Prorocy we własnym kraju
W znanej kawiarni „Prawi kontra Lewi“,
w zbożnej intencji pomocy ludowi,
nad czarną kawą siedział prorok Newim,
nad białą zasię prorok drugi, Ktowim.
Zagaił Ktowim: łatwo być prorokiem,
bo mój kandydat na pewno nie skrewi.
– Ja na to patrzę całkiem innym okiem,
mój będzie górą! – krzyknął na to Newim.
Eee – burknął Ktowim – z badań wszak wynika,
że ku mojemu lud się cały skłania.
Guzik wiesz o tym, czym jest polityka
– rzekł Newim – i masz fałszywe badania.
Sam jesteś głupi, rudy i fałszywy!
– zakrzyknął Ktowim tonem Piotra Skargi.
U ciebie żaden idiotyzm nie zdziwi!
– odwarknął Newim, wydymając wargi.
Księżyc już wzeszedł, psy, a także myszy,
usnęły sobie pod osłoną nocy,
nie bacząc na to, że w wyborczej ciszy
po głowach siwych piorą się prorocy.
Przyszłość z oddali spojrzała wymownie
na to zacięte, wściekłe naparzanie,
po czym olała wszelkie sondażownie
i nastąpiła – tak, jak miała w planie.
A lud, gdy mroki już rozjaśnił ranek,
mruknął pod nosem: o, niech to cholera,
bez tych proroków, krzyków, naparzanek,
ileż by można rozsądniej wybierać!
Bry!
Wasze pokuty są straszliwe, kakao z koniakiem…. brrrrr.
Co to znaczy wkurz?? Wkurrrrr to znam.
Biegnę, pędzę, gonię….
a króliczek hen…
Tak Okudżawa śpiewał, nie?
Może ktoś czytał skecze Tuwima?? Bo równie śmieszne 😆
Może ktoś, kto pisał rozmówki, czytał…
Niezrozumiale wyszło. No i jak studenci mają coś rozumieć??
A nie, Tadeuszu, o króliczku, to Skaldowie. 😛
Prawie jak słynne rozmówki węgiersko-angielskie 😉
U Okudżawy był balonik (hen!).
Babilasie, poplakalem sie ze smiechu czytajac Twoj wpis.
Przy okazji powiem, ze jeszcze nie wyszedlem z podziwu nad Twoimi cudownymi pomidorami. Wyobrazam sobie jaki maja smak !
Moje ulubione teraz to Marinda z Sardynii (moze Sycylii jak ten dowcip o jeleniu).
W kwestii formalnej, cudowne pomidory to ma markot.
http://wyborcza.pl/1,75968,18027149,Program_dla_Andrzeja_Dudy__Zaplecze_intelektualne.html
A w komentarzach wpis dawno nie widzianej Demetrii 🙂
Hej, tam na tratwie, Demetrio!
A ponadto propozycja jednego z komentatorów przeniesienia stolicy do Krakowa 😉
W takim razie brawo markot !
Ale nie poddaje sie, babilas tez mial jakies wspanialosci.
Poważnie się zastanawiałem, co ma wspólnego Żakowski i jego analizy z Konstantym I. Gałczyńskim?
Zrozumienie kontekstu przyszło po nieprzyzwoicie długiej chwili… 🙁 ale przyszło! 🙂
Przelotny Ptaku, dziękuję 😉
Pomidory smakują tak, jak wyglądają – cienka, delikatna skórka, soczysty miąższ, smak intensywnie pomidorowy – słodycz i kwas wyważone, choć w różnych proporcjach w różnych odmianach.
Pomodoro Marinda to specjał z Sycylii (Pachino, prowincja Syrakuzy). Zaintrygowały mnie, rozejrzę się za nimi na jesieni.
Moje aktualnie ulubione to pomodorini di Sardegna.Nasiona zresztą z pomidorków nabytych na Sycylii 😉
Jak oni TO robią?
Astronomowie robią TO po ciemku,
Matematycy robią TO z jednostkami urojonymi
(lub: matematycy robią TO w grupach).
Biolodzy robią TO w terenie,
Chemicy robią TO w okresowych układach.
Geolodzy robią TO z rudą.
Paleontolodzy się w TYM grzebią.
Informatycy robią TO z ręką na myszce.
Inżynierowie elektrycy robią TO z oporami.
Fizycy robią TO z siłą.
Kiedy robią TO sejsmolodzy, drży ziemia.
Zoolodzy robią TO ze zwierzętami.
Fizycy kwantowi robią TO z niepewnością.
Chemicy od polimerów robią TO w łańcuchach.
Kosmolodzy robią TO wybuchowo.
Teoretycy robią TO na papierze.
Genetycy robią TO przy klonie.
Statystycy robią TO z 99-procentową pewnością.
Planetolodzy robią TO, gdy obserwują Uran.
Filozofowie tylko o TYM myślą.
Co to jest? Nauka, oczywiście. I wstydźcie się, jeśli do głowy przyszło Wam zupełnie co innego.
według Jupiter Scientific
Muzykolodzy robią to z kluczem.
Literaturoznawcy robią to między wierszami.
Ekonomiści robią to z modelami.
Meteorolodzy robią to w każdą pogodę.
Lingwiści robią to z językiem…
Króliczki robią to z przytupem.
Może o zwierzątkach jest zabawniejsze 👿
Marsz życia wiecznie żywy 😈
Przelotny Ptaku, ja miałem tylko złudzenia o cudownych pomidorach, z których to złudzeń leczyłem się długo, ale skutecznie. Co roku zamiast pomidorów miałem cudowną zarazę ziemniaczaną na pomidorach (Phytophtora infestans).
Każdego roku obiecywałem sobie, że tym razem będę walczyć – ale, wbrew zasadom prewencji, zawsze zwlekałem z opryskiem (po co pryskać zdrowe rośliny?) do momentu, gdy było już za późno. Zgodnie z łacińską nazwą gatunkową, patogen rozwija się bardzo szybko, niekiedy w 12 godzin jest po, za przeproszeniem, ptakach.
Oczywiście pomagałem aktywnie chorobie – zwykle wysiewa się więcej nasion niż się potrzebuje roślin, ale jak większość skiełkuje, to szkoda wyrzucić (rozdawać nie było komu) i koniec końców sadziło się o wiele za gęsto. Zaraza ziemniaczana lubi wysoką wilgotność (i wysoką temperaturę) – za gęsto posadzone rośliny miały spowolnione obsychanie, co wydłużało czas podatności na zakażenie. Po drugie, jestem niepoprawnym zwolennikiem intensywnego nawożenia organicznego, co powodowało, że moje pomidory – śliczne, aż sino-niebieskie z tych luksusów – były szczególnie wrażliwe na infekcję.
Aż przyszedł taki moment, że zrozumiałem swoje błędy i uzmysłowiłem sobie, że z takim podejściem do uprawy pomidorów, zawsze będę ofiarą. Więc w tym roku tylko kilkanaście karzełków (Red Robin i Yellow Canary) w pojemnikach, nic w gruncie.
Moje niedole z pomidorami w żaden sposób nie porównują się z losem Irlandczyków, skromnie licząc milion zmarło z głodu i związanych z nim chorób, a następny milion wyemigrował do Ameryki.
Moje pomidory nie są niczym pryskane, rosną w gruncie, ale mają osłonę od deszczu. Parę sztuk też w donicach na balkonie osłoniętym od wiatrów i deszczu.
Jak zaraza lata po okolicy, to nie ma siły, w końcu się przeniesie. 👿 Ale może w Szwajcarii to cholerstwo nie jest tak rozpowszechnione?
Mnie w ubiegłym roku znowu wszystkie pomidory szlag trafił (każdy w osobnej doniczce był, różne odmiany) i obiecałem sobie święcie, że już po raz ostatni popełniłem to głupstwo, które zawsze kończy się tak samo. W tym roku żadnych pomidorów, chyba że jakiś geniusz wyhodował odmianę stuprocentowo odporną na zarazę ziemniaczaną. 🙄
Jasne, mógłbym pryskać, ale wtedy po co mi własne pomidory? Pryskane to sobie mogę nabyć drogą kupna, w sezonie za doprawdy psi grosz. 😉
Bobiku, to bardzo smutne winić za wszystko jednego i tego samego szlaga. Jeden szlag trafił jednego pomidora, drugi drugiego, szlagów – jak magistralnie ksiądz Oko wyjaśnia – jest 666, a Ty wszystko kładziesz na karb tego pierwszego. Nie mówię, że on niewinny, ale nie wiem czy należy robić z niego szlaga ofiarnego.
Gdybyscie chcieli natomiast sadzic tyton, to odradzam. Szczegolnie w Quebecu, gdzie dzisiaj Sad Najwyzszy wydal historyczny wyrok w procesie class action przeciw trzem gigantom przemyslu tytoniowego:
http://www.cbc.ca/news/canada/montreal/tobacco-companies-ordered-to-pay-15b-in-damages-1.3095963
Komentarze tez raczej nieprzyjazne dla przemyslu tytoniowego. Palacze powinni sie przerzucic na maryske, na ktora spoleczne przyzwolenie wzroslo.
A jeszcze 40 lat temu palilismy prawie wszyscy na zajeciach na uniwerku, lacznie z wykladowca, a ciezarnej kolezance doradzilismy, zeby wyszla na korytarz jesli w sali bylo dla niej za duzo dymu!
To mowicie, ze moje posadzone w skrzynkach warzywa: salate, rzodkiewki, groszek i fasolke trzeba poprzerywac! Juz lece to zrobic!
I tym sposobem Tadeusz doczekał się pędzącego Królika. 😛
Nie mogę posadzić maryśki zamiast tytoniu, bo w Niemczech to jest jeszcze zakazane (i pewnie będzie, póki CDU zostanie przy władzy). 👿 A jak się już mam narażać, to wolę skoczyć do Holandii po gotowy produkt, bo to mniej roboty niż własna hodowla. 😉
Poprzerywać koniecznie, Króliku. Za ciasno posadzona rzodkiewka osiąga wymiary łebka od szpilki i wtedy trzeba się głowić, ile diabłów się na niej zmieści. 😯
No, chyba że się diabły przeliczy na szlagi i od razu wie, że ich wyjdzie 666. 😎
Teolodzy robią to na szpilkach.
A ufolodzy na talerzach? 😉
A kto na tratwie???
I co z tego, że na tratwie? 👿
Wiedziałam!
O ile sobie przypominam, to pomidory prowadzi się na dwa, góra trzy pędy. Ważne są ciecia, usuwanie nadmiaru liści, żeby był przewiew i nasłonecznienie.
U mnie na balkonie wichry szaleją, łamały mi pomidorki.
Oooo https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/KwiatkiIInneOkolicznoCiPrzyrody#5502589704338454130
Robiłam im opatrunki, ale szkoda gadać.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dajcie mi kierowcę a ja już na niego mandat znajdę 👿
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,18031489,Bedzie_bezpieczniej__jesli_policja_wystawi_1_7_mln.html?lokale=lublin#BoxNewsLink
Dzień dobry. 🙂
Ja już w blokach startowych. We Lwowie zapowiadają upał (nie lubię!).
Bądźcie grzeczni. Do miłego!
Irku, wydaje mi się, że to po prostu ktoś bezmyślnie zrobił ” kopiuj, wklej” w rubrykę o celach. I zrobiła się draka niepotrzebna. A że w raportowaniu zawsze są rubryki o wynikach za rok poprzedni i celach na następny, niezależnie od ich sensowności, to tak wyszło.
Mogę dać głowę, że w raportach Ministerstwa Zdrowia dotyczącego chorób zakaźnych też jest podany cel np. zachorowań na żołtaczkę w 2015 😉
Mar-Jo – szerokości i miłego spotkania 🙂
Dzień dobry 🙂
Mar -Jo 🙂
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,18034362,Rozlam_w_komitecie_budowy_pomnika_Wdziecznosci_.html?lokale=local#BoxNewsLink
O tym, że pomnik nie powinien stać na Łęgach, wspomniał pośrednio abp Stanisław Gądecki, mówiąc w niedzielę o „peryferiach”.
Ależ ten człowiek mataczy 👿 Przecież Malta położona jest bardziej „peryferyjnie” w stosunku do Łęgów!
Najwyraźniej chodzi o to, że „sprawiedliwość musi być po naszej stronie” i o znaczenie terenu. Niedopuszczenie do oddzielenia sfery sacrum od profanum. A Malta to sporty wodne, z zawodami międzynarodowymi włącznie, to międzynarodowy festiwal teatralny, to sztuczny stok narciarski, etc., etc.,
A jak już ustawi się pomnik na Malcie, to się zakaże wszystkich imprez świeckich, co by za przeproszeniem, opite piwem towarzystwo, pomnika nie bezcześciło 👿
W miejsce niesłusznych, wprowadzi się festiwale i zawody jedynie słuszne 😎
Dzień dobry 🙂
Merd, merd i na razie tyle mnie widziano, bo już jestem trochę ze wszystkim spóźniony. Do popołudnia. 🙂
Dzień dobry 🙂
Widzę, że Bobik dobrze zaczął dzień. Nie ma jak soczyste francuskie przekleństwo na powitanie poranka 😆
Czyli również Poznań przestał być racjonalny?
A parę lat temu dałabym sobie łeb uciąć za to, że to nigdy nie nastąpi 🙁 .
Rozumiałabym ideę ustawienia repliki pomnika na jego poprzednim miejscu, niezależnie od tego, że już wówczas były głosy, iż architektonicznie udany nie jest, ale skoro to nie wchodzi w rachubę, to uzasadnienia żadnego dla repliki nie widzę.
Zmoro,
to chyba za dużo powiedziane, że Poznań przestał być racjonalny. Zwłaszcza w świetle ostatnich wyborów samorządowych, w których Poznaniacy podziękowali, podlizującemu się biskupom, Grobelnemu.
I w świetle tego że jednak, mimo zaproszeń Gądeckiego, nie dało się powitać w niedzielę figury. Władze postawiły szlaban.
Nowy prezydent wcale nie zamierza ustępować w kwestii Malty. Stąd rozłam w Komitecie.
