Prawo Ojca
Motto:
Prawo? Hitler też prawo ustanawiał. Mnie, jako katolika, prawo nie obowiązuje.
T. Rydzyk
Już się Ojciec Dyrektor do weekendu szykuje:
w planie drobna podpałka, jakiś gwałt, kilka bójek,
fałszerstw garść. A o skutki Ojca głowa nie boli,
prawo może mieć w nosie, boć jest przecie katolik.
Milion wyprać? O, świetnie, to załatwi się w piątek,
a w sobotę Ojczulek będzie dusił chomątem,
jakby ktoś chciał mu skoczyć, zwinie pięść, trzaśnie w stolik,
sędzia niechaj pysk zamknie, kiedy przed nim katolik.
Trzy nieletnie panienki? Super, będzie balecik,
wszak i tak się w niedzielę do spowiedzi poleci.
Tu skarbowe oszustwo, tam poderżnąć pilnikiem –
można sobie poszaleć, gdy się jest katolikiem.
Jeszcze w auto pijany Ojciec wsiądzie po sumie,
bo że wszystko mu wolno, to się samo rozumie,
na protesty i skargi sobie nikt nie pozwoli,
no bo w Polsce bezkarny ma pozostać katolik!
To jest ten sam zakiet w kolorze palonej pomaranczy:
http://london.oska.com/en/products/detail/jacke-harriet-01140710006/
Ale w tym kolorze musztardowym:
http://london.oska.com/en/products/detail/jacke-heshima-01140710221/
To paltko tez przymierzalam.
Ja to sobie czasami zaszaleje juz a’konto jakiegos raka, bo przeciez w pewnym wieku nigdy nic nie wiadomo ! Tak to sobie tlumacze….. 🙂
Piękny żakiet, Heleno.
Piekny zakiet!
Jeszcze podoba mi sie ten:
http://london.oska.com/en/products/detail/outdoorjacket-heja-01140710054/
Is Warsaw the new Berlin? Fajnie.
Andsolu, wydaje sie ze coraz trudniej wyjechac z Tel Awiwu, niedlugo bedzie wszedzie dokad pojade 😆
Ale za to jaka oszczędność, Lisku, kiedy już w ogóle nie będziesz musiała wyjeżdżać. 🙂
Przymierzalam lisku!
Wszystkie poprzymierzalam! 😳
🙂 🙂
Dobry wieczór! Dziś była akcja wykopywania dalii: dalibóg, nie mam zdrowia (nieprawda?), sił (półprawda) ani ochoty (oj, prawda!) na tę robotę – jest tego ponad sto karp i co roku jakby więcej. Dlatego ogłaszam wszem i wobec, że na wiosnę będę rozdawać każdemu chętnemu. A jak kto niechętny to przekonam, dopłacę, pokryję porto i pocałuję w rękę.
Żakiety OSKA bardzo piękne.
Skoro przebranie za Marię Magdalenę już zarezerwowane, to ja może za świętą Agatę Sycylijską sie przebiorę. Tylko czy mnie nie przepędzą z imprezy, za atrybuty w misce 🙄
To już trzeba dalie wykopywać? 😯
Bym pewnie przegapił, ale na szczęście Babilas z nawiązką rekompensuje brak Kalendarza Ogrodniczego. 😆
Vesper, o ile to nie będzie moja miska, to ja tam do mięs w cudzej się nie wtrącam. 😎
Ale za Pręgowaną nie ręczę, bo ona nie jest, niestety, tak dobrze wychowana jak ja. 🙄
Tu głosowanie zakończone przed dwoma godzinami. W Mato Grosso przed godziną. Jeszcze bardziej na zachód jest stan Acre i jest różnica jednej strefy czasowej, czyli głosowanie zakończyłoby się przed 10 minutami i można by było natychmiast poznać wyniki (minus parę gramów z ambasad z zagranic), ale… Acre nie wprowadził czasu letniego, czyli u nich 17:00 będzie dopiero za 50 minut. No to poczekajmy jeszcze trochę. Ale spokojnie, nie obawiam się głupich niespodzianek.
Żakiet Heleny cudny 😆
Dalie Babilasa przepiękne 😎 Ja już sobie zamówiłam, nawet bez całowania w rękę 😉
Vesper, za Agatę Sycylijską możesz się przebrać, byle bez męczeństwa 👿
No i powiedz, Andsolu, czy trzymanie kciuków nie jest racjonalne, skoro tak pomaga? 😆
Jeżeli Babilas ma dalie ciemnobordowe, takie prawie czarne, to ja też sobie zamawiam. Coś ich przez ostatnich kilka lat nigdzie w okolicy nie mogłem dostać.
Bordowe dalie są przepiękne, ale żadna siła nie zmusi mnie do hodowania roślin, które trzeba jesienią wykopywać 🙄
Bobiku, w okolicach pierwszych przymrozków, które zapewne u Ciebie następują o wiele później niż u mnie. Poza tym będę w rozjazdach do połowy listopada, a u nas niekiedy może do tego czasu zamarznąć na amen. Prognozy sugerują, że po 10 listopada trwale zejdzie poniżej zera. Ogólnie nie ma co się spieszyć z wykopywaniem, bo w warunkach krótkiego dnia dalie „tyją w bulwy” i zbyt wczesna ewakuacja spowoduje, że będą jeszcze nie w pełni dokarmione.
Ok, różnica poniżej 4% ale we właściwą stronę.W wolnej chwilce pokażę stronę z kpinami na temat brudnych zagrań pisma „Veja” (czyli Look czyli Spojrzyj, najlepiej to przełożyć „Stay Away” …)
Dzień dobry 🙂
kawa
Moje dalie już zimują od tygodnia 🙁
Dzień dobry 🙂
Od piątej jestem spokojna o Andsola. Ciężko było, ale dała radę 😀
Dzień dobry 🙂
No, to zrobiliśmy dobrą robotę kciukową w Brazylii i na Ukrainie. Możemy odpocząć, rozmasować nasze instrumenty tworzenia polityki i zastanowić się, gdzie są jakieś kolejne wybory. 😆
Z kawy dla mnie dziś nici. 🙁 Badanie, do którego muszę się stawić na czczo, wyznaczono mi w środku dnia, więc jeszcze przez kilka godzin będę cierpiał straszliwe męki. 👿
Nie wiem, czy się przyznawać, ale Babilas wygląda na odpornego psychicznie, może to jakoś zniesie. Ja o wykopaniu swoich dalii często zapominam. 😳 Ale to by jeszcze było nic. Prawdziwym wstrząsem jest dopiero to, że one nieraz przeżywają, co odkrywam dopiero na wiosnę, jak znienacka, na początku kwietnia, pęd daliowy w takim zapomnianym miejscu śmiga.
Sorry, taki mamy klimat. 😳
Dzień dobry. Bobiku, uprawiasz więc pewną wersję ogrodnictwa sklerotycznego 😆 W moim wydaniu wysiewa się i zapomina co i gdzie. I wtedy też jest zaskoczenie i niedowierzanie 🙂
Vesper, też to mam 😆 I z wykopywaniem, i ze sklerotycznym 😆
Dionizy jest poza konkurencją. Świętych bez głowy u nas bez liku 😉
Ogrodnictwo sklerotyczne to bardzo dobre określenie. Adekwatne, a przy tym pozwala wszelkie niedociągnięcia zwalić na obiektywne niedostatki, a nie na zwykłe lenistwo.
To niech będzie, że chwastów ze szpar w tarasie też nie wydłubuję przez zapomnienie. 😈
To ja też poproszę o zapisanie do klubu 🙂 .
Co prawda od paru lat ogródka nie posiadałam, ale mam nadzieję, że od wiosny zacznę.
Sąsiad, który zasiał na moich włościach kukurydzę, teraz pogonił małżonkę do roboty i serce mi się kraje, gdy patrzę jak ona biedna maczetą wycina tę nieszczęsną kukurydzę – całe szczęście, że mam 25 arów, a nie np. dwa hektary.
I głupio mi, aczkolwiek najwidoczniej niewystarczająco jednak, bo pomocy swej w maczetowaniu jednakowoż nie zaproponowałam 🙁 .
Rysiu, proszę o rozgrzeszenie.
Ooo, to Ryś rozdaje rozgrzeszenia? To ja poproszę awansem. Jeszcze nie wiem za co, ale coś na pewno nabroję, więc będzie jak znalazł.
Bobiku (09:09), historie o zimowaniu dalii w gruncie są mi znane, ale najczęściej opowiadane przez Anglików i Holendrów. Kluczem jest dobrze zdrenowane stanowisko. Ja od kilku lat uprawiam opuncje w gruncie, które na zimę po prostu zasuszam. Takie podwiędnięte nie wymagają nawet szczególnego okrywania.
Co do kukurydzy, zmoro (11:22), ostatnio pewien zaprzyjaźniony Meksykanin opowiadał mi o czymś, co nazywane jest huitlacoche, a jest kukurydzą porażoną czymś w rodzaju sporyszu. Porażone kolby tworzą poprzerastane, zdeformowane nasiona, które w tradycyjnej kuchni meksykańskiej są wielkim smakołykiem. Popyt na huitlacoche jest tak duży, że rolnicy celowo zakażają plantacje tym grzybem (co nie jest rzeczą łatwą, bo – upraszczając – najpierw należy kukurydzę opryskać grzybnią męską, a potem żeńską i dopiero czekać na efekty). Bardzo fascynująca opowieść.
Dobrze, ze w Meksyku nie uswiadczysz PiSu, bo by dal im bobu z tym zapylaniem damsko-meskim kukurydzy.
Dialog w moim biurze:
– Przedłużamy dziś nasz związek na 25 lat.
– Odnawiacie przysięgę małżeńską na czas określony? 😯
– Nie, bierzemy kredyt.
Malzenstwa sa zawsze na kredyt….
Alez u nas pogoda! Werona cala geba!
Chyba sie przejde.
😆
Gorzej, jak jedna strona się zwinie.
Uff, nareszcie mogłem coś zjeść. Już nawet nie pamiętałem, jaka to jest przyjemność. 😀
Po zwiedzeniu wszystkich okolicznych butikow (nic nie kupilam) wstapilam do ulubionej polskiej kawiarni, gdzie Pani Kucharka robi nadzwyczajne pulpety w sosie koperkowym i rozliczne fajne salatki i surowki.
Przy stoliku obok siedzialy trzy starsze panie (starsze ode mnie, siwiutkie ) i pogodnie rozmawialy sobie o swoich sprawch przy kawie i ciastach.
Staralam sie nie podsluchowac, ale ich stolik byl w odleglosci pol mietra od mojego, wiec sila rzeczy… 😳
I w pewnym momencie jedna mowi: Ten ksiadz Lukasz to mi naprawde dziala na nerwy. Co go spotkam na dzielnucy, to zawsze czwka az ja pierwsza sie z num przywitam. Patrzy na mnie i czeka. A jest moze pare lat starszy od mojego wnuka!
-Pewnie mamusia w domu nie wychowala – mowi druga pani.
– Eeee, pewnie go tak w seminarium nauczyli: nie ma sie pierwszy witac, bo mu korona z glowy spadnie – mowi ta pierwsza.
Trzecia natomiast zachowala zgorszone milczenie.
Pogoda jest tropikalna. Ani jednej chmurki.
Z dłuższej przesiadki lotniskowej. Anegdota jak najbardziej lotnicza. Otóż na jakimś internetowym forum lotniczym kilka lat temu pewien internauta pytał się o sekretne kody, którymi piloci LOTu porozumiewają się z personelem pokładowym. Poproszono więc pytającego o podanie jakiegoś przykładu, kontekstu, czy w ogóle jakichś bliższych informacji. Ha, odrzekł pytający, otóż któregoś razu przed startem pilot rzekł ni z tego ni z owego „Cabin crew, siedem kartofli”. Wzmożonym wysiłkiem intelektualnym całego forum rozkodowano, że siedem kartofli to tak naprawdę musiało brzmieć „seats to takeoff”.
😆
7 kartofli = 1 burak.
Coś dla przebierańców
A jak siedem kartofli w tajnym lotniczym kodzie znaczy tak naprawdę trzy bez atu? 😎
A przyjęcie – w odpowiedzi – pozycji siedzącej oznacza zapewne „pas”?
