Chmury
Chmury płyną i to wszystko,
jak Pantarej mądrze mawiał.
Martwi często się ludzisko,
że tych chmurzysk taki nawał,
w szat popada rozdzieranie,
w przygnębienia wpada otchłań,
nie smakuje mu śniadanie,
chociaż z niejednego kotła,
nad przepaścią wciąż, na linie,
trwożnie patrzy, gdzie nadzieja…
Spoko! Wszystko to przepłynie,
posłuchajcie Pantareja!
„wszystko to przepłynie…” Dziękuję PA za zdjęcia i za ten nowy wpis.
Tam nie zdążyłem, więc tutaj PA podziękowania składam. Dobrej nocy!
W pierwszym odruchu chciałam protestować, że jak to, przecież pamięć o człowieku zostaje. Pamieć o kochanej osobie nie przemija.
Ale jednak przemija 🙁 Niosą wspomnienie jeszcze może ze dwa pokolenia, a potem, gdy i one odchodzą, odchodzi pamięć o kimś, kto już na zawsze utknął w przeszłości 🙁 Smutno mi 🙁
Haneczko, lubię okłady z kota
Vesper, widzę to inaczej. Ten ktoś wypuścił gałązki w przyszłość i daje siłę gałązkom nawet wtedy, gdy ginie pamięć.
Wybaczcie, to taka moja szklanka do połowy pełna 😳
Po Twojemu lepiej, Haneczko. Nie będę się upierać przy swoim.
– tak, pamięć o Osobie jako takiej przemija. Jeśli dana Osoba zrobiła coś pożytecznego i fajnego, to póki jest to uważane za godne uwagi, pamięć o tym trwa dłużej tym samym upamiętniając Osobę. Jak to w języku angielskim – czas Present Perfect: “czynność miała miejsce w przeszłości, skutki trwają do dziś”.
Okłady z kota mają wiele zalet. Nienajmniejszą jest to, że kot zgłasza się do roli okładu tylko jeśli sam tego chce. I nie oczekuje niczego w zamian – bo oczekuje wszystkiego ot tak.
Ja też sięgnę po te pół szklanki od Haneczki, jeśli można.
Wlasnie dlatego, haneczko, ten czas tutaj, krotki i przelotny jest taki cenny, choc tylko czasami zdajemy sobie z tego sprawe…
Ech i och!
Mam nawet dwa kominki do napalenia, wiec moglabym sie podzielic! ale jeszcze nie pora jeszcze nie czas. Fala letniego ciepla dotarla wreszcie do pol. Ontario. Mar-Jo, za mojego dziecinstwa byly piece kaflowe, wiec je dobrze pamietam. Goraco bylo tylko jakies dwie godziny jak sie siedzialo tuz przy piecu to od przedu byla Sahara, ale w plecy dalej wialo zimno. Moja mama cale zycie wietrzyla, bo jej brakowalo swiezego wiejskiego powietrza, choc mieszkalismy w Falenicy. Podejrzewam, ze temperatura w mieszkaniu rzadko osiagala 16 stopni!
Zdjecia Kingi wzruszajace.
Dopełnię szklaneczkę. Idę śnić o pasztetówkach 😉
Ago, tylko dobrowolność ogrzewa 😎
Być może to najlepszy z darów, dar zapominania.
Nie dałoby się żyć. A myśl, że Pantarej działa jest sporym pocieszeniem.
Króliku, z dzieciństwa pamiętam nieprzytomnie rozgrzany piec i grzyba na pół ściany w przeciwległym kącie.
Irku, Twoje zdrowie 🙂 to i ja sobie wyjątkowo szklaneczkę zastosuję 🙂
@mt7 pt, 11 Wrzesień 2015, 22:29
Serdeczne dzięki, Siódemeczko za zrozumienie. Na pewno każdy z nas ma inny odbiór, inne sprawy przykuwają jego uwagę.
Przyznam się iż nie odbierałem starego pana Regulskiego z czasów jego młodości jako wyróżniającego się człowieka czynu. Zanotowałem natomiast bliskie znanym mi ludziom jego kształcenie charakteru od maleńkości oraz stopniowe od zera bycie “self made manem” jak wielu z rodzin, które utraciły dobra materialne w wyniku nieudanych powstań XIX wieku i stopniowo rozpoczynały od zera – jak nasz bohater bodajże u Siemensa. Na aspekty wojenne może nie zwróciłem specjalnej uwagi gdyż WWI, Rewolucja Październikowa, powstanie Państwa Polskiego po 123 latach oraz rychła roku ’20 były udziałem bardzo wielu i tak stało się to niejako “normalnością”, tak jak od maleńkości kształtowanie cech charakteru oraz umiejętności przydatnych w potrzebach zawieruchy wojennej. Dziś, w czasach ponad półwiecznego już pokoju, takie sprawy rzeczywiście jakoś zwracają na siebie uwagę.
W moim odbiorze stary pan Regulski zapisał się jako człowiek czynu nieco później, gdy w stworzonej od zera spółce “Siła i Światło” elektryfikował kraj, a jako “oboczne przedsięwzięcie” dla pracowników powstało miasto-ogród – Leśna Podkowa z specjalnie “zabezpieczonym” dojazdem – kolejką WKD.
A my w Szczecinie chowaliśmy dzisiaj pięknego człowieka, malowniczego, nietuzinkowego, skomplikowanego i uroczego Modela, czyli Stasia Modelskiego, znaczy pana redaktora od muzyki. Robił w tej muzyce z górą pół wieku, a najbardziej kochał jazz. Dzisiaj na cmentarzu śpiewał mu Luis Armstrong, zresztą z jednej jego starej audycji, jeszcze z lat sześćdziesiątych albo i wcześniej.
Bardzo przyjaźniłam się z Modelem i teraz jest mi smutno.
Kiedyś powiedział mi tak (a słuchaliśmy właśnie z radia Mozarta): Wiesz, Moniczko, czuję się dumny, że jestem Europejczykiem, członkiem cywilizacji, która stworzyła muzykę o takim stopniu skomplikowania.
Całkiem niezła definicja Europy.
A bez Modela smutno.
No właśnie, Ormie, człowiek czynu. Cały czas od dzieciństwa, poważny, dążący do celu, ciężko pracujący, zawsze doceniony i awansowany.
Widzę, że wiele zrobił i jest to godne podziwu. Pewnie ta niezłomność była naturalną cechą charakteru i dlatego spokojnie o tym pisze.
W sumie to jednak ciekawe jest i dosłucham do końca.
jest 39 kawałków po 30 minut, odsłuchałam 15.
Z audiobookami zawsze przypominam sobie Henryka Machalicę, który tak dobrze Józefa Hena w „Nowolipiu” oddał, że sam autor zdał się chropowaty i mniej autentyczny. Może to niesprawiedliwe — ale co to znaczy „sprawiedliwe”?
Nisiu, takie smutno, to najlepsze co człowiek po sobie zostawia. Im smutniej, tym bardziej.
I przepraszam za naszą ostatnią jazdę, nieposkładana jestem. Wiozłaś tępy kloc.
Konieczne dobranoc 🙂
Dobry wieczór 🙂 (jednak 🙂 )
Zdjęcia Kingi piękne, i ja także Ci dziękuję, PA.
Pytał mnie toboj, co sądzę o tym, że mówi się, że wykonanie Wariacji Goldbergowskich przez Glenna Goulda (ale było ich więcej niż jedno, znane są cztery nagrania) jest idealne, a jemu bardziej się Perahia podoba. Mogę odpowiedzieć tylko tyle, że każdemu może podobać się coś innego. Właśnie za parę dni na Wratislavii będzie grać – z pewnością pięknie – Pierre Hantaï, a ja niestety już wyjadę i bardzo żałuję tego koncertu. Ale od czego tuba. Posłuchajcie, bardzo uspokaja i porządkuje w środku.
https://www.youtube.com/watch?v=9NYqiKm3gng
Trzeba pominąć rozgadaną zapowiedź, właściwy film rozpoczyna się 6:36.
@mt7 pt, 11 Wrzesień 2015, 23:33
Siódemeczko, Twój odbiór jest dla mnie dowodem że czasy są inne. To, jak moim zdaniem trafnie widzisz pana Regulskiego w jego młodości z mego punktu widzenia nie jest niczym nadzwyczajnym, wyróżniającym, specjalnym. To po prostu norma, standart, nic poza tym. Naprawdę, spróbuj uwierzyć, proszę.
…a że od dzieciństwa poważny – inne były kiedyś i są dziś kryteria w tym wiekowe dorosłości, czyli bycia w stanie brania odpowiedzialności. Bardzo mi bliski człowiek urodzony w 1904 w wieku lat 14 wraz ze swym ojcem cały dzień bronili zabudowań pod Kijowem przez przeciągającymi „oddziałami nieregularnymi” w zawierusze roku 1918; mieli w sumie ca. 20 sztuk długiej broni palnej, oczywiście umieli jej używać i obrona skuteczna się powiodla bo to był rezultat części wychowania – charakter, umiejętności. 2 lata potem ten człowiek już będąc w Warszawie sfałszował metrykę dodajac sobie dwa lata i wziął czynny udział w kampanii ’20 roku w jednym z pułków ochotniczych…z wojska wyszedł literalnie bez spodni bo te zaginęły w magazynach, okręcony kocem kładł kamienie na moście przez Wisłę, kształcił sie nocami, pracował potem w jednym z banków i z dumą mógł pomóc w stworzeniu warszawskiego Muzeum Narodowego. I znów: on po prostu „trzymał standart”..nic specjalnego…na prawdę.
Ormie drogi, ja jestem starszą panią, od dawna na emeryturze, nie musisz mnie przekonywać, że kiedyś było inaczej.
Tym niemniej jestem powojenna i czasy młodości autora wydają mi się bardzo egzotyczne i niestety dosyć archaiczne.
A po wojnie większość ludzi była heroiczna na swoim małym podwórku.
Dobrej nocy.
– i jeszcze: wiem bom to odczuł samemu iż w obecnej cywilizacji w wielu miejscach na ziemi docenienie i awansowanie nie jest bezpośrednim wprost rezultatem tego, co sie sobą reprezentuje w sensie bycia przydatnym w takim a nie innym przedsięwzięciu. Znaczy – nie decydują wartości które nazywam merytorycznymi.
Natomiast znam przypadek człowieka któremu było mi dane jeszcze ca. 30 lat temu temu znaleźć się w kraju tzw. obcym, gdzie z własnej woli przeprowadził za darmo jakieś działania edukacyjne gdy był tzw. visiting artist w jednej ze szkół tamże. Wielka frekwencja tych zajęć oraz zainteresowanie nimi spowodowało zainteresowanie ze strony szkół podobnych, sprawa było opisana w lokalnych mediach, zaproszono do innej szkoły delikwenta na dwudniowe przedstawienie się i rychło podpisano z nim kontrakt na przeprowadzenie za rok już regularnego seminarium. To było seminarium dla nauczycieli, po trzech tygodniach onże człowiek miał w kieszeni prawie 10 kolejnych kontraktów z innych szkół bo jego słuchaczami byli – jak to na seminariach takich – nauczyciele, kierownicy, oficjele d/s wykstałcenia etc.. To wszystko bez cienia układu, protekcji, etc.
Koń, jaki jest – każdy widzi – a jeszcze w moich czasach były kraje gdzie to tak funkcjonowało, i taka też była rzeczywistość w której przyszło działać panu Regulskiemu, tyle że lata temu było to, jak mniemam, bardziej powszechne.
Ja za wszystko Wszystkim dziękuję.
Panu PA
i Wielkiej Reszcie, bez której bym nie istniał.
Bądźcie zdrowi i szczęśliwi.
I niech Wam niczego nie zabraknie!
Dużo, dużo bardziej niż perspektywa ujrzenia Starych Wrednych Mord u rządu smuci mnie dobór, poziom i prezentacja argumentów w anty-imigranckiej histerii w polskiej Sieci. Ale może to są dwa skrzydełka tego samego pijanego motyla.
Mnie smuci nie tylko poziom antyuchodźczej histerii, ale w ogóle skala agresywnego skrajnie prawicowego hejtu w sieci na każdy właściwie temat (uchodźców, Żydów, in vitro i td). Nie umiem rozszyfrować, czy to jakaś agresywna grupa ludzi, nie chcę popadać w paranoję i podejrzewać, że „zorganizowane ramię” prawicowych środowisk na „dyżurze” przy komputerach, czy nastąpił tak wyraźny masowy odwrót od demokratycznych tendencji wcześniejszego pokolenia, np. tutaj reprezentowanego, także przeze mnie. Za tą tezą przemawiałoby to, że wiele dzieci znajomych, ludzi otwartych, nagle zrobiło odwrót od poglądów swoich rodziców i mocno wspiera optykę PiSu i Kościoła nawet w najgorszym toruńskim wydaniu.
I ja dziękuję PA za zdjęcia.
Gdy przez ostatnie osiem lat Państwo zajmowało się przysłowiową ciepła wodą w kranie i budową autostrad, PiS razem z klerem zajmował się inżynierią społeczną. Tu l’as voulu, George Dandin. Nie trzeba było oddawać wszystkiego Kościołowi, wprowadzać religii do szkół i miziać się z biskupami. Trzeba było zadbać o to, żeby wychować sobie obywateli, którzy zamiast kontestować Państwo Polskie na wszystkich poziomach („ojczyznę wolną racz nam zwrócić panie”), współuczestniczą w nim.
Dzień dobry 🙂
kawa
herbata 🙂
bryk
gesta mleczna mlga, widac kilka drzew, horyzont taki bliski okna
fik fik 🙂
nieustajaco herbata 🙂 😀
bryku fiku
fiku bryku
brykanko fikanko 😆
wole centralne od piecow, ile popiolu wynioslem, ile wegla nanioslem, chociaz w lazience przy ogromnej (pamiec dziecka?) wannie stal piec zeliwny do podgrzewania wody, kapiel w nagrzanej lazience w po brzegi wypelnionej ciepla woda wannie i to ciagle od pieca idace cieplo……………. 🙂
herbata 😀
Dzień dobry.
herbata do picia na balkonie, 😀
Polatucho, jakiś czas temu w GW był cały artykuł poświęcony ludziom, którzy za pieniądze wykonują hejt na zamówienie. Mają pozakładanych wiele fałszywych profili na różnych forach i zbierają kasę.
Z całą pewnością jest za dużo wielbicieli ONRu, ale to jest też winą programów szkolnych, gdzie dominuje hurra patriotyzm (?), brak nauki samodzielnego myślenia (testy).
Łatwiej jest nauczyć się odpowiedzi na testy.
