Genialny plan
Czoło Wielkiego Stratega zasnuwała mgła, choć jego oczy ciskały błyskawice. Ta meteorologiczna sprzeczność zawsze zbijała z tropu Przybocznego, który zastygł przy drzwiach w wiernopoddańczej postawie i czekał na wezwanie. Jego zadaniem było dopuszczanie do uszu szefa tylko tych wiadomości, które ów miał ochotę usłyszeć, ale chęci Wielkiego Stratega niełatwo było przeniknąć. Czyż nie na tym jednak polegała jego genialność? Nikt z jego przeciwników nigdy nie wiedział, jakim celnym posunięciem tym razem zaskoczy – mgłą czy błyskawicami.
Dwa tysiące dwadzieścia cztery… dwadzieścia cztery… – mruczał Strateg, drapiąc się po głowie. – Może by tak protesty z powodu zbyt obfitych opadów? Chociaż nie, w grudniu padać raczej nie będzie, a deszcze z lata już nikogo nie będą obchodziły. Mrozy wykorzystałem już w 2022, jeszcze wszyscy będą pamiętać. Na trzęsienie ziemi nie ma co liczyć, ono jest po stronie tamtych i na pewno nie zdarzy się wtedy, kiedy nam byłoby potrzebne. Powódź? Zaraz, kiedy ostatnio dałem powódź? 2017… Dobrze, to już wystarczająco dawno, można ją będzie odgrzać. Powódź będzie dobra.
Pochylił się nad pokreślonym nieco planem, wpisując zamaszystym, zdecydowanym ruchem ręki: „13 grudnia 2024, protesty powodziowe“. Wyprostował spracowane barki, podniósł wzrok i dopiero teraz dotarła do niego obecność cicho tkwiącego przy drzwiach Przybocznego.
– Wiem, wiem – uprzedził delikatny wyrzut, który, jak wiedział, za chwilę padnie. – Powinienem już iść spać. Znowu się przepracowuję dla narodu. Ale przynajmniej skutecznie. Już na 10 lat w przód protesty są zaplanowane. Nie darujemy ani jednego 13 grudnia. Jak nie susza, to lawiny błotne – zawsze będziemy mieć tamtym coś do zarzucenia.
– Genialne! – wykrzyknął z podziwem Przyboczny. – Jeszcze nikt w historii nie wpadł na to, żeby stabilność państwa zapewnić przy pomocy ciągłych protestów. Do takich przełomowych idei trzeba mieć naprawdę niepospolity umysł!
– Co prawda, to prawda, genialności mi nie brakuje – skromnie przyznał Strateg. – Właściwie jedyne, czego mi brakuje, to władza. Ale ja jestem cierpliwy, mogę siedzieć na brzegu rzeki i czekać, aż trupy moich wrogów rozdziobią kurki, czy jak to tam było. Władza wcześniej czy później sama wpadnie mi w ręce, bo niemożliwe, żeby moje znakomite pociągnięcia strategiczne kiedyś w końcu się nie sprawdziły.
– Genialne! – powtórzył nabożnie Przyboczny, odruchowo zerknął na wypełniony do 2024 grafik protestów i zachmurzył się na myśl, że szef znowu będzie po nocach tracił zdrowie, przepracowując się dla nie zawsze należycie wdzięcznego narodu.
Wielki Strateg aż podskoczył na krześle, widząc zachmurzoną twarz Przybocznego.
– Chmury! – zawołał uszczęśliwiony i sięgnął z powrotem po długopis. – Nie było jeszcze protestów przeciwko zachmurzeniu! Gratuluję, mój drogi, pomogłeś dołożyć cegiełkę do mojego genialnego planu. Dzięki temu doprowadzę go dziś do 2025 roku i nareszcie będę mógł pójść spać. Bo nic nie pozwala tak błogo zasnąć, jak poczucie dobrze spełnionego obowiązku.
nostalgicznie (tata mial, ja uzywalem):
https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/t31.0-8/10842152_985296768152413_7925218646486086738_o.jpg
skok na kolejna trzysetke 🙂 🙂 🙂 🙂
pstryk
Jagodo, tym razem blisko mi do Ciebie, podzielam Twoje wrażenia.
Za komuny Mikołaja zastępował Dziadek Mróz – i to też była działalność w myśl poprawności politycznej! 😉
Bo owa poprawność czasem wkracza w rejony, w których postrzegana być może jak słoń w składzie porcelany, tworzy niepotrzebne problemy.
A nic nie stoi na przeszkodzie, by drukować kartki z życzeniami na święto Chanuki, czy z wieloma innymi świętami, kto chce, wysyła, co mu pasuje.
Dostaję życzenia związane z różnymi tradycjami i nie sądzę, by wysyłający je nie mieli szacunku dla moich przekonań, które znają przecież, robią to, co nakazuje im ich tradycja – a ja ją szanuję i życzenia odbieram z sympatią.
Tamaris trochę nieobliczalny, mam jedne czółenka wygodne, ale kiedyś kupiłam sandały, które wyglądały na superwygodne i wcale takie nie były. Pomyślałam, że może to ja mam jakiś feler i oddałam siostrze, ale okazało się, że ona też nie bardzo może w nich chodzić.
Jak dotąd niezawodny był dla mnie Rieker (tylko jedne buty dość szybko się zniszczyły), a z jednych butków Clarksa wiosną i jesienią niemal nie wychodzę.
Ależ drukuje się kartki na każdą okazję. Wystarczy wpisać w gugla Hanukkah cards i zobaczyć, jaki jest wybór. To samo z Merry Christmas etc.
To lekkie nieporozumienie, zeenie.
Przecież wszystko zaczęło się nie od tego, że wszyscy tu nie chcieliśmy Christmasa.
To Jagoda miała pretensję, że ROH jej Christmasem nie uczęstował.
Raz jeszcze: Royal Opera House jest instytucją, która wysyła życzenia do różnych swoich klientów i nie ma obowiązku wiedzieć, kto jest jakiego wyznania. „Season’s Greetings” są tu najbardziej na miejscu.
Proste.
A u nich na stronie też trochę 42 jest. Buty Högl są drogie, ale bardzo wygodne i jakościowo znakomite.
http://www.eobuwie.com.pl/polbuty-hogl-5-106002-red-4000.html
Kartki sa w sprzedazy na wszystkie okazje swiateczne.
Ale kartki wysylane przez instytucje musza byc dla kazdego, neutralne swiatopogladowo.
Dziadek Mroz wywodzi sie z bardzo starej tradycji ludowej w Rosji, kilkusetletniej. Natomaist Swiety Mikolaj jest jednym z najwazniejszych swietych w prawoslawiu, raczej nie mieszka w Laplandii, nie jezdzi w zaprzegu z renoferow i nie przynosi dzieciom rozgi. To bardzo powazny swiety – Nikolaj Ugodnik.
Lajza z PK.
Ja mam z butami taki problem, że od wczoraj łapa mi urosła o – tak na oko – jakieś 3 numery. Ale chyba się wybiorę do lekarza, nie do sklepu obuwniczego. 😉
Trzymaj lapki tylne w gore, Piesku. Moze sie skroca.
Trzymam w górę, smaruję czym popadnie, łykam tabletki z kasztanowca i aspirynę, ale na razie łapy wciąż rosną. 😯
Chyba do tego lekarza będę musiał pójść, nieboraczek, boso, bo nie wygląda na to, żebym w jakikolwiek obuw się zmieścił. Ale i tak dobrze, że żadnego wesela nie mam w planie, bo tam to już musowo trza być w butach. 😈
Bobiku, z tym doktorem lepiej nie czekaj za długo 🙄
A są takie kartki z życzeniami na kilka świąt, które w mniej więcej jednym czasie są?
Na dole mógłby być dopisek: podkreśl swoje…
Idź Ty do tego lekarza przede wszystkim szybko, Piesku, bo jak się okaże, że dostaniesz pod choinkę za małe skarpetki, to Mikołajowi będzie przykro. Nie dostajesz skarpetek pod choinkę? Nie wierzę. W każdej rodzinie jest jakiś Skarpetkowy Mikołaj. 😉 Kiedy u nas skarpetki przestały się pojawiać pod choinką, to najpierw odetchnęliśmy z ulgą, a potem, po kilku latach… jednym zgodnym głosem zażądaliśmy skarpetek. Bo inaczej, to co to za święta? Idź Piesku, idź.
Tylko do rana zaczekam. Okropnie nie lubię po nocach medyków napastować. 😉
Dziś imieniny obchodzą:
Alojzy, Apollo, Boguwola, Edyta, Elfryda, Euchariusz, Euchary, Hildemar, Makary, Maria, Narcyza, Patapiusz, Potapiusz, Romaryk i Świedarg.
Ooo, tak, popieram skarpetki pod choinką.
Ale ja chyba jestem fetyszystą skarpetowym 😳
Taką kartkę znalazłam: http://archive.longislandpress.com/wp-content/uploads/2011/12/snow.jpg
Dziękuję Zeenie 🙂
Doro (21:14),
szkoda, że nie zauważyłaś, że nie zgłaszałam i nie zgłaszam żadnych pretensji pod adresem ROH. Wręcz przeciwnie, podkreśliłam, że mimo świadomości, że życzenia są z automatu, jest mi bardzo miło (10:49). Analizowałam natomiast pewne zjawisko kulturowe – wygumkowanie słowa Christmas z życzeń bożonarodzeniowych. Odczytuję to podobnie, jak Zeen, jako doprowadzenie poprawności politycznej do absurdu. Jako odwrotność „obrazy uczuć religijnych”. Inny rodzaj fundamentalizmu. Nie mam o to pretensji. To mnie śmieszy. Dokładnie tak samo, jak walka z Harry Potterem. To, że kogoś może obrażać złożenie życzeń z powodu „nie jego święta” uważam za bardzo smutne. Za na niedostatek otwartości na inność, niedostatek tolerancji.
Przedstawiłam swoje zdanie i tyle. Nikt nie musi się ze mną zgadzać, ale to nie powód, żeby mi przypisywać pretensje do ROH.
Tymczasem Ty piszesz (11:07) rzeczy, które mnie zdumiewają:
Osobiście Bożego Narodzenia nie obchodzę, co więcej, zwykle czmychamy z rodziną z Warszawy, żeby nie być zmuszanym do obchodzenia.
Totalizm chrześcijański naprawdę nie jest potrzebny nawet chrześcijanom – przyjrzyjmy się, co Fronda wyprawia wokół tego tematu i zastanówmy się, czy to jest… chrześcijańskie
Kto Cię zmusza do obchodzenia świąt BN? Czy uważasz zalew pseudo bożonarodzeniowej komercyjnej tandety za przejaw „totalizmu chrześcijańskiego”?
Jeżeli tak, to z największym nasileniem „totalizmu chrześcijańskiego” miałam do czynienia w Auckland w Nowej Zelandii – wielogodzinna parada adwentowa w centrum miasta, z koniecznością wstrzymania wszelkiego ruchu samochodowego.
Tu link do tegorocznej parady:
http://www.santaparade.co.nz/
Za Twoje skojarzenia (17:52) nie odpowiadam. Jest to Twoja i tylko Twoja sprawa. Fronda pisze to, co pisze. Na tym polega demokracja, że każdy może pisać co mu w duszy gra. Nikt nie musi czytać Frondy. Ja nie czytam, bo i po co. Z góry wiadomo co napiszą. Ale czy pisanina Frondy świadczy o „totalizmie chrześcijańskim”?
Dobranoc bardzo 🙂
Uniwersalne dla wszystkich wyznań
Jak ktoś mówi o „doprowadzaniu poprawności politycznej do absurdu”, to zapala mi się czerwone światełko.
„Fronda”, choć w swoim zwykłym agresywnym stylu, którego przecież Ci, Jagodo, nie przypisuję, mówi w gruncie rzeczy dokładnie to samo. Że Christmas/BN się „wygumkowywuje”.
A niejedno z nas już tutaj wyżej odpowiedziało, że to zwyczaj, który ma ponad sto lat, a nie nagły przypływ tego, co Ty nazwiesz „poprawnością polityczną doprowadzoną do absurdu”, a oni dyskryminacją chrześcijaństwa czy czymś w tym rodzaju.
Jakie znowu zjawisko kulturowe wygumkowuje? Ja jestem prostym Kotem i widze to co widze: kazdy moze swoim bliskim posylac zyczenia po uwazaniu, ale sa sytuacje kiedy zyczenie Wesolych Swiat Bozeg Narodzenia sa zupelnie niestosowne. Dlatego nie zycze Merry’ego Christmasa Panom z sasiedztwa co to prowadza firme taksowkowa, bo wiem z jakich sa krajow, nie skladam takich zyczen Pani Kierowniczce, nie wypytuje jej jak sie jej choinka udala i bylbym wielce zgorszony gdyby mi pobozne zyczenia zlozyla gazeta, ktora czytam, choc nie mam nic przeciwjko temu by drukowala 1658954-ty przeps na indyka albo 987-y na hot cross buns. No po prostu nie zycze sobie aby gazeta zakladala z gory, ze wszyscy jej czytelnicy obchodza Christmas.
I ona tego nie zrobi i w swych zyczeniacgh bardzo starannie wygunkuje to slowo, za co jej jestem gleboko wdzieczny, bo to znaczy, ze Panowe od Taksowek z grona jej czytelniukow nie sa wykluczeni swiatipogladowo.
O co sie rozchodzi? Gdzie tu powod do smutku? I do refleksji o zanikaniu Bozego Narodzenia? Nie jest to raczej powod do radosci, ze kazdy moze obchodzic lub nie obchodzic swiat po swojemu i zaden pijany pop nie przyjdzie mu nasmarowac krzyza na drzwiach?
Dzizaz, ze sie tak wyraze. 😈
Ja nie bardzo w ogóle rozumiem, o co właściwie biega, bo sprawa wydaje mi się dosyć prosta: mnie nie przeszkadza, że chrześcijanie obchodzą swoje święto religijne i im nie powinno przeszkadzać, że ktoś go nie obchodzi, obchodzi kulturowo, lub że obchodzi całkiem inne. A jeśli im to nie przeszkadza, to nie mają powodu się wzburzać na niechristmasową, uniwersalną formułę życzeniową.
Czy komukolwiek wadziło, że dziś padły życzenia miłego dnia, a nie miłego dnia św. Potapiusza czy też Patapiusza? Czy kogoś śmieszyło, że Patapiasza wraz Potopiuszem wygumkowuje się z kultury? Czy uznał to za przejaw fundamentalizmu? A przecież dla wszystkich Przytopiuszów oraz Podtopiuszów jest to na pewno dzień bardzo ważny. 😎
Bez przesady z tymi zarzutami „odwrotnego fundamentalizmu”. Ja z Christmasem religijnym nie walczę, mnie on jest zwyczajnie obojętny, nie dotyczy mnie, dlatego życzenia po prostu „wesołych świąt” są dla mnie wiele naturalniejsze niż „wesołych świąt BN”. A neutralnemu religijnie Anglosasowi wiele naturalniej może brzmieć „season” czy „holiday” niż „Christmas”. I co, ma się dać przekonać Polakom, że to nie żadna naturalność, tylko walka z Christmasem w imię poprawności politycznej? 😯
Well said, Bobik.
Wlasnie wyskoczylen aby sobie kupi sniadanie na jutro, a w sklepie – dwie choinki przy wejsciu i duzy napis: Christmas is for sharing!
Slusznie. Kto sie z tym nie zgodzi? Chri stmas jest aby sie dzielic, a nie by dzielic ludzi.
Żenia podesłała mi taki link
http://www.nefttrans.ru/info/quotes/gr.php
oraz prośbę, żebym jej na 62. urodziny nie składała „szczerych” życzeń.
Dobranoc.
To może zamiast Christmasa coś o chrzcie? 🙂 Opowiadał dziś w TV pewien Irańczyk, że jego rodzice wychowali go bardzo liberalnie, tzn. bezreligijnie, ale z zaznaczeniem, że jeżeli jakaś religia mu się spodoba i będzie ją chciał przyjąć, to oni nie będą mieli nic przeciwko. Ponieważ mieszkali w małej niemieckiej wiosce, niemal stuprocentowo katolickiej, rzeczony Irańczyk wyrastał w przekonaniu, że bycie katolikiem jest właściwie czymś oczywistym i w wieku lat 16 postanowił się ochrzcić. Podczas ceremonii chrztu ksiądz wręczył mu puchar z winem, ze słowami „pijcie z niego wszyscy”, ale chrzczony Pers był tak przejęty i napięty, że dosłyszał „pij z niego wszystko” i w przekonaniu, że jest to konieczne dla wypełnienia rytuału, solennie wyżłopał do dna. A że z przejęcia nic tego dnia nie jadł, a alkoholu nie pił nigdy wcześniej, w ciągu niewielu minut był ubzdryngolony na cacy. Na szczęście wieś przyjęła to ze zrozumieniem i humorem. Wszyscy, z księdzem włącznie, mieli ubaw po pachy i do dziś wspominają to jako najweselszy chrzest w okolicy. 😀
Rodzice nie przygotowali 16-latka do wypicia duzej ilosci wina? Czy ten Wasz wieheisstersamt nie powinien zaiteresowac sie ta podejrzana rodzinka?
Mar-jo, z tymi szczerymi życzeniami jest jak z „prawdę powiedziawszy”, bez sensu, ale często używane.
Dziwne.
Nie lubię składać i przyjmować życzeń, bo cokolwiek się powie/napisze ocieka banałem i to jest OKROPNE, bo moje uczucia są jedyne i niepowtarzalne we wzajemnych relacjach, więc jak można je tak trywializować.
Kocie, gdyby to było w Bawarii, pewnie zainteresowałoby się CSU. Ale w innych landach nacisk na integrację nie jest, niestety, wystarczająco silny. 😈
Siódemeczko, mnie nie musisz składać. Jeszcze nigdy w życiu nie miałem do nikogo żalu o niezłożenie życzeń, bez względu na okazję. 😆
Bobik, najgłupiej się czuję, kiedy moje dzieci składają mi życzenia, lub odwrotnie.
Przecież się kochamy i życzymy sobie najlepiej, więc zamiast gadania powinno wystarczyć przytulenie faktyczne, czy wirtualne.
Jest taka petycja Wielkej równości dla chętnych:
http://www.poteapote.com/unis-pour-egalite-fr
Opowiadal mi kiedys taksowkarz w Warszawie, Afrykanczyk po skonczonym w Lublinie WySRolu i z doktotratem z technologii przerobki mleka, jak koledzy ze studiow integrowali go w spozyciu alkoholu. Podobno po jednej butelce piwa byl tak gwaltownie chory, ze o malo nie wyladowal na lonie Allacha. Bo podobno ewolucja nie spowodowala wytwarzania sie w nich jakiegos enzymu pozwalajacego integrowac przy butelce sie z Polakami. Moze z tym Waszym Persem tak samo.
Siodemeczko, malo kto lubi skladac zyczenia i kazdy czuje sie, ze nie najlepiej mu to wychodzi. Dlatego Bobik marzyl kiedys, ze na jego blogu nie bedziemy obchodzic imienin/urodzin. Ale jakos nie wyszlo i dal za wygrana.
Ja osobscie nie cierpie (taki moj pet hate) zyczen zbiorowo-imieninowych typu: wszystkim Basiom, Basienkom, Barbarom – najlepszego!
