Zakopany skarb
– Nie przypuszczałem, Bobik, że jesteś taki! – warknął Dobry Kumpel, wyszczerzając uzębienie bynajmniej nie w przyjaznym uśmiechu.
– Że jestem jaki? – przeraził się Bobik, który jako żywo nie przypominał sobie żadnych świeżych towarzyskich przewin.
– No… taki. Egoista. Sobek. Chytrus. Nieużytek. Może coś jeszcze, tylko chwilowo mi się słownik synonimów wyczerpał.
– Ale co ja ci zrobiłem? – jęknął zmartwiony szczeniak. – Masz może jakieś uzasadnienia dla tej niepochlebnej opinii, czy szczekasz tylko tak, o?
– To trzeba jakichś uzasadnień? – zdziwił się tym razem Kumpel. – Myślałem, że opinię wystaczy na fejsbuku albo innym portalu wyrazić i już jest wiążąca. Ale jak się domagasz, proszę bardzo, mogę ci powiedzieć. Pytałem cię wczoraj wieczorem, czy nie masz jakiejś kości, bo okropnie potrzebowałem zagryźć robaka, to rozłożyłeś łapy, że niby nic, pustki w spiżarni i nawet żadnych widoków na kość w najbliższej przyszłości. A dziś rano Jamnik przyuważył, jak coś wlokłeś w zębach i zakopałeś tam gdzie zwykle, pod krzakiem bzu. Nie trzeba być nadmiernie bystrym psem, żeby wykombinować, co i przed kim chciałeś ukryć.
– Fakt, nie będę ukrywał, że ukryłem – przyznał się zmieszany nieco Bobik. – Ale naprawdę nie przed tobą. Przed Guglem, Amazonem i innymi takimi. To miejsce pod bzem jest tak daleko od Sieci, że wydało mi się bezpieczne.
– Nie wmówisz mi, że Gugiel jest zainteresowany twoją kością – wycedził nadal nieprzekonany Kumpel.
– Ależ jasne, że by był, gdybym ją miał! Tylko że ja wcale nie kość schowałem. Jak pragnę pasztetówki, kością na pewno bym się z tobą podzielił.
– To co właściwie schowałeś? – zaciekawił się Kumpel.
– Dobra, zdradzę ci – westchnął Bobik – ale w Sieci nie piśnij o tym ani słówka. Prywatność swoją zakopałem, bo nią rzeczywiście nie miałem ochoty z całym światem się dzielić. Znaczy, gdybyś ty mnie poprosił, to mogę kawałek odkopać i ci dać. Ale ten Gugiel już się jej dosyć nachapał i wciąż chce więcej, a ja dłużej nie mam zamiaru mu życia ułatwiać.
Dzień dobry pod nowym wpisem 🙂
A to dzień dobry to chyba publiczne 🙄
Bobiku, toż to jest cudo. 😀 Też staram się oszczędnie dzielić swoją prywatnością. Nie ma mnie na Facebooku, nie było na Naszej Klasie, tylko nie mam zupełnie pojęcia, ile prywatności pozbył mnie XXI wiek – w schowku jakoś jej ubywa. 🙁
A probowales, Bobik, zakopac w chmurce czy w obloczku? Podobno mozna jakos, choc nie bardzo jeszcze jestem zorientowany jak sie to robi. Moze wystarczy usciasc pod chmurka czy obloczkiem i wyc wnieboglosy wszystko to czym sie nie chcesz dzielic ze swiatem? I uwazac aby nikogo w poblizu nie bylo? Samotnie do tej chmurki nadawac?
Kolejny kamień z serca mi spadł, bo o Jagodę też się już zaczynałem niepokoić. Prywatnie, ale coraz bliższy byłem publicznego uderzenia w taraban. 🙂
E, Kocie, te chmurki też mają konszachty z Siecią. Nie ufam im. A co zakopane, to zakopane. Najwyżej za sto lat jakiś poszukiwacz skarbów wygrzebie, ale wtedy to już mało mnie będzie obchodziło. 😎
Osobiscie uwazam, ze prywatnosc ma zawyzona cene. Ale tez sam bedac ekstrowertykiem nigdy nie rozumialem milczkow. Bylem w swoim czasoe na Fejsie, ale mnie wymiotlo, gdy sie okazalo, ze musze przypominac sobie na nowo haslo i nie mialem pojecia co ja tam pisalem. Nie mam nic przeciwko Fejsowi jesli trzeba dac glos i dac sie policzyc.
Byloby mi bardzo smutno gdybym musial byc Bardzo Prywatnym Kotem i nikt by o mnie niczego nie wiedzial.
Ale sa oczywoscie rewiry, ktoeych xhronie jak Lew i nikt nie ma do nich wejscia.
Publiczny, Irku 🙂
Byłam na bezinterneciu, Bobiku 🙂 Po drodze zahaczyłam o gościnne progi Vesper 😆
Osobiste spotkanie z Zosią, bezcenne 😎
Czy Koleżanki Warszawianki mogą mi podpowiedzieć, jak najwygodniej dojechać, komunikacją miejską, z Dworca Centralnego do Sejmu?
Nie jestem w stanie doczytać wszystkiego 🙁
Ale doczytałam o Mendelsonie dla Wodza. Najlepszego Wodzu 😆
I o powrocie Królika na memłon. Ciepłe uściski króliku 🙂
Szkopuł jest w tym, że w Sieci nigdy nie wiadomo, kto i do czego te ujawnione kawałki prywatności zechce wykorzystać. Ujawniając je mamy na ogół przed ślepiami duszy paczkę znajomych, których taki kawałek ucieszy, rozbawi, rozczuli, etc. Ale on często wpada w łapy jakiejś wredoty, która prywatność wykorzysta do całkiem innych celów – od komercyjnych po zniszczeniowe.
Więc nie o to mi chodzi, żeby w ogóle niczego o sobie nie mówić, tylko żeby mieć świadomość, że wrzucając coś w Sieć nieodwołalnie to odprywatyzujemy i możemy ponieść tego konsekwencje. Znaczy, można mówić, ale z rozwagą.
Poza tym nie cierpię być śledzony przez tych różnych Amazonów. 👿
Jagodo, już teraz do Sejmu się wybierasz? Przecież wybory dopiero w jesieni. 😆
Z Dworca Centralnego tramwaj nr 24, 7, 8,9, 22, 25 kierunek Gocławek dwa przystanki do ul. Kruczej (przystanek Krucza 05). Przejść w prawo 110 m na Kruczą – przystanek autobusowy Krucza 03. Autobusem 107 (kierunek Kierbedzia) cztery przystanki do przystanku Wiejska 01, a potem 170 m piechotą. Myślę, że bilet 20 minutowy powinien wystarczyć.
Jeśli pogoda sprzyjająca, to można z Dworca Centralnego tramwaj nr 24, 7, 8,9, 22, 25 kierunek Gocławek trzy przystanki, w prawo Plac Trzech Krzyży i Wiejską w dół.
A najlepiej autobusem 127 spod Marriotta od razu na Plac Trzech Krzyży i z buta w Wiejską. Jeździ często, a końcowy przystanek ma u mnie pod chałupą. 🙂
O, nie jestem Koleżanką. Teraz doczytałem. 😳
Nic straconego, Wodzu. Pogadaj z Genderem, na pewno Ci coś w sprawie koleżankostwa załatwi. 😎
Postuluję wprowadzenie do słownika języka polskiego rzeczowników koleżanek (M, r.m) oraz kolega (M, r.ż).
I oczywiście brakującego czasownika „koleżankować się”.
Wielkie dzięki Koleżanki i Koledzy 🙂
Uświadomiłam sobie właśnie, że to już lata całe nie bywałam w Sejmie i nawet zapomniałam, jak tam dojechać 😉
Dobra, dobra, wybory jesienią 👿
Tak się tylko mówi, ale kto pierwszy, ten lepszy 😎
Lepiej za wczas miejsce sobie zaklepać, bo potem to się zrobi taki tłok, że nie będzie jak się dopchać 😯 Na razie rozłożę się taborem na Sali Kolumnowej. A potem to już myk i przykręcam tabliczkę z nazwiskiem 😉
Wodzu, mam jechać na ten ostatni przystanek? 😉
Wcisnę się pod pretekstem:
http://e.org.pl/konferencja-zoom-na-rady-seniorow-w-sejmie-zarejestruj-sie/
a potem to już chyba nie wykopią staruszki 🙄 😉
A dlaczego nie, Jagodo? Tylko żebym miał czas posprzątać, skoczyć po pasztetówkę i różne takie. 🙂
To wrzucę do torby pigwówkę 😉
O, przepraszam, ja słowa „koleżankować się” używałem od zawsze, nie zważając na to, czy Słownik Języka Polskiego używa. 😎
„Ten koleżanek” i „ta kolega” też mogę zacząć używać od zaraz, choćby po to, żeby Hosera i Terlika zdenerwować. 😈
Stara prosila przekazac Jagodzie, zw jest pelna szacunku i uznania dla niej za jej spoleczna dzialalnosc. Ona uwielbia takie kobiety.
A ja uwielbiam Koty 😆
Widzę, że ja jestem taki szary myszon. Nigdy NK, nigdy fb, publicznie tylko skrótem podaję imię żony a dzieci to chyba nigdy.
To ma swój koszt — na przykład niedawno ktoś odpalił reklamę dla MadBid.pl, jak to tam za grosze można wylicytować towary warte tysiące — a opis przedsięwzięcia jasno pokazywał na czym polega przekręt: każdy musi kupić kredyty, kilkadziesiąt złotych — i kupujących jest parę milionów, a dolicytujących się do szczęśliwego końca paruset, więc sam bym chętnie „tanio” sprzedawał wszystko, co mam — ale komentarza tam nie umieszczę, bo przedtem trzeba zarejestrować się na fb.
Więc przesyłam Wam jeszcze błogosławieństwo spod palmy (Congonhas, MG) i wracam do chodzenia w upale do góry nogami.
Andsolu, a gdybym ja zaczął chodzić do góry nogami, to też byłby u mnie upał? 🙂
Bobiku, chyba musisz po prostu spróbować 🙄
Bobiku, upałbyś na cztery nogi, a ja, jak upadnę, to tylko na dwie.
Spróbowałem, ale działa tylko częściowo. 🙁 Spocić się spociłem, fakt, ale słupek w termometrze ani drgnął.
Gdyby termometr umieścić może w innym miejscu? 😕
Żeby pokazywał 36,6, czy ile tam jest u psów.
Bobiku, myślę że jednak coś odkryłeś. Pomyśl, przecież to nie od patrzenia na termometr robi się cieplej.
Najważniejszy jest dobry pomysł.
Rzeczywiście, kolejne eksperymenty dowiodły, że cieplej robi się nie od patrzenia, tylko od herbaty z prądem. 😀
Tadeusz jakoś szczególnie zachwycał się zdjęciami w „Idzie”.
Tu człowiek trochę mówi na ten temat.:
http://culture.pl/pl/wideo/lukasz-zal-o-idzie-wideo
vesper, „koleżankować się” znało każde dziecko na moim podwórku (o ile znało jakąś dziewczynkę, która koleżankowała się z inną dziewczynką)
Andsolu, jakoś mi to nie wyglądało na błogosławieństwo, prędzej na ostrzeżenie. Może: „Cokolwiek czynicie zważajcie, aby wam palma nie odbiła!”, albo po prostu: „Uwaga na spadające orzechy!”. Poszukałam trochę i okazało się, niestety, że ani błogosławieństwo, ani życzliwe ostrzeżenie, tylko groźba. https://insiderbrazil.wordpress.com/2012/03/05/historical-minas-gerais-congonhas-the-twelve-prophets-vi-abdias-obadiah/
Czy starotestamentowi prorocy nie zajmowali się głównie grożeniem?
W każdym razie taki mają imydż, czy też czarny pijar. 😉
Oprócz dobrego pomysłu ważna jest też jego konsekwentna realizacja. Wczoraj konsekwentnie realizowałam bardzo dobry pomysł: postanowiłam, mianowicie, sama, własnym wysiłkiem, nie licząc na zmianę klimatu, poprawić sobie nastrój. Wrzuciłam luz, wypiłam koniak, nawet wytarzałam się w truskawkach. Wszystko było na dobrej drodze, aż nagle ktoś wyszarpnął wszystkiemu dobrą drogę spod nóg i wszystko upadło na bezdroże, boleśnie sobie przy tym obijając anatomię. Już się miało rozpłakać, ale zdecydowało się raczej wściec, uznawszy, że wściekłe łatwiej znajdzie nową dobrą drogę, niż zapłakane. I znalazło. Tylko, jak to w niebajkach bywa, dobra droga nie jest drogą łatwą. Żadnego tarzania się w truskawkach. Ale koniak – jak najbardziej. 🙂 Jeśli ktoś jeszcze ma ochotę na koniak na dobrą drogę, to zapraszam. A potem muszę zakasać nogawki i ruszać.
