Głos z pryczy
Już od tygodnia domem Bobika miejski areszt,
pokarmem ciepłe kluski, napojem wody łyczek.
Nikt łap mu nie ogrzewa gorących uczuć żarem,
po brzuchu nikt nie smyra, nie spełnia migiem życzeń.
Dni tyle bez spaceru! – nieszczęsne wyje psisko –
bez wina czerwonego, bez kawy, bez herbaty!
Po kiego i na jaki grzyb było mi to wszystko,
to otwieranie pyska, za które biorę baty?
A przecież miałem znaki, że wokół mojej szyi
obrożę prokurator zaciskać jął pomału
i losu smycz prowadzi mnie ku więziennej bryi,
na twarde legowisko, w objęcia kryminału.
Posępne dni przede mną, nad głową czarne chmury,
nie błyśnie pasztetówka, ni rostbef nie zaświeci,
do celi nie przemyci nikt skrawka klawiatury,
ach, po com pysk otwierał, był za, a nawet przeciw?
Celowo tak zrobiono, by żarcia brak mnie zżerał,
chcąc ducha mego złamać. Szykany to, a zatem
nie warto nawet myśleć o serach i likierach,
marzeniem niedościgłym jest kontakt z adwokatem.
Lecz ja się im odgryzę! Nie docenili psiny!
W pamięci o tym wszystkim układać zacznę traktat,
na własnej skórze spiszę rozmowy oraz czyny,
a potem na blog wrzucę swe aresztanckie akta.
Powiem Ci tak, Piesu: wez sobie na prycze jakis kryminal do czytania. Kryminaly to moja glowna w tej chwili strawa duchowa i powiem Ci, ze bardzo sobie chwale.
W tej chwili na warsztacie polecana na blogu Temperance Brennan nr 1 (Deja dead). Temperance, dla przyjaciol Tempe, jest antropologiem policyjnym i calymi dniami kroi jakies zwloki. Tak, nie brzmi to zachecajaco i wcale nie bylem pewny po przeczytaniu pierwszego rozdzialu czy bede chcial kontynuowac. W dodatku strasznie duzo niezrozumialej terminologii medyznej. Ale mimo to
postanowilem dac jej szanse. Obaczymy. Powiem Ci czy warto sprowadzac.
Tempe ma Kota, o kompromitujacym imieniu Birdie. Wyobrazasz sobie jak sie musi wstydzic na dachu garazu, jak go jego Stara wola z okna: Birdie, Birdie!
Ludzie czasami sumienia nie maja nadajac imiona Kotom. No ale jak ktos sie sam nazywa Temperance, to pewnie chciala sie zemscic na kocie, za to ze ja w szkole przezywali…. 😈
No i jeszcze na dzien dobry: Czarna niewdziecznosc Ukrainy:
http://natemat.pl/129001,se-malgorzata-gosiewska-z-pis-awanturowala-sie-na-lotnisku-w-charkowie-spoznila-sie-wrocila-z-imprezy-o-szostej
Polecam kryminały Iris Johansen o kobiecie, która genialnie rekonstruowała twarze na podstawie znalezionych czaszek. Tłumaczyłam jej dwie powieści: „Śmiertelna gra” i „Wielkie oszustwo”.
Sorry, „W obliczu oszustwa”.
Bless you, Puchalo!!!!!!
niedzielnie cicho za oknem, zimowo cieplo za oknem,
herbata 😀
brykam
szeleszcze
dzem, chleb, maslo (tluste mocno) i herbata
wyluzowane niedzielne sniadanie 🙂 😀
brykam fikam
fik
fik
🙂 🙂 🙂
w tym tysiacleciu przeczytalem Larssona, ale to Heleno czytalas juz, czytalem tez jeden kryminal szkocki, byl dobry, chyba(?!), i jeszcze jeden i ten moge Tobie polecic (co za ulga, tez mam cos do polecenia 🙄 🙂 ) Asa Larsson „Krew, ktora nasialka”. z okladki: milosnicy Henninga Mankella, Karin Fossum i Arnaldura Indriossona beda zachwyceni „Publishers Weekly”
pamietam kto zabil, ale tego nie chcesz wiedziec przed czytaniem! 🙂 😀
bryk fik
fik bryk
brykam fikam 🙂 🙂
nieustajaco herbata
Dzień dobry 🙂
kawa
Super że się z rana bryka/fika
Kawa/herbata bez brykania/fikania jest kawą/herbatą bez sensu 😀
brykamy, Irku 🙂 🙂
do niedzielnego poczytania:
http://wyborcza.pl/magazyn/1,125947,11699351,Ulrich_Beck_nie_zyje___Za_chwile_nadejdzie_katastrofa_.html
(Becka „Społeczeństwo ryzyka” , warto przekartkowac, a moze i przeczytac od poczatku do konca 🙂 🙂 )
pytanie do lilith , wiesz moze jak bylo na sylwestrowym bigosie w Slupsku?
Dzień dobry.
Bobiku- sok malinowy, czosnek, miód, herbata z rumem. Trzymam kciuki bardzo mocno!!!
Lisku, dopiero teraz doczytałam.
Jeśli osoba , która dowiedziała się o swoich genetycznych powiązaniach z Banderą, byłaby wychowywana od niemowlęctwa przez zakonnice i nie miałaby żadnego zakotwiczenia w swojej ukraińskości , reakcja jej na tę wiedzę byłaby dokładnie taka jak Idy. Bóg tak chciał, wszystko w rękach Boga…Żadnych emocji, przezroczystość.
Jakbym widziała moją ciotkę-zakonnicę.
Dzień dobry 🙂
Rysiowe brykanie rzeczywiście wybitnie podnosi smak kawy. Ale ćśśśś… nie pozwólmy, żeby zwiedzieli się o tym właściciele barów kawowych, bo nam Rysia drutną i tyle z tego będziemy mieć. 😎
To poproszę najpierw dużą, brykniętą kawę, a tę herbatę z sokiem malinowym i czosnkiem to może dopiero potem. 😉
Nie miałem pojęcia, że Ulrich Beck urodził się w Słupsku. Ten Słupsk naprawdę ma się czym chwalić. 😉
Nie wiem, na ile Beck był znany w Polsce, ale w Niemczech to była naprawdę wielkość naukowa pierwszej wody. Studentom kierunków humanistycznych nie wypadałoby zapytać „a kto to taki?”, bo nieźle by się zblamowali. Różne jego diagnozy i prognozy weszły pod strzechy, tzn. do publicznego obiegu, nieraz już odrywając się od autora i zostając „wspólnym dobrem”. Naprawdę Ktoś.
Jeżeli nie ma on w Słupsku żadnej tablicy czy innego przypominacza, to rzucam cichcem taką ideę, że warto by o tym pomyśleć.
Dzień dobry 🙂
A może brykanie też wpływa uzdrawiająco? Oby.
Całe szczęście, że wczoraj poszłam wcześniej spać, bo znów nie mogłabym zasnąć, drugą noc z rzędu. Ale to już wszystko, co chcę powiedzieć na ten temat. Bo też i nie ma nic więcej do powiedzenia.
To chyba trzeba jakoś Biedroniowi podsunąć 🙂
Dzień dobry 🙂
Jestem na tym blogu jedyną osobą, która poznała @zwierzaka w realu. Poznała a nie tylko spotkała na kawie w kawiarni. To dzięki @zwierzakowi i jej mężowi nasza wyprawa życia na antypody mogła być tak wspaniała. Owszem, polecielibyśmy tam, bo od dawna mieliśmy takie plany. W żadnym jednak razie nie byłaby to wyprawa trzymiesięczna, bo nie byłoby nas na to stać. I nie zobaczylibyśmy tylu wspaniałych rzeczy spoza programu z przewodników turystycznych, bo zwyczajnie nie wiedzielibyśmy gdzie ich szukać.
To w domu @zwierzakostwa rozbiliśmy się taborem i z tego domu, odwożeni i przywożeni z lotniska przez Gospodarzy, wyruszaliśmy na wyprawy. Spędziliśmy pod dachem @zwierzakostwa wiele tygodni, zwykłego, codziennego życia, ze wszystkimi jego blaskami i cieniami. I nigdy nie zdołamy się im za to odwdzięczyć. Bo jeżeli nawet dalibyśmy im taką samą gościnę, to jednak oni pierwsi wykazali się tak wielką odwaga, wspaniałomyślnością i otwartym sercem, żeby przyjąć do siebie, na tak długo, nieznanych sobie ludzi. Nie boją się ryzyka, lubią ludzi i postępują wobec nich wspaniałomyślnie. Wobec wszystkich ludzi. Udowodnić to w praktyce, to dużo więcej niż składać deklaracje na ekranie komputera. Ich stosunek do zwierząt chwyta za serce.
Ponieważ poznałam @zwierzaka, to WIEM, że pierwsza zasłoniła by własną piersią tego nieszczęśnika.
@zwierzak jest typem człowieka, wcale nie tak rzadkim w polskim społeczeństwie, u którego słowa i emocje biegną przed myślami. Taki typ „nieprawdopodobnie spokojnego człowiek”, jeżeli ktoś jeszcze pamięta ten film. @zwierzak tak po prostu ma. W parę minut, z prędkością pendolino, wyczaruje wspaniały obiad z niczego, bez uprzedniego planu. Pełen spontan, improwizacja i kontrolowany chaos zanurzone w ogromnym sercu i odwadze.
Bardzo niedawno temu Helena/Kot Mordechaj wygłosiła, nie jeden raz, apoteozę amerykańskich tortur. „Należało się diabłom, bo zagrażali naszym domom”. Czy ktokolwiek z nas uwierzyłby w to, że Helena, gdyby miała na to realny wpływ, pozwoliła by torturować konkretnego człowieka. Znanego jej z twarzy, imienia, nazwiska? Ja w to zdecydowanie nie wierzę. Takie słowa rzuca się w ferworze emocji. Niepotrzebnie, bo nie potrzebnie, ale kto jest bez winy …
Po deklaracjach Heleny nie było spektaklu pod tytułem: womitowanie rozpisane na głosy. I bardzo dobrze. Człowieka można zatłuc nie tylko cepem. „Kulturalne słowo” nadaje się do tego równie dobrze.
Jeżeli zgodzimy się co do tego, że nie wolno dzielić świata na LUDZI i ludzi, to zgodzimy się też z tym, że zanim osądzimy człowieka, po jego słowach, powinniśmy dokonać bardzo starannej egzegezy jego słów. Należy się to każdemu.
Zdrowia Bobiku 🙂 Miłego dnia Koszyczku 🙂
PS. Czy powinnam złożyć deklarację w kwestii swojego stosunku do torturowania i mordowania kogokolwiek przez kogokolwiek? 😉
A na BBC (courtessy of hola!) zaczyna się drugi sezon „Musketeers”. Każde pokolenie ma swojego Robin Hooda, swojego Sherlocka i swoich muszkieterów.
Pisałem nie tak dawno o nowych obyczajach w sprawie śmieci w Poznaniu. Sprawą – na szczęście – zaczynają zajmować się media.
Nowe obyczaje są też takie, że dotychczas panowie kolekcjonerzy mieli pojemnik na śmieci ustawiony na widoku, tuż za bramą (otwartą na dzień oznaczony). Teraz trzeba im ten pojemnik (vel kontener vel kubeł) wystawić samodzielnie poza posesję (w moim przypadku 60cm), bo inaczej nie odbiorą. Czy zawsze wszystkie zmiany muszą być na gorsze?
Przepraszam, Jagodo, ale zwierzak napisała to, co napisała. I widać, że jej się to z trzewi wyrwało, bo rozmowa o filmie wcale w tę stronę nie zmierzała. Zastanawialiśmy się wspólnie, czy zamiast Idy mogłaby być Nadieżda. Ja stwierdziłam, że to byłaby jednak inna sytuacja (choć sama w sobie też ciekawa i bardzo trudna). Ale obsesja z niej wyszła. Nie było potrzeby opowiadania tych potwornych antysemickich bredni, jeszcze z komentarzem, że „zasłużył na śmerć”. W Polsce i wielu cywilizowanych krajach nie ma kary śmierci, nawet najgorszy zbrodniarz ma szansę resocjalizacji.
Może w realu zwierzak jest uroczym człowiekiem, ale w internecie człowiek często odsłania, co ma w środku naprawdę – tak, jak po „procentach”.
Aha, i zwierzak jeszcze zaczęła od imputowania mi, że to ja pisałam o „genetycznym antysemityzmie”. Ulęgło się to niestety w jej głowie. Pasowało widać do obrazka.
Jagodo, rozumiem i szanuję Twoją lojalność. Nie wątpię też, że Ty zapewne szanujesz moje prawo do przestrzegania zasad, które tu od początku istnienia blogu wprowadziłem. A ponieważ antysemityzm w polskim necie uważałem za prawdziwą plagę społeczną, zawsze wyraźnie podkreślałem (jest to też w regulaminie), że tu nań miejsca nie będzie, nawet jeśli wystąpi w postaci łagodnej czy zawoalowanej. Czy jestem na tym punkcie szczególnie wrażliwy? Tak, jestem. I nie uważam, żeby to był powód do wstydu.
Nikt z nas nie jest całkiem dobry ani całkiem zły, w każdym to jest przemieszane. Mówiąc, że nie życzę sobie takich czy innych komentarzy nie oceniam niczyjego całokształtu, tylko to, co zostało napisane. I już od dłuższego czasu się nie łudzę, że potrafię tu wprowadzić jakąś utopię, w której każdemu będzie odmierzone idealnie sprawiedliwą miarką. Nie da się, bo i pies nie jest wolny od tak ludzkich cech, jak kierowanie się własną – zapewne ułomną – wrażliwością i własnym węchem. Muszę więc żyć i satrapić z tą świadomością, że moja wrażliwość zawsze może się komuś wydać niedostateczna, nadmierna, źle ukierunkowana, etc. Trudno, taką mam i nie wytrzasnę z dnia na dzień innej. Rozumiemy się? 🙂
Bobiku,
oczywiście, że się rozumiemy 😎 Bezwzględnie szanuję Twoją wrażliwość i Twoje Psatrapie prawa. To jest Twój blog. Magiczne miejsce w sieci, za które jestem Ci głęboko wdzięczna. Nie tylko ja. (Tu ikonka szapobasów.) 😆
Ponieważ wysoko cenię Twoją wrażliwość i zmysł etyczny, dlatego nie wątpię, że rozumiesz, że nie tylko Pies, ale i Człowiek powinien zrobić to, co powinno być zrobione ❗
Sadząc po Twojej obecności na blogu, wnoszę, że czujesz się lepiej. Bardzo się cieszę 😆
Niecierpliwie czekam na Twoje wrażenia z „Idy” „na oglądanego” 🙂
Doro,
skoro jesteś bez winy …
Nie bardzo wiem, Jagodo, co chciałaś przez to powiedzieć, więc nie będę tego komentować. I dajmy już sprawie spokój, wyłączmy te stresy, niech Bobik zdrowieje szybko.
Prawdę mówiąc, taki nadmiernie zdrowy to jeszcze się nie czuję, ale ponieważ przy tym wirusie śliczny jestem raczej rankami, a śmiech upiorny wstrząsa mną zwłaszcza pod wieczór, usiłuję te ranki wykorzystać na w miarę swobodne pomerdanie. 🙂
No to wieczorem uważaj, Bobiczku, na zęby przednie 😉
Rzednący włos to też średnia przyjemność. 🙄
Tej nocy śmiech upiorny genialnie Ci się, Psatrapo, zrymował. Ale, oczywiście, życzę Ci, żebyś całodobowo był śliczny, choć przyznaję, że w charakterze pszczółki jakoś nie mogę Cię sobie wyobrazić. 😉
Jagoda ma pewnie racje. Mnie sie tez zdarzalo spotykac w zyciu niezbyt madre osoby, ktore myszy by nie skrzywdzily. Dlatego tez bym nie zwracal uwagi na te partykularna I sie za nia nie wstydzil. POdejrzewam, ze to w domu rodzinnym powkladano jej te g..na do glowy i one tam zotaly na lata, moze na cale zycie. I nawet doswiadzenie Australii, ktora tak pieknie sie zachowala po oblezeniu Cafe Lindt niczego jej nie nauczyly.