A jak trzy dzwonki to należy otworzyć 🙄
Kiedys podczas bardzo turbulentnego nocnego lotu (samolot co kilkanascie minut wpadal w wielometrowe doly) zobaczylam jak steward odsuwa ustawione przy drzwiach walizki, i silac sie na spokoj spytalalam czy wysiadamy (lecielismy wlasnie wysoko nad Morzem Srodziemnym). Na szczescie okazalo sie ze to nie kod tylko jego wlasny strach 😉
Jutro o 13.50 na Polonii transmisja z otwarcia Muzeum Zydow Polskich
A jak pasażerowie wychodzą w piki to znaczy, że czeka na nich komitet powitalny pikadorów w pełnym rynsztunku? 🙂
piekny dzik na polance
Dzik na polance to na pewno „kontra”! 😛
Zeby otworzyc trzy dzwonki trzeba miec siedem dzwonkow z dwiema starszymi i zadnej czworki ani asow i kroli w starszym kolorze. Odzywka tzw zaporowa.
U nas dzisiaj wybory municypalne (nie sa zwiazane z partiami politycznymi), ale w tym roku dosc ekscytujace! Ide wypelnic moj cywilny obowiazek.
Królik to dopiero szyfrem poleciał. 😯 Z kartofli rozumiałem przynajmniej tyle, że to coś do zjedzenia, a tu już ni w ząb.
Bo tak w ogóle to brydżysta ze mnie żadna. Zawsze chętniej w pokera rżnąłem. 🙂
Aga poszerzyla kod na universum, trzeba bedzie siegnac po kabałe 😆
https://www.youtube.com/watch?v=4aYdUhv-vAY
Dzien dobry 🙂
Kawa
Dzień dobry 🙂
Przy takiej kawie to tylko lecieć w teren.
Do kawy
Dzień dobry 🙂
Na kabale się nie znam, bo na tym się znać nie sposób 😉 , ale mogę objaśniać wszelkie kody świata przy pomocy psabały, czyli psabałowych bajań. 😎
I nie ma dla mnie przeszkód ni złych dróg. Choćby mi kto kod cyfrowy na dwa kilometry podrzucił, ja go psabałowym bajaniem tak wyonacę, że go rodzony Andsol nie pozna.
Kod Schroedingera też mi niestraszny, a co. Tylko tu już żadnych bajań nie będę stosował – za żywopłot pogonię i tyle. 😈
Z moim zrozumieniem Agi wyszlo tak jak z Ceci n’est pas une pipe – chodzilo o powiedzenie a nie o fakt 😳 🙂
No nie, fakt też się zgadza – „kontra!” to istotnie kod uniwersalny, choć w niektórych miejscach, np. w pyskusjach, gnieździ się szczególnie często. 😆
powiedzenie (np pilot do stewardessy 😉 ): „dzik na polance”
fakt: dzik rzeczywiscie jest na polance (wszechswiat sie klania 🙂 )
Jakże ubarwiłoby to wszelkie pyskusje, gdyby oponenci zamiast wrzeszczeć „pan tu opowiada horrendalne bzdury i łże jak pies!” zauważali „obawiam się, że na pana polance pojawił się dzik”. 😈
Dzień dobry.
Dobre wieści z Ukrainy , nie tylko wyborcze.Znalazłam informację, że w 2015 r. remontowane będą znane mi odcinki drogi Lwów-Tarnopol (stan niewyobrażalnie zły!).
Informacja na wskroś dobra. Ale – kiedy zaczęłam dalej szukać – trafiłam na dane firm, które wygrały przetargi (zięć, szwagier, teść….). Zmroziło mnie, ale po chwili doszłam do wniosku, że fakt, iż te dane ujrzały światło dzienne – to też dobra informacja.
Do remontu!!! (od 13.50 przerwa na transmisję z otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich. TVP1 również transmituje).
Dzień dobry,
do śniadania obejrzałam sobie poniższą debatę.
Znakomity prof.Wyrzykowski i jak zwykle niezawodna prof. Łętowska.
Smutne tylko, jak mało ludzi znalazło się na widowni i jak wysoka była średnia wieku. I „aż” 20 osób oglądało transmisję online.
A i konkluzja mało radosna.
http://www.otwarta.org/index.php/czy-polska-jest-panstwem-swieckim-transmisja-z-debaty/
Niezgode, rowniez uprzejma, w formie dzika na polance gotowa jestem zaadoptowac.
Na przyklad: łże „jak pies”?! Obawiam sie ze na polance pojawilo sie stado dzikow 😉
Mar-Jo, tego rodzaju tok mysli jest mi tak dobrze znany… 🙁 🙂
Niestety, remonty dróg, choć słuszne i sprawiedliwe, nie zastąpią remontów w głowach, a ich by właśnie trzeba, żeby wyeliminować śwagra i kuzyna z publicznych przetargów. 🙄
TVP nie posiadam, nad czym na ogół nie boleję, ale z rzadka, jak dziś, jednak mi szkoda.
Zmoro, a czy nie dlatego tak mało osób oglądało transmisję online, że nie była należycie rozreklamowana? Ja np. nic o niej nie wiedziałem, a gdybym nie był w tym czasie zajęty, chętnie bym obejrzał.
Znów wracamy do pewnego, że tak powiem, niedowładu organizacyjnego leberałów. Derechtor by na taki iwent potrafił silną grupę skrzyknąć. 🙁
Lisku, byle w pewnym momencie nie zaczęło się rzucanie dzikami, bo to dość ciężka artyleria. 😉
To by bylo molestowanie zwierzat 👿
Widze ze programy zwiazane z historia Zydow polskich beda emitowane przez kilka dni:
http://www.tvp.pl/centrum-informacji/informacje-dla-mediow/komunikaty-centrum-informacji/telewizyjna-opowiesc-o-polskich-zydach-i-niezwyklym-muzeum/17361616
W kraju, gdzie molestowanie jest uświęcone tradycją i wara komu od jemu, na konwencję o zwalczaniu przemocy wobec dzików raczej nie ma co liczyć. 🙄
Powyższe napisałem nie ot, tak, tylko pod wływem aktualnych wydarzeń. 🙄 Oto u Lisa kolejna awantura z osłanką Wróbel, która po raz kolejny przekonywała, że kontrowersyjna konwencja jest dla Polek głównie zagrożeniem. Największe niebezpieczeństwo Marzena Wróbel dostrzega bowiem w tym, iż akt Rady Europy „pozwala być tym, kim chce się być”.
– Realia są takie, że to kobiety są bite w domach – próbowała przypominać Kazimiera Szczuka. Popularna feministka podkreślała też, że taki stan rzeczy jest po prostu dla naszego gatunku charakterystyczny i wynika z fizycznej przewagi mężczyzn nad kobietami. Szczuka starała się też ocenić, skąd bierze się tak wielka niechęć Kościoła do zwiększenia ochrony kobiet w naszym kraju. – To bardzo fałszywe wyobrażenie o tradycji, która miałby polegać na biciu – sugerowała.
– W żadnej kulturze świata pozycja kobiet nie ma się tak dobrze, jak w kulturze chrześcijańskiej. One nigdzie tak dobrze nie mają – odpowiadał jej ks. Dariusz Oko. A osłanka Wróbel rzuciła w Szczukę dorodnym dzikiem: W Polsce kobiety były zawsze szanowane. Jeśli ktoś tego nie robił, stawiały go do pionu!
A po opisie tej pyskusji trafiłem na notkę o innej, tym razem u Wróbla Jana, dziennikarza TOK FM, który po pełnej szacunku wobec kobiety (i urzędu premiera) wypowiedzi Ewa Kopacz w kilka tygodni ustawiła Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego. Zostaje już tylko Cezary Grabarczyk do publicznego przeciągnięcia pod kilem, uznał, że to jeszcze za mało szacunku i podniósł poziom, pytając swojego gościa, Rafała Grupińskiego z PO: Spodziewał się pan, że to taka straszna baba?
Ciekawym teraz bardzo, czy Wróbel poleci Wróbla ustawiać do pionu. 😯
Masz rację, Bobiku, Otwarta Rzeczpospolita istnieje od 1999r, a społeczna świadomość jej istnienia jest żadna 🙁 .
O Konwencji również była mowa w debacie Otwartej.
I padło pytanie, czy w jakimkolwiek innym państwie istnieje przysłowie podobne do naszego ” jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije”?
W końcu przysłowia, jak wiadomo są mądrością narodu 🙂 .
Znacie może jakieś przykłady podobnej narodowej mądrości w innych krajach?
Nietzsche…
Z ciekawości wrzuciłem „jak się baby nie bije” do polskiego gugla, gdzie wyskoczyło mi ponad 33 miliony odniesień, a potem do niemieckiego, gdzie odniesień w dosłownym brzmieniu nie było w ogóle, a zbliżone szły w kierunku „kiedy bijesz swoją kobietę pamiętaj, że może się znaleźć inny facet, który jej świat położy u stóp”. 😯
Z Nietzschem to nie jest takie jasne i oczywiste. Zdanie o kobiecie i pejczu jest w tekście literackim i wypowiada je właśnie kobieta. Wiele interpretacji tego fragmentu idzie w tym kierunku, że kobiety często same podtrzymują swoją podrzędną pozycję społeczną (co jest świętą prawdą i choćby pisłanki mogą być tu przykładem) i że Nietzsche właśnie tu dawał kontrę, nie popierał, bo jak wiadomo nie lubił mięczactwa w żadnej postaci.
„Du gehst zu Frauen? Vergiss die Peitsche nicht!” Czy to tylko Nietzsche?
A przepraszam, nie widzialam ze juz jest odpowiedz 🙂
Dla odmiany wiadomość kabaretowa: Duma klepnęła budżet Rosji na lata 2015-2017, oparty na założeniu, że ropa będzie kosztować 100 dolców za baryłkę, a zachodnie sankcje zostaną zniesione w 2015 i wtedy gospodarka rosyjska ruuuszyyy z kopyta. 😈
Przysłowia ludowe
Chiny
Trzy cnoty odznaczają kobietę: posłuszeństwo wobec ojca, męża i syna.
Twoją żonę możesz bić, ile chcesz, dopóki kij nie jest grubszy od twojego kciuka.
Indie
Bij woła co drugą skibę, a żonę co drugi dzień.
Tajlandia
Kobiety są jak zadnie nogi słonia. Niosą ciężar, ale nie decydują o kierunku
I jeszcze jedno, podobno arabskie
Bij żonę codziennie, nawet kiedy nie wiesz za co, ona będzie wiedziała
Dyskusja w OR, prawdę mówiąc, doprowadzała mnie do szału owijaniem w bawełnę i podchodzeniem do problemu na kolanach, dopóki Piątek nie powiedział wprost, o co biega. Potem już i prof. Wyrzykowski się ośmielił i mówił jasnym tekstem. 🙂
Szkoda, że prof. Łętowskiej było tak mało. Ona zawsze jasno, prosto i w sedno.
A wypowiedzi sędzi Romer chwilami wręcz kompromitujące. 🙁
A ten Wrobel Jan, to nie dosc, ze dziennikarz. to jeszcze wychowawca mlodziezy – dyrektor slynnego liceum na Bednarskiej, ktore objal gdy Krystyna Starczewska, ktora te szkole stworzyla, odeszka na emeryture.
Martwia mnie mlodociani satanisci drazacy dynie na satanistycne lampiony.
A, to ja już wiem, skąd mi się nagle w okolicach Halloweenu chęć podrążenia dyni wzięła. Bo wprawdzie twierdziłem, że nikt nie przekona mnie do dyni, ale zacząłem się łamać. To takie urodziwe warzywo, że z coraz większym trudem przychodziło mi omijanie go, aż wreszcie wziąłem, nabyłem i mam zamar podrążyć. A nuż tym razem jakoś mi przejdzie przez gardło? 🙂
Tylko nie zaczynaj drążyć z empatią 🙄
Dzień dobry 🙂
Wróbel Jan drażni mnie od dawna.
Heleno, Twój żakiet jest bezpieczny, to nie moje barwy 😉 Dziękuję za spaloną pomarańczę, nie znałam.
Bardzo jestem ciekawa wrażeń Siódemeczki, nie mogę doczekać się Jej relacji.