Na placu Adama Mickiewicza nie da się już utknąć Pomnika Wdzięczności.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plac_Adama_Mickiewicza_w_Poznaniu
Łęgi Dębińskie byłyby niezłą lokalizacją. Są to tereny spacerowo – rekreacyjne nad Wartą, dobre miejsce na zadumę i refleksję. Ale nie dzieje się tam tyle, co nad Maltą i z pewnością mniej ludzi miałoby okazję oglądania pomnika.
Wiesz, ja jako urodzona poznanianka ciepło myślę o tym mieście.
Ale mimo wszystko nie widzę sensu stawiania repliki w innym miejscu niż oryginalne.
W ponad tysiącletniej historii Poznania straszydło stało na placu lat siedem (1932-1939), co daje wyjątkowo kiepską legitymizację. Trudno, żeby w tamtych czasach ówczesna prasa była krytyczna wobec estetyki pomnika, ale była zdumiewająco mało entuzjastyczna, co daje sporo do myślenia.
Nic nie będę pisał o zawłaszczaniu przestrzeni publicznej (zarówno mentalnej, jak i tej fizycznej) przez Kościół Katolicki i jego instytucje, bo piszę o tym przy każdej możliwej okazji. Arcybiskupowi Gądeckiemu do sztambucha cytat z jego świętej księgi (Mt 6:5-6):
Polska zmienia się: teraz narodowe dyskusje nie będą o pomnikach w Warszawie, a o pomnikach w Poznaniu.
Przy okazji: wyrzucić Bamberkę, wstawić Kardynała Wyszyńskiego. W towarzystwie (wrocławska moda) dwóch krasnoludków.
Działalność rozrywkowa odbywa się nie tylko w sferze pomników. Po powrocie do domu zdążyłem się zorientować, że poślica Pawłowicz gromko zakrzyknęła „Kukizie, musisz!” (podłączyć się do PiS-u), na co Kukiz obśmiał się jak norka i pokazał temu PiSiu o, takiego. A z kolei SLD powierzyło misję ratowana SLD panu Czarzastemu, któremu już dwukrotnie udało się własną partię załatwić odmownie (w kompletnym rozłożeniu nieboszczki PZPR też miał spore zasługi, choć ona i tak by padła), więc słusznie wychodzi z założenia, że do trzech razy sztuka. No i w ogóle co chwila takie śmieszne rzeczy się dzieją, że kabareciarstwo wkrótce stanie się zawodem całkowicie zapomnianym. 🙄
Znajomy znajomego, zwolennik prezydenta Komorowskiego, ma pod Krakowem chałupę na wsi, w której rzadko bywa.
Ostatnio pojechał na wieś i ku swojemu osłupieniu zobaczył swój własny płot oklejony Dudą z dwóch stron. Chałupa stoi w marketingowo strategicznym punkcie na skrzyżowaniu dwóch głównych dróg.
Próbuję sprawić, aby zrobił zdjęcia i wystąpił z roszczeniem do PiS za nieumowne korzystanie z płotu, naruszenie własności ( i co tam jeszcze WW?) i o wypłatę odszkodowania np.100 tys za poniesione straty moralne z powodu asocjacji z Dudą i nagłośnił w mediach.
Nie wykluczam, że takich przypadków jest znacznie więcej. Może warto by zainicjować akcję na fejsie – Komu przykleili Dudę?
Przytargałam z KotaBehemota i Moskwy piękną Lokomotywę. Mam nadzieję, że nie będą mi mieli za złe i nieznany autor takze zarówno.
Stoją w Londynie pełne wagony
Młodzi wracają w rodzinne strony
Wszystkim da Duda
Osiem tysięcy
A jak się uda, to jeszcze więcej.
Już przyszedł przekaz na głodne dzieci
Rodzice leżą, a forsa leci…
Wagony nowe podoczepiali
Drzwiami, oknami tłum do nich wali.
W każdym wagonie jest kupa ludu
Wszyscy chcą wracać do kraju cudu.
Tu emeryci
Zdrowi i syci
Bogaci i młodzi
I o to chodzi.
I na ostatku …
Zero podatków
I już pociąg szczęscia rusza na szlak
To tak to to tak to to tak to to tak
A dokąd, a po co, a czemu tak gna?
Bo da Duda da Duda da Duda da
Sam bym chciał taką Lokomotywę napisać.
O jakie piekne 🙂
Zanim wrócę do dalszej lektury:
Ornitolodzy robią TO z jajem.
Chyba zbyt mało się mówi o estetycznych walorach tego dzieła.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam zdjęcie Chrystusa z pomnika wdzięczności, aż się wzdrygnęłam. Fatalne proporcje, oblicze bez wyrazu, drewniane fałdy. Taki tułub uwłacza idei boskości.
Architekt miejski powinien z urzędu zaprotestować przeciw próbom umieszczania tego kiczu w przestrzeni publicznej.
Witaj, Andziu 🙂 dopiero teraz wypuszczona z poczekalni.
Gdyby chcieć po estetycznej linii lecieć, trzeba by niezłe spustoszenie w polskim krajobrazie zrobić. 😉
I podejrzewam, że ofiarą padłaby w pierwszej linii szeroko rozumiana estetyka sakralna, choć indywidualne gargamele, a nawet prywatne pomniki też by swoje miejsce znalazły. 🙄
Lokomotywa istotnie piękna. 😀
Dobry wieczór 🙂
Lokomotywa trafna, choć miejscami zgrzyta 🙄 Bobikowa by nie zgrzytała 😎
Gorącymi orędownikami tego straszydła są także historycy sztuki. Zamkowego gargamela też forsowali. W życiu tego nie zrozumiem 🙁
U Rysia stosunkowo dobrze. „Stosunkowo” znaczy, że lewicowość nie została naruszona i wygląda na to, że powoli sprawy idą ku lepszemu. Ale o wolności od Prusaków by było za wcześnie mówić.
Dzięki za wieści o Rysiu. Mam nadzieję, że Prusak szybko wypuści go na następną przepustkę. I, oczywiście, pamiętam, żeby lewy kciuk trzymać mocniej.
Nie rzucim Rysia, choćby nie wiem jak długo trzeba było ten lewy kciuk mocniej trzymać. 😎 Ale oczywiście dla samego Rysia najlepiej by było, żebyśmy trzymali jak najkrócej.
Damy radę i Ryś niech też daje. 🙂
Prusactwo ostatnimi czasy uwzięło się na lewaków 👿
Nie tylko Prusactwo 🙁
Blatter, dopiero co – jak zwykle – wybrany, wziął i sam zrezygnował! 😯 No, trzeba przyznać, że to naprawdę sensacyjna wiadomość, nawet jeśli ktoś piłką nieszczególnie się interesuje.
Wprawdzie nie mam złudzeń, że FIFA nagle wskutek tej rezygnacji zmieni się w Ligę Aniołków, ale samo odpiłowanie Blattera od stołka to jest event, na który już nie miałem żadnej nadziei. A jednak… 😈
Całkiem niedawno temu, w nieodległej Galaktyce http://www.pomnikwdziecznosci.pl/tlumy-poznaniakow-na-placu-mickiewicza-podniosle-i-wzruszajace-nabozenstwo/
Niezapchana owa galaktyka, haneczko. Ale może nieliczebność cielesną nadrabiają jakością duchową.
Kilka dni temu wdałem się w rozmowę z Jagodowym o ewolucji trawnika w łąkę kwietną (na konkretnym przykładzie). Pomyślałem sobie, że warto może tych kilka uwag zapisać w formie bardziej ogólnej i powiesić Koszyczkowi ku przemyśleniom. Voila!
Mój miastowy przyjaciel kupił kiedyś hektary w lubuskim i żona jego zapragnęła prowansalskiej łąki do patrzenia na, albo i chodzenia po. Przyjaciel włożył wiele czasu i energii w poszukiwanie mieszanki odpowiednich nasion, a potem sporo pieniędzy w ich zakup, trochę jakby ignorując fakt, że łąka prowansalska nazywa się tak, jak nazywa nie bez dobrego powodu.
I przyszło pierwsze rozczarowanie – wykiełkowały zupełnie zwyczajne lebiody, mniszki, starce, chabry, żółtlice, rdesty, ba! – nawet pokrzywy. Przyjaciel utracił zapał, zgorzkniał wręcz, a hektary wydzierżawił okolicznym włościanom. Przyjaciel podejrzewał wpierw, że padł ofiarą szalbierzy nasiennych, sugerował też, że Prowansja jest mocno przereklamowana, skoro w zasadzie rośnie tam wszystko to, co u nas.
Pierwszym błędem był brak cierpliwości. To, co szybko kiełkuje, to nasiona chwastów z tzw. banku nasion. Terminem tym określa się te tysiące czy miliony nasion, które zostały “zdeponowane” w glebie przez okoliczne rośliny, czasami wiele lat temu. Depozyt ów czeka sobie spokojnie na swój czas. Gdy ten czas nadejdzie (na przykład w wyniku jakichś zabiegów agrotechnicznych, chociażby przekopania), zaczyna kiełkować.
Chwasty ewolucyjnie przystosowały się do swojej roli – nasiona zachowują długo żywotność, kiełkują szybko, równie żwawo rosną; wszystko po to, aby zdążyć zakwitnąć i się rozmnożyć, zanim ulegną motyczce czy po prostu konkurencji innych roślin.
Drugim błędem był brak metodyczności – gdy chwasty zaczęły kiełkować, należało zacząć regularnie kosić, aby stworzyć miejsce i warunki do rozwoju gatunków łąkowych, które, najczęściej, kiełkują wolniej i bez pomocy ludzkiej nie dadzą rady w zawodach z pokrzywami i lebiodami.
Błędem zaś podstawowym, którego uniknięcie pozwoliłoby na skuteczne zrealizowanie pomysłu łąki kwietnej, choć niekoniecznie prowansalskiej, było (przepraszam za żargon) nierozpoznanie fitocenotyczne stanowiska. Mówiąc krótko, trzeba było sprawdzić, co tam rosło wcześniej, bo może wcale nie trzeba było niczego siać. Niech przyroda przyjdzie do nas sama, my ją tylko będziemy delikatnie kontrolować kosiarką.
Trawnik jest atawistycznym wyrazem tęsknoty człowieka za sawanną: na otwartej przestrzeni łatwiej wypatrzeć z oddali wroga, a na nisko przyciętej trawie nie nadepniemy przypadkiem na jadowitego węża. Z punktu widzenia bioróżnorodności trawnik jednak jest porażką. Wbrew nazwie, trawnik nie musi być tylko z trawy. Oczywiście są sytuacje, w których potrzeba nam monokultury (choćby boisko piłkarskie), we wszystkich innych dodatek roślin dwuliściennych jest – moim zdaniem – miły i pożądany, zarówno z punktu widzenia estety, jak i botanika.
To, co nam będzie rosło i kwitło na trawniku zależy, jako się rzekło, od tego, kiedy zaczniemy kosić i jak często będziemy to robić. Trawy ewolucyjnie przystosowały się, może nie tyle do regularnego koszenia, co do wypasania zwierząt roślinożernych, więc trawniki koszone regularnie od wczesnej wiosny będą zawierać tylko trawy (a jakie, to już zależy od naszego siedliska i tego, co zawierała mieszanka, którą wysialiśmy). Uchowają się też mniszki, bo jest to gatunek odporny na koszenie.
Jeśli opóźnimy pierwsze koszenie do połowy maja, to możemy spodziewać się kwitnienia stokrotek, które utrzymają się nam na trawniku i nawet będą się rozsiewać. Mogą pojawić się i inne kwiaty, na przykład przetaczniki, koniczyny czy komonice.
Gdy zaś wytrzymamy nerwowo i odpalimy kosiarkę dopiero w czerwcu, spotka nas wiele dobrego. Przede wszystkim, system ten umożliwia nam naturalizację krokusów i narcyzów w trawniku. Do czerwca rośliny (prawie) skończą wegetację, więc skoszenie części nadziemnych nie zrobi im żadnej szkody, natomiast regularne koszenie w ciągu lata będzie ograniczało wzrost innych roślin, których korzenie mogłyby zagłuszyć tkwiące w ziemi cebule. Utrzymają się nam jaskry, firletki, margerytki, pierwiosnki, a być może inne gatunki, w zależności od wilgotności, żyzności i odczynu gleby.
Pytanie nieomal hamletyczne: zakładać kosz na trawę do kosiarki czy też nie zakładać? Wszystko zależy od tego, co chcemy uzyskać. Pozostawianie biomasy na łące / trawniku zwiększa jej żyzność oraz ją zakwasza, czego konsekwencją jest rozwój mchów (nie zawsze przecież niepożądany). Poza tym zazwyczaj biomasa nie jest na tyle dobrze rozdrobniona żeby nie blokowała kiełkowania nasion zalepiając powierzchnię gleby, więc ogranicza to populację krótkowiecznych gatunków, które muszą się “odświeżać”.
Obserwujac przemiany w naszym podejsciu do trawy od lat prawie 30-tu widze, ze trawnikow jest coraz mniej. Wypieraja je plozace sie rosliny, mech, krzaki i krzewy, kwiaty, klomby oraz, szczegolnie w ostatnich latach, warzywniki, oraz zwirowane i kamienne patia, sciezki, drozki, gazeba, altany i belwedery! Dogladanie trawnika to jest walka z wiatrakami, szczegolnie, ze nie wolno od lat uzywac roznych trutek na chwasty (przy okazji tez na ptaki, owady, wiewiorki, swistaki, koty itd). O czym myslalam sobie dzisiaj, gdy na spacerze z Piesami powial wiatr i wdmuchnal mi do buzi tuman igielek z dmuchawcow. Te tumany zapewne sie rozwialy po okolicznych ogrodach, by w przyszlym roku wzejsc i zakwitnac w ciagu 48 godzin. U nas o lace prowansalskiej rowniez mowy byc nie moze. Wystarczy obrocic sie plecami i na zyznej glebie rosna chaszcze po kokarde, nie da sie w nich plasac, tanczyc, wic wiankow ani plesc spodnic z trawy. Strach wyjechac latem na wczasy!
