Raz na ludowo
Demokracjo, cóż za kroki słychać na ulicy?
Oj, matulu, to po bruku idą marszownicy,
obwieszczają, że mnie będą bronić przed układem,
a ja nie wiem, czy przed nimi schować się dam radę.
Córuś moja, od tych obron może będzie lepiej?
Oj, matulu, tak obronią, że mi spuchnie ślepie,
pryszcze wyjdą na gębusi, czółko się obniży
trzeba będzie na urodzie mej postawić krzyżyk.
Krzyczą, córuś, twoje imię. Czyż ci nie jest miło?
Oj, matulu, drżę ze strachu przed tych gardeł siłą,
słabnę, chudnę i na zawał się przekręcę w końcu,
bo nikogo się nie lękam tak, jak tych obrońców.
Córko droga, toż dla ciebie ten marszowy tupot.
Oj, matulu, czemu oni biorą mnie za głupią?
Nie przybyło mi dobytku od tego wzmożenia,
ucho tylko obraziły zbyt fałszywe pienia.
Straszna z ciebie niewdzięcznica, córko ma wyrodna!
Oj, matulu, czemu każdy puchar mam pić do dna?
Niech już przejdą, niech rozwieje wiatr kłamliwe słowa,
a ja wtedy będę mogła się zregenerować.
[Z cyklu: przedświąteczne wieści kuchenne]. Czasami nie dorastam językowo do lektury przepisów kulinarnych (zwłaszcza w obszarze języków romańskich). Czasami nie dorastam też językowo w polskim (np. co znaczy „opróżyć”, nie mylić z „opruszyć”?). Zazwyczaj jak mam Dorotę w zasięgu, to się pytam o poszczególne słowa, ale czasami muszę się wspomagać tłumaczeniami maszynowymi (google translate).
No i dziś mi wielkiej urody wyskoczyło, co kawałkiem zacytuję:
Czyżbyś świntuszył, Babilasie 🙄 😯 😉
No nie wiem. Świńskie na pewno, może nawet ze świni?
I jeszcze zabolało mnie korektorskie oko, więc sprawdziłem – „oprószyć”, w samej rzeczy języka jest wyjątkowo trudna. 🙂
Musi jakieś grzyby?
Dzień dobry.
Niebieskie nogi znalazłam takie:http://www.ascpf.com/images/couple_fous_pattes_bleues_iles_galapagos_copyright_castanet-hervieu.jpg Nie wydaje mi się jednak, żeby to o nie chodziło, ani w ogóle o mięso – no chyba, że te 5 minut obróbki cieplnej to dopiero początek. Na grzyby też trochę krótko. Umyć gołe… Ślimaki czy inne ostrygi? Z niebieską nogą…Hmmm
http://foodenthusiastmag.com/relais-chateaux-celebrates-60-years-of-excellence-with-gourmetfest/homard-pattes-bleues-cote-saint-jacques-_-anne-emmanuelle-thion-39/
❓
King crab legs.
Są dwie pierwsze nagrody: ortograficzna – dla Wielkiego Wodza; merytoryczna – dla Mar-Jo.
Oto pied bleu, czyli „niebieska noga”.
I faktycznie te pierwsze pięć minut to tylko zblanszowanie przed dalszą obróbką.
Cos w tym jest, Ago. Do konca pazdziernika nie mozna lowic krabow blue swimmer, ale czy to o to chodzi w babilasowym kryptycznym tlumaczeniu… Gotowanie przez 5 minut tylko by na to moglo wskazywac. A witamina B moze byc bardzo nieprzyjemna jesli sie ja dostaje w zastrzykach!
Mar-Jp, a to pociecha z twojej Mlodszej Starzej.
Moje swieta zapowiadaja sie relaksowo. Wigilia u Siostrzenca.Nasza kontrybucja to ciasta.Potem zas dni lenistwa i odpoczynku. Obiecalam Synowi, ze upieczemy indyka ze wszystkimi szykanami. Planuje tez barszcz czerwony (Krakus) z pielmieniami (z rosyjskiego sklepu). Maz poprosil o bigos. Ja osobiscie bigosu nie jadam, ale po starej znajomosci go ugotuje, halleluja, hallelujah!
Uffff… ale jakie uffff! 😀
Nalatałem się niewąsko, ale zaopatrzenie na święta załatwiłem chyba już całkowicie i środowe przepychanie się przez ogarnięte wigilijnym amokiem tłumy nie będzie mnie ani trochę dotyczyć. Część rzeczy lekko przymrożę, część utrzyma mi się lodówkowo… zakupy z głowy!
Niemieckie lasy w zwierza obfite, więc oprócz jelenia i kaczki udało mi się ustrzelić nawet karpika, który przemykał się między drzewami, w stanie już wyfiletowanym, czyli szczególnie godnym myśliwskiego pożądania. Mam nadzieję, że się jakoś dogada z krewetkami. 🙂
Ciasta już też upolowane. Pani w polskim sklepie poradziła, żeby je włożyć na te kilka dni do zamrażalnika i w święta wyjdą jak świeże.
Nie wiecie, po co ja przez tyle lat sam, jak głupi, to wszystko piekłem? 👿
Skoro babilasowa zagadka wyjaśniona, to mogę spokojnie wracać do mojej banalnej cielęcej nogi. 🙂 Straszliwie tu u nas duje. Dobrze, że już nie muszę na nic polować.
Ja sie boje panicznie margaryny, jaj w proszku, sztucznych slodzikow i ogromnej ilosci proszku do pieczenia (daje mi zgage)w kupnych ciastach. Ale w tym roku po raz kolejny zmoge strach i kupie ciasta w sklepie. Tym bardzie, ze sama malo ciast jadam. Najbardziej lubie szarotke moje Starszej Siostry, ktora za tydzien juz zjezdza do domu i, mam nadzieje, upiecze.
A ja polece zapolowac… Te grzybowe nogi przypominaja gaski, nespa…
Niebieska noga bardzo trująco wygląda. Czyżby u Babilasów jacyś nielubiani goście na Wigilię się zapowiedzieli? 😆
„Prużyć” kojarzę z mąką prużoną na patelni, chyba do zasmażki. A „prószyć” ze śniegiem, który też zresztą, w braku tego naturalnego, można zrobić z mąki. Podobno wykonałem taki w bardzo wczesnym szczenięctwie, kiedy moja rodzicielka wyskoczyła „tylko na chwileczkę, do sklepu z rogiem”. Tyle wystarczyło, żebym całą chałupę urokliwie zaśnieżył. 😈
Króliku, ja te ciasta z polskiego sklepu już mam obadane, więc wiem, że są bardzo smaczne i całkowicie nieszkodliwe. Makowiec, serowiec, szarlotka – dziś było wszystko, czego moja dusza pragnęła. A w Wigilię zdarzało mi się odejść z kwitkiem, bo skowronki już wszystko wykupiły. 👿
Bobiku, u nas się „próżyło” ziemniaki, czyli odparowywało na małym
ogniu jeszcze po odlaniu
Tyz piknie, Adomi. 🙂 Słownik podaje: prużyć – powoli poddawać działaniu niezbyt wysokiej temperatury. Czyli tak naprawdę można prużyć cokolwiek, z niebieskimi i stołowymi nogami włącznie. 😉
jednak przez „u”?
całe życie się człowiek uczy
U mnie sie pruzylo kasze, a ziemniaki sie odparowywalo.
Trafiłam? 😯
Tegoroczne Święta u nas to w zasadzie „tylko” przerwa w remoncie. 🙂
Dla zainteresowanych ciekawy tekst (Mirosław Czech):
http://wyborcza.pl/magazyn/1,142465,17160959,Czas_pomyslec_o_Rosji_bez_Putina.html
Mam obywatelski projekt ustawy o lekach. Brzmi tak: „Data przydatności środków leczniczych powinna być wyraźnie widoczna (tu na wszelki wypadek trzeba by chyba podać rozmiar czcionki, poziom kontrastu z tłem i minimalny czas do spłowienia) tak na opakowaniu zbiorczym, jak i na poszczególnych listkach, jeśli specyfik jest w nie pakowany.” Takie to niby oczywiste, a co ja się zawsze namęczę przy porządkach w szufladzie z lekami, próbując zweryfikować ich przydatność…
Och, nie, Bobiku (14:29), pied bleu są bardzo, bardzo smaczne, tyle że od zawsze u nas podawane na jeden sposób (podsmażane na masełku – może nie do końca w kategorii rydz, ale niedaleko). Znalazłem taki przepis, ale nie bardzo mi się podoba, bo uosabia angielskie sceptyczne podejście do grzybów leśnych (gotować godzinami, a potem znów rozgotować na miazgę). Więc są po francusku, lekko zblanszowane, a potem podsmażone na masełku plus śmietana.
Dzien dobry, jestem juz podlaczona.
Wczoraj odebralam Mame ze szpitala uznawszy, ze skoro oni jej i tak nic nie robia, to rownie dobrze moze byc w domu. Dzis rano wielki osiag, bo Audrey, mojej podrecznej cudotworczyni, udalo sie wcisnac w pacjentke cal trzy czwarte miseczki polenty z cukrem, wanilia i cynanamnem, expertly prepared.Byl o pierwszy posilek Mam od tygodnia.
