Pigułka przed
– Wszędzie tylko ta pigułka po – z rozczarowaniem szczeknął Bobik, jednym kliknięciem odkładając na bok elektroniczną gazetę. – A ja właściwie znacznie bardziej byłbym zainteresowany pigułką przed.
– W sensie antykoncepcji? – upewniła się Labradorka.
– E, nie, ja tak szerzej – ożywił się szczeniak. – Taka jakaś pigułka by się przydała, żeby ją łykać przed każdą szkodą. Na przykład politykom można by ją rozdawać, zanim błysną kolejnym genialnym pomysłem. Albo ekonomistom. Albo dziennikarzom, zanim coś napiszą. W ogóle wszystkim, którzy mają duży wpływ. To oczywiście na początek, bo potem, kiedy ta pigułka już by się upowszechniła, mogliby ją zacząć łykać zwykli ludzie, a nawet zwierzęta. Pomyśl, jak świat by na tym zyskał, gdyby jego mieszkańcy zaczęli być mądrzy przed, a nie po.
– Płyniesz już w jakiś kompletny utopizm, Bobik – zauważyła bez zachwytu Labradorka. – Po pierwsze, gdyby taką pigułkę dało się wykombinować, ktoś by to już dawno zrobił. A po drugie, gdyby nawet ją wymyślono, zaraz zaczęłyby się problemy z jej wprowadzeniem do obrotu. Na przykład okazałoby się, że godzi w prawo naturalne, ingeruje w wyroki Opatrzności, nie mówiąc już o tym, jak straszliwie niszczy odwieczną tradycję. Zamachy na przyrodzoną bezmyślność są w wielu kręgach źle odbierane. Argumenty o fatalnych skutkach zdrowotnych też by się na pewno pojawiły. Nie wszystkim unikanie szkód dobrze robi na samopoczucie. Niektórzy wręcz rozkwitają tym bardziej, im większych szkód narobią. Jak widzisz, świat wcale takiej pigułki nie potrzebuje, ani o niej nie marzy.
– Naprawdę? – zmartwił się Bobik. – A ja myślałem, że to taki świetny pomysł. No, ale skoro upowszechnienie pigułki przed byłoby takie trudne, to może przydałaby się przynajmniej ta pigułka po, żeby chociaż trochę osłabić skutki tego, przed czym nie udało się uchronić?
– Ależ to na jedno wychodzi – machnęła łapą sąsiadka. – Ludziom nie zależy na tym, żeby nie robić szkód, tylko na tym, żeby postawić na swoim. Wszystko jedno, przed czy po. Więc ty lepiej daj sobie siana z marzeniami o pigułkach, na których tak naprawdę nikomu nie zależy. No, chyba że zwierzętom, ale one, na ogół, zbyt dużego wpływu nie mają.
To może Labradorka zgodziłaby się, krakowskim targiem, na pigułkę w trakcie. Satysfakcja pozostaje, bo działanie już rozpoczęte, a skutki w dalszym ciągu nieprzewidywalne.Jest za to nadzieja, że zostaną złagodzone, a nawet w dużym stopniu zniwelowane. Potem można by było już z mniejszym bólem i oporami zacząć wdrażać pigułkę przed.
Rozwiązanie bardziej tradycyjne: pigułka-zamiast…
Kubły zimnej wody. Przed, w trakcie i po.
Smoku, też mam listę 🙂 I chorobę informacyjną – co spojrzę na wieści, to mnie zbrzydza i odrzuca 🙁 Leczniczy koktajl: Rankin, Reverte i Mary Poppins 😕
Już widzę te obrady parlamentu na pigułkach 😈
Labradorka to by się pewnie na niejedno zgodziła, bo ona ogólnie zgodliwa jest, ale jak ludzie chcą postawić na swoim, to mogą również w trakcie, zamiast, wprost, dokoła i na przełaj. Bo dla naszej kompanii szturmowej nie ma przeszkód i nie ma złych dróg… 🙄
Irku, to dotąd parlament nie obradował na pigułkach? 😯
Parlament obraduje na czadzie 🙄
Pigułki w parlamencie 😯
To kto by stawiał na swoim?
O, rany, przegapiłam środę i nie kupiłam „Polityki”. 😯 Praca jednak bardzo szkodzi, zwłaszcza w dużych dawkach.
Uśmiechy dla wszystkich. 🙂
Co do pigułki, to siostra podesłała mi dziś taki komentarz: http://kiep.pl/img43/2014/06/02/1401666645ochrona-przed-potem.jpg
Mily wieczor 🙂
Haneczko, czy ta woda nie moglaby byc ciut podgrzewana…? 🙂
Lisku, dla Ciebie bez kubła i w najmilszej temperaturze 😉
Irku.
Pytasz „kto by stawiał na swoim”, czy „stawiał swoim”?
Chyba już przyznawałem liskom najwyższy stopień słodkości, ale co mi szkodzi przyznać jeszcze raz. 🙂
Stawianie swoim nieraz zdecydowanie ułatwia stawianie na swoim. 🙄
Pod swoimi to się tam ciche dołki kopie.
Przyroda głupieje. Styczeń i minusy, a Junior przyniósł dorodnego kleszcza 😯
„Ciche dołki” zachwycająco pełne znaczeń.
Haneczko
Nie chciałbym Cię martwić, ale jeśli kleszcz był dorodny, to dobra chwilę musiał w skórze tkwić. Sugeruję wnikliwą obserwację w najbliższych dniach. Nie mam pojęcia, jakie piękne rejony zamieszkujesz, ale babeszjoza dosyć się rozprzestrzeniła na terenie Polski. Nie to co naście lat temu. Tylko u nasz w lubelskiem.
Osowienie, brak apetytu, i, mam nadzieję, że nie, krew w moczu to kiepskie objawy. Więc tak. Wizyta u ogarniętego weta, pobranie krwi na rozmaz i badanie go pod kątem występowania pasożyta w krwinkach. Profilaktycznie. Ja tam bym dmuchał na zimne.
Nie wiem, czy Junior to pies czy kot. Koty generalnie z kleszczami sobie radzą nieźle, więc przypuszczam, że pies.
Może jeszcze inaczej. Bobik ma mój adres mailowy. Więc proszę o kontakt bezpośrednio tą drogą.
Haneczka, o ile wiem, jest raczej kocista. Ale w kontakcie to chyba nie przeszkadza. 😉
Jej decyzja. Jutro mogę się wywiedzieć więcej jak wygląda narażenie u kotów. Dla piesków jest to spory problem, więc oganiaj się od kleszczy, jak tylko potrafisz.
Paradoksie, czuwamy z całej siły. Kropelki antykleszczowe aplikujemy, ale nasze Koty i tak łapią 🙁 Zamrażamy paskudztwo i wykręcamy takim cwanym ustrojstwem.
A brak apetytu byłby nawet pożądany, szczególnie u Juniora 😉 Dziękuję za troskę. Bobik ma moje namiary i upoważnienie do rozdawania hojną łapą 🙂
Podobno kleszczy nalezy usilnie smarowac wazelina. Wtedy sie uduszaja.
Mordko, styczniowo to one powinny być nieczynne. Zmutowały czy co?
Matko, chyba młodnieję, bo już pcha mnie do spanka. Starszaki podobno potrzebują mniej snu, a mnie, ostatnio, ciągnie do więcej 🙄
Dobranoc 😯
Kocie. Tylko nie wazeliną, nie masełkiem, nie oliwą. Bo one faktycznie się uduszają, ale przed tym womitują. Do skóry. I robią bałagan. Więc jeśli już chcesz je czymś traktować, to alkoholem. Wiem, że szkoda na takie paskudztwa, ale alkohol jest najlepsiejszy na wszelkie troski. A potem można wyciągać.
Styczniowo to one były nieczynne onegdaj. ale teraz styczniowo mamy jak marcowo i to im jak najbardziej pasuje. My tu obecnie, poza kilkunastoma dniami mroźnymi, mamy je cały czas.
No jeszcze procz wodki istnieje Frontline.
Ale Frontline to raczej przed, a wódka nada się i po. 😉
PIOSENKA KLESZCZA
W ogródeczku kwitną róże,
Z małej chmurki siąpi deszcz,
Łazi, łazi po psiej skórze
Odrażający kleszcz.
Tutaj róże, a tu deszcz,
Odrażający kleszcz.
Piękna jest latosia zima,
Ciepło, miło, niebo, raj!
Sorry, taki mamy klimat,
A kleszczom w toto graj!
Ciepło, miło, niebo, raj,
A kleszczom w toto graj!
Już mnie świerzbią szczękoczułki,
Już odwłokiem trzęsie dreszcz –
Pies to knajpa z górnej półki!
Ach, szczęsny ze mnie kleszcz!
Już odwłokiem trzęsie dreszcz,
Ach, szczęsny ze mnie kleszcz!
Przystaweczki wpierw wtranżolę,
Primo piatto prima sort!
Kto tu pcha się z alkoholem?
Nie piję! Jestem sport…
Primo piatto prima sort,
Precz z wódą! Jestem sport…
Bul, bul, sporto, bul, bul, owcem,
Abstynentem, bul, bul, ja…
Gdzie z pęsetą, ty zomowcu?
Kto tu się, bul, bul, pcha???
Abstynentem, bul, bul, ja…
Kto tu się, bul, bul, pcha???
Od tej chwili, kleszczu, proszę,
Żegnaj podłe życie swe!
Zdrowiej było być jaroszem
Co tylko trawę żre…
Być jaroszem, hehehe,
Co tylko trawę żre!
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzien dobry 🙂
Herbata
Dzień dobry 🙂
Nisiu, prześliczne 😆
Pozdrawiam
A czy ja pisałem o wódce dla kleszcza? Wódeczka jest dobra dla właściciela. Pasożytowi wystarczy salicylowy albo denaturat. Przecież to chlor i siniak.
Haneczko, sękju.
Paradoksie, nie ma salicylu, to się daje Finlandię albo Bolsa…
A denaturatu ja nie pijam.
No, chiba żeby przepuścić przez chlebek.
Dzień dobry 🙂
Kleszczu, nie trwaj w swych nawyczkach i póki czas się zmień! 😆
Ale jak ja te bydlęta znam, to nie wpłynie na nie nawet ostrzegawcza piosenka Nisi. Nie przejdą na żaden jaroszyzm, tylko dalej niewinne ssaki będą dręczyć. 👿
Nie ma wyjścia, jeżeli klimat się nie wzruszy psią i kocią niedolą, to trzeba będzie konsumpcję Bolsa zwiększyć. 😎
Chlebka szkoda 😉
Wracając jeszcze na chwilę do wczorajszej rozmowy: oglądałem wczoraj w niemieckiej TV dyskusję na temat, ogólnie rzecz biorąc, islamu, integracji, fundamentalizmu, itp. Udział brał m. in. ekspert od zwalczania terroryzmu, który powiedział coś takiego – nie ma co ukrywać, że po 2001 najcięższym ciosem dla walki z islamskim terroryzmem była interwencja w Iraku. Ona dała wielu fundamentalistom powód, napęd, możliwości, ideolo, etc. Nic innego nie narobiło tak wielkich szkód. I nad tą opinią warto się głęboko zastanowić. 🙄
Splot przyczyn jest różnorodny, ja bym postawiła tezę, że mieszanie w kotłach przez tzw. mocarstwa i to nie tylko w ostatnich czasach, jest najpoważniejszą przyczyną.
W sprawie kleszczy nic nie rozmiem.
Przez całe moje niekrótkie życie chadzałam do lasów i nie wiedziałam, że są kleszcze, a ostatnio, no jakiś czas temu, uciekałam z lasu w popłochu, bo z drzew spadał na nas deszcz kleszczy. I tego nie rozumiem.
Czy kiedyś były prowadzone jakieś opryski i dlatego nic nie wiedziałam o kleszczach, a teraz swobodnie się rozmnazają i nikt im nie przeszkadza? Dlaczego?
Siódemeczko, dlaczego tak wzrosła populacja kleszczy? Ludziska wytrzebili opryskami jego naturalnego wroga o czym napisał:
http://www.januszkowalskikazimierz.pl/aktualnosci/kleszcze.html?print=1&tmpl=component
A tak wygląda naturalny wróg kleszczy.
https://swiatmakrodotcom.wordpress.com/2013/06/17/kusak-czerwonopokrywowy-staphylinus-erythropterus/
Kleszcze z drzew? 😯 Co to były za drzewa?
Normalne kleszcze żyją na wysokości, na której jest szansa, że przechodzący ssak je sam na siebie strząśnie lub zabierze ocierając się, a więc raczej w niskich zaroślach i krzewach np. leszczyny. Koty przynoszą je do domu głównie w okolicach głowy, karku, szyi, ludzie – pod kolanami, w pachwinach…
Kleszcz strącony z trawy na but wędruje w górę, dlatego dobrze jest mieć długie spodnie wpuszczone w wysokie buty lub skarpety.
Kleszcze nie atakują czynnie spadając z drzew na przechodzące ofiary, bierne czekanie jest o wiele bardziej skuteczne. Poza tym głodne kleszcze są tak małe (od jednego do kilku mm), że trudno je gołym okiem w naturze dostrzec. Biolodzy badający te stwory rozkładają pod chaszczami białą płachtę, trzęsą krzakiem i w ten sposób zbierają obiekty do badań.
Tutejszy sezon przynoszenia kleszczy przez koty zaczyna się w lutym, ale sporadycznie, gdy nie ma śniegu, to może się zdarzyć o każdej porze.
Siódemeczko
Nie ma w tym żadnych cudów. Jest splot kilku przyczyn. Pierwszorzędna to ta, że, sorry, taki mamy klimat. Zimy są krótkotrwałe, mrozy, jeśli przychodzą, to też na krótko. Temperatury nie porażają. W związku z tym małe są szanse na to, żeby larwy i nimfy nie dały rady przetrwać.
A druga to duża ruchliwość nas wszystkich. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że dawniej jeśli nawet podróżowaliśmy, to stosunkowo rzadko ze swoimi pupilami. To się zmieniło. Nasza turystyka też sprzyja rozprzestrzenianiu. Nawet w miastach już mają odpowiednie warunki do bytowania. Wystarczyło je zawlec. Opryski w lasach dalej są prowadzone, ale kleszcz to specyficzny zwierz. A rozmnaża się jak może najskuteczniej. Zresztą najpoważniejsze problemy z ludzkiego i psiego punktu widzenia sprawiają raptem 2-3 gatunki. Na razie.