Mam grzadke trawy wielkosci chusteczki do nosa, ale kosza na kosiarke nie zakladam. Wiatr rozwiewa suche sianko po okolicy.
Moj Ojciec uwaza trawniki za burzuazyjna fanaberie i jak juz nie ma co posadzic na dzialce to sadzi zyto albo lubin.
Bardzo ciekawe uwagi ogrodnicze, Babilasie, zapisuje sobie niektore w kajecie. Odkladam na razie ogrodnictwo, granie na gitarze klasycznej oraz jazde na rowerze na emetyture.
Ha, Bobiku, Blatter zrezygnowal, bo zapewne pojal, ze tydzien temu Loretta Lynch mowila bardzo serio. Jak tu nie kochac Ameryki!
Dzien dobry 🙂
Ago, trzymanie lewego kciuka mocniej… 🙂 Trzymamy bardzo.
Babilasa traktat o lakach przeczytalam z zapartym tchem 🙂 Lak nie posiadam, mam za to ogromna chec na konwalie, na ktore Haneczka tak sie niedawno zzymala 😉 Babilasie, czy one moga sie zgodzic na rosniecie w doniczce..?
Dzień dobry 🙂
kawa
Jednak trzymanie pomaga 🙂
Może uda się Rysiowi bryknąć 11 z Berlina do Poznania
20 lat wstecz moja działka też była równo porośnięta pokrzywami, nawłocią, perzem, podagrycznikiem itp. Zacząłem wprowadzać rodzime rośliny. Kokorycze, zawilce, bluszczyki , fiołki, stokrotki, szczawiki zajęcze, zdrojówki, ziarnopłony itp. Powsadzałem nieregularnie cebule przebiśniegów, krokusów, cebulic, puszkiń … i oczywiście opóźniałem koszenie. Po kilku latach mam kwitnący od wiosny trawnik. A jaka frajda dla trzmieli i pszczół 🙂
” pan sam się wuautowuje ” – posłanka Pawłowicz do kandydata Kukiza 😈
Mamy w biurowej kuchni telewizor. Wracając wczoraj z kuchni do swojego miejsca pracy, o mało nie wylałam herbaty. Koledzy spytali, z czego się tak śmieję:
– Pawłowicz pisze do Kukiza!
– I co śmiesznego napisała?
– Nie wiem, ale ta korespondencja po prostu musi być śmieszna. 😉
Biedroń o Dudzie i Kukizie
http://www.tvn24.pl/robert-biedron-w-kropce-nad-i-duda-nie-robi-mi-laski,548085,s.html
Dzień dobry 🙂
Jak się jutro nie zrobi, zgodnie z zapowiedziami, znacznie cieplej, to zacznę gryźć! Co to za metody, żeby jeszcze w czerwcu trzeba było włączać grzanie?! 👿
Z koszeniem nie jestem zbyt pilny, więc mi się na trawniku (niestety, ostatnio ogólnie dość zaniedbanym 😳 ) różne takie kwitnące utrzymują, ale gdybym to puścił całkiem na żywioł, wszyściutko zarosłyby po pierwsze jaskry. Za bardzo się tu draniom podoba. 👿 W cienistych częściach może zostałyby wyparte przez koronkę królowej Anny i tyle byłoby całej łąki.
Póki taka łąkowa monokultura kwitnie, jest, owszem, bardzo ładnie. Ale kiedy przekwitnie, przez jakiś czas widok jest właściwie dość smętny.
Pawuowicz mizdrząca się do Kukiza jest rzeczywiście jakaś śmieszna już w założeniu. Ale ja to pisanie popieram, bo może temu i owemu wyborcy, nawet co młodszemu, otworzy się jakaś klapka na temat możliwości utrzymania całkowicie niezależnego stanowiska przez kogoś, kto włazi w wielką politykę? 😉
Kukiz, broniąc się przed strukturami, jest skazany na upadek, bo najpóźniej w Sejmie bez struktur już nie idzie. Ale gdyby się zbyt widocznie „ostrukturzył” już teraz, też oznaczałoby to jego porażkę, bo natychmiast straciłby zaufanie wkurzonych, czyli większości swojego elektoratu. Znaczy, od samego początku wolną rączkę ma w trybach, ale nie jestem pewien, czy już o tym wie, czy bolesne przebudzenie dopiero przed nim. 🙄
Dzień dobry 🙂
W Warszawie już gorąco – może trochę podmuchać w Bobiczą stronę?
Tfu, tfu, świetna wiadomość o Rysiu 😀
Z Biedroniem jest dziś fajny wywiad:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,143647,18019936,_Bezboznik___Robert_Biedron_dla_Gazeta_pl_o_religii_.html#MT
Warto posłuchać rozmowy z Tomaszem Piątkiem:
http://audycje.tokfm.pl/audycja/150
Tytuł trochę mylący. Jest o szkole, ale i o Kukizie, o wychodzeniu z uzależnienia, o religii. Czasem kontrowersyjne, ale ciekawe.
za komuny Polska była szara a ludzie kolorowi, teraz Polska jest kolorowa a ludzie szarzy
Rysiu, you are welcome 😆
O tak, Tomek Piątek coś wie o wychodzeniu z uzależnienia 🙂
Warto posłuchać, co on sam mówi na ten temat 😉
Bry!
O, Rysiu 😆
O, Irku, musisz mieć piękną działkę. Marzyłem o takiej naturalnej, ale nie znalazłem zrozumienia. Ale już nie mam działki i spokój 🙂
Swoją drogą zaniosłem do sklepu ogrodniczego spis roślin: tarnina, trzmielina, dzika róża, etc. Pan powiedział, takie chwasty.
Teraz też mnie to śmieszy!
Z tarniną nie ma problemu, ale się jej wystraszyłem. Prawie taka jak milin, który bardzo chciałem usunąć.
Ha, Bobiku, i ja trafilam do poczekalni. 😉
Biedroń fajny gość.
Tadeuszu,
z tarniną uważaj. Jak Ci się zalęgną słowiki, nie będziesz spał po nocach 🙄
Gratulacje, Moniko! 🙂 Na pewno zauważyłaś, że zadbaliśmy o wystrój i wyszynk. 😎
Szybko, posluchajcie rozmowy bocianiatek 😀
http://pontu.eenet.ee/player/melnais-starkis.html
Jagodo, dziękuję za Piątka 🙂 . Ależ on ma radiowy głos.
O trawnikach w Anglii jest takie powiedzenie, Bobiku (w odpowiedzi na pytanie, czemu ich sa takie ladne): „Zasiac, kosic i podlewac regularnie, i tak przez 300 lat…”.
Czytajac polska prase, i wcale nie idealizujac brytyjskiej, czy amerykanskiej, mam wrazenie, ze to powiedzenie odnosi sie nie tylko do trawnikow. 😉
Pewnie w prasie przydaloby sie troche nowych, swiezych twarzy i nazwisk, ale i tu mam watpliwosci, bo mlodzi przeciez czesto terminuja u starszych, a tu wydaje mi sie, ze nie ma od kogo sie uczyc porzadnego dziennikarskiego rzemiosla (w dziedzinie politycznej, bo „lifestylowo” i w innych dziedzinach media jakos bardziej nadazaja).
A tymczasem druga strona okazala sie duzo bardziej lotna w wykorzystywaniu internetu. Te ich przerozne memy trafily we wrazliwosc pokolenia, ktore w ogole pewnie starych mediow ani nie oglada za bardzo, ani nie czyta. W ten sposob druga strona – mysle, ze nie wszyscy niezadowoleni sa jakimis szczegolnymi zwolennikami PiS, a tylko przeroznymi „swing voters”, czyli osobami nieglosujacymi zawsze w ten sam sposob – okazala, ze jest bardziej przemyslna w wychodzeniu ze swojego kokona „facebooko-podobnego”.
Przy tym publiczne mowienie po przegranych wyborach o „Polsce racjonalnej” co prawda wzmacnia kregoslup zelaznego elektoratu PO (dlatego moze miec pozytywny oddzwiek np. na Blogu Bobika, gdzie towarzystwo jest dobrane wedlug prawie facebookowej zasady), i zniecheca nie zelazny elektorat PiS-u, ktorego nie ma co probowac przekonywac. Obawiam sie jednak, ze moze zle dzialac na wszystkich niezdecydowanych, ktorzy glosuja wedlug znanego starym demokracjom mechanizmu pt. „throw the bums out” czyli raz tak, raz inaczej, czesto po prostu, zeby wyrazic swoje niezadowolenie). Dobry poczatek nastepnej kampanii wyborczej (czyli jak dalej sobie strzelac w stope, juz i tak w trudnej sytuacji). 😉
Ciekawa jestem, na ile niektorych wyborcow Dudy, wlasnie z tej grupy niezdecydowanych, zirytowala „propaganda sukcesu” na rzecz Komorowskiego w mediach mainstreamowych. I na ile media maistreamowe same uspily czujnosc sztabu wyborczego PO. (O tym jak sie najpierw wytwarza BS, a potem w nie samemu wierzy napisal bardzo ladnie juz ponad dekade temu amerykanski filozof Harry Frankfurt. W skrocie – BS jest bronia niebezpieczna takze dla tych, ktorzy ja stosuja.) 😉
Nie mogę posłuchać rozmowy bocianiątek, bo się spóźniłem. 🙁
Nie mogę posłuchać Piątka, bo maszyna każe mi w tym celu usunąć blokadę reklam, a ja się na to nie zgadzam. 🙁
Dobrze, że mogłem chociaż wypuścić Monikę z poczekalni. Choć kto wie, może przy nowym wystroju i wyszynku wcale sobie nie krzywdowała? 😉
Z amerykańskimi mediami rozprawili się już np. Chomsky i Herman, więc z tego ja się czuję zwolniony. 😆
Sens mówienia o Polsce racjonalnej (jak i wielu innych mówień) zależy od tego, gdzie się mówi, do kogo i co się chce osiągnąć. Jeżeli chce się kogoś przekonać, przeciągnąć na swoją stronę, to oczywiście zaczynanie przemowy od „ty nieracjonalny kretynie” jest zaprzeczeniem wszelkiej racjonalności. Ale że się czasem ma potrzebę w wąskim, zaufanym gronie podobnie myślących na jakichś nieracjonalnych kretynów trochę ponarzekać, to chyba nic dziwnego ani niecodziennego. 😉 Kokony, jako źródła bezpieczeństwa i samopotwierdzenia, mogą spełniać również pożyteczną rolę, o ile zachowuje się świadomość siedzenia w kokonie.
To jednak dotyczy grup społecznościowych, a nie zawodowych publicystów, wobec których ma się nieco inne wymagania. I tu zgadzam się uwagami Moniki, że maistreamowa propaganda sukcesu była zapewne irytująca dla jednych, usypiająca dla drugich i ogólnie raczej szkodliwa nż pożyteczna. Co warto powiedzieć nawet z opóźnieniem, bo przecież wybory prezydenckie bojem nie były ostatnim. 😉
Trudno mi się wypowiadać na temat medialnej propagandy sukcesu, gdyż tv nie oglądam( czasem niektóre wywiady w necie), nieregularnie kupuję papierową Gazetę Wyborczą ,Politykę, Newsweeka itp ( Wprost nie kupuję od czasu afery taśmowej ), codziennie śledzę portale.
Ja tej propagandy sukcesu nie zauważyłam, wręcz przeciwnie – raziła mnie nieustanna obecność w mediach prezesa i s-ki, tudzież innych tzw ekspertów z bożej łaski.
Uważam, że polskie media się strywializowały, a portale gazetowe są strasznie niechlujne w porównaniu z niemieckimi.
Onety, wp, interie przemilczę. Na temat zaczęło przyzwoicie, a głównie wzbudziło nadzieję, że z racji komentowania fejsbukowego, nie będzie na nim hejtu. Jest i hejt i portal stał się też mierny.
Ale może mam skrzywiony obraz rzeczywistości i widziałam tylko to, co chciałam widzieć 😉
Zmoro,
według mnie propaganda sukcesu w tak zwanych mediach mainstreamowych to po prostu wymysł 👿
Śledziłam i w głowie mi się nie mieściło, że można było aż tak dalece wejść w rolę użytecznych idiotów 🙁
Chętnie bym się z Tobą zgodził, Jagodo, ale z wrodzonej uczciwości nie mogę. 😉 Przed wyborami częstym tonem mainstreamowych mediów było „BK ma prezydenturę w kieszeni, bo za rządów PO wszystko się w Polsce poprawiło, wykonaliśmy skok cywilizacyjny i drobne niedociągnięcia nie mogą tego przesłonić”. Fakt, często była to też reakcja na pisowską czy kukizowską propagandę klęski, ale wkurzonych i tak ten dziarski optymizm irytował, bo całkowicie rozmijał się z ich widzeniem rzeczywistości. Dopiero po pierwszej turze ta pewność siebie gwałtownie się zachwiała.
Bobiku,
pytanie: jaki definiujesz media mainstreamowe? Bo tak się składa, niestety, że najczęściej cytowane jest radio RMF FM.
A w tym radiu walono, i nadal się to robi, w rząd i w BK, jak w bęben, byle wywołać chichot gawiedzi 👿
„Polityka”, etc., to dzisiaj w Polsce media niszowe a nie mainstreamowe 🙁
A że część polityków, mediów i wyborców, w tym niżej podpisana, dały się uśpić sondażom zaufania do BK, to inna bajka 😳
Media mainstreamowe odegrały rolę pożytecznych idiotów.
Z przykrością przyglądałam się temu na co dzień 🙁
Rzeczywiście, „media mainstreamowe” to określenie nieprecyzyjne, intuicyjne i odczucia mogą się tu rozjeżdżać. Przy tym to określenie na prawicy bywa używane w charakterze obelgi i wtedy może pod nie podpadać cokolwiek, co się „niepokornym” akurat nie podoba. W każdym razie ja myślałem raczej o jakimś papierowym spektrum od Polityki po GW i o portalach w rodzaju natemat, nie o RMF, bo radia polskiego słucham bardzo rzadko.