Można jeszcze zakąsić nogawką. Już to praktykowałem i czasem okazywało się to bardzo dobrą drogą. 😎
Choć niekoniecznie w przypadku listonoszy. 😳
Znów dziś była mowa o dżęderze i powiadam wam, on jest wszędzie. Właśnie wyskoczył z instrumentoznawstwa.
http://www.quazoo.com/q/Gend%C3%A8r
Zrobiłam szybki przegląd swoich nogawek i jakoś żadna nie wygląda zachęcająco, a na cudze się tym bardziej nie zdecyduję. To chyba albo ma się w genach, albo się nie ma. 😉 Ale pomysł z zakąszeniem nie jest zły, bo przeoczyłam kolację.
Ago, w tamtych czasach mężczyźni nie umieli jeszcze ujawniać czułości i niby grozili, ale chodziło o powiedzenie czegoś w stylu „cho no na moje łono a ja cie pociumkam”. Wszystko jest kwestią interpretacji.
😆 😆 😆
No i co, nie miało racji Oko, że ten dżęder to zboczeniec? Metalofon jeden! 👿
Dzień dobry 🙂
kawa
Dziki za kawe,Irku. Wlasnie sie zastnawialem kto mi zaparzy.
Dzien dobry 🙂
Herbata 🙂
Zasnalem na godzine i przysnilo mi sie, ze robie wywiad z Barbara Stanosz. Nie pamietam o czym, ale ona bardzo sie wykreca z zadanego jej tematu i pytania i chce rozmawiac o milosci. Wiec ja po jakims czasie daje a wygrana i mysle sobie – OK, niech mowi o milosci, to nawet dobrze, bedzie jak znalazl, przzyda sie na sw. Walentego i nie bede musial wymyslac zadnego tematu zwiazanego z miloscia, bo bede mial ZAPASIK w sam raz. Wiec wyciagam takiego malutkiego Sony’ego, barzdo wygodnego do wywiadow, ale okazuje sie, ze nie mam w torbie porzadnego mikrofonu, ani sluchawek, a z wbudowanym mikrofonem w samym Sony’m nie jestem w stanie kontrolowac poziomow nagrania – mojego i jej. Staram sie sledzic aby strzalka nie wychylala sie poza szostke Przeklinam w duchuu, a tymczasem Barbara Stanosz opowiada cos, ze milosc jest konstruktem historyxznym i kulrurowym i nawet zalezy od geogeafii.I wcale nie tym czym sie nam wydaje. I uzywa przy rym jakiegos zupelnie niezrozumialego dla mnie tereminu filozoficznego. Wiec chce ja poprosic aby wytlumaxzyla ten termin , Barbara Stanosz troche sie na mnie wscieka, ze niby wszyscy wiedza o co chodzi, ja sie upieram aby jednak wyjasnila co ten termin znaczy i wtedy widze przez szybke w Sony’m, ze tasma w kasecie zaczyna sie okropnie platac, pieni sie wrecz pod ta szybka, ja prosze aby na chwile przerwala i ja sprobuje poprawic tasme, ale widac juz ze jest za pozno, jestem zly na siebie, ze nie mam nie tylko ani przyzwoitgo kierunkowego mikrofonu (zostal w szuflaszie z majtkami Starej), ani sluchawek, ani nowej kasetki.
Wtedy do mnie ktos podchodzi i mowi, ze Sony juz dawno wyszedl z uzycia i pokazuje mi jakis znaznie nowoczesniejszy sprzet do nagrywania. A ja nie mam pojecia co to jest. Wyglada jak jakis bezowy tablet, tylko grubszy. I mowi, ze moze mi pozyczyc, ale musze go otworzyc i zaladowac.
ja nie mam pojecia jak. A Brabara Stanosz dalej, nie zwracajac uwagi na moje trudnosci techniczne, nawija o milosci.
Obudzilem sie caly spocony i upokorzony. 🙄 A takze zdziwiony, ze Barbara Stanosz byla bez dalmatynczykow. Przwciez zawsze miala dalmatynczyki.
Dzień dobry 🙂
Ale się Irkowi chlapło. Dziki za kawę to jeszcze lepszy interes niż królestwo za konia. 😀
Ja wiem, Mordko, jak to wszystko było. Prawdziwa Barbara Stanosz wyszła na spacer z dalmatyńczykami, a Tobie do rozmowy podsunięto sobowtóra, który miał za zadanie tak namieszać, żeby wprawić Cię w jak największe skonfundowanie. Jakiś złośliwy spisek po prostu. 👿
A moze to byl jednak sygnal z zaswiatow od Brabary Stanosz, ze sie mylila?
E, nie wierzę. Nie ma elegantszych wyjaśnień niż spiski. 😈
No wiecie co? Nigdy nie przypuszczałem, że przyklasnę jakiejś wypowiedzi Brudzińskiego, ale tym razem sytuacja mnie po prostu zmusiła: 😯
Brudziński odniósł się do ostatniego transferu politycznego Platformy, czyli Jana Tomaszewskiego. Były poseł PiS nie tylko zasilił szeregi klubu PO, ale zadeklarował pełne poparcie dla polityki obecnych władz. – Jego łaszenie się do PO budzi zażenowanie, ale nie z tego powodu został wyrzucony z naszego klubu, a za, mówiąc wprost, proputinowskie wypowiedzi – powiedział, określając legendarnego bramkarza mianem „mało istotnego polityka”.
Co tu dużo gadać, Tomaszewski mi ani brat, ani swat, ale tym jego nagłym łaszeniem się do PO też byłem zażenowany. 🙄
C’mone, Bobik. Wiekszosc politykow obu partii jest calkowicie wymienna. Nic sie od tego nie zmieni. Nikomu nie przybedzie ani nie ubedzie.
Ale jak to jest polityk, który o drugiej partii wypowiadał się lżącymi i pogardliwymi słowy („spłuczka klozetowa”), a potem w dyrdy do niej leci, to się jednak robi nieco rzygliwie. 🙄
Dla równowagi: od przyjmowania przez PO z otwartymi ręcami kreatur w rodzaju Kamińskiego i nagradzania ich posadkami też mi się robi bueeee.
Helena interesowała się Haliną Birenbaum, w ubiegłym tygodniu była w Polsce i spotkała się z nami w Muzeum „Polin”.
Jest już filmowa relacja z tego spotkania. Z powodu dużej ilości ludzi przeniesiono spotkanie na korytarz, bo nie mieściliśmy się w sali. Warto posłuchać, bo Halina mówi o trudnej przeszłości w bardzo zwyczajny sposób, jest miejsce i na żarty, i na wzruszenia.
https://www.youtube.com/watch?v=7YcWO5f4MWs
Wszystkich zasypał śnieg?
Taki śnieg jak u mnie w tej chwili to raczej zalewa, nie zasypuje. 😉
I jakby usypiał. Ja się przynajmniej czuję tak senny, że w połowie kroku muszę sam siebie budzić, żebym nie zaczął wyglądać jak pani Lotowa.
u mnie śnieg pokręcił się, rozejrzał. i chyba mu się nie spodobało. choć ślady zostały. nawet inspirujące
Dobry wieczór.
Siódemeczko, bardzo, bardzo Ci dziękuję za ten link.
Trafiłem na tekst Szczerka o Rosji i Ukrainie, z ciekawymi uwagami na temat nacjonalistycznego „podkręcania” rosyjskiej mentalności w ostatnich 25 latach. Wygląda na to, że obecne zagrania Putina wcale nie powinny być żadnym zaskoczeniem. Ale czemu ne wiedzieli o tym – nieraz nieźle opłacani – kremlinolodzy? 🙄
Jedno jest pewne: nic, co dzieje się obecnie na Ukrainie, nie powinno być zaskoczeniem, bo o scenariuszach tych mówiło się w Rosji od ćwierć wieku. Rzecz w tym, że nikt na Zachodzie nie wierzył, że to wszystko się naprawdę wydarzy, bo scenariusze te były po prostu – z zachodniego punktu widzenia – zbyt odjechane. A gdy Angela Merkel na wiosnę 2014 r. odkryła, że Putin „żyje w innej rzeczywistości”, było za późno. I choć już Samuel Huntington ostrzegał w „Zderzeniu cywilizacji”, że Zachód z łatwością porozumieć się mógł z racjonalnie rozumującym radzieckim komunistą, ale dogadanie się z rosyjskim nacjonalistycznym mistykiem będzie niemożliwe, to nikomu nie przyszło do głowy, że Kreml naprawdę wybierze się w tę nacjonalno-mistyczną daleką podróż.
Świat musi się ukorzyć. Wszystko zaczęło się, zanim jeszcze ze szczętem upadł Związek Radziecki. Ryszard Kapuściński opisywał w „Imperium” natchnione przedstawienie widziane w Irkucku, w którym za wszystkie rosyjskie nieszczęścia, w tym alkoholizm i stalinizm, obwiniano zachodnio-masońsko-syjonistyczny spisek, wzywano zły świat do padnięcia na kolana i proszenia Rosji o przebaczenie, i zapowiadano odrodzenie wielkiej, silnej duchem Moskwy. Kapuściński wyszedł z przedstawienia przerażony, mamrocząc „Boże, pomieszałeś im rozum”. Nie wiedział, że to tylko przygrywka do tego, co się ma wydarzyć.
Aleksander Dugin, „ulubiony filozof” Putina, który na Zachodzie robi obecnie za największego szatana rosyjskiego obłędu, właśnie się wtedy rozgrzewał, zaczytując w Nikołaju Danilewskim i Halfordzie Mackinderze, i rozkręcał działalność organizacji Pamiat’. Dugin mówi mniej więcej to samo, co przeraziło Kapuścińskiego w Irkucku, a do tego opisuje konflikt eurazjatyckiej kultury Lądu, tradycjonalistycznej aż po totalitaryzm, i atlantyckiej kultury Morza, liberalnej aż po zepsucie. Jego geopolityczne idee naprawdę mają spory wpływ na rosyjskie elity. „Podstawy geopolityki” Dugina wykładane są w rosyjskich szkołach wojskowych, a sam Dugin długo był doradcą Putina. Mocno zresztą angażuje się w Projekt Noworosji.
Ukraiński pisarz Jurij Andruchowycz również opisywał rozkręcający się w upadającej Radziecji mistyczny rosyjski obłęd.
Chyba Puchala miała rację i rzeczywiśie wszystkich zasypało. No to idę się wyspać, nabrać sił, a jutro możecie mi dawać cynk, kogo trzeba odkopać. 🙂
Nie, mnie nie zasypało, mam trochę pilnych zajęć i niespodziewanych obowiązków. Nie bedę się wypowiadać na tematy poruszane przez Szczerka, bo pamiętam nasze pierwsze rozmowy o Ukrainie i Rosji i nie chcę się denerwować.
Ciezki dzien, ale dzis nauczylem sie nowego idiomu, ktorego nie znalem: as the crow flies (albo podobne; as the wolf runs) oznacza najkrotsza odleglosc w linii prostej. Jesli Cambridge od Londyunu znajduje sie 50 km as the crow flies, to samochodem pokonuje sie znacznie wieksza trase.
Wedle slownika online, pochodzi to stad, ze madre wrony zawsze wynajduja najkrotsza droge do zrodla wyzywienia. Pewnie wroble tez, ale kto by sie przejmowal wroblami.
Bardzo poetycko, Kocie. Czasami tez daje sie pszczolom taka umiejetnosc pokonywania najkrotszego dystansu, bee-line…
Siodemeczko, ja takze zarowno sie nie wypowiadam na te same tematy. Zreszta, juz sie na nie wypowiedzialam na tym forum.
Dochodze do siebie po podrozy, bo zmiana czasu coraz czesciej daje mi sie we znaki. Zasypiam w godzine od przyjscia z pracy. Dzisiaj na kolacji z Siostra rozwazalismy wyzszosc Brigitte Bardot nad Sophia Loren, Grety Garbo nad Marlena Dietrich i Audrey Hepburn nad Marylin Monroe. Ja wspieralam Brigitte, Grete i Marylin. Ale tez zdecydowanie popieram wyzszosc Swiat Bozego Narodzenia nad Swietami Wielkiejnocy.
Kocie,
po polsku – w linii prostej.
Idiom za idiom – po polsku prosto jak strzelil. Rzeczywiscie mniej poetycko…
Dzień dobry 🙂
kawa
… a wczorajszą literówkę ” dziki za kawę” podrzuciłem min. Sawickiemu 😈
Wersja bardziej poetycka -„Prosto jak w mordę strzelił” 😎
… albo – jak sierpem rzucił 😉
Jak w morde strzelil 😆 😆 😆
Jest jeszcze wersja „jak w pysk…”
A u nas na Mazowszu mówiło się na sagę
Dzień dobry 🙂
Widzę, że niektórzy już się odkopali sami. 🙂 Ale gdyby komuś trzeba było pomocy, to psy są bardzo sprawne w za- i odkopywaniu, jak również w serwowaniu koniaku z beczułki w trakcie i po akcji. 😎
Czuję, że po tej ostatniej informacji Aga da się zakopać dobrowolnie. 😆
Mnie się wydaje, że Szczerek nie jest o tym, o czym już było 😉 i dlatego go wrzuciłem. Może zresztą dla kogoś narastanie w Rosji nacjonalmistycyzmu już od ćwierćwiecza było oczywistą oczywistością, ale ja o tym nie wiedziałem (w każdym razie nie o aż takim stopniu) i dość mnie to zaskoczyło. Tak samo jak zaskoczyło mnie zajęcie Krymu, które wtedy zdawało się gromem z jasnego nieba, ale teraz, w świetle duginowskiego ideolo, jest raczej „naturalną konsekwencją”.