Nabyłam, podrążę i zjem. Dynia wreszcie do mnie przemówiła 😀
Dynia w połączeniu z zieloną pastą curry, imbirem, czosnkiem, cebulą, trawą cytrynową, listkiem papedy (kaffir lime) i mleczkiem kokosowym, dobrze zmiksowana, przechodzi przez gardło bez większego oporu. Doprawiać ewentualnie bulionem warzywnym i sokiem z limetki.
Polecam dynię piżmową. Smak – niesamowity. U nas wczoraj była zupa-krem z tej właśnie dyni. Porcja zupy czeka na Starszą, która dzisiaj wraca z Katowic. (Grała w sali kameralnej NOSPR-u. Zachwyt!!! 🙂 )
Też czekam na relację Siódemeczki.
Czy ktoś (poza mną) bał się o pozostawiony przy wejściu do Muzeum płaszcz p. Turskiego?
Wziął satanista dorodną dynię,
by ją podrążyć przy Halloweenie.
Drzwi szczelnie zamknął, zasunął skoblem
i zaczął drążyć głębiej niż problem.
Gdy już wydrążył prawie połowę,
nagle się dynia złapie za głowę:
cóż waćpan robisz? Przestań, do kata,
toż po tej akcji będę szczerbata!
Tu satanista poczuł zew boży,
jęknął, zapłakał i nóż odłożył.
Więc czyś jest trzeźwy, czy też na bani,
stomatologią zwalczaj satanizm! 😎
Oooo, jak zaluje, Bobik, ze taki piekny i okolicznisciowy wiersz pozostanie na Blogu odlogiem. Zaniosl bym go chetnie do Sasiada, bo tak pasuje, ale Polityka skutecznie wywallla mnie z wiekszosci forow, nie zewalajac uzywac mego imienia i adresu mailowego, gdyz podobno nalezy juz do kogos innego. I nawet znajomowsci w wysokich kregach Polityki nie pomogly. Nie wpuszcza i koniec. Tam sie tez chyba zalegli satanisci!
Kocie, Twoj email nie moze nalezec do kogos innego… zresetuj password
To jakaś epidemia dyniowa zapewne, też w sobotę nabyłam i dumam, jaką zupę z niej zrobić. Chodzi mi po głowie skrzyżowanie z kartoflanką, tylko muszę pokombinować, co do tego dodać. Jak myślicie?
Moj email nalezy do mnie, ale Polityka nie wierzy, ze jestem tym samym Kotem Mordechajem z tym samym emailem, co zawsze od wiekow.
Polityka pragnue abym zmienil moje imie i zalozyl nowy adres mailowy. Otoz niech to powiedza licznym trollom, ktore grasuja po ich forach zmieniajac co chwila niki. Ja jestem Kot Mordechaj z jedynym adresem jaki w tej chwili mam. Mialam jeszcze jeden, ale jest zawirusowany od dwich lat i do niego nie zagladam.
Nie bardzo to rozumiem, ale mowy darmowy adres mailowy mozna otworzyc w ciagu sekundy, na yahoo czy guglu
Mordechaju,
zalogować się możesz na nowy adres z nowym hasłem (zapamiętać) a potem, komentując, wpisujesz do rubryk pod blogiem Twój stary nick i dotąd używany adres. To działa.
U Szostkiewicza to nawet jak się zaloguje i próbuje użyć innego nicka i adresu niż dotąd, czeka się na moderację 3 dni, a potem komentarz znika bez śladu. natomiast podpisany starym nickiem i adresem wchodzi natychmiast.
Logowanie na nowy adres służy tylko przechytrzeniu systemu, który jest niedoskonały, bo potem tego nowego adresu nie akceptuje system konkretnego bloga.
No wiec powem tak: usilowalem przchytrzyc system. Postanowilem na Yahoo, gdzie mialem niegdys adres zaczynajacy sie od Kota Mordechaja (ten zawirusowany) i sluzacy wylacznie do celow publicznych, takich jak logowanie sie, zalozyc nowy adres zaczynajacy sie dla ulatwienia od Kot M. I wszystko mi szlo jak po platku. Az sie okazalo, ze po to by zalozyc nowy adres, musze im podac swoj adres komorkowy.
Nie wiem ile osob juz tu wie, ze komorki nie posiadam i raczej nie przewiduje w przyszlosci. Czasami, gdy adres komorkowy jest niezbedny, podaje komorke naszej Pani Dochodzacej, bles’er, ktora mi pozwala.
No i na tym stnelo. Nie zalozylem nowego adresu.
A ja dopiero wracam, jestem w autobusie i tylko przelecialam przez wystawę, niczego nie czytając i nie oglądając szczegółów. Trzeba z tydzień urlopu wziąć. Od 14-tej. O 19 miły glos zapowiedział, ze zamykają. Reszta nastąpi.
Oderwałem się od kolacji, żeby zaraportować, że zupa z dyni wyszła, o dziwo, przepyszna. 😯 Zrobiłem ją tak w stronę tajską, jak Markot, bo mleko kokosowe instynktownie mi do dyni pasowało, dołożyłem do gotowania cebulę, żeby złamać smak i selera, żeby nieco zneutralizować słodkość, do tego trochę orientalnych przypraw, sok z limonki, zmiksować, podać w wersji fusion, tzn. z grzankami i smażone krewety obok. Rodzina oszalała ze szczęścia, a i mnie do szaleństwa było niedaleko. 😀
Myślę, że nic by nie przemawiało przeciwko dorzuceniu do takiej zupy również kartofli. Mnie się nie chciało obierać, ale jak Zmorze się chce… 😉
Wracam do dalszej części wieczornego obżarstwa. 🙂
U mnie też była zupa dyniowa o tajskim charakterze, muślinowa w konsystencji i gorąca jak diabli. Zapomniawszy się w trakcie rozmowy o ostatnich wydarzeniach na mojej ulicy (rozbrojenie tzw. Querulanta) łyknąłem pełną łyżkę i… przez następny kwadrans chłodziłem gardło lodami Häagen-Dazs 🙄
Przez ten czas zupa podstygła i została skonsumowana do końca. Teraz jeszcze raz lody 😉
Tak, te tajskie zupy z natchnienia Markota, u nas czesto tez chodza ostatnio. Z krewetkami najczesciej i z chuda wersja mleka kokosowego. Sa to zupy od ktorych mozna sie uzwaleznic.
Ziemniakow sobie w niej nie wyobrazam – w niej juz jest duzo roznych orientalnych jarzynek – zarodkow kukurydzy, kielkow, szczypioru, chili, shitake, miniaturwych chinskich kapust itd. Tajska zielona pasta curry jest wspaniala.
Jednego dnia robie sobie rosolek z kury organicznej, kure zjadam, a nazajutrz na rosolku robie te tajska zupe, dodajac na samym koncu mleko kokosowe i krewetki. Uhmmm 😈
Mordechaju,
pójdź tutaj i załóż nowy adres np. supermorda@gmail.com
Pozostałe dane: imię – Kot, nazwisko – Mordechaj itd. Hasło.
Jedyne, co musi się zgadzać, to Twój awaryjny (posiadany) adres mailowy w razie zapomnienia hasła. Numer telefonu się podaje, jeśli inaczej nie udowodnisz, że jesteś robotem (odczytać i wpisać słowo lub numer w ramce)
Papiez Franciszek coraz bardziej mi sie podoba. Naprawde. Mam nadzieje, ze i katolcy polscy go docenia. Mowi do nich jak do doroslych ludzi. Czas najwyzszy aby ktos poczal traktowac ich jak istoty rozumne, a nie polglowkow.
Dzieki, Markocie. Sprobuje.
Ja też nie widzę ziemniaków w zupie z dyni, w żadnej, nie tylko tajskiej. Za to dorzucam do gotowania łodyżki młodej kolendry, a do gotowej i zmiksowanej zupy – jej świeże listki. Nawet największy wróg kolendry w mojej rodzinie jest rozczarowany, kiedy w tej zupie nie ma świeżych kolendrowych listków.
Inna wersja zupy dyniowej to rozgotować ją w rosole, dodać trochę proszku curry (nie za dużo)i śmietanki, zmiksować, podać z grzaneczkami czosnkowymi i olejem z pestek dyni.
Ja już rabiałem niby-tajską wersję kartoflanki, tzn. z mlekiem kokosowym, z bulionem, z porem i miksowaną. Bardzo to było dobre i teraz widzę, że gdyby do tego doszła dynia (ale oczywiście już bez żadnych shiitaków, pakchojów i innych takich), chyba też by było dobre. Tylko trzeba by pewnie uważać, żeby się za gęste nie zrobiło.
No właśnie. Moja dyniowa jest od samej dyni już gęsta jak krem.
Bulionu dochlupać i znowu kosmiczna równowaga zostaje przywrócona. 😉
Chiba że tak 😉
Na razie dochlupuję sobie lodów (Macadamia Nut Brittle) i stwierdzam, że lody w domu są jak awaryjny adres mailowy. Niezbędne.
Dobry wieczór. U mnie dziś co do jedzenia? Zupa z dyni! 😆
Z imbirem, prawdziwą wanilią i odrobiną ostrej papryczki.
No i czyż trzeba lepszych dowodów na huraganowe szerzenie się satanizmu przed Halloweenem? 😆
No bo te dynie takie ładne są, że ręce się same do nich wyciągają 🙂
Gdyby ktoś chciał dyni poświęcić BARDZO dużo czasu: 😉
http://www.naturhof-vogtland.de/images/stories/kuerbis_geschnitzt.jpg
Dyni na talerzu mówimy nasze stanowcze NIE.
Jutro zamierzam wykonać kartoflankę z cykorią – widziałam takie coś u Kręglickiej. Mam pyrki i mam cykorię. Albo wegetariańską chrzanową.
Jest to jedyna zupa kremowa, która mi – za przeproszeniem – nie rośnie w pysku.
Byłam na kongresie kobiet w Zielonej Górze. Zauważam dziwną rzecz: w takim licznym, mocno feministycznym towarzystwie sama zaczynam myśleć o facetach tylko pod kątem „co oni mi zrobili złego”. Na szczęście odeszły mnie te myśli natychmiast po opuszczeniu kongresu. Nadal lubię facetów.
A dyni nie i żadnych (poza chrzanową) kremów też nie.
Howgh.
Dla wyjaśnienia: nie byłam tam w charakterze delegatki, tylko jako zaproszony do dyskusji gość. Dyskusja miała 20 minut i uczestniczyły w niej cztery osoby. Dużośmy nie nadyskutowali.
Jeszcze z przyslow, ktore wspieraja teze Wrobli o potedze i uprzywilejowaniu kobiet w rodzinie jest jeszcze: Jak sie baby nie bije to jej watroba gnije.
A chinskie przyslowie, ze zone mozna lac kijem nie grubszym od kciuka jest znane w kulturze anglosaskiej: the rule of thumb, ale zostalo spopularyzowane w wersji bicia zony rozga przez jakas sufrazystke. Naprawde rule of thumb odnosila sie do miary. Moze nie w Chinach.
Siodemeczka ma tez fajny przepis na zupe dyniowa. Ale jestem chwilowo na urlopie odkuchennym, wiec nie moge, no nie moge nic gotowac za wyjatkiem jajka na miekko i parowki.
Eee, Nisiu, nie lubić facetów przez 20 minut to i ja potrafię. Podyskutowałybyście przez pół roku, to dopiero byłby jakiś osiąg. 😈
Bobiku, może zwołasz jakiś konkurencyjny kongresik? I będziemy nie lubić kogo tylko się da.
To wklejam zdjęcia z otwarcia wystawy głównej, one dotyczą chronologicznych dziejów.
Jest bardzo dużo, ale to jest ogromna wystawa, po czymś chodziłam przez tyle godzin.
Martwię się, że żadne przyjezdne wycieczki tego nie ogarną, ale może nie muszą wszystkiego oglądać, przewodnicy pewnie będą zwracać uwagę na najważniejsze fakty.
