Miska wczoraj i dziś
Fragment z książki prof. dr Pusia von Rottweilera pt. „Miska w dziejach pieska. Rys historyczny i manifest miskistyczny w jednym”, która ukazała się nakładem pracy w 2010 roku w Yorku.
W odległym, niemal już mitycznym okresie naszej historii pies był wilkiem i nikt by się nie odważył traktować go jak psa. Owszem, musiał czasem zapoznać się z bliska z takimi wykwitami ludzkiej myśli technicznej jak maczuga, widły, cep, a w późniejszych czasach nawet dubeltówka, ale nie wpływało to znacząco na jego status. Wzbudzany w ludziach lęk gwarantował wilkowi pewne podstawowe minimum szacunku.
Nic nie trwa jednak wiecznie, nawet status. Między część wilków a człowieka weszła w pewnym momencie dziejowym potężna, nieokiełznana siła, zwana Miską. Z początku była to siła bezosobowa, bez wyraźnego oblicza. Co bardziej filozoficznie usposobione wilki czasem szeptały o niej z obawą, widząc jak młodzież porywa rzucane przez ludzi w krzaki osmalone kości niedźwiedzia kopalnego, ale były to szepty na tyle abstrakcyjne i wyspekulowane, że nie przekładały się na żadne konkretne środki zapobiegawcze. Młode wilczki były skłonne lekceważyć te, jak to nazywały, starcze bajania. Czy ktoś widział kiedy Miskę? Czy ktoś jej dotknął? – wołał jeden lub drugi zapalczywy podrostek podczas wieczornego wycia i starszyzna nie potrafiła znaleźć na to żadnej sensownej odpowiedzi, poza dobra, dobra, pożiwiom, uwidim.
Aliści Miska nie zasypiała gruszek w popiele. Boczkiem, chyłkiem, smakowitym odpadkiem, niezbyt dokładnie ogryzionym żeberkiem realizowała swój dalekosiężny plan. W końcu tak potrafiła narzucić się zbiorowej, wilczej i ludzkiej wyobraźni, że poczęto konstruować jej pierwsze, nieudolne i prymitywne, ale w dużej mierze funkcjonalne wizerunki. Zaczęło się od wysuszonych skorup i marnej ceramiki, a skończyło na srebrnych i złotych posągach Miski, z wygrawerowanym imieniem właściciela. Ale to jeszcze byłby drobiazg. Znacznie istotniejsze jest, że równolegle wśród wilków kult Miski zataczał coraz szersze kręgi i powodował przełomy duchowe, skutkujące zerwaniem dotychczasowych więzi socjalnych, zmianą trybu życia, a nawet częściowym odcięciem się od własnego genomu. Krótko mówiąc, doszło do przeistoczenia wilka w psa.
Kult Miski związał psa z człowiekiem, a jednocześnie był powodem ich istotnego, trwającego do dziś sporu ideowego. Głęboka duchowość psów nie pozwalała im zapomnieć, że czcią należy otaczać samą istotę Miski, czyli jej zawartość, a nie zewnętrzne, świecidełkowe przejawy. Tymczasem ludzie, z natury bardziej powierzchowni, upierali się przy formie, wykazując wyraźne tendencje do lekceważenia treści.
Uczciwość naukowa nie pozwala mi nie zauważyć, że nie ma takiego kultu, który uniknąłby wynaturzeń i ślepych uliczek. Sprzeniewierzenia się podstawowym wartościom miskizmu nie uniknął również pieski ród, jak to dowodnie wykazały prace Petita Papillona, znawcy francuskich piesków i ich obyczajów. O ile jednak większość psów potrafiła nie tylko zachować swe najświętsze tradycje, ale i wzbogacić je o nowe duchowe wymiary, o tyle u ludzi kult Miski przybrał postać zaiste karykaturalną, w skrajnych przypadkach prowadząc nawet na manowce nonsensownego konsumpcjonizmu dóbr niejadalnych.
Jak widzimy, powszechne przyjęcie miskizmu odebrało nam oparty na strachu szacunek człowieka, a zarazem stało się podstawą naszej psiej tożsamości. Czy musimy jednak godzić się na oddanie najgłębszego, najistotniejszego rdzenia tej tożsamości w ręce ludzi? Czy musimy trwać w uzależnieniu od płytkich, nierozumnych istot, których rola dla miskizmu sprowadza się do narzucania mu nieustannych błędów i wypaczeń?
Odpowiedź brzmi: nie musimy! Cała Miska w łapy psów!
Pewien znajomy beagle byłby zachwycony, ale nie wiem, jak długo by pociągnął swój psi żywot, gdyby mu dać wolną łapę w kwestii jedzenia. On po prostu nie potrafi przestać
Nie ma sprawy. Zaraz mu załatwimy Psipeen, który go będzie skutecznie kontrolował. 😎
Tego się obawiałam. Każda rewolucja kończy się jednak jakąś formą totalitaryzmu 🙄
No, ale jednak NASZ totalitaryzm jest wiele ładniejszy niż ICH totalitaryzm, nieprawdaż? 😎
Jak karnawał, to karnawał! 😉
NASZE zawsze ładniejsze od ICH, cokolwiek by to było 😉
Było nie było, o gustach się nie dyskutuje, tylko udowadnia się ich wyższość ogniem i mieczem. 😉
Helena sięgnęła Brooku, ale głosu nie dała. 🙁 Czy nie należy nam się choćby drobne jęknięcie struny? 🙄
No, sluchajcie, Pieseczku, .. ledwo do domu wpadlam – glodna i wymarznieta i zmeczona droga, bo to jest u czorta na kuliczkach, w Barbikanie, z dalekim dojsciem od stacji metra i nieco krotszym powrotem, ale poniewaz wsiadlam wracajac nie w ten pociag, to sie troche wydluzylo 😳 .
O spektakly napisze, jutro – albo przed albo po poludniu, bo jestesmy zaproszone do restauracji w Richmond, tylko nie pamietam na ktora.
Spektakl byl bardzo piekny, ale oczywiscie jak u tego sukinkota Brooka, zawsze on wiecej stawia pytan, niz udziela odpowiedzi – za moje pieniadze! .
Ja myślę, że z wszystkimi Miskami tak było w historii, że pojawiają się jako Idea, potem zwolna materializują się Stroną Wypukłą, a dopiero gdy są Nieodzowne i Panujące, ujawnia się ich Strona Wklęsła. Nawiasem, czy 8 plus 5 to 14? Zaraz zobaczymy.
Na temat 8 plus 5 są tak sprzeczne teorie, że lepiej faktycznie sprawdzić w praktyce. 🙄
A jak chodzi o Miski, to prof. Pusio obawia się właśnie ich Strony Wklęsłej. Czy słusznie, to się też okaże w praktyce. Chociaż… Może i już się poniekąd okazuje?
Nu, pożiwiom, uwidim. 🙄
Oh, my, there’s the next challenge, six plus one. How exciting. Let me guess… Click to hear an audio file? … come on, it’s adding, not reading that I have problem!
Och, andsol, no, chociaż odrobinę czystej, katolickiej etyki… proszę… W mowie, w myśli i w uczynkach 😳
@rysberlin: przypomniałeś mi, że i ja mam zachlanności książkowych regałów – w istocie Helena dobrze pamięta, na str.98 Nowość: Szczęście w aerozolu jest dobrotliwie kapiący śliną wilk: „Piszcie, piszcie… ja to później przeczytam!”
Dobrze, Bobiku, to ja już nie będę, tylko przed spaniem jedna wątpliwość. Czy u Psów bywają Pupy Wklęsłe czy wszystkie są Wypupłe?
No, żeby tuż przed snem zadać mi tak wyczerpujące zadanie, jak Pupy Wypupłe…
Andsol, obawiam się, że masz w sobie coś z Nie-do-końca-dobrego-Ojca. Co może mi przeszkodzić w wypiciu porannej Kafki. 😎
Albo to tylko szczeniakom tak się zdaje, jak na jakieś pytanie nie potrafią odpowiedzieć. 😉
ciagle nowe padanie sniegu 🙂
a wiec zimy koniec to byla plotka
Babki z Gdyni pierzyna cieszy sie,ja mniej
glupi S-Bahn drwi sobie
brykam,fikam (piatek) 😀
na dobry dzien 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=JBTh0Kmx6II
😀
Widzę w pracy von Rottweilera kilka rzeczowych błędów i, szczerze mówiąc, powątpiewam w jego kompetencje… Po pierwsze, w tym wczesnym okresie nikt nawet nie słyszał o cepach czy widłach, że o dubeltówce nie wspomnę, gdy one się pojawiły, pies już od dawna chodził przy nodze. A powodem tego – i tu drugi poważny błąd – nie była wcale Miska, lecz kości rzucane jak i gdzie popadnie (ci Pierwotni to byli straszni bałaganiarze), Miska pojawiła się dużo później jako formalizacja istniejących już stosunków. Zaś sam kult Miski swoje apogeum ma w corocznych Wyborach Miski, o czym vR. też nie wspomina. Więc skoro w tak krótkim fragmencie mamy kilka poważnych błędów merytorycznych, to aż strach myśleć, jak przedstawia się reszta dzieła tegoż „znawcy”. Choć w zasadzie patrząc na sam tytuł, można już resztę wydedukować – w końcu wszystkie niemal manifesty to zwykła bujda na resorach, nie ma toto prawie nigdy nic wspólnego z naukową metodologią i rzeczowością, a służy jedynie szerzeniu własnej ideologii.
podpisano
supersor Hoko Poko
lobby misek niskobudżetowych, ot co
ps. Hoko, dlaczego Ci wsysło blog? kara za krytykę vR?
zdaje się, że serwer padł… u Komerskiego też… doradziłem mu hosting i tera będzie na mnie 🙄
e, już działa 🙂
no działa. od tego ulepszania się aż skusiłem na wykupienie edycji CSS u Łotra i teraz nie wiem co z tym zrobić 🙄
😆
jak to, co robić? edytować! 😆 jak się nie znasz na css, to sa w sieci rozmaite kursy, ewentualnie mogę to i owo doradzić 🙂
a ile to kosztuje? może taniej byłoby własny serwer 🙂
15 dolców za rok. poćwiczę u Łotra i zdecyduję potem, czy iść na własne.
no wiem, że edytować, po to mam. zatem przejrzę w sieci rozmaite kursy, o to i owo się spytam 😉
Dzień dobry 🙂 No, toż ja fomie od dawna mówię, żeby wykupił blog własnościowy, ale kto by tam psa słuchał…
Mój tata też jakoś powiedział, że jak ktoś nie wie co zrobić, to niech wrzuci w wyszukiwarkę krótki kurs css i się dowie, pod warunkiem, że się nie pomyli i zamiast css nie wpisze wkpb.
Nie pada, nie śnieży, nie mrozi nadmiernie, ale co mi z tego. 🙁 Czuję się dziś tak okropnie przymulony, że chyba wszystko trzeba mi będzie dwa razy powtarzać, żeby dotarło.
Zdecydowanie odradzam zestaw kapuśniak + pączki + wódka. 🙄 Nawet jak ta wódka jest winem, tylko w nieopatrznie przesadzonej ilości. 😳
czy przymulony Bobik powtórzył aby dokładnie słowa taty? 🙄
Ponieważ gwarancji dać nie mogę, to na wszelki wypadek dorzucam „…albo jakoś tak”. 🙄
Dzien dobry! Na sprawozdanie z wczoraj musicie jeszcze poczekac. bo taksowka na ten proszony urodzinpwy lunch w bretonsloej restauracji Chez Lindsay (naszej ulunine) prezyjezdza juz za poltprej godziny, a mam sie ubrac i zapakowac nasze prezenty.
Tymczasem sie podziele tylko moim zdumieniem, bo po poltpra roku nie sluchania, udalo mi sie dzis uruchomic Tok FM i uderzyla mnie nowa moda w prezentowaniu dziennika i przegladow prasy. Chodzi wiec o to aby w najbardziej nieoczekiwanym momencie, np miedzy imieniem a nazwiskiem badz w srodku gramatycznegp zwiazku zgody stawiac zdecydowana intonacyjna kropke.
A wiec – Sad skazal bylego wicepremiera Andrzeja.
Leppera na ….
W Vancouver wciaz brakuje.
Sniegu.
Ksiaze Karol wraz z malzonka w polowie.
Marca zlozy wizyte w Polsce podala ambasada.
Brytyjska.
Ktos moze.
Wytlumaczyc o co.
Chodzi? 😯
Ja.
Na pewno.
Nie mogę.
Ponieważ wymowa niektórych polskich radiowców (zwłaszcza, niestety, co młodszych) już od dobrych kilku lat potrafi wywołać u mnie nagłe napady alergii połączone z drgawkami. Kompletna amatorszczyzna, przekonanie, że im szybciej, tym lepiej, niewyniesiona z domu ani ze szkoły znajomość poprawnych końcówek no i ten akcent… hmm… przez delikatność powiem proletariacki, choć tak naprawdę ciśnie mi się pod łapy raczej knajacki.
Kiedy jedziemy autem do Krakowa, mamy podrodze przegląd (przesłuch?) wielu lokalnych rozgłośni i zaprawdę, powiadam Wam, nie napisałem powyższego bez podstaw. 🙁
Ha! nie mowiac o tym, ze zdaniem Radia Tok-FM ( a takze licznych polskich dziennikow) malzonka brytyjskiego nastepcy tronu wciaz nosi nazwisko swego pierwszego meza – Parker-Bowlesa. To pocosmy te zabe jedli z rozwodka?
Szanowny Panie Hoko Poko!
Pańskie nieuzasadnione zarzuty na tyle mnie zdenerwowały, że zdecydowałem się przerwać pisanie piątego tomu „Słonia a sprawy pieskiej”, żeby dać im natychmiastowy odpór.