Dobry wieczór, Sosajeto!
W sprawach trawnikowo – konwaliowych później, na razie triumfalne wieści z Turcji.
Otóż nasz dzielny rodak, zgodnie z tradycją pogromił pohańców, jak – nie przymierzając – Sobieski pod Wiedniem. A nawet dołożył Ruskim – to już jak Żółkiewski pod Kłuszynem. A dzielna nasza białogłowa, jak już nie mogła niczym innym, to przynajmniej moczem wyraziła swoją godność i integralność. Brawo nasi z UK. Cameron nie wie, na kogo się porywa.
I taka refleksja – w polskich mediach historia ta będzie relacjonowana anonimowo (Marcin F. najwyżej, z paskiem na twarzy na fotografii), bo przecież trzeba dbać o dane osobowe i ochronę wizerunku przestępców. Na świecie jakoś nie mają z tym problemu – państwo Flakiewicz w pełnej wytatuowanej okazałości. W ogóle artykuł jest bogato ilustrowany. A ci Rosjanie, to jak z filmu o jakichś (komputerowych?) nerdach.
Hm, babilasie…
http://kontakt24.tvn24.pl/z-meza-zrobili-bandziora-a-ze-mnie-chora-psychicznie-kobiete-polacy-odpoczywajacy-w-turcji-przedstaw,170564.html
Komu wierzyć?
A ja się zgadzam z Łozińskim.
Stara zasada- rób dobrze i mów o tym- została zaniedbana. PiS posługuje się od lat czarnym pijarem i ludzie to łykają jak kaczki.
Czy ktoś z Was słyszał sprostowanie, że w parlamencie japońskim to nie było krzesło tylko podest do robienia zdjeć?
Że sławetne 6 tys. p.Bieńkowskiej, na które się zgodzi idiota, było rzucone w kontekscie trudności ze znalezieniem fachowców na stanowisko wiceministra za taką właśnie pensję. Bo prawdziwi fachowcy zarabiają znacznie wiecej.
Nie każdy tak kocha ojczyznę, jak elekt, który poświęcił rocznie kilkaset tysięcy dochodu, aby ratować ojczyznę w potrzebie 😉
http://studioopinii.pl/krzysztof-lozinski-odklamywacz-potrzebny-od-zaraz/
Nie wiem na pewno, komu wierzyć i na szczęście nie ja to muszę rozstrzygać 😉 ale tak „z brzucha” wersja państwa F. nie bardzo mnie przekonuje. W swym szczenięcym życiu już niejednego nawalonego jak stodoła widziałem i wiem, że w takim stanie ludzie do najdzikszych występów są zdolni, a potem mogą całkem szczerze nic z tego nie pamiętać i z pełnym przekonaniem opowiadać, że było całkiem inaczej. Trzeźwe otoczenie w większości przypadków jest jednak bardziej wiarygodne, choć też bywa, że w opisie pijackich występów przesadza.
Komu wierzyć? Pani Kierowniczko, jak rzadko kiedy, nie mam wątpliwości…
Z Łozińskim zgadzam się tylko częściowo, tzn. tam, gdzie mówi o konieczności reagowania na kłamstwa i odkręcania ich. Ale już tam, gdzie zachęca do przechwalania się, niekoniecznie. To właśnie irytuje tych, którzy swoją własną sytuację oceniają jako niedobrą, bo odbierają to jako wywyższanie się tych, którzy „się obłowili”. Przeciw takim emocjom racjonalne, liczbowe argumenty działają słabo, o czym wie każdy demagog.
Osobiście jestem z racjonalnością dosyć zaprzyjaźniony, ale jej możliwości nie przeceniam. Wiem, że są takie miejsca, do których się jej po prostu nie wpuszcza i nie ma się co łudzić, że się to jakimś wysublimowanym mykiem ominie. 🙄
Doro, bez własnego oglądu, obstawiałabyś wersję, że podłe Turczyny niewinnym Lechitom (którzy przypuszczalnie tylko o soku pomarańczowym myśleli) dosypują niecne narkotyki, po czym mężczyzna biega goły a kobieta się awanturuje (albo na odwrót)?
Własnym oczętom nie wierzę. Mój komentarz był tysięczny. Znaczy z pewnością miałem rację.
Crystal Fountain
Cudo! A te białe „wąsy” jakby nieco kocie. 🙂
Dlatego miał być „Lion King”.
Ivan Olsson
No i zaraz będę musiał znowu zawiścić. 👿
Czy był to mocz, czy woda z wiadra – łatwo przecież sprawdzić. Pigułka gwałtu w tym kontekście też mi dziwnie wygląda; tureccy barmani itd. nie muszą się chyba uciekać aż do takich podstępów, by zyskać przychylność – wcale licznych – turystek.
Jakoś nie wierzę tym ochlajom z polskim nazwiskiem (do tego wytatuowanym jak abażury) i ich marnym argumentom; zresztą nawet twarze mówią same za siebie…
Dora (23:06)
komu wierzyc? NIKOMU! Wygląda mi to na głupie tłumaczenie się z ekscesów poalkoholowo-dopalanych, czy jak to sie nazywa. Pozdrowienia z Portland.
Koty sie przed nami pochowały, mam pretensje do Nobie, arystokracja, psiakostka (przepraszam Piesku!) brytyjska krótkowłosa, zapomniała, jak ją na rękach nosiłam. Ucieka i nie chce się zaprzyjażnić, jak to drzewiej bywało.
Frida też się schowała.
Nobie, jak jej Jerzor próbował okazać miłość i pogłaskać leciutko (te wyrazy), to go tak szarpnęła pazurami po łapie, że przez miesiąc się nie zagoi.
Pan Piątek brzmi dobrze, ale JEDNA GODZINA? Czemu nie streścili tego do 7 minut?
Zostawię na emeryturę. Co? Ano tak, to może inaczej to ujmę: zostawię to na czas nicnierobienia.
Zresztą to nie tylko z Piątkiem jest ten problem. Mahler, van Beethoven, ksiądz na sumie… a takiemu Proustowi to dopiero brakowało dobrych manier: de parler du temps perdu!
Bobiku, Chomsky to akurat jest bardzo lewicowa wersja krytyki from the left, ale tu jest tej krytyki duzo wiecej, tyle ze pewnie tam do Ciebie w Europie To dochodzi z opoznieniem i nie tak szczegolowo. 😉
A juz samo to, ze NYT ma porzadnego ombudsmena (ombudsmenke?), ktora potrafi nie zgodzic sie z linia wlasnej gazety, i jej wytknac, a to wybiorczosc, a to bezkrytyczne cytowanie „rzadowych zrodel” jest czyms, czego raczej w GW czy Polityce nie zauwazam (a przydaloby sie). NPR (radio publiczne, o jakim w Polsce mozna byloby marzyc), ma staly program On The Media, i dodatkowe analizy, czasem bardzo krytyczne wobec samego NPR. Glosy niezgody, glosy krytyczne, pomagaja jakos trzymac poziom publikacji (co oczywiscie nie znaczy, ze jest idealnie, i o tym ze mozna by dluzej pisac). W brytyjskim Guardianie tez jest specjalny redaktor, ktory rozmawia z czytelnikami, i drukuje ich krytyczne glosy (jak napisal w liscie pozegnalnym wlasnie odchodzacy redaktor naczelny, Alan Rusbridger, The Guardian pozyczyl pomysl od gazet amerykanskich i przeflancowal na grunt brytyjski, choc pelnego ombudsmena jeszcze nie maja). To mialam na mysli, zartujac o 300 latach podlewania i koszenia trawnikow… 😉
A poparcie dla Komorowskiego typu „wszystkie rece na poklad”, jednak dosc ewidentne w sztandardowych publikacjach (GW, Polityka, portal Na Temat, etc.), okazalo sie pocalunkiem smierci dla nieszczesnego Komorowskiego. Noe mowiac juz o bardzo niemrawym przygladaniu sie ludziom u wladzy (w imie chronienia ich/nas przed wiekszym zlem – co i tak zreszta sie nie udalo)..
Anglosasi – to oczywiscie spore uogolnienie, ale jednak przyblizajace roznice kulturowe, na ktorych opiera sie codzienna praktyka (tu np. Niemcy jednak historycznie dobili pozniej) – maja wpojone pewne oczekiwania, np. takie, ze wladzy patrzy sie na rece (opozycji tez sie zreszta przyglada dokladnie), ze jest caly system checks and balances, czyli jedni caly czas maja przygladac sie drugim. No i od jakiegos czasu sa takze blogi, ktore tu maja czesto bardzo duze znaczenie, a czesc z nich jest naprawde szanowana za „pilnowanie” mediow glownego nurtu (moglabym podac sporo tytulow, w pollsich mediach najczesciej widze wzmianki o Huffington Post, ktory zreszta sie zmienil, i jego gwiazda zblakla, ale jest tez sporo innych, bardzo dobrych). Jest tez dobra praktyka zamieszczania w publikacjach o jednym profilu (czy to na prawo, czy na lewo) przynajmniej jednego czy dwu glosow z drugiej strony sceny politycznej. I tak liberalny New York Times drukuje u siebie np. Davida Brooksa, zdeklarowanego Republikanina, a szacowny Atlantic Monthly (zalozony w ponad poltora wieku temu m.in, przez Emersona) zamieszcza artykuly knserwatywnego Davida Fruma. Nawet okropne prawicowe Fox News i jego odpowiednik po drugiej stronie – MSNBC jednak zapraszaja do studia od czasu do czasu osoby z innej opcji politycznej (glownie dlatego, ze choc tak naprawde nie maja ochoty na zadna prawdziwa dyskusje, usiluja – zwlaszcza Fox – pokazac, ze do konca sie nie sprzeniewierzaja tradycji dania mozliwosci wypowiedzi drugiej stronie).
No i oczywiscie, ze mozna mainstream roznie definiowac, ale jesli chodzi jak kaczka, kwacze jak kaczka, itd. – to zwykle jednak jest to kaczka. 😀
Interesujące jest to, że w badaniach dotyczących stopnia zadowolenia Polaków, czy to odnośnie sytuacji materialnej czy ogólnej, wypadamy powyżej średniej europejskiej.
Czyli jesteśmy tak zadowoleni, że aż wk…ni 😉 I żądamy zmiany 🙂
Wczorajsze zaległości roślinne.
Lisku (04:31), o konwaliach mało wiem, ale podejrzewam, że wymagają czegoś w rodzaju zimy do zaindukowania kwitnienia, więc chyba mało się nadają na roślinę permanentnie doniczkową.
Króliku (03:31), masz fajnego tatę.
Bobiku (10:03), „Koronka królowej Anny”? Tak się naprawdę mówiło w Krakowie? Przecież to kalka z angielskiego… W dodatku nieprecyzyjna, bo może chodzić o trybulę leśną (Anthriscus sylvestris), dziką marchew (Daucus carota) lub aminek większy (Ammi maius).
Irku (06:53), masz fantastyczny łąkotrawnik! Pozazdrościć!
Młody człowiek, 5 lat po studiach, z pensją ponad 6 tys + dwa razy w roku premia, tak się wkurzył, że dostał tylko 2,5% podwyżki ( a maksymalna była 5%), że rzucił wypowiedzeniem, bo ” nie pozwoli się poniżać”.
To że podwyżka jest dobrowolnym świadczeniem pracodawcy, proporcjonalnym do stopnia zadowolenia z pracy współpracowników, jakoś umknęło jego uwadze.
Umknęło również to, że należące do jego obowiązków rokroczne organizowanie dużego eventu, który ma z założenia punkty stałe A,B,C,D,E plus szereg zmiennych, z punktów stałych uwzględniało jdynie A i B, i mimo rokrocznych przypomnień z dzikim uporem je pomijał.
Plus cały szereg innych wpadek organizacyjnych np. dla wszystkich gości, wśród których znajdowali się również w znacznej liczbie muzułmanie ( a zatem powiedziane było, że wykreślamy z jadłospisu wieprzowinę) podano wyłącznie cordon bleu z kurczaka 😯 .
Dzień dobry 🙂
kawa
Nadzienie było tradycyjnie z szynką wieprzową 🙂 .
Aczkolwiek wtedy śmiesznie nie było.
Przy czym, polecenie od lat było takie, aby zawsze była dla gości możliwość wyboru dań bezmięsnych. Co też zawsze skrupulatnie pomijał 🙁
I jak tu zadowolić takiego?
Jeśli pracodawca rokrocznie przypomina o obowiązkach, a pracownik je ignoruje i nie spełnia wymagań i mimo to nie zostaje zwolniony, to ja nie wiem, co o takim pracodawcy myśleć. Pracownik jest dobrym obserwatorem. Skoro nie został w trybie natychmiastowym zastąpiony innym, kompetentnym, to wie, że nie ma konkurencji i nie ma się co przejmować apelami szefa. I jak nie dostał pełnej podwyżki… 🙄
Dawanie premii wobec oczywistego niedopełniania obowiązków jest wysoce demoralizujące. Nie można ganić i jednocześnie nagradzać, a potem się dziwić, że ganiony-nagradzany nie jest zadowolony z wysokości podwyżki.
Dzień dobry 🙂
W Krakowie się o koronce królowej Anny nie mówiło, ale tu, na blogu kiedyś się o tej angielskiej nazwie mówiło i jakoś mi ona zaskoczyła. No bo trudno nie przyznać, że ma więcej wdzięku niż dzika marchew, a nawet trybula leśna. 😉
Dmuchanie Kierowniczki chyba lekko temperaturę w mojej okolicy podniosło, ale jeszcze nie chcę mówić hop, żeby nie zapeszyć. W każdym razie kawy na tarasie dzisiaj – nareszcie! – nie wykluczam. 😀
U mnie gorąco i pachnąco
Kończy się deszczówka do podlewania 🙁
Dzień dobry 🙂
Cieszy słońce u Bobika 😆
W Wielkopolsce dramatycznie brakuje opadów 🙁
Od ubiegłego roku nabrałam ewangelicznego podejścia do ogrodu: nie wyrywam kąkoli 😉
I bardzo dobrze, Jagodo. Przyjdzie taki moment, że kąkole będą chronione! Kakol jest mało sprytnym chwastem, bo jego nasiona krótko zachowują zdolność kiełkowania. W ten sposób wprowadzenie herbicydów do ochrony upraw oraz skuteczniejszych metod czyszczenia materiału siewnego w zasadzie w trakcie kilku dekad przeniosło kąkol z kategorii bardzo niepożądanych chwastów do grupy roślin niemal zagrożonych.