Wtedy udaje, ze zdechlem i pojechalem na Alaske.
Za metabolizm alkoholu odpowiedzialne są dwa enzymy działające sekwencyjnie, dehydrogenaza alkoholowa (ADH) i dehydrogenaza aldehydowa (ALDH). U różnych ludzi różnie to wygląda, głównie dlatego, że geny kodujące te enzymy są dość labilne i często podlegają mutacjom. U większości Azjatów słabo (lub w ogóle) wydziela się ALDH, co oznacza, że metabolizm etanolu staje im na etapie aldehydu octowego, który powoduje mocne objawy zatrucia (stąd, na przykład, Japończycy zazwyczaj uwalają się w trupa maleńkimi dawkami sake, która ma koło 20% etanolu). Z kolei u większości Afrykanów zachodzi bardzo intensywne wydzielanie ADH i ADHL, co powoduje, że alkohol jest szybko rozkładany i wypłukiwany z organizmu.
Ja też nie lubię. I tego przyłączania do poprzedników, co wcześniej wpadli na oryginalny pomysł… Ja też, ja też…
A ty, solenizancie, dziękuj, dziękuj. Albo wyjedź na Alaskę 😉
To było do Kota
Próbowałem raz rozpić Azjatę przy pomocy ca 10 ml piwa.
Długo medytował i się przymierzał, w końcu wypił, ale tak nim wstrząsnęło, że więcej nie proponowałem.
Jego guru albowiem zabronił mu alkoholu, mięsa i papierosów mówiąc, że to dla niego szkodliwe.
W Wielkanoc jednakże, przy rodzinnym stole do wszystkich siedmiu kieliszków został rozlany szampan, gość nie protestował, bez wahania wychylił dwie lampki jak wszyscy, był wesoły i szczęśliwy, bez żadnych oznak alkoholowego zatrucia czy choćby nietrzeźwości.
W późniejszej (tydzień później) rozmowie o napojach, gdzie ktoś wymienił nazwy różnych trunków – whisky, szampan, wino, piwo etc. gość zrobił wielkie oczy i zapytał:
– What? 😯 Champagne contains alcohol??? 😯
Yoy see… enzymy-szmenzymy, to wszystko tylko w glowie… 😆
Wlasnie dzisiaj podpisywalam kartki mojej firmy do naszych firm/klientow… wszystkie byly Season`s Greetings, ale do siebie mowimy wciaz Merry Christmas! albo Happy Holidays! Nie wiem czy obchodzacy np Ramadan czy Chanukke tez pisza Happy Holidays czy Season`s Greetings… Jest wiec byc moze cos w tym o czym pisze Jagoda, ze Boze Narodzenie zostalo jakos przerobione na masowe semi-swieckie swieto choinki i Mikolaja i zupelnie zatracilo wiez z narodzinami Chrystusa, niepokalanym poczeciem (ahem), Trzema Krolami, Gwiazda Betlejemska itd… Jest to prawdopodobnie ostatni przystanek przed kompletnym zeswiecczeniem tradycji religijnych w kulturze tzw zachodniej. Widze ze podobny trend dotyczy Wielkanocy, ktora sie staje swietem szukania pochowanych jajeczek, zajaczkow, kurczaczkow, barankow, mazurkow, a coraz mniej jest w niej zmartwychwstania i ukrzyzowania…
Takie czasy i tak wyglada proces odchodzenia od religii, ale zachowywania wciaz lubianej obrzedowosci z nia zwiazanej w latwostrawnej formie light…
Dzień dobry,
Tak na marginesie – od dawien dawna niby żartobliwy skrót „Wysrol” uwazam za bardzo obraźliwy, pełen pogardy dla samych uczelni, studentów, wykładowców, pracowników, absolwentów (sam jestem jednym z nich, chociaż po warszawskiej, ale to to samo) itd… Uważam, że ani te uczelnie, ani ludzie na to nie zasłużyli, a jeśli to taki żart, to moim zdaniem mało śmieszny lub ja się nie znam.
Dobranoc 🙂
Hejka,
przeczytałam o tych świątecznych problemach poprawnościowych.
Sobie myślę: Póki Christmas jest świętem państwowym, to wszystkim będę, ja ateistka, składała życzenia Happy Christmas, bo to wcale nie oznacza, ze wpieram w nich chrystianizm i Dzizusa. Jak się te dni wolne zwane świętem państwowym będą nazywały Season, to będę życzyć Happy Season. I mimo, że denerwują mnie grasujące po sklepach Mikołaje, że mieszanina kolęd działa mi na wybrakowany co nieco słuch, będę życzyła Happy Christmas, czy też Wesołych Świąt, bo to sympatyczne.
Wesołych i pogodnych świąt Koszyczku!
To ja zgorszę Nowego okropną piosenką studencką z lat sześćdziesiątych, ochoczo śpiewaną przez wszystkich studentów wszystkich uczelni Szczecina – oczywiście, przytaczam tylko tekst. Ktoś pamięta?
My studenci chodzim w kupie (bis),
przewodników mamy w… domu,
niepotrzebni są nikomu.
Politechnika przoduje (bis),
są tam same tęgie… głowy,
o matołach nie ma mowy.
Farmaceuci, wiara równa (bis),
wyrabiają jakieś… leki
i sprzedają do apteki.
W prosektorium trup na trupie (bis),
medyk palcem grzebie w… kości,
lecz to już nie boli gości.
A weterynarzy zgraja (bis),
obcinają koniom… grzywy,
przez co koń jest nieszczęśliwy.
Nie pamiętam więcej zwrotek i nie wiem, czy było coś o wysrolu (powstałego zapewne na fali różnych naczdyrdupsów). Wtedy nasza Politechnika była Politechniką (i przodowała), teraz jest Ziutkiem – Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny powstały z połączenia kilku uczelni.
…….
A plastyczka sobie gwizda (bis)
bo ją bardzo swędzi…ręka,
a to dla niej straszna męka.
….
Niczym mnie Nisiu nie zgorszyłaś – to piosenka rajdowa, a rajdy uwielbiałem i o mały włos nie zawaliłem przez nie studiow. Ale ta piosenka to zupełnie coś innego. Wysrole przypięto do Uczelni rolniczych z zupełnie innych powodów. Piosenka brzmiała tylko na rajdach, wysrole, często z pogardliwym uśmieszkiem, codziennie.
To denerwowało nie tylko mnie, prawie wszystkich z którymi studiowałem. Pewnie się nie znaliśmy na dowcipie.
Dzień dobry 🙂
Uniwersalne życzenia
http://www.kurierlubelski.pl/artykul/3670770,symbole-trzech-religii-na-jednym-billboardzie-w-lublinie-wesolych-swiat-dla-wszystkich,id,t.html
kawa
Kciukotrzymanie za łapy Bobika
Dzień dobry 🙂
Irku, dziękuję, wystarczy za jedną łapę, bo tylko jedna wpadła w zdecydowaną manię wielkości. Kompleks Napoleona? 😯 😈
Czas mnie strasznie pogania i nie zdążę przeczytać wszystkiego z nocy, ale rzucił mi się w ślepia post Nowego i się zawstydziłem. Ten WysRol tak się przyjął, że ja go używałem całkiem automatycznie, w ogóle już nie zauważając szyderczego wydźwięku i nie myśląc o tym, że studentom czy absolwentom w/w może być takie nazewnictwo przykre. 😳
Nowy, obiecuję, że już więcej nie będę, nawet jak Ty nie będziesz widział/słyszał. 🙂
Na razie tyle, bo doktory czekają na mnie z utęsknieniem. Do potem. 🙂
Bry!
Brr!
Zimnawo,szron, słońce, przymróz.
Jak tam siostrzane miasto na B??
Było jednak minus 8 u nas.
Spikowała od plus 4 do minus 8 w 12 godzin. A później się dziwią, że ciągle bym spał…
Dzień dobry bardzo 🙂
Łapce Bobika, i wszystkim potrzebującym, wyrazy 🙁
Jak dotąd wypowiadają się na temat Christmas czy Season wyłącznie osoby z innego kręgu kulturowego niż ten, który te określenia wytworzył i ich głównie używa.
Opowiadają o swoich odczuciach osoby polskojęzyczne i akceptują lub nie, pouczają, pochwalają, wyrażają dezaprobatę, podejrzewają „gumkowanie” i wypieranie Bożego Narodzenia (na jakiej podstawie? 😯 ) działanie w imię „poprawności”…
Przecież to jest absurdalna dyskusja o cudzej kulturze widzianej przez POLSKIE okulary 🙄
Nie rozumiem, co markot chcial wyrazic swoja wypowiedzia, ale podejrzewam, ze nie byl to komplement.
OK! Let’s … once more 😉
1. Dyskusja o życzeniach świątecznych rozpoczęła się od moich refleksji wywołanych życzeniami od ROH. Dla usunięcia wszelkich niejasności: roszczenia, w jaki sposób ktokolwiek ma nam składać życzenia uważam za zwykłą arogancję. Ale też w doszukiwanie się braku wrażliwości w składaniu życzeń z powodu „nie mojego święta” dostrzegam, mówiąc bardzo delikatnie, pewną przesadę.
2. Jak ktoś mówi o „doprowadzaniu poprawności politycznej do absurdu”, to zapala mi się czerwone światełko.
„Fronda”, choć w swoim zwykłym agresywnym stylu, którego przecież Ci, Jagodo, nie przypisuję, mówi w gruncie rzeczy dokładnie to samo. Że Christmas/BN się „wygumkowywuje”.
A niejedno z nas już tutaj wyżej odpowiedziało, że to zwyczaj, który ma ponad sto lat, a nie nagły przypływ tego, co Ty nazwiesz „poprawnością polityczną doprowadzoną do absurdu”, a oni dyskryminacją chrześcijaństwa czy czymś w tym rodzaju. Dora (22:31)
Podtrzymuję swoje stanowisko w kwestii doprowadzania poprawności politycznej do absurdu poprzez wygumkowywanie BN/Christmas. Absurd polega, nie tylko według mnie, na odcinaniu linków kulturowych.
Jesteś, Doro, ostatnią osobą, której należałoby tłumaczyć, że odbioru dzieł kultury trzeba się nauczyć. Akulturacja, alfabetyzacja kulturowa musi zawierać informacje o źródłach, motywach, kontekstach, etc.. Wygumkowywanie BN/Christmas sytuuje gross sztuki europejskiej, i nie tylko, w znaczeniowej próżni. Stąd mój głęboki sprzeciw wobec kulturowej autodestrukcji.
To, że zwyczaj ma ponad sto lat nie oznacza, że kontekst kulturowy jest nadal ten sam i że dzisiaj ten zwyczaj ma to samo znaczenie. Ponad sto lat temu, w naszym kręgu kulturowym, „prawdziwymi/słusznymi/…” świętami były tylko święta chrześcijańskie. Stąd „Season’s Greetings” znaczyły dokładnie tyle samo, co Christmas/Easter’s Greetings.
Dzisiaj sytuacja jest diametralnie inna. Inna jest też wymowa „Season’s Greetings”.
3. Jakie znowu zjawisko kulturowe wygumkowuje? (Kot Mordechaj 22:47)
Konstantyn Wielki ustanowił chrześcijaństwo religią państwową wcale nie, dlatego, że tak go urzekło i był jego gorliwym wyznawcą.
Potrzebował dobrego narzędzia spajającego imperium. Takim spoiwem okazała się narracja chrześcijańska, która liczyła już sobie około 400 lat. Przetrwała przez ten czas, dlatego, że niosła bardzo ważne społecznie przesłania.
Przesłania, które są ważne do dzisiaj. Między innymi: zwrócenie uwagi na wykluczonych, docenienie siły bezsilnych. Czyli dała początek ruchom/myśleniu socjaldemokratycznemu.
Najlepiej nam znanym przykładem zwycięstwa, siły bezsilnych (Vacław Havel) jest zwycięstwo Bloku Wschodniego nad Imperium Sowieckim.
W międzyczasie chrześcijaństwo na różne sposoby i powielekroć zdradzał, w sposób okrutny, własnego ducha. Papież Franciszek próbuje powrócić do źródeł. Daleka droga. Co nieznaczny, że nie należy pamiętać o dziedzictwie chrześcijaństwa, całym dobrodziejstwem inwentarza.
4. Bez przesady z tymi zarzutami 'odwrotnego fundamentalizmu”. Ja z Christmasem religijnym nie walczę, mnie on jest zwyczajnie obojętny, nie dotyczy mnie, dlatego życzenia po prostu „wesołych świąt” są dla mnie wiele naturalniejsze niż „wesołych świąt BN”. A neutralnemu religijnie Anglosasowi wiele naturalniej może brzmieć „season” czy „holiday” niż „Christmas”. I co, ma się dać przekonać Polakom, że to nie żadna naturalność, tylko walka z Christmasem w imię poprawności politycznej? Bobik (22:55)
Na ogół nie mamy tu wątpliwości, co do tego, że walka o „poszanowanie uczuć religijnych” w przestrzeni publicznej jest najczęściej przejawem fundamentalizmu religijnego. Czym jest wobec tego domaganie „nie pchania się na publiczny widok z nie moim świętem”?
Obojętność bywa czasem stokroć gorsza od walki. Walczy się z czymś, co jest w jakiś sposób ważne. Walcząc dodajemy znaczenia temu, z czym walczymy. Obojętność świadczy o braku znaczenia. Skazuje na niebyt. Czy naprawdę chodzi nam o skazanie na kulturowy niebyt ogromnej części naszej cywilizacyjnej tożsamości? Wiem, wiem, inni już przejeli pałeczkę postępowych idei i kontynuują bieg. Ale czy, w imię zwyczajnej ludzkiej przyzwoitości, nie należałoby oddać każdemu co mu się należy. Nie tylko to, co złe, ale i to, co dobre?
Króliku 😆
Markocie,
Ty naprawdę musisz mnie lubić wyjątkowo mocno 😯 Bo dlaczego byś mnie miał tak nieustannie przeceniać? 🙄
Ja nie jestem aż tak mądra, jak Ci się wydaje. Ja tylko powtarzam cudzoziemskie poglądy, które udało mi się, z niejakim trudem i wysiłkiem, przyswoić 😳
Powtarzam za germańskimi i anglosaskimi badaczami religii, kultury, socjologii, psychologii 😎
Czy życzysz sobie podania źródeł?
Nie wydaje mi się żeby prezentowanie odmiennego zdania, własnej argumentacji było zastrzeżone wyłącznie do dyskusji o Putinie 😯
Popraw mnie jeśli się mylę 😉
Z wyrazami wdzięczności za nieustanne okazywanie mi sympatii i podziwu 😆
Króliku,
to po prostu stwierdzenie absurdalności tej całej debaty.
Uzurpowanie sobie prawa do krytyki kultury anglosaskiej na podstawie treści kartek świątecznych i wysnuwanie z nich wniosków o „kulturowej autodestrukcji”, bo teraz (nagle?) po stu latach „Inna jest wymowa „Season’s Greetings” to jest dla mnie jakaś p a r a n o j a.
Sorry, ale ja to tak odbieram.
A do mnie punkt widzenia Jagody przemawia. Wyciagac wlasne wnioski mozna z roznych przeslanek, malych czy duzych; ja w tym nie widze absurdu czy paranoi.
ad Nisia 4:43
Przytoczona piosenka w wykonaniu ówczesnych studentów UAM Poznań (wydz. mat.fiz.chem) -końcówka 4. zwrotki, brzmiała: ….”co faceta już nie złości” 🙂
Lokotko. Zmaiazdzony opeerem w sprawioe wsrolu a wygumkowtyaniem i skazywaniem na niebyt europejskiej kultury, to ja osobscie czuje, ze dobrze sie to nie skonczy dla Kotow obrzezanych.
Osobscie doskonale czuje sie w Europoe bez Inkwizycji i Terlikowskiego, lubie choinki i kolendy, nie lubie fundamentalizmow religjnych ani religijnych tryumfalizmow , zas moim ulubionym okrzykiem bojowym plemion aglosaskich jest Live and let live!
Jesli skaznąłem na niebyt europejska kultrure, to najmocniej przepraszam podobnie jak za WSrol. Mam nadzieje, ze europejska kultura prztrwa pomimo bezprecedensowego ataku na nia ze strony nas wszystkich, pragnacych dostrzegac wokol siebie, ze swiat sie zmienil od czasow Konstantyna Wielkiego. Bede sie jednak upieral aby instytucje przez mnie takze utrzymywane, skladaly mi zyczenia swiateczne uzywajac stosownych formulek typu Happy Holidays czy Season’s Greetings. Jesli komus sie opsknie pioro i napisze mi Merry Christmas! to tez nie bede stawal na barykady, ale jednak przyjemniej jest, za przeproszeniem europejskiej kultury,myslec, ze ktos i o mnie pomyslal.
Christmas is for sharing, not for fighting.
Hm, wychodzi mi na to, że jestem dobitnym przykładem, jak to ładnie Jagodo ujęłaś, ” kuturowej autodestrukcji”.
I to ja, bierzmowana z maturalnym świadectwem ( dobrowolnym) z religii 😉 .
Pochodząca z bardzo wierzącej i praktykującej rodziny, gdzie różaniec pod poduszką był czymś oczywistym i umierało się z imieniem dobrego Jezusa na ustach.
A jednak nigdy w mojej bogobojnej rodzinie nie składało się życzeń świątecznych z ich dookreślaniem. Zatem również nie było dyskusji o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkanocy 🙂 .
Zatem i ja nigdy takiej potrzeby nie odczuwałam, ale może to jest dowód na moją kulturową abberację ( i to nie wynikającą z mojego osobistwgo rozwoju i rewizji postaw, ale z wychowania przez moich bardzo wierzących dziadków) 😉 .
I dlatego, z powodu moich dziadków, jest mi zwyczajnie przykro, bo oni sobie na takie podziały nie zasłużyli.
Ale widać to taka nasza polska specyfika – dzielenie na prawdziwych i nieprawdziwych, lepszych i gorszych 🙁 .
No wlasnie jakos tak, znoro…
Kocie, jasne, że do dzielenia się a nie do walki 😎
Jakby coś zagrażało Kotom takim czy owakim, to możesz do nas jak w dym. Sokrates i Szaman wydrapią ślipia każdemu, który chciałby Kotu zrobić przykrość 😉
Ło matko, Zmoro, „o czym Ty do mnie rozmawiasz”? 🙄 😯
Mnie również nigdy w życiu nie zdarzyło się składać życzeń: wesołych świąt bożego narodzenia! 😎
Przecież ja o zjawiskach społeczno – kulturowych. A Ty mi o jakichś grzybach, tfu prawdziwkach i podprawdziwkach 👿
Projekcje podziałów, litooooości!!!! 🙁
Każdy po swojemu
Afrikaans: Geseende Kerfees!
Albański: Gëzuar Krishlindjet!
Angielski: Merry Christmas!
Apache: Gozhqq Keshmish!
Arabski: I’D Miilad Said!
Aragoński: Nabidà!
Armeński: Shenoraavor Nor Dari!
Asturyjski: Bones Navidaes!
Bandang: Mbung Mbung Krismie!
Bengalski: Shuvo Baro Din!
Białoruski: Winshuyu sa Svyatkami!
Bislama: Mi wisim yufala eerywan one gutfala Krismas!