Jak Pan może zauważył, zacytowany fragment mojej książki był skrótowym, bardzo skondensowanym przekrojem dziejów psiości, od prehistorii aż do czasów współczesnych. Pojawienie się w takim przekroju cepów i wideł, a później – jak zaznaczyłem – również dubeltówki nie powinno dziwić, zwłaszcza jeżeli weźmie się pod uwagę wielowiekowe egzystowanie wilczości obok powstałej w międzyczasie psiości.
Wyborom Miski poświęciłem cały XXV rozdział mojej książki, poleciłbym więc po prostu jej przeczytanie w całości. Wyrokowanie na podstawie krótkiego, wyrwanego z kontekstu fragmentu nie świadczy dobrze o Pana naukowej rzetelności.
Z Pańskim kompletnym (chciałoby się wręcz powiedzieć: typowo ludzkim) niezrozumieniem abstrakcyjnego, filozoficznego aspektu miskizmu trudno nawet dyskutować. Jak większość ludzi nie potrafi Pan odróżnić transcendentnej, nieuchwytnej istoty Miski od jej bytu jako obiektu. A przecież wspomniany przez Pana okres kościzmu jaskiniowego jest najlepszym przykładem na to, że Miska jako Ding-an-sich nie jest bynajmniej konieczna do intuicyjnego, jak również praktycznego stosowania zasad miskizmu.
A w ogóle, gdybyś Pan był psem, to byśmy inaczej pogadali!
Z głębokim, nieustającym warkotem,
Prof. dr Pusio
Niektóre źródła (prof. Wołkow z Wołkogradu i PD Wolfgang von Wolfsburg) podają, że od pewnego czasu żaden dalszy wilk nie popadł w dobrowolną zależność od Miski, a nawet Kości rzucanych tu i ówdzie 😎 Bada się korelację z początkiem występowania maczugi, wideł i dubeltówki 😎
W Wielkiej Wilkipedii Wilków pojawiła się niedawno hipoteza, że misiacja wilków była efektem migracji niewilkiego niedźwiedzia (misia) do stumilowego lasu. Naturalna potrzeba misy znalazła sobie nowego nosiciela i padło na wilka, bo miał doświadczenie w noszeniu razykilka.
Na uboczu naukowych dyskusji:
http://wyborcza.pl/duzy_kadr/1,97904,7553441,World_Press_Photo_2010___najlepsze_zdjecie_na_swiecie.html
Nie wiem. Mi się nie wydaje szczególnie ciekawe.
Prace prof. Wołkowa niewątpliwie poszerzyły nasze rozumienie wilczości, co przyznał również prof. von Rottweiler w artykule „Nie kijem go to pałką i dlaczego”. Niektórzy psiści zwrócili w tym kontekście uwagę na aspekt obróbki termicznej Zawartości Miski i związany z tym stopień jej łykowatości. Wydaje się, że wilczość skorelowana jest dodatnio z wysoką tolerancją na łykowatość (por.: wilcze łyko), które to zjawisko w przypadku psów występuje rzadko i niechętnie.
Hipoteza o misiacji wskutek migracji nie jest całkiem od rzeczy, ale rzecz w tym, żeby Miska była dostępna bez pokonywania zbyt długich dystansów.
vesper,moze chodzi o wymiar polityczny?!?
mnie podobaja sie dwa :zolnierz w gaciach i festiwal w
Raimbowland(nostalgia mlodosci w latach 70 🙂 )
To zdjęcie na dachu mnie też nie rzuciło na kolana.
Za to bardzo mi się podobało to z zimorodkiem. 🙂
Zimorodek i Antarktyka.
Widzę teraz, że poprzednio nie dooglądałem do końca. To jeszcze bym do tych, które mnie się podobały dorzucił ptaszydło antarktyczne i modę z Mali, a do tych, które jakoś poruszyły, żyrafę i tego żołnierza w gaciach.
W kometarzach pod tymi zdjęciami ktoś podał link do bardzo ciekawego blogu fotograficznego
http://www.boston.com/bigpicture/
O, zaraz tam znalazłem coś dla siebie. 😆
http://www.boston.com/bigpicture/2010/02/dogs_and_sleds.html
Szanowny Panie Rottweiler
Z dubeltówki możesz Pan najwyżej ciotkę pocałować, bo wspominaniem o niej w poprzednim kontekście skompromitowałeś się Pan dostatecznie. A teraz się Pan migasz transcendencją i „nieuchwytną istotą”, co jest typowe dla wszystkich mętnych pseudo i paranaukowców, poszukiwaczy perpetuum mobile i świętego Graala, fantastów, dla których rzetelna metodologia badawcza to rzecz najzupełniej obca. Znamy takich gagatków aż nadto dobrze. Ale, jak już wspomniałem, ów „manifest” w tytule Pańskiego dzieła wiele tłumaczy – jesteś Pan zwykłym ideologiem, który pod płaszczykiem niby to naukowej teorii przemyca i propaguje swoje obłędne wizje i przesądy! Nie z nami te numery, Rottweiler!
Hoko Poko
Jak dla mnie – bezkonkurencyjne: Wydarzenia / Strefa Gazy, choć to bardziej malarstwo już niż fotografia prasowa.
Moda w Mali i Gwinea Bissau też przykuwają uwagę na dłużej. Reszta jakoś tak nie bardzo…
Moja uwagę, podobnie jak fomy, najbardziej przykuła Strefa Gazy, choć tylko ze względu na kompozycję. W sumie nic ciekawego, ale oko jednak lubi symetrię i na niej się zatrzymuje.
Zimorodek wydał mi się ciekawy ze zględu na punkt widzenia, żyrafa poruszająca. Moda w Mali wizualnie ciekawa, ale nie ponad standard. Pozostałe zdjęcia nie za bardzo.
Szanowny Panie Hoko Poko!
Już pobieżna lektura Pańskiej odpowiedzi pozwala wnioskować o wystąpieniu u Pana niebezpiecznego schorzenia o nazwie „prawda w oczy kole”. Występujesz Pan z obcej Prawdziwej Psiości pozycji tzw. „rzeczowości”. Tak jakby obrona tradycji, obrona najświętszych wartości naszej Miski nie była podstawowym zadaniem naukowca, ważniejszym od rzekomego „obiektywizmu”!
A w ogóle, że tak spytam niedwuznacznie, jakiej rasy był Pański dziadek, hę?
Ja się z Panem cackał nie będę, tylko oddam Pańskie enuncjacje w łapy prof. Buldoga z Psipeenu. On już będzie wiedział, co z tym zrobić!
I niech się Panu nie wydaje, że zasłonisz się Pan swoim Kotem Bojowym. Prof. Buldog już nie takie koty spożywał na śniadanie i to przed kamerami!
Ja nie ulegnę Pańskiej represji! Wszelkimi dostępnymi metodami będę walczył za naszą Miskę, a nie waszą !
Pusio von R.
Bo one jakieś takie pozowane, żeby było ładnie. Żyrafa wygląda na pracowicie ułożoną.
Ha! Panie Rottweiler! Wyszło szydło z worka! Pan rasista jesteś, ot co!
I zdecydowanie masz Pan wypaczone pojęcie „zadań naukowca”, jeśli wpisujesz w nie obronę wartości, choćby i najświętszych – dla nauki nie ma nic świętego, a skoro Pan o tym nie wiesz, to Pan jesteś podwórkowy szczekacz, a nie naukowiec.
A Buldogiem proszę mnie tu nie straszyć, nie z takimi przyjemniaczkami moje kanapowe tygrysy już sobie radziły!
Hoko Poko
Wojna się kroi, czas rwać szarpie 🙄
Dziwne, ale nie sypie 😯
Taaa… Panie Hoko Poko. Wartości się nie podobają, co?
Już my zadbamy o to, żebyś Pan został odpowiednio napiętnowany z psambony. I żeby telewizja Pana w „Sprawie dla rottweilera” pokazała.
W PSAN-ie też Pan nie masz czego szukać. Mam tam trochę kumpli, którzy wiedzą, czym powinna być Prawdziwa Nauka i na które drzewo należy odsyłać antywartościowców i psaborcjonistów. Nie będzie tak, żeby przypadkowi misialscy paszkwilowali zasłużonych psofesorów i lekceważyli ich w pocie ogona wypracowaną porcję naukowej pasztetówki.
Jeszcze Pan pożałujesz strony, po której się Pan znalazłeś!
P.v.R.
Sayre’s Law, przypisywane zreszta Kissingerowi, twierdzi, ze: „In any dispute the intensity of feeling is inversely proportional to the value of the stakes at issue.” , dodajac przy tym: „That is why academic politics are so bitter.” 😉 A przeciez biedny Pusio pewnie zyje wedlug zasady: „publish or perish”, zeby dostac granty… 🙄
Te zdjecia z mojej lokalnej, niestety kurczacej sie, gazety rzeczywiscie ciekawe (boston.com to internetowa wersja The Boston Globe). A nagrody to juz inna sprawa…
Wymowa radiowa z pauzami w srodku zdania, odnotowana przez Helene w Tok FM, to jedna irytujaca maniera polskich mediow. Druga jest nieustanne przerywanie rozmowcy, zwlaszcza, gdy ma cos ciekawego do powiedzenia. Na pocieche – w brytyjskim angielskim mozna sie irytowac Estuary English, gdzie wiele spolglosek zastepuje sie wszechobecna glottal stop (zwarciem krtaniowym). W Ameryce za to istnieje rozprzestrzeniajaca sie Uptalk (maniera mowienia, wywodzaca sie z Kaliforni, w ktorej wszystkie zdania sa wypowiadanie we wznoszacej sie intonacji, dotad zarezerwowanej dla pytan). Kazdy niesie swoj krzyz jezykowy… 😉
Czuję się bardzo niezwyczajnie 😯 http://wyborcza.pl/1,75248,7552931,Zjazd_egzorcystow__jak_wypedzic_szatana_z_opetanego.html
Moniko, ja nie wiem, czy ten Pusio taki biedny. Podejrzewam, że posiada przyzwoitą posadkę, silną grupę wsparcia za plecami i całkiem niezłe perspektywy na przyszłość. 😉
Haneczko, być może wspomniana w tekście Wódka z Radia Niepokalanów przynajmniej częściowo sprawę wyjaśnia? 😉
Ale chyba dobrze, że wreszcie dowiedzieliśmy się, jakie są najczęstsze przyczyny opętania: okultyzm, ezoteryzm, wschodnie metody medytacji i homeopatia. Ja w każdym razie od dziś dobrze się zastanowię, zanim wejdę do jakiejś apteki. A jak już wejdę, to tylko w towarzystwie egzorcysty. 🙄
Homeopatia? 😯
Wszystko jasne – lekarstwo rozcieńczone ale diabeł stężony.
O ile mnie logika nie myli, z zaliczenia homeopatii do przyczyn opętania wynika dość jasno, że przyrost diabła jest wprost proporcjonalny do stopnia rozcieńczenia lekarstwa. Stąd już tylko krok do ścisłego, naukowego wyliczenia ile diabłów mieści się w jednostce homeopatycznej.
Ze wschodnimi metodami medytacji już nie jest tak prosto, bo to trzeba liczyć w Omach, na dodatek pisanych tak: ॐ. 🙄
Bobiku, „biedny” bywa czesto uzywany w znaczeniu ironicznym („Et Tartuffe?”… „Le pauvre homme!”…). 😉 Totez dla mnie von Rottweiler zostanie nadal „biednym Pusiem”… 😆
„Taka osoba może słyszeć głosy. Medycyna uzna to za jednostkę chorobową. Egzorcyści szukają przyczyn.” 😯
Rany boskie! Na dywaniku u Pani Kierowniczki wszyscy stale słyszą jakieś głosy! I jeszcze się tym chwalą!
Nic ino zbiorowe opętanie! 😯
A niektórzy to nawet przy tym widzą jakieś kolory, czują jakieś smaki 😯
Też mi się to spodobało: Medycyna uzna to za jednostkę chorobową. Egzorcyści szukają przyczyn
Nie ma to jak zgodna współpraca nauki i Kościoła 🙂
Choć akurat o ten pięny kwiatek posądzałabym raczej piszącego tekst. Właściwie celowo nie używam słowa „dziennikarz”, bo dziennikarze tych internetowych materiałów dla GW raczej nie piszą. Zdarzają się w nich czasem takie rzeczy, że …
Z oglądanych zdjęć, najbardziej mnie zdjął podpis: Żołnierze amerykańscy odpowiadają na niespodziewany atak talibów. Dobry przymiotnik to niespodziewany przymiotnik.
A co do kursu css: wolałbym samouczek misiacji. Czy to bardzo boli?
To akurat byl cytat z wypowiedzi ks. Grefkowicza (chociaz dzisiaj z tymi cytatami rzeczywiscie nigdy nie wiadomo)… 😉
Sama raz rozmawialam z osoba, ktora mnie przekonywala, ze homeopatia sprowadza szatana, a medytacja grozi opetaniem, wiec raczej brzmi mi to autentycznie dla pewnego srodowiska. Bardzo dziwne sa zreszta takie rozmowy, kiedy wlasciwie nawet nie ma co sie wdawac w jakas dyskusje, po podstawowe zalozenia sa tak odlegle, ze bardzo trudno w ogole cos innego zrobic, niz kiwnac glowa, i szybko sie przeniesc w inny kat pokoju (na szczescie przy przyjeciach na stojaco nie jest sie skazanym na kogos dluzej, niz wymagaja tego podstawowe maniery). 😉
Zależy od trybu. W czynnym raczej nie, ale w biernym może boleć.