Taki los spotyka wiele innych, dawniej powszechnych roślin, na przykład miłek letni, lnicznik, czy kanianka.
Pod względem zapachowym u mnie jak u Markota – czarny bez i truskawki. 🙂
A tu Andrzej Blikle, matematyk, a zarazem przez wiele lat szef rodzinnej firmy, ciekawie mówi właśnie o firmie, stosunkach między pracodawcami i pracownikami, ludzkich motywacjach, teoriach i praktyce zarządzania, itp. Spojrznie na sprawy ma chwilami dość nietypowe, tym bardziej warto przeczytać. 😉
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,145319,18037101,Przepis_Bliklego__Pol_pensji_prezesa_dla_pracownika.html
Róża też mi pachnie, ale co ona za jedna? Podarowana przed laty, bez żadnej etykietki… Jak nie pilnować, to rośnie na 2 metry, i kwitnie, kwitnie, kwitnie…
Dzisiaj 26 rocznica wyborów z 1989 🙂
I urodziny prezydenta Komorowskiego – wszystkiego mu najlepszego, niech się weźmie w garść.
Zapamiętałam, bo była o tym mowa na tradycyjnych imprezach przy Pl. Konstytucji, w lokalu, który miał symbolizować dawną „Niespodziankę” (była z drugiej strony placu, koło Pięknej).
Moniko, pewien Szwed mi mówił, że kobieta ombudsman to ombudskvinna. A skąd tu ombudsmen, coś takiego przyjęło się w Kraju?
Instytucja ombudsmana jest popularna w różnych krajach.
-men, to chyba tylko prywatne spolszczenie 😉
W nawiazaniu do postu Moniki o amerykanskich mediach. Oto jak donosi PRAWICOWY Fox News o konflikcie w szkole, ktora usilowala zmusic uczniow do zdjecia t-shirtow promujcych tolereancje wobec mobbingowanego kolegi (kolezanki?) . To sa dziewczynki wychowane najwyrazniej na Stowarzyszeniu Zmarlych Poetow:
https://www.youtube.com/watch?v=50v06IuhVr4&feature=youtu.be
No i mamy, czegośmy się spodziewali:
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,18050800,Kard__Dziwisz_ostro_o_in_vitro___Od_sierpnia_w_Polsce.html#Czolka3Img
Żeńska wersja ombudsmana (niem. Ombudsmann) w krajach niemieckojęzycznych nazywa się… „Ombudsfrau”.
O, mówią, że od sierpnia w Polsce będzie lepiej. To chyba lepszego momentu na powrót nie mogłem wymyślić.
Wrrrrrrr! Aaaaaarrrrrrrchhhhhh!! Hrrrrrrraaaaaaaaaaaaach!!!!!
Bry!
Na temat KK nie będę się wypowiadać, bo już wszystko powiedziałam.
Bobika nie chciałabym rozczarować, ale pensja prezesa to nie jest to samo co zysk firmy, czyli prezesa w postaci właściciela firmy.
Mój prezes też miał skromną pensję. Hmm.
Będzie lepiej, bo choć wśród starszych zdarzają się takie zakały, jak tu na blogu, to na szczęście mamy odpowiedzialną, świadomą młodzież, która wie, jaką drogą kraj winien zmierzać ku świetlanej przyszłości: 🙄
Jeszcze nie wszystko stracone, bo „nadzieja jest w młodych”.
– Liczymy na waszą mądrość i zaangażowanie – mówił Dziwisz. Jako przykład odpowiedzialnego zachowania młodych wskazał na codzienne modlitwy katolickiej młodzieży, która modli się o odnowę moralną Krakowa.
Mam wrażenie, że niebywale szybko wzbiera ta nacjonalkatolicka fala, której Duda, w ocenie swoich wielbicieli, podobno nie miał być ani reprezentantem, ani zakładnikiem. A przecież u władzy niby wciąż jeszcze centrowa Platforma. 😯
Siódemeczko, mnie nie o pensję szło, bo za leniwy jestem, żeby komuś do portfela zaglądać, tylko o filozofię prowadzenia firmy tak w ogóle. 😉
Jeszcze cynicznie dodam, że wynagrodzenia podpadały wtedy dosyć szybko pod najwyższy próg podatkowy, a wypłacone dywidendy były objęte zryczałtowanym podatkiem o połowę mniejszym.
Ponadto dogadywanie się z dostawcami na cenę zakupu, w której mieści się prowizja dla szefa, to dosyć powszechna praktyka.
Dlatego niech sobie pan Blikle pogada, a GW popisze.
Bobiku, wywiad z Bliklem swietny, dzieki.
(i tez nie chodzi mi o naglowek tylko o calosc)
O ocenę firmy powinno się prosić pracowników i dopiero suma dobrych ocen i niechętnych dałaby w miarę rzetelny obraz.
Sukces takiej firma, jak Blikle zależy od wiodących pracowników odpowiedzialnych za jakość produktów, weryfikacja następuje bardzo szybko, więc o dobrych trzeba zabiegać i dbać.
Moje uwagi odnoszą się do przeciętnych firm na rynku, tak myślę.
Zwalnianie pracowników, za to tylko, że sobie z przydzielonym zadaniem nie radzą, w przypadku młodych ludzi bezpośredno po szkole jest przeciwskuteczne, Markocie, bo nie będą chcieli przyczyn szukać w sobie.
W Polsce trzeba mieć anielską cierpliwość i wielokrotnie tłumaczyć dlaczego coś ma być wykonane w taki właśnie sposób, a nie inny. I jednocześnie obserwować, jakie są mocne strony młodego człowieka, bo może da się je wykorzystać na innym poletku w firmie.
W przeciwieństwie do Niemiec, gdzie panuje szacunek do procedur, u nas się je lekceważy. Każdy wie lepiej niż szef, mimo że całokształtu nie ogarnia, i chełpi się tym jaki jest kreatywny.
A tak naprawdę kreatywność w niewielu zawodach jest pożądana 😉 .
W Niemczech, jak przychodzi do firmy praktykant bądź nowy pracownik, to dostaje skorowidz, w którym krok po kroku są opisane wszystkie zadania przez jego poprzedników. Nie ma potrzeby, aby ktoś mu cały czas towarzyszył przy biurku. To pozwala na dużą samodzielność i efektywność nowicjusza, i oszczędność czasu weteranów. W miarę nowych zadań skorowidz jest uzupełniany.
W Polsce jest to niemożliwe do wyegzekwowania. Gorzej, pracownicy zazdrośnie strzegą swojej wiedzy, bo są przekonani, że w ten sposób będą niezastąpieni.
A pisałam o tym młodzieńcu, aby zasygnalizować, że przyczyny wkurzenia i reakcje często nie są racjonalne. Tenże chłopak w rozmowie w której mu szef tłumaczył, dlaczego dostał mniejszą podwyżkę sprawiał wrażenie, żedecyzję zrozumiał i ją akceptuje.
Po czym dwa tygodnie później rzucił wypowiedzenie, jako przyczynę podając wyjazd do Anglii w poszukiwaniu pracy. A kolegom opowiadał, że nie pozwoli się poniżać przez szefa.
Mało tego, udało mu się również przekonać swoją dziewczynę pracującą w innej firmie, żeby rzuciła dobrze płatną pracę i wyjechała z nim w nieznane.
Zapewne głosowali na Dudę 😉
Kaen, takie japońskie dziwactwo. To podobno znaczy „płomień”.
Ale pan Blikle, przy całej sympatii, sam sobie przeczy.
Bo w jednym miejscu pisze, że zamiast premii, należy tę premię doliczyć do stałej pensji, a w innym, że zyskiem trzeba się dzielić.
Rozumiem, że w jego pojęciu premia, to jest wynagrodzenie dodatkowe, które służy do motywowania pracownika i jako takie mieści się w budżecie firmy przewidzianym na wynagrodzenia. Czyli generalnie firma oszczędza na pensji tych, którzy mogliby pracować wydajnie. To są jakieś przedpotopowe, niesprawiedliwe metody.
Pracownik musi być godnie wynagradzany, tak aby budżet firmy to udźwignął. A jeżeli firma wypracuje założone zyski, to wtedy część pieniędzy przekazuje na premie pracownicze, aby uhonorować ich udział w wypracowaniu tychże.
Nieprawdą jest, że w Niemczech odchodzi się od premii. Po zamknięciu roku finansowego pracownicy koncernów otrzymują wysokie premie, jeżeli plany zostały wykonane. Jest to procentowy udział w zyskach firmy.
Ja to zrozumialam inaczej. W pierwszym etapie podwyzszyl wszystkim pensje o kwote dawnych premii, by nie czuli sie pokrzywdzeni. Anulowal premie osobowe, tz przyznawane temu czy innemu pracownikowi za jego wlasne osiagniecia, zato wprowadzil jakis udzial w zyskach. Dzieki temu ludzie przestali rywalizowac i zaczeli pracowac jako zespol, bo kazdy zyskiwal nie tylko na wlasnej pracy, lecz takze na pracy kolegi.
Półtorej godziny kłóciłam się przez telefon z bratem, który jest rynkowym fundamentalistą. On się ze mną kłócił o prawo własności i wolność ekonomiczną, a ja z nim o prawo do godnego życia i godziwego wynagrodzenia. Dobrze, że zdecydowaliśmy się na telefony komórkowe, dzięki temu żadne kable się nie stopiły. Natomiast to, że komórki nie wybuchły, to naprawdę cud. 🙄 Stawiam koniak na stół, i idę wsadzić swoją komuszą głowę pod zimny prysznic. 😉
Ps. Na koniec zaleciłam bratu przeczytanie Bliklego, ale że cała rozmowa zaczęła się od tego, że nawymyślał od idiotów Sowie, którego mu kupiłam, domagając się, żeby przeczytał pierwszą połowę, to chyba nie mam co liczyć na to, że mnie posłucha. 🙄
W roznych rozmowach goraco polecalam prace Pawla Maciejko, wybitnego, wyjatkowo rzetelnego i ciekawego naukowca specjalizujacego sie w mistycyzmie zydowskim. Wlasnie wyszlo polskie tlumaczenie jego monografii na temat frankizmu, pt Wieloplemienny tlum.
Tu wywiad z nim z okazji ukazania sie ksiazki w oryginale angielskim
Dzień dziś był idealny na leniwe świętowanie. Letni, ale nie za upalny, ze słońcem dyskretnie przesianym przez winorośl na pergoli i czereśniami zrzucanymi na głowę przez bezczelne szpactwo. Poproszę o więcej takich. 🙂
I zabawne momenty też były. 😎 Szczególnie rozbawił mnie biskup Jan Piotrowski, który – w związku z planowanym w Kielcach widowiskiem „Sabat czarownic”, z udziałem Conchity Wurst – zażyczył sobie:
Niech ziemia świętokrzyska będzie ziemią bogatą dobrymi obyczajami i piękną kulturą regionu, bez szabatu i czarownic. Bez gorszących propozycji kulturalnych i ośmieszania tego, co tworzy piękno tej ziemi.
Zważywszy, że jednym ze znaków firmowych regionu świętokrzyskiego i jego pięknej kultury jest wiadomo z czego znana Łysa Góra, było to naprawdę okropnie śmieszne oświadczenie. 😈
A i szabatów bywało na tych ziemiach daleko więcej, niż biskup jest w stanie sobie wyobrazić. 😛
Fascynujące te szabatajowsko-frankistowskie historie. Aż się dziwię, że Hollywood się jeszcze do tego nie dobrało. 😉
Bobiku, obyś nie wypsowiedział tego w złą godzinę. (Z tym Hollywoodem).
Andsolu, cos dla Ciebie: 😀
Rozmowa na forum obserwatorow orlow:
A – Orleta zaczynaja latac 70-75 dni po wykluciu
B – Orleta zaczynaja latac blizej jedenastu tygodni po wykluciu
A – B, Ty masz wiecej doswiadczenia, ja pisalem tylko to co figuruje w wikipedii…
B- Wikipedia ma dane troche przestarzale.
😈 😈
Lisku, rzecznik orląt przekazał mi informację, że zaczynają one latać gdy nikt im do dzioba dżdżownicy nie wkłada. Rozbieżności liczbowe są związane z niepełnym wykształceniem arytmetycznym pani orlicy oraz ze złośliwością dżdżownic, które czasami już w 10 tygodniu chowają się w glebie.
Przy okazji: szanowni obserwatorzy orląt, nie wkładajcie im niczego do dzioba, dajcie im dzioba i wędkę.
Mam jeszcze wiele pożytecznych rad dla obserwatorów orląt, kun i bakcyli, ale ten tydzień ma margines zbyt wąski.
Jak bakcyle zaczynają fruwać, to już przechlapane. W Wikipedii wprawdzie tak nie stoi, ale wiem to z obserwacji. 🙄
A ja bardzo jestem spragniona rad ze sztambucha andsola dla nieobserwatorów orląt, kun i bakcyli.
Jak już, to już. Dlaczego właściwie Andsol nie miałby przy okazji poudzielać porad kulinarnych, kosmetycznych, szafiarskich i dietetycznych? Zbyt wąskie marginesy to nie jest żadne usprawiedliwienie! 😎
Słuchajcie, Najmilejsi, zapisaliśmy się na in vitro, póki jeszcze można. Na wszelki wypadek do Niemiec. Otóż jeden z moich obuwików miał humor zawiązać torebkę nasienną. Jakaś pszczolinka musiała być czynna. Albo pszczoła murarka, którym ostatnio zafundowaliśmy hotel. W każdym bądź razie owoc jest i za jakieś 40-50 dni dojrzeje.
