Petycja w sprawie pogody
Jest pewna ustrojowa luka,
którą odkryłem właśnie teraz –
głęboko chyba jest niesłuszne,
że się pogody nie wybiera.
Ktoś za plecami nam rozstrzyga,
czy wygra susza, czy ulewa,
ziąb zapanuje, czy też upał
i czy wiatr będzie czapki zwiewał.
To wszystko, jak się zastanowić,
po prostu kupy się nie trzyma,
w końcu nie po to skakał Lechu,
by nas za pyski dzierżył klimat.
To błąd, od zbrodni nawet gorszy,
bo tak by było miło, gdyby
w demokratycznym głosowaniu
wprowadzić zimą Karaiby.
Z cyklonem lub orkanem innym
także by sprawa była prosta,
w żadnym uczciwym głosowaniu
nie miałby szans ten typ się ostać.
Kwiatki by kwitły przez rok cały,
rolnik by miał łatwiejszą pracę
i nikt nie musiałby narzekać,
że w pluchę ciągnie pies na spacer.
Więc niech petycję tę podpisze
każdy, kto mi przyznaje rację:
w kwestii pogody wreszcie trzeba
wprowadzić pełną demokrację.
Tak czy inaczej dzisiaj przyszla kryska na Matyska. Zasadzilam sie na tego yontoo, i choc go wciaz mam to wydaje sie ubezslasnowolniony metoda markota, jescze raz bardzo dzieki markocie.
Haneczko, ja tez bez jaj na dobranoc, ale na sniadanie, lunch i obiad jajecznosc pasuje mi znakomicie.
Gdybyś trafił na kolejną głupawkę limerykową, to mogę obrabiać, bo mam już szablon i szybko mi idzie. Inne gatunki czekają na swojego Ochotnika 😉
Okej, limeryków też poszukam, bo tego trochę było, ale na razie potrzebuję kogoś do obrobienia nawet dwóch imprez zaduszkowych, bo dwie dobre znalazłem. Od razu wrzucę linki, żeby nie zgubić. Jedna impreza się zaczyna tu:
https://www.blog-bobika.eu/?p=790&cpage=2#comment-88333
a druga tu:
https://www.blog-bobika.eu/?p=1692&cpage=2#comment-320362
I oczywiście krowy musimy znaleźć, bo to była głupawka, że hej. 😈
Zerknęłam w rozpasańce. Czyżby niekompatybilność polegała na braku polskich znaków diakrytycznych? U mnie wszystkie są.
Znalazłam błąd w limeryku o myśliwym z Vogar. Dwa środkowe wersy są takie:
Lecz las był do dupy
Trzy drzewa do kupy
Problem z diakrytykami był, ale już został poprawiony. Oprócz tego jest do poprawki kilka szczegółów, ale to już jutro, bo teraz zdecydowane dobranoc. 🙂
Sztumsko-islandzkie limeryki ogromnej urody!
No dobra, niech juz bedzie, ze Vesper byla pierwsza… Nie jestem malostkowy. 👿
krolik, szyby nie, bo szyby łatwo się wstawia. Zachęcam do wybijania zębów.
A u mnie uczepiła się na Win w IE (koniecznie tego g… muszę używać, żeby wchodzić do mojego banku) jakaś andromenda i jakiś bing. Rosyjsko mi to pachnie.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzien dobry 🙂
Andsolu, bing to zdaje sie rodzima wyszukiwarka Windowsa, mozna ja zdezaktywizowac poprzez wejscie do tools -> manage add-ons (to sa cztery podgrupy w ktorych moze dezaktywizowac rozne inne rzeczy, i czasem wart) ->search providers i zrobic „disable”
Andromenda 😀 jest chyba tez search engine i tez mozna ja wylaczyc w tym samym miejscu (wchodzi sie z okienka IE), ale oba sa nieproblematyczne.
(wlasciwie co do andromedy to nie wiem)
Herbata
Kuku.
Andromeda to paskudne.
http://computervirusmanualremval.blogspot.com/2014/08/remove-adware-andromeda-how-to-remove.html
Zawsze dobrze zainstalować programy do usuwania reklam… np. Adware.
A była: https://www.blog-bobika.eu/?p=790&cpage=2#comment-88326 Były też co najmniej dwie głupawki z krowami, albo i trzy – ta trzecia zainspirowana Burgessem. Niestety, nie mogę się w tym tygodniu podjąć dzieła edytowania głupawki, bo mi rąk nie wystarczy, ale jeśli jakaś robótka zostanie do weekendu, to może mi się uda.
Ech, nie zauważyłam następnej strony… Ale złapałam stadko krów i kóz. https://www.blog-bobika.eu/?p=1784&cpage=2#comment-364198
Pierwsze krowy: https://www.blog-bobika.eu/?p=814&cpage=2#comment-90402 Uwaga! udają, że skończył występ, a potem znów dają do wiwatu. To była głupawka -gigant.
A tu balanga, która przeszła w limeryczenie https://www.blog-bobika.eu/?p=781&cpage=1#comment-86865
Życzenia noworoczne: https://www.blog-bobika.eu/?p=1725&cpage=1#comment-312176 A teraz już NAPRAWDĘ muszę biec do pracy.
Bing to wyszukiwarka, oddaje mi nieocenione usługi na smartfonie, ale na kompie chyba niepotrzebna, jak są inne.
No to jak Bing nieoceniony w komórce, to powinien być i taki pozakomórkowo 😉 Microsoft sądzi, że niedoceniony.
Poczytałem te dojrzałe wpisy z bloga spod linek aginych. Tu tak radośnie, jak pisze się o tym, na czym się znamy, jak to o krowach, chlaniu, napletkach….
😆
Dzień dobry 🙂
Na napletkach się znam mało, ale na krowach już się nieźle zdążyłem poznać, bo przeżyłem z nimi kilka megagłupawek, począwszy od tej pionierskiej, jeszcze u Kierowniczki. Więc jak władze państwowe zechcą mnie nagrodzić Medalem Dla Zasłużonego Oborowego III RP, to nie będę z fałszywej skromności odmawiał. 😎
Ze zbieraniem głupawek do kupy nijakiego pośpiechu nie ma, terminy nas nie gonią, można powolutku, a skutecznie. Mam tylko taką propozycję, że jak ktoś się zdecyduje któreś konkretne wierszykowanie opracowywać, to niech da na blogu cynk, żeby ktoś inny nie zaczął niepotrzebnie roboty dublować. A ja tym, którzy pracę społeczną zadeklarowali, będę podsyłał schemacik, jak wsadzać wierszyki w znaczniki.
Lojalnie uprzedzam, że to wsadzanie jest upsliwe do spodu. 🙄
Nie było przypadkiem jakiejś takiej książki „Andromeda znaczy śmieć”? 😎
Dzień dobry 🙂
Rezerwuję sobie krowy, kozy i inną rogaciznę 😆
Okej, zanotowałem w kajeciku. 🙂
Bobik wyjął kajecik i wszyscy uciekli 😯
Nie, Jagodo. Przyczaili sie. Chca zobaczyc co bedzie dalej.
Widzę przyczajonego Kota. Ogon tik, tak, tik… tak. 😀
Bo sie boje, ze mnie zagonia do technicznej redakcjiu glupawek, a wtedy nie wiedzialbym gdzie lapy wlozyc.
Zapmnialem doniesc, ze od paru tygodni ogladam wieczorami prowadzony na zywo w kilku miejscach kraju Autumnwatch (BBC) czyli sledzenie jesiennej fauny. Bylo juz bardzo ciekawe o bobrach i jeleniach na rykowisku i wszelkim innym stworzeniu malym i duzym. Ale to czego wysluchalem i obejrzalem z duzym ukontetowaniem, to reportaze o nadzwyczajnym tegorocznym urodzaju sow kapuscianych. Niektore pary wydaly tego lata na swiat nawet i dwanascioro sowiat, w dwu ratach. I wekszosc z nich przezyla! A to dlatego, ze gryzoni bylo w brod. I nie tylko gryzoni. Sowy tez czasem wyciagaja z gniazd male sroczeta a nawet poluja na ledwu wyklute kaczatka. Wiec jedzenia bylo po uszy.
Sowy kapusciane sa tu dosc zagrozonym gatunkiem, z powodu wiejskiego budownictwa, gdzie rzadko juz znajdziesz obore czy stodole. RSPB i osoby oprywatne zakladaja podobne skrzynki dla sow jak te nasze z Somerset. ale to nie to samo. W stodolach bylo zawsze myszy na skinienie ogonem. Same do dziobow wlazily. Kotom tez.
Kiedys i u nas w garazach pelno bylo myszy, zanim tez nudzierz Glenn, aktywista blokowy nie zawiadomil Ratusza i nie zainstalowano u nas wszedzie pojemnikow z truciznami.
Przed laty Stara robila remont w kuchni i wszystkie rzeczy powynosila do garazu, w tym pudelko nienapoczetych pieknych mydel z Francji, typu marselskiego, oliwnych ale cudownie pachnacych.
A jak przyszla znosic spowrotem do domu, to zna;azla pudelko bardzo lekkie. A w srodku opakosania po wyjedzonych do cna mydlach. Mam nadzieje, ze te myszy bardzo sie pienily w srodku po kazdtym zaspokojeniu laknienia.
Te sowiątka muszą jeszcze przeżyć zimę 🙄
Musza, to prawda. Ale gryzonie na zime nigdzie nie odlatuja. A sowiatka juz calkiem spore byki.
Gryzonie na zimę się chowają, zwłaszcza gdy spadnie śnieg. Może nie w Somerset, ale w wielu krajach, gdzie bywa normalna zima ze śniegiem, większość młodych ptaków drapieżnych ma problemy z przeżyciem pierwszego roku. Płomykówki należą do tych najbardziej zagrożonych przez mroźne zimy i zmiany w nowoczesnym rolnictwie.
Jak w naszej czesci Anglii spadnie snieg, to topi sie niemal natychiast. Mam nadzieje ze soweczki przezyja o najedzonym pysku.
Gryzonie na zimę chowają się po domach, a niektóre z nich są na tyle kompetentne, że przez całą noc potrafią się Kotom wymykać i grać im na nosie, co skutkuje tym, że nikt z domowników oka nie może zmrużyć. 👿
Pręgowana tej nocy na taką Kompetentną Mysz trafiła i jeszcze do teraz ją tropi z zaciętością Psa myśliwskiego, a co najgorsze, z głośnym, basowym pomiaukiwaniem i hałaśliwym szuraniem w różnych gratach. Jeżeli Płomykówki polują ciszej, to zamienię jednego mało używanego Kota w dobrym stanie na Płomykówkę. 🙄
Sowy wiedzą, że life is brutal, dlatego produkują nadmiar dzieci na rozkurz. Lepiej nie myśleć, że wszystkie przeżyją i w przyszłym roku też narobią po tuzinie bachorków 🙄
Mam nadzieję, że nikt z Was nie posiada tak niebezpiecznej rzeczy jak iPhone. Radzieccy, przepraszam, rosyjscy uczeni odkrywają coraz to nowe zagrożenia, produkowane przez to straszliwe urządzenie:
Wytwory Apple’a były już wcześniej w Rosji oskarżane o to, że wszystkie informacje, które przez nie przechodzą, automatycznie wysyłają wprost do CIA. Kilka dni temu tutejszy sanepid ostrzegł, że przez iPhone’y dzieci rosyjskie zarażają się wszawicą. A teraz okazało się, że nadgryzione jabłuszko rozsiewa jeszcze wirus homoseksualizmu i go „propaguje”.
W St. Petersburgu na szczęście już usunięto pomnik iPhona, powstały w niewystarczająco (sz)czujnych czasach, ale u nas jeszcze nie wszyscy są świadomi niebezpieczeństwa. Więc ja Wam je podsuwam pod nosy i żeby potem nie było, że nie ostrzegałem. 🙄
Kocie, zajrzyj do poczty. 🙂
Czegóż to towarzysze rosyjscy nie wypisują! 🙂
U nas też głupot pod dostatkiem.
Taki klimat. :/
Dzieki, Siodemeczko.
iPhone to jeszcze nic w porownaniu z coka-cola i butami na sloninie.
Dostalismy wlasnie maila od Audrey, w ktorym sie skarzy, ze zostala zmuszona przez swa 90-letnia podopieczna do zawiezienia jej do punktu wyborczego, aby oddac glos w wyborach. . 🙄
Nie tylko pomnik iPhone’a usunęli, ale także Steve’a Jobsa, który jako żywo homoseksualistą nie był. Zapłacił za swego następcę. Ten kraj robi się coraz bardziej obłąkany.
Ale heca, PA okazał się bardziej kompetentny od Kota. Złapał tę Mysz (ukrywała się w bucie) i deportował na drugą stronę ulicy. 😆
Mam nafdzieje, ze wyekspediowal ja z walowka i zapasem opalu na zimie… 🙄 🙄 🙄 🙄 🙄 🙄
Ona tam po drugiej stronie ulicy ma ośrodek wypoczynkowy, w którym przebywa mnóstwo jej kuzynek, tak że oprócz wiktu i opierunku będzie miała jeszcze towarzystwo. 😎
Srutu tutu. Zanim sie wyrzucilo nieszczesna mysz z dpmu, nalezalo to skonsultowac z Kotem i pozwolic Kotu podjac decyzje.
Ależ konsultacja była. Kot przyglądał się całej operacji akceptująco i potakiwał głową. Nawet mruknął coś w rodzaju „no, nareszcie nie muszę w tym domu ja odwalać całej roboty”.
Czego nie daje wieloletnie obcowanie z myszami… Domyślam się, że złapał ją na maka?
Aha, przyjaciel przywiózł mak i wreszcie nasze bułeczki są Mohn brötchen.
Tadeusz: dzięki, zainstalowałem i łapie jakieś świństwa, ma ich już koło 500 – ale choć wystąpiło jako obrońca przed Andromedą, to śmieć u mnie ma naprawdę nazwę Astromenda!
Jakie to piękne, że twórcom wirusów i innych mini-świnek nie chce się tworzyć na ten maleńki rynek linuksów. Cenne jest bycie w maleńkiej mniejszości a może nawet w mikroskopijności.
No to na dobranoc jeszcze zauroczenie słowem skonstruowanym dla dopełnienia „człowieka wszechstronnego”, dopełnienia zaoferowanego pewnemu prezydentowi pewnego wielkiego kraju:
polymath — polymoron.
