Monotonia jadłospisu
– Mniejsze zło na śniadanie, mniejsze zło na obiad, mniejsze zło na kolację… – zaskomlał z rozżaleniem Bobik, niechętnie spoglądając na zawartość miski. – Czy ta cała Rzeczywistość nie mogłaby mi choć raz zaserwować czegoś innego?
– Kiedy serwuje ci kabaret, też narzekasz – zauważyła nie bez racji Labradorka.
– Wtedy narzekam z innych przyczyn – zaoponował Bobik. – Rzeczywistość zajmująca się tworzeniem kabaretu odbiera robotę mnie i innym prześmiewcom, a sama wiesz, że o robotę w dzisiejszych czasach niełatwo. Ale mniejsze zło już by sobie mogła wyrabiać, byle tylko nie w takich ilościach. Zresztą nie tylko mnie to przeszkadza. Niemal wszystkie znajome psy mówią, że im to mniejszozłowe żarcie bokiem wychodzi, a niektóre nawet rozmyślają, czy nie przerzucić się na karmę dla kotów! Przyznasz chyba, że to już objaw sporej determinacji.
– Na dłuższą metę kocia karma żadnemu psu nie służy – mruknęła sceptycznie Labradorka.
– Wiem przecież! – warknął szczeniak, odpychając miskę jeszcze dalej. – Ale ja już nie mogę, rozumiesz? Wątpia mi się od tego mniejszego zła wywracają.
Sąsiadka ziewnęła, wstała i skierowała się w stronę drzwi, rzucając jeszcze od progu:
– Właściwie po co ta cała rozmowa? Przecież obydwoje wiemy, że teraz ja cię zapytam, czy wolałbyś większe zło, a ty mi odpowiesz, że nie, ale…
– Ale ja się tak nie bawię! Ani z tobą, ani z Rzeczywistością! – krzyknął Bobik, żeby przynajmniej mieć ostatnie słowo. Pokręcił się chwilę pozornie bez celu, sprawdził, czy Labradorka oddaliła się na tyle, żeby na pewno go nie widzieć, po czym najciszej jak umiał przysunął miskę z powrotem.
Jak leci
Chociaż czasem odnoszę wrażenie, że bardziej stosowne byłby
„Bestiariusz słowiański czyli rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach”
Autor: Zych Paweł, Vargas Witold
Możemy też wyjść poza Pismo.
Aby sądzić żywych i umarłych, Prezes musiał się dobrze zorganizować. Pozornie z żywymi jest prościej, bo niby od czego prokuratura i sąd, ale one nie były Nasze. Znaczy Jego. Za sądzenie żywych zabrał się więc osobiście, wraz ze swymi uczniami. Do sądzenia umarłych powołał IPN.
Życiorys prezesa z pewnością nie na łożu, ale w jakimś sejfie dobrze strzeżonym spoczywa i czeka na stosowną chwilę, aby wychynąć na światło dzienne. Pewnie tylko od czasu do czasu kronikarz po niego sięga, Zeby dokonać drobnych poprawek, wygładzić ewentualne fałdki, zaszpachlować drobne skazy i rysy, które od czasu do czasu na wizerunku mogą się pojawiać. I, rzecz jasna, kolejne rozdziały dopisywać.
herbata 🙂 🙂 😀
i kolejna herbata na kwietniowy maj 🙂 😀
szeleszcze z rana przy herbacie
brykam powoli tez
🙂
U nas kandyduje aż na prezydenta człowiek jak z Lema, wymyślony, którego nazwiska parę miesięcy temu nikt nie znał. Bez dorobku jakiejkolwiek znanej komukolwiek działalności społecznej, bez życiorysu, bo takiej działalności nie można nikomu wstecz wymyślić. (…)Samemu kandydatowi, Andrzejowi Dudzie, należą się słowa uznania za odgrywaną rolę. Inteligentny, wygadany, kłamie jak z nut na wszelkie tematy, o których nie ma pojęcia, jest urodzonym, utalentowanym demagogiem, który już nauczył się, jak bałamucić tłumy, pozostaje wszelako człowiekiem sztucznym, mechanizmem cybernetycznym, ustawionym i sterowanym przez Kaczyńskiego(…)
Stefan Bratkowski (jezeli juz ta linka byla to przeoczylem)
Dzień dobry 🙂
Kiedy Prezes ujrzał, że nie cały jego żywy target jest żywotnie zainteresowany sądzeniem, zapowiedział reszcie targetu rozmnożenie chleba, ryb i mieszkań. I rzeczywiście, ten i ów otrzymał przesyłkę z martwą rybą, co jeszcze wzmogło ogólną wiarę w Prezesa. Kwestia mieszkań też wyglądała optymistycznie, bo produkcja betonu wzrosła wręcz lawinowo. Tylko chleb pozostał oporny na próby rozmnożenia, zatem słusznie Wielki Strateg machnął nań ręką i zastępczo postanowił rozmnożyć igrzyska.
Uff, jak dobrze, że oprócz życiorysów jest jeszcze kawaherbata. 🙂
„Nie oddajmy Polski gówniarzom”.
http://natemat.pl/143155,adam-michnik-glosowanie-na-kukiza-to-gowniarstwo-rozwod-ze-zdrowym-rozsadkiem
Ni podoba mi się retoryka AM, nawet bardzo 👿
Ma rację co do istoty rzeczy, ale zachowuje się kompletnie nieodpowiedzialnie. Kontrskutecznie. Nie da się przekonać nikogo metodą obrażania.
Ten kraj należy również do „gówniarzy”. Jeżeli Tak będziemy rozmawiali z młodymi, to trudno się dziwić, że każą „staruchom wy …”. 🙁
Rozczarował mnie Michnik. Co mu jest? Pycha, arogancja, oderwanie od rzeczywistość, starcze zawężenie pola widzenia? 🙄 😯
Cokolwiek by to nie było, jest smutne i niebezpieczne dla społecznego dialogu 🙁
Wszystko po trochę mu jest, temu Michniku. Z tym, że zawężenie nie jest chyba starcze, bo ma to od 20 lat. 🙄
Z dawnej praktyki redakcyjnej potwierdzam – on tak ma od dawna 🙁
Hejtowanie:
http://www.tvn24.pl/czarno-na-bialym,42,m/nienawisc-do-wynajecia,543871.html
Mar-Jo,
napisz, proszę, jakie są Twoje wrażenia ze spotkania z Komorowskim?
Mówił bez kartki, to było widać 😉
Nie wiem czy zbyt mało było mikrofonów na sali czy publiczność była nieco niemrawa? 🙄 😉
Dzień dobry,
A Ryś wcale nie bryka na balkonie 😉 widziałam go onegdaj brykającego w Bieszczadach, i Sowę Adelę też widziałam, i Liska z Szarą Myszą parokrotnie.
Wołałam do nich ” Hej, to ja zmora”, ale nie chcieli się ze mną zlecieć 🙁 .
Duda jest w południowo- wschodniej Polsce na każdym kroku. Ogromne plakaty, tylko w lesie się można przed nim schronić. Miałam wrażenie, że znalazłam się w Dudolandzie. Jakżesz ogromne środki finansowe są niezbędne, aby taki stan nasycenia Dudą osiągnąć.
Słuchajcie, Kochani, bo tu już wszyscy mieliśmy ostatnie i przedostatnie słowa, a ja, ponieważ pracuję, kiedy wszyscy piszą (i odwrotnie), nie. Więc moich pięć akapitów poniżej.
Po pierwsze, pani agitatorka, nigdy nie zaprzeczyła, a wręcz sugerowała swoje związki instytucjonalne z PiSem, co w moim rozumieniu wyczerpuje znamiona agenturalności. A czy przyszła do nas z polecenia starszych zboru, z własnej inicjatywy, czy za honorarium, to już przecież mało istotne. AndSol niedawno podlinkował czyjś blogowpis o byciu kondotierem internetowym (za pieniądze i na rzecz banków), byłoby naiwnością sądzić, że partie polityczne nie korzystają z tej metody kreowania swojego wizerunku.
Po drugie, panią agitatorkę nie interesowała rozmowa jako taka, tylko wykorzystanie bobikowa jako forum agitacyjnego. Jestem w stanie wymienić a vista co najmniej kilkanaście miejsc w sieci, w których medytuje się nad wspaniałością Prezesa i jego pacynki, omawia się w szczegółach wszystkie podłości Bronka i sierot po Donaldzie, dyskutuje zawzięcie nad tym, kto śmiedzi czosnkiem, a kto cebulą, komu wystaje jarmułka spod budionnówki, a komu budionnówka spod jarmułki. Tam pani agitatorka znalazłaby zrozumienie, wsparcie i uznanie. My ich nie odwiedzamy, dlaczego mamy godzić się na to, że oni do nas przychodzą (i jak to ktoś ładnie to ujął, rozlepiają nam plakaty Dudy w salonie)?
Po trzecie, ich zainteresowanie nami jest – na szczęście – krótkotrwałe, ograniczone do sytuacji, w których wydaje im się, że można nas wykorzystać jako biopodajnik papieru do urny. Poza tymi sytuacjami jesteśmy dla nich w najlepszym przypadku ogłupiałymi lemingami, w najgorszym – zbrodniczymi zdrajcami, których trzeba usunąć z wyimaginowanych synekur, na których zasiadamy, aby okradać Polskę i gnębić prawdziwych patriotów. Więc jest nadzieja, że następnym razem pani agitatorka przyjdzie dopiero przed wyborami parlamentarnymi.
Po czwarte, jest jednak ważne, żeby w obliczu najazdu brygad propagandowych, czy – ogólności – wizyt bokserów w klubie szachistów, mówić stanowczym (wielo)głosem – i wcale nie uważam, Bobiku, że jest to mobbing czy “huzia na Józia” – wręcz przeciwnie, na nasz własny użytek trzeba “się odliczyć”. Zgadzam się z Jagodą, że kłamstw i insynuacji nie można zostawiać wiszących w powietrzu, że trzeba na nie merytorycznie odpowiadać i trzeba dawać bardziej lub (w tym przypadku) mniej delikatnie do zrozumienia, że z takimi strategiami erystycznymi pani agitatorka nie ma co szukać na Bobikowie. Znajduję też bardzo podnoszącym na duchu to, że nie jestem sam w swoim zbrzydzeniu metodami pani agitatorki i cieszy mnie bardzo, że tak wiele osób uważa Bobikowo za dobro wspólne i przeciwstawia się czynnie próbom zasrywania (wykropkować?) bloga agitacją.
Po piąte i ostatnie – proponentom postawy “tak nie można z drugim człowiekiem” proponuję podejmowanie świadków Jehowy kawą, ciastem i dyskusją, długotrwałe a serdeczne rozmowy z telemarketerami i dystrybutorami Amway, a także sumienne prowadzenie korespondencji z Nigeryjczykami oferującymi nam intratne propozycje biznesowe. To są też ludzie i nie można przecież im odkładać słuchawki, zamykać drzwi przed nosem, czy wrzucać e-maile od nich do spamu. Jeszcze im będzie przykro z tego powodu i wpadną w depresję.
Babilas
Ja Cię strasznie znielubię. Co znajduję chwilkę między bieżnią a zamrażarką, i zasiadam, żeby napisać i się powymądrzać, to Ty się już wywnętrzyłeś. A miałem w myślach nagotowany taki ładny kawałek o ogrodnictwie. Tym bardziej, że wskoczyłbym do Twojego i kilku jeszcze obecnych ogródka.
Muszę to wszystko poważnie rozważyć w swoim rozumie.
Pieskie słowo, że mi się zdarza rozmawiać i ze świadkami Jehowy. Korespondencji z Nigeryjczykami nie prowadzę, ale to może dlatego, że mam dobry program antyspamowy. 😆
Okej, zgadzam się z tym, że istnieje i zjawisko instytucjonalnego trollizmu i akurat psia, dobroduszna natura mało się nadaje do odróżniania go od np. poczucia misji (nawet to, że ktoś jest z PiSem związany, jeszcze nie świadczy, że to PiS go wysłał, a nie że on tak sam z siebie). Ale tu bym znowu odwołał się do zasady, że przy wątpliwościach lepiej puścić wolno dziesięciu winnych, niż ukarać jednego niewinnego. A po drugie, mnie się już niejednokrotnie potwierdziło, że zarówno wobec agitatorów, jak i wobec trolli, chcących sprowokować i wywołać zamieszanie, najskuteczniejszą metodą jest przemilczenie ich, niekarmienie. Bo w innym przypadku sami na tym cierpimy.
Co się np. zaczyna dziać, kiedy jakaś część osób wychodzi wobec takich przybyszów z ostrymi zarzutami, powiedzmy o agenturalność? Zawsze jakaś inna część się z tym nie zgodzi, bo inaczej widzi sprawę, blog się dzieli, zaczynamy różne rzeczy zarzucać sobie nawzajem, pojawiają się nieprzyjemne tony, krótko mówiąc, robi się chryja czy naparzanka, która psuje atmosferę nam wszystkim, z wyjątkiem rzeczywistych trolli, które zacierają z uciechą ręce. A przy zamilczeniu tematu, niepodjęciu go, cała sprawa szybko „przepada w odmętach” (i jest ten bonus, że jeśli ktoś był niewinny, to nie został skrzywdzony, tylko co najwyżej nienagrodzony), dlatego uważam tę metodę za lepszą w przypadku pojedynczych wrzutek. Dopiero kiedy troll usiłuje zostać stałym bywalcem i regularnie podrzucać swoje wtręty, czyli kiedy już co do trollizmu nie ma wątpliwości, trzeba reagować inaczej i dać odpór.
A oto, jak tonący może się brzydko chwytać:
http://wyborcza.pl/1,143644,17946978,Sojusz_Millera_z_Duda.html#BoxGWImg
Dopiero kiedy troll usiłuje zostać stałym bywalcem i regularnie podrzucać swoje wtręty, czyli kiedy już co do trollizmu nie ma wątpliwości, trzeba reagować inaczej i dać odpór.
W tym przypadku traktować to jako pojedynczą wrzutkę? Jakoś mi się nie wydaje. Bobiku, to Twój Blog i Ty jesteś bardzo miłosiernym psem. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, by za Twoje własne pieniądze blog był w najgorętszym okresie kampanii tubą kandydata, którego nie popierasz, wyłącznie z powodu umiłowania wolności słowa, to mi pozostaje to uszanować. Może nawet podziwiać zgodność głoszonych wartości z czynem. I może po prostu w takim czasie po prostu się nie pojawiać, jeśli budzi mój sprzeciw posługiwanie się tym blogiem do prowadzenia kampanii.
Miller grób SLD liliją zasiewa, tzn. kopie ten grób tak głęboko, jak zasiane przez niego lilije rosną wysoko. 🙄 Ale przy całym zbrzydzeniu, łez lał nie będę, bo uważam, że SLD w obecnej postaci powinien już koniecznie oddać ducha, żeby coś nowego na to miejsce mogło wejść.
Vesper, bycie tubą kandydata to by już właśnie były regularne wrzutki. Sympatyczka być może poprzestałaby na jednej (jedna jest mało zauważalna), gdybyśmy z nią nie weszli w rozmowę (przyznaję, ja pierwszy to zrobiłem). A wtedy, kiedy posty już są o siebie pozahaczane, trudno interweniować, bo przy wybiórczym usuwaniu pojedynczych, ale zahaczonych o inne komentarzy, reszta przestaje być zrozumiała.
Ja nie twierdzę, że na wszystko mam idealne rozwiązania. Ale kiedy tak spozieram, co się w jakich przypadkach sprawdza, to widzę, że w przypadku podejrzeń o trollizm, bez pewności, najlepiej jednak działa zamilczenie na ament.
A jak trollizm jest pewny, to nawet ja potrafię przezwyciężyć swoją niechęć do banów. 😎
Vesper 03.01 – 🙂 🙂 🙂
Rysiu, wrzuciłam tę linkę wczoraj wieczorem, bo też uważam, że ma rację.
Babilasie 12.09 – podpisuję się obiema rękami!!!!
Niedawno czytałam, chyba przedruk w „Angorze”, że trollowanie na forach to już dzisiaj rodzaj zawodu, najczęściej robią to studenci dorabiając sobie parę groszy. Są oficjalnie zatrudnieni i mają obowiązkowy „dzienny urobek”, pracodawcami są przeważnie partie i redakcje z nimi związane. To była też pierwsza moja myśl, gdy przeczytałam wpisy sympatyczki.
Uzupełnienie do życiorysu:
I zstąpił prezes z K2 z dwiema kamiennymi tablicami, na których czarno na białym było wyryte:
1.Jam jest Prezes twój i nie będziesz miał prezesów cudzych przede mną
2.Nigdy nie będziesz szargał imienia mego, obojętnie co powiem lub uczynię.
3.Pamiętaj, abyś 10 dzień święty każdego miesiąca święcił.
4.Czcij prezesa jak ojca i matkę swoją, albo jeszcze bardziej
5. Nie zabijaj,chyba że w obronie prezesa
6.Nie cudzołóż, ten czas poświęć na czczenie prezesa
7.Jeżeli kradniesz, to rób to umiejętnie (SKOKi)
8.Nie mów fałszywego świadectwa przeciw prezesowi swemu
9.Nie pożądaj kota prezesa swego
10. Ani żadnej funkcji, która jego jest
Perspektywa czczenia Prezesa zamiast cudzołożenia jest szczególnie pociągająca. 😆
Uważam tak jak Bobik. Staram się nie karmić trolli.
Mam poważny problem ze spostrzeganiem meczu @Sympatyczka – Koszyczek, w kategoriach „huzia na Józia”.
Widzę go raczej w kategoriach „próby obrony przed zakłócaniem miru domowego”.