Bry 🙂
Są zorganizowani internetowi sadyści, był artykuł w Polityce niedawno
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1627433,1,internetowi-sadysci.read
O 8:23 babilas powiedział właściwie wszystko. Inżynieria społeczna, angażowanie się – widzę to nawet na moim obecnym wrocławskim wyjeździe obserwując, jak na deptaku na Świdnickiej koło rynku ustawia się regularnie stoliczek PiS. I drugi – Korwina.
Innych nie widać. Druga strona oddaje wszystko walkowerem.
A patologia w sieci to jeszcze osobny rozdział. Przy tym PiS nauczył się świetnie ją wykorzystywać.
Dzień dobry.
Też zbieram takie obserwacje/informacje: dzieciaki z tzw. dobrych, zasobnych domów – na prawo patrz!
Odprawiłam, grzecznie, dwa UPR-y znajomych, których bym o takie coś nie podejrzewała.
Co trzeba mieć w głowie czy też namiastce głowy, żeby coś takiego przeprowadzić 👿 👿 👿
http://wyborcza.pl/1,75478,18798864,imigranci-zaatakowali-autokar-wloska-policja-dementuje-doniesienia.html#MTstream
Wystarczy obejrzeć obrazy w Google dla Kamil Bulonis, żeby popukać się w głowę, Doro.
Nie wiem, kto ma gorzej w głowie, on, czy ludzie uwazajacy się za dziennikarzy.
Haneczko, a propos wczorajszego Twego wpisu – jechało się szalenie miło.
Wyjaśnienie Babilasa trafia do mnie, dziękuję. W sieci faktycznie kwitnie patologia. Nienawistne, często bezsensowne teksty najeżone błędami wszelkiego rodzaju powinny z miejsca dyskwalifikować piszących, a jednak tworzą atmosferkę sprzyjającą kuriozom, zlinkowanym przez Dorę. Czasem wędrując po tzw. internetach zastanawiam się, czy znam kraj, w którym żyję.
Nisiu 😉
Wiecie co? Mam alergię na słowo „godny” 👿
Haneczko:
– nawet w kontekście: godny potępienia ? (zgadnij kto, koteczku – jak mawiał Kisiel wiele lat temu) 🙂
– jeszcze o tym samym: kiedy słyszę to słowo, przede wszystkim przypomina mi się fraza z dawnej piosenki Krzysztofa Daukszewicza:… mężczyni godnie noszą spodnie, bo na to ich jeszcze stać”…
oj, mężczyzn ci u nas dostatek 🙂
mgla rozplynela sie, slonce wysuszylo kwiaty, pszczoly w ruchu, ja szelescilem na lawce, tylko przygladajac sie 🙂 🙂
warto byc lewakiem 🙂 jezeli takie cuda dzieja sie
http://wyborcza.pl/1,75477,18800322,rewolucja-w-brytyjskiej-polityce-socjalista-jeremy-corbyn-zostal.html
brykam wiec 🙂 😀
To dziwne słowo – godny, zasługujący na coś.
A mówi się godny potępienia, zasługujący na pogardę.
Rysiu, jesteś zwolennikiem własności państwowej?
Nie wiem jak w innych krajach, ale w Polsce to jest źródło korupcji politycznej, dużo posad do rozdania ze wszystkimi tego konsekwencjami.
A ja lubię np. oddalać się godnie i z wdziękiem.
I żyć czeba z odpowiedniom godnościom osobistom.
Wychodzi mi, ze lubię to słóweczko.
Nisiu, Haneczka pewnie sie naczytala tyle godnych uwag, ze jak Jasiowi, wszystko jeje sie teraz kojarzy. Haneczko, przestan czytac godnych autorow. Tez ci pomoze na cisnienie!
Ja sie oddalam po prostu, bez specjalnego wdzieku, ze nie wspomne o godnosci, bo musze kupic auto. Mloda osoba tekstujaca w czasie jazdy walnela w moje z tylu, ale na szczescie nikomu nic sie nie stalo powaznego, tylko moja wysluzona Toyotka dokonala swojej sluzby with a bang!
Nie mówi się „God nie” a „Bóg nie”.
A co powiecie na propozycje PO?
Z dawnych czasów, w urzędzie powiatowym:
– Godność Pani?
– Eee godnom nie godnom ale harbaty tobym sie napiła.
Żona (biolog) wdała się w czyszczenie klawiatury, synowie wyciągają klawisze, ona czyści wszystko alhokolem — a że klawiatura jest czarna, ona twierdzi, że co tam żyje to nie bakterie, a blackterie.
A cy godna, cy niegodna, podkóweczki dajcie ognia.
Fajnie, że się odzywasz, PA.
Idę dalej wykorzystywać fakt, że niechcemiś opuścił mnie chwilowo.
Dobrze, że młodszy nachodzi mnie systematycznie, to mnie mobilizuje do rozprawy z tym misiem.
„I nagle, oż strach pomyśleć, z bocznej ulicy wyjeżdżo okropno hela z pyrkami i dwa godne śrupy jak smoki”.
„Istnym przekleństwem był dlo całej chaty Hiyruś z czwortego piyntra, postrach wszystkich kociambrów i kejtrów na naszej ulicy. Ónemu sie zrobióło gupio jak monumentalnie godny czarny kociamber hycnął mu na łóno”.
„Na gowe zawdziała ten godny kapelusz z taką drachytą na przodku”.
Cytaty ze Słownika gwary miejskiej Poznania 🙂
PA (17:25), w tzw. aproposie, z Barańczaka, słownik polsko – angielski
(pl) Jak godność pani? – (ang) So, how is your dignity now, madam?
[Sarcastically, in the morning]
Siódemeczko (17:00), najpierw mnie z „butów wyrwało” a później mi ślepia osłupiały. 😉
PA, zapomniałam Ci podziękować za piękne zdjęcia, nowy wpis i za skorygowanie, tego co mi (nie wiem dlaczego a zięć daleko) nie wyszło ze ściśnięciem długaśnego sznureczka. Czy to dlatego, że po spacji pisałam dalej?
Dobry wieczór 🙂
Piękny wpis znalazłem
Prawie cay drobny handel na mojej ulicy z Zachodnim Londynie (W5) jest w rekach muzulmanskich. Dwa zieleniaki, trzy niewielkie restauracje-kawiarenie, dwa zaklady fryzjerskie, trzy albo cztery sklepiki spozywcze, jeden miesny, uslugi taksowkarskie tuz przy stacji metra, zaklad kosmetyczny, dwa sklepy z prasa i papierosami. Hm… nawet rosyjski sklep, gdzie regularnie kupuje mrozone pielmienie, prawdziwy kawior lososiowy oraz tanie papierosy z przemytu (Ukraina), ma wlasciciela Afganczyka, weterana wojny w Afganistanie. Nawet, za przeproszniem ja kogo, z otwartych drzwi sklepu z alkoholami, dochodza czytane w radiu wersety Koranu!
Miesiac przed Bozym Narodzeniem w oknach wszystkich tych sklepow i zakladow uslugowych, pojawiaja sie choinki i dolatuja upiorne dzwieki Jingle Bells. Pelna schizofrenia – mowi Ewa.
Nie zawsze tak bylo. Od czasu kiedy 35 lat temu kupowalam mieszkanie na Poludniowym Ealingu. muzulmanskich wlascicieli prawie sie nie widzialo. Wszystko sie zmienilo pare lat temu, kiedy wybuchl kryzys gospodarczy i jeden po drugim zaczely plajtowac sklepiki i zaklady nalezace do miejscowych chtrzescijan. Najpierw zamknal sie bardzo stary sklep elektryczny, potem jeden po drugim sklepiki z gazetami, kwiaciarnia, zaklad kosmetyczny. Zamknely sie dwa sklepy z jarzynami oraz zaklad naprawy obuwia i wycinania kluczy. Coraz wiecej widzialo sie zamazanych farba witryn z wydrapanym napisem: Na sprzedaz. Albo: Lokal do wynajecia. I tak bylo wszedzie, bo przeciez nie tylko na mojej ulicy.
W tej wybitnie nie sprzyjajacej atmosferze gospodarczej puste lokale zaczeli kupowac lub wynajmowac muzulmanie: Pakistanczycy, Sri-Lanczycy, Afganczycy, Iranczycy, Afrykanie. I zaczeli wprowadzac zupelnie nowe zwyczaje handlowe. Nie bylo juz tak, ze w niedziele sklepy byly pozamykane. Odtad handel trwal 7 dni w tygodniu. Nie zamykano ich o szostej wieczorem – otwarte byly do dziesiatej lub nawet pozniej. Nowi wlasciciele wyprowali z siebie zyly aby sie utrzymac na rynku. Pracowaly cale rodziny, nawet dzieci w czasie letnich wakacji. I jeszcze sie cos zmienilo: wszyscy ci handlarze ZAUWAZAJA klienta. Patrza prosto w oczy, pytaja o zdrowie, czesto podrzucaja do koszyka cos ekstra jesli jestes stala klientka, usmiechaja sie. Nona, gruba ciezarna mloda kobieta z Ghany, gdy wygadalam sie jej, ze czeka mnie operacja, odeszla od kasy, objela mnie i powiedziala: Listen to me, Helena! Jesli bedziesz potrzebowala jakiejs pomocy przed czy po operacji, masz mi natychmiast powiedziec! Przyniose ci zakupy, pomoge ci sie wykapac, zrobie w domu co bedziesz potrzebowala. Musisz mi powiedziec!
Poryczalam sie. Bless you, Nona. Moja onkolozka okazala sie byc Ms Khan, Pakistanka. Moje pielegniarki. Moi sasiedzi. Nasza firma taksowkarska. Kiedy jeden z nich wiozl mnie na lotnisko przed odlotem na czas nieokreslony do Ameryki, gdzie mialam sie zajac uierajaca matka, zapewnial mnie cala droge, zebym nie denerwowala sie niepelnosprawna Ewa. „Przciez wiemy w jakim jest stanie – mowil – Przeciez wiesz, ze zawsze jej jestesmy gotowi pomoc. Jedz spokojnie do tej Ameryki. Nie musisz byc na miejscu, aby zapakowac wozek do bagaznika czy wypakowac. Wiemy czego potrzebuje. Mozez byc spokojna jesli o nas chodzi”.
Czego i Wam wszystkim zycze. Takich sasiadow. Emotikon smile
Autor: Helena
myszo, nawias trójkątny znacznika „a” był w złą stronę (tzn oba były w lewo) 🙂
Wielkie dzięki PA. 😀
Dora (11:11), GW może próbować oszukać ludzi jak zwykle, a Prawdziwy Polak i tak swoje wie, bo bloger nie kłamie, szczególnie gdy g… opisuje w szczegółach.
A Gabryś Ławit mnie powiadomił, że dostał lumbago od encyklopedii sowieckiej.
Chciał sprawdzić ile potrafi wnieść na Kazbek i wsadził do plecaka kilka tomów rzeczonej. I teraz już nie wejdzie na Kazbek. Dziwne, myślałem, że po tylu latach wszystkie treści z niej wyparowały.
Andsol Nikt nie czyta sprostowań. Nawet gdyby były w „Głosie Niedzielnym”
To chyba jedyny komentarz
https://www.youtube.com/watch?v=2fVPgnlqcBs
Po wyczerpującej wycieczce ze Smokiem i krótkiej wizycie w nowej Smoczej Jamie idę wcześniej spać. Podobno były jakieś manifestacje tu i tam, ale nie chcę psuć sobie dobrego nastroju, więc nie zaglądam do wiadomości. W lesie zaczyna się jesień kolorowa.
Dobrej nocy.
Tak, Króliku. Naczytałam się i nasłuchałam. I mam serdecznie dość godnego w kontekstach i przez wszystkie przypadki.
Nie: za godność naszą i waszą. Od waszej godności odgrodzimy się murem naszego godnościowego tchórzostwa.
To chyba Wańkowicz przytaczał, że na pytanie „Jak Pana godność?” nazbyt szczery rozmówca odpowiedział z uśmiechem: „Ostatnio, niestety, nietęgo…”
Moja godność odsmaży sobie ziemniaczki.
Nisiu, dla Twojej godności jestem gotowa zrobić wyjątek. Smaż.
Haneczko, z innej beczki (bez dziegciu)…czy masz jakies pomysly jak zagospodarowac cukinie, moga byc malogodnosciowe.
Pożegnawszy synka ukochanego, mogę spocząć na laurach. 🙂
Zwyczajna, bardzo się cieszę, że Smok znalazł w tobie oparcie.
Dosyć się czuł nieswojo, po długiej nieobecności i przyjazna dusza to jest to, czego Smoki potrzebują. 🙂
Smoku, jak Ci tam w tym Krakówku 🙂
Tobie
Króliku, robię marynatę z małych, ale z dużych też można. Pan mąż przepada. Chętnie podam przepis.
Swietnie, dzieki Haneczko. adres
zyburanna gmail.com
Króliku, tu podam, bo może jeszcze komuś się przyda 🙂
4 kg cukinii
2 szklanki octu (łasuchowa krysiade bardzo poleca jabłkowy)
2 l wody
30 dkg cukru
2 i 1/2 łyżki soli
Upycham ciasno.
Do słoika: 1 listek laurowy, 2-3 ziarenka ziela ang., 5-6 pieprzu, kapka oleju po zalaniu zalewą.
Pasteryzować 5 minut i pod kołderkę nogami do góry.
Tak samo robię paprykę i patisony.
Dobranoc Wszystkim.
PA, nocy i dnia.
A właśnie: cukinia była pyszna. Trochę zjadłam, ale większość wyżarła mi z okrzykami zachwytu moja wegetariańska rodzinka z Chodzieży.
Ziemniaczki – młode z Tesco, odsmażone na gęsim smalcu – powalały na kolana.
Piekę placek ze śliwkami, ale mam złe przeczucia…
Smakosze, zostańcie na Ziemi, w Kosmosie nie ma dobrej whiskey.
(Zarechotał andsol. Dobra whiskey. Dobre sobie. To prawie jak… aha, jestem w towarzystwie. Należy się zachowywać. Więc milknę, ale liczę na Islam, że przyjdzie i skończy z tymi dziwactwami).
Tu jest Islam (Yusuf) specjalnie dla ciebie andsolu, w ten sobotni cieply wieczor.
https://www.youtube.com/watch?v=-sxf-P3JBio
Ale-ś mi, kroliku, niespodziankę odpaliła. To on mi to zrobił, i to już przed 37 laty? No ale ja jestem takie dziwne zwierzę co nie interesuje się życiem prywatnym muzyków, a tym, co mi naśpiewają czy nagrają. No, o Andrzeju Czajkowskim to poczytałem, ale to przez panią Anitę…
Kochani,
W ogrodzie przychodzi pomału pora sadzenia cebulek – co samo w sobie jest zajęciem optymistycznym: inwestujemy w przyszłą wiosnę. Sobie pro memoria – ale może i innym ku uwadze – kilka akapitów (bo 2016 będzie dla mnie rokiem narcyzów).