Nasiona storczyków rozsiewają się przy pomocy wiatru. Nie mają żadnego aparatu lotnego (jak, na przykład, mniszki czy klony) i redukcja wagi jest jedyną strategią ewolucyjną. Redukcja posunięta do skrajności – jedno nasiono obuwika waży około mikrograma (czyli w jednym gramie jest ich milion) – ale kosztem sporych uproszczeń konstrukcyjnych. Wszyscy kiełkowaliśmy na biologii fasolki i pamiętamy, że historia samodzielnego życia rośliny zaczyna się od liścieni, w których jest trochę jedzenia na dobry początek. (Z tego kapsułkowanego jedzenia korzystają nie tylko rośliny, ale i – mówiąc wzniośle – cała ludzkość, żywiąc się nasionami zbóż i motylkowych, które można przechowywać i przetwarzać).
Storczyki grają ryzykownie – ich nasiona nie mają żadnego papu. Nic-a-nic. W naturze korzystają ze współpracy z grzybami mikroflory glebowej – słowo symbioza czy mikoryza są tutaj niezbyt precyzyjne, bo nie do końca wiadomo, jakie korzyści odnosi grzyb z wykarmienia storczyka do stadium, w którym ów może już się sam karmić fotosyntezą. Torebki nasienne obuwików zawierają dziesiątki tysięcy nasion, bo przecież trafienie na właściwe stanowisko, na którym znajdzie się odpowiedni grzyb i będą warunki do kiełkowania oraz wzrostu siewek nie jest zadaniem łatwym.
Na szczęście oprócz metod naturalnych jest w Niemczech firma Röllke Orchideenzucht, która prowadzi usługowy wysiew storczyków w in vitro. Grzyba zastępuje pożywka, która zawiera te wszystkie rzeczy, które są potrzebne do wykiełkowania. Wysyła się dojrzałą, lecz jeszcze nie otwartą torebkę nasienną, a – jeśli się wszystko uda – za dwa lata odbiera roślinki gotowe do przeniesienia do gleby. Oczywiście pomiędzy jednym a drugim jest jeszcze płatność pewna, ale przecież nie o pieniądze tu chodzi.
Więc będę PT Sosajetę informować o postępach. Jakby co, to przyjmuję zapisy.
Powiem więcej, im węższe marginesy, tym więcej miejsca na pisanie porad 🙄
Babilasie, a czy te zarodki obuwikowe nie są przypadkiem podawane eutanazji? Bo ja się boję o Twoją nieśmiertelną duszę.
I to w samo Boże Ciało coś takiego! Serca nie masz, Babilasie, ani poczucia odpowiedzialności za Ojczyznę. Nie dość, że in vitro, to jeszcze niemieckie, jakbyśmy kondominium jakimś byli. Wstyd i hańba! 👿
Swoją drogą, czego ci lewacy nie wymyślą, żeby tylko polską rodzinę zniszczyć. Jak nie gender, to przynajmniej storczyki… Zaiste diabelska pomysłowość. 🙄
Ja uwazam, że to wszystko pic na wodę. Nie może istnieć coś TAK MAŁEGO, żeby go było milion w gramie.
Eee tam, nie może istnieć. Toż pisałem, że to diabelskie wynalazki, a działalnością Szatana da się wytłumaczyć dosłownie wszystko, jak się bardzo chce. Niezwykle pożyteczna osobistość z tego Złego, na co zresztą Kościół wpadł już przed wiekami. 🙄
A propos Bożego Ciała. Widziałam dziś procesję, tę główną, przechodzącą środkiem miasta. Tak krótka i rzadka chyba jeszcze nigdy nie była. Jeszcze tylko trochę czasu, kochani. Damy radę.
Dwa lata trzeba czekać na roślinki? 😯
Ludzie biorą udział raczej w parafialnych, a centralne tylko dla koneserów. 😀
W Warszawie.
Centralne u nas cieszyły się zawsze dużym powodzeniem, zwłaszcza przy ładnej pogodzie, bo po procesji uczestnicy szli na spacer nad morze. A dziś tłumy na nadmorskim bulwarze, a na procesji sami koneserzy 🙄
Bywa.
Jak mówi Bryś. 🙂
Wracałam z Warszawy pociągiem z kibolami. Myślałam, że ich utłukę bez względu na konsekwencje. Stąd mi przyszedł do głowy taki termin: homo nonsapies. Przyda się i w nadciągających wyborach. Strasznie się ten hns rozplenił.
Znakomity wywiad z Bliklem, Bobiku.
Zdaje mi się, że podobne podejście do biznesu ma właściciel Ikei, czytałam kiedyś wywiad z nim, tak mi się skojarzyło.
Zdjęcia pani Ogórek z tym omdlewającym uśmiechem działają na mnie przeciwnie odwrotnie i zawrotnie. To tak z przeglądu prasy na szybko.
Być może jest to bardzo mądra kobieta, ale Miller gorszej przysługi dla niej nie mógł wymyśleć. Niedźwiezdzia, i to grizzli na sterydach!
Kumo z Gdyni,
a czym byś ich utłukła? Następną razą zabieraj ze sobą kij bejsbolowy 🙂
Homoniesapiący 🙂
Dzien dobry 🙂
Herbata 🙂
Babilasie, zeby tylko nie mialy bruzdy na warżce 😀
Dzień dobry 🙂
Spróbuję zorganizować krucjatę różańcową w intencji nawrócenia Babilasa 👿 😉
Dzień dobry 🙂
do pary kawa
… i na ratunek dla Babilasa
http://img1.garnek.pl/a.garnek.pl/017/090/17090502_800.0.jpg/woda-swiecona.jpg
Dzięki za troskę, teraz znikam, ale będę później, to się wywdzięczę.
Tak, Babilasa należy niezwłocznie obmodlić. Płodom, czy to ludzkim, czy rolnym, należy się szacunek 👿 😉
i wyegzorcyzmować! 😎
Ojej, nie jestem pewna, czy to rozważny krok. Egzorcyzmowani podobno potrafią robić bardzo straszne rzeczy podczas obrzędów. Kto wie, co by z Babilasa wyszło. 😯
Z drugiej strony, jak się nie sprawdzi… 😈
Na początek – drobny pokropek i co łaska, a potem się zobaczy 😎
Dzień dobry 🙂
Pokropek nie wystarczy, to można z góry powiedzieć. Babilas to nie nowy, jeszcze nieprzesiąknięty szatanem supermarket, żeby tak szast-prast z nim poszło. Na mojego czuja, przy tak zawziętym i konsekwentnym grzeszniku bez egzorcyzmów jednak się nie obejdzie. 😈
Może byś napisał, Bobiku, stosowny tekst ceremonii? 🙄
Chyba nie zostawimy człowieka na pastwę i zatracenie! 👿
Na religii katechetka puściła nam, dzieciątkom wówczas trzynastoletnim, film o egzorcyzmach. I tam była jedna pani, w którą wstąpił szatan i tak bardzo nie chciał opuścić jej ciała i duszy, pani podczas egzorcyzmów wiła się, szalała, a na koniec zwymiotowała magnetofon. Tylko że to było w latach osiemdziesiątych, teraz by pewnie zwymiotowała smartfon, i to bardzo dobrze, bo mniejszy, więc łatwiej, i praktyczniejszy, bo na co komu teraz magnetofon, jak już kaset nie ma. Ale skoro już przy tym jestem, to gdyby z Babilasa wyszły porządne słuchawki na Bluetooth, tłumiące szumy z zewnątrz, to ja bym chciała je sobie zaklepać.
O tempora, o mores! 👿
Kobieto, my tu o ratowaniu człowieka a nie o uzysku i odzysku 😯
Jak Ci nie wstyd, Vesper? 🙄
Kraj niechybnie potrzebuje odnowy moralnej. I susznie gołomb spuścił nam Dudę 😎
No, trochę wstyd 😳 Ale jakby się miało zmarnować, to by było szkoda.
Tyż prowda 😉
Proponuję, aby egzorcyzmowanie Babilasa odbyło się w formie półaktówki i z wykorzystaniem chóru homo nonsapiens. Rozprawimy się z mizerią – pół aktem, pół serio.
Ps. Przy tej pogodzie półakty są chyba comme il faut. 😉
Ja się na ceremoniach religijnych znam tak sobie, więc może tę część przejęliby lepsi fachowcy? Ale od współpracy się nie uchylam – na początek obrazowo nakreśliłem cel, jaki nam przyświeca. 😎
Kto tam idzie przez pola z buzią jasną jak świczka,
z rączętami grzecznymi, co pod kołdrę nie zbłądzą?
To na nowo niewinna Babilasa duszyczka,
niesplamiona obżarstwem, pychą, gniewem lub żądzą.
Kwitnie chaber niebiesko, a mak za to czerwono,
z niewymownym podziwem oglądają się krowy
za tą duszą, co cudem powróciła na łono,
po skutecznych zabiegach w spa głęboko duchowym.
Egzorcyzmem schlastana, okadzona modłami,
poleżała z maseczką, krzyżem, dniem oraz nocą
i się gładka zrobiła niby jaki aksamit,
że grzech żaden zahaczyć żywcem nie ma się o co.
Grajcie surmy i tromby, ile płuco pozwoli,
bo nieczęsto aż tak coś nam życiorys umila,
jak ten widok, gdy pośród łanów róż i kąkoli
z wyczyszczoną duszyczką się przechadza Babilas. 😈
Homo nonsapiens można by ubrać w habity i powierzyć taką rolę:
https://www.youtube.com/watch?v=YgYEuJ5u1K0
Im akurat nie powinno bardzo zaszkodzić 🙄
Tylko trzeba by się pogodzić z tym, że łacina hns-ów byłaby trochę innego sorta. 🙄
Cudnie, Bobiku 😆
Osobiście mogę przywdziać jakie długie giezło i polecieć do Babilasa z kropidłem 😎 W końcu to tylko rzut beretem 😉
Przy takim wsparciu musi się udać 👿
Nie będziemy się czepiać sortów, znaczy się szczegółów, gdy imponderabilia w niebezpieczeństwie 👿
Trąbią tromby, szumią feretrony
Łan kąkoli chyli się do pasa
– Mógłby przywdziać świeże kalesony –
Marzy czysta dusza Babilasa
Poza tym, łacina hnsów jest jednak współczesna, żywa 🙄
Prześliczne, Bobiku! No palce lizać! 😆 Jagodo, tylko nie leć przypadkiem na miotle, bo, kropidło czy nie, wszystkie nasze wysiłki diabli wezmą przez nieostrożny wybór środka lokomocji. 😆
O tak, przyśpiewki! Tłum Koszyczkowy powinien pójść w procesji za egzorcyzmowanym, egzorcystą i celebransem, a krocząc i pląsając w radosnym tańcu, musi śpiewać przyśpiewki.
Wstąpił diabeł w Babilasa
i po duszy jego hasa
Hej!
Zaraz wygonimy czarta
Bo to bestia nic nie warta
Hej!
Zamiast płodzić obuwika
czart niech jak najszybciej zmyka
Hej!
A moze by tak zostawic Babilasa takim jaki jest…? Po pierwsze, jest b. fajny 😀 Po drugie, jesli cos z niego wyjdzie, to nie wiemy gdzie sie to cos podzieje i w kogo wejdzie z kolei, a tak to przynajmniej wszystko umiejscowione 😆
A jego dusza, Lisku?
Hmm, well.. trzeba, to trzeba. Ale uprzedzam ze jesli po wyegzorcyzmowaniu przestanie pisac o roslinach, to bede bardzo zla 👿
Tak, ryzyko jest. Babilas musi zdecydować, czy chce być egzorcyzmowany. Jak nie on, to może ktoś inny – taką ładną ceremonię Bobik przygotował…
Może po wyegzorcyzmowaniu weźmie na ambit i zapragnie mieć wszystkie rośliny występujące w biblii 😉
W mojej dalszej okolicy jest taki gość.
Dzień dobry 🙂
Mikrogram urodził lawinę i wcale nie trzeba było czekać dwa lata 😉
Egzorcyzm nowy niezuzyty tanio odprawie? 😆
Myślę, że wszystkie rośliny występujące w Biblii załatwiają sprawę i Lisek o skutek egzorcyzmów już nie musi się martwić. 😆 A sam Babilas o 8.16 wystarczająco wyraźnie dał do zrozumienia, że za zajęcie się jego duszą będzie dozgonnie wdzięczny. 😎
To bez skrupułów lecimy dalej z przyśpiewkami. 😀
Babilas, Babilas,
to jest sztuka chytra,
diabłu sprzedał duszę
za skrawek in vitra.
Lecz my egzorcyzmem
pierwszym albo drugim,
Złemu tę duszyczkę
odbierzem za długi,
hej!
Lisek cargo ltd 😆
Ago, zakonotowałam 😎
Egzorcyzm nieużywany jest do kupienia? A istnieje też coś w rodzaju szmateksów z używanymi egzorcyzmami? 😈
A kysz! A kysz!!!
Jazz baba riba, jazz ri baba
Jazz baba riba, jazz ri baba
Jazz baba riba, jazz ri baba
Coca cola jazz!
Co prawda nie swoim wersem, ale tez sie przyloze do ratowania duszyczki Babilasa.
Czyś spod lasa,
czyś od Sasa
brońmy duszy
Babilasa!
Ciekawy czy sasiad Markota ma krzak ognisty… 😉
Wcale nie szmateksy, uzywane sa drozsze bo wyprobowane 🙂
Sąsiad Markota może nie, ale Babilas poradzi sobie. Wierzę w Babilasa 😎
Ciezko bedzie…
Krzak ognisty (mozliwe ze chodzi o krzak pustynny zawierajacy duzo olejku w lisciach, i ten olejek na sloncu moze sie zapalic);
Manna (mozliwe ze pewien tamaryszek),
Drzewo wiadomosci (tz poznania dobrego i zlego) 😆 😈
Drzewo niesmiertelnosci 😆 😆
No, chce zobaczyc ten ogrod wszystkich roslin wspominanych w Biblii 😆
Jak Babilas wróci, to własnej duszy nie pozna 🙄
Spoko 😎
Drzewo wiadomości – marycha
drzewo nieśmiertelności – żeń – szeń …. 😉
Lisku,
ten gość ma ambicję posiadania tych wszystkich roślin, co nie znaczy, że je już w swoim ogrodzie zasadził. Mam zamiar go odwiedzić tego lata.