Za chwile pryjdzie fizjoterapeutka. Jeszcze do nikogo nie telefonuje, bo bez przerwy czekam na jakies wazne telefony.Albo jestem zajeta. Audrey zostala zwolniona na reszte weekendu, bo przyjechal jej boyfriend mieszkajacy w Michigan, bardzo mily czlowiek.
Bede Was podgladac gdy znajde chwile.
Pozdrawiam, wszystkich caluje.
No trudno, będę musiał uwierzyć, że te błękitnokrwiste odnóża są jadalne, a nawet smaczne (dla mnie zresztą nie ma lepszej formuły grzyba, niż po prostu smażony). Ale wizja trującej – wyłącznie dla niemiłych gości, rzecz jasna – kolacji wigilijnej byłaby znacznie bardziej pożywna dla wyobraźni. 😉
Nareszcie, Heleno. 🙂 Jużem rzucał okropnymi wyrazy, że tak żadnego znaku życia nie dajesz. 😎
Dobrze cie uslyszec, Heleno. Mama na pewno przeszczesliwa, ze z na jestes teraz.
Bo mnie od przyjazdu ne ma w domu. Wczoraj spedzilam dziesiec godzin w szpitalu, zanim udalo sie ja wypisac. Prawie nie spalam nasluchujac czy Mama nie potrzebuje pomocy.
Serdeczności, Heleno 🙂
Uff, Heleno, uściski dla Was obu.
A jeszcze – zaraz po przjezdzie mialam osobliwa przygode. Szukajac czegos do cztania, zobaczylam na polce ksazke, ktorej przedtm ni widziala. Nazywala sie Ẅewnatrz psa. Zaczelam ja kartowac i wtedy wypadl zniej jakis prasowy wycinek, pozolky, zlpzony w polowie, po… wegoersku. Pomyslalam, ze pewnie to ksiazka przyniesiona z bibliteczki na dole, gdzie ludzie oddaja swe przeczytane ksiazki i kazdy moze brac. Otworzylam wycinek i ku swemu niesamowitemu zaskoczenu zobaczylam portret Ojca. A pod zdjeciem artykul o nim. Nie wiem co tam jest napisane i przy jakiej okazji, bo daty nie ma.
Ale uznalam to za Znak, dany mi, ze jest i czuwa. Bo ja, jak Milosz, wierze w Zmarlych Obcowanie, Ich opieke, jesli uznaja, ze inaczej nie mozna, ze potrzebuje pomocy.
Owszem, bardzo potrzebuje.Wiec sie bardzo ucieszylam.Wiem, ze niewiele moze zrobic procz trzymania mnie za reke i nie pozwolenie na upadek.I tego walsnie chce.
Dzisiejsze polowanie zaczęłam od polowania na sukienkę 😉
Upolowałam to, co chciałam, mam nadzieję, że w realu okaże się równie piękna ( a ja w niej :oops) I że dostarczą ją pod choinkę 🙄
Nagrodziwszy się wstecz i w przód, ulepiłam uszka z grzybami i pierogi ze słodką kapustą 😎
Zasłużyłam na odpoczynek, czego i Wam życzę 😆
Czy oni tam w niebiesiech jakiś bilans na koniec roku robią i musi im wyjść na zero?
Zaczynam tak podejrzewać, bo zawsze pod koniec roku zwielokrotnia mi się ilość nieprzyjemnych niespodzianek, różne urządenia niezbędne do funkcjonowania w domu gwałtownie mi się psują, rozpadają, przepalają i co tylko im przyjdzie do odpowiedniej części jestestwa.
Brakuje mi cierpliwości.
Nie bedę już nigdzie biegać i szukać.
Świetnie sobie wyobrażam takiego zasuszonego anioła w zarękawkach (zaskrzydlnikach?), który siedzi przy niebieskim biurku i z zaciętą miną wypisuje na nieskończonym zwoju: winien – 14,39 niemiłych zdarzeń, do natychmiastowego przelewu… 👿
O nie, trzeba pastować podłogi, a wcześniej przysposobić je do pastowania.
Czemu człowiek to sobie robi?
A gdyby tak nie wypastować? 😉
Ja tak robię notorycznie i jeszcze mnie nigdy żaden grom z jasnego nieba nie dosięgnął. 😎
Dobry wieczór 🙂
Nie trzeba. Trzebaniu mówimy stanowcze nie 😎
Jest Młody, mamy wszystkie dwa pisklęta, kwoczę 🙄
Sorry, Bobik, ale od niewypastowanej podlogi dostaje sie
babli na jezyku i swedzenia pod ogonem.
E, to alergiczne. Wystarczy wziąć jakąś antyhistaminę i przechodzi. 😈
Bobiku (17:35), jest nawet opera z wątkiem otrucia grzybami. O właśnie, kolejna zagadka dzisiejszego wieczora – jaka?
Jeszcze nigdy nie pastowałam podłogi. I, jakem alergik, bąbli i swędzenia (niekoniecznie we wskazanych miejscach) dostałabym z pewnością właśnie od pastowania. 😛 Natomiast jestem niepocieszona, że ze sklepów zniknął płyn do mycia podłóg marki Alex. Pachniał tak jakoś nieagresywnie.
Mt7, a nie da się przynajmniej części tych urządzeń upolować w internecie, bez oglądania w sklepie?
W „Lady Makbet mceńskiego powiatu” jest gadanie o zatruciu grzybami, ale tylko dla picu i zmylenia przeciwnika, bo w rzeczywistości denat został załatwiony trutką na szczury. 😎
Bobiku, dałbym Ci grzybków w nagrodę, ale goście wszystko zjedli. Ja pamiętałem, że Katarzyna Izmaiłowna otruła teścia grzybami (a co tam w grzybach było, to inksza inkszość).
Co znaczy, wszystko zjedli? A marynowanych w piwnicy nie ma? 👿
Aha, jeszcze dowód na potęgę kliktywizmu: fejsbukowa strona Obywatelski protest przeciwko finansowaniu Świątyni Opatrzności z pieniędzy na kulturę zgromadziła ponad 30 tysięcy ochotników, którzy deklarowali obecność pod Sejmem dziś o 14:00. Wyborcza oceniła liczbę demonstrantów na „ponad 100 osób”. I to, niestety, smutne signum temporis: nas się na ulice nie wyprowadzi, ale narodowców, wyznawców Prezesa, neonaziołków czy babcie moherowe o wiele, wiele łatwiej.
Zjedli, Bobiku, wszystko zjedli: olbrzymi gar shitake i trochę mniejszy garnek pied bleu. Do piwnicy po marynowane strach schodzić, gdyż wiadomo, grzybek lubi pływać i nogi źle skoordynowane z głową obecnie.
A kto powiedział, że ja do jutra nie mogę poczekać? 😎
Nagrody grzybkowej nie dam sobie tak łatwo odebrać. 😈
Co do demonstracji: PA mi świadkiem, żem niemal od razu po jej ogłoszeniu ze smutkiem (ale i złością w podtekście) powiedział „oni to spieprzą”. 🙁 Przede wszystkim termin był absurdalny i na tych armatach mógłbym właściwie skończyć. Ale jeszcze nie skończę, bo kwestia niedowładu organizacyjnego „lewszej” strony jest szersza. Po pierwsze – moc w gębie i deklaracjach, ale najczęściej na tym kropka. A jeśli nie, jeśli już dojdzie do jakichś czynów, to po drugie – robienie na hurra, bez wyobraźni, bez planu i ścisłego (choć elastycznego w szczegółach) trzymania się go, no i bez wykonawców, bo wszyscy chcieliby być tylko dowódcami i dyrygować albo się wymądrzać.
Czy ta dzisiejsza demonstracja była rozreklamowana gdziekolwiek poza FB? Czy po wszystkich możliwych forach uganiali się ochotnicy z informacją i zachętą? Czy zostawiono dosyć czasu na to, żeby akcja urosła w siłę najpierw w necie (na już w jakiś sposób znany event więcej ludzi by przyszło)? Czy uczestnicy zadbali o przyprowadzenie kuzynów, pociotków i kumpli z klasy? Czy w mieście były jakieś plakaty na temat? To tylko tak z pierwszej piłki, a gdybym dłużej główkował, pewnie jeszcze wiele pytań bym wygłówkował.
Prawica jest z natury rzeczy wiele bardziej hierarchiczna i karna, co od strony ideolo mojej sympatii nie wzbudza, ale przy organizacji się przydaje. I nieprawica przynajmniej na odcinku organizacyjnym powinna sobie przyswoić zasadę „uczyć się choćby od diabła”. Bo jak się uczyć nie zacznie, to rozglamdzia wszystko, do czego się zabierze. 👿
POLSKA prawica, Piesku, polska.
Na Zachodzie jest dokladnie odwrotnie. Jak maja robic zadyme, demostracje czy wrzaski pod parlamentem, to celuje w tym lewica. Lewica jest bardziej ideowa. Trust me.