Bretoński: Nedeleg laouen!
Bułgarski: Vasel Koleda!
Chaha (Etiopia): Bogem h n mh m!
Cherokee: Danistayohihv!
Cheyenne: Hoesenestotse!
Czarnostopski: I’Taamomohkatoyiiksistsikomi!
Czeski: Prejeme Vam Vesele Vanoce!
Duński: Glædelig Jul!
Eskimo: Jutdlime pivdluarit!
Esperanto: Gajan Kristnaskon!
Estoński: Rõõmsaid Jõulupühi!
Faroer: Gledhilig jól
Fiński: Hyvää Joulua!
Flamandzki: Zalig Kerstfeest!
Francuski: Joyeux Noël!
Friulijski: Bon Nadâl!
Fryzyjski: Noflike Krystdagen!
Gruziński: Gilotsavt Krist’es Shobas!
Grecki: Kala Christougenna!
Hausa: Barka da Kirsimatikuma!
Hawajski: Mele Kalikimaka!
Hebrajski: Mo’adim Lesimkha!
Herero: Okresmesa ombwa!
Hindi: Shubh Naya Baras!
Holenderski: Vrolijk Kerstfeest!
Indonezyjski: Selamat Hari Natal!
Irlandzki: Nollaig Shona Dhuit!
Irokeski: Ojenyunyat Sungwiyadeson homungradon nagwutut!
Włoski: Buon Natale!
Japoński: Shinnen omedeto!
Jawajski: Sugeng Natal!
Jiddisch: Gute Vaynakhtn!
Kantoński: Seng Dan Fai Lok!
Kataloński: Bon nadal!
Kirundi: Noeli Nziza!
Kom (Kamerun): Isangle Krismen!
Korsykański: Bon Natale!
Krio: Appi Krismes!
Chorwacki: Sretan Bozic!
Kurdyjski: Seva piroz sahibe!
Ladyński: Bon Nadel!
Lakota: Wanikiya tonpi wowiyuskin!
Łotewski: Prieci’gus Ziemsve’tkus!
Litewski: Linksmu Kaledu!
Luganda: Amazalibwa Agesanyu!
Luksemburski: Schéi Krëschtdeeg!
Malajski: Selamat Hari Natal!
Maltański: Nixtieklek Milied tajjeb!
Makassar: Salama’ Natal!
Mandaryński: Kung His Hsin Nien!
Manx: Nollick ghennal!
Maori: Kia orana e kia manuia rava!
Macedoński: Streken Bozhik!
Monegaski: Festusu Natale!
Ndogo: Esimano olyaKalunga gwokombandambanda!
Niemiecki: Fröhliche Weihnachten!
Nepali: Krist Yesu Ko Shuva Janma Utsav Ko Upalaxhma Hardik Shuva!
Norweski: God Jul!
Palauański: Ungil Kurismas!
Polski: Wesolych Swiat!
Portugalski: Boas Festas!
Quechua: Sumaj kausay kachun Navidad ch’sisipi !
Rapa-Nui: Mata-Ki-Te-Rangi!
Retoromański: Bella Festas daz Nadal!
Roma: Bachtalo krecunu Thaj!
Rumuński: Craciun fericit!
Rosyjski: Pozdravlyayu s prazdnikom Rozhdestva!
Sámi (lapoński): Buorit Juovllat!
Sardyński: Bonu nadale!
Szkocki: Nollaig chridheil!
Szwedzki: God Jul!
Schwyzerdütsch: Schöni Wienacht lub E guëti Wiënachtä!
Serbski: Sretam Bozic!
Sycylijski: Bon Natali!
Słowacki: Vesele Vianoce!
Słoweński: Vesele bozicne praznike!
Hiszpański: Feliz Navidad!
Suaheli: Krismas Njema Na Heri!
Tagalog: Maligayang Pasko!
Tahitański: Ia ora i te Noera!
Thai: Suksan Wan Christmas!
Ukraiński: Veseloho Vam Rizdva!
Węgierski: Kellemes Karacsonyiunnepeket!
Wietnamski: Chuc Mung Giang Sinh!
Walijski: Nadolig LLawen!
Yupik/Syberyjski: Quyanalghii Kuusma!
Zulu: Sinifesela Ukhisimusi Omuhle!
Hi hi! Fajna dyskusja 😆
Problem polega na tym, że teraz Live and let live to wielu strasznie drażni.
Np. mnie nie wolno mówić o włosach, bo łysy jestem, tak jak nie wolno mi mówić o ciąży, bo macicy nie mam…. Zezowaty nie powinien mówić nic o niezezowatych, którzy sami będą zezować w akcie solidarności, ale na jedno oko, żeby wiedział, jak go popierają, aby nie zaczął sądzić, że się nabijają z niego. Prawicowcy będą zezować na lewe, żeby zrobić na złość lewakom, albo na prawe, aby poprzeć swoich. W końcu o niezezowatym powiedzą, że on jest politycznie niepoprawny.
„Akulturacja, alfabetyzacja kulturowa musi zawierać informacje o źródłach, motywach, kontekstach, etc.. Wygumkowywanie BN/Christmas sytuuje gross sztuki europejskiej, i nie tylko, w znaczeniowej próżni. Stąd mój głęboki sprzeciw wobec kulturowej autodestrukcji.”
Wygumkowywanie BN w życzeniach ( bo o tym zaczęta przez Ciebie dyskusja się toczy) – nie musi oznaczać kulturowej autodestrukcji, Jagodo.
Może oznaczać zwyczajnie większą wrażliwość, nikomu szkody nieczyniącą.
Przypuszczam, że u moich prapra, pra i dziadków „wygumkowanie” na użytek publiczny wzieło się stąd, że wywodzili się z Podola, gdzie współżyli z wyznawcami innych religii. I to wygumkowanie w ich przypadku miało miejsce ponad 200 lat temu, a zatem poprawność polityczna, doprowadzona Twoim zdaniem do absurdu, ma dużo wcześniejszą metrykę.
W świetle powyższego teza:
„Obojętność świadczy o braku znaczenia. Skazuje na niebyt. Czy naprawdę chodzi nam o skazanie na kulturowy niebyt ogromnej części naszej cywilizacyjnej tożsamości? ”
jest oparta na niewłaściwych przesłankach.
Wygumkowanie BN w przestrzeni publicznej ( w tym przypadku składanych życzeń osobom nie znanym nam osobiście) nie wynika z obojętności, a wręcz przeciwnie -w wielu przypadkach wynika z wrażliwości na odczucia innych.
Gdzież ten Bobik?
Palce mnie bolą od trzymania kciuków i obiadu też nie będzie 😉 .
A na poważnie – martwie się.
Ja tez sie martwie.
Nie tylko Wy…
Nie tylko o tę jedną kartkę chodzi, rozmawiamy o składaniu życzeń, które okazuje się, mogą być toksyczne. Rozmawiamy o kontekstach kulturowych, do których spora część ludzi jest przywiązana a inna spora grupa jest wobec nich obojętna. W drobnej kartce ogniskuje się bez mała wojna kulturowa. Przecież obecne podziały polityczne w Polsce to jest wojna dwóch kultur: jedna hołdująca tradycyjnym wartościom i mocno przywiązana do nich, identyfikująca się z dziedzictwem chrześcijaństwa, niezgadzająca się na rugowanie z życia społecznego i politycznego wiary i drugiej, która uważa się za modernizacyjną, skłonną uznawać część owego dziedzictwa za obciążenie.
To ścieranie się dwóch odmiennych spojrzeń odbywa się w sposób burzliwy między innym z powodu, o którym bobik napisał, cytuję: „Ja nie bardzo w ogóle rozumiem, o co właściwie biega, bo sprawa wydaje mi się dosyć prosta.”
To, co dla bobika jest proste, wcale nie musi być wiążące dla innych, bo przedstawiony w dalszej części ciąg myślowy, cytuję: „mnie nie przeszkadza, że chrześcijanie obchodzą swoje święto religijne i im nie powinno przeszkadzać, że ktoś go nie obchodzi, obchodzi kulturowo, lub że obchodzi całkiem inne. A jeśli im to nie przeszkadza, to nie mają powodu się wzburzać na niechristmasową, uniwersalną formułę życzeniową.”
odzwierciedla problem, o którym rozmawiamy. Otóż ostatnie zdania cytatu są wyłącznie tzw. wishful thinking, bo tak się składa, że bobik pomija w swoich rozważaniach dużą grupę, wśród której i ja się znajduję, której absolutnie nie przeszkadza nieobchodzenie Bożego Narodzenia, czy obchodzenie Chanuki, a mimo to mam powód, by narzekać na „niechristmasową, uniwersalną formułę życzeniową”.
Za brak postępu w porozumieniu stron winę większą dostrzegam po stronie kultury modernizacji, która grzeszy zupełnie nieuzasadnioną wyniosłością, przekonana o swojej racji niewystarczająco stara się zrozumieć argumenty drugiej strony, atakuje, nie zważając na delikatność materii, bo wicie-rozumicie towarzysze, materia tradycji i kultury jest dosyć wrażliwa i krwawi przy byle zadrapaniu, a co dopiero jak ktoś wymachuje cepem.
Dlatego wraz z Jagodą uważam, że próby unikania wspomnianej toksyczności życzeń poprzez odsuwanie na bok zakorzenionych głęboko w naszej kulturze kontekstów chrześcijańskich – a w obrębie tejże kultury owe życzenia kierujemy – trochę śmieszą i trochę straszą.
Dzień dobry.
Krótko, bo mi tynk maszynowy…(nie dokończę).
Wyjaśnienie dla Siódemeczki:
link od Żeni dotyczył spadającej na twarz ceny baryłki ropy i moich „szczerych” życzeń z okazji 62. urodzin niejakiego Wowy P. (żeby cena baryłki=62$ i cena 1$=62 ruble). Żenia twierdzi, że jestem czarownicą – te życzenia się spełniają. Stąd jej prośba,żebym w przyszłości na jej 62. urodziny nie składała jej tak „szczerych” życzeń.
Przez ponad 60 lat nie zauważyłam, aby obowiązujacą w Polsce formułą składania życzeń bożonarodzeniowych w postaci kartek czy anonsów była forma ” wesołych świąt Bożego Narodzenia”.
Z reguły było to ” Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku”. A cygański żywot prowadziłam i w różnych regionach Polski mieszkałam. Być może zwyczaj ten obowiązywał przed komuną, tego nie wiem, bądź jest typowy dla jakiegoś regionu Polski. Oprócz tego nie wyniosłam tego z domu.
Ponadto Markot wykazał zamieszczając życzenia BN z różnych krajów. że w Polsce BN w życzeniach nie występuje. A zatem bardzo się mylić nie mogę.
Zatem nie rozumiem wytaczania ciężkich armat.
I zgadzam się z Markotem, że na temat formy życzeń przyjętej przez inną nację dyskutować nam nie bardzo wypada.
Sama będąc w Niemczech życzę zawsze „Frohe Weihnachten” – bo tam, w przeciwieństwie do Polski, jest to powszechne.
Przestanie u nich być powszechne, przestanę i ja tę formę stosować.
Ale do głowy mi nie przychodzi, że mogłabym ich zwyczaje kwestionować, a tym bardziej cokolwiek im zarzucać.
Bardzo dobrze, znakomicie wrecz zapowiadajacy sie wywod zeenka, w jakims momemcie kompletnie zbacza z toru gdy mowi o wishful thinking i powiada, ze tacy jak on sam i Jagoda i pewnie jeszcze setki tysiecy innych ludzi ma powody do narzekania. Ma powody tylko pod warunkiem, ze ich tradycja swiateczna, ich przywoazanie do podkreslanie religjnego, chrzescijanskiego rodowou swiat jest obowiazujace dla wszystkich Europejczykow, jesli nie chca tego rodowodu wygumkowywac, a przy okazji wygmkowywac calej „europejskiej kultury”.
Nie wiem, naprawde nie wiem jak mozna wygunkowac kulture paru kontynentow i to kulture, ktora jest od dawna przekonana o swej misji cywilizacyjnej i tryumfalnie kroczy po calym swiecie, zaloze sie nawet ze i po wyspie Kiribati, gdziekolwiek sie ta wyspa znajduje.
A Europa ma kulrure nie tylko chrzescijanska, ale takze oswieceniowa, rownosciowa, wolnosciowa, braterskosciowa. Arogancja nie z tej ziemi wydaje mi sie przekonanie i gloszenie, ze to chrzescijanstwo pierwsze pochylilo sie nad wykluczonymi, skrzywdzonymi etc. Moze to nawet nie jest argancja tylko brak rzetelnego wychowania religijnego, skutek wychowania, w ktorym przekonuje sie dzieci, ze wszystko co dobre i postepowe zaczelo sie od nauk Chrystusa. Nie zaczelo sie, trust me, ale nie zamierzam wszczynac wojen relogijnych – tez dziedzictwa chrzescijanskiego i europejskiej kultury.
Nikt nikomu nie chce „odsuwac glebiko zakorzenionych kontekstow chrzescijanskich”, natomiast fajnie jest, ze Europa zaczela juz jakis czas temu dostrzegac takze inne konteksty i inne wartosci, pozachrezescijanskie i kiedy TRZEBA, unikac religijnego podszczypywania innych. Mnie taka kultura europejska bardzo odpowiada.
Nie tak sobie wyobrażam rzetelność i misję dziennikarską 🙁 .
http://www.theatlantic.com/international/archive/2014/11/how-the-media-makes-the-israel-story/383262/?single_page=true
Wracze tak szybko nie działają i lepiej niech się nie spieszą, tylko dobrze wszystko przebadają.
Trzymam.
Zmoro, caly ten artykul, bardzo dobry, zostal wczoraj zamieszczony po polsku w Studiu Opinii.
Weihnachten oznacza „święta noc”, a jego przypuszczalnie czysto chrześcijańska proweniencja wywodzona jest z łacińskiego nox sancta.
Przez tę „noc” Weihnachten długo mi się kojarzyło z Wielkanocą 🙄
Luter kojarzył z kołyską (Wiege) i wymyślił nawet Wygenachten, bo przecież „kołyszemy dzeciątko” 😉
Słowacy swoje Vianoce wywodzą z niemieckiego Weihnachten, Francuzi i Hiszpanie z łacińskiego „natalis”, ale też z przejęcia pogańskiego święta „natalis invicti Solis” czyli narodzin niezwyciężonego Słońca (przesilenia zimowego) na co wskazuje przyjęta data świąt…
Nie mam ja dzisiaj szans nadążyć za blogorozmową, bo doktory grają mną w pingponga. 👿 Jeden powiedział, że muszę do drugiego, ale zanim mnie do tego drugiego puścił, podstępnie koktajlami napoił, drugi stwierdził, że jedak lepiej do trzeciego, no i do tego trzeciego za chwilę zapycham. 🙄
Przed wyjściem jeszcze tylko szybko szczeknę, że na mój rozum – z tego, co zdołałem w locie załapać – dyskusja dalej toczy się „z odwrotnej strony”.
– Nikt nie broni osobom choćby odrobinę tylko religijnym obchodzić Christmasa z całkiem lub częściowo religijną treścią (i one to przecież, na litość faraona, robią – bez żadnyh przeszkód). Jeżeli taki sposób obchodzenia zaniknie, to nie wskutek żadnego chytrego „wygumkowywania” przez politycznych korrektorów, tylko wskutek laicyzacji, która jest po prostu trendem cywilizacyjnym, takim jak np. coraz większe umaszynowienie życia.
– Jeżeli ja mówię, że obchodzę BN kuturowo, to nader trudno pomieścić mi w tym wizję kulturowego wygumkowywania. 😎 Widzę tu wyraźną nieadekwatność zarzutu. Odżegnuję się tylko od treści religijnej, a tej z kolei nikt mi tu chyba nie chce wcisnąć na siłę, bo to się zresztą nie da, jeśli ma być szczerze. Natomiast ci, którzy obchodzą np. Chanukę, albo nie obchodzą wcale, niczego nie muszą wygumkowywać, bo nigdy nie „wgumkowali”. Stąd moje niezrozumienie, o co właściwie biega – kto tu ma wygumkowywać i co, skoro ja ani religijnego, ani kulturowego Christmasa nikomu nie bronię (a ten kulturowy wręcz na różne sposoby podtrzymuję), tylko proszę, żeby mnie go nie wciskano tam, gdzie akurat sobie nie życzę.
– Życzeń nikt nie składa układając dalekosiężne plany i robiąc strategiczne kulturowe założenia. Robi się to tak, jak dyktuje uzus językowy. Skoro w angielszczyźnie od dawien dawna jest taki uzus, że się obok Christmasa posyła również greetingsy seasonowe, to sorry, ale czepianie się tego ja odbieram właśnie jako czepialstwo.
Tyle na razie, bo dyliżans zajechał i muszę do następnego doktora. 🙂
Piesku, bedziemy z Toba wszyscy sercenm caly czas. Wracaj uspokojony.
Jako kontrapunkt:
” Ślepota tradycji, tak silnie rozwinięta w przypadku religii /../ jest prawdopodobnie wynikiem przyswajania jej podstawowych elementów ideologicznych już we wczesnym dzieciństwie /../ Nie powinno się bagatelizować skutków tak wczesnej indoktrynacji /../ Franz Buggle, psycholog /../ nazwał to częściowym „zahamowaniem myślenia i rozwoju”, które, „nie wykluczając wysokich osiągnięć intelektualnych w nietkniętych tym zjawiskiem dziedzinach, w obszarze religijno-światopoglądowym prowadzi nieustannie do zastoju w „przedoperacyjnym” stadium myślenia /../ z jego typowym brakiem uwrażliwienia na sprzeczności /../ i częściowym egocentryzmem”.
W obliczu technicznych możliwości, jakimi dzisiaj dysponujemy, nie możemy sobie pozwolić na takie „zahamowania myślenia i rozwoju” w sferze światopoglądowej, a w rezultacie również w dziedzinach etyki i polityki! Humaniści ewolucyjni opowiadają się zatem za przezwyciężaniem ślepoty tradycji, za zastąpieniem zaślepionych tradycją wzorców myślenia i postępowania modelami posttradycyjnymi (krytycznymi wobec tradycji). /../ Dla humanistów ewolucyjnych jest oczywiste, że wszelkie tradycje muszą przejść krytyczny test przydatności. Decydującym kryterium oceny niech będzie pytanie, czy i w jakim stopniu dana tradycja ma wkład w humanizację warunków życia, a w jakim jest dla niej przeszkodą.
W świecie nieustannych przemian /../ nasze wzorce myślowe muszą stać się elastyczniejsze. Powinniśmy intensywniej niż do tej pory poszerzać nasze wąskie horyzonty tradycji o ewolucyjną perspektywę. Tylko dzięki temu możliwa jest zgoda społeczna, gdyż trzymający się kurczowo „kry” swojej tradycyjnej przeszłości, czują się przytłoczeni wielką ofertą alternatywnych stylów życia i muszą odruchowo bronić swego kulturowego getta przed rzekomą wrogością „obcych”. Wynikająca z tego nienawiść wobec nich jest jednym z problemów naszych czasów. Wszyscy powinniśmy być tego świadomi./../
Fajny cytat, dobry komentarz.Dziekuje.