Kilka lat temu mialam w rodzinie borelioze spowodowana spotkaniem z kleszczem podczas grzybobrania w Polsce. Caly szpital przychodzil ogladac zaczerwienienie, bo u nas tej choroby nie ma.
Problemem jest nie tylko samo rozmnażanie się kleszczowych populacji, ale rozszerzanie się ognisk występowania kleszczy przenoszących choroby groźne dla ludzi i zwierząt. I tu główną rolę odgrywa mobilność człowieka i jego towarzyszy.
Zmiany klimatu powodują rozszerzanie się populacji na północ i w górę. W mojej okolicy za wolne od kleszczy uważa się góry powyżej 1600 mnpm. Znanych jest kilka ognisk boreliozy i zapalenia opon mózgowych, ale nie tak powszechnych jak np. w Austrii.
Jeszcze w kwestii uzupełnienia. Że nie spadają, to oczywiste. Ale z biernością bym dyskutował. Całkiem czynnie polują. Znaczy nie ganiają po chaszczach, co to to nie. Reagują na dwutlenek węgla wydychany przez zwierzę (lub człowieka) i ciepłotę ciała. I wtedy przemieszczają się na dystalny koniec gałązki, żeby móc przejść (nie spaść) na ofiarę. A potem szuka sobie stosownego miejsca na ciele, w którym może się wgryźć. I kolejna sprawa. Dorosła forma kleszcza faktycznie nie imponuje rozmiarami, ale zauważyć się daje, nawet głodny. Dużą rolę odgrywa barwa. Jest taka szara (u Ixodes ricinus). Problem stwarzają nimfy. Te rzeczywiście są drobne i biezbarwne, w związku z tym nawet na ludzkiej skórze rzadko można je zauważyć.
Ryzyko spotkania kleszcza z wirusem zapalenia opon mózgowych
Opinie s[rpwadzajace sie do stwoerdzenia, ze „Zachod sam sobie winien” sa funta klakow nie warte, choc powtarzane od lat. Najpierw byl 9/11 oraz liczne,liczne zamachy terrorstyczne i tysiace ofiar, a potem dopiero Irak.
Teraz ide spowrotem spac.
Masz rację, paradoksie, że jedne czekają biernie, inne wędrują aktywnie „węsząc” za amoniakiem, dwutlenkiem węgla, ciepłem. Dlatego leżąc dłużej w trawie można się doczekać, że jakiś kleszcz nas dopadnie z odległości kilku metrów.
Pisząc o rozmiarach mam na myśli, że kleszczy normalnie nie widać w przyrodzie. Dopiero jak się pojawią na gołej skórze lub jasnym materiale albo poczujemy, że coś nam wędruje po bardziej unerwionych miejscach…
Lisku
To było stosunkowo fartowne, że wystąpił rumień. Bo mogli stosunkowo łatwo zidentyfikować chorobę. Przynajmniej mieli punkt zaczepienia. Nie zawsze borelioza objawia się w tak spektakularny sposób i łatwo jej w początkowym okresie nie zdiagnozować. Często wysypka jest mocno rozproszona i słabo widoczna.
A w opisie Siódemeczki pewnie chodziło o efekt dramatyczny. Stąd ten deszcz i te drzewa. Tak przynajmniej to rozumiem.
Strzyżaki są bardzo często mylone z kleszczami. Stąd te opowiesci o „deszczu kleszczy” z drzew https://swiatmakrodotcom.wordpress.com/2012/10/24/strzyzaki-lipoptena-spp-muchowki-prawie-jak-kleszcze/
Kocie, uproszczenia w rodzaju „Zachód sam sobie winien” istotnie można pominąć. Ale nad zasadnością i formułą interwencji w Iraku jednak zastanawiać się warto, bo dziś już widać, że mistrzowskie pociągnięcie polityczne to nie było, oględnie mówiąc. A dlaczego warto się zastanawiać również nad własnymi błędami, nie tylko cudzymi, chyba nie muszę tłumaczyć.
Nie miałem pojęcia o tych strzyżakach. 😯
Czego to się pies na blogu nie nauczy. 🙂
To były lasy iglaste w okolicy Wielbarka.
Sypały się z drzew, albo tak wirowały w powietrzu, nie wiem.
Uciekaliśmy w popłochu i mieliśmy co później wyciągać ze skóry.
Dzięki, Irku, wyjaśniłeś zagadkę.
Boję się od tamtego czasu wybrać się do lasów na Mazurach.
Nie wiem, czy to one wbiły się nam w skórę, czy złapaliśmy przy okazji parę kleszczy, ale prawdziwy horror nam się przydarzył.
Paradoksie, czy moglabym sie poradzic w psiej sprawie…?
Nie wiem, czy określenie „zachód sam sobie winien” odnosi się do mojej wypowiedzi. Niczego takiego nie napisałam. Napisałam o mocarstwach, lub państwach, które aspisrują do miana i przyznają sobie prawo do decydowania o innych państwach jawnie, lub najczęściej tajnie.
Jest to faskt tak oczywisty, ze nie bedę go rozwijać. Frustracja sporej części świata nie urosła w ostatnich latach.
Irak, jak każda wojna, stworzył obszar do działań bezprawnych.
Chyba najbardziej czynnie polują kleszcze pasożytujące na ptasich pisklętach, w gniazdach i budkach lęgowych.
Kleszcz w odróżnieniu od strzyżaka nie ma skrzydeł ani niczego, co by mu umożliwiło choćby szybowanie. Spada jak kamień, a to jest mało wydajna forma polowania. ma za to bardzo przyczepne odnóża, łatwo się przyczepia do potencjalnej ofiary i jest trudny do strząśnięcia i zgubienia po drodze.
Obecność fruwających strzyżaków nie wyklucza obecności kleszczy, można się załapać na jedno i drugie 😉
Wiecie, jak trudno jest usuwać kleszcze z jeżowego pyszczka? 🙄
No właśnie, Markocie, one sypały się z drzew, więc można powiedzieć, że spadały jak kamień, a skrzydeł nie było widać.
Zresztą trudno się przygladać czemuś, co powoduje, ze skulony człowiek z opuszczoną głową salwuje się ucieczką.
Wyglądały jak kleszcze, nie tylko dla mnie.
A sporo kleszczy mieliśmy w skórze po powrocie.
Teraz widzę w internecie, po wpisaniu strzyżaka, że większość ludzi tak ich widzi.
w kwestii kleszczowej polecam (zwłaszcza jeśli komuś przydarzyło się kiedykolwiek znalezienie kleszcza wbitego w skórę) zapoznanie się z wiedzą na stronie Stowarzyszenia Chorych na Boreliozę:
http://www.borelioza.org/index.html
zwłaszcza to:
http://www.borelioza.org/dokumenty/faq.pdf
ale warto też poczytać materiały dla lekarzy i historie chorych i obejrzeć film na stronie głównej
Mnie kleszcz wyłączył na kilka lat z normalnego życia, ale znam też osoby, które wylądowały z tego powodu na wózku inwalidzkim.
W dodatku nadziałam się na tego ….. we własnym ogródku. „Sprzedał” mi kilka chorób.
Po tym zdarzeniu zawsze gdy ktoś z moich bliskich znalazł u siebie kleszcza, wysyłaliśmy go na badania do Centrum Badań DNA do Poznania.
https://www.cbdna.pl/testy/badanie-kleszcza/219-panel-infekcji-odkleszczowych-pelny
Na 7 wysłanych na przestrzeni kilku lat osobników – 4 były „zdrowe” tzn. nie miały żadnej z sześciu badanych przez CBDNA chorób. (Nie wiadomo, czy nie miały innych). Pozostałe miały po kilka – żaden nie miał samej boreliozy – a koinfekcje utrudniają jej leczenie, co niestety przećwiczyłam na sobie.
Generalnie najważniejsza jest profilaktyka.
Oj, nie tylko z jeżowego pyszczka. Z całego iglaka strasznie trudno wyciągać.
Trafiłem kiedyś na okropnie zakleszczonego jeża, któremu tę zarazę trzeba było powykręcać spośród co drugiej igły. Nie będę tej martyrologii opisywał z detalami, ale w każdym razie była to robótka dla cierpliwych, do których, niestety, nie należę z natury, więc musiałem się z tą swoją naturą nieźle naużerać. 🙄
Adomi, jaka jest profilaktyka dla ludzi?
Siódemeczko, o Zachodzie nie było do Ciebie, tylko do Kota. 🙂
Wiem, ze do Kota, ale odniosłam wrażenie, że Kot do mnie. 🙂
E, to raczej do mnie. 🙂
Ale na razie Kot śpi, więc go nie budzimy, na palcach chodzimy, bo jak się zbudzi… 😈
Z pyszczkiem jeża jest ten szczególny problem, że przy dotknięciu gość się zwija w kłębek 🙁 A kleszcze miał szczególnie wokół oczu 🙄 W końcu udało się go tak zafascynować plasterkiem boczku, że przestał się zwijać, chwilowo…
Przy sięganiu między igły one też się próbują zwijać, więc cały wic polegał na tym, żeby odczekać, aż iglak się wyprostuje i błyskawicznie wycelować wykręcaczem w ukrytego między igłami kleszcza. Jak się udało, to zwierz pozwalał sobie lokatora wyciągnąć i zwijał się dopiero potem.
Tak czy owak, z odkleszczaniem jeży ni ma letko. 😉
Adomi, bardzo dziękuję za informacje i linki. Mam w bliskim otoczeniu kilka osób zmagających się z boreliozą, bardzo możliwe, że nikt ich nie przebadał na choroby „towarzyszące”. Natychmiast rozesłałam.
profilaktyka – skromna raczej, ja do lasu ubieram się na biało (lepiej widać gdy stwory dopiero łażą po ubraniu), zawsze długie nogawki i rękawy, spodnie w skarpetki, koniecznie nakrycie głowy, do tego „off active” co kilka godzin, po powrocie wszystkie rzeczy do prania, prysznic i dokładny ogląd całego ciała;
a najlepiej unikać miejsc potencjalnego zagrożenia, chociaż to trudne, bo widziałam kleszcza nawet na betonowym chodniku pod urzędem miasta;
tak jak pisałam wcześniej – znalezionych w skórze kleszczy (wystarczy kilka minut) nie wyrzucam, tylko wysyłam do badania, bo prawdopodobieństwo znalezienia znalezienie DNA choroby w próbce krwi człowieka jest zdecydowanie mniejsze niż u kleszcza, a jeśli kleszcz był chory to jest bardzo duża możliwość, że my też;
zwierzakom trzeba usuwać kleszcze w rękawicach gumowych, żeby przez przypadek samemu się nie zarazić;
na razie spadam do dentystki, ale potem mogę jeszcze się podzielić doświadczeniami
Triumfalny powrót religii?
http://www.tokfm.pl/blogi/instytut-obywat/2015/01/makowski_albo_dialog_albo_smierc/1
Pomysł pigułki przed wart opatentowania.
Tu religia niewątpliwie w triumfalnym natarciu: 🙄
http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1,35182,17302572.html#MTstream
To jest tak głupie, że trudno w to uwierzyć.
Dobrze, że rodzice szybko zareagowali.
z pigułek przypominają mi się dwie. niebieska i czerwona. i „po” bardzo zależało od tego, którą się wybrało 😎
Z Zielonogórskiego wywodzi się zapewne wyrażenie frazeologiczne „nabić [kogo co] w butelkę”, choć tu występuje w rzadkiej formie zwrotnej z domyślnym „sobie”.
Val McDermid jest nadal super! Wlasnie skonczylem „The Torment of Others”. Ide sie rzucic na nastepna.
Dzień dobry 🙂
Śnieg. 😯
Mocno mnie zaskoczył, bo jeszcze do wczoraj wyglądało na to, że cała zima będzie taka nipsoniwydrowata. Ale teraz się zrobiło naprawdę zimowo, a jeszcze sypie dalej. Może powinienem skorzystać z okazji i polecieć patriotycznie zrobić orła? 😀
Bobiku
Nie chciałbym Cię zmartwić, ale orzeł w wykonaniu szczeniaka będzie taki krótkołapy i krótkoskrzydły. Może nawet wyjść nielot. Więc po co Ci to? Nie lepiej już jak normalny zdrowy pies wytarzać się w świeżym śniegu? Bez oglądania się na patriotyczne wzmożenie?
Pozdrawiam Szanowną Frekwencję i ostrzegam mieszkańców Trójmiasta, że przez najbliższy tydzień będę grasować na plaży od Gdańska po Gdynię.
Bry! 🙂
Nie wierzę, ze u Bobika spadło tyle śniegu, że można się w nim tarzać.
Chyba jeszcze śpię.Za oknem gmła.
Znaczy, że zamiast orła mogłoby mi wyjść niepatriotyczne kiwi, czyli jajo? I znowu by gadano w kuluarach, że ten szczeniak ze wszystkiego robi sobie jaja. 😳
Ale śniegu naprawdę już tyle napadało, że można się potarzać, a nawet uskutecznić twórczość artystyczną. Z 10 cm będzie. Tyle, że pewnie długo nie poleży, jak znam tutejszy klimat.
Eluzet, a jak się u Ciebie objawia grasowanie? 🙂
Bobiku
Twoje wielce mile widziane wizyty na kociebehemocie strasznie zainspirowały tamtejszych mieszkańców. Właściwie, w świetle tego rozpasania, jakie zapanowało, powinienem użyć określenia zapłodniło twórczo. Tylko guziec cierpi srogie katusze, bo na nim się wszystko skrupiło.
Będę sobie przed południem maszerowała plażą np. z Sopotu do Gdyni lub Gdańska, gapiąc się na morze. Wiatr będzie mi świstał w uszach, będę pozdrawiać wszystkie psy, które wyjdą na poranny spacer i … będę szczęśliwa. Po południu zaś będę szwendać się po mieście. Na jutro mam bilet na Toscę, a co dalej, to się zobaczy. No, chyba że będę miała ochotę poleżeć, to poleżę. Zabieram iPada, więc dostęp do Koszyczka mam.
Tylko koty są smutne. Już się pochowały po kątach.
