Przed potopem
Chmury już były tak nabrzmiałe,
czarne jak z atramentu plamy,
że kiedy Noe na nie zerknął,
zawołał: dobra, otwieramy!
Wilki i owce, mrówki, słonie,
do arki jęły pchać się zaraz,
za nimi zaś stepowy strzelec,
skrzypłocz i patagońska mara,
lordzik, i dzwonnik, i pończosznik,
i pazurogon pręgoudy,
wyspiarek cały czymś zbroczony,
szczekuszka ziewająca z nudy,
grdacz soplowaty z chłodną miną,
chimera dosyć pospolita,
i kot bagienny, zamyślony
tak, że się nawet nie przywitał.
Stanął w kolejce błotny diabeł,
obok śródziemnomorskiej mniszki,
szczur mglisty, pewnie po spożyciu,
widział nosorożcowe myszki,
zapewniał skromny wireonek,
że nie jest wcale krewnym krowy,
rożeniec był zwyczajny całkiem,
a królik za to wulkanowy.
Łątka dzieweczka ujawniła,
że miodożerem się zachwyca,
kosmaty dzięcioł pytał, czemu
jest kaczkodajna kaczenica,
odmieniec jaskiniowy żądał,
by zaraz mu podano placki,
dalej pod łapę z biczogonem
straszak przechadzał się kapsztadzki,
robiąc ostrożny ruch królówką
w szachy z błazenkiem grał odorek,
a lis Darwina szeptał chytrze:
chyba zdążyłem w samą porę.
Tu Noe wyszedł przed zebranych
i wrzasnął, gładząc siwe baki:
ferajna, sorry, proszę czekać,
wpuszczę dopiero za czas jakiś!
Czemuż to? – jęknął zwierząt chórek,
bo potop już się srożył w świecie.
A Noe: muszę sprawdzić w guglu,
czy wy naprawdę istniejecie.
A teraz Szanowna Frekwencja może się pobawić zgadywaniem bez gugla, które z tych miłych zwierzątek istnieją naprawdę. 🙂
Paradoxa musimy z zabawy wykluczyć, bo dla niego to by było za łatwe, ale nie ma tego złego… Jako wykluczony Paradox może zebrać wokół siebie grupę wkurzonych i wygrać dla nas październikowe wybory. A my do tego czasu i tak już będziemy się bawić w co innego i oczywiście do tego innego Paradoxa dopuścimy. 😆
O na loki Linneusza! 😆 😆 😆 Wszystkie te zwierzątka istnieją naprawdę. Nawet jeśli niektóre z nich zaistniały dopiero w tym wpisie, to teraz nikt i nic im już istnienia nie odbierze. Są i basta. 😀
Okej, jestem skłonny zgodzić się z tym tokiem rozumowania. 😀 Ale wobec tego zabawa może polegać na określeniu, które z tych zwierzątek istniały jeszcze przed poto… tfu, przed wpisem. 🙂
Jasne, przecież nie chcę psuć zabawy. 😀 Największe trudności mam chyba z uwierzeniem w przedwpisowe istnienie kaczkodajnej kaczenicy. A kot bagienny wygląda na oksymoron.
Sprostowanie. Biczogon wcale nie stał w kolejce do Arki. To prawda, przyszedł, ze swoją ślubną, ale wszyscy patrzyli na nich z góry. Oburzeni, wycofali się z tego tłumu i postanowili spędzić tyle czasu ile trzeba było pływając, sterując przy okazji sobą czyli biczogonem. Gdy wody opadły, biczogonowie wylądowali, nieco wymokli i zmęczeni i nigdy więcej z Noem rozmawiać nie chcieli. Ale gratulowali sobie swej decyzji, bo z Arki docierał zapach, że nie daj Boże.
O swoich przygodach śpiewał po tawernach, zarabiając całkiem nieźle, a po wynalazku druku wydał opis swoich przygód w tomiku „Pływanie koniecznym jest”. Bardzo dobra lektura i po części nawet rymowana.
Dzień dobry 🙂
O rany, Bobiku, bez kawy nie dam rady 😉
Osobiście zapałałam sympatią do skrzypłocza i patagońskiej mary, życząc sobie ich istnienia 😉
Bingo! (sprawdziłam u sierżanta 😳 )
Dodatkowo mara patagońska urzekła mnie inochodem 😆
https://www.youtube.com/watch?v=C2qDbTPu8gg
Kawy nie ma, ale przytargałam, z poprzedniego wpisu, zadaną przez Babilasa, lekturę do kawy:
http://wyborcza.pl/1,75968,18072935,_Ty__Jafecie__rzadz_i_bron__a_ty__Chamie__pracuj__.html#BoxGWImg
Ważny głos w dyskusji. Polskie społeczeństwo ma poważny problem z szacunkiem do pracy. A tym samym do siebie. Ciągle mu się marzą jakieś role, gęby, maski, dzięki którym będzie się mogło wydać lepsze w cudzych i własnych oczach.
Dzień dobry 🙂
Już lecim z kawą
… i pierwszy w tym roku grzybień
https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xtf1/v/t1.0-9/11390160_789849631130045_4080183845371563509_n.jpg?oh=664b3cb84419d77d5abf9a971d2621bf&oe=560511E7
Dzien dobry 🙂
Bobiku, cudo!
Herbata na morzu
Andsol wskazal niespojnosc opowiesci biblijnej 🙂 🙂
Dzień dobry 🙂
Ja złapałem odmieńca jaskiniowego, bo to pewnie jakiś mój krewniak 🙂
Istnieje! 😀
Ja balam sie przez chwile ze mam byc ta mniszka srodziemnomorska, ale na szczescie dostrzeglam na koncu Darwinowego lisa 🙂
Dżizas. Takie skrzyżowanie zająca z sarenką i to ma być gryzoń? 😯 Mam na myśli marę patagońską.
Choc mniszka zupelnie urocza i niestety bardzo zagrozona
Dzień dobry 🙂
Niezwykle cenne uzupełnienie w sprawie państwa Biczogonów polecam uwadze wszystkich zoologów i biblistów. Jak dobrze, że nauka wciąż jeszcze może liczyć na tak dociekliwych jak Andsol badaczy. 😎
Osobiście jeszcze do teraz z trudem wierzę w odmieńca jaskiniowego, kaczenicę kaczkodajną i wyspiarka zbroczonego, ale przecież z Guglem, który o ich istnieniu zapewnia, dyskutować nie będę. 🙂
Ten wyspiarek zbroczony też by się zresztą nadał na bohatera jakiejś opowieści, najlepiej kryminalnej, bo wygląda jak ofiara mordu, która łazi i prosi się o śledztwo: 😯
http://s9.flog.pl/media/foto/6810944_wyspiarek-zbroczony.jpg
Dzień dobry 🙂
Wszelkie odmieńce istnieją w ciemno 😎
Niesłusznie zwątpiłam w pazurogona pręgoudego 😳
Dzień dobry.
Jakie wspaniałe zwierzątka! O kaczenicy kaczkodajnej i kocie bagiennym słyszałam, więc od razu założyłam istnienie ich wszystkich, ale zebrane przez Bobika w jednej kolejce i to rymowanej, robią surrealistyczne wrażenie.
Wyspiarek nieźle nadałby się też na postać z horroru albo filmu szpiegowskiego pt. „Zabili go i uciekł”.
Polskie nazwy zwierząt i roślin są fascynujące np. taka marzymłódka proporzec
Pełno w nich poezji i … pułapek ortograficznych
Azaliż naprawdę istnieją te wszystkie żyjątka i Bobik nic nie dopisał?
Zabronił zaglądać do gugla. 🙁
😀
Cudowne te zoologiczne kurioza nomenklaturowe. Ja zaś siedzę w domu, jako tygrys w klatce, gdyż modły i medytacje w sprawie deszczu okazały się aż nadto skuteczne, jakby nie mogło poczekać do jutra.
W ogóle, to najskuteczniejsze metody wywoływania ulewnych deszczy, to (oddzielnie lub w dowolnej kombinacji): zaproszenie gości na garden party, chłodnika wykonanie, okien umycie (haneczka!).
Czytam u Rostafińskiego („Zielnik czarodziejski”, Kraków 1893):
Zwracam uwagę (kontekstowo!), na użycie czasownika „zastanawiać”.
Co dopisałem, co dopisałem! 👿
I tak się ograniczyłem, bo mogłem dołożyć jeszcze kuglarza, połykacza, asasyna, madagaskarnika, plamiaka, gruboogonika, obróżkogwana, wargacza garbogłowego, krępacza olbrzymiego, łysego ibisa, łebską sieję, pacyficzną żaglicę, żeropława groszkówkę, pieśca, a nawet kuokę. 😈
Na robactwo ogrodowe coś by się przydało, ale skąd ja mam wziąć kobyli łeb? 😯
Babilasie, mozna jeszcze wywiesic bielizne 🙂
Polskie nazewnictwo siega szczytow takze w nazwach miasteczek i wsi, wedrowanie po Polsce lub nawet czytanie mapy dostarcza ogromnej radosci, nawet marzyl mi sie opiewajacy to wiersz…
Babilasie, padac jutro ma u mnie! Czyli zaklinanie za pomoca chlodnika i mycia okien pomaga, tylko nie koniecznie w dokladnie wyznaczonej geograficznie okolicy!
Bylismy wczoraj na garden party. Nie padalo, ale zrobilo sie bardzo zimno (+7C), szczekalay nam zeby, a w menu byl poncz (z lodem w postaci zamrozonych kulek melona) i lody.
Z ta biala kapusta to doprawdy nie wiadomo lepiej czy ja jesc czy nie jesc!
Lisku, ja tez zwracam uwage na nazwy miejscowosci w Polsce. Sa nie z tej ziemi! Z ciekawoscia wygladamy nazwy kolejnej wioski jadac zamochodem przez kraj. Podroz sie mniej przez to nuzy!
Zakladam, ze kobyli leb na plocie to sama czaszka!
To mnie rozczuliło:
https://www.facebook.com/SmieszneMiejscowosci/photos/a.182344441964342.1073741828.182341851964601/206280462904073/?type=1&theater
Ci nomenklaturowcy musi na niezłej bańce tworzyli 🙄
Mazowiecka Babcia kazała jeść głąb na zdrowie 🙂
Ha, jestem skuteczniejsza od Dziwisza 😀 Zamiast taszczyć relikwie na wieżę, powinien umyć okna 😆
Haneczko 😆
Posłowie też powinni pójść za Twoim przykładem i zamiast się modlić o deszcz, zadbać o okna w budynkach Sejmu.
Drobny wtręt, i dalej pozwolę Wam bawić się już samodzielnie.
Ago, zostaw lingwistykę w spokoju na ten raz. Kot bagienny istnieje naprawdę. Śliczna kota.
Ponieważ również mniszka została ujawniona, to pozwolę sobie jeszcze dodać, że oprócz tej sympatycznej nader foki, mniszką kapturową nazwano sympatycznego ptaszka z Indii, spotykanego też w Portugalii. Uciekinier z hodowli.
Oczywiście, Lisku, wywieszenie prania niezawodnie deszcz sprowadza. Takoż zakup 100 metrów linii kroplującej do ogrodu, której się nie chciało wczoraj i przedwczoraj instalować, bo taki upał. Teraz linia zwinięta w fabryczny kłębek moknie sobie na deszczu.
Bobiku
Jednego przedstawiciela mogłeś sobie jednak darować. A i Noe nie musiał tak głęboko jaskiń meksykańskich eksplorować. Odmieńca jaskiniowego. To jest po prostu obraza. U niego rozmnażają się formy młodociane.
Paradoksie, musiał brać wszystko co się rusza. Miało być po parze z każdego i już 🙄
W biblijnych czasach nie takie rzeczy, Paradoksie 🙄
Idę w gumno chwasty trzebić
W takim razie musiał je w zęzie zadołować.
Vesper
W gruncie rzeczy taki odmieniec to woda na młyn. Może lepiej było tego nie rozgłaszać, bo „poprawni” będą mieli używanie. I znowu dostanie się Hartmanowi za propagowanie i wywieranie złego wpływu.
Kota bagienna faktycznie śliczna 🙂
http://pl.wikipedia.org/wiki/Chaus
A kaczenica kaczkodajna prowadzi pelagiczny tryb życia 😯
Szlaja się niezobowiązująco 😉
Bym chciała wiedzieć, jakie ona kaczki daje?
Weszła w jakieś alianse z Pelagią od Akunina i założyły hodowlę.