Narcyzy sadzimy na głębokość 15 cm, na tyle wcześnie, żeby zdążyły się ukorzenić do mrozów i jednocześnie na tyle późno, żeby nie powychodziły za bardzo z ziemi przed zimą. W warunkach klimatycznych Polski oznacza to zazwyczaj okres pomiędzy 15 września a 15 października. Ponieważ narcyzy będą mieszkać w naszym ogrodzie co najmniej kilka lat w jednym miejscu, staramy się zachować odstęp (20-25 cm) pomiędzy cebulami.
Narcyzy wymagają gleb przepuszczalnych (bo stagnująca zimą woda źle robi cebulom), ale stale wilgotnych (bo przy 10 tygodniowym sezonie wegetacyjnym z narcyzem musi się dziać dużo i szybko). Ja na większości swojego terenu mam gleby przepuszczalne, ale bardzo suche, co oznacza bezwzględną konieczność deszczowania już od końca marca do końca maja. Jak kto ma glinę, to rozluźnić torfem, a jak jakieś podmokłe tereny, to raczej pójść w śnieżyce (Leucojum), bluebells (Hyacinthoides) i cebulice (Scilla), bo narcyzy tam nie urosną. A nawet jak urosną, to będą chorować. Stanowisko raczej słoneczne, od biedy półcień. Im żyźniejsza gleba tym lepiej; efemerofity muszą się szybko nażreć, bo już w połowie czerwca nie ma mowy o żadnej fotosyntezie. Nie bać się nawozić i to sporymi dawkami już od końca marca. Ostatnia porcja nawozu – tuż po okwitnięciu.
Narcyzy do naturalizacji (do posadzenia na trawniku czy łące) – jak najbardziej, ale z jednym dość istotnym zastrzeżeniem. Koniecznie opóźniamy pierwsze koszenie do początku, a najlepiej połowy czerwca. Jeśli skosimy zbyt wcześnie, zanim liście zaczną żółknąć, to ogłodzimy rośliny: z roku na rok zaczną kwitnąć coraz słabiej, w końcu zamrą. Dobrze potem (od czerwca) kosić regularnie, żeby cebule nie miały zbyt mocnej konkurencji. Jeśli nie mamy jeszcze trawnika, w który będziemy chcieli wsadzić narcyzy, to najlepiej studiować opisy na opakowaniach i użyć mieszanki trawnikowej z dużym udziałem kostrzew i wiechliny – takie trawniki rosną znacznie wolniej niż te składające się przeważnie z rajgrasu, będą dobrze eksponować narcyzy i nie domagać się tak szybko koszenia. Rajgras kiełkuje błyskawicznie, rośnie bardzo bujnie, szybko odrasta po skoszeniu, rośnie na byle jakim podłożu, ale niekiedy przemarza w naszym klimacie. Wiechliny dają sobie radę z każdą glebą i każdą zimą, ale rosną powoli. Kostrzewy są dość kapryśne, ale ładne i dobrze zadarniają glebę. Nie ma traw idealnych, może oprócz mietlicy pospolitej.
Dobra wiadomość: gryzonie nie interesują się cebulami narcyzów. Znaczy: owszem, zjedzą, ale w ostateczności. Zła wiadomość: narcyzy mają szkodnika, z którym nie wiadomo, jak walczyć. Pobzyga cebularz (Merodon equestris) jest nietypowym przedstawicielem swojej rodziny. Bzygowate są zazwyczaj owadami pożytecznymi: zapylają, a ich larwy żywią się mszycami. Pobzyga upodobniła się wyglądem do trzmiela (mimikra batesowska), potencjalni drapieżcy omijają ją w obawie przed nieistniejącym żądłem. Pobzygi składają jaja w glebie w pobliżu narcyzów; wylęgające się larwy wędrują w dół i wgryzają się do cebul, niszcząc je całkowicie od środka. Jedna samica składa do stu jaj, oprócz narcyzów atakują również przebiśniegi i ismeny. Walka z pobzygą jest dość trudna, bo aż do porażenie i żerowanie odbywa się pod ziemią i przykra niespodzianka wychodzi na jaw dopiero następnej wiosny. Oblot pobzygi następuje w ciepłe dni w początkach maja i przyjmuje się, że należy wówczas wykonać oprysk narcyzów środkiem owadobójczym, a następnie powtórzyć zabieg po dwóch tygodniach. Problem w tym, że środki fosfoorganiczne są truciznami niespecyficznymi i działają na owady wszystkie (a także zwierzęta i ludzi – dlatego większość z nich została już wycofana z obrotu). Inne, mniej toksyczne środki (np. pyretroidy) nie są na pobzygę skuteczne.
Oprócz pobzygi cebule narcyzów atakuje również udnica cebulanka (Eumerus strigatus), która jest szkodnikiem cebuli jadalnej, ale narcyzami nie gardzi. Mniejsza, rozwija dwa pokolenia w roku, nie tak groźna jak pobzyga. Można spotkać się z radami nieco głębszego sadzenia cebul (żeby larwy muchówek miały do nich trudniejszy dostęp) oraz umiejętnego wyboru przewiewnego stanowiska uprawy (udnice i pobzygi preferują miejsca zaciszne i zasłonięte). Na szczęście narcyzy prawie nie podlegają chorobom grzybowym, a te które je jednak atakują wynikają najczęściej z uszkodzeń mechanicznych cebul (fuzariozy) lub zbyt mokrego stanowiska (szare pleśni).
A z ikonograficznych przedstawień mitologicznego Narcyza, najbardziej lubię obraz Waterhouse’a. Smutna, odtrącona Echo po lewej – a przy prawej krawędzi obrazu prawdziwe, kwitnące narcyzy poeticus. Oprócz tego kwitną żółte Iris pseudoacorus i Nuphar lutea.
Dzień dobry 🙂
kawa
Herbata 🙂
Niestety, nie mam ilustracji 🙁
Wrocław, 13 września, maraton, w którym startuje nasz stary wrocławianin, a od 33 lat kanadyjczyk. Tak się złożyło, że my też we Wrocławiu, będziemy kibicować 🙂
Dora,
nowa „dobudówka” do opery wrocławskiej wygląda imponująco! Nie byliśmy w środku i nie wiem, czy będziemy mieli okazję, jutro wybieramy się na koncert smyczkowego kwartetu (szczegółów jeszcze nie znam, znajomi nas zaprosili) do dawnego kina „Śląsk”.
Nie mogę sie pozbierać w tych nowych adresach 🙄
herbata 🙂
bryk
fik
😀
szeleszcze zaleglosci, za oknem jeszcze mgliscie, jak wyjdzie slonce bedzie jak latem, pojde do pszczol 🙂 😀
brykam powoli 🙂
podobno wczoraj w duzym miescie tlum ryczal „Zrobimy z wami to co Hitler z Żydami”
plakac?
Sidemeczka wczoraj Rysiu, jesteś zwolennikiem własności państwowej? oczywiscie ze TAK
i ponownie Siodemeczka (…) w Polsce to jest źródło korupcji politycznej (…)
Siodemeczko, to nie ma nic wspolnego z forma wlasnosci tylko z brakiem zrozumienia ze panstwowe to nasze, spoleczne. To brak etyki i moralnosci, powszechna niechec do panstwa, panstwo to oni, odbiera ludziom hamulce.Spoleczne moze tez byc efektywne i nie na wszystkim trzeba zaraz zarabiac.
Spoleczna sluzba zdrowia, szkolnictwo, koleje – komunikacja miejska (prawo do mobilnosci), policja, wojsko, wiezienia, sady, smieci i woda, renty i emerytury, spoleczne budownictwo mieszkaniowe dla biednych, moge wyliczac bez konca. Tak jestem za. 🙂 🙂 🙂
Dzien dobry
Po dzien dobry zjadlo mi reszte komentarza
Dzien Dobry Panno Kota 🙂
Tak, Rysiu, płakać i bić na alarm.
Przecież już od dawna po ulicach dużych miast przetaczają się demonstracje ludzi, których nazywam łysymi pałami.
Skrzykują się hordy Hunów i najeżdżają miasta.
Towarzyszą im coraz częściej kobiety i dzieci, dołączają inni, tak to się rozlewa.
Uważam, ze wolność słowa powinna mieć granice.
Dzień dobry.
Co to będzie, co to będzie?
Rozmawiałam wczoraj z Monachium…
O Czajkowski przejmująco napisała Kierowniczka:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2008/08/18/czajkowski-andrzej/
Tu można posłuchać Andrzeja Czajkowskiegp (André Tchaikowsky), na polecanej przez Kierownictwo stronie
http://andretchaikowsky.com/index.htm
Myślę, że są jeszcze inne miasta, Mar-Jo.
Nie zniechęcaj się, Panno Kota. 🙂
Siódemeczko, Smok znalazł we mnie oparcie, a ja w Smoku. Tak się dobrze składa, że obie potrzebujemy towarzystwa. Smok zwiedził kawał świata i z niejednej miski ryż jadł, a teraz przyjechał do jeszcze jednego obcego kraju, chociaż mówią tu w jego języku. Da sobie radę, odnajdzie się w nowej rzeczywistości – o ile kraj nie okaże się zbyt dziki. Niestety nie ma co do tego pewności, Ryś od rana katuje się i nas najgorszymi przejawami krajowej rzeczywistości. Rysiu! Były też tłumy co serdecznie witały uchodźców, nie jest aż tak czarno i jednostronie.
Obejrzałam sobie dla przypomnienia wczoraj „Kabaret” z Lizą minelli. To powinien być film obowiązkowy w polskich szkołach, ze względu na obraz rodzącego się faszyzmu, ale nigdy nie będzie ze względów obyczajowych 🙁 chociaż w liceum, to oni nie takie rzeczy wiedzą o sprawach łóżkowych.
Czy znacie inne filmy pokazujące Niemcy końca lat 20. i początek 30.? Bardzo dużo jest dokumentów i filmów fabularnych o samej wojnie, ale jak to się rodziło? Doskonale rozumiem jak faszyści utrzymywali się u władzy, ale jak opanowali umysły i serca by władzę zdobyć?
Rozmawiałam z kilkoma zaprzyjaźnionymi Niemcami-naukowcami, rówieśnikami moimi – nic nie chcieli, albo nie umieli mi opowiedzieć na ten temat. Usłyszałam: „nie wiem, w domu o tym się nie rozmawiało”. Wiedzieli tylko tyle: że dziadek i ojciec byli w Wermachcie, że Ojciec był wyższym urzędnikiem na Łotwie i nigdy nic o tym nie opowiedział, że ojciec był strażnikiem w Dachau (to historie trzech osób). Szukam przyczyn, bo wydaje mi się to kluczowe dla przyszłości Europy. Trzeba zachować pamięć o narodzinach faszyzmów (również tego narodowo-polskiego-przedwojennego, włoskiego, hiszpańskiego), historia najwyraźniej się powtarza…
https://www.youtube.com/watch?v=lv0jav4lNsk
i ciekawostka na temat tego utworu:
„Tomorrow Belongs to Me” was written by John Kander and Fred Ebb in the style of a traditional German song, sung by the Nazi youth in the movie, to stir up patriotism for the „fatherland”. It has often been mistaken for a genuine „Nazi anthem” and has led to the songwriters being accused of anti-Semitism. This would be most surprising, as they are, in fact, Jewish (This fact has not stopped openly racist and anti-Semitic rock groups, like Skrewdriver, from recording the song and performing it at White Power rallies). It is also the only song sung outside of the cabaret setting to survive the transition from stage to film.
Zwyczajna, wybór Hitlera w Niemczech miał jedną przyczynę – 43% bezrobocie. Jak już się dorwał do władzy, to wiadomo, że zaczął „czyścić” sobie przedpole i już było pozamiatane. Potem, jak historia dowodzi, w systemach totalitarnych społeczeństwa się przystosowują. Nie potrafię pojąć, jakim cudem, przy malejącym bezrobociu u nas partie zamordystyczne mają aż tak wielu zwolenników. Z tego co obserwuję, to przy niezaprzeczalnym bogaceniu się społeczeństwa, elektorat PiSu ma się materialnie całkiem dobrze a jak PiS dojdzie do władzy, to będą szlochać, ale tylko w zaciszu domowym.
Cały czas mam wrażenie, że to przeogromna wina naszych edukatorów. 🙁
A i jeszcze wina nie stosowania prawa, które pozostaje dobre tylko na papierze – stosować go nasz wymiar sprawiedliwości nie miał zamiaru, bo za dużo roboty.
III Rzesza przed wojną, rodzący się faszyzm to książki Remarque’a.
Wielka bieda, bezrobocie, hiperinflacja, rozpacz.
U nas nie ma takiego podłoża.
Szara myszo, Twoja diagnoza przyczyn wyboru Hitlera jest uproszczona, sama właściwie obalasz swoją tezę. Zjawisko jest o wiele bardziej złożone.
Zwyczajna, przecież wiem, że jest wiele przyczyn, ale te dwie wymienione są najważniejsze. Jak się nie uczy od wczesnych lat młodzieży i to solidnie o II wojnie światowej ze zwróceniem uwagi, że to się może powtórzyć i dotknąć każdego, to teraz zbieramy owoce.
„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”.
Zwyczajno, jest znakomity pełnometrażowy film dokumentalny Michaiła Romma „Zwyczajny faszyzm”. Doskonałe kino.
https://www.youtube.com/results?search_query=michail+romm
Tu jest całość:
https://www.youtube.com/watch?v=3XkYpjJT3fs
Jeśli chodzi o dojście H. do władzy, to główną przyczyną była potworna bieda, związana właśnie z bezrobociem. Obiecał wszystkim wszystko i wygrał, a potem jak wprowadził kartki, to już aparat był tak dobrze rozwinięty, że niezadowoleni siedzieli cicho.
Znalazłam gdzieś uroczą zapowiedź tego filmu w programie tv. W podtytule jakiś lizus napisał, że „pokażemy perełkę sowieckiej propagandy”, ale artykuł chyba pisał ktoś inny, normalniejszy, bo nie pierniczy o propagandzie, tylko daje uczciwą informację o znakomitym dokumencie.
Dzień dobry.
Szara Myszo, nie uczy się o II wojnie, a i o międzywojniu ledwo, bo czasu nie starcza. Nasze Młode nie dodreptały do tego okresu w żadnej z trzech szkół. Za to starannie przerabiały rozmaite Dni i rekolekcje, na to czasu nie brakowało.
Haneczko i o to mi chodziło.
Dziękuję za wszystkie wskazówki i linki, będę się dokształcać.