Zaraza nacjonalmistycyzmu ma pewne historyczne odniesienia (np. hitleryzm był z tego samego szczepu chorobotwórczego) i nie należy ich przeoczyć, bo wiadomo – budzenie się z ręką w nocniku do przyjemności nie należy. 🙄
A na naszym podwórku wzmożenie antykonwencyjne. Wzmógł się epidiaskop, usiłując chronić naród przed neomarksistowską ideologią gender, ale tę śpiewkę już znamy. Coś nowego udało się za to powiedzieć Brudzińskiemu, który godnie wypełnia lukę po Hofmanie. Otóż według Brudzińskiego z przemocą należy walczyć przy pomocy policji, a nie przepisów. 😯
Rozumiem z tego, że działania policji nie mają być regulowane żadnymi przepisami, tylko bojowym duchem. Jak gdzieś jest przemoc, to trzeba wysłać policjanta, żeby ją złomotał i przemoc zniknie, a tradycyjna rodzina ocaleje. Łatwe, praktyczne i żadnej konwencji nie trzeba. 😎
Myślę, że można by to twórczo rozszerzyć na inne dziedziny życia. Po co np. w ogóle jakiś kodeks karny? Do zwalczania przestępczości wystarczy przecież policja. Więcej, po cholerę komu konstytucja? Policja bez niej znakomicie zagwarantowałaby przestrzeganie praw człowieka i obywatela. A najlepiej policja do spółki z epidiaskopem. Te dwie instancje zrobiłyby nam raj na ziemi, bez całej tej idiotycznej biurokracji. 🙄
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1607211,1,naukowcy-dowodza-im-wiecej-kobiet-w-grupie-tym-wydajniejsza-praca.read
Wow wow.
PB jakoś niesprawiedliwy. Nad jednymi czuwa nad drugimi nie 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,17361910,Szydlo__Bog_mnie_uchronil_przed_PO__Platforma_o_mnie.html#Czolka3Img
Wysłanie policjanta do złomotania mogłoby się wydawać niezłym rozwiązaniem. Tylko zastanawiam się, kogo w przypadku przemocy w rodzinie policjant by złomotał. Obawiam, się, że mógłby ograniczyć się do mniejszego i słabszego. Czyli oberwałaby żona i dzieciaki. Byleby statystyka się zgadzała. Interwencja była, łomotanie wykonano, a przy dzieciach nawet ponadplanowo. Przecie w gruncie rzeczy byłoby wszystko jedno, komu sprawiono łomot. A pan domu mógłby się w łomotaniu kogokolwiek okazać znacznie bieglejszy od policjanta, co dobitnie pokazują ostatnie przypadki prób interwencji patroli. Bo przecież nie do każdego przypadku można wysyłać oddział AT.
Epidiaskop też mógłby być ostrożniejszy. Nie można przecież wykluczyć, że policjant może się po ciemku pomylić i złomotać duchownego. Dla poprawienia statystyki.
Może chciał, żeby wyszło szydło z worka. A szydło nie skorzystało i dalej tkwi w worku. Swoją drogą wyjątkowymi względami cieszy się p. S. Że też tak osobiście interweniował, żeby siedziała tam, gdzie siedzi. Że też mu się chciało mieć pilne baczenie akurat na nią. Z drugiej strony zastanawiam się, czy PO wie o tym, że chciało ją zwerbować. Czekam na jakieś dementi. Jeśli się takowe ukaże, będę miał pewność, że PO wie.
Fakt, że po ciemku kobietę łatwo pomylić z sukienkowym, zwłaszcza jeśli tenże ma przy piersi lub na kolanach bachora, co wcale nie takie rzadkie. 🙄
Bobik at his best! 😆
Uśmiechnąłem się 🙂
https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t1.0-9/10362836_10153044631854663_2941623724883768650_n.jpg?oh=6217b18a97afe142b3d500ddc6626901&oe=554A4576&__gda__=1432828169_8f904c73ada11551ff4d86327b09b91b
Dzień dobry 🙂
Zza wałów roboty wychynę na chwilę, żeby donieść, że w najnowszej „Polityce” jest też Szczerek, tym razem reportaż z Doniecka i okolic. O ile ten poprzedni tekst był ciekawą analizą, to w tym reportażu autor wraca do swojego charakterystycznego stylu. Cytuje jak zwykle rozmowy z rozmaitymi autochtonami. Jednym z nich jest Samir, taksówkarz z Kramatorska, który jest raczej za „separami” niż za „Ukrami”, choć na jednych i na drugich gada (na tych drugich jednak gorzej). I końcówka tej rozmowy uderzająca:
„No, a wy nie za DRL? – spytałem.
Ja – popatrzył na mnie – za ZSRR. Tu nikt, synok, nie jest za DRL. Tylko wszyscy za ZSRR”.
To tym bardziej dramatyczne zderzenie w świetle tego, że Rosja jest już w innym miejscu.
Ja zupelnie nie na temat, dla frakcji polskiej, dowiedziałam się, ze istnieje Elektroniczna Platforma Usług Administracji Publicznej.
Może wszyscy wiedzą, a ja nie, podaję na wszelki wypadek:
http://epuap.gov.pl
Dzień dobry 🙂
Kicham na wszystko, a nie mogę zakopać się w bety 🙁
Tutaj chodzi się na szagę albo na durch. W dzieciństwie chodziłam prosto jak w pysk strzelił 🙂
Durch to jeszcze rozumiem. Ale co to jest „szaga”? Ma cos wspolnegp z rosyjskim „szagat'”= kroczyc, maszerowac?
szaga też w Lubelskiem. Mówi się też chodzić na skóśkę
Haneczko. Bo my na Mazowszu północnym trochę mazurzymy, więc i szaga wychodzi nam jakoś dziwnie.
Na szagę chadzało się na skróty, przez pole, łąkę, byle szybciej, byle prościej. Nawet jeśli człowiek czasem w kałużę, albo w rów mógł wdepnąć.
epuap było w ubiegłym roku strasznie nachalnie reklamowane w telewizorze.
Irku
To ja jestem taki mazowiecko-lubelski.
na skóśkę to na przelaj? na skrot?
może od „na skos”
Paradoxie nie ogladam telewizorni, więc nie wiem.
Może powinno być podane w poważnej prasie, jako oficjalne ogłoszenie rzadowe, bo jeżeli rzeczywiście w ciągu najbliższych miesięcy da się załatwić przez to narzędzie wszystkie sprawy urzędowe, to będzie fantastyczna sprawa.
Zresztą już teraz w różnych okienkach da się wiele rzeczy załatwić bez wychodzenia z domu.
W dostepnych slownikach nie znalazlem etymologii slowa szaga, choc niektorzy uzytkownicy sugeruja rosyjski.
Musze jeszcze znalezc jakies fajne wyrazenie u Val MCDermid. Cytam wszystko po kolei tej szkokiej pisarki. Jest nie tylko znakomita autorka powiesci pyshologiczno-detekrywostycznych (masa nagrod, jak sie dowiaduje), jest swietna pisarka, kropka. Wielkie odkryci. Przeczytalam juz cala serie z drem Tony’m Hillem, preocz nr 1 i nr 3 – jeszcze do nich powroce. Teraz czytam bardzo ciemna powiesc rozgrywajaca sie w latach 60- tych. Zadziwiajac sie bogactwem jej jezyka i starannoscia szczegolu i przebadania epoki. Nie ma w tej prozie ani jenego falszywego slowa, ani jednego anachronizmu,tak czestego u pisarzy, ktorzy staraja sie odtworzyc minione czasy.
Wiec bardzo dalej Val McDermid polecam.
„Hej, kąkolą się kąkole,
Hej, porosło pole chabrem,
Hej, na skuśkę poprzez pole.
Hej, idziewa se ze szwagrem…”
(Kazimierz Grześkowiak, „Chłop żywemu nie przepuści”)
Tu piszą skuśka, ale może rzeczywiście powinno być skóśka, bo to od skosu, tak myślę.
Kazimierz Grzeskowiak byl prztjacielem mojej Starej. Mieli nawet swoj stolik w Norze, kluyie SPATIFu w Lublinie. Innym stalym uczestnkiem stolika byl swietny mlody aktor, ktory po latach z niewiadomego powodu wyladowal w faszysujacym teatrzyku Filipskiego Eref – Andrzej Gazdeczka. Oraz przyjaciolka Starej, Monika Siemion. Grzeskowiaka wszysy zwali Sasza.
„Na szagę” pochodzi prawdopodobnie od niemieckiego „schräg” = ukośnie, na skos
Są nawet poznańskie kluski szagówki krajane na skos.
Moze schraeg.
U nas na skos się krajało kopytka, ale może te kopytka biegały właśnie na szagę. 🙂
Kocie,
nad „a” są dwie kropki: schräg = schraeg
Mordko, przeczytałam Syreni śpiew. Aż strach, takie mroczne, ale czyta się bez odrywania.
Kopytka będą w poniedziałek do karkówki 🙂 I kapusta z grzybami 🙂
U sasiadow jest cos takiego:
Skúška je metóda, ktorá slúži na kontrolu výsledku (vzdelávania, výcviku, výpočtu
To jest po słowacku i oznacza „test” albo sprawdzian
Kontynuujmy, kontynuujmy. Zaraz się okaże, kto tu jeszcze z Lublinem ma związki.
Haneczko. Syreni spiew to chyba wlasie nr 1 w serii z Tony Hillem. I to jeszcze przede mna.
A skuś baba na dziada?
Skuśka lub skucha w moich szczenięcych, małopolskich kręgach pochodziła od skucia się w zabawie (np. jak się w gumę źle skoczyło, to się było skutym). A od chodzenia na ksiuty czyli skos rzeczywiście logiczniejsza byłaby skóśka. 🙂
Ksiuty to amory, umizgi, flirty, zalecanki
„Skuś baba na dziada” to zaklinanie, prowokowanie do błędu, po którym następuje zmiana uczestnika gry np. w klasy
… czyli element wojny psychologicznej 😉
Słownik Języka Polskiego Slangowy podaje „skuśka”.
Mordko, żebyś mnie nie wiem jak błagał, nie powiem Ci, kto zabił 😎
Z Lublinem mam związek Irkowy 😉
Skuś baba na dziada, to było straszne zaklęcie 😕
Haneczko, to co czytam teraz nazywa sie Place of Execution.
Skaczac w gume mozna bylo „sfuczyc”, a „skuc” pilka grajac w dwa ognie. 🙂
A ja czytam „Krowy Stalina” napisane przez tę Finko-Estonkę
Ja wiem, Markocie, że ksiuty to ksiuty. Ale one się zapewne wzięły od chodzenia na skróty, czyli sku(ó)śkę. 🙂
Po zastanowieniu powiedziałbym zresztą, że ksiuty są zwykle rozumiane jako następny etap, już po wstępnych zalecankach i flirtowaniu. 😉
No, mnie też się tak zdaje, że to następny etap, ale droga do niego rzadko wiedzie na skróty.
Wręcz przeciwnie.
Chyba że u piesków jest mniej ceregieli 😉
Chciałem być wobec ludzi delikatny i napisałem dyskretnie o chodzeniu na skróty, zamiast brutalnie „pójść w krzaki”. 😛
Ale że pieski nawet udaniem się w krzaki głowy sobie nie zawracają, to prawda. 😉
Bobiku, a jest może w ofercie dożywotni abonament na regularne zakopywanie i bezzwłoczne odkopywanie? 😎
Jednakowoż ” skuśka” 😳
Ja mam w ofercie wyłącznie odkopywanie bezzwłoczne. 😎 Zwłoczne to zaraz policja, medycyna sądowa, przedsiębiorcy pogrzebowi i różne takie kłopotliwe okoliczności przyrody. Nieopłacalny biznes. 🙄
To chyba się dogadamy. 🙂 Na razie sama próbuję się trochę odkopać (przedwczorajsze poszukiwania dobrej drogi zakończyłam wczoraj o czwartej rano), ale, nie da się ukryć, łatwiej by było wespół w zespół. 😉
To teraz ma już zespół psów być do odkopywania? Że niby jedna beczułka koniaku u szyi to w ogóle nie jest ilość?
Rozbestwia nam się ta Aga. 😆
Jestem zwłoczna. Zrobiliście ze mnie kryminalistkę 😕
Chciałam się oderwać i ruszyć Autostopem przez Galaktykę, ale pan mąż się dorwał 🙄
Haneczko
Zamiast tracić bezowocnie czas czekając na stopa, możesz miło spędzić czas w „Restauracji na krańcu wszechświata” i tam porozmyślać o „Życiu, wszechświecie i całej reszcie”
Nie mogę. Mam trzy w jednym papierze 👿
A gdybyś potrzebowała mocniejszych wrażeń, zawsze pozostaje Ci Długi mroczny podwieczorek dusz. Jestem zdeklarowanym miłośnikiem Adamsa.
