będzie balladka,
szatańskie zjawią się w niej wersety
i jeśli kogoś od niej nie zatka,
sam sobie winien będzie, niestety.
Razu pewnego Szatan z kolegą
piwko sączyli gdzieś w cieniu drzewa,
a ten kolega, jak co do czego,
to był przebrzydły, skończony lewak.
I tak powiada: słuchaj no, Szatan,
Polska pobożna jest wręcz po byku,
więc będziesz frajer, palant i szmata,
jak nie odstawisz tam paru trików.
Porwał się Szatan ambicją wzięty,
nie chcąc ofermą być w oczach wnuków,
wziął do kieszeni z marychy skręty
i ruszył robić Polakom kuku.
Po świętej naszej ziemi spozierał
z odrazą tudzież zacietrzewieniem
i głowił przy tym się jak cholera,
gdzie tu diabelskie posiać nasienie.
„Może by wsączyć do uszu Polek,
że niezbyt ładnie jest bić kobity,
lub o Darwinie pouczyć w szkole,
albo o seksie i Hello Kitty?
Antykoncepcję drogą pokątną
małżonkom w nocy kłaść pod poduszki,
chłopcom nakazać po sobie sprzątnąć
i jeszcze przebrać ich w babskie ciuszki?
W elementarzu umieścić smoki,
zamiast rodziny tak sercu drogiej,
czy kadzidełek wachlarz szeroki
rzucić na rynek, a potem jogę?
Byłoby może niejakim błędem,
wprost bogobojnych zakazać praktyk,
ale na pewno sprawdzi się gender,
jak też z in vitrem ciche kontakty.
No i każdemu diabłu wiadomo,
choćby lebiega był albo mięczak,
że bardzo groźne jest lobby homo,
a zwłaszcza jego rzeczniczka – tęcza.“
Gdy plan obmyślił, jął ślepiem błyskać,
zatarł z radością łapska kosmate:
„teraz te wszystkie straszne zjawiska
ja im wprowadzać zacznę na raty!“
Lecz dla pewności, jeszcze się czając,
popatrzył na dół, w bok, oraz w górę:
„o, psiakrew, oni te rzeczy mają,
pewnie je wcześniej stworzył konkurent!“
Zawył wszetecznie po tym odkryciu,
skręta zakurzył, pociągnął whisky,
lecz zrezygnować? O, nigdy w życiu!
„To ja im wcisnę strach przed tym wszystkim!
Ten numer może mnie uspokoi
oraz pogłaszcze me wredne ego:
niech tych wytworów, chociaż nie moich,
boją się niby diabła samego.
Niech o nich międlą w kółko, zawzięcie,
w maglu, w zakrystii, w kościelnych ławkach,
w mediach, w komisjach i w parlamencie –
to będzie moja szatańska sprawka.“
Wziął się do dzieła nie mrużąc powiek,
a na grunt taki podatny trafił,
że wkrótce strachów już było mrowie,
w każdym powiecie, w każdej parafii.
Szatan do piekła powrócił w chwale,
bo dużo wygrał, a nic nie stracił,
hymny czekały tam nań, medale,
i wielki podziw diabelskiej braci.
Do dziś odbiera jeszcze honory,
pomniki stawia mu się za życia,
bo tak załatwić kraj dosyć spory
potrafi tylko diabelny spryciarz.
Kończyć balladkę trzeba pomału,
tyły powoli jej zabezpieczyć,
ale nie będzie miała morału,
bo cóż moralność tu ma do rzeczy?
Bobiku 😯 … WSPANIAŁE!!!
Dzień dobry, obiecane wypracowanie 🙂
Zacznę może od religijności ludowej – Bobik wczoraj zmusił mnie do wyciągnięcia doświadczeń owieczki z zakamarków pamięci… Słyszeliście o objawieniach Maryi w Fatimie (w Portugalii)?
Parafia młodej owieczki to sanktuarium fatimskie, a dawny proboszcz traktował ten kult niesłychanie poważnie. Wiązało się to np. z rekolekcjami i odpustami fatimskimi, obchodzonymi jako najważniejsze wydarzenia w życiu parafii. Bardzo ludowo, jednak wcale nie z powodu lokalnej tradycji, religijności parafian czy ich osobistego stosunku do objawień. Nie mogę pisać za wszystkich, ale nie przypominam sobie większego zaangażowania ludzi w czasie nabożeństw. Ludzie przychodzili, stali te dwie godziny i szli do domu. To jest duża parafia w dość dużym mieście (co prawda, najbardziej religijnym w Polsce 🙂 ), trudno mi sobie wyobrazić, że większość ludzi właśnie takiej pobożności szukała. Raczej została ona narzucona z góry, przez proboszcza, może też w ramach propagowania tego typu pobożności w Polsce.
Nie umiem powiedzieć, co młoda owieczka o tym myślała. Religię traktowała bardzo poważnie i niestety nie mogę napisać, że umiała podejść krytycznie do kazań proboszcza, kiedy powtarzał “Maryja mówi do nas z Fatimy, że już dłużej nie będzie mogła powstrzymywać karzącego ramienia Syna, jeśli ciągle będziecie grzeszyć!”. Jestem prawie pewny, że owieczka nie wyobrażała sobie, że umrze i pójdzie do piekła, i będzie tam morze ognia, ale z drugiej strony stała i słuchała tego wszystkiego, i nigdy by jej nie przyszło do głowy, że mogłaby po prostu wyjść i poszukać sobie jakiegoś przyjemnego miejsca na majowy piknik 🙁 A potem dreptała wokół kościoła za figurą Maryi smętnie zawodząc razem z innymi owieczkami: “O Królowo Różańcowa / Ty z Fatimy wzywasz nas / Do modlitwy i pokuty / Nim nadejdzie kary czas.”
Dzisiaj z przerażeniem patrzę na nowe (dla mnie nowe, wiem, że to już kiedyś było), chyba jeszcze gorsze metody duszpasterskie – szukanie wszędzie demonów, wmawianie ludziom niezwykłej skuteczności rzucania uroków, rozwój działalności egzorcystów – co się dzieje w umysłach młodych owieczek, które słuchają tych bredni? Nikt nie ma prawa ogłupiać dzieci, poza tym dla jakiejś części to się może skończyć niebezpieczną chorobą. TP pisał kiedyś o gimnazjalistce, która przez urojenia katechetki bodajże została na długi czas “pacjentką” egzorcysty. Zgroza.
Pytasz, Lisku, o alternatywy. Hmmm, nikt z moich katolickich znajomych chyba nie zastanawia się nad zmianą wyznania czy formalnym odejściem z KK, wielu za to mierzy się z obowiązkiem chodzenia do kościoła w niedzielę. I tu właśnie się liczy (jak już rodzice nie patrzą) moc tabu, wiara czy przywiązanie do rytuałów. Jeszcze niektórzy z moich znajomych muszą zdecydować, co z dziećmi, czy ochrzcić i czy wymagać chodzenia do kościoła. Nie są to sprawy proste, ale oczywiście możliwe są różne stopnie oddalenia 🙂 zresztą zawsze można wrócić. Trudność przejścia do innego kościoła wiąże się chyba z budowaniem naszej tożsamości jako katolików – nie chrześcijan, tylko katolików. Moi znajomi anglikanie mówią o sobie, że są chrześcijanami – na ogół nie rozróżniają chrześcijańskich wspólnot, chyba, że jest to niezbędne do zrozumienia jakiegoś przekazu. To daje inną perspektywę przy zmianie wspólnoty, oni nie muszą głęboko zastanawiać się, kim są. Poza tym w Polsce nie ma praktycznie konkurencji dla KK.
Za to można chodzić w niedzielę do innego kościoła katolickiego 🙂 To może oznaczać kilkaset lat różnicy, jeśli w okolicy jest odpowiedni wybór. Owieczka jeździła przez pół Krakowa na mszę, która trwała półtorej godziny 🙂 Podobała jej się piękna liturgia i mądre, pełne ciepła i humoru kazania o. Kłoczowskiego. Książki Kracika, Tischnera, wykłady Węcławskiego (dziś Polaka) wprowadziły ją w zupełnie nowe rozumienie katolicyzmu. Z drugiej strony kary dla Musiała, Bonieckiego, Lemańskiego wskazują, że będzie po staremu, tylko jeszcze gorzej. Nie potrafię powiedzieć, jaka będzie moja decyzja, kiedy wreszcie znajdę sobie jaskinię w Polsce 🙁
Bobiczku, już widzę, jak piekiełko rychtuje dla Ciebie kolejny stosik 😎
Eee, Szatan chyba usatysfakcjonowany, bo otrzymałem od niego Znak. Zaraz po wrzuceniu balladki musiałem wyjść i na tablicy rejestracyjnej pierwszego przejeżdżającego ulicą auta ujrzałem znaczące cyfry 666. 😈
A tak się zaczyna mój numer telefonu ….
Coraz lepiej. Ciekawe, co tu jeszcze wyjdzie na jaw. 😈
Szatan tak, ale nasze bogoojczyźniane piekiełko niekoniecznie 😉
Smok słusznie pisze, że w Polsce praktycznie w ogóle nie ma tradycji „konkurencji wyznaniowej”, co jest normalną praktyką w Niemczech, Anglii, czy na drugiej półkuli, dlatego zmiana wyznania najczęściej po prostu nie przychodzi nikomu do głowy. Nie ma też poczucia wspólnoty chrześcijańskiej, a wyłącznie wspólnoty katolickiej, więc odejście do „innych” (zwykle traktowanych nieufnie i z wyższością – z jaką pogardą mówi się np. o „kociarzach”) nie byłoby odebrane przez otoczenie w kategorii poszukiwań duchowych, tylko zdrady i wyparcia się, a w najlepszym wypadku niezrozumiałej fanaberii.
Doczytałem 🙂
Lisku, dzięki za herbatę 🙂
Kwestionariusz nie pozostawia mi żadnej nadziei – tu nawet makaron w supermarkecie może być ozdobiony tekstami chińskich modlitw 😯
Bobiku 😀 to wszystko prawda 🙁
Powiem Wam jeszcze, że w moim obecnym kościele (właściwie ośrodku jezuitów, którego częścią jest kościół) na podłodze namalowany jest chiński smok, zaraz przy wejściu. A tutejszy ksiądz powiedział mi, że smoki przynoszą szczęście 😆
Chyba tylko w religii katolickiej istnieje pojęcie „wierzący nie praktykujący” (ang. lapsed catholic).
To juz i kociarze komus przeszkadzaja?
Moja Stara jaka jest taka jest, ale skrzywdzic jej nie dam.
Wszelkie pogromy prosze jednak odlozyc na czas po proszonej kolacji, bo w tej chwili musze jej pomoc nakryc do stolu i nie mam glkowy do antykociarskich ekscesow..
A propos różnych wyznań chrześcijańskich – pewna młoda Polka w Szwajcarii zakochała się w młodym Szwajcarze i to na tyle skutecznie, ze zaszła w ciążę. Ona katoliczka, on protestant. Wzięli ślub, dorobili się sporej gromadki dzieci, aż w końcu, po latach, mąż przeszedł na katolicyzm. Dowiedziałam się, że żona oraz jej rodzina przez wszystkie te lata żarliwie się modlili, aby do tego doszło. Facet porządny, pracowity, kochający mąż i ojciec, ale miał tę wadę, że nie był katolikiem. Ja tego nie jestem w stanie pojąć.
A można pojąć takie cuś, które w „Polityce” znalazłem?
Małżeństwo Stanisława W. uchodziło za wzorowe. Mieli czwórkę dzieci. On był animatorem Radia Maryja w Bobowej. Razem z żoną przystrajali kościoły i sale na uroczystości komunijne, chrzciny i święta. Ale za zamkniętymi drzwiami Stanisław W. był potworem. Znęcał się nad dziećmi. Kazał im ustami zbierać śmieci z podłogi, lizać podłogę w ubikacji, klęczeć z podniesionymi rękami, spać na klatce schodowej, bił pasem i pokrzywami. Żonę ciągle podejrzewał o zdradę. Ją także bił i znęcał się nad nią psychicznie. W końcu nie wytrzymała. Zgłosiła sprawę na policję i uciekła z dziećmi do ośrodka interwencyjnego. Mąż zaczaił się na nią, gdy wracała z mszy, i zadał kilkanaście ciosów nożem. Zmarła na miejscu. On tłumaczył potem, że chciała rozwodu, a jego katolicki światopogląd na to nie pozwala.
I ten przykład, i podany przez Puchalę, dobrze ilustrują, co miałem na myśli, pisząc o płytkości i naskórkowości wiary w ludowym katolicyzmie. Rzadko się tam komuś chce wnikać w jej istotę, zastanawiać się, co to znaczy być dobrym chrześcijaninem, nie mówiąc już o wadzeniu się z Bogiem. Wystarczy ślepo przestrzegać kilku prostych wyznaczników, które proboszcz w kółko klepie z ambony, a Rydzyk z Radyja: rozwodu nie uznawać, na aborcję pluć (choć swojej babie można cichcem dać się wyskrobać, jak bida przyciśnie), pedałów, lesby i edukatorów seksualnych brać pod obcasy, no i przede wszystkim w niedzielę na mszy się pokazywać, na tacę rzucać, wielebnemu usłużyć. A jakieś tam próby zrozumienia Biblii, dyskusje, metafizyka, to wszystko herezją pachnie i lepiej się w takie rzeczy nie wdawać. 🙄
Smoku, do krakowskich dominikanów to nawet ja czasem, z okazji różnych rodzinnych ceremonii, chodziłem bez obrzydzenia. Choć i tam mi kiedyś podpadła jedna pani od etyki seksualnej i pożarłem się z nią na całego. Ale ona świecka była, nie dominikanka. 😆
A może pamiętasz stamtąd zakonnika, Jacka Gałuszkę?
Bobik, ale później, o ile dobrze pamiętam wyszło, że to był chory psychicznie człowiek.
Chyba, że to inna, bardzo podobna historia była.
Mogę się powtórzyć? Muszę! :)))
Dostał dożywocie, to może nie, ale wszystkich w domu nie miał.
Wkładał dzieci do pieca, kazał klęczeć z pokrzywami w ustach, walił siekierą obok ręki syna, udając, że chce mu ją ociąć itd.
Dla mnie to chorobowa jednostka.
Siódemeczko, a mało znasz takich, co babę tłuką regularnie, ale o rozwodzie nawet wspomnieć nie pozwolą, bo to „nie po katolicku”? Nawet jeśli ten jeden był chory psychicznie, to chyba wszyscy ci damscy bokserzy nie są. 🙄
Powtarzaj się, Tetryku, ile dusza zapragnie. Nick Ci daje pełne do tego prawo. 😆
Smoku, wielkie dzieki.
Pamietam z dziecinstwa opisywany przez Ciebie rodzaj katolicyzmu – czasem szlam posluchac razem z katolickimi przyjaciolmi. Wiaze mi sie to wspomnienie z dziecinstwem i mam wrazenie ze wlasnie troche takie to bylo: dobro i zlo, nagroda i kara (troche w stylu „jak bedziesz niegrzeczny to przyjdzie milicjant”), szczegolowe instrukcje co nalezy robic, i ta prostota (dzis powiedzialabym uproszczenie) stwarzala pewien spokoj. I bylo bardzo malowniczo, kolorowo i zlociscie (do dzis uwielbiam zwiedzac koscioly). Ale pamietam tez jakis element strachu ponurymi przestrogami i ciemnoscia wnetrza, bo w domu nigdy mnie nie straszono ani nie karano.
Wydaje mi sie ze to co opisujesz, i to co opisywala wczoraj Vesper, to proces dojrzewania, przechodzenie od oczywistosci dzieciecych prawd uznawanych przez „wszystkich” do wlasnej oceny, wyboru i analizy na poziomie doroslego, myslacego czlowieka zyskujacego swoj indywidualizm. I mam wrazenie ze w takim razie KK w obecnej formie po prostu nie ma szans.
Co prawda parenascie lat temu slyszalam msze w kosciele dominikanskim w Gdansku, byla masa zaangazowanej mlodziezy, a kazanie bylo o odcinaniu rak itd, cytowane dokladnie i z takim naciskiem, ze wyszlam z wizja jatki przed oczyma.