W to, że ktoś widzi związek między homeopatią a szatanem, to akurat wierzę. Ludzie w różne rzeczy wierzą. Bardziej mnie zdumiewa sformułowanie o szukaniu przez egzorcystów przyczyn dla jednostek chorobowych. Rozumiem oczywiście sens i intencje, ale wydźwięk był komiczny 🙂
Jeżeli misiacja ma coś wspólnego z zabiegiem określanym w kręgach ludowych jako „wymiśkowanie”, to niestety, boli. I to długo. 🙁
Zaznaczam od razu, że znam to tylko z relacji innych psów i Kota Mordechaja, bo mnie na szczęście Moi nie pozwolili wymiśkować.
Moniko,najpierw zaczynamy myslec,powoli,ociazale ale jednak,
nastepnie oddajemy sie medytacji i to juz tylko kroczek malutki
do opetania(jezeli do tego homeopatycznie pilismy herbate to tragedia pewna-obled) 8) 😀
Ja tam nie wiem, czy ten blog też nie jest aby zbiorowo opętany. Wiem skądinąd, że oznaką opętania jest mówienie językami, a przecież tu każdy jakimś językiem mówi. 😯 🙁
z Krauzego strona 29
zajac w plaszczu i z aktowka mowi do kameleona siedzacego sobie(z glupim wyrazem w oku!)
„To nie sztuka byc kameleonem!Sztuka nim nie byc,a moc sie zmieniac,jak zajdzie potrzeba!”
ide szukac naszego „kapusniaka”(bez paczkow) 🙂
A wiesz, Bobik? Jako nastolatka miałam nawet paranormalne zdolności. Potrafiłam przesunąć przedmioty trzymając dłoń w odległości kilkunastu centymetrów od niego oraz wprowadzać ludzi w rodzaj transu. Podobno dziewczyny w okresie dojrzewania miewają jakieś zaburzenia w elektryce układu nerwowego i moga raobić takie dziewne rzeczy. W każdym razie mama mi zabroniła tych praktyk. Tego oraz dotykania telewizora, bo zawsze wysadzałam bezpieczniki 🙂 Ustawiam się więc w kolejce do uznania za opętaną.
Ach, Niepokalanów…
Boję się, że Ojcowie Egzorcyści mają prze(g)rane. Oni się zjeżdżają, a szatany się zlatują, a jeśli jeszcze dodać te śniegi na drogach…
http://www.tvn24.pl/-1,1642784,0,1,szatan-coraz-czesciej-straszy-polakow,wiadomosc.html
A ja to niby nie mam paranormalnych zdolności? Potrafię z Nadrenii wyczuć, kiedy w Londynie będzie serwowany bażant, albo strącić ze stołu talerz z kotletem w ogóle go nie dotykając. No bo pociągnięcie za koniuszek obrusa nie jest przecież dotknięciem talerza.
I taki pstryczek od satelity zawsze mnie kopie, a innych nie, więc z elektrycznością też mam coś poprzestawiane.
Zaczynam organizować blogową pielgrzymkę terapeutyczną do Niepokalanowa. Rezerwacja miejsc na zasadzie kto pierwszy, ten lepszy. Ilość ani jakość opętania nie będzie brana pod uwagę.
😆 😆 😆
– Właśnie to trzeba zmienić. Musimy wyjść z tej ciemnoty – mówi jezuita dr Aleksander Posacki, teolog katolicki, znawca teorii egzorcyzmów.
Ciemnotą według jezuity dr jest rzecz jasna „postrzeganie egzorcystów jako szarlatanów”. 😀
To też znamienne:
– Psychiatrzy częściej dostrzegają niemożność poradzenia sobie z konkretnymi przypadkami – przekonuje ojciec Posacki.
– Mam wrażenie, że jest dokładnie odwrotnie. Coraz więcej księży uznaje naszą rolę – odpowiada profesor Andrzej Czernikiewicz, kierownik Katedry i Kliniki Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Ale musicie przyznać, że metoda diagnostyczna „na stułę” jest po prostu rrrewelacyjna. Kudy tam psychiatrom do takich wynalazków. 🙄
Andsol, miło że jesteś 😀 . Masz rację, ten atak był oburzający. Żeby faceta w gaciach, na pozycję… No nie mam słów 🙄
Piję białą herbatę Dragon Pearl jako antidotum, bo czuję, że widok obu speców, niebezpiecznie zbliża mnie do stuły 😯
Chociaż z drugiej strony, bardzo chciałabym mieć znajomość języków nieuczonych 😉
No, to jak już jesteśmy przy opętaniu, chichocie szatana i temu podobnych przyjemnościach, to pozwolę sobie wrzucić garść cytatów, które znalazłem wczoraj na blogu u andsola.
Ostrzegam, że przy czytaniu lepiej siedzieć, a osobom o słabych nerwach radzę ten post w ogóle pominąć. Zaznaczam też, że zapoznanie się z tym materiałem powoduje długotrwały stupor i znacznie utrudnia prowadzenie pojazdów mechanicznych, bo przed oczami dziwne plamy zaczynają latać.
„Rasizm kryje w sobie pewne zdrowe myśli, które dotychczas znane były tylko w szczupłym gronie lekarzy i biologów. Dziś przyszedł czas na ich rehabilitację”. („Ateneum Kapłańskie” rok 1938, zeszyt 1, str. 23)
” Trudno nie przyznać słuszności twierdzeniom HITLERA, żyd pozostał obcym ciałem w organizmie narodów europejskich (…) Żyd zwalcza obcą jego psychice kulturę, wyrosłą na podłożu chrześcijaństwa. Jego przeobrażenie może się dokonać tylko na drodze religijnej – przez szczere, bezinteresowne przyjęcie chrześcijaństwa”. „HITLER jest doskonałym znawcą psychologii tłumu i twórcą nowej, genialnej taktyki”;
„Dzisiejsza III Rzesza podjęła tytaniczną próbę realizacji wielkiej idei, która ma przynieść odrodzenie ludzkości. Niemcy stały się obok Włoch rzecznikiem ideologii o zasięgu ogólnoludzkim ” („Ateneum Kapłańskie” rok 1938);
„Zasady wychowawcze nacjonalizmu niemieckiego są WZORCEM dla innych narodów. W nacjonalizmie odbija się dusza Niemiec „. („Ateneum Kapłańskie” 1937 r., zeszyt l str. 152):
Autor wszystkich cytatów jest kardynał Stefan Wyszyński.
O cholera
Wiem, ze sie na mnie zaraz wszyscy rzuca, ale bardzo mi sie podoba to zdjecie na dachu, o zmierzchu, kobiet prorestujacych przeciwko sfalszowaniu wyborow w Iranie. Bardzo. Bo wiecej mowi o pokonywaniu wieloletniego strachu niz zdjecia, ktore ogladalismy w prasie kiedy protesty trwaly. Kim sa te trzy kobiety, ktore wyszly wieczorem na dach? Nie wiemy nawet w jakim sa wieku, bo sa omotane szmatami. Czy sie boja i czym ryzykuja? Kim moglyby byc gdyby nie przyszlo im zyc w kraju pinkwolonej rewolucji islamskiej?
Czy moglabyn tak samo kez6czec z dachu w podobnej sytuacji?
Bardzo dlugo chcialam sie wpatarywac w to zdjecie, kiedy je zobaczylam pierwszy raz – zeszlego lata.
Cieszw sie, ze ono jeszcze kogos poruszylo, bo choc jest „skromne”, rozbudza we mnie jakas ogromna empatie. Takie lubie, bo pokazuja bardzo skromnymi srodkami cos co niekoniecznie dociera do naszej swiadomosci jak ogladami bardziej konwencjonalne migawki z protestow – bo sa zaskakujace i nieoczekiwane.
Drugie zdjecie, zupelnie wstrzasajace – War is a personal thing – z ta polowa czaszki, w ramionach – matki? – na tle liczbych butelek z lekarstwami wokol szpitalnego lozka.
Przwed chwla wrocilam z tego spotkania w restauracji. Byla tam dwu- i -pol-letnia Lila (wnuczka naszej przyjaciolki Leny W) ktora na pytanie jakie chcialaby lody na deser, odpowoedziala jak Bobik, bez namyslu – miesne!
Jesli chodzi o moje lody – to mialam escargots na przystawke, a na glowne galette a l’andouille. Jak zawsze chez Lindsey. I wspanialy cidre Kerisac w kamionkowych miseczkach. T’was good.
och,to zdjęcie z połową czaszki zapomniałem wymienić, a też mnie dźgnęło. Ale to na dachu po prostu jako zdjęcie nie wydaje mi się zbyt ciekawe. Mojego oka nie przyciąga na tyle, żeby skłonić mnie do rozmyślania o tym, jaką historię opowiada.
Niemniej jednak rzucać się na nikogo nie mam zamiaru, bo przecież mowa o tym, co się komu podoba, a to jest z natury rzeczy subiektywne i nikt tu nie ma racji albo nieracji. 🙂
To ja też się narażę. Przeszkadzają mi długie paznokcie. Nie nadają się do kogoś niepełnosprawnego.
Kobiety na dachu do mnie nie przemawiają, bo konieczny jest kontekst, czyli podpis. Bez niego mogą wołać np. dzieci do domu.
bez podpisu Heleny,zdjecie jedno z wielu,interpretacja dopiero
robi je
a tutaj cos ciekawego bardzo z Wroclawia(a moze i z miejsca podobnego lecz innego)
http://wyborcza.pl/1,75248,7548091,Co_nasi_licealisci_zrobiliby_z_zebrakami__gdyby_mogli.html
mlodzi ludzie robia sobie czesto „jaja” z kazdego problemu i tylko tak moge sobie wytlumaczyc „radykalnosc” pomyslow
Haneczko, ale dlugie paznolcie ma matka, a nie zolnierz! I w zyciu tak jest – tragizm moze isc ramie w ramie z kiczem i tragizna matka moze byc ktos kto nie wyglada jak Niobe na greckiej rzezbie, tyko taka tlustawa pani w bialym sweterku,z dlugimi paznokciami.
Oczywioscie, ze do zdjecia na dachu potrzebny jest podpis – wlasnie dlatego, ze nie pokazuje ono „Wolnosci wiodacej Lud na barykady” – ta nie potrzebuje podpisu, ale moment
malo teatralny i na poerwszy rzut oka malo bohaterski, ktory jednak nabiera szczegolnej wymowy jesli sie zna kontekst : to nie sa kobiety, ktore przyszly rozwiesic bielizne na dachu. To sa kobiety, ktore z narazeniem zycia
(w kontelscie tej zamordowanej uczestniczki ulicznej demonstracji) protestuja przeciwko oszustwu wyborczemu i satrapii.
Cytaty z Wyszynskiego sa porazajace. A ze zostaly one „zapomniane”, wcale sie nie dziwie. Zapomniano przeciez znacznie pozniejsze pibloczne wypowiedzi Prymasa Tysiaclecia – jak wzywal do glosowania na liste Frontu Jednosci Narodu czy co wygadywal w Czestochowie gdy w stoczni gdanskiej trwal strajk.
Rysiu, ja to wczoraj czytalam, zastanwaijac sie skad pewnosc, ze jakas jedna recepta moze byc lekarstwem na problem tak spolecznie zlozony jak zebractwo. „Zawodowa aktywizacha zebrakow” moze pamoc tam, gdzie zebractwo jest skutkiem biedy i dlugotrwalego bezrobocia, ale wiemy ze na margines znacznie czesciej dzis trafiaja ludzie dotkinieci alkoholizmem, narkomania, chorobami psychicznymi lub kobiety eksploatowane przez mezczyzn w swoim srodowisku. I to potrzebne sa nielatwe rozwiazania wielorakie , czesro wielowarstwowe dla roznych – rozne, w pierwszym rzedzie – moim zdaniem – dekryminalizacja osob zmuszonych do zebractwa.
Rysiu, ja tez podejrzewam, ze wiele t.zw. „radykalnych pomyslow” sa rzucane dla jaj. Sama mialabym taka pokuse na ich miejscu. 😆
Heleno,jak sie do drugiego sniadania te gazete czyta
to ma sie „bardzo radykalne pomysly” 😀
Oczywioscie, ze do zdjecia na dachu potrzebny jest podpis – wlasnie dlatego, ze nie pokazuje ono “Wolnosci wiodacej Lud na barykady” – ta nie potrzebuje podpisu
To zdjęcie też nawet nie potrzebuje, bo i tak wiadomo o co chodzi. Myślę, że nikomu nie przemknęło przez myśl, że te kobiety przyszły na dach wieszać pranie. Treść jest jasna. Tylko konkurs fotografii prasowej stawia na równi z treścią efekt wizualny, a on w przypadku tej fotografii jest, chyba się zgodzimy, po prostu taki sobie.
Heleno, kicz mi nie przeszkadza. Opieka kłóci mi się z paznokciami, którymi można skaleczyć. Zdjęcia z Word Press często wydają mi się silnie pozowane dla potrzeb. Trudno mi wierzyć w autentyczność, w tym przypadku, że to ona zajmuje się nim na co dzień.
To zdjecie jest robione wyraznie w szpitalu – szpitalne lozko, szafki na scianie i jakies urzadzenia, rzadki lekarstw. Wiec nie przyszlo mi nawet do glowy, ze to w domu.
Nagradzane sa zdjecia w roznych kategoriach i wtedy sila rzeczy rozne rzeczy sie licza bardziej niz inne. Od zdjecia reportazowego ( a w tej kategporii zostalo nagrodzone to na dachy) nie oczekujemy tego samego co od zdjecia pokazujacego nature w akcji. Reportazowe musi byc przede wszystkim „prawdziwe”, zawierac ciekawa narracje , a nie „ciekawe” kompozycyjnie i kolorystycznie w tym znaczeniu w jakim ciekawe jest zdjecie zimorodka.
Oddam zdjecie zimorodka za to na dachu 😆 😆 😆
Nobody knows
Już się cofam 😉 , opieka automatycznie kojarzy mi się z domem.
Przeżuwamy Wyszyńskiego. Podejrzewać, a widzieć i wiedzieć, to nieprzyjemnie różne rzeczy.
