Choinka
– Rozebrałabyś już tę choinkę – rzucił w stronę Labradorki Bobik, patrząc wymownie na powczepiane w łapy i ogon jodłowe szpilki.
– Nie widzę powodów – mruknęła obojętnie Labradorka i przewróciła się z lewego boku na prawy.
– No jak to? Sypie się. I przecież już wszyscy chyba rozebrali. Połowa stycznia…
Labradorka spojrzała przelotnie na przerzedzoną zieleń choinki i pokiwała głową.
– No właśnie. Druga połowa zleci tak szybko, że nawet się nie obejrzę, jak będzie maj. A maj to już prawie jak koniec lata. A koniec lata to prawie zima i znowu trzeba będzie ubierać.
– Ale… zająknął się Bobik – To… To chyba nie całkiem tak. Po styczniu będzie jeszcze luty, po lutym marzec, po marcu kwiecień, po zimie wiosna, a po lecie jesień. Tak nas przynajmniej uczono w psiej szkole. Że w życiu jest wiele cudownych miesięcy i zachwycających pór roku. A że jest mnóstwo bardzo fajnych dni, które szkoda byłoby przegapić, to nawet wiem z doświadczenia, jakkolwiek by ono było krótkie!
– Ach, młodość… – sapnęła z pewną wyrozumiałością Labradorka. – Tobie się, Bobik, tylko zdaje, że coś wiesz o świecie. Pożyjesz dłużej, to zobaczysz, jak to naprawdę jest z czasem. Dla szczeniaka rok jest o wiele dłuższy, niż dla psa w sile wieku. A psemerytom już się nawet nie opłaca pamiętać, który jest rok, bo i tak za chwilę będzie następny. A tym bardziej choinki nie opłaca się ubierać i rozbierać, ubierać i rozbierać, ubierać i…
– Chwileczkę! – przerwał Bobik – Ale do grudnia to ta choinka już będzie całkiem bez szpilek.
– Owszem, będzie – przyznała z zadowoleniem Labradorka. – Wtedy już nawet ty nie znajdziesz powodów, żeby ją rozbierać.
Kurdemol, to w Niemczech PSY rozbieraja choinki????? 😯
Ciekawe czy Stara o tym wie. Musisz jej to opowiedziec, Bobik. Bo pamietam kiedys jak byla u nas choinka, to chcialem ja troche rozebrac z bombek i za mocno pociagnalem za galazke, albo moze galaz sie pod mna zalamala, tak czy inaczej troche sie potluklo i to nawet nie tych najladniejszych w ksztalcie zajaczka. No i choinka sie troche wykrzywila, bo byla slabo przykrecona w stojaku.
Kocie w Niebie, jakiz to byl raban! Nawet drzwi do pokoju z choinka zaczela przede mna i moim bratem zamykac.
POtem powiedziala, ze choinki to dla malych dzieci, a u nas nie ma malych dzieci, wiec choinki przestala kupowac, tylko jakies bukiety w wazonie. A nikt mi nie powie – bukiet to nie to samo, co zgrabna choineczka do skakania. 😈
no tak, lepiej rozbierać te młodsze…
Polański też tak myślał… 🙄
Ale mu przeszło 🙄
Mordko, ja tam się do zabawy z tym kłującym ustrojstwem zbytnio nie palę. Psi nos to w końcu nie jest poduszka do szpilek. 🙄
Kiedyś próbowałem się z jedną choinką skumplować i potem jeszcze tydzień nos mnie bolał. A w tym jednym Labradorka ma niewątpliwą rację, że w życiu szczeniaka nawet tydzień to jest BARDZO długo.
Tak, to jest bardzo ciekawe zjawisko – szczeniaczkom pełznie, a dorośniętym galopuje. Ja tam nie mam naprzeciw, ale pan mąż czuje się z tym nieswojo 😉
Moja mama też twierdzi, że nie lubi zbyt dużych prędkości. Gdyby miała pojazd formuły pierwszej, to sprawiłaby sobie do niego jeszcze kilku osiłków, żeby ją w tym pojeździe nosili na ramionach. 😉
Czas też wolałaby taki w lektyce, nie w bolidzie, ale z nim się okropnie trudno dogadać w sprawie tempa. 🙄
hej rycerzu, co tak galopujesz…
trzynasty, trzynasty, trzynasty, trzynasty, trzynasty, trzynasty, trzynasty, trzynasty, trzynasty, trzynasty,
trzynasty, trzynasty, trzynasty ….
😥 😥 😥
Psiakrew! Jeszcze miesiąc temu można by dośpiewać „nawet w grudniu jest wiosna”, ale czas tak szybko poleciał, że to rozwiązanie już odpadło.
Zna ktoś może skuteczny patent na odczarowywanie trzynastek?
A tak w ogóle, to dzień dobry 🙂
rozbieranie trzynastek odpada…
Fomę coś to rozbieranie okropnie korci. Może jakiś szybki rozbiór gramatyczny dla zaspokojenia żądz? 😉
kaloryfery zimne, ciepłej wody brak, poczta szfankuje, czajnik elektryczny nie działa a w dodatku kłamie, (żeby, ze względu na poprawność polityczną, nie powiedzieć: łże jak pies), bo się świeci obłudnik a nie grzeje
i co tu rozbierać, chyba odwrotnie i to fufajkę 👿
by żądz moc móc zmóc…
może być i gramatyka, byle była pełnoletnia i nie oczekiwała czegoś potem
Jotko, czyżby już zaczęły się sprawdzać obawy Haneczki? Czyżby Twój system grzewczy pozazdrościł Bojlerowi Groźnemu kariery i postanowił pójść w jego ślady? 😯 To by było przerażające. 🙁
A może to jednak tylko trzynastka i jutro będzie lepiej? W każdym razie potrzymać na tę intencję warto. 🙂
Pocieszające jest to, że prawdopodobnie już od dziś będzie można skoczyć się ogrzać u Heleny. 😉
Foma, pełnoletnie bywają na tyle cwane, że już przedtem czegoś oczekują. 😆
no i dobrze, przedtem oczekują, otrzymują przy okazji rozbioru i finito 😆
Skoczyć do Heleny i się ogrzać? mhh, samo bycie u Heleny kusi, ale dostać sie tam to najlepiej metodą teledeportacji 🙁
a ponadto trzyma to ogromniaste ŻABSKO, które będzie trzymało jeszcze dokładnie przez miesiąc
Póki co trza się zdać na Ślubnego. Był już raz w sklepie, ale jedna z rurek, które nabył drogą kupna, okazała się wybrakowana 👿
Pojechał znowu do sklepu z reklamacją i nadzieją, że dostanie dobrą. Pozostaje czekanie 🙁
A Haneczkę posadzimy na stolcu w charakterze Pytii ❗ 💡
Wszystko do herbaty przygotowane.
Nalezy teraz trzymac kciuki za dentystyczna sesje Malcolma oraz za przejezdnosc drog w Zachodnim Londynie, bowiem „arktyczna pogoda” zgotowala nam dzis ze 3-4 cm sniegu i co najmniej -1 na termometrze.
Dobrze, że na stolec, a nie na stos 🙄
I dobrze, że w charakterze Pytii, a nie Kasandry. Bo Pytia to przynajmniej na dwoje wróżyła i zawsze może się okazać, że sprawdzi się wersja optymistyczna. 😉
Nasza pogoda jeszcze arktyczniejsza, bo -4 i zasypane, a ja dziś muszę się intensywnie zdawać na środki komunikacji publicznej. 🙁
Chyba się po powrocie też steleportuję do Heleny. 🙂
Muszę się teraz udać w teren głęboki, gdzie już dostępu do kompa ani trochę nie będzie. Wrócę późnym popołudniem i wszystko, co będzie w międzyczasie, pilnie doczytam.
Trzymajcie się ciepło wszyscy, z Jotką na czele. 🙂
No, naprawde!…
W telewizji prowadzacy Andrew Neal (swietny dziennikarz) bardzo ostro przepytuje jednego z ministrow, Petera Haina, dlaczego jak spadnie kilka centymetrow sniegu, to kraj jest sparalizowany: drogi nieprzejezdne, samoloty nie lataja, szkoly pozamykane i generalnie kleska.
– Czy moge zacytowac moja tesciowa? – pyta uprzejmie minister i po uzyskaniu pozwolenia powiada:
– Moja tesciowa uwaza, zesmy wszyscy wymiekli i stali sie mazgajami. I przopomina, ze w latach szescdzioesiatych, kiedy zdarzaly sie prawdziwe sniegi, jej dzieci nie opuscily ani jednego dnia w szkole z powodu pogody, wszyscy mieli w garazu opony zimowe, ludzie wiedzieli, ze musza nosic rekawiczki, a snieg odgarniano lopatami. Wlasciwie to innej odpowiedzi na twoje, Andrew, pytanie nie mam….
Wlasnie dotarl. Choc snieg na drogach. Allah jest Wielki. Dostal pierwsza herbate. Moge wyjsc po kanapki – jesli dowiezli.
Heleno, cudo, nie minister 😆
Bobik pisze: „Trzymajcie się ciepło wszyscy, z Jotką na czele.”
Taaaak? Z Jotka na czele? A ci wszyscy dzielni sposrod nas, ktorzy od kilku tygodni nie maja ani centralnego, ani cieplej wiody, ani nawet w tej chwili zmywarki do naczyn, bo odlaczona, to oczywoscie niech spadaja na ostanie miejsce w rankingu trzymajacych sie cieplo, tak?
Oto sa skutki stiff upper lip, dzielnosci, nienarzekactwa, prawdziwie angielskiej flegmy, ducha Dunkierki, samozaparcia i szklanki do polowy pelnej. Taka jest nagroda za prawdziwa Cnote. 👿
Takie są konsekwencje kultu, …. na czele, czyli kto? No pomyśl Heleno ❗ 😎
Sorry Winetou, life is brutal 😛
Wychodzac po kanapki (dowiezli!) obejrzalam jak pieknie zostaly zrobione rozne robotki na zewnatrz: jedna odplywowa rura wodna dostala specjalny cieply kubraczek, inna rura, ktora ucieka para z bojlera dostala oslonke- metalowy koszyczek, tak jak wymaga tego prawo (Declan, ty sukinkocie!), jeszcze inna rura – plastikowa, wymieniona zostala na miedziana – no, mam najwytworniejsze rury w calym domu! 😆
Heleno, Twoj nowy Bojler rzeczywiscie napawa szacunkiem – kubraczki, miedziane rurki i w ogole. Teraz juz tylko czekac na Instalacje (mam nadzieje, ze tych kanapek kupilas dosyc, i ze masz mleko do herbaty). 🙂
Mam nadzieje, Jotko, ze sytuacja u Ciebie szybko sie poprawi. Jako rozwiazanie tymczasowe pozostaje chyba palic jak najwiecej w kominku (mam nadzieje, ze drwa masz juz gotowe). Ten Twoj bojler rzeczywiscie chyba kierowal sie angielskim powiedzeniem, ze „a squeaky wheel gets the grease”… 😉
A co do pogody, to u nas od tygodni jest bardzo zimno – niby tylko -10stopni, ale w polaczeniu z silnymi wiatrami od Atlantyku, przewiewa to na wskros. Ale tutaj to norma, wiec nie ma o czym pisac. Moze tylko tyle, ze Thoreau w swojej chatce w lesie przetrzymal tylko jedna taka nowo-angielska zime (inne pory roku zniosl duzo lepiej). I nie mial bojlera, tylko porzadna koze ognista, taka jak Bobik. (Podejrzewam, ze u Krolika nie cieplej o tej porze – trzymaj sie Kroliku w tym zimnie, i niech Klopociska znikaja jak najpredzej, a fizjoterapia niech najszybciej da wyniki).
Moniko,
mój Ślubny opanował sytuację już koło południa 🙂
Wiosną kiedy Helena mówiła o wysokich notowaniach hudraulika na giełdzie matrymonialnej, ja z dumą mówiłam, że mam inżyniera, jednak wiedziałam co mówię 🙄
A ten obecny hydraulik jest w dodatku kociarzem. Ma trzy – 11, 8 i 5 lat. Wszystkie przygarniete. 😈
Swietnie, Jotko. Napawaj sie cieplem i Slubnym Inzynierem (to czesto sa pojecia wymienne, jak sie okazuje). 😀
Dotarłem w pielesze krokiem taneczno-piruetowym, bo inaczej nie szło. Jak gdzieś leżał piasek albo żwir, to został skutecznie przysypany kolejną warstwą śniegu, chwilami bardzo zdradliwego, bo ukrywającego pod sobą lodowisko.