@Sympatyczka została na początku potraktowana serio i z szacunkiem. Nikt na nią, za przeproszeniem, nie warczał od progu. Próby rzeczowej rozmowy były przez nią konsekwentnie odrzucane. Co więcej, to ona eskalowała agresję, posługiwała się kłamstwem i cyniczną manipulacją.
To, że wytworzyła się opozycja @Sympatyczka vs Koszyczek jest prostym odzwierciedleniem stosunku różnic w prezentowanych poglądach. Nie widzę tu miejsca na zarzut stosowania taktyki „huzia na Józia”, bo to nie @Sympatyczka była „ofiarą napaści”. Ona była prowokatorem zakłócającym „mir domowy”.
Owszem, możemy dyskutować nad ostrością i kategorycznością pewnych sformułowań. Ale trzeba powiedzieć też, że ta pani (?) wystawiła cierpliwość Szanownej Frekwencji na nie lada próbę. Próbę, z której tylko aniołowie w niebiesiech wyszliby z nienagannie białymi piórami 😉
Tuba, to tuba. Nieważne, jak często jest używana 😎
Nie karmienie trolli, to zupełnie inna bajka 😎
Życiorys Prezesa coraz piękniejszy 😆
Co do sprawy wiadomej, może byśmy nawet zamilczeli sympatyczkę, ale jak tu się tak od razu umawiać, zwłaszcza że Pies wchodzi z nią w konwersację? Było nie wpuszczać, skoro los chciał zatrzymać ją w poczekalni 👿 Po ośmiu latach blogowania mam już na tyle doświadczenia, że widząc post w poczekalni jestem w stanie określić, że może z tego być awantura. Choć raz niedawno, przyznaję, zareagowałam zbyt ostro, jak się potem okazało, ale wolę dmuchac na zimno w obronie miru domowego. Tyle że ja jestem w trochę innej sytuacji, bo mój blog jest poniekąd blogiem specjalistycznym, merytorycznym. Były, i owszem, momenty, kiedy i o politykę zatrącało, ale to zawsze były kwestie uboczne.
Natomiast przypominam jeszcze raz, że niemal w pierwszych słowach sympatyczka zrobiła ze mnie Romana Bratnego za sformułowanie „fundamentalizm katolicki” i prawdopodobnie w ogóle za moje miejsce pracy. I przypominam, że przeprosiny z jej strony były wymuszone i fałszywe, co wyszło w późniejszej rozmowie.
Nie było więc huzia na Józia, bo to ona pierwsza zadała cios. Pełen pogardy.
Bobiku, mam czelność się nie zgadzać. Jak troll już się zasiedzi, to jest troszkę za późno. Wywalać za drzwi trzeba od razu, a nie demokratycznym, postępowym obyczajem dać sobie zrobić krzywdę, a potem czekać na działania wymiaru sprawiedliwości. 😎
Przy okazji, jak już żywot świętego jest wałkowany, mam pytanie. Gdzieś w tym żywocie było, że Jego Pobożność walczył z bolszewizmem w jakimś lokalu na Bednarskiej. Możecie przybliżyć numer? Bo nie chciałbym któregoś dnia wyleźć z bramy, krocząc po nerkach leżących krzyżem wyznawców. 😈
Aha, i tak dla jasności, wykryłam, o co jej chodziło z tym Jerzym Sroką wymienionym jednym tchem z Romanem Bratnym. Otóż chodziło jej o mojego redaktora naczelnego (który rzeczywiście wcześniej nosił takie nazwisko), atakowanego swego czasu przez niesławną Dorotę Kanię we „Wprost” i innych tzw. niepokornych, że współpracował z SB.
Po tym tekście Kani JB zamieścił na łamach z paroma słowami komentarza pismo na jego temat:
„MINISTERSTWO SPRAW WEWNĘTRZNYCH
DEPARTAMENT I (WYWIAD)
L. DZ. OCH 002014/82
Tajne spec. znaczenia Egz. nr 17
Otrzymują: Jaruzelski, Barcikowski, Kiszczak, Rakowski (…)
INFORMACJA
Dotyczy: powrotu do kraju działacza
Komitetu Koordynacyjnego
„Solidarności” w Paryżu.
W dniu 12 grudnia 1982 r. powrócił samolotem PLL „LOT” z Paryża do kraju były dziennikarz „Życia Warszawy” – kierownik działu „Życia i Nowoczesności” – Jerzy Baczyński (ur. 18.12.1950 r., poprzednio używane nazwisko Sroka). W kraju był on bliskim współpracownikiem Stefana Bratkowskiego, zaufanym wielu działaczy centralnego szczebla „Solidarności” – m.in. Bujaka, Frasyniuka i Wałęsy.
W Paryżu, dokąd wyjechał służbowo na staż dziennikarski „Journalistes en Europe” w czerwcu 1981 r., podjął po 13.12.81 r. czynną działalność w strukturach tamtejszych ogniw „Solidarności”.
Był m.in. bliskim współpracownikiem i doradcą S. Blumsztajna, Smolara i M. Chojeckiego, animatorem tamtejszego KK „Solidarność”, współtwórcą organizacji „Solidarność z Prasą Polską”, w której jako jedyny Polak pełnił wysoką funkcję zastępcy sekretarza generalnego. Był też organizatorem wydawanych przez Komitet Koordynacyjny „Solidarności” w Paryżu publikacji i biuletynów, brał udział w przygotowaniu audycji radiowych „Solidarności”. Do kraju wraca m.in. z powodu trudności w znalezieniu stałej pracy na terenie Paryża.
W Polsce liczy na otrzymanie oferty pracy od Aleksandra Paszyńskiego, który powołał niedawno spółdzielnię mieszkaniową „Murator” zajmującą się m.in. poradami prawno-technicznymi oraz realizacją różnorodnych zleceń dot. budownictwa jednorodzinnego.
Stosunek Jerzego Baczyńskiego do aktualnych przemian politycznych w Polsce jest jednoznacznie negatywny*). Nie wykluczone, iż będzie realizował w kraju zadania zlecone mu przez działaczy emigracyjnych struktur „Solidarności”.
Dyrektor
Płk Fabian Dmowski”
W świetle tego atak sympatyczki jest wyjątkowo ohydny.
Uuu, to rzeczywiście wstrętne. 👿
Czyż to nie parodia losu? Działacze muszą udowodnić swoją działalność, a inni ją sobie według potrzeby wymyślają 🙁
A tak w ogóle to mam pretensje do PO i do mediów, że pozwolili, aby te wszystkie pisowskie herezje od 10 kwietnia 2010 roku kwitły i zatruwały umysły „ciemnego ludu”. Pozwalali się obrażać, nie reagowali na „krew na rękach”, bo żałoba. A tak naprawdę to żałoba dotyczyła tylko jednego człowieka i miała tylko jeden cel, który teraz, o ile się wyborcy nie opamiętają, ma szansę na realizację.
Nieraz się zastanawiałam, czy gdyby ktoś oficjalnie tak obrażał Merkel, jak obrażano Tuska czy Komorowskiego, czy przed skazaniem uratowałaby go demokracja i wolność słowa.
Ziarna spadaja na glebe i potrafia kielkowac na niej, wiec to jednak nie to samo co podziemna bulwa. Ale mowicie ze ma fitochromy, to ma 🙂 W koncu zakielkowac w odpowiedniej porze to bardzo wazne, wiec lepiej sie asekurowac na wszystkie strony, a nuz promien sie prebije…
Kiedys dawno sie nawet o nich uczylam, ale akurat z tego nic nie pamietam 😳
Co do agitatorow, zasuszac ich od poczatku nie mozna, poniewaz ich cel ujawnia sie dopiero w trakcie rozmowy, co powoduze ze ich dyskutant, ktory juz poswiecil im czas i uwage, nagle sie czuje wystrychniety i sie denerwuje… Co do pytania dlaczego akurat tna tym blogu, to akurat bardzo proste. Kazda z duzych partii, jak PO i PiS, ma stala, skonsolidowana baze poparcia, i tu nie ma czego ugrac, najwyzej umacniac przekonanych, do czego sluza m.i. specjalne blogi. Po to by zwiekszyc poparcie nalezy agitowac w rejonach mieszanych, niezdecydowanych lub chylacych sie w druga strone. Tam wysyla sie najlepszych – wygadanych, asertywnych, czujacych sie pewnie w obcym terenie.
Już kiedyś chyba pisałam, że najbardziej obezwładniającym zjawiskiem w tej całej kampanii nienawiści środowisk PiSowsko-Rydzykowych wobec Komorowskiego jest to, że biografia BK czyni go ikoną chadeckich wartości. Konserwatywny katolik, maż, ojciec pięciorga dzieci, z piękną kartą opozycyjnej działalności. Prezes może mu jedynie zazdrościć wizerunku, więc postanowił nań regularnie pluć. I w głowie nie może mi się pomieścić, że ludzie nie widzą, kto jest kim.
Gwoli jasnosci, mam na mysli ogolne zasady, a nie specyficzne casusy..
Cały czas próbuję nie ograniczyć się do sprawy Sympatyczki, tylko znaleźć jakieś ogólne zasady postępowania „w trudnych przypadkach”. I łatwo naprawdę nie jest, bo z natury nie jestem podejrzliwy i o ile ktoś już w progu nie bluzga i nie wyciąga nagana, nie zatrzymuję go na wszelki wypadek. No i na wstępie próbuję rozmawiać również z osobami z drugiej strony barykady, nie tracąc nadziei, że to jest możliwe, choć dotychczasowe efekty nie są zbyt zachęcające. 🙁
Obawiam się, że nie znajdę idealnego rozwiązania i od czasu do czasu wpuszczę kogoś, kto potem okaże się „a trouble”. Ale nadal mi się wydaje, że zasada niekarmienia i zamilczenia na ament nieźle się wtedy sprawdza, o ile nie chodzi o kogoś obdarzonego uporem pamiętnego Klakiera, kogo nie sposób wyprosić inaczej niż banem.
Bobiku, nie chce wchodzic do magla, ale czy moglbys zarzadzic aby Pan Agronom odpinkwolil sie ode mnie? Bo ja sie bardzo powstrzymuje, ale znasz mnie nie od dzis i wiesz doskonale, ze pod nieustajaa CODZIENNA prowokacja, moge jednak nie wytrzymac i bedzie jeszcze przyjemniej niz jest obecnie?
I sprawdzaj tez rzekome cytaty. Jak chocby te przypisywane Michnikowi bez wyjasnienia kontekstu i jak on sam definiuje „gowniarstwo”. Tu nie mozna zaufac nawet osobom, ktore zawodowo nauczaly studentow o „etyce mediow”
Vesper, ludzie nie tylko nie widzą, kto jest kim, ale czasem mają kompletne pomieszanie z polątaniem. Zwyczajna pisała kiedyś o swojej PD, która „nie będzie głosować na tego komucha Komorowskiego”. To jest po prostu kwintesencja tego, jak można ludziom w rozumach namieszać.
Zmoro, ja nie chcialam sie z Toba zleciec? 😯 Trzeba to jak najszybciej naprawic 🙂 🙂
Heleno, mnie sie wydaje, ze niezaleznie od kontekstu slowo gowniarstwo moze nadawac sie do prywatnych rozmow, ale nie do publicznych enuncjacji. To nieeleganckie, nawet jesli sluszne, a przeciez mozna to wyrazic inaczej.
Powiedz to Bartoszewskiemu.
Heleno, Babilas pisał wprawdzie o proponentach postawy „tak nie można z drugim człowiekiem”, ale nie byłaś jedyną tej postawy rzeczniczką, więc trudno uznać, że „przypinkwolił” się do Ciebie personalnie. Pisał rzeczywiście o pewnej postawie, którą w kontekście obecnej dyskusji trudno pominąć, bo zasadnicze pytanie brzmi właśnie, jak można i trzeba się wobec innych ludzi zachowywać w pewnych określonych przypadkach. Nie nadawał Ci przy tym żadnych pogardliwych pseudonimów w rodzaju Pan Testosteron czy Pan Agronom.
Za sprawdzanie cytatów nie przez siebie wrzucanych żaden gospodarz blogu nie jest odpowiedzialny, więc i ja się na to nie piszę. 😉
A w ogóle jest mi niebywale przykro, że wydajesz się tu nagle wszystkich uważać za wrogów. Tak niepotrzebnie. 🙁
Dziś rozpocznę nietypowo: Proszę Pana,
taka myśl mi zaświtała kapitalna
i ogłaszam bez dwóch zdań ja,
zbliżająca się kampania
będzie supermądra i odpowiedzialna.
Bez wycieczek personalnych i inwektyw,
bez rozróżnień: jedni cacy, inni chamy,
bez pomówień, plotek, kpinek,
a już jeśli pojedynek,
to rozsądny pojedynek na programy.
Miast wyborczych obiecanek i cacanek,
mądry ciąg poważnie brzmiących racji
tak, by po dyskusjach paru
świat zrozumiał, że nasz naród
niewątpliwie dojrzał już do demokracji.
Tak mówiłem psychoanalitykowi
jako jego wierny, długotrwały pacjent,
na co lekarz rzekł: Kochany,
pan ma silnie łeb przegrzany,
pan powinien wcześniej jechać na wakacje
(W. Młynarski, czerwiec 1993)
No i jaki cel, poza wyrażeniem własnej złości w sposób obraźliwy, ma nazywanie gówniarskim wyboru, który został już dokonany. To się już nie odstanie, nawet jeśli by to nazwać jeszcze gorzej. Ale można tych ludzi zupełnie zrazić, sprawić, że poczują się już kompletnie wykluczeni. I zagłosują nie tyle za Dudą, ale przeciwko status quo.
Do kącika poetyckiego: wyborczy Młynarski na świeżo:
http://wyborcza.pl/1,75968,17947989,Wojciech_Mlynarski__Licze_na_cud__WIERSZ_WYBORCZY_.html#TRNajCzytSST
A nie można by tego nowego Młynarskiego zacytować w całości? Bo ja nie mam dostępu. 🙁
Po tym, co przytoczyła Dora, wnioskuję o dożywotniego bana dla sympatyczki.
Liczę na cud
Nienormalni i normalni,
skołowany polski ludu,
Rodacy nieobliczalni,
żyjący w krainie cudów.
Nowa czeka nas atrakcja,
którą tak bym zdefiniował,
szykuje się demokracja
policyjno-wyznaniowa.
Na nowego Prezydenta,
co podkreślam w tym wierszyku,
będzie wpływać Trójca Święta
ustami swych urzędników.
I nareszcie, piękna sprawa
w skali makro, w skali mikro,
można będzie z mocy prawa
zapuszkować za in vitro.
A kto spyta – Co jest grane?
Nie pasuje do winietki,
się odwiedzi go nad ranem
i założy bransoletki.
Więc rozsądek zdrowy wyzwól,
byś nie musiał się przekonać,
jak z pomocą populizmu
robi z ciebie się balona.
By uniknąć tego losu
i by nie mieć gigant kaca,
wyjdź więc z domu i zagłosuj,
to jest niezbyt ciężka praca.
Frekwencję uaktualnij,
zmień jej procent i oblicze.
Jesteśmy nieobliczalni
i ogromnie na to liczę.
Warszawa, 15 maja 2015
Wojciech Młynarski
Hate, postawa miedzy operetka a horrorem, brak przyzwoitosci, odklejenie od rzyczywistiosci… Trust me, Bobik, znam znacznie dosadniejsze (i krotsze) wyrazenia, niz Pan Agronom i Pan Testosteron. Ale jak powiadam, powstrzymuje sie, bo chce jednak uchodzic za dame.
Helenko kochana, właśnie miałam na końcu języka zdanie, że Michnik jeszcze nie jest Bartoszewskim, żeby mu wszystko było wolno. Ale poprzedni post pisałam naprędce w knajpie ze smartfona i darowałam sobie 😉
Tylko odpowiem na tę propozycję skierowaną także do mnie i już nie wałkuję kwestii „Sympatyczki” proponentom postawy “tak nie można z drugim człowiekiem” proponuję podejmowanie świadków Jehowy kawą, ciastem i dyskusją, długotrwałe a serdeczne rozmowy z telemarketerami i dystrybutorami Amway, a także sumienne prowadzenie korespondencji z Nigeryjczykami oferującymi nam intratne propozycje biznesowe.
Świadków Jehowy traktuję uprzejmie, bo dlaczego miałabym inaczej? Na kawę etc. nie proszę, bo nie popadam w skrajności. Propozycji biznesowych przez telefon nie dostaję, od lat mam zastrzeżone, a Nigeryjczyków mój nietoperz nie wpuszcza. Gdyby wpuszczał, kasowałabym maile, nie wdając się w rozhowory.
Czytam linki przez Was podane i inne internety, najbardziej przeraża mnie nie to, że rozmaity ten i ów coś tam dziwacznego uroił sobie w głowie, ale że mnóstwo ludzi to gładko łyka, powtarza, wierzy w rzekome zagrożenia, spiski i rujnację kraju. Także ci, którzy pamiętają cenzurę, szarość i paszporty z trudem wydawane na krótki czas, a na półkach sklepowych ocet i sól. Mają oczy i widzą, jak wiele zmieniło się na lepsze. Nie rozumiem tego, to za trudne dla wiewiórek 🙁
Heleno, ale przecież, o ile pamiętam, tylko „odklejenie od rzeczywistości” rzeczywiście było pod Twoim adresem (i zdążyłaś już za to sama Babilasowi dołożyć, więc nie czułem się zobowiązany do wchodzenia w to). Reszta odnosiła się do zjawisk ogólnych.