Oczywiscie bardzo szkoda zmarnowanej okazji. Ale spoko. Wszystko zmierza we wlascwym kierunku albo jezdem niepoprawnym optymistom.
Już mi się nie chce za każdym razem dodawać, że polska, więc uznajmy, że w niektórych kontekstach to jest oczywista oczywistość. 😉
Ale to, że skłonność do porządku i hierarchiczności jest raczej prawicowa, to rzecz uniwersalna. Niemniej jednak i lewicowiec potrafi się nieco dyscypliny nauczyć, jak mu bardzo zależy. 😉
Ok, Piesu, OK. Bym zadzwonil, ale czekam na jakas dostawe. Wiec moze sie uda jutro.
No dobra, może jakoś do jutra wytrzymam. 😉
Mar-Jo, ciekawy ten zlinkowany artykul i jest wiele innych w podobnym duchu w swiatowej prasie, choc niezauwazonych, bo Pucolowaty z Korei Pln, od miesiecy smieje sie, ze udaje mu sie zachapac naglowki w czolowce swiatowej prasy prawie codziennie…
Putinland zostal okreslony dzisiaj w mojej prasie `a thugdom of the president and his cronies`, co dosc dokladnie oddaje sytuacje… Cala prasowa konferencja Putina, w ktorej brylowal, opowiadal o niedzwiedziach i minimalizowal dramat ekonomiczny, ktorego jest zreszta autorem, natomiast opowiadal, ze kocha i jest kochany i opowiadal sny o potedze… Mam nadzieje, ze Rosjanie dojrzeli do zmiany politycznej… Sankcje jak twierdzil Putin uwolnia tworcze nowatorstwo wsrod Rosjan… Owszem, gdyby nie wszedobylska biurokracja i korupcja, przed ktora maly gracz nie jest sie w stanie obronic.
Nie sadze zeby prawica lepiej demonstrowala. Lewica jest slaba i podzielona w Polsce,ale to sie zmnieni. Ja stawiam na ludowcow. To skandal ze Kaczynski sobie zawladnal Witosa,przed ktorego nosem (pomnikowym)sobie demonstruje na Placu Trzech Krzyzy, jakby mu malo bylo Dmowskiego i Pilsudskiego. Cale szczescie ze, nie ma tak wscieklej lewicy w polskiej demokracji jak wsciekla prawica torunsko-kaczynska.
Sprobuje sie zrelaksowac swiatecznie, ale po przegladzie prasy swiatowej nie bedzie to latwe.
A gdzie to Kierownictwo wybiera sie, po krajowym szusowaniu Pendolino, do Wloch… Ciekawe czy zamiesci fotorelacje…
Np ten artykul
http://standpointmag.co.uk/node/5889/full
Nie lubie jak w powaznym pismie nazywa sie Nikite Mihalkova Mihailovem, ale… nobody is perfect! Niektore obserwacje bardzo opisuja PiS-owskie strachy na Lachy.
Dzień dobry 🙂
kawa
Zima zimą a moje przebiśniegi pokazały co o tym myślą 😯 🙂
herbata 🙂 😀
niedziela i przestalo padac 😀
bywa
pozycje smigaja, mi smiga w oczach ekran, ale jeszcze tylko dzisiaj i kilka dni do konca tego szalenstwa, wyjatkowo milego szalenstwa oczywiscie 🙂
brykam 🙂 😀
moje kilka slow do mijajacego roku, bylo fajnie, ale za szybko 🙂 🙂
Oj, Irku,to już naprawdę przedwiośniem wygląda. U mnie jeszcze ogrodowa jesień.
Jeszcze w sprawie pomylenia kultu z kulturą: okazuje się, że tylko 59 posłów głosowało przeciwko przyznaniu tych pieniędzy. Za głosował, między innymi, poseł Ryszard Kalisz, bo „uważa, że Świątynia Opatrzności w obecnym stadium budowy szpeci okolicę i trzeba jej budowę jak najszybciej skończyć” (według radiowego wywiadu dla PR3).
No cóż, całkiem już otwartym tekstem wypowiedział się ostatnio („Rzeczpospolita”) były premier Oleksy, który stwierdził, że będzie miał katolicki pogrzeb, „tak, jak wszystkie komuchy”.
moje wazne ksiazki:
polska
„Zwiazki przyjacielskie” rozmowa z Henryka Wujec
inne
Thomas Piketty „Kapital XXI wieku”
zdarzenie
spotkanie z Halina Birenbaum w Berlinie w buch|bund, nie mozna opisac Haliny opowiesci, to jest przezycie na zawsze
obchodzacym Spokojnych, pogodnych, Swiat Bozego Narodzenia i Szczesliwego Nowego Roku
o! nie otwiera sie 🙂 🙂
moze wiec tak:
http://media.kunst-fuer-alle.de/img/41/g/41_00326488.jpg
Bingo 😀
innym i lewakom dobrego byczenia sie w wolne i wybitnie pomyslnego Nowego Roku
pstryk 🙂 😀
Dzień dobry 🙂
Jak się miało otwierać, Rysiu, kiedy było niepodlinkowane. 😉
Muszę sprawdzić u siebie, czy przypadkiem jakieś siły przyrody nie zdecydowały się na wyjście z podziemia. Ale tak ogólnie też bym raczej stan ogrodu określił jako jesień, która zapomniała zabrać co trzeba w troki. 🙄
Bobiku – prawica jest bardzo zdyscyplinowana. Jak trzeba to strój galowy białe bluzki i czarne spódnice,a lewica to artystyczny nieład, wprawdzie rewolucja ale słomiany zapał i do tego rozchełstany. Lewicy po drodze się odechciewa. Dana
Kawa dziś z gatunku „nie dla leniwych”. 😉
No, właśnie o tym pisałem, Dano – ze smutkiem, bo sam się czuję bardziej po lewszej stronie niż prawszej. 🙁
Krajowa lewica wydaje się wyczerpywać siły w kawiarniano-akademickich dyskusjach z jednej strony, a partyjnych przepychankach z drugiej. Jak trzeba coś konkretnego zrobić, nie tylko rozprawiać o Wielkich Sprawach, jest czasem dużo podniecenia i entuzjazmu – o, fajnie, będzie action – ale potem poza pierwsze pytanie „kiedy?” rzadko ktoś wychodzi. A przecież trzeba jeszcze zapytać „jak?”, „za ile?”, „co chcemy osiągnąć?”, „kto wykonuje które zadanie?”, „kto koordynuje”, „jak się komunikujemy?”, „jaki jest plan B, jeśli nie wypali plan A?” i wiele, wiele innych.
Też mi się zdawało, Ago, że nie dla leniwych i nie dla zmarzlaków, więc jako jeden i drugi potajemnie wypiłem własną, rozpuszczalną. 😉
Ale na tę Irkową można z przyjemnością popatrzeć, pijąc własną. 😛 Zwłaszcza, kiedy za własnym oknem ni śniegu, ni przebiśniegów, tylko wietrzna, depresjogenna szarówka.
Czolem, Lewactwo. Wlasnie zwloklem sie z poslanko i jest 4:35 lub cos kolo tego. Ani przebisniegow, ani jesiennych ogrodow, tylko lato w pelni, temp. ok. 26 st.C, a na naszyh dzrwiach wisi wianek z wypisanym strannie prze Audrey haslem: Let it snow!
Let it snow, Kocie, let it snow!
Nie bardzo mogę cokolwiek o przebiśniegach świadczyć, skoro u mnie jeszcze róże dokwitają.
No wlasnie. Rozom londynskim tez sie pokielbasilo w glowkach.
Moim też. Ale wiadomo, to jest zmowa kwiatków przeciwko Putinowi. Im dłużej będą sobie tak kwitnąć, tym mniejsze wpływy za ropę do kremlowskiej kieszeni. 🙄
dla smakoszy coś z moich niedalekich okolic
https://www.google.pl/search?q=pier%C3%B3g+bi%C5%82gorajski&biw=1920&bih=920&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=46eWVJzmE4bUauungrAO&sqi=2&ved=0CB8QsAQ
Z czego jest to nadzienie w pierogu biłgorajskim?
Jak mięsne, to mogę kiedyś takie coś upiec i zaprosić sukę biłgorajską na kolację. 😈
Babilasie, moje nie tylko dokwitają, ale wypuszczają świeże pączki! Irysy wyszły z ziemi też nowe, na kilka centymetrów. Powariowało wszystko.
Mordka się odezwał, znaczy nie jest źle. 🙂
Dzisiaj pierwszy dzień zimy dopiero.
Bobiku piróg jest z kaszy gryczanej. Bo kasza gryczana na Roztoczu jest podstawą wielu potraw. I olej z rydzyka. Tylko nie wiem jak idzie z przyswajaniem gryki przez Bobiki.
Natomiast suka biłgorajska pasuje do każdego wytworu sztuki kulinarnej.