Ufff!
https://picasaweb.google.com/110036307578240581096/OtwarcieWystawyGOwnejMHZP28102014
Zobaczyłam, że mozna wirtualnie zwiedzać na tej stronie
https://www.google.com/culturalinstitute/asset-viewer/muzeum-historii-%C5%BCyd%C3%B3w-polskich-polin/wAE6GrG-6nU06A?__utma=70145996.819730365.1412925766.1414310644.1414525794.22&__utmb=70145996.3.10.1414525823&__utmc=70145996&__utmx=-&__utmz=70145996.1414525823.22.14.utmcsr%3Dfacebook.com%7Cutmccn%3DFB_Gazeta_Wyborcza%7Cutmcmd%3DSM&__utmv=-&__utmk=7273908
Jeszcze jedno, dostałam dzisiaj tę książkę domach w Toskanii, o której pisała Helena. To jest całkowicie nowa książka, kosztowała niecałe 5 € lub funtów nie pamiętam. 🙂 Dzięki, Helenko!
A Tobie, Siodemeczko, stokrotne dzieki za serwis zdjeciowy dajacy bardzo dobre pojecie zarowno o samej uroczystosci otwarcia (wraz z garkucnia obiadowa 😆 ) jak i o zawartoisci muzeum – nie moge sie doczekac zwiedzenia.
Jedna rzecz na ktpra w takich publicznych miejscach zwracam uwage od ponad trzydziestu lat, to ich przystosowanie dla ludzi mniej sprawnych i na wozkakch. Zauwazylam tylko jedna niewielka drewniana lawle na ktorej mozna odpoczac od chodzenia. Ciekawam czy jest ich wiecej? Czy sa tylko na przejsciach w korytarzach czy takze w salach wystawowych? Domyslam sie, ze windy z pewnoscia istnieja – to dzis standard.
Angielskie wyrazenie „the rule of thumb” nie odnosi sie do chinskiego przyslowia, to idiom oznaczajacy „ogolna zasada”.
Oczywiscie doslownie kojarzy sie z tym chinskim porzekadlem, i zapewne stad dowcip ze idiom dotyczy bicia kobiet.
Niezupelnie mam racje, bo wiara w istnienie takiej zasady w Angli byla choc nie wiadomo skad sie wziela. Ale powiedzenie „zasada kciuka/palca” istnieje w wielu jezykach europejskich. Tak wg kolezanki Wiki
http://en.wikipedia.org/wiki/Rule_of_thumb
(wyglada na to ze jestem za a nawet przeciw 😳 🙂 )
Etymologia:
The term is thought to originate with carpenters who used the width of their thumbs (i.e., inches) rather than rulers for measuring things, cementing its modern use as an imprecise yet reliable and convenient standard.[2] This sense of thumb as a unit of measure also appears in Dutch, in which the word for thumb, duim, also means inch.[3] The use of a single word or cognate for „inch” and „thumb” is common in many Indo-European languages, for example, French: pouce inch/thumb; Italian: pollice inch/thumb; Spanish: pulgada inch, pulgar thumb; Portuguese: polegada inch, polegar thumb; Swedish: tum inch, tumme thumb; Sanskrit: angulam inch, anguli finger; Slovak: palec, Slovene: palec inch/thumb, Czech: palec inch/thumb, Hungarian: hüvelyk inch/thumb. Also in some other languages such as Thai: nîw inch/finger.
Another possible origin of the phrase comes from measurement, in particular in agricultural fields. The plants need a fairly precise depth to seed properly, whether planted from seed or being replanted, but the depth can sometimes be estimated using the thumb. That is, a „rule (measurement) of thumb”. According to Gary Martin, „The origin of the phrase remains unknown. It is likely that it refers to one of the numerous ways that thumbs have been used to estimate things—judging the alignment or distance of an object by holding the thumb in one’s eye-line, the temperature of brews of beer, measurement of an inch from the joint to the nail to the tip, or across the thumb, etc. The phrase joins the whole nine yards as one that probably derives from some form of measurement but which is unlikely ever to be definitively pinned down.
Dokladnie. Ale ciekawe jest rowniez to
It is often claimed that the term’s etymological origin lies in a law that limited the maximum thickness of a stick with which it was permissible for a man to beat his wife.[5][6][2] English common law before the reign of Charles II permitted a man to give his wife „moderate correction”, but no „rule of thumb” (whether called by this name or not) has ever been the law in England.[7][8] Such „moderate correction” specifically excluded beatings, allowing the husband only to confine a wife to the household.[9]
Nonetheless, belief in the existence of a „rule of thumb” law to excuse spousal abuse can be traced as far back as 1782, the year that James Gillray published his satirical cartoon Judge Thumb. The cartoon lambastes Sir Francis Buller, an English judge, for allegedly ruling that a man may legally beat his wife, provided that he used a stick no thicker than his thumb, although it is questionable whether Buller ever made such a pronouncement.[10] The Body of Liberties adopted in 1641 by the Massachusetts Bay colonists states, “Every married woman shall be free from bodily correction or stripes by her husband, unless it be in his own defense from her assault.”[11] In the United States, legal decisions in Mississippi (1824) and North Carolina (1868 and 1874) make reference to—and reject—an unnamed „old doctrine” or „ancient law” by which a man was allowed to beat his wife with a stick no wider than his thumb.[6] For example, the 1874 case State v. Oliver (North Carolina Reports, Vol. 70, Sec. 60, p. 44) states: „We assume that the old doctrine that a husband had the right to whip his wife, provided that he used a switch no larger than his thumb, is not the law in North Carolina.” In 1976, feminist Del Martin used the phrase „rule of thumb” as a metaphorical reference to describe such a doctrine. She was misinterpreted by many as claiming the doctrine as a direct origin of the phrase and the connection gained currency in 1982, when the U.S. Commission on Civil Rights issued a report on wife abuse, titled „Under the Rule of Thumb”.[8][12]
Oba cytaty, Kota i moj, sa wlasnie z tej zalinkowanej kolezanki Wiki 😉
Dobrego dnia 🙂
Dzień dobry.
Siódemeczko, piękne zdjęcia.Dziękuję.
Link dla Heleny (w spr.dostępności dla osób na wózkach) :
http://www.polin.pl/pl/zaplanuj-wizyte/dostepnosc-budynku-muzeum-dla-osob-niepelnosprawnych
Siodemeczko, dzieki i ode mnie, obejrze wieczorem.
Dzień dobry 🙂
Kobiety nie bij nawet kciukiem? 😎
Wyczytałem przed chwilą, jak rodzice szkolnej dziatwy radzą sobie z wielkim narodowym problemem, jakim stał się Halloween. Dzieciątka mają wyciągać dynie i wilkołacze przebrania dopiero po lekcji religii, żeby nie drażnić katechetki.
Po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy. 😈
Pan Turski swoje bardzo poruszajace przemówienie zakończył równie mocno.
Kilkakrotnie przywoływał słowa z pieśni partyzantów żydowskich „Mir zaynen do! Anachu po” -jesteśmy tutaj, a na koniec powiedział, że on także teraz w imieniu całej społeczności żydowskiej chce powiedzieć:
– Jesteśmy tutaj.
I ma nadzieję, że usłyszy – jesteśmy z Wami.
Może ja w imieniu Wszystkich podziękuję Siódemeczce za fotoreportaż? Kto przeciw? Nie widzę. Siódemeczko, dziękujemy. 🙂
W tutejszej TV, w głównym dzienniku, też mówili o otwarciu Muzeum, nawet bardzo długa jak na dziennik wstawka była. I naprawdę miało się wrażenie, że to coś, co warto obejrzeć, nawet specjalnie w tym celu do Warszawy się wybierając. Aż mi się żal zrobiło, że z mojej okolicy tanie loty są tylko do Katowic.
Znaczy, tanie loty są rówież do Londka, Barcelony, Mediolanu, Budapesztu i wielu innych etceter, ale do Warszawy, Gdańska czy Poznania ich nie ma. 🙁
do usunięcia 17232
jeśli ktoś ma dostęp to TVP Historia, to o 11.45 będzie film dokumentalny „Holokaust-klej do tapet?”
nastawiłam sobie do nagrywania, bo z recenzji wynikało, że warto
http://www.tvp.pl/centrum-informacji/informacje-dla-mediow/komunikaty-centrum-informacji/w-tvp2-holokaust-to-klej-do-tapet/17192780
Dzieki, Mar-Jo. Nie bardzo sobie wuyobrazam jak po kladce 18-centymetrowej szerokosci moze przejechac wozek nawet z asysta. I tam wszedzie gdzie potrzebna jest asysta do wozkow w nowym obiekcie nie zostalo dotrzymane prawo obowiazujace w UE.
POnadto kostka lupana jest okropna nawierzchnia dla wozkow, a nawet kobiet na obcasach, o czym mialam nieszczescie sie przekonac ubieglej wiosny w Brukseli gdy maszerowalam krotki dystans z przystanku do hotelu. Myslalam ze nogi polamie. I juz przez caly pobyt chodzilam na plaskich.
Heleno, gdzie widzisz kladke o szerokosci 18 cm? To byla by porecz… Ja widze kładką o długości ponad 18 m i nachyleniu prawie 8%
Dzień dobry.
Kostka łupana to jest w tej chwili plaga, która dotyka większości przestrzeni publicznych. Niepełnosprawni na wózkach i z balkonikami, rodzice z dziećmi we wózkach, kobiety w butach na obcasach, podróżni z walizkami z kółkach – błogosławią kostkę łupaną pod niebiosa 👿
Masz racje, Lisku. Zle odcvzytalam bo jestem jeszcze bardzo spiaca – zarwana noc. No i slepa.
Ale udalo mi sie tu i owdzoe wrzucic wiersszyk Bobika o satanistycznej dyni, z pomoca dobrze zakamuflowanego kumpla.
Kładka nie ma szerokości 18 cm, tylko długość 18 m. Ale: Brak odpowiednich poręczy może sprawić, że niektóre osoby poruszające się na wózkach będą potrzebowały asysty, którą zapewnią pracownicy ochrony budynku. I w ogóle – to możliwe tylko z pracownikiem, tamto możliwe tylko z pracownikiem, nawet do windy nie można wsiąść bez pracownika. 😯 A cóż przeszkadzało, skoro brak poręczy wymusza towarzystwo asysty, takie poręcze zaplanować i zbudować? I kiedy ja ostatni raz widziałem w instytucji publicznej (nie w kraju) jakąś windę, do której bez pracownika nie da się dostać? A do tego jeszcze ta piekielna kostka… 🙄
Główna idea udogodnień dla niepełnosprawnych jest przecież w tym, żeby byli jak najbardziej samodzielni i nie musieli mieć stale poczucia, że nie poradzą sobie bez łaski innych. A tu się ich programowo, z założenia na tę łaskę skazuje. To ma być Europa w XXI wieku? 👿
Od tej strony Muzeum dostaje, niestety, duży minus. 🙁
U mnie tez. 🙁
Też mnie to zmierziło, Bobiku. Jak na niektórych dworcach – klucz do windy u zawiadowcy stacji w budynku dworca – a ty właśnie wysiadłeś z pociągu i chcesz się do budynku dworca dostać 😈 Cholernie nieśmieszne
Ale tu coś śmiesznego:
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,16880634,Rosja_tropi_przemyt_kapusty_i_jablek_z_Polski.html?biznes=trojmiasto#BoxBizTxt
Wreszcie się kapusta doczekała. Teraz już jej maryśka nie podskoczy
Ja nie wiem, co to za ogólny amok z tą kostką zapanował. W Krakowie nawet niektóre ulice nią wyłożono, po zerwaniu starych chodników, które też były miejscami nierówne i dziurawe, ale te dziury przynajmniej dało się omijać. A jak cały trotuar w kostce, to już tylko nauczyć się fruwać. 👿
Że niby stylowo miało być. No to jest, tylko się chodzić nie da.
Kurczę, teraz kartofle wpadną w kompleksy, że kapusta wiedzie taki awanturniczy żywot, a one nie mogą wyrwać się z drobnomieszczańskiej nudy między kopcem, piwnicą i stoiskiem w warzywniaku. Żal, żal, serce płacze. 😥
Tz trzeba udostepnic winde zwiedzajacym oraz doprowadzic ja do poziomu wejscia, znajdujacego sie jak rozumiem 2.5 metra pod poziomem 0.
Jedno gladkie przejscie przy glownym wejsciu tez mozna chyba jeszcze zrobic.
8-procentowy zjazd bez poręczy? Winda na klucz, kostka na ulicy?