Naprawdę nie warto wszystkiego brać do siebie i wszędzie dopatrywać się aluzji, bo wtedy można faktycznie nabrać poczucia, że się żyje we wrogim świecie. A tutejsze realia nie są Ci wrogie i juszsz. 🙂
Dzięki, Markocie. 🙂
Liczę na cud
Nienormalni i normalni,
skołowany polski ludu,
Rodacy nieobliczalni,
żyjący w krainie cudów.
Nowa czeka nas atrakcja,
którą tak bym zdefiniował,
szykuje się demokracja
policyjno-wyznaniowa.
Na nowego Prezydenta,
co podkreślam w tym wierszyku,
będzie wpływać Trójca Święta
ustami swych urzędników.
I nareszcie, piękna sprawa
w skali makro, w skali mikro,
można będzie z mocy prawa
zapuszkować za in vitro.
A kto spyta – Co jest grane?
Nie pasuje do winietki,
się odwiedzi go nad ranem
i założy bransoletki.
Więc rozsądek zdrowy wyzwól,
byś nie musiał się przekonać,
jak z pomocą populizmu
robi z ciebie się balona.
By uniknąć tego losu
i by nie mieć gigant kaca,
wyjdź więc z domu i zagłosuj,
to jest niezbyt ciężka praca.
Frekwencję uaktualnij,
zmień jej procent i oblicze.
Jesteśmy nieobliczalni
i ogromnie na to liczę.
Warszawa, 15 maja 2015
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17947989,Wojciech_Mlynarski__Licze_na_cud__WIERSZ_WYBORCZY_.html#ixzz3aguXrjDG
Dzięki też dla Puchali. 🙂
Ja to już na wierszyki w ogóle nie mam czasu i głowy, bo muszę cały czas na blogu stróżować i patrzeć, czy się znowu jakieś jatki nie zaczynają. 🙁
Pięknie! (o wierszyku Młynarskiego) Tylko jak sprawić, by dotarł do tych, do których powinien? Bo tutaj chyba każdy jest przekonany.
Zdarzalo mi sie (Bracia Glueck, koledzy z roku) podejmowac kawa i ciastkami swiadkow Jehowy. Podobnie jak katolikow, protestantow, zielonoswiatkowow, muzulmannow – wszysxy bywali w moim domu. Co sie zapewne nie miesci w glowie Pana Agronoma.
Biedna Psina 🙁
Hihi – James Bond po PiS-owsku:
http://wyborcza.pl/1,75478,17952310,Nocna_oblawa_na_Tomasza_Lisa_w_siedzibie_premiera_.html#BoxGWImg
Obława, obława, na młode lisy obława 😆
Heleno, możesz i dla mnie wymyślić przezwisko-nie-będące-inwektywą, ja tylko chciałem zauważyć, że nie chodziło o odmawianie świadkom Jehowy kawy i ciasta, a o bezsens prowadzenia z nimi dysput na tematy ideologiczne. Jeśli uważasz, że świadka Jehowy można przekonać argumentami do np. przejścia na prawosławie, a domokrążcy Amwaya wytłumaczyć, że to samo sprzedają u Rossmanna trzy razy taniej, to takie przekonanie zapewne wszyscy tu uszanują, choć niewielu podzieli. 🙂
A ja ostatnim razem potraktowalam Swiadkow Jehowy mniej uprzejmie niz zwykle (ostatnio jest ich calkiem sporo, mimo ze oficjalnie misjonarstwo jest zabronione). Weekendowym przedpoludniem spacerowalam sobie ze znajomymi po tel awiwskim porcie, bylo piekne slonce, lekki wiaterek, fale chlupaly, lodki sie kolysaly, pies biegal obok. Oddalilam sie na chwile zlapac go by nie wszedl na molo, i wtedy podeszly dwie panie z dziecmi, zagadnely o psa, poczym oswiadczyly ze ich synek chcialby mi cos podarowac. Zblizyl sie piecioletni dzieciak i z anielskim usmiechem podal mi broszurke. Spojrzalam – zdjecie dziewczynki kleczacej przed nagrobkiem, napis o tym ze tesknimy za naszymi zmarlymi i cos tam dalej. Uprzejmie odmowilam przyjecia i odeszlam, ale bylam zla, bo nagle zrobilo mi sie smutno. Wobec czego wrocilam do nich i powiedzialam ze zaczepianie ludzi w piekny sloneczny dzien wreczajac im ponure teksty o smierci jest nie w porzadku, ze jestem im wdzieczna za zrujnowanie mi przedpoludnia i ze uciesze sie jesli sobie pojda i zostawia ludzi w spokoju.
Ech, Helenko. Próbowałem sobie wyobrazić, jak Ty byś zareagowała i czego oczekiwała ode mnie, gdyby ktoś dla Ciebie wymyślił lekceważące pseudo i uparcie go używał zamiast Twojego imienia czy nicka. I mogę mieć tylko szczerą nadzieję, że Babilas będzie miał dla mnie jako gospodarza trochę więcej litości, niż Ty byś miała w takiej sytuacji. 🙄
Mnie się nie udało nawrócić mormonów na ateizm, ale ciasto i herbatę (ziołową) dostali 😉
Trolle robią jeszcze jedną rzecz: skłócają.
Bobiku, trzymam kciuki, byś nie spłaszczył się na wycinankę, tkwiąc między młotem, a kowadłem. Rola gospodarza nie zawsze jest usłana pasztetem z przepiórek.
Odrobina rozrywki na co dzień:
http://wyborcza.pl/1,75478,17952310,Nocna_oblawa_na_Tomasza_Lisa_w_siedzibie_premiera_.html
Nie myslisz,Lisku, ze byla to overreaction z Twojej strony? Religia swiadkow Jehgowy nakazuje raz na jakis okjreslony czas dzialalnos misjonarska. Miewalam do czynienia z misjonarzami tego wyznania, zawsze starannie ubranymi, domytrymi, newykle uprzejmymi, od dobrych ponad czterdziestu lat. Nigdy nie sa natretni. Wystarczy, ze sie im powie z usmiechem: Sorry, I am Jewish i natychmiast odchodza, zyczac wszelkich blogoslawienstw.
Raz tylko zdarzyl mi incydent, z ktorego nie jestem bynajmniej dumna. Bylam czyms zajeta (pewnie pisaniem na blogu Bobika), kiedy na progu staneli swiadkowie Jehowy. PO uprzejmym przywitaniu z ich strony i moim burkliwytm pytaniu czym nmoge pomoc, ojciec rodziny oswiadczyl: Chicielibysmy ci pomoc odnalezc Jezusa…
Zanim pomyslalam, wyrwali mi sie: Nie btylam swiadoma, ze sie zgubil.
I widzialam, ze zrobilo im sie przykro. Ale nie przeprosilam. I zaluje.
Ba, Polatucho, o pasztecie z przepiórek to ja już nawet nie marzę. Wystarczyłby mi kawałak zwyczajnej (nie mylić ze Zwyczajną), ale i o to coraz trudniej. 😉
Miewam czasami w dysputach religijnych drobne osiagniecia 🙂 , ale sa to glownie rozmowy z ortodoksyjnymi Zydami.
Heleno, oni wiedzieli ze jestem Jewish, czym mam byc w Tel Awiwie… Ale przedpoludnie rzeczywiscie mi zepsuli. Nie zycze sobie by ktos narzucal mi swoja agende, nie chce byc nagabywana. To ze chce byc misjonarzem to jego sprawa i ma sobie dac z tym rade beze mnie. Nawet jesli jest domyty.
Reakcja Liska, jak sądzę, dotyczyła treści ulotki, ale i podstępnego sposobu wręczenia. To była jednak zupełnie inna sytuacja niż wtedy, gdy na progu czyjegoś domu stają domy i, dobrze ubrani i niezwykle uprzejmi ludzie, co do których nie mamy wątpliwości, w jakiej występują roli. Mamy wówczas wybór, czy wchodzić w dialog, czy nie. Dziecko z rzekomym upominkiem odbiera tę możliwość. Pomijam przy tym, jak brzydko panie posługiwały się dzieckiem, bo to inny temat. W każdym razie, jaki sens ma mówienie w takiej sytuacji kilkulatkowi „sorry, I’m Jewish”?
Dokladnie tak, Vesper.
Bobik, nikt nie lubi lekcewazacych pseudonimow, choc Agronom akurat nim nie jest jak ktos jest agronomem.
Ale tez nikt nie lubi aby mu verbatim zarzucano zla wole, skrajna glupote i brak przyzwoitosci, Nalezalo wtedy, Gospodarzu, reagowac. Nie reagujesz na posty napastliwe, agresywne, chamskie. Gdy przeczytalam pod swoim adresem, ze przyzwoici ludzie nie kupuja na Amazonie, zaregowales dopiero gdy napisalam, ze przyzwoici ludzie nie jezdza takze jako turysci na Kube. TYlko moj post Ci sie nie spodobal, Ale byles gotow uznac, ze poprzedni, do mnie sierowany byl OK.Skierowany bez zadnej prowokacji z mojej strony, ponad napisaniem, ze kupuje nowego kindle’a. I Ty mnie pytasz dlaczego czuje, ze jestem „otoczony wrogami”? Bo nie lubie jak mi ktos publicznie zarzuca brak przyzwoitosci i rozumu.
(Nie powinnam sie wtracac, ale Pan Agronom nie jest lekcewazace, nawet nie jest pseudo. Tym bardziej taki agronom, ktory tak cudownie opowiada 🙂 .
Najlepiej mieszkać długo w tym samym miejscu i mieć już „swoich” świadków Jehowy, wtedy stosunki mogą się ułożyć idyllicznie. 🙂 Do mnie przychodzą zawsze te same dwie panie, w tym jedna Polka (wywiad działa!), które świetnie wiedzą, że złożą mi propozycję do odrzucenia, ja za bibułę uprzejmie podziękuję, one wizytę u mnie zaliczą i więcej nie musimy sobie nawzajem zawracać głowy. Czasowo wypada mniej więcej minuta na półrocze, więc zupełnie nie ma się o co chandryczyć. 😉
„Zrujnowany” spacer wreczeniem ulotki przez dziecko,jest overreaction.
A propos ciasta i herbaty, przypomnial mi sie ustep z Nadziei w Beznadziei/ Nadiezdy Mandelsztam. Opisuje ze w pewnym okresie prawie wszyscy wszystkich sledzili, a ich w szczegolnosci, i gdy przychodzil jakis niezbyt bliski sasiad na pogawedke, przewaznie wiedzieli po co przyszedl. Rozumieli ze nie ma wyboru, on musi, a i zarobic trzeba, wiec uprzejmie czestowali herbata. Ale byli tacy ktorzy to robili z gorliwosci, taki herbaty nie dostawal…
Cudowna ksiazka, cudowni ludzie.
Heleno, nie zycze sobie by ktos mi wlazil do mozgu nieproszony. A czy to byla overreaction nie mozesz wiedziec.
Frekwencjo
Jesteście bardzo uprzejmi i dobrze wychowani. Herbata, ciasteczka. Ja wysłanników kościołów nie wpuszczam za próg, świadków Jehowy wyczuwam na ulicy lepiej niż alkoholik wódeczkę i nie pozwalam im się zbliżać do siebie na odległość, z której mogliby nawiązać ze mną kontakt słowny bez konieczności podniesienia głosu. Nie miewam pokus tłumaczenia im bezsensu przekonywania mnie i nawracania. Nawet dla rozwijania umiejętności dysput. Nie prenumeruję Strażnicy ani temu podobnych periodyków. Co nie znaczy, że szczuję guźcem. Ja guźca wypuszczam jedynie z łazienki. Mordę ma taką….
Darujcie już Bobikowi. Bobik jest psem pokojowym. Bobik nie nadaje się do wyrywania z łydek i pośladków krwawych kęsów. Bobik nie wyobraża sobie nawet, że mógłby obsikać terytorium, w celu zniechęcenia ewentualnych intruzów. Bo Bobik jest wielki. I dlatego Bobik przygarnia różne stwor: latające, ryjące, skaczące, biegające na dwóch i czterech łapach. Drapiące i kąsające ale generalnie przytulaśne i odwzajemniające ciepłe uczucia, jakie do nich się czuje.
Należy być uprzejmym wobec wszystkich. Mój problem jednak polega na tym, ze w kwestiach swiatopogladowych i religijnych mam z tym problem. Wszelkiego rodzaju agitacja (w odróżnieniu od rozmowy na te tematy) wywołuje u mnie irytację. I choć wiem, ze przykład mocno przesadzony, to jak zareagować na wyznawców islamu, gdy fanatyczni wyznawcy nakazuja mordować niewiernych i to brutalnie czynią.Zapraszać na kawę, herbatę?
Wszelkiego rodzaju próby np. Świadków Jehowy, traktuje jako swoisty zamach na mnie. Dlaczego mam godzić sie na miła rozmowę, jeśli nie mam na nią ochoty. Jeśli czułabym taka potrzebę mogłabym sama zwrócić sie do Ich Zboru. A tak czuje sie atakowana i zirytowana.
Takie uczucie towarzyszyło mi, gdy Sympatyczka usiłowała agitować w Koszyczku. To nie była chęć rozmowy i wymiany argumentów. To była w czystej formie agitacja z elementami agresji , jak chociażby: „ja nienawidze Komorowskiego…”, atak na Dore i Jagodę, etc.
Dlaczego osobie atakującej mnie/agitujacej należy sie moja empatia, a czy Ona bierze pod uwagę moje uczucia?
W sprawie „gówniarstwo” użytego przez Michnika – podzielam Jego wypowiedz. Jestem zwolenniczka nazywania rzeczy po imieniu. Czasami brzmi brutalnie. Gdyby, na wszystkie inwektywy używane przez wyznawców religii smoleńskiej przez wiele lat, uzywano adekwatnych słów dla ich oceny, to może ziarno nie wzeszlo by tak bujnie, czego skutkiem jest bliski powrót PIS do władzy.
„Mój” długoletni Świadek Jehowy (ile on tego ciasta skonsumował 🙄 ) jest już niestety w domu starców. Zawsze przynosił jakiś nowy dowcip, który jemu wydawał się szalenie odważny, a potem rozmawialiśmy o wszystkim (głównie polityce) tylko nie o religii. Poddał się pod tym względem już po kilku razach. Nigdy nie odpowiedział mi na pytanie, dlaczego w biblii nie ma dinozaurów 🙄 Przychodził co parę miesięcy i gdy przestał, to się jakoś smutno zrobiło. Następcy okazali się nudni i wyprani z poczucia humoru, szybko też sobie dali spokój.
Heleno, ile razy możemy wracać do spraw już podobno załatwionych? Amazon nie był tylko pod Twoim adresem, ja też się przyznawałem, że kupuję w Amazonie, choć mam pod jego adresem wielkie zastrzeżenia. Jagoda przeprosiła i napisała, że nie miała konkretnie Ciebie na myśli, (a Ty jej przeprosiny, jak twierdziłaś, przyjęłaś). Na Twoje „kubańskie zarzuty” nie reagowała, żeby nie podkręcać awantury, dlatego ja się poczułem zobowiązany do reakcji. Ale to wszystko już było na dziesiątą stronę przewałkowane, uspokoiło się, a teraz wraca jak bumerang. W ten sposób nigdy nie będziemy mieć szans na dojście do jakiej takiej równowagi. 🙁
hmm ??? 🙂
Istnieje jakaś lista krajów, do których przyzwoici ludzie nie powinni jeździć na wakacje?
Panna Kota, przeoczylem 😳 🙂
Tz ksiazka cudowna, mimo ze to co opisuje jest tak straszne
Paradox mnie rozgryzł. 😆
Słowo agronom samo w sobie nie jest oczywiście żadną obelgą, ale wiadomo, że niemal każdego słowa można użyć tak, żeby zabrzmiało lekceważąco w danym kontekście.
A teraz wybaczcie, muszę się oddalić do spraw pozablogowych, bo real, wbrew temu, co się tu i ówdzie słyszy, jednak istnieje. 😉
Najdroższa Heleno, napiszę teraz coś, co zapewne w pierwszym momencie Ci się nie spodoba, ale jeżeli znajdziesz czas, aby się chwilkę zastanowić, to może zmienisz zdanie.
Nie jestem lekarzem, ale widzę u Ciebie wyraźne objawy wyczerpania fizycznego i psychicznego, zupełnie zrozumiałego w takich okolicznościach. I początki depresji. Ja i wrogi mi świat – to postawa, która nakręca i wyzwala niezbędną energię do pokonania następnego dnia. Ale w jakimś momencie przestaje być kołem ratunkowym, a wręcz przeciwnie działa destrukcyjnie.
Gdybyś była bliżej zmusiłabym Cię osobiście do znalezienia dodatkowej osoby ( osób) do pomocy codziennej, tak abyś mogła z uśmiechem na ustach razem z mamą popijać margeritę.
To jest w tej chwili najważniejsze, Twoja dyspozycja psychiczna nie może być obarczona negatywnymi emocjami. Bo ich się nie da w codziennym obcowaniu z bliską osobą ukryć.
Myślę o Tobie ostatnimy czasy bardzo często i widzę Twoje znużenie. Postaraj się proszę znaleźć jakieś rozwiązanie, abyś mogła pospać 8 godzin ( choćby w dwóch ratach) dziennie, a także wyjść na trochę sama z domu. Jeśli tego nie zrobisz wszystko się rozsypie.
Bobiku, jedno słowo ode mnie. Jesteś wielkim, wspaniałym i nieludzko humanitarnym (canitarnym???) Psem! A większość tubywalców jest tylko ludźmi…
W kwestii wszelkich wysłanników kościołów mam podobne zdanie jak Paradox. Na ulicy zawsze mogę wyminąć, ale jak ktoś przychodzi do domu, nie zapraszam, nie otwieram, nie ma mnie w domu – mam wielkie okno od frontu i widzę, kto stoi u drzwi.