Pelagiczny tryb życia to jeszcze pikuś. Według Wiki kaczenica kaczkodajna jest organizmem kosmopolitycznym. 😯
A szczekuszka jest już prędzej spokrewniona z Królikiem, niż ze mną, choć z wyglądu przypomina Szarą Mysz. 😯
Mam nadzieję, że linką, którą wrzucę nie napełnię Kukizowej piłki (ten balon już nie musi być dopompowany) ale sprawa azylantów jest naprawdę poważna i same dobre intencje w imię szczytnych zasad wszystkiego jeszcze nie rozwiążą. U mnie też to nie tylko teoria, bo blisko mnie montują ośrodek gdzie będzie się przyjmowało w kolejnych rzutach po kilkuset Haitańczyków.
Zachęcam i do następnego wpisu (z 4 czerwca) u tej pani. Szczególnie ciekaw jestem co na te tematy powie nasz Pies Gospodarz, który przemyśleń wywodzonych z praktyki chyba ma na kopy.
Andsolu
Autorka bloga martwi się gruźlicą, którą mogą przynieść uchodźcy. Owszem, to jest problem. Ale, jeśli jest, jak się przedstawia, pracownicą służby zdrowia, powinna zdawać sobie sprawę z tego, że w naszym kraju gruźlica nigdy nie przestała być problemem. To znaczy, owszem, ale tylko propagandowo. Ogniska zachorowań się utrzymują, narasta problem ze szczepami opornymi.
Ruchy antyszczepionkowe to odrębna para kaloszy. Tylko patrzeć, jak powróci odra, polio i inne, o których podobno mogliśmy już zapomnieć. I wcale nie muszą tych kłopotów sprawiać uchodźcy.
Kajam się za „bloga”.
My tu o żywinie wszelakiej a tu króla nam wprowadzają. Oklaski 😈
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,18072770,Grzegorz_Braun_w_Poznaniu__Potrzebujemy_krola__wprowadza.html
Paradox-57, ona żyje w Niemczech…
Andoslu
Nie doczytałem. W ogóle ostatnio jestem dosyć nieuważny.
A stamtąd skok do innego godnego uwagi blogu z takim (dla przykładu) pytaniem:
Wątpliwość i czwarte pytanie do prymasa. Czemu Kościół prowadził akcję billboardową „Konkubinat to grzech”, a nie wydał co najmniej takiej samej kasy na akcję „Zdrada to grzech”?
Irku, wizje Grzegorza Brauna są coraz ciekawsze. Nie jestem tylko pewna, czy wypada się z nich śmiać, bo na wytwory całkiem zdrowego umysłu nie wyglądają.
Vesper, mnie przeraziły te oklaski po wystąpieniu Brauna 😯
Mnie też 🙁
Ale kiedy wyobraziłam sobie, jak komandosi przywożą Kazimierza III Odnowiciela na Wawel, budzą zaspanego biskupa, po czym Kazimierz szybciutko intronizuje Chrystusa i obaj, Kazimierz i Chrystus, usiłują zmieścić się na jednym tronie, to pomyślałam, że Grzegorz Braun mógłby pisać scenariusze dla Monty Pythona 🙂
Irek, vesper, every cloud has a silver lining — przecież tam mogło być 2000 osób, a było tylko 100. Więc do stanu pełnego nasycenia banialukami jeszcze ciągle Polsce daleko.
Może przynajmniej część biła brawo, bo ich rozśmieszył 😉
A ja,wielka admiratorka poezji Bobika, uparcie wypatruje
niedzwiedzia.
Bocian w Ustroniu, poki co nie zamordowal swojego trzeciego dziecka, choc srednio ono wyglada.Wczoraj wieczor jak gdyby usilowal?
Mysliwi z Estonii juz przestali pokazywac jak „dokarmiaja biedna zwierzyne”…, a swoja droga, ciekawe jak smakuje dziczyzna karmiona marchewka?
Niedzwiedzia jeszcze nie udalo mi sie spotkac, ale te cudowne rymy Bobika!!! Szkoda kazdy wyraz.
Równie porażające 😯
https://www.facebook.com/Eech.Zycie.731/videos/853603781359155/?pnref=story
To ciekawe, ze az trzech kandydatow na prezydenta wydaje sie zupelnie odlecianych: Braun, Korwin-Mikke i Palikot, w kolejnosci stopnia odlecenia. Ogorek, choc brak jej bylo politycznej werwy, to sama oglada, wyksztalcenie i rozum, i nie robi wrazenia, ze urwala sie z Tworek.
Ta przyroda jest niezmierna! I choc Bobik nie doradzal googlowania, to nie moglam sie powstrzymac.
Poproszę o podwójną, co ja mówię, o potrójną aureolę 😎
Gościliśmy szczęśliwych, zwycięskich wyborców. Nie tylko nie doszło do zerwania, ale ustaliliśmy, że w naszym domu i przy nas nie mówi się „Bredzisław Komoruski” a my szanujemy ich prawo do radości i inne etcetery 😎
Zmęczyłam się bardzo, ale myślę, że było warto 🙂
Padam na twarz 😉
Dobrej nocy 🙂
No i zakwitła … pierwsza w tym roku ” królowa nocy”. Upojny seans będzie trwał około 5 godzin
https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xta1/v/t1.0-9/11377072_790786724369669_4330379280384799719_n.jpg?oh=6e46b567490967ad3739cb7da2115181&oe=55F1D5F1
… a wnętrze tego kwiatu fascynujące
https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xtf1/v/t1.0-9/11416132_790786917702983_5464929892377413966_n.jpg?oh=532c5e0134e42a01600cc9723b4b5136&oe=55FC8D53
Ta królowa nocy to tak niezwykła roślina, że dorzucę jeszcze jej fotki z krakowskiego ogrodu botanicznego, gdzie wydaje się czuć nie gorzej niż u Irka: 🙂
http://www.ogrod.uj.edu.pl/de/galeria/fotoreportaze/-/journal_content/56_INSTANCE_C39lZzh7ZJp3/9371677/24510371
POtrójne aureole wyszły. Na sklepie nie ma, na magazynie też nie ma. 😎 Będę musiał u dostawcy zamówić, a to trochę potrwa. Ale nie martw się, Jagodo, bez aureoli śpi się znacznie wygodniej. 😈
Nad uchodźcami zastanowię się jutro, bo teraz jestem nieco zmęczony, a wtedy zajmowanie się poważnymi tematami wychodzi tak sobie.
Brauna ja już od dawna uważam za prawdziwego wariata, tzn. nie kogoś, o kim potocznie mówi się „ależ to wariat!”, tylko osobnika chorego umysłowo. I tak samo jak Vesper mam w związku z tym mieszane uczucia – widzę śmieszność Braunowych wymysłów, ale równocześnie miewam poczucie, że z choroby nie powinienem się nabijać. No, przynajmniej nie nadmiernie. 😎
Ale inaczej niż Andsolowi, to poparcie, które Braun znajduje, nie wydaje mi się takie całkiem bagatelne. W wyborach prezydenckich głosowały na niego 124 tysiące luda. To jest całkiem spore miasteczko, większe niż to, w którym mieszkam. I dla mnie to jednak dość straszne, że całkiem spore miasteczko chciałoby na prezydenckim stanowisku widzieć ewidentnego obłąkańca. 🙁
Loto, może nie trafiasz na niedźwiedzia dlatego, że się w wierszyku zadekował? 😉
Niedźwiedź z problemem się boryka,
wciąż przez to smutno mu i źle,
bo czy w Ustrzykach, czy w Słomnikach,
bez przerwy musi być na nie.
Kuszące czasem ma oferty,
w których wyczuwa miodu smak-
chciałby tych ofert przejrzeć sterty
i chociaż raz zakrzyknąć „tak!”
Lecz kiedy na pytanie „kto chce?”
odpowie: „Niedźwiedź! Jestem tu!” ,
wiedzie to wszystkich na manowce.
„Dźwiedź nie chce?” – mówią. – „Nie daj mu!”.
Z Rostafińskiego (op. cit.):
Bobiku kochany, zapewne taka jest tego przyczyna.
Nic to, bede wytrwala.
Za rymowanki dziekuje stokrotnie!
Wnioski glebokie wyciagne I dziekuje.
Loto, jesli nosisz wieniec z heliotropow na szyi, to go zdejmij, moze wtedy sie niedzwiedzie odbezpiecza…
Tak kroliku, chociaz szorstka nie jestem w zadnym calu, uwielbiam kolory lawendowe I im podobne.Na ludziach natomiast zalezy mi duzo bardziej niz na niedzwiedziach.
Więcej Rostafińskiego! 😆
„W wyborach prezydenckich głosowały na niego 124 tysiące luda.” To prawda, Bobiku, ale tę samą prawdę można inaczej opowiedzieć: jego nazwisko było na liście i przy nim krzyżyk postawiło 124 tysiące luda. I wtedy człowiek zastanowić się może czy gdyby przez żart drukarza czy niedopatrzenie komisji na liście pojawiła się (najchętniej nie na ostatnim miejscu) Violetta Labradorka to też by nie dostała bez jednego szczeku w tv tak z 80 tys. krzyżyków. Więc może paruprocentowym rozkurzem (sumą dołu wyników) nie warto się przejmować, bo to zawsze, wszędzie i ulotne?
A mnie zależy na szczekuszkach (śliczne 🙂 ) i na kaczenicach (chociaż takie sobie 😕 ) i nawet na tych okropnych wijcach też.
Od Rostafińskiego minęło sto lat z ogonkiem, a odjechanych zielników mamy do wypęku. Dla ich autorów to ja jestem chora.
Andsolu, ja bym Ci z dziką radością uwierzył, ale nie mogie, bo ten cały Braun jeździ ze spotkania na spotkanie, w różnych miastach polskich, jak również zagranicznych, gdzie są duże skupiska polonijne i wszędzie na te spotkania ktoś tam przychodzi (wcale nie 2 osoby na krzyż), ktoś brawo bije, ktoś krzyczy „tak, super! słusznie prawi!”. W „niepokornych” mediach całkiem na serio za bohatera i autoryteta on robi, a ta i owa młodzież z uniesieniem powtarza słowa o strzelaniu do redaktorów GW. No więc te krzyżyki chyba jednak nie z czystego przypadku. 🙁
Mamy Rostafińskiego „Przewodnik do oznaczania roślin w Polsce dziko rosnących” z 1923, tylko zeszyt 1, niestety. Z taką przedmową do szóstego wydania:
„Nowe to wydanie mogło już objąć cały obszar szczęśliwie zjednoczonej Polski. To też wszędzie uwzględniono należycie tę zmianę. Zwrócono szczególniejszą uwagę na roślinność Pomorza, pomieszczono poraz pierwszy rośliny wogóle rzadkie ale pospolite w pewnych stronach Polski. wreszcie klucz do drzewin został przerobiony i znacznie – prawie wyczerpująco – pomnożony”.
I z zupełnie innej beczki, ale jednak tej samej – ludzi uparcie robiących swoje http://wyborcza.pl/duzyformat/1,145319,18037311,Czy_pokona_nas_gen_opornosci_na_antybiotyki___New.html
Ciekawe, że heliotrop wpuszcza wiarołomne niewiasty do kościoła, a dopiero wypuścić ich nie chce. A jakie ziółko nie wypuszcza z kościoła wiarołomnych mężów, hę?
Ciekawość mnie też bierze, co się dzieje, kiedy przystrojony heliotropem złodziej wchodzi do domu, którego gospodarz ma tenże heliotrop pod poduszką? Gospodarz widzi złodzieja, ale źle o nim mówić nie może – to co, zaprasza go na herbatę, czy po cichu okłada czym popadnie?
Ago, wiarołomne są tylko niewiasty. Mężowie bywają co najwyżej nieroztropni 🙄
Nie czym popadnie, tylko heliotropem 😉
Przepraszam, ale po prostu muszę się podzielić kulturalnym występem pana elekta:
http://wyborcza.pl/10,82983,18076669,Andrzej_duda_tanczy_i_spiewa_z_Arka_Noego__.html
Czeka Panią pięć lat wrzucania, Pani Kierowniczko 🙁
Ludycznie, z wianuszkiem dzieci, pod dobrotliwym okiem pasterza dusz…
haneczko,mieszkałem kiedyś we Wrocławiu przy Rostafińskiego i nie zastanowiłem się wtedy przez chwilę kto to zacz… Teraz nadrobiłem (oj, dziwne słowo), dziękuję.
Andsolu, Babilasowi dziękuj, bo nie wiedziałam, że oprócz, takie cudo popełnił 🙂
Dobranoc 🙂
Gruźlica w Polsce i na świecie chyba też jest poważnym problemem.
Zaprzestano obowiązkowych szczepień w szkołach, masowych prób typu plasterki i sprawy wymknęły się spod kontroli.
Wiem, bo mój 10-letni syn tracący siły bez żadnych objawów, znalazłszy się z innego powodu w szpitalu dziecięcym, został poddany próbie tuberkulinowej przy wypisie ze szpitala.