Dzień dobry 🙂
kawa
Znalezione w necie. Takiej myszy to jeszcze nie widziałem 🙄
https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xfp1/v/t1.0-9/10409107_1731434280415971_3667689395390599596_n.jpg?oh=b1d3c05fde560a812f62284e57afc78e&oe=54D4F3FF&__gda__=1423532975_cf110fd2768ab87bbbcd9a5cba505f3e
Dzien dobry 🙂
Huan & Jerry
A to o moim kuzynie
Dzień dobry 🙂
Terminy mnie dziś od rana poganiały jak jaką, nie przymierzając, rogaciznę. Nawet kawy nie miałem dotąd kiedy wypić. 👿
Teraz mogę sobie wreszcie przysiąść na ogonie i pośniadać, popatrując na Raczkowskiego, który wyjaśnia, dlaczego nijaka konwencja o przemocy nie jest nam potrzebna: 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/raczkowski/170810533/Marek+Raczkowski+dla+Gazeta.pl+-+5.11.2014/p#BoxSlotMT
Kiedys przed laty ogladalem fascynujacy program o udomowionycj lisach na Syberii. Przez 50 lat staranna selektywna godowle prwadzila ze swymi pracwnikami prof. genetyki Ludmila Trut. W miare kolejnych lisich pokolen z hodowli lisy zmienialy ubarwienie – z rudych stawaly sie czarne, srebrne, biale i takze strasznie serdeczne i wierne. Tutaj niektre z tych lisow z hodowli:
http://www.youtube.com/watch?v=d1G2yZMUNUQ
Pamiętam, Kocie, ten program o lisach. Przed selekcją były tak przyjemne jak kandydaci do Legii Cudzoziemskiej…
Did’t get it, ale to nie szkodzi. Ja juz mam tak czesto.
Już 45 rubli za dolara!
Można się spodziewać nowych igrzysk putinowskich
Też pamiętam ten program o lisach syberyjskich. Rodzina tylko z trudem odwiodła mnie od natychmiastowej wycieczki na Syberię, w celu wykradzenia takiego lisa lub wykupienia go z niewoli przy pomocy twardej, niemieckiej waluty. 🙂
Nie mysl, Bobiku, ze Stara sie tez nie rozmarzyla wtedy o takim lisku. Zwlaszcza, ze po dlugim zyciu mozna go przerobic na kolnierz i nosic zawsze blisko serca.
Widzialam ten eksperyment na filmie o psach
http://vimeo.com/19472436
(lisy sa od 36′ )
Życie w klatce na betonie to chyba nie jest marzenie zwierząt.
Kocie, ja też pamiętam ten program. I pamiętam, że do selektywnej hodowli użyto lisów rudych o srebrnej barwie futra (forma melanizmu, taka naturalna odmiana, występuje również dziko)
Efektem tej hodowli miało być udowodnienie, że poprzez selekcję i dalsze krzyżowanie odmian o określonych przymiotach charakteru można uzyskać zwierzęta o korzystnych dla człowieka cechach. Tak wyhodowano psa domowego i wiele innych gatunków zwierząt.
Hodowczyni syberyjska zaobserwowała przy okazji, że łagodnieniu charakterów tych lisów towarzyszy z pokolenia na pokolenie coraz większa skłonność ogonów do skręcania, a futra – do kędzierzawienia i tworzenia loków.
Wygląda na to, że ekspresja niektórych genów widoczna jest nie tylko w zachowaniu, ale i wyglądzie zewnętrznym, co znane jest dość dobrze u psów różnych ras.
One ne na betonie tylko na drewnianych podlogach.
Pewnie nie jest to marzenie dzikich zwierzat, ale te sa udomowione i bardzo przez personel rozpeszczane.
Ja teoretycznie tez bym wolal zyc jak lew w Afryce i polowac na antylopy gnu, ale tylko teoretycznie. W sumie wole jak antylope przynoszone sa do miski juz rozrobione, rozdrobnione i przyprawione.
To już rozumiem, dlaczego mam ogon podkręcony i futro kędzierzawe. Pewnie w miarę łagodnienia charakteru mi się tak robiło. 😆
Na 100 procent, Bobiku 😀
Tak, pamietam te opisy. Najciekawsza jest genetyka kotow. Niektorych cech genetycznych nie daje sie zwyczajnie wyeliminowac, tak jak u psow. I tak koty szylkretowe zawsz beda rodzaju zenskiego, rude – najczesciej meskiego (choc moga sie zdarzyc i osobiki samicze), biale z niebeieskmi oczami zawzze gluche, chocby na jedno ucho, jesli tylko jedno oko jest niebieskie.
I rozne inne takie.
U psow tez ciekawe w przypadku labradorow.. Jesli skrzyzowac zoltego labradora z czarnym, czasami urodzi sie szczeniak masci czekoladowej. Ale sam zawsze bedzie bezplodny, w odroznienu od swego rodzenstwa zoltego i czarnego..
Ale w parze z kędzierzawieniem i podkręcaniem ogona idzie i rosnąca zależność od człowieka.
Widział ktoś kota z lokami?
Zgadza się, ja jestem bardzo zależny od ludzi, czego wcale nie ukrywam. Ale nie powiem, żeby mi to jakoś specjalnie w życiu przeszkadzało, bo nauczyłem się, jak to zrobić, żeby również ludzie byli zależni ode mnie. 😀
Krotkie kedzierzawe wloski maja reksy (jedna z dwu odmian, ale nie pamietam ktora).
Cornish rex:
http://www.alsointocats.com/tag/cat/page/3/
O tak, biedaczyna całkowicie pozbawiona agresji 🙁
A na dworze słota jesienna w pełni – ziąb, ulewa, mgła, ciemno…
Uhhh….
No tak, nawet demokracja ma swoje granice… 🙄
Dzień dobry 🙂
Meldunek z frontu robót 😉
Posłałam Bobikowi sprośliki muzyczne, upiorniki dziadowskie (Halloween ’11 i ’13), rozpasańce odzwierzęce (listopad ’11 i marzec ’14).
Reszta twórczości do zagospodarowania przez …. 😆
Bobik będzie to sukcesywnie umieszczał „na boku”, jak się upora z terminami 👿
U mnie pogoda nadal piękna 🙂
O żeszsz… 😯 Jagodo, Ty jak się weźmiesz za robotę, to nie ma zmiłuj.
Popatrzyłem sobie na wykres, obrazujący spadek rubla w ostatnim czasie. Podoba mi się bo świadczy o tym, że nie byłem fałszywym prorokiem. 😉 Prorokowałem mianowicie, że sankcje (i trzymanie niskich cen ropy) dadzą efekty, ale dopiero za jakiś czas i że to będzie skuteczniejsze niż jakiekolwiek prężenie muskułów czy wywijanie szabelkami. Głupi Putin mnie nie posłuchał, bo pewnie myślał, że to wszystko blef, no to teraz będzie miał za swoje. 🙄
Z tej całej mocarstwowości na razie tyle mu przyszło, że musiał Krym wziąć na utrzymanie, a coraz mniej go na to stać, jak rosyjska gospodarka tak szybko zaczęła ledwo zipać. Właściwie aż szkoda, że Ukraina nie wepchnęła mu jeszcze Donbasu, żeby tym szybciej musiał się puknąć w czoło.
A, tak, zapomniałem, jeszcze słupki poparcia mu wzrosły. Ciekawe, jak długo się utrzymają, kiedy bida szerokie masy krymnaszystów przyciśnie. 🙄
Jagoda rzeczywiście tytan pracy (ponowne dzięki!). 🙂 Ja taki szybki nie będę 😳 ale z czasem też krok po kroczku doszlusuję. 😉
Spokojnie. Nie wszystko zagarnęłam dla siebie 😉
Jeszcze sporo zostało dla ochotnicze/ochotników 🙂
OT ale istotne. Wreszcie ukazały się ustawy upoważniające Prezydenta RP do ratyfikacji Konwencji Rady Europy o cyberprzestępczości oraz Protokołu dodatkowego do w/w Konwencji dotyczącego penalizacji czynów o charakterze rasistowskim lub ksenofobicznym popełnionych przy użyciu systemów komputerowych
Bobiku, dołujący rubel to jeszcze nie wszystko, choć jest poważnym problemem (także dla dużych firm, istotnych dla rosyjskiej gospodarki, które mają wysokie kredyty w EUR i USD). Spadają płace realne – i w przyszłym roku dalej będą spadać, w wyniku serii podwyżek podstawowa stopa procentowa wzrosła w tym roku z 5,5% do 9,5% – taki drogi pieniądz hamuje inwestycje, a to jeszcze mocniej zaciska pętlę. Pogarsza się sytuacja banków. To jest równia pochyła.
Ukraina dzisiaj oświadczyła, że Donbasu finansować nie będzie. I pomyślałam sobie wtedy, że wszyscy z tej awantury wyszli przegrani, choć niektórzy nieco mniej. Najbardziej przegrał Putin, Krym i Donbas.
Oczywiście, rubel to tylko jeden z przejawów, tyle że dość spektakularny. Pogarsza się praktycznie na wszystkich gospodarczych frontach.
Fakt, ucierpi na tym również, a właściwie przede wszystkim, tzw. szary Rosjanin. Ale niestety, nie da się ukryć, że na razie własnie ten szary Rosjanin od serca popiera batiuszkę P. i dobrowolnie biega na nacjonalistyczne demonstracje, z transparentem „Dziś na Donbas – jutro wszędzie!” (autentyk, nie wymyśliłem tego hasła). Czyli najwyraźniej ten Rosjanin też potrzebuje soli otrzeźwiających, bo sam z siebie otrzeźwieć nie potrafi. 🙁
A u mnie ostre rozruchy na Wzgorzu Swiatynnym (przynajmniej jeden ciezko ranny) oraz nastepny atak terrorystyczny blisko mojego domu, zabity i 13 rannych. Inny swiat.
Nie wiem, co Ci powiedziec, Lisku.
Tak. To inny swiat i czasami chce sie schowac glowe w piasek i zapomniec. Ale sie nie daje.
Lisku 🙁
Często zdarza mi się wątpić w poczytalność świata. Bo to wszystko naprawdę dałoby się załatwić inaczej.
Tak, mozna by bylo inaczej, ale ta mozliwosc staje sie juz prawie fatamorgana…
Lisku, boleję razem z Tobą nad wydarzeniami w Twoim regionie i w Izraelu.
Tak mi przykro Lisku 🙁
Żakowski o stanie świata – też raczej pesymistycznie.
Źle się dzieje na tym świecie 🙁
W mojej idyllicznej okolicy zazdrosny Portugalczyk zastrzelił przedwczoraj o świcie swoją byłą żonę, jej aktualnego męża, a na końcu – siebie. Wszystko to na ulicy przed domem tej rodziny. Chciał zastrzelić jeszcze trójkę swoich dzieci (7-18 lat) ale zdążyły zatrzasnąć drzwi.
Znaczy, ze prawdziwie kochal.
No, ale nie bez powodu Przybora tych Portugalczyków obsmarował. 🙄
Tak serio, to często takie zabójstwo całej rodziny nazywa się samobójstwem rozszerzonym – kiedy ktoś odczuwa świat jako taką potworność, że ani sam nie chce na nim żyć, ani nie chce zostawić na jego pastwę tych, których kocha. Ale jeżeli Portugalczyk zastrzelił również aktualnego męża byłej, to raczej wygląda na inny przypadek (i na poważny odchył psychiczny).
A takie typowe rozszerzone samobójstwo, tylko z braku broni palnej nożowe, zdarzyło się w naszej krakowskiej kamienicy gdzieś w latach 60-tych, ale okoliczna ludność jeszcze do dziś o tym pamięta i określa tę kamienicę „a, to tam, gdzie B. całą rodzinę zarżnął i siebie na ostatku”. 😯
Ofiary strzelaniny nie są jeszcze zidentyfikowane, bo wg odpowiednich służb nie można od zszokowanych dzieci i sąsiadów wymagać bezpośredniego potwierdzenia tożsamości. Ustali się ją metodą próby DNA. Dla porównania pobrano próbki od krewnych.
Zazdrosny ex-małżonek podobno od jakiegoś czasu groził użyciem przemocy, co była żona miała zgłosić na policji. Ta zaś doniesienia nie może potwierdzić, ponieważ tożsamość tej żony nie jest jeszcze ustalona 🙄
U mnie pada śnieg.
A ja nawet jeszcze ogrodu do zimy nie przygotowałem, o sobie nie mówiąc. 😯
Mój ogród też jeszcze (optymistycznie) nieprzygotowany i mam nadzieję, że szlag nie trafi buraczków, marchewki i endywii 🙄 Reszta powinna jakoś przetrzymać. Koperku by mi też było szkoda, bo mi się jeszcze gravlax marzy, kiedy jest tak zimno.
Co do koperku nie jestem nadmiernie optymistyczny. Mojemu zawsze po pierwszych mrozach zaczynało wszystko zwisać. 🙄
Choć jak się go wcześniej posieka i zamrozi, to wytrzymuje bez mrugnięcia okiem. Dziwadło. 😯
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16917270,Awantura_na_pokladzie_samolotu_Ryanair__Zony_politykow.html#BoxSlotI3img
Suchy mróz jest gorszy niż śnieg. Parę razy już tak było, że spadł śnieg i wszystko przykrył, potem zszedł, a koperkowi jeszcze stało 😉
Do gravlaxa musi być koper świeży, bez dyskusji.
Tak, Mordko, żony piły (a co, jak ryba piła, to im też wolno) i potem wołały „ratunku, stewardessy nas biją!”. 🙄
Dobry wieczór.
Śnieg? Drobiazg, się nie bójta.
Kto jeszcze nie słyszał o żniwach w listopadzie? Zapraszam:
http://www.novayagazeta.ru/economy/65977.html?print=1
Dobry wieczór 🙂
Nie ma to jak dobrane pary 🙄
Co się stało temu Zollu?
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,16917572,Prof__Zoll__Konwencja_antyprzemocowa_to_zamach_na.html#BoxWiadTxt
Zawsze był konserwatywny, ale to już chyba przesada.
Hy, hy… 😈
http://wyborcza.pl/1,75475,16918121,_Cortazar_lepszy_niz_bazar___czyli_jak_w_kilka_godzin.html
Zollu nic się nie stało. Był taki i jest.
Ale przynajmniej wypowiedzi formułował w bardziej wyważony sposób, w języku prawniczym lub zbliżonym. A zamach na cywilizację to za cholerę nie jest kategoria prawna. Zasłużyć się PiSowi próbuje, czy co?
Za to psowi się naraża. 👿 Ale u mnie już od dawna był podpadnięty, więc może dodatkowe punkty ujemne są mu ganc pomada. 🙄
Kierowniczko, doceniamy, ale przyznajmy, że 140 cortazaryków przy naszych 340 sproślikach nie wygląda aż tak efektownie. 😆
Zamach na nasza cywilizacje? 😆 He’s not one for understatement, is he? – jakby powiedziala nasza E.
Ja mam taka teorie naukowa, ze istnieje jakis rodzaj nieopisanej (chyba?) jeszcze demencji, zmian w mozgu, powodujacych, ze ludziom z latami odbija kompletnie w przestrzen kosmiczna. To moze sie zaczac objawiac dosc wczesnie, znacznie wczesniej niz „klasyczna” demencja starcza. Zmieniaja wiec ludziska poglady, ujawniaja sie jakies drobne urazy doswiadczone wczesniej i nagle urastajace do poteznych rozmiarow, z czasem zatraca sie wszelkie proporcje w ocenie innych ludzi i zjawisk.