Na różach Babilasa też widać pąki, choć nie potrafię ocenić, czy świeże. Myślę, że róże, którym się pokiełbasiło, są w sam raz dla Bobika. 😉 A tego piroga, to bym spróbowała, ale w wersji bez słoniny i smalcu – warto w ogóle robić taką odtłuszczoną wersję? W necie są też przepisy tylko z masłem, masło byłoby ok, tylko czy to nadal smakuje, jak trzeba? Mnie coś wczoraj padło na głowę i zrobiłam tradycyjną sałatkę jarzynową, Dziś stwierdziłam, że to już nie to, odwykłam od takiej kuchni, za ciężka, a teraz patrzę… tak na oko, jedna trzecia zniknęła. 😳 Musi leniwiec podżera.
Ago, mozna sprobowac odtluscic taki pierog, choc smak w polskiej kuchni wywodzi sie z tluszczyku, skwarek, zasmazek, smietany. Ale mozna siegnac do kuchni hiduskiej, gdzie uzywa sie przypraw do wydobycia smaku, i poeksperymentowac (garam masala, kmin,te rzeczy). Bedzie malo bilgorajski taki pirog, ale za to nie bedzie ociekal cieplym wieprzowym tluszczem. Przypomina mi ten pirog cornish pasty, ktore kiedys lekkomyslnie sprobowalam na jakims targu i do tej pory sciskaja mnie zmory na samo wspomnienie.
Można bez smalcu i słoniny, tylko po co?
Trzymam kciuki za lenwica. Wszystkie cztery.
Króliku tłuszczyk jadam – ale właśnie śmietanowo-maślany (i żadnych odtłuszczonych jogurtów!) i olejowy, od tego z mięsa mnie odrzuca. Mama nawet pasztet robi z chudych mięs, wrzucając dużo warzyw i dolewając oleju.
Jak lubisz maslano-smietankowy, to taki wlasnie dodaj… maselko, kasza gryczana, nadzienie z chudego mieska dobrze doprawione, nie moze byc zle!
Paradoxie, na pewno jest przyjemnie posluchac bilgorajskiej suki do porzadnie przyrzadzonego piroga, ale gdzie taki dostac…
Jak można gryką karmić Bobika?
Psu przecież trudno po gryce brykać,
kota pogonić, zagrać w Chińczyka,
lub dawać czadu w śmiesznych wierszykach.
Wie dobrze każda psia magnifika,
jak od tej gryki w kolanach strzyka,
że aż się nie chce łapać patyka,
ani obszczekać ojca Rydzyka.
Więc jeśli nie chcesz mieć psa-umrzyka,
nie daj mu żarcia, w którym jest gryka! 🙄
W najbliższych dniach to dla mnie najłatwiej tu:
http://www.kurierlubelski.pl/artykul/3690176,na-lubelskim-deptaku-rozpoczal-sie-jarmark-bozonarodzeniowy-zdjecia,id,t.html
A w pozostałych, w dowolnym miasteczku roztoczańskim.
Nasza pigwówka będzie w tym roku haneczkowo-biłgorajska 😉
Pigwowiec dostaliśmy od Haneczki. Dzisiaj zlewałam nalewy do butelek. I po raz pierwszy, zamiast wielokwiatowego, dodałam mniód (!) gryczany 😯 Mam nadzieję, że za pół roku da się to wypić 🙄 Jakby co, to mam nadzieję, że Szanowna Frekwencja nie zostawi nas z nią sam na sam 😉
A teraz, w ramach nicnierobienia, idę stroić drzewko 😆
Grudniowo-wiosennie w mojej okolicy
Makuszyński powiedziałby: chyba to Zakopane, bo widać jakieś góry…
Pięknie!
Z biłgorajska więc
https://www.youtube.com/watch?v=t1moQbFFauQ
Jagodo, jeżeli chodzi o biłgorajskie nalewki – to tylko żurawinówka 🙂
Adieu, adieu…
Spacery bywają niebezpieczne 🙁
Przedwczorajsza kolacja
Mt7, ten łosoś marynował się 5 dni.
Stara marynuje dwa dni, co jest zupelnie wystarczajace jest bardzo, bardzo delikatny w smaku. Ale czasami zostaje go wiecej na dni nastepne.
Nie masz lepszego lososoa niz taki umarynowany. Nie mowiac o tym, ze wypada TRZY razy taniej niz wedzony, ktory sie nie umywa.
Namawiam wsystkich do marynowania lososia. I do tego sie robi (ok, 2,5 minut czas przyrzadzania) specjaln sosik – musztardowo-miodowo- koperkowy. Bywa zreszta w sprzedazy gotowy – szwedzki, ale domowy o niebo lepszy.
Będę tym razem miłym pieskiem i nawet słowem nie szczeknę, że nie przepadam za gravlaxem i nie znoszę tego miodowo-musztardowego sosu. Nikt, nawet na torturach, nie wydusi dziś ze mnie wyznania, że wędzony łosoś jest WIELE lepszy. Nie będę przed samymi świętami wprowadzać niepotrzebnych rozdźwięków. 😈
Bobiku,
gravlax bez sosiku jest równie znakomity jak wędzony, jeśli nawet nie lepszy 😉 Sosik ostatnio pomijam bez szkody dla efektu końcowego (chlebek, masło, gravlax, łyk zmrożonej żytniej) 😉
Chyba że się samemu wędziło…
Zwędzony łosoś ma oczywiście wszystkie inne pod sobą 😎
Ciekawe rzeczy
A rano narzekają na włosy w basenie 🙄
Dobry wieczór 🙂
No nie, nieładnie, a tych wiszących żadna nie zastąpi, żeby też mogły sobie skoczyć? 🙁
Świeża wędzona troć mazurska ma pod sobą wszelkie łososie…
Ale skąd ja tu mam wytrzasnąć troć, Tetryku? A gdybym szukał mazurskiej, jeszcze by mnie wzięli za jakiegoś przedstawiciela ziomkostwa. 😈
Pozdrowienia z Grodu Kraka. Jakieś wichury wiejo, jak nie w tym mieście. Musi co halny. Nawet smog wawelski jakby mniejszy.
Rano do domu.
A pojutrze na włoski obcas. Lecce, Bari. Na pewno będę robić zdjęcia, bo to piękne okolice. W Lecce byłam równo 35 lat temu i jestem zachwycona. A wielu atrakcji Apulii jeszcze nie znam, więc już się na to wszystko cieszę.
Będę się odzywać.
Helenko, ściskam…
Bari mi się kojarzy piesko, czyli dobrze. 😎
Zupełnie nieznane są mi te tereny. Ale jak zobaczę zdjęcia Kierowniczki, pewnie mi się zaraz zamarzy, żeby je poznać. Kierownicze fotki mają takie prowokacyjne działanie. 🙂
Dzieki, Pani Kierowniczko.
Bawcie sie wesolo cala Rodzina.
U nas też halny szalał, teraz trochę mniej, ale duje. 🙂
Markot, piąty dzień będzie akurat w wigilię.
Sos robiłam, stoi w słoiczku w lodówce, spróbujemy z sosem i bez.
Matko, trzeba łosocia przewrócić! 😀
Dzień dobry 🙂
kawa
A w Grodzie Kraka wichury zniszczyły Dziwiszowi choinkę za całe 20 tys. złotych
Któż tam wymyślił miód gryczany pakować do nalewki? Znajoma właśnie spaprała nalewkę z derenia przy pomocy gryki.
Dzien dobry 🙂
Zdjecie do kawy
Macham i uciekam…
Do herbaty 😉
Miód gryczany nadaje się też do spaprania pierników 🙁
Dzień dobry 🙂
Żyrafy wzbudzają moją żywiołową zazdrość, bo nic nie muszą robić, żeby rozśmieszać. One są jakoś hecne z natury. A ja to się muszę nawysilać… 😉
Z przykrością (bo nalewka Jagody już zrobiona i czasu cofnąć się nie da) jestem skłonny przyznać rację tym, którzy nie ufają miodowi gryczanemu w nalewkowych i innych kulinarnych kontekstach. 🙁 On ma smak tak wyrazisty i specyficzny, że mało z czym poza twarogiem komponuje się bez zastrzeżeń.
No, ale jest pewne wyjście – nie mówić nikomu, że nalewka miała być pigwowa, tylko od razu proponować gryczkówkę. 😎
To należało od razu zalać grykę spirytusem. I ileż zachodu dzięki temu dałoby się uniknąć. Pigwę pozbawić nasion i gniazd nasiennych, pokroić i macerować tyle czasu. Wszystko po to, żeby w efekcie końcowym uzyskać produkt, który do picia nadaje się na samiusieńkim końcu, kiedy w desperacji człowiek sięga po… no właśnie, nie wiem jak to określić w to paskudne, szare, deszczowe, rozmazane przedpołudnie. Nawet żyrafy nie są w stanie sprawić radości.
Tylko proszę nie wylewać. Przyjdzie wiosna i lato, da się pewnie jeszcze to i owo uratować.
A tymczasem spotka nas niespodzianka. Okaże się, że pigwówka wyszła tak, że wszystkie pigwówki będzie miała pod sobą. Chociaż jestem małej wiary i trudno mi sobie to wyobrazić.
A mnie od rana rozbawili Amerykanie.
http://wyborcza.pl/10,82983,17168714,Plasajacy_ambasador__skaczacy_konsul__Ambasada_USA.html
Wyrzuciło mnie do poczekalni. Nie lubiom Amerykan???