Czy ja dobrze rozumiem, że nie wolno mi powiedzieć „Najlepszych życzeń z okazji Bożego Narodzenia” bo nie daj Bóg ktoś się obrazi? Bo jego Bóg nie wtedy się rodzi? Mimo tego, że ja uniesiony stosownymi szczerymi uczuciami mam serce przepełnione miłością do każdej żywiny??? No to jak mi nie wolno, to jest to chore. Nawet jak to jest po prostu klisza kulturowa i stereotyp, bez serca, bo taki w mojej kulturze się przyjął.
Zmoro,
dzięki za ten cytat. Poszerzać horyzonty, nie trzymać się kurczowo własnych tradycji, unikać odruchowych reakcji, to bardzo ułatwia życie 😉
A jakie to te techniczne możliwości? Że każdego wypytam najpierw przez telefon, mejla i fejsbuka, czy broń boże ma może inną kulturę od mojej i może go urazi to co chciałbym mu życzliwie powiedzieć? A najlepiej to niech powie co go uraduje, to ja to powiem nawet jak nie zgadza się z moją kulturą?
Tadeuszu,
nie udawaj, że nic z tej dyskusji nie zrozumiałeś.
NIKT Ci NICZEGO życzyć nie zabrania.
Tylko się nie obruszaj, jak otrzymasz Season’s Greetings 🙄
Prymat ideologii nad zdrowym rozsądkiem i życzliwością do innych ludzi. Tyle widzę w tym cytacie. Z tym pustosłowiem: humanistyka ewolucyjna, humanizacja warunków życia. A kto powie co jest humanizacją a co nie jest? Ideolog?
A czemu mam się obruszać? Ktoś życzliwie wysłał.
No, naprawde, Tadeuszu! Czy kazda rozmowa na kazdy temat musi sie zajkonczyc demagogia w rodzaju „czy nie wolno mi nikomu skladac zyczen tak jak mi serce dyktuje?”.
To nawet na odpowiedz nie zasluguje.
Rozmawiamy o czyms innym.
Właśnie się zgubiłem o czym rozmawiacie 😆
O Bobiku zrozumiałem. I trzymam co trzeba.
Sorry. Rozmawiamy z grubsza o tym, czy wysylanie przez instytucje zyczen wszystkim swoim klientom bez wzmiankwoania Bozego Narodzeniam jest atakiem na „kultuyre europejska”, ktorej nie wszyscy rozumiemy jednakowo. I nie wszyscy podzielamy obawy, ze zaniknie.
Aha. To bardzo głębokie myśli wygłosiłem, tylko nie na temat 😉
Demagogia??
To już Wieszcz pisał:
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!”
😆
A kto jest przywódcą tej tajnej akcji, zatrudniającej grafików, drukarzy i całą armię pracowników adresujących koperty? Bo tym atakiem na kulturę europejską ktoś przecież musi kierować.
Nie moge patrzec w serce czytajac, ze kard. Dziwisz przystepuje do procesu kanonizacji ks. Piotra Skargi, jednej z najbardziej abominacyjnych postaci historii chrezescijanstwa w Polsce, nienawistnika i lgarza. Z pewnoscia nie jest to swietlana postac gdy patrzymy na niego z dzisiejszej perspektywy i oceniamy jego dzialalnosc.
My z Bobikiem, Nisiu. Jeszcze tez Dawkins naczal w tym palce i Ojcowie amerykanskiej konstytucji.
A to prawda, Tadeuszu. Nie obacze cudu, bo jak dotad ani jednego nie obaczylen i podejrzewaam, ze nie obacze.
Ja wierze w Rozum.
Piękny jest ludzki rozum i niezwyciężony.
Ani krata, ni drut, ni oddanie książek na przemiał,
Ani wyrok banicji nie mogą nic przeciw niemu.
On ustanawia w języku powszechne idee
I prowadzi nam rękę, więc piszemy z wielkiej litery
Prawda i Sprawiedliwość, a z małej kłamstwo i krzywda.
On ponad to, co jest, wynosi, co być powinno,
Nieprzyjaciel rozpaczy, przyjaciel nadziei.
On nie zna Żyda ni Greka, niewolnika ni pana,
W zarząd oddając nam wspólne gospodarstwo świata.
On z plugawego zgiełku dręczonych wyrazów
Ocala zdania surowe i jasne.
On mówi nam, że wszystko jest ciągle nowe pod słońcem,
Otwiera dłoń zakrzepłą tego, co już było
Piękna i bardzo młoda jest Filo-Sofija
I sprzymierzona z nią poezja w służbie Dobrego.
Natura ledwo wczoraj święciła ich narodziny,
Wieść o tym górom przyniosły jednorożec i echo.
Sławna będzie ich przyjaźń, ich czas nie ma granic.
Ich wrogowie wydali siebie na zniszczenie.
Zadziwia mnie, przy okazji takich dyskusji, że chociaż wszyscy dobrze się znamy (wirtualnie/realnie) od lat, to nagle zaczynamy traktować siebie, jak osoby zupełnie nieznane, przypisując jakimś wypowiedziom sensy, których tam nie ma.
I nawet, jak „winowajca” uściśli wypowiedź, to dalej trwa gorączka.
To znamy się, czy nie?
Tadeuszu,
są tacy, co się obruszają i stąd cała ta, powtórzę, absurdalna dyskusja.
Znamy sie tylko tyle, Siodemeczko, ile zdolamy z siebie wtrazic slowami, czesto niechlujnymi i wypowiedzianymi w ferworze dyskusji. I co zdolamy przeczytac.
Ale nie znamy doswiadczen drugiego czlowieka, ktore spowodowaly, ze wyznaje takie poglady, a nie inne, zywi takie uczucia a nie inne.
A one sa pewnie wazniejsze od tego co wypowiemy niechlujnymi slowy.
Blogowe kciukotrzymanie jak zwykle zadziałało i wróciłem uspokojony. 🙂 Tzn. problem z łapą mam, ale nie taki najgorszy, którego się nieco obawiałem, tylko średni i jakoś wspólnie z medycyną spróbujemy sobie z nim radzić. Dziękuję zatem za trzymanie i – spocznij, można puścić. 😀
HERBATY!!!!!!!!!!!!! 😎
Och, Bobiku Najdrozszy. No tyle przynajmniej. Ja tam nadal bede trzymal i mysle ze Pozostali Goscie tez.
Hurra! Mój mąż ma szansę na wieczorny posiłek 🙂 .
Jasne, że trzymamy dalej, ale już nam kłykcie nie muszą bieleć.
Siódemczko, jeżeli wybierzesz się do tego sklepu, którego adres Ci zlinkowałam, to daj znać o jakości sprzedawanego przez nich obuwia.
Mam w rodzinie taką „ponadnormatywną” damską stópkę, ktorą zawsze zaopatrzam w obuwie gdy jestem w Niemczech, ale przyznam, że wolałabym się wyzwolić z tego obowiązku, bo buty należy przed ich zakupieniem jednak mierzyć.
Dzień dobry,
Też bardzo się cieszę, że z łapką już tylko bedzie lepiej i jedyne co potrzebuje to czasu na dojście „do siebie”.
Dziękuję też za poranny wpis 8:39.
Sciskam pazury. 🙂
No niee, przynajmniej część kciuków musi być wolna, żebyśmy mieli szerokie spektrum dobrych uczynków. To byłoby nie fair wobec świata, wykorzystać wszystkie blogosiły kciukowe na gospodarza 😆
Ale że jesteście bardzo kochani, to jesteście. 🙂
Z tą łapą to taki myk nieźle wymyślony: wielka łapa potrzebuje wielkiej skarpety, a wielka skarpeta pomieści duuuużo prezentów, których Bobikowi serdecznie życzymy z okazji Świąt Bożego Narodzenia (tłumaczenie dla angoli: Happy Holidays ) 😆
Kurczę, to może ja tej łapy na razie nie będę leczył, tylko zacznę dopiero po prezentach? 😈
Bobiku,
może lepiej lecz, bo inwestycja w dużą skarpetę kiepsko się amortyzuje. Chyba żebyś jej potem używał do gromadzenia kapitału pod materacem, a po zgromadzeniu – jako materaca, ale czy taki materac jest wygodny? 🙄
Mam coś dla Tadeusza i wszystkich, do których czucie przemawia bardziej niż rozum (o wierze nie będę, bo ja z takich rzeczy znam się tylko na teologii, która z wiarą nie musi mieć nic wspólnego 😈 ).
Kiedy zdarzało się tak, że w okresie świątecznym brałem dłuższy urlop, odpowiednio wcześniej wywieszałem dla moich klientów karteczkę z informacją odkąd-dokąd ten urlop i z życzeniami… No właśnie, jakimi? Wśród azylantów chrześcijanie to raczej rzadkość, ale dookolna atmosfera świętowania jakoś tam się wszystkim udziela, dzieci nie idą do szkoły, niektórzy pracujący do roboty i „coś wisi w powietrzu”. Niby nikt mi nie bronił napisać „Frohe Weihnachten”, ale czułem – no, czułem – że moja znająca niemiecki (co też nie jest regułą) klientela po prostu nie weźmie tego do siebie. Aha, komuś tam życzy jakiegoś BN, ale nie nam, bo my tego nie obchodzimy i nie znamy. No więc pisałem „Wesołych Dni Świątecznych”, co spotykało się z ogólnym zadowoleniem i wieloma serdecznymi (o, tu doszło patrzanie w serce) nawzajemami.
Nie zastanawiałem się szczególnie nad tymi życzeniami. To było odruchowe – w towarzystwie mieszanym kulturowo instynktownie szukam formuły, która obejmowałaby wszystkich. Ale kiedy przed świętami spotykałem się z chrześcijańskim kółkiem wolontariuszy, równie odruchowo życzyłem Frohe Weihnachten. I nie wpadłbym nigdy na to, że jedno drugiemu miałoby przeszkadzać.
Puentował nie będę, bo puentę chyba łatwo sobie tu dośpiewać. 😉
Lecz, lecz. Normatyw Prezentowy dla Leczących Łapę i tak jest zwiększony. 😉 I takim pozostaje dla Świeżych Rekonwalescentów, także nie zwlekaj z wy-leczeniem. 🙂
Straszny gaduła był z tego Miłosza.
Wizyta u ostatniego pana doktora była okropnie śmieszna, bo mieliśmy bardzo podobne poczucie humoru, które natychmiast, jakimś psio-doktorskim swędem, wywąchaliśmy i zaczęliśmy z tego korzystać. 😈 Dwie młodziutkie asystentki nie odważały się czynnie włączyć, ale tak prychały w trzymane utensylia, że omal im z rąk nie wylatywały. Wyszedłem z gabinetu trzymając się za brzuch, a nie za łapę. 😆
herbata? oczywiscie, prosze bardzo 🙂 🙂 😀 😀
Tadeuszu w B. tylko leciutki miekki szron (?) na szybach aut 🙂 natomiast S-Bahn cieplutki, przytulny, kochany dowoznik do przegladu pozycji 🙂 🙂
na pod choinke mamy tez ladnie zapakowane czytniki Tolino, maja jednak jedna wade (choc sprzedaja sie), nie szeleszcza 😆
Ja tam nawet znanym mi wierzącym i praktykującym życzę Frohe Festtage albo Schööni Feschttage, Schööni Wieenachte, jak popadnie 😉 I jeszcze es guets Nöis albo guete Ruutsch…
Tutaj ludzie ciągle się pozdrawiają, ściskają łapy i dobrze życzą na odchodne, można się do tego przyzwyczaić 😉
Sorry, Markocie, tu niestety odpadam. 😥 Na różne sposoby mogę życzyć, ale po szwycarsku nie wyrobię. Brakuje mi kulturowo-akcentowych kompetencji. 😆
A gsegnete Weihnacht und a guats Neis
Des muaß mer abbr schprecha, gschrieba wirds oft andersch, gell.
To by było po bawarsku 😀
Kulturowo-akcentowych kompetencji nabywa się gdzieś tak w okolicach trzeciego pokolenia, ale próbować można już po 20 latach 😉
Rysiu, też myślałem, że mi nieszeleszczenie będzie przeszkadzać, ale okazało się, że mojego Kundelka pokochałem od pierwszego wejrzenia i touchnięcia niepohamowaną, jak dotąd trwałą miłością. 🙂
Trzeba zaznaczyć, że spory udział w rozwoju mego romansu z Kundelkiem miała Szanowna Frekwencja, która od łapy obdarowała mnie sporą kundelbiblioteką. Czyli w romans od początku wchodziłem z masą pozytywnych uczuć, a i ciekawości, która romantycznym uczuciom sprzyja. 😀
dobrze wypytuje sie Michalski Sienkiewicza o to czy tamto. Sienkiewicz – widac – sukcesom Merkel w rzadzeniu dokladnie przygladal sie Ale jest tez druga logika rzadzenia, sprowadzajaca sie do tego, ze zarzadzamy tym, co mamy aktualnie na stole. I jak tym zarzadzimy skutecznie, to czekamy, co sie znowu pojawi na stole.”
Nasz Młody dopiero drugie pokolenie, ale do akcentów ma jakieś takie papuzie zdolności, że potrafi zagadać rdzennym Bawarczykiem w dziesiątym pokoleniu (choć gdzie NRW, gdzie Bawaria), rodowitym Rosjaninem po jednosemestrowym kursie niemieckiego w Volkshochschule, albo już tu urodzonym, ale mieszkającym w gettowej dzielnicy Turkiem. O zagadaniu nadreńskim dialektem nawet nie wspominam, bo to się rozumie samo przez się.
Nie mówię, że godzinami tak potrafi nawijać, ale w krótkiej rozmowie niemal z każdym może udawać swojaka. 😈
poprawnie? moze nie, ale wesolo 🙂
https://scontent-a-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/v/t1.0-9/10801488_815885935120393_955584918727089636_n.png?oh=fdc17f7ab133d21a1bee57a019811dd5&oe=551AC678
A kto przynosi Wam prezenty w Wigilię?
Bo mnie Mikołaj ( lubi mnie widocznie bardzo, bo przychodzi także 6 grudnia 😉 ) , a moim koleżankom w szkole prezenty przynosili: Gwiazdorek, Aniołek, Dziadek Mróz i Dzieciątko.
Było to powodem nieustannych sporów, dopóki w jakimś momencie nie wyjaśniło się, że winowajcami są rodzice 😉 .
Rankiem na zakładzie raźno dzwonią dzwąki,
biegną pracownicy porcjować mrożąki,
wolą to, niż pospać, czy wygniatać łonki,
bo pracę kochają, nie zbijane bonki. 😎
Mikołajem mojego dzieciństwa była pewna ciocia Ada. To ona wymykała się na korytarz i dzwoniła, biegłam otworzyć Mikołajowi, ale jego już nie było. Prezenty leżały pod choinką, a święty ponoć wyleciał oknem…
No i czy ja nie mówiłam zawsze, że japąska maszyna to dopiero jest to???
Dzwonią dzwąki o wieczorze:
Pódź, Bobiku, pódź, niebożę,
ot, choinka cała w bąbkach,
aniołeczki dmią na trombkach…
Bobik mocno jest przejenty:
jest choinka, som prezęty –
w torebeczce w boże krówki
osiem kilo pasztetówki!!!
Grzypki. Ot, co. Mam zupkę z mrożąki. Pewnie od tych Bobikowych pracusiów.
Też pójdę zobaczyć, czy mam jakieś mrożąki, z których dałoby się zrobić coś jadalnego na kolację.. 🙂
Prezenty pod choinkę u mnie też przynosił Mikołaj, a potem – właściwie nie bardzo wiem dlaczego – jego obowiązki przejęła Gwiazdka. Z Dzieciątkiem nawet mnie nikt nie próbował bajerować, bo pewnie bym zaraz się obruszył, ileż takie Dzieciątko może unieść. 😉
Cudnie że Bobik ze swojom łapom może pisać strofy 🙂
Języki, akcenty…. ten kto nie ma słuchu muzycznego nic nie wskóra
Nie wiem, czy lubicie, ale jak kto lubi:
http://merlin.pl/Pakiet-3-ksiazek-Kroniki-tygodniowe_Antoni-Slonimski/browse/product/1,1314285.html
Osobiście wielbię pana AS we wszystkich wcieleniach, z powodu jęzora strasznego, ale wynikającego z ogromnej inteligencji. Miałam to kiedyś w wydaniu jednotomowym, ale mi jedna panienka rombła. I nawet ja jej nie mogłam odrombnąć, bo przestałam pracować tam gdzie ona została…
Irek, strofy sie pisze głowom, a nie łapom.
Irku, trzeba mieć jeszcze jedno: odwagę otwarcia gęby. Ja mam słuch niezły, języki łapię w miarę szybko, a kiedy mam coś powiedzieć w languidżu, to mnie zatyka taka specyficzna obawa, że się pomylę. No to co – pyta rozum – że się pomylisz, sieroto? A gęba nic, dalej zatrzaśnięta. Kwadratura jakaś koła czy czego innego.
Prezenty, różne są tradycje i pomysły zależnie od regionu. We wschodniej Lubelszczyźnie górował Mikołaj, 6 – tego grudnia. Teraz Mikołaj już symboliczny. Jest aniołek pod choinkę. Chociaż ostatniej soboty biskup miejscowy stworzył po raz pierwszy pochód św. Mikołaja po ulicach Lublina. Zaczął się w parafii Św. Mikołaja na Czwartku i szedł m.in. przez ul. Sierocą / Dom Dziecka/. Po drodze były rozdawane prezenty….
Bobik głowę ma, ale Pies bez łapy to jak człowiek bez ręki, n’est pas?
Uff, uff.
Albo Puch-Puch, jak to robił Fredzia Phi-Phi.
Ja mam wrażenie, że przy Mickiewiczu to mało kto przegadany nie jest… Tyle talentu dobry Bóg wlał w takie cóś…
Kiedyś czytali w radio wiersze, nie powiem, Miłosz, Szymborska. I przeczytali jeden liryk lozański. Oj matko…. jakie to inne amatorskie nagle się zdało.
I cholera zamiast pisać wiersze to jakimiś bzdurami się zajmował!!! Towiański, szlag…
Nisiu, ja niestety mam słuch beznadziejny, chociaż mi w duszy gra każda melodia 🙄
A mnie prezenty wreczali rodzice, a szczegolnie lubil to robic ojciec i szczegolnie lubil wreczac prezenty „dorosle” – parasolke, ozdobna puderniczke, latarke, perfumy, torebke, kapelusz.
Potem jak bylam juz nieco wieksza, 12-14 lat, dostawalam czesto bizuterie.
Raz tylko zrbolam awanture (t.zn. rozplakalam sie) – w wieku bodaj 16 lat kiedy dostalam malinowe lakierki, ktorych SPECYFICZNIE nie chcialam. Nie przeszkadzal mi ani kolor ani lakier, ale mialy okragle nosy, zamiast spiczastych i stebnowane KANTY. A takze skrzypialy przy chodzeniu. Byly czechoslowackie. Zostaly schowane w piwnicy pod gnijacymi na wiosne ziemniakami.
Mama specjalnie wyszla ze szpitala aby kupic mi czolenka na malym obcasiku. Czarne, polskiej produkcji. Nikt nie zapytal co sie stalo z malinowymi lakierkami. Nigdy juz o tym incydencie nie rozmawialismy.