Mogę dostarczyć w paczce na czytnik
Pan mąż szybko czyta, ale dłużej śpi. Ranki będą moje 😉
Jesteśmy zdeklarowanymi miłośnikami Lema. Pan mąż twierdzi, że nawet ci, którzy byli przed nim, i tak od niego zrzynali 😆
O, bardzo Ci dziękuję. Jeśli zasmakuję i czegoś mi zabraknie w papierze, to poproszę 🙂 Jestem okropnie papierowa i póki mogę, to szeleszczę 🙂
W domowych pieleszach też wolę przewracać papier, ale pozadomowo używam ekranu. Poza tym łatwiej i wygodniej się podzielić. I nie trzeba nosić plecaka książek.
To chyba jedyne, co chętnie noszę ;-)Z ekranu czyta mi się gorzej. W papierze zapamiętuję miejsce, stronę. Łatwiej mi się wraca, co przy szwankującej pamięci jest coraz częściej konieczne, niestety. Zostawimy po sobie z panem mężem ciężkie kilogramy najserdeczniejszej makulatury 🙂
Haneczko, co do Lema muszę się zgodzić z twoim panem mężem! 🙂
Ja się z nim zgadzam bez muszenia 🙂
Na szczęście nie ze wszystkim i dlatego ciągle jest tak ciekawie 🙂
Na kundelku niczego nie trzeba zapamiętywać, bo on sam, z dobrego serca otwiera tam, gdzie się czytanie przerwało. 🙂
Przerwało to drobiazg. Przerwania nie gubię, trafiam bez pudła. Wątki gubię. W papierze pamiętam gdzie, w ekranie ślepnę 🙁
Dobranoc 🙂 Jutro zakichana pracka 😉
Haneczka nie jest egoistką. Nie będzie zakażenia kropelkowego zatrzymywać tylko dla siebie. Podzieli się hojnie z koleżeństwem i szefostwem. 😉
Dzień dobry 🙂
kawa
gender kogut 😈
Dzień dobry 🙂
A właśnie że się nie podzieli. Siedzi samotnie, w oddaleniu i za szybą. A siedzieć musi, bo zmienniczkę też dopadło i dopiero jutro ma puścić. Oby.
Bardzo dzielny kogut 😀
Wczoraj jak Stara wracala z Audrey z zakupow, zobaczyly przed soba na swiatlach ciezarowke, a na niej przybita z tylu tanliczke: „I need work: painting, building, sales,cleaning, dog walking, anything. RETIRMENT SUCKS!”
I numer telefonu, ktory natychmiast sobie zapisaly.
Bry! Kuku!
Semestr się kończy…
A propos Lema: zauważyliście, że doganiamy w niepokojący sposób jego wizje?? Łącznie z problemami… przede wszystkim z problemami.
Dla chętnych: Angol napisał historię zdobywania Breslau. Hargreaves Richard, Ostatnia twierdza Hitlera. Breslau 1945.
Breslau trzymał się dłużej niż Stalingrad i padł po upadku Berlina.
„dobyte miasto czekał srogi odwet ze strony zwycięskich wojsk. To, co nie uległo zniszczeniu w czasie oblężenia, zostało zrabowane, kobiety były masowo gwałcone, a po zakończeniu wojny wszyscy niemieccy mieszkańcy zostali wysiedleni a na ich miejsce osiedlili się we Wrocławiu Polacy, głównie repatrianci z Kresów.”
To ostatnie zdanie niezbyt prawdziwe. Głównie z zagęszczonych wsi i miasteczek Polski Centralnej i Wielkopolski.
Ciekawe, trzeba pewnie poczytać.
Dzień dobry 🙂
Czy potraficie sobie wyobrazić psa, który prawą przednią łapę trzyma uniesioną, ze środkowym palcem ostentacyjnie wystawionym (w stronę posłów pisowskich), a na pysku ma rechot od ucha do ucha?
No więc ja właśnie tak wyglądam po uchwaleniu przez Sejm ratyfikacji konwencji antyprzemocowej. 😈 Bo oprócz zrozumiałego zadowolenia, że głosowanie przebiegło po mojej myśli, odczuwam jeszcze Schadenfreude jak rzadko.
Nawet szampana od rana mogę postawić. 😀
Cud 😯
Hip! Hip!! Huuuuuuuuurrrrrrraaaaaaaa! 😀
Yes! Yes! Yes!!!!!!
Nawet Marcinkiewiczem mogę dziś pojechać z tej okazji 😀 😀 😀
Nareszcie!
No tak, nawet dużą przewagą głosów.
To znaczy, że wcześniej trwały przepychanki ze zgłaszanymi wnioskami w sejmie przez przeciwników konwencji.
No to teraz można się będzie poprzyglądać „mordowaniu naszej cywilizacji” (Girzyński) 👿
Śledziłem te przepychanki i miałem wytrzeszcz ślepiów, do jakiego stopnia zidiocenia można dojść pod wpływem religijnego fanatyzmu (boć z niego te protesty przeciw konwencji wypływały). 😯 Wypowiedzi Kempy, Wróbel czy Sadurskiej zwalały z łap.
No, ale all is well that ends well. 🙂
Co tam poprzyglądać, Haneczko. Sam, osobiście, zaraz skoczę i naszą cywilizację trochę pomorduję. 😈
Od czego by tu zacząć? Może najpierw wypuszczę gendera, którego dotąd przezornie trzymałem w piwnicy? 😎
Gender kontra mordy z Marynią na prochach? Będzie się działo 😉
😀 😀 😀
Pan poseł Szczerski nie przejął się wynikiem głosowania i ogłosił: „tym gorzej dla faktów”. A konkretnie: :PiS uznaje decyzję ws. ratyfikacji konwencji o przeciwdziałaniu przemocy za „niezaistniałą”.. 😯
Nie rozumiem, dlaczego PiSowcy już dawno nie wpadli na tak genialny pomysł, żeby niepasujące im decyzje Sejmu uznawać za niezaistniałe. Ileż spraw by im to ułatwiło. 😎
Nareszcie
PiS jest nieparlamentarny i stale o tym przypomina 🙄
Tak, nareszcie można sobie poszaleć. Ja chyba skorzystam z tego, że klepnięto niestereotypowe role płciowe i pójdę dać się strzaskać po pysku jakiejś suczce, złośliwie podkopując w ten sposób fundamenty tudzież nadgryzając zrąb. 😈
Koszyczku, ja będę wznosić toasty, gdy podpisze tę konwencję Prezydent i wymiar sprawiedliwości (?) szeroko pojętej dostosuje się do każdego artykułu konwencji. Łącznie z natychmiastowym wyprowadzaniem osób używających przemocy (jak dżender, to dżender 😉 )wobec rodziny z mieszkania.
Niestety za długo obserwuję co się wokół mnie dzieje i nic nie wskazuje żeby „wadza” cokolwiek doprowadziły do końca. 👿
Dzien dobry 🙂
Gratulacje!
Powolutku. Po drodze jest senat, który jeszcze może wprowadzić swoje poprawki. No i prezydent, będący jednocześnie kandydatem na prezydenta. On może ustawę podpisać a następnie skierować ją do trybunału Konstytucyjnego. A tam, jak wiadomo, jest niejaki Rzepliński umocowany episkopalnie
Oczywiście, macie rację, że to jeszcze nie koniec rozgrywki, a ostatecznym sprawdzianem będzie dopiero praktyka. Ale z pokonania pierwszej istotnej bariery też można się cieszyć. 🙂 Zwłaszcza że to zwycięstwo ma niebłahą zawartość symboliczną – pokazuje, że władza epidiaskopu w Polsce jednak nie jest absolutna i można się jej otwarcie przeciwstawić.
Paradoxie, nie przesadzaj.
Mam dobrego znajomego w Trybunale Konstytucyjnym, bardzo antyklerykalnego i raczej agnostyka, w każdym razie nie praktykującego, ktory uważa, że jego szef Andrzej jest niezwykle dyskretny, wiara jest dla niego sprawa osobistą, nigdy nie zauważyłem, żeby miało to jakiś wpływ na jego działania jako prawnika-penitencjarysty, czy sędziego TK …. Dla mnie osobiście Andrzej Rzepliński to wzorcowa postać katolika zaangażowanego w służbie publicznej, ani cienia doktrynerstwa (ala Terlikowski i inni)… dużo by można jeszcze na ten temata przeżyłem 6 prezesów.
Mam nadzieję,że znajomy wybaczy mi cytowanie bez zezwolenia.
Wypowiadsz się, Paradoxie nie znając zupełnie człowieka.
Naród – przyciskami swoich przedstawicieli – zawiódł biskupów, o czym nie omieszkał zawiadomić rzecznik Kloch:
Zdaniem rzecznika Episkopatu Polski to „zły dzień dla małżeństwa, rodziny i dla przyszłości demograficznej Polski i cywilizacyjnej naszego państwa”.
– Nie rozumiem postaw wielu posłów, co do których wydawało mi się, że moglibyśmy na nich liczyć. Okazało się, że zawiedliśmy się – stwierdził w rozmowie z KAI. Ubolewał, że posłowie zignorowali nie tylko głos Episkopatu Polski, ale także „głos płynący z Watykanu, na który tak często chętnie się powołują – od Jana Pawła II, przez Benedykta XVI do papieża Franciszka”.
Rozumiem episkopalną żałość, ale przecież na takie sytuacje dawno już wymyślono proste rozwiązanie – rozwiązać naród i wybrać inny. 🙄
Nie wiedzialam, że posłowie są policzeni przez EPP.
Tak, wybrać inny naród 👿 Ale na wszelki wypadek nie dawać mu żadnych wyborczych praw. Światła posłanka pierwszej kadencji, Nowina-Konopczyna jej było, z ZChN rzecz jasna, już wtedy wiedziała, że o ważnych sprawach nie może decydować jakieś przypadkowe społeczeństwo. Wtedy chodziło o referendum w sprawie dopuszczalności aborcji, więc rzecz jasna, że społeczeństwo nie mogło się wypowiedzieć, ale prawa wybierania przedstawicieli też bym takiemu społeczeństwu nie powierzała.
😈 😈 😈
Dziś wieczorem otwieram dobre wino i wznoszę toast. Za konwencję, za posłów, którzy głosowali za (szczególnie za tych, którzy okazali się takim rozczarowaniem dla wiadomo kogo), za dobre prawo i za to, żeby ludzie odpowiedzialni za jego stosowanie nie bali się go stosować.
W sprawie konwencji naród wykazał się wyjątkową nieodpowiedzialnością, bo w 89% był za ratyfikacją. Czy na takiego naroda w ogóle można liczyć? 👿
Inna rzecz, że reprezentanci naroda mogli – jak to już nieraz robili – opinię publiczną zlekceważyć i zagłosować zgodnie z wolą biskupią. Nie zrobili tego, więc nie bez powodu dostaną teraz od biskupów po pupie. 😎
Siódemeczko
Faktem jest, że człowieka nie znam. Ani jednego, ani drugiego. Być może, gdybym go znał, miałoby to wpływ na moją ocenę. Nie podważam też opinii Twojego znajomego o A.R. Ja tylko oceniam sprawę na podstawie tych wydarzeń jakie ostatnio miały miejsce z udziałem pana R. Oceniam na podstawie orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego w sprawach światopoglądowych dot. obecności religii w życiu publicznym. Przy, zapewne niebagatelnym, udziale przewodniczącego. Oceniam także na podstawie faktu przyjęcia przez niego wysokiego odznaczenia kościelno-katolickiego z uzasadnieniem, w którym bardzo mocno wybrzmiały zasługi dla kościoła katolickiego. Jak również na podstawie jego reakcji na wypowiedzi części środowiska prawniczego. To, jak mi się zdaje, daje mi podstawy do obaw o rzetelność ferowanych wyroków przy zderzeniu interesu kościelnego z jakimkolwiek. Ale, rzecz jasna, jest to moja osobista obawa.
Moja też, czemu dawałem wyraz już przy okazji odznaczenia. 🙄
Bardzo możliwe, że pan Rzepliński jest nieuciążliwym zwierzchnikiem i swojej religijności na co dzień nie eksponuje, ale przecież nie to jest w całej sprawie najważniejsze. Mnie wiele bardziej przejmuje, czy jest w stanie podejmować również decyzje dla KK niekorzystne, nie wyłącznie prokościelne, a dotąd takiej właściwości nie przejawił, także w kwestiach prawnie bardzo wątpliwych.
Bobiku
Jak mi się wydaje, od niedługo danie po pupie komukolwiek, nie będzie już mogło być tolerowane. Nawet jeśli biskup stwierdzi, że było to ojcowskie, czyli pieszczotliwe danie po pupie. Zwłaszcza to ostatnie określenie może się wydać niekonwencjonalne, podejrzane i podciągnięte pod zdecydowanie inny paragraf.