Można jeszcze prościej – lufa spirytusu i gryka na zagrychę. 😆
Mam, niestety, pewne obawy, że Jagoda zilustrowała powiedzonko „lepsze jest wrogiem dobrego”. A tu nie należało niczego ulepszać, bo Jagodowa pigwówka – w takiej wersji, jaką piłem – była absolutnie genialna i można ją było spokojnie wysłać do Sevres jako wzorzec. 🙂
Kliktywizm dla frakcji poznańskiej (ale nie tylko): http://www.petycjeonline.com/nie_dla_budowy_pomnika_wdzicznoci_nad_poznask_malt
Moją pigwówką nie będę się chwalić, ale jest z prawdziwej pigwy i koniaku (Remy Martin) i muszę wydzielać naparstkiem, aby wystarczyło dla wszystkich chętnych 🙄
Innych nalewek nie robię. No, może jeszcze czasem z dzikich malin i z zielonych orzechów (osobno), ale też bardzo małe ilości. I limoncello
Grykę najlepiej od razu przerobić na bliny i podać z wędzonym łososiem albo gravlaksem
Dzień dobry, szary, bury, zachlapany 🙂
Jeżeli Szanownej Frekwencji nie będzie smakowała, za pół roku, tegoroczna pigwówka, to, w ramach rekompensaty, będę koiła zawiedzione oczekiwania naparstkiem starej, dojrzałej, klasycznej pigwówki z lat 2008 – 2012 😎
Każdego roku odkładam „żelazną”, nienaruszalną buteleczkę na specjalną okoliczność 😯 🙄
Jak dotąd, takowa się jeszcze nie zdarzyła 😉 Być może teraz trzeba będzie komuś zalać dziurę w sercu, wypaloną miodem gryczanym 😉
Apulia jest piękna, a Lecce kojarzy mi się z obrazkiem z lat 90.
Kocyk rozłożony na chodniku, na nim różne przedmioty made in USSR i pan tłumaczący klientce głośno, powoli i po… polsku:
– Tu aqua, tu prąd, i… gotuje 😎
Pani trzyma w ręce grzałkę elektryczną.
Pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa zwany Pomnikiem Wdzięczności? 😯 A jest gdzieś wyszczególnione, za co ta wdzięczność? Czy może Najświętsze Serce Pana J. dokonało w miejscu przeznaczonym na monument jakiegoś spektakularnego czynu, zbrojnego bądź niezbrojnego? Bo tak za friko pomnik to jakoś nie tego… 🙄
Mogło strzelić gromem, a nie strzeliło 😎
dla uczczenia rocznicy odzyskania niepodległości i upamiętnienia walk Wielkopolan w jej obronie
Kościół, matka nasza, postanowił wyrównać Wielkopolanom krzywdy. Jedyne udane powstanie jest starannie przemilczane przez władze ogólnopolskie 👿
Tylko kościół o nim pamięta 😉
No dobra, to bym rozumiał pomnik dla uczczenia Wielkopolan. Ale co z walkami Wielkopolan ma wspólnego NSPJ? Tylko po konkretach proszę, a nie jakieś ogólne ple-ple, albo wykręty w stylu „a mog ubit'”. 😎
NSPJ wykazało kompletny brak serca dla katolików pruskich 🙄
Chcą odbudować największy przedwojenny monument w Poznaniu.
Nic ci działacze się nie zmieniają, akcje, trąby, monumenty, więcej, wyzej – na pewno ma to cokolwiek wspólnego z ubogim założycielem i bez wątpienia pogłębi życie duchowe oraz przyciągnie nowe owieczki.
Polski katolicyzm był obrzędowy i taki pozostanie, nie jest w stanie się zmienić.
A tu dobra ilustracja różnicy:
„Kiedy Ania urodziła syna, przyszła poprosić księdza o ochrzczenie dziecka. Problem w tym, że kobieta żyje w konkubinacie. Ksiądz odmówił. Ania poszła więc do angielskiego kościoła katolickiego. – Czekaliśmy tu na twojego Marcina – powiedział mi angielski ksiądz – wspomina Ania. – Nie pytał czy byłam u spowiedzi, nie chciał żadnych pieniędzy za chrzest, nie przyjął koperty. – dodaje.”
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,107881,17124860,Czy_ksiadz_ma_prawo_nie_zgodzic_sie_na_ochrzczenie.html#Cuk
Wiem, ze nie powinnam sie przejmowac i ze mam wieksze poblemy w zyciu niz co powiedzial dominikanin ks. Jan Gora, ale mimo to zrobilo mi sie okropnie przykro, gdy w pierwszym zdaniu swego wywiadu w GW powiedzial, ze ¨ludzie, ktorzy wysylaja tak idiotyczne zyczenia jak Seasons Greetings powinni zastanowic sie o co im w zyciu chodzi¨
Wysylam od ponad 40 lat Seasons Greeting tam wszedzie gdzie jest to wlasciwe i nie bede juz tumaczyc dlaczego. Staram sie szanowac wszystkie wiary, w tym takze wiare ks. Jana Gory, nie prychodzi mi to z zadnym trudem, i zupenie nie rozumiem dlaczego on tez nie uszanuje ludzi, ktorzy nie obchodza Bozego Narodzenia tak jak wyznawcy wiary chrzescijanskiej, dlaczego o nich wszystkich musi wrazac sie z nieskrywana pogarda i odmawiac im elementarnego czlowieczenstwa – wiedzy o co im w zyciu chodzi. Nie wykluczam, ze chodzi mi w zyciu o cos innego niz ksiedzu Gorze, ale dlaczego moja zyciowa droga jest gorsza od jego drogi?
Jest bardzo wczesnie, jeszcze u nas ciemno i mialam zla noc, ale dzien zaczal sie spora przykroscia, wlasnie w chiwli gdy zastanawiam sie nad zyciem, umieraniem, wybaczaniem i wdziecznoscia.
Mam obawy, że serce zupełnie zniknie w tych wielkościach i wspaniałościach, jakie Poznaniowi chce się zafundować. W końcu nawet jeśli ktoś powie, że miał wielkie serce, to obiektywnie rzecz biorąc, jest to organ stosunkowo małych rozmiarów.
No, serce płetwala błękitnego waży 600 kg 😎
Heleno,
ja Cię ściskam całkiem zwyczajnie i fundamentalnie po ludzku życząc chwil wytchnienia i wielu dobrych, a nawet lekkich momentów, i dużo, dużo siły
Po konkretach? Sużę uprzejmie: kasa, kasa, kasa, wadza, wadza, wadza …
Inkryminowany pomnik:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pomnik_Naj%C5%9Bwi%C4%99tszego_Serca_Pana_Jezusa_w_Poznaniu
Ale jeśli płetwal, to chyba raczej z Jonasz mielibyśmy do czynienia. W końcu to on był fachowcem od wieloryba.
Dzieki, Markocie. Nie wiem co bym robila bez Waszego wsparcia.
¨Lekki moment”akurat byl wczoraj, kiedy usilowalam wcisnac w Mame ze dwie lyzki strawy, a ona sie wzbraniala i mowila mi, ze sie nad nia znecam. – Wiesz – powiedzialam – to jest dzien zaplaty, na ktory dlugo czekalam. Pamietasz jak sama wciskalas we mnie jedzenie, gdy bylam mala? I nie bylo zmiluj!
Mama zaczela sie smiac i powiedziala: -powinnas jeszcze wskoczyc na stol kuchenny, i odtanczyc dziki taniec bijac nad glowa w pokrywki od garnkow!
Oczywiscie pamietalam. Tak robil moj Ojciec w zamian za otwarcie ust do ktorych wjezdzala duza lyzka wstretnej mannej kaszy polanej syropem malinowym.
Moze gdyby kasza polana byla woda z ogorkow, to bym ja bardziej lubila.
Heleno,
nie przejmuj się tym, co plecie Jan Góra, zwany przez niektórych ojcem 😎
Znam człowieka osobiście od ponad trzydziestu lat. Nie napiszę co o nim myślę, bo mnie Bobik zbanuje 👿
Niektorym polskim kaplanom tak latwo przechodza przez usta slowa pogardy i lekcewazenia. Swieta, nie swieta, nie ma tak by kogos nie obrazic i nie okazac wlasnej wyzszosci.I gotowa formulka na wszystkie watpliwosci.
Helenko, inni ludzie, spoza KK, nie leżą w zakresie zainteresowań wielu duchownych w tym dominikanina Góry.
Dlaczego Ty masz się przejmować tym co mówią?
Najważniejsze jest, żeby być w porządku z własnym sumieniem.
Też Cię przytulam. 🙂
Przypomnial mi sie w zwiazku z ks. Gora bardzo brodaty przewojenny dowcip.
Jada pociagiem ksiadz z rabinem, rozmawiaja. W pewnym momenie ksiadz rozwija swoja walowke i prponuje rabinowi pol kanapki oblozpnej grubym plastrem szynki. Rabn odmawia, mowiac ze jego religia nie pozwala mu jesc wieprzowiny.