To ja już mam takie możliwości biologiczne, żeby zapładniać? 😯
Kurczę, będą musiał poważnie przemyśleć kwestię świadomego rodzicielstwa. 😆
Krzywdzenie guźców w jakikolwiek sposób stanowczo potępiam! Temu też będę musiał się przyjrzeć. 👿
Tosca nie taka beztroska, ale jak zbytnio przygnębi, zawsze po spektaklu można strzelić calvadossi dla odprężenia. 😉 Za to świstanie po plaży i gapienie się na morze odprężające samo w sobie, więc tylko pozazdrościć. 🙂
Coś mi przysyła obraźliwe esemesy. Pierwszy zaczynał się tak: „Niesamowite!!! Ktoś się tobą zainteresował!” Zawyłam z oburzenia, bo co w tym mianowicie niesamowitego? Jestem szalenie interesująca! Dzisiaj cdnł: ktoś chce się ze mną spotkać, bo ponoć jestem „samotna ale dobra”. Dobra? Dobra?! Ja jestem CELUJĄCA!!! A poza tym piękna, mądra, dowcipna i cała reszta litanii. Ślepy automat. 👿 I na dodatek szowinista. Kolega z pracy, przypadkiem szczęśliwie żonaty, dostał następującą ofertę: „Spotkajmy się pod Biedronką, zrobimy zakupy, potem coś ugotuję i pójdziemy do mnie.” Zaintrygowało mnie, gdzie mianowicie, między „Biedronką” a „u mnie” miałoby się odbywać gotowanie, ale niezbyt długo się nad tym zastanawiałam, bo krew zalała mi oczy: MNIE nikt nie zaproponował, że coś dla mnie ugotuje. 👿 Czuję się w obowiązku dodać, że kolega też jest oburzony – sugestią, że umawia się na randki pod supermarketem – i żeby jeszcze pod „Almą”…
Ago, spoko, zawsze może być gorzej. 😎 Mnie nawet ugotowania biedronki nic nie zaproponowało. A trudno już o większe minimum kulinarne, ilościowo i jakościowo. 🙄
Niechaj Aga nie kreci nosem. Ja posylam mojej Starej smsy, ze jest nieadekwatna i moglaby sie starac lepiej. Takie smsy buduja charakter i wzmacniaja kregoslup moralny. Stara po namysle zgadza sie, ze nie jest z nia najlepiej i przeprasza, obieujac poprawe. Malo przekonujaco, ale ja nie trace nadziei.
Lecz zaklinam, niech Mordka nie traci nadziei
i niech esemesami dalej żwawo miota,
bo się inaczej Starej charakter nie sklei
i – jak to zwykle w życiu – znów będzie na Kota… 😈
„Gotuj się! Gotuj!” – zakrzyknął Zyndram z Maszkowic, przebiegając z chorągwią przed frontem rycerzy polskich” – że tak zacytuję z pamięci mistrza Sienkiewicza…
Domniemana nadawczyni SMS-a do kolegi Agi, zapewne w młodości oczytana, mogła takim znaczeniem nasiąknąć. Ja mogę sobie wyobrazić owo (przy)gotowanie w taksówce pomiędzy Biedronką a „u mnie” ;))
Kocie, gorzkie słowa prawdy od życzliwej bliskiej osoby – a któż jest bliższy od własnego Kota? – to jedno, a obraźliwe teksty wystukiwane przez kogoś, kto dopiero chce mnie poznać, to zupełnie inna para kaloszy. Ten automatyczny naciągacz w dziurawych gumiakach jest nie tylko moralnie obrzydliwy, ale na dodatek zawodowo niesprawny – fuj. Nie znoszę partactwa. 😈
„Znow bedzie na Kota” – skrzydlate slowa!
Jestes prawdziwym Pieszczem, Bobik!
Zaczyna sie swit i nad balkonem zaraz znowu beda przelatywac Orly. Albo co tam…
Właśnie ze smutkiem wyczytałem, że kalendarze z Kotami ostatnio słabo idą, choć ogólnie kalendarzowa przyroda, zwłaszcza ojczysta, sprzedaje się dobrze. Papież też ma branie, ale nasz. Na pięciu naszych schodzi tylko jeden Franciszek. 😈
A bo Jan Paweł był II, a Franciszek na razie I. Do tego stopnia, że chyba nawet numerka mu nie przydzielono.
Ojj… o przydzielaniu numerków to nawet lepiej nie czytać, jak się ma słabe nerwy… 🙄
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,17296998,Kolejka_do_rejestracji_w_Centrum_Onkologii__Trzeba.html#MT
Az cale cztery godziny??????
Nie smiesz mnie, Bobik!
My w Krolestwie mamy to w planie piecioletnim dopiero od 2038 roku czy gdziesz kolo tego. Tymczasem musimy czekac na telefon z pozwoleniem na rejestracje z grubsza tydzien. W tym czasie nie woln wychodzic z domu ani aby wyniesc smiecie, ani na papierpsa, ani do sklepu naprzeciwko. Siedziex i czkac na telefon.
OK, wiem, ze tymczasem wynaleziono telefony komorkowe, z ktorymi mozna wychodzic z domu.
Ale my mamy swoje zasady i telefonow komorkowych nie uznajemy.
Ale przynajmniej siedząc w domu i czekając możecie się napić scotcha, a w kolejce w przychodni chyba nie bardzo wypada. A poza tym tak na stojąco… 🙄
Czasem dochodzę do wniosku, że ja przez tutejszą, również państwową służbę zdrowia jestem rozpuszczony jak dziadowski bicz. 😳 Dzwonię, od razu dostaję termin (najczęściej nieodległy), w stosownym czasie przychodzę, odczekuję zwykle nie więcej niż pół godziny (no, z rzadka zdarzają się jakieś spiętrzenia, ale to raczej wyjątki), załatwiam sprawę i tyle. I tak często nie mogę zrozumieć – czemu tu się da, a gdzie indziej się nie da? 🙁
Pamietam jak nasz byly premer Tony Blair na jakims spotkaniu z wyborcami dowiedzial sie ku sweu niepomiernemu zdumieniu, ze ludzie musza sie zapisywac na wizyte do lekara domoego tydzien, dwa wczesniej.
Tony byl wstrzasiety ta wiadomoscis, gdy poobnie jak zona Gomulki w swoim zasie mogl bez trudu kupic rajstopki dla wnukow w kazdym kolorze i rozmiarze.
Pan premier nazajutrz wezwal swego ministra na rozmowe i powiedzial, ze jest to granda.
Minister wrocil do swego gabinetu i wydal Rozporzadzenie, ze wizyta u lekarza domowego ma odtd odbyc sie w ciagu 48 godzin od momenru zgloszenia sie przez pacjenta.
Od momentu. Z Rozprzadzeniem tym bylo skaranie boskie, bo oto okazalo sie, ze z lekarzem domowym nie sposob umowic sie na tyle wczesnie, aby powiadomic swego pracodawce, ze sie nie przyjdzi do pracy tego wlasnie dnia. A pracodawcy lubieja wiedziec wczesniej niz ze ktos nie przyjdzie jutro czy pojutrze.
W zwiazku z tym nie sposob bylo umowic sie z lekarzem, ze sie przyjdzie np w przyszly czwartek. 48 godzin to 48 godzin i nie moze byc inaczej. Verboten i juz. Jesli okazywalo sie, ze w cagu najblizszych 48 gdizn lekarz nie moze cie przyjac, to kazali dzwonic za pare dni i wtefy byc moze znajdzie sie okienko. Albo nie znajdzie. Ludziska zawyly z oburzenia.
Rozpocadzenie w koncu cichcem chylkiem zostalo wycofane. I wszystko wrocilo do normy w naszej sluzbie zdrowia, ktora jest zawiscoa swiata..
Moja Stara jak chce zeby zobaczuc lekarza w przewodywalnym terminie, to straszy rakiem zdiagnozowanym przez Dr Google’a.
U nas wszystko zależy od sytuacji. Jeżeli chcę u domowego lekarza zrobić np. badania profilaktyczne, to bardzo możliwe, że dostanę termin za 2 lub 3 tygodnie. Wiadomo, nie pali się. Ale kiedy mam objawy zapalenia płuc albo zwichnięcia pyska, to rejestratorka zawsze mnie jeszcze tego samego dnia upchnie.
Cztery godziny! Nie moge sie uspokoic.
My na pogotowiu czekamy od 8 do 11 godzin, nawet z pogruchotanymi zebrami – aby sie dowiedzec, ze nic nie zrobia.
Jest jedna grupa uprzywilejowanych pacjentow pogotowia – jak policja przywpzi kogos zbroczonego krwia po bijatyce w pubie,
Taki pacent moze lekarzowi lub pielegniarce przywalic po ryju, wiec obslugowany jest w ciagu 15 minut od przywezienia.
Kocie, ale te 4 godziny, jak zrozumiałem, to nie na pogotowiu, tylko w przychodni, gdzie w ogóle w sprawie numerka nie trzeba by było czekać, bo takie sprawy można załatwiać telefonicznie.
Nawiasem mówiąc, akurat z połamanymi żebrami istotnie nic nie zrobią – nie ze złej woli, tylko dlatego, że nie bardzo jest co zrobić. Trzeba się uzbroić w cierpliwość oraz prochy przeciwbólowe i czekać, aż to cholerstwo się zrośnie.
Coś o tym wiem 😉 bo ostatnio złamałem sobie dwa ziobra, w kretyński sposób zresztą – mocno kaszląc. 😯
Pewnie powinienem zlozyc wyjasnienia dla mlodziezy, zakladajac, ze wie kto to to byl Gomulka, Pierwszy Sekretarz, Towarzysz Wieslaw, zwany tez w okreslonycg kregah Gnomem.
Otoz bodaj w 1965 roku mial ci ow Gomulka transmitoane w tv spotkanie z aktywem robotniczym w fabryce samochodow osobowuch Ursus,
Najpierw chrzanil do wypelnionej sali przez dwie i pol godziny, a potem bardzo demokeatycznie mozna mu bylo posylac pytania z sali. Posylac zapisane na papierku. Pytania nieslyszne byly odsiewane przez asystenta, jesli sie pojawily..
Otoz na jednym z papierkow zapisane bylo pytanie: dlaczego tak trudno jest w sprzedazy znalezc rajstopki dla maluchow.
Gomulka przeczytal pytanie i zwrocil w kierunku aktywu robotniczego zdumiony wzrok:
– Jak to trudno znalezc? Moja zona kupuje rajstopki dla wnukow w kazdym kolorze i romiarze!
I stad pochodzi uzywane w naszym domu od pokolen okreslenie „robic Gomule”.
O rany, Bobik, to musiał być Wielki Kaszel! 🙁
Noo… mały chyba nie był, sądząc ze skutków. Ale tak dokładnie to nie wiem, bo ja to wykonałem przez sen i rano się tylko szalenie zdziwiłem, że nie mogę oddychać. 😉
Dzień dobry 🙂
Lekarz rodzinny: rejestruję się, dostaję numerek z godziną i tyle. Żadne 48, tylko tego samego dnia. Jeżeli potrzebuję recepty, wrzucam kartkę do pudełka i następnego dnia odbieram receptę (jeżeli chce mnie widzieć, pani w recepcji przekazuje jego prośbę).
SOR-y to osobny rozdział. Tam rzeczywiście trzeba się naczekać, ale po tym, co tam widziałam wcale się nie dziwię. Pana męża zgiętego w scyzoryk zgarnęli od razu. Popatrzył od środka i podziela moje zdanie – to istne szaleństwo i niezapłacona robota.
No właśnie, z tego, co wiem, w Polsce z rejestracją w przychodniach jest bardzo różnie, co wskazywałoby nie na jakąś zasadniczą niemożność, tylko złą organizację pracy w określonych miejscach.
Sen jest chyba wyjątkowo groźny dla żeber. Jako dziecko spadłam z kanapy (bardzo niskiej) – żebra pękły, a ja spałam dalej.
Też uważam, ze zła organizacja.
Do Haneczki.
Dobrze, że nie walnął w plecy, jak mojego znajomego z zatorem tętnicy płucnej, i nie wrzasnął – piło się, co?
Nikt pana męża nie walnął 😯 Zajęli się nim szybko, bardzo porządnie i skutecznie 🙂
No to przynajmniej wiem, że jak się chce uniknąć kłopotów z żebrami, należy notorycznie nie spać. 🙂
Lisku
Wybacz, umknęło mi Twoje pytanie. Albo przez nieuwagę, albo z powodu, że nie cofnąłem się wystarczająco daleko po zalogowaniu na blog.
Więc żeby na przyszłość uniknąć tego typu sytuacji. Skrzynkę mailową sprawdzam regularnie, bo trochę muszę, zwłaszcza w ostatnim czasie realizacji inwestycji. Natomiast z blogami bywa różnie, i w dodatku nie wszystko przez własne gapiostwo, jak widać czytam. Bobik ma mój kontakt i pozwoleństwo na udostępnienie mieszkańcom Koszyczka. Co oznajmiam wszem i wobec.
Sądzę też, że to będzie zdecydowanie wygodniejsza forma komunikacji przypadkach wymagających ewentualnej porady.
Kocie (mój ulubiony), o rajstopach dla wnuków, to rzeczony I sekretarz mówił też w Sejmie – słuchaliśmy całą rodzinką, my młodzi zarykiwaliśmy się bez opamiętania a Rodzice prawie klęli (wtedy ” cholera” i „ps….ew” * były najgorszymi przekleństwami).
* nie odważę się napisać w całości drugiego przekleństwa. 🙂
Lisku
Jeśli mogę chciałbym udzielić Ci od razu jednej porady ogólnej. Przy problemach weterynaryjnych należy zachowywać się jak standardowy właściciel cierpiącego pupila zjawiający się u nas. Czyli głośno i wielokrotnie dopominać się o lekarza już w trzeciej minucie po zjawieniu się w poczekalni. Jeśli drzwi do gabinetu są zamknięte, bo wewnątrz jest już jakiś pacjent, bez oporów należy wetknąć tam głowę, nie bacząc na inne osoby już w poczekalni siedzące, i oznajmić swoją obecność. Jeśli w gabinecie lekarza nie ma, a poczekalnia jest pusta, należy złapać za rękaw pierwszego lepszego studenta, kręcącego się nie wiadomo po co w okolicach gabinetu i zdecydowanym głosem zażądać, aby natychmiast udał się na poszukiwanie lekarza dyżurnego i wezwał go do obowiązków.