Wysluchalem dzis rozmowy prowadzonej z pania naukowiec w Radiu Maryja. Podobno otherwise calkiem nieglupia i dobra osoba. I ta pani mowila tez o cywilizacji smierci i o tym, ze konwencja nakazuje „wyrzeczenie sie wlasnej plci”, ktora przeciez, jak tlumaczyla z powaga, zalezy od chromosomow, hormonow i cech fizycznych. Prowadzaca nawiazala do Conchity Wurst i ta pani naukowiec bardzo chetnie to podchwycila, powtorzywszy kilkakrotnie o „zagrozeniu” zwiazanym z takimi „postaciami” jak austruacki transwestyta, nie zapomnajac wspomniec o transeksualistach, ktorzy moga sobie zmienic cechy zewnetrzne i nawet rownowage horonow, ale co zrobia z chromosomami – pyrtala dramatycznie. Przy tym wygrana Conchity Wurst w konkursie Eurowizji uznala za tak dramatyczne wydarzenie, ze porownywalne chyba tylko ze zrzuceniem bomby atomowej na Hiroshime albo jakims innym kryzysem kubanskim.
Jej wieloletnia przyjaciolka znajaca ja odkad obie byly nastolatkami, powiada, ze u poczatku przyjazni ta pani nawet nie byla wierzaca. Z czasem jej odbilo w kosmos.
Zyje dlugo i zetknalem sie z wieloma takimi osobami dotknietymi tym dziwnym syndromem.
Pozarażają się i brody im wyrosną 😎
Kocie, również zauważyłam, że to się wiekiem robi. Tylko to jest sprzeczne z przekonaniem, że radykałem jest się za młodu, a z wiekiem człowiek robi się bardziej zrównoważony. Ale może to jest tak, że do pewnego wieku owszem, jesteśmy zrównoważeni, ale potem znów odpala w kosmos, jeszcze bardziej niż w młodości, tylko dawniej ludzie tego nie dożywali. A może kto nie był radykałem za młodu, musi swoje odrobić?
Tak, też znam takie przypadki. Ale „jakiś rodzaj demencji”, czyli zmian chorobowych, na które zainteresowany nie ma żadnego wpływu i nie może ich kontrolować, nie bardzo mnie przekonuje. Ten syndrom dotyczy osób, które tak ogólnie wydają się być przy całkiem zdrowych zmysłach, ale dają ideolo pierwszeństwo przed rozumem. Kontrolować by to mogły, ale nie chcą chcieć. Dla tego rodzaju zidiocenia trudniej znaleźć usprawiedliwienie.
Ja zawsze powatpiewalem w ten dogmat, ze najbardziej radykalny jest czlowiek za mlodu. Gejzerow testosteronu nie nalezy jeszcze brac za radykalizm w mysleniu tylko za wyraz mlodzienczej exuberance.
Natomiast zmaiana pogladow na czesto kompletnie w przciwnym kierunku niz kiedys, i to wlasne wsrod osob wybitnie zrownowazonych jest jednak jakas jednostka chorobowa. Swiadczy o tym chocby fakt, ze staje sie to nie stopniowo, ale nieraz z dnia na dzien. Wczoraj jeszcze bylo „I love you”, a nazajutrz juz „Michnik jest sk..synem i ty tez skoro czytasz Gazete Wyborcza!”.
Albo jakos tak.
Ja czytam, ale się nie zaciągam.
Co wolno księdzu, to nie tobie zwykła katechetko…
http://chetkowski.blog.polityka.pl/2014/11/05/katechetka-bez-ochrony/?nocheck=1
Dzień dobry 🙂
kawa
Rozczarowanie Zollem 👿
Za oknem + 12, ma być + 17 😀
Dzień dobry 🙂
Jagodowy też oszalał na starość 👿 Zaczął się szlajać po meksykańskich dyskotekach 😯 Pierwsze objawy wystąpiły pod koniec października 🙁 Koleżanka z chóru zaprosiła wszystkich na urodziny do dyskoteki. Dla mnie koszmar: potwornie głośna muzyka non stop, migające światła, ściany lustrzane. Jagodowy wychodził z tego piekiełka jako jeden z ostatnich 🙄
W najbliższy poniedziałek kolejna koleżanka zaprasza na urodziny do tej dyskoteki. Już rozdała zatyczki do uszu 😯
Jagodowy znowu się tam wybiera 👿
Egzorcysta pilnie potrzebny ❗
Ooo, Bobik wrzucił już kolejną porcję blogowych głupawek „na bok” 😆
Dzień dobry 🙂
A jak ktoś czyta Gazetę Wyborczą, ale coraz bardziej niechętnie, bo go jej niechlujstwo i złe rzemiosło dziennikarskie drażni, to kim jest? 😎
Herbata. Kawa. Popielatomgliste powietrze. Jesienne róże. Może jeszcze nie pełnia listopada, ale początek na pewno.
Głupawki wrzuciłem tym razem nie ja, tylko PA, który się wnerwił, że to detaliczne wstawianie znaczników zbyt upsliwe jest i wymyślił jakiś algorytm, który pozwala to załatwić hurtem, a potem tylko doczyścić szczegóły. To, z czym ja bym się męczył pewnie przez tydzień, on załatwił w godzinę czy dwie.
Potrzeba może jest matką wynalazków, ale lenistwo z całą pewnością jest ich ojcem. 😈
Ale Jagodzie jakiś pomniczek za pracowitość koniecznie trzeba będzie postawić, albo chociaż order przyznać. 😆
Zerknąłem na bok i dalsze szczegóły do doczyszczenia nachalnie rzuciły mi się do ócz, ale nie od razu Kraków zbudowano. Się będzie powoli poprawiać. 😉
Pomnik swój widzę ogromny … 😉
W sprawie wyrzuconej z pracy katechetki trochę stoję w rozkroku. Tak od strony życiowej (gdybym był człowiekiem, pewnie powiedziałbym ludzkiej) żal mi jej i gotów byłbym szczekać w obronie jej praw, bo wywalania z roboty kobiety w ciąży nie popieram. Ale widzę i inną stronę medalu. Katechetka nie naucza „normalnego“ przedmiotu, w ramach którego ma przekazać jakiś określony zasób wiedzy i jej osobiste prowadzenie się nic do jakości tego nauczania nie ma. Ona wykłada pewien światopogląd, pewien zbiór zasad i na dodatek przekonuje, że on jest jedynie słuszny, bo pochodzi z boskiego nadania. I jeżeli sama tych zasad się nie trzyma, podważa tym samym cały sens tego, czego naucza. Fizyk może bez szkód dla swojego przedmiotu żyć w konkubinacie, szlajać się po agencjach towarzyskich i okradać ubogie staruszki, bo w żaden sposób nie pozwoli to jego uczniom podać w wątpliwość praw fizyki. Ale jeżeli to samo robi katechetka czy ksiądz, głoszone przez nich zasady zaczynają być wątpliwe, czyli pytanie o ich kompetencje zawodowe jest wtedy zasadne.
Zatem z dużym uporem broniłbym praw tej katechetki do życia tak, jak chce i zachodzenia w ciążę z kim jej się żywnie podoba, ale równocześnie przyznaję, że takie czy inne jej wybory życiowe mogą ją dyskwalifikować zawodowo, tak jak w niektórych zawodach dyskwalifikuje wyrok na koncie. Tylko że oczywiście do księży, jak również do instytucji religijnych, odnosi się dokładnie to samo.
Z Zollem to jest trochę szersza sprawa, która nie od dziś leży mi na wątpiach (i nie tylko mnie – np. WW już tu nieraz na ten temat dzidą wymachiwał). Jakość polskich prawników, nawet tych z najwyższego szczebla, jest – z małymi wyjątkami – przerażająca. Nie tak dawno Zmora wrzuciła linkę do dyskusji panelowej, gdzie sędzia SN, Teresa Romer (wcale nie żadna prawica, żeby nie było, że tylko po tej linii krytykuję)), popisała się taką nieznajomością zarówno litery, jak i ducha praw, że aż zęby bolały. 👿 Prof. Łętowska zaraz jej to zresztą uprzejmie, ale stanowczo wytykała, tylko że sklonowanie prof. Łętowskiej w najbliższym czasie raczej nie wchodzi w grę.
Ideologiczne psucie prawa przez Królikowskiego dobrze jest znane. A tu kolejny przykład: też zideologizowane, oparte na absurdalnych bądź w żywe oczy kłamliwych przesłankach rozstrzygnięcie TK:
http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105405,16920077,Trybunal_Konstytucyjny_na_strazy_tabu.html
Nie będę tego rozstrzygnięcia analizował, bo autorka artykułu już się z nim rozprawiła, ale znów sobie wściekle zawyję w sprawie jakości. I tak niemal na każdym kroku – co tylko jest mowa o krajowych prawnikach, ja zaraz zaczynam sobie kudły wyrywać. 👿
A tu jeszcze Kowalczyk, akurat w obu w/w sprawach:
http://kowalczyk.blog.polityka.pl/2014/11/05/tradycja-ekstradycja-tromtadracja/
Poperawcie mnie jesli sie myle, ale odnosze wrazenie, ze religia, ktorej naucza rzeczona katechetka, nie mowi swym wyznawcom: oczekuje, ze bedzieciue bez skazy, ze zycie wasze bedzie proste i nieskomplikowane, ze nigdy nie popelnicie zadnego bledu. Przyjdzcie do mnie a wszyscy bedzieciue zbawieni, jesli bedziecie sie starac zyc wedle przykazan, ktorych tu jest dziesiec.
I ze ta religia mowi: Bedziecie nasladiwac zycie Chgrystusa i starac sie w zyciu kierowac mysla: a co Chrustus zrobilby na moim miejscu?
No i tu zaczynaja sie schody.
Bo oto ksiadz musi podjac decyzje. Rozwaza ja przez dwa dni, nie spiac po nocach, bo taki to trudny dylemat, o czym zreszta opowiada prasie: Dwa dno nie spalem!
I dochodzi do wniosku nastepujacego:
Na moim miejscu Chrystus wywalilby te grzsznice z trzecim dzieckiem w brzuchu, bez zasilkow na bruk i zapewne postawilby na jej miejscu ktoregos ze swoich kumpli, ktoremu przydaloby sie panstwowe ubezpieczenie. obecnie mu nie przyslugujace. Tak i ja postapie. Pewnie znajda sie ludzie, ktorzy sie tym zgorsza. Trudno, niech sie lapiduchy gorsza, ale musze
Tak bylo?.
Moje wątpliwości nie dotyczyły tego, jak powinien się zachować w tym wszystkim ksiądz, bo tu jest dla mnie dość jasne – w imię miłosierdzia powinien powiedzieć „okej, ze względu na sytuację proszę do końca ciąży (a nawet urlopu macierzyńskiego) zostać na etacie, ale potem jednak zmienić zawód”. Mnie się wydaje że samej tej katechetce, która żyje w tzw. grzechu trwałym, coś się tu powinno zacząć nie zgadzać. Ja jestem pies uczciwy i na jej miejscu już wcześniej zrezygnowałbym albo z konkubenta, albo z nauczania religii, która cudzołóstwa surowo zakazuje.
Mnie malo obchodzi zachowanie katechetki i jej zycie. Znacznie bardziej intsresuje sie zachowaniem Kosciola i jego urzednikow. I tak zwanym przekazem do wiernych – jak maja w zyciu postepowac i jakich zasad sie trzymac. I co jest w zyciu wazniejsze niz ubezpieczenie dla jednego z urzednikow.
Miejsciwa parafia utracila swietna okazje do lekcji pogladowej jak zyc w przyzwoitosci i milosierdziu.
To jakiś absurd z tą katechetką.
Potwierdza to raz jeszcze, że naukę religii należy ze szkół wyprowadzić.
Dzień dobry. Przyznam, że nie chce mi się doczytywać o sprawie katechetki, więc dopytam Was. Czy katechetów zatrudnionych w szkołach nie chroni prawo pracy?
Nie zgadzam się, Mordko. Skoro mamy wobec księży czy zakonnic oczekiwania, że będą żyć w zgodzie ze swoimi religijnymi zasadami, to nie widzę powodu, dlaczego by nie mieć takich oczekiwań również wobec świeckich nauczycieli religii. A tym bardziej ma prawo takie oczekiwania mieć kuria, która poniekąd ręczy za to, że dany nauczyciel nadaje się do zawodu.
Nie miałbym ochoty, żeby sądził mnie sędzia olewający przepisy prawa, np. karany za kradzież czy wykorzystanie nieletniej i tak samo, gdybym posyłał dziecko na religię, nie miałbym ochoty, żeby uczył je nauczyciel w widoczny sposób zasady tej religii łamiący. Dlatego życie prywatne katechetów w tym przypadku jednak nie byłoby mi obojętne.
Wybaczenie i odpuszczenie grzechów to jest sprawa między wierzącym i jego spowiednikiem (ew. Panem B.), w to się nie mieszam. Ja mówię tylko o kwestii przydatności do zawodu, o której, zgodnie z przepisami, decyduje kuria i tutaj ma według mnie podstawy, żeby tę przydatność zakwestionować. Oczywiście w tym przypadku mogłaby w imię miłości bliźniego oraz ludzkiej przyzwoitości z tym kwestionowaniem zaczekać, a zgodnie z prawem pracy chyba (bo są tu dwie wykładnie) wręcz powinna, ale co do zasady trudno mi jej prawo do zainteresowania życiem osobistym katechetów podważyć.
Prawo pracy chroni, ale tu się ponoć zderzają dwa przepisy, niekoniecznie kompatybilne. Który jest słuszniejszy, nie będę się wypowiadał, bom niekompetentny, ale z serca i poczucia przyzwoitości dałbym pierwszeństwo temu o ochronie ciężarnych.
Przydatnosc do zawodu zrobila sie watpliwa po 18 latatch pracy bez zarzutu? Zajscie w ciazy ja dyskwalifikuje. Gdyby nie mowil tego kosciol, ktory sprzeciwia sie aborcjom po gwalcie…
OK. Podpisujemy protokol rozbieznosci, Bobiku. Ja jestem za tym by kosciol trzymal sie w sprawawxh moralnosci tego co glosil Chrytsus (niech rzuci kamieniem etc.) a nie diecezja..
Gdyby katechetka pokątnie i potajemnie dokonała aborcji, to nikt by jej przydatności do zawodu nie kwestionował 😎
Dlatego należy wyprowadzić naukę religii ze szkół państwowych, gdzie obowiązują przepisy prawa przez państwo ustanowione.
Ja też nie oceniam postępowania biskupa, oceniam niedopuszczalność pomieszania porządków: kościelnych i państwowych.
To nie chodzi o zajście w ciążę, tylko o odejście od męża i życie w konkubinacie, o ile zrozumiałem, jeszcze przed zajściem. No, sorry, ale to jest dość wyraziste olewanie zasad, które się dzieciom wykłada, więc tym razem się specjalnie kurii nie dziwię, że jej się to nie podoba. I nie ma tu znaczenia, ile przedtem lat nauczycielka była w porządku wobec religijnych zasad – w pewnym momencie zdecydowała się od nich odejść, okej, jej decyzja, ale chyba wiedziała, że jako katechetkę mogą ją za to spotkać konsekwencje.