-Szkoda! – mowi ksiadz. – Nie wiesz pan co jest dobre!
Na koncowej stacji panowie sie zegnaja i rabin mowi: I prosze przekazac uklony szanownej malzonce!
– Moja religia nie pozowala mi na posiadanie zony – odpowada ksiadz.
-Hmm, hmm… – mowi rabin.
Heleno 😆
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/papiez-o-chorobach-hierarchii-patologia-wladzy-duchowy-alzheimer/gdjze
Oj, bedzie ojcowskie upomnienie od Terlika! MOze sprobuje to zinterpretowac na nowo i uspokoic swiat.
Czy ktoś robił w ten sposób?
http://magicznyskladnik.pl/2014/01/gravlax-losos-peklowany-w-soli-morskiej/
Zauważyliście może pewną prawidłowość ostatnio?. Kiedyś było tak: Sapieha, Wyszyński,Życiński, Gocłowski i Pieronek. A teraz w telewizorze królują Oko, Sowa, Ryba, Góra. A połowa to dominikanie. Wiem, że z nazwisk kpić nie można, toteż nie dla prześmiechów wymieniam. Signum temporis.
Jakoś się ci dominikanie aktywni i postępowi zrobili ostatnimi laty. Pomyśleć, że obsadzali swego czasu najbardziej lukratywne stanowiska świętego oficjum, konkurując na tym polu z franciszkanami.
A propos anegdotki. Kiedyś emitowali w TVP serial produkcji niemiecko-polskiej (niemiecko – jeszcze tej przed za murem). Tytułu nie pomnę, fabułę jak przez mgłę. Ale utkwiła mi w pamięci jedna scena. Dziadek zabrał do knajpy wnuka przed bar micwą. I tamże zamówił mu bodajże schabowego. Albo szynkę. Na wielce zdziwione spojrzenie chłopca odrzekł, że powinien spróbować tego, co już niedługo będzie mu zakazane.
Grała w nim nieodżałowanej pamięci Kalina Jędrusik. Taką fajną mame.
To nie jest dobry przepis, Jagodo. Za duzo soli, brak cukru niezbednego do umarynowania a nie wysolenia ryby. Tegp cukru pozniej sie nie czuje.
W ten sposob jak oni podaja – glownie sol i sok z cytryny, robilam przed laty pstraga. Wychodzil nieco lepszy sledz, smak pstraga ginal.
Nie, nie. Rob po bozemu.
Też tak uważam. To jest po prostu mocno solony łosoś, a nie żaden gravlax.
W dobrze zamarynowanym na klasyczny sposób nie czuje się ani cukru, ani soli. Jest po prostu wyśmienity.
I jak tu nie nucić „Chwała na wysokości”, kiedy na 1500 mnpm jest +12 stopni, a w dolinie ledwie +5 🙄
Nic mnie chwilowo nie obchodzi, co nie wolno z nazwisk. Jak Góra będzie dręczyć Helenę, to ja tę Górę do Mahometa wyślę, o! 👿
Wróciłem z terenu, w którym parszywa, zimna mżymżawka, chlustana ostrymi podmuchami wiatru prosto w psi pysk. Brrrr. I nigdzie ciemnozielonych świec, które najbardziej by mi pasowały do reszty świątecznego wystroju. Wyszły z mody, czy co? 😯
Ale przynajmniej, wskutek zabiegania i walki z trudnymi warunkami klimatycznymi, przez jakiś czas o żadnych anatomicznych pomnikach nie myślałem. Dobre i to. 😎
Zacząłem się zastanawiać, czy nie wystawić jakiegoś pomnika własnemu sercu, bo niby w czym ono gorsze, ale okazało się, że droga do mojego serca nie jest taka prosta. 🙄
Wie Paryż, Buenos Aires, Kinszasa i Zdrój Lądek –
do serca bobiczego wyłącznie przez żołądek.
Chcąc wzgląd Bobika zdobyć, nie zjawiaj się przypadkiem
miast ze sztukamięsowym, z roślinnym jakimś kwiatkiem,
nie przynoś mu pralinek, masz wtedy przechlapane
(no, chyba że wątróbką są gęsią nadziewane),
nie śpiewaj serenady, niewczesne to awanse,
bo tylko z serdelkadą mieć możesz jakieś szanse
i – jeśli z samobójczą nie nosisz się intencją –
nie próbuj być przenigdy do miski konkurencją ❗
Heleno,
przytulam Cię sezonowo i bardzo serdecznie.
Ależ Bobiku. Nie rozumiem Twojego braku zamiłowania, rzekłbym nawet niechęci, do pomników. W czasach, kiedy w mieście coraz trudno o najmarniejsze drzewko, czy chociażby najmarniejszy krzaczek, gdzie wszystko jest wybrukowane albo pokryte geowłókniną, pomniki, jako obiekty pionowe będą jak znalazł. Nawet te poziome się nadają, byleby wystawały nad poziom gruntu. Bo nic bardziej niż takie nie nadają się do zaznaczania terytorium.
I być może o to właśnie chodzi hierarchom. Mnożenie parafii ponad miarę powoduje znaczne uszczuplenie dochodów poszczególnych proboszczów, a pomnik?
He, he, ja mam najlepszy, skuteczny i nader ekologiczny sposób zaznaczania terytorium. Można ze mnie brać wzór. 😎
Hierarchowie biegający i znaczący swój teren z podniesioną nóżką, nikogo nie musieliby prosić o datki, a jeszcze ile by uciechy wiernym i niewiernym przysporzyli… 😈
Dzień dobry.
„Hotel Polan” z Kaliną Jędrusik…
Trzymam za Wszystkich!
Na strych wracam.
Heleno, ściskam. Życzę Wam jak najwięcej takich momentów, jak ten ze wspomnieniami tańca na stole.
Dziekuje,Ago.
Mam za wiadomssc, Bobiku. Czytam wlanie te ksoazke Wewnatrz psa, napiana przez Pania ktora jest cognitive scientist cum neurobiologist i bada rouum i dusze i sposoby porozumiewania sie piesow. Otoz disiejszza nauka w duzej czesci odrzuca obserwacje Konrada Lorenza, w tym takze, ze piesy zazwnaczaja swe terytorium, Nic bardziej mylnego, mowi Alexandra Horowitz. Psy nie sa zwierzetami stadnymi i jesli zosawiaja swa wizytowke na slupach czy hydrantach, to nie wo ona wcale „ja tu bylem i to jest moje terytorium”, ale raczej: mam piec lat, jestem zainteresowany w nawiazaniu romansu, wczoraj mialem swietna kolacje,oczekuje propozycji”.
Hydrant czy slup czy rog kamienicy jest raczej tablica ogloszen.niz zaznaczeniem terytorium.
Mam wszystkie trzy odcinki „Hotelu Polanów i jego gosci” gdyby był ktoś zainteresowany.
Idę oprawiać karpie.
Oprawione karpie szczegolnie ladnie wygladaja nad kominkiem 🙂
Heleno@12:03,
Księża, niestety, chyba nie potrafią inaczej 🙁 W niedzielę ksiądz opowiadał u nas na kazaniu o dzieciach z parafii, kolędujących niedawno na stacji metra. “Nikt nie zwracał na nie uwagi – jakie to smutne, że ludzie w Tajpej nie znają Jezusa!” Ten ksiądz jest niezwykle uprzejmy i naprawdę stara się mówić same dobre rzeczy, ale widać nawet on nie mógł sobie darować narzekania na świat, który nie chce obchodzić BN 🙁
A Jana Górę pamiętam ze szkolnych rekolekcji młodej owieczki – wywarł na niej wrażenie, bo zgasił światła w kościele i dał każdemu świecę do ręki. Takiej liturgii owieczka jeszcze nie widziała 😯 (ale z nauk nie zapamiętała ani słowa). Zdaje się dzisiaj Góra jest wielkim guru i gromadzi całe stada owieczek pod Legnicą – nie mam pojęcia, jak to wygląda, założę się, że jest bardzo nastrojowo 😆 Linkowany wywiad okropny, Wrrrrr.
Heleno, przytulam Cię, trzymam 🙂
Och. Już dawno stwierdzono, że naukę najlepiej robi się przez zaprzeczanie. I Alexandra Horowitz jest tego niezłym przykładem. Nauka, na szczęście ma to do siebie, że daje się weryfikować, ulega zmianom, falsyfikowaniu. Zwłaszcza nauki biologiczne. i na szczęście, nikt niewątpliwych osiągnięć Konrada Lorenza nie traktuje jak prawdy objawionej, niezmiennej. Mimo, że otrzymał za nie nagrodę Nobla.
Rzecz jasna, ze psy w wyniku udomowienia i prowadzenia przez człowieka celowanej hodowli, utraciły wiele zachowań cechujących ich wilczych przodków. Mocno nadziałby się ten behawiorysta, który usiłowałby w prosty sposób przenieść swoją znajomość zachowań psów na zachowania wilczego stada. Terytorium psa też mocno się skurczyło, zwłaszcza w stosunku do tego, jakim dysponuje wataha wilków. Pies w zdecydowanie mniejszym stopniu stał się włóczęgą. Tylko widzę jeden szkopuł. Kwestia metodologii i doboru materiału. Zachowania jakiej populacji badała pani Horowitz. Bo jeżeli tylko psy trzymane w warunkach domowo-mieszkaniowych, czy nawet tych, które określiłbym „schroniskowymi”, to obawiam się, że mogła popełnić tę samą nadinterpretację, co u Lorenza.