Dostał wysokiej gorączki, bardzo wzmożony odczyn próby i wylądował na pół roku w szpitalu w Otwocku z rozpoznaniem prosówki opornej na dostępne antybiotyki. Wyhodowano mu jakąś autoszczepionkę i musiałam jeszcze długo do tego szpitala po to lekarstwo jeździć, bo tylko oni je mieli dla mojego syna.
Niektóre dzieci w tym szpitalu umierały z powodu gruźlicy, bo zbyt późno trafiały do leczenia.
Przeżyłam koszmar i dowiedziałam się wtedy, jak wygląda wygrana wojna z gruźlicą.
Ech! 🙁
Chyba ja komuś nawrzucam… 👿
Uśmiechnij się, Doro, wprawdzie jeden prezydent tańczy i śpiewa i modli się jak nigdy, ale za to drugi, dużo ważniejszy, ten od Turcji, dostał w kukułkę i chyba już nie zostanie zpamiętany w historii jako Turek Wielki… Było mu do prezydentury w Turkmenistanie się dobrać, bo tam to prezydent ma klawe życie…
I w FIFĘ kopią nadal bezlitośnie.
Więc w sumie, dzień nie jest przegrany.
Najważniejsze, żeby prezydent-elekt nadal „zawierzał” w Częstochowie, co tam do zawierzenia miał, tańczył i śpiewał. I koniecznie modlił się do Ducha Świętego o mądrość.
p.s.
Ręce opadają…
„Cieszy mię ten rym: „Polak mądr po szkodzie”;
Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.”
J.Kochanowski
Rostafiński (odcinek dla dorosłych)
Ladnie brzmia te wszystkie biologiczne nazwy. Polszczyzna jest taka tajemniczo-dosadna. 😀
A tu dosadnie o elitach pisze Zakowski. Mysle, ze ma sporo racji. Tak to widac z daleka, przynajmniej tymi oczyma, z tego miejsca, gdzie jestem.
http://wyborcza.pl/1,75968,18076802,Elity_same_tego_chcialy.html
I co tu z tym zrobic, panie dzieju? 😉
Dzień dobry bardzo 🙂
Część Poznaniaków świętuje radośnie:
http://www.poznan.sport.pl/sport-poznan/5,124479,18077156,Ekstraklasa__Lech_Poznan_swietuje_zdobycie_mistrzostwa.html#BoxSportImg
Na przywołanie deszczu skuteczne jest również gruntowne podlanie ogrodu 😉
Bobiku,
bez aureoli faktycznie śpi się całkiem wygodnie 😎
Ale czy w ciągu dnia wypada tak z nagą głową? 🙄 😯 😉
I jeszcze poproszę o tytuł Małego Odkrywcy („taki duży, taki mały może…”) 😉
Odkryłam dlaczego niektóre moje posty nie wchodzą na blog, tylko znikają 👿
Wszystko przez zderzenie ścieżek pamięci ruchowej, (ładne określenie, prawda 😉 ), potocznie można by rzecz zwalić na banalne roztargnienie 🙁 Ale nie będę przecież na starcie tak ładnie rozpoczętego tygodnia banalizować i trywializować 😎
Otóż zamiast kliknąć na dole „wstaw”, klikam na strzałkę w lewym górnym rogu w miejscu a którym w poczcie stoi „wyślij” 😯
A może ja jednak jestem Dużym Odkrywcą? 🙄 😉
w którym
kawa, kawa, kawa …..
herbata, herbata, herbata ….
Dzień dobry 🙂 kawa
A ja jeszcze podrzuce ciekawy artykul na zupelnie inny temat. Zawsze sie myslalam o the Beatles jako czworce (choc naprawde bylo ich wiecej), a tu sie okazuje, ze najwazniejsze sa pary (pewnie zaraz, Bobiku, machnesz jakies poemko o Arce Noego…). 😉
http://www.slate.com/articles/life/creative_pairs/2010/09/two_is_the_magic_number.single.html
Dziękuję Irku 😆
Więdłam już bez kawy 😉
Od moich aureoli proszę się trzymać z daleka 👿
Dotyczy to również PB 😉
obok ziół 😉
https://www.youtube.com/watch?v=8unEo4tdVVQ
Dzień dobry 🙂
Miło pomyśleć, że Beatlesów zawdzięczamy Noemu, który przewidująco zabrał do arki parkę Lennon-McCartney. 😆
Poproszę o objaśnienie do Rostafińskiego: do czego właściwie odnosi się zapewnienie kopany pod pewnymi aspektami i na szyi zawieszony rozpędza melankoliję i serce wesołym czyni – do łoczydła, czy do membrum virile? 😎
Dzień dobry. Nie wiem, co powiedzieć, więc wypiję tylko herbatę 🙄
Bobiku
Bardzo Cię proszę, skieruj swe myśli i kroki w inną stronę. Jak mogłeś nawet pomyśleć o kopaniu membrum virile. Jestem w stanie zrozumieć, że kopnięcie takie może komuś sprawić wiele radości i nawet melankolię rozpędzić, a nawet ze stanu ciężkiej depresji wyprowadzić, ale przecież nie kopniętemu.
Strach pomyśleć. Pod żadnym aspektem, czy to przy nowiu, czy przy pełni, o rosie porannej czy w dniu mglistym. Brrr…
Rostafiński (cd)
W sprawie podnoszenia hostii przez elekta to ja już wczoraj dostałem takiej wścieklizny, że nawet nie pisałem o tym na blogu, żeby pogodnego, niedzielnego nastroju nie zepsuć. No bo cóż to jest, do ubogiej kurtyzany, za wiadomość „na pierwszą stronę”, że podczas odprawiania ceremonii religijnej upadł jakiś obiekt kultu, a wyznający tę religię prezydent go podniósł i podał kapłanowi? Może jeszcze byłbym w stanie zrozumieć takiego łamiącego newsa w Gościu Niedzielnym, ale w GW? 😯 👿
Niemieccy politycy z całą pewnością nie są wszyscy ateistami i na pewno spora część z nich chadza do jakichś świątyń, na jakieś nabożeństwa. Ale właśnie – ja nie mam pojęcia, na jakie i mieć nie muszę (nawet w ostentacyjnie chrześcijańskiej CSU mogą być zarówno katolicy, jak protestanci). Chadecy czy inni mogą się generalnie kierować religijnymi wartościami w swoich programach i działaniach, ale konkretne wyznanie konkretnych polityków jest ich sprawą prywatną, którą wyciągać na widok publiczny wręcz nie bardzo wypada. I tak jest zdrowo, tak być powinno.
Tymczasem w Polsce rzecz jest kompletnie postawiona na głowie. W tak przywiązanym do religii kraju nie ma ani jednej partii jawnie chadeckiej (PiS jest nią w istocie, ale chyba się tak nie samodefiniuje), za to politycy od prawa do lewa uważają za stosowne demonstrowanie swojej religijności i wydaje się, że „w tym temacie” publiczności od prywatności w ogóle nie odróżniają. I co gorsza, najwyraźniej przestali to już odróżniać również dziennikarze. 👿
Tak zapobiegawczo, w związku z Rostafińskim, żeby dyskusja o niedźwiadkach na manowce nie zeszła. Rostafiński ma tu na myśli turkucia podjadka (Gryllotalpa gryllotalpa).
Zrozumiałem, Paradoksie. W celu rozpędzenia melankoliji membrum virile nosić zawieszone na szyi, ale nie pokopane. 😈
Wykończy mnie ten Rostafiński. 😆 😆 😆
Lilia złotogłów noszona zabezpiecza od obrażenia przez innych. To ja mam pomysł racjonalizatorski: niech Prezes nosi lilię złotogłów, a może przestanie być taki obrażalski. 😈
Bobiku
Na szczęście jesteś oderwany od polskiej telewizji. Ale nie ma dnia, żeby w jakimkolwiek programie informacyjnym jakiejkolwiek stacji telewizyjnej, czy to publicznej, czy nie, nie pojawiło się w ustach dziennikarza odwołania do PB. I już nawet nie chodzi o to, że często pierwszą informacją krajową jest wypowiedź jakiegoś hierarchy na temat dowolny. Mnie do pasji doprowadzają sformułowania dziennikarzy „dzięki bogu, coś tam się stało” albo „nie stało”. I to pakowane bez umiaru, a przede wszystkim bez pomyślunku. Niech oni sobie własną religijność demonstrują w kościele, a nie w programach informacyjnych i publicystycznych.
Wzburzyło mnie kiedyś stwierdzenie lekarza, szefa zespołu ratującego dziecko z głęboką hipotermią, że to był cud. Jaki znowu cud? To po co oni wszyscy w ogóle tak zasuwali, aby dzieciaka uratować. Nie wystarczyło na łaskę boską się zdać? Cud, jeśli miałby się wydarzyć, wydarzyłby się samoistnie, bez ich ingerencji. I tego policjanta, który znalazł dzieciaka.
Bobiku
Lilia złotogłów nie brzmi Ci w uszach tak trochę genderowato? Więc jak prezes miałaby ją wieszać? Obok membrum czy zamiast?
Właśnie się zorientowałem, że zmieniłem prezesowi płeć. Ale nie poprawiaj, proszę, zostaw tak jak jest. Co mu będę żałował. Niech się przyzwyczaja.
Ha! Zamiast się odchudzać, przystroję się ostentacyjnie żeniszkiem – wtedy wsyscy, którzy czytali Rostafińskiego, będą wiedzieć, żem chuda. Zero ćwiczeń, zero diety, 100% pijaru. 😛 Tylko trzeba by tego Rostafińskiego szerzej rozpowszechnić. 😉
Niepokalanek też jest dobry. Zastanawia tylko, po co było budować takim kosztem specjalny ośrodek odosobnienia dla T. skoro można to było załatwić przy pomocy niepokalanka. Ot, odbija się brak oczytania u decydentów. Swoją drogą niektórym posłom też by się przydał.
Wszystko to (11.57) smutna prawda, Paradoksie. 🙁
I ja to widzę nawet bez regularnego oglądania polskiej telewizji. A moja wczorajsza wścieklizna wzięła się stąd, że już trudno o wiadomość bardziej błahą niż „coś upadło, ktoś to podniósł”. Jaki wpływ miał ten wstrząsający fakt na losy świata, kraju, regionu, dzielnicy, albo choć jednej osoby? Ba, nawet na przebieg ceremonii nie miało to żadnego dalszego wpływu. Ale najwyraźniej wystarczy samo nabożeństwo czy obecność kardynała, żeby jakiś dziennikarski kretyn (sorry, ale nawet psia łagodność czasem się wyczerpuje) uznał zdarzenie za warte opisania, a gazeta żeby to zamieściła wśród najważniejszych wiadomości.
Niestety, mam straszne podejrzenie, że ta oczywistość „ważności” wieści z kruchty to już stała cecha żurnalistycznej młodzieży, która taka jest, jak jej chowanie – z religią w szkole, katechizmem w głowie i ogólnym włażeniem Kościołowi nie powiem gdzie. 👿
Moze napisze cos bardzo niepopularnego, Bobiku, ale obawiam sie, ze w Twojej wsciekliznie Ty i wiekszosc tu piszacych jestes w sumie raczej odosobniony. Co oczywiscie moze wzmagac wscieklizne, ale raczej niewiele zmieni.
Ile w ostatnich wyborach uzyskal Palikot, ile Ogorek? Niezbyt wiele. Dokladny rozdzial Kosciola od panstwa w Polsce na razie zapewne kulturowo nie jest mozliwy. W roznych krajach historycznie roznie rozwiazywano tradycyjny splot pomiedzy wiodacym wyznaniem i politykami. W jednych w drodze rewolucji, i raczej na goraco, w innych w drodze sropniowego ostudzenia uczuc wobec wykonywanych przez politykow gestow. Wydaje mi sie – optymistycznie na sprawy patrzac – ze polska droga nie bedzie to pierwsze rozwiazanie, a raczej to drugie (troche jak Wielka Brytania, a troche jak Irlandia). A poki co nie warto za bardzo tracic zimnej krwi i nerwow.
Przeczytaj, jesli bedziesz mial czas, Haidta, bo on dobrze tez rozne wzajemne wscieklizny tlumaczy.