Bobiku, czy mogę zamówić wykopywanie na dziś na 17:45? Wykopana z pracy o tej porze, zdążę dotrzeć do domu na tyle wcześnie, żeby wprosić się do Vesper na wino. 😉 Bo po 20.00, to ja już tylko koniak. 😛
No to właśnie Epidiaskop korzysta, póki jeszcze szatan całkowicie dawania po pupie nie uniemożliwił. 😈
Ależ proszę, Ago, dla Ciebie jestem nawet skłonny zapomnieć, że to nie pora na wykopki. 😆
Reprezentanci narodu z PO powinni już dawno wypiąć się, bo ile by nie dali kasiory i jakby nie zabiegali, to zawsze byli przedstawiani opinii wiernych, jako zdrajcy, zaprzańcy narodowi i wrogowie koscioła, w porywach, jako mordercy winni zamachu na kwiat narodu (są nagrania katedry warszawskiej.
A ja bym sobie chętnie wybrał inny episkopat
Wrrrrrrr! Aaaaaarrrrrch! Hhhhhrrrrrrraaaaaaaaaaaaach!!!
Cała nadzieja w prezydencie
i nie tylko w prezydencie
https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xfa1/v/t1.0-9/10933892_924027844283121_5991446916646902874_n.jpg?oh=d3d787fa355310ab7fa151f1ccd69d18&oe=5549588A&__gda__=1431195836_f101a8307baeadf6e6bd7125cd32336b
No popatrzcie, to ten Trybunał Konstytucyjny to jakieś marionetki, o wszystkim decyduje przewodniczący.
A ponieważ dostał też jakieś litewskie odznaczenie, to i Litwinom poszedł na rękę?
Nie chcę wzniecać dyskusji na ten temat, po prostu nie podoba mi się takie osądzanie ludzi.
dobry wieczór. Sztuczne fiołki nieraz już rozbawiły mnie do łez. Ale te przeszły same siebie
Siódemeczko, to nie jest osądzanie ludzi, tylko urzędników 😉 i to na ważnyh urzędach. W takim przypadku nie ma znaczenia, jakim kto jest człowiekiem, tylko jak pełni swój urząd (chyba że jego charakter lub prywatność na pełnienie urzędu wpływa, wtedy trzeba to uwzględnić). A ponieważ przyjmowanie obcych odznaczeń w trakcie kadencji może nasuwać wątpliwości co do obiektywizmu sędziego, przyjmować ich nie należy, wszystko jedno, czy są od księży, Litwinów czy też Marsjan.
Rozstrzygnęcia TK to jest jeszcze inna sprawa – nie jest tajemnicą, że jest to ciało KK bardzo, nazwijmy to, przyjazne. 🙄 Ale i tam zdarzały się w sprawach związanych z Kościołem wotumy separatumy, czyli jak się chce, to się da. Oczywiście te separatumy nigdy nie były ze strony Rzeplińskiego, który KK się wyłącznie „zasłużał”. 🙄
Fomo, coś źle podlinkowałeś. Wrzuć dobry link luzem, to podmienię. 🙂
Bobiku, myślisz, że się łatwo linkuje z fejsbuka…
To może ja wrzucę link ?
http://wyborcza.pl/1,75478,17371667,Komorowski_o_konwencji_przemocowej__Prof__Zoll_ma.html
Resztę już sobie każdy „dośpiewa”. 👿
Siódemeczko
Szczerze powiedziawszy, to mało mnie obchodzi, czy pan Rzepliński popiernicza do kościoła codziennie czy tylko w niedziele i dni świąteczne. Natomiast bardzo mnie obchodzi, czy sędzia Rzepliński po założeniu togi i łańcucha odkłada na bok swoje religijne przekonania czy ich nie odkłada. Bo ma wpływ na funkcjonowanie tej części społeczeństwa, której nie po drodze z kościołem.
Wierzę, że jest on człowiekiem ze wszech miar przyzwoitym, uczciwym i co tam jeszcze można na jego określenie pozytywnego wymyślić. Natomiast zupełnie nie interesuje mnie jego pobożność, bo on ma obiektywnie i rzetelnie interpretować stosowanie Konstytucji. Swoją pobożność może sobie realizować po zakończeniu kadencji.
I tak, nie powinien teraz przyjmować żadnych odznaczeń ani od hierarchów, ani od Litwinów czy rządu Burkina Fasso. Podobnie jak od Putina, gdyby mu się taka okazja przydarzyła.
Szara Myszo, Komorowski chyba chce sprawić wrażenie, że bardzo się kościelnymi zastrzeżeniami przejmuje, ale podejrzewam, że Platformie świni nie podłoży. Jakoś mi się nie chce wierzyć, że go w tej sprawie delikatnie nie wysondowano. 😉 Bo to by dla Kopacz był duży cios wizerunkowy – wygrać głosowanie w Sejmie, ale polec na prezydencie.
Nawiasem mówiąc, prof. Zoll też niby porządny człowiek i w pozakościelnych sprawach nawet rozsądny, ale jak do tych okołokościelnych dochodzi, to mógłbym go udusić temy łapamy, bo gdzieś mu cały rozsądek i obiektywizm ulatują. 🙄
Uważam też, że źle się stało, że dopuszczono w ogóle możliwość przyjmowania tego typu odznaczeń przez ludzi pełniących określone funkcje. Bez względu na to czy wymaga to zgody prezydenta, czy nie. Prawdopodobnie liczono, że jednak ludzie będą zachowywali się przyzwoicie. Cóż, nie po raz pierwszy okazuje się, że przyzwoitość u polityków to ostatnia cecha, jakiej można się po nich spodziewać.
Przyzwoity człowiek nie wyraża się tak o swoich adwersarzach, a sędzia TK to już na pewno. Wyszły emocje i ujawniły nieładne to i owo.
Fakt, lepiej, kiedy takie sprawy są jednoznacznie uregulowane przepisami. Ale często nie są – nawet nie dlatego, że liczono na przyzwoitość, tylko dlatego, że nikt nie pomyślał o ich uregulowaniu.
To bywa, że brak regulacji w jakichś niezbyt często zdarzających się przypadkach może latami nie rzucać się w oczy i rzuci się dopiero wtedy, kiedy ten nieczęsty przypadek akurat się zdarzy i to w sposób spektakularny.
Bobiku, ja na prawdę chciałabym, żebyś miał rację, lecz od 25 lat czekam na zmianę mentalną u władz i nic z tego. Bardziej jestem skłonna przypuszczać, że ten cyrk był wcześniej uzgodniony, że PO załatwi przyklepanie w sejmie konwencji (będą mogli mówić wyborcom, że przecie uchwalili),a nasz Prezydent ją odeśle do trybunału a tam już wiadomo za co było watykańskie odznaczenie. Spiskowa teoria a i owszem. Ani Trybunał, ani Prezydent nie są dla wszystkich Polaków, tylko dla „prawomyślnych” katolików.
Nawiasem mówiąc, to niestety Siódemeczko, właśnie dzięki głosowi p.R. Trybunał odrzucił skargę gmin na bezprawne odebranie im przez K.K. setek hektarów, najdroższej ziemi.
Od jutra będę bardziej optymistyczna (nie w powyższej sprawie), coś radosnego sobie radosnego. 😉 😀
Errata II: „coś radosnego sobie wymyślę”. 😳 😳
Przepraszam, ale wściekłość mi ślepia zalewa. Byle do jutra. 😉
Szara Myszo, jednak pozostanę przy nadziei. Z czystego egoizmu – żeby się nie wściec.
Erraty najlepiej wrzucać bez dodatkowego komentarza, wtedy mogę cichcem dokonać korekty, post o erracie usunąć i żaden ślad zbrodni nie pozostaje. 🙂 A jak jest coś jeszcze, to głupio mi usuwać. 😉
Dobrze, dziękuję Bobiku. 😀 Wolisz wianuszek „zwykłej” pasztetówki, czy wędzonej? 😆
Zwykłej, zwykłej! Wędzonego wolę łososia. 😀
Zobaczymy.
Bardzo ciekawa sprawa. Franciszek palnął tekst mniej więcej w tym sensie, że bicie dzieci jest w porzo, ale takie, żeby „uszanować godność dziecka”, tzn. nie prać np. po pysku. Spowodowało to dość duże i na ogół negatywne poruszenie – po angielsku, po francusku, po niemiecku, po włosku, po hiszpańsku… ale po polsku na ten temat ani słówka. A przecież bicie dzieci ma w naszym pięknym kraju gorących zwolenników, którzy byliby szczęśliwi, mogąc się powołać na papieski autorytet. 🙄
Specjalnie nawet do Flondry patrzyłem, czy papież tym razem nie doczeka się pochwały od Terlika, ale nie, ni dudu.
Zapętlili się. Leje się z jedynie słuszną racją, nie z godnością.
A na poważnie. Lanie jest przyznaniem się do bezradności i trzeba potem przepraszać. Najpierw naruszamy naszą własną godność i trzeba umieć się do tego przyznać.
W tej sprawie clou jest to, że Watykan ratyfikował konwencję o prawach dziecka, która bicie jako „środek wychowawczy” potępia. Czyli papież nie tylko ma dość specyficzne poglądy pedagogiczne, ale nawet nie wie, jakie prawa obowiązują w jego własnym państwie.
Iii tam. Dwa tysiące lat, z ogonkiem, pracowitej praktyki.
Prawa się obchodzi siłom i godnościom osobistom 🙄
Padam na dobranoc 🙂
haneczko, tysiąc siedemset. Z ogonkiem. Gdyby było z cipką, byłoby dużo lepiej.
Uff… my dzisiaj tez mielismy bardzo wazna decyzje, milowy krok… Sadu Najwyzszego… w sprawie legalizacji pomocy lekarza w ulatwieniu konca zycia na zadanie umierajacego pacjenta. I wogole duzo sie pisze o koncu zycia i roli medycyny (End of Life Care). 86% spoleczenstwa popieralo te legalizacje, wiec decyzja Sadu nie byla rewolucyjna, a raczej odzwierciedla i nadgania opinie spoleczna w tej sprawie. Od dwudziestu lat debatowalismy nad ta nielatwa decyzja and here we are. Pierwszy zalegalizowal te pomoc ortodoksyjnie katolicki Quebec w ubieglym roku.
Dzień dobry 🙂
Trudno dziś postawić kawę. Na hasło kawa i Rzepliński, kawa i Zoll nic pięknego się nie wyświetla 😎
kawa
A teraz targi, ogrody …. 😀
Nie rozumiem… Sadzilem dotychczas, ze lekarze maja od tysiexy lat obowiazek zajmowania sie pacjentami od kolyski do konca zycia i ze robia to absolutnie legalnie.
Ae pewnie chodzi nie o pomoc u kresu zycia, a o przyspieszanie smierci na zadanie.
Osobiscie mam nadzieje dozyc zywota w jakims kraju, gdzie lekarze nie beda mieli od rzadu i spolezenstwa przywolenia na skracanie zycia, nawet jak sam sobie tego zazycze. I ze moja „dobra smierc” bedzie polegala na starannej opiece paliatywnej i jesli potrzeba psychicznej.
Dzien dobry 🙂
Herbata
Dzień dobry 😐
Irku, a mnie trudno się uśmiechnąć przy “dzień dobry” po przeczytaniu wczorajszych wpisów 🙁 Strasznie przygnębia mnie to wszystko, co się dzieje wokół ratyfikacji konwencji…
A flądra jak najbardziej pochwaliła wypowiedź papieża, w dodatku zgrabnie powiązała ją z “nieszczęsną konwencją antyprzemocową”
http://www.fronda.pl/a/czy-ojciec-swiety-zaleca-nam-bic-dzieci,47204.html
Wrrrrr! Aaaarrrrrch!! Hhhhhrrrrrrrrraaaaaaaach!!!
Lisku, po wypiciu Twojej herbaty, 🙂
Dzięki lisku za herbatę w tak fikuśnym dzbanuszku :)))
A co do konwencji – co będzie, to będzie. To trochę fatalistyczne, ale zgodne z rzeczywistością
na forach niektórzy piszący odgrażają się, że jesli prezydent wymiga się od podpisania poprzez odesłanie konwensji do TK , zagłosują na p. Ogórek
Dzień dobry. 😀
Za moim oknem (w słońcu) +10 st.C i jak tu się nie cieszyć?
Dzień dobry 🙂
Herbata dziś w lajkoniku? Krakusy się cieszą. 😆
Dzięki, Smoku, za linkę do Flondry. Musiała pojawić się już po moich poszukiwaniach, ale przywróciła mi wiarę w pewną przewidywalność rzeczywistości. 😈 Nie mogłem zrozumieć, dlaczego konserwatyści nie wyją z zachwytu, kiedy Franciszek taki krwisty kawał mięcha im rzucił.
Tutaj papież dosyć sobie tą wypowiedzią nagrabił. Nie spodobała się, choć kręgi kościelne jak zwykle zaczęły tłumaczyć, że papież nie powiedział tego, co powiedział. 🙄
Dzień dobry 🙂
Racja, Andsolu, tysiąc siedemset.