Tak że droga do domu była jazdą figurową, brakowało mi tylko sędziów z punktacją: 5.4 – 5.2 – 5.8…
Niżej niż 5.2 chyba nikt by mi nie dał. 😀
Czy dobrze mi się zdaje, że Malcolm ma tylko jedną, jedyną, ale za to paskudną wadę, czyli ślubną małżonkę? 😉
Poszlam zobaczyc. Ma obraczke. 🙁
To nie ma rady, Heleno. Trza się rozejrzeć za inżynierem. 🙄
A potem za weterynarzem i kim-tam-jeszcze, bo jak znam życie, w bojleryzmie będzie panowało wielomęstwo.
Ach, Bobiku, na ten zdradliwy snieg nie ma jak Uggi a la Mordechaj (z kocimi pazurami). Moze ktos wpadnie na pomysl to produkowac dla osob ludzkich i psich, nie nazbyt nastawionych na taniec na lodzie w zyciu codziennym? 😉
Niewazne, ze zonaty z kim innym, wazne ze solidny, Heleno. No i wytrenowany w purr-fekcjonizmie przez Koty. 🙂
Na ten zdradliwy śnieg to podobno najlepiej jest siedzieć w domu i pić herbatę. Przynajmniej moja mama tak uważa.
Ja mam na ten temat trochę inne zdanie i nie ukrywam, że bywa to przyczyną pewnych drobnych konfliktów ludzko-zwierzęcych. 😉
Bywa też odwrotnie. Mam znajomego jamnika, który ma podobne zdanie do Twojej mamy. Odkąd zaczęły się śniegi bardzo nie lubi wychodzić na spacery. Gdy tylko znajdzie się na klatce schodowej, wszystkie części jego ciała wyrażają sceptycyzm. Pani jest już na parterze, on jeszcze na pierwszym piętrze, na długość smyczy. Ja go trochę rozumiem – też nie chciałoby mi się ciągnąć brzucha przez śnieg zmieszany z piaskiem…
Wielomestwo bardzo by mi odpowiadalo. Hydraulik, weterynarz, Tatus Bobika, no i ewentualnie ktos absolutnie rozrywkowy z przyzwoitym portfolio inwestycujnym (Donald Trump need not apply, however…)
Beato, może by ten znajomy jamnik spróbował na szczudłach… 😆
Heleno, znam jednego bardzo rozrywkowego kandydata, ale nie da się, niestety, ukryć, że jest tzw. gołodupcem. 🙄
http://4.bp.blogspot.com/_tq35GASxSOY/SZynEMQV5GI/AAAAAAAABww/_kfajZnKOKc/s320/mandrill.jpg
W każdym razie już lepszy od Trumpa. 😆
No, prawda, Bobiku. Moze nie ma portfolia, ale jedna niewatpliwa wyzszosc nad Trumpem, jesli o mnie chodzi: nie zaczesuje wlosow na te miejsca, ktore sa lyse.
Nalezaloby tez wyjasnic czy nie jest czasem dziwkarzem.
Typ alpha-male… 😆
Bobiku, Twoja Mama ma racje. Ja tez wole siedziec przy herbacie w taka w pogode, chociaz u nas odsniezone przykladnie. Ale co z tego, jak nie odzimnili i nie odwietrzyli… 🙄 No nic, ide sie przewietrzyc (mleko wyszlo zupelnie, czesciowo do tej herbaty). 😉
Rozrywkowy, ale monogamiczny to ten:
http://www.primate.org/images/Gibbon.jpg
I inteligent. O upadku cesarstwa rzymskiego można sobie z nim pogadać… 😀
Alez mi sie rury swieca! Mam wrazenie, ze powymienial wszystkie co do jednej. A teraz jeszcze sposob jakis otwor do ktorego sie wlewa jakis plyn (raz na dwa lata) zabezpieczajacy przed korozja.
Nastepnie bedzie wypelnianie systemu woda, ustawianie pompy, odpowietrzeanie kaloryferow, no i …. crikey!
Przypomniał mi się słynny tekst ze Studium Wojskowego, przypisywany coraz to innemu majorowi: buty żołnierza mają się świecić jak psu jaja, albo jak moje. 😆
mniej zimno,ale ciemniej niz przed godzina !!!!!!!
snieg lezy wysoko,trzeba dokarmiac ptaki!!!
Bobiku 18.10
tobie to latwiej,ty masz cztery 8) 😀
sledze relacje z Heleny mieszkania i zastanawiam sie ile to tych rurek dostanie jeszcze jej bojler?
nasz szczecinski powoli peka z zazdrosci(szczegolnie ta siateczka
i ten antykorozyjny wlewek 🙄 )
tak dalej,a bedzie wody dosc do kapieli codziennej ❗ 😀
Hop, hop! Heleno, rury się świecą, ale czy poczta działa? Moja sister napisała do Ciebie list 🙂
Ślubny mówił, że w tej dzisiejszej robótce z rurami najtrudniejszy było połączenie tych calowych wyspiarskich gwintów z kontynentalnymi metrycznymi, cikolwiek miałoby to znaczyć 🙄
Nie dostaaalam listu! Ale:
💡 💡 💡 💡 💡 💡 💡 💡 💡
D Z I A L A !
❗ ❗ ❗ ❗ ❗ ❗ ❗ ❗
M. musi jutro jeszcze wrocic i rozne ciucki dorobic oraz nauczyc mnie obslugi i spisac literature gwarancyjna.
Otworzylabym butelke szampana (i jeszcze otworze), ale jest mi tak przykro z powodu teh straszlowej tragedii haitanskiej, ze nie bede dzis obchodzic zbyt glosno!
Heleno, b. się cieszę niech Ci ciepło będzie!
U nas juz trwa intensywna zbiorka na pomoc, ale bardzo to smutne na Haiti. Tak sie akurat zlozylo, ale jednak ciesz sie, Heleno, cieplem dlugie lata, w blogiej symbiozie z Nowym B. (i w stalym kontakcie z M., bo wszystko dziala lepiej, jak sie o to regularnie dba). 😀
Trutututu!
Wiwat B. i wiwat M.! 😀 😀 😀
Ale coś dziwnego z tą pocztą. Bella próbowała też pisać do Mordki i jej zwróciło w ogóle…
TARABANY!!!!!!! 😆 😆 😆
Z pocztą mógł być jakiś wypad serwera. Wtedy pomaga tylko posłanie po jakimś czasie jeszcze raz.
Z pocztą w ogóle ostatnio są jakieś jaja. Mój służbowy serwer odrzuca regularnie maile od mojej paryskiej przyjaciółki, na szczęście na drugi adres dochodzą. Jak spytałam naszego admina, dlaczego tak się dzieje, powiedział, że pewnie jej serwer jest na czarnej liście, bo jakieś spamy z niego wychodzą… Teraz znowu czegoś od kogoś nie dostałam…
Są też czasem takie trefne rodzaje adresów, z którymi wiecznie są jakieś kłopoty. Wiem, że dotyczy to hotmaila, ale pewnikiem i jakichś innych.
On a related topic, kiedys Jotka mnie prosila, by podsylac tytuly, gdy cos ciekawego sie zjawi na temat internetu i sposobow komunikowania sie przezen. Zafrapowala mnie ta ksiazka (i wysluchany dzis wywiad z autorem, jednym z pionierow internetu), w ktorej ciekawie pisze o zaniku indywidualnosci w dobie internetu, o roli Google, i ekonomicznym preferowaniu systemow zbierajacych informacje nad tworcami zawartosci intelektualnej. Nie wszystko, co mowi jest krytyczne (wiele dobrych aspektow internetu sam autor przewidzial wczesniej niz ktokolwiek inny), ale sporo jednak jest. Tu link do ksiazki w Amazonie (u dolu strony krotki wywiad z autorem, ktory dobrze streszcza jej zawartosc).
http://www.amazon.com/You-Are-Not-Gadget-Manifesto/dp/0307269647/
W poczcuie nie ma sladu, ani u mnie, ani u Mordki. Czy moglo byc tak, ze Bella napisala moje nazwisko z jednym s na koncu, zamiast dwoma? Czasami ktos zapomni.
E. cos wspomniala, ze nie odpisalam jej na jakiegos maila, choc zadnego nie dostalam. Ale byly dzis inne, ktore doszly OK.
B. DZIALA!!!! WCIAZ DZIALA! odpukac.
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,7447193,Prezydent_Kaczynski_na_kazdy_miesiac___jest_kalendarz.html
Hehe.
Już sam ten wywiad z Lanierem bardzo ciekawy. Wierzę, że i książkę warto przeczytać.
Tam, gdzie on mówi o tym, że nie zawsze mądrość zbiorowa jest „mądrzejsza” od indywidualnej, pomyślałem sobie, że w ogóle absolutyzacja pewnych treści czy idei bardzo często robi bad job. A właśnie absolutyzacja wydaje się w tej chwili obowiązywać. Kto mówi, że coś jest dobre/słuszne/sprawdzające się itd. – może, czasem, na ogół, często (zastrzeżenia ponoć typowe dla języka kobiecego)? Dziś nawet hipoteza naukowa powinna brzmieć jak slogan reklamowy, żeby ktoś się nią zainteresował, żeby się przebiła. A slogany reklamowe żadnych wątpliwości nie dopuszczają. Więc leci w świat jakiś taki slogan, ludzie go kupują i zaczynają coś, co jest dobre w niektórych sytuacjach, stosować we wszelkich możliwych. A jak się okazuje, że jednak nie zawsze działa, odrzucają z kretesem.
Inaczej mówiąc, spodobał mi się w tym wywiadzie zdrowy rozsądek, czyli sięgnięcie do świeczki i ogarka. 😉
Trzeba mieć ego wielkości Pacyfiku, żeby pozwolić zrobić o sobie taki kalendarz.
Ja dziś widziałam coś jeszcze lepszego: wydany przez BBN kalendarz reklamowych patriotycznych polskich plakatów z 1920 r. Co za socrealizm… ten straszny wróg o wielkich zębach, który czyha (jeden plakat może nawet pod rasizm podpadać, bo delikwent taki czarny jakiś…) itp. Na to wszystko idą nasze podatki
Ja Belli przypominałam, że dwa s na końcu. Powiedziałam, żeby wysłała drugi raz. Ale z tymi dwoma s to jest właśnie hotmail…
Bobiku, ksiazke juz zamowilam, wiec doczytam niebawem wiecej. A z tymi sloganami reklamowymi WSZEDZIE to masz racje. Ciekawe, jak to sie laczy z googlowaniem (o tym Lanier duzo mowil w wywiadzie) – bo komu sie chce szukac informacji na 27 stronie podanej przez Google, chocby tam nawet byly ciekawsze ujecia niz na pierwszej stronie, jak wszystko ma byc szybko i w strawnych malych kawalkach? Choc z drugiej strony, dobrze, ze pod strzechy, itd… No, ale dobrze, ze chociaz w Chinach postanowili przestac sie cenzurowac.
Na marginesie, pomyslalam, ze poczujesz tez pewna wiez duchowa z autorem zw wzgledu na dosc podobna fryzure. 😀 Na pewno ciekawiej sie prezentuje od P.P. w kalendarzu (ale o to akurat wyjatkowo nietrudno). 🙂
List do Belli wlasnie doszedl. Odpisalam!
Vesper, Pacyfik przy ego prezydenckim to jest sadzawka do puszczania gumowych kaczuszek.
No to super, że doszedł.
Znalazłam w sieci! Możecie zobaczyć:
http://www.bbn.gov.pl/portal/pl/2/2029/Kalendarz_BBN_2010.html
O, kurczę! Faktycznie, socrealizm jak żywy! 😯
A końcówka panaprezydęckiego tekstu z nóg po prostu zwala. Ojczyzna, ciężkie ofiary, krew przelana i właśnie dlatego życzę Państwu dobrego roku 2010. 😯 😯 😯
Bardzo ciekawy wywiad z Lanierem. I on rzeczywioscie mowi w gruncie rzeczy cos, co intuicujnie przeciez wiemy.