Babilasie, wspaniały tekst o narcyzach – dla mnie tym milejszy, że mój ogród wydaje się być wymarzony dla nich pod względem gleby, a rejony „nie-do-koszenia-do-czerwca” też da się wyodrębnić bez szkody, a nawet z korzyścią dla całokształtu.
Sama rozmyslam czesto o brutalnosci ludzkiej historii, szczegolnie XX-go wieku w Europie.
Druga wojne rozpoczelo panstwo chyba najbardziej wyksztalcone i technologicznie i kulturowo zaawansowane w Europie. I to byla juz druga wojna swiatowa przez Niemcy wywolana w krotkim okresie czasu. W pierwszej tez zginely miliony ludzi w Europie. Uzyto nowa bron do zabijania wiekszej ilosci ludzi: gaz trujacy, czolgi i samoloty… Na pewno przyczyn powstania i uwarunkowan jest multum, ale mam wrazenie, ze wszystko zaczyna sie, kiedy jakis narod czy panstwo zaczyna uwazac sie za lepszy od innych, a wiec zaslugujacy na tych drugich sluzebna role, albo nawet na ich calkowita eliminacja, jesli tak uznaja za stosowne.
Niemcy jednak nareszcie otrzasneli sie z brutalnosci swojej nowszej historii. Juz dalej, jak widzimy ostatnio, nie chca iscc podobna droga. Czy jednak tak bedzie, gdy Amerykanie wyjda z Europy, a Niemcy przejma obrone i uzbroja sie po zeby… Dopoki panuje nam milosciwie Angela Merkel jestem spokojna, ale potem…
W Polsce mysle scieraja sie dwa podejscia do wladzy: ci co nie lubia jej i wola slaba (moja siostra ciagle mi opowiada o protestach w pracy przeciwko zarzadzeniom kierownikow i dyrektorow, w najmniejszych sprawach ludzie oczekuja, ze wladza musie miec ich zgode na wydawanie polecen) i ci co marza o silnym przywodcy, najlepiej zeby zmatrwychwstal Pilsudski, ale ten w koncu byl socjalista, zonaty pare razy, z kochankami na boku, pewnie nie byl ulubiencem Kosciola.
Ale jacy naprawde jestesmy wyjasni sie wkrotce, jesli PiS dojdzie do wladzy, bo wyjda wtedy z cienia jego prawdziwi przywodcy, a jacy oni sa to przeciez wiemy, bo u wladzy juz byli.
Ja mysle, ze PO bylo za malo lewicowe i zostalo sie bez elektoratu, bo prawice skupil przy sobie PiS. Trzeba bylo reformowac system podatkowy i opieke zdrowotna… PO zrobilo bardzo duzo jednak. Wystarczy golym okiem popatrzyc na Polske dzisiaj, wiec chyba takiej powszechnej zlosci nie da sie obudzic. Poza tym nie mysle zeby PiS zdolny byl do reform, bo oni beda forever budowac pomniki, zbierac komisje i sledzisc wszystkich podejrzanych (czyli wszystkich)…
Procesy spoleczne sie zaczynaja czasem, nabieraja rozpedu i nie daja sie zatrzymac. Pierwsza wojna zaczela od ultimatum Austrii dla Serbii a kilka tygodni pozniej miliony zolnierzy wyruszyly na wojne. Ja mam nadzieje, ze Polska z silnego i stabinego kraju sukcesu w srodku Europy nie stanie sie ujadajacym i szarpiacym za nogawki utrapieniem dla EU, jak Viktor Orban.
Na socjalizm Rysia sie zgodze, ale tylko jesli to on sam bedzie tym zarzadzal… I zadnego sciskania sie z Putinem, Rysiu!!!
I to by bylo tyle na dzien dzisiejsz, bo tak sie rozgadalam, ze kawa wystygla.
Haneczko, szkoła nigdy nie uczyła i nigdy nie nauczy wszystkiego. Te sprawy, które uznaje się za ważne trzeba poruszać w domu od najwczesniejszych lat. Rozmawiać, rozmawiać z dziećmi. Dyskutować z nimi gdy dorastają. Zabierać wszędzie, gdzie się idzie, nie zakładać, że się zanudzą. Nie wyganiać z pokoju, gdy rozmawiają dorośli. Przynosić do domu dobre książki, dobre e-booki, dobre filmy i mieć dla nich czas. Pomyśl, czego nas w szkole uczono, a jednak wyrośliśmy na wolnych i myślących ludzi.
Z kulturą udało mi się – dzieci chwyciły przynętę i popłynęły znacznie dalej niż ja, rozwijając swoje talenty. Z historią gorzej, bo sama mam braki. Udało mi się zarazić ich ciekawością historii i społeczeństwa, to już coś.
Ciągle narzekacie na religię w szkole i trochę nie rozumiem. Czy Wasze dzieci chodziły na tak niechcianą przez Was religię? W podstawówce moje jeszcze chodziły, bo chciały. Gdy na początku liceum prosiły mnie o wypisanie z religii, robiłam to bez wahania. O sprawach światopoglądowych też dużo w domu dyskutowaliśmy, a ja nigdy nie kryłam swoich licznych znaków zapytania. Ostatecznie wychowałam ich na tolerancyjnych i wrażliwych ateistów.
Wydaje mi się, że jeżeli w domu nie chodzi się do kościoła i krytykuje co raz to kler, oraz ogłasza liczne wątpliwości dotyczące wierzeń, posyłanie dzieci na religię w szkole jest zakłamaniem, rodzajem schizofrenii i nie może dobrze się skończyć. Nie wiem jak w środowisku wiejskim, ale w naszych miejskich liceach nie spotkały moich dzieci, ani mnie żadne szykany z powodu nie chodzenia na religię. Było jeszcze kilkoro takich dzieci, ale lekcji etyki szkoła nie zorganizowała.
Króliku kochany, posiedzę z Tobą i potrzymam Cię za łapkę. 🙂
Nieoczekiwane reflektorki na dziwne zjawiska:
To dzięki Mussoliniemu, a właściwie dzięki cenzurze, zarżnięto na żywca i bez znieczulenia włoski kryminał. Włoch nie mógł być kryminalistą, policjant musiał być święty.
Wpis Babilasa przygnębił mnie. Czy już nie ma na świecie prostych zjawisk naturalnych?
Zwyczajna, podobnie jak u Ciebie. Nie chodziły, zero szykan.
Nie każdy dom jest taki jak Twój, Zwyczajna.
Za moich czasów szkoła dawała radę z II wojną. A Dzień Nauczyciela był nieco bardziej odświętnym dniem normalnej nauki.
Siodemeczko, dzieki, z toba razniej!
Alez sa na swiecie zjawiska proste, andsolu! To polityka i medycyna, na ktorych znaja sie wszyscy!
Dzień dobry. Moje dziecko od tego roku nie chodzi na religię. Przez pierwsze dwa lata szkoły chciała chodzić, więc chodziła. Od tego roku już nie chce, wypisałam ją zatem z poczuciem ulgi. Jak się okazuje całkiem uzasadnionym. Relacje rodziców innych dzieci są dość niepokojące.
O tym co się wynosi i czego się nie wynosi z domu rozmawiałayśmy wczoraj ze Smokiem. Ciekawe snuł opowieści. Wiem, że nie każdy jak mój, ale na całe szczęście bo zarówno mój rodzinny jak i ten, który stworzyłam miały wiele minusów. Coś się uda, coś innego nie, takie życie.
Vesper, co niepokojącego w relacjach ze szkoły? Ciekawa jestem.
Nie tylko polska szkoła…
Syn chodził na religię w podstawówce, w gimnazjum po pierwszym semestrze nauki cała klasa przeniosła się na etykę bo była prowadzona doskonale, a religia nie do wytrzymania.
Zwyczajna,poruszanie tematów zbyt drastycznych jak na wiek dzieci dziesięcio i dziewięcioletnich. Tematyka dotyczyła terroryzmu. Niektóre były tak przerażone, że dostały ataków paniki, gdy któregoś wieczora w pobliżu puszczano fajerwerki. U nas w domu akurat na tak trudne tematy też się rozmawia i nasza córka przeżyła tę pogawędkę na pierwszej i jednocześnie ostatniej swojej lekcji religii w miarę bez szwanku. Miała raczej zarzuty do merytorycznej wartości przekazywanych przez katechetkę informacji. Ma dziecko dużą trudność w przyjmowaniu na wiarę,że uczucia mają swoje źródło w duszy. Dla niej bardziej do przełknięcia jest teoria o neurochemicznym podłożu życia emocjonalnego 😉 Uznałam, że pani katechetka i moja córka mówią w innych językach.
Jeśli chodzi o dojście H. do władzy, to główną przyczyną była potworna bieda, związana właśnie z bezrobociem. Proste odpowiedzi prowokują proste wątpliwości: w świecie lat 20-tych XX wieku było wiele krajów z biedą znacznie ostrzejszą niż w Niemczech, więc trzeba znaleźć wyjaśnienie czemu one nie doprowadziły się do tego stanu zdziczenia.
Ułomki lektur układam od lat jak w mozaice. Wiem, że i wielkie ekipy specjalistów nie znajdują odpowiedzi, które są powszechnie akceptowane. Więc zamiast opowiadać o moich układankach wspomnę parę z tych ułomków, w większości z nich wskazując na pisane źródła. Można je wziąć za parę uzupełnień tego, co napisał krolik.
1. Bieda. Liaquat Ahamed Lords of Finance oraz Leonard Peikoff The Ominous Parallels. Mam nadzieję, że nie potrzebuję zarzekać się jak daleko mi w poglądach do drugiego z autorów. Ale można szanować nawet Marksa za krytykę kapitalizmu bez popierania jego idei o naprawie stanu rzeczy. No więc razem wzięte te książki pomagają ujrzeć jak paru mądrych panów w paru krajach, ludzi, których dziś nazwalibyśmy technokratami, szukając najlepszych możliwych rozwiązań zdołali przygotować glebę pod zasiew zła. I jak w najbardziej cierpiącym kraju klasa średnia, myśląca, najbardziej była dotknięta cierpieniem, bo proletariat miał jednak ochronę w pracy, prawach, związkach zawodowych. Staje się bardziej zrozumiałe czemu opoką bzdur i obrzydliwości stały się uniwersytety i intelektualiści.
2. Historia. W naszym kraju nieczęsto zwraca się uwagę na straszne skutki brutalności wojsk napoleońskich na ziemiach niemieckich. A można przecież zastanowić się ile niemiecki mistyczny (czyli mętny) romantyzm i pangermanizm miał w sobie odreagowywania na wieloletnie upokorzenia narodowe. Zamiast tego śpiewamy dał nam przykład Bonaparte jak zwyciężać mamy. Cóż, Bonaparte dał wiele przykładów jak rabować, mordować, niszczyć stare bez budowania nowego. Oburzamy się na zestawianie go z Hitlerem, może dlatego, że choć obaj byli megalomanami i pozerami, tylko jeden z nich starał się przetworzyć swoje urojenia w teorie. Drugi nie miał na to czasu, bo pochłaniała go erotomania. A my radujemy się, że w jego haremie była też Polka. To może poszukajmy słowiańskiej genealogii i u Ewy Braun.
3. Mentalne przyzwolenie. Idee o tym co inni „powinni” dla dobra ludzkości są tak stare jak cała nasza kultura, i nie jest przypadkiem jak zręcznie potrafili naziści tworzyć wyciąg z pism Platona zgrabnie uzasadniający ich przekonania. Wiarę nazistów w nawiązywanie do korzeni greckiej kultury wspaniale oddał argentyński pisarz José Pablo Feinmann odtwarzając w Cieniu Heideggera atmosferę otaczającą „rektorską mowę” tego filozofa.
4. Moralne przygotowanie. Czas na powiedzenie tego, co najważniejsze. Ulgę przynosi myślenie o Niemcach, bo Niemcy to nie my. A my to Europejczycy. Od tysiąca lat. No właśnie. A Europa miała wiele czasu, parę wieków na przyswajanie sobie obojętności na cierpienia zadawane przez nią Innym. Pamiętamy o wyniszczaniu przez Hiszpan indiańskich ludów Ameryk? Czemu nie, ale bez refleksów w traktatach o moralności. Co działo się dzięki działaniom gdzie indziej, wpływało do naszego krwioobiegu. Były reakcje Europy na niewolnictwo? Były, marginalne. Kiedyś je zniesiono i już było ok.
Myślę, że za wspaniały symbol kultury Europy XIX wieku może służyć fortepian. Ile dzieł, ile uczuć wydobywanych z klawiatur… Słonie mogły by być dumne, choć ich wkład nie był tak całkiem dobrowolny. I te miliony ludzi z Konga też. Myślę, że przed publikacją w 1998 roku książki Adama Hochschilda Duch króla Leopolda nie tak wielu Europejczyków chciało wiedzieć o ogromie belgijskich zbrodni w Kongo. O niektórych innych zdarzeniach słyszeliśmmy. Staś i Nel i jacyś okropni derwisze. Szczęśliwie, karabiny maszynowe Maxima wysiekły ich. A potem udało się wystrzelać innych dzikich, w Amritsar. I masowe mordy Hererów i Nama przez Niemców w jednym końcu Afryki, oraz Berberów z Republiki Rif przez Hiszpanów i Francuzów w drugim. I tyle innych okropności, stających się normalnością.
Dla Polaków cennym by było staranne przeanalizowanie przypadku Włoch. Nieistniejące 40 lat wcześniej państwo wdziera się między potęgi kolonialne wojną z Abisynią. W pierwszym rozdaniu przegrywa, w drugim masakruje. Tylko do tego trzeba by było zupełnie na świeżo przemyśleć historię Ligi Kolonialnej. Bo mamy to za mały i wstydliwy żart, ale przecież robiono studia jak przesiedlać Żydów tu czy tam. I jak to sobie wyobrażali nasi rodacy? Czy tak, że urzędnik zastuka do drzwi Ludwika Fragmana na ul. Gęsiej i poprosi: „zechce pan jutro o 9 rano stawić się z rodziną i z walizkami na dworcu, pociąg państwa zawiezie do Gdyni, a tam już czeka okręt na Madagaskar”? Przecież planowano masowe wysiedlenia i myśl o oporze (a to nie było to pół miliona na ogół nieźle zasymilowanych ludzi wśród 67 milionów Niemców, u nas stanowili prawie 10% obywateli) musiała być rozważana przez naszych planistów. Ale wygodniej i milej jest mówić tylko o ustawach norymberskich i zapominać np. o prawach odbierających obywalelstwo tym, których w kraju nie było przez 5 lat.
Malutkie podsumowanie: studia historii Niemiec to świetny materiał, ale dla zrozumienia brunatnej fali w RpIII więcej mogą dać studia nad naszą nie tak dawną przeszłością.