Widzę, że zmysł estetyczny Towarzystwa niezbyt wysublimowany, wózków im się na ulicy i w muzeum zachciewa 🙄
Nigdy Wam „wózkowiec” nie zagrodził drogi i nie zmusił do zwolnienia biegu albo wręcz obejścia przeszkody?
Nie?
A może młodym architektom tak. I wizję perfekcyjnego świata zepsuł 🙄 I te wszystkie wyżej wymienione „mankamenty” to są sygnały. W katolickim kraju jak najbardziej na miejscu 😎
W eleganckim apartamentowcu w Świnoujściu był podjazd do drzwi wejściowych, ale winda zaczynała się na półpiętrze. Siedem eleganckich, błyszczących stopni wyżej.
Ja tylko nie rozumiem, Lisku, dlaczego nie można było zrobić od razu, skoro wymagają tego normy budowlane UE i normalna przyzwoitość.
Architekci miewają wyjaśnienia typu „bo by się zakłóciło oszałamiającą koncepcję tarasu widokowego”. No to ja bym takiego architekta czasowo sparaliżował od pasa w dół i kazał mu podziwiać swoją koncepcję tarasu widokowego z parteru. 👿
A jeżeli to zwyczajne niedopatrzenia, to – wobec istnienia wyraźnych przepisów w tej sprawie – należałoby zwyczajnie pociągnąć projektantów za odpowiedzialność.
To jeszcze tylko to, nagranie z wczorajszego koncertu wieczornego:
http://polin.pl/pl/gramy-otwarcie
To jest miejsce bardzo przyjazne dla niepełnosprawnych.
Muzeum, znaczy się. 🙂
Gdzie jest kostka, to kostka, a są idealnie gładnie chodniki.
Wszystko dobrze i estetycznie zaplanowane.
Znow mam problem z zainstalowaniem nowej wersji adobe flash player, wiec nie moge nie tylko odsluchac, ale nawet zagrac w pajaka z okazji Hallloweenu.
Bobiku, zamiast pociagac moze mozna naprawic…
Siódemeczko, wprawdzie trochę trudno dyskutować z kimś, kto był i widział na własne oczy 🙂 , ale wszystko to, o czym pisze samo Muzeum, nie przekonuje mnie, że to miejsce jest dla niepełnosprawnych tak całkiem przyjazne.
Oczywiście, rozumiem, że ono może się takie wydawać w zestawieniu z przychodnią ortopedyczną na 3 piętrze bez windy (jest taka w Krakowie 👿 ), ale to już naprawdę nie są standardy, do których powinna równać instytucja, mająca dość chyba dalekosiężne ambicje.
Dzień dobry 🙂
Siódemeczko, bardzo dziękuję. Wysłałam Młodym.
Lisku, dziś jestem krwiożerczy – i naprawić, i pociągnąć, jako memento dla innych. 😈
Porecz ktora by pomagala osobie na nieelektrycznym wozku inwalidzkim wjechac te osmiostopniowa kladke to chyba musiala by byc sciezka szerokosci wozka z poreczami po obu stronach, i po przebyciu tej trasy ta osoba bylaby dosc zmachana. Wiec udostepnienie pracownika ktory popchnie jest juz lepsze z tych dwu mozliwosci. A najlepsza jest po prostu dostepna winda.
Zaufałabym Siódemeczce. Myślę, że potrafi patrzeć „z wózka”.
Dzięki, Siódemeczko, będę wszystko oglądał 🙂
„Z poziomu 0 na pozostałe poziomy można dostać się schodami lub windą. Aby skorzystać z windy, należy poprosić pracowników Obsługi Klienta – konieczna jest aktywacja windy kartą”
Każda słaba osoba, bez wózka, ale zmęczona lub chora (bez względu na wiek) musi prosić pracowników OK o aktywowanie windy?
A oni uznają czy słusznie i aktywują lub nie?
Sorry, Haneczko, ale to nie w tym rzecz, czy Siódemeczka potrafi patrzeć z wózka. Jeżeli np. nie korzystała z windy, to nie wie, że dostać się do niej można tylko z kartą pracownika. Itede.
Jeszcze raz powtórzę – na tle niezbyt przyjaznej wózkowcom (bo rzeczywiście tu i matki z dziećmi się zaliczają, nie tylko niepełnosprawni) krajowej rzeczywistości samo to, że „pracownicy zostali przeszkoleni i się zajmą” może się wydawać wielkim ukłonem. Ale to nie na tym ma polegać zasadnicza idea ułatwiania wózkowcom życia, tylko na umożliwieniu im samodzielności. I tego wymagają obecne normy budowlane, które architekci najwyraźniej mają w nosie – bez konsekwencji.
A ten dostęp do windy tylko z kartą to już w ogóle jakiś surrealizm. 😯
Ale żeby nie stracić proporcji – niewystarczająca przyjazność dla niepełnosprawnych to jest łyżka dziegciu w beczce miodu, bo pod wieloma innymi względami Muzeum jest cud-miód. 🙂
U nas też jest winda. Bez karty. Nie macie pojęcia, co potrafią wyprawiać z tym urządzeniem niektóre jednostki, a zwłaszcza grupy jednostek, całkowicie pełnosprawnych.
Markocie, dlaczego zakładasz tępotę i nieżyczliwość obsługi?
Mam akurat kogos w rodzinie na wozku, kto za boga nie pojdzie tam, gdzie potrzebna jest mu asysta obcych ludzi. Choc musi czasem pojsc do dentysty ze schodkiem przed wejsciem. Wtedy zdaje sie czesto na pomoc taksowkarza, ale tylko takiego, ktory juz ja dobrze zna.
Winda na kartę, ale za to codziennie sprzątana. Na każdym piętrze 😎 😉
Jeżdżę windami sama. To są jakieś poczatkowe informacje o pracownikach z kartą, chodziło o to, żeby ludzie nie zjeżdżali na teren wystawy bez zezwolenia. Ale później co miesiąc chodziłam na seminarium i normalnie korzystałam z wind.
Dostępów (wejść) jest kilka, wind wiele w różnych miejscach.
Możliwe, ze chodzi o jakieś specjalne windy, ze specjalnych miejsc.
Haneczko,
nie zakładam tępoty ani nieżyczliwości obsługi. Zakładam poczucie upokorzenia u osób zmuszonych do proszenia i uzasadniania prośby, jeśli nie są na wózku lub o kulach.
Płacisz za wstęp do muzeum i jeszcze musisz prosić obsługę (jeśli jest w pobliżu) lub kogoś o zawołanie obsługi, i tak na każdym piętrze. Tylko na dół możesz zjechać samodzielnie 🙄
Czy to nie jest upokarzające?
No ale skoro wind jest wiele, to szkoda, że nie ma o tym informacji w podanym linku. I po co wtedy taka informacja extra dla niepełnosprawnych.
Bez wózka, jak pisze Mt7, prosić nie trzeba. Ale może windy do wózków przystosowane rzeczywiście są w innych miejscach i tam jest już z kartą.
A tak ogólnie mnie tu nie chodzi o jeden czy drugi szczegół, czy że jedno już poprawiono, a drugiego jeszcze nie. Chodzi mi o zasadę, że projektując budynek od razu powinno się uwzględnić potrzeby niepełnosprawnych (jak również matek z dziećmi, chorych, zmęczonych, itd.) i to w ten sposób, żeby żadnej asysty nie potrzebowali. Wiemy przecież, że nie tylko w tym Muzeumie jest z tym problem (gdzie indziej nawet znacznie większe) i jest to rzecz, o której trzeba stale kłapać, żeby ludziom to i owo zaczęło się rzucać w oczy.
Pamiętam mój pierwszy spacer z osobą z chodzikiem. Toż ja pojęcia nie miałem, że krakowskie bruki są aż tak nierówne, a krawężniki tak wysokie. 😯
Markocie, naszych pań z obsługi nie trzeba prosić. Świetnie wiedzą i widzą, kiedy pomoc jest potrzebna. A o różne rzeczy proszą także osoby pełnosprawne. Nie rozumiem dlaczego ich prośba jest czymś naturalnym, a prośba niepełnosprawnych to upokarzające żebranie o łaskę.
A na przykład dlatego, Haneczko, że osoba pełnosprawna może nie poprosić, jak się krępuje i poradzić sobie w inny sposób, a niepełnosprawna nie może. Albo dlatego, że ktoś z ograniczoną samodzielnością może być w tym punkcie wiele wrażliwszy niż ktoś całkiem zdrowy. Że wiele bardziej nie chce sprawiać sobą kłopotu, bo i tak ma poczucie, że zbyt często korzysta z uprzejmości innych. Itp.
Haneczko,
właśnie o to chodzi, aby nie trzeba było prosić, niezależnie od stopnia sprawności. O tym pisze powyżej Bobik, ja też o tym wspominam.
Osoby pełnosprawne nie są za każdym razem zmuszane do konfrontacji ze swoim „niedostosowaniem” do warunków zewnętrznych, nie czują się zawalidrogą, dla której trzeba wołać obsługę (choćby najmilszą) za każdym razem, gdy trafią na jakąś przeszkodę.
Dobrze. Odpadam, bo mi się ciśnienie podnosi. Swoje obserwacje chowam do kieszeni. Dla mnie koniec tematu.
http://niepelnosprawni.pl/ledge/x/204474
Oprócz kostki są chodniki
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/HalinaDzien6#6042729489787337170
A ten rodzaj kostki nawiązuje do historii tego miejsca – dzielnicy żydowskiej, a później getta.
Wózkowiec nie musiał mi zajeżdżać drogi, bo wystarczająco długo woziłam moją mamę na wózku.
W Krakowie też kostka nawiązuje, ale żebym ja miał tyle tysięcy eur, ile razy na nią – jako pełnosprawny – kląłem w żywy kamień. 🙄
Z całym szacunkiem dla tych, którzy bliskich wożą na wózkach – nie jest to jednak to samo, co jeździć na wózku samemu. Pełnosprawny ma większe możliwości manewru, wysoki krawężnik jest dla niego utrudnieniem, ale nie przeszkodą nie do pokonania, tak samo dwa schodki, czy obrócenie wózka w ciasnym miejscu. No i przede wszystkim pełnosprawny nie ma, nazwijmy to, kompleksu bycia niepełnosprawnym, który może utrudniać życie nie mniej niż fizyczne inwalidztwo. A najlepszą drogą do łagodzenia czy eliminowania tego kompleksu jest właśnie stwarzanie takiego otoczenia, w którym po prostu przestaje się ciągle o swojej niepełnosprawności myśleć, bo wszystko jest bez problemu i bez korzystania z pomocy dostępne.
Amen.
Siodemeczko, na zdjeciu widac ze chodnik sie konczy i caly teren naokolo budynku jest z kostki…
Haneczko, nie odpadaj. Jesli instytucja ma pracownikow ktorych zadaniem jest asystowanie niepelnosprawnym, to swietnie, szczegolnie gdy chodzi o starsze budynki. Gdy buduje sie nowe, publiczne budynki, jest jeszcze lepiej jesli niepelnosprawny moze byc w nich calkowicie, w ramach mozliwsci, samodzielny. I estetyka nie moze byc wazniejsza niz to.
Nie, Lisku, kostka jest miejscami, a wszędzie można iść i jechać po chodniku, chyba wiem, co mówię:
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/1Czerwca2013SpotkanieWarszawskie#5884577017623070146
Niepełnosprawni na swojej stronie napisali, że budynek był przetestowany przez nich, wiec zupełnie nie rozumiem, o czym piszecie.
To tak, jakbym ja nie będąc nigdy w jakimś miejscu mówiła, że jest nieprzyjazne dla niepełnosprawnych.
Co się Wam stało?
Ależ oczywiście, nic nie można mieć przeciwko życzliwemu i pomocnemu personelowi. 🙂 Chodzi tylko o możliwość wyboru, czy się do niego zwracać, czy nie zwracać.