Nie ma tu też znaczenia, jaki jest mój osobisty stosunek do konkubinatu, bo wiadomo, że jest absolutnie akceptujący i osobiście życzę tej pani wszystkiego dobrego w tym grzesznym pożyciu. Mówię tylko, że mogę zrozumieć powody do wycofania przez kurię imprimatur dla przydatności zawodowej nauczyciela religii, który swoim życiem prywatnym dowodzi, że sam nie zamierza się stosować do tego, co uczniom głosi.
Siódemeczce przyznaję sto procent racji, że pomieszanie porządku państwowego z kościelnym jest tu głównym winowajcą i ta sytuacja jest jeszcze jednym dowodem na to, że religię ze szkół powinno się wycofać.
Ciąża jest dowodem na konsumpcję konkubinatu.
Osoby rozwiedzione nie popełniają grzechu, jeśli w nowym związku trwają w czystości (wstrzemięźliwości seksualnej)
Gdybym była sądem, orzekłabym, ze pracodawcą była szkoła, nie biskup i winna zatrudnić tą panią na czas objęty ochroną na innym stanowisku. Tak byłoby też w sytuacji, gdyby lekarz orzekł, że z powodów zdrowotnych nie moze wykonywać dotychczasowej pracy i należy przenieść ją do innej, spełniającej wymogi zdrowotne.
Mnie by najbardziej interesowała sytuacja, w której ojcem trzeciego dziecka katechetki byłby ksiądz 😉
Przychylam się do zdania Bobika i Siódemeczki. Nie dziwię się kurii, jeśli okoliczności były takie, jak opisuje Bobik. Uważam jednak, że państwo nie może zgodzić się na zwolnienie ciężarnej z pracy, skoro podstawą miała by być utrata zaufania kurii, a nie ciężkie naruszenie obowiązków. Ale ja myślę po świecku, nie po kościelnemu 🙄 Choć kościelne myślenie w tym przypadku szanuję.
Jeszcze raz zaznaczę „o ile dobrze zrozumiałem”, ale dla mnie z prasowych doniesień wynikało, że katechetka odeszła od prawowitego ślubnego jeszcze przed rozwodem czy formalną separacją i w związku z tym drugiego związku dotychczas nawet nie próbowała zalegalizować, a o dowód jego skonsumowania istotnie się postarała. Trudno o bardziej ewidentny przykład życia w trwałym grzechu cudzołóstwa, bez żalu za i bez widocznej chęci poprawy (co jest warunkiem odpuszczenia grzechu). Z formalnokatolickiego punktu widzenia należy się za nią modlić, nie skreślać jej całkowicie i mieć nadzieję, że kiedyś grzech porzuci (jak miałaby to zrobić w tak zagmatwanej sytuacji życiowej, to jest inne pytanie), ale nie należy jej stawiać na placówce wysuniętej, jaką jest nauczanie religii.
Powyższe oczywiście dotyczy tylko stanowiska kurii w tej sprawie, a nie szkoły, która jest placówką świecką i nie powinna względami religijnymi się kierować.
Szkoła ma tu wprawdzie pewną prawną zagwozdkę w postaci wymaganego do nauczania religii zezwolenia z kurii, ale ma też, jak się zorientowałem, możliwość powierzenia katechetce innych obowiązków, np. w świetlicy, więc przy odrobinie dobrej woli jest jak w sensie prawnym z tego wybrnąć.
Można też dać na mszę w jej intencji 😉
W państwie rządzonym przez polityków pełnych obłudy, dwulicowości i hipokryzji oczekiwanie właściwej postawy pracodawcy czy sądu zakrawa na wiarę w cuda, Bobiku.
Za długo już żyjesz w praworządnym kraju 🙄
Na boku i kompletnie off topic: bardzo ciekawy (chyba szczegolnie dla rodzicow i nauczycieli, ale wcale nie tylko) artykul w najnowszym papierowym wydaniu New Scientist (z 1 listopada) pt. Lost for Words – What we miss when we read on screens.
Cos co od jakiegos czasu podejrzewalem, ale balem sie powiedziec….
A balem sie powiedziec, ze jak patrze na dluga liste ksiazek jakie przeczytalem na kundelku, to pamietam jedynie to, co czytalem przedtem z ksiazka w lapie.
Jesli zas chodzi o inne, to nawet gdyby mi obiecano milion funtow szterlingow, ne umialbym strescic w trzech zdaniach. No, noze poza Zajaczkiem o oczach z bursztynu Edminda de Waala.
Markocie, a czy ja mówię, że mówię, jak jest? 😉
Moż bym mówił, gdybym był z realu, ale jako byt wirtualny mogę sobie pozwolić na mówienie, jak być powinno. 😈
Sprawdzimy, Mordko, doświadczalnie, czy to szczera prawda, czy niesłuszne oczernianie kundelka. 😎
Tylko najpierw jeszcze skończymy to, co zaczęliśmy w papierze, bo bardzo tym jesteśmy zachwyceni i nawet sobie dawkujemy, żeby nie skończyć za szybko. 🙂
Swoją drogą, to ja bym zadał pytanie, na jakiej próbce wiekowej były prowadzone te badania. Bo ja i w papierze zauważyłem u siebie takie zjawisko, że z tego, co czytam ostatnio, zapamiętuję bez porównania mniej niż wcześniej, a czasem wręcz literalnie nic. 😳
Te badania sa dopiero wstepne, ale Unia zamowila juz jakas mega-analize z 25 krajow. News Scientist nie ukrywa, ze wiemy jeszcze zbyt malo, a jak sie dowiemy wiecej, to byc moze znajdziemy takze sposoby zaradzenia problemom. Tymczasem wiemy, ze mozg uruchamia calkiem inne polaczenia niz gdy piszemy recznie czy czytamy ksiazke.
Na niektorych uniwersytetach amerykanskich to juz dawno zauwazono w praktyce i zakazano przynoszenia na wyklady laptopow i innych gadzetow do robienia notatek, bo po skonczonym wykladzie, studenci, ktorzy notowali na ekranie, niczegi nie pamietaja, w odroznieniu od tych co robili reczne notatki.
To zjawisko zostalo przebadane takze na licznych grupach kontrolnych w warunkach laboratoryjnych. Wiecej nic ne powiem.
A tymczasem dowiedzialem sie wlasnie z tego samego pisma jak okropnie cuchna komety! – mieszanina zgnilych jaj, Kocich sikow i gorzkich migdalow.
Z czego atrakcyjne wydaja mi sie jedynie Kocie siki.
Mordko, czy w swoich rozważaniach bierzech pod rachubę zmiany pamięci związane z…hmm…upływem czasu?
Bo ja z przecztanych na papierze też często nic nie pamiętam, a ogólnie niewiele.
Z przeczytanych na 'kundelku’ zdecydowanie więcej pamiętam, bo czytałam je ostatnimi czasy.
Poza tym codziennie otrzymuje człowiek taką ilość informacji, że mu w głowie nie poleżą, a upływ czasu ma tę właściwość, że nie pamiętam, o czym przed chwilą myślałam.
Podsumowując: nie wyciągaj, Kocie, zbyt pochopnych wniosków.
Z papierowym rynkiem wydawniczym jest związana taka ilość podmiotów gospodarczych i ludzi, że będą się chwytali wszelkich środków, żeby powstrzymać proces.
Ooo, łajza z Bobikiem. 😆
Podobno sredno czytamy trzy razy wiecej niz czytalismy w roku 1980.
Artykul w New Scientist nie zjamuje sie podmiotami gosopodarczymi zwiazanymi z wydawaniem ksiazek, tylko badaniami pamieci w grupie wiekowej 35-75 lat oraz wsrod dzieci. I wszystko co dotad zdolano uzyskac, to ze nasza pamiec jest znacznie mniej poejmna (znacznie!) gdy czytamy z ekranu.
I ja to zauwazylaem u siebie tez. Jesli niezrozumialego slowa poszukam w slowniku, pamietam je juz na mur-beton. Jesli znajde w sieci, no, roznie z tym bywa…. Czasem nie pamietam juz po 20 minutach. a nawet nie pamietam o jakie slowo chodzilo.
No i z ksiazkami jakos podobnie. Papier – pamietam. Ekran – sie ulatnia nie wiadomo kiedy i gdzie.
Aaa, i jeszcze jakies inne badanie robione bylo na studentach = tych notujacych recznie i na lapopach.
Moje długoletnie doświadczenie ze słownikami, leksykonami i atlasami (wszystkie papierowe) mówi, że jak nie zapiszę szukanego terminu przed otworzeniem danej księgi, to może się zdarzyć, że znajdę zupełnie co innego, tak interesującego, że szukany termin w ogóle wyleci mi z głowy 🙄 Natomiast w guglu przynajmniej na początku nie zdryfuję 😉
Szostkiewicz ujął się za katechetką, bo podobno była lubiana i ceniona przez rodziców, a mało jest takich katechetów.
„jeśli katechetka żyje w stałym i kochającym się związku, i na dodatek spodziewa się dziecka, to to również zasługuje raczej na pochwałę niż karę, a uważam, że jej zwolnienie z pracy w takim trybie jest pośrednio karą za to, że ułożyła sobie życie tak a nie inaczej. „Nie po Bożemu” – mówi Kościół. Ja bym powiedział: w pewnym, kościelno-instytucjonalnym sensie, owszem, nie po Bożemu, lecz czy to znaczy, że gorzej?”
Relatywista moralny 🙄 😉
Wczoraj mialem tak: otwieram czworke tv BBC. Leci bardzo fajny program o wybitnym piosenkarzu. POkazuja go. Wiem dokkladnie kto to jest, znam wszystkie piosenki, ale mowia o nim Reg. Reg Dwight czy jakos tak. Wiem, ze wystepuje pod innym imieniem. I nic. Pustka w glowie, Meczaca pustka. Zwariuje jak natychmiat ne przypomne pseudonimu. Rzucam sie do kompa. Ale zanim zdazylem wypisac haslo Reg Dwight, uslyszalem za plecami – Elton John!!!
Kurdemol!
I tak jest ze wszystkim!
Takie kurdemole dręczą mnie czasem przez kilka dni, aż w końcu poszukiwane słowo, tytuł filmu lub nazwisko wpadają mi do głowy, ale ta osoba, z którą o tym rozmawiałem, już dawno zapomniał o rozmowie 👿
Jako pies uczciwy nie lubię stosowania podwójnych miarek. Uważam za naganne, kiedy ksiądz nie przestrzega przykazań i, powiedzmy, rodziców swoich, staruszków zgrzybiałych, gorzej od psów traktuje i na mróz wypędza? Uważam. A katecheta, gdyby innym kazał dzień święty święcić, a sam do popołudnia by się w niedziele wylegiwał, byłożby to naganne? By było. Nie dlatego, iżby niedzielne spanie było złe samo w sobie, a gdzie tam, sam to robię i wstydzić się nie mam zamiaru. Złe by było u tego konkretnego człeka, który do przestrzegania słowa bożego innych namawia, u innych przestrzegania onego pilnuje, więc sam powinien go przestrzegać pilniej od innych. Takoż i u katechetki: kiedy od przykazania odstąpiła, a nie bez krzywdy cudzej, bo jeśli nawet małżonek ślubny nie został skrzywdzony (kto wie, może miał swej ślubnej powyżej uszu?), to dzieci pierwszych dwójka rozpad rodziny musiała przecierpieć, jakże jej słowa bożego nauczać bez nijakiego wstydu, dziatwę z niego przepytywać i oceny tejże wystawiać?
Ani księdzem, ani katechetką się być nie musi. Jeżeli komuś za ciężko z własnymi zasadami żyć w zgodzie, ja to rozumiem i nie potępiam. Nic, co ludzkie, nie jest psom obce. Tylko czy akurat ktoś taki, komu za ciężko i swe zasady zaczyna chromolić, nadaje się do zasad tych uczenia, odpytywania z nich i ocen wystawiania? 🙄
Przypomniał mi się jeden bliski znajomy, żonaty i dzieciaty, ale bardzo kochliwy i wrażliwy na dziewczęce wdzięki, a do tego bardzo pobożny.
I co się okazuje?
Po długim pożyciu małżeńskim uzyskał on rozwód, również kościelny (sic!), ożenił się drugi raz, także w kościele, aby móc uczestniczyć legalnie w sakramentach 😎
Bobiku, a nie mylisz Ty roli katechety i spowiednika?
Spodobał mi się ten komentarz
A jeśli chodzi o tą Panią, to biorąc pod uwagę, że nie jest nauczycielką religii, a katechetką, to KRK postępuje jak najbardziej słusznie. Pozwoliliście (Wy, dziennikarze również, a nawet w szczególności), by Wam zrobiono wodę z mózgu, przyklaskiwaliście czarnej sotni, to teraz nie udawajcie świętego oburzenia, że ktoś na swoim podwórku rządzi po swojemu. Sami daliście im to podwórko, nawiasem mówiąc łamiąc prawo, konstytucję i zdrowy rozsądek. To teraz proszę nie płakać z powodu losu baby, której zadaniem jest robić z naszych dzieci katolickie pacynki, a sama ma gnój za uszami w świetle doktryny, którą głosi. KRK sobie na to nigdy nie pozwoli. W przeciwieństwie do Was.
Markocie, z papierowymi leksykonami mam tak samo. Wciągam się 🙂
A z notowaniem mam wręcz przeciwnie w stosunku do doniesień New Scientist. Otóż pamiętam, dopóki nie zanotuję. Jak zapiszę, to zapomnę, bo czuję się zwolniona z obowiązku pamiętania. Z tego powodu kiedyś znałam na pamięć numery telefonów do wszystkich znajomych, a odkąd mam je w pamięci telefonu komórkowego, z mojej własnej się ulotniły.
Dzien dobry,
Przypomnieliscie mi, ze ja wciaz czegos zapominam i ze podly Niemiec coraz wyrazniej zadomawia sie w mojej glowie, chowa wszystko, ma jakas scierke do wymazywania z pamieci tego, co tam bylo od dawna lub nawet od kilku minut. No trudno, musze sie z nim zaprzyjaznic.
Co do katechetki rowniez wzbudza moja sympatie. Z pewnoscia wiedziala, ze moze zostac wyrzucona na bruk, ale przeciez nie usilowala szukam rozwiazania w aborcji. Powinna byc przykladem, ze nawet jesli cos sie zdarzylo, a przeciez moglo to byc wynikiem wielkiego uczucia, to dzielnie chce stawic temu czola.
Szkola powinna zaproponowac jej prowadzenie zajec z etyki. Sam wtedy chetnie poslalbym tam swojego synka.
Przepraszam za literowki ale nadaje z telefonu.
Ach, Markocie… Bo mozna wyprowadzic Psa z Kosciola katolickiego, ale nie sposob Kosciola wyprowadzic z Psa.
Wiec mysli, ze katechetka to ksiadz, tyle, ze w spodnicy, a nie nauczycielka religii.
Vesper, mam tak samo, ale to podobno jest higiena mózgu, który czuje się odciążony i zwolniony z odpowiedzialności 😉
Jak zrobię kartkę na zakupy i ją w domu zapomnę, to mogiła 🙄
Może też tak się to ma do czytania na ekranie.
Wiemy, że w każdej chwili możemy tam znowu zerknąć i poszukać danego hasła czy tekstu, więc po co obciążać się balastem pamiętania. Z książkami jest trudniej, zwłaszcza gdy pochodziły z odległej biblioteki.