A artykul ze Slate jest takze bardzo ciekawy, nie tylko jako odskocznia do wierszykowania. Gdy go przeczytalam, pomyslalam: „eureka!”. 😉
Masz rację Moniko. Polska gmina żyje obrzędowością. Np.na Boże Ciało już od wiosny przygotowania. Przy czyjej chałupie ołtarz, kto jakie kwiaty, strażacy pucują mundury itd. I spróbuj odebrać im te zabawki 😎
👿
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,138764,18077318,Sprowadzili_psa__ktorego_ktos_porzucil_w_Tatrach_.html?lokale=local#BoxNewsLink
Moniko, jeżeli my jesteśmy we wściekliźnie odosobnieni, to tym bardziej potrzebujemy niszy, w której możemy się powściekać i wyszczekać. 😈
Nie wiem, na ile dokładnie procent w obecnej Polsce możliwy jest rozdział Kościoła od państwa, ale wiem na pewno, że niezbędne są w niej środowiska takich szczekaczy, którzy uparcie będą się o ten rozdział upominać i powtarzać, że nadmierne przenikanie się państwowości z kościelnością nie jest ani „normalne”, ani zdrowe. I ważne mi się też wydaje, żeby te środowiska nie były ograniczone do kręgów zdecydowanie politycznych czy ideologicznych, ale żeby o świeckość państwa upominali się też tzw. zwykli ludzie (i psy). Niezależnie od swego lewactwa czy prawactwa. 😉
Irku, widzę, że z tym Bożym Ciałem, to jak z karnawałem w Nadrenii. 😀 Sam karnawał trwa kilka dni w roku, ale jego namiętni wielbiciele skupiają się w działających przez cały rok stowarzyszeniach i planują, szyją stroje, remontują wozy, kupują słodycze do rozrzucania, etc.
Tylko przynajmniej jest pełna jasność, że to zabawa i prywatne hobby. 🙄
Irku
Odbierać strażakom mundury? To już prędzej i łatwiej sikawki.
Z moich wieloletnich obserwacji. Przygotowania do Bożego Ciała odbywały się we wszystkich urzędach gmin, w których akurat w tym czasie przebywałam służbowo. Nie sposób było znaleźć panią od ksiąg inwentarzowych, czy też pana od inwestycji, doprosić się audiencji u skarbnika lub sekretarza, bo wszyscy byli w godzinach pracy zajęci jak nie robieniem bibułkowych girland do feretronów, to przybieraniem w gwiazdy i wstążki dywanów, na które zawieszano obrazy. W pokojach dyżurowały pojedyncze osoby chyba tylko po to, aby interesanta odesłać na „po Bożym Ciele”. Zawsze na drzwiach urzędu gminy montowany był ołtarz i trzeba było wchodzić i wychodzić przez boczne wejście. Rozmowy w urzędzie, na ulicach i bazarach kręciły się wokół tematów dlaczego Rafał się nie nadaje do różańca… „no wie, pani, on by tylko cały czas nim kręcił, dobrze siostra zrobiła, że go dała do szarfy”, a Aneta nie powinna być w pierwszej parze do sypania kwiatków, bo jest za gruba… itd.,itp. Księdza pod ręce trzymają oficjele z wójtem na czele, dzieci są zapędzane w czasie zajęć szkolnych do prób ustawień, ukłonów i śpiewów. Całe gminy tylko tym żyją i jakakolwiek próba zapędzenia Bożego Ciała do prywatności nie powiedzie się jeszcze długo, długo. Tym bardziej, że przykład idzie z góry.
Moje wspomnienie sprzed kilku lat.
Niebaczni świątecznego dnia ruszamy w podróż z krańca Kotliny Kłodzkiej w Góry Sowie. Okazuje się, że główne drogi i przejazdy przez większość miejscowości blokowane są przez procesje. Objeżdżamy bokiem, przez opłotki, ale i tu się okazuje, że z naprzeciwka ciągnie tłum z feretronami, baldachimem, księdzem trzymanym pod łokcie (ciężka monstrancja) itd. Nie mając szansy na wycofanie parkujemy na pół w rowie i przykucamy w wysokiej trawie. Mój towarzysz podróży, zachwycony sypiącymi kwiatki małymi dziewczynkami w bieli ,kieruje dyskretnie w ich stronę teleobiektyw swojego nikona. W tym momencie w jego stronę żwawym krokiem kieruje się krewki, masywny jegomość i zwraca się do struchlałego fotografa:
– Księdzu! Księdzu niech robi!
Kończę już dyżur w terenie, teraz ogród. A Wam żeby się nie nudziło 😈
https://scontent-ams3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xtf1/v/t1.0-9/11390571_10153068459973425_3208195975815615150_n.jpg?oh=f4ffa0353e5db2c9961d86a180366c04&oe=5633341C
I już ostatnia porcja Rostafińskiego.
Przesadza Rostafiński z tym koprem włoskim. Znam takich, którzy wcale nie chcieliby leczyć ran tego rodzaju.
Obwisłe są nieskromne?
Irku, przerzuciłem nową grę z fb (tam mnie nie ma) na G+. Psiepiękna.
Jagodo, jest jeszcze sprawniejszy algorytm na zanikanie wpisów do Koszyka. Jak już jest gotowy, naciskamy na przycisk z obrazkiem Koszyka.
Buu, dlaczego ostatnia porcja? 😥 Ja Rostafińskiego mógłbym bez końca. 😆
To, co opisuje Suka, to dla mnie zupełna egzotyka. Co prawda procesje w Boże Ciało były „od zawsze”, ale za Peerela sojusz ołtarza z tronem nie był… hmm… tak ostentacyjny 😉 i na drzwiach urzędu gminy ołtarza raczej się nie spotykało. A po moim wyjeździe jakoś tak się złożyło, że nigdy nie byłem w kraju akurat w BC, więc nie widziałem, jak święto rosło w siłę razem z KK, a ludzie żyli dostatniej, chociaż chyba nie wszyscy. 🙄
Bobiku
Nie zwieszaj smętnie uszu. Rostafiński może być dalej w użyciu. Coś postaram się w zastępstwie Babilasa powynajdować. A jak jego nie starczy, to u De Plancy’ego w Słowniku wiedzy tajemnej pewnie też jakieś ciekawostek można będzie się dogrzebać. To gdyby trzeba było jakieś egzorcyzmy odprawić.
Rostafiński jest na chomiku, tylko nie wiem detalicznie, co, a chwilowo mam pilne zajęcia. 🙁
Przecinki fuj!
Moniko, jest coś dramatycznego w ostentacyjnym uwielbianiu jednostki i podejrzliwym patrzeniu na tandemy. Nie wiem czy konieczne jest doprowadzanie tezy do granic wytrzymałości i w miejsce bożka „1” wstawianie nowego bożka „2”, ale widać niechęć do słów „my” (bo oczywiście Zamiatin się kłania), zespół (a tu Majakowski robi za dyżurnego straszaka) czy „społeczność” (no, tu już widać rozpasanie komunizmu i dżędżeryzmu). Może dlatego gdy jest dwuosobowa grupa, nazwijmy ją „małżeństwem” i wydaje ona na świat cenne twory (umysłowe), to nie mówi się, że to oni, ale że „Nobliście X. cenne poparcie dawała jego żona”.
Powiedzieć, że ruch kołowy jest grą zespołową, to jeszcze co niektórzy rozumieją. Gdy powie się „gra zespołowa” o nauce, już co niektóre gwiazdy zaczynają mrugać, że one bardziej. Ale gdy przychodzi do uczenia się, znakomita większość mistrzów i uczniów będzie wpierała, że chodzi przede wszystkim o indywidualne talenty i jakoś nie chce im się zastanawiać czemu z Reytana wyszło tylu utalentowanych ludzi (no tak, Macierewicz też) a z II Liceum w Sulechowie mniej.
Niekiedy przy rozwiązywaniu ćwiczeń wymuszałem tworzenie grupek (jednoosobowe były niechętnie widziane) i bywało, że ktoś w takiej grupce odstawał wiedzą czy fantazją, ale czułem, że na nim czy na niej opiera się organizacja pracy grupy – i dawałem wszystkim w grupie te same stopnie (tak, kultura stopni to inny idiotyzm, ale parę razy grożono mi przeróżnymi sankcjami gdy usiłowałem obyć się bez nich). Przychodziły do mnie ludzie z czymś w stylu donosów, że ten czy tamta to niewiele wie i musiałem długo wyjaśniać, że bez dobrej organizacji nie było by grupy i błyski gwiazd by były bardzo przyćmione.
Dobry wieczór. 🙂
Już wróciłam ze Lwowa. Spać!!!!!
Bobiku,(11:47)
to nie było takie tam sobie podnoszenie, to była zapowiedź Zmartwychwstania Polski:
http://wpolityce.pl/polityka/255284-chrystus-podniesiony-z-ziemi-przez-prezydenta-symbol-zmartwychwstawania-polski-znakow-jest-znacznie-wiecej-wideo
Mar – Jo 😆
Jagodo, zlituj się!
Trudno w to wszystko uwierzyć, a jak jeszcze sam pretendent uwierzy, to dwóch zbawców ojczyzny nie wytrzymamy.
Poszłam po sznureczku podanym przez Jagodę i taki kwiatek znalazłam.
http://wpolityce.pl/polityka/255033-doradca-komorowskiego-otrzezwiony-zmiana-krytykuje-konwencje-przemocowa-w-niepokojaco-totalizujacy-sposob-wychodzi-daleko-poza-swoj-cel
Nie chodzi mi o treść, chodzi o tytuł. Już z ust któregoś hierarchy słyszałam o „konwencji przemocowej” Wystarczy zapomnieć o „anty” i można już, bez wprawiania co wrażliwszych w dysonans poznawczy, walczyć z taką konwencją. I jakoś nie słyszałam, by dziennikarze konsekwentnie takie „pomyłki” językowe obnażali. Wpadamy w spiralę cynicznej propagandy, gdzie opowiadanie się za prostymi, oczywistymi sprawami będzie sprzyjaniem cywilizacji śmierci. Mnie się już nawet nie chce śmiać. Ja jestem załamana i boję się 🙁
Po cichutku, żeby nie budzić Mar-Jo. 🙂 „Team work” to jedno ze świętych zawołań korporacji (nie tylko mojej, tylko korporacji w ogóle). Mamy też (my, korpoludki) szkolenia, na których tłumaczy się nam, że „it takes all kinds to make the world” i wyjaśnia łopatologicznie, przy budowaniu wież z makaronu i innych zabawach dla starszych przedszkolaków, co różne typy (osobowości) wnoszą do zespołu (zamiast męczyć się z makaronem, wolałabym obejrzeć Smurfy, ale cóż, w menu jest zwykle makaron). A jak to wygląda w praktyce? W praktyce zespoły są poligonem, na którym szuka się przyszłych liderów różnego rozmiaru podwórek – czyli typuje jednostki do awansu. Można sobie wyobrazić, co to robi pracy zespołowej.
Ciekawe, że w książkach i filmach akcji jest dużo par (zespołów też) i choć często są bardzo asymetryczne – geniusz + tępy poczciwina – to zwykle jest jasne, że geniusz samotnie daleko by nie zaszedł. (Powstrzymam się od wyliczania detektywistycznych duetów. 😉 ) A jednak do realu ta wiedza jakoś nie przecieka. Oglądamy Smurfy, Muminki, Drużynę Pierścienia, a potem dorastamy i … gramy na jednostki, podsycając na każdym kroku konkurencję między nimi. Co osiągnąłby zespół złożony z samych Papciów Smerfów albo z samych Gandalfów? 🙄
Dobry wieczór 🙂
Vesper, spokojnie, pamiętaj o wahadle. Ono jest i działa. Trzeba tylko przetrzymać ten odchył.
Od wczoraj (konkretnie od postu Andsola) czuję się zobowiązany do napisania czegoś o azylantach, ale czuję, że mnie coś hamuje i teraz doszedłem do tego, co to takiego. Otóż mam wrażenie, że odwoływanie się do moich dotychczasowych doświadczeń w tej materii mogłoby być o tyle bez sensu, że chyba właśnie jesteśmy (my, Europejczycy) w takim momencie, kiedy ilość (chcących – i praktycznie wszyscy z jednego kierunku) przechodzi w nową jakość i sposób myślenia o sprawie trzeba zmieniać, ale jeszcze nie wiadomo dokładnie, na jaki. Propozycja równego rozłożenia ciężarów na wszystkie kraje EU oznacza zmianę całego systemu, co zapewne odbiłoby się również na różnych szczegółowych regulacjach. Czyli zastanawianie się, jak może/powinno być jest w tej chwili ważniejsze od opowiadania, jak było.
Ale niezależnie od powyższego choroby nie byłyby pierwszą rzeczą, której bym się w związku z uciekinierami obawiał. Paradox ma rację, że na razie groźniejsi dla europejskiej populacji są antyszczepionkowcy. Właśnie dziś czytałem, że w Hiszpanii jest pierwszy od 1987 przypadek dyfterytu. W Niemczech zaczęła się znowu groźna robić odra. O gruźlicy wczoraj już było. Azylanci powrotowi tych chorób nie są winni, tylko nasi, rodzimi fanatycy lub niedbalcy. A egzotyczne epidemie przenoszą się znacznie częściej przez międzykontynentalne loty niż przez przyjmowanie uciekinierów. Więc moim zdaniem wymachiwanie argumentem zdrowotnym na razie nie ma mocnych podstaw, choć nie twierdzę, że przy wielkim napływie uchodźców nie może się to kiedyś zmienić.