Ogladalam pare dni temu dwa odcinki amerykanskiej wersji Czeladnika . gdzie dwie grupy kandydatow na czeladnika samego Trumpa maja wymyslec dwie kampanie reklamowe. W jednej grupie jest facet, ktory wzbudza natychmiastowa nienawisc pozostalych czlonkow grupy. Bo kompletnie odstaje od reszty. Jest bardzo tlusty i fizycznie niezbyt „atrakcyjny” w potocznym znaczeniu, jest glosny, nie pozwala przerwac sobie w pol slowa, a jednoczesnie rzuca pomyslami jak z rekawa, pomyslami, ktorych nikt nie slucha, gdyz role w grupie sa starannie rozpisane – tu project manager, tu artistic manager, ten od strategii i kontaktow, kto inny jeszcze od logistyki. Tlusty-znienawidzony oczywiscie nieustannie stara sie przebic, ale jest ostro i bezceremonialnie nie dopuszczany do glosu, spychany na margines. Ta jego grupa oczywiscie przegrywa i dlatego musi starcic jednego czlonka. A przegrywa bo komitet wyprodukowal szajs, co widac golym okiem. Wszyscy glosuja aby wywalic tlustego, a Trump, choc doskonale zdaje sobie sprawe z tego dlaczego ta grupa poniosla porazke, oczywiscie wywala tlustego, bo nie mozna dopuscic aby wzbudzal w pozostalych – ladnych, uprzejmych, gotowych w kazdej chwili wbic noz w plecy konkurentowi – te wszystkie negatywne emocje.
Tez zwrocilam uwage na te koncowke prezydencka. 😆
Nie mialabym nic przeciwko temu aby ten kalendarz wyszedl nakladem jakiej prywatnej oficyny. To sa w koncu dokumentalne reprodukcje. I nawet wiem komu moglabym to poslac na prezent, kto by mogl sobie powiesic w kuchni – z dedykacja ode mnie: Bolszwika, gon, gon, gon! 😆
Ale jak wydaje to prezydenckie Biuro Bezpiecznstwa Narodowego i z wypracowaniem i portretem prezudenta, to az mnie skreca.
Ten kompletnie odczlowieczony Wrog przypomina mi rysunkii z Der Sturmera. Poetyka dokladnie ta sama.
W końcu Der Stürmer nie wziął się z powietrza. Różne fluidy krążyły po Europie…
Chociaż jak fluidy, to może i z powietrza. Tylko mocno zatęchłego.
Tak sobie jeszcze pomyślałem, że niezależnie od zaplecza ideolo można tę poetykę podciągnąć pod wspólną nazwę „populistyczna”. I nie sądzę, żeby np. Ojciec Dyr. miał coś przeciwko utrzymanemu w podobnej estetyce plakatowi „liberała goń, goń, goń”. 🙄
no tak, Bobik woli poezję papulistyczną… 🙄
tak jak wczoraj, czyli nijak, żadnych znaków szczególnych
Dzień dobry. 🙂 Oczywiście, że papulizm jest moim ulubionym kierunkiem i wcale tego nie ukrywam. 😀 Tak samo jak tego, że popieram pieczeniarstwo, makaronizmy z dobrym sosem i barok, byle nie mleczny.
Dzien dobry! WYKOMPANA NA WLASNYM!
Przestalam sie martwic systemem ogrzewniczym, moge powrocic do zmartwien swiatem. Az boje sie wlaczyc tv, aby nie zobaczyc tego co sie stalo. Wlasciwie na te skale jest to niewyobrazalne.
tak sobie czasem myślę, że nawet dobrze, jak się jakiś bojler popsuje i z perypetiami naprawia… 🙄
Temu panu wyobraźnia niepotrzebna. Wie i ma radosną satysfakcję kretyna http://wiadomosci.onet.pl/2110979,441,szokujace_zniwo_smierci_na_haiti_to_kara_za_pakt_z_diablem,item.html
Na Pata Robertsona czeka, jak sadze, wielka niespodzianka po smierci. I to sie zdziwi!
No dobra. To teraz coś weselszego (?):
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,7452199,Ksieza_skarca_ministra_Zdrojewskiego_z_ambony__Za.html
A czy nie dałoby się tego duchownego Pata Robinsona razem z posłem Piętaszkiem na jakąś bezludną wyspę wyeksmitować? 🙄
Ojoj, Pani Kierowniczko, az mnie brzuch rozbolal ze smiechu 😆 😆 :lol:.
A najrozsadniejszy komentarz zamiescil ktos, kto sie podpisal vito3:
„kosciol tez jest dotowany przez spoleczenstwo a dmuchaja sie w dupe az furczy i daj im boze zdrowia tyko niech zostawia tylki ministrantow”.
Bardzo jestem ciekawa tej wystawy. Piotrowskiego też będą chcieli zjeść żywcem. Powinien zrobić okolicznościówkę z okazji Grunwaldu i cudu. Uroczyste otwarcie uświetniłby niewątpliwie PP 🙄
http://wyborcza.pl/1,75968,7451633,Rece_odrabiemy_.html
Cyrankiewicz – przedwojenna wilenska szkola – opanowal jednak jezyk ojczysty nieco lepiej niz Kurski…
Protestuję! Cyrankiewicz czy kto inszy, my Krakusy nie oddamy Wilnu Krakowa, ani nawet Tarnowa, choćby nam ręce odrąbano! 👿
No właśnie Heleno! Cyrankiewicz jest nasz krakowski i tego będziemy bronić jak niepodległości!
No, niech mie kule bija. Zawsze umiejscawialam go w Wilnie! No, niech bedzie! Dobra przedwojenna krakowska zatem szkola!
Kurski zawsze aż się palił do jakiejś katowskiej robótki, więc nic dziwnego, że skorzystał z okazji, choćby tylko zacytowanej. Ale dziwię się, że nie wysłał do Al-Dżaziry video, pokazującego go przy pracy. 🙄
To ja jeszcze dorzuce jednego krakusa, tez nalezacego do the usual suspects. 😉 Tym razem, o dziwo, jest za posylaniem innych do wiezienia (nie wiem, kiedy sam ma zamiar sie zglosic odsiadywac swoj wyrok w Niemczech), nieslusznie twierdzac, ze w USA to norma. W rzeczywistosci, to o wiele bardziej skomplikowane, ale jak sie jest bohaterem tabloidow, to sie samemu widac mysli tabloidowo…
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,7451864,Rokita__W_Ameryce_ci_dziennikarze_poszliby_do_mamra.html
Tak, Moniko, czytalam to wczoraj nie mogac sie nadziwic jego hucpie – sam nie stawil sie na rozprawe, nie zplacil kary, jaka wymierzyl mu niezawisly sad, a jeszcze domaga sie szacunku do prawa od innych.
Po jakim swiecie on chodzi? Czy nie rozumie, ze jest to pierwsza rzecz, ktora w tej chwili ludzie o nim wiedza?
No ale teraz dostal odszkodowanie za internowanie (ach, jak nieladnie!) wiec moze bedzie mogl uiscic dlugi w Niemczech.
Gdyby nad Wisłą byłaby Ameryka, a nie Polska, to Skórzyński i Gierszewski zostaliby posłani do mamra – pisze Rokita.
😆 Gdyby za nasza zachodnią granicą była Ameryka, a nie Niemcy, to pan Rokita za awantury na pokładzie samolotu mógłby zostać potraktowany jako potencjalny terrorysta. Niech więc może tej wszechobecnej Ameryki sobie tak bardzo nie życzy.
Nie wiedziałam, że wziął odszkodowanie, o żeszszsz 👿
Opowiadal mi kiedys przed laty kolega z pracy, ze jego znajomi Francuzi- ekipa telewizyjna przyjechali cos krecic do Ameryki i i na lotnisku celnik zapytal ich co wioza w licznych walizkach. – Bomby, hahaha – odpowiedzial jeden z Francuzow, zas jego koledzy tez uznali to za przedni dowcip. .
Cala trojka zostala podobno bez dalszego gadania odstawiona z powrotem do Paryza z zakazem wjazdu do USA. A bylo to jeszcze grubo przed 9/11.
Wczoraj o tym bylo w prasie, Haneczko. 25 tysiecy.
Kurza morda 👿
Grozenie urzednikom panstwowym zawsze bylo niemile widziane (a zarty nie zawsze latwo przechodza pomiedzy kulturami i jezykami), ale teraz, Heleno, to juz jest czesto polaczenie histerii z nieudolnoscia, o czym zreszta donosza powazne amerykanskie gazety, takie jak NYT. Tu amerykanski osmiolatek od urodzenia na liscie terrorystow:
http://www.nytimes.com/2010/01/14/nyregion/14watchlist.html?hp
😯
To w Ameryce nie wiedzą, że niejednemu psu Burek? 😯
Gwoli zadośćuczynienia wyczerpującej informacji: Rokita faktycznie dostał odszkodowanie na internowanie (25tys) ale zobowiązał się przekazać całą sumę na fundusz pomocy były członkom Niezależnego Zrzeszenia Studentów w Krakowie. Taki fundusz został utworzony w zeszłym roku przy Stowarzyszenie NZS 80 i już kilka osób, które podobne odszkodowanie dostały kasę wpłaciły. Chodzi o to by pomóc kolegom i koleżankom którzy są w trudnej sytuacji ( choroby, zdarzenie losowe itp) Co do samego występowania o odszkodowanie na internowanie to ja mam swoje zdanie ( na nie) ale trzeba powiedzieć, że kasy do kieszeni JMR brać nie zamierza.
Nie wiem, Bobiku, co oni wiedza, a co nie wiedza, bo oni sami przyznali, ze nie wiedza, co wiedza (ogromna ilosc informacji, ktorej nikt nie poprawia, w miare dowiadywania sie o nowych faktach). Dosc, ze Ted Kennedy tez pare lat temu byl przez jakis czas na takiej liscie… Failing to connect the dots, jak to ujal prezydent Obama. 🙄
Zono, to moze i tak, nie chce dorabiac mu geby, ale nie bede zaskoczona jesli i swoja kare niemiecka uzna za przypadek losowy warty wspomozenia – teraz kiedy chyba nie ma stalych dochodow.
Anyway, nie zmienia to mojego zdumienia, ze tak publicznie staje po stronie prawa naruszanego przez innych, kiedy powinien uregulowac swoj wlasny status naruszyciela.
Heleno, pieniadze z funduszu zapomogowego NZS rozdaje komisja socjalna stowarzyszenia ,w której JMR nie zasiada, nie zasiada też we władzach stowarzyszszenia.
Co do reszty zgoda.
Po bez mala trzech latach nieopisanej udreki, smarkania sie, kichania i kaslania, po wyrzuceniu psu w d. sporej kasy, za ktora moglabym przez pol roku wygrzewac sie na Karaibach w otoczeniu licznej sluzby, po morzu lez frustracji i poczucia krzywdy oraz niesprawiedliwosci moj NOWY NIEMIECKI BOJLER wesolo buzuje dostarczajac mi ciepla i wody goracej.
Malcolm opusci moje progi ze slowami: Nie, nie musze Ci robic zadnego wykladu dotyczacego obslugi. Ten guzik jest od wlaczenia, ten od wylaczenia, a ten od wysokosci temperatury.
A tu ekranik jak sie cos zepsuje, to sie pojawi obrazek.
– Sam z siebie?
– Sam z siebie. I wtedy zadzwonisz do mnie.
Oh, bless you, Malcolm.
I jeszcze zrobil cos, do czego sie wstydze przyznac. 😳 Z dziedziny mechaniki sprzetow domowych 😳 , zeby nie bylo watpliwosci.
Każdy macho potwierdzi, że kobieta jest sprzętem domowym, więc można się domyślić, co takiego zrobił ten Malcolm. 🙄
A ta kasa, rzekomo wrzucona mnie w 4 litery, to, przepraszam gdzie się podziała? 👿
Żadne środki przeczyszczające nie pomagają. Forsa znikła. 😯
A takie wlasnie sa skutki wrzucania kasy psu w d.
Pieniadze znikaja w sposob niewytlumaczalny. Metafizyczny wrecz.
Oczywiście, że choinki absolutnie nie opłaca się ubierać i rozbierać, bo to straszliwe marnotrawstwo czasu i energii. Zamiast wykonywać takie bezsensowne czynności o niebo lepiej jest dostosować się do okoliczności i – w zależności od okazji – umajać ją bombkami, baziami, kurczaczkami, kolorowymi liśćmi i tym podobnymi akcesoriami. Nie dość, że problem z głowy, to jeszcze przez przez cały rok ładnie.