Monsieur Aviolat i jego raj
Na wszelki wypadek zawiadamiam ze dybuki lubia wychodzic przez duzy palec u nogi.
A którędy wchodzą?
Złapiemy dybuka w skarpetę
To wiedza tajemna 😈
Pan Aviolat ne widzi przeszkody w roznicach klimatycznych miedzy Szwajcaria a ziemia biblijna…?
Czy teksty Babilasa o roślinach są objawem opętania? A jego ogrodniczy zapał, azaliż uchybia Stwórcy poprzez swoją koncentrację na stworzeniu? Ależ tłoczno na tym łebku od szpilki! 😉
Skoro miotła jest wolna, to ja ją chyba tymczasowo zawłaszczę (potem odniosę do poczekalni, obiecuję). Ten długi weekend okazuje się zbyt krótki w zderzeniu z, ehem, wyzwaniami, które się zewsząd sypią. Bez miotły ani rusz. 🙄
Vesper, to praktyczne podejscie 😆
Ago, lecisz dokads? 😀
Lecę na urlop, ale dopiero za tydzień – pod warunkiem, że uda mi się na czas pozamiatać pas startowy. 🙄
Trzymam kciuki za czysty pas 🙂
Dzięki, Lisku. 🙂 Ja się chyba też zgłoszę na egzorcyzmy. Ilekroć powinnam się nad czymś poważnie zastanowić, zamiast tego łapię za miotłę, a kiedy trzeba się pilnie złapać za miotłę, zaczynam filozofować. Ciężki przypadek opętania przez demona przekory. Przypadek ciężki, ale demon do bólu pospolity. 😉
Ago, nie teksty o roślinach, ale zadawanie się z invitrem 👿
Miotła chwilowo wolna 😉
😆
No popatrz, Ago, a ja myślałam, że to tylko moja przypadłość.
Trochę mi lżej na grzesznej duszyczce. 😉
Wiem, Jagodo, że splatanie egzorcyzmów zaczęło się od in vitro, ale obawa Liska, że po egzorcyzmach Babilas mógłby przestać pisać o roślinach, sugerowała grzeszny związek między opętaniem, a pisaniem. I za ten hipotetyczny związek się chwyciłam, zamiast za miotłę. 😈
Lisku,
klimat w dolinie Rodanu jest dość łagodny, lato bywa upalne i suche (krzak gorejący paliłby się bez trudu), a ogród pana Aviolat jest na wysokości 420-440 mnpm.
Ziemie biblijne to chyba nie tylko pustynia?
Ziemie biblijne nie kojarza mi sie z pustynia, glownie z rejonami osiadlymi… Ale jesli jedyne rozroznienie byloby pustynia/nie pustynia, to ja moglabym miec konwalie, a nie mam…
Jeszcze tylko ramka dla Babilasa (przepraszam, w pośpiechu mi się przewróciła), http://image.shutterstock.com/display_pic_with_logo/487018/487018,1307509571,2/stock-photo-green-banner-collage-frame-from-plants-isolated-on-white-78794047.jpg żeby miał w co oprawić poemko Bobika i zmiatam. 🙂
Witajcie
Zanim powrócę do dalszej lektury, chciałbym zatrzymać się na chwilę przy Babilasie i jego niecnych praktykach, godzących już nie to, że w rację stanu, ale w najwyższą godność wszystkich niezłomnych katolików. Otóż sądzę, że in vitro to tylko wierzchołek góry lodowej wszystkich bezeceństw, jakich się Babilas w swoich praktykach ogrodniczych dopuszcza. Mam całkiem dobrze uzasadnione podejrzenia, że Babilas dopuszcza się gwałtów na swoich roślinach, nie dozwalając na zgodne z prawem naturalnym krzyżowanie, ale dokonuje brutalnej genderyzacji, szczepiąc je według własnego widzimisię. I wcale nie jest wykluczone, że szczepi chłopczyka na chłopczyku, a dziewczynkę na dziewczynce. Do listy jego grzechów należy tez pewnie doliczyć fakt stosowania antykoncepcji w postaci torebek i kapturków nakładanych na wybrane kwiatki. Jedynym usprawiedliwieniem dla Niego może okazać się fakt, że musi czasem stosować się do kalendarzyka. Więc porzućcie nadzieję, że mu osobiście jakaś woda święcona może pomóc, lub zaszkodzić. Nawet duża cysterna. On i tak zużyje ją do nawodnienia swojego ogrodu, ku pożytkowi roślin.
Wczoraj w ramach świętowania wybrałem się z żoną na spacer. Ścieżką rowerową wzdłuż Bystrzycy w kierunku Zalewu. Irek będzie wiedział. Niedługi czasowo, bo tylko półtoragodzinny. W każdym razie na tyle, żeby z domu dotrzeć niezbyt spiesznie do zapory na rzece. Ale nie to jest istotne. Wielką satysfakcję odczuwałem widząc naprawdę licznych rowerzystów pedałujących w jedną i drugą stronę. Prawdziwe tłumy. Starsi, średni i zupełnie małe dzieciaki. Sam, co prawda, miałem lekki dyskomfort. Trochę bałem się, czy któryś z nich na nas nie wpadnie, bo wąska część dla pieszych była też wykorzystywana. A moja satysfakcja wynikała stąd, że nie uświadczyłem żadnych krzyży, procesji (poza procesjami wycieczkowiczów). I żadnych zawodzeń. Muzykalnie jestem raczej w typie Horatio Hornblowera. I to w taki dzień.
Lisku 12:45
Nie chciałbym Cię zmartwić w kwestii krzewu gorejącego. Mam wrażenie, że Babilas, tak na wszelki wypadek, ma już gdzieś w zacisznym zakątku zakamuflowanego dyptama, dla niepoznaki przebranego za krasnala.
Nie może tak być, żeby dla Babilasa nie było już żadnego ratunku! 😥 👿 A gdzie wybaczenie, miłosierdzie i te numery? A w ostateczności są jeszcze cuda, które działają nawet w przypadkach całkiem beznadziejnych. Więc Ty tu, Paradoksie, nie rób czarnej propagandy, tylko wierz głęboko, że pomimo wszelkich przeszkód, wspólnym wysiłkiem duszyczkę Babilasa jednak zbawimy. 😎
O Blogowa Mądrości Zbiorowa, poradź!
Sytuacja wygląda następująco: ktoś, nie powiem kto 🙄 zatrzasnął kluczyki w samochodzie, gdy podłączał akumulator. Podłączenie prądu spowodowało włączenie blokady zamka, a kluczyki zostały w środku. Dodatkowy kluczyk, jak ten świat, w którym żyje pszczółka Maja, jest, lecz nie wiadomo gdzie. Zadanie polega na dostaniu się do wnętrza samochodu i uratowaniu uwięzionych tam kluczyków. Dla ułatwienia, maska jest otwarta. Wezwanie fachowca wchodzi w rachubę w ostateczności. Myślę, że muszą istnieć bardziej sportowe rozwiązania. Czy ktoś z Was zna chociaż jedno?
Przeszukałam googla, ale tam jest tylko jakiś sposób z haczykiem z drucianego wieszaka.
Pomyślałam sobie, że misja Free the Key może być dobrym ćwiczeniem w czynieniu cudów 🙄
Tu czlowiek ma taki patent
http://www.cda.pl/video/1269659d/Zatrzasniete-kluczyki-w-samochodzie-to-nie-jest-problem
Niezły
Dla mnie niezły, bo mam żyłkę metalową do korali, która tu jest wlaśnie użyta chyba.
Spróbowałabym z żyłką wędkarską, bo też mam różnej grubości.
Bardzo fajny sposób, jeśli ktoś ma prosty zamek z bolcem w kształcie grzybka. U mnie jest gładki, zapadający się tak, że nie wystaje. Nie ma za co pociągnąć.
Może Babilas potrzebuje również medycznego wsparcia? 🙄
https://www.youtube.com/watch?v=jAz5K-ACPwE
Byle nie zapomniał się, odpowiednio, odwdzięczyć na parapecie 👿
Bobiku
Czynienie cudów na tak racjonalnym blogu budzi mój głęboki sprzeciw. Poza tym, wobec tak zmasowanej akcji podjętej przeciwko Babilasowi, musi się znaleźć ktoś, kto przynajmniej spróbuje dać jej odpór i postawić tamę niewczesnym zakusom. Nie mamy tu przecież do czynienia z pierwszym lepszym Prusakiem, przed którym musielibyśmy Babilasa ratować.
Poza tym nie chciałbym dołączać do tej gnębionej i prześladowanej ustawicznie większości, wierzącej w cuda, która nawet nie może się wypowiedzieć ustami swoich hierarchów. Tak więc dla prób egzorcyzmowania i wyświęcania Babilasa – moje stanowcze nie. Niech pozostanie jaki jest – nieskalany w swej grzeszności.
Jakaś pani wyśmiała mnie, że kupuję marchewki na sztuki. Przez chwilę trochę mi było przykro, ale potem sobie pomyślałam, że mogła się bać, że po ośmiu marchewkach zażyczę sobie, dajmy na to, stu dwunastu truskawek. 😎
Hej, Jaczejka, czy nie czas na przybranie nazwy Stachanowskiego Koszyka 666?
To marchewki kupuje się na kilogramy 😯
Pamiętam, że jak mnie mama wysyłała do warzywniaka, to na liście zakupów było przeważnie pół kilograma marchewki, kilogram kapusty kiszonej i pęczek włoszczyzny. Kiedyś chyba rzeczywiście kupowało się marchewkę na wagę. Zabawne, teraz gdyby ktoś powiedział w sklepie, że prosi o kilogram marchwi, to bym się zdziwiła.
Nie rozumiem, to jak kupuje się marchewkę?
Na sztuki raczej. Ale niech tam sobie każdy kupuje, jak mu wygodnie 😎
Marchewkę? Normalnie. Biorę ze skrzynki 2, 3 lub ile mi tam potrzeba, a potem kładę na wagę. I załatwione.
Zdechł mój dyptam. Znaczy się, krzew Mojżeszowy. To jest chyba jakiś ewidentny znak z nieba, co?
a jak żył, to w ogóle nie chciał gorzeć.
Chyba jestem jakiś okropnie rozbestwiony, bo kupuję raz na sztuki, raz na kilogramy i obie wersje uważam za słuszne. 😳
Nie wiem, Nisiu, czy masz co żałować dyptama. Piszą o nim, że „szyjki słupka oraz nitki pręcików ma gęsto ogruczolone”. Jakoś to tak brzmi… brrrr. 🙄
Ładny był…
Mnie w tym roku kilka bylin diabli wzięli, z powodów całkowicie niejasnych. A co najmniej jedną chyba jeszcze wezmą, tym razem z powodu jasnego – na floksy mączniak rzucił się tak nagle i brutalnie, że chyba nawet pryskanie już nie pomoże. 🙁
Jeszcze trochę i podyptam do chałupki. Jutro Ryba, będzie gęsto 🙄
Słuchałem sobie teraz kolejnych odcinków młodej lekarki i trafiłem na odcinek jak obszył dla Agi. Wynika z niego niedwuznacznie, że mietła jest przyrządem higienicznym. 😆
https://www.youtube.com/watch?v=ikz3UZj4j5I
Chyba mam zaćmienie… 😳 Co to znaczy, że jutro Ryba?
Lednicka Ryba, Bobiku. Zlot młodzieży katolickiej. Ugotują się. Ma być 33, a tam nie ma cienia.
Spadam 🙂
Zupa rybna na Lednicy? To musi będą sporo pieprzyć – że sobie tak pozwolę z lubelska.
To może jest ta Baba Riba, którą Królik propagował? 😯
Klęska mączniaka załatwiła moje miodunki. Fuj.
Dżez baba riba, hajne medina,
tak się piosenka nasza zaczyna,
więc bogobojna naprzód drużyna –
taka melodia jest!
Nisiu
Miodunki są z rodu ogóreczników. Może to po prostu takie odległe konsekwencje wyborów.
A budyń jest z mąki. Ziemniaczanej. Poniekąd rzeczywiście pasuje.
Wytężywszy pamięć ustaliłam, że obowiązujące w moim zieleniaku jednostki marchewkowe wyglądają tak: 2, 3, pół kilo, kilo, półtora kilo. Musi liczyłam na to, że jak poproszę o osiem, to o mnie w gazecie napiszą. 🙄
To, że mietła jest przyrządem higienicznym, a zwłaszcza to, że higiena jest częścią medycyny, to jest taka oczywistość, którą najwyraźniej ciągle trzeba powtarzać. 150 lat po śmierci Semmelweisa, lekarze nadal zabijają pacjentów, nie myjąc rąk. 🙁 http://www.tvp.info/19774708/lekarze-maja-nie-dosc-czyste-rece-co-trzeci-na-bakier-z-higiena
Mnie zawsze dziwi, że lekarze z uporem witają się z pacjentami ręcznie, choć powinni dobrze wiedzieć, ile infekcji się przez kończyny górne przenosi, zwłaszcza w okresach grypowo-przeziębieniowych (przypuszczenie, że po każdym pacjencie doktor będzie się przez 1,5 minuty dezynfekował, można spoko między bajki włożyć). W związku z tym od kilku lat prowadzę coś w rodzaju prywatnej krucjaty, polegającej na uprzejmej odmowie podawania łapy w gabinetach lekarskich. Wyjaśniam przy tym, dlaczego tak robię i nie tracę nadziei, że kiedyś jakiś lekarz się tym przejmie, choć na razie jeszcze takiego zjawiska nie zaobserwowałem. 🙄
Kochani, ja się czuję jak jakiś dostojny jubilat obchodzący benefis. Lud pieśni o mnie śpiewa! Za żywota! Mojego i ludu! Bardzo mi miło, ale rumienić się zbytnio nie mogę, bom już z natury kraśny.