U mnie zdecydowanie przylatywała Gwiazdka. Toć ja spod Stanisławowa 😆
Dobry wieczor (i to jest sprawdzone, bo Pies wrocil usmiechniety) 🙂
Bardzo czesto w grudniu otrzymuje z Polski zyczenia dobrego nowego roku. Moja wewnetrzna reakcja jest troche mieszana
– po pierwsze, ciesze sie ze mi serdecznie zycza i ze o mnie pamietaja
– ciesze sie ze jestem „swoja”
– troche mi przeszkadza ze nie pamietaja ze moj nowy rok wypada na jesieni…
Ale jesli beda o tym pamietali, zostane wykluczona z kregu tych ktorym sie zyczy w grudniu, a te zyczenia sa (dla zyczacych) najbardziej naturalne, podczas gdy zyczenia skladane mi jesienia sa nienaturalne i stanowia raczej ukon w strone mojej innosci.
W bilansie, chce otrzymywac zyczenia w grudniu! I dodatkowe na jesieni 🙂
OT, ale ciekawe cracoviana znalazłem
http://poznajpolske.onet.pl/malopolskie/willa-roznowskich-zapomniana-historia-krakowa/rqbc5#.VIdBjBqsK4E.facebook
No to na razie mamy: Mikołaja, Gwiazdorka, Aniołka, Dziadka Mroza, Dzieciątko i Gwiazdkę 🙂
I Rodzicow.
No tak Heleno, mea culpa, Rodzice są pierwszoplanowi i drugoplanowi, w każdym razie bez wątpienia najważniejsi 🙂
Z tym , że na terenach na zachód od Bugu Dziadek Mróz pojawił się dopiero w latach 50 -tych na polecenie władz i u nas był obowiązkowo obchodzony w szkołach
Dobry wieczór 🙂 i osobne dobry wieczór łapce Bobika 🙂
Do laicyzacji wszystkich świąt bardzo przyłożył się KK. Czekam na tegoroczne, szalenie bożonarodzeniowe, kazania o aborcji i złym dżenderze.
A kieckę od Rysia wysłałam córaskowi 😀
U mnie w domu prezenty podrzuca nieuchwytny Mikołaj, a rozdaje je spod choinki Śnieżynka. Bywam.
Mikołaj. Bałam się potwornie i bardzo płakałam. Dorosłych to śmieszyło.
Malo doroslych cokolwiek rozumie z horrorow wieku dzieciecego.
Kiedys bylam na urlopie z kolezanka i jej dwu i pol-letnim synkiem. Stefanek strasznie sie bal wiatraka w lazience, ktory zaczynal dzialac jak wlaczano swiatlo – lazienka nie miala okna.
I matka sie z tego smiala. A dzieckjo dostawalo drgawek z przerazenia. Namowilam aby kupic i zapalac swieczke, zamiast swiatla. Wtedy nie bal sie wchodzic do lazienki.
U PA przynosiła Gwiazdka i magazynowała pod choinką, ale starała się to robić tuż przed kolacją wigilijną, kiedy dzieciarnia już siedziała przy stole. Drzwi do pokoju z choinką trzymano wtedy zamknięte, żeby Gwiazdce ułatwić zadanie (te ogromne krakowskie mieszkania, gdzie choinka w salonie, stół w jadalnym, kuchnia w kuchni, itd…). Po kolacji ktoś z dorosłych się wymykał i głośno dzwonił ręcznym dzwonkiem, wówczas przy stole proszono najmłodszego/-szą, żeby przejął rolę Aniołka i porozdawał prezenty. Najmłodszy entuzjastycznie się zgadzał, drzwi do pokoju z choinką otwierano, szczeniactwo wpadało tam z okrzykami , przepychaniem i tupotem, dorośli wchodzili w miarę dostojnie, po czym p.o. Aniołka przystępował do rozdawnictwa, wśród radosnych hałasów i okrzyków, których nikt nie ośmieliłby się nie wydawać. 😎 Tego rytuału trzymano się nawet wtedy, kiedy dzieciarnia zrobiła się już dosyć posunięta w leciech, tyle że robiono to wszystko z ogólnym puszczaniem oczek za plecami. 🙂
Przepraszam, Zmoro, musiałam wyjść i jeszcze nie wróciłam. 🙂
U nas był Mikołaj i teraz znów jest 🙂 Czasem ktoś się nawet przebiera. Trzy lata temu przebrała się moja nieoceniona i zawsze skora do facecji ciocia. Bardzo serio podeszła do sprawy. Przebrała się za świętego Mikołaja, a nie za Sanata Clausa. Uszyła sobie strój biskupa, zrobiła pastorał i wielką białą brodę z rozczesanej bawełnianej włóczki.
W wigilijny wieczór w tajemnicy przed Zosią przebrała się i chyłkiem wymknęła z domu. Po chwili usłyszeliśmy dzwonienie dzwonka za oknem. A ciocia, stojąc na środku ulicy w całej swej biskupiej glorii, z zimnymi ogniami w jednej dłoni i pastorałem w drugiej, błogosławiła wszystkim wyglądającym przez okna dzieciom i dorosłym 🙂
Zdrowie nieocenionych cioć! 😀
O, właśnie, we mnie pewien żal budzi raczej hurtowe przerabianie lokalnych dostarczycieli prezentów na Santa Clausów, niż to, że od świeckiej instytucji dostanę świeckie życzenia. 😕
Zmoro, dzięki, że zapytałaś, bo nie zauważyłam Twojej linki.
Nie wiem, czy przed świętami dotrę, jeśeli znajdę coś jutro bliżej to zajrzę po świętach, wygląda interesująco, ale diabeł tkwi w szczegółach.
Zdam sprawozdanie.
Kiedyś robiłam za Mikołaja, a teraz za Bukę. 🙁
Straszą mną małą kotkę. Przywozi ją syn, zeby się przyzwyczaiła do mnie, bo wyjeżdżąją po świętach i kiedy tylko wyciągnie kotkę z torby od razu woła pękając ze śmiechu:
– Zobacz, Buka, Buka, jaka straszna Buka, chowaj się szybko pod poduszkę!
I kot całą wizytę siedzi pod poduszką, a co ucho wystawi, to znowu słyszy to samo.
W moim wczesnym dzieciństwie ojciec przebierał się za Dziadka Mroza (ach, ta żydokomuna 😛 ). Potem po prostu dawaliśmy sobie w rodzinie nawzajem prezenty, a od pewnego czasu wręczamy sobie prezenciki na Chanukę. Zamiast Chanuke-gelt, czyli tradycyjnych grosików chanukowych, które się dawało dzieciom 🙂
A potem zmywamy się, jak już wcześniej powiedziałam. Najchętniej do trochę cieplejszych krajów. Oczywiście obserwujemy, jak się tam obchodzi Christmasa, ale na zasadzie obserwacji etnograficznych, więc nie czujemy się zobowiązani, żeby obchodzić również. 🙄
Siódemeczko, daj synowi pod choinkę Tatusia Muminków i morze. Za mało wie o Buce 🙂
Haneczko, wie wszystko, mamy Muminków zaczytanych do szczętu.
Bawi się naszym kosztem – moim i kotki.
Te chopy to takie są, może poskarżę się synowej.
Synowej!? A czy mąż córki to córkowy?
Głupie to.
Dla nas to święta rodzinne. Jesteśmy rodziną codziennie, a w Wigilię(tu jest to coś, czego nie potrafię opisać), że los nas nami obdarzył 🙂
Z mroków dzieciństwa pamiętam choinkę noworoczną dla dzieci w firmie, gdzie pracował mój ojciec. Choinka była ogromna i stała na środku wielkiej sali ze śliskim parkietem, wór z prezentami obsługiwał zaś bardzo brodaty Dziadek Mróz wyposażony w długi czerwony płaszcz jak Mikołaj, czapkę jak krasnal i długi pastorał w ręku 😀
W domu pod choinką prezenty pojawiały się jakoś same z siebie, ale nazywały się Prezentami na Gwiazdkę. Wyciągał i rozdawał najmłodszy członek rodziny.
Mikołaj pojawiał się w czerwonym szlafroku jednej cioci, a po jej zamążpójściu już tylko wkładał coś do butów wystawionych na werandzie 🙄
Dzieci, naszym kosztem, robią najróżniejsze rzeczy. My, ich kosztem, też. Ale żeby mieszać do tego Kota 😯
O tych nazwach na pokrewienstwo bardzo ciekawe tutaj:
W „Polityce” Kaczyński jak Jaruzelski
Nigdy nie wiedzialam co to jest swiekra. Albo swiekrew 😯
Wcale nie jak Jaruzelski. To nie ten format i „Polityka” to bardzo udatnie pokazała.
Przepraszam,Siódemeczko, za brutalną wprostność, ale czy Twój Syn zwariował? 😯
Skutki takich żartów u małych zwierzątek (również ludzkich) mogą być nieodwracalne. A przecież Synowi chyba zależy na tym, żeby Kotka podczas podrzucania do Ciebie dobrze się czuła. To nie jest tak, że on jej potem wytłumaczy „ach, to były tylko żarty”. Jak zwierzątko jest straszone, wszystko jedno, Buką, genderem, krasnoludkami, sierotką Marysią, czy nawet pasztetówką, to reaguje potem Pawłowem, czyli się boi. Odkręcanie tego jest strasznie trudne, a czasem niemożliwe. Znacznie łatwiej nie nakręcać.
Uprzejmie proszę o dobitne przekazanie tego Synowi od Jego Psatrapiości Psa Bobika. 😎
Sorry, zamiast linki skopiowal mi sie tytul z GW, ktorego szukalam. A mialo byc to:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Staropolskie_określenia_stopnia_pokrewieństwa
Świekra to matka męża. Kiedyś na synową mówiono „niewiastka”, bo nic się o niej nie wiedziało, kiedy wchodziła do rodziny. Powtarzam za Miodkiem. Kiedy byłam mała, u babci na wsi miewano jeszcze wujny i stryjny.
W Małopolsce raczej wujenki i stryjenki. O nich też chyba niewiele wiedziano, skoro pytano w piosence „Wujenko, wujenko, cóżeś ty za pani”. 😈
Po rosyjsku na synowa tez sie mowi „niewiestka”.
Poszłam sprawdzić etymologię „zięcia” i okazało się, że to… prasłowo. 😯
Mój ulubiony Podręczny Słownik Form Rodzinnych był u Lema: 😀
Wybiła godzina – ścina się rodzina,
Brat brata lub ciotkę, a kuzyn kuzyna.
Bulgoce saganek – dochodzi bratanek,
Żre podagra szwagra, kat mu zaraz zagra.
Pociotek przez płotek, wujny, stryjny rojne
Idą już na wojnę, oj, będzie łoskotek.
Idzie wnuczę, idzie teść, ja cię uczę, jak ich grześć:
Lewą tnij, prawą kłuj, bo tu stryj, a tam wuj,
Niech ojczyma kto przytrzyma, w łeb pasierba, będzie szczerba.
Leży zięć, grobów pięć, pada teść, mogił sześć,
Stryk dziadowi, stryk babusi, stryk stryjkowi, tak być musi,
Bo krewni, choć rzewni, tylko w ziemi pewni.
Wybiła godzina – gadzina rodzina,
Na kogo wypadnie, na tego się wspina.
Pochowaj go ładnie, sam się ukryj wszędzie,
Nie schowasz się wcześnie – pochowają we śnie.
Już, Bobiku, przekazuję.
Też uważam, że robi koteczce krzywdę i cel jego przyjazdów mija się z celem. To jest wesoła, ciekawska, psotna kotka, to znaczy jest poza moim domem.
A jak ktos chce zeby go glowa rozbolala, to moze postudiowac to:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Relacja_rodzinna
Mordo, ja wiem, że Ty mnie masz za naiwniaka, ale że za aż takiego? 😯
Głowa już mnie dziś bolała, wziąłem tabletkę, przeszło, a Ty teraz, o tej porze chcesz, żebym całą procedurę zaczynał od nowa? 👿
Takich głupich nie ma nawet w moim obejściu. 😈
Nadrabiam lekturę, czytam wpisy Nowego (03:02, 05:20) i popadam w niepojętość. Dla jasności – sam jestem absolwentem poznańskiego WysRola (który co prawda już wówczas nosił dumną nazwę Akademii Rolniczej, a obecnie, horribile dictu, Uniwersytetu Przyrodniczego) i zarówno jako onegdajszy student jak i obecny absolwent nie widziałem i nie widzę nic złego w tym skrótowcu.
Trochę teraz rozumiem sukcesy tzw. polityki godnościowej PiSu i nieustanne obrażanie się Prezesa na wszystkich i o wszystko. Trzeba jednak mieć trochę dystansu do siebie, mój drogi Nowy, a poczucia własnej wartości (czy jej braku) nie czerpać z żartobliwych trawestacji nazw.
Zresztą dla nas, ówczesnych studentów, WysRol był kapsuła ratunkową, która miała nas zabrać z realnego socjalizmu do świata prywatnej inicjatywy. Mój rok składał się mniej więcej w równych częściach z dzieci badylarzy oraz potencjalnych badylarzy w pierwszym pokoleniu. A badylarz to wówczas było słowo magiczne, pachnące Pewexem, plikiem koperników i wolnością (od pracy na etacie na państwowym – bo innego wtedy nie było), gwarantujące spełnienie ambicji mieszkaniowych i motoryzacyjnych (na poziomie wiele wyższym niż mały fiat). I ogólnie lepszym światem bez konieczności zapisywania się wiadomo gdzie.
Więc myśmy raczej byli dumnymi studentami WysRolu. Czasy się zmieniły dramatycznie wkrótce po ukończeniu studiów, pojawiły się nowe możliwości – być może, gdyby się nie zmieniły dziś uprawiałbym gerberę, sałatę lub cebulę. Zresztą zdumiewająco wielu moich kolegów z roku właśnie to robi – i raczej nie narzekają.
To wielka ulga, ze znowu mozna mowic w..rol.
OK, Bobik, jestes zwolniony ze studiowania nazw pokrewienstwa.
Ale reszte jutro odpytam, Age w pierwszej kolejnosci.
Co prawda pierwszy zasługuje na miano pierwszego, ale ten drugi jest co najmniej równie uroczy, będąc jednocześnie przystępniejszym dla niewprawionych.
Życzę miłego odbioru.
A… i pragnę zauważyć, że najazd szwedzki uważam za wielkie dobrodziejstwo 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=llneEifizto
Jeszcze coś chcę dodać do Wigilii. Nie tylko muszę ją spędzać z rodziną – nawet tylko w dwie sztuki, jak w ubiegłym roku z synem, ale jeszcze nie potrafiłabym się w tym dniu rozstać z domem i domowymi zwierzętami. W tym roku będzie trójka przyjaciół, syn z nowiutką dziewczyną, dwa psy, kot oraz wszystkie roztocza itd.
Tak myslę, że gdyby syn ze swoją panią chciał wyjechać, to bym jakoś zniosła. Mam zresztą nadzieję, że wpoiłam mu swoje wigilijne pryncypia. Ale domu nie opuszczę, choćbym miała penc!
W mojej poczcie ujawnił się jakiś spisek zachodniej finansjery. Sotheby proponuje mi zakup nieruchomosci, a Deutsche bank kredycik.
Na drzewo, cwaniaczki!
Ęce, pęce, w której ręce
ja Rumikiem dziś zakręcę???
Znowu mi rąbnął poduszkę.
Wracając zaś do rozmowy o „podmiotach rozdających prezenty”, w Holandii jest Zwarte Piet, w charakterze asystenta Świętego Mikołaja (Sinterklaas), tyle że Czarny Piotruś w zasadzie samodzielnie te prezenty podrzuca, a święty Mikołaj uświetnia to swoją osobą jedynie. Czarny Piotruś jest – jak można się łatwo domyśleć – czarny, w stroju renesansowego pazia. Obydwaj przybywają z… Hiszpanii, na statku bądź łodzi – współczesna (coca-colowa) koncepcja Świętego Mikołaja w saniach zaprzężonych w renifery to wymysł XIX wieczny.
Holendrzy zresztą mają jakiś problem z tym Czarnym Piotrusiem, głównie dlatego, że jakoby utrwala rasistowskie (?) stereotypy (?) – więc ostatnio sobie tłumaczą, że on jest czarny nie rasowo, tylko zawodowo (kominiarz niedomyty). Zresztą – jakie stereotypy? Gdyby Murzyn kradł, ale przecież rozdaje… Ech, w głowach się ludziom z dobrobytu przewraca.
A czy ktos pamieta humoreske, ktora ogladalan w teatrze telewizji w Polsce w latatch szscdziesiatych – szukam od lat tytulu i autora, ale nikt o tym nie slyszal.
Otoz Panstwo z malym chlopczykiem zamawiaja w firmie wizyte Mikolaja, ktory ma przyniesc prezenty. Mikolaj przychodzi, ale rodzice dzieka prosza go aby sie nie ujawnial i poczekal w zamkniertym pokoju, bo synek cos nabroil i najpierw trzeba go ukarac.
Za chwile jednak okazuje sie, ze firma przyslala pod ten sam adres drugego Mikolaja przez pomylke. Zaden z dwojga nie chce rezygniwac z zarobku. Pracownicy firmy dorywaja sie do barku i mocno sie upijaja, podczas gdy rodzice dyscyplinuja dziecko.
Nie pamieta jak sie to konczy, ale pamnietam, ze bylo bardzo smieszne i jednym z Mikolajow byl chyba Czechowicz, a matka bodaj Kraftowna.
Ktos wie o jaka jednoaktowke chodzi?
To był Santa Claus z 1968 roku
W mojej okolicy występują Samichlaus i Schmutzli Mikołaj chodzi z księgą, asystent nosi wór z prezentami, rózgi i latarnię
Nasze obyczaje, nawet te, ktore sie wydaja wieczne, jak wyryte w kamieniu, wcale nie sa takie stare… sama choinka czy Sw. Mikolaj ubrany w czerwone ubranko sa wrecz wspolczesni!
Wszystko juz bylo, rzekl Ben Akiba… Jestem bardzo zaskoczona zmianami na wsi swietokrzyskiej, na podstawie obserwacji wioski moich Rodzicow, gdzie do dzis w domach pradziadkow (rozbudowanych i wyposazonych wedle najlepszech niemieckich i skandynawskich wzorow) wciaz mieszkaja ich spadkobiercy (idac wstecz do Powstania Styczniowego)…
Siodemeczko, bardzo mi jest bliskie co napisalas o umiejetnosci doroslej rozmowy, szczegolnie wsrod ludzi, ktorzy sie znaja i powinni znac swoje intencje. Mam nadzieje, ze koty, ktore nanczysz dla ich wlascicieli z dobroci twojego gigantycznego serca, traktuja cie z naleznym szacunkiem i wdziecznoscia!
Tak! To bylo to! Trust Markot, zeby znalazl!
Bylam przekonana ze to jakies tlumaczenie, a to polski autor!
Zastanawialam sie czy tych Mikolajow bylo dwoch czy wiecej! Bylo ich trzech!
Babilasie,
Jak napisałem od zawsze mnie to drażniło, jesteśmy więc różni, przez co świat staje się ciekawszy. Natomiast, gdybyś był tak uprzejmy nie porównywać mnie do PiS-u i opętanego prezesa będę Ci bardzo wdziędzny, tu wkraczasz już zbyt daleko.