Dzięki, Haneczko. Będę to sobie powtarzać. Tylko dlaczego to wahadło u nas musi się wychylać aż tak bardzo. Choroby morskiej można dostać 👿
Toteż dostajemy.
Rozumiem, dlaczego komuś może się już nawet nie chcieć śmiać, ale i tak się uczciwie przyznam – z tego tekstu o pełnym znaków początku panowania Dudy uśmiałem się jak norka. 😈
Ale z „konwencji przemocowej” śmiać się rzeczywiście trudno. Paskudna manipulacja.
Jasne, że paskudna. 👿
W sprawie teamworku: czytałem przed laty autobiografię Szymona Kobylińskiego, w której opisana była spółka zarobkowa, jaką autor założył na studiach wraz z kolegami. Wkrótce okazało się, że jeden z kolegów do konkretnej roboty szczególnego talentu nie ma i właściwie jedyną jego funkcją w grupie jest wygłupianie się. Spróbowano go więc z teamu wyeliminować, ale wtedy z kolei okazało się, że wszystkim robota jakoś gorzej idzie i w końcu zawezwano go z powrotem – tym razem już uznając wygłupianie się za jego przydział i wkład pracy. (W szczegółach mogłem coś poplątać, bo naprawdę strasznie dawno to czytałem, ale ogólna wymowa była taka, jak napisałem).
Przypamiętałem sobie tę historyjkę, bo była dla mnie czymś w rodzaju momentu aha – zacząłem od tej pory zwracać baczną uwagę, jakie są naprawdę funkcje (i ich ważność) pełnione w grupie przez jej członków, co/kto uruchamia kreatywność, kto dyscyplinuje, kto dba o kompromisy, kto pociesza, kiedy coś nie wychodzi, itp, itd (pokrywa się to zresztą z obserwacjami Andsola). I rzeczywiście, nieraz po dokładnym wejrzeniu widać, że dla grupy jako całości różne niepozorne myszki są ważniejsze niż błyszczący gwiazdorzy.
Nie jest to wprawdzie przypadek spółki w rodzaju Lennon/McCartney, ale mówiły jaskółki, że różne są spółki. 😉
Mar-Jo, było chociaż w połowie tak, jak sobie wymarzyłaś? 🙂
Queen of Sweden
Wszystkiego po trochu:
Wife of Bath (różowa)
Fisherman’s Friend (purpurowa)
Susan Williams-Elis (biała)
Benjamin Britten (czerwona)
Przed spaniem. Na Sadowej kulinarnie się zrobiło, za przyczyną mielonych w wersji Autora Autorycza. Więc tak grzebiąc znalazłem sposób dawniejszy na przechowywanie cytryn. Zamiast w lodówce. Należy je powrzucać w przewróconą do góry miotłę
Powiem Wam coś na pocieszenie, różne znaki można źle interpretować.
Mnie kiedyś pewien adwokat nadepnął na nogę w sądzie i ja potraktowałam to jako znak, że to jest ten, co mi go los zesłał i dobrze poprowadzi moją sprawę.
Kiedy po wielu miesiącach oczekiwań znalazłam się wreszcie przed obliczem sądu, ten zapytał mojego przedstawiciela, dlaczego nie opłacił pozwu i dopuścił, że sprawa zeszła z wokandy. 😉
Dobrej nocy! 🙂
Ta blado różowa róźka niczego sobie. 🙂
Mój posadzony w kwietniu na balkonie krzaczek ma już pączki, więc jest nadzieja, że też będę mogła pochwalić.
Czy róże w pełnym słońcu zawsze zwieszają nieco młode listki?
Czy coś źle rozumiem?
Siódemeczko – podlej.
Chyba że już podlałaś i jest za dużo, wtedy odlej.
Chyba że chorują, tfu, odpukać!!!!
To jest właśnie problem, Nisiu.
Wydaje mi się, jak paluch wrażę, że ojej, za mokro, a za jakąś chwilę, może jednak za sucho.
Wystarczy żeby było wilgotno. Sfotografuj i pokaz Babilasowi i Irkowi, moze cos wymysla.
Tetryku56,
czy nie wiesz co się stało z blogami Jo?
Dzień dobry 🙂
kawa
Zimno – deszczowe dzień dobry 🙂
Siódemeczko, a co nam zostało prócz śmiechu? 🙄 😯 Jesienią rządy przejmie Pisokukiz albo Kukizopis i zacznie się prawdziwa jazda 👿
Trzeba to jakoś przetrwać 😉
Znaki można różnie czytać. Słyszałam i takie wersje: Gołębica (znaczy Duch Święty), wkurzony wiecznym polskim malkontenctwem, narobiła nam na łeb Dudą. A w Wilanowie sam Chrystus się z wrażenia przewrócił, jak zobaczył szczery uśmiech elekta 👿
Ja tam wierzę w poczucie humoru PB 😉
A młodzi gniewni musza poczuć na własnej skórze to, co wybrali. Jak mawiał Pawłow, przez pierwszy układ sygnałowy 😎
W związku z wzrostem zapotrzebowania na odczytywanie znaków, przewiduję boom branży wróżbiarskiej. Nic, tylko się przebranżawiać 😉
Powróżyć 😉
http://www.songer.pl/piosenka_jan-kobuszewski-cyganek-9784849
Vesper,
Wypowiedzi Kuźniara pokazują, że spirala milczenia poszła w ruch
http://ninawinczewska.blox.pl/2014/07/Teoria-spirali-milczenia.html
Trzeba się nastawić na to, że to dopiero początek, niestety 🙁 👿
Szerokim frontem: dla każdego coś miłego
https://www.youtube.com/watch?v=tU9udR6Rt-o
Dzień dobry 🙂
To, co zwykle we wtorki – szybkie merdnięcie i już mnie nie ma. Wrócę późnym popołudniem. Jak mnie kochacie, to poczekacie. 😆
Dzień dobry.
Nie bardzo mogę dojść do siebie.
Oblepicha do herbaty?
Przeglądam zrobione we Lwowie zdjęcia, miesięczniki wydawane przez Lwowskie Towarzystwo Żydowskiej Kultury, otrzymane wizytówki…
Miałam okazję poznać prawnuka pana, mającego w Kamieńcu Podolskim swoją ulicę:ул. Гагенмейстера.
Mar-Jo
Oblepicha jest dobra do herbaty. Na konfiturę, na nalewkę. Oblepicha ma tę dziwną właściwość, że witamina C w niej zawarta jest w stanie przetrwać obróbkę cieplną. Nie narzekaj na oblepichę.
Ja nie narzekam!!!! Od lat jestem oblepichą zachwycona. Przywiozłam do domu 2 duże słoiki (prezent od Żeni) i właśnie herbatę z oblepichą piję. 🙂
A ja dostałem dwa konkretne słoiki pierwszego tegorocznego miodu. Z drzew owocowych. Słodki jak nieszczęście. Odstawiam go na razie w ciemny kąt, niech krystalizuje. Teraz czekam na malinowy. Wprawdzie na samej górze moich miodowych preferencji nie stoi, ale na zimę będzie jak marzenie.
Dzień dobry.
Niedługo już nawet znaków, jeśli to będą niesłuszne znaki, pewnie nie będzie można odczytywać, jeśli pewien nieudany artycha (skąd my to znamy…) wygra wybory:
http://wyborcza.pl/1,75478,18083551,Kukiza_pomysl_na_media__Czego_chce_zakazac_.html#BoxGWImg
Hitleriady zawsze w naszym wolnym kraju istniały, ale zbierały góra 1 proc. Teraz zbierają 20. Choć może już teraz zacznie się tendencja spadkowa – do jesieni na szczęście jeszcze trochę czasu. Już ktoś wieszczy pod tym artykułem, że Kukiz padnie, PiS wygra, a rządzić będą… PO z PSL 😈
Opowiedz Mar-Jo.
Przeżyjmy to jeszcze raz. Nawet nie wiedziałam, że to było aż tak. To „sympatyczka” w Koszyczku w porównaniu z tym była szczytem kultury…
http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,145665,17990401,Szwadrony_propagandy_PiS.html
Siódemeczko, obiecuję opowiedzieć. Ale najpierw pilne prace w ogrodzie!!!
Witaj Mar-Jo! 🙂 Dolaczam sie do prosby (11:42) Siodemeczki.
(czy 'przylaczam’..?)
Puchalo – Jo ma dołek, oby chwilowy, i skasowała oba blogi, być może nawet nieodwracalnie 🙁 . Wierzę, że jeszcze będziemy czytać jej teksty – jak nie w sieci, to z książki (jedną już wydała).
Tetryku56,
dzięki za odpowiedź.
Bobiku,
sorry za „prywatę”, ale to był jedyny sposób, żeby się czegoś dowiedzieć.
Co to, nikt nie ma odwagi odpowiedzieć Liskowi na dosyć w sumie niewinne pytanie? 😯
Trudno, odważę się sam. Można i tak, i tak, Lisku. 😀
Puchalu, tyle prywaty to nawet komar by uniósł, a co dopiero średniej wielkości pies. No, może chwilowo lekkopółśredniej, bo jestem świeżo ostrzyżony, a moją wielkość robią głównie kudły. 😉
3 dni we Lwowie, dużo i mało. Wcześniej byłam tam wiele razy, ale tylko po kilka godzin. Z Warszawy Zachodniej można dojechać autobusem do Lwowa za 60,- zł. Miałyśmy z Żenią wyrzuty sumienia , że nastrój mamy raczej radosny. A na wschodzie Ukrainy prawdziwa wojna.
Muzea, Cmentarz Łyczakowski i Orląt, kościoły i cerkwie, Wysoki Zamek, kamieniczki w Rynku (pierwszy raz widziałam tzw. Mały Wawel-piękne podwórze kamienicy, która należała do Jana III. Sobieskiego), Ratusz z lwami, pomniki (Mickiewicza się jakoś uchował), Bandery, Nikifora (tego z Krynicy), Iwana Podkowy, Hruszewskiego…
Byłam przed dawną kawiarnią „Szkocką”, ulubionym miejscem lwowskich matematyków (tam powstała tzw. „Księga Szkocka”). Znalazłam na Cmentarzu Łyczakowskim grób prof. Stefana Banacha, zmarłego w 1945 r., kilka dni przed planowaną repatriacją do Polski.
Żenia wynajęła mieszkanie w samym centrum Lwowa, przemieszczałyśmy się głównie pieszo (po 15 – 20 km!). Bilet autobusowy/lub tramwajowy/lub trolejbusowy kosztuje 2 hrywny (za 1 zł dostajemy ok. 6 hr). Jadłyśmy w „Puzatej Chacie” (ukraińska kuchnia), mają tam też dobrą kawę, piwo z beczki (bardzo dobre), kwas chlebowy z beczki(bardzo dobry). Piłyśmy jednego dnia kawę „w najlepszej lwowskiej kawiarni” – trzy razy droższa od tej z „Puzatej” i wcale nie trzy razy lepsza.
Z Wysokiego Zamku (zostało niewiele, maleńka ruinka) z platformy widokowej widać cały Lwów. Warto się tam wdrapać dla tych widoków.
No i Sobór Świętego Jura po raz pierwszy oglądany z bliska. Wdrapałyśmy się od strony Cyrku, ścieżką chyba w ogóle nie uczęszczaną. Piękna świątynia! Dużo wizerunków Andrzeja Szeptyckiego (nie analizuję!) wnuka hr. Aleksandra Fredry. Na zewnętrznej ścianie katedry umieszczono tablicę pamiątkową poświęconą wykonaniu 5. grudnia 1826 roku „Requiem” W.A. Mozarta , dyrygował syn W.A.- Franz Xaver Mozart, który żył i pracował we Lwowie w latach 1808-1838.
Po lwowskich Żydach zostało niewiele. Synagoga „Złota Róża” przy ul. Starojewrejskiej , został w zasadzie tylko ogrodzony plac po niej, z niewielką resztką murów. W futrynach drzwi przy tej ulicy nie ma nawet śladów po mezuzach (sprawdzałam).
Udało się nam wejść do synagogi chasydzkiej przy ul. Vuhilnej 3. W 2009 roku huragan uszkodził dach synagogi, nie ma środków na remont. Bardzo źle wygląda budynek z zewnątrz. W środku – tragicznie. Rozmawiałam z jednym z działaczy Lwowskiego Towarzystwa Kultury Żydowskiej – raczej nie zanosi się na zdobycie środków wystarczających do przeprowadzenia poważnego remontu.
Byłyśmy przy pomniku Getta Lwowskiego. Zaniedbane, chyba rzadko odwiedzane miejsce. W latach 1941-43 w getcie zginęło 136.800 Żydów. Sfotografowałam pamiątkowe tabliczki z nazwiskami pomordowanych, ufundowane chyba przez krewnych, którym udało się przeżyć. Niewiele tych tabliczek.