Piszę to z nadzieją, że w przyszłości ułatwi to nasze wzajemne porozumienie w sprawach cierpiących i nie cierpiących zwłoki.
Lisek jest niekrajowy, więc może mieć zupełnie odmienne obyczaje weterynaryjne. 😆
Ale ja w razie czego chętnie zgadzam się robić za studenta, udającego się na poszukiwanie lekarza dyżurnego. 🙂
Myszo, tow. Wieslaw, bless his soul, byl bardzo prostoduszny i mial glowe w chmurach. Kiedys tu opowiadalem historie zaslyszana od pewnego „przedwojennego” zydowskiego krawca, ktory mu szyl jeden garnitur do roku i ktorego moja Stara spotkala w Rzymie. Wszystko sie zgadzalo – Gomula byl naprawde jak dziecie we mgle i nie mial zielonego pojecia o zyciu w PRLu. Wiec jak cos przypadkowo uslyszal, to sie bardzo szczerze dziwil.
Paradoksie, wielkie dzieki! Pytanie wyslalam.
Lisku
Wysłałem Ci odpowiedź, ale sądzę, że ta sprawa będzie wymagała jeszcze kilku kontaktów, dla uściślenia informacji. Jeśli to nie jest rzecz na poniedziałek (a nie sądzę by tak było), to będę dysponował dokładniejszymi informacjami. Porozmawiam z naszymi chirurgami.
Dzieki 🙂
Uprałam białą bieliznę z gromadą czarnych skarpetek.
Zapomniałam je wyjąć.
Chyba na tym zakończę dzisiejsze występy, tym bardziej, ze jadę jutro do Kielc, więc pobudka poranna.
Pa! 🙂
To by się dobrze śpiewało na melodię „Umarł Maciek” 😈
Uprana bielizna z gromadą skarpetek,
takie pranie może wykończyć kobietę,
nawet w Kielcach, nieszczęśliwa,
jeszcze będzie to przeżywać,
oj dana, dana, dana,
dana, dana.
Uprana bielizna, ale coś czarniawa,
widać, że z tym praniem podejrzana sprawa.
Jak tu w Kielcach się pokazać,
plama będzie albo zmaza,
oj dana, dana, dana,
dana, dana.
Więc w kwestii bielizny stwierdzić trzeba krótko:
lepiej zrezygnować z tych Kielc przed pobudką,
zamiast ślozy lać nad praniem,
zafundować sobie spanie,
oj dana, dana, dana,
dana, dana. 😎
Bobiku, jesteś niesamowity! 😆 😆 😆
Mozna przy nastepnym praniu dodac do detergentu oxy-clean w prpszku. Sa dwie wersje oxy-cleanow – dla kolorow i dla bialego. Obie bardzo dobre i niczego nie niszcza.
Piosenka o przekieleckim praniu bardzo dobra chyba na dusze.
Nisia,
to jest „Odrażający drab” – tekst z wczoraj 🙂
Ameryki nie odkryłam pewnie, ale nie czytałam komentarzy po tym tekście, zara poczytam
Dzień dobry 🙂
kawa
Odrażający drab z rana 😯
To już lepiej zacne chłopy 🙄
My jesteśmy zacne chłopy
Zacne chłopy- filantropy.
Starczy o tym parę zdań
Czym dla panów i dla pań
Będzie usług naszych dań.
Za przysługę drobną, proszę
Pani , pani płaci grosze
Za przysługę większej skali
Budżet panu nie nawali.
Stosujemy bez namysłu
Zniżki za komplety przysług
Trudem pracowitych rak
Umilamy życie w krąg.
Bo jesteśmy zacne chłopy…
Przebudzanie śpiewem z rana,
Branie dzieci na barana,
Komplementowanie pani,
Wyjmowanie ości z krtani,
Ostrzeganie, że pokrzywy
Pocieszanie przy nieżywym,
Wypuszczanie żartów rac
I tysiące innych prac
Wykonają zacne chłopy…
Roztaczanie miłej woni,
Wyciąganie z głębi toni,
Uporanie się z natrętem,
Wyjmowanie z muszli prętem,
Uśmierzanie wierzyciela,
Masowanie co niedziela,
Utulanie kiedy kac
I tysiące innych prac
Wykonają zacne chłopy…
herbata
🙂 😀
kolejna herbata 🙂 😀
leniwie szeleszcze ualeglosci, skrzynka pocztowa wybuchla gazetami 😀
brykam
niedzielnie 🙂 brykam fikam 😀
Dzień dobry 🙂
Może jakiś zacny chłop obrałby mi i pokroił jarzyny do ossobuco? 😉
Uwielbiam ossobuco i lubię je mieć w menu w miarę często, ale zawsze przed gotowaniem mam ostrą przeprawę z Leniwcem. On jest strasznie cięty na te wszystkie czynności wstępne. 🙄
Krótkie słowo o profesjonalizmie polskich mediów. Zapomniało mi się, czy wybory w Grecji są dziś, czy za tydzień, więc wykonałem rzecz z mojego punktu widzenia rozsądną (he, he) i zajrzałem do prasy. No bo przecież jeśli są dziś, to na pewno coś na ten temat będzie stało. A guzik. Gazeta.pl ma wprawdzie jakąś notkę (nie pierwszej świeżości) z rozważaniami, czy wygra Syriza, ale o terminie wyborów ani złamanego wyrazu. „Duża” GW toż samo. „P” też, no ale to tygodnik, można darować. Jeszcze natemat.pl sprawdziłem, również bez efektów, po czym machnąłem łapą i skoczyłem do pierwszego lepszego niemieckiego portalu, gdzie natychmiast i bez trudu się dowiedziałem, że wybory w Grecji są jednak dziś. W Niemczech najwyraźniej ta informacja nie jest tajna. 🙄
Ale zawsze jest coś za coś. Gazeta.pl dostarczyła mi niezwykle cennej wiadomości, że piękna Polka walczy dziś w Miss Universe. Co tam przy tym jakieś inne wybory… 😎
Dzień dobry 🙂
A co nas obchodzi jakaś tam Grecja 😯 Mamy swoje wybory, Dudów dwóch, pigułki, franki. Grecja jest od wakacji. To są prawdziwe wybory, gdzie i za ile 🙄
A wybór miski to poważna sprawa. Młode miały kupić niewielką salaterkę. Kupiły. Mogę w niej robić przepierki 😎
Haneczko, przez namaczanie 🙄
Śpią. Ciiichooo, ani nie plusnę 😉
Czasem się naprawdę nie mogę oprzeć nagłym, szatańskim podszeptom. 🙄
Podśpiewywałem sobie w trakcie ossobucowej walki z Leniwcem tę piosenkę Nat King Cole’a:
https://www.youtube.com/watch?v=rd1mcYb7rqU
i nagle mi strzeliło do łba, że przydałby się jej polski tekst onomatopeiczny (inny polski to już jest, nawet bardzo znany, ale mnie się zachciało naśladowczego). No to wziąłem i go trzasnąłem, pałając przy tym obrzydzeniem do własnego braku jakiegokolwiek szacunku dla klasyki, choćby i rozrywkowej. 😳
Trudno, jest już napisane i jak ktoś lubi gminne horrory, może sobie pośpiewać razem z Natem. 😈
Na co mi ta pinda?
Tylko szkodzi zbiorom,
na dodatek cherla-
wa i postrach gmin.
Wbić by jej siekierę,
rozstać się z tą zmorą,
zakrwawić jej serdak,
wrazić w czerep klin.
Krowy rzewnie muczą,
w żyłach krąży wino,
górą lekka bryza,
a pod czachą świr.
I siekierą uciął,
Gucio, Gucio, Gucio,
i od razu grzmiący
poszedł po wsi hyr.
Człowiek na paluszkach, a tu, z Leniwca, rżną i pałają 😯
Bobiku, ten tekst jest zabójczy 😎 😆
Zmysły cicho skuczą…
W pierwszej wersji miałem „pieski smutno skuczą”. 😆 Ale krowy jakoś w końcu bardziej spasowały do gminnego krajobrazu. 😈
Bobiku, 😯
mnie się dosłownie to samo nasunęło, „pieski smutno skuczą”, ale po chwili namysłu…
W Grecji zgodnie z przewidywaniem Syriza. No, ciekawe, co będzie dalej… 🙄
A Szostkiewicz poczuł się urażony w imieniu „królików”, bo przecież kk popiera rodziny wielodzietne 🙄
Jak daleko może posunąć się hipokryzja?
Dobrze że Pies koresponduje o Grecji. Przez ciekawość zajrzałem na stronę gazeta.pl Cisza na ten temat 😯
wyborcza.pl pisała o wyborach, a teraz o wynikach
Faktycznie już się pojawiają informacje. Nawet w dziale biznes i technologie
Króliki za to bardzo ładnie skomentował Piątek:
Papież Franciszek ogłosił, że katoliki nie króliki: optymalna jest trójka dzieci, a ośmioro to nieodpowiedzialność. Obraził się na to Terlik-królik. Pyta papieża, który to członek licznej rodziny Terlikowskich jest nieoptymalny. Oj, pokazałbym palcem… 😈
A nasz Królik już w Jerozolimie. Mam nadzieję, że mu dopisuje pogoda, humor, apetyt i w ogóle. 🙂
Tę „optymalną trójkę” to podobno zasugerował dziennikarz.
Wątpię, aby papież dyktował, ile tych pociech konkretnie ma być, bo taka wypowiedź jest niedelikatna zarówno wobec nie mogących mieć potomstwa jak i tych, których stać pod każdym względem na liczną rodzinę. Franciszek nie jest raczej takim impertynentem. Podkreślenie odpowiedzialności, zwłaszcza wobec już posiadanych dzieci, to chyba najistotniejsze w tej wypowiedzi.
Może ten papież jeszcze dojrzeje do dalszych rewolucyjnych poglądów i pozwoli nawet używać środków anty? Może zna ludzką naturę nieco lepiej niż poprzednicy?
Ich troje
Optymalność trójki miała ponoć dotyczyć kwestii czysto demograficznej, tzn. odtwarzalności populacji.
Ale w żadne dojrzewanie Franciszka do antykoncepcji nie wierzę. Według mnie dla obecnego pokolenia hierarchów to jest jeszcze nie do przeskoczenia.
Jesienią ma się odbyć synod w sprawie rodziny, z seksualnością człowieka jako jednym z głównych tematów.
Ten papież doskonale sobie zdaje sprawę, że wielu katolików uważa zakaz używania prezerwatyw i pigułek hormonalnych za przestarzały i nieadekwatny, a samo niedopuszczenie do zapłodnienia trudno równać z aborcją czy choćby nawet tabletką „po”.
Skoro popierają planowanie rodziny i dopuszczają krzewienie wiedzy o cyklu płodności, a więc seks dla przyjemności nie jest grzechem, to za jakiś czas zaakceptują również sterowanie tą płodnością oraz marnowanie spermatozoidów w gumowych kapturkach czy bógwiegdzie 😉
Hindu, Taoist, Mormon,
Spill theirs just anywhere,
But God loves those who treat their
Semen with more care.
Dobry wieczór.
A ja nie wiem, skąd się papieżowi wzięła ta trójka. Prostą zastępowalność pokoleń zapewnia dwójka dzieci, ponieważ biologicznych rodziców jest jednak dwoje. Dwójka oczywiście statystycznie. Bobik idzie ze swoim człowiekiem na spacer, to statystycznie każdy z nich ma trzy nogi, a piątka Terlikowskich sprawia, że dwie i pół pary może już sobie odpuścić.
A świat jest tak przeludniony, że nawet prosta zastępowalność pokoleń to i tak nadto, choć w samej Europie pewnie rozwiązałaby parę problemów. W każdym razie dlaczego trzy, nie wiem. Wiem, że na kursie przedmałżeńskim też radzili trójkę, więc takie są widać jeszcze przedfranciszkowe wytyczne.
Trzecie na rozkurz 🙄
Oj Markot, masz ostry dowcip. Lubie!
Na polance cos sie kotlasi, bo slychac tylko lamanie galezi I chrobot.
Bobiku, czy moglibysmy podladac zubry u Ciebie?
Jest! Jak na starej makatce….
Warto poobserwowac jelenie I ich hierarchie waznosci przy jedzonku. Teraz koziolki zostaly dopuszczone do zlobu, dziewczyny ciagle w krzakach….
Znowu się spóźniłem na podglądanie jeleniego genderu. 🙁
Z żubrami pomysł jest słuszny. Może ktoś podrzucić żubrzą linkę? Poproszę PA, żeby podmienił którąś z tych starych, niedziałających.
Vesper, dwójka nie wystarcza nawet dla prostej zastępowalności, bo zawsze zdarzają się tacy, co się nie rozmnażają, albo z jakichś tam powodów potomstwo tracą zanim ono się rozmnoży. Więc gdyby Franciszek chciał być hiperdokładny pewnie musiałby zaproponować wyprodukowanie 0,43 albo 0,87 dziecka (nie pamiętam, ile tam tego teoretycznie było) oprócz dwójki. 🙂
Ale oczywiście wobec straszliwego i wciąż wzrastającego przeludnienia Ziemi ludzkość mogłaby się puknąć w czółko i na razie zrezygnować nawet z prostej zastępowalności. Zwłaszcza że gatunek króliczy w sumie wiele mniej planecie szkodzi niż ludzki. 😉
Tylko jeszcze przekonać do tej idei tzw. Trzeci Świat… 🙄
http://www.lasy.gov.pl/informacje/kampanie_i_akcje/zubryonline
Ciekawe, czy ta prawda Oko kole?
http://hartman.blog.polityka.pl/2015/01/24/oko-nienawisci/?nocheck=1
Dzień dobry 🙂
kawa
Dlaczego trzy. Proste
Boh trojcu lubit 😈
herbata 🙂
i duzo wiecej herbata 😀 😀
brykam
szeleszcze
fikam
zapowiadaja snieg 🙂 bedzie bialo 🙂
brykam fikam
Dzień dobry. Czy widzieliście tę przeróbkę Stinga?
http://www.google.pl/#q=sting+cezik
Sting – Shape of My Heart
Zaczynam drugi dzeń nadmorskiego lenistwa.