Mordko, przecież wiesz, że problemem jest ustalenie, gdzie zaczyna się kołyska i gdzie kończy się koniec.
Lilith
Jeśli tak miałoby się stać, to ja raczej, wyjątkowo w ciągu ostatnich 25 lat powstrzymam się od pójścia na wybory. Ogórek w niczym nie jest lepsza od całej reszty prawicowo-kościelnych kandydatów. W dodatku bez suflera nie jest w stanie nawet jednego zdania wypowiedzieć samodzielnie. Więc może niech sufler od razu się zgłosi. Tamci przynajmniej starają się sprawiać wrażenie, że głupoty, które wygadują, są ich produkcji.
Jak widać miał rację klasyk twierdząc, że lepiej już było.
A z drugiej strony prezydent Komorowski mógłby dla równowagi nadstawić ucha dla innych konstytucjonalistów. A przynajmniej powstrzymać się od ogłaszania, że to pod wpływem Zolla będzie rozważał problem konstytucjonalności konwencji.
Wszyscy mamy nadzieje na taki koniec zycia o jakim piszesz, Kocie. Ja sie ciesze, ze mam tez legalna alternatywe.
Króliku, a mógłbyś napisać coś o tej dwudziestoletniej debacie? Chciałbym wiedzieć, jak można (inaczej niż u nas) rozmawiać o trudnych sprawach.
Kocie
W najnowszej Polityce jest artykuł o samotnych właścicielach lodówek. Przejmujący.
Więc nie wiem, czy alternatywa o jakiej pisze królik jest taka najgorsza. Przecież nie ma przymusu.
Czy mogłabyś, Króliku, sorry 😆
Zaczelo sie, Smoku, od tego, ze trzeba bylo zdekryminalizowac probe samobojcza (tak, tak, samobojstwo to kiedys bylo kryminalne przestepstwo). Potem byla walka o prawo pacjenta do odmowy leczenia (i w resultacie smierci, bo zaawansowana medycyna pozwalala pacjentom zyc dluzej). Kto nie pamieta filmu ze sparalizowanym Richardem Dreyfussem w roli glownej domagajacym sie prawa do zaprzestania karmienia i traktowania tlenem!!!
Ta debata nad autonomia pacjenta, eutanazja w ogole i pomoca w samobojstwie wciaz trwa. Czytamy o osobach zyjacych z roznymi strasznymi chorobskami, ktore walcza o prawo do wyboru kiedy i jak umrzec.
Kazdy tez musial sobie przemyslec rozne pochodne komplikacje: jaki effekt legalizacja SA (Assisted Suicide) przyniesie dla spolecznosci osob zyjacych z niesprawnosciami i chronicznymi i progresywnymi chorobami (sa podzielone w opiniach) i czy nie przyniesie nacisku na osoby chore i niesprawne, zeby wybierac SA.
Nasze spoleczenstwo w miedzyczasie zeswiecczalo, wiec komponent religijny przestal miec znaczenie w tej debacie. 84% Kanadyjczykow w 2014 roku wyrazilo poglad, ze lekarz powinien moc pomoc pacjentowi (ktory tego zazada) zakonczyc zycie w niektorych przypadkach.
Wczoraj Sad Najwyzszy obalil zakaz dla lekarzy udzielania takiej pomocy. Jak pisalam, w ubieglym roku Quebec pozwolil pacjentom smiertelnie chorym (doswiadczajacym unbreable suffering) otrzymac pomoc w SA.
Na przestrzeni lat rozne osoby: poslowie, lekarze (np Dr. Donald Low w swoim posmiertnym wideo, pewnie dostepnym na youtube), kilku pacjentow z Lou Gerig`s w wystapieniach do sadu o zmiane praw (zadajacych uznania, ze zakaz dla lekarzy byl niekonstytucjonalny i dyskryminujacy disabled), bardzo sie wrylo w smiadomosc spoleczna.
W prasie pojawialy sie relacje o umierajacych osobach podrozujacych do Zurichu, zeby tam umrzec samotnie, z dala od rodziny, bo obcy system dawal im prawo decyzji, a rodzimy nie.
Kryminalny system uniewinnil kilku lekarzy, ktory pomogli pacjentom umrzec na ich zadanie, to tez wskazywalo na zmiany w postawach wobec SA. Ale jeden lekarz, ktory przepisal tabletki usypiajace dwom pacjentom w Quebecu zostal skazany na dwa lata, co chyba gryzlo sumienie opinii publicznej.
Ta debata zaczela sie w sumie od pacjentki z Lou Gherig`s, ktora ponad 20 lat temu. Sad odmowil jej petycji. Sue zmarla, ale wszyscy ja tutaj bardzo dobrze pamietamy, bo towarzyszylismy jej przez dwa lata i rozumielismy jej punkt widzenia.
Nie sa to sprawy i tematy latwe, ale inne tez nie byly. W kazdym razie od dzisiaj, kto znajdzie sie w takim punkcie zycia, ze bedzie to rozwazal, moze legalnie rozmawiac o tym z lekarzem i uzyskac jego wskazowki.
Kot w sprawie eutanazji staje dokładnie na takim samym stanowisku, jak Kościół w sprawie aborcji: ponieważ nie chcemy tego dla nas, katolików, na wszelki wypadek zabrońmy wszystkim. 🙄
Może Mordka jeszcze nie zetknął się z cierpieniem tak okrutnym, że o śmierci marzy sam chory i całe jego otoczenie. Kiedy przestają działać środki przeciwbólowe, albo działają tylko te skrajnie otępiające. Kiedy traci się kontrolę dosłownie nad wszystkim – poruszaniem, jedzeniem, trawieniem, wydalaniem, a nawet oddychaniem. Kiedy już nie jest się zdolnym do czytania, oglądania TV, rozmawiania, jakiejkolwiek czynności, dla której jeszcze warto by żyć. Kiedy poza bólem i upokorzeniem nie zostaje już nic.
I oczywiście nie życzę Mordce, żeby kiedykolwiek zetknąć się z tym musiał, ale gdyby jednak, to żeby to się stało w takim kraju, w którym chory może poprosić lekarza o pomoc w skończeniu tej makabry. Bo kiedy się jest w takim stanie jak opisany, albo do niego zbliża, nie da się już samodzielnie popełnić samobójstwa. Nie da się skoczyć do apteki po 5 opakowań tabletek nasennych, ani wdrapać na dach wieżowca, ani dojść do piecyka gazowego, żeby go odkręcić. I trudno prosić kogoś o pomoc, jeżeli wiadomo, że grozi mu za to więzienie, czy choćby tylko utrata pracy.
Cieszę się, Króliku, że Wasze społeczeństwo nie chce zmuszać ludzi do śmierci w męczarniach (ponad 90% ludzi decydujących się na eutanazję to rakowcy, reszta to chorzy na inne straszne choroby)), ani karać lekarzy, którzy im pomogą cierpienie zakończyć, kiedy stanie się już nie do wytrzymania. Mądre społeczeństwo. 🙂
Z całkiem innej bajki: nie wiedziałem, że najlepszym kumplem Kota jest Ryś. 😯 😆
Oczywiscie to jest AS nie SA (assisted suicide). I tez zjadlam zdanieo walce Sue Rodriguez, ale wiecie rozumiecie o co mi chodzilo.
silwuple, Bobiku:
http://www.tvn24.pl/tak-jest,39,m
„tak jest” nadawane jest o godzinie 18. 😉
Gratuluję Kanadyjczykom 😎
Paradoksie, „przymus” oczywisxie jest i to wiekszy niz Ci sie wydahe. Zaluje, ze nie moge Ci podsunac wywiadu, jakiego przed laty przepeowaszila moja Stara z matka wspolczesnego ruchu hospicjowego, Dame Cecily Sanders, zalozycielka gospixjm sw. Krzysztofa pod Londynem. Jedni – mowila Dame Cecily – chca umrzec, a inni i jest ich bardzo wielu, uwazaja, zw maja obowiazek umrzec – aby zaoszxzedzic cierpien najbliszym, aby urratowac majatek dla dzieci, , aby nie sprawiac juz klopotu swoja osoba, albo dlatego, ze ubezpieczenie ni chce juz plaxic za dalsxa kuracje.
Z takimi wlasnie umierajaymi miala Dame Ceclily do czynienia na codzien, przez 40 lat opiekujac sie oblozbie chorymi, proszacymi o smierc pod „przymusem” wlasnego sumienia. Ona potrafila zorganizowac im taki koniec zycia, ze nie cierpieli. Stara ich widziala w tym hospijum i moze potwierdzic. Tam nikogo na sile nie zmuszano do zycia, ale i nie przyspieszano go na prosbe zainteresowanego.
Wiec nie, w zadnym wypasku nie chialbym zyc w kraju z legalna eutanazja. Oczywiscie, ze jest przymus.
Dlatego wole mieszkc w kraju, gdzie lekarz nie ma wolnej reki, jesli dokonuj eutanazji, bo jest ona nielegalna i grozi wiezieniem. Sorry, taki to juz zawod.
To dobrze, Kocie, ze mieszkasz w lepszym kraju, ktorego prawa cie satysfakcjonuja.
Jeżeli w hospicjum Dame Cicely nikt nie cierpiał, to znaczy, że przyjmowała tylko wybrane przypadki, inaczej nie da się tego wytłumaczyć. Bo takich cudów, żeby wszyscy umierali bez cierpień – fizycznych lub psychicznych – w żadnym innym hospicjum nie udało się osiągnąć. 🙄
A z tym „przymusem psychicznym” to jest, za przeproszeniem, s..nie w banię (znowu „argument” typu prolifowego – jak aborcja będzie legalna, to „zachęci” itp.). Na razie wszędzie o zezwoleniu na eutanazję decydują komisje etyczne, które mają dokumentację medyczną pacjenta i jeżeli widzą, że jego stan nie jest nieuleczalny, beznadziejny i naprawdę przysparzający ogromnych męczarni, po prostu takiej zgody nie wydają.
I zapewniam Kota, że ludzie straszliwie cierpiący mają dokładnie w nosie, co na ten temat sądziła dobrego serca, ale zdrowa i sama niebędąca w takiej sytuacji Cecily Saunders. 🙄
Słyszałem. Matka Teresa też propagowała życie w cierpieniu.
Wybacz, Kocie. Piszesz o doświadczaniu z zasłyszenia, z opowieści. Ja z żoną doświadczyłem w ubiegłym roku takiego stanu osobiście. Mama żony dogorywała w ten sposób od czerwca do października. Jedyne szczęście w tym wszystkim polegało na tym, że mózg miała tak zatruty mocznikiem, że świadomość miała totalnie wyłączoną. I żadne relacje i wywiady nie oddadzą stanu emocjonalnego bliskich uczestniczących w przedłużaniu agonii i uporczywej terapii, bo tak to się eufemistycznie określa.
A przymusu nikt nie wywierał. Na nikogo. Chociaż teściowa przez całe życie pracowała jako pielęgniarka i sama kiedyś stwierdziła, że tak umierać by nie chciała.
Kocie przeczytaj to:
http://www.eutanazja.info/barbara-jackiewicz.html
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,11576486,Pozwolcie_mu_umrzec____matka_walczy_o_skrocenie_cierpien.html
Może w innym kraju ten chłopak miałby inną opiekę i życie jego i jego matki byłoby ciut znośniejsze, ale i tak nie wiem, czy po 27 latach nie mieliby oboje dosyć.
Adomi, Kota nie wzruszą żadne opisy, bo w sprawie eutanazji od siły argumentów ważniejsza jest dla niego siła autorytetu Dame Cicely. W związku z czym ja, kiedy kolejny raz słyszę „Dame Cicely”, z punktu mam ochotę gryźć i to mocno. 😎
A poza tym tak się składa, że dla mnie, jak dla Paradoksa i zapewne kilku innych osób, problem eutanazji też nie ogranicza się do rozważań teoretycznych, więc po prostu nie mam nerwów na dalszą dyskusję. Zamiast tego mogę farbkami plakatówkami namalować transparent „Precz z Cicely Saunders!” 😈
Myślę, że mniej lub bardziej bezpośrednio wyartykułowany przekaz „obyś już umarł” w stosunku do ludzi starych lub chorych czy niepełnosprawnych, może i z pewnością ma miejsce, niezależnie od tego, czy w danym społeczeństwie eutanazja jest legalna czy nie.
Co znaczy „Tez”, Paradoksie? W jakim momencie Matka Teresa ma cokolwiek wspolnego z Dame Cecily? Poza tym, ze i u Matki Teresy i w sw. Krzysztofie ludzie umieraja. Bardzo lubie argumentacje :roll:. Wystarczy jedno male slowko „tez” i czyjes argumenty mozna utopic w g. .
Masz racje, Bobik. Dla mnie wazniejszym autorytetem jest niezwykla kobieta, ktora cale zyie poswiecila ludziom umierajaym, niz politycy czy teoretyczne mielnie jezykiem.