A na marginesie to chciałam zaprotestować przeciwko podłej bramce antyspamowej, która każe mi wykonywać jakieś okropnie skomplikowane obliczenia. Nie można by zamiast tego wprowadzić opcji „powiedz wierszyk” albo „narysuj łabądka”??
bardzo ciemno,srednio zimno 🙂
linki poczytalem komentarze juz byly,wystarczy 😈
jako prawdziwy macho nie domyslam sie co tez mogl Malcolm
Helenie zrobic ze byla ona 😳 ,a Bobik 🙄
Witaj, Sis. 🙂 Miło, że wpadłaś. I od razu Ci powiem, że Labradorka w pełni poparła Twoje zdanie. Zresztą, jak się przyjrzałem tej jej choince, to tam nie wiszą żadne bombki, tylko jajka wielkanocne, żeby już było na zaś.
Buntów przeciwko bramce przeżyliśmy na pokładzie już sporo, a ona wciąż trwa. 😯 Chociaż ja też bym wolał łabądka. 😉
Rysiu, musisz chyba poważnie zastanowić się nad jakością Twego machismo. 😆
Czy nie jest to przypadkiem samczyzm płytki, powierzchowny i czysto folklorystyczny, niemający związku z prawdziwą, pogłębioną samczą duchowością? 😀
wlasnie dzisiaj doczytalem ostatnia dostepna (mojej kieszeni) ksiazke Herty Müller w tym trzy po polsku.
polecam kazdemu,nawet te tlumaczone
rewelacyjna literatura,pozostanie chyba jednak niszowa,tematy
trudne,jezyk przenosni poetyckich w prozie
znane mi czesto z mojego zycia w komunizmie PRL uczucia nazwane slowami do ktorych uzycia trzeba miec talent i odwage
polecam bardzo
Bobiku,biore Twoja uwage powarznie i od dzisiaj odmowie
mycia garnkow,a nawet wkladania talerzy i innych do zmywarki,
niech wie moja zona kto nosi spodnie w domu 8)
No dobrze, skoro sa sami swoi, to JA Wam opowiem co Malcolm zrobil mojej Starej, ze splonela 😳
Pokazal jej jak sie uzywa tego prysznica, zalozonego bodaj 15 lat temu, ktory „nie dzialal” od poczatku i w zwiazku z tym rozni Goscie, ktorzy przewineli sie przez nasz dom zmuszani byli do roznych niebezpiecznych figur akrobatycznych aby np. umyc glowe pod kranem w wannie. 🙄 🙄 🙄
Odkad siebie pamietam, to slyszalem, ze prysznic nie dziala dlatego, ze w tej czesci zachodniego Londynu jest bardzo slabe cisnienie wody i zadna pompa na to nie pomoze. Byl to juz trzeci prysznic wymieniony, odkad wprowadzila sie do tego domu.
Well, there you are… 🙄
Rysiu,
bardzo sie ciesze ,że zachwyciłeś sie pisaniem Herty M. Ja , jak kiedys pisałam, też należę do jej admiratorów, więc miło znaleść bratnią duszę!
Bojler i prysznic w jeden dzień! Chyba bede musiała zweryfikować swoje sądy o angielskich rzemieślnikach!
Wracając do choinki, moja chyba jutro przejdzie do historii, była ładna, smukła i kiedyś zielona.
Nie wiem Bobiku czy pamietasz ( lub czy kiedyś zwróciłeś na to uwagę) ale latach 70tych w Krakowie przy ul Basztowej ( niedaleko skrzyżowania z Łobzowską) na parterze mieszkała pani, która miała choinkę ubrana i oświetloną cały rok. Surrealistycznie trochę to wyglądało w czerwcowy ciepły wieczór. Nie wiem czy to było ciągle to samo drzewko, czy raz w roku wymieniała je na nowy egzemplarz
tak,zono,dobrze to nazwalas ,jestem naprawde zachwycony!
Kocie 😀
Sąsiadko, nie musisz weryfikować.
Mieliśmy kiedyś, jeszcze w Krakowie, gościa z Anglii, który przystawił się do polskiej wódki i przetrzymał w piciu niemal wszystkich Polaków. Kiedy moja mama wyraziła zdumienie, że Anglik a potrafi, gość wyjaśnił tak, jakby to wszystko tłumaczyło: bo ja przecież jestem Szkotem, nie Anglikiem. 😀
Czyżby już wszyscy się uśpili? 😯
Ja wprawdzie też mogłem wyglądać na uśpionego, ale w rzeczywistości brałem (i biorę nadal) udział w patryjotycznym czynie, czyli w zbiorowym pisaniu u Pani Kierowniczki narodowej opery rokowej pt. Rok Szopenowski.
Wszystkim, którzy jeszcze do najnowszego wpisu PK nie zajrzeli i o operze nie wiedzą, serdecznie polecam zapoznanie się z tym wstrząsającym dziełem. 😆
Nie uśpili, nadal zwiedzają.
Wpadam Ci ja tutaj, Bobiku, dość często, ale nieśmiałam i małomównam nieco, to się nie odzywam 😉 A jak już postanowiłam paszczę otworzyć, to mię bramka napastuje, każąc dodawać i to powyżej 10! Dostępu do łabądka żądam ja!
A skoro już tak mądrze i literacko gdzieś tu się powyżej zrobiło, to ja z taką nieśmiałą prośbą się wymsknę przy okazji – do Rysia głównie i do Żony, coby polecili coś pani Herty na początek. Od jakiegoś czasu zabieram się do zapoznawania i nadrabiania luk w edukacji, ale nie mogę się zdecydować, od czego zacząć. Może jakieś sugestie dla filolożki-ignorantki? 😉
Ośmiel się Sis, bo chociaż to psi blog, to raczej nikt tu nie gryzie. 😀
Wiem, co by Mordechaj polecił na początek – na pewno ten tytuł z bażantem. 🙂 Ale za Żonę i Rysia nie będę dawać głosu, bo ich preferencji hercianych nie jestem taki pewien. 😉
No nie mogę, pierwsza dziś wstałam z całego Koszyczka 🙂 Dzień dobry!
A propos bojlera. W naszym remontowanym, a właściwie stawianym od podstaw, mieszkaniu zamontowaliśmu od razu niemiecki bojler. Żeby potem nie robić tego drugi raz. Żeby to zrobić zgodnie z przepisami budowlanymi, zachować prawo do gwarancji itp, musiliśmy położyć przewody kominowe ze stali i pociągnąć je w istniejących już częściowo otworach w pionie od parteru na dach. Budynek ma 5 kondygnacji. Alez było z tym uciechy! A ile kasy poszło!
Dzień dobry 🙂 Drugi! 😀
Muszę powiedzieć, że chociaż słynna niemiecka jakość w dużej mierze jest już mitem (tak samo jak punktualność niemieckich kolei), to jednak w paru dziedzinach mit się – na szczęście – nie dał ruszyć z posad i właśnie bojlery są z tej bajki.
Ale już niemiecki rzemieślnik, który przyjdzie ten bojler zainstalować, dla niejednego okazuje się sporym rozczarowaniem. 🙄
Krąży nawet takie powiedzonko, że niemieccy rzemieślnicy pracują według metody SST – schnell, schlampig, teuer, czyli szybko, niedbale i drogo. Dlatego kto sprytny, woli zaangażować Polaka na czarno. 😉
Nasz bojler jest Germaninem, a instalator nazywa się Pan Janek i dzięki temu jakiekolwiek horrory hydrauliczne zostały nam oszczędzone, a i kieszeń przeżyła. 🙂
U nas przewód kominowy zakładała firma kominiarska. Kiedy zobaczyłam, jak przewód ten biegnie sobie radośnie przez przedpokój metr pod sufitem, a ekipa murarzy jaja sobie robi, że będę miała na czym pranie wieszać, to mnie szlag trafił. Zadzwoniłam, uprzejmy pan powiedział, że przyjdzie zobaczyć, jak pracownicy to zrobili i zastępnego dnia sam z siebie, nie naciskany, na własny koszt założył przewód tak, że go nie widać. Powiedział, że nie mógł tak tego zostawić, że tu chodzi o reputację kominiarskiego fachu. I to było dopiero szok 😯
Słyszałem o tym panu. Najpierw mówił „Bóg mi dał w ręce honor kominiarzy” i zgadzał się na wszystkie poprawki, a potem zrobił bilans i skoczył do Elstery. No, jakoś tak to było. 🙄
Niech zyja i rozkwitaja niemieckie bojlery!
Moj przyszedl troche poznawo aby mnie uratowac przed przeziebieniem, ktore wzbieralo od paru dni, a dzis gruchnelo z cala moca – pomimo usilnego leczenia sie od wczoraj jakimis syropami na objawy.
POszlo juz ok. 40 miekkich meskich batystowych chusteczek do nosa (nie moge uzywac papierowych, bo mam jakas przewrazliwona skore pod nosem, sklonna do ran od papieru)
Ale lepiej jest chorowac w cieplym domu niz w psiarni z lodowata podloga. Moze sie dociagne do apteki i kupie cos skuteczniejszego.
Ponadto bardzo lubie mierzyc goraczke. Tylko musze znalezc moj specjalnie przywieziony z Polski termometr z duza podzialka, tutaj takiego nie uswiadczysz.
O moim bojlerze zapomnialam doniesc jeszcze i taki mily fakt, ze on jest ponoc calutki zbudowany z nierdzewnej stali (zamiast aluminium) i dlatego niepodatny na te kondensacje pary. No, cudny bojler, co tu duzo gadac!
Razem z Kotem Mordechajem witamy Sis. Mordka mowi, ze kazdy tytul z bazantem warty jest przebadania.
Nie mów! Poważnie? Ale odłowili go?A jeśli nie, to kto ma teraz w rękach honor kominiarzy? Bo jesli trzeba będzie jeszcze coś przy tym piecy zrobić, to muszę wiedzieć, do kogo dzwonić.
Odłowić odłowili, ale coś się mniej honorowy po tym bilansie zrobił. 🙁
Dzwonić wprawdzie do niego można, ale bez żadnej gwarancji, że wszystko będzie tak, jak było… 🙄
Heleno, w psiarni musi być zimna podłoga. Pamiętam, jak okropnie kiedyś cierpiałem na wizycie u znajomych z ogrzewaniem podłogowym. Kładłem się, wstawałem, kładłem się, wstawałem… A w końcu grzecznie, ale zdecydowanie dałem do zrozumienia, że pora opuścić to pueblo. 🙄
Jak dziś tak od rana o Germanach, to wrzucę jeszcze link natematyczny.
http://www.polityka.pl/historia/1501947,1,germanski-che.read
Niemcy po 68 roku nauczyli się jednak wiele (samo)krytyczniej obchodzić z własną historią i nawet jeżeli tu i ówdzie są jakieś głosy w duchu mocarstwowym, to w polityce prawie ich nie słychać. A poetyka oblężonej twierdzy poza marginalnymi, neofaszystowskimi ugrupowaniami chyba w ogóle się nie pojawia, nawet w kontekście imigrantów islamskich.
Nie da się ukryć, że kiedy porównuję retorykę kanclerki Merkel i naszego Pana P., to „z każdego kąta żałość pieseczka ujmuje, a serce swej pociechy darmo upatruje…” 🙁
To jednak „zimno jak w psiarni” nie oznacza znęcania się nad biednymi zwierzątkami, tylko konieczność biologiczną… No proszę, jak każdy sądzi według siebie 😉
A bojlerów i tak nie lubię 👿 Mieszkałam z takim ustrojstwem 6 lat. Na szczęście nigdy więcej ani bojlerów, ani pieców węglowych, ani kozy 😀
Nie mam goraczki… To kto mi uwierzy, ze jestem bardzo, bardzo chora? 😥 😥 😥
Wychodze do apteki i po kurczaka na rosol. Moze kogos po drodze zaraze.
Moze organizm postanowil juz nie walczyc i pozwolic ci umrzec na katar i kaszel? 😈
Wiecej tego kurczaka poprosze, takze dla zdrowych, ale glodnych. 😈
Co można mieć przeciw Kozie? 😯
Jakże bez niej dłużyłaby się każda zima… Bo CO nie umie tak ładnie gadać przy pomocy trzasków, szumów, zgrzytów i wycia w kominie. 🙂
Mordko, z tym umarciem to by chyba nie była zbyt korzystna opcja. Kto by Ci wtedy po prowiant latał?