Lwowianie są życzliwi wobec turystów, bardzo żałują, że tak mało Polaków odwiedza ich miasto.
Rozpoczęłyśmy z Żenią drugi okrągły okres naszej przyjaźni. Pobeczałyśmy się na pożegnanie i wyraziłyśmy nadzieję, że nie było to nasze ostatnie spotkanie.Odśpiewałyśmy piosenkę o pewnym przywódcy.Piosenka nie była piękna, ani trochę! 🙂
PS. Byłam po Lwowie 2 dni w Białymstoku, spotkałam się z Teresą S..Przekazuję pozdrowienia. 🙂
Kukiza sytuacja będzie coraz bardziej zmuszać do przedstawiania konkretów i czegoś w rodzaju programu, a wskutek tego on coraz bardziej będzie sobie strzelał w stopę, bo przecież widać, że programu żadnego nie ma i działa zrywami – każdy kolejny jeszcze bardziej odjechany. Co tu dużo gadać, Kukiz jest po prostu mądry inaczej. I nawet gdyby mi ktoś od elit nawymyślał, dalej będę tak twierdził. 😎
Ten jego „program naprawy mediów” jest tak żałosny, że się nawet nie bardzo dyskutować z nim chce. Tłumaczyć, że w dzisiejszych czasach kapitał nie ma narodowości, że „program” na dzień dobry naruszyłby zapewne ileś tam przepisów UE, a pewnie i konstytucyjnych, że opiera się na zupełnie błędnej diagnozie bolączek polskich mediów, że, że, że, że… ? Toć z góry wiem, że ozór mógłbym sobie zedrzeć, a i tak bym niczego nie przetłumaczył. 🙄
Mar-Jo, dzięki za relację i pozdrowienia, które oczywiście odwzajemniamy. 🙂
Dzięki, Mar-Jo.
A co myśli Żenia o tej wojnie i o przyszłości?
Ach, znane mi te wszystkie miejsca wymienione przez Mar-Jo… Jeszcze pamiętam grzebanie w archiwach uniwersytetu i odnajdywanie tam znajomych nazwisk.
Pomnik gettowy i synagogę również znam. Czy wciąż jest w środku tak poprzedzielana różnymi przepierzeniami? Ale przynajmniej jakąś funkcje zachowała. Widziałam parę synagog w innych miejscach na Ukrainie, w których mieściły się zupełnie inne rzeczy. A w rodzinnym miasteczku mojej mamy i synagoga, i kościół zrównane z ziemią, w miejscu synagogi pawilon handlowy.
Teraz coś weselszego – cudo po prostu:
http://www.tvn24.pl/wch-uj-promuje-uniwersytet,549873,s.html
Ale podobno ludzie głosujący na Kukiza, to są osoby, które nigdy nie głosowały i gdyby nie on, dalej by nie głosowały.
Więc, jezeli to prawda, ich nie obchodzi żaden program, tylko komunikat (przepraszam za cytaty) „walcie się!” i „roz…..olę was”.
Ale to ma też inny aspekt.
Jeżeli to było aż tylu niegłosujących, to gdzie podziali się ci głosujący dotychczas?
Nie chcę tego roztrząsać, bo nie ma żadnych poważnych poważnych badań nad stanem świadomości, a pracownie socjologiczne zblizyły się niebezpiecznie do poziomu tabloidów – mojej opinii.
Nie będę się nad tym zastanawiać, bo najwyraźniej za długo żyję i tracę kontakt z rzeczywistością.
Jasne, że część wyborców Kukiza (i nie tylko) ma gdzieś programy; chodzi im tylko o wykrzyczenie frustracji. Ale jest i taka część, która w pewnym momencie już się czuje dostatecznie wykrzyczana i zacznie się zastanawiać „no dobra, ale co właściwie ten facet proponuje?”. Z kolei części tej części sama ukryta insynuacja („niemieckie media!”) może wystarczyć, ale nie sądzę, żeby wystarczyła wszystkim. A z Kukizem już tak jakoś jest, że kiedy tylko schodzi ze ścieżki wqrwieniowej (która przy sejmowych wyborach mniej się sprawdza niż przy prezydenckich), zaczyna opowiadać takie głupoty, że nawet ślepy koń dojrzy i zarży.
Może być i tak, że to rzeczywistość aktywnie traci kontakt z nami…
No właśnie. 😆
Do Pani Kierowniczki poszła poczta. 🙂
Siódemeczko, Żenia jest Rosjanką z ukraińskim obywatelstwem.Sporą część swoich dochodów przekazuje na pomoc ukraińskiej armii.
Nikt nie wie, co siedzi w głowie Wowy. I jaka będzie przyszłość.
Staram się ostatnio nie narzucać zbytnio Rzeczywistości 😉
Karolina Korwin Piotrowska też należy do wkurzonych, którzy głosowali na Kukiza:
„…kiedy odebrano mi 50% kwoty uzyskania przychodu, czyli jedyną ulgę podatkową, jaką miałam, powiedziałam sobie, że na tę cholerną władzę, która mnie w biały dzień okrada, głosować już nie będę. I tego się trzymam. Ktoś powie, że jak pijany płotu, ale jestem konsekwentna. ”
Zgodnie z Bobikowym przewidywaniem ocknęła się nieco, ale niewystarczająco jednak.
http://wiadomosci.onet.pl/kukiz-krol/159rbg
Mar-Jo, dziękuję za relację.
Co do Kukiza (Zmora, Siódemka, Bobik), PiS ma sporo doświadczenia w obcowaniu z przystawkami, więc – jak u modliszek – przerobimy etap narzeczeństwa, intensywnej kopulacji, odcięcia głowy i konsumpcji. Ale, jak zwykle, nie będzie mi nikogo żal – volenti non fit iniuria.
Jeśli zaś idzie o brygady sieciowe, opisywane w linku Pani Kierowniczki, polityka nie jest czystą zabawą, dobrze byłoby, żeby ktoś w PO jakieś wnioski wyciągnął i nauczki pobrał – tyle, że ja obawiam się, że nikt i nic, a po przegranych wyborach jesiennych PO rozpadnie się, a przynajmniej podąży drogą Unii Wolności. Co zresztą nie musi być złe, bo stworzy potencjalne miejsce na coś cetrolewicowego.
Dziekuje, Mar-Jo. 🙂
Dobry wieczór.
Muszę to powiedzieć, bo się uduszę: irytuje mnie, kiedy PO robi bardzo zdziwione oczka, że polityka to zabawa dla makiawelicznych cyników. W wyborach prezydenckich w 2005 mógł wygrać Włodzimierz Cimoszewicz. Mielibyśmy zdecydowanie lepszego prezydenta niż Lech Kaczyński. Ale Cimoszewicza, który jako jedyny zagrażał Tuskowi, oblał pomyjami Konstanty Miodowicz (sprawa Jaruckiej). Gdzie dwóch się biło, skorzystał trzeci. Jak się to skończyło, wszyscy pamiętamy. Niech więc PO nie robi z siebie Maryi Dziewicy.
Zwłaszcza że zawszedziewictwo jest od dawna zerezerwowane dla Prezesa. 😎
PO w ogóle jest bardziej zbliżone do PiS niż się zdaje. Dziś gruchnęła wiadomość, że radni PiS chcą nadać honorowe obywatelstwo Warszawy… Wildsteinowi. A PO nie ma nic przeciwko 😯 Ja się pytam – za co „?”
Oczywiście nie miało być cudzysłowu, tylko dwukropek, żeby wyszło ❓ Wróciłam nie całkiem trzeźwa do domu i to się mści 😈
Mar-Jo, odpisałam 🙂
Nie martw się, Doro, honorowym obywatelem Szczecina jest Hitler.
Hmm… Nisiu, znalazłbym kilka lepszych powodów do niemartwienia się. 😉
Bobiku, zawsze jak ktoś ma większy powód do zmartwienia, to nam jest lżej. Chciałam pocieszyć Dorę. Martwienie się Wildsteinem to pikuś przy martwieniu się Hitlerem…
Nisiu
Tamten jest już historią, a Wildstein jeszcze może napsuć.
Paradoksie, nie utrudniaj!
Poza tym tempus fugit, o Wildsteinie też się zapomni…
Chyba że PIS walnie mu pomniczek.
A tak już serio: chodzi po mnie mordka tego psiaka, którego jacyś gnoje zostawili na Rysach.
Udusiłabym własnoręcznie.
Pieski będą miały na co nóżkę podnosić 🙄
Powyższe było o pomniczku
No nie, jednak mojego dawnego koleżki z „Wprost” nie stawiałabym koło Hitlera 🙂 Bez przesady. Ja się tylko zastanawiam, co on ma za zasługi, żeby zostać honorowym obywatelem mojego miasta. Szkoda go w ogóle, nie był głupi facet, ale całkiem mu się w głowie pokiełbasiło, nie mówiąc o tym, że jest zakochany w sobie z wzajemnością.
Nisiu, w kwestii pieska na Rysach mam dokładnie te same uczucia 👿
I że ktoś zadał sobie tyle trudu – niepojęte.
W Koszyczku chyba wszyscy tak mają.
A co do pana W. – Bobiku, widzisz? Hitler pomógł!
Doro, jak to za co?
Za listy Wildsteina.
I za syna też mu się należy wdzięczność narodu.
Pisano, że grupa turystów wniosła piesa na Rysy.
Nisiu
Jak to pomniczek? Pomniczysko. Mam też lokalizację. Koło siedziby państwowego telewizora. Bielecki mu zaaranżuje.
Siódemeczko
Grupa turystów piesa zniosła. Całe godziny to trwało. A kto wniósł, chyba nie wiadomo. Albo nie doczytałem.
Nooo, to jest wizja. Można by go postawić na miejscu niepotrzebnego Bloku A czyli wieżowca. Mielibyśmy nie tylko prawie największego Chrystusa (w Świebodzinie), ale i zdecydowanie największego Wildsteina na świecie.
A jak już Bielecki dobrze się sprawi, to Łepkowska nakręci „Wildsteina nad rozlewiskiem”.
Muszę przestać roić. Bo jeszcze się ziści.
Hehehe.
O pomnikach
http://wyborcza.pl/1,75478,18074861,Ekspert_Centrum_Onkologii___Kolory_wyblakna__Wtedy.html
A jak wyjątkowo wykonawca zastosował ekstra farbę?
Paradoxie,
Pan Krystian przyjechał do Zakopanego z zachodniopomorskiego Myśliborza na długi weekend. W piątek o godz. 8 rano był już pod Rysami. Po drodze od turystów słyszał o grupie osób, która na najwyższy szczyt w Polsce „taszczyła na rękach psa” (w Tatrach obecność psów jest zabroniona, ze względu na dzikie zwierzęta żyjące w Tatrzańskim Parku Narodowym). Gdy dotarł na górę, przekonał się, że relacje przechodniów były prawdziwe. Na szczycie siedział maleńki kundelek i skamlał. – Był przerażony – opowiada mężczyzna.
Cały tekst: http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,18077318,Sprowadzili_psa__ktorego_ktos_porzucil_w_Tatrach_.html#ixzz3cbZg4AGG
Synowi też walnąć pomnik i będziemy mieli dwóch największych Wildsteinów na świecie. Tego już nie przebije ani Rio, ani Dubaj. 😈
Siódemeczko
Czyli nie doczytałem. Jedni wnieśli, drudzy znieśli. I tym drugim chwała. A pierwszych zamknąłbym na kilka dni w jednym z naszych boksów. Najlepiej obok capa, któregośmy kiedyś jakiś czas w klinice trzymali.
To synowi trzeba by było dla zrównoważenia pomnik zrobić tak jak chcieli Klausowi Kinskiemu w Sopocie.
Wszyscy
Przyjemnych, niepomnikowych snów.
Przyjemne to mogą być o kundelkach. 🙂
Tylko żeby im nikt krzywdy nie robił. 👿
A ja teraz nie śnię, tylko patrzę na moje dwa śpiące kundelki. Znaczy jeden rasowy, ale kocham jak kundla. Nie macie pojęcia jak słodko wyglądają: Rumik na fotelu, Szancia na mojej poduszce, niestety. Za chwilę podejdę do łóżka, a ona pomrukując przeniesie się bardziej w nogi…
Dobranoc.
Dzień dobry 🙂
kawa
Pomnik Wildsteina i tym podobne też prześwietlić 😈
http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,48724,18090295,_Skandal___to_reakcja_pilsudczykow_na_instalacje_.html#BoxLokLubLink
Dzień dobry. 🙂
Tego pomnika bym nie prześwietlała:
http://static.panoramio.com/photos/large/31574126.jpg
Nikifor we Lwowie, blisko kościoła Dominikanów.
Dlaczego nic mi się nie chce?