W kwestiach formalnych.
Tak, Siódemko, dwa lata rzecz cała trwa „w szkle”, zresztą może było jakieś przekłamanie w relacjonowaniu poglądów Dudy, to znaczy nie „dwa lata za in vitro”, tylko „za dwa lata in vitro”. Potem jeszcze trzeba następne dwa, trzy lata poczekać na kwitnienie – zresztą to i tak szybciej niż bez in vitro, bo w przyrodzie od nasiona do kwiatu zazwyczaj osiem lat. Te młyny wolno mielą.
Vesper, zarodki się może nie tyle zamraża, ale przechładza. I robi to im dobrze. Co do nadplanowych zarodków, w kontrakcie mam 50, reszta jest własnością firmy wysiewającej (mogę, ale nie muszę od nich kupić). I, zmieniając temat: czy nam się nie należy sprawozdanie z otwierania samochodu z kluczykami w środku?
Nisiu, miałem znajomego, który prowadził szkółkę wąsko wyspecjalizowaną, produkując dyptamy z siewu. Opowiadał mi, że największym problemem były pazie królowej, które upodobały sobie dyptamy jako roślinę żywicielską dla swojego potomstwa. Znajomy, z jednej strony nie chciał dopuścić aby gąsienice pazia podgryzały mu podstawy bytu ekonomicznego, a z drugiej pragnął przyczynić się do rozwoju populacji tego pięknego motyla (jego gąsienice są też zresztą spektakularnie ładne), więc aby wilk był cały i owca syta uprawiał obok taką zwyczajną marchew, na którą sukcesywnie przenosił gąsienice z dyptamów. Dostałem od niego w prezencie roślinę, która długie lata sobie dobrze radziła na bardzo suchym stanowisku, ale w końcu barwinek ją zagłuszył (jak wszystko wokół). Znajomy zapewne jest już w stanie spoczynku (co najmniej) ogrodniczego, bo od lat go nie widuję. Ale to dobry pomysł: niechaj dyptam wróci tam, gdzie był, bo już się odbarwinkowałem totalnie.
Paradoxie, nie stosuję żadnych kapturków ani torebek na rośliny! Czasami okulizuję, szczepiłem jak byłem młodszy. Wodę święconą faktycznie zużyję do podlewania. W ogóle zamiast egzorcyzmów poproszę o zaklęcia, modły i medytacje w sprawie deszczu (polscy parlamentarzyści niech będą tutaj wzorem), bo nie nadążam lać.
Ago, dzięki za ramkę. Bobiku et consortes, dziękuję za treści do ramki.
Tutaj te wszystkie bezeceństwa opisane, a opis obficie ilustrowany.
Babilasie,
wszystko pięknie, świetnie, ale co z wdzięcznością na parapecie? 🙄
Właśnie też miałem zapytać Vesper, jak się skończyła historia z kluczykami. Pomóc, niestety, nic nie mogłem, ale kibicowałem pilnie. 😎
Nie wiem, czy to jest tylko jakiś mój zwid, czy też ten storczyk naprawdę w jakiś sposób przypomina tego Stańczyka? 😉
Babilasie, na razie nie ma z czego robić sprawozdania, bo kluczyki nadal w potrzasku. Próby opuszczenia szyby choćby na kilka milimetrów, spełzły na niczym. Telefon do profesjonalnego włamywacza wydaje się w tej chwili najrozsądniejszą opcją, choć mam jeszcze jeden pomysł i jutro spróbuję go zastosować.
Vesper, wejdź w siebie i pomedytuj. Drugie kluczyki gdzieś leżą i chichoczą.
Wiecie, że można napisać łóżko „łuszko”? Ja już wiem, bo widziałam 🙄
Odkąd na własne ślepia ujrzałem mózg zapisany jako musk, nic ortograficznego mnie już nie rzuci o ziem. 😎
Fszystko morzna. Stało łuszko pod gróżką. Się kiwało. Ze śmiechu.
Haneczko, geniuszko, skąd wiedziałaś, że chodzi o łóżko, a nie o uszko?
Bo uszko by się pisało „óżko”. 😎
Ago, z kontekstu. Gieniuś, tez kiedyś widziany, trzyma się ode mnie z daleka 😉
Aaa, jak z kątekstu, to rzeczywiście musiało chodzić o łóżko. 😛
Dreptam do spanka. Dzisiaj/jutro szychta. Dobranoc 🙂
Co za czasy. Ludzie piją, zwierzęta piją – i wygląda na to, że roboty też nie są abstynentami.
Babilas: po solidnym zastanowieniu się ze smutkiem doszedłem do wniosku, że te propagowane przez Ciebie storczyki po prostu nie istnieją. W końcu, potrafię odróżnić coś co jest możliwe od tego, co jest niemożliwe.
I nie ma co pokazywać mi w Sieci czy w naturze. Jak nie istnieje to nie istnieje i koniec.
Moze dobrze, Bobiku, ze juz zasadniczo nie jestes blogiem opiniotworczym, bo zauwazylam, ze opiniotworczym sie jednak dostalo od specjalistow. 😉
http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/media-opiniotworcze-razem-z-komorowskim-przegraly-w-kampanii-z-internautami-opinie
Choc sama uwazam, ze prawdopodobnie wspomniane w artykule wpadki mediow mogly miec zrodlo nie tylko w efekcie Facebooka, ale takze w „efekcie potwierdzenia”, ktory – jak sie okazuje – szczegolnie dotyka ekspertow i roznych „wyksztalciuchow” (m.in.bardzo ciekawe badania dotyczace ekspertow przeprowadzil Philip Tetlock, zreszta wspomniany takze w Wikipedii)..
http://pl.m.wikipedia.org/wiki/Efekt_potwierdzenia
A mnie szczegolnie ucieszylo porownanie potakiwaczy do znanej postaci dickensowskiej – Uriasza Heepa z Davida Cooperfielda. Uriah Heep to godny angielski odpowiednik molierowskiego Tartuffa. 🙄
O Heepie kiedys tu ladnie pisala Helena (a moze Mordka?).
I jeszcze, gdyby to kogos zainteresowalo – ladne streszczenie Michaela Massinga (profesora dziennikarstwa z Columbia University) relacji pomiedzy dziennikarzami z mediow tradycyjnych i ich kolegow z internetu (streszcza pokrotce m.in. losy Huffington Post). Z ciekawoscia obserwuje podobienstwa i roznice w polskim kontekscie.
http://www.nybooks.com/articles/archives/2015/jun/04/digital-journalism-how-good-is-it/
Dzień dobry 🙂
Po ślubie masz większą cierpliwość do drugiego człowieka
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,138262,18036447,Zalozycielka_Klubu_Szczesliwych_Zon_zachwala_instytucje.html#TRwknd
Magiczne działanie ślubu?! 🙄 😉
Dzień dobry 🙂
Vesper, spróbuj odłączać i podłączać zasilanie. Takie rzeczy czasem głupieją od nadmiaru impulsów.
No właśnie, Haneczko, te same działania, tylko w odwrotnej kolejności?!
Bry! 🙂
Nie lubię Matki Kurki, ale ten wpis warto przeczytać:
http://kontrowersje.net/zacznijcie_si_mia_z_antysystemowego_kukiza_bo_za_chwil_b_dziecie_p_aka
Dzień dobry 🙂
Polskie media też się zaczęły przyglądać sobie samym, w związku z powyborczym szokiem:
http://zielonka.blog.polityka.pl/2015/06/06/polskie-media-krajobraz-po-wyborczej-bitwie/?nocheck=1
A ja lecę się przyjrzeć towarom na targu i zakupić cokolwiek, pod warunkiem, że będą to szparagi. 🙂
Te informacje z linku, co to go Siódemka zapodała, to w sumie nic nowego. O związkach Kukiza z byłą ekipą Dudkiewicza pisała, między innymi, Wyborcza. O wcześniejszym flircie z Solidarnością też.
Tak Babilasie, ale tu są bardziej szczegółowe i jest mój ulubieniec Guział.
A i historii o „Piersiach” też nie znałam.
W sumie Kukiz mnie nie obchodzi, ale różne łachudry potrafią nieźle namieszać ludziom w głowach i wtedy ja też cierpię.
Najnowszy przykład mam u siebie na Bemowie. 🙁
Matka Kurka wsławia się ostatnio donosami w stylu dziadek Tuska, czyli donoszę panie naczelniku…
Przegrał proces z Owsiakiem.
O „Piersiach” to też nie wiedziałem; to dość podobna historia do Hołdysa i „Perfectu” czy „Czerwonych Gitar” i Krajewskiego.
U Matki Kurki drażni mnie ton powiatowego Savonaroli. Poza tym kręcą się wokół jego portalu typy już nie tyle podejrzane, ale ewidentnie ciemne.
A co procesu z Owsiakiem, Kurka utrzymuje uporczywie, że to on wygrał.
Dzien dobry 🙂
Koszyczek jeszcze nie zroszony? W takim razie herbata
Co do niedostatecznego dezynfekowania rak w szpitalach, problem jest wszedzie, nie tylko w Polsce, a powodow jest wiele, m.i. brak dostatecznej edukacji, brak latwego i szybkiego dostepu do dezynfektanta, wysoki stosunek miedzy liczba pacjentow a liczba personelu, preparaty dezynfekujace drazniace skore.
Co do pary polskich turystow w Turcji, nie wiem co sie tam wydarzylo, ale ich wersja wydarzen przypomniala mi autentyczna przygode mego przyjaciela, dosc dawno temu (moze ja juz tu opowiadalam). Ow przyjaciel (nie palacy, nie pijacy) swiezo po studiach pojechal sam na jakas konferencje do Amsterdamu, a ze zapalony fotoamator, wzial ze soba duzy aparat i po zebraniu ruszyl w miasto. Wszedl do kafejki, zamowil herbate i z karty wybrane ciastko o fikusnej nazwie space cookie, skonsumowal i poszedl dalej. Jakis czas potem domy zaczely sie wydluzac a trotuar falowac, nie wiedzial co sie dzieje i przestraszyl sie ze choruje, usilowal gdzies dojsc, zaczelo sie sciemniac, ktos chyba usilowal mu pomoc ale dzielnica wydawala mu sie troche szemrana i nie byl pewien intencji, bal sie o bardzo drogi aparat wiszacy na szyi. W koncu zaczal sie slaniac i musial przysiasc na krawezniku, ktos zawezwal ambulans, on chyba stracil przytomnosc bo ocknal sie w szpitalu, gdzie stojaca nad nim pod katem 45 stopni lekarka tlumaczyla mu ze jest pod wplywem narkotykow, o czym nie mial pojecia. Przetrzymano go na noc w szpitalu, do hotelu wrocil rano z nadwerezonym poczuciem rzeczywistosci…
Jagoda (07:36) — mam wrażenie, że Stany obfitują w takie osoby jak Fawn Weaver, co to pewnego dnia odkrywają receptę (na zdrowy pokarm, cukrzycę, małżeństwo, zbawienie, karierę, spokój z dala od ludzi) i spisują to, a ludzie kupują. Że się wymądrza o wszystkim to świetnie, łatwiej mi uświadomić sobie jak dobrze nie mieć kogoś takiego we własnym otoczeniu (choć zawsze znajdzie się ktoś mający lepsze pomysły na wychowanie dzieci, parkowanie samochodu czy wybór miejsca na wczasy), i nie protestowałbym publicznie przeciw jej mieszance truizmów i banialuk, ale stanowczo zaprotestuję przeciw sprzedawaniu przesądów jako sensownych obserwacji:
W książce nie piszesz w ogóle o małżeństwach jednopłciowych.
– Bo z przyczyn prawnych nie ma małżeństw homoseksualnych z 25-letnim stażem.
Myli się jej „nie znam” (a ja znam) z „nie ma” — i nie zastanowi się nawet przez chwilę, że jeśli nie zna, może być to związane z oczywistym faktem: nadal jest bardzo trudno w otwarty sposób żyć jako „odmieniec”. Może dlatego znam mniej homoseksualnych par z dłuuuugim stażem niż par heteroseksualnych z fasady, dla pozoru, gdzie prawdziwe uczuciowe i erotyczne życie toczy się daleko od domu.
I tak sobie jeszcze myślę: jakim szczęściem dla mojego kraju jest to, że ludzi zna się prawie zawsze z imienia, nie z nazwiska. Nigdy nie robiłem list i zestawień, ale chyba mniej niż o co trzecim znajomym wiem jakie ma nazwisko, więc gdy poznaje się jakąś parę było by wręcz grubiaństwem pytanie „czy państwo są żonaci?”, skoro mieszkają razem i mówią o sobie „mój mąż, moja żona” to są małżeństwem.
A w krajach hiszpansko-jezycznych kobieta nie zmienia nazwiska po slubie, wiec po tym i tak nie mozna poznac.
Znowu to samo… 😳 Nie oparłem się, nakupiłem roślin i teraz je będę musiał powsadzać. A wydawałoby się, że z wiekiem rozumu przybywa. 🙄
Kopytka bez tajemnic, czyli andsol uszczęśliwia świat. Po prawdzie nie andsol a V., ale przecież nikt jej nie doniesie, że ubieram się w jej spódnice.
Otóż kopytka nie były lubiane, bo twarde były. A twarde być musiały,bo w masowej skali nie każdy ma takiego andsola, żeby na małe kopytka kroił lepkie ciasto. A jak nie będzie lepkie to nie będzie takie smaczne, bo będzie twarde. Zaraz, chwileczkę, zaplątałem się, kogo ja tu miałem promować, kopytka czy andsola?
Myślę, że celem promocji nie były ani same kopytka, ani sam andsol, tylko kopytka andsola. Mnie się to od razu łączy z niedawnym wątkiem egzorcystycznym. Wszak tego, któregośmy chcieli z Babilasa rugować, wszędzie malują z kopytkami. I tak sobie koncypuję, czy to aby nie jest jakiś trop.
Ale bardzo proszę mnie nie egzorcyzmować, bo mnie to daje łaskotki i mówię od razu w nikomu nieznanych indiańskich językach.