Z kartką na zakupy to rzeczywiście mogiła, jeśli zostanie w kuchni na stole. Albo jeśli część zakupów jest na liście, a dwóch rzeczy nie zanotuję i postanowię o nich po prostu pamiętać, to jest jak w banku, że ich nie kupię. Już lepiej iść w ogóle bez listy.
Nie, Markocie (i Kocie), nie mylę ról. Dziatwa właśnie od katechety przede wszystkim zasady religijne poznaje, bo rodzice może i coś tam bąkną, ale niekoniecznie i dorywczo, a co ksiądz mówi na kazaniu, tego dziatwa nie słucha, a jak słucha, to nie rozumie. Katecheci mają te zasady przekazywać w charakterze zorganizowanego systemu. I teraz wyobraź sobie, że jakiś ciekawski dwunastolatek pyta, co to znaczy w praktyce „nie cudzołóż”, a kiedy się dowiaduje, zaczyna główkować „to dlaczego nasza pani od religii…”. Pewnie nawet nie zapyta wprost, bo już się nauczył, że lepiej tego nie robić, ale odbiera lekcję (być może nie pierwszą zresztą): „to, co się robi, nie musi z oficjalnie głoszonymi zasadami mieć nic wspólnego”. Czy można powiedzieć, że to jest dla dziatwy dobre?
Ja się oczywiście nie domagam ani wywiezienia katechetki na taczkach, ani posłania do piekła, ani usunięcia z zawodu nauczycielskiego. Niech uczy czego innego niż religia, to natychmiast jej życie prywatne przestanie mnie interesować. A w tym przypadku interesuje o tyle, że katecheta to jednak trochę inna profesja niż sprzedawanie śledzi i rozumiem, dlaczego kuria może od niego wymagać zgodności słów z czynami.
I jeszcze raz mówię, że nic do tego nie mają moje osobiste sympatie, które przewidzieć nietrudno. 😉 Ja tylko o tym, dlaczego stanowisko kurii trudno mi w tym przypadku uznać za zupełnie nieuzasadnione.
Ja też w ramach higieny mózgu 😉 zapominam mnóstwo rzeczy, o których wiem, że je łatwo mogę gdzieś sprawdzić, ale to, co zapisałem, pamiętam wiele lepiej. Zapomnianą w domu kartkę z listą zakupów w sklepie odtworzę, ale tego, co na niej zapisane nie było, tylko pomyślane, nie kupię z pewnością. Jeżeli mam zapamiętać jakiś adres czy numer telefonu, muszę – w barku przyborów – przynajmniej zamknąć oczy i zapisać sobie to na świstku wyimaginowanym. Klasyczny wzrokowiec.
Tylko z telefonami w komórce mam tak, jak Vesper – dawniej numery pamiętałem, a teraz, jeśli je mam w komórce, czuję się zwolniony.
Jeśli widzieć lekcje religii jako proces indoktrynacji katolickiej, to masz Bobiku rację.
Niektórzy mówią, że katecheta ma pełnić rolę drogowskazu, a nikt jakoś nie żąda od drogowskazów, by podążały we wskazywanym kierunku 😉
Moje dziecko było wstrząśnięte, gdy poznało pewnego dalszego członka rodziny – lekarza i namiętnego palacza papierosów.
Zapytało najpierw, czego on jest doktorem.
– Medycyny.
– Medycyny??? I pali? 😯
Jeszcze raz zglaszam Bobikowi votum separatum.
Taka katechetka w ciąży może być dobrym przygotowaniem dzieci na fakt, że życie przynosi ze sobą również potrzebę kompromisów, nic nie jest czarno-białe, ortodoksyjne podejście do katechizmu nie sprzyja prywatnemu szczęściu, a najlepiej to nie zawracać sobie głowy religią.
Dla kk – niedopuszczalne.
Medycyna to jeszcze coś innego. Medycyna nie jest ideologią (przynajmniej w teorii 😉 ). Nie jest światopoglądem. Nieprzestrzeganie jej wskazań wobec samego siebie może być głupotą, ale nie jest sprzeczne z etyką zawodową, która wymaga przestrzegania określonych zasad tylko wobec pacjentów. No, chyba że medyk kuruje się ipsumem. 😉
Ale nie jestem pewien, czy my się dobrze rozumiemy. Ja się cały czas zastanawiam nad zasadą ogólną: czy kuria ma prawo wymagać od katechetów, żeby w życiu osobistym przestrzegali zasad, których nauczają (i pod tym warunkiem wydawać im zezwolenia na nauczanie)? I przytaczam argumenty, dlaczego moim zdaniem ma. A że w konkretnym, trudnym przypadku mogłaby powiedzieć „zasady wprawdzie nie zmieniamy, ale zawieszamy jej egzekwowanie do czasu, kiedy katechetka z dzieckiem stanie na nogi”, to jest insza inszość. Oczywiście, że jestem za takim rozwiązaniem, nie mówiąc już o tym, że jestem za zastosowaniem świeckich zasad prawa pracy przez szkołę.
No, niestety, Kocie, w moim odczuciu Ty tu stosujesz właśnie podwójną miarę. Nie podoba Ci się (tak samo jak mnie), kiedy nie przestrzega zasad własnej religii Hoser, czy szeregowy ksiądz, ale katechetce dajesz do tego moralne prawo. A właściwie dlaczego? Że nie jest osobą duchowną? Ale też pełni w katolickim systemie rolę szczególną, zobowiązującą ją do świecenia przykładem (co w zestawie obowiązków katechety stoi na piśmie).
Jest dorosła, sama sobie wybrała ten zawód i sama może z niego zrezygnować, kiedy widzi, że wymagania są dla niej zbyt wysokie.
Ja jej w ogóle nie potępiam jako człowieka, czy z punktu widzenia świeckiej moralności. Ja się tylko – iszczio raz – nie dziwię, że można od strony kurialnej uznać ją za nienadającą się do wykonywania określonej profesji. Proszę bardzo, tu są przepisy i warunki kurialnego imprimatur, o których katechetka wiedziała i naruszyła je z pełną świadomością:
http://www.archidiecezja.katowice.pl/wydzial-katechetyczny/statut
To nie moja wina, że katolicy sami na siebie zastawiają takie pułapki. 😉
OK, Piesku, przywolany do tablicy sprobuje odpowiedziec.
Zadna religia, moze poza bardzo skrajnymi odlamami islamu, nie wymaga od wyznawcy by byl aniolem i wyrzekl sie grzechu – cokolwiek pod tym pojeciem rozumie. Kazda natmiast mowi: powinienes sie starac.
Rozumna religia mowi wiecej: wybory przed ktorymi bedziesza stawal beda trudne. I czasami nie da sie wtybrac wylacznie dobrego wyjscia, bo takie nie istnieje. Musisz tedy wybierac mniejsze zlo. Czasami jak ksiadz Lemanski ponad posluszenstwo swemu przelozonemu musisz wybrac dobro swych parafian albo nawet glos wlasnego sumienia. Czasami twoje malzenstwo musi sie rozpasc, bo nie tylko przestaliscie sie sobie podobac, ale dalsze pozostawanie w tym zwiazku nie niesie niczego dobrego ani temu ani partnerowi w malzenstwie, ani waszemu potomstwu.
Czasami moze sie zdarztyc, ze zakochasz sie w osobie, ktora nie podziela twojej wiary – w zasadzie lepiej jest abyscie przysiegli sobie i swiatu dochowanie wiernosci i lojalnosci. Czasami nie da sie tego zrobic – bo zakazuje zlegalizowanie waszego zwiazku zareowno prawo koscielne, jak i prawo stanowione. Wtedy niechaj waszym sedzia bedzie wasze sumienie, wasza milosc, wasza determinacja by spedzic zycie razem. To jest wasze zycie i tylko wy mozecie decydowac co jest dobre dla was i dobre dla zycia spolecznego.
Tak ja to widze. No, ale ja jestem niewierzacym anglikaninem i jest to we mnie bardzo silne.
Moze dlatego, ze ja, choc niewierzacy, traktuje sprawy wiary ze smiertelna powaga i wierze, ze ten ktory radzi sie Najwyzszego, wybierze znacznie lepiej niz jego kaplan.
A wlasnie, dokladnie o tym pomyslalam 😀 W Stanach ponoc byly uniwersytety na ktorych fakultety medyczne nie przyjmowaly palacych studentow (tak slyszalam od studentow). Dzis w roznych szpitalach i na kampusach palenie jest zabronione (nie ma kacikow dla niepalacych). Byla kiedys propozycja zaprzestania panstwowego finansowania kateteryzacji palacym, ale ta propozycja upadla.
Bobik ma rację, pani świadomie złamała regulamin zawodowy, a zatem sama pozbawiła się prawa wykonywania tegoż.
Jestem absolutnie przeciwna temu, aby szkoła szukała możliwości zatrudnienia jej na innych zasadach.
Jeżeli kierowca straci prawo jazdy, traci również uprawnienia do wykonywania zawodu. I prawo pracy nie ma tu zastosowania. Nie zostaje woźnym w firmie, tylko zostaje natychmiastowo zwolniony.
W przypadku tej pani pozostawienie jej w szkole jako choćby świetliczanki ( skierowanie jej do nauczania etyki byłoby kpiną z etyki) dałoby wyraźny sygnał dzieciom, że żadne zasady w życiu nie obowiązują.
Które to przekonanie tak czy tak jest w Polsce mocno powszechne, ale szkoła nie jest miejscem, gdzie należy je utrwalać.
Pani nie ma 16 lat, po prostu przecwaniła, bo postawiła na relatywizm i nie wydało.
Kocie, generalnie masz rację.
Tylko to jest inny przypadek. Po pierwsze -pani podpisała umowę o pracę na określonych przez KK zasadach. I świadomie je złamała, a zatem, jako osoba dorosła musi ponieść konsekwencje swojej decyzji.
Po drugie – ponieważ najwidoczniej w świecie niezbyt do niej przemawia nauczanie kościoła ( i słusznie 😉 ) to tym bardziej powinna zrezygnować z głoszenia ideologii ( i indoktrynowania dzieci ), z którą się wewnętrznie nie zgadza.
No go pozostaniem z Sasiadem (katolikiem!) w mniejszosci. I nie dal bym glowy czy Franciszek by sie do nas nie przylaczyl. Skoro mowil o katolickich gejach: Kto ja jestem aby ich osadzac.
I jeszcze cos dodam. Istnieje oczywiscie regulamin oracy i istnieje serce. Pierwszy nakazuje wywalic katechetke na zbita morde.
Drugie mowi: ona ma trzecie dziecko w drodze. Nikomu krzywdy nie robi. Moze dopracowac do konca roku czy porodu – tak jak prosila i zachowac wszystkie nalezne jej uprawnienia spoleczne, w tym urlop macierzynski i ubezpieczenie zdrowotne..
Facit:
Religii w Polsce powinny uczyć tylko zakonnice, najlepiej takie po pięćdziesiątce.
Młodsze, panny i mężatki, mogą stosować niedozwolone środki antykoncepcyjne, cudzołożyć, być skrytymi zwolenniczkami aborcji, in vitro i eutanazji albo nawet po ciężkim porodzie podpisać zgodę na sterylizację…
Nie mówiąc już o tym, że mogą poważnie nadużywać tych organów ciała, które służą do przekazywania życia: onanizm osobisty lub narzeczeński i małżeński, homoseksualizm, czy tak zwana miłość lesbijska u kobiet.
Mniej istotne jest, że mogą nieuczciwie zdobywać zapomogi, renty chorobowe, premie, zwolnienia z cła i podatku itd. itp.
Kocie, Ty cały czas mieszasz różne płaszczyzny rozważań i skaczesz po argumentach to z jednej, to z drugiej, więc postaram się te płaszczyzny wyraźnie oddzielić.
1. Ocena postępowania katechetki ze świeckiego punktu widzenia.
– Nic do tego nie mam, to jest jej prywatna sprawa. W kwestii jej pracy należy postąpić zgodnie z prawem pracy. W kwestii przestrzegania własnych zasad religijnych niech się kieruje własnym sumieniem. Od strony humanitarnej należy ją zostawić do końca ciąży w robocie.
2. Ocena katechetki z katolickiego punktu widzenia.
– Zgrzeszyła, ale Pan B. jest miłosierny i jeżeli kobita będzie żałować za grzechy oraz postara się wyrządzone krzywdy naprawić, to na pewno jej wybaczy. A ludzie-katolicy też mogą być wobec niej miłosierni i pozwolić jej przynajmniej do końca ciąży zachować posadę, grzechu jednak nie pochwalając i nie przystając na czerpanie z niego korzyści.
3. Ocena postępowania kurii z katolickiego punktu widzenia.
– Od tego są, żeby dbać o wysokie morale katechetów, więc odsuwając jawnogrzeszników od nauczania prawidłowo wypełniają swoje obowiązki. Choć w tym konkretnym przypadku, kierując się miłością bliźniego, nawet grzesznego, mogliby katechetce pozwolić… – i dalej j/w.
4. Ocena postępowania kurii ze świeckiego punktu widzenia.
Tam, gdzie katechetka, naruszyła kurialne przepisy, kuria ma prawo wyciągnąć wobec niej przewidziane tymi przepisami konsekwencje i świeckim nic do tego. Tam, gdzie znajduje zastosowanie świeckie prawo pracy, kurii nic do tego.
Mnie osobiście naprawdę nie trzeba pouczać, że życie nie jest czarno-białe, lepiej się rozwieść zamiast żreć i nie zawsze nasze wybory są dobre czy proste. Ani nawet o tym, że żadna religia nie zakłada, iż jej wyznawcy będą aniołami. Ja to wiem. Ale każda religia mówi o tym, że nieprzestrzeganie jej zasad będzie pociągać za sobą określone konsekwencje i jej wyznawcy się na to godzą. Godziła się również ta katechetka, póki nie okazało się, że to akurat dla niej niewygodne. I nie sądzę, żeby mówiła swoim uczniom „ale wiecie co, to, co ja wam tu opowiadam, to jest tylko taki pic na wodę, bo jak co do czego, to róbcie tak, jak wam wygodniej, a nie tak, jak przykazania żądają”. Więc dlaczego teraz ja, ateusz, miałbym ją z zasad religijnych zwalniać? To nie moja rola. I w tym przypadku nie moją rolą jest również walenie w kurię za to, że przestrzegania zasad się od katechetów domaga. Na płaszczyźnie zawodowej ma prawo, na moralnej powinność. A co do miłosierdzia, już wcześniej napisałem – może objąć ten czas do końca ciąży czy urlopu macierzyńskiego, ale nie widzę powodu, żeby z dalszego cofnięcia pozwolenia na nauczanie robić kurii zarzut.
Podły Niemiec? Ależ skądże. Wrocławianin, więc milutki.
A po pięćdziesiątce nie można używać ciała? 😯 😆
No, ta pięćdziesiątka to taka umowna granica, ale za stara zakonnica to nie będzie miała nerw do bachorów i ręka jej się może omsknąć 🙄
Za to jednak kuria chyba nie zwalnia.