Ale włosem się nie gryzie, a ząbkami tak 😉
Mordechaju, proszę, skończmy już ten temat. Nie chodzi o to, żeby komuś osobiście dołożyć, tylko o wyegzekwowanie zasady, że antysemityzmu tu ma nie być. To wystarczy.
Hehe, Bobik, OK. 😈
Czy ja bym się nadał na pszczółkę? Pracowitą na pewno nie, bo musiałbym wtedy wyeksmitować Leniwca, a my już od tylu lat się kumplujemy, że jakoś by mi było głupio. Ale na taką pszczółkę, która kulturowo byłaby motylem, kto wie? 😉
Oj tam, oj tam, Wy tu sobie o kosmetycznych aspektach, a to zęby, a to włosy, a tu znowu Wielkie Sprawy stoją w progu i szarpią Naszom Umenczonom 👿
Zaprosić Putina na 70. rocznicę wyzwolenia obozu w Auschwitz czy nie zaprosić? Oto jest pytanie! 🙄 😯
To jest nielatwe pytanie. Polska nie zerwala stpsunkow dyplomatycznych z Moskwa, wiec w zasadzie by pewnie nalezalo.Z drugiej strony – wiadomo.
Ale generalnie jestem przeciwny spedom szefow rzadow i panstw na takie okazje. Nawet wlasnego rzadu i panstwa. Niech sie pokaza, ale jezyk trzymaja za zebami.
Natomiast bylbym za tym by zaprosic na uroczystosci kombatantow i ich rodziny, nawet jesli samych kombatantow juz nie ma wsrod zywych. Ale jest to myslenie obce polskiej klasie politycznej, ktora zadnej rozcznicy nie wyobraza sobie bez odpowiedniego pleple referatu.
Są zaproszeni wszyscy byli więźniowie, którzy jeszcze żyją.
To jest okrągła rocznica, a Putin reprezentuje państwo, którego żołnierze wyzwalali ten obóz.
Bobik, trzymaj się ciepło i daj odpór wirusom. 🙂
W Polsce też zmarł znany socjolog prof. Edmund Wnuk-Lipiński
Mysle podobnie, Siodemeczko. Ale powinni byc zaproszeni nie tylko wiezniowie, ale przede wszystkim ci, ktorzy wyzwalali oboz i ich rodziny. To jest wielka sprawa w kazdej rodzinie i nalezy im udostepnic mozliwosc odwiedzenia miejsca pamieci zwiazanej z ich wlasna rodzinna historia. I odczuwania dumy, ze dziadek tu byl i wyzwalal. POlskiej pamieci historycznej to sie tez przyda.
Jestem z Kotem. Niech się stawią wedle porządku i hierarchi. Ale poza trzymaniem języka za zębami, niech jeszcze stoją gdzieś na peryferiach i swoją obecnością tylko uświetniają. Mogą sobie nawet do towarzystwa dobrać hierarchów. Zawsze to barwniej będzie wyglądało niż same smętne garniturki i krawaty w otoczeniu jeszcze smętniejszych facetów ze słuchawkami w uszach.
OK, krakowskim targiem nich beda i hierarchowie, choc mnie na sama mysl az w brzuchu skreca.
A cóż to taki pomór na socjologów? 😯
Putina lepiej nie zapraszac. I tak musialby odmowic. Embargo na polskie wyroby i te rzeczy… Na dodatek uwaga by sie skupila na Putinie i odjela od powagi uroczystosci. Juz Miedwiediew bylby mniej zapalny.
Kto by pomyslal, ze po 70 latach latwiej jest zaprosic na uroczystosc wyzwolenia obozu szefa panstwa, ktore go kiedys wybudowalo, niz szefa panstwa, ktore go potem wyzwolilo!
Tak, historia plata takie figle, czasami. A nawet cakiem czesto.
szkoda Pana Wnuk-Lipinskiego, kiedys tam przeczytalem jego opowiadania, fajne byly
oczywiscie zaprosic Putina, w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau, usmiercano tez Rosjan.
i Heleno jeszcze jeden kryminal, moja zona pamietala co czytalem 🙂 🙂
Ann Cleeves „Czern Kruka”, sympatyczny inspektor, zasniezone Szetlandy, polecamy 😀
Teraz Stara obloon kryminalami powinna juz byc naprawde zadowolona.
Tymczasem jest zatopiona w przygodach antropolozki z dziwnym imieniem (’temperance’ to jedna z szsciu starotestamentowych Cnot Glownych – nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, choc akurat ta Pani Temperance jest byla alkoholiczka!)
obloon to tyle co oblozona.
Jak sie czujesz, Bobiku?
Kot awansował nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu do rangi Cnoty Głównej! Czyli piekła nie ma, można sobie pohulać. 😆
Obejrzałem „Idę”, trochę przetrawię i spróbuję parę słów skrobnąć, o ile mi w międzyczasie zęby nie zrzedną. 😉
Och, sorry! 😆 😆 😆
Weekend radia TOK FM
Ewa Podolska i Bożena Janicka rozmawiają o filmach
16:00 Poszukaj siebie na tym zdjęciu: O filmie Ida
dlaczego najlepsza publiczność z kin na świecie zobaczyła w „Idzie” film dla siebie
http://audycje.tokfm.pl/audycja/32
Bo ja jestem najgorsza publiczność, Jagodo, i zupełnie mi nie odpowiada estetyka tego filmu.
I pozwól mi pozostać sobą.
Cieszę się, że film Cię urzekł, jak wielu innych.
Mnie nie. I to wszystko.
A czy ja Ci czegokolwiek zabraniam, Siódemeczko? 🙄 😯
Jasne, że nie.
Estetyka czy przesłanie, Siódemko (17:36)?
And now something completely different. Tekst Przemysława Ćwiklińskiego (po skrótach).
Dopiero teraz zajrzałam do Bobikowa i przeczytałam komentarze. Natrafiłam też na pytanie rysia z 8:24. Zabawa podobno była fajna, bigos znakomity, prezydent sprawdził się w roli gospodarza. To wszystko znam z relacji , a nie z autopsji, gdyż sama na sylwestra bryknęłam do….Berlina ;))). Pozdrawiam wszystkich serdecznie, szczególnie zawirusowanego gospodarza
no i brakuje mi liskowej, cudownie podawanej porannej herbaty ;(
No więc ja nie zobaczyłem w „Idzie“ filmu dla siebie – z jeszcze chyba innych powodów, niż dotychczas dyskutowane, co może świadczyć o tym, że w pewnej mierze udało mi się podejść do oglądania w charakterze białej kartki. 😉
Ale po pierwsze oddam sprawiedliwość: wizualnie jest to istotnie film przepiękny. Bardzo udana jest też podwójna stylizacja (tu nie tylko od strony wizualnej, ale również soundowej) na 60-te lata: „wewnątrz“ filmu, tzn. ulic, ubiorów, aut, knajp, etc. i samego filmu na dzieło z epoki. Rozumiem, że to może budzić zachwyt. Jedno, co mi „w tym temacie“ przeszkadzało, to zbyt częste mówienie sobie przez ty, przy żadnym lub niewielkim stopniu zażyłości. Wtedy ludzie się tak szybko nie tykali i to mi zgrzytało, ale to oczywiście rzecz niewielka i piszę o niej tylko z kronikarskiej skrupulatności.
O ile więc byłem w stanie zachwycić się wizualnie, o tyle kompletnie nie udało mi się włączyć emocji. Ten film, jak mówią Niemcy, „zostawił mnie zimnym“. Cały czas miałem poczucie takich nieprawdopodobieństw psychologicznych, że uczuciowa identyfikacja z którąkolwiek z postaci nie była dla mnie możliwa.
Pierwszy z brzegu przykład. Anna jedzie do nieznanej, ale w końcu jedynej żyjącej krewnej, więc nie ma siły, żeby w głowie nie miała tysiąca pytań. Zadaje przez cały film dwa: „to ja miałam brata? i „gdzie są pochowani?“. Nie pyta, czy matka była wysoka czy niska, wesoła czy smutna, jak się ubierała, co lubiła jeść. Nie pyta nawet „czy jestem do niej podobna?“. Zero zainteresowania ojcem, bratem, kimkolwiek. Może się to tłumaczyć na samym początku, skrępowaniem, niepewnością, nawet niechęcią do odkrytych korzeni, ale potem, już po nawiązaniu z Wandą normalnych, rodzinnych relacji? Jaki człowiek by o nic nie zapytał?
Inny przykład: pierwsze spotkanie Anny i Wandy jest nieudane, chłodne, nie mają i nie chcą sobie mieć nic do powiedzenia. Okej, mogło tak się zdarzyć. Ale za chwilę Wanda dogania Annę na dworcu, przywozi ją z powrotem do domu i nagle bęc, jest cium-cium i pełna komitywa. Skąd, dlaczego, jak to się stało? Od czego puściły te lody? Jaki proces psychologiczny tu zaszedł? Nie mam jako widz pojęcia, więc nie mogę za tym emocjonalnie podążyć.
Albo ten epizod, kiedy Anna jak gdyby wchodzi w skórę Wandy, przebiera się, upija i idzie do łóżka z facetem. Też nie widać jakiegokolwiek procesu, który by do tego doprowadził. Dzieje się to zupełnie na zasadzie deus ex machina – przed chwilą była święta, a teraz bum, zrobimy z niej ladacznicę. Ale niech ta, powiedzmy, że był to jakiś napad szaleństwa, chęć zakosztowania wolności, cokolwiek. Czy jednak po takim napadzie osoba wychowana w klasztorze tak łatwo wróciłaby do starej postaci i zakonnego stroju? Bez wyrzutów sumienia, bez pokuty, bez poczucia zbrukania? No, umówmy się…
Tak wyliczać mógłbym długo, ale chyba już wiadomo, o co mi chodzi. Nie mogłem sobie powzdychać „och, jak dobrze rozumiem tę reakcję, sam bym na jej miejscu taką miał“. Przeciwnie, co chwila w duszy mi wyło „no, kurczęż blade, przecież ludzie się tak nie zachowują!“ Trudno zresztą o identyfikację emocjonalną z osobą nie przejawiającą żadnych, ale to żadnych emocji, a tak właśnie Anna była zagrana. Zapewne był to reżyserski zamysł, ale dla mnie całkowicie nietrafiony. Już lepiej pomyślana (i bez porównania lepiej zagrana) była postać Wandy, ale w wielu momentach jej prawdopodobieństwo psychologiczne też było mocno wątpliwe. Tak samo syna-mordercy. Ktoś, kto wchodzi w cyniczny układ „dom i gęba na kłódkę w zamian za pokazanie grobu“, nie zaczyna nagle płakać i jęczeć z wyrzutem sumienia „ja zabiłem“, z układu jednakowoż nie rezygnując. Nic się tu kupy nie trzyma.
A wątek żydowski? Prawdę mówiąc, Żydów dla mnie w tym filmie właściwie w ogóle nie ma. Anna-Ida dowiaduje się, że jest Żydówką, ale równie dobrze mogłaby się dowiedzieć, że jest Marsjanką, a następnie poszukiwać grobu rodziny zabitej przez Men in Black. Mniej więcej tyle samo z tego wynika. Tak naprawdę nie wiadomo, co to dla niej znaczyło, jak to na nią wpłynęło, co w niej zmieniło, czy było czymś oprócz wycieczki poza klasztorne mury i przeżyciem krótkiej przygody. Dlatego mogę zrozumieć tych, którzy mówią, że to nie jest film o stosunkach polsko-żydowskich. Fakt, dla mnie też nie jest. Ale nie jest dla mnie również filmem z rzeczywistą głębią psychologiczną i chwytającym za serce dramatem egzystencjalnym. Jest wysmakowanym i znakomicie wystylizowanym zbiorem pięknych kadrów, tyle że one mnie uczuciowo nie ruszają. Kiedy porównam (a to porównanie nieuchronnie się narzuca) z „Miejscem urodzenia“, które od pierwszej do ostatniej sekundy trzymało mnie za gardło tak, że nawet płacz nie mógł się wydostać i szedł do środka… Ech.
Doskonaly scenariusz! 😈 Kiedy krecimy?
Czy mogę zagrać gosposię proboszcza???
I jedno i drugie, Babilasie.
Jestem też zmęczona samym filmem, bo od dnia premiery wysłuchuję z różnych stron opinii, w przeważającej mierze pochlebnych, czy zachwyconych.
Minął już spory czas, emocje ucichły, a teraz znowu wybuchły, bo film dostał parę nagród.
Nie każ mi, Babilasie rozwijać kwestii, bo ile można.
Zresztą, zbieram się do kościoła. 😀
No Bobik bardzo trafnie opisał wszystkie słabe strony filmu, podzielam jego zdanie (jak zawsze, aż to podejrzane…). Dlatego nie pisałem, że jest to bardzo dobry film, ani genialny, ale bardzo ciekawy. Stylizacja na lata sześćdziesiąte też mnie zachwyciła, co więcej, mam wrażenie, że sam sposób kadrowania jest jak z lat sześćdziesiątych. Ciągle mi się czeskie filmy przypominały, bo je lepiej znam.
Chłód filmu też jest oczywisty. Justyna nazwała go trafnie „sterylnym”. I mówi, że podobnie odbiera Pianistę Polańskiego, którego nie widziałem.
Ale też z tych wszystkich względów wyciąganie armat antysemityzmu czy antypolonizmu jest dość bezsensowny.
A o Miejscu urodzenia nigdy nie słyszałem.
Ponieważ moja recenzja i tak była jak na blog długawa, wątek recepcji w polu społecznym pominąłem, bo pisałem o nim już wcześniej, ale jedną rzecz dorzucę. Zwróciłem wczoraj uwagę, że „prawdziwi Polacy” pracowicie wyłowili z filmu wszystko to, co antysemickie stereotypy mogło im potwierdzać. Oczywiście nie można za ich obsesje winić reżysera, ale można się zastanowić, na ile schematyzm postaci (bo one, mimo pozorów skomplikowania, są bardzo schematyczne) i sytuacji to zadanie ułatwił. Tylko ja już się teraz zastanawiał nie będę, bo czuję, że śliczność w coraz szybszym tempie mnie opuszcza. 😉
Tadeuszu, „Miejsce urodzenia” to film dokumentalny, więc niby inny genre, ale jak obejrzysz, bez trudu zrozumiesz, dlaczego mi się nieuchronnie skojarzyło. A obejrzeć możesz (właściwie najchętniej napisałbym „musisz”) tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=0E-i22ifEGI
W tym scenariuszu od Babilasa nie ma żadnej roli dla psa. To co, mam nie grać? 🙁
Jak znajdę, Tadeuszu, to Ci prześlę.
Sam film nie jest anty-, jest zbudowany na pewnych kliszach, które dopiero dobrzy ludzie rozszyfrowują.
I jak pisałam, użyto „Idy” w dyskusji na udowodnienie istnienia żydokomuny i jej zbrodniczej działalności, a Bobik pokazał, że jeszcze inni widzą znowu napaść na POlaków, że byli mordercami Żydów.
Przed chwilą wysłuchałam audycji polecanej przez Jagodę, gdzie zaproszona pani przeprowadzała tak skomlikowaną wiwisekcję dusz bohaterek, że nie zdzierżyłam do końca.