Jeśli widzę, że Świadkowie Jehowy (a to widać!) – mowy nie ma. Dla nich zwykłe „dziękuję, nie jestem zainteresowana” nie wystarczy, nauczyłam się tego, kiedy onegdaj jedna para stanęła w drzwiach dosłownie i na moje dziękuję oraz usiłowanie zamknięcia drzwi nie chciała się ruszyć z miejsca, pani z jedną nogą w przedpokoju. Takie nachalne numery to nie ze mną.
p.s.Młynarski jak zwykle w znakomitej formie 🙂
Przez całe lata walczyłam z depresją, a nawet wydawało mi się, że daję radę. Dopiero kiedy poszłam wreszcie do psychiatry i dostałam lek antydepresyjny, przekonałam się, jak bardzo byłam w błędzie. Przede wszystkim znikły lęki i poczucie kompletnej bezradności.
Jeśli Helena rzeczywiście ma depresję, co można łatwo sprawdzić wypełniając test Becka (http://psychologia.wieszjak.polki.pl/depresja/294906,Test-Becka-sprawdz-czy-masz-depresje.html) – powinna poszukać pomocy u specjalisty. Po to oni są.
Jakoś nie miewamy pomysłu, zeby łazić na złamanej nodze, ale wielu z nas usiłuje żyć ze złamaną duszą/psychiką (jak kto woli to nazwać).
To było a propos wpisu Zmory.
Proponuje nie diagnozowac Heleny internetowo, Nisiu, ale o koniecznej potrzebie zatrudnienia dodatkowej opiekunki by Helena mogla troche spac juz tu pisalam.
Test Becka bez konieczności podliczania (sam się podlicza):
http://psychiatra.bydgoszcz.eu/publikacje-dla-pacjenta/depresja/skala-depresji-becka/
Lisku, ja Heleny nie diagnozuję, bo jej nie znam. Ponieważ Zmora sugerowała depresję, powiedziałam co wiedziałam, jak najżyczliwiej, ponieważ znam problem z autopsji.
Proszę, zauważ w mojej wypowiedzi słówko JEŻELI. Jeżeli ma depresję, to… itd.
Zmora sugerowala wyczerpanie, ktore zreszta Helena sama opisywala, a glownym przekazem komentarza Zmory byla serdecznosc.
Wyjaśnienie: ,,Twardy jak Roman Bratny” to cytat z piosenki Kuby Sienkiewicza pt. ,,Nie pij Piotrek”. W istocie dodałam do tego naczelnego redaktora POLITYKI bo po pierwsze też używa przybranego nazwiska jak Bratny (Mularczyk) a po drugie strach przed ,,katolickim fundamentalizmem” prezentowany przez p. Redaktor @Dora też z POLITYKI wydawał mi się śmieszny i nadal wydaje. Dla mnie słowo ,,fundamentalizm” odnosi się do rzeczywistości, której w Polsce nie ma w żadnej zresztą kwestii. Polska jest (na szczęście) letnia w kwestiach ideowych.
No a ten ,,Sroka” to już była złośliwość. Zawsze mnie bowiem śmieszy kiedy ktoś o plebejskim nazwisku ze snobizmu i niepewności siebie przybiera nazwisko wybitnego polityka lub – jak w tym wypadku – artysty. Jest to choroba ponad podziałami. Jest taka dziennikarka bardzo związana z PiSem, która ,,Kocznorowska” zmieniła na ,,Raczyńska”.
A o przeszłości p. Jerzego to w ogóle nic nie wiedziałam i nie wiem. Więc nie biorę do siebie tych wszystkich obelg.
Po co to?
Jeśli uważam, że mogę pomóc, staram się pomóc. W tym przypadku radą. Widać gorzej u mnie ze skalą serdecznosci. Uważasz, Lisku, ze prosta życzliwość nie wystarczy?
Wiem, Lisku, wiem (18:17). Znam to z autopsji.
Lisku, a o depresji jest u Zmory w czwartej linijce od góry. Inaczej bym się nie wyrywała przed orkiestrę.
sympatyczne zwierzątko 😉
Ojej, znowu narozrabiałam 🙁 .
Nisia zainspirowana moją „diagnozą” chciała pomóc Helenie, mówiąc, słusznie zresztą, że jeżeli ktokolwiek podejrzewać będzie u siebie depresję, bądź jej początki powinien się udać do specjalisty ( którego większosć z nas stara się jednak unikać), bo leki naprawdę pomagają. Po co się niepotrzebnie męczyć.
I jest to podparte własnym Nisiowym doświadczeniem – a taki odważny outing, podkreślający prawdziwość udzielonej rady, czyni tylko ktoś, kto naprawdę dobrze życzy drugiemu.
Istny „śpiący Staś”…
No cóż, Pani Sympatyczko, próbuję przyjąć Pani słowa za dobrą monetę (jakoś nie chce mi się już z Panią tykać), próbuję uwierzyć, że Pani nie znała tej historii, ale ustawienie mojego naczelnego obok Romana Bratnego już samo w sobie było dość wymowne.
Zwrócę też uwagę, że Roman Bratny zmienił nazwisko, ponieważ w tej samej dziedzinie (literatury) działał już jego brat Andrzej Mularczyk. Dlaczego zaś mój naczelny zmienił nazwisko – nie wiem; nie wiem też, czy to nazwisko nie występowało aby w jego rodzinie, bo to są częste przypadki; przyjmuje się np. nazwisko matki zamiast ojca. Jako Baczyński występował od początku swojej działalności dziennikarskiej, jeszcze w „Życiu Warszawy”, więc nie ma po co rozdrapywać okoliczności, która dla nikogo nie jest istotna.
Co zaś do fundamentalizmu, mam na ten temat skrajnie odmienne zdanie, ale zgodzę się, że w Polsce wszystko jest dużo bardziej letnie. Natomiast nie zmienia to faktu, że KK ma w tej chwili pozycję analogiczną do dawnego PZPR, i to widać wszędzie – od szkół począwszy. Znam też wielu dawnych działaczy PZPR i ZMS, którzy dziś leżą krzyżem w kościele, a robią to z czystego oportunizmu.
Dalej rozwijać nie będę, bo muszę wyjść.
Zmoro, spójrz na zwierzątko Markota i niczym się nie przejmuj.
@Dora.
OK
OK, ale jednak zrównanie KK z PZPR w okresie PRL nie wydaje mi się szczególnie trafne analitycznie. Kiedy zobaczę zwarte oddziały księży strzelające do ludzi pod jakąś stocznią. Albo czterech księży wrzucających członka PZPR (byłego oczywiście) do Zalewu Wiślanego, wtedy przyznam rację.
Zwarte oddziały księży i katechetów strzelają ludziom prosto w głowę, starając się trafić jak najwięcej szarych komórek.
Ponieważ w paru wypowiedziach Świadkowie Jehowy pojawili się na jednym wydechu z różnymi komercjalnymi zakałami życia, powiem o mojej (mającej już parę lat) konwersji.
Oczywiście, ich filozofię mam za to, za co mam, w szczegóły nie wdam się, boć to jednak religia i musiałbym rozróżniać między religią a religią, a nie bardzo bym wiedział jak, i dość szybko ich spławiam gdy budzą mnie z życzliwymi twarzami ranną porą a irytuje mnie gdy przychodzą parami, jedna starsza a druga śliczna młódka, bo ze starszą to może bym miał o czym porozmawiać, a co ta młódka wie oprócz lekcji wykutej na pamięć,a w dodatku gdy V. pracowała w szpitalu uniwersyteckim miałem okazje poznać szczegóły komplikacji związanych z ich pojęciami o krwi i medycynie, niemniej jednak…
Ci z nich, których bądź to poznałem bliżej, bądź coś o nich bliższego poprzez przyjaciół usłyszałem, okazali się dużo bliżsi ideałowi „spolegliwości” czy „solidarności” niż członkowie jakichkolwiek innych ugrupowań religijnych, od kółek różańcowych i zborów protestanckich począwszy (odliczając tu „katolików charyzmatycznych”), gdzie od intryg i plotek aż furkocze. Oni naprawdę starają się żyć w zgodzie ze swoimi przekonaniami etycznymi, co warto publicznie przypomnieć.
A tytuł (czy epitet) „agronoma” mnie zaskoczył, bo zawsze miałem za znak genialności własne braki czy wady obrócić w sprawne oręże — ale cudze zalety czy talenty mieć za broń przeciw innemu zwróconą to chyba novum. Nawiasem, dwakroć w Kórniku miałem od Michała takie lekcje biologii, że przestałem czuć się w tej dziedzinie zupełnym głąbem, ale do ostatnich miesięcy nie zdawałem sobie sprawy jak głęboka i szczegółowa jest jego wiedza w tej dziedzinie. Zawsze myślałem o nim jako o kompetentnym melomanie i jako o kimś, kto jakością felietonów mógłby zakasować renomowanych polskich dziennikarzy.
To właśnie ta cecha (życie w zgodzie z głoszonymi przekonaniami etycznymi, troska o współwyznawców, odmowa służby zbrojnej) i w ogóle sympatia do gościa (a także podeszły wiek) powodowała wpuszczanie „mojego” Świadka za próg. Podobało mi się, że dał sobie spokój z nawracaniem i odwiedzał po prostu po znajomości. Było nie było, co najmniej przez 20 lat.
Wobec innych agitatorów staram się o przyjazny wyraz twarzy 😉
Jak kot układa dziób w tak wymowny sposób? 😯
Dzień dobry 🙂
Mam łazienkę, chcę guźca 👿
Zdolności aktorskie plus lata treningu, Vesper 😎
A mnie porównanie polskiego KK do PZPR wydaje się niezwykle trafne. Te same struktury: I sekretarz, Komitet Centralny, sekretarz wojewódzki, powiatowy i gminni. Komórki partyjne w każdej szkole i w zakładach pracy. Rząd dusz, narzucanie jedynie słusznego światopoglądu itd.
Nie mysle abym miala depresje, ale za serdeczna i ciepla troske dziekuje. Depresja, tak jak ja pamietam, to calkiem inna jakosc niz wyczerpanie, niedospanie, zmeczenie, egzystencjalne przerazenie.
Teraz jestem az do przyszlego wtorku sama, bo Audrey wyjechala na krotki urlop,pierwzy od ponad czterech lat, zostawiajac swego bardzo milego i dobrego syna (21 lat, z samochodem) na standby’u. Dam sobie rade.
Bobik, nie chodzi mi o walkowanie tego samego az do mdlosci, ale o pokazaniu mechanizmu, ktory sprawia, ze czuje sie od pewnego czasu zle w tym miejscu, a nawet wrecz fatalnie. Wiem, ze Twoje zycie to tez nie maliny, ale mimo to oczekuje, ze mnie czasami oslonisz przed chamskimi atakami, a najlepiej jak oslonisz wszystkich przed atmosfera nieustajacej grupowej nagonki jaka tu zapanowala. Ludzie, pojedynczy czlowiek jest wazniejszy od ideologii. W tym takze Sympatyczka, z ktora mozna sie nie zgadzac i korygowc jesli cos przeklamala.Ae nie wolno niszczyc totalnie i dehumanizowac, Nam sie tez zdarza cos przeklamac.
Moge pisac najgorsze rzeczy o arcybiskupie Hoserze, bo uwazam go za sukinsyna, jest osoba publiczna i publicznie odpowida za swe czyny i slowa. Ale jesli stanie przede mna, sam na sam jakis ksiadz, ktory bedzie chcial go bronic czy usprawieliwiac, to nie zmieszam go z blotem. Chyba, ze bedzie sam chial mi dokopac. Bo inaczej sie rozmawia z czlowiekiem, ktory staje przed toba i chce bronic swych wyborow. Kiedy nasze oczy sie spotkaja, kiedy podejmujemy rozmowe, jestesmy za siebie nawzajem odpowiedzialni.
Nie umiem tego lepiej wytlumaczyc, ale wiem, ze nie godze sie na to co tu ostatnio sie dzieje.I nie mysle abym oscylowala „miedzy operetka i horrorem” i zebym kiereowala sie nienawiscia, jak uwaza Babilas spieszac podzielic sie tymi wnioskami ze swiatem..
A opory organizacji przed popełnieniem zbrodni dla własnych celów można porównać, gdy weźmie się pod uwagę te okresy w historii, gdy organizacje te miały do swojej dyspozycji aparat nacisku. W takim zestawieniu Kościół Katolicki nie wygląda jak potulne baranki 🙄
Uważajcie na żywiołę w łazience!
W Szczecinie mieszka słynna pani Zofia opiekująca się ptakami w potrzebie. W mieszkaniu w blokowisku ma oficjalny azyl dla dzikich ptaków. Kiedyś przyniesiono jej dwa boćki, nie pamietam z jakiego powodu – w każdym razie, ponieważ mieszkanie było pełne dzikich lokatorów, boćki zamieszkały w łazience. Były cicho i pani Zofia zapomniała o nich. Przyszedł pan mąż, wszedł do łazienki i nie zauważył ptaków, które gdzieś się przytaiły. Kiedy jednak pochylił się nad wanną, żeby umyć ręce, jednemu z boćków nie spodobała się chyba jego poza, bowiem z całej siły jaką miał w dziobie ostrym jak nóż – kujnął nieszczęsnego w… no właśnie. Pan wyleciał z łazienki z wrzaskiem, no i okazało się, że musi udać się na pogotowie, gdzie zszyją mu bynajmniej nie spodnie.
Pani Zofia czekała na jego powrót dość długo, zaczęła się denerwować, kiedy pod domem zatrzymała się karetka pogotowia, wysiadł z niej małżonek w towarzystwie lekarza. To było nietypowe, lekarze nie odwożą pacjentów, więc pani Zofia zdenerwowała się jeszcze bardziej. Doktor wziął ją na stronę i poinformował, że z mężem jest coś nie tak, wcale nie w sensie fizycznym. Należy go zaprowadzić do psychiatry. Dlaczego? Otóż, prezentując w sempiternie dziurę ewidentnie zrobioną nożem, pan upierał się przy twierdzeniu, że ma dwa bociany w łazience…
Sa ludzie ktorzy chca i potrafia mowic o takich sprawach publicznie, inni nie. Nie powinnam byla reagowac w niczyim imieniu. Sorry.
Heleno, ogolnie masz racje, ale uzywasz terminow tak przesadnych ze az mnie zatyka 😯 Dla mnie dehumanizacja to Aschwitz (przepraszam za argument)…
Nisiu 😆 😆 😆
Mnie kiedyś dziobnął bocian. W dłoń. Byłyśmy z Zosią w ogrodzie zoologicznym. Bocian latał swobodnie i chyba mu się nie spodobało, że kręcimy się tam, gdzie się kręciłyśmy. Próbował nas więc odstraszyć, rozpościerając skrzydła i wyczyniając charakterystyczny taniec, trzyletnia wówczas Zosia, zanim zdążyłam zareagować, zaczęła tańcować razem z nim, co go rozwścieczyło. Podleciał w kierunku Zosi, zdołałam ją tylko osłonić sobą i zarobiłam dziobem w dłoń. Kurczę, jak to bolało! Ale dobrze, że w moją rękę, a nie w Zosi twarz.
Ciekawe jaka mine mial pan doktor gdy uslyszal ze rzeczywiscie 😀 Zapewne jego pierwsza mysla byl obled zbiorowy 😆
Dehumanizacja to nie tylko Auschwitz. Mozna na rozne spoosby odbierac drugiemu czlowieczenstwo, traktujac go jako konstrukt wlasnych wyobrazen, przesadow, uprzedzen, strachow.
Nisia, 😆
Nadal chcę guźca 👿
Pan doktor został wprowadzony do łazienki i wątpliwości mu przeszły radykalnie.
Jakby kto myślał, że se non e vero…, to nic podobnego. Czysta żywa prawda. Pani Zofia mi opowiadała.
Heleno, dla mnie to dewaluacja jezyka.
Pomijajac fakt ze overstatement jest przewaznie mniej przekonywujacy.
Odczytuję
Nisiu 😀
Nie zawsze mam refleks czy energię na natychmiastowy komentarz, więc niski pokłon, Bobiku, z jednodniowym opóźnieniem. Twoje wyjaśnienia o czeczeńskiej kulturze wyjątkowo sprawnie dowiodły mi, że widzieć coś to niby być poinformowany, ale jak się tego nie umie zinterpretować, bo brak człowiekowi wiedzy, to „naoczny świadek” staje się niechcąco źródłem nieporozumień i przesądów. Możesz zaczepić sobie na ogonie wielki transparent: „jaki ze mnie mądry pies”.
Nisiu, cudne, choć panu pewnie nie było do śmiechu. Bociek bojowy łazienkowy, zamiast guźdźca 🙂
Heleno, nie uważam, byś sytuowała się miedzy operetką i horrorem, zresztą już pisałam kiedyś. Każdy z nas ma lepsze i gorsze chwile, a biedny Pies musi być zawsze w formie i ogarniać to podwórko, choć chyba jest psem pokojowym, nie podwórzowym? 😉
Już nigdy nie wpuszczę bociana do łazienki.
Ja też nie. Choćby nie wiem jak prosił 🙄
Wiem, POlatucho, i wiem, ze sam Bobik jest w bardzo, bardzo trudnym polozeniu. Dlatego wszystko to pisze ze sporm poczuciem winy, ze mu dokladam zgryzot. Albo bardzo mnie smuci, ze dzielo jego zycia, to miejsce gdzie przychodzilismy wszyscy z radoscia i opowiesciami, staje sie kolejna szczujnia, jakich jest pelno w cyberprzestrzeni. BYlaby to straszna porazka Blogu, ktory narodzil sie z porywu serca i niezgody na szczujnie, gdzie niektorz z nas spotkali sie po raz pierwszy.