To bardzo trudna ekwilibrystyka – znaleźć odpowiedni materiał na katechetkę 🙄
PS. Jak nie nadużywają poważnie…
Jedna rzecz to chec odsuniecia jej od nauczania doktryny ktorej ona sama nie jest przykladem. Zupelnie inna rzecz to jej podleganie prawu zatrudnienia, ktorego pogwalcenie jest jak rozumiem po prostu bezprawne. Moga ja wyslac na urlop platny do konca ciazy, moga zatrudnic ja przy papierkowej robocie, ale wyrzucic jej nie wolno.
O tym właśnie cały czas klepię, Lisku – że szkoła w oczywisty sposób powinna tu zastosować świeckie prawo pracy, nie przejmując się kurią, ale z kolei kuria ma prawo cofnąć zezwolenie na wykonywanie zawodu. Dura lex sed lex. 🙄
I żeby postawić kropkę nad i: opowiedziałem się po stronie Lemańskiego w jego sporze z Hoserem, bo w moim rozumieniu to właśnie Lemański bardziej starał się przestrzegać zasad swojej religii. Ale trudno mi to samo powiedzieć w przypadku rzeczonej katechetki, choć jako żywo nijakiej krzywdy bym jej nie zrobił i od świeckiej strony dobrze jej trudną sytuację rozumiem.
W latach sześćdziesiątych, w jednej z katolickich szkół dla dziewcząt, pani wuefistka, a właściwie panna wuefistka, urodziła dziecko. O czym uczennice nic nie wiedziały. Przez jakiś czas nie było jej w szkole. Potem znowu się w szkole pojawiła.
Kiedy trzeba było jechać na zawody międzyszkolne, siostry zarządziły apel. Na tym apelu powiedziały uczennicom, że być może uczniowie innych szkół zechcą im opowiadać o tej nauczycielce. Dlatego one, mimo, że jest to prywatna sprawa nauczycielki, wolą same powiedzieć o tym, że ma nieślubne dziecko. I że być może niektóre z uczennic będą zgorszone faktem zatrudnienia takiej osoby w katolickiej szkole. One jednak, potępiając sam fakt pozamałżeńskiego współżycia seksualnego, doceniają to, że nie popełniła ona dużo gorszego grzechu. Grzechu aborcji. Dlatego uważają za słuszne, zatrudniać ją dalej w szkole i wspierać w trudnej roli samotnej matki. Jej wcześniejszy grzech pozostawiając ocenie i miłosierdziu Boga.
To miało miejsce blisko pół wieku temu.
(Rodzina dzikow na polance). (To nie kod 😀 ).
A w szkole kanoniczek do ktorej uczeszczala moja Stara nauczyciel spiewu zrobil dziecko uczennicy. Uczennice szybko wyskrobano, nauczyciel podarowal jej stare pianino w ramach zadoscuczynienia, lekcje spiewu skasowano, nauczyciel poszedl uczyc gdzie indziej, dziewczyne przeniesiono do szkoly siostr urszulanek, choc przedtem obnizono jej stopien ze sprawowania do (nieslychanej wtedy!) trojki i wszystko bylo cacy. Swiat znowu zaczal funkcjonowac zwyczajnie.
Bobik, nie mam sily juz o tym dyskutowac. Wiem, ze diecezja zachowala sie okropnie i na tym poprzestane.
Dobry wieczór 🙂
Dyskutować nie będę. Zgadzam się z Bobikiem.
Grabiłam. Jutro ciąg dalszy. Chyba nogami, bo łapy mi odpadają 🙄
Jagodo, ale przypomnę, że tu nie nieślubna ciąża była podstawowym problemem, tylko porzucenie męża, rozwalenie rodziny i życie w konkubinacie. To chyba nieco zmienia postać rzeczy.
Ja też już na tym raczej skończę, bo swoje argumenty wyłożyłem i stanowisko też – kuria zachowała się niemiłosiernie, nie zachowując okresu ochronnego na czas ciąży, ale co do zasady, ma prawo domagać się od katechetów życia zgodnego z katolickimi regułami i dziwne by było raczej, gdyby tego nie wymagała. Ament. 😎
Prawdę mówiąc, mnie znacznie bardziej interesowała sprawa Zolla i innych prawników, bo o katolickich zasadach mogę pokłapać w teorii, ale w praktyce mnie nie dotyczą, natomiast prawo dotyczy wszystkich. I tu by warto robić dużo rabanu, żeby świadomość dramatycznie niskiego poziomu naszych prawników stawała się coraz bardziej powszechna. Może duży społeczny nacisk wymusiłby jakieś zmiany.
A ja byłam terapiona manualnie i teraz siedzę pod dwoma kocami i się trzęsę oraz próbuję policzyć te mrówki, które po mnie chodzą (jestem bez szans). Szyję miałam już w tak fatalnym stanie, że ledwie przeżyłam ostatnią wizytę u fryzjera, a konkretnie mycie głowy. A teraz jestem workiem z kośćmi i chyba zaraz zasnę.
Haneczko, no i czy nie było coś na rzeczy z tym Dżyngis Chanem, skoro cały dzień spędziłaś na grabieży? 😆
Ago, a w jakich porach przyjmujesz do FJD (Fanklubu Jacka Dehnela)? Bo zapałałem nieopanowaną chęcią zapisania się na członka. 😀
Czytam „Lalę” i nie mogę się nazachwycać. Cóż to za cudna książka. Jedno oko się przy czytaniu śmieje, drugie cichcem łzawi, czoło się chwilami zamyśla, a ogólnie na pysku czysta, choć podszyta leciutką melancholią błogość.
Oczywiście, jak jesteś na chorobowym, to ja troszkę poczekam, bo i tak będę zajęty trzymaniem kciuków za Twój powrót do. 🙂
Tez wlasnie czytam Lale 😀
Ago, to raczej brzmi jak goraczka
Lisku, jeżeli też Cię tak zachwyca, jak mnie, to na razie możemy zostać członkami nieformalnymi FJD, a jak Aga wyzdrowieje, to nas zapisze ze wszelkimi szykanami. 😆
Mogę jeszcze doprecyzować, że ja się, czytając „Lalę”, czuję wrzucony w sam środek krakowskiej atmosfery rodzinnej i tamtejszych opowieści, toczka w toczkę podobnych w zapętlaniu się koligacji, w rytmie, formie, powtarzalności, choć oczywiście nie w samych anegdotach. Nawet ten mityczny Lisów ma bezpośrednie przełożenie na mityczne Książniczki. 🙂
A za nieformalnosc nikt nas nie wyrzuci z jakiejs pracy…? 😀
Na Zollu już dawno położyłam krzyżyk. Przecież on tak ma nie od wczoraj.
Śpij, Ago, a mrówki niech Ci w tym czasie ładnie poukładają rozpierzchłe gnatki 🙂
No trudno, to już się się przyznam do całości. Ja grabiłam, a pan mąż rżnął 😳
Lalę czytałam z zadumanym rozczuleniem.
Ale… Lala! 😆 Lisku, wszystko w porządku – tak reaguję na dobrze zrobiony masaż, jeśli bardzo go potrzebowałam. A tym razem baardzo potrzebowałam. Do FJD przyjmuję okrągłodobowo, nawet przez sen. Ale dopiero po przeczytaniu co najmniej dwóch książek. 😎 Jak dotąd każda książka jest inna. Po „Lali” rekomendowałabym „Balzakiana” i „Saturna”. Niedawno wyszła nowa książka, ale jeszcze jej nie kupiłam, bo nie trafiłam na kindlową.
Dobry wieczór.
„…kuria ma prawo domagać się od katechetów życia zgodnego z katolickimi regułami i dziwne by było raczej, gdyby tego nie wymagała…”
Ja bym bardzo chciała, żeby kuria również od księży wymagała życia zgodnego z katolickimi regułami.
A różnie z tym bywa.Oj, różnie…
Ale mi się chlapło. Akurat, dzięki Pannie Kocie, mam „Balzakiana”, więc zaraz po „Lali” mogę się zabrać do czytania i wypełnić formalne warunki przynależności. 🙂
A czy na razie nie moglibyśmy z Liskiem być formalnymi kandydatami na członków, żeby nas jakieś kłopoty w pracy nie spotkały? 😉
Oczywiście, Mar-Jo, że też powinna się domagać i jak tego nie robi, ja ją uczciwie obszczekuję. 😉 Ale obszczekiwanie za to, że robi, wydawałoby mi się jakieś nie fair.
Niniejszym przyjmuję Was do grona formalnych kandydatów na członków, z prawem do korzystania z czytelni klubu. 😀
Dzieki, skorzystam 🙂 🙂
Ja też! Ja też! Gdyby Szefowa Klubu miała jakieś JD-mobi, to z głębokim merdnięciem przyjmę. 🙂
Ago, a spotkanie z idolem będzie? 😆
Zajęty trochę byłem.
Męczy, dusi, spać nie daje…
http://www.youtube.com/watch?v=t0cxz7g287g
Ja wiem, na pierwszy rzut oka to King Crimson z początków, ale to moim zdaniem jest jednak coś innego, bliżej Saint-Saëns np.: Danse Macabre
Nie piszę u Kierownicy, bo tam by mnie za to zjedli, oni jeno Pan Derecki i te rzeczy…
Mam pytanie:
Czy miłośnikowi Jarretta, Genesis, Led Zeppelin, Mahlera, Orffa, Skaldów, Corelliego, Daviesa i wielu innych może imponować to, że odkrył po 46 latach lepsze wykorzystanie brzmienia orkiestry dla potrzeb rock and rolla niż do tej pory uważane przez siebie za najlepsze In Held ‘Twas In I – Procol Harum z Edmonton?
http://www.youtube.com/watch?v=5rtMI4_r4jM
Procol Harum zrobili coś wspaniałego, wyszła suita, ale tu Opeth – czytaj Michael Akerfeldt, zbudował miniaturową, niemalże samą esencję – odsyłam do drogi, jaką przebył – od death metalu twardego jak diament do ostatniej płyty Pale Communion. Konstrukcja tej miniatury (umówmy się: siedem minut z kawałkiem to nic w porównaniu z męczyuszami trwającymi dobre 40 minut albo i więcej) jest dla mnie cudowna.
To oczywiste, że porównania w większości przypadków sensu nie mają, ale mnie się to jakoś samo we łbie poukładało w tej szufladzie.
Ja wiem, że to prostactwo i prymitywizm, ale do cholery! – do nieba prowadzi prosta linia na wykresie EEG…
Smialo, zeenku! Nie masz sie co po katach chowac! Mnie sie Opeth tez bardzo podoba i nie bedzie nam zaden jeden Pan Derecki w proso wlazil. 😈
Dzień dobry 🙂
kawa
Oj,będzie awantura 😎
https://scontent-b-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/v/t1.0-9/10525708_10152806365134663_807625155045856886_n.jpg?oh=ff669c19d09915e49f5c39ed6bef2eff&oe=54D6B919
Dzien dobry 🙂
Dolewka
Irku, w jakim kontekscie figurowal ten rysunek? 😯 👿
Bobiku, historię o pani wuefistce opowiedziałam zupełnie na marginesie sprawy pani katechetki. Po prostu przypomniałam sobie o niej. Jeżeli zabrzmiało to jako porównanie z sytuacją katechetki, to wbrew moim intencjom 😉
Jeżeli chodzi o sytuację zwolnionej katechetki, to dla mnie jest to sytuacja paranoiczna. I to na wielu płaszczyznach.
Świecki pracodawca ma zwalniać z pracy ponieważ tego życzy sobie organ ideolo. Pani, która dobrowolnie realizowała program ideolo i złamała umowę z tymże, odwołuje się do świeckich instancji. I to w sytuacji, w której ideolo głosi wszem i wobec o podległości prawa ludzkiego wobec …
Ideolo usiłujące wprowadzać na siłę WCH, z których podstawowa mówi o miłosierdziu przed sprawiedliwością, trzyma się przede wszystkim litery prawa przez siebie stanowionego.
Dorosła kobieta, która powinna wiedzieć co robi i przyjmować z godnością konsekwencje własnych wyborów …. Ech, paranoja i tyle 👿
Oczywiście, czysto po ludzku, współczuję kobiecie ciężarnej w trudnej życiowej sytuacji. Z drugiej strony mam nadzieję, że będzie to kolejnym impulsem dla władz świeckich do uporządkowania chorych relacji państwo – kościół 😎
Dzień dobry.
Rysunek (bez znajomości kontekstu) odbieram źle.
Sytuacja z katechetką w świetle przepisów nie wygląda na bardzo trudną. Dyrektor może przesunąć ją do pracy w świetlicy, a kuria musi zapewnić nauczyciela na zastępstwo na własny koszt. Tak mówi rozporządzenie ministra (sprawdziłam).
Spotkanie z idolem jak najbardziej może być – z tego, co wiem, nie unika spotkań autorskich. Ale ze zorganizowaniem spotkania on line może być większy problem.
Errata – nie musi, lecz może. Ale tak czy siak, zapewnia na własny koszt. Czyli cofnięcie skierowania oznacza, że ten konkretny nauczyciel nie może już uczyć religii, ale jeśli lekcje mają się odbywać, to zapewnienie zastępstwa należy do kurii.
Dzień dobry 🙂
Ja nawet u Kierowniczki nie ukrywam, że się na muzyce guzik znam, dzięki czemu mogę słuchać Panów Dereckich właściwie tak samo jak Procol Harumów – przemawia albo nie przemawia i tyle. Mniejsza o to, czy poważka, czy niepoważka. Może nie jest to podejście zbyt ambitne, ale za to jakie wygodne. 😈
Kawy dziś proszę duuużo, bo dzień jakiś okropnie rozmamłany i dusza strasznie się przd dobudzeniem opiera. 🙄
Jagoda świetnie podsumowała całą tę absurdalną sytuację, w której żadna strona nie jest jedoznacznie czyściutka, bielutka i pokrzywdzona. Dlatego ja się od początku przyznałem, że stoję tu w rozkroku i nie potrafię narysować czarno-białego obrazka, na którym źli i dobrzy będą rozdzieleni gładko jak w westernie. Obrazek jest właśnie taki pomaźglany, jak to Jagoda opisała. Jasny jest chyba tylko wniosek: potrzebny jest rzeczywisty i konsekwentny rozdział Kościoła od państwa, żeby takim chorym sytuacjom nie dać okazji do zdarzania się.
Też mam ten luz, że znanie się nie odbiera mi przyjemności ze słuchania, ponieważ się nie znam 😎 Z drugiej strony, znając się, niektórych Panów Dereckich słuchać można z większą przyjemnością, niż nie znając się. Z trzeciej strony, jak się człowiek zna za bardzo, to słyszy za dużo i przyjemności zostaje mu mniej. Ech, i tak źle, i tak niedobrze.
Jeżeli rzeczywiście będzie awantura z powodu tego rysunku, to szkoda, bo on jest po prostu niedobry i szarpacki niewart. Dowcip rysunkowy powinien być zrozumiały na pierwszy, no, najwyżej drugi rzut oka, a tu już kilka – nie najdurniejszych przecież 😉 – osób główkuje, o co właściwie biega i nic nie może wykombinować.