Puchalo, wierzący nie praktykujący jak najbardziej istnieje w moim otoczeniu.
Siodemeczko, oczywiscie ze chorobowa, i gdyby nie byl katolikiem, znalazlby inny powod.
Przykład Puchały jest dla mnie dosyć prosty do wytłumaczenia.
Rodzicom mogło zależeć na tym, żeby dzieci były przekonanymi chrześcijanami. Istotny tu jest przykład rodziców,jeżeli w niedzielę jedno szło tu, a drugie tam, mogło to dezorientować dzieci i stanowić z czasem coraz większy problem. Postanowili i to jest ich wybór.
Pewne sprawy nie przychodzą człowiekowi do głowy kiedy jest zakochany i we wzajemnych relacjach różnica przekonań nie stanowi problemów.
Po latach niewierzący partner może nie móc znieść, że ten drugi, wierzący, robi idiotę z dziecka próbując przekazać idiotyczne zabobony.
Nie daje dziecku szansy wyboru, żądając przyjęcia własnego światopoglądu.
To jest lepszy przykład?
Bobik 🙂 🙂 🙂
i jeszcze raz Bobik 😀 😀 😀
dwa lewackie teksty:
http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/polska-ofe-91-rozmowa-prof-leokadia-oreziak
http://lewica.pl/?id=29861
herbata 🙂
pstryk (Nisia w morzu moze?)
Że ten sadysta był ciężko zaburzony, to nie ulega wątpliwości. Ale faktycznie, skoro dostał dożywocie, to biegli musieli go uznać za zdolnego do rozumienia swoich czynów i kierowania nimi.
Siódemeczko, przeczytaj jeszcze raz dokładnie to, co opisała Puchala i zobacz, na czym tam wic polegał. 🙂
Tz wydaje mi sie ze dzis samodzielne myslenie jest norma o wiele mocniejsza niz kilkadziesiat lat temu, w okresie takich czy innych Wielkich Ideologii, nie wazne za czy przeciw.
Bobiku, mnie też czasem jakiś dominikanin podpadł, wrrrr.
Choć pewnie na ogół są nieco lepiej wykształceni i przygotowani do pracy niż ostatnio opisywani klerycy…
Jacka Gałuszki nie znam 🙂
Bobik, wiem na czym. Mąż protestant w Szwajcarii przeszedł na katolicyzm.
Napisałam, że ludzie w młodosci nie biorą pod uwagę, że to co nie jest problemem na poczatku, może być takim po latach.
Nie oceniam decyzji innych osób.
Za to nie jest prawda ze KK zawsze sprzeciwia sie antykoncepcji, wiem ze roznych metod w kosciele sie nauczalo.
Jacka G. wspomniałem, bo była to postać bardzo nietuzinkowa. Kiedy go poznałem, był nie tylko dominikaninem aktywnym w tych ichniejszych strukturach, w Beczce itd, ale jeszcze skończył studiować muzykę i zaczął medycynę, albo na odwrót. Niezwykle otwarty umysł, a przy tym człowiek zdumiewająco „normalny”, unikający kościelnego języka i argumentacji wiejskiego wikarego, żartowniś, uroczy rozmówca, a na dobitkę bardzo przystojny. 🙂
Od razu mnie ujął tym, że – widząc, jakie robię uniki tytularne, bo „ojciec” nie przechodził mi przez pysk, a „panem” nie chciałem go urazić – sam zaproponował przejście na ty. Skumplowaliśmy się nieco na gruncie całkiem pozakościelnym i do dziś jest on dla mnie jednym z nielicznych przykładów, że można być duchownym i „nie dać się zwariować”.
Ten nadmiar normalności skończył się zresztą w sposób łatwy do przewidzenia. Jacek miał coraz więsze tarcia z przełożonymi i współbraćmi, potem jeszcze, jak słyszałem, poznał jakąś dziewczynę i z zakonu wystąpił.
Rysiu, też myslałam o Nisi, dlaczego wpadła i znowu się nie odzywa.
Lisku, ciekawe, co piszesz, że takie kazania mogły stwarzać jakiś spokój… Ja chyba nigdy tego tak nie widziałem, a często zastanawiałem się, co inni ludzie przeżywają w czasie podobnych uroczystości.
Nie chcę Was zanudzać, ale jeszcze coś dopiszę o owieczce. Jej pierwsze nauki (dla małych dzieci) były inne, posoborowe może, bardziej łagodne i radosne. Bóg jest miłością, Jezus jest naszym przyjacielem i chcemy, aby nas przytulił do swego serca.
A duszpasterstwo ogólne było ludowe, tradycyjne, z Jezusem, który czasem najwyraźniej zamierzał nas strącić do piekła bez zbędnej zwłoki 😯 Jak pisałem, nie wiem, co owieczka z tego rozumiała tak naprawdę 😕 ale źle wspomina odpusty.
Kolorowo było na procesjach Bożego Ciała, i te akurat owieczka wspomina tylko dobrze 🙂
Siodemeczko, wydaje mi sie ze w wypadku takiego malzenstwa wychowanie przyszlych dzieci omawia sie przed slubem, tak bylo np gdy pewien moj kuzyn ozenil sie z wierzaca katoliczka i zadne z nich swojego wyznania nie zmienilo.
Znam jeszcze kilka par „mieszanych” na rozne sposoby. Wiele lat temu moimi sasiadami bylo takie malzenstwo: on wierzacy i przestrzegajacy architekt, ona nieprzestrzegajaca fryzjerka, oboje bardzo fajni i bardzo kochajaca sie para, przez wszystkie lata. Innym, bardziej skomplikowanym przykladem jest malzenstwo w ktorym oboje, w trakcie zawierania slubu, byli swiecko-tradycyjni (so synagogi w szabat i mniej wiecej koszerna kuchnia, ale nie wiecej), ale ona pare lat potem nawrocila sie na ortodoksje. Gdy ich poznalam, byli razem juz 17 lat. W judaizmie jest tu masa problemow technicznych. Pomijajac zmiane wygladu – zaczela chodzic wylacznie w sukienkach, dlugie rekawy i chusta zakrywajaca wlosy – jej nie wolno w szabat zapalic swiatla ani uzywac zapalonego przez kogos innego, oczywiscie nie wolno jezdzic (skonczyl sie wycieczki w weekend) czy wlaczyc telewizora. Ale dopracowali sie status quo, w sobote on wlacza telewizor w innym pokoju, ona studiuje Pismo w goscinnym… Malzenstwo zaczelo trzesczec wlasnie gdy zona namowila starszego syna na wizyte u swojego rabina, w wyniku czego chlopak zostawil prace, przeszedl do jeszybotu i niedlugo bedzie swatany.
O ile rozumiem, że pożycie wierzącej z niewierzącym czy chrześcijanki z wyznawcą judaizmu bądź islamu różne codzienne problemy może stwarzać, a poza tym modlitwy o nawrócenie mogą wynikać z lęku o to, że bliski człowiek naraża swą nieśmiertelną duszę, o tyle modły żony i jej rodziny o nawrócenie protestanta już takie zrozumiałe dla mnie nie są. Też chrześcijanin, było nie było, a KK, o ile wiem, już od pewnego czasu przestał twierdzić, że protestanci hurtowo trafią do piekła. 😎
Smoku, spokoj wynikal z ladu, ale to byly nauki dla dzieci (pierwsza-druga klasa podstawowki).
Oglądam „Afrykańską królową” z 1951 roku.
Katharine Hepburn mówi do Humphrey’a Bogarta po przepłynięciu niebezpiecznych progów rzeki w Afryce, że nie wiedziała, że to jest takie ekscytujące przeżycie, podobne emocje przeżyła raz podczas kazania brata (pastora), kiedy stąpił na niego Duch św. 😀
Lisku, ale nie uważasz, że to jest sprawa tych ludzi?
Siodemeczko, o ktory przyklad Ci chodzi? Oczywiscie ze to jest sprawa tych ludzi, i ja takie mieszanki lubie, o ile dzialaja bezbolesnie.
Kolorowo pamietam poswiecanie koszyczkow wielkanocnych 🙂
Lisku, o każdy, w którym ludzie podejmują jakieś decyzje w swoim życiu, również takie dotyczące wyboru światopoglądu i przynależności.
Element modłów rodziny traktuję niepoważnie.
Ale przecież w przykładzie Puchali nie chodziło o to, jakie ludzie podjęli w życiu decyzje, tylko o to, że rodzina nie mogła, mimo licznych zalet męża, zaakceptować go w pełni, bo był protestantem, nie katolikiem i odetchnęła dopiero wtedy, kiedy mąż na katolicyzm przeszedł.
Wzruszająco zabawne te stare filmy, kiedy straszne przygody na dzikiej rzece rozgrywają się w studiu filmowym.
Przepraszam, że tak odbiegłam od tematu.
Bobiku, dokładnie o to mi chodziło. O wieloletnich modlitwach, w końcu wysłuchanych, słyszałam od matki tej kobiety. Ona je traktowała bardzo poważnie.
Znam podobną historię z mężem i modłami rodziny… Bardzo pobożna matka, o zmianach soborowych, Bobiku, chyba nie słyszała 🙁 Tylko brak happy endu.
Aha, o to chodziło, nie zwróciłam uwagi na ten aspekt 😀
Bo jest oczywisty dla każdego katolika 😀 😀
Matka martwiła się zbawienie duszy swojego zięcia.
Smoku, sobór, nie sobór, a deklarację Dominus Iesus znasz?
Spotkałam wierzących niepraktykujących muzułmanów. Zaryzykowałabym tezę, że w Polsce obok wierzących niepraktykujących jest sporo praktykujących niewierzących.
Siódemeczko, wreszcie wyciągam wnioski z parafialnego życia owieczki: trzeba sobie wybrać któregoś Jezusa. To ja wybieram tego pierwszego 🙂
Smoku, ja trochę przesadzam, wiesz przecież.
Dominus Iesus nie przekreśla innych religii, ale pełnia jest w KK.
Praktykujących niewierzących to nawet osobiście kilku znam 😉
A propos antykoncepcji – o pani nauczającej zasad watykańskiej ruletki, czyli katolickiej etyki seksualnej w ramach kursu przedmałżeńskiego, mam bardzo ciepłe wspomnienie. Bo tak nią zakręciliśmy, że musiała przyznać – można grzeszyć termometrem i nie grzeszyć pigułką. Wydawała się trochę oszołomiona odkryciem, na które pomogliśmy jej wpaść, ale przyznała 🙂 A my mieliśmy z nauk z nią tyle radości! 😀
Strasznie rzadko codzienne doświadczenie potwierdza tę pełnię 😕
Ja na te trudności i złe doświadczenia, Smoku, znalazłam taką receptę – przestałam przywiązywać znaczenie do elementu ludzkiego.
Robię, co mogę, żeby było bardziej przyjaźnie i pomocnie, staram się zyć w zgodzie z sumieniem, czasami mi się nie udaje.
Świat i ludzie pewnie się nie zmienią.
Królik powiedziałby, że nie mam racji, bo ludzie zmieniają się na lepsze i ja bardzo chcę, żeby było po królikowemu. 🙂
Soterologia tak naprawdę jest dość skomplikowanym działem teologii, zwłaszcza w perspektywie historycznej. Nawet pozornie prosta i oczywista zasada extra ecclesiam nulla salus była niejednokrotnie tak wyinterpretowywana, żeby w gruncie rzeczy nie znaczyła tego, co znaczy. 🙂 A już po II Soborze Watykańskim, po Nostra Aetate, a potem Dominus Iesus, te interpretacje zdecydowanie skierowano w taką stronę, żeby jednak zbawienie poza ciepłym łonem KK dopuścić. W Dominus Iesus wykręcono to jakoś tak, że nawet członkowie tzw. „niepełnych” czy „niedoskonałych”, tzn niekatolickich wspólnot chrześcijańskich, poprzez chrzest przynależą do Ciała Chrystusowego, dlatego stoją jednak „w pewnej wspólnocie” z jedynym słusznym Kościołem i na życie wieczne oraz dostęp do raju zasłużą. Zatem rodzina tego protestanta, gdyby teologicznie była obkuta, wcale by się o zbawienie jego duszy martwić nie musiała. 😈
A a propos radości – matkowanie mojej córce bywa męczące, ale ubaw mam nie raz po pachy.
Sytuacja nr 1. Zosia jak zwykle non stop mówi. Od momentu, kiedy odebrałam ją ze szkoły, nie ma chwili ciszy. Trzy godziny nieustannego ple ple ple ple ple ple.
Ja: Zosiu, rób, proszę, od czasu do czasu przerwy , dla wytchnienia. Mojego własnego, jeśli nie twojego.
Zosia: Dobrze. Mamo, chciałabym ci bardzo serdecznie pogratulować
Ja (zupełnie z bita z tropu, bo nie wiem, o co dziecku chodzi): Dziękuję, ale z jakiego powodu?
Zosia (widzi, że połknęłam haczyk, robi niewinną minkę i podnosi się, żeby iść do swojego pokoju): Przepraszam, teraz mam przerwę…
Sytuacja 2. Zosia uwielbia Transformery. Ma bluzkę z Transformerem o imieniu Bumblebee, ale ma opory, żeby w niej chodzić do szkoły, bo wbiła sobie do głowy, że dzieci będą się z niej śmiały, że chodzi w „chłopackich” ciuchach. Ale dziś założyła
Zosia do babci: Babciu, zobacz, mam bluzkę z Bumblebee! Byłam dziś w niej w szkole, żeby przełamywać stereotypy
Ja: Zosiu, a czy musisz koniecznie przełamywać stereotypy, nie możesz nosić tej bluzki tak po prostu?
Zosia: Jak będą już Przełamane, to wtedy będę nosić tak po prostu.
Sytuacja 3. Jedziemy samochodem, zatrzymujemy się na światłach, tuż obok sklepu z dizajnerskimi meblami. Na wystawie czerwona sofa o dziwnym kształcie.
Zosia: Co to za sklep?
Ja: To sklep z meblami. Dość snobistyczny.
Zosia (czoło zmarszczone, niedowierzanie w głosie): Mamo, ludzie serio są w stanie zapłacić kupę kasy za sofę w kształcie miski?
😆 😆 😆
Ten numer z noszeniem po prostu sam bym bardzo chciał wymyślić. 😆
😀 do Zosi i 😀 do Mamy
🙂
Siódemeczko, też bym chciała, żeby było po Królikowemu. Myślę, że czasami nawet jest. A czasami nie.
Siódemeczko, nawet nie chciałem wytaczać wojny całemu KK, tylko zauważyć, jak ciężko byłoby wytłumaczyć protestantowi, że ma się nawrócić 🙂
Vesper 😀 😀
Bobiku, skoro raz zbawił i wszystkich, to już.
Ostatnio po wielu latach dochodzenia do prawdy w komisji uzgodnień z kościołami protestanckimi, ustalono, ze człowiek został zbawiony przez łaskę Boga, a nie przez zasługiwanie własne.
Nie wiem, czy to się nagłaśnia, bo jeszcze owieczki pomyślą, że nie muszą się starać.
Znowu nieco przejaskrawiam, ale raczej nieco.
Królik mnie nieraz zawstydza, bo właściwie to ja, jako szczeniak, powinienem reprezentować tak niewzruszony optymizm. Ale jakoś nie zawsze jestem w stanie.
To pewnie skutek zadawania się z Kotem. 😈
Zasługi czy łaska to też odwieczny spór w łonie, a nawet poza nim. 🙂 A w jakim dokumencie jest to ostateczne ustalenie, bo jakoś się nie załapałem, a ciekawym?