Jasne, jak ktoś ma kamienną twarz, to można podłożyć sobie pod nią każde emocje i myśli.
Estetyka mnie nie zachwyciła, bo istnieje od dłuższego czasu taki trynd na czarno-biały obraz. Uważam to za chwyt pretensjonalny, rodzaj łatwizny, który mnie drażni.
I to by było na tyle.
Bobiku, wiec odebralismy ten film bardzo podobnie 🙂 Mnie tez nie wlaczyl emocjonalnie ani na chwile, a zachowanie wydalo mi sie psychologicznie nieautentycznie i nieprzekonywujace, na dwoch poziomach – na tym o ktorym piszesz, tz spojnosc wewnetrzna, ale takze na poziomie podobienstwa do postaci ktore mialy reprezentowac.
Co do zydostwa, moja reakcja byla na wybor motywow i postaci, tz dotyczylo jakby metafilmu, np jesli Ida boryka sie z odkryciem zydostwa, jakie elementy/charakterystyki na tym filmie owo zydostwo reprezentuja.
Lilith, zapraszam na wieczorna herbate 🙂
Scenariusz swietny 😆 Nie rozumiem tylko dlaczego „do Polski znaczy do nikad”?
To z „Króla Ubu”, który dzieje się w Polsce czyli nigdzie. 🙂
To „Miejsce urodzenia” było też nachalnie kalkowane w „Pokłosiu”, ale odbierałam to jako zabieg celowy, pewne przedłużenie historii.
Ostania scena tego filmu – ukrzyżowania sprawiedliwego na drzwiach stodoły – była zbyteczna i odebrała mu sporo wartości.
Lisku (19:30), „Król Ubu” Jarryego?
Już nie poszukam, bo Bobik zapodał.
Dokument obowiązkowy.
Dziękuję, Lisku, herbata przy kominku wspaniała!
A rzeczywiscie, zapomnialam 😆
Może i jest moda na czarno-białe zdjęcia, ale tu naprawdę każdy kadr jest nieprawdopodobnie wysmakowany i przemyślany. To już się często nie zdarza. Natomiast jest też przez to statyczny i brak w nim ruchu. Trafne określenie Bobika: ciąg pięknych kadrów.
A że ja jestem zdecydowanie wzrokowcem czułym na piękno fotografii mam zamiar kilka razy film pooglądać. Wiele się można nauczyć jak komponować piękne zdjęcia.
Dziękuję, nawet sam znalazłem. A to na pewno całość?
Lisku, Król Ubu , …”rzecz dzieje się w Polsce, czyli nigdzie”
Tak, Tadeuszu, cały. I pozostanie Ci już w pamięci.
A jeszcze dodam, że rozważania tego współtwórcy „Idy” na blogu Bobika o tym, jaki to świetny pomysł na film odbieranie (wydzieranie) dzieci, oddanych polskim rodzinom, przez organizacvje żydowskie po wojnie, tak mnie wkurzyły, że nie mogłam usnąć i zastanawiałam się, czy słusznie zrezygnowałam z podsunięcia mu innych jeszcze bardziej dramatycznych historii i możliwosci.
Tak mnie ten człowiek zbrzydził, że dodatkowo zniechęcił do tego dzieła.
A ja dopiero przed chwila zobaczylem omowienie filmu Bobika. Bardzo ciekawe. Tak jakos podejrzewalem z innych glosow, ktore slyszalem.
No, dalej sie nie wybieram. A ladne zdjecia z lat 60-tych to mam we wlasnych albumach.
Bobiku,
dziękuję za podzielenie się wrażeniami po obejrzeniu „Idy” 🙂
W kwestii wiarygodności psychologicznej postaci różnimy się całkowicie. Ale to nie problem.
Cieszy mnie natomiast to, że zgodziłeś się ze mną, że nie jest to film o stosunkach polsko – żydowskich. Zatem mówienie o kliszach i stereotypach antysemickich jest po prostu, mówiąc najdelikatniej, głębokim nieporozumieniem 👿
Dla mnie jest to film genialny i głęboko prawdziwy psychologicznie. Ale nikt nie ma obowiązku podzielania moich opinii 😉
Ponad trzydzieści nagród, polskich i międzynarodowych mówi samo za siebie. Film sam się obronił 😎
Dobranoc 🙂
wszystkiego nowego w dobrym roku ;] wpada z niusem-nieniusem, bo żaden to news, że ktoś tam dawno zmarł. dokładnie 70 lat temu, a nawet niedokładnie. ale efekt taki, że domena publiczna wzbogaciła się o kolejne pozycje. czytajcie, cieszcie się i wzbogacajcie nieodpłatnie ducha
https://nowoczesnapolska.org.pl/2015/01/01/domena-publiczna-2015-nowi-autorzy-na-wolnych-lekturach/
Z cyklu
Kryminały dla Heleny
Donna Leon
ŚMIERĆ W LA FENICE
ŚMIERĆ NA OBCZYŹNIE
ŚMIERĆ I SĄD
ACQUA ALTA
STRÓJ NA ŚMIERĆ
CICHO, WE ŚNIE
SZLACHETNY BLASK
ZGUBNE ŚRODKI
ZNAJOMI NA STANOWISKACH
MORZE NIESZCZĘŚĆ
Komisarz Brunetti i Wenecja
Nie wiem, Jagodo, jak Ci juz tlumaczyc ze NIKT, absolutnie NIKT nie mowiil, ze film jest o stosunkach polsko-zydowkich, tylko, ze zbudoway jest na antysemckich stereotypach. Jest roznica czy nie ma roznicy?
Nie wiem co sie dzieje, ze nieustannie ostatnio odwolujesz sie do falszywych cytatow – a to z tym nieszcesnym 'ǵenetycznym antysemityzmem’, a to oznajmiajac, ze ja sam glosze 'apoteoze amerykanskich tortur΅ (nie oszalalas chyba?) i ilustrujac to komnpletnie zmyslonym cytatem, rzekomo ze mnie.
Tak przeciez nie sposob rozmawiac, bo caly czas trzeba udowadniac, ze sie nie jest wielbladem. I jak to swiadczy o akademickiej rzetelnosci pracownika naukowego?
Donny Leon jest jeszcze „Przez mętne szkło” – też tłumaczyłam.
Paradoxie, książki Donny Leon są bardzo przygnębiające, bo wątki kryminalne służą do ostrej krytyki społeczeństwa włoskiego w szczególe i polityki w ogóle.
W zasadzie nie dają nadziei, że coś się może zmienić
Jestem w poczekalni.
Podobnie jest z kryminałami Andrei Camilleriego, rozgrywającymi się na Sycylii – też je bardzo lubię, też przygnębiają niemożnością rozwiązań problemów społecznych jako to mafia, uchodźcy z Afryki itp. Ale są świetne.
Ze skandynawskich lubię cykl Lizy Marklund o dziennikarce Annice Bengtzon, lubię też niemiecką autorkę Charlotte Link, choć ostatnio zaczęła już popadać w pewien schemat, ale w jej książkach zawsze chodzi o coś więcej niż o historię kryminalną.
Bobiku, więc masz te same wrażenia, co ja – to samo z grubsza pisałam. Że postaci papierowe, sytuacje sztuczne, film właściwie o niczym. Stylizacja, zbiór kadrów, „Rudy rydz” i Coltrane, no milusio. PUSTE. Zimne. No i te – nazwijmy to może w ten sposób – preteksty do budowania stereotypów negatywnych.
Scenariusz od babilasa – super 😆
Ja też, mt7, nie miałam już siły odpowiadać temu całemu paserbajowi na tę historię o dzieciach żydowskich rzekomo odbieranych siłą polskim rodzinom.
Prawda jest taka, że zwykle zgłaszał się ktoś z ocalonych krewnych. I niczego nie robiono siłą.
No, ale to już mniej ciekawy temat na film. Tfu.
No juz teraz nie zginiemy. Mamy kryminalow na dlugie meisiace! Dzikuje bardzo. Bede wyboerac i przebierac.
Pani Umiarkowanie w jedzeniu i piciu coraz lepsza choc dalej za duzo krajanych zwlok.
One wszystkie są w schowku, Helenko 🙂
Pies walnal sie chyba na poslanko, bless him, bo mi nie wpuszcza komentarza z 23:46.Niech sie wypsi.
Myslalem dotad, ze takie ciekawe imiona jak Temperance to nadaje sie zwykle zakonnicom w kosciele katolockim. MOja babcia przyjaznila sie w Lublinie z zakonnica, ktora nazywalismy siostra Dobra Przygoda, bo sie nazywala Bonawentura. Imie do niej bardzo pasowala, bo wesola byla i psotna. Mozna tez jej bylo opowiadac nie do konca przyzwoite dowcipy. A zaprzyjaznily sie obie panie w szpitalu dermatologicznym. I siostra Dobra Przygoda czasami wpadala na niedzielny obiad.
Bo ona jest antropologiem klinicznym i koronerem, więc pisze o tym, co zna, o Kościach. Hm. :/
Ale nie mialbym nic przeciwko temu aby nie opisywala tak szczegolowo, z uwzglednieniem wszystkich zmyslow, w tym koloru, zapachu i dotyku. Niestety Temperancja niczego czytelnikowi nie oszczedza… 😆
@mt7 i@Dora: Właściwie to nie wiem dlaczego się jeszcze odzywam. Obu Pań pogarda, poczucie wszechwiedzy i wyższości wobec mnie (,,tego całego paserbaja”) jest tak silne, że nie powinienem się już włączać w dyskusję, no bo przecież tu nikt nikogo siłą nie trzyma.
Panie są przekonane, że jestem nie tylko nikczemnikiem ale i głupawym ignorantem karmiącym się stereotypami i fałszem. Ale jednak powtórzę, że sprawa powojennych poszukiwań dzieci żydowskich przez organizacje syjonistyczne lub rabinów nie tylko w klasztorach ale także w rodzinach jest dosyć znana. Zresztą nie dziwię się temu. Polacy też szukali np. dzieci Zamojszczyzny w Niemczech.
Por: http://www.tygodnik.com.pl/numer/2737/kurek.html
I teraz tak: filmowiec nie jest historykiem. Jeżeli chce robić film dokumentalny to oczywiście ma obowiązek podążania za faktami. Ale do pomysłu na fabułę wystarczają sygnały o wiele słabsze niż te istniejące. Mogłaby też wystarczyć zresztą koncepcja czysto wyimaginowana. Byle by film był dobry.
To tyle co mam do powiedzenia. Cóż mam jeszcze dodać? Przekonywać, że nie jestem tępym, złym antysemitą? Że Żydzi są moimi przyjaciółmi (ta fraza nie jest wyłącznie znanym i banalnym grepsem antysemity – bywa też zwykłym stwierdzeniem faktu) i kiedy pracuję za granicą to są na ogół dobrymi i hojnymi pracodawcami? Że jeżeli mam jakiś stereotyp Żyda, to jest on pozytywny? I że antykomunista nie musi być antysemitą, bo taki wątek też się pobocznie pojawił?
Przykro mi, ale to Panie są banalnie stereotypowe, nie ja.
Daję słowo honoru, że już sobie idę, więc nie musicie Panie już wpisywać swojej do mnie głębokiej pogardy czy symbolicznie wymiotować.
@Bobik: przykro mi, że film się Panu nie podobał, choć moja ,,działka” dotyczy raczej warstwy wizualnej niż scenariusza. No ale to praca zespołowa jest. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
Over and out. Bez odbioru. Pokój wszystkim.
Czerwony Krzyz to syjonistyczna organizacja? 😯
Probuje tez sobie wyobrazic te tabuny rabinow przemierzajacyh Polske w poszukiwaniu dzieci. Tych rabinow to chyba wpuszczono zza granicy, bo nie slyszalem aby w Polsce jakis rabin sie przechowal.
Dzieci naleza do rodziny, najlepiej do rodzicow. Byla okolo dekade temu dramatyczna historia na Florydzie kubanskiego chlopca, ktorego matka uciekla z Kuby z tym chlopcem na tratwie, i zatonela. Chlopiec przezyl (co za trauma!), mial na Florydzie rodzine, kochajacych ciotki i wujkow, ktorzy sie nim zajeli i chcieli wychowywac. Ale ten chlopiec mial ojca na Kubie, ktory o jego ucieczce z Kuby z matka nic nie wiedzial. To bylo okropne, ale to dziecko wreszcie musiala odebrac kochajacej rodzinie policja i zwrocic ojcu. Byla to jedyna wlasciwa decyzja, ktora prezydent, wowczas Clinton, musial podjac, wbrew politycznym naciskom.
Sztuka, jak to sztuka, musi byc nowatorska, odkrywcza, czesto kontrowersyjna, zawsze ma byc na przedzie, odkrywac nowe horyzonty, w awangardzie i niezgodzie z tym co jest. Artysci tworza nie dla pieniedzy i chwaly (od tego sa reklamy). My mozemy miec rozne na temat tworczosci artystow opinie. Czesto to naszych potomkow opinie sie licza, nie nasze… W koncu van Gogh nie sprzedal obrazow za zycia.
Moja opinia o filmie Ida, ktory wciaz jeszcze musze obejrzec,jak tylko zbiore sily, jest blizsza Jagodzie i vesper… Ciesze sie tez na spodziewany sukces polskiego filmu, znakomicie zrobionego (nie musi to byc zaraz Mondo Cane)… Wiem jednak, ze czesto my Polacy krytykujemy, jesli gdziekolwiek indziej, w filmie czy literaturze, nie postrzega sie nas inaczej niz bohaterow lub ofiary tragicznych splotow okolicznosci i silniejszych wrogow, ale nie lubimy jak inni chcieliby tak samo byc postrzegani, raczej pozytywnie, szczegolnie bardziej pokrzywdzeni w historii…
Na koniec dla tych co uwazaja, ze dzisiaj antysemityzm jest wydumany, niech zajrza do komentarzy pod linka rysia do madrego filmu o Zydokomunie, albo do pierwszej wypowiedzi pod ostatnim wpisem na blogu Hartmana. Ja go widze prawie codziennie. I ta wrogosc nie jest przeciwko Zydom w Izraelu, bo armia izraelska jest silna i odniosla niekwestionowane militarne sukcesy, to budzi respekt, ale wlasnie wydaje sie mierzyc w te osoby pochodzenia zydowskiego, ktore po tych wszystkich okropienstwach zostaly z nami, tworza w naszym jezyku i wzbogacaja nasza kulture… boggles the mind!
Do siego roku, paserbaju. Bez pogardy dla ciebie, ani dla nikogo, nawet jak sie na kogos w jakims temacie pozloszcze.
Ps. W tym okropnym roku 2014 to wlasnie zapowiedz odwilzy Kuba- USA jest dla mnie jednym z niewielu pozytywnych wydarzen.
Nikt nigdy ani przez moment nie twierdzil, ze , jak zarzuca krytykom Idy Jagoda, film jest 'o stpsunkach polsko-zydpwskich’ – nie wiem skad to wziela czy ze jest to film antysemicki. Krytycy filmu podkreslaja natomiast, ze film jest zbudowany na antusemickim steretypie i najzwzielej ujela to Helena Datner. To jest czeste w polskim, a moze nie tylko polskim dyskursie, narracji. Ktos kto sie ucieka do stereotypu. nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, nie wyczuwa gdzie sie posunal za daleko badz ulegl rozpowszechnionej w spoleczenstwie narracji o danej grupie. Gdy Jagoda, ktorej o antyseityzm nie posadzam, lekka reka przypina Helenie Datner etykiete antypolskosci, ulega stereotypowi bardzo wtlaczanemu do glow w Marcu 68: skoro wypowiada sie Zydowka, skoro jej sie cos 'naszego’ nie podoba, no to jest antypolska. Nie wazylaby sie przypiac tej etykiety 'rasowemu’ Polakowi, ale Zydzi, wiadomo, skoro krytykuja jakies zjawisko czy postawe, sa zwyczajnie antypolscy. Ile razy ja slyszalam to pod swoim adresem od kolegow w pracy, gdy zaczelam serio przygladac sie sytuacji polskich Romow! A nawet jeden wyjatkowy idiota zarzucil mi antypolskosc gdy uslyszal, ze sytuacja spoleczna koboet w Polsce pozostawia wiele do zyczenia. Natychmiast zostalo to wytlumaczone jako moja gleboko zakorzeniona anypolskosc!