Ja w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy nie chodzi przypadkiem o ustawę o zwierzętach laboratoryjnych, ale po pierwsze wcale nie jestem pewien, a po drugie, jeżeli doszedłem do tego po godzinie intensywnego łamania łba, to też o rysunku źle świadczy.
Moje pierwsze wrażenie było w gruncie rzeczy takie, że to „sztuka dla sztuki”, a raczej pour épater le bourgeois, żeby namieszać w kociołku i koniecznie tę awanturę wywołać. A ja nie lubię takich awantur dla awantur. 👿
To oczywiście prawda, że znając się można wiele więcej wyczytać, wysłuchać, wywidzieć, itd. Ja zresztą bardzo podziwiam tych, co się znają i swoją ignorancją wcale się nie szczycę, tylko głupio by mi ją było ukrywać. Ale na wszystkim i tak się znać nie sposób, więc w nadmierne kompleksy z powodu tego czy innego nieznania się wpadał nie będę, zwłaszcza że tyle tu mamy znaczy się na różnych dziedzinach, że w razie czego zawsze jest kogo zapytać. 😈
Coś jeszcze muszę koniecznie dorzucić na marginesie sprawy katechetki, bo sobie uświadomiłem, że dla mnie rzecz jest oczywista, ale przecież nie dla wszystkich. Otóż sytuacja etatowa nauczycieli w Krakowie jest w tej chwili bardzo niedobra. Wiele etatów w ostatnim czasie zredukowano i nawet świetni fachowcy z długim stażem miewają kłopoty z utrzymaniem się w robocie z pełnymi godzinami.
W różnych szkołach różnie to jest rozwiązywane. W jednych trwa bezlitosna walka o godziny, w innych nauczyciele w miarę solidarnie próbują się dzielić tym, co jest, żeby nikt nie stracił pracy całkowicie. Np. nasz rodzinny Germanista dobrowolnie oddał 1/4 swojego etatu koleżance, która została raptem z kilkoma godzinami i byłaby w sytuacji „śmieciowej”, czyli bez żadnych świadczeń, a kiedy doda tę ćwiartkę, załapie się już na te różne zusy. Germanistę oczywiście walnęło to mocno po kieszeni, ale uznał, że zostawienie koleżanki bez świadczeń byłoby świństwem.
Tak że zredukowanie godzin w krakowskiej szkole niekoniecznie jest szykaną wobec kogoś, może być gorzką koniecznością, z którą borykają się zarówno nauczyciele, jak dyrekcje.
Bobiku, moja hipoteza byla taka sama (ze chodzi o ustawe o zwierzętach laboratoryjnych)
Bry!
A propos godzin nauczycielskich: no niż idzie, niż…
I mnie to irytuje, nie to, że niż, ale to, że jest szansa, żeby zmniejszyć klasy, ergo, polepszyć poziom nauczania (może). Pieniądze by szły te same przecież, więc wydatek żadny. Ale nie, klasy muszą być duże, bo to oszczędnie. Justyny córka jest w klasie z 36 osobami (liceum). A myślałem, że takie liczne to za moich czasów były. I co teraz z nauczycielami zrobią?
Tzn. niż przyszedł.
Pewnie tak, Lisku i wtedy przynajmniej wersja awantury dla awantury upada, ale w wersji laboratoryjnej powinno być dla autora jasne, że awantura o szarganie świętości zwierzętom nie pomoże, tylko co najwyżej sprowadzi całą rzecz na zupełnie inne tory, gdzie o zwierzętach już w ogóle mowy nie będzie. Mnie się to wydaje kontraproduktywne, choć samego zamiaru zwrócenia uwagi na cierpienia zwierząt nie mogę oczywiście nie popierać. Tyle że metoda wydaje mi się nienajlepsza, bo w tym przypadku drastyczność rysunku może ten słuszny zamiar pociągnąć na dno.
Możliwe zresztą, że gdyby na krzyżu było jakieś zwierzątko ogólnie lubiane, w rodzaju pieska czy kotka, odbiór byłby inny. Ale szczur… Już widzę poślicę P., która wali „Przekrojem” w ławę sejmową, wrzeszczy o porównywaniu Jezusa do szczura i odgraża się, że tego ataku liberalnej zgnilizny to już wiadomy Zespół nie daruje. 🙄
No właśnie, Tadeuszu, znani mi nauczyciele też się okropnie o to pienią, że była szansa na zmniejszenie klas (czyli polepszenie jakości nauczania) i przez prymitywnie rozumianą oszczędność została zmarnowana. 👿
Tadeuszu, jakis czas temu w Wlk. Brytanii przeprowadzono badsania dotyczace zaleznosci miedzy wielkoscia klasy a poziomem przyswojonej wiedzy i wynikami. Jescze jeden mit runal. Badania wykazaly, ze zaleznisc jest zadna. Poziom nauczania, a nie liczba osob w klasie.
Badan, zaznacze, nie prowadzil rzad, tylko jakies niezalezne cialo. Bylismy wszyscy zaskoczeni wynkami, ale tak sie okazalo.
Zmartwila mnie ta afera z pobiciem Wiplera. Policja nie ma prawa ani bic ani kopac. Ma do dyspozycji inne srodki przymusu.
Np kajdanki.
Mordko, polepszenie jakości nauczania to nie tylko wyniki testów. Inny jest np. poziom stresu (zarówno nauczyciela, jak uczniów) w mniejszej klasie. Inna jest możliwość prowadzenia działalności wychowawczej, kiedy jest czas na rozmowy, nawet indywidualne, z uczniami. Inne są relacje wszystkich z wszystkimi. To też się do jakości zalicza, choć w pomiarach przyswojonej wiedzy nie wychodzi na jaw.
Najwyraźniej jest różnie zależnie od poziomu edukacji. Ci piszą tak:
Some researchers have not found a connection between smaller classes and higher student achievement, but most of the research shows that when class size reduction programs are well-designed and implemented in the primary grades (K-3), student achievement rises as class size drops.
http://www.centerforpubliceducation.org/Main-Menu/Organizing-a-school/Class-size-and-student-achievement-At-a-glance/Class-size-and-student-achievement-Research-review.html
Co jest logiczne o tyle, że małe dzieci i dzieci mają duże potrzeby emocjonalno-socjalne.
To jest jakas paranoja. Polityka domaga sie abym zalozyl nowa poczte! Inaczej mnie nie zarejestruje. I oczywiscie nowego nicka! Gdyz i moja poczta i moj nikt sa juz zajete przez kogos innego!
OK, na nika moge sie zgodzic – zamast Kot Mordechaj, mozecie mnowic na mnie Kot Mordka. Ale przy nowym koncie pocztwym mowie basta! Mam juz jedno zawirusowane, ktorego nie moge usunac z systemy na kotmordechajmalpayahudotkom.
Z kolei PIANO z Gazety Wyborczej po kilku moich obelzywych listatch przyslalo mi odpowiedz, ze nie przyjmie ode mnie pieniedzy nadanych w systemie Safari i musze sobie zainstalowac jakis inny, albo zaplacic z cudzego kompa.
No przecie tak, chlopaki, nie mozna! Krucafuks!
Chjcialem na forum Pana Doktora sprostowac, ze wyrazenie „inzynierowie dusz”, ktore uznal za „genialny” wynalazek W. Mlybnarskiego wymyslil Maksym Gorki. Nie Stalin, jak go ktos juz poprawil. Inzynierwie dusz to pisarze, a nie wszyscy ludzie kultury, wedle autora „Na dnie”..
Tak, Tadeuszu. Byly jeszcze stosunkowo niedawne badana brytyjskie. Stosunkowo, bo je pamietam – bylo o tym w prasie.
Bobiku, dzis mysli nam chodza tym samym torem 🙂 Tez pomyslalam ze gdyby na rysunku byl jakis sliczny kroliczek (zamiast, w przenosni, baranka), moze wygladalo by to troche lepiej. Rozumiem ze chodzi o to ze zwierzeta laboratoryjne umieraja za nas.
Wspomniany Germanista jest nauczycielem z powołania i bardzo cierpi, że ze względu na wielkość klas po prostu niedostatecznie zna swoich uczniów. Często nie wie, czy ktoś się nie nauczył dlatego, że miał w nosie, czy dlatego, że mu się rodzice rozwodzą, ukochane zwierzątko umarło, albo najbliższa przyjaciółka wyjechała ze starymi do Anglii i świat bez niej stracił cały urok. Nie wyrabia czasowo, żeby pogadać „pa duszam” z uczniem, który najwyraźniej ma jakieś problemy, ale nie powie tak od razu, jakie. Nie ma takiej możliwości, żeby podyskutować z klasą np. o sprawach światopoglądowych i zorientować się, co uczniowie w ogóle mają w głowach, bo na godzinie wychowawczej jest zbyt dużo spraw organizacyjnych do załatwienia, a poza nią już nie ma kiedy. Toteż odczuwa wychowawczą misję szkoły jako w dużym stopniu fikcję, nad czym boleje, ale doby na razie nie udało mu się rozciągnąć. 🙁
A rysunek jest okropny.
Kocie,
kliknij na „nie pamiętam hasła”. Potem wpisz swój adres i podaj nowe hasło. Potwierdzenie dostaniesz mailem.
Tak, kiedy pomyślałem o zwierzętach laboratoryjnych, też ideę rysunku tak zrozumiałem. Ale rzeczywistość mamy taką, jaką mamy i dręczą mnie poważne tudzież uzasadnione obawy, że wyjdzie na coś zupełnie innego, niż było w planie. 🙁
Zaraz sprobuje, Jagodo. Dzieki.
Haha! Wrrrr!
Opcja „nie pamietam hasla” nie istnieje.
Wiec sprobowalem zmienic haslo!
System jest madrzejszy, bo natychmiast wykryl, ze taki adres majlowy juz istnieje!!!!!
Z durna maszyna nie wygrasz!
Macie rację. Ten rysunek znalazłem na stronie fb ” Przekroju” i gdyby nie komentarze pod nim nie odgadłbym kontekstu. Oczywiście chodzi o ustawę o zwierzętach laboratoryjnych. Ale wykonanie fatalne i będzie powód do kolejnej awantury o prześladowanie krzyża w Polsce itd.
Że Kot z durną maszyną nie wygra, to się jeszcze nie dziwię. Koty na innych polach walki uczone. Ale Kierowniczka podobno interweniowała u politykowych chłopców internetowców i wygląda na to, że oni też wygrać nie potrafili. 😯
A co się dzieje, Mordko, kiedy wpiszesz nick Kot Mordka i adres mailowy wzięty z sufitu, byle z prawidłową syntaksą?
A idola ja juz kiedys spotkalam – byl u nas na miedzynarodowych targach ksiazki 🙂
Eee, to co innego, niż spotkanie Fanklubu ze swym Idolem. Wyprzęgania karety pewnie nie było. 😀
Nie mozna, gdyz na podany adres przychodzi guzikz akceptacja. Ades musi byc prawdziwy.
Naprawde zastanawiam sie czy nie zapisac sie do jakiegos stowarzyszenia luddzistow i nie zaczac rozwalac maszyny kijem bejsbolowym.
Stoisko bylo za male na karete 🙂
Kocie,
oczywiście, że wygrasz 😎
1. pod informacją „Aby komentować…” (czarny druk) masz tabelkę, którą ignorujesz i klikasz na „Zaloguj” (czerwony druk)
2. pod tą samą informacją pojawia się (czerwony druk) …. nie pamiętasz hasła? Kliknij tu – klikasz
3. pojawia się informacja „ustawienie hasła”, w ramkę wstawiasz maila, którego korzystasz i klikasz OK po prawej stronie
4. dostajesz maila i ustawiasz swoje hasło
Go on! 🙂
A był przynajmniej kordon policjantów, oddzielających od Idola? I wzmożone, zbiorowe próby przedarcia się przez? I akompaniament dzikich pisków tudzież okazjonalne omdlenia?
Jak tego nie było, to co to za spotkanie z I. 👿
Juz ide probowac, Jagodo.
No i poszlo bardzo dobrze, Jagodo! Choc usilowali znowu namacic powiadamiajac mnie, ze „wystapil blad” i ze mozliwosc zniany hasla do tego niku nie trwa dluzej niz siedem dni.
Zignorowalem i przechytrzylem glupia maszyne!
Teraz bede prostowal az mi tchu zbraknie!
No to dzisiaj Morda stawia. Po tylu męczarniach wreszcie sukces! 😆
Nie bez powodu wierzyłam w Ciebie, Kocie 😆
Wow.
Hip, hip, Kot!
Ty lepiej, Ago, zamiast hiphopowac zajrzyj do swojej poczty, bo Ci wczoraj piekna karke wyslalem! I nie zostala otworzona.
To ja wołam: hip, hip Młody 🙂
Mój Młody szedł dziś do metra bocznym, mało uczęszczanym wejściem, gdy zaczepiła go młoda kobieta pytając, czy nie ma czegoś do picia. A że wyglądała niewyraźnie, to odebrał jej bagaże i zaproponował, że jej potowarzyszy i wskaże kiosk dworcowy z napitkami. Niewyraźność u dziewczyny coraz bardziej postępowała, zatem zapytał, czy może na coś choruje. Zaprzeczyła i stwierdziła, że już jej lepiej.
Towarzyszył jej dalej dźwigając dwie walizy i plecak, gdy nagle dziewczę zgięło się jak scyzoryk i walnęło o ziemię wstrząsane drgawkami i toczące pianę z ust pąkowia, i nagle zniebieściało.
Zatem ułożył ją na boku i wsadził dwa paluchy rozsuwając zaciśnięte szczęki i przytrzymując język w plackatej pozycji, drugą ręką dzwonił po pogotowie.
Miał szczęście, bo dziewczyna złapała oddech, ale była wyraźnie zdezorientowana i okresowo miała zaburzenia mowy, po czym zaczęła mu się wyrywać.
Udało mu się ją utrzymać do przyjazdu karetki. Test składający się z kilkunastu pytań oblała. Dalej była zdezorientowana. No, ale już była pod fachową opieką.
Młodego pochwaliłam oczywiście, ale przy okazji muszę mu wyjaśnić, co zrobił niewłaściwie.
I tu proszę o pomoc zebranych, a szczególnie Liska.
Po pierwsze, nie powinien moim zdaniem odrzucać pomocy przechodniów. Niewielu ich było, bo to boczne wejście, ale nie było nikogo, kto by nie zapytał, czy może pomóc, a Młody uprzejmie dziękował, mówiąc, że wszystko ogarnia.
Prawdą jest, że tym razem ogarnął, ale mogło być przecież różnie. I wtedy lepiej dla wszystkich byłoby, gdyby tę odpowiedzialność mógł z kimś dzielić.
Po drugie, nie wiem, czy wkładanie paluchów między zaciśnięte szczęki jest szczęśliwym pomysłem. Nie wiem, czy istnieje ryzyko, że mogłyby zostać odgryzione i jeszcze delikwentka mogłaby się nimi zachłysnąć?
Ale z drugiej strony zawartość kieszeni w takich przypadkach też nie pomaga – pojedyńczy klucz od mieszkania i szklany iPhone( stare Nokie były lepsze), który jest potrzebny, aby wezwać pogotowie.