Niektóre psy nie są tak wytrwałe jak Bobik
To smutne, ale po przeczytaniu wypowiedzi Wyszynskiego wcale nie usiadlam ze zdumienia, bo niestety wcale nie zaskakuja, jak juz zreszta zauwazyla Helena. W koncu to byly czasy „Rycerza Niepokalanej”… A swoja droga, to wczoraj wykrakalam ten temat linkiem do porad z The Atlantic Monthly, na temat tego, co robic, gdy na proszonym obiedzie ktos zaczyna wychwalac Hitlera jako wegeterianina i zwolennika zakazu palenia… 😉 Jednym slowem, chyba trzeba wynajac autobus na te wycieczke egzorystyczna do Niepokalanowa, Bobiku. 😀
A tu The Atlantic:
I faced a similar situation once. An acquaintance told me that although Hitler was a mass murderer, his opposition to smoking and advocacy of vegetarianism made him a public-health pioneer. I responded by saying something akin to “Go shit in the ocean.”
Oddam zimorodka za zdjęcie lizanej pani w śmiesznej czapeczce.
Dobre zdjęcie reportażowe tym się różni od reportażu pisanego, że przekazuje narrację nie linearnie, tylko w jednym momencie, w jednym rozbłysku. Więc nie można powiedzieć, że strona wizualna się tu nie liczy. Nie chodzi tu o nienaganną kompozycję i „ładność”, ale o trzaśnięcie oglądającego z punktu w łeb, tak żeby widząc zdjęcie nawet gdzieś między artykułem o kolejnym narzeczonym Dody, a ogłoszeniem o sprzedaży dalmatyńczyków, zwrócił na nie uwagę.
Mnie to zdjęcie z dachami w ten sposób nie walnęło, więc nie spełnia dla mnie kryteriów dobrego zdjęcia reportażowego. Ale jeszcze raz mówię, że to są subiektywne odczucia, kogoś innego mogło walnąć.
Witam z pierwszego dnia zimowej olimpiady w Vancouver!
To zdjecie z Irankam na dachu jest fantastyczne. Bardzo im teraz kibicuje. W Irankach nadzieja dla kobiet tego obszaru.
Wyszynskiego tez pamietam jak po wydarzeniach tzw sierpniowych (1976) mowil, zeby zajac sie praca, siac na roli a nie protestowac, czy cos w tym rodzaju. Czas veryfikuje poglady.
Jeszcze na chwile z osobistej dzialki. Otoz mam zasade, ze nie skladam skarg na tzw service people jesli cos sknoca czy nawet zachowaja nie jak trzeba. Ale wczoraj zadzwonilam ze skarga na listonosza, bo chcialam mu oddac list nie do mnie adresowany, a poprzedniego dnia doreczony przez pomylke, a on po prostu sobie poszedl , wsiadl do swojego mini-samochodziku doreczycielskiego i odjechal, pomimo, ze kilkakrotnie i grzecznie wolalam za nim ” Hello, sir, hello!”. Otoz dzisiaj z poczty oddzwonili, przeprosili i powiedzieli, ze ten listonosz jest po prostu gluchy i trzeba do niego mowic stojac do niego frontem. No ladnie. Nauka z tego taka, ze zasad nalezy sie trzymac.
Jest dobrze, różnimy się, kawałkami 🙂
Śliczne te psieciowe dowcipy. 😆
To z New Yorkera! Najlepsze jakie sa. jesli nie liczyc dowcipow-rysunkow Matta z Daily Telegrapha!
No to jeszcze jeden 😉
No dobra, czasy Rycerza Niepokalanej, czy różne niemądre wypowiedzi prymasa po wojnie, ale ja i tak byłem zszokowany. Przede wszystkim dlatego, że nic mi nie wiadomo, iżby prymas kiedykolwiek głośno powiedział: „tak, zdarzyło mi się przed wojną pisać rzeczy obrzydliwe i haniebne, młody byłem, głupi, w złe towarzystwo wpadłem, ale teraz tego żałuję i już tak nie myślę.”
W zasadzie nie jestem zwolennikiem ustawicznego grzebania w życiorysach i wyciągania różnych grzeszków młodości, które przez lata zdążyły stracić znaczenie. Ale są rzeczy takiej wagi, że nawet po latach znaczenia nie tracą. Takie koszmarne wypowiedzi, za które ktoś nigdy nie przeprosił, to nie jest dla mnie mały pikuś.
Masz gleboka racje, Bobik. Takie rzeczy nalezalo odszczekac. Rozumiem, ze nie mial jak zrobic tego za zycia bo byloby to wielka gratka dla czerwonego. Ale zostawil po sobie wspomnienia. I tam nalezalo sie byc moze z tego rozliczyc, nie isc do grobu z takim Grzechem na sumieniu. Grzechem wobec ludzi przede wszystkim.
Tak, ja mogłam się domyślać, ale on wiedział, i nic. To się nie przedawnia.
…Nowy Rytuał Egzorcyzmów z 1997 roku, podpisany przez Jana Pawła II – dobra, rezygnuję z css, Bobik mnie zniechęcił do misiacji, a na okres karnawału to może być przydatniejsze od Chińskiego Kursu Pisanek Bezjajecznych. Gdzie by to znaleźć…
Bobiku 21:18,jestes bardzo,bardzo mlodym pieskiem inaczej
wiedzialbys ze ONI z KK nigdy DOROWOLNIE nie przepraszaja ❗
wczoraj czytajac link Moniki i wpis u „andsol” z komentarzem
telemacha tez myslalem ponadkontynentalna telepatia 😀
kroliku,Twoja olimpiada w czasie mojej nocy leci,a szkoda lubie
uprawiac ogladanie sportu 🙄
p.s.dlaczego nie wyslalas piesow za listonoszem 😳
Zaraz, zaraz, pogubiłem się… gdzie by znaleźć co? Egzorcyzmy, pisanki bezjajeczne, chińskie kursy, czy karnawał?
Co rozumie pies, gdy się do niego mówi 🙄
No, prosze – ledwo zostala powolana do zycia nasza dwuosobowa (ja i krolik) partia milosnikow zdjecia Na dachu, a juz dziennikarka z GW tez sie dio niej zapisala:
http://cwiczeniazpatrzenia.blox.pl/2010/02/World-Press-Photo-zdjecia-wyrywajace-serce.html
I co wiecej podaje link do calej serii zdjec War is personal.
Dwa szczegolnie zaskoczyly: – pierwsze – spiacej mlodej koboety z lekko rozmazanym makijazem.
Ale na drugim dopierow widac, ze jest ona zlozona w trumnie.
No i zdjecie ojca trzymajacego male dziecko na kolanach. Dopoero po chwili widac, ze ma uciete dlonie. War is personal, indeed.
Andrzej Krauze-str 100
czarny obsliniony wilk ciagnie na postronku zapierajaca sie przestraszona biala owce:”Oj,bo strace do ciebie zaufanie!”
dobranoc 😀
Ach, dopiero teraz do mnie dotarło, że Królik ma olimpiadę u siebie. 🙂
I jakim ona jest gościem, Króliku? Idzie z nią wytrzymać, czy stale się domaga pralinek i szampana, a jak dostanie, to zdziwia, że marka nie ta? 😉
jak to gdzie? w guglu. jak w guglu nie ma, to nie istnieje…
A to jest moj ulubiony po wszystkoie czasu – z tego samegpo zrodla co Cubalibre:
http://www.newyorkerstore.com/Dogs/Dog-trying-to-bring-slippers-to-master-looks-pleadingly-at-cat-who-has-the-other-slipper/invt/114756
Kiedys znalazlem to zreprodukowane na kartce do wyslania i kupilem kilka. Jak chcialem kupic wiecej, to juz nie bylo 👿
A inne, ktore kiedys dedykowalem Matyldzie z Concorde, Mass, to jak kot przed lustrem recytuje Blake’a (Tiger, tiger…)
Myslalem, ze zmienilem wizytowke powyzej, ale mi widac nie wyszlo 👿
I jeszcze jeden klasyczny, bardzo a propos tego wpisu , bo o miskizmie: beagelek lezy na kozetce i opowiada psychoterapeucie o swych krzywdach: I jeszcze przesuneli mi miseczke….
Podoba mi się Nowy rytuał. Oczami duszy widzę, jak podpisuje.
Ten:
http://www.cartoonbank.com/1995/They-moved-my-bowl/invt/106583
I juz wiecej nie bede, I promise, bo sam sobie zaczynam przypominac bylego szefa mojej Starej. Jak sie mu pozwolilo opowiedziec jeden bardzo brodaty dowcip, to pozniej trzymal Stara za guzik i zadreczal przez godzine dowcipami, ktpre ona znala z siodmej klasy. I jako podwladna musiala, kurcze, sluchac! I co gorsza – smioac sie! 👿 👿 👿 👿 👿
Mordko, Matylda pamieta swietnie te wersje Tyger, Tyger… 😀 Zwlaszcza, ze na New Yorkerze cwiczyla technike przewracania stron jako male dziecko. 😉
Bobiku, chyba potrzebuje jakiegos szybkiego tymczasowego egzorcyzmu przed planowana wycieczka, bo wlasnie wrocilam od Debry (homeopatia, yoga, medytacja, ajurweda, aromaterapia – jednym slowem czysty satanizm, nie mowiac o pysznym jedzeniu – wlasnie wygrali pierwsza nagrode na najsmaczniejsze gotowe potrawy w Nowej Anglii, wybrani glosami czytelnikow The Yankee Magazine). 😉
A co do partii zdjecia Na Dachu, to prosze mnie do niej wliczyc. Swietne sa zreszta serie zdjec, wlasnie bardzo kameralnych, czarno-bialych, dotyczacych zwyklych ludzi w niezwyklych sytuacjach, publikowanych na przyklad przez Harper’s – co sie zreszta zgadza z ogolna linia tego pisma, mocno pod wplywem Howarda Zinna (people’s history)…
O, widze, ze nasza partia rosnie w sile z godziny na godzine!
Moze wystawimy kandydata na prezydenta?
Przy guscie do kameralnych zdjec, wyrazajacych wielkie dramaty w malej skali, raczej niewielkie widze szanse dla jakiegokolwiek kandydata, na jakiego sie zdecydujemy (nie wieksze niz to, ze hierachowie koscielni zabiora sie za przepraszanie za przynajmniej niektore swoje wypowiedzi lub dzialania)… No, chyba, ze nasza kampania reklamowo-wyborcza zdecyduje sie jednak na inna stylistyke. 😉
A tu ta sama stylistyka, Heleno (i ukryta, mniej znana Ameryka…)
http://www.youtube.com/watch?v=33ohOR66r_s
🙂 :smile 🙂
Rufusa Wainwrighta matka Kate McGarrigle (Montrealerka) wlasnie niedawno zmarla. Kate byla rozwiedziona z Loudonem. Bardzi lubie ich sluchac (mala Marta Wainwright tez potrafi spiewac). Potrafila ze swoja siostra spiewac pieknie w tzw harmonii. Kto zechce niech sobie je wyszuka i poslucha.
Bobiku, Olimpiada sie zachowuje jakos bez wielkiego halo. Zaczelo sie od tragedii. Gruzinski saneczkarz zabil sie w trakcie probnego zjazdu.
Partia Na Dachu jak najbardziej powinna mianowac kandydata na prezydenta. Mozemy tez walnac manifesto: Kim jestesmy, o co walczymy?
Tak, Kroliku – ci Wainrightowie (i krewni, i powinowaci) bardzo utalentowani. To jeszcze, zamiast manifestu partyjnego, dorzuce Beautiful, spiewana przez siostre Rufusa, Lucy. A sama piosenka, Charlie Poola, jest dla mnie wyjatkowo blake’owska (bo to jest jakas kontynuacja, w koncu Blake pracowal rekami, nie tylko glowa). I jeszcze do tego dobrze ilustruje pojecie piekna – sundara…
http://www.youtube.com/watch?v=r3XwH9MEZp4&feature=related
zimowo
smutne,zamiast szczescia w sporcie smierc
i tutaj taz cieplo o „wygranym” zdjeciu
http://www.sueddeutsche.de/,tt8m1/medien/881/503109/bilder/?img=0.0
dla Moniki, tak dobiega konca legenda
http://www.zeit.de/politik/ausland/2010-02/usa-politik-kennedy
szkoda,moze za kilka lat…..
Dzień dobry. 🙂 Jeżeli wczorajsze opętanie zbiorowe jeszcze się trzyma, to znalazłem zbiorową imprezę egzorcystyczną, do której można się podłączyć. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=KFvx9vKRHw0
A tu jeszcze jeden filmik, który pokazuje, że nawet duchowni katoliccy zaczynają powątpiewać w złego ducha, kiedy w grę wchodzi konkurencja. 😀
http://www.youtube.com/watch?v=6cPn0G6DO1w&feature=fvw
Za cztery godziny inauguracja „mojego” UTW. Trzymajcie proszę kciuki żeby w tych okolicznościach przyrody i przy innych destraktorach i pokusach, nie zawiodła publiczność. O resztę jestem spokojna.
Trzymam, trzymam, wszystkie łapy w robocie. 🙂
Jeżeli pokusy, mogące odciągnąć publiczność, są natury kulinarnej, to mogę się z nimi rozprawić. 😎
tez trzymam 😀 prosze zdaj relacje
W tym linku od Rysia bardzo mnie pozytywnie zaskoczyło, że polityk dobrowolnie (nie zmuszony jakimś skandalem) ustępuje ze względu na problemy osobiste tudzież alkoholizm i jeszcze publicznie się do tego przyznaje. Na ogół dla polityków nie są to żadne poważne powody do wycofania się, a jeżeli już, to publicznie nie pada o tym żadne słowo, tylko jest jakieś motanie, że Staszek, że koń, że drzewo.