Kto nie ma w życiu takich chwil, kiedy nawet z życzliwym psem nie ma ochoty słowa zamienić, a co dopiero z jakimkolwiek człowiekiem? 😉
Zdaje się, że jak to często bywa, zaczęliście uogólniać wychodząc od zupełnie niepasujących przesłanek. Byłem w tym muzeum dwa razy, łaziłem wszędzie, gdzie było wtedy otwarte i potwierdzam, są pochylnie i są windy. Naciska się guzik i winda się otwiera, a potem jedzie. Możliwe, że są jeszcze inne windy, bardziej specjalistyczne albo po prostu dodatkowe i nie chcemy, żeby tępo patrząca i fotografująca wszystko japońska wycieczka taką windę na pół godziny zablokowała, więc ona je zamkła (to po kaszubsku) i ktoś w pobliżu jest władny otworzyć. Nic dziwnego w tym nie widzę, zauważyłem tam właśnie takie otoczenie, o którym mówi Bobik. Sam jestem, dziękować, pełnosprawny, nawet na drabinę mógłbym wejść, ale z powodu przeszłości zawodowej zwracam uwagę na takie rzeczy. 🙂
A kostka to osobny rozdział. Uzasadniona bywa w różnych miejscach z różnych powodów, tylko że ostatni brukarz umarł za Gierka, to widać i czuć. Mam na ulicy bruk położony przez fachowca w 1948 roku i to jest całkiem inna rzecz, niż wynalazki współczesne. Ani to nie jest dobrze obrobione, ani położone. Kto widział, żeby kostkę kłaść pod linijkę? Już starożytni Babilończycy kładli w jodełkę i tak było, aż do zwyczaju zalewania wszystkiego asfaltem. Jak przyszło zrywać asfalt okazało się, że zawodu brukarza nie ma, więc zawołali chłopaków od kostki Bauma, no i mamy dramat. 😎
Siódemeczko, na stronie niepelnosprawni.pl komentarz jest taki:
Grupa naszych audytorów, na czele z Kamilem Kowalskim, ekspertem ds. dostępności, odwiedziła Muzeum w celu przygotowania jego pracowników do obsługi osób z niepełnosprawnością i udzielenia wskazówek dotyczących dostępności wystawy.
Wśród audytorów były osoby poruszające się o kulach i na wózku, osoby niesłyszące i niedosłyszące oraz osoby niewidome i niedowidzące. Także później, we wrześniu i w październiku, przedstawiciele Integracji odbyli serie szkoleń z pracownikami muzeum, tak, by ci mogli bez problemu oprowadzać po wystawie osoby z różnymi rodzajami niepełnosprawności.
Cały czas mowa o zwiedzaniu w asyście pracowników Muzeum. Nie widzę tu ani słowa o zwiedzaniu samodzielnym. A po szczegóły strona odsyła do informacji Muzeum, czyli do tej, o której tu cały czas piszemy.
Gdyby Muzeum dokładnie zwiedził ktoś na wózku i napisał „nie jest prawdą to, co oni sami o sobie piszą, ponieważ ja wszędzie mogłem się dostać i poradzić sobie bez żadnej asysty”, to położyłbym uszy po sobie i odszczekał to wszystko, co dzisiaj o Muzeum naszczekałem (tego na temat ogólnych zasad bym i wtedy nie odszczekał). Ale ponieważ niczego takiego nie widziałem, na razie nie czuję się w obowiązku odszczekiwać. 🙂
Wodzu: j/w. 🙂
Po zastanowieniu nie wykluczyłbym nawet, że informacja na stronie Muzeum jest efektem „przestarania się”, tzn. położenia nadmiernego nacisku na przyjazność i przeszkolenie obsługi, a nie samodzielną dostępność. Ale w takim wypadku dyskusja na ten temat też ma sens, bo być może dobrze byłoby tę informację jakoś przeformułować.
Jesli obok nawierzchni kostkowj istnieje rownolegla sciezka dla wozkow i osob, ktorym kostka sprawia trudnosc w przesuwaniu sie z punktu A do punktu B, nie ma zadnej sprawy. Jesli tej sciezki trzeba szukac, problem sie pojawia. Stylizacja kostkowa nie jest warta probemow jakie stwarza. Ludzie sa wazniejsi. Ich poczucie godnosci jest wazniejsze niz stylizacja architektoniczna.
Jak nie warta byla supernowoczesna archietktura Zahy Hadid w Rzymie, ktora powodowala u mnie zawroty glowy i problemy blednikowe, gdy zwiedzalam muzeum. Sciany nie byly prostopadle do podlogi i moje poczucie rownowagi bylo mocno zaklocone. Skonczylo sie dosc bolesnym upadkiem z podwyzszonej platformy. Na granitowa posadzke ponizej.
Zastanowie sie dwa razy zanim znow wejde miedzy krzywo ustawione sciany.
Racja, Siodemeczko, przepraszam. Na tym drugim zdjeciu widac 🙂 Zasugerowalam sie opisem na stronie muzeum, gdzie oni sami zglaszaja te kostke jako problem.
Pierwszy raz widze by osrodek robil sobie w opisie downgrading. Wszyscy tu obecni zwiedzajacy zaswiadczaja ze jest lepiej niz w oficjalnym opisie 😀
No, faktycznie. 😆
Nawet te bruki, ktore kladli starozytni mistrzowie ( np w Kolonii) sa bardzo trudne do pokonywania na wozku, takze dla osoby towarzyszacej.
Opowiadalam tu niedawno jak pogruchotana bylam po zwiedzaniu zamkow nad Loara, kiedy myslalam ze zarazilam sie smiertelna ebola, bo jedna noge mialam kompletnie czarna od obtluczen pchanym przed soba wozkiem.
Powiem na boku, ze moja przyjaciolka nienawidzi wrecz kiedy pomagam jej poruszac sie na wozku i woli manewrowac sama, uwazajac nieslusznie , ze ja pchajaca zagrazam zyciu i zdrowiu osob postronnych i ze wozek w moich rekach jest narzedziem trwalego okaleczania otoczenia. Nie jest to prawda, ale tak ona to odczuwa i nic na to nie poradze.
Moze ktos nie zajrzal do linku wrzuconego przez Mar-Jo na stronie Muzeum i dlatego nie rozumie skad pretensje:
Od wejścia do głównej części muzealnej na poziomie 0 przechodzi się kładką o długości ponad 18 m i nachyleniu prawie 8%. Brak odpowiednich poręczy może sprawić, że niektóre osoby poruszające się na wózkach będą potrzebowały asysty, którą zapewnią pracownicy ochrony budynku.
Przejście do każdej z przestrzeni muzeum na poziomie 0 nie wymaga pokonywania stopni.
Z poziomu 0 na pozostałe poziomy można dostać się schodami lub windą. Aby skorzystać z windy, należy poprosić pracowników Obsługi Klienta – konieczna jest aktywacja windy kartą. Z każdej kondygnacji powrót na poziom 0 możliwy jest bez użycia karty.
Stopnie schodów są oznaczone kontrastowo.
Na każdym poziomie dostępne toalety dostosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych ruchowo.
Możliwość wejścia z psem asystującym.
Możliwość wypożyczenia wózka inwalidzkiego.
I jeszcze:
Otoczenie muzeum jest dostępne dla osób z dysfunkcją ruchu. Z przystanku autobusowego Nalewki-Muzeum można dojechać do głównego wejścia budynku wózkiem. Nieznaczne utrudnienie może stanowić nawierzchnia wokół budynku wykonana z kostki granitowej łupanej..
🙂
Przepraszam, że ja z całkiem innej bajki, ale doznałem wstrząsu na widok Nieznanego Geniusza. 😯 Mam zaszczyt przedstawić: oto Wrona, Która Wymyśliła Sanki:
https://www.youtube.com/watch?v=ggM1hWrW_Lw
Jeszcze dodam, ze zdarzaja sie anwet okladziny, ktore utrudniaja poruszanie sie kolowe. Sa to zazwyczaj okladziny syntetyczne, tak szorstkie, ze kola z trudem po nich jada.
Ciekawe, ze w Ameryce, odkad weszla tam w zycie Ustawa o Osobach z Niepelnosprawnoscia, nie udalo sie nam natrafic czy znalezc ani jednej nawierzchni czy architektury, ktora nie bylaby robiona z mysla o wszystkich uzytkownikach, takze z niepelnosprawnosciami. Wszystkie obiekty komercyjne, urzedy, sklepy czy restauracje sa dostosowane. Wszystkie duze sklepy maja na podoredziu wozki mechaniczne, w doskonalym stanie technicznym, latwe w uzywaniu. Dlatego tam niepelnosprawni nie siedza w domach. Moja 90-letnia matka jezdzi na zakupy i smiga miedzy rzedami towarow jak szatan, przyprawoajac z kolei mnie o palpitacje, ze kogos rozjedzie. Ale przejscia sa szerokie i latwo mozna wyminac.
A tu jeszcze Międzygatunkowo Miłosierny Samarytanin: 😯
https://www.youtube.com/watch?v=5EpVdVAFL14
Nie mam w tej chwili adobe flash player i wszystkie ladne widelka mi uciekaja 🙁
A dlaczego nie możesz zainstalować adobe?
Nie wiem. Poprzednio tez mialam trudnosci. Dochodzi do trzeciej strony kiedy mowi sie ze zainstalowane i proponuje jakies inne aplikacje i koniec. Nic sie nie dzieje.
Poprzednio tez robilem to wiele razy az sie udalo. I blame Maca.
To wrzuć do gugla adobe flash player download mac. Pokażą Ci się downloady dla różnych typów Maca i trzeba wybrać właściwy.
Ten niby samarytanin po prostu usiluje je przykryc woda jak piaskiem by sobie zachowac na pozniej 😉
Nigdy w to nie uwierzę! Ktoś z takim pyskiem nie mógłby być aż tak cyniczny. 😎
Poniekąd a propos: tu jest artykuł na temat koszmarnego projektu ustawy o ochronie zwierząt:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,16875476,Przecinanie_strun_glosowych__bol__wielokrotne_eksperymenty_.html#BoxSlotI3img
A tu petycja w tej sprawie, gdyby ktoś chciał przeciwko temu projektowi zaprotestować:
http://www.petycjeonline.com/petycja_w_sprawie_ustawy_o_ochronie_zwierzt_dowiadczalnych
Bobik, sorry za skrajne becwalstwo, ale rezultat jest taki sam. To znaczy gdy dochiodze do striny 3 out of 3 pojawia sie radosny napis: Thank you, Here are some other products that may interest you.
I potem juz nic.
Heleno, czy potem zrobilas restart?
Nie. Zaraz zrobie. Dzieki.
Heleno, a jesteś pewna, że już tego nie zainstalowałaś?
Nie nabijam się, tylko nie pamiętam procedury instalowania AFP i zastanawiam się, czy nie ma takiej możliwości, że download już jest zrobiony, tylko o tym nie informują wyraźnie.
Tak ogólnie, firmę Adobe powinno się zaorać i posypać solą. 👿
Nie pomoglo
Wszystko wskazuje na to, ze cholernik zostal zainstalowany, ale sie nie przebija. No, tego… nie dziala
Sól się może rozpuścić, jak będzie luj. Lepiej głazem jakimś przywalić. 🙄
Heleno,
w tym miejscu, gdzie Ci proponują kupno czegoś tam zamykasz stronę z Adobe Flash Player i udajesz się do „downloads”, gdzie znajduje się zładowany program „install-adobe-flash etc”. Klikasz podwójnie, Mac Cię ostrzega, że to program zładowany z internetu, ale Ty go i tak otwierasz, zaznaczasz, że się zapoznałaś z warunkami i klikasz na „zainstaluj”. Program sam się instaluje.
Ja to zrobiłem przed chwilą, bo stwierdziłem, że wersja 152 jest mniej aktualna od 189. I już.
Kiedy ja tak w;asnie juz robilam. I w dzialce dokumentow znajduje sie juz kilka „zainstalowanyvh” adobow. I guzik. Teraz robie jeszcze dodatkowe restarty.
Zaraz s[rpbuje jeszcze kliknac podwojnie.
Nieszczęścia przeczucie zawisło nad globem,
wiatr wyje i puszczyk się śmieje:
Helena straciła ostatnią adobę,
a z nią na wideła nadzieję.
O, losie okrutny, coś skazał biedaczkę
na życie bez żadnej ozdoby!
Tak pragnie jutuba ubarwić je szlaczkiem,
lecz jak, bez ostatniej adoby?