Ty ją tylko tak trochę potrzymaj w niepewności, żeby dalej się rosołem leczyła. 😉
cieplej 🙂
mimo ze tylko -7° S-Bahn zamarzl,a ja na peronie zmarzlem
mimo pierzyny Babki z Gdyni,bylo „zimno jak w psiarni” i ja
czlowiek rozklejony wygodnym zyciem mam cos przeciw 🙂
„fachowcy” sa zawsze drodzy kiedys tam zawolalismy jednego do regulacji drzwi balkonowych,przyszedl godzine po czasie z kluczem imbusowym (i wiedza chyba) pokrecil to i tamto przez 20 min i WZIAL 100zl!!! bez rachunku
przy remoncie naszego berlinskiego mieszkania bralismy do
gazu,pradu(liczniki)i centralnego (przekladanie grzejnikow)
„prawdziwe” firmy,bowiem te sa ubezpieczone i w razie awarii
mozna wskazac winnego
najwiecej zaplacilismy za zdjecie licznika do pradu,za kilkanascie minut 150 €!(trzeba miec licencje)
najmniej za mycie okien-nic-zona praca i ja doradzanie gdzie jeszcze widac plamy 🙂 😀
zdrowiej Heleno !!! kure daj Mordechajowi 🙂
sis,ja sam czytalem jak „leci”,sadze ze warto jednak zaczac od H.Müller debiutu „Niziny” („Niederungen”),kilkanascie
tekstow o rodzinnej wsi w Rumunii zamieszkalej przez niemiecka miejszosc ,starajaca sie uchowac swoja tozsamosc,
stare tradycje,nazistowska przeszlosc,komunistyczna terazniejszosc,tata SS-man odznaczony za bohaterstwo,mordowanie,gwalty,mama,dziadkowie,inni
swiat od plotu do plotu
swietna poetycka proza-bardzo przygnebiajaca
polecam Tobie bardzo-warto przeczytac
Sis, a potem polecam „Sercątko”, ale uprzedzam za Rysiem można sie b. przygnebić, ale proza piękna.
Rosol na wolnym ogniu, Stara w lozku, oblozona lekarstwami i
owocami.
Do rosolu zostaly dokupione wloskie kokardki i madera. Ja poprosze bez madery i kokardek, pietruszka moze byc.
Bojler wciaz dziala, choc Stara od czasu do czasu zrywa sie z loza bolesci i leci macac kaloryfer. W nocy to tez robila, hehe.
Na drzewie przed naszym domem codziennie juz zjawia sie stadko tych glupich papug. Usilujemy namowic je, aby zeszly z drzewa i przyszly na trawnik pod oknem. Wyrzucamy w calosci croissanty, orzechy, rodzynki. Ale one sa chyba slepe i jeszcze zadna nie przyszla. Jednak nie rezygnujemy.
Ide teraz sprawdzic jak sie opera posuwa w bliskim sasiedztwie.
Już za chwilę się posunie. Mam informacje z dobrego źródła. 😀
To dla masochistów ta proza. 😉
Heleno, zdrowia bez umartwiania.
Ja właśnie po miesiącach czekania na zapisanie do gastrologa (udało się na 24 maja!!!), żeby dał mi skierowanie na gastroskopię (a gdzież jeszcze zapis), bo mam od dwóch lat powiększające się problemy z przełykaniem, wkurzyłam się i zapisałam prywatnie na gastroskopię.
Na czwartek za 150 zł (z uśpieniem +180).
I czego ja jestem taka głupia?
Poprzednio też czekałam parę miesięcy, żeby dostać, skierowanie do lekarza, który wyda do lek.specjalisty, a ten na badanie mammograficzne.
Miesiące czekania, a można zrobić prywatnie i państwowo też szybko i bezpłatnie, tylko trzeba samemu poszukać informacji w Nar.Fund.Zdrowia, bo lekarze nic nie wiedzą, że jest program bezpłatnych badań.
A czas w przypadku różnych takich jest bardzo ważny.
Więc czemu jestem taka głupia?
Opera na odpoczynku 🙂
Co tak gada jak Koza (a nawet lepiej) przy pomocy trzasków, szumów, zgrzytów i wycia w kominie? Oczywiście – piec węglowy. Miałam przez całe dzieciństwo i młodość górną i chmurną. Można też było się zapatrzeć w piromaniackiej hipnozie na płomienie, pogrzać ręce, a po zamknięciu i d… Jednakowóż aby zażywać tych przyjemności, musiałam dygować po dwa wiadra węgla z piwnicy na drugie piętro bez windy, paprząc się przy tym niemiłosiernie…
Nigdy więcej, powtarzam 👿
Tak, Doro, te nostalgiczne mysli o kominkach i piecach kaflowych sa wyjatkowo przyjemne, gdy sie je ma w dodatku do porzadnego bojlera, lub innego wspolczesnego systemu grzewczego, a nie – zamiast… 😉
A opera cudna. 😀
Heleno, pij duzo plynow, i to nie tych, na ktore przy okazji swietowania bojlera mialoby sie nawjwieksza ochote. Tu znalazlam swietne napoje – bo przy okazji sa to firmy fair-trade (czyli uczciwie traktujace tych, ktorzy uprawiaja krzewy herbaciane, ziarno kakaowe czy kawe). Ostatnia herbata, Rishi, jest moja ulubiona (nie tylko ze wzgledu na smak – dostala mnostwo nagrod – ale piekna, hinduska nazwe, bo „Rishi” oznacza „poeta-medrzec-prorok”, a czesto wlasciwie „prorokini”, bo czesto autorkami starych tekstow wedyjskich byly kobiety, jak sie okazuje). 🙂
http://www.huffingtonpost.com/2010/01/14/fair-trade-and-eco-friend_n_420456.html?slidenumber=S2LG2M6AFlI%3D&&&&&&&
Witaj Sis w naszym gronie. 🙂
Gastroskopia tylko z uśpieniem!
Raz się zgodziłem bez i był to jeden z najgorszych dni w moim życiu. 👿
Też się mogę spytać, dlaczego byłem taki głupi… 🙄
Ale najważniejsze, żeby się uczyć na błędach. No więc ja się nauczyłem, czego i innym życzę. 🙂
Moja Koza ma tę wyższość nad piecem kaflowym, że przez szybki cały czas ogień widać.
A że jest dodatkiem do uczciwego systemu grzewczego, to insza inszość. 😉
Wszystkie herbaty (choc nie kawy) sa w tym domu fair trade!
A u E. jeszcze dodatkowo – organiczne!
Rosol z kokardkami, lyzka madery i szczodra garscia zamrozonego koperku byl boski. Mysle, ze postawi mnie na nogi.
Opera jest tak cudna, ze niemieje z olsnienia ilekroc pojawi sie nowy kawalek. Trzebaz miec tyle talentu! Swiat jest okropnie niesprawiedliwy.
Mozna jeszcze tak:
http://www.youtube.com/watch?v=2-jpgb2J2To
Bobiku, podziel tekst na kawałki i wklejaj kolejno -mówię o operze.
Któryś Ci zawiesi, więc będzie można drogą eliminacji dojść w mniejszym kawałku publikując zdania, a później słowa.
Po wykryciu, poprawi się tekst, Pani Dorota usunie próby i wszystko będzie OK. 😉
Dzięki za doradztwo! 🙂
Ballada kawowa swietna, Heleno (ale kawa pewnie byla fair trade, wiec wszystko w porzadku). 😉 U nas tez organicznie, jak u E. Dobrze, ze rosol w dzialaniu. Zreszta radosc z opery tez ma dzialanie terapeutyczne. 🙂
A jeszcze a propos zdrowych plynow, to czy probowalas syropu z agawy lub cukru kokosowego? Bardzo sa u nas zalecane, gdy juz nie mozna uniknac slodzenia jakiejs potrawy dla cukrzykow (low glycemic index). W smaku w porzadku, bo sprobowalam niedawno, zachecona przez nasza concordzka niezrownana Debre, ktora ostatnio popelnila trzecia ksiazke kucharska z roznymi ciekawymi pomyslami, w tym dla osob z ograniczeniami dietetycznymi.
Syrop z agawy, owszem, stoi u mnie od bodaj trzech lat w szafce, kupiony przez E. na przyjazd mojej diabetyczki Renatki. Dodwalysmy go do produkowanych w domu lodow. Niestety wyszly nam twarde jak kamien. Od tego czasu balam sie go uzywac. Ale pewnie do slodzenia napojow OK.
Moze tam trzeba bylo cos zmienic w przepisie, Heleno, bo my kupujemy ulubione przez dzieci lody kokosowe, ktore wlasnie sa slodzone agawa, i sa bardzo dobre, o normalnej lodowej konsystencji. Z cukrem kokosowym pieklam na swieta, i wyszlo swietnie, ale z nim latwiej, bo jest jak zwykly cukier (tyle, ze naturalnego zlotego koloru), a syrop to jednak plyn, i trzeba juz zmieniac przepisy. Syrop z agawy za to bardzo dobry do domowej lemoniady, zwlaszcza, ze prawie natychmiast sie rozpuszcza w zimnych plynach, wiec mieszania mniej.
Hmm… Tak mi się zdaje, że dla kilograma cukru rocznie na 3 osoby chyba nie ma co zbyt intensywnie szukać zastępstwa? 🙄
Jeżeli Królik będzie w stanie choć na chwilę uciec swoim kłopotom, to zawiadamiam, że za chwilę będę miał gotowy wielki gar kapuśniaku. Tak wielki, że jestem skłonny się podzielić. 🙂
Z innymi też, ale z Królikiem zwłaszcza, bo o ile się nie mylę, na nią kapuśniak działa terapeutycznie. 🙂
mt7, dziękuję za wskazówki, jeżeli jeszcze kiedyś coś będzie szwankować, to się zastosuję. Na razie nie, z czystego lenistwa. 🙂 Póki wszystko działa, po co sobie dodawać roboty? 😉
A, bo Ty Bobiku nie zyjesz w kraju, gdzie w lecie istnieje tradycja dziecinnych lemon stands… To do nich lepiej dodawac agawe albo cukier kokosowy. 🙂 Zreszta, rzeczywiscie, kilogramy cukru wypijaja ci, ktorzy pija cole i tym podobne napoje slodzone (tyle, ze w fabryce, wiec przez kogos innego). Na szczescie, u nas nikt jakos tego nie lubi.
U mnie dzis beda mielone z ziemniakami puree i marchewka z groszkiem, to tez sie podziele z Krolikiem, bo wiem, ze i ten zestaw dziala nia nia terapeutycznie. 🙂 Mam nadzieje, ze uda mi sie kotlety uchronic przed eksperymentami kulinarnymi Zosi, o ile strace czujnosci. 😉
Sorki, Bobiku.
Nie zauważyłam, że już jest. 🙁 🙂
Bobiku, przed chwilą widziałam wspomnianego tu kiedyś niechętnego zimie jamnika z sąsiedztwa, wdrapującego się z zapałem na zwały odgarniętego śniegu 😯
Beato, może zajrzał na blog, przeczytał, co o nim pisałaś, zawstydził się i zaczął chodzić na psiłownię. 😆
Może, bo wczoraj trochę dziwnie na mnie patrzył… 😆
Okazało się, że ten gar kapuśniaku w konsumpcji jakoś dziwnie się skurczył. 😯
Jeszcze jedno praktyczne zastosowanie teorii względności. 🙂
Zajrzalam dzisiaj na blogowisko i gardlo mi sie scisnelo… Kapusniak od Boboka na pierwsze, a na drugie mielone, z ziemnioakami puree i groszkiem z marchewka od Moniki. Dzieki wielkie. Dzieki wam chce sie zyc.
Pozdrawiam wszystkich cieplo. Mam nadzieje, ze chmury nade mna i moimi sie przewala wkrotce…
A bientot.
Dzień dobry. 🙂 Warunki zewnętrzne strasznie dziś paskudne – na przemian roztop i przymarzanie, ale cały czas w przenikliwym, wilgotnym zimnie. A to wszystko razem jeszcze utytłane w szarości bez jednego promyczka. Chyba nie ma wyjścia, tylko trzeba będzie sięgnąć do wartości wewnętrznych i przy ich pomocy jakoś przeżyć dzień. Ale nie dziwcie się, jeżeli chwilami będę markotny, melancholijny, marudny, albo jeszcze co insze na m. To wszystko przez tę zaokienność. 😉
Króliku, natura chmur jest taka, że się w końcu przewalą. 🙂
Chmury płyną i to wszystko,
jak Pantarej mądrze mawiał.