Gratulacje dla Pani Haliny 🙂
https://www.facebook.com/100000250061679/posts/963307450354248/
Lisku, pojęcie dehumanizacji rozumiane jest miedzy innymi tak:
https://portal.abczdrowie.pl/dehumanizacja
Takie rozumienie dehumanizacji zapoczątkował Martin Buber
w książce „Ja i Ty” (1923)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Martin_Buber
Sowa Adela,
W sprawie „gówniarstwo” użytego przez Michnika – podzielam Jego wypowiedz. Jestem zwolenniczka nazywania rzeczy po imieniu.
Wszystko zależy od tego, jaki cel chcemy osiągnąć. Jeżeli chodzi jedynie o ekspresję własnych emocji, to jak najbardziej.
Jeżeli celem jest dialog, to absolutnie nie.
A dialogu nam potrzeba jak kani dżdżu.
Nie można porozumieć się z kimkolwiek okazując mu lekceważenie 🙁
Heleno, proszę, już wczoraj poczułem się prawie blogową położnicą faszyzmu, z powodu cytowanej a adresowanej oryginalnie tylko do Ciebie korespondencji, a teraz słyszę o „szczujni”.
Czytam Cię u Bobika już ponad 5 lat i wiem, że potrafisz bardzo, bardzo inaczej pisać. I to „inaczej” dużo bardziej do mnie przemawiało.
Jagodo, ja uzywam tego terminu w o wiele wezszym znaczeniu, nie obejmujacym ani lekarskiej „dehumanizacji” pacjenta, potrzebnej by blokowac uczucia, bo to dla mnie zupelnie inne zjawisko, ani (automatycznie) wszystkich objawow agresji i ponizania, poniewaz bardzo czesto jest to cos co ludzie robia wlasnie innym ludziom; tz zly stosunek do blizniego jeszcze nie jest dla mnie dowodem dehumanizacji. Pogarda dla innych ludzi tez jeszcze nie jest dehumanizacja – jest pogarda. Mam wrazenie ze za szerokie uzycie tego terminu wyplukuje go z tresci.
To dobrze, ze tak „poczules”, andsolu. Moze nastepntym razem zadrzy Ci reka, zanim „tony literowek” – objaw powaznej i postepujacej choroby oczu, nazwiesz brakiem wyniesionego z domu wychowania.
Szanowna Frekwencjo!
Znowu sobie trochę ciekawego dzisiaj poczytałam. Zastanawia mnie wątek Świadków Jehowy. Po pierwsze najwyraźniej są aktywni w różnych europejskich krajach, to trochę mnie niepokoi jako przejaw szerzenia się fundamentalizmu (w tym przypadku jednak na szczęście mało agresywnego). Ja też zawsze miałam problem jak ich traktować, bo przecież przychodzą mnie zbawić z dobrej woli. Ale zbawianie innych zawsze odbywa się z dobrej woli, więc chyba jednak dziękuję Świadkom i innym co z dobrej woli…
Ta religia jest dla mnie trochę mniej tajemniczą od zeszłego tygodnia, kiedy w klubie trójki wysłuchałam audycji o nowej książce – też możecie posłuchać on line (44 min).
http://www.polskieradio.pl/9/396/Artykul/1441001,Wkrotce-przyjdzie-Armagedon-Wiara-swiadkow-Jehowy
Słowa autora książki, który przebył długą drogę uwalniania się od jedynie słusznego poglądu na świat wstrząsnęły mną. To dość uniwersalne przeżycie szukających duchowej wolności. Chyba warto książkę kupić.
Z innych spraw: wyszło mi z testu Becka, że jestem w cięzkiej depresji, a ja myślałam, że już właśnie z niej wychodzę 🙁
Wielu osobom udziela się polska atmosfera przedwyborcza, przynajmniej w moim otoczeniu. W Bobikowie chyba trochę też. Wyłączam wszelkie media, które trąbią o wyborach i przestałam śledzić wiadomości, żeby oszczędzić nerwy. Pociesza mnie istnienie takich ludzi jak Pan Wojciech. Zawsze był super: przez sporą część życia nucę sobie w trudnych chwilach: „Róbmy swoje…Niejedną jeszcze paranoję przetrzymać przyjdzie robiąc swoje”. Wiem, że i tu obecni często kierowali się tą maksymą, więc ku pokrzepieniu serc:
https://www.youtube.com/watch?v=o01j-pMJ_Dg
I znowu wolisz atakować. Twoje literówki są odletnie i od lat były sugestie, że korektor ortograficzny rozwiązuje część problemu. Ale wolałaś narzekać na kolejne klawiatury. Ok, rzecz się stała częścią folkloru, choć często bardzo to utrudnia odczytywanie nie tylko Twoich intencji, ale po prostu tekstu.
Powiedz jaką ilość grzecznych i uśmiechniętych przeprosin za wszelkie zaszłości potrzebujesz, by uwierzyć, że jesteś ceniona i szanowana i lubiana, a natychmiast je publicznie pod Twoimi drzwiami złożę, bo warto wiele zrobić, by mieć tu znowu Helenę w poprzednim wydaniu, z jej poglądami, anegdotami, a czasami i szpileczkami (w końcu nie chodzi o Helenę – anioła, ale o kobietę, którą tu znano). I o bardzo niewiele proszę — byś to samo prawo do niezgadzania się z utartymi opiniami, którego używasz „od zawsze” przyznała i innym i nie odbierała używania go jako osobistego ataku, bo przecież takim ani w wykonaniu, ani w intencjach nie bywa. A jeśli niekiedy zdarzy się w istocie jakaś osobista zadra, to przecież każdy dorosły człowiek potrafi powiedzieć „przepraszam”, a drugi dorosły odpowiedzieć: „nie ma sprawy. Ale od takich zadr do „szczujni” jest niesamowicie daleko, prawda?
Rasizmy bardzo sie o dehumanizacje ocieraja.
Duda Day?
Heleno, nazywanie Blogu Bobika kolejną szczujnią jest ciężką obrazą Gospodarza.
„Człowiek człowiekowi wilkiem”
Żeby na poważnie porozmawiać o dehumanizacji, trzeba by najpierw zdefiniować o jaki aspekt człowieczeństwa nam chodzi. Jeżeli spojrzeć na człowieka jako na część przyrody, to takie zachowania jak atakowanie członka innego stada jest jak najbardziej ludzkie. Było warunkiem przeżycia przez miliony lat, i ten co był w tym bardziej bezwzględny wygrywał nowe terytoria i zasoby. Jesteśmy potomkami najbardziej agresywnego stada małp, co skutecznie wytłukło konkurentów do skolonizowania Ziemi.
Oczywiście, że rozumiem, że spór o humanizację-dehumanizację toczy się o wartości. Ale o które, z czego wypływające, na czym zbudowane? Trochę zgubiłam wątek.
markot – super! proszę o więcej
Nie przypominam sobie, andsolu, zebys chociaz raz powiedzial „przepraszam”. Nawet wowczas gdy napislalam do Ccebie prywatnie pare lat temu: „Jak mogles, A?” Wiedzuales, ze zostalam bardzo zraniona. Tego slowa, „przepraszam” najwyrazniej Ciebie „Matus nie nauczyli”, ze uzyje Twego facecyjnego stylu.
Przegapiłam, już próbowaliście zdefiniować co oznacza „dehumanizacja” już czytam pośpiesznie linki.
Wg zydowskiej tradycji przed Yom Kipur trzeba przeprosic kazdego komu sie zawinilo. Ale jesli przeprosiny sa odrzucone trzykrotnie, dalej nie trzeba, a wina spada na tego kto odmowil pojednania.
Tak, Haneczko, gdybym nazwala. Ja natomiast wskazalam kierunek w jakim ten blog podaza. Gdzie „wiekszosc” decyduje, ze ktos jest platnym pacholkiem PiSu. Ot, tak sobie. lekka raczka okresla role i wybory.
Dobranoc 🙂
Nastepnym razem dopilnuje by byc w mniejszosci.
Jagodo,
Pełna zgoda. Pewnie to taka moja osobnicza wada, ale jak ktoś mnie poniża to odpowiadam tak, jak na to zasługuje. Ta rzesza młodych ludzi, którzy poszli za Kukizem najwyraźniej nie jest gotowa do dialogu i chocbys mówiła do nich najpiekniejsza polszczyzna, nie beda Cie nawet slychac. Nie teraz.
Czy widzisz w Kukizie jakikolwiek ślad chęci dialogu? On chce wszystko
roz…..ic, a co dalej? Cisza! Nic! Trudno dialogowac w takiej sytuacji, gdy
jedna strona używa słów ogólnie uważanych za obraźliwe.
Czy w zyciu prywatnym podjelabys dialog w chwili, gdyby ktoś z nienawiścią na twarzy wrzeszczał na Ciebie, nawet w najsłuszniejszej sprawie? I groził, ze Ci dom zdemoluje, bo nie podoba mu sie umeblowanie i ze masz wyp…..lac?? Trzeba sie domagać cywilizowanych zachowań nie tylko prywatnie ale w życiu społecznym rowniez. I nazywać rzeczy po imieniu.
Niech Kukiz zbuduje swój ruch, niech przystąpi do wyborów-moze mu sie uda wprowadzić paru posłów do Sejmu.
Nie sadze rowniez, ze użyte przez Michnika określenie będzie miało jakikolwiek wpływ na ich wybór. Najwyraźniej maja juz wyrobione zdanie na temat kandydatów. I pewnie nie będzie to Komorowski – obym sie myliła.
Heleno, to jest Twój punkt widzenia i Twoja ocena. Nie podzielam i nie widzę analogii.
Jak wygląda szczujnia wielokrotnie pokazywałaś wrzucając linki do miejsc, które omijam najszerszym łukiem.
Trochę zaskoczona jestem takim zdefiniowaniem słowa „dehumanizacja”. Pierwsza moja intuicyjna interpretacja tego słowa krążyła nie wokół uprzedmiotowiania innych ludzi, ale raczej zezwierzęcenia aktywnego podmiotu. Chociaż to można połączyć: uprzedmiotowienie jednych pozwala na zezwierzęcenie innych. Nie zgadzam się jednak z teorią, że trzeba kogoś najpierw uprzedmiotowić, żeby mu zrobić coś złego. Niektórzy znęcają się nad innymi z pełną świadomością, że inni cierpią, a nawet czerpią z tego przyjemność.
Ponure tematy, nie będę już kontynuować, tym bardziej, że nie znam się na tych psychologicznych subtelnościach. Żałosne amatorskie psychologizowanie. DOBRANOC
Tak, to jest moj punkt widzenia, Haneczko. A czyj ma byc, wiekszosciowy?
Jak już jesteśmy przy religijnych tematach, tutaj coś dla oka: http://infoteka-net.co.pl/komunia.php
Heleno, proszę Cię!
Gdzie Twoja dawniejsza empatia? Jak można świadomie dokładać Bobikowi zgryzot? Wyrzuty sumienia nie są żadnym usprawiedliwieniem, gdy własne cele chce się osiągnąć za wszelką cenę.
O nieustannym atakowaniu Bobika ostatnimy czasy przez Ciebie nie wspomnę, bo mi serce krwawiło patrząc, jak się zmieniłaś i co mu czynisz.
Śmiem twierdzić, że sytuacja Bobika jest nieporównanie trudniejsza niż Twoja.
Co się z Tobą porobiło, skąd ten p….ny egocentryzm?
Tęsknię za dawną Heleną i przypuszczam, że nie ja jedna.
Adam Wiedemann
Estetyka słowa
dla Krzysztofa Siwczyka
i Róży Filipowicz
Ten wiersz się łączy z poprzednim. Słońce nie ma twarzy,
zwłaszcza dzisiaj. Poprzednio brało sobie urlop
i mogliśmy wyjść z pracy, patrzeć prosto w ciemność.
W pracy nie było najgorzej. Nie było co robić,
więc poświęcaliśmy się słowu
mówionemu. To takie proste: otwierasz
usta i coś z nich wychodzi, i nie jest to bynajmniej język
w stanie czystym. Pomyśleć, że tyle pięknych
istot obchodzi się całkiem bez słowa, na przykład ten pan,
który rozkłada pamperki po stołach i potem je zbiera.
Ucieleśnienie nadziei na miłe popołudnie
przy lampce czegoś mocniejszego. Ach, słowa
nabierają sensu, a potem… Popatrz, wyglądasz jak zmęczone zwierzę.
Paradoksalnie rzecz ujmując, każdy z nas
jest podobny do kopca termitów i nasi mieszkańcy
mogą się swobodnie mieszać, ale tylko
w ograniczonym zakresie. Ograniczonym przez co?
Spytajmy raczej przez kogo, czujemy się przecież kimś.
I czujemy, że ten, co jest nad nami, też jest kimś,
bo jakże to, być we władzy zwykłej małpy
i mówić do niej: Ty świński skacowany pomidorze.
Forma tego wiersza pozwala na powiedzenie czegoś więcej.
Sam nie wiem jak to jest, chcielibyśmy być świadomi
wszystkiego, a potem mówimy: Sorry,
nie było mnie przy tym, byłem w kuchni.
Niektóre kobiety pół życia spędzają w kuchni
i trudno się dziwić, że chciałyby wszystko
widzieć od kuchni. To dla nich wymyślono
masę nieistotnych rzeczy, i wcale nie dlatego, że kiedyś
leżano z nimi w dobrych objęciach seksu.
Od czasu do czasu ktoś nam każe
całować je po rękach i wtedy zastanawiamy się: Kpi, czy o drogę pyta.
Całować to my możemy jakiś ładny
tyłek, podziwiając smugę włosów między pośladkami,
o ile jest rzeczywiście ładna. Niektóre pośladki
są ładniejsze od niektórych symfonii. Gdzieś o tym
czytałem, widać ktoś już pisał o dupie wierszem. Czuję się
coraz to bardziej rozśmieszony i, jak stwierdził Jarek
Górnicki, pokażcie mi kogoś, kto rzeczywiście uważa,
że jest śmiertelny. Zawsze możemy liczyć
na to, że ktoś, kogo pokochamy, jeszcze się nie narodził:
tylko młodzież się pieprzy z własnym pokoleniem.
Ale ja tu zabawiam Państwa anegdotami, a tam gdzieś
na Trzecim Świecie odbywa się poważna konferencja
naukowa i idzie na to kupa kasy. Proszę sobie
wyobrazić: kwiat krakowskiej profesury podczas
dyskusji z kwiatem profesury warszawskiej. Takie rzeczy
powinno się puszczać w kinie ku uciesze gawiedzi,
niestety gawiedź nie wie, co dobre. Wczoraj na przykład
piłem Kasztelana i wydawał się całkiem znośny,
a potem rzygałem jak kot. Madzia opowiadała o kocie,
który ugryzł jej koleżankę w palec, a potem zdechł. Tyś,
bracie, dostał młyn, a ja dostałem kota. Fakt,
że niektórzy z nas umrą w dzieciństwie, jest znacznie
poważniejszy niż to, że inni pójdą siedzieć
za przekonania. Przekonania można mieć
takie lub owakie, niektóre z nich nazywamy zbrodniczymi i właśnie te
lęgną się najczęściej w więzieniu, dlatego
więzienia należy zamknąć i wszystkich posłać na stryczek
albo na elektrowstrząsy. Śmierć
jest znacznie ciekawsza od siedzenia w kiciu, podobnie
jak pisanie wiersza przewyższa pisanie podania. Kici kici, o Matko
Boska, niech się to wszystko ładnie zaokrągli, przecież
wciąż myślimy o sobie nawzajem tak dobrze.
Amir Or
מְשׁוֹרֵר
הַמּוֹרָה מְדַבֶּרֶת הוּא שׁוֹמֵעַ
אֵין שָׁם מִלִּים רַק מוּזִיקָה
שְׁנֵי עֵצִים מִתְנוֹדְדִים בַּחַלּוֹן
צוּרוֹת שֶׁל דְּיוֹ בַּמַּחְבֶּרֶת.
הוּא מוֹנֶה שׁוּב אֶת צוּרוֹת הַחֲלוֹם
שְׁנֵי עֵצִים הַמּוֹרָה מְדַבֶּרֶת
אֲהוּבָתוֹ סוֹגֶרֶת חַלּוֹן.
הוּא יוֹשֵׁב בְּשׁוּלֵי הַדַּף
עֵצִים מִתְנוֹדְדִים בַּמַּחְבֶּרֶת
לִבּוֹ סוֹבֵב עִם הַשָּׁעוֹן עַל הַקִּיר
וְעַכְשָׁו צִלְצוּל אַחֲרוֹן:
הוּא עוֹצֵם אֶת עֵינָיו שׁוֹמֵעַ
'אֵין שָׁם מִלִּים’ הוּא רוֹשֵׁם.
Amir Or
Poeta
Nauczycielka mówi on jej słucha
ale słowa znikają jest tylko muzyka
za oknem wiatr kołysze drzewa w zeszycie zasycha atrament.
On marzy: drzewa nauczycielka mówi
kochanka zamyka okno.
Patrzy na kartkę drzewa kołyszą się w zeszycie
serce wybija rytm zegara i nagle – dzwon:
zamyka oczy. Słyszy. Znikają słowa, pisze.
Przekład Beata Tarnowska
Juz Ci tlumacze, Zmoro. Tak, choroba Bobika jest gorsza niz wszystie moje razem wziete.