Może trzeba być Kennedym, żeby móc sobie na to pozwolić? 😉
Mielismy tu w Zjednoczinym Krolestwie podobne odejscie – przywodcy Partii Liberalnych Demokratow, trzeciej co do wielkosci w kraju. Charles Kennedy byl dosc popularnym politykiem w kraju, kiedy do BBC zaczely docierac sygnaly o jego problemie alkoholowym, ktore usilowal starannie ukrywac. Mowilo sie takze, ze wsrod dzialaczy jego partii krazy petycja „Kennedy musi odejsc”.
Wreszcie w 2002 roku znany dziennikarz BBC Jeremy Paxman zapytal w wywiadzie Kennedy’ego wprost: Czy jestes alkoholikiem? Czy prawda ze co wieczor wypijasz w domu, za zakmnietymio drzwiami butelke scotcha? Czy prawda, ze nie byles na gloswaniu w Parlamencie tego i tego dnia, bo miales zbyt duzego kaca?
Nikogo wprawdzie takie pytania w Wlk. Brytanii nie oburzaja, tak jak w POlsce kiedu znacznie uprzejmiej sformulowal swe pytania posel Palikot wzgledem Prezydenta. TYm niemniej Paxman nie mial zadnych dowodow w reku i BBC przeprosila Kennedy’ego. Paxman kategorycznie odcial sie od przeprosin i powtorzyl, ze pytanie jego bylo zasadne – mamy prawo wiedziec dlaczego przywodca liberalow nie stawia sie w Parlamencie na waznym glosowaniu .
Sprawa przyschla na prawie trzy lata, az w 2005 roku Kennedy dowiedzial sie, ze dziennik Independent przygotowal material na jego temat i ma on byc lada dzien oglpszony, w ktoprym znalazla sie informacja. ze trzy lata przedtem, (kiedy tak gwaltpwnie zaprzeczal) Kennedy leczyl sie na alkoholizm – bez skutku.
Na dzien przed publikcaja Charles Kennedy stanal przed kamerami, przeprosil wszystkich i oswiadczyl, ze rezugnuje z funkcji przywodcy partii, bo jest alkoholikiem i oglasza nowe wybory na przywodce. Bedzie w nich sam tez kandudwal i niech jego towarzysze sami zdecyduja kogo chca.
Towarzysze pokazali mu czewrona kartke i wybrali kogo innego.
Kennedy juz podobno nie pije, czasami komentuje cos w tv (jest dziennikarzem z zawodu) i ponoc bardzo sie przyjazni z Jeremy Paxmanem.
No, mówiłem przecież, że trzeba być Kennedym. 😀
Ciekawe, jak wysoko stoją szanse, że PP zaprzyjaźni się z Palikotem. 😆
Pewnie mniej wiecej takie, ze JKMosc zaprosi mnie na szefa protokolu.
Oczyma duszy ujrzałem JKMość mówiącą do Heleny: ej, szefowo, pilnujcie no lepiej tego protokoła, bo znowu w szkodę wlazł i musieliśmy być not amused. 😆
No coz, byc moze Krolowa faktycznie nie bylaby amused, ale jej poddani mieliby nieustajace jaja w Palacu i Parlamencie. A przeciwnicy Monarchii parlamentarnej zwiekszyliby swoje szeregi, o czym od dawna bezskutecznie marza.
Helena byłaby znakomitym, twórczym szefem protokołu. On by (ten protokoł) rozkwitł, zbarwniał i język by mu się rozwiązał. Jestem za 😀
No to niech na początek Helena przedstawi swoje exposé, jakie wprowadziłaby w protokole zmiany i nowości. Czemu tylko poddani JKM mają mieć zabawę? 🙂
A czy ja mowilam, ze chcialabyn byc szefem protokolu?
Krolowa – to co innego !
Wszystko poszło dobrze, dziękuję za trzymanie kciuków 🙂
Nooo, jotko, gratulacje! A jak tam śpiewy i inne swawole? „Taka gmina” itp.? To było dzisiaj, czy prawidłowo kojarzę? 🙂
Dyscyplina pracy coś nie dopisuje. 😉 Brakuje sprawozdania z Brooka, no i z otwarcia UTW. To drugie – okej, było dopiero dziś, więc jeszcze możemy poczekać. 🙂 Ale Brooke się już należy jak psu zupa. 😎
Poleciałem po Argentyńczyka, bo otwarcie bez oblania chyba się nie liczy. 🙂
No to za Jotkę, UTW i otwarcie – po raz pierwszy! 😀
I ostrzegam, że nie ostatni! 😎
to ja resztką piwa obleję. ale gdzie na tym utw prysznice do umycia się po oblaniu to mnie nie pytajcie
Szanowni mężczyźni,
szanowne kobiety,
kiedyś was wiek trzeci
dołapie, niestety.
Zamiast wtedy w ciepłe,
zaszywać się w bety,
biadać, żeście słabi
i ślepi jak krety,
miast noga za nogą
wlec się jak chabety,
lepiej zakładajcie
uniwersytety! 😀
No, trudno, nie chcialam przynudzac, ale skoro sie Gospodarz dopomina, to niechaj bedzie.
Spektakl „11 i 12” jest oparty na mocno autobiograficznej ksiazce bardzo pomoc znanego i cenionego w Afryce pisarza malijskiego Amadou Hampate Ba, ktorej centralnym bohaterem jest jego wiejski nauczyciel islamu, medrzec i mistyk suficki Tierno Bokar. Rzecz sie dzieje w Zachodniej Afryce pod francuska administracja, w latach trzydziestych, gdzie rzeczywiscie doszlo do strasznej wewnatrzplemiennej masakry, ktora zapoczatkowal konflikt czysto teologiczny – czy pewna modlitwe nalezy powtarzac 11 razy czy 12 razy dziennie – oni uzywaja czegos w rodzaju „rozanca” z nanizanymi paciorkami.
Jest to od pierwszej sceny bardzo urodziwe przedsatwienie odbywajace sie na prawie pustej scenie (jak czesto u Brooka, ktory powiedzial kiedys: daj mi pusta przestrzen, a zrobie z tego przestrzen teatralna) , na ktorej rozciagniete jest czerwono-ziemiste plotno, zakreslajace ramy akcji scenicznej. To plotno bedzie w spektaklu na rozne sposoby sie przeistaczac – w lodke na rzece, w calun, w ziemie zbroczona krwia, w ziemie, ktora przykrywa groby. W tle widac drzewo, a raczej jego goly pien, co jakos natychmiast kojarzy sie – mnie przynajmniej – z inna sztuka, gdzie jedynym elementem scenograficznym jest gole, bezlistne drzewo, a dwoch facetow, Vladimir i Estragon w oczekiwaniu na Wielkiego Nieobecnego prowadza nieustajace rozmowy o cierpieniu, o smierci, o sensie ludzkiej egzystencji , o niemoznosci pogodzenia wiary z rozumem, o nie dajacych sie z rozumem pogodzic sprzecznosciach tej wiary.
I to beda tematy i watki, ktore porusza takze „11 i 12”, zadajac podobne co Beckett odwieczne pytania i nie znjadujac, jak i Beckett zadnych rozumnych odpowiedzi.
Tu jest poczatek spektaklu, w ktorym Prowadzacy, pokazuje jeden paciorek – ziarno krwawego konfliktu wewnatrz najpiekniejszej ze wszystkoch szkol islamu, sufi – wyznawanego przez wiekszosc muzulmanow, ktorego centralnym nakazem jest milosc, milosc totalna i tolalna tolerancja wobec kazdego zywego stworzenia, wobec kazdej religii, milosc i tolerancja wszechogarniajaca:
http://www.youtube.com/watch?v=v-zKZvgdCy8
Sztuka napiosane na kanwie powiesci przez Marie-Helene Estienne, stale wspolpracujaca z Brookiem (podobnie jak japonski muzyk towrzyszacy akcji scenicznej na starozytnych japonskich instrumentach – swietne!) nie opowiada historii konfliktu, tylko pokazuje go w scenkach, opowiada w filozoficznych przypowiesciach, winietkach, obrazach. Obsada jest calkowicie miedzynarodowa (dwu Palestynczykow, Afrykanin, Marokanczyk, Franko-Polak – 22-letni Maximilien Seweryn, syn Andrzeja) – wszyscy na zmiane graja Murznow i Francuzow i to oczywoscie wzmacnia jedynie przekaz, ze ogladamy cos co ma kompletnie uniwersalna wymowe, a nie tylko jest przypisana do okreslonego miejsca i czasu. Religia jest bardzo piekna i wzniosla, ale glupim, ariganckim jej wyznawcom zarliwosc wiary kompletnie myli sie z plenienna solidarnoscia i lojalnoscia, z polityka, az zaczynaja sie nawzajem mordowac – w glebokim przekoaniu, ze bronia slusznej sprawy. A tak ladnie mowi suficki medrzec Tierno Bokar o tym czym jest Bog – jest balym swiatlem, ktore przepuszczone przez pryzmat okazuje sie byc wielobarwna tecza – czyli jak rozumiem roznymi sposobami znajdywania, dochodzenia do Boga.
http://www.youtube.com/watch?v=8KMHgh1-lhA&NR=1
A w tym fragnemencie przedstawienia uczniowie szkoly Tierno Bokara odkrywaja, z biali sraja na ciemno dokladnie tak samo jak czarni, tylko do wycieranoa sie uzywaja bardzo duzo zadrukowanego papieru – zamiast kamienia. 😆
Jotko, najserdeczniejsze gratulacje. Kawal dobrej roboty!
O, Heleno, dopiero teraz moglam dotrzec do komputera, ale warto bylo. 🙂
Ciekawy zbieg okolicznosci, ze o tym bialym swietle, w podobnym kontekscie zreszta, byla prosta piosenka Charlie Poole’a (pisal i komponowal swoje melodie na poczatku XX wieku) pt. „Beautiful”, ktora wczoraj wieczorem zlinkowalam. Ale zbiegi okolicznosci zaczynaja sie robic interesujaca blogowa specjalnoscia… Dobrze, ze Bobik te wycieczke organizuje. 😉
A ja dzisiaj mam znowu mocno zabiegana sobote, i za chwile musze znowu wychodzic, wiec tylko jeszcze pogratuluje Jotce sukcesu, 🙂 i doniose Bobikowi, ze odbylam ciekawa sasiedzka rozmowe z Galileo na temat pomnika, ktory w koncu wystawiono jego imiennikowi w Watykanie niecale dwa lata temu. Sadzac z wyrazu jego pyska, bylo mu raczej wszystko jedno, ale Tracy twierdzi, ze chyba jednak troche docenil, ze z czasem jednak wyszlo na jego (z 400-letnim mniej wiecej poslizgiem). 😀
Rysiu, Patrick K. zrezygnowal z tych powodow, co w zlinkowanym przez Ciebie artykule, i z troche szerszych, ale o tym wiecej, jak bede miala moment, bo to troche dluzsza historia.
Kamienia? 😯 Praktycznie wszyscy znani mi muzułmanie do podcierania się używają butelki z wodą. 😉
Dzięki za relację, Heleno. Nie pójdzie pies do teatru, to przyjdzie teatr do psa. 🙂
I zdrowie UTW – po raz drugi po raz pierwszy (bo toasty wznosi się ponoć zawsze po raz pierwszy) 🙂
Moniko, kiedy przed laty pracowalysmy w Nowym Dzienniku z moja (ukochana! – bo wiem ze zaglada…) kuma Renata i papiez JPII rehabiliotowal Galileusza, Renatka wymyslila cudny tytul do wiadomosci w naszej gazwcie: No wiec jednak sie kreci! 😆
Moze w Zachodniej Afryce przed wojna nie bylo za duzo butelek na zbyciu? Albo wode musieli przynosic z bardzo daleka? 🙂
Galileo… A, już wiem. To ten pies, który zerknąwszy na swój ogon szepnął znacząco: eppur si muove… 😉
Teraz nie wiem, czy zwalić na Łajzę, czy uznać, że po włosku i po polsku to dwie różne rzeczy. 😀
Zaraz wychodze w gosci, caly dzien b. zabiegany.
Jotko, gratulescu! Czy na inauguracji spiewano co planowalas?Jak wyszlo?
Tylko pozazdroscic Helenie londynskich teatrow!
A teraz na winko i film!
Więc gdybym nie ruszył nigdy odwłoku z Wrocławia, też mógłbym zobaczyć tego Brooka… Ach, te okrutne wybory: albo kultura albo natura (czytaj: picie, rozpusta, windsurf i carnaval no Sambódromo)…
Dobrego winka, Króliku, dobrego filmu i mniej zabiegania. Nie zawsze trzeba bardzo się spieszyć. 😉
Z Wrocławia do Londynu też jednak trzeba by było ruszyć odwłokiem. 😉
Na słowo „karnawał” chwilowo reaguję wysypką, chociaż rozum mi mówi, że Nadrenia Brazylii nierówna. 😉
Windsurfing to nie psia specjalność. 🙄
Ale jak chodzi o picie i rozpustę… No, nie wiem, czy w tym układzie na pewno wybrałbym Brooka. 😆
Przeciez wino i rozpusta to nie zajac?
Znaczy – nie zajace. A Brook jak najbardziej zajac.
Nie zając? 😯
Heleno, najwyraźniej jesteś jeszcze za młoda, żeby wiedzieć, że wino i rozpusta to jak najbardziej zając. 😆
No proszę, to uniwersytet Jotki już trzeci wiek…
jak ten czas leci…
Nie wszystkim. Helenie najwyraźniej nie leci. 😆
No, mnie dawno stanal na 31-ym.
A kiedy? Tak ca w 1970 ?
Bo mnie też dawno stanął, chyba w 31-ym…
😆
Zeen, do budy, na kozetkę, albo do geriatry! 😎
Zeen, w 70-tym to ja jeszcze z pieluch nie wyszlam.