Martwi często się ludzisko,
że tych chmurzysk taki nawał,
w szat popada rozdzieranie,
w przygnębienia wpada otchłań,
nie smakuje mu śniadanie,
chociaż z niejednego kotła,
nad przepaścią wciąż, na linie,
trwożnie patrzy, gdzie nadzieja…
Spoko! Wszystko to przepłynie,
posłuchajcie Pantareja! 😉
Bardzo optymistyczny wierszyk. Ja tez zycze krolikowi aby jak najszybciej chmury – te zarazy – sie rozwialy .
U nas za oknem pogoda jak Bobik opisal, ale dzielna Pani Doch, doszla nadprogramowo slyszac , ze ja sama ni renkom, ni nogom, a calutka noc dusilam sie z kaszlu i pilam rozaczliwie lekarstwa.
I ani grama goraczki! To dlaczego tak zle sie czuje?
Wczorajszy dzień na specjalną półkę Dzisiaj też lekko nie będzie. No nic, kołek w zęby i, po kawałku, do przodu.
Królikowi, Helenie i wszystkim przydepniętym – Pantareja ku lepszemu 🙂
No właśnie przez brak gorączki! To już Vesper pisała, że te infekcje bezgorączkowe bywają znacznie wredniejsze, a ja ze swojego doświadczenia jak najbardziej potwierdzam.
Bo w końcu gorączka jest naturalnym mechanizmem obronnym organizmu i ma właściwości wirusoubijcze. A jak jej nie ma, to znaczy, że zaraza potrafiła jakoś wyonacyć system immunologiczny i baluje w organizmie w najlepsze. 😯
Trudno – trzeba dalej łykać lekarstwa i liczyć, że choróbsko przepłynie jak chmura. 🙂
Heleno – tu nie miejsce na rady co prawda, ale niech Ci ktos smaruje plecy spirytusem salicylowym i opukuje (z wyczuciem) to oczywiscie na dodatek do lekarstw i pani doktor. A poza tym zdrowiej szybko! Pozdrowienia z zimnej i pieknie białej od szadzi Warszawy
Na rady medyczne każde miejsce jest dobre – wiadomo wszak, że to jedno z naszych narodowych hobbies. 😀
Czemu w Warszawie może być zimno i biało, a gdzie indziej to zimno i szaro? 🙁 Aż mam ochotę jasiętakniebawić!
Wando, a ta Tina jeszcze czasem o mnie szczeka? 😳
Tina oczywiście jest cała oczarowana i uśmiechnięta, Bobiku i czadem szczeka. Tylko dużo czasu sama spędza w domu bo my z Tamarą mieszkamy na zmiany, jeszcze trochę 🙂
Króliku, oby jak najszybciej chmury sie rozwiały i pokazało się słońce!
Heleno, a może WICK VapoRub??
na pewno wiesz co to za mazidło! Ja z tego robie też inhalacje. Nie wiem czy to leczy infekcje, ale na pewno pomaga na objawy! A po za tym rosół, dużo picia, herbata z cytryną i ciepły kocyk. mam wrażenie, że świadomość że bojler wesoło buzuje jest terapeutyczna!
Bobiku, W krakowie tez ponuro, wilgotno i zimno! nastawiłam rosół i wielką niechęcią myślę o tym że musze wyjść do sklepu!Byle do wiosny
To może odwalmy wszyscy szybko te zakupy, a potem ja przyniosę wielki blogowy kocyk, pod który wleziemy i będziemy się grzać, popijając co tam komu bliżej duszy? 🙂
Wanda w Warszawie? 😯 To witamy 😀
Tu rzeczywiście biało i ziiimno. Bez słoneczka, ale śnieg rozświetla krajobraz. Dobre i to…
kilka zdrowotnych porad…
Na kołderce trzymaj rączki
tym unikniesz złej gorączki
Nie bądź aż takim matołem
ratuj zdrowie z kur rosołem
Kaszel, katar – wszystko przejdzie
w chwilę po tym, jak już zejdziesz
Było o swe zdrowie dbać
a nie teraz narzekać
mać….
To ja też chcę radzić! 😆
Skutecznie zwalczysz anginę,
w gardło lejąc whisky krzynę.
Niestraszny ci jest półpasiec,
gdy tylko jesteś przy kasie.
Na hemoroidy pod zadem,
szybki numer przed obiadem.
A na obolałe nerki
jeszcze szybsze dwa numerki.
Nie przeraziłby cię zawał,
gdyby na cię ktoś nastawał.
Na epileptyczne drgawki
tajski masaż (duże dawki).
Na kiłę (potocznie syf)
najlepiej pięć dużych piw.
A na markotności atak
czytać zeena trza, riebiata!
Z loza bolesci, dzielnie:
😆 😆 😆 😆 😆
Wnet radośnie serce pika
po wizycie u Bobika
Przyłożona goła ryba
to zboczenie jakieś chyba…
Konia także nie przykładaj
bo to nawet nie wypada…
Przyłożony goły lew
wzbudzi w lwicy wielki gniew
Czas najlepszą dać tu radę:
posiedź dziesięć lat z okładem…
Krolikowi na chmurki i inne przeciwnosci znany z ich usuwania specjalista (a przy okazji i pozostalych moze to postawic na nogi, bo sama melodia bardzo sloneczna i bezpluchowa) 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Qg88CknV1zY&feature=related
Heleno, mysmy niedawno mieli podobnego wirusa, i na ten kaszel najbardziej pomogl nam lek ajurwedyczny firmy Himalaya (bez niego tez mialabym pare wiecej nieprzespanych nocy przy chorych dzieciach), ktora sprzedaje swoje leki i w Europie. U nas nazywa sie to Koflet. Zaraz go poszukam. Nie wiem, czy na te infekcje zdazy Ci ktos to kupic, ale dobrze go miec w domu pod reka na wszelki wypadek. Dobre sa tez dobre polskie tabletki z tymiankiem i podbialem, ale nie wiem, czy mozna je dostac z Zachodnim Londynie (ja je za kazdym razem przywoze ze soba z Polski). No i wygrzewanie sie i duzo imbiru. 🙂
Juz znalazlam Koflet, tylko nie pozwalaja mi wejsc na ich strone europejska, odsylajac mnie uparcie do amerykanskiej. Ale mysle, ze tak samo sie to nazywa i w Anglii.
http://www.himalayahealthcare.com/
ciagle zimno 🙂
ponownie ciemno 🙂
wracam do czytania 🙂
Finalne prace przy operze tak mnie wessały, że jeszcze zakupów nie zdążyłem zrobić. 😯
Lecę do sklepu, bo jeszcze wyjdzie na to, że w imię Sztuki zemrę śmiercią glodową. 🙄
Sztuka dobra, ale nie mozna zyc bez sztukamies. 😉
No, nareszcie taki moment, że można życiu powiedzieć „chwileczkę, zwolnij”, wleźć pod blogowy koc, wina sobie nalać…
Gdyby jeszcze ktoś był chętny, to szkło już przygotowane, krakersy, oliwki, popielniczki… Wszystko w zasięgu rąk i łap. 🙂
Z tego, że nikt nie skorzystał z koca głośno, nie wnoszę, że nie było skorzystań cichych. 😉
Opera jest już u Pani Kierowniczki na pasku z boku, chociaż nie jest to jeszcze chyba jej pozycja ostateczna. Jak już będzie, to zlinkuję.
Może nie wypada tego mówić współautorowi, ale nic nie poradzę – czytając ostateczną wersję zalewałem się rzewnymi, śmiechowymi łzami. I brzuch mnie rozbolał na dodatek. 🙂
A Vesper też brała udział! I mt7! 😀
Piesku, Opera jest tak dobra, ze juz opracowujemy ze Stara sposoby posylania Wam paczek na Kolyme – cieple gacie, krem nawilzajacy, tusz do rzes i prezemyslowe ilosci wodki chopin z godziwa zagrycha. 😈
Stara, bardzo oslabiona prezeziebieniem, zwlokla sie jednak z loza bolesci i wszystko mi odczytala na glos spiewajac tam gdzie rozpoznawala melodie (no comment…).
Sztuka jest tak porywajaca, ze jesli Opera Narodowa nie zdecyduje sie jej wystawic – bo jest jednak wysokobudzetowa – to Polityka powinna to wydac, aby skorzystac z tego mogly szkoly i kolka teatralne i wystawiac przynajmniej fragmenty.
Dzieki!
Przyznam, że ja – po ściepnięciu wszystkiego do kupy i opublkowaniu przez PK – przeżywam jakiegoś takiego adrenalinowego kopa, jak to czasem mają aktorzy/śpiewacy po zakończeniu spektaklu. Bo w trakcie zbiorowej tfurczości tak mi się już cichcem wydawało, że wyjdzie dobrze, ale nie chciałem zapeszyć. Ale jak przeczytałem jeszcze raz efekt finalny, to fiknąłem z radochy. 😆 No, bo bardzo cudnie nam wyszło. 🙂
A jak się już załapałem, to za nic nie ręczę. Kto wie, może i u nas kiedyś zoperuję?
Demoniczny Doktor Bobik… 😉
Dodatek medyczny:
gdy na Helenę wirus napada,
spieprzać po prostu powinna dziada.
Więcej pieprzu! 😆
Toz przestala, po wyzlopaniu butelki syropu, przynajmniej tak strasznie przeszkadzac mi spac swoim kaslaniem, ktore bylo upiorne. Teraz tylko glosno sie smarka.
Trochę odtajałam. Idę do opery. Zapewniam, że w razie potrzeby, będę rzęzić z całej duszy 🙄
Mordko, nie marudź, ogrzewaj 🙂
Haneczko, nie rzęź 🙂 i w ogóle to mimo pięknej zimy już tęsknię do wiosny! Czy ktoś widział jakieś jej ślady?
Ani widu, Wando 🙁 Też tęsknię…
Dzień dobry. 🙂 Haneczka musi rzęzić, bo taką ma rolę w operze. To nie jest takie sobie zwykłe rzężenie, tylko artisticzne. 🙂
Po pięknej zimie u mnie już ani śladu. 🙁 Roztop szary, luj upiorny… Czyli nadreńskowestfalska normalka. 🙁
Haneczko, powiew wiosny jest juz dzis, pierwszy raz. Mam pootwierane na osciez okna, oko blekitu na calego.
Wyjrzalam za drzwi aby sprawdzic czy pod mchem jakim oblozone sa hortensje w wielkich donicach po obu stronach dzrwi wejsciowych do mieszkania, mozna juz wyczuc posazdone jesienia prawdziwe staoswieckie narcyzy. Owszem, maja juz pod ta kolderka zw dwa- trzy centymetry wzrostu nad ziemia.
W koncu stycznia-pierwszych dniach lutego zakwitna tu na bladorozowo drzewa, ktore zawsze kwitna. Wtedy juz jeden skok do wiosny.
Równowaga w przyrodzie. Helena na Wyspach Szczęśliwych, Bobik w lujowym roztopie 🙄 Tu nic znikąd jeszcze nie wyłazi. Nawet mój oczar śpi. Biało, wietrznie i mrozi. Ale nie śnieży 🙂
Tu podobnie… i jeszcze jakiś paskudny wiatr, co śniegiem tumani. Tym leżącym, bo z nieba nie pada. Na szczęście nie wychodzę dziś z chałupy.