Bardzo możliwe, że wielu rzeczy się nie nagłaśnia, żeby owieczki główkować nie zaczęły i nie odkryły, że Kościół tak naprawdę stale zmienia stanowisko w różnych sprawach, choć biskupi twierdzą coś wprost przeciwnego. 😈
Kiedyś wysnułam taką teorię, że jeśli KK przy czymś bardzo mocno sie upiera, to nie zmieni zdania dopóki wszystkie pokolenia będące świadkami jego uporu nie zejdą z tego świata. Wtedy zaczyna nieco odpuszczać. Znowu przemija kilka pokoleń i dopiero wtedy KK może przyznać – tak Ziemia nie jest płaska 😉
Naprawdę? Nie jest? 😯
Obawiam się, że dorośli jeszcze niejedno przede mną ukrywają. 👿
Dorośli to zmora tego świata
Może lepiej zmieńmy na zakałę, żeby nie urazić uczuć Zmory. 🙂
Tak, zdecydowanie zakała. Przepraszam, Zmoro 😉
To ja się trochę Zosi boję 😉 Jesteś Bardzo Silną Kobietą, Vesper ❗
Nie chcem, ale muszem, Haneczko 😉
Bobik, to się nazywa Wspólna deklaracja w sprawie nauki o usprawiedliwieniu
Dokumentem będącym efektem trwającego dziesiątki lat dialogu katolicko- luterańskiego była Wspólna deklaracja w sprawie nauki o usprawiedliwieniu podpisana w 1999 roku.
Na stronach katolickich to jest rozwlekle i zawile omawiane, więc siegnęłam do protestanckiej.
„4. Rozwinięcie wspólnego rozumienia usprawiedliwienia
4.1. Niemoc i grzech człowieka w obliczu usprawiedliwienia
19. Wyznajemy wspólnie, że człowiek w odniesieniu do swojego zbawienia jest zdany zupełnie na zbawczą łaskę Boga. Wolność, którą posiada w odniesieniu do ludzi i spraw tego świata, nie jest wolnością dotyczącą jego zbawienia. Oznacza to, że jako grzesznik podlega sądowi Bożemu i nie jest zdolny zwrócić się do Boga o ratunek, zasłużyć na swoje usprawiedliwienie przed Bogiem lub własnymi siłami osiągnąć zbawienie. Usprawiedliwienie dokonuje się tylko z łaski. Ponieważ katolicy i luteranie podzielają to przekonanie, przeto można powiedzieć:
20. Gdy katolicy mówią, że człowiek „współdziała” podczas przygotowania usprawiedliwienia i jego przyjęcia przez wyrażenie zgody na usprawiedliwiające działanie Boga, to widzą w takiej personalnej akceptacji działanie łaski a nie czyn człowieka wypływający z własnych sił.”
To jest tu, na tej stronie:
http://www.teologia.protestanci.org/artykuly/art105.php
Hi, hi, czy to oznacza, że KK jest teraz skrótem od Kościół Kalwinistyczny? Bo jakoś nader predestynacyjnie to wszystko wygląda. 😈
Motywujące dla owieczek to faktycznie nie jest, bo gdzie w takim ujęciu miejsce dla dobrych uczynków, przestrzegania przykazań, rozwijania cnót, itd.? Znaczy, teologowie na pewno potrafiliby to tak wyinterpretować, że jednak jest, ale przeciętna owieczka raczej by wywnioskowała, że nareszcie można sobie pohulać, skoro każdy i tak ma z góry przechlapane albo na odwrót.
Ale przeciętna owieczka na szczęście takich dokumentów nie czyta, więc hierarchia może spać spokojnie i nie obawiać się żadnych owczych wyskoków. 😎
Dzięki za dostawę, Siódemeczko. 🙂
A Kot jakim prawem jeszcze nie podał, co było na wystawną, proszoną kolację, hę?
Coś mi się zdaje, że jakąś antykociarską akcję jednak trzeba będzie uskutecznić. 👿
Dzięki, Siódemeczko. Nie wiedziałam, że tak blisko katolicyzmowi do koncepcji predestynacji. Dobrze, że to się nie upowszechniło, bo kto by do spowiedzi jeszcze chodził 😆
Spokojnie, Bobiku, może są jeszcze przy deserze
Te lutry to już takie pobuntowane, że do spowiedzi nie chodzi literalnie żaden. Takie są właśnie skutki beztroskiego upowszechniania. 👿
Przy deserze, nie przy deserze, ale zgodnie z tradycją każdy pretekst do antykociarskiej akcji jest dobry. 😎
To będziesz musiał się z sierściuchem rozprawiać beze mnie. Tobie wybaczy, a mnie… to tak jakoś nie koniecznie 😉 Przykro mi, przyjacielu, ale jeszcze mi życie miłe 😈
Kochani, jakie piękne słowo znalazłam u Tomasza Piątka. O, tu:
http://wyborcza.pl/1,75968,16784733,Biskup_nie_posprzata__dziadek_sprosnie_trabi__Gowin.html#CukGW
To słowo to polski odpowiednik dyskusji, czyli pyskusja. U nas się pyskutuje. I to jest prawda. Bardziej trafnie już nie można
Mini Zjazd londynski, niesamowicie udany, wlasnie sie zakonczyl. Szkoda.
Powracajac do tego co zapoczatkowala Puchala, to wiem ze w moim pokoleniu rodzice pary miedzywyznaniowej potrafili sporo napsuc i namieszac byle tylko jedna strona „wygrala” i postawila na swoim.
Jestem sama produktemn miedzywyznaniowego malzenstwa. I nie pamietam ani jednego najmniejszego nawet incydentu aby roznosc wyznan stwarzala jakies konflikty czy nawet trudnosci. Kluczem do takiego malzenstwa, w jakim przyszlo mi dorastac, jest nie tylko milosc, ale bardzoiej jeszcze chyba od milosci wazniejszy szczery wzajemny szacunek do wyznania i tradycji kulrturowej wspolmalzonka.Szacunek i ciekawosc. Znam w najblizszym otoczenu przypadek malzenstwa katolicko-zydowskiego, w ktorym kazda strona uwazala, ze popelnila swego rodzaju mezalians – on godzac sie na malezenstwo z katoliczka, ona godzac sie na malzenstwo w Zydem. Bylo to jednak niezle malzenstwo, ale rodzice jednej i drugiej strony podtrzymywali to przekonanie, ze ich dziecko „married down” – popelnilo mezalians. Potem on nagle umarl na wylew. I zaczely sie konflikty rodzinne: jak ma byc pochowany.
Dla mnie kompletnie niezrozumiale. W moim domu tego nigdy nie bylo. Przeciwnie – rodzice chelpili sie znajomoscui tradycji i kultury dtrugiej strony. Zapewne dlatego, ze ich wlasni rodzice kompletnie nie uczestniczyli w tym malzenstwie – rodzice mamy bo byli za dal;eko, rodzioce ojca bo byli juz zamordowani.
Zawsze mi trudno zrozumiec, ze ludzie z roznych tarcycji religijnych czy kulturowych, po jakims czasie zaczynaja odkrywac swoja nie dajaca sie pogodzic odrebnosc, albo usiluja przeciagnac wspolmalzonka na swoja strone.
Pyskusja rzuca na kolana. 😆
No to jak? Kolacja się skończyła, a Kot dalej ani mru mru na temat menu. 🙁
Chyba nie uwierzył, że tu na serio Kotów czy kociarzy będziemy bić. 😯
Bobik, nie chcę nic mówić, ale Ty też nie chwaliłeś się włoskim menu, ani doustnym, ani dodusznym.
Trafiony. zatopiony. 😳
Ale ja miałem za dużo i musiałbym kłapać przez 3 dni, a u Kota to tylko jedna kolacja. 😉
… tymczasem w kroliczym czyscu, chyba ze Pies sie zlituje.
Poemat wprowadzający był przepiękny, ale potem pomyślałem sobie że przy mojej pełnej niewiedzy założono Opus Cani i wszyscy się tam wpisali. Na szczęście doczytałem do historyjek Zosi i okazało się, że istnieje też życie poza zaświatami.
Niechętnie wdaję się w prywatne opowiastki w publicznym miejscu, ale co mi tam. Więc z bardzo prostych przyczyn nie będę wysławiać naszego domowego święto-obojętnickiego spokoju, bo gra będzie skończona gdy będzie skończona, a przed tym wiele rzeczy może się zdarzyć. Na przykład mogę udusić tę moją trójkę domowych protestantów, jako środek wychowawczy, żeby nie chodzili tyle do tego swojego kościoła i czytali trochę więcej rzeczy poza Biblią. Albo oni mogą odmówić jakieś modły nad moim truchłem, ale już zapowiedziałem, że na takie coś nastąpi moje zmartwychwstanie i opieprzenie. Ale póki co to nikt nikomu w życiu metafizycznym (czy braku życia metafizycznego) nie przeszkadza i chyba nawet tak często żony nie biję ani ona mnie.
Gdy chłopcy byli mali kiedyś dość ostro się starliśmy o coś — ostro jeśli chodzi o intonację, nie o siłę głosu — i raptem uświadomiliśmy sobie, że chłopcy patrzą na nas i śmieją się do siebie i zdołaliśmy jeszcze usłyszeć: „popatrz, mama i tata się kłócą!”
Aha, jeszcze o tym, że bardziej zbywający w kwestiach prywatnych był mój przyjaciel Tomek. Bywałem u nich nierzadko i miałem z ówczesną damą życia ciężkie momenty i podziwiałem jak u nich wszystko było fajne i pogodne, a mogło być odwrotnie: on malutki, ona wysoka, on Żyd, ona Niemka, on sławny i uznany w pracy, ona choć w swojej specjalności ze światowej klasy dyplomami ale w Brazylii pracować nie mogła. I spytałem go, pół zazdrośnie, pół podziwiając: „jak wy to robicie?” A on łypnął spod oka i mruknął: „a bo nas nie stać na rozwód”.
Dzien dobry 🙂
Kawa
i herbata .
Brawa dla Zosi 🙂 🙂 🙂
(brava – nie jako liczba mnoga lecz jako forma zenska)
Krolikowi do poczekalni 🙂
Pyskusja 😆
Skoro Psu sie klapac nie chce… Cornu copiae, czyli horn of plenty, rog obfitosci, (czesto wiklinowy lub wyplatany z innych suchych roslin), wypelniony owocami i warzywami, to symbol Swiat Dziekczynienia, ktore obchodzimy w ten weekend (w odroznieniu od USA). Zbiega sie to swieto (niestety!) z Oktoberfest, swietem picia cienkiego, za drogiego, jasnego piwa zagryzanego kiepska kielbaska w bulce z wodnista kapusta kwaszona, ku uczczeniu naszych niemieckich osadniczych korzeni…
Amerykanie z pobliskich stanow gdzie granica legalnego picia alkoholu jest czesto 21 lat, tabunami zjezdzaja do nas, gdzie mozna pic Oktoberfestowe piwo legalnie od 19-ych urodzin, i… jak to mlodzi, pija dopoki nie porzygaja sie na buty….
Needless to say, Oktoberfest to nie moje swieto, ale Dziekczynienie bardzo lubie. Nie jest to swieto koscielne ani dozynkowe… jest ono w ludzkiej swiadomosci, i niech tak zostanie. Ja bylam przyzwyczajona tylko do religijnych lub panstwowych swiat, wiec to to kompletnie nieobowiazkowe acz bardzo pozytywne Swieto stalo sie szybko moim ulubionym.
W tym roku, pierwszy raz od wielu lat, Dziekczynieniowy obiad urzadza Starsza Siostra. Indyk, kartofle, dynie, kukurydza i pomidory to sa nowinki kulinarne przyniesione do Europy z Ameryk. Pamietajcie o tym szykujac najblizszy niedzielny obiad! Nasze tradycyjne obiadowe menu to:
-zupa ze slodkich ziemniakow.
-nadziewany indyk, konfitura z borowek, ziemniaki puree, slodkie ziemniaki puree, brukselka, pasternak, marchewka z groszkiem, buraki.
-ciasto z jablek, gruszek, dyni.
Na deser lody waniliowe z syropem klonowym, posypane orzechami, owoce jak kto lubi…
Happy Thanksgiving everyone!
Przyjemnych i pogodnych przygotowan do Dnia Dziekczynienia, Kroliku!
http://ayay.co.uk/background/paintings/norman_rockwell/thanksgiving-mother-and-son-peeling-potatoes/
Dzień dobry 🙂
Do kawy mnie dziś nie wpuszcza, a to bardzo niedobrze, bo mam na śniadanie bułeczki z różą, które zapobiegliwie upiekłem wczoraj wieczorem i jakoś tak łyso je bez kawy jeść. 🙄
We Włoszech chyba też się obchodzi jakiś rodzaj Oktoberfestu, bo już we wrześniu zauważyłem zapowiedzi. Polega to chyba głównie na serwowaniu niemieckiego piwa i potraw niemieckich lub uważanych za niemieckie. Czasem brzmiały one dość zabawnie we włoskiej wersji językowej. Z obwieszczeń w jednej knajpce przypamiętałem sobie z rozczuleniem prosciutto di Foresta Nera. 🙂
A jak już o wersjach językowych, to zamiast kawy zaserwowałem sobie dawnych wspomnień czar: 😀
https://www.youtube.com/watch?v=e-v80TLnwBs
No i w ogóle Happy Thanksgiving. 🙂
Mordko, Jagodowi już całkiem pojechali?
Bobiku@19:28
Sprawdziłem w wikipedii i wygląda na to, że owieczka nie miała już okazji spotkać Jacka Gałuszki. Nie miała też pojęcia, że przez te kilka lat na “dwunastce” słuchała jego kompozycji.
No tak, jako wieczny szczeniak czasem zapominam, że w realu czas jednak leci i zmiany pokoleniowe następują. 😉
Nawet nie wiedziałem, że Jacek jest w Wiki. Biegnę sprawdzić, co tam o nim stoi. 🙂
Rejestrowałam się na kontrolną wizytę. Pani zaproponowała mi 31X. Zapytałam, czy gabinet będzie czynny, bo nigdy nie wiem, kiedy jeździ się na groby – 31. czy 1.
Obok stała zakonnica i z dezaprobatą rzekła : „1-go jest Wszystkich Świętych i należy iść również na mszę, aby zapewnić odpust swoim zmarłym”.
Na co ja : ” Moi zmarli zasłużyli sobie na odpust całym swoim życiem, obawiam się, że moje modły mogłyby im tylko zaszkodzić w tej kwestii” Siostrzyczka stała się purpurowa.
Co ja na to mogę, że organicznie nie znoszę komiwojażerów 😉
No i czy ja nie miałem racji, że tego Jacka tak lubiłem? Po odejściu z zakonu został instruktorem psów i prowadzi psią szkołę. 🙂
Wyobrażam sobie, że ludźmi mógł się solidnie rozczarować, bo skądinąd wiem, że po zrzuceniu habitu był przez dotychczasowych „przyjaciół” i wielbicieli wściekle atakowany, rozsiewano o nim najdziksze ploty, itp. Psy tego nie robią. 🙄
Dobra, kończę już na tematy „duchowne”, bo po pierwsze muszę iść na targ, a po drugie Andsol może się zanudzić na amen. 😉
Do rozanych buleczek kawa konieczna 🙂
Z Ameryk jeszcze pochodza kukurydza i kakao (czekolada 🙂 ). Happy Thanksgiving! 🙂
To juz zakonnice w poczekalniach lekarskich na msze gonia? Nawet doroslych nieznajomych ludzi?
Dobrze, ze sie nadziala na Zmore, a nie na Kota! Zrobilbym je odpyt z dobrych uczynkow. Czemu nie? Moze sie ona wtracac w czyjes zycie, to kazdy moze jej sie wtracac tez.
Jagodowie wyjezdzaja jutro skoroswitem. Dzis jeszcze maja mile spotkanie z byla sasiadka, ktora poznalem.
Och, jak przyjemnie wczoraj bylo!
Daleko odszedl Jacek Gałuszka, jesli na fejsbuku jedna z jego ulubionych ksiazek to Bog Urojony/ Dawkinsa…
Szkoła Przyjaciół Psów „Wesoła Łapka”… Fajne.
Ale przydały by się też Szkoły Przyjaciół Dzieci Żywe Srebro.
No dobrze, już, dobrze, Bobiku, dołożę i moje myślątko do Koszykowej Kolekcji Katolickiej: powinni zrobić św. Józefa patronem nauczycieli, bo całe życie z oddaniem uczył cudze dziecko.
Dzień dobry.
Straszną alergią dotkniętam (to przez remont).