Tak dzialaja stereotypy. W pewnym momencie nie jest wazne co dana osoba mowi ani co robi, wazne jest jej podejrzana krew.
Mnie jest bardzo trudno dyskutowac z kims, kto uwaza, ze te stereotypy zwyczajnie nie istnieja, albo moje przekonanie o nich jest skutkiem przewrazliwienia. One sa, one sa bardzo silne i one sa najczesciej nie dostrzegane przez tych, ktorych oni nie raza i ktorzy im ulegaja. Dokladnie tak jak to uczynila Jagoda zarezucajac antypolskosc Helenie, nic o niej nie wiedzac, poza tym, ze jest Zydem i film sie jej nie spodobal, a nawet wywolal silna reakcje emocjonalna. Skoro jej, Jagodzie sie podoba, zas Helenie Datner nie podoba, no to ta ostatnia jest zwyczajnie antypolska.
Wlasnie aby uniknac tej emocjonalnej reakcji, nie chce filmu ogladac, chce oszczedzic sobie duzej przykrosci, znacznie wiekszej niz czytanie arysemickich wpisow na forach.
Przeczytałem wszystko, co było na blogu/linkach – wydaje mi się, że rozumiem perspektywę Dory i Liska i uważam ją za bardzo ważną w rozmowie o “Idzie” (choć nie musi ona przekreślać wartości filmu w innych warstwach).
Dobrego tygodnia, Koszyczku, Bobiku – dużo zdrowia 🙂
Trzymajcie też kciuki za mnie proszę, bo ciężki tydzień w pracy się zapowiada, Wrrr!
Dzień dobry 🙂
kawa
Mam nadzieję, że wirusy odpuściły
poniedzialkowo Dzien Dobry Bardzo 🙂
HERBATA 😀
szeleszcze
brykam 🙂
Tereny w deszczu S-Bahn przyjacielsko cieply, przeglad pozycji
brykam fikam
bryk fik
fik
fik
🙂 🙂 🙂
dziekuje lilith, ciesze sie ze udalo sie (bigos i Twoj skok na B. tez 🙂 😀 )
smoku, trzymam 🙂
Siódemko
dot. Donny Leon.
Ale czy w gruncie rzeczy we wszystkich wymienionych cyklach ten problem nie występuje? Tam też praktycznie z każdego kąta wyziera jakiś demon. Czy to będzie dotyczyło Cammillieri, czy któregokolwiek z autorów skandynawskich. Czasem mam wrażenie, że ich popularność wynika z tego, że ludzie czerpią jakąś przewrotną satysfakcję z faktu, że nie tylko u nich biją przysłowiowych Murzynów.
Zacząłem od rekomendacji Kathy Reichs, zgoła niepotrzebnie, bo jest znana i popularna. Mimo to chciałbym kontynuować ciąg antropologiczno-patologiczno-sądowy i podrzucić jeszcze dwa nazwiska:
Simon Beckett i Ion Jefferson
Temperancja jest coraz ciekawsza. Dzieki!
U mnie jest jeszcze wczoraj, bo nie moglam zasnac. Dochodzi trzecia nad ranem. 🙁
Dzien dobry w przelocie 🙂
Kocie (23.46) – dokladnie.
Dzień dobry 🙂 No, paserbaj mnie tym razem ubawił. „Antykomunista nie musi być antysemitą” – gdzie coś takiego tutaj padło? Przeciwnie, było też o tym, że antykomunista bywa też Żydem (vide wspomniana Helena Datner, chyba ma uszy czerwone od częstości wymieniania jej nazwiska na tym blogu). A już – jak to barwnie podsumował Kot Mordechaj – obraz tabuna rabinów ganiającego po powojennej, komunistycznej Polsce mógł się ulęgnąć chyba tylko w chorej głowie.
Ale, jak zacytował polemista, „jest prawda czasu i prawda ekranu”. Tyle że jest to cytat z filmu satyrycznego, o czym chyba trochę jednak zapomniał.
@Paradox-57
Po prostu chyba rzecz polega na tym, że taki jest współczesny świat, więc budowanie intrygi a la Agata Christie byłoby dziś przeraźliwym anachronizmem.
Dzień dobry 🙂
Patologia to coś dla mnie. 😎 Uwielbiam kryminalne grzebanie się w tkankach miękkich i twardych – kto wie, czy nie bardziej, niż przesłuchiwanie podejrzanych i sprawdzanie, do kogo należał samochód z takim a takim numerem rejestracyjnym.
Jeszcze profilerstwo też lubię, ale oparte na solidnych podstawach, a nie na przekonaniu, że jak psychologia, to można wcisnąć dowolny kit, bo to i tak wszystko niesprawdzalne. Czytałem niedawno jakiś polski kryminał z takim właśnie całkiem nieprofesjonalnym profilerem w roli głównej i postarałem się litościwie nie zapamiętać ani tytułu, ani autora. 😉
Kawa, kciuki za Smoka, wtórne przetarcie ślepiów – i trzeba będzie sprawdzić, co też dzieje się na tym najlepszym ze światów. 🙂
Bobiczku, a to chodziło może o Katarzynę Bondę? 😉
Teraz skończyła cykl o profilerze i zaczęła o profilerce.
Przekoncypowane te jej kryminały, i rozdęte.
Również Zygmunt Miłoszewski, tak w Polsce chwalony, nie zachwyca mnie. Prawie zawsze jest u niego jakieś takie pęknięcie, które powoduje, że rozwiązanie akcji trzeba naprędce klecić i jest ono jakieś kompletnie sztuczne (vide dwie ostatnie książki).
Piesku, a trochę lepiej się czujesz?
Ooo… na świecie jest całkiem ciekawie. 😈 Na świecie, a szczególnie w Lublinie, odbywa się bowiem „haniebny proceder”. Ponieważ Tu Zgromadzeni mogą mieć jakieś całkiem niesłuszne pojęcie o tym, które procedery są haniebne, a które nie są, powołam się na autorytet radnego Gawryszczaka (tego, który niedawno, również w Lublinie, wytropił Szatana w Centrum Kultury) i wyjaśnię, że najhaniebniejszym z wszystkich procederów jest handel w niedziele. Bo słuchajcie i zważcie u siebie, że niedziele to dni, które powinny być przeznaczone dla rodziny, znajomych i Pana Boga (dla wierzących), a nie po to, aby bardzo duża liczba zatrudnionych w wielkich sieciach handlowych poświęcały swoje życie rodzinne dla zbędnego trudu pracy w niedziele i święta, jak pisze w liście do prezydenta miasta radny Gawryszczak, rozprawiając się przy okazji z gramatyką, która zapewne też w tym haniebnym handlowym procederze miała jakiś udział.
Ja nie wiem, co Lublin by zrobił bez radnego Gawryszczaka. Nawet by nie wiedział, że hańbi się 52 razy w roku, a jak w środku tygodnia wypadnie kościelne święto, to nawet częściej.I fakt, że dzieli tę hańbę z innymi polskimi miastami oraz wsiami, nie jest tu żadnym usprawiedliwieniem. 👿
Kierowniczko, ja tak celowo postarałam się wszystko zapomnieć, że nawet autorkę ukryłem pod autorem. 😆
Tak naprawdę nie podawałem detali, bo wprowadzanie do kryminałów profilerstwa jest jeszcze na naszym gruncie robotą w pewnym sensie pionierską, więc nie chciałem jej tak całkiem postponować. Ale jak sprawa się rypła, to już dalej ukrywać nie będę. Rzeczywiście chodziło o Katarzynę Bondę (tytułu naprawdę nie pamiętam) i mimo wielkich pochwał na okładce, ja byłem bardzo not amused. 🙄
wlasnie ogladnalem „wypelnic pustke” (jeszcze raz dziekuje za linke 🙂 ), ciekawy, egzotyczny i dla lewaka obcy. przyjemne odczucie estetyczne, jednak tak daleki od mojej mentalnosci ze moge tylko kiwac glowa i pytac sie: jest to film propagandowy o miejscu kobiety w zyciu fundamentalnych wyznawcow religii, czy tylko maly obraz ich zycia? nie moge tez obiektywnie ocenic czy bohaterowie sa wiarygodni psychologicznie, nie moj swiat, nie moje wartosci, nie rozumiem jak tak mozna zyc. ale mimo to, polecam kazdemu, bardzo intrygujacy.
Bobiku, jak lubisz „grzebanie sie” to polecam Tobie Sebestiana Fitzka 🙂 wprawdzie nie czytalem nic co napisal (juz pochwalilem sie przeczytanymi kryminalami 😀 ), ale slyszalem o nim same pochlebne opinie i sluchalem jego iprowizowanych opowiesci na autorskim wieczorze u nas w ksiegarni. Köstlich! 🙂
pstryk
🙂 😀
A dzieje się. Polecam ten artykuł, bo wiele mówi o nowych zagrożeniach – kradzieży tożsamosci. Tu ktoś podszywa się pod Ewę Łętowską do oszustw i kradzieży
http://wyborcza.pl/1,75478,17211422,Awatar_prof__Letowskiej_krazy_po_kraju.html#BoxSlotIMT
Wystarczy zakładanie fałszywych profili i wysyłanie maili.
Jeszcze słowo do Paserbaja, gdyby jednak przeczytał. 😉 Mnie się zdaje, Paserbaju, że w Twoim kontakcie z tym blogiem od początku poszło coś nie tak i wybacz, ale nie jesteś tu bez winy. Już pierwszy Twój post był utrzymany w tonie dość wyższościowym i pogardliwym – wy biedne, ciasne, zideologizowane główki (nie jest to cytat, tylko „streszczenie w duchu”). To chyba jasne, że po takim wejściu wszyscy się najeżają i zaczynają bronić, również przez atak, zwłaszcza że dalsze wejścia też nie były bynajmniej nadstawianiem drugiego policzka. Gdybyś po prostu napisał „ja mam zupełnie inne zdanie”, nie atakując personalnie zgromadzonych i nie sugerując w pewnych momentach swojej „moralnej wyższości”, rozmowa mogła całkiem inaczej wyglądać.
Ja osobiście bardzo żałuję, że tak się nie stało, bo wymiana niezacietrzewionych uwag z jednym z realizatorów filmu mogłaby być bardzo ciekawa. Chwilami zresztą była mimo wszystko – z przyjemnością np. przeczytałem o tym, że na planie była naprawdę kolektywna atmosfera 😉 i cała ekipa miała sporo szpasu z realizacji. To lubię. 🙂
Chętnie dowiedziałbym się od kogoś, kto może znał zamysły reżysera, jakie te zamysły w tym czy owym momencie były. Np. nie jest dla mnie całkiem jasne, jaką funkcję miały pełnić nadające filmowi ton sterylność i chłód, zarówno w warstwie obrazowej, jak i emocjonalnej. Kombinuję na różne sposoby, raz mi się wydaje tak, raz inaczej i bardzo jestem ciekaw, co tak naprawdę autor chciał przez to powiedzieć. O takie rzeczy rad bym zapytał, ale niestety, poszło w zupełnie inną stronę.
Nie wiem, czy jest jeszcze jakaś możliwość zresetowania tego, ale jeśli nie, chcę wyraźnie powiedzieć, że ja żałuję straconej okazji do całkiem innej rozmowy. Tylko trzeba by ją całkiem inaczej zacząć i inaczej prowadzić.
Dziękuję zbiorczo za wszystkie kryminalne sugestie. 😀 Ustawiła mi się strasznie długaśna kolejka kryminałów do przeczytania, ale nie mam o to najmniejszych pretensji do losu. Jestem szczeniak starej daty i kolejki mi nie pierwszyzna. Poradzilim sobie za peerela, poradzim i teraz. 😈
Przerażająca historia z prof. Łętowską. Najbardziej mnie przeraziło coś, o czym nie wiedziałam: o ile dobrze zrozumiałam, sama kradzież tożsamości w internecie nie jest w Polsce przestępstwem! Gdzie my jesteśmy? 🙁
Bobiku, masz pocztę.
Bobiczku, ja bym widziała tu sterylność i chłód jako próbę zrównoważenia bardzo emocjonalnego tematu, i ten samysł się jakoś tam kupy trzyma. Tyle że to nie wyszło, bo w samych postaciach jest fałsz.
Handel w siodmy dzien swiety jest haniebny? Moze radnego Gawryszczaka nawiedzil dybuk jakiegos lublinskiego rabina? 😆
Widzialam streszczenia paru kryminalow Fitzka (Sebastian Fitzek), to bardziej horror niz kryminal, psychopaci dreczacy kobiety, chirurdzy wycinajacy rozne rzeczy, brr…
O, lisku, to przy okazji zapytam o „Wypełnić pustkę” – jak ten film był odbierany w Izraelu?
Ja odczuwam trochę podobnie jak Ryś @10:50 – jest to bardzo dalekie od mojej mentalności i nie do końca zrozumiałam, co motywuje ostatecznie bohaterkę. Ale zrobione przepięknie, no i to jest film zrobiony „od środka” tej społeczności, więc czegoś prawdziwego można się z niego dowiedzieć. Inna sytuacja jest z „Idą”, której reżyser kręcąc film wokół problemu żydowskiego niewiele o nim wie.
A tak przy okazji, ciekawa jestem np. reakcji społeczności romskich na „Papuszę” Krauzego…
Nawiedzenie radnego Gawryszczaka przez dybuka lubelskiego rabina to jest kolejny znakomity pomysł na scenariusz. 😆
Siódemeczko, wielkie dzięki, odpowiem trochę potem, bo teraz się wokół kilku spraw muszę zakręcić. 😉
Doro, film byl przyjety bardzo dobrze. Sama rezyserka, o ile pamietam jej wypowiedz, nie miala tu „programu” do przekazania (tz to nie film z moralem), raczej chciala pokazac pewien swiat i pewien problem. Moim zdaniem film jest dobry poniewaz ma bardzo intensywna i dosc intymna atmosfere (prawie wszystko dzieje sie w domu i wewnatrz rodziny), ktora wciaga i powoduje ze ja jako widz znalazlam sie wewnatrz tego swiata. Zachowania sa bardzo autentyczne. Najmniej zrozumialy byl dla mnie wdowiec po zmarlej siostrze. Co ostatecznie motywuje bohaterke – jej zrozumienie ze mimo wszystko jej szwagier pasuje do tego czego ona szuka, tz ona moze zachowywac sie z nim naturalnie i niczego nie udawac, nie sa sobie obcy, mimo narzuconych tradycja ograniczen potrafia ze soba mowic o swoich uczuciach i obawach.
Za Smoka kciukotrzymanie! 🙂
Wiem ze ich liczba jest ograniczona, ale jesli znajdzie sie jakis wolny kciuk i dla mnie, to poprosze…
„Inna sytuacja jest z „Idą”, której reżyser kręcąc film wokół problemu żydowskiego niewiele o nim wie.” Doro, ale Ida tez nie… To jest to co zrozumialam po przeczytaniu komentarza Tadeusza (i w retrospekcie Vesper), i to prawda.
Bry!