Bobiczku, a Ty powinieneś teksty do kabaretów zawodowo pisać 😉
Oj, żebyście wiedzieli, jak mnie ten lujowy roztop idzie na wątpia. 🙄 Kwękający się robię, marudny i paskudny. I tak jeszcze do końca marca, jak znam życie. 🙁
Pisałbym, Pani Kierowniczko, tylko nie znam osobiście żadnego kabareta, żeby mu zaproponować. 🙂
Bobiku , nawet takie nieznajome kabarety można namierzyć w sieci i nasłać na nie próbki twórczości, które mówią same za siebie. Gorąco zachęcam 🙂
Właśnie sobie uświadomiłem, że aktualna scena kabaretowa w Polsce jest dla mnie kompletną terrą incognitą. 😳 Moje rozeznanie w tej dziedzinie pochodzi chyba jeszcze z poprzedniego życia. 😯
Ja też się nie znam (nic jakoś swą jakością nie jest w stanie mnie oderwać od Kabaretu Starszych Panów, no może tylko czasem absurd Mumio), ale namierzyłam stronę, która coś wie: http://www.kabarety.tworzymyhistorie.pl/
Dziękuję, zaraz zajrzę. 🙂
Starsi Panowie to oczywiście najwyższe wyżyny, ale w tzw. swoim czasie dobrych kabaretów było więcej. Ja z Krakowa, więc memu sercu oczywiście piwniczny duch bardzo bliski, ale w polskiej prześmiewczej poetyce na pewno i duch STS-u się osadził, i Hybryd, i Elity… no, można by jeszcze powymieniać. 😉
A blogi w momentach twórczych ataków 😉 są właściwie rodzajem improwizowanego kabaretu. Bardzo wygodnego, bo wyjściowego obuwia wkładać nie trzeba. 🙂
Ja się przyznam, że nie mam ani trochę serca dla (nawet wirtuozowsko obśmianej) tematyki politycznej czy nawet jej oparów. Pewnie dlatego mój kabaretowy horyzont tak wąziutki 😉 Ale życzliwy śmiech z człowieka jako istoty pełnej rys na jestestwie bardzo jest mi bliski, taki właśnie a la Starsi Panowie Dwaj. Może być w kapciach 😀
Ale koniecznie mnóstwo kapeluszy 😉
No tak, nie każdy jest zwierzęciem politycznym. Prawdę mówiąc, nawet nie każdy jest zwierzęciem. 😉
Ale ja na przykład jestem i potrzebuję jakiegoś wentyla, bo inaczej złość na różne takie mogłaby mnie zadusić. A jak trochę powentyluję, to zaraz mi luźniej i nawet życzliwość wiele łatwiej mi wtedy przychodzi. 🙂
a co tam, podzielę się, Miko (rysując): „nie chcę iść na aespe”
No, slodki jest Miko 😆 😆 😆
Moze sie da z czasem ublagac?
postępy już są: „będę cię odprowadzał na aespe” dorzucił na pocieszenie 😉
Śliczne 😆
Ja mam w domu jednego takiego, co chodził na aespe, ale nikt mi niestety w porę nie powiedział, że trzeba go było odprowadzać. 🙂
Coś jest na rzeczy, moje mniejsze dziecko chodzi na aspe i czasem ja odprowadzam!
Sąsiadko, ale Ty masz bliziutko. A nie wiadomo, jak daleko Miko musiałby fomę prowadzać. 🙂
na polonistykę miałby blisko, a na aespe jednak kawałek…
Akademia Sztuki Picia…
Nie tak blisko Bobiku, bo na Smoleńsk….
Myślałem, że na Plac Matejki. Ale Smoleńsk też nie taaak znowu daleko. 15 minut solidnym piechotkiem. 🙂
ciemno,cieplej niz w szczecinie tam bylo -7 °,tutaj 0°
za oknem kapia na parapet krople wczorajszego sniegu,tak ma byc do jutra
Chodzenie na polonistykę w ogóle się nie opłaca, nawet jak jest na sąsiedniej ulicy. 😉
w EMPIKu znalazlem kilka ksiazek z wydawnictwa „Czarne” polskich
autorow
calkowicie mi obcych 😳
moze ktos z Was moglby cos polecic nim wydam moje oszczednosci
🙂
Nie uprzątnęli zwałów śniegu, a znowu napadało. Wrrrrrr
vesper,u nas samo plynie do morza……. 😉
Od „Czarnego” to Sąsiadka jest specjalistką. 🙂
U nas jezdnie zwęziły się o metr z każdej trony, bo po bokach leżą hałdy śniegu. Parking wygląda w tej chwili tak, że stoi na nim połowę mniej samochodów, ale każdy w swoim wydrążonym boksie. Kiedy właściciel prywatnej posesji nie odśnieży chodnika przez domem, to mu miasto walnie taki mandat, że się nogami biedak nakryje. Ale samo się nie kwapi, żeby wywieźć te zalegające tony. W mieście praktycznie nie da się zaparkować, bo tam, gdzie były miejsce do parkowania, leży śnieg. Ale jak się komuś uda gdzieś znaleźć jakie miejsce, to musi po kolana w błocie brnąć do parkomatu i uiścić stosowną opłatę za ten pożal się Boże parking. Przecież płacimy jakieś podatki!
Domagać się, żeby forsa z podatków była sensownie wydawana? 😯 Vesper, czy Tobie się przypadkiem w głowie nie przewróciło z tej demokracji?
Taka antyobywatelska postawa może w końcu doprowadzić do tego, że zwykli ludzie będą chcieli urzędników kontrolować. No, to się przecież w pale nie mieści! 🙄
Widzisz, Bobiku, co bojkotowanie telewizji robi z porządnego obywatela. Wywrotowca robi, ot co. Nie śledzi taki tańców z gwiazdami, lotów z meteorytami, wygłupów przedstawicieli narodu przed kamerami i mu uwaga umyka w kierunku spraw zasadniczych. Należy stanowczo zmuszać ludzi do oglądania telewizji.
Powiem więcej, powinno powstać coś w rodzaju kodeksu karnego, określającego, jakie audycje i w jakiej dawce czasowej jest się zobowiązanym oglądać za takie czy inne myśli. Np.: sprawy podatkowe – 2 godziny „Tańca z gwiazdami”, ale połączone z myślą o kontrolowaniu urzędników już 4 godziny. A za tak poważne przestępstwa umysłowe, jak np. próba obiektywnej oceny obecnej kadencji prezydenckiej, tydzień „Idola”, bez litości.
Bobiku, to my z tego żywi nie wyjdziemy 😯
O, nie, Haneczko! Nie ma tak dobrze, żeby sobie uciec w nieżywość. To tylko na mocy nadzwyczajnego aktu łaski. A bez niego trzeba będzie swoje odoglądać. 🙄
Póki mogę, uciekam w spałość 😉
Ucieczka w spałość jeszcze się czasem udaje tylko dlatego, że KKT (Karnego Kodeksu Telewizyjnego) nie dopracowano we wszystkich szczegółach. No i egzekwowanie kar trochę szwankuje. Ale już niedługo, kiedy tylko u kogoś wykryje się poziom myślenia przekraczający 3 dody na godzinę, pod drzwiami staną, i nocą kolbami w drzwi załomocą, i – obywatelka pozwoli na „M jak miłość”.
A ja mialam dzis telewizyjny raj: najpierw Columbo, potem Poirot, potem Antiques Road Show, a zaraz po nim Lark Rise to Candelford, na ktory czekam co tydzien. . Poniewaz jednak co chwila podsypualam lub sie budzilam, podsypialam i znowu sie budzilam, to obejrzalam pol Columba, drugie pol Poirota, z przerwami ARD i prawie w calosci Lark Rise ale bez Candelforda.
Jestem otumaniona lekarstwami, ktore sobie aplikuje szczodra garscia i udalo mi sie zbic kaszel, bylabym nie musiala rozmawiac. Katar jeszcze jest i duzo kichania.
Ale najgorsze za nami i teraz juz z gorki.
Kryminały można spokojnie oglądać po połowie, byle tylko zachować zasadę „początek z jednego, koniec z drugiego”, a nie dwa początki albo dwa końce. Jeżeli się ogląda zgodnie z zasadą, morderca zawsze i tak zostaje złapany. 😉
Tak dokladnie bylo z Columbem i Poirotrem. A zapomnialam jeszcze wspomniec o CSI, z ktorego zobaczylam tylko srodek i wogole nie wiem o co chodzilo. Ale i tak bylam szczesliwa.
Jasne, telewizji nie ogląda się przecież po to, żeby wiedzieć o co chodzi. Powiedziałbym nawet, że taka wiedza często szalenie utrudnia oglądanie. 😉
zero, snieg trzyma sie czego sie da, lepiej lub plynie do ……
Bobiku,mialem Ciebie za lagodnego milujacego ludzi pieska!
ale kara tygodniowego ogladania „Idola” to gorsze niz elektowstrzasy,trepanacja czaszki i dozywocie
Bobiku badz ponownie lagodny ❗
pierzyna wytrzepana po pache,brykam 😀
posypuje, multum spraw już załatwione, jakieś ptactwo hałasuje pod parapetem, zima
Dzień dobry. 🙂 Pod twierdzeniem o zomie nie mogę się podpisać, bo u mnie nadal roztopiony luj. Muszę wytężać całą siłę woli, żeby te na m się mnie nie czepiały. 🙄
Rysiu, to przecież nie ja będę obywateli do tego „Idola” zaciągał. A skądże! Powstanie (może już powstała?) specjalna jednostka, Centralne Biuro Prawomyślności I Zmuszania Do Oglądactwa, w skrócie CB… no, mniejsza o to. Ja mogę tylko obiecać, że o robotę tam nie będę się starał. 😉
Czy nie macie przypadkiem obaw, że podły płaz skonsumował Jotkę doszczętnie, do ostatniego włoska? 😯
Ale może tylko zamknął ją w areszcie domowym, pozbawiając wszelkich kontaktów ze światem zewnętrznym? W tym przypadku pisanie listów do Amnesty International, Oenzeta i innych instytucji może by coś dało?
Miało być „Pod twierdzeniem o zimie”, ale nie będę już poprawiał. 🙂 Może to podświadomość zadziałała, dając do zrozumienia, że zimę złą należałoby nazywać zomą? 😉
zoma rymuje się z foma… 🙄
Ale przecież nie będziemy śpiewać „nasza foma zła”! 😯
Słuchajcie, dzięki Monice co rusz jesteśmy w myślowej awangardzie. 😆 Tym razem u Bendyka jest o Lanierze. A u nas już było, zyg, zyg! 😀
http://bendyk.blog.polityka.pl/?p=727
Swoją drogą ciekawe, włącznie z komentarzami. 🙂
Myślę, że dziedzinie awangardowości, stanowimy ścisłą awangardę, nawet w obrębie samej awangardy. Zdążyliśmy obśmiać narodowe zadęcie jeszcze zanim się chlupnęło z nośników masowej informacji.
Poza tym, dzień dobry. Migrena 🙁
poniedzialkowej migrenie nasze zdecydowane NIE
zaslon okna 🙁
przerwa 😆
poniedzialkowa przerwa jest dobra, ale najlepsza piatkowa,
smakuje wolnymi dniami… 😀
Ta migrena chyba się posuwa z zachodu na wschód. Wczoraj była u mnie. Znaczy – jutro, pojutrze może wylądować gdzieś w okolicach Moskwy.
Najgorzej, jak tam zostanie odparta i zacznie odwrót… 🙄
Najgorzej, jak utknie w kujawsko-pomorskich śniegach i zostanie ze mną do roztopów.
A nie ma chociaż jednej odśnieżonej drogi do Księstwa Warszawskiego? Tam ją przepędzić i nie wypuszczać poza 1815 rok.
Ostatecznie można ją wsadzić do pociągu jadącego do Warszawy, ale kilka osób nie byłoby z tego zadowolonych 🙂
Nie, żadne współczesne środki lokomocji! Onuce na odmrożone odnóża i niech zasuwa pieszo przez początek XIX wieku. Tam nikomu nie zaszkodzi, bo wszyscy już i tak nie żyją. 🙄
Sąsiadka poprosiła mnie dzisiaj żebym porozmawiała z Sokratesem 🙄
podobno łazi on po drzewach w jej ogrodzie i straszy dokarmiane ptaki 😈
Bobiku, Mordechaju, jak się przeprowadza takie pogadanki wychowawcze z kotami? 😯
Pogadanke nalezy przeprowadzic z sasiadka i wyjasnic jej, ze Kot w ogrodzie, to jak Wajrak w Dolinie Rozpudy. Zajmuje sie bowiem ekologia. Eliminuje osobniki chore, niedolezne, zdolne do zarazenia innych ptakow ornitoza, zapobiegac w ten sposob epidemiom.
Jesli Kot przychodzi do karmnika, to w jednym celu – sprawdzenia czy wystawiony pokarm jest jadalny.