Podrzucam znane od wieków skuteczne środki na szatańskie sprawki:
http://literat.ug.edu.pl/xxx/ateny/0015.htm
Bawcie się dobrze! 🙂
🙂 Happy Thanksgiving, Kochany Króliku. 🙂
Dzień dobry 🙂
Mar-Jo, ks. Sawa jak żywy, plagiator jeden 😈
Dzieki, dzieki za dziekczynieniowe zyczenia… Zaraz udaje sie targ. Jeszcze tylko przed wyjsciem na wszelki wypadek powiem:
Abrakadabra dwa kije, kto sie nie schowa ten kryje, eus, deus, kosmateus i morele bec! Cokolwiek to znaczy, moze odpedzi sily nieczyste, ktore czaja sie na nas wszedzie.
Pysznego indyka z przyległościami, Króliku 😀
Swietnie czyta się Twoją balladę. Masz niesamowity talent, dzięki któremu tworzysz tak świetnego bloga przyciagającego setki osób. Tylko pogratulować twórczości
Dobrego świętowania, Króliku. 🙂
Ene, due, rike, fake
Torbe, borbe ósme smake
Eus, deus, kosmateus
I morele baks
TO było dla mnie bardzo tajemnicze 🙂
Nie rozumiem czasem ludzkiego świata. 🙁
Szatan mnie podkusił, żeby zerknąć na komentarze pod notkami o Noblu dla Malali. Chyba chciałem zobaczyć, że ludzie wreszcie się z tej nagrody naprawdę cieszą, bo ta kandydatura była – jak mi się zdawało – niekontrowersyjna, niepolityczna i na czystą radość można było sobie pozwolić. Ale gdzie tam. Mnóstwo obrzydliwych, pełnych wrogości i zawiści postów o „zmanierowanej gówniarze-celebrytce” albo „za-cóż-to-niby-przecież-niczego-takiego-nie-zrobiła”.
A mówi się, że to rzekomo pies ogrodnika ma rzekomo sam nie zjeść i drugiemu nie dać. 👿
Może Was też to zainteresuje – artykuł z BBC o próbach zwalczania terrorystycznej propagandy w internecie. http://www.bbc.com/news/magazine-29535343 Kiedy zginął Alan Henning, inaczej, niż w przypadku poprzednich morderstw, internet zdominowały jego zdjęcia sprzed porwania, pokazujące ciepłego, uśmiechniętego człowieka, a nie te zrobione przez terrorystów. Pomyślałam wtedy, że dobrze, że komuś wreszcie przyszło do głowy, żeby w taki sposób okazać szacunek ofiarom i ich bliskim. A to chyba był nie tylko ludzki gest, ale i decyzja o charakterze propagandowym. Moim zdaniem słuszna. Przepraszam, że wyciągam taki temat w sobotni wieczór, ale nie mogę się od niego uwolnić. Słucham informacji z Syrii, nie spuszczając jednocześnie oka z Ukrainy („Polityka” pisała niedawno, że Rosja musi zdobyć lądowy dostęp do Krymu, zanim morze zamarznie uniemożliwiając dostawy tą drogą) i nie mogę, nie mogę dojść z tym wszystkim do ładu.
Jakos te oba tematy, Bobika i Agi sie lacza.
Setki tysiecy ludzi w Wlk. Brytanii od zeszlego roku podpisywaly listy do brytyjskiego rzdau aby zglaszal i wywieral naciski na Komitet Noblowsli w Osl;o o przyznanie Malali Nagrody Pokojowej. I mysle, ze tak sie dzialo dlatego, ze nie sposob bylo uniknac w mediach materialow o tym wlasnie co ta 15-latka robila, zanim te diably ja postrzelily, w jakiej wytastala rodzinie, kto byl jej inspiracja i co w tak mlodym wieku uczynila misja swego dotychczasowego zycia. Oczywoscie, ze ogladalismy takze ja pozniej, gdu zostala zaproszona na leczenie do jednego z brytyjskich szpotali, gdy wystepowala na forum ONZ, jej wypowiedzi przy innych okazjach. Potrafilismy ja zatem bardzo dokladnie umiescic w KONTEKSCIE jej dzialanosci, jej madrych, wywazonych wypowiedzi. Widzielismy niepospolita nastolatke, ktora kjazdy chciualby miec za corke, wnuczke, siostre.
To co widzialem w polskiej prasie w zasadzie tego konteklstu nie podawalo. Bylo., ze zostala postrzelona, ze leczyla sie w Anglii, ze wystapila w ONZ. To za malo aby zrozumiec kim jest ta nastolatka, zeby zobaczyc czlowieka.
Podobnie bylo zreszta w przypadku Alana Heninga. Zanim te diably z Panstwa Islamskiego go sciely, wiedzielismy o nim sporo – widzielismy filmy nagrane przed porwaniem, slyszelismyu co o nim opowioadali jego koledzy, jego zona, moglismy zobaczyc go jako zywego czlowieka, ktory tez byl niepospolity i wzbudzajacy ogromny szacunek i podziw.
Newsy musza byc przedstawiane nie w oderwaniu od wszystkiego, bo nasza uwaga jest na granicy ADHD. Chyba, ze ktos nam naprawde OPOWIE jak to jest, pokaze ludzi i wydarzenia tak, ze beda one dla nas cos znaczyly.
Nie jestem pewna czy wywieranie nacisku na komitet noblowski mi sie podoba…
Co do zdjec Henninga i nastepnych ofiar, reakcje byly spontaniczne – gazety nie zamieszczaly filmow przedstawiajacych ich stracenie, ludzie nie otwierali linkow. Byly artykuly wybitnych dziennikarzy dlaczego tych filmow nie nalezy rozpowszechniac i ogladac. Ja nawet na te stills nie moge patrzec.
Mnie wywieranie naciskow na komitet noblowski bardzo sie podoba, zwlaszcza w przypadku nagrod pokojowych, przyznawanych z reguly tym, ktorzy sa prztkladem dla swiata, ktorzy „daja swiadectwo”, ze tak powiem po katolicku. Ja tez podpisywalem list w sprawie Malali i chyba go nawet podrzucilem na blog innym do podpisywania.
Nagroda Pokojowa wzbudza zawsze jeszcze wieksze zainteresowanie niz literacka. Ksiazek X czy Y wolno nam nie znac, ale ci wszyscy, ktorzy czynia swiat lepszym i sprawiedliwszymn miejscem do zycia obchodzic powinien nas wszystkich, chocby byl to zakatek bardzo tysiacami mil od nas oddalony.
Podpisywalem tez swego czasu list w sprawie przyznania Nagrody Pokojowej Pani Sendlkerowej, gdy jeszcze zyla.
Lisku, mnie chodzi właśnie o te stills z morderstw. Po poprzednich morderstwach pojawiały się w naszej prasie masowo, po ostatnim – nie. Że jakakolwiek porządna gazeta mogłaby zamieścić film, to mi nawet do głowy nie przyszło.
Z tymi stills mialam problem, bo w Haaretz infernetowym dosc dluga sa linki do waznych artykulow, i w rezultacie przez jakies dwa tygodnie co otwieralam ich strone czy przewijalam jakas czesc, natykalam sie na ten koszmar. Ale tylko pierwszych dwoch (tak mi sie zdaje, bo potem tak szybko odwracalam wzrok ze nie wiem kto na nich byl).
Zdjecia z dobrych okresow byly oczywiscie tez
Gdyby ludzie nie pisali o Malali nic, albo zdawkowo, to można by zwalić na dziennikarzy, że za mało czy nieodpowiednio informowali. Ale przecież w tej prasie, którą ja czytam, nikt nigdy nie pisał o Malali źle, więc skąd ten hejt? 🙁
Pisania listów do Komitetu Noblowskiego ja bym nie nazwał naciskami, tylko wyrażeniem opinii Voksa Populego. A akurat w przypadku nagrody pokojowej ta opinia jest ważna, czego uzasadniać chyba nie muszę. 😉
O stills i całym kontekście nawet nie bardzo jestem w stanie teraz rozmyślać, więc się tylko zgodzę z tym, co było napisane.
Dla zainteresowanych meczem: udało mi się zawrzeć z PA umowę, że jak wygrają Niemcy, to on obiera truskawki, a jak wygrają Polacy, to ja. Nawet dotąd nie wiedziałem, że taki chytry pies jestem. 😈
Nie chodzi o pisanie zle o Malali. Tego by jeszcze brakowalo. Chodzi o skupieniu sien na samym postrzeleniu, a nie na jej walce o edukacje dziewczat mulzulmanskich w kregu takiego islamu, w jakim wyrastala Malala.
Jestem absolutnie przekonany, ze wine ponosza dziennikarze, ktorzy nie zdolali przekonujaco opowiedziec o swiecie, z jakiego wyszla ta niezwykla nastolatka i tego czym ona jest dla innych dziewczat z jej kultury.
Zwyczajnie nie wyobrazam sobie aby tutaj ktokolwiek napisal „co ona takiego zrobila, ze przyznano jej Nobla”. To jest zwyczajnie nie do pomyslenia. Wszyscy wiedza.
Skąd hejt? Z zakompleksionego duractwa.
Bobiczku, ile tych truskawek? Bo nie uwierzę, że tylko kilogram 🙄
Oglądam siatkówkę 🙂
Ogłoszenie polityczne: w tym tygodniu z felietonistów najbardziej kocham Jacka Dehnela. 🙂
Mordko, to nie tak. Tych postów nie piszą ludzie, którzy za mało o Malali wiedzą. To jest czysty hejt, zawsze gotów zmieszać z błotem każdego – im bardziej godny szacunku, tym lepiej. „Cóż ona takiego zrobiła” jest wyrazem ostentacyjnego lekceważenia, nie niewiedzy. O kimś, kto znalazł lekarstwo na raka, albo odkrył pozaziemską cywilizację, też by tak napisali.
Jasne, wiem, że to się bierze z zakompleksionego duractwa i jeszcze jakichś skrzywień osobowościowych. Wiem, rozumiem, a równocześnie jakąś częścią psa nie rozumiem i muszę to nierozumienie wyszczekać. 🙄
Haneczko, tych truskawek jest tylko pół kilograma, ale OKROPNIE mi się ich nie chciało obierać. Tylko że – ku mojemu niebotycznemu zdumieniu – na razie wcale nie jest pewne, czy nie przechytrzyłem i jednak nie będę musiał. 😯
A kto obiera w przypadku remisu ❓ Czy to jeden z tych meczy, które się nie kończą, dopóki ktoś nie wygra?
😯 w życiu bym się nie spodziewał
iść spać czy czekać do końca 😕
To nie jest jeden z tych meczów, ale remis nawet nie przyszedł nikomu z nas do głowy. 😯
12 minut… Smoku, nawet o Twojej porze tyle jeszcze wytrwasz. 🙂
nie chodzi o 10 minut… tylko z natury jestem pesymistą
Matko miłosierna! Z CZEGO trzeba obierać pół kilograma truskawek! Z pestek 😯
Ago, to jest nas dwie 🙂 Z tym że ja dłużej, niż od tygodnia 😉
😯 😯 😯
no dobra, nie idę spać
Wygraliśmy! 😯 2:0
Bobiku, wrzuć Ty te truskawki do szampana bez obierania. 😆 😆 😆
I znowu to polskie piekiełko. Rodacy nawet mecz z Niemcami wygrają, bylem tylko ja musiał się zabrać do tych cholernych truskawek. 😈
Ale szampana, swoją drogą, stawiam. 😀
Po raz drugi w tym tygodniu 😯
Hip! Hip! Huuuurrrrrraaaaa!!!!!
Haneczko, ja tak w ogóle też dłużej, ale w felietalu (jest virtual, jest real, to może też chyba być felietal?) jestem niestała, to znaczy raz najbardziej kocham Dehnela, kiedy indziej Stommę, a jeszcze kiedy indziej – Tyma. Są też tygodnie, kiedy jestem jak najgorszy sen biskupa i kocham ich po równo.
Ago, też tak mam 😆
Dajcie mi te truskawki. Zjem bez obierania 😎
Ludzie 😯 Kto z jakiego języka i na jaki to tłumaczył 😯 http://www.sport.pl/euro2016/1,136510,16789267,Polska___Niemcy__Polska_pokonala_mistrzow_swiata_.html#MT
Już obrane, Haneczko, ale i tak się podzielę. 🙂
Smakują zupełnie jak czerwcowe. Ja nie wiem, skąd ci handlarze wzięli tak wspaniałe truskawki w październiku, ale to podobno były już najostatniejsze.
Haneczko, teraz tam tak piszą. Dla mnie to dramat, nie mam gazety.
A kto, tutaj, ma 🙁
Bobiku, doczytaj do końca 😉 http://wyborcza.pl/magazyn/1,141463,16784539,Miasto_Kos__prawdziwy_koniec_swiata.html
😆
Ale z truskawkami to nie ten numer, bo ci targowi handlarze są równocześnie plantatorami. Jak ktoś robotny, to może sobie nawet do nich przyjechać (niedaleko stąd), sam nazbierać i wtedy ma trochę taniej.
Sprawdziłam – rzeczywiście! http://www.pomidory-kazmierczak.pl/
Jutro bezlitosna pracka 🙄 Dobranoc 🙂
Wszędzie piszą, że to pierwsze polskie zwycięstwo nad Niemcami. A Cedynia to pies? 😈
Ale w Cedyni nasi mieli z górki. 🙂
To idziemy spać. Pa! 🙂
Dzień dobry Wszystkim,
Ballady Bobika chyba nauczę się na pamięć!
Czytam Was codziennie, nie wychodzę do pracy bez zerknięcia co się tutaj dzieje, ale na dobre zasiądę chyba dopiero po przejściu na emeryturę. 🙂
Nagrodą dla Malali tak się ucieszyłem, aż się leciutko wzruszyłem (mięczak jestem, co tu dużo gadać 🙂 ), szybko to oczywiście ukryłem.
Jestem szczęśliwy, że nie zaglądałem do kometarzy, zresztą takie znajduje się niemal pod każdą wiadomością.
A niedawno wróciłem z Polski taki zachwycony tamtymi zmianami. Bo one są, naprawdę, ale gdy się bliżej przyjrzeć…., ach może lepiej się nie przyglądać. No cóż, jakoś podświadomie zaczynam zawsze rozmawiać tylko z tymi, którzy według moich kryteriów są tego warci, a później maluję sobie obraz doskonały. 🙂
Przepowiednie, jak będzie wyglądała dzisiejsza codzienność można było już dawno znaleźć. 🙂 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=BRwDNwEpKwc
A tu jest ładna i samo-się-wyjaśniająca mapka wyników wyborów prezydenckich, gdzie można klikać stan po stanie widząc wyniki procentowe.
Nowy, moja Mlodsza Siostra, ktora jest nauczycielka historii w warszawskim liceum, nie moze sie nadziwic jak szybkie sa zmiany w Polsce na lepsze. Kilka dni temu jechala z wycieczka szkolna do Kozlowki, przez Garwolin i Ryki. Kiedys symbol zacofania, dzis urocze, czyste, zadbane miasta i wioski. W lutum tego roku jechalysmy razem do Sandomierza z przerwa w Kazimierzu, cudowna wycieczka… w wioseczkach i miasteczkach sciezki rowerowe, czysciutko, bezpiecznie…
Rosjanie wyszli z Austrii w 1955 i 15 lat pozniej Austria, za Bruna Kraiskiego, byla liberalna kraina miodem i mlekiem, i szpiegami, plynaca… Wydaje mi sie, ze 15 lat trzeba zeby stanac na nogi. Dla Polski te 15 lat uplynie w 2017. Tuz za rogiem… Nie kazdy kraj ma tyle fartu… Taka Serbia na ten przyklad… Bulgaria czy Rumunia… Ze nie wspomne o Ukrainie, Bialorusi czy Moldawii.
Króliku,
Ja też nie mogę się nadziwić, jestem zachwycony. Zmainy są widoczne na każdym kroku. Przez Ryki przjeżdżałem teraz dwukrotnie, a dziesiątki razy za czasów komuny. Tego się opowiedzieć nie da. Ale Bobik wspomniał o komentarzach – i to jest smutne, że wciąż tak wysoki procent mieszkańców, mających tak wiele do wyboru, pozostał na etapie Konopielki, tylko technika prostactwa i chamstwa się zmieniła, teraz używają do tego internetu i chamskich, głupich komentarzy.