Przy aktualizacji voyeryzmu polecam też kamery z Bieszad http://ptaki24.pl/kamery-online-z-ptakami/karmik-online-w-bieszczadach.html
Ładne ptaszki 😀 Wiewiórka do spółki z grubodziobem rządzą.
Lisku
Jeśli się tu pojawisz, zajrzyj do skrzynki mailowej.
Dzień dobry 🙂
U żubrów rządzi sójka, o ile się nie oddaliła. 🙂
Może dziś wieczorem PA znajdzie czas, żeby nowe linki wstawić.
Teoretycznie mógłbym też sam to zrobić, ale musiałbym się trochę przeryć przez technikalia, a nie bardzo mi się chce, skoro fachowiec załatwi całą sprawę w kilka minut. 😉
Eluzet, nieguglowców do takich linków nie wpuszcza. 🙁
Może komuś potrzebny łyk optymizmu z rana? Proszę bardzo, znalazłem takowy i mogę się podzielić. Wprawdzie mam wrażenie, że jest to optymizm z gatunku nieuzasadnionych, a może nawet ślepych, ale co będę darowanemu optymizmowi w zęby zaglądał. 😈
Szanse na wygranie wyborów parlamentarnych przez partię opozycyjną Kaczyński ocenia pozytywnie. – Możemy wygrać, tylko potrzebna będzie wielka mobilizacja – mówi. – Myślę nawet, że może nastąpić nowy 1989 r. – o podobnej skali odrzucenia starego systemu – stwierdza prezes PiS, dodając, że w kraju rośnie potrzeba zmiany, która nie daje o sobie znać w badaniach opinii. Podobnie zmian mieli nie widzieć komuniści w roku 1989. – Przystąpili do wyborów, bo z badań im wychodziło, że będzie całkiem nieźle – tłumaczy Kaczyński.
– Nastrój zmiany rośnie podskórnie i widać to na co dzień w bezpośrednich kontaktach z ludźmi – dodaje. O wyborach myśli więc optymistycznie i uważa, że PiS nie będzie nawet potrzebował w Sejmie koalicji.
Widzicie? Nie ma jak dobre samopoczucie. 😎
Zastanawiam się nad tą diatrybą antyokistyczną Hartmana, którą podlinkował Nowy… Dla mnie Oko jest postacią tak żałosną i durną, że właściwie już tylko śmieszną. Wdawanie się z nim w jakieś poważne polemiki wydawałoby mi się nieco „poniżej honoru”. Po co tak nędzną figurę dowartościowywać?
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że Hartman tak naprawdę uderza w instytucję KK, nie w samo Oko, ale eksponując tego typa i osobistą urazę do niego, jakoś ujmuje swoemu tekstowi wagi i powagi. Ale może to tylko moje wrażenie.
A całkiem nie a propos – Nowy, czy to prawda, że u Was tam jakaś niebywała panika śnieżna? GW twierdzi, że ludzie mąkę i kaszę czy jakieś takie rzeczy zaczęli wykupywać. 😯
Mam nadzieję, że to jak zwykle medialna przesada i w rzeczywistości co najwyżej odczuwacie łagodne tchnienie Ducha Dunkierki. 😉
W tekście prezesa jedna rzecz jest dla mnie nowa i trochę szokująca. On pisze o bezpośrednich kontaktach z ludźmi. Czyżby już do takiej desperacji doszedł, że zaczął się z ludźmi pisiakami dotykać? I to dobrowolnie? Bo do tej pory odnosiłem wrażenie, że jedyne, którym udawało się jakoś do prezesa przedrzeć przez kordon ochrony, to były jakieś leciwe damy. Z definicji stwarzające jedynie małe zagrożenie. Co najwyżej takie jak u Gogola. Oparskanie.
Odnośnie księdza. Chciałoby się rzec: kij mu w oko. Ale też żałosny reprezentant nie jest chyba wart całej tej uwagi mimo wrzawy, jaka wokół niego powstaje. Gorsze rzeczy się wyczyniają.
http://wyborcza.pl/1,75478,17307048.html
Zimno się robi
Zoll, Rzepliński… lista na pewno jest dłuższa.
Stopień uregilijnienia górnej strefy krajowego wymiaru sprawiedliwości na pewno jest ponadnormatywny. I choć na ogół nie mam większego nabożeństwa do teorii spiskowych, to w tym przypadku myśl, że Opus Dei maczało w tym swe łapki, nie wydaje mi się tak całkiem od rzeczy. 🙄
A najgorsze, że ci – ponoć nieraz wybitni – prawnicy nie widzą niczego złego w mieszaniu swojej religijności do spraw zawodowych i publicznych, albo też wbrew rzeczywistości upierają się, że nie mieszają. Klasyczny przykład rybki, która psuje się od głowy. 👿
Koscielna nagroda dla Rzeplinskiego kompletnie mnie nie wzrusza.
Kosiol ma pelne prawo do przyznawania swoich nagrod komu chce, kiedy chce i z uzasadnienem jakiego chce.
Rzeplinski powinien byc rozliczany ze swej publicznej dzialalnosci, a nie z nagrod.
Ks. Oko jest dla mnie znacznie grozniejszym zjawiskiem publiznym i ostrzegalbym przed traktowaniem go jako zjawiska marginalnego i folkloru. Wbrew pozorom Oko JEST glosem Kosciola katolickiego w Polsce , podobnie jak ksiadz Rydzyk, bioetyk od „bruzdy” i cala plejada innych ksiezy, nazywanych w terminologii medycznej oszolomami i wariatami.
Nikt jak dotad w Kosciele Oka nie ofuknal, nie zakneblowal mu ust i nie wyciagnal konsekwencji sluzbowych.
Slowa Oka ida wprost do serc i umyslow Ciemnego Ludu, a Ciemny Lud jest straszliwym i groznym zywiolem, zdolnym do potwornych zbrodni, jak wiemy z historii, nawet i polskiej.
To wlasnie ekspansje takich jak Oko nalezy powstrzymywac lub otaczac kordonem bezpieczenstwa.
Piękne ptaszydła, Markocie. 😀 A co to jest takie białe z żółtym podgardlem?
To jest rudzik
Ale biały to on nie jest
Kocie, ale właśnie w tym rzecz, że ci wysoko postawieni prawnicy nie potrafią przeprowadzić wyraźnej granicy między swoją działalnością zawodową czy publiczną a oddaniem Kościołowi. I to jest bardzo zły przykład, który płynie z góry.
Jasne, że KK może sobie przyznawać nagrody, komu chce, ale nikt nie jest zmuszony do ich przyjmowania w trakcie kadencji urzędowej. To jest niedobry sygnał, którego można było uniknąć prostym daniem do zrozumienia czynnikom kościelnym „teraz mi nie wypada, przyznajcie mi później”. Rzepliński tego sygnału nie dał, bo właśnie nie widzi żadnego problemu w mieszaniu płaszczyzn.
A, to dlatego tego rudzika nie poznałem, że na jednej Markotowej fotce on jest całkiem biały. 🙂
Kocie
Krzykacze typu Oko, czy ten od bruzdy mają niewątpliwie wpływ na ludzi. Ale żeby to osiągnąć muszą jednak się spocić, nakrzyczeć, wykazać aktywnością w mediach. Natomiast delikwent na takim stanowisku jak Rzepliński, w zaciszu gabinetu, bez specjalnego rozgłosu i wysiłku może wpływać, rzekłbym strukturalnie, na funkcjonowanie instytucji publicznych, sejmu czy wymiaru sprawiedliwości. Więc nie bagatelizowałbym faktu otrzymania przez niego orderu od tej akurat instytucji i za tego typu „zasługi”.
To prawda, Piesu, ze Rzeplinski mogl tej nagrody nie przyjac.
I to prawda, ze Rzeplinski w Trybunale Konstutucyjnym nie jest zeslaniem niebios. I prawda ze miesza p;aszcztzny.
Ale mnie nie chodzi o sedziego z Trybunalu Konstytucyjnego. tylko o zjawisko spoleczne OKO.
I w moim glebokim przekonaniu najpierw nalezy zajac sie Okiem, bo dociera do znacznie wiekszej liczby sluhaczy niz Rzeplinski.
To nie znaczy, ze uwazam Trybunal Konstytucyjy za niewazne cialo. Ale ten Trybunal jest emanacja tego co sie dzieje na dole lancucha zywieniowego. Trybunal jest skutkiem, nie przyczyna.
Co do Oka zgadzam się wprawdzie z Kotem, że jest on reprezentantem sił ciemnych i groźnych, ale jednak w moim odczuciu daleko mu do demonizmu takiego np. Rydzyka. Rydzyk naprawdę wiele może i jest „władcą serc” sporej części Ciemnego Ludu. Oko, choć Ciemny Lud chętnie się na niego powołuje jako na „naukowca”, nie ma takiej charyzmy, żeby stać się jakimś znaczącym liderem. On jest typem prymuska, który przez swą nadgorliwość nieustannie popada w śmieszność. A w dodatku Ciemny Lud zwykle za prymusami nie przepada. 🙄
Żeby było jasne: ja nie bagatelizuję tych sił, których Oko jest wyrazicielem. Ja tylko jego samego nie uważam za postać takiego formatu, żebym był w stanie potraktować ją poważnie. Dla mnie on się nadaje głównie do wyśmiania.
Kocie, ale co robić? 😕
Paradoksie, po to by Ludziska zrozumialy jaki wplyw na „struktury” ma Trybunal i inne isntyticje Panstwa prawa, nalezy zaczac od spolecznego izolowania Oka i Ski.
Ludziska muszom rozumiec, kiedy Trybunal daje ciala. W przecownym razie mysli, ze nareszcie znalaz sie w Trybunale Sprawiedliwy.
Uczitsa, uczitsa i jeszczo raz uczitsa, jak mowil klasyk marksizmu-leninizmu. I mial stuprocentowa racje.
Mordko, moim zdaniem to właśnie elity władzy, zwłaszcza prawnicze, powinny pokazywać, na czym polega rozdział Kościoła od państwa i inne takie rzeczy. Nie wzburzam się nadmiernie, kiedy tego nie rozumie magazynier Kowalski z Pipidowa Górnego i wiesza w państwowym magazynie portret Naszego Papieża. Skąd ma wiedzieć, że jest w tym coś niewłaściwego, skoro widzi takie portrety w urzędach, szkołach, itp.? Znaczy – normalka. „Duzi” tak robią, to znaczy, że to jest w porzo.
Ale od tych „dużych” mogę wymagać, żeby pojmowali, w czym rzecz i przestrzegali zasad, a nawet je stwarzali. Po to m. in. zajmują te stanowiska, żeby dawać wzór.Tu nie może być taryfy ulgowej.
Tymczasem nasi „duzi” jeśli stwarzają zasady, to często „na abarot”, czyli sprzeczne z duchem i literą konstytucyjnego porządku. Mnie to wnerwia wiele bardziej niż magazynier Kowalski.
A jak chodzi o społeczne izolowanie Oka i Ski, to ośmieszenie czasem oddaje większe przysługi niż sieriozne armaty. Nie zawsze oczywiście – tam, gdzie mamy do czynienia z jakimś rodzajem realnej władzy, jak w przypadku Rydzyka czy Hosera, kpina nie wystarczy. Ale cała „władza” Oka zasadza się na jego autorytecie jako eksperta. I tu lekceważące ośmieszenie tego rzekomego”eksperctwa” wydaje mi się bardzo groźną bronią, a zbyt poważne polemiki odwrotnie, mogą sprawić wrażenie „aha, boją się Oka, czyli jego argumenty są pewnie mocne”.
W duzej mierze zgadzam sie, Bobiku. Ale bylbym ostrozny z obarczaniem calkowita wina struktury panstwowe. Wine ponosza w moim pezekonaniu wyksztalcone, oswiecone polskie elity (wcale nie tozsame z pabsrwem): edukatorzy, gazety i telwizja, pisarze, wszyscy ci od krorych Ciemny Lud moze sie uczyc co jesr dopuszczalne, a co nie, co jest zgodne z prawem a co nie.
Niestety te elity przez wiele lat okazywaly wielkopanska wzgarde Ciemnemu Ludowi i jego autorytetom. Dlatego m.in. mozna bylo rozpetac Afere Smolenska, ktora nijak nie chce odejsc na smietnik hostorii.
A Terlikowski wciaz jest zapraszany przed mikrofony jako glos z „katlickiej perspektywy”, a nie jako radykal nie majacy wiele wspolnego ani z katolickim nauczaniem, ani z odczuciami przecietnego wyksztalconego katolika usilujacego zyc w zgodzie z kosxielnym magisterium w jego najlepszym wydaniu.
Jesli Hartman faktycznie zaciagnie Oka do sadu, jesli sad kaze Oku odwolac glupoty uderzajae w konkretnych ludzi, bedzie to mialo wiekszy rezonans i wiecej znaczylo od gestu odmowienia nagrody przez Rzeplinskiego. Nawet jesli sad odrzuci skarge Hartmana, bedzie to wiecej znaczylo.
Z osmieszaniem sie calkowicie zgadzam, bo przeciez nie sposob dyskutowac z wariatem jako z teologiem koscielnym. Jak nie sposob dyskutowac z klamczuchem Terlikowskim, ktory przeinacza i zmysla tak jak oddycha.
Kocie
Zawleczenie do sądu – owszem. Ale poza ewentualnym wyrokiem „skazującym” powinien być spełniony jeszcze jeden warunek. Zadośćuczynienie, odwołanie i przeprosiny powinny być dokładnie tego samego rozmiaru i podobnie wyeksponowane jak oszczerstwa. Dopiero wtedy będzie to miało, być może jakieś znaczenie. Nie drobnym druczkiem gdzie między nekrologami. Ma być dolegliwie i kosztownie.
Tak, zgoda, jak najbardziej można rozszerzyć wymaganie dawania przykładu na elity jako takie. Ale w przypadku elit władzy czy elit urzędniczych oprócz ogólnego, raczej moralnego wymagania, dochodzą pewne konkretne obowiązki, ujęte w przepisach. I jak ktoś się z takich obowiązków nie wywiązuje, obywatel ma wszelkie prawa, żeby uderzyć w raban i taraban.
A nie obawiacie się, że wyrok skazujący dopiero by to Oko dowartościował, robiąc z niego męczennika za Sprawę?