Dzień dobry 🙂
Czy od prześwietlania pomników nie jest przypadkiem IPN, a nie jakieś artysty? 👿
Opinia publiczna się strasznie ekscytuje ruchami Stonogi, które w grucie rzeczy są odgrzewaniem już nie takich świeżych kotletów, a przez to mniej uwagi zwraca na aferę lekową, moim zdaniem w tej chwili ważniejszą i bardziej bulwersującą:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,18084106.html#MTstream
Bulwersujących spraw jest więcej 🙁
Wadliwe przepisy, to jedna strona medalu.
Bo przyzwoity człowiek, nawet jeśli ma możliwości działania nieetycznego, to z nich nie skorzysta.
I nie będzie gonił za zyskiem kosztem innych. Czy to chorych, czy to słupów. Trzeba być skończonym bydlakiem, aby postępować w ten sposób. I to w katolickim kraju!
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/rynek/1620315,1,przekrety-na-podatku-vat-studenci-jako-slupy.read
Dzień dobry. Sprawą Stonogi ekscytuje się nie tyle opinia publiczna, co media, które już się trochę zmęczyły roztrząsaniem porażki Komorowskiego, a nie bardzo wiedziały, czym się zająć. Bo przecież nie rzetelnym opisem rzeczywistości. To by było może nawet ciekawe, ale trzeba by do tego zadania kompetentnych dziennikarzy, a nie stażystów na śmieciówkach. Ta garstka, która jeszcze coś potrafi, nadal goni własny ogon i zastanawia się, jak to się stało, że się stało, zamiast zająć tym co jest i co będzie. A skoro przyszła Stonoga, to niech będzie. Byle czymś zapełnić szpalty i czas antenowy.
Zwłaszcza, że stonoga 👿 Jest o czym pisać ❗
A skoro ludzie zajmują się szlifowaniem swoich umiejętności w ulubionej zabawie każdego kota, czyli gonieniu własnego ogona, koty mogą uczynić również krok w stronę świata ludzi. W ten sposób przebiega proces integracji, zwanej przez ludzi niesłusznie udomowieniem. W tym przypadku udomowieniem kota. Nazwa jest niesłuszna, bo to nie kot, który uczestniczy w procesie integracji, jest już udomowiony. Teraz musi zajść proces wzajemnego zbliżenia się do siebie dwóch gatunków, a więc ludzie powinni się ukocić, a koty uludzić.
Mame, nad którą kot Furkot pracuje od ponad trzech lat (tak, tak, panie dziejku, to już trzy lata) jest już całkiem przyzwoicie ukocona. Stara się mówić do kota po kocku (nie po kociemu, wszak nie mówi się po polskiemu czy angielskiemu). Kot wprawdzie wie, że mame często wcale z nim nie rozmawia, tylko go przedrzeźnia 👿 Ale Furkot, jako cierpliwy i dobry nauczyciel wie, że przedrzeźniając, mame ćwiczy prawidłową wymowę i akcent. Niech więc sobie przedrzeźnia. Ludzie najlepiej uczą się przez zabawę, należy więc im na to pozwolić.
Dziś Furkot przekonał się, że nic tak bardzo nie motywuje człowieka, jak odrobina zachęty ze strony kota w postaci własnego przykładu. To się fachowo nazywa modelowanie. Modelem jest Kot. Kot ma oczywiście naturalne predyspozycje do roli modela, w różnych znaczeniach tego terminu 😎 W tym przypadku nie chodzi o to, by leżeć, spać i być ucieleśnieniem słodyczy, co prowokuje ludzi do chwytania za aparaty fotograficzne i uwieczniania modela. Chodzi o to, być dać dobry przykład. W tym celu należy poczekać, aż człowiek będzie miał wolną chwilę i zasiądzie bezczynnie z kubkiem gorącego napoju. Ma w tych momentach wyraz twarzy bezmyślny, wzrok utkwiony w przestrzeń za oknem, ale nie podążający za przelatującymi ptakami, mózg człowieka jest wtedy ustawiony na stand by. Należy wówczas podejść, oprzeć się przednimi łapkami o kolana człowieka i spojrzeć mu głęboko w oczy. To powinno włączyć mu mózg i skierować uwagę na właściwy bodziec.
Tak właśnie zrobił Furkot, gdy zobaczył mame w fotelu, z kubkiem w dłoni, wpatrującą się w okno, z mózgiem emitującym biały szum. Podszedł i oparł się łapkami o kolana mame i spojrzał jej w oczy. Wszystko przebiegło zgodnie z procedurą. Mózg mame się włączył i skierowała uwagę na Kota. Wtedy Kot zamodelował akt komunikacji. Powiedział, jak najstaranniej po polsku potrafił „ma-ma”. To, że bodziec dotarł do człowieka można poznać po układzie mięśni mimicznych na jego twarzy. Oczy mu się nieco otwierają, mięśnie jarzmowe kurczą, rozciągając usta. Z ust następnie wydobywa się dźwięk w wysokich rejestrach. Człowiek powtarza, co mu Kot powiedział, dobrze jest więc powiedzieć to samo jeszcze raz, dla zachęty. Potem Kot może już powiedzieć coś po kocku, a człowiek z pewnością będzie powtarzać. Dziś ćwiczyliśmy prawidłową wymowę „mauuuu” i „raaaaa”.
Bobik, afera lekowa to też jest stara afera.
Od dawna wiadomo, że z powodu zlej interpretacji przepisów lekarstwa dotowane przez państwo zamiast do aptek w Polsce były wywożone za granicę.
To też odgrzewany kotlet. Dorzucono tylko, że dziennikarz dotarł do opinii.
Zaczynam współczuć tym ludziom zatrudnionym w mediach.
Na pytanie : „Co byś zrobił, gdyby twój syn okazał się homo sapiens?” 30% zapytanych Polaków odpowiedziało: „wyrzuciłbym z domu”. 🙂 🙂
I słusznie! Na co komu w domu przemądrzały smarkacz!? 👿
Też ładne 🙂
„Który kraj potrafi funkcjonować bez rządu? W 2011 roku Belgii udało się to przez 535 dni.”
Jagodo 🙂 🙂 🙂
Nie wiem na ile to prawdziwe. Ponoć kwity z podsłuchów puścił w obieg pracownik zespołu adwokackiego reprezentującego Falentę. Tak przynajmniej Zet-ka ogłosiła.
Właściwie to bym chciała, aby rok liczył sobie 535 dni – byłabym prawie o połowę młodsza 🙂
Wiem, że afera lekowa też nienowa, ale tu akurat dzienikarze powinni trzymać rękę na pulsie i przypominać o sprawie, póki ktoś nie zostanie pociągnięty za odpowiedzialność. Leki to jest w całym świecie olbrzymia forsa, olbrzymia korupcja, olbrzymie przekręty. Argusowym okiem trzeba tej działki doglądać.
Vesper, a czy ktoś, kto mieszka w Kocku, automatycznie zaczyna mówić po kocku? 🙂
Bobiku, pilna poczta 😎
Sądzę, że koty mówią jednak po kotsku 😉
Piszą, że papież Franciszek powoła sąd dla biskupów, którzy tuszowali bądź lekceważyli doniesienia o pedofilskich przestępstwach swych księży.
To chyba w pierwszym rzędzie Dziwisza, za ukrywanie wyczynów Degollado i Paetza.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75477,18096093,Watykan__Osobny_sad_dla_biskupow_kryjacych_pedofilie_.html#ixzz3cfwxmsnJ
Rzeź niewiniątek.
Ciekawe jaką koncepcję ma pani premier?
A może antykoncepcję 😉
Robię furorę cytatami z Rostafińskiego. Dzięki, Babilasie. 🙂
Jak zwykle przed urlopem, zrobiłam się bardziej roztargniona, a od rzeczywistości co chwila odłupuje się jakiś kawałek i spada mi a to na głowę, a to pod nogi, a to na skrzyżowanie, które miałam właśnie przejechać – w związku z tym co chwila mam powód, żeby prosić, dziękować, przepraszać. Odłupany kawałek rzeczywistości, który zmaterializował się na skrzyżowaniu, miał formę zepsutego tramwaju – zablokował ruch we wszystkie strony na jakieś pół godziny. Na szczęście, to było już po wizycie u dentystki. Za którą zapłaciłam … Rostafińskim. To znaczy, za „usługę medyczną” zapłaciłam standardowo, ale dentystce należało się ode mnie coś jeszcze, bo specjalnie dla mnie godzinę wcześniej otworzyła gabinet (co to byłby za urlop, przed którym nie wypadłaby żadna plomba?) – Rostafiński sprawdził się znakomicie. Ja natomiast, znowu jak zwykle, zupełnie się nie sprawdzam przy pakowaniu. Czy Pani Kierowniczka nie przygotowałaby na zlot w Jagodowie krótkiego kursu pakowania? Może chociaż prezentację? Nie? Tego się obawiałam… Słucham przy pakowaniu czwartej książki z serii o Małym Rabinie, co, owszem, zmniejsza niechęć do pakowania, ale jeszcze je wydłuża…
Szczerze mówiąc, na razie bardziej mi to wygląda na rozpaczliwca niż na koncepcję, no ale pożiwiom, uwidim. 🙄
Ago, ja też miewam problemy pakownicze, ale jeszcze się nie zdarzyło, żebym gdzieś pojechał niespakowany, więc może po prostu nie należy się za bardzo przejmować. 😉
Kiedy mnie wkurza własna nieefektywność i brak postępów. 👿
Myślę, że to słuszna decyzja. Nagrań jest ponad 80 nie wiadomo czyich.
Zaczęto opowiadać, że służby próbują się wkupić przyszłym władzom.
Pani premier usuwając bohaterów podsłuchów i różnych prywatnych wiadomości o nich, zawartych w stonogowych rewelacjach, wyjęła broń z ręki szemranym wesołym chłopcom.
Siódemeczko
Wcale taki optymistyczny bym nie był.
http://wyborcza.pl/1,75478,18097122,Jazdzewski__Dzis_wyglada_to_tak__ze_pan_Stonoga_zdymisjonowal.html#BoxGWImg
Natomiast znowu sobie ktoś w tym wywiadzie mną gębę wyciera przy okazji Seremeta
„Rozmowy podręczne dla podróżujących do Londynu Polaków nieumiejących zupełnie Języka Angielskiego” przez Fr. Kuszla, Warszawa 1857:
Paradoxie, teraz każdy mówi, co chce. Proroków, wieszczów, znawców namnożyło się do wypęku.
Telewizji nie oglądam, bo nie jestem w stanie.
Już od dawna zresztą.
Obawiam się, Paradoxie, ze będziesz na ustach wszystkich.
Siódemeczko
Straszliwa wizja. A jeśli niektórzy z nich będą mieli opryszczkę? Albo zębów nie myją? To jak ja się będę czuł?
Poza tym wcale tam nie polegiwałem, ani nie poległem. Tę przyjemność pozostawiam bardziej godnym.
Babilasie, czemuś Ty się na ostatku uparł, żeby mnie pęknąć ze śmiechu? 😆 Masz pan w tym jaki interes? I to może jeszcze wielkiej wagi? 😎
E, nie przesadzaj, Paradoksie. Znam jeszcze gorsze miejsca, w których można być. A będąc na ustach można się przynajmniej od czasu do czasu na jaką ośmiorniczkę załapać. 😈
Ech, Bobiku, przecież ośmiorniczka ma ramiona jak pokryte wrzodami. To jeszcze gorsze niż opryszczka. A jak któryś z nich konsumuje szpinak? Żeby chociaż szparagi. Dla mnie nie do przyjęcia.
Po zerknięciu na prasę odniosłem wrażenie, że nie wszyscy rodacy lubią swoją panią premier. I że to się szczególnie w ciągu jednego dnia nasiliło. Więc domyślam się, że to za utrącenie paru bardzo kochanych polityków.
To nic, przyjdzie pan od pisu i ich wszystkich przywróci.A w międzyczasie zróbmy ściepkę dla nich, żeby jakoś w tym bezrobociu dotrwali do jesieni.
„Rozmowy podręczne…” Kuszla, cd.