Jednym słowem muszę zdobyć książkę i przeczytać. Sprawa do wyjaśnienia.
A zresztą tablica ogłoszeń nie wyklucza terytorializmu.
Trochę wypadłem z zainteresowania czystą behawiorystyką, która nigdy też nie była głównym polem moich zainteresowań. Zwłaszcza w czasach obecnych. Czas ponadrabiać.
Już zobaczyłem. Książka nosi tytuł „Oczami psa”. Nabędę i oddam się lekturze. Potem będę się wymądrzał. Albo i nie.
Bo ja jestem oprawcą, Helenko.
Chciałem napisać „jest CHYBA tego niezłym przykładem”. ale mi CHYBA wyżarło, co mogło stworzyć wrażenie, że strasznie jestem pewny własnej opinii, w dodatku nie podpartej znajomością lektury. Na szczęście tak nie jest.
Smoku, ojciec Góra grasuje pod LEDNICĄ. Pod Legnicą to Henryk Pobożny owieczki na zatracenie powiódł.
Oczami psa jest o tyle niezbyt udanym polskim tytulem, ze glownym instrumentem psa poznawania swiata nie sa oczy. lrcx powonienie, jak podkresla Alexandra. Potrafia one odczytac komunikat innego psa. pozostawiony gdziekoleik pare tygodni wczesniej. Odlewajac sie rano. wylewaja z siebie wiekszosc moczu, pozostawaiajac w pecherzu odrobine, potrzebna do rozpuszczenia kropelki ze specjalnego gruczolu znajdujacego sie tuz pod ogonem, i zaweirajacego wszelka niezbedna informacje towarzyska.
Masz rację, Babilasie 🙂 Przez Legnicę przejeżdżałem przez parę lat pociągiem z Wrocławia do Drezna 🙂
Nie zgodzę się. Pies jest drapieżnikiem dziennym. Ma doskonale rozwinięty zmysł węchu, ale i słuch, i wzrok odgrywają niepoślednią rolę. Nos jest pierwszym organem, dzięki któremu pies uzyskuje potrzebne mu informacje i pierwszym, który włącza w każdej sytuacji. Pies, który utracił wzrok dobrze funkcjonuje w otoczeniu, ale jedynie tylko w tym doskonale mu znanym, najbliższym. W nowym otoczeniu i nowych warunkach, już tak dobrze się to nie sprawdza. Traci ogromną ilość danych, którymi do tej pory dysponował i węch mu ich nie zrekompensuje.
Zdarzają się psy z zaburzonym zachowaniem, bardzo agresywne. U nich węch nie odgrywa praktycznie żadnej roli. Nie używają go. Głównym organem, jaki wykorzystują są właśnie oczy. Bardzo ponury to widok. I przerażający.
Tłumacz prawdopodobnie uległ pokusie antropomorfizacji. Jego błąd.
A w jakim miejscu sie nie zgadzasz?
„glownym instrumentem psa poznawania swiata nie sa oczy”. Nie zgadzam się z aż tak radykalnie postawioną opinią. Wyraziłbym to w sposób bardziej wyważony.
Tak mowia dlugoletnie badania naukowe.
Oczywiscie i wzrok i sluch sa wazne. Ale wech jest najwazniejszy.
Przemawia do mnie opinia Paradoksa, że serwis informacyjny terytorializmu nie wyklucza. Zresztą, gdybym w ogóle nie był terytorialny, po co oblatywałbym granice mojej posiadłości i wściekle obszczekiwał każdego obcego psa, który się do nich zbliży?
Pomijam już dyskretnie to, że kłócić (i to zajadle!) lubię się tylko z ludzkimi lekarzami, ale wobec nieludzkich wolę podwinąć ogon i zanadto nie pyskować. 😉
Dobry wieczór,
smutna wiadomość. Joe Cocker już nie zaśpiewa 🙁
Wytłumaczę o co mi chodzi, przynajmniej spróbuję. Pies jest jednym z gatunków, które uległy najwcześniejszemu udomowieniu. Nacisk selekcyjny, całkowicie sztuczny, wywierany przez człowieka spowodował zapewne takie zmiany behawioralne, które „normalnie” pewnie by w naturze nie zaszły. Piszę sztuczne, bo człowiek wybierał te cechy anatomiczne, „psychiczne”, które były odpowiednie z jego punktu widzenia. Co miało wpływ na obecny status psów. Zwłaszcza, że w ostatnich latach proces ten uległ dosyć dużemu przyspieszeniu. Warunki środowiskowe się zmieniły radykalnie.
Poza tym stosunek człowieka do psa jest też dość szczególny. Że podniosę tu nieco żartobliwie Wasze relacje z Bobikiem. A nie wiem, jak to wygląda w przypadku autorki książki. Więc tak jak napisałem wcześniej. Muszę przeczytać książkę. Trudno mi sobie wyrobić zdanie na podstawie przeczytanej na stronie wydawnictwa recenzji, z natury swej rzeczy majacej zachęcić do lektury.
Faktycznie smutna wiadomość. Zwłaszcza że jest to cocker.
I jeszcze jedno. 40-letni okres siedzenia w taki czy inny sposób w naukach biologicznych dosyć skutecznie wyleczył mnie z uznawania za niezmienne wyników badań, nawet prowadzonych w cyklu wieloletnim. Zbyt wiele w tym czasie zaszło i uległo zmianie, albo wręcz zostało obalone. Że przytoczę jako przykład coś co w latach 70. podawano nam jako jedno z głównym praw biologii. Prawo Haeckla. Też powstało na podstawie wieloletnich badań i licznych obserwacji. Ostało się w mniej więcej ogólnych zarysach jako jedna z zasad, które się uznaje. Zgodzisz się jednak, że jest to istotna degradacja. I można by znaleźć jeszcze wiele podobnych przykładów. Uznaję więc, że w obecnym stanie wiedzy może być ogólnie tak, jak przedstawia to Horowitz. Ale z zastrzeżeniami dotyczącymi dalszego rozwoju nauki, metodologii i prowadzenia badań oraz narzędzi badawczych, jakimi będziemy się w przyszłości posługiwać. A książkę i tak muszę przeczytać. Dla zaspokojenia własnej ciekawości. No i trzeba się posuwać do przodu z najnowszymi osiągnięciami zoopsychologii. Chociaż nie lubię tego słowa. I nie traktuję tej dziedziny priorytetowo. Kot w domu całkowicie mnie absorbuje, a chore zwierzęta w pracy dostarczają mi aż nadto emocji.
Cholerka. Święta za pasem, a ja zaczynam sobie uzurpować prawa gospodarza i obszczekiwać wszystko co się da. Już kładę uszy po sobie, podkurczam nogi i spuszczam głowę. Jedynie od miski trzymałem się z daleka, więc sądzę, że Bobik najwyżej delikatnie wyszczerzy na mnie zęby.
Łagodne obszczekiwanie, bez warczenia i gryzienia, nikomu nie wadzi – wręcz przeciwnie, dzięki niemu blog w ogóle funkcjonuje. 🙂
Warczeć i gryźć też czasem można, byle w odpowiednim kierunku. 😉
Buu, teraz przeczytałem o Cockerze. 😥 Smutek wielki. Tyle wspomnień…
Kiedy i jesli przeczytasz, Bobiku, ksiazke Alekxandry Horowitz, bedziesz mogl sie z nia nie zgadzac. Ona bardzo duzo miejsca poswieca rozbijaniu mitow na temat ẗerytorialnosc”czy tez stadnosci piesow.
Przetdem sie nawet do mnie nie zblizaj ze swoimi teoriami, thank you, very much. .
Jeśli i ja mogę coś zarekomendować, to chciałbym. Nakręcono trzyczęściowy dokument pod wspólnym tytułem Ewolucja w toku. Zachęcam do oglądnięcia. Zwłaszcza część drugą w aspekcie dyskusji o pieskach. Aczkolwiek pierwszą i drugą też nie chciałbym, by zignorowano. Podtytuły odpowiednio: Wilki, Pawiany i Szympansy. Każdy trwa około 50 minut, więc jednorazowo może być trudno znaleźć czas. Ale okres świąt i poświąteczny może dać chwilę czasu i zachęcić do rzucenia okiem na pewne aspekty ewolucji. W sieci dostępne raczej bez problemu. Ja to widziałem na Planete. Niech nikogo nie zwiedzie tytuł drugiej części. Głównym bohaterem jest wprawdzie populacja pawianów płaszczowych żyjących na Półwyspie Arabskim. Ale jest wisienka.