Nie to, żebym był zasadniczo przeciwny podawaniu oszczerców do sądu. Ogólnie jestem za, ale czasem gra nie wydaje mi się warta świeczki, bo z góry wiadomo, że sprawa pewnie utonie w jakichś ideologiczno-idiotycznych odmętach.
No, chyba że faktycznie Oko by zostało solidnie trzepnięte w kieszeń, wtedy byłaby to nauczka dla niego i innych, ale szczerze mówiąc, ja w takie trzepnięcie przez nasz wymiar nie wierzę. 🙄
Wlasnie ten argument o „robieniu meczennikow” z wariatow nigdy do mnie nie przemawial. Nigdy. Niechaj tych „meczennikow” bedzie jak najwiecej. Oduczy to innych od takiego meczenstwa za wiare.
Bobiku
Z męczennikami jest ten problem, że faktycznie wokół nich powstaje dużo szumu. Ale dla samego kandydata na męczennika skórka może nie być warta wyprawki. Kończą gwałtownie i niezbyt przyjemnie. Więc nie wiem, czy akurat Oko miałby na cuś takiego wielką ochotę. Łatwiej się bryluje wiedząc, że nawet najgorszym przypadku nie dostanie się po pysku. No chyba że Korwin stanie na drodze. Nie mam pojęcia, jak głęboka jest wiara księdza Oko, ale perspektywa poważnych konsekwencji finansowych mogłaby ostudzić jego zapał. I jemu podobnych.
Tyle że faktycznie, znając podejście sędziów do spraw chociażby ocierających się o religię i jej głosicieli, perspektywy na uzyskanie satysfakcjonującego wyroku są nikłe. I jeszcze ta długotrwałość postępowań.
Do mnie argument o nierobieniu męczenników przemawia w niektórych przypadkach. Np. w takich, kiedy kara dla takiego męczennika wcale nie jest naprawdę dotkliwa (o ile w ogóle jakakolwiek będzie), a jego męczeństwo nieproporcjonalnie propagandowo rozdęte. Wtedy się zaczynam zastanawiać, czy nie skuteczniej było poprzestać na oburzeniu moralno-medialnym.
To nie znaczy, że chciałbym kogokolwiek do sądowego dochodzenia zniechęcać, tylko się zastanawiam, co sam bym w takiej sytuacji zrobił. I – jeżeli miałbym takie możliwości jak Hartman – z takim delikwentem jak Oko chyba bym jednak do sądu nie leciał, tylko postarał się jak najbardziej mu dać w kość medialnie.
Czy Hartman wygra czy przegra z Okiem, bedzie to na pierwszyxh sronach. To mamy jak w banku.
A od wysmiewania nie jest profesor UJ, tylko Bobik, ktory potrafi byc zabojczy jak sie przylozy. I Stanislaw Tym. w tej kolejnosci wlasnie.
Na swoim blogu i w kilku innych miejscach Hartman nie pełni roli profesora UJ, tylko publicysty, któren również chwytów satyrycznych nie unika. 😉
Ale mnie nie o to nawet chodziło, że on miałby osobiście wykpiwać, tylko o to, że zadymę medialną wokół oszczerczej wypowiedzi Oka można zrobić i bez podawania do sądu, a wtedy kwestia męczeństwa odpada.
Jest też druga strona medalu – jeśli sąd się od wyroku skazującego jakoś wykręci (a już nie takie rzeczy słonko widziało), to oczywiście rzecz też zjawi się na pierwszych stronach, ale raczej jako zachęta dla różnego rodzaju oszołomów. „Sądy możemy mieć gdzieś, bo i tak nam guzik zrobią”. Taki skutek byłby fatalny.
Gdyby Oko zostało postawione przed obliczem sądu doczesnego, to by było dobrze. Może sąd nabrałby wątpliwości co do stanu poczytalności Oka? I może wreszcie by wyszło na jaw, że Oko widzi światy nieistniejące.
Ja w tym właśnie widzę problem, że dla jednej części społeczeństwa Oko jest w oczywisty sposób niepoczytalne, ale druga równie mocno wierzy w nieistniejące światy Oka, jak samo Oko. Wiadomo to, do której grupy sędzia będzie się zaliczał? 🙄
O, w takich sprawach też jest dla mnie oczywiste, że należy pogonić do roboty wymiar sprawiedliwości:
http://zakowski.blog.polityka.pl/2015/01/26/nie-wierzyc-sprawdzic/
Ja chyba ciągle nie do końca wierzę w istnienie Oka 😕 Sprawdziłem, czym się zajmuje, oto jego projekty badawcze:
“Teoriopoznawcze podstawy metafizyki oraz filozofii gender” oraz “Między sceptyzmem i agnostycyzmem a nihilizmem. Teoriopoznawcze uwarunkowania nihilizmu”.
Obawiam się, że o rezultatach tych badań nieraz jeszcze usłyszymy 😯 👿
Ja to nawet chciałbym usłyszeć więcej o metafizyce gender. 😈
No, bijcie mnie, rwijcie na strzępy, ale ja od samej terminologii Oka zaczynam rechotać jakby mi kto wbrew swoim zamiarom do miski dołożył. Takich jaj nie każdy potrafi mi dostarczyć. 😈
Okej, okej, spróbuję się zmusić do przypominania sobie, że niektórzy całkiem serio są gotowi oddać oko za Oko. 😎
Tak Bobiku, szykujemy sie na najgrozniejsza burze sniezna w historii.Ostatnie zaopatrzenie zrobione, od poludnia nalezy juz byc w domu. W ciagu nocy ma spasc metr sniegu, a wiatr bedzie wial 60mil/h co grozi rowniez wystapieniem oceanu z brzegow.U mnie na Long Island trwoga, podgrzewana co jakis czas przez komunikaty Majora NY.
Zamykaja lotniska, kolej I glowne drogi.
Brrrrr!
Oj, to jednak naprawdę niewesoło. 🙁
To trzymcie się, Druga Półkulo, a my będziemy za Was trzymać kciuki.
Tu o Rzeplińskim jeszcze Ostrowski, z jasnym i oczywistym argumentem: a co, jeśli odznaczonemu sędziemu przyjdzie rozstrzygać w kościelnych sprawach? Czy nie może powstać wtedy wątpliwość co do jego bezstronności?
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1606891,1,koscielne-odznaczenie-dla-prezesa-tk-ostrowski-zle-ze-je-przyjal.read
Moim zdaniem już ten jeden argument wystarczy, żeby przyjęcie odznaczenia przez Rzeplińskiego uważać za skandaliczne.
I to mocno (te kciuki oczywiście).
Bobiku, zgadzam się z Tobą w przypadku Rzeplińskiego i Oka w 100%, tzn. też mi się marzy taka rzeczywistość, tylko doczekać się na nią, nie doczekają nawet moje dzieci, może wnuki? Niestety sprawa została spaprana już na samym początku, gdy zatwierdzona została nowa Konstytucja, w której pozwolono sobie na dwuznaczne stwierdzenia a nie jasno brzmiący komunikat o całkowitym rozdziale Państwa od jakiegokolwiek kościoła.
Kocie, jednak „ryba zawsze się psuje od głowy”. U nas jest za dużo ludzi, którzy diabłu ogarek, ale na wszelki wypadek PB świeczkę. To by się skończyło, gdyby jakimś cudem udało się przeprowadzić ustawę, że kościoły będą się utrzymywały z jakiegoś procenta podatku od zadeklarowanych wiernych – tak jak jest w kraju Bobika.
Najlepszy środek anty? 😉
mialo byc bialo, jest mokroszaro 🙂
bywa
do czytania i podumania nad:
http://forsal.pl/artykuly/848703,przerwijmy-cisze-nad-debata-o-wolnym-handlu-z-usa-ttip-porozmawiajmy-o-zagrozeniach.html
do popatrzenia i usmiechniecia sie nad:
https://scontent-a.xx.fbcdn.net/hphotos-xap1/t31.0-8/10848895_10153011845485816_5702263673113555714_o.jpg
pstryk 🙂 😀
U nas sypie juz dosc mocno,jak jet w City mozna sledzic..
http://www.earthcam.com/usa/newyork/timessquare/?cam=tsrobo3
dla frakcji szczecinskiej, ale nie tylko 🙂
http://szczecin-zima.aeropix.pl/
Paradoksie, wielkie dzieki!
W NYC już chwilami widać, że mocno śniegiem dmucha, choć na kataklizm – odpukać! – jeszcze to nie wygląda.
Trzymamy uparcie. 🙂
Rysiu, ja się już kiedyś dziwiłem, że w Niemczech ta umowa handlowa wzbudza tak wielkie namiętności (i słusznie), a w Polsce ludź z kulawą nogą wydawał się o niej nie wiedzieć. A ona przecież na praktykę gospodarczą będzie mieć olbrzymi wpływ. W pewnym sensie nikt nie może powiedzieć, że to nie jego biznes.
„W pewnym sensie nikt nie może powiedzieć, że to nie jego biznes”.
Z prawdziwą przykrością muszę stwierdzić drogi Bobiku, że jawi mi się to akurat odwrotnie. Pójdę nawet dalej: nie tylko może powiedzieć, ale nawet nie musi nic mówić żeby było widać, że nie interesuje. Polska stała się w ciągu ostatnich 10 lat krajem w którym brak debaty publicznej przestał kogokolwiek boleć, w którym nie ma ani miejsca, w którym można by ją toczyć, ani zainteresowania, które by usprawiedliwiało kreację takiego miejsca.
Gdyby 25 lat temu ktoś powiedział mi, że w przyszłości Michnik Adam będzie firmował swoim nazwiskiem portal na którego stronie głównej wszystko będzie porażające, miażdżące lub szokujące, a najważniejszą informacją będzie porada „jak perfekcyjnie pomalować sobie paznokcie prawej ręki używając lewej” to bym nie uwierzył.
Tak się jednak powoli stało. I jest mi z tego powodu niewymownie smutno. A Bobik tu o debatach, publicznych debatach, ja bardzo proszę Bobika. The times, they’re changing. Ale nie w tą stronę co chciał klasyk.
Nie żebym był przygnębiony. Zawsze gdzieś rosną te truskawki, prawda?
Pozdrowienia z głuszy
T.
Chyba poziomki, telemachu, ale może myślimy o różnych miejscach.
Truskawki czy poziomki, co tam psu. Na betonie befsztyki w każdym razie nie rosną. 🙄
Ja bym nie powiedział, Telemachu, żeby brak debaty publicznej nikogo w kraju nie bolał, albo żeby nikt nie odczuwał jej potrzeby. Są tacy, co odczuwają i ja to widzę. Ale rzeczywiście problem jest z miejscami, w których można by taką debatę toczyć. Można by rzec, że ona jest w tej chwili w strzępach, tzn. przeniosła się do nisz (o bardzo różnym poziomie) i tam wiedzie sobie żywot częściowo utajony.
Oczywiście, półtajność tego żywota jest zjawiskiem bardzo niedobrym, tak samo jak degeneracja jawnych miejsc debaty. Ale ponieważ nie mam żadnej cudownej recepty, jak to od łapy zmienić, mogę tylko pójść w realistyczny program minimum, czyli debatować w dostępnej niszy/-ach i mieć nadzieję (bez żadnej gwarancji), że to niecałkowicie znika w jakiejś czarnej dziurze.
Befsztyk to nie jest, ale wychodzę z założenia, że już lepsza kasza niż całkiem pusta micha.
Półtajność bardzo zła!
Wrrrrrr! Aaaaaaaaarch!! Hrrrrraaaaaaaaaach!!!
Młode owieczki nie będą potrafiły znaleźć półtajnych miejsc 🙁
Dzień dobry 🙂
kawa
Casus Rzepliński c.d.
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,17311923,Trzy_powody__dla_ktorych_prezes_TK_faktycznie_zasluzyl.html#Czolka3Img
herbata 🙂 🙂 🙂
brykam
szeleszcze
Auschwitz
szeleszcze
Grecja
fik
brykam fikam
Telemach (…) brak debaty publicznej przestał kogokolwiek boleć (…) mnie boli, niestety moze
Bobik (…) czyli debatować w dostępnej niszy (…)
za te nisze serdeczne dziekuje Bobiku i Bobikowo cale
🙂 😀
bryk
brykam fikam
Dzień dobry, bardzo polecam wywiad sprzed wielu lat a sprawy do dzisiaj aktualne. To jest właśnie nisza o której mowa.
http://studioopinii.pl/jerzy-klechta-kompromis-to-jest-cos-dobrego/
Dzień dobry.
Auschwitz – 70. rocznica wyzwolenia KL. Poruszające przemówienie Prezydenta Joachima Gaucka w Bundestagu. „moma” rano łączyła się na żywo z p. Haliną Birenbaum, która jest już w Oświęcimiu.
Pani Halina ma w czasie oficjalnych uroczystości wygłosić mowę.
Bobik, 17269 do usunięcia
Dzień dobry 🙂
Z przykrością stwierdzam, że – jak co roku – wszedłem w sezon meteomękolenia. 🙁 Dzień mi się zaczyna od wybrzydzania na szarzyznę i mokrość, dusza mi śpi do popołudnia, ciepłe kraje wydają mi się jedynym sensownym miejscem do życia. A najgorsze, że coraz trudniej mi zachować to mękolstwo tylko dla siebie – mam ochotę cały świat poinformować, jak mi z tą przebrzydłą pogodą źle. 😳
Uprzedzam – to mi potrwa jeszcze co najmniej do połowy marca. 😎
Szara Myszo, uwielbiam czytać stare wywiady. 🙂 Z perspektywy mądrego po szkodzie tyle rzeczy się inaczej widzi. A jak jeszcze pamięta się swoją ówczesną perspektywę i może porównać…
A propos tej rozmowy z Szaniawskim zwłaszcza jedna zmiana perspektywy wydaje mi się ciekawa. On tam mówi o polskiej fali irracjonalizmu, a po 30 z górą latach widać, że to raczej fala światowa (bo czymże są np. wszelkie fundamentalizy, jeśli nie emanacją walczącego irracjonalizmu?). Wpisaliśmy się w trynd po prostu. 🙄
Bry!
Tu pewnie jak w innym B. Czyli śnieg. Ale nietrwały, śnieg instant.