Ale nie tylko ona. Takze moj kolega, ktorego corka, jedyna i pozna, umierala w wieku 16 lat na bialaczke i z ktorym sporo na ten temat rozmawialam, kolega na tyle niewierzaym, ze nawet zalozyl portal Racjonalista.pl. Jest zagorzalym przeciwnikiem legalnej eutanazji, choc nie wyklucza, ze lekarz w jakimns momencie podal corce wiecej morfiny niz niezbedne bylo do utrzymania przy zyciu Joanny. Lekarze tak zawsze od pokolen robili.
Dla mnie autorytetem jest tez Matka mojej Starej, ktora od cztrerech lat mowi, ze naprawde chcialaby umrzec i (w domysle) zachowac dla Starej mieszkanie i oszczednosci. Na szczescie Stara jej nie slucha , inaczej nie czuwalaby za dnia i w nocy przy jej lozku i nie starala sie nadrobic wszystkiego czego nie zdazyla w stosunkach z Matka. I Matka jest szzesliwa. Mowi, ze jest szczesliw i nie cierpi.
A teraz Stara musi zasuwac na piechote 2 mile do najblizszej apteki po jakies remedium na jeczmienia dla Mamy.
A rozmowa, w której Marian Piłka występuje w roli autorytetu od wychowywania dzieci była dla mnie tak irytująca, że nie byłam w stanie obejrzeć do końca.
Nie włączę się do dyskusji. Mam dość własnych doświadczeń i ugruntowaną opinię.
Vesper, to Ty jeszcze jesteś w stanie oglądać Piłkę w jakiejkolwiek roli 😯 ?
A roznica, jakby to jeszcze nie dla wszystkich bylo zrozumiale, miedzy Matka Tresa a Dame Cecly jest taka, ze Matka Teresa wierzyla, ze „cierpienie uszlahetnia i przybliza do Boga”. Dame Cecily, choc bardzo wierzaca katoliczka, w uszlachetniajaca moc cierpienia nie wierzyla. Wierzyla jednak w nowoczesna opieke paliatywna i w to, ze niezbedna ona jest dla kazdego cierpiacego. Podobnie jak muzyka, kwiaty, pikne ogrody, obrazy na sciananch, ladne, puszyste koce i Kot Morfeusz przewalajacy sie z lozka na lozko. Wierzyla w obecnosc bliskich i dobre jedzenie i wina.. Dlatego umierajacy u niej ludzie nie cierpieli zegnajac sie z zyciem i dlatego pielegniarki ustawialy sie w kolejce aby zdobyc w tym osrodku prace. Musialy zasami zekac dwa lub trzy lata aby je zatrudnila.
Bardzo to daleka droga od brudnych umieralni Matki Teresy i jej wiary w Boga domagajacego sie cierpienia.
Wiele lat go nie widziałam. Stwierdzam, że się nie rozwinął 😈
Jeszcze raz powtórzę, Mordechaju, że nie mam się zamiaru kierować ani opinią polityków, ani jakiejkolwiek Damy, tylko własną, która bardzo jest daleka od teoretycznego mielenia ozorem. I na tym skończę, bo coraz trudniej mi się gryźć w ozór, żeby nie powiedzieć znacznie więcej, niż chcę powiedzieć.
Czasem dobrze jest ugryzc sie w ozor i powiedziec mniej.
Vesper, oczywiście, że przekaz „obyś już umarł” się zdarza. Ale jak dotąd nie zdarzyło się, żeby ktoś to życzenie przełożył na prośbę o eutanazję, a już zwłaszcza żeby do takiej prośby się zastosowano. Wszystkie takie decyzje dotyczyły nieuleczalnych, powodujących ogromne cierpienia chorób.
Zdarza się również, nawet dość często, że starsze osoby powtarzają mantrę „ja już chcę umrzeć”, ale jest to raczej rodzaj zaklęcia, mającego zmylić los, który, jak wiadomo, lubi robić na złość. W rzeczywistości zwykle widać, kiedy ktoś – bez względu na to, co mówi – jeszcze się życia trzyma, a kiedy ma już naprawdę dość.
Wspaniale, kiedy ktoś kończy życie, mogąc się do ostatnich chwil cieszyć obrazami, kwiatami, muzyką i czyjąś obecnością. Tylko przekonanie, że przy odpowiedniej opiece można każdemu zapewnić taką końcówkę, jest albo grubą naiwnością, albo celowym zamykaniem oczu na fakty.
Zgadzam się, Bobiku. Polemizuję jedynie z argumentem, że dopiero legalna eutanazja spowoduje, że ludzie starzy lub chorzy będą się czuli już niemile widziani na tym świecie. Stosunek do umierającego człowieka nie jest, w moim przekonaniu, uzależniony od dopuszczalności eutanazji. Przypuszczam też, że obecnie w krajach, gdzie eutanazja nie jest legalna, dokonuje się jej częściej niż sądzimy – przez podanie większej ilości jakiegoś leku, czy przez zaniechanie podania innego leku w odpowiednim momencie. Dobrze by to było wyciągnąć ze strefy cienia, nazwać i poddać jakimś sensownym procedurom.
Piłka… Piłka… Było coś takiego, ale już nie pamiętam, czym się wsławiło. 🙄
Ja nie zamierzalam zaczac dyskusji na ten temat. Smok zapytal jak odbywala sie ta AS debata, wiec opisalam te procesy i wydarzenia, ktore mialy w niej wage i znaczenie, najobiektywniej jak umialam. Jestem pewna,ze taka sama debata toczy sie w innych krajach, bo choc dotyczy niewielu to jest wazna. Niezaleznie od tego, czy ktos sie z tym zgadza czy nie.
Oczywiscie calym sercem z toba, Bobiku, do zaprotokolowania.
tym się wsławiło, że głupie było, Bobiku. To o piłce.
Tak, właśnie, wyciągnąć ze strefy cienia. Bo mnie przeraża raczej to, że ktoś może potajemnie za mnie zdecydować, kiedy mi ma życie uciąć, a nie to, że pomoże mi to zrobić na moje wyraźne życzenie.
I jeszcze mu się pogłębiło, jeśli to możliwe.
Zamienne, choć z zupełnie innej beczki:
http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,90443,17364677,Pracownicy_szwedzkiej_korporacji_zostali_zaczipowani_.html#NiePrzeg
Już jest w protokole, Króliku. 🙂
Kocie
Słówko-klucz „też” pozwala mi jakoś systematyzować. Wydzielać kategorię ludzi, którzy bardzo chętnie i z wielkim zaangażowaniem gotują innym określony los w imię „wyższych wartości”. A podejście matki Teresy i Dame Cecily ma jedynie różnice jakościowe w traktowaniu podopiecznych. Czyli tak naprawdę chodzi o imponderabilia. A brutalnie to traktując, o estetykę. Bo i tak ich „wyższe wartości” stoją ponad wszystkim. Wiem, że to osobiste doświadczenia mają taki a nie inny wpływ na to, o czym piszę. I nic na to nie poradzę. Tylko że mam poważne obawy, że taki los, jaki dotknął nas będzie coraz częściej dotykał innych ludzi. I świat potoczy się raczej według takiego schematu.
Natomiast Ty jesteś szczęściarzem. Czego Ci zazdroszczę i życzę, żeby się nigdy nie odmieniło.
PS. Czemu Twój kolega nie zechciał chociaż sprawdzić, czy nie doszło do przypadkowego przedawkowania morfiny? To nie jest w obecnych czasach jakiś wielki problem. Pompy infuzyjne do podawania leków są programowane i zabezpieczane. Badania toksykologiczne też nie stanowią jakiegoś wielkiego wyzwania.
U mojej teściowej też mogło być łatwo. Wystarczyło raz czy dwa nie zawieźć jej do stacji dializ. A dializowana była do samego końca.
Więc daruj sobie wytykanie mi, co i w czym można utopić.
Kończę ten wątek, bo mi wapno w żyłach zaczyna nadmiernie buzować z emocji.
Piłkę ponoć najprzyjemniej oglądać kopaną…
Podobno, Tetryku. Ja tam nie wiem, bo nie jestem kibicem i mnie piłka nie pasjonuje, nawet w wersji kopanej 😎
No cóż, skoro jednak aktywność poznawczą Piłki, kiedy jeszcze ją Piłka wykazywała, pacyfikowano biciem, co obecne Piłka uważa za dobre i słuszne, nie można się dziwić, że skąpcem poznawczym została Piłka wcześniej niż rówieśnicy 🙄
Kopana – tak. Wychowywana biciem – nie. Czy tyle wiedzieć na temat piłki wystarczy? 😎
W temacie chorob i literatury (ale nie AS), bardzo polecam ksiazke o demencji, Still Alice. Przeczytalam jednym tchem w samolocie do Warszawy (z przesiadka, wiec mialam ok. 12 godzin czasu). Koniecznie musze obejrzec film pod tym samym tytulem ze wspaniala Julianne Moore. Wogole pojawilo sie pare filmow godnych uwagi, np ten o Gertrude Bell (Nicole Kidman ja gra).
Natomiast na dzisiaj mam taki projekt:
https://racheleats.wordpress.com/
Dzem z gorzkich pomaranczy. W tym celu beda mi potrzebne gorzkie sewilskie pomarancze, po ktore sie musze dopiero udac.
Do Sewilli, Króliku 😆 ?
Zostało mi z wczoraj jedno warknięcie, a powstrzymałem się, żeby nie psuć uciechy z ratyfikowania konwencji. Ale dziś przynajmniej zacytuję Piątka, który warczy na moją melodię i nie całkiem bez związku z niedawnymi tematami blogowymi. 😉
Sejm odrzucił projekt podniesienia kwoty wolnej od podatku. Wynosi ona u nas 3091 złotych, niemal siedem razy mniej niż w targanej kryzysem Grecji, 10 razy mniej niż w Niemczech, prawie 27 razy mniej niż na Cyprze. Rząd twierdzi, że nie można jej podnieść, bo stracimy pół budżetu. To ciekawe. To znaczy, że na budżet w ogromnej mierze składają się najbiedniejsi, także ci zarabiający kilka tysięcy rocznie (kilkaset złotych miesięcznie). A równocześnie nawet neoliberalni ekonomiści Fundacji Republikańskiej alarmują, że Lidl i Kaufland płacą u nas zero podatku, a Carrefour dostaje miliony złotych w prezencie od fiskusa.
Sewilla bardzo przyjemne miasto, ale tylko po pomarańcze chyba by mi się tam jechać nie chciało. 😉 Zwłaszcza że są u nas do dostania naprawdę dobre dżemy pomarańczowe z goryczką. Nawet jeden angielski jest. 🙂
Bardzo, bardzo Ci dziękuję, Króliku, za tak obszerną odpowiedź 🙂
Też nie chciałem koniecznie zaczynać zaraz debaty, tylko się dowiedzieć, jak to może wyglądać. Obawiam się, że u nas tylko się coraz bardziej będziemy różnić, i zawsze “zakrzyczymy to, co najistotniejsze” (taki tytuł ma jeden z blogowych wpisów na stronie TOK FM). Jeśli nie umiemy rozmawiać o skuteczniejszym przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie (chyba wszyscy się zgadzają, że jest to potrzebne) tylko pogrążamy się w wojnie ideologicznej, to jak mamy dyskutować o tak trudnych sprawach, jak eutanazja? 🙁
In a New York minute, haneczko!!!
A jeśli chodzi o naszą blogową debatę, za mało jeszcze widziałem, żeby się wypowiadać – przemyślę to, co napisaliście. Zastanowiło mnie przeciwstawienie działalności Cicely Saunders i możliwości legalizacji eutanazji w niektórych szczególnych przypadkach (ale nie zdążyłem jeszcze zbyt wiele dowiedzieć się o Dame Cicely).
Smoku
Nie chciałbym być źle zrozumiany. Dla mnie nie ma tu opozycji, jedynie komplementarność. Tyle że ruch hospicyjny nie jest i nie może stanowić jedynego rozwiązania. Niechby i realizowany z najbardziej szlachetnych porywów serca.
Bo ja widzę to tak, że możliwości blokowania bólu w stanach terminalnych natrafiają w końcu na granicę, poza którą jest już tylko przedawkowanie.
Dzięki, Paradoksie, za to wyjaśnienie. Nie wiem, co Saunders zrobiłaby w takiej sytuacji, ale widzę, ona naprawdę starała się ulżyć ludziom w cierpieniu:
“Saunders ridiculed some of the medical profession for not giving large doses of pain-killing drugs on the grounds that they might become addictive. If the patient were dying anyway, what did it matter? Nor did she believe that drug doses big enough to remove pain entirely would necessarily cause the patient to develop such a tolerance to the drug that it would become ineffective.”
http://www.theguardian.com/news/2005/jul/16/guardianobituaries.health
Dokładnie tak jest w niektórych przypadkach, Paradoksie. A oprócz bólu bywają jeszcze inne okropności fizjologiczne, które też mogą się stać nie do zniesienia. No i ciągłego poczucia upokorzenia, najczęściej związanego z bezradnością, niesamodzielnością i kompletnym brakiem intymności, też bym nie lekceważył.
To za ciężki temat na sobotni wieczór, nie pociągnę.