Za pierwszym zakrętem listopad zły czyha,
przygnęby, deprecha do spodu,
a tu żadnej szansy, wysiadka, nul, kicha
i nie masz, ach, nie masz downloadu! 😥
Ja bym jeszcze na wszelki wypadek wywalił te wszystkie już zainstalowane adoby do kosza, zrestartował i dopiero wtedy spróbował jeszcze raz zainstalować.
To nie ma nic do szukania w dziale dokumentów. To jest program. Trzeba nakliknąć na ten czerwony pakiecik z literką f i podpisem Install Adobe Flash Player. Wtedy ukazuje się to ostrzeżenie, które należy zignorować. Wówczas ukazuje się czerwone pole z małym kwadracikiem dotyczącym licencji, ten należy odhaczyć, i nakliknąć „install” czy jak Tam będzie napisane, po prawej stronie pola.
Warunkiem początkowym jest posiadanie programu operacyjnego OS X co najmniej 10.6 oraz Firefoxa 17, Opery lub Safari.
… do tego najnowszego Playera 189.
OK, Bobik, OK.
Powiem Ci tak zapominajac na chwile, ze jestem urodzonym feminista. Jak sie ma Chlopa w domu, to latwo jest czastuszki klecic. A sprobuj sam wtaszczyc walizke na antresole albo samemu zainstalowac adobe – bez Chlopa pod lapa!
Ani rusz.
Mordko, ale Twojej Starej chyba przyjemniej będzie cierpieć z czastuszką niż bez. 😎
Kocie, a jak Ci poszło zakładanie nowego adresu i logowanie w serwisie Polityki?
Zrobils absolutnie wszystko co bylo do zrobienia i g.
Wlaczala i wylaczala antywirusa (MacKeeper)
Sprawdzila czy safari jest aktualne.
Naciskala na kwadracik czerwony.
Otwoerala rules and condotions
Wszystko sie pieknie ladowalo.
Resetowala.
i G.
Nie mam (juz) Maca, ale wdziwi mnie obecnosc kilku wersji adobe rownoczesnie. Normalnie program instalujacy nowa wersje usuwa lub „przykrywa” poprzednia, ja na liscie programow zawsze widze jedna. Moze rzeczywiscie trzeba zrobic uninstall poprzednich (poprzez contral panel), a potem sciagnac na nowo.
O Chłopów nie jest trudno
Ale zrozumieć ich niełatwo… 😈
Posluchaj Vesper. Chlopy to taka lektura do ktorej po pierwszym przeczytaniu juz sie nigdy nie wraca. I co z tego ze dostal Nobla? Ponure i nieprzyjemne.
Natromaist jeden zywy Chlop w domu bywa nader przydatny. Zeby jeszcze tylko nie chcial zmuszac do czytania Becketta i zachwycania sie jego esejami, to juz w ogole nadzwyczajny. Trust me.
Któren bywa przydatny, ten bywa. Taki, co zmusza do zachwycania się Beckettem, często-gęsto z wbiciem gwoździa ma problem. Wiem, bo do humanistycznej klasy chodziłem. 🙄
Jak trzeba było gablotkę zawiesić, to się do mat-fizu leciało po pomoc. 😳
Kocie, pójdź na tę stronę
http://www.adobe.com/software/flash/about/
Ona Ci powie, czy masz zainstalowanego playera i którą wersję.
Poszlem, zrobilem, dokladnie jak na grafice, i dalej g.
Chyba nie ma wyboru i musze zawolac Kerry. £50 psu w nos.
Nic Ci ta strona nie pokazała? Ona rozpoznaje aktualną wersję w Twoim komputerze. Nie idź dalej, tylko przyjrzyj się tej stronie. Dokładnie.
Version Information
You have version…
Probujemy zaladowac 15.
You have version 15,0,0,189 installed
Tak stoi u mnie
Żeby to chociaż te £50 naprawdę mnie było w nos… 🙁
Heleno, Wyrazy. Też mam ciągle kłopoty z instalacjami – komputerowymi, elektrycznymi, hydraulicznymi – you name it. Niestety, z Chłopem jest taki problem, że nie ma manier dżina i jak już zainstaluje, wniesie, naprawi, co trzeba, to nie znika, tylko domaga się kolacji albo nie wiadomo czego jeszcze. 🙄
Kocie, jesli znasz kogos kto dobrze sie zna na Mackintoshach i do kogo masz osobiste zaufanie, ten ktos moze poinstruowac Cie co masz wlaczyc tak by on mogl przejac wladze nad Twoim komputerem, i sprawdzic co w nim nie gra nie wstajac z wlasnego fotela (z tym ze taka osoba dostaje dostep do wszystkich materialow ktore masz na kompie). Uzywaja tego niektorzy technicy. I niech potem Ci powie jak te mozliwosc przejmowania sterow wylaczyc.
Tak, Ago. Domaga sie aby go utrzymywac.
Niestety. Wyczerpalismy tu juz wszystkie mozliwosci zainstalowania. Jeszcze raz and I’ll scream!
Trudno. Nasi przodkowie obchodzili sie bez Adobe Flash Player i tez bylo dobrze. Grali sobie w rozne gry i udzielali sie towarzysko. Sprzatali kuchnie. Myli podloge. Wyjmowali naczynia ze zmywarki. Spider Solitair nie jest jedynym sposobem pozytecznego spedzania czasu.
That’s it. Kaniec filma.
Piekny jelen na polanie
Świetny dodatek w najnowszym TP na temat Muzeum …
Bobiku, germańskie skrzydła latają z Dusseldorfu do Warszawy, Poznania, Katowic, Wrocławia 😆
Latają, Jagodo, ale bilety zaczynają się tak od 2 stówek, a ja się na easyjetach czy wizzairach zbiesiłem i już nie lubię latać powyżej stówki. 😉
Mówimy o ojro?
Kocie, mozliwe ze to nie wina Twojego kompa, tylko jest jakis problem w programie, bo widze ze wiele osob na forum adobe skarzy sie na to samo w ostatniej godzinie, mozesz przesliedzic te dyskusje t:
https://forums.adobe.com/community/flashplayer/installing_flashplayer?view=discussions
A o czym ja mogę mówić, jak nie o ojro? Tu mi w złotówkach bulić nie pozwalają. 😉
Ja ciągle w przeliczam w rozumie 😉
(Siedem dodać osiem, pięć zapisuję, jeden w rozumie)
Rozumiem Twój ból w sprawie dwóch stówek 😉
TeamViewer to się nazywa, o czym lisek prawił i jest za free. Wtenczas każden jeden, co mu się hasło zapoda, może z naszą maszyną wszystkooooooo…
Czy Kot jeszcze tu jest czy juz wycofal sie na kaszmir? Jesli jest to jakiego browsera uzywa?
Zeenie, to nie oddzielny program, to czesc podstawowego oprogramowania, tylko trzeba wlaczyc (enable), wpisac password i go podac. Przynajmniej tak jest w pecetach.
Moskwa. Dzisiaj. Przyszła budżetowa sfera do mera:
http://www.youtube.com/watch?v=IYkinGdkak4
Ja z playerem adobiego też miewam przygody, ale nie przejmuję się.
Najczęściej on mi mówi, ze jest nowa wersja, niby się instaluje, ale znika i nic.
i tak ze dwa razy w pewnych odstępach czasu, aż za kolejnym zainstaluje się i jest.
Te aktualizacje adobiego próbują nachalnie instalować jakieś dodatki, trzeba ciągle uważać.
Ja konsekwentnie ucinam wszelkie samodzielne próby instalowania się AFP, aż do dziś, kiedy z ciekawości zrobiłem aktualizację od razu z wersji 152 na 189. Bez najmniejszych problemów.
No patrz, Kocie, a ja Chłopów czytałam z zapartym tchem!
Nie chodzi mi o p[ierwsze czytanie, tylko o wracanie po latach. Wracalas?
Młody lekturowo i powtórnie, z ciągłym zachwytem. On się upiera, że to wielka literatura.
Ja i owszem, miałem zaparcia przy Chłopach, tchu mi jednak nie brakło 😉
Lisku, nic nie wiem możliwościach w systemowym oprogramowaniu, pozwalających na przejęcie kontroli przez zdalnego użytkownika, wiem natomiast o programach pozwalających na to, ale nie są częścią systemowego oprogramowania – przez co rozumiem Windows i inne takie…
Ja wracałam i też się upieram.
Wielka literatura zaczyna się od A4 a Chłopi to żadna wielka literatura, to marne A5 z tendencją do A6…
Sa dziela wybitne do ktorych sie nie wraca, jesli sie je przyzlo dostatecznie silnie za pierwszym czytaniem. Dla mnie do takich ksiazek nalezy ta akurat. A obok – Opowiesc dwoch miast Dickensa, Sol ziemi Wittlina, Plaszcz Gogola. No nikt mnie kijami nie zmusi abym abym jeszzce raz przeczytal Chlopow czy Sol ziemi.
Zeen, ja jestem prawie z Lipiec. Czuję to. Pamiętasz atawizmy po przodkach 😉 ?
Szczerze?
Przodków pamiętam po tyłkach, po których obrywali – i one zawsze były obolałe i ja tę obolałość przejąłem z tym, że zafundowałem sobie odpowiednich gabarytów tyłek dla równomiernego rozłożenia obolałości…
Mówią, że nie tyle gabaryty są ważne, co twardość jego. 😎
Też mam atawizmy, ale nie wracałem. Wracam do takich, po których się spodziewam, że mnie starszemu coś nowego powiedzą, innego niż wtedy. Albo do takich, których w swoim czasie nie zdołałem przetrawić i chcę jeszcze raz spróbować. A „Chłopy” przetrawione i bez niespodzianek, to zamiast wracania wolę sobie kryminał przeczytać. 😈
Jak Wódz tak mówi, to wie co 😆
Wódz nawet jak nie mówi, to też wie co. 😆
Ale to tylko o tyłku. Co mówią o innych rzeczach, to ja się nie znam. 🙂
Zawsze źle mówią, Wodzu. Good news is no news. 😎
No dobra, to już nie mówię. U Pani Kierowniczki właśnie obraziłem jakiegoś intelektualistę z Krakowa. Lepiej pójdę spać. 🙂
Czasem, jak ktoś się długo i cierpliwie doprasza, żeby go obrazić, to już w pewnym momencie naprawdę trudno odmówić. A ja wiem, Wodzu, że miętkie serce masz i nawet Cię tak uparcie jak mnie prosić nie trzeba. 😈
Gdyby Wódz nie był Wodzem, to bym Wodzowi zaproponowała absolucję. Ale że Wódz jest Wodzem, i to Wielkim, to nie będę się wygłupiać, tylko powiem: „dobranoc”. Zaczytałam się. Kryminał, nie Chłopi. 😳 Ale do Chłopów wracałam, wydaje mi się, dwa razy, oba dawno temu, jeszcze na studiach.
A na śniadanie poproszę dużo nołniusów. 😛
Duzy odyniec na polance wtranzala marchewke. Moze dzieki temu „w szkode” nie pojdzie.
Absolucję to chyba można Wodzowi zaproponować. To nie ablucja, żeby nie wypadało. 😈
O, jeszcze dorwałem dyńca. 🙂
To chyba też jakiś intelektualista, bo zamiast normalnie wtranżalać tę machewkę dumał nad nią i dumał. 😯
Oj, Kocie (18:41), MacKeeper w zasadzie jest wirusem, a nie antywirusem (w pewnym uproszczeniu).
Przedsennie odpowiem Kotu: do Chłopów wracałam rzadko, a często do „Nad Niemnem” i „Lalki” (do innych też).
Dzień dobry 🙂
kawa
Muszę ogniem zionąć, bo inaczej pęknę ze złości:
Wrrrrrr! Aaaaaarch!! Hrrrrrraaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaach!!!
“Dziecko ma prawo do wychowania przez mamę i tatę w sposób komplementarny, gdzie aspekt uczuciowy oraz rozumowy łączą się ze sobą.”
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16887776,Gadecki__Liberalne_media_zaraz_zaczna_forsowac_kaplanstwo.html#BoxSlotI3img
Moja młodsza siostra miała w szkole lekcję religii o kobietach i mężczyznach, z podstawowymi informacjami zapisanymi w zeszytach w formie tabelki. Po stronie kobiety była emocjonalność, po stronie mężczyzny – zdolność do abstrakcyjnego myślenia.