Akurat w 1970 z pieluch się wyjść opłacało, bo wreszcie można było kupić Johnny Walkera poza Pewexem. 😀
Tak, ale tylko czerwonego, a on się nadaje wyłącznie do na paliwo do Tupolewów…
Bobiku, licznik coś się zacina.
To juz wiem czego u mnie zeen w domu pic nie bedzie.
Zacinanie licznika?
Te gorzkie żale to nie do Bobika.
Jam nie natura, ani nie Bóg,
żebym na licznik pomóc coś mógł. 😎
Heleno, jak czerwonego JW wysyłasz do Tupolewów, to znaczy, że nigdy się ze wstrząsającym, ba, porażającym smakiem Vistuli nie zetknęłaś. 🙂
Czego zresztą spokojnie pozazdrościć Ci można. 😉
Bobiku, żaden pies tak prawdziwej prawdy nie powiedział ja Ty w zdaniu Na słowo “karnawał” chwilowo reaguję wysypką, chociaż rozum mi mówi, że Nadrenia Brazylii nierówna. Oj, nierówna, a wiem o czym mówię, bo mam za sobą karnawał w Nadrenii. Myślę, że dziś jest lepiej, bo już nie ciskają w tłum enerdowskimi cukierkami, ale z pewnością pozostał duch radości ze spotkania w rodzinnej trumnie.
JA? JA?!!! JA dalabym czerwonegi JW do Tupolewa?!!!!!!
CZY JA NA GLOWE UPADLAM?
Drobne ogłoszenie. Internetowe obniżanie licznika (hell is the limit), dyskretnie i sprawnie. Ceny konkurencyjne. Na kopercie z zaliczką zaznaczyć „wieczna wisienka”.
Enerdowskie cukierki dołączyły do niegdysiejszych śniegów, ale staruszki wyrywające sobie nawzajem z rozedrganych, niepewnych dłoni pięciogramowe porcje proszku do czyszczenia sraczy jak najbardziej pozostały.
A żeby ta trumna jeszcze była moja rodzinna, to może bym zacisnął zęby i przetrwał. Ale ja tylko przypadkowy, niespieszny przechodzień… 😉
Andsol, jak przy okazji ciśnienie też obniżasz, to niemal codziennie masz u mnie pewne zlecenie. Tak w okolicach przeglądu prasy.
Heleno, za to, że na głowę nie upadłaś, mogłem ręczyć tylko między 18.00 a 19.00, dopóki Cię miałem w zasięgu słuchawki. Teraz już za późno. 😆
Krecenie nosem na czerwonego JW jesr w moich ksiazkach grzechem kardynalnym, jak filipinski kardynal Sin. Za to sie idzie prosto do piekla i sie jest w sasiednim kotle obok Pol Pota, Dzengis Chana i Kim Ir Sena.
Czerwony JW jest wielkim Darem Niebios dla Ludzkosci.
No to skąd się wzięło to paliwo do Tupolewów? 😯
Zeen! Zeen! Zeen, slepy Kundlu!
Cholera! Już czwarty miesiąc szczeniaczego życia mi leci, a tak jakby coraz mniej rozumiem. 😯
Czy mógłbym poprosić o chociaż częściowe rozjaśnienie mroków?
No, Oświecenia pożądam!
TOOOOO:
https://www.blog-bobika.eu/?p=293#comment-38755
Mniej więcej od tego momentu przestałem rozumieć i właśnie on jest mi podsuwany jako wyjaśnienie? 😯
E, chyba lepiej wrzucę to, co wrzuciłem przed chwilą u PK, czego w tej chwili słucham, a co prawdopodobnie, znając siebie, już kiedyś wrzucałem, nawet jak nie pamiętam. Ale nie szkodzi, są rzeczy na niebie i ziemi, których zawsze posłuchać można.
http://www.youtube.com/watch?v=10PeINdMuow&feature=related
Niczego to wprawdzie nie wyjaśnia, ale przynajmniej przyjemność sprawia. 🙂
Czego nie rozumiesz? Zeen chcial wrzucac JW do tupolewa, ja natomiast schowalam przed nim wlasna butelke.
Dzizaz!!!! 😯
Jak ktoś tu jest ślepym kundlem, to tylko ja. 😳 Nie do końca dostrzegłem, który nick przynależy do którego komentarza i stąd się pogubiłem kompletnie. 😳
W ramach ekspiacji po pierwsze ponownie wejdę w kontakt z Argentyńczykiem, po drugie nie uwierzę, że zeen w swoim czasie nie docenił dyskretnej, ale jednak wyczuwalnej wyższości czerwonego JW nad Vistulą.
No, chyba że wampiryczna strona zeena do śmiercionośnych właściwości wyżej wymienionej odczuwa jakiś niezdrowy sentyment. Było nie było, u wampira by to nie dziwiło. 😉
Na dobranoc jeszcze tylko się zachwycę elegancją walki politycznej Pana Prezesa
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,7557766,Kaczynski__Sa_haki_na_Sikorskiego.html
No, wolno mi i tyle! 😎
Kwestia haków na cały alfabet ma proste wyjaśnienie. Gra planszowa „Mały donosiciel” nie była dobrym pomysłem wychowawczym taty Kaczyńskiego.
Ooo… andsol. Jesteś klasycznym niedoceniaczem. Jak wreszcie wyjdzie na to, że tata K. miał rację, to zmienisz, chłopcze, swoje błędne poglądy pedagogiczne. I choćbyś profesorem był, to zwyczajnie nic Ci nie pomoże. 🙄
Chyba rzeczywiscie wzial sobie te gre zanadto do sercal. I to nie tylko w zamilowaniu do donosicielstwa, ale i do ogolnej, szeroko pojetej malosci, ktora z fizycznym wzrostem nie ma nic wspolnego…
Bobiku, Galileo nie tylko na ogon spoglada, i wychodzi mu, ze jednak sie kreci. Cale jego futro dobitnie mu o kreceniu sie przypomina (jest bardzo dorodnym, labradoodle). 🙂
No to ja już nie będę kręcił, tylko wprost, uczciwie i bez podtekstów udam się na spoczynek no… no, jakiś tam. Na którymś z kolei kontynencie na pewno w końcu wyjdzie na nocny spoczynek. 😉
Jak przeskoczysz pare kontynentow, to Ci nawet moze z tego popoludniowa drzemka wyjdzie. 😉 Milych snow o pasztetowce. 🙂
Po takiej nocce Bobik zapewne wstanie po południu i nie dostanę szybko intrygującej mnie zagadki: dlaczego staruszki wyrywają sobie pięciogramowe proszki do czyszczenia sraczy i co to ma wspólnego z karnawałem 😯
A nostalgię za dedeerem to już jesienią widziałam, gdy jechałam pociągiem z Düsseldorfu do Bonn i zacne panie po pięćdziesiątce nawalały się rozkosznie winem musującym pt. Rotkäppchen, chyba awansem z okazji Dnia Jedności Niemiec. I to zorientowany Bobik, z którym się spotkałam parę dni później, uświadomił mi, że ten Czerwony Kapturek to kultowy szampan z DDR: http://www.dw-world.de/dw/article/0,,3866531,00.html
Errata: po „nie dostanę szybko” powinno być oczywiście słowo „rozwiązania” 😉
Dzien dobry.
Ja tez wczoraj zdazylam przed pojsciem spac dowiedziec sie o zapowiedzi Prezesa jakimi metodami zamierza PiS walczyc w wyborach prezydenckich. Nie zdziwilo mnie, ze zamierza, ale jednak zdziwilo, ze gotow jest dzielic sie tym z prasa. Znaczy sie – jego rozbrajajaca prostodusznosc. Pelna gotowosc odslonic sie przed elektoratem od strony malosci, podlosci i genetycznego bolszewizmu – czegos co zwyczajny skurwusyn jednak stara sie ukrywac przed swiatem. Ten jest skurwysynem extraordinaire .
Najśmieszniejsze jest to, że on chce walczyć bronią, dzięki której przegrał na własne życzenie 😆
I to tez swiadczy o wielkiej prostodusznosci Wielkiego Nabzdyczonego Statega. 😆
Doro,
zważywszy, że „Taką gminę” wykonywał chór amatorski, to wyszło to naprawdę dobrze. Pozostałe utwory – „Wesołe jest życie staruszka”, „Trzynastego”, „Gaudeamus” i nasz hymn, również wypadły nieźle. Te dwa ostatnie wspólnie z publicznością, która miała wydrukowany tekst obu utworów.
W wielkim stylu rozpoczynamy obchody Roku Chopinowskiego – to zasługa Gminnego Ośrodka Kultury.
Barszczewska czyta listy Chopina, przy fortepianie Nahorny i taka gmina 🙂
– taka gmina, bez „i”
Dzień dobry. 🙂 Pani Kierowniczka miała rację z tym, że zbyt wcześnie to zapewne nie wstanę. 😉 A jak już wstałem zbyt późno, to musiałem najpierw załatwić sprawy absolutnie podstawowe, w rodzaju pognania przez pola, no i zeszło mi do tej pory.
Nadrabiam więc i szybko rozwiązuję zagadkę. Podczas karnawałowych pochodów, odbywających się w każdej chyba miejscowości powyżej 10 mieszkańców (nie mylić z mieszańcami), z ogromnych wozów-platform, na których jadą przebierańcy, rzucane są w tłum drobne prezenciki. Tradycyjnie były to cukierki i inne rzeczy typu łakociowego, ale potem różne firmy zaczęły podrzucać rzucaczom swoje reklamówki. Stąd właśnie zdarza się, że na głowy ludu lecą torebeczki z kremami, szamponami lub rzeczonymi proszkami do czyszczenia sraczy.
A wśród stojących na trasie pochodu, machających i wołających „helau!” wyróżniają się dwie grupy łowców prezentów: dzieci i staruszki. Przy czym te ostatnie mają niebywale rozwinięty instynkt łowiecki i są w stanie nawet poturbować jakiegoś bezczelnego gówniarza, który chciał im sprzątnąć sprzed nosa cenną paczuszkę popcornu. Nie mówiąc już o poturbowaniu innej, konkurencyjnej staruszki, bo to jest jak w banku. 🙄
A czy zdarza sie, ze firmy rzucaja np. rolexami czy flakonami z Agent Provocateur? Albo biustonoszami z Rigby and Peller?
Chetnie skopie kazdego gowniarza, ktory mi wejdzie w droge.
He, he. Kiedyś, o ile dobrze pamiętam w Kolonii, jakiś geniusz wpadł na pomysł rzucania w tłum Prawdziwymi Banknotami. To dopiero były jatki… 😛
Aaa, to z latwoscia potrafie sobie wyobrazic – tyle razy widzialam to na filmach…
Poczytalam sobie na forach rozliczne domysly jakiego haka maja Kurduple na Radka S. Najbardziej przekonujace jest to, ze zna osobiscie Rona Asmusa.
To jeszcze nic. Pan Prezes na pewno mu wyciągnie, że znał osobiście Erasmusa z Rotterdamu. 🙄
No pewnie! Przeciez razem z Erazmusem palili haszysz w Dolinie Kandaharu!
niedzielne leniwe dziennnn dobryyyyyy
oczywiscie bez haszyszu ale po skscesach karnawalowych
file:///Users/rys/Desktop/Fotos/ichhal.jpg
syn trafiony „malutkim” proszkiem do mycia-do wyboru czego ❗
🙂
jotko 😀 , trwaj
Przepraszam za nanoszenie błota, ale wróciłem do haków. Samo słowo – mam wrażenie – jest przyczepione (wyinterpretowane?) przez dziennikarzy. Pan J.K. mówi godnie o „zastrzeżeniach”, o których jednak nie mówi, bo to tajemnica państwowa. Zdumiewające, że tak szybko może przestać nią być. A może przecieknie do szakala Jacka Kurskiego, który wyszczeka?
Niezależnie od tego czy słowo „hak” padło w rozmowie, co to za kraj, w którym można powiedzieć dziennikarzowi: „gówno juz jest w wiaderku przy wentylatorze, czekamy tylko na wejście gości”?
Co to za kraj?
A to Polska właśnie… 🙁
moze terez 🙂
http://farm5.static.flickr.com/4048/4355991203_49aca70007_o.jpg
Rysiu, staram się i nie ukrywam, że Koszyczek mi w tym pomaga 🙂
Rysiu, co Ty dziecku zrobiłeś? 😯
Jotko, jeżeli to jest pomocne, to mogę tego Argentyńczyka co wieczór tu przyprowadzać. 🙂
Zamilowanie do sekretow panstwowych, jako ulubionej zabawki wladzy, wystepuje (jesli to jakas pociecha, choc przyznam, ze marna) takze u kuzynow PP na calym swiecie. Na przyklad Dick Cheney spopularyzowal wyrazenie „safe undisclosed location”, a Donald Rumsfeld – „known knowns and known unknowns”. To ostatnie nawet zamieniono w poezje… 😉
http://www.slate.com/id/2081042/
Lepszy Argentynczyk niz Chilijczyk, Bobiku – przynajmniej jesli chodzi o unikanie wpadek na wieksza skale. 😉
http://www.timesonline.co.uk/tol/news/world/us_and_americas/article7024750.ece
Myślę, że bez szczególnego wysiłku można by również z wypowiedzi PP i PP (Prezydęta i Prezesa) układać utwory poetyckie. Zaszyfrowane, niedostępne umysłom profanów, wynalazcze językowo… Ciemna materia w narodowym sosie.
Że politycy w każdym kraju w praktyce lubią się hakami posłużyć, to chyba nie tajemnica (państwowa). Ale rzeczywiście mówi to dość wiele o społeczeństwie i życiu politycznym danego kraju, jeżeli polityk za ważniejsze (i skuteczniejsze) od przedstawiania siebie w pozytywnym świetle uważa pomachanie hakiem.