Jednak zmainy na lepsze widziałem też np. prowadząc samochód – uprzejmość na szosach zdecydowanie wzrosła, nawet jeśli statystyki wypadków tego nie potwierdzają. Otrąbiony i środkowym palcem określona umiejętność mojego prowadzenia samochodu została tylko cztery razy – zawsze przez kierowcę jakiegoś czarnego BMW, najnowszy model 🙂
Jednym słowem – naprawdę jest się z czego cieszyć, ale wciąż mnóstwo do zrobienia.
Życzę Ci miłego świętowania!!!
Wiem, że to była prostacka uciecha gdy Indiana Jones załatwił problem miecza, ale przymiotnik nieważny, istotna była uciecha. I teraz miałem podobną w książce The Joy of Science (Richard A. Lockshin), już sam tytuł rozdziału „Czy kangury były w Arce Noego?” jest świetny, ale ucieszył mnie dodatkowo ten urywek:
creatures of considerable benefit to humans, such as corn, tomatoes, and potatoes, sugar cane, sunflowers, and chocolate, were quite popular among the natives of the New World, as was tobacco, but were unknown in the Old World. Why had God not given Europeans the benefits of tomatoes, potatoes, and corn? Surely the Ark was not a holy Greyhound bus, dropping off passengers on different continents.
Dzień dobry 🙂
Żeby nas przynajmniej w niedzielę szatańskie moce zanadto nie dręczyły, serwuję odtrutkowe śniadanie, które jedna dobra dusza litościwie przysłała mi na priva, a ja nie jestem taka świnia, żeby zjeść i drugim nie dać. Proszę bardzo, herbata (pewnie z wody święconej) i stosowna bułeczka: 😀
http://m5.paperblog.com/i/0/9635/hot-cross-buns-L-vFMApf.jpeg
Przepowiednia wrzucona przez Nowego stuprocentowo prawdziwa. 😈 Dziad zapowiedział, że owieczki się będą prosili i co? Właśnie takie czasy przyszli – owieczki stale się proszą, a pasterze stale im pokazują o, takiego. 🙄
Andsolu, co mi wymyślasz od prostaków? 👿 Ja nie jestem prostak, tylko pies praktyczny. 😎 Uwielbiam numery typu „nadludzkim wysiłkiem wydostawszy się z tej beznadziejniej sytuacji, bohater nasz…” i radośnie szczerzę przy nich ząbki, a dzięki temu mogę się pośmiać przy każdym niemal filmie. Oczywiście z wyjątkiem filmów reżysera Zanudziego, gdzie akcji w ogóle nie ma, ale jego już od dawna nie oglądam, bo mnie coraz bardziej zanudzał.
Mapkę wyborczą widzę, ale nie rozumiem. 😳 Rozkład wygląda na nieprzypadkowy, ale w swej niebotycznej brazyloignorancji nie wiem, co on oznacza – czy stany biedniejsze/bogatsze, czy z tradycji konserwatywne/liberalne, czy mateczniki poszczególnych partii, czy może zwolenników lodów czekoladowych/truskawkowych. Nie rozbiorę tego bez pomocy. 🙁
Króliku, nie bardzo łapię to, co piszesz o 15 latach. W polskiej rzeczywistości za cezurę przyjmuje się rok 1989, a to – było, nie było – już lat 25.
Zmiany na lepsze w Polsce są oczywiście gołym okiem widoczne, ale ja bym po marksistowsku 😈 powiedział, że szybko zmienia się przede wszystkim baza, a nadbudowa niekoniecznie za nią nadąża. Zresztą dziwić się temu za bardzo nie należy, bo nadbudowa często bywa leniwa nad wyraz. Przypomniały mi się tu polskie mapki wyborcze, które w zdumiewający sposób pokrywają się z granicami dawnych zaborów. Czyli ani po 15, ani nawet po 25 latach mentalność nie robi się nówką, którą można poszpanować przed sąsiadami. 😉
No striemitsia nada, co zawsze sobie powtarzam, kiedy widzę u moich łap niebezpieczną tendencję do opadania. 😎
Nadbudowasie zmienia, ale w slimaczym tempie, jak dla mnie. A jeszcze rzad sie chelpi od siedmiu lat, ze zadnej rewolucji w tejze nadbudowie nie bedzie wspeiral. I nie wspiera, konsekwentnie nie wspiera. A wsparcie rzadu jest niezbedne.
Przygladam sie z zawiscia Hiszpanom. Jak oni to madrze rozegrali, kiedy Franco nareszcie zdechl i poszedl sie smazyc w piekle. . Nie tylko pokojowo przeszli z faszystowskiej (znacznie gorszej niz komunistyczna) dyktatury do demokracji, nie tylko zostawili za soba podzialy, rozliczenia i lutstracje (a mieli z czego rozliczac), ale z entuzjazmem rzucili sie do budowania nowej nadbudowy i dzis w Europie nie odroznisz ich od tapety. Podobnie bylo w Portugalii.
Wlasnie ze zdumieniem przczytalem, ze umarl Igor Mitoraj. Nie widzialem zadnej wiadomosci o odejsciu najbardziej znanego w swiecie polskiego artysty wspolczesnego.
Owszem, wiem, ze wielu ludzi Mitorajem pogardza i nie dostrzega w nim niczego inneg poza monumentalizmem (nieprawda!) i nasladownictwem (nieprawda!) klasyki, ale zeby az tak zamilczec jego smierc? To przesada. W GW jest tekst Jaroslawa Mikolajewskiego o Mitoraju.
Była, Kocie, była i były zdjęcia jego prac.
Wszędzie podawano. Byłeś zajęty innymi sprawami.
No moze. Nie rzucilo mi sie w slepia.
Było, ja też czytałem.
Sam za rzeźbami Mitoraja nie przepadam, to nie moja bajka, ale markę, jaką sobie w świecie wyrobił, potrafię docenić. Ostatnio w Wenecji próbowałem sfotografować jego niewielką pracę, stojącą w witrynie sklepu-galerii, razem z ceną, która była niebotyczna. Fotka kompletnie nie wyszła, ale patrząc na tę wystawę nie miałem wątpliwości, że nazwisko artysty jest rozpoznawalne i posiadanie „prawdziwego Mitoraja” zalicza się do symboli statusu.
Rozpoznawalne jest zresztą nie tylko nazwisko, ale i rzeźby, bo już z daleka, jeszcze nie widząc podpisu, zaszczekałem „o, Mitoraj!”. 😉
Choc „idiom” Mitoraja jest faktycznie z miejsca rozpoznawany, przeszkadza to czesto ludziom w przyjrzeniu blizej co on z klasyczna inspiracja robi i dlaczego. Dla mnie maja one wymiar nieraz tragiczny, choc tak pieknie komponuja sie wsrod zieleni. Ten ich tragizm jest starannie ukryty, dyskretny i nienatretny.
Mamy w domu jakas ksiazke o architekturze i wystroju znanych domow Toskanii. Pieknie wydana i pieknie ilustrowana zdjeciami. Stara czesto do tej ksiazki powraca, trzyma ja pod reka i dlugo wpatruje sie w zdjecia. Jest tam takze rozdzial poswiecony willi Mitoraja w Santopietro. Z jego rzezbami w ogrodzie posrod bujnej i zadbanej zieleni. I na tej willi Stara najczesciej sie zatrzymuje. I im dluzej patrzy, tym wiecej odkrywa dla siebie niespodzianek.
To jest z jej bajki, jak najbardziej.
Dzień dobry 🙂
Wróciliśmy na memłon 😎
Wyprawa wspaniała! Bankiet u Kota, na dachu garażu, znakomity. Bażanty, meduzy, w trzech smakach drób, ze stosownymi napitkami, ma się rozumieć 😆
Świat jest jednak pełen dobrych ludzi 😎 I tego się będę trzymać, dopóki nie zajrzę do przekaziorów 😉
W Santopietro żałoba powszechna.
Unas w tym samym czasie zmarła aktorka Anna Przybylska, media wytworzyły atmosferę histerii, więc można było przegapić.
Nic nie może przecież wiecznie trwać. Jeszcze wczoraj, choć słońce świeciło, jakby myślami było już gdzie indziej, było tak ciepło, że włóczyłam się po okolicy w krótkim rękawku. Dziś jest szaro, chłodno i ponuro. Pogoda w sam raz na porządki – te, na które po wczorajszym włóczeniu się nie miałam już siły. Narzekam? Nie narzekam. Z samego rana przed jedenastą, 😉 kiedy wyszłam na balkon, żeby się posmucić, wpadła mi w oko wyelegancona bogatka, dająca popis powietrznego baletu. Śliczności. 🙂
Witam Jagode! Odpocznijcie sobie po trudach podrozowania i odkrywania.
Histeria po smierci milej aktorki jest rzeczywiscue nie lada. Na marginesie troche mnie rozbawily pelne swietego ognia wypowiedzi srodowiska lekarskiego, zarzucahacego jej onkologowi, ze nie uszanowal „intymnosci umierania”. Osobiscie proponowalbym srodowisku lekarskiemu aby sie ugryzlo w jezyk zanim zacznie pouczac o etyce. Bo nie przeszkadza temu srodowisku powszechna praktyka odmawiania zabiegow uwalniajacych od ciazy zgwalcone nastolatki czy kobiety, ktorym grozi utrata zdrowia a nawet zycia, a moralizatorski ogien trawi im dusze gdy lekarz opowiada o umieraniu.
Zaznaczam, ze wypowiedzi lekarza Zmarlej nie slyszalem i nie wykluczam, ze mogl przekroczyc dozwolone granice. Tyle, ze przekraczanie tych granic wpisane jest w teorie i praktyke tzw. Kodeksu Etyki Lekarskiej tak dalece, ze nawet lekarze nie uznajacy owego Kodeksu sa zmuszani lub boja sie mu sprzeciwic. A juz szczegolnie wypowiadac sie na jego temat bez owijania w bawelne obluy, konformoizmu i tchorzostwa.
Przeslodki maly lisek na jeleniej polance!
Przed chwila poszedl sobie. 🙁
I co, niedowiarki? Wpuściliście szatańskie stwory na karty książek myśląc, że będą potulnie tkwić między okładkami? https://www.youtube.com/watch?v=1BbXD7jFSro#t=23
Dla Bobika i innych, których tuba może nie wpuścić: A radio-controlled flying witch makes a test flight past a moon setting into clouds along the pacific ocean in Carlsbad, California. Reuters was invited to photograph the testing of the life sized device by inventor Otto Dieffenbach lll. http://www.rcgroups.com/forums/thumbgallery.php?t=2262426&do=threadgallery&type=img&group=none&starter=no
Kocie, jaki tytuł i autora ma ten album o Toskanii?
Wcale mnie nie dziwi, ze Wiedzma postanowila przeleciec sie nad San Diego zanim jeszcze Haloween nastapil. San Diego jest miastem grzechu i wyuzdania. Nie tylko nie zamawia w tej intencji nabozenstw, ale jeszcze organizuje wycieczki „kulinarne” po burdelach:
http://www.viator.com/tours/San-Diego/Brothels-Bites-and-Booze-A-Culinary-Tour-of-San-Diegos-Questionable-Past/d736-5356BBB
To jest ten, Siodemeczko.
http://www.amazon.co.uk/Tuscany-Interiors-Paolo-Rinaldi/dp/3822823880
To wydanie jest en francais, moje zas jest dwujezyczne – po angielsku i po niemiecku.
Dzięki. 🙂
Ceny w tym Amazonie mają absurdalny rozrzut.
Niektore tanie ksiazki z Amazona sa z drugiej reki. Bardzo starannie wydawane ksiazki oficyny Taschen (jak ta o Toskanii) musza byc drogie, choc ja przed laty kupowalem ja w sklepie z przecenionymi ksiazkami (jest taki znakomity w poblizu stacji South Kensington) i zamiast bodaj £24 placilem £9. Z tego sklepu nie sposob wyjsc z pustymi lapami.
To jest stare wydanie, więc wszystkie pozycje w Amazonie są z drugiej ręki.
Ale rozrzut od 0,79$ do 89$ jest nieco szokujący przyznasz.
Wzięłam tę, którą pokazałaś, bo i koszt wysyłki był niewysoki.
Swietny numer Polityki z wkladka o Lublinie, na ktora bardzo sie szykuje.
Dostrzeglem natomiast, ze chca zlikwidowac istniejacy od pokolen w poblizu Podzamcza targ. Duzy blad jesli tak faktycznie planuja. Targi powinny byc w kazdym miescie. Zaden supermaket targu nie zastapi. A na wynajecie stosiska w hali nie kazdy drobny sprzedawca bedzie sobie mogl pozwolic.
Moja Stara uwielbiala ten targ. Mijala go w drodze do szkoly i zawsze sie tam cos ciekawego dzialo. Zdarzylo sie jej tez zbierac do worka konski nawoz wokol targu, kiedy planowala zalozyc hodowle pieczarek w piwnicy. Plany zagospodarowania piwnicy zostaly jednak pokrzyzowane przez rodzicow, ktorzy nie tylko zabronili ale wysmiewali i opowiadali znajomym jako towarzyska anegdote. Dlatego Stara nie zostala businesswomanka.
Czasami jeszcze sni jej sie ten targ na Podzamczu, zawsze przyjemnie.
A jednak Sojuz wiecznie żywy – dekoracji zwycięzców wyścigu F1 w Soczi dokonali Putin, wicepremier i minister spraw zagranicznych 🙂 😉
Już chiba wiadomo skąd TAKA wygrana z reprezentacją Niemiec:
http://ocdn.eu/images/pulscms/MGU7MDMsMmU0LDAsMSwx/1a5af09d3acb698d61867edc2862510d.jpg
Bobiku, jeśli chodzi o mapę powyborczą, to odpuściwszy sobie opcje czekoladowo/truskawkowe jest tak, jak mówisz. A przyzwoite rozwinięcie tego to dysertacja doktorska.
Andsolu, czy dobrze zrozumialam ze Dilma ma najwieksze terytorium (najwiecej prowincji) ale w przeliczeniu na liczbe glosow jest tylko trzecia?
Właśnie się dowiedziałam, całkiem przypadkiem, że spanie w skarpetkach szkodzi na mózg. 😯 Będę bardzo uważać, żeby się już dzisiaj niczego więcej nie dowiedzieć, bo nie jestem pewna, czy zdołałabym to udźwignąć.
Obawiam się, że zaczynam nabierać rozsądku. 🙄 Byłem dziś na targu staroci i – chyba pierwszy raz w życiu – udało mi się żadnego, nawet najmniejszego, najtańszego, najbardziej symbolicznego dzińdziboła nie kupić. 😯
Tak mnie ta perspektywa doroślenia przeraziła, że chyba zaraz popełnię jakieś szaleństwo, żeby dojść do równowagi psy-chicznej. 😈
Ago, a co mózgowi się robi od skarpetek? 😯 😯
Bobiku, tego nie zrozumiałam. 😳 Może mój mózg jest już tak uszkodzony od spania w skarpetkach, że nie obejmuje tematu. Jedno, co do czego mam względną pewność, to że chodzi o spanie w skarpetkach na stopach, nie na głowie. http://www.webnir.com/damage-every-day-slowly/10/
lisku, prowincje były i tu (a są do dziś w Argentynie), u nas stały się z ogłoszeniem Republiki „stanami”. Przez pewien czas (podobnie jak i w Meksyku) małpowanie USA sprawiło, że były to Stany Zjednoczone Brazylii 🙂
No nie, nie jedna trzecia. Z ważnych głosów oddanych w pierwszej turze Dilma miała 41,6%, Aécio 33,6% i Marina 21,3%. Stan Minas Gerais (w którym Aécio był gubernatorem) też Dilma prowadziła.
Prognozy na dziś dają zwycięstwo dla Aécio ale co one są warte, w pewnym momencie dawały Marinie prawie 40%… Manipulacje czyli maszka kanna.
Ja bym tam się nie dziwiła, że większe echa wywołała śmierć Anny Przybylskiej (którą zresztą szalenie lubiłam i bardzo mi jej żal) niż Mitoraja. Przedstawcie sobie przed duszy swojej oczyma naszych dziennikarzy i odpowiedzcie sobie na pytanie: kogo lepiej kojarzyli?