Ja tak właśnie odbieram chłód Idy — że to jest próba patrzenia z zewnątrz, tak jak w większości patrzy kamera, dystansu. Chyba tylko wtedy, gdy Ida widzi ciała koleżanek w mokrej bieliźnie można sądzić, że kamera oddaje wzrok Idy.
Nie wiem. Ja bym się bał kogokolwiek posądzić o fałsz, kto był wystawiony na tak straszną presję. Nie wiadomo jak się ludzie zachowają w różnych momentach.
Psychologicznie broni się też to nagłe przyspieszenie dojrzewania Idy (wódka, seks, etc.) tym, że nie wiadomo ile to trwa. Widzimy urwane fragmenty jej życia, między nimi coraz większe luki, i tracimy zupełnie wymiar czasowy.
Za to Wanda tak, i gdyby rezyser wiedzial troche wiecej, przypuszczalnie Wanda wygladalaby troche inaczej (a nie jak postac zbudowana na podstawie opisow z wikipedii), i wtedy relacje Idy (ktora tu de facto reprezentuje Polke) a Wanda bylyby inne; mozliwe tez ze gdyby rezyser wiedzial wiecej, jego Ida spotkala by w ogole inna zydowska postac.
Tadeuszu, pozostaje fakt ze rezyser, konfrontujac swoja Ide z jedna postacia zydowska, wybral zydokomune, tak postanowil zarysowac problem.
Mnie się sterylność raczej kojarzyła jako wyraz „emocjonalnego zamrożenia” bohaterek – obu i każdej na swój sposób. Taki pomysł sam w sobie byłby bardzo dobry, tylko tu się pojawia pewna piekielna trudność – jak taką mroźną dominantę przeprowadzić konsekwentnie przez cały film, nie wywołując równocześnie emocjonalnego zamrożenia u widza. Nie powiem, że to się całkiem nie udało, skoro część odbiorców jednak bardzo emocjonalnie reagowała, ale nie mogę też stwierdzić, że się całkiem udało, skoro inna część się zamroziła.
Moze do takiego filmu trzeba dwoch rezyserow… 🙂
Uciekam.
Tadeuszu, jeżeli nie wiadomo, ile trwało przyspieszone dojrzewanie Idy, to niedobrze. 😉 Upływ czasu też da się dyskretnie zasugerować, a on jest dla psychologicznego prawdopodobieństwa szalenie istotny.
Ale ja nawet nie do tego miałem największe zastrzeżenia, tylko do takich „dusznych” niespójności, które mi się nijak nie tłumaczyły. Np. jeżeli ktoś jest wychowany w klasztorze, albo choćby tylko w ortodoksyjnie religijnym domu, to kategoria grzechu należy u niego do centralnych – musi się z nią jakoś zmagać i albo poczucie grzechu przezwycięża(y)ć, albo czuć się grzesznym i pokutować. Niczego takiego u Idy nie widziałem. Grzeszy (w katolickim rozumieniu) jak gdyby nigdy nic, a potem też jak gdyby nigdy nic przebiera się i jest z powrotem grzeczną (choć przecież już grzeszną!) nowicjuszką, bez żadnych widocznych wyrzutów na sumieniu. Gdybym od moich katolickich przyjaciół nie nasłuchał się tysięcy opowieści o ich zmaganiach z własną grzesznością (czy też jej obrazem, jaki im wpojono), może bym w to uwierzył. Ale się nasłuchałem, więc taka obojętność wychowanki klasztoru wobec tego problemu nie jest dla mnie ani trochę wiarygodna. I przez takie różne rzeczy postacie wydały mi się dość papierowe, zwłaszcza Ida.
Lisku, ja mam 4 kciuki, więc zwykle dzienną porcję trzymania udaje mi się obskoczyć, nawet jeśli potrzeby są spore. A w podbramkowej sytuacji mogę jeszcze zawiązać supełek na ogonie. 😆
ahoj! „Idy” nie widziałem, więc nie będę się wypowiadał o samym filmie. zastanowiło mnie jednak bardzo kryterium emocjonalne, przywoływane tu i ówdzie, a nawet decydujące, że film powinien emocjonalnie angażować. i przebiegam po filmach, odbiegam od nich, by znowu potraktować tym kryterium jakiś utwór, potem zastanowić się w ogóle nad kryteriami. i wciąż nie jestem przekonany, że emocjonalność jest sine qua non. tyle że jeśli emocjonalny efekt odbiorcy nie jest podstawowy dla oceny to co jest? zachwycenie się kadrem też jest emocjonalne, ale w powyższej dyskusji nie o tę emocjonalność chodzi. będę to musiał przemyśleć w drodze do/z
Tak, Bobiku, o tym właśnie mówiłem Justynie wczoraj. Że Ida powinna odczuwać jakieś zahamowania, wstyd, lęk. A nie ma. Można tak interpretować, że nagle stała się bardzo dojrzała, ale … to dość naciągane byłoby. Tym bardziej, że chyba (bo nic pewnego tu nie ma) wraca do klasztoru. Poczucie grzechu ciężko się z siebie ot tak zrzuca.
Kochani, czy nie gonicie czasem w piętkę? Autor scenariusza filmu pokazał takie postacie, a nie inne, bo tak chciał. Jest z pewnością milion innych możliwości, ale on chciał TAK. Może się to podobać albo nie, ale nie możecie wymagać od autora, żeby interpretował świat tak samo jak Wy. To tak jak mieć pretensje (toutes proportions gardees) do Szekspira, ze Otella zrobił Murzynem. Bo gdyby lepiej znał Murzynów i ich ciężką dolę oraz świetlany chqarakter, to by go zrobił Eskimosem. Nie jest ważne, czy postacie z filmu są reprezentatywne, ważne jest, aby były prawdopodobne. Jest to jeden z możliwych wariantów rzeczywistości, opisanych tak, jak to widzi ze swojej perspektywy ten a nie inny twórca. WY zrobilibyście inaczej. Ale Otello jest Murzynem i tak już zostanie.
Są filmy różnie emocjonalne… Jeżeli usiłuję odtworzyć swoje stany umysłu, to emocjonalnie tak, żeby odczuwał jakieś współodczuwanie to nie. Ten chłód stawia widza w pozycji … widza. Nie uczestnika. Nie miałem także odczucia takiego typowego — o, o, tak właśnie jest! Samo życie! Też dlatego, że na szczęście w krańcowych sytuacjach tego typu nie bywałem. Ale miałem poczucie czegoś niepokojącego, nierozwiązanego, może i nierozwiązywalnego. A także jednak swego rodzaju współczucie do obu postaci, ale takie jak do kogoś z zamierzchłej historii.
A kadry zostają w oczach i pamięci. O niewielu filmach mogę tak powiedzieć.
z tym co napisał Bobik o 12:41 bardzo skojarzyła mi się „Ostatnia bitwa Templariusza” – Arturo Pérez-Reverte (na marginesie, polecam i dorzucam do kolejki, a nawet wpycham do przodu). Nie chcę zbyt wiele o niej pisać, by nie psuć przyjemności z odkrywania osobowości bohaterów, ale motyw pokus świeckości i pozostawania w sutannie jest tam pokazany z bardzo niecodziennej, acz ciekawej perspektywy.
Masz rację, Nisiu, całkowitą. Ale my próbujemy zinterpretować 😉
Foma, kiedy wezmę pod uwagę to, co nowoczesna psychologia mówi o roli emocji w zapamiętywaniu, tworzeniu sobie obarzu świata, ba, nawet poglądów, to tak, owszem, uważam, że wywołanie emocjonalnego oddźwięku powinno autorowi dzieła bardzo leżeć na wątpiach. 😉
„Bo gdyby lepiej znał Murzynów i ich ciężką dolę oraz świetlany chqarakter”…
Dobrze, zrobie w Izraelu film o dziewczynie ktora odkrywa ze jest Niemka i przypadkiem siostrzenica Hitlera i nic tym nie bede chciala wyrazic z wyjatkiem uniwersalnosci i estetyki, na dodatek jej jedyna zyjaca ciotka bedzie neonazistka z synem skinheadem. Po prostu bo tak wybralam i absolutnie nic nie chce tym pwoedziec.
Lub alternatywnie, film izraelski o dziewczynie odkrywajacej ze jest nie Zydowka a Polka, a jej dziadkowie byli z Jedwabnego. Na dodatek postac dziadkow bedzie zarysowana schematycznie jak w komiksach. I beda piekne zdjecia, i nic nie bede chciala powiedziec.
Moze napisze esej o przypadkowosci wyborow.
Nisiu, pewnie, że autor jest od tego, żeby robił tak, jak mu w duszy gra, ale potem od tego, żeby ocenić, jak mu to wyszło, są odbiorcy i krytycy. Rozumiem, że to dla autora nie zawsze radosne, ale takie mamy realia, o ile komuś nie wystarcza tworzenie do szuflady. 😉
I masz rację, że u postaci ważne jest przede wszystkim prawdopodobieństwo. Tylko że ja cały czas wyjaśniam właśnie to, dlaczego w „Idzie” one nie były dla mnie zbyt prawdopodobne.
Moze dla tego nie lubie fikcji, wole dokumenty niz wydumania, szczegolnie jestli sa to wydumania ludzi znajacych sie na formie bardziej niz tresci.
Forma jest znaczeniem!
Nie jest, lecz sie staje 😆 I zalezy u kogo…
Narracja jest narracją. Dla dokumentu ktoś wybrał zdarzenia, jakoś opisał, połączył je w ciąg przyczynowo-skutkowy, może dodał interpretację…
😆
Lisku, jako twórcy wolno Ci to wszystko (13.00) zrobić. Tylko uważaj, bo ja potem przystąpię do krytykowania. 😈
Tadeuszu, nie mówię o interpretacji, tylko o ocenach typu „gdyby wiedział więcej, to by zrobił inaczej”.
Bobiku, widziałam w życiu sytuacje i ludzi tak nieprawdopodobnych, że gdybym zrobiła o tym film, to by mnie śmiechem zabili. To tak ogólnie tylko napomykam.
I bedzie raszumon 😀 Ale wole testimony z wszystkimi jego ograniczeniami niz opisy wyssany z palca.
Troche a propos, Almodovar np uzywa muzyki nie jako tlo lub oddanie atmosfery czy czasu, lecz wrecz jako czesc narracji, dodajacej tresci nie przekazywane inaczej. Zpelnie genialnie… TO jest forma sluzaca tresci
Że forma jest znaczeniem, całkowicie się gadzam. Dlatego np. tak się tej sterylności uczepiłem i cały czas główkuję nad jej znaczeniami. 🙂
Bobiku, mam nadzieje 🙂 Choc zupelnie zrozumiem jesli Cie tak zemdli ze sobie krytyke tych szmir odpuscisz 😈
Lisku, znalazłem wolny kciuk, trzymam 🙂
Dzięki za linkę do “Wypełnić pustkę”, chętnie oglądnę, tylko muszę zebrać siły. Po dobrym filmie o miejscu kobiety w religii mogę być przez kilka dni chory 🙁
Smoku, na po obejrzeniu:
Wrażenia z teatru
Najważniejszy w tragedii jest dla mnie akt szósty:
zmartwychwstanie z pobojowisk sceny,
poprawianie peruk, szatek,
wyrywanie noża z piersi,
zdejmowanie pętli z szyi,
ustawianie się w rzędzie pomiędzy żywymi
twarzą do publiczności.
Ukłony pojedyncze i zbiorowe:
biała dłoń na ranie serca,
dyganie samobójczyni,
kiwanie ściętej głowy.
Ukłony parzyste:
wściekłość podaje ramię łagodności,
ofiara patrzy błogo w oczy kata,
buntownik bez urazy stąpa przy boku tyrana.
Deptanie wieczności noskiem złotego trzewiczka.
Rozpędzanie morałów rondem kapelusza.
Niepoprawna gotowość rozpoczęcia od jutra na nowo.
Wejście gęsiego zmarłych dużo wcześniej,
bo w akcie trzecim, czwartym, oraz pomiędzy aktami.
Cudowny powrót zaginionych bez wieści.
Myśl, że za kulisami czekali cierpliwie,
nie zdejmując kostiumu,
nie zmywając szminki,
wzrusza mnie bardziej niż tyrady tragedii.
Ale naprawdę podniosłe jest opadanie kurtyny
i to, co widać jeszcze w niskiej szparze:
tu oto jedna ręka po kwiat śpiesznie sięga,
tam druga chwyta upuszczony miecz.
Dopiero wtedy trzecia, niewidzialna,
spełnia swoją powinność:
ściska mnie za gardło.
Wislawa Szymborska
My na szczescie mozemy…
Nisia uprzedziła samokorektę, której miałem dokonać, w przewidywaniu kontrargumentów, więc piszę już nie samokorektę, tylko odpowiedź. 🙂
Oczywiście, że spektrum ludzkich zachowań czy reakcji jest bardzo szerokie i zawsze może się zdarzyć, że ktoś zareaguje w sposób całkiem odmienny niż większość. Ale skoro mówimy o prawdopodobieństwie psychologicznym, to znaczy, że pewne zachowania uważamy za bardziej prawdopodobne, bardziej możliwe od innych. Odwołujemy się do intuicji czy też doświadczenia, jak zazwyczaj ktoś by się w danej sytuacji zachował i do tego przykładamy miarkę prawdopodobieństwa.
Nie znaczy to, że autor nie może pokazać postaci reagujących nietypowo, ale wtedy powinien je jakoś osadzić, uzmysłowić ich motywacje, wyjaśnić, skąd wzięła się ta nietypowość, słowem, nie zostawiać odbiorcy bez możliwości zrozumienia bohaterów.
Powyższe odnosi się do utworów pozostających mniej lub bardziej w kręgu realizmu, bo nie wymagam prawdopodobieństwa psychologicznego od bohaterów dzieł kompletnie zakręconych, jak, powiedzmy, „Brasil” czy filmy Monty Pythona.
Na razie z dyskusji się wyłączam, bo lecę w teren. Wrócę, to poczytam. 🙂
lisek (12:07) <i< (…)ma bardzo intensywna i dosc intymna atmosfere (prawie wszystko dzieje sie w domu i wewnatrz rodziny), ktora wciaga i powoduje ze ja jako widz znalazlam sie wewnatrz tego swiata.
tak to tez widze, ta kamera krotkiego kadru (tak to sie nazywa?), pokazujaca z bliska twarze. tez czulem sie czlonkiem rodziny, obserwatorem wprawdzie ale calkowicie wewnatrz 🙂
Przyjmuję, że dla części odbiorców losy Żydów nie są właściwym polem do uniwersalizujących opowieści o kondycji ludzkiej. Jeszcze nie są, a może w ogóle nie są. W każdym razie nie są. Dlaczego nie są, to jest pewnie zupełnie poza możliwością przedyskutowania na blogu. Ale z faktami raczej się nie dyskutuje. Nie są i już.
Mnie w pewnym momencie również uderzył u Idy brak przejawów wewnętrznych zmagań z grzechem. Ale potem już nie było to dziwne. Do poczucia winy za popełniony grzech niezbędne jest poczucie ciągłości swojej tożsamości. Ida natomiast przełącza się pomiędzy ja i nie-ja. Albo może raczej pomiędzy jednym nie-ja a drugim nie-ja. Przymierza to drugie nie-ja jak kostium, który po chwili (nie wiemy jak długiej, ale według mnie to zupełnie nie ma znaczenia) zdejmuje i zakłada drugi kostium, który też należy do nie-ja, ale tego już bardziej znanego, wyuczonego.
Vesper, moze nie sa bo to tematy wyraznie nie przerobione. Ale dlaczego „losy Zydow” to koniecznie „zydokomuna” ??
Witajcie w Nowym Roku!