Ja to bym miała przynajmniej zapalniczkę :-). Ale i tak łapę wsadzić trzeba, żeby wyciągnąć i przytrzymać język.
Tak się zaczęłam zastanawiać, co powinno się zawsze mieć przy sobie, aby być odpowiednio wyposażonym w takich sytuacjach?
A traz chce Wam pokazac 30-sekundowa reklame, ktora wywolalaby w Polsce straszny skandal, a tu leci w kazdym kanale tv (procz BBC, bo BBC nie nadaje reklam i Pies z kulawa noga nie zaprotestuje:
http://www.youtube.com/watch?v=bRu4t1BqOBU
Tu wyjasnienie. W reklamie ksiazek czytanych na glos wystepuje bardzo tu znana postac, najlepsza chyba komentatorka sportowa BBC Claire Balding. Wiadomo jest z roznych zdjec, ktore przewinely sie przez prase i chyba z jej wlasnych wypowiedzi, ze zyje od lat z partnerka.
Ja tez kiedys w Nowym Jorku interweniowalam gdy na ulicy jakis chlopak mial grand mal. Bylo mokro i deszczowo, ludzie sie spieszyli do domow w godzinie szczytu.
Ulozylam go z szalikiem pod glowa i tez staralam sie przytrzymac usta otwarte. Na szcescie byla wsrod przechodniow jakas pielegniarka, ktora mi pomogla.
Pogotowia nie wzywalismy (to bylo w czasach przedkomorkowych) i po paru minutach atak padaczki sie skonczyl. Pielgnarka zaprwadzila chlopca do pobliskiej kawiarni. Tlumek, ktory sie zrobil byl bardzo wspolczujacy.
Ale to jedno pamietalam ze szkoly: ze trzeba ulozyc na plasko z czyms pod glowa i przetrzymac szczeke aby nie odgryzl sobie jezyka.
Moze dzis sa inne zalecenia?
Kocie nie dostałam kartki. 🙁 Sprawdziłam wszystkie zakładki i spam – nic.
Tu jest jak postepowac gdy ktos ma atak epileptyczny:
http://www.wikihow.com/Help-Someone-Who-Is-Having-a-Seizure
Ago, moze moj Kot ma Twoj absolutnie neiwlasciwy adres mailowy.
Brawo, Młody!
Heleno, To ja Ci wyślę swój absolutnie właściwy adres, z prośbą o przekazanie go Kotu, dobrze?
Widze z tych zalecen, ze raczej niebezpiecznie jest klasc na plasko, bo moze sie udusic w czasie torsji, gdyby jej dostal. Raczej na boku.
Poprosze, Ago!
Poszło. 🙂
Ago i Mordko, przepraszam, że się wtrącę, kartka nie przychodzi jako poczta od Mordki, tylko od Jacquie Lawson e-cards.
No, masz! Nikt z nas sie nie nazywa Dziaki Louson! To pewnie listonoszka.
Ooo, teraz widze, ze doszla i zostala otwarta!
Tak, zdecydowanie badania o „osiągnięciach uczniowskich/studenckich” przeprowadzała maszyna i to nie najmądrzejsza w swojej kategorii.
Wszelkie szkolne spotkania ujmowane przez hasło „nauczanie” to pewna odmiana teatru i o wiele więcej niż o ilość „poprawnych” i utrwalonych wiadomości (szczególnie w czasach powszechnego dostępu do Wikipedii) chodzi o nastawienia, coś automatycznie łączącego się z przymiotnikiem „uczuciowe. Owszem, dla recitalu skrzypcowego lepiej będzie gdy na sali znajdzie się 200 a nie 20 osób, ale przy przekazywaniu wiedzy i przemyśleń o niej rzecz ma się wręcz odwrotnie. Ideał „mów do tłumu jak do dwóch słuchaczy” może i potrafią osiągać wyjątkowo utalentowani nauczyciele czy wykładowcy, ale nauczanie w dzisiejszym świecie wymaga setek tysięcy nauczycieli i tylu geniuszy na szczęście nigdzie nie ma.
Oczywiście nie ma sensu przywoływanie tu własnych doświadczeń, chyba, że uwierzycie, że mam bardzo średnią (a może i gorszą) pamięć wzrokową do twarzy i mówię jako reprezentant klasy takich osób. A w takim wypadku nastaję, że 24 klatki z buziami na sekundę to próg, po którym widzi się nieciekawy film a nie odrębne osoby.
Było, dawno temu było – ale nie przestaje mnie fascynować: wywiad z profesorem doktorem habilitowanym inżynierem Jackiem Rońdą z krakowskiej AGH zatytułowany Nie jestem wariatem, tylko naukowcem (pomieszczony w „Ich Dzienniku”), w którym znajduję taki akapit:
Biedny prpf Rondel. tez mialem kolege. Jemu z kolei FBI zaisntalowalo w glowie radio przez ktore przeplywaly rozne ciekawe komunikaty, m.in, do japonskiego cesarza Hirochito i do jego wlasnej tesciowej. FBI podrzucalo mu takze do glowy rozne pomysly i dyktowalo rozne bardzo dlugie listy, ktore musial wysylac do roznych redakcji.
Sama moja Stara zostala kiedys oskarzona, ze przylaczyla sie do szszszajki szszkaradnych szszszubrawcow, co bardzo przezywala. Szszszajka skladala sie z matki, mlodszego brata i lekarki psychiatrii dotkniej tymi przesladowaniami osoby.
Nic dziwnego, Babilasie, pan Rońda uzyskał stopień naukowy doktora habilitowanego za pracę 'Niestacjonarne zagadnienia kontaktowe’.
I tak dobrze, że to nie marsjanie próbowali się kontaktować.
Z jednym moim klientem marsjanie kontaktowali się regularnie, w generalnie złych wobec ludzkości zamiarach. A klient był królem Iranu i spoczywała na nim olbrzymia odpowiedzialność za losy Ziemi, więc musiał coś z tym zrobić. Ponieważ jedyną instytucją, którą obdarzał jakim takim zaufaniem, była policja, coraz to inny komisariat (bo jakoś tak król miał, że nie mógł to być zawsze ten sam), w coraz to innym mieście dostawał od niego list w łamanej niemczyźnie, gdzie cała dramatyczna sytuacja była dokładnie wyjaśniona i rozkazy wydane. Na dodatek od czasu do czasu władca dochodził do wniosku, że pańskie oko konia tuczy i należy o sprawę zadbać osobiście, więc urywał się wszystkim pilnującym, wsiadał do pociągu byle jakiego i jechał np. wydać polecenia policji w Hamburgu czy Monachium. Tam oczywiście zgłaszał się na jakiś komisariat i zaczynał policjantów namawiać do akcji. Po pewnym czasie był już na tyle znany, że natychmiast zapewniano go o gotowości bojowej i wsadzano w pociąg powrotny, co w zasadzie króla Iranu satysfakcjonowało. Bo to był tak w ogóle bardzo miły gość, którego dało się lubić.
Ale rozmów, o dziwo, nikt mu nie podsłuchiwał. 😯
Dobry wieczór 🙂
Ci naukowcy mają kontakt z Feynmanem http://ako.poznan.pl/5069/#more-5069
Chwilę temu zakończyła się w TOK FM rozmowa Stefana Bratkowskiego z Haliną Bortnowską i Adamem Szostkiewiczem o przyszłości Chrześcijaństwa:
http://audycje.tokfm.pl/audycja/92
Kurczę, Feynman to był fajny facet. Nie zasłużył na takie kontakty. 👿
Zmoro, wpierw gratulacje dla Twojego mlodego za chec pomocy, zachowal sie naprawde pieknie! Porady praktyczne:
– W wiekszosci wypadkow nie ma potrzeby interwencji w czasie ataku epileptycznego.
– W razie potrzeby nalezy osobe w ataku usunac z niebezpiecznego miejsca (jak szosa, bliski goracy piec, ostry kat itd), podlozyc jej cos miekiego pod glowe, rozluznic ubranie ktore moze uciskac i przeszkadzac w oddechu (ciasny kolnierzyk czy krawat, ew. pasek).
– Po skonczeniu ataku nalezy delikatnie przewrocic na bok, oraz zostac przy niej i uspokaja az dojdzie do siebie i poczuje sie pewnie.
– Nie nalezy wsadzac jej niczego do ust, nie ma potrzeby, a moze to byc niebezpieczne dla obu stron.
– Nie nalezy probowac fizycznie przeszkadzac czy poskromic drgawek, ani aplikowac sztucznego oddychania.
– Warto zwrocic uwage na godzine poczatku i konca ataku.
Karetke nalezy zawezwac jesli:
a. Byl to pierwszy atak
b. Jesli trwa/l dluzej niz 5 minut
c. Jesli jest jeden atak po drugim bez przyjscia do siebie miedzy nimi.
d. Jesli ta osoba sie zranila w czasie ataku.
Pamietam czlowieka ktory mial dosc czeste ataki. Chodzil z dwoma olbrzymimi dogami ktore staly po jego bokach w czasie atakow i nie pozwalaly nikomu sie do niego zblizyc.
Faktycznie, Młody Zmory zachował się bardzo ładnie. 🙂
I odważnie. Ja jeszcze z atakiem epileptycznym nie miałem do czynienia i gdyby nawet ten Niemiec na A. pozwolił mi zapamiętać wszystkie wskazówki Liska, w sytuacji podbramkowej chyba bym się czuł dość niepewnie.
A najważniejszniejsze to pchać światową naukę do przodu. Jołopstwo nie zna granic 😈
Chociaż powinno być 👿
Lisku, przestraszył się bo się zrobiła niebieska na twarzy i dlatego pchał paluchy.
Chciał zapewnić dopływ powietrza.
Ale dzięki Ci wielkie, skopiuję Twoje porady i prześlę mu mailem. Na drugi raz będzie jak znalazł 😉 .
Ciekawe, że pierwszy podpis z listy AKO to księdza. Czyżby to on redagował oświadczenie? Pytanie moje wywołała (nawiasem, jakie piękne słowo, po hebrajsku by było wwłł) uwaga: „Dochowane zostają wysokie standardy naukowe, w tym anonimowość autora i recenzenta na etapie kwalifikacji prac” i o ile przy kwalifikowaniu prac tajność recenzenta jest powszechnym obyczajem w szanujących się towarzystwach, to o anonimowości autora pierwsze słyszę. No, ale człowiek się uczy, nawet przy okazji Konferencji Smoleńskich pod wezwaniem Feynmana i von Dänikena.
Dzieki Jagodo za link radiowy. Wysluchaem w calosci.
Andsolu, to szalenie uduchowione towarzystwo. Obecność księdza niezbędna. Anonimowość także, wszak wróg czai się wszędzie.
Zmoro, Młody dzielny bardzo 🙂
Na polance dwie plochliwe sarenki I znajomy jelen, ktorego poznaje po nieregularnym porozu.
Ja też wysłałam porady Liska mailem – sama do siebie. Może po kilkukrotnym przeczytaniu coś mi zostanie w głowie.
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku, wspaniale! Dzien dobry!
Dzień dobry.
Młody Zmory – zuch!
Ja w dzieciństwie byłam świadkiem strasznego wypadku tramwajowego. Do niedawna nie mogłam spokojnie patrzeć na ludzi przechodzących na czerwonym świetle przez torowiska tramwajowe. Najczęściej reagowałam podniesionym głosem , że tramwaj jedzie…
Jakiś czas temu widziałam starszego pana poruszającego się o kulach, który powolutku przechodził przez torowisko tramwajowe- światła czerwone, tramwaj nadjeżdża… W pewnym momencie nie wytrzymałam i bardzo głośno krzyknęłam: tramwaj!!!! Pan spokojnie dalej szedł. Doszedł do mnie i zapytał: „Czego pani się tak drze?”
Nie wiem na jak długo, ale wyraźnie się uspokoiłam. 🙂
Dzien dobry! Czy moge prosic o kawe? 🙂 🙂
Irku, swietne, nalezalo by rzeczywiscie powywieszac w kafejkach 🙂
Bobiku i Ago, zalecenia sa bardzo proste – w sumie jedyne co nalezy zrobic to zapewnic ze osoba w ataku sie nie zrani podczas upadku i drgawek, np podlozyc cos miekkiego, jak zlozony swetr, pod glowe (co zapewne zrobicie automatycznie), oraz potem delikatnie przewrocic na bok.
Kolor niebieski na twarzy podczas ataku moze sie zdarzyc. Gdy konwulsje sie skoncza, popatrzec czy wraca normalny oddech (jesli nie, dopiero wtedy delikatnie sprawdzic czy osoba nie ma w ustach jedzenia lub przeszkadzajacej jejprotezy).
I jeszcze jedno – czasem podczas ataku mozna stracic panowanie nad zwieraczami, w takim wypadku dyskretnie przykryc (np plaszczem), po to by nie byla tym speszona. Gapiow najlepiej oddalic.
http://www.epilepsysociety.org.uk/first-aid-seizures#.VF3KLWfgWjg
Dzień naprawdę dobrze się zaczyna 🙂 ;
Jedyne, właściwe moim zdaniem, rozwiązanie problemu właśnie nastąpiło:
http://natemat.pl/123261,zwolniona-katechetka-dostanie-prace-od-kurii-ks-wilk-nie-wiem-czemu-wczesniej-o-tym-nie-pomyslalem
W Wlk. Brytanii istnieje juz od paru lat organziacja chartatywna trenujace psy zdolne ostrzec przed nadchodzacym ataku epileptycznym – 15 minut do 12 godzin przed atakiem.
Nie wszystkie jednak psy daja sie wytresowac – te ktore potrafia ostrzec maja jakies dodatkowe zdolnosci i czeste jest, ze cierpia na zespol separacji. Ale dokladnosc ich ostrzezen jest 100-procentowa. POtrafia nawet odroznic grand mal od petit mal i odpowiednio sie zachowuja, np przy nadchodzacym duzym ataku liza reke chorego, przy malym – siadaja bardzo blisko i patrza uporczywie w oczy.
Nie zdolano jak dotad wyjasnic w jaki sposob wiedza – czy odnotowuja bardzo niedostrzegalne ludzkim okiem zmiane zachowania epileptyka czy moze odbieraja jakies wydzielane przed atakiem feromony. Wiadomo jedynie, ze nektore psy potrafia.
Nie wiadomo nawet jaki procent psow obdarzony jest zdlnoscia wyczuwania nadchodzacego ataku.
Sa tez doniesienia, ze to samo potrafia Koty, a nawet czesciej, tylko czasami im sie nie chce albo maja akurat inne priorytety niz pilnowanie kiedy wydarzy sie atak.
Dzień dobry, dzień dobry. Nim siądę na stołku,
całuję rączęta, padam do giczołków
i ośmieliłbym się mieć prośbiątko tycie:
o ten czarny nektar, co go tu parzycie. 😎
Czy teraz dostanę kawę za friko? 😀
Poeci zawsze powinni dostawac za friko. A takim uprzejmym poetom, to trzeba jeszcze doplacic ekstra.
kawa po irlandzku