Koty skrzydel zazwyczaj nie maja, wiec nie moga pofrunac za ptakiem na drzewie czy w karmniku. Zbieraja ptaki jedynie z ziemi i tuz nad ziemia. A coz warty jest ptak chodzacy po ziemi? 😈
Dzien bez Betonowego Terlika to dzien stracony:
http://terlikowski.salon24.pl/
Ptaki chodzące po ziemi należy omijać z daleka, bo mogą okazać się strusiami. A struś takiego kopa potrafi wymierzyć, że łoranyboskie! 😯
A o przeprowadzaniu wychowawczych rozmów z Kotami chyba najlepiej pogadać z Syzyfem… 🙄
Dzięki Mordko 😀
Jotka już była gotowa przynudzać 👿 ostatecznie odpuściła 😎
z kocim pozdrowieniem 🙄
Bobiku, wobec powyższego, czuję się zwolniona z wysiłków wychowawczych względem Sokratesa 😆
Ptaki chodzace po ziemi to rzeczywiście nic dobrego 🙂 Ubiegłego lata, w podmiejskim parku, taki chdzący po ziemi bocian dziobnął mnie w rękę. Uznał pląsy mojego dziecka za akt wrogości. Co dziwne, dziecko wcale nie znajdowało się blisko boćka, ze cztery metry może. Bociany w tym parku nie protestują, gdy ludzie podchodzą do nich zdecydowanie bliżej. Tym razem się ptak wkurzył, musiałam interweniować i zaliczyłam. Lepiej, że ja w rękę, niż dziecko w oko na przykład, bo całkiem mocno dziobnął.
Mój ludzki brat, jako bardzo jeszcze nieletnia dziecina, zaliczył przygodę z łabędziem. Ptaszysko to było zdemoralizowane dokarmianiem przez ludzi i wyrobiło sobie roszczeniową postawę wobec rzeczywistości. Mały akurat zapychał jakąś bułę na brzegu jeziorka, kiedy łabędź podszedł do niego piechotą i zaczął spoglądać znacząco. Ponieważ nie poskutkowało, podszedł jeszcze bliżej i niecierpliwie przestępując z nogi na nogę wyciągnął szyję w kierunku bułki. Niestety, dziecię nadal nie zorientowało się, czego od niego chcą, zostało więc ukarane mocnym dziobnięciem w przedramię, a następnie brutalnym wyszarpnięciem bułki z dłoni. Ptaszydło odeszło ze zdobyczą, wyraźnie pusząc się przez kilkoma obserwującymi tę scenę łabędzicami i w ogóle nie reagując na histeryczny wrzask pobitego i obrabowanego smarkacza. 😯
Jotko, o ile wiem, jedyną akceptowaną przez Koty, aczkolwiek nieprzynoszącą żadnych wymiernych skutków formą działań wychowawczych, jest podsuwanie pieczonych bażantów pod nos. 😉
A moja Stara zostala przewrocona na ziemie i pobodana przez parotygodniowego cielaczka jak sama miala cztery lata. Pamieta te przygode bardzo dobrze.
Rodzice siedzieli na kocyku z piknikiem, obok pasl sie czyjs cielaczek. Stara ubrana w czerwona sukienke niosla w kierunku rodzicow dzbanek z woda ze strumyczka, minding her own business. I wtedy niesprowokowany cielaczek na nia napadl, wywrocil na trwae i zaczal bodac. A ona sie tak przetsraszyla, ze odebralo jej mowe i nie mogla nawet zawolac rodzicow. ktorzy dopiero po chwili zobaczyli co sie dzieje i wyrwali ja z lap wscieklego cielaczka. A potem wmawiali w Stara, ze nic wielkiego sie nie stalo i cielaczkowi zwyczajnie spodobala sie czerwona sukienka, wiec sie chcial pobawic.
Zostala jej jednak na cale zycie wielka nieufnosc do cielaczkow.
Miejskie dziecko, psiakrew! Moja Stara to już w tym wieku próbowała u Pradziadków całkiem duże krowy doić. 😉
Cielaczki wzbudzaja w Starej blady terror, prawde powiedziawszy. Do Psa Baskerville’ow podejdzie, ale nie do cielaczka. They’re not to be trusted, ever! 😈
Noo, kura też potrafi pogonić, jak się wnerwi. 😀
O sąsiadach już tu kiedyś pisałam. Doprowadzają do zaburzenia poczucia tożsamości płciowej swojego psa a własciwie psy. To jest ona a oni mówią na nia Leon. Nauczyli ją jeść surową marchew, i inne surowe warzywa. Już jakis czas temu chciałam na nich donieść do stosownych służb, ale zwyciężył oportunizm, nie jedną flaszkę my razem 😳
ale teraz, jak dybią na kocią tożsamość Sokratesa no ale z kim my bedziemy te flaszki …?
To w kraju teraz tak trudno znaleźć wspólników do flaszki? 😯
Się porobiło… 🙄
Takie czasy, panie dzieju, już tylko wirtualnie… 🙄
Trudno, nie trudno, ale człowiek się starzeje i nie łatwo mu zmieniać nawyki i przyzwyczajenia 😳 tylko czemu oni a właściwie ona czepia się Sokratesa
a tak było miło i komu to przeszkadzało 😯
kompromis pilnie poszukiwany 😥
kompromis ma dziś wychodne, trza się docierać bez wspomagaczy…
Jotko, namów ją na kota 😉
Swoją drogą wiele lepszy kac wirtualny, niż cakiem realny. 🙄
A gdyby tak spokojnie, przy flaszce, podać sąsiadce argumenty Mordechaja, które całkiem sensowne są? Że w naturze tak zwykle jest – ktoś na kogoś poluje, ktoś komuś uciec próbuje… Drapieżniki spełniają po prostu rolę policji sanitarnej, eliminują chore osobniki, bo normalnego, zdrowego ptaka i tak złapać nie potrafią. A to, że się kocisko czasem w okolicy pojawi jest też dla ptaków pewnego rodzaju treningiem – nie rozleniwiają się, zachowują czujność.
Jedyny okres, kiedy kota warto nieco przytrzymać w areszcie domowym, jest wtedy, kiedy ptactwo wychowuje pisklęta. One uciec nie potrafią, choćby najzdrowsze były, więc w tym czasie drapieżniki rzeczywiście mogą narządzić.
A wiedzieliście, że dziś był taki dzień?
http://deser.pl/deser/1,83453,6174963,Najgorszy_dzien_roku___to_dzis_.html
Jak sobie podliczyłam, to mnie osobiście mało co się zgadza. Po świętach nie pozostały mi niezapłacone rachunki, postanowień noworocznych z zasady nie robię, tylko ta pogoda jak była parszywa, tak jest – ale co z tego? 😀
Hmm… Postanowienia noworoczne? Też nie robię. Niezapłacone rachunki? Zawsze się jakieś znajdą, ale ze świętami nie ma to nic wspólnego. Dni z depresyjną pogodą jest w roku cała ducka. Ale muszę przyznać, że ta rada, żeby zrobić coś śmiesznego, bardzo do mojej szczeniaczej duszy przemawia. I rzekomo najgorszy dzień w roku jest do tego równie dobrą okazją, jak każda inna. 😉
A mnie po analizie równania Nernsta wychodzi, że Ikea co ma najlepszego? No, co?
Cukierki Daim…
Nigdy nie jadłam cukierków Daim 😯
A co do rady, by zrobić coś śmiesznego, to korzystaliśmy z niej obficie w ostatnich dniach 😉
A ja też nieźle jak na „najgorszy dzień w roku”. Byłam na „Boskiej” z Jandą w Teatrze Wielkim. Mądrze zbudowana rola. Niby śmiech do rozpuku, ale i drugie dno. I wychodzi się z teatru z wielką sympatią dla postaci.
Ta Janda to kobieta z żelaza 😉 Dopiero co zrobiła premierę na nowej scenie na warszawskiej Ochocie (podobno zresztą kiepskawą), i już w Poznaniu bryluje 🙂
A Pani Kierowniczka to niby nie z żelaza? Nawet ptaki tyle po świecie nie latają. 😆 A nawet jak latają, to już potem na pewno nie mają siły, żeby to na blogu opisywać.
Przeczytałem właśnie w barze, że zeen ostatnio zajmuje się dilerką 😉 i przypomniało mi się, że dziś całkiem rozsądny artykuł na temat legalizacji czytałem, a przy tym z pewnymi ciekawostkami, które chyba nie są ogólnie znane.
http://www.przekroj.pl/wydarzenia_swiat_artykul,5712,1.html
To chyba jakoś genetycznie uwarunkowana nadwyżka energii 🙂 A zabrylowała tak, że ludziska mało z balkonów nie pospadali. Odwiedziny teatrów KJ mam w nieustających planach, w końcu kiedyś uskutecznię, niech no tylko nastąpi koincydencja.
W kwesti dilowania: ja marny robaczek,
wejdź do monopolu – dopiero zobaczysz
kto tutaj diluje i co on ma z tego,
że już o tytoniu nie wspomnę, kolego…
No, a takie autko – to myślisz, że na czym
jeździ za co bulisz, obu braciom kaczym
skład tego paliwka to głównie akcyza
ale brońże pan Bóg, Państwo się nie zniża
do słownictwa złego jak to: dilowanie
ono monopolem woli nazywanie
tego, co zeenowi łatwo dziś zarzucić
trudniej dilowanie Państwa zaś ukrócić
gorzałeczka, fajki, no i słynne gry
liczbowe i inne, kto diluje? My?!
Kaczor – pierwszy diler RP 😆
On tak lubi być pierwszym, że chyba nawet i ten tytuł by go ucieszył. 😀
Wyszedł zeen na pole,
pług z trudem popycha:
latem po horyzont
będzie tu marycha.
A ten popod lasem
spłachetek szeroki
w całości obsadzę
krzewinami koki.
No i – bym żadnego
nie odczuwał braku –
muszą za stodołą
być zasiewy maku.
Jak wszystko obrodzi,
jak mi sypnie groszem,
Pierwszego Dilera
do siebie zaproszę.
Wzajemnej wymiany
rozpoczniemy erę,
pogadamy sobie
jak diler z dilerem.
On grami wyrazi
wielkie podniecenie,
a ja mu joincika
na uspokojenie.
On wódkę z akcyzą
wleje, sztuka chytra,
ja mu na zapitkę
kompotu pół litra.
On wokół obory
z galonem paliwa,
ja mu szczyptę śniegu,
niech chłop poużywa.
Szkoda, bym sam tylko
za dilera biegał,
choć on oficjalny,
a ja ten nielegał.
Jak się już tak ze mną
porządnie skumpluje,
może i mnie wszystko
zalegalizuje?
A wiesz, Przyjacielu, ze mi naprawde zaimponowales znajomoscia branzy. Zaden prawdziwy diler by sie nie powstydzil.
Tu cos na pokute:
http://wiadomosci.onet.pl/6014566,33,relacjetv.html
zieeeew…
warrrk 👿
Bardzo http://wyborcza.pl/1,75480,7448369,Trzewik_Montaigne_a.html
Dzień dobry. 🙂 Kliknąłem na ten wywiad z Flaszenem tylko żeby zobaczyć, co to jest i dopiero w połowie przypomniałem sobie, że najpierw chciałem się przywitać z blogiem. 🙂
Przywitałem się i wracam, żeby dokończyć.
Dzień dobry. Wywiad rzeczywiście wciąga, a ja przecież jestem zajęta. Nie mogę sobie teraz pozwolić na nurkowanie w Dużym Formacie.
Ale przy nurkowaniu w mniejszym formacie można sobie brzuch o piasek poharatać. 🙄
Zajętość u mnie owszem, też. Ale nie mam zamiaru jej się poddać bez walki. 😉
Noooo, też się opieram, na razie skutecznie 😉
vesper, jak na takie słowa z Twoich ust (palców? 🙄 ) mógłby nie zareagować moim ukochanym Bondem:
“You’re not my type anyway!” “Smart?” “Single!”
I co tu zrobić z tym cytatem? Wyrazić radość czy ubolewanie, że not his type? Stwierdzić że not smart? Czy że not single? Eee, chyba zostawię bez komentarza 🙄
Zadawanie się z Bondem w ogóle jest mało perspektywiczne. Wiadomo, że w następnym filmie i tak pokaże się z inną panienką… 🙄
of course my type! 😉
tak mi się tylko pułapka i wieloznaczność wolności / zajętości zobrazowała przewrotnie…
Bobiku, vesper jest damą!
Słuszna uwaga, foma.