Życie pisze takie scenariusze, że mało kto by uznał filmy według nich za prawdopodobne i wiarygodne. To nasza potrzeba sensu, konsekwencji, ogarnięcia nieogarnionego powoduje, że scenariusze filmowe są dla nas mniej lub bardziej „bliskie życia”.
Dlatego też tak chętnie czytamy kryminały, bo znajdujemy w nich zaspokojenie tych potrzeb. Lubimy, kiedy sprawa się wyjaśnia, kto zabił i z jakich motywów, i że został przynajmniej zdemaskowany, a jeszcze lepiej, kiedy zostanie ukarany albo przynajmniej aresztowany…
Co do „Idy”, to po przeczytaniu rozległej dyskusji kompletnie już nie wiem, oglądać, nie oglądać 🙄
Na razie nie mam okazji.
Chłód w „Pianiście” Polańskiego był dojmujący i przeze mnie odczuwany wręcz fizycznie. Mnie się od dawna kojarzy samotność, lęk egzystencjonalny, bezdomność, wojna właśnie z brakiem ciepła, sinymi rękami, kapiącym nosem, fizycznym marznięciem, a filmowcy stosują ten środek stylistyczny czasem bardzo umiejętnie.
Mnie najbardziej zapadły w pamięć, jako niezwykle piękne, kadry z filmu „Jeder für sich und Gott gegen alle” Wernera Herzoga.
Było parę pięknych plastycznie filmów, ale chyba ten zrobił na mnie największe wrażenie.
Obejrzałam go na Konfrontacjach w 74 lub 75 roku.
Tam był jeszcze inny niezwykle piękny film, ale nie pamiętam tytułu.
Apropos nowicjuszki rzucającej się w wir grzesznego życia, to za przeproszeniem, co Wy wiecie o życiu nowicjuszek?
A jeśli ona się w klasztorze masturbowała co noc? Tego nie widać na żadnej bogobojnej twarzy 😉
Na to pytanie musiałby raczej odpowiedzieć reżyser. Mnie się wydaje, że chodziło o to, by pokazać, że bohaterki stoją na dwóch biegunach tego samego wymiaru, czyli utraty tożsamości. Dlatego nie odbieram tej „żydokomuny” jako antysemickiej kliszy, która przypisuje „żydomunę” jakimś immanentnym cechom żydowskości. Widzę to raczej jako próbę pokazania postawy sprzecznej z własną tożsamością, jakby obie bohaterki odsunęły się (zostały odsunięte) od rdzenia swojej kultury o podobny wektor, tylko o przeciwnym zwrocie.
Nie wiem, czy to nie był „Dersu Uzała”.
„Dersu Uzała” to przepiękny film.
Obejrzeć, markocie, zdecdowanie obejrzeć. Albo i nie 🙂 Ja też nie planowałem, ale gdy wybuchła nam ta dyskusja pomyślałem sobie, że warto zobaczyć, chociażby dla wyrobienia sobie własnego zdania. Gdy już obejrzałem, to pomyślałem sobie, że szkoda że nie widziałem tego filmu w stadium ’tabula rasa’, to znaczy bez świadomości tego, jak wykopane są na bobikowie okopy i kto gdzie siedzi. Wcześniej mógłbym sformułować jakąś własną refleksję, teraz najwyżej mogę stanąć albo po jednej, albo po drugiej stronie barykady. I po co mi to było?
Bobiku
Radny Gawryszczak ma i inne niewątpliwe zasługo dla matki jego kościoła. Ostatnio szerokim echem odbiła się jego interpelacja w sprawie zakazu dla wystawy organizowanej przez Lubelskie Centrum Kultury. Wystawa nosiła znamienny tytuł, w którym dominantą był jego wysokość diabeł. Nie, Diabeł. I to jeszcze w takim okresie. Zakończyć się ma 9 stycznia.
A poza tym, być może coś pokręciłem, więc proszę o korektę. Czy w głównym dziele, podstawowej lekturze jemu podobnych nie było coś o o tym, że coś tam odtąd będzie w trudzie i znoju? Bez wyróżniania, zdaje się, niedziel. Zresztą co to za wyznacznik ta niedziela. Przytoczę w tym miejscu pewną anegdotkę, jeśli mi wolno.
Swego czasu łaziłem w celach zarobkowych na tzw. „powierzchniówki” w ramach AZP. A w międzyczasie jednego roku realizowaliśmy na zlecenie WKZ zadanie inwentaryzacji starych chałup. Było to na terenie pogranicza Mazowsza i Kurpiów (co w dawnych czasach nie było tak do końca jednoznaczne, bo Kurpie, albo Kurpsie, jak kto woli były tegoż Mazowsza integralną częścią). Nieistotne. Z przyczyn obiektywnych robiliśmy to głównie w soboty i niedziele. Zdarzyło się więc, że zaszliśmy do jednej wioski w niedzielę, dosyć wczesnym przedpołudniem. Jedynym obiektem wartym zachodu była plebania. W związku z tym udaliśmy się do miejscowego proboszcza z prośbą o zgodę na dokonanie opisu. I tu padło sakramentalne pytanie: Jak to, panowie, w niedzielę, w święto?
Odpowiedzi udzielił kolega, z Gdańska, rzetelny katolik, tylko przechera. Brzmiało: Jakie święto, święto było wczoraj.
Jak można się domyślić, z opisu nici, z obiadu nici, nawet z herbatki nici.
No tak, i jeszcze ten zbędny trud pracy i znoju. A gdzież piękna sentencja Ora et labora?
Ja się nie czuję w okopie, Babilasie. 🙂
Markocie, obejrzyj koniecznie. 🙂
No, przecie mówię, że nie mam okazji (czytaj: możliwości) 🙁
Markocie, Bobik częstuje linką, jeśli nie przeszkadza Ci oglądanie na ekranie komputra.
Doro
Nie trawię Agathy Christie. Nie jestem w stanie jej czytać. Nie jestem w stanie nawet kartkować jej twórczości.
Dla chętnych:
Ida
dramat obyczajowy, Dania/Polska, 2013
CANAL+, sobota, 10 stycznia 19:35
Ida Ida
dramat obyczajowy, Dania/Polska, 2013
CANAL+, noc pon./wt., 12 na 13 stycznia 1:30
Ida Ida
dramat obyczajowy, Dania/Polska, 2013
CANAL+ Film 2, czwartek, 15 stycznia 20:30
A propos Rysiowego „krótkiego kadru”.
Nie wiem, czy istnieje takie określenie, ale jeśli istnieje, to nie ma sensu. Kadr jest całością obrazu. Może być krótki dystans – kamery od filmowanego obiektu, ale to się po prostu nazywa zbliżenie.
Paradoksie, czemu nie lubisz Agaty? Serio pytam, szaleńczo ciekawa, co Cię w niej tak odrzuca?
do przeczytania:
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/ue/20150105/niech-pani-torebke-mocniej-trzyma-bo-tu-cyganie-kradna
dziekuje Nisiu, zblizenie, to jest wlasciwe slowo, dziekuje 🙂 🙂
w tym filmie jest duzo zblizen, czesto intymnie blisko
Świetny ten film „Wypełnić pustkę”.
Dziękuję Liskowi i Rysiowi, bo nie zuwazyłam go wcześniej.
Rysiu, zawsze do usług.
Intymnie blisko, to pewnie operator przechodzi w detale i pokazuje połowę jednego oka? To taka maniera, za którą nie przepadam, zwłaszcza jeśli nadużwana, co się młodym operatorom nader często zdarza. Lubiejo uni efekty, lubiejo.
A ja uwielbiam Agathę, za to nie trawię współczesnych kryminałów, w szczególności skandynawskich, pałam też gorącą niechęcią do kryminałów marlowowskich. 😛 Ale np. polecaną tu kilka miesięcy temu serię „The cat who…” przeczytałam jednym ciągiem, zżymając się tylko na nadmierną uprzejmość autora dla czytelników rozpoczynających czytanie serii od dowolnego tomu, byle nie pierwszego. Z polskich kryminałów trochę mnie wciągnęła seria K.T. Lewandowskiego, ale dość szybko mnie zmęczył jej naiwny chłopięcy erotyzm (zmęczył, ale nie zaskoczył – Ksinowi też zaszkodził, zwłaszcza pod koniec serii). Aż musiałam sama sobie przypominać, szczypiąc się w głowę, że K.T.L. jest autorem „Mostu nad otchłanią.” 🙄
A propos interpretacji: obejrzyjcie sobie nasze siatkarki (obowiązkowe dla frakcji szczecińskiej!)…
http://www.szczecin.sport.pl/sport-szczecin/1,130883,17210884,Chemik_Police_troche_przycisniety__ale_i_tak_wygral.html?as=1
A, Agathę lubię wyłącznie po angielsku – po polsku jest dla mnie nie do przełknięcia.
Ago, mam podobnie z Jane Austen i Francois Sagan. W oryginale ok, ale w tłumaczeniu zupełnie nie wow. Agatę kiedyś czytywałam, teraz jakoś nie, ale myślę, że po polsku też by była dla mnie zupełnie niestrawna.
Nie lubię nadętego, rzekłbym odętego jak mątwa, Poirota z tak rozbudowanym ego, że klękajcie narody. Nie wiem, stylistycznie mi nie pasuje. Drętwa jest jak patyczak.
Dosiego Roku Wszystkim,
przestudiowałam linki, obejrzałam w necie film przed chwilą.
Jest tak skonstruowany, że zezwala na multum różniących się znacznie interpretacji. Wiele w nim zapożyczeń, symboli – dla mnie zbyt nachalne nawiązywanie do Vermeera van Delft.
Blisko mi do odbioru Vesper i zgadzam się z Tadeuszem, że sterylność
( a może jaki inny czort) nie zezwala na emocjonalny odbiór i identyfikację z
bohaterkami.
Cywilnych ekscesów Idy nie traktowałam, jako kursu przyspieszonego dojrzewania – raczej albo jako próbę identyfikacji z ciotką ( i myślę że z ciotką, a nie z ciotką – Żydówką, bo to byłoby zbyt prostackie), usiłowanie zrozumienia jej sposobu na życie i decyzji, albo jako odpowiedź na prowokację ciotki w czasie podróży, kiedy to Wanda stwierdziła, że przed obłuczynami powinna Ida być świadoma z czego rezygnuje. Innymi słowy realizacja testamentu Wandy. Zatem nie mógły być przez Idę traktowane w kategorii grzechu. Tak myślę. Ale możliwa jest również wersja, że świadomie grzeszyła ciekawa swojej na ten grzech ciężki reakcji. Bo weszła na drogę poznania – to ona była motorem poszukiwań miejsca pochówku rodziców i pociągnęła za sobą Wandę.
Relacja Idy do życia klasztornego uległa zmianie – to było widoczne w scenie kolacji, kiedy bez mała parsknęła śmiechem obserwując robotopodobne ruchy sióstr podczas posiłku.
Niemniej jednak klasztor był gwarantem bezpieczeństwa – zero ryzyka, wszystko znane, w przeciwieństwie do nieznanego świata, w którym po miłych chwilach występują nieuchronne kłopoty, zapowiedziane przez chłopaka. Niewykluczone, że gdyby o nich nie wspomniał, do klasztoru by nie wróciła 😉 .
Reżyser w zlinkowanym wywiadzie łże jak pies, twierdząc, że głównym motorem jego pracy były lata 60. , które sentymentem darzy wielkim.
Głównym motorem była historia, niewątpliwie tragiczna, oparta w głównej mierze nie tylko na stereotypach, ale także na autentycznej postaci Krwawej Wandy.
Powodów do Oskara nie widzę.
Co do chłodu emocjonalnego – taż przecież w tym klasztorze to same szkieletów ludy były, to skąd Ida mogła inną być? A Wanda była w hibernacji lat dwadzieścia i dopiero mała ją z tej hibernacji wyciągnęła.
Wróciłem, przeczytałem, zastanowiłem się nad sugestią Vesper z ja i nie-ja, zwłaszcza że sam też pisałem o kostiumie i wchodzeniu w cudzą skórę, ale ta koncepcja też mnie nie przekonała. Tak kompletna dysocjacja, bez żadnego kontaktu między tymi dwoma stanami, to by już musiało być multiple personality albo coś w podobie, a to jednak zdecydowanie nie ten przypadek. Czyli pozostaję nieprzekonany i można mi podsuwać kolejne sugestie, które mnie nie przekonają. 😆
Zmoro, interpretacji chłodu czy sterylności może być mnóstwo i co najlepsze, wszystkie mogą mieć sens 🙂 , ale ja tak po psiemu byłem ciekaw, jak to widział sam reżyser i czy zdawał sobie sprawę, że ten chłód może u odbiorcy wywołać emocjonalny dystans, który nie pozwoli uznać filmu za „swój”.
Bobiku, dysocjacja, zamrożenie emocjonalne, fuga (tak bym sobie wytłumaczyła wyczyny Idy w cywilu) – bardzo charakterystyczne dla osób, które jako dzieci doznały traumy. To bardzo klarownie pokazany obraz PTSD.
Nie oszalałam. Mam dobrą pamięć 😉
Kot Mordechaj pisze:
nie, 4 Styczeń 2015, 23:46
…..Nie wiem co sie dzieje, ze nieustannie ostatnio odwolujesz sie do falszywych cytatow – a to z tym nieszcesnym ‚ǵenetycznym antysemityzmem’, a to oznajmiajac, ze ja sam glosze ‚apoteoze amerykanskich tortur΅ (nie oszalalas chyba?) i ilustrujac to komnpletnie zmyslonym cytatem, rzekomo ze mnie.
Kot Mordechaj pisze:
czw, 11 Grudzień 2014, 16:57
Wy tam, Chlopcy i Dziewczynki, jak chcecie, ale ja tam nie strace ani jednej nieprzespanej nocy z powodu torturowania diablow czy istnienia wiezien w Polsce. Pewniem ze wolalbym aby diablom dalo sie wytlumaczyc w sposob kulturalny, cywilizowany i zgodny z prawem, zeby nie wysadzali tysiecy ludzi w powietrze, ale skoro diably nie sa sklonne rozmnawiac w ramach cywilizowabnych wartosci i obowiazujacego w demokratyczny swiecie prawa, to jestem gotow znizyc sie do ich poziomu i porozmawiac z pozycji sily i brutalnosci..
Jakby kto mial pokuse zaczac mi tlumaczyc jak brzydka i nieskuteczna bronia sa tortury, to prosze darowac, chyba, ze sie ma pod lapa dokladne dane kiedy wydobywanie zeznan z pomoca tortur bylo zerowo skuteczne. Wadomo bowiem z grubsza, ze bywa i tak i tak.
Bardzo jestem wdzieczny sluzbom, ze zapobiegly setkom zamachow terrorystycznych w samym tylko Londynie, wdzieczny tez jestem polskim wladzom, ze poszly na wspolprace z amerykanskimi czynnikami odpowiedzalnymi za bezpieczenstwo.. I jestem gotow przymknac oczy na ile dochodzenie bylo legalne i zgodne z naszymi szlachetnymi idealami.
Zamach na Kuitschere tez nie byl legalny. Proces w Norymberdze tez podobno niewiele mial wspolnego z rygorami prawa miedzynarodowego. Trudno. I can live with it.
Jagoda pisze:
nie, 4 Styczeń 2015, 10:06
Bardzo niedawno temu Helena/Kot Mordechaj wygłosiła, nie jeden raz, apoteozę amerykańskich tortur. „Należało się diabłom, bo zagrażali naszym domom”.