No, predzej uwierze, ze skarpetki zabijaja mozg, niz ze komputery wydzielaja toksyny.
Dziennikarz sam nic nie musi wiedziec o Mitoraju. Moze zadzwonic do kontrybutora z listy eksperckiej i popropsic aby cos machnal, najpozmoiej do szostej ppol. Praca dziennikarza jest przyjemna i latwa. Dziennikarz nie musi sie znac na niczym.
Lomatko, ja sie chyba zastrzele!… Zobaczylem wlasnie w tv Arta Gargukla, tego od Simona i Garfunkla.
Lysa starowinka…. Spiewal sobie Sound of Silence…
Oj.
Nisiu, Ryś tu już katastroficznie prognozował, że Ty może w morzu albo co… Miło, że jednak na żadnym dnie nie ległaś, choćby i z honorem. 😀
Wróciłem z wędrówek po północnym Podkarpaciu. Jesień tego roku nas rozpieszcza. Kilka migawek https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/CerkwiePolnocnegoPodkarpacia#slideshow/6069396030649843010
Gdzie są ładni chłopcy z tamtych lat? 🙄 Zerknąłem do gugla i rzeczywiście, dzisiejszego Garfunkla bym nie rozpoznał:
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/96/Art_Garfunkel_2013.jpg
Cudnej urody te drewniaki, Irku. A wokół nich jakoś podejrzanie zielono. 😯 U nas już wiele żółciej i pluchowaciej. 🙁
Wiadomości o mojej śmierci są w duże mierze przesadzone.
Trochę ległam, ale nie na dnie. Wynurzam się!
Nisiu, wśród okrzyków entuzjazmu. 😀
Bobiku, ale potem u Ciebie będzie już zielono, a u nas szaro i pluchowato. A w ogóle, to możesz przecież mocą Psatrapy lokować blog w takim klimacie, jaki Ci akurat odpowiada, wybierając spośród pór roku dostępnych u tutejszych gości. Opcji Ci nie zabraknie. 😆 I jeśli za oknem kicha, to Ty myk na blog – a tu pasztetówka. 😛
No dobrze, pocieszyliśmy się, pożartowaliśmy, a teraz niech się przyzna ten, kto mi wsadził tę drzazgę w palec. 👿 I niech wyciąga, ino szybko i bezboleśnie!
Ou, senkju, Ago!
Na wszelki wypadek zawczasu zamelduję, że niebawem znowu się zanurzam. Jako starzy cwaniacy, wraz z moim wspólnikiem, jedziemy na kilka spotkań ze mną na pięknym południu Polski. Złota jesień w Kotlinie Kłodzkiej, Karkonoszki jako miejsce noclegowe, obiadzik „U Leszka” w Kamiennej Górze, takie tam przyjemnostki. Założę się, że nie będzie brzydziej niż na Irkowych fotach.
Też chcę wznieść entuzjastyczne okrzyki, a tu mi Nisia rzedzi minę.
Wynurzyła się z niebytu i zapowiada następny odpływ. 😀 i 🙁
Obiadziki, przyjemnostki, spotkania, niech Ci będzie, Nisiu. 🙂
Wrzuć potem parę zdjęć okoliczności przyrody.
Ja się do niczego nie przyznaję, nawet do tego, że moja synowa po obejrzeniu zdjęcia, na którym jestem w rodzinnym gronie z dorosłym już synem, powiedziała
– Ojej, nie do poznania.
Mlodziez slynie z taktu, Siodemeczko. 🙄
Aga, co do skarpetek, to są miliony ludzi potrzebujących doktoratów i dobrym wejściem w badania jest użycie schematu „wpływ a na b” wybierając a oraz b w stosownie dużym słowniku otwieranym przez dziecko sąsiada na dowolnej stronie.
Przyjemne te zdjęcia Irka, cerkwie wzruszające, ale ja uwielbiam drzewa, napełniają mnie jakimś mistycznym spokojem.
Możesz, Irku, być mniej oszczędny w zdjęciach? 😀
A tutaj piszą, że w Niemczech tyka religijna wojna. Naprawdę?
http://wyborcza.pl/1,75477,16792596,Religijna_bomba_tyka_w_Niemczech.html#MT
Siódemeczko, postaram się nie zapomnieć aparatu (ostatnio zapomniałam i piękne lato mi przepadło).
Pewnie w środę wyjadę i wrócę w sobotę, kiedy to rano będę panelistką na Lubuskim Kongresie Kobiet. Nie jestem pewna, czy dam radę, ale będę trzymać godną minę…
Tekst: Jonasz Kofta
wykonanie – Janusz Gajos:
http://www.youtube.com/watch?v=Eyf-7Fd08Hg
Na początek tygodnia.
Dzien dobry 🙂
Kawa
i herbata
Dzień dobry 🙂
Zgodnie z życzeniem Siódemeczki do kawy/herbaty drzewo
Nieciekawe wieści z niemieckich miast. Wojna bliskowschodnia na ulicach.
Ale Kluzik _ Rostkowska sympatycznie http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16793321,Kluzik_Rostkowska__Biskupi_krytykuja_podrecznik_nieobciazajacy.html?lokale=lublin#BoxWiadTxt
Irku, jakie piekne… Wyglada jak sanktuarium (jest inny termin, ale nie moge sobie przypomniec, chyba na m 😳 ).
Cerkwie fantastyczne!
herbata 🙂 jesienni sie 😀
brykam
szeleszcze
fikam
🙂
Lagom napisal: Wczorajszy spacer. On – niewidomy, ostrozne drobne kroki, co chwila odpoczynek. Ona – prowadzi go pod reke, nie podnosi ani na chwile glowy, czyta glosno ksiazke. Jesien.
https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xaf1/v/t1.0-9/10730781_10152561873071144_2035485041609928150_n.jpg?oh=cc59d9090cab565ff6c186ed586eeeed&oe=54F0BB8B&__gda__=1421147455_d1e38f595c6ddec8161443dce3fe10dc
Tereny Jesienne S-Bahn przeglad pozycji
brykam fikam
😀
Nie na m. Uroczysko 🙂
Dzień dobry 🙂
A może powinienem się przywitać zwrotem „czołem frajerzy”, bo wnosząc z definicji Kofty my tu mamy jakiś klub frajerski. 😎 W każdym razie czas mamy, bo gdybyśmy nie mieli, to byśmy tyle nie kłapali bezinteresownie.
No i dobrze. Najwyżej nas na cmentarz nie wpuszczą. 😈
Nisia żeby się spotkać ze sobą musi jechać aż w Karkonosze?
Kurczę, mnie się czasem wydawało, że mam skomplikowaną osobowość, ale widzę, że nie miałem pojęcia, co to są prawdziwe komplikacje. 😆
manipulacja, wzorcowa propaganda, przypadkowe bez znaczenia? oczywiscie ze tak, mimo to pomyslec o „mysleniu szybkim i wolnym” nalezy:
https://www.youtube.com/watch?v=SGPjUyVtTQw
Dzień dobry.
Bardzo przygnębiający film, Rysiu. Niestety bardzo prawdziwy. Prawdopodobieństwo, że ktoś udzieli nam pomocy, gdy zasłabniemy na środku ruchliwego chodnika, jest bardzo niewielkie. Chyba, że jesteśmy elegancko ubrani.
Może też bym pojechała w Karkonosze? Może tylko mi się zdaje, że jestem tu, gdzie jestem, a tak naprawdę spotkać siebie mogę dopiero w Karkonoszach?
Drzewa mogą być też poziomo… 😉
http://www.spiegel.de/fotostrecke/eremiten-fotoband-escape-ueber-aussiedler-in-russland-fotostrecke-119861.html
(Dalsze zdjęcia też bardzo uroczyskowe)
W głównych ogólnoniemieckich mediach jakiejś paniki na temat wojny religijnej nie widać. Są oczywiście doniesienia z Hamburga, czy innych miast, gdzie akurat coś się stało/dzieje, ale nie w jakimś strasznie podkręconym tonie. A tzw. szary Niemiec chyba na razie ma poczucie, że to są głównie jakieś wewnątrzislamistyczne przepychanki, czyli nie jego sprawa. Wścieka go oczywiście zakłócanie porządku publicznego, ale uważa, że tym powinna się zająć policja, bo od tego Herr Schmidt ją ma. Nastroju krucjaty antyislamskiej raczej (jeszcze?) nie wyczuwam, a i ta wewnątrzislamska nie wszędzie jest widoczna.
Bardzo możliwe, że np. w Hamburgu nastroje są inne ale w każdym razie nie jest tak, żeby całe Niemcy wrzały, ogarnięte świętym, religijnym uniesieniem.
Prawda, Rysiu? 🙂
Pamiętacie cytat z biskupa Gądeckiego o niektórych rodzicach? Pamiętacie? To przeczytajcie, co tak naprawdę powiedział biskup, kiedy powiedział coś innego, niż chciał powiedzieć:
https://twitter.com/RzecznikKEP/status/519109287608868864/photo/1
Nieudzielenie pomocy nie musi się brać wyłącznie z obojętności. Może to być też pewne skrępowanie i niechęć do włażenia z butami w czyjąś prywatność (pewnie facet się upił, padł i jak go zacznę trącać, tylko mu głupio będzie…), albo – wynikający z własnych lub cudzych doświadczeń – lęk, że się jeszcze z tego samarytaństwa będzie miało nieprzyjemności.
Ja się zawsze, naprawdę zawsze, chociaż na chwilę zatrzymuję na widok kogoś bezwładnie leżącego i usiłuję się zorientować, czy moja pomoc jest potrzebna. Nawet kiedy alkoholowy cuch na odległość z łap zbija. Kiedy pytam o to wprost tego leżącego, zwykle odpowiedzią są nieprzychylne burknięcia, parę razy zostałem obsobaczony najgorszymi wyrazy, a raz obrzygany. Okej, mnie to przed dalszym zatrzymywaniem się nie powstrzyma, bo zawsze może się zdarzyć ten jeden raz, kiedy pomoc naprawdę się przyda, ale ile osób po czymś takim pomyśli sobie „nigdy więcej!” i jeszcze własnej dziatwie to wbije do głowy? I nawet trudno mieć to tak strasznie za złe… 🙁
Nie mógł to rzecznik Kloch już dawno wydać oświadczenia, że słowa arcybiskupów zawsze należy interpretować jako odwrotność tego, co powiedzieli? Iluż problemów można było uniknąć… 🙄
Moja Stara zawsze sie zatrzymuje i sprawdza. Nie ma mowy aby sie nie zatrzymala.
Kiedys przytrafila sie jej taka przygoda w Lublinie, gdy miala 14-15 lat. Bylo pozne marcowe popoludnie i Stara wracala do domu z jakiegos kolka artystycznego Na Zamku. Juz sie sciemniac zaczelo. Przerchodzila przez opuszczony o tej porze targ, pogoda byla mokra i zimna, targ zalany byl blotnistymi kaluzami. Przed soba zobaczyla jakas starsza pania, ktora szla niepewnym krokiem, potykala sie i w jakims momencie posliznela sie i upadla do kaluzy, w ktorej lezala bez ruchu. Stara do niej natychmiast podbIegla pytajac z zatroskaniem czy potrzebuje pomoocy. Starsza pani, bardzo biednie ubrana, chwycila sie za Stara i podciagnela sie na nogi. Kolyszac sie, wczepiona w ramie Starej cos niezrozumiale zabelkotala. Zionelo od niej alkoholem Byla, jak sie okazalo, w sztok pijana.
No wiec Stara nie mogla jej oczywoscie zostawic w tym stanie, a poniewaz ta pani nie umiala powiedziec gdzie ja zaprowadzic, Stara natychmiast postanowiula, ze zaprowadzi ja na posterunek MO znajdujacy sie na ulicy Lubartowskiej, wiec niezbyt daleko od terenu targowego, moze 10 minut drogi.
W tym celu jednak musiala wyjsc na ulice Lubartowska i isc publicznie z ta ociekajaca woda starsza pania, a okropnie nie chciala aby ja ktos zobaczyl ze znajomych – w Lublinie wszyscy sie wtedy znali. Mogliby pomyslec, ze to jej rodzona babcia! Do tego nie nalezalo dopuscic.
Woec prowadzac ja z trudem na posterunek – pani sie potykala i chciala koniecznie wykopyrtniac w kolejna kaluze, Stara krzyczla na cala ulice Lubartowska: Niech sie PANI nic nie martwi, dojdziemy z PANIA do posterunku, tam PANI udziela pomocy i zaprowadza PANIA do domu.
To powinno bylo w przychodzniach rozwiac watpliwosci, ze starsza pani nie jest babcia Starej, tylko zupelnie jakas obca kobieta.
I tak doszly sobie do komendy MO. Gdzie sie okazalo, ze owa PANi jest im dobrze znana i ze wiedza gdzie mieszka, wiec ja zaprowadza czy odwioza na lono jej wlasnej rodziny.
🙄
Hej! 🙂
Bobik, wydał (Kloch o Gądeckim) jakieś 2-3 dni po.
Nie chciało mi się już wrzucać.
Ale mnie nie chodziło tylko o Gądeckiego, Siódemeczko. Gdybyśmy już np. od roku (a jeszcze lepiej od jakichś 25 lat) wiedzieli, że u biskupów wszystko trzeba odczytywać na odwrót, jaki to by się zdążył zrobić inny kraj. 😈
prawda Bobiku 🙂 wiekszym problemem sa proszacy o azyl, nie jestesmy przygotowani na przyjecie tych tysiecy, brakuje miejsc noclegowych, opieki socjalnej (zapewnienie jedzenia to za malo), opieki prawnej i miejsc w szkolach (z pomoca jezykowa) dla dzieci i mlodziezy. Rzady Krajowe rozmyslaja nad „zlagodzeniem” wymogow przy prowadzeniu noclegowni dla proszacych o azyl.
Zobaczymy jak bedzie.
Dobrego popołudnia 🙂
Wyprawa londyńska udała się nadzwyczajnie. Wszystko zagrało. Sąsiad odwiózł nas ssskoroświtem na lotnisko a po tygodniu z niego odebrał. Lot bez najmniejszych zakłóceń. Koty powitały nas serdecznie 😎
Z lotniska w Londynie pojechaliśmy do Heleny, która nakarmiła nas najpierw śniadaniem z własnoręcznie przyrządzonym, pysznym gravlaxem. Pozwoliła odbyć krótką drzemkę, po której my poszliśmy na spacer a ona przygotowała znakomity obiad. Zupa tajska zwalała z nóg, znakomicie przyrządzona jagnięcina, bataty, sałata, maliny na deser. Wszystko w towarzystwie wybornych trunków 😯
Pojechała razem z nami do naszego hoteliku.
Tam dołączyła o nas nasza sąsiadka. Pogoda była znakomita. Siedzieliśmy na tarasie ze sztuczną trawą 😉 rozmawiając do późna.
Hotelik stoi na rogu Amor St. 😉
Pogodę mieliśmy typowo angielską. „Zaliczyliśmy program obowiązkowy” w Londynie.
Pół dnia spędziliśmy w Tate Britain, podziwiając Turnera i nie tylko jego.
We wtorek całodniowa wycieczka do Windsoru, Oxfordu i Stonehenge. Bardzo udana. Zakochałam się w Oxfordzie.
W czwartek Leeds, Dover i Canterbury. Mieliśmy wspaniałego przewodnika o wyglądzie i manierach emerytowanego profesora oxfordzkiego, dłoniach pianisty i znakomitych umiejętnościach organizacyjnych.
W piątek byliśmy na nabożeństwie w Westminster Abbey, podczas którego śpiewał tamtejszy chór. Ledwie zdążyliśmy na spotkanie z Jolly Rogers u Heleny. Helena zrobiła pysznego kurczaka po zanzibarsku, tiramisu, etc.. Wróciliśmy do hotelu około północy.
Sobotę spędziliśmy z sąsiadką. Zjedliśmy u niej obiad. Byliśmy w Hampton. Zakończyliśmy dzień w piwnym ogródku przy London Eye, z widokiem na Parlament i Big Bena.