Fakt, że trudno jest na serio dyskutować z książką, której się nie czytało, ale równie trudno się z nią entuzjastycznie zgodzić, albo uznać od łapy jej autorkę za Skończony Autorytet. A niezobowiązujące wątpliwości można wyrazić, jak sądzę, na temat każdej teorii. Ja w każdym razie z takiego pieskiego prawa nie zrezygnuję, bo ono mi się podoba. 😀
Paradoksie, a tej „Ewolucji w toku” należy szukać po polsku, czy po innemu?
Ta ksiazka, Bobiku, nie jest o teorii jej autorki, lecz o stanie wiedzy z wielu dziedzin, wielu roznych badaczy na temat tego jak o jest byc psem, jak pies postrzega swiat i najblizsze otoczenie, jakie ma mozliwosci poznawcze i jak widzi swego ludzkiego partnera/partnerow zycia. Tymi sprawami, o dziwo, zajmuje sie bardzo wielu ludzi, uczonych,robiacych eksperyrmenty (wiele strannie opisanych), uzywajacych najnowoczesniejsxej technologii itd i itp. I odkrywajacych nieraz, ze intuicja takich badacy jak Lorenz czesto zawodzila, choc jego teorie brzmia atrakcyjnie.Tyle, ze sa nieprawdziwe w swietle dzisiejszej wiedzy.
Na kanale miały podłożonego polskiego lektora. W sieci pewnie taka wersja funkcjonuje. Oryginalną wersję zapewne też można znaleźć.
Heleno, Lorenz też nie jest dla mnie Słowem Objawionym. 😉 A jak chodzi o stan wiedzy, to Paradox przytomnie zauważył, że on się stale zmienia i nie jest powiedziane, że jakieś obecne rozpoznania są już ostateczne. Dlatego wolno z nimi dyskutować, mieć na ich temat wątpliwości lub zadawać bezczelne pytania.
Oczywiście, powtórzę, że trudno z czymś, czego się nie czytało, dyskutować całkiem na serio. Ale wątpliwości wolno mieć zawsze, bo to jest zdrowy objaw, oznaczający, że pod sufitem coś jeszcze się rusza. 😉
No, wlasnie. Trudno jest dyskutowac jak sie nie bardzo wie o czym. 🙂
Nie mam pralinek nadziewanych watrobka, ale zrobilam dzisiaj kulinarna kombinacje, ktora sie podziele. Do resztki rosolu dodalam wlasnej roboty zakwas z burakow (znalazlam sloik w lodowce!), wyszedl cudny barszczyk. Do barszczyku ugotowalam malutkie pielmienie z rosyjskiego sklepu. Podalam pielmienie z barszczem, jak uszka. Not too shabby!
Franciszek znowu ochrzanil swoich pasterzy.
Kuba na krawedzi lepszego jutra.
To nie byl dobry rok, ale moze jego koniec bedzie niezly.
Rest in peace Joe!
https://www.youtube.com/watch?v=FoAO0851FwA&list=PLCDFDdgELFOl8LY8Ib2TWuAN_uhJfbZRY&index=8
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry 🙂
Mam kolejny genialny pomysł biznesowy. 😎 Tym razem związany z ociepleniem klimatu. Ponieważ na naturalne białe Christmasy nie ma co liczyć, należy zacząć produkować ekrany naokienne z wirtualnymi opadami śniegu, puchowym trenem, zaspami, etc. W okresie świątecznym będą szły jak woda.
Wymyśliłbym jeszcze produkcję bałwanów, ale na razie, mimo ocieplenia, nasza Umęczona wydaje się mieć taki stopień nasycenia bałwanami, że dodatkowe obciążanie jej tymiż byłoby chyba nie w porzo. 🙄
Króliku (2.03), to można w ogóle robić barszcz inaczej? 😯
Tylko częściowo żartuję. U nas barszcz czysty to zawsze był rosół (w Wigilię grzybowy, w Święta na ogół z szynki, a poza tym zwyczajny, wołowy) plus kiszony kwas buraczany. Był też barszcz nieczysty, w rodzaju ukraińskiego, z jarzynowym wkładem, ale nikt w rodzinie go nie lubił i zwykle mówiło mu się „apage!”. 😉
W Niemczech kiszonki wychodzą dość marnie, więc własny kwas nie zawsze udaje mi się zrobić, a w sklepach on nie istnieje (nawet w polskich 🙁 ). Ale udało mi się znaleźć w sklepie ekologicznym takie coś, co się nazywa moszcz buraczany i po dodaniu cytryny oraz balsamico i zmieszaniu z rosołem daje całkiem przyzwoity barszcz, gwarantujący nienarobienie się. 🙂
Niech lubelskie anieli czuwają 🙂
Radosnych i spokojnych Świąt dla Psatrapy, jego dworu i wszystkich tu zaglądających i goszczących
https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/v/t1.0-9/10801517_700821490032860_6463210235442029724_n.jpg?oh=2595656b600e422b392b006b10a36fe2&oe=5500B7B1&__gda__=1425832713_996475f3ce5f201d4468788472f891c6
Ojej, Irku, dziękuję w imieniu, ale może jeszcze nie składajmy, póki się ze świątecznym wpisem nie wygrzebię. 🙂 Bo tak to część życzeń będzie w tym wpisie, część w następnym i już w ogóle nie będzie wiadomo, kto komu czego życzył. 😉
Ok, zrobimy rypleja 😀
Ryplej 😆 😆
Ta decyzja jest spóźniona o 20 http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,17174542,Ukraina_zrezygnowala_ze_statusu_panstwa_pozablokowego_.html?lokale=lublin#BoxWiadTxt
No tak, ale 20 lat temu nawet pomyśleć nikt by o tym nie śmiał, a co dopiero wykonać. 🙄
Tak jakby 20 lat temu istniały po temu jakiekolwiek szanse 🙄
Polska też przystąpiła dopiero przed 15 laty. Zyskała coś na tym, poza ćwiczeniem się w zabijaniu ludzi w Afganistanie i Iraku?
Mało, Zachód ,zobowiązał się, że byłe republiki radzieckie nie zostaną członkami NATO, to jak Ukraina niby miała podjąć inne decyzje.
Zawsze chodzi o gwarancje bezpieczeństwa, daj Boże, żebyśmy ich nie testowali.
Gwarancje bezpieczeństwa najładniej prezentują się na papierze, a jak przychodzi do umierania za Gdańsk… 🙄
Polska powinna prowadzić taką politykę, jakby tych gwarancji nie miała, bo w życiu nigdy nie należy zbytnio ufać ubezpieczeniom 😎 Albo najpierw bardzo dokładnie przeczytać to, co drobnym drukiem, a potem… tym bardziej nie ufać.
Dzień dobry.
Oglądałam w ZDF rozmowę z M. Gorbaczowem (listopad) , ale nie mam czasu na szukanie, wklejam skrót:
http://www.wykop.pl/ramka/2235658/gorbaczow-zachod-nie-oszukal-mnie-ws-rozszerzenia-nato/
Dobry wieczór 🙂
Mam absolutnie niezbity dowód na to, że jestem bardzo, bardzo grzeczną dziewczynką 😎
Dostałam już prezent od Gwiazdora 😉
Noo, dobrze, jakiego tam Gwiazdora 👿 Przysłano mi sukienkę, którą sobie zamówiłam w sobotę i dzisiaj osobiście za nią zapłaciłam 😯
Nieważne kto zapłacił, sukienka jest ładna. Taka, jaka miała być 😆
W dodatku nie musiałam się ruszać z domu, żeby ją kupić 😉
Czy jest już zarejestrowany kult Internetu? 🙄
Jak by co, to jest to mój kopyrajt ❗
Jakiego Gwiazdora, Jagodo? Gwiazdor kojarzy mi się, bo ja wiem, z Gajosem czy innym Holoubkiem.
Clooney albo Pitt. Jestem pewien, że któryś z nich patronował wysłaniu tej sukienki, nawet jeśli Jagoda sama za nią zapłaciła. 😎
Barzo nierówno panie podzielono. 👿 Moje sukienki, nabyte po oglądaniu, macaniu i pieczołowitym przymierzaniu, po przyniesieniu do domu nazbyt często okazują się „nie takie, jak miały być”. Jagodo, zazdraszczam życzliwie. 🙂
No tak, są Gwiazdorzy i Gwiazdorzy 😉
Ago, to może też spróbuj przez Internet 🙄
Mamy na święta trzeciego kota. Piękny. Biały z rudą łatą na grzbiecie. Na razie panowie się obwąchują z wielką ostrożnością. Mam nadzieję, że poradzimy sobie. Na wszelki wypadek proszę o trzymanie kciuków 🙂
Trzymam kciuki. Wszystkie cztery.
Nie za szybko umożliwiłaś im bezpośredni kontakt? Chociaż jeśli nie doszło od razu do bójki, to może nie będzie źle.
A mnie „pod choinkę” jedna pani stuknęła dzisiaj w tył auta tak, że musiałam na lawecie do dom wrócic.Właśnie zgłosiłam przez Internet szkodę. Nikomu nic się nie stało. 🙂
No to szczęście w nieszczęściu, Mar-Jo. Auto zawsze można naprawić
Fakt, piórka głupstwo, bo odrosną, ale Mar-Jo z rodziną – majątek. 😀