No cóż, grupa ludzi z Agory doszła do dużych pieniędzy, to dość zmieniło perspektywę. A sprzedaż gazet stale spada — gdzie te czasy, że GW miała 500,000 nakładu?, to się tabloidyzuję. Trzeba te pieniądze utrzymać, dodawać, dodawać….
Też niedawno poczytałem o Trans-Pacific Partnership, fluidy czy jak?
Tu bardzo dobry komentarz
http://opinionator.blogs.nytimes.com/2014/03/15/on-the-wrong-side-of-globalization/?_r=0
Facio się chyba zna…
Stieglitz pisze to tym, ze Philip Morris już pozwał Urugwaj za to, że po wprowadzeniu restrykcyjnego prawa ograniczającego palenie zmniejszył ich zyski… A to dopiero początek.
Bardzo cyniczne….
Philip Morris w sporze z Urugwajem występuje jako firma szwajcarska, a w sporze z Australią jako firma z Hong-Kongu…
http://www.forbes.com/sites/greatspeculations/2014/09/22/an-uruguayan-lawsuit-with-international-implications-for-philip-morris/
Philip Morris może stać się prekursorem nowego trendu. Teraz korporacje coś muszą wytwarzać, żeby zarabiać. To oczywiście zupełnie nieistotne, co wytwarzają, byle dało się to jakoś spieniężyć. Konieczność wytwarzania Czegoś jest, co tu dużo gadać, ufrondliwa jak wrzód na sempiternie, dlatego pomysł zarabiania na odszkodowaniach od rządów jest jak powiew klimatyzowanego powietrza w boardroomie. Koncerny tytoniowe niech przetrą szlak, po nich pójdą do sądów koncerny motoryzacyjne za promowanie jazdy rowerem po mieście i naftowe za promowanie czystej energii. A jeśli kiedyś w jakimś kraju ludziom naprawdę będzie się lepiej żyć, do sądu z rządem pójdzie koncern farmaceutyczny, za spadek sprzedaży tabletek od bólu głowy.
Tadeuszu, a spodziewałeś się po wielkich korporacjach czegoś innego niż cynizmu? 😯
TTIP nazywa się umową handlową, ale w rzeczywistości ona ma znaczenie wiele szersze, ogólnosystemowe. Już teraz korporacyjny ogon cichcem kręci państwowym psem, ale po wprowadzeniu TTIP będzie to mógł robić jawnie, na chama i pod ochroną prawa. Wreszcie byłoby wiadomo, kto tu naprawdę rządzi. 🙄
Politycy usiłowali te ciemne strony umowy jakoś zachachmęcić i zmieść pod dywan, ale na szczęście nie całkiem im się udało. Teraz opinia publiczna może próbować nacisków, ale w tym celu musi być najpierw zainteresowana sprawą.
O, Vesper bardzo dobrze opisała, jak korporacje usiłują nam zrobić raj na ziemi. 🙄
Jak już o GW… Wprowadzenie nowego lejałta gazety.pl chyba miało być sygnałem „już nam się nawet nie chce udawać, że jesteśmy czym innym niż faktoidem”. Nie wiem, czy też odnieśliście takie wrażenie?
Tak, odniosłam takie wrażenie. Od onetu różni się już tylko kolorem. Odkąd wprowadzono nowy lejałt, zaglądam tam jeszcze rzadziej.
Gazeta się cieszy (?)
„Szanse wybuchu otwartej wojny Rosji z Ukrainą rosną”
Po opamiętaniu – poprawka: „Rośnie groźba otwartej wojny Rosji z Ukrainą…”
Całą noc padał śnieg, było bajkowo i cicho, a teraz… Odśnieżyli, zdrapali, posolili, z dachów samo kapie 🙁
Ja pod pewnymi względami jestem inżynier Mamoń. 😳 Lubię te piosenki, które znam i te gazety, do których przywykłem. Dlatego tak trudno mi się z pewnymi tytułami rozstać, nawet kiedy widzę, że dołują w coraz szybszym tempie. Ale póty dzban nosi… I chyba ten nowy lejałt to było dla mnie urwanie ucha. Kiedy klikam na gazetę i notorycznie widzę taki zestaw najnowszych doniesień: sport, sport, sport, paznokcie, sport, miss universum, sport, sport, Magda Gessler, sport, trzęsionko ziemi, sport – to jednak dochodzę do wniosku, że ja niekoniecznie jestem targetem tego wstrząsającego mediuma. 🙄
Marta Gessler niech sie wypcha trocinami. Wczoraj wyprobowalem toczka w tozke jej przepisu na klopsiki w sosoe koperkowym i byly nie do porownania z klopsikami robionymi przez zwykla „domowa” kuchaeke w pobliskiej polskiej kawiarni w Zachodnim Londynie. No, nie umywaly sie. wiecej Marcie Gessler nie zaufam.
Dyagaje o Szatanskiej Korporacji Agora tez komplernie kula w plot – tak jakby Szanowni Przedmowcy nie mieli zielonego pojecia co sie od lat dzieje na rynku medialnym, nie zdwali sobie sprawy dlaczego media psieja, redakje zmienia politeyk redakcyjna i strategie, rogladajac sie za nowym targerem.
A dzieje sie to przede wszystkim dlatego, ze gazetom jest dzis bardzo trudno utrzymac sie na powierzhni, odbuorca jest coraz bardziej rozkojarzony mnogoscia oferty, a i tez – powiedzmy to sobie uzciwie coraz durniejszy, slabiej ogolnie wyksztalcony, cierpiacy na Attention Deficiency Disorder.
Nawet takie potezne korporaxje jak BBC, utrzymujace sie w pierwszym rzedzie z pienidzy podatnika i w mniejszym stopniy ze sprzedazy produktu, musza sie nagimnastykowac aby utrzymac ns powirzchni, nie obnizajac standardow.
Nie cale zreszta BBC, Spora czesc produkcji musi obnizac poziom, bo z roznych wyliczen wynika jej, ze jak nie obnizy tu i tam, to nie bedzie mogla robic madryh programow obok glupich i prymitywnych.
Zdumienie slyszane wyzej, ze korporajce chca zarabiac a nie tracic, jest tak osobliwe, ze nawet nie skomentuje, bo wciaz jestem jeszcze wsciekly na Marte Gessler jej kretynski przepis na klopsy.
Kocie, Ty naprawdę nie widzisz, o co biega, czy sobie żartujesz? 😯
Nikt się nie dziwi, że korporacje chcą zarabiać, tylko nie wszyscy mają im (tzn. ich wierchuszce) ochotę fundować dolce vita własnym kosztem.
Wystarczy tylko rozumieć, kto ostatecznie za co płaci i ile. 🙄
O przepis na klopsiki lepiej było zapytać na blogu. Dostałbyś z 15 odpowiedzi, a wszystkie dobre. 🙂
Wierchuszka dobrze zarabia? Niech zarabia jeszcze lepiej jesli jest to cena utrzymania moich udzialow w Agorze na gieldzie, Niech zarabia jak najwiecej. Wierchuszka odpowiada przede mna, udzialowcem.
Z tymi mediami też niezupełnie jest tak, bo tu oprócz psienia targetu występuje również zjawisko błędnego kółka. Media same odbiorcę ogłupiają, dostarczając mu coraz bardziej kretyńskiej papki, potem robią badania oglądalności, z których wynika, że wszyscy czytają i oglądają papkę (tak jakby był wybór 🙄 ), z czego wyciągają wniosek, że trzeba dostarczyć jeszcze więcej papki. I raz dokoła, i dwa, i trzy…
To wcale nie jest tak, że tylko popyt kształtuje podaż. Również rodzaj podaży może kształtować rodzaj popytu.
Zgoda, Bobiku. Tak tez bywa.
To Twoja sprawa, Mordko, komu co Ty masz ochotę fundować. Wolno Ci również marzyć o przekazaniu całej władzy w ręce korporacji, jak wiadomo nieskazitelnych, kryształowych i będących dźwignią postępu. To jest wolny blog i można mieć na nim nawet najdziksze zachcianki. 😈 Ale może dopuść chociaż teoretycznie taką możliwość, że ci, którzy woleliby się zatroszczyć o 99% misek zamiast o 1%, niekoniecznie z definicji są kretynami. 😉
Jeśli kretyn to ktoś, kto ponad to, co wyżej, uważa również, że korporacje powinny ponosić takie samo ryzyko rynkowe, jak mniejsze podmioty, a nie lecieć z pozwem przeciwko rządowi do sądu, bo się trendy w myśleniu o profilaktyce zdrowotnej zmieniły, to ja się na ochotnika zaliczę do grona kretynów 🙄
Takich ukrytych, a trujących kwiatuszków jest w projekcie umowy więcej. 🙄 I rzeczywiście, one nawet czysto kapitalistyczne zasady naruszają. Gdzie tu jaka wolna, uczciwa konkurencja, kiedy niektórzy są z góry uprzywilejowani?
Bry! 🙂
Piszą, że w NY nie działa publiczny transport i szkoły, życie zamarło.
Na ulicach nie widzę śnieżnej tragedii, Trochę napadało.
Głupio się czuję, jak to widzę i czytam.
W środę ma się poprawić, dzisiaj jest wtorek.
Ja też z rana zajrzałem na Times Square i wydało mi się, że nie wygląda to na jakąś kompletną klęskę żywiołową, a potem przeczytałem, że życie zamarło. Jakiś mam od tego dysonans poznawczy.
Druga Półkulo, to w końcu żyjecie? 😉
Dzień dobry 🙂
Też mi się urwało. Nie zaglądam na gazeta.pl
A znasz jakis kraj, Bobiku, gdzie 99% ma puste miski? Poza oczywiscie Korea Polnocna, gdzie jesli chodzi o puste miski to panuje pelna rownosc, zas korporacji ani sladu?
Korporacje nie sa oxzywoscie krysztalowe, ale wciaz jakos wole ustroje z korporaccami niz bez nich.
Kot akcjonariusz ostatecznie straci na tym, że ludzie odrwacają się od Agory.
W NYC jest na razie mniej śniegu niż na moim podwórku, za to w Bostonie (podglądam przez prywatną kamerę znajomego) sypie porządnie.
Podglądam oczywiście śnieg, a nie znajomego 😉 On nie wychyla nosa, żaden sąsiad też jeszcze nie złapał za szuflę.
Kocie, ja nie przyjmuję takiej logiki, że albo akceptujemy i wychwalamy to, co jest, albo będziemy mieć Koreę Północną. Nie widzę powodów, do takiego stawiania sprawy. Można myśleć o ulepszaniu źle działającego systemu, nie próbując powtarzać już popełnionych błędów. Wymuszenie na korporacjach uczciwszej gry to nie to samo, co przewrót bolszewicki.
Rosnące nierówności są wyrażonym w liczbach faktem, nie wymysłem lub straszakiem. Równość szans staje się coraz bardziej iluzoryczna, nawet w Europie, gdzie przywiązuje się do tego dużą wagę. W USA, według danych (amerykańskich, nie koreańskich) z 2012, 46,5 mln z niecałych 309 mln mieszkańców Stanów żyje na granicy ubóstwa lub poniżej niej, w skrajnej biedzie 20,4 mln osób. Perspektywy młodzieży są wiele gorsze niż w poprzednich pokoleniach, a i staruszkowie na sute emerytury nie mogą liczyć. Czy to jest rzeczywiście sytuacja, w której należy powiedzieć „system działa cudnie i broń boże przy nim nie majstrujmyy, bo tylko możemy tę doskonałą maszynerię spieprzyć”?
Ja ani nie twierdzę, że mam cudowny patent na poprawienie wszystkiego, ani że receptą na uzdrowienie świata ma być zabranie wszystkiego bogatym i danie biednym. Wiem, że to by było durne. Ale równie durne jest hasło „tylko nie tykajmy bogatych!”. A niby czemu nie? Wysokość np. ich podatków to jest kwestia społecznej umowy. Nigdzie w gwiazdach nie jest zapisane, że to musi być tyle, ile bogaci by sobie życzyli. Tak samo opowiastki o niewidzialnej ręce rynku można od dawna między bajki włożyć. Przeróżnych regulacji jest od groma, bo we współczesnym świecie nie da się bez nich obejść. I znowu można zadać pytanie – a dlaczego te regulacje zawsze muszą być w interesie nafciarzy? Dlatego, że tak każe jakaś logika ekonomiczna lub społeczna, czy dlatego, że oni mogą sobie „kupić” kręgi decyzyjne?
Można oczywiście wszystkie tego rodzaju pytania olać, zamknąć oczy na wszystko, co źle działa i kręcić się cały czas wokół zwłok Sojuza, strasząc jego powrotem. Ale można też zastanawiać się, jak zreformować obecny kapitalizm, żeby ludziom żyło się w nim lepiej, choć nie po radziecku (a główkują nad tym różne wybitne umysły, w tym noblowskie). Która możliwość jest sensowniejsza i bardziej użyteczna społecznie, każdy już musi sam dla siebie rozstrzygnąć.
DZień dobry,
W Hampton Bays oczywiście śniegu napadało i wciąż pruszy, wydaje się, że jest około 40 – 45 cm, co tutaj jest klęską. Oczywiście świat zamarł, wszystko jest zamknięte, ludzie w domach. Sam dopiero przetarłem oczy. Ale tutaj szkoły, banki, poczty zamyka się, gdy śniegu jest dużo mniej. Po prostu tak jest 🙂 Dla nas – na śniegu wychowanych – zwyczajna, normalna zima.
Pieku, amerykanski „skraj ubostwa” ponizej minimum socjalnego to nie sa dokladnie „puste miski”. Ludzie zyjacy w USA na „skraju ubostwa” maja przerazliwie wysoki procent morbid obesity na glowe ludnosci.
NYC oszczedzone,ale na wschodnim Long Island dalej dmie I sypie, a mamy juz prawie metr sniegu. Zycie zamarlo.
Kocie, ubóstwo ma różne oblicza. Inne w Afryce, gdzie wiąże się z brakiem jedzenia, inne w USA, gdzie wiąże się z niską jakością jedzenia. Morbid obesity to między innymi skutek jedzenia junk food.