Cytat nie dosłowny. Poza tym wszystko się zgadza. To kto tu oszalał? 🙄 😯
Paradoksie, odpoczywanie w niedzielę ma być podobno naśladowaniem Pana, który w dzień szósty stworzył – kosztując często-gęsto – pigwówkę, dereniówkę, tarninówkę, piołunówkę, trejos devynerios i kilka innych nalewek, po czym, naturalną koleją rzeczy, w dzień siódmy otwarł zapluszczone oko i wyrzekł grzmiącym głosem: chromole, dzisiaj nie robie! Następnie zaś obrócił się na drugi bok i zachrapał jeszcze bardziej grzmiąco.
Ja jednak nie jestem całkiem pewien, czy próba bycia równym Panu nie jest aby przejawem niechrześcijańskiej pychy, ba, czy nie jest wręcz herezją, więc na miejscu Kościoła z tym odsypianiem w niedzielę byłbym nieco ostrożniejszy. 😈
Bobiku, ale gdzie jest napisane, że dzień siódmy wypadał akurat w niedzielę?
Hmmm, może każdy powinien sobie ten siódmy dzień liczyć po swojemu, od dnia narodzin na przykład. Ja mam łatwo, bo się urodziłam w poniedziałek 😎
To tak ja i ja. Więc mnie też łatwo. Ale jak sobie mają z tym poradzić urodzeni akurat w niedzielę? Zaczynać od sjesty? Tylko Bobik nie ma problemu. Bobik jest mocno zaprzyjaźniony z Leniwcem, więc dla niego właściwie nie stanowi różnicy, kiedy będzie odpoczywał. Jeśli się tak zastanowić, to dzięki temu może osiągnąć Pańskość po siedmiokroć.
Nie mówiąc o kotach, które mają nieustanną niedzielę 🙄
PTSD też mi nie pasuje, zbyt wiele kryteriów diagnostycznych się nie zgadza. Np. PTSD pojawia się z grubsza pół roku po traumie (a przeżycie traumy dziecięcej tylko wzmacnia podatność na), praktycznie zawsze towarzyszy mu wzmożone napięcie, nerwowość, wybuchowość, ciągłe przeżywanie traumy w snach, czy nawet na jawie, unikanie sytuacji przypominających traumatyczne przeżycie, etc. Ida takich objawów nie ma.
To już prędzej pasowałoby mi ASD (Acute Stress Disorder), ale tu dysocjacja nie jest tak całkowita, żeby się potem nawet nie pamiętało, co się robiło. A pamięć alkoholowo-erotycznych ekscesów, nawet przeżytych w ostrej fazie ASD, u kandydatki na zakonnicę musiałaby wywołać przyajmniej potrzebę pokuty i oczyszczenia przed ponownym przywdzianiem zakonnego stroju.
Znaczy, szukamy dalej. 🙂
Róbcie tak dalej, a coraz bardziej utwierdzicie mnie w przekonaniu, że na IDĘ nie pójdę. Chyba wolę pościbolić.
A czemu, Bobku, kandydatki na zakonnice miałyby być w kwestii potrzeby pokuty lepsze od księży ? 😉
A na serio – myślę, że dziewczę obrało tę drogę niekoniecznie z potrzeby ducha i głębokiej wiary. Po prostu niczego innego nie znała, to był jej dom i jej cały swiat dotychczas.
Nie zupełnie się zgadzam, Bobiku. To, o czym piszesz, to PTSD u dorosłych i u starszych dzieci. Ida jest bardzo młodą kobietą. Trauma u niej mogła przypaść w okresie amnezji dziecięcej, czyli czasu do mniej więcej 2 roku życia. Badania pokazują zresztą, że amnezja dziecięca u dzieci, które miały traumatyzujące doświadczenia może się przedłużać. U takich ludzi pamięć o traumie pozostaje na poziomie ciała, fizjologii i procesów neurologicznych. Neurokognitywiści twierdzą, że traumatyczne dzieciństwo może trwale zaburzyć proces kształtowania się połączeń neuronalnych w mózgu. Ślad pamięciowy o traumie o nie pozostaje, ale pozostaje na przykład skłonność do dysocjacji w przypadku trudnych emocjonalnie sytuacji. Skłonność do unikania też – dlaczego by nie mogła się ona przejawiać właśnie zupełnym brakiem zainteresowania rodzicami. Sam zwróciłeś uwagę, że Ida nie zadaje pytań. Nie zadaje, bo może to jest obszar, którego unika. Dla mnie ta postać jest psychologicznie wiarygodna, jeśli wziąć pod uwagę doświadczenia, które musi za sobą mieć, a których nie widzimy.
Widzę, że wreszcie się zaczęła porządna merytoryczna dyskusja wokół „Idy” 🙂
Mam tylko uwagę do zmory: nie było żadnej autentycznej postaci Krwawej Wandy. Reżyser wspominał o Helenie Wolińskiej-Brus, ale postać nie ma z nią nic wspólnego.
No naprawdę, takie oczywistości trzeba Wam wyjaśniać… 🙄
Siódmym, leniwym, świętym dniem nie może być poniedziałek, bo wtedy się właśnie idzie do roboty, co wie każde dziecko. Nie może też być wtorek, bo żaden pracodawca nie zgodziłby się na to, żeby popracować dzień i od razu robić labę. Środa też odpada, bo się może komuś skojarzyć z Magdaleną, a gdzieżby polski KK zgodził się na taką patronkę świętego dnia. Czwartek brzmi zbyt podobnie do ćwiartku, a ćwiartki lepiej wlewać w siebie w dni poprzedzające wolne. Piątek czasem wypada 13-tego i wtedy jest feralny, co świętym dniom zupełnie nie przystoi. Sobota z kolei jest wolnym dniem wiadomo-u-kogo i to dla Prawdziwego Katolika jeszcze gorsze niż Środa. Sami chyba widzicie, że zostaje tylko niedziela. 😎
Była taka scena na początku filmu, kiedy Wanda w samochodzie zapytała Idę, czy grzeszy.
I mała całkiem otwarcie, spokojnie, nie spuszczając nawet wstydliwie ocząt, odrzekła: Tak.
Czasami za pokutę wystarczą dwie zdrowaśki 😉
Dla katolika to jest oczywista oczywistość, że grzeszy. Nieustannie grzeszy – myślą, mową i uczynkiem.
Wydawało mi się, że wobec p.Heleny Wolińskiej używano tego określenia, jeśli nie, to mój błąd. Jej sprawa była parę lat temu poruszana często, a pamięć moja bywa zawodna, Doro.
vesper
A co z zaniedbaniem?
Zaniedbanie jest obecnie traktowane jako forma przemocy, właśnie ze względu na skutki, które u dzieci może ono powodować.
Krwawa prokurator, czy też Krwawa Helena chodzi mi gdzieś po głowie.
Aaa, to było do sposobu grzeszenia 🙂 Tak, zaniedbaniem też 🙂
Czyli atmosfera panująca w zakonie zainfekowała małą ?
OK, Vesper, mógłbym przyjąć skłonność do dysocjacji jako skutek dziecięcej traumy, ale jeszcze innych rzeczy mi brakuje, żebym się zgodził na PTSD. Np. wzmożonego napięcia, które u osób dotkniętych PTSD jest wyraźne i wyczuwalne (choć może iść w parze z emocjonalnym chłodem).
Miałem trochę do czynienia z ludźmi z PTSD wywołanym przez traumy wojenne i oni nigdy nie byli tacy spokojni jak Ida. Mieli nerwowe ruchy, nagłe „cuknięcia”, napady (widoczne) lęku lub agresji, różne takie. I ja w kontakcie z nimi zupełnie inne miałem odczucia niż wobec Idy, co jakimś tam kryterium też dla mnie jest. 😉
Pytanie, czy miałeś do czynienia z dorosłym, który traumę przeżył jako dziecko, a potem umieszczony został pod kloszem, w warunkach, gdzie rytuał zastępuje normalną wymianę emocjonalną i gdzie wszelkie wewnętrzne rozterki „zawierza się Bogu”. Do tego dochodzą jeszcze różnice indywidualne i kulturowe. „Twoi” straumatyzowani pochodzą chyba z kultur, gdzie emocje raczej się okazuje, niż ukrywa?
Na pytanie „oglądać czy nie oglądać?” ja odpowiadam: oglądać. 🙂 „Ida” nie jest filmem, którego należy się „bać”. Raczej sobie nie wyobrażam, żeby ktoś miał po nim koszmary i bezsenne noce. Nie jest też zupełną stratą czasu, choćby przez swoją wizualną urodę. No a możliwość podyskutowania na blogu z poczuciem „teraz już wiem, o czym mówię” też nie jest do pogardzenia. 😆
Zatem jeśli jeszcze ktoś się zdecyduje na oglądanie, niech mi da cynk mailowo i podeślę mu linkę.
Nisia 15:30
Obejrzałem to co podrzuciłaś. Nie wiem, czy mnie wzrok nie myli, ale na głowach chyba coś dziewczynom powyrastało. Kwiaty to jeszcze, ale te suche badyle? Brakuje tylko sroki, która gniazdo by sobie uwiła.
Pora dla nich (srok i gawronów) do składania jaj zbliża się nieuchronnie.
Polska nie jest krajem jakiegoś szczególnego ukrywania emocji. W porównaniu ze Skandynawami, a nawet z Niemcami, to my jesteśmy wręcz wulkany emocji. 😆
Trochę mi trudno wytłumaczyć, o co mi chodzi z tym innym wrażeniem w bezpośrednim kontakcie z PTSD, bo to akurat jest dziedzina czucia, nie szkiełka i oka. Tzn. ja czuję tę różnicę, ale trudno mi to tak ad hoc zwerbalizować. Więc tak nieosobiście ograniczmy się do wzmożonego napięcia, którego u Idy nie widać ani na początku, ani potem, w stanie dysocjacji – ta postać cały czas jest grana równo, chłodno, bez „wyskoków”. I nie musiałyby to być wyskoki w sensie rozwalenia fotela czy ucięcia głowy krasnalowi ogrodowemu, tylko chociaż żywsza mimika, jakiś skurcz, jakieś skulenie ramion, jakaś łza. Tego nie ma, bo najwyraźniej koncepcja artystyczna była inna, do czego oczywiście reżyser ma prawo, tylko że wskutek tego dla mnie to z obrazem PTSD się nie zgadza.
Ale tak całkiem na serio, to może już dajmy spokój temu diagnozowaniu, bo zanudzimy resztę Szanownej Frekwencji. 😉
No tak, mówiło się też o „krwawej Lunie” Brystygierowej, ale z kolei ona nie była prokuratorem, choć zajmowała się przesłuchaniami… Chodziło mi o to, że nie było „krwawej Wandy”. Postać filmowa, co zresztą przyznaje reżyser, była wymyślona, a inspiracje były bardzo dalekie.
Ida przypomina mi pewną dziewczyną po traumie we wczesnym dzieciństwie, z którą miałam do czynienia jakiś rok temu. Poza traumą, miała oczywiście jeszcze inne uwarunkowania osobowościowe i temperamentalne i trudno powiedzieć, co dokładnie z czego wynikało. Miałam wrażenie, że gdyby zdarzyło się trzęsienie ziemi, które wysadziłoby nas wszystkich z krzeseł, powiedziałaby tylko „o, herbata się rozlała”. Jej sfera emocjonalna działała na zasadzie zwrotnicy – jest dobrze, nie jest dobrze. Kiedy było dobrze, była w miarę samodzielna, uczyła się, jadła, spała. Kiedy było nie dobrze, kładła się do łóżka i leżała. Stan „nie jest dobrze” mógł wynikać zarówno z tego, że ktoś jej powiedział coś przykrego, jak i ze zwykłego przeziębienia. Z całej gamy reakcji ona miała w repertuarze tylko jedną – położyć się do łóżka. Strasznie trudny w kontakcie jest taki człowiek. Ta dziewczyna była przez terapeutów uczona emocji. W wieku kilkunastu lat dowiadywała się, że jest radość, złość, strach, niechęć, obrzydzenie, a nie tylko zwrotnica w prawo lub w lewo.
Ok, zostawiamy diagnozowanie 🙂
Bobiku, ale to diagnozowanie jest właśnie bardzo ciekawe.
Żeby na chwilę zejść z Idy (nie byłam podczas FF w Gdyni, gdy tylko usłyszałam, że o zakonnicy żydowskiego pochodzenia, choć dostałam zaproszenie) gorąco mogę polecić książkę, którą właśnie skończyłam: „Życie niebywałe; wspomnienia fotokompozytora” Ryszarda Horowitza. Jeden z najmłodszych więźniów Auschwitz (rocznik 1939, a przedtem Płaszowa, rozdzielony z rodzicami, uchował się dzięki Liście Schindlera. W 1959 roku jako student ASP w Krakowie wyjechał do Stanów, jest – jak wiadomo jednym z najbardziej wziętych i nagradzanych fotografików w świecie. W trakcie lektury nie wytrzymałam i zadzwoniłam do niego w Nowym Jorku, gratulując pasjonującej opowieści i ciepła emanującego z niej. Znamy się od lat, liczę na duży wywiad, jak dotrę do NYC wiosną.
A więc można przejść ogromną traumę, a mimo to stać się świetnym człowiekiem i w sensie zawodowym, i rodzinnym.
Pewnie, że można! To jest właśnie niesamowite w ludzkiej psychice – nie ma bezwzględnie obowiązujących reguł.
Twierdzić, że się nie grzeszy, to by chyba była antynomia (grzech pychy). Byłaby? Może mię kto poprawi? (przyswajam nowe słowo, tak to jest jak się ktoś nie uczył logiki…).
Diagnozowanie ciekawe? A ja myślałem, że zaraz tu z Vesper zostaniemy zmieceni z powierzchni ogólnoblogową furią. 😆
No dobra, to się jeszcze czegoś czepię, żeby było ciekawie. 😉 U opisanego przez Vesper „przypadku zwrotnicy” byłoby z kolei trudno wyobrazić sobie tę całą knajpianą eskapadę (Ida nigdy wcześniej tego nie robiła, więc musiała się bardzo sprężyć) i wejście w relację erotyczną z facetem. Tego się nie dało zrobić bezwolnie, na automatycznym pilocie, trzeba decyzji i praktycznych działań.
Tak, fajne te wspomnienia Horowitza. Niesamowite miał facet życie.
Specjalistą od antynomii (sprzeczności) powinien być Paradox. 😆
A pycha to chyba superbia, o ile mnie pamięć nie zwodzi.
Wielką mam chęć przeczytać tego Horowitza, ale czy to wypada odsyłać go do kolejki? 😉
Chodziło mi o to, że człowiek, twierdząc, że nie grzeszy, popada w grzech pychy, bo uzurpuje sobie doskonałość. Skróciło mi się z głodu. 😳
Aaa, teraz jasne. 🙂
Oczywiście, że chrześcijaninowi nie wypada się przyznawać do bezgrzeszności, z małymi wyjątkami, np. tuż po przyjęciu komunii, co oczyszcza. To jest jednak bardzo krótka chwila, bo zaraz po komunii zaczyna się myśleć, a kto myśli, ten już musowo grzeszy. 😉
Ech, Bobiku, czegóż to nastolatki nie robią na autopilocie, zupełnie bez decyzji, po prostu bo tak wyszło 🙄 Ida w rozwoju emocjonalnym dużo bardziej zaawansowana nie jest.
Ale u Idy nie „tak wyszło”, tylko się musiała do tego przygotować, wykonać różne czynności, suknię wydekoltowaną wdziać, makijaż wykonać, na obcasach się pomęczyć, gorzały chlapnąć… To było zaplanowane i plan został wykonany. 😉
No cóż, pokusiłbym się. Ale pociągnęłoby to za sobą niewyobrażalne wręcz konsekwencje. Mianowicie musiałbym określić swoje miejsce w szeregu już znanych paradoksów. Przed czy za Zenonem z Elei – czyli pycha czy skromność? Raczej wybrałbym pychę, bo jak mówią starożytni Rosjanie, jak się człowiek nie pochwali, to siedzi jak opluty. Obok szklanki. Znowu problem: w połowie pełnej, czy w połowie pustej. Zdecydowanie wolę pełną – nawet w połowie. Obok paradoksu omnipotencji lub wszechmocy? Nieee, i tak mamy wystarczająco dużo specjalistów w tych dziedzinach. Podoba mi się kot z kromką posmarowaną masłem. Ale obawiam się, że takie potraktowanie kota mogłoby wzbudzić słuszny gniew Kota Mordechaja.