Widzę ciekawy wpis Andsola, ale muszę gwałtownie wyjść.
Niedziela. Ja uczęszczam do kościoła.
Więc do później. Poczytam w autobusie.
Andsolu, pisałam tylko na podstawie rozmów z ludźmi, którzy żyli i przeżyli okres lat 30,40 i jeszcze pod koniec lat 50, dzięki czemu znałam historię tych lat z perspektywy zwykłych zjadaczy chleba. Byli wśród nich ludzie, którzy przeżyli marsz śmierci, gułagi i jako żołnierze gen.Maczka. Wtedy tylko chłonęłam jak gąbka i jedyne co mi pozostało (wówczas) w podświadomości, że wojny, to najgorsze zło.
Teraz mam spokój i dużo czasu, to myślę o Nich a także przypominają Ich słowa ; w każdej nacji (bez względu na wyznanie i kolor skóry) są ludzie dobrzy i podli.
Jak mówi mój nick, jestem szara mysz, tak mi się życie ułożyło, ale staram się obserwować i myśleć, wyciągać wnioski (nie zawsze właściwe), co nie przeszkadza mi być nadal ciekawą Świata i ludzi. 😀
szara mysz, a co, może myślisz, że ja nie jestem szary mysz? A może i bardziej. I będziemy się przebijali, a raczej wkopywali w pył i proch, jak ten ksiądz z zakrystianinem?
Andsolu, Ty czytasz bardzo mądre książki a ja bym z nich niczego nie zrozumiała. Nazwisko Heideggera usłyszałam dopiero w latach 90, co jasno dowodzi, że jestem bardziej szara od Was wszystkich po kolei. 😉 😆
I bardzo się cieszę, że mogę czytać Ludzi mądrzejszych od siebie. 😀
Myszo, głupszych nie warto.
Andsol, jeśli Ty jesteś szary mysz, to mnie się przypomina sławny niegdyś w anegdotach kelner restauracji koszalińskiego hotelu „Jałta” (obecnie „Arka”). Rzeczony kelner rozbestwił się, kiedy w czasie różnych festiwali mieszkali tam artyści i rządził jak chciał. Kiedyś podał jakiemuś aktorowi bodaj gulasz zamiast schabowego, a na zwróconą sobie uwagę obruszył się spektakularnie: „No co pan, kościa będziesz pan jadł”?
Szary to najmodniejszy kolor w tym sezonie… Szare sa meble kuchenne, podlogi z polerowanego cementu, kafelki w lazience, sukienki, samochody (nie perlowe)…, szare myszy jak najbardziej!
Nisiu, Króliku, 😆 😆
szara mysz — tak po prawdzie to znam chyba tylko trzy osoby, które mówią, że czytały Heideggera i mówią, że rozumiały. Ja jestem z tego poziomu, który wie, że tam są dwa gie.
Nisia, oj, uważaj, bo Ci podam pasztetówkę zamiast kawioru. I powiem, że to dla uniknięcia jaj.
Andsolu! Dziękuję za ciekawy wpis. Przyznaję, że nie wszędzie rozumiem, co chciałeś powiedzieć – muszę postudiować trochę, kierując się nazwiskami, miejscami i wydarzeniami, które przywołujesz. Punkty 1-2-3-4 bardzo klarowne, a jednocześnie oryginalne ujęcie spraw. Naprawdę dają do myślenia, oddalam się więc by pomyśleć i postudiować.
Zgadzam się z Nisią, na szarego mysza to mi nie wyglądasz 🙂
czy szarość popularna z powodu „Fifty Shades of Gray”?
@ andsol nie, 13 Wrzesień 2015, 19:25
Tak, proste tłumaczenie dojścia H. do władzy biedą zawsze było mi wysoce nie wystarczające. Nie znam lektur które przywołuje Autor wpisu (owszem, kiedy w młodości wkurzał mnie egzystencjalizm, nauczyłem się więc co nieco także o Heidegerze). Natomiast kwestia dojścia H. do władzy i jako taka i jako egzemplifikacja podobnych sytuacji była tematem wielu rozmów tak w kręgach Przyjaciół domu – a się im starannie przysłuchiwałem, a potem tematem licznych rozmów, dyskusji innych form wymiany myśli już raczej na tzw. Zachodzie ale i w kraju, np. w kręgach ludzi myślących i tych spotykających się na świeckich (co podkreślam) spotkaniach w Laskach pod Warszawą i w kręgach związanych z Konwersatorium DiP. Od zawsze a praktycznie (po wojnie) od czasów tzw. odwilży roku 1956 mieliśmy dobre kontakty z ludźmi mieszkającymi na Zachodzie, mieliśmy tam (i mam nadal) wielu Przyjaciól oczywiście także w Niemczech a mówię cały czas o tzw. natives. Także o przesiedleńcach z b. terenów Niemiec czy Prus.
Fenomen dojścia do władzy H., a dokładniej: powszechnej akceptacji systemu/ideologii która była tego podstawą i potem zaowocowała znanymi rezultatami był możliwy gdyż istniało na to wielkie zapotrzebowanie społeczne. Myślę iż w określonych warunkach zestresowane bałaganem, nie tylko biedą ale i nieznaną przyszłością na dodatek swoistą równią pochyła (wielka inflacja), swoiście realizujący się instynkt “stadny” – poczucie wspólnotowości – było znakomitym gruntem dla idei wprowadzenia ładu i porządku, zapewnienia mieszkań (rozwój różnych form oferowania tanich mieszkań – spółdzielnie, inne formy, mieszkania firmowe) wreszcie i dosłownie i jako metafora – powsźechny prosty samochód osobowy – Volkswagen. To wszystko zasiane na gruncie typowej (sorry za stereotyp) mentalności z jej często bezrefleksyjnym umiłowaniem czy wdrukowanym poczuciem “ładu i porządku), przysłowiowej pracowitości, bezrefleksyjnemu szacunkowi dla władzy i (aktualnych) autorytetów czyli tych w rolach autorytetów występujących, zaowocowało masowym poparciem. Aby to było tym skuteczniejsze, należało zagrać na swoiście pojmowanej nucie patriotyzmu, wzmaganiu “swojackości”, budowaniu kontrastu: swój i obcy. Obcy, który będzie wrogiem odpowiedzialnym za nasze nieszczęścia. Rychło się też okazuje, że istnieje cała liczna grupa krypto-obcych, starannie ukrywających się pod płaszczykiem naszej dla nich tolerancji. Koniecznością zatem staje się wybranie, nazwanie bo imieniu kto jest swój a kto obcy, stąd grzebanie w życiorysach do n-tego pokolenia (pomysł znany od dawna – Liber Chamorum Nekandy Trepki) i w końcu zaglądanie w spodnie. A jak namierzymy już obcego, to dochodzi do sytuacji: damned if you do, and damned, if you don’t, i tak rozumy śpią i budzą się upiory.
Wina Tuska…cokolwiek by nie zrobił.
Analogie do naszej polskiej A.D. 2015 rzeczywistości są wskazywane przez mądrzejszych ode mnie. Natomiast pewnym źródłem optymizmu jest dla mnie prywatnie (pewno nie mam racji) nasza kochana fantazja (te aspekty widze u pp. Palikota czy nawet Kukiza), tradycyjny bałagan oraz… opieszałość. Bardziej się martwię setkami jeśli nie tysiącami lokalnych mini klik które opanowały i działają na naszą potworną szkodę a z sukcesem dla siebie w lokalnych amorządach. Cóż, kiedy opowiedzialoem znanych mi bezpośrednio rezultatach ustawy o samorządzie terytorialnej i realizacji przepisów o zarządzie managerskim w bliskiej mi pewnej instytucji kulturalnej osobie która współtworzyła te reformy czyli niedawno zmarłemu prof. Januszowi Regulskiemu (o jego Ojcu rozmawialiśmy niedawno z Siódemeczką), to się biedny profesor z przerażeniem za głowę złapal.
Wracając do wpisu @Andsola:
Bardzo trafnie wskazana jest analogia do tego co uwielbiany naszą także legtendą Napoleon narozrabiał w Europie. Aby nie wchodzić w materię naukową, pamiętam tylko rezerwę starego Tadeusza KOściuszki, a z postaci fikcyjnych – Maćka Dobrzyńskiego z “Pana Tadeusza”.
Podobnie ważne jest dla mnie wspomnienie niewinnie dziś wspominanej Ligi Murskiej i Kolonialnej; jako dziecko bywałem na czy przy spotkaniach, gdzie bywali ludzie z tym ruchem związani przed 1939. Toż to była czysta tzw. sanacja (w negatywnym tego określania znaczeniu), fatalna karta w naszych dziejach i stąd na długo przed 1939 cały szereg światłych osób, często dległych od idei PPS/lewicowych, jęło tworzyć coś, co z grubsza określano terminem “socjalizm żoliborski”; pamiętam np. książkę “Opierzona Rewolucja” Melchiora Wańkowicza próbującą ukazać pozytywne aspekty Rewolucji Październikowej za co odsądzano autora od czci i wiary obrzucano go błotem etc. Wracajac do Ligi Morskiej i Kolonialnej: jak się sumitowałem, nie znam opracowań, pamiętam raczej atmosferę owych spotkań i mentalność ludzi których tam widzialem, a związanych przed wojną z tą Liga – mentalność zupełnie nie realistyczną, taką fantastyczną, przypominającą niekiedy nutki poematu Marii Konopnickiej “Pan Balcer w Brazylii”.
Wszystkim zainteresowanym fenomenem dojścia Hitlera do władzy polecam książkę „Dlaczego poszli za Hitlerem?” Stephana Marksa, wydaną przez Wydawnictwo Naukowe PWN w roku 2009. Mnie osobiście ta książka najwięcej dała, jeśli chodzi o zrozumienie całego tego koszmarnego zjawiska. Analizowane ono jest tutaj głównie od strony psychologicznej, choć nie tylko. Fajnie napisane. Pozdrawiam, Jarek
Bardzo ciekawie napisałeś, Ormie.
Szczególnie ucieszyła mnie uwaga dotycząca źródeł Twojego optymizmu, który pokładasz w naszej (polskiej?) fantazji, bałaganie i opieszałości. Przypomniała mi się rozmowa z Ojcem na temat różnic totalitaryzmów, nazizmu i stalinizmu, obu boleśnie doświadczył osobiście. Powiedział wtedy, że stalinizm był znośniejszy, bo wprowadzany przez Rosjan i zawsze coś było nie tak, nie w porę, nie do końca, do obejścia, do załatwienia. Stalinizm byłby najstraszniejszym z koszmarów, gdyby zabrali się za to Niemcy. Teraz coraz mniej się mówi o NRD i Stasi. Czy są jakieś dobre analizy tego co tam działo się w okresie stalinowskim?
Myślę, Andsolu, że zgłębianie historii człowieka raczej pozbawia złudzeń i nadziei, a bez tej ostatniej trudno żyć.
Nie dałam cudzysłowu „Stalinizm….Niemcy” to zdanie Ojca, nie moje. Nie wiem na ile miał rację.
Co do przedwojennej Polski, to bardzo żałuję, że nie miałam szans na to, by mi o niej opowiadali moi dziadkowie. Obu wojna przegnała do USA, chociaż zupełnie innymi drogami. Kiedy moi rodzice zaręczyli się w Warszawie w 1954 roku, Dziadkowie spotkali się w Chicago i… śmiertelnie się pokłócili. Jeden przed wojną był zwolennikiem Piłsudskiego, a drugi Dmowskiego. Wygląda na to, że miałabym bogaty i róznorodny obraz II RP.
Książkę poleconą przez Jarczyka spróbuję zdobyć.
Niektórzy ze znanych mi starych Niemców całą winę zrzucali na Freistaat Braunschweig. Land ten mianowicie nadał bezpaństwowcowi Adolfowi H. w 1932 roku obywatelstwo Rzeszy.
Wszystko przez ten paskudny Braunschweig!
Siódemeczko:
…Lecz zaklinam – niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec…
J. Słowacki „Testament mój”
Idę spać, bo od rana muszę ponieść ten kaganiec/kaganek oświaty przed garstką narodu. Zawsze przed początkiem roku akademickiego intryguje mnie kogo ciekawego w tym roku spotkam po drugiej stronie katedry. Dobranoc
Jarczyk, może masz tą książkę i pożyczysz?
Mam, chętnie pożyczę.
U mnie w dwunastu filiach Miejskiej Biblioteki Publicznej książka ta jest dostępna. Jutro się wybiorę.
Dobranoc.
Dlaczego poszli? A dlaczego teraz idą za Wodzem?
@ Zwyczajna:
na początku – przepraszam bo to ad personam; w pewnym wpisie podkreślasz, że jesteś taka…zwyczajna.
Kiedys zanotowałem istnienie dwóch “odmian” czy kategorii/definicji tego określenia; opcję/zwyczajność statystyczną i normatywną.
Zwyczajna statystycznie jest osoba/fenomen najczęściej istniejący/spotykany w danym miejscu i czasie niezależnie od tego, czy to fajne, mądre, czy nie bardzo. Jeśli powszechne to zwyczajne – i już.
Zwyczajna normatywnie jest osoba/zachowanie wedle norm wypracowanych przez czas dłuższy i uznawanych za dobre/pozytywne. I nawet jeśli na skutek jakichś zmian czy to zewnętrznych, czy to na skutek braku głębszej refleksji czy owczego pędu mody w danej populacji będzie taką opcję realizowała statystyczna mniejszość, to w świetle mego pojmowania normalności wedle opcji normatywnej to ta mniejszość jest normalna.
Dalej nie kontynuuję aby to nie brzmiało jak czcze komplementa.
Wiem iż punktowanie tego w czym upatruję jakąś szansę na uniknięcie najgorszego (czyli fantazja realizująca się w ukochaniu anarchii jak opisany u Sienkiewicza pan Łaszcz, jak bałagan i opieszałość – tradycyjnie też niedobra organizacja) może być dla co poniektórych świadectwem mego anty patriotyzmu (buuuuu…zła odpowiedź, proszę o kolejny zestaw pytań 🙂 , braku dumy narodowej, wogóle powodem do obrazy. Ale bywają sytuacje, kiedy rzeczywiście takie bardzo zresztą ludzkie cechy zazwyczaj zwane przywarami mogą skutkować odwrotnie do ich negatywnych konotacji.