A pisze to co pisze do Bobika dlatego, ze jego szanuje. I dlatego, ze jest moim Przyjacielem, a ja jego, a nie jegp potakiwaczem. I dlatego, ze go kocham. I dlatego, ze nie chce by mu psuje psuli cos wartosciowego i wyjatkowego co stwozyl swym talentem i ciezka harowka.
Dlatego, ze jest moim Bardzo Waznym Przyjaielem.
No nie, są k…a granice brawury! Idę na stronę, ze złości urodzić faszyzm.
Heleno
Mam tylko nadzieje, ze z tej miłości Go nie udusisz!
Nie tak wyobrażam sobie szacunek wobec przyjaciela 🙁 .
Jeżeli masz zastrzeżenia, to w innej formie, łagodnej i oględnej możesz je przekazać mailem Bobikowi czy też pogadać sobie z nim godzinami na skypie.
Ale nie tak, jak to robisz. Takie świadome działanie, w moim odczuciu, jest po prostu podłe. Niezależnie od przyczyn. Albo objawem czegoś, czego ogarnąć rozumem nie jestem w stanie. Tak się nie robi. To można podciągnąć pod Twoją definicję „dehumanizacji”.
Z szacunku dla Rysia i Jego oliwy na fale. Dobranoc z lodówki.
Heleno, i teraz – i w prywatnych, paruletnich (prawie zawsze bardzo sympatycznych) rozmowach wyrażałem te same przekonania, które ostatnio już dwukrotnie powtórzyłem publicznie. Jeśli jakimś razem zbrakło Ci mego „przepraszam”, bez wahania powiem teraz „przepraszam, przepraszam, przepraszam” i mogę to samo słać do Ciebie przez miesiąc na prive’a. Ale — znowu uderzę w ten sam klawisz — oczekując Twego powrotu do Heleny Zupełnie Inaczej Piszącej.
A skoro doszło do cytowania się z prywatnej korespondencji, to czemu nie, zacytuję urywki listu, w którym nakłaniałem Cię do niegniewania się na cały Koszyk i do powrotu do rozmów (co zresztą zdarzyło się wcześniej i w odwrotnej sytuacji, gdy grubiaństwem pewnych obserwacji czułem się odrzucony od Koszyka na dłuższy czas). To było prawie dwa lata temu, ksywki osób, które wówczas uznałaś za nieprzyjaciół, były odmienne, ale nastawienie podobne. I napisałem do Ciebie wtedy (nieco ostrzej niż piszę publicznie, bo tam mnie matula uczyli) coś takiego:
zlituj się, nie odmawiaj mi (no, i chyba i innym) prawa do krytykowania. Przecież Koszyk to w dużej mierze Krąg Uwielbiania Heleny, a nie trzymany za mordę Dwór Cesarzowej.
I dziś potwierdzam, że nie przeszkadza mi w niczym myśl, mogłabyś stanowić punkt centralny, ozdobę Koszyka — ale takich pozycji nie da się utrzymać opieprzaniem wszystkich wokół przy jednoczesnym litowaniem się nad losem wypisującej niesympatyczne rzeczy Sympatyczki.
Tylko tyle. Więcej hołdów składać Ci nie będę, bo jeszcze ktoś pomyśli, że mi się nagranie zapętliło. Chcesz przyjaznego czytelnika — możesz go mieć. Nie chcesz — pominę milczeniem to, co zdołam.
Myślę, że to jest dobry moment, żeby zablokować możliwość komentowania. Jeśli Bobik śpi, to może PA?
Rzadko coś piszę, codziennie czytam, ale już nie mogę, po prostu się nie da. Błagam Heleno, bardzo Ci współczuję, ale zważ, że to Ty od jakiegoś czasu psujesz blog Bobika. Miej trochę wyobraźni i pomyśl, jak On to odbiera.
Przykro mi bardzo 🙁
Rzeczywiście sobie w pewnym momencie przysnąłem, potem się obudziłem, przybiegłem na blog i…
No cóż, nie pierwsza to jatka, więc może już się powinienem przyzwyczaić, ale jednak za każdym razem od nowa tak samo mi smutno. 🙁
Nie cierpię publicznego rozprawiania na serio o swoich kłopotach, chorobach czy „trudnej sytuacji”, nie chcę jej też używać jako usprawiedliwienia dla czegokolwiek, więc proszę, zostawmy tę sprawę. I całkiem niezależnie od tego chciałbym spytać: Heleno, czy naprawdę uważasz, że ratujesz blog? Że go naprawiasz? Że po Twoich interwencjach funkcjonuje on lepiej? Że dzięki nim ludzie się tu bardziej lubią, że łatwiej im ze sobą rozmawiać, że chętniej tu przychodzą?
Niestety, moje obserwacje tego nie potwierdzają. Te interwencje są kolejnymi trzęsieniami ziemi, które dochodzący do siebie po poprzedniej awanturze blog wprawiają za każdym razem na nowo w długotrwałe spazmy. Po prostu nie tędy droga. Zmieniać innych w ogóle jest trudno, ale robić to z pozycji wytykania, pouczania i oskarżania, z pozycji „wy”, a nie „my”, całkiem nie sposób. To budzi tylko opór i gorycz, zamiast cokolwiek naprawiać.
O to, czy Twoim zdaniem w ramach naszej przyjaźni ułatwiasz mi życie, zmuszając ciągle blog do przykrych metarozmów, już nie zapytam, bo kwestii prywatnej przyjaźni też nie uważam za coś, co należy załatwiać publicznie.
I na wszelki wypadek mówię jasno, że to są pytania takie bardziej retoryczne – do zastanowienia, nie do faktycznego odpowiadania na blogu. Bo awantur i ciężkich rozmów mam już na tyle powyżej uszu, że znowu zamknę możliwość komentowania, żebym miał chociaż kilka godzin, podczas których żadna bomba na pewno nie wybuchnie. Ale chyba nietrudno sobie wyobrazić, jak mi przykro i wstyd, że do tego muszę się uciekać.
Dzień dobry 🙂
Odetnijmy wczorajszy wieczór ” grubą kreską” … i uśmiechnijmy się do siebie 🙂
kawa
Dzieńdobry…Popadało trochę i powietrze się oczyściło. Ziemia pachnie zadzwyczajnie. Dobrego dnia.
herbata z rana 🙂 😀
Nieśmiałe dzień dobry. Lekko pochmurne.
Zimno, pochmurno, trochę ponuro. Ale to nic! Na Mazury czas, łódkę klarować.
Do potem.
Głosowanie w Rucianem.
Trzymaj sie Koszyczku, nie poddawaj i trwaj!!!.
Oooo, proszę pozdrowić Ruciane 🙂
Wczoraj Rada Miasta Warszawy nadała Halinie Birenbaum godność ” Zasłużonej dla Miasta Warszawy”.
Kawa specjalnie dla Psa na dobry dzień: https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/bb/f0/cb/bbf0cb6410c4f02df57fbdc18780e9a2.jpg (nie umiem wstawić tak, by wyświetliło się hasło prowadzące do obrazka zamiast wklejania linka 🙁 )
Dzień oby dobry i bez wstrząsów 🙂
Bo ja już i tak od rana zostałem wstrząśnięty opowieściami silnej grupy w składzie Prezes i Derechtór Rydzyk:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,17954620,Kaczynski_w_TV_Trwam__sa_pieniadze_na_spelnienie_obietnic.html
Wbrew pozorom wcale nie to mi się najbardziej spodobało, że za rządów PiS wszystko dało się załatwiać po ludzku. Najlepszy był kawałek o tym, że Prezes wie, ale nie powie. 😈 Niby stara forma, ale wypełniona jakże nowatorską treścią – tym razem Prezes wie, skąd bez podnoszenia podatków wziąć forsę na spełnienie obietnic Dudy, ale tego, zgodnie ze swoimi żelaznymi zasadami, też nie powie.
O sfałszowanej debacie też było niezłe. Wielu twierdzi, że (Komorowski) znał pytania. Nie wiem, bo oczywiście nie mam dowodów. No, ale miał te kartki w ręku, z których odczytywał. Ale to, co najważniejsze, Prezes, jako Miszcz Dramaturgii, zachował na koniec. No bo cóż jeszcze można by było dodać po takim dictum: Mamy świetnego kandydata i my mamy rację! 😎
Sowo, jak Ci zazdroszczę Rucianego!
Nie będę liczył, ile to już lat nie byłem na Mazurach, bo tyle to chyba nie żyją ani psy, ani nawet żółwie na Galapagos. Ale jeszcze dobrze pamiętam, że to były tereny naprawdę do pozazdroszczenia. 🙂
Dla pani Haliny Birenbaum serdeczne gratulacje. 🙂
Sowo Adelo,
to nie jest żadna „osobnicza wada” odpowiadanie agresorowi tak, jak na to zasługuje. To jest elementarny wymóg szacunku dla samego siebie i podstawowy warunek dla budowania szacunku do innych. Potwierdzają to liczne badania naukowe. Osoby, które nie potrafią kochać/lubić/szanować siebie – nie mówimy tu o egocentryzmie i narcyzmie – nie potrafią też kochać/lubić/ szanować innych.
Wczoraj wieczorem napisałam o zdefiniowaniu celu: ekspresja własnego, słusznego gniewu czy próba nawiązania dialogu?
Oprócz zdefiniowania celu należałoby, jak sądzę, zdefiniować również płaszczyznę. Prywatną vs publiczną, społeczną.
Doskonale rozumiem Twój gniew, gniew Michnika, bo czuję podobnie. I szanuję prawo Michnika, i wszystkich innych, do wyrażania swoich emocji.
Ale stawiam sobie pytanie: dokąd nas to wszystko zaprowadzi? Na ile powściąganie prywatnych emocji na forum publicznym jest dla nas wszystkich, per saldo, korzystniejsze?
Nie jestem pewna czy naprawdę ci, którzy poszli za Kukizem nie są gotowi do dialogu. Moje całe zawodowe i życiowe doświadczenie mówi mi coś innego. Młodzi ludzie są gotowi do dialogu. I nie chodzi wcale o to, żeby używać pięknego języka, poprawnej polszczyzny. Warunkiem podstawowym jest to, żeby podchodzić do nich z szacunkiem. Traktować jak partnerów a nie jak „gówniarzy”. Oni to będą czuli. I będą chcieli rozmawiać.
Jeżeli ktoś krzyczy, to nie należy próbować go przekrzykiwać, należy ściszyć głos, bo wtedy on, żeby Cię usłyszeć, też ściszy głos. Takie są ogólne zasady. I one się sprawdzają.
Co znaczy odgrażanie się, że „wszystko roz …”? Traktuję to, jako bardzo nieprzyjemną figurę retoryczną. Przez Kukiza używaną, najprawdopodobniej, w sposób cyniczny i manipulacyjny. Ale już w przypadku ludzi, którzy za nim poszli, jest to wyraz ich frustracji. Nie ukrywam, że i mnie trudno spokojnie na to reagować.
Tylko, jakie mamy wyjście? Reagować krzykiem na krzyk? A tak odbieram okrzyk Michnika: nie oddamy Polski gówniarzom. Odwrócić się do nich plecami i upewnić ich w tym, że mogą liczyć tylko na Kukiza, bo my nie chcemy z nimi rozmawiać? Czy mimo wszystko, traktując z szacunkiem siebie i ich, rozmawiać z nimi?
W sytuacji groźby zdemolowania wspólnego domu, dialog jest szczególnie potrzebny. Potrzebny jest we wszystkich potencjalnie niebezpiecznych sytuacjach.
Bardzo dobitnie pokazują to negocjacje, prowadzone przez specjalnie wyszkolone osoby, z ludźmi, którzy grożą zabiciem siebie i innych. Ostatni taki przypadek mieliśmy niedawno w Bydgoszczy.
Od Michnika, z jego biografią i potencjałem wywierania wpływu, oczekiwałabym raczej zachowania się na miarę profesjonalnego negocjatora. Zamiast publicznego odreagowywania, częściowo tylko słusznego, gniewu. Bo my, starsze pokolenie, zdradziliśmy młodzież. Bez większego sprzeciwu oddaliśmy jej wychowanie, w warstwie aksjologicznej i symbolicznej, kościołowi. A Michnik szczególnie przyłożył do tego rękę, pisząc, tuż po transformacji, że nie należy kościoła krytykować. Zgubiliśmy młodzież. A naszym obowiązkiem było jej towarzyszyć.
Nie jesteśmy bez winy. I rozliczanie, bicie się w piersi powinniśmy zacząć od siebie. Niezależnie od tego, jak bardzo by to bolało.
Dla mnie, przepraszam, jeżeli to kogoś zaboli, Michnik mówi Jaruzelskim ze stanu wojennego. A my nie mamy stanu wojennego.
Nie możemy być pewni tego, w jaki sposób koncyliacyjne słowa Michnika wpłynęłyby na wybory zwolenników Kukiza. Możemy natomiast być absolutnie pewni tego, że nie poprawią naszych wzajemnych relacji we wspólnym domu. To jest nasz wspólny kraj. Mamy tu żyć razem. Również po wyborach. Primum non nocere.
Ciekawych przesłanek na temat konsekwencji płynących z samego zadeklarowania gotowości do rozmowy dostarcza zachowanie Kukiza. Dopóki Komorowski nie chciał wziąć udziału w „debacie” Duda – Komorowski, prowadzonej przez Kukiza, w Lubinie, dopóty Kukiz naciskał. Kiedy Komorowski powiedział: wchodzę w to, Kukiz stał się bardzo nerwowy, nie podejmuje formalnych rozmów na ten temat. Wycofuje się rakiem. Jego zwolennicy przecież to widzą. I z pewnością nie jest to dla nich obojętne. Przecież pozbawia ich przyjemności publicznego zlinczowania Komorowskiego. Debata miała się odbyć z ich udziałem. Mogą to odebrać, jako rodzaj zdrady ze strony Kukiza. Być może, niektórzy z nich, zostaną z tego powodu w domu i nie pójdą glosować na Dudę. To też się liczy 😉
Udanych wakacji 🙂
Nie przejmuj się, Polatucho, że nie znasz wzoru na linkowanie bezpośrednio do obrazka. Ja niby znam, a stale go zapominam i w końcu muszę korzystać z gotowca w administracji. Z czego wnoszę, że poznanie tej formuły jest w praktyce kompletnie bezużyteczne. 😈
Drogi Bobiku
Na to co stało się ostatnio na twoim blogu jest jedyna skuteczna metoda: pomijać, nie czytać, nie komentować. Kilka dni wystarczy aby niektórym zeszło powietrze i wrócił dobry humor. Znamy się z innych blogów i wiem, że to co nas bardzo dotyka, za parę dni bedzie niewiele znaczącym epizodem.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego dnia.
Zachowanie Kukiza w sprawie debaty jest… okej, dla dobra dialogu piesko-polskiego mocnych słów nie użyję. 🙄
Najpierw były pokrzykiwania, że debata się nie odbędzie z winy sztabu Komorowskiego. Kiedy tenże sztab zaczął prostować bujdy, Kukiz odpowiedział stosowaniem uników na przemian z atakami, a potem jeszcze okazało się, że na 4 godziny przed planowanym rozpoczęciem – w Lubinie – debaty ma, również zaplanowany, koncert w Gdańsku. Na wątpliwości, czy to się da pogodzić, menedżerka Kukiza odparła, że koncert ma absolutny priorytet. To Kukiz wcześniej swoich własnych priorytetów nie znał? 😯 Po cholerę było się pchać do polityki i proponować debatę u siebie, skoro koncerty ważniejsze?
Rozumiem wszystkie zastrzeżenia Jagody, w dużej mierze je podzielam, też jestem za dialogiem i wyciągniętą łapą, dobrze wiem, że publicznie pewnych rzeczy mówić nie należy, ale wobec tego tak całkiem prywatnie, między nami – jak te zagrania Kukiza w sprawie debaty nie są gówniarstwem, to co jest? 🙄
Marku, ale gospodarzowi nie wypada nie czytać i nie komentować. 😉 A już na pewno nie wypada mu głośno się przyznawać, że nie czyta i nie komentuje. 😆
Ale masz rację, że po kilku dniach i kilku tysiącach głębokich oddechów trochę inaczej się zaczyna widzieć sprawy. 🙂
No niestety, dla mnie zachowanie Kukiza jest gówniarskie i nie ma co tego owijać w bawełnę, tu przykład: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Pawel-Kukiz-nie-wciskajcie-ludziom-kitu-ze-cos-kombinuje,wid,17554953,wiadomosc.html?
Jazda na emocjach, podkręcanie atmosfery.
Jasne, że to jest gówniarstwo 😎 👿
Nie spieram się co do definicji.
Koncentruję się na taktykach rozwiązywania konfliktów. Bo mamy do czynienia z konfliktem.
I mam za złe Michnikowi, że wchodzi w konflikt zamiast szukać płaszczyzny do negocjacji. A przynajmniej nie dolewać oliwy do ognia 🙁
Dzień dobry. Nie mam nic przeciwko nazywaniu gówniarskimi zachowań Kukiza, publicznie, choćby nawet z mównicy na posiedzeniu plenarnym ONZ. Ale nazywanie gówniarstwem głosowania na Kukiza już budzi mój sprzeciw, ponieważ wyborca w ten sposób może chcieć przekazać wiele innych informacji, aniżeli to, że chciałby mieć prezydenta Kukiza.
Dzień dobry 🙂
Vesper dobrze prawi. Cham, dumny z tego, że jest chamem.