Nie jestem przesadnym wielbicielem hipokryzji, ale bez pewnej jej dozy, nazywanej dobrymi obyczajami, życie socjalne zaczyna ulegać rozkładowi. Bo jak tu żyć socjalnie, jeżeli wszędzie kły, pazury i wentylator obok wiaderka z gównem nieustannie pracuje na najwyższych obrotach… 🙁
Ale numer, literówki w mennicy! 😆
A Łajzę też tam mają? 😉
Tak, zycie spoleczne na pewno ulega wtedy rozkladowi, jak napisales, Bobiku, totez napisalam, ze marna to pociecha… 🙁
Najzabawniejsze, ze te literowki w mennicy przez pare lat byly zupelnie przez nikogo niezauwazone. 😆 A Lajza to dopiero bywa z falszerzami pieniedzy (w koncu mozna na to spojrzec jako na wyrazenie tego samego sentymentu troche innymi slowami)… 😉
Zainspirowana tworczpscia Rumsfelda, siegnelam do tworczosci Pana Prezydenta i tam znalazlam poemat jak nizej:
W pokreslonej sytuacji
Polsce
potrzebna jest koncepcja
kontroli państwowej, która
obejmuje wszystkie
dziedziny życia publicznego,
nie pozostawiając sfer
niczyich.
Większość
naszego społeczeństwa jest na szczęście
heteroseksualna.
Ród ludzi wyginąć by musiał,
gdyby było inaczej.
Tu nasuwa się porównanie
z pewną częścią
twórczości naszego wybitnego
poety Herberta:
Trzeba kochać ludzi, bo szybko odchodzą.
Bo ja się nie podjąłem
pracy w przedszkolu,
tylko prezydenta państwa, które
jest w pokreślonej
sytuacji,
i ma określone
interesy.
Zamiast autor! autor! zawołam w kierunku przypadkowego społeczeństwa: tytuł! tytuł! 😆
Sorry, Tytyl mi nie wyszedl, a jest pierwsza lonijka od gory: W pokreslonej sytuacji…
No i jeszcze jeden dluzszy poemat epocki zatytulowany „Moje Uniwersytety”
Dziewięćdziesiąt lat
to w życiu uczelni
w państwie,
które właśnie
dziewięćdziesiąt lat temu odzyskało
niepodległość,
już bardzo dużo.
Wiele polskich
uczelni, a właściwie
ich miażdżąca większość, ma
przecież historię znacznie krótszą,
tylko
Uniwersytety Warszawski, najstarszy
z naszych Jagielloński,
powinienem
wymienić może
na pierwszym miejscu,
ale sam
jestem z Warszawskiego Uniwersytetu,
Wileński,
Lwowski –
także starsze od Warszawskiego
miały
historię dłuższą,
można by jeszcze wymieniać
różne Instytuty jak
Marymoncki
czy Puławski.
Można by mówić
o Wyższej Szkole Medycznej
czy Prawniczej w Warszawie w okresie
Księstwa Warszawskiego,
czymś
co później
zostało zmienione w
Uniwersytet Warszawski.
Można by pewnie
wymieniać w Galicji,
jeżeli chodzi
o wyższe szkoły rolnicze,
również
inne przykłady,
ale
uniwersytet to jest w istocie
w naszym kraju piąty,
bo krótko później dopiero
powstała Akademia Piastowska,
tak się bodajże nazywała,
która po roku się zmieniła w
Uniwersytet Poznański,
znany
dzisiaj
nam wszystkim
jako Uniwersytet Adama
Mickiewicza.
Mogę tu się o kilka miesięcy mylić,
ale generalnie
rzecz biorąc tak
historia Polski uniwersyteckiej wygląda.
Heleno 😆 😆 😆
A przy okazji zostala odkryta tajemnica panstwowa: skrot PP nie oznacza tylko Pozeracza Ptifurkow (copyright: Blog Bobika), ale takze ma ukryte znaczenie: Pierwszy Poeta (IV RP). 😀
W ostatnim utworze uderzylo mnie uparte dazenie poety do prawdy (dotyczacej chronologii zycia uniwesryteckiego w Polsce), polaczone z uznaniem nieuniknionej niepewnosci poznania („moge sie tu o kilka miesiecy mylic”). No i ciekawe zastosowania list jako chwytu literackiego (pewnie zwiazane ze skrzywieniem zawodowym i wlasnymi, glebokimi obsesjami). 😉
Nie mogę się zdecydować co lepsze: „Moje uniwersytety” czy „W pokreślonej sytuacji”. 😆 😆
Zakładam, że „poemat epocki” nie jest literówką, tylko ze wszech miar słuszną nazwą nowego gatunku literackiego. W końcu te epokowe dzieła nie mogą być tak sobie po prostu zaliczone do któregoś ze starych, niesłusznych gatunków. 😀
Heleno, nigdy nie sądziłem, że znak końca linii to tak potężny trop poetycki.
Ja zdecydowanie wyrozniam Moje Universytety, bo troche refleksyjne, a zarazem oddaja pelnie tematu, i, niecharakterystycznie dla typowej poezji, nowatorskie w tym, ze nie zostawiaja miejsca na niedomowienia.
Jeszcze by tylko niedomówień brakowało! Żeby sobie każdy mógł złośliwie cokolwiek domówić! 😯
W pokreślonej sytuacji poemat epocki Moje Uniwersytety jest najlepszy…
Poetyka PP tyka…
że też Piasci nie mogli od razu Mickiewiczem… 🙄
Pewnie Rzepicha im nie pozwoliła… 🙄
W piaście coś zgrzytało…
Widocznie kołodziej odwalił fuchę
i do tej pory nic się nie zmieniło, wciąż odnoszę wrażenie, że rządzenie krajem nad Wisłą jest wykonywane „na fuchę”, czyli po godzinach poświęconych na główne zajęcie…
Ja jednak po namysle zdecydowanie wole „W pokreslonej sytuacji”, urzeka mnie radosny optymizm tego wiersza ( Nasze spoleczenstwo/ jest na szczescie w wiekszosci/ heteroseksulane..) w polaczeniu ze smiala wizja swiata, o ktorym mozna tylko marzyc, ktory odszedl, ale ktory mozna wsoolnym wyslkiem wskrzesoc – kiedy mowi np o kontroli panstwowej ” która
obejmuje wszystkie
dziedziny życia publicznego,
nie pozostawiając sfer
niczyich.”
A tez nie brakuje w tym wierszu elementow facecyjnych, swiadczacych o usilujacym wybic sie na powierzchnie, ale trzmanym w ryzach poczyciu humoru Podmiotu Lirycznego:
„Bo ja się nie podjąłem
pracy w przedszkolu..”
i na takim fundamencie piąty w istocie w kraju…
Szkoda, ze podmiot nie podjal sie pracy w przedszkolu. Jest to bowiem ta dziedzina zycia, w ktorej jest bardzo trudno wprowadzic kontrole panstwowa… Kazdy kto uczyl w przedszkolu wie, ze nie sposob jest tam uslyszec wlasny glos, ba! krzyk w ciaglym dzieciecym harmidrze. A jednak dzieci ewentualnie naucza sie czytac i pisac bez scislej kontroli panstwowej… Tu akurat moim zdaniem Heleno, radosny optymizm podmiotu wydaje sie byc troche strachem podszyty i jednak klarownosc Moich Uniwersytetow bardziej do mnie przemawia.
Fakt, słabością Moich Uniwersytetów jest pogardliwe przemilczenie uczelni Jotki, niemniej dzieło jest przejmujące. Przejęło pałeczkę po tych, co to: :moim uniwersytetem były lasy kabackie”…
Jak już o klarowności mowa, to PP jest również twórcą urzekających prostotą i jasnością przekazu krótkich form, niemal haiku. Jak np. ten wybitny utwór pt. „Lepiej”.
Dla kraju takiego jak Polska,
lepiej
żebym to ja
został prezydentem
niż Donald Tusk.
No nie wiem… Bobiku, bo kto tu jest podmiotem? Czy to „ja” tak uwazam, czy moze „Polska” tak sadzi, a moze nawet „Donald Tusk” tez mysli, ze „ja” bylby lepszym prezydentem.
Poza tym nie widze uzasadnienia dlaczego „ja dla takiego kraju jak Polska”, a inne kraje? Czy bylby on niedobrym prezydentem , a wkazdym razie gorszym niz Tusk dla innych krajow? I co znaczy „dla takiego kraju jak Polska”. Czyli jakiego, moze szczegolnie latwego do rzadzenia? Wtedy naprawde nie ma sie czym chwalic. A jesli Polska jest szczegolnie trudnym krajem do rzadzenia to moze podmiot powinien najpierw pocwiczyc na jakims latwiejszym kraju. Bobiku, ja tu nie widze zadnej klarownoci, clear as mud…
Chociaz jak zeen zauwazyl ta bezczelnosc w pominieciu UTW jotki troche mi obrzydzila Moje Uniwersytety.
Bardzo sluszne uwagi krolika, ale ja sie jeszcze zastanwiam czy piszac o „kraju takim jak Polska” Autor ( tu tozsamy z podmiotem lirycznym) nie mial na mysli kraju w ktorym (na szczescie) wiekszosc stanowia heteroseksualisci. Moze Tusk nadawalby sie bardzoej do kraju z homoseksualna wiekszoscia – starozytna Grecja, ze specjalnym uwzglesdnieniem wyspy Lesbos, Anglia ( od dawna wiadomo), niektore stany Ameryki, Watykan?
Nie wiem Heleno… wydaje mi sie, ze to tylko z ojcowskiej troski, zeby „rod ludzi” nie wyginal. Autor powinien spac spokojnie, ostatnio jak sprawdzalam bylo ludzi na Ziemi ponad 6.5 miliarda! Tez Autor moze pogadac o tym z Bratem, ktory wcale a wcale sie nie przyczynia zeby rod ludzi nie wyginal.
E, nic się nie znacie na literaturze. Osią konstrukcyjną tego utworu, a zarazem jego myślą przewodnią są słowa „lepiej żebym to ja”. Zarówno Tusk, jak i taki kraj są tutaj jedynie odobnikami, poetyckimi dodatkami do ja. „Lepiej żebym to ja” – czyź może być większa jasność? 🙄
A czy Moich Uniwersytetów to już aby ktoś nie napisał? 😉
No, owszem, Doro, bodajze Maksym Gorki. No i co z tego? Nie mozna jeszcze raz?
Bobiku, nie zgodze sie z toba. Mysle ze Helena i ja (i teraz ty) dokonalismy dekonstrukcji tekstu zgodnie z teoria krytyki literackiej Jacques’a Derridy: kazdy tekst zawiera kilka nielogicznych i przeciwstawnych znaczen. Zatem kazdy tekst ma wiecej nia jedna interpretacje. Sam tekst tylko laczy te interpretacje. Odczytanie interpretacyjne tekstu jest w zasadzie niemozliwe.
No, ale to już wtórność… 😆
Doro, moze zeen napisze o jego uniwersytetach w lasach kabackich…
A, bo moja interpretacja była lacanowska, nie derridowska. Imaginacyjne, symboliczne i realne, połączone w borromejski węzeł. Znaczy – imaginacyjne jest „lepiej”, symboliczne „żebym”, a realne „ja”.
Ale nielogiczne znaczenia jak najbardziej jestem skłonny do tej interpretacji podłączyć. W końcu cudze teorie są po to, żeby je twórczo wykorzystywać. 🙂
Raczej w kabakach (na motywach jesieninowskich)
Szkoda, że nie umiem dobrze rysować. Bo właśnie mi przyszedł do głowy pomysł na narysowanie Prezesa w stroju pirackim, z przepaską na oku i z hakiem zamiast dłoni. W sam raz na karnawał.
Widzę to oczyma duszy, ale przełożenia motorycznego na łapę nie mam. 🙁
Króliku, czy za dekonstrukcję prezydenta nie dostaje się przypadkiem dwóch latek? 😯
Właściwie nawet mam nadzieję, że tak jest, bo ja, według Heleny, mam odsiadkę jak w banku, więc chętnie zebrałbym większą grupę do towarzystwa.
Bobiku, dwa lata jak dla brata. Dekonstrukcja nastapi w wolnych wyborach. Czy to juz w przyszlym roku?
Kto byl waszym ulubionym prezydentem w Polsce po 1989 roku? Moim Lech Walesa. Zawsze troche sie denerwowalam na publicznych wystapieniach, szczegolnie za granica, co tez zaraz palnie, ale jakos w sumie dzieki tlumaczom wszystko gralo. Tutejsze elity myslaly pewnie, ze to taka ludycznosc prostego elektryka, moze nawet czarujaca… Prezydent jaki jest kazdy widzi.
Tlumacze byli niezastapieni i jego tutejszy, KP troche mi opowiadal jakie czychaly na niego zasadzki i jak cudnie potrafil jako tlumacz z nich wybrnac.
Lata temu moj szef wreczyl mi szpule z nagranym przez telefon wywiadem z Lechem, ze slowami: Tego belkotu jest ze 45 minut. Czy moglabys skrocic to do szesciu minut, ale na boga zrob z niego MEZA STANU.
„Zrob z niego meza stanu” zostalo potem na trwale w folklorze redakcyjnym.