Stalinizm u nas przeżyłem, mimo, żem był mały, to było, hm, barwnie 🙂 (lata temu bym nie postawił zabawnego emotikonu) i owszem, charakteryzował się on w Polsce potwornym bałaganem. Kiedy dziś słyszę: “komuna”, “komuch” to mi się już nawet śmiać nie chce, bo używający tych określeń na opisanie tego co się działo po wojnie pomiędzy Bugiem a Wisłą nie mają pojęcia o realnych sytuacjach w ZSRR. To nie znaczy iż lekce sobie ważę tragedie liczne włącznie z utratą życia zwłaszcza 1945 – 1956, tym bardziej że to się działo także w kręgach mnie najbliższych. Po prostu staram się unikać stereotypów i widzieć sprawy w ich wymiarach i proporcjach.
Drogi Andsolu, uczynię Ci wyznanie: WOLĘ pasztetówkę.
Nisiu — didaskalia: kiedyś, Paryż, wieczór, wytwornie, w towarzystwie Senegalczyk. Podają łososia. On bierze na talerzyk i z markowanym uznaniem stwierdza: „o, podobne do szynki” (tak, to był chrześcijanin). Parę osób tłumi uśmieszki. Ja nie, bo dwa razy w życiu potraktowano mnie kawiorem i dwa razy musiałem udawać, że zachwycają mnie te słone kulki. Więc dopisz mnie do klubu.
Jarczyk, dzięki za wskazówkę. Już odnalazłem „dobrą” (niedużą, 1,28 Mb i czytelną) wersję na chomiku i przełożyłem (bo nie wszyscy macie tam konto) tutaj, do łatwego ściągania. Ale dziś nie zacznę czytać, bo kończę kryminał, D.W. Buffa Obrońca. Głupawka serca bliższa.
Orm, kiedyś zapytałem Mądrego Człowieka czemu w demoludach mówiono o komunizmie, a u nas o socjalizmie, a on jakoś dziwnie się uśmiechnął i powiedział (cytowanie po latach niedokładne), że socjalizm to takie danie, które zostaje z komunizmu po przejściu przez polską anarchistyczną kuchnię.
Na szczęście dla prześladowanych ludzi (no, przynajmniej tych bogatszych) prawie zawsze oprawcy okazywali się jednak przekupni. I Inkwizycja, i Gestapo… Z tego punktu widzenia Czeka działała bardziej ideowo i naukowo, ale nawet i tam na szczęście bywał bałagan.
Ooooo, nie taka znów głupawka, skoro doczytuję się w tej książce takiej frazy:
„większość ludzi uważa, że zrozumieli dostatecznie daną rzecz, gdy tylko przestali się nad nią zastanawiać”.
Lepiej się nad niektórymi rzeczami nie zastanawiać, AndSolu. Ja, na ten przykład, zastanawiałem się nad ewolucją byłego (i przyszłego, niestety) ministra Gowina, który z fazy zainteresowania embrionami przeszedł na etap niemowląt, ogłosił bowiem, że „od tego jest polskim politykiem, żeby zapobiec lub zmniejszyć ryzyko, że kiedykolwiek ktoś wysadzi w powietrze polskie niemowlę”. Przestałem się zastanawiać nad głowiną Gowina, gdy wrzuciłem w googla „wysadzanie niemowląt” i przeczytałem, co następuje:
Pan Gowin, Michale, czasami zapomina nałożyć pampersy. Na główkę.
Babilasie (03:29) i Andsolu (04:09), od dawna tak się nie uśmiałam o świcie. 😆 😆 Dzięki, za wesoło rozpoczęty dzień, czego życzę całemu Koszyczkowi.
Dzień dobry 🙂
kawa
Andsol, Jarczyk , dzięki za podrzucone lektury 🙂
Dzień dobry 🙂
Orm, rozważania na temat zwyczajności bardzo zajmujące 🙂
Dalszy ciąg również – podzielam Twoje nadzieje. Twój trzeźwy ogląd wad i zalet naszego narodu w żadnym wypadku nie jest brakiem patriotyzmu w moich oczach. Niestety nasza fantazja, opieszałość i bałagan z jednej strony nas chroni przed perfekcyjnymi dyktaturami, z drugiej doprowadza do katastrof. Najlepiej to widać na przykładzie katastrofy smoleńskiej, gdzie do prawdziwej tragedii narodowej doprowadziły właśnie te trzy cechy narodowe (tu przepraszam wszystkich rodaków pozbawionych fantazji, dobrze zorganizowanych i obowiązkowych). Skojarzyłam sobie jeszcze „Wesele” Wyspiańskiego, ten róg co huka po lesie i czapka co ją wicher niesie. Niestety te cechy działają również jako poważne przywary. To tak jak z rozbiciem atomu: można oświtlić miasto albo zmieść z powierzchni Ziemi.
Katastrofa smoleńska: trwam w oporze przeciw interpretacji jej jako zamachu i zrzucaniu winy na innych przez wiadome kręgi. Trochę przez to zapominam, jak kolosalna była to tragedia. Tak bardzo by się przydało pokorne wzięcie odpowiedzialności, chociażby przez szacunek dla tych co zginęli.
Andsolu, nie przestaję się zastanawiać nad światem, żeby nie było że uważam, że rozumiem… świetny ten cytat 🙂
Wysadzanie niemowląt mnie też do łez :0 🙂 🙂
Żeby nie było za ponuro załączam o ułańskiej fantazji:
https://www.youtube.com/watch?v=JEOtFpG6mSc
Czy kobieta może z ułańską fantazją rzucać się w wir życia? Co o tym specjaliści od gender?
Jak robi się „bold” i „italic” na blogu? Jak wprowadza się inne emotikony, oprócz buźki? Pewnie wszyscy wiedzą, a ja jestem jakoś zacofana…
Zwyczajna tu masz ściągę 😉
https://codex.wordpress.org/Using_Smilies
<b>bold</b> pokaże bold
<i>kursywa</i> pokaże kursywa
Zwyczajna (23:46), wy już od połowy września z kagańcem chodzicie? Myślałem, że wszyscy kagańcowi dopiero, gdy minął sierpień, minął wrzesień, znów październik i ta jesień rozpostarła melancholii mglisty woal…
Chłop żywemu nie przepuści. Brawo sołtys!
Witam zza katedry. W połowie września są liczne przygotowania zajęć laboratoryjnych i narady nad przydziałami godzin dydaktycznych i przedmiotów. Jak wiesz rośliny potrzebują trochę czasu by wyrosnąć, więc jak chcę wykorzystać w połowie października siewki na ćwiczeniach, to trzeba już teraz wysiać, a na genetykę założyć kolonie mutantów Drosophila melanogaster itd, itp. Te kolonie to asystenci zakładają, ale ja muszę jakoś zdobyć pieniądze na materiały i pożywki itp. Ponadto przychodzą niedobitki sesji letniej zdawać egzaminy. W tym roku jest tak zwany „niski nabór studentów” (niż demograficzny), Rektor musi zwolnić trochę kadry, więc dyskusje w pierwszym rzędzie jak uchować pracowników od zwolnień, a potem kogo zwolnić, gdy już nie ma wyjścia… Pracuję na małej uczelni, wieloma sprawami muszę się zająć osobiście. Poza tym, muszę się przyznać, że mam jeszcze zaplanowane 12 dni urlopu na koniec września, więc ten tydzień będzie dla mnie bardzo pracowity, a potem zniknę na jakiś czas również z blogu.
Irku, faktycznie dalej nie wiem jak to robisz, ale dziękuję, że próbowałeś 🙂
dobre rano, poprawiłem.
Lecę.
Czy mogę być linią pomocniczą dla PA w wygrubianiu i pochylaniu? Trzeba używać literek „b” dla brzuchowatości oraz „i” dla inklinacji, wewnątrz znaczków, które w większości klawiatur stoją na prawo od „m”, ale to na początku tekstu, a na końcu (bo jak nie będzie końca, to nie będzie końca) zrobić to samo z „pochyłką”, która mówi: dość tego dobrego. Więc jakoś tak to wygląda: piszemy
<b>grubasek</b>
żeby dostać wynik grubasek, oraz
<i>cieniutki</i>
żeby widzieć cieniutki.
A ten imponujący cytat nie był z byle kogo, to od tego filozofa, co się nazywał Mambo. Aj, nie, Spinoza.
Przepraszam, PA, powinienem wstać pół godziny wcześniej — ale masz nade mną przewagę 5 godzin. No, ale łajzy to spécialité de la maison.
Dzien Dobry Bardzo Poniedzialkowo 🙂 🙂
herbata
slonce slonce slonce 🙂 😀
ogromna ilosc herbata do czytania Waszych propozycji,
czyli widac ze ciagle czyta sie 🙂 a na miescie mowiono; czytajacy wymieraja………..
pszczoly czekaja na przygladajacego sie 🙂 oddalam sie do podgladania 😀
brykam
na ulicach zwolennicy czynow Hitlera, w gabinetach politykow Gowinopodobni, w kioskach tygodniki opinii:
http://www.wsieci.pl/pMagazineReleaseGetCover,203?type=medium
a konca nie widac….
No, no, Zwyczajno, czym to wy się zajmujecie? Mutanty? Niech no Gowin dojdzie do władzy,to wam da popalić.
Ryś: Brykający z Pszczołami.
Dzień dobry 🙂
Horror. Na taką perspektywę nawet pszczoły nie pomogą 🙁
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/tak-moze-wygladac-nowy-rzad-pis-szydlo-glinski-kluza/mzhtnf
Słonecznego poniedziałku wszystkim.
Rysiu wczoraj jedna pszczoła pobrykała z moją rączką i mam jeden paluszek jak buława marszałkowska 🙁
Działa, działa, ale zapomniałam dać backspace i wszystko grube. Ale sie poprawię Idę zrobić sobie herbatę, dobra na 11tą.
Bry 🙂
Zwyczajna, tu jest stronka, gdzie są opisane różne takie: odsyłacze do stron bez linki, tylko z własnym tekstem, boldy, italiki i mnogo drugich.
A stronka tu 😆
http://www.kurshtml.boo.pl/html/odsylacz_do_adresu_internetowego,zielony.html
Zwyczajna zza katedry 🙂
Może to będzie lepsze w sprawie kuf (mordek)
https://en.support.wordpress.com/smilies/
Nie wszystkie tu na blogu działają, ale sprawdź sobie w jednym wpisie wszystkie.
Siódemeczko Zyczajna zza katedry cudowna, Chagall i Paryż, a kto ten Zwyczajny w rogu? Nie pytam o tą z rogami…
Próba 😈 wszystkich gąb nie zapamiętam, ale może te najbardziej przydatne
Znowu dobrze zaczęłam, a źle skończyłam 🙁
Nareszcie 🙂
“Warto aby serwis POLITYKA.PL pozostał miejscem wartościowej wymiany poglądów, gdzie toczą się dyskusje, nawet zażarte, ale pozbawione mowy nienawiści. Zależy nam na tym, abyśmy wzajemnie traktowali się z szacunkiem. Chcemy aby POLITYKA.PL była miejscem wolnym od radykalizmów i anonimowej bezsensownej brutalności.
Takie wpisy chcemy promować, zamierzamy natomiast usuwać wszystkie te, które:
Zawierają groźby, treści wulgarne, obsceniczne, nienawistne, agresywne, dyskryminujące i inne tego rodzaju.
Obrażają i deprecjonują inne osoby ze względu na ich pochodzenie, wykonywany zawód, przekonania, wyznanie, światopogląd, wiek, płeć czy orientację seksualną.
Zawierają oskarżenia, które nie są podparte dowodami w postaci ustaleń prokuratury czy wyroków sądów.
Są niezgodne z obowiązującym prawem, zasadami współżycia społecznego i dobrymi obyczajami.
Zawierają materiały i linki reklamowe lub są “łańcuszkami szczęścia”.
Kto chce się wyżyć – zapraszamy na inne portale. Być może to walka z wiatrakami, ale spróbujemy. Mamy dość językowych i emocjonalnych śmieci zasypujących plac wolności jakim miał być i może być Internet.”
Musisz pamiętać o zamykaniu tagów, ale każdy przez to przechodzi. 🙂
W rogu jest autor obrazu, który podpatrzył, jak się wyłaniasz zza katedry.
Tiaaa… ja wiedziałem, Rysiu, że brykanie z pszczołami dla kogoś źle się skończy. Nawiasem, czy jak pszczółka czyta polski internet to jej opadają skrzydełka?
Siódemeczko Wyszczuplił mnie. Powinnam na tym niebie wyglądać bardziej jak kumulus >:(
>:( <:( dalej próbuję zapamiętać
Andsolu, na 100% opadają.
Irku, też się cieszę.
XD to będzie chyba prostsze
a figa, tutaj nie działa :'(
😈 zaśmieciłam blog, PA nie pogniewam się jak usuniesz moje nieudolne próby posługiwania się emotikonami. Ale mam inną dobrą wiadomość: nauczyłam się w sierpniu korzystać z google maps w telefonie i nawigacji 🙂 To takie proste, jak już się opanuje; koniec gubienia się w obcych okolicach 🙂
Mój przyjaciel, ongiś z Zielonej Góry, a teraz z Tel Awiwu, przesłał mi uwagi, które pozwolił powielić na Blogu Bobika. A więc mówi Marek Eyal-Fajtlowicz:
Opada pierwsza fala imigracji do Europy i można zaryzykować czasowe wnioski i podsumowanie.
1. Niemcy wyciągnęli wnioski z 2 wojen i dwóch klęsk. Teraz je sprawdzają doświadczalnie. Widocznie to ostatnia faza procesu dojrzałości narodowej.
Kaiserin Merkel prowadzi ich silną ręką w przyszłość nielekką, ale umożliwiającą im proste spojrzenie w lustro.
Faszyzm ma niewielką szansę w Niemczech w najbliższym pokoleniu.
2.Państwa byłego bloku sowieckiego dalej uważają się za ofiary okoliczności i sąsiadów. Jeżeli czegoś się nauczyły, starają się to szybko zapomnieć.
3. Wydarzenia ostatnich kilku tygodni obnażyły głęboko zakorzenioną wojnę kulturową między Wschodem i Zachodem:
a. Zachodni system szkolnictwa zdołał wychować 2 pokolenia tolerancyjnych obywateli. Nie wszystkim państwom udało się to w równej mierze.
b. System szkolnictwa byłego bloku sowieckiego nie zdołał otrząsnąć się z sowieckiej metody wychowania do nacjonalizmu, dogmatyzmu i nietolerancji. 35 lat wolności i prawie 2 pokolenia nie przyniosły znacznych zmian.
Przez kilka dni miałem nadzieję że Czechy wybiorą Zachód. Niestety dzisiaj czeski rząd pieje jak reszta Grupy Wyszehradzkiej.
Tylko część tych ikonek działa tu na blogu, dlatego napisałam, żebyś sobie sprawdziła w jednym wpisie i zaznaczyła sobie, które działają, a PA usunąłby później Twoje próby.