Widzę jednak, że oprócz jakiegoś w sumie szczegółu, jakim jest jeden skrót, więcej nas łączy niż dzieli. Z pewnością studiowaliśmy na tych samych wydziałach tylko w różnych miastach i pewnie latach, a ja dodatkowo na twojej Uczelni uzyskałem dyplom Studium Podyplomowego z zakresu fitopatologii u profesora Glasera. Świat jest mały i to mnie cieszy, a z pewnością z tego, co mnie drażni, nie będę robił problemu dwudniwej dyskusji. Raz powiedziałem, kto chce niech uszanuje moje odczucia, a jeśli ktoś nie chce – przeżyję. Kultura Europy się od tego nie zachwieje.
Pozdrawiam.
Dzień dobry 🙂
kawa
Podpis pod tą grafiką Seniorzy z Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Radzyniu poznali tajniki parzenia kawy 😀
Herbatka!
http://xdesktopwallpapers.com/cat-is-sitting-in-a-cup-of-tea-19560.php
Herbatka dla psiej frakcji:
http://pieski.folog.pl/gallery/poza_albumem/12725
herbata 🙂 🙂
Nisia? o nieistniejacej godzinie? 🙂 😀 😀
brykam
B. melduje szron na szybach aut, przez Tereny Zielone wieje zimnem 🙂
fikam
herbata 😆
Tereny Zielone przyjaciel cieply S-Bahn przeglad pozycji SRODA 🙂
brykam fikam
Właśnie, Rysiu, też nie wiem, co ja tu robię.
Chyba nie udało mi się jeszcze zasnąć.
Bry! Dzisiaj znowu zimno było.
Bobik, pisząc o swojej, jakby opisał Wigilię z mojego domu!! No nic dziwnego, jest też z Małopolski, ale Zachodniej (względem Stanisławowa), albo Wschodniej (względem Breslau). Czyli Breslau to Małopolska Właściwa 😆
Miałem pyszny widok Nisi przepychającej się na podusinie z Psinem 😆 😆
Dzień dobry,
przypomniały mi się wczoraj przed snem nasze mikołajowe pieriepałki 🙂 .
Jako że nie mieliśmy na podorędziu żadnych krewnych czy przyjaciół, nasze dziecko nigdy nie przeżyło tete a tete z Mikołajem.
Jak był małym 3-4 latkiem podrzucanie prezentów pod choinkę odbywało się w miarę bezboleśnie. Wystarczyło na chwilę zabrać go do łazienki, a po powrocie, ku zaskoczeniu wszystkich, prezenty leżały pod choinką, a okno było otwarte 🙂 .
Ale później zaczęły się schody, gdyż Młody zasadzał się na Mikołaja, a wierzył w niego skurczybyk całych lat dwanaście 🙂 .
Po ozdobieniu choinki ( zwykle w południe wigilijne) warował pod nią uparcie, a gdy musiał się na chwilę oddalić, rozstawiał na Mikołaja pułapki podstępne w postaci rozrzuconych na podłodze klocków, butelek i matchboxów, tak aby nieszczęsny Mikołaj wywalić się i rumoru narobić musiał. Parę razy prawie mu się cel osiągnąć udało 😉 .
A my rozwijaliśmy strategie przeróżne, aby Młodego przechytrzyć, co łatwym zadaniem nie było z racji gabarytów tych wszystkich zestawów Lego itp.
Zatem w Wigilię pobudka dla nas była ok.6-ej i wynosiliśmy prezenty na dwór, chowając je po krzakach, bądź za śmietnikami, ale zawsze w pobliżu drzwi tarasowych, coby zdążyć je szybko wnieść do pokoju.
Młody zatem warował pod choinką, ja perfidnie wlewałam w niego hektolitry soków, aby mieć gwarancję, że na chwilę swoje stanowisko opuścić będzie musiał i zawsze jakoś odnosiłam sukces 😉 .
I to był najgorętszy moment wigilijny, kiedy kurzgalopkiem ganialiśmy między ogrodem a pokojem z prezentami w objęciach, starając się nie wywalić na pułapkach zastawionych przez Młodego i pamiętając, aby nie zamykać drzwi do ogrodu.
Parę razy nawet leżał śnieg, zatem trzeba było ostrożnie chodzić po swoich śladach, tak aby pojedyńczy ślad prowadził tylko do i z domu 🙂 .
Ale warto było, bo te ślady uwiarygodniały Mikołaja. Raz nawet Młodemu udało się Mikołaja dostrzec w saniach wysoko na niebie 🙂 .
W sumie jednak czekaliśmy z niejaką niecierpliwością na moment, kiedy podchody mikołajowe już potrzebne nie będą, bo z roku na rok coraz trudniej było, a Młody uparcie trwał przy swoim – do innych dzieci żaden Mikołaj nie przychodzi, bo zwyczajnie nie zasłużyły sobie na to, ale przecież istnieje, bo prezenty się znikąd pojawiają 🙂 .
Przy Wigilii musiał odczekać aż zjemy zupę ( nie byłam taka wredna, aby go do końca posiłku męczyć) i wtedy rozdawał prezenty 🙂
Dzień dobry 🙂
W terenie dziś okropność – nachalna mżymżawka i nagłe podmuchy wiatru, które ten zimny kapuśniak wciskają za kołnierze i pod okulary. Brrrr do kwadratu. 🙄
Ale za to jak miło po przyjściu siąść przy kompie i o prezentach poczytać. Zaraz się cieplej od tego robi. 🙂
Zamawiam jeszcze co najmniej jeden wigilijny opis na popołudnie, kiedy będę już po wszystkich terminach i będę się mógł rozgrzewać bez perspektywy ponownego wyjścia w to zimne, zacinające. 😎
Dzień dobry bardzo 🙂
Dla zziębniętych i spragnionych wspomnień 😆
https://www.youtube.com/watch?v=j2J_TLt_daw
Bobiku, łapne komunikaty mile widziane. 🙂
Bobiku,
zgodzę się bez oporów, że przy pobieżnym czytaniu, to co piszę o fundamentalizmie a rebus, może się wydać „czepialstwem” i wywoływać irytację 🙁
Myślę jednak, że gdyby czasu było więcej, rozmowa dłuższa, choćby telefoniczna, to doszłybyśmy do porozumienia, tak, jak w przypadku mania i nie mania władzy przez Kaczyńskiego 😉
Za wiki:
Fundamentalizm – rygorystyczne trzymanie się zasad i norm wyznaczonych przez daną religię (fundamentalizm religijny), doktrynę polityczną (fundamentalizm polityczny) lub ideologię (np. fundamentalizm „światopoglądu naukowego” w komunizmie).
Rygoryzm może dotyczyć również rytuałów, obyczajów, konwenansów.
Najpoważniejszą konsekwencją fundamentalizmu jest usztywnienie, uniemożliwiające wzajemne przenikanie. Poznawanie, współuczestnictwo 🙁
W to miejsce wchodzi „uprzejma nieuwaga” (civil inattention)
postawa jakiej oczekujemy od siebie nawzajem w wielu sytuacjach. Nie jest to zwykłe niezwracanie uwagi na obecność drugiej osoby, lecz polega to na tym, aby nie wykonywać żadnego gestu, który mógłby zostać odebrany jako wtargnięcie w jej przestrzeń, prywatność. Postawę tę przyjmujemy prawie bezwładnie, ale w naszym życiu codziennym odgrywa ona kluczową rolę. Uprzejma nieuwaga należy do mechanizmów, które kształtują charakter życia miejskiego z jego wiecznie gdzieś śpieszącym tłumem i przelotnymi bezosobowymi kontaktami.
(Ervin Goffman)
W przeciwieństwie do pojęcie „globalna wioska”, praktycznie nieznane pozostaje pojęcie „telemiasta”. Stworzył je Henning Bech, duński analityk współczesnych doświadczeń życia w mieście.
Dwie podstawowe cechy „telemiasta”, to właśnie „uprzejma nieuwaga” i „niby obecność”.
Są to sposoby bronienia się przed nadmiarem, wrażeń informacji, kontaktów, z jakimi mamy do czynienia we współczesnym świecie.
Spotykając się nieustannie z „obcymi”, wypracowaliśmy sobie:
DWIE (NIESKUTECZNE) STRATEGIE ŻYCIA WŚRÓD OBCYCH
Ogólnie biorąc, można zabiegać o „ostateczne rozwiązanie” kierując się jedną z dwu, równie „racjonalnych”, ale i równie nieskutecznych strategii. Jedna strategia każe redukować na tyle, na ile to możliwe, a jeszcze lepiej eliminować bez reszty, element niespodzianki (a więc i nieprzewidywalności) z repertuaru zachowania się współmieszkańców. Druga strategia
doradza, by ów element niespodzianki pozbawić znaczenia; aby wtopić ruchy „obcych” w bezbarwne, pozbawione wyraźnych konturów tło, na jakie nie musi się zwracać uwagi i o które nie trzeba się troszczyć. Obie strategie zmierzają do przekształcenia miasta w to, co Lyn Lofland nazwała „zrutynizowanym światem obcości”.
Dla zainteresowanych i cierpliwych 😉
http://bylecoq.w.interia.pl/text/obcy.htm
Rygorystyczne przestrzeganie poprawności, byle nie urazić czyjej wrażliwości, redukuje element „niespodzianki” i konieczności reakcji na nią. To strategia pierwsza. Zapełnienie przestrzeni publicznej komercyjną sieczką, w miejsce, niosących znaczenia, narracji, to strategia druga.
Spektakularna porażka holenderskiego projektu budowania społeczeństwa wielokulturowego w oparciu o „uprzejmą nieuwagę” i „niby obecność” są chyba dostatecznie dramatycznym przykładem nieskuteczności obu strategii. Wydaje się, że podobny mechanizm stoi za przyłączaniem się do Państwa Islamu, sytych dzieci imigrantów.
Z życia nie da się wyeliminować ryzyka/”niespodzianki”. Próby nadmiernego zabezpieczania się przed nimi, vide powyższe strategie, prowadzą z reguły do dużo gorszych „niespodzianek” 🙁
Oczywiście, wszelkie próby, celowego, świadomego ranienia innych, nie mogą być w żaden sposób tłumaczone przy pomocy koncepcji „telemiasta” 😎 👿
W „telemieście” ofiarami „uprzejmej nieuwagi” i „niby obecności” bywają kobiety w wieku średnim i starszym 🙁
Też bym nie chciał z WSR, obecnie AR, robić tematu do dwudniowej dyskusji 😉 ale zrobiło mi się z tego pytanie ogólniejszej natury, które sam sobie nieraz zadawałem. Czy z używania jakichś słów bądź wyrażeń powinniśmy nie rezygnować dlatego, że NAM one nie przeszkadzają, czy też zrezygnować, bo KOMUŚ one przeszkadzają, sprawiają przykrość, źle się kojarzą, ranią etc.
Dla mnie osobiście to już nawet nie jest kwestia poprawności politycznej, tylko czystej uprzejmości. Kiedy widzę, że komuś w moim otoczeniu jest z czymś niewygodnie, a ja tanim kosztem mogę tę niewygodę zmniejszyć, robię to, jeżeli nie widzę przeciwwskazań. Przeprowadzam rachunek – czy np. słowo „wysrol” jest dla mnie tak ważne, że warto mi o nie kruszyć kopie i czyjąś przykrość wpisać w koszta? Nie, nie warto mi, więc nie będę niczego kruszyć, tylko przynajmniej w takim kręgu, gdzie ewentualnie kogoś mogę urazić (a krąg publiczny z natury do takich należy) tego słowa używać nie będę. Korona mi od tego nie spadnie i dotkliwego braku też nie odczuję. Mogę to na własny użytek nazwać „regułą zmniejszania tarcia”. 😉
Oczywiście bywają czasem granice absurdu, kiedy ktoś – jednostkowo i bez sensownego uzasadnienia – czepia się jakiegoś słowa, w którym jako żywo nie można znaleźć najmniejszego szyderczego, pogardliwego, albo lekceważącego podtekstu. Wtedy nawet i ja protestuję, bo w końcu na tej zasadzie w którymś momencie trzeba by wyeliminować niemal cały słownik. Ale przy „wysrolu” nie trzeba długo szukać, żeby taki podtekst znaleźć, więc zastosowanie „reguły zmniejszania tarcia” wydaje mi się tu całkiem dorzeczne. 🙂
Pierwsze slysze, ze spoleczenstwo holenderskie ponioslo spektakularna porazke w budowaniu spoleczenstwa wielokulturowego. Dlaczego w gazetach o tym nie na ani slowa? Kto chce to przed nami ukryc?
Rzewna ta Santorka. 🙂
Masz absolutna racje, Bobik. Prywatnie postanowilem juz, ze nie bede mowil wysrol. Co mi szkodzi.Bylo smieszne jak pierwszy raz uslyszalem, ale potem juz bylo obojetne.
Napisałem powyższe jeszcze przed przeczytaniem postu Jagody, ale chyba przez przypadek całkiem nieźle się wcięło w temat. 😉 Bo chyba dość jasno było widać, że szczekałem o jeszcze innej strategii – „uprzejmej uwagi”, gdzie przejmowanie się wrażliwością innych nie wynika z założeń ideolo, tylko jest stałym odruchem czyszczenia i udrożniania empatycznych czułków. 😉 Co najmniej tyle samo w tym czucia, co szkiełka.
Można by tu zapytać, dlaczego wobec tego nie jestem równie wrażliwy na czyjeś poczucie, że z przestrzeni kulturowej eliminuje się Christmasa poprzez seasona. A dlatego, odpowiadam, że przy takim ujęciu sprawa sięga, w moim odczuciu, wspomnianych wcześniej granic absurdu. Dlaczego mam takie odczucie, pisałem już kilka razy i nie będę tego znowu rozgrzebywał, zwłaszcza że zgłaszane przez Jagodę zastrzeżenia były rozumowej, nie przykrościowej natury, więc tu moje empatyczne czułki nie mają chyba wielkiego pola do popisu. 😉
Jedni studiowali na WueSeRze, inni na WySRolu, a jak ktoś studiował na UBB (uniwersytecie Bolesława Bieruta) to co? 🙄 To wtedy z dumą nosił koszulkę Universitas Wratislaviensis i od razu był rozpoznawany przez ruskiego kelnera jako turist iz Polszi 😎
Rano wyszło słoneczko na błękitnym niebie, opromieniło bielusieńkie lasygóry, a potem znowu nadciągnęło szare 🙁
Ech…
Otóż to, Bobiku.
„Polityczna poprawność” – swoją drogą cóż za zohydzające określenie, które nie ma nic wspólnego z tym, czym to w istocie jest – to właśnie „uprzejma uwaga”! O to dokładnie chodzi.
A cały powyższy wywód Jagody zawiera w związku z tym błąd już u podstaw.
I też dalej już dyskutować nie zamierzam. I tak każdy pozostanie przy swoim zdaniu.
Heleno,
a jak myślisz, dlaczego Holendrzy tak masowo poddają się eutanazji? Rozpacz z powodu nieudanego multikulti jest zrozumiałym powodem dla opuszczenia tego padołu 🙄
Dlatego Niemcy mówią, trza się bronić i organizują marsze przeciw islamizacji. Najbardziej aktywnie w Dreźnie, stolicy landu z najmniejszą liczbą cudzoziemców – 2 procent.
W mojej okolicy jest ich 23 proc.
Tak chodzi za mna ta „spektakularna porazka” Holendrow. I tak sobie mysle, ze mieszkajac od bez mala pol wieku w spoleczenstwach wielokulturowych nie zdarzylo mi sie miec ani chwili kiedy pomyslalabym: to spoelzcenstwo ponioslo spektakularna porazke w dziele budowania wielokukturowosci. Wrecz przecwnie – jesli zatrzymywalam sie w biegu i omiatalam wzrokiem naokolo, to cieszyl mnie widok pasma sukcesow spoleczenstwa wielokulturowego, pokojowego, tolerancyjnego i wielkodusznego. .
To nie znaczy, ze nie zdarzaly sie nam potyczki czy konflikty, one sie zdarzaja w kazdym spoleczenstwie, a jesli naprzyklad spojrzec na Polske, to wiecej jest ich w spoelczenstwie monokulturowym, niz multi. Albo na Ukraine gdzie ludzie z tego samego kregu kulturowego i tego samego etnicznego pochodzebnia strzelaja sie nawzajem.
Nany czasami w tym multi odmienne pojecia o tym czym jest „honor rdziny”, albo wlasciwe niejsce kobiety, albo miejscu religii w swiecie. Ale te sprawy reguluje zazwyczaj prawo, a tych ktorzy sie z tym prawem nie godza jest naprawde garstka. Uperdliwa i halasliwa, ale garstka. Czasami niebezpieczna i zdarza sie, ze prawo sobie z nimi slabo radzi, ale w koncu nie prowadzi to do jakiegos znaczacego zerwania wiezi spolecznych z pozostalymi czlonkami danej spolecznosci.
Ja sama w spoleczenstwie multikulturowym czuje sie pysznie i nie chcialabym na nowo znalezc sie w spoelzcenstwie zanknietyn. Nie chialabym, nie.
Well said, Markocie. 😆
Heleno,
napisałam bardzo wyraźnie:
Spektakularna porażka holenderskiego projektu budowania społeczeństwa wielokulturowego w oparciu o „uprzejmą nieuwagę” i „niby obecność”.
Chodzi o projekt budowany w oparciu o ….
Owszem, w gazetach pisano na ten temat bardzo dużo po zabójstwie Theo van Gogha (2.11.2004).
To sami Holendrzy uznali wtedy, że ich projekt poniósł spektakularna klęskę. Wierzyli, że wystarczy żyć spokojnie jedni obok drugich, żeby uniknąć konfliktów. Nie oczekiwali zainteresowania własną kultura ze strony imigrantów i odwrotnie. Byli naprawdę pełni dobrej woli.
Socjolodzy analizowali to na setki sposobów. Ja też śledziłam naukowe opracowania na ten temat. Używano w nich pojęć: „telemiasto”, „uprzejma nieuwaga”, „niby obecność”. Właśnie wtedy zetknęłam się po raz pierwszy z koncepcja „telemiasta”.
Niemiecki lęk przed islamizacją ma dwie strony – obie dość ekstremalne i z nastrojami mainstreamowymi niewiele (na razie, bo takie rzeczy się zmieniają) mające wspólnego. Jedna strona to, jak pisał Markot, lęk w tych miejscach, gdzie tak naprawdę tych muzułmanów mało się zna i widzi tylko fundamentalistów, bo oni bardziej medialni. A drugie ekstremum pojawia się tam,gdzie fundamentaliści naprawdę ostro dają w kość, jak w Kolonii czy Wuppertalu. Z tym że na Zachodzie Niemiec mainstream zaraz organizuje jakieś kontrakcje czy kontrdemonstracje, więc lepiej widać, jak tu się sympatie społeczne rozkładają. Nie dlatego, żeby mainstreamowcy się nie bali fundamentalizmu, tylko po prostu każdy z nich zna jakiegoś „normalnego Turka”, „normalnego Syryjczyka”, „normalnego Marokańczyka” i wie, że fundamentaliści stanowią drobny procent puli, nie jej całość, ani nawet większość.