Nogi mi odpadały ze zmęczenia i od odcisków 👿 ale żal było nie chodzić 😉
Teraz przydałoby mi się z tydzień na odpoczynek 😎
Ale żaby napastują 👿 Witamy w domu 😉
Jagoda zagoniła wszystkich do garów ;-). Też bym tak chciała umieć 😉 .
„…w sferze naszych postaw i umiejętności znajdują się największe niewykorzystane rezerwy rozwojowe Polski. A zmiana tych postaw, uwalniająca nasz ukryty potencjał zależy przede wszystkim od nas samych − społeczeństwa. ”
Całość tutaj :
http://obywatelski.natemat.pl/120195,wygrac-kolejne-cwiercwiecze
I tak nalezy zwiedzac!
Jeszcze byl oczywiscie Schubert w Royal Opera i lunczyk w pubie Wellington.
A teraz cos dla zabawy. Jak przestylizowac Pania Premier (mnie az rece swedza!). Tu sa propozycje jakiegos stylisty do obejrzenia, a potem ja powiemm ci bym sam zrobil:
http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/galeria/472274,1,kopacz-jak-merkel-ekspert-od-protokolu-te-same-bledy-w-ubiorze.html
No to teraz co mnie razi najbardziej w wystroju Pani Kopacz:
1. Fatalna fryzura i bardzo zla oprawka okularow. Wrecz okropne.
2. Makijaz a raczej jego brak procz bardzo narozowionych policzkow. Musi zrobic cos z brwiami, bo ich nie widac. Musi uzywac szminki bo jej naturalny kolor ust jest trupi. Kobieta na stanowisku bez szminki wyglada na zaniedbana.
To sa dwie sprawy najwazniejsze. A teraz dalsze;
W odroznieniu od stylisty nie uwazam, ze powinna sie ubierac wylacznie w „meskie kolory”. Akurat u pani Merkel podoba mi sie, ze uzywa czestro zywych barw. Pani Thatcher ubierala sie czesto w pastele, ale stroje dla niej dobieral nie „szef protokolu”, lecz firma, ktrora dla niej szyla – Aquascutum, stara, konserwatywna i powazna, ale bynajmniej nie stroniaca od zywych barw i pasteli. Starej udalo sie kiedys dorwac MT w przejsciu, kiedy przyszla do BBC i powiedziec jej jak ladnie wyglada. I Premier Maggie obdarzyla ja promiennym usmiechem i podziekowala.
Czarne kolory powinna Kopacz zostawic na oficjalne pogrzeby.
Spodnice zdecydowanie za krotkie. Powinny byc do polowy kolana. Tu „stylista” ma racje, ma problemy z siadaniem w tych za krotkich.
Szpilki tak wysokie tez raczej nalezy zostawic na rauty i przyjecia. Na codzien i w czasie wizyt powinna nosic „court shoes” – krotszy i grubszy obcas. Tu bardzo dobrym wzorem jest krolowa. Zawsze na obcasie, zawsze na grubszym. Oczywoscie Pani Kopacz jest znacznie mlodsza, ale urzad jaki sprawuje nie znosi zbytniej frywolnosci obuwniczej.
Zupelnie nie rozumiem dlaczego „stylista” sprzeciwia sie bliuzkom bez kolnierzy, przypominajacym podkoszulki. Takie sie dzis nosi pod zakiet, wlasnie takie. Niech sie odpinkwoli od jej bluzek.
Nie widze tez powodu aby koniecznie nosila perly – jesli nie lubi, nie musi. Ale bizuteria by sie przydala, chocby po to by ozywic te ponure ciemne garsonki. Albo piekna spora jedwabna apaszka, nie musi byc zaraz Hermes, ale z miesistego, barwnego jedwabiu, dobrej jakosci. Takie nosila w swoim czasie Pani Letowska.
No i rajstopy – zdecydowanie tak. Formalny stroj „biurowy” wymaga cienkich rajstop, niezaleznie od pogody. Chyba, ze wita Kolo Gospodyn Wiejskich albo uczestniczy w dozynkach.
A co Wy byscie zmienili Pani Kopacz?
Zawsze się strasznie cieszę, kiedy blogowe zloty się udają, nawet jeśli sam nie biorę w nich udziału. 😀
A po relacji Jagody zacząłem się zastanawiać, czy nie należałoby kiedyś wyjść w Anglii poza Londek. 😉 Mam wrażenie, że w takim Oksfordzie też by mi się bardzo podobało.
No, nic, pożiwiom, uwidim. 🙂
Każden ma swoich znajomych, również stylistycznych. 😉 Mnie np. nie przeszkadza aż tak bardzo, kiedy Angela pojawia się w „ubrałem się w com ta miał”, tak jakby strój był jej w najwyższym stopniu obojętny. Do niej to nawet pasuje i sprawia wrażenie „ja mam cały świat na głowie, a nie jakieś tam fatałaszki”. Ale gdyby w takich strojach pojawiła się, powiedzmy, Hillary, już nie byłaby tak wiarygodna. Takie coś musi być zgodne z całokształtem wewnętrznym i zewnętrznym. 😉
A nasza pani premier najwyraźniej stara się być bardzo elegancka, ale… Mam być brutalnie szczery? To jest elegancja dosyć prowincjonalna, na zasadzie „jak mały Jasio wyobraża sobie wielki świat”. Te rzeczy, które stylista słusznie wytyka – źle uszyty kostium, czarne rajstopy, za wysoki obcas i nieodpowiednie buty, plus koszmarny u osoby na tym stanowisku wystający spod kostiumu niby-bieliźniany rąbek – mają na pewno być wyrazem dbałości o wygląd, ale jest to dbałość, że tak powiem, „źle ukierunkowana”.
Nie będę premierce dyktował kolorów ani rodzaju biżuterii, bo kiedy ktoś źle się czuje w żółtym i w rubinach, to włożenie tego może mu cały dzień zepsuć, co też się odbije na wyglądzie. Ale pewnych ogólnych zasad elegancji można się nauczyć, jeśli komuś na tym zależy. A jak nie zależy, to też okej, wszystko jest dla ludzi 😉 , ale ja osobiście wolę już wtedy pewną (choć niekoniecznie skrajną) abnegację, niż pseudoelegancję.
Ja bym dla pani premier zamówiła projektanta Jacykowa i niech ją rozpracuje. Nabrałam do niego zaufania po filmie „Złoty środek”, w którym przepięknie wystylizował trzy praskie matrony z podwórkowej ławeczki pod domem: Hannę Stankównę, Zofię Czerwińską i Krystynę Tkacz. Z podwórkiem włącznie. Cudne zresztą były wszystkie stylizacje, włącznie z Przybylską w charakterze faceta i Wilczakiem w roli nienachalnego geja. Był też gej nachalny i tu sobie projektant pohulał.
Lubię ten film (Lubaszenki), ma w sobie specyficzne ciepło. Chociaż wywaliłabym wszystkie wtręty kabaretowe, wpakowane tam chyba po przyjaźni albo co. Lubaszenko tata jako przedwojenny doliniarz lwowskiej szkoły jest równie uroczy jak Pazura, jego powojenny praski synal. No i te kostiumy. Wciąż mam w oczach dość poboczną panią Arciuch w fantastycznie dobranym kolorystycznie płaszczu i kontrastującym kapeluszu. Jacyków rzondzi. Jak dla mnie.
Z damskich premierów widziałam kiedyś u nas w telewizji żywą panią Suchocką – wyglądała fantastycznie elegancko. To dziwne, ale kamera jej nie kochała i robiła z niej postać brzydszą niż w naturze.
Ja bym zostawila Kopacz. To jest powazna kobieta, lekarz, szef rzadu duzego szybko rozwijajacego sie kraju. Ani Merkel, ani Hilary Clinton nie przywiazuja za duzej wagi do ubioru i wizerunku. Ze nie wspomne o Maggie Thatcher, z jej torebka, helmem z wlosow na glowie, ani tez o milosciwie nam panujacej Elzbiecie i jej stylowi. Kopacz wedlug mnie nie prezentuje sie obciachowo.
Królowa, Maggie, Hillary (nie powiedziałbym, że ona o wygląd całkiem nie dba), czy u nas premierka Suchocka, miały/mają pewien własny styl, niekoniecznie żurnalowy, ale przystający zarówno do osoby, jak do stanowiska. To mi w ogóle nie wadzi. Ale nasza premierka na razie tego nie ma, a żurnalowego wyglądu też nie. W takim wypadku lepiej rzeczywiście oddać się w ręce dobrych stylistów, niż powodować koncentrację mediów i publiki na wyglądzie.
Niby wszystko prawda, ale irytuje mnie ze jak premierka jest kobieta to temat wygladu od razu wyplywa (ton pochwalny czy krytyczny, niewazne), a jak mezczyzna to nikomu by do glowy nie przyszlo nad tym sie zastanawiac.
Panowie Premierzy nie sa poddawani surowej krytyce i opinii z uwagi na swoj wyglad. Kopacz nich sie zajmie rzadzeniem.Cokolwiek na siebie nie zalozy dzisiaj, w przyszlosci na zdjeciach bedzie sie prezentowac staroswiecko.
lajze tez to zirytowalo, lisku!
😀
Premierzy nie są takim wdzięcznym tematem do ubraniowych rozważań, bo po prostu moda męska jest bardziej konserwatywna i daje za mało pola do popisu. 😉 Ale kiedy mężczyzna na stanowisku się wyróżnia, obojętne czy w stronę lepszą czy gorszą, też jest to zauważane. Np. Sarko nieraz od strony wyglądu był komentowany, z upodobaniami do szpanerskich zegarków na czele. 😉
Jeżeli Kopacz zajmie się rządzeniem, a styliści jej wyglądem, to wilk będzie syty, owca cała i jeszcze miejsca pracy powstaną. 😆
Przy okazji wizerunku ujawnia się pewna ciekawostka językowo-obyczajowa. Można powiedzieć Maggie, Hillary albo Barack i wiadomo, że to wyraz sympatii, nie lekceważenia czy spoufalania się. Ale za Chiny nie da się w taki sposób napisać o Ewie, Hance czy Bolku.
Sarko zegarek nie pomogl, bo wybory przegral. Dobrze sie tez ubierali Silvio Berlusconi i Andrzej Lepper.
Meanwhile… Epidiaskop dostanie apopleksji jak przeczyta ten oto artykul o zmianach w KK:
http://religion.blogs.cnn.com/2014/10/13/vatican-proposes-stunning-shift-on-gays-lesbians/?hpt=hp_t2
Tutaj nieco bardziej powściągliwa relacja na ten temat:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16797747,Komunia_dla_rozwodnikow_i_uznanie_homoseksualistow_.html#BoxSlotI3img
W kwestii wizerunku premier Kopacz – żadna istotna sprawa by nie ucierpiała, gdyby styliści zajęli się jej garderobą, ale nie wyobrażam sobie, żeby pani premier miała się uczyć stawiać mniejsze kroczki. Nie dajmy się zwariować. To jest kobieta, która całe życie ciężko pracuje, a nie wymuskana socialite. I to powinna być część jej wizerunku, bo tylko wtedy będzie on wiarygodny. Niech więc sobie stąpa jak dragon. Jeśli zacznie drobić jak baletnica, to w skojarzeniu z jej etosem wiejskiego lekarza pogotowia (który osobiście bardzo sobie cenię), będzie to po prostu śmieszne.
Pewnie, ze na wyglad kobiety bardziej sie zwraca uwage niz na chlopa. Bo kobieta nawet lekko zaniedbana natychmiast kluje w oczy. Nie chdzi o to by byla powabnym kociakiem, lecz o to by sprawial;a wrazenie, ze jest zadbana.
Ewa Kopacz przez okropna fryzure, brak brwi, trupie usta i nietwarzoiwa oprawke okularow cala moja uwage skupia na swym wygladzie. Wydaje mi sie zaraz, ze dopiero wstala z lozka i nie zdazyla chwycic za szminke.
Ona nie jest brzydka kobieta, a wyglada brzydko, przez zle obciecie wlosow, brzydka oprawke, niestosowna spodnice. Pani Merkel choc nie przesadna modnisia, robi powazne wrazenie. To co nosi nie jest ladne, ale nie jest wyzywajaco brzydkie. Z E. Kopacz jest inaczej – widac ze sie bardzo stara i ze jej zle wychodzi. Dlategoi ze wszech miar potrzebuje doradcy. I nowego fryzjera.
Natomaist i Pani Thatcher, i Hillary i Krolowa i Pani Suchicka sprawiaja wrazenie bardzo dbajacych o swoj wyglad kobiet, wiedza w czym jest im dobrze, wiec mozna sie skupic na tym co robia, a nie jak okropnie wygladaja. Pamietam bardzo dobrze jak wygladala Hiullary na poczatku prezydentury swego meza. No, okropnie. Potem wzieto ja w obroty i nauczono w czym jej najlepiej.
A tu z dyskrkretnym makijazem, szminka, ladnie obcieta wyglada wrecz ladnie, a nie jak smierc na choragwi:
http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/468794,ewa-kopacz-premierem-michal-kaminski-chwali-decyzje-tuska.html
To nie jest wypowiedź stylisty, tylko experta od protokołu dyplomatyczngo. Czy jest on faktycznie expertem takim jakim się mieni, nie wiem.
Wiem natomiast, że protokół dyplomatyczny istnieje, kiedyś się oń otarłam byłam i w tym, co mówi ten pan jest bardzo wiele racji. On i tak wypowiada się stosunkowo łagodnie.
Radomskie, sexy podkoszulki są niedopuszczalne, a także zbyt obcisłe spódnice (sądzę nawet, że wbrew temu, co ten pan twierdzi, długość spódnicy „szerokość dłoni powyżej kolana” jest absolutnie nie do przyjęcia).
Pamiętam problemy z niektórymi żonami naszych ambasadorów, które nijak nie chciały przyjąć do wiadomości, że nie wolno im się ubierać tak jak im w duszy
gra.
Kwestia kolorów dopuszczalnych wg. protokołu dyplomatycznego też jest ściśle określona.
Przypomniała mi się słynna sukienka prezydentowej Kaczyńskiej.
Na jeleniej polance borsuk chrupie jablka 🙂
Proponuje abysmy sie zlozyli i zamowili msze w intencji Terlika,aby nie dostal zawalu serca po kolejnych ekscesach watykanskich biskupow, ktorzy wydali dokument (a zajelo im na synodzie zaledwie dwa tygodnie) gloszacy, ze „Homoseksualiści mają wiele do zaoferowania wspólnocie chrześcijańskiej. Czy jesteśmy w stanie powitać tych ludzi i zagwarantować im miejsce w naszej wspólnocie? Często poszukują Kościoła, który ich przyjmie” .
Gdzies sa granice prowokacji. Nasi beda musieli chyba oblozyc suspensa Franciszka albo go wyslac do domu starcow za nauki niezgodne z icniemi naukami.
Protokol dyplomatyczny jest istotny.
Kocie, ja ani zadna z moich znajomych nie uzywa szminki (makijazu do oczu czesciej), uzylam jej moze dziesiec razy w zyciu ale wieczorowo, nigdy na oficjalne okazje. Wiele kobiet na oficjalnych stanowiskach sie nie maluje.
Zdanie „Homoseksualiści mają wiele do zaoferowania wspólnocie chrześcijańskiej” brzmi troche dwuznacznie 😉
Mysle ze wolalabym sformulowanie w rodzaju „Orientacja seksualna nie jest istotna jesli chodzi o wklad czlowieka we wspolnote chrzescijanska”.
W sprawie wygladu kobiet i mezczyn prosze sporzadzic protokol rozbieznosci. Mnie lekko zaniedbana kobieta nie kluje w oczy.
Natomiast w sprawie tsunami zmian w KK to czekam z ciekawoscie na lamance interpretatyjne hierarchow. Co na to Fladra! Czy milczy! I nie grzmi!
Wskaz mi jedna, Lisku.
Ale EK POWINNA sie malowac. Zmusic jej do tego nik nie zmusi, ale bez brwi, szminki i ze zle obcietymi wlosami wyglada zle. A zle wygladajaca kobieta nie wzbudza takiego szacunku jak zadbana. Wiem, ze to nie jest sprawiedliwe, ale takie jest zycie.