Bobik oświadczył nam kilka dni temu, że nie lubi i prawie nie jada miodu. Jeden z moich przyjaciół jest zawziętym pszczelarzem – neofitą, mam sporą ekspozycję na propagandę aPISową (Apis mellifera – pszczoła miodna), tyle że ja nie przypisuję przyjaciołom atrybutów boskiej nieomylności, potrafię więc zrelacjonować jego argumenty (co do pożytków zdrowotnych z miodu i ekologicznych z pszczół), ale nie do końca mogę ocenić je merytorycznie. Tak na przykład, bardzo mi przykro z powodu spadku liczebności populacji pszczół, ale twierdzenie, że rodzaj ludzki wymrze trzy czy pięć lat po wymarciu pszczół trąci tanim populizmem (zboża i tak są wiatropylne). Zresztą natura abhorret vacuum – oprócz pszczoły miodnej latają i inne zapylacze, a jakoś tak się dzieje, że – na przykład – drzewa owocowe muszą regulować sobie nadmiar zawiązków (tzw. opad świętojański, nie zawsze zresztą wystarczający, stąd też niekiedy opryski regulatorami wzrostu dla przerzedzenia owocowania) – a to wszystko w akompaniamencie darcia szat i bicia w dzwony na trwogę przez pszczelarzy.
Ponieważ wciąż słyszę, jaki to miód jest zdrowy, dawno już przygotowałem sobie przykład, że wcale niekoniecznie, który teraz na użytek Bobikowa przytoczę, szczególnie, że poparty wczorajszą fotografią. Rośnie u mnie w ogrodzie, w niezbyt eksponowanym miejscu, azalia pontyjska (Rhododendron luteum). To jest jedyny przedstawiciel rodzaju Rhododendron we florze Polski, występujący zresztą na jednym jedynym stanowisku pod Leżajskiem, gdzie utworzono dla jego ochrony rezerwat ścisły. Sprawa jest dość skomplikowana, najbliższe inne stanowiska (na Wołyniu i na Podolu) są oddalone o ponad 300 kilometrów, co więcej, nasiona naszych polskie azalii pontyjskich rzadko kiedy dojrzewają (kwestia klimatu), więc oficjalna wykładnia nauki głosi, że jest to relikt trzeciorzędowy (paleobotanicy znajdowali dowody, że w okresie przedlodowcowym azalie występowały liczniej na terenie Polski). Są też różne alternatywne próby tłumaczenia obecności tego izolowanego stanowiska, najbardziej spektakularna jest legenda, że Tatarzy obsadzili azaliami kurhan grobowy zmarłego wodza (co jest projekcją współczesnych polskich obyczajów cmentarnych, nawiązującą do tego, że azalie w rezerwacie rosną głównie na niewielkim piaszczystym pagórku; już widzę, jak Tatarzy w przerwach między grabieniem, paleniem i mordowaniem jadą tygodniami po sadzonki azalii, bo zmarły tak je lubił). Inni spekulują, że to owszem, Tatarzy, ale z paszą dla koni, przypadkiem, zawlekli. To już jawna bzdura, o czym poniżej.
Miejscowość, w której znajduje się rezerwat nazywa się, od niedawna, Wola Zarczycka. Dawniej nazywała się Wola Żarczycka, ale miejscowi chłopi się zbiesili i pisali suplikacje do wszystkich możliwych i niemożliwych instancji o zmianę nazwy. Sprawa się nawet oparła o miejscowego posła, który interpelował w Sejmie u ministra w tej sprawie. Minister w oparciu o opinię ekspertów z zakresu toponimiki i językoznawstwa argumentował, że Zarczycka jest zmazurzoną wersją wymowy prawidłowej Żarczyckiej, ale po kilku latach, nie mogąc zrozumieć tego zawzięcia, dał za wygraną i machnął ręką. Utworzenie rezerwatu było potrzebne, bo chłopi wypalali zarośla azaliowe, argumentując tym, że roślina jest trująca dla pasącej się na pobliskich łąkach, zwierzyny gospodarskiej. Argument skądinąd słuszny, swoją drogą dziwne, że Tatarom się udało tak wiele, skoro karmili swoje konie trującymi roślinami.
Cała azalia jest trująca, również jej nektar i pyłek (zawiera neurotoksyny) – ale nie dla pszczół. Miód azaliowy był przyczyną zatrucia greckiej armii w Turcji podczas tzw. wyprawy dziesięciu tysięcy, co opisał Ksenofont w swojej “Anabasis” (tytuł polski “Wyprawa Cyrusa”). Małe dawki miodu powodowały objawy podobne do upojenia alkoholowego, większe skutkowały halucynacjami, wymiotami i biegunką. Historia powtórzyła się podczas wojen Rzymu z Mitrydatesem (tak, to ten od opery Mozarta). Wojska perskie prawdopodobnie podrzuciły Rzymianom dzbany z miodem azaliowym (Mitrydates był znany w starożytności ze swojego zainteresowania truciznami), a potem wykorzystały sytuację. Porażka nigdy nie smakowała słodziej.
Celowe zatrucie azalią pontyjską (dla sfingowania własnej śmierci) występuje też w Sherlocku Holmesie (film z Robertem Downeyem Jr), ale to już pomysł scenarzystów, a nie Conan Doyle’a. Pomysł się zresztą spodobał i w pewnym sensie wszedł tylnymi drzwiami do kanonu szerlokizmu, bo został zaimplikowany w tym najnowszym serialu BBC z Cumberbatchem (druga seria, odcinek trzeci).
Od czasu do czasu media donoszą o podtruciach miodem azaliowym (jest nawet nośny termin: Mad Honey Disease), ale nigdzie, poza może czarnomorskim wybrzeżem Turcji, azalia pontyjska nie rośnie w ilościach, które byłyby “miodotwórcze”. Obecnie, choć w uprawie występuje mnóstwo odmian azalii (pochodzących głównie z krzyżówek azalii pontyjskiej z azalią japońską), charakteryzujących się większymi kwiatami o rozszerzonej palecie barw (od ceglastoczerwonej przez różową do kremowej i białej), mimo wszystko warto mieć w ogrodzie gatunek wyjściowy. Choćby z patriotyzmu.
Postscriptum uściślające fakty. Niektóre zimozielone różaneczniki (język polski precyzyjnie odróżnia różanecznik od azalii, łacina i systematyka wrzuca wszystko do jednego rodzaju Rhododendron) mają nektar jednak trujący dla pszczół, dlatego zapylane są przez trzmiele.
Postscriptum z ogłoszeniami parafialnymi. Paradox pisze:
Po takiej, jak to mawiał prezydent Wałęsa, parabule(*), teraz już czekam (wraz z wszystkim, podejrzewam), na obiecany ładny kawałek.
(*) – słowo „preambuła” było wtedy słowem bardzo obcym.
Dla mnie niedopuszczalne było stwierdzenie, że „nie oddamy Polski” gówniarzom 👿
Co to w ogóle ma znaczyć? Kto niby jest posiadaczem a kto potencjalnym zaborcą? Kto ma prawo decydować o tym do kogo Polska „należy”? I czym się to, na miły Bóg, różni od PiSowskiej retoryki: prawa prawdziwych patriotów do Ojczyzny? 😯 🙄
To jest, moim zdaniem, zachowanie skrajnie nieodpowiedzialne. Najlepszy sposób na wpychanie młodych w objęcia oszołomstwa 🙁
Jaśnie Pan Dziedzic Michnik nie odda Polski w ręce ciemnych parobków. Polska panów i chamów chichocze zza węgła 👿
dzień dobry. czytam sobie leniwie „Czarnego łabędzia” Nassima Taleba i wciąż mam w pamięci jakże odkrywczą myśl – nieczytanie gazet, nieinteresowanie się bieżącym kto-co-komu sprawia, że na inne sprawy nagle znajduje się czas (ew. deficyt czasu robi się mniejszy – przyp. mój). nie mówiąc o stanie nerwów, wątroby i innych podrobów 😎
Kilku moich znajomych sympatyków PIS po prostu promienieje, tak jakby ich wygrana była pewna. Doświadczyłam wczoraj w pracy ich życzliwości okazywanej z pobłażliwą wyższością, serdecznego pocieszania „Zobaczysz, nie będzie tak źle”. Coś mi to przypomina… Za wcześnie zastanawiać się co będzie, jeżeli rzeczywiście będziemy mieli nowego prezydenta. Wszystko będzie zależało od tego jaki okaże się gdy spadnie wyborcza maska. Różnica kandydatów w sondażach jest w gruncie rzeczy w granicach błędu. Bobiku, nie katuj się słuchaniem audycji Księdza Dyrektora, to masochizm. Będę ciekawa jego wypowiedzi dopiero, kiedy zaskoczy mnie zmianą pąglodów.
Marek
Nie powinienem, żeby znowu nie wywiązała się niepotrzebna dyskusja. Ale czasem trudno się powstrzymać. Jako uczestnik innych blogów doskonale chyba wiesz, że jest taka kategoria bywalców tychże, którzy nie przychodzą po to, żeby podyskutować. Przychodzą, żeby przedstawić swoje racje nie zważając na ogólną atmosferę blogową. Te racje i opinie nie są kierowane do stałych uczestników bloga. Tylko do takich,jak ja onegdaj, czy Sowa, która swą obecność na progu Koszyczka ujawniła niedawno. Takich ludzi jest sporo. Bobik pewnie ma statystyki dotyczące ilości wejść i nie mam na myśli tego zestawienia, które mówi o aktywności komentujących, więc ma pojęcie, jaki ruch w sieci generuje Jego
blog.
I żadne usuwanie postów nie pomaga.
Moje nieliczne doświadczenia z uczestnictwa blogowego chociażby u Moskwy uświadomiły mi, że dla niektórych odwiedzających blog nie podejmowanie dyskusji z nimi wcale nie jest ani deprymujące, ani zniechęcające. Oni tak mają. Albo z potrzeby uzewnętrznienia czegoś tam, albo dla załatwienia konkretnej sprawy. Dla mnie dosyć symptomatyczne były terminy pojawianie się tych właśnie wpisów. Często jakby obok bieżącej dyskusji.
Oczywiście można powiedzieć, że ludzie głupi nie są i manipulację dostrzegają w lot. Też mam taką nadzieję.
Bardzo ciekawa opowieść Babilasa, dzięki! 🙂 W uzupełnieniu króciutko o trujących miodach: http://www.miodywkuchni.pl/trujace-miody/ Chyba mam szczęście, że nie cierpię miodów, no może poza trójniakiem, bo dwójniak też za słodki.
Babilasie
Rozmyślałem trochę nad tym, bo czemu miałby się zmarnować. Ale jak to w naturze. Na wszystko jest stosowny czas, po którym działanie traci sens. Poza tym w pewnym momencie dyskusja rozgorzała tak mocno i nabrała tak dużej temperatury, że raczej wolałem się wycofać. Poza tym w dużym stopniu powtórzyłbym tylko zasadnicze motywy z Twojego tekstu. Z dwóch grzybków w barszczu Twój był zdecydowanie ładniejszy i smaczniejszy.
Natomiast, mając na uwadze nieuchronną cykliczność zjawisk w przyrodzie, mam smutną pewność, że okazja taka może się znowu nadarzyć.
Oczywiście w odezwie do Marka miała być Polatucha, a nie Sowa. Chociaż oba latające, to nie wypada mi aż tak gatunków mylić.
Paradoksie, polatuchy są może niewysoko i przyciężkawo latające, ale swoje zdanie mają i nie zawahają się go użyć. Opinie Sympatyczki, czy kogoś innego nie mają wielkiego wpływu na te stwory. Jak namowy przywołanych przez kogoś niedawno Świadków Jehowy, czy innych misjonarzy. Polatuchy bywają miłe na pierwszy rzut oka, ale to niezależne plemię, co jako biolog? weterynarz? na pewno wiesz.
Parambuła to była, o ile dobrze pamiętam. Piękna i dźwięczna. Parampampam. Tchnęło Kubusiem Puchatkiem.
Na mojej azalii pontyjskiej pasie się trzmiel Teodor. Nie miałam pojęcia, że azalie rosną dziko w naszym pięknym kraju.
Babilasie, moje austinki nowe mają pąki jak smoki. Będzie z nich pociecha. Kupiłam jeszcze L.D. Braithwaite’a i wciąż się zastanawiam, czy to nie była ta róża, której byś się bez żalu pozbył. Przypomnij, proszę, co to było?
Polatucho, tu jest o wstawianiu adresów i innych przydatnych rzeczach 🙂
http://www.kurshtml.boo.pl/html/odsylacz_do_adresu_internetowego,zielony.html
mt7 OK
Babilasie, widziałam w Bieszczadach hektary pól nasadzonych barszczem Sosnowskiego. Przypuszczam, że nasadzenia te ( prawdopodobnie jeszcze w latach 70.) mają związek ze stosunkowo dużą ilością pasiek w tamtym regionie.
Ciekawam, czy ten miód ma posmak anyżkowy, podobnie jak mleko krów karmionych owym barszczem.
Do tej pory widywałam barszcz Sosnowskiego w Europie jedynie w niewielkich kępach wzdłuż autostrad i torów kolejowych.
Jestem gapa. Pewnie jedyna w okolicy, ale na wszelki wypadek jednak podzielę się tą informacją: w niedzielę sklepy są zamknięte. Nie żebym była planowała upojną niedzielę w galerii handlowej, ale w sobotę kończę koci dyżur i wracam do domu, w związku z tym chciałam w niedzielę uzupełnić zapasy. Bedę musiała się sprężyć w sobotę.
Wprowadzenie barszczu S. miało służyć produkcji paszy dla bydła. Teraz próbuje się ten barszcz wytępić.
To jest agresywna roślina inwazyjna, powodująca silne reakcje alergiczne (kontakt ze skórą) oraz degradująca środowisko, w Polsce oraz wielu krajach objęta zakazem uprawy.
tez lubie miod, czasami, moze czasami mniej niz czasami, ale mimo to lubie 🙄
dla frakcji:
http://www.faz.net/aktuell/politik/inland/polen-in-deutschland-die-unsichtbaren-nachbarn-13599176.html
🙂
Pamiętam z lat siedemdziesiątych audycje, w których bardzo zachwalano wprowadzenie barszczu S. jako uprawy mającej przynieść niezwykłe pożytki dla hodowców bydła. To było wielkie osiągnięcie introdukcyjne. Twórcy tego sukcesu pewnie już wymarli, w przeciwieństwie do rośliny, która ma się całkiem dobrze.
Lubię miód. Lubię różne miody.
Za miodem nie przepadam, no chyba, że jest dodatkiem do sosów. Jogurtowo-czosnkowy sos do szpinaku z odrobiną miodu – mniam. 🙂
Mówią, że należy jeść miód z okolicy, w której się mieszka, ze względu na ewentualne alergie. Ja przywożę lub dostaję miody z różnych podróży, jem, daję w prezencie i jakoś nie słyszę, by komuś zaszkodziły. Najbardziej lubię tymiankowy, lawendowy i wrzosowy oraz wszystkie górskie. Najmniej – gryczany. Znakomity jest z kwiatów mniszka. Można kupić w północnych Niemczech. Fantastyczne bywają miody syberyjskie, choć jeden z tutejszych gości poczęstowany takim smakołykiem stwierdził: Dobra ta melasa.
W ubiegłym roku pierwszy raz zaopatrzyłem się w miód faceliowy. Dosyć interesujący w smaku.
No i proszę. A Bobik narzekał na monotonię jadłospisową.
Ago, ja też miód używam wyłącznie do sosów, no i do herbaty, gdy mam objawy zbliżającej się zarazy 😉
Na zarazę stosuję zmasowany atak czosnku, a i wąpierzy nie dopuszcza w pobliże 🙂
Na miód facecjowy to może i ja bym się połakomił. 😎
Aga (12:04), jeśli „jedynie słuszny” kandydat dojdzie do władzy, to już w żadną niedzielę niczego nie kupisz 🙁
Ago
Odpust będziesz mogła kupić każdego dnia
Najlepszy jaki jadłem to fasolowy z Roztocza 🙂
Był jeszcze gorczycowy i wierzbowy, ale to tylko raz trafiłem
Bez kupowania w niedzielę idzie żyć. Jak się wie, kiedy jest niedziela. Mnie się zdarzyło w długiej podróży po rzadko zaludnionym pustkowiu drobne pomieszanie w rachubie czasu i przekonanie, że jest już poniedziałek… 🙁
Nadzwyczaj dobry był miód malinowo-chabrowy od leśniczego (pszczół jego) w okolicach Lęborka.
Idzie żyć bez większości tego, z czym nam wygodniej. Tylko co to za życie… 😛
Odpust fasolowy??? Jadłeś???
Malinowy z Roztocza – przereklamowany. Jakiś taki bezpłciowy.
Cudne są te przypadkowe kolejności.
Nie chcę być złym prorokiem, ale zaraz nam się tu zaroi od przekręcanych nazw na „fa”
Farfocel. Bardzo ładne słowo na fa. Nawet go przekręcać nie trzeba, bo samo w sobie takie jakieś przekręcone. 🙂
Farfocel i jego krewniak fafroł.
Rysiu, tam jest o Twojej księgarni 🙂
Faramuszki 😉
Fabaneria. Fsychoanalityk. Gupi fariat!!!
Paradoksie, grzebiesz w puszce z pandorą!
Posadziłam flance słoneczników, celozji strzępiastej i grzebieniastej, cynii karłowej 😎
Po raz pierwszy w życiu wyhodowałam flance. Widzę jakie błędy popełniłam. Ale, pierwsze koty za płoty 😉
Mój podziw dla Babilasa i Markota (kolejność alfabetyczna 😉 ) przeogromny ❗
facecje
Fatałaszki
fantasmagorie
fanfary
fale
Fatamrugana
Taki znalazłam: faborek
Fubrawiec i fuja.