A może pójść na całość i zaserwować sobie biegunkę jako Himalaje paradoksów. Tyle że wyłączyłoby mnie to na dłuższy czas z uczestniczenia w blogu a Koszyczkowi mogłoby dostarczyć niezamierzonych i niezbyt wyszukanych wrażeń. Widać więc jak ciężko żyć paradoksalnie.
Rosjanie tu się każą samochwalić, a tu szepczą „tisze jediesz, dalsze budiesz”. Też paradoks. 🙂
Tyle diagnoz, analiz, ocen, a to przecież fikcja, nie dokument, aktorstwo, a nie rzeczywiste pacjentki na kozetce u psychoanalityka. Każdy sobie coś kombinuje, co mu pasuje, a reżyser w jakimś wywiadzie szczyci się tym, że nie robi filmów „pod publiczkę” 🙄
Moim skromnym zdaniem film przeznaczony jest całkowicie świadomie dla publiczności światowej wolnej od tych polsko-żydowskich porachunków, komplikacji i wiwisekcji, emocji, rozdzierania szat i dylematów psychologicznych, słowem – prostszej niż polska. Temat traktowany jest bardziej uniwersalnie, stąd takie powodzenie filmu za granicą.
Chyba w końcu jakoś to obejrzę, choć nie znam nawet maila do Bobika 🙁
Tych diagnoz ja nie traktuję całkiem serio, raczej jak ćwiczenie umysłowe (choć staram się w nim być rzetelny). Bo w końcu nawet głupi szczeniak zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z fikcją. 😉
A teraz i tak z diagnozowaniem skończę, bo pora kolacyjna się zbliża. 🙂
Mail do mnie zna każdy, kto chce. 🙂 Wystarczy udać się do Urzędu Pocztowego nr 1 w prawym górnym rogu blogu i kliknąć na zamieszczoną tam ikonkę koperty.
Powiedziałabym więcej – taka zabawa publicznie możliwa jest jedynie w przypadku fikcji. Na fikcyjnej postać można sobie poużywać. Na prawdziwym człowieku byłoby to zupełnie niedopuszczalne.
Uważam, że ćwiczeniom umysłowym należy się traktowanie szalenie serio. 🙂 Podoba mi się, że Poirot jest odętą mątwą, 😉 a ogólniej, że ma wady. Odkąd wyrosłam z Winnetou, drażnią mnie bohaterowie bez wad.
Aga
Nie może mi się podobać facet z takim wąsikiem, który w dodatku potrafi się odąć bardziej niż ja sam. I ten pretensjonalny melonik.
A Winnetou? Och. I Apanaczi. A zwłaszcza Inczuczuna.
Łezka się w oku kręci od dymu z ogniska
Być raz wielcy trzej wodzowie
Oni mieć wielkie zdrowie
I ognista woda kochać lubić pić
Oni mieć zawsze humor
I bez przerwy robić rumor
Oni jak bawoły dzikie potem wyć
My być tam, my być tu
Wielki nasz Manitou
On nam dać, dać ognista woda, dać
My ją pić, pić do rana
Nasza woda ukochana
My ją pić, my ją pić a potem paść
Wilki wódz Inczuczuna
Mieć nad głową wielka łuna
Taki wielki umysłowiec z niego być
Ciągle knuć kombinować
I bez przerwy lamentować
Jakby sobie na tym świecie lepiej żyć
My być tam…
Wielki wódz Mała Kopa
Z niego być kawał chłopa
On z mustanga gdy być młody na skalp spaść
On wesoła mieć gęba
I świergotać jak ptak zięba
Gdy ognista woda wiadrem w niego lać
My być tam…
Wielki wódz Orle Pióro
On chcieć być zawsze górą
On chcieć mieć przy sobie zawsze dużo skwaw
On mieć skalp małowłosa
Do ognistej wody nosa
On chcieć nurt swojego życia puścić wpław
My być tam…
Ledwie świt blady wstanie
Już na ścieżce są Indianie
Oni swoja ścieżka zdrowia dobrze znać
Chlać ognistą na kaca
Znów wesoła mieć glaca
Oni tylko samo dobro z życia brać
My być tam…
Że na wodzów być posucha
Dobić do nich wódz Zasucha
On bibuła dla ognista woda być
On ją pić jak atrament
I upijać się na amen
Potem jego biała squaw go wielce lżyć
My być tam…
Poirot jest konstruktem świadomie zabawnym i nieprawdziwym, ja tam nie mam do niego pretensji.
Mnie z kolei Winnetou jakoś nigdy nie pociągał. Raczej książki Coopera 😉
Filmu nadal nie widzialem, ale wychodzi, ze co by w nim nie bylo, to najwazniejsze sa momenty ;p
Nie „widzę” postaci, o których czytam, cechy charakterystyczne w ich wyglądzie pozostają dla mnie papierową abstrakcją. Filmowy Poirot może też by mnie drażnił. Pani Kierowniczko, Winnetou czytałam mając 7-8 lat, Cooper wpadł mi w ręce parę lat później. Czysty przypadek. Za to Winnetou przeczytałam raz, a do Coopera kilka razy wracałam.
Jesteś pewien, Markocie, że zagraniczna publiczność nie jest obciązona stereotypami?
” Der dialogarme, in schwarz-weiß gedrehte Film stellt dabei die Frage nach Schuld und Verantwortung. Der Tod von Idas Eltern – ob nun aktiv herbeigeführt oder einfach geduldet – steht symbolisch für ein Land, das sich damit arrangiert hat, wegzusehen oder sogar mitzuhelfen bei den Greueln des 20. Jahrhunderts.”
http://www.leselink.de/filme/drama-filme/ida-film.html
Doro
Jestem zdecydowanym wielbicielem Coopera. Od najmłodszych lat. Jego Pięcioksiąg czytałem wcześniej niż Karola Maya. I jeszcze Jamesa Olivera Curwooda.
Fomo, muszę Cię rozczarować, momenty nie były pokazane 😉 . Tylko oblubieniec siedzi goły ( dyskretnie) jak Chrystus na brzegu łóżka.
David Suchet średnio przypomina Poirota ksiązkowego. Agata chyba miała z nim problem, bo stworzyła też postać pisarki kryminałów, Adrianny Oliver, która z kolei wymyśliła postać detektywa Fina i nie bardzo potem wiedziała po co oraz co z nim dalej robić. Wszystko razem jest całym systemem miłych przejawów dystansu, który lubię, a którego Paradox chyba nie stosuje, sądząc po wyszukanym komentarzu do kalendarza z siatkarkami.
Znaczy nie Chrystus siedzi na brzegu łóżka, tylko oblubieniec 😉
Swego czasu czytywałam namiętnie i Winnetou, i Coopera, i Curwooda razem z Marliczem, i Londona. Bellewa Zawieruchę kocham do dziś dnia.
Do Winnetou i kilku innych książek na wszelki wypadek nie wracam, odkąd dorosłam. Szkoda by mi było psuć sobie takie piękne szczenięce uniesienia literackie…
Nisiu
Chyba zbyt serio bierzesz moje niektóre komentarze
David Suchet mi się akurat spodobał. A najbardziej lubiłam czołówkę serialu i w ogóle to całe art deco wokół niego. Bo w ogóle lubię art deco 😉
Ago, bo to tak właśnie jest – często, zwłaszcza w dzieciństwie, książki wpadają nam w ręce z przypadku 🙂
Zmoro,
dla mnie to akurat nie stereotypowe widzenie Polski, tylko bardzo trafne, acz niezmiernie niechętnie przez Polaków akceptowane.
Akcja filmu została umieszczona w latach 60. pewnie też z tego prozaicznego powodu, że temat wojny i okołowojennych perypetii bohaterów jest atrakcyjny, ale niesposób realizować go współcześnie z młodymi aktorami wobec tak dużego dystansu czasowego. Coraz trudniej jest nawiązywać (również w kryminałach) do przeszłości wojennej bohaterów nie pokazując ich jako zgrzybiałych starców nad grobem 🙄
Wczoraj wieczorem udało mi się zahaczyć o sporą część „Inglorious Basterds”, ha! to jest dopiero very special 😎 Pulp fiction ze skalpowaniem hitlerowców, Tarantino, jakiego lubię 😎
David Suchet był świetnym Poirot, Peter Ustinov także.
Suchet był też znakomity jako Beria i inne czarne charaktery 😉
Suchet z zastrzeżeniami tak, ale Ustinov był fizycznym przeciwieństwem Poirota ksiązkowego. Psychicznym również.
Wersję z Suchetem pokazuje teraz 13 Ulica. Art deco aż warczy. Chwilami bym ich podgoniła, ale generalnie lubię. No i plastycznie rzeczywiście duża staranność.
A w Pięciu świnkach(gdzie w ogóle zapomnieli powiedzieć słowo o świnkach, a zwłaszcza tej, która kwiczała) muzycznie posłużyli się pierwszą Gnosienne Satiego i to też pasowało do art deco.
Vesper (13:59), to bardzo ladny sposob widzenia.
A diagnozowanie ciekawsze niz diagnozowany obiekt 🙂
Z kryminalow jeszcze bardzo lubie Joe Alexa, szkoda ze juz wszystko jego znam.. 🙂
Sa tez urocze kryminaly Harry Kemelmana o rabinise Small’u z amerykanskiej kongragacji konserwatywnej (Sunday the rabbi stayed home etc na kazdy dzien tygodnia), chyba nie tlumaczone na polski
i bardzo fajne kryminaly Carolyn Gold Heilbrun, profesor literatury angielskiej z Colombia Univ., piszaca pod pseudonimem Amanda Cross, z glowna bohaterka Kate Fansler, rozwiazujaca zagadki kryminalne w akademickim srodowisku amerykanskim,.
Lisku, gdy interpretacja nie jest oczywista, sposób patrzenia jest in the eye of the beholder.
Niektórzy twierdzą, że najbardziej kryminalnym dziełem Joe Alexa są jego tłumaczenia Szekspira. 😎
I expected you would say that 🙂 🙂 Ale dla mnie (moja) byla oczywista… Tytulowa bohaterka jest jedna, nie dwie. Twoje spojrzenie odbieram jako oryginalne i ciekawe, ale przypisuje je Tobie bardziej niz filmowi. Domyslam sie ze to ostatnie vice versa, ale wtedy bedzie pytanie skad wiemy co jest oczywiste.
Bobiku, tych na szczescie nie znam 😆
Do takiej interpretacji brakuje mi takze innych elementow symetrii, np gdyby kazda z nich dochodzila do swojej tozsamosci poprzez jakis proces, ale tak jest tylko z Wanda, podczas gdy tozsamosci Idy jest jej nadana w wieku niemowlecym calkowicie z zewnatrz
Na czwartek zapowiadaja snieg w Jerozolimie 🙂
Zanotowałam sobie Kemelmana, dziękuję. 🙂 Uroczy kryminał to jest to, o co mi chodzi. 😉
z kryminałów polecam trylogię marsylską Jean-Claude Izzo. mocna rzecz, raczej przygnębiająca
Na jeleniej polance sliczna scena!
Oj, tak, Bobiku (22:15), Słomczyński maltretował Szekspira bezlitośnie. Nie szczędził mu też, niekiedy nadmiernie uszczypliwej krytyki Barańczak. Tyle, że jak przyszło do produkcji polskiej wersji językowej szekspirowskich spektakli BBC, to tłumaczenia Słomczyńskiego były nieomal nieodzowne: tam jest wers za wers, słowo za słowo, nieomal kłapnięcie szczęką za kłapnięcie szczęką – przy dubbingu nieocenione.
Już wiem, skąd się biorą kolejki. Miłośnicy kryminałów je robią. 😆
Jest po polsku „W piątek rabin zaspał” i „W sobotę rabin pościł”.
Zaczęłam czytać „Córkę czas” książkę umieszczoną na pierwszych miejscach 100 najlepszych kryminałów w Wiki.
Ona jest śledztwem w sprawie Ryszarda III, a teraz czytam biografię tegoż Ryszarda wydaną przez PIW.
Szkatułki. Nie wyjdę z tego.
Córkę czasu.
Scena śliczna, ale gdzie momenty? 😆
Mocne i przygnębiające to nie dla mnie. Niestety, taką będę miała jutro kawę, bo zabrakło świeżego mleka – poddałam się w trzecim sklepie. To znaczy, tak w ogóle, jakieś mleko było, ale nie takie, jak trzeba i ze zbyt krótkim terminem przydatności. Mam niskie ciśnienie, ale nie aż tak, żeby zużyć do kawy litr mleka w trzy dni. 🙄 I dopiero po przyjściu do domu pomyślałam, że trzeba było, zamiast mleka, kupić baileysa. 👿
Córka czasu jest w porzo.
Córka czasu? To chyba jakaś bardzo stara książka? Jeszcze z czasów PRL-u? Mnie się autorka kojarzy z „Tam piaski śpiewają”. Mam słuszną rację?
Suchet! Znakomity, ulubiony. Za Ustinovem raczej nie przepadam. Moze gdybym nie znala Sucheta.
I art deco mi sie bardzo podoba w tej jakze stylowej serii.
baileysa da się kupić na stacji benzynowej 😎
do kryminałów nieprzygnębiających Perez-Reverte. „Szachownica flamandzka” na przykład
Paradoksie, masz; fomo, wizyty na stacji benzynowej mnie przygnębiają, 😉 ale gdyby się okazało, że kawa bez rozpuszczalnika przygnębia mnie bardziej, to kto wie… 😎
Paradoxie, ale ona była ze Szkocji, nie z PRL-u 😀
http://lubimyczytac.pl/autor/41784/josephine-tey
Ale „Córkę czasu”, „Tam piaski śpiewają” i „Bartłomieja Farrar” zaiste wydano w PRL 🙂
A „Córka czasu” stara, ale na pierwszym miejscu 100 najlepszych kryminałów całkiem współcześnie:
http://pl.wikipedia.org/wiki/100_najlepszych_powie%C5%9Bci_kryminalnych_wszech_czas%C3%B3w
Coś podobnego 😯 Zaskakujące.
Czy coś się stało z blogiem?
Po raz kolejny wyrzuciło mi komentarz w kosmos.
Dlaczego? Zaraz będzie północ, idziemy psiać. 🙂
Nie mam żadnego komentarza w czyśćcu, co oznacza, że wyrzucanie w kosmos musiało się odbyć gdzieś na łączach, nie u mnie.
Z tym psaniem, jak chodzi o mnie, pomysł jest niezły. Dosyć już padam na pysk. Ale ci, którzy jeszcze nie padają, mogą spokojnie dalej kłapać. 🙂
Po raz kolejny mi wywaliło. Może w nazwiskach, które wymieniłam, jest coś trefnego, a to przecież były tylko trzy znakomite autorki kryminałów 🙁
W takim razie też idę psać.
herbata
🙂 😀
brykam
szeleszcze
🙂 😀
fikam
Tereny Zielone S-Bahn przeglad pozycji
🙂 🙂
brykam fikam
bryk bryk bryk fik 😆
fik fik
Zwyczajowy płyn poranny, w zastępstwie liska.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dziś dzień orszakowy
Dzień dobry 🙂
kawa
Dziś dzień orszakowy
Łotr dubluje, spragniony 🙄