Nie jestem mniejszym feminista od Ciebie, Lisku, ale wlasnie dlatego, ze chce by byla szanowana jako PREMIER, upieram sie, ze musi w pierwszym rzedzie uporzadkowac swoj wizerunek.
flądra dla królika:
W rozmowie z „Radiem Watykańskim” przewodniczący polskiego Episkopatu powiedział wprost: w tym dokumencie odchodzi się od nauczania Jana Pawła II. Więcej nawet – widać w nim ślady antymałżeńskiej ideologii!
Kroliku, mnie tez lekko zaniedbana kobieta nie kluje w oczy, sam mam taka w domu, a sa dni calkiem liczne gdy wyglada jak strach na wroble. Ale moja kobieta nie jest premierem sporego kraju w Europie.
Nie wiem czy jestem feministka Kocie.
W moim otoczeniu rzeczywiscie szminki sie prawie nie uzywa, szczegolnie w mlodszym wieku, tylko makijaz do oczu.
Za to na fryzure bardzo sie zwraca uwage 🙂
Nawet od Camerona oczekuje, ze bedziue mial wyglancowane buty, dobre uczesanie i krawat gdy jest w pracy.
Do scinania trawy w ogrodzie moze byc w koszuli z krotkimi rekawami i w tenisowkach. Ale w pracy ma wygladac jak maz stanu, a nie jakas lachudra.
Ruchy faktycznie znacznie trudniej zmienić niż strój i tym bym już premierkom głowy nie zawracał. Ale można odwrotnie, strój dobrać do ruchów. Jak któraś premierka ma zamaszyste, to może czasem lepsze byłyby spodnie, jak u Angeli? A jeśli, ze względu na protokół, musi być spódnica, to nie zanadto krótka i obcisła.
Mlodym kobietom wszystko ujdzie, jak dlugo maja wygolone nogi i pod pachami.
Ale juz w biurze powaznej firmy oczekjuje sie, ze wloza rajstopy i nie pojawia sie w dzinsach.
Prawda. Do zamaszystego chodu lepiej sie nadaja spodnie.
Tu rajstopy nie sa konieczne, moze z uwagi na klimat, szczegolnie nie do sandalow, ale zadbany wyglad jak najbardziej.
Co do elegancji krolowej Elzbiety, wybacz Kocie jej kapelusze sa po prostu szkaradne. Wygladaja jak garnki. Nie wiem kto to wymyslil. Czy to ma byc imitacja korony?
W Niemczech rygory dotyczące ubioru bardzo się rozluźniły. Ścisły dress code bezwzględnie obowiązuje jeszcze w bankach oraz na wyższych piętrach korporacyjnych i politycznych. Ale już np. w państwowych urzędach panią w kostiumie czy faceta w krawacie trudno uświadczyć. Ogólnie na wszelkich niższych i średnich szczeblach zawodowych jest ogromna dowolność i nikt się tym nie wydaje przejmować.
Z cala pewnoscia kapeluszy Jej Krolewskiej Mosci nie wymyslil Kot, ktory jest sama elegancja. Ja mam duza slabosc do Elzbiety II, wiec jakos staram sie nie zauwazac tych kapeluszy i kolorow jej uniformu, ktory traktuje jako wersje zolnierskiego munduru. Moze powinna go opatentowac. Ksiezna Cambridge tez podaza w tym kierunku.
W Izraelu krawatow prawie sie nie nosi, marynarki tak ale inne niz spodnie. Co do kobiecego wygladu, czesto nizsze rangi sa bardziej wychuchane i umakijazowane niz wyzsze. Ale to zalezy tez od zawodu.
Garnki Królowej istotnie są okropne, ale już się stały poniekąd jej znakiem firmowym i gdyby nagle je wyeliminowała, chyba wręcz zaczęłoby mi ich brakować. 🙂
W związku z synodem mam bardzo zasadnicze pytanie: czy wygłaszane tam słowa należy rozumieć wprost, czy też, jak u naszych biskupów, wprost przeciwnie? 😎
Wyglaszanych na synodzie slow nie nalezy nawet pomyslec, Bobiku, a co dopiero wymawiac.
(Kocie, to nie chodzi o poblazliwosc dla zaniedbania, tylko o to co jest uznane za zaniedbanie).
Kapelusze JKM sa bardzo rozne – zmienialy sie wraz z moda, wiekiem, strojaami. Niektore sa bardzo piekne, nobliwe i skoromne. inne sa wrecz ekstrawaganckie , inne zgola ekscentryczne. Tojest angielska krolowa, nie wschodnioeuropejska, a w Anglii pewna ekscentrycznosc jest zawsze w cenie.
My tu takie wlasnie lubimy i byloby nam przykro gdyby JKM zaczela sie ubierac jak panie do kosciola , z ponura elegancja. JKM jest barwna i rozkoszna, to jest jej wielka zaleta po ponad 60 latatch panowania. Jej matka tez nosila wspaniale kapelusze – w ostatnicj dekadach zycia spowite ogromnymi swojami woalki, oslaniajacej twarz, bo miala juz bardzo zolte zeby, za to wszystkie wlasne. Widzialem ja z bliska i wiem jakie byly zolte.
Kapelusze nie sa zastepstewem korony – monarchowie nigdy korony nie nosili na codzien, tylko przy panstwowych okajach, takich jak np. otwarcie parlamentu. No i w czasie koronacji.
Kapelusz jest wciaz nieodlaczna czescia formalnego stroju kobiety – gdy Stara zostala zaproszona na garden party do Krolowej, kapelusz byl wymieniony jako obowiazkowy, zas rekawiczki jako opcjonalne. Podobnie buty na podwyzszonym obcasie, ale nie szpilki. Court shoe – to sie nazywa. Zwolniione z tych butow bylu osoby z laska, w wozku inwalidzkim czy inaczej nie do konca sprawne w nogach.
Krolowa musi niektore rzeczy nosic – kapelusz, przy niektorych okazjach takze panstwowa bizuterie, ktora formalnie do niej nie nalezy tylko do skabu Korony.
JKM od lat odmawia nowej peleryny z gronostajow, niezbednej w czasie cereminii otwierania Parlamentu. Stara peleryna juz jest zlachana i przezarta przez mole, co troche widac. Ale ona odmawia zamowienia nowej – w Rosji. Ta obecna jest jeszcze sprzed rewolucji. Jej stroj podlega surowym regulom protokolu dworskiego.
Fakt, Króliku. Nie należy nawet pomyśleć, że Kościół w jakiejkolwiek sprawie mógłby zmienić zdanie. To się przecież nigdy nie zdarza. Jak ktoś nie wierzy, niech Terlika zapyta. 😎
Tak wyglada court shoe:
http://www.peterkaiser.co.uk/shoes-c107/peter-kaiser-balla-low-heel-black-leather-court-shoes-p6036
Jest roznica pomiedzy ekscentryczne,a paskudne, a alternatywa nie musza byc zaraz ponure wschodnioeuropejki… Kobiety na Karaibach nosza piekne kapelusze do kosciola. Mysle, ze kolory a czesciowo i styl krolewskich kapeluszy sa inspirowane przez te karaibskie. Ktos powinien kiedys z tego zrobic doktorat!
Muszę się do czegoś przyznać, chociaż bardzo głupio się czuję.
Napisałam mail do pani Kopacz na adres sejmowy, po desygnowaniu przez prezydenta. I wtedy i teraz czuję się idiotycznie.
Napisałam, że bardzo mi zależy na jej sukcesie i że wygląd ma w tym sukcesie ogromną rolę.
Błagałam ją, żeby zmieniła okulary, bo zasłaniąją jej połowę oczu nadając twarzy nieprzyjemny wyraz i zachęcałam do oddania się w ręce dobrego stylisty.
Pewnie nie dotarł do niej ten mój list, a szkoda mimo wszystko.
Bo to pierwsze wrażenie jest bardzo ważne.
Nie mogę patrzyć na jej zdjęcia, bo łypie zza tej czarnej krechy oprawek, oczki ma jak szpilki, a wyraz twarzy niezbyt ten tego.
Doradzałam szkła bez oprawek.
Wiem, że się wygłupiłam, ale przynajmniej mam czyste sumienie.
Śladem Smoka poleciałem zobaczyć, jak też z powodu synodu cierpi Flondra i znalazłem w niej streszczenie wypowiedzi jednego z naszych ulubionych biskupów, który wsławił się mówieniem nie tego, co mówi:
http://www.fronda.pl/a/abp-gadecki-bardzo-ostro-o-dokumencie-synodu-zawiera-slady-antymalzenskiej-ideologii,42746.html
To aż warto przeczytać, bo widać w tym tekście dwie ciekawe rzeczy. Pierwsza, to jak silną opozycję ma Franciszek w łonie naszego Epidiaskopu, czego konsekwencją może być nawet rodzaj „nieoficjalnej schizmy”. A druga, to coraz większe i szybsze osuwanie się polskiego KK w skansen, śmieszny i kuriozalny już nawet na tle katolickiego mainstreamu w świecie.
Wierni mogą być w pewnym momencie zmuszeni do wyboru między posłuszeństwem własnym biskupom albo papieżowi, bo jednego i drugiego nie będzie się dało wrzucić do wspólnego worka. A to by była szalenie interesująca (choć dla większości wierzących zapewne bardzo niekomfortowa) sytuacja.
Ale dlaczego właściwie się wygłupiłaś, Siódemeczko? Fachowcy też się niedobrze o okularach premierki wyrażają. 🙂
Ja uwazam, Siodemeczko, ze zrobilas zbozne dzielo. Gdybym mieszkal w Polsce to bym do niej tez napisal .Bo przeciez to nie ze zlosliwosci, tylko dlatego, ze chcemy by byla szanowana. Tego szacunku jest w Polsce strasznie malo. Nie szacunku do „wladzy” tylko do demokratycznych instutucji, takich jak rzad, premier, Sejm czy sadownictwo.
A generalniue mysle, ze po jakims czasie jej wyglad zostanie poprawiony. Pani Thatcher tez na poczatku nosila nie najlepsze rzeczy – jej wielkie kokardy zawiazywane pod broda przypominaly mi takie glioniane skarbonki w ksztalcie Kota z duza rozowa kokarda pod broda. O takiej skarboimce marzyla moja Stara w dziecinstwie, odkad zobaczyla ja u sasiadki.
Potem za pania Thatcher zabrala sie firma Aquascutum i zaczela projektowac jej naprawde piekne garsonki z pastelowych tweedow – niby tradycyjne i konserwatywne, a jednak jakze piekne przez te nieoczekiwana kolorystyke.
Pani Thatcher poprawila takze znaczaco swa „delivery” przemowien i stala sie wrecz genialnym oratorem. Bo byla madra i lubila sie uczyc, i sluchala swych doradcow, wsrod ktorych byl nawet Lawrence Olivier.
Kroliku, okreslenie „paskudne” tym sie rozni od okreslenia „eskcentryczne”, ze to pierwsze zawiera w sobie bardzo duzy ladunek negatywnej oceny, ktora jest czysto subiektywna. Podczas gdy „ekscentryczne” znaczy tyle, ze odbiega od jakichs przez kogos przyjetych norm i ze jest to dla wielu ludzi pozytywna wartoscia.
Mnie kapelusze Krolowej sprawiaja wielka przyjemnosc i sadze, ze nie tylko mnie. Ja je widze jako pelne fantazji i piekna.
Bobiku, tym, że napisałam list niczym pensjonarka.
Pliiiiiz, Siodemeczko.
Kocie, już kończę. 😀
Tu jest o kobiecie, ktora uczynila z Margaret Thatcher jedna z najlepiej ubranychg kobiet w Europie i nawiazala wspolprace z Aquascutum, firma ktora Maggie zawsze bardzo lubila i nosila ich plaszczyki:
http://fashion.telegraph.co.uk/article/TMG9998608/Margaret-King-Maggies-power-dresser.html
Hmm… Kocie normy sa pod szczegolna ochrona… Cofam te paskudne…
Faktycznie.
To o synodzie.
Och, muszę Wam jeszcze raz Flondrę wrzucić, bo szkoda, żeby takie erupcje myśli wpadły w niebyt. Okazuje się, że całe zło w Kościele jest przez sprotestantyzowanych biskupów niemieckich. To oni przesiąkli jakąś zlaicyzowaną, straszną ideologią, propaguącą miłosierdzie, tolerancję i chęć zrobienia bliźniemu dobrze: 😯
http://www.fronda.pl/a/na-synodzie-trwa-walka-o-dusze-czlowieka,42672.html
Historia lubi się powtarzać. Znowu Marx jest największym zagrożeniem dla Kościoła. 😈
Kocie, na pocieszenie powiem, ze moi brytyjscy przyjaciele w Kanadzie potrafia uzywac jeszcze gorszych slow mowiac nie tylko o kapeluszach, ale i o samej monarchii, Izbie Lordow i innych szacownych ostojach tradycji w Krolestwie.
Dobry wieczór.
Dla frakcji (dzisiaj o 23.30 w ARD):
„Das Versagen der Nachkriegsjustiz”.
W demokracji wolno uzywac roznych slow, Kroliku. A co najwazniejsze mozna takze wyemigrowac do lepszego kraju, jesli wlasny nie odpowiada i na te „gorsze slowa” zasluguje.
To nieslychanie ciekawy dla mnie artykul, Bobiku, bo zaczynam naprawde rozumiec dlaczego Konwencja o zapobieganbiu przemocy budzi taki opor w polskim Kosciele. Bo konwencja ta naklada na panstwo obowiazek tworzenia sieci osrodkow interwencyjnych i schronisk dla maltretowanych w rodzinie kobiet i ich dzieci. I to jest najwazniejszy nakaz tej konwencji. A Kosciol w Polsce nie uznaje czegos takiego jak nieodwracalny rozpad malzenstwa. Malzonkowie po rozpadzie maja zyc albo w pelnej „czystosci” (seksualnej jak sie domyslam) albo sobie „zadoscuczynic” i sie pogodzic.
Bardzo czesto maltretowana kobieta faktycznie wraca do swego bandyty, bo nie ma gdzie pojsc, sama czy z dziecmi. Jesli takie osrodki interwencji beda sie mnozyc, rozpadow, rozwodow moze byc wiecej.
Mysle, ze gdyby dzis Kosciol w Polsce mial tyle wladzy, ze zabronil kobietom pracowac i zarabiac na zycie, to tez by to wprowadzil. Bo kobieta uzalezniona ekonomicznie od meza pozostaje u jego boku.
A tu relacja z Tygodnika Powszechnego na ten sam temat dot. seksualnych aspektów.
http://tygodnik.onet.pl/wwwylacznie/seks-gender-i-homo-czyli-co-slychac-na-synodzie/1xnjg
O matko, Kanada też sprotestantyzowana? 😯
Normalnie zaraza z tym protestantyzmem. 🙄
Wyprowadzona z Koszyka sznureczkami wiodącymi do Flądry, zabłąkałam się we flądrzych czeluściach i takie cuś znalazłam:
http://www.fronda.pl/a/abp-gadecki-na-synodzie-sytuacja-rodziny-jest-trudna,42560.html
A tam cytat, który wprawił mnie w zdumienie:
W swoim wystąpieniu wskazał, że sytuacja rodziny jest trudna na wszystkich kontynentach. Podkreślił, że najlepiej jest dziś w Afryce, gdzie ludzie wciąż stawiają opór indywidualizmowi i wolności bez odpowiedzialności.
Czyli jedynie w Afryce jest rodzinom dobrze. To trochę dziwne, skoro tak wielu ludziom żyje się tam źle 😯
Ciekawe to sprawozdzanie w TP. I ten cytat z jakiegos, niewymienionego z nazwiska biskupa: „powinniśmy na dzisiejszy świat spojrzeć z przyjaźnią, szukając w nim tych pozytywnych elementów, które pozwolą rozpocząć prawdziwą rozmowę pomiędzy liderami Kościoła a ludźmi, którzy posiadają doświadczenie rodziny”.
Czy nasi drodzy biskupi nie mogliby gremialnie wyjechać na misję do Afryki, gdzie jest tak fajnie? Oni byliby zadowoleni z owieczek, owieczki z nich, Polska by się mogła wyprostować po zrzuceniu garbu i w ogóle wszyscy by mieli udział. 🙄