W zastępstwie Pani Kierowniczki: Fafner i Fasolt.
Fatamrugana jest śliczna 🙂
Fuda 😉
Fefnaście
Fioń. Tak mawiało moje dziecko na słonia fiefieści lat temu.
niFEa
fagot, of course
O, nikt nie pamięta o fafkulcach? A jaki indeks glikemiczny ma odpust? 🙄
Jasne, Ago, no przecież, że fafkulce! 😆
Powalający, Ago 😉
A jednak panna młoda miała powody do smutku 🙁
http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2015/05/17/jakie-smutne-wesele/
Babilasie, opowiesc piekna! Teraz na miody bede spogladac nieufnie, choc owszem lubie (moze koncept miodu bardziej niz sam miod 🙂 ) i wszedzie kosztuje.
Nastepnym zaskoczeniem byl barszcz na polach…
fifulka
Jaśnie Pan Dziedzic Michnik nie odda Polski w ręce ciemnych parobków. Jagodo, gdyby Michnik byl z polskiego szlacheckiego rodu, czy okrzyk o nie oddawaniu Polski brzmial by lepiej?
Gdyby Michnik był z polskiego szlacheckiego rodu, to by nic nie pomogło ani nie zaszkodziło. Można sobie pochodzić i nie pieprzyć od rzeczy. Z drugiej strony, można pochodzić i pieprzyć jak najbardziej, reguły nie ma. 🙂
Koszmarna historia, Zmoro. 🙁
Na dodatek ma ciąg dalszy, autorka publikacji dopisała w komentarzu:
„Ciąg dalszy następuje w zawrotnym tempie. Szef administracji prezydenta Czeczenii tak dobrze bawił się na weselu siedemnastoletniej Hedy, że z animuszem wystąpił z inicjatywą zniesienia kar za wielożeństwo.”
Te trujące miody nie są wcale straszne. Z artykułu wynika, że one trują tylko w sensie medycznym, a z ludzkiego punktu widzenia przyprawiają, poniewierają, kopią w beret, dają w palnik itd. Można ostrożnie spróbować, przypuszczam, że woń z ust jest po takim miodzie lepsza niż przy metodach tradycyjnych, a jeśli efekt podobny, to dlaczego nie? 😉
Tak, czytałam ten komentarz, ale dziękuję, że zwróciłaś na niego uwagę, Siódemeczko.
To już wiem, dlaczego lubię górskie miody. Tu rośnie wiele różaneczników 😉
Gdy wrzucalam filmik z tego slubu myslalam ze jego tlo jest juz znane, bo publikacje byly w roznych miejscach, dlatego napisalam o smutnym slubie. Potem Bobik troche nadwerezyl moja pewnosc ze wiem o czym mowie, tym bardziej ze kilka zagranicznych gazet (m.i. Guardian) pisaly o przymusowym slubie wstawiajac slowo przymusowy w cudzyslow, a inni podkreslali ze rozyjska gazeta ktora opublikowala te historie ma niezbyt mile powiazania, tak jakby jej publikacja byla wynikiem jakichs politycznych rozgrywek, w ktorych sie pogubilam. Choc wydaje mi sie ze historia jest taka jak ja przedstawia m.i. artykul zlinkowany przez Zmore.
Jadlam kiedys niezapomniany gorski lesny miod, zupelnie zielony i klarowny. Bardzo dawno temu w Polsce.
Fakt, że tym razem czeczeńska panna młoda trafiła na wyjątkowego sukinsyna i miała wszelkie powody do smutku. Nie tylko ona zresztą – Czeczenia w łapach Kadyrowa i jego klanu jest strasznym krajem i chyba jeszcze długo takim pozostanie. 🙁
Nie miałem pojęcia, Lisku, o tej całej koszmarnej historii ślubnej – zwróciłem tylko uwagę, że czeczeński obyczaj weselny generalnie wesołości panny młodej nie przewiduje. Ale tu oczywiście były podstawy do sądzenia, że nie tylko o obyczaj chodzi. 🙁
W sprawie sformułowania użytego przez Michnika, jak rozumiem, pochodzenie nie ma nic do rzeczy – idzie o postawę, którą można odbrać jako wielkopańską, tzn. wyższościową i lekceważącą wobec „plebsu”, czyli tych głosujących na Kukiza czy Dudę gówniarzy. No i „nie oddamy Polski” rzeczywiście brzmi nieco tak, jakby to Michnik i jego formacja polityczna byli jej właścicielami, choć na pewno nie takie były jego intencje.
Potęga formy. Najlepsze nawet intencje mogą się obrócić w swoje przeciwieństwo, kiedy są źle wyrażone. 🙄
Rozumiem ze sa miody halowe i hajowe 🙂
W sumie miody fajowe.
Nie mogę uzyskać dostępu do całego wywiadu z Michnikiem, otwiera mi się tylko wstęp.
AGATA NOWAKOWSKA, DOMINIKA WIELOWIEYSKA: Po I turze wyborów na gali Lewiatana powiedziałeś: „Nie oddajmy Polski gówniarzom”. Kogo miałeś na myśli?
ADAM MICHNIK, REDAKTOR NACZELNY „GAZETY WYBORCZEJ”: Jeżeli się w kampanii składa Polakom skrajnie nierealistyczne obietnice, to jest to gówniarskie okłamywanie Polaków. W tym sensie powiedziałem, że gówniarzom Polski nie można oddać.
Czyli komu?
– Tym wszystkim, którzy składali takie obietnice i mówili głupoty.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,145530,17946981,Michnik__Nie_lekcewaze_tej_rewolty.html#ixzz3amfUdx1g
Na bazie tylko tego wstępu, nie odnoszę wrażenia jakoby on wyborców Kukiza nazwał gówniarzami. Tak nazwał kandydata.
Chociaż zapewne mogą się oni w świetle jego wypowiedzi z tym określeniem identyfikować.
To tylko taka moja uwaga, nie wykluczam, że błędna, gdyż oparta tylko na tym fragmencie.
Lisek (15:00)
brzmiałby dokładnie tak samo, Lisku 😎
Wódz i Bobik wyjaśnili dlaczego.
Nikt nie ma prawa „oddawać” albo „nie oddawać” Polski, bo nie jest jej właścicielem.
Nie będę ukrywać, że, najdelikatniej rzecz ujmując, zaskoczyłaś mnie swoim pytaniem 🙁
Barbara Nowacka:
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/opinie/20150521/nowacka-mniej-zachowawczosci-wiecej-walecznosci
dosc ciekawe 🙂
Nie, nie, Nisiu (11:27), odgrażałem się, że wyrzucę „Mayor of Casterbridge”, ale tylko odgrażałem, nigdy jeszcze dobrowolnie żadnej róży sam nie wykopałem. „L.D. Braithwaite” ma rzadko spotykany u austinek kolor (jaki, to nie powiem, bo mam z tym kłopoty, dla mnie czerwony, ale inni nazywają to szkarłatnym). Pochodzi z okresu, który był najbardziej twórczym w karierze hodowlanej Austina (lata 80 ubiegłego wieku). Jest córką „Mary Rose” i siostrą „Winchester Cathedral” i podobnie jak te odmiany charakteryzuje się zwartym pokrojem i niezbyt wysokim (1-1,2 m) wzrostem. Po ojcu („Squire”) można wywieść go od „Chianti”, jednej z pierwszych odmian Austina, jeszcze niepowtarzającej kwitnienia, która była przodkiem (prawie) wszystkich czerwonych austinek (podobnie jak „Constance Spry” – różowych). Bodaj czy nie najlepsza czerwona austinka (do czasu pojawienia się „Darcey Bussell” dziesięć lat temu). Niestety, słabo pachnie, nobody is perfect. Kiedyś zainteresowałem się, kim był(a?) Braithwaite – nazwy odmian czasami łączą się z ciekawymi historiami. Teściem Austina, jak sie okazało. Proza życia.
ponownie polecam 🙂 😀
http://www.krytykapolityczna.pl/wydawnictwo/kapital-w-xxi-wieku
Babilasie, kamień z serca. Dzięki. Niestety, nie była to taka potężna sadzonka jak te z marca, znacznie mniejsza, niemniej mam nadzieję, że wyrośnie na istny cud.
Mary Rose też była, ale mój ogrodnik rzucił się na mnie z dzikimi okrzykami kiedy zobaczył mój wózeczek zakupowy i Mary R. została w sklepie. Ale mam już cztery różowe austinki, więc wolałam teścia.
Miód. To tutaj, we Florianópolis, jest Cidade das Abelhas (Miasto Pszczół), w tej chwili coś tak skromego, że zamiast wieźć tam prowadzę odwiedzających na Costeira na dobre lody. I stąd poszła Inwazja Wściekłych Pszczół Afrykańskich na pokojowe nastawione Stany Zjednoczone, czego tam do dziś Brazylii nie zapominają, a pod ręką mam mnóstwo dat i nazw łacińskich (np. Apis mellifera scutellata, to ta zbrodnicza pszczoła afrykańska), bo jedna pani stąd, z kierunku agronomii na UFSC, napisała o tych brzęczółkach TCC (Trabalho de Conclusão de Curso, końcowa praca więcej warta chyba niż wiele dzisiejszych polskich prac magisterskich).
Więc przywiózł pszczoły do Brazylii w 1839 roku ksiądz Antônio Carneiro, a potem, w 1845, więcej ich dowieźli na południe kraju osadnicy niemieccy. A w roku 1956 dowieziono pszczoły afrykańskie, w nadziei, że krzyżówka da większy przerób i lepszy charakter robotnic. A tu nie tylko wszystko wyszło na odwrót, ale i ich rój zrobił to, co każdemu niewolnikowi w głowie, czyli uciekł — i źle to wyglądało. Bardzo się rozmnożyły (a przecież nie pszczołom mówił Pan „mnóżcie się, abyście zaludnili ziemię”) i żądliły aż na śmierć, szczególnie bydło, bo są bardzo czułe na ostre zapachy, a bydło ma za nic codzienną higienę.
Ale w ciągu lat pokumały się w różnych miejscach z pszczołami europejskiego pochodzenia i w tej chwili wyróżniają 11 ich rodzin, 700 rodzajów i 20.000 gatunków. No i odmian miodu, szczególnie tu, na Południu, jest obfitość.
I za trzy tygodnie będzie tu Miodowy Rynek, nawet z sąsiednich stanów zjeżdżają się wytwórcy (a raczej opakowywacze) miodu i cena jest ustalona dla wszystkich sprzedawców. W zeszłym roku było to 13 reali za kilo. Zobaczymy co wymyślą tym razem. Mamy listę ulubionych miodów (np. z winorośli japońskiej czy z cajuja) i doświadczenie uczy, że potrzebny roczny zapas dla rodziny to koło 16 kg. Używany z porannym jogurtem robionym z duńskich drożdży.
AndSolu, a co jest cajuj?
Drzewo nanercza?
http://en.wikipedia.org/wiki/Caju
Chyba już wiem: to?
Łajza z liskiem 🙂
Tu jest cała rozmowa z Michnikiem, później ją usunę:
http://emtesidemeczka.blogspot.com/2015/05/michnik-nie-lekcewaze-tej-rewolty-agata.html
🙂
Jak te wredne pszczoły napadły na USA, to nawet pociąg wykoleiły i on wybuchł, a potem (albo przedtem, nie pamiętam) wybuchła elektrownia atomowa. Wszystko to pokazano w kinie (Rój, 1978)
Uffff, koniec. BK dał radę 🙂
Duda był dziś potwornie agresywny, a pani z PiS właśnie w TVN24 powiedziała, że był spokojny 😆
BK chyba dziś trochę gorzej.
BK miał nieszczególny patent na końcowe wystąpienie. Podkreślanie wieku i doświadczenia jako atutu niesie od razu możliwość riposty: starzy już się narządzili, miejsca dla młodych.
W samej debacie Duda był słabszy. Nerwował się. A to co mówi pani z PIS…
Ale ja kiedyś kupię giwerę i osobiście pójdę do TVN zastrzelić panią POchanke razem z jej bredzeniem i przydechem.
A przede wszystkim Duda nie odpowiedział na najważniejsze pytanie Olejnik dot. referendów.
A propos ostatniej dyskusji o Świadkach Jehowy i innych NACHODZĄCYCH. Przyszli do mnie dziś dwaj chłopcy z WWF. Powiedziałam im, że wiem co to jest i nawet czasem daję im forsę, ale koniecznie chcieli porozmawiać. Akurat smażyłam kotlety. Powiedzieli, że przyjdą później. Przyszli dokładnie kiedy zaczynałam jeść. Zrozumieli i obiecali, że przyjdą później. Przyszli w połowie debaty.
No, nie pogadali chłopcy ze mną dzisiaj.
Mnie ominęło bredzenie pani Pochanke, bo mi streaming padł i zanim się dostałam na strony Polskiego Radia, żeby chociaż posłuchać, było już podsumowanie.
Dobry wieczór. Pada. Cisza taka na blogu, wszyscy pewnie słuchają debaty, a ja dopiero z pracy wróciłam i niczego nie słucham. Słowa na F przypomniały mi Topika i Topcię z Doliny muminków: „Fym z komina, pefnie fotują fawę”. Na fawę za późno, ale dobra herbatka z miodem będzie ok i tak poszperam w internecie za komentarzami o debacie.
Wiem, że teraz uwaga większości z nas jest zaprzątnięta innymi sprawami, ale trafiłam na niezwykle ciekawą rozmowę i myślę, że warto ją przeczytać:
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,145317,17950970,Nikt_mnie_nie_irytuje_tak_jak_matka__Dorosli_rozliczaja.html#BoxGWImg
A niech to… ja dziś byłem jakiś taki nieprzytomny, że debata kompletnie wyleciała mi z głowy i ją przegapiłem. 😳 A teraz chciałem chociaż jakichś komentarzy posłuchać, to znowu z techniką nie mogę się dogadać. Tu nie łączy, tam nie działa…
Już groziłem tej technice, że wezmę zabawki i pójdę na swoje podwórko, ale w ogóle się nie przejęła. 👿
Bobiku, tu chyba jest calosc
https://www.youtube.com/watch?v=P61rPPprH6I
A tak może się skończyć pasja ogrodnicza:
http://www.pb.pl/4063286,28800,polak-zlapany-na-przemycie-bluszczu?utm_source=newsletter.pb.pl&utm_medium=mail
Babilasie, miej na uwadze 😉
Bobiku nie żałuj, żeś przegapił. Każdy z debatujących nie zniechęcił swoich zwolenników 😉
Dobre podsumowanie, Irku 😆
To właśnie w Auckland Jagodowy musiał pokazać czy ma czyste buty 😉
Kontrola jest bardzo drobiazgowa, ale sprawna i przeprowadzana niezwykle uprzejmie.
Mnie dokładnie psy obwąchały w Australii w Brisbane na okoliczność jedzenia i narkotyków. Zero stresu 😎
Vesper, ciekawy link. Niestety taki przemyt flory i fauny najczęściej się kończy tragicznie dla rodzimej przyrody. Kilka przykładów: nawłoć kanadyjska, norka amerykańska, żółw czerwonolicy. Chociaż są i przyjemne zjawiska jak np. fiołek wonny, astry nowoangielskie / tzw. marcinki/
Pytanie: co z niezdecydowanymi? 🙄
Widocznie coś przemycałem, bo w poczekalni 😈
Trochę zimnej wody na rozgrzane przedwyborczo głowy:
http://studioopinii.pl/michal-cichy-z-facebooka/
Mam tego świadomość, Irku. Zwłaszcza na wyspach jest niezwykle istotne.
Dziękuję, Lisku. 🙂 Dobrze, że chociaż stara, poczciwa tuba działa normalnie.
Nadrabiam teraz, choć puentę Irek już zdradził. 😈
Vesper (21:53), to cargo w podwójnych majtkach, to mi przypomina Wickhama wywożacego nasiona kauczukowca z Manaus do Kew Gardens.
No i rola psa nie do przecenienia. Trenują na wykrywanie podwójnych majtek?
Po debacie, która odbyła się w pełnej wolności od pytań 🙂 Na przykład obaj kandydaci nie odpowiedzieli czy ponownie zgłoszą prof. Belkę na szefa NBP ale uników było więcej.
Komorowski był słabszy niż poprzednio, a Duda lepszy ale nie na tyle by zdecydowanie wygrać. W sumie przeciętnie obaj.
Było kilka ciosów poniżej pasa z obu stron. Jeden wyjątkowo nieuczciwy – zresztą zapowiadany już propagandowo od kilku dni. Chodzi mi o to, jakoby Krzysztof Szczerski – profesor UJ i poseł PiS, z którego Duda chce zrobić Sekretarza Stanu d/s międzynarodowych w Kancelariii promował ,,państwo wyznaniowe” i że ,,jest publikacja” na ten temat. Otóż jest taki konserwatywny kwartalnik ,,Pressje” wydawany przez Klub Jagielloński. Dziesięć lat temu redakcja zrobiła taką zabawę, że kilkoro a może kilkunastu – nie pamiętam już – autorów rozlosowało tematy i dostało zadanie napisanie tekstu opisującego ,,rzeczywistość alternatywną” – czyli political fiction. Szczerski wylosował ,,fundamentalizm” i zgodnie z zadaniem opisał taką fundamentalistyczną utopię – państwo katolickie. Z takiej to zabawy młodych intelektualistów sztabowcy Prezydenta wywiedli te bzdury.
Pikanterii dodaje fakt, że wśród ówczesnych wspólpracowników ,,Pressji” był jeden minister i jeden wiceminister rządu Tuska (Mikołaj Budzanowski i Tomasz Merta). Takie chwyty raczej nie budują zgody i społecznego kapitału zaufania.