Przepraszam, w tekście Marka oczywiście chodzi o 25 a nie 35 lat. Bardzo bym chciał, żeby za 10 lat sytuacja znacznie się poprawiła.
Andsolu, ciekawy komentarz Twojego przyjaciela. Wolności to mamy 25 lat i dopiero pierwsze pokolenie wyrosłe w całości w „nowym”, to mała korekta, która niczego oczywiście nie usprawiedliwia.
Z tym całkiem nowym pokoleniem mam do czynienia w pracy i śmiem twierdzić, że jest wśród nich więcej otwartości i tolerancji, niż w starszym pokoleniu. Za to przeważnie łączy się to z deprecjonowaniem tego co jest wartością w naszym narodzie, pewnie dlatego łatwiej im emigrować, niż naszym niedawnym przodkom.
Nadal jesteśmy „homo sovieticus”, nie łatwo zmienić mentalność. To bardzo powolny proces: kiedy jeździłam dużo po Polsce i współpracowałam z różnymi lokalnymi zespołami ludzi to w mentalności nadal dostrzegałam ślady zaborów, a to ponad 100 lat.
Nie traćmy nadziei, róbmy swoje – zaczynając często od siebie.
Zwyczajna, zajrzyj do poczty na gmailu.
🙂 🙂 🙂 😀 😀 😀 😆 8) 😎 😎 😉 😐 😕 😕 😕 🙄 😳 😮 😮 😯 😯 😥 😡 👿 😈 ❗ 😛 😛 ➡
No to wypróbowałam i upraszam PA wyrzucić…
Jak się robi tego kolesia przewracającego dużymi oczkami?
Osobiśie bardzo lubię Pana Zielonego
Dzień dobry.
Mam poleconą przez Jarczyka książkę! Bardzo dziękuję. Wprowadzenie mam już za sobą.
Bez spacji, Nisiu, — dwukropek mrgreen dwukropek
Andsolu, zielonego umiem przecież! Chodzi mi o tego z wyłupiastymi oczami, co nimi przewraca, tymi wyłupiastymi… On jest w mordkach od Zwyczajnej mniej więcej na środku.
Aha, nie uświadomiłem sobie, że u Ciebie są dwa stwierdzenia oddzielone znakiem zapytania (z którego też jest niezły Ur-emotikon). Więc dwukropek roll dwukropek
Cieszę się, że polecane przeze mnie lektury są czytane. Ja nie mam czasu na czytanie, to chociaż Wy czytajcie. Pozdrawiam, Jarek
Dyskusja o dzieciach i Gowinie przypomniała mi jeden z „Poematołków” A. Marianowicza:
Hania miała nową nianię.
Rzekła mama: „Wysadź Hanię!”
Niania pomyślawszy chwilę
Wysadziła ją – trotylem…
Jarczyk – ja bardzo chętnie będę czytał nie tylko polecane przez Ciebie lektury, ale i Twoje uwagi i komentarze — nie tylko dlatego, że jesteś bratem Kingi, ale i dlatego, że często pojawiałeś się w poza-blogowych rozmowach z nią — więc w jakiś sposób jesteś znajomym, nawet jeśli ja dla Ciebie mniej.
Kocham Marianowicza!
🙄
Dzięki, Andsolu, mordka mi wyszła. Teraz tylko zapamiętać… 🙄
Ur-emotikon???
🙄
Lubię również kota:
👿
Aber ja,Nisia. Sehr Ur.
To jest Tschkaffka po roku w Niemczech.
Andsolu, trochę rozumiem, co masz na myśli, a trochę nie.
Zapomniałam wstawić: 😆
Andsolu, jak będę miał coś do powiedzenia, to się odezwę. Ale ostatnio to szkoda gadać. Pozdrawiam.
Polska – Canada – Magazyn Twórczy
http://www.polskacanada.com
Tamże – stary przyjaciel
http://www.polskacanada.com/piotr-wojciechowski-obiady-czwartkowe-7/
(i inne)
Tetryku, wspominając o Marianowiczu, wprowadziłeś mnie w doskonały humor, choć to, oczywiście, bez sensu w obliczu kraju w ruinie.
Ach, Marianowicz, ach, Andrzej Nowicki, ach, niedościgniona sztuka bredzenia! Uwielbiam. Plus Tuwim ze Słonimskim, oczywiście.
Kurczak mi się przypala.
Nisiu, to pewno by Ci się podobały „Parodie” Artura Marii Swinarskiego (Czytelnik, 1956). Czasem bywa w antykwariatach czy na Allegro.
U mnie na półce też są, Ormie… 🙄
A ja odebrałam Celliniego, ładnie wydaną książkę kupioną za 5 zł.
Nie była czytana.
Jeszcze raz dzięki, Ormie, za natchnienie. 🙂
Jarczyka księżkę też mam, z tego samego źródła co Andsol, bo my jesteśmy z tej samej załogi. 🙂
Najpierw Cellini.
o przykro mi, Zwyczajna, moje pszczoly robly dzisiaj cudne figury: beczka,korkociąg, opadanie liściem,pętla,przewrót,spirala,ślizg na ogon,wywrót,zawrót, świeca,lot nurkowy,kobra i tylko
zwrot bojowy u Ciebie 🙄 🙂
polecam:
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,18797283,pracownicy-upadli-bohaterowie.html
teraz male czytanko, oraz duze spanko 🙂
A do Lidla rzucili dzisiaj cebulki żonkili. Nie wiedziałam, ze taka ich rozmaitość, ale nie będę przecież w doniczkach hodować.
To kupiłam sobie zestaw cebulek kremowych, łososiowych i bordowych.
A co? wsadzę je do skrzyneczki i zakwitną mam nadzieję. 🙂
Kupiłam zestaw cebulek hiacyntów.
Śpij, Rysiu, śpokojnie, we śnie powraca zdrowie.
– kocham Parodie Swinarskiego także za kilka niesłychanie trafnych fraz, na przykład:
noc
długich noży
Kolesowa
(nóż Kolesowa to był nóż tokarski wymyślony przez przodownika pracy, tokarza Kolesowa i był symbolem bohaterstwa pracy soclalistycznej)
albo – na określenie sanacji:
zwarci, podtarci i gotowi
Znana była serdeczna przyjaźń p. Artura z córką Wojciecha Kossaka, Magdaleną Samozwaniec, nie wiem, czy ktoś spisał ich przekomarzania się w kawiarni gdy każde siadywało przy swoim stoliku i przymawiali sobie tak, jak tylko przyjaciele – mistrzowie języka potrafią a niekiedy były to przymówki bardzo złośliwe. Jedną ze swych książek p. Artur zdedykował Magdalenie Samozwaniec następującą frazą
– kolega po piórze
koleżance po lirze.
Frywolność na granicy ówczesnej dopuszczalności przypomina mi zupełnie inną sytuację, też z międzywojnia, kiedy to pan prezydent Ignacy Mościcki żenił się; był to skandal, gdyż żenił się z ex żoną swego adiutanta a rozwód był hm, tematem rozlicznych plotek także z racji dużej różnicy wieku pana i pani. Ale „trzymano fason”, i przez Zamkiem Królewskim w Warszawie wystawiono na odpowiednich postumentach tace na których składano gratulacje na piśmie. Między nimi była depesza gratulacyjna od osiemnastego pułku ułanów pomorskich o następującej treści:
„Szczęść Boże Młodej Parze
Osiemnasty pułk – Pomorze”.
Istny pan generał Tromtadracki, dziadzio stary ale chwacki.
Gdy zapytano Swinarskiego po premierze „Pociągu do Marsylii” Krzysztofa Gruszczyńskiego w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, co sądzi o sztuce swojego młodszego kolegi, odpowiedział:
– „Nie wiem, miałem bowiem miejsce sypialne”
Swinarski przybywszy do budynku poczty w Zakopanem został poproszony przez nieznajomego górala o odczytanie listu, który właśnie otrzymał od swojego syna z zagranicy. Swinarski na początku nie mógł go odczytać, gdyż był tak nieczytelnie napisany. Stary góral zniecierpliwiony rzekł wydzierając list z rąk Swinarskiego:
– „A dyć nie mogliście panocku od razu pedzieć, co nie umiecie cytać, a nie zabirać czasu mnie i sobie?”
Pewnego dnia Swinarski obecny był na przedstawieniu „Balladyny” Juliusza Słowackiego. W czasie spektaklu opowiadał coś sąsiadowi swoim dość głośnym szeptem.
– „Może by się pan uspokoił… Przecież nie słychać ani słowa” – zwrócił się do niego siedzący blisko widz.
Na co Swinarski odpowiedział z całym spokojem i głośno:
– „Słowackiego, mój panie, trzeba znać na pamięć.”
Swinarski słynął z serdecznej wylewności. Kiedyś w wesołej kompanii artystów poznał się w Krakowie z dyrektorem Teatru im. Słowackiego w Krakowie Teofilem Trzcińskim. Gdy nowi znajomi wypili już bruderszaft, Swinarski klepie w kolano Trzcińskiego i powiada:
– „Słuchaj, a tak między nami, starymi przyjaciółmi, powiedz mi, jak ty się właściwie nazywasz.”
Jeden ze znajomych Swinarskiego wysiadał tak nieszczęśliwie z tramwaju, że upadł i uderzył głową o krawężnik, wybijając sobie kilka zębów. Nieszczęśnik biegł przez ulicę trzymając chustkę przy silnie krwawiących ustach.
Spotkawszy Swinarskiego złapał go za rękaw i pokazał, co mu się przytrafiło. Swinarski obejrzał uszczerbki w jego jamie ustnej, pokiwał współczująco głową i powiedział:
– „Całe szczęście, że to ci się nie śniło.
Zrozpaczony i zarazem zdziwiony przyjaciel spytał:
– „Dlaczego?”
– „Bo jak człowiekowi śnią się wybite zęby, to może się potem przydarzyć mu jakieś nieszczęście.”
Orm, Babilas, świetne
Idealne na zrelaksowanie po całodziennej gonitwie. Dzięki 🙂
Em siódemka cieszy się, że weszła w posiadanie książki, która jeszcze nie była czytana. Ja też zawsze miałem problem z książkami, które już były przez kogoś czytane. Miałem wrażenie, że mi już wyczytał to, co było najważniejsze. Obcowanie z książką nową, pachnącą świeżą farbą drukarską dawało odczucia typowe dla pierwszego razu. Książki z biblioteki lub z antykwariatu czytałem zawsze z musu.
– komentarz mi się nie chciał wstawić, spróbowałem ponownie lecz nadaremno, jeśli ukaże się zdublowany to proszę pięknie o usunięcie dubli.
widocznie komentarz nie trafił w swój czas 🙄
Szana towa umetuka!
Oczy zmęczone. Spać… Dobranoc Wszystkim.
Nie przepadam za zapachem bibliotecznych książek. Za to świeżutka farba drukarska pachnie piękniej niż świeże bułeczki 🙂
Och, ja też kocham nowe książki. Na dodatek czytam je tak, że są nadal jak nowe 🙂
Dobryczór,
Ostatnio była tu mowa o panu H.
Dzisiaj słyszałem w radiu omówienie ciekawej książki „Der totale Rausch”, której tematem jest stosowanie narkotyków przez wyżej wymienionego, jak i w ogóle w III Rzeszy.
Według notatek jego lekarza, zaczął on jesienią 1941 dawać sobie w żyłę, początkowo sterydy i hormony, a od 1943 (szczególnie po zamachu Stauffenberga w 1944) przeszedł do twardych środków jak eukodal, półsyntetyczny opioid podobny do heroiny.
Pozwalało mu to pod koniec wojny, kiedy przebywał stale w swoich bunkrach, całkowicie odgradzać się od rzeczywistości i pozostawać w wyśmienitym nastroju mimo katastroficznych wieści przekazywanych mu przez generałów. Wynika z tego że chyba wyglądało to jednak nie tak, jak we wszystkim chyba znanej scenie, tak chętnie podkładanej polskimi napisami.
To by Wojtku wiele wyjaśniało.
Znajomi wyciągnęli mnie do kina na „Nigdy nie jest za późno” po angielsku to chyba ma tytuł „Ricki and the Flash” albo coś podobnego. Streep gra tam seniorkę-rockmankę. Film byłby banalny, gdyby nie ona. Ciągle mnie czymś zaskakuje. Nadzwyczajna aktorka.
Dobranoc, trzeba już psiać
Ale przecież H. sam wojny nie prowadził, to chyba jakieś seanse żylne urządzali.
Przecież to jest zupełnie bez sensu, żeby kilku ludzi panowało nad milionami i było panami życia i śmierci.
Nie umiem zrozumieć zabijania, nigdy tego nie zrozumiem.
Dobry wieczór.
A wcześniej? Na jakim był haju? A jemu podobni i ich wyznawcy co ćpali?
PA, niemieckiego to ja ani w ząb. Ale ta scena z polskimi podpisami całkiem całkiem 😉
Haneczko – ćpali władzę nad światem, wielkość, sławę i świetlaną przyszłość. Bardzo mocne narkotyki.
– oj, chyba trafiłem na jakąś blacklistę…cztery próby i nic 🙁
Dobry wieczór! Gdy polskie media wałkują uchodźców na cienko, za naszą wschodnią granicą wykopki na najwyższym szczeblu. Dobranoc!
Zwyczajna, i ogólnie dostępne.
Andsolu, dziękuję.
Babilasie 😆
Ormie, nie rozumiem.
Na żadnej blackliście tu nie jesteś, a ani w poczekalni, ani w spamie nie ma nic od Ciebie.
Ja bym zresetował. Może spróbuj z innej przeglądarki?
Dla mnie nie ma znaczenia, czy książka jest nowa czy po kimś, byle szeleściła 🙂
Haneczko, co do innych to mowa jest tam o bardzo modnym krótko przed wojną narkotyku Pervitin zawierającym metamfetaminę. Dzisiaj to jest znane pod nazwą Crystal Meth.
Zastosowano ten środek jako doping dla wermachtu we wrześniu 39. Przede wszystkim załogom czołgów i innych pojazdów podawano Pervitin, żeby mogły np. przez trzy doby być nieprzerwanie w akcji.
Przy dalszych „blitzkriegach” stosowano ten środek już rutynowo.
Podczas ataku na Francję armii dostarczono 35 milionów „porcji” Pervitinu.
PA – przepraszam że po napisaniu słowa „blacklista: nie postawiłem dobrego uśmiechniętego emotikonku. Ponieważ tekst jak to mi się często zdarza napisałem w procesorze tekstu (TextEdit.app – bo używam Maków), wstawiałem go metodą copy-past, to może akurat tym razem cos z tym tekstem jest nie tak. Moja wina, przepraszam za zamieszanie 🙂
Ormie, emotikon tu nie ma nic do rzeczy. Treść komentarza i notatnik, którego używasz, również nie.