Nie potrafie zrozumiec jak mozna odbierac czlowiekowi prawo do decydowania o wlasnym losie tylko dlatego ze jest chory. Oczywiscie trzeba bronic przed naciskami, ale czlowiek chory jest panem swojego losu tak samo jak czlowiek zdrowy, i jesli choroba mu w egzekwowaniu swojej woli przeszkadza, trzeba mu pomoc te wladze odzyskac.
Smoku, ja tak naprawdę bardzo cenię Dame Cicely, tylko się najeżam, kiedy Kot ją wyciąga w charakterze sztandaru i zaczyna nią wywijać. 😉 Bo nawet najporządniejsi pod słońcem ludzie też się mogą mylić, nie dogłówkować czegoś do końca, lub też nie umieć wyjść poza ramy swojego wychowania, religii, ducha czasu, itd.
A poza tym czemu ci porządni ludzie mieliby za mnie decydować w sprawie, która doprawdy dotyczy tylko i wyłącznie mnie? Nawet najbliższa rodzina nie siedzi w moim ciele i nie wie, co jest dla mnie do zniesienia, a co już nie, kiedy podtrzymywanie życia zaczyna być wyłącznie ideologicznym okrucieństwem. Więc w tej sprawie kieruję się taką samą zasadą jak w innych – żądam prawa wyboru, co nie znaczy, że muszę z niego skorzystać.
Bobiku, 🙂
Też chciałbym mieć prawo wyboru i przeraża mnie to, że ktoś może wybrać za mnie, jak pisałeś o 17:03.
Nieco obok, ale w związku z dzisiejszą dyskusją:
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1607539,1,jak-po-ludzku-leczyc-chorych-psychicznie.read
Problem opieki psychiatrycznej ma wspólny mianownik z kwestią dopuszczalności eutanazji – wymaga od społeczeństwa udzielenia sobie odpowiedzi na pytanie, na ile jest ono gotowe szanować autonomię poszczególnych jednostek.
Przepraszam, nie jestem w stanie brać udziału w dalszej dyskusji na ten temat. Wysmażyłem jakiś tekst i musiałem skasować. Dla mnie to trochę za wcześnie. Nie będę zatruwał przyzwoitych ludzi.
Juz odpowiadam.
Paradoksie, szanuje Twoja decyzje aby sie juz wiecej nie wypowiadac na zadany temat. Zlaszcza gdy wymieiamy sie uwagami jak ges z prosieciem.
Lisku – w kwestii „nie rozumiem jak mozna odbiera czlowiekowi prawo” etc.
Nie nawoluje aby odbierac czlowiekowi prawa do popelniania samobojstwa. Ale na wlasna reke i na wlasnna odpowiedzialnosc. Czego nie chcialbym, to by Panstwo dawalo takie prawo lekarzowi. Jak Ci zapewne wiadomo, lekarze majacy do czynieia z pacjentami w stanie terminalnym czasami popelniaja eutanazje, nieleglnie. Przylapani na tym, odpowidaja przed sadem. Malo ktory sad za to skazuje, ale wiedza ze technicznie rzecz biorac popelniaja przestepstwo. Mimo to decyduja sie na to. I ja chce aby tak to pozostalo. Aby byla to najtrudniejsz decyzja, jaka lekarz podejmuje we wlasnym sercu. A nie o to byl mial pelne zezwolenie na te deczyje od Panstwa.
Bobik, w sprawie sztandarow pod ktorymi sie wystepuje.
Kazdy musi sobie wybrac taki sztandar, pod ktorym mu najlepiej i w ktorego slusznosc wierzy. Czasami tym sztandarem moze byc Blog Bobika, ale nie zawsze i nie we wszystkich sprawach. Nie ma sie co nadymac, ze Kot sie sprzeniewierzyl sztandarowi wielce szanownej wiekszosci, wiec albo jest glupi albo wredny. Tak Kot rozumie wolnoc wlasnego sumienia. Zwlaszcza, ze nieustannie podkresla to slowem „osobiscie”. Osobiscoe pragne dokonczyc swoich dni w panstwie, ktore lekarzpm nie daje pozwolenia na skracanie komus zycia.Wole, kiedy lekarz robi to nielegalnie, narazajac wlasne.
Nie widze tez powodu abys traktowal cos w co gleboko wierze jako oznake skrajnej glupoty czy napasc na Psa.
Moim sztandarem jest Dame Cecily w kwestii legalnej eutanazji.Nie dlatego ze jest „poczadna kobieta”, ale dlatego, ze w sprawie „dobrej smierci” zna sie lepiej niz ktokolwiek kogo znam.
Nie musimy sie, Piesku, zgadzac we wszystkim. Zwlaszcza w podstawowych sprawawxh egzystencjalnych. Nie jestem czlonkiem jakiejs partii, wiec mnie dyscyplina blogowa podczas glosowania nie obowiazuje. Mam nadzieje, ze nie obowiazuje. Chyba, ze Pies mi powie inaczej. Ale bede wdzieczny za rozmowe z poszanowaniem moich pogladow i bez prob wyszydzania ich i udowodniania mi ze jestem w bledzie.
Pare dni temu Babcia powiedziala: Chcialabym juz umrzec, ale nie wiem jak mam to zrobic.
Stara sie rozplakala, bo rozpoznala nieczyste sumienie. Swoje wlasne. Bo okazala znieierpliwienie swojej matce, wywolane niewyspaniem. I dlatego matka jej tak powiedziala. Ale gdy Stara zrobila maly wysilek aby nie denerwowac sie na matke, gdy ta ma juz dosc wxiskania jej jedzenia, ich stosunki sie zreperowaly i Babcia juz nie mowila, ze ma dosc zycia. Bo nie jest to prawda. I tyle o sobie wiemy.
A przed chwila bylo bardzo inaczej. Babcia powiedziala z pozuciem winy w glosie: Czasami prychodzi mi ochota na cos innego …. Nie wiem… zamiast decafu….
– Moze mohito? – zaproponowala Stara. – Mam swieza miete, i limonki, i wszystko inne…
– Moze mojito – powiedziala rozmarzonym glosem Babcia.
Wiec Stara lamiac nogi rzucila sie do kuchni i zaczela ucierac mojito. I za chwile go zaniosla do lozka obloznie chorej.W pieknej wysokiej szklance, z plasterkiem limonki na brzegu, kostkami lodu i slomka.
– Cymes, Cypele – powiedziala obloznie chora po umoczeniu ust, ktora w waznych chwilach ucieka sie do idisz.
Zycie sie sklada z malych blogoslawienstw.
W sprawie mojej dobrej śmierci najlepiej będę się znała ja.
Chcę mieć wybór. To moje życie i moja śmierć. Chcę mieć prawo do decydowania o tym, co najbardziej moje. Proszę bez trucia o sztandarach i blogowej dyscyplinie, bo nie ma nic bardziej prywatnego i indywidualnego.
Mohito to zdaje sie z rumem?
Kocie, masz poczte 🙂
Kocie, ja już nie mogę słuchać o Dame C., bo nie przyjmuję takiej optyki, w której za świadomych, zdrowych na umyśle chorych mają decydować inni, a nie oni sami. Cóż mnie obchodzi, jakie doświadczenie ktoś ma jako opiekun chorych? Kiedy sam będzie miał doświadczenie jako nieuleczalnie chory lub umierający, niech się wypowiada. Wiele bardziej liczył się dla mnie np. głos niedawno zmarłego, od dawna chorego na raka Krzysztofa Krauze niż jakiejkolwiek pielęgniarki.
Tu chodzi właśnie o autonomię jednostki, której Ty chorym chcesz odmówić, a ja jej będę bronił jak niepodległości. Zatem rozbieżność między nami jest tak fundamentalna, że na dogadanie się nie widzę szans.
A rola lekarza ma w tym wszystkim być głównie doradcza i pomocnicza – odpowiedzi na pytania co zażyć i w jakiej dawce, żeby odejść łagodnie, pożegnawszy się z bliskimi i światem, pomoc w założeniu kroplówki, takie rzeczy (w dodatku tylko wtedy, kiedy z sumieniem konkretnego lekarza się to nie kłóci). Jeżeli uważasz, że lepiej, iżby chorzy bali się zadawać takie pytania, bo lekarz nie może legalnie na nie odpowiedzieć, tylko zamiast tego szukali bzdurnych często i ryzykownych porad w internecie, to też się nie dogadamy. Więc w takiej rozmowie, która mojej podmiotowości w ogóle nie uwzględnia, ja nie widzę sensu. Mogę rozmawiać na ten temat tylko wtedy, kiedy autonomia jednostki jest punktem wyjścia, a nie paternalizm.
Dzieki, haneczko.
Haneczko, decyduj sama. Nie obarczaj swa decyzja lekarza.
Nie decyzja. Tylko wykonaniem. I nie jednego lekarza lecz komisje.
I tylko tych lekarzy, którzy rozumieją, że to naprawdę jest pomoc i chcą jej udzielić. Od innych nikt tej pomocy nie wymaga.
Sorry, ale mnie ta rozmowa dziś naprawdę za dużo nerwów kosztuje i boję się, że zaraz mi puszczą. Bardzo proszę, niech ktoś wrzuci jakiś inny temat.
A Lisek może by zrobił herbaty? Dobra herbata wszystko załata. 🙂
Przydałby się koniak Agi 😉
Zaraz, a czy ja nie miałem jakiejś naszyjnej beczułki z koniakiem?
Na pewno miałem, ale się obawiam, że w szale zakopywanio-odkopywania ukryłem ją gdzieś tak dobrze, że teraz za Chiny nie znajdę. 😳
Nie, to jednak trochę nieładnie tak czyhać na koniak Agi. Teraz nie wyczaruję, ale obiecuję, że wkrótce się stosownie zaopatrzę 🙂
Bardzo proszę. 😀
A, co mi tam, czy ładnie. Grunt, że jest koniak, estetyka potem. 😎
Zresztą zakładam, że Adze poczęstowanie nas koniakiem sprawia ogromną przyjemność, więc czemu miałbym jej tego odmawiać? 😆
Bobiczku @ 22:31, Antoni Krauze ma się bardzo dobrze i właśnie zabrał się za film o Smoleńsku, choć nie ma kasy. 😈
Chodzi o Krzysztofa, niestety. Też reżysera filmowego, ale dużo lepszego.
Kurcze, nie wiedziałam, że koniak to pikuś. Ja, Naród, mam większe potrzeby http://wyborcza.pl/1,75478,17372910,Andrzej_Duda__Po_10_kwietnia_zrozumialem__ze_nie_ma.html
To Stara Mordki ma na imię Cypele? To zdrobnienie od Cypory (cipor – ptak po hebrajsku) 🙂
Jeżeli zabrał się za film smoleński, z kasą czy bez, to ma się fatalnie 🙄
Ojej, pewnie z nerw mi wlazł ten Antoni, choć przecież wiem, że Krzysztof. 😳
Dzięki, Kierowniczko, zaraz poprawiam. 🙂
Obiektywnie fatalnie, Haneczko, ale subiektywnie może się czuć jak młody bóg. 😈
Miałam dziś bardzo przyjemny obiad z rodziną, po którym jednakowoż padłam na nos i odespałam ciężki tydzień. Ale na szczęście obudziłam się na czas. 🙂 Częstowanie koniakiem rzeczywiście sprawia mi przyjemność. 🙂 Poczęstowałabym chętnie także jakąś produkcją własną, ale tak jestem wymięta, że jakakolwiek twórczość – czy kulinarna, czy inna – przerasta moje możliwości. Dobrze, że lubicie koniak. 😎
Młody to on był, pamiętam. Na starość się zbożkował, niestety 🙁
Ago, nie jestem pewna, czy lubię, ale czasem, kurcze, trzeba 👿
Ćwiczenie przez PiS okrzyków „Andrzej Duda czyni cuda” rozbudziło nawet moje apetyty tudzież nadzieje. Liczę na to, że kandydat przeleci się po wodzie, rozmnoży wino i samodzielnie zaopatrzy spory sklep rybny. A jak tego nie wykona, zacznę drzeć pysk na temat niespełnionych obietnic wyborczych. 😈
Tylko ze wskrzeszaniem nieboszczyków niech sobie da spokój, bo już widzę, kim/czym to by się skończyło. 🙄
Tak sobie myślę, czy pan Duda ćwiczy przed lustrem „Panie Prezesie, melduję wykonanie zadania” 🙄
Nawet telepatia powinna mieć granice 😉
Haneczko, Ty też chcesz wskrzeszać? 👿
A po co? Zbędny wysiłek przy takim rozmnożeniu poronionych pogrobowców 😈
Pan Duda na jednym polu już przegrał. Na tytuł najśmieszniejszego kandydata nie ma, niestety, szans, bo konkurencja zbyt silna. 🙁
A teraz jeszcze doszedł bard Paweł Kukiz, który startuje by odebrać państwo partyjnym klanom i przekazać je obywatelom. Nareszcie jakieś zadanie stosowne do wymiaru barda Kukiza. 😈
Doro, Cypele nie jest zdrobnieniem od Cypory w naszym domu, tylko rosyjskiego Cypka.
Cypele mowiono do niej w dzieinstwie.