„Projekt Multikulti” nawet w Niemczech i w Holandii budzi wiele nieporozumień, bo jedni go pojmują jako „życie obok siebie”, a inni jako „życie ze sobą”. I kiedy mowa o porażce multikulti, to chodzi właśnie o to „obok”, kiedy kultury właściwie w ogóle się nie przenikają i nie poznają nawzajem, tylko żyją w swoim kręgu pojęć, w swoich obyczajach, po części (zwłaszcza kobiety i starsi imigranci) wyłącznie w swoim języku, itd. Okazuje się, że to nie funkconuje najlepiej, nie wytwarza głębszych więzi społecznych i nie pozwala uniknąć kulturowego konfliktu (stąd mowa o porażce). Ale wiele osób w praktyce rozumie multikulti po swojemu i stosują właśnie strategię uprzejmej uwagi, tzn. nie wyłącznie tolerancji (a przez pewien czas właśnie taką wersję oficjalnie lansowano), ale jeszcze – nie przeczę, czasem bardzo trudnej – wzajemnej akceptacji. Tylko ta akceptacja musi być obustronna, a od tolerancji musi się zaczynać, więc np. najpierw „my nie będziemy wysyłać policji szariatowej, żeby zewsząd usuwała Christmasa, a wy z kolei nie pakujcie nam tego Christmasa nawet w życzeniach do nas kierowanych”, a wtedy, bez „moralnego przymusu”, na pewno łatwiej będzie pogadać o zainteresowaniu się kulturą drugiej strony.
Jeslo takie glosy podnosily sie po zabojstwie Theo van Gogha, to wybrano bardzo zly moment na jakies naprawde powazne rozmowy jaka polityka narodowosciowa jest skuteczna a ktora jest porazka. W takich dramatycznych momnentach zawsze dochodzi do zlych argumentow, zlych rozwiazan, takze prawnych – czy wtedy gdy wydarza sie incydent zabojstwa na tle swiatopogladowym, czy wtedy gdy pies okreslonej rasy pogryzie male dziecko czy wowczas gdy dwu malych chlopcow zabije dla zabawy i z ciekawosci jeszcze mniejszego chlopca, tak jak to bylo przed laty w Anglii. Wtedy jest bardzo duzo tego co sie nazywa powszechnie „knee jerk reaction” , „spoleczenstwo domaga sie” zdecyzdowanych krokow, zaostrzenia prawa, samnkcji. Przy bardzo glosnym biciu sie we wlasne piersi: zawiedlismy, powinnismy byli przewidziec, nostra culpa. A i tak jest to zdecydowana mniejszosc i spoleczenstwa i komentatorow wystepujacych w panelach duskusyjnych i zadajacych dramatyczne pytania dramatycznym tonem. Mniejszosc, bo wiekszosc spoleczenstwa wielokukturowego jest rozumna i rozsadna i wie zazwyczaj, ze szum opadnie i sasiedzi beda sasiadami, beda sie zdarzaly dobre pieski i wsciekle pieski, a dzieci, ktore morduja mlodsze dzieci beda naprawde wyjatkowo rzadko sie zdarzac.
Jeszcze wyjaśnię, dlaczego w rozmowie o problemach kulturowych czy religijnych pojawiają mi się głównie muzułmanie. Bo w praktyce jednak głównie po tej linii, chrześcijańsko-muzułmańskiej, konflikty lecą. Religie i kultury np. dalekowschodnie mają bardzo duży „potencjał synkretyczny”, a co za tym idzie, większą zdolność do zasymilowania obcości i – po jakimś czasie – uznania jej za swoją. Chrześcijaństwo i islam są bardziej nieufne i lękowe. Lęki muzułmańskie obejmują nawet krótkie wejście na teren kościoła (bo a nuż są tam jakieś fluidy, które powodują schrześcijanienie? A może oni mają jakiś przepis, że kto wszedł, cap, już jest przekonwertowany, bo niektóre odłamy islamu mają takie przepisy dotyczące meczetów?), czy wypowiedzenie słowa „Chrystus” (bo od powiedzenia „Allahu akbar” dla niektórych fundamentalistów automatycznie się muzułmanieje). Nie zwalczy się takich lęków takim sposobem, że się ich nie będzie przyjmować do wiadomości, lub upierać „ale to my jesteśmy u siebie”. Owszem, jesteśmy (choć Obcy w drugim czy następnych pokoleniach już też są), ale na pewno nam nie zaszkodzi w ramach uprzejmej uwagi spróbować zrozumieć „jak działa jamniczek” z tej drugiej strony.
Heleno, w Niemczech mowa o porażce multikulti nie pojawiła się w żadnym dramatycznym momencie – po prostu coraz częściej podnosiły się głosy, że wielokuturowość rozumiana jako tolerowanie się, ale życie obok siebie, bez przenikania, niczego nie załatwia. I zaczęła się wtedy dyskusja na temat nowego modelu wielokulturowości, opartego raczej na zasadzie melting potu, niż na niby-tolerancyjnych, ale w gruncie rzeczy obojętnych (a czasem nawet podskórnie wrogich) wobec siebie równoległych społecznościach.
Wpis Markota z wpół do pierwszej przypomniał mi, jak usiłowałam orżnąć matuszkę Rosję i wyłudzić w Soborze Isakowskim w Petersburgu bilet dla tubylców, a więc tańszy. Poprosiłam o niego płynną ruszczyzną, z przepieknym udarienijem, a pani w okienku spojrzała na mnie badawczo i spytała: wy innostraniec? Co miałam ściemniać, zapłaciłam jak za zboże. I zastanawiałam się, skąd wiedziała? A potem przypomniałam sobie, że do wyniosłego biustu przypięłam dumnie znaczek Tall Ships’ Races. Rzucał się w oczy.
Rosyjskie czy radzieckie kasjerki miały chyba jakieś specjalne szkolenia i treningi wyczuwania inostranców. 🙂 Nawet osoby mieszkające od dobrych kilku lat tamże, ruszczące płynnie i poprawnie, nienoszące znaczków w klapach i ogólnie umiejące się upodabniać, jednak się skarżyły, że były wyczuwane. 😉
Ago, w sprawie łapy… nie chciałbym nią za dużo miejsca zabierać, bo są ciekawsze tematy. 😉 No więc powiedziano mi, co mam z nią robić, będę się stosował i – na razie właściwie tyle. 🙂
Przy okazji rozmów o osławionym Raporcie. Goście Passenta (31:10)
http://audycje.tokfm.pl/audycja/89#
Sławomir Sierakowski:
… ani PiS nie jest taki antysystemowy … a Stany … Partia Republikańska doprowadziła do bankructwa państwa … tak się jeszcze żadna partia w Polsce nie zachowała…
PiS bardziej cywilizowany od Partii Republikanów w USA???
Sierakowski poniekąd porównuje tu jabłka z gruszkami, bo Stany są jednak państwem wiele bardziej „okrzepłym” od naszej obecnej RP, więc to, co tam państwa jeszcze nie rozwali, u nas może mieć znacznie groźniejsze konsekwencje.
Choć o ucywilizowaniu Republikanów mam swoje zdanie, które na pewno nie w każdym punkcie jest pochlebne. 😈
Czasem wolę gruszki.
A czasem znowuż jabcia.
Sorry, za upier.. namolnosc, ale nie mozna miec „przepieknego udarienija”, mozna miec jedynie poprawne lub niepoprawne,. Udarienije nie znaczy akcent, lecz akcentowanie sylaby w slowie. Tak akcentowac mozna poprawnie lub nie, nie mozna akcentowac sylaby przepieknie.
Nie szkodzi. Ten blad popleniaja wszyscy w Polsce, myslac, ze udarienije znaczy akcent.
Akcent w znaczeniu akcent nazywa sie po rosyjsku akcent, udarienie na ostatnia sylabe slowa
Radzieckiego nosa do inostranców potwierdza historia ze rozpoznaniem amerykańskiego szpiega na Syberii.
Znakomicie wyedukowany, ubrany w walonki, kufajkę i papachę wszedł do syberyjskiej knajpy i po rosyjsku z omskim akcentem zamówił stakan wódki.
– Proszę bardzo. Stakan wódki dla amerykańskiego szpiona – rzekł barman.
– ??? Ja nie szpion 😎
– Ty szpion. Amerikanskij.
– No, jak to. Ubrany jestem jak wy, mówię jak wy…
– Wsio toczno, no u nas czornych nie bywajet 😎
takie sa tez skutki multukulti wprowadzanego bez glowy 😉
Teraz już czornyje wszędzie w Rosji są, bo tak się zaczęło nazywać ludzi z Kaukazu. 🙄
Afery madryckiej konsekwencje
Rozmawialam wczoraj z Audrey, ktora mi opowiedziala, jak uaznie sledzona jest wizyta w USA mlodej pary Ich Krolewskich Wysokosci. Najwieksze wrazenie robi t, ze poruszaja sie nie prywatnym jetem tylko samolotami rejsowymi, pierwsza klasa, ale normalnymi samolotami. Tlumaczylam jej, ze nasz budzet transportowy dla VIPow jest ubozuchny i musza oszczedzac jak wszyscy. No i chodzi jeszcze o CO2 footprint.
Prorokuję, że u nas w kraju żadne footprinty jeszcze długo się nie przyjmą. Na razie jedynym powodem do latania oficjeli ryanairami może być chęć zasilenia na boku prywatnej kasy. To szeroki elektorat rozumie (choć jego część się oburza, bo „same złodzieje” zawsze przyjemnie krzyknąć), a jak nowy prezydent Słupska oświadczył, że z powodów ekologicznych i budżetowych będzie jeździł na rowerze, to prawmedia zaraz go „elegancko” wyszydziły, że Biedroń zapowiada pedałowanie. 🙄
Bo polska prawica slynie ze staroswieckich manier i elgancji wymowy. Wystarczy poczytac ich literature, na murach.
jak twierdzą nauczyciele – opiekunowie szkolni „nie mają podstaw, by interweniować”. – Wypełniliśmy wszystkie obowiązki, a sytuacja wydaje się uspokojona. Nie mamy podstaw, by kogokolwiek przesłuchać lub kogokolwiek ukarać – mówią mediom. 👿 👿 👿
http://wiadomosci.onet.pl/wielka-brytania-i-irlandia/13-letni-polak-skatowany-w-szkole-nie-spimy-po-nocach-ze-strachu/dhstc
No wlasnie, to jest problem z onetem – wszystko poprzekrecac, nadajac temu inna wymowe niz przeczytali w wiadomosciach. Tymczasem nie bylo tam o tym ze „nie ma podstaw by interweniowac”, lecz o tym, ze tego dnia kiedy doszlo do incydentu nie bylo podstaw sadzic, ze interewncja (w sensie zapobiegania) jest niezbedna. Bylo takze o tym, ze dwukrotnie przedtem szkola interweniowala.
A tu jest relewantny fragment z lokalnej gazetki:
A spokesman for St Aidan’s said: „The academy has received a written complaint from Jakub’s parents, which is being investigated.
“Initial findings confirm that the academy did fulfil its duty of care to Jakub and that all appropriate procedures were followed.
„We have acted on all previous concerns expressed by the Kumanskis to their satisfaction, but we were not made aware of any new specific risks on that Monday, so were unable to resolve any potential conflict or offer additional safeguarding to Jacob in addition to the measures already in place.”
Cos zupelnie innego, prawda?
Zjawisko bullying jest czeste w szkolach w inner cities, niestety. Wszystkie szkjoly maja procedury wedle ktorych musza postepowac w kazdyn zgloszonym wypadku dokuczania, pobicia etc. Maja takze obiwiazek powiadomienia policji i zlozenia sprawy w jej rece. Nie sposob jednak zapobiec wszystkim bez wyjatku przypadkom pobicia.
Oczywiście, Nowy (03:10), wszyscy nie mogą być tacy sami, ale to skądinąd ciekawe dlaczego coś, co jest dla mnie „dumnym stygmatem”, dla Ciebie jest powodem do… no właśnie nie wiem: oburzenia? zażenowania? gniewu? Ale przepracujmy to sobie we własnym zakresie i nie dzielmy się ze sobą wnioskami, OK? Za nawiązania do partii PiS i jej prezesa przepraszam, to był raczej nieudany chwyt retoryczny (reductio ad absurdum) niż argument w dyskusji.
Swoją drogą: konie kują, żaba nogę podstawia – w Warszawie była i jest SGGW (Szkoła Główna Wywożenia Gówna), a jak naucza Tim Minchin: only a wysrol can call another wysrol wysrol.
A profesor Glaser to była legenda poznańskiej uczelni, gigant stojący na ramionach innego giganta (profesora Zaleskiego, ojca polskiej fitopatologii), postrach studentów (a fitopatologia działa się na trzecim roku, gdy student już wyzbywał się strachu i bojaźni bożej), charakternik i charyzmatyk. Pamiętam, że jako jedyny wykładowca egzekwował ściśle obecność prowadzących ćwiczenia na wykładach – PP adiunkci i asystenci siedzieli co tydzień karnie w pierwszym rzędzie sali wykładowej – obyczaj, zdaje się, przedwojenny?
Pamiętam też swoją dumę graniczącą z pychą, gdy zaproponował mi, wówczas studentowi IV roku, asystenturę. Niestety, zanim zdążyłem przemyśleć propozycję zmarł nagle (wylew? zawał?), jak wieść gminna niosła w pokłosiu jakiejś dużej awantury na radzie wydziału. Nastał po nim profesor Weber, zwany przez studentów Karolem Marią, a to za sprawą kontrastowo łagodniejszego obejścia i stylu bycia wręcz delikatnego.
Heleno, zastosowałam specjalnie styl przesadny, żeby podkreślić komizm sytuacji… czy trzeba Ci tłumaczyć żarty stylistyczne?
Poza tym nie rozumiem, co masz na myśli pisząc „Udarienije nie znaczy akcent, lecz akcentowanie sylaby w slowie. ” Byłoby sensownie, gdybyś napisała: udarienije nie oznacza wymowy”, ale nie wiem, czy o to Ci chodzi – tak czy siak akcentowanie = akcent.
Słownik rosyjsko-polski PWN uparcie twierdzi, że udarienije oznacza akcent, przycisk – w wyrazie lub zdaniu.
Co innego wymowa: sposób wypowiadania głosek, słów i zdań w sposób charakterystyczny (w tym przypadku) dla Rosjan.
Zapewniam Cię, że zarówno moja wymowa jak i akcent były bez zarzutu.
Tak akcent, ale nie akcent jezykowy, a jedynie i wylacznie akcent w slowie, przycisk. Udarienije to akcentwana sylaba, a nie sposob mowienia.
Poprawilam poniewaz cudzoziemcy czesto znaczenie terminu:”udarienije” gubia i sama jestem czesto pytana: jakie jest moje udarienieje? Na co odpowiedz jest : to zalezy w jakim slowie. A naprawde pytaja czy ich akcent jest zrozumialy.
Wiec jak mowisz , ze odezwalas sie do kasjerki z „przepieknym udarienijem”, to jest to troche bez sensu, bo moglas sie do niej odezwac jedynie przepieknym akcenrtem, a nie przyciskiem.
Wesz jak mnie moja ukochana pani Nadiezda Kirillowna w pierwszej klasie uczyla rozpoznawac sylabe akcentowana? Bo musielismy nauczyc se stawiac znak akcentu nad slowami. Otoz kazala dlon odwrocona i na plasko trzymac pod broda, dotykajac jej. I wypowiedziec slowo. Ta sylaba ktora powodowala ze broda odpychala palce w dol, byla akcentowana.
Do dzis to stosuje jesli mam komus pozaznaczac akcenty w tekscie pisanym – proszono mnie o to parokrotnie przy roznych okazjach, kiedy trzeba bylo wyglosic cos po rosyjsku.
Heleno, to właśnie Ci napisałam. Pouczałaś mnie deczko nieprecyzyjnie, myląc akcent z wymową. Odróżniam jedno od drugiego równie dobrze jak Ty i nie mam problemów z nazwaniem każdego z tych zjawisk.
Daj mi, proszę, czasem prawo do żartu, bo przestanę rozumieć, dlaczego nie poprawiasz Bobika sadzącego OKROPNE błendy ortograficzne.
Nie mylilam wymowy z akcentem. Alcent to akcent, a wymowa to wymowa.
Sorry jesli nie zawsze odbieram Twoje poczucie humoru. A to dlatego, ze w danym wypadku slyszalam wiele razy jak ludzie myla akcentowanie z akcentem i do glowy mi nie przyszlo, ze robia to z poczuca humoru, a nie ignorancji.
Ale przyjmuje, ze chcialas powiedziec cos smiesznego. Mnie tez nie zawsze wypali, trudno. Tomorrow is another day.
Oj, Bobiku!!! To mi przypomniało anegdotkę z Moskwy. Wchodzimy do muzeum (im Puszkina), a raczej chcemy. Ja jak gębę otworzę, od razu słychac kto zacz. Dwie rusycystki. Jedna mamusię miała Rosjankę, kształciła się w Symferopolu. Jak dla mnie, mówi jak Rosjanka. Ta się odzywa, prosi o bilety. Jeden studencki (to dla mnie…) i dwa normalne. Kasjorsza jak nie wyskoczy, jak nie wrzaśnie, a wy inostrancy, pokażytie udostoverenie!!! Jak ona zgadła…
A legitymację studencką z Moskwy przechowuję czule. Na żadnych zajęciach nie byłem (nie ja jeden), a zaświadczenie o ukończeniu kursu dla nauczycieli języka rosyjskiego dostałem! Ot porządek!! Zapłaciłem!
Dla niewtajemniczonych: nieRosjanie płacą 3 razy tyle za bilet… I u nas tak było, oj było.
upolowałem pierwszego w życiu krogulca
Widocznie inostraniec. Ufny był i dał się podejść 😉
Filologicznie wrzucę, że na dwa rodzaje akcentu są odrębne fachowe określenia – akcent zdaniowy („melodia” języka) i akcent wyrazowy (akcentowanie sylaby w wyrazie), a wymowa to jeszcze insza inszość. Udarienje to po prostu akcent sylabowy. I wracam do robienia zapiekanki z romanesco, która wrednie odmówiła zrobienia się samoistnego. 👿
Śliczny, Irku!
A jaki łypiący 😎 Dzień dobry 🙂
Heleno, proszę, wytłumacz mi, żebym zrozumiała: czym sie różni akcentowanie od akcentu (poza tym, że akcent to rzeczownik, a akcentowanie czasownik oznaczający stosowanie tego rzeczownika). Serio proszę, bo nie rozumiem.