Oczywiście, Mordko, ja też tej pustej miski używam retorycznie, nie dosłownie. Ale istota rzeczy jest nie w procencie napełnienia miski, tylko w tym, że obszary biedy w zachodnim świecie zaczęły się zwiększać, nie zmniejszać. I nie mamy co sięgać po argumenty, że 500 lat temu żyło się jeszcze gorzej, a za faraonów to już w ogóle. 😉 Takie wisty nie przekonają tych, którym powodzi się naprawdę źle.
A morbid obesity (wydatnie skracające życie) bierze się w dużej mierze właśnie z biedy, śmieciowego żarcia, niskiej świadomości zdrowotnej, etc. Jak się ledwo wiąże koniec z końcem, to się nie kupuje ekologicznego łososia, karczochów i kopi luwak bez cukru, tylko się opycha tuczącą górą makaronu zapijanego colą. 🙄
Loto i Nowy, ale Ducha Dunkierki nie gasicie? 😉
Mar-Jo, dziekuje 🙂 ardmediathek i mialem Haline Birenbaum na zywo 😀
co do Gauka, to nie bede odkrywczy i tak jak wielu komentatorow przytocze: ” Es gibt keine deutsche Identität ohne Auschwitz.”
Tadeusz w B. czarno niestety, obiecali bialo, ale pogoda wlasnymi drogami chodzi……… 🙂
dziekuje za Stiglitza. facet ma moje lubie to 🙂
Nie gasimy Bobiku, akcja „szpadel” przejdzie do historii. 🙂
Bobiku, tez wypatryuje rozmowy w polskich mediach o TTIP. w niemieckich duzo jest i to od dawna. niepokoi mnie ta chec korporacji do wcisniecia do umowy praw dajacych im wladze nad ustawodastwem. prawo powinien ustalac parlament poszczegolnych panstw lub europejski i to z uwzglednieniem (z Tadeusza linki-Stiglitz) ” demokratycznych potrzeb obywateli”. nie mozemy zgodzic sie, zeby korporacje w imieniu „swoich udzialowcow” otrzymaly „wladze” nad prawem. jezeli przepisy nie peda podobac sie „udzialowca” to korporacje powinny dostac prawo – takie same jak kazdy inny podmiot gospodarczy, czy zwykly obywatel – do zaskarzenia tych praw przed sadem, a nie do sadu kapturowego, ktory nie podlega jurysdykcji panstwa. poslow moge wybierac, wladz korporacji NIE. tak jak nie chce zyc w panstwie religijnym, tak nie chce zyc w panstwie korporacyjnym.
Czy smieciowe jedzenie jest tansze od prawdziwego? Tu jest NYTimes:
http://www.nytimes.com/2011/09/25/opinion/sunday/is-junk-food-really-cheaper.html?pagewanted=all&_r=0
z linki szarej myszki: „Na przykład negatywny stosunek do państwa. Na dłuższą metę nie da się tego utrzymać. Oczywiście, ja rozumiem, że to państwo powinno być także inne, ale spróbujmy sami zrobić, żeby było inne. Nie utrwalajmy w sobie nienawiści do struktur państwowych. Bo pogubimy się w tym wszystkim.”
podoba mi sie 🙂 🙂
A nie istnieje nic co byloby bardiej liberlne od NYTimesa.
Nie wiem ilu z Was, moi szacowni oponenci, stalo kiedykolwiek w kolejce do kasy w supermarkecie zaraz za kims, kto placi nie prawdziwymi pieniedzmi, tylko kuponami. I przygladal sie moze dzikim zafasynowaniem co d wyzywienia rodziny kupuja lower orders. Bo jest to bardzo pouczajace. Brokul tam raczj nie znajdziesz, ani worka z ziemniakami. Ani kur, ani nawet zwklego oleju.
A dlaczego, Kocie, nie ma tam brokułów, kury, worka ziemniaków i oleju? Bo do ich przyrządzenia potrzebna jest znajomość ich obróbki, energia, trzeba zagospodarować odpadki, pamiętać o nietrwałości surowców itd. Nie wystarczy wrzucić na chwilę do mikrofali i już można konsumować. A na deser wiadro śmieciowych lodów.
Ale, Kocie, w tym artykule z NYT jest odpowiedź dlaczego je się g… A nawet kilka odpowiedz. Jedna jest taka.
This addiction to processed food is the result of decades of vision and hard work by the industry. For 50 years, says David A. Kessler, former commissioner of the Food and Drug Administration and author of “The End of Overeating,” companies strove to create food that was “energy-dense, highly stimulating, and went down easy. They put it on every street corner and made it mobile, and they made it socially acceptable to eat anytime and anyplace. They created a food carnival, and that’s where we live. And if you’re used to self-stimulation every 15 minutes, well, you can’t run into the kitchen to satisfy that urge.”
W tym artykule jest wspominana pewna korporacja, która ciężko pracuje, aby przekonać wszystkich, że to paskudztwo, które dają, to ambrozja do kwadratu. McDonald’s. A w telewizji inne korporacje wprowadzają świat z Orwella, w której ohydna ciapa to smakołyki. Niedaleko stąd tak naprawdę do N. Korei…
Jest wiele badań i opartych na nich publikacji, w których dowiedziono związku statusu socjoekonomicznego i otyłości, Kocie. Może takie a nie inne wybory dotyczące diety wiążą się z niską świadomością problemu i z niższym wykształceniem. Może ma z tym związek nie tyle rzeczywista cena artykułów żywnościowych, ile przekonanie kupujących o tej cenie. Może ludzie o niższym statusie socjoekonomicznym są bardziej podatni na wpływ reklamy? Myślę, że dałoby się znaleźć co najmniej kilka czynników, które składają się efekt ostateczny.
Czy są wystarczająco wyedukowani, by znaleźć i zrozumieć choćby takie informacje?
Przy znanym procencie funkcjonalnych analfabetów w USA – bardzo wątpię. Niejedna szkoła troszczy się głównie o przeżycie (dosłowne) nauczycieli i uczniów i zatrudnia częściej uzbrojonych strażników niż dietetyków i edukatorów zdrowotnych.
Tadeuszu, korporacja McDnald nie musi mnie przekonywac, ze ich produkty sa ambrozja. Ja to sam wiele lat temu odkrylem i pokochalem (ku wielkiemu zgrszeniu Kumy mojej Starej, ktora twoerdzi, ze nigdy w zyciu nie sprobowala Big Maca). Ja McDonalda kocham miloscia namietna.
Ale jesli nie mialem Big Maca w pysku od kilkunastu lat, to tylko i wylacznie dlatego, ze tv nie przestaje mi wtlaczac do glowy, ze McDonalds jest be, ze to zwiastun rychlej smierci. Wiec omijam McDonalda wielkim lukiem.
Brk edukacji nie jest dla mnie przekonujacym dowodem dlaczego nizsze sfery go luba. Edukacj w tej sprawie jest, nawet przesadna, tylko nizsze sfery nie chca przyjmowac jej do widomosci.
I dlatego absolutnie nie zamierzam sie przejmowac ich zyciowymi wyborami.
Na temat związku otyłości (i w ogóle nawyków żywieniowych) z edukacją i statusem jakieś dane niemieckie widziałem, ale nie chce mi się w tej chwili szukać. W każdym razie korelacja była niewątpliwa.
Tak samo, jak się dziedziczy np. bezrobocie, dziedziczy się w dużej mierze również koszyk zakupów i gamę ulubionych czy nielubianych smaków. Jeżeli się w dzieciństwie prawie nigdy nie dostawało jarzyn i żyje się w nadal w środowisku, które ich nie jada, to się nie wpadnie na pomysł, żeby brokuła sobie kupić i rodzinie zaserwować. Uważa się go za „żadne jedzenie”. Trzeba włożyć dużo pracy w przekonanie kogoś takiego, że jarzyny mogą jednak być jadalne, a nawet smaczne i wcale nie zawsze efekt jest zadowalający. Bo przyzwyczajenie, jak wiadomo, drugą naturą. A ktoś, kogo od małego karmiono sałatkami, posiłku bez sałatki sobie nie wyobraża.
Przypadki zmiany nawyków żywieniowych (a co za tym idzie, zakupowych) najczęściej obserwuje się wśród ludzi aspirujących do statusu wyższego niż ten, który wynieśli z domu. I oczywiście im sztywniejsza jest społeczna struktura, im mniejsza przepuszczalność między warstwami, tym te zmiany są rzadsze.
A któżby się miał przejmować?
Poza personelem medycznym szukającym dojścia do żył wśród zwałów tłuszczu, obawiającym się o całość łóżek szptalnych i stołów operacyjnych, służbą transportową zmuszoną dostosować karetki do przewozu coraz cięższych pacjentów… Chociaż pewnie i na tym ktoś zarabia. Tak samo jak na big size trumnach 🙄
Jest nam obojętne, jak żyją inni, dopóki są „wolni” i nikt ich politycznie nie uciska, a i nawet wtedy dokonujemy selekcji na niesłusznie krzywdzonych i na słusznie poddawanych waterboardingowi w Kiejkutach 😉
W miarę zdrowe jedzenie nie musi być szaleńczo drogie (choć jak ktoś mi zechce wciskać kit, że ekologiczny łosoś jest tańszy od mrożonej lazanii z dyskontu, to go wyśmieję w okrutny sposób), ale umiejętność kalkulacji też ma niejaki związek z edukacją. Porcja wspomnianej mrożonej lazanii, wystarczająca do obiadowego zapchania się, kosztuje ok. 1,30 eur i wiadomo, że to już na pewno jest cały koszt (poza energią zużytą do podgrzania). Kupując, powiedzmy, 3 marchewki, pół selera, kilo ziemniaków, pomidora, mozzarellę i kawałek kurczaka, trzeba z grubsza wyliczyć, ile też to wyjdzie na obiadowy łeb. I niestety, znam osoby, których możliwości umysłowe taka wyliczanka przekracza.
Bobiku (18:09), zupelna racja. Nalezy dodac ze dodatkowym czynnikiem jest fakt ze owoce i warzywa, chleb pelnoziarnisty i inne zdrowe produkty sa jednak stosunkowo drogie, co dodatkowo utrudnia.
U mnie tez szarowka, ktora zaczela sie od razu po wyjezdzie Krolikow… Dobrze przynajmniej ze za ich pobytu bylo tu wiosennie 🙂
Lajza 🙂
Markocie, przejmowanie się jest wręcz niebezpieczne, w sensie socjalno-towarzyskim. Przecież wiadomo, że jak się ktoś przejmuje, to naiwny jest, życia nie zna, wolność chce utrupić i Dzierżyńskiego miał za dziadka. Brrr, lepiej się nie narażać. 😎
Wlasciwie niezupelnie lajza, bo jeszcze trzeba by ktos w domu mial czas chodzic na targ i gotowac.
Niekoniecznie, Lisku, można jadać w eko-knajpach. Ceny w sam raz dla „niższych warstw”. 😛
Bobiku 😉
Lisku,
„zdrowe” zakupy można robić nawet w supermarkecie, a shopping to jest przecież jedno z ulubionych zajęć niższych sfer. Tylko co z tego, kiedy nie widzą one związku tych pełnych zieleniny regałów z jedzeniem 🙄
Śmiem twierdzić Markocie, że utrzymywanie całych rzesz ludzkich w stanie wykluczenia (od edukacji, rozwoju ekonomicznego, dóbr kultury) jest niezwykle opłacalne. Czytałam kiedyś zestawienia, z których wynikało, że większość w wpływów do budżetu w krajach o progresywnej skali podatkowej pochodzi od podatników opodatkowanych najniżej. Budżety państw biedotą stoją, mości panowie i panie. Jak się weźmie pod uwagę, jakie sumy przeznaczane są rok w rok na zwalczanie chorób cywilizacyjnych, czyli przede wszystkim wynikających ze stylu życia, czyli takich, na które cierpią przede wszystkim ludzie o niskim statusie socjoekonomicznym, to można dojść do wniosku, że motywacje do zwalczania tych chorób mogą być równie silnie, jak motywacje do ich podtrzymania. I jak się pomyśli, że to głównie ludzie o niskim statusie napychają swoje dzieci jedzeniem zawierającym sztuczne barwniki, których związek z zaburzeniami koncentracji uwagi u dzieci został wielokrotnie dowiedziony, i jak się weźmie pod uwagę, że jest lek na te zaburzenia, to też można snuć różne scenariusze. Moja podejrzliwość nie jest aż tak duża, bym sądziła, że jesteśmy celowo truci, ale myślę, że nikomu aż tak bardzo nie zależy też, żeby ludzi chronić przed śmieciowym jedzeniem. Dlatego ja się owszem, przejmuję wyborami życiowymi tej części społeczeństwa, która jest z różnych dziedzin życia wykluczona. Tylko to wymaga nieco innego spojrzenia na rozwarstwienie społeczne i jego skutki. Ubóstwo i wykluczenie w Afryce jest jeszcze dziewiętnastowieczne. W USA i Europie już ponowoczesne, co nie znaczy, że mniej dotkliwe.
Poza domowymi nawykami olbrzymi wpływ na styl życia, zwłaszcza osób słabo wyedukowanych i młodych, ma reklama. A czy kto widział, żeby reklamowano sałatę, kalafiora albo morszczuka? Reklamuje się, z natury rzeczy, przetworzone produkty. Taki makaron, śmaki makaron, taką czekoladę, śmaką czekoladę. I potem w supermarkecie odbiorcom reklamy samo to jakoś lezie w łapy. 🙄
O szkodliwości junk foodu mówi się w programach edukacyjnych, nie w spotach reklamowych czy tokszołach. A jakoś tak się dzieje, że programy edukacyjne najchętniej oglądają wyedukowani. 😯
Widzę, że Vesper też chce sobie zapracować na wykluczenie towarzyskie. 😎
Ale mam wrażenie, że w salonie odrzuconych całkiem spora grupa nas się zbierze. I towarzysko atrakcyjna. Jak to w piekle. 😈
Swego czasu, podczas podróży po USA, próbowaliśmy obejrzeć na HBO jeden film. Film ten, trafiło na Curly Sue, był powtarzany chyba codziennie, bo co się w kolejnym motelu włączyło telewizor, to leciały początkowe sceny. Do końca jednak nie udawało się go nigdy obejrzeć, bo przerywany był co chwila blokami reklam po co najmniej 10 minut, więc po godzinie takiego „oglądania” mieliśmy dość. Inne kanały były jeszcze gorsze.