Rozmowa III – Mówiąc ze strażnikami Komory Celnej
Babilasie, przepyszne lektury przed kawą 🙂
😳 zapomniałem o „dzień dobry”
Dzień dobry 🙂
kawa
Słoneczne dzień dobry 🙂
I z powrotem głowa pod poduszkę 👿
Jagodo, wychyl na chwilę głowę i spójrz na lilię złotogłów. Właśnie wczoraj zakwitła. A kwiat paproci już w blokach startowych 😉
https://scontent-ams3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xat1/t31.0-8/11247713_792630137518661_2308937298283711063_o.jpg
Ale ona jest różogłów 🙁
… bo w peruce 😈
Dzień dobry 🙂
Też bym najchętniej wsadził łeb z powrotem pod poduszkę, bo nie za bardzo wiem, co pisać. Takie rządowe trzęsienie ziemi trudno przemilczeć i udawać, że się go nie zauważa, a z drugiej strony do powiedzenia na ten temat mam właściwie tylko tyle – to wszystko za późno. Taki krok trzeba było wykonać od razu po ujawnieniu afery podsłuchowej, rok temu (i pamiętam, że w porę do niego namawiałem). Wtedy mogło to jeszcze być uznane za uczciwą reakcję, wyciąganie konsekwencji wobec winnych, chęć naprawy i poprawy, etc. Teraz już nawet sympatycy PO widzą głównie trzęsące się portki. A w końcu nie można wykluczyć, że wiatr historii powieje jeszcze mocniej… 🙄
Rozmowa V – W Hotelu
Pan Jan: Lokaju, mogę ja tu stanąć?
Sługa hotelowy: Tak panie, ale czy pan życzysz na pierwszym, czy na drugim piętrze?
Pan Jan: To mi jedno, nie lubię na dole (na gruntowej podłodze).
Sługa hotelowy: Zatem mogę panu wygodzić. Ile pan pokoi potrzebujesz?
Pan Jan: Ja potrzebuję dwa, pokój sypialny i bawialny. Jaka jest płaca za takowe pokoje dziennie? Jakie są płace stołowania?
Sługa hotelowy: Za pokoje trzy szylingi. Śniadanie z mięsem jeden szyling i sześc penów, obiad dwa szylingi, a herbata wieczorem jeden szyling. Służący ośm penów.
Pan Jan: Czasem będę potrzebował stołowania, a czasem nie, właśnie jak się wydarzy, dam zawiadomienie w czasie.
Sługa hotelowy: Czy pan życzy czego na teraz?
Pan Jan: Za pół godziny przyprowadź mi kaba (karetkę o dwóch kołach).
Sługa hotelowy: Proszę pana kab jest gotowy.
Pan Jan: Ja idę właśnie, niech poczeka, ale pokaż mi wprzódy gdzie jest wychodek (wodny gabinecik)?
Sługa hotelowy: Oto jest.
Pan Jan: Lokaju, moja bielizna jest cała brudna, musi być wypraną.
Sługa hotelowy: Wezmę ją ze sobą, pokaż mi co pan masz. Będzie gotowa na sobotę.
Dialog VII – Wstąpienie do Restauracyi na drugie (przedpołudniowe) śniadanie
Pan Jan: Karolu, czy byłeś tu wprzódy?
Karol: Nie, to jest pierwszy raz, ale to zdaje mi się piękny dom (zakład).
Pan Jan: Tak też jest, wszyscy wiedzą, że Albionu Restauracya ma dobrą kuchnię (albo sposób gotowania). Teraz napiłbyś się wódki przed śniadaniem?
Karol: Napiłbym się wódki z jęczmienia (irlandzkiej, szkockiej), koniaku (francuzka wódka z winogron), dżynu (holenderskiej wódki z owsa i jałowca jagód), mocne trunki zaostrzają apetyt.
Pan Jan: Lokaju, jakie mięsiwa możesz nam dać na nasze śniadanie.
Sługa: Różne pieczenie, jako to wołową, baranią, wieprzową, cielęce kotlety, brunświckie kiełbasy, ozory marynowane, wędzone, jorkskie szynki i ser.
Pan Jan: Dobrze wiec Karolu, cobyś chciał mieć?
Karol: Ja zostawiam to tobie samemu.
Pan Jan: Kiedy tak, powiem ci prawdę, jestem znudzony wszystkimi pieczeniami. Lokaju, przynieś nam wędzonego ozora i jaki sos.
Hau möcz du ju pee jużiualli for a köp ov Koffii?
W świetle powyższych rozmówek zupełnie nie mogę pojąć, dlaczego ktokolwiek miałby się upominać o wyższą płacę. 😯
How mocz do you pee? A fe, Markocie! O takie rzeczy pytać… 😳
😆
nie lubię na dole
Czelendż akseptyd
Dzień dobry!
Wróciłam z dalekich krajów: z Gruzji i Armenii. Jak tam pięknie! Góry, szerokie żyzne doliny, wodospady i rwące rzeki, ciepłe morze i jeszcze nie widać floty rosyjskiej na horyzoncie (chwilowo zajmuje się kim innym), winnice, i winiarnie, faliste ukwiecone stepy, owce i krowy w dużej liczbie na środku nowo zbudowanych autostrad, ruiny świątyń stawianych od IV wieku, burzonych i stawianych od nowa po wielekroć. Miasta kute w skałach, miasta budowane w dolinach, burzone (Turcy) i stawianych od nowa, burzone (Tatarzy) i jeszcze raz, (Mongołowie – tutaj rzezie) i jeszcze raz, (Rosjanie)jeszczie mnoga mnoga raz, (trzęsienia ziemi) i jeszcze raz powstające z gruzów.
Zupełnie nie znają tam Bułata Okudżawy, dla mnie symbolu przyjaźni polsko-gruzińskiej. Pewnie dlatego, że śpiewał po rosyjsku – a może coś innego skazało go u rodaków na zapomnienie. Nie mówią już po rosyjsku młodzi Gruzini!
https://www.youtube.com/watch?v=uqP9jLwHW5c
To nasi młodzi pielęgnuje pamięc tego barda
https://www.youtube.com/watch?v=tAhCqWXvPXs
Ludzie mówią w językach, których nie rozumiem, więc nawet jeżeli opluwają i przeklinają nie burzy to mojego spokoju. Oj, po co wracałam!
P.S.Prezydent Lech Kaczyński i jego żona mają główne aleje w Tbilisi i Batumi, oraz swoje pomniki. I swoją pieśń
https://www.youtube.com/watch?v=0C-9cozcIcU
Bry. :0
Właśnie słucham poranka TOK FM.
Pani Paradowska bardzo poleca artykuł na temat sytuacji Ukrainy rozmowa z Verheugenem, podobno bardzo dobra.
http://www4.rp.pl/artykul/1207641-Nie-mamy-pomyslu-na-Ukraine.html
Ja jeszcze będę słuchać.
Coś w tym jest, co Zwyczajna pisze – w kraju, którego języka się nie zna, wiele łatwiej zachować pogodę ducha i się nie przejmować. No, chyba że ten język dla naszego ucha sam w sobie brzmi agresywnie i kłótliwie. Ja tak mam np. z tureckim i jemu pokrewnymi. Czasem, jak rozmawiają, powiedzmy, Azerowie, to mi się wydaje, że zaraz się pozabijają i powinienem szybko interweniować. Ale kiedy ich spytam, o co się tak kłócą, robią wielkie oczy i zapewniają, że całkiem normalne gawędzili, bez żadnych punktów spornych. Tylko ta melodia ich języka jest taka, że na mnie sprawia wrażenie awantury.
Dzień dobry.
Zabawne wrażenie zrobił na mnie szwedzki. Jest to język, który przynajmniej dla mnie stanowi nieprzepuszczalną barierę, przez którą nie przenika żaden komunikat emocjonalny. Nie potrafię nigdy odczytać intencji mówiącej po szwedzku
Irku,
wystawiam czasem głowę spod poduszki, powietrza trza 😉
I bardzo to miło, że można wtedy na lilię popatrzyć, Zwyczajną przywitać, opowieści Babilasowe poczytać 😆
Obserwuję u siebie galopujące objawy starzenia 👿
Podobno na starość człowiek łagodnieje. A ja staję się coraz łagodniejsza względem roślin. Plewiłam dzisiaj nasz chodnik przed i z boku domu. Chodnik jest z pozbruku, w szczelinach pomiędzy kostkami chętnie pleni się zielsko. Postanowiłam nie usuwać maków, ładnej trawy, ziół a z boku domu również szczawiu. Niech sobie rosną 😉
Wyrwałam mlecze, osty i pokrzywy. Ale jak się jeszcze bardziej zestarzeje, to pewnie i im pozwolę cieszyć się życiem 😉
Rozmowa XIV – U wekslarza w Londynie
Pan Jan: Jaka jest wartość holenderskich dukatów?
Wekslarz: My liczemy dukat tu w ogólności 10 szylingów, stosownie do kursu giełdy; zatem zupełnie masz pan 14 dukatów za 7 funtów.
Pan Jan: To zmniejsza moją kalkulacyję. Powiedziano mi, że podług raty giełdowej była 9 i pół.
Wekslarz: Prawdziwie tak, ale muszę panu powiedzieć, że kurs giełdy jest wyższy teraz, aniżeli był kilka dni temu.
Pan Jan: Kiedy tak, nateraz muszę ustąpić, i tylko proszę pana abyś mi dał dukaty, którym niebrakuje wagi, ponieważ wielu żydów posiada talent ich obrzynania.
Wekslarz: Oo! ja to wiem, i z tej przyczyny ja sam zawsze ważę.
Pan Jan: Ten stosunek wymiany jest dość korzystny. Gdybym potrzebował więcej wymiany, przyjdę do jego biura. Życzę panu dzień dobry.
Ai kud drink a glas ov Chuyski Strong likörs szarpen apetait 😎
Ai uoz veri sörsti jesterdee and ai drank lemoneed, zeen aised uain, but zat dyd not kuencz maj sörst 🙁
Rozmowa XXV – U bankiera
Pan Jan (mówi w biurze pana Dżems Bankiera): Czy pan Dżems Bankier w domu?
Oficyalista (pokazuje): To jest pan Dżems, rozmawia z tym panem.
Pan Jan (przybliża się) Panie! przybywam z Warszawy, przynoszę ten list rekomendacyjny i weksel wystawiony na pana przez jego korespondenta w Warszawie.
Bankier: Jestem bardzo kontent z szczęśliwego pana przybycia do naszego kraju.
Pan Jan: Ile pan bierzesz za dyskontowanie weksli?
Bankier: To kosztuje bagatelę za tak mały weksel, zważywszy nizki stosunek naszego procentu, pięć na sto.
Pan Jan: Jestem wielce obligowany, muszę korzystać z pańskiej ofiary i zabić dwa ptaki jednym kamieniem (za jednym zachodem zrobić dwa interesa). Dobre popołudnie. Ja tu wstąpie jutro.
Mam czemuś wrażenie, że pan Franciszek na co dzień mówił po niemiecku lub komponując te rozmówki korzystał z niemieckich źródeł. Całość wygląda na odwrócone rozmówki angielsko-polskie.
Dobry komentarz do ostatnich wydarzeń. Też się popukałem w głowę słuchając wczoraj E. Kopacz
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,18098887,Meller_z_niedowierzaniem_o_dymisjach___Jest__ze_zacytuje.html#MT
Tak, to jedyny sensowny komentarz, jaki przychodzi do głowy w tym całym zamieszaniu.
Przyszły prezydent ogłosił koncyliacyjnie, zgodnie z gorącymi zapewnieniami Miłośniczniki, że rząd wyczerpał limit zaufania.
Ja się absolutnie nie zgadzam z panem Mellerem.
A ja sie dziwie, ze ktokolwiek pytal Mellera o komentarz. Taki z niego wytrawny znawca polityki jak ja.
Daleko padlo jablko od jabloni…. Niestety.
A ja w ogóle nie jestem w stanie traktować pana Mellera poważnie…
Loto, łajza!
Pamiętając go z redakcji też nie jestem w stanie traktować go poważnie, tak w ogóle 👿
Żakowskiego zresztą też nie. Po jednym z jego ostatnich wystąpień, kiedy to piorunował, jakie to nasze elity są straszne – a sam to niby co jest, u licha? Dobrze mu Maziarski dziś odpowiedział.
Jagodo (z południowego wpisu)
Muszę Cię sprostować. Podobno tylko kobietom charakter z wiekiem łagodnieje. Fakt niesprawdzalny empirycznie. Ludzie tak długo nie żyją.
Paradoxie,
to co mie je? Wirus jaki czy co? 🙄 👿
Ja nie widzę żadnego związku między łagodnością a tolerancją wobec roślin. Zważ, w jakim otoczeniu przyrodniczym i blogowym przebywasz.
No to może właśnie wirus środowiskowy? Wlazł, zagnieździł się i siedzi. 😈
No to ogród całkiem na psy, znaczy się, angielski będzie 😉
Znalezione w Internecie 😉
teraz zamiast cieplej popłynie z kranów woda święcona
Przy kranach zamontują nam automat do dystrybucji. I woda popłynie, jak się wrzuci co łaska, czyli minimum piątkę za litr. Kran, rzecz jasna za kratką.
Jest! Upolowalam! Mamy Dzwiedzia przed kamera!
Zbieram się pobrykać eksportowo. Mam nadzieję, że Ryś będzie ze mnie zadowolony. Zamelduję się za dwa tygodnie. Pa! 🙂