Niestety nie byłem jeszcze wtedy smokiem, tylko owieczką, dlatego ten ksiądz żyje jeszcze i może ciągle uczy religii 🙁
Dzień dobry 🙂
Słuchajcie, trzeba coś zrobić, bo przez ten cholerny Epidiaskop Smok nam się zazionie na ament. 😯 🙁
Może ogłoszę dziś Dzień Komplementarności i poproszę blogowych mężczyzn (bez względu na ich płeć w realu) o składanie wulkanicznych dowodów wybujałej uczuciowości, a blogowe kobiety (j/w) o przykłady tak zimnej, wyrozumowanej abstrakcji, żeby aż zęby szczękały i mróz po kościach chodził? 😈
Dżenderyści mają oczywiście prawo do prezentacji całkowicie sprzecznych z zadeklarowaną pcią, a nawet mięszanych, pod warunkiem, że pozostaną przy oświadczeniach i nie będą ich praktykować. Tu się teoretycznie kłapać nikomu nie zabrania, bo szanujemy Osobę Ludzką I Zwierzęcą. 😎
Czy mówienie w prostych, żołnierskich słowach to jest emocjonalność? Jeśli tak, to mogę spróbować przy okazji. 😈
Wodzu, a może byście do tych słów związek partnerski z zeenem utworzyli? Wyobrażam sobie, jakie to by było emocjonalne, a nawet emocjonujące. 😆
O, proszę, tu jest pierwszy z brzegu dowód, że mężczyźni są zdolni do wulkanicznej emocjonalności: 😈
http://www.blipblop.derfob.de/img/vulkannamen.jpg
Tak smieszny ten rysunek od Bobika, ze go wyslalem do E.
Dzis rano zastukal Glen, Aktywista Blokowy pytajac czy slyszelismy w nocy od podworka jakis wielki grzmot.A poniewaz spimy od strony ulicy, a nie podworka, tosmy niczego nie slyszeli. Wtedy Glen wskazal na ceglasty murek, dosc wysoki (na poltora czlowieka wysokosci) idacy wzdluz schodkow do ceglastej konstrukcji smietnika. Murek sie zawalil, ale tylko do wewnatrz, na schody, tak jakby ktos go z jednej strony uderzal kilofem. Stara wynosila wczoraj smiecie po jedenastej wieczorem i murek byl OK.
Moze mielismy w nocy trzesienie ziemi? Moze ktos switem usilowal rozkrecic sie samochodem na naszym podworku i walnal w mur? Bardzo dziwne. Trzeba bedzie obejrzec te cegly i zobaczyc czy na ktorej nie zostala farba z karoserii.
A może to jakieś liberały ćwiczyły rozwalanie murów, zanim pójdą się upomnieć o dostęp kobiet do kapłaństwa? 😯
Czytajac te wiadomosc, poczelo mi sie zdawac, ze Epidiaskop ma jakis plan piecioletni na odpowiednie kampanie, i z planu mu wynika, ze powinnismy sie teraz domagac kaplanstwa kobiet. A ze sie spozniamy, to trzeba nam przypomniec, bo inaczej cala pieciolatka sie zawali jak nasz mur do smietnika.
Wiec trza nam pryzpomniec. Bo jak inaczej to wytlumaczyc?
Epidiaskop powinien raczej zająć się wiejskimi parafiami. Ile takich wsi jest w Polsce?
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,141115,16880852,Z_tego_sie_nie_spowiadalam__CYKL___DZIECIOBOJCZYNIE___.html#CukGW
Inaczej można to wytłumaczyć np. tak, że Epidiaskop chce liberałów do takiej kampanii sprowokować, żeby móc powiedzieć „o, proszę, oni nam zarzucają za duże wtrącanie się do życia publicznego, a sami nam się wtrącają w nasze wewnętrzne, dogmatyczne sprawy”.
Ale nie wykluczyłbym też takiej możliwości, że abep chciał polecieć z grubej rury, a kapłaństwo kobiet to był największy horror, jaki potrafił sobie wyobrazić. 🙄
Dzień dobry 🙂
Emocjonalnie wysiadam, abstrakcyjnie też. Czytam Łukę.
Zmoro, czytałem dziś ten reportaż z przeraźliwym smutkiem. Bo to wszystko mogłoby być inaczej, gdyby. Gdyby system edukacyjny był lepszy i bardziej wyrównany (w dużych i małych ośrodkach), gdyby system opieki społecznej lepiej działał, gdyby Kościół próbował naprawdę czynić dobro, gdyby antykoncepcja była rzeczywiście dostępna i pozbawiona diabelskiego stempla, gdyby mentalność otoczenia była inna…
I tu nie bardzo można się zasłonić argumentem „ale państwa na to nie stać”. Państwo jak najbardziej byłoby stać np. na edukację seksualną z prawdziwego zdarzenia, czy walnięcie w stół w sprawie dostępności antykoncepcji. Ale wiadomo, czemu państwo tego nie robi. Więc niech się Kościół nie dziwi, kiedy zacznie się go obarczać odpowiedzialnością moralną za takie tragedie, bo on jest za to odpowiedzialny w ogromnej mierze. Nie tylko dlatego, że konkretny proboszcz w tej (albo innej) wsi był/jest łajdakiem bez serca.
W moim domu mieszkala kiedys taka wyswiecoina na kaplanke, dawna misjonarka z Afryki imieniem Jenny. Spotykalismy sie przy smietniku nieraz.
Potem zaczalem zauwazac, ze ta Jenny wszedzie wtyka swoj nos: a to odwiedza sasiadke Mary chora na schizofrenie, a to jakiegos innego chorego nawiedza, a to staruszce Verze zakupy zrobi i przytniesie, a to drugiej staruscce suszarke do wlosow pozyczy.
A przyszla niedziela, to jenny byla wystrojona jakby szla na bal: czerwony sweterek od Marksa i Spencera pod kolratka, usta wymalowane, buty na obcasie. I nieustannie ten usmiech na twarzy jakby jej kto do misku naplul.
Na szczescie sie po dwoch latach wyprowadzila i prestala gorszyc.
No i widzisz, Mordo, do czego doprowadziłoby kapłaństwo kobiet? Wszyscy mogliby się zrobić życzliwi, uśmiechnięci i zaopiekowani, a wskutek tego przestaliby wierzyć w Szatana, bo nie widzieliby wokół siebie przejawów jego działalności. I czym wtedy Kościół miałby straszyć? 👿
Pewnie jeszcze ta cała, pożal się Panie B., „kapłanka” ani grosza od tych wszystkich sąsiadów nie chciała, a to już naprawdę wszelkie pojęcie przechodzi. 👿
Dzięki, Bobiku, za troskę o moje zdrowie 🙂
Wywiad abepa może być także manewrem wyprzedzającym: jeśli kiedyś kobiety zaczną mówić o kapłaństwie, wszystkim będzie wiadomo, kto za tym naprawdę stoi 👿 i że nie mogą to być po prostu kobiety.
Kapłaństwo kobiet to przecież czysta abstrakcja.
A tu krotkie przemowienie mojego ulubionego filozofa 20-go wieku, Isiah Berlina, wyjasniajace ten okropny wiek dwudziesty, gdzie najwieksze zniszczenia przyniosly ideologie:
http://www.nybooks.com/articles/archives/2014/oct/23/message-21st-century/
Z literatury to ja wrocilam do Lalki, Nedznikow i Wojny i Pokoju … Z guilty pleasures to czytalam rozne Balzaki. Moja Mama natomiast czytala z zapalem pare razy Kraszewskiego, Konopnicka i Or-Ota.
Oczywiście, Bobiku, że wszystkie systemy zawiodły, niemniej uważam, że przede wszystkim zawiedli wszyscy ludzie z księdzem na czele.
Jedni wiedzieli i nie uczynili niczego, inni wiedzieć nie chcieli.
Jak złudne okazuje się przekonanie, że mieszkamy wśród ludzi, a nie w próżni 🙁
System jest taki, jak ludzie, którzy go tworzą. Jeśli ludzie są niedoskonali, system również taki będzie.
A ukochana ksiazka mojej Babci byla „Dzikie zwierzeta, ktore znalem” Ernesta Thompsona Setona. Potem te ksiazke odziedziczyla po matce moja Stara i tez ja bardzo kochala – o wilku Lobo, o czarnym lisie polnocy, o mustangu, o wrobelku.
Kiedys w Londynie Stara odnalazla na jakims kiermaszu inna ksiazke tego autora – o skautingu i tez bardzo byla ladna. I jeszcze pamieta z niej , ze naczelna zasada skauta, gdy mowi o innych ludziach, sa trzy pytania na jakie musi sobie odpowiedziec: Is it true? Is it kind? Is it necessary? Ale, ze nie jest skautem, wiec sie tym nie przejela, ponad lekkie poczucie winy, gdy odpowiada sobie na dwa ostatnie pytania.
Czy ktos kiedys czytal Thompsona Setona?
No tak, Zmoro, napisałem przecież „gdyby mentalność otoczenia była inna”. 🙁
Ale ta relacja ludzie/system jest obosieczna. Ludzie kształtują system, ale i system kształtuje ich. Ci sami ludzie w innym systemie mogą się okazywać całkiem inni – vide masa przykładów emigranckich.
Na szczęście my i nam podobni też jesteśmy częścią szeroko rozumianego „systemu polskiego”. Mówię „na szczęście”, bo według teorii systemów zmienić można system tylko od wewnątrz. 😉
„Lalka” na razie prowadzi w rankingu powtórnie czytanych. 😈
Ja też ją czytałem więcej niż raz. Do „Wojny i pokoju” również się przyznaję, ale to chyba nie była lektura obowiązkowa (a w każdym razie nie w całości), tak samo jak Balzaki.
A zamiast drugiej lektury „Nędzników” przeczytałem sobie „Germinal”, co wśród dorosłych spowodowało pewien popłoch, bo tam momenty były i to dosyć ostre, a ja ledwo od ziemi wtedy odrosłem. 😈
Dzień dobry.
Do Anny Kareniny, Wojny i pokoju, opowiadań Turgieniewa, to ja bardzo chętnie. Ale do Chłopów kijami mnie nikt nie zagoni. Mam w domu jednego chłopa i wystarczy. Bardzo jest pożyteczny, choć Nobla nie dostał. I emocjonalnie czasem on pobruszy, a wtedy ja pociwam, racjonalnie koncypując.
Dzieckiem w kolebce nielegalnie czytałem „Egipcjanina Sinuhe” i teraz się zastanawiam, czy nie sięgnąć ponownie 🙄
Z innych lektur to tylko do „Szwejka” powracam i do opowiadań Twaina oraz Mrożka.
Kocie
ten Seton to fascynujący gość.
A jego wyprawy w dzicz, poznawanie przyrody i piękne portrety zwierząt, to były ucieczki przed znęcającym się ojcem.
Nie ma tego złego…
Zaraz widać, że Vesper jest zimna, feministyczna abstrakcjonistka. Chłopa do emocjonalnego bruszenia zagoniła! Kto wie, czy jeszcze sprzątać mu nie każe, jak nikt nie widzi! 👿
Wiem, sam namawiałem do ujawniania emocjonalności i abstrakcjonizmu, a teraz warczę. Ale biorę w tym wzór z jednej szacownej instytucji, która też bardzo namawia do wywnętrzania grzechów z jednej strony, a nie ustaje w ich piętnowaniu z drugiej. 😎
Wilk, który zmienił Amerykę
Ja tez czytalem Egiocjanina Sinuhe, ale mi nie zabraniano.
Natomaist Szwejka Stara zabrala kiedys do szpitala aby czytac w czasie sondy zoladkowej. Taka sonda to trwa z godzine albo dluzej. Miala chyba 11 lat. Pielegniarka chcala jej zabrac, ale ona powiedziala, ze zna to juz na pamiec i w domu rodzice czytaja sobie na glos.
Tez chetnie bym wrocil do Egipcjanina. Slabo pamietam te ksiazke, ponad fakt, ze rzeka Nil nie ma stalego koryta, tylko lubi sie sobie przesuwac to w prawo to w lewo. I ze ma piekny kolor, eau de Nil. To musialo zrobic najweksze wrazenie. a nie ruja i porubstwo.