Jak nożyczki są z Solingen to chyba i z Balzaca da się zrobić Leca.
jeszcze ciagle lezy snieg,chyba mamy zime tysiaclecia 🙂
trwa i trwa,czy mozna z niej „zrobic meza stanu” i nozyczkami
redakcyjnymi skrocic?,tak o kilka dni
brykam w poniedzialek,najpiekniejszy dzien tygodnia(ja lubie)
brykam,fikam 😀
jeśli „moje uniwersytety” odniosą rynkowy sukces można będzie się spodziewać prequela „moje licea, moje gimnazja”.
zima bez zmian
He he, uniwersytety w Lasach Kabackich to mam ja, bo tam mieszkam 😀
uniwersytety moje wasze,ale teraz mam w rece dwie ksiazki
„Hexen Fiebel”-elementarz wiedzm
i na wszelki wypadek ” Erste Hilfe bei magischen Unfällen”
-pierwsza pomoc przy wypadkach przy wiedzmowaniu
(tlumaczenie z kolorytem 🙂 )
😀
Dzień dobry 🙂 Myślę tak i myślę nad tym pytaniem Królika i stwierdzam, że żadnego z poprzełomowych prezydentów nie mógłbym nazwać ulubionym. Ale za to nie mam problemu z określeniem, którego najbardziej nie lubię. 😉
Zima faktycznie taka, jakiej w Nadrenii jeszcze nie widziałem. Ale prawdę mówoąc wolę te śniegi i mrozy, niż rozgildzianą, błotnistą papkę, jaka mi się tu każdej „zimy” pelętała pod nogami. Tak że o nożyczki na razie nie wołam. 🙂
Sequelem „Moich uniwersytetów” nie mogą być gimnazja, bo za czasów edukacji PP jeszcze nie istniały. Ale na prequel pt. „Moje przedszkola” już pewnego rodzaju wskazanie było. 😉
A propos zimy 🙂
http://www.polityka.pl/galerie/1501833,4,galeria-andrzeja-mleczki-2010.read
Dzień dobry. Jeśli kawa nie działa, to jak się obudzić?
klepać po policzkach? 🙄
Szybka przebieżka przez zaśnieżone pola?
No, wiem, nie każdy ma pola pod nosem, nie każdy lubi szybko biegać, zwłaszcza jeżeli jest jeszcze w piżamie, niektórzy narzekają, że podczas biegu kawa im się wychlapuje, itd. Ale na razie nie mam lepszego pomysłu. 😉
vesper,spac dalej 🙂
Spać dalej… zaraz widać, że Ryś ma już duże dzieci. 😉
Pomysł dobry, Rysiu, ale niewykonalny. Trzeba zachowac przytomność umysłu, trzeba być gotowym na wszelkie ewentualności, trzeba być zwartym i gotowym do skoku, trzeba działać, wykazywac Zaangażowanie i Entuzjazm. Tylko jaaaaak?
duze dzieci male klopoty,male dzieci sen do pierwszej lapczywej kawy 🙂
brykac,fikac,vesper(tylko nie chlap kawa na „persa 🙂 ) 😀
Ktoś by musiał za sznurki pociągać, żeby tymi ziewającymi kończynami poruszać. Idę zrobić herbatę. Idąc przynajmniej nie zasnę. Co za dzień …
A dlaczego idąc nie można zasnąć? Ja to potrafię. 🙂 Czasem rodzina się ze mnie nabija, kiedy biegnę przez sen, Energicznie i z Zaangażowaniem wymachując łapami. 😀
Ale może to nie jest taka zła myśl, żeby sobie na godziny poranne zaangażować umyślnego do pociągania za sznurki?
Jeśli umyślnego, to raczej do Wykonania Zadań, żeby można było Pozostać w Spokoju.
Dzien dobry,
And now somethn’ completely diff’rent.
Jakby jakims cudem pojawila sie w Waszych telewizjach seria BBC „Lark Rise to Candleford” to bardzo namawiam do ogladania bo jest rozkoszna. Tak rozkoszna jak niegdys „Upstairs, Downstairs”.
Przeslicznie grane.
Tu podsuwam do obejrzenia fragmencik – dzieje sie na poczcie, prowadzonej przez postac imieniem Dorcas, ktora przejela urzad pocztowy w malym miasteczku Candleford po smierci swego ojca, do stolu podaje sluzaca Minnie, przygarnieta przez Dorcas z jakiegos dickenswskiego workhausu i jest jeszcze maly Sydney, porzycony przez ojca, ktorego Dorcas wziela na wychowanie.
http://www.youtube.com/watch?v=2PCgFH-eLRM&feature=SeriesPlayList&p=0709AC8F9A904848
Mozna tam obejrzec jeszcze onne frag,enty serii, od ktorej jestesmy wraz z E. kompletnie uzaleznione.
na niespanie całkiem niezła jest tabaka… 🙄
To dobre dla piratów, takich jak Kapitan Foma
Dla pirata równie dobra może być papuga, siedząca na ramieniu i zaczynająca wrzeszczeć przy każdej próbie zaśnięcia. 🙂
i jeszcze mogłaby dziobem za ucho szarpać…
Byle tylko ukradkiem kawy nie wypijała… 🙄
Notatka sluzbowa
Obywatel Pies Bobik (Bob, wzglednie Robert) widziany byl w stanie szwedajacym sie na sasiednim blogu w towarzystwie mlodocianegp Jamnika, w czasie kiedy zaniedbywal obowiazkow na wlasnym. Swoim bandyckim zwyczajem wyprawial facecje.
Zostal wytropiony przez Sledczegp Kota Morde-haka.
Zachodzi podejrzenie, ze bedzie wszystkp zwalal na nawal obowiazkow albo uzyje innych pokretnych tlumaczen,
Jak nietrudno było przewidzieć, Prezes wcale nie powiedział tego, co powiedział.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,7562859,J_Kaczynski__Nikt_nie_zbiera_hakow_na_Sikorskiego.html
Niepowiedzenie powiedzianego to zresztą ostatnio najwyraźniej obowiązujący w prawicowych kręgach trynd. I wcale nie można wykluczyć, że się powszechnie przyjmie. 🙄
Hi, hi, Morde-haku, po co pokrętnie, jak można prosto? Nie byłem tam, gdzie byłem, nie robiłem tego, co robiłem, a jak ktoś twierdzi inaczej, to go podam do sądu. 😆
@vesper: Jeśli kawa nie działa, to jak się obudzić? Czemu, ach czemu? Najważniejsze, to żyć zgodnie z naturą. Własną.
Oświadczam, że jestem w posiadaniu urządzenia do obserwacji poważnego kręgu podejrzeń, którego centrum stanowi prezes PiS. Wiedza moja oparta jest na faktach, których ze względu na przyrzeczenie dochowania tajemnicy nie mogę ujawnić. Krąg jest olbrzymich rozmiarów, sięga granic Rzeczypospolitej i ciągle rośnie. Istnieje niebezpieczeństwo, że za kilka miesięcy objąć może swym zasięgiem Europę a następnie całą kulę ziemską. Dla dobra ludzkości apeluję, by rząd Donalda Tuska jak najszybciej podał się do dymisji, gdyż nie jest zdolny opanować rosnącego kręgu podejrzeń, który w niedalekiej przyszłości może sięgnąć granic układu słonecznego i zagrozić stabilności Drogi Mlecznej.
Heleno,wiem ze cenisz Banksy
http://www.banksyfilm.com/
🙂
@andsol Moja własna natura jest sprzeczna z naturą ogółu i organizacją życia społecznego, w tym również handlu. Gdybym żyła zgodnie z własną naturą, to byłabym aktywna wyłącznie nocą, w dzień spałabym snem sprawiedliwego, skazując się na robienie zakupów w Tesco, tam zaś nie ma dobrego wina i szynki parmeńskiej, a jeśli nawet jest, to podróba jakaś podłego gatunku 🙄
To rzeczywiście jest ze strony świata nader podłe, że od tylu wieków nie zrobił nic, żeby dostosować się do sów. 🙄
Tak jeszcze dla porządku: nie interesuje mnie, czy Prezes w swojej wypowiedzi użył słowa hak, czy nie użył. W ogólnej świadomości hak to jest jakaś nieznana ogółowi informacja, której ujawnienie może kogoś zdyskredytować czy skompromitować. A więc dokładnie to, o czym mówił JK, czyli użycie tego słowa przez dziennikarzy było uprawnione, nawet jeżeli z różanych ust Prezesa ono nie padło. A czy haków używa się do szantażu, czy do innych celów, to już osobna historia.
zeen, ale nam chyba powiesz, co zaobserwowałeś? 😉
Nie wiem co sie tak wszyscy uwzieli na Prezesa Haczynskiego. Nie uzyl slpwa „hak”, tylko powoedzial, ze – hehe bedzie bardzo zabawnie hehe jak hehe Sikorski zostanie kandydatem na hehe prezydenta bo hehe 3-4 osoby w panstwie znaja o nim takie hehe rzeczy ze strach pomyslec. Ujawnienie tych hehe rzeczy byloby wrecz przestepstwem, bo sa objete panstwowa tajemnica, wiec jego, znaczy sie Haczynskiego, moga brac na tortury, a on tajemnicy nie zlamie, no chyba, ze tajemnica najwyzszej wagi panstwoej sama sie wyda akurat w czasie hehe kampanioi wyborczej hehem a wtedy bedzie zaabwnie, bardzi zabawnie.
Tak sie zastanawiam, czt nie zalozyc malej kolekcji hakow na Stara. Bo do glowy by Wam nie przyszlo co ja o niej wiem i jakich rzeczy sie tu przez te wszystkie lata naogladalem.
Oczywiscie byloby bardzio niestosowne, abym to nagle ujawnial, chyba, ze naprawde nie bede mial wyboru. Ale wszyscy by zbaranieli jakbym puscil pare z pyska. Widzialem ja w roznych…hmm.. sytuacjach… 😉
Gdyby Haczyńscy i ten cały PiS wpadli na taki pomysł, żeby ze zwierzętami wejść w spółkę, to dopiero by zaczęli być niebezpieczni! Bo kto tam o tym myśli, żeby nie prowadzić pewnych rozmów przy psie, albo ukrywać jakieś lewizny przed kotem. Co najwyżej sprawdzi, czy pluskw nie ma w pobliżu, ale na fretkę to już nie zwróci uwagi.
Zwierzęta, my mamy coś bardzo istotnego w łapach. Informację! Nie bądźmy durne i wykorzystajmy to do skończenia na zawsze z tym wydzielaniem nam pasztetówki, bażantów i kotlecików jagnięcych!
Zaraz wychodze celebrowac urodziny mojej starszej siostry.
Powiem wam, ze po smierci tego gruzinskiego saneczkarza odechcialo mi sie olimpiad. Mowi sie teraz, ze ten tor byl poprawiany napredce, bo byl za niebezpieczny. Ten Gruzin nie mial na tyle doswiadzenia w saneczkarstwie i na tym trudnym i prawdopodobnie blednie zaplanowanym torze w szczegolnosci, zeby umial sie uratowac. W rozmowie telefonicznej a ojcem mowil, ze sie bal tego toru.
Olimpiady sie zrobily za wielkie, za dlugie, za wiele konkurencji i za bardzo wysrobowane sa juz rekordy.
Uff, gryzlo mnie to od dwoch dni…
Pogoda tez nie sprzyja tej olimpiadzie. W Vacouver jest cieplo i leje deszcz. Tam jest tak zawsze. To nie globalne ocieplenie. Bylam w Vancouver kiedys w lipcu. Bylo slonecznie. Znajomi powiedzieli, ze lalo od wrzesnia bez przerwy. Wysoko w gorach oczywiscie zawsze spada kilka metrow sniegu, ale w Vancouver rosna palmettos , agawy i cala masa semi-tropikalnych roslin kwitnacych caly rok.
U nas tez sie sporo mowi o tym torze. Mnie ta historia tak przybila, ze jak widze transmisje z olimpiady, to szybko sie przerzycam nam inny kanal.
A Mordce wyrwe ogon z tlustego zadu jesli pisnie choc slowko o tym co to wiemy… I tez jestem gotowa poopowiadac to i owo – zwlaszca w kwestii tego drogiego zlotego karpia w oczku wodnym u sasiada…
Z dedykacją dla Prezesa Haczyńskiego:
http://www.youtube.com/watch?v=zKvhVssO348&feature=related
Przyznam się, że ja się w ogóle olimpiadami niezbyt podniecam i nigdy ich nie oglądam. Teraz oczywiście słyszałem o tym wypadku i jasne, że strasznie żal mi się tego sportowca zrobiło, ale tak samo, jak wszelkich innych ofiar wypadków, a nie dlatego, że akurat olimpijczyk.
Ale rozumiem, że jeżeli ktoś jakiekolwiek wydarzenie sportowe śledzi z przejęciem, to taka tragedia radość z tego śledzenia może mu odebrać. Nawet wręcz powinna.
Vesper, nawet bez dedykacji zaraz widać, o kogo chodzi. 😆
Pisze Helena: U nas tez sie sporo mowi o tym torze. A u nas i chyba nigdzie nie mówi się o średniej życia i jakości zdrowia dawnych wyczynowych sportowców. Gdyby takie rzeczy wyrabiano z kurczakami na fermach, Greenpeace wielkie protesty by organizował, a przecież niejeden kurczak wdałby się w cokolwiek z dobrej woli, żeby tylko nie żyć w ścisku i hałasie.
Ktoś od medycyny sportowej wyjaśniał mi, że te panie od gimnastyki nie rosną, bo co ich organizm ma zasobów i możliwości, to wszystkiego używa na leczenie mikrozłamań i kontuzji doznawanych bezustannie. Przecież oprócz nich jedyne postacie miotane jak worki z mąką to w brutalniejszych odcinkach Tom & Jerry.
Między innymi z powodu awersji do sportu wyczynowego, nie śledzę żadnych olimpiad, mistrzostw, mundiali i innych. Sport w takim wydaniu traci cały swój sens 🙁
Trafiłem w telewizji na odcinek komediowej serii „Boston Legal”, w którym Concord postanowiło wystąpić ze Stanów Zjednoczonych w imię obrony tradycyjnych amerykańskich ideałów, naruszonych według obywateli miasta przezrząd Busha. Dawniej pewnie w ogóle bym nie złapał, gdzie jest wic, a teraz złapałem. 🙂
Blog, moje okno na świat! 😆
Nawet więcej niż okno. Świat w miniaturze po prostu 😉