Zastanawiam się, co jest przyczyną, że Twoje komentarze nie pojawiają się i nie mam żadnego pomysłu.
To znaczy… no właśnie, ten się jednak ukazał!
PA, jedni Pervitin, inni bimber.
A co z resztą? Byliśmy niedawno w Gross Rosen. Jacyś ktosie precyzyjnie wypełniali upiorne rubryki. Dokładnie tak, jak ja wypełniam tabele frekwencji.
sam się zaczynam zastanawiać…jeśli piszę bezpośrednio na blogu to jak widać jest OK. Zatem spróbuję przepisać tak treść mego komentarza.
Haneczko, referuję tylko, co słyszałem w audycji, bo nie każdy zna niemiecki. Słabo rozumiem, czego chcesz się ode mnie dowiedzieć.
Wciągająca lektura podrzucona przez PA, czytam i inne omówienia książki, sporo ich było w ostatnich dniach.
Moda na Pervitin zaczęła się z początkiem 1939 roku, był szeroko reklamowany. Wspomagali się nim m.in. studenci (w Monachium na uniwersytecie przeznaczono specjalne pomieszczenie dla tych, którzy przesadzili z dawką), pielęgniarki, pracownicy fizyczni. Wynalazcą specyfiku był chemik i lekarz Fritz Hauschild. Po wojnie, w latach 50. rozkręcił doping w enerdowskim sporcie.
Zaćpany był już Berlin Republiki Weimarskiej, zaopatrzenie bez problemu bez recepty, wśród uzależnionych wielu lekarzy. W niemieckich rękach było wtedy 80% światowego rynku kokainy. W 1933 roku zaczęło się wysyłanie uzależnionych do zakładów zamkniętych. Sięgnę po tę książkę przy najbliższej okazji. Z recenzji wynika, że jest wyważona, bez pochopnych wniosków.
próba kolejna tym razem po kawałku
– w moim przypadku jest nieco inaczej, cieszyłem się gdy książka nosiła historię poprzednich jej czytelników. To się brało z zamiłowania do Silva Rerum – zapisków na marginesach starych kalendarzy – znałem takie jakoś od XVII wieku a i późniejsze, takie zapiski gospodarskie na marginesach kart kalendarzy są wspaniałym źródłem wiedzy o mini detalach życia, które to detale są jakże ważnym elementem kultury. Jeśli o książki chodzi, to polowałem w antykwariatach na książki z autografami autorów, zwłaszcza z dedykacjami dla konkretnej osoby. To kosztowało psie grosze i tak miałem nieco książek np. Kazimiery Iłłakowiczówny z Jej autografami.
Tu jest po polsku o tej książce
http://www.dw.com/pl/autor-nowej-ksi%C4%85%C5%BCki-o-iii-rzeszy-hitler-by%C5%82-narkomanem/a-18704135
kilka prób dalszej części – nieudanych więc zdanie po zdaniu
Osobą sprawą to książki z edycji numerowanych, typowe dla małych nakładów.
Niemcy podbili Polskę zażywając amfetaminę?
Wczoraj, 14 września (18:05)
W czasie inwazji na Polskę we wrześniu 1939 roku, niemieccy żołnierze byli pod wpływem dodającego odwagi i wywołującego euforię leku o nazwie pervitin – twierdzi historyk Norman Ohler.
http://fakty.interia.pl/historia/news-niemcy-podbili-polske-zazywajac-amfetamine,nId,1885848
Wróciłam na internetu łono 🙂 chociaż możliwe jest to tylko w domu, bo od pobytu w Polsce mój smartphon przestał funkcjonować. Może mu się internet od sąsiada nie spodobał? Od soboty usiłuję poskromić dżunglę w ogrodzie, i nim będę mogła zasadzić cebulki narcyzów według wskazówek Babilasa, to jeszcze trochę potrwa.
Babilasie, masz jakąś genialną wskazówkę, jak wytępić na zawsze, albo chociaż na trochę, te wszystkie upiorne chwasty? Poza tym znów kwitną i owocują truskawki i maliny. Ciekawe, czy tak dociągną do grudnia?
W Polsce splądrowałam księgarnie Matras i własny portfel, oczywiście, jak zwykle, kryminały. Ciekawa jestem IV tomu Milenium, ale jeszcze nie zaczęłam. Również Twardocha, przywiozłam „Morfinę” i „Dracha”.
Panna Kota – i nawet Ty o Morfinie. Na znak protestu idę zrobić sobie herbatę z melisy.
PA, chodzi mi o to, że wspomaganie frontowych żołnierzy czymś tam jest stare jak świat.
Myślę o tym, co wspomagało zwykłych, dobrych ludzi do popierania koszmaru. Im nie podawano Pervitinu, a wysyłali na śmierć równie sprawanie, jak frontowcy.
niestety, poddaję się na dziś 🙂 pisałem przedtem z Safari, teraz próbowałem z Firefoxa. I nic. Przepraszam za zamieszanie, te próby chyba trzeba usunąć.
Morfina bardzo dobra.
Dobranoc muszę 🙂
Od zawsze się mówi, że żołnierzom przed walką dawano alkohol, albo jakieś środki odurzająco-podniecające.
Nie wierzyłam w takie opowiadania z wielu powodów.
Haneczko, dla mnie też jest to niezrozumiałe. Miałam tutaj okazję wiele razy rozmawiać z Niemcami, którzy przeżyli wojnę, tymi „dobrymi” i tymi „złymi”. Spotkałam kogoś, kto jako żołnierz, pod koniec wojny,stacjonował w mieście, w którym mieszkałam wiele lat. Niemcy, zamknięci w kocioł, bronili się dość długo, miasto było zniszczone prawie całkowicie, on sam był ranny, tam też trafił do niewoli, pozostał na zawsze kaleką. Opowiadał dużo i chętnie, uważał, że jako żołnierz po prostu spełniał swój obowiązek, a na pytanie, czy wierzył w to, co głosił H. mówił, że wtedy się nad tym nie zastanawiał. To przyszło dopiero później, tak zresztą jak u wielu innych. O wojnie rozmawiają ci, którzy nie poczuwają sie do winy, natomiast milczeli ci, którzy mieli coś na sumieniu.
Panno Kota można mieć na sumieniu i nie poczuwać się do winy.
Jest wiele sposobów i wymówek by odpuścić sobie winy.
Jak inaczej można by później żyć normalnie.
A jak Mama, Panno Kota?
Zwyczajno i Wszyscy, którzy nie widzieli…
Taki film znalazłam – dokładnie o powstawaniu faszyzmu i nazizmu w Niemczech:
https://www.youtube.com/watch?v=KgyAy0jEQec
Dobrze zrobiony fabularyzowany dokument, genialnie zagrany Hitler.
Obejrzałam na razie tylko godzinę (późnawo jest), jutro zobaczę resztę, ale parę razy zimno mi się zrobiło, bowiem analogie z pewnymi zjawiskami dnia dzisiejszego są aż nazbyt widoczne.
Brrr.
Dobrych snów.
Dzień dobry 🙂
kawa
Marsze Zła
http://metrowarszawa.gazeta.pl/metrowarszawa/1,141637,18816078,nadal-jestem-orzel-bialy-i-kocham-polske-mowi-mahmoud-rai.html#MT
Ja znalazłam prawie pięciogodzinny serial dokumentalny zrobiony przez Amerykanów. Nie zawsze mam zaufanie do ich dokumentów, ale ten wygląda dobrze, wiele źródeł jest cytowanych. Ciekawa jestem jak ze swoim doświadczeniem odbierzecie ten film.
Obejrzałam dopiero pierwszą godzinę i już dowiedziałam się wielu nowych dla mnie rzeczy. Poszukajcie w necie w sobie dostępnych portalach do oglądania on line. Ja wykorzystałam tubeplus. Tytuł: „Adolf Hitler – The Greatest Story Never Told”
herbata 🙂
slonce slonce slonce 😀
bryk bryk fik
fik fik brykanko
🙂
brykam
À propos seriali (07:19), w najbliższą niedzielę zaczyna się szósta, ostatnia seria Downton Abbey, do oglądania na ITV (spoza UK poprzez hola! albo inny VPN).
Dzień dobry.
Po prasówce niemieckiej i ukraińskiej. Głowę mi rozsadza!
Dzień dobry Rysiu! U mnie też słoneczko i herbata.
Ale za 5 minut muszę wracać do praaaacy 🙁 😈
marjo rozumiem, że to te optymistyczne wiadomości od naszych sąsiadów tak Ci głowę rozsadzają?
Dzień dobry. Dla miłośników Downton Abbey przyjemna lektura:
http://www.amazon.com/To-Marry-English-Lord-Marriage/dp/0761171959
Bry 🙂
Jest też dwuodcinkowy film dokumentalny BBC na YTubie
BBC Documentary – The Dark Charisma of Adolf Hitler
Tak,Zwyczajna,te wyłącznie „optymistyczne” wiadomości rozsadzają moją głowę.
Chyba pora wyjść do prac ogrodowych…Mam trochę cebulek do posadzenia i bardzo dużo gałęzi do przycięcia.
Vesper (12:18), kupione, zakindlone. Dziękuję w imieniu swoim, a zwłaszcza Mojej Ślubnej (która ma do napisania duży rozdział do książki o angielskich heritage series, w tym D.A.)
Życzę więc miłego czytania. Swoją drogą, nie zdawałam sobie sprawy ze skali zjawiska, a musiała być spora, skoro pojawiły się w Stanach pomysły obłożenia posagów specjalnym podatkiem.
vesper, babilas, wszystkie drogi prowadzą do MacColl, ale moja idzie przez http://book4you.org/ . Kto mi da odpust za ten grzech? A był intratny, bo upust był stuprocentowy…
Andsolu, co za źródło! Zaraz zacznę fikać jak Ryś 🙂 Masz u mnie wszystkie odpusty świata, jeśli cokolwiek są warte, za co ręczyć nie mogę.
Ormie, najpewniejszy sposób na przyjęcie przez łotrpressa dłuższego komunikatu to przygotowanie go w edytorze tekstowym (windowsowy notepad, linuksowy gedit; makowych niestety nie znam, ale na pewno są). Gotowy tekst sformatowany (z Worda, TextEdit.app itp.) można skopiować najpierw do notatnika (aby usunąć wszelkie formatowania), potem ponownie z notatnika skopiować i wklejać w blog. Przeglądarka nie będzie tu miała żadnego znaczenia.
vesper, w okresie intensywnego wymieniania papierowych kupionych i skserowanych, ściągałem po 25 dziennie i za ten przywilej płaciłem im chyba US $5 miesięcznie i w sposób nie budzący obaw, bo poprzez bony z Amazon. A potem (i teraz) jest spokojniej i ich limit 10 dziennie mnie zaspokaja.
Ich kryteria „dokładności wyboru” czasami mnie zaskakują, bo proponują za dużo po rosyjsku, ale inną zaskakującą cechą jest rozrzut językowy, widuję tam wybór od tureckiego po białoruski, poprzez np. grecki.
A Rysia tym nie przebijesz, bo to nie jest takie szczere szeleszczenie. Może da się uruchomić kota, żeby w tym czasie furczał?
@ Tetryk56
Serdeczne dzięki za chęć pomocy. Tak jak piszesz czynię od zawsze, a jako że od zawsze (30 lat) używam tylko Maków, to od kilkunastu lat od kiedy Mac OS jest oparty na Uniksie (od pewnego czasu jest dystrybucją Uniksa) to używam makowego, instalującego się z systemem programu do pisania zwanego TextEdit; kiedyś Symantexa „makolubnego” MacWrite. Obecnie mam (podaję, gdyby ktoś z obecnych był biegły w makologii czasów obecnych – na dawnych Makach znałem się nie najgorzej, to co nowsze to hm…dla dobra miru domowego powstrzymuję się od kontynuacji)
maszynka: MacBook Pro (Retina, 13-inch, Early 2015)
2.7 GHz, 8 GB RAM, 256 SSD
OS X Yosemite, ver. 10.10.5 (14F27)
TextEdit.app. ver. 1.10 (319)
Przeglądarka: Safari ver. 8.0.8 (10600.8.9)
próbowalem tez z Firefox 40.0.3
A nie lubię pisać webowo, zwłaszcza kilku- kilkunastozdaniowych tekstów; tą notkę piszę webowo bezpośrednio w okienku bloga ergo przeglądarki.
Pod wpływem sugestii Tetryka tekst nawiązujący do wczorajszej rozmowy o książkach, który nijak nie chciał mi się wkopiować/opublikować na blogu napisałem w makowej aplikacji Notes (Version 3.3 (353) i – próba kolejna. Niestety nieudana. Pewno jakieś złe siedzi w samym tekście.
Dzień dobry 🙂
A w moich głowach się ciągle kręci i jakoś nie może przestać. Jak ja nie cierpię się przeprowadzać!
Wrrrrrr! Aaaaaaaaarchhhhh!! Hrrrrrrrrrachhhhh!!!
Jeszcze nie mam internetu w jaskini, co powoduje duże zaległości w czytaniu Was 🙁
Ale to wcale nie znaczy, że jestem daleko od Koszyka 🙂 Po przemiłym zlocie krakowskim Zwyczajna zabrała mnie na wycieczkę 😀 , znalazło się też miejsce dla kilku moich pudeł, które teraz z wielkim zadowoleniem rozgościły się na środku nowej jamy. Dziękuję Wam za pomoc i wsparcie, Kochani 🙂
Ormie, napisałem ten tekst w TextEdit, nie mam pojęcia, dlaczego u Ciebie są kłopoty 🙁 Kiedy Twój wpis znika?
Cebule tulipanów (hybrydy Darwina w trzech kolorach)
już w ziemi, mam nadzieję na piękne kwiaty na przełomie kwietnia/maja.
Wracam do lektury. Szeleszczącej. Trochę zazdroszczę zwolennikom książkowej dygitalizacji.
Kiedyś będę musiała pójść w Wasze ślady, z prozaicznego powodu.
Smoku, moje poprzednie teksty też pisałem w TextEdicie, z tym jednym coś jest nie tak. Znika on gdy po wkopiowaniu go w okienko blogu wcisnę przycisk „wstaw”; widac na paseczku u góry że maszyna czy sieć chwilę „myśli” a potem – nic.
Nawet przeskanowałem komputerek programem Malwarebytes Anti-Malware – rezultaty pozytywne. Jakiś czary, ani chybi…wina Tuska 🙂
To rzeczywiście bardzo dziwne, nigdy mi się nie zdarzyło 🙁
A teraz próba z Notes (v 2.0). Jeśli widać ten tekst, to znaczy, że u mnie działa.