Ja podobno mówię po niemiecku z akcentem szwajcarskim 😉
Krogulec piękny, z żółtym akcentem.
z za morza i wysp idzie do B. deszcz, powiedziano ze bedzie lalo, nie snieg jak to zwyczajowo zima bywalo, ale deszcz.
tak to juz jest dzisiaj 🙂 🙂 🙂
Nisiu, ja to już właściwie wyjaśniłem. 😉 Helena usiłowała odróżnić akcent zdaniowy od sylabowego, ale nie znała tych określeń i rzeczywiście wyszło jej trochę niejasno. Ale jak się fachowe terminy zaprzęgnie do roboty, to chyba z grubsza wiadomo o co chodzi. A z kolei takie czy inne użycie słowa „udarienje” w uśmiechnięciu się z anegdotki w ogóle nie przeszkadzało, więc z żadnej strony nie ma tu co robić zbyt dużej sprawy. 🙂
Zapiekanka się rumieni, a w TV Malala odbiera Nobla. Dwie przyjemne rzeczy naraz. 😀
Może mówiłeś do zapiekanki z niewłaściwym akcentem zdaniowym, Bobiku? 😉
A mnie w Moskwie ciągle sprzedawano bilety dla Rosjan, choć o nie nie prosiłam, na dodatek wszelkie możliwe akcenty i wymowę mam naprawdę marne. 😯 Prosiłam po prostu o bilet i zawsze sprzedawano mi ten tańszy. Więcej: do parku siłą sprzedano mi bilet studencki – sprzedażą biletów bez zniżki pan się wyraźnie brzydził, a w metrze odmówiono mi sprzedania biletu na bagaż, bo pani uznała, że walizkę mam za małą. Ciekawe, czy trafiłam na taki moment, czy może wyglądałam na tak zagubioną, że budziłam litość?
wstyd, ogromny wstyd, pozalowania godne kreatury za kilka milionow dolarow zgodzily sie na utworzenie na terenie Polski, miejsc do torturowania ludzi, podobno z patriotycznych i panstwowych motywow. wstyd, ogromny wstyd.
http://wiadomosci.onet.pl/spor-wokol-wojciecha-lemanskiego-oswiadczenie-pelnomocnika-ksiedza/wevz4
Akcentowanie dotyczy nacisku w poszczegolnych slowach. Np. jedni akcentuja PoszLISmy, matemTYka, oPEra. Inni akcentuyja inaczej: POszlismy, mamteMAtyka, Opera. Udarienije dotyczy wiec nacisku, akcentowania w obrebie JEDNEGO slowa. Nie mozna wiec miec „przepoieknego udarieniaja” chyba ze mowisz o slowie, a nie o zdaniach skladajacych sie z co najmniej dwu slow. Wtedy mozesz mowic, ze wypowiedzialas poprawnie czyli mialas przepiekne udarienija (liczba mnoga) w calym zdaniu.
Po prostu powiedzenie, ze mialas „przepiekne udarienije” nic nie znaczy. Nc. Udarienia moga byc w jezyku rosyjskim poprawne lub niepoprawne czyli zgodne z norma lub niezgodne. Nie moga byc piekne czy brzydkie. Dlatego, zanim doweidzialam sie, ze powiedzialas tak w „celach stylistycznych”, podejrzewalam ze kasjerka mogla jednak rozpoznac w Tobie cudzoziemke nie tyle po znaczku tall ships a raczej po znajomosci jezyka, tak jak normalnie rozpoznajemy cudzoziemcow. Ktos kto zna jezyk bardz dobrze, nie pomyli akcentu z udarienijem.
Mysle, ze juz zanudzilysmy wsyzstkich tematem. Nie bylo moim zamiarem ucieranie Ci nosa, lecz zwrocenie uwagi na bardzo czeste nieporozumienie. Dlatego zaczelam od slow „Sorry, za upier.. namolnosc, ale…”
Teraz dopiero wstyd?
Jak 7 lat temu padały oskarżenia to się wszyscy zapierali wszystkimi kończynami, a z tego gościa robiono idiotę i nikt mu nie chciał udzielić pomocy w badaniach 🙄
Jej matka Goldie Fried, rumiana, milczaca kobieta, podawala nam swiaza lemoniade, grube kromki chleba posmarowane maslem, sloik wlasnorecznie kiszonych ogorkow i znikala. Jej ogorki byly tak pyszne (…)
chodza za mna domowe ogorki, oj chodza…….
Ne bylo moim zamiarem ucieranie CI nosa…. Literowka, jak zawsze.
Акцент — произношение, в котором отражаются звуковые особенности чужого языка или наречия, реже индивидуального произношения.
Акцент — усиление или повышение голоса при произнесении одного слога в слове, ударение.
Kaucja plus koszty sądowe, no ładnie.
Luuudzie… Toż szczekam, że po polsku są na to po prostu dwa terminy i chyba chwatit. 🙂
Ago, ja mam jeszcze lepsze wyjaśnienie – sprawiałaś wrażenie tak sympatyczne, że kasjerkom nie przeszłoby przez ręce sprzedanie Ci droższego biletu, choćbyś była po stokroć cudzoziemką. 😀
Aaa, bardzo dobrze, dzieki Markocie. . Kazde udarieniej jest akcentem, ale nie kazdy akcent jest udarienijem. To caly czas chce wytlumaczyc, ale najwyrazniej z mizernym skutkiem, jak widac, skoro Nisia dalej prosi o uscislenie.
Nie jestem lingwistka i moze mi brakowac aparatu do wytlumaczenia. Ale przy dobrej woli chyba nozba zrozumiec co mowie?
Więzienia CIA oczywiście wysoce skandaliczne, ale w przerwach między kolejnymi porcjami zapiekanki nie jestem w stanie nad tym pomyśleć z odpowiednią powagą i rozwagą. 😳
Dobry wieczór.
Jedna z moich ciotek chodziła do pokoju swojego taty i donosiła na rodzeństwo: „Tatuś słyszy jakie u Ady beznadziejne udarienie?” Tak się mówiło i chyba nadal mówi o wymowie. A że błędnie? Cóż.
( A ciotka została zakonnicą. 🙂 )
Wielkie „polityczne” zamieszanie z Anną Netrebko.
Oooo,teraz zobaczylam dopiero wpisy Bobka i Agi!
Tak „akcent zdaniowy” i „akcent wyrazowy” – wlasnie o to mi chodzilo. Akcent zdaniowy nie nazywa sie „udarienijem”.
A ze Adze sprzedawano bilety po wlascwej lub znizonej cenie, to oczywoscie jestem gotowa z miejsca uwierzyc. Sama bym sprzedawala jej tylko po znizonej.
A jak byście zareagowali, gdy po odejściu od kasy stwierdzacie, że kasjerka wydała wam więcej, niż sami sobie obliczyliście, już chcecie wracać, ale rzut oka na bilety i tablicę z cenami wstępu informuje, że wszystko prawidłowo, tylko kasjerka uznała was optycznie za seniorów (over 60) 😯 Bez pytania 🙄
Zdarzyło się w Stonehenge.
Czy postarzenie o co najmniej 5 lat warte jest awantury i żądania biletu droższego o funta?
Bobiku, to by było bardzo sympatyczne wyjaśnienie, 🙂 ale ponieważ i Tadeusz, i Nisia sprawiają zdecydowanie sympatyczne wrażenie, a jednak musieli zapłacić za droższe bilety, to jakieś inne czynniki musiały tu (też) grać rolę. Ale nie będę dalej przynudzać, przemyślę sobie temat off-line – dla mnie to ciekawe, wrócić z tego samego miejsca z zupełnie innym doświadczeniem. Szef jedzie w przyszłym tygodniu do Moskwy. Też robi sympatyczne wrażenie. Poproszę go, żeby w ramach badań terenowych poszedł do muzeum – nie będę nalegać, żeby zwiedzał, ale niech choć kupi bilet. Muszę dbać o swój image niegroźnego dziwadła. 😎 😆
Markocie, ludzie sa wredni (procz Agi). Mnie niedawno jakas mloda Arabka ustapila miejsca w autobusie. Usiadlam, ale zmierzylam ja nienawistnym spojrzeniem, zeby sobie nie myslala, ze natrafoila na jakas lagodna starsza pania.
No, nie wiem… Już za 10 funciaków dałbym się postarzyć bez szczeknięcia, ale za jednego? Nie wykluczam, że bym protestował. 😈
To był jeden od osoby, w sumie dwa, piechotą nie chodzą 😎
A jakby kazali się wylegitymować i udowodnić, przy ludziach… 🙄
Heleno, zdejm mnie z tego piedestału, bo ja nie wiem, jak się tam dostałam i boję się zlecieć. 😆
Ago, ja Cię świetnie rozumiem. Też nie lubię piedestałów. 😆
Gdy na postument kiedyś wspiąć się chciałem
swym nierozległym bobikowym ciałem,
trafiłem zrazu na przeszkody liczne,
które stawiały warunki fizyczne.
Choć psa część przednia już wysoko była,
tylną stykała grawitacji siła
z bardziej przyziemnym, dość twardym rejonem,
który-m w popłochu zamiatał ogonem.
Ech, pieska dola, sił brakło mi w łapach,
żeby na szczyty się skutecznie wdrapać,
napór sił sprzecznych niemal mnie rozerwał,
aż zaszczekałem: dosyć tego! Przerwa!
I pomyślałem, że to dosyć durne,
sztucznie podwyższać się jakimś koturnem,
stąd moja rada dla wszystkich Bobików,
by unikały starannie pomników. 😎
Ofiarowano mi piedestał
Pod warunkiem, abym na nim nie stał
(J.I.S.)
W autobusie upewniają się, czy na pewno proszę o normalny bilet. Widocznie chylę się ku zniżkowości 😉
A gdy ktoś ustępuje mi miejsca, uśmiecham się promiennie i z wdzięcznością 🙂
W pracy nie decyduję na oko (z wyjątkiem ewidentnych dzieci 😉 ) właśnie żeby nie urazić. Mówię, komu przysługuje ulga i czekam.
Przyjdzie taki moment w zyciu kazdej kobiety, Haneczko, ze podrywanie sie mlodych Arabek z miejsca bedzie oczywoscie milo widziane, bo cie nogi bola i rece odpdaja od zakupow, z drugiej strony jest to, uznasz, bezczelnosc. Jak ona smie!!!
Ja wciaz ustepuje mejsce starym kobietom, z pionierskiego nawyku. I wtedy czuje sie trzydziestka!
He, he, he: 😈
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,17110791,Hofman__Dzialalismy_zgodnie_z_prawem__Wegrzyn__Posel.html#BoxSlotI3img
http://wiadomosci.onet.pl/spor-wokol-wojciecha-lemanskiego-oswiadczenie-pelnomocnika-ksiedza/wevz4
Brak mi słów.
Ten Hofman to taki konus? Na zdjęciach w pojedynkę sprawia wrażenie postawnego faceta 🙄
Teraz rozumiem, że próbował temu i owemu imponować ukrytą wielkością 😉
Nie wiem. Nie wiem co poweedziec w obliczu tak krzyczacej niesprawiedliwosci wtykanskiego sadu. Niby skad bezrobotny ksiadz ma wytrzasnac poltora tysiaca na kaucje?
Półtora tysiąca euro!!! To jest około 6000 zł.
Dałoby się zebrać, ale koszty sądowe to już może być kosmos!
Mamona rządzi.
Zebrac by sie moze i dalo, ale czy tej kaucji nie powinna wplacic Kuria Warszawska? Ktory ksiadz, teoretycznie chocby, ma taka plynna gotowke na proces? Czy na proces sadowy moga sobie pozwolic tylko pasibrzuchy z komercyjna hodowla danieli? Skad ma wziac gotowke bezrobotny, ktory nawet jak mial „posade”, nie bral od ludzi oplat za sluby, pogrzeby i chrzciny?
Jestem naprawde zalamana ta wiadomoscia. I tak zawedziona Watykanem, gdzie podobno odnaleziono wlasnie „zawieruszone” SETKI MILIONOW euro.
ks. Wojciech uczestniczy aktualnie w dwuletnich studiach doktoranckich na hebraistyce UW.
Odwołania składane od decyzji Hosera, których słuszność dwa razy (lub trzy)potwierdził Watykan, nie miały sensu i dlatego pewnie każą księdzu ponosić koszty tych postępowań.
Myślę, że podtrzymają też karę suspensy, bo Hoser nazwał ją karą naprawczą, więc pozostawią to decyzji biskupa, czy się naprawił.
To fakt, tutaj w prawie niekanonicznym też jest taka zasada, że zwrot kosztów sądowych przysługuje uboższym tylko wtedy, kiedy postępowanie ma szanse na sukces. Jeżeli jest z góry skazane na porażkę, czyli – w opinii władz sądowych – bezsensowne, poprzez niezwracanie kosztów stara się ludzi od tego pochłaniającego czas, nerwy i pieniądze bezsensu odwieść.
Nie oceniam w tej chwili tej zasady, tylko relacjonuję, ale trzeba przyznać, że tak ogólnie pewna logika w tym jest.
Dwuletnie studia hebraistyczne z pewnoscia przekonaja Hosera, ze grzesznik jest na dobrej drodze do poprawy i mozna mu powierzyc katolickie owieczki.
Z drugiej strony jest to niezly pomysl aby przeczekac az ten SKU.WIEL (przeoraszam Bobik, ale potrzebuje tego slowa, wiecej nie bede!) pojdzie na emeryture, zeby go cholera wziela.
Te studia dadzą ks. Wojciechowi jakiś zawód, Heleno.
Nie wiem, czy nie dostał też stypendium, jest taka możliwość.
Ty zakładasz, Heleno, że ks. Wojciech chce być ciągle księdzem, a ja już od pewnego czasu mam poważne wątpliwości. Nie potrafię inaczej wytłumaczyć sobie jego różnych decyzji i zachowań, ale ponieważ był mi bliski, nie będę więcej wypowiadać się w jego sprawie.
Ze dalej chce byc, jestem pewna. Ale oczywoscie byc moze uznal, ze po co dalej kopac sie z koniem. Moze poza kosciolem ( w sensie zawodu) bedzie mogl robic znacznie wiecej niz pod okiem tego sk..la.
Heleno, ja bym za cudze chęci nigdy głowy nie dawał, jeśli nie usłyszałbym od kogoś wyraźnie „chcę tego a tego”. A nawet wtedy mógłbym z różnych powodów mieć wątpliwości, czy to cała prawda i tylko prawda. Co dopiero, kiedy tak naprawdę nie ma się pojęcia, czego ktoś chce. Te wszystkie doświadczenia z kościelnymi władzami mogły przecież zmienić stosunek ks. Wojciecha do wielu spraw. Od nikogo nie można wymagać, żeby stale stał w tym samym punkcie. 😉
Ks Lemanski wiele razy powtarzal, ze nie chce byc czyms innym niz kaplanem. I dlategio uwazam, ze gdyby mial wybor, to nigdy by z kaplanstwa nie odszedl. Ale jak powiadam, ze moze jest na tyle zmeczony trwajaca walka, ze mysli o wyjsciu z kaplanstwa.
I nigdzie „glowy nie dawalam”. Natomsta jestem przekonana, ze nie jest to dla niego deczyuja latwa ani upragniona. Gdyby chcial odejsc, juz by odszedl. Moze stanie (albo juz stoi) w sytuacji bez wysjcia. Osobiscie przyklasne kazdej jego decyzji i bede mu zyczyc dobrze.
Bradzo dobry Frasyniuk:
http://wyborcza.pl/10,82983,17105328,Frasyniuk_o_Kaczynskim__Ten_duren__balwan_i_szkodnik.html
Dzień dobry 🙂
pora na kawę
Frasyniuk dobry, ” Polityka ” też http://bi.gazeta.pl/im/c6/4f/10/z17102790Q,Okladka–Polityki-.jpg
Smutne dzień dobry,
Ralph Giordano zmarł 🙁 .
Będzie mi go bardzo brakowało.
Dzień dobry 🙂
PKW postawiła na męża zaufania http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1602433,1,wojciech-hermelinski–nowy-szef-pkw-bliski-pis.read
Dzień dobry 🙂
Haneczko, zapukał do nas listonosz, dziękujemy pięknie 😆
Sprinter 😯
rysberlin (śr, 10 Grudzień 2014, 20:11)
wstyd, ogromny wstyd, pożałowania godne kreatury za kilka milionow dolarow zgodzily sie na utworzenie na terenie Polski, miejsc do torturowania ludzi, podobno z patriotycznych i panstwowych motywow. wstyd, ogromny wstyd.
pozalowania godne kreatury – podkreślenie moje
Organy amerykańskiego państwa naruszyły prawo państwowe i międzynarodowe … Polska jest w tej sprawie państwem poszkodowanym
Adam Rotfeld w Poranku w TOK FM (rozmawia J. Paradowska)
http://audycje.tokfm.pl/audycja/68
Czy my musimy zajmować stanowisko w walce wewnętrznej pomiędzy partiami w USA… Są też inne raporty w senacie i raport CIA … Czy mamy kompetencje żeby się wypowiadać? Czy znamy raport? … Dlaczego przyjmujemy , że w tym raporcie jest sama prawda … Chcemy ferować wyroki na temat naszych liderów …
Adam Szostkiewicz w: jw.
naszych liderów – podkreślenie moje
Dysponujemy odpryskami informacji, tóre nam inni dawkują … sprawcami są Amerykanie … Raport chroni Busha, on mógł nie wiedzieć a Kwaśniewski musiał wiedzieć wiecej niż Bush … z pełną dobrą wolą wykonaliśmy zobowiązania wobec sojusznika, ta dobra wola został przez Amerykanów nadużyta…
Paweł Wroński w: jw.
czeka nas dyskusja nad statusem USA … wypracowali sobie pozycję, że trybunał w Hadze to nie dla nich … czeka nas dyskusja nad bushyzmem … cyniczna polityka, żeby rozszerzyć sferę ataków terrorystycznych z USA na inne kraje … wierzę Kwaśniewskiemu i Milerowi … dziennikarze nie ponoszą odpowiedzialności za bezpieczeństwo państwa a prezydent i premier odpowiadają…
Radosław Markowski w: jw.
Wysoki komisarz ONZ ds. praw człowieka Zeid Ra’ad Zeid Al-Hussein powiedział, że nie powinno być bezkarności ani przedawnienia w sprawie tortur stosowanych przez CIA wobec podejrzewanych o terroryzm.
w://wiadomosci.wp.pl/
Dzień dobry 🙂
Varga straszy, że prędzej pozbędziemy się Kaczyńskiego niż Sienkiewicza: 😯
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,142470,17103017,Powtorzyc_wybory__Czyli_kogo_czyta_elektorat.html#CukGW
Niestety, Varga ma najprawdopodobniej rację. 🙁 A Sienkiewicz będzie produkował kolejnych Kaczyńskich, Korwinów i Winnickich. Bo oni się nie biorą z próżni, tylko z miałkich myśli, przyodzianych w szaty na tyle atrakcyjne, że niejeden też by takie chciał. 🙄
Rozumiem, że politycy i dyplomaci wręcz powinni teraz na forum międzynarodowym przedstawiać Polskę jako państwo poszkodowane. To jest w interesie państwowym. Ale tak między nami mówiąc, ciche oddanie Amerykanom kawałka kraju pod wyłączną jurysdykcję, bez zapewnienia sobie choćby odrobiny kontroli nad tym, co tam się naprawdę dzieje, do majstersztyków politycznych nie należy, a od strony humanitarnej wygląda dość rozpaczliwie. Polityk powinien wiedzieć, że zaufanie jest dobre, kontrola jest lepsza. 🙄
Poza tym jedna rzecz to – być może – faktyczna nieświadomość tego, co się w więzieniach CIA działo, a druga to niezdarne próby zaprzeczania temu, że w ogóle takie więzienia czy umowy z Ameryką istniały, nawet kiedy sprawa była już dosyć jasna. Tu nieświadomością już trudno się Millerowi czy Kwaśniewskiemu zasłonić. Więc ja nie jestem skłonny tak całkiem odpuścić i powiedzieć, że tylko Bush winien, a nasi są cacy-cacy.